Polsza ogłasza polowanie na czarownice. Swój pierwszy ruch już wykonała. Perun I szczyci się ścięciem Argarczyka.

Heim postawiło na sojusz z Argarem. Wieść jednak niesie, że w wyniku jego podzieliło się na dwie części. Czyżby czekała nas rewolucja?

O "U Klementyny" coraz głośniej. Gospoda prężnie się rozwija i zaprasza w swe progi. Uprzejmie prosi się Polszańskich rycerzy o nie wszczynanie w jej progach politycznych zamieszek.

Argar zaprasza spragnionych do posmakowania swych specjałów w nowo powstałej gospodzie - "Piaski Czasu". Można tu dostać między innymi domowo pędzony bimber - "Afrodyzjak Meduzy" oraz młode piwo - "Bogini Cienia", a to nie wszystko! Gościnnie występy - SŁOWIKA! Tak, moi drodzy, Argar podwędził Słowika!

Fasach donosi o wzmożonej aktywności ognistych ptaków na niebie. Van Helga ostrzega przed prawdopodobnym niebezpieczeństwem.

Lerodas zalewa fala przybyszy. Pogłoski głoszą, że znany uzdrowiciel Walwan przyjmuje pod swój dach każdego zbłąkanego wędrowca. Jeśli trwoga to do Waldzia!

So that's how hell looks like

 


FRIDA (EMMA) | 19 lAT | ARGARKA NA USŁUGACH POLSZY | 168 cm

Pierwsze co pamięta to zderzenie z kamienną posadzką i wszechogarniający ból całego ciała. Usłyszała krzyk, swój własny. Następnie czyjeś ręce uniosły ją do góry, czyjeś usta zapewniły, że wszystko będzie w porządku. Ktoś inny krzyknął coś o śmierci intruza. Ogień strawił ich wszystkich. Potem zapanowały już tylko ciemności. 

Kiedy przebudziła się po raz kolejny, była skuta żelaznymi kajdanami, a żelazny pręt raz po raz przebijał jej ciało. Jej oprawcy pragnęli wiedzieć skąd pochodzi i jak się tu znalazła. Nie mogła im odpowiedzieć, nie chciała. Długo walczyła, ale nawet ta ostatnia część, która pozostawała jej w końcu zniknęła. Ogień, który był jej przyjacielem przestał przychodzić. Chciała umrzeć, ale jej nie pozwolono. Targnęła się na swoje własne życie kilkakrotnie, ale zawsze wyszła z tego cało. Ostatecznie poddała się, przestała walczyć. Pozwoliła im zrobić ze sobą wszystko. Po poprzednim życiu zostały jej tylko obrzydliwe blizny zdobiące ciało. Blizny po przeżytych torturach.

Dziś znana jest pod imieniem "Frida". Imieniem, które nadał jej władca Polszy. Pracuje dla niego, wykonując najbardziej ryzykowne rozkazy. Nigdy nie pozostaje sama. Ktoś zawsze dzierży w dłoniach jej smycz. Jej prawy przegub zdobi żelazna bransoleta, która utrzymuje w ryzach jej ogień. Stara się poukładać swe nowe życie. Nie liczy na cud. Nie pozwala sobie na kwestionowanie nowych zasad. Ślepo podąża za Polszańskim władcą, aby tylko nie wrócić do sali tortur. 


LEKKO ODGRZANA KIEŁBASKA ZAPRASZA DO WĄTKÓW

103 komentarze:

  1. Mohe pierwszy raz w życiu widział Slavit, bywał już pod murem i miał okazję obserwować życie w pomniejszych wioskach, ale to co widział tutaj przerosło jego oczekiwania. Twarz jednak nie wyrażała zbyt wielu emocji, wychodziły przyzwyczajenia, a przecież w jego rodzimych stronach przy obcych zachowywano kamienną buzię. Chłopak przechadzał się w milczeniu obserwując otoczenie. Niechlujnie zarzucone ponczo przysłaniało większość odzieży, szedł boso z łukiem przełożonym przez ramię, miał swój skórzany plecak i zwinięty na nim płat skóry, który służył mu za kojo. Do tego wszystkiego mnogie wisiorki, spodnie rzemykowane po bokach i sporo biżuterii w uszach. Zatrzymał się przy wielkiej drewnianej tablicy z ogłoszeniami, nie znał języka w piśmie, ale kilka grafik zwróciło jego uwagę. On z kolei sam z siebie zwracał uwagę przechodniów. W pewnej chwili usłyszał cichy jęk, spojrzał w jego stronę i dojrzał jak jabłko turla mu się pod same nogi. Jakaś kobieta potknęła się i upuściła koszyk z zakupami. Chłopak spojrzał po niej, pochylił się po owoc i wyciągnął w jej stronę, ale ta wycofała się speszona.
    - Weź sobie, nic nie chcę - rzuciła jedynie. Mohe spojrzał tylko za nią, wzruszył ramionami i zaraz wrócił do oglądania tablicy, wgryzając się w porzucone jabłko.

    Mohe

    OdpowiedzUsuń
  2. Właśnie wgryzał się w owoc, gdy ktoś wpadł na niego i prychnął pogardliwie. Obejrzał się na dziewczynę i prześlizgnął po niej spojrzeniem, była niższa od niego i gdy tylko rzuciła coś o języku Mohe chrupnął jej tuż nad głową, aż sok z jabłka trysnął na boki. Żując owoc jeszcze raz po niej spojrzał.
    - Dobrze, będę uważać - odparł jakby nigdy nic. - Chociaż szkoda, chętnie bym popatrzył jak próbujesz go złapać - uśmiechnął się pod nosem i znowu studiował tablicę. - O... Albo ona, też by mogła spróbować - popukał palcem na jedno ze zleceń, dotyczyło Gabrielli, ale chłopak jedyne co zarejestrował to ładną buźkę. Zerknął jeszcze raz na dziewczynę.
    - Tobie też polecam uważać, mógłbym okazać się jakimś ważnym jegomościem, ciekawe co Ty byś straciła za tak śmiałe natarcie na moją osobę - uśmiechnął się delikatnie, rada brzmiała szczerze, nie było w jego tonie sarkazmu.

    Mohe

    OdpowiedzUsuń
  3. Mogła i być błyskawiczna, ale Mohe na brak reakcji nie narzekał i należał do bardzo zwinnych więc nim stal dotknęła podbródka, zatrzymał ją toporek chłopaka. Mimo wszystko patrzył w oczy dziewczyny wciąż bez większego wyrazu. Sam schował toporek za pas kiedy ruda schowała swoją broń, była niczym kobiety w jego rodzimych stronach, te najwyraźniej aż tak się nie różniły. Na zerwanie portretu uśmiechnął się nikle. Zlecenie? Hm, idealnie, czyli jednak czegoś się dowiedział.
    - Co nabroiła? - zainteresował się. Dobrze wiedział, że urocza buźka to często ułuda, ale mimo wszystko interesował się samym podejściem innych ludów do zleceń. - Ścigasz ją za psi grosz czy może masz honor i jest ku temu dobry powód? - zapytał beztrosko, a na jej przytyki i uroczy uśmiech odpowiedział podobnym uśmiechem.
    - Mmm... Nie dość, że ładna to spostrzegawcza - mruknął niby rozmarzonym głosem.

    Mohe

    OdpowiedzUsuń
  4. - Hm... Jesteś pewna, że chcesz wiedzieć na jaką mi wyglądasz? - uśmiechnął się do niej kącikiem ust, a kiedy wspomniała o zleceniu wzruszył ramionami. Przecież tylko sobie oglądał obrazki. Widząc jak zaciąga kaptur i zaraz się tak strasznie boczy zmrużył lekko oczy i jeszcze raz zlustrował ją spokojnie od stóp do głowy.
    - Krwawisz czy muchy w nosie to Twoja codzienność? - wypalił bez ogródek z lekko uniesioną brwią. - Język, jaja, skupiasz dużo uwagi na dość specyficznych częściach mojego ciała - stwierdził spokojnie i znowu uniósł brew, gdy splunęła. Rzuca mu wyzwanie? Zależy mu? Przekręcił lekko głowę. Heh, co za ciekawa kobietka. Spojrzał na dłoń przy swoim torsie i znowu w oczy rozmówczyni. Znowu mrużył oczy... Chyba nie do końca rozumiał jak brzmi wyzwanie... Było nim wspólne wędrowanie czy wylądowanie na tablicy ze zleceniami? Hm... Nie bał się, no i nawet zaciekawiło go to całe zlecenie jak i sama ruda, wzruszył ramionami i również splunął jej pod nogi.
    - Mogę iść z Tobą o głośnopyska - odparł, dumnie zakładając ręce nad biodrami.

    Mohe

    OdpowiedzUsuń
  5. Nie bardzo rozumiał co miała ocena po wyglądzie do jakichkolwiek etapów znajomości, a tym bardziej uzewnętrznianie się do "robótki ręcznej", więc przekręcił lekko głowę na bok i zmrużył wzrok próbując to jakoś logicznie poskładać. Szybko jednak odpuścił, nawet nic nie odpowiedział, patrzył tylko po niej z wyraźną konsternacją na twarzy, nawet jej nie ukrywał. Kolejne słowa jeszcze bardziej go zaskoczyły. Brak taktu?
    - Em... Normalną? - zaproponował taką odpowiedź. W plemieniu, do którego należał krwawienie kobiet było czymś naturalnym, ba, pierwsze nawet się uczciło. Później same latały z tymi informacjami, bo to oznaczało płodność i zbliżające się staranie o potomka. Słysząc o codziennym krwawieniu uniósł zaskoczony brwi.
    - Doprawdy? To chyba nie jest normalne... Nie powinnaś iść z tym do szamana? - teraz już nawet nie zwrócił uwagi na jej palec przy swoim torsie. Głośnoryja lubiła chyba dotykać innych. Uśmiechnął się nikle na tą myśl i zlustrował ją uważnie wzrokiem gdy odwróciła się tyłem.
    - Hm? Księżyc? - spojrzał na niebo po czym przytaknął głową i wzruszył ramionami. - Dobrze - zgodził się bez zbędnej dyskusji i obserwował jeszcze chwilę jej oddalające się plecy. Wrócił zaraz wzrokiem do tablicy. Meh... Najciekawszy obrazek zabrała. Wrócił do zwiedzania okolic, by wrócić na umówione miejsce jakieś pięć minut przed czasem. Leżał sobie na ziemi z plecakiem jako oparciem pod głowę i obserwował niebo, pogwizdując cicho. W ręce trzymał mały tobołek i dla zabicia nudy podrzucał go wysoko w powietrze i łapał by znowu podrzucić.

    Mohe

    OdpowiedzUsuń
  6. Dostrzegł ją, gdy tylko pojawiła się w zasięgu jego wzroku, posłał lekki uśmiech i przyjął ciepły wypiek z lekkim zaskoczeniem na twarzy. Przydomek jaki otrzymał był mało oryginalny, ale chłopak uśmiechnął się kącikiem ust i kiwnął głową.
    - Dzięki o głośnoryja. Kogo utłukłaś dla tej pożywnej przekąski? - zapytał zaczepnie, po czym sam wgryzł się w ciepłą bułkę. Musiał przyznać, nie przykł do tego rodzaju jedzenia, a było doprawdy smaczne. Słysząc o poszukiwanej dziewczynie przytaknął głową.
    - Super, a dowiem się dlaczego w ogóle jej szukasz? - zagadnął. - Mój zwyrodnialczy umysł tak skupił się na obrazku, że nie dane mi było poznać szczegóły. Co prawda przeprowadziłem mały zwiad i chyba coś tam niecoś wiem, jednak skoro już razem podróżujemy... - spojrzał po niej, przyjmując butelkę trunku i przechylił ją pewnie biorąc sporego łyka.
    - Hm... - powąchał napitek i oddał butelkę dziewczynie. - Zachodnie grono, miało sporo słońca - podsumował.

    Mohe

    OdpowiedzUsuń
  7. Mohe udał zaskoczenie. O, a gdzie ta jej bojowa aura?
    - Kupiłaś? Tak po prostu... Niesamowite - uśmiechnął się lekko pod nosem i również kontynuował posiłek. Kiedy zadała pytanie spojrzał po niej zaciekawiony i obserwował w ciszy, słuchając co mówi.
    - Ja gdy ruszam w podróż to w konkretnym celu, nie łapię by po prostu złapać i nie zabijam by po prostu zabić... Ty masz inaczej... ślepo wykonujesz rozkaz, tak? - zapytał zaciekawiony, to dopiero oryginalny przypadek. Na kolejne pytania wzruszył ramionami.
    - Gabriela, przeklęte imię... No a całą resztę przecież sama wiesz. Zabrałaś mi kartkę sprzed nosa - przypomniał jej i uśmiechnął się niewinnie. Słysząc o buźce przemienił uśmiech w ten bardziej zadziorny. - Skąd wiesz, że to o jej buźkę chodzi? - zapytał spokojnie, nie zwracając większej uwagi na jej prychnięcia czy wyzwiska. Dopiero na pytanie skinął głową.
    - Wino... Nie wiedziałem, że tak to nazywacie - przyznał. - Ale tak, grona nie są mi obce - przyznał z lekkim uśmiechem, odpowiadając na ten jej. Chyba nie często się uśmiechała. - Jeżeli pijesz jak wodę to tak, ale wystarczy tylko... - wziął kolejnego łyka, ułożył język w łódeczkę i rozchylił usta by jej pokazać, zaraz jednak odrobinę płynu uciekła mu przy kąciku i Mohe odruchowo chciał się oblizać, ostatecznie prychając śmiechem i trunkiem po swojej brodzie. - Widzisz?! Jak tak Ci się uda to już żadne wino nie będzie Ci tajemnicą - rzucił ze śmiechem przecierając brodę.

    Mohe

    OdpowiedzUsuń
  8. Przeżuwając kęs spojrzał po dziewczynie podejrzliwie. Oddać? Zerknął na jej rękę, posłał łobuzerski uśmiech i wypluł zmielony kęs w swoją dłoń by skierować ją później ku wyciągniętej ręce głośnoryjej.
    - Tylko w takiej formie - odparł spokojnie.
    Słysząc o celu wcinał dalej, nic już więcej nie mówił w tym temacie, nawet gdy wspomniała o okazyjnych trupach. Dopiero kiedy zapytała o imię uśmiechnął się pod nosem.
    - Szczeznął? Bo mam wrażenie, że wyszło mu to bardziej na dobre - przyznał z odrobiną rozbawienia. - Wiesz, niektóre ludy mają swoje wierzenia, w moich stronach to zakazane imiona, ludzie... - zastanowił się chwilę - ... no, delikatnie mówiąc, źle na nie reagują - posłał jej krótki, sztuczny uśmiech. Głupia księżniczka.
    - Mmm... Ty za to jesteś taka mądra i tak dobrze znasz się na ludziach, na powodach ich działań i intencjach - patrzył po niej kiwając głową. Mówił to spokojnie, ciężko było wyłapać sarkazm. Na opinię o sobie jeszcze raz prześlizgnął po niej wzrokiem. - Ta, mówiłem, no po prostu znawczyni - przewrócił oczyma i sam wziął ostatni kęs, po czym wstał z miejsca, wziął ostatni łyk wina i podał dziewczynie.
    - Piktogram, coś Ci to mówi mądralo? Gapiłem się tak na jej buzię, bo nie znam tego języka w piśmie, piktogramy, przedstawianie pojęć przy pomocy obrazów, to jest mi znane, dlatego się tak gapię na obrazki - uniósł brwi, patrząc po niej wymownie. - Ale tak, jest ładna, chociaż wątpię bym leciał na obrazek - dodał i zebrał swoje tobołki, a łuk przełożył przez plecy, spojrzał po kolbie ze strzałami, będzie ich musiał sobie w trasie dorobić. - Przetrzymując niektóre trunki na języku łatwiej wyczuć składniki, plucie nie było w planie, nabrałem za dużo płynu do ust o głośnoryja - wyjaśnił nad wyraz poważnie po czym ruszył w stronę Terry. Nigdy tam nie był, droga mogła być dość ciekawa.

    Mohe

    OdpowiedzUsuń
  9. - Ja? - zaśmiał się krótko pod nosem. - Nie, ja wierzę, że każdy ma jakieś zadanie do spełnienia, coś do zrobienia na tym świecie lub innym. Imię t imię, czasem po prostu idealnie się wpasuje w tą czy inną sytuację - odparł luźno.
    - Do czasu - odparł tylko, na te jej egzaminy. Kosa zawsze trafia na kamień, prędzej czy później. Nie wchodził jednak głębiej w temat, nie był tu by ją pouczać. Szedł spokojnie, a gdy klepnęła go w plecy popatrzył po niej trochę dziwnie. Nie czuła winogron? Hm, no cóż, nie każdy miał wyczulone kubki smakowe. - Cóż, zapewne masz inne talenty - odparł krótko, a na kolejne słowa uśmiechnął się pod nosem. - Sama prowokujesz bym zapytał - prześlizgnął po niej wzrokiem na wzmiankę sytuacji z dzieciństwa. Miał jakieś dziwne wrażenie, że gdyby po prostu zapytał to ta znowu by złapała te swoje fochy. Na propozycję przecięcia lasu spojrzał we wskazaną przez nią stronę. - Pewna jesteś? Zawsze lepiej iść strumieniem, wody pod dostatkiem, łatwiej zgromadzić zapasy. Mieczem może i machasz, ale nie wiem jak Twoje nóżki, gdy przyjdzie o ciągłe unikanie kłód i innych przeszkód - spojrzał po niej wątpliwie. Nie wyglądała na zbyt wytrzymałą, zadziorna, owszem, ale to nie zawsze przekładało się na dobrą kondycję.

    Mohe

    OdpowiedzUsuń
  10. Spodziewał się wielu grymasów na jej buzi, ale na pewno nie tego co zobaczył. Odrobinę zaskoczony uniósł lekko brwi. Wyraźnie nie chciała pokazywać się w tej odsłonie. Mohe pokręcił głową.
    - Nic się nie stało, nie chciałem Cię urazić - zaznaczył jeszcze, bo rzeczywiście nie miał tego na celu. Zaraz jednak wrócił jej zimny wzrok, doprawdy ta kobieta była zmienna jak pogoda. Uśmiechnął się lekko pod nosem, ciekawe ile to razy musiała grać kogoś kim nie jest skoro takie zmiany weszły jej w nawyk. Spojrzał po jej nogach i posłał jej specyficzny uśmiech.
    - Och, aż kusi sprawdzić - rzucił mało taktownie, ale skoro i tak miała go za zwyrodnialca to co za różnica. Wzruszył ramionami i również wszedł z zarośla, jednak nie szedł na pałę przed siebie, lawirował między roślinnością, dostrzegając między nią trasy ścieżki zwierząt, przez co przedzieranie się szło mu bardzo sprawnie. Nic nie mówił, po prostu szedł z cichą melodią na ustach.
    - Hm? - zerknął w jej stronę, gdy zapytała. Posłał jej lekki uśmiech. - Jestem Mohe, po prostu Mohe, przy tym zostańmy - odpowiedział. Nie uważał się za żadnego z wymienionych i w sumie to nie bardzo umiał określić w danej chwili kim jest. - A Ty? Pachołkiem czy oddajesz komuś przysługę? - skoro już pytała to uznał, że i mu wolno zapytać.

    Mohe

    OdpowiedzUsuń
  11. Mohe zatrzymał się dopiero, gdy Frida rzuciła coś o zadowoleniu. Uniósł lekko brwi i spojrzał po niej spokojnie, a kiedy podeszła by znowu go dotknąć, nie oponował. Patrzył jej w oczy lekko unosząc kącik ust, a na propozycję zbliżył odrobinę swoją twarz do jej buzi.
    - Musiałabyś zasłużyć - szepnął konspiracyjnym szeptem po czym został odepchnięty i zaśmiał się pod nosem. Rozbawiony pokręcił głową i wrócił do wędrówki oraz swojego plemiennego śpiewu, dziewczyna raczej nie rozumiała słów, ale te były dość hipnotyzujące, sama ich melodia i brzmienie. Chłopak spotkał się z opinią, że przerażała, podobno na jej temat krążyły też plotki. Szedł spokojnie, widział to kopiowanie ruchów, ale jeżeli głośnoryja mogła się przy okazji czegoś nauczyć, to nie miał nic przeciwko. Zamilkł, gdy zabrała głos, a na jej imię kiwnął głową i przyłożył dłoń do twego torsu.
    - Mohe - również się przedstawił, a na porównanie uśmiechnął się nikle, widać było, że mówi to z negatywnym wydźwiękiem. - Nie wiem czy Cię to pocieszy, ale ja jestem jeleniem - puścił jej oko. - Nie polszańskim co prawda, ale jeleniem wśród wilków - dodał, trawiąc po chwili to co mu wyznała. Nie wiedział czy dobrze rozumie, jednak w jego stronach pies, który gryzł rękę pana był skazany na straty, miał swoje zadania i wynagrodzenie, które otrzymywał jedynie za dobrze wykonaną pracę. Jeszcze raz spojrzał po rudej.
    - Sprzedali Cię? - zapytał. Nie sprawiała wrażenia urodzonej w niewoli.

    Mohe

    OdpowiedzUsuń
  12. Chłopak nie naciskał, po prostu szedł spokojnie, a widząc, że dziewczyna szuka słów milczał. Złe miejsce i zły czas, ciekawe zjawisko, no ale przecież nie każdemu sprzyjało szczęście. Kiwnął głową na znak, że rozumie, ale zaraz zmarszczył lekko czoło. Dwa lata? Automatycznie obejrzał się za siebie, gdy nie była pewna co do obserwacji. Dobrze tropił, ale dobrych tropicieli było zapewne wielu, więc nie mógł jej zapewnić, że nikt za nimi nie idzie. Znowu po niej spojrzał.
    - Wybacz, ale mam wrażenie, że samotna wędrówka to coś na co długo czekasz... Więc... Co ja tu robię? Obcy zwyrodnialec... - uśmiechnął się do niej pod nosem. Czyżby weszły przyzwyczajenia? Samotna wędrówka mogła być dość przerażająca, gdy przez ostatnie dwa lata wszędzie miało się ogon. Na pytanie o lud posłał jej słaby uśmiech i przytaknął.
    - Niektórzy poczuli się zdradzeni, a inni mieli zbyt słabą siłę głosu by ich przebić - zaśmiał się krótko. - Ale ja dla odmiany uważam, że mam szczęście, przynajmniej tego się trzymam. Co prawda Slavit to mój pierwszy przystanek na tej drodze, ale jak dobrze pójdzie to może i szczęście przy mnie pozostanie - wzruszył ramionami.

    Mohe

    OdpowiedzUsuń
  13. Spojrzał po dziewczynie z lekko uniesionymi brwiami. Fakt, że chciała spokojnej wędrówki ani trochę go nie dziwił, raczej to w jakich warunkach wędrowała do tej pory. Jeszcze ta popsuta człekokształtna... Chłopak musiał chwilę się zastanowić... Czy aby wszystko dobrze zrozumiał?
    - Nie przejmuję... - odparł po chwili ciszy i poklepał lekko jej ramię. Nic mądrzejszego nie wpadło mu do głowy, przynajmniej w tych pierwszych słowach. - Tacy popsuci są nawet dość ciekawi, popatrz na mnie, byłbym strasznie nudny taki wymuskany, wygłaskany, bez skazy - uśmiechnął się do niej lekko. - A tak to... - jednorazowo nacisnął czubek jej nosa. - Tu ja coś podreperuję, tam Ty - wzruszył ramionami. - Z tamtym się wymienisz na rękę, z jakąś tam na nogę i tak powoli, powoli będzie większość działało, byle powoli, co byś za szybko nie stała się nudnie wymuskana - posłał jej zadziorny uśmiech. Kiwnął jeszcze głową na powodzenie i spojrzał za nią zaciekawiony tą entuzjastyczną reakcją na wodę. Ponownie wzruszył ramionami. Skoro chciała, kąpiel więcej mu nie zaszkodzi, a widział, że dziewczyna czerpie radość z samej myśli o strumieniu.
    - Pływałaś już tu? - zerknął na nurt, zdawał się dość silny, ale nie aż tak by był niebezpieczny. Woda tworzyła tu małe zakole i tam rzeczywiście szło się spokojnie pomoczyć. - Głęboko? - dopytał odkładając swoje tobołki przy jednym z drzew, zaraz też zdjął łuk oraz kołczan, układając przy swoim pakunku.

    Mohe

    OdpowiedzUsuń
  14. Mohe również nie miał na myśli ciała, pokręcił głową, gdy o nim wspomniała.
    - Ja nie mówię o ciele, nie dosłownie - zaznaczył. W jego rejonach tego typu porównania były dość częste, ręka, noga, głowa, serce... wszystko miało znaczenie zarówno cielesne, jak i duchowe. Uważał po prostu, że istoty, które dziewczyna spotka na swojej drodze mogą pomóc jej w tej naprawie, nie wszystkie, ale kilka na pewno się znajdzie. Uśmiechnął się lekko nie drążąc tematu i sam zaczął się rozbierać. Zdjął swoje ponczo i rozwiązał rzemyki przy skórzanej koszuli. Wszystko miał uszyte ręcznie, wszystko z zwierzęcej skóry.
    - Nie wygląda - przyznał. - Ty też nie wyglądasz, a jednak ścinasz głowy - zauważył z nieco zadziornym uśmiechem i na chwilę przerwał swoje rozbieranie, by zatrzymać wzrok na dziewczynie, a raczej na jej ciele. Nagość nie była mu obca, a jednak jej blada skóra miała w sobie coś przyciągającego. Znowu uśmiechnął się sam do siebie i przerwał obserwację, wracając do ściągania swoich ciuchów. Zabrał się za rzemyki przy spodniach by zaraz i te z siebie zsunąć. Została mu jedynie przepaska na biodrach, ta jednak zasłaniała jedynie przyrodzenie chłopaka, pośladki miał na wierzchu. Jego ciało również miało sporo blizn, jednak te powyżej pasa przysłaniały mnogie tatuaże.
    - Umiem, acz wiem jak woda potrafi być zdradliwa - odparł, ruszając do strumienia i gdy tylko woda sięgnęła mu do połowy uda, dał szybkiego nura, mocząc głowę i całe ciało, a po tym wrócił na powierzchnię, otrzepując się lekko. - Tylko nie szalej - prześlizgnął po niej wzrokiem i zatrzymał spojrzenie przy ciemnych oczach. - Nie chciałbym musieć Cię ratować - dodał z nieco zadziornym uśmiechem.

    Mohe

    OdpowiedzUsuń
  15. Ryu ulotnił się z miejsca wydarzenia, tak jak to wcześniej zaplanowali i sam ruszył w stronę wcześniej zaplanowanego miejsca zbiórki, ale ktoś szedł jego śladem. Słyszał jej kroki, nierównomierne, dość ciężkie, a jednocześnie w jakiś sposób znajome. Odwrócił się do niej, gdy tylko znaleźli się na osobności i w mgnieniu oka zastosował iluzję, by stanąć tuż za nią i obserwować jak ta grozi jego fantomowej postaci. Ta jedna chwila, ten jej głos, wygląd… to wszystko wystarczyło, żeby obraz nieco młodszej Emmy stanął mu przed oczyma. Przysunął sztylet do jej pleców, naciskając mocniej w krzyżu.
    - Witaj Emmo – szepnął do jej ucha. – To ja powinienem zadać ci to pytanie. Powiedz… - zawiesił głos. - …czym zawdzięczam sobie aż taką nienawiść? – zainteresował się, jednocześnie nasłuchując czy przypadkiem nikt inny za nimi nie idzie. Nie chciał paść ofiarą Polszan. Nie mógł sobie na to pozwolić.

    Ryu

    OdpowiedzUsuń
  16. Spojrzał po niej ponownie, gdy się tak kręciła, złapał nawet przez chwilę jej łakome spojrzenie, ale przerwał je zaraz i lekko uśmiechnął się pod nosem. Kiedy podpłynęła jej rumieniec wciąż był widoczny, ładnie się odznaczał na tak jasnej karnacji. Najpierw spojrzał na nią, ale zaraz zerknął na dłoń przy swojej piersi. Miała chłodną rękę, no i sam dotyk był przyjemny. Mohe poczuł jak gęsia skórka zachodzi skórę na rękach i skrzyżował wzrok z dziewczyną.
    - Opisują moje życie, moje zasługi, ważniejsze wydarzenia czy osiągnięcia - odparł i również posłał jej lekki uśmiech. Na kolejne słowa pokręcił bardzo delikatnie głową. - Nie boję - przyznał zakładając jeden z jej kosmków za ucho i sam przeszedł obok, by bardziej się zanurzyć. Odwrócił się jednak do niej przodem i rozłożył ramiona szeroko, unosząc się na wodzie.
    - Czyli z tej, w której jesteś teraz nie ma? - zapytał zaciekawiony.

    Mohe

    OdpowiedzUsuń
  17. Chłopak nie cofnął ręki, nawet kiedy Emma zrobiła krok w tył. Sztylet docisnął się na tyle mocno, że plama krwi pojawiła się na koszuli dziewczyny. Zacisnął mocno szczęki słysząc o swej bezczynności. Owszem, sam sobie pluł w brodę za to, że tyle dał się zwodzić Gabrielowi w lesie. Że nie potrafił z niego samodzielnie wyjść. Że musiał czekać na ratunek przyjaciół by to zrobić. Kolejne słowa trafiły nieco słabiej, a gdy rudowłosa dalej pchała się na jego sztylet, zmienił jego położenie. Chwycił ją pewniej, przyciskając sztylet do jej gardła.
    - Nie szukałem – zgodził się z nią. – Byłem zbyt zajęty stawianiem tu pierwszych kroków – żachnął się. – A ty szukałaś? – zapytał jej chłodno. – Szukałaś kogokolwiek? Widzisz… z moich obserwacji wynika, że kogokolwiek nie znajdujesz to pchasz go w stronę Polszy – zgrzytnął zębami. – Co się z tobą dzieje, Emma? Do reszty zgłupiałaś? Chciałaś zabić naszego przyjaciela – żachnął się, dociskając sztylet mocniej do jej szyi, celowo raniąc go nim.

    Ryu

    OdpowiedzUsuń
  18. Mieszko natomiast zasiadł w karczmie, po udanej dostawie, z browarem w dłoni, rozkoszował się smakiem tutejszych specjałów. Zastanawiał się, dlaczego niektórzy ludzie patrzyli na niego tak dziwnie. Nie umył się, czy co? No chyba aż tak bardzo nie pachniał koniem.
    — Pewnie, dosiadaj się śmiało. I tak wszystkich krzeseł nie zajmę. No chyba, że na leżąco. — zaśmiał się, zerkając na nieznajomą, a ta mogła wychwycić coś dziwnego. Spojrzenie, barwa głosu... Jakby młody Perun siedział obok niej, uśmiechał się, żartował. Doświadczenie abstrakcyjne, conajmniej dziwne...

    Mieszko

    OdpowiedzUsuń
  19. W ostatniej chwili zdołał odsunąć sztylet od jej gardła i wycofać się o pół kroku, ale cios w brzuch i tak pozbawił go na moment powietrza. Uderzył o ścianę budynku i obrócił się gwałtownie do niej, a czując jej dłonie na szyi uśmiechnął się krzywo.
    - Gavin nie żyje – poinformował ją. – Ten, którego uwięziłaś był jego bratem bliźniakiem – dodał nieco chłodniej, nabierając spokojne oddechy przez nos, gdy zaczęła dociskać dłonie do jego szyi. Mówienie przychodziło mu z trudem, ale nie zamierzał tego po sobie pokazywać. – Mhm jestem – zgodził się z nią co do swojej niereformowalności. – Ale co poradzisz… - rozłożył ręce na boki. – Ten typ tak ma – puścił do niej oczko i ciął prosto po jej dłoniach sztyletem. Wykorzystał fakt, że opuściła dłonie i kopnął ją w brzuch. – Nie wpadłaś na to, że my też mogliśmy nie mieć takiej możliwości? – zapytał jej obserwując ją tylko i nie ruszając się z miejsca. – To co takiego cię powstrzymuje? Wydaje mnie – warknął na nią. – Złap mnie, spal mnie, oddaj w ręce Polszy – splunął w bok. – Z nim nie miałaś takich oporów – przypomniał jej. – Co takiego zmieniło się teraz?

    Ryu

    OdpowiedzUsuń
  20. Nie odpowiedział. Nie zamierzał jej tego wszystkiego tłumaczyć. Czas nieco go gonił. Meliodas musiał zaczynać odchodzić od zmysłów, a zmartwiony demon to upierdliwy demon. Należało szybko ukrócić jego cierpienia. Gave też nie miał specjalnie dużo czasu. Ryu zacisnął wargi, zastanawiając się jak wybrnąć z sytuacji. Zdecydowanie nie mógł jej pozwolić za sobą pójść. Nie był pewien czy może jej ufać. Ba, był niemal pewny że nie może, a wtedy wytrąciła mu z ręki sztylet i powiedziała te swoje dyrdymały o nie porzucaniu przyjaciół. Trafiła w sedno… tylko w tej chwili myślał o przyjaciołach w innej kategorii. Ona, w tym konkretnym momencie, się do nich nie zaliczała. Już miał jej to uświadamiać, kiedy zamknęła mu usta pocałunkiem. Co jest?! Cofnął się o krok, odruchowo odpychając ją od siebie.
    - Co ty wyprawiasz? – spojrzał na nią spode łba. – Aż tak nisko upadłaś? – zbliżył się do niej, przesuwając dłonią po jej policzku, by przysunąć się do jej ust. – Że bierzesz wszystko co się rusza? – szepnął, obserwując jej tęczówki. – Emma, co się z tobą stało? – zapytał jej nieco poważniej. – Moja przyjaciółka… - powtórzył jej słowa. – Nie robiła takich rzeczy. Nie wydawała swoich. Nie grała do innej bramki… - dodał. – Wybacz, ale spieszę się – dodał zaraz. – Nie mam teraz na to czasu… - burknął jeszcze.

    Ryu

    OdpowiedzUsuń
  21. Nie był pewien co o tym wszystkim myśleć. Emma zmieniała się z minuty na minutę. Jeszcze chwilę temu przystawiała mu nóż do gardła, a teraz wypłakiwała żale w jego koszulę. Jeszcze moment temu warczała na niego, była na niego wściekła, a teraz oczekiwała, że rzuci wszystko i się nią zajmie. Nie wiedzieć czemu objął ją ramionami, pozwalając się wypłakać. Objął i odruchowo pogłaskał po plecach. Chociaż nie wiedział co powinien o tym wszystkim sądzić to jej łzy coś ruszyły w serduchu.
    - Nie mogę – szepnął jej na ucho. – Nie dziś… - dodał cicho, a gdy spojrzała mu prosto w oczy, posłał jej słaby uśmiech. – Dziś nie mogę sobie pozwolić na żadne błędy… - wyjaśnił cicho, unosząc dłoń i mocno uderzając ją w kark. – Wybacz… ale nie mogę ci teraz pomóc – dodał jeszcze, gdy dziewczyna osunęła się w jego ramionach. Ostrożnie położył ją na ziemi i odetchnął głęboko. – Wrócę po ciebie – mruknął jeszcze, ruszając z powrotem w stronę kryjówki.

    Ryu

    OdpowiedzUsuń
  22. — Mieszko. — odpowiedział, skupiając uwagę na niewiaście. — Nie mieszkam, jestem przelotnie. Dostarczam przesyłki, małe, duże. Jak się tak zastanowię, to jestem bardziej obieżyświatem. — stwierdził, przechylając kufel piwa, ze smakiem oblizał piankę z górnej wargi. — A ty chyba nie jesteś stąd. Wyglądasz jakbyś była zmęczona podróżą. Albo życiem. Czego by poszukiwała taka dziewoja jak ty, w takiej dziurze, jak ta?

    Mieszko

    OdpowiedzUsuń
  23. Uśmiechnął się do niej lekko.
    - Tak, starszyzna też tak stwierdziła - przyznał. - Dzieciaki uwielbiają, gdy przy palenisku siada jeden z nich i snuje swoje historie - uśmiechnął sie pod nosem. Tak, to było akurat jedno z milszych wspomnień jakie miał o swoim domu.
    Ciężko było nie patrzeć na te jej rumiane policzki, a gdy zagryzała wargę i bacznie się w niego wpatrywała sprawa była jeszcze trudniejsza. Na pytanie posłał jej szerszy uśmiech i sam podpłynął nieco bliżej.
    - A jaka sytuacja jest tu, w wodzie? - spojrzał jej w oczy, gdy tak się schowała. Sprawiała wrażenie uroczej i niewinnej, a jednak życie sprawiło, że musiała pokazywać pazury.

    Mohe

    OdpowiedzUsuń
  24. — Moim zajęciem są przesyłki i zapasy, z różnych krańców świata. Widziałem dziwoty i dziwojki, beboki i smoki. Ciężko streścić moje podróże, ale jestem jedną z niewielu osób, które były w każdym państwie Mathyr. Nawet Fjelldod, choć musiałem stamtąd spierdalać w podskokach. Najładniej było w Siivet, a najciekawiej w Argarze. Serce też jest ładne, ale jestem tam ścigany, bo miałem czelność rzucić pomidorem w karocę namiestnika Peruna. Nadal najśmieszniejsza rzecz jaką zrobiłem w życiu. A ty? Co ci się marzy, Frido?

    Mieszko

    OdpowiedzUsuń
  25. Mohe uśmiechnął się lekko.
    - W pojedynkę ciężko o odpowiedni klimat, zwykle towarzyszy tym opowieścią tent bębnów, no i w waszym języku tracą urok, ale... Kto wie, może kiedyś coś Ci opowiem - nadal ją obserwował, nie zmieniając wyrazu twarzy.
    Spojrzał wzdłuż ręki dziewczyny, gdy tak go objęła, od samego ramienia po nadgarstek, wrócił zaraz spojrzeniem do ciemnych oczu, pozwolił by dotknęli się czołami, a na szept przy ustach i muskanie uśmiechnął się zawadiacko.
    - Doprawdy Frido, jesteś zmienna bardziej niż ten strumień - stwierdził łagodnym głosem, ale nie pozwolił by się odsunęła, blokując jej tę możliwość lokując rękę za plecami, na wysokości talii. Drugą dłonią przesunął powoli palcami od nadgarstka Fridy po jej ramię i z powrotem, nadal patrząc w czarne tęczówki. Ujął delikatnie palce rudej, zdjął dłoń ze swojej szyi i podsunął pod własne usta by musnąć ich wierzch jednorazowo, zaraz podniósł jej rękę nieco wyżej, chcąc obrócić Fridę dookoła własnej osi i dopiero tam puścił.
    - Dziękuję za orzeźwiającą kąpiel - rzucił po czym ruszy w stronę brzegu.

    Mohe

    OdpowiedzUsuń
  26. — Za całokształt. Nie przepadam za tyranami. I prowadzi tą swoją politykę, zamyka ludziom oczy, nakłada im klapki na oczy, karmi kłamstwami... — westchnął, kręcąc głową. — Nie mogę ci powiedzieć dlaczego mnie stamtąd wyrzucili, to ściśle tajne. Powiedzmy, że biznes mi tam nie wyszedł. — odparł, przekręcając głowę na bok.
    — Wolność? Podróże? Dom? Hmmm... Wyglądasz na kogoś styranego życiem, przydałby ci się chyba masaż i dobre cygaro. Jeśli chcesz mam najlepsze cygara w Mathyr... A masaże też daję niezłe.

    Mieszko xD

    OdpowiedzUsuń
  27. — Pomidory się ciężej spierają niż krew, w tyn rzecz. Ale za zabójstwo monarchy by mnie powiesili, a tak, to nawet nikt nie wie jak wyglądam. Więc tyle dobrego. Chyba nie lubisz Peruna za bardzo, co? — spytał uśmiechając się, by samemu skończyć browara na raz. — W takim wypadku, masaż bez cygara. Brzmi dobrze, Frido. A moje tajemnice, cóż... Działalność biznesowa jaką prowadzę jest z reguły sekretywna. I wolę, żeby tak zostało, nigdy nie wiem kto na mnie doniesie. Natomiast ciekawi mnie... Czym ty się zajmujesz?

    Miech

    OdpowiedzUsuń
  28. Zaśmiał się krótko i obejrzał na dziewczynę ze swoim szelmowskim uśmiechem.
    - Za bardzo Cię szanuję by to przedłużać - odparł zgodnie z prawdą. Nie miał nic przeciwko fizycznym zbliżeniom, ale nie tak. Frida zdawała się ciągnąć do bliskości, byle jak, byle z kim. Pewien był, że znajdzie chętnego, pewnie nawet kilku, ale on wolał do nich nie należeć. Ubrał jedynie spodnie i przygotował sobie ponczo, by zarzucić na siebie w trakcie drogi, teraz jednak przysiadł przy brzegu wpół nagi i po prostu obserwował rudowłosą. Wyglądała uroczo w tym kobiecym wydaniu, a mokre włosy podkreślały to wrażenie. Uśmiechnął się pod nosem na jej pytanie.
    - M jzyk? Zpek suw, siczna - odpowiedział. - Chyba, że pytasz o ten - pokazał jej końcówkę swojego języka - ale ten zdaje się dość przeciętny - dodał zaczepnie. - Konkretnie kobiety? Zależy od miejsca w hierarchii, ale do prawie każdej pasują trzy określenia... Agresywna, zaborcza i uparta - wzruszył ramionami. - Takie... głośnoryje - posłał jej jeszcze jeden zaczepny uśmiech.

    Mohe

    OdpowiedzUsuń
  29. Poruszył brwiami śmiesznie, kiedy wyznała swoje przemyślenia na temat władcy Polszy.
    — Ja się z tobą zgadzam. Może i ludzie boją się odmieńców, ale nie ma potrzeby ich bardziej zastraszać niż trzeba. Poznałem kilku argarczyków, heimurinkę, nawet pół-smoka... Odmienność to przyprawa życia, a nie powód do strachu. — rzekł, wsuwając dźbło trawy do ust, rozsiadając się przy tym na swym siedzeniu... — Zabijaka co? Ach, miej swe sekrety. Osobiście nie mam psychy, żeby z kimkolwiek walczyć, toteż podziwiam tych, którzy się tym parają. A co ja lubię robić w wolnym czasie? Czasami puszczam kaczki na jeziorze, łowię ryby, gotuję... Nie lubię siedzieć w miejscu i nic nie robić. Nawety teraz. Piję piwo i z tobą rozmawiam, a za niedługo, dam ci masaż tak dobry, że zdziwisz się, jakoby nie wezmę za niego ani złamanego srebrnika.

    Mieszko

    OdpowiedzUsuń
  30. Zaśmiał się krótko i pokręcił lekko głową, gdy podłapała żart o języku. No proszę, teraz już jej takie teksty nie przeszkadzały? Najwyraźniej zmienny nurt rzeki pasował do niej bardziej niż myślał. Na wzmiankę o równowadze posłał jej jedynie tajemniczy uśmiech. Lepiej, by go nie poznawała z tej wyprowadzonej strony. Zaśmiał się raz jeszcze na komentarz o języku.
    - Powiesz wszystko, by się przymilić, co? - rzucił z zadziornym uśmiechem i zarzucił na siebie ponczo oraz swoje toboły. - Ruszajmy - potwierdził, gotów do drogi i zaraz zrównał z nią krok, obserwując warkocz. Nawet zgrabnie jej wyszedł, chociaż on zrobiłby to lepiej. Uśmiechnął się na własne myśli.
    - To jaki właściwie masz plan? Dotrzesz do Terry i co? Znajdziesz Gabrielę i...? Chyba nie zamierzasz jej transportować do Polszy nieprzytomnej? - zagadnął. Jakoś tego nie widział.

    Mohe

    OdpowiedzUsuń
  31. — Może nie jestem pracownikiem zamtuzu, ale raz sprawiłem, że jedna pracownica nie chciała zapłaty za całe zajście. No i rzuciłem Peruna pomidorem, największe me życiowe osiągnięcie. Coś tam wiem, o życiu na krawędzi, moja droga. — zastanowił się na chwilę, po czym zbił z nią toast. — Za owocowe spotkanie. — zarechotał, nieświadomy gafy, jaką popełnił. — Robię podobno fenomenalną dziczyznę. I potrawkę z guźco-łosia. Ale to rzadkie zwierzę, więc raczej cię nim nie uraczę. Głównie gotuję z tego co znajdę po drodze, albo sam upoluję. Głównie ryby, jeśli miałbym być kompletnie szczery. A ty? Jakie jest twoje ulubione danie?

    Mieszko

    OdpowiedzUsuń
  32. — Hmmm... Gulasz ci smakuje? W wojsku podobno robią gulasz ze wszystkiego co jest pod ręką, nie zazdroszczę, szczerze mówiąc. Brzmi jak zabójstwo na kubkach smakowych. Pod Fasach jest dobra knajpa, mają bardzo aromatyczne dania, nigdzie indziej na Mathyr ich nie zjesz. A tutaj? Smakowało mi w Klementynce, ale tą na razie zamknęli przez jakieś płomienie. Słyszałaś coś może o tym, Frido? Mi się wydawało, że ktoś miał tam wypadek, czy coś... — westchnął, patrząc na mężczyznę, który akurat przybił list gończy... Z podobizną Mieszka. I sowitą nagrodą. Młodzian zbledł.

    Miech

    OdpowiedzUsuń
  33. Nie ukrywał zdziwienia, gdy zdradziła co też planuje. Pytanie ile prawdy było w jej poprzednim podejściu do sprawy, a ile jest w tym teraźniejszym. Śliska była z niej dziewczyna. "Głupia, rozpuszczona księżniczka" kontra "Rozsądnie ocenię sytuację" to była jednak dość spora różnica. Niepewnie spojrzał po Fridzie, a gdy padło pytanie uniósł zaskoczony brwi.
    - Ja? Idę, bo mi rzuciłaś wyzwanie, Gabriella mnie nie interesuje - powiedział to tak, jakby to było oczywiste. No przecież nie po to wyrwał się od Nhulu co by gonić na zlecenie jakieś ładne buźki.

    Mohe

    OdpowiedzUsuń
  34. — Może jeszcze spróbujesz. — dodał, jeszcze zanim zbledł. Suma na plakacie była sowita, młodzian pokiwał głową, na znak, że chce spieprzać. Wstał z kuflem w dłoni, wypijając piwo na hejnał, rzucił jeszcze karczmarzowi złotą monetę, po czym rozpuścił włosy, by szybko udać się z dala od przybytku. Zerknął jeszcze na Fridę, czy ta za nim podążała.

    Miech

    OdpowiedzUsuń
  35. Skrył się wraz z nią, wzdychając ciężko, ze zmęczenia. Może i był w formie fizycznej, ale nie był sprinterem. Zamknął się na chwilę, gdy go pocałowała, krańcem oka śledząc straż. Odepchnął dziewczę od siebie, by westchnąć cicho.
    — Nie wiem, ale możesz mnie tak kryć częściej. — dodał, z uśmiechem. Zerknął, czy przejście jest bezpieczne, by poszukać wejścia do ścieków. — Oprócz tego pomidora nic, przysięgam. W Polszy są te plakaty... Ale tutaj? Oferują lordowstwo za moją żywą głowę, coś jest nie halo.

    Miech

    OdpowiedzUsuń
  36. — Nic z tych rzeczy, serio. Nie wiem, dlaczego się na mnie uwzięli. Może serio za tego pomidora? — dodał, po czym mocnym susłem przewinął się do alejki, w poszukiwaniu drabiny, albo czegoś do wspięcia się... Znalazł kilka beczek obok budynku. Niezdarnie wspiął się na nie, by wejść na dach. — Chyba tutaj mnie nie znajdą. — szepnął do Fridy na dole.

    Miech

    OdpowiedzUsuń
  37. Do Slaviit dotarł kilka dni wcześniej. Zakwaterował się "U Klementyny", poszedł z Klarą na jedną czy dwie schadzki, a w między czasie krążył po mieście licząc na to, że gdzieś w pobliżu spotka Emmę. Za mury Polszy nie zamierzał wchodzić. Aż tak go nie pochrzaniło. Miał zbyt wiele do stracenia na tym polu. Dlatego postanowił zostać w Slavit jeszcze ze dwa dni i powiedzieć sobie dość. Nie będzie przecież próbował w nieskończoność.
    Szczęśliwie tego dnia zauważył ją. Siedziała na świeżym powietrzu w jednej z pobliskich gospód i zajadała się czymś co wyglądało na gulasz. Zbliżył się do jej stolika i pozwolił sobie przycupnąć naprzeciw niej. Zerknął na te iskry i uniósł wysoko brew.
    - Za mało podgrzane? - zapytał jej, po czym pokręcił lekko głową. - Pogadać chcę - odparł szczerze, odłamując sobie kawałek pajdy chleba i maczając w jej sosie, co by posmakować czy warto tu cokolwiek zamawiać. - Zostawiłem - przytaknął. - Miałem wówczas inne priorytety - dodał. - Ale teraz jestem.

    Ryu

    OdpowiedzUsuń
  38. Może gdyby sam nie był zaskoczony jej pytaniem, to by był na tyle blisko, by ją złapać. Odruchowo skoczył w jej stronę, ale był za daleko i Frida runęła na ziemię. Mohe skrzywił się od razu podchodząc i kucając przy niej, od razu złapał dłoń, sprawdzając co z nią nie tak i czy coś w ogóle. Pomógł jej wstać, nawet gdy tego nie chciała, a gdy na niego krzyczała, spokojnie oglądał nadgarstek. Nawet ten jej palce przy torsie zlekceważył, w końcu Frida była dość tykalska, szło przywyknąć. Dopiero na sam koniec spojrzał jej w oczy i posłał uroczy uśmiech.
    - Przygodę? - bardziej stwierdził niż zapytał. - Naciągnięta, dobrze by było ją czymś chłodnym obłożyć i oszczędzać - polecił, tykając ją palcem jednorazowo w nos. - Raczej na mnie nie licz, gdy chodzi o chwytanie Gabrieli - przyznał, bo wcale nie zamierzał jej łapać, a tym bardziej sprowadzać do Polszy.

    Mohe

    OdpowiedzUsuń
  39. — Nie wiem. Przeczucie... — odparł, a jego ręce trzęsły się znacznie, kiedy widział, jak strażnicy wbijają się do czyjegoś domu. — Za dużo rzeczy się zgadza. Boję się, że to o mnie chodzi. — dodał, rozglądając się, patrząc jej w oczy. — Ty byś się nie bała na moim miejscu?

    Miech

    OdpowiedzUsuń
  40. Zacisnął mocno zęby, gdy tak wspomniała o wkurzonym władcy Polszy.
    - I bardzo dobrze - rzucił chłodno, siląc się na opanowanie. - Widziałaś go? - spojrzał jej prosto w oczy. - Widziałaś w jakim był stanie? - zacisnął mocno pięść. - Emma... - pokręcił lekko głową. - Jeszcze chwila a nie byłoby kogo ratować i po co - zgrzytnął zębami, po czym odetchnął głęboko. No tak, to było do przewidzenia. Będzie musiał naskrobać wiadomość do Argaru i poinformować o tym obrocie spraw. Gave akurat tego w tej chwili nie potrzebował i lepiej byłoby gdyby się stamtąd nie ruszał. Przynajmniej na jakiś czas.
    - A jak ma się czuć? - wywrócił oczyma. - No jak, Emma? - westchnął ciężko. - Dochodzi do siebie i wyjdzie z tego - dodał tylko, pilnując się na tyle by za dużo nie zdradzić.

    Ryu

    OdpowiedzUsuń
  41. Mogła dostrzec, że na twarzy Miecha zawitało zakłopotanie, niezrozumienie... Strach...
    — Mama mówiła, że wyglądam jak ojciec... Że przyjechał na białym koniu z serca... Że był wysoko-urodzony... — szepnął, opadając na tyłek, łapiąc swoją twarz w niedowierzaniu...

    Mieszko

    OdpowiedzUsuń
  42. Po kontroli została wpuszczona do prywatnej komnaty Peruna. Z racji, że była już późna godzina, król i władca Polszy spoczywał swoim ogromnym łożu, w kaszmirowych kołdrach i satynowych płachtach.
    — Frido. — zaczął mężczyzna, rozkoszując się kieliszkiem wyśmienitego wina... Z rocznika narodzenia Mieszka, jego syna... — Sprowadziłaś mojego syna w jednym kawałku... Ciekawe, podobno prowadził jakieś nielegalne działalności gospodarcze... Rzucił mnie też kiedyś pomidorem. Ma ogień w sobie, przypomina mi... Jego matkę. W każdym razie. Spisałaś się. Cóż mogę dla ciebie zrobić, moja najlojalniejsza służko?

    Perun

    OdpowiedzUsuń
  43. Król westchnął ciężko, słysząc jej prośbę... Wyobrażała sobie za dużo, zdecydowanie. To, że wystawił nagrodę za swojego syna, nie oznaczało, że ona ją dostanie. Wręcz specjalnie wysłał ją w miejsce, gdzie miała nawet go nie szukać. Narobiła sobie nadziei. Perun ze swojego łoża, a kaszmir spłynął po jego sylwetce, okazując całkowitą nagość lorda lordów. Może nie całkowitą, nie rozstawał się ze swoim naszyjnikiem z tercetem kryształów. To była jego korona, jego symbol władzy... Jego zbroja, jego broń. Nie zdejmował go nigdy. Od momentu w którym dostał go od schorowanego ojca, naszyjnik siedział na jego ciele.
    — Wiesz dobrze, że to niemożliwe. — szepnął, gdy stał centralnie przed nią, by pochwycić jej szczękę w swe dłonie. Patrzył jej w oczy z politowaniem... Ale i z chłodem. Jego oczy były puste, mimo że twarz uśmiechała się często. Zupełnie jakby nikogo nie było w koronowanej głowie. — Jesteś abominacją. Nie mogę cię uwolnić, bo jesteś zbyt przydatna. Masz jeszcze dużo do zrobienia. Nowy namiestnik potrzebuje ochrony, Argarczycy panoszą się po mojej Polszy... — nagle zdzielił ją z otwartej ręki w policzek, boleśnie. Został czerwony ślad. — Jesteś moja, Frido. Nie zapominaj swojego miejsca w szeregu. Albo przypomnę ci, jak smakuje żelazo na twojej szyi i bicz na twoich plecach...

    Perun

    OdpowiedzUsuń
  44. — Twój brak wiary we mnie jest niepokojący. — stwierdził, cały czas nago stojąc przed nią. — Czy mam ci przypomnieć czyją własnością jesteś? Nie chcę cię zakuwać w łańcuchy... Tak dobrze sobie radzisz w otwartym świecie... Właśnie dlatego, nie mogę cię uwolnić. Za dużo wiesz. Za dobra jesteś w swoich działaniach. Jeśli cię uwolnię, uciekniesz do swoich ziomków do chatek z gówna, zwanymi potocznie... "Argarczykami". Nie mogę ci na to pozwolić. Otwórz buzię.

    Perun

    OdpowiedzUsuń
  45. — Brak wiary w moją opatrzność. Dałem ci dom. Rodzinę. Karmiłem cię, wychowałem cię. Przeszkoliłem cię na cudowną broń... A ty odpłacasz mi się brakiem lojalności? Argarczyk którego mi przyprowadziłaś był sztuczny. Jego ciało zniknęło od razu, gdy go chcieliśmy spalić. Zawiodłaś. — rzekł, po czym z całej siły uderzył ją w twarz z pięści. — Nie chciałem tego robić, Frido. Zmuszasz mnie, bym cię traktował jak ścierę którą jesteś. — rzekł, ciągnąc ją za włosy, do swojego łoża... Był silniejszy niż jakikolwiek człowiek. Widocznie pomysł z infuzowaniem ludzi kryształami wziął się stąd, że sam czerpał z nich mocę... Ale kto mógł to wiedzieć?

    Perun

    OdpowiedzUsuń
  46. — Jestem twoim królem, Frido. To ja cię nazwałem. To ja sprawiłem, że jesteś kimś... A że potrzebowałaś resocjalizacji... Cóż. Potrzebujesz jej jak widać więcej. Za mniejsze obelgi wieszałem już ludzi. — warknął, rzucając ją na łóżko, by szarpnąć mocno za jej spodnie. — Zapomniałaś do kogo należysz... Ja ci to przypomnę, moja mała, argardzka kurwo... — szepnął do jej ucha, by chwycić mocno za jej gardło. W każdej chwili mógł złamać jej kark, chciał by o tym wiedziała, kiedy on dobierał się do jej majtek.

    Perun

    OdpowiedzUsuń
  47. Słysząc jej słowa, ponownie ją uderzył, po twarzy. Trzymał ją mocno, palce zaciskały się na gardle, zostawiając jej pole do oddechu, lecz nie na tyle, by mogła cokolwiek zrobić. Sama do niego przyszła. Spodziewała się łaski? Niedoczekanie.
    — Zabiję cię. — warknął, prosto w jej oczy, by zsunąć jej bieliznę. Patrzył jej w oczy z furią, każde jej kopnięcie odbiło się od jego tarczy, rozpościerającej się na jego skórze, zawsze. Cholerny kryształ działał nawet teraz. Patrzył jej w oczy z nienawiścią, pogardą... Aczkolwiek jej krzyki, wierzgania podnieciły go na tyle, by mógł po rozłożeniu jej nóg się w nią zanurzyć, mocno, boleśnie począł ją gwałcić, odbierać godność za każdym pchnięciem bioder...

    Perun

    OdpowiedzUsuń
  48. — Już się nie buntujesz, co? — spytał z rechotem. Puścił jej szyję, czując jak jej ciasnota zaciska się na penisie... — Mmmm... Taka jaką zapamiętałem... Ohhh... Frido. W nagrodę za odnalezienie mi syna... Zapłodnię cię... Będziesz brzemienna, moja mała kurwo... — zarechotał rubasznie, czując jak krew wypływa z jej kobiecości... — O tak... Kto jest twoim królem, hmmm? Powiedz... Zawsze mogę zawołać moich strażników... Oni nie wezmą cię na łóżko... Nie będziesz wiedziała czyje dziecko nosisz w sobie... Będziesz każdego...

    Perun

    OdpowiedzUsuń
  49. Zarechotał, gdy tylko wypowiedziała to słowo. Widać instykt samozachowawczy jej szwankował.
    — Straż! Do komnaty! — krzyknął, a dziewczyna mogła usłyszeć kroki zbrojnej gwardii osobistej Peruna. — Ja ci kurwa pokażę, kto jest twoim królem... Twoim pierdolonym bogiem... — szepnął, pierdoląc ją w najlepsze.

    Perun

    OdpowiedzUsuń
  50. Cóż, wybrała sobie złe słowo do powtarzania. Wyszedł z niej tak samo boleśnie, jak w nią wszedł. Wiedział, że była niebezpieczna, dlatego mocnym sierpem ogłuszył ją w głowę. Wstał z łoża, by zasiąść na fotelu przy łóżku. Kiwnął głową do trzech strażników, samemu, z radością obserwując jak ci się rozbierają, jak zaczynają sobie używać jej wszystkich dziurek. Widok jej cierpienia podniecał go do granic możliwości, masturbował się na ten widok, obserwując, jak wszyscy trzej zalewają jej kobiecość ciepłą spermą...

    Perun

    OdpowiedzUsuń
  51. — Oczywiście, że jestem twoim władcą. Lepiej tego nie zapominaj, bo następne co znajdzie się w twojej argardzkiej piździe to drut kolczasty. Chcę po prostu zaspokoić twe potrzeby. Jeszcze raz do mnie zapyskuj, a przywiążę cię do słupa, dostaniesz przydomek garnizonowej dziury i będzie on adekwatny. — szepnął, pochwycając jej policzek. — Wyjazd z moich komnat. Do garnizonu. — rzekł, do strażników, a ci w popłochu uciekli, zamykając za sobą drzwi. — A teraz rozbierz się do naga i obciągnij mi fiuta. Mam zamiar wsadzić ci bachora do brzucha, czy tego chcesz czy nie. Muszę po nich poprawić...

    Perun

    OdpowiedzUsuń
  52. Pogłaskał go po głowie, gdy już strażnicy sobie poszli...
    — Widzisz? Nie można było tak od razu? — spytał, nagi, całkowicie przed nią, głaskał ją po głowie dalej, gdy już miała jego fiuta w ustach. — Bądź grzeczna, a spotka cię nagroda... To jest proste i... Ohhh... Zrozumiałe, chyba, co? — zademonstrował, spluwając sobie na palce, by po prostu wmasować ślinę w jej nagie sutki, prowokując je do sterczenia... — Zaspokój mnie, a żaden strażnik cię już nie dotknie.

    Perun

    OdpowiedzUsuń
  53. Wgryzł się w swą wargę, czując jak dziewczyna zaspokaja go w sposób wystarczający...
    — Mhmm... Widzisz... Umiesz zaspokajać jak chcesz...Wychowywałem cię już jakiś czas... Jesteś dla mnie jak... Adoptowana córka... — zarechotał, ponownie głaszcząc ją po włosach. — A teraz weź go do cipki. Skacz po nim tak, żebyś sama się zapłodniła moim nasieniem...

    Perun

    OdpowiedzUsuń
  54. — Nie chciałbym, żeby moja córka wylądowała w garnizonie dla użytku... Żołnierzy. — sapnął samemu zaczynając pierdolić jej cipkę, bo jej nogi wyraźnie odmawiały posłuszeństwa... — Ale skoro mnie do tego zmuszasz... — szepnął do jej ucha, uderzając ją po twarzy... — Sama sobie grób wykopałaś... Będę patrzeć jak cię szmacą...

    Perun

    OdpowiedzUsuń
  55. Perun poczuł jak przyśpiesza, aż zarechotał, czując satysfakcję z tego, jak go o to błaga... Może jej tym razem wybaczy... Musi się nauczyć lekcji. Bez ostrzeżenia trysnął spermą wprost w jej łono, wypełniając ją po same brzegi, sapiąc przy tym z satysfakcją...
    — Ostatnia szansa. Jeszcze raz mi się sprzeciwisz, a rozkurwią ci tą twoją małą pizdę, że nic już się w niej nie urodzi, rozumiesz to, córeczko? —spytał, zrzucając ją z siebie, na podłogę. — Zejdź mi z oczu. Póki zmienię zdanie. Jutro przyjdź już z lepszym nastawieniem.

    Perun

    OdpowiedzUsuń
  56. Perun słyszał to, co się dzieje na zewnątrz. Mimo to, znowu siedział w satynowej kołdrze, z kaszmirowymi kocami.
    — Wiesz, dlaczego kazałem ci tu dzisiaj przyjść? — spytał, patrząc na nią z zainteresowaniem. — Przemyślałaś swoje zachowanie? Przychodzisz z przeprosinami?

    Perun

    OdpowiedzUsuń
  57. — Zatem powiedz mi, jaką sobie karę wybierasz. Chłosta, piętnaście batów, albo zaspokojenie swojego króla, w celach rozrodczych? — spytał, obserwując ją uważnie, jak drży, jak jest roztrzęsiona... No ale kim by był, jeśli byłby gołosłowny?

    Perun

    OdpowiedzUsuń
  58. — W tej kolejności? No dobrze... — zarechotał, nie rozumiejąc trochę dziewczyny, aczkolwiek może była tak obolała, że było jej wszystko jedno. Cóż, to jej problem, nie jego. Chwycił za bat z szafki, po czym zacmokał ustami. Dosłownie ją wytresował, ten dźwięk zawsze poprzedzał chłostę. Chciał zobaczyć, czy się sama z siebie rozbierze. W końcu była tylko jego pieskiem.

    Perun

    OdpowiedzUsuń
  59. — Nie zabierzesz mi tej satysfakcji. Ja będę liczył. W głowie. — dodał, wstając z łoża. Cóż, nie przewidział żadnych ekstrawaganckich biczowań, jakoby musiała mu się potem oddać. Więc postanowił zaatakować jej plecy. Mocno.
    Jeden chlast.
    Drugi chlast, mocniejszy niż pierwszy.
    Trzeci, w poprzek dwóch poprzednich.
    Czwarty, tym razem pod łopatką.
    Piąty, w poprzek.
    Szósty na skos.
    Widział jak drży z bólu... Tylko zarechotał, kontynuując.
    Siódmy.
    Ósmy.
    Dziewiątka rozcięła skórę.
    Dziesiątka poprawiła po goliźnie.
    Pozostałe pięć już były lżejsze, po prostu nie chciało mu się jej hospitalizować.
    — To już. Grzeczna dziewczynka.

    Perun

    OdpowiedzUsuń
  60. — To prawda. Zasłużyłaś. Nie kwestionuj mojej władzy. I nie zapominaj, kim jestem. Nigdy. rzekł, siedząc na łożu, podniecony na maksa... Jego kutas sterczał mocno, na widok jej krwi, na widok jej nagości... Uśmiechał się, z tym pustym wzrokiem patrząc jej w oczy, by głaskać ją powoli po policzku...
    — Co ciebie podnieca, Frido? Powiedz wszystko.

    Perun

    OdpowiedzUsuń
  61. Perun zarechotał na jej odpowiedź. Była bardzo ciekawa.
    — Mnie też. No w każdym razie, pokażę ci jak to się robi. — rzekł, schodząc z łóżka. Może i był sadystą, ale nie był głupi. Przecież jak się położy, to umrze z bólu. Zasiadł obok niej, z rozszerzonymi nogami, przez co jego podniecony fiut skakał z lewej do prawej. Splunął na swoją rękę, by powieść między jej nogi, delikatnie dotykając jej wzgórka łonowego i niżej, po łechtaczce. Uśmiechnął się delikatniej, obserwując jej reakcje.

    Perun

    OdpowiedzUsuń
  62. Kontynuował pieszczotę, patrząc jej prosto w oczy. Splunął na swój palec ponownie, rozmasowując jej obolałą cipkę powoli, rytmicznie. Zagryzł nawet wargi, gdy przestała się odsuwać, chciał zobaczyć, czy mógłby ją... Rozpalić. (XD)

    Perun

    OdpowiedzUsuń
  63. Cóż, kiedy poczęła go ssać, on podniósł jej nogę, by delikatnie klepać łechtaczkę, gdy dostrzegł cień wilgoci. Może chciał ją podniecić tylko po to, żeby samemu nie ranić sobie fiuta? Kto wie... Sam sięgnął między jej nogi, by oblizać jej szparkę powoli.

    Perun

    OdpowiedzUsuń
  64. Szybko poczuł, że dziewczyna go zaspokaja, dlatego rozłożył jej nogi na szybko, czując, że jest blisko. Kilka pchnięć i spuścił się w niej ponownie.
    — Grzeczna dziewczynka...

    Perun

    OdpowiedzUsuń
  65. — Możesz. Odpokutowałaś. — stwierdził, kiwając głową, patrząc jak sperma wypływa z jej cipki. — Postaraj się swych błędów nie popełniać. I pamiętaj... Jesteś moją własnością. Jeśli postanowię, że złamię ci kark... Zrobię to. Bez mrugnięcia okiem.

    Perun

    OdpowiedzUsuń
  66. Przez chwilę zastanawiał się na jej propozycją. Rywalizacja brzmiała dość ciekawie.
    - Hm... - spojrzał po rudej i zaraz posłał jej zadziorny uśmiech. - Jeżeli tak mamy się bawić to tu nasze drogi muszą się rozejść. Widzę jak łypiesz na mnie okiem, podkradasz moje metody - pogroził jej palcem. - Jeżeli mam serio ją tropić to nie mogę Ci podpowiadać - odparł ciekaw co też dziewczyna zdecyduje. On nie widział problemu, puścił by Gabrielę tak czy siak, może nawet ostrzegł przed Fridą? Mógł się w to pobawić.

    Mohe

    OdpowiedzUsuń
  67. Zamrugał trochę szybciej zaskoczony jej formą i pytaniem, jakby miała mu za złe... Sam podrapał się po tyle głowy. Głośnoryja była bardzo skomplikowana.
    - Dla wyzwania i miałem po prostu ochotę... - wzruszył ramionami. Nie widział nic w tym złego, przecież i tak zamierzał gdzieś ruszyć, a tam przynajmniej miał jakiś cel. Co prawda nie Gabrielę, ale Terra wydawała się ciekawym początkiem, była daleko, więc wiele mogło wydarzyć się po drodze. Widział to jej drżenie i zaciśnięte usta. Patrzył jak się odwraca i odchodzi.
    - Jak mam zostać to po prostu powiedź... - rzucił za nią. Miał dziwne wrażenie, że mylnie odbiera jej sygnały. Westchnął ciężko czekając na odpowiedź.

    Mohe

    OdpowiedzUsuń
  68. Obserwował ją bacznie. Wyglądała na rozdartą, zmęczoną życiem. Tam, gdzie kiedyś tlił się prawdziwy ogień, teraz dostrzegał jedynie kilka niewielkich iskierek. Zrobiło mu się jej żal. Autentycznie, aczkolwiek dalej miał w pamięci to co zrobiła Gavowi. To pozwalało mu odcinać żal od zdrowego rozsądku.
    - Jak my wszyscy - odpowiedział, bębniąc palcami w stół. - Wolność to duża zachcianka - spojrzał przelotnie po jej bransolecie i dotknął jej dłonią, by poczuć chłód stali. Blokowała ją. Nie była zwykłym badziewiem. Zacisnął mocno wargi. - Emma tego nie da się zrobić od razu - spojrzał jej prosto w oczy. - Powiedz mi coś więcej o twojej sytuacji... spróbujemy coś razem wymyślić. Pójdę po pomoc i... - wzruszył ramionami. Nie był pewien właściwie co dalej. -... ale dostanie się do zamku w Polszy to dość ryzykowna sprawa. Nie chcemy wywoływać wojny.

    Ryu

    OdpowiedzUsuń
  69. Zmarszczył czoło słysząc "nie". Prawdę mówiąc głos miała taki, że ciężko było w to uwierzyć, ale westchnął tylko ciężko i odwrócił się do niej plecami, by ruszyć w swoja stronę. Wtedy padła inna odpowiedź, a Mohe obejrzał się na rudą w niezrozumieniu. Nie dosłyszał nic, poza "tak", a po nim znowu padło "nie". Miał wrażenie, że jeżeli się zdecyduje na tą wędrówkę to skończy wyląduje gdzieś w rowie z zawrotami głowy. Co za babsko. Westchnął ciężko i odwrócił się znowu do niej, by po prostu olać kolejne odpowiedzi, po prostu do niej wrócił. Wyraz twarzy miał niemrawy, do tego szedł w jej stronę bardzo pewnym krokiem i wcale nie zwalniał mimo zmniejszenia dystansu. Ostatecznie pochylił się wbił bark lekko w jej podbrzusze, a ręką oplótł uda, by przerzucić sobie dziewczynę przez ramię. Jej głowa bimbała mu za plecami, a on szedł dalej.
    - Decyzja, raz, bo inaczej nie zmienię kursu, będę drałował przed siebie, nie puszczę Cię gwarantuję, ale nie uniknę też przepaści i runiemy... ooo, chyba widzę ładne wzniesienie, idealnie. To chcesz co bym z Tobą szedł, czy nie? Krótka odpowiedź, chociaż raz głośnoryjo, tak lub nie, bez wywodów, raz, raz, raz - na każde "raz" wyskakiwał nieco w powietrze co by nieco potrząść dziewczyną.

    Mohe

    OdpowiedzUsuń
  70. Słuchał tego co mówiła i kodował sobie w pamięci jej słowa, by potem powtórzyć je w liście do Argaru. Podejrzewał, że Niklaus większość z tych informacji już miał, ale nie zaszkodziło mu tego ponownie przekazać. Najwyżej uzna go za głupiego, ale wieść o kryształach Peruna czy o tych, którzy szukali Gava była jego zdaniem dość istotna. Nie był też pewien czy Frida mówi mu to wszystko specjalnie, czy po prostu się z niej ulewa. Trudno było to wyczuć, zważywszy na fakt roztrzęsienia. Zaraz też zaczęła krzyczeć, a on skrzywił się wyraźnie i cały czar prysł.
    - Rozumiem twoje wzburzenie - odparł spokojnie. - Masz prawo być zła. Masz prawo - pokiwał lekko głową. - To co musiał ci zrobić... to co przeżyłaś. To nigdy nie powinno mieć miejsca - przyznał jej rację. - Ale to już się stało, tego nie zmienimy... a nie chcesz przyszłości, w której będziemy ze sobą wojować. Nie chcesz kolejnych niepewnych dni... nie ważne czy bylibyśmy w stanie ich zniszczyć czy nie - pokręcił lekko głową. - Nie jesteśmy tak głupi. Nie tędy droga.

    Ryu

    OdpowiedzUsuń
  71. Zmarszczył brwi, gdy wspomniała o Akane. Wcześniej rzuciło mu się w oczy to, że nazwała Peruna swym własnym królem. Mężczyzna musiał konkretnie robić jej pranie mózgu. Niech to wszystko diabli. Nie dość że to, to teraz jeszcze była wyraźnie zdesperowana. Zanim jednak zdołał wybić jej z głowy ten pomysł, sama uznała go za głupiego.
    - No wreszcie - uśmiechnął się do niej. - Przecież Akane rozszarpałaby cię tu na strzępy, a to nie tędy droga - zauważył, by zdębieć kiedy uklękła tuż przed nim. - Co ty... - zamrugał patrząc na nią bez zrozumienia i wstał w końcu z miejsca odsuwając się od niej. - Przestań, Emma - rzucił. - Nie musisz takich rzeczy robić... - mruknął. - Nie potrzebuję służki... - dodał. Jezu, ta dziewczyna była bardziej zniszczona niż myślał. Zacisnął mocno wargi. - Musisz uzbroić się w cierpliwość. To trochę potrwa - powiedział stanowczo. - Zrobię co się da, ale musisz wytrzymać... - dodał podnosząc ją z ziemi. - Po prostu się trzymaj - objął ją lekko i poklepał po ramieniu. - Pójdę już... - uśmiechnął się do niej lekko. - Trzymaj się.

    Ryu

    OdpowiedzUsuń
  72. Kiedy go tak okładała musiał przyznać, że miała siłę w pięściach, ale nie przejmował się tym specjalnie, ot kilka siniaków, które szybko znikną. Najważniejsze, że dopiął swego, nie zaprzeczał, pewnie by nie wlazł w przepaść, ale ich nieznajomość działała na jego korzyść. Zatrzymał się na jej wyraźne tak i postawił ją spokojnie na ziemi.
    - Nie można było tak od razu? - uśmiechnął się pod nosem i ruszył jak gdyby nigdy nic przed siebie. - Już się tak nie ciesz, idziemy na własnych nóżkach, dobrze wiem, że Ci się spodobało - rzucił w eter, nawet za nią nie patrząc, dopiero po chwili się obejrzał i zatrzymał, czekając aż go dogoni.

    Mohe

    OdpowiedzUsuń
  73. Spojrzał po dziewczynie z niemym niedowierzaniem. Rzeka to mało powiedziane, morze i ocean w trakcie sztormu, zdecydowanie. Pierwsze kilka minut nie przerywał milczenia, ale po chwili zaczął wystukiwać melodię uderzając dłońmi o własne ciało, odzież i pobliskie przeszkody, po chwili i słowa wkradła się na usta. Spojrzał po Fridzie z odrobinę zadziornym uśmiechem, idąc w rytm własnej piosenki.

    Mohe

    OdpowiedzUsuń
  74. Widząc, że pieśń wyraźnie ją interesuje, nie przerywał i odśpiewał ją do samego końca. Uśmiechnął się do dziewczyny na jej pytanie.
    - O niezwykle urodziwej i strasznie niezdecydowanej głośnoryjej - puścił jej oko z zadziornym uśmieszkiem, jednak na drugie pytanie odrobinę spoważniał i przytaknął. - Tak. Pieśń myśliwska. Zawsze ją śpiewaliśmy, gdy ruszaliśmy na polowanie. Gdy wracaliśmy śpiewało całe plemię, brzmiały flety i bębny - uśmiechnął się na to wspomnienie i zerknął w stronę nieba, jakby widział tam obrazy z własnej głowy. Zaraz wrócił wzrokiem do Fridy - Według wierzeń Nhulu dodawała pewności siebie, zawziętości i odwagi. Mi dodawała zawsze pogody ducha, szczególnie gdy wracaliśmy i witały nas radosne dzieciaki. Wystrojone w taśmy i piórka tańczyły w rytm przy ognisku - uśmiechnął się szerzej i... może nawet lekko wzruszył? Znowu spojrzał w niebo. - Moja siostra była w to najlepsza... - dodał bardzo cicho, już bardziej do siebie. Przetarł szybko oczy i znowu posłał rudej uśmiech. - Skakała jak pchła - wykonał kilka takich skoków po czym zaśmiał się lekko. - Wszyscy ją podziwiali - dodał i nabrał głębokiego powietrza w płuca, idąc już normalnie.

    Mohe

    OdpowiedzUsuń
  75. Król siedział przy swoim biurku, ze sztalugą. Widocznie coś malował... Jako król mógł się pochwalić czasem wolnym, bo większość obowiązków spadała zawsze na namiestnika, a ten aktualnie był szkolony w lochach. No i musiał przyzwyczajać swój dwór do widoku abominacji jaką stworzył. Ale, to wszystko w swoim czasie.
    Gdy oboje weszli, zaczęli gadać, rzękolić, rzucać oskarżeniami...
    — Frido, czy rozmawiałaś z innym Argarczykiem? Jeśli tak, to o czym? — spytał, lustrując ją wzrokiem, jak wtedy, kiedy zrobił z niej swoją dziwkę. Zwrócił się także do Fanrika.
    — A ty? Skąd wiesz o czym rozmawiali? Słyszałeś osobiście?

    Perun

    OdpowiedzUsuń
  76. Perun obserwował oboje. Była to sytuacja w słowie przeciwko słowu... Wstał ze swojego siedzenia, by podejść do Fenrika.
    — Czy jesteś w stanie oddać swoje życie, że robiła coś poza swoimi obowiązkami? Frida jest w wywiadzie. To, co młody mógł usłyszeć mogło być kłamstwem. Słyszałeś o czymś takim jak kontr-wywiad? Pozyskiwanie informacji to jej główne zadanie. Zatem, jeżeli jesteś pewien, że nie robiła tego, co do niej należy... Wyjdź stąd. I zastanów się lepiej, czy rzucanie takimi oskarżeniami nie wpędzi cię na szafot. Zrozumiano?! — spytał, patrząc mu przeciągle w oczy, bez mrugania. Odwrócił się do Fridy.
    — A ty... Złożysz mi raport osobiście. Bez świadków. Tak, jak ci rozkazałem.

    Perun

    OdpowiedzUsuń
  77. Perun patrzył na nią, jakby jej tam nie było, jakby była ze szkła...
    — Z kim się spotkałaś i w jakim celu. Teraz możesz mi powiedzieć. I nie kłam. Widzę, że kłamiesz. Gdybyś mówiła prawdę, rzucałabyś się, krzyczałabyś. Wtedy wiedziałbym, że masz czyste sumienie. Ale tak nie jest. Twój wewnętrzny system sprawiedliwości cię zdradził, Frido. Mów. Pókim łaskaw.

    Perun

    OdpowiedzUsuń
  78. Zmrużył oczy.
    — Tak, przy nim. Bo wyszedł dopiero jak mu to rozkazałem. Nie zmieniaj tematu i nie udawaj że o niczym nie wiesz. Wiem, że spotkałaś się z Argarczykiem. Nie jesteś jedyną agentką pracującą dla korony, przypominam. — blefował, ale ciężko było to wykryć, monotonia i śmiertelna powaga często przewyższała jego mowę ciała. — A teraz mów o czym rozmawialiście, albo osobiście zaprowadzę cię za włosy do celi. — gdy to powiedział, dziwnym zbiegiem okoliczności, słychać było krzyk. Krzyk młodzieńca, krzyk pochodzący z lochów. Biedak wył od tygodnia w różnych interwałach... Biedak którego sama skazała na ten los.

    Perun

    OdpowiedzUsuń
  79. Obserwował ją, dalej przeszywał wzrokiem. Widział, że coś było nie tak.
    — No dobrze. W takim wypadku, skoro to niewinny chłopak, przyprowadź mi go. Sam zadam mu parę pytań. Raczej nic nie będzie wiedział, prawda? — przechylił głowę na bok, uśmiechając się szerzej. — Fenrik potwierdzi, czy to ten, więc nie kombinuj.

    Perun

    OdpowiedzUsuń
  80. — Lepiej go znajdź. Bo następną osobą z dziurą w głowie będziesz ty. Poczujesz ją, jak wwierca ci się do czaszki. Twoja czaszka pęknie, ty tego nie poczujesz, ale przy trepanacji zaczniesz wyć jak zwierze... Zrób to proszę, cię. Nie wydurniaj się. Nie karz mi brać twoich ciepłych zwłok. Wolę cię kurwić jak jesteś żywa. — stwierdził, zasiadając na krześle. — Znajdź chłopaka. Przyprowadź mi go. To rozkaz od twojego króla.

    Perun

    OdpowiedzUsuń
  81. Przytaknął jej głową.
    - Była... - powtórzył. - Nie żyje - dodał śląc dziewczynie krótki uśmiech. Niestety zasady panujące w plemieniu nie każdemu służyły. Kiedy wspomniała o zabawach uśmiechnął się kącikiem ust.
    - Była dużo młodsza, ale tak uwielbiała się bawić. Niestety u Nhulu nie ma na to zbyt wiele czasu - przyznał i skrzyżował z dziewczyną wzrok. - Była za delikatna... Żałuję, że się szybciej nie zdecydowałem, że jej nie zabrałem - wzruszył ramionami. Nie wiedzieć czemu, ale pomyślał, że gdy opowie coś tak dla siebie ważnego, Frida na chwilę zapomni o własnych problemach. - Dla niej to robię - rozłożył ręce na boki i pokazał otaczający och krajobraz. - Dla upamiętnienia jej małej, a dzielnej sercem osoby - przyznał i posłał dziewczynie jeszcze jeden krótki uśmiech.

    Mohe

    OdpowiedzUsuń
  82. — Nie chcesz narażać go na nieprzyjemności? — spytał, łapiąc jej szczękę, by przyłożyć nóż do jej gardła. — Otwórz buzię. Bo bycie koszarową dziurą będzie twoim najmniejszym problemem. — stwierdził, patrząc jej w oczy. — Twoje nieposłuszeństwo nie zostanie zapomniane. — dodał, a akurat wtedy, krzyk biedaka zmienił się w bestialski ryk.

    Perun

    OdpowiedzUsuń
  83. — Ja go tak potraktowałem? Przecież to argardzkie ścierwo go tak torturowało... — zarechotał, rozpinając swe spodnie, szykując się do penetracji gardła Fridy. — On jest męczennikiem. Cieroi za Polszę. Będzie zbawicielem... Pod moją kontrolą, oczywiście. Ledwo go odratowałem. — rzekł, stając przed nią nago. — Wyciągnij język.

    Perun

    OdpowiedzUsuń
  84. — Ale jemu już tak. — odparł, wyjmując fiuta z bielizny. Od razu położył go na jej języku, bawiąc się, deprawując ją. — Będzie głosił obiawione prawdy, męczennik, zniósł wszystko... A bogowie obdarzyli go wizją prawdy... Imperium Polszy... Całe Mathyr, pod moim władaniem...

    Perun

    OdpowiedzUsuń
  85. — Dobrze Frido. Twoja opinia ma znaczenie. Na pewno. — dodał, wypchając fiuta do jej gardła, by bezpardonowo gwałcić ją, bez skrupółów, bestialsko, szybko, mocno. — Będę... Pierdolonym... Cesarzem świata... Zdobędę każde państwo. A Święty Mieszko mi w tym pomoże...

    Perun

    OdpowiedzUsuń
  86. — Ty pierdolona gówniaro. — rzucił, łapiąc ją za włosy, wyciągając ze swojej komnaty, rzucając ją pod nogi wartowników. — Zróbcie z niej dziurę obozową. Zabawcie się chłopcy.

    Perun

    OdpowiedzUsuń
  87. — Zabierzcie ją do lochów. Trochę jej się zapomniało czyją własnością jest. Lojalność, Frido, lojalność. Od tego cię mam. — rzekł, a jeden z wartowników zaciągnął ją za ramię do reszty, pięciu strażników złapało ją z każdej strony, schodząc z lochów, przez co ta miała okazję zobaczyć torturowanego Mieszka, bez włosów, z szarą skórą... I chłostę, na którą począł się śmiać... Prowadzili ją do celi obok, zakuwając ją w kajdany.

    Perun

    OdpowiedzUsuń
  88. Bestia zakuta w kajdany odwróciła się do Fridy. Jego czerwone ślepia świdrowały dziewczynę, niespokojny uśmiech zawitał na jego twarzy.
    — A ja ci zaufałem... — szepnął, na tyle słyszalnie, że doszło to do jej ucha. — A ja chciałem ci pomóc...Gdybym tylko wiedział, co się stanie... — westchnął, opuszczając głowę niżej. — Ojciec na tobie też eksperymentował, co? Zrobił z ciebie królika, brał cię jak chciał... Widzę to po twojej twarzy, Frido... A raczej... Emmo. — uśmiechnął się, rechocząc cicho pod nosem, poruszając jedynie kajdanami. — Coś mu nie śpieszno. Ojcu, raczej...

    Mieszko

    OdpowiedzUsuń
  89. — Mówiłaś, że jesteś w dupie. Nie sprecyzowałaś jak... — westchnął. naciągnął łańcuchy w dziwny sposób, a te zadrgały, przez co... Wyszedł ze swoich kajdan. Podszedł do jej celi, obejmując dłońmi kraty. — A myślisz, że co ja kurwa robię? Perun myśli, że ma na de mną kontrolę... Że złamał mi umysł... — uśmiechnął się do niej, patrząc jej krwistą czerwienią w oczy. — Przestałem czuć ból kilka dni temu, wiesz? Idzie się do tego przyzwyczaić. Z tego co widzę... Ty też jesteś w ciemnej dupie. — Łysol uśmiechnął się nieco, przesuwając palcami po kratach, a te zadrżały w posadach... — Wszczepili mi kryształ. Sproszkowali i wstrzyknęli do ciała...

    Mieszko

    OdpowiedzUsuń
  90. Uśmiechnął się szerzej, a kraty zadrgały ponownie, teraz intensywniej, przez co namiestnik przeszedł przez kraty.
    — Widzisz, Frido. Ty myślisz, że masz przejebane. Słyszałem plany Peruna. Przychodził do mnie, kiedy myślał, że omdlałem. — Chce zniewolić inne rasy. Produkuje takich jak ty, by tylko dominować, rządzić, gwałcić... Jeśli ja nie powstrzymam tego tyrana... — westchnął. — Nie wiem kto może. Będę potrzebował pomocy z zewnątrz. Siedzę tu, żeby myślał, że ma nade mną władzę. A gdy powinie mu się noga... Uratuję nas wszystkich. I tak mi z poprzedniego życia nic już nie zostało.

    Mieszko

    OdpowiedzUsuń
  91. Zatrzymał się na chwilę, zakładając dłonie za plecami.
    — Cóż... Wiem o tym. Dlatego trzymam głowę nisko. Nic na teraz. Jeśli Perun zdechnie jak pies którym jest... Cóż. Powstanie wir, w którym ktoś będzie musiał zapchać po nim dziurę. Na razie nie jestem gotowy, masz rację. Ale to chwilę wszystko zajmie. Chcą zrobić ze mnie jakiegoś mesjasza... Boję się, że powoli to się udaje. Powód do wojny? Oszpecenie księcia? Piękna historyjka, wyssana z palca. Szczególnie że wszyscy mnie widzieli. Zdrowego. Cóż. Będę potrzebował pomocy, Frido. — dodał, stając przed nią samą. — Ale skąd mogę wiedzieć, że można ci ufać?

    Mieszko

    OdpowiedzUsuń
  92. — Masz w tym dużo racji, Emmo. — odparł, drapiąc się po podbródku. — Dlatego póki co zostawiam to Perunowi. Może coś wymyśli... Na razie zlegitymizował mnie, z bękarta na swojego następce. To już dobry krok do przodu. Nie zrozum mnie źle. To że przedstawiam ci jego plany, nie znaczy, że w nie wierzę. Bo tak nie jest. Jak dla mnie, powinien mnie zabić. Ale woli się bawić, bo jak nie może mieć ludzi, to weźmie sobie ich dusze. Ich wiarę... A to by oznaczało wojnę religijną. A oboje wiemy, że to osłabiłoby Peruna. — uśmiechnął się. — I tak ci nikt nie uwierzy, że rozmawiamy. Dlatego rozmawiamy. Torturujący mnie dziad się zmęczył. Wróci za kilka godzin. — rzekł, siadając w jej celi, patrząc na nią. — Co byś zrobiła, gdybym cię uwolnił?

    Mieszko

    OdpowiedzUsuń
  93. — Sama sobie zajebiście radzisz, z tego co widzę, moja droga. — zarechotał, przesuwając palcami po zapięciu jej kajdan. Uśmiechnął się szerzej, gdy wypowiedziała to imię.
    — Moja ciotka jest w bezpiecznych rękach. Wróci, gdy już usiądę na marmurowym tronie. — stwierdził, odchodząc od kraty. — Czy byłabyś w stanie znaleźć innych? Którzy chcą pomóc? Potrzebujemy dystrakcji... I zniszczyć kamienie Peruna. Te na naszyjniku. Jeden z nich daje mu niewrażliwość... Tylko jeszcze nie wiem który... I nie wiem jak go zniszczyć. Kiedy podawali mi kryształ, on nadal działał. I działa. A ten musi... Przestać działać. Nadążasz? —spytał, patrząc na nią krwistym spojrzeniem. — Jeśli mi pomożesz, zwrócę ci wolność. Bez żadnych kruczków, bez żadnych ale... Zniszczę to co nosisz w sobie, to co cię kontroluję. Będziesz wolna. Taka jest moja oferta.

    Mieszko

    OdpowiedzUsuń
  94. Ten komentarz został usunięty przez autora.

    OdpowiedzUsuń
  95. — Bo sam z nią podróżowałem i wiem, że nie ma grosza przy duszy? — spytał retorycznie, wzdrygając brwiami. Rozsiadł się wygodnie pod kratą, by westchnąć, ciężko i przeciągle.
    — Bez kruczków, na pergaminie. Jeśli wejdziesz w posiadanie wiedzy, jak zniszczyć kryształ tak, żeby przestał działać... Wtedy podpiszę i cię uwolnię... Emmo. — dodał, przekręcając głowę w stronę krat, by te ponownie zadrgały, a on przeszedł przez nie, jak jakiś duch, by ponownie zakuć się w kajdany. — Módl się lepiej, żeby twój bicz nie był z nożami na końcu. Mój będzie. — dodał.

    Mieszko

    OdpowiedzUsuń
  96. Drgnął lekko na jej dotyk, ale spojrzał w oczy i posłał lekki uśmiech.
    - Na pewno bardziej niż reszta rodziny - przyznał, wzruszając ramionami. - No, ale cóż, najwyraźniej jelenie tak mają - dodał już nieco pogodniej. - Staram się mimo wszystko przekuć to w coś dobrego. W tą podróż, odwagę by w nią ruszyć, w niesienie pomocy, gdy to możliwe - dodał. - Uważam, że to niesamowite ile w nasze życie potrafią wznieść dzieci, nawet nie własne - stwierdził i spojrzał po dziewczynie. - Znasz jakieś dzieci? - zapytał szczerze zainteresowany.

    Mohe

    OdpowiedzUsuń
  97. Na pytania dziewczyny przytaknął głową.
    - Tak... Nie od razu, ale... - wzruszył ramionami. - Przyszło to do mnie z czasem, ale tak, z jej powodu podjąłem te decyzje - przyznał. - Wiesz, umarła bo chciała pomóc, trafiono ją zamiast innej dziewczynki... - zacisnął zęby, a jego wzrok przez chwilę stał się bardziej pusty, zaraz jednak pokręcił głową. - Byłem na polowaniu, może i lepiej, że tego nie widziałem - przyznał i posłał Fridzie lekki uśmiech. Przytaknął na jej słowa o dzieciach.
    - Oj, bywają brutalnie szczere, nie jestem pewny czy tak nie oceniają, mam wrażenie, że robią to bardzo powierzchownie. Niby niewinny komentarz, a czasem boli jak cholera - uśmiechnął się do niej pod nosem i założył jej ramię na ramiona, lekko obejmując. - A kogo to oceną tak się przejmujesz waleczna głośnoryjo? - poruszył zabawnie brwiami.

    Mohe

    OdpowiedzUsuń
  98. Nie zabrał ramienia, lubił te jej rumieńce i uśmiechnął się lekko na ich widok. Spojrzał zaraz zaciekawiony po jej twarzy i dopiero wtedy ją "uwolnił".
    - Aż tak jest dla Ciebie istotne to jak widzą Cię inni? - zainteresował się. Niby norma, humanoidy były podobno bardzo stadne, ale rzeczywiście niektórym zależało na takich sprawach bardziej niż innym. - A jaka jest Twoja opinia? No wiesz, o sobie samej... - zapytał. - Masz w ogóle jakąś?

    Mohe

    OdpowiedzUsuń
  99. Dalej bacznie ją obserwował. Uważa na to co sądzą? Już to brzmiało samo w sobie dziwnie. Bała się podpaść? Wyglądała na bardzo zawstydzoną tym co mówi. Przypodobać się... Zmarszczył czoło, gdy wspomniała o batach, zatrzymał się nawet i spojrzał po niej.
    - Batów? - niby nic dziwnego, u niego w plemieniu członkowie nawet się zabijali, ale tutaj... Tu podobno życie było bardziej ucywilizowane. Ruszył znowu, by zrównać z nią krok i ponownie objął ramieniem. Nie miał pojęcia na jakich warunkach usługuje Polszy, ale na pewno nie brzmiało to przyjemnie, a ona wcale nie wyglądała na zadowoloną z miejsca, w którym się znajduje.
    - Hm... Chyba będę musiał Cię uprowadzić tchórzu - posłał jej lekki uśmiech. - Swoją drogą tchórze to całkiem ciekawe zwierzęta. Wyglądają uroczo, ale w nocy prawdziwi z nich łowcy. Lubią samotność i są dość skryte, ale nawiązują społeczne relacje i jak się od czasu do czasu z takim kumplem spotkają to dokazują na całego - przytaknął sobie głową. Oczywiście, że wiedział, że nie o takiego tchórza chodzi, ale miał to w sumie gdzieś. Zaszedł jej drogę i zatrzymał się, a rękę z ramienia przeniósł na jej policzek by go lekko pogłaskać.
    - Jeszcze przyjdzie czas na Twoje nocne łowy tchórzu - mówiąc to patrzył jej w oczy. Posłał zaraz uśmiech i odsunął rękę po czym odwrócił się na pięcie i ruszył dalej, poganiając ją ruchem dłoni.

    Mohe

    OdpowiedzUsuń
  100. Dni zawsze wyglądały praktycznie tak samo, pusto, bez życia spowite licznymi obowiązkami, zamówieniami od króla, dopóki nie miała kilku wolnych chwil dla siebie, kiedy nie wiedziała co miałaby ze sobą zrobić. Nie miała własnych zainteresowań ani pasji, nikt nigdy nie nauczył jej cieszenia się życiem, wolnym czasem, po prostu egzystowała, wypruta ze wszystkich uczuć, nie wiedząc nawet czy potrafi się szczerze uśmiechnąć. Nie dokładała nigdy do tego specjalnej filozofii, nie potrzebowała. Robiła w końcu w życiu coś bardzo ważnego, pomagała stworzyć piękny, lepszy świat dla każdego, aby tacy jak ona mogli żyć w spokoju, bez nienawiści innych ras. Wierzyła w to całego serca każdego poranka, gdy tylko otwierała oczy. Może i miała nudne życie, ale przynajmniej miało ono znaczenie, sens. Układała właśnie kompozycję kwiatową z roślin, które pozwolono jej samodzielnie wybrać. Jedyna rzecz, która mogła sprawić, że czuła się nieco inaczej, poczuć cokolwiek poza poczuciem obowiązku wobec innych. Odrywała zwiędłe płatki róż, odkładając je do koszyczka, później przydadzą się do nowej mikstury, teraz chciała po prostu ułożyć nowy bukiet, dobierając starannie każdy kwiat, tworząc coś co mogła nazwać pięknym. Dopóki nie usłyszała pukania. Wstała, kłaniając się, myśląc, że zaraz wejdzie ktoś ważny, a gdy zobaczyła, że to tylko Frida kątem oka, podniosła głowę wysoko patrząc na nią bez żadnych emocji. Tak jak na każdego, niezależnie od tego kim był. Martwe oczy uważnie lustrowały rudowłosą.
    —- Witaj, Frido — przywitała się wodząc za nią wzrokiem, nie rozumiejąc dlaczego tutaj jest, dlaczego zajmuje jej wolny czas, gdy sam król wyraźnie powiedział, że nie nic do roboty przez kilka następnych dni. Nie czuła żadnej sympatii czy nienawiści do stojącej przed nią osoby. Była po prostu wdzięczna, że pomagała przyczynić się do spełnienia wyższych celów. Patrzyła jak wygląda przez okno, nie pojmując co może być tam takiego ciekawego. Zająć jej chwilę? Spojrzała na niedokończony bukiet. Jeśli Orianna miała czegoś nie lubić, to właśnie nie dokańczania zaczętych już rzeczy. Usiadła na powrót na drewnianym krześle, wracając do układania bukietu.
    — Układam bukiet, jak skończę, możesz zająć mi chwilę — powiedziała, przykładając kolejne kwiaty, wpatrując się uważnie czy aby na pewno do siebie pasują, białe, szare, same puste kolory, tak jak ona. Zerknęła ukradkiem na Fridę. — Uważasz, że szare dalie i białe róże pasują do siebie? Dodałabym też dzwonecznik kostuchy, ale czy nie będzie wtedy za dużo kolorów? – zagadnęła ją, nie miała pojęcia dlaczego, ale skoro nikt teraz nie mówił jej co ma robić, chyba mogła z kimś porozmawiać.

    Orianna

    OdpowiedzUsuń
  101. W porządku? Zerknęła na nią, lustrując to w jaki sposób patrzy na kwiaty. Nie wyglądała jakby była zadowolona z kompozycji. Zmarszczyła brwi, wracając wzrokiem do bukietu. W końcu zaczęła mówić prawdę. Osobiście wolała, gdy ktoś był z nią po prostu szczery. Nie umiała czytać cudzych emocji, więc często ktoś mógł ją wprowadzić w błąd niepotrzebnym żartem czy sarkazmem. Zastanowiła się przez chwilę nad jej słowami. Żywy bukiet? Faktycznie, będzie wyglądać lepiej, gdy zacznie umierać. Kąciki ust Orianny delikatnie drgnęły, jakby przez chwilę chciała się uśmiechnąć.
    — Fioletowe dzwoneczki, do tego parę fuksji — powiedziała, sięgając do koszyka po te kolorowe, które kwiaciarka wcisnęła jej praktycznie siłą. Chociaż chciała zrobić coś bardziej nijakiego tym razem, Frida miała rację, bukiet na początku powinien tętnić kolorami.
    — W wolnym czasie, po tym jak uschną i trzeba wymienić — wyjaśniła, zawiązując całą kompozycję, aby zaraz włożyć ją do wazonu, który ułożyła przy oknie. — Dziękuję za pomoc. Miałaś rację — odparła, wracając do niej wzrokiem. — A teraz, czego potrzebujesz?

    Orianna

    OdpowiedzUsuń
  102. Widząc przerażenie w oczach dziewczyny przyjrzał jej się uważniej. Znał takie spojrzenia, ale to wyjątkowo mu się nie spodobało. Delikatnie zacisnął zęby i spojrzał przed siebie milcząc.
    - Spokojnie, nie porwę Cię - zapewnił, gdy wyrzuciła te wszystkie swoje obawy, zaraz spojrzał na nią z łagodnym uśmiechem. - Ale nie tak łatwo mnie zabić - rzucił i nawet lekko ją przytrzymał przy sobie, gdy się wtuliła, zaraz jednak mimo wszystko puścił.
    - Byłabyś głupia, gdybyś się nie bała Frido - obejrzał się na nią z powagą w oczach. Tylko głupcy się nie bali. Zerknął w niebo i lekko zmarszczył czoło, a słysząc jej pytanie posłał kolejny uśmiech, by zaraz wskoczyć zwinnie na pobliskie drzewo i wspiąć się nieco wyżej. W lasach ciężej było dostrzec przyrodnicze ostrzeżenia. Zeskoczył zaraz z drzewa tuż obok rudej.
    - Boisz się zmoknąć? Nadchodzi niezły deszczyk - rzucił. - A ja? Hm... - wzruszył ramionami. - Cały czas poznaję samego siebie... Myślę, że ciężko mnie określić - znowu spojrzał w niebo, a potem na Fridę, prosto w oczy. - Zmienny jak rzeka - uśmiechnął się do niej kącikiem warg. - Przyjacielski? Ryzykant? Odważny? Krnąbrny? Mógłbym poderżnąć Ci gardło, gdybym tylko miał ku temu stosowny powód - dotknął jej policzka. - Ale gdy nie mam powodu to inne rzeczy chodzą po głowie, znacznie przyjemniejsze - przyznał po czym dalej ruszył. - Wędrujemy w deszczu czy chcesz się schować? - zapytał.

    Mohe

    OdpowiedzUsuń
  103. Spojrzała jeszcze raz na kwiaty. Gdy te białe czy czarne umierały powoli w jakiś sposób nie sprawiało to takiej przykrości dla oka, jak wtedy, gdy pełne kolorów bukiety zmieniały się w pył. Może dlatego tak bardzo lubiła swoje bukiety? Wróciła wzrokiem do Emmy. Uśmiechnęła się delikatnie na jej słowa. Rzadko z kimś rozmawiała, nigdy nie czuła, aby tego potrzebowała, ale teraz wydawało się to niezwykle przyjemne. Otworzyć do kogoś usta tak po prostu. Nie słuchać cudzych poleceń - miła odmiana. Obserwowała uważnie rudowłosą, każdy gest. Zaczęła się nawet domyślać po co tutaj przyszła, gdy tylko dotknęła swojego brzucha. Pokiwała głową. Podeszła do niej, przyjrzała się uważnie twarzy dziewczyny. Wysunęła dłoń w jej stronę na wysokość podbrzusza.
    — Mogę? Chcę sprawdzić — zapytała, a czarne paznokcie jakby na chwilę pojaśniały, uwalniając z siebie niewielką ilość charakterystyczną dla rasy jej matki magii. — Muszę wiedzieć jakiej mikstury potrzebujesz, który to tydzień, jeśli to ma być skuteczne — wyjaśniła jeszcze, spoglądając na oczy koleżanki z pałacu. Nie zadawała zbędnych pytań, nie musiała wiedzieć czyje to dziecko, nikt zazwyczaj i tak nie pytał Orainny o opinię czy pozwolenie na skorzystanie z jej umiejętności, po prostu każdy przychodził do niej załatwić swoje sprawunki, po to przecież tutaj była.

    Orianna

    OdpowiedzUsuń

^