Polsza ogłasza polowanie na czarownice. Swój pierwszy ruch już wykonała. Perun I szczyci się ścięciem Argarczyka.

Heim postawiło na sojusz z Argarem. Wieść jednak niesie, że w wyniku jego podzieliło się na dwie części. Czyżby czekała nas rewolucja?

O "U Klementyny" coraz głośniej. Gospoda prężnie się rozwija i zaprasza w swe progi. Uprzejmie prosi się Polszańskich rycerzy o nie wszczynanie w jej progach politycznych zamieszek.

Argar zaprasza spragnionych do posmakowania swych specjałów w nowo powstałej gospodzie - "Piaski Czasu". Można tu dostać między innymi domowo pędzony bimber - "Afrodyzjak Meduzy" oraz młode piwo - "Bogini Cienia", a to nie wszystko! Gościnnie występy - SŁOWIKA! Tak, moi drodzy, Argar podwędził Słowika!

Fasach donosi o wzmożonej aktywności ognistych ptaków na niebie. Van Helga ostrzega przed prawdopodobnym niebezpieczeństwem.

Lerodas zalewa fala przybyszy. Pogłoski głoszą, że znany uzdrowiciel Walwan przyjmuje pod swój dach każdego zbłąkanego wędrowca. Jeśli trwoga to do Waldzia!

We ain't got much time, you better spend what you were given

I should be at church but I'm raging on a Sunday
Lie to confess, fuck it, worry 'bout it some day
Baptized in the crowd 'cause they lookin' pretty thirsty
City full of sufferin' take me to the promised land

Nylian Virrieth
fan wszystkich alkoholi| wychowawcza pielgrzymka |dwuręczny miecz | najemnik | 102 lata |urodzony w Oclarii | 190cm
Nie każdy musi być pobożny. Nie każdy musi chcieć oddawać cześć bogini i rozpływać się za każdym razem, gdy mówi Selemene. Niektórzy chcą po prostu żyć po swojemu. Przysparzając każdemu problemów, nie szanując żadnych tradycji, kultury, sztuki i wszystkich tych bezsensownych idiotyzmów, które mają być chlubą. On na to pluje. Przynajmniej pluł, dopóki siostra również nie wyrzuciła go na zbity pysk dopóki nie zacznie zachowywać się dojrzale. Przez jakiś czas prosił ją o wybaczenie, rzucając kłamstewkami, że w końcu się poprawi, zacznie być odpowiedzialny. Nie podziałało, Neala miała dość rozwalania jej codziennego planu, mieszania z planami odnośnie prowadzonego przez nią kabaretu, o którym tak marzyła. Aby związać koniec z końcem zaciągnął się na ekspedycję morską. Jako elf, który prowadził głównie nocny tryb życia świetnie nadawał się do pilnowania statku, gdy reszta załogi spała. Dorobił się majątku, dzięki któremu przez najbliższe miesiące nie musi za bardzo przejmować się pracą, ani tym czy będzie miał dach nad głową. Założył konto w banku Slavit, czasami bierze najemnicze roboty, ale głównie zwiedza Mathyr, karczmy i sypia po różnych przybytkach, delektując się życiem. Niestety, dalej nie wyciągnął żadnej dobrej lekcji z życia. Elf ma wyjątkowe szczęście, więc prawdopodobnie nic nie zmusi go do zmiany nastawienia.

POWIĄZANIA/DODATKOWE


 _____________________________________________________________________
Wizerunek: Fenris - Dragon Age
Cytat: Bohner - Raging on a Sunday
Tytuł: Jon Lajoie - Everyday Normal Guy 
zapraszam do wątków i powiązań :D

88 komentarzy:

  1. Ostatnie dni Haukkui mijały bardzo intensywnie, wraz z Baltzaraem starali się o potomstwo, przecież trzeba było odbudować klan, a dla Samiczki było to bardzo ważne zadanie. Teraz jednak Baltazar ruszył na polowanie, a ona zbierała bagienne rośliny, grzyby oraz porosty, by przyrządzić zapas leków dla ich przyszłej rodzinki. Może nawet udałoby się coś sprzedać? Z cichą melodią na ustach krążyła po mokradle, wyszukując cenniejszych składników. Nie była przy tym jakaś przerażona, nawet zerkała w stronę pobliskiej ścieżki, widząc od czasu do czasu jakiegoś przechodnia. Nie ukrywała się, już nie, wierzyła, że jej Księżyc ruszy z pomocą, gdyby tylko coś jej groziło. Poza tym to przecież miał być na nowo teren Mudklanu, a aby uchodził za zamieszkany, trzeba było się pokazywać.

    Hałka

    OdpowiedzUsuń
  2. Zawody w piciu zwróciły jego uwagę całkiem przypadkiem. Usłyszał o nich siedząc w knajpie i postanowił się zapisać węsząc dobrą zabawę i okazję do zasłuchania tego i owego. Pijackie języki zwykle chętniej się rozwiązywały. Gdy nadszedł sądny dzień pojawił się w odpowiednim miejscu i obserwował tych chętnych do stania w szranki mężczyzn i kobiet. Patrzył jak zasiadają do stolików, przypominając sobie że i on powinien usiąść niemal pod sam koniec. Przyjrzał się swojemu przeciwnikowi i wyszczerzył do niego z lekkim wahaniem podając dłoń. Dalej nie mógł się przyzwyczaić, że mógł tych ludzi normalnie dotykać i nic im się nie działo.
    - Satoru - przedstawił się. - Łoho... trafił mi się twardy zawodnik - skomentował przy tym. Od razu było widać, że Nylian to nie przelewki. Pomijając już samą rasę i to, że nie był pewien ile lat treningu ten ma za sobą... to chłop zwyczajnie wyglądał na silną głowę.

    Satoru

    OdpowiedzUsuń
  3. Akurat kucała, zbierając z brzegu trochę rzęsy wodnej, gdy usłyszała jak ktoś nadchodzi. Zastrzygła uchem i wstała odrobinę spinając mięśnie, tak, gdyby jednak musiała uciekać. Na ukłon zmarszczyła lekko czoło, a słysząc o zaszczytach przekręciła głowę i ponownie zastrzygła uchem. Obserwowała obcego niepewnie, powęszyła w powietrzu, chcąc zwąchać jego zapach i zaczęła powoli stawiać kroki, obchodząc go dookoła. Czego mógł chcieć?

    Hałka

    OdpowiedzUsuń
  4. Dzisiejszy wieczór "u Klementyny" mijał Klarze dość szybko. Akane nie było i miała do pomocy tylko Cedrica, który dodatkowo ogarniał występy na pianinie, więc roboty było całkiem sporo. Całe szczęście, że główną klientelę stanowili dziś marynarze i inni załoganci, przybijający do brzegu. Zwykle w taki dzień większość klientów wybierała inne przybytki, bo nie każdemu pasowały nadmorskie przyśpiewki. Klara nawet je lubiła, zarówno to towarzystwo jak i śpiewy. Zawsze w takie dni pachniało u nich morską bryzą i można było usłyszeć wiele ciekawych opowieści.
    Kiedy towarzystwo zaczęło powoli się rozchodzić, dopiero wtedy dziewczyna zwróciła większą uwagę na białowłosego jegomościa, który ewidentnie nie znał umiaru w piciu. Lała mu już chyba z dwudziestą kolejkę, a przecież nie tylko ona go obsługiwała. Skrzywiła się, gdy dochodziła godzina zamknięcia, a ojciec zawołał Ceda, by ten pomógł mu z piecem, który zaczął nawalać. Świetnie... Nigdy jeszcze nie wypraszała ostatnich klientów, An była w tym świetna, a Ced umiał ich tak zaczarować, że sami wychodzili. Ona? Cóż... Raczej kiepsko wychodziły jej groźne miny, a co dopiero wynoszenie dużo wyższych od siebie typków. Z głośnym westchnięciem ruszyła jednak do stolika pijaczyny.
    - Przepraszam... - niepewnie dotknęła jego ramienia palcem, jednorazowo. Pięknie... Bełkot jakich mało. Widząc takich wiedziała już czemu nie pije. - Och, trochę rozwagi! - fuknęła na niego, gdy wyciągnął pieniądze, złapała mieszek gwałtownie i wsunęła mu w kieszeń, głęboko, nieźle się przy tym siłując. - Zaraz nie będziesz miał ani czym płacić, ani czym jeść jak się tak będziesz ogłaszał z majętności mości panie! - obruszyła się. Jeszcze zaczepek i burdy tu brakowało na koniec dnia. - Zamykamy. Ma Pan tu pokój czy trzeba Pana wyprowadzić? - o dziwo zabrzmiała nawet dość stanowczo.

    Klara

    OdpowiedzUsuń
  5. Pani? Zastrzygła uchem zdziwiona na ten zwrot, a gdy wspomniał o broni, cofnęła się jeszcze i zaczęła szczerzyć kły. Gdyby przyszło o atak, prędzej by uciekła, ale wolała zniechęcić ewentualnego napastnika. Obcy jednak nie zamierzał atakować i samiczka przestała go okrążać, jednak wciąż bacznie obserwowała. Spotkała już nie raz takich co to udawali potulnych, a nagle atakowali bez większych powodów. Zastrzygła zaciekawiona na wzmiankę o umowie handlowej, wtedy też jej spojrzenie nieco zelżało.
    - Kupowywać Ty chcesz tu? - zapytała, kalecząc wyraźnie język. On sam mówił w dziwny sposób i Haukkua nie wszystko rozumiała, co było widać, gdy marszczyła lekko brwi w niezrozumieniu. Marzył by odwiedzić? Grzech? Przekręciła głowę na bok, cóż za dziwny stworek.

    Hałka

    OdpowiedzUsuń
  6. Klara uspokoiła się prawie od razu. Jej mały wybuch był chwilowy, a kontakt wzrokowy i jaśniejsza mowa klienta pozwoliły sadzić, że sprawa nie będzie jednak aż tak skomplikowana.
    - Pan może i nie szuka, ale pijany z pełną sakiewką sam się o zwadę prosi - stwierdziła. Wylewność co do siostry nie specjalnie ją zdziwiła, prawie dzień w dzień słuchała opowieści podobnych treści. Pokręciła głową.
    - Nikt tu nie broni Panu odpoczywać, ale noc to się powoli kończy. Zamykamy, by przygotować gospodę na dzień kolejny, więc skoro pokój jest opłacony to proszę o uregulowanie dzisiejszego rachunku i udanie się na spoczynek poza główną izbę gospody - wyjaśniła i zaraz chrząknęła cicho pokazując stół zawalony brudnymi kuflami. - To raczej nie jest definicja kulturalnego picia, podobnie jak bełkot czy zasypianie na stojąco - pozwoliła sobie zauważyć.

    Klara

    OdpowiedzUsuń
  7. Satoru uśmiechnął się do niego półgębkiem.
    - Dobrze maskuję swoje przerażenie poziomem zawodów - wyznał konspiracyjnym szeptem, po czym wzruszył ramionami. - A bo ja wiem... nigdy nie brałem w takich udziału. Postanowiłem wpaść ot tak i zobaczyć jak mi pójdzie - przyznał szczerze. - Uważam, że mam całkiem mocną łepetynę, ale to może nie wystarczyć - uśmiechnął się do Nyliana. - Twoje pierwsze? - zainteresował się. Elficzek wyglądał na takiego co to bierze udział w niemal każdym takim spędzie. - Fiu fiu... niezłe masz muskuły - dorzucił od tak, bo jego uwaga nagle przeniosła się na jego ręce. Nie wytrzymał i dotknął palcem jednego z nich. - Twarde niczym skała - pokiwał lekko głową.

    Satoru

    OdpowiedzUsuń
  8. Zaśmiał się na słowa o obronie i wyrzucił ręce w powietrze w dość gwałtownym ruchu.
    - Ach, ależ mi się bohater trafił! - zatrzepotał zalotnie rzęsami i pokręcił przy tym głową dusząc się wręcz ze śmiechu. Aż przeszło mu przez myśl, że chętnie zobaczyłby tę całą obronę przed jego własnym alkoholem w wykonaniu tego elfiastego.
    - Najemnikiem... to faktycznie wyjaśnia te twoje mięśnie - zgodził się z nim. Ciekawy z niego osobnik mógł być. - Najemnikiem z mocną głową, zamiłowaniem do alkoholu i ... zdecydowanie nie zwracającym uwagi na płeć brzydką - podsumował go z udawanym zawodem w głosie. No jak to tak? Żeby na jego wdzięki nie polecieć? No co za perfidny elfiasty.
    - Och ja to skromny rzeźbiarz - wyjaśnił konspiracyjnym szeptem. - Rzeźbię akty pięknych kobiet, zdarzają mi się też umięśnieni mężczyźni - dorzucił spokojnie, sprzedając mu taką bajeczkę. Nawet nie musiał specjalnie się wysilać.

    Satoru

    OdpowiedzUsuń
  9. Haukkua przekręciła głowę mocno na bok, słysząc swój rodzimy język. Tego się zdecydowanie nie spodziewała. Znowu powęszyła w powietrzu, nie często widywała w tych rejonach podobne mu istoty, wyglądał dość ciekawie, a fakt, że znał jej język interesował jeszcze bardziej. Słuchała go, ale prawdę mówiąc skupiła się głównie na jednej informacji i te wszystkie komplementy średnio ją interesowały. Elf z Oclarii dostarcza umowę handlową.
    - Haukkua - przedstawiła się, ale zaraz zrobiła krok ku Nylianowi. - Gdybym ja chciała handlować Nylianie najemniku... Co byś chciał za rozniesienie tych wieści? - zapytała. Na bagnach było przecież wiele cennych składników, do tego jej zdolny mąż miał fach w rękach. Łatwiej byłoby odbudować klan, gdyby ten okazał się przydatny na wielu szczeblach. O tak, będzie musiała porozmawiać ze swoim Księżycem.

    Hałka

    OdpowiedzUsuń
  10. Klara nerwowo postukała butem o podłogę.
    - Szanowny Panie, może gdyby nie te Pańskie pijackie przyśpiewki to usłyszałby Pan zarówno ostatnie wołanie, jak i poprawkę "na drugą nóżkę" - odpowiedziała zakładając ręce na biodra. - Za godzinę to ja zamierzam smacznie spać w łóżku, Panu też polecam - wskazała schody, prowadzące do pokoi. - Już dawno je Pan pokalał, te kilka dodatkowych kufli nic tu nie zmieni. Ma Pan dosłownie chwilę, zaczynam sprzątać i jak dotrę do tego stolika to Pana czas się kończy - oznajmiła ostatecznie po czym ruszyła w stronę baru, by tam zacząć swoje porządki.

    Klara

    OdpowiedzUsuń
  11. Festiwal mający na celu przybliżyć zwyczaje elfów? Oclarię wspominała bardzo dobrze. Lubiła to miejsce, więc kiedy tylko o nim usłyszała postanowiła nie zwlekać. Wybrała się na niego, odsuwając na bok wszystkie inne sprawy, którymi przecież powinna się zająć w pierwszej kolejności. Szybko jednak dochodziła do wniosku, że ofiara nie zając nie ucieknie, a ona przecież łaskawie dawała jej jeszcze jeden dzień parszywego życia.
    Nawet ubrała się na tę okazję inaczej niż zwykle. Pozwoliła sobie na suknię, sięgającą jej do kolan - dłuższa mogłaby zbyt mocno krępować jej ruchy, przezorny ubezpieczony. Odsłaniała ona część jej pleców i miała wcięcia w talii. Zwykle nie bawiła się w takie fantazyjne kreacje, ale przecież festiwal był po to, by się bawić. Włosy zostawiła luźno. Na miejscu świetnie się bawiła, rozmawiając z elfami i innymi gośćmi, aż w końcu poczuła znużenie. To wówczas udała się do odosobnionego fragmentu ogrodu, zachwycając się wszystkimi roślinkami, które po drodze przykuły jej uwagę. Kucała raz po raz przy nowych okazach, by powąchać je lub poczuć ich delikatność we własnych dłoniach. Drgnęła więc, słysząc dawno niesłyszany głos. Dłoń sama zacisnęła się na nożu ukrytym w połach rozkloszowanej sukni. Przez chwilę spoglądała na mężczyznę spod przymrużonych powiek, by w końcu odsunąć dłoń od noża i poprawić sukienkę.
    - Witaj, szanowny panie - dygnęła tuż przed nim, racząc go przy tym jednym ze swych najlepszych uśmiechów. - Pana również nie spodziewałam się tu zobaczyć... zbyt dystyngowane przyjęcie jak na pańskie standardy - uśmiechnęła się do niego słodko.

    Jara

    OdpowiedzUsuń
  12. Satoru westchnął przeciągle słuchając o tym jakie miłostki lubi ten elficki i pokiwał lekko głową.
    - Och ależ ty mnie źle odebrałeś - wywrócił oczyma wstając i w jednej chwili znajdując się tuż obok niego, by kucnąć i spojrzeć mu prosto w oczy. - Twój sprzęcik mnie nie interesuje - zapewnił go, klepiąc go lekko po udzie, by wrócić na swoje własne miejsce. - Miłość jest... - zastanowił się jak to ubrać w słowa. - Problematyczna. Zakochasz się w kimś i już musisz zmieniać całe swoje życie, a ja w tej chwili za bardzo lubię moje życie by to robić - rzucił swobodnym tonem. - Twoje muskuły po prostu mi się spodobały i to wszystko. Bez żadnych podtekstów, ale wiesz... takie zrobiłeś z tego show, że poszedłem w twoje domysły - wyszczerzył się do niego i puścił mu buziaka w powietrzu.
    Nigdy w życiu nie pomyślałby, że trafi akurat na miłośnika sztuki. Wszystko tylko nie to. Oparł policzek o swoją dłoń i zlustrował go od pasa w górę.
    - A może zamiast opowiadać... - zaczął z figlarnym uśmiechem na twarzy. - To ja po prostu cię wyrzeźbię? - dorzucił wesoło. - Jeśli ze mną wygrasz rzecz jasna, w ramach dodatkowego prezentu - zaśmiał się. - Och i nie martw się... nie musisz obnażać się całkowicie - mrugnął do niego.

    Sato

    OdpowiedzUsuń
  13. Pozwoliła mu na te drobne czułości, ale mimo wszystko poczuła się odrobinę skrępowana. Znała ten zwyczaj, pocałunki na powitanie, ale należały one raczej do tych wyższych sfer. Sama rzadko kiedy miała okazję doświadczać czegoś takiego i nie była przekonana co o tym myśli. Posłała w jego stronę delikatny, acz przyjazny uśmiech i przyjęła kieliszek z drinkiem, unosząc go zaraz do nosa, co by sprawdzić jak pachnie.
    - Rzeczywiście, nie spodziewałam się tego po tobie - przyznała, obserwując go uważnie. - Musisz należeć do zamożnej rodziny - stwierdziła luźno, ale nie kontynuowała w tej chwili tej myśli. Owszem miała ochotę wypytać go o to co takiego zrobił, że rodzina się na niego wypięła, ale... po pierwsze kojarzyła, że coś tam wspominał o bieganiu nago i oddawaniu moczu na jakiś ważny pomnik... a po drugie... jego alkoholizacja też mogła się ku temu przyczynić. Posłała mu promienny uśmiech, gdy wspomniał o toaście.
    - Z przyjemnością - uniosła słodko pachnący kieliszek w górę i spojrzała mu w oczy. - Za niespodziewane spotkanie i... - zbliżyła się do niego. - ...i żadnej bójki - puściła do niego oczko.

    Jara

    OdpowiedzUsuń
  14. Satoru westchnął ciężko, kręcąc przy tym głową i pochylił się w jego stronę.
    - Oczywiście, że nie - zgodził się z nim co do miłości. - Ale wypróbować potencjalną partnerkę czy partnera trzeba - poinformował go z wyraźną powagą w głosie. - Bo miłość miłością, ale jak sprawy łóżkowe słabe to i w miłości problemów masa - pstryknął palcami jakby właśnie sprzedał mu największą mądrość życiową i zerknął na pierwszą butelkę alkoholu, która stanęła na ich stole. Rozlał po kielichu i stuknął swoim o ten jego.
    - Za tę piękną miłość i za przygody łóżkowe - puścił do niego oczko, śmiejąc się przy tym lekko. Na wiadomość o najemniku, zacmokał z wyraźnym niezadowoleniem i uderzył dłonią o blat stołu.
    - Nie to nie - oznajmił głośno. - Jedno spotkanie by mi wystarczyło, resztę pozostawiłbyś mej wyobraźni. Może dodałbym ci paru centymetrów tu czy tam - spojrzał mu prosto w oczy. - Ale nie... phi, taki z ciebie znawca a nie chcesz odwiedzić mej artystycznej pieczary...

    Sato

    OdpowiedzUsuń
  15. Jara przechyliła lekko głowę w lewo i posłała w jego stronę rozbrajający uśmiech. Podróżowała po Oclarii, ale faktycznie trafiła tylko na kilka festiwali. Żaden nie wydawał się wydawać tak wytworny jak ten tu. Może dlatego, że ten tutaj był robiony troszeczkę na pokaz? A może po prostu nie trafiła w odpowiedni okres. Cóż, miała jeszcze wiele do nadrobienia. Nie zamierzała tu twierdzić, że jest inaczej.
    - Bardzo możliwe, że nie miałam przy sobie odpowiedniego przewodnika... - przesunęła palcem po jego klatce piersiowej i odsunęła się, upijając łyk swojego drinka. - Cóż sprawiło, że znów pojawiłeś się w tych okolicach? - zainteresowała się i posłała mu wesoły, nieco figlarny uśmiech. - Och nie, żadnych zakładów. Swoją szanse już miałeś - puściła do niego oczko. Nie chciała drugi raz wchodzić w zakłady z tym mężczyzną. Nie, kiedy trochę procentów w głowie już miała.

    Jara

    OdpowiedzUsuń
  16. Skinęła mu lekko głową w odpowiedzi na ukłon, zdawał się z jakiś wyższych sfer, no ale skoro pochodził z Oclarii to w sumie nie było w tym nic dziwnego. Mnogość pytań z początku wyraźnie ją speszyła, położyła po sobie uszy i obejrzała się wgłąb lasu, jakby ktoś miał tam zaraz wyjść i na wszystko za nią odpowiedzieć. Zaraz spojrzała po Nylianie. Gościna byłaby ceną? Zastrzygła uchem. Opłata wydawała się jej nad wyraz niska i samiczka spojrzała po mężczyźnie podejrzanie. Milczała dłuższą chwilę.
    - Będę musiała porozmawiać z mężem, jesteśmy w trakcie godów, więc ugościć możemy Cię jedynie w przybocznych domkach, a te nie są w najlepszym stanie. Dopiero je naprawiamy, ale posiłek... Z posiłkiem nie powinno być problemu, zbieram właśnie produkty i miała się za niego zabierać - wyznała nad wyraz otwarcie jak na rozmowę z nowo poznanym.

    Hałka xD

    OdpowiedzUsuń
  17. Dziewczyna nic już nie odpowiedziała. Akurat o "biednym sercu" słuchała dość często.
    - Do pokoju mogę dać nawet dwie, jak będą szkody to obciążymy Pana rachunek - wyjaśniła, tylko pobieżnie na niego patrząc, nie przerywając swojej pracy. Spojrzała na kufle, które układał, ach, jak ona uwielbiała takich klientów. Miała swoje techniki układania naczyń, by rzeczywiście móc znieść ich jak najwięcej, a Pan jegomość się schlał, gada od czapy i bardziej przeszkadza w sprzątaniu niż pomaga. Jeszcze te całe pijackie maniery.
    - Usiądź Pan na zadzie i pij, naprawdę nie potrzebuję pomocy. A jak Pana ręce świerzbią to może Pan krzesła siedziskami na stole ułożyć, do góry nogami, co bym posprzątać tam mogła - wymyśliła mu jakieś zadanie, co by się niepotrzebnie nie plątał pod nogami. Krzeseł było tu całkiem sporo, miała tylko nadzieję, że nic nimi nie porozwala i że ich samych nie uszkodzi.

    Klara

    OdpowiedzUsuń
  18. Sato obrał inną taktykę. Pił, delektując się smakiem alkoholu. Kiedy Nylian zabierał się za drugi kufel, on był w połowie pierwszego. Słuchał go z delikatnym uśmiechem błądzącym mu po twarzy. Uniósł wysoko brew na te jawne insynuacje i pokręcił głową z niedowierzaniem.
    - Stary - powtórzył po nim, bębniąc palcami po blacie stołu. - Po to zapraszam cię we własne progi, byś mógł napatrzyć te swoje patrzałki moimi rzeźbami, a przy okazji pozować do innej - odparł krótko, nie komentując sprawy kłamstwa. Wyzerował pierwszy kufel i zabrał się za drugi. Nylian mógł mu nie wierzyć, jakoś koło nosa mu to latało. Posmakował drugi rodzaj piwa i skrzywił się wyraźnie.
    - O... słabsze, dużo słabsze - stwierdził. Zdecydowanie nie wpasowało w jego gusta. - Masz swoje ulubione trunki?

    Satoru

    OdpowiedzUsuń
  19. Zrobiła zawiedzioną minę. Już była niemal pewna, że udało się jej znaleźć idealnego przewodnika, a tu nic z tego. Westchnęła cicho i spojrzała po nim.
    - Wystarczy cię trochę przerobić... przebierzemy cię i pod przykrywką będziesz mym przewodnikiem - wysunęła taki pomysł, choć była niemal przekonana, że ten spali na panewce. Pokiwała lekko głową. Sama co prawda rodziny nie posiadała, ale rozumiała jak ważne są więzi rodzinne dla niektórych.
    - To co się tutaj wałęsasz, hm? Już do siostry nadrabiać zaległości, sio, sio - ponagliła go, odwracając się na pięcie i odchodząc kilka kroków od niego. Zaśmiała się cicho słysząc jego zapewnienie o tym, że nie żałuje iż przegrał. Spojrzała na niego unosząc wysoko brew.
    - Aż tak lubisz być przegranym? - cmoknęła z lekką dezaprobatą. - Oj... to ja tobie niczego dobrego nie wróżę - pokręciła głową. - Kobiety potrzebują mężczyzny, a nie ciepłej smalkluchy - wzięła się pod boki patrząc po nim srogo. - A malunek... - spojrzała po swej dłoni. - Trzy dni, wytrzymał trzy dni... ale na jego usprawiedliwienie dodam, że wcale go nie oszczędzałam.

    Jara

    OdpowiedzUsuń
  20. Słuchała go, nadal bacznie obserwując, chwilę jeszcze milczała po słowach mężczyzny, to "Pani" dziwnie kłuło ją w uszy.
    - Haukkua, nie Pani - zwróciła mu uwagę, ostatecznie kiwając głową i ruszając w stronę domostwa, zapraszając go za sobą gestem dłoni. - Trzymaj tylko dystans, nie ufam Ci Oclarczyku - wyznała bez ogródek. - Ale bagna obfite są w zioła przydatne w medycynie czy kuchni, mamy również rodzime gatunki ryb, spotykane tylko tutaj. Mój mąż z kolei umie robić wiele rzeczy, ale muszę z nim jeszcze porozmawiać i razem ustalimy jaki konkretnie handel wchodzi w grę - wyjaśniła, cały czas zerkając podejrzliwie w jego stronę. W mowie starała się brzmieć trochę pewniej, ale ciało miała gotowe na uskok czy błyskawiczną ucieczkę.

    Hałka

    OdpowiedzUsuń
  21. Zamiatała już jakiś czas, gdy białowłosy się odezwał, przerwała na chwilę i spojrzała po nim.
    - W tej gospodzie liczy się przede wszystkim atmosfera, nie zarobek. Jasne, jest ważny, ale rodzice zawsze kładki ogromną uwagę na to by każdy czuł się tu dobrze. Zarówno pracownik, jak i klient, z naciskiem na pracowników. Nie sprawia przyjemności ani mi, ani innym, wyganianie chlejusów, ale robimy to i będziemy robić. To nie jest przydrożna speluna, gdzie klient może robić co mu się żywnie podoba, nie po to rodzice urabiali się po łokcie i zapewnili miejscu renomę bym teraz ja przymykała oko na zalanego jegomościa. Tu to tak nie działa. Dobre chociaż to, że umie Pan w mgnieniu oka doprowadzić się do ładu i składu - podsumowała i wróciła do sprzątania. No co za... elf! Ma się niby cieszyć, bo coś na nim zarobią? Jak to się niby ma do nieprzespanej nocy?!

    Klara

    OdpowiedzUsuń
  22. Samiczce zwrot nie tyle przeszkadzał, co dziwnie brzmiał, w tych rejonach nikt nigdy jej nie paniował. Innym też nie, nie był to popularny zwrot w Siivet Lasku.
    - Ryzyko jest zawsze, szczególnie na początku, a zaufanie zdobywa się z czasem. Nie jestem głupia. Wielu tu innych wędrowców, nie zamierzam oprzeć swego planu tylko na Tobie - poinformowała. To przecież byłoby nierozsądne. Jeżeli rzeczywiście chcieli aby wieść się niosła to jedna osoba nie wystarczy. Słuchała jego wstępnej analizy co do popytu. Walwan przychodził do niej po te składniki prosto z Lerodas, więc była pewna, że w medycynie stanowiły istotny składnik, musiała tylko poznać szczegóły ich wartości. Na pytanie o męża spojrzała po Nylianie.
    - Struga figurki z drewna, bardzo ładne - wyjaśniła. - Chyba będziemy musieli zrobić lepsze rozeznanie nim zaczniemy czymkolwiek handlować - dodała, myśląc na głos.

    Hałka

    OdpowiedzUsuń
  23. - Ależ biesiadowanie nam ani trochę nie przeszkadzało, ani Pana kompania. Oni znali umiar i zebrali się, gdy w głowach za mocno szumiało, Pan nie - wytknęła mu, wzruszając ramionami i nie przerywając zamiatania. - Gdy już musimy kogoś wyprosić to liczymy na przychylność, nie dyskusję, szczególnie, gdy jesteśmy zmęczeni całym dniem pracy - dodała. Wydawało jej się to dość oczywiste. Znowu na niego spojrzała.
    - Właściwie to wygląda Pan bardzo dostojnie... Niestety najwyraźniej pozory mylą - zaczęła zbierać zamiecione śmieci i wywalać je do kubła. - Przecież zwróciłam uwagę - pokręciła głową. - Poprosiłam by Pan wyszedł - spojrzała na niego. - Gdyby Pan grzecznie się zebrał nie byłoby problemu - podsumowała zgarniając ostatnią kupkę. - Może Pan na przyszłość nie dyskutować i po prostu udać się do pokoju, tam nikt Panu nie zabroni zalewać się w trupa, byle Pan nie broił. O nic więcej nie chodzi - wyrzuciła ostatnią kupkę i znowu na niego spojrzała. - Dziękuję za pomoc - dodała, bo mimo wszystko do czegoś się mężczyzna przysłużył.

    Klara

    OdpowiedzUsuń
  24. Przedsiębiorcza? Nie bardzo rozumiała to słowo, ale ton wypowiedzi sugerował, że to coś dobrego, więc kiwnęła lekko głową, na potwierdzenie. Chciała po prostu by Mudklani znowu stali się istotni, a handel był przecież istotny. Uśmiechnęła się pogodniej na wieści o figurkach. Ależ by się cieszyła, gdyby figurki Baltiego miały wzięcie i stały sobie po całym świecie na półkach.
    - Tak, rada się przyda - przyznała patrząc po swoim gościu i zapraszając go w swe skromne progi. Chata co prawda coraz bardziej się rozrastała, dach był już w większości załatany i cały budynek prezentował się znacznie lepiej niż wtedy gdy sama Haukkua się nim zajmowała, ale poza tą chałupką nie było tu nic. Moczary, zgliszcza po starych chatach i klimatyczne palenisko zewnętrzne.
    - Dziś ładna pogoda, zjemy na zewnątrz. Mąż może być w każdej chwili, a może nie zdążyć... - była przecież i taka opcja, czasami znikał na dłużej, ale zawsze wtedy przynosił dużo mięsa. Haukkua zaprosiła gościa do siedzisk przy palenisku, a sama ruszyła do spiżarki, by wyciągnąć kocioł z zupą oraz produkty na drugie danie. Wróciła do Nyliana i odstawiła wszystkie rzeczy by zająć się rozpalaniem ognia.
    - Gdzie wędrujesz? Wszędzie czy masz konkretny cel? - zagadnęła. Sama miała zacząć wędrówki z Baltazarem, więc temat coraz bardziej ją ciekawił.

    Hałka

    OdpowiedzUsuń
  25. Wiedziała, że wchodzenie do miasteczka było ryzykownym ruchem. Ostatnio nigdzie nie mogła znaleźć sobie miejsca. Jak już myślała, że się udało to zaraz czuła na sobie spojrzenia różnych nieznanych jej istot. Nie było bezpiecznie. Coś musiało się stać. Na domiar złego fundusze powoli się jej kończyły. Jak tak dalej pójdzie to zostanie bez grosza, a nikt nie da jej pracy. Nie była w komfortowej sytuacji. Ba, można by rzec że ta zdawała się dość niedogodna. Tragiczna wręcz, ale jeść coś musiała. Dlatego też zaryzykowała. Włosy związała w niedbały kok, przybrudziła swe ubrania oraz swe lico i weszła do miasteczka. Zamierzała tylko kupić coś szybko na targu i zwiać z powrotem do lasu. Niestety nie dane jej to było. Jakiś silny mężczyzna złapał ją za rękę i pociągnął za sobą. Wyrywała mu się, ale nie krzyczała. Nie chciała zwracać na siebie większej uwagi niż potrzeba. Wyrywała się więc, próbowała, sięgnęła nawet po sztylet ale zanim zdołała choćby pomyśleć o wyprowadzeniu ciosu, dźgnięciu go w rękę, ten odwrócił się do niej i rzucił coś o ścięciu głowy, wcześniej przyciągając ją do siebie. Zorientowała się, że ten chyba chce ją ochronić, więc już z mniejszymi protestami ruszyła za nim. Dopiero w lesie ponownie znalazła się niemal w jego ramionach. Patrzyła na niego butnie.
    - Gabriela - potwierdziła cicho. - Żadna wasza wysokość - splunęła w bok. - Gabi, jestem Gabi - odchrząknęła i zacisnęła mocno wargi. - Nie musisz silić się na oficjalny ton. Nie chcę mieć z tą rodziną nic wspólnego... - wyrzuciła z siebie na jednym wydechu. - Robią tyle szkód, że... - pokręciła lekko głową. - Ja... dziękuję - szepnęła jeszcze, odsuwając się od niego. - Wiem, wiem, że to niebezpieczne ale jestem w kropce - wyznała. - Nie mam gdzie się podziać, nie mam gdzie się zaczepić, nie mam... - poczuła łzy w oczach. - Jestem po prostu głodna - zacisnęła mocno wargi.

    Gabi

    OdpowiedzUsuń
  26. Doskonale o tym wiedziała. Kiwała głową, kiedy wspomniał gdzie nie powinna chodzić, jakich szlaków omijać. Wiedziała to wszystko, ale głód robił swoje. Sprawiał, że rozum odchodził w niepamięć, a potrzeba zastępowała wszystko. Zacisnęła mocno wargi i przeciągnęła się lekko, po czym rozluźniła spięte mięśnie. Miała wrażenie, że przy nim nie musi się martwić. Przynajmniej na razie.
    - Wiem... - odparła krótko. - Perun chce mojej głowy. Ma potomka, a ja... - wzruszyła ramionami. - Ja nie zgadzam się z jego polityką. Sprzeciwiłam się zamążpójściu. Zwiałam, dwa lata chodzę wolno... dwa - poinformowała go. - I od dwóch lat z każdym dniem jest coraz trudniej... a teraz to już w ogóle - burknęła ruszając za nim. - Rozumiesz to? Nie mam przecież już szans na tron... zresztą jakbym miała go objąć to pierwsze co bym zrobiła to zburzyła ten przeklęty mur. Polsza to nie pępek świata - fuknęła, jakoś tak odpalając się. - Zwiedzam Mathyr. Jest piękny. Poznałam wiele dobrych dusz, dowiaduję się czego im potrzeba... chciałabym im to wszystko dać - zacisnęła mocno wargi. - Ale do tego potrzebuję towarzyszy broni, potrzebuję sojuszy, potrzebuję... - pokręciła głową. - Muszę się stać silniejsza, pewniejsza siebie, muszę nauczyć się walczyć - zwinęła pięści i spojrzała na niego, gdy zaczął mówić o jedzeniu. W brzuchu mocno jej zaburczało i zaczerwieniła się okrutnie. - Przepraszam... - wymamrotała. - Nie jadłam już trzy dni... - przyznała cicho.

    Gabi

    OdpowiedzUsuń
  27. - Nie - pokręciła lekko głową. - Tylko tym, którzy wyglądają na godnych zaufania pijaków, którzy łatwo o niej zapomną - uśmiechnęła się do niego i puściła lekko oczko. Może i paplała za dużo, ale elf wydawał się dość nieszkodliwy. Była ufna, jasne, ale uważała że w ludziach powinno się widzieć przede wszystkim dobro. Może i była naiwna, ale to właśnie takimi ludźmi chciała się otaczać i z takimi wchodzić w sojusze.
    - Nie - odparła szczerze. - Poznawałam Mathyr. Poznawałam ich mieszkańców i powoli dopracowuję plan. Wiesz... ja nie chcę tego robić na łapu capu... nie chcę szybko. Powoli. Na przestrzeni lat. To musi być przemyślane, a ja... ja muszę się jeszcze wielu rzeczy nauczyć zanim w ogóle będę w stanie zrobić konkretny ruch na arenie politycznej - szepnęła. Oj wiedziała, że w tej chwili jej szanse zmalały, ale wierzyła, że ludzie są mocno na Polszę poirytowani. Wystarczyło być cierpliwym, a na pewno znajdzie sojuszników. Nie była aż tak głupia, potrzebowała czasu. Czas był jej największym wrogiem ale i sprzymierzeńcem.
    Przyjrzała się jamie dość podejrzliwie, ale postanowiła mu zaufać. Wzięła głęboki oddech i skoczyła, wprost w jego ramiona. Roześmiała się serdecznie, gdy odstawił ją na ziemię.
    - To było świetne - oznajmiła z taką dziecinną radością. - Szkoda, że nie mogę tego powtórzyć... - westchnęła, ale zaraz pozbierała się do kupy i ruszyła za nim na wspomnianą przełęcz. - Skąd znasz takie miejsca? - zainteresowała się. - Też się chowasz?

    Gabi

    OdpowiedzUsuń
  28. Satoru przesunął po nim spojrzeniem, nie odpowiadając. Rozważał te możliwości, pijąc spokojnie swój trunek.
    - Jedna... góra dwie noce - rzucił twardo, głosem nie znoszącym sprzeciwu, w końcu zerując swój drugi kufel i biorąc w dłonie kolejny. - Na dłuższą metę będziesz przeszkadzał mojemu feng shu ei - dodał zaraz głosem z rodem. - Artysta musi mieć warunki i przepływ dobrej energii podczas pracy - wyjaśnił o co mu chodzi, upijając łyk. - Wiesz jak jest, taktyka, taktyka - poinformował go kiwając sobie głową by potwierdzić swe słowa. - O... to mocne - postukał dłonią w ten który właśnie trzymał w dłonie. - Elfiaczku kochany, zdradź sekrety swej urody. Jak ją konserwujesz?

    Sato xD

    OdpowiedzUsuń
  29. Posmutniała odrobinę, ale zaraz pokiwała delikatnie głową. Rozumiała to, musiał przejść tam przez piekło. Sama również niechętnie odwiedzała Fjeldod. Kiedy była ku temu zmuszona, starała się robić wszystko by jak najpóźniej się tam znaleźć i jak najszybciej stamtąd uciec.
    - No to może polecisz mi jakiegoś idealnego przewodnika? - zaproponowała z delikatnym uśmiechem, upijając znów swojego drinka. Zerknęła na jego fryzurę i pokiwała lekko głową. Co prawda dawno go nie widziała i jak przez mgłę pamiętała tę jego czuprynę to jednak wydawało się jej, że włosy miał nieco bardziej ujarzmione niż zazwyczaj.
    - Krzywdzące - powtórzyła po nim i pokręciła delikatnie głową. - Nie, wcale nie jest krzywdzące - mruknęła, zbliżając się do niego i kładąc dłoń na jego piersi. - Nie mówię przecież, że nie możesz być kluseczką czasami - rzuciła lekko. - W ogólnym rozrachunku jednak wolałabym kogoś nieco mniej kluskowatego - wyjaśniła. spokojnie, po czym odetchnęła głęboko. - Nadal czekam aż mi zrobisz taki prawdziwy - rzuciła wesoło. - Mam już nawet na niego pomysł - dodała, rumieniąc się odrobinę.

    Jara

    OdpowiedzUsuń
  30. Może i nie doceniała, a być może to on przeceniał swe własne pamięciowe umiejętności. Nie mogła tego zbadać. Wzruszyła więc jedynie ramionami. Jakoś niespecjalnie wierzyła, by ten elf mógł jej zaszkodzić. Zerknęła na księżycowy kamień z zainteresowaniem. Do tej pory miała okazję widzieć go może ze dwa razy, ale nigdy z aż takiego bliska. Przydatną błyskotką okazywał się być. Skinęła głową na wyjaśnienie i zaśmiała się cicho na wiadomość o "zbiegłym księciu".
    - To dobrze - odparła spokojnie. - Słabo jest być takim zbiegiem - przyznała tylko, siadając gdy tylko ją o to poprosił. W brzuchu zaburczało jej jeszcze raz, mocniej, porządniej. Podziękowała za butelkę z wodą i wzięła małego łyczka, licząc że ten oszuka jej głód, ale zaraz burczenie stało się jeszcze głośniejsze. Wystarczyło, że ten wyciągnął te wszystkie dobroci. Mimo to powstrzymała się od rzucenia na nie jak wygłodniały wilk. Nakazała sobie spokój. Maniery, ciągle miała maniery...
    - Dlaczego mi pomogłeś? - zapytała, żeby odwrócić swą uwagę od jedzenia.

    Gabi

    OdpowiedzUsuń
  31. Wywróciła oczyma na ten jego przytyk i wesołość, gdy nazwał ją w ten konkretny sposób. Nie wyraziła jednak w żaden inny sposób swego niezadowolenia. Niech tam sobie robi co chce. Nazywa ją jak chce. Im mniejsza reakcja tym większa szansa, że szybciej przestanie. Z wdzięcznością przyjęła pajdę chleba i kawałek suszonego mięsa i ugryzła mały kawałek chleba. To był miód dla duszy. Wręcz rozpływał się w ustach. Zamruczała cicho, po czym olała całą etykietę. Chleb zniknął w mgnieniu oka, a ona zaczęła dawkować sobie kawałki suszonego mięsa. Matko, jak to dobrze smakowało. Odłamywała sobie je kawałek po kawałku, popijając od czasu do czasu wodą.
    - Czytałam, ale jakoś elfy nigdy mnie nie kupowały - przyznała, spoglądając na niego z lekko przepraszającym uśmiechem. - Wiesz, zawsze wydawały mi się takimi... bufonami. Zadufanymi w sobie bufonami... - wyjaśniła co miała na myśli. - Nie wszystkie, ale te z bajek to tym bardziej - odchrząknęła. - A i oto jesteś - uniosła lekko brew wzdychają ciężko. Niby nie powinna się wtrącać w jego życie i jego zabawki, ale no ten alkohol aż kręcił ją w nos, mimo że siedziała kawałek od niego. - I dlatego tyle pijesz? Żeby pokazać rogi i na przekór komuś? - zapytała, nie mogąc się jednak powstrzymać.

    Gabi

    OdpowiedzUsuń
  32. Przetarła jeszcze na sucho ostatni stolik, schowała sobie szmatkę za pas spódnicy i spojrzała po elfie trochę bardziej przychylnym wzrokiem. Westchnęła ciężko, ach ci klienci... Problem to raczej mało powiedziane skoro musiał nosić przy sobie otrzeźwiające pastylki, no ale na to akurat dziewczyna już nic nie mogła zaradzić.
    - Już dobrze, wybaczam - pokręciła głową i zaraz mu przytaknęła, by zaprosić do baru i tam podać należną kwotę. - W dni robocze tak, mieszkamy - przyznała, a na propozycję odprowadzenia uniosła lekko brwi. - Dziękuję, ale nie trzeba, nie będę nawet wychodzić z budynku, z rana czeka mnie obchód, więc byłabym wdzięczna gdyby trafił Pan po prostu do swojego pokoju. Nocny obchód bierze mniej przychylny pracownik, więc w razie zalegania po korytarzach może być nieprzyjemnie - postraszyła go jeszcze odrobinę.

    Klara

    OdpowiedzUsuń
  33. Następnego dnia miała dyżur w gospodzie, musiała posprzątać pokoje po gościach, zmienić pościele i uprać te użyte, co by były na następną zmianę pieleszy. Chodziła z pokaźnym koszem pod pachą, a że akurat dzisiaj wielu opuszczało ich przybytek to dzień zapowiadał się dość długi. Dobrze, że chociaż udało jej się wyspać, mimo późnych dyskusji z klientem.
    Właśnie zmierzała z pełnym koszem w stronę pralni, gdy zbliżając się do jednego z pokoi usłyszała wyraźny szloch. Nie był to płacz małego dziecko, brzmiał raczej jak szloch dorosłego. Klara nie miała w zwyczaju wtykać nosa w nieswoje sprawy, ale ten płacz był jakiś dziwny, inny... Łapał za serce i ciężko było nie uznać, że ktoś po prostu potrzebuje pomocy. Odruch był silniejszy. Dziewczyna odłożyła kosz przy drzwiach i delikatnie w nie zapukała by po chwili ostrożnie uchylić i zajrzeć do środka.
    - Czy coś... - zaczęła, a na widok pustych butelek zacisnęła lekko usta. Czy to ten elf? Jak na tak dostojne stworzenie wyglądał teraz doprawdy żałośnie. Dziewczyna wsunęła się cicho do środka i zamknęła drzwi, by kucnąć przy białowłosym.
    - Czy coś się stało? - zapytała poważnie zatroskana. Nie miała pojęcia cóż też mężczyzna przeżywa, ale wyglądał jakby co najmniej wyrżnęli mu całą rodzinę.

    Klara

    OdpowiedzUsuń
  34. Zły sen? Musiał być doprawdy okropny. Posłała mu delikatny uśmiech i mimo wszystko przysiadła na podłodze. Doprawdy sen sprawił, że płakał rozwalony na ziemi? Nie chciała naciskać, przecież dopiero co zeszłej nocy się poznali, nawet nie znała jego imienia i... W sumie uznała, że to dobra chwila na poznanie go.
    - Jak Cię zwą? - zapytała. - Ja jestem Klara - sama również się przedstawiła. - Nie myślałeś o jakiejś... mniej destrukcyjnej metodzie? - złapała jedną z butelek i spojrzała po niej. - Ta zdaje się być zamkniętym kołem. Dużo pijesz, głowa szaleje, masz złe sny, a więc dużo pijesz by je wyrzucić z głowy, a głowa dalej szaleje... - wysnuła swoją teorię.

    Klara

    OdpowiedzUsuń
  35. - Nylian, ładne imię - przyznała, a na jego spostrzeżenie wzruszyła delikatnie ramionami. - Może po prostu chciałabym by i mną się ktoś zainteresował, gdybym była w podobnym stanie? - zaproponowała takie rozwiązanie. - Wierzę w karmę - dodała, a słysząc jego wyjaśnień przechyliła lekko głowę w bok. No tak, aby było lepiej najpierw musiało być gorzej, a nie każdy miał dość sił by znieść to "gorzej".
    - Na pewno tak jest łatwiej - to przyznała i nawet kiwnęła głową. Spojrzała po tatuażach, które właśnie odsłonił. - No właśnie Nylianie, żaden - pomachała mu pustą butelką przed oczyma i odstawiła ją na bok. - Czyli z czasem i to lekarstwo przestanie Ci pomagać - zauważyła. - No ale nic, pewnie będziesz miał dużo czasu na znalezienie nowego, ewentualnie padniesz trupem - podsumowała. - Żyjesz dłużej niż przeciętny człowiek, prawda? - zapytała.

    Klara

    OdpowiedzUsuń
  36. Posłała mu delikatny uśmiech w odpowiedzi i wzruszyła lekko ramionami, kończąc drugi kawałek suszonego mięska. Przeżuwała je ze smakiem.
    - Me okrucieństwo się jeszcze nie zaczęło o wielki rycerski elfie, który nawet mi się jeszcze nie przedstawił - zauważyła śmiejąc się pod nosem i kręcąc głową z niedowierzaniem. Też jej się trafił rycerzyk z zapędami aktorskimi. Westchnęła ciężko patrząc na ten jego medalion i pokręciła lekko głową.
    - Zdecydowanie bardziej wolę trzeźwych mężczyzn - odparła krótko, wstając ze swojego miejsca i oddając mu resztę jedzenia. Przeciągnęła się lekko. - I twoja mocna głowa nie ma tu nic do rzeczy - dodała po krótkiej chwili. - Niespecjalnie jestem w stanie to sprawdzić - mruknęła a propo jego rzekomej mocnej łepetyny. - To twoje świecidełko nie jest dla mnie wyznacznikiem jakości - dokończyła i odetchnęła głęboko, nachylając się do niego, żeby spojrzeć mu prosto w oczy. - Ale nie przejmuj się, końcu jestem tylko głupią, słodką, idiotką - podsumowała samą siebie.

    Gabi

    OdpowiedzUsuń
  37. - Zawszę mogę wrócić tą samą drogą - rzuciła w odpowiedzi, bo skoro ewidentnie twierdził, że kompletnie na życiu się nie znała to mógł sobie tak myśleć dalej. Nie zamierzała wyprowadzać go z tego błędu. Zamiast tego, uścisnęła jego dłoń. - Nieprzyjemność po mojej stronie - rzuciła tylko i wzruszyła ramionami. - Nylianie, ale ja nie szukam ratunku z opresji. Nie szukam rycerza na białym koniu - pokręciła lekko głową. - Dziękuję ci, że mnie tam ostrzegłeś, ale nie musisz mi dalej pomagać - stwierdziła spokojnie. - Poradzę sobie. Radzę sobie już jakiś czas, a przyjaciół - uśmiechnęła się do niego słodko. - Przecież nie będę ci ich podawać jak na tacy, od samego początku - skomentowała. - Poza tym, że chcesz mnie szlachetnie bronić i dużo pijesz... nic o tobie nie wiem - zauważyła.

    Gabi

    OdpowiedzUsuń
  38. Pokręciła lekko głową. Uważała, że wystarczyło trochę pogłówkować a i wspiąć by się jej udało. On nie musiał główkować, bo jak sam stwierdził był wystarczająco wysoki, by doskoczyć do wyjścia. Nie potrzebował rozeznania w terenie. Przynajmniej nie tak jak ona. Mógł czegoś nie zauważyć. Nie odpowiedziała jednak, uznając że nie ma co w dyskusje się wdawać, skoro ani on ani tym bardziej ona nie zamierzali dać za wygraną.
    - Nie wiem - odparła szczerze. - Uważam, że taka kombinacja jak ty i ja bardziej zwrócimy na siebie uwagę - dodała, a gdy zaczął opowiadać o miejscu, gdzie nikt nie czyta rozkazów Polszy, pokręciła lekko głową. - Nie, dziękuję. Mam już cel swojej podróży - spojrzała mu prosto w oczy. - Możesz mnie odprowadzić na skraj Lerodas - zaproponowała zaraz, bo skoro miało mu być lżej na serduszku to nie widziała w tym żadnych przeciwwskazań. - Jeśli masz ochotę - uśmiechnęła się do niego.

    Gabi

    OdpowiedzUsuń
  39. Pokręciła przecząco głową. To jego rozumowanie niespecjalnie jej się podobało. Zwłaszcza, że nie chciała o czymś takim w ogóle myśleć. Prychnęła na wiadomość o dostawiających się do niej facetach.
    - Potrafię się obronić przed takimi, jeśli tego chcę - oświadczyła twardo. Bywało też tak, że nie chciała, a nawet sama wpadała chętnie w ich ramiona. Przez moment błądziła myślami przy jednym takim, po czym odetchnęła głęboko.
    - Mam jeden warunek - spojrzała mu prosto w oczy. - Połowa alkoholu mniej. Ostatnio coś mocno kręci mnie w nosie od alkoholu... od samego jego zapachu - westchnęła. Nie była pewna od czego to jest, ale jakiś wstręt do niego przyszedł niemal znikąd.

    Gabi

    OdpowiedzUsuń
  40. - Wbiłabym ci nóż w tętnicę udową, a jak to by nie pomogło, kopnęłabym cię w klejnoty, a jeśli dalej byś stał drapałabym ile sił w rękach, a jeśli i to by zawiodło... - zastanowiła się i posłała mu słodki uśmiech. - To czerpałabym tyle przyjemności ile by się dało ze stosunku z tobą elficzku, bo podczas niego jesteście najsłabsi... - żachnęła się. - Chwila nieuwagi, rozproszenia... - uśmiechnęła się do niego lekko i machnęła ręką. - O to akurat się martwić nie musisz - wstała by ruszyć za nim, w tylko jemu dobrze znanemu kierunkowi wyjścia z jaskini. Zapamiętywała jednak drogę tak w razie czego.
    - Nawet dwie... jeśli będzie mnie na to stać - przypomniała mu o swoim braku funduszy. - Ciężko teraz o pracę, jeśli jestem na każdym portrecie - westchnęła cicho.

    Gabi

    OdpowiedzUsuń
  41. - Będę wdzięczna - odparła i dygnęła przed nim wyuczonym gestem, który czasem nijak nie chciał z niej wyjść. W większości już potrafiła odpuścić, ale niekiedy był to niemal niczym wrodzone. Speszona zaraz założyła kosmyk włosów za ucho i przyspieszyła kroku.
    - Każdy ma jakieś upodobania - odparła, gdy wspomniał o rogatych. Sama miała dość dziwne i niekiedy się ich wstydziła, a innym razem mówiła sobie, że ma prawo robić co chce niezależnie od tego jak ją potem ludzie będą wołać czy wytykać palcami.
    - Łaskawiec się znalazł. Będę niezmiernie wdzięczna za brak odsetek - rzuciła tylko, po czym uśmiechnęła się nieco. - Mhm... ale ja chcę pomóc... w tej podróży. Wiem! - wyprzedziła go i zatrzymała w pół kroku i zdania. - Naucz mnie polować - poprosiła, głosem który nie znosił sprzeciwów.

    Gabi

    OdpowiedzUsuń
  42. Zdziwiła się, gdy wspomniał coś o łuku. Pokręciła lekko głową.
    - Nie z łuku, po prostu... wytropić zwierzynę i ją utłuc... - odchrząknęła. - Zważywszy na fakt, że moja buzia jest rozpoznawalna właśnie wszędzie... to muszę sobie zapewnić jakieś jedzonko. Muszę potrafić - zagryzła mocno wargi. - Bo nie zawsze znajdę strumień z rybkami - dodała, bo akurat łowić zdążyła się już nauczyć. Przy pomocy siatki ale i bez niej. Problem polegał tylko na tym, że nie zawsze znajdywała jezioro czy inny zbiornik wodny.
    - Rzucać się uczę - przyznała. - Już nawet znam technikę - dodała, wyciągając swój nóż i rzucając nim w najbliższe drzewo. Ten wbił się w nie mocno. - Tylko nad celem muszę popracować - dodała. Tej techniki nauczyła się od Akane, kiedy to ją spotkała i od tamtej pory ćwiczyła tyle ile mogła.

    Gabi

    OdpowiedzUsuń
  43. - Aż tak dobrej kontroli nad nożem jeszcze nie mam - odparła szczerze, podchodząc do "swojego" drzewa i wydobywając z niego sztylet. - Po prostu wreszcie zaczęłam trafiać i wbijać sztyletem w korę... to ten już jakiś postęp - uśmiechnęła się do niego, po czym zerknęła na te biedne zwierzaki i przełknęła głośno ślinę.
    - Tak - zgodziła się z nim trochę słabiej. Mimo słodkości jaką wokół siebie roztaczały zwierzaki, ona wiedziała że czasem trzeba je poświęcić, by samemu mieć coś w żołądku. - Tylko... - spojrzała na niego. - Jak już jakiegoś trafię, ale źle... to poderżniemy mu szybko gardło, żeby się nie męczył, dobrze? - poprosiła go jedynie.

    Gabi

    OdpowiedzUsuń
  44. - Nawet nie wyobrażasz sobie jakie, stary - poinformował go Satoru z wyraźnym podekscytowaniem. - I to nie wszystkie są moje - zapewnił go ze śmiechem, biorąc się za kolejną butelkę. Słuchał o jego sposobach na młodą cerę i zachowanie jędrności, a potem zaśmiał się cicho na wieść o długowieczności elfa i pokręcił lekko głową co do tych 20 - 30 lat "celibatu" dla samego Nyliana.
    - Ty się o moje podrywy nie martw - pokręcił głową w wyraźnym rozbawieniu. - Na twoim miejscu, martwiłbym się o to czy przez te 10 - 20 lat którakolwiek w ogóle na ciebie spojrzy, mając mnie do wyboru - poruszał zabawnie brwiami, upijając porządny łyk swojego trunku. - Choć skoro ty lubisz rogate... to chyba powinienem się wśród takich zakręcić - uśmiechnął się szeroko.

    Satoru

    OdpowiedzUsuń
  45. Jego plan nauki brzmiał dobrze. Nie zamierzała się sprzeciwiać, kiedy sama uważała go za dobry. Mimo wszystko nie sięgnęła do niego, gdy tak pewnie złapał bryłkowce. Nie sądziła by udało się jej utrzymać choćby jednego słodkiego wariata.
    - Uważaj, żeby cię ten słodziak w śnie nie zaszlachtował - pogroziła mu lekko palcem, gdy ten się do niej nachylił, po czym założyła swoją torbę przez ramię i chwyciła jeszcze tę jego. - Ty niesiesz bryłkowce, ja wyręczę cię z torbą - uśmiechnęła się do niego lekko. Mimo szalonego królewskiego pochodzenia, nie uważała się za świętą krowę, która nawet niczego ponieść nie mogła. Zerknęła w kierunku, w którym pokazywał.
    - Dobrze, zdaję się na ciebie w tym temacie - rzuciła lekkim tonem zrównując z nim krok. - Dzięki, że pomożesz mi w nauce - dodała zaraz.

    Gabi

    OdpowiedzUsuń
  46. Oj tak, lepiej żeby ich nie nazywał. Wówczas na pewno nie byłaby w stanie ich utłuc a co dopiero zostawić na pastwę losu. Wędrowaliby z nimi aż te w końcu by padły, a i tak próbowałaby im pomóc. No niestety, serduszko miała mięciutkie. Aż za bardzo.
    - Nic się nie martw - rzuciła z zawadiackim uśmiechem na wiadomość o jego planie co do zajęcia sobie głowy. - Znajdę ci mnóstwo zajęć, żebyś nie musiał myśleć o piciu - wyszczerzyła się do niego. - Akurat w tym jestem świetna - dodała kiwając lekko głową. Tysiąc pomysłów na minutę? Nie ma problemu. Szalone akcje? Tak, poproszę!

    Gabi

    OdpowiedzUsuń
  47. - Ty głupia dziewucho! - mężczyzna złapał dziewczynkę i zamachnął się łojąc skórę jej pleców batem. Piritta zaciskała zęby ale łkała cichutko, gdy ten wymierzał swoją sprawiedliwość. - Kto pozwolił ci dobierać się do naszego jedzenia?! - wrzasnął na niego, dając upust swej złości i rozkręcając się coraz bardziej. Mała łkała coraz głośniej, a każdy bat okupowała głośnym krzykiem.
    - Kanyu! Uspokój się - drugi z łowców złapał rękę mężczyzny w żelaznym uścisku i spiorunował go wzrokiem. - Zostaw ją - warknął. - To towar, ma być żywa i w miarę dobrym stanie - przypomniał. - Nie po to wypłaciliśmy im 1000 złotych monet - fuknął i odciągnął kumpla, piorunując małą wzrokiem. - Nawet nie próbuj uciekać - ostrzegł ją i odszedł z mężczyzną na bok.
    Piritta skuliła się i łkała jeszcze chwilę, ale potem chwyciła to całe jabłko, które chciała ukraść i podniosła się na kolana. Zerknęła jeszcze do tyłu i upewniwszy się, że mężczyźni są zajęci sobą, wstała na równe nogi i zmusiła się do biegu. Nie da im się! Nie ma takiej możliwości. Biegła między drzewami, słysząc przekleństwa i ruszających w pościg za nią mężczyzn. O nie. Dogonią ją! Serce jej zamarło, ale nie pozwoliła sobie na chwilę zwątpienia. Dotarła do stromego zejścia i oparła dłonie o drżące z wysiłku kolana. Nie da rady. Nie da rady. Kanyu był coraz bliżej. Odgrażał się jej coraz wyraźniej, więc nie mając lepszego pomysłu ruszyła w dół. Starała się to robić jak najszybciej. W pewnej chwili straciła równowagę i jak kulka sturlała się w dół robiąc przy tym trochę hałasu. Mimo to już będąc na trakcie, wstała i otrzepała zdarte kolana, by kuśtykając znów puścić się biegiem. Miała łzy w oczach, bo to nic nie dawało. Oni dalej ją gonili, a jej zaczynało brakować sił. W końcu w oddali zobaczyła samotnie idącego mężczyznę. Zawahała się, ale... w tej chwili nie miała nic do stracenia. Wpadła na niego drżąc na całym ciele i bez słów przeszła za niego, przywierając do jego nogi kurczowo.
    - Źli panowie - wskazała na nadbiegających. - Nie daj im mnie... nie daj, nie daj - prosiła go cichutko.

    Piritta

    OdpowiedzUsuń
  48. Piri zadrżała lekko, gdy tylko mężczyźni zatrzymali się naprzeciw elfa i jeszcze mocniej przytuliła się do jego nogi, wychylając tylko łepek od czasu do czasu, by popatrzeć na Łowców. Duży miecz Nyliana był imponujący i ze swoją dziecięcą naiwnością liczyła na to, że to oznaka dobrego wojownika. Może, może jej pomoże. Zerknęła na drogę za nim z myślą, że powinna uciekać dalej. Może ten mężczyzna ich zatrzyma a ona ucieknie? Wargi jej zadrżały. Nie wiedziała co robić.
    - To nasze dziecko - warknął jeden z mężczyzn dobywając swojego ostrza. - Chcesz dzieciaka zapłać nam - dodał chłodno zezując na elfa. Drugi również zaopatrzył się w miecz, ale stanął nieco z boku obserwując.
    - Chodź Piritta - wyciągnął do niej dłoń. - Przecież wiesz, że nic złego ci się nie stanie - dodał uśmiechając się do niej łagodnie. Mała jednak pokręciła główką.
    - Nie pójdę - pisnęła. - Nigdy nie pójdę - schowała się za nogami Nyliana z odwagą godną myszycy polnej. - Nie chcę...

    Piri

    OdpowiedzUsuń
  49. Chatka stała w urokliwym miejscu. Musiała przyznać, że okolica nadawała się na odpoczynek idealnie. Odłożyła torby na nieco zakurzonym stole i chwyciła miotłę, która stała w kącie.
    - Tak jest - uśmiechnęła się do niego lekko i zaczęła zamiatać podłogę. Skoro miała się rozgościć to zacznie od posprzątania ich tymczasowego lokum. Zakasała rękawy swojej koszuli i sprawnie ruszyła do zamiatania. Nie marnowała czasu, a rozgrzewkę mięśni można było robić na wiele sposobów. Ona wybrała ten pożyteczny.
    - Dużo znasz takich kryjówek? - zainteresowała się, żeby go trochę zagadać. Nie przeszkadzała mu w pracy ale przecież mógł robić dwie rzeczy na raz. Gdy tylko skończyła z miotłą, sięgnęła po stare wiadro. - Przyniosę wody i zmyję podłogę i wytrę kurze - stwierdziła i już biegła do jeziorka.

    Gabi

    OdpowiedzUsuń
  50. Satoru chwycił całusa w dłonie i przytknął go sobie do serca, by pokazać z palców serduszko i zatrzepotać zalotnie rzęsami. Dopił swoją kolejkę, sięgając po kolejną. Alkohol przyjemnie rozgrzewał go od środka, ale nie wypił jeszcze tyle, by bełkotać czy odczuwać zawroty głowy.
    - Rozumiem, twoimi boginiami są rogate... ja swoich jeszcze nie odkryłem - przyznał szczerze. - Testuję... raz jedna, raz druga... lubię te z ognistym temperamentem. Znam taką jedną Ognistą. Mówię ci co to za kobieta. Potrafi wstrząsnąć facetem dogłębnie, a przy tym takie to nieśmiałe - zaśmiał się głośno. - Niestety już zajęta - westchnął pijąc kolejną kolejke i sięgając po następną. - A ja nie z tych co to odbijają zajęte... przynajmniej dopóki siedzą w dobrym związku.

    Sato

    OdpowiedzUsuń
  51. Haukkua przywykła do samodzielności, więc gdy zapytał o ognisko pokręciła głową. To akurat umiała robić dość sprawnie. Pomocy? Zastrzygła uchem.
    - Jesteś gościem, goście nie pomagają - zaznaczyła. W ich klanie to zawsze była ujma dla gospodarzy, skoro już kogoś zapraszali, to po to by pokazać swoją sprawność i umiejętności gospodarowania. Dla Haukkui najważniejsze teraz było pokazać się z jak najlepszej strony, aby mimo lichej zabudowy udowodnić swoją wartość w ewentualnym handlu. Z zainteresowaniem słuchała o Niebieskołuskich, tak, oni zawsze mieli kości oszluzgów. Uśmiechnęła się delikatnie do elfa, ach, czyli podróżował, miło było posłuchać opowieści takich wędrowniczków.
    - Och, ja? Ja... - lekko się speszyła i zaraz pokręciła głową. - Byłam raz w Lerodas i raz w Argarze, ale... Jak gody będą udane to ruszam z mężem w swoją pierwszą prawdziwą przygodę. Będziemy szykować gniazdo i palenisko dla naszych jajek - przyznała dumnie, nawet uniosła zadowolona brodę do góry. Naprawdę bardzo ją cieszyły te przyszłe plany, czasami nawet nie dowierzała, że trafiła na takiego Baltazara. - Mój mąż jest bardzo kochany - jakoś tak samo jej się wymsknęło. - Chce mi pokazać Świat, bo niewiele go widziałam, znam tylko w teorii wiele miejsc, no i Siivet, ale tak, jest piękne, będziesz miał tu co zwiedzać - przyznała mu rację, a widząc, że zupa jest już ciepła, polała mu do miski pierwsze danie i postawiła naczynie przed nosem.
    - Drugie muszę jeszcze dokończyć, to tak na dzień dobry - wyjaśniła. Nie zamierzała mu podawać jedynie zupy!

    Hałka

    OdpowiedzUsuń
  52. Klara uśmiechnęła się do niego dorobinę cieplej, wierzyła w znaczenie imion, lubiła też snuć teorię na temat tego dlaczego ten czy tamten dostali akurat takie. Zrobiło jej się nawet przyjemnie ciepło na sercu, gdy usłyszała opinię elfa. Wbrew pozorom nie zamierzała drążyć tematu picia, nie uważała, że jest stosowną do tego osobą. Musiałaby stać się ważna dla tego jegomościa, by w ogóle zaczął bardziej zwracać uwagę na jej opinię. Tak przynajmniej ona miała. Przecież gdyby słuchała rad od obcych to nie raz skończyłaby conajmniej źle. Kiwnęła głową na jego odpowiedź co do życia.
    - Czyli jest nadzieja, że jednak się kiedyś z tym ogarniesz - to było jedyne co miała tu do powiedzenia. - Może znajdziesz jakaś uroczą duszyczkę, która sprawi, że nie będziesz czuł ciągot do butelki... - oho, zaczynało się, spojrzała w sufit i powoli odpływała w krainę fantazji. - Może zakochasz się na zabój, ale wiesz, tak szczęśliwie, będziecie tańczyć w deszczu i... - spaliła buraka i lekko się do niego nachyliła - ... i całować się w ukryciu - zachichotała pod nosem. - Nie będziesz miał nawet czasu zaglądać do butelki, mówię Ci... długowieczność służy przedłużeniu gatunku - oparła się na jednej dłoni i spojrzała po elfie. - Jesteś nawet przystojny, w mojej historii miałbyś wianuszek uroczych dzieci, nie byłoby czasu na alkohol - dodała.

    Klara

    OdpowiedzUsuń
  53. Piritta zacisnęła mocno drżące wargi i wspięła się na jego plecy, obejmując go mocno swoimi małymi ramionami. Schowała głowę w jego karku nie chcąc na to patrzeć. Na szczęście jeden z dwóch osiłków złożył broń i klepnął drugiego w plecy.
    - Chodź, nie ma co z nim walczyć. Mała i tak jest nie do upilnowania - stwierdził chłodno i odwrócił się by odejść. Drugi z nich zaklął siarczyście, ale tylko pogroził Nylianowi mieczem i podążył za kumplem. Piri jednak dalej wciskała głowę w kark elfa.
    - Już? - zapytała go szeptem. - Poszli sobie? - chciała wiedzieć, zanim z niego zeszła i zaczęła delikatnie wykręcać swoje palce. - Dziękuję - bąknęła wtulając się w niego.

    Piritta

    OdpowiedzUsuń
  54. Na pytanie o opinię spięła się wyraźnie. Szła przyczepiona do nogawki Walwana, więc ciężko tu było mówić o możliwości wydaniu jakiejkolwiek...
    - Ja... Nie wiem - przyznała w końcu. - Tu czuję się bezpieczniej - stwierdziła. Na pytanie o jajka zastrzygła uchem i przekręciła lekko głowę, automatycznie głaszcząc swój brzuch. - Oczywiście, że będą bezpieczne, Baltazar będzie mnie strzegł i pilnował, nie pozwoli by coś nam się stało - odparła znacznie pewniej niż dotychczas. Ufała bezgranicznie swojemu Księżycowi, już nie raz pokazał jej jak bardzo mu zależy. Otrzepała się lekko, gdy wspomniał o miłości jej męża, niczym zwierz rozładowywała w ten sposób stres. Znowu odrobinę się speszyła.
    - Dziękuje - odparła z poprzednią łagodnością. Uśmiechnęła się lekko na jego słowa o urokach jej krainy. Może rzeczywiście dane jej będzie tym razem dostrzec piękno w podróży? Z Baltazarem czuła się naprawdę bezpiecznie, więc i o zachwyt będzie łatwiej. Komentarz o gotowaniu również przyjęła z uśmiech, a na pytanie zastrzygła uchem.
    - Ależ nie, zaraz dołączę, mięso powinno się trochę pomoczyć - odpowiedziała i po dwóch minutach przygotowań również nalała sobie miskę i zajęła miejsce przy sąsiednim boku stołu. - Dużo zielonego i białka, kilka odpowiednich przypraw pozwala stworzyć prawdziwe kulinarne cuda - przyznała z lekkim uśmiechem. - Ty też gotujesz Nylianie? - zapytała, patrząc po nim ciekawie, zerknęła na rysunki, które miał na twarzy. - Czy one coś oznaczają? - to również ją interesowało, lubiła rysować i znała wiele znaczeń różnych symboli, ale te nie wyglądały zbyt znajomo.

    Hałka

    OdpowiedzUsuń
  55. Popatrzyła na niego, mrużąc lekko w oczy.
    - Chyba przeceniasz moje możliwości - poinformowała go, kończąc zamiatanie i zabierając się za zmywanie podłóg czy mebli. - W jeden dzień to ja się nie nauczę strzelać. Jak trafię w tarczę to będzie dobrze - poinformowała go, jakoś tak nie do końca wierząc we własne umiejętności. Zawsze przecież jej powtarzano, że nie nadaje się do tego typu zadań. - Na pewno tu zanocujemy... - dodała. - A lepiej mieć wtedy czysto - stwierdziła. Jakoś tak lubiła czystość, a praca pozwalała jej zająć myśli i zapewnić sobie spokój przez kilka dobrych minut.
    - Mhm warto by takie znać - stwierdziła. Ona chyba słabo szukała, albo jeszcze gorzej. Po prostu nie umiała szukać. Zacisnęła mocno wargi i kiedy skończył robić tarczę ona akurat kończyła myć podłogę.
    - Ale to żadna ujma posprzątać. Ja po prostu lubię mieć czysto - wyjaśniła mu tylko idąc za nim na dwór i rozgrzewając sobie przy okazji nadgarstki oraz robiąc okrężne ruchy ramionami. Rozgrzewka była ważną częścią każdej aktywności fizycznej.

    Gabi

    OdpowiedzUsuń
  56. Pokręciła główką i zacisnęła dłonie na jego koszulce. Znów pokręciła główką, a wargi jej zadrżały.
    - Mama i tata dostali pieniążki od złych panów i puff musiałam iść z panami - powiedziała, wtulając się w niego mocno. Wybuchnęła płaczem, przez długi czas tylko płacząc wciśnięta w jego koszulę. - Dom w Lerodas, ale mama i tata mnie nie chcą. Oni dla mojej siostry pieniążki zbierali - dodała jeszcze pociągając mocno nosem. - Nie mam domu już - otarła łezki i wzięła kilka głębokich oddechów, po czym kopnęła trochę piasek pod nogami i przykucnęła.
    - Pan ma dom? - zerknęła na niego. - Żonkę? Dzieci? Pan jest stary?

    Piri

    OdpowiedzUsuń
  57. Zastanowił się nad taką ewentualnością i zaśmiał głośno.
    - Mąż może nie, ale wiesz... - cmoknął dopijając kolejnego. Zamyślił się robiąc sobie w myślach konkretną listę "za i przeciw", ostatecznie kręcąc przecząco głową. - Nie, na dłuższą metę ten ognisty temperament mógłby mnie po prostu wykończyć psychicznie - jęknął uderzając głową o blat stołu. Zaraz jednak sięgnął sobie po kolejny trunek. - Oho... nie znalazłeś? - przyjrzał mu się uważnie. - A... to pewnie przez wymuskany ryjek - dodał. - Wyglądasz jak malowana lala...

    Sato xD

    OdpowiedzUsuń
  58. Klara wzruszyła tylko ramionami na słowa o kanalii.
    - Jakby nikt nigdy się w takim nie zakochał. Nigdy nie wiadomo, rozejrzyj się... Moja siostra to wyszła za o wiele gorszego od Ciebie. Ty chociaż umiesz przeprosić i zauważasz swoją gafę - zauważyła i spojrzała za dłonią Nyliana, gdy ten sięgał do jej twarzy. Odrobinkę się przy tym zaczerwieniła, ale zaraz chrząknęła w ramach lekkiego ostrzeżenia. Gest na szczęście nie był aż tak znaczący by mocniej się bulwersować.
    - To, że większość zapomina, nie oznacza, że i Ty musisz. W końcu wiele jest przykładów odskoczni od reguły - zauważyła, nadal w optymistycznym uśmiechem, a na pytanie o partnerkę aż jej się oczy zaświeciły. Złączyła palce swoich dłoni i przytuliła je do piersi.
    - Och, wyobrażeń mam co najmniej kilka... Może jakaś elfia księżniczka, która ma dość tych wszystkich falban i sztucznego wchodzenia innym w dupkę "bo wypada"? A może tajemnicza badaczka, która dogłębnie sprawdza działanie alkoholu na różnej maści stworzenia? Może smutna panna, którą będą bawiły Twoje pijackie żarty? ... - zdawała się mieć na prawdę wiele pomysłów w swojej głowie.

    Klara

    OdpowiedzUsuń
  59. Na słowa o współczuciu pokiwała głową, robiąc przy tym duże oczy i przykładając dłoń do ust.
    - Ja też - szepnęła konspiracyjnie i zmieniła nieco pozycję, kładąc dłonie przed kolana i opierając się na nich, przez co pochylała się odrobinę w stronę Nyliana. Pokręciła głową na jego sugestie.
    - Nie bezpośrednio Ty, a każdy. Każdy jest - wzruszyła ramionami. - Na swój, czasem dziwny, pokraczny sposób, ale myślę, że każdy jest wyjątkowy - zdradziła mu swoje przekonania. Uśmiechnęła się delikatnie i zaśmiała lekko, gdy obalił wszystkie jej teorie. - Z całym szacunkiem, ale nie znasz wszystkich smutnych panienek tego świata, nawet jeżeli masz setki lat, nic tu nie obaliłeś. Nie jedną bawi pijacki humor - zauważyła dumnie unosząc brodę. - Miłośniczka długich uszu o nieskazitelnej urodzie i sercu pełnym nadziei, chcąca dać Ci szansę. Niesforna, uparta młódka, głupio, acz szczerze zauroczona. Dziecko zaślepione wizją idealnego, postawnego opiekuna - poruszyła zabawnie brwiami. Miała naprawdę spore pokłady wyobraźni.

    Klara

    OdpowiedzUsuń
  60. - Och nie, nie. To zupełnie nie tak - odparł szczerze i posłał mu słodki uśmiech. - Bardziej martwi mnie to, że jej ognisty temperament i mój własny... równie ognisty mogą ze sobą nie współgrać - cmoknął z lekkim zawodem. - No i nie chcę rozwalać tego co szczęśliwe - dodał jeszcze dopijając swój kufel do końca. W głowie lekko mu zaszumiało, ale jeszcze nie na tyle by się poddawać. No przecież nie przegra w przedbiegach!
    - Zaraz rasisto... - wywrócił oczyma. - Odezwał się ten, co się nie krzywił na męskie zaloty - posłał mu buziaka w powietrzu. - Po prostu rzadko kiedy spotykam elfiastego - dodał szczerze, wstając i podchodząc do niego, by spojrzeć mu prosto w oczy. - Masz fascynujące... uszy - rzucił przechodząc na bok, by móc się im dokładnie przyjrzeć. - Ten ich kształt... taki zadziorny. Z natury musicie mieć nieźle we łbach poprzekręcane - wyszczerzył się wracając na swoje miejsce. - A co do wieku... no cóż... po prostu wyglądasz na młodego, choć pewnie ja przy tobie to wymoczek. Mały pierdek.

    Sato

    OdpowiedzUsuń
  61. Nie wiedziała co ma mu odpowiedzieć. Poczuła łzy napełniające jej oczka, gdy tak jej wspomniał o tym co mogła powiedzieć rodzicom. Jak ich podsumował. Odsunęła się od niego z drżącymi ustami. Pilnowała aby się nie rozpłakać, ale to nie było łatwe.
    - Dorośli sami mają rozum - zauważyła, ocierając łezki i uderzając się po policzkach delikatnie, ale za to kilkakrotnie. - Ziółka? Jakie ziółka? - zdziwiła się. Nie rozumiała o czym ten mężczyzna mówił i trochę przez to poczuła się mniej pewniej. - Mama i tata mnie chyba nie chcieli - powiedziała cicho, stwierdzając ten fakt. Poczuła jak łzy spływają jej po policzkach i już ich nie zatrzymywała. Ukucnęła przed nim chowając twarz między swoje kolana i cicho łkała.
    - Nie wiem - odparła cichutko, gdy już przestała płakać i podniosła się na nogi, aby znów się w niego wtulić. Przez chwilę milczała tylko się do niego przytulając. - Może... może... może z panem pójdę? - zaproponowała, unosząc na niego swe spojrzenie i patrząc na niego błagalnie. - Proszę!

    Piri

    OdpowiedzUsuń
  62. Haukkua przytaknęła głową na wzmiankę o diecie.
    - Klan błotny zawsze patrzył co należy jeść. Jesteśmy wdzięczni za wszystko co nam podarowała matka natura - nim zaczęła jeść zupę wykonała kilka symboli na swoim talerzu i odprawiła swój krótki dziękczynny rytuał, by w końcu sięgnąć po pierwszą łyżkę. - Bałam się chodzić sama poza bagna i znalazłam dużo pysznych bulw, porostów i źródeł białka. Mieszkałam długo sama, więc z nudów wymyślałam różne sposoby na przygotowanie jedzenia. Cieszę się, że w końcu mogę komuś gotować na co dzień, ale dla gościa też - przyznała. Z zaciekawieniem wysłuchała o jego gotowaniu i zerknęła na wysuszony kawałek mięsa. Niepewnie powęszyła w powietrzu i powoli wyciągnęła łapę by złapać kawałek i jeszcze intensywniej obwąchać. Odłożyła jednak mięso na bok. - Później posmakuję - postanowiła. Zapach nie bardzo pasował jej do dania, które szykowała, a nie chciała go sobie popsuć. Zastrzygła uchem na grymas mężczyzny, widać było, że temat tatuaży wcale go nie cieszy, ale Haukkua nie miała dość odwagi by poruszyć temat. W końcu chodziło o tradycje, a te w jej oczach były ważne. Kiwnęła tylko głową.
    - Lubię rysować ciało, ale to takie na chwilę rysunki, z czasem znikają i mogę znowu namalować nowe - przyznała z lekkim zawstydzeniem. Chwilowo najbardziej lubiła malować po ciele męża, przy takich rozmiarach stanowił dla niej płótno idealne.

    Hałka

    OdpowiedzUsuń
  63. Klara od razu złapała butelkę, gdy tylko dojrzała jak dłoń elfa się do niej skrada. Postawiła ją przy swoich zgiętych kolanach, między opartymi o podłogę dłońmi.
    - Z góry zakładasz, że nic do takiej nie poczujesz. Nigdy nie kochałeś? Nie byłeś zakochany Nylianie? Od samego początku mówię o kimś, kto i Tobie bardzo by się spodobał. Przecież to oczywiste, że taka nie w Twoim guście nie jest w stanie sprawić, że zechcesz coś zmienić - wytknęła mu, grożąc palcem.
    - Ty z kolei każdą opierasz na teorii, że Twój los z góry jest już przesądzony - skrzyżowała ręce na torsie, a słysząc przykład z samą sobą otworzyła nieco szerzej oczy i lekko się zarumieniła. Zaraz jednak nieco nadęła policzki i złapała butelkę, którą przed chwilą chciał sięgnąć, by bezceremonialnie otworzyć i wylać zawartość na podłogę.
    - Nie byłabym, racze Ty byś był, gdybym dobrała się do Twoich alkoholi - oznajmiła, dumnie unosząc brodę. Nawet fakt, że rozlany alkohol moczy jej sukienkę zdawał się jej teraz nie przeszkadzać.

    Klara

    OdpowiedzUsuń
  64. Dziewczyna popatrzyła po nim i westchnęła ciężko, biorąc się pod boki.
    - Myślałam, że zostaniemy tu na noc, zwłaszcza że słońce już zachodzi - odparła prosto w mostu. - Lubię mieć czysto, nawet jeśli zostaję na trochę - naburmuszyła policzki, czując jak zaczyna się lekko rumienić. - Zamiast mi tu marudzić, powinieneś się cieszyć, że też będziesz miał czysto - bąknęła i teraz zaczęła zamiatać jeszcze intensywniej, już nie zwracając na niego uwagi. Phi, nie rozumiał o co chodzi to jego sprawa. Ale wysnuwanie pomysłów, w których mieszkała by z nim dłużej... no co za czort!
    - Zostawiłam całą jedną pryczę, pełną kurzu, żyjątek i innych pierdół, specjalnie dla ciebie - posłała mu słodki uśmiech. - Co byś mógł się na niej spokojnie wyspać wraz ze swoim bałaganem.
    Odstawiła miotłę na bok i otrzepała swoje dłonie, po czym wyszła wraz z nim na zewnątrz aby przypatrzeć się swojemu celowi. Wyciągnęła swoje sztylety i odetchnęła głęboko, przypominając sobie uwagi Akane. Stanęła na lekko ugiętych nogach i zamachnęła się tak by nie rzucać z samej ręki, tylko użyć do tego ciężaru swojego ciała. Wówczas sztylet miał większą moc. Pierwszy wbił się tuż obok tarczy. Drugi nieco powyżej niej, a trzecim udało się jej ją musnąć. Zacisnęła mocno zęby, spoglądając na Nyliana.
    - No... chociaż trafiam w drzewo - skomentowała podchodząc do niej, by zebrać swoje sztylety i wrócić do elfa, w oczekiwaniu na jakieś wskazówki czy inne poprawki.

    Gabi

    OdpowiedzUsuń
  65. Uniosła na niego swe wielkie, pełne łez oczy i otarła je szybko z nich kiwając główką i łapiąc go pewniej za rękę.
    - Dobrze - zgodziła się cicho, ściskając mocniej jego dłoń. - Ale nie zostawisz mnie samej w lesie? - spojrzała na niego niepewnie. Co prawda uratował ją i nie chciał niczego w zamian, ale jakoś musiała się upewnić. Nie wiedziała o co mu chodzi z tymi ziółkami więc tylko wzruszyła ramionami kiwając główką.
    - A pójdziemy na dobre jedzonko? - popatrzyła na niego prosząco - W brzuszku mi burczy - zarumieniła się. Może i była zachłanna. Może za dużo od niego chciała, ale nie mogła nic poradzić na to głośne burczenie. Bolały ją plecy, była brudna, zmęczona i głodna. Chciała pozbyć się chociaż jednego z tych paskudnych odczuć, a głód wydawał się najłatwiejszy do ogarnięcia.

    Piritta

    OdpowiedzUsuń
  66. Westchnął ciężko w odpowiedzi na temat spraw sercowych i machnął na to ręką. Kiedyś znajdzie sobie kobietkę, póki co dobrze mu było tak jak było. Samemu mógł robić co chciał, spać z kim chciał i nikt mu wyrzutów nie robił. Dopił swój alkohol i roześmiał się serdecznie na jego wiadomość.
    - Rasizm może i nie, ale brak tolerancji i owszem - zacmokał poruszając przy tym zabawnie brwiami. - Och oczywiście - poruszał swoimi małymi, słodkimi uszyma prezentując tym samym jedną z masy umiejętności niepotrzebnych jakie miał. - Mrrrrrau - zamruczał, dla efektu przymykając jeszcze oczy i przekręcając się tak by miał lepszy dostęp do jego uszu. - Nie bój żaby, jesteś bezpieczny - poinformował go. - Nie zamierzam cię gwałcić - pokazał mu język. - Hm... może i jestem dorosły, ale jakoś tak za bardzo dorosło to się nie czuję - przyznał polewając sobie kolejną kolejkę. - Masz ochotę na żarcie? Ja stawiam - dodał zaraz i poprosił o kartę by przejrzeć ją pobieżnie. Jeśli miał pić na umór to wypadało to czymś poprzegryzać. - No właśnie - zgodził się z nim. - Diabli wiedzą jak to przeliczać... - pokręcił lekko głową. - Wiesz co? Ja bym tam patrzył na doświadczenie... - pokiwał lekko głową. - Jeśli masz sto lat, ale niewiele przeżyłeś... to będziesz zdecydowanie mniej doświadczony i dorosły... niż taka 20-latka, która miała ciężkie życie i musiała sobie sama radzić już od dobrych dziesięciu lat - podrapał się po głowie. - Coś w ten deseń... kurczę... tyle filozoficznych tematów przy alkoholu... - zachichotał. - Stary... jak tak dalej pójdzie to napiszemy tu rozprawę i opublikujemy na tablicy ogłoszeń.

    Sato

    OdpowiedzUsuń
  67. Uniosła zaskoczona brwi. Zakazana miłość? Och... Z przykrym zakończeniem. To musiało być doprawdy przygnębiające doświadczenie. Spojrzała po nim rozczulona.
    - Przykro mi - przyznała, bo rzeczywiście tak było. Osobiście uważała, że miłość była prawdziwym darem, taka szczera i prawdziwa. Nieodwzajemniona musiała bardzo boleć, nigdy jeszcze tego nie doświadczyła. Jasne, podobało jej się kilku chłopców, ale zwykle przy pierwszych spotkaniach wychodziło co też im chodziło po głowie i zauroczenie błyskawicznie znikało. Słuchając o wygnaniu i skazaniu znowu smutno po nim spojrzała. Chyba jednak źle go oceniła. Może po prostu przeszedł w swoim życiu wiele przykrości? Z jednym się tylko nie zgadzała. Pokręciła głową.
    - A kto Ci broni? Twój los jest Twój, możesz leżeć biernie Nylianie i smęcić, ale tak jak nikt nie ma władzy nad Twoim losem, Ty nie masz władzy nad cudzym. Nie możesz być pewny, może cudzy los wepchnie jakąś niewiastę w Twoje życie i nic nie zrobisz, po prostu wpadniesz, przepadniesz, stracisz dla niej głowę, nie możesz tego wiedzieć - zauważyła z łagodnym uśmiechem, po czym wylała trunek.
    Zaskoczona jego ruchem wciągnęła głośno powietrze i zamrugała oczyma, łapiąc się go w odruchu, co by nie upaść. Takiej reakcji zdecydowanie się nie spodziewała, sukienka była robocza, zawsze kończyła w praniu na koniec dnia, czasem nawet w połowie. Ileż to razy wylano już na nią cały kufel piwa. Dziś co prawda trunek był jej pierwszym przebojem, ale mimo wszystko.
    Klara wyraźnie się zawstydziła, a jej policzki ozdobił rumieniec. Co on wyprawiał? Był gościem, to ona tu była od sprzątania i pilnowania porządku. Sytuacja była dla niej na tyle zaskakująca, że w pierwszej reakcji po prosu zdębiała, szukając własnego oddechu. W końcu jednak zatrzymała dłoń Nyliana.
    - Ja... To suknia do pracy, nie trzeba, naprawdę - sama złapała materiał by wycisnąć z niego resztki wody. - Ja... - było jej jakoś tak głupio. Wstała z łóżka i ruszyła do wyjścia. - Przepraszam, muszę posprzątać - zaznaczyła, by zaraz wrócić z wiadrem i mopem. Zaczęła przecierać podłogę. - Przepraszam, nie powinnam, oddamy za alkohol - pochyliła lekko głowę. Trochę chyba za bardzo się spoufaliła. Już ostatnio miała problemy, gdy wyszło na jaw, że oblała piwem jednego jegomościa. Ten wyszedł bez płacenia, a fakt, że był chamem niewielu obchodził.

    Klara

    OdpowiedzUsuń
  68. - Całe szczęście, że nie masz w tym temacie wiele do powiedzenia - podkreśliła krótko, nadal uważała, że nie jest w stanie wszystkiego przewidzieć. Nie zamierzała przyznawać mu racji. Nawet jeżeli sam sobie bronił, była pewna, że na świecie znajdzie się chociaż jedna osoba, która zechce o niego walczyć.
    - Każda potwora znajdzie swego adoratora - dodała tylko, bo szczerze w to wierzyła. Nawet najwięksi przestępcy trafiali w swoim życiu na prawdziwą miłość. W informacje o tym, że dany układ mu odpowiada nie specjalnie uwierzyła, tak nie wyglądały szczęśliwe jednostki. Skoro musiał pić by nie pamiętać to nie pogodził się z tym co w jego życiu zaszło. Nie komentowała jednak nic więcej, upierał się przy swoim, a ona przy swoim. Poza tym w danej chwili była zbyt sparaliżowana by cokolwiek więcej dodać. Na komentarz o szanowaniu pracy zrobiło jej się odrobinę głupio, miał rację, ale przecież nie darła sukni i nie ciskała jej w śmietnik, nie. Zamierzała nosić tak długo, aż rzeczywiście nie będzie się już do tego nadawać, a plamy... W jej zawodzie były nieuniknione. Jakiś przesiew trzeba było zrobić. Przeprosiny i komentarz o pasującej sukni tylko bardziej ją speszył, cała sytuacja była jakby oderwana od rzeczywistości, dość niecodzienna, a do takich Klara po prostu nie przywykła.
    - Przecież ja to zrobię! - zaznaczyła, widząc jak przeciera podłogę, prawie się pochyliła, by zabrać mu szmatkę, ale zdążył wstać i sam mocno złapał jej mopa. Nie trzeba? Spojrzała mu w oczy.
    - Nylianie, podłoga to nie Twoje usta, oddam pieniądze za wylany alkohol, co innego gdybyś Ty to zrobił, ja nie powinnam - zrugała samą siebie w myślach. Szybko by potraciła gości, gdyby już teraz miała przejąć gospodę. Dobrze, że rodzice żyją i mają się całkiem nieźle. Roztrzęsiona? Spojrzała po własnych ramionach. Może rzeczywiście troszkę drżała? Naprawdę chciała się sprawdzić w roli, jaką dali jej rodzice. Delikatnie zacisnęła usta i puściła mop, robiąc kilka kroków w tył, ostatecznie trafiając nogami na łóżko i lądując na nim pupą.
    - To moja praca... Nie wykorzystywanie - zauważyła już nieco spokojniej po czym znowu po nim spojrzała. Nie miała pojęcia, czy rzeczywiście nie powie, ale dlaczego miałby kłamać? Zerknęła na przeprany materiał sukienki, znowu na elfa i uśmiechnęła się do niego leciutko.
    - Dziękuję - przymknęła na chwilę oczy i zaczerpnęła nieco powietrza, by spokojnie je wypuścić nosem. Od razu lepiej.

    Klara

    OdpowiedzUsuń
  69. Uśmiechnęła się do niego promiennie ciesząc się, że jej nie zostawi i przytuliła nieco mocniej do jego ręki, a potem zapytał o jedzonko i musiała się zastanowić.
    - Mięsko? - zapytała go, bo nie wiedziała czy to oznacza coś porządnego. - Nie pamiętam - pokręciła główką. - Ale u panów czasem kawałek chlebka - poinformowała go i pisnęła, gdy wziął ją na barana. - Kurwa, kurwa, kurwa - powtórzyła po nim czerwieniąc się na twarzy. Wiedziała, że to brzydkie słowo, ale w jego ustach zabrzmiało dobrze, więc też postanowiła wprowadzić je do swojego słownika. Z góry świat wyglądał lepiej i nawet jakoś tak uśmiechnęła się szeroko.
    - U panów byłam długo, kurwa... ja nie wiem ile... kurwa... dwie pełnie księżyca minęły, kurwa... - stwierdziła bo to był jej wyznacznik upływu czasu. Złapała się go mocniej, co by przypadkiem nie spać. - A co zjemy? - zapytała go zaraz. - Kurwa, tak! - zaklaskała w dłonie.

    Piritta

    OdpowiedzUsuń
  70. Doprawdy dziwny gość jej się trafił, już pomijając upartość, ale większość przyjęłaby pieniądze, nawet gdyby wino wylało się z ich winy. Westchnęła ciężko, odpuszczając, klient ma rację, no to niech ma. Skoro nie chciał pieniędzy, lepiej dla niej.
    Na wspomnienie o wylewaniu alkoholu wzruszyła delikatnie ramionami.
    - Wylałam, ale zawsze obrywam wtedy po kieszeni, no i chodziło o chama, Ty nie jesteś chamski - zauważyła dość istotną różnicę. Kiedy siedziała już na łóżku czuła się naprawdę dziwnie widząc jak to on sprząta, skrzywiła się delikatnie. Gdyby matka to zobaczyła to zaraz dostałaby szmatą przez łeb.
    - Mhm, właśnie widzę, będę ich chyba zatrudniać do sprzątania - skrzyżowała ręce na klatce piersiowej. Czy on z nią właśnie flirtował? Słyszała podobne teksty dość często, tyle, że zwykle coś próbowano nimi wyłudzić lub padały po prostu do wszystkich kobiet w okolicy... czasem nawet nie tylko kobiet. - Gdyby wszystkie pracowite, piękne kobiety były tak traktowane to Wam mężczyzną ręce by poodpadały - stwierdziła dość prosto, jednak dalej się rumieniąc. Spojrzała na elfa wyraźnie zaskoczona, gdy rzucił swoim kolejnym tekstem.
    - Pracuję w gospodzie, na co dzień słyszę takie i podobne teksty - uciekła wzrokiem w bok i założyła kilka niesfornych włosów za ucho. - Chociaż ciężko brać je za prawdziwe - dodała. Przy takiej intensywności mogłaby nawet nie usłyszeć różnicy, nie była niestety w tym dobra, a podrywaczy po świecie chodziło wielu.

    Klara

    OdpowiedzUsuń
  71. - Horrendalne, okropna potwarz - potwierdziła. Wiedziała, że elfy miały inne zwyczaje, że u nich nocne życie kwitło. Byli bardziej istotami chętnymi do nocnych eskapad czy popijaw niż do snu. Czasami im tego zazdrościła, ale teraz... chciała po prostu zasnąć. Przynajmniej jedną noc spędzić na pryczy a nie na gołej ziemi czy innej gałęzi drzewa.
    - Och nie ma za co - prychnęła na te jego podziękowania i zaraz była na dworze, aby ćwiczyć rzuty. W jaki sposób celowała? Jeśli powie mu, że przymyka jedno oko, otwiera usta i wyciąga z nich język, żeby skupić się na celowaniu, na samym środku tarczy... to Nylian z pewnością padnie ze śmiechu. Dlatego wybrała drugą opcję, zerknęła na niego i wzruszyła ramionami.
    - Po prostu... widzę tarczę i rzucam - powiedziała. - No i ... bardzo nie chcę nikogo skrzywdzić - zarumieniła się trochę, bo o ile wiedziała, że umiejętność rzucania sztyletami czy inna forma samoobrony bardzo jej się przyda to mordowanie kogoś było dla niej wciąż nie do przeskoczenia. - Wolałabym zranić... niż zabić - przyznała, po czym drgnęła nieco gdy złapał jej rękę, by poprowadzić w taki sposób w jaki powinna rzucić. Rozluźniła się dopiero po krótkiej chwili.
    - Dobrze - pokiwała głową i trochę sztywno rzuciła. Sztylet wbił się w sam kraniec kartki. - Hm... - spróbowała jeszcze raz i ten również trafił w końcóweczkę. - O... jest lepiej - przyznała szczerze, idąc po sztylety.

    Gabi

    OdpowiedzUsuń
  72. Uśmiechnęła się lekko na jego komplement, zrobiło jej się naprawdę miło. Marzyła by być idealną gospodynią domową, cieszyła się, że ta wizja ma w końcu szansę się spełnić.
    Słysząc pytanie zastrzygła uchem i pokręciła głową.
    - Jeżeli nie żyjesz według zasad mojego klanu to nie ma takiej potrzeby. Możesz je wykonać, ale nie musisz - odpowiedziała. Mudklani nigdy nie naciskali na dostosowywanie się u swoich gości, byli tolerancyjni. - Chętnie poznajemy zwyczaje innych, tak jak i dzielimy się własnymi - dodała, bo właśnie tak kojarzyła swoje wczesne dzieciństwo nim to zostało brutalnie jej zabrane. Posłała mu kolejny uśmiech na słowa o talentach kulinarnych i ich braku. - Co więc najczęściej szykujesz? Twój lud ma tradycjonalne dania? - zapytała, ten temat akurat mocno ją interesował. Fajnie byłoby znać światowe przepisy i szykować jakieś danie, w razie pojawienia się gości z danego rejonu. Na wzmiankę o rysowaniu zastrzygła uchem i przekręciła głowę. Permanentne, no tak, słyszała o tym.
    - W mojej kulturze właśnie o to chodzi by nie były na zawsze. Czasem malujemy się dla przyjemności, ale czasem na dane święta, każde z nich ma swoje barwy i symbole, o to chodzi by można było je zmyć - przyznała. Spojrzała zaraz po jego dłoni wychylając jedynie głowę w jej stronę. Wzory wyglądały dość interesująco.
    - Smutne jakieś - stwierdziła. Zdecydowanie bardziej wolała swoje kolorowe obrazki. Na pytanie wzruszyła ramionami. - Zależy, czasem znaczą, a czasem po prostu są. Przygotowuję też ilustracje do księgi Walwana, opisuje w niej faunę Mathyr, a moim zadaniem jest rysowanie opisywanych gatunków - wyznała. Znała różne formy rysowania.

    Hałka

    OdpowiedzUsuń
  73. - Piritta - odparła szybko, przytulając się do niego mocniej i cicho dziękując jeszcze za obietnicę jedzonka. - A ty? - zapytała go zaraz, bo przecież on też się nie przedstawił, a mimo wszystko rodzice powtarzali, że z obcymi iść nie powinna. Jak się przedstawi to nie będzie obcy, no nie? Zacisnęła mocno wargi.
    - A czemu jak dorosnę? - zapytała go nie rozumiejąc. - Skoro ty możesz to ja też mogę - pokiwała szybko główką. - No bo skoro złe słowo to czemu ty możesz a ja nie? - zastanowiła się. - To przecież nie w porządku, kurwa - poinformowała go. Naburmuszyła się i pociągnęła go za włosy.
    - A ja nie chcę być damą - powiedziała. - Ja będę... będę bić brzydkich panów - poinformowała go z pewnością siebie. - Tak będzie!

    Piri

    OdpowiedzUsuń
  74. Spojrzała mu w oczy i odpowiedziała delikatnym uśmiechem.
    - Wczoraj było wczoraj, pokazałeś się tam z innej strony. Chyba mi nie powiesz, że masz tylko jedną stronę, prawda? - zauważyła spokojnie i westchnęła ciężko, patrząc na posprzątane miejsce z wyraźnym grymasem na twarzy. Zaraz jednak przeskoczyła wzrokiem na elfa. Władczo uśmiechnie? Spojrzała w bok na te całe jego rady. Manipulacja i kokietowanie nie należały raczej do jej zdolności, poza tym nie była pewna czy w ogóle chce się czegoś takiego uczyć. Kiedy się zbliżył i przed nią kucną, spojrzała po nim pytająco. Pokręciła głową.
    - Źle się nie patrzy, ale źle się czuję. To moje zadania, moja praca, lubię się w niej sprawdzać. Nie robię zbyt wiele w życiu, ale jak już coś robię to lubię się do tego przykładać - odparła, nadal trochę zawstydzona. Wzruszyła jednak ramionami, taka była, wcale nie szukała wyręczenia, chociaż było nawet miłe. Na komplementy przełknęła głośniej ślinę, ale zaraz uśmiechnęła się wdzięcznie. Nie był w tym jakiś nachalny, a gdy wspomniał o jej pomysłach naprawdę się ucieszyła. Zwykle uchodziła za oderwaną od rzeczywistości, niewiele spotykała na swej drodze poetyckich dusz. Przyglądała mu się dłuższą chwilę z tym delikatnym uśmiechem na twarzy, ale w końcu drgnęła i zerknęła na drzwi.
    - Cóż, mam jeszcze obchód do dokończenia, ale... Skoro tak lubisz te opowieści... - znowu na niego spojrzała. - Po pracy chciałam wybrać się na przechadzkę, Slavit to w końcu nie tylko tłum i targowiska. Jeżeli masz ochotę to... Możesz mi potowarzyszyć - zaproponowała niepewnie wzruszając ramionami i przerzuciła nogi przez łóżko by wstać z niego z drugiej strony. Poprawiła sukienkę, przeczesała włosy i założyła je sobie za uszy by znowu spojrzeć na elfa, czekała na odpowiedź.

    Klara

    OdpowiedzUsuń
  75. Naburmuszyła się wyraźnie. Dzieciom nie wolno. Jak ona nie lubiła takich słów. Dzieci też miały swoje rozumki i potrafiły mówić to co wszyscy!
    - Ja cię lubię - zaprotestowała, przytulając się do niego mocniej. - Kurwa bardzo lubię - dodała żeby podkreślić swoje słowa. - Mnie też będą lubić - zapewniła go wesoło i zaraz znów zmarszczyła brwi. - A kto to cham? - zainteresowała się. - Ty jesteś cham? - zamrugała. - To ja lubię chamów - pokiwała szybko głową i uśmiechnęła się szeroko. Mimo burczenia w brzuszku chciała mu dać znać, że bardzo go lubi. - Będę takim chamem jak ty - dodała jeszcze. - Takim duuuużym chamem - zapewniła, krzywiąc się na tę całą damę. - Ale ja chcę być chamem i łotrem i chcę umieć się obronić! - poinformowała go z pasją.

    Piri

    OdpowiedzUsuń
  76. Zaśmiała się cicho, kiedy tak wspomniał o słońcu męczącym oczy. Cóż tu mogła mu przyznać rację, ale co do romantyzmu pokręciła lekko głową.
    - Och ale to ty tracisz wszystkie zachody słońca bo dopiero wtedy wstajesz... są cudowne, bardzo romantyczne. Ta pora między końcówką dnia a początkiem nocy... moim zdaniem jest najbardziej romantyczną porą - pokiwała lekko głową, rumieniąc się przy tym lekko. Jej oczy zaskrzyły się, kiedy to przed nimi widziała wiele przepięknych zachodów słońca.
    - A nad wodą wyglądają jeszcze lepiej - szepnęła. Słuchała jego rad co do swojego stylu walki i skinęła głową. - Wiesz ja nie umiem dobrze walczyć - przyznała się. - Ale... uczę się - dodała. - Coś tam już umiem. Uczę się od każdego, kto chce mi coś pokazać - pokiwała głową, znów biegnąc po sztylet i wracając, by ponownie nim rzucić i znowu. - Nie poddaję się - mruknęła. - Rzucanie tym ostrzem chcę wykorzystać do polowania czy do obrony w dal... jest szybsze niż naciąganie cięciwy i można przeciwnika nieco zaskoczyć - mruknęła. - Jeśli chodzi o walkę wręcz... no tu też ćwiczę - pokiwała lekko głową. - Cięcia - zrobiła kilka pozycji, maksymalnie szybko przesuwając sztyletem w powietrzu. - Ale nowa w tym wszystkim jestem. Widzisz, do tej pory byłam tą chowaną w wieży księżniczką, którą bardziej uczono dyplomacji niż walki... odganianą od wszelkich broni - zacisnęła mocno wargi. - Teraz to nadrabiam.

    Gabi

    OdpowiedzUsuń
  77. Uśmiechnęła się delikatnie na jego żart, ale cmoknęła niezadowolona gdy wspomniał o policzkowaniu.
    - Będę wdzięczna jeżeli nie sprawisz bym musiała posunąć się do tak bezpośredniego działania - zaznaczyła z powagą na twarzy. Nie popierała takich zachowań, aczkolwiek chamstwa też nie popierała więc niekiedy rzeczywiście posuwała się do tego typu rozwiązań. Odrobinę zaskoczyła ją zmiana jaka w nim nastąpiła, jakby nagle postanowił lepiej się prezentować. Słał uśmiech, stał nienagannie, nawet gdy kucał starał się trzymać fason, do tego te jego obserwacje. Miała wrażenie, że nagle widzi w niej coś, czego wcześniej nie widział. Na słowa o pracy uśmiechnęła się nieco szerzej i pokręciła głową, nawet lekko się zaśmiała.
    - Och nie, źle zrozumiałeś. Nie umniejszam swojej pracy - przyznała uśmiechając się do niego subtelnie. - Bardziej chodziło mi o monotonię, małą różnorodność zajęć. Zdecydowana większość kręci się w temacie gospody, tylko to miałam na myśli - wyjaśniła. Wcale nie uważała, że jest mało potrzebna, och nie. Przecież widziała ile trzeba pracy by to wszystko dobrze funkcjonowało, widziała, że jest zapotrzebowanie na jej pracę i nie czuła się z tym źle. Na wzmiankę o nawróceniu zaśmiała się delikatnie, nie brała tego poważnie, ale zrobiło jej się miło, bo rzeczywiście zmiana była bardzo widoczna.
    - Dziękuję, to miłe - przyznała, spoglądając na te jego kropki, ale zostawiła ewentualne pytania na później.
    Kiedy już stała, a on się ukłonił ponownie uśmiechnęła się delikatnie. Złapała swoją sukienkę i dygnęła lekko, naśladując te wszystkie damy, które widywała. Ruszyła w stronę drzwi, nadal patrząc po elfie, a kiedy je otworzyła skryła się za nimi do połowy, obserwując go jednym okiem.
    - Za godzinę - odpowiedziała z uśmiechem i wyszła z pokoju, a idąc do następnych gości zagryzała lekko wargę i czuła delikatne pieczenie policzków.
    ***
    Godzinę później zmierzała w stronę wejścia do gospody. Przed spotkaniem poprawiła nieco fryzurę, wiążąc luźne kosmki włosów w małą kitkę na tyłach głowy. Ubrała też inną sukienkę, przecież nie będzie spacerować w roboczej. Ta którą teraz nosiła miała kwiecisty wzór na rękawach i skórzany gorset z beżową falbanką przy dekolcie i ramionach. W kroju była dość luźna, na pewno nie krępowała ruchów Klary, a wzór z rękawów powtarzał się i na reszcie materiału sukni. (czytaj: wygląda jak na arcie xD)
    Widząc Nyliana dziewczyna uśmiechnęła się ciepło.
    - Gotowy? - spojrzała po nim ciekawskim wzrokiem. - Ostrzegam, że ta godzina dała mi wiele natchnienia. W razie gdybym miała Cię zanudzić daj mi po prostu znać. Czasem umiem mówić bez końca - przyznała szczerze.

    Klara

    OdpowiedzUsuń
  78. Głowa zaczynała go już boleć od tych wszystkich teorii, więc położył się na stole, chwytając w dłoń swój kufel trunku.
    - Zdaję się na ciebie w kwestii wyboru dań - rzucił tylko, pozwalając mu zdecydować co też będą jedli tego wieczoru. On miał ochotę na wszystko. Wsłuchał się w teorie i zastrzygł uchem.
    - Naprawdę? Kogoś dziwi dwudziestolatka z sześćdziesięciolatkiem? - zdziwił się. - Myślałem, że tutaj to normalne... sprzedawanie swoich cór z posagiem dla umocnienia swej pozycji i tak dalej - uniósł się by spojrzeć mu prosto w oczy. - Nie mówię, że to etyczne. Ta praktyka wcale mi się nie podoba, ale tak... byłem pewien że tu to na porządku dziennym - skomentował, zastanawiając się krótko nad tym całym niuansem. No cóż. Najwyraźniej dość mocno się pomylił. Wzruszył lekko ramionami i odetchnął głęboko, przeciągając się przy tym lekko.
    - Nie martw się... jakbyś przystojny nie był to jakoś słabo mnie pociągasz - cmoknął śmiejąc się przy tym lekko. - Za... gładki jesteś - dodał, przyglądając się jego tatuażom z ciekawością. - Te twoje znaczki coś oznaczają czy są tu tylko dla ozdoby? - zainteresował się.

    Sato

    OdpowiedzUsuń
  79. Uważnie obserwowała jak wykonuje symbole, poszło mu to całkiem nieźle, ale nieco rozbawiony uśmiech wkradł się na jej buzię, prawie pomylił jeden ze znaków z innym, podobnym, a o zupełnie sprzecznym znaczeniu.
    - Tu bardziej tak... - pokazała mu jak powinien poprawnie rozstawić palce. - Musisz uważać, ręce są dość ograniczone i wiele symboli wygląda podobnie, znaczenia z kolei są bardzo różne - wyjaśniła mu. Zaraz wysłuchała informacji o Oclarii. Nie ma pól?
    - A gatunki rodzime? Nie da się ich jeść? Nie macie roślinożerców? To by oznaczało, że drapieżników też nie ma... Cóż za specyficzne miejsce... - przyznała wyraźnie zaskoczona. - Co więc was tam zwabiło? Po co osiedlać się na tak nieurodzajnych ziemiach? - zainteresowała się.
    - Bardziej zdobić - odparła na pytanie o malunki. - Istotniejsze są kolory niż samo malowidło, stosujemy odpowiednie barwniki, w zależności od tego co obchodzimy - wyjaśniła i znowu zamrugała szybciej oczyma, gdy wyznał, że "teraz" jego wzory są smutne. - Jak to? One... mają uczucia? - zapytała nie rozumiejąc. Nigdy jeszcze nie słyszała o czymś takim. - Dlaczego posmutniały? - dodała zaciekawiona. Na pytanie o rysunki odrobinę się speszyła.
    - Kilka mam... - przyznała. - Chcesz zobaczyć? - zapytała trochę pewniejszym głosem.

    Hałka

    OdpowiedzUsuń
  80. Naburmuszyła się trochę słysząc te jego wywody. Nie uszło jej uwadze, że znów użył przekleństwa, tym razem wsuwając sprytnie w wypowiedź "jebany". Już otwierała usta, żeby mu to wypomnieć, ale zmieniła zdanie.
    - Razi, razi - powiedziała ze śmiechem. - Ale ty ciągle wtrącasz to ja też mogę - zauważyła wtulając się w niego i wąchając jego włosy. - Moje uszka już krwawią - obruszyła się znów wydymając swe policzki. Trzepnęła go łapką przez główkę gdy powiedział o łowcach, a w oczkach poczuła pierwsze łezki.
    - To brzydkie pany! - krzyknęła. - Ja nie chcę tam wracać - pociągnęła noskiem. - Będę Łotrem, który będzie ich wybijał! - powiedziała walecznie, patrząc mu w oczy, kiedy ją do siebie wziął. Machała przy tym nóżkami w powietrzu. - Nie jestem Papryczką... nie lubię papryki - rozpłakała mu się jak na zawołanie. - Papryka jest nie dobra...

    Piri xD

    OdpowiedzUsuń
  81. Uśmiechnęła się do niego delikatnie, patrząc na słońce, które nieco jej przeszkadzało w tej chwili. Mimo to pokręciła lekko głową.
    - Dlatego najlepiej jest zrobić dwie rzeczy na raz - zauważyła. - Obejrzeć zachód, potem zasnąć w ramionach ukochanego i wstać tuż przed wschodem słońca, aby powitać nowy dzień - spojrzała po nim. - Noc ma swój urok - zgodziła się z nim jeszcze. - Ale dzień... - wzruszyła lekko ramionami. - Dzień jest niesamowity. Taki jasny, wesoły... aż chce się żyć - spróbowała mu to jakoś wyjaśnić. - W nocy natomiast jest magicznie, ciszej, spokojniej... - westchnęła zaraz. - Wiesz trudno jest wybrać jedną porę. Każda z nich ma swój urok - wzruszyła lekko ramionami, po czym rzuciła po raz kolejny.
    - Dwa - odparła szczerze. - Ale chciałabym mieć ich ze cztery - dodała po chwili i wzruszyła ramionami. - Sztylet jest fajny, jako broń cicha... - stwierdziła po chwili milczenia. - Co prawda, nie znam się na tym - dodała zaraz, żeby sobie nie pomyślał, iż zjadła wszystkie rozumy od razu. - Po prostu z doświadczenia mówię - przyznała szczerze. - Jak już ktoś mnie podejdzie to mogę wbić go w tętnicę udową... - wskazała mu miejsce. - I szybko spieprzyć gdzie pieprz rośnie... ale mówimy tu o jednorazowych akcjach. Przy większej liczbie atakujących faktycznie, byłabym martwa - przyznała mu, słuchając dalej jego rad. Z łukiem się nie widziała. Mimo wszystko, gdzieś tam lubiła grać pierwsze skrzypce, a łuk kojarzył się jej z walką w oddali. Oczy zaświeciły się jej dopiero, gdy wspomniał o szermierce.
    - Mógłbyś? Nauczyłbyś mnie chociaż podstaw szermierki? - zapytała zaraz patrząc na niego jak zaczarowana. - Och, od zawsze chciałam się tego nauczyć! - klasnęła w dłonie i jakoś tak w przypływie chwili mocno go objęła. - Proszę naucz mnie szermierki!

    Gabi

    OdpowiedzUsuń
  82. Kwestia opowiadania ciekawych historii zdecydowanie była czymś, czym Klara się zainteresowała, pozostawiła jednak temat na późniejsze spotkanie. Na nim elf będzie miał okazję podzielić się swoją kreatywnością.

    Kiedy się zbliżała zerknęła zaciekawiona na jego schowane dłonie, zaraz jednak spojrzała po całej posturze Nyliana.
    - Wyglądasz bardzo dostojnie - przyznała, zdradzając swoje myśli. Wyglądał naprawdę dobrze i teraz tym bardziej nie wierzyła, że elf skazany jest na życiowe niepowodzenie. Kiedy się ukłonił i wyciągnął w jej stronę białą różę rumieniec lekko ozdobił buzię dziewczyny. Jeżeli już jakąś otrzymywała, to raczej czerwoną, więc ta była miłym zaskoczeniem.
    - Dziękuję - szepnęła, a kiedy wspomniał o włosach, Klara spojrzała na niego rozpromieniona. Zbliżyła się nań.
    - Zechcesz Ty mi go wpleść? - zaproponowała. Z czystej ciekawości chciała zobaczyć gdzie konkretnie i w jaki sposób ulokuje go w jej włosach. - Jest piękny - dodała z szczerym, ciepłym uśmiechem. - Mam nadzieję, że miejsce, do którego Cię zabiorę spodoba Ci się chociaż w połowie, tak jak mnie Twój podarunek - przyznała, patrząc mu w oczy.

    Klara

    OdpowiedzUsuń
  83. Na komplement Nyliana, Klara zarumieniła się delikatnie.
    - Dziękuję - podziękowała nieco ciszej, speszona odrobinę tym stwierdzeniem. Przekręciła głowę, by wygodniej było mu ułożyć kwiat i nawet nie ukrywała zaskoczenia, gdy wyciągnął kokardkę. Naprawdę był przygotowany.
    Kiedy się pochylił by wpleść roślinę we włosy, nadal czuła drobne skrępowanie, ale uczucie było nawet przyjemne. Mimowolnie uśmiechała się delikatnie, a na słowa zerknęła w stronę elfa.
    - To... To nic, rozumiem, nie gniewam się - przyznała śląc delikatny uśmiech. Fakt, że zaznaczał coś takiego również był miłym zaskoczeniem. Oczywiście nie wplótł róży tak po prostu, zaplótł jej jeszcze do tego kłos, który Klara delikatnie zbadała palcami i spojrzała po Nylianie z szerszym uśmiechem.
    - Pięć minut spotkania, a Ty nie przestajesz mnie zaskakiwać - przyznała. - Zostaw coś na później, bo jak mi z wrażenia nogi zwiotczeją to nigdzie nie pójdziemy - zażartowała delikatnie. Na pytanie o lusterko pokręciła głową. - Ufam, że zrobiłeś to dobrze. Przejrzę się w odbiciu, gdy już dotrzemy do strumienia - posłała mu jeszcze jeden uśmiech i zadowolona spojrzała przed siebie. Tak, miała nadzieję, że rzeczywiście Nylian nie będzie się z nią dzisiaj nudzić. Złapała z nim spojrzenie i przez chwilę obserwowała w milczeniu, z subtelnym uśmiechem.
    - Zdecydowanie będziesz inspiracją, jesteś niczym postać z książki, ale jesteś na jej początku, mam nadzieję, że kolejne rozdziały trochę bardziej otworzą Ci oczy - przyznała ruszając w tylko sobie znanym kierunku i zaprosiła go lekkim gestem dłoni.
    - Kto nauczył Cię pleść we włosach? - zapytała. - Oczywiście o ile mogę wiedzieć... - dodała zaraz, bo przecież nie musiał jej odpowiadać.

    Klara

    OdpowiedzUsuń
  84. Uśmiechnęła się delikatnie słuchając o najlepszym roku jego życia. Noc była wartościowym czasem. Spokojnym, mniej gwarnym. Kiedy lubiło się samego siebie mogła być niesamowita, może nawet lepsza od dnia. Jednak to podczas światła dnia jej buzia sama się śmiała a oczy nie chciały przestać się świecić. Tak, dzień był jednak jej porą.
    - Mimo wszystko dzień jest moją porą - stwierdziła z uśmiechem. - Noc ma swoją magię, ale to podczas dnia tak naprawdę czuję że żyję - spojrzała mu prosto w oczy. Pokiwała głową na znak, że rozumie i zdaje sobie sprawę z tego że sztylety nie były najlepszymi w wypadku walki wręcz, a mimo to jakoś tak była do nich przyzwyczajona. Swój pierwszy miała jeszcze od Piusa i dobrze jej służył. Nie tylko w celach walecznych. Przydawał się i do krojenia. Tak, lubiła przedmioty wielokrotnego użytku i przeznaczenia.
    - Nie mam - pokręciła lekko głową. - Nikt mi wcześniej nie pozwolił uczyć się walki mieczem - przyznała. - Byłam przecież od uśmiechania się i tańców - westchnęła ciężko, po czym wzruszyła ramionami. - Ale... możemy chyba jakiś zrobić, no nie? Z drewna - zaproponowała.

    Gabi

    OdpowiedzUsuń
  85. Mała przez dłuższą chwilę studiowała jego słowa, siedząc z naburmuszoną miną. Dorosły, dorosły. Dorosły to wolno. Phi, nie prawda! Dorosłym nie powinno być wolno używać takich słów, skoro podobno były aż tak nie fajne.
    - Dorośli są okropni - poinformowała go nagle. - Mogą używać brzydkich słów, bo co? - bąknęła. - Bo urośli trochę więcej? Przecież to w ogóle nie ma sensu - dodała. - Skoro tak urośli i zmądrzeli to powinni wiedzieć, że nie wolno ich używać i zupełnie wyeliminować je ze swojej buzi - pokiwała stanowczo główką. - Phi, phi! Umiem mówić bardzo dobrze - obraziła się na niego trochę i oparła brodę o jego głowę, przymykając na moment oczka. - Po prostu... łotrowanie jest super - wyjaśniła mu cicho. - Jak łotrujesz to żaden brzydki pan nie podskoczy... bo masz taki duży miecz i inne bronie - dodała, krzywiąc się na wieść o papryczce.
    - To jak ty będziesz mówił brzydkie słowa to będziesz musiał... - zastanowiła się unosząc paluszek do góry. - Uczyć mnie łotrować! - zaklaskała w dłonie i przyjęła obietnicę na paluszek. - Na paluszek. Złamać nie wolno - potwierdziła jego i swoje własne słowa.
    Kiedy zatem dotarli do gospody rozglądała się na wszystkie strony zainteresowana. Było tu mnóstwo nieznajomych twarzy, smakowitych zapachów i gwar wielki. Wtuliła się mocniej w Nyliana, jakoś tak nie chcąc żeby znów ktoś się o nią pokusił, bo chociaż w brzuchu jej burczało to strach wrócił.

    Piri

    OdpowiedzUsuń
  86. Nie miał już nic więcej do dodania w kwestii posagu i małżeństw. Pokiwał głową w zadumie i upił łyk swojego trunku, unosząc lekko brew.
    - Z moich rodzinnych stron? - przyjrzał się mu poważnie i pokręcił przecząco głową. - Obawiam się, że jest to z grubsza niemożliwe - stwierdził krótko. - No dobra, może przesadzam. Na pewno istnieje jakiś sposób, ale na tę chwilę jest mi nieznany. - A moja chawirka znajduje się tam za murami - wskazał dłonią na Polszę. - Będziemy musieli się postarać, żeby twa gładka buźka nie wydała spiczastych uszek - puścił do niego oczko i zaśmiał się cicho, a potem śpiewnym głosem dodał.
    - Me rodzinne strony... nie są interesujące - poinformował go. - Zdecydowanie lepiej trzymać się tego grajdołka - stuknął szklaneczką ze swoim trunkiem o trunek Nyliana.
    - Nie masz włosów na dupie? - zrobił wielkie oczy i złapał się teatralnie za serducho. - Och panie Nylianie, w takim razie będę musiał przemyśleć me zaproszenie... - odchrząknął cmokając zaraz z dezaprobatą. - Przecież to potwarz... a ja tak liczyłem na chwilę intymną z pańskim owłosieniem dupcznym - rzucił jeszcze, poważniejąc jednak, gdy zobaczył zmianę na twarzy elfa. Pijany był? Tak, możliwe. Ale w tej historii było coś jeszcze. Coś co nagle zapragnął poznać. Choćby i w maleńkim procencie. Nie mniej, doskonale wiedział że to nie był czas ani moment by próbować swych sił.
    - Wypijmy więc za to - zaproponował. - Za te tatuaże.

    Sato

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Siedziała w tym przybytku, tym razem odziana. Zamierzała porządnie się najeść przed podróżą. Szukając wzrokiem wolnego stolika dojrzała jeden, tuż obok znajomej twarzy. Spotkali się dawno, jeszcze w jej poprzedniej formie. Rozmówcy nie widziała, bo siedział do niej tyłem. Wiedziała, że nie będzie łatwo jej poznać, tym bardziej, że widzieli się wtedy z dwa razy... Poprawiła jednak ciuch, by odrobinkę bardziej osłonić twarz, jednak nie na tyle by wyglądać na zbiega, zajęła miejsce stolik obok panów, a słysząc o braku owłosienia na pośladkach uśmiechnęła się pod nosem. Siedziała do nich plecami, złożyła zamówienie i rozbawiona nasłuchiwała tej luźnej konwersacji.

      Wtrącająca się Ennis xD

      Usuń
  87. Piri pokręciła przecząco głową.
    - Nie rozumiem, Nyli - odparła szczerze. - To po co klniesz? - zapytała prosto z mostu. - Skoro to no wiesz dla głupich osób co fantazji nie mają? - dodała opierając czoło o jego głowę. - Po co w ogóle klniesz? Przecież nie wydajesz się głupi...
    Poczuła się zagubiona w tym wszystkim. W tej chwili już niczego nie rozumiała. On mógł kląć, a głupi nie był. Ona nie mogła bo mogła stać się głupia? Jakoś tak wszystko się jej w głowie pokręciło.
    - Zwykły rynsztokowy pijaczyna mnie uratował... jest dla mnie wojownikiem, więc mogę też takim być - pokiwała lekko głową, a gdy znaleźli się w karczmie rozglądała się po niej z ciekawością. Nigdy nie widziała takiego miejsca. Chłonęła dosłownie wszystko. Od zapachów, które kręciły ją w nosku i musiała nim czasem podciągać, przez rozmowy i wesoły śmiechy kolorowych istot, po zapachy przyprawiające o przyjemne mrowienie w ustach i gęsią skórkę.
    Karczmarz zmierzył ich spojrzeniem i obrzucił mieszek przelotnym spojrzeniem.
    - Dzisiejsze danie dnia to zupa jarzynowa i gulasz w delikatnej piersi jeleniowatego - poinformował Nyliana, po czym spojrzał na Piri. - Kruszynce na pewno zasmakuje - uśmiechnął się do niej, a dziewczynka odwzajemniła to, jednocześnie chwytając skrawek koszuli Nyliana dla bezpieczeństwa.
    - Naprawdę mogę tak dużo rzeczy? - zapytała go cicho. - Bo chlebek wystarczy - zapewniła go.

    Piri

    OdpowiedzUsuń

^