I'm alive but I'm dead
Hear my voice up in your head
Watch it fill you full of dread
Till you go pow
Darcy
Parabellum
Parabellum
księżniczka |fenalis | rozwijająca skrzydła | zaagraniczna moda | 21.06 | 16 lat | Phyonix-Argar
Kapryśna, rozpieszczona księżniczka, która kilkoma słowami i niewinną minką zdobędzie wszystko czego chce od rodziców, rządzących mityczną krainą feniksów. Nigdy nie zaprzeczała, że tak nie jest. Manipuluje jeśli musi, kłamie, znęca się i nie ma skrupułów. Krew tego fenalisa jest w końcu w połowie demoniczna, a ona jest z tego dumna. Dumna z tego, że to Parabellum wyzwolili Phyonix, że jest córką Lexi i Sangiusa, że jej rodzeństwo nie boi się niczego, że jej rodzina zawsze będzie wspierać się nawzajem. Nigdy nie narzekała na to kim, na to jaka jest. Po co miałaby kogokolwiek martwić tym, że nie potrafi wzniecić samodzielnie płomieni? Dlaczego miałaby mówić, że utrata siostry zabolała bardziej, niż fakt, iż dalej nie potrafi się przemienić? Zawsze powtarza jak to bardzo nie obchodzą ją Bellhardzi i ich żałosne próby odzyskania władzy. Udaje leniwą, niechcącą uczyć się niczego nowego smarkulę, tylko po to, aby nie pokazać innym, jak bardzo boli ją jej inność. Uciekła, zamknęła się w obcym, nieprzyjaznym świecie, idąc w ślady siostry. Jeżeli Morgana stała się potężną, uwielbianą przez rodziców córką, będąc tyle lat z dala od domu, ona ze swoim potencjałem, ilością energii jaką może wykorzystać, też powinna dać radę. Poprzysięgła sobie, że nie pokaże się ojcu na oczy, dopóki nie uzna się bycia godną miana JEGO córki. Nawet jeśli to niepotrzebne i głupie – Darcy chce zostać Parabellum z krwi i kości. Wedle swojej własnej wizji. Gdy będzie gotowa, nie pozwoli skrzywdzić nikogo kto jest dla niej ważny. Będzie tarczą, dla rodziny, Phyonix, a może nawet przyjaciół, jeśli ich zdobędzie.
POWIĄZANIA/DODATKOWE
_____________________________________________________________________
Wizerunek: Aeolian by WLOP
Cytat: KDA: Villain
Ostatnia aktualizacja: 24.03.2022
Wracał z Terry zadowolony ze spotkania z Maryl. Zabrał małą na wycieczkę, pochodzili po lokalnych wioskach. Dziewczynka pokazała mu trochę Terry i nauczyła kolejnych słów. Coraz więcej rozumiał. Czas na dobrej zabawie płynął szybko i niestety w końcu dobiegł końca. Teraz chłopak znajdował się już w pobliżu Argaru. Szedł spokojnym krokiem, dopóki nie wyczuł czegoś dziwnego. Ktoś ingerował w świat zmarłych. Nie bardzo mu się to spodobało, ale obiecał sobie że najpierw sprawdzi, potem będzie rozwiązywał ten problem. Przyspieszył kroku.
OdpowiedzUsuńNajpierw zobaczył nową chałupkę, a potem usłyszał głos dziewczyny. Wyszedł z cienia jakoś nie czując potrzeby ukrywania swojej obecności. Skoro i tak został zauważony.
- Nie, mieszkam tu - odparł krótko. - Wracam właśnie do domu - uśmiechnął się krzywo zbliżając się do niej i z ciekawością obserwując jej zombiaki. - Niezłą masz kontrolę - rzucił pierwsze co przyszło mu do głowy. - Jesteś nowa, ale przypominasz... o wiem! Przypominasz laskę Natana - klasnął w dłonie. O kurczę, niedługo całą rodzinkę tu sprowadzą. Zapowiadało się coraz lepiej.
- Gave - przedstawił się jej, jadąc po prostu dalej na swoim dobrym humorze po spotkaniu z Maryl.
Gave
Dalej nie mógł przyzwyczaić się do picia alkoholu. To było na porządku dziennym, a nie tak jak w Argarze. Tam panowały pewne zasady. Spojrzał na wino i wzruszył ramionami.
OdpowiedzUsuń- Jasne, skoro stawiasz - rzucił tylko, wchodząc w niej do jej nowego gniazdka. Musiał przyznać, że nieźle się urządziła. Zdecydowanie lepiej niż Febe czy którykolwiek z Argarczyków. No, ale skoro była siostrą Morgany to musiała być kasiasta. Cóż to było widać w każdym jej geście. Nawet gdy nie próbowała zachowywała się iście po królewsku. Przesadzone gesty i taneczny chód. Pokręcił lekko głową, zaciskając mocno wargi by nie parsknąć śmiechem.
- Właściwie... po co tu się osiedlasz? Masz dość pałacowego życia? - wypalił prosto z mostu. Z czystej ciekawości. Kompletnie tu nie pasowała, przynajmniej na pierwszy rzut oka.
Gave
Usiadł na jednym z krzeseł dalej z fascynacją obserwując zombie i nawet zastanawiając się czy potrafiłby jakiemuś rozkazać. Przejąć nad nim kontrolę na przykład. To by dopiero był czad. Zanim jednak zdołał plan wprowadzić w życie, Darcy go zagadnęła i musiał skupić się na rozmowie. Tak, księżniczka się nudziła. Jak mu było z tego powodu przykro. Od razu uznał, że ma do czynienia z rozpieszczoną kobietą, ale póki co nie skomentował tego.
OdpowiedzUsuń- A czy wszystkie dzieciaki muszą być od Niklausa? - odbił pałeczkę, patrząc na nią spode łba. - Nie, mam to szczęście, że od niego nie jestem. Mam innego zboka za ojca - wzruszył ramionami, upijając trochę wina. Jezu... piwo lubił znacznie bardziej. - Chyba bym się pochlastał będąc od Niklausa... wyobrażasz sobie żyć z Akane jako z siostrą? Kur... to by była przeprawa... już teraz jest ciężko...
Gave
Nie wiedział. Nie miał pojęcia jak bardzo zboczony jest jej ojciec i czy był w stanie dorównać jego własnemu, ale wspaniałomyślnie postanowił przemilczeć tę sprawę. Dopiero, kiedy zeszło na Akane, brew powędrowała mu wysoko w górę.
OdpowiedzUsuń- 500 metrów na wschód, możesz skręcić w lewo za takim zakrzywionym drzewem i potem prosto jakieś 400 metrów i odnajdziesz dom Niklausa. Znajdziesz tam Akane - odparł krótko. - Chcesz ją poznać to będziesz musiała ruszyć te swoje cztery szanowne litery i potuptać do niej - wypił znów porządny łyk wina, po czym skrzyżował z nią spojrzenie.
- No chyba, że od tego też masz zombiaka, bo szanowna pani palców nie może pobrudzić, hm? - rzucił chłodno. Okay, on wszystko potrafił zrozumieć. Mordował z okrucieństwem, ale te korpusy... bezduszne korpusy. Nosz kurwa... mogłaby im dać już odpocząć. Żeby owoców nie pokroić? No okay, on z mopem walczył długo zanim się nauczył, ale... to no jakoś dziwnie się na to patrzyło.
- Och dziękuję za pozwolenie, łaskawa pani. Bez niego nawet nie przyszło by do głowy, żeby kurwić... kurwa za kogo ty się masz? - spojrzał na nią z niedowierzaniem. - Pieprzona księżniczka się znalazła. To nie twoja ziemia, o jaśnie pani... tu panują odrobinę inne zasady. Tak ociupinkę - pokazał jej między palcami maleńką przerwę.
Gave
OdpowiedzUsuńOd dnia poznania człowieka nawiedzającego Terre, Grima poczuła w sobie jeszcze większą chęć na zwiedzanie świata. Przecież musiała jakoś to doświadczenie zdobyć, prawda? Lasy Lerodasu czy trasa handlowa do Polszy przestały jej wystarczać. Pchała się w prawie każdą wyprawę, chciana czy też nie. Nadszedł czas na kolejną przygodę. Z tego co się orientowała nowo zamieszkana wyspa była najbliższą od brzegu ze strony Polszy. Wystarczyło odrobinę zejść z szlaku handlowego i znaleźć plażę. Węch akurat dziewczyna miała znakomity, więc sprawa nie była dla niej zbyt skomplikowana.
Po dotarciu do granicy morza i znalezieniu prowizorycznej tratwy, goblinka ruszyła przez wodę. Całe szczęście ta była dziś spokojna i Grimie udało się nie zmoczyć. Niestety, w jej przypadku zawsze musiało pójść coś nie tak. Tym razem był to wór z prowiantem... Podróż była dość daleka, jak na pieszą wędrówkę, zarazem tak ekscytująca, że dziewczyna zostawiła jedzenie na plaży. No cóż, jak nie przypływ to kto inny z nich skorzysta. Grima nie czuła się tym jakoś bardzo niepocieszona, przynajmniej do czasu. Spać dane jej było bez kolacji, a z rana obudził ją głośny burkot brzucha. Miało to jednak swoje plusy! W tym stanie zapach jedzenia docierał do niej jeszcze szybciej niż zwykle i odnalezienie wioski w tej gęstej dżungli nie było aż tak problematyczne! Tutaj zdecydowanie było zupełnie inaczej niż u niej. Ileż tu miejsca do czytania!
Z początku żółtooka obserwowała nietypowe karykatury, niby wyglądali jak ludzie, niby nic wielkiego, a jednak. Obserwacja szybko jednak ją znudziła, szczególnie na widok pozostawionego kawałka pieczywa.
Kilka minut później siedziała już schowana w gałęziach drzew, zajadając pyszny chlebek. Takiego dobrego jeszcze nigdy nie jadła! Jej tęczówki poszerzyły się odrobinę z narastającej ekscytacji, jednak najlepsze miało dopiero nadejść. Nagle jej oczom ukazała się postać, ale nie taka zwykła, oj nie... To był ANIOŁ! Żółta tęczówka całkowicie przysłoniła białka, a Grima aż wstała z siadu. Ależ ona lśniła! Tyle błyskotek! Goblinka aż zamrugała szybciej oczyma widząc, skąd obserwowana wychodzi. Całkiem pokaźna chatka, jak na pozostałe... Pewnie była kimś ważnym.
Zielonoskóra, niesiona ciekawością i nieokiełznaną chęcią zdobywania doświadczenia, rzecz jasna, wykorzystała okazję i zakradła się cichaczem do tajemniczej drewnianej budowlii.
W środku nikogo nie było, drzwi otwarte więc Grima właściwie czuła się jakby zaproszona. W oczy od razu rzuciły jej się zbiory książek, goblinka połykała wzrokiem całe pomieszczenia, jednak gdy dojrzała kolejne błyskotki, nie mogła się powstrzymać.
- Uu, całkiem nieźle Grimo, cóż za ekscytująca kreacja! - dosłowni minutę po znalezieniu biżuterii długoucha skakała z jednego mebla na drugi, cała w nie swoich błyskotkach i wymieniała komplementy sama ze sobą. Ostatecznie wylądowała na czymś co chyba miało być pryczą czarnowłosego anioła, dopadła też pierwszą lepszą książkę i zaczęła wertować kartki. Wisiorki miała dosłownie wszędzie, jeden bimbał jej nawet z ucha.
Grima
Wziął winogronko z tacki i z satysfakcją je przegryzł słuchając tych pełnych złości słów dziewczyny. Jak to się działo, że trafiał na tak irytujące typy? Akane, Onyx a teraz ta. Ciekawe co będzie dalej... może jakaś rozszalała goblinka, na przykład? To by było dobre.
OdpowiedzUsuń- Pozwól szlachetna Pani, że poprawię swe słowa - odparł, rozsiadając się wygodniej na krześle i podbierając sobie drugie winogronko. Nie ma to jak przegryzać wino winogronem. Przez chwilę bawił się nim w dłoniach, zanim wsunął do buzi.
- Czyż nie jest czystym idioctwem pozbywanie się swojej własnej energii życiowej dla kilku przyziemnych przyjemności, które są w zasięgu twej ręki? - poprawił się, uśmiechając przy tym delikatnie. - Wystarczyłoby tylko, gdybyś wstała, złapała za nóż i przyszykowała owocki - podniósł się dla demonstracji i podszedł do zombiaka, który właśnie korzystał z za dużego do tego noża. - Pozwól, że zademonstruję. Może wtedy spojrzysz na to z innej strony - przez dłuższą chwilę przyglądał się zombiakowi, po czym wziął jednak drugi nóż, rezygnując z próby przejęcia go. Może kiedy indziej, na innej stopie znajomości. Podebrał mu również trochę owoców i przyniósł na blat stołu. - Z jabłkami obchodzimy się tak... - zaczął obierać jedno z nich i pokroił na kilka części. - A tych nawet nie trzeba kroić - wskazał na inne. - O a tego nie znam - przyznał szczerze, z jakąś taką fascynacją, ale zaraz wrócił do jej twarzy wzrokiem.
- Proszę bardzo, trzy minuty i wszystko gotowe - podał jej część jabłka, patrząc teraz na mozolne ruchy zombiaka. - Rozumiem, że należy trochę przygasić poziom twojej zajebistości, o Wielka Pani. Rozumiem, że potrzeba do tego czasu, ale... ja nie przyjmuję rozkazów od nikogo - zakończył swój wywód i całą tą szopkę wracając do winogronka.
- Nie naskakuję na ciebie - odparł z zadziornym uśmiechem na twarzy. - Porażam cię moim specyficznym urokiem osobistym - wyszczerzył się do niej.
Gave
Wzruszył ramionami, niespecjalnie ciekawy wykładu dotyczącego przekazywania swej energii życiowej, ale zamiast fuknąć na nią znowu podparł policzek na swej dłoni i wbił w nią swe spojrzenie.
OdpowiedzUsuń- Uświadom mnie - odparł krótko, przyjmując przy tym od niej owoc i nie komentując jej słów dotyczących leniwych palców. Przez chwilę przyglądał się jeszcze owocu, zanim nie wgryzł się w niego smakując. To było całkiem inne doznanie i dziwne do tego, a jednocześnie wciągające. Całkiem smaczne na dodatek. Musiał przyznać, że nigdy czegoś takiego nie jadł i być może staną się na dzień dzisiejszy jego ulubionym owocem? Szok. On miał mieć coś co bardzo lubił? Szok i niedowierzanie.
- Nie znam twojej ciotki - dodał jeszcze, jakoś niespecjalnie mając ochotę rozmawiać na ten temat. Czy miał podobne moce do nekromanty? Nie wiedział. Do tej pory bawił się z duchami, otwierał zaświaty, zsyłał tam dusze, przechodził przez bramę do zaświatów z kimś i samemu też i zyskiwał na moment nadludzką siłę kiedy korzystał ze stu procentowej mocy, przez co nabawił się tego cholernego białego pasma włosów, które ciągle spadało mu na oko. Hm nie próbował bawić się we wskrzeszanie trupów nawet na moment. Zauważył jednak moment, w którym coś się w niej zmieniło. Coś do niej wróciło.
- Ciekawy i świeży? - spojrzał na nią zbity z tropu. - To ty w tym pałacu musisz się straszliwie nudzić - stwierdził w końcu, biorąc sobie kolejnego onerę. No co? Zasmakowało!
Gave
Historia opisywana w książce była tak fascynująca, że Grima straciła poczucie czasu. Co prawda wolała czytać w swoim rodzimym języku, ale Polski też nie był zły. Czytanie po prostu szło dziewczynie trochę wolniej niż zwykle i właściwie dopiero jakieś dźwięki na dole sprawiły, że goblinka zastrzygła uchem.
OdpowiedzUsuń- Hm? - uniosła głowę znad kartek i zawiesiła wzrok na gamorcie. Jej żółte źrenice po raz kolejny przysłoniły białka, a wcześniej podziwiany anioł stracił nagle znaczenie. Goblinka wyskoczyła energicznie w powietrze by zaraz doskoczyć do zwierzaka i uściskać ją serdecznie.
- Bri?! Ależ Ty urosłaś! - rzuciła wesoło po czym radośnie zaczęła skakać dookoła zwierzęcia. - Mam Ci tyle do opowiedzenia! Tak szybko zniknęłaś, mam nadzieję, że o Ciebie dbają - pogłaskała stworzenie w jej ulubionym miejscu i zaraz spojrzała na czarnowłosa dziewczynę z szerokim uśmiechem.
- Jest zadbana - zauważyła pogodnie i zaraz wskoczyła na środek pokoju by zakręcić się dookoła własnej osi. - Ale masz tu fajnie! - wypaliła nagle i doskoczyła do nieznajomej by zakręcić się dookoła niej i obwąchać. - Nawet nie śmierdzisz - zauważyła prostolinijnie.
- U! Pokazać Ci sztuczkę?! - skoczyła przed twarz dziewczyny i posłała kolejny uśmiech. - Zobacz! - znowu wróciła na środek pokoju i obróciła się dookoła własnej osi.
- Jest pięęęękna biżuteria - zaczęła i zatrzymała się by rozłożyć ręce pokazując dokładnie co ma na sobie, nawet się ukłoniła po czym bezceremonialnie wyskoczyła przez okno.
- I biżuterii nie ma! - krzyknęła wyraźnie rozbawiona, lądując na ziemi przed domem i wskakując na najbliższe drzewo, była naprawdę szybka.
Grima
W nozdrzach rozbrzmiał zapach słodkiej wody; wlał się nie tylko do zadartego nosa, ale fizycznie wpłynęła również do ust przelewając się w żołądku, w uszach. Nie czuła nic ponad mokrej toni, to jak nieprzyjemnie oblepia skórę, jak przyczepia do niej ubrania i opóźnia ruchy, co dostrzegła dopiero w momencie otworzenia krwistych tęczówek. Pierwszym co dostrzegła była bezkresna toń ozdobiona płatami słońca tuż nad powierzchnią, wyciągnąwszy ku niej dłoń ujrzała wstęgi krwi i własne ciało oblepione siarką. Rwące uczucie bólu dotarło szybciej, niż się tego spodziewała zważywszy na to, że adrenalina nadal panoszyła się w porozszerzanych żyłach. Poruszyła nogami pragnąc czym prędzej wynurzyć się z wody ignorując rwanie w plecach, szybko trafiając na powierzchnię, gdzie czym prędzej odkaszlnęła wypluwając z płuc nadmiar wody. W panice rozejrzała się wokół.
OdpowiedzUsuńMiejsce w którym była nie wyglądało na żadne, które do tej pory mogła znać. Wokół nie było nikogo; usłyszała wyłącznie pluskanie się ryb z niedaleko, dźwięk leśnej zwierzyny, która na jej widok uniosła łby znad ziemi od razu wbijając w nią paciorkowe spojrzenie. Z wyraźnym trudem wypłynęła na brzeg śledząc nieposkromioną roślinność, wysokie drzewa i pnącza, które wplątywały się w ich gałęzie nie dając Melanie wyraźnego pola widzenia. Szukała ich, pieprzonych ogarów, które ruszyły za nimi do portalu, ale jedyne co dostrzegła to spłoszone zwierzęta. Opadła ciężko na piaszczyste miejsce uderzając kolanami boleśnie o ziemię, od razu łapiąc się za ramię, zaś drugą ręką podtrzymała się podłoże wykasłując z płuc resztki wody. Była sama.
Nie czuła obok wyraźnej aury Abbadona, nie wyczuwała również ani Chrisa, Yumiego.. Nie było nikogo i w pierwszej chwili wpadła w panikę zaciskając palce mocniej na ramie, szybko wracając do przytomności. Nie zabiją ich.. Nie mogli tego zrobić, a mimo to do głowy kobiety wbiły się myśli i obrazy trupów, pustych oczu własnej rodziny, które miała dostrzec już niedługo później. Najbardziej z wszystkiego wybił się obraz piekła, otwieranych portali, a po tym wszystko działo się szybko. Zbyt szybko. Rozchyliła usta oddychając coraz głośniej, gdy do głowy dotarło coraz więcej intensywnych, destrukcyjnych emocji.
— Kurwa mać! — krzyknęła. — Pierdolone piekło! — wykrzyczała jeszcze, dopiero po tym opadając na tyłek, na plecy gdy ból wezbrał na sile. Nie przejęła się raną, głównie bólem, który wrzynał się w ciało odbierając zdrowe zmysły. Najbardziej ucierpiała anielska część, czuła to, jak demonicza posoka wsiąka w ciało siejąc spustoszenie z którym od dawna nie miała do czynienia. Ile zostało jej czasu zanim do końca straci zdrowe zmysły? Zamknęła oczy, chociażby na chwilę, usiłując uspokoić ciało, zmuszając serce do coraz powolniejszego pompowania krwi. Obawiała się braku adrenaliny zdając sobie sprawę, że to całkowicie wystawi ją na działanie demonicznej aury.
Grima nawet nie próbowała się schować, tańcowała sobie na jednej z gałęzi podekscytowana zarówno spotkaniem Bri jak i właścicielki błyskotek. Zachichotała na słowa dziewczyny i zaraz zeskoczyła na niższe partie gałęzi by zwiesić się do góry nogami, tuż przed pyskiem gamorty. Błyskotki bimbały przyciągane grawitacją, a goblinka posłała czarnowłosej szeroki uśmiech.
OdpowiedzUsuń- Wyczuwam chęć przeprowadzenia negocjacji - zaznaczyła ze swoim szczerym uśmiechem. - Jaką więc część mogę zabrać? - Grima miała ochotę na swoją ulubioną zabawę. Zaraz zrobiła jedną ze słodkich minek, jednak ta była skierowana do gamorty i to właśnie do niej poszła salwa uroczych komplementów.
- Ale nie martw się, Ty jak tak świecisz to też jesteś niczego sobie - dodała nie chcąc by dziewczyna czuła się wykluczona.
Grima
Nie wierzył, że jednak postanowiła wyłożyć mu istotę dzielenia się energią życiową, ale w gruncie rzeczy sprowadzała się ona do jego wcześniejszych słów, więc zmarszczył lekko brwi. Jasne, nie męczyła się, ale rozszczepiała swą energię i sama jej osoba nie miała jej już tyle ile by miała bez szkieletów. Jasne, kiedy te wróciły to energia się odnawiała - podobna sprawa z jego duchami, o ile nie przeginał z ilością. I jasne, wszystko zależało od treningów i przesuwania granic, ale znów... nie powiedziała mu nic czego wcześniej by nie wiedział. Doszedł wreszcie do wniosków, że po prostu albo nie chciała go zrozumieć, albo serio uważała że rozszczepienie energii na inne szkielety w jej głównej postaci nie powoduje ubytku. Pokręcił przy tym lekko głową. Podstawy matmy się kłaniały.
OdpowiedzUsuń- Taa... czyli jest tak jak mówiłem. Bez sensu się osłabiasz dla prozaicznych czynności - skwitował jej słowa, wzruszając przy tym ramionami. - Ty... w tej chwili masz mniej energii. Bilans ujemny, bo część jej znajduje się w szkieletach. Jasne, możesz się nią doładować. Kumam, ale gdyby ktoś cię zaatakował to potrzebujesz tej chwili na doładowanie. W gruncie rzeczy osłabiasz siebie chwilowo dla własnej wygody - uśmiechnął się lekko, po czym sięgnął sobie po drugi owoc. Boże jakie one były wciągające.
- Świetne są - rzucił z wyraźnym zadowoleniem. - Hm... to nie masz żadnych kumpli czy przyjaciół? - uniósł lekko brew. - Albo chociaż no wiesz... kogoś kogo możesz nazwać znajomym? Lipnie jest być z rodziny królewskiej.
Gave
Komplet biżuterii pasujący do jej urody? Grima aż przekręciła głowę patrząc na dziewczynę z niedowierzaniem. O takich rzeczach to nawet nie czytała! No i jeszcze książki?! Goblinka niczym na zawołanie podniosła się na gałęzi i wykonała salto w tył, aby ostatecznie wylądować tuż za czarnowłosą.
OdpowiedzUsuń- Dobrze! - uśmiechnęła się szeroko, a kiedy aniołek spojrzał w jej stronę, ta zmniejszyła dystans ich twarzy praktycznie do minimum.
- Dostajesz prezenty od rodziców?! - zapytała z szeroko rozciągniętymi tęczówkami. To musiało być coś wspaniałego! Rodzice zielonoskórej po prostu ją wydali na świat, a później to właściwie stwierdzili, że im nie wyszła i produkowali dalej.
Grima
Nie miał doświadczenia w królewskiej etykiecie. Żadnego, poza jakąś tam wiedzą z książek czytanych przez Gavina. Te jednak zaliczały się do powieści, jeśli już wspominano w nich to w kontekście literatury czysto fantasy.
OdpowiedzUsuń- Nie znam się na typowych ani nietypowych zamkach królewskich - odparł prosto z mostu, wzruszając ramionami. Nie miał pojęcia na czym polegała inność tych w Phyonix. - Nie rozumiem tylko co to ma do rzeczy - przyznał szczerze. - Jak to u was wygląda? Nie wychodzisz nigdy z zamku? Nie łazisz po ulicach? Zawsze ze strażą? - zadał jej kilka pytań. - Chyba bym się do tego nie nadawał - przeciągnął się lekko i wstał żeby dolać sobie wina.
- Znajomi, kumple... nie są tylko od tego żeby się z nimi cały czas uśmiechać - rzucił po chwili. - Gdyby tak było to żadnego bym tu nie miał - zaśmiał się, łapiąc winogrono w dłonie, żeby już nie zjadać tych uzależniających onerów.
- Hm? Przystojny? - uniósł lekko brew. - Zainteresowana? - poruszał zabawnie brwiami, wsuwając sobie zaraz winogrono do ust i wypychając nim policzek. - Jakoś żadna mi w oko nie wpadła - przesunął palcami po krawędzi szklanki.
Gave
- Ja? Skądże znowu - żachnął się. Jaki znowu trudny charakter? Był po prostu sobą, a jak komuś się to nie podobało to nie musiał z nim przebywać. - Ja po prostu żyję i robię co mi się podoba - rzucił zaraz, zjadając reszcie to winogrono i kończąc swoje wino. Nową butelkę przyjął z lekkim skrzywieniem. Zdecydowanie nie miał doświadczenia w piciu.
OdpowiedzUsuń- A nie masz po prostu jakiegoś pospolitego piwa? - zapytał jej bez ogródek. Księżniczka czy nie, ale piwa nie mieć? Jakoś mu się to w głowie nie mieściło.
Może? Kto wie? Zamrugał nie do końca to przyjmując i aż jego brwi powędrowały wysoko w górę. Jakoś tak nie ogarniał czaczy. Chyba serio musiał być niczego sobie, że taka lasencja, księżniczka i pretendentka do tronu... druga albo trzecia, się zastanawiała nad jego osobą.
- To jak się zdecydujesz to daj znać - podrzucił trochę wbrew sobie. Tak po prawdzie nie był pewien czy powinien cokolwiek proponować. We flirtach był do bani, a przecież nie będzie powielał błędów swojego bliźniaka i nagle jej całował.
Gave
- Cześć - machnął do przerośniętego kota, choć kotem by tego nie nazwał. Jakoś tak od razu poczuł się trochę nieswojo. Zdecydowanie był bardziej psiarzem niż kociarzem. Mimo to usiadł wygodniej na krześle, obserwując wspomnianą Abyss.
Usuń- Jej imię nie jest przypadkowe, nie? - wywnioskował. Przy tej księżniczce nic nie mogło być aż tak przypadkowe. - Swoją drogą... co ty tu jeszcze robisz w tej chałupie? Zbieraj swoje cztery litery i idziemy jak to pięknie ujęłaś... zaszaleć - rzucił swobodnie, póki jeszcze nie wypalił, że zdecydowanie bardziej woli psy.
Gave
Oczy Grimy aż zalśniły z niedowierzania. Miała dostać prawdziwy komplet biżuterii! Goblinke nosiło z radości, chyba nigdy nic od nikogo nie dostała, no, przynajmniej nic materialnego i ślicznego! Nic błyszczącego! Aż cała dygotała z podekscytowania. Coraz bardziej lubiła swoją zabawę!
OdpowiedzUsuńEnergicznie ruszyła za dziewczyną, skacząc to przy jej boku, to przy gamorcie.
- Ależ urosła, naprawdę! Odwiedzałam ją jak była malutka. Bri, była Gri i Bri - zachichotała.
- Szybko zniknęła, była ważna, Ty jesteś ważna skoro ją masz - radośnie bujała się w rytm wyimaginowanej melodii, jednak poproszona usiadła. Jej siad co prawda bardziej przypominał przykuc na krześle, stopy miała na siedzisku i lekko pochylała się do przodu. Często przebywała w tej pozycji, często musiała kontrolować okolicę i czuwać czy nic jej w danej chwili nie zagraża.
- Hm... Okey? - sama nie była pewna odpowiedzi, nie wiedziała do końca co się właśnie miało wydarzyć. Poza tym mało kto pytał ją o zdanie, zwykle decydowano za nią, a raczej próbowano. Na imię dziewczyny przekrzywiła lekko głowę. Interesowało ją jej imię? To było... miłe. Uśmiechnęła się szeroko.
- Jestem Grima! - przedstawiła się dumnie, a na widok lusterka otworzyła szeroko buzię. Źrenice raz jeszcze zajęły całe oczy, a ona patrzyła w własne odbicie jak zaczarowana.
- Widziałam takie coś w Polszy! Jakie piękne! - to był niesamowity dzień, zielonoskóra myślała, ze zaraz oszaleje z radości!
Grima
- Zostawmy na inną okazję - odparł prosto z mostu, patrząc na nią z wyraźnym zaskoczeniem, kiedy tak łagodnie zaczęła przytulać się do swojej przerośniętej kocicy. Przyjął wyjaśnienie imienia ze stoickim spokojem i pokręcił lekko głową.
OdpowiedzUsuń- Nie przejmuj się, nie jedno dziwactwo już widziałem - żachnął się. - I uwierz... to nie jest najgorsze z nich wszystkich - rzucił swobodnie, wstając z miejsca i dając się szybko wyciągnąć z chaty. Na zewnątrz zastanowił się krótko.
- Możemy iść popływać w morzu i liczyć na szansę iż zjawią się heretycy od Skrzelaków, którzy chcą mnie skrócić o głowę. To by była zabawa - podał jej pierwszy pomysł. - Możemy tez iść do pobliskiej wioski i spróbować tutejszego piwa. Ja stawiam - dorzucił drugi pomysł. - Albo... po prostu iść w las i wędrować bez celu w nadziei, że natrafimy na coś ciekawego - wzruszył ramionami. - Wiesz tak naprawdę to nie do końca wiem co rozumiesz pod pojęciem coś szalonego - rzucił tak swobodnie, czekając na jej opinię.
Gave
Pokręcił przecząco głową.
OdpowiedzUsuń- Nie wszystko na raz - wywrócił oczyma. - Dzisiaj spacer do osady, zimne piwo i powrót. Morze zostawimy sobie na inną okazję - skorygował jej plany. Bez przesady. Aż tyle sił to nie miał. Dopiero co wrócił z Terry, a to był całkiem pokaźny spacerek i to nie jednodniowy. Wystarczyło mu tych atrakcji. Poza tym... jeśli teraz wykorzysta wszystko to potem zwyczajnie jej to spowszednieje.
- Wolności należy zażywać powoli. Rozsmakowywać się nią. Wtedy to wszystko ma sens - wyjaśnił swój punkt widzenia. - Nie zachłystniesz się nią i jeszcze pokochasz - ruszył szybkim krokiem za nią, nawet nie bawiąc się w gonienie dziewczyny. - Hm... coś nielegalnego - zastanowił się. - Moglibyśmy pokusić się o małą kradzież, albo rozpętać jakąś bójkę w barze - zaproponował dwie opcje. - Wybierz jedną, obu na raz nie robimy - zaznaczył, bo przecież znowu należało mierzyć siły na zamiary. Sam rozsmakowywał się w wolności od jakiegoś czasu i już po prostu wiedział na ile można sobie pozwolić.
Gave
Gave posłał jej zadziorny uśmiech.
OdpowiedzUsuń- Poradzę sobie, słonecko - zapewnił ją. - Jak będę chciał to mnie nie znajdziesz - dodał pewny swojego. Zwłaszcza jeśli jeszcze za dobrze nie znała tego świata, ale nawet jeśli go pozna... był pewien że sobie z tym poradzi. Znikać potrafił.
- Jasne, ty wybierasz - zgodził się, samemu nie mając specjalnej ochoty na większe rozróby. Ona wybierała, on pomagał. Dzisiaj robił za opiekuna, postępowego opiekuna rzecz jasna. Zgodził się nawet na wybór jak już wypiją, choć w gruncie rzeczy sądził, że za kradzież wtedy lepiej było się nie zabierać. Zanotował sobie również w pamięci aby za dużo nie pić. Musiał mieć trzeźwy umysł. Jedno piwo, nie więcej.
- Panienka może zrównać ze mną kroku. Nie musi iść tuż za mną - zapewnił ją, kiedy się za nim schowała. Szczerze powiedziawszy nie lubił, kiedy ktoś łaził mu za plecami. Jasne, były wyjątki... ale Darcy się do nich jeszcze nie wpisywała. - Droga do wioski jest prosta i nie zajmie nam dłużej niż 15 minut - rzucił tak na oko, bo przecież pewności stuprocentowej nie mógł mieć. - Jak to jest, że Morgana może robić co chce, a ty nie? Dyskryminacja jakaś? - zagadnął.
Gave
Nie kupował tego. Dała się zamknąć w zamku i posłusznie tam siedziała jako ta najmłodsza, a przecież już dawno mogła się zbuntować. Pewnie po prostu o tym wcześniej nie pomyślała. Albo może czekała na powrót starszej siostry żeby to zrobić, ale samego zamknięcia się w zamku, niezależnie od przeszłości rodziny nie kupował. Nie zamierzał teraz tego roztrząsać, bo przecież powinien zastosować się do swojej własnej rady i smakować wszystko powoli.
OdpowiedzUsuńA skoro już o tym była mowa, przystanął nagle i złapał ją za nadgarstek, przyciągnął lekko do siebie i posmakował jej ust.
- Teraz już tak - odparł na pierwsze z jej pytań, zwilżając przy tym wargi językiem i jakby nigdy nic ruszając dalej.
- Regionalne potrawy są, ale na razie próbowałem niewielu. W tej karczmie do której idziemy podają świetny gulasz z Gorry. Spróbuj, jest świetny - odparł na kolejne pytanie. - To o kuchniach to pytanie raczej do Febe i Rei. One gotują, ja tylko wpierdzielam - machnął lekko ręką. - Ale chyba jakoś to robią... znaczy trudno powiedzieć. Ja tak naprawdę dopiero tu zacząłem żyć - wzruszył ramionami. - Nie kupiłem - mruknął jeszcze. - Zwinąłem go... - podrapał się lekko po głowie. - Długa historia.
Gave
Wszystkiego się spodziewał. Krzyków, oburzenia, nawet nagle powstałego szkieletu, z którym musiałby walczyć, ale nie ponownego pocałunku. Aż zamrugał zaskoczony, stając jak wryty na krótką chwilę tuż po tym całym wydarzeniu. Okay, a więc tak czuł się człowiek po takiej akcji. Dobrze wiedzieć. Odruchowo jej przytaknął.
OdpowiedzUsuń- Co? Zawodowy złodziej? Nie nazwałbym się tak - odparł szczerze. - Raczej bawię się w to czasami... miecz potrzebowałem dla siebie, kielichy krwawego Barona wziąłem, bo pieniądze się kończyły, życia... zabieram dla adrenaliny, ale raczej te plugawe, a pocałunki... - odchrząknął. - Jeszcze się nie zdarzały - wzruszył ramionami, przyspieszając kiedy tylko zobaczyła wioskę. Lepiej było jej teraz nie tracić z oczu.
- Rei to... no nie wiem... - żachnął się. - Kobieta, która przyjęła mnie pod swój dach. Przybrana matka kumpli mojego brata i dziewczyna Meliodasa, przybranego brata Niklausa? - wymienił te wszystkie koneksje i jakoś tak nawet dla niego były niejasne. Przyspieszył jeszcze trochę, żeby nie zgubić jej z oczu.
- Karczmę znajdziesz po głosach... tam zawsze jest głośno - rzucił wsuwając dłonie w kieszenie od spodni.
Gave
Jakoś tego nie widział. Zły i niedobry... w jej ustach brzmiało tak sarkastycznie, a że on sam zgadzał się z tym sarkazmem to nawet się nie oburzył. Zamiast tego wywrócił oczyma i uniósł lekko brew.
OdpowiedzUsuń- Fun fact - rzucił luźno. - Rei wie.
Tyle i aż tyle. Nie potrzebowała więcej wyjaśnień. Rei wiedziała i nie tylko Rei. Oni byli dość otwarci na te wszystkie opcje. Sami uczyli się tu żyć.
- Nie wiem, Dar - burknął w końcu. - Idź i ich zapytaj. Pewnie ci zagrają, a jak im ładnie zatańczysz to może i dostaniesz coś w bonusie - rzucił trochę zirytowany tymi wszystkimi pytaniami. Skąd miał wiedzieć? W tym świecie stawiał pierwsze kroki, tamten znał tylko z życia w cieniu, a ona pytała o takie rzeczy. On nawet nie wiedział czy lubi muzykę.
- Serio?! - wybałuszył oczy, kiedy tak się do niego zbliżyła mówiąc o jego osobie. - To lepiej jak jednak będziesz trzymała się z dala ode mnie - odsunął ją od siebie dość ostentacyjnie. - Nie chcę się pechem zarazić... skoro już ci ukradł to może na tym nie poprzestać - przesunął spojrzeniem po jej, co tu dużo ukrywać, całkiem pokaźnym biuście i wrócił do jej oczu. - Myślę, że ta bezbronna dziewczynka doskonale sobie poradzi - otworzył drzwi do karczmy i zaprosił ją do środka szelmowskim gestem. - Zamówimy ci pięć piw do degustacji. To takie mniejsze pojemności. Sprawdzisz które ci smakuje - zdecydował za nią.
Gave
Kiedy obwiązała biust kawałkiem swojej sukienki parsknął cichym śmiechem, ale musiał po cichu przyznać, że w krótszej było jej zdecydowanie lepiej. Ugryzł się w język zanim te słowa opuściły jego usta. Zdecydowanie lepiej i na pewno wygodniej.
OdpowiedzUsuń- Wreszcie zaczynasz wyglądać jak tutejsza - rzucił jednak i wzniósł oczy do nieba. A jednak nie udało się pogryźć dostatecznie mocno. Nie skomentował jej komplementu tylko skinął głową.
- Usiądź gdzie chcesz, ja skoczę po piwo i dołączę do ciebie - rzucił, rozglądając się po całym pomieszczeniu. Głośna muzyka dudniła mu w uszach i powoli zaczynał żałować tego całego przedsięwzięcia. Nie miał pojęcia, że akurat dzisiaj trafią na koncert grajków w karczmie. No nic jakoś to przełknie. Przepchał się do baru i zamówił piwa oraz dwie wspomniane potrawki, żeby dać jej posmakować czegoś regionalnego, a sam miał po prostu ochotę na coś konkretnego.
Wraz z tacą pełną alkoholu - 5 piw Darcy i jego jedno - ruszył do stolika, który wybrała. Nie dało się jej przeoczyć. Mimo, że powiedział jej iż wygląda jak tutejsza, wcale tak nie było. Emanowała czymś królewskim i ewidentnie miała mały problem z wyluzowaniem. Nic dziwnego, dopiero co zaczynała poznawać smak wolnego życia.
- Dar... nie rozglądaj się tak ostentacyjnie - poradził jej. - Bo zanim rozpętasz tu rozróbę ta sama cię znajdzie - pokazał jej język, jakoś tak odruchowo, stawiając przed nią alkohol. Wyjaśnił jej, które jest jakie, stukając palcem w jedno z nich. - Osobiście lubię to czarne, ale jest gorzkie - ostrzegł ją i upił łyk swojego napoju. Nareszcie!
- Mówiłaś, że jest tu egzotycznie... to jak jest u ciebie? Jak wyglądają miasta czy takie przybytki? Byłaś w takim z braćmi? - tym razem on zadał pytania. Należało mu się po tych wszystkich, które otrzymał od niej.
Gave
Wizja zwiedzenia nowego kraju była kusząca. Bardzo kusząca. Zwłaszcza, że opowiadała o nim z tak wielką fascynacją. Przesunął dłonią po swoich czarnych włosach i skrzywił się lekko.
OdpowiedzUsuń- Trochę słabo, że nie macie odwiedzających - mruknął w odpowiedzi zanurzając usta w swoim piwie. - Chętnie - zgodził się na jej propozycję. - Ale wtedy nie będziesz siedziała w zamku. Jakoś zgubimy twoich braci i pokażesz mi całą okolicę - rzucił jakoś tak swobodnie. Skoro już szaleć to na całego. Po co się ograniczać? Zaraz zapytała go o taniec, a jemu w głowie stanęło wspomnienie "tańca" podczas ogniska i przełknął głośno ślinę, kręcąc przecząco głową.
- Nie, obiecałem sobie, że już nigdy nie zatańczę. Nie umiem tego, mam dwie lewe nogi - uderzył głową o blat stołu kompletnie załamany. - W parze tańczyłem tylko raz i też za dobrze nie szło - burknął. - Nie ma opcji, nie tańczę.
Gave
Na specjalne zaproszenie? Kiedy o tym powiedziała spojrzał na nią trochę zaskoczony. Co za dziwny i mało spontaniczny pod tym względem kraj. Z drugiej strony... może tak było lepiej? Przynajmniej odchodziły problemy związane z dziwnymi odwiedzającymi = w tym rozboje z ich strony i nie zrozumienie kultury. Jednak mimo wszystko... musiał to być zamknięty kraj.
OdpowiedzUsuń- Okay, trzymam cię za słowo - rzucił w odpowiedzi.
Mimo "załamki", dużo przesadzonej "załamki" bacznie ją obserwował. Każdy jej, najmniejszy ruch. Każdą zmianę zachowania i gdy przesiadła się bliżej, wyprostował się na krześle, odruchowo odsuwając od niej lekko.
- Nie powiedziałaś - odparł machając lekko ręką. - Po prostu pewne wspomnienia nie dają mi w tym temacie spokoju - wyjaśnił i zaraz pokręcił przecząco głową. - Nie, nie... dzięki. Na tę chwilę kurs tańca odpuszczam - mruknął. - Ale jak chcesz potańczyć to śmiało. Zobaczę czego się będzie można spodziewać jak już do ciebie wpadnę z wizytą - stuknął swój kufel piwa o jej i znów wypił porządny łyk.
Gave
Darcy była inna. Tętniła energią życiową. Ciągle gdzieś biegła i chciała wszystkiego smakować, wszystko co robiła było na dwieście procent. Nienormalna kobieta. Robiła rzeczy, które jemu nawet do głowy by nie przyszły. Obserwował jej mały występ, zastanawiając się tylko czy te jej ponętne ruchy wkrótce nie przyniosą jej zguby. Ktoś podstawił jej stolik, a ta skorzystała z okazji i wskoczyła na niego. Jej taniec przywoływał coraz większą uwagę śliniących się do niej mężczyzn. Cholera! Jakiś facet ściągnął ją ze stolika, próbując z nią tańczyć, a on był już na równych nogach i przedzierał się przez pozostałych. Ktoś inny zagrodził mu drogę.
OdpowiedzUsuń- Won - warknął tylko, uderzając gościa pięścią w twarz. Kolejny amant dobrał się do dziewczyny, bezczelnie próbując obłapywać ją za pośladki. Na szczęście Darcy nie była bezbronną dziewczynką. Zrobiła swoje czary mary, więc chwycił ją tylko za rękę i pociągnął w stronę wyjścia. "Czary mary" nie było tu pożądane. Wszystkie oczy zwróciły się w ich stronę.
- Magiczna - krzyknął ktoś, a Gave zaklął siarczyście pod nosem, wzmacniając chwyt na jej nadgarstku. Do tej pory nie używał swoich mocy. Zwłaszcza w publicznych miejscach. Nie po niewoli, w której się znalazł, nie po tym jak Onyx go ochrzaniła za zbyt duże polegnie na niej. I serio... nawet udawało mi się bez niej żyć. Ale teraz? Nie było czasu na wyciąganie miecza i torowanie sobie nic drogi, więc wypuścił ze świstem powietrze z płuc, pozwalając duchom zająć się pierwszymi mężczyznami i tworząc im piękny korytarz do wyjścia.
- Chodź - pociągnął ją w stronę wyjścia. - I jak tylko wyjdziemy to biegnij - poradził jej szybko, puszczając jej nadgarstek i popychając jeszcze zanim nie odwrócił się do pozostałych. Cholera akurat w tej knajpie nie chciał być spalony, a teraz... wszystko przepadło. Powiódł po niej smutnym wzrokiem i wypadł za drzwi dołączając do Darcy.
- Tu nie lubią "magicznych" - rzucił do niej, biegnąc teraz tuż za nią w stronę lasu. - Lepiej się z tym nie wychylać - westchnął jeszcze. Mógł jej to powiedzieć wcześniej, ale był pewien, że ona to wie. Phyonix leżało w Mathyr. Miała na pewno książki i przerabiała historię tego miejsca. Tak to widział. Wbiegli w ciemny las i zatrzymali się przy większych krzakach, w które je wepchnął niezbyt delikatnie. Przycisnął palec do ust nasłuchując. Kroki ucichły. Nikt ich już nie gonił. Przynajmniej na razie.
- Nic ci nie zrobili? - dopiero teraz się zreflektował. - Jesteś cała?
Gave
- No, zjebałaś - zgodził się z nią tylko, przesuwając po niej spojrzeniem, aby mieć pewność że na pewno nic jej nie było. - Należało im się - dodał jednak, po dłuższej chwili milczenia, bo to była prawda. Chcieli zabawić się z nieletnią. Mieli w dupie to czego ona chciała, więc dlaczego niby miała ich nie potraktować w równie gówniany sposób? Nie zasłużyli na nic innego. Chwilę jeszcze siedział przy niej w krzakach i słuchał tych płaczliwych słów.
OdpowiedzUsuń- W Argarze nie ma jeszcze knajp. My dopiero zaczęliśmy się budować. Powstały pierwsze budynki, głównie mieszkalne. Jesteśmy tu dopiero od paru miesięcy - wyjaśnił jej spokojnie, po czym uniósł jej podbródek, żeby spojrzeć w te zapłakane oczy.
- I nie przepraszaj - mruknął tylko. - Znajdę sobie inną karczmę - machnął lekko ręką, po czym zacisnął dłoń w pięść. - Zwariowałaś? - zapytał jej chłodno. - Nie zamierzam cię lać za taką błahostkę - wywrócił oczyma. - Ale... masz szlaban na używanie szkieletorów na 24 godziny. Cały dzień bez ich pomocy. Myślisz, że dasz radę, czy wymiękniesz? - uniósł lekko brew posyłając w jej stronę wyzywający uśmiech. - Założę się, że wymiękniesz...
Gave
Klatka piersiowa unosiła się nierównomiernie od nadmiernego wysiłku, temperatura spadła przez duchowe rany jakie odebrała będąc gdzieś na skraju świadomości, a własnej zagłady. Serce wybijało rytm, którego nie poznała nigdy wcześniej, żyły napuchły pod wpływem adrenaliny, a wzrok zaszedł mgłą, gdy na chwilę ciało odrzuciło świadomość. Czuła się martwa.
OdpowiedzUsuńBól zniknął, w strzępkach świadomości widziała tylko obok swojego ciała filigranową postać sączącą w nią własną krew jaka wzbudziła w jej ciele wyraźne drżenie. Świat przystanął. Mrok zalał wszystko wrzucając ją w chłodną pustkę, lecz nie na długo.
Znajome uczucie jedwabiu otulało miękką skórę, przelewało się między nagą pachą a biodrem wabiąc ją chłodem i obietnicą odpoczynku. Odwróciła twarz w drugą stronę zatapiając zarumieniony polik w pościeli biorąc w obolałe płuca pierwszy oddech, oczekując zapachu świeżo zmielonej kawy, dębu i wodą kolońską. Nie było nic ponad kwiatowych zapachów, muśnięcia czyichś zimnych palców po barku, promieniującego bólu przy ramieniu i własnego, świszczącego oddechu.
— Abbadon? — spytała, z trudem rozchylając zmęczone powieki natrafiając na nieznany sobie przepych. Wszystko doszło do niej po krótkiej chwili, gdy poderwała się z łóżka przyciskając do ciała okrycie, od razu odwracając się do osoby za sobą z nieprzyjemnym, dzikim spojrzeniem. Warknęła ostrzegawczo szukając pod poduszką broni, rozglądając się wyraźnie po otoczeniu nie poznając niczego wokół. Wbiła wzrok w przybysza, a krucze oczy powoli poczęły zmieniać barwę na te krwistą, wyraźny znak ostrzegawczy mówiący o tym, by lepiej jej nie dotykać. — Kim kurwa jesteś i co zrobiłeś z pozostałymi?
Miroki
Nie tracił zabawy. Właściwie tego dnia nawet jej nie planował, nie chciał. Miał dość i był zmęczony. Rozsiadł się wygodniej, cały czas okupując z nią krzaki. Nie ważne, że zagrożenie minęło. Przecież nie musieli od razu się zbierać.
OdpowiedzUsuń- Lepiej zdać sobie z tego sprawę późno niż wcale - rzucił w odpowiedzi. Nie będzie jej teraz pocieszał. Faktycznie popełniła błąd. Ale kto ich nie popełniał? Nawet pierdolnięte księżniczki je robiły. Miała do tego święte prawo.
- Nie tracę - wzruszył ramionami. - Mam jej aż nadto... - dodał wyciągając z jej włosów jakąś gałązkę i odrzucając gdzieś na bok. - Jest kilka wiosek w pobliżu Argaru. Po prostu nie chciałbym wszędzie zostać spalonym bo to w takich barach i knajpach można usłyszeć najciekawsze informacje - wreszcie wstał i spojrzał w te jej świecące przez chwilę oczy. Podał jej dłoń podciągając ją do góry.
- Po prostu będę wiedział - zaśmiał się lekko. Miał wrażenie, że Darcy umorduje się przez te 24 godziny bez swoich szkieletów. Mógłby co prawda zostawić jakiegoś ducha na przeszpiegach, ale po co? Będzie wiedział. Był tego pewien.
- Chodź, droga wolna... ale dla pewności ruszymy lasem, omijając jeszcze ten główny trakt - wyjaśnił spokojnie. Lepiej nie kusić losu i nie wpadać znów na rozwścieczonych ludzi. - A właśnie... - spojrzał po niej. - Miałem ci to tam powiedzieć, niezła z ciebie tancerka. Całkiem... seksowna - puścił do niej oczko i skrzyżował dłonie za głową, gwiżdżąc pod nosem.
Gave
Wpatrywała się w medyka o wiele dłużej niż powinna, szybciej wracając wzrokiem do napotkanej dziewczyny posyłając jej od razu podejrzliwe spojrzenie w momencie, gdy ta poczęła rysować jakieś znaki na własnym ciele. Zmarszczyła brwi naciągając na skórę mocniej pościel, puszczając mimo uszu groźby, dokładniej lustrując miejsce w którym się znalazła. Doskonale czuła w niej demoniczną energię, lecz co mogła zrobić w momencie, gdy sama ledwo trzymała pion? Odetchnęła łapiąc się za ramię.
OdpowiedzUsuń— Melanie Harkov Miroki — odparła, oblizując spierzchnięte usta. — Nie mam czasu na śmieszne rozmowy o tym co mogłoby się stać, gdybym spróbowała. W którym jesteśmy wymiarze, co? — przeniosła na nią spojrzenie. Mimo upływu lat tak zarozumiała pewność siebie budziła w niej niechęć, ale nie zamierzała robić nic ponad nieprzyjemne komentarze we własnej głowie. — I dziękuję za ratunek, naprawdę to doceniam, ale liczy się każda chwila. Muszę znaleźć swoją rodzinę zanim nie wplączą się w prawdziwe niebezpieczeństwo. Widziałaś kogoś jeszcze?
Miroki
- Jestem pewien, że będę wiedział, że kłamałaś - sprostował ją. Przecież nie będzie jej mówił czemu i wydawał swoje sposoby. Owszem widział, że w jej okolicy coś lipnie z duchami było i być może i odprawiała, ale był w stanie wysyłać tam do niej co jakiś czas swojego szpiega.
OdpowiedzUsuń- Hm... nie wiem - wzruszył ramionami. - Oczy - rzucił po dłuższej chwili milczenia i zmniejszył między nimi dystans, aby spojrzeć prosto w te jej patrzałki. Poczuł jej oddech na swoich ustach i zastanowił się czy to się właśnie nazywa chwila intymności, czy jednak nie. - Tak, zdecydowanie twoje oczy - dotknął jej nosa palcem i zrobił krok w tył. - Dzięki - wzruszył ramionami. Nie uważał, żeby zrobił cokolwiek co by zasługiwało na miano seksowności, ale nie zamierzał protestować.
- Tak - odparł jeszcze na pytanie o łamanie zasad. - Na jeden dzień wystarczy wrażeń. Zwłaszcza, że jeszcze czeka cię powrót, a jeśli bardzo ich chcesz to zawsze możesz wykąpać się w morzu nago - błysnął do niej zębami odruchowo trochę przyspieszając kroku. - Ja mam już dość. Miałem długi dzień - wyjaśnił jej spokojnie.
Gave
Nic nie mówiła jej nazwa świata ani jego geologia, dlatego nie zareagowała na wyjaśnienia związane z lokalizacją. Spojrzała również w kierunku torby z błyskiem w oku czując nieco większy spokój niż przed tym. Sądziła, że torba przepadła na zawsze, ale los uśmiechnął się ku niej przynajmniej w tej kwestii. Odwróciła się do kobiety powoli zsuwając się z łóżka, owijając nagą klatkę piersiową materiałem i z wolna podeszła do swoich rzeczy dopiero przy nich zrzucając pościel. Nie przejęła się faktem, że ktoś stał obok niej bowiem i tak dziewczyna nie dostrzegła nic szczególnego. Drobne, acz pełne ciało z kilkoma siniakami na pośladkach, które i tak skryte były pod materiałem bielizny, i potężną raną na ramieniu. Poczęła się ubierać skupiając myśli na tym co mogłaby zrobić. Zareagowała dopiero na imiona Niklausa i Meliodasa patrząc po kobiecie kątem oka, nasuwając na siebie spodnie podgryzając pełną wargę. Czuła się całkowicie otumaniona i słaba, co uwłaczało jej bardziej niż powinno, zwłaszcza w sytuacji w której się znaleźli. Martwiła się i uczucie to wypełniało ją całkowicie nie dając dojść do głowy zdrowemu rozsądkowi, będąc skupiona wyłącznie na tym, by zebrać wszystkich wokół siebie.
OdpowiedzUsuń— Meliodasa? Tego demona? — zapytała, odwracając się ku niej przodem, gdy już odziała się kompletnie w zakrwawione odzienie. — Nikausa.. O czym ty mówisz? Nie sugerujesz chyba.. Nie może być..
Melanie
- Pomyśl o tym z drugiej strony - zaczął idąc cały czas w kierunku domu Darcy. Przecież by jej nie zostawił w środku lasu. Za kogo ona go miała? Wywrócił oczyma do swoich myśli. - Naga kąpiel naruszyła by sporo Argarskich zasad, a świecenie pośladkami... hm... popilnuję ci brzegu. W nagorszym wypadku poświecisz nimi tylko mnie - rzucił pół żartem, pół serio. - Jasne, że cię odprowadzę - dodał jeszcze swobodnie. - A potem narysuję ci mapę... taką mniej więcej, co byś chociaż wiedziała jak do wioski dotrzeć i z powrotem - dodał jeszcze, zrównując z nią krok. - To jak? Namyśliłaś się już na tę nagą kąpiel?
OdpowiedzUsuńGave
Wujek Niklaus.. Aż zaśmiała się pod nosem przedzierając się przez wspomnienia do czasów, gdy znała dawnego przyjaciela i to co ze sobą przeszli. O ile oczywiście myśleli o tej samej osobie, lecz to było nieroztropne. Skąd pewność, że on tu trafił? Że trafiło tu więcej osób? Może po prostu była zmęczona? Z pewnością.. Usiadła ciężko na skraju łóżka unosząc wzrok na sufi, a oczy kobiety powoli poczęły zmieniać kolor z krwistej czerwieni na spokojne, ciemne paciorki o wyrozumiałym i zmęczonym wyrazie.
OdpowiedzUsuń— Nie unoś na mnie głosu — odparła, nad wyraz spokojnie starając się oddychać w miarę głęboko i spokojnie. — Myślisz, że tu chodzi tylko o mnie? Tam gdzieś jest moja rodzina, która potrzebuje pomocy więc zamiast się stroić okaż odrobinę empatii i powiedz lepiej co wiesz. Nikt dziwny ostatnio tu nie przybył? Nie zaczęły ukazywać się dziwne istoty?
Melanie
- Zapomnij, Słonecko - spojrzał jej prosto w oczy. - Jesteś pierdzieloną księżniczką, a ja wolę podziwiać widoki niż się do nich dołączać - odparł prosto z mostu. Tak naprawdę to zwyczajnie nie miał ochoty na takie zabawy. Ta dziewczyna nie znała umiaru. Znali się kilka godzin, a ona już chciała kilka kroków w przód skakać. Oj mógł jej nie całować. Cholerna duma.
OdpowiedzUsuń- Kąpiesz się nago z każdym napotkanym facetem? Może to jakiś wasz zwyczaj co? - zaproponował takie rozwiązanie, chcąc sobie to jakoś w głowie poukładać.
Gave
Ulżyło mu, kiedy powiedziała, że jednak nie chce parować nago. Całe szczęście, bo nie był pewien czy to znowu był najlepszy pomysł. Na wiadomość o onerach ożywił się.
OdpowiedzUsuń- Super. Będę mógł zabrać jeden dla Maryl - uśmiechnął się szeroko. Może dziewczynka je znała, a może nie... tak czy siak chciał jej zanieść ten cudowny owoc. - Ale mapę narysuję ci rano, bo dzisiaj już szczerze padam i... moje nikłe umiejętności rysownicze z całą pewnością dobre nie będą - zaśmiał się cicho. - Poza tym muszę sprawdzić jak ci idzie nie używanie szkieletorów - rzucił wesoło.
Gave
Chyba nie chcesz kolejnego demona w ciele, co? Zaśmiała się gorzko, mimo wszystko nie poruszając się, by skupić się w pełni na ruchach nieumarłego. Nie czuła, aby żył i mogła po tym wywnioskować, iż ma do czynienia z nekromantą. Nie miała z nimi do czynienia, a to pierwsze spotkanie nie rozwijało się najlepiej przez niepewność i napiętą atmosferę jaka kłębiła się odkąd opuściła dom. Wszystko działo się zbyt szybko, by zareagować inaczej niż ucieczką. Chcieli żyć w spokoju, osiedlili się z nadzieją, że nazwą tamto miejsce domem. A teraz? Rozdzieleni. Nie miała nawet pewności do tego czy żyją i to wrzucało ją w cały wir emocji, które odczuwała mocniej niż inni. Czuła się tak, jakby za chwilę miała oszaleć. Musiała się uspokoić.
OdpowiedzUsuńZ uwagą spojrzała na grupę szkieletów, która przyniosła posiłek. Owoce i chleb, jeśli dobrze wnioskowała w kubku było również mleko po które sięgnęła wolno podprowadzając je do ust.
— Byłabym wdzięczna jeśli spytałabyś o innych.. I nie musisz robić niczego z dobrego serca, zapłacę ci. W złocie — dodała, śledząc nastolatkę uważnie spojrzeniem. Kogoś jej przypominała, ale ciężko było dopasować te twarz do konkretnej osoby. Tyle twarzy, światów..
Melanie
Omal nie parsknął śmiechem na to jej przerażenie. Zasłonił usta dłonią i pokręcił lekko głową. Podszedł do niej po dłuższej chwili, kiedy był pewien że opanował swój głos.
OdpowiedzUsuń- Potrzeba matką wynalazków - zapewnił ją, rozglądając się po pomieszczeniu i odnajdując coś co mogłoby robić za wytrych. Wraz z nim podszedł do jednej ze skrzyń. Ustawił na niej nogę i zadziałał wytrychem pod kątem, otwierając ją. Pech chciał, że trafił na skrzynię z jej bielizną. Podniósł w dwóch palcach koronkowe stringi i zerknął na nią.
- Nosisz takie, a kąpiel nago cię przeraża? Przecież to jak nic - zauważył śmiejąc się teraz jawnie. - A co do onerów... dzięki za radę. Przetrzymają trzy dni drogi, jeśli będą w chłodnym miejscu? - zainteresował się szybko.
Gave
Dziewczyna ją znała i coraz mocniej ją to niepokoiło, zwłaszcza że o niej nie wiedziała niczego. Czuła, że nie zmierza to w dobrym kierunku, gdyby nastolatka próbowała coś ugrać. Z jakimś ciężarem na sercu stwierdziła, że tym razem odpuści sobie wydobycia wszelkich informacji skupiając się na sobie i tym co było dla niej najważniejsze. Upiła jeszcze większy łyk mleka oblizując wargi, prostując się gdy doktor począł nakładać maści o wątpliwym zapachu i dosyć przykrej konsystencji.
OdpowiedzUsuń— My.. .przyjaźniliśmy się — odparła, po dłuższej chwili. — W innym wymiarze, gdy byliśmy... gdy byłam mniej więcej w twoim wieku — dokończyła, patrząc na nią. Nie spuściła wzroku, a był on pewny i nieugięty. — Było to wiele lat temu i.. nie każdy miewa romanse. Byliśmy dla siebie i mogliśmy sobie ufać, po prostu. Dlaczego tak bardzo się tym interesujesz?
Mel
Śmiał się jeszcze dłuższą chwilę, kiedy tak zaczęła się tłumaczyć. Aż mu łzy stanęły w oczach. Starł je szybko i rzucił w jej stronę wytrych.
OdpowiedzUsuń- Nie - odparł przekornie. - Ale mogę cię nauczyć - dodał zaraz, pokazując pierwszą lepszą skrzynię i zaczynając tłumaczyć jej jak powinna stanąć, gdzie nacisnąć, gdzie siły dać trochę więcej. Nawet stanął za nią i poprawił uchwyt dłoni na wytrychu.
- O tym mówiłem... szkieletory sprawiły, że za dużo potrafić nie umiesz - westchnął. - A chwaliłaś się, że to ty robisz... to pokaż, że tak faktycznie jest - mruknął jej do ucha.
Gave
- Rozumiem - odparł tylko. O ile otwieranie skrzyń kumał tak gotowania już nie. Jakoś nie bardzo potrafił sobie wyobrazić pałacowe życie i miał coraz większą ochotę na odwiedziny w Phyonix. Może nawet polubiłby ten świat bez potrzeby gotowania i innych prozaicznych, normalnych czynności? Same przyjemności plus wiedza. Brzmiało nieźle. Z drugiej strony... wyrastało się wtedy na niezłego niemotę z dwiema lewymi rękoma.
OdpowiedzUsuń- Ja też nie umiem gotować. Dopiero się uczę - pocieszył ją krótko. - A reszta... no wiesz Dar, czasem wystarczy wysilić mózgownicę żeby znaleźć sposób na rozwiązanie takiego czy innego problemu. Jak z tą skrzynią. Tego nie uczą w szkołach normalnego człowieka, to po prostu potrzeba matką wynalazku - wzruszył ramionami.
- Ty już dzisiaj nic nie rób - poradził jej. - Idź się położyć, a rano wstaniesz to popracujesz - poklepał ją po włosach. - Nie, nie zostaję - pokręcił przecząco głową. - Ktoś ci śniadanie musi przynieść, bo jak sama mówisz gotować nie umiesz. Zwędzę coś od Febe i rano dostaniesz - zapewnił ją tylko. - Więcej dziś nic nie rób. Odpocznij - powtórzył po raz kolejny.
Gave
- Czy dobrze? - zapytała samą siebie. - Jak już wiedzieli do kogo trafi to tak. Terra raczej nie słynie z dobrego traktowania. No gamorty to takie oczka w głowie, ale potrzeba do nich silnej ręki. Mój lud niestety bierze to zbyt dosłownie. Nie rozumieją, że tu potrzebny jest respekt, a nie strach - wyjaśniła pokrótce, z uśmiechem na twarzy.
OdpowiedzUsuń- Czyli rzeczywiście widać lepiej niż w wodzie - szepnęła przyglądając się własnemu odbiciu. Nigdy nie miała okazji sprawdzić tego przedmiotu na własnej skórze.
Grima była tak oczarowana całą sytuacją, że chyba pierwszy raz w życiu tak długo milczała. Ciekawiło ją wszystko, to co ma w uszach, jak ubrać daną błyskotkę, łaknęła wiedzy i chociaż w tym przypadku ta zdawała się błaha, dla goblinki to i tak było coś nowego.
Widząc efekt końcowy pracy Darcy, Grima zastygła wpatrzona we własne odbicie. Skakała rozszerzonymi na maska źrenicami po każdym kolczyku, naszyjniku, wszystkim co nowe.
- Tych dużych nie chce - wypaliła nagle, pokazując diamentowe koła. - A to... - złapała w palce długi naszyjnik, zakończony szmaragdami. - Będzie na... - uśmiech rozszerzył się znacznie. - Specjalne okazje! - rzuciła entuzjastycznie, jednocześnie wyskakując w powietrze. Zawsze chciała to powiedzieć! Skok zakończyła na jakiejś szafie i zaraz obejrzała się na Darcy i wlepiła w nią oczy.
- Co to są specjalne okazje? - zapytała. Musiała to wiedzieć! Grima o czymś takim jedynie czytała, bo, prawdę mówiąc święta jej rodaków uważała za mało "specjalne".
Grima
Gave otworzył sobie drzwi z buta, niosąc przed sobą tacę z jajecznicą i dwoma kawałkami chleba. Dochodziła już 7, a chwilę po niej miał zaplanowany trening z Meliodasem, więc czasu dużo mu nie zostało. Postawił śniadanie na stole i posłał duchy, żeby zwaliły Darcy z wyra.
OdpowiedzUsuń- Śniadanie jest na stole! - krzyknął, żeby wszystko usłyszała. - Jak zjesz to możesz dołączyć na plaży... znajdziesz nas bez problemu - rzucił jeszcze. - Smacznego!
I wyszedł zostawiając ją w spokoju. Sam udał się od razu po dawkę porządnego wpierdolu.
Gave
— Tak, ten wymiar. Nie przytoczę z pamięci jego nazwy, wybacz mi — odparła. — Nie mnie oceniać, jeśli mówimy o tej samej osobie, to szanuje go na tyle by nie obrabiać mu tyłka za plecami. Wolę obrabiać, kiedy jest obok — kiwnęła głową. Znudzona księżniczka? Wyglądała jej na taką; nieco zadufaną w sobie i znużoną prostym życiem, gdzie wszystkiego było pod dostatkiem, ale kobieta od dawna chciała widzieć we wszystkich jakąś dobrą stronę. Dziewczyna na pewno jakąś miała, chociaż na sam przód wybrzmiewał fakt dumy co nieco niszczyło odbiór ciemnowłosej. Albo to przez nią i adrenalinę jaka nadal krążyła w żyłach.
OdpowiedzUsuń— Chcesz mi zdradzić więcej o tym wymiarze? Muszę zorientować się mniej więcej w jakiej czasoprzestrzeni jesteśmy i.. Czekaj.. Z jakiego wymiaru pochodzisz, hm? Odnoszę wrażenie, że Cię rozpoznaję.
Melanie
Z tego wszystkiego wypadło mu z głowy, żeby ją poinformować dokładnie gdzie będą, ale z drugiej strony - wierzył, że Darcy sobie poradzi, jeśli będzie chciała rzecz jasna. Stawił się na treningu nieco spóźniony, przez co od razu dostał więcej kółek do przebiegnięcia, przysiadów do zrobienia czy pompek do wykonania. Na koniec jeszcze trochę zabawy w morzu z pływaniem i kiedy już był mokry, zmęczony i wyraźnie podburzony, Meliodas dobył miecza. Do teraz dziwił go fakt, że ten demon posługuje się aż tak wielkim orężem i jego zakres co chwilę go zaskakiwał. Mimo to dzielnie walczył, dostając raz po raz bęcki.
OdpowiedzUsuń- Za wolno - upomniał go demon. - Gdzie z tą łapą - wystosował cios wprost w nadgarstek ręki (samą rękojeścią miecza), którą chłopak chciał blokować cios. Gołej ręki, rzecz jasna. Cios był na tyle silny, że chłopak usłyszał chrupnięcie i nagły promieniujący ból wydarł z jego gardła krzyk.
- Ała! - Gave obrzucił go nienawistnym spojrzeniem, patrząc jak nadgarstek mu sinieje. - To nie było fair...
- Ale może wreszcie cię czegoś nauczy - odparował blondyn. - Właśnie straciłeś rękę, ale przeciwnik jeszcze stoi... walcz - rzucił chłodno, raz po raz nacierając na niego swoim orężem. Gave bronił się rozpaczliwie, ale broń wreszcie została wytrącona z jego dłoń, a on sam padł na plecy. Ostrze Meliodasa zatrzymało się milimetr od jego szyi i zastygło tam. To wtedy demon zwrócił uwagę na nadchodzącą Darcy.
- Cześć - uśmiechnął się do niej przyjaźnie. - Tak wiem, siostra Morgany - dorzucił do jej przedstawienia się i odsunął miecz od szyi Gava. - Meliodas - przedstawił się kulturalnie. - Skoro już się tu pofatygowałaś to dołącz do nas. Gavowi przyda się druga ręka, bo swoją stracił - przypomniał chłopakowi, który dalej piorunował go za nią wzrokiem.
- Porąbało cię, serio - warknął na swojego nauczyciela, wstając wreszcie i dysząc ciężko. Spojrzał na Darcy i splunął w bok, rzucając w jej stronę swój miecz, a sam wyciągając z kieszeni sztylety. - Co wolisz? - zapytał jej. Lewa dłoń trochę bezwładnie zwisała mu u boku, bo przecież demon nie kwapił się by podczas treningu mu ją opatrywać. Jak zwykł mawiać, ran nie opatrujemy w trakcie walki tylko po niej.
Gave
- Co to byłby za trening, gdybyście mogli używać mocy? - odparł pytaniem na pytanie Darcy, po czym dmuchnął sobie w grzywkę. Rozgromiłby ich jednym ruchem, gdyby sam uwolnił swoją moc. No, może teraz trochę przesadził, ale szybko byłoby po treningu.
OdpowiedzUsuń- Oczywiście - zasalutował jej mieczem, po czym nie raczył już dłużej czekać. Dał im wystarczająco dużo czasu, aby Gave mógł wyrównać oddech, a Darcy się dozbroić. Natarł najpierw na chłopaka, czekając na ruch ze strony jego towarzyszki. Gave zasłonił się ostrzem, ale siła ciosu omal nie ugięła mu kolan. Cholera jasna! Gdyby otrzymał taki cios kilka miesięcy wcześniej to pewnie leżałby już na plecach, a teraz tylko zacisnął mocno zęby twardo trzymając się podłoża. Udało się. Odskoczył od Meliodasa oddychając ciężko. Jezu... miał wrażenie, że z każdym treningiem, demon wkłada w niego więcej siły i podnosi poprzeczkę. Spojrzał na Darcy, kiedy Meliodas wyprowadził w nią pierwszy cios i sam ruszył do przodu by na niego natrzeć.
- Oj nie, żryj ziemię - demon jednym celnym ciosem posłał go z powrotem na piach. - Zobaczmy jak sobie radzi twoja przyjaciółka - z zaciekawieniem zaczął ją okrążać, czekając na pierwsze ruchy.
Gave i Meliodas?
Meliodas wykonał szybki zwód, a uśmiech wstąpił mu na usta. Mała coś tam potrafiła. Ruszała się jak zawodowa tancerka, myliła, mąciła, kombinowała. Nieźle.
OdpowiedzUsuń- Pudło - rzucił, obracając się na pięcie aby stanąć do niej twarzą w twarz. Zaczął lawirować pomiędzy jej cięciami, za każdym razem pozwalając im ominąć go o włos. Dopiero ten ostatni, zablokował. - Dobrze - pochwalił ją. - Tylko teraz szybciej - rzucił, przyspieszając tempo i zmuszając ją do szybszego tańca. Kątem oka widział, że jego podopieczny wreszcie podniósł swoje szanowne cztery litery i szykował się do ataku. Skinął głową z uznaniem. Poruszał się prawie bezszelestnie, jednak nauka nie szła w las. Nie wszystkiego przynajmniej. Przykucnął przed pierwszym ciosem i odskoczył, blokując kolejny. To właśnie wtedy Darcy znalazła się niebezpiecznie blisko jego boku. Złapał Gava za bolący nadgarstek i popchnął go w stronę nadchodzącego ataku dziewczyny.
- Za wolno - rzucił do Darcy, patrząc jak Gave zatrzymuje się gwałtownie i robi krok w tył wyciągając w jej stronę zranione ramię, prawdopodobnie chcąc instynktownie złapać ostrze. - Gdzie z tą łapą, idioto?! - warknął niezadowolony. Ech no niereformowalny dzieciak.
Gave zacisnął mocno wargi, czując jak sztylet Darcy nacina jego dłoń. Szlag. No znowu to zrobił. Super. Podparł się na mieczu oddychając ciężko i obrzucił dziewczynę zirytowanym spojrzeniem.
- Duperk - mruknął a propo Meliodasa. - Za dobrze się bawi - przesunął zdrową dłonią po spoconych włosach i westchnął przeciągle, słysząc pogwizdywanie niziołka.
- Długo będę czekać musiał? Na polu bitwy nie ma tyle czasu - zakończył i zaatakował.
Meliodas i Gave
Meliodas westchnął ciężko. Darcy straciła to co miała na początku. Zaczęła ciąć na oślep. Nie patrzyła na swoje towarzystwo, nie szukała luk w jego obronie. Gave za to wycofał się z pola najgorętszej bitwy. Nie winił go za to. Ręka musiała porządnie pulsować mu bólem, a przecież przed przybyciem Darcy sporo zdążył już zrobić. Zajął się dziewczyną. Wytrącił z jej rąk sztylety. To nie miało sensu. Nie kiedy została oślepiona, kiedy łzy bezsilności kręciły się w jej oczach. Niczego tak się nie nauczy. Stracone siły. Odrzucił swój miecz w bok i złapał dziewczynę w objęcia, gdy ta dalej próbowała walczyć.
OdpowiedzUsuń- Uspokój się - rzucił łagodnie, głaszcząc ją uspokajająco po plecach. - Nic się nie dzieje. Jest dobrze jak jest - mruknął. - Masz bystre oko, kombinujesz, jest dobrze - zapewnił ją spokojnie. - Popracuj nad cierpliwością i współpracuj, kiedy masz z kim - wypunktował to co pierwsze rzuciło mu się w oczy. - A szybkość i precyzja przyjdzie z czasem.
Meliodas i Gave
- Oj dzieciaku... - Meliodas westchnął ciężko, ale nie wypuścił jej z objęć, nawet kiedy się trochę odsunęła. - Masz 16 lat i całe życie przed tobą - poklepał ją lekko po głowie. - Każdy z was jest inny, uczy się w swoim tempie. Nie jesteś taka jak twoje rodzeństwo, ale co w tym złego? - odsunął się od niej na odległość ramion. - Masz dobre oko, myślisz podczas walki i chcesz się uczyć - powtórzył, wymieniając ponownie kilka jej dobrych cech. - Nie zrobiłaś krzywdy Gavowi - dodał. - Mogłaś, ale nie zrobiłaś. Masz niezły refleks, a to się chwali. Ruchy też dobre - kontynuował. - Nie patrz na to kto cię uczył, nie patrz na to kto jest od ciebie lepszy. Skup się na sobie. Stawiaj sobie małe cele. Dzisiaj byłaś niezła. Postaw sobie za cel, że następnym razem mnie draśniesz. Dąż do tego powoli. Nie ważne ile ci to zajmie, ważne żeby robić postępy. Wyciągać nauki z porażek, ale nie tak jak teraz to robisz - zmrużył oczy. - Nie, twierdząc że jesteś już martwa. Na polu bitwy byłoby inaczej. Miałabyś do pomocy swoje umiejętności. Adrenalina też robi swoje - zapewnił ją, puszczając ją wreszcie. - Przestań się udręczać, bo masz jeszcze czas na popełnianie błędów i na naukę - pstryknął ją w nos, zostawiając ją w miejscu i podchodząc do Gava.
OdpowiedzUsuń- Dobry ruch. Wiesz kiedy się wycofać, to już coś - rzucił krótko, łapiąc jego lewą dłoń i jednym ruchem nastawiając mu nadgarstek. Gave stłumił krzyk, ale lekko nie było. Pobladł całkowicie na twarzy, a Meliodas szybko zabandażował mu dłoń. - Zwalczymy ten odruch. Odpocznij dziś, jutro zrobimy coś mniej intensywnego - poklepał go po włosach, nie zważając na krzywe miny i zawistne spojrzenie, które chłopak mu posyłał.
- Darcy, jeśli będziesz miała ochotę dalej próbować, wal śmiało. Moje drzwi są otwarte, a jeśli umiesz zmieniać pieluchy to nawet chętnie cię na obiad zaprosimy - dorzucił weselej i pokiwał im jeszcze odchodząc.
Meliodas i Gave
Gave wzruszył ramionami.
OdpowiedzUsuń- Jak nowonarodzony. Aż skaczę pod niebiosa i cieszę się swoim życiem - burknął, walcząc z ogarniającym go bólem. Jezu, Meliodas miał swoje momenty. Momenty, w których Gave był w stanie rzeczywiście uwierzyć, że ten był demonem z krwi i kości. Nic sobie nie robił z bólu i jeszcze twierdził, że jutro też będą trenować. Ha! Że niby lżej?! Już to widział... więcej kilometrów do przebiegnięcia dostanie zamiast jakichś pompek czy przysiadów. Wredny demon.
- Opłaca się - rzucił do niej a propo zmian pieluch. - Meliodas robi zajebistego dzikopodobnego stwora z ogniska. Palce lizać... za takie żarło możesz się poświęcić z jedną zmianą pieluszki - uśmiechnął się do niej słabo i schował sztylety do kieszeni. - Możemy iść załatwić ci jakąś broń, chyba że wzięłaś ją z domu, co? - zapytał. - Ruszałaś się niesamowicie - dodał jeszcze, jakoś tak chcąc ją trochę pocieszyć. W końcu wepchnął ją w trening i nawet nie zapytał o zdanie.
Gave
- Kwestia ćwiczeń - odparł tylko. - Ćwiczę z nim od kilku miesięcy, na początku też rzucał mną gdzie popadnie... no i na początku nawet nie walczyliśmy z mieczem - przypomniał sobie swoje początki. Ciągłe biegi, ćwiczenia siłowe, kilka wytrzymałościowych i tak na okrągło. Aż się wzdrygnął na samo wspomnienie. Faktycznie, zrobił postępy od tamtej pory, ale to wciąż było za mało. Tylko, że on sprawdzał postępy w nauce w brutalnym środowisku, często ryzykując swym życiem. Nie było opcji na ich brak. Wydmuchał powietrze nosem, wstając z miejsca i rozciągając się lekko. Miecz założył na plecy.
OdpowiedzUsuń- Możemy się przejść do Polszy. Mam trochę złotych monet to coś ci wybierzemy, w ostateczności ukradniemy. Zrobisz coś nielegalnego - rzucił od niechcenia. - Tylko tam już naprawdę nie możesz używać mocy, bo jak nas zamkną to... no eksperymenty murowane - zacisnął mocno wargi. Nie chciał się przyczepiać do wczorajszego incydentu, ale Polsza była zupełnie innym kalibrem niż jakiś podrzędny bar.
- Co? - odruchowo zerknął do tyłu jakby chcąc sprawdzić swoją dupę i palnął się otwartą, zdrową dłonią w czoło. - Głupia - fuknął na nią. - Zdrowo cię rąbnęło... Meliodas za mocno cię trzasnął. Najpierw Febe, musi sprawdzić czy piątej klepki nie wypada nastawić - żachnął się.
Gave
- Czy ty myślisz, że Meliodas używał tyle samo siły do mnie co do ciebie? - odparł jej na to jej żałosne "ja ćwiczę 10 lat, jesteś ode mnie lepszy". - Widziałaś co ze mną zrobił, gdy na ciebie naparł... wylądowałem w ziemi szybciej niż jakiś robal - zaśmiał się cierpko. - Idę o zakład, że w twoją walkę wkładał więcej sił niż w moją - wyjaśnił, krzywiąc się przy tym. Pocieszanie nie było jego ulubionym zajęciem. A już tym bardziej, kiedy musiał umniejszać przy tym samemu sobie. Cholerna Darcy. Mogłaby się już ogarnąć z tymi wyrzutami sumienia.
OdpowiedzUsuń- Jak tam sobie chcesz - odparł krótko na wiadomość o kradzieży. Co prawda on wykradł miecz właśnie w Polszy i miał więcej szczęścia niż rozumu przy tym, ale jednak. Nie zamierzał się tym chwalić. - Byle to nie były okoliczne wioski. Mimo wszystko nie chcę tam sobie palić cholewek - wsunął dłonie w kieszenie i znów wywrócił oczyma.
- Zostaw moje szanowne pośladki w spokoju, Dar - warknął już trochę zirytowany tym jej zainteresowaniem. - Niech sobie są jakie są - splunął w dół i westchnął ciężko. Matko, zaczynał rozumieć niechęć Akane do takich tekstów. Pierdoła miał nasrane we łbie.
Gave
Całe szczęście. Kamień z serca normalnie, bo już nie miał pomysłu jakich jeszcze słów użyć, żeby pocieszyć, a nie dobić przy okazji. Odchylił się na stopach i powiódł wzrokiem po jej przerośniętej kocicy i znalezisku które przyniosła.
OdpowiedzUsuń- Umiesz je oporządzać? - zapytał spokojnie. Sam na początku nie umiał, ale przez te parę miesięcy nauczył się tego i owego. Zwłaszcza przy swoich kilkudniowych spacerach. Tego dnia nie planował nic szalonego. Propozycja z Polszą wyszła od tak, na spontanie, więc teraz tylko patrzył na trzy gorry zastanawiając się czy jej pomagać i jeśli już pomoże to czy w ogóle mu się to będzie opłacało.
Gave
Przekrzywił głowę chcąc się dowiedzieć niż co takiego, ale kiedy Darcy nie dokończyła omal nie westchnął z wyraźnym zawodem. Tak budować napięcie i takie fiasko. Lipa jak diabli.
OdpowiedzUsuń- Jasne, przekażę go Rei. Na pewno się ucieszy - zapewnił, biorąc od niej jednego gorrę i dowiązując sobie zwierzaka do pasa ruszył za nią. - Coś tam potrafię, ale nie ręczę za świetne walory smakowe. Moja kuchnia to typowa polowa... tak żeby było szybko i nasyciło - wzruszył ramionami. Jakoś niespecjalnie się krył z brakiem większych umiejętności na tym polu.
Gave
Usiadł po turecku obok niej, obserwując te jej ruchy, skupioną twarz i wprawione ręce. Naprawdę wiedziała co robi. Aż jej pozazdrościł aż takiej wprawy. On z całą pewnością marnowała znacznie mniej produktu jadalnego niż on. Złapał za swojego gorrę i rozpoczął ten sam proces, co jakiś czas ją podglądając.
OdpowiedzUsuń- Dobra w tym jesteś. Często zdejmujesz skórę ze zwierząt? Potworów? Ludzi? - wysunął taką hipotezę, unosząc przy tym lekko brew. On we wszystkim był nowicjuszem. Od paru miesięcy uczył się wielu umiejętności na raz i jakoś tam mu to szło. Całkiem nieźle, ale niczego do perfekcji nie opanował.
Gave
Słysząc znane sobie imiona aż prychnęła z radosnym wydźwiękiem wzdychając zaraz po tym, gdy przypomniała sobie jak bardzo marudna była w czasie swoich nastoletnich i młodzieńczych lat. Stare czasy, a jednak mocno wybrzmiewały w przeszłości dając kobiecie nowe rozmyślania nad tym co mogłaby w sobie zmienić, by wyplenić dawne zarazy. Po części to zrobiła, ale najwyraźniej reputacja marudy ciągnęła się za nią nadal i zwyczajnie ją to rozbawiło, bo teraz było jej od tego daleko. Czas zmieniał ludzi, a ona była żywym przykładem jak bardzo wpływa na to czas i środowisko, w którym się obracała. No i z tej perspektywy było to urocze, naiwne wręcz, że nadal rozpatrywali ją w tych kategoriach.
OdpowiedzUsuń— Tak, o mnie — odparła, a na twarzyczce kobiety zaraz objawił się zbłąkany, zadziorny uśmiech. — Znaliśmy się z czasów nastoletnich, kiedy byłam nieco marudna i najwyraźniej ten stan rzeczy w umysłach twojej rodziny się nie zmienił. Rozkosznie rozczulające — dodała, wzruszając lekko ramionami. — Chociaż znaliśmy to może zbyt dużo powiedziane, widywaliśmy się i gawędziliśmy niezobowiązująco udając dorosłych i zajętych. Miesiące po tym każde rozeszło się w swoje strony, twoja matka poszła ratować swój wymiar, wujek Niklaus bawił się czasem i moją cierpliwością. Stare czasy — zakończyła.
Mela
Gave spojrzał na nią zaintrygowany. Naprawdę to robiła? Wow, mimo tych restrykcji musiała mieć całkiem ciekawe życie. Uporał się wreszcie z częścią swojego zwierzaka i obrócił go na drugą stronę. Nie był na tyle wprawiony żeby wykorzystywać potem skórę do czegoś innego, więc nie przejmował się ilością nacięć.
OdpowiedzUsuń- Jest łatwiej czy trudniej niż z takiego zwierza? - zapytał jej, kompletnie nie przejmując się faktem, że najprawdopodobniej to faktycznie była dla niej dobra zabawa. - Trudno takiego pozbawić powłoki? - zerknął na swoją bezużyteczną teraz dłoń i nawet podkusiło go, by spróbować oderwać trochę swojej własnej skóry, ale szybko zrezygnował. - Moja wizyta w Phyonix robi się coraz ciekawsza - oblizał lekko swe wargi, zaczynając wygwizdywać pod nosem jakąś melodię.
Gave
- Coś kręcisz - zauważył krótko i zaśmiał się pod nosem. To było dość interesujące zjawisko, jak dziewczyna próbowała ukryć prawdę, a jednocześnie chyba właśnie nie chciała tego robić. Nie była pewna co on sobie o niej pomyśli, a on przecież... też miał już swoje na sumieniu. Dobrze wiedział, że nie mogła tego wiedzieć. Tak naprawdę rozmawiali głównie o jej osobie. On nie musiał się specjalnie wypowiadać i taka opcja niezwykle mu pasowała. Uporał się wreszcie ze skórą swojej gorry, podsuwając ją pod nos Abbys, co by mogła sobie pociumkać tę krew, po czym znów spojrzał jej prosto w oczy.
OdpowiedzUsuń- Ciekawe tam rozrywki macie - rzucił niezobowiązująco, wycierając swój nóż o nogawkę od spodni. Te i tak nadawały się już do prania. Powinien właściwie się wykąpać po tym całym treningu, ale do tej pory nie było na to czasu. - Jak ci idzie próba ognia bez szkieletów? - zainteresował się, chcąc poznać jej odczucia.
Gave
- Tak, tak... bujać to my, ale nie nas - pstryknął ją palcami w nos. Mogła sobie nie potwierdzać, ale on i tak swoje wiedział. Wzruszył lekko ramionami na komentarz o poznawaniu jego samego. - Gdyby to było takie proste - skrzywił się lekko, wstając żeby rozprostować swoje kości. Sam był ciekaw czego jeszcze się o sobie dowie. Działał w końcu po omacku. Raczkował na polu "życie".
OdpowiedzUsuń- Wierzę - roześmiał się serdecznie na jej marudzenie. - Wodę możesz zagrzać już w łazience. Wystarczy, że przygotujesz tam odpowiednie źródło ciepła - zaproponował taką opcję. - Co do gratów... no wiesz, tutaj wystarczą dwie ręce, chęci i trochę wysiłku fizycznego - zauważył dalej śmiejąc się pod nosem. - A co do mięsa... - podszedł do niej i przyjrzał się przyprawom, ale te nic mu nie mówiły. Spojrzał po niej przepraszająco.
- Sorry, kucharz ze mnie mierny - podrapał się po głowie i na chybił trafił wskazał kilka z nich. - Metoda prób i błędów sprawdza się jako tako - dodał zaraz. - Co do sposobu... może po prostu na ogniu upiec? Taka pieczeń?
Gave
Nie zdziwiła się co do wieku ojca dziewczyny, w swoim jestestwie spotkała dość sporo osób, które nie wyglądały na swój wiek i chyba przyzwyczaiła się do takiego stanu rzeczy. Dla niej było to normą, zwłaszcza że jej ciało również od kilkudziesięciu lat nie zestarzało się, nie zmieniło i kobieta była zadowolona z tego stanu rzeczy.
OdpowiedzUsuń— Wiem. Większość z nas miała ważne sprawy na głowie. Dostrzegłam, że nadnaturalne istoty szybciej dojrzewają pod psychicznym względem przez znacznie większą ilość bodźców i obowiązków związanych z mocami. Szkoda, że nie ma na to jakiś badań — mruknęła, niby sama do siebie. Uśmiechnęła się zaraz słysząc o stanie w jakim była, kiwając na to głową w pełni zgadzając się z tym wszystkim.
— Powiedzmy, że poniekąd poruszyłam niebo i ziemię — zażartowała. — Odbiło mi się to w jakimś stopniu, cóż. Kto nie ryzykuje ten nie żyje, prawda?
Melanie.
- Mi też nie, dlatego często je doglądam i wbijam w te zakute łby informacje, czasami działa, szczególnie gdy widzą jak gamorty przy mnie pracują - uśmiechnęła się szeroko. - Jak już będę znana, sławna i lubiana to zmienię Terre. Będę autorytetem - wypięła dumnie pierś do przodu, bo rzeczywiście miała takie ambicje.
OdpowiedzUsuńGrima wróciła do Darcy, gdy ta zaczęła wyjaśniać interesujące ją pojęcie. Usiadła blisko, patrząc się w dziewczynę niczym w encyklopedię wiedzy.
- Obchodzi, ale są głupie... - przyznała ze szczerym uśmiechem na ustach. - Matteo Wielki i Matteo Wielki... bleh - udała torsje. - Nie wiem kiedy mam urodziny - przyznała z lekkim zamyśleniem na twarzy, zaraz jednak jej tęczówki znowu się poszerzyły, a ona posłała czarnulce szczery, szeroki uśmiech.
- Och tak! To będzie wspaniałe! Nasza własna specjalna okazja! - zachwycona znowu wyskoczyła w powietrze i zaczęła tańcować energicznie, bez większego ładu czy składu, klaszcząc przy tym w dłonie.
Grima
Spojrzała w kierunku dziewczyny kiwając ku niej głową, zaraz po tym ukierunkowała spojrzenie na potężną kotkę posyłając jej uśmiech zaraz po tym bezczelnie wstając, by podejść do prowizorycznego okna. Oparła się o parapet ignorując w zupełności polecenia doktora, mając na głowie o wiele poważniejsze sprawy niż własne zdrowie czy zalecenia nieznanej sobie kobiety. Oblizała wargi wzdychając ciężko, gdy niespokojne myśli skierowały się do reszty rodziny i tego, co ich nieobecność mogła oznaczać. Żywiła nadzieję, że to wszystko nie skończy się wojną. Nie była na nią gotowa.
OdpowiedzUsuńPrzynajmniej na razie.
Oczekując dziewczyny nie ruszyła się z miejsca, pozostając przy oknie w niezmiennej pozie z jakimś znużeniem w oczach śledząc krajobraz rozpościerający się za oknem. Było przyjemnie, musiała przyznać, lecz i tak nie było to porównywalne z domem. Poruszyła się z miejsca, gdy usłyszała ruch bliżej domku dopiero wtedy pozwalając sobie, by zasiąść na łóżku.
Melanie
Ogromna kocica mimo, że wydawała się dość groźna nie stanowiła dla Harkov większego wyzwania, albowiem kobieta miała smykałkę do rozpieszczania tych czworonogów. Doskonale zdawała sobie sprawę gdzie powinna jej dotknąć, kiedy za uchem a kiedy pod brodą, przekazując kilka plastrów suszonego mięsa, by zaskarbić jakąś ciekawość u zwierzęcia. Najwyraźniej to osiągnęła i była zadowolona z efektu patrząc zwycięsko po zwierzęciu z satysfakcją stwierdzając, że ułaskawiła bestię. Wyszczerzyła się do kocicy wskazując dłonią na łapkę, którą ją trącała w taki sposób, by ta usiadła na miejscu i z wyraźną delikatnością umieściła kąsek na kocim, mokrym nosie.
OdpowiedzUsuń— Przyniosę ci coś szeleszczącego i karton, obiecuję. Wydostanę się i przyniosę — odparła do zwierzątka, z wyraźnym spokojem przenosząc nieco kpiące spojrzenie na nastolatkę. No tak, hormony. Rozumiała to doskonale, chociaż u niej krzyki wyglądały nieco podobnie. Gdy się wściekała była istną maszynką do zabijania, chociaż Abbadon określał ją jako kaczuszkę z nożem co powodowało kolejną falę wściekłości kończoną zazwyczaj na stole, w środku lasu czy jak ostatnimi czasy na drabinie.. Ale to zupełnie inna historia. Odchrząknęła.
— Pozwolisz, że przerwę Ci wywód piękna. Rozumiem, że dojrzewasz. Hormony szaleją, emocje wykraczają poza skalę, ale... Rozważałaś masturbację? Mogłabyś ukoić niepochamowane emocje i dziwne stany w jakich możesz się znaleźć przez sytuację nad którą nie masz bezpośredniej kontroli. — spytała, przechylając głowę w bok niczym zaciekawiony kot. Harkov.. Robiło się ciekawie. Kobieta spojrzała na zaręczynowy pierścionek wzruszając ramionami.
Melanie
No i klops. Sodoma i Gomoro. Skąd miał wiedzieć, czy polewania pieczenia winem było "fancy". Gavin raczej takich rzeczy nie wpierdalał, a dwa ostatnie lata spędzili w lustrze, gdzie i tak jedli co popadło.
OdpowiedzUsuń- Możliwe - odparł wymijająco. Ich świat w ogóle się różnił od tego. Tam nie można było alkoholu pić jak się było młodą osobą, tutaj każdy miał w to wylane. I całe szczęście. - Nie znam się na kuchni i nigdy nie jadłem takich fancy dań - odparł zgodnie z prawdą. Nie musiał, co nie?
- Ty tu jesteś od fancy, o wielka księżniczko Phyonix o włosach czarniejszych niż atrament - zasalutował jej, zginając się przy tym w pół i kłaniając.
- No to jesteśmy w czarnej dupie - pacnął sie otwartą dłonią w głowę. - Ustawię na dworze palenisko, a ty przypraw na chybił trafił - machnął do niej ręką i zmył się z kuchni, zanim w ogóle zdążyła go jeszcze zatrzymać. No przecież nie będzie się dalej błaźnił. Febe gotowała, Rei gotowała, nawet Shi się zdarzyło... więc jemu wystarczyło jedynie mięso nad ogniem podczas leśnych postojów upiec. Bez przypraw i też było dobre.
Gave
Zaśmiał się cicho na jej upominanie go i puścił do niej oczko.
OdpowiedzUsuń- Tak, tak... głupia i rozwydrzona księżniczka, zapamiętam - zapewnił ją, bo przecież sama sobie dodała tych określeń. Nawet niczego nie musiał robić. No co za kobieta... z super niską samooceną w niektórych obszarach. Będzie trzeba coś z tym zrobić. Ewidentnie.
Zajął się ustawianiem paleniska, przygotowując również coś do obracania mięsa nad ogniem, a kiedy Darcy znów pojawiła się tuż obok niego, odebrał od niej mięsko i rozpoczął pieczenie gorry.
- Jak się upiecze to wydam werdykt, czy przebiłaś miernego kucharza czy przypadkiem spadłaś w czarną dziurę rozpaczy - oznajmił, bawiąc się znalezionym wcześniej patykiem. Odebrał od Darcy butelkę i powąchał, nie ufając jej na początku. Naprawdę nie miał nic przeciwko piciu, ale obiecał wcześniej, że pomoże przy budowie domów po południu, więc wolał być trzeźwy. Rei miała jakąś cholernie wkurzającą umiejętność. Zawsze wiedziała, kiedy ktoś pił.
- Jak będziesz kiedyś pod wpływem alko... to nie zbliżaj się do Rei. Ona ma priorytety... jak zabijasz to spoko, ale wypijesz piwo i masz przejebane - wyjaśnił jej. - Z dobrego serca ci radzę... nie wchodź jej w drogę pijana.
Gave
Zacisnął mocno wargi, żeby nie roześmiać się z tego słabego żartu. Upił łyk tego płynu, który mu podała, po czym wrócił spojrzeniem na Darcy.
OdpowiedzUsuń- Zluzuj majty - odpowiedział na jej gadkę z ciśnieniem. - A może ci pomóc, hm? Godzina odpowiednia - puścił do niej oczko. - Tylko daj znać co chcesz ochrzcić na początek - dodał jeszcze, po czym przez dłuższą chwilę milczał, wpatrując się w piekące się mięso.
- Zabiłem - odparł spokojnie. - I to nie jednego - uśmiechnął się do niej, po czym oblizał przy tym swoje wargi. - Potrzebuję tego raz na jakiś czas dla rozładowania... ciśnienia w spodniach - rzucił jej tekstem. - A co? Zdziwiona?
Gave
- Nie kuś, bo jestem w stanie to zrobić - dał jej pstryczka w nos, przekręcając zaraz mięso, co by się równomiernie upiekło. Wybuchnął gromkim śmiechem na wiadomość o masturbacji.
OdpowiedzUsuń- Oj Dar... - wywrócił oczyma, nagle zmniejszając między nimi dystans i wpatrując się w te jej wielkie oczęta. Dłonią odsunął niesforny kosmyk jej włosów za ucho, po czym przesunął palcami po jej dolnej wardze. - Nie zabijam przypadkowych ludzi, Myseczko - zabrał dłoń z jej twarzy. - I najpierw zapoznaj się trochę z Mathyr, a potem zabieraj za zabijanie. Ja tego nie zrobiłem i wpadłem jak śliwka w kompot - przyznał się do swoich poprzednich błędów. Co prawda dzięki temu uczył się szybciej, ale nie chciał żeby ta dziewczyna nagle pozabijała wszystkich w promieniu dwudziestu kilometrów tylko po to, żeby nie wydało się iż jest "magiczna".
- A potem pogadamy - wyszczerzył się do niej.
Gave
Powiódł po niej spojrzeniem, przez chwilę nawet rozważając tę opcję, ale szybko odpuszczając tę myśl. W tej jednej chwili miał wrażenie, że znalazł się z naiwnym dzieckiem pod jednym dachem. Owszem plan bez świadków był spoko, ale... to nie było Phyonix. Tu nie przymykano oczy na wybryki książąt, a cholera jedna wiedziała czy faktycznie tego tam nie robiono.
OdpowiedzUsuń- Nie - odparł krótko. - Moje ciśnienie w spodniach ma się aktualnie dobrze. Niedawno zostało zaspokojone - powiedział spokojnie, sprawdzając mięso, nakłuwając je szpikulcem. Nie było jeszcze dobre.
- Ta wioska przyjmuje wszystkich wędrowców, więc trudno powiedzieć kto tu jest mieszkańcem a kto przejezdnym. Wczoraj szumiało ci we łbie, więc nie ufałbym tak tym twoim instynktom i osądom co do tych mężczyzn - odniósł się do jego słów. - To że wczoraj chcieli się z tobą zabawić... nie nazwałbym ich pedofilami - wstał z miejsca i zaczął dość zabawnie kręcić biodrami, nieudolnie kopiując jej ruchy z dnia poprzedniego. - Nie widziałaś tam siebie, zapraszałaś wręcz do przydrożnego przeruchania - wywrócił oczyma, kucając z powrotem obok paleniska. - Mężczyznom niewiele potrzeba do zachęty. Zwłaszcza tym podpitym - wyjaśnił niczym małemu dziecku i spojrzał jej prosto w oczy. - Poza tym... co ja z tego będę miał? Żadnego zysku? - pokręcił przecząco głową. - Żeby to miało sens trzeba zdobyć zlecenie. To dość proste, ale zapłata też musi być całkiem niezła - dorzucił kilka patyków do ognia. - Nie pamiętam żebym wspominał na czym polegają moje umiejętności - rzucił dość chłodno, kiedy wspomniała o jego duchach. Jedyny raz kiedy ich użył był podczas wyjścia z feralnego baru dnia poprzedniego. - Jeśli chcesz sobie pomordować tylko dla funu to beze mnie. Ja bez zysku nie wchodzę w takie sprawy.
Gave
OdpowiedzUsuń-Abbys? - zapytała jakby urwała się z choinki. - Ach, Bri! - zaśmiała się przypominając sobie o zmianie imienia pupila. - To nie jest zaczepka jak kogoś szturcha, to okazanie dominacji, ostrzega, że ma się ten ktoś pilnować, bo ona tu rządzi i da popalić jak jej podpadnie - wyjaśniła, dumnie wypinając pierś. - Musisz jej pokazać, że nie ona rządzi, Ty rządzisz i Ty decydujesz kiedy ma być dla kogoś nie miła. Pewnie bardzo ją rozpieszczasz. Pokaż jej, ze to Ty jesteś w stanie ją obronić, że bronicie się wzajemnie, wtedy przestanie traktować Cię jak istotkę potrzebującą jej ochrony, będziecie równe sobie i mała będzie mogła wyluzować - wyjaśniła, nadal w ruchu, by zaraz zawtórować Darcy śmiechem. Jak miło, że w końcu ktoś podłapał jej myśl! Poczuła się jeszcze bardziej wolna spotykając na swej drodze kolejny szerszy umysł. Zaściankowi Terranie już dawno ją znudzili.
- Grimcy? - zatrzymała się nagle, a jej źrenice zmniejszyły się do rozmiaru główki szpilki, żółta tęczówka zajęła praktycznie całe oko. Wspólne tańce, wspólny śmiech, a teraz jeszcze wspólna wyjątkowa okazja!
- Tak! - krzyknęła radośnie. - Mamy Grimcy! Grimcy! - skoczyła na dziewczynę, by objąć ją mocno ramionami i zacząć skakać w tym specyficznym uścisku. Zaraz puściła Darcy i wystrzeliła w stronę łóżka.
- Trzeba...! Trzeba... Trzeba...? - przekrzywiła głowę i znowu spojrzała na czarnulkę pytająco. - No dobrze, ale jak to świętować? W Terze zawsze dużo jedzą i piją, a później bełkoczą od tych całych alkoholi no i... walczą, ciągle walczą - wykonała gest udający torsje.
Grima
Doskonale dostrzegła wyraz twarzy, który miała Darcy i czuła się tak, jakby widziała wszelkie jej emocje jak na dłoni, bo ciemnowłosa okazała wszystko czego ona się spodziewała. Urażenie, irytację, chęć urwania jej głowy za urazę stanu, ale dziewczyna tak niewiele mogła z tym zrobić. Ostatecznie śmiech i groźba pod lekkim tonem, którego również oczekiwała, bo przechodziła to tysiące razy przez specyficzną pracę jaką wykonywała w poprzednim wymiarze. Po tylu latach w zawodzie była na to przygotowana, nie ruszyła się nawet z miejsca wzruszając drobnymi ramionami w nieco lekceważącym geście i spojrzała po pomalowanych na czerwień paznokciach oceniając je wyraźnie.
OdpowiedzUsuń— Irytujesz się zupełnie jak twoja matka, też miała wybuchowy charakterek, ale cóż. Czy mogłabym usłuchać? Tak, może.. Nie wiem. Z pewnością nie będę okupowała twojej przestrzeni, naprawdę. Mam zamiar zniknąć stąd do wieczora, może wcześniej i znaleźć sobie jakieś przyjemne miejsce. Nie będę zaburzać przestrzeni księżniczki, nie wypada — skomentowała, marszcząc nosek. — Mimo wszystko, doceniam altruizm i chęć ratunku wraz z wdrążeniem tego w życie.
Mel
- Może i tak - zgodził się z nią, zaraz robiąc krok w tył, gdy zaczęła kręcić się wokół niego i dotykać, bezczelnie wręcz wkraczając w jego przestrzeń prywatną. Na szczęście to nie trwało długo i zaraz mógł odetchnąć spokojem.
OdpowiedzUsuń- Widzisz... dla napalonych samców nie ma różnicy - wzruszył ramionami. - Przecież masz walory... - spojrzał na jej biust i kształtny tyłek. - Zdaj sobie sprawę, że jesteś całkiem atrakcyjna - uśmiechnął się do niej lekko, wreszcie ściągając mięso z rusztu i krojąc je na kawałki. Podał część go Darcy.
- W takim razie jeśli zdobędę takie zlecenie to zabiorę cię ze sobą - skapitulował. W końcu warto będzie zobaczyć jak działa Darcy. Na wspomnienie o duchach, pokiwał lekko głową. - Ach tak, zapomniałem o tym - przyznał szczerze. - Podobne... no podobne, ale ja nie potrzebuję szkieletów - dodał zaraz. - Właściwie... nie obraź się nie, ale uważam że to strata czasu angażować szkielet, skoro można robić to samo z samym duchem. O na przykład z tym - zmaterializował ducha obok niej, choć przecież pewnie go widziała. - Jestem jak pieprzony magnes do duchów - wywrócił oczyma. - To czasem wkurwia niemiłosiernie.
Gave
Gave wzruszył ramionami. Kultura gwałtu czy nie, ona była ponętną kobietką, więc powinna trochę zwracać na to uwagę. Przynajmniej w miejscach ogólnego upojenia alkoholem. Skinął tylko głową w odpowiedzi i wsunął kawałek potrawy zanim jeszcze ona go posmakowała. Uniósł kciuk w górę po przeżuci mięska i pokiwał głową z aprobatą.
OdpowiedzUsuń- Trzy minus - pochwalił ją. - Zdałaś. Jesteś lepszym kucharzem ode mnie - wyszczerzył się do niej i zaraz wzruszył ramionami. - Mój ojciec panuje w zaświatach, więc to logiczne, że umiem takie proste rzeczy - odwołał ducha, nie chcąc z nim teraz mieć do czynienia. - Pewnie i tak, ale z drugiej strony to przydatne. Zawsze mam je pod ręką, kiedy potrzeba - uśmiechnął się krzywo. Kij zawsze miał dwa końce, a on nie mógł się zdecydować, który z nich odpowiadał mu bardziej.
- Hm pewnie tak... wiesz ja tak naprawdę żyję od paru miesięcy - rzucił od niechcenia. Jakoś tak, może dlatego że wyczuł iż Darcy nie była zadowolona ze swoich zdolności i chciał jej dać znać, że nie ona jedna ma przesrane w życiu.
Gave
- Przestań mnie tak ciągle przepraszać - fuknął na nią, trochę ostrzej niż powinien. Piwo się już rozlało i nic na tę chwilę nie mógł na to poradzić. Skutki swoich akcji dopiero zacznie odczuwać. Na razie był tam spalony i musiał przeczekać na lepszy moment. Trudno. Dobrze, że to tylko jedna wioska.
OdpowiedzUsuń- Mhm, parę miesięcy - powtórzył, nabierając głębokiego powietrza w płuca i zaraz śmiejąc się trochę. - Ale to nie tak - pokręcił lekko głową. - To ciało... - wskazał na siebie. - Należało do mojego brata bliźniaka. Po urodzeniu, matka mnie zabiła, a ojczulek wpadł na świetny pomysł żeby przyszyć mą duszę do niego - zacisnął mocno wargi. - Genialne, co nie? - zerknął na nią. - Byliśmy dwoma osobami w jednym ciele, ale ja wychodziłem na zewnątrz tylko w momentach dla niego trudnych. Wiesz taki knypek od czarnej roboty - uśmiechnął się krzywo, wcinając kolejny kawałek mięska. - Moje umiejętności... cóż, on był mózgowcem. Zostawił mi co nieco we łbie, a ja... no mnie wiedza aż tak nie interesuję. Wolę działać, dlatego teraz próbuję rozwinąć tę część. Przez treningi i inne bajery - machnął lekko ręką. - On umarł, krótko po tym jak się tu znaleźliśmy. Poświęcił się dla mnie - głos trochę mu zadrżał i zamilkł na dłuższą chwilę. Jadł w milczeniu, ale nie chciał wyjść na jakiegoś przygnębionego. - Jest cicho, wiesz? Tu w głowie - postukał się po skroni. - Zawsze tam był, gadaliśmy ze sobą... a teraz jest cicho - westchnął ciężko. - Ale uczę się tego co lubię, a czego nie... i wreszcie mogę sam wybierać sobie kumpli - uśmiechnął się do niej lekko. - Dzięki, wiem - rzucił z nieskrywaną pewnością siebie. - Jestem po prostu zajebisty.
Gave
- Przestań mnie tak ciągle przepraszać - fuknął na nią, trochę ostrzej niż powinien. Piwo się już rozlało i nic na tę chwilę nie mógł na to poradzić. Skutki swoich akcji dopiero zacznie odczuwać. Na razie był tam spalony i musiał przeczekać na lepszy moment. Trudno. Dobrze, że to tylko jedna wioska.
OdpowiedzUsuń- Mhm, parę miesięcy - powtórzył, nabierając głębokiego powietrza w płuca i zaraz śmiejąc się trochę. - Ale to nie tak - pokręcił lekko głową. - To ciało... - wskazał na siebie. - Należało do mojego brata bliźniaka. Po urodzeniu, matka mnie zabiła, a ojczulek wpadł na świetny pomysł żeby przyszyć mą duszę do niego - zacisnął mocno wargi. - Genialne, co nie? - zerknął na nią. - Byliśmy dwoma osobami w jednym ciele, ale ja wychodziłem na zewnątrz tylko w momentach dla niego trudnych. Wiesz taki knypek od czarnej roboty - uśmiechnął się krzywo, wcinając kolejny kawałek mięska. - Moje umiejętności... cóż, on był mózgowcem. Zostawił mi co nieco we łbie, a ja... no mnie wiedza aż tak nie interesuję. Wolę działać, dlatego teraz próbuję rozwinąć tę część. Przez treningi i inne bajery - machnął lekko ręką. - On umarł, krótko po tym jak się tu znaleźliśmy. Poświęcił się dla mnie - głos trochę mu zadrżał i zamilkł na dłuższą chwilę. Jadł w milczeniu, ale nie chciał wyjść na jakiegoś przygnębionego. - Jest cicho, wiesz? Tu w głowie - postukał się po skroni. - Zawsze tam był, gadaliśmy ze sobą... a teraz jest cicho - westchnął ciężko. - Ale uczę się tego co lubię, a czego nie... i wreszcie mogę sam wybierać sobie kumpli - uśmiechnął się do niej lekko. - Dzięki, wiem - rzucił z nieskrywaną pewnością siebie. - Jestem po prostu zajebisty.
Gave
Zaśmiał się cicho na jej stwierdzenie, ale już nic nie dopowiedział. Ciekawe, że aż tak zajebistym to się nie czuł. Nie zamierzał tego jednak wypowiadać na głos. Zamiast tego, przeciągnął się lekko i spojrzał jej prosto w oczy.
OdpowiedzUsuń- Twoja kolej - ponaglił ją. - Wiem już, że masz braci i że zabawiasz się z nimi w skórowanie żywych ludzi, wiem też że sama nie mogłaś wychodzić z zamku, bo się o ciebie bali - zaczął wyliczać czego się już do niej dowiedział. - I wiem, że nieźle walczysz... dawałaś sobie radę z Meliodasem - zauważył spokojnie. - I że nieźle gotujesz, a także widzisz duchy... ale nie wiem co cię skłoniło do tej podróży. Nie uwierzę w płytkie chciałam zaszaleć - zastrzegł sobie.
Gave
Słuchał i nie dowierzał w to co słyszy. Ta laska się dołowała bardziej niż ktokolwiek kogo znał. Była gorsza od Gavina... a nie, czekaj. Cofnął to zaraz. Nie, jego brat dalej był na pierwszym miejscu. Może nawet poza skalą. Tego nie dało się przebić. Trochę tego nie rozumiał. Tego dążenia do perfekcji. Na świecie nie istniało nic co byłoby perfekcyjne, więc może wreszcie ktoś zacząłby po prostu dążyć do średniego stanu rzeczy? Wtedy wszystko byłoby łatwiejsze.
OdpowiedzUsuń- Kto jeszcze w twojej rodzinie potrafi kontrolować krew? Kto jeszcze odziedziczył to po twoim tacie? - zaczął od prostego pytania, bo wszystkie umiejętności rodzeństwa, które wymieniły nie miały w sobie nic związanego z krwią. - Jesteś wyjątkowa, jedyna w swoim rodzaju - zbliżył się do niej i puknął jej czoła palcem zdrowej dłoni, a potem przykucnął tuż za nią, obejmując ją lekko ramionami.
- Wczorajszego incydentu sobie nie dokładaj do reszty - szepnął jej do ucha. - Myślałaś, że jesteś w Argarze. Mogłem cię uświadomić, że jest inaczej - żachnął się. - Tańczysz niesamowicie, śpiewać... jeszcze nie wiem - zaśmiał się cicho. - Ale czy ty musisz być niesamowita? - zapytał jej tak po prostu. - Musisz robić z siebie kogoś, kim nie jesteś? Wiesz ile poddani by dali za kapłankę, która jest taka jak oni? Po prostu średnia? Jesteś dobra taka jaka jesteś - poparł brodę o jej ramię.
- A Meliodasem się nie przejmuj, to prastary demon... ma na swoim koncie więcej lat treningu niż ty, czy ja. I popatrz na mnie... miota mną jak marionetką - zaśmiał się cicho, choć to było po prostu żenujące.
Gave
- Słuchaj, Dar - chłopak nie odsunął się od niej, nawet gdy ta się w niego mocniej wtuliła. - Wcale nie jestem niesamowity - zaprzeczył jej. Pewność siebie, pewnością siebie, ale wiedział kiedy ustąpić. - Nie dopowiadaj sobie, okay? Ledwie co się ruszam na polu walki bez wspomagania - zaśmiał się głucho. - I nie - pokręcił lekko głową. - Podziękuję. Jeszcze chwilę temu mówiłaś, że uczysz się walczyć 10 lat, ja robię to kilka miesięcy - wyjaśnił. - Wolę znosić upokorzenie od demona, niż od 16-letniej siksy. Sorry, ale nie. Może za jakiś czas - zaśmiał się lekko. O dziwo on też miał uczucia i zdawał się wreszcie je odkrywać. To co mu się podobało, a co nie. Był więc pewien, że Darcy rozłożyłaby go na łopatki, a on spłonąłby ze wstydu, bo byli w tym samym wieku, a on niczego nie umiał. Nie, zdecydowanie nie był na to jeszcze gotowy.
OdpowiedzUsuń- Feniksy muszą czuć się bezpieczne - zgodził się z nią. - Ale to nie znaczy, że przy tobie takie nie będą - poklepał ją lekko po głowie, wreszcie ją puszczając i odsuwając się od niej. Co za dużo to nie zdrowo. Należało dawkować takie chwile.
- Poza tym, przed chwilą wkładałaś ręce do ognia, możesz przeżyć wśród płomieni. Dla mnie to jest niesamowite - przyznał szczerze, samemu przesuwając dłoń pomiędzy płomieniami bardzo szybko, bo inaczej zdołałyby go oparzyć.
Gave
Prychnął pod nosem. Jeszcze czego? Siksą go nazywać. Wywrócił oczyma i prychnął raz jeszcze, jak oburzony kocur.
OdpowiedzUsuń- Jak znajdę zasięg to zadzwonię - rzucił tylko, rozglądając się dookoła. - Ale coś czuję, że nie prędko się to stanie. Szybciej sowę ci poślę czy jastrzębia z wiadomością. O... albo butelkę wrzucę do morza - uśmiechnął się do niej lekko. - Poczekaj pół roku, a cię dogonię - dodał jeszcze. - Właściwie... jak się można z tobą kontaktować, jak już będziesz z powrotem sobie księżniczkowała? - zainteresował się, bo coś tam już podłapał z rozmów i wiedział, że wcale nie tak łatwo do tego całego Phyonix się dostać. Prędzej zrobiłby to przełażąc przez zaświaty niż tu normalnie. Hm... to była myśl. Musiał tylko zastanowić się nad jej wykonaniem.
- O jeny... dzidzia się naburmuszyła - wsunął palec do buzi i zaczął go lekko ssać niczym dziecko smoczek, zanim do niej wrócił i znów beztrosko poczochrał jej długie włosy. - Jak mi przykro, że uraziłem dziecinkę - pstryknął ją w nos, odsuwając się znów od niej i uśmiechając lekko. - Och no tak... i tym swoim tańcem - znów go sparodiował, bo przecież nikt go nigdy tańczyć nie uczył. - Prosiłaś o więcej - pokazał jej język. - Jasne. Po co się ograniczać do strumienia. Chodźmy do morza - zgodził się z nią, po czym spojrzał na ogień. - Ale najpierw bezpieczeństwo. Ogień trzeba wygasić. Raz, raz... dygaj po kubły z wodą - przydzielił jej zaraz zadanie. - No chyba, że dzidzia nawet do tego nie dorosła - cmoknął ze złośliwym uśmieszkiem na twarzy. Trzeba było zachować równowagę. Nie mógł jej przecież zasłodzić.
Gave
- A nie możesz mi takiego kamyczka załatwić? Na przykład z przeznaczeniem "do Darcy" - zaproponował ze śmiechem. Uznał, że to całkiem genialny pomysł. Nieważne gdzie by się znajdowała mógłby do niej dotrzeć. Hm... chociaż istniały pewne niuanse, bo gdyby nagle wpadł jej do toalety... albo podejrzał jak się ubiera, pewnie nie zostałoby po nim nic poza garstką popiołu. Z drugiej strony... wtedy mógłby nawiedzać ją i Onyx bez żadnego problemu. Kuszące.
OdpowiedzUsuń- Albo ewentualnie kamyczek do twojego kraju - dodał jeszcze taką możliwość, gdyby ta pierwsza jej nie kupiła. Ukłonił się jej za komentarz o kutasie i jego tańcu.
- Siksowata księżniczko ty moja. To zaszczyt słysząc takie słowa z twych ust. Me serce skacze z radości. O wielka dzidzio moja - rzucił w trakcie tego ukłonu i zaraz pokręcił lekko głową, a gdy poszła po wodę, sam zajął się zasypywaniem ogniska piachem. Lepiej było nie lać wody na szalejące płomienie.
- Teraz już możesz - potwierdził, kiedy do niego dotarła.
Gave
- Jasne, brzmi nieźle... tylko nie zamordują mnie tam jak nagle znienacka pojawię się w zamku? - zapytał jej jeszcze zanim odeszła po wiadro z wodą, a kiedy już wszystko było dogaszone i dziewczyna była gotowa skinął lekko głową.
OdpowiedzUsuń- Jasne - zgodził się z uśmiechem na twarzy. Co prawda ocean był dla niego zwykłym znakiem zapytania, bo albo Skrzelaki go pożrą albo zostawią kolejny dzień w spokoju, ale przecież nie będzie go unikał. Lepiej wziąć sprawy w swoje ręce i pokazać, że człowiek się nie boi.
- Dobrze pływasz? - zainteresował się prowadząc ją z powrotem na plażę i bezceremonialnie zsuwając swoją koszulkę, wcześniej pozbył się miecza. W samych spodniach był gotowy do zanurzenia. Zerknął z ciekawością na Darcy. - To co? W bikini czy topless?
Gave
Tak, pamiętał. Pamiętał też, że dnia poprzedniego była wręcz nakręcona na nagą kąpiel, więc musiał dopytać o szczegóły. Wzruszył tylko ramionami i kiedy zaczęła się rozbierać, on ruszył w stronę wody, przeciągając się trochę i zanurzając w niej swoje stopy. Patrzył w jej toń jakby szukając potencjalnego zagrożenia, ale gdy tylko usłyszał jej głos drgnął.
OdpowiedzUsuń- Całkiem nieźle... wyciągnąłem z pod wody siebie i Akane, więc raczej nie najgorzej - odparł z lekkim uśmiechem na twarzy, po czym chlapnął ją zimną wodą, robiąc zamach z lewej nogi i wszedł głębiej zanim zdołała mu oddać.
Gave
- Co? - zachłystnął się powietrzem i przez chwilę kaszlał jak opętany. - Ja? Bohaterem? - roześmiał się serdecznie. - Nie, nie... dzięki. To nie dla mnie - dodał zaraz, pozwalając się ochlapać i nie robiąc nic żeby się przed tym obronić. Zaraz też zanurzył się po szyję w wodzie. Drugiego chlapnięcia uniknął poprzez zaciśnięcie powiek. Wypluł trochę wody z ust, po czym położył się na wodzie dryfując swobodnie. Pozwolił swoim mięśniom odpoczywać, a dzięki jej "leczącym" właściwościom powoli przestawał odczuwać ból załatwionej przez demona ręki.
OdpowiedzUsuń- Bo jak można powiedzieć, że ktoś jest bohaterem? Ratowałem swój własny tyłek, a ją wziąłem przy okazji - mruknął, umniejszając swoim zasługom. Naprawdę nie potrzebował pochwał. - Poza tym... bohaterowie nie oczekują niczego w zamian, a ona wisi mi duuuużą przysługę.
Gave
-
Wysłuchała Darcy i nadal w ruchu kiwnęła głową.
OdpowiedzUsuń- Umów się z kimś na akcję, udawanie. Niech to ją zaatakują, a Ty ją broń i tak kilka razy. Musi po prostu widzieć, że zawsze może na Ciebie liczyć, że masz trzeźwy umysł i może bezwarunkowo Ci zaufać. Musisz jej pokazać, że umiesz korzystać z mózgu, nawet w zabawach. Pokaż, że masz wyższy iloraz inteligencji. Głupia gonitwa, nie leć za nią jak debil, zachodź jej drogę, szykuj pułapki, masz być nad, minimalnie, ale nad nią - weszła trochę w tryb trenera, ale nadal pozostała z pogdonym wyrazem twarzy.
- Tak, tak! Czytać na głos! Tańczyć i czytać! Wyjdzie śmiesznie! - zachichotała energicznie przytakując jej głową. - Dobra zabawa brzmi świetnie! - skoczyła, raz wykonując salto, zaraz gwiazdę, a później przewrót w przód, jednak zapomniała o schodach i już zaraz z głośnym gruchotem znalazła się na parterze. Lekko powykrzywiana leżała na samym dole, ale nawet teraz humor jej nie opuszczał.
- Wiesz, że kozołek lekarski świetnie nadaje się do mięs? - wypaliła nagle robiąc jakąś głupią minę i powoli prostując się do pół siadu.
Grima
- Poważnie? - spojrzał na nią, wzdychając ciężko. Jezu. Miał wrażenie, że jest od niej mniejszym dzieckiem. Przynajmniej w teorii, a podobno mieli tyle samo lat. Zacisnął mocno wargi i na chwilę zanurzył się całkowicie pod wodą. Otworzył w niej nawet oczy, tylko od czasu do czasu wypuszczając bąbelki wody, po czym spokojnie wynurzył się na powierzchnię.
OdpowiedzUsuń- Przysługa... po prostu jak kiedyś będę potrzebował jej pomocy to się po nią zwrócę - wyjaśnił krótko. - Och tak wiem, niezbyt to niepoważne - wywrócił oczyma. - Mam nadzieję, że to się jednak nie stanie. Nie lubię przepraszać i prosić o pomoc... - przyznał szczerze, płynąc kawałek przed siebie.
Gave
Znowu go przepraszała. Nosz kurwa mać, ja pierdolę. Podpłynął do niej nagle i podtopił przez krótką chwilę.
OdpowiedzUsuń- Przestań mnie przepraszać - fuknął, kiedy już wynurzyła się spod wody. - Przecież nie musisz przede mną ryczeć - dodał zaraz z delikatnym uśmiechem błądzącym mu po ustach. - Hm... jak mi nie podpadniesz to tego przeciw tobie nie wykorzystam - dodał jeszcze, puszczając do niej oczko.
Wtedy nadeszło złe przeczucie. Odsunął się od niej gwałtownie, odpływając na kilka metrów. Woda pod nim zabulgotała, a coś złapało go za kostkę. "No pięknie" zdołał pomyśleć, nabierając głębokiego wdechu w płuca, zanim to coś wciągnęło go pod powierzchnię. Nawet nie walczył, tylko zerknął na skrzelaki pod nim i pokazał im uniesiony kciuk w górze. Pozwolił im zabrać się w dół powierzchni, licząc na to że będą chcieli z nim pogadać zanim ostatecznie wykonają egzekucję. Płuca zaczynały go palić, ale skupił się na liczeniu upływających sekund. Musiał gdzieś po drodze stracić przytomność, bo kiedy obudził się, był w komnacie z drzewem i wreszcie mógł nabrać porządnego oddechu w płuca.
Na powierzchni natomiast pojawiła się młoda kobieta, żeby obrzucić Darcy chłodnym spojrzeniem.
- To nie twoja walka, Fenalis - oznajmiła. - Nie wtrącaj się.
Gave
Gave zdołał obezwładnić kilkoro skrzelaków, ale było ich na tyle dużo, że w końcu przedarli się przez jego obronę. Podczas swojej wcześniejszej niewoli u nich był badany. Mieli o nim wiele wiadomości, kiedy on nie zdołał za dużo wyczytać z tych całych potworów głębin. Wkrótce wywlekli go do zimnej komnaty i zakuli w łańcuchy. Oczywiście dali mu klejnot do oddychania tak jak poprzednio. Nowością była opaska na oczy i nakrycia dłoni, co by na pewno nie mógł się bronić. Podejrzewali że potrzebuje rąk do używania duchów. To dobrze. Mógł ich jeszcze zaskoczyć. Tyle, że nie bardzo miał jak w tej chwili. Skrzelaki bawiły się doborowo. Czuł razy spadające na jego plecy i klatkę piersiową. Raz za razem. Nie krzyczał, ale zagryzał wargi do krwi, a kiedy już myślał że otrzymał chwilę oddechu, pieprzone węgorze zostały do niego przyczepione. Cztery czuł w spodniach, a pozostałe 3 na swoim brzuchu i plecach. Szlag by to wszystko trafił. Wstrząsy elektryczne były na tyle duże, że każdą najmniejszą myśl gubił sekundę później.
OdpowiedzUsuńNie miał pojęcia ile to trwało, ale w końcu usłyszał otwierane drzwi, a chwilę później tuż obok niego była szczebiocząca Darcy. Kurwa... nie po to się od niej oddalał, żeby tu teraz dołączała. Nawet chciał jej to powiedzieć, ale wówczas jego ciałem znów wstrząsnął szok. Któryś z węgorzy musiał znaleźć się blisko bardziej otwartej rany, bo chłopak krzyknął przy tym głośno, przeklinając się za to w duchu.
- Była ich przywódcą - wydusił z siebie, znów zaciskając zęby. - Nic! Uwolniłem siebie i Akane. Mogłem zabić paru skrzelaków po drodze. Ona nie zrobiła nic. Była nieprzytomna - żachnął się, nabierając kilku płytkich oddechów przed kolejnym wstrząsem. - Przehandluj jej życie. Nic im nie zrobiła - powtórzył swoje mając w nosie. No może niezupełnie, ale w tej chwili... kiedy dotarło do niego że na Akane został postawiony wyrok śmierci, wkurzył się. - Trzymali nas w niewoli... 3 miesiące - wypluł krew, przy kolejnym wstrząsie elektrycznym. - Niech się wszyscy pierdolą!
Gave
- Darcy, nie... - zaczął chłopak chcąc jej powiedzieć, że to nie najlepszy plan, zważywszy na to, że wcześniej udawał mistrza Akane, a potem Mistrza, który czuje coś więcej do tej dziewczyny. Księżniczka Phyonix na pewno nie zniżyłaby się z wyborem wspomnianego narzeczonego, który ją zdradza. Skrzywił się słysząc jej słowa, ale gdy tylko wyszła, łańcuchy na moment zostały poluzowany a on poleciał wprost na kolana, czując że przeklęte węgorze "pieszczą" go mocniej niż poprzednio. Wrzasnął, nie dając rady utrzymać tego odruchu na wodzy. Jeden ze skrzelaków musiał obok niego przykucnąć, bo zaraz poczuł jego szponiaste palce na swojej brodzie.
OdpowiedzUsuń- Przydybałeś sobie niezłą panniusię, ale ten przekręt nie przejdzie - oznajmił rechocząc przy tym okrutnie. Ściągnął jednego z węgorzy i zmienił taktykę. Łańcuchy opadły całkowicie a Gave nie mając zbyt dużo siły poleciał wprost na mężczyznę, który uderzył go wówczas pięścią w brzuch i pociagnął za stal, prowadząc przed siebie do pokoju w którym trwały "negocjacje". Gave zdecydowanie zbyt komfortowo się nie czuł. Mając odcięty zmysł wzroku mógł polegać jedynie na swym słuchu, a ten nie należał tu do najlepszych.
- Ciekawa propozycja, księżniczko Fenalis - odparł mężczyzna odpowiedzialny za porwanie i skinął palcem na swojego podwładnego, by ten podprowadził do niego chłopaka. Gave poczuł, że łańcuch znów się napina i zaraz dotykał ziemi jedynie czubkami swoich palców. Kurwa mać. Serio?!
- Wydaje mi się tylko, że twój rzekomy narzeczony zdołał cię zdradzić z dziewczyną, która przebywała tu razem z nim - złapał Gava za włosy, ciągnąc jego głowę do tyłu. - Może sam jej zechcesz powiedzieć? - zaproponował.
- Przykro mi... myseczko - Gave syknął. - Zdradzałem cię - odchrząknął, a trzymający go z premedytacją wbił włócznię w jego bok. Chłopakowi pociemniało przed oczyma, jakby już wystarczająco ciemno pod opaską nie było. - Ale...ale kocham tylko ciebie... to był nic nie znaczący romans... wynagrodzę ci to jakoś - wydusił z siebie. - Wolałbym, żebyś to jednak... ty mnie zgładziła - mówił to wszystko z przerwami. Urywając i dławiąc się własną krwią. W końcu skrzelak puścił jego głowę i wbił spojrzenie w Darcy.
- Nasza kapłanka życzy sobie jego życia - mężczyzna przyglądał się uważnie Darcy. - Nie jest ono warte twojego zachodu - przekręcił grot tkwiący w boku Gava, a ten stracił to wszystko. Ból go zaślepił. Krzyczał, z każdym mocniejszym pchnięciem włóczni. Skrzelak zrobił to wszystko umyślnie omijając najważniejsze organy dzieciaka, aby nagle zostać odrzuconym w tył. Gave stracił panowanie nad sobą. W chwili zagrożenia życia sięgnął po sto procent mocy, otwierając bramę do zaświatów. Duchy zalały salę, a on dalej wisiał teraz trochę bezwładnie na łańcuchach. Ciężar jego ciała spoczywał na zmordowanych rękach.
Gave
Ciemność wzięła go w swoje objęcia. Pływał w niej, mając wrażenie, że rozpada się na kawałki. Nic go nie obchodziło. Niczego nie słyszał. Było tak błogo i tak spokojnie. Nie chciał już niczego więcej czuć. Jednak Darcy miała inny plan i po dłuższej chwili chłopak nabrał głębokiego oddechu w płuca, otwierając oczy. Nie miał już na sobie opaski, a pierwsze co zobaczył to klęcząca obok niego Darcy, wpatrująca się w niego z wyczekiwaniem. Dopiero potem dotarł do niego chaos panujący w całej komnacie. Duchy walczyły, krwawe ręce mordowały. Aż zadygotał cały, czując jak energia z niego zaczyna uciekać.
OdpowiedzUsuń- Stop - wydusił, zamykając wreszcie bramę i jednocześnie odsyłając większość swoich pomocników. Nie planował jatki. Teraz to już w ogóle będzie tu spalony. Spróbował usiąść, ale wszystko bolało go do tego stopnia, że nie mógł się zmusić. Zacisnął mocno wargi.
- Cześć myseczko... - rzucił tylko, powoli zbierając się w sobie, by usiąść. O rany... prawie ponownie stracił przy tym przytomność. Rany, ale i ta akcja z bramą zaświatów załatwiła go na cacy. - Nie pomogę... - poinformował ją. - Nie dam rady.
Gave
Westchnął przeciągle, patrząc na to, co chłopiec obwieszony złotem mu dał, list, właściwie papier, który dziwnie pachniał... Słodko. Po przeczytaniu treści, podrapał się po głowie, mrużąc oczy... Konfidencjonalna treść, zapłata w złocie... Robota dla mięśniaka. No w teorii się kwalifikował. Tylko, że zlecenie nie mówiło o tym, co właściwie miałby robić. Przesunąć meble? Chuj go wie. Właściwie i tak nie miał nic lepszego do roboty, a na własny tartak potrzebował pieniędzy. Konstrukcję mógł sam postawić, jednak piły, sprzęt... Do tego potrzebował dobrego kowala.
OdpowiedzUsuńUdał się pod wskazany adres, pod sporej wielkości dom z kilkoma izbami... Nie widział w okolicy lepszych posiadłości, dlatego uznał, że ktokolwiek miałby tutaj zamieszkiwać, musiał szastać złotem... Tylko po co?
— Ehhh kurwa. Raz się żyje. — powiedział pod nosem, po czym zaczął walić w drzwi pięścią, w celu wejścia do środka...
Abbadon
Gave skinął głową i zanim zabrała mu kryształ nabrał sporo powietrza w płuca, żeby wytrzymać choćby i przez chwilę. Zamknął oczy znów rozpoczynając mantrę liczenia i kiedy kryształ z powrotem wrócił do niego - nie ważne czyj, ważne że był - znów nabrał powietrza w usta. Słuchał ich przez dłuższą chwilę i zgrzytnął zębami.
OdpowiedzUsuń- Z całym szacunkiem... do was obojga - spojrzał na Darcy, a potem przelotnie na Ashana. - Mieszkamy w pobliżu Heimurinn... i wolelibyśmy zostać z nimi w stosunkach neutralnych, więc może nie mordujmy ich więcej? - zaproponował cicho i dość słabo. Sam też je mordował, ale on się bronił, a teraz miał wrażenie, że to rodzeństwo chce zrobić rzeź. Zwłaszcza ten jej cały brat.
- A ty już w milenium wszedłeś? - zapytał go trochę wyzywająco jak na stan w jakim się znajdował. - Zabraniasz jej, a sam hulasz co? - prychnął cicho i zerknął na Darcy, nagle kradnąc jej drugi pocałunek i tym razem przedłużając go trochę. - Zastosuj się do swojej rady to może Darcy też to zrobi... - bąknął, odnajdując na tyle sił, żeby wstać na drżących nogach, ale jednak. Forma Ashana go nie przerażała. Tyle już widział, że kolejny demon nie robił mu większej różnicy.
- Gave - odparł wreszcie odpowiadając na pierwsze z jego pytań. - Zabiłem ich kapłankę... ten gość... - wskazał na przywódcę. - On tu nie rządzi, mógł co najwyżej być jakimś pionkiem. W tej krainie rządzą laski... i fascynują ich moce Akane, ech i moje - westchnął. - Mój brat oddał przez to życie - zacisnął mocno wargi.
Gave
— Nom. Tak się składa że posłałaś młodego w dobrym kierunku. Tylko ogłoszenie nie do końca precyzuje, co miałbym robić... — powiedział, wchodząc do środka, rozglądajac się wokół. No no, ktoś tu nie stronił w kosztowne wystroje, ornamenty z różnych krain... Jak nie wymiarów. — Więc, co mam zrobić i ile mi za to zapłacisz? Od razu mówię, że jak mam kogoś zabić, to od tego słyszałem, że jest spora konkurencja...
OdpowiedzUsuńAbbadon
- Drugi... pierwszy cię ominął - Gave puścił do niego oczko i uśmiechnął się uroczo do Darcy. - Chłopie ona nie potrzebuje drugiego ojca, tylko brata - wywrócił oczyma na dość mizerne usprawiedliwienie Ashana. Serio? Powtarzam słowa ojca? Spróbował przywołać jakieś słowa jego własnego ojca i tylko westchnął przeciągle czując że to wcale nie byłoby dobre.
OdpowiedzUsuń- Lepiej stąd po prostu zwiewajmy - poprosił ich tylko Gave. - Już wystarczająco dużo szkód zrobiliśmy... raczej będą się trzymać z daleka, przynajmniej przez jakiś czas - wyjaśnił, chwiejąc się znów na nogach i siadając nagle. Nie, jednak stanie wykraczało w tej chwili poza jego siły.
- Grandsandowie sobie poradzą... Heimurinn boi się tego czego nie rozumie... a nie rozumie naszych umiejętności - wyjaśnił jeszcze.
Gave
— Gamorta? A co to kurwa jest? — zapytał zdezorientowany blondyn, patrząc na kobietę z lekką konsternacją. — To jakiś rodzaj psa? Czy o co chodzi? — nie znał się na zwierzętach, toteż nie do końca był w stanie stwierdzić, na czym polegałoby otrzymanie wpierdolu... Ale cena stu sztuk złota wydawała się być kusząca. Zbyt kusząca, aby pozwolić, by okazja wyślizgnęła się z rąk. — Pytam z ciekawości, no jeśli trzeba się nadstawić, spoko. Za stówkę jestem twój na godzinę, a o lekarza się nie martw. Znam taką jedną hemomantkę, poskłada mnie w trymiga.
OdpowiedzUsuńAbbadon
Choć chciał zaprotestować to wiedział, że gdyby to zrobiłby okazałby się głupotą nad wyraz, więc pozwolił Ashanowi wziąć się na plecy. Oparł gorące czoło o jego ramię, zamykając oczy. W głowie mu się kręciło i z każdą chwilą robiło się słabiej.
OdpowiedzUsuń- Dzięki - mruknął słysząc coś o przystojnej dupie i zaraz westchnął ciężko. - O tym mówię... sam latasz a jej nie pozwalasz. Jesteś jak Natan - westchnął. - On też pilnuje cnoty Akane, no... może nie tak do końca, ale jak może to pilnuje - przyznał szczerze. - A to ona powinna mieć ostatnie zdanie... i co wy macie do dup... kurwa ta komplementuje moją dupę, teraz ten to samo... - jęknął zażenowany takimi komplementami.
Gave
— Aha. Wygląda jak moja ciotka. — odparł Abbadon, kartkując sobie encyklopedię gamort. — Hmmm... Widać po cerze i dłoniach. Spoko, daj mi tylko jakiś topór, sporej wielkości, żebym mógł tym machać, a ty będziesz robiła uniki... A co do walki. Postaraj się mnie nie zajebać. Możesz mi na chwilę odciąć dopływ krwi do mózgu. Zemdleję i padnę. Ale to pod koniec. Najpierw trzeba rozkręcić kabarecik. Jakieś niezbyt głębokie rany cięte, ot, żeby się krew polała. I tyle.
OdpowiedzUsuńAbbadon
— No to pozostają pięści. — odparł, uśmiechając się szeroko. — O ile się to bydle na mnie nie rzuci, będzie dobrze. Będę specjalnie starał się bić prawą ręką, więc rób uniki na lewo. A i jak ci pieprznę, to będzie dobrze, bo wtedy zobaczy, że nie żartujemy, nie uważasz?
OdpowiedzUsuńDarcy
Już im nie odpowiedział skupiając się tylko na dotrwaniu podróży w górę. Będąc na kocu, ukrył twarz pod ramieniem, chowając się przed słońcem i tylko oddychał ciężko, z każdym oddechem badając swój stan. Nie było najlepiej. Czuł, że każda komórka pali go żywym ogniem, a kiedy Ashan odjął mu trochę ran, odetchnął z wyraźną ulgą. Teraz przynajmniej był w stanie cokolwiek im odpowiedzieć. Pokręcił głową na pytanie Darcy.
OdpowiedzUsuń- Nie - odparł cicho. - Już za dużo zrobiłaś, a ja muszę... przyzwyczajać się do bólu - żachnął się. Tak właśnie było. Z każdym razem mógł znieść coraz to większy ból czy upokorzenie. Byle tylko przetrwać.
Gave
- Masz szczęście, że nie mam siły, bo leżałabyś teraz na moich kolanach... i dostałabyś po dupie - wymamrotał chłopak, pomiędzy słowami oddychając kilkakrotnie głęboko. - Za to przepraszam...jeśli mnie pamięć nie myli to moja wina, że w ogóle do tego doszła... twoja tylko dlatego, że tam polazłaś. Nie po to się od ciebie odsuwałem, żebyś się w to wkopywała - westchnął cicho. - Ale... dzięki -dodał zaraz. - Dzięki.
OdpowiedzUsuńGave
Dziwnie było słyszeć, że ktoś go lubił. Nie odpowiedział jej na to. Bo czego niby oczekiwała? Już jej podziękował za pomoc, wystarczyło. Nie sądził, żeby musiał więcej wysilać swoje szare komórki. Zamknął oczy, czując, że najchętniej poszedłby teraz spać, ale nie tu. Nie na plaży, nie tak blisko wody.
OdpowiedzUsuń- Jak nie ty, to ktoś inny sprawiałby kłopoty - zaśmiał się cicho. Tak właśnie sądził. Jak nie ona to znalazłby się inny chętny do narobienia mu kłopotów. Uśmiechnął się słabo, siadając wreszcie. - Pójdę do domu - stwierdził wreszcie, zbierając się w sobie. - Jestem padnięty i po prostu muszę odpocząć. Nie bierz tego do siebie...
Gave
Chłopak dość szybko się wykurował. Miał niesamowite zdolności regeneracyjne, a maści Febe działały cuda. Ostatnio spędzał więcej czasu z Meliodasem, walcząc niemal do upadłego, ale tego dnia zrobił sobie wolne. Pierwsze kilka godzin zajął się Galanem, kiedy Rei i Meliodas wyruszyli pod chmurkę, a Febe poprosiła go o pomoc. Jakimś cudem... Ryu i Tony taktycznie się gdzieś zmyli, zostawiając go z małym gówniarzem. W gruncie rzeczy nie było to znowu takie złe, ale przez tę całą sytuację Darcy dopadła go w trakcie zmieniania pieluchy dzieciakowi i podmywania jego tyłka. Spojrzał na nią unosząc lekko brew. Założenie nowej zajęło mu trochę czasu, więc nie bardzo skupił się na jej słowach, dopiero kiedy wspomniała o bohaterze i o jakimś balu zachłystnął się powietrzem.
OdpowiedzUsuń- Nie jestem żadnym bohaterem - żachnął się znów łapiąc ją przy tym za słówka i ubierając małemu śpiochy, po czym biorąc go na ręce. Brudną pieluchę zalał wodą, postanawiając później do niej wrócić. Odwrócił się do niej z młodym demonem tuż obok swojego boku. - I zwariowałaś? - spojrzał na nią jakby urwała się z księżyca. - Ja na balu? Chyba ci coś na mózg padło, albo w głowę się uderzyłaś... popatrz na mnie - rozłożył jedną dłoń. - Jestem prosty chłop bez żadnej etykiety i nie... nie zamierzam się zmieniać dla jakiegoś balu wasza wysokość - dygnął przed nią. - Poza tym... dawno nie widziałem Maryl, chciałem ją w końcu odwiedzić - żachnął się bardziej do siebie niż do Darcy. - I bal wiąże się z kilkunastoma widelcami, a ja nawet dobrze nie ogarniam jednego. Tańcami... - poruszał biodrami robiąc znów przed nią starą scenę. - ...tu też odpadam... i no nie wiem... jakieś polityczne pitu pitu... a moja polityka to mój miecz - odchrząknął. - Jak ty to sobie wyobrażasz?
Gave
Z każdym jej słowem kręcił bardziej głową na nie. Nie, nie, nie. Nie pójdzie na żaden bal. Żaden. Nie było opcji. Bale i on nie współgrały. Odruchowo chwycił Galana mocniej i spiorunował ją wzrokiem.
OdpowiedzUsuń- Myślę, że zajmuję się nim od rana, więc wiem już na ile mogę sobie pozwolić - zauważył zaskakująco łagodnym tonem, który nie bardzo współgrał z jego spojrzeniem. A mimo to podał jej malucha na ręce, instruując jak powinna go trzymać. Tak jak to wcześniej, na samym początku, przyuczyła go Febe. Oczywiście wiele dni temu.
- No właśnie, mamy średniowiecze... tym bardziej zasady są trochę inne. Kobiety są brane już jako 16-latki to i polityka może być przy takich dzieciakach omawiana i o zdanie można pytać. Poza tym jestem magiczny, a Polsza to nie najlepsze miejsce dla takich. Jak to się wyda... - zacisnął mocno wargi. - ...a znając ciebie to się wyda... - dodał cicho. - To będę stracony. Wystarczy mi ran na jakiś czas, wiesz? - szepnął, przeciągając się przy tym lekko.
- Tak - pokiwał głową, bo nagle dała mu doskonałą wymówkę. Nawet robiąc to nieświadomie. - Dokładnie. Maryl to moja dziewczyna. Nie byłaby zadowolona, że prowadzam się z inną, a onerę zjadła ze smakiem - przypomniał sobie uśmiech małej dziewczynki i tę nieskrywaną radość, kiedy jadła ten dziwny owoc. Owoc, który i jemu zasmakował. Nawet Rokara zdawkowym tonem rzuciła coś o tym, że pyszne. Bardzo starała się naśladować przy tym Onyx.
Gave
Galan wyciągnął do niej łapki i chwycił jej włosy z wyraźnym zaciekawieniem. Śmiał się, kiedy te zahaczyły jego nos i wierzgnął wesoło nóżkami. Gave westchnął przeciągle i oparł się o ścianę, słuchając jej wynurzeń i dalej kręcąc przecząco głową.
OdpowiedzUsuń- Oddaj to zaproszenie Morganie i Natanowi - rzucił krótko. - Powiedz, że jeśli nie pójdą to Natan nie będzie mógł postawić nogi w Phyonix, kupią to - podał jej taki pomysł, bo skoro tak bardzo nie chciała iść to czemu właściwie musiała to robić? Mogła się a bal wypiąć tak samo jak jej rodzeństwo. Skrzywił się lekko na wieść o Maryl, ale zaraz wywrócił oczyma.
- Maryl o tym wie - odparł prosto z mostu, jakby to była oczywista oczywistość. - Nie spodobało się jej, ale zdołała mi wybaczyć - uśmiechnął się do niej krzywo. - Po co tam właściwie chcesz iść? - zapytał jej zmieniając trochę temat z przekonywania go do pójścia na jej argumenty i motywy.
- Pierdolisz... Grandsandowie by wypowiedzieli wojnę Feniksom - zauważył zaraz, bo właśnie tak czuł. Tych troje... a nie wróć... 6-cioro... ale się rozmnożyli... gdyby była potrzeba wypowiedzieliby wojnę i nawet zagrozili trochę temu ludowi, a Polsza miałaby tego nie robić?
- Po prostu... no sorry, ale śmiem wątpić w te twoje nie wydawanie mnie z mocami - westchnął przeciągle. Dobra wiadomość o poznaniu czegoś nowego była kusząca, ale nie na tyle żeby znów narażać swoje życie. Adrenaliny miał po czubek nosa aktualnie.
Gave [wiem trudny zawodnik...xD]
- Każda rodzina może zdradzić - odparł krótko. Przecież jej opowiadał o tym, że jego własna matka zabiła go... kiedy był jeszcze niemowlęciem. Dla niego to nie było nic obraźliwego. - Podałem ci sytuację hipotetyczną, a ty już masz muchy w dupie - rzucił tylko machając na nią ręką i idąc wyprać tę pieluchy, skoro Darcy niańczyła Galana.
OdpowiedzUsuń- Nie obrażam ani ciebie ani Grandsandów - warknął w końcu na nią wkurzony. - Podałem ci sytuację hipotetyczną, głupia. Dobrze wiem, że oni by tego nie zrobili. Wiesz trochę ich znam... zwłaszcza Akane - rzucił jeszcze. - A jej brat pieprzy twoją siostrę, no dobra... sorry, kochają się - poprawił się, bo wcześniej nie zdołał ugryźć się w język. - Więc prędzej by murem stanęli za waszym rodem, ale jak mówiłem... to było hipotetyczne - fuknął na nią, wyciągając już czystą pieluchę i wieszając ją na lince za oknem.
- Czym cię obrażam, przepraszam? Tym że rozważam różne scenariusze? Czy może tym, że ci odmawiam, a ty nie potrafisz przyjąć do siebie słowa "nie" - rzucił krótko, patrząc teraz na radosnego malucha. - A proszę bardzo, zostań ile tylko chcesz - wzruszył ramionami, rozkładając się na kanapie i przymykając oczy. Skoro chciała zajmować się dzieciakiem, on mógł uciąć sobie drzemkę. - Poza tym nie mam w co się ubrać - dorzucił tylko do kotła.
Gave
— No dobra, postaram się. — odparł, patrząc jeszcze na księgę. — Skoro to takie popularne zwierzęta tutaj, to lepiej żebym się z nimi oswoił...
OdpowiedzUsuńSłysząc o tym, że krzywdy jej nie zrobi... Uśmiechnął się, po prostu kiwając głową.
— Postaram się cię nie zabić. Melanie mi mówiła, żebym jednak uważał na siłę, więc... Uznajmy że cię poważnie trzepnę. Dobra? Będzie bardziej wiarygodnie. No i chcę mieć to na papierze, że ja, Abbadon, dostanę wypłatę za wpierdol. Da się coś takiego zorganizować?
Abbi
— To dobrze. Po prostu mówię na zaś, żeby nie było, że pobiłem jakąś gówniarę za kilka sztuk złota, a na papierze będę miał, że to było prawdziwe zlecenie. — odparł, zakładając ramiona na klatce piersiowej, obserwując to, jak dziewczynka sporządza umowę...
OdpowiedzUsuńZapytany o to wszystko, zastanowił się na chwilę, po czym poczuł jak znamie na brzuchu zaczyna parzyć...
— Abbadon Harkov, Margrabia Babilonu, syn pierwiastka boskiego, Brat Mephistopelesa, Beliala, Iposa, Bafometa, Legionu, Michała, Metatrona, Gabriela, zastępca Asmodeusza, odrodzony przez Valroka Szkarłatnego. — odpowiedział, potrząsając głową. Zawiesił się na chwilę, nawet nie wiedział o czym ona mówi. — Żadnego numeru nie mam, więc nie wiem. — widząc dokument przed oczyma, przegryzł swój kciuk, by stróżka krwi spłynęła mu po palcu. Wtedy, przyłożył go do papieru, dając swój odcisk.
— Czyli jutro, za tym budynkiem, tak?
Abbadon
Gave przyjął jej przeprosiny z jakimś takim stoickim spokojem. Tym razem nie zwrócił jej na nie uwagi, uznając że jej przepraszanie może być już sprawą straconą. Nie będzie się niepotrzebnie tym denerwował. Uniósł lekko brew, kiedy odsunęła się od niego, trzymając Galana jako swojego zakładnika.
OdpowiedzUsuń- Ale zdajesz sobie sprawę, że on jest pod moją opieką? - zapytał jej krótko. - Chcesz zostać, proszę bardzo, baw się z nim dobrze. Jest nakarmiony i przebrany. Teraz wystarczy go zabawiać - rzucił spokojnie. - A jak się zrobi marudny to usypiać - dodał. - Aha... jak się robi marudny, zdarza mu się wchodzić w tryb demoniczny - odchrząknął, bo raz już zdarzyło mu się to obserwować. Dzieciak lewitował w powietrzu, a łóżeczko poszło w pizdu.
- Zakładam, bo wolę przygotowywać się na najgorsze - odparł krótko a propo tych scenariuszy. - Ty masz temperament i potrafisz wybuchnąć... ja też mam temperament i... - westchnął ciężko. - No powiedzmy, że często narażam się na obicie mordy. Skąd wiesz, że na balu tego nie zrobię? Niech tylko ktoś mi na odcisk stanie i... - odetchnął głęboko. - Serio nie nadaję się na takie rzeczy. Ze mną nie można iść do w miarę cywilizowanych ludzi. Ledwie sobie radzę z dzikusami - uśmiechnął się do niej krzywo.
Gave
— Wiem. Ale realistycznie będzie, jeśli ja się na ciebie rzucę. A jeśli będziesz miała jakiś uszczerbek na zdrowiu, to tylko kwestia inscenizacji, niczego więcej. Postaram się żeby to wyglądało realistycznie, po prostu. — odparł, wzruszając ramionami, a gdy poprawiła go, co do lokalizacji, kiwnął głową na tak, gdy nacisnęła, żeby wyszedł. Chciał jej podać rękę, ale w sumie, ten dziwny kot mógłby to wyczuć. Dlatego, cofnął rękę, rechocząc na swoje gapiostwo.
OdpowiedzUsuń— Tak, rozumiem. Nie jestem kretynem. — odparł krótko. — Ja załatwię jakieś skóry, by wyglądać groźniej. A ty... Poćwicz uniki. Do tego czasu. — uśmiechnął się szeroko, po czym wyszedł z jej posiadłości, wzdychając ciężko. Miał wrażenie, że to było najdziwniejsze, co go do tej pory w Argarze spotkało... Jeszcze.
Wymienił się z jakimś orkiem, który tędy podróżował. Skóry w zamian za kilka monet... Pozostało tylko czekać na cały jutrzejszy teatrzyk
Abbadon
Gave wzruszył ramionami niespecjalnie zwracając uwagę na jej słowa o łóżeczku. W pamięci miał sławetną, rozpadającą się na kawałki wannę. Wannę nową zrobili to i łożeczko da radę się odbudować. Mimo to wolał, żeby to nie działo się na jego warcie.
OdpowiedzUsuń- Mimo wszystko nie denerwuj go za bardzo - poprosił ją. - Bo zwalę na ciebie i to ty będziesz latać dookoła Argaru do upadłego za karę - mruknął, zakrywając oczy ramieniem i przymykając je na chwilę. Tak naprawdę był trochę padnięty tą całą opieką nad dzieckiem.
- Heh... jak ktoś mi na odcisk nastąpi to nie ty będziesz zbierać za niego cęgi - żachnął się chłopak. - Ty możesz je dostawać za swoje akcje i tylko za swoje - spojrzał na nią z westchnieniem uciekającym z jego ust. - Naprawdę nie widzę się na takim balu.
Gave
Abbadon słysząc, że ktoś nadchodzi, westchnął ciężko, patrząc po trakcie, a widząc kotowe-chuj-wie-co, od razu strzelił kostkami.
OdpowiedzUsuńWyszedł powoli na trakt, cały w błocie, ze skórą wilka na głowie i plecach, z groźną miną.
— No hejka, piękna paniusiu, a nie uważasz, że jest trochę za późno, by takie laleczki wychodziły na spacer? Podoba mi się twoja biżuteria... — powiedział, zaczynając iść w jej stronę, po czym spojrzał wężowym spojrzeniem w oczy gamorty...
Abbi
Pominął milczeniem komentarz o koniu, gdzieś tam w myślach przyznając przed samym sobą, że tego też jeszcze nie robił, ale niespecjalnie potrzebował teraz takiego doświadczenia. Obejdzie sie bez niego.
OdpowiedzUsuń- Mam nadzieję - skwitował tylko te jej słowa. On nie zamierzał się w to dawać wkopywać. Wstał z kanapy i poszedł do kuchni, żeby nalać wody do dwóch szklanek, jedną stawiając zaraz obok Darcy, jakby jej gardło zaschło od tego śpiewania.
- Masz niezły głos - zauważył tylko, bo choć cała kołysanka może faktycznie by go uśpiła to jej głos był zaskakująco miły dla ucha. - Mogę cię tam odprowadzić i poczekać do końca balu, ale nie chcę w tym uczestniczyć - powiedział szczerze.
Gave
— Ja uważam, że cię popierdoliło, wychodząc z takim małym puszkiem na spacer. Pewnie poszłaś sobie na spacer, grzyby pozbierać, co? Mała ty nimfo pierdolona w dupę zajebana, chujem oblodzona, pizdą zrodzona, gównem obsmarkana, umysłem nieskalana, kurwo w rzyci niedojebana, tęga pizdo!!! — wykrzyczał, chcąc brzmieć poważnie, ale spojrzenie dziewczyny wytrąciło go z równowagi, przez co musiał ich oboje przywrócić do porządku odgrywu, jakoby cel tego przedstawienia był prosty.
OdpowiedzUsuńWidząc krwinki łączące się w ostrza, westchnął głośno. Kurwa. To go zaboli. Ale skoro ona wyskakuje z magią...
Po pięściach Abbadona przebiegł jasny płomień, formując się w cienką warstewkę aury. Uderzył pięściami o siebie, a te wydały dźwięk potężnego dzwonu...
Ruszył w stronę kobiety, biorąc wielki zamach tak, by mogła zrobić unik, jednocześnie się do niego zbliżyć. Podstawił się po prostu jak nowicjusz.
Obłocony Abbi
Czując, jak ubywa mu krwi z organizmu, w tak szybkim tempie, nieco się zmartwił. Miała go zranić, a nie przeprowadzić morfologię, z diagnozą i pobraniem sporej próbki. Przez to odpaliły się pierwotne instynkty. Zatrzymał się, by patrząc jej w oczy, złapać "drzewiec" kosy, uderzającej w jego stronę. Przekręcił głowę na bok, by ocenić sytuację, ostrza złączały się w tarczę... Skoro ona się nie wywiązała z umowy, on też nie musiał.
OdpowiedzUsuńUderzył z całej pizdy w jej tarczę, pięścią rozbijając jej ostrza, odrzucając ją w tył.
Palcami przesunął po ranie na brzuchu, czując, jak adrenalina uderza w jego uszy...
— Czyżby mała kurwa się poraniła? Ohh... Jak mi przykro. — powiedział, po czym patrząc jej w oczy, wyciągnął sztylet z za pazuchy, zaciskając się słyszalnie na jego rękojeści. — Byłoby przykro... Gdyby owieczka nie wróciła do stada...
Abbi
Pokręcił przecząco głową.
OdpowiedzUsuń- Odprowadzę cię i poczekam aż bal się skończy, żeby z tobą wrócić do domu - powtórzył spokojnie. - Nic więcej, nie namawiaj. Nie wchodzę w żadne inne bajery - pogroził jej palcem, ale pół żartem i pół serio. Wyciągnął z jej ramion Galana, spokojnie przenosząc go do łóżeczka, żeby przykryć go kołderką. Chłopiec zaczynał zasypiać i całe szczęście. Ominie ich marudna strona malucha.
Gave
Gave spojrzał na nią totalnie zaskoczony tym wszystkim. Czuł się tak jakby mu nie ufała nic a nic w związku z małym dzieckiem i nie bardzo mu się to podobało. Zacisnął mocno pięści i wyminął ją w progu, nie komentując jej słów. Wrócił na kanapę, siadając na niej wygodnie i przymykając oczy.
OdpowiedzUsuń- Rób co chcesz - rzucił tylko żeby dać jej do zrozumienia, że jeśli miała taką ochotę to droga wolna. On jej nie będzie od tego odwodził. - Ale możesz sobie długo czekać... oni tak szybko nie kończą zabaw w lesie - odchrząknął. - Jak raz zaczną to... - pokręcił lekko głową.
Gave
Zamrugała szybciej całkowicie lekceważąc pytania. Przecież było widać, że żyje, poza tym, przywykła. Sugestia lub propozycja? Jej mina rozciągnęła się nagle w szerokim uśmiechu.
OdpowiedzUsuń- Chyba jestem głodna! Wsiadłam na tratwę i zapomniałam jedzonka. Co tutaj jecie? Może pogotujemy? - zapytała wyraźnie podekscytowana. - Grimcy gotowanie! Lubisz gotowanie? - rzuciła kolejne pytanie, zanim dziewczyna jeszcze odpowiedziała na poprzednie.
- Ja lubię, pyszne zapaszki mmm... - rozmarzyła się i znowu padła plackiem na ziemię, wyobrażając sobie stół pełen smakołyków. Aż oblizała usta na samą myśl o jedzeniu.
Grima
Abbadon przyjął płomień, krzywiąc się, wrzeszcząc z bólu... Opadł na ziemię, widocznie zmęczony tym wszystkim, jedynie zarechotał, słysząc jej groźbę.
OdpowiedzUsuń— Mocne słowa, jak na kogoś, kto sprzedaje dupę na chleb... — z tym rechotem, zamknął oczy, wydychając ciężko powietrze. Ból dopiero teraz uderzył, gdy rozluźnił mięśnie. Bardziej niż rany, zaczęła go boleć regeneracja, zagryzł wargę do krwi, by nie wydrzeć się, w końcu miał dostać za to solidny mieszek złota, a jakakolwiek oznaka słabości, równała się z przegranym mieszkiem... Szczególnie że miał przekonać zwierzę. Leżał tak bez ruchu, kląc się w środku na to, by nie ruszyć niczym, by nie wypuścić oddechu, jaki mógłby pokazać, że jest przy zmysłach...
Abbadon
Chłopak uniósł lekko brew nie bardzo rozumiejąc tę fascynacją małymi dziećmi, ale zaraz uśmiechnął się krzywo siadając i łapiąc ją za nadgarstek. Pociągnął ją do siebie, a gdy ta upadła na jego kolana, objął ją w pasie.
OdpowiedzUsuń- Aż tak cię jarają małe dzieciaki? - zapytał muskając ustami jej szyję. - To może spraw sobie swojego, co? - zaproponował, błądząc palcami po jej brzuchu i klepiąc go lekko. - Wtedy odmieni ci się punkt siedzenia - znów ucałował jej szyję, żeby zsunąć się niżej na zagłębienie pomiędzy ramieniem a początkiem szyi. Polizał ją tam językiem, dłońmi przesuwając wyżej i od niechcenia, dla czystej satysfakcji muskając palcami jej piersi.
- Wiesz, same tulenie do snu jest tym przyjemnym zadaniem, gorzej ze śmierdzącymi pieluchami, które trzeba prać i karmieniem... albo próbą zrozumienia dlaczego ten dziecior akurat płacze i co mu potrzeba - szepnął jej do ucha, zagryzając wargi na jej płatku. - Serio... masz jeszcze ku temu całkiem sporo czasu. Lepiej się nie wkopuj w opiekunkę, bo jeszcze będą cię potem wykorzystywali - dorzucił mówiąc czysto z doświadczenia.
Gave
Opuścił dłonie, gdy odepchnęła jego nadgarstek i spojrzał na nią wyzywającą, kiedy złapała go za szczękę, ale nie powiedział nic, dopóki go nie puściła i nie odsunęła się. Rozmasował swą szczękę i usiadł wygodniej na kanapie, zerkając na nią ze śmiechem na ustach.
OdpowiedzUsuń- I już? Zero z tobą zabaway, Myseczko - westchnął przeciągle, wiedząc że zachowuje się teraz jak chuj. Aż sam skrzywił się od tego, ale nie zamierzał jej dalej dotykać. Spojrzał wymownie na posłanego w swoją stronę fucka i puścił do niej oczko.
- Och no wybacz, Myseczko. Nie sądziłem, że mówiłaś to od tak bez podtekstu - cmoknął i posłał jej buziaka w powietrzu. Chciał coś jeszcze dodać, ale nagle dom zatrząsł się w posadach.
- O cholera - wstał na równe nogi wbiegając do pokoju Galana. Chłopiec unosił się nad łóżeczkę w czarnej bańce, z której wylatywały małe pioruny czarnej energii, wbijające się w co popadnie. Dzięki temu łóżko jego rodziców było już doszczętnie zniszczone. Gave uchylił się przed kolejnym, zbliżając się do dzieciaka.
- Szlag by to trafił - fuknął niezadowolony. Dzieciakowi musiał śnić się koszmar bo natarczywość pioruników wzrosła wraz z płaczem Galana. - Hej... młody, hej... nic ci nie będzie - Gave wysunął dłoń krzywiąc się przy tym niesamowicie i przebił nią ochronę dzieciaka, biorąc go w objęcia mimo wyraźnego bólu. Przecież nie mógł pozwolić, żeby cały dom nagle się roztrzaskał. Meliodas by ich tu na miejscu zamordował. Tylko, że to cholera jasna bolało! Czuł jak wbija mu się w pierś i nie był z tego zadowolony. Na dodatek Darcy... wciąż tu była. Kurwa, mogła sobie iść dużo wcześniej, ale nie... musiała go podkurwiać.
Gave
Powstrzymał śmiech, po tym uderzeniu w przeponę. Jak się okazało, gdy czuł ból, miał ochotę rechotać... Zamiast tego, zwijał się w męczarniach, potężnym bólu, jaki mu zadała, poprzez pobudzenie jego regeneracji na ranach... Mruknął coś, po czym udawał zemdlenie, oddechem sterując swe rozszalałe serce.
OdpowiedzUsuńUdało mu się, w końcu zakupił siekierę, z którą zaczął wszędzie chodzić, nosząc ją na plecach. Pierwszy z wielu przyrządów jego pracy, wręcz fundamentalny...
Wszedł do środka, rozglądając się po ludziach, a gdy zobaczył gamortę, lekko się zdziwił... Miał nadzieję, że nie była to Abyss... Ależ skądże kurwa. Toż to ta sama kocica niedźwiedzica...
— Może dolej sobie soczku? Będzie smaczniejsze... — zarechotał Abbi, siadając naprzeciwko zleceniodawczyni, strzelając delikatnie karkiem. — Któż by pomyślał, że wyszłaś z tego bez szwanku...
Abbi
— No cóż... Ważne że wypiłaś ze smakiem i z zadowoleniem... — uśmiechnął się, rozkładając nogi na stole. Pozwolił sobie pstryknąć palcem w stronę oberżysty, a ten, jakby wiedział co Abbadon zamówi... Polał wódki do kufla, krusząc lód tuż nad alkoholem.
OdpowiedzUsuńWidząc mieszek, uśmiechnął się szerzej. Czyli nie była aż tak gołosłowna, jak na drodze.
— No widzisz, to aż dziwne, że z tak potężnym starym, masz tak kruche ego, że serio się wkurwiasz na moje prowokacje... — pokręcił głową, w geście niedowierzania... — Aczkolwiek nie, czekaj. Wcale mnie to nie dziwi. Tylko mnie zastanawia, jaki nauczyciel, uczy, aby wytworzyć kosę z materii... Kosę. Każda broń do wyboru, a ty wybrałaś tą, która zabija zboże... — wziął mieszek do ręki, sprawdzając jego ciężar... — Brzmi jak stówka. Dziękuję ślicznie. Jeśli chcesz, mogę cię skontaktować z potężną hemomantką, ona by cię nauczyła czegoś innego niż podstawy rolnictwa...
Abbi
— Byłaś na prawdę przekonująca w tym wszystkim. Ta udawana frustracja życiowa, to udawane kruche ego... Wystarczyło rzucić dwoma kurwami, a weszłaś w rolę idealnie, jak w teatrze. Może powinnaś się zakręcić w artyzm, hmm? Zaaajebiście ci wychodzi. — powiedział, po czym karczmarz położył przed nim miksturę odwagi. Ten jedynie kiwnął do niego głową, na co mężczyzna wracający za ladę, uśmiechnął się.
OdpowiedzUsuń— Nom. Mogłaś. Ale... — Abbadon ziewnął wręcz teatralnie, zasysając powietrze do płuc, tak przez kilkanaście sekund. Ziewnął tak mocno, że musiał się otrząsnąć. — Ale nie masz psychy żeby to zrobić. No chyba, że twój tatuś by ci pomógł. Ciekawe, czy dupsko też ci podciera, skoro już wycierasz sobie twarz jego reputacją... — przepychanki słowne przychodziły mu z łatwością, szczególnie, gdy odkrył słabości tej drugiej strony. Gówniara była chamska, wyszczekana, z wyjebanym ego. No księżniczka przez duże K, z małą kropeczką nad i. — Ohhh, rozumiem. Ale z tego co mi opowiadał jej syn, wystarczy że na kogoś spojrzy, może go zabić. Według mnie, to bardziej użyteczne niż żniwa, w końcu mamy dopiero wiosnę. Nie uważasz, Darcy? — nie przedstawiała mu się. Ale on wiedział. Skąd? Może z reputacji jaką ma, z plotek o wielkiej cnotce niewydymce, chamskiej niczym tuzin marynarzy, rzuconych w oko cyklonu, na głębokim oceanie... — Zdrowie twoje i twojej małpy.
Abbi
— To brzmi, jakby nie miał czasu dla ciebie... — popatrzył na nią z politowaniem... Ohh, nie mógł się doczekać by poznać jej ojca. Skoro córeczka żyje w jego cieniu, musi takowy z jakiegoś powodu rzucać...
OdpowiedzUsuńPoczuł, jak jego serce przestaje bić... Zaczerwienił się na twarzy, wziął głęboki oddech, czując, jak krew spływa wszędzie, jak jego ciało pulchnieje od braku przepływu. Dlatego, odezwał się.
— Robisz to, jakbym potrzebował tlenu, oddechu, albo ciała, żeby się z tobą komunikować... Zabawne... — mówiąc to, podniósł koszulę do góry, by pokazać jej znamię bafometa, które delikatnie połyskiwało płomieniem. Gdy puściła jego serce, mężczyzna po prostu odetchnął. Wężowymi oczyma spojrzał w jej źrenice, z uśmiechem pokazując jej coś...
Dziewczynka mogła na chwilę zobaczyć jego punkt widzenia, w którym biegnie na anielicę, a gdy ta wbija w niego swoją włócznię, on nadziewa się na nią, by podejść bliżej, uderzyć ją prosto w twarz, zaczynając katować pięściami, by wyrwać jej szczękę, patrząc jej w oczy, gdy niebieska krew polała się wszędzie... Kobieta jeszcze żyła... Nie przeszkadzało to mu jednak w tym, by zacząć ją gwałcić jej własną szczęką.
Wizja się urwała, na widok Abbiego, kosztującego wódki, bez skrzywienia się.
— Nie boję się ciebie. Jesteś w stanie zabić moją powłokę, to prawda. Ale mam takich kilka... Ale to prawda. Na prawdę byłoby zabawnie, gdyby jakaś losowa gówniara, niechciane dziecko, zabiła potężnego niszczyciela światów... Jakby nikt nigdy nie wpadł, by go zranić... — odzyskanie kilku wspomnień przez rozmowę z Yumim i Chrisem, na prawdę podbudowało jego samoocenę... A może po prostu nie lubił księżniczek i nie widział w nich nic innego, niż materiał rozpłodowy dla dziedziców tronu? Kto wie? W końcu Abbi nie pamiętał tylu rzeczy...
Abbi
— No... I? Ile można być wielbionym, ile można zlizywać demonom z dupy wazelinę, ile trzeba bawić się w nieszczęsną politykę... — pokręcił głową, cmokając. — Może kiedyś zrozumiesz, że w życie to więcej niż brylanty i diamenty, status i bogactwo, szacunek ludzi dworu i nóż w plecy, tylko kiedy mrugniesz. Byłem Margrabią, Darcy... — odparł, wyciągając spod pazuchy cygaro, które rozpalił, pocierając zapałkę o mały pasek siarki.
OdpowiedzUsuń— Hmmm... W sumie, pozdrów swojego tatę, będę chciał mu złożyć wizytę. Jego reputacja wyprzedza jego samego, a z tego co mówisz, ma na tyle oleju w głowie, żeby nie robić sobie konkurencji intelektualnej, w postaci swojego potomstwa... — fajka rozpaliła się w środku, tak jak oczy Abbiego, gdy zobaczył że gówniara wychodzi. I bardzo kurwa dobrze. Życzył jej takiego refleksu zawsze. — A i dzięki za darmową kasę. Najłatwiejsza forsa w moim życiu.
Abbi
Gave odpuścił sobie komentarz co do swojej rzekomej dziewczyny... no zaczynał tego żałować, bo uczepiła się tej myśli jak pokręcona. Natomiast jeśli chodziło o myślenie to puścił jej tylko oczko, cmokając pod nosem.
OdpowiedzUsuń- Nie bardziej niż ty, Myseczko - rzucił tylko, potem już zajmując się Galanem. Nie oddał mu jej z dwóch powodów. Po pierwsze Galan znajdował się w tej chwili pod jego opieką i nie chciał zwalać tej sytuacji na Darcy, a po drugie i może nawet ważniejsze... Darcy była księżniczką, która mimo wszystko jawiła mu się z delikatną osobą. Jasne, wiedział że tak nie jest. Była silna, może nawet silniejsza od niego samego. Po prostu nie potrafił jakoś zaufać tej księżniczkowatej stronie.
Ostatecznie skinął głową, kołysząc chłopca w ramionach. Jego brew uniosła się wyżej na pierwsze słowa pieśni Darcy.
- Szantami go będziesz uspokajać? Serio? - zapytał z niedowierzaniem, a Galan rozbeczał się jeszcze bardziej. Niemal odrzuciło ich oboje od siebie. On odjechał metr do tyłu z samym niemowlakiem, a z Darcy stało się to samo.
- No już, już... - wymamrotał kołysząc go dalej i pozwalając Darcy dokończyć śpiewanie. - Okay, skoro ta nie zadziałała... to może ta? - odchrząknął robiąc się kompletnie czerwony na twarzy i przypominając kołysankę, którą śpiewała ich matka małemu Gavinowi.
- W górze tyle gwiazd, w dole tyle miast... - zaintonował. Jezu... przecież on nie śpiewa! W życiu by nie pomyślał, że przyjdzie mu śpiewać przy tej kobiecie.
Gave (https://www.youtube.com/watch?v=IEq0cAo9SsI - też ci dam, a co mi tam )
- Niemożliwe - bąknął przerywając na moment śpiewanie. - Jadł godzinę temu i nawet odbiło mu się - wymamrotał. - Może ma kolkę czy coś... - zaproponował, przesuwając dłoń do brzuszka malucha i delikatnie go po nim głaszcząc. Oddał jej pałeczkę w śpiewaniu, bo jakoś nie czuł się na tym polu dobrze.
OdpowiedzUsuń- Weź maluszku... - poprosił chłopca. - Już idź spać, albo zaśnij po prostu - zacisnął mocno wargi. - Masz jeszcze jakiś pomysł? - zapytał jej zrezygnowany.
Gave
Abbadon z jakiegoś powodu nie mógł przestać znajdować dla siebie zlecenia. Rozbudowa tartaku była znacznie bardziej kosztowna, niż założył. Szczególnie, że przywódca wioski zauważył w tym tartaku leży potencjał na eksport drewna z Argaru. Jak się okazało, osada była usadowiona w bardzo dobrym miejscu, jeśli chodzi o pozyskiwanie wysokiej jakości drewna... Problemem jednak były pieniądze, zaniechał brania kosztowności od Melanie, jakoby były to skarby, które chciał, aby zachowała dla nich, gdy już wróci im pamięć. Cholera wie. Mogliby nawet sobie za to zbudować posiadłość...
OdpowiedzUsuńWykonywał zlecenie dla znachora, który wysłał zlecenie, do Argaru, po specjalny kwiat, rosnący tylko na podmokłych terenach. Jak pisał w zleceniu, sam nie mógł się po niego wybrać, dlatego zatrudnił pośrednika, który miał zająć się egzekucją zlecenia.
Mężczyzna nie zastanawiał się dwa razy, ruszył w stronę lasu, by odszukać ten rzadki kwiat. Sam pośrednik wspominał coś o niebezpieczeństwie, dlatego wziął ze sobą sztylet, ot, żeby po pierwsze zebrać kwiat bez uszkadzania go, a po drugie, by mieć czym się bronić. Decyzja, za którą podziękuje sam sobie, już niedługo...
Dźwięk fauny po jakimś czasie ucichł, ptaki przestały śpiewać, żaby przestały rechotać... Zapadła głucha cisza, przerywana tylko przez podmuchy wiatru...
Nie podobało mu się to. Ani trochę... Zwierzęta nie zwykły tak po prostu ucichać, bez powodu... Dla bezpieczeństwa, wyjął sztylet, który miał za pazuchą, zaczynając rozglądać się po okolicy... Usłyszał dziwne dźwięki dochodzące z zachodu... Pal licho ten kwiat. Chciał sprawdzić co się dzieje. Zaczął iść bokiem, powoli stawiając kroki na grząskiej ziemi... Zobaczył świeże ślady. Mała stopa, coś w rodzaju koturnu... Kobieta. Poszedł za śladami, chcąc zobaczyć, co u licha się tu dzieje... Poczuł znajomą prezencję w głowie... Każda pomoc mogła się przydać...
Abbadon
Gave nie miał bladego pojęcia o większości z tych rzeczy. Przycisnął Galana mocniej do siebie i pogłaskał go po plecach. Te wszystkie wyładowania zaczynały mu dawać się we znaki.
OdpowiedzUsuń- Nie śpi - odparł prosto z mostu. - Ale zobacz - pokazał jej znak na czole chłopca. - No Meliodas też taki ma jak korzysta z demonicznej mocy... a młody tego nie ogarnia bo niby jak - bąknął. - Nawet nie gada jeszcze - wymamrotał. - Nie wiem, nie wiem i nie wiem... - zacisnął mocno wargi, a Galan rozbeczał się jeszcze bardziej. Zrezygnowany Gave podał chłopca Darcy i odetchnął głęboko.
- Może kobieca pierś mu pomoże? - odsunął się od nich rozmasowując swoje dłonie i nabierając kilku głębokich oddechów. - Może jest chory? Może... może zawołać Febe albo Yensena..., co? - zaproponował zaraz.
Gave
Usłyszał płacz, usłyszał dziwne dźwięki, dlatego ruszył do przodu nieco szybciej, w stronę tych dźwięków... Widząc tworzącą się barierę, dziwne stworzenia, które odwróciły się do niego... Nie zastanawiał się dwa razy. Dotknął pieczęci na brzuchu, prosząc o pomoc, bo ktoś był w niebezpieczeństwie... Nie widział dokładnie kto, aczkolwiek, na pewno potrzebował pomocy.
OdpowiedzUsuńSztylet przeciął powietrze, tak samo, jak nogę tej kreatury... Co to kurwa było?! Straszne ślepia, piana z wilczej paszczy... I ta aura... Aura krwi, spaczenia... Miały w sobie coś z demona... Przynajmniej wyczuł to z juchy, jaka unosiła się w powietrzu.
Kolejna bestia rzuciła się na niego, gdy akurat robił piruet, omijając tą kulawą pierwszą. Złapał bydle w rękach, wyrywając szczękę, rzucając truchło wprost w kolejne bestie...
Natomiast, gdy wszystkie arcemony skupiły się na Abbadonie, który wręcz przesiąkał demoniczną aurą, dziwna sylwetka, wyszła z cienia drzew, idąc wraz z z kulą ognia przy dłoni... Jedna bestia odwróciła się do niego, szykując się do ataku... Niczym w oka mgnieniu, świst powietrza spowodował, że uciekała w głąb lasu, potwornie przy tym skomląc...
Bariera otworzyła się przed nim, jakoby nie była aż tak potężna, by tęgi umył nie był w stanie jej złamać...
Wszedł do środka, wziął nieprzytomną kobietę na ramiona, niosąc ją żwawo w głąb lasu, dając Abbadonowi pole do popisu... A ten nie próżnił, tnąc małym sztylecikiem więcej, niż nie jeden wojak ciął większymi broniami...
— SKURWY... SYNY... JEBANE!!
Abbadon
Gave nie bardzo chciał ją zostawiać samą, ale kolejna szafa rozpadła się w drobny mak, a dom cały czas trząsł się w posadach. Jak tak dalej pójdzie to będą odbudowywać cały. Mały skurczybyk im się trafił. Uśmiechnął się krzywo do Darcy i zmaterializował ducha w kącie.
OdpowiedzUsuń- To była tylko jedna wanna - uśmiechnął się zadziornie. - To w razie gdyby coś się działo. Wyślij go wtedy... - wyjaśnił tego całego ducha. Po prostu nie chciał zostawiać jej całkiem bez próby pomocy. Wybiegł z domu, żeby ruszyć szybkim krokiem w stronę mieszkania Febe i Yensena. Dopiero tu na zewnątrz zaczynał odczuwać skutki przyjmowania Galanowskiej energii. Czuł się zdecydowanie nie dobrze. Jakby go jakaś diabelna grypa łapała. Podtrzymał się poręczy oddychając ciężko zanim wszedł po schodach. Febe nie znalazł, ale za to Yensen był w trakcie konstruowania kolejnego stołu.
- Ja... - oparł dłonie o swoje kolana i przez chwilę po prostu oddychał ciężko, starając się zebrać myśli i siły. - Galan znowu robi za wredne demoniczne dziecko... a Meliodas jest z Rei gdzieś tam na cimcirimcim... - wymamrotał. - Nie wiem co robić. Darcy z nim jest... nic nie działa. Nawet kołysanka. Nie jest głodny czy coś - wymamrotał podając trochę szczegółów i wreszcie prostując się, choć na chwiejnych nogach.
Gave
— Ćśśśś... Nie wysilaj się, dziecko. Wszystko będzie dobrze. — odparł kojący głos mężczyzny o czerwonych włosach. Odniósł ją spoza pola bitwy, gdzie Abbadon rozkręcał się coraz bardziej. Krzyki mężczyzny, jak i skomlenie bestii, tworzyło niepokojącą gamę odgłosów, szczególnie z daleka.
OdpowiedzUsuń— Już, spokojnie... — mężczyzna ułożył dziewczynkę w pozycji bezpiecznej, tak, by się nie zakrztusiła własną krwią. — Czuję od ciebie znajomą aurę... A ta bariera... Musisz umieć posługiwać się krwią... — mówił do siebie na głos, jakoby nie oczekiwał, że Darcy w marazmach go zrozumie. Przegryzł swój kciuk, po czym podstawił go pod jej usta, krew powoli zaczęła spływać na jej wargi. — Wypij... Poczujesz się lepiej...
— WY... KURWIE... SYNY... — krzyczał Abbadon, z każdym uderzeniem, będąc coraz głośniej, jakby jego furia rosła, z każdym pokonanym arcemonem...
— Oddychaj... Powoli... — powiedział mężczyzna obok, opiekuńczym, wręcz relaksującym tonem głosu...
Gość and Abbi
- Trzy - odparł krótko Gave, nie komentując swojego wyglądu. Dobrze wiedział, że zbyt dobrze tego nie znosił. - Łóżeczko malucha, łóżko rodziców i szafa... i no drzwi też - wyliczył co poszło w cholerę od momentu, gdy dzieciak zaczął wariować. Poszedł wraz z nim do chatki i obserwował jego ruchy.
OdpowiedzUsuń- Hm? Jej pytaj... nudzi się i próbuje mnie przekonać na jakiś diabelny bal, ale chyba udało mi się jej wyperswadować ten idiotyczny pomysł - odparł krótko, krzywiąc się lekko bo sposób nie był godny pochwały. Wrócił wraz z nim do domu i obserwował całą akcję stojąc z boku. Darcy skrzywiła się lekko. Też nie wyglądała najlepiej. Krwawiła w wielu miejscach, ale Yensen dzielnie działał, aż w końcu znak zniknął z czoła chłopca a ten wyciągnął swe rączki do Yensena chwytając go za nos i śmiejąc się przy tym lekko.
- Ty powinieneś być chrzestnym, a nie ja - żachnął się Gave widząc to wszystko. - Wszystko gra? - zapytał Darcy, oddychając wreszcie swobodnie. No nareszcie. Uff... jeden problem z głowy.
Gave
Widząc, że jego krew została odrzucona przez jej organizm, trochę się zdziwił, aczkolwiek może przecenił demoniczne pochodzenie dziewczyny.
OdpowiedzUsuń— Cóż... Przynajmniej się obudziłaś. — rzekł beznamiętnie, patrząc na Abbdadona, który miał coraz większe tendencje, do eksterminacji tych wilkowatych skurwysynów. Czuł, jak wysysają z niego energię, jak robi się coraz mniej demonem... Ale człowiek żył.
— RRRAAAAAGH! GIŃ PRZEPADNIJ!!! — wykrzyczał, podnosząc bestię, łapiąc ją za pysk, za żuchwę, by rozerwać zwierzę w pół, rzucając je na stos.
— To chyba wszystko, co mogę dla ciebie zrobić. — odparł nieznajomy, znikając zaraz za drzewem. Zignorował fakt, że nie mogła iść, że miała złamanie otwarte... Zostawił to już swojemu braciszkowi.
Zasapany Abbadon, cały we krwi, przyszedł do niej w końcu, dysząc ze zmęczenia...
— Wszystkie... Padły... Kurwa... Co to było, Darcy?
Abbi
Gave spiorunował Yensena wzrokiem na te insynuacje.
OdpowiedzUsuń- Gdyby tu nie przyszła to on by się nawet nie odpalił! - krzyknął za Yensenem, bo po co niby? Ewidentnie nie podobała się młodemu ich kłótnia i postanowił dodać swoje trzy grosze. - A co do mebli... - odetchnął głęboko. - To trochę wina twojej żonki, bo to ona mnie z nim zostawiła samego - dodał po czym skrzywił się, bo nie zabrzmiało to za dobrze. - Przyjdę się nauczyć od ciebie szafy składać - dodał już trochę spokojniej, jakby reflektując się że akurat tego komentarza nie powinien powiedzieć.
- Tak... a ty nie rób z siebie takiej mocarnej - rzucił do Darcy, popychając ją zaraz na kanapę w salonie. - Siadaj i odpoczywaj. Przecież widać, że dostałaś dwie fale... najpierw Galan potem Yensen - zauważył krótko, bo nie kupował tego, bardziej ten niż tamten. Wyraźnie miała mnóstwo małych ran na ciele. - Ja posprzątam ten burdel w sypialni - zdecydował tylko. - I... przyniosę drugie łóżeczko. Meliodas zrobił drugie na zapas - wyjaśnił tylko. Było schowane w szopie przy mieszkaniu.
- A o balu zapomnij. Mogę cię tam podprowadzić i poczekać na ciebie ale to wszystko w temacie.
Gave
— Aha. Wysysają esencję... To dlatego mnie tak zmęczyło... — powiedział, dysząc, strzepując juchę z ostrza, by usiąść na chwilę obok niej, oprzeć się o drzewo, złapać oddech...
OdpowiedzUsuń— Kurwa... Mało co mnie nie zraniły... Ja pierdolę. Nie wiem, czy nie wyssały i ze mnie... — przetarł krew z twarzy o rękaw, rozmazując jedynie juchę stworzeń. Słysząc jej prośbę o twardą gałąź, pokiwał głową. Otwarte złamanie. Kurwa, gdyby tylko jakiś medyk był w okolicy...
Wstał spod drzewa, powolnym krokiem odchodząc od niej, rozglądając się wokół, za jakąś gałęzią... Dostrzegł dąb, na oko dość stary. Powinno starczyć, przynajmniej na razie...
Wskoczył na drzewo, łapiąc grubą gałąź rękoma. Zaparł się nogami, by zacząć ciągnąć ów gałąź, aby ją wyrwać... Gdyby tylko miał swoje moce... Móglby wyrwać całe drzewo i bez problemu zanieść do tartaku, jak to miał w zwyczaju...
Gałąź w końcu pękła, przez co Abbadon spadł na plecy, z lekkim bólem jęcząc pod nosem...
— Kurwa... Mogłem wziąć siekierę... — zarechotał, po czym z gałęzią podszedł do Darcy, sztyletem zaczynając oczyszczać ją z mniejszych gałęzi, kory, miąszu... Po chwili, trzymał w dłoni, dość prosty, biały kij. — Masz szczęście, że robię w drewnie... Jak się w ogóle tu znalazłaś? — zapytał, ustawiając kij wzdłuż jej piszczela, po czym zdjął z siebie koszulę, odkrywając przed nią potężne mięśnie klatki piersiowej. Rozdarł koszulę tak, by służyła jako prowizoryczny bandaż, który zaczął obwiązywać wokół jej nogi. — Wiesz że jesteśmy w chuj daleko od cywilizacji, prawda? Będę cię musiał nieść...
Abbi
Widząc, jak sama sobie obwiązuje nogę, westchnął, patrząc na koszulę w strzępach.
OdpowiedzUsuń— I tak była podarta i zakrwawiona. Chuj, zostawię ją tutaj, łatwiej będzie znaleźć to leże. — odparł, wycierając się w strzępki koszuli, zarzucając ją na drzewo, gdy już chociaż trochę krwi ubyło z jego ciała. Mogła zauważyć, że żadna bestia nawet go nie drasnęła...
— No to ci powiem, trochę kurwa niefortunnie. Szczególnie, że używałaś krwi, jako magii... Jeśli jest ich tu więcej, mogą się pożywić energią z twojej krwi, możemy mieć soczyście przejebane... No dobra... Skoro nie chcesz pomocy, ja cię do niczego zmuszać nie będę. Ale w takim stanie, chociaż cię podprowadzę. — odpowiedział, beznamiętnie, wkładając ręce do kieszeni, wzdychając ciężko. Powoli się uspokajał, pot z jego ciała wymieszał się z krwią arcemonów, tworząc przy tym dziwny zapach. Nie wiedząc co ma robić, po prostu wytarł ostrze sztyletu o trawę, chowając go w pochwie, z tyłu spodni.
— Będzie dobrze, jeśli ci te rany chociaż czymś przemyjemy. W domu się już sama opatrzysz, ale warto chociaż nie złapać zakażenia. Chuj wie, co te bestie mają w swojej krwi. Nic dobrego, jeśli ich organizm wysysa energię Tartarusa.
Abbi
Popatrzył na krwistą mgłę, która uniosła się nad polem walki. Ładna sztuczka. Oglądał to, z lekkim podziwem, po czym odchrząknął. Włożył ręce do kieszeni, patrząc po niej, gdy grzebała w drzewie, w poszukiwaniu gałęzi. Zignorował jej ból. No bo co miał zrobić. Wiedział, że będzie obnosić się swoją poradnością, że nie poprosi go o pomoc. Schowanie dumy w kieszeń nie było opcją, szczególnie, że nie podziękowała mu za zajęcie się arcymonami. Tak na prawdę, nie wiedział, czy jest jej w ogóle potrzebny, bo pewnie by sama się doczłapała do wioski, tak czy siak. Tylko, że gdyby ją zostawił w lesie, czułby się z tym głupio. Więc stał po prostu, rozglądając się, czy nie ma żadnych potworów w okolicy...
OdpowiedzUsuń— W tym tempie, nie wiem czy zajdziemy do wioski przed zmrokiem. Tym bardziej, że zostawiamy za sobą intensywne ślady... Nie uważasz, że człapanie na jednej nodze nas spowolni?
Abbi
Gave był w trakcie drogi powrotnej do domu od swojej małej przyjaciółeczki. W torbie miał trochę surowego mięsa oraz najlepszą butelkę bimbru z Terry. Zamierzał jej dzisiaj posmakować i może dać Tonemu do przetestowania. On sam za dobrze alkoholu, tak silnego, nie znosił.
OdpowiedzUsuńNie spodziewał się spotkać nikogo na swej drodze, a tu taka niespodzianka. Darcy wprost wpadła mu w ramiona. Zamrugał kilkakrotnie odsuwając się od niej na krok.
- Hej - odpowiedział odruchowo, przyglądając się jej uważniej. Wyglądała na niezwykle wzburzoną czymś co się stało. Wręcz wyraźnie mógł zauważyć, że zbiera się jej na płacz. - Hm... mam mięsiwko prosto z Terry i ichni bimber. Podobno najlepszy w całej Terrze. Piszesz się? - zapytał od niechcenia, uznając że być może przyda się jej trochę odchamienia.
Gave
Nie komentował jej dziwnych tricków na trzepaku, z radością, oparł się o ziemię, patrząc na to, jak się z tego drzewa spierdala. W końcu, skoro mógł się napawać tą satysfakcją, widoku silnej i niezależnej kobiety... Rozejrzał się wokół, a dostrzegając fioletowawy kwiat, uśmiechnął się szczerze.
OdpowiedzUsuń— Spoko, nie ma za co, właściwie, to po to tutaj przyszedłem. — rzekł, ignorując jej żółwie próby podniesienia się, by sięgnąć po krzak, podcinając go uważnie, chowając do torby, jaką dostał na ów kwiat. Miał wsadzić go w specjalną kieszonkę, zaklętą, czy pobłogosławioną...
— Nie chcę nic mówić, ale bylibyśmy już w połowie drogi, gdybyś schowała dumę w kieszeń i weszła na moje plecy. Serio. Tracimy tylko czas, a krew tych gówniaków czuję już nawet stąd... — odparł, kucając przy niej, patrząc, jak się podnosi na kulach...
Abbi
Gave uniósł wysoko brwi i już miał jej mówić, że akurat tego obiecać nie może, ale wzruszył tylko ramionami i ostatecznie skinął głową.
OdpowiedzUsuń- Okay - mruknął w końcu machając na nią dłonią i zrównując z nią krok. - Pójdziemy na polankę Tonego i Akane. Niezłe gniazdko tam sobie urządzili - uśmiechnął się lekko. Znów będzie pił przy grobie brata. Super. Robiła się z tego rutyna, ale nie chciało mu się szukać czegoś innego. - Jak będziesz chciała to powiesz co ci na sercu zalega, a jak nie to tylko spijemy się w trzy dupy - dodał spokojnie.
Gave
- Hm? - spojrzał na nią zaintrygowany tym całym śmiechem, ale nie dopytywał. Czasem lepiej nie wiedzieć. Przeciągnął się lekko i skinął lekko głową na jej krótkie wyjaśnienie o co chodzi. Będzie chciała to powie więcej. Nie zamierzał robić w tym kierunku większych podchodów.
OdpowiedzUsuń- Tak - odparł prosto z mostu. - Na polanie raczej nic nas nie spotka - zaśmiał się pod nosem. - W najgorszym wypadku otworzę bramę do zaświatów i poznasz mojego zboczonego ojczulka i braciszka - puścił do niej oczko. - Daj spokój... do 10 razy sztuka. A my do 10 jeszcze nie dotarliśmy... w końcu uda się bez żadnych większych atrakcji.
Gave
Zgrzytnął zębami słysząc ten komentarz i policzył do dziesięciu. Miał nie być wredny, miał jej nie dobijać. Zacisnął mocniej pięści na torbie, po czym wywrócił oczyma.
OdpowiedzUsuń- Nie zawsze dostajemy to czego chcemy, Myseczko - zauważył odpowiadając jej podobnym uśmieszkiem. - No i wybacz... ty zboczeńca nigdy nie widziałaś, skoro mnie jednym nazywasz - zaśmiał się pod nosem. - Oj... kusisz mnie do otwarcia tej bramy... jeszcze byś mnie potem przepraszała - zaśmiał się lekko. Owszem nie zachował się wtedy w porządku, ale chciał jej dopiec. Wkurzyć. Pragnął żeby wreszcie sobie poszła. Czasem nie potrzebował towarzystwa. Czasem miał go po prostu za dużo. Wcześniej, siedząc w głowie Gavina miał wiele spokoju i przebywał tylko z nim lub sam... gdy udawał że śpi. Tutaj... ciągle ktoś się napataczał. Na każdym kroku coś się do niego przyklejało. Chwile samotności były cenniejsze niż złoto. Przynajmniej dla niego.
- Dziś ocenisz moją kuchnię, a przypominam... jest gorsza niż twoja - rzucił teraz już ze śmiechem na ustach i wprowadził ją na polankę.
Gave
Abbadon westchnął, widząc, że sobie jako tako radzi, odetchnął, kierując się obok niej, przez las.
OdpowiedzUsuń— A potem będzie, że wpadniesz do gniazda ghuli czy innego łachtajstwa... Ehhh... Nie zastanawiaś się nigdy, jakby to było, gdybyś była trochę bardziej otwarta dla ludzi? Tak troszkę chociaż? Nie zaszkodziłoby, a wszyscy odzczędzilibyśmy sobie czas... — próbował nie naciskać, z drugiej strony, dziewczyna była uparta jak osioł,. Nie dało się nic załatwić...
— Stanie, to twojemu ojcu serce, jak dowie się, co ci się stało... — mruknął, łamiąc przed sobą gałęzie, torując przed nią drogę.
Abbi
- Uwierzę jak zobaczę... a w tym wypadku nie usłyszę - odparł tylko na jej zapewnienie, że już go nie przeprosi. To były mocne słowa. Mocna obietnica, którą łatwo można było złamać. Nie zamierzał jej tego teraz wypominać dłużej niż to potrzebne. Rozpalił ogień i zaczął przygotowywać mięso, kręcąc przy tym lekko głową.
OdpowiedzUsuń- To ma być jakaś groźba? - zainteresował się. - Jakoś niespecjalnie jest się czego obawiać. Ciebie nie zamordują, a nawet jeśli zrobią to mi to nic takiego się nie stanie. W gruncie rzeczy przejdę tylko w zaświaty i dalej będę mógł cię męczyć - zauważył, podając jej butelkę bimbru. - Chlej. Zostaw tylko trochę na dnie, bo musi zostać dla Tonego do posmakowania - rzucił ruszając przy tym lekko brwiami. - Oj a to nie mi oceniać... sama zdecyduj czy dwa plus czy duuużo gorzej - roześmiał się serdecznie. Jeśli chodziło o swoje kuchenne umiejętności to miał sobie wiele do zarzucenia i o nic się nie gniewał, gdy ktoś kręcił nosem czy komentował, że coś nie wyszło. Zdecydowanie nie wróżył sobie kariery kucharza.
- Wiesz... jak myślę o karierach... to kucharzem nie zostanę - żachnął się. - To jedna z tych, które od razu skreślam... a ty też coś takiego masz? Coś co wiesz, że nie byłabyś w stanie robić za żadne skarby świata?
Gave
— Dobrze wiedzieć. — odparł, przekręcając głowę na bok. — Zaczęłaś wtedy chwalić się swoim ojcem, mówić, jak zabiłabyś mnie w sekundę, użyłaś wtedy na mnie mocy... — wyliczał, z dwlikatnym uśmiechem. — Co do Mel, to była tylko sugestia. Nie wiedziałem że zaczniesz się rzucać od tego... Ale cóż. Czegoż ja się spodziewałem od księżniczki, do tego z wyjebanym ego, brakiem wyczuwalnej demonicznej aury, córki wyższego demona... Bo nie wyróżniasz się niczym od stereotypu, wiesz? Powinnaś dostać w pysk, za użycie mocy na mnie, ale obiecałem Melanie, że nie będę robić burd w tym wymiarze... — odparł, przyśpieszając kroku, zmuszając ją do nadążenia. — Ja mogę być burakiem, ty możesz być pustakiem. Życie toczy się dalej.
OdpowiedzUsuńAbbi
Grima posłała Darcy szeroki uśmiech i machnęła ręką.
OdpowiedzUsuń- Mnie oceniają jeszcze niżej, boją się nawet jeść, mówią, że pewnie dodaję coś co miesza w głowie - zachichotała wstając energicznie jeszcze przed ciemnowłosą. Już po chwili wsadzała nos w spiżarnię i obwąchiwała produkty.
- Alc?! - zaskoczona wyczuła znajomy zapach. - Och, Abby jest u Ciebie naprawdę rozpieszczana! - okrzyknęła wesoło, by wskoczyć w ramiona Darcy i zawisnąć chwilę na dziewczynie, oplatając nogi dookoła jej bioder. Spojrzała jej w oczy wyraźnie podekscytowana.
- Oczywiście, że Cię nauczę! To będzie prawdziwa uczta, będziesz mogła chwalić się tym daniem na wszystkich uroczystościach! Wygrasz konkursy i zdobędziesz każde serce! - zeskoczyła z niej, złapała za dłonie i zaczęła skakać, kręcąc się dookoła. Zaraz znowu wystrzeliła w stronę spiżarni, zwinęła dwa steki Alca, po czym dokładnie obwąchała warzywa i zaczęła odkładać najlepsze, do tego jeszcze owoc, jeden konkretny, szukała zapachu, który by pasował. Jej przepis na mięso Alca był nieco inny niż w Terze, Grima za każdym razem starała się przygotować go trochę inaczej, ufając po prostu swojemu nochalowi i zmysłom smaku. Kiedy już wszystko wybrała, wpakowała kilka produktów w ręce gospodyni.
- To gdzie gotujesz? - zapytała, szukając wzrokiem dogodnego miejsca.
Grima
- E tam, wysłuchiwanie staruszków nie jest takie złe. Można się z nich pośmiać, poprzedrzeźniać i rozdrażnić bardziej - puknął ją palcem w czoło. Delikatnie, bez żadnych podtekstów. Popatrzył na jej skrzywioną minę i przełknął głośno ślinę. Oho... to za dużo się dziś nie napiję.
OdpowiedzUsuń- Nie lubię mocnych alkoholi - przyznał szczerze, doprawiając mięso i wylewając na nie jednak trochę tego mocnego bimberku. Akurat mięsiwku nie powinno zrobić to większej krzywdy. Kiedy wszystko było gotowe, zaczął je piec nad ogniem. Pociągnął też łyk bimbru, krzywiąc się przy tym niesamowicie.
- Masakra... jak ktoś może coś takiego pić? - wymamrotał niesamowicie zdegustowany. Aż potrząsnął przy tym lekko głową. - Hm... być płatnym zabójcą? Albo jakimś szpiegiem? - zastanowił się. Uważał, że do tych rzeczy się nadawał, miał smykałkę, ale reszta zawodów jakoś go nie rajcowała. - Hm a z takich spokojnych... - musiał wytężyć trochę swoje szare komórki. - To w sumie nie wiem - zaśmiał się zażenowany. - Nie widzę siebie w żadnym miejscu tu... o może jakiś odkrywca czy podróżnik? To tak... lubię poznawać nowe rzeczy - uśmiechnął się do niej szeroko. - A ty? Gdybyś wiedziała, że nie będziesz rządzić Phyonix to co byś robiła?
Gave
— Nawiązać to ja mogę do zastępu serafinów, z jakiego mnie wyjebali... — powiedział to, co usłyszał od Yumiego, gdy streszczali mu jego przygody wraz z Chrisem. Westchnął, wysłuchując jej tłumaczenia... Gadała i gadała... — Sarkazm to mowa tchórzy, nikt o zdrowych zmysłach nie zaczyna od tego znajomości... — odparł, chichocząc.
OdpowiedzUsuńNo tak, jeszcze mi wytłumacz swoje pochodzenie, drzewo genealogiczne, swoje korzenie, od pokolenia wstecz.
Szedł tak, z frustracją zbierającą się w jego trzewiach, z coraz większą ochotą, by ją zostawić w tym lesie. Chuj mu jej ojciec może mu zrobić, skoro nie ścigał ich tak jak Lucy, może nawet nie wiedzieć o ich egzystencji.
— Ciesz się, że ja nie użyłem na tobie mocy. Bo byś się spotkała ze swoim ojcem. — odparł, z szerokim uśmiechem, odwracając się od niej. — Mamy równe szanse się pozabijać. Arcemony to dobitnie pokazały... — rzekł, a widząc wysoką skałę, podbiegł do niej, zaczynając się wspinać. Nie był wytrenowanym alpinistą, lecz do tego wystarczyła możliwość utrzymania swojej masy ciała na jednej ręce... Będąc na szczycie, ocenił kierunek, w jakim miał iść, po czym po prostu poszedł do Argaru. Darcy poradzi sobie sama.
Abbi
Tony korzystał z ostatnich promieni słońca i faktu, że nie on musiał się dziś zajmować Galanem. Siedział na dworze w cieniu drzewa czytając niezwykle wciągającą książkę dotyczącą architektury. Przecież zamierzał stworzyć prysznic i próbował się doedukować co do tych wszystkich bajerów. Pierwsze plany już miał. Nawet rozrysował je sobie na piasku, kiedy ktoś bezczelnie w nie wszedł. No nie... tyle pracy na marne. Dobrze, że większość zapamiętał.
OdpowiedzUsuń- Tak to ja - zgodził się z nią. - A ty właśnie zniszczyłaś pierwszy plan prowizorycznego prysznica... - westchnął, zamykając książkę i chowając ją do swojej torby. - Gave? - spojrzał w stronę domu i wzruszył ramionami. - Ma swoje głupie momenty - zgodził się z nią po prostu, wstając z miejsca i otrzepując spodnie. - Co tym razem zrobił? - zainteresował się, głównie dlatego, że potem będzie mógł mu dopiec.
Tony
W milczeniu pokiwał głową, wyjątkowo się z nią zgadzając. Sam tego nie rozumiał. Dlaczego tyle osób się tym bimbrem zachwycało? Co w nim było takiego wyjątkowego, że tak im podchodził? Dla niego był stratą pieniędzy... a mimo to pociągnął kolejny łyk, krzywiąc się przy tym niesamowicie.
OdpowiedzUsuń- Co? - spojrzał na nią wyrwany z zamyślenia i przewrócił mięsko na drugą stronę. - Rozpieszczoną to może jeszcze, ale niechcianym? - przyjrzał się jej uważniej. - Chyba w to nie wierzysz, co? Raczej wątpię, by twoi rodzice tak uważali... inaczej na pewno by cię tu nie puścili samej. Może nawet szybciej by się ciebie pozbyli - wysnuł taki pomysł, zaciskając mocno wargi. - Nie wrzucaj sobie tego na głowę - dodał jeszcze, wpatrując się teraz w ogień i milcząc przez dłuższą chwilę.
- A jako tancerka zrobiłabyś zawrotną karierę - zapewnił, bo widział pewnie zalążek jej umiejętności i doskonale rozumiał jak to działało na mężczyzn. Aż za bardzo, zdecydowanie za bardzo. - Dostawałabyś mnóstwo napiwków, ale minusem byłyby oferty matrymonialne - dodał uśmiechając się lekko.
Gave
Tony popatrzył na rozmazany szkic i machnął lekceważąco dłonią.
OdpowiedzUsuń- Narysuję potem lepszy - odparł spokojnie, machając nogą żeby zamazać pozostałe. - Mam to już w głowie - uśmiechnął się do niej pokrzepiająco. - Poza tym... mogłem kartkę załatwić, ale tak mnie pochłonęła lektura, że nie chciało mi się po nią iść - wyjaśnił śmiejąc się z własnej głupoty.
- Oj Galan potrafi być męczący. Wiem co mówię. Mieszkam z nimi - zauważył krótko. - Och... musiałaś mu nadepnąć na odcisk. Jak się na niego nadepnie, to się Gave odpala - zaśmiał się cicho z tych całych macanek. - A gdzie cię zmacał? Jak wrażenia? Dobre to było? - zainteresował się zaraz. - Nie zrozum mnie źle... pytam bo nigdy tego nie robiłem, a to dość interesujący temat. Moja para eksperymentalna... hm Ryu i Akane gdzieś się teraz po kątach macają, ale nigdy nie chcą opowiadać o wrażeniach - wyjaśnił swoje zainteresowanie, po czym przekręcił lekko głowę. - Jaki bal? Dokąd idziesz? - zainteresował się wyraźnie. - I czy mają tam bibliotekę?
Tony
Grima posłała jej szeroki uśmiech.
OdpowiedzUsuń- Mi moje gotowanie smakuje! - zapewniła radośnie i zaraz znowu przytaknęła głową. Miała rację, jak można było nie kochać gamorty!?
Na tytuł mistrza goblinka zachichotała, Darcy wiedziała jak połechtać jej ego i chociaż zielono-skóra nie narzekała na brak pozytywnej energii to została nią dodtakowo naładowana. Już po chwili wszystkie produkty leżały na blacie, a goblinka rozejrzała się po specyficznym pomieszczeniu.
- Jak tutaj pięknie! Co za wspaniały pomysł! - klasnęła aż w dłonie, prawie jakby gotowały na świeżym powietrzu, a jednak nie do końca. Goblinka uznała, że tak właśnie miała wyglądać ta kuchnia i że brak ścian nie jest przypadkowy.
- A co jak zacina deszcz? - zapytała, jednak zerknęła na solidną zabudowę dachu, co najwyżej kwarędzie podłogi mogły być wtedy mokre.
- Największy garnek jaki masz, taki do powieszenia nad ogniem - poleciła z uśmiechem po czym zaczęła przygotowywać mięso. - Umiesz przygotować warzywa? Wiesz co jest jadalne, a co nie? - zapytała czując, że jest teraz w swoim żywiole, uwielbiała kuchenne eksperymenty, z resztą nie tylko kuchenne, już od dzieciaka tworzyła niby mikstury, a gdy podrosła zainteresowała się ziołami i praktycznymi składnikami danymi przez matkę naturę.
Grima
Tony szybko pokręcił głową. Miał kartki, węgiel również. Po prostu nie chciało mu się po nie ruszać dupska, więc był równie winny szkodzie co ona.
OdpowiedzUsuń- Czekaj, czekaj... Gave ma dziewczynę? - Tony popatrzył na nią jakby z księżyca spadła i wybuchnął gromkim śmiechem. - Ale cię roluje - aż zgiął się w pół ze śmiechu i musiał podeprzeć się drzewa. A to dobry dowcip. Odetchnął głęboko kilkakrotnie po czym wzruszył ramionami. - Nie wiem, może po prostu chciał zostać sam, a ty mu dupę trułaś? - zaproponował. - Albo miał jeden z tych swoich wredniejszych dni. Zdarzają mu się takie - machnął lekko ręką. - Ja bym się tak nim nie przejmował - dodał jeszcze, słuchając jej dalszych słów i wywracając oczyma. - Zostaniesz moją dziewczyną? - zapytał od niechcenia. - To będę miał z kim poeksperymentować na tle cielesnym. Spoko, potem się rozstaniemy - zapewnił ją. - Nie będziesz na mnie skazana do końca życia - pokiwał lekko głową, ale zaraz przerwał ten temat, bo bal zapowiadał się całkiem nieźle.
- Mają pałacową bibliotekę i będzie można do niej wejść? - upewnił się tylko, a kiedy mu potwierdziła podszedł do niej u uklęknął na jedno kolano biorąc jej dłoń w swoje ręce w szelmowskim geście. - Z przyjemnością zostanę twym partnerem w tym wyjątkowym dniu udawania, moja pani - rzucił całując jej dłoń. - Urwę się tylko na trochę do biblioteki...
Tony
[Już go wydał? xD Co za wredota... xD]
UsuńGave słuchał jej w milczeniu, obracając raz jeszcze mięsko i patykiem sprawdzając czy jest już gotowe. Nie było. Kiwał od czasu do czasu głową chcąc dać jej do zrozumienia, że słucha. Skrzywił się dopiero, kiedy znów wspomniała o Maryl. Westchnął ciężko i wydmuchał powietrze z płuc.
OdpowiedzUsuń- Maryl ma osiem lat i mieszka w Terrze. Jest moją małą przyjaciółeczką, którą uczę walki na miecze. Odwiedzam ją regularnie, spędzamy ze sobą dużo czasu - spojrzał jej prosto w oczy. - Ale nie jestem pedofilem - wywrócił oczyma. - Maryl uczy mnie jej własnego języka tak przy okazji - rzucił jeszcze, po czym wzruszył ramionami na kolejny komentarz.
- Dzięki - rzucił tylko na komentarz o jego momentach. - Ty też swoje masz, a czasem jesteś zwyczajnie upierdliwa - dodał, żeby nie było tak lekko. Niech wie, że również nie jest idealna. Przynajmniej nie w jego oczach.
- W Phyonix wszyscy mieliby na uwadze, że jesteś z rodziny królewskiej, dlatego nikt nie chciałby cię ruszyć podczas tańca - wysunął taki wniosek. - Jestem pewien że inne kobiety tak lekko nie mają. - Ale... - tu uniósł ręce wysoko w górę. - Mogę się mylić - zapewnił ją spokojnie.
- A co do twojego znakomitego pomysłu, żeby Abbys pokazywać jaka to silna jesteś... zwariowałaś? - postukał się po czole w geście mówiącym otwarcie, że tak właśnie musiało być. - Przecież ona cię kocha i niezależnie od twoich starań zawsze będzie chciała cię bronić - zauważył spokojnie. - A gościa olej... on wyżej sra niż dupę ma - splunął w bok. Sam miał okazję utknąć z nim w lochach i pragnął zapomnieć o tych chwilach. Zwłaszcza komentarzach Abbadona. Ściągnął mięso z ognia i podał kawałek dziewczynie, wcześniej przynosząc prowizoryczne talerze, które tu zostawili. W kryjówce oczywiście.
- Nie daj sobie wejść na głowę, nie pozwól żeby te komentarze cię dotykały... bo Abbadon nie będzie jedynym, który spróbuje takich sztuczek - mruknął krótko. - A im więcej ich będzie, tym gorzej będziesz się czuła...
Gave
Niedawno wprowadziła? Grima nie ukrywała zaciekawienie.
OdpowiedzUsuń- Znasz Golaska Gava? - zapytała od razu, przecież to właśnie z jego powodu tutaj przybyła. Powiedziała, że go znajdzie i zamierzała tego dokonać!
- Średnio się znam na budownictwie, ale te liście wyglądają na bardzo dobre dla stworzenia prowizorycznego dachu - wskazała na wielkie liście palm i innych niższych roślin.
- Mają ładny opływowy kształt no i są duże, nacięte prawie wcale lub jedynie po brzegu, dają dużo osłony - rzuciła własne spostrzeżenie, pierwszy raz widziała takie drzewa, ale w głowie już dawno znalazła dla nich zastosowanie.
Goblinka zachichotała na odpowiedź Aniołka.
- Jesteś cudaczna - przyznała wesoło, z szerokim uśmiechem, by zaraz podać jej kilka warzyw i wyjaśnić w jaki sposób muszą być pokrojone i co trzeba z nich wyjąć, sama skupiła się na stekach, bo to właśnie one były głównym składnikiem dania.
- Ja tam lubię fikuśne krojenie, nie paski, nie kostki, a jak wyjdzie! Tyle kształtów i to na jednym talerzu! - aż zakręciła się dookoła własnej osi, tuląc do klatki piersiowej jeden ze steków, zaraz oczywiście odłożyła go na miejsce i złapała pierwszy lepszy kamień, mieszczący się w jej dłoni, po czym zaczęła tłuc nim mięso.
- Taki jest bardziej soczysty - wyjaśniła dziewczynie wyraźnie podekscytowana.
Grima
- Gave uczy się życia w społeczeństwie. Nie wszystko jeszcze ogarnia - usprawiedliwił kumpla jakoś tak automatycznie, czując że przed chwilą palnął coś kompletnie niepotrzebnie i być może popsuł przykrywkę jaką ten chciał sobie zbudować.
OdpowiedzUsuń- Dobra, rozumiem - machnął ręką, gdy tak mu odmówiła, ale zaraz oparł się o drzewo i zerknął w górę, wpatrując się w niebo. - Ale nie lepiej najpierw poznać to co się lubi, zanim znajdzie się taką osobę do kochania? No wiesz, zdobycie doświadczenia wcale nie musi być takie złe - zerknął na Darcy, unosząc lekko brew do góry. - No bo spójrz na to z tej strony... poznajesz jakiegoś super chłopaka, strzela cię piorun z nieba. Czujesz te motyle w brzuchu, czy to tam się czuje i... - zawiesił głos na kilka długich sekund. -...dupa. Bo nie wiesz co lubisz i nie chcesz temu komuś sprawiać przykrości więc wchodzisz w to czego nie chcesz. Nie mówisz mu, że to ci się nie podoba - cmoknął lekko. - Lepiej najpierw zobaczyć, czy... - zbliżył się do niej i popchnął ją lekko na drzewo, opierając dłonie po obu jej stronach. - Czy wolisz ostro, czy raczej łagodnie - szepnął jej do ucha, odsuwając się od niej. Nie zamierzał teraz jej dotykać. Nie po tym co powiedziała o Gavie. Przecież traumy nie powinno się pogłębiać. Aż takim chamem nie był. Uśmiechnął się do niej zaraz pogodnie.
- To moje zdanie, ale nie musisz się z nim zgadzać. Rozumiem serio - dodał spokojnie, wsuwając dłonie w kieszenie.
- Nie, nie - zaśmiał się cicho. - Nie o to mi chodziło, tylko o to udawanie wśród innych partii politycznych tę no jak to się mówi... pokojowe zamiary? - spojrzał na nią. - Wiesz ja tam mogę robić za reprezentanta Argaru - dodał jeszcze. - Super... a jak coś zwinę z biblioteki to mnie nie wydasz? - zapytał jej jeszcze, żeby mieć pewność że nie wyda go władzom, gdyby podwędził parę interesujących pozycji.
Tony
Tony wywrócił oczyma, czując jej silny uchwyt na swoich nadgarstkach. Słuchał jej wypowiedzi spokojnie stojąc, aby nagle wzbić się razem z nią w powietrze. Uznał, że skoro trzyma go mocno to nic się jej nie powinno stać. Zatrzymał ich nad koronami drzew i odetchnął głęboko. Jasna cholera go weźmie z tymi laskami. Najpierw Onyx, teraz ta... obie insynuowały że chciał więcej i robił więcej niż powinien.
OdpowiedzUsuń- Przepraszam, że przeszkadzam w wywodzie - odparł po dłuższej chwili, starając się panować nad sobą. W powietrzu szło to lepiej niż na ziemi. - Ale czy ja cię obmacuję? Całuję? Dotykam? Owszem popchnąłem cię na drzewo i szepnąłem do ucha, ale nie dotknąłem twoich piersi, twego brzucha. Nie dotknąłem nawet twoich ud kolanem czy twojej... no wiesz... twojego narządu rozrodczego - odchrząknął. - Nie pocałowałem cię też... - wymienił te wszystkie rzeczy, obracając tylko twarz do niej, żeby móc spojrzeć jej w oczy. - Więc przestań, co? Jaka znowu maskotka? - wymamrotał. - To już nie mój problem, że za taką się uważasz - rzucił spokojnie, dalej wisząc sobie z nią w powietrzu.
- Nie jestem na tyle głupi, żeby w kraju który nie znosi inności używać swoich mocy - zapewnił ją jeszcze, wznosząc się jeszcze parę metrów wyżej i nagle robiąc z nią fikołek w powietrzu. - A jak chcesz być maskotką to nie ma sprawy. Dla mnie żaden problem - zapewnił ją jeszcze.
Tony
Starszym bratem? Coś w tym mogło być, chociaż nie czuł się nim tak do końca. A już zwłaszcza, gdy chodziło o Maryl. Troszczył się o nią i chciał zapewnić wszystko co najlepsze, ale nie wiedział czy to wystarczało by nosić dumnie miano starszego brata.
OdpowiedzUsuń- A nie myślałaś o wsadzeniu owocu do ziemi? Może byśmy wyhodowali onery? - zaproponował, bo z Maryl już to zrobili. Zastanawiał się czy to w ogóle zadziała, ale szanse były. Gdyby tylko wiedział jakie czynniki powinny zostać zachowane, żeby to wykiełkowałe.
- I nic się nie stało... zaczęła warczeć i to tyle. Normalne zachowanie czworonoga... no dobra, przerośniętego i bardziej bestii ale jednak. Pilnuje swojej pańci, bo kocha - rzucił tylko w odpowiedzi już nie komentując reszty wypowiedzi. Skoro zadziałało to najważniejsze. Metoda może słaba, ale skoro skutek był zadawalający to nic mu do tego.
- Jasne, twoja sprawa - mruknął tylko, krzywiąc się zaraz na kolejne pytanie. - W lochach - odchrząknął. - Straszny był z niego dziwak - dodał jeszcze, nie wchodząc w szczegóły. Niespecjalnie miał ochotę na rozmowy o Abbadonie i o jego przygodzie z nim w roli głównej.
Gave
- Uuu, też był moim pierwszym! - posłała dziewczynie szeroki uśmiech, wyraźnie z tego faktu zadowolona. Zamrugała szybciej oczyma.
OdpowiedzUsuń- Bez spodni? Niee, bez koszulki! Dziwnie się bierze za kopulacje, moi rodzice robią to inaczej... - popukała się palcem po brodzie.
Słysząc, że pomysł z liśćmi przypasował Darcy, goblinka czuła się niezwykle dumna. Zwykle jej pomysły nie były brane pod uwagę, a przecież miała ich całą masę! Zapytana o odwiedziny przekręciła głowę na bok, jakby nie rozumiała.
- Chcę? Chcę, ale... Tak! Będę! - doskoczyła do swojego Aniołka, by raz jeszcze mocno ją uściskać. Była tu mile widziana! Zaproszona! Jak w prawdziwej książce!
Darcy w oczach Grimy była prawdziwym cudakiem, ciepło się dziewczynie robiło na sercu kiedy tak swobodnie wychodziły im wygłupy. W pewnych momentach nie rozumiała, a raczej ciężko do niej docierało, że ktoś patrzy na nią z podziwem, a nawet oficjalnie odnosi się jak do znawcy. Takie uczucie było dla niej nowe, miłe, ale nowe, przez co czasami przyglądała się czarnowłosej z zainteresowaniem.
- Tutaj poproszę! - pokazała dziewczynie odpowiednie miejsce na warzywa i zaraz wyjaśniła co trzeba dodać, by zrobić idealny bulion. Roboty w kuchni było na dobrą godzinę, ale goblince ten czas minął błyskawicznie.
- Teraz nad palenisko, wrzucamy mięso i gotujemy! - rozejrzała się dookoła. - Trzeba od czasu do czasu smakować, raz za długo trzymałam nad ogniem i brzydko śmierdział! - zaśmiała się na to wspomnienie. - Ten musi być idealny! - dodała wesoło.
Grima
- O... to nasze drzewko nie wyrośnie - odparł trochę zawiedziony, że będzie musiał o tym Maryl poinformować. Za to jej słowa o próbie sprawiły, że uniósł kciuk w górę. - Szacun - rzucił ściągając mięso znad ognia i znikając w kryjówce, żeby przynieść sztućce i talerze. Pokroił je szybko, po czym podał Darcy, samemu biorąc od niej butelkę bimbru i też upijając łyk. Krzywił się przy tym niemiłosiernie.
OdpowiedzUsuń- Cholera no... nie ważne jak długo to piję i tak jest słabe - westchnął, dochodząc powoli do wniosku, że ostry alkohol i on sam to nie było najlepsze kombo.
- Szkoda gadać. Nic specjalnie interesującego - mruknął biorąc pierwszy kawałek mięsa na widelec i smakując go. - Miałem pecha, znalazłem się w środku jakiejś zorganizowanej kradzieży i powaliłem dwóch strażników jak mnie chcieli złapać - wyjaśnił tylko. - Zaczynam się przyzwyczajać do tutejszych lochów - zaśmiał się tylko.
- Serio? O jak dobrze - szczerze się ucieszył jej szczęściem. Będzie musiał postawić Tonemu jakieś piwo... albo książkę. Tak z książki pewnie bardziej się ucieszy. Kamień z serca. Przynajmniej Darcy będzie miała obstawę.
Gave
Wywrócił oczyma. Gdyby chciał ją zrzucić to już byłaby na ziemi. On po prostu chciał uwolnić swoje ręce i osiągnął swój cel, bo Darcy przylgnęła mocno do jego pleców, puszczając te przy okazji. Spokojnie wisiał z nią w powietrzu słuchając jej odpowiedzi.
OdpowiedzUsuń- Nie było - mruknął tylko. - Ale niektórzy tak wolą. Słyszałem, że laski wolą tych no... wyjętych spod prawa - zaśmiał się lekko wzlatując jeszcze wyżej i robiąc jeszcze kilka fikołków, bo jej dźwięczny śmiech był zaraźliwy.
- Nie, lepiej wtedy nie przychodź - potrząsnął zaraz głową. - Uczucia są kłopotliwe... - wymamrotał łapiąc ją za ręce i stanowczo acz delikatnie odrywając je od siebie. Cały czas ją trzymał, gdy obracał się do niej w powietrzu, by mógł spojrzeć w jej oczy. - Będziesz wtedy oczekiwała więcej, a ja okażę się chujem, chcącym tylko eksperymentów łóżkowych - żachnął się. - No chyba, że ci to będzie odpowiadało. Wtedy śmiało. Wpadaj do mnie o każdej porze dnia i nocy - złapał ją w pasie, żeby objąć ją pędem powietrza i kompletnie puścić. Dziewczyna dalej wisiała tuż przy nim.
- Możemy polatać inaczej - rzucił, splatając ich palce razem ze sobą. - Po prostu mi zaufaj. Nie puszczę cię. Nie spadniesz - zapewnił ją. - W innym wymiarze... utrzymywałem w powietrzu 8 osób na raz... więc jedna dodatkowa to pikuś - zapewnił ją tylko.
Tony
Krzaki? Krzaki rodziły takie pyszne owoce? Tego się nie spodziewał, ale zamiast zdziwić się bardziej, pokiwał lekko głową. Uśmiechnął się do niej tylko, a na zapewnienie że pomoże im z ich krzewem, jeśli jej wykiełkuje posłał w jej stronę wdzięczny uśmiech. Maryl na pewno się ucieszy, jeśli uda się im to wyhodować.
OdpowiedzUsuń- A dzięki - uśmiechnął się do niej szeroko i nawet ukłonił na pochwałę jego kulinarnych umiejętności. - Wyszło lepiej niż się spodziewałem - przyznał szczerze, wcinając swoją porcję. - I nie... nie przekonuje mnie sposób z krwią - dodał zaraz zgodnie z prawdą.
- Hm... można tak powiedzieć. Do tej pory siedziałem dwa razy... a poza tym... można powiedzieć że całe życie w lochach siedziałem - przyznał po chwili, wzdychając przy tym lekko. - A ty nie miałaś jeszcze tej przyjemności co?
Gave
- To jest myśl - roześmiał się serdecznie na jej propozycję. - Może faktycznie powinienem to uskutecznić? - podrapał się lekko po głowie, naprawdę rozważając taką opcję. - Potem wydałbym książkę o każdym z tych lochów... ale z drugiej strony, jeden z nich spaliłem - skrzywił się. - Z moimi zapędami za dużej ilości lochów by nie zostało - przyznał zaraz dalej wcinając swój kawałek mięska. - Nigdy na poważnie nie siedziałaś? - spojrzał na nią ze spokojem. - Szczerze? Nie dziwię się. Sama mówiłaś, że byłaś pilnowana jak oczka w głowie... - dodał po krótkiej chwili. - Ale teraz to może się zmienić, uważaj na pokazywanie swoich umiejętności, okay? Oni najczęściej chcą sprawdzić jak cię można ujarzmić - wyjaśnił jej. Mówił z własnego doświadczenia i nie pragnął tu się wywyższać.
OdpowiedzUsuńGave
Odetchnął z wyraźną ulgą, kiedy przynajmniej go zapewniła że nie będzie go odbierała w taki a nie inny sposób, mimo że wiedział... że to tylko czcze gadanie. Emocje robiły z kobiet wredne bestie, które zapominały o bożym świecie. Pokiwał tylko głową na znak że przyjmuje do wiadomości i jest jej za to wdzięczny, po czym już ruszył z nią powoli w powietrzu, pokazując okolicę z góry.
OdpowiedzUsuń- Tak - odparł szczerze. - Takiej jednej nie bardzo latanie przypadło do gustu - przyznał szczerze. - Wiesz w sumie to nic dziwnego. Wziąłem ją z zaskoczenia, jak ciebie... ale ty jesteś odważniejsza i wiesz co to "magia". Dla niej to było coś kompletnie nowego i niespodziewanego - przyznał szczerze, bo nie dziwił się że Onyx zareagowała tak jak zareagowała.
- To co? Mała śruba? - zaproponował, łapiąc jeszcze jej drugą dłoń i splatając ich palce ze sobą, zanim wdał się w wir, robiąc dużą śrubę w powietrzu. - I fikołek - dodał zaraz. - A teraz koło... - wyszczerzył się do niej. - Co jeszcze chciałabyś spróbować? Może skok na bungee bez bungee?
Tony
- Oj lepiej nie pytaj bo otworzysz puszkę Pandory - Gave poruszał zabawnie brwiami i znów upił spory łyk tego całego bimbru. Zaczynało mu już w głowie szumieć i humor dzięki temu nawet się poprawiał.
OdpowiedzUsuń- Za bezczelne wykorzystywanie szkieletów do robienia czegoś co sama możesz zrobić, za nie docenianie swoich własnych umiejętności, za rozróbę u Skrzelaków... o czekaj... zapomniałem o nich. To cztery razy byłem w zamknięciu - odchrząknął śmiejąc się przy tym lekko. - Za denerwowanie mnie i doprowadzanie Galana do płaczu. Za... - tu spojrzał na nią uważnie i przesunął wzrokiem po jej ciele. - Za ponętną figurę też możesz w lochach wylądować. Generalnie to za wszystko - wypalił, padając zaraz na trawę i wpatrując się w niebo.
- A tamtego pana miej w głębokim poważaniu. Nie warto się nim przejmować - wymamrotał jeszcze, po czym dmuchnął w przestrzeń i wytężył wzrok chcąc zobaczyć jak daleko jego oddech poleci, ale... nie było to możliwe. - Zwiedzanie lochów zostaw mnie - puścił do niej oczko.
Gave
Nie protestował, gdy sięgnęła po butelkę. Oddał jej ją, cały czas testując ten swój oddech i mrużąc przy tym oczy by upewnić się, że na pewno nie widać. A może po prostu patrzył pod złym kątem? Heh ciężkie jest życie obserwatora.
OdpowiedzUsuń- A co ma Rei do gadania? - spojrzał na nią zaskoczony. - To nie jest moja matka - pokiwał dłońmi i obrócił się na bok, podpierając głowę na jednej z rąk. - Twoja matka jak reaguje na alkohol? Piłaś już z nią? W ogóle... weź, jak to jest mieć rodziców? - zapytał jej szczerze zainteresowany. Alkohol robił swoje, szumiał przyjemnie w głowie, a jemu raz chciało się śmiać, a zaraz płakać. W tej chwili miał łzy w oczach, jakby nagle zdając sobie sprawę z beznadziejności jego własnych rodziców.
- Masakra... ale z nich debile... nic miłości nie dali. Właśnie jak to jest być kochanym? - spojrzał znów na nią wielkimi oczyma.
Gave
Grima zachichotała na pytanie dziewczyny.
OdpowiedzUsuń- No coś Ty! Golasek mi się nie podoba! - odpowiedziała dumnie, wracając do gotowania. Cały ten czas lekko podrygiwała, tu się kołysała, tam tupała nogą, żwawo mieszała wszystkie składniki i nuciła często coś pod nosem, czasem nawet pozwalając sobie na wyższe czy głośniejsze tony. Kiedy już jadły, padło kolejne pytanie. Grima zastrzygła długim uchem.
- Hm? Sama? Tak sama! - odpowiedziała z szerokim uśmiechem. - Rodzice nie lubią kombinować, często jedzą surowe, a ja lubię kombinować, lubię nowe zapachy i łączenie składników. To świetna zabawa! - przyznała entuzjastycznie.
- Ty nie sama? Kto Cię uczył? - zapytała zainteresowana. - Masz dużą rodzinę? Lubisz ich? - myśli wystrzeliły niczym naładowany karabin.
Grima
Tony przystanął ich w powietrzu, po czym spojrzał w dół.
OdpowiedzUsuń- Puszczę cię, będziesz spadać, a ja cię zatrzymam nad ziemią - wyjaśnił jej swoją opcję bungee bez bungee. - A potem poderwę cię z powrotem - zapewnił jeszcze, ale zaraz skrzywił się na te swoje myśli. Gdy wypowiedział te słowa na głos nie zabrzmiały za dobrze. Do tej pory mówił o tym tylko Akane, ale ona dawno przywykła do takich rzeczy. W lustrze nie raz zatrzymywał ich wszystkich nad ziemią. To stało się naturalne. Niczym oddychanie powietrzem. Ale Darcy... Darcy nie była Akane. Nie przeżyła lustra i coś takiego...
- Ok, zapomnij - poprosił ją cicho. - Głupi pomysł, wiem - podrapał się z zażenowaniem po głowie, nagle znów wprowadzając ich w śrubę.
Tony
Gave pokręcił przecząco głową.
OdpowiedzUsuń- Mylisz jej synów. Ja jestem tym obcym, który wbił się do niej do domu, bo akurat miał pecha wylądować w tym świecie bez własnej rodziny - wyjaśnił jej tylko, nie wchodząc w większe szczegóły. Nie traktował Rei jak matki. Była dla niego tylko jakąś dobrą duszą, może przyjazną kobietą... no i tak, miał przed nią respekt ale... nie sądził, żeby ona kiedykolwiek uznała go za syna.
- Ona ma Tonego i Ryu. Oni są jej synami, nie ja - mruknął pociągając lekko nosem, bo jakoś tak mu smutno było. No diabli by wzięli ten alkohol. Spojrzał tęsknie za butelką, chcąc znów z niej skorzystać, gdy Darcy zaczęła opowiadać o swojej rodzinie. To brzmiało tak niesamowicie, że aż mu się gorzej robiło.
- Fajnie jest chyba mieć mamę, co? - zapytał jej szeptem, a potem utknął w jej ramionach i pozwolił sobie na trochę większy płacz, nie myśląc ani trochę o tym jak to musiało teraz wyglądać.
- Nie, nikt mnie nie kocha - odparł wcale tu nie marudząc jak to wiele osób miało w zwyczaju. On naprawdę tak sądził. - Jedyna osoba, która kiedykolwiek mogła coś takiego do mnie czuć... leży tam - wskazał palcem na jakiś randomowy kierunek, licząc na to że akurat trafi na grób Gavina. - Znaczy... to tylko prowizoryczny pomnik... jego tam nie ma. Jego dusza już działa z ojcem - wyjaśnił jej, dalej się od niej nie odsuwając.
- To nie ma szans... - wymamrotał. - W końcu nikt nie powinien być z przyszłą śmiercią. Same nieszczęścia przeze mnie będą...
Gave
- Chrzestnym? - spojrzał na nią i wybuchnął śmiechem na moment przynajmniej. - Jestem przypadkowym chrzestnym, bo akurat marudziłem Rei, kiedy odeszły jej wody - zapewnił ją. - Posiadanie chrzestnego związanego ze Śmiercią może przynieść nieszczęście - zauważył jeszcze, klepiąc się po policzkach, żeby trochę oprzytomnieć. Nie bardzo miał ochotę komentować sprawę, że komukolwiek na niemu zależy. Owszem było parę takich osób, ale on dalej miał wrażenie, że to wszystko dzieje się przez pryzmat Pierdoły. Jakiś chory sentyment czy coś w ten deseń, a przecież byli jak ogień i woda. Różnili się od siebie diametralnie.
OdpowiedzUsuń- Masz taką ciocię? - zainteresował się, patrząc jej prosto w oczy. - Jaka jest? Pewnie całkiem normalna i nie rucha wszystkiego co się rusza, nie? - upewnił się tylko, a potem zorientował się nagle, że źle to zabrzmiało i odsunął się od niej wyciągając ręce przed siebie. - Nie, nie... po prostu mój ojciec rucha wszystko co się rusza i tak mi się powiedziało... - wyjaśnił szybko, co by go opacznie nie zrozumiała. Z kobietami nigdy nie było wiadomo.
- Przystojny? Tak... czarująco przystojny - przyłożył dłonie do policzków i pomrugał oczyma kilkakrotnie. - O i mam sexy bliznę - uniósł lekko koszulkę, aby pochwalić się blizną po szyciu wykonanym przez Akanę. - Podobno plus 10 do zajebistości - wzruszył ramionami, bo nie był specjalnie obleciany w te klocki, ale Panna Idealna tak twierdziła, więc nie miał potrzeby sprawdzać jej teorii w praktyce.
- Maryl tak... - powtórzył po niej jakoś tak odruchowo łagodniejąc. Ta mała zawsze tak na niego działała. Mógł być w połowie kłótni, wyrzygiwać różne rzeczy drugiej osobie, a gdy przychodziła mała od razu spuszczał z tonu. - Ale to wyjątek potwierdzający regułę... co? - zamrugał jeszcze raz zbliżając się do niej z całkowitym osłupieniem na twarzy. Miał wrażenie jakby od razu wytrzeźwiał.
- Dla ciebie? - patrzył na nią nie rozumiejąc. - Żartujesz nie? No bo chcesz pocieszyć pijanego głupka...?
Gave
Słysząc pytanie zamrugała oczyma szybciej i zawiesiła spojrzenie w jednym miejscu, by zaraz po tym energicznie pokręcić głową.
OdpowiedzUsuń- Nie wiem, Golasek, tylko on był mną w ten sposób zainteresowany, nigdy się nie zastanawiałam, ale... On nie, jest nudny, włosy ma nudne, W Terze wszędzie są czarne, wolę inne - pokiwała nagle głową. - Kiedyś byłam z towarem w Slavit, widziałam ogniste włosy, piękne! - oczy aż jej zalśniły, a źrenice powiększyły się odrobinę.
- Lubię ogniste włosy i... inne, nie ciemne - znowu pokręciła głową. Zatrzymała wzrok na włosach Darcy. - Tobie Aniołku pasują - dodała z szerokim uśmiechem. Na wzmiankę o szefie kuchni Grima zaśmiała się pod nosem. - Dzię-ku-ję - przesylabowała wyraźnie zadowolona. Nie przywykła do komplementów, szczególnie w temacie gotowania. Pokręciła głową na kolejne pytanie.
- Nie smakują, moja rodzina mnie nie lubi, za dużo gadam, za dużo myślę i za dużo chce wiedzieć. Boją się jeść co moje i w sumie dawno mnie u nich nie było. Wolę nocować w Lerodas na drzewach, tam już nikomu nie przeszkadzam - przyznała, mimo wszystko z pogodnym wyrazem twarzy. - A najbardziej wolę podróżować, to moje nowe hobby! - przyznała wesoło. Na wieść o gotowaniu z mamą posłała dziewczynie kolejny szeroki uśmiech.
- To musi być fajne, nawet jak tylko czasami to brzmi super - wzięła kilka kęsów. - Chociaż ja nie chce nic robić z mamą, nie lubię Terry - stwierdziła swobodnie, wzruszając ramionami. Na jej buzi nadal gościł wesoły uśmiech.
- Hm? - zainteresowała się i zastrzygła uchem, bacznie obserwując Darcy. - Podoba Ci się Gave? - zapytała. Znała zwyczaj, w którym samica gotowała dla samca na rzeczy wyrażenia uznania i pewnego rodzaju oferty. "Zobacz, dobrze gotuję, będę dobrą żoną". Ciekawe czy w gatunku Darcy było podobnie.
Kiedy zaczęła opowiadać o rodzinie oczy goblinki aż lśniły. Wujkowie, ciotki, bliscy, nie związani krwią? W Terze akurat więzy rodzinne były silne, ale nie kiedy odstawałeś od reszty. Co z tego, że umiesz przetrwać, skoro nie mieścisz się w standardach. Czy kocha? Zielonoskóra obróciła głowę na bok.
- Ja... Tak, duża, mam 3 starszych braci, 2 starsze siostry i znowu 2 młodsze... Najmłodszy jest Gunnar, brat, nie ma nawet roczku - wymieniła by ostatecznie przekręcić głowę w drugą stronę.
- Jak się kocha? Co wtedy czuć? - zapytała wyraźnie zaintrygowana. - Czytałam w książkach, ale... Tak jest naprawdę?
Grima
Machnął ręką na to całe, rzekome bycie chrzestnym. Nie chciało mu się dłużej tego ciągnąć. Nie przekona go tak czy siak, a i on najwyraźniej miał nikłe szanse by przemówić jej swoje do rozumu. Stwierdził więc, że lepiej po prostu odpuścić.
OdpowiedzUsuń- Tylko nie umieraj wcześniej niż ja - poprosił ją odruchowo, gdy wspomniała o magnesie do nieszczęść. - Z przyjemnością przyjdę po twą duszę i jeszcze trochę ją potorturuję, żeby mieć pewność, że twoje magnesowanie dalej działa - puścił do niej oczko. Ziewnął przy tym szeroko i wyciągnął się teraz na ziemi, podpierając głowę o swoją dłoń.
- Chyba wolałbym nie - odparł szczerze. Jakoś niespecjalnie podobało mu się określenie "bogini". Brzmiało tak, jakby ta kobieta wyżej srała niż dupę miała, ale nie zamierzał tego teraz mówić. - Nie mam dobrych doświadczeń z śmierciami - wyjaśnił tylko, nie wchodząc w szczegóły. Zresztą już wcześniej jej powiedział, że ojciec rucha co popadnie, a teraz na dodatek wtrącał w to wszystko jego brata. Ech... ciężkie było życie, gdy się o tym wiedziało.
- Wyjątek - rzucił tylko dając jej do zrozumienia, że nie kupuje tego dowodu, a na jej słowa o tym cóż tak czarującego w sobie ma uśmiechnął się do niej szelmowsko. - Dzięki - odparł tylko na wiadomość, że jest dla niej ważny. - Ale mam wrażenie, że jeszcze się na mnie zawiedziesz...
Gave
- Nie każdego - pokręcił przecząco głową, patrząc jej prosto w oczy. - Tylko najbardziej wyjątkowe przypadki - dodał, siadając powoli, żeby przypadkiem się z nią nie zderzyć. Trochę go zirytowała bo przysłoniła mu gwiazdy całą swoją istotą.
OdpowiedzUsuń- Gwiazdecko, przesuń się z łaski swej, bo zasłaniasz te migoczące w górze - machnął dłonią jakby chcąc pozbyć się irytującego robaka.
- Maryl jest wyjątkiem. To jeszcze dziecko, które nie wszystko rozumie. Upatrzyła sobie mnie i tyle - uśmiechnął się, zrywając kilka źdźbeł trawy i zaczynając na nich grać. Tylko trochę. Odrobinę. - Jestem wdzięczny, że ją mam i że mnie kocha bezgranicznie - dodał zaraz, patrząc spokojnie na Darcy.
- Weź mi tak nie schlebiaj - bąknął zaraz, po czym odchrząknął. - No dobra to jak oceniasz mój charakter w skali od 1 do 10, a jak wygląd w skali od 1 do 10. Zawsze możesz iść w skalę od -1 do -10 - rzucił unosząc palec w górę. - Masz niepowtarzalną okazję by mi pojechać. Nie dam ich więcej - zapewnił, chwytając jednak za bimber zanim go mu sprzątnęła sprzed nosa i upijając łyk. Wcześniej zadał to samo pytanie Akane i zamierzał porównać wyniki.
- Co do mojej samooceny... to szczerze? - spojrzał jej w oczy. - Nie wiem czy możesz... - wzruszył ramionami. - Podobno mam wybujałe ego a to idzie z wysoką samooceną to teraz nie kumam... mam ją niską czy wysoką? - zgubił się trochę w tych całych analizach.
Gave
Tony aż zamrugał zaskoczony kiedy Darcy prawie poszła na jego propozycję. Przeleciał więc nad wodę i zatrzymał się w bezpiecznej odległości od lądu. Tu było na tyle głęboko, że Darcy mogła spokojnie wpaść do wody, gdyby faktycznie nie chciał jej złapać.
OdpowiedzUsuń- Walić BHP - skomentował, patrząc dziewczynie prosto w oczy. - Ominęła mnie ta przyjemność, bo moje lata dorastania od gówniarza do nastolatka spędziłem w lustrze przełażąc z krainy do krainy. Tam łapałem 9 osób na raz i nikt nie wylądował z połamanymi kończynami, a wszyscy wyszliśmy z lustra żywi. W razie czego możesz zapytać Akane lub Gava. Byli tam razem ze mną - wzruszył ramionami. - Masz tu ułamek bezpieczeństwa. Gdyby coś poszło nie tak, zaliczysz kąpiel a ja wskoczę zaraz po tobie, więc się nie udusisz - zapewnił z szelmowskim uśmiechem na twarzy. - To co? Gotowa na szaleństwo?
Tony
- Mój jedyny kompleks leży tam - wskazał dłonią grób brata. - Nie fizycznie, symbolicznie... ale tak, leży tam - mruknął jeszcze raz i odetchnął głęboko, jednak pociągając jeszcze jeden spory łyk trunku. Walić to. Samoocenę miał na odpowiednim poziomie, a tego jednego kompleksu trudno było się pozbyć. Zwłaszcza, że pustka jaką czuł w swojej głowie dalej go męczyła i zadręczała. Niemal codziennie, bo chociaż wiedział że go tam nie ma to dalej go szukał. Jakoś tak nienaturalnie i podskórnie nie chciał dopuścić do siebie myśli, że to nic nie da. A przecież widział go w zaświatach. Wiedział, że mu tam całkiem znośnie... ale nie... dalej próbował. Głupi umysł nie chciał odpuścić.
OdpowiedzUsuń- Mam swój pokój i nie muszę budzić Rei wracając do niego - rzucił tylko w odpowiedzi na swój pijany stan. Zresztą znając życie kobieta i tak będzie już spała korzystając z tych nielicznych godzin snu, które teraz miała.
- Ciebie? O... - spojrzał po niej uważnie, świdrując ją spojrzeniem. - Osobiście nie przepadam za twoim charakterem... to znaczy jest okay, ale czasem jesteś zwyczajnie nie do zniesienia - odparł szczerze. - Dałbym ci za niego 5, gdzieś w połowie stawki - wzruszył ramionami, przygotowany na to, że zaraz dostanie od niej po głowie. - A wygląd... mocna 8 z plusem - dodał zaraz. - Na swoje usprawiedliwienie dodam, że nie spotkałem jeszcze dziesiątki - zasalutował jej. - Dlatego wolę nie ryzykować że będę musiał potem skalę przemienić...
Gave
Na wieść o mnogiej liczbie mieszkańców z czerwonymi włosami Grimie aż zalśniły oczy.
OdpowiedzUsuń- Naprawdę? Myślałam, że są mało spotykane, ja nie widzę takich często - przyznała z entuzjazmem w głosie. Z równie wesołym wyrazem twarzy słuchała dalszych wypowiedzi o gotowaniu, kiwnęła nawet energicznie głową.
- Tak, to miłe uczucie jak ktoś miło spędza z Tobą czas - goblinka miała takich chwil dość mało w swoim życiu, ale zdarzały się, a ona czerpała z nich garściami, trochę jakby ładowała baterie na kolejne tygodnie z pogardą. Na rumianą twarz Darcy zielono-skóra przekrzywiła głowę w bok, do tego ten specyficzny nerwowy śmiech, goblinka aż uśmiechnęła się kącikiem ust.
- Dlaczego by nie chciał? Jesteś bardzo ładna i miła, jesteś jak postać z książki, taka co za dużo myśli, pełno się za nią ogląda, a ona ciągle myśli i myśli, że nie jest fajna - rzuciła bez ogródek i zaraz popukała się palcem po brodzie. Czy ktoś się jej podobał?
- Chyba nie... Lubię Mądralka z wioski, jest fajny, dużo wie... Tylko musi udawać, że za mną nie przepada, bo ja tam nie pasuję i nie chcę mu robić problemów. Tylko go lubię, nie wiem czy mi się podoba - przyznała wesoło, a słysząc o miłości zastrzygła uchem. Uśmiech sam malował się na buzi Grimy. Nieważne jak wielka porażka?
- To musi być cudowne uczucie - wkleiła dłonie w swoją klatkę piersiową i westchnęła rozmarzona. Po chwili wyskoczyła zza stołu jak poparzona, wskoczyła na blat i przeszła prosto do Darcy, by kucnąć przed jej talerzem i spojrzeć dziewczynie prosto w oczy.
- Co trzeba robić żeby ktoś tak kochał? - zapytała z szeroko rozciągniętymi źrenicami, patrzyła na czarnowłosą jak na wyrocznię, jakby miała jej zdradzić największy sekret tego świata.
Grima
Pokręcił przecząco głową na jej propozycję. Sam mógł się z nim porozumieć, otwierając bramę do zaświatów. Mógł to zrobić, tylko po ostatnim takim zdarzeniu dość mocno to odchorował, więc teraz starał się skupiać na pracy nad swoim ciałem, żeby przy kolejnym razie przeżyć to bardziej znośnie.
OdpowiedzUsuń- Nie, dzięki - mruknął tylko w odpowiedzi i wzruszył lekko ramionami. - Po prostu muszę się do tego przyzwyczaić, a to przyjdzie z czasem - stwierdził po prostu, przymykając na chwilę oczy i ciesząc się niczym nie zmąconą ciszą.
- Przestań się tak przejmować Rei - wymamrotał po krótkiej chwili. - Nikt mnie nie zmuszał do picia. To była moja, świadoma decyzja. Zresztą doskonale wiem jak słabą głowę mam w tym temacie - zaśmiał się cicho. Dość szybko się o tym przekonał.
- Mhm - mruknął zaraz. - Gdybym za tobą nie przepadał, to bym nie spędzał z tobą czasu. Nie wrzucaj sobie aż tyle na łeb - poradził jej z dobrego serca.
Gave
Nie zwrócił uwagi na tę jej minimalną zmianę nastroju, zbyt zajęty kalkulowaniem zrzutu "pakunku". Od czasu do czasu pokiwał lekko głową, po czym wsłuchał się w jej słowa i uśmiechnął do niej szeroko.
OdpowiedzUsuń- Gotowa? - upewnił się, łapiąc ją tylko za ręce i patrząc jej prosto w oczy. Jeszcze przez chwilę trzymał ją powietrzem, a potem puścił. Dziewczyna popłynęła w dół spadając. Obserwował ten jej spad, żeby tuż nad samą wodą zatrzymać ją gwałtownie i tak jak sobie tego życzyła podrzucić z powrotem do góry i... znów pozwolić jej spaść. Tym razem zatrzymał ją jakiś metr nad wodą i... odpuścił kontrolę powietrza pozwalając się jej skąpać w zimnej wodzie. No co? Czasem i on potrzebował małej rozrywki w postaci psikusów.
Tony
Gave usiadł wreszcie i odetchnął głęboko, raz, drugi, a potem potarł sobie skronie dłońmi.
OdpowiedzUsuń- Nie ma za co - rzucił w odpowiedzi na lubienie jej. Nie bardzo rozumiał dlaczego mu dziękuje, ale uznał że wypada odpowiedzieć w takim wypadku. - Jasne - rzucił dość entuzjastycznie a propo tej otwartej kuchni. - Bardzo chętnie - dodał wstając na równe nogi i lekko się przy tym zataczając. - Ale... jak już wpadnę to zostaję na noc. Nie dotelepię się jeszcze do domu - skrzywił się. - Wystarczy mi ziemia przed domem, nie martw się - dodał zaraz, bo przecież nie chciał by zaraz coś dziwnego przyszło jej do głowy. Przecież jej nie zgwałci... nawet nie wiedziałby jak się za to zabrać. Zaśmiał się do swoich myśli.
- Hej Darcy... czy ty już miałaś swój pierwszy raz? - zapytał. Pamiętał, że był jej pierwszym pocałunkiem, ale od tamtej pory już trochę czasu minęło, a różne rzeczy się potrafiły wydarzyć na przeciągu dni. - Heh... pytam bo coś czuję, że jestem jakimś opóźnionym w rozwoju... wszyscy dookoła nagle się porozdziewiczali. Jakieś szaleństwo - zaśmiał się lekko.
Gave
Roześmiał się serdecznie, kiedy już wypłynęła. Jej mina była wprost nieziemska, a przytyk o mordowaniu jeszcze bardziej go rozbawił. Nie zniżył się jednak na tyle, żeby mogła go dosięgnąć. Głównie dlatego, że sam kiepsko pływał. Dopiero co się tego uczył, a jego umiejętności nie należały do wielkich. Zamiast tego wyciągnął ją z wody i postawił na suchym lądzie, lądując tuż obok niej.
OdpowiedzUsuń- Wyglądałaś nieziemsko - zapewnił ją z lekkim uśmiechem na ustach. - A teraz to już w ogóle - dodał, przesuwając po nim łagodnym spojrzeniem. Przylegające do ciała ciuszki dodawały jej pewnego rodzaju powabu. - Może masz ochotę na lemoniadę, co? Rei robi całkiem niezłą i jestem pewien, że gdzieś w kuchni jeszcze się znajduje. Podwędzimy ją - rzucił wesoło, nie przepraszając jej za kąpiel. - W jej ciuszki pewnie też się zmieścisz... choć w biuście może być trochę ciasnawo.
Tony
Przykład z jej ojcem niespecjalnie mu się spodobał. Skrzywił się przy tym wyraźnie. Przecież nie mówił o starszym pokoleniu tylko o tych co go otaczali. Czuł się przy nich jak jakiś dzieciak, który nie został wyniesiony na wyższy poziom wtajemniczenia.
OdpowiedzUsuń- Z miłości... - powtórzył po niej. - No jasne, w idealnym świecie tak to pewnie działa - zgodził się z nią. - Ale żeby zrobić to z miłości to najpierw trzeba wiedzieć co to jest miłość... i tu chyba jest pies pogrzebany u mnie - przyznał szczerze. - Ja nie mam bladego pojęcia o tym uczuciu - wzruszył ramionami i przez chwilę zastanowił się nad zamtuzem. - Nie, nie... jeszcze przypadkiem trafię na ukochaną Tonego i potem będę go miał na głowie... a jak jego to i Akane i Ryu - skrzywił się wyraźnie i wyrzucił ten obraz z głowy tak szybko jak tylko się tam pojawił. Oj zdecydowanie wolał nie pakować się w Zamtuzy.
- Trzymam kciuki, żebyś kogoś takiego sobie znalazła - uśmiechnął się do niej przyjaźnie. Coś ten alkohol dziwnie na niego działał. Robił się dzięki niemu miękką bułą.
Gave
Obserwował jak się suszy z delikatnym zainteresowaniem. To było ciekawe doświadczenie, pewne wejrzenie w ułamek możliwości Darcy, chociaż gdzieś przez głowę przeszło mu, że wystarczyło ściągnąć spodnie i koszulkę, wziąć ciuchy na przebranie i przez chwilę stać na słońcu, a efekt byłby taki sam bez ranienia samego siebie.
OdpowiedzUsuń- Jesteś masochistką? - zapytał jej po prostu wskazując na rozciętą dłoń. - Nic dziwnego, że się z Gavem dogadujesz - pokręcił lekko głową z niedowierzaniem. Ten drugi też miał fetysz ranienia swojej dłoni i ciągłego noszenia na niej bandaża. Cóż... takie życie.
Przepuścił ją w progu i skoczył do prowizorycznej kuchni, żeby nalać im lemoniady do dwóch szklanek i usiąść naprzeciw niej.
- Tak, jak można się trochę dopasować do społeczeństwa to czasem dobrze jest to zrobić - skomentował jej słowa o zmianie stylu ubioru. - Ale tylko wtedy, jeśli twój charakter na tym nie ucierpi - dodał zaraz. - No bo jeśli załóżmy ubierałaś się w kuse sukienki i one dodawały ci pewności siebie, a teraz się zakrywasz i nie czujesz się już tak pewnie... to może lepiej żebyś nie zmieniała swojego stylu - rzucił hipotetycznie oczywiście.
Tony
- Mówisz o tej miłości, jakby ta była taka prosta - zauważył tylko. Dla niego "miłość" była pojęciem abstrakcyjnym. Nigdy takiej nie zaznał, a Gavin coś tam czuł ale na ile to było miłością a na ile przywiązaniem? Nie wiedział. Przez to wszystko miał burdel we własnych emocjach. Przez wspomnienia brata i jego uczucia we własnej głowie. Im dalej brnął tym było tylko gorzej.
OdpowiedzUsuń- Weź mnie tak do tego zamtuzu nie pchaj, okay? - burknął do niej trochę ostrzej niż zamierzał. - Wystarczy, że Tony w nim przepadł na amen... i uszczupla mój budżet koncertowo - bąknął wzdychając przy tym ciężko. Ta jego kurtyzana była wyjątkowo droga. Aż go jeżyło na myśl o kolejnej pożyczce kumplowi. Następnym razem będzie musiał go wziąć na jakąś akcje co by sobie sam zarobił za te wizyty.
- Coś co ja chciałbym robić? - spojrzał na nią jakby trochę nie rozumiejąc pytania. Wszedł do środka jej chałupki i usiadł na krześle jakby wchodził do siebie. Zrobił to głównie na wypadek, gdyby Gamorta Darcy chciała go nagle przywitać skokiem... był pewien że w stanie upojenia alkoholowego padłby na ziemi jak długi.
- Ja chyba robię to co chcę - odparł wzruszając ramionami. - Co i raz wychodzę, zwiedzam ten świat, morduję parszywców, uwalniam ich ofiary... kradnę, sprzedaję - wzruszył ramionami. - Nie wiem co jeszcze mógłbym chcieć. Za dużo spokoju nie jest dla mnie... nudzę się jak go mam w bród - wyjaśnił swoje podejście do tematu.
Gave
- Ale kochasz - zauważył krótko chłopak. - A ja nawet nie wiem co to znaczy kochać, wiesz? - uśmiechnął się krzywo. - Nigdy tego właściwie nie doświadczyłem, więc podejrzewam że jeśli ktokolwiek by mnie pokochał... byłbym ostatnim który się o tym dowiaduje - zaśmiał się cicho. - Albo jeszcze lepiej... przegapiłbym tę całą miłość - dodał z lekkim zażenowaniem, po czym uśmiechnął się do Abyss i gdy się zbliżyła, pozwolił się obwąchać, po czym przez chwilę nawet ją głaskał. Odprowadził ją również wzrokiem do góry.
OdpowiedzUsuńDopiero, gdy zniknęła u góry podszedł do Darcy obserwując to zjawisko. Gwizdnął z podziwem na "czary" z rozsuwanym dachem. Niesamowita konstrukcja. To musiał przyznać, nie był tylko pewien czy taka praktyczna.
- Ekstra - uśmiechnął się do niej serdecznie. - Tylko... nie przemaka ci? - zapytał jeszcze z czystej troski, że w dni deszczowe liście mogą jednak przepuścić wodę do środka, a wtedy wilgoć dość konkretnie może dać w kość.
- Nadajesz się - zapewnił ją spokojnie. - Tylko... - zacisnął mocno wargi. - No wiesz, dalej jesteś jej księżniczkowością i może popracujmy najpierw nad maskowaniem tej aury - zaproponował. - A potem pójdziemy na misję z prawdziwego zdarzenia. Zaczniemy od... podkradnięcia komuś krowopodobnego stwora - pokiwał lekko głową. - Tak, a potem będziemy piąć się w górę jeśli chodzi o wyzwania - puścił do niej oczko.
Gave
Zerknął na nią kompletnie zbity z tropu. Już miał się zgadzać na skrzydłowego, ale potem rzuciła o zakochaniu w jego własnej osobie i po prostu wbiło go w ziemię. Można nawet rzec, że na moment zapomniał języka w gębie, co u niego się po prostu nie zdarzało. Odchrząknął zaraz i przesunął palcami po swoich włosach.
OdpowiedzUsuń- Lepiej się we mnie nie zakochuj - poradził jej z dobrego serca. - Nie jestem dobrym materiałem na pierwszego chłopaka - uśmiechnął się do niej krzywo. Nie, zdecydowanie nie widział się w tak ważnej roli. Zwłaszcza pamiętając to co wcześniej mówiła o motylach w brzuchu czy innych romantycznych gestach. Szybko by to spalił i szybciej by się romantycznie pożarli niż mieli jakiekolwiek szanse na wielkie uniesienia.
- Skoro tak to nie widzę żadnego zarzutu, a kuchnia z otwieranym dachem jest po prostu bajerancka - uśmiechnął się do niej szczerze, po czym westchnął przeciągle. - Trudno to nazwać słowami - odparł po prostu. - Wydajesz się być taka delikatna - wyjaśnił. - Mimo tego co już robiłaś, to co mi powiedziałeś... dalej jakoś widzę w tobie po prostu delikatność. No i zdarza ci się rozsiewać wokół siebie aurę "co to nie ja" - dodał ze śmiechem. - Tak wiem, ja też... tylko u ciebie to taka aura hm... jestem z wyższych sfer paskudo.
Gave
Zadomowienie się w Ardei było łatwiejsze niż przypuszczał. Kiedy minął pierwszy zachwyt jego kolorem włosów i faktem, że jest feniksem, ludność wioski zaczęła traktować go jak swojego. Może dlatego, że chętnie pomagał im z drobnymi naprawami, a może po prostu byli tak życzliwie nastawieni do każdego. W karczmie w której pracował od razu odnalazł wspólny język z jej pracownikami. Było to dość łatwe bo od dziecka uczono go wszystkich języków, którymi posługiwali się Mathyrczycy. Zaczynał nawet myśleć, że byłoby mu tu po prostu dobrze. Takie proste życie, bez większych zmartwień, bez ukrywania siebie, bardzo mu odpowiadało. Może nawet za bardzo.
OdpowiedzUsuńTen wieczór miał wolny, więc zabrał swoją lutnię, dwa kręty, butelkę pełną czerwonego wina, kilka kromek chleba i wyruszył w świat. To oczywiście oznaczało dotarcie do pobliskiego jeziorka, które znajdowało się już za granicami Sivet Lasku w obszarze dostępnym Argarczykom. Zamierzał spędzić spokojny wieczór we własnym towarzystwie, napawając się dźwiękami lasu i tworząc melodię do nich dopasowaną. Usiadł na brzegu jeziorka i wsunął do wody nogi, po czym odetchnął głęboko, zamykając przy tym oczy. Wsłuchiwał się w las, w jego ciche rozmowy, w szumiącą przyjemnie wodę. Wszystko to napawało go spokojem ducha. Sięgnął po lutnię i... wtedy ją zobaczył. Wynurzyła się niczym pani z jeziora, zarzucając swoje długie, czarne włosy na plecy. Była naga, przynajmniej od pasa w górę, a on nie mógł w to wszystko uwierzyć. Czyżby los tak po prostu dał mu szansę poznania tej dziewczynki? Zacisnął wargi i wstał niczym oparzony, po czym przyklęknął na jedno kolano.
- Moja Pani, wybacz mą śmiałość - zakrył oczy dłonią. - Nie zamierzałem przeszkadzać ci w tak intymnej rzeczy jaką jest kąpiel - wyjaśnił.
Klaus
Domyślał się, że czegoś takiego się nie kontroluje. Wszystkie znaki na niebie i ziemi na to wskazywały, ale swoją radę dawał z głębi swojego serducha. Uważał siebie za kiepski materiał na chłopaka. Przystanął przy framudze drzwi obserwując niebo wprost z jej kuchni. Dalej go to fascynowało. Genialne rozwiązanie.
OdpowiedzUsuń- Leniwa... tak, trochę tak - zgodził się z nią, nie do końca wiedząc czy o to właśnie mu chodziło, a sprawę paznokcia podsumował ze śmiechem na ustach. - Oczywiście. Właśnie taką cię widzę. Robiącą aferę z powodu małego paluszka. Do tego jesteś straszliwie wrażliwa... choćby wtedy na kanapie - rzucił spokojnie. - I dlatego lepiej się we mnie nie zakochuj. Ze mnie żaden wrażliwiec... będę cię ranił nieumyślnie - wzruszył ramionami, a na pytanie który z nich bardziej uniósł wysoko brew.
- Naprawdę chcesz to sprawdzać? - zainteresował się. - W takim razie urządzimy sobie polowanie na... hm te no trolle. Podobno chodzą takie wielkie i trudno skubane zabić - podrapał się po głowie. - Ale ich zęby są opłacalne. Jeden przyniesie ci bogactwo, a ja znam osobę która chętnie słono za nie zapłaci - puścił do niej oczko.
Gave
Zacisnął mocno wargi słysząc ten wyniosły ton siksy, bo tak naprawdę Darcy była tylko siksą. Małolatą, a już obrosła w ton swojego wielkiego ojczulka. Musiał się mocno pilnować, żeby nie zgrzytnąć zębami, bo chociaż słowa były łagodne to w jego uszach brzmiało to niczym polecenie. Jeszcze chwilę klęczał nasłuchując jej kroków i dopiero, gdy odezwała się po raz drugi wstał z miejsca, tylko po to by wrócić na swoje własne i złapać za lutnię. Odważył się wówczas na nią spojrzeć i posłał w jej stronę delikatny uśmiech.
OdpowiedzUsuń- Jestem Klaus, moja pani. Lutniarz. Nasze drogi skrzyżowały się parokrotnie w pewnym barze w Phyonix, ale możesz mnie nie pamiętać - odparł zgodnie z prawdą. - Swym tańcem hipnotyzowałaś wszystkich obserwujących - dodał jeszcze, zaczynając brzdąkać na lutni jeden ze skocznych utworów, do których Darcy chętnie pląsała. - Teraz zwiedzam świat - rzucił wesoło. - Przecież należy poszerzać swe horyzonty, czyż nie?
Klaus
- Nie mam ci czego wybaczyć, pani - odparł jakby to było czymś oczywistym. Kimże był, by zabiegać o uwagę kogoś tak wysoko postawionego. Dobrze wiedział, że ludzie podchodzili do nich z wielkim umiłowaniem i jakąś przyjaźnią. Nigdy też nie spostrzegł, aby dzieciaki Sangiusa zrobiły im coś złego. Mimo to nie czuł się dobrze w ich obecności. Nie tam. Nie mógł sobie pozwolić na jakikolwiek błąd.
OdpowiedzUsuń- Turniej? - uniósł wysoko brew i odetchnął głęboko. - Tak, słyszałem o nim - przyznał szczerze. - Był wielkim wydarzeniem. W końcu twa siostra wróciła do domu, pani - rzucił pogodniej, po czym wzruszył ramionami. - Bellhardowie wreszcie dostali to na co zasłużyli - zauważył krótko, odstawiając lutnię i wyciągając z torby chleb, butelkę wina oraz parę skrętów. Robił to wszystko bardzo otwarcie, zdając sobie sprawę z tego że dziewczyna mu nie ufa. Nie winił jej za to. Sam by sobie nie ufał.
- Nie, nie siedziałem na trybunach podczas turnieju - przyznał szczerze. - Przygotowywałem się do mej małej podróży - dodał spokojnie. - Możesz mnie uznać za ignoranta, pani... ale nie bawią mnie takie zabawy. Jakbym nie kochał twej rodziny to staram się żyć swoim życiem - dodał wskazując na swój posiłek dłonią. - Może zechcesz się przyłączyć? - zaproponował, od razu biorąc łyk wina prosto z butelki, aby dać jej znać, że to nie jest w żaden sposób zatrute. - To trunek z naszego kraju - dodał jeszcze zachęcająco.
Klaus
- Zapraszasz mnie do tańca? - chłopak uniósł wysoko brew po tym lekkim zaczepnym cmoknięciu i zbliżył się do niej z zadziornym uśmiechem na twarzy. - Ostrzegałem cię z dobrego serca, ale jeśli sama się pakujesz... to możemy się pobawić - puścił do niej oczko, ale nie zrobił nic poza tym. Odsunął się zaraz od niej i opadł łagodnie na kanapę.
OdpowiedzUsuń- O nie - pokręcił przecząco głową. - Dopiero wróciłem - przypomniał jej, bo przecież wrócił tej nocy z jednej wyprawy. - Jeden dzień wolnego mi przysługuje. Poza tym Meliodas mnie chyba zamorduje jak się nie pojawię na treningu - skrzywił się ostentacyjnie, padając płasko na kanapie i zakrywając oczy swym ramieniem. - Daj mi jeden, no dwa dni... - poprosił, bo mimo tego całego swojego marudzenia, że nikt go nie kocha ani nie ma rodziny, to gdzieś w głębi duszy czuł, że robi Rei przykrość tym, że ciągle gdzieś wybywa i nawet nie ma okazji z nią porozmawiać. - Dwa dni, weekend odpoczynku - odsłonił jedno oko, żeby na nią spojrzeć. - I jestem cały twój.
Gave
Nie bardzo mu się podobało dokąd zmierza ta rozmowa. Wsunął porządny kawałek chleba do buzi i pokiwał lekko głową na znak, że się z nią zgadza. Tak, akurat z tym był w stanie się zgodzić. Żadnego niewolnictwa (chyba, że dla przeciwników Parabellum oczywiście - hipokryzja!), żadnej aranżowanych małżeństw (chyba, że ktoś chciałby wejść w związek małżeński z dziećmi Parabellum, a kandydat nie spodobałby się szanownej kapłance Lexi rzecz jasna - hipokryzja!), no i zero kontroli formy (chyba, że znów miałoby to doprowadzić do większych problemów związanych z utrzymaniem władzy - hipokryzja!). Zgadzał się z nią w jakichś 80% tego co mówiła, a kiedy wspomniała o drugim zamachu, wzruszył ramionami.
OdpowiedzUsuń- Słyszałem, ale nie byłem na tyle duży by w tym uczestniczyć czy w ogóle to pamiętać - uśmiechnął się do niej przyjaźnie. - Dlaczego chcesz rozmawiać o przeszłości, pani? - uniósł wysoko brew. - Porozmawiajmy o tym co jest tu i teraz - zaproponował spokojnie, dojadając swoją kromkę chleba i chowając resztę do swej sakwy.
- W takim razie, pozwól, że ci pomogę. Odprowadzę cię kawałek - zaproponował od niechcenia, zakładając lutnię na plecy to samo robiąc z bukłakiem. - Ta okolica nie jest bezpieczna dla twej demonicznej natury - zauważył tylko. - Jestem pewien, że dałabyś sobie radę sama w razie potrzeby, ale zawsze lepiej w towarzystwie - uśmiechnął się do niej szeroko.
Klaus
Pokręcił przecząco głową. Nie potrzebował więcej miejsca do spania, ale kołdrę przyjął z ogromną radością. Lekko się nią okrył i ułożył na boku, by jeszcze na nią spojrzeć.
OdpowiedzUsuń- Dzięki - rzucił swobodnie, przymykając oczy i odpływając do krainy Morfeusza, a snów najbardziej szalonych miał nie zapamiętać.
>.<
Dwa dni później czekał na nią na gałęzi drzewa w miejscu zbiórki tuż przy wyjściu z Argaru. Zajadał się znalezionym owocem bardzo podobnym do jabłka i cieszył promieniami słońca, dopóki jej nie dostrzegł. Zeskoczył wówczas ze swojego miejsca i złożył jej trochę ironiczny ukłon jak prawdziwej władczyni przystało - oczywiście w ramach żartu. Nie byłby sobą, gdyby tego nie zrobił.
- Ale Abyss zostaje - rzucił łagodnie. - Miałabyś za dużą przewagę nade mną - wyjaśnił swój punkt widzenia. - Gotowa na małą przygodę? - upewnił się tylko, zanim ruszył przed siebie.
Gave
Nie skomentował już tego. Turniej Alexa miał, jego zdaniem, jedną funkcję - pokazania swojej władzy. Czysta pokazówka i nic więcej. Na wypadek, gdyby ktoś miał ochotę próbować fikać. W Phyonix może i żyło się lepiej, gdzie nie poszedł widział uśmiechnięte twarze... tylko jak zwykle bywa każdy kij miał swe dwa końce. Nie każdy był szczęśliwy z rozwoju sytuacji.
OdpowiedzUsuń- Nic się nie stało, pani - odparł krótko. Tak została wychowana, więc nie powinno go wcale dziwić, że mówi takie rzeczy i tak się zachowuje, a mimo to gdzieś tam poczuł ukłucie złości. Smarkula. Dmuchnął sobie w grzywkę i pokręcił lekko głową.
- Mną się nie przejmuj, pani. Nie straszne mi arcemony - zapewnił, ale nie naciskał za bardzo na dłuższe odprowadzanie. - Dobrze, rozstaniemy się na rozstaju dróg - zgodził się z nią. Głównie dlatego, że gdyby naciskał to mógłby stracić tę delikatną nić porozumienia jaką z nią nawiązał. Poza tym... przyszedł tu odpocząć i po prostu się polenić. Z rozstaju dróg szybciej wróci do swoich upragnionych zajęć.
- Gdybyś miała ochotę to zapraszam do Ardei, pani. Pracuję w karczmie "Wrzeszcząca Lutnia" - uśmiechnął się do niej szeroko. - Prawda, że adekwatna nazwa? Gdy tylko ją zobaczyłem, poczułem że to po prostu przeznaczenie - rzucił luźno.
Klaus
Rozumiał sprawę z umiejętnościami, a szybkie leczenie miał już okazję widzieć u Natana, więc specjalnie go to nie zdziwiło. Pokiwał głową, że rozumie, po czym wzruszył ramionami.
OdpowiedzUsuń- Jednym słowem, jesteś masochistką - skomentował wracając do swojego pierwszego tematu. - Kaleczysz się, żeby się wysuszyć, a mogłabyś postać chwilę na słoneczku... a skoro mówisz że macie wyższą temperaturę ciała to tym bardziej szybko byś doszła do tego stanu co teraz - wyjaśnił swój punkt widzenia. - Ale rozumiem - dodał zaraz. - Jak można szybciej to wybierasz szybszą drogę, mimo tego delikatnego bólu który przy niej odczuwasz - zauważył luźno, samemu upijając trochę lemoniady i zajmując jedno z krzeseł w kuchni.
- Hm... trudno to opisać słowami - odparł zgodnie z prawdą. - Nosiliśmy spodnie, jeansy... to spodnie tworzone z denimu. To taki materiał pozyskiwany z liści indygowca barwierskiego, ale w naszych czasach był robiony syntetycznie - mruknął nie do końca wiedząc czy to przybliży jej cokolwiek. - Zazwyczaj były niebieskie, ale później przyszedł szał na kolory - dodał jeszcze, po czym wstał nagle. - Właściwie to mam jedne... zaraz ci pokażę. Tylko damskie i męskie wyglądały inaczej - zaznaczył i wyszedł z głównej części mieszkalnej, by przejść do swojego pokoju. Wygrzebał z małej szafy swoje jeansy i bluzę, po czym przyniósł do Darcy. - O coś takiego - podał jej spodnie. - A no i jeszcze to... - wskazał na bluzę z kapturem. - Coś takiego nosiliśmy, ale stylów było mnóstwo i bluzy to tylko jedna rzecz z wielu - przyznał szczerze. Roześmiał się serdecznie na jej tłumaczenie rock and rolla i pokręcił lekko głową.
- Muzyka była świetna - przyznał szczerze. - Rock and roll to taki gatunek muzyczny. Mocniejszy niż zwykłe ballady przy lutni czy gitarze... hm a gitara... właściwie to planuję jedną stworzyć niedługo, bo mi brakuje gry na niej - rzucił z uśmiechem. - To nie powinno być trudne, wiesz? Gitara to taka większa lutnia z nieco inny brzmieniem - wyjaśnił zaraz. - Lubiłem. Technologia nam dużo ułatwiała... na przykład mieliśmy lodówki, w których żywność się szybko nie psuła. Kuchenki gazowe, które działały coś na zasadzie ognia, tylko były bezpieczniejsze i bardziej wydajne. Ale przede wszystkim było światło... wiesz pstrykało się takim dynksem na ścianie i pokój rozbłyskał. Było jasno nawet w najczarniejszą noc - pokiwał lekko głową. - Zmieniło się dużo... musimy się nauczyć żyć bez tych wszystkich wygód, ale szczęśliwie mamy wśród siebie długowiecznych, którzy pamiętają czasy bez wygód i to nam sporo ułatwia - uśmiechnął się lekko.
Tony
Gave dmuchnął sobie w grzywkę, kręcąc głową na znak, że zwyczajnie protestuje.
OdpowiedzUsuń- Prowiant poniesiemy my - powiedział, wskazując ją i siebie palcem, dodatkowo ściągnął swoją torbę z pleców i poklepał ją lekko po niedopełnionym wieku. - Do Fjelldod daleko, ale w tym cała zabawa - oznajmił po prostu. - Będziesz spać pod chmurką, a jak znajdziemy pokój to i w gospodzie - zauważył spokojnie, starając się emanować oazą spokoju. - Jak to kto? - uniósł wysoko brew. - Twoja siostra na przykład - odchrząknął. - Zresztą Niklausowi czy Meliodasowi przyda się misiek na którego można pędraki położyć - wywrócił oczyma. - Darcy... właśnie o tym mówiłem. Księżniczkujesz, zamiast wtapiać się w tłum i po prostu chłonąć ten świat takim jaki jest - zakończył swój wywód, będąc z siebie niezwykle dumnym, bo prawie w ogóle się nie uniósł. No może poza ostatnim komentarzem.
Gave
- Dziękuję, ma pani - ukłonił się jej nisko na kolejny komplement dotyczący jego muzycznej kariery, po czym wyprostował się i przekrzywił lekko głowę, idąc przez chwilę tyłem, żeby móc spokojnie obserwować dziewczynę. - Nie powiedziałbym, że główną atrakcją - przyznał po chwili milczenia. - Tu jest inaczej niż u nas - rozłożył ręce na boki i odetchnął głęboko. - Tutaj pierwsze co się liczy to alkohol, a dopiero potem dobra zabawa. Muzyka robi za tło, jak coś co po prostu gdzieś tam leci ale nikt za bardzo nie zwraca na to uwagi - rzucił odrobinę smutniejszym głosem. - A przecież muzyka jest taka piękna, wręcz niemożliwa do opisania. Świat bez niej byłby szary i jakiś taki nieobecny - szepnął, wracając z powrotem do jej boku i dalej kontynuując drogę przed siebie.
OdpowiedzUsuń- Dlatego rozlewam piwa, podaję trunki, a dopiero potem łapię za lutnię - puścił do niej oczko. - Zapraszam serdecznie, jedzenie mamy niezgorsze. Gulasz naszego kucharza jest palce lizać - ucałował swe palce dla lepszego efektu. - Choć pewnie nie będzie mógł się mierzyć z pałacowymi daniami - dodał zaraz jakby ze skruchą, że teraz sam wszedł w tryb propagandy. - Wybacz, pani... moja praca tu chyba wkręciła mi się za bardzo - przyznał, drapiąc się przy tym po głowie.
Klaus
Klaus zerknął na nią przelotnie. Okay, mógł zrozumieć, że "paniowanie" jej przeszkadzało. Jego samego pewnie wyprowadzałoby to z równowagi, a jednak... była pieprzoną księżniczką. Powinna być do tego przyzwyczajona.
OdpowiedzUsuń- Dobrze, pani... to znaczy Darcy. Musisz mi jednak wybaczyć, bo to nie będzie łatwe się przestawić, moja pa... znaczy Darcy - westchnął ciężko. Jasne, że mógłby od razu zejść do "Darcy" i przejść na ty, ale to zdecydowanie źle by wyglądało. Przynajmniej należało dalej stwarzać pozory, grać w grę, której zasady ustalał na bieżąco.
- Elfy tak, ale elfy mają trochę zbyt wysublimowany gust i jak wszędzie te młodsze elfy to już nie to samo - odparł niczym prawdziwy znawca, a przecież nie często z elfami obcował. Podrapał się przy tym lekko po głowie. - Super, to jak będziesz miała ochotę wpaść i mnie tam odwiedzić... załatwię ci najlepsze danie i miejsce w pierwszym rzędzie do posłuchania muzyki, pa... - zacisnął mocno wargi powstrzymując automatycznie cisnące się na usta słowo.
- Właściwie... dlaczego tak bardzo nie lubisz jak ktoś mówi do ciebie "pani"? - zapytał po krótkiej chwili wahania. - Czyż nie jest to oznaka szacunku? Czyż nie tak powinno się zwracać do wysoko postawionych osobistości? - zadał jej parę innych pytań. - Hm... a może... żyjąc w pałacu nie dane ci było zdobyć zbyt wielu przyjaciół... Wybacz mą śmiałość, pani... - bąknął sam trochę zaskoczony tym jakie pytania jej zadał i w którą sferę wszedł. Dość intymną, to musiał przyznać.
- No pewnie! - rzucił zaraz entuzjastycznie. - Należy robić to co się lubi, a jak to się już znudzi to znaleźć inną rzecz którą się lubi - wyszczerzył się do niej. - A ty już znalazłaś taką?
Klaus
Gave nie mógł powstrzymać śmiechu widząc jak schodzi z Abyss i psioczy pod nosem, marudząc że tyle chodzenia i to z takimi tabołami. Podszedł do niej i sięgnął jedną z jej toreb, lokując ją sobie razem ze swoją na plecach.
OdpowiedzUsuń- No już, już - odruchowo pogłaskał ją po włosach niczym małe dziecko. - Jak będziemy wracać to coś wynajmiemy, o to się nie martw - zapewnił ją tylko, bo chciało mu się śmiać jeszcze bardziej, a gdy żegnała się z Abyss tylko pokręcił lekko głową.
- Gotowa? - powtórzył pytanie, po czym wybuchnął gromkim śmiechem. - Dobrze, że buty wzięłaś odpowiednie - puścił jej oczko i wygwizdując jakąś melodię ruszył w stronę pobliskiej wioski. - Nasz plan na dziś to dotrzeć do Bellrus - rzucił po pewnej chwili. - Co prawda będziemy nadkładać trochę trasy, ale warto - zapewnił ją. - Bellrus ma niesamowity wodospad... i ukrytą tuż za nim jaskinię, gdzie można spokojnie się przespać.
Gave
- To nie o imię chodzi - odparł szczerze. - Po prostu od dziecka jestem uczony, że do Twojej rodziny należy się zwracać z należytym wam szacunkiem - odparł krótko. - Więc weszło mi to w krew... - znów otworzył usta, by dodać "pani", ale powstrzymał się przed tym. No cóż... po prawdzie mówiono mu o tym, ale głównie dlatego by wbić mu do głowy, że jest nikim. Miał się nie wychylać i niczym nie zdradzać swojego pochodzenia. Do czasu, rzecz jasna.
OdpowiedzUsuń- Wybieram się - oznajmił zaraz. - Najbliższe święto odbywa się już za dwa tygodnie. Zamierzam tam się udać - dodał zaraz i choć kusiło go żeby ją zaprosić to powstrzymał swe zapędy. To byłoby zbyt dziwne, przynajmniej w jego mniemaniu. - Nie mam zbyt wielu lat. Zaledwie 20 - dodał zaraz, by odpowiedzieć jej na pytanie. Owszem nie należał do tych zapyziałych, a jednak gdzieś tam zasłyszał opinię o młodocianych elfach. Opinię, która nie chciała go opuścić.
- To piękne co mówisz, ale nie jestem pewien czy jest do spełnienia - odważył się zauważyć. - To takie marzenie, ale do spełnienia tylko w idealnych warunkach - rzucił cicho. - Nie jesteś w stanie być przyjaciółką każdego. Zawsze znajdzie się ktoś, kto cię nie polubi, Darcy... - wymamrotał jeszcze, a słysząc o rzeczach które lubi uśmiechnął się szeroko.
- W takim razie postanowione. Ja ci zagram a ty zatańczysz i zaśpiewasz - puścił do niej oczko.
Klaus
Gave pokiwał głową na znak, że przyjął do wiadomości jej zapewnienia o braku marudzenia i przydatności. Rzucił jeszcze tylko zgryźliwe "przekonamy się", głównie po to by dać jej jakąś motywację dotrwania w swym postanowieniu i przez chwilę milczał, po czym wyciągnął mapę ze swojej torby, żeby jej ją pokazać.
OdpowiedzUsuń- Jesteśmy tu - wskazał palcem odpowiednie miejsce. - Tu jest wodospad pod Bellrus - dodał zaraz, po czym pokazał jej Fjelldod. - Tracimy nie tak dużo. Jakieś 2 do 3 godzin marszu - wyjaśnił swobodnie. - A przy tym zyskasz możliwość porannej kąpieli. No wiesz... zwykle podróżuję sam albo z taką jedną, która kąpać się kąpie i owszem, ale nie narzeka na jej brak - zacisnął mocno wargi. - A ty... no sorry Darcy, ale nie wiem czy przypadkiem nie będziesz tego robić. Jak typowy babsztyl - podrapał się lekko po głowie i pokazał jej przy tym język, odsuwając się od niej w ramach gdyby zapragnęła dać mu po głowie.
Gave