Goblinka || 18 lat || Lerodas || 150cm
Urodzona w Terze jako jedno z wielu dzieci goblinskiej pary. Od małego była dość wysoka, ale właściwie to jedyne co "dobrego" widzieli u niej rodzice. Chowana w dość dziki sposób, przyzwyczajona do nagości czy wszędobylskich kopulacji. Doświadczała w młodości wielu przykrych sytuacji, ale sama nie bardzo zdaje sobie sprawę z ich powagi lub po prostu udaje, że tak jest. Jej lekkoduszne podejście do życia sprawiło, że od niedawna jest mamą. Jednorazowa przygoda zaowocowała nieco odmiennym potomkiem, a to sprawiło, że życie beztroskiej Grimy wywróciło się do góry nogami.
W danej chwili zamieszkuje tereny Lerodas, zawsze czuła się tam milej widziana niż we własnej społeczności i znalazła przyjazne istoty, zapewniające jej dach nad głową.
Kontynuował ścinanie jej włosków, nie opieszkając zerkania na jej rumieniec. Aż sam nie przestawał się uśmiechać, gdy kontynuował pracę. A chwilę mu to schodziło, bo golił ją kompletnie.
OdpowiedzUsuń— Będzie się kontrolować. Będzie mamusia zadowolona. — odparł, podnosząc jej jedną nogę do góry, przez co ciął włosy już centralnie na kroczu. — Dzięki. Nie zdziw się, jakbym za często nie wietrzył zębów uśmiechem. Już tak mam, po prostu. Ale przy tobie jest... Dobrze. Nie wymuszam banana na twarzy, to już coś. — odparł, rozsuwając jej kobiecość, by golić jej obręcz . — Zawsze możemy ją wkręcić, że jest moim dzieckiem. Mam na tyle jasne włosy, że jakby była eskimosem, to to też by przeszło. — zarechotał, w żarcie.
Pius
Odetchnął ciężej, kiwając głową.
OdpowiedzUsuń— Spróbuj. Będę czujnie pilnował. — odparł, podając jej w dłonie żyletkę, mając nadzieję, że dziewczyna coś z tego zapamiętała. Sam delikatnie wydepilował jej tyłek, po czym czuwał nad jej dłonią.
— No ja wiem... Nie widziałem jej, pamiętaj. Nie widzę przez ściany. Jeszcze. Ale zamiast tego mogę ci pokazać w głowie to co sobie wyobrażam... Więc chyba spoko opcja. — odparł, po czym zbliżył się do niej, uważnie patrząc jej w oczy. — Przy tobie nie muszę udawać. Po prostu mogę być debilem jakim jestem.
Pius
- Może - zgodził się z nią, ale zanim odejść podszedł bliżej jej łóżka i przykucnął przy nim, obserwując ją uważnie. - Ale na pewno brak ci tej twojej żywotności - wyciągnął rękę, żeby sprawdzić jej temperaturę. W ostateczności zrezygnował z tego pomysłu i tylko westchnął ciężko.
OdpowiedzUsuń- Nie rozumiem... czemu tak uciekasz? - zapytał jej cicho.
Gave
— To że coś chce wyjść z mojej głowy, nie oznacza, że powinno. Ujmę to tak. — odparł Pius, sięgając niżej, by mimo wszystko asystować jej w goleniu. — Pod włos, nie z włosem. Nie śpiesz się, to nie wyścigi. — odparł. — Zapraszam. Zrobię wam posłanie. Może nie będzie to najwygodniejsze, ale uwierz, słoma pod materiałem dobrze robi na plecy. A dla małej mam koce, nie używam ich. Poprzedni właściciel mi je zostawił.
OdpowiedzUsuńSkupił się na pomaganiu w goleniu jej, ale i uśmiechnął się szarmancko.
— Ja po prostu jestem wywłoką społeczną. Jestem zboczeńcem. No... Przyznam ci, ładną masz tą cipkę.
Pius
— Jasne. — odparł, kończąc depilację, zostawiając jej skrawek dla samej siebie, dla treningu. Dmuchnął pozostałe włoski, uśmiechając się, by wrócić między jej rozłożone nogi.
OdpowiedzUsuń— Kryteria? Nie ma żadnych. Po prostu... Mi się bardzo podoba estetycznie. Nie ma brzydkich, każdy ma swoje kryteria. A twoja jest idealna do polizania. — stwierdził, z delikstnym rumieńcem, przyglądając się jej waginie...
Pius
— Spokojnie, żartowałem. [terrański] Zero ruchania. — zachichotał, ubierając się powoli, bo już zdążył oschnąć, przez temperaturę swego ciała. — Trzeba wtedy, kiedy odrośnie. Tobie będzie powoli odrastało. Bo pierwszy raz goliliśmy. Ja tak raz na dwa tygodni to tnę. — odparł, zakładając koszulę, nie dopinając się, kładąc sierkierę na barku. — Zapraszam do siebie. zuważaj tylko, żeby się nie przestraszyć... — uśmiechnął się szerzej, czekając aż się ubierze. Podcisnął udem swoje jajo, by trochę spuścić pary z erekcji. W końcu nie chciał jej wprawiać w dyskomfort. Uszanowanie granic innych osób to coś, czego nigdy się porządnie nie nauczył. — I co? Gładko ci? Nie zdziw zię, jak ci się bielizna będzie wilżyła. To normalne.
OdpowiedzUsuńPius
— Dokładnie. Nie martw się, przywykniesz do uczucia i do golenia. — uśmiechnął się szerzej, po czym nieco spoważniał. — Bezpieczniej będzie, jak pójdę z tobą. Możesz mi teraz zadać pytania. Po prostu nie chcę, żeby moi ochroniarze was nie wpuścili do mnie. Tak będzie lepiej. — dodał, ruszając wraz obok niej.
OdpowiedzUsuń— Pytaj o cokolwiek, jakkolwiek, serią pytań... Ja odpowiem na każde. Nawet intymne.
Pius
— Mam. Chronią mojego domu. Powiedzmy, że kiedyś miałem problem taki, że dom mi spłonął. A że jestem w teorii księciem... To sami złożyli mi przysięgiclojalności. Wszyscy są szczęśliwi. — odparł, przekręcając głowę na bok po drodze do Walwana.
OdpowiedzUsuń— Szukałem przygód. Parę znalazłem, mimo tego, że wyzywali mnie od odmieńców. Zabawne nie? A myślałem, że przyjmą mnie jak swego. Ale nie byłem zielony, więc to już problem. Następne pytanie.
Pius
— W moim piekle. Ojciec był księciem, ale mu się zmarło. I tak coś do czegoś. Ale nie mam władzy ani zamku, są pod panowaniem innego... Klanu. — rozjaśnił, starając się dopasować terminologię zrozumiale. — Do mnie mówią odmieńcze, wszędzie gdzie nie pójdę. Mam małą niesławę, szczególnie, że białe włosy w waszym świecie zwykle występują u Heimurinów. A Argarczycy mają naturalnie. Z resztą, kiedyś wyglądałem zupełnie inaczej. To ciało sobie sam stworzyłem.
OdpowiedzUsuńZerknął na nią z zaciekawieniem.
— Bo zwykle chcą więcej... Z resztą, moje dawanie przyjemności jest mistrzowskie. Duże doświadczenie, duże przyrodzenie. Może i udają rozkosz, ale co z tego, jeśli mają orgazm? Ja też mam i jest fajnie. Są sposoby pierdolenia bez rodziny powiększenia. Dla przyjemności, bliskości.nA ty? Skąd wiesz, że nie masz w sobie ukrytej nieziemskiej przyjemności? Doszłaś kiedykolwiek?
Pius
— Wiesz, mieszkałem głównie w okolicy Polszy, to się aż tak dobrze nie znam. A ty? Skąd wiesz jak wyglądają inni?
OdpowiedzUsuńNa komentarz o niesławie, jedynie się uśmiechnął.
— Czyli słyszałaś o mnie. Moja reputacja wyprzedza mnie, gdzie tylko nie pójdę... — zarechotał, przecierając oczy z łez, bo kilkuminotowy rechot, w jaki wpadł po stwierdzeniu o długości członka, był soczysty.
— Nie słuchaj propagandy małych kutasów. Duże wręcz bolą, rozrywają. Sprawiają, że kobieta tryska. Sam widziałem, nie raz, nie dwa. Czyli mówisz, że Tony, wszedł, doszedł, wyszedł i poszedł? A to podobno ja jestem skurwysynem...
Pius
— Tryska tak, że przyjemnie. Dużo soków. No... Stymulacja pęcherza, mięśni wewnątrzpochwowych... — odparł, mrużąc oczy. — Trzeba się dobrze poruszać. I z odpowiednią osobą. Według mnie, przynajmniej. Mówisz o mnie, że dużo gadam, czy co?
OdpowiedzUsuńWidząc że zbliżają się do jej miejsca pobytu, odchrząknął.
— Będzie dobrze. W końcu jesteś seksownym chochołem. Uśmiechaj się do małej, zaraź ją szczęściem. Tylko tyle jej potrzeba. Wsparcia, obecności... Przynajmniej ja tak uważam. Leć po nią.
Pius
— Wiem, wiem. Orcze fiuty rozrywają kompletnie. — odparł, rechocząc. — Czyli mam szansę... Dobrze. — dodał, gładząc ją za uchem, gdy się wtuliła. — Poczekam tu.
OdpowiedzUsuńTrochę skłamał, bo poszedł odłożyć siekierę.
Kiedy wrócił, miecz ze stali demciańskiej spoczywał na jego barku. Podczas chodu klinga wręcz delikatnie chuczała od przecinania powietrza.
Spojrzał na zawiniątko, uśmiechając się ciepło.
— Ale maleńka... Keva. Chodźmy.Obejdziemy las bokiem, żeby nikogo nie niepokoić. — dodał, dając jej swój palec, biorąc z ręki jej koszyk, ruszając w puszczę, rozglądając się w skupieniu na boki.
— Na razie czysto.
Pius
— Za kogo mnie ty uważasz? Za czarodzieja? Zostawiłem miecz w pracy, siekierę wymieniłem na miecz. —zarechotał, zerkając jeszcze na małą. — Większa ode mnie raczej nie będzie, coś czuję. Najwyżej będzie cie w czółko całowała na dzień dobry. Same plusy, chochlico.
OdpowiedzUsuńNa komentarz o strażniku kiwnął tylko głową.
— Wan nie jest Argarczykiem. Wyobraź sobie, że ja jestem jednym ze słabszych cudzoziemców. Przy innych czułabyś się jeszcze bezpieczniej. Ale inny Argarczyk mógłby się wami nie zaopiekować i nie zmacać cię po cipie... — uśmiechnął się szerzej, a gdy dochodzili do chaty w środku lasu, powiedział coś w nieznanym języku, głośno. Dwóch w pełni opancerzonych, rosłych mężczyn, wyszło z za drzew, po czym zasalutowali Piusowi.
— Gdyby mnie nie było w okolicy, oni was ochronią. Z resztą, tylko wiewiórkoborsuki tu przychodzą, nic więcej. — rzekł, aptrząc jej w oczy z rozbrajającym uśmiechem, po czym zaprosił ją do swego domu, skromnego, lecz pełnego zieleni i ziół... — Czuj się jak u siebie. Mam na razie jedno łoże, ale ja mogę spać na hamaku. Ty śpij z małą na łożu.
Pius
Uśmiechnął się, gdy już się rozsiadła, przechylając głowę na bok.
OdpowiedzUsuń— Jak uważasz. Tylko uważaj, bo jestem gorący w dotyku. Pamiętasz ciepłe palce? Jestem taki na całym ciele. Kwestia rasy.
Zachichotał, widząc jak mała się budzi. Rzeczywiście, mały zielony uchaty szkrabik. W terze nie widział takich rozkosznych dzieciaków, pewnie to geny cudzoziemca. Zerknął na nią, gdy poczynała karmić piersią. Odwrócił wzrok, by nie sprawiać Grimy w dyskomfort.
— Uważaj po jej jeszcze zacznę podjadać. — zachichotał lubieżnie, by ruszyć w kiwrunku wyjścia prostej izby. Po drodze jeszcze rozpalił lampy naftowe, spoglądając na Grimę.
— Jesteś głodna? Mam wieprzowinkę z herbatą, dobrą. Chcesz?
Pius
— I bez ubrań. To już wogóle. — zarechotał, kiwając jedynie głową na odchodne. — Znasz mnie tak krótko, a tak dobrze, Gri... — puścił jej oko, po czym ruszył do kuchni, a właściwie do wielkiego pokoju socjalnego z piecem. Tam pezygotował soczyste plastry wołowiny, świeżo sezonowane, posolone solą morską, dopieprzone przyprawą z północy. Tak podane danie zaniósł Grimie do izby, stawiając talerz obok niej.
OdpowiedzUsuń— Smacznego. — odparł, czekając, aż spróbuje i da mu recenzję....
Pius
— Przy małej? Chcesz żeby nie była pruderyjna i nie bała się gołych kutasów tak jak ty? — zapytał, kręcąc głową w niedowierzaniu. — Jeśli tak tego pragniesz, Gri, to mogę się rozebrać.
OdpowiedzUsuńCo do bycia rzeczywistym, nie spierał się, czasami zdarzało mu się udawać tęgiego skurwysyna, by odstraszać rzezimieszków i zaginione księżniczki.
— Dużo zyskuję przy bliższym poznaniu. Napaliłem w piecu, na noc będzie tutaj gorąco. Chętnie spróbuję gulaszu. Może mnie nim nie otrujesz... W końcu mam ta
kie łdne oczy... — zarechotał, zbliżając się nieco do goblinki, by dać palec małej Kevie do potrzymania. Będzie bekać... Oho...
Pius
— Tego jej nie nauczysz. Sama wybierze. — odparł Pius, uśmiechając się szerzej na jej pozwolenie. Nie miał zamiaru jeszcze się rozbierać, ale komfort domu był dla niego ważny. — Nie zdziw się zatem, jeśli usłyszysz dźwięki pejcza nad ranem. Trenuję wtedy. — dodał, spoglądając na Kevę, akurat gdy bekała mu w twarz. — Uhhhh... Więcej Terranina, niż Argarczyka. I dobrze, niech się młoda uczy. Może będzie ze mną piła miód pitny, jak podrośnie. — rzekł, drugą ręką masując dziewczynkę za uszkiem. — Słodka jest... Keva. — małe łezki napłynęły na jego uśmiechniętą twarz, by szybko przetarł twarz, oddychając ciężej. — Zostań tu ile chcesz. Obie zostańcie. Czujcie się jak u siebie. — dodał, rozciągając ramiona, po czympołożył się na łóżku, poczynając zdejmować koszulę. — Ciemno się robi. Jak chcecie się przytulić, to zapraszam.
OdpowiedzUsuńPius
— Dyscyplinuję się batem po plecach. I tak. — rzekł, rozbierając się do samej bielizny, ponownie ukazując dziewczynie swoje tatuaże, blizny, ledwo zrośnięte rany na ciele. Rozłożył się wygodnie, tak, by jego ramię wsunęło się goblince pod głowę.
OdpowiedzUsuń— Jak to dzieci, tu zasra, tu obrzyga. Gorsze rzeczy widziałem. Ludzie zwykle się obsrywają podczas umierania. — dodał, wolną ręką rozczesując włoski Kevie, gdy mama poszła do kuchni.
— Bo wcześniej nie mogłem mieć. A teraz? Trochę zwolniłem z seksem. Dawno tego nie robiłem, nie było z kim. No i wiesz, nie tęsknisz za czymś, czego nie mogłaś mieć... — rzekł, całując małą w czółko, by przysunąć Grimę bardziej do siebie. — Zostańcie tu ile chcecie. Mój dom stoi dla was otworem.
Pius
— Nie skradnę. Ty jesteś jej mamą, ja tylko... — zastanowił się dłużej, a gdy wypomknęła mu o tym, żeby sobie kogoś znalazł, jego twarz spalił rumieniec... — Ale... — nie zdążył odpowiedzieć, goblinka odleciała w objęcia morfeusza. — Dobranoc.
OdpowiedzUsuńSpali razem, Pius otulał Grimę nieco bliżej siebie, grzejąc ją swym piekielnym cielskiem z boku, maleńką usadawiając na swojej piersi, nie żeby się wysmażyła, lecz by miała pod sobą cieplej, wsłuchując się w regularne bicie serc Piusa. Sam przysnął, pomimo koszmarów, na chwilę stracił wartę, budząc się dopiero porankiem.
Usłyszał pisk maleńkiej, wstał wręcz od razu, do zapachu pełnej pieluchy, zwróconej w jego twarz. Jebaniutka, nawet nóżki sobie delikatnie osrała. Starając się nie budzić Grimy, Pius zabrał maleńką Kevę na stolik obok, gdzie, po przeszperaniu torby, znalazł czystą pieluchę. Skąd wiedział jak przewinąć dziecko? Z wykształcenia był chirurgiem. Przewinięcie pieluchy przy operacji na otwartym sercu wydawało się proste.
Po opłukaniu Kevy z gówienka, zmianie pieluchy, począł z nią tańczyć na rękach, nadal samemu będąc w samych gaciach, nucąc jakąś kołysankę ściszonym głosem, starając się rozbawić, zająć czymś noworodka.
Pius
Gdy tylko młoda zaczęła machać nóżkami, Pius od razu przybliżył się do Grimy, nieco się zbliżając.
OdpowiedzUsuń— Mój tata tak ze mną tańczył... Tylko to pamiętam, jak mną podrzucał i tańczył... Chciałbym jeszcze pamiętać jego twarz... — rzekł, a widząc podmuchy wiatru, zmrużył oczy. A no tak. Zapomniał o medalionie. Tak się rozgadali wieczorem, że nawet nie zabezpieczył małej przed nią samą. Widząc jak włosy Grimy uciekają do tyłu, jak ją prawie wywiało z izby, czmychnął z małą na rękach do przedpokoju, szukając laserowo medalionu Ten wisiał na kołku obok aptel i, no bo kurwa gdzie indziej mógłby go położyć. Złapał za medalik, a podmuch Kevy prawie wytrącił go z równowagi. Zawiesził medalik na nodze małwj, śmiejąc się od razu, patrzeć malwńkiej w oczy.
— No i co? Cieszmy się że w pieluchę tak nie dmuchasz, bo bym musiał sufit czyścić. I sąsiada. — zaśmiał się, by pierdnąć ustami małej w brzuszek.
Pius
Westchnął z ulgą, gdy medalion zadziałał, gdy mała się uspokoiła... Objął Grimę tak, by ta była w kontakcie z córką, powoli oddając ją na jej ręce.
OdpowiedzUsuń— Ludzie. Kontakt z ludźmi mi nie wychodzi. Mogę się nauczyć wszystkiego z dycypliną, walką, gotowaniem... Ale chłosta pejcza na plecy nigdy nie pomagała mi w kontakcie z ludźmi. Jestem sam, Grima. Sam na tym jebanym, nie moim nawet świecie... — odparł, a głos mu się delikatnie załamywał.
Pius
— Na szybszą naukę, dyscyplinę, samokaranie się. Lubię i pomaga mi. — dodał, obejmując Grimę oboma ramionami. — Wiem... Ale zawsze będę tu cudzoziemcem, mam takie wrażenie. A do domu nie wrócę, bo mnie zabiją... — dodał, nieco szlochając. — Wiem, wiem... Ale mam taką przypadłość, że jak mnie emocje opętują, to nie jestem sobą. Jakby roztrojenie jaźni... Dlatego też się biczuję. Żeby to powstrzymywać. — dodał, obejmując jej dłoń, jednym ramieniem podnosząc Grimę, wraz z Kevą tak, by była na wydokości jego oczu, bardzo blisko.
OdpowiedzUsuńPius
— Masz rację. Nie mam powodu, by przestać... — odparł, bez zastanowienia bo właściwie trafiła w sedno problemu... — Może. Wiesz, inna kultura. Inny świat. Ja zawsze pomagam, bo gdybym był w twojej sytuacji, to sam bym chciał ci pomóc. — myślał, że się rozklei, ale rączka na jego nosie sprawiła że zarechotał, zbliżając się do Kevy, tak, by mogła się bawić nosem.
OdpowiedzUsuń— Młoda jest rozczulająca, wiesz? Będzie tak cudowną kobietą, jak jej mama, jestem pewien. — rzekł, uśmiechając się do Grimy szeroko.
Pius
— Dziękuję, ślicznie. — zachichotał, nadal ruszając głową na boki, by dziewczynka mogła pomachać łapkami, z jego nosem, przez co mówił z zatkanym nochalem. — Z pewnościom. Jak khtoś zekhce pomocy, to ją dham. — zabrał Kevie nos z rączek, by pierdnąć siarczyście ustami w jej brzuchol.
OdpowiedzUsuń— Wiem. A żeby cały świat rzucał ci kłody pod nogi, ty pójdziesz w drugą stronę. — odparł, oddając całusa w polik, dość blisko jej krańca wargi... — Dasz radę, chochole mały. A teraz pozwól, że zrobię ci śniadanie. Lubisz kanapki z miodem? — spytał, rudzając do swej spiżarni.
Pius
Co ciekawe, nadal z Grimą na rękach, ruszył w stronę kuchni, jedną ręką wyciągając chlebek, jak i słój miodu. Zerkał na dziewczyny co chwila, zręcznie, jedną ręką smarując kanapki dla Grimy. Sobie też zrobił, wyszło około dziesięć kanapek.
OdpowiedzUsuń— Zatem smacznego, moja droga, żeby Keva miała słodko z cyca. — zarechotał radośnie, zerkając na jej rumieniec, z resztą przez niego odwzajemniony. — Wszystko dobrze, Grimo? Jak coś, to zrobię wam tutaj posłanie, żebyście miały rzeczy dla siebie.
Pius
— Nawzajem. — odparł, wcinając kanapki, jedna po drugiej, aż uszy mu się trzęsły. Zasiadł na kanapie tak, by Grima siedziała na jego kolanie. — Nie kuś, bo jakbym był chamem, to bym zapytał o to, byś dała mo tego mleka spróbować... — zarechotał, gilgocząc Kevę po nosku. — Nie mam w zwyczaju przyjmowania gości, więc jesteście pierwsze. Towarzystwo mi nie w głowie, myślisz, że dlaczego nie mieszkam w Argarze?
OdpowiedzUsuńPokiwał głową, by zsunąć dziewczyny na kanapę, poszedł po kosz z rzeczami Grimy, by zaraz jej go wręczyć. — Jasne. Wiesz, zawsze możecie tu wpadać. Ochrona już was zna...
Pius
— Nigdy z humanoidalnego cyca, nie. Z krowołosia, borsukokangura, lub z kozomyszy. Ale z takiego nigdy. A ty? Próbowałaś swojego mleka? — zapytał z ciekawości, bo ludzie mieli dziwne wątpliwości co do takiego mleka. Ale ani Grima, ani Pius nie byli ludźmi. — Naaah, chamstwo a ciekawość innymi krokami chodzi. Jeśli cokolwiek, to bywasz nadpobudliwa, ale to jedna z twoich wielu zalet. Zamieniłem z tobą więcej słów w ciągu dwóch dni, niż z kimkolwiek w sumie przez ostatni rok... — dodał, przekręcając głowę na bok, zerkając na Kevę. — Super. Wpadajcie. W takim wypadku, przyjdę do Wana dzisiaj, dobrze? Mam jeszcze jedną sprawę do zrobienia. — mówiąc to, zerknął na skrawek wełny, jak i dwie igły do szycia, uśmiechając się sam do siebie. &— Tylko nie zabij mnie gulaszem, Grimo... Już wystarczy, że zabijasz mnie spojrzeniem... — dodał flirciarsko, zabierając pusty talerz do kuchni, z bananem na ryju od ucha do ucha...
OdpowiedzUsuńPius
— Ja tam lubię. Jak klapiesz ozorem. I do tego nie na moich jajach. Miła odmiana, uwierz. — zachochotał, kręcąc głową. — Oboje spotkaliśmy chujowych ludzi na swej drodze widzę. — dodał, otwierając jej drzwi wyjściowe.
OdpowiedzUsuń— Czternasta. Stoi. — pokiwał głową. — Coś innego? Może grzybki? — spytał, nie do końca wiedząc o czym teraz mówiła. W końcu co mogła insynuować? Ciepły gulasz? — Będę tam. Miłego dnia, chocholico! I ucałuj ode mnie swojego małego skrzata. — wskazał na zawiniątko, a raczej na Kevę.
Pius
Na gościa nie musieli za długo czekać, bo sam zainteresowany żwawym krokiem ruszył do przybytku, ubrany w gustowny (jak na wyrzutka) płaszcz, jak i bandolier, z którego dyndał opochwiony miecz, niezastąpiony towarzysz jego podróży.
OdpowiedzUsuńDwudziesto ośmiolatek stanął przed wrotami, pukając w nie trzykrotnie, by przejść przez próg, jakoby został zaproszony.
— Witam! — rzekł gromkim barytonem, dostrzegając dwie postaci w sąsiedniej izbie. Złożył broń przy drzwiach, choć tak na prawdę miał zapasowy sztylet w bucie. Przeczesał nawet włosy, jebaniec. — Mam prezent dla maleńkiej. — rzekł, wyciągając z bandoliera, kombinezon podszyty wełną, jak i kaszmirem. Nawet z zapięciem na tył. — ,Śpioszki. Na zimne dni.
Pius
Pokiwał głową energicznie.
OdpowiedzUsuń— Starałem się, żeby była luźna, ale i pasująca. W końcu mała rośnie. Jest zrobiona ze specjalnego materiału, który jest... Przyjemny dla skóry. — uśmiechnął się, odwzajemniając uścisk, podnosząc nieco Grimę do góry.
Spojrzał także w górę, na istotę, którą wcześniej tylko mijał, osławionego Walwana.
— Imperius I, Marchia Zachodniej Rubieży Kręgu Zdrady. Markiz mordu i patron włóczęg. Miło mi cię poznać, Walwanie. Dużo dobrego o tobie słyszałem. Ciekawi mnie, jaki interes twój, by pomagać Grimie i Kevie. Skoro się już zapoznajemy. Ja chochoła poznałem z rok temu. — zmrużył oczy, na komentarz o byciu młodszym. — Dla nas wiecznych, czas płynie inaczej. Pewnie słyszałeś o mnie. Zmora polszy, białowłosy włóczęga... Albo o moim zakładzie medycznym. O cudach, jakie robiłem... Lub o trójrakiej naturze. Nie? Czy tylko zgadłeś? — zachichotał, odwracając się do Grimy. — Cały poranek szyłem. Cieszę się, że ci się podoba. Bo ja się cieszę, że tym razem igła poszła w materiał, a nie w moją ranę. — uśmiechnął się, do goblinki nievo szerzej, z wypiekami na twarzy.
Pius&Pius&Pius
— Oczywiście, że czytasz książki drzewom... — zarechotał ubawiony, patrząc na Grimę z niedowierzaniem. Była niemożliwa, w każdym calu. — Jeszcze się nie wkupiła. Jeszcze ja czekam na prezent, który mnie kupi. Bo twa rozkoszność jest cudowna, Grimo. — odparł, nalewając sobie wody z dzbanka do kufla.
OdpowiedzUsuńZmrużył oczy, gdy Wan wspomniał o zakładzie medycznym.
— Ktoś wtedy umarł, to na pewno. Spalili mój dom, moje dzieło życia. Z pewnością zabili wtedy mą niewinność. I ten ktoś miał na imię Pius. I był przestraszonym dzieciakiem. Ale tak. Przebranżowiłem się. Tam ciała, tu ciała... W sumie, to zmieniłem branży, tylko dział. Z pochówku na produkcję.
Widząc rumieniec Grimy, zaciekawił się, podsuwając pod stołem nogę tak, by dotykała nóg goblinki. Chciał sprawdzić jak bardzo może wprawić ją w zakłopotanie przy swym patronie.
— Jest nas dwóch, zatem. Kwestia wprawy i nauki. Z drugiej strony, ja na przykład jestem muzycznie głuchy. Tańczę tylko z mieczem, a to raczej się nie liczy. Prawda RiRi?
Pius
— Uważaj, obrośnie w piórka i wyleci, jak młoda dzisiaj rano. Jak miała kolkę, to beknęła tak, że aż bączki pos sufitem robiła. — zarechotał, zmieniając nieco usposobienie, na bardziej rozluźnione. W jego przyszłości było dużo żalu, za dużo na przyjemne posiedzenie.
OdpowiedzUsuń— Och wybacz, czasami się zapominam, że nie jestem u siebie. Muszę nad tym pracować... — zachichotał, opierając kostkę o nogę. — Tancerz ze mnie, jak z kozoświni puzon... Ale wiem do czego pijesz. Raz jak miałem zabić wysokopostawionego Polszanina, musiałem tańczyć między gwardią regenta Polszy. To ci dopiero były harce... A i dwoma bełtami w klatę dostałem.— rzekł wskazując na dwie specyficznie ukształtowane blizny pod obojczykiem, jakby na potwierdzenie swych słów. — Żeby nie było. Jestem w tej krainie, żeby odpocząć, nie na misji. Nikogo nie krzywdzę. No oprócz paru drzew, ale one już poumierały parę lat temu. — rzekł, po czym nalał sobie wody do kubka, by siorbnąć nieco wody, spoglądając także z uśmiechem goblince w oczy...
Pius
Ryu nie protestował. Zostawił Grimę z dzieckiem, szanując jej decyzję, chociaż łatwe to nie było. Miał wiele pytań. Pytań, które mógł zadać Walwanowi, ale zdecydowanie wolał nie nadwyrężać cienkiej nici porozumienia z Grimą. Zamiast więc drążyć temat, zabrał się za nakrywanie do stołu i krojenie chleba.
OdpowiedzUsuń- Często się zdarzają? - zadał tylko jedno pytanie. - Te ataki z powietrzem - doprecyzował, zaciskając mocno wargi. Mógł sobie tylko wyobrazić przerażenie Grimy i Walwana, gdy musieli mierzyć się z nieznanym. Dla niego samego byłaby to niepewna sytuacja. W końcu mowa była o mieszaninie gatunków. Coś pięknego, a jednocześnie niepewnego i dość zaskakującego, budzącego grozę.
- A właśnie... - uniósł wzrok znad twarzy. - Ile miesięcy trwa przeciętna ciąża twojego gatunku? A ile dla Terran? Ile dla mieszkańców lodowatego kraju? Ile dla drakonów? - zainteresował się. W końcu mężczyzna był medykiem. - Wstyd się przyznać, ale do tej pory zakładałem 9 miesięcy - odchrząknął. - A to założenie to przecież jawna głupota.
Ryu
[shit... powinnam pod Walwanka dać... sorki]
UsuńNie odpowiedział na jej zaczepki. Obrócił się tylko na bok i zwinął w kłębek nieszczęścia. Jeszcze się z niego wyśmiewać będzie. Okropny babsztyl. [nie wiem co dalej, nie wiem co dalej...]
OdpowiedzUsuń***
Budowa pokoju zajęła mu dwa dni. W między czasie zrobił dziurę w ścianie do pokoju Walwana i nie potrafiąc jej załatać wstawił tam kwiata licząc na to, że Walwan weźmie to za wystrój a nie naruszanie prywatności. Korzystał też z pomocy. W końcu jednak pokój stanął, a on stanął przed kolejnym wyzwaniem. Wyszedł z pustego pomieszczenia i zabrał się za stojący fotel, żeby przepchnąć go do pokoju.
- Pożyczam - rzucił tylko wesoło. No na czymś spać musi, a przecież meble mu z nieba nie spadną. I choć kusiła go prycza pacjentów to zostawił je w spokoju.
Aci
- Weź kobieto wyluzuj - fuknął na nią. - Zachowujesz się co najmniej dziwnie - skomentował. - Chory człowiek nie robi takich cyrków - skomentował. - Aha, no tak. Brak żywotności jakoś nie przeszkodził ci w ucieczce stąd - zauważył nieco chłodniej. - Przestań ściemniać - dokończył, siadając sobie na podłodze. Oparł się o jej posłanie, plecami do niej, bo skoro nie chciała żeby na nią patrzył to tyle uszanować mógł. Nic więcej.
OdpowiedzUsuń- Waldzio też się dziwnie zachowuje. Ciężko takiemu ufać - mruknął. - Okay, chyba nawet mnie wyleczył, ale z twoim przypadkiem... zachowuje się co najmniej podejrzanie - dokończył. - Mniejsza... - pokręcił lekko głową i przymknął oczy, odchylając głowę do tyłu. - Niedługo zostanę ojcem - mruknął. - Tylko kompletnie nie wiem z czym to się je... jak to się robi - zagryzł mocno wargi. - Trochę się tego boję... no dobra, bardzo się boję - uśmiechnął się krzywo. - A kiedy o tym myślę... to ech widzę jedynie jak psuję Fasolkę... staje się okropna i nie chce mnie więcej znać - zacisnął mocno wargi.
Gave
— Nie obrażę się. Jest pocieszna. I słodko mruczy. — zachichotał, patrząc Grimie w oczy... Zupełnie jakby mówił o niej, a nie o Kevie. Łyknął wodę jednym haistem, po czym spojrzał na Grimę z niezrozumieniem. — Ah, wybacz. — od razu zaczął wcinać zupę, uśmiechając się szerzej... Smakowała mu, widać to było po uśmiechu, jak i przelotnych spojrzeniach na Grimę... — Masz talent. Do zupy. Nie ma co. Nie jadłem smaczniejszej.— rzekł, stawiając pustu talerz przed Wlawanem. Można dokładkę? I jakiekolwiek plany na dzisiaj, mili państwo?
OdpowiedzUsuńPius
Gave westchnął ciężko i pokiwał lekko głową.
OdpowiedzUsuń- W tym problem... - mruknął. - ... nie wyobrażam sobie teraz usiąść na dupie w jednym miejscu i no wiesz po prostu być przy dziecku - zagryzł mocno wargi. - A dzieci potrzebują takiego miejsca bezpiecznego. Takiego czegoś stałego... - odetchnął głęboko. - A mnie skręca na myśl, że będziemy tworzyć szczęśliwą rodzinkę - zagryzł wnętrze swojego policzka. - Znaczy ech po prostu nie wiem czy tak potrafię. Nie do końca rozumiem co znaczy szczęście - podrapał się lekko po głowie. - A jak mnie nie będzie to teoretycznie Fasolce będzie lepiej... tylko że no chciałbym być... ech chyba faktycznie za dużo myślę - zgodził się z nią ostatecznie.
Gave
- Przepraszam - speszył się trochę, po czym zerknął na nią uważniej. - Ale z drugiej strony lepiej cię przygotować na wszystko niż udawać, że wszystko będzie piękne i cukierkowe - stwierdził spokojnie, po czym złapał ją za ręce i uśmiechnął się do niej szeroko. - Wierzę, że twój będzie szybki i bez komplikacji - ucałował ją w policzek. - Nie martw się... a kiedy będziesz rodzić? - zainteresował się. - No bo może będę na miejscu to mógłbym ci pomóc czy coś - dodał trochę spokojniej.
OdpowiedzUsuńAci
— Serio najlepsza... Jest najbardziej aromatyczna. Taka.. Czuś kwintesencję mieszanki grzybów. Bardzo naturalny aromat. — dodał, nalewając sobie zupy, wcinając drugąe. porcję.
OdpowiedzUsuń— Mi również! Trzymaj się, Wan! — rzucił, poczym skupił atencję na Grimie.
— Potowarzyszę ci. Pomogę. Mogę cię utulić do snu. — zarumienił się znacznie. — Jeśli chcesz, oczywiście...
Pius
— Macie dobre oko. — dodał, biorąc mocny haust zupy, dopijając ją do końca. — Pyszna. Nie martw się, mam wystarczająco miejsca na twoje specjały. — rzekł, poczynając jeść pieczeń. Widząc że się rumieni, podsunął nogę ponownie do jej nogi, patrząc na jej reakcję... — Serio ci się podoba plan, czy nie chcesz mi robić przykrości, żeby mnie wygonić? Chyba ci się podobały tulaski w nocy...
OdpowiedzUsuńPius
— No dobra... Mi się super z tobą spało. I z małą. Jakbym miękką torbę przytulał... — zarechotał radośnie, zaczepiając ją drugą stopą. — A, bo lubię jak ci się nosek marszczy. Jakoś tak uroczo się denerwujesz. — dodał, popijając wodę, po czym zmrużył oczy. — Cieszę się, że czujesz się bezpiecznie. Można to powtórzyć jeśli chcesz. Ja znowu się rozbiorę, ty tam zrobisz co chcesz. Jak się nagrzeję, to jestem jak ciepły piecyk, podobno ciężko się ode mnie odkleić...
OdpowiedzUsuńPius
— Ależ ja cię nie podrywam... Sama się rumienisz, jak mi patrzysz w oczy, ja przy tym nie majstrowałem... — zachichotał, zabierając w końcu nogi, przestając ją nimi szantażować. — Tylko uważaj, bo ubrania zapocisz. Jak zwykle humanoidy mają po trzydzieści tam pięć stopni, to ja mam czterdzieści kilka. Z resztą sama wiesz... — zarechotał, kończąc już drugą dokładkę drugiego dania, oblizując swe palce z sosu grzybowego. — No, już. Widzę, że się niecieprliwisz... — zachichotał, stając przed nią, z uśmiechem. — Gotowy.
OdpowiedzUsuńPius
— Widocznie twój rumieniec jest zaraźliwy. Uśmiech też... — odparł, ruszając zaraz za nią, pomagając z talerzami, czy to jej się podobało, czy nie.
OdpowiedzUsuń— Małe rzeczy, a cieszą. Kto wie? Trzeba się cieszyć, tym co się ma, a nie będzie mieć. Jeśli cieszysz się tym co masz, nieważne co, ale będziesz miała cały świat pod stopami. — dodał, stawiając naczynia na stos. — Pozmywamy potem. Dobrze? — zapytał, obejmując jej plecy delikatnie...
Pius
— Może szukam racjonalnego rozwiązania moich rumieńców, co? — zachichotał, przesuwając twardymi palcami po jej boku, mimo wszystko nieco musiał zniżyć ramię, przez różnicę wzrostu.
OdpowiedzUsuń— Mam życie, dwie sprawne ręce, nogi, skarcone ciało... No i imponującego, molibdynowego fiuta. Bogactwo niematerialne. — dodał, cichnąc, gdy usłyszał oddech brzdąca. Od razu ścichł i na palcach ruszył w stronę łóżka, niedaleko zawiniątka. Otworzył ramiona, jakby chciał, żeby Grima się do niego przytuliła...
Pius
Przyjął ją w swe ramiona, kładąc się plecami na łożu. Począł drugą ręką gładzić ją po głowie, zostawiając delikatny pocałunek na jej czole.
OdpowiedzUsuń— Czego się boisz, chochołku? W czymś mogę pomóc?
Pius
— W razie co, możesz zamieszkać u mnie. Tam ci nikt nie zagrozi. — dodał, przekręcając głowę na bok. — Jeśli Tonemu by zależało, nie zostawiłby cię. Może musi dorosnać do roli ojca... A chłopakiem się nie przejmuj. Czasami trzeba komuś spuścić soczysty wpierdol, żeby go naprawić. — dodał, całując ją ponownie w skroń. — Życie w strachu ci nie służy, nikt ci Kevy nie zabierze. Argarczycy to nie bezduszne istoty, jestem jednym z nich i jakoś chcę pomóc. Dziwne, nie?
OdpowiedzUsuńPius
Pius po chwili westchnął, łapiąc ją za udo, przysuwając do siebie, by zasiadła z maleńką na jego kolanach. Objął je obie ramieniem.
OdpowiedzUsuń— Słuchaj piękna. Nikt nie przyjdzie. Wan może mieć opinię, a może mieć złamany kręgosłup. Argarczyk, który cię zabrzuszył to dzieciak, w wieku ledwo dojrzałym. Reszta argarczyków to uciekinierzy, nie chcą wojen, ani konfliktów. Sami mają rodziny, dzieci w drodze, urodzone. Jesteś najlepszą matką, jaką Keva mogła dostać Piękna, młoda, zabawna, ciekawa, z zainteresowaniami, po przejściach - na pewno. Ale dychasz. Uciekłaś. Podjęłaś wybór. Słuszny wybór. Wzięłaś za nią odpowiedzialność. Nie ochroniłaś jej? Ochroniłaś, zabrałaś w bezpieczne miejsce. To jest ochrona. A żeby ktokolwiek miał się do ciebie zbliżyć, wyrwę im kręgosłup i zakręce im w go w rzyć, co by mogli się turlać. — cały czas szeptał, ale z powagą nie pasującą do lekkoducha. — Jeśli tatuś się nią nie zajmie, to ja się nią zajmę. Czaisz, młoda? Nie płacz, tylko się uśmiechnij, bo jesteś jej całym światem. I podziękuje ci za to, że ty jej nie opuściłaś. Kiedy będzie mogła mówić, rzecz jasna. — uśmiechnął się delikatnie, gładząc ją o policzku...
Pius
— Ja też się cieszę, że cię poznałem, Ri. — rzekł, z wypiekami na twarzy, uśmiechając się, gdy Keva się znowu ułożyła do snu. — Jesteś zajebista i mam dosyć tego, że myślisz inaczej. — rzekł, całując ją delikatnie w kraniec ust, rumieniąc się przy tym znacznie, gdy palce białowłosego poczęły gładzić Grimę po karku...
OdpowiedzUsuńPius
— Przynieś, przynieś. — odparł, zabierając małą z jej rąk, by położyć ją obok siebie, opatuloną w kocyki. Uśmiechnął się szerzej.
OdpowiedzUsuń— No co? Strach cię obleciał? Nic się przecież nie dzieje. — rzekł, psotliwie pokazując jej język. — Wodę, poproszę. W razie co będziesz miała jak schłodzić swój rumieniec.
Pius
Trzymał w spokoju młodą na swoim boku, biorąc przy tym głębokie wydechy, by spowolnić pracę obu serc. Wiedział, że działa to na noworodki uspokajająco, szczególnie, kiedy biją w symfonii.
OdpowiedzUsuńWidząc Grimę zmrużył oczy, przekręcając głowę na bok.
— Mała... Czemu ci tak woda kapie z włosów? Na pewno wszystko w porządku? — spytał, palce wciskając w iej stopę, w sensoeycznie relaksującym masażu. — Nie? To dlaczego masz mokrą głowę? — zachichotał zdumiony, podsuwając Kevę pod nos Grimy. — Co tu się dzieje? Serce ci szybciej bije. Słyszę to...
Pius
— Grima... Ale ja wiem, że kłam... — przerwał, widząc, masaż się jej spodobał. & No już, to po prostu znajomość ciała humanoida. Nic strasznego, tylko masaż. Ale, skoro nie chcesz, to ci go nie dam... — odparł, wydając usta, udając obrażenie, ledwo powstrzymując śmiech.
OdpowiedzUsuńPius
— Złodziejaszku? — zachichotał, kręcąc głową w niedowierzaniu. — Wiem. Ty też na mnie działasz. Pamiętasz jak mi fiutek stanął w jeziorze? To nie od zimnej wody, tylko przez ciebie, słodziaku. — zachichotał, wracając palcami do jej stopy, sensorycznie ją stymulując. Była przy tym jakaś filozofia, odblokowanie czakry, ale Pius po prostu chciał jej sprawić małą przyjemność. — Nic się nie dzieje. Po prostu mi się podobasz.
OdpowiedzUsuńPius
Powoli wycofał rękę, bo widział, że dziewczyna się wyraźnie flustruje, nie wie jak zachować. Nie chciał się narzucać, bo mimo wszystko szanował jej życzenie o braku cielesności, widocznie także w dotyku jakimkolwiek.
OdpowiedzUsuńI wtedy to usłyszał.
On podoba mi się bardziej.
Odłożył Kevę na łóżko, wzdychając ciężko. Parę słów mu ślina na język leciało, pare wulgarnych, bolących. Mimo wszystko, nie pchał się do mówienia czegokolwiek. Zaoferował jej wcześniej zajęcie się małą. Flirtował, ale z respektem i obopólną zgodą. Grima się w Tonym zakochała, widać to było od początku. Ale po tym jak się w nią spuścił, zostawił, porzucił? Przykro mu było, nie z powodu kosza, ale dlatego, że Keva raczej nie będzie miała ojca. Nie miał się zamiaru do tego pchać. Zsunął stopę i ramię Grimy z siebie, by wstać, otrzepując się, wzdychając przeciągle, by ruszyć w stronę drzwi, zamykając je za sobą. Po prostu przeszedł się po posiadłości Walwana, wypijając szklankę wody, którą mu nalali. Zabrał swój miecz i ruszył do swojej chaty pośrodku lasu.
Pius
Zamknął się w swoim domu, przecierając włosy, by z całej siły uderzyć pięścią w stół, powodując, że ten pękł.
OdpowiedzUsuńWrócił do codziennego biczowania, bo wszyscy którzy mu to odradzali okazali się dwulicowymi osobami, wysyłającymi mieszane sygnały. Znowu głosy do niego wróciły, był w rozsypce.
Pius
Ochroniarze jej nie zatrzymali, widocznie Pius nie dał im polecenia, by jej nie wpuszczać.
OdpowiedzUsuńPo zapukaniu mogła usłyszeć tupot stóp, drzwi otwarły się z impetem. Pius stał samych spodniach, ze świeżą krwią spływającą po plecach, cicho skapującą na podłogę, kropla po kropli. Makabryczny widok.
— Coś jeszcze chcesz? Wiem ze ci się nie podobam i że cię nie zalałem i nie porzuciłem, chcesz nadrobić? Czy może jednak szukasz ojca dla Kevy? Zostaw jej ten amulet. Niech będzie jej służył za ojca. — jego oczy płonęły purpurą, a jego ręce były całe we krwi... Jego własnej.
Pius
— Tony ci się kurwa podoba, po co łżesz mi w oczy. — rzekł, a jego oczy zajarzyły się mocniej. — Nie muszę ci wchodzić do mózgu, żeby to zobaczyć. Jak przyszłaś dalej kłamać i mnie wkurwiać, to idź do córki. Ona cię potrzebuje. Ja nie. Trzy razy mi dałaś kosza, ja już kurwa rozumiem. Po chuj mi wysyłasz mieszane sygnały, żeby powiedzieć, że kochasz typa, co spuścił ci się w piździe i zostawił? Hmmm? Potraktował cię jak worek na spermę, jak przelotną kurwę, jtórej nie zapłacił, a ty za nim wzdychasz. Pierdolę. — rzekł, po czym zostawił drzwi otwarte, wchodząc do środka. Przez to, że się odwrócił, mogła zobaczyć setki małych blizn na plecach... I kilkanaście nowych.
OdpowiedzUsuń— Nie trzeba, to mi nie Rozcięło niczego sięcej niż skóry. Z resztą co cię to obchodzi gówniaro?
Pius
— Mam ochotę zawładnąć twoim ciałem i sprawić byś wygięła kręgosłup i sama sobie zlizała spermę Tonego z pizdy. — zarechotał, dając jej mimo wszystko plecy do opatrzenia. — Czyli uciekłaś. Stchórzyłaś. Jak cię mała zapyta "Gdzie jest tata?" To co jej powiesz? Że zakurzona droga, jaką zostawiłaś po sobie, podczas spierdalania w podskokach zgubiła mu drogę? Chuj mnie obchodzi, że go nie ma i że ci się bardziej podoba? Mi się podobają kobiety bez wszawicy łonowej. I jakoś się tym nie chwalę. — dodał, a patrząc na kwiaty, po prostu splunął w ich stronę. — W pizdę sobie wsadź te kwiaty, gówniaro. Granie na emocjach zostaw sobie. Załzaw się i wmów sobie, że świat cię nienawidzi. Może najwyraźniej ma do tego powód? Ja pierdolę, jeszcze w życiu mnie nikt tak nie upokorzył.
OdpowiedzUsuńPius
— Dużo przeszedłem, tak. Ale noż kurwa mać. Jebnij się czasem w łeb i zobacz czy coś tam jeszcze masz. Zraniłaś mi dumę i to w chuj. Spałem pod mostem, w piekle, ale no nikt mi tak jeszcze przysłowiowo jaj nie uciął. Dobrze wiedzieć przynajmniej, że ci głupio. Idź, szukaj swojego kochanka. — zarechotał, po czym usiadł sobie po turecku, strzelając kostkami w palcach. — Coś jeszcze? Bo mam ochotę sobie zwalić.
OdpowiedzUsuńPius
Na odchodne mogła usłyszeć z za drzwi kilka dorosłych jęków i stęknięć, jak i strzał bicza.
OdpowiedzUsuńPius
- Nie do końca - mruknął, opierając głowę mocniej o jej łóżko i zamykając mocno oczy. - Poza maluszkiem jest jeszcze matka maluszka. Ona oczekuje odpowiedzi. Najchętniej stworzyłaby szczęśliwą rodzinkę... wiesz klei się do mnie często i ja... no lubię to, ale to nie jest zdrowe - potrząsnął przecząco głową. - I tak szczerze? Nie sądzę, żebym mógł sprostać wymaganiom jakie mi stawia... - przyznał cicho. - Chce czułości, chce deklaracji, chce bezpieczeństwa i pewności... a ja z czystym sercem nie potrafię jej tego wszystkiego dać. Dlatego zastanawiam się czy w ogóle powinienem... no wiesz przewijać się w jej obecności - wyjaśnił co ma na myśli. - Chciałbym być ojcem dla maluszka, ale... - wzruszył ramionami. - Nie wiem, Shrekuś. Czuję, że kompletnie źle z nią zacząłem. Fatalnie i w ogóle bez sensu. No bo kto podwala się do zajętej kobiety i odbija ją, jak nie wie czy w ogóle chce z nią być? Pajac skończony, nie? - zerknął na Grimę. - Czuję do niej cieplejsze uczucia, jasne że tak... tylko jak dla mnie ta cała fizyczność... jest hm okay, jest świetnym dodatkiem, ale my poza nią nie mamy nic. Rozumiesz? Nic nas nie łączy... to jest no teraz dziecko. Ale poza tym? Nic, zero. Takie mam wrażenie. Ona chce czegoś innego, ja też chcę czegoś innego... nie widzę tu przyszłości żadnej. Ona chce ciepła rodzinnego, ja... - pokręcił lekko głową.- Ja nigdy go nie miałem i nie umiem go dać. Ona chce siedzieć w jednym miejscu i pracować tam i wychowywać maluszka, a ja... nie potrafię zagrzać tyłka w jednym miejscu dłużej niż kilka miesięcy. Nosi mnie... - mruknął. - Do tego wybrała najgorsze możliwe miejsce... tuż pod murami Polszy - pokręcił z niedowierzaniem głową. - Nie wiem, Shrekuś.
OdpowiedzUsuńGave
- No tak, ale to... skomplikowane, jeśli o nią chodzi - westchnął ciężko i obrócił się do niej. - Jakoś... no nie mam problemu z ciepłem otrzymywanym przez Maryl, jej mamę czy ciebie... ale ona to inna sprawa - zacisnął mocno wargi. - Wiem co do mnie czuje i no powoli to do mnie dociera, ale kiedy ją widzę to widzę swojego brata w niej zakochanego. Widzę to jakim uczuciem go darzyła... może nie miłością, ale czymś takim... i zastanawiam się, za każdym razem na ile jej miłość do mnie jest prawdziwa a na ile to echo tamtych lat. Jakieś zadośćuczynienie czy coś... - zacisnął mocno pięści. - Wiem, że ona mówi że to prawdziwe uczucie i nie mam powodu jej nie ufać, ale moja głowa robi co innego... Robi kołowrotek, podskoki i nie potrafi tego pojąć. Za każdym razem gdy z nią jestem, muszę przekonywać samego siebie, że to dobra rzecz. Że to mnie kocha... - spróbował to jakoś wyjaśnić. - To nie jest jej wina, tylko mojej głowy... - burknął. - No właśnie sam nie wiem jak doszło... pod wpływem chwili, tych gestów, małych uśmiechów, flirtów... i było super. Nie raz i nie dwa... tylko jakoś czuję się z tym wszystkim niepewnie? Źle? Nie wiem, czasu nie cofnę i nie dam rady tego naprawić... trudne to diabelnie
OdpowiedzUsuńGave
Acair wszedł do domku Walwana bez pukania. Przywitał się z gospodarzem i zapowiedział, że zostaje na trochę dłużej, gotowy do pomocy i praktykowania od dnia kolejnego. Następnie odwiedził swój pokój, odkładając torbę na łóżko i wyciągnął z niej mały tobołek. Wyszedł z pokoju i podszedł pod pokój Grimy. To tu zawiązał sobie na oczach opaskę, zapukał do drzwi, zacisnął powieki i oświadczył głośno i wyraźnie.
OdpowiedzUsuń- Wchodzę! - otworzył drzwi do jej pokoju i odruchowo uchylił się przed teoretycznie lecącym na niego pyłem. Jeśli takowy poleciał to był na niego przygotowany poprzez materiał na oczach. Zdjął go dopiero po kilku kolejnych krokach i zamrugał kilkakrotnie. - Cześć - uśmiechnął się do goblinki i zaraz z ciekawością wujaszka zerknął na kołyskę małej. - Mogę? - zapytał jej i podszedł do niej, żeby przyjrzeć się dziecińce. - Jeju jaka świetna - uśmiechnął się do małej i podrapał ją delikatnie po brzuszku. - A właśnie mam dla was prezenty - dodał, podając Grimie pakunek.
Aci
Gave pokręcił przecząco głową.
OdpowiedzUsuń- Ale to nie tak - westchnął. - Ja już pytałem, a ona odpowiedziała. I ja jej wierzę. Wierzę, że tak myśli i czuje... ale moja głowa i tak robi mi psikusy - rąbnął głową w skraj jej materaca i został tak z nią, opierając o nie czoło. - Moja głowa tego nie przyjmuje... w ogóle - mruknął. - Nie dlatego, że nie można mnie kochać, tylko... ech no wcześniej tworzyła super związek z innym, ten inny poszedł na moment z obrazka, mój brat zmarł, a ona siup w moje rączki. No wiesz... nie jestem bez winy. Sam ją do tego trochę podburzałem.Tu buziaczek, tam pstryczek i tak dalej - pokręcił lekko głową. - Ale tak siup... wcale nie wiem czy zaraz nie siupnie do innego - zerknął na nią uważnie. - No i głowa mi podpowiada, że to uczucie jej nie jest stałe... - bąknął, po czym zerknął na nią z nieukrywanym zdumieniem. - Powaga? - zamrugał kilkakrotnie. - No skoro są pewni swych partnerów to spoko... - wzruszył lekko ramionami.
Gave
- Kevcia... słodko - uśmiechnął się do Grimy i zaraz zaczął lekko drapać małą po brzusiu i dotykać jej noska. - O... super ten ogonek - dodał kiwając głową na wiadomość, że ten jest prawie cały Grimy. - Jeju... mogę ją potrzymać? - zapytał jej po chwili przestępując z nogi na nogę, ale nie wziął jej na ręce bez zgody mamy.
OdpowiedzUsuń- To nic takiego... - odparł szczerze. - Parę ciuszków dla małej i taki usypiacz... daje się do buzi do ssania - wyjaśnił o co chodzi. - I grzechotka... ale sam robiłem to nie wiem jakiej jakości... może kiepska - przyznał cicho. - O a dla ciebie mam przysmaki ze Slavit. Ze straganów i książkę... - spojrzał na nią z uśmiechem na twarzy. - O przygodach Goblinki, która chciała zostać smokiem... - wzruszył ramionami. - Podobno całkiem dobre... - mruknął jeszcze, po czym odetchnął głęboko i rozłożył ramiona. - No dobra, tulasek? - zapytał jej.
Aci
Chłopak pokręcił głową.
OdpowiedzUsuń- No właśnie tego nie kumam - bąknął. - Po co się z kimś wiązać, jak się czuje do niego coś słabszego niż do innego? - zapytał jej. - Pytam nie o aranżowane małżeństwa. Nie kumam też jak można wyrosnąć z miłości... no nie rozumiem - pokręcił lekko głową. - Ale to i tak... nie ważne. Mówię, że ufam jej słowom, ale moja głowa nie bardzo chce to przyjąć - mruknął. - No i sam nie wiem... no wiesz czy ja kocham tak super mocno, czy tylko się cieszę bo juhu odbiłem laskę kolesiowi i zrobiłem na przekór świętej pamięci bratu - dodał zaraz. - A może kocham, ale tak o... że zaraz stwierdzę, że Shrekusia bardziej kocham. Skoro to takie durne i no niepewne... to po co się w ogóle wiązać? - zapytał jej.
Gave
Acair zastosował się do wszystkich instrukcji. Ostrożnie przejął małą i usiadł z nią w fotelu przyglądając się jej z wielkim uśmiechem na twarzy.
OdpowiedzUsuń- Kto jest piękną dziewczynką? - zapytał jej miziając ją raz po raz po nosku. - Tak, Kevcia - odpowiedział za małą gdy ta wydała z siebie parę dźwięków. Pokręcił przecząco głową. - Nie dużo - odparł. - Nie wiedziałem co jeszcze... - przyznał, ale widząc radość Grimy aż sam się ucieszył że trafił chociaż trochę. Mała wyciągnęła łapki do grzechotki najwyraźniej zainteresowana tą małą zabawką. Chłopak odetchnął wówczas z ulgą, ciesząc się że mógł im sprawić trochę przyjemności i nawet nie skrzywił się na buziaka. - Nie ma za co - zapewnił Grimę wesoło, dalej kołysząc delikatnie Kevcię w ramionach. - Jest niesamowitym słodziakiem.
Aci
Niby w tym wszystkim co mówiła było sporo sensu. Pokiwał tylko głową i westchnął ciężko.
OdpowiedzUsuń- A ty? Masz kogoś kogo kochasz albo nie wiesz czy kochasz wystarczająco? Spróbowałaś? Żałujesz? - zapytał jej jeszcze. - Ja nie chcę żałować - wymamrotał. - Ani tak ani tak... ale to się chyba nie da - westchnął, po czym przytaknął jest. - Uhm moją też bolą... głowa mi od tego pęka - przyznał cicho.
Gave
Chłopak pokiwał energicznie głową, nie puszczając małej ani na chwilę. Daj jej nawet swój palec do zabawy, pozwalając jej ściskać go do woli.
OdpowiedzUsuń- Nic mnie nie sprowadza - odparł wesoło. - No może... muszę na trochę odsapnąć od Slavit. Ostatnio wziąłem moją przyjaciółkę do wróżki i... wizyta okazała się bardzo nietrafiona. Teraz i jedna i druga mnie nie lubi - westchnął ciężko spoglądając na Kevcię i czochrając ją po łebku. - Poza tym chcę się uczyć od Walwana, więc... to idealny na to moment - pokiwał lekko głową. - A wiesz... to jakiś dziwny czas na gody. Ty urodziłaś, moja przyjaciółka jest w podwójnej ciąży... jakieś szaleństwo!
Acair
Jakoś ciężko było mu uwierzyć w to, że dziewczyna nie ma niczego takiego.
OdpowiedzUsuń- Jeśli faktycznie nie masz to musisz być cholerną szczęściarą - mruknął tylko w odpowiedzi, a na całą naukę na błędach wzruszył ramionami. - To jest to czym zawsze mydlą nam oczy dorośli. Wiesz, ucz się na błędach, to ich więcej nie popełnisz. Nie prawda. Popełnisz. Nawet ten sam... tylko może w trochę inny sposób - wymamrotał trochę. - Ten cały Waldzik to jednak kawał skurczybyka - dodał jeszcze i westchnął ciężko. Nawet nie zwrócił większej uwagi na to, że zagląda mu do ucha. Wyciągnął tylko dłoń i poczochrał ją po czuprynie.
- Spadaj. Popatrz lepiej czy tobie się coś nie zbiera.
Gave
- A kto powiedział, że się zamknę na cztery spusty? Będę żył przecież - wywrócił oczyma. Miłość nie była aż tak do tego potrzebna. Doskonale sobie radził bez niej. Nie wchodził w to jednak głębiej. Zamiast tego odwrócił się do niej i westchnął ciężko. - Jakby ci coś nie grało... jakbyś potrzebowała pomocy... - odetchnął. - To po prostu to powiedz... zostawię przy tobie strażnika. On mi przekaże co i jak - uśmiechnął się do niej lekko.
OdpowiedzUsuńGave
Oczy Acaira zwilgotniały, kiedy tylko Grima zadała to pytanie. Przytulił do siebie Kevę trochę mocniej i pociągnął noskiem.
OdpowiedzUsuń- Chciałem ją zabrać do Polszy... a wróżka miała to ułatwić, ale moja przyjaciółka chyba nie lubi niespodzianek i wszystko poszło w pizdu... pożarła się z wróżką, popsuła jej dom... - wymamrotał czując łzy w oczach. - Okradła ją i w ogóle... paskudnie było. Chciałem to załagodzić, jakoś udobruchać, ale ona była w szale. Jakoś tak... - potrząsnął lekko głową. - Już się chyba nie przyjaźnimy... - dodał czując jak wargi mu się trzęsą i chwilę później łzy spadają łagodną kurtyną na policzki. - A Golasek wie, że jest tatą? - zapytał jej. - Dobrze się z tym czuje? - dopytał i zaraz wzruszył ramionami. - Ona ma taki siódmy zmysł... czuje te maluszki... i wie - pokiwał lekko głową. - Argarczycy są jacyś bardziej ogarnięci w tych tematach...
Aci
Acair spojrzał na nią głęboko urażony.
OdpowiedzUsuń- Nigdy nie naraziłbym dziecka - bąknął. - No i to było bezpieczne... była furtka która blokowała jej umiejętności i dziwny wygląd, ale... może faktycznie nie pomyślałem, że to może nie fajna niespodzianka - pociągnął lekko nosem. - Kevcię wezmę do Polszy tylko jeśli będzie starsza i sama tego zechce - oznajmił prosto z mostu. - Kiedyś ci się zbuntuje i nie będzie chciała siedzieć w ukryciu... a wtedy lepiej mieć kogoś obok - dodał jeszcze, głaszcząc małą delikatnie. - A fajtłapa wujek zawsze będzie przy tobie - ucałował małą w czółko, po czym spojrzał na Grimę. - Ale obiecuję ci, że zachowam wtedy wszelkie sposoby ostrożności, a wcześniej zrobię wywiad i uwarzę wywar, który pozwoli schować ogonek Kevci i zmienić jej odcień skóry na polszański... oczywiście na kilka godzin a nie na stałe - dodał jeszcze promiennie się do niej uśmiechając. - Nigdy nie na wariata - dorzucił jeszcze, po czym podał jej malutką czując, że Grimę już świerzbią rączki. Nie chciał jakoś się jej bardzo narażać teraz.
- Uhm boję się z nią rozmawiać... - wymamrotał. - Była straszna... - spojrzał Grimie prosto w oczy. - Taki potwór nagle... nic nie docierało, nic... - aż się wzdrygnął na samo wspomnienie. - Ja raczej... raczej już mnie nie lubi. Ty też byś mnie nie lubiła... - zacisnął mocno wargi, po czym pokręcił lekko głową. - Może... ale chyba tylko jak małe chcą gadać - pokiwał lekko głową.
Aci
- Ona już takiego ma - odparł tylko, nie wchodząc w szczegóły. Przecież nie zostawiłby Akane samej bez chociaż jednego wartownika. Ufał jej, ale znał jej możliwości co do wpadania w tarapaty i zdecydowanie nie mógł pozwolić sobie na pełne zostawienie jej bez opieki. Zwłaszcza gdy wędrowała z NIM. Przecież Żaba i Łoś to dwa razy większe szanse na tarapaty. 200% pewności, że coś będzie nie tak. Pokręcił lekko głową.
OdpowiedzUsuń- Po prostu zawołaj... i będę w drodze - nie dał się zbyć tym jej słowom. - Nawet go nie zauważysz - dodał jeszcze śmiejąc się cicho.
Gave
Aci już na to nie odpowiedział. Zamiast tego usiadł wygodniej u niej na łóżko i wtulił twarz w jej biodra, becząc niczym małe dziecko. Ze swojej własnej głupoty ale i dlatego, że przecież nie miał niczego złego na myśli. Wierzył i dalej wierzył, że nic by się nie stało. Bo przecież on należał do tych, którzy są super ostrożni i na pewno nie poprowadziłby jej w pobliże zamku. Trzymałby się w bezpiecznej odległości na obrzeżach. No pewnie nigdy się nie dowie tego uczucia. Bo przecież kto by chciał takiego głupola. Nikt. Nikt nie będzie chciał takiej ciamajdy.
OdpowiedzUsuń- Trochę inne - bąknął między jedną a kolejną falą łez. - Nie tylko no wiesz związane z wodą, ogniem i tak dalej. Oni mają całe rozszerzone spektrum. Są jak wszystkie narody w jednym... mają siłę Trolli, mają mądrość mędrców, mają powietrze Drakonów i Fasarii czy Armonii... mają trucizne i inne dziwne zaklęcia Fasach. Wszystko - podciągnął nosem i otarł łzy, ale dalej leżał wtulony w jej nogi. - Bylibyśmy fajni, ale na pewno nie tacy sami... dalej mielibyśmy swoją tożsamość. Tylko może nie byłoby aż tyle podziałów. Może bylibyśmy szczęśliwsi?
Aci
- Chronię wszystkich moich przyjaciół w ten sposób - odparł wymijająco, bo po tym co stało się Tonemu zostawił i przy nim strażnika. Ba, nawet pokusił się o jednego dla Ryu, chociaż ten go najmniej gilał. Może gdyby to było coś naprawdę poważnego to rzuciłby mu się na pomoc, w innym wypadku pozwoliłby mu się trochę pomęczyć. A przynajmniej chciał w to wierzyć. Czasem te jego odruchy przywiązania do nich i jego samego zadziwiały. Maryl również miała swojego własnego. Kontaktowanie się z nimi wszystkimi wymagało sporego wysiłku, więc starał się ograniczyć go do minimum. Krótkie komunikaty. Dobrze, źle. Kiedy źle to gdzie źle i w jakim stopniu. Wszystko i nic więcej.
OdpowiedzUsuń- Chronię ją bo to... przyjaciółka i ze względu na dzidziusia - zacisnął mocno wargi. - To dziwne, że chyba się cieszę, że będę tatą? - zapytał jej. - Znaczy bardzo się boję, ale jakoś tak... chyba się cieszę.
Gave
- Chyba tak - zgodził się z nią. Nie myślał o tym w ten sposób, ale coś w tym mogło być. Bał się odczuwać radość, bo czuł że ta jest niezwykle ulotna. Po każdej dawce radości nadchodziła potężna fala okropnych uczuć. Zacisnął mocno wargi.
OdpowiedzUsuń- Mhm to nie jest proste tak od razu się zmienić - odparł krótko. - Spróbuję - dodał jeszcze cicho. - Już ci nie przeszkadzam - uśmiechnął się do niej lekko i wyszedł z pokoju.
Gave
Acair przetarł oczy dłońmi i położył się wygodniej z głową na jej biodrach, przymykając trochę oczy. Musiał przyznać, że jej masaż był całkiem przyjemny.
OdpowiedzUsuń- Kevusia będzie musiała najpierw nauczyć się kontrolować swoje powietrzne podboje - uśmiechnął się lekko, dłonią lekko gilgocząc Kevę po jej małych stópkach. - Ale ja już ją kocham - zapewnił ją. - Będę mógł się z nią widywać? - obrócił się na plecy żeby na nią spojrzeć. - Będę grzeczny i nigdzie daleko od mamki - obiecał jej szybko. Ta mała go fascynowała, ale nie w ten niezdrowy sposób. Nigdy w życiu nie wykorzystałby jej do eksperymentów.
- Kevusia... jest chyba pierwszą mieszanką z naszym gatunkiem - szepnął cicho. - Ale na pewno nie ostatnim... - dokończył. - Kiedyś, kiedyś będziemy szczęśliwsi... a teraz... możemy robić wszystko, żeby Kevusi było lepiej w życiu - dodał hardo.
Aci
Ktoś zostaeił Wanowi list pod drzwiami, list pachnący piżnen i siarką, a jego treść brzmiała następująco.
OdpowiedzUsuńDroga Grimo Chocholico,
Z głębi obu serc chciałbym napisać, że jest mi przykro, jak zareagowałem, przy nieporozumieniu, w którym oboje braliśmy udział. Chciałbym ci przekazać, że nie było w mej intencji, by naruszyć barierę przyjaźni o cielesność, ani by wybuchnąć emocjami, w sposób, jaki to się stało. Niestety, ma natura jest dość okraszona w cielesność, nagość, namiętność i perwersyjność. Kontrolowanie mych rządz i porządań, jest trudne przez mą chorobę psychiczną, jaką jest roztrojenie jaźni. Powoduje, że nie potrafię kontrolować emocji w sposób normalny. Przepraszam najmocniej, że tak postąpiłem i że musiałaś mnie oglądać w najgorszym wydaniu. W pełni rozumiem, jeśli nasza znajoność na tym się zakończy, jednakże zasługujesz na wiedzę o tym, jak bardzo jest mi głupio. Jeszcze raz przepraszam. Jeżeli będziesz potrzebowała pieniędzy, lub schronienia w środku lasu, wiesz gdzie mnie znaleźć.
Ps. Mam nadzieję, że naszyjnik nadal działa. Gdybyś chciała nauczyć Kevę samokontroli, służę pomocą.
Ps2. Serio masz fajną cipkę, taką jak kopytka ziemniaczane.
Pozdrawiam,
Imperius
Na strzeżonej posesji był tylko on, w prostej koszuli i w spodniach, nawet bez butów, z dłuższymi nieco włosami. Akurat ciął drewno siekierą, ale gdy wpadła mu w ramiona, puścił siekierę, obejmując ją ciepło. Milczał, mimo to. Jego cisza była głucha, dopóki nie wspomniała o kopytku.
OdpowiedzUsuń— Ze smakiem i apetytem, tak jak ja mam w zwyczaju zjadać... Kopytka. — w jego oku pojawił się błysk, ale nie skierowany do niej. — Chcesz być, ale nie wiesz kim chcesz być, kiedy ja będę.— dodał. — Wybacz Grima, ale dla mnie pieszczoty, czułość i seks są ważne w relacjach. Uznaj mnie za dziwaka. Ja tak po prostu lubię. — syknął, po czym puścił jej sylwetkę, by wrócić do cięcia drewna. — A jak tam Keva? Naszyjnik nadal działa?
Pius
— I... Co chciałem powiedzieć, to to, że ciężko mi utrzymywać relacje, w których nie ma tych elementów. — dodał. — A jednocześnie te relacje mi uciekają przez palce. Dlatego wiedz, że jestem... Dziwny. Tyle i aż tyle. Chętnie się z tobą poprzyjaźnię, ale boję się, że się w sobie zadurzymy. — dodał, z delikatnym burakiem na twarzy. — Podobasz mi się. Ciężko mi to ukrywać. Jesteś zabawna, masz charakter, fajną dupę, fajną cipę, rozmawia mi się z tobą, jak z kompletną opozycją, zaskakujesz mnie cały czas, pozytywnie. Masz dużo miłości do innych, do Kevy... Imponuje mi to i przez to mi się podobasz. Bo fajna z ciebie laska. Miła, zabawna, beztroska, ale z dorosłością i poczuciem obowiązku. Po prostu mi się podobasz. Przepraszam.
OdpowiedzUsuńPius
— No i w tym cały szkopuł. Oboje jesteśmy dziwni. Ale nie wiem, jak z tym sobie poradzić. — dodał, wracając do cięcia drewna. — Zrób jak uważasz, możemy się po prostu przyjaźnić. Ja sobie odpuszczę, a ty zajmuj się Kevą, ja pomogę jak mogę. — dodał, a kilka łez spłynęło mu po policzkach, kiedy z impetem rozciął kłodę w pół. — Powiedziałem ci tylko jak się czuję. I tyle.
OdpowiedzUsuńPius
— Okej. To się da zrobić. — odparł Pius po chwili, przecierając przy tym oczy. — Tylko miej z tyłu głowy fakt, że jestem pojebany, dobrze? — dopytał dla pewności, szybkim ruchem cmoknął ją w czoło, wtulając jej głowę w swą klatę.
OdpowiedzUsuńPius
- Medalion? - spojrzał na nią z zaciekawieniem. Medalion chroniący Kevę był czymś dla niego nowym. Przez moment poczuł ukłucie niepokoju i uniósł się z jej kolan, aby spojrzeć jej prosto w oczy.
OdpowiedzUsuń- A Walwan go sprawdził? - zapytał jej, bo choć nie wątpił by Grima zachowała wszelkie środki ostrożności to jakiś niepokój wkradł się do jego serca. Spojrzał na małą i uśmiechnął się do niej lekko. - Nie kocham Kevusi w ten sposób - naburmuszył się, ponownie lądując na jej kolanach i nawet nie zaprotestował na buziaka w czoło, ale kiedy objęła go mocno ramionami spiął się nieznacznie. Szczęśliwie ta pieszczota nie trwała zbyt długo.
- Fajna ta twoja Fiołek - stwierdził wesoło. - Chętnie ją kiedyś poznam - dodał jeszcze, po czym pomasował sobie skronie i z westchnieniem usiadł wyprostowany na łóżku. - Ja chyba nie jestem szczęśliwy - bąknął po dłuższej chwili. - Znaczy no... nie jest źle, nic mi nie jest, jestem zdrowy, zaczynam mieć kilkoro przyjaciół, ale... no nie wiem jakoś dziwnie się czuję - przyznał bez bicia. - NIe umiem tego wyjaśnić - pokręcił lekko głową. - Tak jakby czegoś mi brakowało - wydymał swe policzki. - Ale, ale lubię cieszyć się z małych rzeczy - dodał weselej.
Aci
— Szkoda że pojebanego seksualnie. — burknął, gładząc ją jeszcze za uchem, gdy się w niego wtuliła. Odszedł powoli po kolejne bale drewna, układając je przy pniaku na którym stała Grima.
OdpowiedzUsuń— No wiesz... Jestem dość gęsty. Mam ciężkie kości moje ciało jest trochę inaczej zbudowane, niż u śmiertelnika. To tak jakbyś miała łodź i sporą łódź, załadowaną towarem. Pierwsza łodź wymaga mało osób do wiosłowania, a ta z towarem wymaga dużo więcej wioseł. To tak jak u mnie. Dwa serca biją w symfonii, zasilają mnie. — dodał, uśmiechając się. — Po obu stronach. Pozwól, że nie przeprowadzę na sobie pokazowej sekcji zwłok. Wiedz jedynie, że ważę dwieście kilo.
Pius
Z zaciekawieniem popatrzył na medalion, ale nawet go nie ruszył. Z innego świata. Ze świata Argarczyków. Zagadkowi byli z nich ludzie. Spojrzał po niej z wyraźną mieszaniną niedowierzania i jakiegoś takiego urażenia, gdy zaznaczyła zmieniające się uczucia. Skrzyżował ręce na piersi i naburmuszył się.
OdpowiedzUsuń- Dzięki - burknął. - To może z tobą pójdę do łóżka, co? Ciebie tak mocno pokocham - dodał zaraz. - Okropna jesteś z tymi myślami. Dla Kevusi będę najlepszym wujkiem na świecie. Nic więcej - bąknął urażony i wstał z miejsca, uznając że chyba jednak powinien pójść do siebie.
- Tak, niekompletny chyba bardzo pasuje - zgodził się z nią. - Idę się poobrażać na ciebie u siebie. Już cię nie lubię. Koniec z przyjaźnią - zaznaczył jej niczym małe dziecko. - Ale Kevusię dalej będę odwiedzał - dodał jeszcze, żeby dać jej rozeznanie w sytuacji. - Na razie - rzucił jeszcze wychodząc z jej pokoju. No żeby aż tak go obrażać. Takie myśli mieć. Okropna dziewucha.
Aci xD
- A idę sobie! - krzyknął na nią stając w progu. - Idę! Posądzać mnie o takie rzeczy... że ja i Kevusia... - poczuł łzy w oczach. - To przecież boli! - bąknął jeszcze i odwrócił się na pięcie i przebiegł szybko do swojego pokoju, rzucając tylko Walwanowi że dołączy potem bo musi się pozbierać. Znów tracił przyjaciółkę. Taki już był jego los. Był beznadziejny. Padł na łóżko i wybuchnął płaczem.
OdpowiedzUsuńAci xD
— Zaskakująco mało chętnych. — odparł, również delikatnie się uśmiechając. — Suń się, bo muszę napalić w piecu, a drewno szybko schodzi, chocholico. A z ciebie jest zaprawdę mały gnom. Ja bym się na twoim miejscu martwił, bo Keva może cię szybko przerosnąć... — dodał uszczypliwie, wracając do cięcia drewna. Ale zapytała o roztrojenie jaźni...Wtedy obok Piusa zmaterializowały się dwa duchy, jeden złoty, drugi fioletowy... Oczy Piusa wtedy stały się brązowe, ale nadal z ostrymi źrenicami, jakoby był demonem z krwi i kości.— Dawno temu ukryłem swoje moce w duchach, innych osobowościach. Dzięki temu zabójcy moich rodziców nie mogli mnie namierzyć. Kiedy potrzebowałem ich mocy, opętywali mnie, manifestując się jako aspekt sprawiedliwości i aspekt porządania. Czasami nadal mnie opętują, bo kiedy zmarłem, moje ciało zostało spalone i pochowane. Ale duchy zostały. Tylko teraz mam nad nimi władzę. Kiedyś nie miałem.
OdpowiedzUsuńPius
— Dla niektórych błogosławieństwem jest strata ręki. Bo przecież mają drugą. — odparł, również się uśmiechając. — Mmmm... Opowiedz mi więcej o Tonym. Nic mnie tak nie jara w życiu, jak niespełnione miłości, chocholico. — dodał, kiwając głową. — Wygląda jak pełnowymiarowy noworodek. W sensie o ludzkiej posturze. Ma nóżki inne niż te gobliny... Przyjmowałem trochę porodów, więc wiem. — zarechotał, biorąc kolejny zamach siekierą, a jego duchy z powrotem wróciły do jego ciała. — Bo w ten sposób jestem incognito, demony z mojego wymiaru mnie nie wykryją. Używam mocy, jakbym pożyczał je od samego siebie, ale ten sam ja istnieję w trzech wersjach. Jak się biczowałem, to światłość mnie opętała, krzykliwość, agresja, poczucie sprawiedliwości. Jeśli scalę się cały ze sobą, to demony mnie namierzą i zabiją. Bo szukają nefalema, nie demona... Nie wiedzą że się zreinkarnowałem. Więc to tak, jakbym założył opończę. Magiczną opończę. Dzięki temu nikt nie zginie.
OdpowiedzUsuńPius
— To był sarkazm. Nie opowiadaj mi o Tonym, okej? Mam z całym szacunkiem w dupie kogoś kto nie interesuje się swoim dzieckiem. Jest Argarczykiem, ma znajomych, mógłby cię odnaleźć, gdyby tego chciał. Jak chcesz popierdolić o eks, to nie do mnie. — dodał, a widząc jak jej noga się skręca w jednym momencie, westchnął. Kurwa.
OdpowiedzUsuń— O nie! Szybko! Do lekarza trzeba! A nie czekaj, to ja jestem najlepszym medykiem w Mathyr. — zarechotał, by zerwać swą koszulę, rozrywając ją tak, by długim materiałem owinąć jej kostkę. Usztywnił ją, po czym wziął bezpardonowo Grime do swego domu. — Opatrzę cię, ale albo będziesz musiała zerwać nogawkę, albo zdjąć spodnie.
Pius
Pius westchnął, ponownie się uśmiechając.
OdpowiedzUsuń— Po prostu chciałem popatrzeć na twoje majtki. — dodał, kładąc ją na wygodnym fotelu, podszedł do szafki z regałami, po czym złapał za skalpel, bandaże, jak i słoiczek z gliną. Bez słowa rozciął równo jej spodnie, widocznie skalpelem posługiwał się tak dobrze, jak brzytwą. Po rozcięciu nogawki zabrał miskę z wodą, po czym zdjął opatrunek, przekręcając głowę na bok. — Tylko zwichnięta. — dodał, mocnym szarpnięciem nastawiając staw skokowy, by począć maczać porozcinane bandaże w wodzie, obtaczając je glinką. Jego oczy zmieniły kolor, teraz obie tęczówki połyskiwały złotem. — Obawiam się, że do jutra nie będziesz mogła chodzić. Jeśli stopa ci się źle zrośnie, będziebolała do końca życia...
Pius
— Bo nie ma innych, przyjaciółko. — odparł, wyciągając aparaturę alchemiczną, kilka fiolek... Odpalił wzrokiem kadzidełko, by w moździeżu zgnieść kilka ziół, poczynając ważyć miksturę leczącą. — Zaniosę cię. Chciałem spędzić wieczór, by odtworzyć twe nerwy i tkanki... Ale jak chcesz. Nie kręć się tylko, bo chcę ci nogę usztywnić. Zero wdzięczności dla służby zdrowia... — zarechotał, formując jej gliniany usztywniacz, potocznie zwany gipsem.
OdpowiedzUsuńPius
— Co masz więcej do zaoferowania, Grimo? Uciekłaś od swojego ostatniego faceta. Co jemu zaoferowałaś? — dodał, mrużąc oczy. To nie był wyznacznik jej lojalności, odpowiedzialności, nawet nie chodziło mu o związek, tylko o to, że czasem była chaotyczna.
OdpowiedzUsuń— Lubię. Robię to od małego. Z moimi zdolnościami umiem leczyć. A raczej... Oddawać swoją energię witalną. Oczywiście, jestem medykiem i chirurgiem, byłem na polu bitwy, miałem własną klinikę... W Polszy. Ale spłonęła. A szkoda, bo prawdopodobnie spalił ją klient, któremu przyszyłem i zaleczyłem rozczłonkowaną nogę. Jak go znalazłem, nie było już medyka, by przyszyć mu głowę.
Pius
[ech pomyliłam karty, piszę raz jeszcze ^^" ]
OdpowiedzUsuńSpędził dwa dni w otoczeniu przyjaciół, wraz z Grimą i Kevą, ale w końcu nadszedł czas pożegnań. Dopiero, kiedy Akane i Ryu oddalili się, on poczuł się nieco zagubiony. Wcześniej dostał pozwolenie od Walwana na pozostanie w jego domu, ale to nie zmieniało faktu że czuł się tu obco. Bo właśnie taki był, no nie? Obcy. Nie potrafił sobie znaleźć miejsca. Najczęściej siedział w pokoju Grimy i czytał książkę, albo obserwował małą Kevę. Fakt, że miał córkę był niezaprzeczalny, ale dalej to do niego nie dochodziło. Była już taka duża. Bał się, że te kilka miesięcy, kiedy go przy niej nie było zaważy na całej ich relacji. Wiedział, że to głupie myślenie, ale nie mógł go powstrzymać. Na dodatek była jeszcze Grima. Tak po prawdzie wbił w jej życie z buciorami i nie chciał z niego wyleźć. Mogła czuć się niekomfortowo. Więc gdy znów pojawiła się w pomieszczeniu, zaprzestał kołysania małej w ramionach i spojrzał po niej.
- Uhm czy ja ci nie przeszkadzam? - zapytał jej spokojnie. - Powiedz jeśli tak... bo uhm no mogę... znaczy coś wykombinuję wtedy - rzucił cicho. Co prawda bałby się podróżować samotnie, ale... jeśli Grima go sobie tu nie życzy to jakoś spróbuje.
Tony
— Z racji bycia męską dziwką, wiem doskonale z czym się je uciekanie od odpowiedzialności, Grimo. I jak to potrafi zjeść człowieka od środka. — dodał, przechylając głowę na bok. — Ale skoro już do niego wzdychasz, to licz na to, że podzielę się swą opinią. Bo bez ojca Kevusia będzie miała braki w dorosłości. Sam coś o tym wiem, patrzyłem jak rozszarpano mojego ojca. A to że mam nie pokolei w głowie, to chyba żaden sekret. — dodał, po czym uśmievhnął się, by złotym spojrzeniem począć uzdrawiać jej kostkę. Glina także poczęła gęstnieć, twardnieć... — Raz przyszyłem komuś głowę. Ale to był ewenement. Raz na sto przypadków takie coś ma rację bytu. Trzy dni stałem przy stole operacyjnym. Magia i chirurgia zaprawdę potrafią tworzyć cuda. Z resztą, pani wspaniała, ja ci nie chcę imponować, bo wiem, że to wysiłek marny i bezcelowy. — rzekł, a Grima mogła czuć delikatne strzyknięcie, kiedy jej staw skokowy magicznie się zaleczył.
OdpowiedzUsuńPius
Tony zmieszał się odrobinę, gdy padło pytanie o wymówki i pokręcił szybko głową. Nie bardzo wiedział jak odpowiedzieć na to pytanie, żeby go źle nie zrozumiała. Odłożył książkę na bok, po czym sięgnął do łóżeczka Kevy, żeby ją wyciągnąć i mocno przytulić. Miał wrażenie, że dziewczynka mimo swojego małego ciałka dodaje mu sił.
OdpowiedzUsuń- Nie, nie chcę odchodzić - odparł cicho. - Po prostu... czuję się tu obco. Kręcę się jak robak... i nie wiem co ze sobą zrobić - przyznał. - No i trochę boję się kontaktów z innymi ludźmi - wyznał, delikatnie głaszcząc małą po główce. - Miałem... bardzo słaby okres... - przyznał cicho, nie bardzo wiedząc czy w ogóle powinien jej o tym opowiadać. W końcu Grima... pewnie jej to nawet nie obchodziło. To nie miało znaczenia. Nabrał głębokiego oddechu w płuca. - Przez to... jakoś strasznie niepewnie się czuję.
Tony
— Po prostu cieszmy się że mam dwoje rąk i że obiema mogę pomagać ludziom w potrzebie. Czasami sam się zastanawiam, kiedy mi ktoś pomoże. — odparł, usmiechając się na jej entuzjazm. — Nie, jeszcze się nie zrosło. Zregenerowałem ci tylko tkankę, by nie bolała. Za tydzień będzie jak nowa. — dodał, po czym złapał Grimę na ręce, pod udami i za plecy. — Zająłbym się Kevą, gdybyś nie była chamska i coś od siebie dała. Ale cóż. Może Walwan pomoże? Mógłbym mu dosyłać pieluchy i zabawki z drewna, albo dawać rady. W końcu byłem medykiem nie tylko wojskowym, ale i dziecięcym. Tobie może nie imponować fakt, że param się najemnictwem, ale nie ma bardziej skurwiałego uczucia niż trzymanie za rękę umierającego dziecka. — dodał, patrząc jej w oczy z pewną pustką, a jego złote spojrzenie z powrotem wróciło do dwurakiego. — Masz pecha i tyle.
OdpowiedzUsuńPius
— Emocjonalnie. Tak, da się. Wiele osób to już zrobiło. Nie tylko ty, bo jak pochowano mnie za płotem w burdelu, to moja duma została wyszczerbiona. — odparł, rechocząc nieco, stopą domykając drzwi swojej pustelniczej chatki.
OdpowiedzUsuń— Cham i prostak z ciebie, chochole, przychodzisz mi do domu, pytasz, dlaczego kopytka ci obrzydziłem, a potem gadasz jak najęta o swoim eks. No normalnie cudownaś. Ciesz się lepiej, że nie policzyłem ci za usługę leczenia. Bo by cię to drogo kosztowało. — dodał, nie odzywając się dalej. Co się miał kurwa tłumaczyć? On też nie był fundacją, a miał wrażenie, że Grima wykorzystuje delikatnie fakt tego, że do niej startował. — Masz pecha ogólnie. Najpierw Tony, potem ja. Samych zjebów spotykasz. Nie zazdroszczę.
Pius
— Nie stać cię. — odparł krótko, nie bawiąc się w przemiany walut z Polszy na Terrańskie, był zabijaką/lekarzem, nie bankierem. — A ty mi podnosisz cały czas ciśnienie. Jak nie wkurwem, to swym seksapilem, cóż rzec, wychodzi na to, że zjebane z nas towarzystwo. — dodał, podrzucając ją delikatnie na rękach. — Jesteś strasznie lekka. Ciekawi mnie, czy... A nieważne. — zarechotał, na zboczoną myśl, ruszając nieco żwawym krokiem przez las, jakoby słońce powoli chyliło się za horyzont. — Zjeb, zjebowi nierówny. Można być zwykłym zjebem, turbozjebem, ultrazjebem, gigazjebem... Albo politykiem w Polszy. To już najgorsze stadium.
OdpowiedzUsuńPius
— A ty śmierdzisz, jakbyś się trzy dni nie myła, tłusty kutafonie. — zarechotał Pius, na dźganie palcem, począł udawać, że ściga jej rękę, żeby ją ugryźć. — Dobra tam, wieczna dziewico niepokalana, monogamia ci nie służy, tak samo jak to twoje pierdolenie. — zarechotał, udając, że ją upuszcza, by z powrotem ją złapać. — Ehh, dawno się tak nie uśmiałem...
OdpowiedzUsuńPius
Uśmiechnął się do niej tylko z wdzięcznością na propozycję próbowania nowych rzeczy, razem i wspólnie, ale gdy zapytała o to czy coś mu się stało, wyraźnie się spiął. Cholera. Rozmawianie o tym z przyjaciółmi nie było łatwe, ale oni wiedzieli o co chodziło. Nie musiał tego nazywać po imieniu, Grima była zupełnie zielona w tym temacie. Przytaknął jej tylko i spojrzał na Kevę, opierając czoło o jej główkę.
OdpowiedzUsuń- Zostałem porwany, na chwilę... kilka godzin - powiedział w końcu. - Ale... ich celem było zapłodnienie wielu kobiet... - ubrał to tak w słowa, bo jakoś tak wstydził się mówić głośno o "gwałcie". Wymawiać tego słowa. Wiedział, że nie powinien. Teorię miał w małym paluszku, ale co z tego? Głowa mówiła zupełnie co innego.
- Dlatego... ciężko mi w nowych miejscach, trudno wśród ludzi, boję się... heh wszystkiego - westchnął cicho. - To jest... staram się to pokonywać, ale to nie jest łatwe... - dokończył siadając z Kevcią na fotelu i kołysząc ją w swoich ramionach.
Tony
— No już tak sobie nie dodawaj. I tak bym się tobą nie najadł. Sama skóra i cycki. — dodał, kręcąc się z nią wokół własnej osi, rechocząc rubasznie, jak mały diabełek. — ŁoooŁ. Ale mi dojebałaś. Moja duma po tej obeldze jest uniżona! Domagam się satysfakcji, Grimo Goblino-Grimo Chocholico! — powiedział, teatralnie zamykając oczy, udając minę obrażonego, a kącik jego ust spierdalał w ciężko powstrzymowalny uśmiech. — Ubodłaś, Grimo mnie... Pod powóz się podłożę, ale niee przejedziee mnie... Bo kurwa się prędzej ze śmiechu rozłożę! — zaśpiewał, fałszując, lecz z radością patrząc w jej oczy... W sumie, trzymał ją jak pannę młodą.
OdpowiedzUsuńPius
— E, E. Co ty sobie wyobrażasz, że buziaki mi dajesz? Masz licencję na dawanie buziaków?! — zapytał, z teatralnym naburmuszeniem. Dał jej małego całuska, prosto w usta, po czym się oblizał, gdy zasłoniła mu usta... — Menda! Menda! — Fja tylkho śpiewam! — dodał, poczynając oblizywać jej palce, by w końcu zabrała dłoń z jego twarzy!
OdpowiedzUsuńPius
Pokręcił głową.
OdpowiedzUsuń- Nie czuję się na siłach, by o tym opowiadać - przyznał, ciesząc się, że dziewczyna to rozumie. - Może kiedyś... - dodał po chwili milczenia, a widząc, że Keva zasnęła ostrożnie położył ją do łóżeczka i przykrył kocykiem. Zacisnął dłonie na jej łóżku.
- Nie wiem - odparł zgodnie z prawdą. - W Argarze... no tam po prostu przyzwyczaiłem się do tego miejsca... po tym wszystkim i tam długo nie wychodziłem z własnego pokoju - przyznał cicho. - Ale potem jakoś powoli szło... - obrócił się do niej, by posłać jej delikatny uśmiech. - Tu jest dobrze - zapewnił ją szybko. - Tylko... chciałbym nie być bezużytecznym robakiem, darmozjadem... to jest... wiem, że opiekuję się Kevą i spędzam z nią czas, ale chciałbym jakoś pomóc, zarobić na swoje utrzymanie...
Tony
Zawahał się przed swoim kolejnym ruchem, po czym podszedł do niej na łóżko i usiadł obok. A właściwie położył na wpółsiedząco, by móc oprzeć głowę o jej ramię.
OdpowiedzUsuń- Chciałbym... nauczyć się czegoś od niego... może pomóc, ale nie wiem jak będzie z moimi odruchami i boję się, że go zawiodę - przyznał cicho. - Myślisz, że się zgodzi? - zapytał jej po chwili milczenia. - Myślisz, że za jakiś czas... poszłybyście ze mną do Argaru? - zadał kolejne pytanie. - Bo tam... Keva Maria Skłodowska Currie... byłaby mniej narażona na nieprzyjemności - zacisnął mocno wargi. - I są tam ludzie, którzy znają się bardziej na naszych mocach niż ja - dodał jeszcze. - Ale jeszcze nie teraz - dodał zaraz szybko. - Nie teraz... nie musisz się szybko decydować. Ja nie chcę... no uhm nie chcę żebyś pomyślała, że naciskam. Po prostu... martwię się o małą i tak podsuwam różne opcje...
Tony
— Gamorta ci chyba mordę lizała! — zarechotał, jęzorem poczynając wylizywać lubieżnie szparę między jej palcami, patrząc przy tym głęboko w jej oczy. Poruszył śmiesznie brwiami. — Mam licencję na całowanie małży i innych owoców morza. Nie radzę ci mnie sprawdzać, Chocholico, bo cię zmiecie z planszy.
OdpowiedzUsuńPius
— Kopytka nie, ale muszelki... — ponownie poruszył brwiami, mimikując gest jej twarzy. — Szczególnie te z perełkami, trzeba dobrze oblizać, by skosztować smak w pełni. — zarechotał, patrząc jej w oczy podejrzliwie... Czy ona właś z nim flirtowała? Pius zapisze to sobie w kalendarzyku, by w ogóle wiedzieć, że cuda się zdarzają...
OdpowiedzUsuńPius
— No no, widzę, że ci łezka pociekła po nodze. — zarechotał, a dostrzegając światła w lesie, strzelił delikatnie karkiem, bo wiedział, że zaraz pewnie się rozłączą. — Cieszę się, że mogłem pomóc. Jakkolwiek. Gdyby młoda potrzebowała treningu, jak podrośnie, albo... Nie wiem, zesra się, a nie będziesz miała pieluch, to wpadaj. — dodał, cmokając ją w policzek, by się jeszcze trochę na nią napatrzeć...
OdpowiedzUsuńPius
Miałby zająć miejsce Acaira? Choćby na chwilę? Na lekcjach u Walwana? Nie był przekonany czy ten chłopak byłby z tego szczęśliwy, ale z drugiej strony naprawdę chciał poznać coś nowego, a oglądanie Walwana w pracy zza kotary czy wychylając się od czasu do czasu z pokoju nie było zbyt komfortowe. Niewiele mógł się dzięki temu nauczyć. Zmieszał się nieco gdy zaproponowała, że powie za niego i szybko pokręcił głową.
OdpowiedzUsuń- Nie - odparł. - Nie chcę, żebyś to robiła za mnie. To uhm ... - zacisnął mocno pięści. - Ja chyba muszę sam... tak czuję - wyznał jej, natomiast kiedy wspomniała o uspokajającej mocy Kevy, zarumienił się trochę. - To uhm pewnie dlatego, że nie chcę na nią przekładać negatywnych emocji - odparł, próbując racjonalizować powód dla którego ta mała zdawała się działać na niego uspokajająco. - Ale... możesz iść ze mną... i Kevą... - potwierdził zaraz, bo uważał, że wsparcie mu się przyda.
Pokiwał głową na pytanie Grimy i potem ponownie.
- Tak, chcę - przyznał, ale jej łzy... jak na prawdziwego bałwana pod względem emocji... odczytał błędnie. Podniósł głowę i spojrzał na nią. - Ale jak nie chcesz to nie - pokręcił szybko głową, łapiąc jej buzię w obie dłonie i spoglądając jej prosto w oczy. - Nie musisz. Ja ci jej nie zabiorę, naprawdę, obiecuję. Masz moje słowo. Jak będziesz chciała to sobie pójdę... ale pozwól mi ją chociaż odwiedzać - poprosił ją zaraz. Miała takie świecące tęczówki, że nie wiedzieć kiedy, zbliżył się do niej i ucałował najpierw jej jeden a potem drugi policzek, smakując jednocześnie łez Goblińskich. Hm... wcale nie różniły się od tych jego. - Tylko nie płacz... - poprosił. - Nie musimy, ja nie chciałem cię przestraszyć...
Tony
— Mam dobry węch, szczególnie do kopytek. — zarechotał ciepło, zerkając jej prosto w oczy, gdy go ucałowała... Cholera, nogi mu zmiękły. Uśmiechnął się ciepło. — Jeśli moje towarzystwo jest godne, to tak. Wpadajcie, kiedy chcecie. — dodał, by dać jej jeszcze jednego całusa, tym razem w dolną wargę. — Moje drzwi zawsze stoją przed tobą otworem. Dla Kevusi też. Przyniosę ci jeszcze laskę do chodzenia, byś nie musiała naciskać na nogę. Dobrze?
OdpowiedzUsuńPius
Teraz to i on trochę zgłupiał. Zesztywniał, gdy złapała go za buzię, ale jeden, soczysty cmok przyjął bez większych oporów. Gdy jednak jej ramiona zadrżały, nie wahał się ani chwili. Objął ją swoimi ramionami, mocno do siebie przytulając i głaszcząc ją uspokajająco po plecach.
OdpowiedzUsuń- Będzie miała - szepnął jej do ucha. - Już ma... ma ciebie i ma mnie... już ma rodzinkę, a będzie miała jeszcze większą - zapewnił ją. - Zobaczysz... babcia ją pokocha... - tego był pewien. Rei oszaleje na punkcie berbecia. Meliodas w sumie też. Będzie chętny do szkolenia małej Kevy, więc szybko mała będzie potrafiła się obronić. A on... on też pomoże, ale zamierzał jeszcze trochę małą porozpieszczać. Przecież dopiero co ją poznawał. Jej przyzwyczajenia i malutkie radości. Objął Grimę jeszcze mocniej muskając ustami czubek jej głowy. Jakoś tak... nie bał się jej. Nie bał się tej dziewczyny. Przyjął to z dużą ulgą.
- Cieszę się, że chcesz... - przyznał cicho. - Ale chciałbym... chciałbym też poznać ten twój świat tutaj, więc... możemy zostać tu na trochę dłużej? Zanim pójdziemy do Argaru?
Tony
Pius spojrzał na nią, niczym porażony piorunem.
OdpowiedzUsuń— Umiem. Kocham ludzi. Pomimo zła na świecie, przez dekadę ratowałem potrzebujących... To była miłość lekarza, ale... Tak. Potrafię się zakochać. Romantycznie, ze świecami... I z zapewnieniem bezpieczeństwa, dbaniem, opieką, dawaniem uwagi... Umiem... Po prostu ostatnia osoba w jakiej się zakochałem... Cóż. Nie zaakceptowała mnie. Od tamtego czasu nie miałem okazji... A ty? Potrafisz?
Pius
— Może nie jestem w tym ekspertem, ale jeśli jesteś z kimś szczęśliwa, że chcesz przy kimś być, budzić się obok kogoś, robić mu śniadanie, sama otrzymywać pieszczoty, po prostu dobrze się bawić i nie myśleć o bożym świecie... Myślę, że to mieszanka tego wszystkiego. No i poczucie bezpieczeństwa. I wszystko posypane szacunkiem, zaangażowaniem i zaufaniem. — dodał, patrząc jej podejrzliwie w oczy. — A dlaczego pytasz? Chodzi o Tonego?
OdpowiedzUsuńPius
Chłopak przytulił ją mocniej do siebie i pogłaskał lekko po plecach. Pokiwał głową.
OdpowiedzUsuń- Obronią, jak będzie trzeba to obronią - zapewnił ją. Mówił szczerze. Nie wyobrażał sobie innej sytuacji. Nie z jego rodzinką. Rei na pewno nie odpuściłaby i może nawet zaprzątnęła Niklausa do roboty. Był pewien, że w razie potrzeby stanęliby na głowie, żeby obronić. On też. Też by to zrobił.
- Okay - odparł tylko na jej zapewnienia, że zostaną tu tak długo jak będzie chciał. - To chyba będę musiał zacząć ćwiczyć przyzwyczajanie się do innych istot - szepnął. - Żebym mógł was obronić jak będziemy wracać... - dodał zaraz. Istniała jeszcze szansa, że wyśle list i Ryu czy Gave tu przyczłapią by mu towarzyszyć w drodze powrotnej, ale nie chciał ciągle polegać tylko na przyjaciołach. Musiał powoli stawać na nogi i niestety czuł, że zbyt łatwo mu to nie przyjdzie.
Tony
— Może źle to ująłem... Akceptowała mnie, ale... Ale moja choroba wszystko zepsuła. No i fakt, że dupczyłem jej brata. Była płatną zabójczynią. No ale cóż. Było minęło. — odparł, spoglądając w oczy. — To trzeba czuć. Nie wszystko jest łatwe do opisania. — dodał. — Nadal mnie ciekawi, skąd to pytanie, Ri?
OdpowiedzUsuńPius
— Sęk w tym, że nie wiedziałem, że są rodzeństwem. To było takie... Braterstwo krwi? Chyba? Nie wiem... — kiedy wspomniała o Acairze, Pius się tylko uśmiechnął. — Nie pierdol. Acair? Właśnie jego dupczyłem, a jego siostra mi dała kosza... Jaki ten świat jest mały... Ale masz rację. Cielesność jest ważna. Ale to nie wszystko.
OdpowiedzUsuńPius
Nie był przekonany do tej jej całego entuzjazmu, ale pokiwał lekko głową. Mógł spróbować. Chciał spróbować. Uśmiechnął się patrząc na małą i pokręcił głową.
OdpowiedzUsuń- Nie, nad powietrzem kontrolę mam - zapewnił ją machając lekko dłonią, by unieść Grimę w powietrzu, pół metra nad wyrko a potem zrobił nią beczkę, zanim opuścił wprost w swoje ramiona i skradł jej buziaka, pokazując zaraz język.
- Myślałem, że jej nie mam, ale jak... dowiedziałem się o Kevie to... - zacisnął mocno wargi. - Bardzo się zdenerwowałem, że mi nie powiedziałaś. Nie wierzyłem, że mogłabyś mi nie powiedzieć... - zgrzytnął lekko zębami. - I okazało się, że jednak nie straciłem kontroli nad nim - przyznał ze śmiechem i lekkim zażenowaniem w głosie. Nieźle sobie wtedy poszalał.
- Wywiała cię z pokoju? To co jej robiłaś, hm? - zmrużył lekko oczy. - Musiała mieć jakiś powód... coś jej na pewno nie podpasowało - puknął ją w czoło palcem.
Tony
— Sęk w tym, że to on płacił mi... Jak przynajmniej raz przyszedł na wizytę lekarską. Nie było pieniędzy w tym dupczeniu. A tą dziewczynę poznałem po tym jak go posiadłem. A on posiadł mnie. No ale. Było minęło. Przynajmniej nie uciekłem z bachorkiem bez słowa... — dodał, jakby chciał wpić jej małą szpileczkę. Akurat dotarli do posiadłości Wana. — No to co? Mam wejść z tobą, czy...
OdpowiedzUsuńPius
— Też tak uważam, Grimo. To bardzo głupie w chuj. Szczególnie, że bie zrobiłem tego specjalnie. Ale wiesz, kto by szanował moją opinię i moje zdanie. Jestem tylko zbokiem i zwyrodnialcem, traktowanie mnie poważnie mija się z celem. — zerknął na nią, już nie chcąc ciągnąć tematu, że wcześniej nie mógł mieć dzieci... Po prostu się uśmiechnął.
OdpowiedzUsuń— Rzeczywiście, przywitam się z nią. — dodał, z uśmiechem wchodząc do środka. Gdy wzięła małą na ręce, poczynając prawić głupie miny, by po chwili cmoknąć małą w czoło. — Ależ ty wyrosła, młoda damo. — zwrócił się do Kevy, z rozkowznym uśmiechem. Spojrzał także na Wna, bo teraz on trzymał na rękach Grimę, która trzymała Kevę... Brakowało tylko, by jeszcze jego ktoś wziął na ręce.
Pius
Tony pokręcił lekko głową. Jakoś dalej nie kupował takich usprawiedliwień. Chociaż rozumiał ją to ciągle gdzieś mu tam na serducho leżał ten fakt, że wiedziała, ale uznała że nie będzie mu niczego mówiła. Nie chciała mu nic powiedzieć.
OdpowiedzUsuń- Ty też dopiero co mnie poznałaś... - burknął łapiąc jej nos między swoje dwa palce. - Jesteś okropną egoistką - dodał jeszcze, patrząc jej prosto w oczy, po czym spoważniał na chwilę, odsuwając od niej swoje ręce i opuszczając je w dół. Spojrzał jej prosto w oczy.
- Tak, można stracić kontrolę - przyznał szczerze. - Silne emocje są częstą tego przyczyną. Tak jak i silne przeżycie, jakaś trauma... to wszystko co w nas kotłuje... zdarza się, że wybuchamy wtedy - oznajmił, po czym zaraz pospieszył z wyjaśnieniami. - Ale nie, że całkowicie i zostaje z nas miazga... chociaż... - zastanowił się. - Jest szansa, że przy tym straci się życie, ale to jeśli nie uspokoi się... rzadko się to zdarza - zapewnił ją szybko. - Po prostu wybuchamy mocami, na przykład demolując swoje otoczenie i niechcący krzywdząc innych wokół siebie - przyznał cicho i zerknął na Kevę. - Wszystko lata - uśmiechnął się pod nosem i zaraz ugryzł Grimę w jej zgrabny nos, zanim wyszedł z łóżka i podszedł do małej aby wziąć ją na ręce. - Damy sobie z tym radę - pogłaskał małą po włoskach i przyniósł ją do łóżka, żeby oboje mogli się cieszyć jej obecnością.
Tony
— To ciekawe, że się nim bawi, bałem się, że go spróbuje zjeść. — odpał Pius, zanosząc Grimę z Kevą na kanapę, gdzie powoli je odłożył. — Uważaj tylko, jak go zacznie zdejmować. Może się okazać, że moc która w niej siedzi nagle się aktywuje. Najlepiej, jakbyście go przewlekli przez jej śpioszki. — dodał, spoglądając na Wana. — Tylko złamanie z przemieszczeniem. Ustabilizowałem jej kostkę tak, by za mocno jej nie ruszała, poza tym Argarska magia pomogła jej stawom się zrosnąć bez zahaczania o tkankę okostną. Raczej szybko się zregeneruje, jest Terranką. Metabolizm Terran jest znacznie przyśpieszony, przynajmniej tak zauważyłem. Poza tym najlepiej jakby ten tydzień chodziła o kuli, stopa wtedy zrośnie się do końca i Grima nie poczuje, że cokolwiek z tą stopą się stało.
OdpowiedzUsuńPius
Tony oderwał wzrok od małej, żeby spojrzeć po Grimie z wyraźną powagą w oczach. Skinął ostrożnie głową.
OdpowiedzUsuń- Nie obiecuję, że na nią nie krzyknę - odparł zgodnie z prawdą. - Ale nie przestanę kochać, nigdy - zapewnił z wielkim uśmiechem na twarzy. - Przecież nie da się jej nie kochać - bąknął czerwieniejąc na twarzy. - No nie da - wymamrotał, przytulając córkę do piersi. - Jest taka mała, drobna, a taka kochana - dał jej swój palec do zabawy i pogilgotał ją po brzuszku pozostałymi palcami. - Po prostu czasem... będziemy mieli dość - spojrzał na Grimę. - Czasem będzie trudno... ale damy radę - pokiwał lekko głową. - Razem, damy radę...
Tony
— Widzisz, Kevcia? Ty i ja mamy to wspólne. Memlamy cyce. — pogłaskał małą palcem po główce, po czym uśmiechnął się, zerkając na Walwana. — Jak będzie narzekać, żebyś zdjął jej gips, wyślij ją do mnie! Noga będzie wtedy jej najmniejszym problemem! — dodał, po czym zwrócił się do Grimy.— Żadnych skoków. Żadnych fikołków. Żadnych wygibasów. Bo ci napluję do dupy. A tego oboje byśmy nie chcieli. Postaraj się nie naciskać na nogę, dobrze? Bo źle ci się zrośnie i będziesz do końca życia chodzić jak łamaga.
OdpowiedzUsuńPius
— Da się, niepokalana dziewico. Zaryzykowałbym nawet objektywne, tfu, subiektywną opinię, że jest to całkowicie pozytywnie przyjemne. No ale nic, ja się będę zbierał. Wan się tobą zajmie, a ja mam jeszcze parę rzeczy do załatwienia. Gdybyś czegokolwiek potrzebowała, wiesz, gdzie mnie znaleźć. — dodał, po czym zaczął gilgotać Kevusię po brzuszku w ramach pożegnania.
OdpowiedzUsuńPius
Tony nabrał głębokiego oddechu w płuca, kiedy Grima tak mocno zaczęła się w niego wtulać. Szczęście od niej promieniowało, ale jednocześnie przekładało się na wzmożoną ruchowość i chęć dotyku. Zauważył, że nie miał problemu z dotykiem Grimy, ale teraz zaczął się on robić kłopotliwy. Dlatego w końcu wyciągnął dłoń i położył ją na głowie dziewczyny odsuwając się od niej. Odrobinę.
OdpowiedzUsuń- Przerwa dla mnie - powiedział tak po prostu. - Ty to lubisz tak wszystkich łapać, co? Skakać na nich i dotykać, nie? - spojrzał po niej uważnie. - Dla mnie... w tej chwili... właściwie to zawsze, nie tylko w tej chwili... to dość nietypowe - przyznał. - Nie mam nic przeciwko... ale czasem robisz tego za... - odchrząknął i wstał, by odłożyć Kevusię. - Pozwól że zademonstruję - wyszczerzył się do niej, starając się oddać to jak wygląda podczas szaleństw i skoczył na nią, wciskając głowę w jej brzuszek, po czym przenosząc go do jej ucha i wąchając je kilka razy, by ucałować je nawet lekko. Zaraz też czochrał ją po włosach, podszczypywał pod pachami i na sam koniec mocno ją objął, by podrażnić ręką jej ogonek.
- Czasem to za dużo - szepnął jej do ucha, muskając je raz jeszcze. - Nie boję się ciebie, ani twojego dotyku... ale jak tak zaczynasz za mocno wariować to... nie wiem czego się spodziewać. Czuję taki niepokój. Serce mi się ściska boleśnie - wyjaśnił jej co właściwie czuje. O dziwo było to przy niej niezwykle łatwe.
Tony
Zmarszczył nieco nos, kiedy tak chichotała, ale gdy została w niego wtulona, nie miał nic przeciwko. Objął ją tylko mocniej i przymknął na chwilę oczy.
OdpowiedzUsuń- Lubię jak się do mnie przytulasz - powiedział w końcu. - Tylko... jak mocno brykasz to jeszcze czuję się niepewnie - wyznał jej mocniej ją przytulił. - Pius? Kim jest Pius? - zainteresował się, bo coś mu to imię mówiło. Wydawało mu się, że dziewczyna już o nim wspominała, ale nie miał pewności. Zrobił sobie przez chwilę helikopter z ogona Grimy, z fascynacją patrząc jak się lekko kręci, jaki jest plastyczny. - Właściwie... to gdzie się kończy kość? - zapytał jej, badając ogonek uważniej palcami. Jakoś tak próbując wyczuć zakończenie kości a także jej układ. - Lubię ten twój ogon... - bąknął.
Tony
Tony słuchał o Piusie ze spokojem, ciekaw nawet trochę co jej o seksie powiedział. Jednocześnie swobodnie masował jej ogonek. Przytulali się? No dobrze, z Grimą nie dało się nie przytulać. Ona była taka przytulaśna do wszystkich. To normalna rzecz. Przytaknął sobie.
OdpowiedzUsuń- A co o seksie mówiliście? Powiedział coś ciekawego? - zainteresował się. Może sprzedał jej jakieś ciekawe podejście do seksu, albo spojrzenie inne. Odsunął na moment dłonie, kiedy go trzepnęła i powiedziała, że to ją podnieca.
- Uhm... a to nie chcesz być podniecona? - zapytał jej po chwili dotykając części bez kości i łapiąc kilka włosków. - Zrobimy warkoczyki. Będziemy musieli poćwiczyć... bo jak Kevusia będzie chciała... to musze potrafić - pokiwał głową i zabrał się za wydzielanie pasm pędzelka.
Tony
Chłopak zdziwił się nieco nie do końca rozumiejąc o czym mówi. Pogniewał się bo nie miała ochoty na seks? Oj, ale przecież nie powinien się gniewać za coś takiego. Każdy miał prawo mieć swoje zdanie i swoje upodobania. Dała mu trzy kosze? No dobra, facet był dość mocno w nią wkręcony, aż odruchowo mocniej ją przytulił do siebie. Tak, to była prawda. Seks nie był najważniejszy. Ot fajny dodatek.
OdpowiedzUsuń- Głupio się zachowałaś? - spojrzał na nią, odsłaniając jej twarz i całując jej czerwony policzek. Jakoś tak uznał to za odpowiednie, chociaż przecież seks nie był najważniejszy. Ale... hm no tak się kogoś pocieszało. Odsunął dłonie od jej ogonka i skinął głową. - Dobrze - uśmiechnął się do niej. - To... jak będziesz chciała chciała... to dasz mi znać - dodał, nie mając z tym problemu, a gdy wspomniała o warkoczach to zerknął na jej włosy. - To... mogę? - pokazał jej głowę. - O a potem Walwana zapytam...
Tony
Blondyn pokiwał głową i trzepnął ją przez tą głupią łepetynę.
OdpowiedzUsuń- Głupol jesteś - poinformował ją. - Można lubić. Jesteś fajna - dodał zaraz. - Strasznie cię wszędzie pełno. Gadasz jak najęta. Dużo czytasz. Chcesz robić eksperymenty. Jesteś ciekawą osobą i masz wiedzę... tylko życiowo głupol jesteś - wywrócił oczyma. - Strasznie, wielki głupol - spojrzał jej prosto w oczy. Znów spojrzał na nią zaskoczony pytaniem i wzruszył ramionami.
- Zrobić tobie dobrze? Podniecić cię i obserwować jak ci dobrze? - dopytał. - Chcę, chcę - zapewnił ją tak po prostu, a gdy usiadła przed nim pokręcił lekko głową. - Spróbuję, a ty sprawdzisz i powiesz co źle - rzucił wesoło, przeczesując jej włosy palcami. Nawet przez moment robiąc jej masaż głowy. Podzielił włosy na pięć pasm i zaczął kombinować. Męczył się dziesięć minut i pokręcił głową. Rozplątał jej włosy by z powrotem na nią spojrzeć.
- Najłatwiejszy ma 3 pasma? - chciał wiedzieć, bo 5 go przerosło.
Tony
Zwrócił uwagę na to jaką minę zrobiła. Zdziwił się trochę, bo w jego opinii nie powiedział nic złego. Przynajmniej starał się. Nie do końca to zrozumiał, więc zesztywniał nieco odsuwając się od niej. Nie chciał jej przecież robić krzywdy.
OdpowiedzUsuń- Nie musimy iść na całość - odparł czując jak policzki mu pąsowieją. - Mogę... zrobić ci... - zacisnął mocno powieki. - No... uhm... będę ssał ustami twoją łechtaczkę, pieścił językiem twe wnętrze... to bezpieczne i nie będziesz brzuchata... - zapewnił cicho. - Ale jakbyś była brzuchata to ja... ja i tak będę obok - dodał jeszcze patrząc gdzieś w bok i kompletnie nie wiedząc co powinien teraz zrobić. Nawet ucieszył się, kiedy wreszcie zajął się warkoczem. To było zadanie godne jego aktualnego stanu. Mógł na moment zająć czymś myśli. Wysłuchał jej instrukcji i powoli zaczął tworzyć jej prostego warkocza. Wyczuł jednak, że masaż głowy jej odpowiadał, więc gdy skończył nieco koślawy twór i obwiązał go rzemykiem, przesunął dłonie na jej głowę i zaczął kolistymi ruchami masować ją po niej.
- Lubisz tak? - zapytał.
Tony
Takiego wyznania to akurat się nie spodziewał. Kiedy to powiedziała, on patrzył na nią w kompletnym osłupieniu. Przez moment zastanawiał się co powinien zrobić. Może powinien odpowiedzieć tym samym? No bo przecież się o nią troszczył i go pociągała... fizycznie, ale i psychicznie. No to może to było kochanie? Ale jeśli nie to co? Przecież on nawet do końca nie wiedział co to znaczy, a co dopiero się deklarować. Cholera jasna, dlaczego takiej Akane tu nie było kiedy jej potrzebował. Jakby to teraz ugryźć. Zatrzymał dłonie w pół ruchu przy masowaniu i tak zamarł, siedział tak od dłuższej chwili, przeskakując z jednej jej tęczówki do drugiej.
OdpowiedzUsuń- Ja... - zaczął w końcu. - Bardzo mi się podobasz, lubię twój ogon, lubię twoje uszy, lubię twoje oczy... jak się uśmiechasz to jakoś mi lżej się robi. Bardzo to sobie cenię. No i uwielbiam z tobą rozmawiać... i kocham naszą Kevusię. Chcę ją wychowywać razem z tobą... - powiedział. - Dziękuję, że mi to mówisz - dodał po chwili, opuszczając dłonie i patrząc jej prosto w oczy. - Ja tylko nie wiem co to znaczy kochać... tak no wiesz, jak kobietę. Nie wiem czy to co czuję to właśnie to, ale chyba tak - przyznał zmieszany.
Tony
Kamień spadł mu z serca, gdy tak dobrze go odebrała. Nie był pewien czy wszystko jej wyjaśnił, ale na to wyglądało. Objął ją mocno ramionami i oparł brodę na jej włosach.
OdpowiedzUsuń- Powiem - odparł po prostu. - Ale ty mi to samo musisz obiecać - dodał zaraz. - A jak się dowiesz, że na pewno kochasz to też - dorzucił po krótkiej chwili. - Ja też powiem - zadeklarował jeszcze. - Uhm Grima... czym jest dla ciebie miłość? - zapytał jej po chwili.
Tony
Drgnął widząc jej łzy. Patrzył na jej dłonie chyba równie zdziwiony co ona. Dlaczego płakała? Powiedział jej coś nie tak? Zrobił coś nie tak? Może już doszła do wniosku że go nie kocha? Może nie powinien tak mówić. I co powinien teraz zrobić? Objął ją jeszcze mocniej zaciskając mocno wargi.
OdpowiedzUsuń- Już... już się chyba odkochałaś? - zapytał jej. - Albo powiedziałem coś nie tak? Czemu płaczesz? - dodał kolejne pytania, głaszcząc ją po brzuszku. - Powiedz mi, bo ja... nie rozumiem... - poprosił, po czym znów zamrugał. Rumieniła się strasznie zaraz po wypowiedzeniu słów o miłości. Jej definicji, wątpliwości i tego co sama sądziła. Patrzył na nią trawiąc słowa, a potem nachylił się by pocałować ją w usta. Delikatnie acz pewnie.
- To... mnie fascynujesz - przyznał. - Chcę cię dotykać, przytulać, chcę z tobą przebywać - powiedział. - Rozmawiać i robić eksperymenty... różne... - zagryzł mocno wargi. - Ale nie na tobie - dodał zaraz szybko. - Tylko z tobą...
Tony
- Pocą ci się? - zmarszczył lekko brwi i przysunął się do niej by uważnie przyjrzeć jej patrzałkom. - Fascynujące... nowy fakt. Goblinkom pocą się oczy - pokiwał głową w zrozumieniu, chociaż jakoś tak nie do końca mu się chciało w to wierzyć. Te jej pocałunki bardzo mu się spodobały. Wprawiały go w zachwyt, ale i czuł ciepło w serduchu. Dawno takiego nie czuł. Nie był pewien czy kiedykolwiek coś takiego miało miejsce. Trzymał ją mocno przy sobie raz po raz oddając pocałunki, by nie pozostać jej dłużny. No i dlatego, że po prostu świetnie smakowała. Ucałował też jej nosek i pocące się oczy.
OdpowiedzUsuń- Eee smakują jak łezki - tyknął ją palcem w nos. - Nie kłam mi tu - pogroził palcem przed oczyma.
Tony
Napisał do niej, czy wpadłaby na wizytę i że słyszał że wyjeżdża. Zawarł także w wiadomości fakt, że jest... Chory. W swej percepcji, ujmą na honorze było to, że tak sromotnie przegrał pojedynek. Więc kłamał. Tylko Onyx wiedziała co się tak na prawdę stało. Przynajmniej czarnoksiężnik Davos postawił go na nogi... Pius jedynie co, to oszczędzał rękę i ciało, nie biegał, aczkolwiek był na chodzie, jak najbardziej. Schudł sporo, ale to też było do przewidzenia. Teraz po prostu wracał do siebie...
OdpowiedzUsuńPius
Drzwi otworzyły się, a w nich stał wychudzony Pius, ze związanyni włosami.
OdpowiedzUsuń— To przełóż. A dosięgniesz? — spytał, uśmiechając się do niej szeroko. — Słyszałem, że wyjeżdżasz. Chciałem cię chociaż jeszcze zobaczyć. — jego bok był zabandażowany, a prawa ręka wisiała, widocznie też tam miał głębokie rany.
Pius
Westchnął, gdy go przytuliła.
OdpowiedzUsuń— Ri... Ja mam... Rozwalony bok. — rzekł, pokazując jej zrastające się żebra, pod szatą. — Dziękuję. Jak chcesz, możesz zaparzyć herbatki i powiedzieć co tam u ciebie i twojego męża. — rzekł, kuśtykając do krzesła, by na nim zasiąść. — Przeliczyłem swoje możliwości i dostałem wpierdol, przyszła kryska na matyska. Ledwo przeżyłem.
Pius
— Całkiem dobrze. Ważne, że jesteś szczęśliwa. — odparł, z przekąsem, jakimś ukłuciem zazdrości. Może to ta przeszłość go trapiła, może liczył na cokolwiek. Był głupi, to na pewno. — Zatem dobrze, że Keva będzie ze swoimi. Naszyjnik nie będzie już jej potrzebny, będą inni, którzy będą mogli się nią zająć. — odparł, na nią nawet nie patrząc.
OdpowiedzUsuńPius
— Nie oddawajcie, wiem że mała się lubi nim bawić. — dodał, wzdychając ciężko. — Po prostu będzie wśród swoich. I dobrze. — dodał, uśmiechając się do niej. — Jestem, poza tym... Tylko mam wrażenie, że czegoś mi brakuje... — rzekł, patrząc jej w oczy, by zaczesać kosmyk jej włosów za ucho.
OdpowiedzUsuńPius
— Wiem czego mi pusto... Ale piąty raz cię nie będę na nic namawiał. — zarechotał tylko, podgrzewając wodę na herbatę. Sam zalał ziółka, dając jej też kubek. Napił się i westchnął. — Cieszę się, że ci się udało. Serio. Promieniejesz. Może poza tym, że chciałaś mnie połamać na kolanie. — zachichotał.
OdpowiedzUsuńPius
— O to się martwisz? O Onyx? Myślałem, że nie jestem w twoim typie. — zarechotał, stając przed nią, mrużąc przy tym oczy. — Teraz masz szansę. No dawaj, połam mnie. Podskakujesz, fikasz do mnie, co? Zaraz buziaka w usta dostaniesz i skończy się babki sranie.
OdpowiedzUsuńPius
— Dała mu czaszkę, bo w ich kulturze to pieszczotliwy gest. — odparł, mrużąc oczy. — A twój co ci dał? Piękne słowa i obietnice? Zobaczymy ile wytrzyma. — dodał, wstając powoli z krzesła, by doczłapać się do szafeczki, z której wyjął bagienne ziele, które nabił do fajki i zapalił.
OdpowiedzUsuń— Ja wiem, wiem. Nic nie chcesz. Babki sranie. Pierdol pierdol ja posłucham. — odparł, przewracając oczyma. — Obyś była tak dobrą mamą, jak jesteś w zmianie tematów. — dodał, przymykając oczy, rozkoszując się świeżym zielskiem.
Pius
— No jestem zazdrosny, to chyba jasne, nie? — spytał, puszczając dymek w jej stronę. — Oni mają swe rytuały, są braterstwem krwi, pamiętasz? Acair się tym nie przejmuje. Dla nich... Dla nich to rozrywka. A Acair jest bardziej rozrywkowy niż ci się wydaje. Tylko zgrywa łamignata, żeby inni go nie doceniali.
OdpowiedzUsuńSpojrzał jej w oczy, z uśmiechem.
— A co? Masz jakieś przemyślenia, Ri?
Pius
— To nie gadaj. Masz swojego księcia z bajki w końcu. Chociaż ciekawi mnie, dlaczego się tak na Onyx nastawiłaś. Aż dziwne. Chyba sama jesteś zazdrosna. — stwierdził, popijając herbatkę, po czym westchnął. — Sęk w tym, że nie chcesz ze mną gadać, Grima. A i tak przychodzisz. Coś cię tu ciągnie, pomimo mojego zboczenia. Takie odnoszę wrażenie. Może błędne.
OdpowiedzUsuńPius
— A weź. — westchnął, kręcąc głową. — Spinasz się, jakbym ci oferował jakieś kurwa sprzedanie duszy. Wycziluj się. Chcesz trochę bagiennego ziela? Możesz już nie mieć okazji zapalić.
OdpowiedzUsuńPius
— No dobra, dobra. Ależ ty jojczysz. Też wyzywasz Onyx, a ja złego słowa na Tonego nie powiedziałem! — rzucił, by zacząć niekontrolowanie kaszleć. Po maratonie kaszlu, krew spłynęła mu po wardze. — Nic mi nie jest...
OdpowiedzUsuńPius
Chłopak objął ją mocno i przyciągnął do siebie. Wzruszenie? Zmarszczył nieco nos i chwilę ją pokołysał w swych ramionach, aby znów ucałować jej czubek głowy i puścić ją ostatecznie. Odsunął się od niej ale tylko na moment. Zaraz też położył się z głową na jej udach.
OdpowiedzUsuń- Wzruszenie to dziwna emocja - stwierdził. - Niby nie jesteś smutny ale płaczesz, niby się cieszysz ale płaczesz - pokiwał lekko głową. - To możliwe - pogłaskał ją po policzku. - Okay, pójdziemy z Kevą na spacer? - spojrzał po niej uważnie. Chciał trochę zaznać tego Lerodas, skoro już tu przebywał.
Tony
Złapał za szmatę, by odkaszlnąć mocniej i jednocześnie nie zbrudzić niczego krwią. Odetchnął ciężej, po czym pokiwał głową, na znak okej.
OdpowiedzUsuń— Przypierdalaj się dalej skrzacie ogrodowy, że kaszlę. — odetchnął z trudnością, po czym złapał za dzbanek wody, by popić. — Organizm mi się regeneruje. Brutalnie. Miałem taką dziurę, że żebra mi wystawały. Nie mówiąc o tym, że były połamane. — dodał, siadając z bólem na krześle. — Zjadłem kilka dusz ludzkich, nie potrzebuję pomocy. Po prostu zrastam się szybciej niż powinienem.
Pius
— To się przypierdol o co chcesz, skrzacie, sprawdź lepiej czy nie ma jakichś kamieni do wyczyszczenia, ty mako-pako. — dodał, uśmiechając się perliście. Widocznie humor mu dopisywał, pomimo ran. — Bo przez tydzień leżałem w rowie i moje ciało zaczęło się samo pożerać. — odparł, przełykając głośniej ślinę.
OdpowiedzUsuń— Smakują... Jak ból. Ci potępieni. Pierwszy raz dopiero zjadłem. Inne demony jedzą cały czas... Ale... Ja się zagładzam. Uważam, że to nie moralne, zjadać czyjąś egzystencję. Mój lekarz mi je podał. Kilka... Smakowały jak choroba, stres... Mam koszmary po zjedzeniu ich. Moi pobratymcy chyba są lepiej do tego przystosowani. Bo jedzą je ciągle. A dojdę do siebie za osiem dni, siedem godzin, dwanaście minut i siedem... Sześć... Pięć... Sekund.
Pius
— Oblizałem tylko od dołu, z góry możesz wypolerować. I przy okazji... Ssij mi jaja, Grimo. — zmrużył oczy, pokazując jej język.
OdpowiedzUsuńPo chwili westchnął, kręcąc głową.
— To nie przeżuwa się, moje ciało to pochłania... I staje się silniejsze. Coś jak woda. Albo sterydy. W zastraszającym tempie dodajmy. — zmurżył oczy, odwracając się od niej. — Nie chcę żeby wiedziała, że to robię. Nie chcę jej martwić, ani straszyć. Jeszcze mnie zostawi, bo uzna, że jestem potworem. — odparł, klepiąc Grimę w tyłek. — A ty jak tam z rodzinką? Bawisz się już w panią domu? Robisz już awanturę Tonemu, że nie pozmywał naczyń?
Pius
— Zabijanie a zjadanie egzystencji, wymazywanie jej na zawsze to dwie różne sprawy. — odparł, uśmiechając się, by klepnąć ją w kuper jeszcze mocniej. — Pewnie siedzicie w skarpetach i robicie siostrę Kewusi. Albo coś innego, nie wiem. Sekretywność nie kreuje pomysłów. Tak samo pruderyjność. Nie wiem co robicie.
OdpowiedzUsuńGrima
Widząc jej gołą stopę, zaczął ją cmokać i oblizywać.
OdpowiedzUsuń— No to mów, nie będę krzyczeć. Mówię tobie, bo Onyx jest szybka w ocenie, a ty jesteś średnio rozgarnięta i do tego negatywnie do mnie nastawiona. Więc, cóż rzec innego, niż że wolę się tobie zwierzyć niż jej. Szczególnie, że niedługo spierdalasz do Argaru.
Pius
— Nie gniewam. Rób co chcesz. Ważne żebyś była szczęśliwa. Życzę wam szczęścia, serio... Bawcie się dobrze. — odparł, całując ją powoli wyżej, po kostce, jak i po łydce, patrząc przy tym z zaciekawieniem w jej oczy.
OdpowiedzUsuńPius
Pius patrzył jej w oczy swoimi dwurakimi tęczówkami, wzdychając ciężej, gdy jego język spłynął na jej łydkę.
OdpowiedzUsuń— Właśnie nie wiem. Pozwól, że się upewnie i ci powiem. — odparł, zjeżdżając na wnętrze jej uda, by powoli je cmokać i merdać językiem, przeciągając przy tym swą ślinę po jej skórze...
Pius
Gdy nałożyła mu dłoń na twarz, on nie oponował, językiem wpłynął między jej palce, pieszcząc ją specyficznie, by znowu wrócić do uda.
OdpowiedzUsuń— Mmm... Nie wiem o czym mówisz, całuję cię po nodze... — szepnął, tym razem językiem przejeżdżając po udzie. — Może chcę spróbować jak smakuje? Zanim odjedziesz i się nie zobaczymy?
Pius
— Nie wszystchich. — rzekł, zapędzając się na jej pachwinę, by delikatnie ją ucałować. Zabrał głowę i uśmiechnął się. — Nie wyobrażaj sobie za dużo. Pilnuj Kevusi, a nie cipą myślisz. — zarechotał, po czym zakasłał mocniej, widocznie musiał się napić wody. Dobrze że to żebra, a nie wszy Grimy.
OdpowiedzUsuńPius
Nie przeszkadzało mu to, że oplotła ogon wokół jego nogi. Ba, nawet mu się to spodobało. Mógł go teraz swobodnie głaskać i bawić się jej kitą. Uśmiechnął się do niej szeroko, na tę teorię co do łez.
OdpowiedzUsuń- Sprawdzimy - zapewnił ją. - Ale wolałbym, żebyśmy długo nie musieli sprawdzać - sięgnął do jej buzi i pogłaskał po jej policzku. - Nie chcę żebyś się smuciła - zrobił smutną minkę, patrząc jej prosto w oczy i kiedy tak zwinnie na niego spadła, chcąc wyjść z wyrka, chwycił ją pewnie w pasie i zaśmiał się, wymieniając ich miejscami.
- To jawne pomówienia! - oznajmił głośno i wyraźnie. - Ja, niewinny obywatel tego kraju, tymczasowy współlokator Walwana, darmozjad wielki, ojciec Kevusi, żądam wymierzenia soczystej kary za to pomówienie - pokiwał głową, ucałował jej usta i podwinął koszulkę by przyssać się do jej piersi. O tak! Słodka ta kara.
Tony
Spojrzał jej prosto w oczy i pokręcił lekko głową.
OdpowiedzUsuń- O nie, nie - pogroził jej palcem przed oczyma. - Spacer będzie, ale najpierw kara - uśmiechnął się szeroko, wracając językiem do jej piersi. Ssał jej sutek, drugą dłonią pieszcząc ją po brzuchu i przesuwając się do wolnej piersi dziewczyny, by ściskać ją lekko, raz za razem. Językiem podrażnił jej sutek i wrócił do słodkich ust Grimy całując ją po nich czule.
- Żadnych płaczków nie chcę tutaj - powiedział cicho, muskając jej szyję i dekolt i przesuwając się niżej, aż do jej pasa. Wsunął dłoń za gumkę jej spodni i musnął palcami jej zakrytą brzoskwinkę. - Oho, ktoś tu już mokry jest - wyszczerzył się do niej.
Tony
Zacmokał ustami po kaszlu, mrużąc oczy.
OdpowiedzUsuń— Hmmm... Myjesz się czasami? Nie czuć. — odparł, uśmiechając się. — Chyba dużo czasu się z Tonym całowałaś, bo śmierdzisz rybą. — dodał, po czym złapał za dzbanek, by nabrać kilka haustów.
— Nie powiem ci co wysmakowałem, pruderyjny gnomie. Pójdę spać, jak pójdę spać. A co? Chcesz patrzeć jak śpię? Dziwak z ciebie.
Pius
Rozsiadł się na krześle wygodniej, poczynając zdejmować z siebie stary opatrunek.
OdpowiedzUsuń— No już już, uważaj, bo się zwyzywamy do granic przyzwoitości. — odparł, łapiąc za bandaże, by obtaczać je wokół przypalonego boku. — Rybna ryba mi nie przeszkadza, byłem z Heimurinką, co to dla mnie. — zachichotał, patrząc przeciągle w jej oczy, przygryzając wargę, gdy zaciskał bandaże wokół lini żeber, sycząc z bólu. — Kurwa. Jebany feniks.
Pius
Tony podsunął się wyżej, żeby ucałować jej wargi, kiedy jego dłonie pozbywały jej dolnej części garderoby. Spojrzał wówczas na nią z wypiekami na twarzy.
OdpowiedzUsuń- Teraz ja... zrobię... jeszcze tego nie robiłem... ale zrobię ci dobrze ustami - poinformował ją, szybko schodząc w dół, żeby zająć się jej brzoskwinką. Lizał ją tam i zasysał jej guziczek, drażnił oddechem, wsuwając język powoli do jej wnętrza i smakując jej soków. Wzrok miał jednak utkwiony w jej twarzy, obserwował jej reakcje, dłońmi masując uda.
Tony
Zapalczywie lizał ją dalej, zlizując wszystko co się dało. Całował jej waginę, drażnił językiem jej guziczek, a potem zaczął coraz to mocniej i głębiej wbijać się w nią językiem. Gdy podsunęła mu uda mocniej, on złapał ją za nie i docisnął się do niej jeszcze głębiej, aby w końcu wrócić językiem do jej łechtaczki, a palce wsunąć w szparkę. Od razu dwa. Najpierw powoli nimi poruszał, ale przyspieszał z każdą chwilą. Reakcja Grimy była jednoznacznie. Kopytku (xDDDD to mi się spodobało...) się podobało!
OdpowiedzUsuńTony
[ja nie wiem co on przy jej kopytku robił... xD ach ta nasza mała Grimcia xD]
OdpowiedzUsuńCałował ją zachłannie, przyspieszył ruchy palców, czując i widząc że dziewczyna zaraz dojdzie. Patrzył na nią z uśmiechem na twarzy, z satysfakcją w oczach i uczuciem, którego sam się nie spodziewał. Masował ją szybciej, męczył jej łechtaczkę, pragnąć przynieść jej spełnienie, a sam czuł że i do niego zaczyna nadchodzić podniecenie.
- Mhm jesteś śliczna wiesz? - szepnął, kiedy otoczyła go swym ogonem, kiedy czuł jego delikatne smyrnięcia na plecach. Piękna i cudowna.
Tony
— Nie mam. — zarechotał, odpowiadając jej szczerze. No przecież nikt normalny nie próbowałby się do niej pięciokrotnie dobrać, tylko po to, by otrzymać sprzeciw... A może to i lepiej. Obiecał coś Onyx, ale... Ale prawie to spieprzył. Przynajmniej Grima miała głowę na karku, a nie między nogami.
OdpowiedzUsuń— Szczerze? Pomyliły mi się księżniczki i mi wpierdolił nie za tą co trzeba. — odparł szczerze, uśmiechając się blado. — Ale hej. Przynajmniej czegoś się nauczyłem. Nie jestem niepokonany...
Pius
— To taka klątwa uroku osobistego. — odparł, wyciągając jabłko, by począć je gryźć i żuć. — Właściwie, to wina tego skurwiela, bo to on nie sprecyzował jakiej księżniczki szuka. A skąd ja miałem kurwa wiedzieć, że po świecie chodzą dwie brunetki z regalnymi plecami? Toż to idzie się w dokumentach popierdolić, a co dopiero w rozmowie mówionej. — dodał, z przymrużeniem oka, puszczając jej oko. — Tak, tak... Ja dobrze wiem, że chciałabyś na mnie patrzeć jak na dzikiego kota. Najlepiej z za krat. — dodał, rechocząc wraz z nią. — Uważajcie na przeprawę, słyszałem, że Polszanie się dziwnie po okolicach kręcą. Najlepiej obejdźcie Polszę szerokim łukiem.
OdpowiedzUsuńPius
Patrzył na to jak drży pod wpływem jego działań, jak przeżywa ekstazę przyjemności, muskał ustami jej podbrzusze i uda, by unieść się, gdy i ona się ruszyła i przedłużyć ten pocałunek. Uśmiechnął się do niej lekko opierając czoło o jej czoło i masując palcami jej skórę głowy.
OdpowiedzUsuń- Oblizać? - spojrzał jej w oczy i zerknął na swoje spodnie, rumieniąc się przy tym niesamowicie. - O...dobrze - pokiwał lekko głową, samemu je rozsznurowując i zsuwając by ułatwić jej zadanie. Usiadł wygodniej obserwując ją uważnie. Patrząc na nią zachłannie, jakby chciał jej przekazać, że chce więcej
Tony
Obserwował to co robi. Obserwował zafascynowany jej ruchami. Widział jak niepewna jest, jak nie do końca wie w którą stronę ruszyć. Jak coś w jej głowie się dzieje, przetrawia. Jakby przypominała sobie jakieś fakty. Już miał się odzywać, kiedy wsunęła do ust jego penisa, a język zaczął go badać. Aż zassał powietrze i odchylił głowę do tyłu mrucząc z zadowoleniem. Sam nie był w te klocki za bardzo doświadczony, ale jej ruchy były wprost idealne. Oparł się na łokciach i zwilżył swe wargi językiem, skupiając się na doznaniach. Analizując w myślach to kiedy jest mu najlepiej, kiedy dziewczyna daje mu błogość. O tak... było wprost wspaniale.
OdpowiedzUsuńTony
Jęknął cicho, gdy ta tak wspaniale działała językiem. Na dziabnięcie zmarszczył lekko brwi. Było na tyle subtelne, że w pierwszej chwili nawet do niego nie dotarło, a chwilę później zaczerwienił się całkowicie.
OdpowiedzUsuń- Uhm... możesz powtórzyć? - zapytał. Chciał się upewnić, czy na pewno mu się to spodobało, czy być może tylko tak mu się w tej jednej chwili wydawało. Jęknął przeciągle, kiedy wzięła go trochę głębiej i spojrzał jej prosto w oczy.
- Nie musisz go tak brać... mi och... mi jest bardzo dobrze tak jak jest - zapewnił ją szybko. - Ja też... też lubię - bąknął wsuwając dłonie w jej włosy i masując skórę jej głowy. - Jak tobie jest dobrze... i jak... jesteś obok.
Tony
Skupił się tylko na tym jednym, konkretnym doznaniu. Zamknął nawet na moment oczy, by odciąć wszystkie zmysły od świata. Tylko to co się działo, tylko to co robiła z nim Grima. Ukłucie było przyjemne, ale nie należało do tych najbardziej pożądanych. Pokiwał lekko głową.
OdpowiedzUsuń- Jest okay, jest przyjemne... ale nie ma takiego efektu - pokazał jej na dłoniach, nie mogąc się wysłowić, że chodzi mu o wybuch, po czym uśmiechnął się do niej szeroko i dalej bawił się jej włosami. Kiedy się podniosła, złapał ją za biodra i wsunął na swoje biodra, by oddawać pocałunki z pasją. Nieco zesztywniał, gdy wypowiedziała te słowa. Spojrzał jej prosto w oczy, starając się zachować równy oddech.
- Ja... - zaczął zagryzając mocno wargi. - Też mam, ale... nie wiem czy nie spanikuję i czy nie zakończę albo nawet nie zacznę, a nie chcę... żebyś pomyślała, że to twoja wina czy coś - bąknął, opierając czoło o jej ramię. - Chciałbym się w tobie zanurzyć... chciałbym cię poczuć... - mruknął.
Tony
Wtulał się w nią trochę mocniej. Jakoś tak odruchowo pragnął utknąć w jej ramionach na dłużej. Bardzo chciał się przemóc, spróbować, ale nie zniósłby porażki. Nie zniósłby tego, gdyby musiał patrzeć w jej zawiedzione oczy. Odetchnął głęboko, słuchając jej i przytakując. Uniósł lekko głowę by na nią spojrzeć.
OdpowiedzUsuń- To nie twoja wina... - chciał żeby to wiedziała. - Nie twoja, ty nic nie zrobiłaś to ze mną jest coś nie tak... - wyjaśnił. - Bardzo chcę, tylko boję się... boję się myśli, tego że obrazy wrócą, że nie dam rady - zagryzł mocno wargę. - Możemy uhm możemy spróbować... chcę spróbować, ale... nie będziesz zawiedziona jak nie dam rady? - zerknął jej prosto w oczy.
Tony
- Związali mnie... rozebrali... - zacisnął mocno wargi patrząc jej prosto w oczy. - Naszprycowali mnie czymś... nie mogłem użyć powietrza... nie chciało mnie słuchać - nabrał głębokiego oddechu w płuca, przez moment walcząc z myślami. Walczył ze sobą, bo nie opowiadał o tym jeszcze nikomu. Nikomu, kto wtedy nie był razem z nim. Nikomu spoza rodziny. Nawet w wersji skróconej. - Potem dosiadały mnie kobiety... wiele kobiet... nie było chwili odpoczynku - poczuł, że oczy mu wilgotnieją i wpił się w jej usta, chcąc na moment odrzucić te złe myśli. Chcąc poczuć jej słodkie wargi na swoich. Całował długo, aż zabrakło mu tchu.
OdpowiedzUsuń- Wiem, że ty mnie nie skrzywdzisz... - szepnął. - Tylko to we mnie siedzi... staram się to przezwyciężyć, ale nie jest łatwo - przyznał cicho, muskając ustami jej szyję i wsuwając dłonie pod jej koszulę, by zacząć dłońmi pieścić jej piersi. - Nie jestem głupolem - prychnął, czerwieniąc się przy tym nieco. - To miano jest przeznaczone dla kogoś innego... - bąknął jeszcze, oddychając głęboko, po czym uśmiechnął się do niej delikatnie. - W takim razie... - szepnął, słysząc jej zapewnienie. - Chcę spróbować. Chcę się z tobą kochać...
Tony
Po raz pierwszy poczuł ciepłe uczucie w sercu. Poczuł chyba coś na kształt miłości? Nie był pewien, ale to mogło być to. Kiedy tak na niego spojrzała, pogłaskała, nie odrzuciła... poczuł taki wewnętrzny spokój. Dziwna sprawa. Znów będzie musiał to wszystko obgadać... oj coś czuł, że Żaba go zastrzeli, gdy przyjdzie do niej z tyloma tematami. Trudno. Będzie musiała to jakoś przełknąć. Popatrzył po Grimie, kiedy wspomniała o wypychaniu co nieco, po czym skinął lekko głową i ostrożnie położył ją na łóżku, muskając ustami jej szyję.
OdpowiedzUsuń- Nie musisz być całkiem bierna - zapewnił szybko. Nie chciał by była kukiełką. Chciał Grimę. Z całą jej energią i zadziornością. Muskał ustami jej wargi, szyję. Wędrował palcami pod jej bluzką, a drugą dłonią masował jej muszelkę, wsuwając w nią dwa palce na raz. Powoli, acz rytmicznie. Pragnął ją dobrze przygotować, a jednocześnie przygotować samego siebie na to co miało nastąpić.
Tony
Skubana pamiętała o jego fascynacji ogonami. Z drugiej strony trudno byłoby nie pamiętać, skoro co jakiś czas do tego wracał, czy łapał jej ogon by go popieścić. Zaczerwienił się trochę na tę realizację i ucałował jej nos, by wpić się w jej wargi. Sapnął ciężko czując jej dłoń przy swoich jądrach, ale to uczucie nie było złe. Wbrew pozorem było bardzo przyjemne. Z nią było przyjemnie. Przyspieszył ruchy swych palców, a będąc pewnym, że ta jest już gotowa, wszedł w nią delikatnym acz pewnym ruchem. Spojrzał jej prosto w oczy, szukając oznak sprzeciwu czy bólu. Kiedy takowych nie zobaczył zaczął się w niej poruszać.
OdpowiedzUsuń- Mi też... - przyznał uśmiechając się do niej i muskając ustami jej wargi. Cmokając w policzki, a nawet ssąc jej uszko. - Bardzo mi z tobą dobrze.
Tony
Poruszał się rytmicznie, wchodził głęboko. Masował przy tym jej piersi, od czasu do czasu muskał ogon palcami i obdarowywał jej ciało pocałunkami. Przy niej się nie bał, choć jego myśli galopowały. Przez chwilę zastanawiał się czy przy innej byłoby to samo, czy również znalazłby w sobie tyle odwagi na zbliżenie, zaraz też doszedł do wniosku, że nie byłoby to możliwe. Potem nadeszła wątpliwość, bo zakładanie czegoś takiego wymagało wiele poświęcenia z jego strony. Nie miał przecież argumentu na potwierdzenie swojej tezy. Pokręcił lekko głową i otworzył usta, żeby podzielić się z Grimą swoimi myślami ale jej świecące oczy sprawiły, że zapomniał o tym wszystkim. Z nią tu był. Z nią chciał to robić. Z nią czuł się tak dobrze. Wszystko inne mogło poczekać. Mocno wpił się w jej usta i przyspieszył nieco rytm swych bioder. W końcu miało być jej dobrze, nie mógł się tu przecież obijać.
OdpowiedzUsuńTony
[A Walwan z Acim pod drzwiami xD]
OdpowiedzUsuńJej słowa potraktował jak zachętę do dalszego działania. Ne zwalniał, a zamiast tego przyspieszył. Wprowadził nieco bardziej szalone tempo i wpił się ustami w jej wargi.
- To dobrze - sapnął jej do ucha. - Ale... zawsze... może być lepiej - dodał starając się stymulować również dłońmi jej kształtne piersi. Swoją droga one również były ciekawe. Sprężyste, dobrze ujędrnione... no i ten kolor... Musnął ustami jej czoło by ponownie wrócić do warg dziewczyny. - Jesteś przepiękna, wiesz? - szepnął w jej usta.
Tony
[Biedny Walwan xDDD]
OdpowiedzUsuńNie zwalniał, ani na trochę. Utrzymywał rytm, nie chciał go z niego wybijać. Zwiększył tylko pieszczenie jej piersi. Ucałował ją jeszcze raz i znów i ponownie. Widząc jak się wije z odczuwanej przyjemności tuż pod nim, sam poczuł iż twardnieje coraz bardziej. Chwila, wystarczyła chwila. Jej soki na jego przyrodzeniu i wytrysnął wprost w jej słodkie i gorące wnętrze, by opaść lekko na nią i mocno ją do siebie przytulić.
- Mhm cieszę się - szepnął gdy połechtała jego ego i przesunął dłonią po jej włosach, mierzwiąc te niesforne kosmyki. - To było niesamowicie przyjemne - uśmiechnął się do niej. - Dziękuję.
Tony
Tak zakończyć.... no świństwo xD
UsuńTony nie zabierał ze sobą zbyt wiele. Nawet nie przyszedł do Lerodas ze zbyt wielkim dobytkiem, więc teraz również nie widział potrzeby w pakowaniu wszystkiego. Poza tym... zostawienie czegoś u Walwana było doskonałym pretekstem do częstszych odwiedzin. Swoją małą królewnę nauki trzymał na baranach bardzo chętnie, a kiedy znajdowali się na odludziu pozwalał sobie na krótkie loty wraz z nią, tak żeby usłyszeć śmiech córeczki. Te pierwsze kilka dni podróży minęło mu niesamowicie szybko. Grima była idealną towarzyszką podróży. Buzia się jej nie zamykała, rozprawiali na każdy możliwy temat, łącznie z tym czemu trawa jest zielona, a niebo niebieskie. Jednak ten dzień był jakiś inny. Dziwny. Goblinka wydawała się dość wycofana i niewiele się odzywała kiedy po raz kolejny przystanęła by złapać oddech, on zawrócił te kilka kroków by wręczyć jej Kevę w dłonie, a potem bezceremonialnie wziąć je obie na ręce.
OdpowiedzUsuń- Jeśli coś ci jest... to powiedz. Przecież jestem tu po to żeby pomóc, kiedy tego potrzebujesz - ucałował ją w czoło. - Przecież widzę, że coś jest nie tak... co się dzieje? - zapytał jej, uważnie obserwując jej tęczówki.
Tony
Milczał przez pewien czas. Nie był pewien co jej na to odpowiedzieć. Troje? Nie rozumiał. Patrzył na nią, na nie obie licząc. Raz i dwa. Za diabła nie mógł doliczyć do trzech. Już miał o tym powiedzieć i sprawdzić jej czoło czy przypadkiem się nie rozchorowała, ale wtedy przesunął wzrok na jej brzuszek i pobladł na twarzy. Czy to naprawdę było możliwe? Znowu ją zaciążył? Ścisnął ją nieco mocniej co by mu nie wypadła.
OdpowiedzUsuń- Jesteś... jesteś pewna? - zapytał jej. - Będziemy mieć Kevę Marię Skłodowską Currie II? - chciał wiedzieć. - O rany... - zamrugał kilka razy. To było dość niespodziewane. - Ja... znaczy fajnie, ale... no musimy poszukać sposobu na zabezpieczanie się... straszliwie płodna jesteś - bąknął, muskając ją raz jeszcze ustami.
Tony
Uśmiechnął się do niej lekko, raz jeszcze kradnąc jej całusa, po czym wywrócił oczyma.
OdpowiedzUsuń- Niby tak, ale ja w zabezpieczanie się jestem zielony - przyznał czując jak mu policzki czerwienieją. Przyznawanie się do niewiedzy straszliwie go bolało. Nie lubił nie wiedzieć. Nie lubił żyć w nieświadomości. - W moim świecie było coś takiego jak prezerwatywa - powiedział. - Nakładało się na... - spojrzał na swoje spodnie. - ...na penisa i dawało to sporą szansę, że nasienie nie dostanie się do środka - pokiwał lekko głową. - Wiem, że tu macie jakieś eliksiry czy coś... ale nie wiem czy jest coś co i ja mogę zrobić - zerknął na nią. - Będziesz musiała mnie w ten temat wprowadzić, okay? - poprosił ją. - A teraz... mów jak się źle czujesz czy potrzebujesz odpoczynku. Przecież przystaniemy - rzucił spokojnie. - Ryu i Klara poczekają. Nie umówiliśmy się przecież na konkretną godzinę - zauważył.
Tony
Darcy nie mogła się doczekać powrotu Grimy i Tonego do Argaru, głównie dlatego, że nie pamiętała, kiedy ostatnio rozmawiała z Grimą, a stęskniła się za przyjaciółką, jej pokrętną logiką i pozytywną atmosferą jaką roztaczała wokół siebie. Słyszała też, że ma przepiękną córeczkę. Musiała po prostu poznać tego szkraba, uwielbiała małe dzieci. Szła więc szybkiemu krokiem prosto w stronę domu, w którym się zatrzymali. Uśmiechnęła się szeroko widząc Grimę na ganku, podbiegła do niej i uklękła tuż obok goblinki.
OdpowiedzUsuń— Grima! Tak długo Cię nie widziałam, tęskniłam.... Mam do Ciebie tyle pytań, a czasu tak mało.... O matko, naprawdę, mogłam częściej do Ciebie pisać! Przepraszam.
Darcy
Przytuliła mocniej Grimę. W końcu była jedną z niewielu osób, którym chętnie swoją czułość okazywała. Uśmiechnęła się do niej rozluźniając uścisk. Szybko jednak na twarzy Darcy pojawiło się rozbawienie, a potem zdziwienie. Zaśmiała się, drapiąc w tył głowy. No właśnie. To się działo, kiedy mówiła za mało. Wszystko źle tłumaczyła.
OdpowiedzUsuń— Nie, nie… — zaczęła, unosząc ręce w geście obronnym. Opuściła je szybko. — Po prostu tak myślałam ostatnio, że bardzo mało do Ciebie pisałam, nie interesowałam się za bardzo, niekoniecznie mogłam to robić przez jakiś czas, nawet nie wiem jak długo, ale jak usłyszałam od Gava co u Ciebie słychać, to do mnie dotarło, że straciłam tak dużo czasu na złe rzeczy zamiast na przyjaciół, że mam wrażenie, że mamy tego czasu mało, bo części tego czasu, który mogłabym Ci poświęcić już nie odzyskam. Nie widziałam wcześniej Keevusi, a powinnam być jej ciocią do rozpieszczania. No i masz teraz śliczną córeczkę, Tonego, dla mnie pewnie będziesz miała mniej czasu, ciężko będzie nadrobić wszystkie przyjacielskie zaległości, jeśli rozumiesz co mam na myśli… —- próbowała wyjaśnić wszystko najlepiej jak potrafiła. Zamknęła się jednak na jakiś czas, żeby Grimie nie zaczęło się kręcić w głowie. Zawsze dobrze znosiła jej potoki, ale wolała nie ryzykować, że młoda mama jej zaraz zemdleje. Sięgnęła za to do swojej torebki, aby wyjąć z niej maskotkę przypominającą ognistego ptaka i złotą bransoletkę z wyrzeźbionymi płomieniami.
— Dla Ciebie i Keevy Marii Składowskiej Curie, na przeprosiny, że was wcześniej nie odwiedziłam. Tobie złoto przecież zaje… cudownie pasuje do karnacji, a pluszanka, no ja bardzo długo lubiłam pluszaki, pomyślałam, że dam Kevci coś od serca! No i opowiadaj, jak tam się czujesz jako mama? Jak podróż do Argaru? Masz dla mnie jakieś ploteczki?
Darcy
Ach, czyli Grima nie chciała być znaleziona. Cóż, o tym też by pewnie wiedziała, gdyby była lepszą przyjaciółką, to znaczy, nie dałaby się złapać. Mimo wszystko los potoczył się inaczej. Sama przekręciła głowę, patrząc na Grimę.
OdpowiedzUsuń— Widzisz, a ja nawet nie wiedziałam, że nie chciałaś być znaleziona — zauważyła, po czym zaśmiała się delikatnie. — Cieszę się, że masz też innych przyjaciół. Możesz opowiedzieć o nich coś ciekawego? Jak Ci było w ukryciu? No i gratulacje dla Tonego, że Cię odnalazł i macie siebie. Szczęśliwa, kochająca się rodzina…. nie mogę się doczekać, żeby zobaczyć jak Keevusia przy was dorasta na równie cudowną osoby co wy. Mogę też od razu zareklamować swoje usługi opiekuńcze. Ja raczej prędko swojej pociechy nie dostanę, a uwielbiam zajmować się maluchami w Argarze, więc możesz liczyć na moją pomoc, gdybyście potrzebowali odrobinę — tutaj uśmiechnęła się zawadiacko, przechylając głowę na drugą stronę — pikantniejszego czasu tylko we dwoje — dokończyła, wracając do wyprostowanej pozycji. Widziała już takie okazje, jeśli Grima przyjmie oświadczyny z pewnością mogą szukać okazji, aby to uczcić na różne sposoby. W końcu czego się nie robi dla przyjaciół.
Uśmiechnęła się szerzej, gdy zobaczyła, że prezenty przypadły obu “dziewczętom” do gustu. Przy Grimie była pewna, że trafi z prezentem, w końcu uwielbiała biżuterię, którą Darcy wybierała. Bardziej bała się reakcji Keevy, w końcu dopiero raczkowała, jeśli chodziło o dobieranie prezentów dla małych dzieci.
— Cieszę się, że się podobają. Liczyłam w końcu na to — odpowiedziała, wstając, aby usiąść wygodnie na fotelu wskazanym przez Grimę. — Ach, gdyby mała chciała poznać Abyss, też oczywiście nie ma problemu, nie przyprowadziłam jej teraz, bo mimo wszystko gamorta wyglądem potrafi nastraszyć, a ona chyba jeszcze żadnych nie wiedziała. Wiem, że Ty się z Abyss bardzo lubisz, ale nie chciałam palnąć gafy, także wystarczy powiedzieć, jeśli jesteście gotowe na spotkanie — zaproponowała. Później słuchała Grimy, pilnując się, aby przypadkiem nie wejść jej niepotrzebnie w słow. Miała w końcu do powiedzenia wiele ciekawych rzeczy. O Acairze chyba już słyszała pobieżne, Walwik i Kuleczka były dla niej kompletnymi zagadkami, ale skoro Grima ich lubiła, musieli być w porządku, prawda? Spojrzała na medalion. Skrzywiła się na krótką chwilę. Magia, która trzymała zdolności Keevy była demoniczna, a przynajmniej twórca był demonem. Tyle potrafiła wyczuć. Aura, którą poczuła była jednak na tyle słaba, że nie powinna przyciągać arcemonów.
— Pius jest demonem, prawda? — palnęła mimowolnie. Ugryzła się zaraz jednak w język. — Nie żeby to miało jakieś znaczenie. Czuć to po medalionie po prostu — dodała. Zaśmiała się szczerze, uśmiechając szerzej.
— Proszę bez królewskiej, to krępujące, ale nie mogę się doczekać tworzenia więzi. Z nowym szkrabem także. Ale Grima… nie spodziewałam się, że Tony ma w sobie tyle pasji. Szybko się uwineliście. Chyba zacznę sprzedać pieluchy w Argarze jak tak dalej pójdzie, to będę bogatsza niż moi rodzice — zażartowała. — Oczywiście gratuluję, wyglądasz na szczęśliwą, a to przecież najważniejsze. Masz już jakieś zachcianki ciążowe? Masz teraz na coś ochotę?
Darcy
Zastanowił się chwilę nad samą nazwę. Czy była dziwna? Faktycznie za wiele to nie mówiła. Balon na penisa nazwano prezerwatywą... najprawdopodobniej kalkując nazwę z języka angielskiego od słowa "preserve", które znaczyło "utrzymać" czy "konserwować" w zależności od użycia. Konserwowanie swojego nasienia w balonie miało jakiś tam sens, ale konserwy to oni już mieli na coś innego. Balon na penisa też nie brzmiał chwytliwie. W sumie dobrze, że jednak ktoś pomyślał o kalce z języka i wyszedł z prezerwatywą.
OdpowiedzUsuń- Dziwna - zgodził się z nią. - Ale chwytliwa... - dodał patrząc jej w oczy. - No wiesz balon na penisa nie brzmi zbyt dobrze. Worek na nasienie też nie... z kolei jakaś zbitka typu "stop dzieciorob!" jakoś tak agresywnie - wzruszył ramionami. - A musisz wiedzieć, że w moim świecie wiele osób wstydziło się samego seksu, a pójść do sklepu i poprosić o "prezerwatywę" to dopiero było wyzwanie... ale oczywiście nie wszyscy tak mieli - skinął lekko głową potwierdzając tym swoje własne słowa, po czym machnął lekko ręką i zaśmiał się cicho.
- Jasne, że spróbujemy wszystkich - pokiwał lekko głową. - Ale najpierw... znaczy jak urodzisz... to ten... chciałbym raz bez zabezpieczenia - odchrząknął. - Musimy przecież sprawdzić jak to jest z naszą płodnością - podrapał się lekko po głowie. - Bo jeśli się okaże, że my tak każde dziecko za pierwszym razem... - gwizdnął cicho. - To chyba będzie trzeba większe środki ostrożności dać... no wiesz żebyśmy mieli też coś z życia dla siebie. Żebyśmy poza dziećmi mogli robić też to co chcemy, wspólnie i osobno - pogłaskał ją po włosach i ucałował w czoło.
Tony
- Samych dzieci nie wstydzili się mieć - pokręcił przecząco głową. - Tylko... samego seksu niektórzy się wstydzili. Oceniających spojrzeń przy kupnie tych prezerwatyw - spróbował jej wyjaśnić o co mu chodziło. - Wiesz takim głupim narodem byliśmy... i żeby nie było, to nie tyczyło się do wszystkich - zapewnił zaraz, po czym wysłuchał jej słów o ochronie zaraz po urodzeniu.
OdpowiedzUsuń- To poczekamy aż ten okres ochronny się skończy - stwierdził w końcu. - Znaczy ten... no uhm... nawet w nim możemy się kochać, tylko no wiesz... żeby ten nasz mały eksperyment się powiódł nie może być okresu ochronnego - dodał zaraz i popatrzył po niej. - No... a czemu nie? Zawsze marzyła mi się spora rodzina bo ja takiej nie miałem, a ciebie... no ciebie kocham - bąknął czerwieniejąc na twarzy. - Ciebie, Kevę... i... tego maluszka też pokocham... - pogłaskał ją po brzuszku, po czym spojrzał w bok czerwieniejąc na twarzy. Matko, ciężko było mówić o uczuciach. To takie dziwne. - Ale jak nie chcesz to powiedz - poprosił zaraz. - No bo ja bym wolał żebyśmy oboje tego chcieli, a nie... że zgadzasz się tylko dlatego że to zaproponowałem - dorzucił szybko, przytulając ją mocno do siebie. - Nie śnisz... ale uhm ja wcale taki wspaniały nie jestem. Mam fatalnie dużo wad - powiedział poważnie. - Jak się na coś nakręcę trudno mnie od tego odciągnąć, lubię dużo analizować, w uczucia jestem noga, ciągle się ich uczę, czasem gadam coś kompletnie bez sensu, a jak coś robię to lubię żeby to miało sens i było perfekcyjne... - zaczął wymieniać swoje wady. - Nie lubię za dużo ćwiczyć i wstawać rano też nie znoszę... a jak mam zły humor to takie muchy w nosie, że bez kija nie podchodź... - dodał jeszcze. - Okropny jestem.
Tony
Zaśmiał się cicho na te wszystkie jej wyznania. Właściwie to nawet bardzo go nimi uspokoiła. I tym że chciała z nim dalej prowadzić eksperymenty ale również tymi pozostałymi. Objął ją wówczas mocniej i cmoknął ją w czoło w podziękowaniu za te jej słowa.
OdpowiedzUsuń- Dobra, a twoje wady jakie są? - zapytał jej po chwili milczenia, bo skoro sam się uzewnętrznił, a uważał, że właśnie to zrobił... to przecież ona też mogła coś zdradzić. Chociaż odrobinę. Złapał tę jej nogę i poszukał na niej gilgotek, podszczypując ją trochę.
- No dawaj, przyznaj się do jakichś - zachęcił ją do tego z wielkim uśmiechem na twarzy. Znajdowali się już blisko miejsca spotkania z Klarą i Ryu, więc mogli sobie pozwolić na trochę oddechu. W końcu podejrzewał, że na miejscu będą pierwsi. Mieli całkiem niezłe tempo.
Tony
— Przecież Ty też jesteś dla mnie ważna, nawet tak nie mów! Jeśli przyjaciel ma strachy, to powinniśmy mu pomóc. Chociaż tym razem wyszło Ci na dobre, Tony cię znalazł, poszerzacie rodzinkę, ale następnym razem, jeśli to, że nie jesteś dla mnie taka ważna, miałoby Cię stopować, to wywal to z głowy! Możesz wbijać do mnie o każdej porze dnia i nocy, zawsze chętnie Cię przyjmę, dobrze? — odpowiedziała pewnie. A potem uśmiechnęła się czule, czując przyjemne ciepło na słowa Grimy. Naprawdę miło było to od niej usłyszeć.
OdpowiedzUsuńZaśmiała się, gdy przejęła się jej brakiem pociechy.
— Nie, nie. Nie mam, bo nie mam. Po prostu. I nie mam z kim zrobić sobie żadnej, no i nie śpieszy mi się. Ktoś musi być tą fajną ciocią bez dzieci dla innych, prawda? — zażartowała. — W Terrze to może normalne, ale tutaj często się podrzuca dzieci, żeby się nie krępować z pomysłami na to, więc wiesz, jak ktoś się zajmie Keevą, to wam może być ciekawiej — puściła do niej oczko. Nawet ona potrafiła żartować na takie tematy. Przynajmniej do pewnego momentu. A i samej Grimie coś takiego mogło się spodobać. Lubiła testować różne rzeczy, dlaczego i tego mieliby nie testować. Uśmiechnęła się szerzej, widząc reakcję goblinki na Abyss.
— Pewnie, że tak. Mój siostrzeniec już zaliczył pierwszą przejażdżkę, oczywiście pod odpowiednim nadzorem. Jest obeznana z dziećmi, wie jak mogą się zachować i nie reaguje. Dostaje zawsze później za grzeczność soczyste steki z alca, więc sama pilnuje, aby być wzorową gamortą w tym wypadku — zapewniła ją. W końcu Abyss pochodziła z naprawdę inteligentnej rasy, a zanim przedstawiła ją jakiemukolwiek maluchowi, przeszły treningi, namówiła Gava do udawania dziecka, sprawdziło się świetnie.
Pokręciła przecząco głową, gdy zapytała o wyczuwanie demonów.
— Niezupełnie. Ale ten amulet jest zaklęty, żeby chronić przed niekontrolowaną mocą, mój tata czy brat mieli na sobie podobne zaklęcia, też demoniczne, więc czuję podobieństwo. Różne moce pozostawiają po sobie ślad, coś jak zapach, który czujesz w głowie, ale tylko jeśli wiesz jakie to uczucie, jaki to zapach. Umiem rozpoznać, tylko dlatego, że wcześniej już byłam w pobliżu czegoś podobnego. Gdyby demon stanął przede mną, ale nie emanował swoją mocą, tylko ją ukrywał, nie rozpoznałabym go. Umiem też rozpoznać feniksy, bo emanują ciepłem, większym niż przeciętna osoba, co można łatwo wyczuć jak jest się przyzwyczajonym — wytłumaczyła na tyle prosto na ile potrafiła. To że amulet stworzył demon nie było oczywiście niczym złym. Każda rasa mogła tworzyć rzeczy do ochrony, nie czyniło ich to od razu złymi, bo była to demoniczna robota.
— Możesz mieć hasła jakie chcesz, ale ja mam inne triki, umiem podpalać swoje dłonie, albo czarować z własnej krwi. I ja jestem z rasy fenalis, czyli dziecko feniksa i kogoś jeszcze. W moim przypadku i mojego rodzeństwa to mama jest feniksem a tata to demon — dodała. Mogła nazywać jej zdolności jak jej było wygodnie. Dla Darcy nie miało to większego znaczenia.
Miała ochotę się zaśmiać, gdy opowiadała o planowanych testach z Tonym. Ale powstrzymała się na szczęście, zanim mogła pokazać po sobie jakąś złą reakcję.
— Wydaje mi się, że po prostu nie liczycie Twoich cykli. Mężczyzna zawsze jest płodny, przynajmniej tutaj, bo znam plemię, gdzie nawet mężczyźni są płodni tylko raz na jakiś czas. No ale testujcie ile dusza zapragnie — odpowiedziała.
— Masz na myśli bitą śmietanę? Mama robiła mi parę razy z owocami, zrobić Ci? — dopytała, gdy goblinka wyszła z propozycją.
Darcy
Słuchał jej uważnie z każdym jej słowem marszcząc nos, by w końcu "użreć" ją w jej własny.
OdpowiedzUsuń- Czekaj... ja chcę usłyszeć co ty uważasz u siebie za wadę... a nie ktoś inny - spojrzał jej prosto w oczy, bo to co mówiła częściowo się wykluczało. Miał niezwykłe wrażenie, że ona recytuje z pamięci bo ktoś jej to wszystko wypunktował. - Och to, że komuś się nie podoba że mnie kochasz to zaleta dla ciebie. To mówi, że ten ktoś interesuje się tobą i najchętniej by cię mi zabrał - przytulił ją nieco mocniej, całkowicie odruchowo, chcąc tym samym delikatnie zapewnić ją że tak łatwo to on jej nie odda.
Tony
Szybko urządzał się w swoim pomieszczeniu. Broń, ubrania, świeża pościel, wszystko szybko znajdowało miejsce w przygotowanych szafach, półkach stojakach, znalazł już nawet miejsce na portret rodzinny, na którym znajdowali się rodzice, on rodzeństwo i Natan z małym Eliasem. Zostały mu jeszcze książki, które również zabrał ze sobą, tylko po to, aby pokazać rodzicom, że niedługo zostaną w Phyonix sami. W zasadzie to była chyba już niepisana, cicha konspiracja dzieci, aby wyciągnąć staruszków trochę od odpowiedzialności rządzenia krajem szantażem emocjonalnym. Czekali już tylko na to, żeby Diego zrobił dokładnie to samo. Uśmiechnął się nawet delikatnie. Chętnie odpocznie od przepychu oraz obowiązków. Każdy zasługiwał na odrobinę sielankowego życia. Okno miał uchylone. Darcy zdążyła już na niego nakrzyczeć za palenie w środku. Miała zapraszać tutaj dzieci, więc dym tytoniowy nie miał prawa unosić się w żadnym pomieszczeniu. Toteż wietrzył własną izbę, przecież nie będzie robić pod górkę młodszej siostrze. Stał tyłem do okna, sięgając do skrzyni po kolejny zestaw czarnych ubrań, kiedy usłyszał jak ktoś wskakuje mu na parapet. Odwrócił się nieco zaskoczony.
OdpowiedzUsuń— Nie — odpowiedział spokojnie z beznamiętnym wyrazem twarzy, kiedy krzyknęła imię najmłodszej z rodzeństwa. Wysłuchał bojowych gróźb stojąc w miejscu z takim samym wyrazem twarzy. Dopiero po chwili uniósł delikatnie kąciki ust w górę.
— Wątpię, żeby własna siostra spuściła mi wpierdol — odpowiedział, odkładając na górę komody złożone w kostkę szaty. Samemu usiadł na skrzyni, przyglądając się goblince.
Ashan XD
W Mathyr źle patrzyli na hybrydy? Cóż, nigdy tego nie doświadczyła w ojczyźnie. Poza konfliktami z Bellhardami była dosyć uprzywilejowana, większość nigdy nie dyskryminowała jej za to jaka się urodziła. Nie miała zamiaru jednak podważać słów Grimy. Najlepiej wiedziała jak u niej mogliby zareagować na Keevę. Uśmiechnęła się ciepło do córeczki przyjaciółki.
OdpowiedzUsuń— Ech, to są strasznie głupi. Jest taka urocza, jak można nie kochać takiej ślicznotki? — zapytała, wpatrując się jeszcze chwilę w malucha, po czym wróciła wzrokiem do goblinki.
— Jak mnie nie będzie to w końcu wrócę, o ile się nie znudzisz, zawsze możesz zaczekać, z chęcią będę Ci pomagać, po prostu być z Tobą. Od tego są przyjaciele, nie? — przytaknęła jej zadowolona. Słuchała jej dalej, śmiejąc się na niektóre stwierdzenia. Tak, rozgryzła ją.
— Właśnie tak! Ja wyczekam ten nalot szkrabów, poczekam aż dorosną, zajmę się nimi, pomogę, a potem jak będę miała swoje, to ja będę miała całą masę osób, którym będę mogła oddawać do opieki, kiedy będę potrzebować pomocy. No i wiesz… jest takie powiedzenie a raczej żarcik, że tą bezdzietną ciocię się najbardziej lubi, bo potrafi najbardziej rozpieścić — puściła jej oczko na to ostatnie. Ile w tym prawdy było, nie wiedziała. Ona czuła akurat się wspierana przez każdego członka rodziny.
— Eli ma pół roku już, rośnie jak na drożdżach — klasnęła w dłoniach, rozpogadzając się jeszcze bardziej opowiadając o swoim małym siostrzeńcu — Mieszka w okolicy za Argarem ze swoją mamą, moją siostrą i oczywiście tatą, którego już nazywam szwagrem. Ma białe jak śnieg włoski i czarne słodkie oczka, jest po prostu cudowny, możemy zabrać go na zabawy z Keevusią, myślę, że się dogadają — zaproponowała od razu.
Nie spodziewała się, że Grimie tak bardzo się spodoba opowiadanie o takich rzeczach. Swoich sztuczek nie chciała pokazywać przy Keevie. Kaleczenie się w obecności dziecka nie było raczej zbyt wychowawcze, a nie zmieniając formy nie umiała używać aktualnie swoich zdolności w żaden warty uwagi sposób. Może przy innej okazji.
— Felcia brzmi naprawdę uroczo, podoba mi się — odpowiedziała. Powtórzyła to jeszcze raz i zachichotała. Nikt wcześniej nie wymyślił tak uroczego przezwiska dla jej rasy. Może zacznie nawet braci nazywać felkami w żartach. Zaraz uśmiechnęła się łobuzersko.
— Ach, a więc narodziło się napięcie, z którym nie można było walczyć — złapała się teatralnie za serce mrużąc oczy — kiedy kobieta była sam na sam z mężczyzną a żar ich serca nie mógł odnaleźć ujścia, sami z uczuciami, które wyrywały się z piersi. Ależ romantycznie… — westchnęła otwierając oczy. — No i nie wyglądasz, jakbyś żałowała. Cieszę się, że znalazłaś kogoś kto Cię docenia, to samo z Tonym. Pasujecie do siebie moim zdaniem, całkiem bardzo — dodała jeszcze na koniec. Wstała na równe nogi i zaśmiała się lekko.
— Jak ją dobrze zbijesz to wie, że ma być smaczna — zażartowała. — Samą bitą śmietanę, czy chcesz jeszcze owoce? — dopytała.
Darcy
Bardzo ciekawą wadę sobie wybrała. Na tyle ciekawą, że prawie parsknął śmiechem, a przecież ta rozmowa wymagała powagi.
OdpowiedzUsuń- Jesteś słaba w flirciki, rozumiem - pokiwał głową. - To faktycznie spory problem, ale myślę że wystarczy twardo zaznaczyć takiemu nakręconemu na ciebie chłopowi, że nie jesteś zainteresowana. Może tak... nie klej się do niego za bardzo wtedy... - zaproponował, bo nie do końca wiedział o jakim stopniu mówi Grima. - Albo powiedz mi, a ja pójdę i mu wleję i będzie wiedział - rzucił z delikatnym uśmiechem i odetchnął głęboko. - No dobra, jesteśmy na miejscu - stwierdził zadowolony. Pierwsi. Tak jak się spodziewał, ale to dobrze. Będą mogli chwilę odpocząć.
Tony
Darcy z pewnością znalazła sobie głośną przyjaciółkę. Zmrużył oczy, słysząc jak krzyczy. Otworzył je szybko, żeby zobaczyć co też goblinka wyczynia. Był już poinformowany, że ze względu na to, że Grima to Grima i jest w stanie “błogosławionym” ma się czuć w tym domu jak u siebie, a on nie zamierzał robić sobie problemów u siostry tylko dlatego, że ktoś był taki żywiołowy. Sam był tutaj bardziej jako gość niż pełnoprawny mieszkaniec. Tak się przynajmniej czuł. Uśmiechnął się mimo wszystko, gdy niejako nazwała go brzydkim. Cóż za niewyparzony język. Rozumiał dlaczego Darcy darzy ją sympatią. Była aż zbyt boleśnie szczera.
OdpowiedzUsuń— Oczy — odpowiedział, gdy zapytała o podobieństwa. — I gust kolorystyczny — dodał. Większość rodziny preferowała ciemną garderobę, może przez geny, może przez to, że po prostu ciemne ubrania po prostu dobrze leżały i nie trzeba było spędzać zbyt wiele czasu nad dobieraniem garderoby, kiedy jako ta “najważniejsza” rodzina w Phyonix musieli się prezentować. Chociaż odrobinę.
A więc znała już też Morganę. Najwidoczniej zadomowiła się tutaj już o wiele wcześniej niż on. Ciekawe, że nigdy wcześniej na siebie nie trafili, odwiedzał w końcu Argar od czasu do czasu, żeby spędzić czas z młodszymi siostrami i teraz również swoim siostrzeńcem. O samej Grimie też zdążył się nasłuchać od najmłodszej siostry. Chciał zabrać jej portert rodzinny, aby przypadkiem go nie zniszczyła. Powstrzymał się. “Ma się czuć jak w domu, jest jej wszędzie pełno, ale to dobra dusza, więc się zachowuj!” Westchnął, niech i tak będzie.
— Cała, to dla mnie ważne, uważaj proszę — poinformował ją mimo wszystko. Obchodziła się z tym ostrożnie, ale wolał przypomnieć. Ten konkretny egzemplarz był jego. Lubił dbać o swoje rzeczy.
— Rei je zrobiła, jak pamiętam to mama Tonego, może wam zrobić — powiedział, gdy oznajmiła, że też takie chce.
— Ashan, starszy brat Felci — sam się przedstawił. Uśmiechnął się delikatnie, widząc jej dumę. Dobrze było widzieć, że siostra odnajdywała się w tym miejscu mimo tego jak bardzo rozpieszczona opuszczała Phyonix. — Darcy mówiła, że jesteś tutaj gościem honorowym, jak jej nie ma, to masz się czuć jak w domu, potrzebujesz czegoś? — zapytał. Mimo wszystko chciał ugościć dobrą przyjaciółkę własnej siostry.
Darcy
OdpowiedzUsuńSama była hybrydą, więc jak mogłaby się z nią nie zgodzić. Poza tym w Argarze urodziło się już tyle uroczych hybryd, że naprawdę nic nie mogło zniszczyć w niej tego poglądu.
— Bo Polszą rządzi dureń, który zatrzymał się w rozwoju. Niech mu niedługo ziemia ciężką będzie — odpowiedziała Grimie. O ile nie zamierzała angażować się w intrygi tego kraju, szczerze życzyła, żeby ich króla spotkał jakiś przykry wypadek prędzej niż później. Nie chciało jej się wierzyć, że nikt mu śmierci nie życzył za to wszystko co robił.
— No to będe miała blisko przyjaciółkę. To cudownie. No i z Tonym z pewnością zbudujecie tu niezwykły dom. Macie już jakieś plany? — zapytała. Blondyn i Grima byli naprawdę kreatywni. Pomogli jej zaprojektować otwartą kuchnię, z której była taka dumna. A wtedy nawet nie wiedzieli, że to ich wspólny projekt. We dwójkę z pewnością zrobią coś wspaniałego dla ich teraźniejszej i przyszłej rodziny.
Zaśmiała się na jej propozycję.
—- Spokojnie, nie musicie na siłę tworzyć kolejnych dzieci, jak słodkie by nie były — spojrzała tutaj na Keevusie i delikatnie pogłaskała ją po głowie. — Mogę zawsze namówić rodzeństwo do posiadania dzieci w tym czasie co ja, gdybyście mieli dość. Mam w końcu dwóch braci i siostrę — poinformowała ją. O ile bracia mieli tak samo daleko do dzieci jak ona, to Morgana z Natanem mogli sprawić sobie jeszcze kilka pociech. Już widziała te Grandsandowe wyścigi na to kto będzie miał najwięcej pociech. Brzmiało to jak coś, z czego sami mogli się śmiać.
— Eli? Jest przesłodki. Na pewno dogada się z Keevą! Będzie dumnie reprezentować męską część nowego pokolenia, jako miły, uprzejmy kawaler — zgodziła się z Grimą. No i do tego, Elias konkurencji w zdobywaniu kobiecych serc nie będzie miał zbyt dużej. Kto wie, może za kilkanaście lat zdobędzie serce małej Keevy Marii Skłodowskiej Curie?
Tym razem ona wpatrywała się w popisy goblinki z uśmiechem na twarzy.
— A jego żar z pewnością goni Twój, och za piękna miłość, gdy dwa serca tak pięknie się łączą — dodała na zakończenie śpiewającym tonem. Uwielbiała żywiołowość przyjaciółki.
— To zapraszam do mnie! Na bitą śmietanę z phyoniskimi owocami! Spełniamy zachcianki! — zaśmiała się, zapraszając ją do wspólnej drogi do swojej chatki.
Darcy
- Powinno wystarczyć - odparł szczerze i zacisnął mocno wargi. - Powinno wystarczyć... - powtórzył czując lekko narastającą w nim złość, że ktoś po prostu dalej na nią napierał. Miał tylko nadzieję, że do gwałtu nie doprowadził. - Ale ten ktoś... on nie zrobił ci nic złego, prawda? Nie zmusił cię do niczego? - popatrzył na nią uważnie, szukając jakichkolwiek oznak, że Grima kłamie czy po prostu nie chce mu czegoś powiedzieć.
OdpowiedzUsuń- Nie będę nikogo bił, chyba że cię skrzywdzą... - mruknął. - Ciebie, Kevę i maleństwo... - poprawił się. - Wtedy nie obiecuję... - zacisnął mocno wargi, przytulając ją mocniej do siebie. Pokręcił lekko głową. Teraz wcale nie chciał jej stawiać. Jeszcze by mu uciekła jakoś albo w inny sposób by je stracił. Argument o Kevusi jednak do niego trafił, więc ostrożnie wypuścił Grimę ze swoich objęć.
- Tylko jak się słabiej poczujesz to mi mów - poprosił ją. - Nie chcę żebyś się męczyła w drodze...
Tony
— Pytałaś czy mamy coś podobnego, mamy podobny gust chociażby — odpowiedział. W charakterze być może byli też podobni w paru innych aspektach, ale nie widział sensu wdawania się w zbyt ożywione dyskusje z kimś kto sam z pewnością zapyta o więcej, jeśli będzie wystarczająco ciekawy. A Grima taka się właśnie zdawała. Wszędzie było jej pełno.
OdpowiedzUsuńUśmiechnął się do niej mimo wszystko, delikatnie, gdy uznała, że będzie uważać na jego cenną pamiątkę rodzinną. Można powiedzieć, że kamień spadł mu wtedy z serca. Oglądał wszystkie wygibasy, skoki goblinki. Być może nie wyglądał, ale naprawdę słuchał wszystkiego co mówiła. Zakodował, że znała Rei, a skoro miała dzieci z Tonym, była częścią ich rodziny, zdawali się na tyle blisko, patrząc na to z jaką adoracją mówiła o tym chłopaku, że ślub zdawał się być tylko formalnością w bliskiej lub dalekiej przyszłości.
— Wystarczy go zapytać, ale to dobra pamiątka rodzinna — stwierdził. Nie pamiętał zbyt wiele o tym konkretnym jegomościu z opowieści. Mimo wszystko nawet jego wiecznie naburmuszony ojciec miękł na widok swoich dzieci i wnuków, sam trzymał portrety, więc nie umiał wyobrazić sobie, aby komuś taka pamiątka się nie podobała.
— Tak, honorowym, w końcu jesteś najlepszą przyjaciółką Darcy — powtórzył raz jeszcze. Może i siostra nie powiedziała tego wprost, ale tak po prostu założył z opowieści.
— Abyss jest niedaleko, je swój deser, a Darcy poszła potańczyć, bo dawno nikt nie dał jej okazji, wróci pewnie po zmierzchu — wstał na równe nogi. — Najpierw biżuteria? — tak byłoby najwygodniej. Nie musieliby się potem cofać z powrotem na górę, skoro chciała też pójść odwiedzić gamorte.
Ashan
Tony planował niespodziankę? Cóż, nie dziwiło ją, że Grima zwęszyła pismo nosem. Uśmiechnęła się delikatnie. Znała jedną z niespodzianek, ale wiedziała, że ma milczeć jak grób. A skoro goblinka zdążyła już to przypisać do teoretycznych domów, idealnie dla niej. Łatwiej będzie się nie wygadać.
OdpowiedzUsuń— Czemu kiepsko? Myślisz, że buduje dom w sekrecie? Wyobrażasz to sobie? — zachichotała delikatnie, stając obok Grimy. Wyciągnęła ręce w stronę innych domostw. — Wracasz któregoś dnia z Keevusią do Rei, a tam Tony z opaską na oczy — w tym momencie sama stanęła za nią i zasłoniła jej oczęta dłońmi, żeby dalej opowiadać, trzymając napięty klimat — zawiązuje Ci i mówi, że pilnie musi Ci coś pokazać, prowadzi Cię, a za jakiś czas — teraz przesunęła jej głowę w mniej zaludnioną część — a tam pach! — zabrała dłonie z uśmiechem na ustach. — Stoi wasz własny dom, dla Ciebie, jego Keevy, dziecka, które masz teraz pod sercem i wszystkich innych pociech. Wasze własne, bezpieczne miejsce na ziemii — zakończyła. Czy właśnie spaliła mu kolejny prezent dla Grimy? Być może, ale lepiej, żeby myślała, że knuje coś takiego, skoro podejrzewała, że coś knuje niż oświadczyny. A sama zielonoskóra zdawała się nie chcieć psuć całej konspiracji, więc to co zrobiła przed chwilą traktowała jako niewinny, nieszkodliwy żart.
Zaśmiała się szczerze, odsuwając się od przyjaciółki, gdy wspomniała, że z rodziną nie jest aż tak fajnie jak z przyjaciółmi w kwestii posiadania wspólnych dzieci.
— Być może, najchętniej nikogo bym nie zmuszała do posiadania potomstwa tylko po to, żeby moje nie czuło się samotne. Poza tym i tak najpierw muszę znaleźć mojego felciowego, a takiego na razie nie ma — zgodziła się z nią ze śmiechem. Jak mówiła wcześniej, najwyżej zostanie tą fajną, bogatą ciocią. Nie przeszkadzało jej to jakoś specjalnie.
— Pewnie, że załatwi — spojrzała na Kevę i puściła jej całusa w powietrzu. — Jak będę opiekować się Elim przy następnej okazji to do was wpadnę, będą mieć okazję do zapoznania się — obiecała jej też. Oczywiście było to tylko pod warunkiem, że rodzice dziecka wyrażą wcześniej zgodę. Chociaż nie wydawało jej się, aby robili problemy.
Szła z Grimą do swojego domu. Zatrzymała się jednak jak tylko poinformowała ją, że muszą zwolnić.
— Chcesz odpocząć? Daleko nie jest, ale nie przemęczaj się, może Abyss zawołam, będzie Ci lżej — zaproponowała. Gamorta i tak powinna kręcić się w pobliżu, a Darcy potrafiła naprawdę głośno gwizdać. W końcu miała wytrenowane płuca.
Darcy
Odetchnął głęboko. Ta cała Kuleczka niespecjalnie mu się podobała. Mimo zapewnień Grimy jakoś nie kupował tej dobroci. Skoro nie chciała, mógł oczywiście być jej przyjacielem, ale żeby złościć się tylko dlatego że dziewczyna powiedziała "nie"? To zakrywało o jakąś chorą ambicję, zazdrość! Nabrał kilka uspokajających oddechów i odstawił Grimę na dół, przez moment tylko oddychając żeby uspokoić siebie. Czy to możliwe, że sam odczuwał zazdrość? Pokręcił lekko głową, zerkając znów na Grimę. Nie miał ku temu potrzeby, a jednak fakt, że ta bezczelna Kulka tak uparcie próbowała ją dotykać... Objął Grimę mocno od tyłu, przykucając przy tym.
OdpowiedzUsuń- Nie podoba mi się to co mówisz o Kulce... - mruknął. - Czemu on dalej cię nagabuje, skoro powiedziałaś mu nie? Trzeba mu do rozumu nastukać... przemówić - wymamrotał, jakoś tak zaborczo przytulając ją mocniej do siebie. - Może być twoim przyjacielem, być super świetnym kumplem i wujkiem Kevusi, ale... łapy niech trzyma przy sobie - burknął jeszcze.
Tony xD (spoko, wreszcie dobiegnie :D)
Nie był pewien czy jest zły. Zacisnął delikatnie wargi i oparł czoło o jej ramię oddychając głęboko. Powoli pokręcił głową.
OdpowiedzUsuń- Nie - powiedział cicho. - Wiem, że mnie nie było... ale to uhm trochę nie moja wina - mruknął cicho. Trochę, bo przecież mógł jej szukać, ale nie wiedział że ona jest w ciąży. Potem nie wychodził z Argaru, więc też nie do końca wiedział jak miałby to robić. Zagryzł lekko wargi. - Przyjaźń jest okay, jak się przytulasz tak lekko też - powiedział cicho. - Ale... no... łapanie za twoje piersi, albo lizanie albo takie całuski... to trochę nie - bąknął cicho. - Po prostu... nie podoba mi się to - mruknął cicho. - Więc jak coś takiego zrobi to go stuknę - pokiwał głową. - I się na ciebie obrażę - dodał jeszcze z zaborczą miną, obejmując ją mocniej. - Bo, bo... ja chcę żeby takie rzeczy były moje... i twoje... nasze... - wymamrotał. - Ja też nie będę lizał innych dziewczyn ani ich łapał za piersi, chyba że w celach naukowych... - odchrząknął. - I jak pozwolisz - zapewnił jeszcze. Uniósł wzrok na wbiegającą dziewczynę i odsunął się od Grimy by ta mogła wziąć ich córkę, po czym zasłonił je delikatnie, a kiedy spanikowana dziewczyna wspomniała Ryu, odetchnął głęboko, zanim ponownie się spiął.
- Tak - poinformował ją kładąc jej dłonie na ramionach i sadzając przy fontannie. Sięgnął do bukłaka z wodą aby podać go dziewczynie. - W co on się znowu wpakował? Kto próbuje go złapać? - zapytał, przykucając przy Klarze. - Ty musisz być Klara, tak? Jestem Tony, przyjaciel Ryu - dodał szybko, przypominając sobie o przedstawieniu. - A to Grima, moja... - spojrzał po Grimie. - ...dziewczyna - bąknął. - I Keva, nasza córcia - dodał jeszcze, wracając zaraz myślami do słów Klary. - Gdzie on jest?
Tony
— Oboje mamy ogniste moce? — zapytał w odpowiedzi na jej dezaprobujący ton. Faktycznie, fizycznie może i byli bardzo różni, ale moce mieli podobne, w końcu mieli te same geny. To nie jego wina, że tylko on odziedziczył rysy twarzy po ojcu. Dalej był jej starszym bratem i dalej ich organizmy funkcjonowały bardzo podobnie. Nie umiał tak po prostu znaleźć jednoznacznego podobieństwa. Charakterami byli różni, ale dalej kochał swoje młodsze rodzeństwo i zabiłby dla każdego z nich bez wahania. Nie skomentował słów o byciu mniej rozumnym. Jego to nie bolało, a przyjaciółki siostry nie chciał przypadkiem obrazić. Najlepiej było się obrazić. Ale cholera, była podobna do Darcy, a jednak z nią ciężej mu było funkcjonować. Mimo wszystko wspólne życie uczyło go sporej tolerancji na takie wybryki.
OdpowiedzUsuńUśmiechnął się kiedy zobaczył reakcję na słowa o najlepszej przyjaciółce. Dobrze było widzieć, że młoda się tutaj odnajdywała i miała kogoś kto tak reagował na jej ciepłe uczucia.
— Milutki? — prychnął. Pierwszy raz ktoś mu to powiedział. Widać, że jeszcze go nie znała. Albo sam nie dał się dobrze poznać. Pokręcił głową.
— Nie martw się. Po pierwsze, nie podrywam przyjaciół rodzeństwa, po drugie, nie pociągają mnie osoby w związkach, po trzecie, jestem dla Ciebie raczej za stary, nie mam zamiaru Cię tknąć — odpowiedział szczerze. Grima nie była nawet specjalnie w jego typie. Nie chodziło o rasę, ta mu nie przeszkadzała. Bardziej z tych wszystkich powodów była dla niego neutralna. Przez myśl mu to nawet nie przeszło. Zaprowadził ją do pokoju i otworzył zamek, w której trzymała szkatułę ze swoimi świecidełkami. Otwierała się tylko na krew kogoś z rodziny. Chociaż o tym pomyślała, bo o drzwiach czy oknach… taki zamek przydałby się akurat wszędzie. Otworzył szkatułę i podał Grimie.
— Zanim coś weźmiesz, zapytaj Darcy mimo wszystko — poinformował ją.
— Abyss ma kość z biesa, spokojnie, nie je słodyczy — zapewnił ją. O diecie i tak głównie decydowała Darcy, ale wiedział czym miał karmić gamortę. — A bita pobita śmietana z owocami jest dla Ciebie. Dar zrobiła też ciasteczka, a przynajmniej się uczyła z jakiegoś przepisu — dodał. Sam nie tykał się garów. Tak było lepiej dla wszystkich. Przynajmniej jeśli jego jedzenie miało zostać podane komuś poza nim.
Ashan
— To czekaj cierpliwie, a potem mi opowiesz, sama jestem ciekawa — przytaknęła z uśmiechem. Faktycznie byłaby ciekawa, gdyby nie wiedziała o co chodzi. Teraz planowała jedynie uważnie oglądać jej reakcję w tym wyjątkowym momencie, o którym sama Grima nie miała jeszcze pojęcia.
OdpowiedzUsuńSpojrzała po Grimie nieco uważniej. Cholera, nie chciała jej tutaj teraz rozklejać. Chyba nie doceniła własnych zdolności narratorskich. Uśmiechnęła się czule w jej stronę. Była urocza, gdy tak reagowała. Musiała naprawdę zakochać się w blondynie. Dobrze, mniejsza szansa, że ucieknie przy zaręczynach. Z drugiej strony, nie miała pojęcia jak będą wyglądać łzawe oświadczyny przy wszystkich. Mogłoby być bardziej wystrzałowo niż sama to sobie wyobrażała.
Pokręciła głową na jej słowa.
— Nie, nie w taki sposób jak Tony Tobie — odpowiedziała. — Uważam, że znam same ładne i przystojne osoby, obiektywnie. Ale… ja nie czuję do nikogo czegoś takiego, że chciałabym się w niego wpatrywać, czy być tylko przy nim. Wiesz, ja nie lubię jak ktoś spoza przyjaciół czy rodziny mnie dotyka, więc ciężko znaleźć mi partnera, ale nawet nie szukam, więc zręcznie odstraszam niechcianych adoratorów. Nie śpieszy mi się. Jeśli się w kimś zakocham, to Tobie powiem pierwszej, co Ty na to? — zaproponowała wyciągając w jej stronę mały palec na znak obietnicy. To nie tak, że planowała do końca życia zostać sama. Jeśli kiedyś i ona poczuje do kogoś miętę, spróbuje pójść w tę stronę, ale teraz po prostu nie miała takiej potrzeby. Była zadowolona z tego jak aktualnie wyglądały jej relacje z innymi.
— Nie ukradnie, bo za bardzo Ty mu się podobasz, ale — posłała jej zadziorny uśmiech. — Jeśli jakaś raszpla spróbuje, to obie urządzimy jej piekło na ziemi w zemście, niech wie, że ma trzymać swoje brudne łapska z daleka — zaśmiała się. Oczywiście propozycja była szczera. Akurat próba zrujnowania związku jej przyjaciółki było czymś za co powinno się surowo zapłacić. Może nie zabijaniem, ale takim zgoleniem włosów na przykład już jak najbardziej tak.
Spojrzała nieco bardziej zatroskana na goblinkę. Obserwowała czy aby na pewno wszystko jest dobrze. Gdyby potrzebowała pomocy, oczywiście to zrobi, ale nie chciała też jej traktować jak inwalidy z powodu samej ciąży. Kobiety potrafiły sobie z tym radzić. Potrzebowały tylko czasu.
— To dobrze, pamiętaj, w razie czego jestem, uniosę was na plecach — puściła do niej oczko, a później ruszyła spokojnym krokiem w stronę swojej chaty. Niedługo później znalazły się na miejscu. Otworzyła drzwi i zaprosiła przyjaciółkę z córeczką do środka.
— Proszę wygodnie usiąść, gdy szef kuchni przygotuje deserek! — zakomunikowała, idąc w stronę swojej kuchni.
Darcy