Perun I bezwzględnie prze naprzód. Pali Lerodas. Jego żołnierze panoszą się na ziemiach Mathyr, wyłapują nieczystych krwiście, gwałcą, mordują, sieją zamęt.

Helga rusza w stronę Siivet Lasku. Jej oddziały ostrzą swe zęby, idąc nie zostawiają za sobą żywej duszy.

A Argar? Co z młodym państewkiem? Argar bawi się znakomicie na tańcach w Heim, śmiejąc się pozostałym w twarz.

So that's how hell looks like

 


FRIDA (EMMA) | 19 LAT | ARGARKA NA USŁUGACH POLSZY | 168 cm

Pierwsze co pamięta to zderzenie z kamienną posadzką i wszechogarniający ból całego ciała. Usłyszała krzyk, swój własny. Następnie czyjeś ręce uniosły ją do góry, czyjeś usta zapewniły, że wszystko będzie w porządku. Ktoś inny krzyknął coś o śmierci intruza. Ogień strawił ich wszystkich. Potem zapanowały już tylko ciemności. 

Kiedy przebudziła się po raz kolejny, była skuta żelaznymi kajdanami, a żelazny pręt raz po raz przebijał jej ciało. Jej oprawcy pragnęli wiedzieć skąd pochodzi i jak się tu znalazła. Nie mogła im odpowiedzieć, nie chciała. Długo walczyła, ale nawet ta ostatnia część, która pozostawała jej w końcu zniknęła. Ogień, który był jej przyjacielem przestał przychodzić. Chciała umrzeć, ale jej nie pozwolono. Targnęła się na swoje własne życie kilkakrotnie, ale zawsze wyszła z tego cało. Ostatecznie poddała się, przestała walczyć. Pozwoliła im zrobić ze sobą wszystko. Po poprzednim życiu zostały jej tylko obrzydliwe blizny zdobiące ciało. Blizny po przeżytych torturach.

Dziś znana jest pod imieniem "Frida". Imieniem, które nadał jej władca Polszy. Pracuje dla niego, wykonując najbardziej ryzykowne rozkazy. Nigdy nie pozostaje sama. Ktoś zawsze dzierży w dłoniach jej smycz. Jej prawy przegub zdobi żelazna bransoleta, która utrzymuje w ryzach jej ogień. Stara się poukładać swe nowe życie. Nie liczy na cud. Nie pozwala sobie na kwestionowanie nowych zasad. Ślepo podąża za Polszańskim władcą, aby tylko nie wrócić do sali tortur. 


LEKKO ODGRZANA KIEŁBASKA ZAPRASZA DO WĄTKÓW

200 komentarzy:

  1. Mohe pierwszy raz w życiu widział Slavit, bywał już pod murem i miał okazję obserwować życie w pomniejszych wioskach, ale to co widział tutaj przerosło jego oczekiwania. Twarz jednak nie wyrażała zbyt wielu emocji, wychodziły przyzwyczajenia, a przecież w jego rodzimych stronach przy obcych zachowywano kamienną buzię. Chłopak przechadzał się w milczeniu obserwując otoczenie. Niechlujnie zarzucone ponczo przysłaniało większość odzieży, szedł boso z łukiem przełożonym przez ramię, miał swój skórzany plecak i zwinięty na nim płat skóry, który służył mu za kojo. Do tego wszystkiego mnogie wisiorki, spodnie rzemykowane po bokach i sporo biżuterii w uszach. Zatrzymał się przy wielkiej drewnianej tablicy z ogłoszeniami, nie znał języka w piśmie, ale kilka grafik zwróciło jego uwagę. On z kolei sam z siebie zwracał uwagę przechodniów. W pewnej chwili usłyszał cichy jęk, spojrzał w jego stronę i dojrzał jak jabłko turla mu się pod same nogi. Jakaś kobieta potknęła się i upuściła koszyk z zakupami. Chłopak spojrzał po niej, pochylił się po owoc i wyciągnął w jej stronę, ale ta wycofała się speszona.
    - Weź sobie, nic nie chcę - rzuciła jedynie. Mohe spojrzał tylko za nią, wzruszył ramionami i zaraz wrócił do oglądania tablicy, wgryzając się w porzucone jabłko.

    Mohe

    OdpowiedzUsuń
  2. Właśnie wgryzał się w owoc, gdy ktoś wpadł na niego i prychnął pogardliwie. Obejrzał się na dziewczynę i prześlizgnął po niej spojrzeniem, była niższa od niego i gdy tylko rzuciła coś o języku Mohe chrupnął jej tuż nad głową, aż sok z jabłka trysnął na boki. Żując owoc jeszcze raz po niej spojrzał.
    - Dobrze, będę uważać - odparł jakby nigdy nic. - Chociaż szkoda, chętnie bym popatrzył jak próbujesz go złapać - uśmiechnął się pod nosem i znowu studiował tablicę. - O... Albo ona, też by mogła spróbować - popukał palcem na jedno ze zleceń, dotyczyło Gabrielli, ale chłopak jedyne co zarejestrował to ładną buźkę. Zerknął jeszcze raz na dziewczynę.
    - Tobie też polecam uważać, mógłbym okazać się jakimś ważnym jegomościem, ciekawe co Ty byś straciła za tak śmiałe natarcie na moją osobę - uśmiechnął się delikatnie, rada brzmiała szczerze, nie było w jego tonie sarkazmu.

    Mohe

    OdpowiedzUsuń
  3. Mogła i być błyskawiczna, ale Mohe na brak reakcji nie narzekał i należał do bardzo zwinnych więc nim stal dotknęła podbródka, zatrzymał ją toporek chłopaka. Mimo wszystko patrzył w oczy dziewczyny wciąż bez większego wyrazu. Sam schował toporek za pas kiedy ruda schowała swoją broń, była niczym kobiety w jego rodzimych stronach, te najwyraźniej aż tak się nie różniły. Na zerwanie portretu uśmiechnął się nikle. Zlecenie? Hm, idealnie, czyli jednak czegoś się dowiedział.
    - Co nabroiła? - zainteresował się. Dobrze wiedział, że urocza buźka to często ułuda, ale mimo wszystko interesował się samym podejściem innych ludów do zleceń. - Ścigasz ją za psi grosz czy może masz honor i jest ku temu dobry powód? - zapytał beztrosko, a na jej przytyki i uroczy uśmiech odpowiedział podobnym uśmiechem.
    - Mmm... Nie dość, że ładna to spostrzegawcza - mruknął niby rozmarzonym głosem.

    Mohe

    OdpowiedzUsuń
  4. - Hm... Jesteś pewna, że chcesz wiedzieć na jaką mi wyglądasz? - uśmiechnął się do niej kącikiem ust, a kiedy wspomniała o zleceniu wzruszył ramionami. Przecież tylko sobie oglądał obrazki. Widząc jak zaciąga kaptur i zaraz się tak strasznie boczy zmrużył lekko oczy i jeszcze raz zlustrował ją spokojnie od stóp do głowy.
    - Krwawisz czy muchy w nosie to Twoja codzienność? - wypalił bez ogródek z lekko uniesioną brwią. - Język, jaja, skupiasz dużo uwagi na dość specyficznych częściach mojego ciała - stwierdził spokojnie i znowu uniósł brew, gdy splunęła. Rzuca mu wyzwanie? Zależy mu? Przekręcił lekko głowę. Heh, co za ciekawa kobietka. Spojrzał na dłoń przy swoim torsie i znowu w oczy rozmówczyni. Znowu mrużył oczy... Chyba nie do końca rozumiał jak brzmi wyzwanie... Było nim wspólne wędrowanie czy wylądowanie na tablicy ze zleceniami? Hm... Nie bał się, no i nawet zaciekawiło go to całe zlecenie jak i sama ruda, wzruszył ramionami i również splunął jej pod nogi.
    - Mogę iść z Tobą o głośnopyska - odparł, dumnie zakładając ręce nad biodrami.

    Mohe

    OdpowiedzUsuń
  5. Nie bardzo rozumiał co miała ocena po wyglądzie do jakichkolwiek etapów znajomości, a tym bardziej uzewnętrznianie się do "robótki ręcznej", więc przekręcił lekko głowę na bok i zmrużył wzrok próbując to jakoś logicznie poskładać. Szybko jednak odpuścił, nawet nic nie odpowiedział, patrzył tylko po niej z wyraźną konsternacją na twarzy, nawet jej nie ukrywał. Kolejne słowa jeszcze bardziej go zaskoczyły. Brak taktu?
    - Em... Normalną? - zaproponował taką odpowiedź. W plemieniu, do którego należał krwawienie kobiet było czymś naturalnym, ba, pierwsze nawet się uczciło. Później same latały z tymi informacjami, bo to oznaczało płodność i zbliżające się staranie o potomka. Słysząc o codziennym krwawieniu uniósł zaskoczony brwi.
    - Doprawdy? To chyba nie jest normalne... Nie powinnaś iść z tym do szamana? - teraz już nawet nie zwrócił uwagi na jej palec przy swoim torsie. Głośnoryja lubiła chyba dotykać innych. Uśmiechnął się nikle na tą myśl i zlustrował ją uważnie wzrokiem gdy odwróciła się tyłem.
    - Hm? Księżyc? - spojrzał na niebo po czym przytaknął głową i wzruszył ramionami. - Dobrze - zgodził się bez zbędnej dyskusji i obserwował jeszcze chwilę jej oddalające się plecy. Wrócił zaraz wzrokiem do tablicy. Meh... Najciekawszy obrazek zabrała. Wrócił do zwiedzania okolic, by wrócić na umówione miejsce jakieś pięć minut przed czasem. Leżał sobie na ziemi z plecakiem jako oparciem pod głowę i obserwował niebo, pogwizdując cicho. W ręce trzymał mały tobołek i dla zabicia nudy podrzucał go wysoko w powietrze i łapał by znowu podrzucić.

    Mohe

    OdpowiedzUsuń
  6. Dostrzegł ją, gdy tylko pojawiła się w zasięgu jego wzroku, posłał lekki uśmiech i przyjął ciepły wypiek z lekkim zaskoczeniem na twarzy. Przydomek jaki otrzymał był mało oryginalny, ale chłopak uśmiechnął się kącikiem ust i kiwnął głową.
    - Dzięki o głośnoryja. Kogo utłukłaś dla tej pożywnej przekąski? - zapytał zaczepnie, po czym sam wgryzł się w ciepłą bułkę. Musiał przyznać, nie przykł do tego rodzaju jedzenia, a było doprawdy smaczne. Słysząc o poszukiwanej dziewczynie przytaknął głową.
    - Super, a dowiem się dlaczego w ogóle jej szukasz? - zagadnął. - Mój zwyrodnialczy umysł tak skupił się na obrazku, że nie dane mi było poznać szczegóły. Co prawda przeprowadziłem mały zwiad i chyba coś tam niecoś wiem, jednak skoro już razem podróżujemy... - spojrzał po niej, przyjmując butelkę trunku i przechylił ją pewnie biorąc sporego łyka.
    - Hm... - powąchał napitek i oddał butelkę dziewczynie. - Zachodnie grono, miało sporo słońca - podsumował.

    Mohe

    OdpowiedzUsuń
  7. Mohe udał zaskoczenie. O, a gdzie ta jej bojowa aura?
    - Kupiłaś? Tak po prostu... Niesamowite - uśmiechnął się lekko pod nosem i również kontynuował posiłek. Kiedy zadała pytanie spojrzał po niej zaciekawiony i obserwował w ciszy, słuchając co mówi.
    - Ja gdy ruszam w podróż to w konkretnym celu, nie łapię by po prostu złapać i nie zabijam by po prostu zabić... Ty masz inaczej... ślepo wykonujesz rozkaz, tak? - zapytał zaciekawiony, to dopiero oryginalny przypadek. Na kolejne pytania wzruszył ramionami.
    - Gabriela, przeklęte imię... No a całą resztę przecież sama wiesz. Zabrałaś mi kartkę sprzed nosa - przypomniał jej i uśmiechnął się niewinnie. Słysząc o buźce przemienił uśmiech w ten bardziej zadziorny. - Skąd wiesz, że to o jej buźkę chodzi? - zapytał spokojnie, nie zwracając większej uwagi na jej prychnięcia czy wyzwiska. Dopiero na pytanie skinął głową.
    - Wino... Nie wiedziałem, że tak to nazywacie - przyznał. - Ale tak, grona nie są mi obce - przyznał z lekkim uśmiechem, odpowiadając na ten jej. Chyba nie często się uśmiechała. - Jeżeli pijesz jak wodę to tak, ale wystarczy tylko... - wziął kolejnego łyka, ułożył język w łódeczkę i rozchylił usta by jej pokazać, zaraz jednak odrobinę płynu uciekła mu przy kąciku i Mohe odruchowo chciał się oblizać, ostatecznie prychając śmiechem i trunkiem po swojej brodzie. - Widzisz?! Jak tak Ci się uda to już żadne wino nie będzie Ci tajemnicą - rzucił ze śmiechem przecierając brodę.

    Mohe

    OdpowiedzUsuń
  8. Przeżuwając kęs spojrzał po dziewczynie podejrzliwie. Oddać? Zerknął na jej rękę, posłał łobuzerski uśmiech i wypluł zmielony kęs w swoją dłoń by skierować ją później ku wyciągniętej ręce głośnoryjej.
    - Tylko w takiej formie - odparł spokojnie.
    Słysząc o celu wcinał dalej, nic już więcej nie mówił w tym temacie, nawet gdy wspomniała o okazyjnych trupach. Dopiero kiedy zapytała o imię uśmiechnął się pod nosem.
    - Szczeznął? Bo mam wrażenie, że wyszło mu to bardziej na dobre - przyznał z odrobiną rozbawienia. - Wiesz, niektóre ludy mają swoje wierzenia, w moich stronach to zakazane imiona, ludzie... - zastanowił się chwilę - ... no, delikatnie mówiąc, źle na nie reagują - posłał jej krótki, sztuczny uśmiech. Głupia księżniczka.
    - Mmm... Ty za to jesteś taka mądra i tak dobrze znasz się na ludziach, na powodach ich działań i intencjach - patrzył po niej kiwając głową. Mówił to spokojnie, ciężko było wyłapać sarkazm. Na opinię o sobie jeszcze raz prześlizgnął po niej wzrokiem. - Ta, mówiłem, no po prostu znawczyni - przewrócił oczyma i sam wziął ostatni kęs, po czym wstał z miejsca, wziął ostatni łyk wina i podał dziewczynie.
    - Piktogram, coś Ci to mówi mądralo? Gapiłem się tak na jej buzię, bo nie znam tego języka w piśmie, piktogramy, przedstawianie pojęć przy pomocy obrazów, to jest mi znane, dlatego się tak gapię na obrazki - uniósł brwi, patrząc po niej wymownie. - Ale tak, jest ładna, chociaż wątpię bym leciał na obrazek - dodał i zebrał swoje tobołki, a łuk przełożył przez plecy, spojrzał po kolbie ze strzałami, będzie ich musiał sobie w trasie dorobić. - Przetrzymując niektóre trunki na języku łatwiej wyczuć składniki, plucie nie było w planie, nabrałem za dużo płynu do ust o głośnoryja - wyjaśnił nad wyraz poważnie po czym ruszył w stronę Terry. Nigdy tam nie był, droga mogła być dość ciekawa.

    Mohe

    OdpowiedzUsuń
  9. - Ja? - zaśmiał się krótko pod nosem. - Nie, ja wierzę, że każdy ma jakieś zadanie do spełnienia, coś do zrobienia na tym świecie lub innym. Imię t imię, czasem po prostu idealnie się wpasuje w tą czy inną sytuację - odparł luźno.
    - Do czasu - odparł tylko, na te jej egzaminy. Kosa zawsze trafia na kamień, prędzej czy później. Nie wchodził jednak głębiej w temat, nie był tu by ją pouczać. Szedł spokojnie, a gdy klepnęła go w plecy popatrzył po niej trochę dziwnie. Nie czuła winogron? Hm, no cóż, nie każdy miał wyczulone kubki smakowe. - Cóż, zapewne masz inne talenty - odparł krótko, a na kolejne słowa uśmiechnął się pod nosem. - Sama prowokujesz bym zapytał - prześlizgnął po niej wzrokiem na wzmiankę sytuacji z dzieciństwa. Miał jakieś dziwne wrażenie, że gdyby po prostu zapytał to ta znowu by złapała te swoje fochy. Na propozycję przecięcia lasu spojrzał we wskazaną przez nią stronę. - Pewna jesteś? Zawsze lepiej iść strumieniem, wody pod dostatkiem, łatwiej zgromadzić zapasy. Mieczem może i machasz, ale nie wiem jak Twoje nóżki, gdy przyjdzie o ciągłe unikanie kłód i innych przeszkód - spojrzał po niej wątpliwie. Nie wyglądała na zbyt wytrzymałą, zadziorna, owszem, ale to nie zawsze przekładało się na dobrą kondycję.

    Mohe

    OdpowiedzUsuń
  10. Spodziewał się wielu grymasów na jej buzi, ale na pewno nie tego co zobaczył. Odrobinę zaskoczony uniósł lekko brwi. Wyraźnie nie chciała pokazywać się w tej odsłonie. Mohe pokręcił głową.
    - Nic się nie stało, nie chciałem Cię urazić - zaznaczył jeszcze, bo rzeczywiście nie miał tego na celu. Zaraz jednak wrócił jej zimny wzrok, doprawdy ta kobieta była zmienna jak pogoda. Uśmiechnął się lekko pod nosem, ciekawe ile to razy musiała grać kogoś kim nie jest skoro takie zmiany weszły jej w nawyk. Spojrzał po jej nogach i posłał jej specyficzny uśmiech.
    - Och, aż kusi sprawdzić - rzucił mało taktownie, ale skoro i tak miała go za zwyrodnialca to co za różnica. Wzruszył ramionami i również wszedł z zarośla, jednak nie szedł na pałę przed siebie, lawirował między roślinnością, dostrzegając między nią trasy ścieżki zwierząt, przez co przedzieranie się szło mu bardzo sprawnie. Nic nie mówił, po prostu szedł z cichą melodią na ustach.
    - Hm? - zerknął w jej stronę, gdy zapytała. Posłał jej lekki uśmiech. - Jestem Mohe, po prostu Mohe, przy tym zostańmy - odpowiedział. Nie uważał się za żadnego z wymienionych i w sumie to nie bardzo umiał określić w danej chwili kim jest. - A Ty? Pachołkiem czy oddajesz komuś przysługę? - skoro już pytała to uznał, że i mu wolno zapytać.

    Mohe

    OdpowiedzUsuń
  11. Mohe zatrzymał się dopiero, gdy Frida rzuciła coś o zadowoleniu. Uniósł lekko brwi i spojrzał po niej spokojnie, a kiedy podeszła by znowu go dotknąć, nie oponował. Patrzył jej w oczy lekko unosząc kącik ust, a na propozycję zbliżył odrobinę swoją twarz do jej buzi.
    - Musiałabyś zasłużyć - szepnął konspiracyjnym szeptem po czym został odepchnięty i zaśmiał się pod nosem. Rozbawiony pokręcił głową i wrócił do wędrówki oraz swojego plemiennego śpiewu, dziewczyna raczej nie rozumiała słów, ale te były dość hipnotyzujące, sama ich melodia i brzmienie. Chłopak spotkał się z opinią, że przerażała, podobno na jej temat krążyły też plotki. Szedł spokojnie, widział to kopiowanie ruchów, ale jeżeli głośnoryja mogła się przy okazji czegoś nauczyć, to nie miał nic przeciwko. Zamilkł, gdy zabrała głos, a na jej imię kiwnął głową i przyłożył dłoń do twego torsu.
    - Mohe - również się przedstawił, a na porównanie uśmiechnął się nikle, widać było, że mówi to z negatywnym wydźwiękiem. - Nie wiem czy Cię to pocieszy, ale ja jestem jeleniem - puścił jej oko. - Nie polszańskim co prawda, ale jeleniem wśród wilków - dodał, trawiąc po chwili to co mu wyznała. Nie wiedział czy dobrze rozumie, jednak w jego stronach pies, który gryzł rękę pana był skazany na straty, miał swoje zadania i wynagrodzenie, które otrzymywał jedynie za dobrze wykonaną pracę. Jeszcze raz spojrzał po rudej.
    - Sprzedali Cię? - zapytał. Nie sprawiała wrażenia urodzonej w niewoli.

    Mohe

    OdpowiedzUsuń
  12. Chłopak nie naciskał, po prostu szedł spokojnie, a widząc, że dziewczyna szuka słów milczał. Złe miejsce i zły czas, ciekawe zjawisko, no ale przecież nie każdemu sprzyjało szczęście. Kiwnął głową na znak, że rozumie, ale zaraz zmarszczył lekko czoło. Dwa lata? Automatycznie obejrzał się za siebie, gdy nie była pewna co do obserwacji. Dobrze tropił, ale dobrych tropicieli było zapewne wielu, więc nie mógł jej zapewnić, że nikt za nimi nie idzie. Znowu po niej spojrzał.
    - Wybacz, ale mam wrażenie, że samotna wędrówka to coś na co długo czekasz... Więc... Co ja tu robię? Obcy zwyrodnialec... - uśmiechnął się do niej pod nosem. Czyżby weszły przyzwyczajenia? Samotna wędrówka mogła być dość przerażająca, gdy przez ostatnie dwa lata wszędzie miało się ogon. Na pytanie o lud posłał jej słaby uśmiech i przytaknął.
    - Niektórzy poczuli się zdradzeni, a inni mieli zbyt słabą siłę głosu by ich przebić - zaśmiał się krótko. - Ale ja dla odmiany uważam, że mam szczęście, przynajmniej tego się trzymam. Co prawda Slavit to mój pierwszy przystanek na tej drodze, ale jak dobrze pójdzie to może i szczęście przy mnie pozostanie - wzruszył ramionami.

    Mohe

    OdpowiedzUsuń
  13. Spojrzał po dziewczynie z lekko uniesionymi brwiami. Fakt, że chciała spokojnej wędrówki ani trochę go nie dziwił, raczej to w jakich warunkach wędrowała do tej pory. Jeszcze ta popsuta człekokształtna... Chłopak musiał chwilę się zastanowić... Czy aby wszystko dobrze zrozumiał?
    - Nie przejmuję... - odparł po chwili ciszy i poklepał lekko jej ramię. Nic mądrzejszego nie wpadło mu do głowy, przynajmniej w tych pierwszych słowach. - Tacy popsuci są nawet dość ciekawi, popatrz na mnie, byłbym strasznie nudny taki wymuskany, wygłaskany, bez skazy - uśmiechnął się do niej lekko. - A tak to... - jednorazowo nacisnął czubek jej nosa. - Tu ja coś podreperuję, tam Ty - wzruszył ramionami. - Z tamtym się wymienisz na rękę, z jakąś tam na nogę i tak powoli, powoli będzie większość działało, byle powoli, co byś za szybko nie stała się nudnie wymuskana - posłał jej zadziorny uśmiech. Kiwnął jeszcze głową na powodzenie i spojrzał za nią zaciekawiony tą entuzjastyczną reakcją na wodę. Ponownie wzruszył ramionami. Skoro chciała, kąpiel więcej mu nie zaszkodzi, a widział, że dziewczyna czerpie radość z samej myśli o strumieniu.
    - Pływałaś już tu? - zerknął na nurt, zdawał się dość silny, ale nie aż tak by był niebezpieczny. Woda tworzyła tu małe zakole i tam rzeczywiście szło się spokojnie pomoczyć. - Głęboko? - dopytał odkładając swoje tobołki przy jednym z drzew, zaraz też zdjął łuk oraz kołczan, układając przy swoim pakunku.

    Mohe

    OdpowiedzUsuń
  14. Mohe również nie miał na myśli ciała, pokręcił głową, gdy o nim wspomniała.
    - Ja nie mówię o ciele, nie dosłownie - zaznaczył. W jego rejonach tego typu porównania były dość częste, ręka, noga, głowa, serce... wszystko miało znaczenie zarówno cielesne, jak i duchowe. Uważał po prostu, że istoty, które dziewczyna spotka na swojej drodze mogą pomóc jej w tej naprawie, nie wszystkie, ale kilka na pewno się znajdzie. Uśmiechnął się lekko nie drążąc tematu i sam zaczął się rozbierać. Zdjął swoje ponczo i rozwiązał rzemyki przy skórzanej koszuli. Wszystko miał uszyte ręcznie, wszystko z zwierzęcej skóry.
    - Nie wygląda - przyznał. - Ty też nie wyglądasz, a jednak ścinasz głowy - zauważył z nieco zadziornym uśmiechem i na chwilę przerwał swoje rozbieranie, by zatrzymać wzrok na dziewczynie, a raczej na jej ciele. Nagość nie była mu obca, a jednak jej blada skóra miała w sobie coś przyciągającego. Znowu uśmiechnął się sam do siebie i przerwał obserwację, wracając do ściągania swoich ciuchów. Zabrał się za rzemyki przy spodniach by zaraz i te z siebie zsunąć. Została mu jedynie przepaska na biodrach, ta jednak zasłaniała jedynie przyrodzenie chłopaka, pośladki miał na wierzchu. Jego ciało również miało sporo blizn, jednak te powyżej pasa przysłaniały mnogie tatuaże.
    - Umiem, acz wiem jak woda potrafi być zdradliwa - odparł, ruszając do strumienia i gdy tylko woda sięgnęła mu do połowy uda, dał szybkiego nura, mocząc głowę i całe ciało, a po tym wrócił na powierzchnię, otrzepując się lekko. - Tylko nie szalej - prześlizgnął po niej wzrokiem i zatrzymał spojrzenie przy ciemnych oczach. - Nie chciałbym musieć Cię ratować - dodał z nieco zadziornym uśmiechem.

    Mohe

    OdpowiedzUsuń
  15. Ryu ulotnił się z miejsca wydarzenia, tak jak to wcześniej zaplanowali i sam ruszył w stronę wcześniej zaplanowanego miejsca zbiórki, ale ktoś szedł jego śladem. Słyszał jej kroki, nierównomierne, dość ciężkie, a jednocześnie w jakiś sposób znajome. Odwrócił się do niej, gdy tylko znaleźli się na osobności i w mgnieniu oka zastosował iluzję, by stanąć tuż za nią i obserwować jak ta grozi jego fantomowej postaci. Ta jedna chwila, ten jej głos, wygląd… to wszystko wystarczyło, żeby obraz nieco młodszej Emmy stanął mu przed oczyma. Przysunął sztylet do jej pleców, naciskając mocniej w krzyżu.
    - Witaj Emmo – szepnął do jej ucha. – To ja powinienem zadać ci to pytanie. Powiedz… - zawiesił głos. - …czym zawdzięczam sobie aż taką nienawiść? – zainteresował się, jednocześnie nasłuchując czy przypadkiem nikt inny za nimi nie idzie. Nie chciał paść ofiarą Polszan. Nie mógł sobie na to pozwolić.

    Ryu

    OdpowiedzUsuń
  16. Spojrzał po niej ponownie, gdy się tak kręciła, złapał nawet przez chwilę jej łakome spojrzenie, ale przerwał je zaraz i lekko uśmiechnął się pod nosem. Kiedy podpłynęła jej rumieniec wciąż był widoczny, ładnie się odznaczał na tak jasnej karnacji. Najpierw spojrzał na nią, ale zaraz zerknął na dłoń przy swojej piersi. Miała chłodną rękę, no i sam dotyk był przyjemny. Mohe poczuł jak gęsia skórka zachodzi skórę na rękach i skrzyżował wzrok z dziewczyną.
    - Opisują moje życie, moje zasługi, ważniejsze wydarzenia czy osiągnięcia - odparł i również posłał jej lekki uśmiech. Na kolejne słowa pokręcił bardzo delikatnie głową. - Nie boję - przyznał zakładając jeden z jej kosmków za ucho i sam przeszedł obok, by bardziej się zanurzyć. Odwrócił się jednak do niej przodem i rozłożył ramiona szeroko, unosząc się na wodzie.
    - Czyli z tej, w której jesteś teraz nie ma? - zapytał zaciekawiony.

    Mohe

    OdpowiedzUsuń
  17. Chłopak nie cofnął ręki, nawet kiedy Emma zrobiła krok w tył. Sztylet docisnął się na tyle mocno, że plama krwi pojawiła się na koszuli dziewczyny. Zacisnął mocno szczęki słysząc o swej bezczynności. Owszem, sam sobie pluł w brodę za to, że tyle dał się zwodzić Gabrielowi w lesie. Że nie potrafił z niego samodzielnie wyjść. Że musiał czekać na ratunek przyjaciół by to zrobić. Kolejne słowa trafiły nieco słabiej, a gdy rudowłosa dalej pchała się na jego sztylet, zmienił jego położenie. Chwycił ją pewniej, przyciskając sztylet do jej gardła.
    - Nie szukałem – zgodził się z nią. – Byłem zbyt zajęty stawianiem tu pierwszych kroków – żachnął się. – A ty szukałaś? – zapytał jej chłodno. – Szukałaś kogokolwiek? Widzisz… z moich obserwacji wynika, że kogokolwiek nie znajdujesz to pchasz go w stronę Polszy – zgrzytnął zębami. – Co się z tobą dzieje, Emma? Do reszty zgłupiałaś? Chciałaś zabić naszego przyjaciela – żachnął się, dociskając sztylet mocniej do jej szyi, celowo raniąc go nim.

    Ryu

    OdpowiedzUsuń
  18. Mieszko natomiast zasiadł w karczmie, po udanej dostawie, z browarem w dłoni, rozkoszował się smakiem tutejszych specjałów. Zastanawiał się, dlaczego niektórzy ludzie patrzyli na niego tak dziwnie. Nie umył się, czy co? No chyba aż tak bardzo nie pachniał koniem.
    — Pewnie, dosiadaj się śmiało. I tak wszystkich krzeseł nie zajmę. No chyba, że na leżąco. — zaśmiał się, zerkając na nieznajomą, a ta mogła wychwycić coś dziwnego. Spojrzenie, barwa głosu... Jakby młody Perun siedział obok niej, uśmiechał się, żartował. Doświadczenie abstrakcyjne, conajmniej dziwne...

    Mieszko

    OdpowiedzUsuń
  19. W ostatniej chwili zdołał odsunąć sztylet od jej gardła i wycofać się o pół kroku, ale cios w brzuch i tak pozbawił go na moment powietrza. Uderzył o ścianę budynku i obrócił się gwałtownie do niej, a czując jej dłonie na szyi uśmiechnął się krzywo.
    - Gavin nie żyje – poinformował ją. – Ten, którego uwięziłaś był jego bratem bliźniakiem – dodał nieco chłodniej, nabierając spokojne oddechy przez nos, gdy zaczęła dociskać dłonie do jego szyi. Mówienie przychodziło mu z trudem, ale nie zamierzał tego po sobie pokazywać. – Mhm jestem – zgodził się z nią co do swojej niereformowalności. – Ale co poradzisz… - rozłożył ręce na boki. – Ten typ tak ma – puścił do niej oczko i ciął prosto po jej dłoniach sztyletem. Wykorzystał fakt, że opuściła dłonie i kopnął ją w brzuch. – Nie wpadłaś na to, że my też mogliśmy nie mieć takiej możliwości? – zapytał jej obserwując ją tylko i nie ruszając się z miejsca. – To co takiego cię powstrzymuje? Wydaje mnie – warknął na nią. – Złap mnie, spal mnie, oddaj w ręce Polszy – splunął w bok. – Z nim nie miałaś takich oporów – przypomniał jej. – Co takiego zmieniło się teraz?

    Ryu

    OdpowiedzUsuń
  20. Nie odpowiedział. Nie zamierzał jej tego wszystkiego tłumaczyć. Czas nieco go gonił. Meliodas musiał zaczynać odchodzić od zmysłów, a zmartwiony demon to upierdliwy demon. Należało szybko ukrócić jego cierpienia. Gave też nie miał specjalnie dużo czasu. Ryu zacisnął wargi, zastanawiając się jak wybrnąć z sytuacji. Zdecydowanie nie mógł jej pozwolić za sobą pójść. Nie był pewien czy może jej ufać. Ba, był niemal pewny że nie może, a wtedy wytrąciła mu z ręki sztylet i powiedziała te swoje dyrdymały o nie porzucaniu przyjaciół. Trafiła w sedno… tylko w tej chwili myślał o przyjaciołach w innej kategorii. Ona, w tym konkretnym momencie, się do nich nie zaliczała. Już miał jej to uświadamiać, kiedy zamknęła mu usta pocałunkiem. Co jest?! Cofnął się o krok, odruchowo odpychając ją od siebie.
    - Co ty wyprawiasz? – spojrzał na nią spode łba. – Aż tak nisko upadłaś? – zbliżył się do niej, przesuwając dłonią po jej policzku, by przysunąć się do jej ust. – Że bierzesz wszystko co się rusza? – szepnął, obserwując jej tęczówki. – Emma, co się z tobą stało? – zapytał jej nieco poważniej. – Moja przyjaciółka… - powtórzył jej słowa. – Nie robiła takich rzeczy. Nie wydawała swoich. Nie grała do innej bramki… - dodał. – Wybacz, ale spieszę się – dodał zaraz. – Nie mam teraz na to czasu… - burknął jeszcze.

    Ryu

    OdpowiedzUsuń
  21. Nie był pewien co o tym wszystkim myśleć. Emma zmieniała się z minuty na minutę. Jeszcze chwilę temu przystawiała mu nóż do gardła, a teraz wypłakiwała żale w jego koszulę. Jeszcze moment temu warczała na niego, była na niego wściekła, a teraz oczekiwała, że rzuci wszystko i się nią zajmie. Nie wiedzieć czemu objął ją ramionami, pozwalając się wypłakać. Objął i odruchowo pogłaskał po plecach. Chociaż nie wiedział co powinien o tym wszystkim sądzić to jej łzy coś ruszyły w serduchu.
    - Nie mogę – szepnął jej na ucho. – Nie dziś… - dodał cicho, a gdy spojrzała mu prosto w oczy, posłał jej słaby uśmiech. – Dziś nie mogę sobie pozwolić na żadne błędy… - wyjaśnił cicho, unosząc dłoń i mocno uderzając ją w kark. – Wybacz… ale nie mogę ci teraz pomóc – dodał jeszcze, gdy dziewczyna osunęła się w jego ramionach. Ostrożnie położył ją na ziemi i odetchnął głęboko. – Wrócę po ciebie – mruknął jeszcze, ruszając z powrotem w stronę kryjówki.

    Ryu

    OdpowiedzUsuń
  22. — Mieszko. — odpowiedział, skupiając uwagę na niewiaście. — Nie mieszkam, jestem przelotnie. Dostarczam przesyłki, małe, duże. Jak się tak zastanowię, to jestem bardziej obieżyświatem. — stwierdził, przechylając kufel piwa, ze smakiem oblizał piankę z górnej wargi. — A ty chyba nie jesteś stąd. Wyglądasz jakbyś była zmęczona podróżą. Albo życiem. Czego by poszukiwała taka dziewoja jak ty, w takiej dziurze, jak ta?

    Mieszko

    OdpowiedzUsuń
  23. Uśmiechnął się do niej lekko.
    - Tak, starszyzna też tak stwierdziła - przyznał. - Dzieciaki uwielbiają, gdy przy palenisku siada jeden z nich i snuje swoje historie - uśmiechnął sie pod nosem. Tak, to było akurat jedno z milszych wspomnień jakie miał o swoim domu.
    Ciężko było nie patrzeć na te jej rumiane policzki, a gdy zagryzała wargę i bacznie się w niego wpatrywała sprawa była jeszcze trudniejsza. Na pytanie posłał jej szerszy uśmiech i sam podpłynął nieco bliżej.
    - A jaka sytuacja jest tu, w wodzie? - spojrzał jej w oczy, gdy tak się schowała. Sprawiała wrażenie uroczej i niewinnej, a jednak życie sprawiło, że musiała pokazywać pazury.

    Mohe

    OdpowiedzUsuń
  24. — Moim zajęciem są przesyłki i zapasy, z różnych krańców świata. Widziałem dziwoty i dziwojki, beboki i smoki. Ciężko streścić moje podróże, ale jestem jedną z niewielu osób, które były w każdym państwie Mathyr. Nawet Fjelldod, choć musiałem stamtąd spierdalać w podskokach. Najładniej było w Siivet, a najciekawiej w Argarze. Serce też jest ładne, ale jestem tam ścigany, bo miałem czelność rzucić pomidorem w karocę namiestnika Peruna. Nadal najśmieszniejsza rzecz jaką zrobiłem w życiu. A ty? Co ci się marzy, Frido?

    Mieszko

    OdpowiedzUsuń
  25. Mohe uśmiechnął się lekko.
    - W pojedynkę ciężko o odpowiedni klimat, zwykle towarzyszy tym opowieścią tent bębnów, no i w waszym języku tracą urok, ale... Kto wie, może kiedyś coś Ci opowiem - nadal ją obserwował, nie zmieniając wyrazu twarzy.
    Spojrzał wzdłuż ręki dziewczyny, gdy tak go objęła, od samego ramienia po nadgarstek, wrócił zaraz spojrzeniem do ciemnych oczu, pozwolił by dotknęli się czołami, a na szept przy ustach i muskanie uśmiechnął się zawadiacko.
    - Doprawdy Frido, jesteś zmienna bardziej niż ten strumień - stwierdził łagodnym głosem, ale nie pozwolił by się odsunęła, blokując jej tę możliwość lokując rękę za plecami, na wysokości talii. Drugą dłonią przesunął powoli palcami od nadgarstka Fridy po jej ramię i z powrotem, nadal patrząc w czarne tęczówki. Ujął delikatnie palce rudej, zdjął dłoń ze swojej szyi i podsunął pod własne usta by musnąć ich wierzch jednorazowo, zaraz podniósł jej rękę nieco wyżej, chcąc obrócić Fridę dookoła własnej osi i dopiero tam puścił.
    - Dziękuję za orzeźwiającą kąpiel - rzucił po czym ruszy w stronę brzegu.

    Mohe

    OdpowiedzUsuń
  26. — Za całokształt. Nie przepadam za tyranami. I prowadzi tą swoją politykę, zamyka ludziom oczy, nakłada im klapki na oczy, karmi kłamstwami... — westchnął, kręcąc głową. — Nie mogę ci powiedzieć dlaczego mnie stamtąd wyrzucili, to ściśle tajne. Powiedzmy, że biznes mi tam nie wyszedł. — odparł, przekręcając głowę na bok.
    — Wolność? Podróże? Dom? Hmmm... Wyglądasz na kogoś styranego życiem, przydałby ci się chyba masaż i dobre cygaro. Jeśli chcesz mam najlepsze cygara w Mathyr... A masaże też daję niezłe.

    Mieszko xD

    OdpowiedzUsuń
  27. — Pomidory się ciężej spierają niż krew, w tyn rzecz. Ale za zabójstwo monarchy by mnie powiesili, a tak, to nawet nikt nie wie jak wyglądam. Więc tyle dobrego. Chyba nie lubisz Peruna za bardzo, co? — spytał uśmiechając się, by samemu skończyć browara na raz. — W takim wypadku, masaż bez cygara. Brzmi dobrze, Frido. A moje tajemnice, cóż... Działalność biznesowa jaką prowadzę jest z reguły sekretywna. I wolę, żeby tak zostało, nigdy nie wiem kto na mnie doniesie. Natomiast ciekawi mnie... Czym ty się zajmujesz?

    Miech

    OdpowiedzUsuń
  28. Zaśmiał się krótko i obejrzał na dziewczynę ze swoim szelmowskim uśmiechem.
    - Za bardzo Cię szanuję by to przedłużać - odparł zgodnie z prawdą. Nie miał nic przeciwko fizycznym zbliżeniom, ale nie tak. Frida zdawała się ciągnąć do bliskości, byle jak, byle z kim. Pewien był, że znajdzie chętnego, pewnie nawet kilku, ale on wolał do nich nie należeć. Ubrał jedynie spodnie i przygotował sobie ponczo, by zarzucić na siebie w trakcie drogi, teraz jednak przysiadł przy brzegu wpół nagi i po prostu obserwował rudowłosą. Wyglądała uroczo w tym kobiecym wydaniu, a mokre włosy podkreślały to wrażenie. Uśmiechnął się pod nosem na jej pytanie.
    - M jzyk? Zpek suw, siczna - odpowiedział. - Chyba, że pytasz o ten - pokazał jej końcówkę swojego języka - ale ten zdaje się dość przeciętny - dodał zaczepnie. - Konkretnie kobiety? Zależy od miejsca w hierarchii, ale do prawie każdej pasują trzy określenia... Agresywna, zaborcza i uparta - wzruszył ramionami. - Takie... głośnoryje - posłał jej jeszcze jeden zaczepny uśmiech.

    Mohe

    OdpowiedzUsuń
  29. Poruszył brwiami śmiesznie, kiedy wyznała swoje przemyślenia na temat władcy Polszy.
    — Ja się z tobą zgadzam. Może i ludzie boją się odmieńców, ale nie ma potrzeby ich bardziej zastraszać niż trzeba. Poznałem kilku argarczyków, heimurinkę, nawet pół-smoka... Odmienność to przyprawa życia, a nie powód do strachu. — rzekł, wsuwając dźbło trawy do ust, rozsiadając się przy tym na swym siedzeniu... — Zabijaka co? Ach, miej swe sekrety. Osobiście nie mam psychy, żeby z kimkolwiek walczyć, toteż podziwiam tych, którzy się tym parają. A co ja lubię robić w wolnym czasie? Czasami puszczam kaczki na jeziorze, łowię ryby, gotuję... Nie lubię siedzieć w miejscu i nic nie robić. Nawety teraz. Piję piwo i z tobą rozmawiam, a za niedługo, dam ci masaż tak dobry, że zdziwisz się, jakoby nie wezmę za niego ani złamanego srebrnika.

    Mieszko

    OdpowiedzUsuń
  30. Zaśmiał się krótko i pokręcił lekko głową, gdy podłapała żart o języku. No proszę, teraz już jej takie teksty nie przeszkadzały? Najwyraźniej zmienny nurt rzeki pasował do niej bardziej niż myślał. Na wzmiankę o równowadze posłał jej jedynie tajemniczy uśmiech. Lepiej, by go nie poznawała z tej wyprowadzonej strony. Zaśmiał się raz jeszcze na komentarz o języku.
    - Powiesz wszystko, by się przymilić, co? - rzucił z zadziornym uśmiechem i zarzucił na siebie ponczo oraz swoje toboły. - Ruszajmy - potwierdził, gotów do drogi i zaraz zrównał z nią krok, obserwując warkocz. Nawet zgrabnie jej wyszedł, chociaż on zrobiłby to lepiej. Uśmiechnął się na własne myśli.
    - To jaki właściwie masz plan? Dotrzesz do Terry i co? Znajdziesz Gabrielę i...? Chyba nie zamierzasz jej transportować do Polszy nieprzytomnej? - zagadnął. Jakoś tego nie widział.

    Mohe

    OdpowiedzUsuń
  31. — Może nie jestem pracownikiem zamtuzu, ale raz sprawiłem, że jedna pracownica nie chciała zapłaty za całe zajście. No i rzuciłem Peruna pomidorem, największe me życiowe osiągnięcie. Coś tam wiem, o życiu na krawędzi, moja droga. — zastanowił się na chwilę, po czym zbił z nią toast. — Za owocowe spotkanie. — zarechotał, nieświadomy gafy, jaką popełnił. — Robię podobno fenomenalną dziczyznę. I potrawkę z guźco-łosia. Ale to rzadkie zwierzę, więc raczej cię nim nie uraczę. Głównie gotuję z tego co znajdę po drodze, albo sam upoluję. Głównie ryby, jeśli miałbym być kompletnie szczery. A ty? Jakie jest twoje ulubione danie?

    Mieszko

    OdpowiedzUsuń
  32. — Hmmm... Gulasz ci smakuje? W wojsku podobno robią gulasz ze wszystkiego co jest pod ręką, nie zazdroszczę, szczerze mówiąc. Brzmi jak zabójstwo na kubkach smakowych. Pod Fasach jest dobra knajpa, mają bardzo aromatyczne dania, nigdzie indziej na Mathyr ich nie zjesz. A tutaj? Smakowało mi w Klementynce, ale tą na razie zamknęli przez jakieś płomienie. Słyszałaś coś może o tym, Frido? Mi się wydawało, że ktoś miał tam wypadek, czy coś... — westchnął, patrząc na mężczyznę, który akurat przybił list gończy... Z podobizną Mieszka. I sowitą nagrodą. Młodzian zbledł.

    Miech

    OdpowiedzUsuń
  33. Nie ukrywał zdziwienia, gdy zdradziła co też planuje. Pytanie ile prawdy było w jej poprzednim podejściu do sprawy, a ile jest w tym teraźniejszym. Śliska była z niej dziewczyna. "Głupia, rozpuszczona księżniczka" kontra "Rozsądnie ocenię sytuację" to była jednak dość spora różnica. Niepewnie spojrzał po Fridzie, a gdy padło pytanie uniósł zaskoczony brwi.
    - Ja? Idę, bo mi rzuciłaś wyzwanie, Gabriella mnie nie interesuje - powiedział to tak, jakby to było oczywiste. No przecież nie po to wyrwał się od Nhulu co by gonić na zlecenie jakieś ładne buźki.

    Mohe

    OdpowiedzUsuń
  34. — Może jeszcze spróbujesz. — dodał, jeszcze zanim zbledł. Suma na plakacie była sowita, młodzian pokiwał głową, na znak, że chce spieprzać. Wstał z kuflem w dłoni, wypijając piwo na hejnał, rzucił jeszcze karczmarzowi złotą monetę, po czym rozpuścił włosy, by szybko udać się z dala od przybytku. Zerknął jeszcze na Fridę, czy ta za nim podążała.

    Miech

    OdpowiedzUsuń
  35. Skrył się wraz z nią, wzdychając ciężko, ze zmęczenia. Może i był w formie fizycznej, ale nie był sprinterem. Zamknął się na chwilę, gdy go pocałowała, krańcem oka śledząc straż. Odepchnął dziewczę od siebie, by westchnąć cicho.
    — Nie wiem, ale możesz mnie tak kryć częściej. — dodał, z uśmiechem. Zerknął, czy przejście jest bezpieczne, by poszukać wejścia do ścieków. — Oprócz tego pomidora nic, przysięgam. W Polszy są te plakaty... Ale tutaj? Oferują lordowstwo za moją żywą głowę, coś jest nie halo.

    Miech

    OdpowiedzUsuń
  36. — Nic z tych rzeczy, serio. Nie wiem, dlaczego się na mnie uwzięli. Może serio za tego pomidora? — dodał, po czym mocnym susłem przewinął się do alejki, w poszukiwaniu drabiny, albo czegoś do wspięcia się... Znalazł kilka beczek obok budynku. Niezdarnie wspiął się na nie, by wejść na dach. — Chyba tutaj mnie nie znajdą. — szepnął do Fridy na dole.

    Miech

    OdpowiedzUsuń
  37. Do Slaviit dotarł kilka dni wcześniej. Zakwaterował się "U Klementyny", poszedł z Klarą na jedną czy dwie schadzki, a w między czasie krążył po mieście licząc na to, że gdzieś w pobliżu spotka Emmę. Za mury Polszy nie zamierzał wchodzić. Aż tak go nie pochrzaniło. Miał zbyt wiele do stracenia na tym polu. Dlatego postanowił zostać w Slavit jeszcze ze dwa dni i powiedzieć sobie dość. Nie będzie przecież próbował w nieskończoność.
    Szczęśliwie tego dnia zauważył ją. Siedziała na świeżym powietrzu w jednej z pobliskich gospód i zajadała się czymś co wyglądało na gulasz. Zbliżył się do jej stolika i pozwolił sobie przycupnąć naprzeciw niej. Zerknął na te iskry i uniósł wysoko brew.
    - Za mało podgrzane? - zapytał jej, po czym pokręcił lekko głową. - Pogadać chcę - odparł szczerze, odłamując sobie kawałek pajdy chleba i maczając w jej sosie, co by posmakować czy warto tu cokolwiek zamawiać. - Zostawiłem - przytaknął. - Miałem wówczas inne priorytety - dodał. - Ale teraz jestem.

    Ryu

    OdpowiedzUsuń
  38. Może gdyby sam nie był zaskoczony jej pytaniem, to by był na tyle blisko, by ją złapać. Odruchowo skoczył w jej stronę, ale był za daleko i Frida runęła na ziemię. Mohe skrzywił się od razu podchodząc i kucając przy niej, od razu złapał dłoń, sprawdzając co z nią nie tak i czy coś w ogóle. Pomógł jej wstać, nawet gdy tego nie chciała, a gdy na niego krzyczała, spokojnie oglądał nadgarstek. Nawet ten jej palce przy torsie zlekceważył, w końcu Frida była dość tykalska, szło przywyknąć. Dopiero na sam koniec spojrzał jej w oczy i posłał uroczy uśmiech.
    - Przygodę? - bardziej stwierdził niż zapytał. - Naciągnięta, dobrze by było ją czymś chłodnym obłożyć i oszczędzać - polecił, tykając ją palcem jednorazowo w nos. - Raczej na mnie nie licz, gdy chodzi o chwytanie Gabrieli - przyznał, bo wcale nie zamierzał jej łapać, a tym bardziej sprowadzać do Polszy.

    Mohe

    OdpowiedzUsuń
  39. — Nie wiem. Przeczucie... — odparł, a jego ręce trzęsły się znacznie, kiedy widział, jak strażnicy wbijają się do czyjegoś domu. — Za dużo rzeczy się zgadza. Boję się, że to o mnie chodzi. — dodał, rozglądając się, patrząc jej w oczy. — Ty byś się nie bała na moim miejscu?

    Miech

    OdpowiedzUsuń
  40. Zacisnął mocno zęby, gdy tak wspomniała o wkurzonym władcy Polszy.
    - I bardzo dobrze - rzucił chłodno, siląc się na opanowanie. - Widziałaś go? - spojrzał jej prosto w oczy. - Widziałaś w jakim był stanie? - zacisnął mocno pięść. - Emma... - pokręcił lekko głową. - Jeszcze chwila a nie byłoby kogo ratować i po co - zgrzytnął zębami, po czym odetchnął głęboko. No tak, to było do przewidzenia. Będzie musiał naskrobać wiadomość do Argaru i poinformować o tym obrocie spraw. Gave akurat tego w tej chwili nie potrzebował i lepiej byłoby gdyby się stamtąd nie ruszał. Przynajmniej na jakiś czas.
    - A jak ma się czuć? - wywrócił oczyma. - No jak, Emma? - westchnął ciężko. - Dochodzi do siebie i wyjdzie z tego - dodał tylko, pilnując się na tyle by za dużo nie zdradzić.

    Ryu

    OdpowiedzUsuń
  41. Mogła dostrzec, że na twarzy Miecha zawitało zakłopotanie, niezrozumienie... Strach...
    — Mama mówiła, że wyglądam jak ojciec... Że przyjechał na białym koniu z serca... Że był wysoko-urodzony... — szepnął, opadając na tyłek, łapiąc swoją twarz w niedowierzaniu...

    Mieszko

    OdpowiedzUsuń
  42. Po kontroli została wpuszczona do prywatnej komnaty Peruna. Z racji, że była już późna godzina, król i władca Polszy spoczywał swoim ogromnym łożu, w kaszmirowych kołdrach i satynowych płachtach.
    — Frido. — zaczął mężczyzna, rozkoszując się kieliszkiem wyśmienitego wina... Z rocznika narodzenia Mieszka, jego syna... — Sprowadziłaś mojego syna w jednym kawałku... Ciekawe, podobno prowadził jakieś nielegalne działalności gospodarcze... Rzucił mnie też kiedyś pomidorem. Ma ogień w sobie, przypomina mi... Jego matkę. W każdym razie. Spisałaś się. Cóż mogę dla ciebie zrobić, moja najlojalniejsza służko?

    Perun

    OdpowiedzUsuń
  43. Król westchnął ciężko, słysząc jej prośbę... Wyobrażała sobie za dużo, zdecydowanie. To, że wystawił nagrodę za swojego syna, nie oznaczało, że ona ją dostanie. Wręcz specjalnie wysłał ją w miejsce, gdzie miała nawet go nie szukać. Narobiła sobie nadziei. Perun ze swojego łoża, a kaszmir spłynął po jego sylwetce, okazując całkowitą nagość lorda lordów. Może nie całkowitą, nie rozstawał się ze swoim naszyjnikiem z tercetem kryształów. To była jego korona, jego symbol władzy... Jego zbroja, jego broń. Nie zdejmował go nigdy. Od momentu w którym dostał go od schorowanego ojca, naszyjnik siedział na jego ciele.
    — Wiesz dobrze, że to niemożliwe. — szepnął, gdy stał centralnie przed nią, by pochwycić jej szczękę w swe dłonie. Patrzył jej w oczy z politowaniem... Ale i z chłodem. Jego oczy były puste, mimo że twarz uśmiechała się często. Zupełnie jakby nikogo nie było w koronowanej głowie. — Jesteś abominacją. Nie mogę cię uwolnić, bo jesteś zbyt przydatna. Masz jeszcze dużo do zrobienia. Nowy namiestnik potrzebuje ochrony, Argarczycy panoszą się po mojej Polszy... — nagle zdzielił ją z otwartej ręki w policzek, boleśnie. Został czerwony ślad. — Jesteś moja, Frido. Nie zapominaj swojego miejsca w szeregu. Albo przypomnę ci, jak smakuje żelazo na twojej szyi i bicz na twoich plecach...

    Perun

    OdpowiedzUsuń
  44. — Twój brak wiary we mnie jest niepokojący. — stwierdził, cały czas nago stojąc przed nią. — Czy mam ci przypomnieć czyją własnością jesteś? Nie chcę cię zakuwać w łańcuchy... Tak dobrze sobie radzisz w otwartym świecie... Właśnie dlatego, nie mogę cię uwolnić. Za dużo wiesz. Za dobra jesteś w swoich działaniach. Jeśli cię uwolnię, uciekniesz do swoich ziomków do chatek z gówna, zwanymi potocznie... "Argarczykami". Nie mogę ci na to pozwolić. Otwórz buzię.

    Perun

    OdpowiedzUsuń
  45. — Brak wiary w moją opatrzność. Dałem ci dom. Rodzinę. Karmiłem cię, wychowałem cię. Przeszkoliłem cię na cudowną broń... A ty odpłacasz mi się brakiem lojalności? Argarczyk którego mi przyprowadziłaś był sztuczny. Jego ciało zniknęło od razu, gdy go chcieliśmy spalić. Zawiodłaś. — rzekł, po czym z całej siły uderzył ją w twarz z pięści. — Nie chciałem tego robić, Frido. Zmuszasz mnie, bym cię traktował jak ścierę którą jesteś. — rzekł, ciągnąc ją za włosy, do swojego łoża... Był silniejszy niż jakikolwiek człowiek. Widocznie pomysł z infuzowaniem ludzi kryształami wziął się stąd, że sam czerpał z nich mocę... Ale kto mógł to wiedzieć?

    Perun

    OdpowiedzUsuń
  46. — Jestem twoim królem, Frido. To ja cię nazwałem. To ja sprawiłem, że jesteś kimś... A że potrzebowałaś resocjalizacji... Cóż. Potrzebujesz jej jak widać więcej. Za mniejsze obelgi wieszałem już ludzi. — warknął, rzucając ją na łóżko, by szarpnąć mocno za jej spodnie. — Zapomniałaś do kogo należysz... Ja ci to przypomnę, moja mała, argardzka kurwo... — szepnął do jej ucha, by chwycić mocno za jej gardło. W każdej chwili mógł złamać jej kark, chciał by o tym wiedziała, kiedy on dobierał się do jej majtek.

    Perun

    OdpowiedzUsuń
  47. Słysząc jej słowa, ponownie ją uderzył, po twarzy. Trzymał ją mocno, palce zaciskały się na gardle, zostawiając jej pole do oddechu, lecz nie na tyle, by mogła cokolwiek zrobić. Sama do niego przyszła. Spodziewała się łaski? Niedoczekanie.
    — Zabiję cię. — warknął, prosto w jej oczy, by zsunąć jej bieliznę. Patrzył jej w oczy z furią, każde jej kopnięcie odbiło się od jego tarczy, rozpościerającej się na jego skórze, zawsze. Cholerny kryształ działał nawet teraz. Patrzył jej w oczy z nienawiścią, pogardą... Aczkolwiek jej krzyki, wierzgania podnieciły go na tyle, by mógł po rozłożeniu jej nóg się w nią zanurzyć, mocno, boleśnie począł ją gwałcić, odbierać godność za każdym pchnięciem bioder...

    Perun

    OdpowiedzUsuń
  48. — Już się nie buntujesz, co? — spytał z rechotem. Puścił jej szyję, czując jak jej ciasnota zaciska się na penisie... — Mmmm... Taka jaką zapamiętałem... Ohhh... Frido. W nagrodę za odnalezienie mi syna... Zapłodnię cię... Będziesz brzemienna, moja mała kurwo... — zarechotał rubasznie, czując jak krew wypływa z jej kobiecości... — O tak... Kto jest twoim królem, hmmm? Powiedz... Zawsze mogę zawołać moich strażników... Oni nie wezmą cię na łóżko... Nie będziesz wiedziała czyje dziecko nosisz w sobie... Będziesz każdego...

    Perun

    OdpowiedzUsuń
  49. Zarechotał, gdy tylko wypowiedziała to słowo. Widać instykt samozachowawczy jej szwankował.
    — Straż! Do komnaty! — krzyknął, a dziewczyna mogła usłyszeć kroki zbrojnej gwardii osobistej Peruna. — Ja ci kurwa pokażę, kto jest twoim królem... Twoim pierdolonym bogiem... — szepnął, pierdoląc ją w najlepsze.

    Perun

    OdpowiedzUsuń
  50. Cóż, wybrała sobie złe słowo do powtarzania. Wyszedł z niej tak samo boleśnie, jak w nią wszedł. Wiedział, że była niebezpieczna, dlatego mocnym sierpem ogłuszył ją w głowę. Wstał z łoża, by zasiąść na fotelu przy łóżku. Kiwnął głową do trzech strażników, samemu, z radością obserwując jak ci się rozbierają, jak zaczynają sobie używać jej wszystkich dziurek. Widok jej cierpienia podniecał go do granic możliwości, masturbował się na ten widok, obserwując, jak wszyscy trzej zalewają jej kobiecość ciepłą spermą...

    Perun

    OdpowiedzUsuń
  51. — Oczywiście, że jestem twoim władcą. Lepiej tego nie zapominaj, bo następne co znajdzie się w twojej argardzkiej piździe to drut kolczasty. Chcę po prostu zaspokoić twe potrzeby. Jeszcze raz do mnie zapyskuj, a przywiążę cię do słupa, dostaniesz przydomek garnizonowej dziury i będzie on adekwatny. — szepnął, pochwycając jej policzek. — Wyjazd z moich komnat. Do garnizonu. — rzekł, do strażników, a ci w popłochu uciekli, zamykając za sobą drzwi. — A teraz rozbierz się do naga i obciągnij mi fiuta. Mam zamiar wsadzić ci bachora do brzucha, czy tego chcesz czy nie. Muszę po nich poprawić...

    Perun

    OdpowiedzUsuń
  52. Pogłaskał go po głowie, gdy już strażnicy sobie poszli...
    — Widzisz? Nie można było tak od razu? — spytał, nagi, całkowicie przed nią, głaskał ją po głowie dalej, gdy już miała jego fiuta w ustach. — Bądź grzeczna, a spotka cię nagroda... To jest proste i... Ohhh... Zrozumiałe, chyba, co? — zademonstrował, spluwając sobie na palce, by po prostu wmasować ślinę w jej nagie sutki, prowokując je do sterczenia... — Zaspokój mnie, a żaden strażnik cię już nie dotknie.

    Perun

    OdpowiedzUsuń
  53. Wgryzł się w swą wargę, czując jak dziewczyna zaspokaja go w sposób wystarczający...
    — Mhmm... Widzisz... Umiesz zaspokajać jak chcesz...Wychowywałem cię już jakiś czas... Jesteś dla mnie jak... Adoptowana córka... — zarechotał, ponownie głaszcząc ją po włosach. — A teraz weź go do cipki. Skacz po nim tak, żebyś sama się zapłodniła moim nasieniem...

    Perun

    OdpowiedzUsuń
  54. — Nie chciałbym, żeby moja córka wylądowała w garnizonie dla użytku... Żołnierzy. — sapnął samemu zaczynając pierdolić jej cipkę, bo jej nogi wyraźnie odmawiały posłuszeństwa... — Ale skoro mnie do tego zmuszasz... — szepnął do jej ucha, uderzając ją po twarzy... — Sama sobie grób wykopałaś... Będę patrzeć jak cię szmacą...

    Perun

    OdpowiedzUsuń
  55. Perun poczuł jak przyśpiesza, aż zarechotał, czując satysfakcję z tego, jak go o to błaga... Może jej tym razem wybaczy... Musi się nauczyć lekcji. Bez ostrzeżenia trysnął spermą wprost w jej łono, wypełniając ją po same brzegi, sapiąc przy tym z satysfakcją...
    — Ostatnia szansa. Jeszcze raz mi się sprzeciwisz, a rozkurwią ci tą twoją małą pizdę, że nic już się w niej nie urodzi, rozumiesz to, córeczko? —spytał, zrzucając ją z siebie, na podłogę. — Zejdź mi z oczu. Póki zmienię zdanie. Jutro przyjdź już z lepszym nastawieniem.

    Perun

    OdpowiedzUsuń
  56. Perun słyszał to, co się dzieje na zewnątrz. Mimo to, znowu siedział w satynowej kołdrze, z kaszmirowymi kocami.
    — Wiesz, dlaczego kazałem ci tu dzisiaj przyjść? — spytał, patrząc na nią z zainteresowaniem. — Przemyślałaś swoje zachowanie? Przychodzisz z przeprosinami?

    Perun

    OdpowiedzUsuń
  57. — Zatem powiedz mi, jaką sobie karę wybierasz. Chłosta, piętnaście batów, albo zaspokojenie swojego króla, w celach rozrodczych? — spytał, obserwując ją uważnie, jak drży, jak jest roztrzęsiona... No ale kim by był, jeśli byłby gołosłowny?

    Perun

    OdpowiedzUsuń
  58. — W tej kolejności? No dobrze... — zarechotał, nie rozumiejąc trochę dziewczyny, aczkolwiek może była tak obolała, że było jej wszystko jedno. Cóż, to jej problem, nie jego. Chwycił za bat z szafki, po czym zacmokał ustami. Dosłownie ją wytresował, ten dźwięk zawsze poprzedzał chłostę. Chciał zobaczyć, czy się sama z siebie rozbierze. W końcu była tylko jego pieskiem.

    Perun

    OdpowiedzUsuń
  59. — Nie zabierzesz mi tej satysfakcji. Ja będę liczył. W głowie. — dodał, wstając z łoża. Cóż, nie przewidział żadnych ekstrawaganckich biczowań, jakoby musiała mu się potem oddać. Więc postanowił zaatakować jej plecy. Mocno.
    Jeden chlast.
    Drugi chlast, mocniejszy niż pierwszy.
    Trzeci, w poprzek dwóch poprzednich.
    Czwarty, tym razem pod łopatką.
    Piąty, w poprzek.
    Szósty na skos.
    Widział jak drży z bólu... Tylko zarechotał, kontynuując.
    Siódmy.
    Ósmy.
    Dziewiątka rozcięła skórę.
    Dziesiątka poprawiła po goliźnie.
    Pozostałe pięć już były lżejsze, po prostu nie chciało mu się jej hospitalizować.
    — To już. Grzeczna dziewczynka.

    Perun

    OdpowiedzUsuń
  60. — To prawda. Zasłużyłaś. Nie kwestionuj mojej władzy. I nie zapominaj, kim jestem. Nigdy. rzekł, siedząc na łożu, podniecony na maksa... Jego kutas sterczał mocno, na widok jej krwi, na widok jej nagości... Uśmiechał się, z tym pustym wzrokiem patrząc jej w oczy, by głaskać ją powoli po policzku...
    — Co ciebie podnieca, Frido? Powiedz wszystko.

    Perun

    OdpowiedzUsuń
  61. Perun zarechotał na jej odpowiedź. Była bardzo ciekawa.
    — Mnie też. No w każdym razie, pokażę ci jak to się robi. — rzekł, schodząc z łóżka. Może i był sadystą, ale nie był głupi. Przecież jak się położy, to umrze z bólu. Zasiadł obok niej, z rozszerzonymi nogami, przez co jego podniecony fiut skakał z lewej do prawej. Splunął na swoją rękę, by powieść między jej nogi, delikatnie dotykając jej wzgórka łonowego i niżej, po łechtaczce. Uśmiechnął się delikatniej, obserwując jej reakcje.

    Perun

    OdpowiedzUsuń
  62. Kontynuował pieszczotę, patrząc jej prosto w oczy. Splunął na swój palec ponownie, rozmasowując jej obolałą cipkę powoli, rytmicznie. Zagryzł nawet wargi, gdy przestała się odsuwać, chciał zobaczyć, czy mógłby ją... Rozpalić. (XD)

    Perun

    OdpowiedzUsuń
  63. Cóż, kiedy poczęła go ssać, on podniósł jej nogę, by delikatnie klepać łechtaczkę, gdy dostrzegł cień wilgoci. Może chciał ją podniecić tylko po to, żeby samemu nie ranić sobie fiuta? Kto wie... Sam sięgnął między jej nogi, by oblizać jej szparkę powoli.

    Perun

    OdpowiedzUsuń
  64. Szybko poczuł, że dziewczyna go zaspokaja, dlatego rozłożył jej nogi na szybko, czując, że jest blisko. Kilka pchnięć i spuścił się w niej ponownie.
    — Grzeczna dziewczynka...

    Perun

    OdpowiedzUsuń
  65. — Możesz. Odpokutowałaś. — stwierdził, kiwając głową, patrząc jak sperma wypływa z jej cipki. — Postaraj się swych błędów nie popełniać. I pamiętaj... Jesteś moją własnością. Jeśli postanowię, że złamię ci kark... Zrobię to. Bez mrugnięcia okiem.

    Perun

    OdpowiedzUsuń
  66. Przez chwilę zastanawiał się na jej propozycją. Rywalizacja brzmiała dość ciekawie.
    - Hm... - spojrzał po rudej i zaraz posłał jej zadziorny uśmiech. - Jeżeli tak mamy się bawić to tu nasze drogi muszą się rozejść. Widzę jak łypiesz na mnie okiem, podkradasz moje metody - pogroził jej palcem. - Jeżeli mam serio ją tropić to nie mogę Ci podpowiadać - odparł ciekaw co też dziewczyna zdecyduje. On nie widział problemu, puścił by Gabrielę tak czy siak, może nawet ostrzegł przed Fridą? Mógł się w to pobawić.

    Mohe

    OdpowiedzUsuń
  67. Zamrugał trochę szybciej zaskoczony jej formą i pytaniem, jakby miała mu za złe... Sam podrapał się po tyle głowy. Głośnoryja była bardzo skomplikowana.
    - Dla wyzwania i miałem po prostu ochotę... - wzruszył ramionami. Nie widział nic w tym złego, przecież i tak zamierzał gdzieś ruszyć, a tam przynajmniej miał jakiś cel. Co prawda nie Gabrielę, ale Terra wydawała się ciekawym początkiem, była daleko, więc wiele mogło wydarzyć się po drodze. Widział to jej drżenie i zaciśnięte usta. Patrzył jak się odwraca i odchodzi.
    - Jak mam zostać to po prostu powiedź... - rzucił za nią. Miał dziwne wrażenie, że mylnie odbiera jej sygnały. Westchnął ciężko czekając na odpowiedź.

    Mohe

    OdpowiedzUsuń
  68. Obserwował ją bacznie. Wyglądała na rozdartą, zmęczoną życiem. Tam, gdzie kiedyś tlił się prawdziwy ogień, teraz dostrzegał jedynie kilka niewielkich iskierek. Zrobiło mu się jej żal. Autentycznie, aczkolwiek dalej miał w pamięci to co zrobiła Gavowi. To pozwalało mu odcinać żal od zdrowego rozsądku.
    - Jak my wszyscy - odpowiedział, bębniąc palcami w stół. - Wolność to duża zachcianka - spojrzał przelotnie po jej bransolecie i dotknął jej dłonią, by poczuć chłód stali. Blokowała ją. Nie była zwykłym badziewiem. Zacisnął mocno wargi. - Emma tego nie da się zrobić od razu - spojrzał jej prosto w oczy. - Powiedz mi coś więcej o twojej sytuacji... spróbujemy coś razem wymyślić. Pójdę po pomoc i... - wzruszył ramionami. Nie był pewien właściwie co dalej. -... ale dostanie się do zamku w Polszy to dość ryzykowna sprawa. Nie chcemy wywoływać wojny.

    Ryu

    OdpowiedzUsuń
  69. Zmarszczył czoło słysząc "nie". Prawdę mówiąc głos miała taki, że ciężko było w to uwierzyć, ale westchnął tylko ciężko i odwrócił się do niej plecami, by ruszyć w swoja stronę. Wtedy padła inna odpowiedź, a Mohe obejrzał się na rudą w niezrozumieniu. Nie dosłyszał nic, poza "tak", a po nim znowu padło "nie". Miał wrażenie, że jeżeli się zdecyduje na tą wędrówkę to skończy wyląduje gdzieś w rowie z zawrotami głowy. Co za babsko. Westchnął ciężko i odwrócił się znowu do niej, by po prostu olać kolejne odpowiedzi, po prostu do niej wrócił. Wyraz twarzy miał niemrawy, do tego szedł w jej stronę bardzo pewnym krokiem i wcale nie zwalniał mimo zmniejszenia dystansu. Ostatecznie pochylił się wbił bark lekko w jej podbrzusze, a ręką oplótł uda, by przerzucić sobie dziewczynę przez ramię. Jej głowa bimbała mu za plecami, a on szedł dalej.
    - Decyzja, raz, bo inaczej nie zmienię kursu, będę drałował przed siebie, nie puszczę Cię gwarantuję, ale nie uniknę też przepaści i runiemy... ooo, chyba widzę ładne wzniesienie, idealnie. To chcesz co bym z Tobą szedł, czy nie? Krótka odpowiedź, chociaż raz głośnoryjo, tak lub nie, bez wywodów, raz, raz, raz - na każde "raz" wyskakiwał nieco w powietrze co by nieco potrząść dziewczyną.

    Mohe

    OdpowiedzUsuń
  70. Słuchał tego co mówiła i kodował sobie w pamięci jej słowa, by potem powtórzyć je w liście do Argaru. Podejrzewał, że Niklaus większość z tych informacji już miał, ale nie zaszkodziło mu tego ponownie przekazać. Najwyżej uzna go za głupiego, ale wieść o kryształach Peruna czy o tych, którzy szukali Gava była jego zdaniem dość istotna. Nie był też pewien czy Frida mówi mu to wszystko specjalnie, czy po prostu się z niej ulewa. Trudno było to wyczuć, zważywszy na fakt roztrzęsienia. Zaraz też zaczęła krzyczeć, a on skrzywił się wyraźnie i cały czar prysł.
    - Rozumiem twoje wzburzenie - odparł spokojnie. - Masz prawo być zła. Masz prawo - pokiwał lekko głową. - To co musiał ci zrobić... to co przeżyłaś. To nigdy nie powinno mieć miejsca - przyznał jej rację. - Ale to już się stało, tego nie zmienimy... a nie chcesz przyszłości, w której będziemy ze sobą wojować. Nie chcesz kolejnych niepewnych dni... nie ważne czy bylibyśmy w stanie ich zniszczyć czy nie - pokręcił lekko głową. - Nie jesteśmy tak głupi. Nie tędy droga.

    Ryu

    OdpowiedzUsuń
  71. Zmarszczył brwi, gdy wspomniała o Akane. Wcześniej rzuciło mu się w oczy to, że nazwała Peruna swym własnym królem. Mężczyzna musiał konkretnie robić jej pranie mózgu. Niech to wszystko diabli. Nie dość że to, to teraz jeszcze była wyraźnie zdesperowana. Zanim jednak zdołał wybić jej z głowy ten pomysł, sama uznała go za głupiego.
    - No wreszcie - uśmiechnął się do niej. - Przecież Akane rozszarpałaby cię tu na strzępy, a to nie tędy droga - zauważył, by zdębieć kiedy uklękła tuż przed nim. - Co ty... - zamrugał patrząc na nią bez zrozumienia i wstał w końcu z miejsca odsuwając się od niej. - Przestań, Emma - rzucił. - Nie musisz takich rzeczy robić... - mruknął. - Nie potrzebuję służki... - dodał. Jezu, ta dziewczyna była bardziej zniszczona niż myślał. Zacisnął mocno wargi. - Musisz uzbroić się w cierpliwość. To trochę potrwa - powiedział stanowczo. - Zrobię co się da, ale musisz wytrzymać... - dodał podnosząc ją z ziemi. - Po prostu się trzymaj - objął ją lekko i poklepał po ramieniu. - Pójdę już... - uśmiechnął się do niej lekko. - Trzymaj się.

    Ryu

    OdpowiedzUsuń
  72. Kiedy go tak okładała musiał przyznać, że miała siłę w pięściach, ale nie przejmował się tym specjalnie, ot kilka siniaków, które szybko znikną. Najważniejsze, że dopiął swego, nie zaprzeczał, pewnie by nie wlazł w przepaść, ale ich nieznajomość działała na jego korzyść. Zatrzymał się na jej wyraźne tak i postawił ją spokojnie na ziemi.
    - Nie można było tak od razu? - uśmiechnął się pod nosem i ruszył jak gdyby nigdy nic przed siebie. - Już się tak nie ciesz, idziemy na własnych nóżkach, dobrze wiem, że Ci się spodobało - rzucił w eter, nawet za nią nie patrząc, dopiero po chwili się obejrzał i zatrzymał, czekając aż go dogoni.

    Mohe

    OdpowiedzUsuń
  73. Spojrzał po dziewczynie z niemym niedowierzaniem. Rzeka to mało powiedziane, morze i ocean w trakcie sztormu, zdecydowanie. Pierwsze kilka minut nie przerywał milczenia, ale po chwili zaczął wystukiwać melodię uderzając dłońmi o własne ciało, odzież i pobliskie przeszkody, po chwili i słowa wkradła się na usta. Spojrzał po Fridzie z odrobinę zadziornym uśmiechem, idąc w rytm własnej piosenki.

    Mohe

    OdpowiedzUsuń
  74. Widząc, że pieśń wyraźnie ją interesuje, nie przerywał i odśpiewał ją do samego końca. Uśmiechnął się do dziewczyny na jej pytanie.
    - O niezwykle urodziwej i strasznie niezdecydowanej głośnoryjej - puścił jej oko z zadziornym uśmieszkiem, jednak na drugie pytanie odrobinę spoważniał i przytaknął. - Tak. Pieśń myśliwska. Zawsze ją śpiewaliśmy, gdy ruszaliśmy na polowanie. Gdy wracaliśmy śpiewało całe plemię, brzmiały flety i bębny - uśmiechnął się na to wspomnienie i zerknął w stronę nieba, jakby widział tam obrazy z własnej głowy. Zaraz wrócił wzrokiem do Fridy - Według wierzeń Nhulu dodawała pewności siebie, zawziętości i odwagi. Mi dodawała zawsze pogody ducha, szczególnie gdy wracaliśmy i witały nas radosne dzieciaki. Wystrojone w taśmy i piórka tańczyły w rytm przy ognisku - uśmiechnął się szerzej i... może nawet lekko wzruszył? Znowu spojrzał w niebo. - Moja siostra była w to najlepsza... - dodał bardzo cicho, już bardziej do siebie. Przetarł szybko oczy i znowu posłał rudej uśmiech. - Skakała jak pchła - wykonał kilka takich skoków po czym zaśmiał się lekko. - Wszyscy ją podziwiali - dodał i nabrał głębokiego powietrza w płuca, idąc już normalnie.

    Mohe

    OdpowiedzUsuń
  75. Król siedział przy swoim biurku, ze sztalugą. Widocznie coś malował... Jako król mógł się pochwalić czasem wolnym, bo większość obowiązków spadała zawsze na namiestnika, a ten aktualnie był szkolony w lochach. No i musiał przyzwyczajać swój dwór do widoku abominacji jaką stworzył. Ale, to wszystko w swoim czasie.
    Gdy oboje weszli, zaczęli gadać, rzękolić, rzucać oskarżeniami...
    — Frido, czy rozmawiałaś z innym Argarczykiem? Jeśli tak, to o czym? — spytał, lustrując ją wzrokiem, jak wtedy, kiedy zrobił z niej swoją dziwkę. Zwrócił się także do Fanrika.
    — A ty? Skąd wiesz o czym rozmawiali? Słyszałeś osobiście?

    Perun

    OdpowiedzUsuń
  76. Perun obserwował oboje. Była to sytuacja w słowie przeciwko słowu... Wstał ze swojego siedzenia, by podejść do Fenrika.
    — Czy jesteś w stanie oddać swoje życie, że robiła coś poza swoimi obowiązkami? Frida jest w wywiadzie. To, co młody mógł usłyszeć mogło być kłamstwem. Słyszałeś o czymś takim jak kontr-wywiad? Pozyskiwanie informacji to jej główne zadanie. Zatem, jeżeli jesteś pewien, że nie robiła tego, co do niej należy... Wyjdź stąd. I zastanów się lepiej, czy rzucanie takimi oskarżeniami nie wpędzi cię na szafot. Zrozumiano?! — spytał, patrząc mu przeciągle w oczy, bez mrugania. Odwrócił się do Fridy.
    — A ty... Złożysz mi raport osobiście. Bez świadków. Tak, jak ci rozkazałem.

    Perun

    OdpowiedzUsuń
  77. Perun patrzył na nią, jakby jej tam nie było, jakby była ze szkła...
    — Z kim się spotkałaś i w jakim celu. Teraz możesz mi powiedzieć. I nie kłam. Widzę, że kłamiesz. Gdybyś mówiła prawdę, rzucałabyś się, krzyczałabyś. Wtedy wiedziałbym, że masz czyste sumienie. Ale tak nie jest. Twój wewnętrzny system sprawiedliwości cię zdradził, Frido. Mów. Pókim łaskaw.

    Perun

    OdpowiedzUsuń
  78. Zmrużył oczy.
    — Tak, przy nim. Bo wyszedł dopiero jak mu to rozkazałem. Nie zmieniaj tematu i nie udawaj że o niczym nie wiesz. Wiem, że spotkałaś się z Argarczykiem. Nie jesteś jedyną agentką pracującą dla korony, przypominam. — blefował, ale ciężko było to wykryć, monotonia i śmiertelna powaga często przewyższała jego mowę ciała. — A teraz mów o czym rozmawialiście, albo osobiście zaprowadzę cię za włosy do celi. — gdy to powiedział, dziwnym zbiegiem okoliczności, słychać było krzyk. Krzyk młodzieńca, krzyk pochodzący z lochów. Biedak wył od tygodnia w różnych interwałach... Biedak którego sama skazała na ten los.

    Perun

    OdpowiedzUsuń
  79. Obserwował ją, dalej przeszywał wzrokiem. Widział, że coś było nie tak.
    — No dobrze. W takim wypadku, skoro to niewinny chłopak, przyprowadź mi go. Sam zadam mu parę pytań. Raczej nic nie będzie wiedział, prawda? — przechylił głowę na bok, uśmiechając się szerzej. — Fenrik potwierdzi, czy to ten, więc nie kombinuj.

    Perun

    OdpowiedzUsuń
  80. — Lepiej go znajdź. Bo następną osobą z dziurą w głowie będziesz ty. Poczujesz ją, jak wwierca ci się do czaszki. Twoja czaszka pęknie, ty tego nie poczujesz, ale przy trepanacji zaczniesz wyć jak zwierze... Zrób to proszę, cię. Nie wydurniaj się. Nie karz mi brać twoich ciepłych zwłok. Wolę cię kurwić jak jesteś żywa. — stwierdził, zasiadając na krześle. — Znajdź chłopaka. Przyprowadź mi go. To rozkaz od twojego króla.

    Perun

    OdpowiedzUsuń
  81. Przytaknął jej głową.
    - Była... - powtórzył. - Nie żyje - dodał śląc dziewczynie krótki uśmiech. Niestety zasady panujące w plemieniu nie każdemu służyły. Kiedy wspomniała o zabawach uśmiechnął się kącikiem ust.
    - Była dużo młodsza, ale tak uwielbiała się bawić. Niestety u Nhulu nie ma na to zbyt wiele czasu - przyznał i skrzyżował z dziewczyną wzrok. - Była za delikatna... Żałuję, że się szybciej nie zdecydowałem, że jej nie zabrałem - wzruszył ramionami. Nie wiedzieć czemu, ale pomyślał, że gdy opowie coś tak dla siebie ważnego, Frida na chwilę zapomni o własnych problemach. - Dla niej to robię - rozłożył ręce na boki i pokazał otaczający och krajobraz. - Dla upamiętnienia jej małej, a dzielnej sercem osoby - przyznał i posłał dziewczynie jeszcze jeden krótki uśmiech.

    Mohe

    OdpowiedzUsuń
  82. — Nie chcesz narażać go na nieprzyjemności? — spytał, łapiąc jej szczękę, by przyłożyć nóż do jej gardła. — Otwórz buzię. Bo bycie koszarową dziurą będzie twoim najmniejszym problemem. — stwierdził, patrząc jej w oczy. — Twoje nieposłuszeństwo nie zostanie zapomniane. — dodał, a akurat wtedy, krzyk biedaka zmienił się w bestialski ryk.

    Perun

    OdpowiedzUsuń
  83. — Ja go tak potraktowałem? Przecież to argardzkie ścierwo go tak torturowało... — zarechotał, rozpinając swe spodnie, szykując się do penetracji gardła Fridy. — On jest męczennikiem. Cieroi za Polszę. Będzie zbawicielem... Pod moją kontrolą, oczywiście. Ledwo go odratowałem. — rzekł, stając przed nią nago. — Wyciągnij język.

    Perun

    OdpowiedzUsuń
  84. — Ale jemu już tak. — odparł, wyjmując fiuta z bielizny. Od razu położył go na jej języku, bawiąc się, deprawując ją. — Będzie głosił obiawione prawdy, męczennik, zniósł wszystko... A bogowie obdarzyli go wizją prawdy... Imperium Polszy... Całe Mathyr, pod moim władaniem...

    Perun

    OdpowiedzUsuń
  85. — Dobrze Frido. Twoja opinia ma znaczenie. Na pewno. — dodał, wypchając fiuta do jej gardła, by bezpardonowo gwałcić ją, bez skrupółów, bestialsko, szybko, mocno. — Będę... Pierdolonym... Cesarzem świata... Zdobędę każde państwo. A Święty Mieszko mi w tym pomoże...

    Perun

    OdpowiedzUsuń
  86. — Ty pierdolona gówniaro. — rzucił, łapiąc ją za włosy, wyciągając ze swojej komnaty, rzucając ją pod nogi wartowników. — Zróbcie z niej dziurę obozową. Zabawcie się chłopcy.

    Perun

    OdpowiedzUsuń
  87. — Zabierzcie ją do lochów. Trochę jej się zapomniało czyją własnością jest. Lojalność, Frido, lojalność. Od tego cię mam. — rzekł, a jeden z wartowników zaciągnął ją za ramię do reszty, pięciu strażników złapało ją z każdej strony, schodząc z lochów, przez co ta miała okazję zobaczyć torturowanego Mieszka, bez włosów, z szarą skórą... I chłostę, na którą począł się śmiać... Prowadzili ją do celi obok, zakuwając ją w kajdany.

    Perun

    OdpowiedzUsuń
  88. Bestia zakuta w kajdany odwróciła się do Fridy. Jego czerwone ślepia świdrowały dziewczynę, niespokojny uśmiech zawitał na jego twarzy.
    — A ja ci zaufałem... — szepnął, na tyle słyszalnie, że doszło to do jej ucha. — A ja chciałem ci pomóc...Gdybym tylko wiedział, co się stanie... — westchnął, opuszczając głowę niżej. — Ojciec na tobie też eksperymentował, co? Zrobił z ciebie królika, brał cię jak chciał... Widzę to po twojej twarzy, Frido... A raczej... Emmo. — uśmiechnął się, rechocząc cicho pod nosem, poruszając jedynie kajdanami. — Coś mu nie śpieszno. Ojcu, raczej...

    Mieszko

    OdpowiedzUsuń
  89. — Mówiłaś, że jesteś w dupie. Nie sprecyzowałaś jak... — westchnął. naciągnął łańcuchy w dziwny sposób, a te zadrgały, przez co... Wyszedł ze swoich kajdan. Podszedł do jej celi, obejmując dłońmi kraty. — A myślisz, że co ja kurwa robię? Perun myśli, że ma na de mną kontrolę... Że złamał mi umysł... — uśmiechnął się do niej, patrząc jej krwistą czerwienią w oczy. — Przestałem czuć ból kilka dni temu, wiesz? Idzie się do tego przyzwyczaić. Z tego co widzę... Ty też jesteś w ciemnej dupie. — Łysol uśmiechnął się nieco, przesuwając palcami po kratach, a te zadrżały w posadach... — Wszczepili mi kryształ. Sproszkowali i wstrzyknęli do ciała...

    Mieszko

    OdpowiedzUsuń
  90. Uśmiechnął się szerzej, a kraty zadrgały ponownie, teraz intensywniej, przez co namiestnik przeszedł przez kraty.
    — Widzisz, Frido. Ty myślisz, że masz przejebane. Słyszałem plany Peruna. Przychodził do mnie, kiedy myślał, że omdlałem. — Chce zniewolić inne rasy. Produkuje takich jak ty, by tylko dominować, rządzić, gwałcić... Jeśli ja nie powstrzymam tego tyrana... — westchnął. — Nie wiem kto może. Będę potrzebował pomocy z zewnątrz. Siedzę tu, żeby myślał, że ma nade mną władzę. A gdy powinie mu się noga... Uratuję nas wszystkich. I tak mi z poprzedniego życia nic już nie zostało.

    Mieszko

    OdpowiedzUsuń
  91. Zatrzymał się na chwilę, zakładając dłonie za plecami.
    — Cóż... Wiem o tym. Dlatego trzymam głowę nisko. Nic na teraz. Jeśli Perun zdechnie jak pies którym jest... Cóż. Powstanie wir, w którym ktoś będzie musiał zapchać po nim dziurę. Na razie nie jestem gotowy, masz rację. Ale to chwilę wszystko zajmie. Chcą zrobić ze mnie jakiegoś mesjasza... Boję się, że powoli to się udaje. Powód do wojny? Oszpecenie księcia? Piękna historyjka, wyssana z palca. Szczególnie że wszyscy mnie widzieli. Zdrowego. Cóż. Będę potrzebował pomocy, Frido. — dodał, stając przed nią samą. — Ale skąd mogę wiedzieć, że można ci ufać?

    Mieszko

    OdpowiedzUsuń
  92. — Masz w tym dużo racji, Emmo. — odparł, drapiąc się po podbródku. — Dlatego póki co zostawiam to Perunowi. Może coś wymyśli... Na razie zlegitymizował mnie, z bękarta na swojego następce. To już dobry krok do przodu. Nie zrozum mnie źle. To że przedstawiam ci jego plany, nie znaczy, że w nie wierzę. Bo tak nie jest. Jak dla mnie, powinien mnie zabić. Ale woli się bawić, bo jak nie może mieć ludzi, to weźmie sobie ich dusze. Ich wiarę... A to by oznaczało wojnę religijną. A oboje wiemy, że to osłabiłoby Peruna. — uśmiechnął się. — I tak ci nikt nie uwierzy, że rozmawiamy. Dlatego rozmawiamy. Torturujący mnie dziad się zmęczył. Wróci za kilka godzin. — rzekł, siadając w jej celi, patrząc na nią. — Co byś zrobiła, gdybym cię uwolnił?

    Mieszko

    OdpowiedzUsuń
  93. — Sama sobie zajebiście radzisz, z tego co widzę, moja droga. — zarechotał, przesuwając palcami po zapięciu jej kajdan. Uśmiechnął się szerzej, gdy wypowiedziała to imię.
    — Moja ciotka jest w bezpiecznych rękach. Wróci, gdy już usiądę na marmurowym tronie. — stwierdził, odchodząc od kraty. — Czy byłabyś w stanie znaleźć innych? Którzy chcą pomóc? Potrzebujemy dystrakcji... I zniszczyć kamienie Peruna. Te na naszyjniku. Jeden z nich daje mu niewrażliwość... Tylko jeszcze nie wiem który... I nie wiem jak go zniszczyć. Kiedy podawali mi kryształ, on nadal działał. I działa. A ten musi... Przestać działać. Nadążasz? —spytał, patrząc na nią krwistym spojrzeniem. — Jeśli mi pomożesz, zwrócę ci wolność. Bez żadnych kruczków, bez żadnych ale... Zniszczę to co nosisz w sobie, to co cię kontroluję. Będziesz wolna. Taka jest moja oferta.

    Mieszko

    OdpowiedzUsuń
  94. Ten komentarz został usunięty przez autora.

    OdpowiedzUsuń
  95. — Bo sam z nią podróżowałem i wiem, że nie ma grosza przy duszy? — spytał retorycznie, wzdrygając brwiami. Rozsiadł się wygodnie pod kratą, by westchnąć, ciężko i przeciągle.
    — Bez kruczków, na pergaminie. Jeśli wejdziesz w posiadanie wiedzy, jak zniszczyć kryształ tak, żeby przestał działać... Wtedy podpiszę i cię uwolnię... Emmo. — dodał, przekręcając głowę w stronę krat, by te ponownie zadrgały, a on przeszedł przez nie, jak jakiś duch, by ponownie zakuć się w kajdany. — Módl się lepiej, żeby twój bicz nie był z nożami na końcu. Mój będzie. — dodał.

    Mieszko

    OdpowiedzUsuń
  96. Drgnął lekko na jej dotyk, ale spojrzał w oczy i posłał lekki uśmiech.
    - Na pewno bardziej niż reszta rodziny - przyznał, wzruszając ramionami. - No, ale cóż, najwyraźniej jelenie tak mają - dodał już nieco pogodniej. - Staram się mimo wszystko przekuć to w coś dobrego. W tą podróż, odwagę by w nią ruszyć, w niesienie pomocy, gdy to możliwe - dodał. - Uważam, że to niesamowite ile w nasze życie potrafią wznieść dzieci, nawet nie własne - stwierdził i spojrzał po dziewczynie. - Znasz jakieś dzieci? - zapytał szczerze zainteresowany.

    Mohe

    OdpowiedzUsuń
  97. Na pytania dziewczyny przytaknął głową.
    - Tak... Nie od razu, ale... - wzruszył ramionami. - Przyszło to do mnie z czasem, ale tak, z jej powodu podjąłem te decyzje - przyznał. - Wiesz, umarła bo chciała pomóc, trafiono ją zamiast innej dziewczynki... - zacisnął zęby, a jego wzrok przez chwilę stał się bardziej pusty, zaraz jednak pokręcił głową. - Byłem na polowaniu, może i lepiej, że tego nie widziałem - przyznał i posłał Fridzie lekki uśmiech. Przytaknął na jej słowa o dzieciach.
    - Oj, bywają brutalnie szczere, nie jestem pewny czy tak nie oceniają, mam wrażenie, że robią to bardzo powierzchownie. Niby niewinny komentarz, a czasem boli jak cholera - uśmiechnął się do niej pod nosem i założył jej ramię na ramiona, lekko obejmując. - A kogo to oceną tak się przejmujesz waleczna głośnoryjo? - poruszył zabawnie brwiami.

    Mohe

    OdpowiedzUsuń
  98. Nie zabrał ramienia, lubił te jej rumieńce i uśmiechnął się lekko na ich widok. Spojrzał zaraz zaciekawiony po jej twarzy i dopiero wtedy ją "uwolnił".
    - Aż tak jest dla Ciebie istotne to jak widzą Cię inni? - zainteresował się. Niby norma, humanoidy były podobno bardzo stadne, ale rzeczywiście niektórym zależało na takich sprawach bardziej niż innym. - A jaka jest Twoja opinia? No wiesz, o sobie samej... - zapytał. - Masz w ogóle jakąś?

    Mohe

    OdpowiedzUsuń
  99. Dalej bacznie ją obserwował. Uważa na to co sądzą? Już to brzmiało samo w sobie dziwnie. Bała się podpaść? Wyglądała na bardzo zawstydzoną tym co mówi. Przypodobać się... Zmarszczył czoło, gdy wspomniała o batach, zatrzymał się nawet i spojrzał po niej.
    - Batów? - niby nic dziwnego, u niego w plemieniu członkowie nawet się zabijali, ale tutaj... Tu podobno życie było bardziej ucywilizowane. Ruszył znowu, by zrównać z nią krok i ponownie objął ramieniem. Nie miał pojęcia na jakich warunkach usługuje Polszy, ale na pewno nie brzmiało to przyjemnie, a ona wcale nie wyglądała na zadowoloną z miejsca, w którym się znajduje.
    - Hm... Chyba będę musiał Cię uprowadzić tchórzu - posłał jej lekki uśmiech. - Swoją drogą tchórze to całkiem ciekawe zwierzęta. Wyglądają uroczo, ale w nocy prawdziwi z nich łowcy. Lubią samotność i są dość skryte, ale nawiązują społeczne relacje i jak się od czasu do czasu z takim kumplem spotkają to dokazują na całego - przytaknął sobie głową. Oczywiście, że wiedział, że nie o takiego tchórza chodzi, ale miał to w sumie gdzieś. Zaszedł jej drogę i zatrzymał się, a rękę z ramienia przeniósł na jej policzek by go lekko pogłaskać.
    - Jeszcze przyjdzie czas na Twoje nocne łowy tchórzu - mówiąc to patrzył jej w oczy. Posłał zaraz uśmiech i odsunął rękę po czym odwrócił się na pięcie i ruszył dalej, poganiając ją ruchem dłoni.

    Mohe

    OdpowiedzUsuń
  100. Dni zawsze wyglądały praktycznie tak samo, pusto, bez życia spowite licznymi obowiązkami, zamówieniami od króla, dopóki nie miała kilku wolnych chwil dla siebie, kiedy nie wiedziała co miałaby ze sobą zrobić. Nie miała własnych zainteresowań ani pasji, nikt nigdy nie nauczył jej cieszenia się życiem, wolnym czasem, po prostu egzystowała, wypruta ze wszystkich uczuć, nie wiedząc nawet czy potrafi się szczerze uśmiechnąć. Nie dokładała nigdy do tego specjalnej filozofii, nie potrzebowała. Robiła w końcu w życiu coś bardzo ważnego, pomagała stworzyć piękny, lepszy świat dla każdego, aby tacy jak ona mogli żyć w spokoju, bez nienawiści innych ras. Wierzyła w to całego serca każdego poranka, gdy tylko otwierała oczy. Może i miała nudne życie, ale przynajmniej miało ono znaczenie, sens. Układała właśnie kompozycję kwiatową z roślin, które pozwolono jej samodzielnie wybrać. Jedyna rzecz, która mogła sprawić, że czuła się nieco inaczej, poczuć cokolwiek poza poczuciem obowiązku wobec innych. Odrywała zwiędłe płatki róż, odkładając je do koszyczka, później przydadzą się do nowej mikstury, teraz chciała po prostu ułożyć nowy bukiet, dobierając starannie każdy kwiat, tworząc coś co mogła nazwać pięknym. Dopóki nie usłyszała pukania. Wstała, kłaniając się, myśląc, że zaraz wejdzie ktoś ważny, a gdy zobaczyła, że to tylko Frida kątem oka, podniosła głowę wysoko patrząc na nią bez żadnych emocji. Tak jak na każdego, niezależnie od tego kim był. Martwe oczy uważnie lustrowały rudowłosą.
    —- Witaj, Frido — przywitała się wodząc za nią wzrokiem, nie rozumiejąc dlaczego tutaj jest, dlaczego zajmuje jej wolny czas, gdy sam król wyraźnie powiedział, że nie nic do roboty przez kilka następnych dni. Nie czuła żadnej sympatii czy nienawiści do stojącej przed nią osoby. Była po prostu wdzięczna, że pomagała przyczynić się do spełnienia wyższych celów. Patrzyła jak wygląda przez okno, nie pojmując co może być tam takiego ciekawego. Zająć jej chwilę? Spojrzała na niedokończony bukiet. Jeśli Orianna miała czegoś nie lubić, to właśnie nie dokańczania zaczętych już rzeczy. Usiadła na powrót na drewnianym krześle, wracając do układania bukietu.
    — Układam bukiet, jak skończę, możesz zająć mi chwilę — powiedziała, przykładając kolejne kwiaty, wpatrując się uważnie czy aby na pewno do siebie pasują, białe, szare, same puste kolory, tak jak ona. Zerknęła ukradkiem na Fridę. — Uważasz, że szare dalie i białe róże pasują do siebie? Dodałabym też dzwonecznik kostuchy, ale czy nie będzie wtedy za dużo kolorów? – zagadnęła ją, nie miała pojęcia dlaczego, ale skoro nikt teraz nie mówił jej co ma robić, chyba mogła z kimś porozmawiać.

    Orianna

    OdpowiedzUsuń
  101. W porządku? Zerknęła na nią, lustrując to w jaki sposób patrzy na kwiaty. Nie wyglądała jakby była zadowolona z kompozycji. Zmarszczyła brwi, wracając wzrokiem do bukietu. W końcu zaczęła mówić prawdę. Osobiście wolała, gdy ktoś był z nią po prostu szczery. Nie umiała czytać cudzych emocji, więc często ktoś mógł ją wprowadzić w błąd niepotrzebnym żartem czy sarkazmem. Zastanowiła się przez chwilę nad jej słowami. Żywy bukiet? Faktycznie, będzie wyglądać lepiej, gdy zacznie umierać. Kąciki ust Orianny delikatnie drgnęły, jakby przez chwilę chciała się uśmiechnąć.
    — Fioletowe dzwoneczki, do tego parę fuksji — powiedziała, sięgając do koszyka po te kolorowe, które kwiaciarka wcisnęła jej praktycznie siłą. Chociaż chciała zrobić coś bardziej nijakiego tym razem, Frida miała rację, bukiet na początku powinien tętnić kolorami.
    — W wolnym czasie, po tym jak uschną i trzeba wymienić — wyjaśniła, zawiązując całą kompozycję, aby zaraz włożyć ją do wazonu, który ułożyła przy oknie. — Dziękuję za pomoc. Miałaś rację — odparła, wracając do niej wzrokiem. — A teraz, czego potrzebujesz?

    Orianna

    OdpowiedzUsuń
  102. Widząc przerażenie w oczach dziewczyny przyjrzał jej się uważniej. Znał takie spojrzenia, ale to wyjątkowo mu się nie spodobało. Delikatnie zacisnął zęby i spojrzał przed siebie milcząc.
    - Spokojnie, nie porwę Cię - zapewnił, gdy wyrzuciła te wszystkie swoje obawy, zaraz spojrzał na nią z łagodnym uśmiechem. - Ale nie tak łatwo mnie zabić - rzucił i nawet lekko ją przytrzymał przy sobie, gdy się wtuliła, zaraz jednak mimo wszystko puścił.
    - Byłabyś głupia, gdybyś się nie bała Frido - obejrzał się na nią z powagą w oczach. Tylko głupcy się nie bali. Zerknął w niebo i lekko zmarszczył czoło, a słysząc jej pytanie posłał kolejny uśmiech, by zaraz wskoczyć zwinnie na pobliskie drzewo i wspiąć się nieco wyżej. W lasach ciężej było dostrzec przyrodnicze ostrzeżenia. Zeskoczył zaraz z drzewa tuż obok rudej.
    - Boisz się zmoknąć? Nadchodzi niezły deszczyk - rzucił. - A ja? Hm... - wzruszył ramionami. - Cały czas poznaję samego siebie... Myślę, że ciężko mnie określić - znowu spojrzał w niebo, a potem na Fridę, prosto w oczy. - Zmienny jak rzeka - uśmiechnął się do niej kącikiem warg. - Przyjacielski? Ryzykant? Odważny? Krnąbrny? Mógłbym poderżnąć Ci gardło, gdybym tylko miał ku temu stosowny powód - dotknął jej policzka. - Ale gdy nie mam powodu to inne rzeczy chodzą po głowie, znacznie przyjemniejsze - przyznał po czym dalej ruszył. - Wędrujemy w deszczu czy chcesz się schować? - zapytał.

    Mohe

    OdpowiedzUsuń
  103. Spojrzała jeszcze raz na kwiaty. Gdy te białe czy czarne umierały powoli w jakiś sposób nie sprawiało to takiej przykrości dla oka, jak wtedy, gdy pełne kolorów bukiety zmieniały się w pył. Może dlatego tak bardzo lubiła swoje bukiety? Wróciła wzrokiem do Emmy. Uśmiechnęła się delikatnie na jej słowa. Rzadko z kimś rozmawiała, nigdy nie czuła, aby tego potrzebowała, ale teraz wydawało się to niezwykle przyjemne. Otworzyć do kogoś usta tak po prostu. Nie słuchać cudzych poleceń - miła odmiana. Obserwowała uważnie rudowłosą, każdy gest. Zaczęła się nawet domyślać po co tutaj przyszła, gdy tylko dotknęła swojego brzucha. Pokiwała głową. Podeszła do niej, przyjrzała się uważnie twarzy dziewczyny. Wysunęła dłoń w jej stronę na wysokość podbrzusza.
    — Mogę? Chcę sprawdzić — zapytała, a czarne paznokcie jakby na chwilę pojaśniały, uwalniając z siebie niewielką ilość charakterystyczną dla rasy jej matki magii. — Muszę wiedzieć jakiej mikstury potrzebujesz, który to tydzień, jeśli to ma być skuteczne — wyjaśniła jeszcze, spoglądając na oczy koleżanki z pałacu. Nie zadawała zbędnych pytań, nie musiała wiedzieć czyje to dziecko, nikt zazwyczaj i tak nie pytał Orainny o opinię czy pozwolenie na skorzystanie z jej umiejętności, po prostu każdy przychodził do niej załatwić swoje sprawunki, po to przecież tutaj była.

    Orianna

    OdpowiedzUsuń
  104. — Dwunasty — odpowiedziała za nią po krótszej chwili i kilku ruchach dłonią na brzuchu Fridy. Paznokcie zaraz straciły swoją jasną poświatę, a Orianna wiedziała już wszystko czego chciała, jaką miksturę będzie musiała wyczarować, żeby zniosła poronienie w jak najbardziej znośny sposób. — Jak poczekasz tu parę godzin, to zaraz będzie po wszystkim — poinformowała ją, wstając na równe nogi. Podeszła do swojego stołu alchemicznego. Nie potrafiła być wsparciem emocjonalnym, w końcu nikt ją nie uczył o emocjach, więc nie miała dla rudowłosej żadnych ciepłych słów. Zaczęła wyciągać różne rośliny, korzonki, pyłki i fioletowy płyn, wszystko co miało posłużyć do przygotowania wywaru. Przerwała na chwilę pracę, aby spojrzeć na koleżankę.
    — Ciężko powiedzieć. Umiem leczyć dłonią drobne rany i uśmierzyć ból, z tym się urodziłam, ale umiem też wzmocnić właściwości różnych mikstur czy przedmiotów. To tak jakbym wyciągała magię z innych rzeczy, wzmacniała. Na przykład elfie korzenie przyłożone do rany przyśpieszają jej gojenie, ale jeśli zrobię z niego miksturę i nasycę swoją własną esencją, to rana zagoi się w jakąś godzinę i zostanie blizna, albo nic. Tak samo z tym co teraz robię dla Ciebie, mówi się na to księżycowa herbata, te składniki same w sobie doprowadziłyby do poronienia po dwóch tygodniach, ale dzięki moim zdolnościom, jeszcze dzisiaj będzie po wszystkim. Tylko najpierw muszę ją przygotować. Masz jeszcze jakieś pytania? — zakończyła swój wywód pytaniem, nie wracając na razie do pracy, gdyby Frida chciała jeszcze o coś zapytać.

    Orianna

    OdpowiedzUsuń
  105. Gdy usłyszała przekleństwo, spojrzała na nią. Niedobrze, jeśli miała problemy emocjonalne, Orianna była ostatnią osobą, która potrafiłaby jej pomóc. Zacisnęła delikatnie dłonie. Poczuła się bezsilna? Nie było to nic przyjemnego. Chciałaby coś zrobić, ale nie wiedziała nawet co. Słuchała po prostu, analizując każde słowo.
    — To powinna być chyba Twoja decyzja. Szukasz pocieszenia, prawda? Ja nie umiem tego robić, nie potrafię. Umiem Ci tylko powiedzieć, że na tym etapie ciąży, Twoje dziecko nie ma świadomości, nie poczuje bólu, nawet nie wie, że istnieje — odpowiedziała. Czy to było w jakikolwiek sposób kojące? Nie miała pojęcia, nie wiedziała też co mogłaby jeszcze zrobić. Jej drugie pytanie z kolei ją przeraziło. Zagryzła wargę.
    — Umarłby. Tak samo każdy w Mathyr, kto trzyma w sobie jakiekolwiek magiczne zdolności. Moce Argarczyka można podobno zatrzymać na jakiś czas, ale całkowite ich usunięcie… nie widzę scenariusza, w którym ta osoba mogłaby przeżyć. To tak jakby wyrwać komuś narząd i oczekiwać, że może bez niego funkcjonować. Nie zabije. Nieważne jak ktoś byłby zły, nie zabije świadomej istoty. Dlaczego o to pytasz? Perun chce żebyś mnie namówiła? Obiecano mi, że będą tylko medykiem, alchemikiem, miałam pomagać, nie szkodzić…. — mówiła, wyraźnie przejęta. Odłożyła składniki, bo ręce zaczęły się jej trząść. Dlaczego miała teraz mordować. Przecież ta dobra strona nie mordowała bezmyślnie. Nie mogła się na to zgodzić.

    Orianna

    OdpowiedzUsuń
  106. Pomoc. Tak, to o co poprosiła faktycznie mogła spełnić. W tym nic złego nie było. Chodziło o zdrowie Emmy. Nie powinna się tutaj narażać ciążą, biorąc pod uwagę jej obowiązki, tylko by jej przeszkadzała. To była dobra, logiczna decyzja. Mimo wszystko dalej nie mogła wrócić do pracy. Te wszystkie propozycje i wyjaśnienia rudowłosej za bardzo ją rozpraszały. Nie mogła się skupić. Bez skupienia mogła popełnić błąd, a błędu zrobić nie mogła. Usiadła na chwilę na jednym krzeseł, zamykając oczy.
    — Nie mogłabyś. Nie znam takiej technologii, ani magii. Ty masz swoje zdolności, ja mam swoje. Poza tym, jestem w połowie nieumarła, nawet gdyby w teorii udało się to zrobić, Twoja moc by mnie zabiła — odpowiedziała. Po tym przestała na chwilę mówić. Patrzyła na nią z niedowierzaniem. Uciekła?
    — Po co mam uciekać? Zaraz będzie wojna. Ludzie będą potrzebować ochrony przed złymi ludźmi, powinnam zostać — zauważyła.

    Orianna

    OdpowiedzUsuń
  107. To co chciał zrobić Perun? Przecież dla niej to była oczywista prawda. Król walczył o równość. Tego uczyła się od najmłodszych lat. Chciał żeby nikt nie musiał tracić rodziny tak jak ona, tylko dlatego, że na świecie rodziły się ludzkie hybrydy. Przecież przez to straciła matkę. Polsza walczyła z rasizmem, okrucieństwem, dyskryminacją.
    — Jakiej wojny? Przecież nie ma żadnej wojny — odpowiedziała. Nie miała pojęcia o czym Frida mówi. — Polsza się tylko broni, tak jak zawsze. Król chce zwalczyć rasizm, przecież taka jest prawda — wyjaśniła jeszcze. Teraz jak to mówiła, brzmiała pewnie swych słów. Jak inaczej miałaby brzmieć, skoro od dziecka wpajono jej właśnie taki pogląd na świat. Spojrzała nieco uważniej po Fridzie. Ciąża, dziecko, które nie może się urodzić, Argarka walcząca w imię króla o wolność. Tylko dlaczego Frida wydawała się taka przerażona. I ta bransoletka. Kojarzyła energię, która z niej emanowała. Oczy dziewczyny szybko zaczęły zdawać się przerażone.
    — Frido, czy Ty… czy Ty jesteś tutaj z własnej woli? — zapytała.

    Orianna

    OdpowiedzUsuń
  108. Nie brzmiała teraz zbyt szczerze. Tak przynajmniej wyglądała nagle zmieniła całą narrację. Dlaczego miała o tym zapomnieć. Zaczęła już martwić się o bezpieczeństwo Fridy. Westchnęła. Co powinna była teraz zrobić. Zapewniała ją, ale wyglądała na taką niespokojną. Podeszła do rudowłosej i dotknęła delikatnie tętnicy mierząc jej puls. Zdecydowanie była teraz pełna emocji. Coś było nie tak. Tylko co? Gdzie leżała prawda?
    — Frido, to nie wygląda na hormony — zauważyła, odsuwając rękę. — Ale teraz pewnie i tak mi nie powiesz — dodała zaraz. Nie powinna jej ciągnąć za język. Wyglądała na przestraszoną, nie powinna teraz martwić się kolejnymi rzeczami. Wróciła przygotowywać miksturę. Przygotowania nie zajęły zbyt długo. Wystudziła ją i przelała do flakonika. Podeszła na powrót do Fridy.
    — Dobrze, to teraz musisz to wypić i się położyć. Może trochę boleć za jakiś czas i będzie bałagan, posprzątam i Ci pomogę, tak? — zapewniła ją, kucając przy niej.

    Orianna

    OdpowiedzUsuń
  109. Nie uwierzyłaby jej? Zastanowiła się przez chwilę. Coś musiało być nie tak. Nie chciała, by ktoś ukrywał przed nią prawdę. Nie podobało jej się też to, że Frida ewidentnie się bała.Musiała znaleźć prawdę w jakiś sposób. Najwyżej zrobi to bez pomocy rudowłosej, ale nie zostawi niewinnej osoby bez pomocy. Nie taki był cel życia, który sobie obrała. Na razie miała jednak inne priorytety. Frida przyszła przecież z konkretną prośbą, konkretnym problemem, z którym musiały coś zrobić. Pomogła jej się ułożyć, kładąc wcześniej jeszcze ręczniki. Przygotowała dla niej również napar na uspokojenie i przeciwbólowy kąsek, gdyby jednak argardzki organizm zareagował inaczej. To co zrobiła powinno być co prawda uniwersalne i bezbolesne dla każdego, ale zapisków o Argarczykach tam nie było. Wolała być przygotowana. Wtedy usiadła na podłodze obok dziewczyny.
    — Nie ma chyba o czym opowiadać — zaczęła. — Wychowałam się w mieście, gdzie ojciec zarządza, jestem najmłodsza z rodzeństwa, ale bracia nigdy ze mną nie rozmawiali, jestem też jedyną hybrydą. Całe dzieciństwo uczyłam się i badałam co odziedziczyłam po matce, żeby móc pomóc walczyć o równość, żeby nikt nie musiał ginąć za rasizm, miłość do kogoś z innego narodu. Mówiono mi, że moją matkę zabili jej rodzice, za to, że związała się z ludzkim wdowcem. Miałam pomóc królowi swoimi zdolnościami, żeby łatwiej mu było temu w końcu zapobiec, ale jeśli… — urwała. Chciała powiedzieć, że jeśli jego właśni podwładni są przerażeni, to chyba ciężko mówić o wolności. Ale jaką pewność miała, że teraz Frida nie sprawdza jej lojalności. Była przecież lojalna. Chciała pomóc, nie chciała żeby inne dzieci musiały w przyszłości siedzieć same w zamkniętej izbie z książką jako jedyne towarzystwo. Wierzyła w sprawę, nie miała emocji, własnego zdania, ale samotność potrafiła być momentami ciężka do zniesienia. Zwłaszcza dla dziecka.

    Orianna

    OdpowiedzUsuń
  110. — Nie słyszałam… ja… jak to straciliśmy? — zapytała. Nie miała pojęcia, że ktoś tutaj został zamordowany. Dlaczego? Przecież egzekucje nie przybliżały nigdy do pokoju. Złapała ją delikatnie za ramię, kiedy się zwinęła. Spojrzała dokładniej na Fridę. Jak można było dopuścić do czegoś takiego. Wysłuchała co dziewczyna miała do powiedzenia i aż krew zmroziło jej w żyłach. Jak można było kogoś skrzywdzić za samo pochodzenie. Jak w ogóle można było kogoś torturować. Niezależnie od powodów - to przecież było złe. Nie mogła znaleźć na to żadnego usprawiedliwienia. Przyjrzała się lepiej rudowłosej i w końcu zauważyła cholerną bransoletkę na jej ręce. Dotknęła jej, żeby sprawdzić co to w ogóle jest.
    — Nie jest w porządku — powiedziała, czując jak łzy zaczynając jej się kłębić w oczach. — Przepraszam, że jestem ślepa — dodała zaraz, przytulając ją delikatnie.
    — Zabiorę Cię stąd jakoś, później… teraz nie dam rady, ale ochronię Cię, dobrze — wyjaśniła. Nie miała pojęcia jeszcze jak to zrobi, ale przecież nie zostawi niewinnej osoby w jaskini lwa. Nie znała Emmy, nie umiała podejmować decyzji, jednakowoż właśnie podjęła swoją pierwszą. Muszą stąd uciec.

    Orianna

    OdpowiedzUsuń
  111. — Naprawdę. Ja nie wychodzę z tej komnaty bez pozwolenia, a nie dostałam go od bardzo bardzo dawna. Może właśnie dlatego — wyjaśniła. To spotkanie z Emmą uświadomiło jej jaką piękną złotą klatkę jej zgotowali. Zabrała szybko dłoń, gdy Emma zabrała swoją dłoń. Nie chciała jej teraz niepotrzebnie stresować. Potrzebowała spokoju i wsparcia.
    — Ale tą rozmowę i zaufanie odłóżmy, gdy już poczujesz się lepiej. Chcesz herbaty albo czegoś przeciwbólowego? — zapytała. Gdy wspomniała o swoim planie zmartwiła się delikatnie.
    — Chcę, żebyś nie mieszała się w nic niebezpiecznego teraz, dobrze? Znam pewnego mężczyznę, poznałam go przypadkiem. Może będzie w stanie też coś pomóc. Jest bardzo troskliwy i ma życzliwe serce. Nie jest z dworu, nie jest stąd, być może jest z… — urwała. Nie wiedziała, czy może już teraz zdradzić Satoru.

    Orianna

    OdpowiedzUsuń
  112. Osobiście nie miał zamiaru ciągnąć Emmy do pracowni na siłę. Zakładawał nawet, że będzie potrzebowała kilku dni na zdomowienie się w Argarze po wszystkim co przeszła w ostatnim czasie. Należał jej się odpoczynek. Dlatego też się zdziwił, kiedy zobaczył ją przed wejściem do swojej pracowni. Przystanął i uśmiechnął się delikatnie w stronę dziewczyny.
    — No w Mathyr czasu idealnie nie da się policzyć, ale ja tu zawszę przychodzę po dłuższym śniadaniu z rodziną, także Tobie też nigdy nie musi się śpieszyć — wyjaśnił, wyciągając klucze z kieszeni. Kiwnął głową. — Szczerze ja z tego interes zrobiłem tutaj, wcześniej po prostu ogarnąłem dom i wyposażenie, a potem wszystko tak zaczęło się rozrastać, że mogłem zarobić dobre pieniądze nie narażając non stop życia, więc wszystko się kręci. Żaden fach nie jest nie do nauczenia, chyba, że ktoś zarabia na czarach. Nauczysz się czego trzeba, nie będę przecież od Ciebie wymagał robienia jakiś fikuśnych krzeseł — puścił jej oczko, otwierając drzwi od pracowni. Przepuścił ją w drzwiach. Pomieszczenie było duże i przestronne jak to na warsztat przystało. Schował klucze i podszedł do niewielkiej kuźni, w której zajmował się wyrabianiem stalowych elementów.
    — Ty jadłaś w ogóle śniadanie? — zainteresował jeszcze, obracając się w jej stronę.

    Yensen

    OdpowiedzUsuń
  113. Orianna sama miała problemy z odnalezieniem się w takim miejscu jak Argar. Wszystko było takie żywe, szczere i wesołe. Kompletnie nie przypominało to zamku w Polszy, w którym obie kisiły się przez tyle lat. Pracę znalazła u Febe, kobieta stwierdziła, że przyda jej się profesjonalna pomoc, a ona mogła poznać dzięki temu ciekawe sposoby na pomoc tutejszym ludziom - niektóre argarskie metody leczenia były wyjątkowo innowacyjne, a ona dzieliła się z Febe swoimi magicznymi zdolnościami, które jej też mogły ułatwić sprawę. No i w końcu miała wrażenie, że naprawdę robi coś dobrego. Przytuliła Emmę jeszcze mocniej, kiedy do niej podbiegła. Uśmiechnęła się też szczerze na widok dziewczyny.
    — Wyjątkowo spokojnie, biorąc pod uwagę jak głośne potrafi być to miejsce — odpowiedziała, spoglądając na nią. Zmartwiła się na jej pytanie i zaczerwieniła. Nadal nie potrafiła pohamować tych reakcji, a mężczyzna przecież nic jej robił. — Spokojnie, palcem mnie nie tknął. Jest bardzo miły. Uzbieram nieco złota i sama coś wynajmę. I tak jak mówiłam, można wynająć większe miejsce i zamieszkać wspólnie, zawsze będzie raźniej — przypomniała się. Kiwnęła głową. — Klinika Febe, bardzo dobrze mi się z nią pracuje, stoisko z kwiatami na targu, czy budowana biblioteka, tylko jestem ciekawa jak ją zapełnią książkami. Oby nie zabrali ich mieszkańcom — zastanowiła się przez chwilę. Wróciła jednak szybko myślami do Emmy. — A Tobie jak podoba się Twoja praca?

    Orianna

    OdpowiedzUsuń
  114. Mohe właśnie oddawał się swoim maczankowym relaksom, co prawda dziś postawił na nieco bardziej ziołowe składniki, które miały go przede wszystkim rozluźnić. Lubił od czasu do czasu przeprowadzać na sobie takie zabiegi, lepiej mu się wtedy myślało, łatwiej było się do niektórych rzeczy zdystansować, a z jeszcze innymi pogodzić. Siedział już w swoich oparach dobre dziesięć minut, gdy nagle usłyszał ten głos. Od razu otworzył oczy... Nie... Niemożliwe... Czyżby pomylił jakieś składniki? Spojrzał na moździerz, na którym rozłożył stosowną mieszankę... Wszystko wyglądało tak jak powinno. Zaraz usłyszał znajomy głos po raz kolejny. Wstał i wyszedł z tipi, a widząc znajome rude włosy, ściągnął brwi zaskoczony.
    - Głośnoryja? - zapytał jej pleców i spojrzał jeszcze po jej namiocie. Jak niby miał się nie spostrzec... dzieliło ich namioty jakieś dziesięć kroków... Odrobinę go to rozbawiło. Pierwsze co pomyślał, to że ruda wpadła jednak na trop Gabrieli, ta przecież urzędowała w tutejszej gospodzie. - Wygrałem, pierwszy ją znalazłem - rzucił, dumnie zakładając ręce na biodra i wypychając pierś do przodu. Oczywiście, standardowo, tipi opuścił na bosaka i w samych portkach.

    Mohe

    OdpowiedzUsuń
  115. Ennis kilka pierwszych dni po zabiegu u Orianny spędzała głównie w wodzie. Tam dochodziła do siebie szybciej, później przyszło jej spotkać Piusa, a ten sprawił, że dalsza rehabilitacja nie była już potrzebna. Nie mniej, Ennis uwielbiała wodę morską, znalazła sobie nawet ciekawe zajęcie, idealne na odskocznię... Właśnie wracała ze swojego małego "polowania", to co prawda nie zaspokoiło jej głodu, ale dało pewnego rodzaju satysfakcję. Spojrzała na Emmę, która zrzuciła z siebie ciuchy i wbiegła do wody ze swoim okrzykiem.
    - Wybacz Rybko, nie mam dziś nastroju - odparła, dalej zmierzając w stronę brzegu.

    Ennis

    OdpowiedzUsuń
  116. Zaprzeczył ruchem głowy.
    — Mieczy nie, nie jestem kowalem, porządnego ostrza nie zrobię, ale zamawiam od kowala z Wolnych Marchewek, Bennet - swój chłop, pewna smarkula mi go poleciła. Kilka sztuk od niego tutaj krąży, zażaleń nie słyszałem — objaśnił zabierając pod piec hutniczy. Nadal nie odpowiedziała mu też w kwestii śniadania. Raczej nic nie jadła w takim razie, zresztą sądząc po jej posturze nie sądził, aby zbyt często miała coś porządnego w ustach od dłuższego czasu. W takich momentach jeszcze bardziej doceniał swoją Febe. Przewidziała to sprytna meduza. A on właśnie dla tej chwili miał w ręku pleciony koszyk. Postawił go na stoliku i wyjął warzywną tartę, którą kupił u piekarza, co by nie przemączać swojej żony. Sama miała dzisiaj nową pracownicę na głowie. — W szafce jakieś talerze i sztućce powinny być, częstuj się. Nie ma co robić na pusty żołądek — wyjaśnił, samemu podchodząc do innej szafki, z której wyjął plany, które miały czekać na Ashana.
    — Nie przepraszaj, domyślam się, że miałaś powody, żeby zakładać co założyłaś. Wybacz, ale nie jestem zbyt dobry w tych tematach z młodymi damami, moja córka jest jeszcze za mała na takie rozmowy. Nik już Ci wyjaśnił jak to wygląda w Argarze — sam odsunął się od stołu z jedzeniem, żeby zaraz nie bała się najeść do syta. — Dzisiaj zobaczymy czy Twoja siła ognia nam zastąpi rozpieszczoną księżniczkę przy produkcji stalowych elementów, potem pokaże Ci jak się oczyszcza drewno i z tego zrobimy Ci jakiś mebel, wiem, że mieszkasz w namiocie, ale coś Ci się może jednak przydać, zanim znajdziesz sobie inny kąt — objaśnił wszystko, po czym sam podszedł do hutniczej części warsztatu, żeby wszystko przygotować.

    Yensen

    OdpowiedzUsuń
  117. Jak widać Emma dalej nie zrezygnowała ze swojego bojowego nastawienia względem Sato. Naprawdę nie mogła tego pojąć, przecież tyle razy im pomógł trafić do Argaru, że jasnym było, że ewidentnie zależy mu na ich dobru.
    — Naprawdę jest miły. Czasami aż za miły, nigdy nie mogę wstać przed nim, żeby przygotować śniadanie czy kawę, poza tym pokazuje mi Argar kiedy ja mam wolne, a Ty pracujesz — zapewniła ją z uśmiechem, po czym ruszyła z nią, aby lepiej pooglądać rozbudowujący się port.
    — Oczywiście, znajdziemy coś przytulnego w naszym wspólnym budżecie — obiecała. Uśmiechnęła się słysząc, że Emma również trafiła do dobrego miejsca. Może nawet powinna się tego spodziewać, w końcu ta dwójka, u której terminowali to było małżeństwo. Och, jacyś z nich byli dobrzy ludzie.
    — No to dobrze, zawsze będzie Ci wygodniej, pewnie też bardziej swojsko, jeśli będziesz tam dodawać własne rzeczy, czytałam, że to bardzo ważne przy urządzaniu sobie domu — klasnęła w dłonie z zadowolenia. Zaprzeczyła ruchem głowy.
    — Jest naprawdę cudownie o Febe. Argarskie metody są innowacyjne jeśli chodzi o leczenie, ale ja też jestem w stanie jej pomóc, przyśpieszyć trochę pracę. Doprawdy nie spodziewałam się, że będę czuć takie spełnienie wykonując swoją pracę — wyjaśniła. Zmarwiła się jednak, gdy wspomniała o kradnięciu. Przystanęła na chwilę.
    — Och, ale to też niedobrze. Przecież to cudza własność. Ale pisanie własnych jest też kosztowne. Mają naprawdę ogromne problemy przez to, że dopiero się budują. Może ktoś po prostu by się z nimi podzielił? Tak po prostu z dobroci serca. Mogłam zabrać swoje książki, pewnie by im się przydały — teraz miała pretensje do samej siebie, że wcześniej tego nie zrobiła.

    Orianna

    OdpowiedzUsuń
  118. Akane zamierzała zabrać dziś Fasolki na krótki spacer, nic wybuchowego, po prostu południe spędzone z mamą. Gave wspominał, że planuje coś dla nich na popołudnie, więc zamierzała je do tego czasu odstawić. Szła dość pewnym krokiem, a widząc Emme wychodzącą z domu Febe nie zmieniła ani pozycji, ani kroku. Nie zamierzała bawić się w słanie jakiś groźnych spojrzeń czy rzucaniu kąśliwości, jednak nie spodziewała się przywitania. Zatrzymała się słysząc je i spojrzała po dziewczynie.
    - Cześć i... smacznego - zatrzymała na chwilę wzrok na kanapce Emmy, zaraz przeniosła spojrzenie do jej oczu. Uśmiechnęła się bardzo delikatnie. Nadal gdzieś tam była, w tym spojrzeniu. Poczuła to już na ścieżce, gdy prawie jej przywaliła w zęby. Ach te sentymenty... Zerknęła na dom Febe, ale zaraz znowu spojrzała na Emme. - Zabieram małe na spacer. Możesz iść z nami, oprowadziłybyśmy Cię po Argarze. Oczywiście jeśli chcesz - zaproponowała luźno.

    Akane

    OdpowiedzUsuń
  119. Nawet ją lekko rozbawiła reakcja Emmy na pytanie.
    - Raczej nie widzę tu nikogo innego - zauważyła nieco rozbawiona, a kiedy Emma się zgodziła, przytaknęła głową i posłała jej lekki uśmiech. - To poczekaj chwilę, skoczę po dziewczynki i zaraz ruszymy - poinformowała luźno, po czym ruszyła w stronę domu Febe. - Tylko nie zwiewaj, jak im powiem o oprowadzaniu, a Ciebie nie będzie to im serducha pękną - pogroziła jej jeszcze palcem zanim zniknęła za drzwiami. Raja i Malika na wieść o spacerze i oprowadzaniu po wiosce bardzo chętnie współpracowały podczas ubierania, więc An pojawiła się z nimi w miarę szybko. Jedną i drugą trzymała za rączkę, ale gdy tylko pomogła im zejść z ganka, Raja ruszyła biegiem do rudej. Spojrzała jej prosto w oczy i palcem wskazała kierunek drogi.
    - Glu ja ple na sa ja didi - mówiła po swojemu, jakby tłumaczyła jej zapalnowaną trasę. - niuźniej ki po li kiki - pokazała palcem w inną stronę, wyglądała na niezwykle zaaferowaną sprawą. Akane zaśmiała się podchodząc do Em z tą trochę bardziej wstydliwą Fasolką. Mali zawstydzona chowała się za mamą, ale zerkała na Emme co chwilę.
    - No już, już skarbie - zwróciła się do Raji. - Najpierw powinnaś się przedstawić, wiesz? Jak tak zasypiesz nową znajomą informacjami, to może ją głowa rozboleć - puściła dziewczynce oko i zaraz spojrzała na Emmę. - Raja i Malika - przedstawiła obie. - Mali potrzebuje trochę czasu by się rozkręcić, ale bez obaw i ona Ci co nieco opowie - zapewniła z ciepłym uśmiechem.

    Akane

    OdpowiedzUsuń
  120. Akane uważnie obserwowała ten cały rytuał powitania, zarówno ze strony jej córek, jak i ze strony rudowłosej. Ta zdawała się dość spięta, ale to akurat nie było niczym dziwnym. Przecież nie każdy miał na dzień dobry książkowe podejście do dzieci. Raja spojrzała na rękę Emmy i zerknęła po mamie pytająco.
    - Jasne, że możesz, przywitaj się ładnie - An kiwnęła głową i mała złapała wyciągniętą dłoń, by z uśmiechem powitać nową osobę. Malika z kolei swoją wyciągnęła trochę niepewnie i ujęła tylko jeden palec Emmy, ale również się przywitała. Akane złapała Mali na ręce, ta zwykle szybciej sie oswajała z nową osobą. W sumie nic dziwnego, lepiej być na wysokości czyjeś twarzy niż patrzeć na kogoś z dołu.
    - No dobra, to od czaego zaczynamy wycieczkę? Nadbrzeża? Co Cię najbardziej interesuje? Miejsca najczęściej uczęszczane czy może wręcz przeciwnie, hm? - ruszyła ścieżką, z której łatwo było zmienić kurs wędrówki, gdyby zaszła taka potrzeba. Raja biegła kawałek przed nimi, podbiegając do kamieni, kwiatków i innych interesujących ją przedmiotów, co chwilę oglądała się za pozostała trójką.

    Akane

    OdpowiedzUsuń
  121. En wyszła powoli z wody i ruszyła wzdłuż plaży, bardziej w stronę portu.
    - Najwyraźniej nie umiesz sprawić bym miała - oznajmiła i spojrzała po Emmie z nikłym uśmieszkiem. - To, że mi coś wisisz nie znaczy, że możesz oddać dług na Twoje widzi mi się - dodała i zerknęła na własne udo, bo miała wrażenie, że coś jest nie tak. Jego front od wewnętrznej strony lekko krwawił - Kurwa... - zatrzymała się. Najwyraźniej jeden z kłusowników jednak trafił w trakcie obrony. Woda morska co prawda ranę ładnie wymyła i odkaziła, ale krew nadal delikatnie się sączyła. Wyciągnęła dłoń do Emmy. Chciała pomóc? Nie ma sprawy. - Zdejmij koszulę - poleciła i pogoniła ją ruchem dłoni.

    Ennis

    OdpowiedzUsuń
  122. Kiwnęła głową, gdy Emma wymieniła te najczęściej odwiedzane miejsca, a gdy z jej ust padła decyzja, ruszyła w pierwszej kolejności w stronę jeziora. Zaśmiała się lekko widząc minę dziewczyny i czując ten specyficzny rodzaj niechęci jakim emanowała, mówiąc o Satoru.
    - To musiało być serio dziwne. Tak wędrować z byłym nauczycielem i się przysłuchiwać tym jego flirtom - rzuciła. - Ta Orianna to jakaś Twoja dobra znajoma? - zagadała, a czując, że Malika powoli się oswaja z sytuacją i daje znaki, że chce pobiegać z siostrą, puściła małą. Oczywiście cały czas miała córki na oku. - Pokażę Ci kilka fajnych miejsc na kąpiel czy po prostu relaks - zdradziła jej swój plan.

    Akane

    OdpowiedzUsuń
  123. Ennis zaśmiała się krótko na jej propozycję.
    - Średnio lubię smażenie - przyznała z zadziornym uśmiechem i złapała jej koszulę. Usiąść... To nie było akurat głupie. Kiwnęła głową i usiadła na piachu by zaraz sięgnąć do jednej ze swojej sakiewki. - Nawet nie wiesz jak samodzielne bywają nasze ciała - wyciągnęła z sakwy drobne zawiniątko, owinięte glonem. - No, prawie samodzielne - dodała puszczając jej oko i wzięła głębszy wdech, po czym wsadziła palce z zawiniątkiem w ranę. Skaleczenie było głębokie do połowy jej palców i właśnie na tyle wsunęła je do środka by zaraz wyciągnąć. Dopadła do koszuli dziewczyny i zawinęła udo materiałem. - Zostanę wierna zwykłemu szyciu, potrzebuję tylko igły i nici... Pomożesz mi je zdobyć. Idziemy do domu Sato - poleciła i wyciągnęła dłoń do Emmy, co by ta pomogła jej wstać.

    Ennis

    OdpowiedzUsuń
  124. No tak, jasne, jego wina. Uśmiechnął się pod nosem, cała Głośnoryja. Stał sobie spokojnie za nią i obserwował jak stawia namiot, co prawda kusiło go by chwilami coś powiedzieć, ale ostatecznie zamknął usta i sobie po prostu po niej patrzył.
    Trochę czasu minęło nim udało jej się doprowadzić namiot do porządku, więc gdy tak entuzjastycznie na niego zareagowała, nie ukrywał zaskoczenia.
    - Ty to masz zapłon - zauważył ze śmiechem. To było nawet miłe, że tak się z nim przywitała. Pozwolił jej obadać swoją twarz, sam nieprzerwanie patrząc jej w oczy, a gdy pochwaliła jego wygląd, kiwnął wdzięcznie głową. - Ty też całkiem nieźle - rzucił z nutką zaczepności w głosie. Kiedy zapytała o kogo chodzi zmrużył lekko oczy, przecież o nikogo innego się nie zakładali. Skrzyżował ręce na torsie. - A co mnie to, że już nie szukasz? Wygrałem zakład... - oznajmił i zaraz lekko uniósł brew. - To było na zlecenie Peruna? - nigdy nie wtajemniczyła go w takie szczegóły, ale widział jej dumę i rozumiał dlaczego zbyt chętnie o tym nie mówiła. Zbliżył się by ją objąć. - Bardzo mnie cieszy Twoja wolność, ale... Skoro nie przyszłaś tu za Gabrielą to... Jak tu trafiłaś? - zainteresował się i lekko odsunął.

    Mohe

    OdpowiedzUsuń
  125. Nie bardzo rozumiał ten jej komentarz co do wyglądu.
    - Jesteś pewna, że wiesz? Bo z tonu wynika, że chyba jednak nie bardzo - rzucił z zadziornym uśmiechem i ponownie dumnie wypiął pierś, gdy wspomniała o jego wygranej. Na propozycję nagrody uraczył ją szelmowskim uśmiechem i prześlizgnął wzrokiem po dziewczynie. - Cóż... kusząca propozycja, ale nie. Nie narzekam na zimne noce - odpowiedział jej i zaraz pokręcił głową. - Pieniędzy też nie chcę - przyznał. - Zagrasz ze mną w "nigdy w życiu nie" - postanowił i posłał jej szerszy uśmiech. Nie dopytywał o ten rozkaz, a wtulania się nie odmówił. Spojrzał po niej zaciekawiony, gdy wspomniała o osobach, z którymi przybyła... Bo mówiła o osobach, prawda? Kiwnął głową. - Tak, słyszałem... Pożary zrobiły się ostatnio popularne - skrzywił się lekko. - No tak czy siak, miło Cię widzieć Emmo - spojrzał na nią z uśmiechem.

    Mohe

    OdpowiedzUsuń
  126. Spojrzała po niej, gdy kucnęła obok i uniosła lekko brew. Cacka? Prychnęła śmiechem, ale pozwoliła, by Emma przyłożyła dłoń. Jej łuska znacznie lepiej znosiła teraz poparzenia, chociaż musiała przyznać, że dalej bolało. Zacisnęła usta, a Emma mogła zobaczyć jak woda z ciała Ennis zbiera się tuż przy jej dłoni, by zaraz po odsunięciu ręki wpełznąć na podgrzany naskórek i go schłodzić.
    - Nie mówiłam nic o strachu - zauważyła. - Po prostu tego nie lubię, złe skojarzenia - oznajmiła, gdy było już "po". - Nie trzeba było - dodała, gdy wiązała jej nogę, ale i na to pozwoliła. Spojrzała na nią trochę surowiej, gdy wspomniała swojego byłego nauczyciela. - Nie potrzebuję Sato, ani żadnego innego faceta - wstała z piachu i delikatnie utykając wróciła do wędrówki w stronę portu. - Potrzebuję igły i nici - powtórzyła. - Rana była czysta, jedynie lepiej ją zasklepiłaś, ale tak... dzięki - dodała.

    Ennis

    OdpowiedzUsuń
  127. Dalej uśmiechała się lekko pod nosem, ale słuchała jej z przyjemnością. Ta jej pretensjonalna mina i ponure spojrzenie dodawały nieco komizmu całej sytuacji.
    - Wióry? Z Ennis? - uniosła trochę zaskoczona brwi. No nieźle się ten Sato bawił, nie ma co. Na kolejne nowiny zaskoczenie wcale nie mijało. Oświadczyny? Czyli wcale nie żartował z tymi narzeczonymi... Chyba wczuł się w tutejsze klimaty skoro miał już dwie. Zaraz, a nie, jedną... albo wcale.
    - Rzeczywiście, brzmi dość niewinnie i naiwnie - przyznała co do Orianny. Słuchała dalej o dziewczynie. Uzdrowicielka. No tak, to wyjaśniało dlaczego zaczęła pracę u Febe. Dobrze, meduzie przyda się pomoc, zdecydowanie. Skrzywiła się na wieści o praniu mózgu i westchnęła ciężko, jednak ostatecznie posłała Emmie lekki uśmiech. - Dobrze, że na siebie trafiłyście - stwierdziła. Spojrzała jak chowa ręce w kieszenie. - Poznałaś jeszcze kogoś ciekawego? - zapytała i zaraz kiwnęła głową, gdy wspomniała o kąpieli. - Lepisz? Ja zwykle czuję się jak rodzyn, tak mi ściąga skórę i wysusza... Zdecydowanie wolę jezioro na kąpiel - przyznała z lekkim śmiechem.

    Akane

    OdpowiedzUsuń
  128. Słuchała tych obaw Emmy.
    - Hmm... A może po prostu serio ją lubi? - zaproponowała. - Poza tym, zawody miłosne też czegoś uczą. Jeżeli rzeczywiście wpadnie po uszy i coś pójdzie nie tak to... No myślę po prostu, że w Twojej kwestii będzie wtedy jedynie przy niej trwać i wspierać. Jak będzie miała przy sobie chociaż jedną osobę to jej serce przetrwa. Może nauczy się przy okazji nie być aż tak naiwną? - zaproponowała luźno. Słysząc o Perunie lekko zacisnęła usta i spojrzała na bawiące się Fasolki. Ciekawe czy i Emmie wmawiał, że chodzi o większe dobro. Może kiedyś ją zapyta, ale kiedyś, nie teraz. Zaskoczona uniosła brwi, gdy wspomniała o Moherku. Zaśmiała się na jej opis. - Mohe? Wiem, znam go - przyznała, a słysząc o całowaniu w jeziorze uśmiechnęła się pod nosem. - To już wiem dlaczego tak lubisz jeziora - rzuciła żartobliwie i lekko szturchnęła dziewczynę w bok. Słysząc o innych plusach jeziora kiwnęła głową. - Tak, mnie woda też ułatwia spokojne myślenie. To dobry sposób na wyciszenie dla takich raptusów jak my - uśmiechnęła się do niej pod nosem.

    Akane

    OdpowiedzUsuń
  129. Na pytanie o drażliwość przymknęła po prostu oczy. Jakoś nawet jej się odechciało cokolwiek udawać.
    - Najwyraźniej rybki tak mają - odparła i zaraz pokręciła głową. - Nie potrzebuję, zamierzałam sobie pożyczyć jedną kieckę od Orianny, a że zobaczyłam ranę to i igłę szło zgarnąć - wzruszyła ramionami. - Ostatecznie szybciej będzie iść po prostu do portu - pokazała kierunek, w którym właśnie szły. - Kieckę wezmę innym razem - dodała. - Nie, port jest bliżej - odpowiedziała na jej zaproszenie.

    Ennis

    OdpowiedzUsuń
  130. — ...no, a wtedy złapaliśmy kapitana za fraki i ten... Nie miał nic ciekawego na sobie. Nawet nic nie wiedział. Od razu muszę powiedzieć, że to nie ja go ukrzyżowałem na desce do prasowania, więc proszę nam tego nie zarzucać! — zarechotał Pius, szturchając blondyna siedzącego obok z kuflem w dłoni.
    — Ale ty kurwa głupi jesteś... — zarechotał Lazarus, kręcąc głową w niedowierzaniu. Akurat wtedy nowa osóbka wyłowiła się z tłumu gapiów, co przykuło uwagę Piusa.
    — A widzisz, paniusiu, my dwaj, to jak marynarka wojenna Argaru! Zatapiamy fregaty po pijaku, to proszę sobie wyobrazić co na trzeźwo jesteśmy w stanie zrobić! — zaczkał, podchodząc do niej, by objąć ją za ramię, rechocząc gromko. — A co? Nie wierzysz mi? Napij się i nie smutaj, na mój koszt, moja droga!

    Pius z Łazikiem

    OdpowiedzUsuń
  131. - Pożyczyć - odparła i spojrzała po Emmie z lekkim uśmiechem. - Nie mogę jednak zagwarantować, że nasza Orcia będzie zainteresowana jej zwrotem, ale bez obaw, oddam suknię, jeżeli tylko będzie tego chciała - uśmiechnęła się nieco szerzej i zaśmiała krótko. - Zamierzasz do usranej śmierci robić jej za dupochron? Zapewniam Cię, że życia się dzięki temu nie nauczy - weszła na drewniany podest, który prowadził prosto do nadbrzeżnych sklepików.

    Ennis

    OdpowiedzUsuń
  132. - Jasne, że nie tylko - w to akurat nie wątpiła. Widząc czerwone policzki Emmy miała wrażenie, że jej myśli poszły w dość specyficzną stronę, a jednocześnie czuła od niej spokój. Skupiła po prostu wzrok na dzieciach, co by dać jej nieco intymności w tych przemyśleniach. Spojrzała po niej ponownie dopiero, gdy wspomniała o dziewczynkach. Uśmiechnęła się i kiwnęła głową, tak, szybko rosły. Na pytania prychnęła śmiechem.
    - Żartujesz? Byłam przerażona... - dość swobodnie jej się o tym mówiło. Może to dlatego, że Emma wcale nie była obca? - Wylałam chyba morze łez... Z Gavem co chwila darliśmy koty, a większość ciąży byłam sama. W sensie jego przy mnie nie było... Często miałam wrażenie, że po porodzie nic się w tym temacie nie zmieni i w sumie sama zaczęłam się szykować na taką ewentualność, co dodawało kolejnych problemów - wzruszyła ramionami. - Okropny czas - przyznała. - Często myślałam, że mnie to przerośnie, nadal miewam takie myśli i czasem rzeczywiście przerasta, ale... nie tylko mnie. Każdego czasem coś przerasta. Jak to sobie uświadomisz to jest lepiej...

    Akane

    OdpowiedzUsuń
  133. — No dobra, dobra, panna znasz się na statkach i na marynarce i na magii i na wszystkim... Ale widziałaś wrak? Kadłub rozwaliło na cztery, nie wiem co Polsza robi za statki, ale rozpierdalają się jak konfident na straży miejskiej! — zarechotał, podając jej kufel i zabierając ramię.
    — Wybacz mu, urodził się sierotą. — skwitował Laz, uśmiechając się dziewczyny. — Wiesz, prawda jest taka, że pod wpływem jakoś nam się udało. Więc na trzeźwo powinno być lepiej, nie uważasz, koleżanko?

    Pius&Laz

    OdpowiedzUsuń
  134. - Ja mam własną definicję pożyczania - puściła jej oko i przewróciła zaraz oczyma. - Potrzebuje to kopa w dupę i samodzielności, a jak ktoś jej utrudnia życie to nie ja, a Ty i Satoru - pstryknęła ją w nos. - Ja jej nie mieszam w głowie słodkimi słówkami i nie bawię się w jej żywą tarczę. Dobrze, że tyłka za nią nie podcieracie - wyszczerzyła się do niej, a słysząc o pięknej, błękitnej nici zatrzymała się gwałtownie po czym spojrzała po Emmie ze specyficznym błyskiem w oku. - Umiesz szyć? A Orianna? - zapytała, by zaraz złapać jej dłoń i pociągnąć w stronę odpowiedniego sklepu. Tam zakupiła stosowne nici do szycia oraz igłę i schowała to wszystko do sakwy. Ruszyła dalej, nadal trzymając dłoń Emmy. - Pójdziemy na lagunę, tam się zszyję - oznajmiła.

    Ennis

    OdpowiedzUsuń
  135. Sama szła dość cicho i zerknęła na Em, gdy ta się odsunęła. Było jej przykro? Miała wrażenie, że to coś w tym stylu. Westchnęła ciężko.
    - Tak Em, poród był najbardziej chujowy. Miał być obok mnie, a zamiast tego rodząc widziałam obrazy przedstawiające jego tortury... Jakby sam poród dostatecznie nie bolał... Miałam nadzieję, że chociaż ten dzień będzie taki naprawdę szczęśliwy, a był moim największym życiowym rollercoasterem. Przyczyniłaś się do tego, ale nie myśl, że zwalam całą winę na Ciebie. Mam Ci to za złe, ale... Sama też wiele razy podjęłam niesłuszne decyzje, które miały nieprzyjemne konsekwencje. Nie mogłaś wiedzieć co się akurat dzieje po mojej stronie - przyznała spokojnie. Miała dość sporo czasu na przepracowanie tej sytuacji. No i była mimo wszystko sentymentalną Kluchą, a Emme naprawdę polubiła, tam w Lustrze. Uśmiechnęła się lekko na jej komplement. - Dzięki, na pewno czuję się super w roli mamy, mam nadzieję, że kiedyś usłyszę chociażby podobne słowa od nich - kiwnęła w stronę małych, które właśnie biegły, by wtulić się w jej nogi i oznajmić, że jezioro jest już blisko. Akane przestrzegła tylko by nie podchodziły same do wody i dziewczynki zaraz znowu odbiegły kawałek dalej. Fiołkowooka na wyznanie Emmy uniosła wysoko brwi.
    - Jeny Em... To... To musiała być naprawdę trudna decyzja - przyznała, nawet nie ukrywała swojego szoku. - A ojciec dziecka? On... Był wtedy przy Tobie? - zapytała.

    Akane

    OdpowiedzUsuń
  136. - Nazywaj to sobie jak chcesz - wzruszyła ramionami, nadal z szerokim uśmiechem. Zaraz prychnęła śmiechem i zaczęła robić miny jakby słyszała jakieś okropne bezeceństwa. - No straszna jestem, okropna wręcz, a i tak mniej jej szkodzę niż każdy z Was osobno - podsumowała. Na irytację dziewczyny tylko uśmiechnęła się pod nosem. - Wolałabym Twoim języczkiem - sama pokazała jej koniec swojego i pomachała nim w górę i w dół kilka razy. Mruknęła cicho na to jej "pieprz się". - Tak mi mów, lubię to - ostentacyjnie oblizała usta i znowu się zaśmiała. - To mi uszyjesz sukienkę - postanowiła, puszczając jej dłoń i skocznym krokiem ruszyła w dalszą drogę. - Jak nie Ty, to ona - obejrzała się na Emmę i puściła jej oko po czym ruszyła dalej.

    Ennis

    OdpowiedzUsuń
  137. W pierwszej chwili zacisnęła zęby i przełknęła głośno ślinę, ale zaraz odetchnęła spokojniej.
    - Tak, to akurat ten pozytywny aspekt całej sytuacji - przyznała. Bolesne, ale prawdziwe. Nie spodziewała się wyjaśnień, ale słuchała ich z zainteresowaniem. To zdecydowanie mogło pomóc w lepszej ocenie sytuacji. Sama spojrzała na chwilę w ziemię, ale podniosła głowę by spojrzeć na małe, które stały już na polanie z jeziorem, przy dróżce, w bezpiecznej odległości od wody. Wpadło jej do głowy gdzie pójdą po jeziorze.
    - Przede wszystkim nie miałaś pojęcia, że Gavin nie żyje - spojrzała dziewczynie w oczy. - Gave to inna osoba, jego brat. Właściwie jedyne co ich łączy to wygląd, byli bliźniętami - wyznała i ciężko odetchnęła. - Teraz ta układanka ma większy sens... Wiesz... W tym wszystkim najbardziej bolało, że akurat Ty to zrobiłaś... ale rozumiem... za cenę wolności czy życia potrafimy posunąć się do różnych rzeczy - kiwnęła lekko głową. Akurat dotarły do celu, ale An skupiła uwagę na rudowłosej. - Bo co? Bo Cię zostawiliśmy? Naprawdę mi przykro Emmo, ale nie mieliśmy o Tobie pojęcia. Satoru cały czas urzędował w Polszy, ale... Najwyraźniej mocno się postarali by Cię ukryć - skrzywiła się lekko. - Jedynie Mary trafiła tu w miarę szybko, Michelle dołączyła do nas kilka miesięcy temu. Nadal wielu Argarczyków jest poszukiwanych - przyznała trochę smutno. Pokręciła lekko głową. - Nie patrz na to jak na coś do wymazania. Pamięć w zupełności wystarczy by starać się uniknąć powielania błędów - stwierdziła. Wdzięcznie jej kiwnęła głową na słowa o małych, a przy kolejnych wyznaniach poczuła ucisk na sercu. Matko... Czy ona właśnie...
    - Hej, hej... spokojnie - dotknęła lekko jej ramienia, gdy zaczęła drzeć, podeszła ostrożnie, gotowa w każdej chwili się odsunąć. Nie chciała naruszać jej przestrzeni prywatnej. Objęła ją lekko ramieniem.
    - Nie mogło. Dobrze zrobiłaś, chodziło o jego dobro - zapewniła. Czuła szczerość jej intencji i zrobiło jej się po prostu Emmy żal.

    Akane

    OdpowiedzUsuń
  138. — No. Dlatego do bitki trzeba się upierdolić jak dzika świnia i wio. Problem rozwiązany... — zarechotał Pius, dolewając sobie piwa do kufla.
    — Wiesz, zawsze możesz zobaczyć wrak statku. Chociaż nie polecam, jeszcze jakieś zwłoki dostrzeżesz... Pius nie zostawił z nich za dużo, to przyznam bez bicia. — blondyn łyknął piwka, po czym zmrużył oczy, gdy spoglądał na Emmę.
    — Rzucasz nam wyzwanie? Mamy zatopić kolejne statki? Sprawdzaliśmy, wysłali tylko jeden. Desant raczej im nie wyszedł. Czyżby ciekawiło cię jak to zrobiliśmy?
    — Czy przyszłaś nas powkurwiać, ruda piękności? — dopytał Pius, znowu obejmując ramię kobiety.

    Pius&Laz

    OdpowiedzUsuń
  139. - Ooouu, naprawdę mi pozwalasz? Mogę myśleć co tylko chcę? - zapytała odrobinę piskliwym głosem, trzepocząc przy tym rzęsami. - No dzięki - wróciła do swojego normalnego tonu i cmoknęła w jej stronę. Zachichotała na słowa o języku. - Miałam na myśli taki ogryziony w moich ustach, Ty proponowałaś język na znacznie niższych partiach ciała - uśmiechnęła się pod nosem i ponownie zachichotała na jej reakcję co do informacji. Zatrzymała się patrząc po niej. - Su-kien-kę - powiedziała powoli, jakby do ułomnej, zaraz jednak została złapana za rękę i pociągnięta w stronę stoisk. - Hej! Chciałabym najpierw zaszyć nogę, później możemy latać jak poparzone - zaznaczyła i zaraz machnęła ręką. - Dobra jebać lagunę, zaszyję się tutaj... - poszukała wzrokiem stosownego miejsca, co by było gdzie przysiąść.

    Ennis

    OdpowiedzUsuń
  140. Może jej się co nieco obiło o uszy, ale... Prawdę mówiąc średnio kojarzyła. Słysząc o tym co przeszła zacisnęła zęby.
    - Tym bardziej mi przykro, nie miałam pojęcia... - przyznała i zaraz westchnęła ciężko. - Nie mam pojęcia czy w takiej sytuacji nie zachowałabym się podobnie - przyznała, bo rzeczywiście nie wiedziała czy i ją by coś takiego nie złamało. Nie była nigdy w aż takiej sytuacji. Słysząc propozycję wejścia w głowę pokręciła nią od razu. - Raczej podziękuję - nie zamierzała tego oglądać, na pewno nie dla zaspokojenia ciekawości. Uśmiechnęła się pod nosem na pytanie o runy. - Dopiero je rozwijam, uczę się ich, ale tak, umiejętność ze wspomnieniami udało mi się już całkiem nieźle dopracować. Właściwie miałam zamiar je na Tobie użyć, w razie gdybyś fikała tam, na wejściu do Argaru - przyznała, nadal z tym samym uśmieszkiem. Nie miała zamiaru ich wtedy przerazić, ćwiczyła ostatnio zwiększanie zasięgu run, tą od chłodu uznała za najmniej szkodliwą, w razie, gdyby coś poszło nie tak. Na jej fuknięcie przekręciła lekko głowę.
    - Emma, a Ty myślisz, że my tu wpadliśmy wszyscy razem? Sporo czasu zajęło nam odnalezienie bliskich, sama byłam w niewoli świeżo po trafieniu tutaj. Później pojawiły się jeszcze inne, prywatne problemy i... - wzruszyła ramionami. - Nie, przykro mi, ale rzeczywiście nie szukaliśmy dalej. Bo odbiciu Ryu z Lasu już po prostu chciało się dychnąć, a później... - westchnęła. - Masz rację, mogliśmy szukać. Masz prawo mieć do nas o to żal - przyznała ostatecznie i zaraz pokręciła głową. - Nie byłaś i nie jesteś... ale to nie znaczy, że nie możesz być. Ta paczka już teraz wygląda zupełnie inaczej niż kiedyś. Przyjaźnimy się tak, ale relacje są inne, inne doświadczenia. Nie wiem czy jej teraźniejszy wygląd będzie Ci w ogóle odpowiadał i czy będziesz chciała do niej należeć. Tak jakoś wyszło, że ta paczka powstała, nie umawialiśmy się na to. Kto wie, może z czasem i Ty staniesz się jej częścią - stwierdziła. Kiedy się odsunęła nie zamierzała dalej próbować, ale słysząc jej argument spojrzała po niej wymownie.
    - Psuć dnia? - złapała Emmę i przyciągnęła, by przytulić. - To dla nich jedna z najważniejszych lekcji życia, nie wstydzić się płakać i oferować wparcie, gdy jest ku temu okazja - oznajmiła, uśmiechając się do dziewczynek, które zaraz też podbiegły i widząc co robi mama, same przytuliły nogi Emmy. - Widzisz? Właśnie teraz jestem z nich naprawdę dumna - przyznała.

    Akane

    OdpowiedzUsuń
  141. — Kto taką szantę wymyślił? Jakaś taka... Cholera. Prosta. — stwierdził Pius, drapiąc się po podbródku. Widać, że był uchachany i w trakcie libacji, bo nie zachowywał się inaczej niż zwykły typ z tawerny...
    — Hmmm. Płynie sobie okręt wodny, płynie sobie okręt wodny... Jak w niego przypierdolimy, to będzie podwooodny!!! — zawył Laz na cały głos, na co podniósł kufel, podjudzając nastroje w karczmie.
    — Oooo. Też masz ogień? — Pius wyraźnie nie odepchnięty, objął dziewczę, pokazać jej palcem swoje oko. — Pa to. — nagle z oka mężczyzny trysnął złoty promień, dezintegrując pustą butelkę wódki.
    — To jeszcze nic. Patrz to. — Laz zbliżył się i pokazał jak na jego palcu tańczą iskry, zmieniają formę, wydłużają się i tworzą statek, z żaglami dziobem i wszystkim. A wszystko to utkane z ognia. — Zgadza się. Jestem feniksem. Lazarus Morgenstern. A ten obmacujący cię, to Imperius Drugi, książę piątego kręgu piekielnego, Markiz sukkubów i generał trzech zastępów Nefalemów. Skurwysyn od wczoraj to powtarza, że zdążyłem to zapamiętać... — westchnął, po czym spojrzał na kobietę. — Ciebie jak zwą?
    — Poza tym, by dołączyć do kaszego klubu artylerii marynarki Argaru... — zaczął Pius.
    — ...organizacji, którą sobie sam kurwa wymyślił... — wtrącił się Laz.
    — ... to musisz niestety, ale zdawać sobie sprawę, że czasami może nam się zdarzyć jedna... lub dwie... maks trzy zbrodnie wojenne. Jesteś pewna, że to w zgodzie z twoim sumieniem, rudzielcu? — dopytał Pius, opierając polik na jej barku, wyraźnie biorąc koncept "przestrzeni osobistej" jako wskazówkę, której nie dosłyszał.

    Pius&Laz

    OdpowiedzUsuń
  142. Przekręciła lekko głowę, gdy wspomniała o okłamywaniu samej siebie. Nie bardzo wiedziała do czego teraz dziewczyna pije, ale machnęła na to ręką. Zachichotała.
    - Nie muszę, po prostu zawsze ją mam - odparła z rozbawieniem i postawiła stopę na przyuważonym stołku by zdjąć koszulę Emmy ze swojej nogi, przygotować nić i zacząć szycie. Nie było to dla niej nic nowego, szyła już swoje rany i nie tylko swoje. Jej próg bólu też był wysoki, trochę ją w życiu natłukli, więc nitka w nodze czy skóra przebijana igłą nie stanowiła problemu. - A skąd wiesz jaki chce materiał, hm? Sama wytrzymaj chwilę - spojrzała po Emmie w tracie szycia i posłała jej buziaka. Założyła kolejny szew i zaraz spojrzała po dziewczynie unosząc jedną z brwi. Igła była wbita w jej nogę, gdy została pociągnięta. Zacisnęła usta w wąską kreskę i spojrzała po Rudej gdy zaciągnęła ją na pomost. - Drżą, tak? Niby od czego? Jak chcesz mnie w odosobnieniu podotykać to po prostu powiedź, a nie odrywasz mnie od roboty... - usiadła sobie na brzegu pomostu. - Masz kurwa szczęście, że nie zgubiłam igły - dodała wyciągając wspomniany przedmiot z nogi i pokręciła głową. Co za narwany rudzielec.

    Ennis

    OdpowiedzUsuń
  143. Uśmiechnęła się krótko.
    - Zapewniam, że dobre wejście do Twojej głowy uniemożliwiłoby Ci przysmażanie - odparła, samej sobie przytakując głową. Spojrzała po niej pytająco, gdy ewidentnie próbowała zadać swoje pytanie i zaraz uśmiechnęła się szerzej. - Ale masz na myśli ćwiczenie w pełnym asortymencie czy tylko walkę wręcz? - zapytała. - Chętnie znajdę czas, ochotę jak najbardziej mam - przyznała i pokręciła głową. - Nie masz tu za co przepraszać - wzruszyła ramionami.
    Na pytanie o tortury lekko przytaknęła głową.
    - Co prawda nie seksualnie, ale tak... torturowali - odpowiedziała i zaraz wysłuchała jej dalszych wyjaśnień. No tak, oni na pewno mieli lepszą pozycję do poszukiwań, z tym nawet nie dyskutowała. To w jaki sposób jej przekazywała swoja wiedzę było dość oryginalne. An zacisnęła lekko usta.
    - Tak, nie jestem z Ryu, byłam z Gavem, a teraz jestem wolna - podsumowała z ledwo widocznym, krótkim uśmiechem. Zaraz uniosła brwi, słysząc o propozycji złożonej Ryu. Zamrugała nawet szybciej oczyma. Ryu i niewolnica seksualna... Jakoś jej to nie mogło przejść przez głowę. Powstrzymywała się by nie parsknąć śmiechem. Nie żeby ją Emma w tej swojej desperacji bawiła, ale wizja Ryu z seksualną niewolnicą było po prostu wyjątkowo komiczna. Na szczęście udało jej się zachować powagę.
    - No cóż... - zaczęła i wypuściła głośno powietrze. - W sumie to bym się mocno zdziwiła, gdyby Ryu... się zgodził - przyznała, dalej utrzymując powagę i uspokajając się w środku. Później na szczęście przyszła ta bardziej ckliwa chwila i Akane zaczęła delikatnie głaskać plecy Emmy. Mokra koszulka w ogóle jej nie przeszkadzały.

    Akane

    OdpowiedzUsuń
  144. Obaj pokiwali głowami, obserwując jak ptak zmienia się w statek. Może nie był tak zdetalizowany jak Lazarusa, ale mówiąc szczerze, on opanował takie zdolności tylko dla pokazu. Sztuczka kobiety prezentowała kontrolę nad ogniem, bez przygotowania i szkolenia, jakie posiadał.
    — Wyśmienita kontrola. — odparł Laz, winszując jej zdolnościom. — Tak, jestem nauczycielem i nauczę cię wszystkiego, o co zapytasz.
    — Czyli serio zakładamy organizację? — dopytał Pius, podnosząc brew. — Argardzka Artyleria Antymorska. To będzie nasza nazwa.
    — Noż ja pierdolę. AAA? Gdzieś to już słyszałem... — stwierdził Laz, kiwając głową, gdy się przedstawiła. Ale to Piusa zainteresowało jej CV.
    — Znam to imię. Czyli służyłaś tyranowi... — zaczął, nagle przybierając twarz Peruna, oraz jego odzienie z okresu, gdy był jeszcze namiestnikiem.
    — To dobrze. Ten tutaj Lazania służył w armii Phyonix... Ale zerwał swe przysięgi. A mnie sam Perun zatrudnił do wymordowania jego politycznych oponentów. — twarz Piusa i jego ubiór wrócił do oryginału. — Jak na razie, spełniasz wszystkie wytyczne, Emmo. Kontrolujesz swe moce, masz doświadczenie wojskowe...
    — "Pierwszym krokiem do pokonania wroga, jest znajomość wroga." — Laz wciął się z cytatem, a Pius zarzucił włosy w tył, obejmując ją ponownie.
    — Nie martw się, moja droga Artyleryjna partnerko, ja rzygam dopiero po drugiej butelce. Z resztą, księżniczce nie wypada wymiotować... — stwierdził białowłosy, nakręcając loczek rudych włosów na palec.
    — A żebyś widziała jakiego bełta puścił na bocianim gnieździe. Nie wiem, czy przypadkiem jego rzygi nie rozpuściły twarzy majtka, on jest z innego wymiaru niż ludzie tutaj... — zarechotał Laz, po czym dolał piwa do kufla Emmy.

    Pius&Laz

    OdpowiedzUsuń
  145. - Mhm, pójdę w podskokach, jak zszyję nogę - przyznała nie odrywając się od swojego zajęcia. Uśmiechnęła się pod nosem i ponownie spojrzała na dziewczynę. - To, że Ty chcesz nie oznacza, że ja mam się godzić. Nikt nie broni próbować Ci mnie zachęcić. To działa w dwie strony Skabreńku. Pamiętaj tylko, że wysiłek się nie zawsze opłaca - rzuciła z lekkim chichotem i założyła kolejny szwy, by po komentarzu Emmy trzeci założyć krzywo, ten i dwa pozostałe miały między sobą równe odstępy. - Lubię krzywizny - puściła jej oko i zakończyła zszywanie rany, przecinając nić swoim pazurem i chowając przybory do sakwy. Wstała, wciskając w tors Emmy jej koszulę. - Dzięki - pochyliła się nad jej uchem. - Specjalnie dla Ciebie, niewyprana - szepnęła i odsunęła się ze swoim figlarnym wyrazem twarzy. - Możemy ruszać - wskazała dłonią na tutejsze stragany.

    Ennis

    OdpowiedzUsuń
  146. Mohe widział jej chude ciało, ale nie znał jej innej, więc nie miał porównania. Kiedy zgodziła się na grę, uśmiechnął się zadowolony.
    - Darcy mi ją pokazała - przyznał, zerkając po niej, gdy szukała czegoś w namiocie. Na widok butelki zaśmiał się lekko. - Wiesz, jak chcesz to możemy w to zagrać bez alkoholu. Pić można wiele innych rzeczy - nie miał parcia by na dzień dobry lać w nią trunki, ale to już od dziewczyny zależało, sam nie widział problemu w tak wczesnym piciu. Z zaciekawieniem złapał trunek jaki mu pokazała. - Sama zrobiłaś? - zainteresował się. Nie wyglądał jak kupny. Kiwnął głową na jej ostatnie słowa i uśmiechnął się pod nosem. "Mo", teraz "Moher", ostatnio zyskiwał coraz to nowe ksywki, było to całkiem miłe uczucie.

    Mohe

    OdpowiedzUsuń
  147. Ennis zachichotała rozbawiona na irytację Emmy, ależ ona uroczo się złościła. Nawet to pasowało do tych jej ognistych włosów.
    - Może mam. A co, chcesz posmakować? - rzuciła z przekąsem i zaraz cmoknęła udając zmartwienie. - Och nie... Cóż - humor wrócił na jej buzię. - Twoich może i nie poczuję, ale dyskutowałabym w temacie, że żadnych - przyznała, poruszając zabawnie brwiami. Szło w dobrą stronę skoro już myślała o tym, by mieć gdzieś jej "widzimisie". Szła obok Emmy, a słysząc pytanie wzruszyła ramionami. - Nie wiem - nigdy się nad tym nie zastanawiała. - Ale chcę taki jak najbardziej podobny do mojej łuski, lekko błyszczący - oznajmiła, rozglądając się po dostępnych materiałach.

    Ennis

    OdpowiedzUsuń
  148. Uśmiechnął się do niej szerzej.
    - Przecież się o ten alkohol nie gniewam. Dzięki, to miły gest. Chętnie przyjmę tą butelkę - przyznał i spojrzał po Emmie zaciekawiony. - Ach... Były mentor - powtórzył. - Uczył Cię warzenia trunków? - zapytał, zapraszając ją pewnym ruchem ręki do siebie. Sam ruszył po dwa kamienne naczynia i wrócił do niej, by zająć jeden z pieńków przy palenisku. - Mhm. A Ty lubisz? Próbowałaś kiedyś? - zapytał, otwierając butelkę i wąchając zawartość. Od razu było czuć, że słabe to, to nie jest. - Ładnie pachnie - przyznał i polał im do naczyń. - Pracę? No nieźle - spojrzał po niej zaskoczony. - Ledwo się tu pojawiłaś i już masz pracę? Co takiego robisz?

    Mohe

    OdpowiedzUsuń
  149. Zostawiła ten rumieniec Emmy bez komentarza, ale uśmieszek nie znikał z jej twarzy. Skupiła się na poszukiwaniach, ale jej wizja nie pasowała do tego co tu widziała. Zaśmiała się lekko na jej stwierdzenie.
    - Racja - przyznała. - Ale chyba poszłabym w ten standardowy, chłodny, wtedy, gdy słońce nie świeci - dodała, dalej szukając i zaraz obejrzała się na Rudą. Uśmiechnęła się na widok tkaniny, którą dziewczyna trzymała w dłoni. Najwyraźniej jednak przydało się ją tu brać.
    - Tak! - dopadła do materiału i przyłożyła go do ciała. Był delikatny i cienki, a to sprawiało, że kontakt z wodą nie powinien dla niego stanowić problemu. Oglądała ten odcień błękitu, a gdy dziewczyna pokazała jeszcze inne odcienie, pokręciła głową. - Nie... Ten, ten mi się podoba - przyznała i poszukała wzrokiem sprzedawcę. - Przepraszam! Co mi Pan powie o tym materiale? - zapytała. Głównie pytała o ten kontakt z wodą, jej ciało dość często naturalnie się skraplało, a nie każdy materiał dobrze znosił coś takiego.

    Ennis

    OdpowiedzUsuń
  150. Słuchał o nauczycielu z lekkim uśmiechem na ustach. Zaśmiał się na to wyznanie co do szokowania.
    - Jesteś pewna, że to zła cecha? Ja tam lubię wariatów. Jakoś tak swojsko się przy nich czuję - przyznał. Ciężko przy takich było wyjść na "dziwnych". "Inny" tak, ale to nie brzmiało już tak źle. W jego oczach i tak większość Argarczyków była wariatami. Zwrócił uwagę na to jak się poprawia, jakby bała się użyć słowa "przyjaciele", ale nie ingerował, najwyraźniej miała ku temu powody. - Ou, koneserem też zdecydowanie nie jestem - przyznał. - czasem mi po prostu coś bardziej lub mniej smakuje, ale chyba nie mam ulubionego trunku. Co prawda dostałem jeden przepis i czasem go przyżądzam, ale chętnie pijam też inne rzeczy - przyznał. Spojrzał po jej dłoni, gdy bawiła się kosmkiem swoich włosów i zaraz wrócił spojrzeniem do jej ciemnych oczu. Trochę mu przypominały węgle. Kiwnął spokojnie głową na wyznanie co do pochodzenia. Nie zdziwiło go to jakoś bardzo, już na poczatku jego znajomości zdawała mu się inna niż większość osób jakie miał okazję spotkać. Zmrużył jednak oczy, gdy wspomniała o złych uczynkach, jednak słysząc o sądzie Rady stwierdził, że chyba jednak jej występki nie były takie złe, skoro dali jej robotę i kazali zostać. - Meble? - ściągnął brwi. - O proszę, to ja bardzo chętnie. Może być nawet krzywy, od razu będzie widać, ze spod Twojej ręki - rzucił zaczepnie i złapał swoje naczynko. - To co? Może najpierw za spotkanie? A potem... Potem powiem, że... Nigdy w życiu nie... - tu polał trunku do pustych naczynek - ... nie tańczyłem z kimś wolnego - uśmiechnął się kącikiem ust.

    Mohe

    OdpowiedzUsuń
  151. Uśmiechnęła się szerzej na słowa Emmy. Objęła ją przez krótką chwilę i zaśmiała się na własną głupotę oraz nieporadność.
    — Ależ Ty jesteś genialna Emmo, dziękuję Ci — nie mogła powstrzymać wdzięczności. Rudowłosa tak naprawdę co chwilę znajdowała sposób żeby ją zaskoczyć i zabrać z czegoś złego. Genialna kobieta. Zaśmiała się cicho na jej groźby względem Satoru. Martwiła ją dalsza niechęć względem mężczyzny, który pomógł im uciec z Polszy, ale jednocześnie odnosiła wrażenie, że Emma inaczej sympatii nie potrafi mu okazać. W końcu od incydentu ze sztyletem nic już złego więcej mu nie zrobiła.
    — Jeśli kiedyś będzie chciał zrobić mu przykrość, będę się bronić. Ale nie będę robić mi żadnej przykrości za to, że jest wobec mnie ciepły. Wystarczy że odmawiam mu zaręczyn, to też jest przecież bardzo okrutne — wyjaśniła z poważną, ale łagodną miną.
    Spojrzała na podarunek. Wzięła go do rąk i obejrzała dokładnie z uśmiechem na ustach.
    — Ależ to jest piękne. I przemyślane. Skąd wiedziałaś, że żadnego nie mam i nie mogę tutaj znaleźć? Nie mów, że jest brzydki. Jest naprawdę urokliwy, zapewniam, że będę często z niego korzystać — odpowiedziała, przytulając przedmiot do piersi. Wróciła do niej wzrokiem. — Imprezkę? Mówisz o Parapetowej Biesiadzie? Też je macie? Nie wiedziałam, przepraszam. Myślisz, że warto zorganizować takie spotkanie? Nie znam tutaj nikogo poza wami, ale dobre tradycje powinno się podtrzymywać — znowu zaczęła myśleć na głos, trzymając dalej w dłoniach prezent od Emmy. Kiwnęła głową.
    — Tak, udało nam się trafić w dobre miejsca. Myślę, że to całkiem dobry znak na początek — zgodziła się idąc dalej.
    — Tak, myślę, że zrobią to jednak legalnie, ale dostaną. W końcu to chętnie kradłby cudzą własność? — uśmiechnęła się do Emmy.

    Orianna

    OdpowiedzUsuń
  152. Wzruszył tylko ramionami. Nie znał człowieka, więc nie mógł za wiele powiedzieć w tym temacie. Wolał to przemilczeć.
    - Kiedyś? Jak chcesz to możemy go zaraz posmakować - rzucił z lekkim rozbawieniem. Nie widział problemu by otworzyć dwie na raz, oba trunki przecież i tak dość szybko znikną. - Właśnie na taki liczę, przy każdej wywrotce będę miał w głowie Ciebie - rzucił z szarmanckim uśmiechem i zaraz się zaśmiał. - Wybacz, musiałem, czasem lubię rzucać takie tanie teksty - przyznał, nadal z rozbawieniem na twarzy. Zmarszczył lekko czoło, gdy wypiła zawartość naczynia i rzuciła swoje "nie było dane".
    - To czego pijesz? Ja tu już czekałem na jakiś skrót sytuacji... Pijesz, jak zdanie to nieprawda - pokręcił głową, tłumacząc. Prychnął zaraz śmiechem. - Ty? Nigdy? Nie wierzę... - sam przechylił swoje naczynie. Nie zliczyłby ile razy to już robił. - Koniecznie musimy nadrobić - posłał jej kolejny uśmiech i uzupełnił puste naczynka. - Nigdy w życiu nie całowałem faceta - poruszył zabawnie brwiami.

    Mohe

    OdpowiedzUsuń
  153. Znaleziony materiał wyjątkowo ją satysfakcjonował. Chyba jeszcze nigdy nie szykowała sobie ubrania typowo pod siebie. Nadal wolała swoją naturalną odsłonę, ale czasami tęskniła za tymi strojnymi wieczorami, gdy szla z klientem na bal i mogła obserwować te wszystkie niezrozumiałe dla siebie gesty. Umiała dużo udawać i często się tym posiłkowała, właśnie na takich balach poznawała dużo "typowych" reakcji na dane sytuacje, to pozwalało tworzyć jej maski, wczuwać się w rolę.
    Spojrzała na nici, nożycę oraz miarę, o których wspomniała Emma i kiwnęła głową.
    - Pewnie by wypadało - przyznała, sięgając do sakwy po monety. Położyła ich odpowiednią ilość na stole i gdy już wszystko zostało im zapakowane, złapała w ręce materiał. - To gdzie teraz Słoneczko Ty moje? Zamierzasz gdzieś sobie spisać te wymiary?

    Ennis

    OdpowiedzUsuń
  154. An zaśmiała się krótko.
    - Jasne, że byś poradziła, pytanie z jakim efektem - kącik jej ust drgnął delikatnie, a na słowa o zemście przytaknęła głową. - Dobrze sobie przyswój te słowa - odpowiedziała z tajemniczym uśmiechem i puściła jej oko. Prawdę mówiąc nawet nie pomyślała o tym, że Emma mówi o dzieciach. W kwestii ustaleń treningowych również kiwnęła głową. - Czyli bez zabijania - podsumowała. - Da się zrobić - uśmiechnęła się lekko.
    Trzymała ją w ramionach tak długo aż Em sama się nie odsunęła.
    - Nie ma sprawy, też czasem muszę się wypłakać - przyznała i kucnęła przy dziewczynkach, by ucałować ich czoła. - No już, Emmie jest lepiej, a mama jest z Was bardzo dumna. Ślicznie się zachowałyście - pochwaliła swoje szkraby, głaszcząc je jednocześnie po głowie. - A teraz idziemy się pluskać w wodzie! - rzuciła wesoło, na co Fasole wyraźnie się ucieszyły. Fiołkowooka wstała, by złapać je za rączki i całą czwórką ruszyły bliżej wody. - My zostaniemy bliżej brzegu, ale jak masz ochotę sobie podryfować to się nie krępuj - zaznaczyła. Nie widziała nic złego w tym, by nawet przy wspólnie spędzanym czasie ktoś na chwilę się oddalił i pobył troszkę sam. Zaczęła zdejmować ciuchy, a gdy była już w bieliźnie, to rozebrała i dziewczynki by razem z nimi zamoczyć stopy i chwilę się pochlapać.

    Akane

    OdpowiedzUsuń
  155. — Faktycznie daleko, ale przyjeżdża czasami w okolice jego passer, passer, bo nie każdy projekt jest legalny — zaśmiał się cicho. Zastanowił się chwilę nad jej prośbą i pokręcił głową. — Nie jestem pewien czy ten miecz by wytrzymał. Kowalstwem nigdy się nie parałem, możemy dla zabawy, ale nie oczekuj po nim cudów. Wiesz zawsze można zamówić też, powiedzieć czego chcesz jaki ma być, specjalista tworzy cuda dopasowane dla klienta po samym opisie. Mi zrobił moją Meduzę, co bym mógł o żonie zawsze myśleć — wyjaśnił i podał jej pochwę z mieczem. Rękojeść wyglądała dosyć prosto, była szmaragdowa jak oczy Febe, a na samym mieczu były trzy miejsca na runę, każdy wokół miał wyrzeźbione węże, które symbolizowały jego ukochaną. Robota pierwszej klasy, a sprzęt potrzebny, bo gdy wpadł do Mathyr stalowy miecz po prostu mu przepadł, to też dosyć długo szukał odpowiedniego zamiennika. Wstał od pieca hutniczego, kiedy ciągle próbowała odmówić jedzenia. Nawet nie chciał pytać co jej robiono, że nauczyła się tyle wytrzymywać bez porządnego żarcia w ustach. Pierdoleni rasiści. Mathyr mogło wydawać się bardzo swojskie i przypominające młodość, ale tego rasizmu naprawdę miał dosyć. Tego zwyczajnie nie chciał przechodzić drugi raz. Ten pierwszy w Argarze wystarczająco złamał wiele istnień. Oby ten chuj w końcu zdechł. Podszedł do szafki, sam wyjął z niego talerzyki, nóż i widelce. Pokroił tartę i położył po kawałku na każdym talerzyku.
    — Praca rzemieślnika to praca fizyczna, warto mieć energię z jedzenia — wyjaśnił, samemu biorąc talerz z jedzeniem, żeby zacząć jeść. Może i był najedzony, ale jeden kawałek więcej mu nie zaszkodzi. — Nie będę Cię do niczego zmuszać, ale staruszkowi będzie miło, jak zrobisz sobie z nim przerwę. Jak to było w Argarze? Na początek pracy w firmie należy się przerwa, a my tutaj małą firmę jednak mamy, owoców czwartków u mnie nie uświadczysz, ale codziennie możesz zajść do domu i się poczęstować, jak nie masz nic u siebie, ja też noszę coś zawsze do pracy, jesteś u mnie pracownikiem, nie wstydź się zaspokajać takich potrzeb. Srać też nie pójdziesz, żeby mi przykro nie było? — zakończył może nie zbyt przyjemnym pytaniem, ale nigdy nie był zbyt delikatny. Odsunął się od jedzenia, żeby nie bała się sięgnąć po swój talerzyk i usiadł na krześle, żeby na spokojnie zjeść. Sama Emma też mogła usiąść na paru wolnych mniej lub bardziej oddalonych od Yensena.
    — A więc dzisiaj robimy mały stolik — przytaknął i wziął kolejny kawałek tarty. Kapryśnej księżniczki teraz z nimi nie było, ale zaśmiał się lekko na jej gest. — Spokojnie, ta kapryśność Darcy to bardziej w żartach. Pomagać jej nie trzeba, ale osobiście lubię jej czasem podokuczać i wykorzystać do ciężkiej pracy, skoro miała całe życie jak pączek w maśle. Jest w podobnym wieku do Ciebie, też możesz spróbować ją zaczepić, macie sporo wspólnego — puścił jej oczko i pokazał na płonącą dłoń rudowłosej.

    Yensen

    OdpowiedzUsuń
  156. — Miejsce w grafiku się znajdzie, Emmo.— odparł Laz, puszczając jej przy tym oczko...
    — Wiecie co, ja wpadłem na nazwę, ale w skrócie wychodzi CHUJ. Chyba trzeba znaleźć lepszą... — dodał Pius, od razu patrząc na to, jak dziewczyna reaguje na jego zmianę twarzy. Przez to też Laz wstał od stołu, by poklepać ją po ramieniu.
    — Spokojnie... To tylko kuglarskie sztuczki... Nie musisz się o to martwić... A ty mógłbyś się zachowywać, może, co Pius?
    Białowłosy westchnął, ale kiwnął głową, nie chcąc psuć nowej relacji na starcie.
    — Próbował mnie zabić. Ale jestem jak foka. Delikatny, śliski i odbijam bełty zębami. — zarechotał, klepiąc ją w ramię. — No chodź, jeszcze za trzeźwa jesteś, by tak stać... A potem możemy się zabawić... Jak towarzysz broni z towarzyszką... — demon puścił jej oko, w tanecznym kroku nalewając jej piwa.

    Pius&Laz

    OdpowiedzUsuń
  157. Rei już dobre dwa tygodnie pracowała nad sukienkami na Fiery. Ledwo Nik poinformował o tym balu, a ona od razu poleciała na stosowne zakupy. Dawno nie szyła tak eleganckich kreacji i dla niej była to niezwykle przyjemna odskocznia od codzienności. Szyła coś dla siebie, jak i dla Grimy, Melio i Tonego, gdyż jeden z synów postanowił zabrać swoją... narzeczoną... na tą uroczystość. Właśnie szykowała sobie herbatę, Melio zabrał dzieciaki do Grandsandów, a ona miała chwilę dla siebie. Właśnie wtedy ktoś zapukał do drzwi. Japonka ruszyła otworzyć i spojrzała po rudowłosej dziewczynie. Właściwie o Emmie nie słyszała zbyt wiele, nie widywała jej też nigdy jakoś często, a nowiny o jej powrocie przyjęła lekką ręką. Jasne, wiedziała o sytuacji z Ryu, ale w pierwszej chwili w ogóle nie skojarzyła, że sprawczyni właśnie przed nią stoi. Spojrzała po materiałach jakie trzymała w ręce.
    - Przepraszam... Nie rozumiem... - czyżby ktoś ją posłał do niej by uszyła kreacje, a ona coś zmąciła z materiałem? Przyjrzała się jej uważnie, nie, nie mogło chodzić o coś takiego. - Emma, tak? - odpowiednia myśl zamigotała w głowie. - Ach... Ty o tym - Rei zaśmiała się i zaprosiła ją do środka. - Jeżeli rzeczywiście usprawiedliwienia nie ma to się ciesz życiem nim Ryu do nas wróci. Później to co najwyżej mu pomogę sprzątnąć Twoje zwłoki - oznajmiła z pogodnym uśmiechem.

    Rei

    OdpowiedzUsuń
  158. — Nie, nie robi tego na poważnie. Mimo wszystko dalej wydaje mi się to nieco okrutne, kiedy robi to tak często mimo kolejnego odmawiania. Jakby po zgodzie planował jakąś kolejną rzecz, która jego zdaniem jest zabawna, a ja mu tego odmawiam. Co nie znaczy, że traktuje to poważnie, czy mam zamiar się zgodzić, przynajmniej na poważnie. Może kiedyś sama spłatam mu figla — wytłumaczyła jej z uśmiechem. Pokręciła głową, spoglądając nieco poważniej po Emmie.
    — Nieprawda. Widzę w nim dobrego człowieka, który nam pomógł, mi nieco bardziej, bo pomógł razem z Tobą otworzyć mi oczy, ale nie uważam go za żadne niebiańskie stworzenie. Lubię go, to chyba nic złego, prawda? Za to Ty traktujesz go bardzo ostro, chociaż nie widziałam, aby chciał zrobić Ci krzywdę — zauważyła ze spokojem. Miała wrażenie, że nie tylko Emma myślała, że jest zakochana w Satoru, a przecież to nie było prawdą. Po prostu uważała go za niezwykle sympatyczną, pomocą osobę. Nie rozumiała co w tym złego. Uśmiechnęła się do niej szeroko i jeszcze raz ją mocno przytuliła w podzięce za prezent.
    — Jest bardzo praktyczny i bardzo uroczy, nie mogłabym sama pomyśleć o lepszym prezencie dla siebie. Jeszcze raz dziękuję — powiedziała uśmiechając się do niej z rumieńcami na policzkach. — A więc biesiada jest już w planach — przyklasnęła w dłonie, uśmiechając się do niej. Spojrzała po straganie pełnym ślicznie wyglądających rzeczy. Zastanowiła się przez chwilę.
    — Może orzeźwiająca lemoniada i jakiś interesujący placek? Nigdy nie widziałam, aby jedzenie było ozdabiane kwiatami i takimi kolorowymi kulkami — odpowiedziała, patrząc po straganie.

    Orianna

    OdpowiedzUsuń
  159. — To nic, Emma. Psychika to pstrokata suka, która na karej klaczy jeździ. Też mam swoje odpały. — dodał, obejmując ją, chcąc by odetchnęła na chwilę. Nie popierał wizji Piusa rozpijającego biednej dziewuchy w celach rekreacyjnych, gdy ona widocznie przeszła jakieś straszne gówno, które nawet na widok Peruna reagowała paniką. — Pius, weź daj jej chwilę, co? Sprawdź, czy cię nie ma w łazience. — Laz karcił oczyma demona, który tylko westchnął, siadając obok nich.
    — Przepraszam. Nie wiedziałem, że to niestosowne. Będę się pilnował, Emmo. — powiedział, jak skarcony kundel, na co Laz pokiwał głową. Widocznie miał dobry wpływ na diabła...

    Pius&Laz

    OdpowiedzUsuń
  160. Na początku się zaśmiała, kiedy Emma mówiła o pianiu, ale gdy wspomniała o przykładaniu broni do pleców wyraźnie spoważniała.
    — Co takiego? — zapytała, bo z początku myślała, że się przesłyszała. Dzieciom w szkole broń za ściąganie? Nigdy by go o to nie podejrzewała. Chyba będzie musiała sobie z nim poważnie porozmawiać na temat podejścia do młodszych, bo teraz zdecydowanie stracił w jej oczach. — Ale takie zachowanie jest niedopuszczalne, nie dziwię się, że masz do niego takie podejście. Nie obchodzi mnie czy teraz się zmienił, gdyby ktoś mi tak powiedział, z tym trzeba coś zrobić. Przeprosił was za to chociaż? — zainteresowała się jeszcze. Pokręciła głową.
    — Emma, rumienię się bardzo często od każdej bliskości, to dla mnie nowe, jak Ciebie przytulam też mam czerwone policzki. Nie traktuje jego zachowania jak flirtu. Spokojnie, nie musisz się martwić — uśmiechnęła się do niej. Przecież Sato traktował ją tak samo jak każdego innego. Nigdy by nie pomyślała, że to są poważne propozycje. To znaczy od jakiegoś czasu, bo przy pierwszych dwóch razach wzięła go jednak na poważnie.
    — Zaproś kogo chcesz, przecież to nie będzie tylko moja zabawa — przypomniała jej, uśmiechając się szerzej. — Nie znam Mohe, to Twój kolega, prawda? Chcesz o nim opowiedzieć? — zainteresowała się życiem codziennym Emmy. — A więc na poszukiwania idealnego straganu — rzuciła jeszcze podekscytowana, rozglądając się kątem oka za tym, który najbardziej by im odpowiadał. Na końcu uliczki był jeden ciekawy, prowadzony przez starszą Panią. Było na nim pełno prawie nieruszonych wypieków oraz kilka dużych pojemników dzbanków z różnymi napojami. Orianna podeszła tam, aby lepiej przyjrzeć się asortymentowi.

    Orianna

    OdpowiedzUsuń
  161. — Mimo wszystko nie uważam tego za dobrą metodę. Nie gniewaj się, ale będę chciała to sobie z nim wyjaśnić — odpowiedziała z uśmiechem Emmie. To że samej Em to nie przeszkadzało, nie znaczyło, że Orianna uważała to za coś dobrego, musiała wyrazić na ten temat swoją opinię.
    — Może przy Tobie jestem po prostu bardziej pewna siebie? — zaproponowała taką teorię. Nie czuła raczej żadnych romantycznych uczuć względem Satoru. Nie była pewna nawet co to za uczucie. Wolała o tym wszystkim przekonywać się na własnej skórze. Oh, całowała się z tym Mohe. Zarumieniła się delikatnie na tę wieść. Jak widać Emma miała wiele różnych intensywnych przygód. Całowanie, no proszę. Spojrzała po niej nieco uważniej.
    — Chcesz coś na wszelki wypadek? — zapytała dla pewności, skoro teraz mieszkali obok siebie nie wiadomo czego można było się spodziewać. Przezrony powinien być zawsze ubezpieczony. — Zdaje się, że go lubisz. Cieszę się, że masz sąsiada miłego, oby wam się miło obok siebie mieszkało — życzyła jej jeszcze. Trochę było to dla niej niesamowite, Emma tutaj się całowała z sąsiadem, z Ennis też przecież zrobiła coś intymnego, a to ona była oskarżana o miłość, bo rumieniła się dp przyjaciela, ucząc się bliskości. Troszkę dziwne były dla niej te zależności.
    — Wygląda bardzo ciekawie — zgodziła się z Emmą w kwesti placka. Sięgnęła do swojej sakiewki, aby dokonać zakupu, kiedy nagle na stragan wpadła czerwona na twarzy z wściekłości kobieta razem z siekierką. Uderzyła w nogę straganu z całej siły, a ten padł na podłogę rozsypująć część placków.
    — Ty wiedźmo! Mój synek nie chciał jeść tego placka! Otruć go chciałaś wiedźmo Ty! Oddawaj pieniądzę, żebym bomblekowi kupiła coś lepszego! Natychmiast! — zaczęła krzyczeć wymachując siekierką na lewo i prawo.

    Orianna

    OdpowiedzUsuń
  162. Pius odetchnął, widząc roztrzęsioną dziewczynę. Mógł sobie tylko wyobrażać co spowodowało taką reakcję, jak i paniczny strach w oczach. Suka Peruna... Przydomek raczej mówił za siebie. Nie współpracował z Perunem otwarcie, raczej zobaczył go po wykonaniu ostatniego zlecenia, gdy pozbył się jego ostatniego lidera opozycji... Cóż, fakt że przywitał go wtedy bełtami mówił dużo o usposobieniu teraz króla, wcześniej księcia.
    Laz natomiast nie uciekał, objął Emmę ramieniem, nie gładząc go, nie pchając żadnego seksualnego innuendo... Po prostu dał się objąć.
    — Popij sobie. W takich sytuacjach organizm potrzebuje się rozluźnić. Jesteś bezpieczna. Powiem więcej. Przez twoją znajomość terenu, jak i królestwa... Jesteś w stanie zmienić oblicze tej wojny, Emmo. To co teraz postrzegasz jako słabość... Strach, stres... To jeden z twoich artefaktów. W końcu, ktoś musi go zabić... I chyba nikt nie zasługuje na ucięcie głowi tyranowi... Niż ty. — stwierdził blondyn z rudymi odrostami, klepiąc ją delikatnie po ramieniu, chcąc jakkolwiek pocieszyć, rozszerzyć perspektywę.

    Laz

    OdpowiedzUsuń
  163. Akane spojrzała po Raji i pokręciła głową.
    - Halo, młoda damo. Nie za wcześnie na takie sio? - Akane zatrzymała córkę przy pomocy piasku, nie pozwalając by ta wskoczyła do wody. - Do nastolatki jeszcze Ci sporo brakuje. Mama coś mówiła, nie ma "sio", jak chcesz sama to musisz poprosić i mama lub tata muszą pozwolić. Doskonale o tym wiesz - zaznaczyła, blokując małej dostęp do wody, przy pomocy ruchomej ściany piasku. Malika bardziej współpracowała i już zaraz była z mamą w wodzie. An spojrzała po Emmie. Na brzegu? Czy sama nie proponowała kąpieli?
    - No dobra, skoro chcesz - nie zamierzała jej namawiać, to nie była pora na wielkie zabawy w wodzie, ale chwilę mogły się popluskać. Zerkała na Raję, bawiąc się z Mali, nadal blokując tą pierwszą, a gdy Emma do niej podeszła po prostu lekko się uśmiechnęła, ciekawa ich dialogu.

    Akane

    OdpowiedzUsuń
  164. Ennis zachichotała.
    - Ou, nie zamierzałam iść taki kawał by zaszyć nogę. Nie widzę problemu by ruszyć tam, gdy chodzi o zdjęcie pomiarów nerwusku - uśmiechnęła się do niej szeroko i zaraz posłała buziaczka. Ruszyła w stronę wspomnianego miejsca, uśmiechając się pod nosem. - To ile kreacji już uszyłaś, hm? Jestem dość wymagającą klientką - spojrzała po dziewczynie i prześlizgnęła po niej wzrokiem. - Nie chciałabym być niezadowolona - dodała.

    Ennis

    OdpowiedzUsuń
  165. — Spróbujemy, spróbujemy — powtórzył za nią. Najwyżej będzie miała całkiem przeciętny miecz. On osobiście wolał swoją stal zamawiać od specjalistów. Prawdziwy fachowiec potrafił tak przeprowadzić konsultacje, żeby wszystko się zgadzało z oczekiwaniami klienta. A miecze były dla niego o tyle ważne, że wolał zaufać komuś, kto faktycznie je robił niż zdawać się na swoją własną prowizorkę. Stolarstwa co prawda nauczył się całkiem zręcznie, ale ryzyko niewygodnego krzesło a złamanego miecza w walce jednak robiło tutaj całkiem sporą różnicę. No ale może jak sama zobaczy, że zrobią coś wyjątkowo przeciętnego to zmieni zdanie. Był też w sumie ciekawy dlaczego tak bardzo chciała pilnować tego procesu. Jakaś trauma?
    — Jedzenie w towarzystwie jest smaczniejsze — rzucił, gdy dalej jeszcze przez jakiś czas próbowała odmówić sobie posiłku. Jeśli nie dla siebie, to może chociaż dla niego wrzuci coś na ząb. Jakby nie patrzeć praca w jego warsztacie była dosyć ciężką, fizyczną pracą. Trzeba było mieć siłę, żeby spędzić tutaj cały roboczy dzień. — Pozwól, że sam zdecyduje na ile gościnności sobie pozwolę względem nowo zatrudnionego pracownika — puścił jej oczko. — Każdy zasługuje na ludzkie traktowanie, nie musisz się traktować jak największego zbrodniarza wojennego. Ja też miałem wyrok za wiele złych rzeczy, których nie zrobiłem z własnej woli — dodał jeszcze, licząc, że to pozwoli jej też poczuć się bardziej komfortowo. Uśmiechnął się do niej na kwestię księżniczek.
    — Nawet księżniczki mogą mieć nie po kolei w głowie, chociaz tak, większość z nich ma w nieprzyjemny sposób. Ale są też tacy, którzy mają nie po kolei w głowie w wesoły sposób, z nimi życie jest nieco zabawniejsze. Masz już jakiś znajomych tutaj poza Orianną? — zainteresował się.

    Yensen

    OdpowiedzUsuń
  166. Przytaknął jej głową i bez oporów otworzył drugą butelkę.
    - Będziemy lać raz jeden, raz drugi - postanowił. A co, jak szaleć to szaleć, najwyżej będą razem rzygać dalej niż widzą. Spojrzał po jej buzi, gdy się zarumieniła, musiał przyznać, że ta jej ruda czupryna wyglądała wyjątkowo uroczo przy rumianej buzi. Nie oponował, gdy się zbliżyła, nawet trochę mocniej zaciągnął powietrze i zwilżył wargi, jakby chciał lepiej poczuć jej zapach. Uśmiechnął się kącikiem ust. - Nawet mi to nie przeszkadza - przyznał, również patrząc w oczy dziewczyny. Pozwolił jej jednak się odsunąć.
    Z wyraźnym zaskoczeniem słuchał co też wyczyniała w swoim życiu, brzmiało to naprawdę ciekawie więc brak skakania z klifu zdecydowanie nie pasował. - Oj tak, przy tak pokaźnej liście ten skok musi się odbyć - przytaknął głową. Trochę się zdziwił, że jest zaskoczona tym brakiem wymiany śliny z mężczyzną, ale uśmiechnął się na to jedynie nikle i spojrzał jak wypija kieliszek. On i...? Zmrużył lekko oczy, jakby chciał coś lepiej wypatrzeć. Miał wrażenie, że te inne pocałunki źle jej się kojarzą, spięła się wyraźnie na samo ich wspomnienie. Sięgnął dłonią do jej dłoni. - Nie musisz mówić jeżeli to... nieprzyjemne - zapewnił, chociaż fakt, że wspomniała tylko o nim był dość intrygujący. Na jej wyznanie zabrał dłoń z jej ręki i podrapał się po głowie. - Heh, no to mi teraz dałaś - złapał swój kieliszek, ale kiedy i ona sięgnęła swój, ściągnął brwi i poczuł specyficzny dreszcz, przechodzący przez ciało. - No co Ty gadasz... - ten jej figlarny uśmieszek mówił wszystko, wcale nie żartowała. Zaśmiał się krótko i wypił swój kieliszek by po tym sam przysunąć twarz do jej twarzy. - Emmo, niesamowicie mnie zaskakujesz - przyznał ze swoim łobuzerskim uśmiechem na twarzy.

    Mohe

    OdpowiedzUsuń
  167. Musiał przyznać, że i jego nozdrza trunek połechtał dość przyjemnie. Co prawda wolał mniej słodkie nuty, ale gdy posmakował nalewki, śmiało mógł stwierdzić, że była mocna. Złudny kompocik.
    Całusa przyjął z lekkim zaskoczeniem, Emma była w tych swoich gestach dość nieobliczalna. Z jednej strony tylko zaczepiała i prowokowała, a zaraz łączyła ich usta w pocałunku. Nie do końca umiał ją rozszyfrować. Po prostu tak lubiła całowanie, czy bardziej chodziło o niego? Na informację, że chętnie nadrobi klif w jego towarzystwie uśmiechnął się delikatnie. Widząc zawstydzenie dziewczyny uznał ten całus za zwykły odruch, nerwowy gest dla odwrócenia uwagi. - W takim razie na dniach zaplanujemy wypad - postanowił. Nie wszystko na raz, skoro już tu była to mógł nieco planować. Przekręcił lekko głowę, widząc jak walczy z własnymi... myślami? Emocjami? Kiedy zabrała dłoń ta jego wylądowała po prostu na nodze dziewczyny. Nie musiała mu mówić, ale mimo to powiedziała. Cholera... Ten chory pojeb zmuszał ją najwyraźniej nie tylko do zleceń. Mohe zmarszczył lekko czoło, gdy wspomniała o innych żołnierzach. Zabrzmiało to tak jakby dziewczyna była na ogólny "użytek" wojaków władcy. Zacisnął usta przez chwilę milcząc, zaraz jednak złapał lekko brodę Emmy i nakierował jej twarz na swoją. - Takie się nie liczą. Pytałem tylko o te, których sama chciałaś - zaznaczył spokojnie. Zaraz przyszło im wypić po kieliszku i znowu miał przy sobie jej buzię. Cholerna Emma.
    - Oby nie tylko... - uśmiechnął się pod nosem i sam oblizał wargi, zbliżając się do niej na tyle blisko, że ich nosy się stykały. - Taka idealna i bez skazy byłabyś koszmarnie nudna - dodał i lekko ją pocałował. Może i nie powinien, ale cóż...

    Mohe

    OdpowiedzUsuń
  168. Akane nie reagowała na krzyki córki, dała jej się wykrzyczeć. Niech się trochę zmęczy to i lepiej zaśnie. Mała dość szybko znalazła alternatywę dla swoich wrzasków i An spojrzała po niej zadowolona. Cóż, najwyżej ominie ją zabawa w wodzie. Dalej chlapała się z Maliką, ale w pewnej chwili zerknęła po Emmie. Czuła, że coś jest nie tak i chlapnęła w jej stronę trochę mocniej wodą.
    - No chyba nie cykasz się wody, co? - uśmiechnęła się do niej zadziornie i złapała Malikę na ręce. Wtedy też uaktywniła się Raja. Co za mała złośnica, zupełnie jakby widziała siebie w nerwach. - Musimy pogadać z Twoją siostrą - zapowiedziała Malice i wyszła z wody, by wcisnąć Mali w ręce Emmy i sama kucnąć niedaleko Raji. - Skarbie, jesteś zła, rozumiem, nie podoba Ci się, że nie puszczam Cię do wody. Nie puszczam Cię do wody, bo mi zaczęłaś uciekać, a przecież mówiłyśmy, że uciekanie to jest brzydka sprawa. Zachowałaś się brzydko, teraz też zachowujesz się brzydko i jak chcesz iść z nami pływać, to proszę przeprosić i więcej mamie nie uciekać - mówiła spokojnie.

    Akane

    OdpowiedzUsuń
  169. An ufała Emmie na tyle, bu wierzyć, że nie utopi jej dziecka, a w razie gdyby mała napić się wody to i tak by zareagowała, ale teraz skupiła się na Raji. Złapała rączkę córki, gdy ta wymierzyła jej swój "cios". Pogroziła dziewczynce palcem.
    - Nie wolno bić - zaznaczyła stanowczo, ale nie trzymała jej za rękę jakoś długo, po prostu nie pozwoliła, by ta ją trafiła. Wytrzymała spojrzenie córki, patrząc po niej łagodniej. - Dobrze, pokrzycz sobie jeżeli Ci to pomaga, a jak się uspokoisz i przeprosisz to pomyślimy o kąpieli - wstała, by zostawić na chwilę Raję i skupić wzrok na dwójce dziewczyn. - Pięknie! Ale się super bawicie - rzuciła wesoło, bardziej do Mali niż Emmy, bardziej do swojej małej złośnicy, jednak nie zwracała się konkretnie do Raji, pozwoliła jej nieco pobyć "samej" ze swoimi złościami.

    Akane

    OdpowiedzUsuń
  170. Akane cały czas czuwała, obserwując kąpiel Emmy i Maliki. Uśmiechnęła się szeroko go córki.
    - Widzę, widzę, już wiem z kim będziemy chodzić na plażowanie. Ciocia Emma będzie idealną kandydatką - rzuciła i patrząc na rudowłosą, poruszyła zabawnie brwiami. Zaraz wróciła wzrokiem do Raji i pokręciła głową z dezaprobatą w spojrzeniu.
    - Nadal robisz bardzo brzydko - ściana piasku zwiększyła się i Raja nie miała widoku na bawiącą się siostrę, tym samym Malika nie widziała jej. W sumie to Mali tak zajęła się zabawą z Emmą, że nawet nie bardzo teraz patrzyła za płaczącą Rają. Akane skupiła wzrok na bawiących się w wodzie, jednak od czasu do czasu zerkała i na drugą córkę, czekając aż się uspokoi.

    Akane

    OdpowiedzUsuń
  171. — Możliwe, że to przez to, że Ciebie też znam dłużej — uśmiechnęła się do niej. Przyglądała się jak tym razem to Emma się rumieni. Według niej to Emma jeśli już to była tutaj zauroczona, jej reakcja była całkiem inna. Uśmiechnęła się szerzej.
    — Ciacho? — zapytała, bo nie rozumiała dlaczego kogoś można było nazwać ciastem. Chodziło o słodkość? Gryzła go, czy może chodziło o wygląd? Podeszła do niej bliżej i złapała delikatnie w ramionach.
    — Spokojnie, będziemy wracać, to dam Ci zioła na wszelki wypadek. Przezorny zawsze ubezpieczony. Cieszę się, że masz towarzystwo, które lubisz — powiedziała wyraźnie zadowolona, że Em zdaje się czuć coraz lepiej w tym miejscu.
    Kiedy ta okrutna, zła kobieta napadła biedną kobietę, a Emma ją zasłoniła, Orianna sama przeszła krok w bok, i zasłoniła Emmę ręką. Najwidoczniej obie próbowały się chornić. Chociaż to rudowłosa posiadała większą siłę bojową. Białowłosa przyglądała się jeszcze chwilę krzyczącej kobiecie, a Madka spojrzała krzywo po dziewczynach.
    — Uspokoić?! A kto teraz kupi deserek Brajnkowi? Myślisz, że śpię na pieniądzach?! To Ty mi daj pieniądze! — zaczęła krzyczeć, wymachując siekierą w kolejną nogę straganu. Właścicielka odsunęła się, starając się zabrać jak najwięcej wypieków tylko potrafiła. Orianna popędziła w stronę straganu i stanęła między nim a siekierą. Babsztyl wtedy przestał machać na lewo i prawo.
    — Odsuń się albo dawaj kasę! — krzyknęła.
    — Ale wydaje mi się, że teraz Ty zrobiłaś straty większe niż koszt jednego placka — powiedziała cicho cała czerwona z nerwów.

    Orianna

    OdpowiedzUsuń
  172. Fakt, że wśród mężczyzn tylko z nim doświadczyła przyjemnego pocałunku nawet lekko mu połechtał ego. To, że pogłębiła czułość dodatkowo nakręcało, podobnie jak jej objęcie. Sam przesunął dłońmi po nogach Emmy, zjechał nimi za kolana dziewczyny i złapał pewnie, wciągając ją na siebie. Przytrzymał przy sobie, dopiero po chwili odrywając się od jej ust. Może i nie były gładziutkie, ale przyjemnie ciepłe i smaczne. Spojrzał w ciemne oczy dziewczyny z nieco pogłębionym oddechem.
    - W tą wersję tej gdy jeszcze nie grałem - rzucił nieco zaczepnie. Mogła się wycofać w każdej chwili, przecież to była Emma, nie zamierzał jej powstrzymywać, chociaż z tyłu głowy wiedział, że jeżeli pójdą dalej to przestać będzie trudniej.

    Mohe

    OdpowiedzUsuń
  173. Słuchał jak opowiada o swoich znajomych i uśmiechnął się mimowolnie. Cieszył się, że znajdowała sobie tutaj kogoś do kogo mogła się odezwać, spędzić jakoś kreatywnie czas. Nie samą pracą człowiek w końcu żył.
    — No i bardzo dobrze, samotnie to nawet piwo za gorzkie — odparł spokojnie. Jadł nieco wolniej, żeby sama skończyła przed nim, bo gdyby to zrobił miał wrażenie, że przestałaby jeść i chciała wrócić do pracy, bo faktycznie miał zamiar jeszcze dzisiaj ją zagonić, ale najpierw był czas na rzeczy ważniejsze.

    Yensen

    OdpowiedzUsuń
  174. Sam fakt, że siedziała na nim w tej pozycji działał pobudzająco, więc kiedy dalej delikatnie cmokała go w usta, mruknął cicho, gardłowo. Przyjemny dreszcz przeszedł przez ciało, a gdy szeptała swoje "nigdy w życiu nie" skubnął jej dolną wargę zębami, by zaraz poczuć jak się ociera o przyrodzenie. No i poszło, to wystarczyło by go zachęcić. Zjechał dłońmi na jej pośladki i złapał je pewnie, troszkę mocniej ściskając. Wstał z nią, dalej trzymając za pośladki i wpił się w usta Emmy. - Oj, chyba się nie napiję - rzucił między pocałunkami i ruszył z nią w stronę tipi. Mimo wszystko miał ochotę zapewnić chociaż odrobinę intymności. Całując dziewczynę wszedł z nią do środka i tam ułożył na skórach. Dopiero wtedy przestał całować, gdy ją układał, zaraz też nad nią zawisł i prześlizgnął po całej jej posturze spojrzeniem. Uśmiechnął się zadowolony i teraz to on przesunął wypukłością przy spodniach, po jej kobiecości, by zaraz znowu pocałować.

    Mohe

    OdpowiedzUsuń
  175. Wtrącanie się w ich zabawę zdawało się zbędne, z początku może i Emma wyglądała na spiętą, ale dość szybko Malika rozładowała to napięcie. An miała i tak mały tajfun na głowie, więc fakt, że Em i Mali się dogadały bardzo jej się przysłużył. Kiedy Raja podniosła swoje decybele, Akane bardziej zamknęła ją w piaskowej kuli, nie zamykała jej jednak całkowicie, co by nie odciąć dostępu tlenu, a jedynie zagłuszyć krzyki.
    - Zaraz będziesz tak zmęczona, że zabraknie Ci siły na zabawę kochanie. Te krzyki naprawdę nie mają sensu - to była ostatnia próba łagodnego podejścia do sprawy. Raja robiła się naprawdę rozwydrzona i An nie zamierzała tego nieustannie znosić. - Masz ostatnią szansę skarbie - ostrzegła ją spokojnie i wzięła głębszy wdech co by dodatkowo uspokoić samą siebie. Nie lubiła karać dziewczynek, ale zdawała sobie sprawę, że przy rodzicielstwie po prostu trzeba było brać pod uwagę i takie sprawy.

    Akane

    OdpowiedzUsuń
  176. — Mi tam gorzko zawsze smakowało w samotności. Najlepiej mi się piło w towarzystwie, ha, pamiętam jak raz wylądowaliśmy w sukniach dziewczyny mojego kumpla po fachu. Próbowaliśmy użyć jej kalecośtam, żeby zadzwonić po panienki, a zadzwoniliśmy się do jakiegoś szlachetki jak właśnie siedział w wychodku. Nie udało się, więc zrobiliśmy najazd na kabaret jednego barda, przejęliśmy instrumenty i daliśmy koncercik — opowiedział, gestykulując co nieco sztućcem. — Suknie się rozpierdzieliły, przeteleportowała nas na środek jeziora, żebyśmy wytrzeźwieli — zaśmiał się szczerze. Lubił takie wspomnienia ze swojej młodości. Pokręcił z niedowierzaniem głową, kiedy przestała jeść.
    — A co przepraszasz? — zapytał, biorąc kolejny kęs. Przeżuł go porządnie i połknął. — No to sobie poczekasz, bo ja lubię się jedzeniem delektować — wzruszył ramionami, opierając się na krześle. Rozłożył się wygodniej i dalej jadł. — Bo masz rację, jest pyszne, szkoda zjeść od razu — dodał jeszcze, nie przerywając sobie konsumpcji.

    Yensen

    OdpowiedzUsuń

  177. Dla niej to mieliby być Satoru albo Ennis? Zastanowiła się przez chwilę. Nie sądziła, aby którekolwiek z nich było słodkie, atrakcyjni jak najbardziej, ale poza tym? Bardziej teraz ją też obchodziło to jak Emma słodko reaguje na te wyjaśnienia. Może to Emma była dla niej ciachem? Chociaż o Emmie myślała raczej jak o młodszej siostrze, a tutaj chodziło o pociąg.
    — Myślę, że ja swojego ciacha nie znalazłam, jak znajdę to obiecuję, że Ci powiem — uśmiechnęła się do niej.
    Kiedy Emma zaczęła się siłować z wariatką, Orianna wtedy odpuściła, kątem oka ich obserwowała, ale podeszła do staruszki, upewniając się, że nie ma żadnych ran, a potem pomogła pozbierać jej wszystkie wypieki i dzbanki, które się nie rozbiły w trakcie ataku. Wdała się z nią w rozmowę, zapewniła o bezpieczeństwie i podała odrobinę wyciągu z melisy na uspokojenie. Wariatka za to krzyknęła puszczając siekierkę.
    — Jeszcze mnie popamiętacie! — krzyknęła, obrzucając ich groźnym wzrokiem. Stworzyła jeszcze środkowy palec w jakiś magiczny sposób. — Jak mój Seba wróci z odsiadki to wam pokaże! — zagroziła jeszcze i pobiegła w swoją stronę.

    Orianna XD

    OdpowiedzUsuń
  178. — W moich obliczeniach, z mojej wiedzy... Niewiele, Emmo. — dodał, przekręcając głowę w bok. Odsunął swe ciepłe dłonie z jej ciała, by spocząć je na blacie stołu, gdy w międzyczasie Pius gdzieś zniknął. Robił tak wielokrotnie, na Lazie w pewnym momencie przestało to robić wrażenie.
    — Znam to. Sam jestem ofiarą wojny... Może nie tak personalnie jak ty... Ale moja rodzina została wymordowana w geście zemsty za brak poparcia... Powiedzmy, że wiem, o czym mówisz. Jedyne co mogę ci doradzić, to... — westchnął, zaczesując farbowane blond włosy w tył, coś co mogło wydać się ciekawskie, szczególnie, przez płomienno-rude odrosty, jakie Laz posiadał... — Na twoim miejscu zważałbym na to, by twa nienawiść nie zdefiniowała tego, kim jesteś. Złe rzeczy się stały, to prawda. Ale czasami... Czasami najlepsze co można w życiu zrobić, to żyć dalej, pomimo krzywdy. Sam poprzysiągłem zemstę na Bellhartach, że dopóki żyją, ja będę czychał im na karku... A... To nie do końca tak powinno być. Nawet jeśli moja zemsta się spełni... We mnie zostanie pustka, bo nie tworzyłem w sobie nic, by żyć dalej... A rodzina nie wróci. Krzywda się nie odstanie. Ciężkim jest brzemię przeszłości, Emmo.

    Laz

    OdpowiedzUsuń
  179. Akane otworzyła kulę piachu na tyle by sama podejść bliżej córki, usiadła powoli niedaleko dziewczynki i zanuciła krótko początek jednej z ulubionych piosenek Raji.
    - Lepiej skarbie? Mama też czasami musi sobie pokrzyczeć, wiesz? Czasami bywa naprawdę wściekła na innych, a czasami na są siebie - wyznała spokojnie, nie dotykała córki, po prostu siedziała w jej pobliżu i zaraz zanuciła dalszą część piosenki. Emma naprawdę wczuła się w opiekę nad Mali, więc An mogła skupić się na drugiej małej.

    Akane

    OdpowiedzUsuń
  180. - Nie mam, bo nie jestem ranna mądra głowo - zatrzepotała teatralnie rzęsami. Naprawdę musiała jej to wyjaśniać? - Czasem zamiast nad pyskówką pomyśl po prostu nad odpowiedzią - puściła jej oko i zachichotała. - A szycie sukni to niby co? Nie pomoc? Nie martw się, też sobie podotykasz, a przynajmniej nie będziesz się w mięsie babrać - wyszczerzyła się do niej. Nie mówiła specjalnie nic więcej, po prostu sobie szła w stronę namiotu dziewczyny.
    Kiedy dotarły na miejsce z zaciekawieniem zerknęła na tipi obok.
    - No proszę... Jacyś ciekawi sąsiedzi? - uśmiechnęła się pod nosem i stanęła tak, by Emma mogła ją spokojnie pomierzyć. Prześlizgnęła po niej wzrokiem, gdy mówiła o szyciu. - Ach tak? Ciekawe... Ocenię jak zobaczę efekt końcowy - stwierdziła.

    Ennis

    OdpowiedzUsuń
  181. Napastniczka nic się już nie odezwała, tylko zniknęła w siną dal, zapewne w myślach wyklinając, że jej cwany plan się nie powiódł. Orianna dalej pomagała kobiecie, a kiedy Emma do tego dołączyła praca poszła o wiele szybciej. Najbardziej ucierpiały napoje co prawda, uratowała się tylko jedna lemoniada, i dwa dzbanki poza tym wypełnionym piciem. Reszta się roztrzaskała. Staruszka spojrzała po Emmie. Uśmiechnęła się do niej.
    — Naprawdę byś mi pomogła? Ze straganem? Ale, nie nie mogę. To był znak. Nie stać mnie naprawę — wyjaśniła kręcąc głową. Orianna przytuliła do siebie staruszkę odruchowo, i zaczęła głaskać ją delikatnie po plecach.
    — Nie martw się, będzie dobrze — pocieszyła ją. Nie zamierzała mówić za Emmę o darmowym wykonaniu, ona oczywiście by zrobiła to bez wahania, albo zapłaciła sama za to, byleby nie widzieć łez biednej kobiety. Później zapewni o tym Emmę. — Stragan będzie odbudowany, dzbanki można posklejać, pomaluje się farbami i nie będzie widać rys — zapewniła ją.

    Orianna

    OdpowiedzUsuń
  182. Mohe lekko syknął na tą malinkę.
    - Co za pijawka. Już znaczysz teren? – uśmiechnął się pod nosem i mruknął zadowolony, gdy wspomniała o wybaczaniu. Skupił się na całowaniu, ale i na tym by bezpiecznie donieść ją do środka. Ciężka nie była, ale umiała odwrócić uwagę.
    Kiedy już pod nim leżała czuł podniecenie z samego tego faktu, pocałunki tylko to nasilały, ale nie zamierzał ich przerywać, wręcz przeciwnie. Długo jej jeszcze kosztował, w końcu jednak przygryzł dolną wargę dziewczyny i na chwilę się od niej odsunął. W trakcie pocałunków sunął dłońmi pod jej koszulką, podwijając materiał i teraz zamierzał go z niej zdjąć. Ciężko oddychając spojrzał po jej mlecznej cerze, po bliznach na jej ciele. Miał dziwne wrażenie, że Em zaoponuje, że się ich zawstydzi, więc prowizorycznie przytrzymał ją przy pryczy i zawisł nad jej twarzą swoją. – Podobasz mi się – rzucił by zaraz zjechać twarzą do najbliższej blizny i musnąć ją ustami, powoli zaczął obcałowywać jej ciało, dekolt, brzuch, kości biodrowe, jednocześnie ściągając z niej powoli spodnie.

    Mohe

    OdpowiedzUsuń
  183. Jej pomoc przyjął z zadowolonym uśmiechem, szybko ściągnął z niej spodnie i pewnie wróciłby do obcałowywania jej ciała, ale Emma postanowiła wykonać swój ruch. Cholera, poczuł jak członek twardnieje, gdy szła do niego w ten sposób i to w samej bieliźnie. Kiedy tylko zbliżyła się do jego ust, złapał ją w talii i delikatnie zacisnął dłonie na jej skórze. Mruknął gardłowo na dłoń przy członku i pchnął nim w dłoń Emmy, miał ogromną ochotę w nią wejść już teraz co dało się wyczuć w namiętniejszych pocałunkach. Oddychał już naprawdę ciężko. Na wyznanie rozchylił usta i pewniej zjechał dłońmi na jej pośladki by złapać je mocniej. Przyjemny dreszcz przeszedł przez jego ciało. Rozpalał? Uśmiechnął się zadowolony.
    - To co ja mam powiedzieć - rzucił ponownie wpijając się w jej usta i przyciągnął ją mocniej do siebie, wciągnął na siebie siedząc, jednak dał na tyle przestrzeni by mogła działać ręką przy jego sprzęcie.

    Mohe

    OdpowiedzUsuń
  184. xD

    Akane siedziała spokojnie, ale widząc jak mała zasłania główkę zmarszczyła lekko czoło i nawet przestała nucić. Czy ona...? Chowała włosy? Kącik ust mimowolnie lekko drgnął. No tak, córka swego ojca. Czy to o to jej właśnie chodziło? Na kolejne "be" Akane mlasnęła cicho.
    - Och skarbie... Nie chciałaś być głaskana po główce, tak? Nie lubisz tego? Mama nie wiedziała - przyznała i ostrożnie wyciągnęła dłoń w jej kierunku jednak pogłaskała plecy małej. - Czy tak może być w zamian? Będziemy głaskać plecki zamiast włosy, czy w ogólnie nie chcesz głaskania? - zapytała. Co za mała sroka.

    Akane

    OdpowiedzUsuń
  185. Ennis dalej uśmiechała się pod nosem.
    - Mmm, Ty to jednak jesteś spostrzegawcza - mruknęła i zachichotała rozbawiona tym jej obrażonym tonem. Na wzmiankę o sukni wzruszyła ramionami. - Niektórym pomaganie innym sprawia przyjemność - stwierdziła tylko. Ennis sama miewała inne patrzenie na świat, więc nie przeszkadzało jej, że i Emma widzi coś inaczej. Na rumieniec przy twarzy ponownie lekko się uśmiechnęła, ale nic już nie komentowała. Prześlizgnęła wzrokiem po Emmie, gdy mówiła o sąsiadach i zaraz spojrzała ponownie na tipi, a wtedy dziewczyna pchnęła ją na pieniek, sama zajmując miejsce na jej nodze. Ennis ponownie mruknęła. - Takie pomiary to ja rozumiem - uważnie obserwowała twarz Emmy i tylko czasem zerkała na miarę czy zapiski dziewczyny. - Smakuje? - zapytała szeptem, gdy dziewczyna pocałowała jej skórę. Przez wodę, w której często pływała smak miała słodko-słony.

    Ennis

    OdpowiedzUsuń
  186. [Od razu widać, że palacz pisze xD]

    Akane odetchnęła z wyraźną ulgą, gdy doszły do tego co też się stało. Pozwoliła się jej wtulić i dalej głaskała córkę po plecach.
    - Dobrze, w takim razie ustalone. Przepraszam kochanie, nie miałam pojęcia, że tego nie lubisz. Teraz już będę pamiętać. Czasami warto pokazać spokojniej, wiesz? Jak tak krzyczałaś to ciężko było zrozumieć, a teraz, gdy mówiłaś spokojniej, poszło dużo łatwiej - tłumaczyła jej spokojnym głosem.

    Akane

    OdpowiedzUsuń
  187. Babulka przytaknęła na wymianę, podeszła też ze łzami w oczach do Emmy i przytuliła ją mocno do siebie.
    — Och, to mi Cię los zesłał, dziecinko, nigdy takiej dobrodusznej osoby na oczy nie wiedziałam — popłakała się, przytulając mocniej Em do siebie i nie chciała jej jeszcze puścić. Najwidoczniej kobieta przeżyła dzisiaj niemały szok. Orianna przyglądała się temu z boku. Wypuściła szybciej powietrze z ust, zasłaniając usta dłonią, aby się nie zaśmiać. Miała wrażenie, że podobnie klei się do rudowłosej i było to naprawdę całkiem zabawne. Podeszła do babci.
    — Może pozwoli Pani pójść po narzędzia? Będziemy mógłby szybciej pomóc — zaproponowała, podchodząc w ich stronę, ale babcia zignorowała te słowa i jeszcze mocniej przytuliła się do Emmy.

    Orianna XD

    OdpowiedzUsuń
  188. Akane przygarnęła ją do siebie i również utuliła. Piasek opadł na ziemię całkowicie, a ona swobodnie obserwowała Emme oraz Malikę, dalej tuląc Raje. Kiedy dziewczyny wychodziły z wody posłała w ich stronę uśmiech i zaraz zerknęła na córkę przy brzuchu.
    - To co, idziemy lepić zamek z dziewczynami? – zaproponowała. Malika zaraz zaczęła je nawoływać. Trochę zazdrośnie zerkała na siostrę, która wtulała się w mamę. Sama zachciała się wtulić i przerwała zabawę by pobiec do rodzinki i wkleić się w drugi bok Akane. Dziewczyna zaśmiała się rozczulona.
    - Moje kochane. Bardzo Was kocham – przyznała nad ich głowami i jeszcze raz mocno utuliła obie.

    Akane

    OdpowiedzUsuń
  189. Ennis nie spuszczała z niej spojrzenia, a kiedy dziewczyna zetknęła ich nosy ze sobą, uśmiechnęła się zadziornie. Dość gwałtownie wysunęła dłoń, by złapał żuchwę Emmy i przytrzymać w miejscu. Nie pocałowała jej jednak, a przejechała językiem zuchwale po jej ustach, a kiedy już zlizała smak to mlasnęła, jakby rzeczywiście coś przed chwilą zjadła i próbowała ocenić. Pchnęła przy tym Emme w tył i lekko przesunęła nogę, na której dziewczyna siedziała, tak by kolano było niżej niż udo, co wzmocniło przechylenie rudej w tył.
    - Ja znam swój smak, pytałam o opinię Ciebie - oznajmiła z figlarnym uśmiechem.

    Ennis

    OdpowiedzUsuń
  190. Po tulasach przyszła chwila na drobne wygłupy z dziewczynkami, a w końcu rzeczywiście usiadły do tych piaskowych babek.
    Kiedy Emma do nich wróciła to An szepnęła coś małym na ucho, a one chichocząc podeszły do cioteczki, co by zacząć jej zakopywać stopę. Akane uśmiechnęła się do dziewczyny i przytaknęła jej głową.
    - Najfajniejsze na świecie - przyznała. - Coś w tym jest, że jak zostajesz mamą to otwiera Ci się patrzenie na wiele spraw, których wcześniej nie widziałaś - spojrzała po dziewczynkach z uśmiechem i zaraz wróciła wzrokiem do Emmy. - Tylko nie myśl, że zawsze jest kolorowo - puściła jej oko.

    Akane

    OdpowiedzUsuń
  191. Przymknął oczy i sapnął zadowolony, gdy zaczęła pieścić przyrodzenie, zaraz jednak otworzył oczy i skrzyżował z nią wzrok, wpatrywał się w jej ciemne tęczówki. Kiedy poczuł jej mokrą bieliznę na swoim penisie to odruch był bezwarunkowy. Szarpnął materiał majtek, rozrywając je przy tej najwęższej stronie. Drugą dłonią złapał jej pośladek mocniej, pozwalając się obcałowywać, ale gdy tylko poprosiła, nie czekał ani chwili dłużej. Podniósł ją wyżej i korzystając z faktu, że ma przed nosem jej piersi, zaczął je całować i zaraz nadział Emme na swojego członka by od razu wejść w nią głęboko i syknąć z zadowolenia. Znowu złapał jej pośladki i podnosił ją na sobie, jednocześnie posuwając biodrami. Warknął cicho by zaraz znowu wpić się w jej usta i przychylił ją w tył, ułożył ponownie na skórach i brał wykonując rytmiczne, mocne ruchy.

    Mohe

    OdpowiedzUsuń
  192. Obserwowała Emme, gdy ta tak sztywno siedziała.
    - Spokojnie, możesz wyluzować, wbrew pozorom nie są z porcelany. No i mają całkiem zaradną mamuśkę, jak im coś będzie groziło to zadziałam - powiedziała żartobliwym tonem i puściła Emmie oko. Na jej stwierdzenie co do Gavina trochę zaskoczona ściągnęła brwi.
    - Gavina? - pomyślała chwilę. - No w sumie... Chyba gdzieś tam w głębi zawsze liczyłam, że coś z tego naszego Kulfona wyrośnie, ale... - wzruszyła ramionami. - Już wiem, że to złudna była nadzieja - przyznała.

    Akane

    OdpowiedzUsuń
  193. Długo przyglądała się dziewczynie. Emmę trawiły dziwne emocje. An nie specjalnie starała się w nie wsłuchiwać, ale te same jakby wciskały się w głowę. Westchnęła ciężko i spojrzała rudowłosej w oczy.
    - Może pomogę? Mogłabym pomóc Ci z tym wyluzowaniem - zaproponowała. - Żadnego wchodzenia do głowy - wystawiła swoje dłonie. - Wystarczy, że mnie złapiesz za ręce, a ja... Podzielę się swoim spokojem - wyjaśniła.

    Akane

    OdpowiedzUsuń
  194. Nie zamierzała jej namawiać, więc gdy odmówiła to cofnęła dłonie i tylko kiwnęła głową.
    - Czego właściwie się boisz? - spojrzała po małych i zaraz wróciła do niej wzrokiem. - Myślisz, że co by się stało gdybyś jednak... wyluzowała? - zapytała z czystego zainteresowania.

    Akane

    OdpowiedzUsuń
  195. — Jesteś, jesteś, dziecinko — babuszka powtórzyła, kurczowo trzymając się rudowłosej. Orianna podeszła jeszcze bliżej tej dwójki i wzięła rękę babci i zaczęła ją delikatnie, gładzić.
    — Proszę Pani, proszę uwolnić moją przyjaciółkę to szybciej Pani pomożemy — wyjaśniła spokojnym tonem, uśmiechając się do niej przy tym trochę delikatnie. Babcia zabrana od Emmy wtuliła się jeszcze w Oriannę i płakała tak przez kilka minut. Zdążyła się jednak uspokoić i usiąść. Białowłosa podała jej małą porcję wyciągu na uspokojenie, a potem ułożyła wszystko tak, aby móc zabrać dzbanki do naprawy, przygotować stargan do naprawy, a jedzenie ułożyć na różnych tackach, żeby się nie popsuło. Czekały na powrót rudowłosej, a w tym czasie babcia opowiadała jej, że była cukierniczką w innym świecie, zanim tutaj trafiła, ale mieli całkiem inne składniki i teraz nie może w ogóle tworzyć swoich popisowych ciast, bo nie wie jak je umieszczać, stara jest, węch nie ten, ale sił próbuje, bo jest sama, a utrzymać się z czegoś trzeba. Orianna oczywiście zaczęła jej serdecznie współczuć i postanowiła, że trzeba uratować tą kobietę.

    Orianna

    OdpowiedzUsuń
  196. Akane uśmiechnęła się lekko i spojrzała na wodę by zaraz pokręcić głową.
    - Wcale nie takie głupie. Jak się świeżo urodziły to sama bałam się je wziąć chociażby na ręce. Miałam wrażenie, że to maleńkie okruchy, że źle mogę złapać, coś źle zrobić. Zmiana pieluchy, o cholera, ten strach że nogę nie tak łapię... - pokręciła głową i zaśmiała się krótko. - Nawet ubieranie ich było przerażające - przyznała. - Tak więc nie Emmo, to wcale nie jest głupie. Strach jest normalny, ale widziałam jak bawisz się z Mali. Mogłaby spokojnie trzymać głowę zbyt długo pod wodą, ale wiedziałaś jak zareagować by nic się nie stało - pocieszyła ją. - Z czasem przywykniesz, w Argarze zdecydowanie będziesz musiała przywyknąć do dzieci - posłała jej zadziorny uśmiech.

    Akane

    OdpowiedzUsuń
  197. Nie oponowała, gdy Emma złapała jej język, jednak nie oddała tej zaczepki. Zaśmiała się jednak, gdy dziewczyna prawie spadła, a zadziorny uśmiech wkradł się na jej twarz przy chwyceniu za szyję. Spojrzała rudej w oczy.
    - Zdradzasz ją swoim zachowaniem, a szczegóły, cóż... dla mnie są mało istotne - uśmiechnęła się kącikiem ust. - Jak moje pomiary? Masz już wszystkie? - zatrzepotała teatralnie rzęsami.

    Ennis

    OdpowiedzUsuń
  198. - Pewne rzeczy wiemy instynktownie. Jedni potrafią to lepiej, inni gorzej, Tobie udało się wstrzelić na tyle by małej nic się nie stało, więc to dobrze - uśmiechnęła się do niej lekko. Na pytanie o dzieci zaśmiała się krótko. - Cóż, właściwie to tylko Ryu jest bezdzietny, przynajmniej ja o żadnym dziecku nie wiem - puściła jej oko. - Szlaja się po świecie, kto wie czy tam sobie nie folguje - rzuciła trochę żartobliwie. Wiedziała, że chłopak wracał właśnie z bardzo ciężkimi doświadczeniami na karku, ale nie chciała teraz się nad tym rozwodzić. - Tony ma córkę i drugie dziecko w drodze - odpowiedziała. - Dość wyjątkowe maluchy bo z Mathyrką, goblinka, bardzo sympatyczna. Pewnie ją za jakiś czas poznasz. Wszędzie jej pełno - zaśmiała się lekko na wspomnienie Grimy. - Keva to dobra kumpelka naszych Fasolek, często razem się bawią - dodała. O Groszku nie wspominała, uważała, że akurat temat chłopca Tony powinien sam zdecydować komu naświetlić.

    Akane

    OdpowiedzUsuń
  199. Ennis dalej uśmiechała się pod nosem.
    - Och, czyli jednak się podzieliłaś opinią? Jak miło - zachichotała. - Szczerze współczuję, dawno nie widziałam tak spóźnionych reakcji. Mam nadzieję, że chociaż w trakcie wymiany ciosów wygląda to lepiej, inaczej może być z Tobą krucho - znowu się zaśmiała. Już miała wstać, ale Emma zmieniła decyzję, więc została tam gdzie ją posadzono. - A więc... - poczekała aż dziewczyna przygotuje sobie pergamin i zaraz kiwnęła głową. - Długa do kostek, opięta, ale z rozporkiem przy lewej nodze. Taki do połowy uda - pokazała o które miejsce jej chodzi i zaraz przesunęła dłońmi po swojej talli. - Tu dopasowana i z głębokim dekoltem - kreśliła palcami po własnym ciele, wyjaśniając dalej. - Na ramiączkach, ale z gołymi plecami - odwróciła się na swoim pieńku tak, by widziała jej pośladki. Pokazała na kość ogonową. - Gołe plecy tak dotąd - oznajmiła.

    Ennis

    OdpowiedzUsuń
  200. Jedną ręką złapał biodro Emmy by przytrzymać ją lepiej, gdy w nią wchodził, drugą z kolei zaczął dobierać się do jej stanika, zsuwając go niżej i odrywając się od jej ust, by zjechać pocałunkami niżej. Oparł się na tej jednej ręce, dalej posuwając z ciężkim oddechem. Przyjemnie zaciskała się na jego penisie co sprawiało, że nie zwalniał rytmu. Zaczął całować jej szyję, dekolt, aż w końcu piersi. Zassał się na jej sutku i przygryzł go delikatnie. Miała śliczne piersi. Przeszedł z jednej na drugą i powtórzył te same pieszczoty. Oparł się na łokciu a palcami zaczął pieścić sutek już oblizany. Czuł wyraźnie jak bardzo jest w niej twardy i sapał od czasu do czasu z przyjemności.

    Mohe

    OdpowiedzUsuń

^