Perun I bezwzględnie prze naprzód. Pali Lerodas. Jego żołnierze panoszą się na ziemiach Mathyr, wyłapują nieczystych krwiście, gwałcą, mordują, sieją zamęt.

Helga rusza w stronę Siivet Lasku. Jej oddziały ostrzą swe zęby, idąc nie zostawiają za sobą żywej duszy.

A Argar? Co z młodym państewkiem? Argar bawi się znakomicie na tańcach w Heim, śmiejąc się pozostałym w twarz.

It's never to late to start your own life!

 One of us is lying,
One of us is crying...
Abba "One of us"  
 

Gabriela Andżeleri
18 lat | Polszanka | księżniczka Polszy | 2 w kolejce do tronu Polszy | 168 cm


Od kiedy pamiętam mówiono mi, że miałam być chłopcem. Ojciec pragnął męskich potomków, którzy mogliby przedłużyć linię rodu. Pech chciał, że zamiast drugiego chłopca - otrzymał mnie. Dostałam imię po tym, którego nikt nie chce pamiętać. Po tym, o którym pragną tu zapomnieć. Znam historię swojego rodu, wiem co się z nim stało, a mimo to nie mogę oprzeć się wrażeniu, że Gabriel był po prostu odważnym, młodym mężczyzną.
 
Wychowywałam się otoczona luksusem. Nie znałam pojęcia głodu i chłodu. Nie wiedziałam co to bieda. Żyłam niczym w bajce. Moja szafa pękała w szwach od kolorowych sukien z najlepszego materiału. Przepych był wszędzie, a ja mogłam mieć to czego zapragnęłam. Wystarczyło tylko szepnąć słowo a już to dostawałam. Można powiedzieć, że jestem rozpieszczoną księżniczką. Miałam wszystko, a mimo to wciąż nie to czego tak naprawdę pragnęłam. 
 
Od dziecka byłam przygotowywana tylko do jednej roli. Do objęcia państwa poprzez zamążpójście z wybranym przez moich rodziców kandydatem. Zawsze byłam tą drugą opcją, gorszą i zdecydowanie mniej potrzebną. Ciągle mówiono mi w co mam się ubrać, jak się uczesać, jak chodzić i jak zachowywać się przy stole. Uśmiech nie schodził mi z twarzy, ten wyćwiczony uśmiech. Kurtuazyjny, ugrzeczniony. Nieposłuszeństwo nie wchodziło w grę.
 
Ale ja nigdy tego nie chciałam. Nigdy nie interesowały mnie te wszystkie suknie i sztuczne gesty. Nigdy nie pragnęłam zająć się polityką państwa. Pragnęłam wolności. Chciałam być piratką. Grabić i zawojować Mathyrskie wody. Może nawet stać się ich panią. Postrachem morza. Chciałam być nauczycielką, pomagać biednym, zajmować się dziećmi. Pragnęłam szyć swe własne kreacje i rozdawać je tam gdzie to było potrzebne. Chciałam mieć prawo wyboru. Chciałam po prostu żyć i być tylko sobą. 
 
Idąc więc za przykładem mego imiennika spakowałam niewielką torbę i uciekłam pod osłoną nocy w dniu mych 16 urodzin. Udało mi się wyjść poza mury Polszy i nawet dostać się na pokład pirackiego statku, ale to ostatnie było fatalnym pomysłem. Byłam dzieckiem wychowywanym w pałacu, a zderzenie z rzeczywistym światem zabolało. Dostałam się do niewoli, sprzedano mnie za całkiem niezłą sumę. Myślę, że nawet ojciec by jej nie pożałował. Robiłam wiele rzeczy, które z wolnością nie miały nic wspólnego, aż w końcu poderżnęłam gardło swojemu nowemu właścicielowi.
 
Teraz znów uciekam i szukam swojego miejsca na tym świecie. Mimo tego wszystkiego - dalej nie zamierzam wracać do pałacu. Szukam swej wolności pomimo sowitej nagrody jaką mój ojciec wyznaczył temu, który przyprowadzi mnie do niego całą i zdrową. Jeśli będę musiała wyrwę sobie tę wolność siłą!

 

[Dobrze, zwykle gram chłopami to czas na małą zmianę. Powstała mi taka mała paskudka :) Chętna na wszystko i wszystkich. Kontakt - hangout lub mail: m.e.wiggin@gmail.com ]

254 komentarze:

  1. Wziął drzwi z gospody z kopa. Był cały we krewi, która spływała po jego całym ubiorze, jak i z zakrwawionym mieczem w ręku, a na barkach targał jakąś abominację, przypominającą trochę kikimorę... Zachlapał całą podłogę, gdy ruszył do lady, by rzucić truchło bestii na podłogę.
    — Zapłata, karczmarzu. Tak jak się umawialiśmy. Zajebałem też gniazdo. — mówił zdyszany, cały we krwi, przetarł swój miecz o fartuch oberżysty, czekając na mieszek pieniędzy.

    Pius

    OdpowiedzUsuń
  2. Mężczyzna wychodził akurat z karczmy, by iść w stronę rzeki, by się zwyczajnie w świecie umyć. Złapany za rękaw odwrócił się do niej, penetrując jej oczy swoimi dworakimi oczyma. Jedno złote, drugie fioletowe, patrzyły na nią, pytająco.
    — Tak, a co? Znowu czegoś nie zapłaciłem? I nie, nie chcę waszej ekskluzywnej oferty prenumeraty najnowszej pasty do butów... — odparł, z delikatnym wkurwem, co słychać było po jego zachrypniętym głosem. Mimo że go złapała za rękaw, on ciągnął ją ze sobą do przodu, co było pierwszą oznaką jego nadnaturalnej siły...

    Pius

    OdpowiedzUsuń
  3. Gdy go wyprzedziła, śledził ją wzrokiem, wzdychając ciężko. Akurat byli nad rzeką. Obszedł ją, by zanurzyć ręce w wodzie.
    — Dobrze... Ile razy pejczujesz swe plecy, dla zachowania dyscypliny?

    Pius

    OdpowiedzUsuń
  4. Mogła poczuć blizny tak zarysowane, że wypustki między nimi wydawały się dołkami, a to po prostu jego skóra.
    — Trzydzieści. Codziennie. Od dziesięciu lat. Polecam zacząć. Chcesz pejcz? — zapytał, z ciekawości patrząc jej w oczy. Widocznie był nie w sosie.

    Pius

    OdpowiedzUsuń
  5. Pius zarechotał, ściągając z siebie zakrwawioną koszulę. Dziewczyna mogła dostrzec jego liczne, czarne tatuaże, zapisane w języku innym niż jakikolwiek z Mathyr. Miał wiele blizn, ale głównie te na plecach rzucały się w oczy, tworząc makabryczny obraz linii...
    — Bolało mnie, jak podczas umierania, wciągnęło mnie do piekła. Ale wiesz co? Byłem na tyle skupiony i zdeterminowany, że przetrwałem tam lata, stworzyłem sobie nowe ciało i wróciłem, silniejszy niż kiedykolwiek. — rzekł, zsuwając z siebie spodnie, po czym zaczął myć głowę i ramiona w rzece. — Mój mistrz na inicjację spuścił mi taki wpierdol, że nie miałem żebra, które nie miałoby chociaż jednego złamania. Więc albo łap za pejcz i stań się panią swojego losu... — spojrzał jej w oczy, jak drapieżnik. — Albo spieprzaj paniusiu, bo sobie paznokcie połamiesz.

    Pius

    OdpowiedzUsuń
  6. Patrzył na nią ze zmrużonymi oczyma, pejcz uderzył w jego skórę, ale bez wyraźnej reakcji u mężczyzny. Tylko patrzył jej w oczy, gdy sobie tak nieudolnie machała. Nawet się skaleczyła, na co zachichotał.
    — Skończyłaś? Skoro jesteś panią swojego losu, to odprowadź go gdzieś indziej ode mnie. Ja się idę myć. Nawet skóry mi nie potrafiłaś zdjąć pejczem. — zarechotał, a krew potwora odbiła się na jej twarz, przez co mogła poczuć ten smród...

    Pius

    OdpowiedzUsuń
  7. Przewrócił oczami, słysząc jej odpowiedź. Zupełnie tak, jakby oczekiwała, że dowie się czegokolwiek za darmo, bez poświęceń...
    — Lepiej udowodnij mi swoją wartość. Mięczaków nie trenuję. — rzekł, by rozebrać się przy niej do naga i ruszyć do wody, przez co dziewczyna mogła dostrzec cień jego sporego przyrodzenia na jego udzie... Zanurzył się w rzece, by obmyć się z tego cuchnącego odoru, kompletnie...

    Pius

    OdpowiedzUsuń
  8. Po chwili, wynurzył się, obserwując to, jak trenuje wymachiwanie pejczem.
    — Noga do przodu! — rzucił, patrząc na nią uważnie. — Plecy prosto! Uchyl się. Niżej! Dobrze! — krzyczał, oglądając to, jak z burakiem na twarzy tańczy z pejczem. — Widzisz, już pocięłaś się po nogach! Uderz się trzy razy w plecy i biorę cię pod trening. Tylko na gołą skórę! — rzucił, mrużąc oczy...

    Pius

    OdpowiedzUsuń
  9. — Nic się nie nauczysz. — westchnął, by zacząć wstawać z wody, wychodząc do dziewczyny, cały nagi, mokry... Jego tatuaże pokrywały znaczną część ciała, lecz nie krocze... — Dawaj. Uderz mnie. A jeśli mnie to nie zaboli, ja zedrę z ciebie ubranie i dam ci trzy pejcze po plecach tak silne, że będziesz błagała o to, żebym cię dobił... To jak? Ty je sobie wymierzysz, czy ja tobie? — zapytał, przekręcając głowę na bok, poruszając przy tym męskością.

    Pius

    OdpowiedzUsuń
  10. Warknął, czując jak kobieta się zamachuje, sam nawet do niej podszedł, by patrzeć jej w oczy, no i żeby w niego trafiła, bo znowu źle stała... Pierwszy trafił w podbrzusze, na co nie zareagował... Ale już drugi i trzeci trafiły wprost w jego członka, który zaczął rosnąć... Pius sapnął cicho, przygryzając wargę.
    — Jeszcze...

    Pius

    OdpowiedzUsuń
  11. — To akurat nie bolało. Ale dziękuję za pieszczotę. — odparł, wzdychając ciężko. Założył na siebie czyste spodnie, po czym westchnął. — Lekcja pierwsza. Cierpliwość. — rzekł, po czym poruszył się niesamowicie szybko, biorąc dziewczynę mocno z bara...
    — Miałem cierpliwość, by oglądać twoje czcze pierdolenie. Po co mnie szukałaś, skoro masz swój los w rękach? Po co ci ja? Ja tylko zabijam potwory...

    Pius

    OdpowiedzUsuń
  12. — Błędem zatem było zatem zakładać, że jestem człowiekiem... — zarechotał, krocząc wokół niej, jak drapieżnik. — Wstawaj. Uderz mnie. Z pięści, piaskiem, czymkolwiek. — rzekł, chowając swoje dłonie za plecy, by złotym i purpurowymi oczyma penetrować jej spojrzenie, z wyrazistym skupieniem... Przygotował się do robienie bardzo szybkich uników... Chciał zobaczyć ile ciosów zada, zanim się zmęczy bieganiem za nim.

    Pius

    OdpowiedzUsuń
  13. [Przyjdę tu potem Gavem xD]

    OdpowiedzUsuń
  14. ... A on robił dalej uniki, szczerząc się, żeby jeszcze dziewczynę sprowokować...
    — Całkiem nieźle. Jeszcze tylko traf. A ten piasek, możesz sobie w dupę wetrzeć. — rzekł, zachodząc ją szybko, by wymierzyć celny policzek prosto w jej piękniutką twarzyczkę. Siarczyście, bez dawania forów. Widocznie wolała metodę jego mistrza... Zastanawiało Piusa jedynie... Ile żeber by jej połamać...

    Pius

    OdpowiedzUsuń
  15. Terra była jego drugim domem. Tak, dokładnie tak ją widział, chociaż przecież nikomu by się do tego nie przyznał. Powrót do niej skwitował z wielkim uśmiechem na twarzy i nawet bura jaką dostał od Maryl a także jej przybranej matki nie sprawiły, że humor mu się pogorszył.
    Teraz starał się nadrobić stracony czas i zwyczajnie rozpieszczał małą goblinkę. Tego dnia wybrali się na piknik przy wodospadzie. W ulubionej scenerii małej. Przygotował dla nich prawdziwą ucztę. Zdobył mięso i przyprawił je według przepisu matki dziewczynki, a do tego miał sok z GUMIJAGÓD zabrany z Argaru oraz kilka bułeczek. Obserwował krzątającą się po łące Maryl. Mała była wniebowzięta. Zbierała właśnie kolorowe kwiaty, z których planowała zrobić wianek i śpiewała pod nosem tylko sobie znaną piosenkę. Chcąc nie chcąc udzielał mu się jej humor. Całą tą sielankę przerwało jednak pojawienie się niespodziewanego gościa. Gave gwałtownie obrócił się w stronę dobywającego się głosu. Zmarszczył mocno brwi, lustrując dziewczynę od stóp do głowy spojrzeniem. Na pierwszy rzut oka wydawała się być człowiekiem, ale... on również takim był. Mogła stanowić zagrożenie. Na dodatek mówiła jakąś specyficzną odmianą Terrańskiego. Składała zdania tak, że nie do końca wiedział czy ma się śmiać czy płakać.
    - To zależy - odparł dość chłodno, podnosząc się z ziemi i podchodząc do nieznajomej. - Nie mieliśmy jeszcze przyjemności - dodał po dłuższej chwili, w której to próbował rozszyfrować jej zamiary. Nie wyglądała na taką, która miałaby coś do ukrycia, ale pozory mogły mylić.
    - Pewnie, że tak! - Maryl wtrąciła się zanim mógł powiedzieć coś jeszcze. - Śmiesznie gadasz - dodała zanosząc się śmiechem i łapiąc dziewczynę za rękę. Poprowadziła ją wprost do ogniska. - Jestem Maryl, a ten gburek to Gave, mój najlepsiejszy przyjaciel - wyjaśniła jej wesoło. - A ty kto jesteś? Przyjaciel Gava? Jak ta śmieszna dziewczynka Akane? - zainteresowała się zaraz. - Umiesz robić wianki? Gave nie umie - zaczęła paplać jak najęta. Gave nie miał zbyt wielkiego wyboru. Z westchnieniem przysiadł się do tej dwójki i okręcił mięso na ruszcie.
    - Jeden fałszywy ruch i przysięgam, że zamorduję z zimną krwią - ostrzegł dziewczynę, a Maryl wywróciła oczyma.
    - Nie przejmuj się - szepnęła jej do ucha. - Zawsze tak gada. Myśli, że jest straszny - zachichotała i znów pobiegła na łąkę aby dozbierać kwiatków na wianek dla swojej nowej koleżanki.

    Gave i Maryl

    OdpowiedzUsuń
  16. — Nie głupia. Świadoma. — odparł, patrząc uważnie na jej napływ łez... Imponowała mu w jednym aspekcie. Oczywiście że czuła ból, czuła go mocno, wydawało mu się, że jej w sumie nigdy nikt nie uderzył. Zawsze musiał być ten pierwszy raz. Ale to, jak się podniosła, ze łzami w oczach, zacisnęła zęby, ruszyła do przodu, pomimo bólu. To było godne podziwu.
    — Jak kopiesz, to od razu zabieraj nogę! — rzekł, przyjmując jej kopniaka, wprost na udo, by chwycić ją na ułamek sekundy. — Bo jak przeciwnik cię pozbawi równowagi, to nie żyjesz! — rzekł, unikając kolejno jej ciosów. Furia, frustracja... Nie miały te emocje za dużo wspólnego z dobrą szermierką, ale nie musiały. W pewien sposób widział w niej siebie, odbijającego się od Abbadona.
    Gdy wskoczyła mu na plecy, zaciekawiło go to. Chciał zobaczyć, jakie duszenie założy i czy go to poddusi. Skóra na jego szyi objęła się delikatną łuską, nie chciał po prostu znowu głupio umrzeć od ran na szyi. Tak jak ostatnio.

    Pius

    OdpowiedzUsuń
  17. — Pokaż mi jak dusisz, bo ci poprawię pejczem po plecach... — sapnął, łapiąc jej ramiona swoimi dłońmi, ale nie ciągał ich. Poprawiał jej ułożenie rąk, by jednym ramieniem zapinała mu dźwignię. — No... Teraz... — sapnął, czując motylki w brzuchu, kiedy go dusiła, o czym świadczyło spore wybrzuszenie w spodniach... Zagryzł wargi i czekał aż Gabi się zmęczy...

    Pius

    OdpowiedzUsuń
  18. Pius tylko poruszył głową, by nagrzać szyję.
    — Blisko byłaś. Za późno się poddałaś. — rzekł, strzelając karkiem na prawo i na lewo. — Zdejmij koszulę, strzelę ci raz pejczem. Chyba, że mam ją rozerwać. — rzekł, łapiąc za pejcz. — Chcesz trenować z najlepszym jak przeżyć? Nauczę cię takiej samoobrony, że już nigdy nie będziesz w niebezpieczeństwie. To ty nim będziesz.

    Pius

    OdpowiedzUsuń
  19. — To nie bądź niebezpieczeństwem. Nie pejczuj się. A gdy jakiś ork, albo lizard złapie się za kark, rozedrze ubrania do naga i zacznie gwałcić, to się nie zdziw, że nie będziesz mogła myśleć, czegokolwiek zrobić. Może wtedy nauczysz się, po co jest pejczowanie. Po dyscyplinę umysłu w najbardziej stresującym momencie. A na ten moment. Zjeżdżaj. — rzekł, ruszając do swoich rzeczy, by zabrać je i ruszyć przy rzece, by rozbić swój namiot i rozpalić ognisko.

    Pius

    OdpowiedzUsuń
  20. — To że jesteś wysoko urodzona, nie znaczy, że masz rację. — odparł. Wyprzedził jej pytanie. — Masz delikatne dłonie, nie pracowałaś nigdy fizycznie. I wszystkie zęby, znaczy, że nie jesteś biedna. — rzekł, po czym rozbił obóz, ignorując jej czcze pierdolenie.
    Rozsiadł się wygodnie, by zacząć przygotowywać ognisko, bo zapowiadała się chłodna noc.
    — Bekon. Tylko bekon. — rzekł, nadziewając dwa patyki tak, by te trzymały wołowinkę nad ogniem.
    — Nic nie sprawi, że cię przekonam, że masz trenować dyscyplinę umysłu, ty mnie nie przekonasz, że jest inny sposób... Zastanawiam się. Skoro umiesz czytać, to może muszę ci przeliterować na kartce, żebyś spierdalała? Albo zasymulować sytuację, w której twój mózg przestanie działać bez samofyscypliny? — zapytał, zdejmując z siebie koszulę, by począć pejczować swoje plecy tak, że krew tryskała na boki, a na pejczu pozostawały kawałki jego skóry... A on nawet nie mrugał, tylko patrzył jej w oczy demonicznymi ślepiami.

    Pius

    OdpowiedzUsuń
  21. — Odpierdol się. — rzekł, gdy go objęła, by potem odepchnąć ją od siebie, zabierając jej pejcz z ręki. — Głupia babo, ja z potworami i demonami walczę. Jestem Argarczykiem, nie pochodzę z tego świata. Czego kurwa nie rozumiesz, że to mi pomaga? Zachowaj swoje łzy, to że ty chcesz się umieć bronić, nie znaczy, że wszyscy robią tak jak ty. Chuj mnie twoja wiara interesuje. Wypierdalaj stąd, albo cię zeszmacę tak, że na ten swój śmieszny dwór będziesz wracała na jednej nodze. — odparł, całkowicie wkurwiony, zabierając bekon z patyka, by rzucić go jej pod nogi. Sam zaczął rzuć swoją wołowinę, po czym wyjął z torby dziwne kości. Wrzucił je do ognia, po czym wyjął swój miecz z pochwy, a klinga zabrzęczała od samego przecinania powietrza.Wbił miecz w ognisko, a płomienne języki tańczyły po klindze miecza, utwardzając ją.

    Pius

    OdpowiedzUsuń
  22. Westchnął. Nie miał już do dziewczyny siły. Słuchał jej słów, analizując je, szukając meritum, szukając jakiejkolwiek wartości. Miał wrażenie, że jego nauka jest rzucana jak perły przed wieprze.
    — Kiedy się biczuję, mój mózg skupia się na bólu. Wtedy, żadne bodźce, wiewiórka która od nas właśnie odbiega, szelest liści, które z wyczulonym zmysłami słyszę w promieniu stu metrów... Ucicha. Wszystko przestaje mieć znaczenie. Wtedy jestem panem swojego ciała. Każdy mięsień reaguje, każde ścięgno... Za życia byłem lekarzem, medykiem. Chirurgiem. Znam swoje ciało w każdym calu, wiem co mi jest, kiedy dostanę strzałą, albo bełtem. Różnica między tobą, a mną jest taka, że gdyby mnie ktoś zaczął gwałcić, miałbym na tyle samokontroli, by odgryźć mu kawałek mięsa na szyi. Tak jak to zrobiłem mojemu oprawcy, dawno temu. Gdyby tobie potwór odgryzł rękę, zemdlałabyś. Mi jak potwór odgryzł rękę... — tu pokazał jej nierówne blizny wokół nadgarstka. — To go zatłukłem. A potem sobie ją przyszyłem.— zarechotał, wypluwając chrząść z mięsa w ogień. Jestem innym człowiekiem, jestem starszy, jestem demonem... — rzekł, a małe rogi zaczęły wyrastać z jego czoła, rozcinając skórę. Trochę więcej wiem o życiu, bo je raz już kurwa straciłem.
    Wyjął miecz z ogniska, a ostrze zawyło od rozcinania powietrza.
    — To jest Pożeracz Pogorzeliska. Wzmacniam go kościami moich wrogów. W pewnym sensie jest jak ja. Wypala się go, by był bardziej wytrzymały.
    Na koniec westchnął.
    — Jeśli znajdziesz mistrza, który nauczy cię szermierki, to proszę bardzo. Albo samoobrony. Jedź do Argaru. Tam są istoty potężniejsze ode mnie. Może tam nauczysz się czegoś, co chcesz.

    Pius

    OdpowiedzUsuń
  23. — Sęk w tym, że to ty chcesz się ode mnie czegoś nauczyć. Twoja etykieta, maniery... To nie ma dla mnie wartości. Jedyne styczności z dworem miałem, jak zabijałem Polszańskich urzędników, którzy nie pasowali władcy. — rzekł, nie mogąc znieść jej pierdolenia. Co miał zrobić, żeby pojęła dlaczego to robi?
    — Możesz przemyć. Tylko uważaj, bo mnie dotyk na plecach podnieca. — zarechotał, chcąc ją tym wystraszyć.

    Pius

    OdpowiedzUsuń
  24. Sapał i dyszał, gdy myła mu plecy, gdy je opatrywała, przesuwała po nich palcami. Ale nie robił tego z bólu.
    — Ciesz się, lub żałuj, że nie widzisz. — zamruczał jak zadowolony kot, czując jak przesuwa koniuszkami palców po zasklepianych bliznach. — Dziękuję. Z resztą, twoja strata, nie moja. Ja się ze wszystkiego wyliżę...
    Spojrzał jej głęboko w oczy, obserwując, jak jej usta się poruszają, gdy mówiła...
    — Mam tylko jeden namiot. A noc będzie zimna. Jeśli chcesz iść do miasta, mogę cię odprowadzić.

    Pius

    OdpowiedzUsuń
  25. — W namiocie będzie ci cieplej. Wy baby jesteście zmiennocieplne. Ja sobie pośpię na dworze, żebyś nie złapała wilka od spania na dworze. Ewentualnie możesz się o mnie ogrzać, w twoim odczuciu moje ciało jest rozpalone jakbym miał gorączkę. A ja tak normalnie mam. — zarechotał, chowając miecz do pochwy, podając jej bekon, który leżał na liściach przez dłuższą chwilę.

    Pius

    OdpowiedzUsuń
  26. Wzruszył ramionami, gdy weszła do namiotu, wzdychając. Rozpalił kadzidło obok siebie, obok ognia. Zaczął coś inkantować, jakąś modlitwę, lub liturgię... Niski ton jego głosu mógł być usypiający... Bo niedługo później, on sam zasnął.

    Pius

    OdpowiedzUsuń
  27. — Trening. — odparł, widocznie zaspany, lecz już na nogach. Położył kanapki na swojej torbie, po czym padł na ziemię, do pompek. Po chwili mogła zobaczyć, że podnosi swoje biodra do góry, przez co jego nogi zawisły w powietrzu, gdy trzymał balans tylko na ramionach i stał na rękach... Dopiero wtedy zaczął pompować i odliczać. Do dwustu.
    — Raz... Dwa... Trzy... Cztery...

    OdpowiedzUsuń
  28. On natomiast robił brzuszki bez koszuli, ukazując rząd mięśni brzucha. Po chwili wstał, był złapać za miecz, zaczynając wykręcać nim młynek. Płynność jego ruchów mogła być chipnotyzująca, a dźwięk jego stali tańczącej w powietrzu, przecinającej wiatr... To było coś niesamowitego.
    — Dobra... — zatrzymał się nagle, po tym kręceniu. — Pokaż mi na powietrzu, jak dźgnęłabyś kogoś większego od siebie.

    Pius

    OdpowiedzUsuń
  29. Powrót do Klementyny był trochę inny niż się spodziewała. Jasne, cieszono się z jej powrotu i ogólnie rzecz biorąc przyjęto do pracy z otwartymi ramionami, ale... No poza występami nie było dla niej za dużo roboty. Do Karczmy zjechała cała rodzina gospodarzy i rąk do pracy było aż nadto. Jedna z córek miała wyjść za mąż i chociaż wydawałoby się, że przy takim weselu jest sporo roboty to nie, nie w tym przypadku. Wcześniej Akane miała przyjemność poznać najmłodszą latorośl właścicieli, Klementynę, teraz doszli jeszcze Kleofas, Klaudyna, Klotylda, Klara, Klaudiusz oraz Klemens. Swoją drogą, całkiem niezła zabawa z tymi imionami. Weź tu się nie pomyl... Tak czy siak, Kleofas i Klaudyna mieli już swoje rodziny, więc ekipa doprawdy zebrała się sroga. Klotylda była przyszłą panną młodą, więc i rodzina jej narzeczonego przybywała od czasu do czasu z odsieczą, ogólnie rzecz biorąc, młyn jakich mało. Właśnie dlatego, kiedy tylko nadarzyła się okazja, An postanowiła wybyć w wolny weekend na mały biwak, gdzieś poza miasto. W Klementynie zrobiło się cholernie ciasno, a nos spędzona w szałasie czy nawet pod gołym niebem brzmiała dla niej bardzo kusząco.
    Właśnie niedawno udało jej się złapać dwa młode zające i zabierała się za szykowanie paleniska, wybrała też pale na szkielet swojego prowizorycznego szałasu, ale w danej chwili te leżały po prostu luźno przygotowane, dziewczyna zamierzała najpierw coś na spokojnie zjeść, może nawet wykąpać się w pobliskiej rzece... Zobaczy, nic jej nie goniło.

    Akane

    OdpowiedzUsuń
  30. — Złap nóż odwrotnie rączką. Żeby ostrze było na dole. Masz lepsze dźganie w ten sposób, łatwiej ci jest ciąć czyjeś nadgarstki, jeśli jest uzbrojony, to straci broń. Jeśli nie jest, będzie trzymał pocięte łapy z daleka. Powtarzaj za mną. — złapał swój miecz tak jak jej mówił, by ciąć ostrzem do dołu, po wyobrażonym gardle, piersi, brzuchu, wbijając w udo, w krocze, ciąc powietrze.
    — Nie musisz nikogo zabijać. Wystarczy że go potniesz. Większość osób się wtedy wycofuje. Potwory nie, ale ty na nie nie będziesz polowała. — rzekł, wracając ponownie do kolejności zadawania ciosów. Aż kobietka załapie.

    Pius

    OdpowiedzUsuń
  31. - Z Polszy? - Gave obrzucił ją spojrzeniem, zastanawiając się nad odpowiedzią, ale ostatecznie stwierdził, że taka dziewczynka mu nie zaszkodzi. - Nie - potrząsnął głową. - Aktualnie jestem z Terry - zauważył, bo tak po prawdzie nie wiedział czy może twierdzić, że pochodzi z Argaru. Zamilkł na chwilę obserwując teraz Maryl w jej poszukiwaniu kwiatków, po czym znów zerknął na dziewczynę.
    - Twój Terrański jest do dupy - przyznał szczerze. - To nawet mój jest lepszy, a nauka wcale nie idzie mi tak szybko - pozwolił sobie na delikatny uśmiech na twarzy. - W porządku - mruknął jeszcze, kiedy wspomniała o jedzeniu. - Dwa miedziaki - rzucił cenę, wyciągając w jej stronę rękę. No co? Przypałętała się i chciała jeść za darmo? Zważywszy na jej wygląd wnioskował, że pochodzi z zamożnej rodziny. Na pewno było ją stać na poświęcenie dwóch miedziaków.

    Gave

    OdpowiedzUsuń
  32. Ruch w okolicach lasu nie był niczym dziwnym, ale ruch, który dojrzała kątek oka mało przypominał zwierzę. Nie zamierzała rzucać się na byle przechodniów, ale sięgnęła dłonią do pochwy zaczepionej przy udzie, by upewnić się, że sztylet jest na miejscu. Kiedy wyczuła znajomy kształt pod palcami, spokojnie wróciła do szykowania paleniska, układała zebrany chrust i krótkie bale nad nim. Po tym nałożyła trocin na suchy liść i sięgnęła do sakwy przewieszonej przy pasie, by wyjąć z niej swój podróżny krzemień. Właśnie miała zacząć podpalać susz, kiedy znowu dojrzała ruch i to w tym samym miejscu. Automatycznie odwróciła głowę, przerywając swoje czynności.
    - Dobry wieczór - odpowiedziała, lustrując sylwetkę dziewczyny wzrokiem. Na pierwszy rzut oka nie wyglądała zbyt groźnie. Szósty zmysł Akane też nie odpalił się z obawami, ale fiołkowooka dodatkowo rozejrzała się po okolicy, dla pewności patrząc czy dziewczyna jest sama, czy może ktoś podejrzany czai się w pobliżu. Słysząc pytanie spojrzała na palenisko, na materiał przygotowany do budowy szałasu i znowu na dziewczynę.
    - Jasne, zapraszam - kiwnęła głową na pieniek, na którym można było sobie swobodnie usiąść. - Z daleka przybywasz? - zagadnęła i zaraz zaśmiała się krótko. - Akane, jestem Akane - przedstawiła się, prostując plecy i wyciągając dłoń do dziewczyny, nawet delikatnie się uśmiechnęła.

    An

    OdpowiedzUsuń
  33. Obserwował ją uważnym okiem... O dziwo, nie poprawiając niczego, bo dziewczyna zaczęła myśleć nad ruchami, pracą nóg i w byciu... Nieuchwytną.
    — Po to masz ostrze, a nie buzdygan albo topór. Nie musisz być silna, by się bronić. Masz talent do łapania ruchów. Przydałaby ci się pamięć mięśniowa, byś robiła tak dobrze jak teraz robisz, w stresowych sytuacjach. — odparł, pokazując jej ponownie sekwencję ruchów. — Powtórz! I pamiętaj. Nie zawsze jesteś silniejsza niż oponent. Ja też nie. Ale możesz być szybka, nieuchwytna. Sprytna. Sypanie piachem po oczach, albo rzucenie czymś w przeciwnika, kamieniem, lub tym co masz pod ręką... To jest twoja przewaga! Rozproszenie! Kuglarstwo! Nieuchwytność! Powtórz!!

    Pius

    OdpowiedzUsuń
  34. An zarejestrowała to specyficzne dygnięcie, w ten sposób nie witały się pierwsze lepsze chłopki, a widać było, że dziewczyna ma ten gest po prostu wyuczony. Nawet ją nieco bardziej zainteresowała po tym drobnym spostrzeżeniu, ale nie okazała tego inaczej niż ponownym zlustrowaniem sylwetki. Kiwnęła głową, gdy wspomniała o Terrze.
    - Tak, rzeczywiście dość blisko - przyznała. Imię wywołało u niej lekkie mrowienie w okolicach pleców, mało przyjemne, ale właśnie tak jej się kojarzyło. Cóż, co prawda bardziej irytował ją jego męski odpowiednik, ale czasami tego typu reakcje były bezwarunkowe. Całe szczęście zaraz na tapetę wszedł temat jej imienia, więc An właśnie na nim się skupiła.
    - Em... No w sumie... - nie bardzo wiedziała, czy komentarz jest przychylny, czy może to jakiś przytyk, ale równie dobrze mógł być zwykłym stwierdzeniem, więc... Zaraz, zaraz, w Terrze? Uniosła brwi zaciekawiona.
    - Maryl? - doprawdy? Świat był jednak mały, An zaśmiała się i machnęła ręką.
    - Daj spokój, tak znam tę małą, urocza bestyjka - uraczyła Gabrielę szerszym uśmiechem, z automatu dotykając delikatnie swojego brzucha. Ten dopiero co zaczął minimalnie odstawać, a An miała na sobie luźne ciuchy, więc ciąża nie była aż tak widoczna. - Był z nią może ktoś jeszcze? - zainteresowała się. Zwykła ciekawość... Miała nadzieję, że z Gavem wszystko dobrze.
    Na pytanie o mieszkanie wzruszyła ramionami.
    - Można tak powiedzieć, pracuję w okolicy - przyznała bez zbędnych szczegółów. - A Ty? Wracasz do domu? - zapytała, zerkając na tobołek brunetki.

    Akane

    OdpowiedzUsuń
  35. Takiego obrotu sprawy się nie spodziewał. Już prędzej przypuszczałby, że dziewczyna go obrzuci jakimiś obelgami, czy po prostu odejdzie, a tu w jego dłoni pojawiły się dwa miedziaki, a ona jeszcze chciała wbić się do niego na lekcje języka. Zacisnął dłoń na dwóch monetach i schował je do kieszeni, po czym odetchnął głęboko, raz jeszcze się jej przyglądając uważnie. Nie wyglądała na taką, która mogłaby mu wbić sztylet w plecy, a jej słowa tylko to potwierdzały. Była zwykłą, naiwną dziewczyną.
    - Nie jestem dobrym nauczycielem - odparł zgodnie z prawdą. - Sam dopiero się uczę. Do tego potrzeba czasu. Nie dasz rady tego zrobić w kilka lekcji - przeszedł dość płynnie na terrański. - Ale możemy po prostu rozmawiać w tym języku - dodał jeszcze i potrząsnął lekko głową. - Nie chcę od ciebie więcej pieniędzy - wywrócił oczyma i zbliżył się do mięsa, żeby ściągnąć je zaraz z ognia i poporcjonować.

    Gave

    OdpowiedzUsuń
  36. — Grandsandowie. — odparł bez zastanowienia. — No i może kilku gówniarzy, ale reszta raczej jest albo na równi, albo bez doświadczenia. — odparł, powatrzając sekwencję ruchów. — Są istoty, o których nawet nie masz pojęcia, młoda pannico. Co najwyżej w książkach mogą to opisać. Ale to trudne...
    Powtarzał tą sekwencję dopóki nie robiła tego z zamkniętymi oczami.

    Pius

    OdpowiedzUsuń
  37. Zmrużył oczy, gdy złapała jego ręce, gdy poprowadziła go do tak krótkiego tańca. Tancerz z niego był mierny, dlatego też podeptał jej palce parokrotnie, mimo wszystko zręcznie gładząc jej brzuszek.
    — Toúche. Nie muszę wszystkiego wiedzieć. Moją podstawą zarobkową jest wsadzenie odpowiednim krańcem miecza w potwora. Jeśli się tak zastanowisz, to kontakt z kobietami polega na mniej więcej tym samym. I mężczyznami. Bo mężczyźni też lubią z mężczyznami. — zarechotał, wypuszczając jej palce. — Idź. Zjedz. Kuj żelazo, póki gorące, potrzebujesz trochę mięśni w twoim zgrabnym tyłku.

    Pius

    OdpowiedzUsuń
  38. — Oj tam, nie uważaj, że jestem jakimś brutalem. Byłem chirurgiem, wbrew pozorom. Gdzie jest łechtaczka, wagina, czy wulwa, to dla mnie wiedza oczywista. To był tak zwany... Żart. — zmrużył oczy, przekręcając głowę z zaciekawieniem, gdy dostrzegł jej uśmiech. — Wiesz, jestem blisko trzydziestki i wiem co nieco. Nawet zginąłem w trakcie seksu... — zarechotał, wspominając stare dzieje, wsuwając sobie rybę z wczoraj. — Nie patrz mi na kroka, bo się zakochasz, uczennico.

    Pius

    OdpowiedzUsuń
  39. — No widzisz. Widocznie wiem więcej, niż ci się wydaje... — przekręcił głowę na bok, widząc jej słodki rumieniec na twarzy. Aż oblizał usta w geście zwycięstwa. Znowu mu się udało ją zawstydzić.
    Złapał za jej nadgarstek, przesuwając koniuszkami spracowanych palców po jej skórze.
    — I tak mi nie uwierzysz. — rzekł, penetrując ją zarówno złotym, jak i fioletowym okiem...

    Pius

    OdpowiedzUsuń
  40. — Jesteście osiemdziesiąt tysięcy razy bardziej skomplikowane od facetów. Działacie instynktownie, pod wpływem emocji... Ach, emocje. Jak wy lubicie czuć emocje. Najgorszym dla kobiety jest coś, co nie powoduje w niej emocji... No i czulsze jesteście. No i nie chcecie seksu na pierwszej zchadce. W większości. — odchrząknął, teraz delikatnie gładząc jej wierch dłoni. — Byłem kilka lat w piekle. Przetrwałem. Nauczyłem się walczyć. Zjadłem serce demona, przez co sam się w demona zmieniłem. A potem wyszedłem z tego, by zamknąć dziury między moim światem a tym. A za życia byłem lekarzem z roztrojeniem jaźni. I zginąłem podczas anala z heimurinką.

    Pius

    OdpowiedzUsuń
  41. — Podobno całkiem miły. — zażartował, szturchając jej bark, by dziewczyna się już tak nie czerwieniła. Wiedział że ją zawstydzał Nie do końca wiedział, czy to produktywna metoda nauczania samoobrony, ale hej. Mogła spotkać na swojej drodze większych oblechów niż on. I tak, tacy istnieli (XD). — Nie bój się, możesz się czuć wolna od etykiety i od zobowiązań dwornych. Ja ciebie nie oceniam. I wiedz, że nie jesteś zakonnicą, masz prawo czuć to co czujesz.
    — Było strasznie. Nigdy się tak nie bałem. Sam, przeciwko całemu złu... Ale dzięki temu nie boję się ciemności. Bo przy niej piekło to pikuś. A co do seksu... Było mi bardzo przyjemnie, to był trójkąt z orkiem. No i cóż... Nadziałem się na płetwę aortą. Główną tętnicą szyjną. Przynajmniej wybiło mi to z głowy dupczenie, na kilka lat. — zarechotał wesoło, ponownie muskając jej rękę, gdy dziewczę dotykało jego serca... Przesunął jej rękę na drugą stronę klaty... A tam kolejne serce.

    Pius

    OdpowiedzUsuń
  42. — Już nie. Wybrałaś swoją ścieżkę. Robisz postępy, rozwijasz się. I to z własnej inicjatywy. Z własnej woli. Nikt cię do tego nie zmusza. Etykieta sama z siebie nie zejdzie, dopóki jej nie odrzucisz. To taka klatka w twojej głowie, w której myślisz, że się trzymasz. — rzekł, uśmiechając się na jej czułego całusa, przekręcając głowę na bok.
    — Wiem... Dużo zniosłem. I to w tobie lubię, że jesteś do mnie pod względem zaparcia i charakteru podobna. Ale wiesz kiedy się poddać. Nie to co ja... Na przykład z tym pejczem. Myśl o tym, co możesz osiągnąć, jakie przygody możesz mieć. Jak piratka Helga Krzywousta, która pokazywała cycki swoim wrogom, których miała dobić, by przed śmiercią wiedzieli o tym, że pokonała ich baba... Ta to dopiero jest diablica, co? — zarechotał, kiwając głową. — Trafna uwaga. Więcej krwi, więcej mięśni, więcej energii do wypalenia, więcej jedzenia. Dlatego też jestem taki gorący... — pokazał jej, kładąc dłoń na wnętrzu jej dłoni... Mogła poczuć, jakby miał gorączkę... No i był czuły wobec niej. Chyba po raz pierwszy w swoim życiu, ktoś go po prostu wysłuchał. To było miłe. Zbyt miłe, by się nie zarumienić.

    Pius

    OdpowiedzUsuń
  43. — Luz. Trenuj w swoim zakresie, to co cię interesuje. Nie będę ci mówił, jak masz żyć. Widzę, że masz tego po dziurki w nosie... Więc po prostu pytaj o to co cię interesuje. Nie będę cię uczył jak oprawić biesa, jeśli o to nie poprosisz. — rzekł, wzdychając ciężko, na to, jak na niego patrzyła... I do tego jeszcze się w niego wtuliła? Sama z siebie? Mogła poczuć, że albo miał bardzo podłużny portfel w kieszeni, albo cieszył się, że ją widział, bo coś twardego odbijało się na jej brzuchu...
    — Ja już zjadłem, nie martw się. — odparł, głaszcząc ją powoli po głowie. — Ty też nie, młoda. Nawet nie myśl, że jest inaczej. — rzekł, składając na boku jej wargi delikatnego buziaka...

    Pius

    OdpowiedzUsuń
  44. — Jadłem jak czatowałem. Nie spałem w nocy. Ktoś musiał pilnować obozu, nie? Z resztą. Chrapiesz. — zachichotał, odgryzając jej kąśliwość. Sam poczuł, że jest w odpowiednim towarzystwie, po raz pierwszy od dawna poczuł komfort drugiej osoby przy sobie. Właściwie, to chyba nigdy go nie czuł... To było dziwne. Nowe. I przyjemne.
    — Mam nadzieję, że nie są te twoje potrawy aż takie ochydne, jak moje buziaki. Myślałem przez chwilę, że wyplujesz serce, kiedy cię cmoknąłem. — zarechotał, klepiąc ją po ramieniu.

    Pius

    OdpowiedzUsuń
  45. — Nie chrapiesz, śpisz jak suseł. To dobrze, zważając na warunki polowe. — rzeczywiście, jej kanapka nie była taka zła.
    Słuchał jej z uwagą, nie mogąc przestać się uśmiechać, bo widział, że się peszy, ale nie poddaje... Była dziewicą, to wszystko tłumaczyło.
    — Aj tam paskudem. — rzekł z pełnymi ustami. — Jak będziesz chciała mnie sama cmoknąć, albo żebym ja to jeszcze raz zrobił to mów. Ja się nie obrażę. Miłego odpoczynku! — rzekł, a zanim zamknęła mu namiot, wrzucił jej do środka... Butelkę z dobrym winem. — Smacznego!

    Pius

    OdpowiedzUsuń
  46. Kiedy skończyła go tak wyzywać, zarumieniony Pius spojrzał jej w oczy, by złapać palcami jej szczękę.
    — Całusek, to jest nic, w porównaniu z tym, co możesz ode mnie dostać, grzeczna dzieczynko. — rzekł, wpijając się w jej usta, oblizując obie wargi delikatnie powoli, przerywając pocałunek, przez co powstała między nimi mała nić z jego ślinki...

    Pius

    OdpowiedzUsuń
  47. — Pokaż mi zatem, jak niegrzeczną dziewczynką jesteś... — odparł, ponownie cmokając jej usta, rozprowadzając w środku jej ustek jego ślinę, którą smagał jej języczek, powoli... Po chwili to ona mogła poczuć dziwny zapach, pochodzący z jego krocza.
    — Nie muszę znać twojego imienia, żeby wiedzieć co reprezentujesz. Jestem śmiertelnie poważny... — rzekł, całując ją ponownie z językiem,, by położyć swoją spracowaną dłoń na jej wewnętrzej stonie uda, niedaleko krocza, do którego powoli się zbliżał szorstkimi palcami...

    Pius

    OdpowiedzUsuń
  48. Odepchnięty, oniemiał, jakoby myślał, że taka wstępna pieszczota będzie niegroźna, delikatna...
    Dał się popchnąć, mimo tego, że musiał jej w tym trochę pomóc. Czując jak męskość pulsuje w jej małej dłoni, uśmiechnął się soczyście, a jego oczy zaświeciły się promieniście...
    — No dobra... Odszczekuję, panno nie panno. Tylko teraz... — sapnął, głośniej, gdy poczęła nim poruszać. Taka była z niej wredota. Przynajmniej widok na jej piersi był soczystą rekompensatą za jej wchodzenie mu w zdanie.
    — Nie mam kolekcji.. Gabrielo... Gabrielo... Ohhhh... Kurwa, Gabrielo... Zatem ty wiedz, Gabrielo... Że jam jest Imperius, książę piekieł, demon wojny...

    Pius

    OdpowiedzUsuń
  49. — Mi ciebie również, cieszę się, że wyciągnęłaś do mnie dłoń na powitanie... — zarechotał, a jego małe różki wyszły z czoła... Był delikatnym diabełkiem, szczególnie teraz. — Nie traktuję ludzi jak jakąś kolekcję. Ale co ty o mnie wiesz, dziewczynko... — rzekł, przesuwając palcami po jej gorącym kroczu, nie przestając jej całować czule w usta. Nawet objął jej pierś, kciukiem przecierając jej sterczący sutek, gdy tak dobrze waliła mu...
    — Muszę przyznać... Nawet ja bym tak nie skoczył w nieznane... Podziwiam cię, mała... — rzekł, by uniknąć jej całusa, zamiast tego oblizując jej drugi, dziewczęcy, sterczący sutek...

    Pius

    OdpowiedzUsuń
  50. Podniósł oczy z powrotem, długim jęzorem po raz ostatni oblizując jej sutek, który wyskoczył z jej ubrania wcześniej.
    — Mmhmmmm... Mów do mnie dalej, Gabiś... Chcę słuchać jak do mnie pierdolisz, zamiast mnie pierdolić... Dam ci prezent, od mistrza... — rzekł, ustami zasysając się na jej delikatnej szyi, powoli mlaszcząc, oblizując miejsce powstałej malinki. — Jeszcze? — spytał, przyśpieszając nie co masowanie jej dziewiczej kobiecości przez materiał spodni i bielizny...

    Pius

    OdpowiedzUsuń
  51. — Wychodzą jak grzeszę.
    Złapał ją w raniona, tylko gdy poleciała na niego. Położył ją na swojej klacie, tak, by się o nią oparła.
    — Oddychaj. Rozkoszuj się przyjemnością... Właśnie dochodzisz. — szeptał do jej ucha, gładząc ją po głowie. Zapomniał całkowicie, że ma męskość na wierzchu. — Słodko jęczysz, to muszę ci przyznać... — rzekł, ponownie zatapiając się w jej wargach, teraz tylko ją obejmując... — Idą czarne chmury. Zaraz lunie.

    Pius

    OdpowiedzUsuń
  52. — Spoko, to moja dawna religia się odzywa. Stosunek przedmałżeński się liczy jako grzech. — widząc, że rzeczywiście dziewczyna się tym przejęła, machnął ręką, rechocząc. — Nie pierdol, Gabi. Podobało mi się bardzo. Dla twojej wiadomości, nigdy jeszcze mi w trakcie nie wyszły rogi... Dla mnie grzech jest przyjemny. Słodki. Jestem demonem, pamiętasz? — zapytał, podnosząc jej twarzyczkę do góry, spokojnie cmokając ją w ustka. — Będę cię uczył tak czy siak, a ty sprawiłaś mi niebywałą przyjemność. Dawno nie było mi z nikim tak dobrze jak z tobą, nie przejmuj się. — rzekł, cmokając ją prosto w usta. — A jak tobie się podobał orgazm? ,— spytał, lubieżnie szepcząc jej do ucha. Po chwili, deszcz zaczął padać na ich wtulone ciałka.
    — Idź do namiotu.

    Pius

    OdpowiedzUsuń
  53. Parsknął cicho śmiechem na jej próby wypowiadania się w tym językiem. Zdecydowanie nie nadawał się na nauczyciela. Nie szło jej przecież fatalnie. On po prostu nie wiedział jak ją skorygować.
    - Nie trzeba, dzięki - odparł wręczając jej porcję jedzenia i dodając do tego kubek, do którego wlał burbonu. - Rozgrzeje i ułatwi ci porozumiewanie się. Nie przejmuj się błędami. Po prostu mów. Z czasem będzie łatwiej - zapewnił ją. - Ja? - zastanowił się. - Hm... jakieś 3 miesiące? Ale z przerwami... dalej nie mogę powiedzieć, że jestem w tym biegły. Zwłaszcza, że swoją wiedzę czerpię od ośmiolatki - wskazał na Maryl i zaraz zawołał ją do siebie. - Chodź jeść - wręczył jej jedzonko oraz kubek z soczkiem.

    Gave

    OdpowiedzUsuń
  54. — No bo byłaś w ubraniu. Nie było gdzie spłynąć. Ze środka w sensie. — rzekł, ziewając soczyście, jakoby nocna zmiana i takiego potwora jak on była w stanie ściąć z nóg. — Zawsze masz nóż przy sobie. Zawsze mogłaś go użyć. Ale nie zrobiłaś tego. Niektóre rzeczy są mniej skomplikowane, niż ci się wydaje. — widząc krople deszczu i to, jak zaczyna się kręcić, pokręcił głową w niedowierzaniu. — Cóż. Będę w namiocie. Jakby się za bardzo zerwała pogoda, to wejdź do środka. Ogrzejesz się. — zamknął za sobą wejście namiotu, w Gabriela po chwili mogła usłyszeć grzmot piorunów...

    Pius

    OdpowiedzUsuń
  55. Uśmiechnęła się na ten trafny opis małej i przytaknęła dziewczynie głową, jednak gdy usłyszała odpowiedź co do obecności przystojnego gbura na jej buzi zawitał dość specyficzny uśmiech, a w oczach zawirował pyłek.
    - Mhm... Dobrze go zapamiętaj - wstała z kucek, wyciągnęła nóż z pochwy i złapała pierwszego zająca. - Jest zajęty - oznajmiła układając ofiarę na, wcześniej przygotowanym, prowizorycznym blacie i przecięła skórę w celu wypatroszenia mięsa. Oczywiście posłała przy tym dziewczynie delikatny uśmiech.
    Przytaknęła gdy otworzyła się bardziej w temacie podróży, powoli zdzierała skórę ze zwierzęcia i zerkała na dziewczynę.
    - Chyba nie często z niego wychodziłaś... Z domu - zauważyła. Zaczynała wyprawę, nie zamierzała wracać, sama wspomniała, że dopiero wyszła, a przecież miała dobre 16 lat, jak nie więcej. No i ten zachwyt przyrodą.
    - Pomagam w Karczmie, ale nie... - zaśmiała się. - Broń Boże, nie jestem kucharką. Roznoszę jedzenie, podaję napoje, czasem dam jakiś mały wokalny pokaz - wzruszyła ramionami i posłała Gabrieli zadziorny uśmiech. - Pytanie co Ty robisz... Palenisko przygotowałam, jedzenie złapałam, schronienie prawie gotowe - poruszyła zabawnie brwiami. - Nie chcę co byśmy się źle zrozumiały, ale co będę z tego miała, że się podzielę? - zapytała i zdjęła ostatni płat skóry, po czym oparła się łokciami o blat. - Umiesz chociaż patroszyć ryby czy mięso?

    Akane

    OdpowiedzUsuń
  56. Gdy weszła do namiotu, mogła dostrzec, że Pius leży półnago, jedynie w swoich spodniach. Obok niego paliło się dziwne kadzidełko, a sam białowłosy miał zamknięte oczy. Rzeczywiście, spał z mieczem pod pachą, widać życie go nie rozpieszczało i nie żartował z tym treningiem po obudzeniu się. Wymagał od niej tego, czego sam się nauczył. Przeciwnik nie czeka czy się obudzisz, czy nie... Trzeba być gotowym zawsze.
    Otworzył leniwie wężowe dwukolorowe ślepia, a jego źrenice były wyraźnie rozszerzone.
    — Właściwie, to mnie kurna obudziłaś, babo. — odparł, mruknięciem, by przesująć się na drugi bok, by nie patrzeć na nią, tylko na ściankę w namiocie. — Słyszę. Zaczyna mocniej lać. A wioska daleko. Lepiej nie ryzykować ugrzęźnięcia w błocie. Skręcenie kostki w dziczy to jedna z najpowolniejszych śmierci, jaka może być. W wodzie to się przynajmniej utopisz. A w lesie? Chuj wie co po ciebie przyjdzie, chuj wie czy się odwodnisz szybko... Możesz także złapać syfa w ranie. Zszywałem na stole operacyjnym dużo przypadków, gdzie głównym elementem było zakażenie rany... Na to nawet czasami magia nie pomagała. — mówił, dając jej niemy znak, by się przebierała w trakcie jego monologu.

    Pius

    OdpowiedzUsuń
  57. - Nie jestem dobry - Gave machnął lekceważąco dłonią, ale zaraz zastanowił się chwilę. - Hm... a może? - mruknął i wzruszył ramionami. - Po prostu miałem dobrą motywację - uśmiechnął się do niej i pogłaskał Maryl po głowie. - Najpierw jemy, a potem zrobicie wianki - zawyrokował, obserwując kwiatki które nazbierała mała.
    - A ty zrobisz je z nami - Maryl uśmiechnęła się szeroko i wyciągnęła niebieskie oraz białe z tych, które przyniosła. - Te będą ci pasowały - wręczyła je Gabrieli, by zaraz zacząć jedzenie. - Mhm pychotka - ucałowała Gava w policzek.
    - Nie mogło wyjść inaczej. W końcu twoja mama potrafi robić niesamowite przyprawy - rzucił wesoło, aby zerknąć na Gabrielę. - Co robisz w Terrze? - zainteresował się, aby podjąć rozmowę i wybadać sytuację, ale nie być w tym wszystkim aż tak nachalny. Dziewczyna wydawała się być dość płochliwym stworzeniem.

    Gave

    OdpowiedzUsuń
  58. — Heimurin cię może uratować pod wodą. — rzekł, podając jej kontrargument. — Podobno kest wpierw, o ile walczysz. Jeśli szybko się poddasz, po zamknięciu oczu, wtedy jest lepiej. Najgorsze to jest bycie spalonym. Czujesz jak skóra ci odpada, węglisz się, czujesz posraną agonię. To jest chyba najgorsza śmierć. — rzekł, dodając do swojego statywu kolejną kostkę kadzidełka. — Najlepiej jest w ogóle. We śnie, ze starości.
    Gdy zadała mu tao osobiste pytanie, odwrócił się, gdy była już ubrana, by spojrzeć jej z uśmiechem rozbawienia w oczach.
    — Nie myślałem o tym. Chyba ze starości. Gorzej, że się nie starzeję Wyglądam na dwadzieścia ileś, a mam prawie trzydzieści. — wzruszył ramionami. — To nieważne. Pewnie w walce zdechnę. Ważne co będzie po. Czy wrócę do piekła, czy znowu będę się tulał w zaświatach.. A ty?

    Pius

    OdpowiedzUsuń
  59. — Dekapitacja to szybka, bezbolesna wręcz śmierć. Szczególnie przy dobrym cięciu. Jak zdechł... Zmarłem. Wykrwawiłem się. Powiem ci, dławienie się krwią, paraliż w ciele, palący ból w szyi i żyganie własną krwią, na której się zadławiłem nie było przyjemne. Kilka minut konałem. Co jest śmieszne, gdyby ta rana była na kimś, mógłbym go uratować. Ale nie samego siebie. — rzekł, kładąc nogi zaraz obok jej nóg. — Z resztą, zastanów się bardziej nad sensem życia, niż sensem śmierci...

    Pius

    OdpowiedzUsuń
  60. An spojrzała na nią unosząc jedną brew.
    - O, a powiesz mi jak się objawia bycie zajętym? - zaśmiała się krótko, rozbawiona tą aluzją. Na kolejne słowa wzruszyła ramionami. - Nie ma takiej potrzeby, to chłopak, nie bydło - puściła oko do swojej towarzyszki, nie przerywając swojego zajęcia, a kiedy została poczęstowana kanapką podniosła do góry dłonie i delikatnie nimi pomachała, chcąc zwrócić uwagę na fakt, że ma je co nieco upierdzielone od krwi.
    - Dzięki, ale w danej chwili odpuszczę, szkoda by było zabić smak składników posoką - zauważyła i przytaknęła głową na komplement koleżanki. - Podobno, chociaż jest jeszcze kilka rzeczy do poprawy - stwierdziła dość luźno, śląc Gabi nieco pogodniejszy uśmiech. Ten jednak zniknął, gdy wspomniała o swojej zapłacie, a zastąpił go kpiący śmiech.
    - Próbuj, śmiało, jak się złapie to znak, że nie jest mnie wart, a Ty... Hm, cóż, najwyżej stracisz kilka zębów jak nie będziesz ostrożna - podsumowała równie lekkim tonem i złapała drugiego zająca by ułożyć go dziewczynie na blacie.
    - Nie, dzięki, nie przepadam - skłamała gładko. - Lepiej myśl nad rzeczywistą zapłatą - dodała i zaczęła porcjować oskórowanego zwierzaka. - Potrzebujesz porady, czy planujesz sama to rozpracować? - zapytała łapiąc z nią kontakt wzrokowy.

    Akane

    OdpowiedzUsuń
  61. Maryl wyszczerzyła się do niej dumna jak paw, że ktoś ją pochwalił i wtuliła mocno w Gava, zajadając się swoją porcją.
    - Gave nie umie w wianki i kolory - zauważyła wesoło.
    - Hej! - chłopak zmrużył niebezpiecznie oczy i zaczął ją zaraz łaskotać. - W wianki nie, ale kolory? - pokręcił lekko głową. - Co jest z nimi nie tak?
    - Czarno i czarno - poinformowała go Maryl śmiejąc się do rozpuku. - Innych nie ma...
    - Lubię czarny - burknął tylko w odpowiedzi i wepchnął trochę mięska do buzi Maryl, co by na moment zamknęła buzię. - Hm nie, nie na stałe - pokręcił głową w odpowiedzi na pytanie Gabi. - Ale pomieszkuję. Nie mam stałego miejsca zamieszkania. Można powiedzieć, że ja też zwiedzam świat - uśmiechnął się do niej lekko i spojrzał jej prosto w oczy. - Szukasz czegoś konkretnego? Miejsca do życia? Pracy? Czy po prostu postanowiłaś zrobić sobie długie wakacje?

    Gave

    OdpowiedzUsuń
  62. — Nie mogłem się skupić na inkantowaniu magii. — odpał, rozprostowując nogi, widząc, że dziewczyna nieco od niego ucieka. — Ja trochę inaczej czaruję. Zaklęcie, cel, myśl... A wiesz, byłem goły, przebity, zdezorientowany... No i to aorta przebita. Długo zdych... Umierałem. Ale hej, jestem z powrotem, chyba to jest najważniesze, nie? — uśmiechnął się szerzej, patrząc na nią spokojnym spojrzeniem. — A może by tak się gdzieś udać i poszukać to co ci się podoba? Pracowałaś kiedyś? Jakiś pieniądz zawsze ci się przyda. Albo chociaż nauczyłabyś się kraść. Tak też można. — zerknął na nią, by delikatnie przenieść dłoń na jej bark. — Ja wierzę, że znajdziesz drogę. Serio. — drugą dłonią powoli przesuwał po swoim wytatuowanym brzuchu...

    Pius

    OdpowiedzUsuń
  63. — No to i tak, z dupy niczego nie znajdziesz na czarny rynek. — odparł, patrząc na nią z niedowierzaniem. — Może lepiej będzie, jeśli na razie będziemy podróżować razem. Ja parę groszy mam i parę groszy mogę zarobić. No i mogę cię trenować. A do podróży jestem w pełni gotowy, jak widać. — rzekł, wskazując namiot, który już ledwo trzymał wodę z burzy. W oddali zagrzmiło. — Nie boisz się piorunów?

    Pius

    OdpowiedzUsuń
  64. Podniósł oczy na jej lico, mrużąc jedynie wężowe spojrzenie.
    — Wiem, że masz ego, po prostu nie zdziw się, jeśli ktoś będzie cię chciał okraść. Szczególnie w dobrym ubraniu. Wyróżniasz się za bardzo na tle mieszkańców. I nie mówię tu o cudownej twej urodzie, ale także o manierach, sposobie chodzenia i mówienia. Jeśli chcesz wejść we wrony, będziesz się musiała nauczyć krakać. — uśmiechnął się, a piorun akurat uderzył niedaleko nich, powodując katatoniczny huk, trząsnięcie i opadnięcie drzewa. Ale Piusa wyraźnie to nie imało. Bo ziewnął, rozkładając swoje nogi, dotykając jej nóg. — Chcesz robić po swojemu, to rób. Ale jak cię ktoś weźmie do niewoli, to ego ci tym bardziej nie pomoże.

    Pius

    OdpowiedzUsuń
  65. Posłała jej wymowne spojrzenie.
    - Nawet byś się nie zorientowała, że ktoś jest w moim życiu, gdyby nie fakt, że wspomniałaś o Maryl, więc nie pierdziel - zaśmiała się rozbawiona. Emanuje, no nieźle. - No, ewentualnie gdyby zeszło na taki temat - dodała.
    - Wspominanie prędzej, ale to raczej tak jak w naszym przypadku, zbieg okoliczności, to mnie poznałabyś wcześniej i sama nawinęła temat, może wtedy - uznała to za dość logiczne. Sama nie wyskakiwałaby nawet z groźbą, gdyby Gave nie został wspomniany i uznany za przystojnego. Na pytanie posłała jej zadziorny uśmiech.
    - Och, bardzo proste, dlatego, że zlekceważyłabyś moje słowa i zaczęła się do niego mimo wszystko dobierać, właśnie dlatego straciłabyś zęby. O niego się nie martw, straciłby o wiele więcej - stwierdziła gładko i prychnęła pod nosem.
    - To co, jak wspomnę o swoim zwierzaku to formą Twojej zapłaty będzie stwierdzenie, że mi go nie zjesz, nie zabijesz lub nie ukradniesz? - spojrzała po niej dziwnie, bo trochę do tego się sprowadzało jej rozumowanie. - Nie wypieram się, że jest mój, to Twoja deklaracja nie jest dla mnie nic warta - wyjaśniła i przerwała na chwilę, obserwując co też Gabriela wyczynia. Zasłoniła usta łokciem, powstrzymując śmiech, gdy krew trysnęła na jej twarz, nie był to jednak kpiący śmiech, a zwykłe rozbawienie.
    - Zaczynasz nie od tej strony, na karku masz taką fałdę, znaczy, nie Ty, zwierzak. Ją warto naciąć jako pierwszą, jest luźna i mało ukrwiona - dotknęła wspomnianego miejsca swoim sztyletem, a gdy dziewczyna wspomniała o braku oferty spojrzała po niej rozbawiona. Nawet spinkę przyjęła z tym samym wyrazem twarzy.
    - Masz dwie ręce i nogi Gabrielo - zatrzepotała teatralnie rzęsami. - Pomoc przy mięsie, rozbijaniu obozu czy szykowaniu strawy w zupełności mi wystarczy, nie potrzebuję tej spinki - przyznała, bo chociaż błyskotka nie była zła to jakoś Heimurińskie ozdobniki wciąż źle jej się kojarzyły.
    - Czekaj, czekaj! - zatrzymała ją, widziała jak blednie, a jak dalej będzie tak z tym działać to jej tu padnie z obrzydzenia. - Najpierw zatnij żebra i odegnij, flaki lepiej wygarnąć, są za śliskie na mocowanie, no chyba, że chcesz by zaraz jelitko wystrzeliło Ci w twarz - poleciła rozbawiona i pokazała dziewczynie o jakie ruchy chodzi i jak się do tego zabrać.

    Akane

    OdpowiedzUsuń
  66. - Żartujesz sobie? - Gave spojrzał na Gabrielę z wyraźną złością. - Spotkaliśmy się może kwadrans temu a ty już mi chcesz szafę zmieniać? - fuknął na nią. - Nie pozwalaj sobie za dużo - burknął, nie dbając o to co dziewczyna sobie pomyśli. Niestety Maryl już klaskała w dłonie i zaraz objęła mocno chłopaka, zamykając mu usta swoją małą rączką.
    - Tak! Damy kolorów - zachichotała. - Fajnie będzie. Gave ma duuużo pieniędzy! - zapewniła, a brunet zmrużył niebezpiecznie oczy. Złapał jej łapkę i delikatnie ją użarł.
    - Nie, nie, nie. Moje ubrania to moja sprawa - puknął małą w czoło. - Wybijcie to sobie z głowy. Obie - przesunął palcem od Maryl do Gabi.
    - Ale...
    - Żadne "ale" - zaprotestował nie dając małej dokończyć, ale wtedy w jej oczach pojawiły się łzy, a jego serducho automatycznie zmiękło. Jezus, dlaczego dzieci musiały być tak frustrująco słodkie... - Okay, ale tylko dwie rzeczy - skapitulował.
    - Juhu! Jutro wszyscy razem pójdziemy na targ - Maryl cała się rozpromieniła. - Kupimy czerwoną koszulę i takie kolorowy płaszcz - zachichotała. - Widziałam taki fajny! Będzie pasował! - dodała jeszcze, po czym zerknęła na swoją nową koleżankę. - O i taki dla ciebie też. Widziałam piękne! - zapewniła wracając znów do jedzonka. - Ale będziemy się świetnie bawić!
    - Zapewne... - Gave wywrócił oczyma niezadowolony z tego powodu. Z całą pewnością dla niego ta zabawa nie będzie zbyt dobra. To, że kupi to jedno, ale Maryl na pewno mu nie odpuści i jeszcze potem będzie musiał to nosić. Masakra. - Jeszcze się za to zemszczę - fuknął na Gabi. - Nie znasz dnia ani godziny. Pożałujesz tej decyzji - zapewnił ją i marudząc jeszcze coś pod nosem zaczął dalej jeść swoją porcję. - W pewnym sensie jedziemy na tym samym wózku - skomentował. - Ja też jestem w tym całkiem nowy. Na razie... no najładniejsze zdecydowanie jest Lerodas - pokiwał lekko głową. - Zachwyca przyrodą. Te wielkie drzewa i przyjaźni mieszkańcy. Warto zobaczyć. Jak już tam będziesz to wpadnij do Walwana. Na pewno znajdziesz. Taki świr z fajką. Wygląda jakby ciągle coś brał ale z całą pewnością poczęstuje cię cherbatką - uśmiechnął się do niej łagodnie. - A potem hm... no Argar jest spoko. Dopiero się buduje, ale różnorodni mieszkańcy zapewnią ci rozrywkę na długie godziny. No i mają gospodę ze świetnym żarciem. Ach i to co najlepsze... świetne plaże. Widoki cudowne - dodał. - Mówisz, że szukasz swojej drogi w życiu... masz już pomysł co chciałabyś robić?

    Gave

    OdpowiedzUsuń
  67. — Skoro tak uważasz, to pewnie tak jest. — zarechotał, trochę z mieszanką pogardy, jak i zawodu w głosie. — Niczego mi nie musisz udowadniać. Nawet byś nie zareagowała, gdybym ci skręcił kark. Wiesz lepiej, żyjesz jak żyjesz, masz pieniądze, masz wszystko. A mimo to, chcesz trenować u masochisty i wmawiać mu, że jego metody są złe. — przewrócił oczami, bo jak sobie to wszystko podsumował, to rysował się mało korzystny obraz Gabrieli. — Zastanów się, czy na pewno masz po co trenować. To nie dwór, nikt cię nie ubierze, nie uczesze, nie powie jak masz chodzić, jaki gorset masz założyć, żeby cię mało pił. Pewnie masz rodzinę, która cię teraz szuka, a nawet nie wiesz, czy jacyś łowcy nagród po ciebie nie przyjdą. — rzekł, powoli wstając, by ruszyć do wyjścia namiotu. Mogła zobaczyć, że chwyta pejcz, kiedy wychodził na ulewę z piorunami...

    Pius

    OdpowiedzUsuń
  68. Widząc, że panienka odchodzi, zarechotał jedynie... Gówniara miała więcej ego, niż on sam.
    Gdy szła między drzewami, po ścieżce leśnej, mogła usłyszeć trzask gałęzi. Z nikąd się pojawił za jej plecami. Chwycił za jej pięknie związany kok, by z impetem rzucić ją w drzewo, tak, by wylądowała w największym błocie.
    — To jest ta twoja czelność?! To jest twój dowód, na złe metody? — zapytał, stając zaraz nad nią, by w pełnej ulewie trzymać jej głowę w błocie. — Gdzie twoja werwa?! Gdzie twój charakter?! Niczego cię nie nauczyłem?! — zapytał, z pogardą, a jego oczy błysnęły złotem.
    — TY PIERDOLONA GÓWNIARO. JAM BYŁ W CZELUŚCIACH NAJGORSZEGO PIEKŁA, NIEMAL OSZALAŁEM, GDY MA SKÓRA ZDZIERANA BYŁA BICZEM Z OSTRZAMI NA KOŃCU! — jego głos brzmiał jak burza, był przeponowy, potężny. Pioruny w dystansie wydawały się tylko wzmacniać jego mowę. — WIESZ COŚ O ŻYCIU? TWA KLATKA BYŁA ZŁOTA, ALE ŚWIAT NIE JEST OPRUSZONY ZŁOTEM. JENO KRWIĄ, POŚWIĘCENIEM, ODDANIEM, POGARDĄ, NIE AWIŚCIĄ, SEKSEM I ŚMIERCIOM, A TY JEDYNE CO WIESZ, TO ŻE PODSTAWĄ TRÓJKĄTA JEST NIE DOTYKANIE CIPY KOLEŻANKI!!! WSTAWAJ, TY PIĘKNA WYWŁOKO. OBUDŹ SIĘ I ZOBACZ, JAKI TEN ŚWIAT PIĘKNY!! MASZ WRACAĆ ZA MURY?? PATRZEĆ NA ŚWIST Z ZA SKÓRZANYCH OKŁADEK KSIĄG, PISANYCH PRZEZ BARDZIEJ INTERESUJĄCYCH MĘŻÓW I ŻON STANU OD CAŁEGO TWEGO RODU?? CO MASZ KURWA ZA PAZUCHĄ? CZY TO JEST WIADRO DO SRANIA? NIE, TO ORĘŻ!! WALCZ, BĄDŹ KOBIETĄ, SKAZANĄ NA SUKCES!!! ŚWIST STOI DLA CIEBIE ŁUPEM, A TY ZAWRACASZ?! OBUDŹ SIĘ!!! — jego oczy z powrotem wróciły do dwurakiego stanu, a mężczyzna wyciągnął ją w końcu z błota. — Teraz wyglądasz jak Mathyrczyca. Poczułaś smak życia. Co z tym zrobisz?

    Pius

    OdpowiedzUsuń
  69. — Zawsze jest od ciebie większa ryba. Zawsze. Nawet ode mnie. — zarechotał szaleńczo, nie mogąc słuchać jej czczego pierdolenia. — Idź, zdychaj ze starości, z brzuchem i pięcioma dziećmi szlachcica. Idź, bądź krową rozpłodową. Albo idź do ludzi, wkurwiaj się na mnie, bo chciałem cię czegoś nauczyć więcej, niż uśmiechy i cmokanie się po dupach. Masz prawo mieć swoje zdanie. Nie masz prawa naginać mojego prawa do samowolki pod swoje, pożal się boże opinie. Chcesz zmieniać innych, sama posiadając siano między uszami. — rzekł, strzelając jej z otwartej ręki w policzek. — Idź, wypierdalaj.Siej swój ferment i szczęście. Nawet konia zwalić nie potrafisz. Zatańczę na twoim grobie, gdy będziesz gniła ze starego wieku. A jeśli masz trochę oleju w głowie, będziesz wiedziała jak mnie odnaleźć. — rzekł, odwracając się na pięcie, by wrócić do swojego namiotu.

    Pius

    OdpowiedzUsuń
  70. — Spoko, żyj na swojej dobroci i uśmiechach! — rzekł, nie słuchając połowy jej wywodu, by zasiąść chwilę po tym na plaży, poczynając medytację, z chluśnięciami pejcza na plecach. No bo tak, bo to chodziło o to, że jest kobietą. A nie o to, żeby dostrzec jak świst bywa mroczny, jak dzięki swojemu uśmiechowi może sprawić komuś radość, uratować kogoś od smutku. Nieeee. Przyszła się uczyć do watażki z mieczem... Nie rozumiał nawet czego. Po prostu zajął się sobą, starając się wymazać gówniarę ze swej głowy.

    Pius

    OdpowiedzUsuń
  71. Sam nie wiedział, co robił w tej części świata. Chyba tylko pustynie pozostały mu do odhaczenia, ale nie kwapił się ku temu zbyt mocno. Wracał z kolejnego zlecenia do karczmy, by odebrać swoją nagrodę, za wybicie paru dezerterów. Tu robota miała się mniej z potworami, bardziej z orkami i goblinami robiącymi szemrane interesy.
    Gdy wszedł do karczmy z krwawym mieczem na plecach, paru orków popatrzyło na niego z pogardą.
    — Człeczek se myślić, że on pan! Wykurwiaj do swoich, chujku mały! — powiedział, szeroki ork zagradzający mu drogę do blatu. Nim ktokolwiek się zorientował, Pius uderzył go rękojeścią miecza w głowę, po czym jednym prostym ruchem chwytu zapaśniczego, wyłamał kość prawego ramienia orkowi tak, że kość wyszła z jego skóry, na co ork zawył z bólu, przykuwając atencję większości patronów.
    — Wykurwiać ode mnie, bo zaszlachtuję jak psa. — rzekł, przechodząc po zwiajającym się z bólu orku na podłodze, podchodząc do blatu, by zamówić jedno piwo w ciszy.

    Pius

    OdpowiedzUsuń
  72. Słysząc ten piękny głos, odetchnął ciężko. Bogowie naprawdę nienawidzili go w szczególności, a gdzie szatan nie może, tam Gabrielę pośle.
    — Kuuurwa mać, jakby ten dzień nie mógł być gorszy.— uśmiechnął się, a czując jak zarzuca mu ramiona na szyję, po prostu westchnął.
    — Ty natomiast pachniesz jak gorzelnia. I masz alkohol na piersiach. — rzekł, odwracając się w końcu do niej. — Coś chciał się bić. No to wyjebałem mu rękę. — A ty co, męża szukasz w tej zapyziałej norze... W sumie, masz całkiem dużo wspólnego z goblinem. — gdy zapytała, czy ją śledzi zamarł na moment. Przypomniał coś z sobie. Wyjął z torby plakat z jej wizerunkiem i nagrodą rzędu tak wysokiego, że można było za to kupić zamek. — Ja nie, panienko Andżelerii. Ale inni tak. — szepnął na jej ucho, rechocząc.Aż mu się na usta pchały słowa: "a nie mówiłem."
    — Masz, zachowaj sobie na pamiątkę .

    Pius

    OdpowiedzUsuń
  73. W tej jednej chwili miał ochotę jej ukręcić łeb. Ta dziewczyna nie potrafiła wyczuć sytuacji. Nie był pewien co czuje bardziej... złość na siebie, że tak łatwo pokazywał swoją zmianę, czy zażenowanie że jego nowa koleżanka musiała go takiego widzieć. I jeszcze ten komentarz. Wzdrygnął się na samą myśl o nim.
    - Tylko przy niej - rzucił przez zaciśnięte zęby. - Lepiej się do tego nie przyzwyczajaj - dodał chłodno, kończąc wreszcie jeść i popijając potrawę burbonem. Doszedł do wniosku, że alkohol pozwoli mu na nieco łagodniejsze przetrwanie wieczoru. - Poczekam tylko na dogodną okazję - pogroził jej palcem i odchylił do tyłu na wpół kładąc na trawie.
    - Mhm... nie zachwalam - żachnął się. - Po prostu mówię co zaobserwowałem - skomentował, spoglądając na nią i obdarzając ją jednym ze swych uśmiechów. - Wyglądasz na taką, która za bardzo życia jeszcze nie poznała - skomentował. - Gdzieś ty się uchowała tak długo?

    Gave

    OdpowiedzUsuń
  74. — Dobre pytanie. — odparł, ziewając sobie, gdy zapytała o gburowatość argarczyków. — Nie wiem, aczkolwiek zauważyłem trend w młodych nastolatkach z kompleksem boga i wybujałym ego... Słyszałaś coś o tym?
    Obejrzał się konspiracyjnie, by dostrzec, czy ktokolwiek na nich patrzy.
    — Ładnie oddali twoje oczy. Przynajmniej tyle. Jeśli myślisz, że jestem tu po ciebie, to się mylisz. Akurat wróciłem ze zlecenia na dezerterów. A kontrakt na ciebie? Pff. Jak do końca życia? Chyba na dwieście lat. Nie umieramy tak szybko, wbrew pozorom. Fajnie widzieć, że sobie radzisz. Po prostu uważaj, bo ktoś może na ciebie polować. Tyle.— odparł, odbierając piwo, by zrobić sobie wąsy z pianki.

    Pius

    OdpowiedzUsuń
  75. — Mógłbym mieszkać w pałacu, w moim ojczystym wymiarze. Ale ja lubię polować. Być na szlaku. Robić zlecenia. Prosta, lecz zaawansowana robota. — odparł, gdy wtrąciła swój argument. — Wolę robić swoje, niż oddawać cię Perunowi. Nie lubię go. — stwierdził, chwilę potem, wchodząc na parkiet, by boleśnie deptać jej po stopach, by przypomniała sobie, dlaczego on nie tańczył. Pianka z jego warg nie schodziła, przez co, patrząc jej w oczy, zlizał piankę ze swojej wargi powoli, erotycznie.

    Pius

    OdpowiedzUsuń
  76. Maryl była zachwycona, że znalazła sobie koleżankę do robienia wianków. To było widoczne już na pierwszy rzut oka. Dziewczynka aż promieniała z radości. Zwłaszcza, kiedy ten jej był już gotowy.
    - Zobacz, zobacz - poklepała Gava po udzie i wstała, żeby okręcić się wokół własnej osi. Niemal od razu się do niej uśmiechnął i zaklaskał jej kilka razy.
    - Rzeczywiście, niczym mała księżniczka - ukłonił się przed nią. - Wasza wysokość, jakież są twe rozkazy? - zapytał jej z figlarnym uśmiechem na twarzy.
    - Rozkazuję ci przyjąć swoją koronę bez marudzenia! - Maryl wystrzeliła w niego palec i usiadła naprzeciw Gabi, żeby zacząć dziergać wianek dla Gava. Chłopak westchnął ciężko odsuwając się przed palcami Gabrieli.
    - Tak już mam - skomentował tylko, wsłuchując się w opowieść o nadopiekuńczych rodzicach. Nie potrafił sobie tego wyobrazić. Jego zdecydowanie pod taką kategorię się nie wpisywali. Nie był w stanie się utożsamić z problemami dziewczyny.
    - Mhm bo to skomplikowane - odparł zgodnie z prawdą, wpatrując się teraz w niebo i nawet z ulgą przyjmując zmianę tematu. Bo co miał jej powiedzieć? Moje kondolencje? Nie marudź, mogłaś mieć gorzej? Ech... no zdecydowanie nie nadawał się do takich rzeczy. - Lubię podróżować, pomagać ludziom, ale lubię też zabijać - zerknął na nią z błyskiem w oczach. - Wykonuję różne zlecenia, większe lub mniejsze. Na razie mi to odpowiada, ale nie wiem co przyniesie przyszłość - mruknął jeszcze, pozwalając Maryl przymierzyć wianek do swojej głowy i ciesząc się w duchu, że jeszcze połowa go została do zrobienia zanim będzie musiał to diabelstwo nosić.

    Gave

    OdpowiedzUsuń
  77. — Nie umiem tańczyć, no! Z mieczem się dużo łatwiej... — dopiero, gdy patrzył jej w oczy, jego nogi przestały się plątać, podrygiwał w rytm muzyki skromnie, by się nie wygłupić zbyt mocno... Po prostu wężowymi oczyma patrzył w jej oczy...
    — Widzisz, teraz ty mnie czegoś uczyć... Może nie jest z ciebie taka wywłoka, jak myślałem... I jeszcze nóż nosisz przy sobie... — zachichotał, splatając z nią dłonie, tańcząc z nią bardzo blisko...

    Pius

    OdpowiedzUsuń
  78. Akane zmrużyła lekko oczy i patrzyła po Gabi odrobinę nieufnie. Wygląda na ustatkowaną? Ciekawe stwierdzenie... Fiołkowooka uśmiechnęła się pod nosem, ale nie zamierzała głębiej wchodzić w temat. Może rzeczywiście tak było, może sprawiała po prostu takie wrażenie? Mniejsza, słysząc kontynuację przerwała swoje mięsne wyczyny i słuchała dziewczyny z większym zainteresowaniem. Zaaranżowane spotkania, tak? Do tego jedynie dwa spotkania z wyboru... Ewidentnie trzymana pod kluczem szlachcianka. Zaśmiała się na zapewnienie o zębach.
    - Zawsze możesz próbować - odparła żartobliwym tonem i puściła jej oko. Słysząc o zwierzętach i interesach pokręciła głową.
    - Nie o to mi chodziło, bo to akurat doskonale wiem - przyznała z lekko uniesionym kącikiem ust. - Po prostu Twoja propozycja zapłaty była na podobnym poziomie. Mam faceta, mam jedzenie, więc Ty miłosiernie nie będziesz próbować zabrać mi faceta, jeżeli podzielę się jedzeniem. Spłycam to, ale słyszysz jak to brzmi? - poruszyła zabawnie brwiami. - Raczej nie zachęca do przyjaznych stosunków - podsumowała, a na poprawę imienia kiwnęła głową.
    - Gabi, jasne - zakodowała, jednocześnie upewniając się, że ta chce się odciąć od tej całej "powagi".
    Przytaknęła jej, gdy trzymała flaki w dłoni.
    - Mhm, podnieś trochę wyżej i przetnij od dołu, potem już tylko wywalić wszystko na wierzch. Możesz zostawić, Vex się ucieszy na takie smakołyki - uśmiechnęła się na wizję szczęśliwej mordy suni, gdy będzie pochłaniała resztki. Sama wróciła do swojego zająca, a kiedy już go przygotowała, wyciągnęła swój nóż, złapała przygotowane badyle i zabrała się za budowanie prowizorycznego rożna.
    - Uczyli Cię gotować, czy skupili się na tym całym savoir vivre? - padło, od tak, dopiero po chwili An zastanowiła się czy w tych rejonach poprawna etykieta również jest tak nazywana. - No wiesz, wymowa, ukłony, tańce i sztuczne suszenie zębów... - teatralnie zatrzepotała rzęsami.

    Akane

    OdpowiedzUsuń
  79. An odwzajemniła uśmiech dziewczyny, chociaż szczerze wątpiła, że ta byłaby w stanie chociaż jej dotknąć, gdyby rzeczywiście doszło do starcia. Co jak co, ale ojciec uczył ją od lat i to w walce ulicznej, walce o przetrwanie, a nie tej popisowej, z sztywnymi zasadami. No, ale tego akurat Gabi nie musiała wiedzieć, nawet lepiej by nie wiedziała.
    Na wyjaśnienie dziewczyny zerknęła w niebo, przeanalizowała jej wypowiedz i ostatecznie wróciła do rozmówczyni wzrokiem.
    - Masz rację, mogło to tak trochę wyglądać, aczkolwiek nie radzę uspokajania czyjejkolwiek zazdrości w ten sposób - przyznała i zaraz uśmiechnęła się pod nosem. - Bez obaw, w tej groźbie nie miałam na myśli nieumyślnego flirtu. Sama miałam podobny problem, może nawet nadal go miewam, chociaż na pewno w mniejszej skali - przyznała. Och, ileż to razy jej niewyparzona gęba wplątała ją w jakąś dwuznaczną sytuację. Aż się zaśmiała na wspomnienie kilku obrazów i pokręciła głową rozbawiona.
    Kiedy wspomniała o jeszcze innych naukach spojrzała po dziewczynie zaciekawiona.
    - O, jazda konna? Nigdy nie miałam okazji tego próbować... Znaczy, niby miałam ale... Moserty to gruby kaliber jak na "dzień dobry" - przyznała ze śmiechem po czym wstała na równe nogi i opłukała dłonie w misce. - No właśnie, kanapki! - podeszła do Gabi zakładając dłonie na biodrach. - To gdzie je schowałaś? Zaraz zobaczymy czy rzeczywiście jest co wychwalać... - poruszyła zabawnie brwiami i zaraz pokręciła głową.
    - Nie mam kociołka, szykuję rożen, mięso będzie robić się nad ogniem, ale śmiało, możesz je przyprawić. Ja akurat nie jestem najlepsza w te klocki, łączenie smaków nie zawsze mi wychodzi, ale mam gotowe mieszanki od sprawdzonych kucharek, tak w razie co - puściła dziewczynie oko.

    Akane

    OdpowiedzUsuń
  80. — To z sympatii, zaufaj mi. Ciesz się, że nie używam swoich innych osobowości, bo byś zaraz tańczyła walca z władcą światła, albo salsę z istotą mroku... Ostatnio znowu do mnie wracją... — zarechotał, po czym pokazał jej swoje biodro, na którym wystawała rękojeść sztyletu. — Lekcja pierwsza, zawsze bądź gotowa... No i widziałem, że orka odstraszyłaś... Czyli jednak czegoś cię nauczyłem. Na twój sposób. — zarechotał, po czym, jak mu zasugerowała, objął twardą dłonią jej ramię, by zacząć wykręcać całkiem zręcznie, według wskazówek, jakie mi dała. — Nie używaj alegorii z mieczem, bo się zaraz będziemy zastanawiali, jak dobyć pochwy... — zarechotał rubasznie.

    Pius

    OdpowiedzUsuń
  81. — Nie musisz ich wybaczać. Poznałaś życie w najbardziej brutalnej postaci. Potrzebowałaś tego... — zachichotał, dając się dalej poprowadzić. — Jelonku? Bo mam poroże? To może ja zacznę nazywać cię bananem? Pasowałoby ci, w końcu kiedyś byłaś całkiem dziana... — m9wiąc to, wykręcił nią piruet, by przywrzeć do jej pleców, blokując przy tym jej ręce. — Uważaj bananku, bo ja cię zaraz pocałuję...

    Pius

    OdpowiedzUsuń
  82. Gest z tak perfidnym kucaniem i gapieniem się w oczy był przez An odebrany z wyraźną konsternacją. No ale skoro Gabi sama się prosiła, to nie przerwała kontaktu wzrokowego, nawiązując tym samym ten swój specyficzny kontakt, który w każdej chwili mogła wykorzystać do jakiegoś zamieszania w głowie. Posłała w jej stronę subtelny uśmieszek.
    - Będę wiedziała, zapewniam - korzystając z faktu, że spojrzała w jedno oko, mrugnęła nim do niej. - Kto powiedział, że w ogóle będę Ciebie pytać? - zaśmiała się pod nosem i ustawiła przygotowany rożen. Komplement odrobinę ją zaskoczył, chociaż widziała, że patrzy w jej oczy z nutką fascynacji. Nie zamierzała powtarzać błędu jaki popełniła z Nyx, była zbyt otwarta i dziewczyna się zadłużyła.
    - Dzięki - odpowiedziała jedynie, by zaraz spojrzeć na kanapki i wysłuchać sugestii. - Hm, no dobrze, to zostawimy do mięsa, a te drugie posmakuję - złapała kanapkę i zerknęła jeszcze na Gabi, nie czuła od niej złych intencji, a przeczucie nic nie podpowiadało, więc wgryzła się w pieczywo i powoli przeżuwała. Obserwowała poczynania dziewczyny i uśmiechnęła się pod nosem na historię z zatruciem.
    - Och, mam podobne doświadczenie, chociaż średnio się tego słucha, gdy jem Twoje kanapki i to nie ze względu na niesmaczny temat, raczej na ryzyko - przyznała nieco rozbawiona. Zdążyła zjeść kanapkę nim mięso zostało natarte, więc otrzepała jedynie dłonie o ciuchy i przechwyciła zające.
    - Dobra, przyznaję. Chociaż za przeproszeniem, dupy nie urywa, ale moje kubki smakowe są dość mocno rozpieszczone - przyznała, bo co jak co, ale dobrych kucharek w Argarze im nie brakowało, a i "U Klementyny" miało bardzo smaczne menu.
    Złapała kije i nadziała na nie zające, wróciła do paleniska by powiesić mięso nad ogniem. Tam już została, przysiadając na ziemi.
    - Odkryłaś już coś ciekawego? - zagadnęła, zerkając w stronę Gabi.

    Akane

    OdpowiedzUsuń
  83. Wysłuchał jej subiektywnej opinii, z uwagą śledząc jej oczy, wypuszczając nawet z ucisku. Mogła mieć trochę racji, nie nauczył jej za wiele, przyznał to sam przed sobą. Parę ruchów sztyletem to nic, połamane żebra miały dać jej lekcję tego, że nawet z pozoru godna osoba zaufania jest w stanie wyrządzić jej krzywdę. Chyba nie zrozumiała.
    Z urzeczeniem patrzył na to, jak wymyśla słodką balladę, tańczy śpiewa... Miała w sobie naturalny uśmiech, pewien pierwiastek szczęścia... Może jej trochę tego zazdrościł.
    Gdy podeszła do niego, jego oczy zmieniły kolor na jasną purpurę.
    Mogła poczuć mrowienie w głowie, jakoby Pius włamał się, nieproszony. Nic z jej głowy nie zabrał. Wręcz przeciwnie.
    Pokazał jej.
    Swoimi oczami mogła dostrzec chłopca, białowłosego, który wyciągał rączkę do ogromnego mężczyzny, który został ścięty toporem, tak, że krew prysnęła na jego twarz...
    — Tatoooo!!!

    Chwilę potem, była już w klasztorze, gdzie podrośnięty białowłosy lany był pejczem po nagim ciele, broń miała ostrza na końcówkach... Krzyk bólu, niemy krzyk, stłumiony łzami i gulą w gardle...

    Potem widziała młodzieńca, który ze łzami w oczach, patrzył jak płonie jego dom, dzieło życia... Magnum opus. Ból. Żal... Niezrozumienie...

    Mogła zobaczyć, jak już ten sam mężczyzna leży na podłodze, z dziurą w gardle, dławiąc się krwią, która bulgotała w jego ustach, tryskała z otwartej rany...

    Piekło.
    Ból, tortury, zdzieranie skóry, łamanie na kole. Desperacja. Siłowanie się z demonem... Jedzenie jego serca. Agresja. Wściekłość... Pius stojący na stercie ciał.

    Ciągła walka, rany, ból, to wszystko kumulowało się w jeden emocjonalny blob.

    Obrazy zniknęły, Pius patrzył już dworakimi oczyma w jej oczy.
    — Gdybyś się zastanawiała, dlaczego mam kija w dupie... Wszystko ma swoje powody.

    Pius

    OdpowiedzUsuń
  84. Gave wzruszył ramionami. Nigdy na to w ten sposób nie patrzył. No dobrze. Może faktycznie trochę się te jego intencje wykluczały, ale z pewnością nie aż do tego stopnia.
    - Nie dla mnie - odparł tylko, nie wchodząc w szczegóły swoich umiejętności. Nie zamierzał przecież jej niczego takiego opowiadać. Jeszcze jej nie ufał. Była dla niego dość tajemniczą osóbką. - Poza tym są złole, którym po prostu należy się śmierć - skomentował jeszcze.

    Gave

    OdpowiedzUsuń
  85. — Żyję. Przeżyłem. Widziałem wiele. Mam swoje opinie. — odparł, wzruszając oczyma, gdy złapała go za policzki... I uśmiechnął się. — Są też dobre wspomnienia. Ale ciężko jest zmyć sprzed oczu jak zarzynają twojego ojca i gwałcą twoją matkę, dopóki nie dostaje konwulsji i nie umiera. Każdy nosi coś w sobie. To kolejna lekcja dla ciebie. Nie będę ci już wchodził do mózgu, o ile mnie o to nie poprosisz. — rzekł, łapiąc jej biodro, przyciągając ją do siebie, patrząc jej głęboko w oczy. — Do kogo mam się zbliżyć? Odpowiedz mi na to pytanie. Nie miałem nikogo w tym życiu z kim moja relacja by przetrwała próbę czasu. Po prostu się do tego nie nadaję. Ale na prawdę chciałem ci pomóc. Na swój pojebany sposób.

    Pius

    OdpowiedzUsuń
  86. Westchnął. Po prostu westchnął, nie rozumiejąc po co pytała go o lekcję, skoro ona wie już wszystko.
    — To chuj, radź sobie. Ja cię niczego nie nauczę. Próbowałem, kurwa, ale widzę, że księżnicznka jest wszechwiedząca. Ja pierdolę... Przyjaźnie mnie nie interesują. Miałem przyjaciół co mieli pilnować mojego domu. I wiesz co? I spłonął. — odparł, gdy klepnęła go w rękę, on pstryknął ją w żebro. — Miłego zwiedzania Terry. — rzekł, ruszając do lady, by zamówić sobie dwa wina. Bo na trzeźwo już nie mógł usiedzieć.

    Pius

    OdpowiedzUsuń
  87. Spojrzała tylko po dziewczynie nieco rozbawiona, uśmiechnęła się kącikiem ust, ale nie odpowiedziała, nie potwierdziła ani nie zaprzeczyła. Na pytanie o oczy lekko się skrzywiła i westchnęła lekko.
    - Zmieszały się, co nieco po tacie, co nieco po... tej drugiej - posłała Gabi subtelny uśmiech. Jakoś tak nie umiała ukryć niechęci do rodzicielki.
    Komentarz o dupie szczerze ją rozbawił, zaśmiała się kręcąc przy tym głową.
    - Nie dosłownie, to takie stwierdzenie, w moich stronach oznacza "nic specjalnego" - wyjaśniła z cichym śmiechem na ustach.
    - No popatrz, to coś nas łączy - zauważyła pogodnie, gdy wyznała jej swoje kulinarne pragnienia. Sama nie czuła parcia by dorównywać Febe, Rei czy Shi. - Chociaż ja chciałabym mieć jakieś jedno, może dwa popisowe dania, wiesz, co by moi bliscy zawsze mieli ochotę przyjść do mnie i poprosić akurat o to - przyznała lekkim tonem. Nastawiła ucha, słysząc o pirackim statku, hm, brzmiało ciekawie. Uśmiechnęła się przy kolejnej nauce.
    - Pocieszę Cię i powiem, że poznałaś wyjątkowo gburowaty egzemplarz - zaśmiała się, słuchając dalej. - No nieźle - skwitowała kiwając głową.
    - Ou... - podrapała się po skroni. Mogłaby chyba wymieniać do rana. - Trochę tego mam, ale jeżeli chodzi o Klementynę, hm... Przygotowanie wesela to straszny bałagan... Fajnie jest mieć dużą rodzinę, och, ale warto dzieciom nadawać różnorodne imiona - udała eksplozje przy swojej głowie. - Tam wszyscy zaczynają się na "Kl", mówię Ci, w głowie się miesza - zaśmiała się. - Co jeszcze...? O, warto słuchać innych ludzi, ich historii, czasem żali, ich radości... Po prostu słuchać, często nie trzeba nawet komentować, a i tak można im sprawić radość - przytaknęła sobie samej. - No i emocje, warto się nimi dzielić, warto je... uzewnętrzniać - uśmiechnęła się jakoś tak cieplej. Powoli docierało do niej, że serio bardzo lubi to co robi, te występy, śpiewanie w ten sposób jaki sobie wybrała, łzy, które potrafiła wycisnąć z obcych oczu, ulgę jaką niektórym sprawiała... Lubiła to.

    Akane

    OdpowiedzUsuń
  88. Gave popatrzył po niej z niedowierzaniem. Serio go pytała o coś takiego? Jakoś nie mógł sobie tego wyobrazić.
    - Zazwyczaj słucham tego co ludzie w mieście mówią - odparł krótko. - A potem sprawdzam takiego dokładnie, żeby mieć pewność czy się nie mylę - dodał, po czym zerknął jej prosto w oczy i przybliżył się do jej twarzy. Ich nosy dzieliły w tej chwili milimetry.
    - O tak sprawdzam - rzucił ciszej. - I tak - założył jej luźny kosmyk włosów za ucho. - Ty nie znajdujesz się na liście złoli - uśmiechnął się do niej odsuwając się przy tym i okręcając mięsko na rożnie, co by cała reszta się nie spiekła.
    - Nie wiem, czy moje ofiary miałyby szansę na rehabilitację - dodał po dłuższej chwili milczenia. - Po prostu... - zerknął na nią. - Zakładam, że nie.

    Gave

    OdpowiedzUsuń
  89. Spojrzała na nią zaciekawiona. Nie był jedyny i poznała innego gbura? Zastanowiła się chwilę... To chyba musiał być ktoś mało jej znany lub nawet wcale. Argarska społeczność była mała, ale nie aż tak by An kojarzyła wszystkich.
    - Hm... A może to Ty wzbudzasz po prostu takie emocje? - zaproponowała z łobuzerskim uśmiechem, a na pytanie wzruszyła ramionami. - Jak widać... - zatrzepotała rzęsami, bo z takimi oczętami raczej ciężko byłoby jej skrajnie zaprzeczyć. Nie pasowała do żadnej innej rasy.
    Słysząc podsumowanie swoich słów spojrzała na Gabi, nadal z uśmiechem błądzącym po twarzy, przytaknęła jej głową.
    - Lubię - przyznała. Lubiła tak bardzo, że postawiła na dość radykalną zmianę w życiu, ale do wprowadzenia tej zmiany jeszcze trochę jej brakowało. Zaśmiała się na przyznanie do zazdrości.
    - Czy ja wiem, czy paskudne. Co innego motywująca zazdrość, a co innego ta siejąca zamęt. Wiesz, czasem taka myśl, że ktoś znalazł swoją drogę daje więcej siły na poszukiwanie swojej własnej. Myślę, że z takim podejściem to nic złego, gorzej jak zamiast szukać swojej drogi próbujesz z zazdrości niszczyć cudzą - stwierdziła i zaśmiała się krótko. - A szczerze wątpię, że będziesz tracić czas na psucie moich występów - puściła jej oko i obróciła zające na rożnie.

    Akane

    OdpowiedzUsuń
  90. - Mówisz? - uśmiechnął się do niej zgryźliwie. - To się dobrze składa. Taki właśnie był plan. Sprawić, że poczują się osaczone - puścił oczko do dziewczyny i wstał z miejsca. Otrzepał swoje spodnie i przywołał do siebie Maryl. - Było nam bardzo miło, ale na nas już czas - poczochrał Maryl po włosach.
    - Do jutra! - Maryl pokiwała Gabi na odchodnym. - Zakupy! - klasnęła w dłonie i z chichotem pobiegła przodem.
    - Ech tak... zakupy... - westchnął ciężko Gave, zabierając resztę jedzenia i zerkając na Gabrielę z zaciekawieniem. - Spotkajmy się tutaj... gdzieś w okolicach południa, okay? - rzucił propozycję.

    Gave

    OdpowiedzUsuń
  91. Nie kontynuowała tematu złośliwości, doskonale zdawała sobie sprawę z tego, że Gave potrafił mieć muchy w nosie z byle powodu. Tej drugiej istoty nie oceniała, ale wierzyła, że rzeczywiście problem nie leży w dziewczynie. Miała irytujące zagrania, jednak nie odpalała się raczej bez powodu, przynajmniej na tą chwilę.
    Zaraża uśmiechem? Poczuła przyjemne ciepło. Dawno już tego nie słyszała, wpadła w sidła jakiś durnych ograniczeń, które sama na siebie nałożyła, ale czuła, że powoli z tego wychodzi.
    - Dzięki - posłała dziewczynie ciepły uśmiech. - No i mam nadzieję, że i Ty znajdziesz tą swoją drogę, ale, daj sobie czas. Moja droga była dosć wyboista i dopiero teraz dostrzegam wiele rzeczy - przyznała, wzruszając ramionami. Machnęła ręką na zawody.
    - Nie wyglądasz na starą lub schorowaną, więc jak dla mnie nie masz się co spieszyć z decyzją - stwierdziła z lekkim uśmiechem, a na burczenie brzucha zaśmiała się krótko.
    - Daj spokój, uznaj to za komplement, mięso tak ładnie pachnie, że Twój żołądek nie może się doczekać - poruszyła zabawnie brwiami i spojrzała po mięsie. - Będzie jednak musiał jeszcze trochę wytrzymać - oznajmiła. Trochę to potrwa... An zamyśliła się na chwilę i wstała nagle.
    - Chodź, coś Ci pokażę... - rzuciła tajemniczo i ruszyła w stronę lasu. - Szukamy czterech patyków, o... takiej mniej więcej wysokości, nie za chude - dorwała jeden pasujący do jej opisy. - O taki mi chodzi! - posłał jej szerszy uśmiech. - Jeszcze trzy!

    Akane

    OdpowiedzUsuń
  92. Nie umknął uwadze niepewny ton dziewczyny, ale wyglądała na wyrwaną z zamyślenia, więc nie drążyła tematu. Może innym razem, o ile ten w ogóle się zdarzy. Wzruszyła ramionami na wspomnienie wieku.
    - Jestem, ale nasz poprzedni świat nie był tak spokojny jak ten... Niektóre jednostki miały szczególnego pecha i wpadały w spore tarapaty już za młodu. W naszej społeczności tacy jak Ty długo by nie pożyli... - wyznała. Tam sztuka przetrwania była wręcz codziennością.
    Szukając patyków posłała jej tajemniczy uśmiech.
    - Kuchenne rewolucje - poruszyła zabawnie brwiami i wybrała dwa kolejne, nadajace się kije, z tych, które znalazła Gabi. Czwarty znalazła sama. - Dobra mam! - dała znać i pogodniła ją ruchem dłoni, oddając dwa patyki. - Stworzymy kwadrat, jeden patyk w każdym rogu, o mniej więcej w takiej odległości od paleniska - pokazała jej wszystko i sama zaczęła wbijać badyle we wskazane miejsca.
    - Duszony zając, tak to by nazwali u nas... - zaczęła wyjaśniać, a gdy wbiła oba kije ruszyła do swoich tobołów i wyciągnęła płachtę, która zwykle służyła jej do spania. - Chodzi o to by "zamknąć" ciepło dookoła mięsa - narzuciła materiał na paliki. - Naciągnij ze swojej strony - poleciła. - Zmniejszymy dopływ tlenu, ogień nieco przygaśnie, ale ciepło będzie krążyć pod materiałem i mięso zrobi się szybciej, będzie też bardziej soczyste - zdradziła o co chodzi w całym tym kombinowaniu.

    Akane

    OdpowiedzUsuń
  93. - Mieliśmy nie przychodzić - Gave posłał jej czarujący uśmiech. - Ale Maryl uparła się, że tak nie można - wywrócił lekko oczyma i zaraz sięgnął do swojego wianka. Chciał go ściągnąć i rzucić w diabły, ale Maryl spiorunowała go wzrokiem.
    - Obiecałeś! - krzyknęła na niego i w ostateczności wianek został na głowie. - Idziemy, ja poprowadzę! - stwierdziła radośnie, łapiąc Gabrielę za rękę i ciągnąc ją w stronę centrum miasteczka.
    - Liczyłem na to, że zrozumiesz aluzję i znikniesz - burknął niezadowolony, że dziewczyna jednak pojawiła się na miejscu zbiórki.

    Gave

    OdpowiedzUsuń
  94. - Spokojniejszy - wyjaśniła. Może i żyła w świecie bardziej zurbanizowanym i rozwiniętym technologicznie, ale na pewno i mniej spokojnym. - Nie chcesz - zapewniła, mimo wszystko lekko się do niej uśmiechając.
    Podniosła się i wypięła pierś dumnie, gdy skończyły ze swoją konstrukcją, a na pytanie dziewczyny pokręciła głową, zaraz jednak wzruszyła ramionami. - Właściwie to tak i nie... Tam mieliśmy stosowne naczynia i urządzenia, które pomagały w gotowaniu, więc patent znam z tamtego świata, ale to jak go przenieść do tego wymyśliłam na szybcika. Pewnie można by to zrobić lepiej, ale spokojnie, jeszcze to dopracuję, a jak nie ja to moi przyjaciele. Och, już ich słyszę, "spoko, ale dlaczego nie zrobiłaś tak czy tak" - sparodiowała jakiś cienki głosik i zaśmiała się lekko.
    - Zaraz by znaleźli jakieś buble - dodała z uśmiechem i usiadła na ziemi, śląc dziewczynie jeszcze jeden uśmiech. - Masz przyjaciół? Takich wiesz, z wyboru, prawdziwych - wyjaśniła co miała na myśli, bo tu słowo to mogło być różnie rozumiane.

    Akane

    OdpowiedzUsuń
  95. W obozowisku pojawiła się zakapturzona postać, ot włóczęga z dość podejrzanym mieczem, który trzymał go za pochwę. Spory ogr, bramkarz próbował go zatrzymać, ale gdy ciemne macki z rękawa włóczęgi oplotły jego głowę, usposobienie karka nieco złagodniało.
    — Prosieć do środek. Szefuncio na pana czekać.
    Pius skinął głową, uśmiechając się znacznie, by zdjąć kaptur, podczas wchodzenia do obozowiska.
    Ruszył do szefostwa, jakoby miał odegrać rolę życia, w teatrze zwanym życiem.
    — Kto tu dowodzi? — spytał się, a Gabi mogła usłyszeć znajomy głos. — Mam informację dla Ogga. Waszego herszta. — rzekł, wchodząc do przestrzennego pomieszczenia, a widząc Gabi, uśmiechnął się tylko nieznacznie. — Co do nagrody za tą niewiastę. To jak, potargujemy się? — spytał, obserwując z pewną fascynacją to, jak poździerali z niej ubrania. Jak widać, jego lekcje życiowe spełniły się szybciej, niż powinny...

    Pius

    OdpowiedzUsuń
  96. Uśmiechnęła się pod nosem.
    - Oj tak, bardzo fajnych - przyznała z lekkim śmiechem. Co jak co, ale przyjaciół wielu mogło jej pozazdrościć. Może nie wszystkich aspektów, ale większości na pewno. Słysząc jej wizję przyjaźni kiwnęła lekko głową.
    - Znaczy wiesz... Trochę bym to przerobiła, bo nawet w przyjaźni zdarza się powiedzieć coś złego lub po prostu źle. Emocje czasami biorą górę, ale w przyjaźni myk polega na tym, by nawet w takich sytuacjach umieć ze sobą o tym pogadać, nie bać się powiedzieć tej drugiej "ej, zjebałeś tu i tu", a jednocześnie umieć przeprosić za własne błędy - stwierdziła. - Ciężka sprawa, ja nadal się tego uczę, ale coraz częściej wychodzi - przyznała z uśmiechem. Zaśmiała się wesoło na jej pogodne nastawienie.
    - Na pewno - przytaknęła dziewczynie. - Tylko nie łap pierwszych lepszych z brzegu, do zbudowania prawdziwej przyjaźni potrzeba czasu no i niestety problemów. Jak to mówią, przyjaciół poznajesz w biedzie, jak masz kłopoty to serio widać komu naprawdę na Tobie zależy - zamyśliła się lekko, ale z pogodnym uśmiechem na ustach. Tak, ona miała przewspaniałych przyjaciół.

    Akane

    OdpowiedzUsuń
  97. — Zastanawia mnie, czy bycie plugawym Argarczykiem zwalnia mnie ze współpracowania z Kanclerzem Polszy, który wystawił nagrodę za tą niewiastę. Twoja waga w złocie, w zamian za nią. Co ty na to? — spytał, patrząc w oczy Gabi, obserwując jej ruchy brzucha, by w pewnym momencie puścić jej oczko, niepostrzeżenie.

    Pius

    OdpowiedzUsuń
  98. Spojrzała w niebo zastanawiając się chwilę, ostatecznie wzruszyła ramionami.
    - Pracą bym tego nie nazwała, to raczej samoistna chęć starania się, jakoś tak wychodzi, często tego nawet nie czujemy, nie zdajemy sobie sprawy. Dopiero po czasie, zabawne, bo często właśnie po pierwszych sporach i kłótniach - zaśmiała się. - Milczysz, dąsasz się i zauważasz, że tego czy tamtego brakuje, że zależy Ci jednak bardziej... Czasami to i nawet bardziej niż powinno - zamyśliła się delikatnie, by po chwili wrócić na ziemię i posłać Gabi lekki uśmiech. Na pytanie o zdobycie ponownie się zaśmiała.
    - Cóż, poznałam ich w szkole. Nie wiem jak tutaj, ale w naszym świecie szkoły to były duże budynki, w których uczyło się dzieciaki podstawowych umiejętności - wyjaśniła najprościej jak umiała. - No, w naszej dodatkowo ćwiczyliśmy indywidualne zdolności, a ja... Cóż, miałam problemy z kontrolowaniem swoich i nie raz mocno nastraszyłam inne dzieciaki, więc mnie unikali. Ogólnie byłam w ich mniemaniu dziwna - przypomniała sobie z nostalgią na twarzy i zaśmiała się jednorazowo. - Ryu jako pierwszy miał to gdzieś, wziął mnie pod skrzydło, a wraz z nim jego najlepszy kumpel, właściwie brat... Tony. No i stworzyliśmy małą paczkę Ryu, Tony i Akane - posłała jej jeszcze jeden uśmiech. - Później pojawił się Gavin... ale to już trochę bardziej pomieszana historia i - wzruszyła ramionami. - Chyba nie ja powinnam ją opowiadać - przyznała. Skoro Gabi znała już Gava to An czułaby się dziwnie opowiadając jego historię i to kim właściwie był. - Gavin niestety nie żyje - zdradziła tylko, patrząc nieco poważniej na dziewczynę. - Aczkolwiek, jak bardzo dziwnie to brzmi, ma się całkiem dobrze - uśmiechnęła się do niej kącikiem ust, a słysząc o dziwnej rodzinie zerknęła na nią pytająco.
    - Dlaczego dziwna? - zapytała. - Bo, że bogata, to widzę... Z mojego doświadczenia bogaci zwykle są dziwni i to w ten negatywny sposób - dodała.

    Akane

    OdpowiedzUsuń
  99. Gave obrzucił ją chłodnym spojrzeniem i już miał zaprzeczać, kiedy Maryl naskoczyła mu na stopę.
    - Jupi! Będziemy się super bawić - oznajmiła, biorąc Gabi za rękę i jego też. Zaczęła gwizdać pod nosem jakieś wesołe melodie. Gave wywrócił oczyma.
    - Zapomnij Gwiazdeczko - rzucił do Gabrieli. - Pan Maruda musi dbać o swój wizerunek.

    Gave

    OdpowiedzUsuń
  100. Słuchała dziewczyny z lekkim zainteresowaniem na twarzy. Wiedziała już, że nie wszyscy Polszanie czują potrzebę by dbać z takim wysiłkiem o czystość krwi czy wyraźne podziały, ale nigdy nie miała jeszcze okazji poznać zdania kogoś wysoko urodzonego. Najwyraźniej i wśród takich pojawiały się wątpliwości, a to dobrze wróżyło. Dziewczyna uśmiechnęła się delikatnie.
    - Nierówności będą zawsze, myślę, że likwidacja jest niemożliwa, ale dobrze by było ich nie nawarstwiać - stwierdziła luźno i zaraz przytaknęła jej głową. - Nadal mam, wciąż poznaję fajnych - puściła Gabi oko i zaczęła słuchać o rodzinie. Przyglądała się spokojnie swojej towarzyszce powoli analizując słowa.
    - No dobra, rozumiem, ale... Mają to gdzieś? Twój bunt? Czy może jesteś poszukiwana? - zapytała zainteresowana. - Możesz spokojnie wejść do Polszy, czy raczej musisz liczyć się z konsekwencjami i... no nie wiem, zamknięciem w wysokiej wieży? - uśmiechnęła się pod nosem.

    Akane

    OdpowiedzUsuń
  101. — Dobra... Koniec szopki. — dodał, wyciągając miecz z pochwy, gwiżdżąc ostrzem po powietrzu, przecinając się przez orków z gracją, miłością i brakiem szacunku...
    Po dłuższej chwili, białowłosy, był cały we krwi, a porozcinane truchła leżały na ziemi.
    Zerknął na Gabrielę, przukutej do łańcuchów, przecierając ostrze szmatą.
    — Cieszysz oko, młoda...

    Pius

    OdpowiedzUsuń
  102. Westchnął, wyciągając chustę, by przetrzeć krew z twarzy.
    — Wygląda na to, że moje lekcje ci się nie przydały. Poradziłaś sobie soczyście. I vałkowicie. — zachichotał, obcierając się, by kopnąć stołek pod jej nogi, siedząc przed nią, wzdychając. — Cieszę się, że żyjesz.

    Pius

    OdpowiedzUsuń
  103. — Złodziejstwo, paserstwo, kontrabanda... Ale z orkami?! — zapytał z nieowierzaniem, już nieco z przetartą twarzą. — Widzę, że jesteś w humorze na sarkazm... Czyli nie jest tak źle... — rzekł, stając trzy centymetry od jej twarzy, palcami majstrując przy jej łańcuchach. Patrzył jej w oczy, z delikatnym uśmiechem... Był cały kurewsko słodko spocony...

    Pius

    OdpowiedzUsuń
  104. — Mam sprawić, że jeszcze nie zejdzie? — zapytał, puszczając jej łańcuchy, szponiastami palcami przesuwając po jej ramionach, z ciekawością obserwując jej reakcję...

    Pius

    OdpowiedzUsuń
  105. — Prosta sprawa? — zapytał, przekręcając głowę, łapiąc jej uda, gdy się zawiesiła... — Zawsze mogę rozerwać łańcuchy... Albo ciebie... — szepnął, przesuwając nosem po jej szyi, również szepcząc... — Co masz na myśli, Gabiś?

    Pius

    OdpowiedzUsuń
  106. - Ach, to tak, tu się zgodzę - przyznała śląc jej pogodny uśmiech i przekręciła lekko głowę słysząc odpowiedź na swoje pytania, ostatecznie lekko prychając pod nosem.
    - Gabi, Gabi, lekcja życia na przyszłość. Lepiej się tym faktem nie chwal - puściła jej oko. - Jestem pewna, że nie jeden rozmówca wyczułby tu niezłą okazję na zarobek, a... - prześlizgnęła po niej wzrokiem - ... coś mi mówi, że nie jesteś zbyt dobra w walce czy samoobronie - przyznała z nieco zadziornym uśmiechem.

    Akane

    OdpowiedzUsuń
  107. — Nie mówię o zabijaniu cię... To slang na co innego. — rzekł, składając pocałunek na jej szyi, po czym westchnął zrywając najpierw jeden łańcuch ze ściany, potem drugi. — Znajdę ci klucz do kajdan. Pewnie leży gdzieś tam... — rzekł, ruszając do orczego ścierwa, przeszukując ich kiermany... — Żałuj, że wybrałaś łańcuchy...

    Pius

    OdpowiedzUsuń
  108. - Mi możesz, nie mam potrzeby by podlizywać się tutejszej stolicy, ale lepiej uważać. Znamy się dopiero chwilę, a o manipulantów nie ciężko, nie raz i nie dwa spotkasz na drodze kogoś kto tylko wydaje się przyjemny, z resztą... - zaśmiała się. - Już wychodzi ze mnie mamuśka - przyznała rozbawiona. - Jesteś już na tyle duża, że zapewne spotkałaś nie raz i nie dwa takie istoty - dodała z zadziornym uśmiechem. - Oczywiście mam na myśli sytuacje działające w obie strony, bo i zwyrole czasami okazują się sympatyczni - dodała ze śmiechem. Spojrzała po Gabi, gdy zaczęła się zbierać, nie wyganiała jej, ale nie zamierzała też naciskać aby została. Uśmiechnęła się pod nosem na wzmiankę o sposobie radzenia sobie z potencjalnym niebezpieczeństwem.
    - Musiałaś trafić na same pierdoły skoro coś takiego działa - przyznała rozbawiona i zaraz jej przytaknęła. - Potrafię, ale nigdy jeszcze nikogo nie miałam okazji uczyć... Sama jestem wciąż pod czujnym okiem swojego trenera, to całe wyjaśnianie... Hmm, nie wiem czy to moja bajka - stwierdziła, zastanawiając się nad taką lekcją.

    Akane

    OdpowiedzUsuń
  109. — Zignoruj me komentarze. I tak nie zrozumiesz. — dodał, wyciągając klucz z martwych rąk wartownika. Od razu ruszył do kajdan, odblokowując dziewczynę bez dwóch zdań. Po chwili syknął, dotykając swego boku... Ta krew akurat była jego... I wyciekała intensywnie. — Cholera. Ten topór trafił... — zarechotał, zasiadając na ziemi, przecierając miecz z juchy. — Nie dziękuj. Chciałem im dać pokojowe rozwiązanie. Ale odrzucili. Ostatni ich błąd.

    Pius

    OdpowiedzUsuń
  110. Wzruszyła ramionami.
    - Skoro takie kopniaki ich zniechęciły to w moich oczach mimo wszystko pierdoły - pokazała jej język. Obracała się raczej w towarzystwie osób, które za takiego kopa spuściłyby jeszcze większy wpierdol, ale wiedziała, że jej towarzysze nie należą do tych przeciętnych. - A tak, próby nie podpadania się chwali - przyznała, sama miała takie podejście, chociaż nie zawsze wychodziło. Uśmiechnęła się na wzmiankę o innych nauczycielach i kiwnęła głową. - Tak, ktoś się na pewno znajdzie - przyznała. Nie lubiła pokazywać swoich umiejętności gdy nie było to konieczne, nawet jej przyjaciele mało kiedy widzieli ją w bojowym nastroju, przynajmniej tym poważnie bojowym. Zaśmiała się na pytanie.
    - Ja? Prawdę mówiąc jestem kiepska w te klocki, mało kiedy wyłapuję flirt i czasem nawet nie wiem, że właśnie z kimś flirtuję. Jestem podobno dość wyszczekana, więc jak mnie ktoś uraczy komentarzem nie na miejscu to robię się nieprzyjemna... Chociaż chyba częściej spływają po mnie takie teksty, przynajmniej od obcych... Ale mną się lepiej nie kieruj, miłosne problemy mocno się mnie trzymają no i sama w sobie jestem dość... skomplikowana - machnęła ręką.

    Akane

    OdpowiedzUsuń
  111. — Cóż, niektóre osoby czerpią przyjemność seksualną z faktu bycia związanym, skutym, czy w niemożności ruchowej, kiedy druga osoba dostarcza im bodźców potocznie zwanymi pieszczotami i stymulacją. Ale raczej do tych nie należysz. Chcociaż ciężko wytłumaczyć dlaczego oplątałaś mnie nogami, słońce... — zarechotał, kręcąc głową. — Zupełnie tak, jak wtedy, kiedy się poznaliśmy, a ja kazałem ci spierdalać. — wzruszył brwiami, bo jego umiejętności komunikacyjne były jak jej nadgarstki po godzinach w łańcuchach. Szorstkie. I starte.
    — Dam radę... Zostaw. — burknął, wsuwając pręt metalu do ognia, odczekując chwilę, by zrzucić z siebie wszystko od pasa w górę, następnie rozgrzanym prętem wypalił sobie ranę, sycząc przy tym w ciszy... Zapach spalonej skóry był paskudny, mimo to, Pius wziął Gabrielę jedną ręką pod udami, by podnieść ją i w ciszy wyjść z miejsca rzezi, do wskazanej rzeki.
    — Widocznie moje lekcje nie były dla ciebie najlepsze. No nic. Przynajmniej mi poszeptałaś do ucha... — zarechotał.

    Pius

    OdpowiedzUsuń
  112. — Nie wyrżnąłbym dla ciebie batalionu orków, gdybym cię tu chciał zostawić. A teraz chodź, księżniczko. Trzeba się obmyć. — odparł, mrucząc nieco z bólu, bo rana była bolesna, ale piekielna tkanka dobrze znosiła przypalanie. — Nie oddam cię bratu, jak coś. Widzę że oprócz tego incydentu... To dobrze sobie radzisz, młoda. — zarechotał, wychodząc z jaskini, a jego złotego oka wypłynęła struga złotego ognia, wprost na drewnianą podporę ściany. Gdy odchodzili, Gabriela mogła usłyszeć, jak drewno pęka, a szyb się zamyka. — Ale wiedz, że twojego książęcego kupra nie będę za każdym razem ratował. Chyba przyda ci się parę lekcji. Odpocznij.y najpierw. — dodał, kładąc ją na trawie, oboj rzeki, samemu poczynając myć twarz.

    Pius

    OdpowiedzUsuń
  113. Uśmiechnęła się pod nosem na zawiedzioną minę znajomej, ale nie zamierzała zmieniać zdania, tym bardziej, że dziewczyna zdała się zrozumieć. Zaśmiała się jednak na wyjaśnienie i kiwnęła głową.
    - Wybacz, ale tak, w moich oczach to nadal po prostu trafienie na słabizny - przyznała rozbawiona. Uśmiech nieco zmalał, gdy wspomniała o "fajnych historiach" i słuchała teorii o książętach.
    - Zależy jak na to spojrzeć... W moim świecie miano księcia z bajki lub na białym koniu dostają mężczyźni ratujący kobietę z opresji. W tym znaczeniu tak, mam takie historie, ale zwykle otoczka ich jest na tyle dramatyczna, że ciężko je uznać za romantyczne - przyznała z lekkim uśmiechem. Brzeg morza był, chociaż An nie była przekonana czy ten jej pierwszy raz należał do sielsko romantycznych o czym świadczył lekki grymas malujący się na twarzy. Spojrzała na Gabi, gdy zaczęła wycofywać się z tematu i sama pokręciła głową.
    - Nie, spokojnie, nie przeszkadza mi ten temat, ale... Kolacja ze świecami to chyba nie mój klimat - zastanowiła się chwilę. - Chociaż z drugiej strony... - wzruszyła ramionami. - Jestem chowana w męskim gronie, prawdę mówiąc dopiero od niedawna odkrywam w sobie te stereotypowo kobiece zachowania jak mrzonki o romantycznej aurze spotkania - zaśmiała się pod nosem. - Takich doświadczeń nie mam zbyt wiele, ale i kandydaci jakich sobie wybieram są dość zieloni, gdy chodzi o romantyzm, chociaż nie mogę powiedzieć, że się nie starają - posłała jej jeszcze jeden lekki uśmiech. Słowa o kelnerowaniu przyjęła z rozbawieniem.
    - To teraz dodaj sobie jeszcze do tego śpiewanie i bujanie się w rytm melodii, wtedy poznasz moją codzienność - rzuciła pogodnie. - Idzie się przyzwyczaić, ja to lubię - przyznała po czym spojrzała po niej zaciekawiona.
    - No proszę, w Terrze? A co się działo? - zagadała.

    Akane

    OdpowiedzUsuń
  114. — Brzmi rozsądnie. — sapnął, ściągając z siebie bandolier, by począć wyciągać z niego dwie buteleczki czerwonego płynu, jedną odkorkował, wypijając na hejnał. — Ahhhh, kurwa. Ja też nie bardzo daję radę. W każdej walce mam jakieś obrażenia. Chwila nieuwagi i topór w dupę... — zarechotał, stawiając butelkę specyfiku na ziemi. — Wypij to. Wspomaga regenerację. Tydzień i nie masz już żadnych ran, tylko blizny. — syknął, podczas rozbierania się, kilka nowych blizn przybyło do makabrycznego repertuaru jego ran. Począł się obmywać z krwi, porządnie, ale dokładnie.

    Pius

    OdpowiedzUsuń
  115. — No dobra... Mi łaski tym nie zrobisz. Widziałem, że cię rozbierali. Widocznie nie potrzebujesz po tym, jak cię dotykali. Widzę przecież, że ci porwali ubrania. — westchnął, dalej ścierając z siebie krew. W końcu zdjął swoje majtki, poczynając się szorować na brzegu, w skupieni i ciszy.

    Pius

    OdpowiedzUsuń
  116. — Jestem z zawodu lekarzem, wiem co robię, kurwa. — odparł, patrząc na nią podejrzliwie. Podszedł do niej, przyglądając się jej. — Czy oni cię... Dotykali?

    Pius

    OdpowiedzUsuń
  117. — Właśnie widzę jak sobie dobrze radzisz, księżniczko, w cale nie apodyktyczna. — zarechotał, poczynając obmywać swoje krocze, powoli je obmywając. — Szkoda. Już myślałem, że sugerujesz coś tym otoczeniem nóżkami... — dodał, odwracając się do niej plecami, ciężko wzdychając.

    Pius

    OdpowiedzUsuń
  118. — Może wolałem cię uratować, niż żeby twój brat cię zgarnął? Nie przepadam za Perunem. Robiłem z nim kiedyś biznes, wbrew pozorom. Ale kiedy stałem się niewygodny wizerunkowo, próbował mnie zabić i wysłał gwardię elitarną, ścigając mnie jak psa... Wolę mu utrzeć nosa. Poza tym, lubię cię. Ale ty mnie nie lubisz przecież. — dodał, dalej się zajmując nagim kroczem... Zupełnie, jakby się golił. — A co? Nie wierzysz w argarcką dobroduszność? Nie wszystko jest interesem. Czasem psucie interesów to interes sam w sobie.

    Pius

    OdpowiedzUsuń
  119. — To ty nie chciałaś mi się podporządkować, mimo że chciałem cię nauczyć bólu. Gdybyś była pod moją pieczą, wiedziałabyś, żeby sobie wyłamać kciuki żeby uciec z kajdan. Ale ta sytuacja była zbyt dla ciebie abstrakcyjna, żebyś zrozumiała o co mi wtedy chodziło! — rzucił, wstając na golasa, podchodząc do niej, bo już mu podniosła ciśnienie...

    Pius

    OdpowiedzUsuń
  120. — Dobra, to dostaniesz nauczyciela. —odparł, z oburzeniem, wzdychając cicho i patrząc jej głęboko w oczy. — Co zrobiłabyś, jakby ktoś cię złapał za kark i zaczął gwałcić gardło? — zapytał, oceniając na nią patrząc. Skoro była takim chojrakiem, musiała najpierw ogarnąć teorię.

    Pius

    OdpowiedzUsuń
  121. — Bo mnie tak zgwałcono. — odparł chłodno, z delikatną łzą w oku. — Próbowałem dokładnie to co zasugerowałaś. Nie zadziałało. Dostałem pejczem po ryjku i zakuto mnie w caban. Co wtedy, panno najmądrzejsza na świecie? — spytał, przekręcając głowę na bok. — Skoro chcesz się uczyć, ucz się na błędach. Moich błędach.

    Pius

    OdpowiedzUsuń
  122. I wtedy, na jego surowej twarzy, pojawił się delikatny uśmiech. Pokiwał głową.
    — W końcu załapałaś. — jego warga zadrżała, a Pius wrócił wspomnieniem do tamtego momentu. — Wyłamałem sobie wtedy kciuk, żeby wyciągnąć nadgarstek i złapać za dłuto, którym piłowano pazur w sali tortur. Wsadziłem mu to w oczodół. Bo nie straciłem koncentracji. Mimo fiuta w mordzie i paru złamanych zębów.

    Pius

    OdpowiedzUsuń
  123. — Wiem. — rzekł, przesuwając dłonią po jej twarzy tak, by odgarnąć mokry kosmyk za jej ucho. — Dokładnie to samo powiedziałbym w twoim przypadku, uczennico. Świat stoi otworem. Ale widziałaś, czasem świat to kurwa, którą trzeba nagiąć do siebie. — zarechotał, zerkając na jej prowizoryczny top, mrużąc oczy...

    Pius

    OdpowiedzUsuń
  124. — No nie wiem, chcesz mi zrobić śpioszki na przyszłość? Aż takiego dziecięcego nie mam, Gabi... — zarechotał, nieco mniej poważnie, wracając do swojego normalnego tonu... Bo w sumie był dla niej zbyt surowy wcześniej. Nie potrzebowała kata, nauczyciela... Kogoś kto może jej powie co czeka ją na drodze życia.
    Kiedy przyłożyła koszulę, mogła zobaczyć ekscytację jego krocza i to dość sporą, na jej psotliwe usposobienie...
    — A myślałaś już o spódnicy z bandażu? Zrobiłaby hit wśród biedoty i pospólstwa...

    Pius

    OdpowiedzUsuń
  125. — W spódnicy? Kurwa, pójdę w centrum Serca, pokazując swoje piękne biodra. — zachichotał, stając na jednej stopie, pokazując jej kształtny tyłek, przechodząc się, trzęsąc tyłkiem. — Zazdrościsz pewnie, co? Mam lepszą dupę od ciebie! — zarechotał, po czym spojrzał na nią ponownie się do niej odwracając w pełnej, podnieconej krasie. Był kurwa dziwny. To bez dwóch zdań.

    Pius

    OdpowiedzUsuń
  126. Gdy wepchnęła go do wody, wciągnął ją za sobą, pod wodę, zaczynając ją ochlapywać, przmakając jej całkowicie top, jak i całe ubranie...
    — Ty menda jesteś. Chodź tu kurwa... — pociągnął ją za sobą, by popłynąć dalej, w głębszą wodę... — I co teraz, mądralo?

    Pius

    OdpowiedzUsuń
  127. — O ty mendo... — zaklął zaraz za nią, poczynając płynąć delfinem, dla dobra konkurencji nie używając swoich mocy... Typowy diabeł. — Szykuj się na chłodek wiatru na nagiej skórze, młoda!

    Pius

    OdpowiedzUsuń
  128. — Ja cię kurwa zaraz złapię! — zarechotał, nurkując, gdy zbliżył się do niej, by dłonią przejechać po jej ciele, od krocza, po piersi, aż po twarz, strzelając jej pryczka w nos. Wynurzył się przed nią i świecił całymi klejnotami rodowymi.

    Pius

    OdpowiedzUsuń
  129. Uśmiechnęła się nieco pod nosem.
    - Ten odcień zielonego jest na tyle głęboki, że wprowadzanie romantyzmu nie jest mile widziane. Lepiej nie drążyć, moje relacje miłosne nie są jak te z bajek, zdecydowanie nie - przyznała, bo doskonale zdawała sobie z tego sprawę. - szczerze to w danej chwili mam ochotę kopnąć w dupę ten cały romantyzm i olać tego typu relacje. Chyba potrzebuję resetu, od lat jestem zamieszana w dziwne niuanse, męcząca sprawa - westchnęła ciężko i lekko zacisnęła usta. Czemu jej w ogóle to mówi? Chyba obcym rzeczywiście łatwiej się zwierzało. Spojrzała na Gabi i posłał jej lekki uśmiech.
    - W książkach jest o wiele łatwiej - zdradziła. - W prawdziwym życiu emocje nie zawsze pasują do konkretnej chwili - dodała. Tak, emocje potrafiły potwornie namieszać. Posłała dziewczynie kolejny uśmiech, słysząc o przygodach w Terrze.
    - No proszę, to chyba muszę ich znowu odwiedzić, tym razem w wokalnym wydaniu - zaśmiała się lekko by zaraz nieco unieść brwi. Nie martw? Czym miałaby się martwić? Nie ciągnęła tematu, a na wzmiankę Argaru kiwnęła jej głową.
    - Tak, rzeczywiście idzie dość sprawnie, uroki wpadania do mniej cywilizowane świata - znowu lekko się zaśmiała i rozejrzała dookoła. - Nie, że narzekam... Sporo mi się tu podoba, chociaż za pewnymi ułatwieniami się tęskni - wyznała. - Dobry tydzień drogi przed Tobą, w sumie, mogłabym pożyczyć Ci jedną mapę... Chociaż... Nie, przecież zostawiłam ją u przyjaciela... Dał mi ją gdy postanowiłam ruszyć w te strony, taka trasa turystyczna, no wiesz zaznaczone na niej ciekawe miejsca do zobaczenia, idzie się o wiele dłużej, ale warto, jeżeli oczywiście ma się na to czas - spojrzała po niej. - Naprawdę zamierzasz iść? Chyba będzie bezpieczniej tu przenocować, zjemy coś rano i każda pójdzie w swoja stronę - zaproponowała, bo Gabi nadal wyglądała na powoli się zbierającą do wyjścia.

    Akane

    OdpowiedzUsuń
  130. Przytaknęła dziewczynie na wzmiankę o własnym rachunku.
    - Pewnie dla niektórych to rzeczywiście oczyszczenie, ale myślę, że każdy znajdzie w czymś takim coś dobrego dla siebie. Znajda się jednak też tacy, którzy wyjdą na tym marnie - stwierdziła, a na wzmiankę o przydatności towarzystwa lekko cmoknęła. - No, to już zależy w jakim celu wybierasz się w taką samotną podróż. Jeżeli to życiowa droga to tak, samotnie jest ciężko, ale jeżeli to forma przygody to osobiście uważam, że taka samotność nawet się przydaje. Łatwiej wtedy docenić pewne rzeczy, osoby, wydarzenia - przyznała pogodnie. - Albo po prostu odpocząć - zaśmiała się lekko. - Czy tak jak mówisz, dla sprawdzenia samej siebie - dodała, przyznając jej rację i zerknęła na swój obóz, ponownie przytakując. - Tak, wiem, co nie zmienia faktu, że nadal mogę się jeszcze czegoś nauczyć i usprawnić swoje funkcjonowanie - uśmiechnęła się do niej i zaśmiała lekko na komplement. - Dobrze trafiłam, miałam świetnego nauczyciela - przyznała, bo sama przecież by tego wszystkiego nie nauczyła się w tak szybkim czasie. Jasne, srogi los dodatkowo jej pomógł, ale ojciec od lat wbijał jej pewne umiejętności do głowy.
    - Zawracać głowy? Większość czasu spędzisz po prostu śpiąc obok, to raczej nie jest zbyt uciążliwe, przynajmniej nie dla mnie - przyznała z lekkim uśmiechem. - No tak, gubienie się ma swój urok, a raczej odnajdywanie, ale cóż, jedno bez drugiego nie istnieje - rzuciła lekkim tonem i kiwnęła głową na miejsce, które wcześniej zajmowała dziewczyna. - Siadaj, nie wygłupiaj się, dawno nie miałam rówieśniczki obok co by z nią sobie trochę popsioczyć - uśmiechnęła się do niej zadziornie i sama kontynuowała posiłek.

    Akane

    OdpowiedzUsuń
  131. W ramach psotliwości, zatrzymał się na chwilę, by przeciągnąć stopą po jej nosie, pokazując jej język.
    — Skurczu to ty dostaniesz! — nie dokończył, bo nie wypadało kląć przed księżniczką, mimo tego, że sam był księciem w innym świecie... — Już jest blisko, a ty nadal mnie trzymasz za stopę!

    Gabi

    OdpowiedzUsuń
  132. Dał się wyminąć, samemu nieco zwalniając, patrzył na to jak się rusza w wodzie, z uśmiechem patrząc jak przegrywa wyścig.
    — Cholibka!

    Pius

    OdpowiedzUsuń
  133. Posłała jej zadziorny uśmiech.
    - No tak, standardowy tekst na zaczepkę - zaśmiała się lekko. - Czyli masz kogoś? - zapytała zainteresowana. - Jak to nic oficjalnego to spokojnie, nie oceniam - zapewniła z pogodnym uśmiechem i kiwnęła głową, zadowolona, że będzie miała okazję pobyć trochę dłużej z kimś, kto nie ma między nogami ptaszka. Jasne, była Klara, ale to bardziej służbowa znajomość. - W Argarze dopuszczamy do myśli tak zwane partnerstwo. No wiesz, ludzie są ze sobą, nawet czasem mieszkają, sypiają i mają dzieci, ale nie mają ślubu. Niektórzy dopiero planują, inni w ogóle nie chcą się wiązać na stałe. W Świecie, z którego pochodzimy to było dość powszechne, nie było przymusu małżeństwa, no... Teoretycznie, bo w niektórych kręgach wciąż się zdarzały - skoro chciała co nieco wiedzieć o Argarze to mogła jej zdradzić taki szczegół.

    Akane

    OdpowiedzUsuń
  134. Widocznie wolał przegrać, niż wygrać. Cóż za samolubność, niemożliwość w komunikacji i dewiacja. Wyłonił się na brzeg, dysząc nieco, zarzucił przydługie włosy na tył, patrząc na nią z uśmiechem.
    — Mam talię osy, ale nie wiem jakie wymiary. Możesz sama je odmierzyć, skurwibąku. — zarechotał, wyciskając wodę z włosów. — Tylko błagam, kurwa... Nie różowa... Czerwień? Zieleń? Cokolwiek, tylko nie róż...

    Pius

    OdpowiedzUsuń
  135. Słysząc o tym całym chłopaku poczuła pewnego rodzaju ulgę, miło, że nie tylko jej się trafiały specyficzne asy, a jeszcze milej, że nie była sama w byciu takim specyficznym asem. Nie porównywała tych sytuacji, ale sam fakt, że były skomplikowane odrobinę ją pocieszał.
    - Jest młodszy od Ciebie? W naszym wieku? Brzmi dość... niedojrzale - stwierdziła. To całe seksualne nakręcenie przypomniało jej o Gavinie, aż zacisnęła usta na wspomnienie jego akcji... Ten kutasowy młynek chyba zostanie z nią do końca jej dni. Zmarszczyła lekko czoło.
    - Że co, że nie zabił? - dopytała, bo właśnie taki wydźwięk miało to niedokończone zdanie. Na kolejne słowa lekko się uśmiechnęła, ach te maski. Świat był nieźle popaprany, skoro aż tylu musiało je nosić.
    - Ta... Emocje to trudny temat... - trochę było jej głupio, bo w tym całym opisie dostrzegała dość wiele własnych zachowań, niby starała się nad tym pracować, ale gdy wybuchała, to nadal było źle.
    - Czasem pewnie jesteś, czasem każdy jest... Musiałabyś być oazą spokoju by się nie udzieliło, a nawet będąc oazą nie jednego wkurzysz. Niektórych irytuje stoicyzm... Ale tak, rozumiem Cię. Sama dość często nie rozumiem co robię źle i czy w ogóle dana sytuacja to moja wina - przyznała. - A jednocześnie sama potrafię zachowywać się jak rozwydrzona smarkula, która tupie nóżką gdy coś jej nie pasuje - westchnęła. - Przydałby się taki wałek nad głową, wisi sobie spokojnie, a jak Ci odpierdala to jeb w łeb... - udała gest z uderzeniem wyimaginowanej głowy po czym posłała dziewczynie lekki uśmiech.
    - Mhm, działa, nie wszystkim, ale działa - przyznała, kiwając przy tym głową. - Zasady ustala para, mamy monogamię i poligamię, jedni dobierają się w związki z kilkoma osobami na raz, inni są zainteresowani tylko jedną osobą. No, oczywiście, że czasami ustalone zasady ktoś złamie, dajmy na to para decyduje się na seks tylko ze sobą, a jedna ze stron skacze w bok, standardowa zdrada. Jedni tą zdradę wybaczają, inni po czymś takim kończą relację. Właściwie ciężko to wszystko opisać, duża w tym wszystkim dowolność. Znam na przykład przypadki, gdzie jest para i zgadzają się na tak zwaną kontrolowaną zdradę. Żyją sobie razem, nawet czasami mają dzieci, ale jak jednemu czy drugiemu zachce się seksu z kimś innym to ma na to zgodę od partnera - zaśmiała się. - Nie moja bajka, ale wiem, że tak niektórzy robią - wyznała. - Niektórych ciągnie, jasne, że dochodzi do ślubów, mój tata na przykład niedługo się żeni. Mieszka ze swoją kobietą, mają już dzieci, oświadczył się i teraz tylko pozostaje przygotować ceremonię. Mój świat po prostu był nastawiony na poznanie przyszłego partnera, zobaczenie, czy rzeczywiście będzie z nim dobrze, czy sprawdzi się w roli życiowej połówki, czy będzie jedynie fajnym urozmaiceniem w pościeli. Przyszła za tym też mniejsza odpowiedzialność, bo jednak ślub zobowiązuje, ale... Cóż, nic nie jest idealne.

    Akane

    OdpowiedzUsuń
  136. "To skomplikowane" rozumiała aż nadto. Posłała dziewczynie pocieszający uśmiech, nie sądziła by musiała tu cokolwiek dodawać. Słuchała o emocjach i tu również się zgadzała.
    - Tak, wiele rzeczy można by było po prostu ująć ładniej, spokojniej, w jakiejś cywilizowanej rozmowie, a tu dupa, gęba się drze jakby żyła własnym życiem - dodała i zaśmiała się na ulepszenie wałka. - Wtedy byłby idealny - przyznała rozbawiona, a na zapewnienie co do bezpieczeństwa kiwnęła głową. - Mam nadzieję, przeczucie bywa bardzo pomocne w ocenie takich spraw, chociaż trzeba z nim uważać - przestrzegła ją mimo wszystko. .
    - No... Niby tak, niby kontrolowana zdrada, ale też nie do końca. W przypadku Twojego ojca jestem pewna, że nawet nie pytał Twojej mamy o zgodę. Po prostu jego zdanie bardziej się liczy, a w kontrolowanej zdradzie jest obustronna zgoda, no i najczęściej jedno i drugie skacze sobie na boki, nie tylko jedno - wyjaśniła różnice i jeszcze raz spojrzała po dziewczynie. Musiała być naprawdę wysoko urodzona. Skrzywiła się na przypisane małżeństwo. - Chora zasada... Mnie aż mdli, gdy tylko... - aż pchało się na język to co czasami słyszała, "córka wodza, dobra partia", ale... Nie, nie ufała na tyle dziewczynie by przyznać kim jest konkretnie. - No, gdy tylko słyszę o takich ustalanych małżeństwach i przedmiotowym traktowaniu. Gdybyś zobaczyła kobiety w naszym świecie to by Ci kopara opadła. Wiele z nich na kierowniczych stanowiskach, robiących własne kariery - uśmiechnęła się i przytaknęła głową. - Co prawda niektórym aż nadto odwaliło, skrajne feministki robiące dym o prozaiczne sprawy, ale tak, konkretne babki wywalczyły nam równouprawnienie - zdradziła konspiracyjnym szeptem. Na wzmiankę o ślubie zaśmiała się lekko.
    - Nie, nic się nie stało, lubię ją, bardzo... Właściwie często myślę o niej w kategorii mamy, coraz łatwiej przychodzi mi nawet by tak ją nazywać. Jasne, trochę zazdroszczę tym małym smrodom, które urodziła, że ją mają, że ich mają bo... No cieszą się jak głupi, a są wspaniali. Irytujący, ale kochani. Moja biologiczna mamusia była dość specyficzna. Miała dziwne sposoby okazywania miłości i właściwie nie uczestniczyła w moim wychowaniu z własnego wyboru, więc - wzruszyła ramionami. - Shi darzę o wiele cieplejszymi emocjami, imponuje mi. Umie połączyć życie mamy, gospodyni domowej i silnej, niezależnej kobiety. Potrafi tupnąć na mojego tatę, a jednocześnie daje mu tyle ciepła co żadna inna, a miał ich wiele, zapewniam - uśmiechnęła się pod nosem. - Są dla siebie ostoją, kotwicą, wsparciem i pocieszeniem, jedno dla drugiego, razem. Naprawdę miło się aż na nich patrzy i w sumie to czekam na ceremonię z niecierpliwością - przyznała z nieco rozmarzonym uśmiechem. - W danej chwili wiem, że odpowiadam za oprawę wokalną, ale tak, już to daje mi powód do dumy, chcę im przygotować wspaniały występ - przytaknęła sama sobie głową.

    Akane

    OdpowiedzUsuń
  137. Widział, że chciała go upodlić tą spódnicą. Z drugiej strony, jego plan na wygraną był bardziej upadlający... Splunął na ziemię krwią, jakoby ta jeszcze zalegała się po walce z orkami, po tym felernym toporze.
    — Na rozgrzewkę, przebiegnij się na drugi brzeg. Pięć kilometrów w tamtą stronę jest mostek, wiem bo tamtędy przeszedłem. Inteligentnie zrobiliśmy, że zostawiliśmy tam rzeczy. No ale. Wybacz, ale jaja mi marzną. — mówiąc to, po prostu odbił się nogami w wodę, płynąc pod wodą ja torpeda, by wyskoczyć po chwili na drugim brzegu i zaczął się suszyć i ubierać. W oczekiwaniu na Gabrielę, usmażył rybę, którą złapał w zęby przy przepłynięciu rzeki w kilka sekund.

    Pius

    OdpowiedzUsuń
  138. Gave westchnął przeciągle. No i przyklepane. Nie miał wyjścia. Maryl była zbyt podekscytowana tymi całymi zakupami, żeby teraz mógł na cokolwiek jej odmówić. Zrezygnowany ruszył za dziewczynami na rynek, gdzie te przepadły w wesołym poszukiwaniu pstrokatych tkanin. Już widział tę okropną bluzę, którą będzie zmuszony nosić. Aż mu się płakać chciało. Mimo to schował dumę do kieszeni i tylko przystanął przy dziewczynach.
    - O nie, żadnych fioletów i żadnych różów - fuknął, widząc da okropne materiały w dłoniach dziewczyn. - Nie, nie, nie - pokręcił głową.

    Gave

    OdpowiedzUsuń
  139. W czasie, kiedy Gabriela biegła do niego, Pius zdążył wysmażyć rybkę na ogniu, ta czekała, wyfiletowana na sporym kamieniu. Nie miał talerzy, takem nie używał ich.
    — Dlatego nią biegłaś. Terra w swej surowości jest piękna, zachwyca... To mieszkańcy są tym, kogo trzeba się bać. Nie natura. — dodał, przesuwając palcami po swoich wargach. — Jedz, musisz nabrać sił. Najbliższe obozowisko jest jakiś kawał stąd, dobrze będzie, jeśli zaczniemy dzisiaj trening walki wręcz. — rzekł, po czym wskazał jej rybę. — Żryj księżniczko, royalé bouffét to to nie jest, ale raczej się nada. Spora ryba ma w sobie dużo tłuszczu. Idealnie na wysiłek fizyczny.

    Pius

    OdpowiedzUsuń
  140. — Jasne, załatwimy ci torbę, nie martw się o to. — dodał, rozglądając się po brzugu. Rozerwana koszula posłużyła mu teraz jak prowizorycza ochrona spodni, a bandolier zawisł na jego umięśnionej klacie, by miecz dyndał mu u boku.
    — Trzeba być uważnym co do Terran. Ty nie byłaś i zobacz, jak cię ładnie ugościli. A co do natury, ty nie masz problemu z moją... — rzekł, a jego oczy nagle wyblakły, ukazując jej żar tysiąca piekieł zamknięty w jego oczach. — Zupełnie tak, jakby najniebezpieczniejsza osoba w okolicy była tuż pod ręką...

    Pius

    OdpowiedzUsuń
  141. Ogień piekła zgasł w jego oczach, a Pius popatrzył na Gabrielę z niezrozumieniem. Czyżby diabeł nie był tak straszny jak go malują?
    — Dziwne komentarze... — zarechotał delikatnie. — Cóże mogę powiedzieć, jestem zdeprawowanym dewiantem seksualnym, oczywiście że rzucam takie komentarze, myślę przecież chujem, a nie głową... — przewrócił oczyma. Przyjazny i kochany... — Dobre sobie. Każdą cząstką siebie powstrzymuję się, by ciebie nie zbałamucić tak mocno, że zobaczysz gwiazdy przed oczyma. Ahhh, Gabi, Gabi. Ciesz się przynajmniej, że jestem prostolinijny i łatwy do przewidzenia. Oczywiście, że chcę ci podnieść spódniczkę, lecz przynajmniej nie udaję, że tak nie jest. To tych co udają powinnaś się bać. Tych co wsadzą ci nóż w plecy przy najbliższej możliwej okazji. — westchnął, spluwając na ziemię. — Współpracowałem kiedyś z Syndykatem. Miałem ich leczyć, zszywać, wyciągać z objęć śmierci. W zamian mieli strzec mojego domu. Jak tylko pojawiła się Gwardia Polszy, jak spalili mi dom.... Nikogo nie było, by ich nawet odstraszyć. Jakby wiedzieli... — spojrzał w o czy kobietki, uśmiechając się diabolicznie — Dlatego ciesz się, że twój diabeł lubi mówić prawdę.

    Pius

    OdpowiedzUsuń
  142. — Otworzyć? Otworzyć?! Gabrielo...— westchnął, zasiadając obok niej. — Nie przelecę cię wbrew twej woli, bo sam zostałem tak przeleciany, wielokrotnie. Myślisz, że skąd to biczowanie? Jestem chory psychicznie, jak czasem nie poczuję bólu, to moje alter ega wychodzą na wierzch. Jedno jest paragonem sprawiedliwości, drugie ciemnością... Jakby to ująć. Mam wybrakowane poczucie własnej wartości, albo jestem nikim, albo mam kompleks boga z kruchym ego... Dla mnie ta rozmowa jest ciężka, a dopiero otworzenie się przed kimkolwiek. Seksualność jest dla mnie ważna. Przez jakiś czas po prostu czuję się... Jakbym miał kontrolę nad czymkolwiek w tym pierdolonym życiu.
    Spojrzał na nią, a gdy ta dotknęła jej kolana, on dotknął jej uda.
    — Pamiętasz jak gadaliśmy o klatkach i jak twoja była złota? Cóż. Dla mnie klatką jestem ja sam.

    Pius

    OdpowiedzUsuń
  143. Czuł po kościach, że był po prostu zgubiony. Skoro ta tutaj mówiła, że jest gorzej to oczyma wyobraźni widział już tę tęczę na swoim ubraniu. No to świetnie. Nigdzie w tym nie wyjdzie. Absolutnie. Nie ma mowy. Pokręcił lekko głową, ale Maryl spojrzała na niego i przybiegła się przytulić.
    - Gabi powiedziała, że uszyjemy ją razem - oznajmiła radośnie. - Zrobię coś dla ciebie! Sama! - klasnęła lekko w dłonie i już wiedział, że jest pozamiatane. Odetchnął głęboko i pogłaskał ją po głowie.
    - Pewnie, na pewno wyjdzie super - zapewnił ją po czym zerknął na Gabrielę tym razem nieco błagająco. - Proszę, niech to się chociaż wieczorem nie rzuca w oczy aż tak bardzo - szepnął w jej strony. - Może jakaś zieleń? Czy coś...

    Gave

    OdpowiedzUsuń
  144. Objęcie odrobinę ją zaskoczyło, bardziej spodziewałaby się takiego gestu przy zwierzeniach, ale tu też wypadło całkiem miło, chociaż dziewczyna odrobinę się spięła.
    - Dzięki - rzuciła mimo wszystko. - Ale nie kręcą Cię kobiety, co? Sorki, brzmi durnie, ale po prostu... Jedna znajoma błyskawicznie się we mnie zadłużyła i ... - zaśmiała się z samej siebie. - No, powiedźmy, że wolę wybadać sytuację - przyznała.
    - Miał swoje plusy i minusy, ale tak, kobiety wywalczyły swoje - przyznała jej rację. - Zmieni się na pewno, kwestia czasu, ale tak, jest szansa, że pewne zmiany nastąpią szybciej - uśmiechnęła się do dziewczyny, a słysząc o rebeli prześlizgnęła po niej wzrokiem, uśmiechając się pod nosem.
    - Tak, zwiedzanie fajna sprawa - puściła jej oko, puszczając wcześniejszy komentarz mimo uszu, ale kodując w głowie. Kto wie, może przyda im się kiedyś zbuntowana szlachcianka?
    Wzięła jeszcze dwa ostatnie kęsy mięsa i ułożyła jeden z tobołków tak, by położyć się wygodnie i mieć oparcie pod głową.
    - No dobra, zwiedzanie zwiedzaniem, bale balami, ale co robisz w wolnej chwili? Masz jakieś hobby? Znasz się na czymś tak sama z siebie? Nie że Ci kazali się nauczyć tylko nauka, której sama byłaś lub wciąż jesteś ciekawa...

    Akane

    OdpowiedzUsuń
  145. - A da się zrobić z tego dwie bluzy? - zapytał jeszcze, uznając że skoro będzie musiał nosić coś tak okropnego to czasem podręczy tym również i Akane. Niech ma i sama stanie się pośmiewiskiem. Maryl puściła jego dłoń, gdy tylko usłyszała że już wszystko mają.
    - Pójdziemy do kryjówki! - klasnęła w rączki. - Naszej małej! - wskazała na Gava i siebie, a chłopak dmuchnął sobie w grzywkę.
    - No i masz... trzeba szukać nowej kryjówki - wywrócił oczyma. - To już 5 - pogroził jej palcem przed oczyma.
    - Ale sami dobrzy ludzie! - zaprotestowała dziewczynka. - Jupi! Kryjówka!

    Gave

    OdpowiedzUsuń
  146. Już miał coś powiedzieć, ale kontynuowała, o tym, że jest fajnym facetem, o miłości, szacunku... Patrzył na nią z niezrozumieniem... Ale. Przecież on był straszny, tyle osób się na nim przejechało, Gabriela nawet dwukrotnie, wymiana zdań była krzyedząca dla nich obu, dlatego nie rozumiał, skąd nagle to... No właśnie. Ciepło.
    Pozwolił jej zasiąść jej na kolanach, dłonie mimo to miał przy sobie, słuchał w czasie rzeczywistym o czym mówiła, a pojedyncza łza spłynęła po jego poliku. Pomimo tego wszystkiego, podobał jej się? Już chciał zażartować, że jej współczuje, ale wtedy go pocałowała... W policzek co prawda, ale zdębiał. Druga łza spłynęła z jego oka.
    — Kocham, ale... Moje okowy są cięższe niż cokolwiek. Silniejsze niż śmierć... Wiedz że... Księżniczkowanie czy nie... — głos mu się załamał. — Szanuję twoje zdanie. Nawet bardziej niż myślisz. Od naszej rozmowy, nie dotykałem bicza. I... Jest inaczej.Myślę o tobie, często... — przygryzł wargę, próbując zebrać myśli. — Jesteś pewna? Że mnie... Lubisz? — nawet nie wiedział jak ugryźć temat, patrzył jej w oczy, szczerze, złamany facet, rozsypany doszczętnie. Życie karciło go mocno, lecz on stał. Przed nią. Nie wiedzieć czemu, pochwycił jej mniejszą dłoń w swe starte palce, by złożyć na jej dłoni delikatny pocałunek.

    Pius

    OdpowiedzUsuń
  147. — A myślisz o mnie już prawie od miesiąca. — wzdrygł brwiami, przechylając głowę na bok. — Jak na czterdzieści osiem godzin to dużo się działo. Zabawowo. — już wolał nie przywoływać obrazu dotykania jego krocza, jak i pokazywania piersi w stylu wojowniczej Helgi, bo pruderyjność Gabrieli Angelerii mu to zabraniała. — Nieee... Szczerze cię lubię. Trochę ci współczuję, że ty mnie też. Dużo osób się na tym przejechało. — zmrużył oczy ponownie, po czym po prostu przyciągnął ją do siebie, by ta wtuliła się w jego gołą klatkę piersiową, kiedy on powoli przeciągał palcami po jej nagich ramionach. — Czymże sobie zasłużyłem tą sympatię? Charakterem? Kunsztem władania bronią? Czy może imponującym siurdalem?

    Pius

    OdpowiedzUsuń
  148. — Zgadnij kotku co mam w środku. W dupie. Twoje pogróżki. — puścił jej oko, po czym wstał, by rozejrzeć się po okolicy. — Będzie się ściemniać. Nie dotrzemy do miasta przed zachodem. Trzeba rozbić obóz. — stwierdził, rozglądając się po okolicy w poszukiwaniu dogodnego miejsca. — Tam jest jaskinia. Ale może to być gawra pająko-niedźwiedzi. Chyba lepiej nie ryzykować.

    Pius

    OdpowiedzUsuń
  149. — Jeśli nie chcesz mieć mrówek w intymym miejscu, dobrze będzie rozbić namiot. Czym się zajmę. — warknął, wiedząc, że taki jego psi los. Wyjął z bandoliera płachtę, jaka tkwiła w jego torbie, po czym poszedł na chwilę po gałęzie. — Fechtunku? Dziewczyno, nożykiem to to możesz pofechtować kopertę. Fechtunek jest na miecze, nóż to broń ostatniego sortu, twój najlepszy przyjaciel, ostatnia obrona przed śmiercią. Pofechtujemy patykami, tak, ale musimy ci skombinować miecz. Najlepiej cienki, i ostry, byś tym swym cudownym ramionkiem nie przemęczała się nadzbyt, księżniczko ma.
    Zachichotał nieco, skręcając pierwsze ścianki.
    — Powiedz, brat opowiadał ci cokolwiek o kryształach? Albo o Argsrczykach?

    Pius

    OdpowiedzUsuń
  150. — Rzucasz nożem, nie trafiasz. Nie masz swojej broni w ręku, a przeciwników jest dwóch. Mało inteligenty sposób. Na twoim miejscu nauczyłbym się dzierżyć dwa noże dobrze. Jeden możesz mieć szczerbiony, by łapać w nie miecze, gdy będziesz ciąć zwykłym nożem.
    Posłuchał jej na temat jej rodziny, kryształów i wszystkiego, co ją trapiło. Kiwał głową, gdy się uzewnętrzniła.
    — Niech zgadnę. Jaśnie oświecony Namiestnik stara się wydać cię za mąż, a sam jest nieżonaty. Ciesz się, że ciebie nie wziął za żonę, dla czystości krwi. W moim świecie władcy tak robili. — zarechotał. — Kim jest Gabriel? Z kim mnie zdradzasz, moja droga?

    Pius

    OdpowiedzUsuń
  151. Przyjrzał się uważniej dziewczynie, kiedy ta stanęła poniekąd po jego stronie, a propo kryjówki. Przynajmniej do niej się nie będzie pchała. To już zawsze był jakiś plus.
    - Znam dobre miejsce, nikt wam tam przeszkadzał nie będzie - mruknął i bez zbędnych słów ruszył przed siebie, od czasu do czasu tylko sprawdzając czy dziewczyny idą za nim. W końcu Maryl dalej była jego oczkiem w głowie i to o nią się martwił. Na miejsce dotarli w przeciągu dwudziestu minut. Była to odosobniona polanka położona nieco wyżej, skąd widok rozpościerał się nieziemski.
    - Hm to ta druga... zrób tak jakbyś rozmiarowo robiła dla siebie - ocenił, bo tak wydawało mu się na oko że powinno wówczas pasować. - Lubisz to? Szycie? - zainteresował się.

    Gave

    OdpowiedzUsuń
  152. — To i tak za mało. Nóż, żeby rzucić i zrobić krzywdę, trzeba mimo wszystko mieć i krzepę i technikę. Zdobędziesz oba - pogadamy wtedy. — rzekł dość sucho, patrząc na jej twarz, uśmiechając się. — Póki co, pracujemy z tym co mamy. Noże i zapasy. Nauczysz się kulać w parterze, nauczysz się walczyć. Bo to podstawa. Ostatni sort.
    Skończył stawiać namiot, wzdychając ciężko, by zdjąć buty, zostając w samych spodniach.
    — Chodź, potrenujemy. Z pewnością masz dużo historii o swojej klatce, ale my teraz nie o tym. Twój przodek zaczeka. Nie żeby się gdzieś śpieszył, skoro nie żyje. — zarechotał, czekając aż stanie przed nim.

    Pius

    OdpowiedzUsuń
  153. Zdecydowanie pokręciła głową.
    - Nie żebyś była brzydka czy coś, ale u mnie to działa nieco inaczej i w danej chwili... No... sama myśl mnie brzydzi - przyznała wyciągając rękę, gdy się pochyliła i blokując ją na pewnej wysokości.
    Z zainteresowaniem słuchała o tworzeniu ubrań, tak, to było dość oryginalne zajęcie, chociaż do niej kompletnie nie przemawiało.
    - To musi być ciekawe zajęcie, zalążek projektantki mody - uśmiechnęła się lekko do Gabi i zaraz wzruszyła ramionami. - jak będzie okazja, to czemu nie, jakiś ciekawy ciuszek zawsze się przyda - stwierdziła luźno, a na sugestię pokręciła głową.
    - Oj nie... Śpiewanie bardziej pozwala mi się uzewnętrznić? To mój sposób na radzenie sobie z emocjami, na zarobek ale i dobra zabawa, chociaż nie nazwałabym tego hobby - przyznała. - Nie mam chyba jasno określonego zainteresowania, przywykłam raczej do mnogości zajęć. Kiedyś lubiłam rysować, ale teraz chyba najwięcej frajdy czerpię z podróży, z poznawania świata, ze zwiedzania. Chętnie nauczyłabym się jazdy na wierzch i żeglowania co by móc urozmaicić te wędrówki - stwierdziła pogodnie.

    Akane

    OdpowiedzUsuń
  154. — Cóż... Szarp się. Twoim pierwszym instynktem powinna być walka, nie stanie, lub leżenie jak słup. — odparł, podcinając jej nogi z nienacka, by dobrać się do niej, zasiadając na niej, by mocnym szarpnięciem ubezwłasnowolnić jej nadgarstki.
    — Dobądź teraz noża, Gabrysiu. — rzekł, cmokając ją prosto w usta, by z rechotem obserwować, jak z zakłopotaniem się z nim siłuje. Specjalnie także opuścił swą siłę, dla realizmu ćwiczenia...

    Pius

    OdpowiedzUsuń
  155. Przyjęła do wiadomości informację i poczuła się nieco swobodniej. Przynajmniej jedną sprawę miała już odhaczoną.
    - Hm? Jasne, skoro masz szyć to miara się przyda - przytaknęła jej głową i pozwoliła się pomierzyć.
    Na zaoferowanie pomocy posłała dziewczynie uśmiech.
    - Jak się uda nam jakoś spotkać lub zgadać to bardzo chętnie, chociaż przyznaję, że mam już jedną nauczycielkę na oku, ale może każda z Was coś ciekawego mi wpoi do głowy - stwierdziła luźno. - A na czym Ty umiesz jeździć? Zauważyłam, że macie tu spory wybór wierzchowców...

    Akane

    OdpowiedzUsuń
  156. — Nie bądź taka cwana... — dodał, uderzając swoim kroczem o jej krocze, boleśnie, ale z nutą czegoś więcej... — Bo jeszcze dostaniesz to, czego tak bardzo nienawidzisz. — dodał, podgryzając skórę na jej szyi... — Rusz biodrem, poluzuj się... Jeden mocny ruch... Dobądź sztyletu... — szepnął z nicią perwersji w szepcie, gdy przygważdżał jej nadgarstki do ziemi...

    Pius

    OdpowiedzUsuń
  157. Akane z zainteresowaniem słuchała o wierzchowcach i zerkała na prowizoryczne rysunki zwierząt, uśmiechając się przy tym lekko.
    - Na nich wszystkich uczyłaś się jeździć? - zagadnęła. - Zawsze miałam wrażenie, że szlachta ma ten taki... Hm... No po prostu wybrany najszlachetniejszy gatunek, wybierają najbardziej dostojne zwierzęta i to na nich uczą jeździć swoje dzieci - zdradziła. Przynajmniej tak to najczęściej było pokazywane w filmach z jej świata. Bardziej chodziło o pokaz niż rzeczywiste umiejętności.
    - Są jakieś zasady? Mężczyźni i kobiety jeżdżą u was tak samo, w tych samych pozycjach? - dopytała. To też kojarzyła z filmów, kobiecie nie wypadało jeździć okrakiem, przynajmniej nie tej wysoce urodzonej.

    Akane

    OdpowiedzUsuń
  158. — Wizji bycia w potrzasku... Braku wolności... Albo w tym wypadku, mnie między twoimi nogami. — odparł, zerkając na jej technikę. Dobrze kontrolowała oddech, nie zdradzała swoich zamiarów. Dobyła szyletu, a wtedy demon się uśmiechnął, wstając od razu, kiedy klinga ostrza pocałowała jego szyję. — Fenomenalnie, Gabrielo. Pamiętaj, w walce wszystkie chwyty są dozwolone. Szumowiny, które się rzucają bez podstawnie nie trzymają się kodeksu, honoru... Więc ty też nie możesz. — rzekł, jednym sprytnym ruchem sypiąc jej piach w oczy, by od razu zajść ją od tyłu i zacząć dusić jej szyję, chwytem zapaśniczym, ciężkim do wyjścia, bez ostrzeżenia... Chciał zobaczyć, jak poradzi sobie w czymś, czego jeszcze nie trenowali... Stopniowo zaciskał ramię na jej szyi, powoli, niczym wężoskorpion...

    Pius

    OdpowiedzUsuń
  159. — Jesteś chujowa w wyzwiskach, mam nadzieję, że zdajesz sobie z tego sprawę... — odparł, kiedy uderzyła go łokciem. Co ciekawe, nie trafiła w splot słoneczny, ale żebro, które pękło od jej łokcia, a kiedy jeszcze raz poprawiła łokciem, Pius splunął krwią na bok, łapiąc się za ranę... Przez to zamieszanie, upadł na plecy, patrząc na nią... Z zaciekawieniem. I krwią na ustach, czekając na jej kolejny ruch...

    Pius

    OdpowiedzUsuń
  160. - Hm... Niby tak, chociaż mam wrażenie, że akurat Ty doskonale wiedziałaś co przewidują dla Ciebie w ciągu dnia. Cholernie nudna sprawa - przyznała z lekkim przekąsem w głosie. - Nie dziwię się, że wolałaś żyć po swojemu - przyznała. Pewnie sama buntowałaby się w takich warunkach. Słuchała o tym całym siadaniu i kiwała głową, tak w to też wierzyła. Na opowieść o popsutych planach prychnęła śmiechem.
    - No popatrz, a wystarczyłoby z Tobą zwiać, tyle okazji do prawdziwego ratowania. Pytanie kto kogo by ostatecznie ratował - poruszyła zabawnie brwiami, bo czuła w kościach, że Gabi jest o wiele bardziej charakterna niż nie jeden jej kandydat na męża. Na pytanie pokręciła głową.
    - Znaczy wiesz, są tak zwane zasady dobrego wychowania, ale tych wymaga się od wszystkich, bez względu na płeć, jedynie wiek może być jakimś tam usprawiedliwieniem. Właściwie to każda rodzina ustala sobie wewnętrzne zasady, no i w osadach, wioskach czy miastach przestrzega się prawa... Przynajmniej czasami - wzruszyła ramionami. - Dużo tłumaczenia, jak dla mnie to po prostu trochę bardziej cywilizowane prawo dżungli, to jest, przetrwa najsilniejszy, ale nie koniecznie chodzi tu o siłę fizyczną. Trzeba mieć i tu - popukała się po skroni - i tu - napięła lekko rękę i poklepała swojego bicka, a po tym poruszyła zabawnie brwiami.

    Akane

    OdpowiedzUsuń
  161. Sapnął ciężko, siadając przy ich rzeczach, by westchnąć ciężko.
    — Teraz jesteśmy kwita, co do żeber... — zarechotał, po chwili sapiąc z bólu, gdy Gabriela mogła usłyszeć, jak kość pęka. Po chwili, wyrzucił zakrwawione żebro do wody, by magyą przypalić swój bok. — To nic. Odrośnie... Wcześniej ork mi je zgruchotał, teraz pękło. Z pozytywów, mogę sobie sam zrobić loda. — zarechotał rubasznie, jednak chwilę sycząc z bólu.

    Pius

    OdpowiedzUsuń
  162. Przyjął ciosy na łeb, chichocząc jedynie, jakoby chciał jej coś wytłumaczyć.
    — W twoim organizmie by się zrosło, w moim by wyrosło drugie żebro i haczyło mi o to złamane. Zluzuj dupę, bo bąka puścisz, kochanie... — dodał, polewając ranę źródlaną wodą. — Nic się nie stało, tylko mi żebro wyleciało. Myślisz, że to po raz pierwszy!, jak sobie żebro wyjmuję? — spytał, wstając ciężko, by złapać jej dłoń i spleść z nią palce. — Ej. Słodziak. Nie denerwuj się, żyję, chodzę, trochę boli, ale nie boli aż tak bardzo jak brak twych ust na moich...

    Pius

    OdpowiedzUsuń
  163. Splunął krwią do wody, przecierając pot z czoła.
    — Oj tam, krzywda, krzywdą, wiesz jak to mówią. Swój pierwszy raz trzeba mieć z profesjonalistą. A ja, specjalizuję się w dostawaniu wpierdolu, moja droga. — dodał, obandażowując swój bok, by mimo wszystko dziura w jego żebrach nie była widoczna. — Zgadzam się. Oczywiście, że pójdę z tobą na randkę, Gabrielo Angelleri. Dziękuję że pytasz. — odparł, narzucając na siebie bandolier, chowając miecz do pochwy. — Serio nic mi nie jest. Przeżyłem swoją śmierć, tortury, więcej tortur... Złamane żebro to jak złamanie paznokcia dla ciebie, nie przejmuj się, błagam...

    Pius

    OdpowiedzUsuń
  164. Uśmiechnęła na wzmiankę o kandydatach, tak w to akurat wierzyła. Przecież nie każdy w tych czasach musiał uważać swatkę za konieczność. Przytaknęła dziewczynie, gdy wydała werdykt co do takiego układu.
    - Kto wie, może kiedyś Ci się uda - stwierdziła. Ciężko było przewidzieć jaki wpływ na tutejsze społeczeństwo będzie miało pojawienie się Argarczyków. Słysząc pytanie wzruszyła ramionami.
    - Wychowywał mnie tata, przynajmniej te najważniejsze moje lata to on trzymał nade mną pieczę. Nadal trzyma - uśmiechnęła się pod nosem. - Ciężko wymienić te wszystkie zasady, ale obrał sobie za cel by przede wszystkim nauczyć mnie życia, jak przeżyć, jak się bronić. Nauczył, że honor czasem trzeba chować w kieszeń, a czasem trzeba za ten honor oberwać. Nauczył dziękować za drobne gesty i je doceniać, nie ukrywać emocji... Chociaż to trochę wpędziło mnie w problemy - przyzna ze śmiechem. - Nauczył, że na szacunek trzeba sobie zasłużyć, że dotyczy to zarówno mnie jak i osób w moim otoczeniu... - uśmiechnęła się na wspomnienie taty i zaraz spojrzała po dziewczynie. - Ogólnie dyskusja była dość częsta w naszym domu, jak robiłam coś nie tak to ze mną gadał, pytał dlaczego tak, a nie inaczej, sugerował, że może następnym razem powinnam spróbować tego czy tamtego, ale przyznawał też rację, że tu i tu było ok, ale tam i tam mogło być lepiej - jej również posłała uśmiech. - Ale mój tata to ewenement, ciężko trafić na podobny egzemplarz - przyznała rozbawiona i puściła dziewczynie oko.

    Akane

    OdpowiedzUsuń
  165. — Obiad w dobrym towarzystwie? Cholercia, to brzmi trochę jak randka, nie uważasz? — dodał, starając się nie zaśmiać. Jej zakłopotanie było słodkie, bo spaliła buraka od zera do setki w kilka sekund. — Chcesz mi pomóc w tworzeniu nowych wspomnień? Ohhh... Tak się składa, że nie byłem nigdy na randce... — powstrzymał swój uśmiech, ale postanowił, że zajmie się zacieraniem śladów ich obozowiska. — Wino, obiad, kolacja. Oglądanie gwiazd, trzymanie się za rękę... Piknik o poranku w dziczy, namiętne całuski... Pomysłów jest dużo, najważniejsze jest stworzenie obopólnego komfortu, w którym dwie osoby mogą się bliżej poznać. Przynajmniej tak czytałem w romansach... — dodał, spoglądając jej głęboko w oczy. — A ty? Jak ty sobie wyobrażasz schadzkę? Ciekawi mnie, co mógłbym dla ciebie zrobić, jak chciałabyś, żebym się ubral na naszą randkę...

    Pius

    OdpowiedzUsuń
  166. Widząc wyciągniętą dłoń spojrzała po dziewczynie pytająco. Zaszaleją? Uśmiechnęła się pod nosem. Co też tej dziewczynie wpadło do głowy? Złapała jej rękę i podniosła się prychając cichym śmiechem.
    - Naga kąpiel powiadasz? - spojrzała po niej i rozbawiona pokręciła głową. Czy miała ochotę na coś takiego? Chyba nie bardzo chciała teraz prezentować swój brzuszek, szczególnie nie przed świeżo poznaną osobą. Jasne, sprawiała wrażenie mało kłopotliwej, ale mimo wszystko An mocno wyhamowała, gdy chodziło o ryzyko.
    - Możemy iść, ale wykąpiesz się sama, mam świeżo zabliźnione rany, nie powinnam ich moczyć - wymyśliła pierwsze lepsze kłamstwo. - Popilnuję brzegu i pomoczę nogi - zaproponowała luźno. - Kąpiel polecam, nieziemskie uczucie - dodała pogodnie.

    Akane

    OdpowiedzUsuń
  167. — Cóż... A chciałabyś pójść ze mną na randkę? Napić się czegoś alkoholowego przy świecach, by potem iść w teren, oglądać nieboskłon w całej okazałości, trzymać się za rękę i całować? Nie spodziewałem się, że myślisz o tym poważnie, myślałem, że chcesz mi zrobić na złość... — rzekł, chwilę się zastanawiając, bo mówiła te określenia randkowe w jego kategorii... Co prawda, teoretyzowała, ale ciekawość wzięła górę, dlatego ją o to spytał, przechylając głowę na bok, patrząc na nią z bladym uśmiechem i wzrokiem mówiącym o tym, że nie żartuje, aczkolwiek jest to dla niego przyjemna wizja...

    Pius

    OdpowiedzUsuń
  168. — No nie wiem, Gabrielo. — odparł, rechocząc delikatnie. — Osobiście subskrybuję teorię o miłości od pierwszego włożenia. Ale jak chcesz czekać na to, czy jestem godzien, to napisz do mnie list, za dziesięć, dwadzieścia lat... Dla ciebie byłbym mezaliansem, cóż rzec. Nawet nie mam na tym świecie nazwiska, nie jestem częścią rodziny Argarskiej. — dodał, chcąc schłodzić jej entuzjazm, bo nie miał zamiaru obchodzić się z nią jak z jajkiem. Nie tego oczekiwał od swojej partnerki, dlatego uważał, że potencjalny partner nie powinien go trzymać w niepewności. — A teraz chodźmy, bo mam ochotę opierdolić dziko-antylopę z raciczkami. A to raczej nie dobry znak, kiedy żebro mi odrasta... — zarechotał.

    Pius, Łamacz szczęk kobiet i serc mężczyzn

    OdpowiedzUsuń
  169. — Wybacz, jestem przyzwyczajony do tego, że jak ludzie coś przekładają na inny termin, to zwykle spierdalają z mojego życia. — odparł, wzdychając ciężko. — Robiłem. Wiele kroków. Naprawdę. Całusy, sugerowanie całusów, bliskość, spanie w jednym śpiworze, wspólna kąpiel... Skoro nie chcesz garnca złota, ze szlachcicem, to czego chcesz ode mnie? Mam przyjachać na białym koniu? Czy co? — zmrużył oczy, gasząc piachem ognisko. — A wiesz co, jebie mnie etykieta i te inne ładne słowa. — mówiąc to, zbliżył się do niej, skradając jej soczystego całusa prosto w usta.

    Pius

    OdpowiedzUsuń
  170. Westchnął, widząc jak przyśpiesza kroku. Fakt, był napalony, był sfrustrowany seksualnie... Ale jak miał sobie z tym poradzić, skoro masturbacja go nie satysfakcjonowała, a jego ciało domagało się bliskości? Dodajmy, że odpychając od siebie ludzi, nie do końca zaskarbiał sobie ich lojalność, czy po prostu, nie potrafił utrzymać dłuższych relacji.
    — Ej, kurwa, pocałowałem cię, a ty przyśpieszasz, ej. Jak chcesz, żeby wyglądał mój pierwszy krok? Na prawdę musimy robić ten rytuał randkowy? Bo jeśli tak, to mogę się wykurować w kilka dni i... Zabrać cię na piknik do lasu. Co ty na to? — spytał, łapiąc ją za rękę, by się zatrzymała.

    Pius

    OdpowiedzUsuń
  171. Westchnął, gdy dźgnęła go w klatę, bo obolałe żebra promieniowały bólem.
    — Ał... No dobra, dobra, zrobimy po twojemu. Nie chciałbym się nawet macać dzisiaj, bo żebra bolą. Jutro już można. — skwitował, prostując się. — Zamówię nam dziczyznę, jeśli nie masz nic przeciwko. — dodał, bulwersując się po chwili. — Ty, a dlaczego tylko ja całuję ciebie? A ty mnie w cale? Trochę to niezprawiedliwe, idąc twym tokiem rozumowania...

    Pius

    OdpowiedzUsuń
  172. — No... Okej.— odparł, drapiąc się po głowie. — Jak tak teraz mówisz, to rzeczywiście, chyba rozumiem jaki jest ze mną problem. — westchnął ciężko, spoglądając w jej oczy. — Wybacz mi. Ja też... Jestem zielony w sprawy uczuciowe... Mamy dużo cech wspólnych, zauważyłaś, Gabiś?

    Pius

    OdpowiedzUsuń
  173. — Ja... Rozumiem o czym mówisz, po prostu byłem wychowany w klasztorze, gdzie nie było nigdy zabawy, tylko msze i czytania pisma... — dodał, otulając ją swym ramieniem. — I no... Nie umiem tańczyć, śpiewać, cieszyć się, bo cały czas miałem pejcz ojca nadzorcy... Nam nie można było się bawić... Nasze drewniane zabawki były deptane, nasze rysunki palone w kominku, a zimna chłosta bolała bardziej, im częściej ją robili. — westchnął, szukając jakiegokolwiek powodu, dlaczego był zrzędą i apodyktycznym egoistą... — I jak... Poczułem wolność w waszym świecie t-to... Ciężko mi było o czymkolwiek z kimkolwiek pogadać. Bo tak, umiem odprawić nieszpory, zszyć rękę po wyrwaniu, dać ślubu.... Ale to o czym mówisz... To jest dla mnie trochę obce. — westchnął, nie wiedząc jak zareaguje. Otwieranie się przed innymi było dla niego bardzo stresujące.

    Balt

    OdpowiedzUsuń
  174. Akane przytaknęła jej głową i posłała lekki uśmiech.
    - Innym razem bardzo chętnie - przyznała. Skoro to miał być pierwszy raz Gabi to nawet rozumiała jej zawstydzenie. W końcu w kupie raźniej.
    Na propozycję co do ćwiczenia celności zaśmiała się lekko.
    - Nie lubisz siedzieć bezczynnie, co? - zauważyła i raz jeszcze przytaknęła jej głową. - Jasne, możemy poćwiczyć, chociaż nie polecam w ten sposób polować - uśmiechnęła się pod nosem i sięgnęła po swój nóż by podrzucić go w powietrzu i sprawnie złapać. - Samoobrona już lepiej, ale jeżeli masz tych noży kilka w zanadrzu. To raczej lepiej nada się jako trik, ewentualnie do odwrócenia uwagi - złapała jakiś luźny kawałek materiału i powiesiła na gałęzi tak, by przylegał lekko do pnia. - No to proszę, pokaż co potrafisz - dała jej pierwszeństwo, z czystej ciekawości chcąc zobaczyć jak dziewczyna sobie poradzi.

    Akane

    OdpowiedzUsuń
  175. Pius pomimo swej markotnej natury, czuł, jakby się po raz pierwszy sam z siebie uśmiechnął... Może rzeczywiście nie wszystko stracone? Może powrócił do życia właśnie dlatego, by nadgonić tego, czego nie zaznał? Spełnienia, satysfakcji, frajdy... Może tego właśnie szukał w samym sobie?
    — Dobrze, mistrzyni Gabrielo. Pozwól, że zaczne od zaprzestania łamania żeber. Tobie i mi. Mam dużo pieniędzy odłożone, w sumie, to mogę odwiesić miecz na kołek... Na jakiś czas, przynajmniej. — rzekł, obejmując ją, gdy przytuliła się do boku, z uśmiechem patrząc na zachodzące słońce...
    — Dzisiejsza pieczeń będzie super, coś tak czuję... Ale nie przez swój smak, tylko dlatego, że będę ją jadł z tobą...

    Pius

    OdpowiedzUsuń
  176. Prowadzony za rękę, nie omieszkał uśmiechu, bo miał wrażenie, jakby to jednak troszeczkę była randka. Coś mu tak podpowiadało, ale wolał nie ciągnąć tematu, po prostu splótł z nią palce, gadzimi oczyma lustrując patronów w środku... Nie widział żadnego zagrożenia, przynajmniej powierzchownie.
    — Odłożenie miecza na kołek, to raczej figura mowy, nadal chcę cię szkolić w samoobronie. Masz potencjał. No i podczas zasadzki się przydaje, w obronie... — dodał, przesuwając po rękojeści miecza... — Też się napiję. — rzekł, po czym złożył zamówienie, kiedy dziewczyna zajęła miejsce. Po chwili wrócił do niej, siadając naprzeciwko.
    — Myślałaś może nad zmianą wizerunku? Bo na nagrodzie za ciebie, jest twa twarz, twoja fryzura... A jakbyśmy ci przycięli włosy, pofarbowali.... Jakaś przepaska na oko do tego i jesteś incognito.

    Pius

    OdpowiedzUsuń
  177. — Masz. Zawsze miałaś, ale uparta jesteś jak świnio-osioł. — z cichym westchnięciem popił wino, które oberżysta przyniósł przed podaniem pieczeni. — Nikt nie wie jak wyglądasz? — spytał, ze zmrużonymi oczyma. — A to kto to? — położył przed nią list gończy, z jej podobizną jeden do jeden. — Kochanie, całe Mathyr wie jak wyglądasz. Te plakaty są od Phyonix po Terrę. Według mnie powinnaś ściąć zadbane włosy, które trzymają cię jako arystokratkę. Jeśli ludzie mają za tobą pójśść, musisz mówić ich głosem i być jak oni. Tak się utożsamia. Rebelia musi mieć lidera, który reprezentuje rządy każdego. Potrzebujesz ludzi... Mam małą armię... Setka lojalnych mi demonów. I jeszcze jeden magik, włada krwią... Też Argarczyk. Ale silny jak pięćdziesiątka polszanów. No i ja, a moje umiejętności znasz. — dodał, uśmiechając się perliście. — Twoja ambicja jest... Seksowna. Masz moje poparcie, Królowo.

    Pius

    OdpowiedzUsuń
  178. Wzruszył brwiami, kiedy opowiedziała mu to wszystko. Lider. Wśród Polszan. Bez pomocy demonów. Odbić Polszę.
    Jebaną Polszę.
    — Emmm... Nie wiem jak ci to powiedzieć, ale masz nierówno pod sufitem. I to w niezdrowym tego słowa znaczeniu. Śmierć, wojna domowa, głód, pomór, choroby. A opowiadasz o tym jak o rezolutnej baśni z legend i ksiąg, które babcia czyta swym wnukom. Nie masz mocy, nie masz znajomości, większość facetów widzi w tobie mięso i obiekt do ruchania, tak jak ci orkowie, którzy cię prawie zabili... Nie zetniesz włosów, bo ci się podobają, nie weźmiesz pomocy z zewnątrz, bo ci się nie przyda... Wiesz, po co mam ci cokolwiek doradzać, jak i tak robisz po swojemu i do tego bez skutku? Nie mówię, że nie masz kompetencji do rządzenia... Ale ty jeszcze jesteś nastolatką. Co ty jesteś w stanie poświęcić, powiedz mi. Ty włosów nie zetniesz, by stać się ikoną ludzi, a co dopiero, gdybyś miała za nich umrzeć. Albo jesteś idiotką, albo ambitną dziewczynką, która za dużo naczytała się książek. Tak, poznają cię z listu gończego, bo nie tylko watażki je czytają, ale i przeciętny chłop, który jak ty, ma inspiracje do wielkości. A szybkie bogactwo za twą głowę nie kusi tylko łowców głów... Słuchaj... Na jakiej podstawie chcesz prowadzić swoje państwo? Co ci mówi, że "tak, nie będę tyranem, tak jak mój brat"? Perun też przecież ma swoje pobudki, robi rzeczy lepiej, gorzej... Ale to co robi, mimo wszystko zakrawa o tyranię... Co powstrzyma ciebie od tego losu?

    Pius

    OdpowiedzUsuń
  179. Posłuchał ją do końca i rzeczywiście, kiedy wytłumaczyła mu to z dodaniem jego punktów, obraz rebelii ukształtował się lepiej.
    — Skoro tak stawiasz sprawę, to myślę, że powinnaś zacząć od Argaru. Z tego co wiem, oni dogadują się z różnymi rasami, pozyskanie sojuszników mogłoby być łatwiejsze właśnie tam... — wrócił jeszcze do komentarzu o orkach. — Ja do nic nie mam, nie bierz mnie za rasistę... Po prostu... Po prostu... — westchnął ciężko. — Martwię się o ciebie. Tyle i aż tyle.— odwrócił od niej wzrok, gdy jego twarz spłonęła rumieńcem. — I... Okej, masz rację, nie sprowokowani nic ci nie zrobili. Po prostu... Kurwa. Uważaj na siebie, okej? Wszyscy ludzie na których mi w tym życiu zależało, gryzą piach. Wiem, że rebelia nie będzie bezpiecza, ale proszę cię, nie giń za szybko. — dodał łapiąc jej dłoń, w swą własną. A pieczeń została podana do stołu.

    Pius

    OdpowiedzUsuń
  180. — Poduczę cię, tyle ile twa upartość mi pozwoli. — dodał, przekręcając głowę na bok. — Z nożami musisz zacząć łapać za ostrze, łatwiej trafić w ten sposób. — doradził, przysłuchując się jej planów dalej. Czy zadziałają? Czas pokaże. Póki co, dziewczyna ma jeszcze sporo do nauki. — Wyższość? Tylko stwierdzam fakty. Bez kryształów, mathyrczycy nie równają się z cudzoświatowcami. Mój mistrz za czasów swej świetności był niszczycielem światów... A co dopiero dobrym szermierzem. To przez niego dowiedziałem się, że żebra mi odrastają. W najbardziej bolesny sposób... — zmrużył oczy. — A co powiedziałem o goblinach? Że bym wyruchał goblinkę? To całkiem w moim stylu.

    Pius

    OdpowiedzUsuń
  181. — Kiedyś się was bałem, jeszcze jak choroba i strach mną rządziły. — dodał, przekręcając głowę na bok. — A skoro już zmarłem i wróciłem, to co by mnie powstrzymało od powrotnej rezurekcji? Mathyr dało mi dużo, ale odebrało mi też... Niewinność. I dobrze, każdy musi czasem wydorośleć. — Uśmiechnął się, po czym pokiwał głową. — Dobra. Ja zaczynam. Od jak dawna planujesz zastąpić swego brata na tronie Polszy? Miałaś tą ambicję zanim okazał soę ksenofobicznym tyranem?

    Pius

    OdpowiedzUsuń
  182. Pokiwał głową, bo jej ambicja rzeczywiście wyglądała na taką z potrzeby, a nie z dumy i ego... W końcu była córką Angelera tak jak Perun...
    — Mam doświadczenie w rządzeniu, jestem księciem. Od paru lat zarządzam garstką demonów, lojalnych memu ojcu. Ale to bardziej rebelia w środku mojego wymiaru, więc tego nie liczmy. — odparł, bo rzeczywiście, traktował Mathyrczyków... Gorzej. — Z całym szacunkiem, jeszcze żaden z was nie wrócił ze śmierci silniejszy... Nic osobistego, lubię Mathyr. Bardziej niż Tartar, mój świat. Miałem wybór, żeby tu wrócić i go podjąłem. Moja pogarda jednak ma korzenie w poczuciu niesprawiedliwości, gdyby ciebie traktowano jak kosmitę od którego krowom kiśnie mleko, a zborze gorzknieje, byłabyś tak samo posępna co ja. A odpowiadając na twoje pytanie, miałem ambicję przejąć polszę dla siebie. Chciałem się wkręcić w arystokrację... Ale Perun mnie uprzedził. Zaproponował współpracę... Byłem bardziej przydatny, żywy, niż martwy, zabiłem kilku wrogów politycznych, jakich miał obok siebie... On miał ręce czyste, a ja mam na sobie list gończy w Polszy, bo od razu mnie wystawił i nie zapłacił nic... Więc biznes z twoją rodziną jest kolejnym powodem, dla którego was kurwa nie lubię. Ciebie nie. Ty jesteś inna. Nie skalał cię jeszcze ten świat... — dodał, po czym napił się wina, wychylając cały kielich.
    — Gdyby Argar cię poparł... Poprosiłabyś, żeby zajęli się Polszą? Paru osobników tam jest w stanie zniszczyć armię twego brata, w kilka sekund. Z kryształami lub bez. Tylko są pasywni i kurwa nudni... Życie rodzinne, to jest to, co tam uprawiają. Pół-boginii jest w stanie siedzieć na dupie i patrzeć się na bagna, zamiast ukształtować świat na lepszy... Eeee... Odpowiedziałem na twoje pytanie. Dobra, z innej beczki. Jaki masz kolor bielizny?

    Pius

    OdpowiedzUsuń
  183. — W człowieczestwie też jest wartość. To prawda... Może zabrzmiałem jak tyran ale... Ja nie jestem człowiekiem. Ani trochę. Moja ludzka twarz to iluzja... Nie wiem jak ci to wytłumaczyć, ale u mnie, jestem diabłem. Rogatym, ogoniastym, z twardą skórą i pazurami ze szkła. Mało estetycznie wyglądam.... Ale do czego piję. Do faktu, że twoja subiektywna percepcja na temat wolności i świata... Trochę się różni. — dodał, nie chcąc wyjść na ostatniego buca... — Wieczorami lubię czytać, poznawać literaturę Mathyr. Trochę czasem porysuję, jak mam obie dłonie władne. — odparł, przekręcając głowę na bok. — Lubisz siadać mi na kolanach? Jeśli tak, to czy spróbowałabyś usiąś... Bliżej? — zapytał, z delikatnym upojeniem alkoholowym.

    Pius

    OdpowiedzUsuń
  184. — A tam jest porządkiem dziennym, standardem, czymś, w czym trzeba się odnaleźć. Widzisz, nie wszędzie jest tak, jak na Mathyr. Czasami rządzi tobą egomaniak z największym kompleksem Boga, jaki istnieje. — odparł, po czym wyszczerzył się do niej, z uśmiechem. — Akty. A ty? Co robisz wieczorami, oprócz knucia rebelii?

    Pius

    OdpowiedzUsuń
  185. — Ja natomiast lubię na golasa w świetle księżyca się pokąpać. — dodał, uśmiechając się ciepło. — Dokańczam zawsze akty, czasami są zmyślone, a czasami... — spojrzał na nią z góry na dół, lustrując ją wzrokiem. — Ukończone. A nie mieszkam w Argarze, bo tam się wszyscy znają, żyją w rodzinie, w spokoju, pierdzą i nie robią nic, żeby pomóc w świecie Mathyr. Oczywiście, znajdą się rodzynki, które lubią podróżować i wchodzić w interakcje ze światem... Ale to raczej nie takie częste. Przynajmniej tak uważam. Wolę podróżować, niż siedzieć na bagnach. A dodajmy, nie rozwinęli miasta, nie zaprosili ludzi z zewnątrz, by zrobili miasteczko, by to wszystko rosło... Siedzą w dziurze, pośrodku niczego i chuj. Dla mnie pasywność i nic nie robienie, jest niewyobrażalne. Nawet jak mieszkałem na stałe w Polszy, to miałem pracę, robiłem coś. Często też podróżowałem, głównie do Phyonix. A tobie jak się podobało nasze ostatnie zbliżenie? Wtedy, kiedy cię polizałem, a ty mi zwaliłaś?

    Pius

    OdpowiedzUsuń
  186. — Mając taką potęgę, nie zrobili nic, by poprawić życie mieszkańców na świecie. Oczywiście, że będą się ich bać, ale jeśli Argarczycy powoli wychodzą na powierzchnię, to twój brat może nimi dalej zastraszać. Bo Argarczycy to, Argarczycy tamto. Nikt nie wie, jak jest na prawdę, więc równie dobrze mogłą być złolami. A to że kilka jednostek spotkałaś... Cóż. Nie wszyscy podróżują tyle co ty. — widząc, że się wydygała z pytania, podsunął jej butelkę z winem, w której spokojnie były jeszcze z trzy kubki do wypicia. — Wyzeruj butelkę na hejnał. Denko musi być puste. — uśmiechnął się perliście.

    Pius

    OdpowiedzUsuń
  187. — Wyzerowana, jakbyś była diabłem i podpisała cyrograf... No nieźle.. — oblizał lubieżnie swój kieliszek, po czym spojrzał jej w oczy. — Chcę. Mam bardzo płodną spermę, po rezurekcji. Na ra, ie nie mam na to czasu... Ale chciałbym conajmniej trójkę. A ty? Ile bachorków byś chciała mieć?

    Pius

    OdpowiedzUsuń
  188. — Moja rasa ma bardzo specyficzną cechę. Jest inwazyjnym gatunkiem. Gdzie się nie pojawi, tam zwykle rodzi się dużo demonów... — posłuchał jej, uśmiechając się. — I bliźniaki to częste zjawisko u demonów... Ja byłem bliźniakiem, ale zjadłem go w łonie matki... — zachichotał. Nawet nie zerknął na inne osoby w gospodzie. — Ty. A powiedz... Gdybyś miała usiąść na kimś w tej gospodzie... Bez majtek... Na kim to by było?

    Pius

    OdpowiedzUsuń
  189. Liczył jednak, że usiadłaby na nim bez majtek...
    — Cóż, nie dziwi mnie, patrząc na to jak pruderyjna jesteś... Cóż... Najbardziej sprośne to było, jak moją partnerkę związałem łańcuchami, tak, by te rozszerzały jej kończyny w każdą stronę, przesuwałem pejczem po jej kroczu, klepałem ją po niej delikatnie, skubałem jej sutki... A w trakcie seksu w niej doszedłem. W sumie, to i jeszcze goblinkę zalałem spermą. No, a teraz ty... — pijańsko się uśmiechnął. — Jaka jest twoja największa fantazja seksualna?

    Pius

    OdpowiedzUsuń
  190. — Chętnie... Aczkolwiek... No nie wiem, mam całkiem spore doświadczenie w łóżku. Oddanie mi takiej kontroli sprawiłoby, że straciłabyś dziewictwo, została zerżnięta i skurwiona. To dość duże poświęcenie... Byłabyś na takie coś gotowa? — spytał, przesuwając kciukiem po jej dolnej wardze, uśmiechając się diabolicznie.

    Pius

    OdpowiedzUsuń
  191. — Dwadzieścia cztery godziny... Czas start. — rzekł, uśmiechając się szerzej. — Da się zrobić, Gabrielo. Może zacznijmy od czegoś prostego. Ściągnij bluzkę. Z bandażem i stanikiem.

    Pius

    OdpowiedzUsuń
  192. — Będę. Musisz być grzeczną dziewczynką, inaczej nie spełnię twoich fantazji... — zarechotał, bo wiedział, że dziewczynie grożenie klapsami jest bez sensu... — A teraz pójdziesz ze mną i wynajmiemy sobie pokój... Sprawię, że po tym dniu, nie będziesz mogła myśleć o niczym innym, niż o mnie... — rzekł, zerkając na jej pełne, piersi. Aż się oblizał lubieżnie. — Karczmażu! Pokój z widokiem na miasto, proszę! — rzucił, patrząc dokładnie na jej sterczące sutki, tak jak reszta patronów karczmy...

    Pius

    OdpowiedzUsuń
  193. — I po to ci kazałem się rozebrać, tylko byś się zakryła? Zaraz zdejmiesz gacie, głuptasku... — rzekł, łapiąc za jej szczękę szponiastymi dłońmi. — Otwórz buzię. Napluję ci tam, byś wiedziała czyją suką jesteś. No czyją, Gabiś? — spytał, wyszarpując jej bluzkę z rąk tak, by każdy mógł podziwiać jej nagie piersi...

    Pius

    OdpowiedzUsuń
  194. Patrzył jej w oczy i wyraźnie się mu coś nie spodobało. Uderzył ją z liścia w twarz. I to mocno.
    — A czyją kurwą będziesz? Czyją spermę będziesz przełykać ze smakiem? — spytał, ku uciesze gawiedzi znów spluwając jej do ust, by jedną dłonią złapać za jej szyję, a drugą zaczynał molestawać jej krocze. — Czyjego kutasa będziesz dzisiaj czciła?

    Pius

    OdpowiedzUsuń
  195. Podszedł do niej od tyłu, by wtulić się w jej plecy, zabierając jej ręce z piersi, do góry, wyginając jej ciało w tył, odwracając ją do patronów, by wszyscy widzieli jej półnagą sylwetkę... Dopiero wtedy wsunął rękę w jej mokre majtki, molestując ją w najlepszy możliwy sposób... Powolne kółeczka, przy tym, jak pocałował ją po karku...
    — Dojdź, moja mała kurewko... Jęcz głośno, a w nagrodę obspermię cię nie tylko w ustach... Ale i niżej... — szepnął, drażniąc jej guziczek do zapomniania...

    Pius

    OdpowiedzUsuń
  196. Zarechotał rubasznie, widząc jak dziewczyna drży w posadach, jak sapie, jęczy, nie może oddychać. Widocznie była bardziej perwersyjna niż mu się wydawało, taki fetysz ekshibicjonizmu wykraczał poza jego postrzeganie Gabrieli.
    Wyjął palce z jej majtek, by oblizać soki z jej waginy... Zrobił to tak, by ona patrzyła, puścił ją, by ta straciła równowagę i upadła na podłogę, na oczach wszystkich. Zabrał klucze do pokoju z lady karczmarza zapatrzonego w kobietę.
    — Chodź, mała kurwo. Twoja mała pizda sama się spermą nie zaleje. — rzekł, klepiąc ją po policzku, by zsunąć jej spodnie z majtkami, by była praktycznie naga przy wszystkich. Złapał ją za włosy i boleśnie począł ciągnąć na schody, do pokoju... Dobrze że było tylko pierwsze piętro z parterem... — Jesteś bardzo grzeczną kurwą, Gabrysiu Angeleri. Zobaczymy kiedy się wycofasz z tego wyzwania...

    Pius

    OdpowiedzUsuń
  197. — Żebyś przypadkiem nie wyszła z karczmy z godnością... Nie na mojej zmianie... — spojrzał jej w oczy, a gdy zaczęła narzekać, przekręcił głowę na bok. — Czy ty narzekasz? Cóż. Twoja strata... — rzekł, otwierając drzwi do pokoju, rozsiadając się wygodnie. — W takim wypadku... Idę spać. Szkoda, że straciłaś okazję na poznanie rozkoszy spoza tego świata...

    Pius

    OdpowiedzUsuń
  198. — Będziesz już grzeczna? — spytał, patrząc na nią z uśmiechem. Wiedział co robi. Chciał rozbudzić w niej porządanie... — Mmmm... Już do fiuta? Jak ty się sama pchasz... — zarechotał, zsuwając swe spodnie, by uwolnić swą napęczniałą męskość z oków bielizny, poklepał nim ją po twarzy, po wargach... — Weź go do mordki, kurewko... I rozbierz się do naga... W końcu zrobię zaraz z ciebie kobietę...

    Pius

    OdpowiedzUsuń
  199. — Nie ma ale... — poczekał, aż się rozbierze, by czekać, samemu się rozbierając do naga, ukazując tatuaże, blizny... Penis podskoczył z radości, gdy się rozebrała, skrzętnie, do samej nagości... Dopiero wtedy zanurzył męskość w jej usta, łapiąc ją za włosy, by bez jej pozwolenia poruszając biodrami, poczynając drażnić jej gardło i przełyk... Próbował sprawić, by go wypluła, by ukarać ją ponownie... — Możesz się dotykać po cipie... Chcę by była mokra, kiedy ją zaleję spermą...

    Pius

    OdpowiedzUsuń

^