Polsza ogłasza polowanie na czarownice. Swój pierwszy ruch już wykonała. Perun I szczyci się ścięciem Argarczyka.

Heim postawiło na sojusz z Argarem. Wieść jednak niesie, że w wyniku jego podzieliło się na dwie części. Czyżby czekała nas rewolucja?

O "U Klementyny" coraz głośniej. Gospoda prężnie się rozwija i zaprasza w swe progi. Uprzejmie prosi się Polszańskich rycerzy o nie wszczynanie w jej progach politycznych zamieszek.

Argar zaprasza spragnionych do posmakowania swych specjałów w nowo powstałej gospodzie - "Piaski Czasu". Można tu dostać między innymi domowo pędzony bimber - "Afrodyzjak Meduzy" oraz młode piwo - "Bogini Cienia", a to nie wszystko! Gościnnie występy - SŁOWIKA! Tak, moi drodzy, Argar podwędził Słowika!

Fasach donosi o wzmożonej aktywności ognistych ptaków na niebie. Van Helga ostrzega przed prawdopodobnym niebezpieczeństwem.

Lerodas zalewa fala przybyszy. Pogłoski głoszą, że znany uzdrowiciel Walwan przyjmuje pod swój dach każdego zbłąkanego wędrowca. Jeśli trwoga to do Waldzia!

Może znałeś człowieka, może słyszałeś jak gra

Sometimes it's hidden, wish that I could see
A future picture of an older me
Would he be smiling and would he be happy?
Would he say a thousand words while looking right at me?

Darcy

Parabellum
księżniczka |fenalis 21.06 | 17 lat | 175cm | Phyonix-Argar
Wesoła księżniczka z Phyonix, która w końcu odkryła swoją przemianę. Darcy nareszcie odkryła swoją własną przemianę i dalej uczy się kontroli nad własnymi popędami, mroczną stroną - ta dalej próbuje wyjść, kiedy tylko nadarza się chwila słabości. Jest mistrzynią odkładania oraz bagatelizowania własnych problemów na rzecz czegoś co sprawia radość. Uwielbia swoją rodzinę, swoich przyjaciół, otaczający ją świat, wszystko co ma do zaoferowania życie. Przepracowuje swoje własne traumatyczne przeżycia, uczy się bliskości, zaufania. Podróżuje między ojczyzną a Argarem, chociaż dalej boi się ruszyć i zbadać nowy trakt, czy zboczyć z drogi do Phyonix. Dumna tancerka, utalentowana pianistka, skrzypaczka, lutnistka z całkiem niezłym drygiem do śpiewania - nie boi się sceny, w końcu jako księżniczka feniksów praktycznie się na niej wychowała. Mimo wszystko poza granicami domu woli pozostać na trybunach, dobrze się bawiąc. Fanka pikantnego jedzenia i kwaśnych owoców, która je maksymalnie dwa razy dziennie. Kocha Phyonix, bo to jej ojczyzna, dom, miejsce, które pragnie chronić, rozwijać równie prężnie co rodzice. Kocha Argar, bo to dom jej bliskich, miejsce, w którym może czuć się słaba bez lęku o Bellhardów. Pełno jej tam, gdzie są Ci, na których jej zależy, a także rzeczy, które lubi. W Argarze zarabia na życie udzielając korepetycji z tych dziedzin, w których jest ekspertką i sprzedając nadmiar upolowanych przez Abyss gorr, a w Phyonix po prostu jest rozpieszczoną księżniczką opływającą w luksusy. Kocha sprzeczności, nieśmieszne żarty a także gadulstwo, którym z uśmiechem na ustach przytłacza innych. Ostatnio ulepszyła zamki w drzwiach i zamknięcia okien, aby bronić się przed niechcianymi próbami włamań co niektórych.

POWIĄZANIA/DODATKOWE


 _____________________________________________________________________
POPRZEDNIA KP
Wizerunek: Aeolian by WLOP
Cytat: Hollywood Undead - Gotta let go
Tytuł: Sarius - Wiking (prod. Gibbs)
Ostatnia aktualizacja: 06.09.2024

46 komentarzy:

  1. Zaśmiał się cicho na stwierdzenie, że głupi nie jest.
    - Dzięki - rzucił w odpowiedzi. - Sam nazwałbym się inteligentnym - dodał na moment unosząc dumnie głowę, po czym śmiejąc się lekko i kręcąc głową. - Moja mądrość objawia się na innym poziomie niż Tonego - dorzucił, spoglądając Darcy prosto w oczy. - A z tobą jak jest? Odznaczasz się mądrością czy głupotą? - zapytał jej. - Bo jeśli o mnie chodzi... - postukał się lekko po brodzie. - To uważam, że nie jest z tobą tragicznie - puścił do niej oczko. Słuchał wieści o jej koleżance z Phyonix i pokiwał znów nieco głową.
    - Zapamiętam - zapewnił ją. - I postaram się nie kąsać zbyt mocno, w razie gdyby uznała że warto ze mną się śpiewem podrażnić - dorzucił, opadając łagodnie na poduszki i zamykając na moment oczy. Nabrał kilku głębokich oddechów, zanim znów na nią spojrzał.
    - Mieliśmy - potwierdził, a kiedy się do niego zbliżyła na łóżku, z powrotem usiadł. Nie elegancko było wylegiwać się, kiedy twój odwiedzający przyszedł w odwiedziny. - Właściwie to były takie torby chłodzące. Dało się w tym przechowywać jedzenie, no i same lodówki też przenośne były - stwierdził spokojnie. Zaraz uśmiechnął się delikatnie na jej fascynację odtwarzaczem muzyki. Zaśmiał się nieco. Trafił tym w dziesiątkę.
    - Masz rację, było naprawdę fajne - zgodził się z nią. - Wiesz wkładałaś słuchawki do uszu i maszerowałaś. Od razu lepiej się po dworze chodziło. Było więcej sił - zauważył, po czym zmarszczył lekko brwi. - A twój tata nie może ci go załatwić? Z Argaru? - zaproponował. Widział przecież że demon palił zwykłe Argardzkie papierosy... więc uznał, że skoro i tak się tam udaje to mógłby jej to urządzenie przynieść, po czym machnął lekko ręką. - A Tony na pewno chętnie się nad tym problemem pochyli - zgodził się z nią, choć uważał, że szybciej gramofon faktycznie stworzy niż taki mały odtwarzacz.
    - Oryginalnie - zauważył przez moment śmiejąc się pod nosem, bo przypomniały mu się wybory Miss Świata i to całe "Chcę pokoju na świecie". Zaraz jednak odchrząknął poważniejąc. - Przepraszam, wiem, że to ważne... brak wojen, ale myślę że to niemożliwe do spełnienia. Jedną wojnę stłumić, trzy kolejne się odezwą, bo idioci chodzą po tym świecie i będą się rodzić dalej - wyjaśnił swój punkt widzenia, z powrotem opadając na poduszki. - Wybacz, trochę mi słabo, jak siedzę - skrzywił się nieco. - Mam nadzieję, że twoje życzenie się spełni i... nikt już nie będzie wzięty do niewoli. Z twoich bliskich - uśmiechnął się do niej łagodnie, a kiedy zadała to cholerne pytanie, westchnął przeciągle, odwracając od niej wzrok, aby spojrzeć w sufit.
    - Związku z Akane - oznajmił krótko. - A właściwie jego braku. Nie dane nam było dobrze poznać się nawzajem w sytuacji samego związku. W Argarze dopiero zaczynaliśmy. Może miesiąc, dwa pobyliśmy razem, a tu... - wzruszył ramionami, po czym zerknął na swoją wiecznie obandażowaną dłoń. Wypuścił ze świstem powietrze. - Mojego pierwszego morderstwa - dodał po krótkiej chwili. - A raczej tego, że musiałem zabić, kiedy miałem te 13 lat - zacisnął nieco wargi. - Tego, że nigdy nie poznałem swoich rodziców - mruknął znów. - Że przeze mnie Tony wylądował na wózku inwalidzkim... to jest nie mógł chodzić... przez wiele lat - zagryzł mocno wargi. - Na szczęście udało się to wyleczyć - dodał zaraz oddychając głęboko. - Mam kontynuować? - spojrzał jej prosto w oczy z nieco zmieszanym uśmiechem na twarzy. - Czy już wystarczy?

    Ryu

    OdpowiedzUsuń
  2. - To raczej niemożliwe - rzucił z delikatnym uśmiechem pod nosem, kiedy wspomniała o jego wierze w mądrość samej Darcy. - Moja wiara w nią jest racjonalna. Już prędzej zaskoczysz mnie w stronę większej mądrości niż myślę - wyszczerzył się do niej i sięgnął dłonią do jej policzka. Delikatnie go pogłaskał, krótko, jednorazowo. Miał na to ochotę, ale zaraz też odsunął dłoń, żeby nie speszyć jej za mocno i nie przekroczyć granicy, którą sama postawiła.
    - Dzięki - szepnął śmiejąc się pod nosem. Miała rację. Przejmowanie się kulturą, kiedy ramię go po prostu rwało i zaczynał czuć znaczny dyskomfort z nim, było dość komiczne. Pomasował się po skroniach, kiwając lekko głową na wyjaśnienie co do wojny. - Jasne, próbując można zrobić wiele. Opóźnić wojnę, może czasem nawet jej zapobiec - przyznał spokojnie. Drgnął lekko, gdy dotknęła jego dłoni, ale zaraz rozluźnił się. Nie spodziewał się takiego gestu. Skinął głową.
    - Ale przestań. To co przeszedłem w życiu mnie ukształtowało i mimo tych żali... - pokręcił lekko głową. - Jestem wdzięczny za każde doświadczenie. Dzięki nim jestem sobą i no wiesz lubię siebie - wyszczerzył się do niej. - Hm... wiesz mogłem ci powiedzieć, że żałuję że nie pozwalasz mi się całować - dorzucił zaraz puszczając do niej oczko. - Albo, że nie lubisz jak cię przytulam - zrobił smutną minę w tym temacie. - Ale chciałem być z tobą szczerzy... tych żali jeszcze trochę jest, ale... - pokręcił lekko głową. - Nie mam teraz ochoty o nich mówić. Może kiedyś - posłał w jej stronę łagodny uśmiech. - Moja kolej - zatarł ręce z uciechy. Dlaczego właściwie nie mogę cię przytulać za często, hm? - spojrzał na nią z ciekawością.

    Ryu

    OdpowiedzUsuń
  3. Luna pokiwała głową ze śmiechem na ustach. Mogła i być gamą czerwieni. Dla swojej Żonci wszystko. Dygnęła przed nią i zgięła w pół w iście przesadzonym, królewskim geście, ale wzrok miała przy tym utkwiony w oczach Darcy. 
    - Dziękuję za komplement, Żonsiu - puściła do niej oczko, prostując się i zsuwając swój rzemyk, aby podać go Darcy. Znów jej przytaknęła. Tak, jej naszyjnik był drapieżny, mroczny i doskonale komponował się z jej osobowością. A zwłaszcza z tą jej częścią, którą pokazywała na statku czy podczas grabieży. Potrafiła być bezwzględna i bezlitosna, jeśli sytuacja od niej tego wymagała.
    - Dziękuję - powtórzyła raz jeszcze. - Jest dla mnie ważna, taka można by rzecz sentymentalna pamiątka - wyjaśniła. - Masz gust do biżuterii - dodała zaraz. - Chociaż ja wolę takie nieoszlifowane diamenty jak to - pokazała jej swoją bransoletkę. Tę samą co podarowała Ashanowi. - Ta ma szczególne znaczenie - zaśmiała się delikatnie. Przecież był to jej pierwszy zamordowany Arcemon i pierwszy, nieco gburowaty, płomienno rudy mężczyzna. 

    Luna

    OdpowiedzUsuń
  4. Spojrzał na nią dość wymownie.
    - Że niby z kontrolą tych mocy też się po prostu urodziłaś? Już sobie tak nie umniejszaj, jestem pewien, że dojście do takiego poziomu trochę wysiłku Cię kosztowało - wyznał to co rzeczywiście uważał i zaraz zaśmiał się na uwagę co do pieńka. - Było blisko, gdybym na jakimś siedział to pewnie dopiero bym się zebrał z ziemi - rzucił żartobliwie i zaraz prześlizgnął po niej wzrokiem. - Cóż, z rumieńcem byłoby Ci nawet do twarzy - puścił jej oko po czym wystrzelił kolejne strzały. Uwielbiał łucznictwo, co łatwo szło zauważyć po jego błyszczących oczach. Słysząc o humorze opuścił łuk i spojrzał na Darcy pytająco. - Nie rozumiem... To jakaś mroczna forma, tak? - rzeczywiście mogła wyglądać dość przerażająco, ale nie wiedział, że ceną za umiejętności może być dobry humor. - Tym mi przyjemniej - przyznał, na informację, że przy nim idzie jednak utrzymać uśmiech. Zbliżył się do niej, gdy zaczęła tłumaczyć o co chodzi z tą energią, za bardzo go to interesowało by dalej strzelać. To co mówiła było znacznie ciekawsze.
    - Hm... Serio? Może to moje przyzwyczajenie do zmian? U Nhulu dość często zmieniało się obozy w trakcie polowań, musiałem się klimatyzować do różnego rodzaju terenu, pogody, warunków... Myślisz, że może to mieć znaczenie i w tym przypadku? - zainteresował się i oddał jej łuk. - Dziękuję, już mi wystarczy, jestem naprawdę wdzięczny, nigdy nie doświadczyłem czegoś podobnego - przyznał.

    Mohe

    OdpowiedzUsuń
  5. - Dziękuję - dziewczyna z powrotem zawiązała go na szyi i na jej domysł znaczenia wzruszyła lekko ramionami. Darcy zdawała się być specyficzną osobą. Dziewczyną, która wiedziała za dużo i chciała się tym chwalić. Luna nie do końca rozumiała dlaczego ta robi to co robi, miała taki swój tryb życia, życia, które niezbyt odpowiadało samej piratce. Wzięła od niej kolczyki i przyjrzała się im uważnie. Były kunsztownie wykonane. Czuć było, że są drogie. Aż zacisnęła lekko usta, kiedy w jej głowie pojawił się plan zwinięcia kolczyków. Nie, nie mogła tego zrobić. Oddała je szybko w ręce Darcy.
    - Chętnie posłucham ich historii - uśmiechnęła się do niej promiennie. - Ale schowaj je gdzieś... - odchrząknęła zerkając gdzieś w bok.

    Luna

    OdpowiedzUsuń
  6. Spojrzał po niej zainteresowany. Czyli miała swojego konika, ale innych tematów nie ogarniała? Ciekawe...
    - Wiesz... Jak chcesz to mogę Cię trochę pouczyć, strzelania - zaproponował. - Chociaż skoro masz już coś co działa na odległość to w Twoim przypadku popracowałbym nad bliską walką - przyznał i uśmiechnął się, gdy połowicznie przyznała mu rację. Przekręcił lekko głowę, gdy wspomniała o byciu wesołym i zaśmiał się zaraz krótko.
    - Skąd wiesz, co myślę? - zapytał z łobuzerskim uśmiechem. - Zdziwiłbym się, gdybyś zawsze była taka sama, byłabyś wtedy nijaka, a coś mi mówi, że nie jesteś - stwierdził, wzruszając ramionami, a słysząc że pomaga poczuł nawet lekką dumę. - W takim razie miło mi, że się przydaję - rzucił żartobliwie i zaraz przytaknął jej głową. - Tak, sam spotykam wielu, ale cóż ciekawość Argarczyków jest zrozumiała, w końcu to dla nich nowy świat. Ja... Cóż, chyba po prostu przywykłem, chociaż czasami brakuje takiego miejsca, do którego zawsze się wracało - przyznał. Nhulu już dawno opuścił i rzeczywiście od tamtego czasu ciągle się przemieszczał. Zaśmiał się krótko na te kolejne doświadczenia i złapał za butelkę zaraz po niej, by również upić łyka.
    - Uh... Dawno nie czułem podobnego smaku... - trunek przypominał mu te z jego stron, "domowe", aż lekko potrząsnął głową i delikatnie objął Darcy ramieniem. - No dobra, ale nie będziemy chyba tak stali i pili, hm? Masz jakąś fajną miejscówkę co by posadzić tyłki i sobie... no nie wiem... popodziwiać widoki? - poruszył zabawnie brwiami.

    Mohe

    OdpowiedzUsuń
  7. Słysząc historię Darcy Grima zrobiła duże oczy, to wszystko brzmiało bardzo nieprzyjemnie. Sama nie miała zbyt kolorowo w życiu, to już dawno pokazało jej, że nie jest sprawiedliwe. Posmutniała odrobinę.
    - Rozumiem - przyznała, jednak na słowa o sobie samej na jej buzię wrócił uśmiech. - Ja Ciebie też lubię tulić! - przyznała i na dowód zbliżyła się by ją objąć, a po tym usiadła do deseru. Felci słuchała z zainteresowaniem, a gdy pochwaliła ją za bycie Grimą, zachichotała.
    - Zdradzę Ci sekret... Nawet nie specjalnie się staram, a mi wychodzi - ponownie zachichotała. Przytulasa po propozycji przyjęła z uśmiechem, ale widząc zaszklone oczy Darcy spojrzała po niej niepewnie.
    - Ojej, to smutne, czy wesołe? Wesołe prawda? - mimo wszystko strzelała, że jednak chodziło o wzruszenie i zaraz znowu przytuliła Darcy. - Będziesz super drugą mamą! - rzuciła entuzjastycznie.

    Grima

    OdpowiedzUsuń
  8. Nie skomentował jej odsunięcia się, bo przecież sam zabierał już dłoń, kiedy ona drgnęła. Nie zamierzał za mocno przekraczać jej granic. Przynajmniej jeśli chodzi o taki dotyk. Pocałunki były inną sprawą. Uśmiechnął się nawet do swych myśli i odetchnął głęboko słuchając jej dalej. Prychnął śmiechem na to, że między nimi nie było tak źle. Pokręcił głową.
    - Za niski kaliber żeby trafiło do moich żali - rzucił w odpowiedzi, zaraz kiwając lekko głową. Nie miała lekko w życiu to na pewno, ale on nie zamierzał tego komentować. Litość w tym temacie była najgorszą możliwością. Sam przecież był w Lustrze bo jakaś głupia wiedźma uznała to za świetny pomysł żeby utknąć tam kilkanaście dzieci. O bo mogła. Tylko u Darcy to chociaż powód mieli... w ich przypadku po prostu się nimi bawiła.
    - Ja? - zamrugał i pokręcił lekko głową. - Szczerze? - popatrzył jej w oczy. - Jestem po prostu sobą, nie robię niczego innego - uśmiechnął się krzywo. - Albo się mnie lubi i akceptuje albo nie. Nie zmieniam się pod człowieków - specjalnie użył tego sformułowania. - Zaufanie przychodzi samo, po pewnym czasie - mruknął tylko. - No i staram się, może już trochę z mniejszą siłą rażenia w obliczu wszystkiego co mnie spotkało, zarażać ludzi uśmiechem - wyszczerzył się do niej i zamknął nieco powieki, żeby nabrać kilku głębokich oddechów. Ból promieniujący od barku zaczynał powoli przyprawiać go o mdłości i ból głowy. - Nie ma jednego sposobu na zdobycie zaufania - stwierdził cicho. - Przepraszam, Darcy... - powiedział w końcu. Jak znosił ból dzielnie i zwykle nie marudził na jego intensywność, tak teraz miał wrażenie że zaraz zacznie. - Jestem trochę zmęczony - spojrzał po niej z przepraszającym uśmiechem na twarzy. - Ostatnie pytanie - mruknął. - Co zrobisz jeśli zignoruję twoje wstręty do moich przytulanek?

    Ryu

    OdpowiedzUsuń
  9. W Argarze było miło, ale w końcu nadszedł ten czas żeby zacząć się żegnać. Przynajmniej na jakiś czas. Dnia następnego zamierzał wyruszyć z Klarą do Slaviit. Odstawić ją do domu. Dlatego dziś postanowił odwiedzić Darcy. Do jej domostwa przybył pod wieczór, bo wcześniej zbyt długo zabajdurzył u Rei rozmawiając z nią o sprawach różnych i pomagając jej przy dzieciach. W końcu jednak stanął przed jej domem i zapukał do drzwi, aby pociągnąć zaraz za klamkę. Zamknięte. Cóż. Dziewczyna na pewno miała inne sprawy na głowie niż siedzenie w domu. Nie pozostawało więc nic innego jak zawrócić. Mimo to poczekał chwilę na ganku i wyciągnął kartkę oraz pisadło. Jeśli nie uda mu się pożegnać to chociaż nabazgrze jej kilka słów. W obliczu tego co zrobiła Akane i Gave... wypadało chociaż zostawić krótką wiadomość. Uniósł wzrok znad kartki, dopiero kiedy dziewczyna otworzyła drzwi.- To jesteś w domu i się zamykasz? Po co? - zdziwił się, zwijając kartkę w kulkę i wsuwając ją do kieszeni swych spodni. Uśmiechnął się do niej szeroko. - Wpadam odebrać kolację za Hakunę i się pożegnać - rzucił swobodnie.

    Ryu

    OdpowiedzUsuń
  10. Słuchał tego co mówiła, obserwując jej mokre włosy i twarz. Na ciuchy niespecjalnie zwrócił uwagę. W końcu widział ją już na staniku. W wodzie, kiedy to skakali z klifów. Spojrzał przelotnie na jej zamek i wzruszył ramionami.- Ktoś i tak ci go sforsuje. Przyzwyczaj się po prostu do tego, że chata w Argarze z tyloma znajomymi... to chata otwarta i szczęśliwa - błysnął w jej stronę zębami, unosząc lekko dłonie do góry. - Nawet nie próbowałem się włamywać - stwierdził. - Chyba, że pociągnięcie za klamkę aby upewnić się, że jest zamknięte to włamanie - puścił do niej oczko, wchodząc z nią do środka. - Spokojnie, jej też się o to przypomnę, jak już wróci. Najpierw ją spiorę a potem przypomnę o kolacji - skomentował, nie oddając jej tym razem pstryczka tylko idąc za nią w stronę kuchni, gdzie oparł się o framugę drzwi, obserwując to jak otwiera jej dach i wpuszcza do pomieszczenia ciepłe powietrze oraz promienie słońca.
    - Może być - odparł swobodnie, rozglądając się po pomieszczeniu. - Zamierzasz wrócić do Phyonix na czas wojny? - zainteresował się. - Razem z dziećmi i Morganą?

    Ryu

    OdpowiedzUsuń
  11. - Gdybym chciała, Żonsiu... to bym cię po prostu okradła - odparła swobodnie dziewczyna, odsuwając się od panikującej czarnowłosej. Pozwoliła się jej odsunąć, dała przestrzeń. Nie podchodziła, dopóki ta nie dopadła do pianina. Wtedy przystanęła przed nią. - Weź wdech i wydech, głęboko - poradziła samej robiąc głęboki wdech i powoli długo wypuszczając powietrze. - Niczego nie chcę ci zabierać - zapewniła, znów nabierając głębokiego wdechu w płuca i ponownie, powoli je wypuszczając. - Pomyśl o czymś miłym... może swojej rodzinie? Jesteście bardzo ze sobą związani, prawda? Kochasz ich... najmocniej na świecie - zauważył tylko. - Oni ciebie też, i znów głęboki wdech... - poinstruowała.

    Luna

    OdpowiedzUsuń
  12. Grimie również zrobiło się bardzo przyjemnie na słowa Darcy i posłała jej szeroki uśmiech.
    - Na szczęście nigdzie się nie wybieram! - zakomunikowała dumnie, a gdy Darcy zdradzała sekret, jeszcze bardziej nadstawiła ucha. Zachichotała na jej słowa.
    - No skoro Felcia tak mówi, to tak musi być - jeszcze raz zachichotała radośnie.
    Kiedy Ri zrozumiała, że to wzruszenie, sama mocno przytuliła Darcy, nawet oplotła ją w pasie ogonem, wkleiła się w dziewczynę cała.
    - Grima też dziękuje, że ma Felcie i że może ufać tak mocno by dać Kevusi drugą mamę - podniosła głowę by spojrzeć na nią swoimi wielkimi, rozczulonymi oczyma. Zaraz jednak wyprostowała się trochę bardziej.
    - Tylko jeszcze Tony musi się zgodzić, ale Grima zna sztuczki na Chłopaczka - zachichotała. - No i powiem, że on wybierze tatę dwa! - rzuciła wesoło.

    Grima

    OdpowiedzUsuń
  13. Słuchał jej z zainteresowaniem i przytaknął na słowa o demonach.
    - No tak, na pewno wiesz najlepiej jak ugryźć ten temat - stwierdził. Dla niego ta cała magia i niesamowite umiejętności były dość... niejasne. Pokręcił głową na kolejne wyjaśnienia.
    - To była tylko propozycja, nic zobowiązującego - uśmiechnął się lekko. - Jak będzie okazja, będzie chęć, to będzie trening - dodał. Nie widział powodu by gniewać się o coś takiego. Zaśmiał się na żart i zerknął w niebo by chwilę pośledzić wzrokiem płynące po nim chmury. Wrócił spojrzeniem do dziewczyny, gdy zabrała głos w sprawie ludzi w sercu. Dotknął swojego serca.
    - Mam w sercu jedną osobę, niestety nie mogę do niej wrócić, ale czuję, że często jest ze mną. Z czasem pewnie pojawią się następni, tylko mam nadzieję, że nie martwi - wyznał bez ogródek. - Są znajomi, poznałem kilka osób wartych zapamiętania, ale tak... Czasami gdy jestem sam smutek nachodzi serce, wtedy jednak łapię się milszych myśli lub po prostu oddaję zadumie. Smutna zaduma bywa bardzo budująca - odpowiedział. Zaśmiał się na pochwałę co do picia.
    - Przypomina mi wyrób z rodzimych stron. Piliśmy podobne na każde zakończenie polowania, a i na inne święta... W Nhulu alkohol dość szybko trafia do ust dzieci, kwestia wprawy - wzruszył ramionami i zabrał dłoń, gdy tylko dostał znak, że jej to nie pasuje. Podniósł ręce w geście poddania się.
    - Nie dotykać, jasne, zakoduję - puścił jej oko i opuścił ręce by ruszyć za nią. Nie był zbyt wścibski, więc nie dopytywał. - Oho, samotnia... Nie chciałbym Ci jej zepsuć. Jeszcze mi się spodoba i wejdę Ci kiedyś w paradę, gdy będziesz chciała pobyć sama - uśmiechnął się pod nosem.

    Mohe

    OdpowiedzUsuń
  14. Odsunęła się od niej. Nie chciała robić jej pod górkę i przestraszyła się. Poczuła jak gęsia skórka całkowicie przejmuje nad nią kontrolę. Przez chwilę patrzyła na wychodzącą z domu Darcy i wyciągnęła swoją przyjaciółkę. Pociągnęła porządny łyk rumu i usiadła na kanapie, opierając trzęsące się dłonie na kolanach. Cholerka. Argarczycy byli jednak porąbani. I to konkretnie. Głupie żarty doprowadzały ich do tego stanu. Nienormalni. Normalnie nienormalni. Obserwowała ją kątem oka, od czasu do czasu popijając swój rum. W końcu jednak wstała i wyszła na zewnątrz.
    - Pójdę już - stwierdziła tylko, nie zbliżając się do niej ani na krok. Nie chciała przecież musieć ranić siostry Ashana, a gdyby doszło do walki musiałaby to zrobić. Przecież nie da się zabić tak łatwo. Nie było nawet takiej opcji. Bez walki się nie podda, za bardzo kochała swoje życie.

    Luna

    OdpowiedzUsuń
  15. Został z Fasolkami, kiedy Akane poszła po dodatkowe leki. On sam nie wychylał nosa poza cztery ściany, bo na zewnątrz duchy nie dawały mu spokoju. Tu był bezpieczny od jazgotu, bezpieczny od utraty zmysłów. On i małe. Układał właśnie swoje dwa małe brzdące na popołudniową drzemkę, kiedy usłyszał pukanie. Zignorował je, dopóki ten ktoś nie wszedł do środka. Natychmiast wyszedł z pokoju dziewczynek, zamykając za sobą drzwi. Mimo tego że duchy nie miały wstępu do tego mieszkania, otwarte drzwi sprawiły, że ich wrzaski dotarły do jego uszu. Zacisnął zdrową dłoń na uchu i skrzywił się wyraźnie. Wyminął więc wkurzoną Darcy, by zamknąć za nią drzwi i oparł się o nie plecami, słuchając jej wyrzutów.
    - Tak, wiem. Głupio wyszło - mruknął cicho. - Przepraszam - dodał nie zamierzając się jej specjalnie tłumaczyć. - Potrzebowałem oddechu. Argar mnie dusił - odepchnął się od drzwi. - Nie oczekuję, że zrozumiesz. Chcesz herbaty?

    Gave

    OdpowiedzUsuń
  16. Mohe skinął głową w jej stronę, nie lubiła dotyku, więc nie dotykał ramienia i gest był nieco niekompletny, jednak nie ujmowało to podziękowaniu.
    - Dziękuję - odparł na jej życzenia. - Masz rację, zdecydowanie warto - przyznał z lekkim uśmiechem. Na słowa o spiciu zaśmiał się szczerze.
    - No nie wiem czy to tak bezpiecznie spijać się przy dzikusie, cholera wie co mi tam do głowy wpadnie. Jeszcze zacznę rzucać jakieś dziwne wyzwania, a Ty, o zgrozo... pijana zaczniesz je wykonywać... - udał lekkie przerażenie, ale zaraz wykonał gest, jakby rozwijał coś dłońmi przed nimi. - Już widzę jak pokracznie próbujesz przeskoczyć z gałęzi na gałąź - rzucił i spojrzał po niej rozbawiony.
    - Jasne - uśmiechnął się nieco szerzej. - Bez obaw, umiem trzymać granicę, lepkie ręce mam tylko, gdy dziewczyna tego chce - przyznał z nieco zadziornym uśmiechem. Wysłuchał jej zaraz w sprawie samotni i przy okazji rozglądał się po otoczeniu. Musiał przyznać, że było tu naprawdę ładnie.
    - Cóż, ciężko się dziwić, że wybrałaś takie miejsce - przyznał i zaraz zerknął na nią pytająco. - Czyżby irytujący towarzysze? - zaśmiał się krótko na wyznanie co do domu. Na gest z ukłonem, on powtórzył swoje skinienie głowy i dumnie krocząc wskoczył na skały, by zaraz zająć sobie jakieś wygodne miejsce.
    - Ho, ho! Idealnie, tu to nawet można się zalać w trupa i po prostu polec - posłał Darcy uśmiech. - Jak już będziesz się przewracać to proszę nie między kamienie, nic przyjemnego takie wyciąganie wiotkiego, pijane ciała z pomiędzy skał - zaśmiał się krótko.

    Mohe

    OdpowiedzUsuń
  17. - Złodzieje znają inne sposoby, żeby się wpieprzyć do twojego domostwa - stwierdził cicho, po czym uniósł lekko dłonie w górę. - Ale hej, jeśli uważasz, że dzięki takiemu zamkowi będziesz się czuła lepiej i bezpieczniej w swojej głowie to czemu nie - uśmiechnął się do niej delikatnie. Sam nie włamywał się jej nigdy na chatę i nie zamierzał tego robić. Chociaż gdyby chciał to już wiedział, że lepiej robić to przez otwierany dach kuchni. Zastanowił się chwilę nad suszeniem głowy Akane i Gavowi i wzruszył ramionami.- Jasne, posuszyć tak, ale nie o to że poszli. O to że się nie pożegnali i o to że mózg przesłoniły im emocje - wzruszył ramionami, wybierając sos mieszany. Trochę łagodnego i trochę ostrego. Przysiadł wraz z daniem przy stole i ukroił sobie kawałek.
    - Nie wiem czy ją wezmę Darcy, bo ja w sumie przyszedłem się pożegnać - parsknął cichym śmiechem. O ironio. - Idę odprowadzić Klarę do domu, chwilę mnie nie będzie. Muszę też brać pod uwagę, że przez wojnę nie dotrę z powrotem, albo że zajmie mi to sporo czasu - zauważył masując sobie skronie dłońmi. - Więc tak, nie wiem czy w ogóle będę miał okazję, a jeśli okazja się nadarzy to nie wiem czy w ogóle będzie mi się chciało suszyć im głowy - skomentował. Na pewno powie co myśli, ale wykłócanie się o swoje racje? Nie miał ochoty tego robić. Roześmiał się serdecznie na tę jawną prowokację.- Za twoim gadaniem? - uniósł na nią wzrok, posyłając jej nieco złośliwy uśmiech. - A myślisz, że dlaczego tak szybko Klarę idę odprowadzać? - uniósł lekko brew. - Żeby odsapnąć od tego twojego gadania - puścił do niej oczko.

    Ryu

    OdpowiedzUsuń
  18. Dotknął ostrożnie jej dłoni, kiedy mówiła o trudnych dla niej tematach. Pogłaskał ją po niej łagodnie.
    - Mówią, że czas leczy rany - powiedział spokojnie. - Twoje też kiedyś zaleczy... a to że się boisz to normalne, po wszystkich twoich przeżyciach - zapewnił ją cicho i delikatnie nakierował jej brodę wyżej, żeby spojrzeć w jej oczy. - Strach jest dobry - szepnął. - Bez niego zdajemy się być niezwyciężeni, a wtedy robimy się zwykłymi głupcami - mruknął. - W tej chwili może robisz za bardzo, za dużo... - odchrząknął. - Ale z czasem się to może zmienić. Może będziesz mogła spać z otwartym oknem czy tylko zwykłym zamkiem - uśmiechnął się do niej łagodnie. - A na razie jest dobrze jak jest. Rób wszystko w swoim własnym tempie, ale nie zapomnij... że zawsze masz przyjaciół do których możesz przyjść, pogadać lub pomarudzić. Albo nawet wbić im do domu i... - zaśmiał się cicho. - Wsunąć do wyra, bo akurat będziesz się gorzej czuła - poczochrał ją po włosach. Zastanowił się nawet czy i on zawiódł się na Akane i Gavie, a potem doszedł do wniosku, że raczej nie. To co zrobili było typowym zagraniem. Normą. Wzruszył więc ramionami.
    - Cóż... tacy już są - stwierdził tylko i zaśmiał się cicho, kiedy wspomniała o szukaniu go. - Będę jednak wdzięczny jak za szybko nie wyjdziesz mi z pomocą - pstryknął ją palcem w nos. - Wiesz jak jest... powsinoga ze mnie - puścił do niej oczko, wracając do swojego jedzonka. - Pychota - poinformował ją. - Żałuj że jej nie masz - dodał zaraz wesoło i pokręcił głową. - Ja? Okrutny? - zamrugał kilkakrotnie. - Oj Dar... ty mnie jeszcze nawet podkurwionego nie widziałaś, a co dopiero okrutnego... - wyszczerzył się do niej.

    Ryu

    OdpowiedzUsuń
  19. - Nie mogłem - odparł wstawiając wodę na herbatę i opierając się o szafkę, zaczął przygotowywać zioła do zaparzenia. Jednak tym razem odpuścił sobie herbatki od Aciego. Jej wczorajsze użycie przyniosło... dziwne skutki uboczne. Odetchnął głęboko. - Nie pomyślałem. Jedyne o czym myślałem to o tym, że nie chcę już tu dłużej być, kiedy znów zostaję z tym wszystkim sam. Z tym gównem sam - żachnął się. - Jak widzisz, jesteśmy cali - obrócił się do niej, uśmiechając delikatnie, po czym zerknął na rękę. - Kiepsko - przyznał. - Boli jak cholera, dwoma palcami na razie nie mogę ruszać, ale... drżą. Jak chcę nimi poruszyć to lekko drżą - rzucił z delikatnym uśmiechem. - Będzie z nimi dobrze. Wyćwiczą się.

    Gave

    OdpowiedzUsuń
  20. - Ręka wyglądałaby podobnie gdybym tu został - odparł nieco zbyt chłodno. Bo jasne, Febe potrafiła zrobić mu schron jak teraz, naokoło tego domu, ale on nie byłby w stanie tle w nim siedzieć. Nie mógłby odpuścić sobie choćby trochę pomocy duchom. Nie mógłby, bo za bardzo bał się wielu złowrogich dusz. Zacisnął mocno wargi. - Bo jestem, Darcy - spojrzał po niej i zamknął na chwilę oczy. - Zakończenie wątku to nic - mruknął wzdychając ciężko. - Sam jestem sobie winny po części - dodał jeszcze. - Ale Febe udowodniła mi, że się mylę... że może w jakimś stopniu jest tu dla mnie miejsce - mruknął krótko, spoglądając na nią. - Byłem wściekły na to co zrobiła Akane. Na to jak potraktowała dziewczynki. Na to co zrobiła Febe. Na to, że w ciemno... w ciemno! Zdecydowała się pomóc Akane, a mnie miała w dupie - fuknął. - Nie, Darcy. Nie myślałem o tym, żeby kogokolwiek informować. O nikim nie myślałem. Byłem egoistą - oznajmił cierpko. - Tony i Grima wiedzieli, bo odbierając od nich dziewczynki wspomniałem że znikam na trochę - dodał jeszcze. - Ale to był fart. Akurat oni opiekowali się Fasolkami... Niklaus wiedział, Febe wiedziała, Yensen wiedział. 

    Gave

    OdpowiedzUsuń
  21. Zdziwiła go swoim przytuleniem, ale nie oponował. Objął ją lekko ramieniem, przytrzymując tak. Głaskał ją tylko po nim, słuchając jej dalszych słów. Nie widział potrzeby by jeszcze coś tu dodawać. Powiedział wystarczająco dużo. Teraz wszystko zależało od niej. Uśmiechnął się do niej lekko i nawet nieco pokłonił na siedząco.
    - Do usług - zaśmiał się cicho, po czym zrobił minę jakby wszystko kalkulował w głowie. - Razem z Klarą będę szedł około 2 tygodni, może krócej. Zważywszy na to, że lubię wpadać w tarapaty trzeba dodać jakiś dodatkowy dzień czy dwa - pokiwał głową. - Potem trzy dni odsapnięcia i powrót... ale powrót pewnie z jakimś rekonesansem. Tak, dwa miesiące to wystarczająco dużo czasu. Możesz wtedy zacząć się martwić - zgodził się z nią, po czym zaśmiał cicho. - Ach u nas to same niejadki - stwierdził. - Sam do nich należę. Czasem zapominam o jedzeniu - przyznał szczerze. - Stąd moja... chudość, z której powoli, bardzo powoli wychodzę - przyznał jeszcze i pokręcił głową. - Nie, nie zobaczysz - zapewnił. - Przynajmniej nie w stosunku do samej siebie. Wiesz ja chyba sam jeszcze do końca nie widziałem mojego faktycznego wkurwa - stwierdził po chwili milczenia. - Okrucieństwo... tak, ale nie to pierwsze...

    Ryu

    OdpowiedzUsuń
  22. Sam zaśmiał się lekko na jej udawany strach.
    - Uważaj, bo się prosisz o jakieś wyjątkowo trudne zadanie - pogroził jej palcem niczym małemu dziecku dla przestrogi. - Proszę jaka mądrala, no dalej, dalej, nabijaj się z prostego dzikusa i jego mało kreatywnych pomysłów - rzucił zaczepnie, teraz to on udawał, ale urazę, co nie wyszło mu specjalnie dobrze. Nie udawał też za długo, bo słysząc o rozpieszczonych księżniczkach od razu się skrzywił.
    - Szlag... Racja, aż strach pomyśleć co w takiej głowie się urodzi... "Rybę mi złów i jak ją będziesz przypiekać to przy ogonie na czwartej łusce od lewej płetwy mają być moje inicjały. To w końcu moja ryba" - udał wyniosły ton jakiejś damulki i zaraz sam puścił dziewczynie oko. Spojrzał po niej, gdy wspomniała o krajobrazie.
    - Malowniczo, poetycko... Chyba masz dość artystyczną duszę, co? - zagaił wysnuwając takie wnioski. Darcy nawet by mu pasowała na jakąś artystkę. Uśmiechnął się lekko na stwierdzenie co do samotności. - Ona to chyba każdemu się przydaje, chociaż czasami - stwierdził, patrząc na krajobraz i ciesząc nim oczy. Zaśmiał się na słowa o mdleniu.
    - Trzymam za słowo, bo jak nie to Cię w tych skałach tu zostawię - rzucił ze śmiechem i zaraz podał jej butelkę.
    - Rozpieszczone księżniczki piją pierwsze - poruszył zabawnie brwiami i zaraz przyjął szkło z powrotem. - A więc za początek pięknej przyjaźni - powtórzył jej toast i sam upił sporego łyka.

    Mohe

    OdpowiedzUsuń
  23. Akane właściwie dopiero niedawno odebrała dziewczynki od Febe. Gave był właśnie w trakcie zabiegu, a ona zabawiała małe, za którymi tak bardzo się stęskniła. Słysząc pukanie do drzwi odłożyła Raje na kocyk, tuż obok siostry.
    - Mama zaraz przyjdzie - rzuciła, na co dało się słyszeć niezadowolone jęki. Przecież dopiero co przyszła, a tu już sobie idzie?! Małe były bardzo niezadowolone. An otworzyła drzwi.
    - Dar? - jej wizyta trochę ją zaskoczyła, ale zaraz zaprosiła dziewczynę do środka. - Oho, tylko nie mów głośno na co te pasty bo będzie afera - szepnęła do niej konspiracyjnie. - Ciocia Darcy! Przyniosła jedzenie, takie ciocie są najlepsze - rzuciła do małych i jakoś tak w odruchu uścisnęła czarnowłosą, na spóźnione powitanie. - Rozgość się, śmiało, śmiało, ja to tylko wypakuję i zaraz będziemy sprawdzać co tu przyniosłaś - odebrała od niej tobołek i ruszyła do kuchni. - Napijesz się czegoś? - zapytała jeszcze.

    Akane

    OdpowiedzUsuń
  24. Spojrzała po małych.
    - Marudne bo już myślą, że sobie idę. Ostatnio widywałam je tylko z doskoku i teraz mają od dobrej godziny lepkie rączki, że mama, mama - zaśmiała się krótko. Dziewczynki rzeczywiście wyraźnie się uspokoiły widząc, że ktoś przyszedł, a nie, że ktoś wychodzi. An wyczuła ten drobny dystans, nie był co prawda jakiś kłujący w serce, ale dało się go poczuć, przynajmniej ona umiała.
    - Wszystko w porządku? - zapytała, tak na zaś. Miała już za sobą kilka zebranych opierdolów i na tą chwilę wynik nie był aż tak przytłaczający. - Wiszę Ci przeprosiny - sama zaczęła, bo temat trochę jakby wisiał w powietrzu. - Nie, nie weszłam Ci do głowy, staram się tego nie robić bliskim - zaznaczyła pospiesznie, co by nie czuła dyskomfortu. An czasami właśnie tak się czuła, gdy patrzyła we wspomnienia, trochę jakby podglądała kogoś pod prysznicem.
    - Kulinarne zdolności? No nieźle... To będę miała do kogo chodzić po przepisy jak Shiya straci do mnie cierpliwość - uśmiechnęła się pod nosem i spojrzała po słoiczkach by zaraz rzucić dziewczynie wdzięczny uśmiech. - Miło, że o tym pomyślałaś, serio... Rzeczywiście nie wpadłam na to, że tam macie nieco inne jedzenie - przyznała. Na słowa o napojach uśmiechnęła się delikatnie.
    - Gave Ci zaparzył? Hm... No dobra, to zostawię tą herbatę na jego przyjmowanie gości, a ja przygotuję bezprocentowego drinka - puściła oko Dar i zabrała się za przygotowanie napoju.

    Akane

    OdpowiedzUsuń
  25. - Hmm, zastanowię się - odparł z zaczepnym uśmiechem. Widok jak wysysa ślimaka z muszli byłby zapewne ciekawy, aż zaśmiał się do tej wizji. Na wzmiankę o dzikim jego uśmiech nie zelżał, ale pokręcił głową.
    - Chyba nie mam opinii, zależy kto mówi i w jakim znaczeniu. Jeżeli określenie to dotyczy mojego stylu życia to w pełni się zgadzam, żyję w dziczy, więc określenie mnie dzikim, czy nawet dzikusem, jest tutaj zrozumiałe. Jak ktoś stosuje tej nazwy by mnie urazić, wtedy mniej już mi pasuje i zdarza mi się rozbić czyjąś głowę kamieniem, jak na dzikusa przystało - uśmiechnął się nikle. Zaśmiał się na tego krokodyla.
    - Oho, dobra, rzeczywiście, lepiej nie zadzierać - przyznał rozbawionym tonem.
    Poprawił się na skale i usiadł sobie wygodniej, gdy już do niego dołączyła. Nadstawił ucha kiedy opowiadała o swoich zainteresowaniach. Patrzył po niej spokojnie. Tak, zdecydowanie pasowała do tego co mówiła. Pewnie umiała wlać w swoje ruchy sporo emocji. Przytaknął głową na wzmiankę o samotnych treningach.
    - No tak, to pewnie jeden z powodów, dla których pełna chata zaczęła bardziej irytować - zauważył. Skoro lubiła tańczyć dla samej siebie to nie zawsze chciała mieć widownie. Trochę zaskoczony spojrzał po niej, gdy wspomniała o sypialni.
    - Do seksu? - wolał dopytać. - A co, ocierasz się w tych tańcach o oglądających czy co? - dopytał. Sam lubił zawiesić oko na tańczących dziewczynach, szczególnie gdy robiły to dobrze, jasne, pewne ruchy umiały narobić smaka, ale mimo swojej dzikiej natury szło pohamować popędy. No, chyba, że taki pokaz miał po prostu na celu rozgrzewkę przed zbliżeniem, wtedy nie musiał nic hamować.
    Widząc jak wchodzi między skały uśmiechnął się pod nosem.
    - No widzisz, mówiłem - odparł dumnie i przyjął butlę by pociągnąć kolejny łyk. - Co właściwie taką księżniczkę przyciągnęło do Argaru? - zainteresował się.

    Mohe

    OdpowiedzUsuń
  26. - Ech... pokażę ci... - odetchnął. - Trudno jest opowiedzieć o tej skali problemu - przyznał i zebrał się w sobie, by wyjść z chronionego mieszkania. Na chwilę, na ganek. Momentalnie pobladł na twarzy. Głowa niemal mu się rozpadła na kawałki, ale zmaterializował jej te wszystkie duchy. W tym te, które po prostu go oblazły. Przechodziły przez niego, błagały o pomoc. A z każdym takim przejściem, on czuł jakby umierał. Za każdym razem. Wytrzymał tak minutę i wszedł z powrotem do domu, zatrzaskując za sobą drzwi. - Darcy, nie mogę tak dłużej - szepnął, gdy odzyskał już swój oddech. - Małe są podwójnie chronione, runą Akane i poprzez krąg nałożony na ten dom przez Febe i Yensena - rzucił cicho. - Ale jeśli chcesz jeszcze ty je ochronić to... nie widzę problemu - uśmiechnął się do niej delikatnie. - Na mnie tego nie nakładaj - poprosił zaraz. - Wiesz one do mnie lgną, bo tylko ja mogę im pomóc. Boję się, że jeśli się przed nimi ukryję... to część z nich stanie się zawistna, zła... a z takim poziomem ducha, w tej chwili sobie nie poradzę - żachnął się. - Jutro idę do ojca. Idę się z nim spotkać, zobaczyć co się tam stało. Nie mam z nim kontaktu od ponad roku. Od lochów - zacisnął mocno wargi. - Victor jest jaki jest, ale swoją robotę jako Śmierć zawsze ogarniał. Lubił porządek, lubił mieć wszystko zapięte na ostatni guzik - mruknął. - Swoją robotę dobrze robił, a teraz? - pokręcił głową. Nie wiedział o co chodzi i obawiał się najgorszego. - Jak to rozwiążę... to chętnie wpadnę na wspólne granie i śpiewanie - uśmiechnął się. - Poprosiłem Tonego, żeby zrobił dla mnie gitarę - dodał po krótkiej chwili. - Taki inny instrument... na nim umiem grać - wyszczerzył się do niej, zaparzając herbatkę. - Och to? Acair nam przyniósł. Jest przepyszna - przyznał jej rację, siadając do stołu.

    Gave

    OdpowiedzUsuń
  27. Przyjęła to ostre spojrzenie, już kilka takich przyjęła, więc jedno więcej nie zaszkodzi. Śmiało mogła stwierdzić, ze pula osób do łajania jej durnych pomysłów rosła, nie malała, więc szło ku dobremu. Przytaknęła Darcy głową i przyłożyła dłoń do serca.
    - Postaram się nigdy więcej tak nie zrobić, jak zrobię to niech się lampka czerwona zapali w Twojej głowie, że coś jest serio nie tak. Jak zrobię to Gave zabierze Fasolki... dałam mu na taki ruch zielone światło - przyznała z pełną powagą. W danej chwili nie wyobrażała sobie czegoś tak bolesnego jak strata dzieci i już to był stosowny argument by nie iść w stronę tak destrukcyjnych zachowań, ale powodów tylko narastało, chociażby teraz. Te groźby bywały irytujące, ale miały swój urok.
    - Cieszę się - przyznała, a słysząc o głowie uśmiechnęła się pod nosem. - Tym bardziej nie planuję jej odwiedzać, chociaż może kiedyś poproszę Cię o taką przysługę w ramach treningu. To mogłoby być ciekawe wyzwanie, wejść w umysł, który już jest w czyimś umyśle - popukała się palcem po brodzie i zastanowiła chwilkę by zaraz zaśmiać się krótko i szturchnąć Darcy w ramię.
    - Lepiej nie zapodawaj tematu Tonemu, bo Ci nie da spokoju - poruszyła zabawnie brwiami. Słuchając o Lexi uśmiechnęła się delikatnie, była w stanie sobie wyobrazić jak zadowolona lata po kuchni w zwykłym dresie, zamiast typowej zwiewnej kreacji, i jak z entuzjazmem w oczach opowiada Darcy co teraz trzeba dodać.
    - Hah, wierzę na słowo i na pewno Cię odwiedzę w jakimś nieco wolniejszym terminie - zapewniła. Na czas niedyspozycji Gava wolała siedzieć w domu. Febe specjalnie go zapieczętowała, by Fasolki miału tu spokój od duchów, ale miały ten komfort tylko tu i u samej Febe.
    - Akurat na brak apetytu u nich nie narzekamy, ale na pewno się nie pogniewają na nowe smaki wprowadzone do menu. Gorzej jak tamto jedzenie bardziej im zasmakuje niż tutejsze - westchnęła ciężko. Myśl o rozstaniu i posłaniu ich do azylu na czas wojny była dość ciężka. No ale przecież chodziło o ich bezpieczeństwo. An spojrzała z uśmiechem na Darcy i na to jak zabawiała małe, a kiedy już przygotowała jej drinka, ruszyła w ich stronę, odkładając po drodze naczynie na stół i podłączając się do zabawy.
    - Drink gotowy - dała jeszcze znać Dar i sama złapała zabawkę by wczuć się w jedną z ról.

    Akane

    OdpowiedzUsuń
  28. Akane uśmiechnęła się pod nosem na słowa o "drugiej ja" Dracy.
    - Oho, paskudny charakter więc mi powiedziałaby więcej? Że co, że niby i ja jestem paskudna? - rzuciła w żartobliwym tonie i zaśmiała się lekko.
    - Tony? - zdziwiła się wyraźnie na wzmiankę o smakołykach. - Jestem pewna, że spełnia jej zachcianki z palcem w... dupie - posłała czarnowłosej szeroki uśmiech. - Już widzę jak się unosi sam lub z nią na barana, w górę na czubek drzewa, tylko po to by dobrać się do najsoczystszych owoców na jakie ona ma ochotę - przyznała. Nawet jak sam nie umiałby zrobić smakołyku to zaraz znalazłby kogoś kto zrobi dla Grimy wymarzony deser, tego była pewna.
    Słuchając o przepisach i sprowadzaniu żywności zastanowiła się chwilę. No tak, prędzej czy później by do tego doszło, biorąc pod uwagę plany ojca. Pytanie tylko jak bardzo wojna przesunie wszystko w czasie.
    - Jasne - posłała Darcy uśmiech. - No tak, kolejna do rozpieszczania, a rodzice zostają sami na placu boju - stwierdziła, kręcąc głową.
    - Och, zaraz dopadniemy tego okropnego smoka. Z Rają odwrócimy jego uwagę, a Malika niech biegnie po księcia! - a co, niech no dziewczyny od małego uczą się jakiś strategii.

    Akane

    OdpowiedzUsuń
  29. Spojrzał na Abyss i pokręcił lekko głową.
    - O nie - powiedział stanowczo. - Ta gadzinka już ode mnie nic nie dostanie. Narobiła sobie u mnie minusa za ostatnią akcję - poinformował ją rzeczowym tonem. - Trochę zajmie jej przepraszanie - dodał jeszcze, wcinając danie dalej. - Ja się z tobą trochę nie zgadzam jeśli chodzi o jedzenie. Nie powinno się o nim zapominać. To zła cecha... ja z nią walczę - westchnął. - Jedzenie mniej, tak, okay... ale nie zapominanie o tym - mruknął jeszcze i roześmiał się serdecznie. - Nie, raczej mnie nie wkurwisz. Ja mam anielską cierpliwość do każdego... nawet do Gava zaczynam taką mieć - zaśmiał się cicho. - Wolałbym, żebyś nie szukała tej struny - przyznał po krótkiej chwili. - Naprawdę nie jest to konieczne - poczochrał ją po włosach i złapał za nochala. - O ale możesz mi potem zagrać i pośpiewać. Masz przyjemny głos - uśmiechnął się do niej delikatnie.

    Ryu

    OdpowiedzUsuń
  30. - Febe i Yensen pomogą mi chociaż część odesłać, ale to nie takie proste. To wymaga ogromnego ładunku energii z mojej strony, a ja zaraz po tym chcę iść do ojca - mruknął. - Boję się tego, Dar - przyznał szczerze. - Boję się, że tam zginę podczas tych rzeczy, ale będę już wystarczająco chroniony - zapewnił ją. - Przynajmniej tu - uśmiechnął się krzywo i pokiwał głową, kiedy wspomniała o podobnym instrumencie. - Porównamy - zgodził się z nią. - Mhm Onyx będzie tu niedługo... gdyby mnie nie było, zaopiekuj się nią i małymi... Maryl przyjdzie z rodzinką - spojrzał po niej. - Proszę - dodał zaraz, po czym przesunął palcem po krawędzi szklanki. Słuchał tego opieprzu i kręcił lekko głową.
    - Nie będę z tobą rozmawiał na ten temat - powiedział prosto z mostu. - To co zrobiłem to moja sprawa i tylko Fasole mogą mnie z tego osądzić - rzucił dość chłodno. Nie znała szczegółów, a on nie chciał znów do nich wracać. - Mhm to znajdę specjalny wytrych który go otworzy - puścił do niej oczko. - Albo wpuszczę ducha do środka i otworzy mi od środka - pokazał jej język.

    Gave

    OdpowiedzUsuń
  31. Słuchała Darcy lekko unosząc brwi.
    - Czyli Lazarus się sprawdził, czy doszłaś do tego sama? - zainteresowała się, a słysząc opinię co do Grimy i Tonego przytaknęła dziewczynie głową.
    - Tak, przyjemnie się na nich patrzy. Nawet im czasami zazdroszczę. Jak ich słucham to miłość zdaje się taka prosta - przyznała, sama delikatnie się zamyślając, ale nie "na smutno", lekki uśmiech wciąż gościł na jej buzi.
    - Oho, no nie wiem czy takie małe jak dotyczy połowy wioski - zaśmiała się. - No, no do rany przyłóż - ponowiła śmiech. - Damona? Ach, to ten chłopak z koncertu, tak? - kojarzyła go, wyglądał dość mizernie i stał przy barze. - To jakiś Wasz bliski znajomy? - zapytała.
    - Szybko Raja, szybko! - goniła smoka razem z córką, a wtedy Malika olała księcia i naskoczyła swoim pluszakiem z innej strony. - Brawo! To była świetna zasadzka, wprowadziłyśmy smoka w błąd! Teraz dopadnijcie go razem, śmiało Raja, dołącz do siostry - rzuciła rozbawiona.

    Akane

    OdpowiedzUsuń
  32. No tak, na chwilę zapomniała, że Lazarus podpadł jej rodzinie, kiwnęła głową.
    - W takim razie gratulacje dla Ciebie. Pewnie masz jeszcze sporo do ogarnięcia, ale zawsze to jakieś kroki na przód - uśmiechnęła się lekko i przytaknęła jej głową, nie ciągnąć już tematu Tonego i Grimy.
    - Taa, akurat w danej chwili te koneksje odrobinę mnie martwią - przyznała drapiąc się w tył głowy. - Na szczęście tata tyle dzieci sobie narobił, że wnuczki nie są nawet na podium, gdy chodzi o dodatkowe zagrożenia - dodała z nutką żartu, chcąc tym pocieszyć samą siebie. Na tą muchę to akurat posłała jej wymowne spojrzenie i zadziorny uśmieszek.
    - No tak, ciocia Darcy mierzy w znacznie większe cele od muchy - dziewczyna miała już w końcu na koncie kilka trupów. Słysząc o Damonie zamrugała oczyma trochę zaskoczona.
    - Syn Życia? ... - no nieźle. Akane zmrużyła lekko oczy. - A on to tak nie ma nic przeciwko, że swobodnie mówisz kim jest? - zapytała. Miała wrażenie, że była to dość intymna informacja. A może po prostu znała reakcję Syna Śmierci na przekazywanie takiej wiadomości dalej i tym się kierowała? Już widziała irytację Gava... Jakoś tak uśmiechnęła się delikatnie na wspomnienie tego jego grymasu. - Nie lepki i naiwny, hmm... Sprawiał wrażenie dość przyjemnego, zagubionego, ale przyjemny. Będę musiała go przeprosić za ten występ... - stwierdziła.
    Dziewczynki po pokonaniu smoka, zaczęły obkładać pluszakami ciotkę.
    - Walić księcia, smoczy jeździec jeszcze się rusza - Akane zaśmiała się widząc ich reakcje, ale zaraz zaczęła je nieco uspokajać. - No już, już, bo wybijecie cioci oko i nie będzie mogła się więcej z wami bawić - ostrzegła je.

    Akane

    OdpowiedzUsuń
  33. Sama odrobinę spoważniała na słowa Darcy.
    - Jasne, jak będę w stanie to na pewno pomogę - przytaknęła jej głową. - Tylko nie spiesz się z tym normowaniem. Gave musi załatwić swoje sprawy i na ten czas ja będę uziemiona z małymi w domu. Nie wiem ile to zajmie, ale później, jak wojna nas nie zaskoczy, to jak najbardziej mogę pomóc - dodała, lekko się uśmiechając. Na komentarz o ojcu zaśmiała się krótko, tak, zabrał się aż nadto do roboty. Słysząc o dystansie zastanowiła się chwilkę.
    - Myślisz? W sumie... Coś w tym może być. Chociaż chyba w tym temacie bardziej martwiłabym się o samego Gava, Fasolki jako zmieszane mogą nie oddziaływać aż tak - wysnuła swoją własną teorię. Czuła jak poważna jest w tej chwili Darcy, ale prawdę mówiąc nawet nie brała pod uwagi żartów w takim temacie. Na "lepkiego Damona" zaśmiała się krótko.
    - Oj tak, jest lepki i rozumiem. Mnie też dotyk krępuje, szczególnie przy nowych znajomościach - przyznała, śląc jej delikatny uśmiech. Diego żartowniś, no proszę, weźmie na to poprawkę, gdy pewnego dnia go spotka.
    - Może Twój brat na tyle dobrze gra, że po prostu łatwo mu zaufać - zaproponowała jeszcze takie rozwiązanie. - No nic, ja go poznam lepiej to będę mogła cokolwiek powiedzieć, zarówno w temacie Diego jak i Damona - stwierdziła ostatecznie.
    Dziewczynki naburmuszyły się odrobinę na te uwagi, a Malika spojrzała po mamie.
    - A ju? - patrzyła na Akane lekko marszcząc czoło.
    - Ryu? Wujek Ryu...? - uniosła zaskoczona brwi i zaraz zaśmiała się krótko. - Osz Ty mała małpko, tak, masz rację, wujek Ryu ma jedno oko i daje radę, ale to nie znaczy, że trzeba innym wydłubać oczy - złapała małą i przyciągnęła do siebie by ucałować w policzek, a zaraz poczuła jak Raja tuli się do jej brzucha i pogłaskała ją po głowie. Spojrzała na Darcy kręcąc lekko głową.
    - Ledwo od podłogi odrastają, za rok zaczną mi wypominać brudne gary w zlewie - rzuciła żartobliwie, chociaż musiała przyznać, że dziewczynki z tą swoją świadomością umiały solidnie zaskoczyć.

    Akane

    OdpowiedzUsuń
  34. Gave spojrzał po niej i pokręcił lekko głową.
    - Jeśli go tam nie znajdę to skorzystam z propozycji i chętnie poznam twoją ciocię - uśmiechnął się do niej słabo. Wiedział jak to działa w zaświatach. Wolał najpierw zapytać ojca, żeby przypadkiem nie narobić mu większych problemów zgłaszając się do innej Śmierci, choćby nie wiadomo jak zaufanej. Nie bardzo im uwierzył. Śmierci zawsze miały swój własny kręgosłup moralny... i robiły tak by im było najlepiej.
    - Dziękuję - uśmiechnął się do niej, kiedy zgodziła się przyjąć Maryl i resztę pod swój dach. Chociaż jeden kamień z serca. Odetchnął głęboko.
    - Zabiorę je jej, jeśli znów odwali taki numer. Nie, wtedy nie będzie wybaczenia. Nie pozwolę żeby im mieszała w głowach - spojrzał jej chłodno w oczy. - Odchodzić i nawet nie przyjść pożegnać małych? Poinformować o przewidywanym terminie powrotu? - spojrzał po niej. - Darcy, dla zwykłej przyzwoitości powinna to zrobić. Nie ona jedyna jest rodzicem maluszków i jeśli któreś z nas gdzieś idzie to powinno o tym powiedzieć, a nie... pozbywa się cholernego ducha, przy użyciu Febe, przez co lecę sprawdzić co się dzieje, bo przecież mogła wpakować się w pierdolone kłopoty... i dowiaduję się, że no se poszła i nie wiadomo kiedy kurwa wróci - spojrzał po Darcy. - To nie jest zachowanie godne podziwu, a jej ojczulek tak po prostu się na to zgodził, bo to jego córusia kochana - wywrócił oczyma. - Dlatego nie, Darcy, ale będę miał w dupie co myślisz o zabieraniu małych. Za drugim razem straci możliwość przebywania z córkami - rzucił krótko, po czym zaśmiał się lekko.
    - No to wystarczy mi ręka Akane i jej runy - wzruszył ramionami i poklepał ją po plecach. - Ale jesteś okropna. Przecież wcale nie przychodzę tak często - burknął. - Żeby mi klucza nie dać, jak ja... chciałem ci dorobić klucz do tego miejsca - złapał się za serducho. - Zapomnij, że miałas dostać klucz.

    Gave

    OdpowiedzUsuń
  35. Przytaknął Darcy głową, gdy wspomniała o przypominaniu strachu i zaśmiał się krótko, gdy ostrzegła go przed sobą po raz kolejny. Z zaciekawieniem słuchał o tańcu i tej całej historii z Gavem. Uśmiechnął się pod nosem, gdy rozwinęła opowieść o gonitwę wieśniaków.
    - Już widzę te zadowolone kurwiki w oczach Gava - prychnął śmiechem. Chłopak zdawał się dość bojowy, przynajmniej z jego prywatnych obserwacji.
    - Gorzej dla Ciebie, pewnie nic fajnego doświadczyć takiej nietolerancji - zauważył. - Sam nie przed każdym wychylam się ze swoimi rytuałami czy wierzeniami. Wielu przerażają takie tematy - dodał. - Pewnie gdybym i ja zatańczył przy palenisku to nie jeden wieśniak dojrzałby w tym coś złego czy wręcz szatańskiego - stwierdził. W końcu strach i plotki jakie powstały o Nhulu zrodziły się przede wszystkim ze strachu i niewiedzy.
    Odpowiedzi co do Argaru słuchał równie zaciekawiony. Uśmiechnął się lekko, gdy powód okazał się taki prosty. Więzy rodzinne zdecydowanie były dla niej ważne.
    - Cóż, zwykła ciekawość. W trakcie swojej wędrówki wpadłem na Gava i Ryu, trochę naświetlili mi temat Argaru. Później poznałem jeszcze Acaira, on również co nieco napomknął i jakoś tak stwierdziłem, że skoro tyle się o tym Argarze słyszy to sam pójdę i zobaczę. W eterze wersje były bardzo sprzeczne, jedni gadali, że zło i diabły wcielone, inni, że niesamowicie szybki rozwój oraz gościnni mieszkańcy - przyznał wzruszając ramionami. - Lubię sam oceniać sytuację, czy to w sprawie osoby, czy w sprawie miejsca - uśmiechnął się do niej lekko.

    Mohe

    OdpowiedzUsuń
  36. Zaśmiał się na słowa o przepraszaniu i pokręcił przecząco głową.
    - Ja się tak łatwo udobruchać nie dam - pogroził jej palcem przed nosem, biorąc kolejnego gryza swojej porcji i słuchając tego co ma do powiedzenia o jedzeniu. Przyjrzał się picie uważniej i wzruszył ramionami.
    - Może i tak - zgodził się. - Choć jeśli o mnie chodzi to... jedzenie musi sprawiać przyjemność. Jeść bo muszę to jakoś mnie nie przekonuje - zaśmiał się szczerze. - A jak mam coś dobrego przed nosem to aż chce się to robić - puścił do niej oczko. - Całkiem niezła z ciebie kucharzyna - dodał, zbliżając się trochę do niej. - Nieźle, księżniczko - puścił do niej oczko, biorąc ze sobą jedzenie i idąc za nią do salonu i przystając przy pianinie. Położył sobie na nim talerz i wsłuchał w jej pieśń. Pokiwał przy tym lekko głową, zatrzymując ją po pierwszym refrenie. - Dobra, dobra... daj nam tu coś... wesołego - pstryknął ją w nos, obserwując to jak jej palce zaczynają wygrywać melodię.

    Ryu

    OdpowiedzUsuń
  37. Mieszkanie z Darcy nie było jego pierwszym rodeo. Dostał pokój po Ashanie i dość szybko się tam urządził, jednak jego ulubionym pomieszczeniem w domu Darcy była łazienka. Po trzech miesiącach braku takich luksusów, teraz uwielbiał wieczorami pluskać się w wannie. Oczywiście z umiarem. Tego wieczoru również to zrobił i chwilę później zszedł na dół, będąc ubranym w wygodne dresy. Przysiadł przy pianinie i zaczął przygrywać spokojną melodię. Urwał dopiero, gdy Darcy pojawiła się w salonie.
    - Jak ci minął dzień? - zainteresował się, obracając na stołku, by na nią spojrzeć. - Ja zacząłem pracę w gospodzie. Dostałem kilka godzin i... drogę do gospody i z powrotem mam już obcykaną. Gorzej z innymi - skrzywił się. - Ale za to robię szczegółową mapę Argaru... może kiedyś się przyda - uśmiechnął się lekko.

    Damon

    OdpowiedzUsuń
  38. Chwycił za leżącą obok książkę i rzucił nią w dziewczynę za te przytyki co do orientacji w terenie. Jakby sam tego nie wiedział. Wywrócił oczyma.
    - Mapowanie idzie znośnie - przyznał. - Ale ja jestem dupa w korach, gdy chodzi o te sprawy. Gubię się naokrągło - mruknął. - Ale są i pozytywy - uśmiechnął się do niej szeroko. - Wkrótce będę znał każdą przeklętą dziurę, jaskinię, przewalony pień i inne pierdoły w Argarze - pokiwał lekko głową. - Przydam się przy obronie miasta, bo kto inny będzie w stanie powiedzieć, gdzie najlepiej zastawić pułapki? - poruszał zabawnie brwiami, po czym zaśmiał się cicho. - Czy ja wiem czy taki tabun? - wzruszył ramionami. - Ot kilka z dziewczyn lubi jak im gram i śpiewam - skomentował wstając i idąc do kuchni, żeby wziąć sobie kilka owoców. - Skoro jadłaś to nie proponuję, ale zrobiłem dzisiaj zapiekankę warzywną. Wyszła pierwsza klasa - pochwalił się dumnie wypinając pierś. - Więc jak będziesz miała ochotę to stoi w kuchni - skomentował jeszcze, wgryzając się w pierwszy z owoców. Zaśmiał się na jej komentarz co do obowiązków. - No, no... księżniczka pierwsza klasa - puścił do niej oczko, wracając do stołku przy pianinie i rozgrywając kilka nut. - Tylko się nie napusz - rzucił ruszając przy tym zabawnie brwiami.

    Damon

    OdpowiedzUsuń
  39. Odpoczywał chwilę na ławeczce. Zamknął oczy, a kosę położył obok. Sprzątał po samym sobie. Wiedział, że nabroił i teraz starał się chociaż trochę to naprawić. Kiedy ktoś usiadł obok, zerknął na swojego sąsiada, a raczej sąsiadkę. Musiał przyznać, że miała całkiem niezłe piersi. Samoistnie na nie spojrzał, ale zaraz potrząsnął głową, aby popatrzeć na samą dziewczynę.
    - Gavin - odparł krótko i skinął głową, zerkając trochę podejrzliwie na to całe jedzenie. Do tej pory nie miał zbyt przyjemnych spotkań z byłymi przyjaciółmi czy przyjaciółmi swojego brata. Niespecjalnie wierzył w ich dobre intencje. - Co ja mam ci opowiadać? - spojrzał po niej. - Nie znam mojego brata - dodał krótko. - Nie znam jego Mathyrskiej wersji. Znam tą, która siedziała w mojej głowie, przez bliskie 16 lat życia. Znam tego, który namawiał mnie do złego, przejmował moje ciało i pieprzył mi wszystkie relacje jakie miałem - spojrzał po niej i westchnął przeciągle. - Tego, który sprawił, że zaczęło mi się to podobać - zacisnął mocno wargi, spoglądając gdzieś w dal. 

    Gavin

    OdpowiedzUsuń
  40. Gavin pokręcił lekko głową. Trudno byłoby to wszystko opowiedzieć. Spojrzał po niej.
    - Bo nie miał swojego ciała? - rzucił krótko. - Nie miał jak żyć? To była jego jedyna rozrywka? - zaproponował. - Nie wiem czemu psuł. To jego powinnaś o to zapytać a nie mnie - mruknął. Nie rozumiał czemu tu każdy brał go za tego złego, skoro on tylko odwdzięczał się bratu pięknem za nadobne. - Nie ukradłem mu ciała, tylko je pożyczyłem - dodał po chwili milczenia. - Oddam mu je przecież. Ja już nie żyję - wzruszył ramionami. - To ciało w pierwotnej wersji należało do mnie - przypomniał cicho. - To właściwie on mi je zabrał, ale ja mu na to pozwoliłem - spojrzał po niej. - Wtedy uznałem to za najlepszą decyzję. Był silniejszy, lepiej nadawał się do tego świata - uśmiechnął się krzywo. - Ale tam... kiedy siedzisz zamknięty w pustym zamku, ojciec jest sądzony za swe występki, nie masz nikogo kto by ci pomógł, odezwał się do ciebie... - zacisnął mocno wargi. - Ja wiem, że nawaliłem - mruknął. - Ale samotność... samotność jest do bani. Nie mogłem tego wytrzymać - mruknął. Nie owijał w bawełnę, nie twierdził że to co zrobił było dobre. On po prostu chciał chociaż przez chwilę wyrwać się z tego samotnego świata.

    Gavin

    OdpowiedzUsuń
  41. - Trudno. Moje serduszko złamała to teraz niech sobie nie myśli. Żadnego jedzenia ode mnie nie dostanie - powiedział stanowczo. Nie zamierzał karmić tej wrednej i napuszonej księżniczki. Niech sobie nie myśli, że może sobie dowcipkować i potem nie mieć konsekwencji. Co to, to nie. Nie na jego warcie. - Mało przebiegła jest - pokręcił lekko głową. - Po prostu lubi jeść jak każdy domowy zwierz. Uwielbia wkręcać w to nowych i robić im problemy u właścicieli - zauważył. - Nie nazwałbym tego przebiegłością, tylko cwaniactwem. A cwaniactwo... - spojrzał po Abyss. - Tępi się - oznajmił twardo. Wyszczerzył się na wieści o swoim wymagającym ja i uniósł dumnie głowę. - Czasem trzeba być wymagającym - rzucił wesoło, podrygując głową do melodii, którą zaczęła śpiewać. Nawet pogwizdał jej do rytmu, kręcąc się wraz z nią. Ta skoczna melodia spodobała mu się. - Koniecznie musimy kiedyś iść na tańce... takie wasze tańce... liniowe? - zaproponował. - Chętnie bym to kiedyś zrobił - skomentował. - Co ty na to?

    Ryu

    OdpowiedzUsuń
  42. Uśmiechnęła się lekko na wzmiankę o drzwiach.
    - Nie wiem czy on czyjekolwiek szanuje - przyznała rozbawiona i zaraz kiwnęła głową. - Jasne, rozumiem, dzięki za informację, będę miała na uwadze - osobiście uważała, że Darcy nie miała tu obowiązku o czymkolwiek informować, ale skoro czuła taką potrzebę, to An nie zamierzała z tym dyskutować. Odpowiedziała tylko uśmiechem na te ciotkowe "trzy grosze", tak brała pod uwagę, że wujki i ciotki będą je wtrącać. Na wzmiankę o byciu ślicznymi uśmiechnęła się pod nosem.
    - To już kwestia gustu, jednym spodobasz się z byle powodu, a innym nie, chociażbyś na rzęsach stanęła - stwierdziła, może nieco poważniej niż planowała. Posłuchała jeszcze o Diego i Damonie i wzruszyła ramionami.
    - Z tego co mówisz to bardziej mi wygląda, że Diego jest po prostu dobry w tych swoich żartach. Może ten cały Damon liczył jedynie, że w tak poważnej sprawie ten sobie z niego nie zażartuje - uśmiechnęła się pod nosem. - Niech lepiej ten Twój brat uważa, co by nie wyszła mu kiedyś historia jak ta o wilkach, jeszcze czkawką mu się odbije - dodała z krótkim śmiechem. Raja i Malika zaśmiały się, gdy Darcy zasłoniła oko i same zaczęły zasłaniać własne.
    - Ou, nic mi nie mów, czasami jak wymieniamy się swoimi wyobrażeniami w ich temacie to za głowę się łapiemy - przyznała i prychnęła pod nosem na komentarz o czepialstwie. Raja zaraz znalazła się obok i jakby na potwierdzenie zaczęła odpychać Darcy od Akane, ta przecież musiała się zbliżyć by szeptać.
    - Sio mami, sio, nie cia, nie cia, cia sio - rozgadała się skubana. Akane porwała ją na kolana.
    - Żabko moja słodka, ciocia mnie nie ukradnie, nie musisz jej tak odganiać - pogroziła palcem na "oj, oj", ale Raja nie spuszczała oczu z Darcy, jakby szykowała się na ewentualne odparcie "ataku bliskości".

    Akane

    OdpowiedzUsuń
  43. Mohe uśmiechnął się nikle.
    - Za tą jedną pewnie już dawno znalazł naście ciekawszych - stwierdził. Szczerze wątpił by ta konkretna była aż tak wyjątkowa. Chociaż Piaski Czasu spokojnie można było uznać za dość wyjątkową gospodę. Przynajmniej dla rodzimych mieszkańców, jednak dla nich cały Argar wypadał bardzo wyjątkowo. Zastanowił się chwilę nad jej słowami o tradycji.
    - Szczerze? Mam wrażenie, że nawet gdyby były znane, zawsze znalazłaby się grupa widząca w tym coś sugestywnego. Tak długo jak istnieją miejsca, gdzie kobiety i mężczyźni wiją się dla zaspokojenia cudzych seksualnych żądz, tak długo znajdą się tacy, którym bardziej śmiały taniec będzie się z tym kojarzył - przedstawił jak on to widzi i dalej jej słuchał bez większego problemu. Zaśmiał się na przeprosiny.
    - No i za co? Już chyba ustaliliśmy, że Twoje gadulstwo mi nie przeszkadza - uśmiechnął się do niej kącikiem ust. - Przynajmniej łatwiej mi zahaczyć o jakiś ciekawszy temat - dodał, poruszając zabawnie brwiami. Trochę go w tej konwersacji wyręczała, a on nie widział w tym nic złego. Na słowa o ognisku wzruszył ramionami.
    - Nie mogę, ale to już inny problem, na który muszę znaleźć dobre rozwiązanie - przyznał. W końcu jednym ze wspomnianych "idiotów" był on sam. Kiwnął do niej wdzięcznie głową na słowa o ciekawej osobie. - Tak, też się cieszę, że mogę dzięki temu poznać tak ciekawe osoby jak na przykład Ty - posłał jej szerszy uśmiech i zaraz zaśmiał się głośniej.
    - Po co więc go pijesz? - sam upił łyka. - Jeżeli próbujesz tym sposobem zrobić mi przyjemność to nie musisz. Towarzystwo ładnej, wygadanej buzi w zupełności starczy - dodał bez ogródek.

    Mohe

    OdpowiedzUsuń
  44. - Goblinki i orczycy? - spojrzał na nią nie rozumiejąc. - Ach... Paczurowata sobie wymyśla - wywrócił oczyma. - Nie krzywdzę dzieci, tak nisko nie upadłem. W żadnym momencie nie zamierzałem ich skrzywdzić - warknął trochę się od niej odsuwając. - Wybacz, ale zakładanie od razu, że chcę skrzywdzić dzieci jest podłe, ale jeśli dzieci na mnie nacierają to owszem, czasem im pogrożę. Ot tak, żeby dały mi spokój - mruknął tylko. - Nie jesteś od nich lepsza - zauważył chłodno. - Czy ja ci w jakiś sposób groziłem? - spojrzał po niej. - Mówiłem, że umrzesz? Że odbiorę ci duszę? - powtórzył chłodno i odetchnął. - A ty mi grozisz - zauważył. - W takim wypadku rozumiem, że mam prawo się bronić - zauważył jeszcze zdegustowany całą tą rozmową. - Paszcza sobie zasłużyła na groźby - skomentował jeszcze, po czym westchnął ciężko, słuchając o samotności. - Już ci mówiłem - spojrzał na nią. - Że pożyczyłem to ciało - zauważył. - Zdaję sobie sprawę z tego, że nie będę chodził po tym świecie długo - mruknął krótko. - I nie, nie mogliśmy. Ja nie żyję, koniec, kropka - pokręcił głową. - Nie żyję i już nie będę żył. Nie bawią mnie wskrzeszania i inne rzeczy, przez to tracisz część siebie, a ja nie zamierzam z siebie nic stracić - mruknął jeszcze. - Owszem, miałem głupi pomysł, ale wiesz co? Nie sądziłem, że tu... - wzruszył ramionami. - ...że każdy będzie mi groził - uśmiechnął się krzywo. - Bo co? Bo pogroziłem sobie Paszczy? - prychnął pod nosem. - Mówiłaś, że chcesz mnie chociaż trochę poznać, a skończyło się na tym samym. Hipokrytka z ciebie.

    Gavin

    OdpowiedzUsuń
  45. Spojrzała na Darcy i wzruszyła ramionami.
    - Akurat w tym temacie mam wrażenie, że nieco odbiegam od reszty rodziny i uwodzenie wychodzi nie tam gdzie chcę - podsumowała. Demiseksualizm to jedno, ale przy podbojach ojca czy brata wypadała dość blado. - Mniejsza, chwilowo uwodzenie spycham na dalszy plan - stwierdziła. Uśmiechnęła się do niej pod nosem.
    - Chyba załatwię Ci jakiś szyld hotelowy, co chwilę słyszę, że kto inny u Ciebie na garnuszku - rzuciła rozbawiona i spojrzała po niej podejrzliwie. - Ty odbijasz na Diego? Niepokojąco to interesujące - zaśmiała się krótko.
    Wzruszyła ramionami na to całe "po was", dość często to słyszała.
    - Jak będą po nas to prędzej czy później się dogadamy. Wbrew pozorom umiemy z Gavem normalnie rozmawiać - przyznała luźno. - A nudzić, hm... Jakiekolwiek by nie były, nudzić na pewno się nie będziemy - posłała Dar szerszy uśmiech. - Sama zobaczysz, jak się swoich purchląt doczekasz - pokazała jej język. - Nie żebym poganiała - wolała dodać, bo mogło to zabrzmieć dwuznacznie. Raja odrobinę się uspokoiła i zaraz wróciła do zabawy z siostrą, A n z kolei lekko pokręciła głową.
    - Jak w ogóle nastroje w Phyonix? Twoja mama nie zbiera batów, że się chce zaangażować w sprawy Mathyr? - zainteresowała się. Feniksy w końcu miały już dość wojen, a tu proszę, szykowała się inna, dużo większa.

    Akane

    OdpowiedzUsuń
  46. - Nie, Darcy. Nie jestem wyrywny w groźby. Groziłem tylko Paszczurzycy - oznajmił chłodno. - Ja się tylko bronię. To ona naskoczyła na mnie pierwsza - powiedział krótko. - I to ja jestem ten zły? - zaśmiał się chłodno. - Trzeba było powstrzymywać swoje zapędy - warknął, wstając z miejsca. - Nie, nie jestem święty i nigdy taki nie byłem i nigdy taki nie będę - powiedział chłodno. - Ale wiesz co? Przynajmniej mam jaja by grozić osobom, które faktycznie zaczną pierwsze, a w stosunku do ciebie, sorry ale nie zacząłem - mruknął tylko i pokręcił głową. - I po co mi to? Hm? Ja nie zamierzam chodzić po świecie tam gdzie on - spojrzał po niej nieco ponuro. - Nie zamierzam z nim przebywać. Tak jak mówisz, to moje życie po śmierci i jeśli będę chciał popełnię jeszcze tysiąc takich błędów - warknął. - Ale zrobię to na własny akord, a nie czyjś - mruknął, po czym roześmiał się chłodno. - Nie, ta Paszcza zrobiła mi przysługę rozbijając związek mojego brata - uśmiechnął się delikatnie. - Ale że skrzywdziła dziewczynę, którą ja kocham to uważam że mam prawo się na niej mścić - skomentował. - Acz powtórzę jeszcze raz. To ona pierwsza zaczęła. Przypierdoliła się do mnie. Moje akcje to konsekwencja na jej akcje, a ty pierdolisz od rzeczy - rzucił jeszcze. 

    Gavin

    OdpowiedzUsuń

^