Perun I bezwzględnie prze naprzód. Pali Lerodas. Jego żołnierze panoszą się na ziemiach Mathyr, wyłapują nieczystych krwiście, gwałcą, mordują, sieją zamęt.

Helga rusza w stronę Siivet Lasku. Jej oddziały ostrzą swe zęby, idąc nie zostawiają za sobą żywej duszy.

A Argar? Co z młodym państewkiem? Argar bawi się znakomicie na tańcach w Heim, śmiejąc się pozostałym w twarz.

Może znałeś człowieka, może słyszałeś jak gra

Sometimes it's hidden, wish that I could see
A future picture of an older me
Would he be smiling and would he be happy?
Would he say a thousand words while looking right at me?

Darcy

Parabellum
księżniczka |fenalis 21.06 | 18 lat | 180cm | Phyonix-Argar
Wesoła księżniczka z Phyonix, która w końcu odkryła swoją przemianę. Darcy nareszcie odkryła swoją własną przemianę i dalej uczy się kontroli nad własnymi popędami, mroczną stroną - ta dalej próbuje wyjść, kiedy tylko nadarza się chwila słabości. Jest mistrzynią odkładania oraz bagatelizowania własnych problemów na rzecz czegoś co sprawia radość. Uwielbia swoją rodzinę, swoich przyjaciół, otaczający ją świat, wszystko co ma do zaoferowania życie. Przepracowuje swoje własne traumatyczne przeżycia, uczy się bliskości, zaufania. Podróżuje między ojczyzną a Argarem, chociaż dalej boi się ruszyć i zbadać nowy trakt, czy zboczyć z drogi do Phyonix. Dumna tancerka, utalentowana pianistka, skrzypaczka, lutnistka z całkiem niezłym drygiem do śpiewania - nie boi się sceny, w końcu jako księżniczka feniksów praktycznie się na niej wychowała. Mimo wszystko poza granicami domu woli pozostać na trybunach, dobrze się bawiąc. Fanka pikantnego jedzenia i kwaśnych owoców, która je maksymalnie dwa razy dziennie. Kocha Phyonix, bo to jej ojczyzna, dom, miejsce, które pragnie chronić, rozwijać równie prężnie co rodzice. Kocha Argar, bo to dom jej bliskich, miejsce, w którym może czuć się słaba bez lęku o Bellhardów. Pełno jej tam, gdzie są Ci, na których jej zależy, a także rzeczy, które lubi. W Argarze zarabia na życie udzielając korepetycji z tych dziedzin, w których jest ekspertką i sprzedając nadmiar upolowanych przez Abyss gorr, a w Phyonix po prostu jest rozpieszczoną księżniczką opływającą w luksusy. Kocha sprzeczności, nieśmieszne żarty a także gadulstwo, którym z uśmiechem na ustach przytłacza innych. Ostatnio ulepszyła zamki w drzwiach i zamknięcia okien, aby bronić się przed niechcianymi próbami włamań co niektórych.

POWIĄZANIA/DODATKOWE


 _____________________________________________________________________
POPRZEDNIA KP
Wizerunek: Aeolian by WLOP
Cytat: Hollywood Undead - Gotta let go
Tytuł: Sarius - Wiking (prod. Gibbs)
Ostatnia aktualizacja: 06.09.2024

154 komentarze:

  1. Zaśmiał się cicho na stwierdzenie, że głupi nie jest.
    - Dzięki - rzucił w odpowiedzi. - Sam nazwałbym się inteligentnym - dodał na moment unosząc dumnie głowę, po czym śmiejąc się lekko i kręcąc głową. - Moja mądrość objawia się na innym poziomie niż Tonego - dorzucił, spoglądając Darcy prosto w oczy. - A z tobą jak jest? Odznaczasz się mądrością czy głupotą? - zapytał jej. - Bo jeśli o mnie chodzi... - postukał się lekko po brodzie. - To uważam, że nie jest z tobą tragicznie - puścił do niej oczko. Słuchał wieści o jej koleżance z Phyonix i pokiwał znów nieco głową.
    - Zapamiętam - zapewnił ją. - I postaram się nie kąsać zbyt mocno, w razie gdyby uznała że warto ze mną się śpiewem podrażnić - dorzucił, opadając łagodnie na poduszki i zamykając na moment oczy. Nabrał kilku głębokich oddechów, zanim znów na nią spojrzał.
    - Mieliśmy - potwierdził, a kiedy się do niego zbliżyła na łóżku, z powrotem usiadł. Nie elegancko było wylegiwać się, kiedy twój odwiedzający przyszedł w odwiedziny. - Właściwie to były takie torby chłodzące. Dało się w tym przechowywać jedzenie, no i same lodówki też przenośne były - stwierdził spokojnie. Zaraz uśmiechnął się delikatnie na jej fascynację odtwarzaczem muzyki. Zaśmiał się nieco. Trafił tym w dziesiątkę.
    - Masz rację, było naprawdę fajne - zgodził się z nią. - Wiesz wkładałaś słuchawki do uszu i maszerowałaś. Od razu lepiej się po dworze chodziło. Było więcej sił - zauważył, po czym zmarszczył lekko brwi. - A twój tata nie może ci go załatwić? Z Argaru? - zaproponował. Widział przecież że demon palił zwykłe Argardzkie papierosy... więc uznał, że skoro i tak się tam udaje to mógłby jej to urządzenie przynieść, po czym machnął lekko ręką. - A Tony na pewno chętnie się nad tym problemem pochyli - zgodził się z nią, choć uważał, że szybciej gramofon faktycznie stworzy niż taki mały odtwarzacz.
    - Oryginalnie - zauważył przez moment śmiejąc się pod nosem, bo przypomniały mu się wybory Miss Świata i to całe "Chcę pokoju na świecie". Zaraz jednak odchrząknął poważniejąc. - Przepraszam, wiem, że to ważne... brak wojen, ale myślę że to niemożliwe do spełnienia. Jedną wojnę stłumić, trzy kolejne się odezwą, bo idioci chodzą po tym świecie i będą się rodzić dalej - wyjaśnił swój punkt widzenia, z powrotem opadając na poduszki. - Wybacz, trochę mi słabo, jak siedzę - skrzywił się nieco. - Mam nadzieję, że twoje życzenie się spełni i... nikt już nie będzie wzięty do niewoli. Z twoich bliskich - uśmiechnął się do niej łagodnie, a kiedy zadała to cholerne pytanie, westchnął przeciągle, odwracając od niej wzrok, aby spojrzeć w sufit.
    - Związku z Akane - oznajmił krótko. - A właściwie jego braku. Nie dane nam było dobrze poznać się nawzajem w sytuacji samego związku. W Argarze dopiero zaczynaliśmy. Może miesiąc, dwa pobyliśmy razem, a tu... - wzruszył ramionami, po czym zerknął na swoją wiecznie obandażowaną dłoń. Wypuścił ze świstem powietrze. - Mojego pierwszego morderstwa - dodał po krótkiej chwili. - A raczej tego, że musiałem zabić, kiedy miałem te 13 lat - zacisnął nieco wargi. - Tego, że nigdy nie poznałem swoich rodziców - mruknął znów. - Że przeze mnie Tony wylądował na wózku inwalidzkim... to jest nie mógł chodzić... przez wiele lat - zagryzł mocno wargi. - Na szczęście udało się to wyleczyć - dodał zaraz oddychając głęboko. - Mam kontynuować? - spojrzał jej prosto w oczy z nieco zmieszanym uśmiechem na twarzy. - Czy już wystarczy?

    Ryu

    OdpowiedzUsuń
  2. - To raczej niemożliwe - rzucił z delikatnym uśmiechem pod nosem, kiedy wspomniała o jego wierze w mądrość samej Darcy. - Moja wiara w nią jest racjonalna. Już prędzej zaskoczysz mnie w stronę większej mądrości niż myślę - wyszczerzył się do niej i sięgnął dłonią do jej policzka. Delikatnie go pogłaskał, krótko, jednorazowo. Miał na to ochotę, ale zaraz też odsunął dłoń, żeby nie speszyć jej za mocno i nie przekroczyć granicy, którą sama postawiła.
    - Dzięki - szepnął śmiejąc się pod nosem. Miała rację. Przejmowanie się kulturą, kiedy ramię go po prostu rwało i zaczynał czuć znaczny dyskomfort z nim, było dość komiczne. Pomasował się po skroniach, kiwając lekko głową na wyjaśnienie co do wojny. - Jasne, próbując można zrobić wiele. Opóźnić wojnę, może czasem nawet jej zapobiec - przyznał spokojnie. Drgnął lekko, gdy dotknęła jego dłoni, ale zaraz rozluźnił się. Nie spodziewał się takiego gestu. Skinął głową.
    - Ale przestań. To co przeszedłem w życiu mnie ukształtowało i mimo tych żali... - pokręcił lekko głową. - Jestem wdzięczny za każde doświadczenie. Dzięki nim jestem sobą i no wiesz lubię siebie - wyszczerzył się do niej. - Hm... wiesz mogłem ci powiedzieć, że żałuję że nie pozwalasz mi się całować - dorzucił zaraz puszczając do niej oczko. - Albo, że nie lubisz jak cię przytulam - zrobił smutną minę w tym temacie. - Ale chciałem być z tobą szczerzy... tych żali jeszcze trochę jest, ale... - pokręcił lekko głową. - Nie mam teraz ochoty o nich mówić. Może kiedyś - posłał w jej stronę łagodny uśmiech. - Moja kolej - zatarł ręce z uciechy. Dlaczego właściwie nie mogę cię przytulać za często, hm? - spojrzał na nią z ciekawością.

    Ryu

    OdpowiedzUsuń
  3. Luna pokiwała głową ze śmiechem na ustach. Mogła i być gamą czerwieni. Dla swojej Żonci wszystko. Dygnęła przed nią i zgięła w pół w iście przesadzonym, królewskim geście, ale wzrok miała przy tym utkwiony w oczach Darcy. 
    - Dziękuję za komplement, Żonsiu - puściła do niej oczko, prostując się i zsuwając swój rzemyk, aby podać go Darcy. Znów jej przytaknęła. Tak, jej naszyjnik był drapieżny, mroczny i doskonale komponował się z jej osobowością. A zwłaszcza z tą jej częścią, którą pokazywała na statku czy podczas grabieży. Potrafiła być bezwzględna i bezlitosna, jeśli sytuacja od niej tego wymagała.
    - Dziękuję - powtórzyła raz jeszcze. - Jest dla mnie ważna, taka można by rzecz sentymentalna pamiątka - wyjaśniła. - Masz gust do biżuterii - dodała zaraz. - Chociaż ja wolę takie nieoszlifowane diamenty jak to - pokazała jej swoją bransoletkę. Tę samą co podarowała Ashanowi. - Ta ma szczególne znaczenie - zaśmiała się delikatnie. Przecież był to jej pierwszy zamordowany Arcemon i pierwszy, nieco gburowaty, płomienno rudy mężczyzna. 

    Luna

    OdpowiedzUsuń
  4. Spojrzał na nią dość wymownie.
    - Że niby z kontrolą tych mocy też się po prostu urodziłaś? Już sobie tak nie umniejszaj, jestem pewien, że dojście do takiego poziomu trochę wysiłku Cię kosztowało - wyznał to co rzeczywiście uważał i zaraz zaśmiał się na uwagę co do pieńka. - Było blisko, gdybym na jakimś siedział to pewnie dopiero bym się zebrał z ziemi - rzucił żartobliwie i zaraz prześlizgnął po niej wzrokiem. - Cóż, z rumieńcem byłoby Ci nawet do twarzy - puścił jej oko po czym wystrzelił kolejne strzały. Uwielbiał łucznictwo, co łatwo szło zauważyć po jego błyszczących oczach. Słysząc o humorze opuścił łuk i spojrzał na Darcy pytająco. - Nie rozumiem... To jakaś mroczna forma, tak? - rzeczywiście mogła wyglądać dość przerażająco, ale nie wiedział, że ceną za umiejętności może być dobry humor. - Tym mi przyjemniej - przyznał, na informację, że przy nim idzie jednak utrzymać uśmiech. Zbliżył się do niej, gdy zaczęła tłumaczyć o co chodzi z tą energią, za bardzo go to interesowało by dalej strzelać. To co mówiła było znacznie ciekawsze.
    - Hm... Serio? Może to moje przyzwyczajenie do zmian? U Nhulu dość często zmieniało się obozy w trakcie polowań, musiałem się klimatyzować do różnego rodzaju terenu, pogody, warunków... Myślisz, że może to mieć znaczenie i w tym przypadku? - zainteresował się i oddał jej łuk. - Dziękuję, już mi wystarczy, jestem naprawdę wdzięczny, nigdy nie doświadczyłem czegoś podobnego - przyznał.

    Mohe

    OdpowiedzUsuń
  5. - Dziękuję - dziewczyna z powrotem zawiązała go na szyi i na jej domysł znaczenia wzruszyła lekko ramionami. Darcy zdawała się być specyficzną osobą. Dziewczyną, która wiedziała za dużo i chciała się tym chwalić. Luna nie do końca rozumiała dlaczego ta robi to co robi, miała taki swój tryb życia, życia, które niezbyt odpowiadało samej piratce. Wzięła od niej kolczyki i przyjrzała się im uważnie. Były kunsztownie wykonane. Czuć było, że są drogie. Aż zacisnęła lekko usta, kiedy w jej głowie pojawił się plan zwinięcia kolczyków. Nie, nie mogła tego zrobić. Oddała je szybko w ręce Darcy.
    - Chętnie posłucham ich historii - uśmiechnęła się do niej promiennie. - Ale schowaj je gdzieś... - odchrząknęła zerkając gdzieś w bok.

    Luna

    OdpowiedzUsuń
  6. Spojrzał po niej zainteresowany. Czyli miała swojego konika, ale innych tematów nie ogarniała? Ciekawe...
    - Wiesz... Jak chcesz to mogę Cię trochę pouczyć, strzelania - zaproponował. - Chociaż skoro masz już coś co działa na odległość to w Twoim przypadku popracowałbym nad bliską walką - przyznał i uśmiechnął się, gdy połowicznie przyznała mu rację. Przekręcił lekko głowę, gdy wspomniała o byciu wesołym i zaśmiał się zaraz krótko.
    - Skąd wiesz, co myślę? - zapytał z łobuzerskim uśmiechem. - Zdziwiłbym się, gdybyś zawsze była taka sama, byłabyś wtedy nijaka, a coś mi mówi, że nie jesteś - stwierdził, wzruszając ramionami, a słysząc że pomaga poczuł nawet lekką dumę. - W takim razie miło mi, że się przydaję - rzucił żartobliwie i zaraz przytaknął jej głową. - Tak, sam spotykam wielu, ale cóż ciekawość Argarczyków jest zrozumiała, w końcu to dla nich nowy świat. Ja... Cóż, chyba po prostu przywykłem, chociaż czasami brakuje takiego miejsca, do którego zawsze się wracało - przyznał. Nhulu już dawno opuścił i rzeczywiście od tamtego czasu ciągle się przemieszczał. Zaśmiał się krótko na te kolejne doświadczenia i złapał za butelkę zaraz po niej, by również upić łyka.
    - Uh... Dawno nie czułem podobnego smaku... - trunek przypominał mu te z jego stron, "domowe", aż lekko potrząsnął głową i delikatnie objął Darcy ramieniem. - No dobra, ale nie będziemy chyba tak stali i pili, hm? Masz jakąś fajną miejscówkę co by posadzić tyłki i sobie... no nie wiem... popodziwiać widoki? - poruszył zabawnie brwiami.

    Mohe

    OdpowiedzUsuń
  7. Słysząc historię Darcy Grima zrobiła duże oczy, to wszystko brzmiało bardzo nieprzyjemnie. Sama nie miała zbyt kolorowo w życiu, to już dawno pokazało jej, że nie jest sprawiedliwe. Posmutniała odrobinę.
    - Rozumiem - przyznała, jednak na słowa o sobie samej na jej buzię wrócił uśmiech. - Ja Ciebie też lubię tulić! - przyznała i na dowód zbliżyła się by ją objąć, a po tym usiadła do deseru. Felci słuchała z zainteresowaniem, a gdy pochwaliła ją za bycie Grimą, zachichotała.
    - Zdradzę Ci sekret... Nawet nie specjalnie się staram, a mi wychodzi - ponownie zachichotała. Przytulasa po propozycji przyjęła z uśmiechem, ale widząc zaszklone oczy Darcy spojrzała po niej niepewnie.
    - Ojej, to smutne, czy wesołe? Wesołe prawda? - mimo wszystko strzelała, że jednak chodziło o wzruszenie i zaraz znowu przytuliła Darcy. - Będziesz super drugą mamą! - rzuciła entuzjastycznie.

    Grima

    OdpowiedzUsuń
  8. Nie skomentował jej odsunięcia się, bo przecież sam zabierał już dłoń, kiedy ona drgnęła. Nie zamierzał za mocno przekraczać jej granic. Przynajmniej jeśli chodzi o taki dotyk. Pocałunki były inną sprawą. Uśmiechnął się nawet do swych myśli i odetchnął głęboko słuchając jej dalej. Prychnął śmiechem na to, że między nimi nie było tak źle. Pokręcił głową.
    - Za niski kaliber żeby trafiło do moich żali - rzucił w odpowiedzi, zaraz kiwając lekko głową. Nie miała lekko w życiu to na pewno, ale on nie zamierzał tego komentować. Litość w tym temacie była najgorszą możliwością. Sam przecież był w Lustrze bo jakaś głupia wiedźma uznała to za świetny pomysł żeby utknąć tam kilkanaście dzieci. O bo mogła. Tylko u Darcy to chociaż powód mieli... w ich przypadku po prostu się nimi bawiła.
    - Ja? - zamrugał i pokręcił lekko głową. - Szczerze? - popatrzył jej w oczy. - Jestem po prostu sobą, nie robię niczego innego - uśmiechnął się krzywo. - Albo się mnie lubi i akceptuje albo nie. Nie zmieniam się pod człowieków - specjalnie użył tego sformułowania. - Zaufanie przychodzi samo, po pewnym czasie - mruknął tylko. - No i staram się, może już trochę z mniejszą siłą rażenia w obliczu wszystkiego co mnie spotkało, zarażać ludzi uśmiechem - wyszczerzył się do niej i zamknął nieco powieki, żeby nabrać kilku głębokich oddechów. Ból promieniujący od barku zaczynał powoli przyprawiać go o mdłości i ból głowy. - Nie ma jednego sposobu na zdobycie zaufania - stwierdził cicho. - Przepraszam, Darcy... - powiedział w końcu. Jak znosił ból dzielnie i zwykle nie marudził na jego intensywność, tak teraz miał wrażenie że zaraz zacznie. - Jestem trochę zmęczony - spojrzał po niej z przepraszającym uśmiechem na twarzy. - Ostatnie pytanie - mruknął. - Co zrobisz jeśli zignoruję twoje wstręty do moich przytulanek?

    Ryu

    OdpowiedzUsuń
  9. W Argarze było miło, ale w końcu nadszedł ten czas żeby zacząć się żegnać. Przynajmniej na jakiś czas. Dnia następnego zamierzał wyruszyć z Klarą do Slaviit. Odstawić ją do domu. Dlatego dziś postanowił odwiedzić Darcy. Do jej domostwa przybył pod wieczór, bo wcześniej zbyt długo zabajdurzył u Rei rozmawiając z nią o sprawach różnych i pomagając jej przy dzieciach. W końcu jednak stanął przed jej domem i zapukał do drzwi, aby pociągnąć zaraz za klamkę. Zamknięte. Cóż. Dziewczyna na pewno miała inne sprawy na głowie niż siedzenie w domu. Nie pozostawało więc nic innego jak zawrócić. Mimo to poczekał chwilę na ganku i wyciągnął kartkę oraz pisadło. Jeśli nie uda mu się pożegnać to chociaż nabazgrze jej kilka słów. W obliczu tego co zrobiła Akane i Gave... wypadało chociaż zostawić krótką wiadomość. Uniósł wzrok znad kartki, dopiero kiedy dziewczyna otworzyła drzwi.- To jesteś w domu i się zamykasz? Po co? - zdziwił się, zwijając kartkę w kulkę i wsuwając ją do kieszeni swych spodni. Uśmiechnął się do niej szeroko. - Wpadam odebrać kolację za Hakunę i się pożegnać - rzucił swobodnie.

    Ryu

    OdpowiedzUsuń
  10. Słuchał tego co mówiła, obserwując jej mokre włosy i twarz. Na ciuchy niespecjalnie zwrócił uwagę. W końcu widział ją już na staniku. W wodzie, kiedy to skakali z klifów. Spojrzał przelotnie na jej zamek i wzruszył ramionami.- Ktoś i tak ci go sforsuje. Przyzwyczaj się po prostu do tego, że chata w Argarze z tyloma znajomymi... to chata otwarta i szczęśliwa - błysnął w jej stronę zębami, unosząc lekko dłonie do góry. - Nawet nie próbowałem się włamywać - stwierdził. - Chyba, że pociągnięcie za klamkę aby upewnić się, że jest zamknięte to włamanie - puścił do niej oczko, wchodząc z nią do środka. - Spokojnie, jej też się o to przypomnę, jak już wróci. Najpierw ją spiorę a potem przypomnę o kolacji - skomentował, nie oddając jej tym razem pstryczka tylko idąc za nią w stronę kuchni, gdzie oparł się o framugę drzwi, obserwując to jak otwiera jej dach i wpuszcza do pomieszczenia ciepłe powietrze oraz promienie słońca.
    - Może być - odparł swobodnie, rozglądając się po pomieszczeniu. - Zamierzasz wrócić do Phyonix na czas wojny? - zainteresował się. - Razem z dziećmi i Morganą?

    Ryu

    OdpowiedzUsuń
  11. - Gdybym chciała, Żonsiu... to bym cię po prostu okradła - odparła swobodnie dziewczyna, odsuwając się od panikującej czarnowłosej. Pozwoliła się jej odsunąć, dała przestrzeń. Nie podchodziła, dopóki ta nie dopadła do pianina. Wtedy przystanęła przed nią. - Weź wdech i wydech, głęboko - poradziła samej robiąc głęboki wdech i powoli długo wypuszczając powietrze. - Niczego nie chcę ci zabierać - zapewniła, znów nabierając głębokiego wdechu w płuca i ponownie, powoli je wypuszczając. - Pomyśl o czymś miłym... może swojej rodzinie? Jesteście bardzo ze sobą związani, prawda? Kochasz ich... najmocniej na świecie - zauważył tylko. - Oni ciebie też, i znów głęboki wdech... - poinstruowała.

    Luna

    OdpowiedzUsuń
  12. Grimie również zrobiło się bardzo przyjemnie na słowa Darcy i posłała jej szeroki uśmiech.
    - Na szczęście nigdzie się nie wybieram! - zakomunikowała dumnie, a gdy Darcy zdradzała sekret, jeszcze bardziej nadstawiła ucha. Zachichotała na jej słowa.
    - No skoro Felcia tak mówi, to tak musi być - jeszcze raz zachichotała radośnie.
    Kiedy Ri zrozumiała, że to wzruszenie, sama mocno przytuliła Darcy, nawet oplotła ją w pasie ogonem, wkleiła się w dziewczynę cała.
    - Grima też dziękuje, że ma Felcie i że może ufać tak mocno by dać Kevusi drugą mamę - podniosła głowę by spojrzeć na nią swoimi wielkimi, rozczulonymi oczyma. Zaraz jednak wyprostowała się trochę bardziej.
    - Tylko jeszcze Tony musi się zgodzić, ale Grima zna sztuczki na Chłopaczka - zachichotała. - No i powiem, że on wybierze tatę dwa! - rzuciła wesoło.

    Grima

    OdpowiedzUsuń
  13. Słuchał jej z zainteresowaniem i przytaknął na słowa o demonach.
    - No tak, na pewno wiesz najlepiej jak ugryźć ten temat - stwierdził. Dla niego ta cała magia i niesamowite umiejętności były dość... niejasne. Pokręcił głową na kolejne wyjaśnienia.
    - To była tylko propozycja, nic zobowiązującego - uśmiechnął się lekko. - Jak będzie okazja, będzie chęć, to będzie trening - dodał. Nie widział powodu by gniewać się o coś takiego. Zaśmiał się na żart i zerknął w niebo by chwilę pośledzić wzrokiem płynące po nim chmury. Wrócił spojrzeniem do dziewczyny, gdy zabrała głos w sprawie ludzi w sercu. Dotknął swojego serca.
    - Mam w sercu jedną osobę, niestety nie mogę do niej wrócić, ale czuję, że często jest ze mną. Z czasem pewnie pojawią się następni, tylko mam nadzieję, że nie martwi - wyznał bez ogródek. - Są znajomi, poznałem kilka osób wartych zapamiętania, ale tak... Czasami gdy jestem sam smutek nachodzi serce, wtedy jednak łapię się milszych myśli lub po prostu oddaję zadumie. Smutna zaduma bywa bardzo budująca - odpowiedział. Zaśmiał się na pochwałę co do picia.
    - Przypomina mi wyrób z rodzimych stron. Piliśmy podobne na każde zakończenie polowania, a i na inne święta... W Nhulu alkohol dość szybko trafia do ust dzieci, kwestia wprawy - wzruszył ramionami i zabrał dłoń, gdy tylko dostał znak, że jej to nie pasuje. Podniósł ręce w geście poddania się.
    - Nie dotykać, jasne, zakoduję - puścił jej oko i opuścił ręce by ruszyć za nią. Nie był zbyt wścibski, więc nie dopytywał. - Oho, samotnia... Nie chciałbym Ci jej zepsuć. Jeszcze mi się spodoba i wejdę Ci kiedyś w paradę, gdy będziesz chciała pobyć sama - uśmiechnął się pod nosem.

    Mohe

    OdpowiedzUsuń
  14. Odsunęła się od niej. Nie chciała robić jej pod górkę i przestraszyła się. Poczuła jak gęsia skórka całkowicie przejmuje nad nią kontrolę. Przez chwilę patrzyła na wychodzącą z domu Darcy i wyciągnęła swoją przyjaciółkę. Pociągnęła porządny łyk rumu i usiadła na kanapie, opierając trzęsące się dłonie na kolanach. Cholerka. Argarczycy byli jednak porąbani. I to konkretnie. Głupie żarty doprowadzały ich do tego stanu. Nienormalni. Normalnie nienormalni. Obserwowała ją kątem oka, od czasu do czasu popijając swój rum. W końcu jednak wstała i wyszła na zewnątrz.
    - Pójdę już - stwierdziła tylko, nie zbliżając się do niej ani na krok. Nie chciała przecież musieć ranić siostry Ashana, a gdyby doszło do walki musiałaby to zrobić. Przecież nie da się zabić tak łatwo. Nie było nawet takiej opcji. Bez walki się nie podda, za bardzo kochała swoje życie.

    Luna

    OdpowiedzUsuń
  15. Został z Fasolkami, kiedy Akane poszła po dodatkowe leki. On sam nie wychylał nosa poza cztery ściany, bo na zewnątrz duchy nie dawały mu spokoju. Tu był bezpieczny od jazgotu, bezpieczny od utraty zmysłów. On i małe. Układał właśnie swoje dwa małe brzdące na popołudniową drzemkę, kiedy usłyszał pukanie. Zignorował je, dopóki ten ktoś nie wszedł do środka. Natychmiast wyszedł z pokoju dziewczynek, zamykając za sobą drzwi. Mimo tego że duchy nie miały wstępu do tego mieszkania, otwarte drzwi sprawiły, że ich wrzaski dotarły do jego uszu. Zacisnął zdrową dłoń na uchu i skrzywił się wyraźnie. Wyminął więc wkurzoną Darcy, by zamknąć za nią drzwi i oparł się o nie plecami, słuchając jej wyrzutów.
    - Tak, wiem. Głupio wyszło - mruknął cicho. - Przepraszam - dodał nie zamierzając się jej specjalnie tłumaczyć. - Potrzebowałem oddechu. Argar mnie dusił - odepchnął się od drzwi. - Nie oczekuję, że zrozumiesz. Chcesz herbaty?

    Gave

    OdpowiedzUsuń
  16. Mohe skinął głową w jej stronę, nie lubiła dotyku, więc nie dotykał ramienia i gest był nieco niekompletny, jednak nie ujmowało to podziękowaniu.
    - Dziękuję - odparł na jej życzenia. - Masz rację, zdecydowanie warto - przyznał z lekkim uśmiechem. Na słowa o spiciu zaśmiał się szczerze.
    - No nie wiem czy to tak bezpiecznie spijać się przy dzikusie, cholera wie co mi tam do głowy wpadnie. Jeszcze zacznę rzucać jakieś dziwne wyzwania, a Ty, o zgrozo... pijana zaczniesz je wykonywać... - udał lekkie przerażenie, ale zaraz wykonał gest, jakby rozwijał coś dłońmi przed nimi. - Już widzę jak pokracznie próbujesz przeskoczyć z gałęzi na gałąź - rzucił i spojrzał po niej rozbawiony.
    - Jasne - uśmiechnął się nieco szerzej. - Bez obaw, umiem trzymać granicę, lepkie ręce mam tylko, gdy dziewczyna tego chce - przyznał z nieco zadziornym uśmiechem. Wysłuchał jej zaraz w sprawie samotni i przy okazji rozglądał się po otoczeniu. Musiał przyznać, że było tu naprawdę ładnie.
    - Cóż, ciężko się dziwić, że wybrałaś takie miejsce - przyznał i zaraz zerknął na nią pytająco. - Czyżby irytujący towarzysze? - zaśmiał się krótko na wyznanie co do domu. Na gest z ukłonem, on powtórzył swoje skinienie głowy i dumnie krocząc wskoczył na skały, by zaraz zająć sobie jakieś wygodne miejsce.
    - Ho, ho! Idealnie, tu to nawet można się zalać w trupa i po prostu polec - posłał Darcy uśmiech. - Jak już będziesz się przewracać to proszę nie między kamienie, nic przyjemnego takie wyciąganie wiotkiego, pijane ciała z pomiędzy skał - zaśmiał się krótko.

    Mohe

    OdpowiedzUsuń
  17. - Złodzieje znają inne sposoby, żeby się wpieprzyć do twojego domostwa - stwierdził cicho, po czym uniósł lekko dłonie w górę. - Ale hej, jeśli uważasz, że dzięki takiemu zamkowi będziesz się czuła lepiej i bezpieczniej w swojej głowie to czemu nie - uśmiechnął się do niej delikatnie. Sam nie włamywał się jej nigdy na chatę i nie zamierzał tego robić. Chociaż gdyby chciał to już wiedział, że lepiej robić to przez otwierany dach kuchni. Zastanowił się chwilę nad suszeniem głowy Akane i Gavowi i wzruszył ramionami.- Jasne, posuszyć tak, ale nie o to że poszli. O to że się nie pożegnali i o to że mózg przesłoniły im emocje - wzruszył ramionami, wybierając sos mieszany. Trochę łagodnego i trochę ostrego. Przysiadł wraz z daniem przy stole i ukroił sobie kawałek.
    - Nie wiem czy ją wezmę Darcy, bo ja w sumie przyszedłem się pożegnać - parsknął cichym śmiechem. O ironio. - Idę odprowadzić Klarę do domu, chwilę mnie nie będzie. Muszę też brać pod uwagę, że przez wojnę nie dotrę z powrotem, albo że zajmie mi to sporo czasu - zauważył masując sobie skronie dłońmi. - Więc tak, nie wiem czy w ogóle będę miał okazję, a jeśli okazja się nadarzy to nie wiem czy w ogóle będzie mi się chciało suszyć im głowy - skomentował. Na pewno powie co myśli, ale wykłócanie się o swoje racje? Nie miał ochoty tego robić. Roześmiał się serdecznie na tę jawną prowokację.- Za twoim gadaniem? - uniósł na nią wzrok, posyłając jej nieco złośliwy uśmiech. - A myślisz, że dlaczego tak szybko Klarę idę odprowadzać? - uniósł lekko brew. - Żeby odsapnąć od tego twojego gadania - puścił do niej oczko.

    Ryu

    OdpowiedzUsuń
  18. Dotknął ostrożnie jej dłoni, kiedy mówiła o trudnych dla niej tematach. Pogłaskał ją po niej łagodnie.
    - Mówią, że czas leczy rany - powiedział spokojnie. - Twoje też kiedyś zaleczy... a to że się boisz to normalne, po wszystkich twoich przeżyciach - zapewnił ją cicho i delikatnie nakierował jej brodę wyżej, żeby spojrzeć w jej oczy. - Strach jest dobry - szepnął. - Bez niego zdajemy się być niezwyciężeni, a wtedy robimy się zwykłymi głupcami - mruknął. - W tej chwili może robisz za bardzo, za dużo... - odchrząknął. - Ale z czasem się to może zmienić. Może będziesz mogła spać z otwartym oknem czy tylko zwykłym zamkiem - uśmiechnął się do niej łagodnie. - A na razie jest dobrze jak jest. Rób wszystko w swoim własnym tempie, ale nie zapomnij... że zawsze masz przyjaciół do których możesz przyjść, pogadać lub pomarudzić. Albo nawet wbić im do domu i... - zaśmiał się cicho. - Wsunąć do wyra, bo akurat będziesz się gorzej czuła - poczochrał ją po włosach. Zastanowił się nawet czy i on zawiódł się na Akane i Gavie, a potem doszedł do wniosku, że raczej nie. To co zrobili było typowym zagraniem. Normą. Wzruszył więc ramionami.
    - Cóż... tacy już są - stwierdził tylko i zaśmiał się cicho, kiedy wspomniała o szukaniu go. - Będę jednak wdzięczny jak za szybko nie wyjdziesz mi z pomocą - pstryknął ją palcem w nos. - Wiesz jak jest... powsinoga ze mnie - puścił do niej oczko, wracając do swojego jedzonka. - Pychota - poinformował ją. - Żałuj że jej nie masz - dodał zaraz wesoło i pokręcił głową. - Ja? Okrutny? - zamrugał kilkakrotnie. - Oj Dar... ty mnie jeszcze nawet podkurwionego nie widziałaś, a co dopiero okrutnego... - wyszczerzył się do niej.

    Ryu

    OdpowiedzUsuń
  19. - Nie mogłem - odparł wstawiając wodę na herbatę i opierając się o szafkę, zaczął przygotowywać zioła do zaparzenia. Jednak tym razem odpuścił sobie herbatki od Aciego. Jej wczorajsze użycie przyniosło... dziwne skutki uboczne. Odetchnął głęboko. - Nie pomyślałem. Jedyne o czym myślałem to o tym, że nie chcę już tu dłużej być, kiedy znów zostaję z tym wszystkim sam. Z tym gównem sam - żachnął się. - Jak widzisz, jesteśmy cali - obrócił się do niej, uśmiechając delikatnie, po czym zerknął na rękę. - Kiepsko - przyznał. - Boli jak cholera, dwoma palcami na razie nie mogę ruszać, ale... drżą. Jak chcę nimi poruszyć to lekko drżą - rzucił z delikatnym uśmiechem. - Będzie z nimi dobrze. Wyćwiczą się.

    Gave

    OdpowiedzUsuń
  20. - Ręka wyglądałaby podobnie gdybym tu został - odparł nieco zbyt chłodno. Bo jasne, Febe potrafiła zrobić mu schron jak teraz, naokoło tego domu, ale on nie byłby w stanie tle w nim siedzieć. Nie mógłby odpuścić sobie choćby trochę pomocy duchom. Nie mógłby, bo za bardzo bał się wielu złowrogich dusz. Zacisnął mocno wargi. - Bo jestem, Darcy - spojrzał po niej i zamknął na chwilę oczy. - Zakończenie wątku to nic - mruknął wzdychając ciężko. - Sam jestem sobie winny po części - dodał jeszcze. - Ale Febe udowodniła mi, że się mylę... że może w jakimś stopniu jest tu dla mnie miejsce - mruknął krótko, spoglądając na nią. - Byłem wściekły na to co zrobiła Akane. Na to jak potraktowała dziewczynki. Na to co zrobiła Febe. Na to, że w ciemno... w ciemno! Zdecydowała się pomóc Akane, a mnie miała w dupie - fuknął. - Nie, Darcy. Nie myślałem o tym, żeby kogokolwiek informować. O nikim nie myślałem. Byłem egoistą - oznajmił cierpko. - Tony i Grima wiedzieli, bo odbierając od nich dziewczynki wspomniałem że znikam na trochę - dodał jeszcze. - Ale to był fart. Akurat oni opiekowali się Fasolkami... Niklaus wiedział, Febe wiedziała, Yensen wiedział. 

    Gave

    OdpowiedzUsuń
  21. Zdziwiła go swoim przytuleniem, ale nie oponował. Objął ją lekko ramieniem, przytrzymując tak. Głaskał ją tylko po nim, słuchając jej dalszych słów. Nie widział potrzeby by jeszcze coś tu dodawać. Powiedział wystarczająco dużo. Teraz wszystko zależało od niej. Uśmiechnął się do niej lekko i nawet nieco pokłonił na siedząco.
    - Do usług - zaśmiał się cicho, po czym zrobił minę jakby wszystko kalkulował w głowie. - Razem z Klarą będę szedł około 2 tygodni, może krócej. Zważywszy na to, że lubię wpadać w tarapaty trzeba dodać jakiś dodatkowy dzień czy dwa - pokiwał głową. - Potem trzy dni odsapnięcia i powrót... ale powrót pewnie z jakimś rekonesansem. Tak, dwa miesiące to wystarczająco dużo czasu. Możesz wtedy zacząć się martwić - zgodził się z nią, po czym zaśmiał cicho. - Ach u nas to same niejadki - stwierdził. - Sam do nich należę. Czasem zapominam o jedzeniu - przyznał szczerze. - Stąd moja... chudość, z której powoli, bardzo powoli wychodzę - przyznał jeszcze i pokręcił głową. - Nie, nie zobaczysz - zapewnił. - Przynajmniej nie w stosunku do samej siebie. Wiesz ja chyba sam jeszcze do końca nie widziałem mojego faktycznego wkurwa - stwierdził po chwili milczenia. - Okrucieństwo... tak, ale nie to pierwsze...

    Ryu

    OdpowiedzUsuń
  22. Sam zaśmiał się lekko na jej udawany strach.
    - Uważaj, bo się prosisz o jakieś wyjątkowo trudne zadanie - pogroził jej palcem niczym małemu dziecku dla przestrogi. - Proszę jaka mądrala, no dalej, dalej, nabijaj się z prostego dzikusa i jego mało kreatywnych pomysłów - rzucił zaczepnie, teraz to on udawał, ale urazę, co nie wyszło mu specjalnie dobrze. Nie udawał też za długo, bo słysząc o rozpieszczonych księżniczkach od razu się skrzywił.
    - Szlag... Racja, aż strach pomyśleć co w takiej głowie się urodzi... "Rybę mi złów i jak ją będziesz przypiekać to przy ogonie na czwartej łusce od lewej płetwy mają być moje inicjały. To w końcu moja ryba" - udał wyniosły ton jakiejś damulki i zaraz sam puścił dziewczynie oko. Spojrzał po niej, gdy wspomniała o krajobrazie.
    - Malowniczo, poetycko... Chyba masz dość artystyczną duszę, co? - zagaił wysnuwając takie wnioski. Darcy nawet by mu pasowała na jakąś artystkę. Uśmiechnął się lekko na stwierdzenie co do samotności. - Ona to chyba każdemu się przydaje, chociaż czasami - stwierdził, patrząc na krajobraz i ciesząc nim oczy. Zaśmiał się na słowa o mdleniu.
    - Trzymam za słowo, bo jak nie to Cię w tych skałach tu zostawię - rzucił ze śmiechem i zaraz podał jej butelkę.
    - Rozpieszczone księżniczki piją pierwsze - poruszył zabawnie brwiami i zaraz przyjął szkło z powrotem. - A więc za początek pięknej przyjaźni - powtórzył jej toast i sam upił sporego łyka.

    Mohe

    OdpowiedzUsuń
  23. Akane właściwie dopiero niedawno odebrała dziewczynki od Febe. Gave był właśnie w trakcie zabiegu, a ona zabawiała małe, za którymi tak bardzo się stęskniła. Słysząc pukanie do drzwi odłożyła Raje na kocyk, tuż obok siostry.
    - Mama zaraz przyjdzie - rzuciła, na co dało się słyszeć niezadowolone jęki. Przecież dopiero co przyszła, a tu już sobie idzie?! Małe były bardzo niezadowolone. An otworzyła drzwi.
    - Dar? - jej wizyta trochę ją zaskoczyła, ale zaraz zaprosiła dziewczynę do środka. - Oho, tylko nie mów głośno na co te pasty bo będzie afera - szepnęła do niej konspiracyjnie. - Ciocia Darcy! Przyniosła jedzenie, takie ciocie są najlepsze - rzuciła do małych i jakoś tak w odruchu uścisnęła czarnowłosą, na spóźnione powitanie. - Rozgość się, śmiało, śmiało, ja to tylko wypakuję i zaraz będziemy sprawdzać co tu przyniosłaś - odebrała od niej tobołek i ruszyła do kuchni. - Napijesz się czegoś? - zapytała jeszcze.

    Akane

    OdpowiedzUsuń
  24. Spojrzała po małych.
    - Marudne bo już myślą, że sobie idę. Ostatnio widywałam je tylko z doskoku i teraz mają od dobrej godziny lepkie rączki, że mama, mama - zaśmiała się krótko. Dziewczynki rzeczywiście wyraźnie się uspokoiły widząc, że ktoś przyszedł, a nie, że ktoś wychodzi. An wyczuła ten drobny dystans, nie był co prawda jakiś kłujący w serce, ale dało się go poczuć, przynajmniej ona umiała.
    - Wszystko w porządku? - zapytała, tak na zaś. Miała już za sobą kilka zebranych opierdolów i na tą chwilę wynik nie był aż tak przytłaczający. - Wiszę Ci przeprosiny - sama zaczęła, bo temat trochę jakby wisiał w powietrzu. - Nie, nie weszłam Ci do głowy, staram się tego nie robić bliskim - zaznaczyła pospiesznie, co by nie czuła dyskomfortu. An czasami właśnie tak się czuła, gdy patrzyła we wspomnienia, trochę jakby podglądała kogoś pod prysznicem.
    - Kulinarne zdolności? No nieźle... To będę miała do kogo chodzić po przepisy jak Shiya straci do mnie cierpliwość - uśmiechnęła się pod nosem i spojrzała po słoiczkach by zaraz rzucić dziewczynie wdzięczny uśmiech. - Miło, że o tym pomyślałaś, serio... Rzeczywiście nie wpadłam na to, że tam macie nieco inne jedzenie - przyznała. Na słowa o napojach uśmiechnęła się delikatnie.
    - Gave Ci zaparzył? Hm... No dobra, to zostawię tą herbatę na jego przyjmowanie gości, a ja przygotuję bezprocentowego drinka - puściła oko Dar i zabrała się za przygotowanie napoju.

    Akane

    OdpowiedzUsuń
  25. - Hmm, zastanowię się - odparł z zaczepnym uśmiechem. Widok jak wysysa ślimaka z muszli byłby zapewne ciekawy, aż zaśmiał się do tej wizji. Na wzmiankę o dzikim jego uśmiech nie zelżał, ale pokręcił głową.
    - Chyba nie mam opinii, zależy kto mówi i w jakim znaczeniu. Jeżeli określenie to dotyczy mojego stylu życia to w pełni się zgadzam, żyję w dziczy, więc określenie mnie dzikim, czy nawet dzikusem, jest tutaj zrozumiałe. Jak ktoś stosuje tej nazwy by mnie urazić, wtedy mniej już mi pasuje i zdarza mi się rozbić czyjąś głowę kamieniem, jak na dzikusa przystało - uśmiechnął się nikle. Zaśmiał się na tego krokodyla.
    - Oho, dobra, rzeczywiście, lepiej nie zadzierać - przyznał rozbawionym tonem.
    Poprawił się na skale i usiadł sobie wygodniej, gdy już do niego dołączyła. Nadstawił ucha kiedy opowiadała o swoich zainteresowaniach. Patrzył po niej spokojnie. Tak, zdecydowanie pasowała do tego co mówiła. Pewnie umiała wlać w swoje ruchy sporo emocji. Przytaknął głową na wzmiankę o samotnych treningach.
    - No tak, to pewnie jeden z powodów, dla których pełna chata zaczęła bardziej irytować - zauważył. Skoro lubiła tańczyć dla samej siebie to nie zawsze chciała mieć widownie. Trochę zaskoczony spojrzał po niej, gdy wspomniała o sypialni.
    - Do seksu? - wolał dopytać. - A co, ocierasz się w tych tańcach o oglądających czy co? - dopytał. Sam lubił zawiesić oko na tańczących dziewczynach, szczególnie gdy robiły to dobrze, jasne, pewne ruchy umiały narobić smaka, ale mimo swojej dzikiej natury szło pohamować popędy. No, chyba, że taki pokaz miał po prostu na celu rozgrzewkę przed zbliżeniem, wtedy nie musiał nic hamować.
    Widząc jak wchodzi między skały uśmiechnął się pod nosem.
    - No widzisz, mówiłem - odparł dumnie i przyjął butlę by pociągnąć kolejny łyk. - Co właściwie taką księżniczkę przyciągnęło do Argaru? - zainteresował się.

    Mohe

    OdpowiedzUsuń
  26. - Ech... pokażę ci... - odetchnął. - Trudno jest opowiedzieć o tej skali problemu - przyznał i zebrał się w sobie, by wyjść z chronionego mieszkania. Na chwilę, na ganek. Momentalnie pobladł na twarzy. Głowa niemal mu się rozpadła na kawałki, ale zmaterializował jej te wszystkie duchy. W tym te, które po prostu go oblazły. Przechodziły przez niego, błagały o pomoc. A z każdym takim przejściem, on czuł jakby umierał. Za każdym razem. Wytrzymał tak minutę i wszedł z powrotem do domu, zatrzaskując za sobą drzwi. - Darcy, nie mogę tak dłużej - szepnął, gdy odzyskał już swój oddech. - Małe są podwójnie chronione, runą Akane i poprzez krąg nałożony na ten dom przez Febe i Yensena - rzucił cicho. - Ale jeśli chcesz jeszcze ty je ochronić to... nie widzę problemu - uśmiechnął się do niej delikatnie. - Na mnie tego nie nakładaj - poprosił zaraz. - Wiesz one do mnie lgną, bo tylko ja mogę im pomóc. Boję się, że jeśli się przed nimi ukryję... to część z nich stanie się zawistna, zła... a z takim poziomem ducha, w tej chwili sobie nie poradzę - żachnął się. - Jutro idę do ojca. Idę się z nim spotkać, zobaczyć co się tam stało. Nie mam z nim kontaktu od ponad roku. Od lochów - zacisnął mocno wargi. - Victor jest jaki jest, ale swoją robotę jako Śmierć zawsze ogarniał. Lubił porządek, lubił mieć wszystko zapięte na ostatni guzik - mruknął. - Swoją robotę dobrze robił, a teraz? - pokręcił głową. Nie wiedział o co chodzi i obawiał się najgorszego. - Jak to rozwiążę... to chętnie wpadnę na wspólne granie i śpiewanie - uśmiechnął się. - Poprosiłem Tonego, żeby zrobił dla mnie gitarę - dodał po krótkiej chwili. - Taki inny instrument... na nim umiem grać - wyszczerzył się do niej, zaparzając herbatkę. - Och to? Acair nam przyniósł. Jest przepyszna - przyznał jej rację, siadając do stołu.

    Gave

    OdpowiedzUsuń
  27. Przyjęła to ostre spojrzenie, już kilka takich przyjęła, więc jedno więcej nie zaszkodzi. Śmiało mogła stwierdzić, ze pula osób do łajania jej durnych pomysłów rosła, nie malała, więc szło ku dobremu. Przytaknęła Darcy głową i przyłożyła dłoń do serca.
    - Postaram się nigdy więcej tak nie zrobić, jak zrobię to niech się lampka czerwona zapali w Twojej głowie, że coś jest serio nie tak. Jak zrobię to Gave zabierze Fasolki... dałam mu na taki ruch zielone światło - przyznała z pełną powagą. W danej chwili nie wyobrażała sobie czegoś tak bolesnego jak strata dzieci i już to był stosowny argument by nie iść w stronę tak destrukcyjnych zachowań, ale powodów tylko narastało, chociażby teraz. Te groźby bywały irytujące, ale miały swój urok.
    - Cieszę się - przyznała, a słysząc o głowie uśmiechnęła się pod nosem. - Tym bardziej nie planuję jej odwiedzać, chociaż może kiedyś poproszę Cię o taką przysługę w ramach treningu. To mogłoby być ciekawe wyzwanie, wejść w umysł, który już jest w czyimś umyśle - popukała się palcem po brodzie i zastanowiła chwilkę by zaraz zaśmiać się krótko i szturchnąć Darcy w ramię.
    - Lepiej nie zapodawaj tematu Tonemu, bo Ci nie da spokoju - poruszyła zabawnie brwiami. Słuchając o Lexi uśmiechnęła się delikatnie, była w stanie sobie wyobrazić jak zadowolona lata po kuchni w zwykłym dresie, zamiast typowej zwiewnej kreacji, i jak z entuzjazmem w oczach opowiada Darcy co teraz trzeba dodać.
    - Hah, wierzę na słowo i na pewno Cię odwiedzę w jakimś nieco wolniejszym terminie - zapewniła. Na czas niedyspozycji Gava wolała siedzieć w domu. Febe specjalnie go zapieczętowała, by Fasolki miału tu spokój od duchów, ale miały ten komfort tylko tu i u samej Febe.
    - Akurat na brak apetytu u nich nie narzekamy, ale na pewno się nie pogniewają na nowe smaki wprowadzone do menu. Gorzej jak tamto jedzenie bardziej im zasmakuje niż tutejsze - westchnęła ciężko. Myśl o rozstaniu i posłaniu ich do azylu na czas wojny była dość ciężka. No ale przecież chodziło o ich bezpieczeństwo. An spojrzała z uśmiechem na Darcy i na to jak zabawiała małe, a kiedy już przygotowała jej drinka, ruszyła w ich stronę, odkładając po drodze naczynie na stół i podłączając się do zabawy.
    - Drink gotowy - dała jeszcze znać Dar i sama złapała zabawkę by wczuć się w jedną z ról.

    Akane

    OdpowiedzUsuń
  28. Akane uśmiechnęła się pod nosem na słowa o "drugiej ja" Dracy.
    - Oho, paskudny charakter więc mi powiedziałaby więcej? Że co, że niby i ja jestem paskudna? - rzuciła w żartobliwym tonie i zaśmiała się lekko.
    - Tony? - zdziwiła się wyraźnie na wzmiankę o smakołykach. - Jestem pewna, że spełnia jej zachcianki z palcem w... dupie - posłała czarnowłosej szeroki uśmiech. - Już widzę jak się unosi sam lub z nią na barana, w górę na czubek drzewa, tylko po to by dobrać się do najsoczystszych owoców na jakie ona ma ochotę - przyznała. Nawet jak sam nie umiałby zrobić smakołyku to zaraz znalazłby kogoś kto zrobi dla Grimy wymarzony deser, tego była pewna.
    Słuchając o przepisach i sprowadzaniu żywności zastanowiła się chwilę. No tak, prędzej czy później by do tego doszło, biorąc pod uwagę plany ojca. Pytanie tylko jak bardzo wojna przesunie wszystko w czasie.
    - Jasne - posłała Darcy uśmiech. - No tak, kolejna do rozpieszczania, a rodzice zostają sami na placu boju - stwierdziła, kręcąc głową.
    - Och, zaraz dopadniemy tego okropnego smoka. Z Rają odwrócimy jego uwagę, a Malika niech biegnie po księcia! - a co, niech no dziewczyny od małego uczą się jakiś strategii.

    Akane

    OdpowiedzUsuń
  29. Spojrzał na Abyss i pokręcił lekko głową.
    - O nie - powiedział stanowczo. - Ta gadzinka już ode mnie nic nie dostanie. Narobiła sobie u mnie minusa za ostatnią akcję - poinformował ją rzeczowym tonem. - Trochę zajmie jej przepraszanie - dodał jeszcze, wcinając danie dalej. - Ja się z tobą trochę nie zgadzam jeśli chodzi o jedzenie. Nie powinno się o nim zapominać. To zła cecha... ja z nią walczę - westchnął. - Jedzenie mniej, tak, okay... ale nie zapominanie o tym - mruknął jeszcze i roześmiał się serdecznie. - Nie, raczej mnie nie wkurwisz. Ja mam anielską cierpliwość do każdego... nawet do Gava zaczynam taką mieć - zaśmiał się cicho. - Wolałbym, żebyś nie szukała tej struny - przyznał po krótkiej chwili. - Naprawdę nie jest to konieczne - poczochrał ją po włosach i złapał za nochala. - O ale możesz mi potem zagrać i pośpiewać. Masz przyjemny głos - uśmiechnął się do niej delikatnie.

    Ryu

    OdpowiedzUsuń
  30. - Febe i Yensen pomogą mi chociaż część odesłać, ale to nie takie proste. To wymaga ogromnego ładunku energii z mojej strony, a ja zaraz po tym chcę iść do ojca - mruknął. - Boję się tego, Dar - przyznał szczerze. - Boję się, że tam zginę podczas tych rzeczy, ale będę już wystarczająco chroniony - zapewnił ją. - Przynajmniej tu - uśmiechnął się krzywo i pokiwał głową, kiedy wspomniała o podobnym instrumencie. - Porównamy - zgodził się z nią. - Mhm Onyx będzie tu niedługo... gdyby mnie nie było, zaopiekuj się nią i małymi... Maryl przyjdzie z rodzinką - spojrzał po niej. - Proszę - dodał zaraz, po czym przesunął palcem po krawędzi szklanki. Słuchał tego opieprzu i kręcił lekko głową.
    - Nie będę z tobą rozmawiał na ten temat - powiedział prosto z mostu. - To co zrobiłem to moja sprawa i tylko Fasole mogą mnie z tego osądzić - rzucił dość chłodno. Nie znała szczegółów, a on nie chciał znów do nich wracać. - Mhm to znajdę specjalny wytrych który go otworzy - puścił do niej oczko. - Albo wpuszczę ducha do środka i otworzy mi od środka - pokazał jej język.

    Gave

    OdpowiedzUsuń
  31. Słuchała Darcy lekko unosząc brwi.
    - Czyli Lazarus się sprawdził, czy doszłaś do tego sama? - zainteresowała się, a słysząc opinię co do Grimy i Tonego przytaknęła dziewczynie głową.
    - Tak, przyjemnie się na nich patrzy. Nawet im czasami zazdroszczę. Jak ich słucham to miłość zdaje się taka prosta - przyznała, sama delikatnie się zamyślając, ale nie "na smutno", lekki uśmiech wciąż gościł na jej buzi.
    - Oho, no nie wiem czy takie małe jak dotyczy połowy wioski - zaśmiała się. - No, no do rany przyłóż - ponowiła śmiech. - Damona? Ach, to ten chłopak z koncertu, tak? - kojarzyła go, wyglądał dość mizernie i stał przy barze. - To jakiś Wasz bliski znajomy? - zapytała.
    - Szybko Raja, szybko! - goniła smoka razem z córką, a wtedy Malika olała księcia i naskoczyła swoim pluszakiem z innej strony. - Brawo! To była świetna zasadzka, wprowadziłyśmy smoka w błąd! Teraz dopadnijcie go razem, śmiało Raja, dołącz do siostry - rzuciła rozbawiona.

    Akane

    OdpowiedzUsuń
  32. No tak, na chwilę zapomniała, że Lazarus podpadł jej rodzinie, kiwnęła głową.
    - W takim razie gratulacje dla Ciebie. Pewnie masz jeszcze sporo do ogarnięcia, ale zawsze to jakieś kroki na przód - uśmiechnęła się lekko i przytaknęła jej głową, nie ciągnąć już tematu Tonego i Grimy.
    - Taa, akurat w danej chwili te koneksje odrobinę mnie martwią - przyznała drapiąc się w tył głowy. - Na szczęście tata tyle dzieci sobie narobił, że wnuczki nie są nawet na podium, gdy chodzi o dodatkowe zagrożenia - dodała z nutką żartu, chcąc tym pocieszyć samą siebie. Na tą muchę to akurat posłała jej wymowne spojrzenie i zadziorny uśmieszek.
    - No tak, ciocia Darcy mierzy w znacznie większe cele od muchy - dziewczyna miała już w końcu na koncie kilka trupów. Słysząc o Damonie zamrugała oczyma trochę zaskoczona.
    - Syn Życia? ... - no nieźle. Akane zmrużyła lekko oczy. - A on to tak nie ma nic przeciwko, że swobodnie mówisz kim jest? - zapytała. Miała wrażenie, że była to dość intymna informacja. A może po prostu znała reakcję Syna Śmierci na przekazywanie takiej wiadomości dalej i tym się kierowała? Już widziała irytację Gava... Jakoś tak uśmiechnęła się delikatnie na wspomnienie tego jego grymasu. - Nie lepki i naiwny, hmm... Sprawiał wrażenie dość przyjemnego, zagubionego, ale przyjemny. Będę musiała go przeprosić za ten występ... - stwierdziła.
    Dziewczynki po pokonaniu smoka, zaczęły obkładać pluszakami ciotkę.
    - Walić księcia, smoczy jeździec jeszcze się rusza - Akane zaśmiała się widząc ich reakcje, ale zaraz zaczęła je nieco uspokajać. - No już, już, bo wybijecie cioci oko i nie będzie mogła się więcej z wami bawić - ostrzegła je.

    Akane

    OdpowiedzUsuń
  33. Sama odrobinę spoważniała na słowa Darcy.
    - Jasne, jak będę w stanie to na pewno pomogę - przytaknęła jej głową. - Tylko nie spiesz się z tym normowaniem. Gave musi załatwić swoje sprawy i na ten czas ja będę uziemiona z małymi w domu. Nie wiem ile to zajmie, ale później, jak wojna nas nie zaskoczy, to jak najbardziej mogę pomóc - dodała, lekko się uśmiechając. Na komentarz o ojcu zaśmiała się krótko, tak, zabrał się aż nadto do roboty. Słysząc o dystansie zastanowiła się chwilkę.
    - Myślisz? W sumie... Coś w tym może być. Chociaż chyba w tym temacie bardziej martwiłabym się o samego Gava, Fasolki jako zmieszane mogą nie oddziaływać aż tak - wysnuła swoją własną teorię. Czuła jak poważna jest w tej chwili Darcy, ale prawdę mówiąc nawet nie brała pod uwagi żartów w takim temacie. Na "lepkiego Damona" zaśmiała się krótko.
    - Oj tak, jest lepki i rozumiem. Mnie też dotyk krępuje, szczególnie przy nowych znajomościach - przyznała, śląc jej delikatny uśmiech. Diego żartowniś, no proszę, weźmie na to poprawkę, gdy pewnego dnia go spotka.
    - Może Twój brat na tyle dobrze gra, że po prostu łatwo mu zaufać - zaproponowała jeszcze takie rozwiązanie. - No nic, ja go poznam lepiej to będę mogła cokolwiek powiedzieć, zarówno w temacie Diego jak i Damona - stwierdziła ostatecznie.
    Dziewczynki naburmuszyły się odrobinę na te uwagi, a Malika spojrzała po mamie.
    - A ju? - patrzyła na Akane lekko marszcząc czoło.
    - Ryu? Wujek Ryu...? - uniosła zaskoczona brwi i zaraz zaśmiała się krótko. - Osz Ty mała małpko, tak, masz rację, wujek Ryu ma jedno oko i daje radę, ale to nie znaczy, że trzeba innym wydłubać oczy - złapała małą i przyciągnęła do siebie by ucałować w policzek, a zaraz poczuła jak Raja tuli się do jej brzucha i pogłaskała ją po głowie. Spojrzała na Darcy kręcąc lekko głową.
    - Ledwo od podłogi odrastają, za rok zaczną mi wypominać brudne gary w zlewie - rzuciła żartobliwie, chociaż musiała przyznać, że dziewczynki z tą swoją świadomością umiały solidnie zaskoczyć.

    Akane

    OdpowiedzUsuń
  34. Gave spojrzał po niej i pokręcił lekko głową.
    - Jeśli go tam nie znajdę to skorzystam z propozycji i chętnie poznam twoją ciocię - uśmiechnął się do niej słabo. Wiedział jak to działa w zaświatach. Wolał najpierw zapytać ojca, żeby przypadkiem nie narobić mu większych problemów zgłaszając się do innej Śmierci, choćby nie wiadomo jak zaufanej. Nie bardzo im uwierzył. Śmierci zawsze miały swój własny kręgosłup moralny... i robiły tak by im było najlepiej.
    - Dziękuję - uśmiechnął się do niej, kiedy zgodziła się przyjąć Maryl i resztę pod swój dach. Chociaż jeden kamień z serca. Odetchnął głęboko.
    - Zabiorę je jej, jeśli znów odwali taki numer. Nie, wtedy nie będzie wybaczenia. Nie pozwolę żeby im mieszała w głowach - spojrzał jej chłodno w oczy. - Odchodzić i nawet nie przyjść pożegnać małych? Poinformować o przewidywanym terminie powrotu? - spojrzał po niej. - Darcy, dla zwykłej przyzwoitości powinna to zrobić. Nie ona jedyna jest rodzicem maluszków i jeśli któreś z nas gdzieś idzie to powinno o tym powiedzieć, a nie... pozbywa się cholernego ducha, przy użyciu Febe, przez co lecę sprawdzić co się dzieje, bo przecież mogła wpakować się w pierdolone kłopoty... i dowiaduję się, że no se poszła i nie wiadomo kiedy kurwa wróci - spojrzał po Darcy. - To nie jest zachowanie godne podziwu, a jej ojczulek tak po prostu się na to zgodził, bo to jego córusia kochana - wywrócił oczyma. - Dlatego nie, Darcy, ale będę miał w dupie co myślisz o zabieraniu małych. Za drugim razem straci możliwość przebywania z córkami - rzucił krótko, po czym zaśmiał się lekko.
    - No to wystarczy mi ręka Akane i jej runy - wzruszył ramionami i poklepał ją po plecach. - Ale jesteś okropna. Przecież wcale nie przychodzę tak często - burknął. - Żeby mi klucza nie dać, jak ja... chciałem ci dorobić klucz do tego miejsca - złapał się za serducho. - Zapomnij, że miałas dostać klucz.

    Gave

    OdpowiedzUsuń
  35. Przytaknął Darcy głową, gdy wspomniała o przypominaniu strachu i zaśmiał się krótko, gdy ostrzegła go przed sobą po raz kolejny. Z zaciekawieniem słuchał o tańcu i tej całej historii z Gavem. Uśmiechnął się pod nosem, gdy rozwinęła opowieść o gonitwę wieśniaków.
    - Już widzę te zadowolone kurwiki w oczach Gava - prychnął śmiechem. Chłopak zdawał się dość bojowy, przynajmniej z jego prywatnych obserwacji.
    - Gorzej dla Ciebie, pewnie nic fajnego doświadczyć takiej nietolerancji - zauważył. - Sam nie przed każdym wychylam się ze swoimi rytuałami czy wierzeniami. Wielu przerażają takie tematy - dodał. - Pewnie gdybym i ja zatańczył przy palenisku to nie jeden wieśniak dojrzałby w tym coś złego czy wręcz szatańskiego - stwierdził. W końcu strach i plotki jakie powstały o Nhulu zrodziły się przede wszystkim ze strachu i niewiedzy.
    Odpowiedzi co do Argaru słuchał równie zaciekawiony. Uśmiechnął się lekko, gdy powód okazał się taki prosty. Więzy rodzinne zdecydowanie były dla niej ważne.
    - Cóż, zwykła ciekawość. W trakcie swojej wędrówki wpadłem na Gava i Ryu, trochę naświetlili mi temat Argaru. Później poznałem jeszcze Acaira, on również co nieco napomknął i jakoś tak stwierdziłem, że skoro tyle się o tym Argarze słyszy to sam pójdę i zobaczę. W eterze wersje były bardzo sprzeczne, jedni gadali, że zło i diabły wcielone, inni, że niesamowicie szybki rozwój oraz gościnni mieszkańcy - przyznał wzruszając ramionami. - Lubię sam oceniać sytuację, czy to w sprawie osoby, czy w sprawie miejsca - uśmiechnął się do niej lekko.

    Mohe

    OdpowiedzUsuń
  36. Zaśmiał się na słowa o przepraszaniu i pokręcił przecząco głową.
    - Ja się tak łatwo udobruchać nie dam - pogroził jej palcem przed nosem, biorąc kolejnego gryza swojej porcji i słuchając tego co ma do powiedzenia o jedzeniu. Przyjrzał się picie uważniej i wzruszył ramionami.
    - Może i tak - zgodził się. - Choć jeśli o mnie chodzi to... jedzenie musi sprawiać przyjemność. Jeść bo muszę to jakoś mnie nie przekonuje - zaśmiał się szczerze. - A jak mam coś dobrego przed nosem to aż chce się to robić - puścił do niej oczko. - Całkiem niezła z ciebie kucharzyna - dodał, zbliżając się trochę do niej. - Nieźle, księżniczko - puścił do niej oczko, biorąc ze sobą jedzenie i idąc za nią do salonu i przystając przy pianinie. Położył sobie na nim talerz i wsłuchał w jej pieśń. Pokiwał przy tym lekko głową, zatrzymując ją po pierwszym refrenie. - Dobra, dobra... daj nam tu coś... wesołego - pstryknął ją w nos, obserwując to jak jej palce zaczynają wygrywać melodię.

    Ryu

    OdpowiedzUsuń
  37. Mieszkanie z Darcy nie było jego pierwszym rodeo. Dostał pokój po Ashanie i dość szybko się tam urządził, jednak jego ulubionym pomieszczeniem w domu Darcy była łazienka. Po trzech miesiącach braku takich luksusów, teraz uwielbiał wieczorami pluskać się w wannie. Oczywiście z umiarem. Tego wieczoru również to zrobił i chwilę później zszedł na dół, będąc ubranym w wygodne dresy. Przysiadł przy pianinie i zaczął przygrywać spokojną melodię. Urwał dopiero, gdy Darcy pojawiła się w salonie.
    - Jak ci minął dzień? - zainteresował się, obracając na stołku, by na nią spojrzeć. - Ja zacząłem pracę w gospodzie. Dostałem kilka godzin i... drogę do gospody i z powrotem mam już obcykaną. Gorzej z innymi - skrzywił się. - Ale za to robię szczegółową mapę Argaru... może kiedyś się przyda - uśmiechnął się lekko.

    Damon

    OdpowiedzUsuń
  38. Chwycił za leżącą obok książkę i rzucił nią w dziewczynę za te przytyki co do orientacji w terenie. Jakby sam tego nie wiedział. Wywrócił oczyma.
    - Mapowanie idzie znośnie - przyznał. - Ale ja jestem dupa w korach, gdy chodzi o te sprawy. Gubię się naokrągło - mruknął. - Ale są i pozytywy - uśmiechnął się do niej szeroko. - Wkrótce będę znał każdą przeklętą dziurę, jaskinię, przewalony pień i inne pierdoły w Argarze - pokiwał lekko głową. - Przydam się przy obronie miasta, bo kto inny będzie w stanie powiedzieć, gdzie najlepiej zastawić pułapki? - poruszał zabawnie brwiami, po czym zaśmiał się cicho. - Czy ja wiem czy taki tabun? - wzruszył ramionami. - Ot kilka z dziewczyn lubi jak im gram i śpiewam - skomentował wstając i idąc do kuchni, żeby wziąć sobie kilka owoców. - Skoro jadłaś to nie proponuję, ale zrobiłem dzisiaj zapiekankę warzywną. Wyszła pierwsza klasa - pochwalił się dumnie wypinając pierś. - Więc jak będziesz miała ochotę to stoi w kuchni - skomentował jeszcze, wgryzając się w pierwszy z owoców. Zaśmiał się na jej komentarz co do obowiązków. - No, no... księżniczka pierwsza klasa - puścił do niej oczko, wracając do stołku przy pianinie i rozgrywając kilka nut. - Tylko się nie napusz - rzucił ruszając przy tym zabawnie brwiami.

    Damon

    OdpowiedzUsuń
  39. Odpoczywał chwilę na ławeczce. Zamknął oczy, a kosę położył obok. Sprzątał po samym sobie. Wiedział, że nabroił i teraz starał się chociaż trochę to naprawić. Kiedy ktoś usiadł obok, zerknął na swojego sąsiada, a raczej sąsiadkę. Musiał przyznać, że miała całkiem niezłe piersi. Samoistnie na nie spojrzał, ale zaraz potrząsnął głową, aby popatrzeć na samą dziewczynę.
    - Gavin - odparł krótko i skinął głową, zerkając trochę podejrzliwie na to całe jedzenie. Do tej pory nie miał zbyt przyjemnych spotkań z byłymi przyjaciółmi czy przyjaciółmi swojego brata. Niespecjalnie wierzył w ich dobre intencje. - Co ja mam ci opowiadać? - spojrzał po niej. - Nie znam mojego brata - dodał krótko. - Nie znam jego Mathyrskiej wersji. Znam tą, która siedziała w mojej głowie, przez bliskie 16 lat życia. Znam tego, który namawiał mnie do złego, przejmował moje ciało i pieprzył mi wszystkie relacje jakie miałem - spojrzał po niej i westchnął przeciągle. - Tego, który sprawił, że zaczęło mi się to podobać - zacisnął mocno wargi, spoglądając gdzieś w dal. 

    Gavin

    OdpowiedzUsuń
  40. Gavin pokręcił lekko głową. Trudno byłoby to wszystko opowiedzieć. Spojrzał po niej.
    - Bo nie miał swojego ciała? - rzucił krótko. - Nie miał jak żyć? To była jego jedyna rozrywka? - zaproponował. - Nie wiem czemu psuł. To jego powinnaś o to zapytać a nie mnie - mruknął. Nie rozumiał czemu tu każdy brał go za tego złego, skoro on tylko odwdzięczał się bratu pięknem za nadobne. - Nie ukradłem mu ciała, tylko je pożyczyłem - dodał po chwili milczenia. - Oddam mu je przecież. Ja już nie żyję - wzruszył ramionami. - To ciało w pierwotnej wersji należało do mnie - przypomniał cicho. - To właściwie on mi je zabrał, ale ja mu na to pozwoliłem - spojrzał po niej. - Wtedy uznałem to za najlepszą decyzję. Był silniejszy, lepiej nadawał się do tego świata - uśmiechnął się krzywo. - Ale tam... kiedy siedzisz zamknięty w pustym zamku, ojciec jest sądzony za swe występki, nie masz nikogo kto by ci pomógł, odezwał się do ciebie... - zacisnął mocno wargi. - Ja wiem, że nawaliłem - mruknął. - Ale samotność... samotność jest do bani. Nie mogłem tego wytrzymać - mruknął. Nie owijał w bawełnę, nie twierdził że to co zrobił było dobre. On po prostu chciał chociaż przez chwilę wyrwać się z tego samotnego świata.

    Gavin

    OdpowiedzUsuń
  41. - Trudno. Moje serduszko złamała to teraz niech sobie nie myśli. Żadnego jedzenia ode mnie nie dostanie - powiedział stanowczo. Nie zamierzał karmić tej wrednej i napuszonej księżniczki. Niech sobie nie myśli, że może sobie dowcipkować i potem nie mieć konsekwencji. Co to, to nie. Nie na jego warcie. - Mało przebiegła jest - pokręcił lekko głową. - Po prostu lubi jeść jak każdy domowy zwierz. Uwielbia wkręcać w to nowych i robić im problemy u właścicieli - zauważył. - Nie nazwałbym tego przebiegłością, tylko cwaniactwem. A cwaniactwo... - spojrzał po Abyss. - Tępi się - oznajmił twardo. Wyszczerzył się na wieści o swoim wymagającym ja i uniósł dumnie głowę. - Czasem trzeba być wymagającym - rzucił wesoło, podrygując głową do melodii, którą zaczęła śpiewać. Nawet pogwizdał jej do rytmu, kręcąc się wraz z nią. Ta skoczna melodia spodobała mu się. - Koniecznie musimy kiedyś iść na tańce... takie wasze tańce... liniowe? - zaproponował. - Chętnie bym to kiedyś zrobił - skomentował. - Co ty na to?

    Ryu

    OdpowiedzUsuń
  42. Uśmiechnęła się lekko na wzmiankę o drzwiach.
    - Nie wiem czy on czyjekolwiek szanuje - przyznała rozbawiona i zaraz kiwnęła głową. - Jasne, rozumiem, dzięki za informację, będę miała na uwadze - osobiście uważała, że Darcy nie miała tu obowiązku o czymkolwiek informować, ale skoro czuła taką potrzebę, to An nie zamierzała z tym dyskutować. Odpowiedziała tylko uśmiechem na te ciotkowe "trzy grosze", tak brała pod uwagę, że wujki i ciotki będą je wtrącać. Na wzmiankę o byciu ślicznymi uśmiechnęła się pod nosem.
    - To już kwestia gustu, jednym spodobasz się z byle powodu, a innym nie, chociażbyś na rzęsach stanęła - stwierdziła, może nieco poważniej niż planowała. Posłuchała jeszcze o Diego i Damonie i wzruszyła ramionami.
    - Z tego co mówisz to bardziej mi wygląda, że Diego jest po prostu dobry w tych swoich żartach. Może ten cały Damon liczył jedynie, że w tak poważnej sprawie ten sobie z niego nie zażartuje - uśmiechnęła się pod nosem. - Niech lepiej ten Twój brat uważa, co by nie wyszła mu kiedyś historia jak ta o wilkach, jeszcze czkawką mu się odbije - dodała z krótkim śmiechem. Raja i Malika zaśmiały się, gdy Darcy zasłoniła oko i same zaczęły zasłaniać własne.
    - Ou, nic mi nie mów, czasami jak wymieniamy się swoimi wyobrażeniami w ich temacie to za głowę się łapiemy - przyznała i prychnęła pod nosem na komentarz o czepialstwie. Raja zaraz znalazła się obok i jakby na potwierdzenie zaczęła odpychać Darcy od Akane, ta przecież musiała się zbliżyć by szeptać.
    - Sio mami, sio, nie cia, nie cia, cia sio - rozgadała się skubana. Akane porwała ją na kolana.
    - Żabko moja słodka, ciocia mnie nie ukradnie, nie musisz jej tak odganiać - pogroziła palcem na "oj, oj", ale Raja nie spuszczała oczu z Darcy, jakby szykowała się na ewentualne odparcie "ataku bliskości".

    Akane

    OdpowiedzUsuń
  43. Mohe uśmiechnął się nikle.
    - Za tą jedną pewnie już dawno znalazł naście ciekawszych - stwierdził. Szczerze wątpił by ta konkretna była aż tak wyjątkowa. Chociaż Piaski Czasu spokojnie można było uznać za dość wyjątkową gospodę. Przynajmniej dla rodzimych mieszkańców, jednak dla nich cały Argar wypadał bardzo wyjątkowo. Zastanowił się chwilę nad jej słowami o tradycji.
    - Szczerze? Mam wrażenie, że nawet gdyby były znane, zawsze znalazłaby się grupa widząca w tym coś sugestywnego. Tak długo jak istnieją miejsca, gdzie kobiety i mężczyźni wiją się dla zaspokojenia cudzych seksualnych żądz, tak długo znajdą się tacy, którym bardziej śmiały taniec będzie się z tym kojarzył - przedstawił jak on to widzi i dalej jej słuchał bez większego problemu. Zaśmiał się na przeprosiny.
    - No i za co? Już chyba ustaliliśmy, że Twoje gadulstwo mi nie przeszkadza - uśmiechnął się do niej kącikiem ust. - Przynajmniej łatwiej mi zahaczyć o jakiś ciekawszy temat - dodał, poruszając zabawnie brwiami. Trochę go w tej konwersacji wyręczała, a on nie widział w tym nic złego. Na słowa o ognisku wzruszył ramionami.
    - Nie mogę, ale to już inny problem, na który muszę znaleźć dobre rozwiązanie - przyznał. W końcu jednym ze wspomnianych "idiotów" był on sam. Kiwnął do niej wdzięcznie głową na słowa o ciekawej osobie. - Tak, też się cieszę, że mogę dzięki temu poznać tak ciekawe osoby jak na przykład Ty - posłał jej szerszy uśmiech i zaraz zaśmiał się głośniej.
    - Po co więc go pijesz? - sam upił łyka. - Jeżeli próbujesz tym sposobem zrobić mi przyjemność to nie musisz. Towarzystwo ładnej, wygadanej buzi w zupełności starczy - dodał bez ogródek.

    Mohe

    OdpowiedzUsuń
  44. - Goblinki i orczycy? - spojrzał na nią nie rozumiejąc. - Ach... Paczurowata sobie wymyśla - wywrócił oczyma. - Nie krzywdzę dzieci, tak nisko nie upadłem. W żadnym momencie nie zamierzałem ich skrzywdzić - warknął trochę się od niej odsuwając. - Wybacz, ale zakładanie od razu, że chcę skrzywdzić dzieci jest podłe, ale jeśli dzieci na mnie nacierają to owszem, czasem im pogrożę. Ot tak, żeby dały mi spokój - mruknął tylko. - Nie jesteś od nich lepsza - zauważył chłodno. - Czy ja ci w jakiś sposób groziłem? - spojrzał po niej. - Mówiłem, że umrzesz? Że odbiorę ci duszę? - powtórzył chłodno i odetchnął. - A ty mi grozisz - zauważył. - W takim wypadku rozumiem, że mam prawo się bronić - zauważył jeszcze zdegustowany całą tą rozmową. - Paszcza sobie zasłużyła na groźby - skomentował jeszcze, po czym westchnął ciężko, słuchając o samotności. - Już ci mówiłem - spojrzał na nią. - Że pożyczyłem to ciało - zauważył. - Zdaję sobie sprawę z tego, że nie będę chodził po tym świecie długo - mruknął krótko. - I nie, nie mogliśmy. Ja nie żyję, koniec, kropka - pokręcił głową. - Nie żyję i już nie będę żył. Nie bawią mnie wskrzeszania i inne rzeczy, przez to tracisz część siebie, a ja nie zamierzam z siebie nic stracić - mruknął jeszcze. - Owszem, miałem głupi pomysł, ale wiesz co? Nie sądziłem, że tu... - wzruszył ramionami. - ...że każdy będzie mi groził - uśmiechnął się krzywo. - Bo co? Bo pogroziłem sobie Paszczy? - prychnął pod nosem. - Mówiłaś, że chcesz mnie chociaż trochę poznać, a skończyło się na tym samym. Hipokrytka z ciebie.

    Gavin

    OdpowiedzUsuń
  45. Spojrzała na Darcy i wzruszyła ramionami.
    - Akurat w tym temacie mam wrażenie, że nieco odbiegam od reszty rodziny i uwodzenie wychodzi nie tam gdzie chcę - podsumowała. Demiseksualizm to jedno, ale przy podbojach ojca czy brata wypadała dość blado. - Mniejsza, chwilowo uwodzenie spycham na dalszy plan - stwierdziła. Uśmiechnęła się do niej pod nosem.
    - Chyba załatwię Ci jakiś szyld hotelowy, co chwilę słyszę, że kto inny u Ciebie na garnuszku - rzuciła rozbawiona i spojrzała po niej podejrzliwie. - Ty odbijasz na Diego? Niepokojąco to interesujące - zaśmiała się krótko.
    Wzruszyła ramionami na to całe "po was", dość często to słyszała.
    - Jak będą po nas to prędzej czy później się dogadamy. Wbrew pozorom umiemy z Gavem normalnie rozmawiać - przyznała luźno. - A nudzić, hm... Jakiekolwiek by nie były, nudzić na pewno się nie będziemy - posłała Dar szerszy uśmiech. - Sama zobaczysz, jak się swoich purchląt doczekasz - pokazała jej język. - Nie żebym poganiała - wolała dodać, bo mogło to zabrzmieć dwuznacznie. Raja odrobinę się uspokoiła i zaraz wróciła do zabawy z siostrą, A n z kolei lekko pokręciła głową.
    - Jak w ogóle nastroje w Phyonix? Twoja mama nie zbiera batów, że się chce zaangażować w sprawy Mathyr? - zainteresowała się. Feniksy w końcu miały już dość wojen, a tu proszę, szykowała się inna, dużo większa.

    Akane

    OdpowiedzUsuń
  46. - Nie, Darcy. Nie jestem wyrywny w groźby. Groziłem tylko Paszczurzycy - oznajmił chłodno. - Ja się tylko bronię. To ona naskoczyła na mnie pierwsza - powiedział krótko. - I to ja jestem ten zły? - zaśmiał się chłodno. - Trzeba było powstrzymywać swoje zapędy - warknął, wstając z miejsca. - Nie, nie jestem święty i nigdy taki nie byłem i nigdy taki nie będę - powiedział chłodno. - Ale wiesz co? Przynajmniej mam jaja by grozić osobom, które faktycznie zaczną pierwsze, a w stosunku do ciebie, sorry ale nie zacząłem - mruknął tylko i pokręcił głową. - I po co mi to? Hm? Ja nie zamierzam chodzić po świecie tam gdzie on - spojrzał po niej nieco ponuro. - Nie zamierzam z nim przebywać. Tak jak mówisz, to moje życie po śmierci i jeśli będę chciał popełnię jeszcze tysiąc takich błędów - warknął. - Ale zrobię to na własny akord, a nie czyjś - mruknął, po czym roześmiał się chłodno. - Nie, ta Paszcza zrobiła mi przysługę rozbijając związek mojego brata - uśmiechnął się delikatnie. - Ale że skrzywdziła dziewczynę, którą ja kocham to uważam że mam prawo się na niej mścić - skomentował. - Acz powtórzę jeszcze raz. To ona pierwsza zaczęła. Przypierdoliła się do mnie. Moje akcje to konsekwencja na jej akcje, a ty pierdolisz od rzeczy - rzucił jeszcze. 

    Gavin

    OdpowiedzUsuń
  47. - Hej - on sam mocno ją przytulił i poklepał lekko po plecach. - Nie, nie - pokręcił głową. - Wstawię ci tam Judasza - poinformował ją. - Takie szkiełko i zasuwkę. Dzięki temu będziesz mogła sprawdzać kto stoi na zewnątrz - wyjaśnił jej delikatnie przytakując sobie głową. - Czekaj! Mam nawet argumenty - odchrząknął. - Dzięki temu po pierwsze będziesz bezpieczniejsza bo nie otworzysz tym kogo nie lubisz lub wrogom. Dodatkowo możesz podglądać świat na zewnątrz nie pokazując swojej całej figury. Co prawda niewielki kawałek ale zawsze - pokiwał glową i uśmiechnął się szeroko przyjmując od niej klucze. - No wreszcie... - podziękował jej za pudełeczko i wsunął sobie je do spodni. - Nie nazywaj mnie tak - poprosił. - Niespecjalnie mi spieszno do tej Śmiertelnej przyszłości.... 

    Gave

    OdpowiedzUsuń
  48. - Z drugiej strony Judasz pokazuje kto jest na zewnątrz. ZDRADZA tę informację, daje ci przewagę - zauważył swobodnie, po czym zmarszczył lekko brwi. Nie do końca wiedział o kogo chodzi Darcy, gdy wspominała o ciotce ale zaraz połączył kropki i skrzywił się.
    - To ta od obciachowych nazw? - spojrzał po Darcy i znów zrobił poważną minę, wypinając dumnie pierś i markując podawanie jej miecza. - Oto Miecz Miłosierdzia. Noś go dumnie i miłuj nad duszami - wyrzucił z siebie i pokręcił lekko głową.
    - A tak swoją drogą to... - wzruszył ramionami. - ...nie było tak lekko, ale chyba dałem radę. Chociaż dalej uważam, że jednak zrobili to tylko dlatego, że mieli dług w stosunku do mojego ojczulka - skomentował, po czym znów zmarszczył brwi i tym razem nie udało mu się podążyć za potokiem słów Darcy. Zdołał wyłapać coś o dzierganiu , jeżdżeniu na Abyss i roladce RIshy. Zaraz potem przeszła na Onyx, dorzuciła coś o zdjęciach, dodała o Azylu i ubieraniu jak księżniczki i zadała swoje pytanie.
    - Tak - zdołał z siebie wypowiedzieć. - O ile nie przebierzesz mnie za księżniczkę... - dorzucił jeszcze.

    Gave xD

    OdpowiedzUsuń
  49. - Co nie? Brzmi idealnie - zgodził się z nią ruszając w stronę jego domku i słuchając o teście. Nie był pewien co na to powiedzieć. Pokręcił więc tylko głową. - Nie wiem, trudno mi w to uwierzyć. Spotkałabyś te wszystkie Śmierci to sama miałabyś mieszane uczucia - stwierdził po chwili. - To było jak dom wariatów, jak sejm, jak senat... po prostu tyle głów i tylko siub dziu im w głowach - prychnął, po czym odetchnął głęboko. - Mhm dzięki, trudno jest sobie nie umniejszać - stwierdził i odetchnął z wyraźną ulgą, kiedy usłyszał, że jednak ominą go sukienki. - W takim razie z przyjemnością wpadnę do ciebie na herbatę - powiedział swobodnie.

    Gave

    OdpowiedzUsuń
  50. Odpowiedziała jej po prostu śmiechem, nie ciągnąc już dalej tematu.
    Zatarła zaraz ręce i udała "diabelski" śmiech.
    - Tym bardziej kusi drobny montaż, taki tam cichutki, nawet nie zauważysz - zaśmiała się. - Od razu do kompletu dodam drzwi jak w barach westernowych - poruszyła zabawnie brwiami. Zaraz spoważniała. - Nie, nie, bez obaw. Kalendarz dobra sprawa, każdy potrzebuje chwili prywatności - przyznała i wysłuchała wyjaśnień co do Diego.
    - Ach, przysługa, no teraz to rozumiem... Swoją drogą, ta Wasza telepatia działa nawet na tak duże odległości? - zainteresowała się. Na słowa o charakterach i to całe przepowiadanie przyszłości uśmiechnęła się nieco pod nosem.
    - Zobaczymy, małe w końcu nie muszą pójść po nas, chociaż patrząc teraz to tak, możesz mieć rację - przyznała. - Stawiam, że będzie szkoła, skoro mamy już Grandszkole - zaśmiała się i zaraz pokręciła głową. - Nie, nie, nie szalej, zostańmy przy tym, że są małe i słodkie, zaraz mi je poślesz na studia - pogroziła jej palcem. Zaśmiała się na żart o Elim. - Nie mów hop, masz w końcu dość różnorodne rodzeństwo, kto wie po kim się trafi, może dla odmiany po ojcu dziecka - ponownie się zaśmiała, ale schodząc na temat Phyonix, spoważniała.
    Uśmiechnęła się na słowa dziewczyny i przytaknęła jej głową.
    - Tak, tata mi wspominał, że feniksy mają bardziej służyć za wsparcie, gdyby coś zaczęło wymykać się spod kontroli. Główne zadanie to Azyl i bronienie go by rzeczywiście Azylem pozostał - zdradziła to co sama słyszała. - W sumie to będzie dobry krok by powoli wyjść z ukrycia, skoro już pomożecie tak dużej grupie... - zauważyła.

    Akane

    OdpowiedzUsuń
  51. Patrzył po niej z lekkim uśmiechem.
    - Właściwie nie pozostało mi nic więcej dodać - przyznał odrobinę rozbawiony, bo Darcy rzeczywiście wszystko ładnie podsumowała. Przytaknął jej głową, gdy wspomniała o zamykaniu się na nowe doświadczenia.
    - Nie każdego tego rodzaju doświadczenia interesują. Dla niektórych osiągnięciem jest, że poruchał kogoś z innej narodowości czy gatunku - wzruszył ramionami. - Myślę, że takimi po prostu nie warto zajmować sobie głowę - stwierdził, śląc jej kolejny uśmiech.
    - Darcy... - pochylił się odrobinę w jej stronę i spojrzał pewnie w oczy. - Czy ja Ci wyglądam na kogoś, kto miałby problem z wtrąceniem się w zdanie i wywalczeniem dla siebie monologu? - uśmiechnął się do niej nikle. - Jak zacznie mnie Twoje gadanie irytować to najwyżej Cię podotykam tu czy tam i co szybciutko skupi Twoją uwagę na czymś innym - błysnął zębami - na przykład na spuszczeniu mi wpierdolu, żeby nie było, że na czymś innym - dodał jeszcze śląc kolejny szerszy uśmiech. Kiwnął głową na słowa o problemie i ten drobny komplement.
    - Dzięki, a jak znajdę to się zgłoszę - puścił jej oko.Wysłuchał odpowiedzi nie spuszczając wzroku z jej twarzy.
    - No skoro zwalczyłaś własne demony to racja, bimber nie powinien stanowić problemu - kiedy upiła łyk, sięgnął po butelkę by również się napić. Moc, która wymagała by się raniła była dość abstrakcyjna do wyobrażenia. Zaśmiał się na brzydnięcie.
    - No nie wiem, nie wiem, ta zmarcha przy nosie mogłaby być nieco bardziej symetryczna, nie pasuje Ci do butów - uśmiechnął się zadziornie.

    Mohe

    OdpowiedzUsuń
  52. Prychnęła pod nosem.
    - Wtedy i na mojej chacie zawiśnie mapa do Piasków Czasu, tam się na pewno niczyje kubki smakowe nie zawiodą - ponownie się zaśmiała. - Tak, właśnie o takie, pukawki, kapelusze, konie, koronkowe kiecki z gorsetami co wypychały cyc na wierzch - uśmiechnęła się pod nosem. - Wiesz, takie obrotowe, co by czasu nie tracić kiedy tyle naraz osób pcha się do środka - poruszyła zabawnie brwiami. Czasami zapominała, że Darcy mimo wszystko nie jest z ich świata.
    Słysząc o połączeniu z Diego kiwnęła głową na znak, że rozumie, a gdy pohamowała język zaśmiała się krótko.
    - Jasne, ciekawe zjawisko. Zobaczymy czy Fasolki będą miały jakieś połączenie - spojrzała po córkach z lekkim uśmiechem. Dziewczynki zaczęły trzeć oczka, ale słuchały Darcy, powoli pokładając się na mamie. - Swoich byś nie zjadła? A cudze już tak? Nie sądziłam, że preferujesz tego rodzaju posiłki - rzuciła Akane z lekkim przekąsem w głosie po czym złapała Malike na ręce i ucałowała jej policzek, a Raję pogłaskała po główce. Na zaczepkę obie jeszcze zachichotały, ale widać było, że są już nieco zmęczone. Akane również wstała, złapała jeszcze drugą córę i uśmiechnęła się do Darcy nieco szerzej.
    - W tej rodzinie to aż przypał nie umieć, Tata, Natan, Shiya, już nawet Morgana pomaga w barze - przyznała. - Poczekasz chwilę? Położę małe i zaraz do Ciebie wrócę, wtedy pogadamy o Phyonix - zaproponowała i zaraz ruszyła z Fasolkami do ich pokoju. Nie było jej dobre dziesięć minut, zaśpiewała córeczką kołysankę, a te dość szybko zasnęły. Zaraz wróciła do Darcy, ale ruszyła jeszcze do kuchni by i sobie przygotować coś do picia, bez alkoholu oczywiście.
    - Co do otwierania kraju... Ci cali Bellhardzi stoją Wam na przeszkodzie, tak? - dopytała.

    Akane

    OdpowiedzUsuń
  53. - Sejm i senat... to takie miejsca, gdzie zbierali się ważniacy rządzący krajem i obradowali. Celem było dobro kraju, ale wiesz... w gruncie rzeczy to był popis małych dzieci.... kłótnia na kłótni - stwierdził, po czym uśmiechnął się delikatnie na to zapewnienie co do treningów. Do nich jeszcze chwilę miał, chociaż czuł że ojciec i tak przemyci trochę treningów w między czasie. Już zaczął każąc mu samemu wykombinować sposób jak przełamać jego pieczęć i wejść z powrotem do swojego ciała. Obserwował z lekką fascynacją jak otwiera drzwi i postukał po nich lekko gdy już się za nimi zamknęły.
    - Mhm o widzę że jakoś odżyły. Od razu widać, że Risha i dziewczynki zajmowały się twoim domem - zaśmiał się widząc, że kwiatki mają się doskonale. Usiadł na kanapie czekając aż wróci i kiedy przyniosła te wszystkie dobroci, poczęstował się nimi. - Ano, spokojnie - przyznał jej rację. - Nie tęskno ci za gwarem?

    Gave

    OdpowiedzUsuń
  54. Zaśmiała się na jej słowa i przytaknęła.
    - Jak nam turyści będą wchodzić na głowę to mamy już plan działania - podsumowała temat z pogodnym uśmiechem na ustach.
    - Oj tak, w tym temacie Argar nie miał sobie równych - przytaknęła jej głową i uśmiechnęła się na wizję zaczepek Gava. - Coś mi mówi (ciekawe co xD), że Gave jeszcze może Cię w tym temacie zaskoczyć - przyznała rozbawiona. Na wzmiankę o genach córek ponownie kiwnęła głową. Rzeczywiście u nich nie byłoby to nic dziwnego, jak nie duchy to umysł, mają dość szerokie spektrum na porozumiewanie się z daleka. Zaśmiała się krótko na steka.
    - Posmakuję i najwyżej grzecznie odsunę talerz - rzuciła w odpowiedzi, nim zniknęła.
    To jak Darcy reagowała i ukrywała własne przekleństwa nawet ją lekko bawiło, ale w tym przypadku temat był na tyle poważny by nie robić sobie z tego żartów. Skrzywiła się nawet na wieść o groźbach, to rzeczywiście nie brzmiało dobrze. Wysłuchała Darcy do końca i delikatnie przytaknęła jej głową po czym na chwilkę się zamyśliła.
    - Wiesz... - skubnęła dolną wargę zębami i zaraz spojrzała kuzynce w oczy. - Jak będziecie się chcieli serio za to zabrać to... Mogłabym pomóc - zaczęła i wypuściła spokojnie powietrze. - To było kiedyś główne zajęcie Latrala, wielu wielkich władców miało przy sobie chociaż jednego członka mojego klanu by ten wyczuwał intencje czy emocje i ostrzegał w razie czego. Byli tak dobrzy w wykrywaniu spisków, że zaczęli przerażać i próbowano ich wymordować... Teraz ten klan uchodzi za wymarły, a ja sama w sobie nie przypominam Latrala czystej krwi, więc przy stosownej prowokacji... mogłabym pomóc wyłapać co nieco - posłała jej lekki uśmiech.

    Akane

    OdpowiedzUsuń
  55. Potwierdził jej domysły skinieniem głowy. Nie tylko brzmiało okropnie. Było po prostu okropne. Dorosli ludzie, wieczne byty... zachowujące się w większości jak małe dzieci. Zaśmiał się lekko na wieść o Phyonix i spojrzał po niej.
    - No nie wiem... - mruknął. - Może sama do końca nie wiesz jak tam wygląda narada - wyszczerzył się, bo to przecież było możliwe. Dla Darcy, która tam mieszkała marada mogła wyglądać znośnie, ale wtedy nie miała tej wiedzy i doświadczenia co teraz. Albo w ogóle w takiej nie uczestniczyła. Wzruszył ramionami. - Pyszne ciasto - rzucił, znów kiwając lekko głową na wyjaśnienia co do braku miejsca na treningi czy też gwaru. Faktycznie szkolenie przy takiej zgrai mogło być dość trudne. No i znów pojawiał się ten Damon. Zacisnął mocno wargi.
    - Co wy macie z tym Damonem? - spojrzał po niej. - Akane zachwycona, ty przyjmujesz pajaca pod swój dach... - pokręcił lekko głową. - Na mózg wam padło doszczętnie? Tak obcego chłopaka? - zdziwił się i westchnął ciężko, po czym zaśmiał się cicho. - No tak bliżej do mnie - puścił do niej oczko.

    Gave

    OdpowiedzUsuń
  56. Akane uśmiechnęła się odrobinę rozbawiona.
    - Nie mamy wspólnego, więc będzie najwyżej płacił ze swojej kieszeni - stwierdziła luźno.
    - Jeżeli mogłabym w ten sposób pomóc, to jasne. Fasolki i tak będą w Azylu na czas wojny, a nie wyobrażam sobie by ich nie odwiedzać. To już byłaby sama w sobie dobra przykrywka, a i wojna jest dobrym czasem na wykrycie szczerych intencji. Nie mówię o chodzeniu od domu do domu, bo to głupie, ale reakcje na przybyszy z innych rejonów, wydawki jedzenia czy tematy jakie będą przewijać się w tym czasie wśród waszych mieszkańców mogą stanowić spore podpowiedzi. Podejście do tego, że Phyonix jest Azylem to już dość mocna prowokacja dla tych co nie chcą się ujawniać i zalezy im na czystości. W końcu przyjdą dzieci, a i u Was są dzieci, nie wiadomo ile czasu spędzą w Phyonix, ale na pewno pojawią się jakieś nowe relacje. A co za tym idzie? Chęć utrzymania relacji i ciekawość. To ryzyko powstania nowego pokolenia - zauważyła i zaraz przytaknęła głową. - Jasne, zdanie ciotki najważniejsze - przyznała jej rację.

    Akane

    OdpowiedzUsuń
  57. Miał co do tego swoje własne wątpliwości, ale postanowił o nich tu nie wspominać. Wzruszył lekko ramionami. 
    - Musiałbym taką zobaczyć, żeby stwierdzić czy moim zdaniem masz rację - pokazał jej język, po czym wzruszył ramionami. - Febe ma zbyt dobre serce, że tak każdemu coś tam daje - stwierdził spokojnie. Będzie musiał z Febe o tym porozmawiać. Co to miało być, że wszystkim przekazywała swoje triki na dobre jedzonko? Przecież tak nie mogło dłużej być. Potem nikt nie będzie chciał odwiedzać Gospody, w której pracowała. Zero pomyślunku co do rozkręcania biznesu. Oj będzie ją musiał za to konkretnie ochrzanić. Może nawet zostanie jej menagerem? Kto wie...- Aha, no jasne. Oby nie jest - prychnął pod nosem, wcinając ciasto dalej.
    - Jakoś wcześniej niewiele o nim wspominałaś - popatrzył po niej podejrzliwie. - Tak, wiem. Syn Życia Srycia - prychnął pod nosem. - Nic mi nie będzie - dodał zaraz krzyżując ręce na klatce piersiowej. - Nic a nic, ale za to jemu... chętnie zęby przemaluję, co by przypadkiem was nie wykorzystał...

    Gave

    OdpowiedzUsuń
  58. Akane uśmiechnęła się nieco szerzej na słowa Darcy.
    - Wszystko jest do ustalenia - przytaknęła jej głową. - Zobaczymy jak to wyjdzie w praniu, ale chętna jak najbardziej jestem. W końcu dzięki Wam mam gdzie bezpiecznie zostawić dzieci, a to dla mnie bardzo dużo znaczy. Nie byłabym w stanie skupić się na walce, gdyby wisiało nad nimi tak duże ryzyko napadu jak tu, w Argarze - przyznała i zaraz zaśmiała się krótko, kręcąc przy tym głową.
    - Nie myśl sobie, że my tutaj pozwolimy Cię tak po prostu porwać - puściła jej oko. - W razie jakbyś potrzebowała zabezpieczenia, również służę pomocą. U Latrala pomogli mi rozwinąć magię runiczną, znam kilka run ochronnych, dość łatwy sposób by dać mi znać, że dzieje się coś złego - spojrzała na jej puste naczynie. - Chcesz jeszcze? - zapytała.

    Akane

    OdpowiedzUsuń
  59. Odpowiedziała jej uśmiechem.
    - Myślę, że mocno umniejszasz temu co robicie. Nie chodzi w końcu tylko o Argar. Nasi rodzice się znają, przyjaźnią, tu pomoc mnie nie dziwi, ale Heim, Terra, Lerodas. To mimo wszystko ryzyko, wpuszczacie do siebie obcych i zamierzacie zagwarantować im bezpieczeństwo. Chronić własnym ludem, myślę, że mało kto poszedłby na coś takiego - wyznała jak ona to widzi. Pokręciła zaraz głową. - Wcale bym się nie zdziwiła, jesteś łakomym kąskiem, gdy już ktoś wie co z Ciebie za persona - stwierdziła prosto, bo rzeczywiście tak było. - Tak, szkoda, chociaż kto wie, może to właśnie to przeżycie sprawiło, że stoisz teraz tu gdzie stoisz? - zaproponowała z lekkim uśmiechem. - W razie co wiesz gdzie mnie szukać - puściła jej jeszcze oko i wstała, zabierając oba naczynia, ruszyła do kuchni przygotować drineczki i zaraz wróciła na miejsce.
    - A jak tam braciszek się klimatyzuje? Ashan, tak? - upewniła się, czy dobrze pamięta.

    Akane

    OdpowiedzUsuń
  60. Ryu przytaknął jej tylko. Nie zamierzał tak łatwo odpuszczać tej małej bestii. Skoro raz go wyrolowała, mogła to zrobić jeszcze kilka razy, a on nie zamierzał jej ułatwiać ku temu zadania.
    - Ała - jęknął, masując swoje serducho na te żartobliwe acz twarde słowa co do występów Darcy. - Nie sądziłem, że muszę płacić za twoje występy - dodał dość cierpko, siadając na kanapie. Humor trochę mu się popsuł i odetchnął głęboko, żeby pomasować się po skroniach. - Nie musisz mi dawać żadnych występów - powiedział spokojnie, po czym pokręcił lekko głową. - Do Azylu się nie wybieram - powiedział uśmiechając się do niej delikatnie. - Zbyt bardzo lubię adrenalinę i zbyt bardzo nie chcę zostawiać tu moich przyjaciół na lodzie - wyjaśnił. - Zostaję tutaj i będę walczył.

    Ryu

    OdpowiedzUsuń
  61. - Myślę, że Ines i Rahim już nie potrzebują opiekunki, Darcy - uśmiechnął się lekko Gave. - Mała radzi sobie doskonale, a młody ma cięty język i rzadko kiedy pojawia się w domu - skomentował tylko prychając pod nosem na te przepisy. To że ją częstowała, w to nie wątpił. Febe akurat nie potrafiła odmówić jedzonka komukolwiek. Nawet najgorszego wroga by najpierw sowicie nakarmiła zanim zamieniłaby go w kamień.
    - Nie mówiłem - zgodził się. - Bo Onyx zniknęła - zauważył po prostu. - Zostawiła mnie i nie wiedziałem czy kiedykolwiek wróci, a kiedy już wróciła... - westchnął ciężko. - To jakoś nieczęsto się widywaliśmy - zauważył spokojnie pokazując jej przy tym język.
    - Oczywiście, że jestem - skrzyżował ręce na swojej klatce piersiowej. - Za Maryl i Rokarę nie będę mu zębów obijał - poinformował ją. - Dzieci są uprzywilejowane. - Onyx sama mu gębę może obić, a Risha... Risha jest jak Febe czy Rei, nie ten kaliber. Damon raczej nie będzie nią zainteresowany - odchrząknął i zaśmiał się cicho na wieść o bracie. - Dobrze zrobił. Kiedyś mu pogratuluję za ten czyn - skinął głową. - Ale... - spojrzał Darcy prosto w oczy. - Jesteś pewna, że chcesz z nim sam na sam mieszkać? Może z tobą zamieszkać na trochę, co? - zaproponował. - Obronię cię przed zboczeńcem w razie czego - szepnął szybko.

    Gave 

    OdpowiedzUsuń
  62. [Dopisuję kanapę do listy :P]

    Uśmiechnęła się na słowa Darcy i lekko przytaknęła jej głową, a kiedy porównała to do swojej sytuacji, uśmiechnęła się pod nosem.
    - Myślę, że w sprawach jednostki łatwiej podjąć ten bardziej komfortowy wybór - przyznała nieco rozbawiona. Co do reszty w pełni się zgadzała, więc nie widziała potrzeby komentarza.
    - Och, bez obaw, będę obwieszczać o Twoim rozpieszczeniu głośno i wyraźnie, już widzę tą kolejkę dzielnych "rycerzy" chcących udowodnić, że dadzą radę - poruszyła zabawnie brwiami. Dalej słuchała jej z większą powagą.
    - Myślę, że jak już ten problem przepracujesz to będzie łatwiej, ale do takich rzeczy zwykle potrzeba czasu... Sama pamiętam jak długo bałam się wejść do wody po niewoli w Heim... Zwykły glon potrafił mnie na tyle wystraszyć, że wycofywałam się z morza. Zamoczenie stóp to był wyczyn w tych pierwszych tygodniach, a teraz spokojnie śmigam między falami. Chociaż nie ukrywam, z tyłu głowy gdzieś tam zawsze jest wzmożona ostrożność, nawet mimo sojuszu - przyznała. Uśmiechnęła się zadowolona, widząc, że drink smakuje Dar. Gdy mówiła o Ashanie kiwała lekko głową, upiła swojego soku i delikatnie przekręciła głowę.
    - A dlaczego miałby ich tu nie znaleźć? Jest aż tak nieprzyjemny w obyciu? - uśmiechnęła się zadziornie.

    Akane

    OdpowiedzUsuń
  63. - Czasem trudno zrozumieć, kiedy żartujesz a kiedy mówisz poważnie - odparł szczerze, niespecjalnie urażonym tonem. Ot po prostu nie był już pewien czy w ogóle powinien ją wcześniej prosić o piosenkę. - Jestem pewien, że pół Argaru będzie odprowadzać dzieci - zaśmiał się szczerze. - Przecież ich rodzice po prostu z nimi pójdą - spojrzał po Darcy. - Nie wiem... no wiesz, czy potrzebny jest dodatkowy, sztuczny tłum - skomentował cicho. - Jeśli już będę w Argarze? Oczywiście, że na ciebie poczekam - wyszczerzył się do niej.

    Ryu

    OdpowiedzUsuń
  64. - Rozumiem, że nie zawsze będziesz w nastroju do grania czegoś wesołego - zapewnił ją z delikatnym uśmiechem na twarzy. - Przepraszam, po prostu ten twój komentarz o opłatach trochę mnie dobił - przyznał szczerze. - Poczułem się w jednej chwili jak jakiś zwykły przechodzień, ktoś kogo nie znasz... a wydawało mi się, że powoli zaczynamy się dogadywać i poznawać trochę lepiej - zauważył. Co do Phyonix pokiwał lekko głową. - No jasne. Zdziwiłbym się, gdybyś nie poszła. W końcu będziesz miała okazję spotkać resztę swojej rodziny, a to ważne - zauważył spokojnie.

    Ryu

    OdpowiedzUsuń
  65. - Febe ma za dobre serce - westchnął kończąc jej temat. Co do dzieci to tak nie do końca się z Darcy zgadzał, ale o jedzeniu Febe mógłby mówić godzinami. - Twojemu urokowi? - spojrzał po niej krytycznie. - Jakiemu urokowi? Przecież tyś jest irytująca papla - zachichotał. - Do tego panna księżniczka - pokręcił lekko głową. - Jak śpiewasz to jesteś całkiem niezła, ale poza tym? - zrobił dłońmi gest. - Bla bla bla, bla bli blu, bla ble ble - wymamrotał. - Gdasz jak katarynka - puknął ją palcem w czoło. - O kochana... jak się tu Armia moich dziewczyn zbierze to cię wykurzymy z twojego pokoju. Założę się, że tam ze cztery laseczki mogłyby spokojnie się wyspać - wyszczerzył się do niej. - Ja to mogę nawet na podłodze spać, a twojego Damona wykurzymy z domu - pokiwał lekko głową. - Plan idealny!

    Gave

    OdpowiedzUsuń
  66. Uśmiechnęła się pod nosem na te jej opisy co do pozbywania się kawalerów.
    - Och, sposobów jest całkiem sporo, szczególnie gdy mówimy o kreatywnych umysłach - pokazała na nią i na siebie by zaraz zaśmiać się lekko.
    - Rodzeństwo, rodziców, przyjaciół... Uh, nie, nie, coś mi mówi, że rzeczywiście szybko kawalera nie uraczysz - poruszyła zabawnie brwiami. - Nie żeby był Ci jakkolwiek potrzebny - dodała w żartobliwym tonie. Na słowa o poradzeniu sobie i pochwalenie uśmiechu, posłała jej właśnie ten uśmiech.
    - No cóż, jak sama wspomniałaś, nie jesteś tu jedyną ślicznotką - udała, że poprawia włosy i zarzuca je za plecy. - Na coś w końcu tych kawalerów łapię - dodała.
    Słysząc o Ashanie spojrzała po Darcy przenikliwie.
    - Czy Ty właśnie sugerujesz bym troskliwie gdzieś go wyciągnęła i zapewniła towarzystwo? - zapytała ze śmiechem na ustach. - Zawsze mogę go zaprosić na drinka, może dowiem się o Tobie czegoś nad wyraz ciekawego - dodała, dalej w żartobliwym tonie.

    Akane

    OdpowiedzUsuń
  67. - Nie musimy przecież mieć wszystkich wspólnych zainteresowań, żeby móc się świetnie ze sobą bawić - uśmiechnął się do niej i pokiwał głową. - No dobra, pół koncertu przetańczyliśmy i masz jeszcze na koncie duet ze mną... a ja, jak już wiesz... nie znoszę śpiewać - zaśmiał się cicho, po czym obrócił się do niej i pokiwał głową. - Może lepiej nie mów mu, że dowcip udał się aż za dobrze? - zaproponował. - Bo jeszcze samego Damona urazisz - dźgnął ją palcem w bok. - Twój brat tak czy siak na pewno się dowie, a przynajmniej ochronisz swą przyjaźń - zauważył swobodnie, po czym wzruszył lekko ramionami. - Cóż... może to znak, że czas najwyższy wyjść poza Argar? - zaproponował. - Oczywiście niekoniecznie sama - dodał zaraz, bo przecież pamiętał, że ona była po przejściach. - Zawsze można podróżować w grupie i dalej poznawać niesamowitych ludzi.

    Ryu

    OdpowiedzUsuń
  68. - Mam - odparł szczerze. - Jesteś jedną z mych pierwszych przyjaciółek - przyznał szczerze i wywrócił oczyma. - Szkoda, że tak rzadko zauważasz potrzebę trzymania buzi na kłódkę - spojrzał po niej wymownie i pokręcił lekko głową. - Po prostu czasem strach ci cokolwiek powiedzieć, moja ty przyjaciółko - westchnął szczerze. - Ale umówmy się Risha chętnie odpocznie w gospodzie, a Onyx nie przyjdzie jeśli wpadnie Akane - zauważył spokojnie. - Więc co najwyżej cztery małe, z tobą na wyrku, Akane w pokoju Ashana, Damon za drzwiami i ja na kanapie - puścił do niej oczko.

    Gave

    OdpowiedzUsuń
  69. Kiwnęła jej głową.
    - Jasne, rozumiem - przyznała. Darcy miała w tym temacie dość zdrowe podejście, oby tylko straciła głowę dla kogoś odpowiedniego.
    - Hm... Zobaczymy, jak się gdzieś napatoczy to pewnie zagadam, ale żeby nie było, że mnie jego młodsza siostra przysłała to pozostawię to w rękach losu - stwierdziła puszczając jej oko i wyzerowała sok. - A teraz wybacz, mam jeszcze kilka spraw do przygotowania w kuchni. Te małe łakomczuchy po drzemce budzą się niezwykle nerwowe jak nie ma jedzenia - przyznała ze śmiechem i wstała z kanapy. - Dzięki raz jeszcze za maść, życie nam ocali - przyznała z wdzięcznym spojrzeniem.

    Akane

    OdpowiedzUsuń
  70. - Dla mnie było przerażająco - wyjaśnił, śmiejąc się nieco. - Ja i scena to są dwie okropne rzeczy - powiedział z uśmiechem na twarzy. - Ci wszyscy ludzie... tak szczerze? To ja do końca nie pamiętam jak to przetrwałem - przyznał chichocząc. - Pamiętam początek... i potem to że schodziliśmy wreszcie ze sceny - roześmiał się serdecznie. - Na tyle byłem przerażony, że... mój umysł to wyparł - wzruszył ramionami, krzywiąc się przy tym lekko. - Mhm nie ma za co, ale nie proś mnie o to żebym to powtarzał - nachylił się do niej, by oprzeć czoło o jej czoło. - Na osobności to co innego - palcem musnął jej nos, odsuwając się zaraz od niej i pokiwał lekko głową. - To zamiast oświadczenia, że Damon dotarł... zdziw się na wieść, że Damona nie ma w Phyonix. Powiedz że go jeszcze nie widziałaś - zaproponował śmiejąc się lekko, gdy tak napluła do szklanki i zaraz pokiwał głową. - Nie mówię teraz, Dar - odparł szczerze. - Po wojnie, jak to wszystko jakoś się uspokoi... wtedy - zaproponował.

    Ryu

    OdpowiedzUsuń
  71. - Wiem, że lubisz gadać. Nie przeszkadza mi to, że jesteś taka gadatliwa, tylko to... że czasami nie wiem na co ci odpowiedzieć. Jak skończysz gadać to ja już nie pamiętam początku twojej paplaniny - przyznał szczerze. - No i to, że skoro tak mi paplasz to obawiam się, że czasem powiem ci coś w sekrecie i nie zaznaczę że to sekret, a ty to wypaplasz pierwszej lepszej osobie - wyjaśnił. - Wiem, że potrafisz trzymać język za zębami, ale czasem po prostu... po prostu nie wiem czy przypadkiem czegoś nie wypaplasz - wyznał cicho.
    - Hm bo dziewczynki są już bezpieczne - odparł spokojnie. - Wie, że Gavin już nie wróci - uśmiechnął się do niej. - I mam wrażenie, że obawia się spotkania z Akane... w sensie Akane, ona i ja razem - wyjaśnił o co mu chodzi. - No głupota... przez to masz prowizorycznego judasza - wskazał palcem jej drzwi i zaśmiał się cicho, po czym pokiwał głową. - Rozumiem - szepnął po prostu. - Udało ci się jakoś to powstrzymać. Coraz lepiej ci idzie to już duży plus. Nie bądź dla siebie zbyt surowa.

    Gave

    OdpowiedzUsuń
  72. Uśmiechnął się do niej niewinnie. On jeszcze zrobi użytek z dokładnej znajomości topografii Argaru. Nie zamierzał teraz więcej o tym mówić. Trzeba było przygotowywać się na wszelkie możliwości. Zaśmiał się cicho i skłonił lekko głową.
    - Cóż... lubię czasem coś pobrzdąkać - stwierdził spokojnie i uśmiechnął się do niej lekko, zaczynając przygrywać utwór. - Hm "Bukę" - stwierdził spoglądając na nią. Zaintonował:

    W dolinie spokój
    A w niej wreszcie mieszkam ja
    Świat mam na oku
    I taki już jest od lat
    I pytasz czemu na trawie jest szron
    I skąd nadchodzi czarny front
    Chmur które idą do nas
    Wiatr wieje ze wszystkich stron
    Lepiej zamknę drzwi
    Wiem że nie ma nic gorszego niż Buka
    Mówi że wróci ale nie wiesz kiedy
    I stanie pod domem bo siebie się nie da oszukać
    Strach jest ten sam jak wtedy...

    Damon

    OdpowiedzUsuń
  73. Gave spojrzał po niej z wyraźnym powątpiewaniem widocznym w oczach. 
    - W tym rzecz, że ja nawet nie będę wiedział co ty możesz mi powtórzyć... bo już nie pamiętam co mówiłaś na początku - skomentował. - A przerywać... - pokręcił lekko głową. - Przecież to niesamowicie niegrzeczne - mruknął. Niby potrafił przerywać, kiedy się kłócili albo musiał koniecznie powiedzieć coś by przekonać tę drugą osobę do swoich racji, ale w normalnej konwersacji? Nie widział ku temu potrzeby. Najwyżej po prostu jej nie poodpowiada na wiele tematów. Darcy powinna to zrozumieć. 
    - Hm... to dlaczego powiedziałaś mi, że Damon jest synem Życia? - spojrzał po niej unosząc lekko brew. - Nie zrozum mnie źle, dziękuję. Doceniam, ale gdybym znajdował się na jego miejscu to już byśmy się nie przyjaźnili - mruknął. - Bo myślę, że nie każdy twój przyjaciel będzie i moim przyjacielem, a nie chciałbym żeby kiedyś ktoś był przygotowany na mój atak, bo tobie się wypaplało jakie mam umiejętności - zauważył spokojnie. - Po prostu czasem nie jestem pewien co wypaplałaś, Darcy - podrapał się lekko po głowie. - To tak jakbym ja opowiadał wszystkim na prawo i lewo, że nie kontrolujesz swych przemian - mruknął. - Ale tego nie robię - pokręcił lekko głową, po czym pomasował sobie skronie. - Mhm pozwolę zostawić ten osąd sobie, ale raczej się nie polubimy - stwierdził, bo przecież już miał odpowiedni nastrój do tego by nie pozwolić chłopakowi polubić samego siebie. Uśmiechnął się na jej kolejne słowa i objął ją ramieniem.- To dobrze. Nie bądź, bo nie warto - rzucił. - Sam walczę z surowością do samego siebie... wiem co mówię.

    Gave

    OdpowiedzUsuń
  74. Spojrzał po niej z nikłym uśmiechem.
    - Jak na taką nietykalską masz dość zboczone myśli - zauważył rozbawiony. - Ale tak, przyznaję, mogłem to swoimi słowami nieco sprowokować - dodał z krótkim śmiechem. Posłał jej kolejny uśmiech na to całe cytowanie.
    - Bez obaw, jestem tak bardzo miły, że prędzej powiem coś czego nie powinienem, niż zamknę usta, chociaż przyznaję, czasami po prostu uznaję, że tego czy tamtego nie warto wypowiadać, zostawiam niektóre smaczki dla siebie - przyznał z zadziornym uśmiechem. Na słowa o masochiście posłał jej tajemniczy uśmieszek. - Kto wie, kto wie - rzucił żartobliwym tonem. Na słowa o nosie pokręcił głową i zaśmiał się.
    - To w końcu jest z Ciebie bogini piękna, czy nie jest? Skoro nawet udając prosię uważasz się za ładną to chyba jednak masz dość wysokie mniemanie o sobie - zauważył poruszając zabawnie brwiami.

    Mohe

    OdpowiedzUsuń
  75. - Wiem Darcy i już ci powiedziałem, że jestem ci za to wdzięczny - powiedział spokojnie. - Po prostu stawiając się na miejscu Damona, byłbym wściekły... że wydajesz mnie komuś, kogo nie znam - mruknął tylko i westchnął ciężko. - Nie wiem, ja chyba bym nie kupił tych komentarzy o twojej trosce. Bo w porządku, martwiłaś się o małe i o mnie, a jego miałaś gdzieś. A niech się dzieje co chce, niech go spacyfikują. Jest nowy, zasłużył - machnął lekko ręką i westchnął. - No tak to trochę wygląda - spojrzał jej prosto w oczy. - Pewnie bym się złościł, owszem, ale... - wzruszył ramionami. - Ale zrozumiałbym dlaczego mi nie powiedziałaś - pokiwał lekko głową i uśmiechnął się lekko. - No mam nadzieję, że on faktycznie będzie miał większe pokłady zrozumienia ode mnie - przyznał szczerze, dopijając swój napój do końca. Wzruszył ramionami. Nie musiała mu dziękować, ale te jej słowa trochę go zaniepokoiły.
    - Darcy, to jest twoja sprawa komu o tym powiesz - spojrzał jej prosto w oczy. - Ty powinnaś zdecydować, nie ja, nie Morgana, nie Akane... ty - puknął ją palcem w pierś. - I o ile rozumiem, że chcesz powiedzieć swym najbliższym to nie uważam, aby fakt że masz problemy z kontrolą powinien być powszechnie znany w Argarze. Wszędzie są oczy i uszy.... nie wszystkie z nich przyjazne - westchnął cicho. Przytulił ją odrobinę mocniej na wyznanie, które zaraz mu sprzedała i po głaskał spokojnie po plecach. Nic nie mówił. Po prostu trwał.
     
    Gave

    OdpowiedzUsuń
  76. Przytaknął jej głową, nadal z nikłym uśmiechem.
    - Trochę - przyznał, ale nie ciągnął tematu. Każdy miał swoje poczucie humoru, a to czasem do innych trafiało, a czasem nie. - Nie mów hop, kto wie, może jeszcze dobiorę się do tego Twojego ego - rzucił z rozbrajającym uśmiechem. Przeciągnął się zaraz i rozłożył zmienił nieco pozycję na bardziej leżącą. Dłonie ulokował pod głową, zaczerpnął głośno powietrza i przymknął oczy, nadal z uśmiechem na twarzy.
    - Jak to mówią, każda potwora znajdzie swego amatora. Mi co prawda nie każda się podoba, ale rzeczywiście ciężko trafić na kogoś naprawdę brzydkiego. Jak już to jedna jest ładniejsza od drugiej - wyznał spokojnie, machając sobie luźno stopami.

    Mohe

    OdpowiedzUsuń
  77. - Nie - odparł krótko. - Mówię tak, żeby ci uświadomić, że wyjawianie takich informacji o kimś jest nie w porządku Darcy - spojrzał jej prosto w oczy. - Bo to może roznieść się dalej, a nawet jeśli nie to jak on padnie, a ja jakoś przeżyję bo będę zabezpieczony wiedzą o tym co może się stać... wiesz silna wola i te sprawy - spojrzał po niej. - To będę miał idealną szansę, żeby go skrzywdzić - dokończył, po czym uniósł lekko ręce w górę. - Nie żeby mi to przeszkadzało i nie zamierzam go nagle krzywdzić, ale... jest taka opcja - rzucił z delikatnie złośliwym uśmiechem na twarzy. - Albo o... ponasyłam na niego duchy, może powysysają z niego życie odrobinę - zaproponował jeszcze taką opcję. - Darcy... - spojrzał jej prosto w głupie. - To jesteś niezmiernie głupia, jeśli nie boisz się że ktoś zrobi ci krzywdę. Ja się boję. O siebie. O to że ktoś mnie skrzywdzi, zabije, porwie, zakuje w łańcuchy - powiedział jej prosto  mostu. - A to nie znaczy, że jestem słaby i bezbronny - wzruszył ramionami. - Ten strach pomaga nam w zachowaniu swojego życia - mruknął jeszcze patrząc na nią poważnie. O matko, miał wrażenie że ostatnio ćwiczy na czas, kiedy Fasolki będą już większe. Najpierw z Onyx, teraz z Darcy. Zaraz wysłuchał jej obaw i odruchowo lekko poczochrał ją po włosach. - Rozumiem to doskonale - stwierdził. - Ale żeby tak się działo, żebyś zyskała pewność to trzeba ćwiczyć. A do ćwiczeń potrzebny jest zapalnik, który sprawi, że będziesz się wkurzała - postukał się po brodzie. - Może nim zostanę? Myślę, że mam świetne umiejętności jeśli chodzi o wkurzanie ludzi - puścił do niej oczko. - Zapytałem cię też, czy zajmiesz się Onyx i resztą jeśli mnie nie będzie - zauważył, spoglądając jej prosto w oczy. Zmarszczył lekko brwi, gdy powiedziała o Lazarusie. - A co ma Lazarus do tego wszystkiego? O co ci teraz chodzi? - zapytał jej.

    Gave

    OdpowiedzUsuń
  78. - Trafiłem tam w odpowiednie miejsce - potwierdził, po czym spokojnie śpiewał jej utwór dalej. Uwielbiał go i nie zamierzał temu zaprzeczać. Ta piosenka rzeczywiście miała napełnić nadzieją, pokazać że nie taki diabeł straszny jak go malują. Mówiła o walce z własnym strachem i pokonywaniu go. Kiedy skończył, przez moment wpatrywał się w pianino, zanim odetchnął głęboko, zerkając z powrotem na Darcy.
    - Nawet w Argarze potrzeba było takich utworów. Utworów, które przypominały, że strach można pokonać - uśmiechnął się do niej delikatnie, wstając z miejsca i siadając obok niej na kanapie.
    - Nie wiem czy aż tak doskonale się odnajduję - mruknął. - Na razie poznaję to miejsce - skomentował. - Poznaję mieszkańców i staram się nikomu specjalnie nie wchodzić w drogę - wzruszył ramionami. - Z różnym skutkiem - zachichotał.

    Damon

    OdpowiedzUsuń
  79. Odsunął się od niej, gdy zaczęła się przemieniać. Słuchał jej słów, ale nie odpowiedział. Nie potwierdził jej ich. Nie zrobił nic. Podawał jej wcześniej przykład. Nie sądził, że weźmie go aż tak poważnie. Mimo wszystko cieszył się, że to zrobiła. Dotarło do niej co nieco. Uśmiechnął się delikatnie.
    - Nie ma za co - uśmiechnął się do niej delikatnie i wzruszył ramionami. - Zobaczymy czy przypadkiem mi się ta informacja nigdzie nie wymsknie - rzucił pokazując jej język, po czym posłuchał tego co ma do powiedzenia o Lazarusie. Skinął lekko głową. - Nie znałem gościa - odparł krótko. - Nie mnie wyrokować, które z was ma rację... a no cóż... jesteś tą leniwą, rozpieszczoną, głupią smarkulą. To przecież wiemy od początku - zaśmiał się cicho. - Chociaż teraz mógłbym ten przydomek "leniwa" wykreślić. No niech ci już będzie.

    Gave

    OdpowiedzUsuń
  80. Zaśmiał się cicho, kiedy powiedziała coś o żalu co do jego powrotu i oddał przytulas delikatnie, by ukłonić się jej swobodnie.
    - Ależ oczywiście. Z tej mojej wredności słynę - stwierdził wesoło. - Nie żałuj... im dłużej tam u góry, tym wredniej tu na dole - odchrząknął, śmiejąc się zaraz. - Oczywiście, że masz i kilka zalet... rozbawiasz towarzystwo, świetnie grasz i znośnie śpiewasz, dobrze gotujesz i jesteś niezwykle gościnna - wyliczył jej kilka zalet. Uniósł lekko brew. - Ale dzisiaj to specjalnie dużo o sobie nie mówiłem - zauważył ze śmiechem i pokręcił głową. - Nie miałem okazji zaczepić o nią Tonego - przyznał szczerze. - Poza tym... dopiero co wróciłem, dwa czy trzy dni temu...

    Gave

    OdpowiedzUsuń
  81. Troszczył się o przyjaciół? Jakoś ostatnio tego nie widział. Zmarkotniał trochę, odwracając na moment głowę. Nie sądził żeby aż tak się o nich troszczył. Zwłaszcza po tym co się u niego aktualnie działo. Zacisnął mocno wargi nie wchodząc w szczegóły. Zamknął tylko oczy i odetchnął jeszcze kilka razy, zanim na nią spojrzał.
    - Dzięki - uśmiechnął się do niej delikatnie, po czym zmarszczył brwi słysząc jej pokrętną logikę. Pokręcił odrobinę głową nie do końca ją rozumiejąc. - Ale Darcy.... nawet jeśli mi powiesz co powiesz o naszym spotkaniu... skąd ja mam wiedzieć, że ty mówisz prawdę? Nie mam zdolności Akane by to czuć - wzruszył ramionami. - Mogę ci zaufać, że mówisz prawdę, ale niepewność gdzieś w moim sercu dalej jest - przyznał cicho. - Wiem, że odwiedziła cię ciocia - posłał jej słaby uśmiech i pokiwał lekko głową. - O, ale przyniosłem ze sobą colę. Chcesz spróbować? To wpadnij do mnie jutro - zaproponował (ale jutro będzie pożar xD).

    Gave

    OdpowiedzUsuń
  82. Mohe uśmiechnął się delikatniej i przyjął butelkę by pociągnąć kolejny łyk.
    - Dobroduszna Darcy - skomentował żartobliwie i zaraz wysłuchał jej teorii co do różnic między "ładny" a "podoba się". Spojrzał po niej unosząc lekko jedną z brwi.
    - Chodzi Ci o to, że możesz uważać, że ktoś jest ładny, ale ta sama osoba nie koniecznie musi Ci się podobać? - zapytał. - Masz strasznie filozoficzne podejście do tematu - zauważył i obrócił się na bok, twarzą do dziewczyny. - Ale tak, zgadzam się, sam znam przystojnych facetów ale nigdy nie pomyślałbym o nich w kategorii "podoba mi się" - przytaknął głową.

    Mohe

    OdpowiedzUsuń
  83. Pokiwał głową. Tak mieli terapeutów i zgadzał się co do strachu. Oparł głowę o jej ramię przymykając na moment oczy. Zacisnął lekko usta.
    - Nie narzekam - powiedział z delikatnym uśmiechem na twarzy, a kiedy ruszyła się uniósł głowę by na nią spojrzeć. Pokręcił lekko głową. - Nie martw się, potrafię o siebie zadbać - zapewnił ją. - Nikt mi nie groził i nikt nie był nieprzyjemny - dodał jeszcze. - Po prostu widząc te wszystkie rodziny tutaj, trochę zaczynam tęsknić za swoją. Nawet nie wiem czy żyją - zauważył cicho. - Staram się myśleć pozytywnie, ale to nie jest takie proste...

    Damon

    OdpowiedzUsuń
  84. Ulżyło mu, kiedy stwierdziła, że nie będzie go namawiać na duety. To jak wyglądał na scenie, a to jak się czuł to były dwie różne rzeczy. Mógł i wyglądać całkiem nieźle, ale miał wrażenie, że całkowicie go tam paraliżowało. Śpiewał, bo śpiewał. Stał bo stał. Był pewien, że to akurat nie było dla niego. Zaśmiał się cicho, kiedy doszła do wniosku co tak naprawdę sugerował. Pokiwał twierdząco głową.
    - Owszem - wyszczerzył się do niej. - Skoro brat zrobił taki dowcip, a ty przez to masz Damona na głowie... to się mu odgryź - rzucił wesoło. Skinął również głową na wieść o podróżowaniu. - Jasne, po wojnie, jeśli wszyscy przeżyjemy - zgodził się, przeciągając zaraz lekko i ziewając nieco. - Powodzenia w Phyonix i przy odprowadzaniu dzieci - dorzucił jeszcze.

    Ryu

    OdpowiedzUsuń
  85. Od czasu pożaru nie sypiała za dobrze, nawarstwiło się u niej sporo rzeczy, miała dużo tematów do przepracowania i myśli kłębiły się w głowie szczególnie mocno przed spaniem. Do tego ten koszmar z dzisiaj... Czy pożar aż tak bardzo wpłynął na jej podświadomość? Dlaczego widziała akurat twarze Mirosza i Marty? Czuła jakiś dziwny niepokój. Wycofała się z występów, mało kiedy wpadała do gospody, szukała rozrywek dla córek i czegoś co pozwalało się chociaż trochę odciąć. Wróciła do rysowania, pamiętała jak za czasów szkolnych zajmowała odludne parapety by tworzyć swoje mroczne szkice, teraz było podobnie. Twory tworzone węglem, sylwetki postaci trawione w płomieniach. Wylewanie tego na papier dawało luz w głowie. Siedziała właśnie pod jednym z drzew, nie ukrywała się jakoś specjalnie, ścieżka była całkiem niedaleko i czuła, że od czasu do czasu ktoś po niej przechodzi. Słysząc Darcy uśmiechnęła się lekko, dorysowała jeszcze kilka kresek i spojrzała po dziewczynie.
    - Dawno tego nie robiłam, ale lubię, bardzo. W szkole zawsze uciekałam w rysunki, pozwalało mi to lepiej myśleć albo dawało odskocznię. Mocno mnie wtedy dręczono więc problemy nawarstwiały się dość intensywnie - wyznała i spojrzała na swój twór. - To miła odmiana od skakania wśród ludzi i zabawiania tłumów - dodała i pokazała dziewczynie co stworzyła. - Najwyraźniej mrok uspokaja mnie bardziej niż ktokolwiek jest w stanie przypuszczać - zauważyła z krótkim śmiechem i poklepała miejsce obok siebie. - Jak po pożarze? - zapytała.

    Akane

    OdpowiedzUsuń
  86. - Nie, nie - pokręcił głową. - Nie powiedziałaś niczego złego - zapewnił spokojnie i odetchnął głęboko. - Mam po prostu ostatnio dość trudny okres - mruknął wzdychając ciężko. - To wszystko co się dzieje dookoła, na świecie, zostanie adeptem Śmierci i to co dzieje się we mnie, w środku... to dość przytłaczające - wyjaśnił, nabierając jeszcze raz głębokiego oddechu. - To nie twoja wina - uśmiechnął się do niej, po czym przytaknął. - Nie muszę, mogę - poprawił ją. - Wiem, że lubisz gadać i to czasem strasznie przytłaczająco - zaśmiał się cicho. - Mówisz tyle, że nie wiadomo na co ci odpowiedzieć - zauważył. - Mogę ci ufać, ale jak robisz takie akcje jak ta przed chwilą... to nie możesz mnie winić za to, że do mojego serducha wkrada się niepewność - zauważył jeszcze, po czym popatrzył po niej. - No tak, nie wiesz co to cola... - skinął głową. Czasem zapominał, że ona nie miała takich rzeczy. - To taki napój, który nie ma w sobie procentów - zapewnił. - Nie smakuje jak bimber, ani trochę - wyszczerzył się do niej. - Dam ci jej posmakować następnym razem - dodał jeszcze.

    Gave

    OdpowiedzUsuń
  87. Ryu zmarszczył lekko brwi.- Żart zrobił niedawno. Ty byłaś zamknięta w Fjeldod już spory kawałek czasu temu. Pół roku będzie jak znalazł - puknął ją palcem w czoło. - Co ty bredzisz teraz? - zapytał jej kręcąc lekko głową, po czym wzruszył ramionami. - Ale jak tam chcesz - wzruszył ramionami i uśmiechnął się na wieść, że wszyscy przeżyją. Być może. Pewności nigdy nie można było mieć. - A gdzie tam, nie zasnę - skomentował siadając przy jej pianinie i rzemopoląc na nim gamę. Do, re mi, fa sol... Bo to było jedyne co potrafił. - Ale tak zaraz będę się zbierał - obrócił się do niej na stołku. - Po prostu nie daj się zabić, co?

    Ryu

    OdpowiedzUsuń
  88. Mohe uśmiechnął się pod nosem na tłumaczenie tych filozofii.
    - Myślisz, że bez nich się nie da pogadać z taką koleżanką? - zapytał. - Mam wrażenie, że wielu z tutejszych mieszkańców strasznie sobie komplikuje te całe sprawy z podobaniem się lub nie - przyznał z lekkim śmiechem. - Dlaczego płytkie? - zainteresował się, patrząc po niej, a gdy wspomniała o facetach, posłał jej szerszy uśmiech.
    - O tak, śmiało możesz ostrzegać ewentualnych zainteresowanych - poruszył zabawnie brwiami.

    Mohe

    OdpowiedzUsuń
  89. Akane uśmiechnęła się pod nosem.
    - Prawdę mówiąc to nawet nie pamiętam, chociaż kilku na pewno zebrało łomot - przyznała. Na pochwałę lekko kiwnęła głową. - Dzięki, chociaż zdaję sobie sprawę, że nie do każdego coś takiego trafia - zauważyła, że zdecydowana większość wolała wyidealizowane obrazki, chociaż i mrok miał swoje rzesze fanów. Najwyraźniej Darcy również do tej szajki należała. An uśmiechnęła się na jej wyznanie. - To już wiem komu mogę śmiało pokazywać moje twory - posłała jej jeszcze lekki uśmiech, a gdy wspomniała o karczmie, wróciła wzrokiem do papirusu, kreśląc kolejne kreski. Przytaknęła jej głową.
    - Bez przesady, rysowanie, śpiewanie i bujanie się do rytmu to jeszcze nie tak wiele kierunków artystycznych. No dobra, jest jeszcze pianino, ale tu cały czas się uczę - wróciła do Darcy wzrokiem i wzruszyła ramionami. - Wrócę na pewno, ale muszę trochę od tego odpocząć. Mam właściwie plan na duety. Rzucę w eter, że zapraszam chętnych, poćwiczę z nimi, zajmę głowę i tak z raz w tygodniu da się jakiś występ. Z czasem wrócą i solówki - wyznała, a słysząc o horrorach uśmiechnęła się krótko. - Ja z kolei nie przepadam za czytaniem, głównie robię to w jakimś większym celu, na przykład gdy szukam informacji, no, albo gdy czytam małym, chociaż większość bajek dla nich jest po prostu wymyślana na poczekaniu - oderwała się od rysowania i w pełni skupiła uwagę na czarnowłosej. Przytaknęła jej głową. - No tak... My nie mieliśmy tyle szczęścia, większość domu spłonęła. Najwyraźniej tak miało być - westchnęła lekko, ponownie wzruszając ramionami. - Ale tak, najważniejsze, że nikt nie zginął - przyznała jej rację.

    Akane

    OdpowiedzUsuń
  90. Gave pokręcił lekko głową.
    - Hm... lubię moje treningi - przyznał szczerze. - Lubię to uczucie po nich, kiedy jestem zbyt wykończony by myśleć, bolą mięśnie i no nie wiem, jakoś czuję że to ma sens - wzruszył ramionami. - Ty nie znosisz trenować? - zapytał jej, a gdy zeszło na temat Akane, westchnął ciężko i odchylił głowę na kanapie przymykając oczy. - Nie chcę o tym gadać. Generalnie staram się od niej odseparować. Na jakiś czas... wiesz nie tak kompletnie, bo mamy wspólnie dzieci i nie chciałbym żebyśmy mieli wrogie stosunki, ale po prostu potrzebuję przestrzeni - dokończył. Zaraz też popatrzył na nią z niedowierzaniem. - Ja też nie jestem z oryginalnej grupy - odparł spokojnie. - Po prostu... - podrapał się lekko po głowie. - ...po prostu czasem to twoje nieumyślne chlapanie jęzorkiem sprawia, że się człowiek zastanawia czy faktycznie powinien coś ci mówić - wyjaśnił. Zastanowił się co też może iść dobrego z colą i wzruszył ramionami. - Wiesz że nie wiem? Coś tam do przekąszenia możesz zrobić - rzucił swobodnie. - Ale może ja ją po prostu przyniosę, a ty zdecydujesz co do niej pasuje? - zaproponował.

    Gave

    OdpowiedzUsuń
  91. Uśmiechnął się lekko. Nie bardzo rozumiał logikę wypowiedzi Darcy. Jakim cudem ten żart miał dać jej spokój? W końcu sam Damon dotarł i teraz był na jej głowie. Niezależnie od tego że szedł ileś tam czasu, w końcu dotarł. A istniało też prawdopodobieństwo, że Damon nie zamieszkałby z Darcy gdyby tego żartu nie było. Nie był do końca przekonany co do słów dziewczyny w tym temacie, ale nie chciał znów roztrząsać sprawy.
    - No to jak myślisz na głos... - spojrzał po niej. - ...to daj jakiś znak, że to tylko twoje myśli - poprosił tylko. - To wtedy nie pogubię się z odpowiedziami. Twoja logika troszkę mnie nie przekonuje - dodał po chwili namysłu. - Ale to twoja sprawa czy mu żart zrobisz czy nie. Moim zdaniem to jest najlepszy czas na taki, bo nie jesteście obok siebie i nie czytacie sobie teraz w myślach... bo chyba na taką odległość to nie działa, co nie? - spojrzał po niej. - Jak działa to wybacz - dodał zaraz, chociaż jeśli działało to musiała być mocno rozwinięta umiejętność. Godna podziwu.
    - Moje ziewanie jest tu tylko dlatego, że jestem trochę zmęczony i pogoda robi swoje - pokiwał głową podchodząc do niej z paluszkiem by przysiąc na mały paluszek. - Nie dam - pokiwał głową i przyciągnął ją do siebie by ją objąć mocno. - Do zobaczenia - szepnął jej do ucha, po czym ruszył do drzwi.

    Ryu

    OdpowiedzUsuń
  92. Mohe spojrzał po Darcy i zaśmiał się lekko.
    - Jestem gotów uwierzyć, że seks i zbliżone do niego czułości Cię nie interesują w temacie Twojej własnej osoby, ale słuchanie cudzych miłosnych historii to zupełnie inna sprawa. Z tego co słyszę to większość kobiet lubi o tym gadać. Chcesz powiedzieć, że jesteś tu wyjątkiem? - uśmiechnął się pod nosem. Kiedy mówiła o związkach kiwnął lekko głową.
    - Znam zbyt wiele przypadków, gdzie na związki z boku patrzyło się przyjemnie, a za ścianami domostwa rozgrywały się tragedie, by tak łatwo ocenić cudze relacje. Osobiście staram się raczej unikać oceny, chyba, że ktoś mi bezpośrednio coś mówi i oczekuje mojej oceny - wyjaśnił swoje podejście do tematu, luźno machając sobie przy tym stopą i obserwując niebo. - Mhm, a jednak to właśnie na wygląd zwracamy najpierw uwagę. Byłabyś z kimś kto ma cudowny charakter ale kompletnie Ci się nie podoba? - spojrzał po niej ciekawy odpowiedzi. Na słowa o mężczyznach uśmiechnął się tylko nikle i zaraz podniusł się do pół siadu, patrząc na nią ze ściągniętymi brwiami.
    - Nigdy w życiu nie? - zapytał i zaśmiał się zaraz cicho. - Czy jak powiem, że nigdy w życiu nie grałem w coś takiego to dostane dodatkowe punkty na start? - dodał z szerokim uśmiechem.

    Mohe

    OdpowiedzUsuń
  93. - I zgubiłem się - odchrząknął. - Przecież wiesz, że trzy miesiące tu szedłem - westchnął ciężko. - Przekonanie Drakonów, by jednak mnie wypuścili poza swe granice i zapewnianie że nie jestem nikim złowrogim... też zajęło mi trochę czasu - mruknął. - Potem przez moment siedziałem za kratkami, bawiłem się w poszukiwacza skarbu i zamiast do Argaru trafiłem w cholernie zimne miejsce. Nieumarli są straszni - jęknął przeciągle. - Ale jeśli chodzi o sam Argar... powoli sobie radzę. Tworzę własną mapę, z każdym dniem się rozrasta. Do gospody chodzę już niemal z zamkniętymi oczyma niezależni od obranej ścieżki - pokiwał lekko głową. - Nie jest najgorzej. Moja orientacja jest do dupy, ale koniec końców da się z nią żyć - mruknął. - Ale tak... te parę miesięcy było o kant dupy. Wcale nie było miłe - skomentował. - A podobno żart powinien śmieszyć obie strony - wymamrotał. - Absolutnie do śmiechu mi nie jest - dorzucił jeszcze i odetchnął głęboko, by pokręcić lekko głową. - Nie wiem Darcy - szepnął. - Obawiam się, że moja rodzina tu nie trafiła... nie byliśmy obok siebie, kiedy pojawiły się portale - zacisnął mocno wargi. - Nie wiem czy jest sens szukania ich tutaj... ale heh spróbuję - uśmiechnął się słabo.

    Damon

    OdpowiedzUsuń
  94. Grima zaśmiała się za wygłupy dziewczyny i zasłoniła na chwilę buzię, rozbawiona.
    - Nawet Ci do twarzy z takim tonem - przyznała, nadal ze śmiechem. Zdawało jej się nieco dziwne, że poznała kogoś o tak wysokiej randze, że udało jej się z kimś takim zaprzyjaźnić.
    Pomogła przetrzeć łzy z twarzy Darcy i zaraz uśmiechnęła się do niej szeroko.
    - Może i Ryu, mamy jeszcze do wybrania takich rodziców dla Kevy, nie chciałabym by była pokrzywdzona w tym temacie - przyznała, energicznie kiwając głową. O tym zwyczaju dowiedziała się dopiero niedawno, więc nie miała okazji szukać chrzestnych dla córki.

    Grima

    OdpowiedzUsuń
  95. Gave nie spał już. Był też po porannej przebieżce i śniadaniu. Zdołał też oddać Fasole pod opiekę ich matki, a sam właśnie starał się ubrać małego kota, którego nazywał Grochem, bo jakoś nie mógł mu wymyślić lepszego imienia na razie. Chłopiec nie przepadał za ciuszkami i zwyczajnie przed nim uciekał, ale Gave nie miał zamiaru się poddać. Właśnie go dopadł i zabrał się za dopięcie guziczków jego koszuli, kiedy usłyszał serenadę pod oknem. Groch również ją usłyszał i podleciał do okna a potem wprost przez nie spadając na Darcy z wyraźnym miaukiem rozpaczliwym.
    - A mówiłem i prosiłem - fuknął Gave, przełażąc przez okno. - O nie, mój drogi panie. Wpadłeś w łapy tej słodkiej damy to teraz sam się próbuj wyratować, ja nawet palcem nie ruszę - poinformował Grocha, który zrobił się cały czerwony na twarzy i wybuchł płaczem. - Cześć Dar - uśmiechnął się do niej nieco zmęczony. - Piękna serenadka... - zapewnił ją wesoło.

    Gave

    OdpowiedzUsuń
  96. Złapał malucha, gdy ten nie przestawał wyciągać do niego rąk i odebrał go od Darcy wzdychając ciężko.- Co nie? Jak dwie krople wody jesteśmy? - obrócił malca w stronę dziewczyny i zrobił taką samą minę jak kociak i pstryknął malca za uszko. - Nie wolno tak robić - pogroził mu palcem przed nosem, po czym spojrzał po Darcy. - Znalazłem go dwa dni temu - wyjaśnił po prostu zapraszając ją do domu Febe. - Zaraz zrobię śniadanie, masz na coś ochotę? - zapytał, sadzając Groszka na dywanie i podając mu trochę klocków, by mógł budować swoją wieżę. - Kolorowe kanapki będą w porządku? - zainteresował się. 

    Gave

    OdpowiedzUsuń
  97. Posłała jej delikatny uśmiech.
    - Zobaczę co da się zrobić, może kilka tworów trafi w Twoje ręce, o ile uznam je za godne pokazania - stwierdziła. Kiedy Dar zaczęła wymieniać te jej zajęcia, musiała stwierdzić, że rzeczywiście trochę się tego nazbierało. W sumie nic specjalnie dziwnego, Latrala w końcu dość często wyrażali się przez różnego rodzaju artyzm. Wielu było wśród nich malarzy, pisarzy czy rzeźbiarzy. - No dobra, może rzeczywiście to taki mój konik - przyznała. Na propozycję wspólnego śpiewu spojrzała po niej uważniej i zaraz przytaknęła głową. - Jasne, bardzo chętnie. Tylko prosiłabym bez jakiś miłosnych arii, chciałabym trochę od tego odpocząć - zaznaczyła, a słysząc o tej specyficznej książce nadstawiła ucha. - Hmm... Jeżeli kiedyś wpadnie Ci w ręce to chętnie bym ją przejrzała - przyznała. Warto było poszerzyć horyzonty, a Latrala lubili ukrywać się w szczegółach, między wierszami, mało kiedy można było trafić na lekturę typowo o nich. Zwykle byli tylko elementem większego rozdziału. Na słowa o domu uśmiechnęła się do niej wdzięcznie.
    - Zobaczymy - nie była w danej chwili co do tego przekonana. Ognioodrporny, owszem, ale czy lepszy? Wątpiła. Temat był chyba za świeży. Ściagneła usta w wąską kreskę... Oj tak, jebane... Kiwnęła tylko głową, sama miała nadzieję, że spłonęli, chociaż było to raczej mało prawdopodobne. Rozchmurzyła się wyraźnie na wspomniane pytanie i zaraz zamknęła swój kajet by schować go w torbie. - Tak, chciałam zabrać Malikę i Raję na wycieczkę. Pomyślałam, że jak już mają okazję to głupio nie skorzystać. Tu gamorta, u Mor moserty. Zawsze to dla nich jakaś atrakcja, a i dla mnie przyjemna odskocznia - przyznała, śląc jej szerszy uśmiech.

    Akane

    OdpowiedzUsuń
  98. Poczochrał malca po łebku i wszedł do środka, kiedy już wszystko sobie wyjaśnili.
    - Oczywiście, że dobrze - uśmiechnął się do niej szeroko. - Och nie trzeba. Maryl wpada codziennie i zabawia dzieciaki - zaśmiał się cicho, bo mała wzięła chyba sobie do serduszka rolę starszej siostry. - Ale zapamiętam... i wiesz jeszcze będziesz przeklinała ten dzień, w którym mi to zaproponowałaś - uśmiechnął się delikatnie, robiąc kilka kolorowych kanapek, które postawił zaraz na stole wraz z dwoma talerzami obok oraz z zaparzoną herbatą. - Smacznego. Przyda ci się, bo coś wiotka jakaś jesteś - zaśmiał się cicho, by pokręcić lekko głową. - Właściwie... nie byłem jeszcze w zgliszczach mieszkania - zacisnął mocno wargi. - Musiałbym sprawdzić, czy cola przeżyła... ta z piwnicy - wyjaśnił cicho. Nie był jednak w stanie tam pójść. Jakoś nie potrafił się do tego zmusić, a przecież i Febe i Mohe wyrazili chęć spaceru razem z nim. No nic, wyglądało na to, że był strasznie sentymentalnym idiotą.

    Gave

    OdpowiedzUsuń
  99. Uśmiechnął się szeroko.
    - Oczywiście. Uwielbiają ją - zapewnił ją. - Czasem idziemy razem nad ocean, pluskamy się w nim jak jest ciepło i budujemy zamki z piasku. Maryl też to lubi - stwierdził z uśmiechem. - A czasem walczymy na drewniane miecze - dodał śmiejąc się pod nosem i unosząc nogawkę od spodni. - Zobacz to... załatwiła mnie ostatnio... - pokazał całkiem pokaźne zasinienie na nodze. - Gdybyśmy mieli normalne miecze, pewnie miałbym poważną ranę - dodał. Co prawda nie walczył z dziewczynką na całego, ale sam fakt, że kombinowała i w końcu go dorwała, niezwykle go cieszył. 
    - No, no. Przeklinanie to faktycznie jak dzieci nie słuchają - pogroził jej palcem przed nosem, nie komentując nic o niedożywieniu Darcy. Odetchnął głębboko, kiedy stwierdziła, że cola nie jest jakoś super ważna. - Wiesz Dar, dziękuję, ale jakoś nie potrafię się przemóc - przyznał szczerze. - Febe też mi proponowała że ze mną pójdzie i Mohe, ale ja... - pokręcił znów głową. - Po prostu nie potrafię tego zrobić. Mimo wszystko ten dom to dużo dobrych wspomnień...

    Gave

    OdpowiedzUsuń
  100. Gave uśmiechnął się do niej lekko. 
    - Zdarza mi się to słyszeć i mam nadzieję, że na przestrzeni lat ta opinia się nie zmieni - rzucił oddychając głęboko. Lubił dzieci i akurat tego nie chciał zmieniać u siebie. Miał nadzieję, że wciąż będzie dawał z siebie wszystko i opieka nad dzieciakami mu się nie znudzi, ani też nie zacznie ciążyć. Poczochrał Darcy po włosach.
    - No ja mam nadzieję, bo jeśli cię kiedyś nakryję - pogroził jej palcem przed nosem. - To przez kolanko i na dupsko dostaniesz kilka razów za demoralizowanie dzieci - poinformował ją pół żartem pół serio, chwytając kanapkę i wcinając ją ze smakiem.
    - Mhm... ja wiem Dar, ale nie chcę. W tej chwili nie mam ochoty tam iść - mruknął. - To trudne, patrzeć na to jak posypało ci się życie. I to dosłownie. Ten dom to... - wzdrygnął się. - Ten dom trochę takim symbolem jest... posypania się wszystkiego - spojrzał po niej. - I tak wiem, z mojej winy. Masz rację, ale to nie zmienia faktu, że jest mi z tym ciężko.

    Gave

    OdpowiedzUsuń
  101. Uśmiechnęła się do niej słabo, rozumiała ten koński żart, ale ostatnio miała średni humor i jakoś jej to specjalnie nie rozbawiło. Przytaknęła głową, gdy zapewniła, że brak tematyki miłosnej jej odpowiada.
    - Jak coś mi wpadnie do głowy to dam znać - zapewniła. - Nie wiem jeszcze jak długo zostanę w Phyonix i czy rzeczywiście będzie dość czasu, ale na zobaczymy. W trakcie wojny raczej nie przewiduję zagłębiać się w lektury, więc zawsze można to przesunąć w czasie... jak dożyję - wypuściła głośno powietrze i skupiła się na tej całej przejażdżce.
    - Super - uśmiechnęła się pogodniej. - Jak dla mnie to może być nawet jutro, będę akurat miała dziewczynki. Wolisz rano czy po południu? Rano małe będą na pewno bardziej energiczne, chociaż po poobiedniej drzemce sił też im nie brakuje - zaznaczyła.

    Akane

    OdpowiedzUsuń
  102. - Kary cielesne to kwestia sporna - stwierdził uśmiechając się do niej lekko. - Nie mówię tu o jakimś mocnym biciu - dodał zaraz. - Ale czasem dziecko zagraża swojemu własnemu zdrowiu i życiu, a słowa nie pomagają. Jeden porządny klaps może wtedy zdziałać cuda - powiedział spoglądając na nią. - No, ale ty dzieckiem nie jesteś to wiadomo, że jeden klaps nic tu nie pomoże - zaśmiał się cicho, oczywiście żartując z tą karą cielesną dla samej Darcy. - Wiem, że nie powiedziałaś. Zabezpieczam się w razie, gdybyś jednak chciała powiedzieć. Odbieram ci argument - odchrząknął upijając trochę swej herbaty i kończąc kanapkę, by usiąść na dywanie obok Groszka i powoli zacząć go karmić jedną z kanapeczek. Skrzywił się, kiedy wspomniała o odbudowywaniu. - Tylko ja nie chcę odbudowywać - spojrzał po niej. - W tej chwili nie chcę związku, a już na pewno nie tego z Akane - dodał dmuchając sobie w grzywkę. - Nie wiem, Dar, czy za rok, dwa, osiem mi się to nie odmieni i czy może zapragnę ją ponownie zdobyć, ale na tę chwilę nie chcę - wyjaśnił.

    Gave (a to wylądowało u Damona wczoraj xD)

    OdpowiedzUsuń
  103. Spojrzał po niej i zmarczył lekko brwi.
    - Nie - odparł szczerze. - Wiesz... w gruncie rzeczy Phyonix był trochę łatwiejszy do zapamiętania - mruknął. - Tam każda ulica była inna, czymś się różniła, a tu? Drzewo na drzewie, drzewem zamiata - westchnął ciężko. - Aż tak to bym swych umiejętności nie przeceniał - rzucił zamykając przy tym jedno oko. Widział jak na niego patrzy. Jak szuka oznak traum czy ran, ale nie odezwał się na ten temat słowem. Był pozytywnie usposobiony i każdą traumę starał się przepracowywać sam. Bez narażania na swoje chimery swych bliskich i przyjaciół. Teraz też nie zamierzał opowiadać o tym co dokładnie go spotkało. Może kiedyś. To i tak nie miało teraz znaczenia, było w przeszłości. Pozostawało w przeszłości.
    - Aj tam, masz jeszcze drugi mały paluszek, a jak to nie pomoże to są jeszcze małe paluszki od stóp - spojrzał na jej nogi, rozsiadając się wygodniej na kanapie. Zaśmiał się cicho, kiedy wspomniała o pytaniu go o drogę. - Wątpię, ale czekam na ten dzień z utęsknieniem - puścił do niej oczko. Pokręcił lekko głową gdy wspomniała o mszczeniu się na jej bracie.
    - O nie, ja tam z nim już nie rozmawiam. Nie zamierzam się mścić, ale nie zamierzam też zamieniać z nim ani jednego słowa - mruknął wzdychając ciężko. Lubił go i uważał za przyjaciela, ale najwyraźniej Diego tym przyjacielem nie był, więc nie zamierzał się więcej prosić o jego atencję. Kiedy go objęła zmarszczył lekko brwi. Jeszcze przed chwilą się od niego odsuwała, a teraz? Nie do końca to rozumiał, ale nie zamierzał w tej chwili protestować. To było miłe. Schował się w nich i zamknął na moment oczy. Wdychając jej zapach i po prostu trwając tak.
    - Mhm nie wykluczam tej możliwości - szepnął. - Po prostu chciałbym wiedzieć, że wszystko z nimi w porządku i dać im znać, że ja żyję - wyjaśnił o co mu chodziło.

    Damon

    OdpowiedzUsuń
  104. Nie komentowała już sprawy rysunków, aczkolwiek nie widziała problemy by się nimi podzielić, o ile powstanie ich dość wiele. Na słowa o życiu przytaknęła głową.
    - Warto, nie zakładam, że umrę, ale ostatnio wolę brać pod uwagę również te najgorsze scenariusze - przyznała po prostu i uśmiechnęła się lekko do dziewczyny. - No i super, w takim razie będziemy u Ciebie zaraz po śniadaniu. Jakie przekąski lubi Abbys? - zapytała.

    Akane

    OdpowiedzUsuń
  105. Przy dziewczynkach Akane zawsze miała lepszy humor niż w pojedynkę, więc tym razem, gdy pojawiła się u Darcy, jej buzia wyglądała znacznie weselej niż dnia poprzedniego. Raja siedziała u niej na ręce, Malika szła obok, trzymając dłoń mamy, a sama An niosła jeszcze niewielki pakunek na plecach.
    - Hej, hej ciotka! - rzuciła do kuzynki. Raja wesoło zaczęła podskakiwać i An zaraz puściła ją na ziemię, a dziewczynka energicznie pognała w stronę Darcy, by ją przywitać. Mali została przy mamie, odrobinkę zawstydzona. - Mamy wkupne! - zaznaczyła dziewczyna i gdy przywitała Dar, zdjęła plecak po czym spojrzała po Abbys. - Piękna jest. Mają jakieś powitalne zwyczaje? - zainteresowała się. Dziewczynki patrzyły po zwierzęciu wyraźnie zainteresowane, Mali jakby zapomniała o zawstydzeniu i pokazała palcem na samiczkę.
    - Ciociek - rzuciła niewyraźnie.
    - Ciociek jest tu - Akane zaśmiała się i pokazała Darcy, ale Mali pokręciła głową i zmarszczyła gniewnie czoło. - Cia! - wskazała Darcy i zaraz znowu Abbys. - Miau ciociek - wyjaśniła mamci, a ta lekko puknęła się w czoło.
    - No tak, kotek, duży kotek - przyznała rację. Malika po ustaleniu tych faktów dopiero podeszła do Darcy by się z nią przywitać, jednak oczu nie odrywała od "kotka".

    Akane

    OdpowiedzUsuń
  106. Uśmiechnął się do niej słodko.
    - Jeszcze dorwę te twoje poślady jak zobaczę, że przy nich przeklinasz - zapewnił ją pół żartem a pół serio i wyszczerzył się do niej, by westchnąć ciężko. Nie rozumiał po co Darcy tak pcha go w przyjaźń z Akane. Nie chciał się z nią przyjaźnić. Na razie nie pragnął kontaktu z nią. Owszem mogli być dobrymi znajomymi i to wszystko. Żadnych zażyłości. Nie zamierzał w to znowu wchodzić. - Weź się zajmij swoimi relacjami, Myseczko - pogroził jej palcem przed nosem. - Znajdź sobie wreszcie chłopa, potem z nim zerwij i dopiero mądrości dawaj o tym jak możecie być dalej przyjaciółmi - poradził jej. - To wtedy pogadamy.

    Gave

    OdpowiedzUsuń
  107. - O kochana, to że chętnych na mój jest więcej to oczywiste, ale to że im się nie uda a twój ode mnie dostanie to inna bajeczka - puścił do niej oczko. - To źle założyłaś - powiedział chłodno. - To jaką relację mam czy nie mam z Akane czy kimkolwiek innym to moja sprawa, nie twoja i Darcy nie chcę rad na ten temat - odparł krótko. - Jeśli będę chciał to ci to powiem, okay? Zapytam co mam robić, co o tym myślisz... ale na tę chwilę nie chcę rad. Owszem powiedziałem, że jest mi ciężko bo dom to taki symbol rozsypania, ale nie oczekiwałem zachęty do utrzymywania z nią relacji przyjacielskiej - przyznał. - Raczej przytulenia czy coś - mruknął cicho, po czym odetchnął głęboko. Słysząc, że w danej chwili nie nadaje się do związku westchnął ciężko. - Przecież w żaden się nie pcham - mruknął tylko, karmiąc zaraz dalej groszka, któremu kanapeczka posmakowała i aż uszka mu się zatrzęsły z uciechy.

    Gave

    OdpowiedzUsuń
  108. - Weź mi tu nie porównuj drzew do ulic w Phyonix - zaśmiał się cicho. - Sama przyznałaś, ulice łatwiej rozróżnić - dorzucił śmiejąc się nieco głośniej i kiwając głową, gdy wspomniała o jego makówce. Co racja to racja. Aż taki głupi nie był. Poradzi sobie. Odetchnął głęboko śmiejąc się na porównanie tych paluszków. - A tam, dla mnie każda z tych obietnic miałaby to samo znaczenie - rzucił, spoglądając w jej oczy i odsuwając się od niej, co by przypadkiem nie dostać obuchem za to, że zbyt długo się w nią wkleja. - Dzięki, mam nadzieję że to okaże się prawdą - szepnął, biorąc sobie poduchę na biodra i delikatnie ją obejmując ramionami. - Może zrobimy sobie ognisko, co? Mam ochotę na szaszłyki... - rzucił nagle. 

    Damon

    OdpowiedzUsuń
  109. Słuchał jej ze spokojem, a na stwierdzenie co do znajomej wzruszył ramionami.
    - Czy ja wiem, czy nikt? Stawiam, że znalazłby się jakiś amant, który słuchałby tych jej opisów z fascynacją i uwielbieniem w oczach - przyznał z lekkim śmiechem. Nie raz widział takie sceny. Niektórych nie obchodziło co kto mówi, sam ton głosu był dla nich przyjemny do słuchania, innych z kolei obchodziło i słuchanie sprawiało nieukrywaną przyjemność.
    Kiedy mówiła o tych swoich przemyśleniach zaczął się zastanawiać, czy on też tak ma.
    - Hm... myślę, że każdy ma jakieś tam swoje przemyślenia w głowie, chociaż ja chyba nie wchodzę w nie tak głęboko - stwierdził ostatecznie, a słysząc przykład o swoim związku zaśmiał się lekko. - Chcesz powiedzieć, że ogólna opinia o danej osobie nie ma dla Ciebie znaczenia? Nie zaczęłabyś się zastanawiać nad moją osobą, gdybyś od jutra regularnie słyszała, że ze mnie niezły manipulant co to umie się wkupić i tylko czeka na rozłożenie nóżek? - uśmiechnął się pod nosem. Na jej słowa o wyglądzie i charakterze kiwnął głową, tak, zdecydowanie powinna być równowaga. Uśmiechnął się odrobinę rozbawiony, słysząc w jej tonie ten delikatny wpływ trunku i zaraz wsłuchał się w wyjaśnienia zasad gry. Brzmiało dość prosto. Ściągnął jednak brwi słysząc jej stwierdzenie...
    - Ja pierdolę... to żeś dała. Przeklinasz od wyjścia z łona matki? - zaśmiał się. - Czyli co? Jak wytrzymałem bez przeklinania to piję, czy jak nie wytrzymałem? - dopytał jeszcze. Na pewno miał na liczniku chociaż jeden dzień bez przekleństw, w końcu spędził wiele dni nie mówiąc praktycznie nic.
    - Nigdy w życiu... - musiał chwilę pomyśleć, gdy przyszła jego kolej - ... nie tańczyłem dla kogoś sam na sam - rzucił i spojrzał po Darcy z szerokim wyszczerzem.

    Mohe

    OdpowiedzUsuń
  110. - Może powinienem do poprosić. Na pewno by mi to nie zaszkodziło - skomentował tylko. Może faktycznie powinien poprosić o to Yensena (xD), co nie znaczyło że Darcy również by się nie przydało. Wbicie do łba trochę rozumu. Kiedy go przytuliła zamknął na moment oczy i odetchnął głęboko. Tak po prawdzie to właśnie tego mu brakowało. Zwykłego przytulenia. - Wcale ci nie dokuczam... ja tylko stwierdzam fakty - zaśmiał się cicho, a gdy się odsunęła odetchnął głęboko. Groszek zjadał kanapkę ze smakiem, jednocześnie układając klocki w chwiejną wieżę i rozrzucając ją zaraz. Spojrzał na Darcy z lekką niepewnością i przysunął się mocniej do Gava otwierając usta po kolejną część kanapki. - Mały mi nie mówi. Nie powiedział jeszcze ani jednego słowa od czasu jak go tu przyniosłem - przyznał Gave bo to go trochę martwiło. 

    Gave

    OdpowiedzUsuń
  111. Zapytana o rodziców chrzestnych kiwnęła głową, ale gdy zapytała o to co chcą zrobić, zaraz nią pokręciła.
    - Jeszcze o tym nie rozmawiałam z Tonym. Rei mi opowiadała, oni tak robią ze swoimi dziećmi... Spodobało mi się to i... też bym chciała, ale muszę jeszcze zapytać Tonego - przyznała. - Rei mówiła, że to się wzięło z... obrzędu? Że religijnego. Ja nie chcę aż tak, ale... Takie coś jak u nich, że nie religijnego, ale takie przyjacielskie. Przyjacioły bliskie to takie drugie rodzice - kiwnęła głową i uśmiechnęła się szeroko. - Tak, mamy w kim wybierać i ja bym też chciała Kuleczkę, ale nie wiem czy Tony zechce. Nie bardzo lubi o nim słuchać, bo Kuleczka mnie czasem podrywa... Jest kochany, ale bardzo lubi seks, więc nie wiem, czy Tony się zgodzi - wyjaśniła, wesoło machając nogami. - Kevcia na pewno by była, bardzo lubi Kuleczkę, a Kuleczka tak słodko się z nią bawi - zachichotała na to miłe wspomnienie.

    Grima

    OdpowiedzUsuń
  112. Raja zareagowała wyraźnym entuzjazmem na słowa Darcy, może i nie powiedziała za wiele, ale zaczęła klaskać w rączki, co zdecydowanie oznaczało gotowość.
    Akane zaśmiała się lekko i kiwnęła głową.
    - W rozsądnych dawkach, mówisz? - spojrzała po kuzynce z rozbawieniem w oczach. Coś jej podpowiadało, że tego rozpieszczania było tu całkiem sporo, no ale najważniejsze, że mimo wszystko gamorta nie wchodziła Czarnulce na głowę. Fiołkowooka z zaciekawieniem obserwowała gest zwierzęcia, a słysząc co zrobić położyła dłoń na łapie zwierza, tłumacząc przy tym Mali i Raji, że mają zrobić tak samo. An zaśmiała się słysząc o kombinowaniu i spojrzała po zwierzaku. - Oho, coś czuję, że się z Fasolkami dogadasz w tym temacie - rzuciła. Słysząc, że wkupne na koniec, kiwnęła głową i założyła znowu plecak na plecy. - No dobrze, to tylko narazie narobimy zapachów - uśmiechnęła się pod nosem i spojrzała po Malice, która na pytanie o głaskanie szeroko otworzyła oczy i przytaknęła głową, by zaraz spojrzeć tymi swoimi szarymi ślepkami prosto w oczy mamy.
    - Och, oczywiście, że możesz, skoro ciocia pozwala - przytaknęła głową An.
    - Tes, tes! - zaraz i Raja zaczęła się upominać.
    - Dobrze, jedna i druga, proszę łądnie w kolejce do cioteczki. Niech no trochę popodnosi Wasze słodkie, niezwykle szybko rosnące, kuperki - zmierzwiła włosy dziewczynek. Mali już stała wyciągając ręce do Darcy, a Raja patrzyła po ciotce zniecierpliwiona.

    Akane

    OdpowiedzUsuń
  113. - O tak, wiem coś na temat takiego rozpieszczania - przyznała, również się śmiejąc. Przecież i ona czasami rozpieszczała córki i na pewne sprawy przymykała czasem oko. Starała się, by nie przekraczało to pewnych granic, ale zdarzało się. Słysząc o metodzie ze smaczkami, kiwnęła głową. Darcy była tu właścicielką i na pewno wiedziała co robi. Abyss wyglądała na zadowoloną i zdrową, więc An nie sądziła by cokolwiek złego się z nią działo. Granatowowłosa obserwowała z uśmiechem swoje małe pociechy, a te wyraźnie zadowolone głaskały stworzenie. Malika zdawała się nad wyraz pobudzona możliwością dotykania futerka i prawie od razu chciała się do gamorty przytulać. Na wezwanie Akane zbliżyła się i również pogłaskała delikatnie kark Abyss. - No jaka zadbana i wyczesana. Ty to masz dobrze, nie ma co - rzuciła do samicy pogodnie, dziewczynki w międzyczasie próbowały złapać wstążki przy siodle. - Masz siodła dla dzieci? Musisz naprawdę lubić maluchy - zauważyła An, sama oglądając przygotowane siedziska. - Kogo już woziła Abyss? - zainteresowała się, gdy przyszło im już wsadzać dziewczynki na miejsca.

    Akane

    OdpowiedzUsuń
  114. Przytaknęła jej głową dalej lekko się śmiejąc. Oj tak, czasami to było po prostu nieuniknione. Akane zdziwiłaby się, gdyby małe nie polubiły Abbys, u niej w domu miały Vexe, u Gava Wintera, a u wujka Nata i ciotki Mor moserty, na których uwielbiały jeździć. Do tego był jeszcze Lotek u Tonego i trochę rzadziej z nimi obcująca Shadow od Ryu. Małe od urodzenia obracały się dookoła zwierząt. An pomruk zwierzęcia przyjęła z uśmiechem i jeszcze raz pogłaskała Abyss po karku, słuchając przy tym Darcy. - No tak, racja, tam w Phyonix pewnie rzuca się w oczy. To w sumie nie problem? Przy niej dość łatwo namierzyć Cię w tłumie, a wspominałaś, że nie każdy jest Wam przychylny - zauważyła. - Z drugiej strony zaatakowanie Cię w Phyonix byłoby totalną głupotą - zauważyła własną gafę i zaśmiała się z siebie. Zaśmiała się również z polowania na zadowolenie jej córek. - No, jeżeli będą się tu tyle śmiać co dotychczas to na pewno będzie je łatwo wytropić - przyznała, lekko tykając Raję i Malikę w nos. Dziewczynki przybiły piątkę i zaczęły delikatnie ruszać pupami w przód.
    - Spokojnie, spokojnie, przecież Mor mówiła, że anglezujemy dopiero przy galopie - uspokoiła je An i rozbawiona pokręciła głową. Ona szła po drugim boku, co by asekurować tą stronę. - I co? Jak tam pomieszkiwanie w Argarze? Jakieś ciekawe nowe znajomości? - zapytała Darcy. Urok posiadania bliźniaczek był taki, że bardzo często zajmowały się sobą i rozmawiały sobie po swojemu, tak jak teraz.

    Akane

    OdpowiedzUsuń
  115. Na pytanie o traktowanie Grima pewnie kiwnęła głową.
    - Tak, Tony już mi tłumaczył - zapewniła. - Kuleczka zrozumie, on tylko czasem udaje takiego głupola, ale wcale głupolem nie jest - przytaknęła sama sobie głową. - Szanuje, po prostu... No w Terrze to wygląda trochę inaczej i ja przywykłam, że jest dużo dotykania. Tam nie wstydzą się nagości, często chodzą nago i widać co mają pod ciuchami, zarówno samce jak i samice - wzruszyła ramionami. - Jak już tak bardziej intymnie próbował dotykać to nie chciałam i się słuchał, tylko czasami się gniewał bo myślał, że go puszczam... No wiesz... kuszę... A ja... - podrapała się po głowie. - No ja to przez przypadek robiłam, ale już mi Tony wytłumaczył - powtórzyła dla zapewnienia.

    Grima

    OdpowiedzUsuń
  116. Spojrzał na nią wyraźnie zaskoczony.
    - Dlaczego niezręcznie? Przecież taka wymiana informacji to też jakaś forma nauki. Nie rozmawiasz z przyjaciółmi o seksie? - wyraźnie go to zaskoczyło. - Jasne, nie w kontekście konkretnej osoby, ale tak ogólnie. Ktoś Ci mówi, że fajnie było w tej czy innej pozycji i zawsze są jakieś nowości do sprawdzenia - stwierdził. U niego ten temat zdecydowanie nie był tabu, nawet gdy jeszcze nie zasmakował kobiety to wiele już słyszał o różnych sposobach czy technikach. Słysząc jej dalsze słowa spojrzał po niej trochę niepewnie.
    - Czyli co, jak Twój przyjaciel zachowuje się chujowo wobec mało znanej Ci osoby to masz to gdzieś, ale jak zachowa się tak samo wobec bliskiej Ci osoby to już zasługuje na to by mu wpierdolić? Gdzie tu sens? - zmrużył lekko oczy. - Ja widzę to zupełnie inaczej. Długi czas przymykałem oczy i udawałem, że nie widzę nic złego w złych zachowaniach, ale teraz... Nie ma znaczenia czy jesteś moim przyjacielem, czy nie, jak się zachowujesz chujowo to wpierdolę równie mocno obcemu co przyjacielowi - oznajmił. - Jeżeli chujowe zachowanie będzie się nagminnie powtarzać, czy w stosunku do mnie, czy innych, to przyjaźń się skończy. Zgadzam się, że nie należy brać ostrzeżeń jako pewniki, ale osobiście wolę konfrontować innych z zasłyszanymi informacjami, reakcja często wiele zdradza. Poza tym... Listy gończe. Przecież to często ostrzeganie obcych przed obcym. Chcesz powiedzieć, że gdy widzisz, że ktoś jest poszukiwany za morderstwo... i spotykasz go na swojej drodze, to ta informacja nie ma dla Ciebie żadnego znaczenia? - patrzył po niej nie dowierzając. - To już mocno zahacza o brak rozwagi - zauważył. Na przykład z jego osobą i jej zaśmiał się pod nosem. - Wybrałaś bardzo kiepski przykład. Lubię seks Darcy, gdybym usłyszał coś takiego to przy pierwszej Twojej sugestii, sam bym ten seks insynuował - odparł z łobuzerskim uśmiechem. - Słyszałem już o Tobie trochę innych rzeczy, mam je z tyłu głowy, nie lekceważę ich, ale wystawiam też własną opinię. Nie zmienia to faktu, że gdybyś zrobiła coś chujowego, to mimo mojej sympatii do Ciebie, na pewno bym Ci zaznaczył, że mi się to co zrobiłaś nie podoba - wyjaśnił. - Nie ważne komu byś to zrobiła, dla mnie to nieistotne - dodał.
    Na odpowiedź co do pytania zaśmiał się lekko, a przy wyjaśnieniu kiwnął głową.
    - Nie liczy się - stwierdził. Zdecydowanie nie miał na myśli tutaj rodziców. Na jej kolejne zdanie ściągnął brwi. - Nigdy? - sam przechylił butelkę. - Aż tak Cię pilnują, nikt nigdy nie zaproponował, czy po prostu Ty jesteś taka wymagająca i wszystkim odmawiałaś? - uśmiechnął się pod nosem. - Nigdy nie spałem w czterech ścianach - kontynuował zabawę.

    Mohe

    OdpowiedzUsuń
  117. Tak, racja, coś było w jej słowach. W Argarze taki feniks zdecydowanie bardziej rzucałby się w oczy niż w rodzimych stronach Darcy. Przytaknęła dziewczynie głową.
    - Zaczynam rozumieć dlaczego Lexi i Sangius nie oponują za bardzo co do Waszej obecności tutaj - przyznała. Posłała jej krzepiący uśmiech na wymianę tego co też od niej chcą, ale nie ciągnęła tematu, po prostu lekko się zaśmiała na wzmiankę o polowaniu. - Oj tak, nęcić to one potrafią - przyznała z rozbawieniem. Na słowa o bracie spojrzała po czarnowłosej pytająco. - Jak to miałaś? Wrócił już do Phyonix? - zapytała, nie bardzo wiedząc o co chodzi. (Jak to jest po skazaniu Ashana to one musiały się spotkać dużo później, niż dwa dni od ostatniego wątku xD ja nie mam nic przeciwko, ale tylko daję znać.) Na słowa o dużej grupie kiwnęła głową. - Tak, to dość trafny opis - przyznała, bo rzeczywiście większość się znała, a relacje były różne. Na wzmiankę o strachu Klary trochę się zdziwiła. - Boi? - Akane zaśmiała się. - Klara jak odpłynie to z łatwością by Cię przegadała - stwierdziła z uśmiechem i ponownie jej przytaknęła. - Tak, bardzo ładnie pisze... - na chwilę spochmurniała i westchnęła lekko. - Mam nadzieję, że po tym co ją spotkało nadal gdzieś tam w środku będzie ta urocza pisarka - dodała. Przy wzmiance o Grandszkolu uśmiechnęła się pod nosem i w milczeniu słuchała dalej. Ostatecznie posłała kuzynce uśmiech. - Dobrze słyszeć, że Ci się tu podoba - oznajmiła. - A co byś poprawiła? - zainteresowała się. Na pytanie o scenę ponownie się zaśmiała. - Oj tak, mam wrażenie, że wizja wojny popycha różne osoby do próbowania nowych rzeczy, więc występów tam coraz więcej. Gave w sumie najczęściej mnie zastępuje, ale Damon też się rozpycha, poza tym są jeszcze takie jednorazowe popisy. Ja sama... Hm... Mam swoje małe prywatne występy, w nich jestem bardziej wylewna, ale zostawiam je przede wszystkim dla siebie. Te publiczne staram się zostawić w bardziej pogodnych, dających nadzieję tonach. Już i tak słuchacze mają dość trosk, nie chcę im dodatkowo smęcić - przyznała z ciepłym uśmiechem.

    Akane

    OdpowiedzUsuń
  118. Nie był pewien czy faktycznie aż tak dobrze zna Yensena, ale nie zamierzał o tym teraz opowiadać czy przypadkiem się tym chwalić. Może znał, może nie. Póki co mężczyzna był dla niego naprawdę bardzo przyjazny i dość łatwo było z nim porozmawiać. Nie do końca rozumiał dlaczego, ale już tak miał.
    - Myślę, że to przez traumę - szepnął cicho. - Znalazłem go... - zasłonił maluszkowi uszka i spojrzał Darcy prosto w oczy. - ...w lesie. Oddział Polszy zaczepił jego mamę i ... - zrobił znak cudzysłowia z palców. - ...tatę - wrócił do zatykania małemu uszek. - Ojca zabili a matka zwiała... krzycząc, że mogą z małym zrobić co chcą - zacisnął mocno zęby. - Uhm no i wtedy się wtrąciłem... - mruknął odsuwając dłonie od uszu Groszka, po czym gilgocząc go po brzuszku by zobaczyć wesoły uśmiech na jego buzi. - Uhm ufa... chyba ufa, wesoły jest - skinął głową. - Wydaje mi się, że to ta trauma...

    Gave

    OdpowiedzUsuń
  119. Wstał z miejsca gdy wspomniała, że ogarnie ogień. Nie wątpił to ani przez chwilę. Skoczył też do spiżarki by wybrać sobie składniki. Z wesołym uśmiechem zaczął przyprawiać mięsko i nadziewać je na długie patyki, przeplatając to warzywami. Szaszłyki wyszły naprawdę kolorowo. Wyszedł wraz z całą miską na dwór do Darcy.
    - Gotowe. Przyniosę jeszcze lemoniadę i zagramy w "Nigdy w życiu nie..." - rzucił wesoło.

    Damon

    OdpowiedzUsuń
  120. Gave zgromił ją spojrzeniem, gdy tak prawie przeklęła i odruchowo zasłonił uszka Groszkowi dłońmi. Uśmiechnął się jednak, gdy Darcy się powstrzymała i skinął lekko głową, po czym wbił w nią spojrzenie, kiedy użyła dziwnego język.a Groszek patrzył na nią przez chwilę a potem wybuchnął płaczem wtulając się w Gava.
    - No pięknie... - chłopak wziął małego na ręce i zaczął się z nim kręcić po pokoju delikatnie głaszcząc go po główce i plecach. - Już dobrze, już wszystko w porządku - zapewnił chłopca cicho mrucząc jakąś kołysankę. - Nie wiem czy zrozumiał - spojrzał po dziewczynie. - Uhm a nie widzisz w nim czegoś znajomego? - spojrzał po niej wymownie. Nie chciał za bardzo mówić wprost, ale no podobieństwa były bardzo widoczne. Plus te powietrzne ewolucje. 

    Gave

    OdpowiedzUsuń
  121. Chłopak skinął lekko głową.
    - Tak, Tony - potwierdził i kiedy maluch nieco mu przysnął to położył go do łóżeczka a sam pozbierał zabawki i usiadł naprzeciw Darcy. - Szczerze mówiąc nie do końca - przyznał. - Znaczy mamy już plan. Będzie obecna przy tym Rei i Akane - pokiwał lekko głową. - Ale rozgrywam sobie scenariusze w głowie i żaden mi nie pasuje - uśmiechnął się krzywo. - Wiesz jaki jestem, znasz mnie. Mówię co myślę, czasem brak mi taktu... a właściwie częściej niż rzadziej mi go brak - skomentował. - Nie wiem jak ubrać w słowa to, że o hejka znalazłem twojego synka - mruknął drapiąc się nieco po głowie. - Jak ty byś to zrobiła?

    Gave

    OdpowiedzUsuń
  122. Akane uśmiechnęła się pod nosem.
    - Ach te taty - odpowiedziała z lekkim rozbawieniem. Zarówno w swoim przypadku, jak i przypadku dziewczynek, śmiało mogła stwierdzić, że ojcowie mieli dość specyficzne miejsce dla córek, w swoim sercu. Słuchając o Ashanie rozbawienie nie znikało jej z twarzy. No proszę, najwyraźniej Luna mocno go ujęła, nic dziwnego, była ładna i sprawiała wrażenie bardzo sympatycznej. Przynajmniej w mniemaniu samej An. Słysząc o Klarze kiwnęła głową.
    - No tak, ona potrzebuje stosownego tematu lub chwili by dać swój pokaz - przyznała pogodnie i zaśmiała się krótko. - Sama bym chętnie to zobaczyła - stwierdziła na wizję Klary, która rozwija swoje literackie skrzydła przed Darcy. Nadstawiła jeszcze ucha, słuchając pomysłów dziewczyny, kontrolując jednocześnie dziewczynki i pokazując im jakieś ciekawsze miejsca mijanych krajobrazów.
    - Wiesz, tata planuje to wszystko rozwinąć, ale chwilowo skupia się raczej na magazynowaniu jedzenia i wody dla przyszłych wojujących. Jak będziemy przymierać głodem to i najlepszej jakości bronie nam nie pomogą. Po wojnie ten plan rozbudowy na pewno ruszy, ale ojczulek jest z tych nie wychodzących za daleko w przyszłość. Teraz priorytet ma dobre przygotowanie na ewentualną walkę, zapewnienie miejsc dla rannych i te wszystkie inne rzeczy - wyjaśniła z uśmiechem. - Nie mniej Twoje pomysły jak najbardziej są dobre - stwierdziła, bo w końcu od czapy nie były. Machnęła zaraz ręką. - Bez przesady, spokojnie się tam zmieścisz, a pianinko zapewniam, że nie obrasta kurzem. Często na nim przygrywam, czy to dla siebie, czy w ramach występu - przyznała i przytaknęła głową na słowa o podnoszeniu morali.

    Akane

    OdpowiedzUsuń
  123. Wysłuchał jej z zainteresowaniem. Najwyraźniej miała podejście do seksu mniej zwierzęce, bardziej głębokie. Kiwnął głową.
    - Rozumiem, chcesz to sprawdzać z kimś kto jest dla Ciebie naprawdę ważny - przetłumaczył na swoje. W końcu nie każdy musiał mieć luźne podejście w temacie seksu, akurat to był w stanie zrozumieć. Uśmiechnął się na to jej porównanie do wykładu, ale nie ciągnął tematu. Nie widział sensu, jej wypowiedź była dość jasna.
    Kiedy wyjaśniała swoje podejście do tematu niepoprawnych zachowań u przyjaciela, również słuchał. Nie przerywał jej, teraz mówiła jaśniej, poruszyła przykłady, w których mógł przyznać jej rację i przytakiwał wtedy głową.
    - Dobrze, tu jestem w stanie przyznać, że myślimy podobnie, chociaż ja osobiście mimo wszystko biorę pod uwagę ostrzeżenia, które słyszę z zewnątrz. Biorę pod uwagę, ale nie oceniam na ich podstawie. Jak usłyszę, że ktoś na przykład zabija bez skrupułów, to przy takiej osobie będę bardziej wyczulony na gesty świadczące o chęci zaatakowania mnie - wyjaśnił co sam ma na myśli i zaraz pokręcił głową. - Nie wystarczyło, wtedy nie zrozumiałbym tego tak dobrze jak rozumiem teraz - przyznał. Czasami takie gadulstwo mocno ułatwiało sprawy. Co prawda fakt, że Ryu i Gave napierali na nią w temacie flirtów odebrał z lekkim zaskoczeniem, ale cóż, może chcieli jej coś udowodnić... A może chcieli coś udowodnić sobie? Słuchał jej dalej, a gdy wspomniała o randkowaniu i małżeństwie, kiwnął głową. To akurat nie było nic dziwnego, nie w Mathyr. - Jak właściwie rozumiesz randkę? - zainteresował się. Może dla niej znaczenie było inne niż dla niego? Warto było się dowiedzieć. Na pytanie o namioty pokręcił głową.
    - Czasem pod gołym niebem, zdarzało się w jaskiniach, na drzewach... Nie zawsze było tipi - przyznał. Ponownie pokręcił głową, gdy zapytała o chęć spania w czterech ścianach. - Może to dziwne, ale nie lubię przestrzennych ograniczeń... Wolę jednak przebywać na otwartej przestrzeni. Myślę, że nie zasnąłbym w czterech ścianach - wyznał dziewczynie. Na jej stwierdzenie zaśmiał się delikatnie i przechylił butelkę. Tak się chciała bawić?
    - Nigdy w życiu nikt mnie nie porwał - odpowiedział jej, podając trunek. Miał w końcu pewność, ze ta się napije. - Oko za oko - rzucił w nawiązaniu do jej wcześniejszej wypowiedzi i puścił jej to całe oko.

    Mohe

    OdpowiedzUsuń
  124. Gave skinął ostrożnie głową. Nie chciał rozmawiać o tym, ale ech doskonale wiedział że ta rozmowa nie będzie łatwa. A może będzie? Może Tony podejdzie do tematu spokojnie? Zacisnął mocno wargi i potrząsnął głową.
    - Właśnie dlatego to takie trudne - odparł cicho. - Ale nie wiem jak mu to przekazać - spojrzał po niej. - Bo co mu powiem? Znalazłem kota? Kot lata? Wiesz... tego od twojej nieprzyjemnej przygody? - zgrzytnął zębami. - A z drugiej strony Groszek nie zawinił. Niczemu i nikomu. Nie można go karać za to co się stało - podrapał się lekko po głowie. - No i Tony pochodzi z sierocińca... wiesz jakie może mieć wyrzuty sumienia? - spojrzał po niej i uderzył głową w kanapę jęcząc cicho. - Tego nie da się dobrze zrobić... tysiąc scenariuszy poszło w pizdu...

    Gave

    OdpowiedzUsuń
  125. [To nie zbieg okoliczności xD Podczytałam u Darcy i Mohe i u Emmy i Mohe xD]

    Chłopak rozlał im po lemoniadzie i usiadł naprzeciw Darcy, kołysząc się trochę na pieńku.
    - Płonie ognisko i szumią knieje, drużynowy jest wśród nas... opowiada starodawne dzieje, bohaterski wskrzesza czas... - zaintonował, gdy Darcy piekła im szaszłyki. Te pachniały wręcz nieziemsko, ale nie chciał jeszcze tego mówić, choć ślinianki nieźle pracowały.
    - To co? Ty zaczniesz czy ja? - zapytał co do gierki i upił łyk lemoniady. - W sumie przydałoby się coś procentowego - skomentował wstając na równe nogi. - Mam coś pod poduchą - puścił do niej oko i poszedł do swojego pokoju, by przynieść nalewkę podwędzoną z baru. 

    Damon

    OdpowiedzUsuń
  126. - Powodzenia - rzuciła An w temacie rozmowy z Klarą i nie ciągnęła go dalej. Pozostało jedynie czekać na powrót dziewczyny do Argaru i ten wspomniany "dogodny moment".
    Na słowa co do obrony przytaknęła jej głową. - Nie no, jasne, organizowane są przecież patrole, nie można sobie pozwolić na kolejne podpalenie bo morale spadną mocno poniżej normy - przyznała. - Mimo wszystko nadal stwierdzam, że jedzenie ma tu najbardziej istotną rolę. Na patrol i pilnowanie czy tą całą obronę też trzeba mieć siły, więc nie dziwi mnie, że to dla taty priorytet. Nie wtrącam się w to za bardzo, ale wiem, że on i reszta członków Rady na pewno zadbają o bezpieczeństwo. Trochę już lat te pryki mają, to pewnie wiedzą co i jak robić - stwierdziła z lekkim uśmiechem i na chwilę zagadała do dziewczynek, co by im urozmaicić wędrówkę i sprawdzić ich "poziom znudzenia". Ten w danej chwili miał prawie pusty pasek, Mali nadal zachwycała się "kotkiem" i sięgała do sierści Abbys by ją głaskać, w przerwach gaworząc z siostrą i oglądając się za wszędobylskimi, małymi żyjątkami, które latały w powietrzu. Raja z kolei, gdy nie zajmowała się siostrą to stroiła dumne miny i machała wyimaginowaną bronią, jakby właśnie pokonywała niewidzialnych wrogów. Obie wyglądały uroczo. Akane z uśmiechem wróciła wzrokiem do Darcy.
    - W takim razie tym bardziej musimy w końcu coś zaśpiewać. Czekam na Twoje propozycje utworów - pokazała jej język.

    Akane

    OdpowiedzUsuń
  127. Damon pokiwał lekko głową. Lutnia była dobrym pomysłem. Zwłaszcza, że oboje lubili muzykę. Ona może nawet trochę bardziej od niego. Może nawet nie może, tylko na pewno. Dla niego muzyka była ważną rozrywką w życiu. Uwielbiał jej słuchać, a i występy zdarzały mu się coraz częściej, co zaczynał niezwykle lubić. Nie mniej nie powiedziałby, że lubi muzykę bardziej niż sama Darcy. Wspólne granie i śpiewanie to co innego.
    - A gdzie - pokręcił głową ze śmiechem. - Poszedłem o krok dalej i zwinąłem z baru... mam jeszcze dwie pod łóżkiem, gdybyśmy potrzebowali - puścił do niej oczko i zastanowił się nad tym pytaniem. - Ale doprecyzujmy... egzaminy masz na myśli takie poważne, czy wszystkie testy jakie pisałem? Bo to będą dwie różne odpowiedzi - przyznał szczerze.

    Damon

    OdpowiedzUsuń
  128. Co nieco zdziwiła go tym objęciem, ale nie zaprotestował. Zamiast tego przytulił się do niej trochę mocniej. Oczywiście, że Groszek niczemu nie zawinił. To już uzgodnili. Każdy się z tym zgadzał i podejrzewał, że i Tony się zgodzi z tym stwierdzeniem. Słuchał tego jak Darcy ujmuje tę sprawę. Brzmiało to niezwykle dobrze, ale jego skromnym zdaniem zbyt pompatycznie. Przynajmniej w jego odczuciu. Nie mogło się tak udać. Zbyt wiele czynników od tego zależało, a największym problemem był jego charakter. Przecież zszedłby na zawał gdyby miał to tak ubrać w słowa. Mimo to pokiwał lekko głową.
    - W twoim wykonaniu zabrzmiało to świetnie - powiedział. - Ale wiesz... ja to chyba w połowie zszedłbym na zawał - przyznał śmiejąc się pod nosem. Nie był dobry w takie duże wyznania i inne rzeczy. - A co do aury... no myślę, że ona sama o tym pomyśli jak już będziemy na miejscu i w trakcie procesu przekazywania mu informacji - powiódł wzrokiem do śpiącego chłopca. - Nie chciałbym, żeby mały został odrzucony - przyznał cicho.

    Gave

    OdpowiedzUsuń
  129. Zapytana musiała chwilę pomyśleć.
    - Nooo... Na pewno od pasa w dól, ale czy tak cała nago to nie pamiętam - przyznała dość swobodnie. Nagość nie była dla niej wrażliwym tematem. - Dużo się tuliłam i pozwalałam nie niektóre pieszczoty - przyznała, energicznie przytakując głową.

    Grima

    OdpowiedzUsuń
  130. Mohe zaśmiał się pod nosem.
    - Jak na tą mało tulaśną to się nieźle uczepiłaś tego tulenia. Przecież nie mówię o tuleniu, mówię o wpływie na to co usłyszymy od innych. Dla mnie bezpieczniej jest po prostu brać pod uwagę te informacje, ogólnie, nie jedynie w kontekście dotyku czy zbliżenia - wyjaśnił. Na komentarz co do gadania kiwnął głową, zdecydowanie się przydało. Zaciekawiony słuchał co też ma do powiedzenia w temacie randki. Jej definicja brzmiała dość poważnie i taką też zrobił minę Mohe.
    - Cóż, ja nie mam jednej definicji randki - przyznał. - Dla mnie są jej różne rodzaje... to co mówisz Ty kojarzy mi się już z taką głębszą znajomością, randka romantyczna? No ale są takie skupione na cielesności i takie... Pierwsze inicjacje? Na zasadzie, że ktoś komuś wpada w oko i chce tą drugą stronę lepiej poznać. Bez zobowiązań, ale taka... sugestia? Tak, to chyba dobre słowo, dla zasugerowania, że ktoś mi się podoba chociażby wizualnie - odpowiedział i zaraz się zaśmiał na te "zęby". Od razu przechylił butelkę.
    - W razie jakbyś chciała to zmienić, to się polecam - poruszył zabawnie brwiami i zaraz musiał się chwilę zastanowić. Co by tu jeszcze rzucić?
    - Hmm... Nigdy nie... Nigdy nie stworzyłem listy marzeń - powiedział po dłuższych przemyśleniach.

    Mohe

    OdpowiedzUsuń
  131. Reakcja na reakcję zdawała się być istotna. Dobrze o tym wiedział, ale nie był w stanie przewidzieć reakcji Tonego. Nie wiedział czego się spodziewać. Płaczu? Krzyku? Niszczenia wszystkiego co popadnie? Pokręcił lekko głową. Milczenia? Wszystko mogło się zdarzyć, a przygotowywanie się na reakcje zdawało się być niemożliwe. Wręcz nienaturalnie okropnie niemożliwe.
    - Tony nie miał wyboru i Groszek już tu jest. Nie ma co gdybać co by było gdyby Darcy. Oczywiście, że lepiej byłoby gdyby go nie było. Można też rzec że ja spieprzyłem bo go tu przyprowadziłem, ale nie chciałem by został sam albo nie daj boże z Polszanami. Tymi żolnierzami Peruna - wymamrotał i odetchnął głęboko. - Wiem, jestem okropny, ale... nie mogłem go zostawić.

    Gave

    OdpowiedzUsuń
  132. Kiwnęła głową, gdy wspomniała o tutejszych mieszkańcach.
    - Tak, trzeba przyznać, że położenie geograficzne mamy naprawdę dobre. Nie tak łatwo się dostać na naszą wyspę - oczywiście były i minusy, bo nie tak łatwo było z niej również uciec. Tutejsi mieszkańcy jednak mieli dość sporo opcji ewakuacji, biorąc pod uwagę ich magiczne talenty. Słysząc o Lunie posłała Darcy kolejny uśmiech.
    - Mówisz? Lubisz shanty, czy po prostu ten statek Cię natchnął i pobudził wyobraźnie? - zapytała zainteresowana, a gdy zaczęła wyklaskiwac rytm, zaśmiała się lekko. - Widziecie, będziemy miały prywatny koncert - zwróciła się do dziewczyne, które zaraz skupiły uwagę na ciotce. Obie radośnie podskoczyła pupkami w siodle, lubiły muzykę, ale co się dziwić skoro jeden i drugi rodzic im nie oszczędzili wokalnych pokazów. An, gdy tylko wyłapała rytm, zaczęła pomagać w wyklaskiwaniu, a Fasole klaskały po swojemu. Cała trójka gibała się wesoło do śpiewanej nuty. Dziewczynki znały wiele podobnych, repertuar rodziców nie ograniczał się w końcu jedynie do dziecięcych piosenek.

    Akane

    OdpowiedzUsuń
  133. Kiwnęła głową, tak, musiała przyznać, że obecność piratki potrafiła wlać do głowy tematyczne utwory. Sama lubiła shanty, może nie wszystkie, jednak ogólnie rzecz ujmując ten przypadek był jej na rękę.
    Popisy przed małymi najwyraźniej bardzo im przypadł do gustu, ale i An nie przestawała się uśmiechać.
    - Dzięki, przyznaję, że i ja lubie sobie popatrzeć na dobry występ, a ten jest zdecydowanie ciekawy - przyznała rozbawiona. Dziś miała ochotę przybrać rolę słuchacza, więc zostawiła śpiewanie Darcy, jedynie pozwalając sobie na żwawsze tańcowanie przy boku gamorty, ale musiała przyznać, takie podróżne tańce sprawiały, że naprawdę dobrze się bawiła.

    Akane

    OdpowiedzUsuń
  134. - No tak, ale Tony jest sierotą. Trudno mu będzie go odrzucić, a z drugiej strony wiem że go zaboli istnienie Groszka - zacisnął wargi. - Po prostu jestem... hm w kropce. Bo z jednej strony jest tak jak mówisz... Groszek jest cały, ma szanse na dobre życie i to jest dobre... a z drugiej strony jest Tony, który uporał się z traumą, a teraz mu jej znowu dokładam i odnawiam - westchnął ciężko, wtulając się w nią nieco mocniej i przymykając oczy. - Poza tym ja już się do niego przyzwyczajam i jakbym miał go oddać tak na zawsze... to wolałbym w ręce kogoś znajomego - wymamrotał. - No i Tony mnie może za to kompletnie znienawidzić...

    Gave

    OdpowiedzUsuń
  135. Kołysała się z Darcy robiąc za tło do jej występu i też coś tam czasem pokazując małym, oczywiście spójnego z piosenką. Kiedy pląsy się skończyły, zaklaskała wraz z dziewczynkami i zaraz rozejrzała się po polanie. Trzeba było przyznać, że Darcy nieźle się przygotowała na to spotkanie. Nie dość, że samo miejsce było urokliwe to i atrakcje bardzo trafione.
    - Z Luną mogłybyście otworzyć jakiś park rozrywki dla dzieci - przyznała z szczerym uśmiechem. Takie poszukiwania skarbów i zabawy przygodowe dla dzieci na pewno by zrobiły furorę. Fasole uwielbiały tego typu rozrywki.
    Malika i Raja wręcz rwały się do wyjścia z siodła, już chciały lecieć badać nowe obiekty. Akane spojrzała na Darcy. - Zwarte i gotowe tylko pytanie czy chcesz je zostawić na grzbiecie Abbys? Bo one prędzej czy później i tak będą chciały to wszystko same obadać rączkami - przyznała. Nie miała nic przeciwko by zrealizować plan Darcy, a później dać po prostu małym pourzędować po swojemu, jednak po prostu nie do końca znała plan Darcy.

    Akane

    OdpowiedzUsuń
  136. Na pytanie Darcy Grima pokręciła się trochę.
    - Teraz już rozumie, ale czasami się gniewał. Ale on tak śmiesznie się gniewa, że zaraz już się nie gniewa - zachichotała. - Czasem nadal Grime przytuli, ale już tak po przyjaciołowemu - przytaknęła sobie głową. - Ostatnio nawet byliśmy na jedzonku i było naprawdę miło - przyznała z szerokim uśmiechem. - Kuleczka jest po prostu trochę... Oszukistą. Trochę już mu mija i w końcu aż tyle nie udaje, ale to wszystko powolutku idzie. Jest dobrze, nie musisz mu nic robić, Tony zrobi jak będzie trzeba, tak mi powiedział - ponownie kiwnęła głową.

    Grima

    OdpowiedzUsuń
  137. Przytaknął jej głową.
    - Tak, powinna. Może coś źle zrozumiałem, ale miałem wrażenie, że w Twojej definicji randka jest jednoznaczna z jakimiś poważniejszymi deklaracjami – wyjaśnił. – Jeżeli tak jest, to w moim mniemaniu ta deklaracja może się pojawić, jednak nie musi. Jeżeli tak nie jest to wybacz, po prostu źle zrozumiałem – dodał. Kiwnął głową na wzmiankę co do tatuaży. – Nie no, jasne, można lubić tatuaże nie mając ich na sobie – puścił jej oko. Wiele razy słyszał coś o tym, że nie do każdego tatuaże pasują, może i tak było, niektóre typu urody rzeczywiście mogłyby się nieco gryźć z niedopasowanymi rysunkami. Osobiście jednak uważał, że do każdego można było znaleźć coś pasującego. – W razie co zapraszam – potwierdził tylko, że może do niego przyjść. – Tak, sam, tam gdzie sięgałem – wyznał i zaśmiał się lekko. – Aż tak giętki nie jestem co by samemu znaczyć swoje plecy – rzucił żartobliwie. Kiedy wyznała, że nie ma takiej listy uniósł lekko brwi. – O, serio? A co by się na niej znalazło, gdybyś miała? – zapytał. Przy wzmiance o cieniostworze zaśmiał się i wypił kieliszek po czym uśmiechnął się do niej szerzej. – Coś mi mówi, że będę musiał Cię jednak zabrać na tę randkę i przygotować na niej cieniostwora. Ty z kolei trochę mnie pouczysz tańczyć – pokazał jej język.

    Mohe

    OdpowiedzUsuń
  138. Spojrzał po Darcy zaskoczony.
    - W młodszym pokoleniu? To po co zniżać się do młodszego pokolenia? - zdziwił się trochę, nie do końca łapiąc że Darcy nazywa jego i siebie młodszym pokoleniem. No bo przecież ich pokolenie nie było tym młodszym. Według niego byli po prostu swoim pokoleniem. A było też to młodsze i starsze od nich. Zmarszczył więc lekko brwi i wzruszył ramionami. - Niespecjalnie mam chyba ochotę podpierdzielać coś biednemu staruszkowi - podrapał się po głowie. - To okrutne jest - stwierdził tylko nieprzekonany do tego dziwnego chrztu. - To ja chyba wolę chrztu argarskiego nie przechodzić - przyznał szczerze. Jakoś nie bardzo bawiły go takie zabawy. To że podkradł z baru było czymś innym. On przecież tam pracuje. Zawsze mógł to odpracować. Z wypłaty oddać. To inna sytuacja zupełnie.
    - U nas były takie małe testy, które sprawdzały wiedzę, a potem na koniec były duże egzaminy - wyjaśnił. - Więc egzaminów nigdy nie oblałem, ale testy... no zdarzało się - zaśmiał się lekko i wypił łyk swojego trunku, bo przecież oblał kilka testów. - Czasem po prostu nie chciało mi się uczyć - puścił do niej oczko. - Hm... nigdy nie zapaliłem szluga... znaczy papierosa.

    Damon

    OdpowiedzUsuń
  139. Akane odwzajemniła uśmiech kuzynki.
    - W razie jakby jednak pomysł wypalił to proszę pamiętać o moich dziesięciu procentach zysku za nadanie kierunku biznesowi! – rzuciła żartobliwym tonem i zaśmiała się delikatnie. Wysłuchała zaraz co gdzie jest, a kiedy dziewczynki wylądowały na ziemi od razu wzięły się za poszukiwania. Raja pędem popędziła ku jednej z atrakcji, by dokładnie ją przeszukać, a Malika spojrzała po Abbys.
    - Ciociek miemy – machnęła rączką i pewnym krokiem ruszyła w stronę drzewa, o którym mówiła Darcy. Obejrzała się jeszcze na ciotkę i mamę. – Sio! – pogroziła im koślawo palcem, a Akane pokręciła głową i założyła ręce na torsie.
    - Chyba właśnie zostałyśmy wykluczone z zabawy – rzuciła ze śmiechem, mimo wszystko idąc za córką i kontrolując co też obie wyprawiają. – Pozostało nam pilnowanie – dodała uśmiechając się pod nosem.

    Akane

    OdpowiedzUsuń
  140. Grima przytaknęła jej energicznie głową.
    - Tak, milusie całkiem – zachichotała. Spojrzała zaraz poważnie po dziewczynie. – Jakby Tony potrzebował pomocy to na pewno się zgłosi. Kuleczka to kawał dziada… - pokazała wysoko w górę i szeroko na boki. Na kolejne słowa o dobrym czuciu się wśród przyjaciół uśmiechnęła się szeroko. – Najważniejsze! – powtórzyła wesoło by zaraz zastrzyc uchem i spojrzeć po Felci z lekko przekręconą głową. – Wieczór panieński? – niby coś tam o tym słyszała, ale nie za wiele. Nigdy nie przypuszczała, że ktoś zechce ją brać za żonę, więc nie wchodziła głębiej w takie tematy. – To ten taki wesoły dzień przed ślubem? – zapytała.

    Grima

    OdpowiedzUsuń
  141. Gave przytaknął jej w związku z samym Tonym. Co prawda on sam nie był wcale taki przekonany co do tego całego nie znienawidzania go. Uważał, że akurat tu Darcy mogła się sromotnie mylić. Jeśli za to chodziło o przyszłość Groszka, zacisnął mocno wargi. Naprawdę nie był pewien co zrobi jeśli Tony nie będzie go chciał. Przecież nie będzie w stanie zostawić dziecka, a jeśli nie będzie w stanie to Tony tak czy siak będzie go widywał i tak w koło Macieju. Co do jednego miała rację ta cała myślenica za bardzo mu nie pomagało.
    - Nie wiem, Dar - Gave spojrzał po niej spokojnie. - Nie wiem czy nie jest najgorzej - uśmiechnął się do niej słabo. - Wszystko wyjdzie na dniach. Ja się po prostu martwię - westchnął ciężko, wstając z miejsca i masując sobie skronie. - Chcesz mi towarzyszyć? Dziś moja kolej na zrobienie obiadu - wyjaśnił o co chodzi.Składniki już miał zebrane i wystarczyło poddać je po prostu obróbce, co by wyczarować danie. - Robię leczo - spojrzał po Darcy. - Pomożesz mi kroić? - zapytał jej podając jej deskę i nóż. Postawił między nich wielką miskę warzyw. Mięsko pokroi za chwilę.

    Gave

    OdpowiedzUsuń
  142. - Jest to jakaś opcja, może przyjdzie nam ją kiedyś przegadać - odparła pogodnie i sama obserwowała poczynania córek. Malika zdecydowanie poszła we współpracę ze zwierzakiem, skupiając się na tych wyższych partiach poszukiwanego terenu, a Raja biegała niczym z motorkiem w tyłku, co by przeszukać niższe partie terenu. - To się nazywa bliźniacza współpraca - Akane uśmiechnęła się pod nosem. Widząc gest Darcy, spojrzała to na nią, to na Abyss, ale nic nie mówiła. Sama z Vexą miała wyuczone dźwięki, bo dużo razem pływały, a w wodzie o gesty było trudniej.
    Zaśmiała się lekko na komentarz Darcy i przytaknęła jej głową.
    - Za stare jesteśmy - rzuciła, puszczając jej oko. Na wspomnienie zabaw z dzieciństwa odrobinkę spoważniała i wzruszyła ramionami. - W Argarze pojawiłam się mając jedenaście lat, wcześniej nie znałam innych dzieci i mieszkałam na odludziu, więc szukało się różnych kreatywnych zajęć - przyznała. - Sama sobie organizowałam poszukiwania - puściła jej oko. - W Argarze poznałam zabawy w stylu pokonywania toru przeszkód, czy tworzenia baz, czasem graliśmy w gry, czasem w planszówki... Podchody też w sumie były. Tam to sporo się działo, heh... - przyznała z lekką nostalgią w głosie i zerknęła po biżuterii. - Oho, od dzieciaka wiedziałaś co dobre, tak? - zaśmiała się delikatnie.

    Akane

    OdpowiedzUsuń
  143. Podziękował jej za te kciuki jeszcze raz krótko się do niej przytulając, po czym zajął się krojeniem warzyw.
    - Jasne, że dodaję - przyznał. - Podsmażam je wcześniej na wolnym ogniu, a potem dodaję do duszących się warzyw, a wtedy one przechodzą jego aromatem. Takie bez mięska to taka bida wersja - rzucił z uśmiechem. - No chyba, że jesteś wegeterianinem, wtedy i same warzywka są spoko - pokiwał głową. - Ale dla mnie... dla mnie to bida wersja - podrapał się po głowie. - A ty? Dodajesz mięsko?

    Gave

    OdpowiedzUsuń
  144. Białowłosy po przeprowadzce do wioski dużo częściej przesiadywał w karczmie. Może i z nudy, może przeczekiwał ciszę przed burzą. Z pewnością wolał nie izolować się od "swoich", tak jak przez wszystkie te lata. Dlatego jakim zaskoczeniem było, gdy z kieliszkiem wina przesiadywał sobie spokojnie, bez ekscesów, tańców, rugańców... Po prostu chwytał dzień.
    — A ty musisz być Darcy... Jej przyjaciółka, poza tym eks szefowa Lazarusa... Młodziak mi opowiadał to i owo po pijaku. Miło mi poznać waszą ekscelencję we własnej osobie. Prawie zginąłem przez to, że Laz pomylił cię z Gabrielą Angelerii... — dodał, spoglądając wężowymi ślepiami w jej oczy... I wtedy mogła to poczuć. Aura diabła i to nie takiego pospolitego, jak to mówiło soę we wiosce.

    Pius

    OdpowiedzUsuń
  145. - Z cebulką też mi się zdarza robić - rzucił lekkim tonem, słuchając o jej kulinarnych przygodach. Uśmiechnął się lekko na wieść o Ashanie i spojrzał po Darcy uważnie. - Ale wiesz, że jak go nie postawisz pod ścianą, to on będzie noga i nigdy nie nauczy się gotować? - rzucił swobodnie. - Może warto by było mu zrobić parę razy taki afront? Nie mówię, że za każdym razem, ale czasami - zaproponował, po czym zastanowił się nad swoją kulinarią. - Ty mi powiedz - spojrzał na nią z uśmiechem. - Zjesz i wydasz swój wyrok.

    Gave

    OdpowiedzUsuń
  146. — Opowiadał o tobie, zgadza się... Niezbyt przychylnie, lecz... Chyba to jest jego bolączka. Przychylności, nieprzychylności... Bycie podrzędnym, zależnym. Zobacz, teraz wyleciał z klatki i praktycznie sam zatopił okręt wojenny Polszan. — dodał, przechylając swym kieliszkiem tak, by płyn popływał w szkle rytmicznie. — A jednak. Obnosisz się z godnością i dumą, w samym kroku. Etykieta, jak bardzo niewidoczna... To przez ciebiw przemawia. W moim wymiarze jestem powiedzmy twoim odpowiednikiem. Choć nie bezpośrednio, to przez ojca mojego ojca. Arcydiabeł Mephisto, wypluł mojego ojca, a ten wypluł i mnie. — pokłonił się i łyknął wino. — Choć dowiedziałem się o swej spuściźnie niedawno, to... Miło mi cię poznać. Darcy.
    Po chwili, gdy zasiadła i wpatrywała się w niego, Pius mruknął.
    — Keva ma stabilizator... Sam go miałem, za dzieciaka. Tata go stworzył, by moje talwnty się nie objawiały i żeby anielska aura matki mnie nie spaliła. — dodał, szybko opróżniając kieliszek, jakby nie chciał tego tematu prowadzić dalej. — Tak to się nazywa? Arcemon... Hah. My to nazywaliśmy Latającymi Kurwiszonami. W moim języku to lepiej brzmi, ale miałem z nimi styczność. Na ziemi niczyjej w Lerodas jest ich kurwa... Dużo. Nauczyliśmy się je dekoncentrować. Otwieraliśmy kilka portali do mojego piekła, a one wariowały... Dużo moich ludzi przez nie straciłem. Gyby nie one, pewnie przebijałbym się do Polszy i szczałbym na zwłokach Peruna, z jego koroną kręcącą się na moim niesamowitym kutasie. No ale... Pewnych rzeczy nie przeskoczysz, księżniczko.

    Pius

    OdpowiedzUsuń
  147. - A gdzie ten twój idealny braciszek się teraz szlaja? - zainteresował się przy okazji, odpalając ogień i stawiając gar na niego. Obmył ich pokrojone warzywa i wrzucił je do gara na skrzącą się już oliwę i chwilę je tam podsmażał. Roześmiał się szczerze. - Skoro taki masz w tym interes to jak najbardziej kibicuję ci w twym działaniu - puścił do niej oczko, po czym zamieszał warzywa i dodał do nich pomidora wraz z sokiem z niego. Do tego trochę wody i przykrył garnek pokrywką, by danie zaczęło się dusić. Teraz rozpoczął przyprawianie mięsa i krojenie go na małe kawałki. - Teraz księżniczko, odpoczywasz jak na księżniczkę przystało i pozwól mistrzowi pracować - wyszczerzył się do niej.

    Gave

    OdpowiedzUsuń
  148. Drugiego dnia ból zelżał na tyle, że Febe pozwoliła mu wrócić do domu, oczywiście nie o własnych siłach. Meliodas przetransportował go na wózku, do którego Ryu nie chciał się w żaden sposób przyzwyczajać. Miał swój osobny pokój w ich domu. Nawet nie trzeba było wchodzić do głównej izby i to o to miejsce poprosił. Mimo że rzadko tu przebywał to czuł się w nim po prostu dobrze. Na tę chwilę nie chciał też straszyć Galana, Kevcię i resztę maluchów kręcących się po głównej izbie. Zwłaszcza, że głównie walczył z gorączką i bólem, leżąc w łóżku. Kiedy usłyszał pukanie, dźwignął się na łokciach i zanim drzwi się otworzyło, oparł ciężko o ścianę. Skrzywił się przy tym okrutnie. Ledwie widział na oczy.
    - Cześć - odparł, starając się w to powitanie włożyć wiele pozytywnych emocji, ale nie był pewien jak mu to wyszło. - Wiesz mi lub nie... gdy pisałem...list... - wydusił z siebie. - ...byłem w lepszym...stanie - dokończył, pochylając się do przodu, bo bok rwał go niemiłosiernie. - Przepraszam, Dar... ale... położę się - wyjaśnił jej cicho. Może był tym gestem niegrzeczny a etykieta Phyonix mogła go skazać na wieczne potępienie, ale siedzenie aktualnie mu nie wychodziło.

    Ryu

    OdpowiedzUsuń
  149. — O tobie mówił najmniej złego... Jeśli to ma jakieś znaczenie. — kontynuował, dolewając sobie wina. Mało było w tym etykiety, jeśli cokolwiek, to bardziej medyczna precyzja z usposobieniem wojaka...
    — Zazdroszczę. Sam się wychowywałem w zakonie... Byłem księdzem i medykiem, doktorowanym nawet... — westchnął, jakoby po alkoholu robił soę sentymentalny. A może to przez trzydziestkę?
    — Też masz coś z diabła, co? Gdybym tego nie wywąchał, to bym nie dostrzegł. Zaprawdę, ty i Laz jesteście z tego samego miotu. Jak bardzo by tego nie chciał przyznać. — rzekł, po czym ponownie się do niej odwrócił.
    — Pewnie tak. Korona by pasowała do mojego fiuta, to z pewnością. Chociaż sama w sobie jest bezwartościowa, to ten jebany naszyjnik... Zblokował mój atak. Spać mi to nie daje, jak trzy kryształy w symfonii mogą być tak potężne. No ale. Kłapię ozorem jak chlejus. Niech zgadnę. Przychodzisz do mnie, by ogłosić mi, że Grima jest zajęta? Albo że Tony jest niezadowolony? Co ja tam jeszcze przeskrobałem... Napijesz się może? Wyglądasz jakbyś zastygła w betonie obok księgowego recytującego prawo handlowe. Rozluźnij się, ekscelencjo! Zaraz wojna pierdolnie i może nas tu nie być! No chyba że umrę. To nie byłby pierwszy raz...

    Pius

    OdpowiedzUsuń
  150. Pokręcił lekko głową. Na razie nie miał ochoty na kakao. Nie miał ochoty właściwie na nic do jedzenia czy picia. Zmuszał się do przełykania wody i innych posiłków, równie płynnych posiłków.
    - Dziękuję - szepnął, gdy już opadł na poduszki. Zamknął oczy i zasłonił je ramieniem. - Dobrze, przepraszam - powtórzył. -Za to, że leżę... i tak cię goszczę - dorzucił i uśmiechnął się krzywo na ten list. - Ja nie piszę listów, nie umiem... - wymamrotał. - Ale ty sama mówiłaś że ostatnio o tobie nie pamiętałem, nie dałem znaku życia... to dostałaś - mruknął cicho. - Nie ma czasu na takie długaśne... po co? Krótkie informacje są najlepsze - odsłonił swe oczy i spojrzał po niej. Gdy wspomniała o piekle, odwrócił od niej wzrok i pokręcił głową. - Nie, nie ja. Klara.

    Ryu

    OdpowiedzUsuń
  151. Uśmiechnął się lekko na wieści o Ashanie. Darcy musiała go bardzo kochać. Był jej niesamowicie bliski. 
    - Oby ta passa mu się nie skończyła - rzucił z uśmiechem. - Ale hej... zawsze możesz zapytać to sprawdzę czy jest dalej żywy - zapewnił ją, bo przecież mógł zapuścić wici i dowiedzieć się czy Ash siedzi u góry czy jednak jeszcze dycha. To zawsze była jakaś pomoc. - Gdybyś kiedyś się martwiła - dodał zaraz, po czym poruszał zabawnie głową, kiedy wspomniała o droczeniu się. - Ty po prostu jesteś młodszą, wkurzającą siostrzyczką - zaśmiał się lekko, wracając do swojego dania. Dusił je jeszcze przez pewien czas, mieszając od czasu do czasu. Aromat mięska unosił się również w powietrzu. W międzyczasie wstawił też obrane ziemniaki i przystanął przy szafkach, spoglądając na Darcy.
    - Bumulejesz? - zapytał, bo tego słowa nie znał. Tak po prostu nie znał.

    Gave

    OdpowiedzUsuń
  152. Zaśmiała się na wzmiankę o emeryturze i przytaknęła jej głową.
    - Uważaj, jeszcze będziemy się szczękami wymieniać – dodała rozbawiona. Widok małych był jak najbardziej rozbrajający, nawet to jak jedna dyrygowała drugą i odwrotnie. Czasem padały między nimi „ostre” wymiany zdań, ale w ich gaworzonym języku ciężko było brać je jakoś poważnie.
    Spojrzała po Darcy słysząc pierwsze pytanie. Trochę ją zdziwiło, że nie zna planszówek.
    - Kojarzysz szachy? – to było coś co kojarzyło jej się z średniowieczem. – Albo te… warcaby – przypomniała jeszcze sobie. – Planszówki to właśnie tego typu gry, masz jakąś planszę i poruszasz się na niej pionkami, takimi małymi figurkami. Tematyka jest różna, nawet zbieranie grzybów ktoś wymyślił na planszy. Taka główna podstawa to kostka, plansza i pionki. Rzucasz kostką, ona pokazuje ile oczek przesuwasz pionek i w zależności na jakie pole, na planszy stanie pionek to coś tam się dzieje, a co to już zależy od samej gry – wyjaśniła tak chociaż mniej więcej, na tyle na ile umiała. Przy drugim pytanie uniosła lekko kącik ust. – Tatę poznałam mając dziewięć lat, ale nie jako swojego ojca. Mieszkałam na pustyni z… myślałam, że z rodzicami i siostrą, ale po czasie się okazało, że to moi dziadkowie i ciocia… - wzruszyła ramionami. – To dość długa i zawiła historia… Nie widzę problemu by ją opowiedzieć, ale… Nie jest fajna, więc nie wiem czy chcesz słuchać – przyznała by zaraz lepiej przyjrzeć się jej biżuterii i odwzajemnić uśmiech. Fajnie było posłuchać o czymś szczęśliwym dzieciństwie, większość jej znajomych miało jednak mocno pod górkę w tym temacie. – To przynajmniej z wyborem prezentu dla Ciebie nie będę miała problemu – puściła jej oko.

    Akane

    OdpowiedzUsuń
  153. Na to wyjaśnienie mógł jej po prostu przytaknąć głową. Uznał, że więcej nie trzeba dodawać.
    - Moja definicja mocno się pokrywa, ale przede wszystkim jest moja, Ty możesz mieć swoją - puścił jej oko. Słuchał o jej marzeniach z lekkim uśmiechem na twarzy. - Są bardzo przyziemne, no, może rzeczywiście poza tym pierwszym. Wojny rzeczywiście nie są dobre, chociaż przesadny dobrobyt też nie służy rozwojowi. Tego mnie nauczyli Nhulu. Jak wszystko jest pod ręką to nie ma po co się wysilać - stwierdził. Na wzmiankę o uprzywilejowaniu uśmiechnął się pod nosem. - Pewnie, korzystaj póki możesz - akurat tu się nie dziwił, skoro miała możliwości to szkoda by było z nich nie korzystać. Słysząc pytanie zastanowił się chwilę. - Nie wiem... Nie czuję takiej potrzeby. Mam dość proste marzenia, ale myślę, że jeszcze na to czas. Dom, kobieta, rodzina. Chciałbym się spełniać w roli gospodarza, partnera i ojca, to i grupka kilku dobrych przyjaciół w zupełności by mi starczyła - wyznał. Uśmiechnął się lekko na jej żart, a gdy zgodziła się na przyjacielską randkę, kiwnął głową. - No i świetnie, to jak już coś wymyślę to wpadnę się umówić - oznajmił. Biorąc pod uwagę jej poświadczenia, porywać jej nie planował.
    Prychnął na to jej "nigdy w życiu".
    - Oj tak, to będzie kolejny punkt tej randki - zaśmiał się i przechylił butelkę. - Zupełnie niczego? Kadzidła chociaż wąchałaś? - zapytał zdziwiony i rozbawiony jednocześnie. - Hmm... - zaczynało mu powoli brakować pomysłów co do tego czego nigdy nie robił. - Ja nigdy w życiu... - co też takiego mogła robić księżniczka z jej stron? Przesunął po niej spojrzeniem. - Nigdy w życiu nie siedziałem na tronie - rzucił. No jak nie podsiadała matki dla zabawy to się załamie. Jej życie brzmiało na tą chwilę dość... nudno.

    Mohe

    OdpowiedzUsuń
  154. Damon roześmiał się serdecznie. 
    - Oj to ja to widzę inaczej - powiedział szczerze. - Jest starsze pokolenie... ci staruszkowie, potem jesz nasze pokolenie to środkowe i jest młodsze pokolenie, czyli ta armia o której mówisz - wyszczerzył się do niej, śmiejąc się zaraz pod nosem. Niezły wymyśliła sobie podział, ale żeby aż tak pakować ich do jednego wora z tymi maluchami? Oj nie, tego przecież nie mogli robić. Maluchy na pewno będą miały swoje własne dziwne słowa i jeszcze inne przywary niż oni sami. - Mhm, jasne, tylko ja naprawdę nie potrzebuję jego piwniczki, a chrzest bojowy też mi specjalnie potrzebny nie jest - odparł spokojnie. - Nudny jestem pod tym względem - przyznał się, po czym wysłuchał jej i zrobił wielkie oczy. - Ty? Ukradłaś papierosa? Spróbowałaś go? - zacmokał. - Ohoho księżniczko no tego to się po tobie nie spodziewałem - rzucił wesoło, a gdy zapytała o farbowanie włosów, wzruszył ramionami i pokręcił głową. - Niestety... nie dana mi była ta przyjemność. Bardzo lubię mój kolor włosów - przyznał szczerze. - A ty? Lubisz ten swój? Z czarnego to chyba też ciężko przefarbować na inny - stwierdził zaraz i nie wypił alkoholu. - Nigdy w życiu... - zastanowił się patrząc jej prosto w oczy. - ...nie zjadłem surowej ryby - dodał zaraz znów nie pijąc.

    Damon

    OdpowiedzUsuń

^