Polsza ogłasza polowanie na czarownice. Swój pierwszy ruch już wykonała. Perun I szczyci się ścięciem Argarczyka.

Heim postawiło na sojusz z Argarem. Wieść jednak niesie, że w wyniku jego podzieliło się na dwie części. Czyżby czekała nas rewolucja?

O "U Klementyny" coraz głośniej. Gospoda prężnie się rozwija i zaprasza w swe progi. Uprzejmie prosi się Polszańskich rycerzy o nie wszczynanie w jej progach politycznych zamieszek.

Argar zaprasza spragnionych do posmakowania swych specjałów w nowo powstałej gospodzie - "Piaski Czasu". Można tu dostać między innymi domowo pędzony bimber - "Afrodyzjak Meduzy" oraz młode piwo - "Bogini Cienia", a to nie wszystko! Gościnnie występy - SŁOWIKA! Tak, moi drodzy, Argar podwędził Słowika!

Fasach donosi o wzmożonej aktywności ognistych ptaków na niebie. Van Helga ostrzega przed prawdopodobnym niebezpieczeństwem.

Lerodas zalewa fala przybyszy. Pogłoski głoszą, że znany uzdrowiciel Walwan przyjmuje pod swój dach każdego zbłąkanego wędrowca. Jeśli trwoga to do Waldzia!

Somewhere over the rainbow...


Ryu
19 lat (09.10) | ARGAR (obecnie) | Potrafi przewidzieć ruch przeciwnika, "władca iluzji"| 175 cm


Czarne włosy, czarne oczy, 175 cm wzrostu i niewiele kilogramów na liczników (ile dokładnie - nie wie, nie waży się). Sierota, który potrafi wkraść się do serc nawet i najbardziej zatwardziałych osobników. Z pochodzenia - Japończyk, ale wychował się w Argarze. W swoim języku ojczystym nie potrafi zbyt dobrze mówić. Pobierał kilka lekcji, ale te zostały przerwany poprzez utknięcie w innym wymiarze. Miał 13 lat, gdy trafił do "lustra", gdzie spędził dobre 2 lata, podczas których wiele się wydarzyło. O niektórych sprawach do dzisiaj nie chce rozmawiać.

Potem miało być już dobrze, normalnie. Wrócił do swojego miejsca na świecie. Odzyskał swoje życie, stare kąty i ludzi, których uwielbiał, ale długo nie potrafił się odnaleźć w tej rzeczywistości. Kiedy jednak wreszcie udało mu się to zrobić, nadeszła wojna domowa... i zanim się obejrzał znalazł się w Kryształowym Lesie. Na domiar złego wpadł w sam środek masakry i cudem udało mu się z niej wydobyć. Wiele razy próbował z niego wyjść, ale coś mu na to nie pozwalało. W końcu zrezygnował i rozpoczął nowe życie wraz ze wszystkimi dziwadłami zamieszkującymi te obszary.



[Kontakt: m.e.wiggin@gmail.com . Nie gryziemy i chętnie popiszemy!]

203 komentarze:

  1. [Ja chętnie porwę Ryu na wątek! Szczególnie że on tylko o trzy lata młodszy, myślę że możemy tutaj coś pokombinować.
    Zaczęłabym od tego, że Othilia pojawiłaby się w Kryształowym Lesie i może Ryu wyszedłby jej naprzeciw, zainteresowany tym, kto znowu się tutaj pojawił, będąc przekonany o tym, że to kolejni wielcy wojownicy, którzy chcą wziąć dla siebie jak najwięcej kryształów?]

    niedźwiadek

    OdpowiedzUsuń
  2. Trwała w uścisku nie oponując ani przez chwilę, w końcu miała go przy sobie. Przed oczami majaczyły obrazy gdy poznała tego uroczego smarka, to ile razem przeszli... Widziała jak wydoroślał, zdawała sobie sprawę z jego wieku, ale teraz znowu był na chwilę małym łobuzem, który wyszedł cało z tarapatów.
    - Już jestem - odpowiedziała mu, tuląc do siebie równie mocno. - Jestem słońce, jestem i nigdzie się nie wybieram - dodała, gdy powtórzył słowa o tęsknocie. Tuliła go do siebie dłuższy czas, w końcu jednak wzięła twarz chłopaka delikatnie w objęcia dłoni i spojrzała mu w oczy z rozczulonym wyrazem twarzy.
    - Chyba najwyższy czas Cię zaczipować... Co byś mi więcej nie mógł zniknąć - dodała już z nieco bardziej żartobliwym tonem głosu, znowu go przytuliła.
    - Chodź... Na pewno jesteś wykończony... Chcesz... Chcesz się odświeżyć? Coś zjeść? Chcesz... poznać brata? - zapytała jeszcze raz patrząc mu w oczy z matczyną czułością.

    Rei

    OdpowiedzUsuń
  3. Dzień po powrocie do domu Akane siedziała samotnie na plaży. Wczoraj spędzała czas w rodzinnym gronie, miała okazję porozmawiać z Shiyą, wylać jej swoje gorzkie żale i poznać jej punkt widzenia w kilku sprawach. Mogła nacieszyć się najmłodszym rodzeństwem i znowu zatęsknić za ciszą, nie zapomniała też o tacie czy braciszku, ale ich miała w trakcie wyprawy cały czas, więc skupili się na pozytywach. Shiya została oczywiście wprowadzona również w informacje o duchach i wszyscy zgodnie postanowili, że nie można tego odkładać w czasie. Teraz jednak An miała jeszcze chwilę dla siebie, postanowiła spędzić ją właśnie na plaży. To tu problem się zaczął i jakoś tak miejsce mimowolnie przyciągało. Dziewczyna siedziała z kolanami podciągniętymi pod brodę, obserwowała fale rozbijające się o brzeg. Głęboka toń nadal ją przerażała, fascynując jednocześnie.
    - Pojebana na maksa, jestem po prostu pojebana... - podsumowała własne myśli i bałagan w głowie. Westchnęła ciężko. Miała za jakiś czas spotkać się z matką, brzmiało znośnie, pamiętała też słowa Tonyego i usilnie wbijała sobie do głowy wizję biznesowego spotkania, ale miała w tym wszystkim złe przeczucie.

    Akane

    OdpowiedzUsuń
  4. Rei zmarszczyła czoło słysząc słowa chłopaka.
    - Badaniom? - dotknęła jego chudych policzków. - Na pewno musimy doprowadzić Cię do stanu używalności, wyglądasz jak mokra kura... Nawet boję się pytać co Cię spotkało, ale... Spokojnie, na wszystko przyjdzie czas, najpierw zbierz siły - ruszyła z nim w stronę chatki. Cała ekipa wchodziła już do środka, czekał tam na nich drobny poczęstunek, gdyż kobiety nie miały jak zaczerpnąć wiedzy i przygotować powitalną ucztę.
    - Wszyscy na spokojnie się odświeżycie, zjemy coś i pewnie każdy pójdzie do siebie. Wtedy na spokojnie ustalimy co i jak - zaproponowała by kiwnąć głową na wieść o ciuchach. - Spokojnie, coś Ci znajdziemy - wprowadziła syna do środka i zaśmiała się delikatnie.
    - Tak, brata - przytaknęła mu głową, kierując się z Ryu w stronę pokoiku gdzie wcześniej spały dzieciaki. - No i... kuzynostwo? - dodała widząc jak Niklaus wita maluchy. Spojrzała na Ryu pytająco, gdy wspomniał o strachu.
    - Skarbie, spójrz na nas, same dziwaki, z okiem czy bez... Dla dziecka to nie ma znaczenia, szczególnie takiego jak on - przyznała ze szczerym uśmiechem i podprowadziła Ryu do łóżeczka śpiącego malucha.
    - Ryu, poznaj Galana. Galan, to Twój starszy brat, Ryu - zaczęła oficjalnie, by zaraz zmierzwić włosy czarnowłosego i posłać mu czuły uśmiech. - Mamy też bliźniaki, Aiden i Aisha, urocza trójka, szczególnie przy synchronizowanym płaczu - dodała wesoło i zaśmiała się pod nosem.

    Rei

    OdpowiedzUsuń
  5. Dziewczyna drgnęła na znajomy głos, spięła się odrobinę i naburmuszyła lekko, zła, że nie zobaczyła go wcześniej. Przyciągnęła mocniej nogi do siebie, dodatkowo oplatając je ramionami. W pierwszym odruchu spojrzała gdzieś w bok, jednak po chwili przeniosła wzrok do twarzy Ryu. Przyjęła chleb, powoli poprawiając pozycję na nieco luźniejszą.
    - Ty i jedzenie? Szok... - skomentowała z głośnym westchnięciem i sama ugryzła pajdę. Spojrzała na horyzont, a na wzmiankę o klubie prychnęła cicho pod nosem.
    - Dawno już w nim jesteś, chcesz czy nie, nawet dość często mnie detronizujesz - tu skrzyżowała z nim spojrzenie i mimowolnie uniosła kącik ust w delikatnym uśmiechu. Uciekła szybko wzrokiem, opierając brodę o kolana.
    - Walczyłam o podium Ryu... Ale to się kończy, nie wiem czy już nie skończyło - przekręciła głowę by znowu na niego spojrzeć.
    - Jest dziwnie, jest... inaczej - przyznała dość smutno.

    Akane

    OdpowiedzUsuń
  6. An zacisnęła lekko pięści na wspomnienie efektów.
    - Nie wiem czego oczekujesz Ryu, spójrz na nas... Naprawdę nie widzisz efektów? Spokojnie, niedługo ruszam na spotkanie ze Śmiercią i ukochaną mamuśką, o ile ojciec Gava będzie współpracował... Zobaczysz swoje efekty w przeciągu kilku dni - podsumowała.
    - Zajmij się lepiej sobą, chociaż przez tą chwilę gdy mnie nie będzie skup się na sobie i na szukaniu rozwiązania, odpoczynku... Czegokolwiek co będzie dobre dla Ciebie - westchnęła znowu krzyżując z nim spojrzenie. - Jak dobrze pójdzie to nasz klub przestanie istnieć... Kiedyś - dodała wzruszając ramionami.

    Akane

    OdpowiedzUsuń
  7. Rei posłała mu uśmiech.
    - Był taki okres mój drogi, nie byłeś wtedy aż tak wklęsły - zauważyła żartobliwie, bo chociaż niepokoił ją stan chłopaka to wolała skupić się teraz na pozytywach. Najważniejsze było, że żyje i jest już z nimi. Przywitanie brata znowu rozczuliło kobietę, jednak gdy wspomniał o drzewach ta zaśmiała się cicho.
    - Po drzewach? Może zacznijmy od płaskich powierzchni - pokręciła głową rozbawiona, a na pytanie o ręce przytaknęła chłopakowi.
    - Jasne - chwyciła malucha i pokazała Ryu jak powinien go trzymać aby nie zrobić krzywdy. - Jeszcze trochę i nie będzie aż tak delikatny, ale na tą chwilę trzeba mu podtrzymywać głowę - wyjaśniła po czym spojrzała Ryu w oczy.
    - Miałam Shi, Febe, Yensena i ich dzieciaki skarbie, twarda z nas ekipa, daliśmy radę. Jestem pewna, że Wam było ciężej - dodała. Na przeprosiny pokręciła głową.
    - Nie masz za co Ryu, ani mnie, ani jego... Najważniejsze, że jesteśmy już razem, nieważne jakim kosztem. Poradzimy sobie ze wszystkim, cokolwiek tam zaszło Ryu, damy radę - zapewniła łapiąc go za ramię i patrząc prosto w oczy. Przecież to oczywiste, że coś się wydarzyło, wiedziała, że w końcu pozna szczegóły, ale gołym okiem było widać, że atmosfera wracającej ekipy była odrobinę zagęszczona.

    Rei

    OdpowiedzUsuń
  8. Skrzywiła się wyraźnie. Widzi ją, super, chociaż coś...
    - Jak mam je pokazać w jeden dzień?! - warknęła na niego. - Podróż to zupełnie inna para kaloszy! Ruszyliśmy Cię ratować, a i tak z końcówki wyszło jakieś spotkanie poturbowanej młodzieży! - syknęła dmuchając sobie w jeden z niesfornych kosmków.
    - Dobrze wyszło, każdy powiedział swoje i miło, że chociaż wiesz o swojej nieodpowiedniej pozycji ale... - otworzyła usta by dalej coś powiedzieć, jednak powstrzymała się i obejrzała w przeciwną do niego stronę. Słuchała co mówił sama zbierając myśli. Nie... Dość, kiedy skończył po prostu pękła.
    - Kocham Cię idioto i to co mówisz biorę do siebie razy dziesięć! - warknęła na niego ze łzami w oczach. - Myśl, że ledwo Cię odzyskałam i już jesteś spisany na straty boli razy dwadzieścia! Fakt, że i ze mną nie jest dobrze dodatkowo wszystko utrudnia! - wykrzyczała drżącym głosem zaciskając w dłoni kawałek chleba, by po chwili cisnąć jego resztami w piach.
    - Dobrze Ryu, nic więcej nie powiem, rób po swojemu, droga wolna, tylko też mi nie truj - podniosła się i otrzepała dłonie z piasku, ruszyła w stronę morza pewnym krokiem, wpatrywała się w jego toń intensywnie a serce waliło mocno w piersi. Im bliżej była tym strach stawał się silniejszy, wtedy też poczuła znajomą obecność, wojownik był przy niej i dziewczyna nabrała pewności siebie, zatrzymała się jednak nagle i obejrzała na Ryu.
    - Spokojnie, nie idę się zabić - burknęła, zauważając, że mogło to wyjść dość dramatycznie.

    Akane

    OdpowiedzUsuń
  9. Widziała jak idzie w jej stronę, gapiła się na niego czując drżenie warg, nie cofnęła kroku, nie ruszyła w przód, po prostu stała i pozwoliła by ją przytulił. Zadrżała w jego ramionach sama mocniej się wtulając.
    - Wiem, że wiesz... - szepnęła łamiącym się głosem, zaraz jednak zamilkła, pozwalając mu mówić. Z każdym słowem mocniej zaciskała dłoń na jego za dużej koszuli, miała więc spory nadmiar materiału do wygniecenia, w końcu jednak podniosła oczy do twarzy chłopaka.
    - Przepraszam... Po prostu ciężko mi się cieszyć gdy to wiem, ale... Jeszcze ciężej byłoby gdybym nie wiedziała o co chodzi... - przyznała opierając czoło o jego obojczyk. Kiwnęła głową bardzo delikatnie, czuła jak negatywne emocje powoli odpływają.
    - Dobrze... Postaram się nie być taką męczydupą... - znowu podniosła głowę by spojrzeć mu w oczy i posłać blady uśmiech.
    - Każdy skupi się na sobie. Jeżeli będziesz chciał, pomogę, ale nie będę samodzielnie ingerować... - dodała spokojnie.

    Akane

    OdpowiedzUsuń
  10. Rei obserwowała obu synów z ciepłym uśmiechem na buzi, przysiadła na krześle obok Ryu, nie przestając patrzeć na niego czule. Niezłe bagno?
    - A to coś nowego? - zapytała z lekkim przekąsem w głosie po czym poklepała kolano nastolatka. - W tym składzie raczej niewiele bagien czy ruchomych piasków mnie przeraża - przyznała szczerze, a na kolejne pytanie o jutro przytaknęła głową.
    - Jak jest? To jak powrót do przeszłości, mi osobiście nieznanej, ale na szczęście spora część ekipy to stare rury i potrafią się odnaleźć w nowej rzeczywistości. Ja czuję się jakbym wróciła do Argarskich slumsów, tylko otoczenie jest inne... Przyjemniejsze dla oka. Flora z nami współpracuje, gorzej z fauną... Melio i Galan przyciągają Acermony, przerośnięte, dzikie wilki lubujące się w energii demonów, ale i z nimi sobie radzimy. Czasami nawet się przydają - przyznała z lekkim uśmiechem. Wstawka o zmianie w kryształ nie do końca zrozumiała, ale nie chciała się przejmować na zapas.
    - Teraz kiedy już tu jesteście będzie można oficjalnie ogłosić, że Gave i Akane są jego chrzestnymi - wypaliła ot tak. - Nieźle tu broili, mały skubaniec z wrażenia zaczął pchać się na świat - dodała ze śmiechem na ustach.

    Rei

    OdpowiedzUsuń
  11. Przytaknęła mu głową, na znak, że rozumie i się zgadza. Sama była przecież idealnym przykładem, że w pojedynkę to się guzik osiągnie.
    - Jesteś o tyle do przodu, że masz całkiem sporą ekipę, która pomoże zdobywać informacje - zauważyła już nieco pogodniej. Zmrużyła po chwili oczy.
    - To trochę jak moje duchy, mogę więcej niż bez nich - przyznała myśląc na głos. - Tylko, że robię to nieświadomie, pamiętam urywki i nie do końca wiem co się wtedy ze mną dzieje - skrzywiła się po raz kolejny. Na wspomnienie Gava znowu przytaknęła głową... Tak, chcąc czy nie on miał w tym temacie najwięcej doświadczenia. Głaskana przyłożyła ucho do torsu chłopaka i pozwoliła sobie wciągnąć jego zapach, przymykając przy tym oczy. Otworzyła je dopiero na pytanie, automatycznie zerkając na wodę pod stopami.
    - Głębokiej... Czuję się... Obserwowana... - skrzyżowała spojrzenie z Ryu. - Od niewoli i... ataku przy klifach. Mam wrażenie, że tylko czekają na dogodną okazję - przyznała znowu zaciskając palce na materiale koszulki chłopaka. - Staram się z tym walczyć, pływam coraz dalej łódką, a problem nasila się przy tej konkretnej plaży, z drugiej strony wysypy pływam swobodnie, nawet wpław - westchnęła wzruszając ramionami.

    Akane

    OdpowiedzUsuń
  12. An zastanowiła się chwile.
    - Nie do końca... Przejęcia jest bardziej inwazyjne, a tu... No nie wiem, trochę jakbyś był biernym obserwatorem - starała się to jakoś lepiej zobrazować.
    - A chatka... Tam... - spojrzała w bok i spaliła lekkiego buraka. - Tam emocje grały pierwsze skrzypce, mieszanka wybuchowa, smutek, radość... - wróciła do niego wzrokiem - podniecenie - dodała automatycznie prześlizgując wzrokiem po całej posturze chłopaka. Chrząknęła po tym głośniej i przeniosła spojrzenie na wodę, słuchając o krysztale.
    - To... skomplikowane - podsumowała z lekkim śmiechem na ustach. - Kryształy ogólnie rzecz biorąc zdają się dość skomplikowane. Osobiście nie wiem o nich zbyt wiele, ale tata i cała jego szajka już długo zbierają informacje - przyznała po czym zacisnęła usta i pokręciła głową, odpowiadając niemo na jego pytanie. Miała jakieś dziwne przeczucie, że zaraz wylądują w tej przeklętej wodzie, czuła gule w gardle, ale sama nie do końca była pewna co bardziej ją rozprasza. Wejście do wody czy sam Ryu?

    Akane

    OdpowiedzUsuń
  13. Nie zdążyła nawet odpowiedzieć, pocałował ją delikatnie, a ona nie oponowała. Poczuła chłód wody przy stopach, spięła się, jednak zaraz rozluźniła słysząc szept przy uchu. Jak tak dalej pójdzie to jutro obudzi się z zakwasami. Woda przyprawiała ją o nieprzyjemne dreszcze, a to co robił Ryu dawało przyjemność. Fuzja tych skrajnych sytuacji była dość intensywna, An czuła lekkie zawirowania w głowie, nawet przyjemne.
    - Jasne, tak, Gave, pamiętam, ciemny pokój, wyobrazić sobie... - rzucała urywane słowa by w końcu stanąć na palcach, objąć jego twarz dłońmi i wpić się trochę mocniej w usta.
    - To ja, ja się muszę przygotować - szepnęła czuwając mimo wszystko, nie chciała by znowu oberwał. Woda na szczęście skutecznie sprowadzała ją na ziemię, An cały czas była czujna, pozwalając by powoli Ryu prowadził ją dalej.

    Akane

    OdpowiedzUsuń
  14. An smakowała jego ust coraz to zachłanniej, nadal w tyle głowy miała fakt, że stoją w wodzie, ta na szczęście sięgała jej jedynie pod kolana, więc obawa nie była tak wielka. Mimo wszystko drżała delikatnie, podświadomość robiła swoje, a ona chciała wczuć się w czułość, posłużyć się nią odrobinę, by dobrze kojarzyć płyciznę. Sądziła, że w ten sposób łatwiej pokona lęk. Dopiero dotyk na plecach trochę bardziej popchnął temat skrzelaków wgłąb jej umysłu. Sama wsunęła dłoń pod koszulkę Ryu, przesunęła nią po brzuchu chłopaka i zatrzymała na klatce piersiowej. Kiedy naparł na nią drugą dłoń zacisnęła na materiale jego ubrań, wzięła głębszy wdech i powoli zaczęła się poddawać. Drgnęła czujśc co próbuje zrobić, a na pytanie odwzajemniła figlarny uśmiech.
    - Tutaj i tak nikt ich nie nosi... Najwyższy czas się przestawić, nie sądzisz? - zapytała z przekąsem w głosie, by zaraz pomóc mu zdjąć jego koszulkę. Pocałowała delikatnie skórę na wysokości mostka czarnowłosego, a po tym podniosła wzrok do jego oczu. Cholernie ją do niego ciągnęło, prawie zapomniała o krysztale i czarnej chmurze zawieszonej nad jego głową, prawie, ale myśli w tym związane, tak jak strach przed wodą, wepchnęła wgłęb umysłu. Miała nadzieję, że nie są to pierwsze objawy toksycznej relacji, przed którą ostrzegała ją Shiya.

    Akane

    OdpowiedzUsuń
  15. Rei kiwnęła głową.
    - Oj tak, An chodziła rozdrażniona, a Gave, no cóż, sprawdza się na różne sposoby. Musisz przyznać, że Twoja Akane jest lepszym obiektem testowym niż Tony, więc co chwilę się ścierali - wspomniała, teraz już rozbawiona nastoletnimi awanturami. Japonka westchnęła ciężko na stwierdzenie o polowaniu, spojrzała na Ryu wymownie.
    - Z Meliodasem jak najbardziej, ale z nim lub innym dorosłym. Nie pchaj się od razu w wir nowych przygód, daj sobie trochę czasu, proszę - pogłaskała go po głowie i ucałowała czoło Galana, który spoczywał w jego ramionach.
    - Lubi Cię, nie płacze i jest zainteresowany, to dobry znak... - przyznała z uśmiechem. Spojrzała na niego zaskoczona pytaniem. Czy się odnajdzie.
    - A czy kiedykolwiek się nie odnalazłeś? Początki zawsze są przerażające, tyle nowych rzeczy, przecież już to przerabiałeś i to kilka razy - przypomniała mu po czym zaśmiała się delikatnie.
    - Lustro to tylko jedno z podobnych wydarzeń - popukała go palcem po skroni. - Masz ich tu całkiem sporo i zawsze dawałeś radę, teraz też sobie poradzisz. Tylko Ryu... Nie czuj presji, nie patrz na dorosłych czy rówieśników, asymilacja może potrwać długo, a może tylko chwilę. Uwierz, ten świat jest tak rozmaity, że na pewno znajdziesz tu coś dla siebie. Chyba nigdzie nie widziałam aż takiego urozmaicenia w gatunkach roślin, zwierząt, ras czy kultur. Przynajmniej nie, biorąc pod uwagę wielkość całego Mathyr - przyznała z uśmiechem. - Do tego masz nas, kilka stałych elementów Twojego życia. Nie martw się na zaś - cmoknęła go w skroń i pogłaskała po policzku.

    Rei

    OdpowiedzUsuń
  16. Wkleiła się w niego swoim nagim torsem, poczuła przyjemne ciepło ciała Ryu, zimna woda wcale nie schładzała temperamentu ich pieszczot, sama An czuła się raczej odrobinę bardziej nakręcona całą sytuacją.
    - Och, chętnie... Jestem tylko ciekawa czy wśród innych nadal będziesz tak entuzjastycznie nastawiony do tego pomysłu - zaśmiała się pod nosem. W sumie, chodziła już bez stanika, wtedy, po ich ostatnich próbach zbliżenia. Ryu nie zdawał się skrępowany tą sytuacją, więc wątpiła by uległo to zmianie.
    Dziewczyna przyglądała mu się przełykając głośno ślinę, dotyk i pocałunki były coraz bardziej rozbrajające.
    - Znam kilka sposobów na okiełznanie biustu w trakcie sportowych wyczynów - szepnęła i objęła jego twarz dłońmi, przyciągając usta do swoich warg. - Chodź do mnie - pocałowała go namiętnie badając ciało coraz zachłanniej. W końcu dotarła do krawędzi spodni, złapała ją delikatnie i spojrzała w oczy chłopakowi.
    - Nie chce z tym dłużej czekać Ryu... - wypaliła szczerze. - Mam... Chce się z Tobą kochać - szepnęła lekceważąc fakt, że była w tym momencie bardzo bezpośrednia. Może za bardzo? Walić, nie chciała niedomówień, a miała na niego cholerną ochotę.

    Akane

    OdpowiedzUsuń
  17. Odpowiedź bardzo jej się spodobała, An znowu skosztowała ust chłopaka, wcześniej racząc go nieco zadziornym uśmiechem. Kiedy przestał, ona przygryzła lekko dolną wargę. Przesadziła? Czyżby jednak była zbyt bezpośrednia? Oddech miała nieco cięższy niż zwykle, ale nadal bacznie go obserwowała, czekając na jakąkolwiek reakcję. Pocałunek przyjęła z uśmiechem na twarzy.
    - Jestem pewna - szepnęła mu w usta, by zaraz głośniej wypuścić powietrze przy szyi Ryu. To co robił... An czuła narastającą przyjemność i ciepło, mimo zimnej wody. Automatycznie wygięła się delikatnie mocniej nacierając swoją kobiecością o dłoń chłopaka.
    - Cholernie pewna - dodała wpijając się w jego usta agresywniej.

    Akane

    OdpowiedzUsuń
  18. Rei uśmiechnęła się na zapewnienie o wolnym, o nic więcej nawet nie prosiła, śmiała przypuszczać, że w przypadku Ryu i jego paczki coś więcej byłoby awykonalne.
    - Tydzień to i tak dobrze - przyznała z szerokim uśmiechem. Zaśmiała się, gdy wspomniał o poznawaniu świata.
    - Ryu, większość rzeczy, które odkryliśmy to luźne fakty, zdobyte informacje, nie przeżyliśmy wcale tak wiele jak by się mogło wydawać. Ja na pewno nie... Ten mały bąbelek jest słodki i uroczy, ale wymaga sporych pokładów czasu. Prawdę mówiąc poznaję smak bycia kurą domową - przyznała żartobliwie i puściła mu oko. - Nawet mi to nie przeszkadza, z Febe i Shiyą zawsze jest wesoło - dodała.
    - Spójrz na to inaczej, Ty jesteś do przodu z wiedzą o Lesie, doświadczyłeś go na własnej skórze, a lokacji i tak mamy tu jeszcze całą masę do zbadania - wstała z krzesła.
    - To co? Masz ochotę na coś specjalnego? Nie mam tu naszego kakao, ale odkryłam przepis na przepyszną lemoniadę... - szepnęła konspiracyjnie.

    Rei

    OdpowiedzUsuń
  19. Akane oplotła Ryu ramionami wijąc się lekko pod wpływem jego dotyku, czuła pogłębiający się oddech, serce waliło w klatce piersiowej, a wilgoć w bieliźnie przyprawiała o dreszcz przyjemności. Dziewczyna oddawała się pocałunkom w dość chaotyczny sposób, cały ten spektakl wychodził nieco chaotycznie, ale był pierwszy, An nigdy się nie zastanawiała jaki powinien być. Teraz czuła po prostu narastające podniecenie i chęć zaspokojenia ciekawości, chciała to zrobić z tym konkretnym chłopakiem. Na komplement zaśmiała się delikatnie, sytuacja była dość ekscytująca.
    - Taki babochłop? - zapytała z kokieteryjnym uśmieszkiem po czym mruknęła cicho na kolejne słowa. - O tak, gorąco to dobre słowo - szepnęła pozbywając się ostatnich warstw ciuchów, naga przywarła do niego i pocałowała wsuwając delikatnie końcówkę języka do ust chłopaka.

    Akane

    OdpowiedzUsuń
  20. Rei zaśmiała się w duchu. Śmiała przypuszczać, że kakao bardziej by mu zaszkodziło po zmianie diety niż zwykła woda z cytryną, ale nie zamierzała głośno tego mówić. Rozumiała, że chłopak po prostu próbuje grzecznie odmówić.
    - W takim razie będę musiała znaleźć sposób na przywrócenie naszego specjalnego napoju - przyznała żartobliwie, jednak w głowie tworzył się już plan na zdobycie kakao. Słysząc o spacerze kobieta posłała mu czuły uśmiech.
    - Och, Ryu, jasne, że możemy - wstała, ucałowała czoło Galana, a później złapała starszego syna pod ramię.
    - Pokażę Ci nasze okolice - ruszyła z nim w stronę wyjścia, po drodze rzucając do pozostałych domowników, że mają na głowie najmłodszego bąbelka, a że oni idą się przejść.
    Idąc przy boku syna, milczała. Czerpała przyjemność z samej obecności dziecka, czekała na jego ewentualny ruch, to miało być jego popołudnie. Mogła spędzić je niemo, fakt, że Ryu po prostu tu już jest był w pełni wystarczający.

    Rei

    OdpowiedzUsuń
  21. Akane nawet przez chwilę nie zajmowała swojej głowy racjonalnym myśleniem, wszystko skupiało się przy jednym temacie. Nie wszystkie myśli w jej głowie były pożądane, ale wyraźnie czuła podniecenie całą sytuacją. Klaps dodatkowo podkręcił to uczucie, dziewczyna zacisnęła palce i dłoni oraz stóp, stróżka soków spływała po pośladkach, a słowa Ryu przyjemnie łechtały ucho. Zaśmiała się cicho pod nosem, patrzyła na niego przygryzając własne wargi, rozpływała się pod wpływem jego dotyku, całując praktycznie w tym samym momencie co on.
    - Proszę... Zrób to... - szepnęła między pocałunkami. - Zaraz eksploduję... - wysapała z ciężkim oddechem i otarła się dziurką o członka chłopaka, jednocześnie znów zachłannie kosztując jego ust.

    Akane

    OdpowiedzUsuń
  22. Zacisnęła zęby lekko słysząc sprzeciw, ale irytacja przeszła błyskawicznie, bo gdy tylko poczuła jego palce w swoim wnętrzu. Jęknęła zaskoczona naciskiem jaki sama poczuła, to rzeczywiście mogło być nieprzyjemne, nie raz słyszała o zbyt ostrożnym obchodzeniu się z dziewicami, a dokładniej z ich błoną. Niektórzy porównywali to do szybkiego zrywania plastra, raz a konkretnie, podobno wtedy ból szybko mija, ale... Co ona tam mogła wiedzieć? Wydać opinie będzie mogła dopiero za kilka minut, chyba... Nie czuła duchów, ale nie miała pewności, że i tym razem ktoś im nie przeszkodzi.

    Akane

    OdpowiedzUsuń
  23. An zaciskała palce na skórze Ryu, chłód wody pod ich ciałami był niczym lekarstwo, chociaż ona sama miała wrażenie, że to ocean ocieplił się od wpływu ich ciał. Palce w jej wnętrzu były dziwnie przyjemne, z jednej strony nacisk i delikatny dyskomfort, a drugiej... W życiu by nie powiedziała, że miejsca intymne są aż tak wrażliwe, każdy ruch, zmiana temperatury, ściekające soki, wszystko było jakieś inne.
    - Och, Ryu, bo Cię trzasnę! - złapała go za szyję obiema dłońmi i spojrzała prosto w oczy lśniącym od napalenia wzrokiem. - Jak jaśniej mam pokazać, że tak? - sapnęła, a piasek na plaży poruszył się niespokojnie. Dziewczyna kipiała wręcz z podniecenia, zaczynała czuć nadchodzącą irytację, bo owszem, pytanie było jak najbardziej ok, jednak miała wrażenie, że to jest już aż nadto przesadne.

    Akane

    OdpowiedzUsuń
  24. An zacisnęła usta w wąska kreskę, raz, nie chciała parsknąć śmiechem na jego komentarz, dwa, poczuła wyraźny dyskomfort, gdy wbił się w jej wnętrze. Zacisnęła zęby w pierwszym odruchu... Nie porównałaby tego do zerwania plastra, to uczucie było bardziej intensywne, jednak przy pierwszym ruchu ból przeplatał się z łaskoczącą przyjemnością. Przy kolejnym ruchu dziewczyna rozłożyła ręce na boki, rozchlapując wodę i wbijając palce w mokry piach. Fałszywa pochwa? Zachichotała by zaraz przyjąć jego pocałunek ochoczo. Wtedy spięcie zniknęło, a ruchy chłopaka stały się o wiele przyjemniejsze w odczuciu.
    - Pragnę zauważyć... - zaczęła między pocałunkami - ... że to Ty jesteś na mnie - skomentowała dopiero teraz jego wcześniejszą wypowiedź, jednocześnie wracając dłońmi do ciała Ryu i badając je drżącymi dłońmi. Gorąc, którą rozpychał swoim przyrodzeniem była ciężka do opisania, a ona sama głośno przełykała ślinę.
    - Tyle dziupli miałeś w koło i nic...? - wypaliła między dwoma jękami przyjemności, zaraz znowu zachichotała i przyciągnęła do siebie usta czarnowłosego, wpiła się w nie zachłannie. To było coś niesamowitego, niby zwykła bliskość, dwa zlepione ciała, a dawało tyle rozkoszy... Można się było zachłysnąć tym uczuciem.

    Akane

    OdpowiedzUsuń
  25. Rei automatycznie przytuliła go do siebie na kolejne "mamo" w jego ustach. Tęskniła za tym, szczególnie, że Tony dopiero co się do tego słowa przekonywał, a i sam Ryu nigdy nie używał go tak często. Na Galana musiała jeszcze trochę poczekać, jednak serce się radowało na samą myśl o całej ich trójce.
    - Och oczywiście, że należy do mnie, to moje tajne kakao, dostępne tylko u mnie - rzuciła z przekąsem w głosie.
    Kiedy byli już na zewnątrz, a on wypalił ze swoim wyznaniem spojrzała na niego troskliwie.
    - Ryu... No co Ty? Spójrz na to racjonalnie skarbie, nie przez pryzmat uczuć czy emocji. Oczywiście, że tęskniliśmy, ale... To co tam miałeś... Wiesz, ja bym porównała do życia pustelnika? Trochę jakbyś siedział w wyciszonym pokoju, otoczony odgłosami natury i tylko nimi, po czym nagle wpadł w tłum ludzi. Bo... Rozmawialiśmy o tym, wiesz? To było jedno z naszych małych zmartwień. Fakt, że idzie po Ciebie całkiem pokaźna ekipa. Nie wiedzieliśmy w jakim będziesz stanie, nie wiedzieliśmy czy rzeczywiście tam będziesz, ale sama aura Kryształowego Lasu dużo nam podpowiadała - przyznała śląc mu subtelny uśmiech. Położyła dłoń na jego ramieniu. - Daj sobie czas słońce... Nie goń na siłę Akane, Gava, Tonyego czy nas dorosłych. Ci, którzy są w porządku, powinni zrozumieć - zapewniła, nadal z lekkim uśmiechem na ustach.

    Ryu

    OdpowiedzUsuń
  26. Jak siostry? Akane wyraźnie zdębiała... Aż tak zżył się z tym cholernym lasem?! Z sierocińca?! Litości! Dziewczyna przerwała dotychczasowe pieszczoty, zbyt rozbawiona ich nieporozumieniem.
    - To będzie najdziwniejszy pierwszy raz w dziejach historii - rzuciła. - Dziuple zboczuchu - znowu się zaśmiała. - Dosłownie dziuple - dodała by podnieść się gwałtownie i znowu wkleić biustem w klatkę piersiową chłopaka. - Spróbowałbyś tylko, z któraś z sierocińca - szepnęła mu prosto w usta z zadziornym wyrazem twarzy, podniecenie mimo wszystko brało górę. Po raz kolejny wpiła się w jego usta i kiwnęła głową w trakcie wymienianej czułości.
    - Druga runda... Brzmi kusząco - przyznała po czym znowu odchyliła się w tył czując przyjemność narastającą w podbrzuszu. Przymknęła nawet lekko oczy, ale otworzyła je mocniej na jego komentarz.
    - W tej chwili? - poczuła lekkie ukłucie w sercu, wątpiła by Ryu miał dokładnie to na myśli, poza tym jego kolejny ruch przyprawił ją o głośniejsze jęknięcie, uda zadrżały samowolnie. Czyżby to był zwiastun nadchodzącego orgazmu? - Ciii... - zakryła mu usta zanim cokolwiek odpowiedział w temacie "tej chwili". - Nie przestawaj - poprosiła z ciężkim oddechem i oplotła go ramionami, by nieco sama podnieść pupę i zacząć poruszać się z nim w bardziej siedzącej pozycji. Jedną z dłoni oparła w wodzie, za swoimi plecami, nie chciała się z niego zsunąć, czuła, że była blisko i zamierzała osiągnąć ten cały stan "nieważkości".

    Akane

    OdpowiedzUsuń
  27. - Mógłbyś mieć kilka na sumieniu... - szepnęła, a gdy złapał mocniej jej pośladek przygryzła jego dolną wargę. Wydała z siebie jeszcze kilka dźwięków rozkoszy, starając się jednocześnie wczuć w jego rytm. Szło dość opornie, woda utrudniała zadanie, ale dla dziewczyny całe to zbliżenie było i tak już wystarczająco wyjątkowe. Nie bardzo rozumiała dlaczego, ale gest z palcami w jego ustach mocno pobudził jej wyobraźnie, doszły do tego bodźce związane z pozostałymi czułościami i słowa, teraz brzmiące wręcz idealnie.
    - Przy... Przypominaj! - jęknęła głośniej zaciskając mocniej uda na jego ciele i czując drżenie własnego ciała. Zalała ją fala rozkoszy, zupełnie jakby ktoś na chwilę wyłączył jej mięśnie. Podbrzusze pulsowało intensywnie, a z piersi wydobywał się ciężki oddech. Mogłaby to porównać do omdlenia, jednak cholernie przyjemnego, po którym buzia sama się cieszyła.

    Akane

    OdpowiedzUsuń
  28. Zaśmiała się cicho pod nosem, gdy lekko opadł na jej ciało, doznanie błogości nadal jej towarzyszyło, mruknęła wyraźnie zadowolona i przymknęła oczu. Czerpała przyjemność z jego obecności, fal rozbijających się pod ciałem i morskiej bryzy, ta chwila rzeczywiście była rozbrajająca. Pocałunek Ryu przyjęła z cichym pomrukiem, otworzyła oczy i skrzyżowała spojrzenie z chłopakiem. Kochał ją? Posłała mu szerszy uśmiech.
    - Ja Ciebie też - szepnęła by na kolejne słowa zaśmiać się nieco głośniej. Spojrzała w niebo uciekając gdzieś na chwilę myślami, wróciła jednak po chwili i oparła swoją głowę o jego.
    - Nie sądzisz, że wypada znaleźć mniej publiczne miejsce? - zerknęła na czarnowłosego z zadziornym uśmiechem. - Jeszcze kogoś najdzie na plażowe spacery... - zauważyła rozbawiona podnosząc się lekko i obracając na bok. Podparła się na łokciu po czym skradła chłopakowi jeszcze jednego całusa.
    - Było świetnie - szepnęła patrząc mu prosto w oczy.

    Akane

    OdpowiedzUsuń
  29. An udało się znaleźć jedynie swoją koszulkę i majtki, jednak nie sprawiała wrażenia zmartwionej tym faktem. Wciągnęła na siebie mokre ciuchy, cóż, zawsze szło wcisnąć kit o pomyśle na pływanie albo po prostu przemilczeć sprawę. Na propozycję dziewczyna zaśmiała się szczerze.
    - Co za pytanie! Jakiś czas temu Tony Cię wyręczał, ale muszę przyznać, że nie jest tak wygodny - szepnęła mu do ucha, oplatając szyję ramionami i uśmiechając szeroko. Złożyła jeszcze jeden delikatny pocałunek na karku chłopaka po czym zachichotała pod nosem.
    - Jasne, niekoniecznie... - powtórzyła po nim i przygryzła lekko dolną wargę. - Ach tak, jest... Ciężko będzie słowami wyjaśnić, masz kilka punktów, które świadczą o dobrej trasie. Po prostu mohę Cię tam kiedyś zaprowadzić - zaproponowała, lekko opierając brodę o jego głowę.
    - Mamy... Ja takiego swojego jeszcze nie znalazłam, ale mamy bazę na pięknej łące, stoi już tam nawet domek, prowizoryczny, ale urządzamy tam ogniska i spotkania. Trzeba będzie ustalić jakieś oznaczenia, już widzę jak Tony i Gave sprowadzają tam panienki - prychnęła śmiechem.

    Akane

    OdpowiedzUsuń
  30. Dziewczyna drgnęła wyraźnie na uszczypnięcie, zaśmiała się przy tym i lekko ugryzła Ryu w ucho, śląc mu przy tym wymowne spojrzenie.
    - Mówią mi to dość często - przyznała, nadal rozbawiona. - No widzisz! Po prostu moje kości wpasowują się w Twoje - wyjaśniła żartobliwie i zaśmiała się podrzucona nieco w górę. - Ej, ale zęby to mi zostaw na miejscu - prychnęła pod nosem, a na jego propozycję uśmiechnęła się szerzej.
    - Jasne, taka wędrówka na pewno nam się przyda - zauważyła, bo rzeczywiście miło by było oderwać się trochę od rzeczywistości, szczególnie w towarzystwie Ryu. Na wzmiankę o wieszaniu bielizny i Tonym nie mogła powstrzymać śmiechu.
    - Zawsze możesz nas poratować iluzją... W jego oczach możemy po prostu pić tam herbatkę - rzuciła z zadziornym uśmiechem i mocniej wtuliła się w plecy chłopaka. W końcu miała swoją upragnioną chwilę, nie chodziło nawet o seks, chociaż ten był bardzo przyjemny, chodziło o samą radość z powrotu czarnowłosego. W końcu dane im było spędzić normalny wieczór.

    Akane

    OdpowiedzUsuń
  31. Zaśmiała się na jego stwierdzenie.
    - Właściwie to szczerbata żaba jest dość naturalnym zjawiskiem... Wyobrażasz sobie taką z pełnym uzębieniem? - zachichotała wyraźnie rozbawiona. Przytaknęła chłopakowi na ustalenia co do ich wędrówki, a po tym spojrzała na niego zaciekawiona.
    - Co takiego? - zapytała na wzmiankę o tym świecie. Odpowiedź dodatkowo ją rozbawiła.
    - Jak ja za Tobą tęskniłam, za Ryu czerpiącym radość z najdrobniejszych przyjemności - przyznała z szerokim uśmiechem i jeszcze mocniej wtuliła się w plecy chłopaka, gdy ten zaczął wirować i prawie stracił równowagę.
    - No ale WF to by Ci się przydał, jak się wujas Melio dobierze do Twojej skóry to zatęsknisz za matmą - prychnęła śmiechem by ostatecznie cmoknąć go w ucho. Tak, fakt, że byli wszyscy razem ją również podnosił mocno na duchu.
    - No jeszcze Morgana... Mam nadzieję, że niedługo wróci, bo nie mogę już patrzeć na mojego snującego się brata - przyznała z zadziornym uśmiechem i zaraz znowu się roześmiała. Racja, pomysły Ryu były bardziej w punkt, musiała to przyznać.

    Akane

    OdpowiedzUsuń
  32. Musiał przyznać, że udało mu się podłapać naprawdę dobrą robotę na ten miesiąc. Pilnował karawan syna tutejszego karczmarza. Trzy kursy do Slavit w obie strony, a jego mieszek powiększył się o piędziesiąt złotych monet i darmową strawę. No cóż, przynajmniej do jutrzejszego południa i w granicach rozsądku. Mimo wszystko, dawno nie miał tak prostego i opłacalnego zajęcia. Chcąc uczcić koniec współpracy, postanowił zaszaleć nieco na wieczór. Po skończonej dosyć pokaźnej kolacji, postanowił podelektować się jeszcze piwem. Karczmarz zaproponował mu, że może wypić cztery darmowe kufle, więc zamówił je od razu, pierwszy opróżniając w kilka sekund. Chciał tym zaznaczyć wszystkim gapiom, że poradzi sobie sam, nie potrzebując do tego żadnych łaskawych wybawców. Dlatego też, nie był specjalnie zadowolony, gdy pomimo tego ktoś się do niego dosiadł. Spojrzał na niego beznamiętnie, biorąc do ręki kolejny, pełny kufel.
    — Jestem — odparł, upił spory łyk oraz przetarł usta wierzchem dłoni, aby piana nie dodawała komiczności jego twarzy. — Aktualnie ze Slavit. Ochraniałem karawanę — dodał, nie mając pojęcia, że chodzi o miejsce jego urodzenia.

    Nylian

    OdpowiedzUsuń
  33. A więc trafił mu się kolejny ciekawski nie przyzwyczajony do świata? Zaśmiał się pod nosem. Myślał, że jako elf to on będzie tutaj najbardziej uroczym i niewinnym facetem, a jak na razie nijak ten elfi stereotyp się miał do rzeczywistości. Chociaż pewien idiota byłby zbyt głupi, żeby to zrozumieć. Upił kolejny łyk piwa. Nylian nie przypominał w niczym tolkienowskich fantazji o elfach. Oczywiście, żyli dłużej, różnili się znacząco od ludzi i byli stosunkowo wysocy w porównaniu z ludzką rasą, ale byli mimo wszystko bardzo podobni do każdych innych myślących istot.
    —- Pracowałem jako opiekun karawany, a co szukasz zatrudnienia? — zapytał, wracając do trunku. A gdy skomentował jego spust zaśmiał się szczerze. — Lata praktyki. Pije od trzydziestu lat — odpowiedział mu. Fakt, zaczął wcześniej niż powinien, chociaż pozwalano pić młodym elfom przed wejściem w pełnoletność. Co prawda zaczęło się od szalonego pomysłu na poprawę i wyostrzenie zmysłów. Pomyślał, że pijany będzie miał ciężej w treningu, przez co wyciągnie z niego jeszcze więcej, jeśli w stanie upojenia, będzie radził sobie równie dobrze co trzeźwe osoby na polu bitwy. Był to mozolny proces, skończył z uzależnieniem, ale dzięki temu, trzeźwy był jednym z lepszych szermierzy, a z tego akurat był dumny.
    —- Ciemne, mocne z dużą nutą goryczy. Nie rozkojarzasz się i nie dekoncentrujesz przez smak. A co? Szukasz swojego ulubionego? To Twoje pierwsze w życiu? — zapytał z ciekawości, stukając swoim kuflem o jego.

    Nylian

    OdpowiedzUsuń
  34. Pokiwał głową, gdy powiedział, że szuka zatrudnienia. A więc on z takich. Szuka tych z groszem przy duszy i liczą, że za ciosem znajdą jakieś zajęcie. Cóż, w jego wypadku brunet się zdecydowanie przeliczył. Nylian pokręcił głową, popijając swoje piwo.
    — Zakończyłem właśnie zlecenie, właśnie to świętuje. Musisz szukać roboty gdzie indziej — odparł ze spokojem. Nie wskazał mu jednak na żadnego najemnika. Chłopak nie wyglądał na kogoś kto nadawał się do użerania z pierwszym lepszym napotkanym awanturnikiem. Nie widział też przy nim żadnej broni, więc tym bardziej niczego by nie znalazł. Ach, zapewne mu się trafił myśliciel, któremu zamarzyła się kariera poszukiwacza przygód. Zaśmiał się na tę myśl.
    — W sumie inne alkohole łatwiej przechować, jeszcze dłużej się trzymają, ale są droższe — zastanowił się chwilę nad alkohalami. Niby można było też nosić ze sobą wodę podczas podróży, ale nie smakowało tak dobrze. Ach, no tak. Zapomniał. Przecież ten jegomość nie był typem podróżnika. Pewnie pił tylko te parzone ziółka i inne pierdoły. Westchnął, widząc coś jakby determinację w jego oczach związaną z zarobkiem.
    — Słuchaj, nie wyglądasz na wojownika, już masz jakieś dziwne oko. Może zostań przy swoich księgach i tam szukaj zarobku, co? Najemnicy niby są wolni, ale mamy przepierdolone tak czy siak. A podatki to już w ogóle skurwysyn — spróbował mu wyjaśnić, dać najlepszą radę jaka tylko potrafił.

    Nylian

    OdpowiedzUsuń
  35. Nie pasowal do ksiąg? Cóż, to wydawało się raczej dziwne, patrząc na jego aparycję. Nylian wzruszył ramionami. Nie pierwszy raz się pomylił. Nie przejął się tym zbytnio. Dalej skupiał się przede wszystkim na słodko-gorzkim smaku piwa, który przyjemnie łechtał każdy jego kubek smakowy. Po prostu teraz bardziej zaakceptował fakt, że ma przed sobą początkującego poszukiwacza przygód. Zaśmiał się za to, kiedy zaczął mówić o stanach urodzenia. Prawda, pochodził z dość bogatej rodziny. Mimo wszystko teraz żył na własny rachunek i rzadko podejmował się prac. Musiał liczyć pieniądze. W końcu podatki dopadały każdego, nieważne czym się zajmowałeś. Prawda? A jemu nie chciało się pomieszkiwać na ziemii niczyjej, aby tego uniknąć.
    — Podatki kurwą są, jak to mówią… A ja muszę je płacić, jeśli chcę posiadać licencję najemnika. Łatwiej z nimi o wynagrodzenie — wyjaśnił, bo doszedł do wniosku, że brunet nie bardzo się w tym orientował. Po chwili znowu się zaśmiał. Aby udowodnić jego teorię, dopił kolejny kufel na raz i wziął następny. Uśmiechał się przy tym wesoło.
    — Ja po prostu lubię pić. Paskudny i drogi nałóg, ale cholernie przyjemny — odpowiedział. — Lubisz wyjaśniać sobie różne rzeczy? Bo analizujesz wszystko czego dowiadujesz się o mnie, a nie mówisz nic o sobie — zauważył, wskazując palcem na nowo poznanego chłopaka.

    Nylian

    OdpowiedzUsuń
  36. Rei zerkała na chłopaka z ciepłym uśmiechem, wysłuchała wspomnień i kiwnęła głową nieco rozbawiona.
    - Tak czy inaczej, to nowa sytuacja, w której musisz się odnaleźć. Lepiej nie robić tego na łapu capu - zaznaczyła. - Wcale nie zwariowałeś - zaśmiała się. - Chociaż biorąc pod uwagę gatunek Rexa, to kręcenie z dwoma panienkami kiepsko o nim świadczy, zwykle jeden kruk ma ich więcej - rzuciła żartobliwym tonem, szturchając chłopaka lekko ramieniem.
    - Dobrze wiesz, że miano "dziwny" odnosi się do każdego z nas, jestem pewna, że stworzenia z Lasu są równie mocno szurnięci jak my czy inni mieszkańcy Mathyr i mają równie przyziemna problemy, no... te nieprzyziemne też - dodała, nadal z uśmiechem.
    Usiadła obok Ryu i spojrzała w fale, rozbijające się przy brzegu.
    - Ryu... - spojrzała na niego z wyraźnym rozbawieniem. - Nawet jeżeli będziesz tym opóźnionym, to powiedź mi... Co z tego? Czy w waszej ekipie wszyscy jesteście na równym poziomie? Wszyscy są tacy sami? Tak samo rozwinięci mentalnie? Przecież to właśnie o to chodzi u przyjaciół... Zobacz na mnie, na Melio, Niklausa i Shi. Na Febe, Yensena... Każdy z nas jest na zupełnie innym etapie, mamy inne zdania, ale podobne poglądy, pogadujemy się, dobrze nam w swoim towarzystwie, ale to nie znaczy, że wszyscy musimy być tacy sami.

    Rei

    OdpowiedzUsuń
  37. Nie pytał to prawda. Tylko że to nie on go zaczepił. Nie on miał interes i to nie on poszukiwał informacji. Bądźmy szczerzy, Nylian nie bawił się w żadne głupie wywiady, szpiegowanie oraz dowiadywania się czegoś ciekawego o nieszablonowych postaciach. To by wymagało od niego zbyt dużego wkładu intelektualnego, a swoje szare komórki wolał zostawić na nieco ciekawsze zajęcia.
    — Masz rację, tylko że to Ty do mnie przyszedłeś i szukasz informacji. To Ty powinieneś się sprzedać jako ktoś wartościowy podzielenia się paroma tajemnicami fachu czy dostępnych robót, co nie? — odbił piłeczkę, przesuwając wzrokiem to po brunecie, to po swoim alkoholu. — Nie wyglądasz po prostu na jakiegoś awanturnika, toteż nie polecam Ci takiego życia, ale jak nim jesteś to ehh… jak to było czekaj — zastanowił się przez chwilę, pozwalając sobie na małą stymulację pamięci piwem.
    — Idziesz do jakiegoś dużego miasta, która posiada gildie najemników czy tam stowarzyszenie. Jeden cep. Zdajesz test czy się nadajesz, sprawnościowe i czy masz pojęcie mniej więcej o polityce i zwyczajach żeby Cię nikt nigdzie za obrazę stanu nie powiesił i problemów żebyś nie robił. Dostajesz dokument, że Ty… Ryu, tak? Masz licencję najemnika i z tegoż tytułu jesteś upoważniony do zawierania umów na zlecenie na konkretne roboty, jak na przykład eskorta karawany. A na koniec roku musisz zdać raport ze wszystkich umów i oddać dwa procent zarobków za to, że możesz więcej zarabiać, bo tym bez certyfikatu nawet połowy nie oferują — wyjaśnił wszystko po czym wrócił do swojego piwa. Jakby nie patrzeć, Ryu dalej nie wyglądał mu na wojownika. Pewnie nie przeszedłby sprawnościówki, a skoro nie miał pojęcia o takich oczywistościach, to z wiedzy też by go nie przepuścili.

    Nylian

    OdpowiedzUsuń
  38. Po wypadzie z Gavem czuła się odrobinę głupio, miała trochę wrażenie jakby zaniedbywała własnego chłopaka. Z drugiej strony, Ryu był przecież normalny i wątpiła by oczekiwał od niej ciągłych meldunków i zapominania o życiu prywatnym. Ich związek taki nie był, oni... No cóż, byli dość zwykli jak na te całe nastoletnie perypetie, o których nie razi nie dwa się słyszało.
    Tego jednak dnia An postanowiła zaproponować wspólny wypad, w końcu umawiała się z czarnowłosym na małe zwiedzanie. Zwinęła najpotrzebniejsze rzeczy do swojej skórzanej torby, przerzuciła ją przez plecy i pewnym krokiem ruszyła w stronę domku Ryu. Nie wchodziła nawet do głównego domostwa, od razu skierowała kroki do drzwi pokoju chłopaka. Zapukała trzy razy, głośno.
    - Hej, hej, chowaj panienki, zabieram Cię na piknik, później się pomiziasz - rzuciła żartobliwie, z przekąsem w głosie. Nie zamierzała mu wbijać do pokoju, wolała grzecznie poczekać na zewnątrz.

    Akane

    OdpowiedzUsuń
  39. An uśmiechnęła się pod nosem i oparła o framugę drzwi ramieniem.
    - Tak ich dużo czy jakaś większa sztuka? - rzuciła z wyraźnym rozbawieniem w głosie, a kiedy drzwi się otworzyły uniosła palec i pogroziła nim chłopakowi. Nie zdążyła jednak nic powiedzieć, a jedynie poczuła na ustach przyjemny pocałunek. Na stwierdzenie zaśmiała się delikatnie.
    - Tak to sobie wymyśliłeś? - założyła mu ręce za szyję. - Ckliwy komentarz dla pozoru? - zaśmiała się i pocałowała trochę mocniej. - Bez obaw, w razie co wpadnę tu niezapowiedziana i upomnę się o swoje - dodała z zadziornym uśmiechem.
    - Wiem, że tego nie ustalaliśmy, ale... Masz czas? Chciałabym Cię zabrać na plażę. Pomyślałam o jakimś małym pikniku - pokazała mu zapakowaną torbę i posłała lekki uśmiech.

    Akane

    OdpowiedzUsuń
  40. Myśli krążące jej teraz po głowie zdecydowanie nie należały do tych grzecznych. Ryu miał w sobie coś takiego, że starczyło niewiele, a organizm dopominał się o jeszcze więcej.
    - Nooo - przeciągnęła ostatnią literę dość mocno. - Takie 4/10, stać Cię na lepsze - nie przerywała ich kontaktu wzrokowego, a na pocałunek uśmiechnęła się wyraźnie. Lubiła to specyficzne uczucie, to jak na niego działa.
    Odprowadziła go wzrokiem i nawet nie zauważyła jak lekko skubie swoją dolną wargę.
    - Oki, poczekam - rzuciła tylko by zaraz wypuścić nazbierane w płucach powietrze. Dotknęła swoich policzków, miała wrażenie, że cała się rumieni, ale to chyba było jedynie wrażenie. Jakoś tak automatycznie poprawiła włosy i otrzepała się z niewidzialnych pyłków, a kiedy chłopak znowu pojawił się w pokoju, posłała mu ciepły uśmiech.
    - Już nie mogę się doczekać, zobaczysz, to będzie super dzień, spędzimy go całego po swojemu - podeszła do niego wyraźnie podekscytowana. Czekała na coś takiego, chciała mieć go przy sobie i tylko dla siebie, chociaż jeden cały dzień. Splotła palce ich dłoni i pociągnęła w stronę wyjścia.
    - Ach! - spojrzała na niego jakby właśnie sobie o czymś przypomniała. - Pewnie było ich więcej, ale dwa truchła będziesz miał do posprzątania po powrocie - rzuciła żartobliwie i pokazała mu język.

    Akane

    OdpowiedzUsuń
  41. - Och, ależ jest proste rozwiązanie tego problemu - znowu poruszyła zabawnie brwiami. - Po prostu skup się na jednej, wtedy cmentarz będzie zbędny - wyjaśniła z szerokim uśmiechem, bardzo szerokim. Pozycja w jakiej szli może i nie była super wygodna, ale odpowiadała An, nawet lekko wtuliła się w chłopaka i wciągnęła głośno powietrze. Nawet to wydawało się teraz nieco inne.
    - Ja pamiętam! - wypaliła po chwili ciszy. - Wtedy w domku na drzewie, kojarzysz? W szkole, jak znaleźliśmy bazę, a później tą przeklętą... Księgę? To była księga czy album? Wypuściliśmy wtedy Wiedźmę, ale byliśmy sami - zaśmiała się kręcąc głową z niedowierzania. - Mam nadzieję, że teraz wyjdzie nam to lepiej - pocałowała policzek Ryu. Skręciła z nim na ścieżkę, ta plaża była dość blisko, więc nie czekała ich zbyt daleka podróż.

    Akane

    OdpowiedzUsuń
  42. Drgnęła rozbawiona na jego zaczepkę i zaraz przytaknęła mu głową. Rzeczywiście, sama nie miała ochoty znowu pakować się w tarapaty, już w jednych była, to wystarczyło.
    - Na szczęście tu trudniej o takie przypadki... Ta cała magia jest, no... Mniej powszechna - zauważyła, odruchowo zerkając na kryształ w jego dłoni. Skrzywiła się delikatnie, ale tylko na chwilę. Wróciła wzrokiem do oczu chłopaka. Zawsze gdy patrzyła w klejnot, miała dziwne wrażenie, że stanie się coś złego. Złe przeczucie, omen, cholera wiedziała jak to nazwać, ale nie lubiła tego uczucia. Na wspomnienie nauki i opony zaśmiała się głośniej.
    - Och tak! Rzeczywiście! Aj ta Twoja matma, jeny, jak Ty nie lubiłeś szkoły - zachichotała. - W sumie to dość zabawne, nadal jesteśmy w wieku szkolnym, a jak to wspominam to czuję się jak stara baba - przyznała rozbawiona po czym przystanęła i wolną ręką pokazała chłopakowi krajobraz.
    - Tadam! Jesteśmy - uśmiechnęła się do niego szeroko. - Nigdy nie myślałam, że będziemy mieszkać tak blisko plaży... No i że w ogóle na wyspie - wyciągnęła koc z torby i rozłożyła go blisko wody, jednak nie tak, by fala mogła ich zmoczyć.
    - Shiya uczy mnie gotować, no i piec... - wyciągnęła z torby zapakowane kawałki ciasta z jagodami - tak więc bez obaw, pilnowała mnie i chyba nic nie spieprzyłam, na pewno się nie zatrujesz - zaśmiała się z samej siebie i wyciągnęła jeszcze kilka innych produktów, kanapki, wodę oraz butelkę mleka.

    Akane

    OdpowiedzUsuń
  43. Zaśmiał się na jego stwierdzenie. Oczywiście, że mogli rozmawiać. Prowadzili konwersację. Całkiem zabawną z jednej strony. Po prostu Nylian nie planował dzisiaj żadnych dodatkowych atrakcji poza małą, samotną libacją. Ale kimże on był żeby odrzucać okazje rzucane mu pod nos, jeśli nie wymagały od niego zbyt dużego nakładu pracy kosztem niepotrzebnej nudy.
    — Można, można, jeszcze jak — odpowiedział mu, unosząc kufel do góry na toast — Za zwykłe pogawędki — dodał jeszcze, po czym upił spory łyk.
    — Wiesz, może byłbym bardziej skory, gdybyś opowiedział mi więcej o sobie. Pojawiasz się znikąd, pytasz mnie o prace, jak zostać najemnikiem i mówisz, że nie znasz się na żadnej polityce. Wiesz wszystko może rodzić nieufność, a ja nie lubię nudnych problemów. Poza tym no nie wyglądam na chyba na jakiegoś znawce tutejszych okolic. W końcu jestem odklejonym od rzeczywistości elfem, który biega po nocy jak potłuczony — zaśmiał się wesoło, przedstawiając nieco prawdziwy stereotyp odnośnie jego rasy. Tylko cóż, spróbuj się przestawić na dzienny tryb życia, jak dekadami żyło się całkiem inaczej. Oczywiście było to wykonalne, ale niekoniecznie wygodne.
    — Możesz popytać karczmarza czy ktoś nie szuka robola, popatrzeć na tablicę ogłoszeń, albo samemu pokombinować jak zarobić — tutaj puścił do niego oczko, sugerując, że nie musi się przecież zajmować niczym legalnym. Nikt go przecież nie zmuszał do podjęcia się pracy w jakimkolwiek cechu.

    Nylian

    OdpowiedzUsuń
  44. Kiwnęła głową.
    - Wiem, że nie jesteś - zapewniła, bo szczerza wątpiła by postąpił aż tak lekkomyślnie. Bardziej jednak drażnił ją fakt samego posiadania kryształu, po prostu coś jej w nim nie pasowało, w samej jego obecności. Znowu przytaknęła, nie chciała wchodzić zbyt głęboko w temat, nie dzisiaj, cmoknęła więc jedynie jego polik.
    - Wiem, ogarniemy to - powtórzyła słowa czarnowłosego. Na wzmiankę o raju zaśmiała się delikatnie.
    - Prawda? Też mi się podoba... - spojrzała na fale rozbijające się o brzeg, znowu poczuła nieprzyjemne kłucie w podbrzuszu, bo chociaż widok był wspaniały, to strach przed głębinami nadal w niej siedział.
    Siedząc na kocu obserwowała Ryu, a gdy podszedł posłała mu uśmiech.
    - Hm? - nadstawiła zaciekawiona ucho i zaraz zaniosła się śmiechem. - Niee, Ty? A wiesz, że też tu jest? Siedzi w Polszy i zbiera informacje - posłała mu szeroki uśmiech, a na kolejne słowa udała obruszenie.
    - Oczywiście, że jestem pewna - wydęła delikatnie usta i zaraz spojrzała na chłopaka z figlarnym błyskiem w oku. - Poza tym, w razie gdyby nie smakowało - przysunęła się nieco bliżej - mam przygotowaną nagrodę pocieszenia - szepnęła mu przy uchu i odsunęła się z tajemniczym wyrazem twarzy. Złapała przygotowane kubki i jak gdyby nigdy nic rozlała do nich lemoniadę.

    Akane

    OdpowiedzUsuń
  45. Chciała od razu sobie pójść. Wyjaśnić dokładnie sytuację Yensenowi, z którym zdążyła złapać najlepszą relację, jeśli chodziło o rodziców całej zgrai. Cóż, może nie tyle wyjaśnić, co zameldować, co dokładnie robili, dlaczego i pochwalić, że brunet wrócił z całkiem niezłą sumką, więc nie marnował czasu. No i przeprosić, że jego żona znowu musi się nim zajmować. Zanotowała sobie, iż jeśli Gave będzie chciał dalej z nią bawić się w mordowanie, będzie musiała go nauczyć lepiej dbać o rany oraz sztuki opatrywania się samemu, bo o ile ona mogła się nim zajmować poza Argarem. tutaj mógł trochę odciążyć zajętą kobietę. Przysiadła na ganku, czekając na zjawienie się okhotnika, czując przy okazji jak jej własny rany po ostatniej gorącej przygodzie spowodowanej Piusem się otwierają.
    — Kurwa — mruknęła, zdejmując rękawice. Sięgnęła pod swój kombinezon, sprawdzając co dokładnie się tam dzieje. Poczuła wilgoć pod palcami. A więc rany się otworzyły. Świetnie. Czyżby jakieś szwy puściły? Będzie musiała to potem sprawdzić. Jakieś medykamenty powinna jeszcze mieć. Spojrzała na chłopaka, które stanął za jej plecami.
    — Mhm… — mruknęła na potwierdzenie, a następnie zmarszczyła brwi, widząc zestaw medyczny. Nie miała zamiaru marnować ich zapasów. Ryu, tak? A więc ukochany Akane. Poczuła lekką nutkę zazdrości. Musiał czuć się dobrze z tym, że zdobył serce, jedynej przyjemnej w obyciu Argarki. Oby był dla niej dobry, inaczej sama się z nim rozliczy. O ile nie chciała już być z An, dalej chciała dla niej jak najlepiej.
    — Nie pozwolę. Macie okrojone zapasy i Gava z tym jego nawykiem — uniosła dłoń do góry — trzymajcie je, jak znowu złapie cudzą broń w gołą rękę — dodała, wyjaśniając. Zaśmiała się delikatnie. Zawsze była głodna. Uwielbiała jeść. Na propozycję, a także sączącą się krew, żołądek zaczął się sam odzywać. Zaburczał cicho, ale ona ignorując to, pokręciła po raz kolejny głową. — Dam radę — zapewniła, bo przecież taka była prawda.

    Onyx

    OdpowiedzUsuń
  46. Przyjął jego wytłumaczenie i wzruszył ramionami na znak, że nie ma zamiaru drążyć tematu. Był na to zbyt leniwy, poza tym niespecjalnie mu zależało na naciskaniu. Owszem, lubił poznawać nowe rzeczy, ale nie był w tym jakoś przesadnie entuzjastyczny. Po prostu podróżował po świecie, ciesząc się widokiem różnych rozmaitości. Jeśli ten chłopak był tak odcięty od jego rzeczywistości, może jego okolice też były ciekawe? Przyczepienie się do niego mogło być całkiem ciekawe w tym wypadku. Postanowił skorzystać z nadarzającej się okazji.
    — Poszło całkiem nieźle. Wiem mniej więcej kim jesteś — zaśmiał się, podając mu rękę. — A ja jestem Nylian, sto jeden lat, wygnany z Oclarii na wychowawczą pielgrzymkę za naszczanie na świątynie Selemene — sam przedstawił się z wyraźnym, dumnym uśmiechem na ustach. Cóż, cieszył się z tego co zrobił. Osiągnął zamierzony cel. On postrzelony? Może i miał rację. Ciężko go było zaliczyć do racjonalnych osób. Nie przeszkadzało mu to zbytnio. Po prostu lubił się dobrze bawić. Podwędzić kury. Zastanowił się przez chwilę, popijając piwo. Spędził tutaj naprawdę sporo czasu, zdążył poznać okolicę oraz jej mieszkańców.
    — Pewnie. Na obrzeżach wioski. Wredny farmer, nikt go nie lubi. Można mu parę ukraść, byleby hałasu nie narobić — odparł. Nie wyrzucą go z cechu nawet jeśli zostałby na tym złapany. Za mała skala szkodliwości. I bardzo dobrze.

    Nylian

    OdpowiedzUsuń
  47. Zaśmiał się na jego reakcję. Naprawdę musiał nie mieć najmniejszego pojęcia o jego kraju w takim razie. Ani w ogóle o rasie. W końcu uchodziły za najbardziej religijne stworzenia. Co nie było w sumie przesadzone. Większość elfickiego prawa bazowała na doktrynach religijnych. Tyle szczęścia, że była to dosyć łaskawa religia, jeśli chodziło o komfort bycia sobą. Wykluczając oczywiście bezczeszczenie wiary i głoszenie herezji odnośnie Selemene.
    — Oclaria jest dość mocno religijna, większość życia kręci się wokół przestrzegania zasad Mene, ale o tyle dobrze, że to takie ogólne pierdoły, które nie narzucają niczego na siłę za bardzo. Ale numer był zajebisty. Podobno dalej o tym plotkują, więc wiesz… gadasz z kimś sławnym — puścił do niego oczko. — Możesz pochwalić się swojej wariatce, jakby też kiedyś chciała coś poodpierdalać — dodał jeszcze zaczepnie, kończąc kolejny kufel piwa, tylko po to, aby wziąć się za następny. Zaśmiał się na pytanie o wiek. No tak, niektórzy uważali ich dalej przecież za nieśmiertelnych.
    — Teoretycznie jestem pełnoletnie dopiero od ponad roku, ale dojrzałość płciową osiągamy mniej więcej przy ósmej dekadzie. Po prostu fajniej jest obchodzić uroczyście setne urodziny niż jakieś inne, ładnie napis wygląda — wyjaśnił to jak on to rozumiał. Poza tym pić i tak zaczął w wieku siedemdziecięciu lat, więc nie bardzo przejmował się restrykcjami. Jakimikolwiek.
    — Z piwem to sobie poczekasz. Jeszcze mam dwa kufle poza tym — wskazał na stół.

    Nylian

    OdpowiedzUsuń
  48. Zaśmiała się lekko na to rozbrajające stwierdzenie, klepnęła chłopaka w plecy, widząc jak się dławi, ale uśmiech wciąż nie schodził z twarzy. Przygryzła dolną wargę na stwierdzenie i wzruszyła ramionami, śląc mu figlarne spojrzenie.
    - No nie wiem, nie wiem, sam musisz zdecydować - wzięła gryza i złapała za butelkę mleka, by popić nim wypiek. Obserwowała przy tym Ryu cały czas, a gdy przyciągnął ją do siebie ochoczo skosztowała jego ust, by zaraz udać smutną minkę.
    - Oj, tylko dobre? Miało być pyszne, nieskazitelne, jedyne w swoim rodzaju... Zdecydowanie będzie trzeba Cię pocieszyć - musnęła jego policzek czubkiem swojego nosa i zaniosła się lekkim śmiechem. Przytaknęła głową.
    - Tak, pierwsza, ale z niezastąpioną Panią domu nad uchem... Shiya ma ogromne pokłady cierpliwości, muszę przyznać - westchnęła ciężko na wspomnienie kuchennego boju.

    Akane

    OdpowiedzUsuń
  49. Posłała mu pogodny uśmiech na radę.
    - Nic nie obiecuję, dobrze wiesz, że umiem zajść za skórę - zauważyła i wciągnęła głośniej powietrze, rozkoszując się trwającą chwilą. Czując głowę chłopaka na udach spojrzała na niego z czułym uśmiechem i wsunęła delikatnie palce w czarne włosy. Muskała opuszkami palców skórę w okolicach skroni i za czołem, również go obserwując w ciszy. Na słowa o dorosłości kącik jej ust drgnął lekko.
    - Fizycznie na pewno - stwierdziła i zaraz zaśmiała się cicho. - Spokojnie, z bandą takich cudaków brak szaleństwa mi nie grozi - przyznała, jednak po chwili spoważniała i kiwnęła głową.
    - Bez obaw, też lubię w sobie tą nutkę szaleństwa... Szczerze? Chciałabym go chyba odrobinę więcej, nie mniej... - spojrzała na falujące morze. - Byłam z Gavem na piwie, w karczmie... Tam... Tam panowała tak niesamowita atmosfera - spojrzała w oczy Ryu. - Grupowe tańce, domowe obiady, pyszne piwo, występy na scenie... Chciałabym zobaczyć więcej takich miejsc, pochodzić po pobliskich karczmach... A może nawet namówić tatę co by zacząć budować taką naszą? Zawsze jakiś dodatkowy zarobek, poza zleceniami... Mamy świetne gospodynie domowe, Melio tłoczy gdzieś te swoje alkohole. Co myślisz? - zapytała, jednak na jej twarzy widać było wyraźną fascynację.

    Akane

    OdpowiedzUsuń
  50. An prychnęła pod nosem. Upatrzone ofiary, hah, dobre sobie. Zaśmiała się cicho na słowa chłopaka, zaraz jednak nieco spoważniała i sama zacisnęła wargi na widok jego miny. Wzruszyła ramionami gdy zadał to pytanie, zrobiło jej się dziwnie głupio. Powinna mu o wszystkim powiedzieć? Czy to był dobry moment? Czy taki kiedykolwiek miał prawo wystąpić w naturze? Westchnęła ciężko.
    - Musi jeszcze sporo poćwiczyć, ale nie jest źle - przyznała, bo rzeczywiście Gave miał jakieś tam pojęcie o rytmie, a to było bardzo istotne w nauce tańca. Przekręciła głowę lekko na bok gdy zeszło na temat karczm.
    - Właśnie tak sądzę, stąd pomysł o odwiedzeniu jeszcze innych okolicznych - wyjaśniła mu z nieco zadziornym uśmiechem. Znowu mieli to samo na myśli, ale wyrażali się w inny sposób. Tym razem nie chciała z tego powodu wywoływać konfliktu. Przytaknęła mu głową z szerszym uśmiechem.
    - Taka gospoda i karczma w jednym, jak najbardziej, może wypaść fajnie - przyznała wesoło, a na ostatnie pytanie poruszyła zabawnie brwiami i pochyliła się nad nim, tykając swoim nosem jego nos.
    - Po co się ograniczać? Będę robić i jedno, i drugie - zaśmiała się po czym bezceremonialnie złączyła ich usta w pocałunku.

    Akane

    OdpowiedzUsuń
  51. Akane zachichotała pod nosem.
    - Ciebie, mój Ty głupi, to wyciągnę na parkiet przy pierwszej lepszej okazji - zapewniła rozbawiona jego grą aktorską, a później, no cóż, skupiła się już na czułości. Na kolejne słowa jeszcze raz zaśmiała się delikatnie, po chwili spojrzała na niego zaciekawiona.
    - Mówisz serio? - trochę ją zaskoczył, ale w pozytywnym tego słowa znaczeniu. Dziewczyna spojrzała na chwilę w niebo, przymknęła oczy i poszukała w głowie piosenki, którą dobrze znała. Nie pierwszą lepszą, ale jakąś... z głębią? Spojrzała na Ryu, chrząknęła kilka razy i nagle zepchnęła go ze swoich nóg.
    - To będzie profesjonalny występ mój drogi, nie ma siedzenia, wtedy gorzej idzie - pouczyła go i wstała z koca, śmiejąc się w pierwszej chwili. Przygryzła wargę, wypuściła cicho powietrze, znowu przymknęła oczy. Tak było łatwiej zacząć, na początku nie patrzeć.
    - "Świat jest zagadką tak jak ja, każda chwila jest jak skarb, a marzenia to wszystko co mam... - zaczęła i dopiero teraz otworzyła oczy, spojrzała na Ryu. - A mów sobie zdrów przez cały czas - uśmiechnęła się nieco zadziornie do chłopaka - ja nie słucham Cię i tak i nie będę tym kim chciałbyś Ty żebym był, uwierz mi - zakołysała się lekko do melodii utworu, którą miała w głowie, szła jednocześnie w stronę Ryu, znowu spojrzała mu w oczy i pochyliła się lekko nad nim. - I nie jestem babą, mówię Wam, lecz kobietą, honor mam, więc nie można tak pomiatać mną - cofnęła się i rozłożyła ręce na boki - No jak mam się uczyć jeśli nikt nie pokaże mi tu nic, więc w marzeniach - zaczęła delikatnie kręcić się dookoła własnej osi, a dłonie uniosła do nieba - Uciekam stąd! - rzuciła entuzjastyczniej po czym cała "melodia" przyspieszyła. - Bo ja chce nareszcie zacząć żyć! Pełną piersią, z całych sił! Chce być wolna i znać szczęścia smak! - tańczyła energicznie do rytmu, jednak nie przesadzając, poruszyła nawet lekko piasek i bawiła się nim, tu kopnęła by w powietrze uniósł się pył, tam machnęła, czasem rzuciła sobie nad głową, przez co wirowała w piaskowym deszczu. Widać było, że sprawiało jej to przyjemność. Zatrzymała się nagle.
    - No przestańcie wreszcie truć! - zaśpiewała bardziej pretensjonalnie. - Dosyć już pustych słów! Ludzie mówią i kłamią, że życie podobno to sen, a ja wierzę w marzenia, że to czego pragnę ma sens! - wyskoczyła entuzjastycznie, w tym samym stylu kończąc zdanie. - Bo ja chce nareszcie... - kontynuowała refren, pląsając wesoło po plaży.
    - Jestem sobą i jestem kimś! Jestem kimś! - zakończyła pewnym tonem, z ciężkim oddechem na ustach i dłońmi rozłożonymi na boki.

    Akane

    OdpowiedzUsuń
  52. Akane zaśmiała się na reakcję Ryu, a po tym objęła go równie mocno i posłała szeroki uśmiech.
    - Staram się - przyznała, gdy ją podsumował, jednak na pytanie chłopaka przeniosła wzrok do nieba i lekko wzruszyła ramionami. - W większości to piosenka, ale... Jeszcze nie mam tak konkretnie sprecyzowanych marzeń, chociaż uczucie wolności, zwiedzenie tego świata, to rzeczywiście do mnie przemawia - przyznała, znowu patrząc mu w oczy. - A Ty? O czym marzysz? - zainteresowała się, oplatając jego szyję rękoma.

    Akane

    OdpowiedzUsuń
  53. Objęła mocno Ryu, gdy schował się w jej piersi, cmoknęła go jeszcze w czubek głowy i uśmiechnęła ciepło.
    - Myślę, że trochę szukasz problemu na siłę. Popatrz na mnie, jakie nowe przyjaźnie? Siedzę w domu i niańczę dziecko - zaśmiała się sama z siebie. - Ale tak, spokojnie, wiem, że mówisz o Tonym i Akane, pewnie nawet o Gavie - westchnęła ciężko. - Sęk w tym, że Ty też masz czas, to nie jest tak, że się z czymś spóźniłeś. Też poznasz nowych przyjaciół, a to kiedy i jak nie ma większego znaczenia. To nie wyścig skarbie, oni zdobyli znajomości, Ty umiejętności, zaraz role się odwrócą, a później, cóż, każdy z Was pójdzie swoją ścieżką. Nie masz co przesadnie się porównywać do innych - puściła mu oko i zaśmiała się lekko.
    - Oj tak, też się bardzo cieszę, że w końcu Cię tu mam - przyznała, jeszcze raz mocno go przytulając.

    Rei

    OdpowiedzUsuń
  54. Akane sama nie wierzyła w to swoje "tylko", jednak miała na głowie na tyle istotne sprawy, że wolała więcej nie komplikować, nie teraz. Na słowa o braku sprecyzowania uśmiechnęła się delikatnie. Obserwowała go w ciszy, pozwalając aby na spokojnie zebrał myśli. Kiwnęła głową. Wcale jej to nie dziwiło, Ryu potrzebował teraz spokoju, miał dość sporo informacji do przyswojenia. Poczuła powagę z jaką wymawiał to jedno, magiczne słowo, patrząc jej prosto w oczy. "Długofalowo". Słuchała go dalej, kilka myśli zawitało w jej głowie, ale chciała dać chłopakowi dokończyć. Na muśnięcie czoła, czuła jakby zaraz miał powiedzieć coś nieprzyjemnego i z jednej strony się zawiodła, bo przeczucie ją chyba zmyliło, jednak z drugiej strony... Na wyjaśnienie posłała mu uśmiech i dotknęła policzka Ryu.
    - Jakkolwiek źle to zabrzmi to, nie brałam Cię pod uwagę w moim marzeniu, znaczy, Twojej pomocy - przyznała szczerze po czym zmierzwiła mu włosy i posłała szerszy uśmiech.
    - Nie czuj się zobowiązany, to w końcu tylko rozmowa, cholera wie czy tych marzeń nie zastąpią zaraz inne - przytaknęła sama sobie głową.

    Akane

    OdpowiedzUsuń
  55. An zacisnęła lekko usta, ale kiwnęła głową. To musiało być dziwne uczucie, ale Ryu rzeczywiście zdawał się czasami gonić za innymi bez większego celu, jedyny jaki mu przyświecał to "by innym wiodło się lepiej". Sama miała podobnie, tyle, że ona powoli, bo powoli, ale wychodziła z tej dziwnej manii. Posłała mu szerszy uśmiech.
    - Pokręcona jak cholera, ale jestem w stanie zrozumieć. Wiesz, musisz się najpierw w pełni odnaleźć w nowej sytuacji, myślę, że wtedy przyjdą i do Ciebie Twoje własne myśli. Posiedzisz w ciszy, sam ze sobą, poznasz nowych ludzi, po prostu wszystko przyjdzie z czasem - pocałowała mocno jego policzek i walnęła się na koc, kładąc brzuchem do dołu.
    - Ja sama nie jestem jeszcze przekonana czy to w ogóle moje marzenia... Co jeżeli to duchy marzą o wolności, a na mnie to się jedynie przekłada? - westchnęła przeciągle i skrzyżowała z nim spojrzenie. - Jak załatwię tą sprawę to wszystko będzie jakieś jaśniejsze, mam takie przeczucie - przyznała.

    Akane

    OdpowiedzUsuń
  56. Akane obejrzała się na chłopaka i zaśmiała szczerze.
    - No wiesz, jak mam być szczera to za takim marzeniem mogę iść w ciemno - przyznała rozbawiona i już zaraz leżała wygodnie na kocu, czując jak palce chłopaka rozchodzą się po jej ciele.
    - Mhm - mruknęła, zgadzając się z nim, a jednocześnie ciesząc chwilą relaksu, nawet nie miała ochoty dyskutować. - To całkiem dobry patent, teraz mogłabym zgodzić się na wszystko - rzuciła żartobliwie, a pocałunek przyprawił ją o przyjemne dreszcze przechodzące przez całe ciało.
    - Czas spędzony tutaj z Tobą śmiało mogę zaliczyć do spełnionych marzeń, jeszcze niedawno zdawało się to nieosiągalne - szepnęła dotykając skrawka jego spodni w jakiś taki czulszy sposób niż zwykle. W tej pozycji swobodnie sięgała jedynie do nóg chłopaka, ale gdyby mogła chętnie pogłaskałaby teraz jego policzek.
    - Tak więc jedno już odhaczone - dodała zerkając na Ryu z szerszym uśmiechem.

    Akane

    OdpowiedzUsuń
  57. Uśmiechnął się. Ryu zdawał się mieć naprawdę dobre poczucie humoru. Dobrze. Przynajmniej nie będzie się nudzić w jego towarzystwie, jeśli już będzie zmuszony robić cokolwiek. Zbił z nim toast.
    — I za tajemniczego Ryu, który jakimś cudem nic nie wie o tych okolicach — zaśmiał się, po czym popił swój trunek. Za taki toast to i wypadało napić się jeszcze więcej, toteż nie szczędził sobie w ilości. Westchnął, przymykając oczy. Musi trochę zwolnić, albo zaraz zacznie robić się pijany. Pokręcił nosem, po czym spojrzał na karczmarza.
    — Podaj jakąś zagryzkę, dobry człowieku! — krzyknął do mężczyzny, a ten pokiwał głową, a następnie zniknął za szynkwasem.
    — Zasady Mene, czyli Selemene, niektórym to się w sumie myli. Skracamy czasami jej imię, tak jak zdrabniasz imię swojej kochance, co nie? A te zasady… takie pierdolety, nie zabijaj, nie kradnij, szanuj dary krainy, módl się o dostatnie życie… Poczytaj biblię nocy, ja tam spałem na religii często — wzruszył ramionami, kiedy już znudziło mu się tłumaczenie swojego wyznania. Kiedy powiedział o rówieśniku zastanowił się przez chwilę, drapiąc w tył głowy.
    — Teoretycznie tak, chociaż Ty za dwadzieścia lat będziesz już wchodził w starość, a ja dalej będę piękny i młody. Wiesz, my nie przywiązujemy takiej wagi do wieku, bo małżeństwa międzyrasowe byłyby za każdym razem pedofilskie — zaśmiał się delikatnie. Karczmarz w końcu przyniósł tacę mięs i serów, przyjmując od razu zapłatę od Nyliana.
    — Nic się nie stało — odparł biorąc kawałek szynki do ust. Przeżył, przełknął. — W zamian, powiedz mi, gdzie Cię trzymali, że chuja wiesz o różnych zasadach. Nadopiekuńczy rodzice? — zapytał, żeby trochę mu się zrewanżować za tę całą wiązankę pytań.

    Nylian

    OdpowiedzUsuń
  58. Zawtórowała mu śmiechem.
    - A może właśnie dlatego zdradzam taki patent? - mruknęła i poruszyła zabawnie brwiami. Po cmoknięciu w policzek, ona wychyliła się i cmoknęła Ryu w usta, a mierzwienie włosów przyjęła z łobuzerskim uśmiechem na twarzy.
    - Tak, zdecydowanie przyjemne - przyznała, nie rozwodząc się dalej w temacie, po prostu zmieniła pozycję i teraz leżała na plecach tuż przy boku chłopaka. Spojrzała w niebo i uśmiechnęła się.
    - Czasami jest dziwnie, wiesz, te dzieci są takie... Malutkie i kruche, a jednocześnie dają uczucie ciepła, jakby domykały to domowe ognisko rodzinne - skrzyżowała spojrzenie z Ryu. - Z jednej strony chcesz się nimi opiekować, z drugiej irytują, mieszanka wybuchowa. Po prostu dziwnie, fajnie, ale dziwnie... A Ty? - szturchnęła go łokciem w bok. - Dogadujesz się z Galanem?

    Akane

    OdpowiedzUsuń
  59. Spojrzała na niego, bez większych emocji, poza lekką irytacją i upartością jaką się wykazywał. Kolejny natrętny facet. Ile ich tutaj jeszcze chowali. Westchnęła. Najwyżej odda im te bandaże ze swoich, kiedy nie będzie patrzeć. Szczerze wątpiła, żeby Febe nie przyjęła dodatkowych zapasów. Mniej do wykonania czy kupienia, więcej wolnego czasu, a jej mąż często marudził na brak wolnego czasu. Poza tym, jeśli zrobi im taką przysługę, może następnym razem nie zamknie dziewczyny z narwanym krzykaczem. Tak, to był dobry plan.
    — Jak uważasz — odpowiedziała, sięgając na nowo za swoją szatę. Rozejrzała się dookoła. Nie wstydziła się swojej nagości. Miała ciało wojownika. Nie lubiła dotyku, ale nie przeszkadzało jej, gdyby ktoś patrzył. Mimo wszystko obnażanie się na ganku domu nie należało do jej ulubionych zajęć. Nie chciała ubrudzić im podłogi. Krew ścierała się wyjątkowo opornie, jak wiedziała z własnego doświadczenia.
    — Tylko może lepiej na jakiejś trawie, nie chcę niczego wybrudzić, a rany naprawdę się otworzyły — wyjaśniła, wstając na równe nogi. Nie czekając specjalnie na jego odpowiedź, przeszła zaraz na bok domu, zanim zacząłby zapraszać ją do środka. Zdjęła część ubrań, odsłaniając zabandażowane ciało i szeroki stanik, który zakrywał niezbyt duży biust brunetki. Dopiero wtedy usłyszała o Akane, a na twarzy wyraźnie zagościło zmartwienie. Zesztywniała, mięśnie zabolały od nagłego napięcia. Nie syknęła. Kontrola.
    — Łóżko nie. Trawę można ściąć, pościel i meble trzeba czyścić. Nie jestem delikatna, poza tym… — spojrzała w głąb budującej się wioski. — NIe powinieneś zająć się Akane, albo być z nią, skoro potrzebuje tej pomocy? — zapytała zmieniając temat. Zignorowała na ten moment zaproszenie na kolacje. Bardziej obchodziły ją losy granotowłosej. Nie chciała mieć już co prawda romantycznej relacji z dziewczyną, mimo wszystko bardzo zależało jej na dobru granatowłosej. Była dla niej zawsze miła, miała takie dobre poczucie humoru, potrafiła z nią gadać o głupotach, do tego to z jakim podziwem na nią spojrzała, oglądając ją podczas walki… nie chciała żeby coś jej się stało.

    Onyx

    OdpowiedzUsuń
  60. — Większość, w Oclarii nie mają o mnie najlepszego zdania raczej, wiesz, naszczałem na świątynie fanatykom religijnym — wyjaśnił z lekkim uśmiechem. Nie dodawał, że zrobił to nago. Akurat tym nie musiał się chwalić. To był jeden z tych wyczynów, który w głowie wyglądał lepiej niż w wykonaniu i chociaż samego czyny nie żałuje, to mógł jednak zrobić to w ubraniu. Teraz połowa miasta znała rozmiar jego przyjaciela.
    — Czemu przykro? Nie mam chyba jakiegoś bliskiego przyjaciela, a to co przeżyję z nimi to będą dobre wspomnienia, do których będę wracać, opowiadać historie o ich męstwie, albo głupocie… Będą dalej żyć w moim sercu — wyjaśnił, po czym skrzywił się. Pokręcił głową. Popił piwa. — Brzmię jak pieprzony artysta, ja pierdole — mruknął bardziej do siebie, po czym znowu wziął kąsek z tacy. Nie przeszkadzało mu, że Ryu się częstował. Nie miał problemu z dzieleniem się strawą. Alkohol, alkohol to była całkiem inna bajka. Na szczęście brunet trzymał się z dala od jego procentów.
    Nie miał nadopiekuńczych rodziców. Dobrze, to kasowało jedną z jego teorii. Zaśmiał się jednak na komentarz o mamie.
    — Tak, matki często tak mają — przytaknął, kiwając przy tym głową. — Czyli przybywasz zza znanej części kontynentu, albo zza morza? Nieźle. Obyście się tutaj odnaleźli — odpowiedział, nie wchodząc dokładnie w szczegóły jego pochodzenia. Nylian nie był też za bardzo w temacie samych Argarczyków. Nie spotkał jeszcze żadnego, a wszystkie plotki i opowieści jakoś umknęły jego pijanej uwadze. Zresztą, nawet gdyby o nich wiedział, nie przejąłby się tym za bardzo. Ot, co najwyżej zapytałby o alkohole z ich świata.
    — Kryształowy Las? — zapytał ze śmiechem. — No to gratulacje, podobno tam jest kurewsko nieprzyjemnie. Ale nie dzięki, nie interesują mnie kryształy. Klinga i wódka wystarczają mi do szczęścia. Nie chcę zwiedzać miejsca, które chce mnie zabić za samo wejście — wyjaśnił swój punkt widzenia. — Ale będziesz mógł sprzedać te informacje w wielu krajach za niezłą sumkę, jeśli będziesz wiedział coś czego oni nie wiedzą — zaproponował mu zaraz.

    Nylian

    OdpowiedzUsuń
  61. Nie czuła, żeby potrzebowała cienia, ale on mógł przecież nie chcieć pokazywać się od tak na środku wioski z pół nagą dziewczyną, kiedy miał inną, prawda? Wzruszyła więc ramionami na jego propozycję i udała się w cień. Bardziej obruszyła się, kiedy pomagał jej ściągać bandaże. Zrobiła wtedy krok w tył.
    — Albo jedno, albo będzie niewygodnie — wyjaśniła, bo faktycznie źle jej się rozplątywało bandaże z torsu, kiedy on próbował zająć się innymi częściami ciała. Skorzystała z okazji, kiedy poszedł po maść i błyskawicznym wręcz tempem pozbyła się zniszczonych bandaży. Spojrzała podejrzanie na substancję. Powąchała ją dla pewności. Pokiwała twierdząco, jakby sama zapewniała, że nie ma w tym nic szkodliwego, albo wywołującego niepotrzebne alergie.
    — Wolałabym sama się posmarować — zaczęła, sięgając po przedmiot — Nie przepadam jak ktoś mnie dotyka zbyt długo — dodała, zanim zdążył robić jej jakiejś wyrzuty, chociaż zdążyła już się na dobrą sprawę przygotować do tego, że tak jak reszta, będzie chciał zmusić ją do zmiany przyzwyczajeń. Zaśmiała się na jego komentarz. Siedem nieszczęść?
    — Wyglądam jak wojownik, który przeżył dobrą, trudną walkę — odpowiedziała, uśmiechając się lekko, chociaż on nie mógł zobaczyć tego przez maskę, wyrzeźbioną na podobieństwo demonicznych kłów. — Nic mnie nie piecze. Jestem twarda. Dbam o siebie. Po prostu taka praca. A te rany są już stare. Płonący dom, Ognista Kawaleria Polszy. Szkoda, że ich nie widziałeś. Na poparzeniach się nie skończyło — wyznała mu, dlaczego wyglądała tak tragicznie pod swoimi szatami. Kiedy to mówiła, w jej tonie dało się usłyszeć dumę. Dumę z tego, że potrafiła dobrze zabijać. Sama sytuacja przez którą w ogóle miała te rany, była nieprzyjemna. Mimo wszystko starała trzymać się dobrych stron. No i nie chciała opowiadać mu o rzeczach, które były zbyt personalne. A kiedy już sobie to wszystko wyjaśnili.
    — Rozumiem, że teraz zajmujesz się mną, bo nie możesz zasnąć. A jak się czuje? Potrzebujecie dla niej czegoś?
    Onyx

    OdpowiedzUsuń
  62. W odpowiedzi pokazała mu jedynie końcówkę swojego języka i zaśmiała się delikatnie.
    - Niby tak, ale wiesz, to pierwsze dziecko Rei, pierworodny, podobno przy takim trochę odbija - rzuciła żartobliwie by zaraz wysłuchać chłopaka. Przyciągnięta uśmiechnęła się pod nosem i wpasowała w sylwetkę Ryu, dalej słuchając. Po chwili oparła się na własnym łokciu i obserwowała opis młodszego brata. Sama dotknęła jego przepaski, chyba pierwszy raz, nie licząc pierwszego spotkania.
    - Ou, oby tylko nie odziedziczył ciekawości po starszym blond braciszku, już lepiej Ty go tym zarażaj - cmoknęła go w policzek. - Też bym się do Ciebie uśmiechała - dodała zaraz i zatrzepotała rzęsami. - Taka przyjemna, przystojna buzia - przejechała czubkiem nosa po szyi Ryu. - A jeszcze jak się uśmiechnie to mmm... - szepnęła mu na ucho i ugryzła go w płatek po czym zachichotała cicho. - Na szczęście Galan patrzy na to inaczej - zaśmiała się po raz kolejny.

    Akane

    OdpowiedzUsuń
  63. Och, a więc miał sentyment do Lasu. Doprawdy słodkie z jego strony. On by chyba nie był aż taki bezinteresowny? A może by i był? Nie był w stanie odpowiedzieć sobie na coś takiego. Może gdyby sam znalazł się w podobnej sytuacji, to wtedy jak najbardziej, mógłby oceniać.
    — Przeżyłeś, to sam sobie możesz pogratulować — odpowiedział, wskazując palcem na jego tors. Mimo wszystko dokonał czegoś, czym wielu chciałoby się powszechwalać. W końcu wielu wizytatorów Kryształowego Lasu już nigdy nie wracało. Wzruszył ramionami na jego kolejne słowa.
    — Jak ktoś mi prawi kazania, których nie chcę to nie słucham. On swoje, a ja w myślach noszę na rękach rogate ślicznotki — odparł, popijając piwo. — Życie to sztuka zamykania mordy i niesłuchania pieprzenia. W niektórych aspektach przynajmniej — dodał jeszcze, sięgając po kolejną zakąskę.

    Nylian

    OdpowiedzUsuń
  64. An zachichotała.
    - Bez obaw, przynajmniej będzie miał z kim broić... Też się wstrzelili. To chyba fajne, no wiesz, że przyjaciele mają dzieci w podobnym wieku - wysnuła teorię, wzruszając ramionami. Na wzmiankę o kombo udała, że omdlewa.
    - O nie, nie, tego mu nie życzę. Chyba by mu zbudowali kojec - zaśmiała się na wyobrażenie tej dwójki w jednym ciele. Pocałunek przyjęła z nie małą rozkoszą, a komentarz podsumowała zadziornym uśmiechem.
    - Chyba kpisz, będę dla niego starą rurą kiedy dziewczyny w ogóle go zaczną obchodzić - prychnęła pod nosem. - Przypomnij sobie Nas, przez dłuższy czas nawet do głowy by mi nie przyszło, że kiedyś będę się z Tobą całować... No i że będzie to takie przyjemne - ostatnie zdanie wyszeptała mu nad uchem, które zaraz owiała ciepłym oddechem.

    Akane

    OdpowiedzUsuń
  65. Nie dbała o siebie tak dobrze? Pokręciła głową.
    — Wystarczająco — odparła zgodnie z prawdą. Nie chciała przecież umrzeć z głodu, chociaż to jej nie groziło przy oszczędnościach jakie miała, czy przede wszystkim wypaść z obiegu jako zabójca. Dla swojej własnej satysfakcji potrzebowała jak największej liczby zleceń. Spojrzała na niego lekko pretensjonalnie, kiedy dalej prawił jej morały odnośnie zważania na własne ciało. Przecież wszystko goiło się fantastycznie. Zabliźniało, zrastało, lepiej niż na zwykłych ludziach, więc nie mogła naprawdę narzekać.
    — Każda rana się czasem otwiera, nic wielkiego. Im lepszy jesteś tym szybciej wracasz na szlak. Jakieś głupie rany nie mogą Cię stopować. Człowiek zacznie sobie wmawiać, że ma odpoczywać aż wszystko się ładnie zagoi i zanim się obejrzy ktoś podrzyna mu gardło we śnie — wyjaśniła swój punkt widzenia, po czym wróciła do nakładania maści na rany. Kiedy musiała już zdjąć stanik, odwróciła się do niego plecami, by zaraz zdjąć biustonosz. Rzuciła go na trawę.
    — A co jest Akane? — zapytała, analizując dlaczego potrzebowali kogoś takiego jak Gave do pomocy. Pokręciła głową. — Ma problemy z duszą? Czy umiera? — dodała wyraźnie zainteresowana.
    — Za co przepraszasz? — padło z wyraźnym zdziwieniem w głosie, kiedy już skończyła z maścią. Strzeliła karkiem, wyciągając jedną rękę żeby mu ją oddać, drugą zasłaniając biust. Poczekała aż odbierze tubkę, aby sięgnąć zaraz po nowe bandaże.

    Onyx

    OdpowiedzUsuń

  66. Pokręcił głową. Nie miał specjalnych problemów, aby olewać niepotrzebne kazania swoich członków rodziny, chociaż bardzo mu na nich zależało. Mimo wszystko, to była kwestia wprawy. Shemlen miały naprawdę spory problem z wypracowywaniem podobnych nawyków, bo zaraz większość z nich zaczynała płakać, że stracą na tym połowę życia. Prychnął.
    — Kochasz czy nie kochasz, przytakujesz, będzie im lżej na sercu, a potem robisz swoje, tylko bardziej roztropnie. Myślisz, że mi matka albo siostra nie suszą głowy? Cudowne niewiasty, ale nudne jak flaki z olejem w paru kwestiach. Dlatego się wyłączam i udaje. Poćwicz, jeśli chcesz zaoszczędzić energii na niepotrzebne dyskusje — wyjaśnił, popijając swój trunek. Powoli zbierał się za wykańczanie alkoholi. A więc niedługo pewnie pójdą na te nieszczęsne kury. Cmoknął. Nie zaszkodzi wrzucić czegoś na ząb w międzyczasie, toteż z większym już zainteresowaniem zajął się przekąskami.
    — Nie wiem czy to kwestia wieku, chociaż może. Nie żyłem nigdy krótko żeby mieć porównanie — zaśmiał się. — Za różnice w dojrzałości — wzniósł toast.

    Nylian

    OdpowiedzUsuń
  67. Ryu hipnotyzował, nie wiedziała czy była to kwestia zdolności chłopaka, czy po prostu tak na nią działał. Właściwie mógłby jej teraz szeptać do ucha przepis na pasztet czy jakiś inny badziew, a ciarki i tak nie opuszczałyby jej ciała. Zaśmiała się cicho.
    - To ile miałeś słodkich, małych wielbicielek? - zapytała z przekąsem w głosie. Nie kojarzyła by miał starsze rodzeństwo, więc stawiała, że chodziło o sierociniec.
    - Taka mi nie będzie przeszkadzać, no i przejdzie z czasem... - przyznała szeptem po czym przyjęła pocałunek i przedłużyła go znacznie z równie mocną intensywnością co Ryu zaczął. Zaciskała palce na materiale koszulki chłopaka, podniosła się lekko, przywierając do jego klatki piersiowej swoją własną. Te wszystkie teksty o niewyżytych nastolatkach zdawały się teraz takie zabawne. Nie patrzyła na Ryu jedynie pod katem fizycznym, ale musiała przyznać, szybko ją rozgrzewał i równie szybko sprawiał, że miała brudne myśli.

    Akane

    OdpowiedzUsuń
  68. An po całej sytuacji z Lorett zdawała się bardzo osowiała. Skulona leżała pod pierzyną, wpatrzona w jeden konkretny punk, niewiele mówiła. Chciała po prostu by jej pilnowano, była już zmęczona, bała się nawet spać. Mogła przecież komuś zrobić krzywdę... Co jeżeli sytuacja się powtórzy? Rozumiała bardzo niewiele z zaistniałej sytuacji.
    Obecność Ryu zarejestrowała zaraz po tym jak wszedł do pokoju, ale nadal nie odrywała oczu od tego jednego, znanego tylko sobie punktu. Milczenie chłopaka było dość kojące, przyjemnie leżało się w jego obecności, a jedyne co ją bolało, to troska wypływająca z spojrzenia lubego. Czuła to, a przecież nie chciała go martwić. Dopiero jego dotyk sprawił, że odwróciła wzrok na muśniętą dłoń, a później do oczu Ryu. Zacisnęła usta na jego słowa, teraz to w jej spojrzeniu zawitała czułość. Posłała chłopakowi blady uśmiech i zahaczyła palec o jego dłoń. Gdy wspomniał o ogrodzie jej uśmiech delikatnie się poszerzył.
    - Opowiedz... - szepnęła, była szczerze zainteresowana jego nowym tworem. Kiedy ruszył się i zaczął wchodzić do łóżka, jej ciało spięło się odrobinę. Przecież to był Ryu, jej Ryu... Idiotyczne odruchy... Wzięła głęboki wdech i wtuliła się w niego.
    - Czuję się jakby to mnie spotkało... Tak to wyglądało... Te brudne, obleśne dłonie na moim ciele... - szepnęła nieco łamiącym się głosem. Nerwowo podciągnęła nosem i schowała twarz w ramionach Ryu.
    - Ale wiem, przejdzie, to po prostu takie wrażenie, jakbyś uczestniczył w filmie, który miałeś tylko obejrzeć - czuła się zobowiązana nieco mu naświetlić sytuację. - Boję się Ryu, ale... Jest dziwnie... - przyznała, podnosząc lekko głowę i krzyżując spojrzenie z chłopakiem.

    Akane

    OdpowiedzUsuń
  69. Wtulona w chłopaka przytaknęła mu głową, tak, potrzebowała czasu, miał rację. Uśmiechnęła się delikatnie i podniosła oczy do twarzy Ryu.
    - Wiem, ja to wiem, ale doznania i tak były okropne... - przyznała szeptem, wtuliła policzek w jego ramię i słuchała jego kojącego, spokojnego głosu.
    - Postaram się Ryu, naprawdę, ale... Wiesz, że jestem miękka faja, gdy mi kogoś żal... Znaczy, tak, wiem... Nie może mi tego robić i... Po prostu nie może i tyle. Mam nadzieję, że te zaświaty pomogą, chociaż niech na coś odpowiedzą - westchnęła, by po tym zamilknąć i po prostu wdychać przyjemny zapach ciemnowłosego. Słysząc o ziołach znowu podniosła wzrok do jego twarzy, uśmiechnęła się nieco szerzej, nawet lekko zaśmiała, na dwie ostatnie pozycje.
    - To lepiej Ci teraz nie podpadać - podsumowała słabym głosem, ale z uśmiechem na twarzy. - Masz jakieś kolejne zioła na oku? Zebrałeś je tutaj czy byłeś już w innych miastach? - zagadnęła, bo rzeczywiście nie chciała by to temat jej osoby był ciągle na świeczniku.

    Akane

    OdpowiedzUsuń
  70. [Dziwnie to teraz pisać ;O]

    Skrzywiła się na słowa Ryu.
    - Nie wiem... Może przez to dziwne połączenie? Może dlatego pokazała mi to tak, że czuję jakbym ja przez to przeszła... No wiesz, jak wtedy gdy poznajesz obcą osobę, poznajesz historię jej życiowej tragedii, a ta niezwykle przypomina Twoją własną historię i w przeciągu chwili już tworzy się jakaś więź... - westchnęła.
    - Ja jej nie usprawiedliwiam, po prostu jej nie chcę, ale... Trochę mi żal - przyznała.
    Słuchała dalej o jego zielonych planach, jednak na wspomnienie odwiedzin Kryształowego Lasu odrobinę się zaniepokoiła, na szczęście chłopak szybko ją uspokoił. Kiwnęła głową.
    - Spokojnie i na to znajdzie się czas, może nie w najbliższej przyszłości, ale kiedyś na pewno - szepnęła z delikatnym uśmiechem na ustach. Na historię o kradzieży kur zaśmiała się bardzo delikatnie.
    - Bardzo chętnie przyjdę kiedyś na kradzioną jajecznicę - przyznała, znowu się w nieco mocniej wtulając i przymykając oczy. Chłopak koił jej nerwy, przyjemnie spędzało się z nim czas, zawsze.

    Akane
    [normalnie się zaraz popłaczę xD]

    OdpowiedzUsuń
  71. Pokręciła głową, patrząc na niego z wyraźnym zmęczeniem w oczach. Oni wszyscy rozumieli wszystko zbyt dosłownie, kiedy nie powinni i na odwrót. Strzeliła karkiem, dalej opatrując swoje rany.
    — Nie porównuj poparzonej skóry do złamania. Jeśli możesz się ruszać, to możesz pracować. Lepiej lub gorzej. Każdy sam ocenia swoje możliwości — wyjaśniła to, co pierwotnie miała na myśli, kończąc nakładać maść. Oddała mu ją prostym rzutem. Skoro i tak jeszcze patrzył w te stronę, to powinien złapać. Później sięgnęła po bandaże.
    — Nie będę tracić pieniędzy tylko dlatego, że wcześniej pomogłam jednemu debilowi — zaznaczyła, gdy nie przestawał dawać jej wykładów odnośnie dbania o własne zdrowie. Prychnęła. Skoro byli tacy przezorni, jak wychowali Gava? Przecież to on nigdy nie potrafił dobrze o siebie zadbać w trakcie walki i ona na koniec musiała go zszywać. Onyx z kolei po prostu walczyła ze starymi ranami. Przecież nie ograniczały jej ruchowo. Po prostu bolały, a to nie mogło zatrzymać dziewczyny przed zdobyciem nagrody dla swojego kochanego braciszka. Chociaż tyle mogła dla niego zrobić.
    Ucieszyła się, kiedy wrócili do tematu Akane. Nie lubiła rozmawiać o sobie z obcymi, a Ryu taki przecież dalej był. Nie ufała mu, więc zdążyła już ułożyć sobie w głowie rozmaite plany, gdyby postanowił ją jednak zaatakować, tylko dlatego, że zdjęła część ubrań. Z drugiej strony, kompletnie nie rozumiała tej całej sprawy duchów, które nawiedzały Akane. Nie miała pojęcia, że coś takiego jest w ogóle możliwe. Albo inaczej, nigdy nie wierzyła w takie rzeczy. Martwi pozostawali martwi. W to zawsze wierzyła. Pokręciła głową.
    — Oby jej pomógł. Jego moce w końcu zrobiłby coś pożytecznego — rzuciła. Naprawdę martwiła się o An, a fakt, że jej los zawierzali temu chłopakowi. Pokręciła głową. Nie uważała tego za zbyt rozsądne. Może nie mieli nikogo innego o podobnych zdolnościach?
    — Nie widać nic intymnego — wzruszyła ramionami, wracając do wiązania świeżych bandaży na sobie. — Nie lubię być dotykana, ale chodzenie roznegliżowaną potrafi pomóc w walce z mężczyznami, więc jestem przyzwyczajona — dodała jeszcze, dotykajac ukradkiem maski, aby upewnić się, że jest dobrze założona. Na szczęście była.

    Onyx

    OdpowiedzUsuń
  72. Rei czuła, że coś wisiało w powietrzu, całe to zamieszanie z Akane, problemy z Gavem, akcja zaświaty zdała się pochłonąć sporą część osady. Nawet Tony i Ryu zostali w to zaangażowani, potrzebna okazała się również Febe. Musiała przyznać, że sytuacja mocno ją niepokoiła, a kiedy dwójka z jej chłopców wróciła do domu, napięcie tylko wzrosło, przynajmniej w jej mniemaniu. Ryu nawet nie przyszedł nic opowiedzieć, a Tony, cóż, też wyglądał na dość zmartwionego, on jednak wszedł do głównej chaty i chociaż nie powiedział niczego dosadnie, to daj kobiecie do zrozumienia, że Ryu przyda się chwila z samym sobą.
    Japonka rozumiała, czasami takie momenty pozwalały nabrać dystansu do pewnych spraw czy wydarzeń, miała jednak dobre pocieszenie i chociaż nie odwiedziła syna tego samego dnia, to kolejnego dnia, przed śniadaniem, zapukała do jego pokoju.
    - Ryu? Mogę wejść? - czekała chwilę na odpowiedź. - Mam coś specjalnie dla Ciebie - przyznała pogodnie, w ręce trzymała dwa kubki gorącego kakao, prawdziwego, naturalnego. Tak! Znalazła je, duma ją rozpierała!

    Rei

    OdpowiedzUsuń
  73. Kiwnęła delikatnie głową.
    - Zaczęła od podobieństw, a później weszły te diametralne, brutalne różnice - aż się wzdrygnęła. Kolejnych słów wysłuchała i westchnęła ciężko, jednak pocałunek przyjęła z delikatnym uśmiechem na ustach.
    - Wiem Ryu, wiem... Dlatego moje zdanie się nie zmieni, nadal chcę się jej pozbyć, ale muszę po prostu to przetrawić, te wszystkie obrazy - wyznała i zaśmiała się do niego delikatnie.
    - Już nie mogę się doczekać tej jajecznicy - przyznała i musnęła usta chłopaka by zaraz wtulić się w jego klatkę piersiową. Nadal czuła zmęczenie, a jego obecność sprawiała, że spokój gościł w głowie, przymknęła oczy. Mogłaby tak zasnąć i spać do białego rana, przespać cały dzień w jego obecności.

    Akane

    OdpowiedzUsuń
  74. Wywróciła oczami.
    -- No to jak Twoja rodzina się martwi to tak nie rób, albo Twoi bliscy. Macie inne standardy, ja mam inne. Przestań traktować to jakbym na własne życzenie ocierała się o śmierć, bo to nieprawda. Jak kiedyś będziesz musiał ratować moje życie, to wtedy sobie gadaj o zasadach bezpieczeństwa -- odpowiedziała dosyć twardo. Czy była niemiła? Pewnie tak. Z pewnością przesadziła w swojej wypowiedzi, ale nie miała pojęcia co innego mogłaby zrobić, aby Ryu dał jej wreszcie spokój z tymi bezsensownymi naukami. Nie potrzebowała, aby ktokolwiek się z nią pieścił. Gdyby chciała pieszczot, została by sam na sam ze sobą, albo udała się do zamtuza. Życie codziennie jednak było o wiele bardziej wymagające. Nie zamierzała czekać z każdą raną aż się do końca zaleczy. Marnowanie cennego czasu. Nikt za nią nie zarobi na życie. Westchnęła.
    -- Nie wydaje mi się, żeby był specjalnie doświadczony w czymkolwiek. Poza tym nigdy nie robi niczego ostrożnie. Nie powierzałabym mu cudzego ani swojego życia, ale skoro nie macie nikogo innego kto może jej pomóc, to cóż, pozostaje się modlić, że przynajmniej tym razem niczego nie spartaczy -- odpowiedziała na jego pytanie, kończąc wiązać swoje bandaże. Zaraz na powrót założyła swoje ubrania. Nie miała pojęcia o tych całych duchach, jak to mówili na tę sytuację, gdyby mogła zepwne pomogłaby na swój sposó, ale jedyne co potrafiła to zabijanie. Wątpiła, by dało się zabić kogoś jeszcze bardziej, niż kiedy był czymś niewidzialnym, chodząc po swojej śmierci.

    Onyx

    OdpowiedzUsuń
  75. Zaśmiał się na jego wypowiedź. Raz, iż brzmiało mało gramatycznie, dwa kompletnie nie pasowała do faktycznej sytuacji życiowej Nyliana. Rodzice elfa wprost nie zgadzali się z wyborami życiowymi mężczyzny, a on nie miał zamiaru ich w tym temacie słuchać. Jednakowoż zamiast wykłócać się z nimi o to co jest dla niego najlepsze, po prostu w ciszy znosił wszystko co mieli do powiedzenia, by potem i tak postawić na swoje. Dzięki temu unikali awanutr. Przynajmniej sporej ich części, a on mógł cieszyć się spełnianiem własnych marzeń.
    -- Złoty środek to mit, a w życiu nie powinno się przede wszystkim samego siebie zgubić, nie? I za to wypijmy. Za bycie sobą w kurewsko okrutnym świecie. I za podatki. Co by ich jebaki znowu nie podnieśli -- wzniósł jeszcze jeden toast, unosząc kufel piwa wysoko do góry. Oczywiście za nową znajomość też wypił. Przyjrzał się lepiej brunetowi. Był naprawdę dziwny z wyglądu jak na człowieka. Ucieszył się, skoro miał sporą szansę na to, aby się przy nim nie nudzić. Zaraz począł wykańczać swoje pozostałe trunki, aby jak najszybciej się z nimi uporać. Jeszcze przecież czekała na nich praca.
    -- Pośpiesz się z piwem, bo nam kokoszki uciekną -- powiedział, ruchem głowy wskazując na jego wyjątkowo pełny jak na nylianowskie standardy kufel.

    Nylian

    OdpowiedzUsuń
  76. Zignorowała jego słowa o podobieństwie oraz dorastaniu. Czuła się o wiele dojrzalsza ot nich wszystkich razem wziętych, jeżeli chodziło o samodzielne życie. Przede wszystkim ona nie miała żadnych rodziców, którzy by się o nią zamartwiali. Mogli się wszyscy mądrzyć na jej temat, ale ona doskonale wiedziała, że to ona koniec końców będzie mieć rację odnośnie swojego życia. Inaczej już dawno byłaby martwa, a tak? Przynajmniej dalej się żyje. Do tego trzyma się całkiem nieźle.
    — Jeśli, już kiedyś mnie uratujesz, to sobie rób co chcesz — odgryzła się, po czym zaśmiała się delikatnie. Jak na razie to ona ratowała Akane i Gave z opresji. Chętnie zobaczy, kiedy oni będą mieli okazję się odwdzięczyć.
    Na jego słowa o tym co magicznego w istnieje w Mathyr, wzruszyła ramionami.
    — Jestem wojownikiem, a nie czarownicą. Nie bardzo mnie interesują zaklęcia nieumarłych. Te wszystkie duchy, życia po śmierci też. Nie wierzę, że coś co już raz umarło, może mieć realny wpływ na rzeczywistość. To dla mnie głupie. A Gave zaszedł mi za skórę tym, że non stop się wywyższał, po czym kończył ledwo żywy po walce, albo w lochach, więc nie uważam, żebym oceniała go za nisko. Jak się wyrobi, to zmienię zdanie, a Ty też go tak nie broń, bo go zmiękczysz — wyjaśniła swój punkt widzenia. Na bogów, jak ona nienawidziła w nich tego, że tak bardzo pieścili się ze sobą o wszystko. Uważali na swoje uczucia, koloryzowali prawdę, byleby tylko nie sprawić komuś przykrości. Jak oni uczyli się czegokolwiek w ten sposób? — Po prostu niech pomoże Akane — zakończyła swój wywód, po czym przeciągnęła się, sprawdzając stan swoich mięśni. Uśmiechnęła się pod nosem, czując że wszystko jest w porządku.
    — Dzięki za maść i bandaże — rzuciła, kierując się w stronę, z której przyszła.

    Onyx

    OdpowiedzUsuń
  77. Czarnowłosy zatrzymał się na rozstaju dróg, gdzie dwóch mężczyzn zabierało się do wieszania młodej dziewczyny. Darmowy napitek - pomyślał wampir, po czym przechylił głowę na bok, patrząc jak dwóch oprychów zaczyna ją molestować, bić kolanami.
    — A za co ją wieszacie? — zapytał Davos.
    — Nie interesuj się, blady.
    Mężczyzna westchnął, a jego oczy rozbłysły czerwonym żarem.
    Oprych ponownie spojrzał na Davosa, po czym burknął.
    — Bo to Argardzka ściera. W magię się bawi! Szmata...
    Wampir obejrzał się za siebie, jakoby usłyszał kroki za sobą...

    Davos

    OdpowiedzUsuń
  78. Davos spojrzał na drugiego bruneta, kiwając mu przy tym głową.
    Dziewczyna zapłakała, gdy kolejne kolano uderzyło jej brzuch. Mężczyźni katowali ją widocznie z nudów.
    — I co? Jest w końcu z Argaru? — zapytał blady podróżnik.
    — Nie twoja rzecz. Z wójtem żeśmy ją osądzili. U nas to prawo. Szmata zdechnie, tak samo jak te ich jebane miasto.
    Długowłosy westchnął sztucznie, jakby pokazując swe niezadowolenie. W końcu nie oddychał tak czy siak.
    Zwrócił się do drugiego podróżnika.
    — Chcesz jej pomóc? Nie czuję od niej niczego specjalnego... Nie to co od ciebie... — spojrzał w czarne oko, po czym uśmiechnął się, odwracając się do mężczyzn, czekając na decyzję młodego Argarczyka...

    davos

    OdpowiedzUsuń
  79. - Mhm - przytaknęła wchodząc do środka. - Rzeczywiście, jak nie zjesz raz, to nic się nie stanie... Dobrze, że go nie przyniosłam - uśmiechnęła się delikatnie. Nie miała zamiaru zmuszać chłopaka do jedzenia, nawet nie musiał pić kakao, chciała mu sprawić przyjemność, dać znać, że jest, a przecież to było ICH kakao, ono zawsze otwierało usta i zastępowało przysłowiowy "miód na sercu". Kiedy w końcu chłopak skupił uwagę na kubkach Rei zaśmiała się delikatnie.
    - Nie pytaj o szczegóły, szukam go od kiedy wspomniałeś - przyznała ruszając głębiej i zajmując miejsce obok Ryu, po czym pomachała mu kubkiem pod nosem. - No i jest, pyszne i pachnące, naturalne, przed chwilą tarłam ziarno - przyznała wyraźnie dumna z samej siebie. Podała mu kubek i jakoś tak odruchowo założyła kosmyk jego włosów za ucho, patrząc troskliwym wzrokiem po twarzy młodzika. Nie chciała pytać, chociaż musiała przyznać, że mocno ją to korciło.

    Rei

    OdpowiedzUsuń
  80. Patrzył z taką miłą nostalgią jak Ryu pił piwo, upijając się z taką łatwością. Przypomniały mu się jego pierwsze libacje. Ach, to były piękne czasy. Takie niewinne. Uśmiechnął się do niego.
    — Ta, jest! — zakomunikował mu. — A dasz radę pójść? — zapytał jeszcze, widząc jego zdolności ruchowe. W razie czego mógł przecież zaoferować swoją pomoc. Nie był w końcu bezdusznym kurwisynem, co to miłym, nowo poznanym kolegą nie potrafi się zająć. Co to, to nie. Posiadał w sobie, co prawda nikłe, ale jednak, zasady kultury osobistej.
    — Ach, kogucik… ale taki głośny męski, czy taki cichszy? Jak ma rozmnażać, to trzeba byczego koguta podjebać chyba, nie? — włączył się do snucia planów. Zaśmiał się na niemoc brunta.
    — E tam, pierdolisz. Ściśnij poślady, głębokie oddechy to i bez rzygania dasz radę — poinstruował.

    Nylian

    OdpowiedzUsuń
  81. Słysząc o zerwaniu spojrzała na buzię Ryu i kiwnęła głową. Niestety, ale spodziewała się, że ten związek może nie przetrwać w formie, jaką zaczął przybierać. Kobieta musnęła wierzchem dłoni policzek syna i uśmiechnęła się do niego bardzo delikatnie.
    - Przykro mi skarbie - przyznała, bo to na pewno nie było dla niego łatwe, zarówno zerwanie jak i uczucia, które trawił w sobie teraz. Na ostre słowa i wskazanie drzwi, spojrzała w ich stronę i cicho westchnęła.
    - Ryu, nie przyszłam tu by bronić kogokolwiek z Was, po prostu jestem, tu, dla Ciebie - przyznała i pokręciła głową. - Nie martw się o Niklausa, jest narwany, ale ma łeb na karku, zapewniam, że nie ma o co mieć do Ciebie wątów - sama upiła łyk swojego kakao.
    - Wiesz, my dorośli też przerabialiśmy podobne tematy. Gwarantuję Ci, że masz w nas wsparcie i wiem, że czujesz się teraz do dupy... Nie wiem co dokładnie czujesz, ale jeżeli poczujesz potrzebę by o tym porozmawiać, to jestem, zawsze - zapewniła, kładąc dłoń na jego kolanie i patrząc troskliwie w oczy syna.

    Rei

    OdpowiedzUsuń
  82. — Średniak, znaczy się przeciętny, dobra, jasne — odpowiedział mu, na znak, że przyjął jego wytyczne. Wiedzieli teraz czego dokładnie mają szukać. Teraz musieli się jeszcze dostać na tą całą farmę. Sądząc po Ryu, będzie to małym wyzwaniem. Ach, dziewicza głowa. To naprawdę robiło się ciekawsze z każdą chwilą. Pozwolił sobie na bycie podparciem. Zwolnił nawet nieco kroku, aby brunet mógł za nim nadążyć bez niepotrzebnych potknięć.
    — No to w drogę! — zgodził się z nim, otwierając drzwi od karczmy. Zszedł po schodach, tak, aby jego kolega też nie miał z tym większych problemów.
    — Jak chcesz rzygać, to mów. Będzie Ci później łatwiej przeskoczyć ogrodzenie — zaproponował, zatrzymując się na chwilę.


    Nylian

    OdpowiedzUsuń
  83. Białowłosy wszedł do karczmy pewnym krokiem. Popatrzył na tablicę ogłoszeń, zerknął w stronę lady. Zamówił jedno piwo, po czym odczekał chwilę, by rozejrzeć się po miejscu. Przytulna gospoda, pomyślał. I tak nie miał gdzie uzupełnić zapasów, więc to miejsce spadło mu niczym z nieba.
    Z zamówionym browarem podszedł do tablicy, koło czarnowłosego. Większość kontraktów była na małe czynności związane z pomocą przy roli, czy wypieleniem pól uprawnych. W końcu znalazł idealne zlecenie, niedźwiedzioworg, który zalągł się w okolicy pustoszył karawany kupieckie. Wzruszył brwiami, po czym zerwał ogłoszenie z tablicy.
    Słysząc pytanie, westchnął, od razu odwracając się do jegomościa.
    Czarnowłosy mógł zobaczyć wytatuowane alabastrowe ciało, które okryte było jedynie zwykłymi szatami. Czarne tatuaże zdobiły jego szyję, nadgarstki, dając nieoczywisty wgląd na to, że nie był z tego świata. W końcu runy nie były możliwe do odczytania w żadnym z tutejszych języków. Białe włosy nieco zasłaniały jego heterochrome tęczówki, złotą i fiołkową.
    — Hmmmm... — popatrzył na młodzieńca od stóp do głów. — Może... Zależy czy umiesz walczyć. Niedźwiedzioworgi są dosyć niebezpieczne. Przydałaby ci się halabarda lub kordelas do przecięcia futra... Nowy w biznesie... Świeży znaczy? Możemy wyjść na zewnątrz i pokażesz mi, co potrafisz.

    Pius

    OdpowiedzUsuń
  84. — Sztylety są fajne w zwarciu, z człowiekiem. My idziemy polować na bestię. I to z pancerzem twardszym od płytowego. Bo widzisz, futro i baleron niedźwiedzia jest tak gruby, że z łuku go nawet nie spenetrujesz. — odparł, wychodząc z karczmy. Zdjął z siebie bandolier z mieczami, po czym wyjął długą szablę z jednej z pochw. Rzucił ją w stronę chłopaka, patrząc, czy ten ją złapie.
    — Tak, zamachnij się na mnie tak, jakbyś chciał mnie zabić. Zobaczymy twoją koordynację ręka oko. Nie musisz się bać, uniki to moja mocna strona. Postaraj się mnie trafić. — rzekł, samemu wyjmując ozdobny miecz, złapał go w lewej ręce za pochwę.
    — Ja też nie mam licencji, więc wiesz. O to się nie martw, młody. Wybrałem to, bo na nic innego mnie nie stać. Kiedyś byłem lekarzem... Ale teraz, bez ekwipunku, siły chęci... Powiedzmy, że zakopałem to za sobą. No ale, pokaż mi co potrafisz, Argarczyku! — zarechotał, a jego złoto-fioletowe spojrzenie wbiło się w jego źrenice.

    Pius

    OdpowiedzUsuń
  85. Mężczyzna zarechotał, widząc, jak chłopak stara się go wyczuć. Specjalnie postawił prawą nogę do przodu, co by zmylić błędnik oponenta, który mógł wziąć go za osobę leworęczną. Odchylił się od cięcia po nogach i w bok, po czym następny cios odbił, przechodząc od razu do kontrataku. Zaczął ciąć w miecz pięciokrotnie, sprawdzając, czy chłopak się z tego wybroni. Cięcia były precyzyjnie wymierzone w niego, a mimo wszystko siła, z jaką uderzał mieczem, była zatrważająco mocna.
    — Swój rozpozna swego. Też nie jestem stąd...

    Pius

    OdpowiedzUsuń
  86. Rei posłała mu kolejny ciepły uśmiech i pokiwała głową.
    - To akurat rozumiem doskonale, sama nie chciałabym tkwić w takiej niepewności - przyznała. - Jesteś jeszcze młody Skarbie, nie musisz się w nic pchać, ani z niczym spieszyć. Fakt, że jesteś zły czy smutny to nic złego, to świeża sprawa, nie trzymaj w sobie tych emocji, masz do nich prawo - podpowiedziała i znowu kiwnęła głową.
    - Ryu, poradzić Ci mogę tylko tyle byś nie palił mostów, nie staraj się jej teraz skrzywdzić, obrazić czy zranić, ale nie dmuchaj na nią jak na jajko. Jeżeli nie masz ochoty z nią rozmawiać, nie rozmawiaj, jeżeli nie chcesz spotykać, nie spotykaj. Nie naciskaj też na waszych wspólnych przyjaciół, nie każ im wybierać. No i nie przesadzaj ani w jedną, ani w drugą stronę. Nie musisz chować się jak poparzony, gdy przypadkiem na nią wpadniesz, ale nie musisz się też zmuszać do mówienia czegokolwiek, masz prawo przejść obok niej obojętnie, masz prawo rzucić "cześć" i iść dalej, a nawet jeżeli zrobisz coś, powiesz coś czego nie powinieneś, to pamiętaj, że jesteśmy tylko ludźmi i emocje czasami biorą nad nami górę - wzięła głęboki wdech po tym monologu i uśmiechnęła się pod nosem na pytanie o zerwanie.
    - Nie, ale przyjaźniłam się z kimś kogo kochałam, ale on o tym nie wiedział, przynajmniej do czasu - przyznała i wzruszyła ramionami. - A chcesz nastawiać się wrogo? Nie wiem tego z doświadczenia, ale wiem, że przyjaźń po zerwaniu jest możliwa, tyle, że do wszystkiego potrzeba czasu. Zejdą pierwsze emocje i zobaczycie sami jak to z wami jest.

    Rei

    OdpowiedzUsuń
  87. Rei przekręciła głowę na jego słowa i zaraz nią pokręciła.
    - Nie mówię, że masz być skurwielem, mówię, że masz prawo do wszelkich emocji - wyjaśniła, bo najwyraźniej źle ją zrozumiał. Nie skomentowała porównania do Gava, jednak pokręciła delikatnie głową z dezaprobatą w oczach. Rozumiała złość na drugiego chłopaka, jednak nie uważała by obwinianie go o wszystko było zdrowe. Japonka słysząc o rozterkach syna ujęła jego dłoń w swoją.
    - Ryu, myślę, że powinniście po prostu porozmawiać, kiedy już będziesz gotowy spokojnie z nią usiąść i zamienić kilka zdań. Nie wyznaczaj sobie jakiś ram czasowych. Ja nie jestem w stanie znaleźć tej granicy, możliwe, że przez jakiś czas Ty sam nie będziesz w stanie. Do tego po prostu potrzeba czasu - wyjaśniła mu z delikatnym uśmiechem, a kiedy padł na łóżko i wspomniał o takim spędzeniu reszty życia, cicho prychnęła śmiechem.
    - Ty? - spojrzała na niego niedowierzając, nie musiała mówić nic więcej, bo zaraz padło coś o zwiedzaniu i Rei zaśmiała się delikatnie. - No więc właśnie... Pewnie, że fajnie. Chociaż może na tą chwilę skup się na zwiedzaniu i odkrywaniu. Febe ma mały trop w sprawie istoty, która może co nieco pomóc Ci z tym kryształem. Wiem, że nie wybiję Ci z głowy małych eksperymentów, szczególnie, gdy Tony zacznie spędzać z Tobą więcej czasu, ale proszę byście byli ostrożni i nie przesadzali - spojrzała na Ryu trochę surowiej.

    Rei

    OdpowiedzUsuń
  88. - Głupie porównanie, ale to jak egzamin... Stresujące sytuacje na większość tak działają, też tak mam Ryu - przyznała. - Trudne rozmowy są po prostu trudne, ale i budujące. Wiesz, czasami takie ciężkie tematy wzmacniają więź z drugą osobą, przechodzenie przez problemy, dochodzenie do porozumienia, to uczy nas o wiele więcej niż sytuacje, które przychodzi nam pokonać z łatwością - zaznaczyła i słuchała go dalej.
    - Skoro się tego obawiasz, to masz świadomość, że rzeczywiście może tak być, ale... Słuchaj, bądźmy ze sobą szczerzy, nikt nie może Ci obiecać, że jedna wasza rozmowa wszystko załatwi. Może wystarczy ten jeden raz, a może będzie ich potrzeba więcej. Tak czy siak, dopóki Ci zależy, myślę, że warto próbować dojść do porozumienia - poradziła i zaraz westchnęła.
    - Nie chce takiej obietnicy, chcę żebyś był przy tym ostrożny, doskonale wiem, że nie wytrzymasz w nic nie robieniu - uśmiechnęła się do niego kącikiem ust i zmierzwiła mu włosy.

    Rei

    OdpowiedzUsuń
  89. Rei uśmiechnęła się, a zaraz po tym zaśmiała delikatnie.
    - Możesz, śmiało - przytaknęła mu i nawet schowała na chwilę w ramionach, całując w czubek głowy. Cieszyła się puki mogła, miała świadomość, że chłopak był coraz bliżej wyfrunięcia z gniazda, a wtedy trudniej będzie o buziaczki. Puściła go po chwili, dając swobodę ruchów.
    - Z tym "zawsze" mogłabym się kłócić, ale cóż, pozostaje mi wierzyć i trzymać kciuki, że nic nad wyraz złego się nie wydarzy - przyznała, mimo wszystko z pogodnym uśmiechem. Znowu zaśmiała się na stwierdzenie o wychodzeniu z tarapatów.
    - Szczerze wierzę, że właśnie tak jest - puściła mu oko, a gdy zadał jej pytanie posłała mu czuły uśmiech.
    - Och, trzeba by zapytać Galana, ale myślę, że nie jest źle. Zaczyna robić się nad aktywny, więc jeszcze trochę i będzie go tu pełno, wtedy zacznie się prawdziwa przeprawa. W danej chwili nie jest w stanie oddalić się samodzielnie za daleko... mam nadzieję, że nie za szybko odkryje swoje możliwości, już teraz potrafi nabroić przez brak kontroli nad zdolnościami - westchnęła ciężko. - Są dni lepsze i gorsze, jak ze wszystkim, ale lubię to, lubię spędzać z nim czas i się nim opiekować. Odskocznia też jest miła, chociaż prawdę mówiąc bardziej tęsknię za małym, gdy jestem gdzieś w trasie, niż za samymi przygodami - przyznała. Chyba po prostu była typem rodzinnej kobiety, dbanie o ład domowy i opieka nad dziećmi sprawiały, że czuła się na miejscu.

    Rei

    OdpowiedzUsuń
  90. Patrzył jak idzie zwrócić zawartość ich małej zabawy w karczmie. Strzelił karkiem mrużąc oczy.
    - E tam, trochę praktyki i nie będzie żadnych takich stanów. Tylko ćwiczyć trzeba. Skomentował, otwierając już oczy. Sprawdził tylko dla pewności czy ma ze sobą wszystko, czyli klucz od swojej izby i mieszek z niewielka ilością pieniędzy. Wszystko cenne rzeczy były oczywiście szczelnie zamknięte w mosiężnej skrzyni do której też miał klucz. Czyli wszystko się zgadzało. Gdy Ryu był już gotowy do dalszej drogi, zaczął go prowadzić w dobrym kierunku.
    - Ogrodzenie nie jest problemem, tylko kurnik. Ogrodzenie przeskoczysz, zwłaszcza że już bełta puściłes. Bez tego miałbym może jakieś wątpliwości - wyjaśnił mu - Zresztą sam zobacz - wskazał podbródkiem w stronę opisywanej wcześniej farmy. Sam szybko przeskoczył przez płotek zostawiając trochę w tyle Ryu. Zaraz jednak podszedł do ogrodzenia.
    - Tylko morda w kubeł i cicho bo nie chcemy psów znudzić - poinformował go. Cóż, była to dosyć ważna informacja, a to, że o tym wcześniej nie wspomniał z pewnością nie było najbardziej profesjonalną rzeczą na świecie.

    Nylian

    OdpowiedzUsuń
  91. Podróż jaką ostatnio zagwarantowała sobie Akane dzisiejszego dnia miała zostać przerwana na rzecz świąt i spędzenia czasu z rodziną oraz przyjaciółmi. Dziewczyna zdążyła przeżyć już kilka swoich większych i mniejszych przygód, pewne sprawy trapiły jej głowę i nim ruszyła w stronę domku ojca, stwierdziła, że musi dwie z nich załatwić. Pierwsza to pogawędka z Ryu. Idąc w stronę domku Meliodasa układała sobie w głowie co powiedzieć i jak zacząć, jednak wszystko powoli się mieszało. W końcu jednak zatrzymała się pod drzwiami pokoju Ryu, na plecach miała bagaż i ogólnie rzecz biorąc była trochę umorusana. Wzięła głęboki wdech... Wydech... Raz kozie śmierć, zapukała do drzwi chłopaka.

    Akane

    OdpowiedzUsuń
  92. Dziewczyna z początku odrobinę się spięła, ale na swobodne powitanie chłopaka ciśnienie z niej zeszło i posłała mu lekki uśmiech.
    - Hej - spojrzała po sobie i zaśmiała się delikatnie. - Noo.. jak widać, heh. Właśnie co, jeszcze nie byłam u siebie, ale chciałam... - wpuszczona weszła do środka i odetchnęła trochę głośniej, rozglądając się po pomieszczeniu. Miała wrażenie, że co nieco się tu zmieniło. Znowu spojrzała na Ryu.
    - Wody, dzięki - posłała kolejny uśmiech i ściągnęła plecak, by postawić go na ziemi. - Co tam u Ciebie? - spojrzała mu w oczy, gdy podawał jej wodę, umoczyła w niej usta. - Prezenty zapakowane? - rzuciła żartobliwie.

    Akane

    OdpowiedzUsuń
  93. An usiadła na łóżku i posłała chłopakowi wdzięczny uśmiech, spojrzała na sadzonki z wyraźnym zadowoleniem. Cieszyła się, że Ryu realizował swoje botaniczne plany, przyjrzała się z góry napisom i nic nie tykała, obie dłonie łącząc na kubku.
    Podniosła wzrok do twarzy chłopaka, gdy zaczął mówić, ale na wzmiankę o ciąży uniosła wysoko brwi.
    - Ou... - zacisnęła delikatnie zęby. Sama nie miała jeszcze pewności co do swojego stanu, ale to załatwi po tej rozmowie. - No proszę, szybko im poszło - zaśmiała się delikatnie, trochę nerwowo zakładając włosy za ucho. - Pewnie... się cieszą, co? - jakoś tak odruchowo zapytała. Rei i Melio gruchali sobie jak gołąbki, kolejne dziecko na pewno nie było dla nich problemem. Kolejne informacje bardziej sprowadziły ją na ziemię, posłała Ryu kolejny pogodny uśmiech, a nawet zaśmiała się na wzmiankę o kacach.
    - Obiecanki, cacanki - dodała żartobliwie i jeszcze raz zaśmiała się delikatnie na jego stwierdzenie.
    - Och, dzięki, nie wiedziałam, że jest aż tak źle - rzuciła ze śmiechem i wzruszyła ramionami. - Wiesz, to jednak tydzień drogi, trochę się już stęskniłam i chciałam dążyć, zależało mi na czasie - przyznała lekko marszcząc nos, gdy ścierał z niego bród. Posłała mu ciepły uśmiech.
    - Ja... Nie narzucam sobie terminów, chcę tu posiedzieć na spokojnie te kilka dni, na pewno całe święta, a później zrealizować plan wcześniejszej podroży. Przez ten wypad do Polszy szliśmy z tatą szybszą trasą. Acair dał mi fajną mapę, chcę wrócić do Slavit jego trasą, po drodze zahaczyć o kilka knajpek, zarobić, posiedzieć jeszcze u Klementyny, to Karczma, moja pierwsza, w której zaczęłam pracować. Chcę się u nich na trochę zatrzymać, a co dalej to zobaczymy - zdradziła mu swój plan, spojrzała mu w oczy, westchnęła cicho i zamilkła, zerkając na swoje dłonie z jakimś takim bardzo delikatnym uśmiechem.
    - Widzę, że realizujesz swoje zielarskie plany... - znowu na niego spojrzała. - Cieszę się - przyznała. Wyglądał dobrze, najwyraźniej rozstanie nie było aż tak przybijające, całe szczęście.

    Akane

    OdpowiedzUsuń
  94. Kiwnęła głową, no tak, jasne, to dość logiczne, że są zaskoczeni. Nie komentowała tego tematu dalej, nie chciała wchodzić zbyt głęboko w ciążę kobiety. Pewnie z czasem sama się co nieco dowie. Na komentarz co do włóczęgi uśmiechnęła się tylko pod nosem, akurat takie stwierdzenie nie specjalnie ją dziwiło, trasa dała się we znaki.
    - Oho, no już, od razu by chciał naprzykrzyć - prychnęła śmiechem. - Zapraszam, jak najbardziej, o ile trafisz w czas, w którym rzeczywiście już tam będę - pokazała mu język po czym wysłuchała o rozpisce roślin.
    - Ważne, że masz sprawdzony sposób, sama bym tego wszystkiego nie zapamiętała - przyznała pogodnie, nie specjalnie speszona tym całym przychylaniem i oddalaniem. Kiedy wypalił o plotkach spojrzała na niego odrobinę zaskoczona, najwyraźniej stawiał kawę na ławę i w sumie była mu za to wdzięczna.
    - Właściwie to przyszłam tu Cię przeprosić, ale... Nauczyłam się, że nie musisz chcieć kiedy ja chcę i... Chciałabym porozmawiać, oczyścić atmosferę, wyjaśnić co niejasne, ale nie wiem czy Ty chcesz i czy uważasz, że w ogóle mamy o czym rozmawiać, więc... Jeżeli chcesz to... Jestem - posłała mu blady uśmiech. - Jeżeli nie chcesz w ogóle to mi po prostu powiedź, a jeżeli nie masz na to ochoty teraz to przyjdź do mnie, gdy poczujesz taką potrzebę bo ja jestem otwarta. Dziś chcę tylko przeprosić, zrobiłam źle i wiem o tym od samego początku dlatego... Przepraszam Ryu - spojrzała mu w oczy trochę zmartwionym wzrokiem.

    Akane

    OdpowiedzUsuń
  95. Akane wzruszyła ramionami i westchnęła ciężko.
    - Spokojnie, nie ma tu za wiele do wyjaśniania. Nie chcę Twoich przeprosin, nie uważam, że jesteś mi je winien. Zerwanie było w tej konkretnej sytuacji najlepszym co mogłeś zrobić, bo chociaż gadacie, że nie myślę o sobie, to w tej sytuacji byłam bardzo egoistyczna - przyznała patrząc mu w oczy. - Nie było Ciebie, owszem, ale nie z Twojej własnej winy... Poczułam coś do Gava, tak, ale też tego nie planowałam. Nie zmienia to faktu, że powinnam być szczera wobec Ciebie i szybciej dać znać o sytuacjach, które zaszły między mną a nim. Zrobiłam źle, jednak mimo wszystko zależy mi na Tobie jako na osobie, jak na przyjacielu. To co mówiłam tam, tak było związane z emocjami, ale mówiłam szczerze. Problemem nie był tylko Gave, po prostu przy Tobie czułam się dobrze, a kiedy znikałeś miałam wrażenie, że ten związek mnie w jakiś sposób ogranicza, ciążył mi... Wiem, że tak nie powinno być i wiem... Wiem, że potrafię inaczej - przyznała zerkając gdzieś w bok i znowu uśmiechając się pogodniej jakby do samej siebie. Wróciła wzrokiem do oczu Ryu.
    - Może fakt, że zawsze coś lub ktoś stoi nam na drodze jest tylko przypadkowy, ale i mi zaczął doskwierać brak Twojej osoby, nawet tylko na chwilę. Może to kwestia złych skojarzeń, nie wiem, ale powoli bardziej przypominało mi to uzależnienie lub przyzwyczajenie do faktu bycia z Tobą niż prawdziwą miłość - wyjaśniła bez ogródek.

    An

    OdpowiedzUsuń
  96. - A to niby ja biorę wszystko dosłownie - mruknęła wzdychając ciężko. - Mówię o moich odczuciach, o tym co ja czułam, a nie o tym, że Ty mnie dosłownie ograniczałeś tym czy innym zachowaniem. Ja czułam, że coś jest nie tak, bałam się realizować swoje plany będąc w tym związku. Moje plany wiązały się z kolejną rozłąką, a nie uważałam by ta nam się przysłużyła - zmarszczyła czoło, a gdy wspomniał o uciekaniu w bok do Gava prychnęła pod nosem.
    - Ta, no jasne... Bo przecież Aneczka nie umie żyć bez chłopa przy boku. Weź się puknij w łeb, to co z nim zachodziło zawsze było spontaniczne, nie planowane. Z niektórymi sytuacjami wyskakiwał na pstryknięcie palca więc mi nie wciskaj takiego kitu - zirytował ją tym jednym stwierdzeniem. - To nie ma sensu, standardowo patrzysz na mnie przez jakieś pieprzone ramy, ja mówię o swoich odczuciach, a Ty przekładasz to na swoją wersję wydarzeń. Masz rację, nie rozmawialiśmy, jedno i drugie, nie było związku, raczej słowa rzucane na wiatr. Nie wiem czego Ty tu nie rozumiesz, mówię, że Gave nie był jedynym powodem, a Ty sam mówisz mi, że tych powodów było więcej i jednocześnie boczysz się na moje słowa. Najwyraźniej nie czas porozmawiać nam bez emocji, może kiedyś nadejdzie, a może nie, życie - wstała z jego łóżka i złapała za plecak.
    - Jest coś jeszcze co chciałbyś mi powiedzieć czy mogę już sobie iść? - zapytała patrząc mu w oczy z zawziętą miną. W dupach im się poprzewracało, nie będzie się prosić i płaszczyć, wiedziała co zrobiła źle, przeprosiła, chciała wyjaśnić swój punkt widzenia, ale standardowo jej punkt widzenia jest inny niż rozmówcy więc idą w jej stronę jakieś durne sugestie. Szkoda było na to nerwów.

    Akane

    OdpowiedzUsuń
  97. - Tylko ja Twoich słów słucham, a Ty opierasz tą rozmowę na jednym szczególe całej mojej wypowiedzi. Ciężko dojść do porozumienia, gdy próbuje wyjaśnić co czułam, a Ty wyskakujesz z tekstami jakbym przyszła i zarzuciła Ci, że nie wyszło bo mnie ograniczałeś! - fuknęła na niego. - I nie uciekam! Chciałam co najwyżej ochłonąć, ale skoro tak stawiasz sprawę to dobrze, zostanę - usiadła na łóżko puszczając plecak i zakładając ręce pod biustem.
    - Mogę zadać podobne pytanie. Jak mam rozmawiać, kiedy mówię jak do ściany!? Mówię jak się czułam, że było mi źle z myślą o Tobie i związku na odległość, uzależnienie to tylko porównanie. Jak narkoman, który czuje się źle kiedy nie ma przy sobie towaru. Czułam się dobrze tylko gdy go miałam, gdy byłeś obok, a jak znikałeś to w głowie pojawiały się różne dziwne myśli - przyznała już spokojniej. - Jedno porównanie, a przyczepiłeś się jakbym obwiniała Cię o wszystko. Nie, doskonale wiem, że zdrada to główny powód rozstania, wiem, że ten trójkąt doprowadzał Cię do szaleństwa i uważam, że dobrze się stało, bo to nie było zdrowe. Co nie zmienia faktu, że to jak czułam się wtedy gdy znikałeś zdrowe też nie było... - wzruszyła ramionami.

    Akane

    OdpowiedzUsuń
  98. - Mówię, że było ok, było... Czas przeszły, mówię o tym co było, nie o tu i teraz. Owszem, nadal mi na Tobie zależy, rozumiem, że zniknięcie nie było planowane, ale całej reszty teraz nie ma. Mówię jak czułam się w związku, nie jak czuję się teraz. W związku z Tobą czułam się jak uzależniona, ciążyło mi to zobowiązanie i to nie tylko dlatego, że między mną, a Gavem zaiskrzyło. Czułam, że jako dobra dziewczyna powinnam przy Tobie trwać w trudnej chwili, być przy Tobie a nie szykować się do drogi w nieznane. Postawiłam swoja zachciankę nad Twoim dobrem, zwykłą zachciankę... Zdradziłam Cię i wolałam podróżować niż być przy Twoim boku - westchnęła cicho, spuszczając wzrok do swoich dłoni. - Po prostu to nie było w porządku wobec Ciebie, ja nie byłam w porządku i lepiej wyszło, że się skończyło. Nie wiem... Nie wiem czy to nowe uczucie przyćmiło to co czułam do Ciebie czy po prostu coś między nami wygasło, ale sam stwierdzasz, że kiepska była z nas para - podniosła wzrok do jego oczu. Zacisnęła usta w wąską kreskę, gdy mówił o końcu przyjaźni i zerknęła gdzieś w bok.
    - Niestety, ale się zgadzam... - szepnęła smutno. - Tylko ciężko mi to dopuścić do głowy... - dodała jeszcze mocniej zaciskając usta. Spojrzała na chłopaka dopiero, gdy wspomniał o tym co go naprawdę wkurza. An przełknęła głośniej ślinę czując jak łapie jej dłonie, spojrzała mu w oczy, nadal wyraźnie smutna. Nie chciała się przy nim rozkleić, ale nie było to łatwe, gdy przedstawił swój punkt widzenia. Mimo wszystko pozwoliła tylko by oczy lekko się zaszkliły.
    - Bo tak było... - przyznała z ciężkim sercem. - Po części właśnie tak było... Bałam się tego zobowiązania, pewnego rodzaju utraty wolności... Nie czułam się gotowa na wchodzenie w coś tak poważnego, a miałam wrażenie, podkreślam, wrażenie... że jak zostanę przy Twoim boku to zmienimy się w stare, dobre małżeństwo... - było jej przykro, że musi mówić coś takiego. Odruchowo wsunęła palce w włosy Ryu, gdy oparł czoło o jej kolana.
    - Mówię, że wtedy tak się czułam... Nic dziwnego, że tego nie widzisz - zauważyła by po chwili znowu spojrzeć w bok. - Tak... Ja też już nas razem nie widzę i to od jakiegoś czasu... - podsumowała zerkając na swój brzuch, dosłownie na chwilę, zaraz podniosła wzrok i skrzyżowała spojrzenie z chłopakiem.
    - Chociaż tli się nadzieja, że coś jednak zostanie z tej przyjaźni... - westchnęła ciężko.

    Akane

    OdpowiedzUsuń
  99. - Nie zapytałam, nie powiedziałam nic... Chciałam załatwić sprawę z duchami, zebrać się w sobie i porozmawiać, ale wyszło inaczej, moja wina... A kiedy zerwałeś to uznałam, że szkoda byś marnował dodatkowo na mnie czas. Wiem, to był Twój czas i Twoja decyzja, ale teraz już za późno na gdybanie. Moja wina, zdaje sobie z tego sprawę - przyznała. - Fakt, że i Ty mi nie mówiłeś tylko dodatkowo wszystko utrudniał - dodała wzruszając ramionami. Na pytanie o związek i jego sugestie pokręciła głową.
    - Nie, jasne, że nie na tym by wszystko robić razem, ale... Też nie na obawie, że znikniesz, gdy tylko Las zawoła. Widziałam to Twoje zawahanie w oczach gdy z niego wychodziłeś, nie lubię tego miejsca nie bez powodu... To, że tam byłeś, że mnie zapomniałeś, że nie byłeś pewien co do powrotu, że go broniłeś, gdy tylko powiedziałam coś nie tak w jego temacie... To nie tylko na Tobie zostawiło piętno. Tylko proszę, nie odbieraj tego jako zarzut, to czysty fakt, nie próbuję się w ten sposób wybielić, wiem doskonale, że dałam ciała. Ja już wtedy traciłam zaufanie, bałam się, a w związku nie chcę się tak bać. Chcę czuć coś do kogoś i cieszyć się zarówno na wspólne spędzanie czasu jak i na rozmyślaniu w samotności o danej osobie. Tu tego zabrakło, rozmyślania skupiły się na obawach i wiem, że Lotta je nasilała, ale nie zmienię tego, że tak wtedy czułam... - znowu westchnęła by po chwili kiwnąć ledwo widocznie głową.
    - Nie mieliśmy okazji, nie tutaj - przyznała, bo z tym śmiało mogła się zgodzić. Kolejne słowa niestety zabolały bardzo mocno, oczy dziewczyny znowu zaszły mgłą i chociaż rozumiała decyzję Ryu, to było jej niesamowicie przykro. Sama starła łzę z polika, bo tu nie dała rady utrzymać jej pod powieką, kiwnęła głowę, przełknęła ślinę i wstała z łóżka.
    - Rozumiem, w sumie to nawet się nie dziwię - przyznała. - Przepraszam Ryu, może kiedyś uda nam się zbudować jakąś relację na nowo, ale skoro teraz to nie możliwe to nie chcę zabierać więcej Twojego czasu - złapała plecak i zarzuciła na ramię. Nie chciała się przed nim rozklejać, bo wiedziała jak reagował na coś takiego, trzymała się w ryzach, powoli idąc w stronę drzwi.
    - Mimo wszystko dziękuję za rozmowę - dodała, śląc mu blady uśmiech.

    Akane

    OdpowiedzUsuń
  100. - Nie mówię, że jest wszystkim Ryu, doskonale wiem, że masz tu znacznie więcej niż tam, ale mimo wszystko, że masz, to wątpliwości były. Nie lubię go, nie lubię tego cholernego kamyka w Twojej dłoni, mam co do niego złe przeczucia, ale to nie umniejsza Twojej osobie. Nie w moich oczach, przykro mi jeżeli tak to odbierasz, ale tak nie jest - zaznaczyła. - Nie bronię Ci komentować, po prostu nie chcę abyś odebrał poruszenie tego tematu jak jakieś usprawiedliwianie mojego zachowania - wzruszyła ramionami, wolała to zaznaczyć, starczyło już nieporozumień.
    - Ryu, naprawdę rozumiem, nie musisz mi tego tłumaczyć, nie mam Ci tego za złe. Bardziej sobie pluję w brodę niż psioczę na Ciebie, ale to podobno normalne, popełnianie błędów... Mam tylko nadzieję, że wyciągnę z nich właściwe lekcje... - westchnęła ciężko i posłała mu wdzięczny uśmiech, gdy wypuścił ją z pokoju przodem. - Nie chcę Ci tu ryczeć, formalności znacznie ułatwiają sprawę - przyznała patrząc pod swoje buty. - A ja czuję się jakbym właśnie zamykała jeden z najważniejszych rozdziałów mojego życia - podniosła wzrok do twarzy czarnowłosego. - Kijowe uczucie - podsumowała. - Ale tak, bez obaw, wiem, że możemy w jakimś tam stopniu na siebie liczyć - zatrzymała się patrząc na chłopaka i zaciskając usta. Chciała mu coś jeszcze wyznać, ale w danej chwili nie była pewna czy powinna. Ostatecznie postanowiła, że najpierw powinna porozmawiać z rodziną i Gavem i chociaż miała wrażenie, że znowu zawodzi Ryu, to została przy swoim postanowieniu.
    - Musze jeszcze skoczyć do Febe, dopiero później przywitam się z rodzinką... Miłego dnia, czy idziesz w te sama stronę? - zapytała nie wiedząc do końca jak ma się z nim pożegnać.

    Akane

    OdpowiedzUsuń
  101. Kiwnęła głową.
    - Tak, wiem - nie zamierzała w tym temacie więcej dyskutować. Jak kiedyś poprosi ją o dokładniejszą opinię lub radę to wtedy się ewentualnie wypowie. Na wyznanie zacisnęła tylko usta, słowa tylko potwierdzały wcześniejsze stwierdzenia, nic sobie nie mówili, jedna jak i druga strona.
    - Daję Wam jakiś miesiąc, no, może dwa, jak się dobierzecie z Tonym to szybko zabraknie miejsca do zapisywania danych - rzuciła nieco żartobliwie i uśmiechnęła się pod nosem po czym znowu mu przytaknęła. Defekt w przyrodzie, cóż, coś w tym było.
    - Ok, rozumiem, postaram się być w miarę naturalna, ale wiesz jak jest, czasem odruchy biorą górę - zauważyła, mimo wszystko czując lekką poprawę humoru. Jednak potrafili jako tako porozmawiać i ona osobiście nie czuła się teraz dyskomfortowo. No, przynajmniej do czasu, gdy nie wspomniał o Febe. Westchnęła ciężko, no tak, miał akurat do niej sprawę. Pytanie o powód odwiedzin sprawił, że znowu zerknęła w ziemię, nie chciała go okłamywać, ale to serio nie był dobry moment, tym bardziej, że to u Febe chciała potwierdzić swoje przypuszczenia, nie miała jeszcze stu procentowej pewności. Skrzyżowała z nim wzrok i posłała lekki uśmiech.
    - Nie, nie jestem obłożnie chora, bez obaw... Muszę zanieść jej nowy lek, który dostałam od Aciego, to po pierwsze, nie będę jednak kłamać, jest też inna sprawa, ale o niej powiem w innym miejscu i czasie. Najpierw muszę co nieco sprawdzić - przyznała szczerze idąc w stronę domku meduzy.

    Akane

    OdpowiedzUsuń
  102. Uśmiechnęła się delikatnie na podsumowanie Ryu i zaśmiała krótko na komentarz co do czytania.
    - Bez obaw, rozumiem, sama wolę praktykę, no... Mogłabym ewentualnie przeanalizować informacje, które Tony wyciągnie z książek - dodała żartobliwie. Widząc jak się jej przygląda i zerka w niebo westchnęła cicho. Czuła w kościach, że chłopak coś podejrzewa, ale mimo to milczała. Przecież nawet nie miała pewności czy to nie on jest ojcem, wszystkiego dowie się u Febe. Wątpiła by to z Ryu wpadła, przeczucie i pierwsze objawy pojawiły się trochę za późno, no, ale los lubił robić jej psikusy, więc cholera wie. Poza tym, nie uważała by zrzucanie na niego takiej bomby było w porządku po tym co chłopak sam stwierdził.
    - A Ty? - padło dla zabicia ciszy między nimi. - Do Febe niesiesz sadzonki? - zapytała zerkając na jego tobołek.

    Akane

    OdpowiedzUsuń
  103. Na wzmiankę o małych problemach z kryształem spojrzała na dłoń chłopaka trochę zaniepokojona, ale kiwnęła głową, wracając spojrzeniem do oczu Ryu.
    - Biedna, ma z nami więcej zachodu niż z własnymi dziećmi - stwierdziła luźno, uśmiechając się pod nosem. Na pytanie o znajomości posłała chłopakowi promienny uśmiech.
    - Och tak, gburowatego Peruna, władcę Polszy. Dziw, że siedzi na tronie, wystarczyło go tylko trochę zirytować, a zaprezentował możliwości swojego wojska jak i swoją małą tajną broń. Odgrażał się przy tym rzecz jasna, więc warto mieć oczy szeroko otwarte - odpowiedziała. - A z takich milszych spotkań, co poznałam całkiem sporą grupę kurtyzan z Zamtuzu Ennis, pomagałam tam w zmianie Acaira i tak jakoś wyszło - wzruszyła ramionami. - No i gospodarzy Karczmy Klementyna, samą małą Klementynę, klientów z ostatniej nocy. Zwykle rozmowy są chwilowe, ale oni byli wyjątkiem... - rozwinęła się w tym temacie, wyjaśniając co zrobiła by sprawić im świąteczną przyjemność, a na koniec swojej opowieści wypuściła głośno powietrze.
    - Huh, tak więc tak, trochę poznałam - zaśmiała się zerkając w stronę wyłaniającego się zza rogu domku meduzy. - A Ty masz jakiś nowych znajomych?

    Akane

    OdpowiedzUsuń
  104. An szturchnęła go w ramię i sama się zaśmiała.
    - Spadaj - prychnęła pod nosem. Coś w tym było, z ojcem tworzyła bardzo irytujący duet, szczególnie, gdy mieli wspólny cel. - Cóż, uznajmy więc, że z ojcem przeprowadziłam bullying na władcy - podsumowała żartobliwie. Przytaknęła głową na jego stwierdzenie i posłała subtelny uśmiech.
    - Właściwie to drugi lokal, patrząc od granicy Slavit, tak jakbyś przyszedł z Argaru... Z resztą jak już tam będziesz i kogoś zapytasz to na pewno Ci powiedzą. Na brak klientów nie narzekają, mają pyszne kremowe piwo - aż się oblizała wspominając smak trunku.
    - Tyle, że ja nie wiem kiedy tam będę. Jak już ruszę to idę bardziej rekreacyjną trasą, zostanę pewnie w kilku miejscach dłużej, więc się nie spiesz z tymi odwiedzinami. Dobrze pogłówkuj nad tekstami do zaczepek - pokazała mu język. Z zaciekawieniem słuchała o jego znajomościach.
    - Zdecydowanie się nie nudziłeś, przynajmniej wiem już dzięki komu mogę liczyć na świeżutki rosół i tajemnicze lekarstwa - przeszła przez próg drzwi z pogodnym uśmiechem, a widząc Febe w głównej izbie uśmiechnęła się szeroko.
    - Ancia! - meduza odwzajemniła jej uśmiech i ruszyła uściskać dziewczynę, zaraz patrząc ciekawsko na Ryu. - Przyniosłeś mi rośliny? - widać było, że na nie czekała. - Świetnie! - aż klasnęła radośnie w dłonie. - A Ciebie co tu sprowadza mała? - wróciła spojrzeniem do dziewczyny. Akane niepewnie spojrzała na Ryu, ale zaraz przeniosła wzrok do plecaka i wyciągnęła lekarstwo od Aciego.
    - Pomyślałam, że dam Ci próbkę... - wyjaśniła kobiecie działanie mazi i resztę schowała do siebie. - No i... Możemy porozmawiać w Twoim gabinecie? - zapytała patrząc na Febe proszącym wzrokiem. Febe przyglądała się jej chwilę, ale ostatecznie kiwnęła głową.
    - Jasne, pewnie, idź, załatwię sprawę z Ryu i zaraz do Ciebie przyjdę - dodała pogodnie. Akane kiwnęła wdzięcznie głową po czym odwróciła się do Ryu by lekko go przytulić.
    - Nie wiem czy się jeszcze zobaczymy, ale tak w razie co, miłego dnia - odsunęła się, śląc mu lekki uśmiech i ruszyła do gabinetu. Febe odprowadziła ją wzrokiem, po czym ciekawsko spojrzała na sadzonki.
    - To co tu dla mnie masz? - spojrzała na Ryu z ciepłym uśmiechem.

    Akane

    OdpowiedzUsuń
  105. Akane wzruszyła ramionami.
    - Myślę, że nie wiesz, ale wolę uprzedzić co byś się nie spieszył - przyznała i zaśmiała się na dźgnięcie, mimo wszystko próbując go uniknąć, nieudolnie. - No tego to akurat jestem pewna - rozbawiona pokręciła głową, a gdy wspomniał o telefonach kiwnęła głową.
    - Chociaż z drugiej strony, można pomyśleć nad jakimś sposobem dalekiej komunikacji... - rzuciła zastanawiając się przez chwile, ale zaraz machnęła ręką. Innym razem.
    - Nie zamierzam, spokojnie - odpowiedziała mu pogodnie znikając za drzwiami gabinetu.
    Febe wysłuchała w spokoju wszystkich wyjaśnień i zanotowała to co najważniejsze. Słysząc ściszony głos chłopaka uniosła jedną z brwi i sama zerknęła na drzwi gabinetu. Najwyraźniej młodzik nie chciał by Akane cokolwiek wiedziała. Meduza wróciła wzrokiem do dłoni Ryu i zacmokała pod nosem. Informacja wyraźnie ją zmartwiła, spojrzała w oczy chłopaka.
    - Obawiam się Ryu, że ja nie jestem już w stanie Ci pomóc... Ale... Poczekaj... - ruszyła do swojej torby i zaczęła w niej grzebać, by dopaść kawałek zapisanego papirusa.
    - Znalazłam namiary na najlepszą uzdrowicielkę w Lerodas, ona osobiście przyjmie Cię tylko w ostateczności, ale jej syn... - zerknęła na świstek. - Walwan, to do niego możesz się zgłosić - podała chłopakowi zapisek trasy do przemierzenia. - Znają techniki, którymi się nie podzielą, ale słyszałam o nich wiele dobrego, myślę, że będą w stanie coś poradzić albo chociaż określić co się z Tobą dzieje - westchnęła ciężko.

    An i Febe

    OdpowiedzUsuń
  106. Dziewczyna zeszła ze sceny, śląc zebranym blady uśmiech. Większość nadal trwała w zamyśleniu, jakby przetwarzali słowa piosenki. Zaraz rzeczywiście do kelnerki zaczęły spływać zamówienia. No tak, zalewane smutki były dość popularne. Akane schodząc ze sceny dojrzała gdzieś w rogu znajomą czuprynę... Ech, fakt, że Ryu słyszał ten występ był lekko przytłaczający. Słyszała o tym co zaszło między chłopakami, gdy już wyszła... ale szczerze? Nie miała ochoty by ich za cokolwiek rugać, a na pewno nie czuła się na siłach by toczyć kolejne spory. W pierwszej chwili ruszyła do baru, dziś stał tam właściciel i przywitał ją z zadumą na twarzy, ale i nutką zadowolenia.
    - Dobra jesteś... - przyznał.
    - Znam się na rzeczy - odpowiedziała mało skromnie i zamówiła ziołowy napar. Mężczyzna obserwował ją kątem oka, gdy polewał zamówienie.
    - Możesz częściej wpadać - dodał, a An westchnęła wzruszając ramionami. Czuła to, nawet nie musiała patrzeć w oczy mężczyzny by widzieć ten błysk, wywąchał interes.
    - Zobaczymy - odpowiedziała krótko. - Monety odbiorę przy wyjściu - zaznaczyła patrząc mu w oczy. - A teraz przepraszam - posłała mu krótki uśmiech i skierowała kroki do stolika Ryu.
    Delikatnie dotknęła jego ramienia i przystanęła przy krześle po jego prawej stronie.
    - Mogę? - zapytała. - Nie przychodzę oceniać... - dodała i przysiadła na stołku półdupkiem, w razie jakby jednak nie życzył sobie jej towarzystwa.
    - Kogo dziś stłukłeś? - zapytała patrząc na lekkie zadrapanie policzka i mimo wszystko śląc mu lekki uśmiech. Ręka automatycznie powędrowała do twarzy chłopaka, ale An zatrzymała ją w połowie drogi i cofnęła do kubka, teraz obejmując naczynie obiema dłońmi.

    Akane

    OdpowiedzUsuń
  107. Patrzyła na niego spokojnie, jednak wzruszyła ramionami. Może i miał rację, ale ona osobiście miała dość bycia ocenianą, a tak się czuła... Cała ta afera sprawiła, że czuła się napiętnowana. Jakby jej przyjaciele wiedzieli już jakie to zło na nią czeka i jak bardzo ma przejebane.
    Posłała mu blady uśmiech, gdy przyznał, że nie czuje się źle, a gdy sprostował o co chodzi zbliżyła po prostu naczynie do ust i wzięła łyka naparu, by zaraz skrzyżować z nim spojrzenie.
    - Okropny, bo co? Bo raz to Ty wypadłeś bardziej chujowo? - uniosła lekko jedną z brwi. - Daj spokój... Sama mam czasami ochotę mu przypierdolić, ale cóż... Mnie najwyraźniej jeszcze tak nie sprowokował... - westchnęła ciężko i zerknęła na chwilę w sufit. - Każdy sobie rzepkę skrobie - dodała, by po tych słowach wrócić spojrzeniem do oczu chłopaka.
    - I spokojnie, wiem, że to był większy kaliber... Ale nie powiesz mi, że prowokował Cię nieświadomie, dobrze wiedział co robić i co mówić, tego jestem akurat pewna. Może go czegoś nauczy ta lekcja - znowu wzruszyła ramionami.
    Uśmiechnęła się trochę szerzej, gdy chłopak się zaśmiał i sama zaraz zaśmiała się delikatnie, przytakując mu głową.
    - O tak, zdecydowanie... Daleko nie patrząc, widziałeś Vex? Ja cały czas zachodzę w głowę jak aligator i pies... Jak do tego doszło - zaśmiała się raz jeszcze, ale na pochwałę odrobinę spoważniała.
    - Dzięki - obejrzała się na scenę. - Lubię to... - wróciła do niego wzrokiem. - Chociaż zwykle czerpię natchnienie z pożyczonych emocji, no wiesz, staram się wyłapać panujący w karczmie klimat. Dzisiaj było bardziej od serca, ale cóż... - zerknęła na swoje dłonie, ale zaraz podniosła wzrok i posłała Ryu delikatny uśmiech. - Najważniejsze, że właściciel zadowolony i że monety będą się zgadzać - przyznała.

    An

    OdpowiedzUsuń
  108. Dziewczyna sama spojrzała na jego kufel.
    - On wie gdzie uderzyć żeby bolało... Przykre, że robi to celowo, że chce ranić... - westchnęła cicho i skrzyżowała wzrok z Ryu. - Czasami nawet łatwiej dać się sprowokować, gdy zdajesz sobie z tego sprawę, boli... lub wkurwia... razy dwa - uśmiechnęła się blado. Na kolejne słowa przytaknęła mu, sama doskonale to rozumiała. Na radę uśmiechnęła się pod nosem, wcale nie była taka zła. W An coś pękło, Gave wczoraj też przekroczył pewną granicę, jasne, uczucie nie zniknęło, ale przestało przynosić radość, bardziej trapiło... Oparła się i wsunęła głębiej w krzesło, zaciskając palce na naczyniu. Podsumowanie Ryu trochę ją dotknęło, wszyscy to widzieli, tylko nie Gave.
    - Strzelę... Jak mnie najdzie to strzelę, chociaż nie wiem czy w tym przypadku zwykła obojętność nie byłaby bardziej wskazana - westchnęła. Co z tego, że by była, skoro nie potrafiła być obojętna. Skrzywiła się. - Tylko wtedy bym musiała udawać, a ja cholernie nie lubię udawać... Nienawidzę tej... - zacisnęła usta i zamilkła. Wzięła głęboki wdech, cicho wypuściła powietrze i znowu spojrzała w oczy Ryu by posłać uśmiech.
    - Może odrobinę więcej - przyznała, stukając w kufel i biorąc kolejnego łyka. Trochę się rozchmurzyła, a na pochwałę posłała mu szerszy uśmiech.
    - Mam nadzieję, że kiedyś będę mogła pokazać Ci występ w pogodniejszym wydaniu - zaśmiała się delikatnie. - Ale dzięki, to miłe... że i Tobie się podoba - przytaknęła mu głową. Na pytanie sama znowu zacisnęła usta i zerknęła gdzieś w bok.
    - Przepraszam Ryu... Nie powinnam w ogóle z Tobą o nim rozmawiać, jest... Są inne osoby - westchnęła ciężko. Czuła się okropnie, znowu zacisnęła palce na naczyniu, ale zaraz jedna z jej dłoni wystrzeliła do dłoni Ryu, a An znowu spojrzała mu w oczy.
    - Wiesz, że to było szczere, prawda? Nigdy nie udawałam, że coś czuję... Po prostu... To do Ciebie jest inne i do niego inne... - zabrała gwałtownie dłoń, bo zrobiła to odruchowo. - Przepraszam - mruknęła spuszczając wzrok. Zdecydowanie najgłupszy wiek świata.

    An

    OdpowiedzUsuń
  109. Ryu mógł mieć rację, Gave niewiele potrzebował by go rozjuszyć, ale ważniejsze było to, że ona nie chciała udawać.
    - Racja - przyznała mu cicho i odpowiedziała uśmiechem na przypomnienie co do spotkania. Kiedy upomniał ją co do przeprosin, zacisnęła wargi. No tak, nigdy tego nie lubił, nie gdy chodziło o takie tematy. Chociaż musiała przyznać, ostrzejszy ton był dość zaskakujący, chociaż biorąc pod uwagę wczorajszy dzień... To wcale nie tak bardzo. Ryu się zmieniał, ciężko było tego nie zauważyć.
    - Nie uważam, że jesteś ze szkła, to wcale nie dlatego. To ja dziwnie się z tym czuję - przyznała wzruszając ramionami. Na kolejne słowa trochę głośniej przełknęła ślinę i zerknęła za jedno z okien. - Różnica jest ogromna... - przyznała. - Relacja z Tobą rosła powoli, urosła do rangi najlepszego przyjaciela i szczerze... Nie wiem czy gdyby nie zauroczenie Gavina... Nie wiem czy do dziś nie ostalibyśmy tylko przy tym - przyznała z głośnym westchnięciem.
    - Większość patrzy na to z waszej strony, tej męskiej... Oo, dwóch się za nią ugania... - spojrzała w oczy Ryu. - Z mojej strony wygląda to trochę inaczej - wzruszyła ramionami i prychnęła cichym śmiechem, gdy wytknął to gnojenie.
    - Nie oczekuję, że zrozumiesz Ryu. Zanim po Ciebie ruszyliśmy, tam do lasu, Gave pokazał mi się w różnych wydaniach... Ale przyznaję, często mnie gnoi. Powoli do mnie dociera, że najwyraźniej po prostu się bawi... Powoli... - przyznała.

    An

    OdpowiedzUsuń
  110. Pewność w jego głosie również była zaskakująca. Ona tego pewna nie była. W danej chwili nawet mu zazdrościła, nie czuła fałszu, nie gadał od czapy. Uśmiechnęła się pod nosem, gdy wspomniał swoją emocjonalną pierdołowatość. Skrzyżowała z nim wzrok, kiedy ponowił zapewnienie.
    - Ja nie umiem dać Ci takiej gwarancji, nie wiem jak by było... - przyznała i znowu zacisnęła usta. Spojrzała mu w oczy, ale kiedy zmniejszył dystans, ona odrobinę się odsunęła.
    - Może... Może czekałeś zbyt biernie? Nie wiem Ryu... Miłość z Tobą kojarzy mi się bardziej stonowanie, ta z nim, owszem, jest gwałtowna, ekspresywna... Mam wrażenie, że w naszej brakowało namiętności, wcześniej była chociaż rozmowa, ale tu, w tym świecie zabrakło jednego i drugiego... - przyznała cicho. - I nie chodzi o dobry seks, nie taką namiętność mam na myśli - wolała sprostować, jednak zaraz zmarszczyła czoło na jego sugestię. Może zacznie? Pozostawiła to bez komentarza, przetwarzając w głowie słowa. Ryu dość mocno ewoluował... Czyżby incydent z wczoraj aż tyle zmienił? Słysząc kolejna wzmiankę o Gavie i o tym jak to szczyci się tym co robili w jaskini, zacisnęła mocniej palce. To tylko udowadniało, że głównie chodziło o zabawę, a jednocześnie było tak wiele sprzecznych tej myśli sygnałów, że naprawdę szło się w tym pogubić. Znowu skrzyżowała z nim wzrok. Jasne, że nie umieli rozmawiać.
    - Bo wbrew pozorom jesteśmy podobni, reagujemy emocjonalnie... Ja za bardzo biorę sobie do głowy jego słowa, a on... Właściwie robi to samo. Wytykamy to sobie jak jakieś debile i wiem... Zdaję sobie z tego sprawę - wypuściła głośno powietrze.
    - Chcę to zmienić, próbuję łagodnie, próbuję stanowczo... Na tą chwilę nie działa... Dlatego teraz spróbuję to wyśrodkować... Wlać trochę chłodu w serce - zacytowała ojca, bo te słowa szczególnie utkwiły jej w pamięci.
    - Po prostu się zdystansować - dodała spokojnie,

    Akane

    OdpowiedzUsuń
  111. Patrzyła na chłopaka trochę dziwnie, miała wrażenie, że rozmawia z zupełnie inną osobą. Czyżby była tak zajęta Gavem, że nie zauważyła jak bardzo Ryu się zmienił? Nie żeby odbierała to źle, ale... Musiała po prostu to przyswoić.
    - Byłam... - przyznała, bo nie widziała sensu by to ukrywać, chociaż wciąż lustrowała Ryu podejrzanym wzrokiem. Cały ten czas nie czuła fałszu, ale miała wrażenie, że coś jest inaczej. Przytaknęła na jego słowa.
    - Zabrakło z obu stron, nigdy nie uważałam, że to tylko Twoja czy tylko moja wina - przyznała. Prawdę mówiąc nawet u Gava nie okazywała zbyt wiele namiętności, no dobra, ten jeden raz w jaskini i może odrobinę na początku świąt, ale poza tym... Zwykle to wychodziło od niego, ona głównie odpowiadała. Na komentarz o dotykaniu uniosła jedną brew i prychnęła pod nosem.
    - Od razu alergicznie... Ale racja, postaram się lepiej trzymać łapki przy sobie - zatrzepotała teatralnie rzęsami i dumnie wzięła łyka naparu. - Wiesz, przy dwójce takich atencjuszy przychodzi moment, gdzie chcesz bardziej zaznaczyć granicę, aby... No nie wiem, nie wejść w podobne gówno... Chociaż przyznaję, jak Ciebie słucham i obserwuję to nie jestem pewna czy w ogóle wyszłam z poprzedniego - spojrzała na niego wymownie. Jeszcze niedawno nie ufał jej na tyle by się przyjaźnić, a dziś sypał aluzjami jak z rękawa. - Zanim to powiesz, tak, ja Cie dotknęłam, wybacz, pewne odruchy zostają... Ale spokojnie, postaram się tego oduczyć - dodała i spojrzała w sufit.
    - Yhy, tak, nie ustąpi... Serio ciasna ta wasza klatka, w której mnie trzymacie - zauważyła z wymowną miną. Ryu wcale nie był lepszy w tym temacie od Gava, uparcie wciskali ją w tą pieprzona szufladę, nie brali pod uwagę faktu, że jak to ciągle jej truli, dorasta, przechodzi okres buntu i jeszcze sporo może się w niej zmienić. Jasne, jest uparta, ale zna pojęcie pójścia na ugodę, poza tym sama już zdążyła zauważyć, że jej upartość nie jest taka zdrowa, nie zawsze. Na propozycje jedzenia prześlizgnęła wzrokiem po chłopaku.
    - W sumie... Zgłodniałam - przyznała i delikatnie przytaknęła głową. - Poproszę to samo - zwróciła się do kelnerki.

    An

    OdpowiedzUsuń
  112. Uniosła lekko brwi i zacisnęła mocniej palce. Czy nie mieli tej rozmowy za sobą?
    - Jeszcze dwa dni temu nie widziałeś we mnie nawet zaufanej przyjaciółki, nie widziałeś nas razem... Mówiłeś szczerze, więc nie rozumiem... Co takiego stało się przez te dwa dni? - zaczynało jej się od tego wszystkiego kręcić w głowie. Podobno to kobiety są aż tak zmienne. Znowu zacisnęła palce.
    - Nie wymagam tego od Ciebie - przyznała lekko marszcząc czoło. Naprawdę dziwnie z nim się teraz rozmawiało. Prychnęła na stwierdzenie i założyła ręce pod biustem.
    - No niby gdzie? Gdzie szufladkuję? Widzę, że się zmieniasz, nawet przy zerwaniu Ci o tym mówiłam, razem się zmieniamy. Co innego przyswajać zmiany, a co innego z góry komuś przypisywać to czy tamto zachowanie - wytknęła i spojrzała gdzieś w bok na kolejne słowa.
    - Tak, analizuje, tak przesadnie, tak, pracuję nad tym... Zrozumiałam już za pierwszym razem, tak warczymy i tak musimy to zmienić, tego też nie musisz powtarzać - zauważyła. - Bez obaw, popracuję nad swoją relacją z Gavem, a co z tego wyjdzie... Zobaczymy - skrzyżowała wzrok z Ryu.

    An

    OdpowiedzUsuń
  113. Akane zastygła. Nie, to był chyba jakiś pieprzony żart, oni wszyscy robili sobie z niej jaja... Co oni robili z jej głową?! Patrzyła na chłopaka tak, jakby mówił do niej w obcym języku, jednak zaraz pokręciła głową i zaczęła masować sobie skronie palcami. To całe wyznanie było w danej chwili tak kosmicznie przytłaczające, że dziewczyna nie miała pojęcia jak się zachować. Najgorsze w danej chwili było to, że czuła szczerość ze strony Ryu. Znowu na niego spojrzała z niedowierzaniem na twarzy.
    - Sam się z niej wyjąłeś! - uniosła się lekko, ale zaraz zacisnęła usta i rozejrzała dookoła, na chwilę zapomniała gdzie są. - Nie robiłam o to problemu, zrozumiałam, akceptuję fakt, że nasza relacja uległa zmianie, to nie jest szufladkowanie... - syknęła trochę zdenerwowana, ale zaraz odwróciła wzrok i zaczęła łapać uspokajające oddechy. Dwa dni, dwa kurwa dni... To się nacieszyła brakiem sercowych rozterek.
    - Dobrze wiesz, że nie o to chodzi! - burknęła, bo przecież powtarzanie tych słów przy każdej wypowiedzi byłoby po prostu idiotyczne. Oparła łokieć o stół i zasłoniła dłonią oczy. Czuła się jak w jakimś przeklętym śnie. Drgnęła lekko czując dotyk przy swojej dłoni, jednak tym razem nie zabrała ręki. Jak miała się nie unosić, kiedy jej małe piekiełko znowu wracało? Wyciągnęła dłoń z jego uścisku i odtrąciła palec przy policzku, by spojrzeć chłopakowi prosto w oczy.
    - Kocham Gava - wypaliła mu prosto w oczy. - Rozumiesz? - skupiła wzrok na jego jedynym oku. - Tak, wiem jak mnie traktuje, ale nie zmienię tego co czuję, może jestem naiwna, może się łudzę, ale nie zamierzam z niego rezygnować, jeszcze nie - przyznała. Nie sądziła, że kiedykolwiek będzie zmuszona do podobnych słów w podobnej sytuacji.

    Akane

    OdpowiedzUsuń
  114. Zacisnęła usta i westchnęła spokojniej.
    - Yhm... Spróbuję - przyznała, bo przecież to było jednym z jej postanowień.
    Patrzyła mu nieprzerwanie w oczy, ale gdy znowu wyznał co czuje uciekła wzrokiem w bok. To wcale nie było fajne, nie rozumiała zachwytu kobiet mnogością adoratorów. Ona miała dość już przy dwójce. Oddychała już dość spokojnie, ale wróciła do Ryu spojrzeniem dopiero, gdy ten postawił się na jej miejscu.
    - Nie proszę o wsparcie, nie Ciebie... To by było chore z mojej strony - zauważyła. - Szczególnie teraz - dodała z głośnym westchnięciem. Wdzięczna była chociaż za to, że na nic nie naciskał, nie oczekiwał gwarancji czy obietnic. Po prostu ją informował. Informacje nie były takie łatwe do przetrawienia. Na toast uniosła lekko brew, ale złapała swój kubek.
    - Ja wypiję za to żebyś przypadkiem, przez te deklarację, nie przegapił swojego "kocham", Łosiu - odwzajemniła jego uśmiech i dopiero wtedy wzięła łyka.

    Akane

    OdpowiedzUsuń
  115. Akane przewróciła oczyma. Sranie w banie... Pomyślała z lekkim grymasem na twarzy. Podchodziła dość sceptycznie do całej sytuacji. Posłała wdzięczny uśmiech kelnerce, gdy ta przyniosła dania i sama zajęła się jedzeniem. Z jednej strony atmosfera między nimi zdawała się gęsta, z drugiej znacznie opadła... Właściwie czuła się jakby wszystko między nimi było jasne, a to czy ewoluuje, czy przepadnie, to na jakiej relacji ostaną, to wszystko wyjdzie dopiero z czasem.
    Słysząc o towarzystwie kaszlnęła krótko i uniosła wzrok do oczu Ryu.
    - Co? - zamrugała szybciej oczyma. Chyba nie zamierzał bawić się w ochroniarza biednej, ciężarnej kobiety, co?! Stop, stop... Zacisnęła zęby, miała przecież nie dopisywać swoich filozofii.
    - To dobre dwa tygodnie drogi, co najmniej, bo zamierzam zostać tu czy tam na kilka dni... - zaznaczyła nie ukrywając zaskoczenia. Zaraz zmrużyła oczy, rzucając chłopakowi wymowne spojrzenie.
    - Mapy? - zamrugała z wyraźnym "serio?" na twarzy. - Mógłbyś się chociaż wysilić co do wymówki... Gdzie ta Twoja niezawodna szczerość sprzed chwili hm? - posłała mu nikły uśmieszek.

    Akane

    OdpowiedzUsuń
  116. Cały ten czas patrzyła na niego niemrawo. Co za... Łoś... Wydęła usta słysząc o tych całych plotkach i figlach. Podreperować budżet... Dobre sobie. Z tych całych wrażeń zapomniała na chwilę o jedzeniu, gapiła się na Ryu, nie bardzo wiedząc co powinna zrobić. Tak, czuła fałsz, nie chodziło o mapy, ale przy jego wcześniejszym wyznaniu zdziwiłaby się, gdyby rzeczywiście to miał na myśli.
    - Pfy... spadaj - mruknęła na komplement i westchnęła ciężko, kręcąc przy tym lekko głową. Już miała wracać do jedzenia, ale dodał coś o jej stanie, a ona zacisnęła lekko usta. Tu też nie kłamał. Odnawianie znajomości, hm... Taa, to było chyba najbliższe temu co rzeczywiście chodziło chłopakowi po głowie. Zrezygnowana nie zamierzała nawet dyskutować, ale kiedy wspomniał o trzech krokach za wykorzystała fakt, że na jej widelcu lezy nabrany kawałek jedzenia i wystrzeliła go w stronę Ryu.
    - Jak będziesz mnie wkurzać to Cię zakopię - oznajmiła dumnie unosząc brodę i posłała jeszcze jeden uroczy uśmieszek, by w końcu wrócić do jedzenia potrawy.

    Akane

    OdpowiedzUsuń
  117. Mimowolnie uśmiechnęła się pod nosem na te jego trzepanie rzęsami.
    - Och doprawdy? (patrz Tony i się ucz xD) - udała zaskoczenie. - A może ja po prostu wolę patrzeć jak zbierasz jedzenie z twarzy i oblizujesz palce? - odszczekała, znowu śląc mu nikły uśmieszek. Zadowolona dalej wcinała gulasz, a na wypomnienie fałszu pogroziła chłopakowi sztućcem.
    - Nie prowokuj mnie, jak mnie najdzie to zakopię jednego i drugiego, jesteście na dobrej drodze - dodała lekko wydymając przy tym usta. W kwestii wyprawy nie podejmowała dyskusji, no bo po co... Ryu może i ewoluował, ale to tylko sprawiało, że An miała pewność, że tak czy siak pójdzie, a nie zamierzała wymykać się w tajemnicy tylko po to by pobyć sama. Wspólna podróż nie była jednoznaczna z ciągłym towarzystwem.
    - Mam tylko jeden warunek - wolała to zaznaczyć. - Jak będę chciała pobyć sama lub iść gdzieś sama, to to uszanujesz - spojrzała na niego wymownie. - I nie, nie mówię o niebezpiecznych sytuacjach, po prostu o chwilach z samą sobą - sprostowała.

    Akane

    OdpowiedzUsuń
  118. Na jego gest podniosła oczy do sufitu z niemym "matku bosku" na twarzy i bardzo delikatnie pokręciła głową. Zaraz wróciła do niego spojrzeniem.
    - Musze zapamiętać, że jesteś aż tak posłuszny - rzuciła z przekąsem w głosie, nawet odrobinę rozbawiona. Prychnęła zaraz na sugestię.
    - Oo, no, na pewno... Nigdy w życiu, mówię w ogólnym rozrachunku, jego zakopię przed podróżą lub po, Ciebie z kolei w trakcie - znowu zatrzepotała rzęsami, uśmiechając się niewinnie.
    Na słowa o przyklejeniu przytaknęła mu głową, ale kiedy dodał co nieco o ochocie zaśmiała się pod nosem, nie dodając nic więcej. Wolała w to nie brnąć.
    - No to ustalone, idziemy się dorobić, Ty nie śpiewasz i nie jesteśmy do siebie przyklejeni - wymieniła, wyliczając na palcach po czym przytaknęła, zadowolona z takiego podsumowania. Wzięła dwie ostatnie kęsy gulaszu i wciągnęła głośno powietrze. - Tu zawsze mają coś dobrego... No i regionalne piwa - obejrzała się na bar z lekkim uśmiechem. W tym lokalu całkiem miło spędziła czas z Gavem.
    - Próbowałeś już wszystkich? Ja miałam zamiar, ale cóż, doszłam jedynie do trzech, na resztę muszę poczekać - rzuciła lekko, wzruszając przy tym ramionami i wracając wzrokiem do oczu chłopaka.

    Akane

    OdpowiedzUsuń
  119. - To się okaże - rzuciła z prowokacyjnym uśmiechem i odsunęła talerz na bok, dając tym samym znać, że kelnerka może już zabrać naczynie. - Dzięki, bardzo dobre - podsumowała wybór dania, złapała kubek w dłonie i oparła się łokciami o stolik, przyglądając się Ryu spokojnie zza naczynia. Emanował dość przyjemna aurą, a to sprawiało, że i ona czuła się swobodniej.
    - Hm, nie powinieneś więc mieszać kilku na raz, ale możesz za każdym razem próbować nowego - zaproponowała. - A jak nie zasmakuje to przerzucić się na soczek lub pyszną herbatkę - poruszyła zabawnie brwiami i zakołysała swoim naczyniem i upiła kolejny łyczek. - Mmm, pychota - rzuciła trochę sarkastycznie. Jasne, że wolałaby siedzieć tu z piwkiem, ale musiała o tym zapomnieć na dłuższy czas.
    - Piłam to z najjaśniejszej beczki, z tej ciemnej, drugiej od prawej i tej skrajnie prawej. Na tą chwilę wygrywa druga od prawej - wyjaśniła, zerkając kątem oka na wspomniane beczki.

    Akane

    OdpowiedzUsuń
  120. An uśmiechnęła się pod nosem.
    - Dobrze, że chociaż ostałeś przy swoim racjonalizmie - stwierdziła. - Pewnych cech nie warto w sobie zmieniać - dodała z lekkim uśmiechem. Spojrzała na beczkę, którą wskazywał i zaraz sięgnęła po jego kufel, przyciągając go do siebie. Nie wzięła jednak łyka, a wąchnęła trunek i prychnęła pod nosem, odsuwając naczynie do właściciela.
    - Nie wiem czy to przez ciążę, ale sam zapach mnie odpycha - przyznała. - Próbowałam na różnych rodzajach i mocniejszych alkoholach, jedynie słodki zapach miodu pitnego nie drażni mi nosa, ciekawe zjawisko - przyznała i zaśmiała się lekko. - Gadam jak Tony - zauważyła rozbawiona, a na słowa o soczkach spojrzała na chłopaka wymownie.
    - Na pewno odstawienie alkoholu mi nie zaszkodzi, tyle z tego dobrego - przyznała z uśmiechem i wypiła kolejny toast. - Czuję się jak na jakimś weselu, za co jeszcze planujesz wypić? - zażartowała, śmiejąc się delikatnie.

    An

    OdpowiedzUsuń
  121. Akane przytaknęła mu głową.
    - Tak, taki mam zamiar - przyznała z delikatnym uśmiechem i zaraz wzruszyła ramionami.
    - Chętnie wróciłabym do spędzenia czasu wspólnie, no wiesz, całą naszą paczką, ale tylko przy Tonym czuję, że jest to osiągalne - teraz to ona przejechała palcem po krawędzi swojego naczynia. Mówiła szczerze, z Gavem i Ryu było trudniej.
    Na przekomarzankę prychnęła krótko śmiechem.
    - Chyba poszukam czegoś do pisania, będę Ci wypominać te toasty w najbardziej krępujących momentach - zażartowała. Do tej pory nie zdążyły mu się jakieś żenujące, ale chłonął już drugie piwo wiec mogło być różnie.
    - A podobno tak wolno pijesz - nie omieszkała posłać mu zaczepnego uśmiechu. - Pij, pij, na Tonego już mam haka, czas znaleźć coś na Ciebie - zaśmiała się.

    Akane

    OdpowiedzUsuń
  122. W pierwszej chwili chciała mu przerwać i dodać coś od siebie, ale wzięła na wstrzymanie i pozwoliła by dokończył myśl tyczącą się ich ekipy.
    - Pamiętasz naszą sprzeczkę o mnie i startowanie do miana najlepszego obrońcy? Jedną z lekcji jaką udało mi się ostatnio wyciągnąć to... No nie wpierdalać się w cudze relację. Jasne, fajnie by było, gdyby osoby na których mi zależy tworzyły zgrany zespół, ale... Świat nie zawsze musi być po mojej stronie. Już i tak jestem ogromną szczęściarą - uśmiechnęła się delikatnie do samej siebie. - Nie mogę obiecać, że zareaguję obojętnością jeżeli znowu się zetniecie, ale postaram się nie robić z tego większego dramatu. Nie oczekuję potulności ani od Ciebie, ani od niego... Może potrzebujecie tych kilku starć by wyznaczyć swoje granice, a może nigdy się nie dogadacie i pozostanie mi spotykać się z wami osobno - stwierdziła z głośniejszym westchnięciem, ale zaraz posłała Ryu lekki uśmiech. - Co nie zmienia faktu, że będę reagować, gdy znajdę się bezpośrednio w konflikcie - pogroziła mu jeszcze palcem i zaraz zaśmiała się wraz z nim.
    - Coś by się znalazło, ale mimo wszystko pozostanę czujna - uśmiechnęła się szerzej by zaraz złapać się teatralnie za serce.
    - Kamień z serca! Miano rycerza jędrnych piersi należy tylko i wyłącznie do niego - zaśmiała się trochę głośniej. Już widziała tą czerwoną twarz Tonego, gdy zaczną go tak tytułować.

    Akane

    OdpowiedzUsuń
  123. Akane prychnęła pod nosem na pytanie o szykowanie konfliktu.
    - O tak, mam już rozpisane poszczególne etapy waszego starcia, szykuję już materiał na fikuśne stroje, no wiesz, co by nacieszyć wami oko. Tak, tak, stroję są skąpe - sama również się zaśmiała. To dopiero by było, musiała przyznać, że wizja w jej głowie była naprawdę komiczna.
    Kiedy wstał zerknęła na niego pytająco, a słysząc zaproszenie posłała delikatny uśmiech.
    - No tak, lepsze to niż odprowadzanie Cię do samego Argaru ledwo żywego - przyznała wciąż z lekkim tonem i pozwoliła poprowadzić się na parkiet, by wraz z Ryu zacząć kołysać się do skocznej melodii.

    Akane

    OdpowiedzUsuń
  124. Na wzmiankę nagiej księżniczki spaliła lekkiego buraka.
    - Hej, ja będę ubrana, to ja mam cieszyć oczy, nie wy - mruknęła i zaraz prychnęła pod nosem, chociaż w jej oczach zawitały figlarne iskierki.
    - W sumie, wizja z liśćmi jest dość... Intrygująca - zaśmiała się pod nosem, później rozśmieszył ją sam wybuch śmiechu u Ryu. Pierwsze minuty na parkiecie spędzili bardziej kiwając się ze śmiechu, niż do rytmu, ale kiedy już jedno i drugie się uspokoiło, i padł kolejny komentarz An przytaknęła mu rozbawiona głową.
    - Okropna, mówię Ci - potwierdziła. Na pytanie pokręciła głową.
    - Czasami występuje ze mną grajek, mają tam na miejscu coś ala pianino... No dobra jakieś tam przaśne melodyjki pokazał jak zagrać, ale musiałabym sobie przypomnieć i nie wychodzi mi to jakoś super. Jak na Żabę to mam mały rozstaw palców - znowu się zaśmiała i pokazała mu swoją dłoń. - No i wiesz, jedno dłoń często gra swoje, druga swoje, musiałabym jeszcze sporo dopracować w tym temacie. No, ale rzadko twardo stoję na scenie, tak jak dziś... Niektóre smęty tego wymagają, co by był klimat, ale ja większość czasu jednak skaczę po krzesłach, blatach, czy pajacuje na różne inne sposoby - przyznała wesoło. - A Ty? Nauczyłeś się czegoś nowego poza zielarstwem? - zapytała.

    Akane

    OdpowiedzUsuń
  125. Akane posłała mu nieco rozbawiony uśmiech.
    - Rzeczywiście ciekawa wizja - przyznała. - Chociaż bardziej pasuje do Grimy, nie do mnie - zauważyła. Może i była silna, ale goblinka o wiele bardziej kojarzyła jej się z łamaniem standardów i lataniu na golasa dla właśnie takiej manifestacji.
    - Mnie krępuje nawet naga kąpiel przy nieodpowiednich osobach - przyznała ze śmiechem. Zaraz znowu lekko się zaśmiała.
    - Szczerze? Nie, tu raczej inne melodie wchodzą dla początkujących, właściwie nic konkretnego, takie tam ćwiczenia - pozwoliła na obrót. - Nie, co Ty, jeszcze nawet tego nie ćwiczę, to tylko teoretyczna wiedza, w praktyce jestem na etapie melodyjek granych jedną ręką, polifoniczne symfonie - zaśmiała się na wspomnienie melodyjek z komórek.
    Na wzmiankę o łataniu dziur kiwnęła głową.
    - To już coś, teraz możesz oficjalnie kłócić się z Tonym w swoim pokoju - puściła mu oko. - A tak na poważnie to dość przydatna umiejętność - przyznała z uśmiechem. - Pomocnik murarza i piekarza - podsumowała wesoło. - Wszechstronny chłopak - pochwaliła go.

    Akane

    OdpowiedzUsuń
  126. An była pewna, że Tony do tego czasu zdążył już co nieco mu opowiedzieć o swojej zielonej koleżance, ale najwyraźniej się myliła. Trochę ją to zaskoczyło, ale przyciągnięcie szybko sprowadziło ją na ziemię.
    - Hm? - zerknęła co robi, a na szept prychnęła pod nosem. - Pozwól, że to ja zdecyduję kto jest odpowiedni - rzuciła z zadziornym uśmieszkiem i kontynuowała luźny taniec.
    Na jego stwierdzenie wzruszyła ramionami, śląc lekki uśmiech.
    - Nie mam aż takich ambicji, chociaż nie ukrywam, solowy występ to fajna sprawa, z drugiej strony większy stres - przyznała i przekręciła lekko głowę na jego kolejne słowa.
    - Masz jeszcze na to czas, Aci też tak lata, trochę tu, trochę tam... Najważniejsze, że umiesz sobie znaleźć zajęcie - przyznała pogodnie. - Nawet ja nie wiem jak długo pobawię w tym swoim małym cyrku... Chociaż ta gospoda, przyznaję bez bicia, wizja taty i Shi za barem, pomocne dłonie Natana i Morgany, moje występy... Jak tam się nad tym zastanowić to brzmi całkiem fajnie. Rodzinna knajpka - przyznała, a jej oczy lekko rozpromieniały na tą wizję.

    Akane

    OdpowiedzUsuń
  127. Przytaknęła mu z uśmiechem.
    - Tak, jak już się wyszaleję - przyznała, bo taki miała zamiar. Jasne, ciąża zabierała kilka aspektów z życia, ale w tej wczesnej fazie nie była jeszcze aż tak upierdliwa i An nie zamierzała siedzieć bezczynnie oczekując nadejścia dziecka. Poza tym, nadal przecież była w grupie ryzyka. Miała za sobą dopiero pierwszy miesiąc i wolała nie skupiać przesadnie uwagi na swoim stanie, tak w razie co... Nigdy nic nie wiadomo.
    - Fajny - dziewczyna uśmiechnęła się cieplej na wspomnienie dnia spędzonego w Zamtuzie. - Właściwie to może właśnie on? Ale to raczej takie początki, zalążek przyjaźni... No i Grima - zaśmiała się. - Jest niesamowita - przyznała rozbawiona. - Takie duże dziecko, szybko idzie z nią nawiązać silniejszą relację - dodała. - Ale jest totalnie zakręcona - podsumowała.

    Akane

    OdpowiedzUsuń
  128. - Ty mi? - An zaśmiała się delikatnie. - Znając Ciebie to szybko nadrobisz - rzuciła wesoło. - Zobaczysz, jeszcze będziesz miał problem z którą ekipą się umówić, a głowę będą zawracać problemy w stylu... "Dlaczego x i y nie mogą się dogadać?" - rzuciła żartobliwie. - Już widzę kolejki do Argaru, co by się z Tobą umówić - dodała jeszcze ze śmiechem, chociaż widziała w tym przysłowiowe ziarno prawdy. Przyciągnięta spoważniała odrobinę, ale na komentarz znowu posłała Ryu lekki uśmiech.
    - Nie mam nic przeciwko - przyznała i odskoczyła lekko w tył by teraz to nim zakręcić i znowu doskoczyć do jego boku. - Wydurnianie się na parkiecie to całkiem niezła zabawa - przyznała, bo osobiście długo mogła to robić, zarówno tańczyć, jak i po prostu wygłupiać się w rytm muzyki.

    Akane

    OdpowiedzUsuń
  129. Gave uczył się powoli. Bieganie nie wchodziło w grę, co teraz już doskonale wiedział. Dwukilometrowy powrót do Argaru dał mu porządnie w kość. Trasę, którą normalnie robił w kilkanaście minut, dnia poprzedniego zrobił w dobre 5 godzin, przystając co jakiś czas na odpoczynek. Dlatego tego dnia postanowił zbyt mocno nie szaleć. Zamiast wychodzić z domu, przyjął inną taktykę. Obiecał Rei zająć się Galanem, żeby ta miała chwilę dla siebie. Meliodas już stawiał pierwsze filary nowego domu, a że Gave nie miał sił to nie wciskał siebie do pomocy na siłę. Teraz więc siedział z Galanem i wesoło do niego gaworzył, gdy do pomieszczenia wszedł Ryu. Chłopak aż skrzywił się na jego widok, a nieprzyjemny dreszcze przebiegł mu po plecach. Mimo to posłał w jego stronę lekko złośliwy uśmieszek.
    - Galan nas obserwuje - poinformował go, ciesząc się w duchu że ma dzieciaka przy sobie. - Nie chcesz mu traumy robić - zauważył. Co prawda miał w planach przeprosiny, ale... nie potrafił się na nie zdobyć. Nie wiedział co powinien powiedzieć. Zresztą czuł, że Ryu też powinien się ugiąć. Może nawet zrobić ten pierwszy krok. Liczył na niego i to bardzo.

    Gave

    OdpowiedzUsuń
  130. Gave parsknął śmiechem i wywrócił oczyma.
    - Fakt - zgodził się z nim. - Twój pusty oczodół na pewno śni mu się po nocach - dorzucił, biorąc Galana na kolana i przytulając go lekko, żeby z satysfakcją spojrzeć na starszego chłopaka. W takim wydaniu na pewno go nie zaatakuje. Będzie miał dobro dziecka w pamięci. - Wiesz ja... - zaczął po dłuższej chwili milczenia. "Przepraszam" mruknął w myślach, ale to słowo nie chciało przejść przez jego gardło. Odchrząknął znowu. - Strasznie mnie wnerwiasz - powiedział zamiast przeprosin i zacisnął powieki, opierając czoło o głowę chłopca. Szlag! Idiota!

    Gave

    OdpowiedzUsuń
  131. Chłopak zacisnął mocno wargi. Sam chciał wiedzieć co się z nim działo. Czy faktycznie tracił swój charakter? Jeszcze tego brakowało. Świat mu się walił na głowę, a teraz jeszcze to? Nie... to nie mogła być prawda. Mimo to nie odpowiedział, tylko niemo piorunował Ryu wzrokiem. Zacisnął mocno pięści i zamknął oczy, wzdychając ciężko. Każde z tych jego słów było prawdą i Gave nie wiedział jak się bronić. Wzruszył więc ramionami.
    - Taki już jestem - odparł spokojnie. - I nie zamierzam się zmieniać - spojrzał w to jedno oko starszego chłopaka. - Lepiej się z tym pogódź to w przyszłości unikniemy nieprzyjemności - dorzucił mając oczywiście na myśli całą akcję, w której omal nie zginął.

    Gave

    OdpowiedzUsuń
  132. - Nie żyjesz – Meliodas po raz kolejny położył Ryu na łopatki i przystawił miecz do jego szyi. – Właśnie straciłeś głowę – dodał krótko, odrzucając żelastwo na bok i siadając obok chłopaka. Bawili się tak już dobre trzy godziny i demon musiał przyznać jedno… Ryu był nie do zdarcia. Jego wytrzymałość była na wysoko rozwiniętym poziomie. Przez co sama walka z młodzikiem całkiem go bawiła. Mógł sobie pozwolić na wiele. Teraz jednak, chłopak dyszał ciężko i demon nie chciał przesadzać. Podał mu bukłak wody i obserwował jak ten wypija łapczywie kilka łyków zbawiennego płynu. – No dobra, wyduś to wreszcie z siebie. Dlaczego dajemy sobie po mordach od kilku godzin? – spojrzał poważniej po chłopaku.

    Meliodas

    OdpowiedzUsuń
  133. Demon pokręcił przecząco głową.
    - Później – odparł tylko. Mimo wszystko musiał uważać na zapędy smarkacza. Ćwiczenia fizyczne były w porządku, ale nie do zabicia, a Ryu zdawał się ostatnio mieć problemy z wyznaczaniem zdrowych granic. Kiedy już coś robił to na sto pięćdziesiąt procent. Zaraz też uśmiechnął się pod nosem słysząc o byciu „kretynem”. Nie zamierzał tu zaprzeczać czy twierdzić, że jest inaczej. Dzieciak sam do tego kiedyś dojdzie, a w pewnym momencie życia każdy choć raz był kretynem.
    - Po kolei – rzucił krótko. – Jedno po drugim, zacznijmy od tego trójkąta miłosnego. Skoro tak ci się w nim nie podoba, to czemu się w to pchasz? – zapytał go spokojnie.

    Meliodas

    OdpowiedzUsuń
  134. Meliodas słuchał go w milczeniu. Nie wtrącał się, pozwolił mu mówić, obserwując spokojnie jego zmieniającą się ekspresję. Łzy, złość, frustracja. Wszystko to odznaczało się na jego twarzy. Ciężko było wyłowić to co najważniejsze z tej całej paplaniny. Ryu miał wielki żal do Akane. To akurat było jasne już od początku. Przytaknął mu kilkakrotnie, po czym odetchnął głęboko. Rei naprawdę musiała mieć do niego anielską cierpliwość. Aż zapragnął żeby tu teraz była i mogła pomóc z tym zranionym młodym sercem i umysłem.
    - To, że coś rozumiesz nie znaczy, że nie możesz czuć złości – powiedział w końcu ostrożnie. – Dobrze, że masz świadomość, że Akane nie jest winna, ale to nie znaczy że nie możesz czuć się zdradzony czy pokrzywdzony – wyjaśnił mu spokojnie. – Życie jest trudne, Ryu. A w tobie, Akane czy Gavie właśnie teraz kotłują się hormony. Popełniacie błędy, błądzicie… i to wszystko jest jak najbardziej w porządku. Każdy z nas przez to kiedyś przechodził – posłał mu delikatny uśmiech. – Jesteś wściekły na Akane za to jak z tobą postąpiła – skomentował i pokręcił głową zanim młodzik zdołał zaprotestować. – Nie, nie próbuj nawet – pogroził mu palcem przed nosem. – Jesteś wściekły – dotknął jego serca wskazującym palcem. – Pierwsze co musisz zrobić to się do tego przyznać – rzucił krótko. – Masz do niej żal, jesteś na nią wściekły, bo nie poczekała. Znalazła sobie kogoś innego w zamian za twoje towarzystwo. Zraniła cię. Jest podłą zołzą – mówił to ze spokojem. – Ty się starałeś, a ona potraktowała cię jak śmiecia – spojrzał mu prosto w oczy. – I masz do tego prawo, Ryu. To co czujesz jest normalne – zapewnił go. – Ale powiedz dlaczego dalej w to brniesz? Co chcesz osiągnąć? Doprowadzić ją do ponownego wyboru? Chcesz udowodnić jej, że źle wybrała? Wtedy poczujesz się lepiej? – zainteresował się, na razie zostawiając sprawę Gava na później. Co do tego chłopaka, on sam miał mieszane uczucia.

    Meliodas

    OdpowiedzUsuń
  135. Meliodas uśmiechnął się pod nosem. Dobrze. Właśnie o to chodziło. Ryu musiał zrozumieć co tak naprawdę czuje. Nie to co powinien czuć. Nie to czym były spowodowane takie czy inne akcje, tylko to co siedziało w nim. To był krok pierwszy do rozpoczęcia pracy nad sobą. Słuchał więc spokojnie tego jak chłopak wyrzuca z siebie to wszystko i uśmiechnął się nawet gdy krzyknął z czystej wściekłości.
    - I bardzo dobrze – oznajmił w końcu. Jasne, Akane była córką jego brata i uwielbiał ją, ale to nie znaczyło, że ta dziewczyna była święta. Owinęła sobie dwóch chłopaków wokół małego palca, najprawdopodobniej niezbyt świadomie i teraz całą trójką płacili za ten stan. Zaśmiał się cicho na zapewnienie, że przekona się o swym błędzie.
    - Przekona albo i nie – spojrzał mu prosto w oczy i znów pokiwał lekko głową. – Dobrze – zgodził się z nim, po czym westchnął ciężko. – Czekaj… - poprosił, bo chłopak znów zaczął się nakręcać. – Czekaj – powtórzył z niedowierzaniem w głosie. – Ryu, zatrzymaj się na chwilę i pomyśl – poprosił go. – W tym stanie w jakim aktualnie jesteś… tylko ją do siebie zrazisz – rzucił mu prosto z mostu. – Zanim zaczniesz na mnie krzyczeć to posłuchaj – poprosił go i puknął go palcem w czoło. – Najpierw zajmij się swoimi uczuciami. Uporządkuj je. Wsłuchaj się w siebie. Jesteś na nią wściekły to już wiemy. Kochasz ją równie mocno, to też wiemy – uśmiechnął się do niego delikatnie. – Nie odpuścisz i nie musisz tego robić jeśli nie będziesz chciał – zapewnił go spokojnie. – Ale przede wszystkim uporządkuj swoje serce. Mówisz mi, że ją kochasz, a za chwilę że robisz to aby się upewnić, że jej uczucie wygasło – zauważył. – Działając w ten sposób sprowadzasz na samego siebie autodestrukcję – popukał go palcem w serce. – Zrazisz ją do siebie i faktycznie uczucie wygaśnie, nawet jeśli teraz gdzieś tam się tli. Zacznij działać z głową – poradził mu spokojnie. – Zacznij od nowa. Z czystą kartą. Wycofaj się na trochę. Bądź jej oparciem. Tak jak kiedyś… jeśli oczywiście tego chcesz – poruszał przy tym zabawnie brwiami. – Nawet w takich momentach można pokazać drugiej osobie, że ci na niej zależy bardziej niż na przyjaciółce – dodał po chwili milczenia. – Postaw siebie na pierwszym miejscu, ale najpierw doprowadź serce do porządku, bo to co teraz robisz… - pokręcił głową z dezaprobatą. – To czysta autodestrukcja. Pracujesz na to, żeby cię znienawidziła. Ona, Gave, Febe… - odchrząknął. – Pracujesz na to żebyś sam siebie znienawidził – dołożył cegiełkę do tych pozostałych. – A żeby się wyplątać z tego dziwnego trójkąta… musisz zacząć od siebie. A wtedy kto wie… może faktycznie okażesz się lepszą partią i… Akane porzuci Gava niczym zepsutą zabawkę – dodał cytując jego własne słowa, przy czym zbliżył się do jego ucha. – Co nas przywodzi do drugiej sprawy… Gave niesamowicie cię irytuje, ale ty wcale nie pozostajesz mu dłużny, co nie? Co to za teksty wczoraj były, hm? – zainteresował się ze znaczącym uśmiechem.

    Meliodas

    OdpowiedzUsuń
  136. Meliodas skrzywił się wyraźnie słuchając słów chłopaka, ale przerwał mu, gdy ten opowiadał o Ryu którego już nie ma. Chwycił dłonią jego szczękę i przybliżył go do siebie.
    - Zginął tak? – zapytał go chłodno. – To dlaczego dalej mu zależy na Tonym? Dlaczego dalej wskoczyłby za swoich przyjaciół w ogień? Dlaczego dalej nie podoba mu się to co Gave robi z Akane? – zapytał wbijając mocne spojrzenie w chłopaka. – Zmieniłeś się, dorosłeś, przeszedłeś przez coś co niewielu doświadczyło – puścił jego szczękę. – To normalne, Ryu – żachnął się. – Z twoich słów wynika jednak, że to ty… nie kto inny, ale ty szukasz w sobie starego Ryu najbardziej – zauważył. – A tak jak mówisz, jego już nie ma – zgodził się z nim. – A przynajmniej nie ma go w takiej postaci jaką pamiętasz – uśmiechnął się do chłopaka delikatnie. – To co ci proponowałem to odnowienie przyjaźni. Akane też się zmieniła. Tej starej już nie ma… cytując twoje słowa… zginęła i przepadła – zauważył. – Po takiej rozłące byłoby dobrze gdybyście dali sobie szansę na poznanie się na nowo. To nie jest odsuwanie, a budowanie całkiem niezłego fundamentu pod sercowe podboje – rzucił lekko. – Ale co z tym zrobisz to twoja sprawa – dodał jeszcze unosząc lekko ręce w geście poddania się.
    - Zasłużył – zgodził się z nim Meliodas, po czym parsknął śmiechem. – No to nieźle nie próbowałeś go lać – złapał go za poły koszuli i przysunął do siebie. – Zwłaszcza wiedząc o jego problemach z głową – spojrzał mu prosto w oczy. – Nie jesteś od niego lepszy, Ryu. Pod tym względem jesteście takimi samymi kretynami.

    Melio

    OdpowiedzUsuń
  137. Demon nie był pewien, kiedy z problemów nastolatka przeszli do jego własnych podbojów sercowych. Na dodatek musiał się mocno zastanowić nad odpowiedzią na pytania chłopaka. Nie chciał mu kłamać, a jego podboje… były mocno okrojone. Zastanowił się nad tym jak to było z Rei, ale zaraz pokręcił głową. Liz była tu lepszym przykładem niestety.
    - Ze mną było inaczej – odparł w końcu. – Moja pierwsza miłość wyrwała mnie z szału demonicznego. Nauczyła co to są uczucia. Pokazała jak kochać – przyznał szczerze. – A druga… - uśmiechnął się na myśl o Rei. – Druga musiała mnie kopnąć w dupę, żebym zrozumiał co do niej czuję – zaśmiał się lekko. – Dalej jest moją najlepszą przyjaciółką – dodał jeszcze, patrząc młodzikowi prosto w oczy. – Widzisz to od przyjaźni wszystko się zaczyna, a ty to teraz zaprzepaszczasz – odetchnął głęboko w pewnym sensie wracając na bezpieczny grunt. – Zależy ci na niej to o nią walcz. Tylko rób to z głową. Daj jej oparcie, którego teraz tak bardzo potrzebuje. Pokaż jej, że ci na niej zależy. Na niej, a nie na niej tyłku czy czułościach – dorzucił. – Heh jeśli chodzi o wściekłość… - zastanowił się chwilę. – Nie dam ci tu odpowiedzi. Każdy reaguje inaczej. Musisz znaleźć swój własny sposób – zauważył. – Wczoraj zwróciłeś się o pomoc do mnie i Niklausa. Widziałem twoją bezgłośną prośbę. Zaznaczyłeś, że go zabijesz – zauważył. – Dzięki temu mogłem w porę cię zatrzymać – zauważył spokojnie. – To nie jest najlepszy sposób, ale… warto mieć kogoś kto w razie czego będzie ci głosem rozsądku – postukał go palcem po czole. – To dobry punkt wyjścia – zapewnił go i odetchnął głęboko. – Mówiłeś coś jeszcze o krysztale… - zauważył spokojnie. – Co się dzieje? – zapytał go marszcząc przy tym lekko brwi.

    Melio

    OdpowiedzUsuń
  138. - Ryu… - Meliodas powoli pokręcił przecząco głową. – Nie mogę ci tego obiecać – odparł zgodnie z prawdą. Dobra, mógł chłopaka okłamać i nawet kusiło go to rozwiązanie przez jeden, krótki moment… ale potem przed oczyma stanął mu Galan. Jego też będzie tak oszukiwał? Nie na tym polegało zdobywanie zaufania u młodzieży. Łagodnie powiódł wzrokiem od jego dłoni z kryształem do jego czarnego oka. – Mogę ci obiecać, że to co powiesz zostanie między nami o ile nie uznam, że jest to sprawa nad którą powinno pochylić się więcej osób – dodał po krótkiej chwili. – Mogę ci jeszcze obiecać, że twoim przyjaciołom słowa nie pisnę – uśmiechnął się krzywo. Tu uważał, że to ich indywidualna sprawa, a ta ich mała grupa… ostatnio zmieniała swoją dynamikę. Wiele niedopowiedzeń między nimi widniało. Nie zamierzał paplać na prawo i lewo, że Ryu ma problem. – Uważam jednak, że nie powinieneś trzymać tego wszystkiego w sobie. W pewnej chwili zorientujesz się, że jest już za późno… - dokończył. – Więc jeśli nie chcesz mówić, nie mów, ale pamiętaj że konsekwencje tej decyzji mogą być większe niż sobie wyobrażasz.

    Melio

    OdpowiedzUsuń
  139. Cierpliwość to najlepsza cecha jaką posiadał. Nie ruszył się, gdy chłopak odchodził. Cóż trudno. Innym razem do niego dotrze w tym temacie. Dmuchnął sobie w grzywkę i już miał się zbierać, gdy Ryu postanowił jednak do niego wrócić. O proszę. A jednak nie był tak głupi na jakiego najwyraźniej chciał pozować. Zmarszczył brwi słuchając jego opowieści i skinął lekko głową, ale gdy dzieciak dotarł do części z lasem, złapał go mocno za ramiona.
    - Zwolnij – rzucił ostrzegawczo. – Najpierw zrobimy wywiad. Sprawdźmy ile o kamyczkach wie ten świat – poradził mu. – Potem, w ostateczności, skoczysz do lasu – rzucił stanowczo. – Ryu, ja wiem że jesteś w gorącej wodzie kąpany i chciałbyś problem rozwiązać już. W tej chwili… ale nie możesz działać pochopnie – rzucił spokojnie. – Przetrwasz to. Nauczymy się kontrolować emocje. Przejdziemy przez to razem – poklepał chłopaka po policzku. – Spokojnie, rozmawiałeś już o tym z Morganą? Może ona mogłaby coś pomóc? – zaproponował. – A jak nie ona… spróbujemy dowiedzieć się czegoś od innych. Porozmawiam z Nikiem – zdecydował i uniósł palec w górę. – Nie, to nie jest kwestia dyskusyjna – rzucił mu ostrzegawcze spojrzenie. – Rei na razie nie musi wiedzieć – uśmiechnął się do niego lekko. – Jeszcze nie, ale w końcu będziesz musiał jej powiedzieć – dodał, patrząc mu prosto w oczy. – Jesteś dla niej bardzo ważny, kocha cię… nie możesz jej trzymać w niewiedzy cały czas – wyjaśnił. – Ale spokojnie… to kwestia na inną porę. A teraz chodź – dźwignął się na równe nogi. – Rozpocznijmy od zmęczenia fizycznego. Zobaczymy jak to podziała na twoje emocje – rzucił lekko i rozkazał chłopakowi zrobić kółko dookoła granic Argaru.

    Melio

    OdpowiedzUsuń
  140. Ostatnie wydarzenia, jakich miała okazję doświadczyć Akane, dawały sporo do myślenia. Z początku myśli były dość nieskładne, niepewne i pomieszane, ale dziewczyna coraz więcej, powoli układała sobie w głowie. Kiedy tak rozmyślała o różnych aspektach życia, w jej oczy wpadła paczka, jeden jedyny prezent, który pozostał jej do wręczenia. Może to głupie, a może właśnie właściwe, ale nie chciała tego odkładać na później... Przecież i tak dziś nie miała nic w planach. Wzięła prostokątny, dość spory pakunek w ręce i ruszyła w stronę domku, który chwilowo zajmowała rodzina Ryu. W sumie, przy okazji mogła zobaczyć co u Tonego... Chociaż może zrobi to po rozmowie z Ryu? Nie chciałaby opuszczać przyjaciela na rzecz rozmowy z drugim chłopakiem. Cóż... czas pokaże.

    Akane

    OdpowiedzUsuń
  141. Już miała pukać do drzwi, gdy usłyszała za plecami znajomy głos i odwróciła się gwałtownie.
    - O... hej - uśmiechnęła się do niego lekko, ale zaraz zerknęła na chwilę w bok. Dziwnie się czuła, szczególnie, że Ryu zdawał się być w dobrym humorze. To było tak sprzeczne do tego co działo się ostatnio, gdy mieli okazję przebywać pod jednym dachem.
    - Właściwie to... - zawahała się, ale wtedy padło kolejne pytanie. Maluch? Dziewczyna spojrzała na swój brzuch, na pakunek, którym ten brzuch przysłaniała i znowu na Ryu.
    - Już dobrze, jest... Uparta i silna, wszystko to wytrzymała - odpowiedziała i zrobiła krok w bok, co by chłopak mógł dojść do własnych drzwi.
    - Przyszłam do Ciebie albo... No po prostu ciągle coś wypada i nie było kiedy, a ... - wyciągnęła w jego stronę paczkę. - Miało być na Święta, a widzisz... Jeszcze chwila i mógłby Ci to przynieść zając... - skrzywiła się lekko, znowu wzruszając ramionami. W paczce czekał na niego skórzany zielnik, pusty rzecz jasna. Można było w nim suszyć i opisywać różne rośliny. Do tego miał ładne zdobienia na okładce, był ręcznie wykonany, nie przez Akane, ale wpadł jej w oko i od razu pomyślała o przyjacielu. Wzięła głęboki wdech.
    - Paczka dla Ciebie, a Tony... Tak, też planuję go odwiedzić - przyznała.

    Akane

    OdpowiedzUsuń
  142. An weszła do środka i zajęła miejsce na kanapie, gdy Ryu wskazał ją dłonią. Wędrowała za nim wzrokiem nie bardzo rozumiejąc tą jego zmianę, ale z drugiej strony, w danej chwili chyba ta zmiana bardziej jej odpowiadała. Uśmiechnęła się wdzięcznie na słowa o niej i dziecku.
    - Dzięki, ja też się cieszę - przyznała spokojnie i przyjęła szklankę z napojem, który najpierw powąchała. - Orzeźwiający... - stwierdziła biorąc łyka. - Bez lodu też jest dobrze - wydała opinię i zaraz odstawiła szklankę, by nieco zaskoczona przyjąć pakunek. Myślał, że stracił szansę go wręczyć? Spojrzała po Ryu lekko mrużąc oczy, ale zaraz zaczęła rozpakowywać prezent w milczeniu. Otworzyła trochę szerzej oczy na widok sztyletu, a raczej samej rączki, którą dla niej wykonał. Uśmiechnęła się delikatnie przesuwając palcem po żłobionej żabie.
    - Bardzo ładny - spojrzała na niego i od razu wsunęła sztylet za pasek. - A jak ładnie się prezentuje - dodała z nieco szerszym uśmiechem. Obserwowała zadowolona jak opowiada o planach na swój prezent.
    - Cieszę się, chętnie go przejrzę za jakiś czas - przyznała. Powędrowała wzrokiem za chłopakiem, wtedy też znacznie spoważniała.
    - Nie musisz tłumaczyć, wiem, ciężko... - zerknęła za okno na chwilę. - Ciężko przychodzić i być spokojnym, gdy te gnidy tam gdzieś latają, ale... On tego potrzebuje - tu znowu spojrzała na chłopaka. - Nas, naszego towarzystwa, naszego spokoju... Tak myślę - wzruszyła ramionami i zmięła papiery po swoim prezencie. Chwilę wpatrywała się w te zgniecione paczuszki, ale zaraz spojrzała przyjacielowi w oczy.
    - Ryu? Czy ja Ci daję nadzieję? Nie pytam czy ją masz, ale czy ja... swoim zachowaniem... Tańcami, gestami... Czymkolwiek... Daje ją? - zapytała wprost. Chciała mieć to za sobą.

    Akane

    OdpowiedzUsuń
  143. Odwzajemniła uśmiech na słowa o spełnianiu roli, tak, też miała taka nadzieję, ale to przećwiczy innym razem. Chociaż kto wie, może nawet dzisiaj... Może nawet zaraz...
    - Pewnie masz rację - przyznała, bo Ryu ostatnio mało kiedy był spokojny. Słysząc pytanie westchnęła lekko.
    - Możesz ze mną porozmawiać normalnie? - zapytała. - Bez tych durnych prowokacji? Nie możesz mi po prostu odpowiedzieć? Bo szczerze, to nie, nie daję, mam nadzieję, że nie daję Ci takich nadziei - przyznała patrząc mu w oczy. - Pytam o ogół, nie o jakiś konkretny dzień - zaznaczyła, nie komentując tego całego odsuwania dłoni. Chłopak zaraz znowu uczepi się szczegółu i guzik się dowie w tej rozmowie.

    Akane

    OdpowiedzUsuń
  144. - Litości - przewróciła oczyma. - Wszystko będziesz tak obracał? To Twój nowy sposób? - skrzywiła się i zmarszczyła brwi, patrząc na niego.
    - To nie ja rzucam sugestie o zabawkach! Nie ja tłukę się przy każdej okazji z Gavem! Nie ja kręcę się jak gówno w przeręblu! Najpierw Gavin, teraz Gave! Zawsze ktoś musi Cię popchnąć do Twoich cholernych wyznań, ale to do mnie masz pretensje o pytania i wracanie do tematu?! Rzucasz sugestie i zapewnienia jak Ci się chce i kiedy Ci się żywnie podoba, a do mnie będziesz się sapał, że chce mieć jasność?! - warknęła w jego stronę zaciskając palce na materiale swoich spodni.
    - Dziękuję bardzo za tą niezwykle ciężką odpowiedź. Jakby nie można było tak od razu - znowu przewróciła oczyma i spojrzała za okno.
    - To mnie nie interesuje - odparła sucho po czym zerknęła na chłopaka kątem oka. - To czy jej potrzebujesz, czy też nie. Wiem już to co chciałam - posłała mu odrobinę sztuczny uśmiech, by zaraz zawiesić wzrok na drzwiach drzwi do pokoju Tonego.

    Akane

    OdpowiedzUsuń
  145. An patrzyła na drzwi Tonego, ale kiedy Ryu zaczął wyrzucać jej słowa o worku treningowym przeniosła na niego krytyczne spojrzenie. On tak serio? Patrzyła na niego jakby urwał się z choinki. Chyba nadal nie docierało do niego to, że ona nie mówi o konkretnym zdarzeniu, mówiła ogólnie, no może poza zabawką, bo to zdarzyło się tylko raz i to była konkretna chwila.
    - Gave się kaja? - prychnęła pod nosem. - Ty w ogóle siebie słyszysz? Śledzisz nas i notujesz co robimy, że wiesz jak to wygląda? Jasne, oceniaj tą relację na podstawie kilku rozmów jakie usłyszałeś i to jeszcze rozmów wyrwanych z kontekstu - klasnęła w dłonie trzy razy. - No genialny plan! - żachnęła się i pokręciła głową, znowu wracając wzrokiem do drzwi, za którymi przebywał Tony.
    - Nie poleciał, ale przecież Ty wiesz lepiej - wzruszyła ramionami nawet na niego nie patrząc. Nie przyszła tu zdzierać gardła. Znowu na niego spojrzała, gdy padło, że ona dostaje czego chce. Zmierzyła Ryu wzrokiem. Rozgniata innych... Nie ma jak to przeprosić za zabawkę, a później rzucić coś takiego. Zacisnęła zęby na jego przeprosiny. Co rzuci następne? Zaczynała mieć tego serdecznie dosyć. Patrzyła mu w oczy, gdy mówił za co jest wściekły. Jakby to leżało tylko po jej stronie...
    - Szansy nie daliśmy sobie oboje, Gave nigdy nie był pocieszeniem... a szanse dla niego... Kocham go Ryu i nic z tym nie zrobisz... Nie Ty - pokręciła głową by znowu spojrzeć na te cholerne drzwi. W danej chwili tylko Gave mógł to popsuć, przynajmniej jeżeli chodziło o jej opinię.
    - A więc bądź sobie wściekły, nie bronię... Ja nie jestem wściekła... - podsumowała i wzruszyła ramionami. - Mhm, tak, będę żyć w pierdolonej bajce - dodała już na niego nie patrząc. Standard, wymarzony świat Akane zawsze na wyciągnięcie ręki. To już się robiło mdłe, nawet ciężko było brać te wstawki do siebie.

    Akane

    OdpowiedzUsuń
  146. Słuchała go w milczeniu. W pewnych sprawach miał rację, w innych słowa do niej nie docierały, tak czy siak nie zamierzała tego wszystkiego przedłużać. Chciała znać tylko odpowiedź na to jedno pytanie, ale oczywiście wyszło jak wyszło. Nie miał pojęcia jakie to chujowe uczucie... Nigdy nie musiał wybierać, decydować kogo kocha bardziej, nigdy nie miał takiego dylematu. Zranić amanta A czy może amanta B? Nie oczekiwała zrozumienia. Zarówno on jak i Gave stawiali sprawę tak, że to ona rozdaje karty, mówili o tym jak o jakiejś grze, jakby jej w tym rozdawaniu nie towarzyszyły żadne emocje. Ryu sam rozgrzebywał swoje rany, właśnie przez sugestie nie dawał sobie szans na zamknięcie rozdziału. An nie była nic w stanie więcej zrobić, już nawet nie chciała.
    - No tak, bo przecież ja nie myślę, nie czuję... Ja po prostu rozdaję karty - wstała z kanapy i złapała szklankę wody. - Jestem okrutna - podsumowała, nie kłócąc się już z tym. Zabrała leki i kiwnęła głową.
    - Jasne - ruszyła w stronę pokoju Tonego.

    Akane

    OdpowiedzUsuń
  147. Prawie pogubiła tabletki, gdy pociągnął ją za nadgarstek, ale wody niestety w pełni nie ocaliła, wylała część szklanki na podłogę i w lekkim szoku dała się poprowadzić do kanapy. Spojrzała na chłopaka wymownie... Jakby nie mógł po prostu powiedzieć czegoś w stylu "Czekaj, pogadajmy". Westchnęła ciężko i odstawiła zarówno szklankę, jak i pigułki na stolik. Przetarła mokra rękę i spojrzała po Ryu.
    - Ja nie mówię o uczuciach? - miała wrażenie, że powoli dostaje z nimi w głowę. Przecież to ona prawie wszędzie wkleja rozmowę o uczuciach, sam robił jej przytyk, że wymusza na nim taki temat. - A przepraszam poruszenie tematu robienia nadziei to co to jest? Chciałam porozmawiać, poznać Twoje zdanie, a wyskoczyłeś na mnie jakbym co najmniej proponowała Ci coś niemoralnego - skrzywiła się lekko. - I co? Miałam Ci wyskoczyć w takiej chwili z moimi emocjonalnymi odczuciami by znowu zebrać baty? - unosiła jedną z brwi.
    - Tak, właśnie tak się zachowujesz Ryu, jakbyś był na tyle zadufany by uznać mnie za maszynę do rozdawania kart - patrzyła mu prosto w oczy.
    - Nie mam serca by opisywać Ci to jak dobrze się przy nim czuję, jasne, kłócimy się, coraz mniej, ale tak, owszem... Co nie zmienia faktu, że musisz być ślepy jeżeli nie widzisz co czasem odwala dla mojej przyjemności. Nie widzisz jak się stara, ale wykorzystujesz każdą okazję by podważysz jego opinię w moich oczach - wyrzuciła mu.
    - Nigdy nie oczekiwałam, że będziesz grał pod moje dyktando, na pewno nie bezmyślnie i ślepo... A bierność, Chryste, Ryu, "Byłeś", czas przeszły, poza tym mówiłam, że to "może" jest jeden z powodów. Nie jestem w stanie powiedzieć Ci co konkretnie przyczyniło się do tego, że Gave przyćmił uczucie do Ciebie - westchnęła ciężko. - Tak, jest źle, teraz jest źle, bo TERAZ nie jestem z Tobą. Oczekuję takich rzeczy od mojego obiektu uczuć, a nie od przyjaciela. Czego Ty tu nie rozumiesz? - przeskoczyła kilka razy wzrokiem między jego oczyma. - Zerwałeś bo nie chciałeś tkwić w trójkącie, a teraz usilnie się go trzymasz, mimo, że ja już w nim nie siedzę, nie mam wątpliwości Ryu... - pokręciła głową ze smutnym wzrokiem. - Bawisz się w Gava, przejmujesz jego rolę, ale sytuacja jest zupełnie inna. Naprawdę tego nie widzisz? - zapytała z żalem w głosie.

    Akane

    OdpowiedzUsuń
  148. Zacisnęła usta, gdy wspomniał o tej nagłej zmianie. Tak, miała z tym problem, już i tak szło lepiej, ale nadal czasami wyskakiwała jak Filip z konopi.
    - Pracuję nad tym... - przyznała zerkając gdzieś w bok. - Przepraszam... - spojrzała mu w oczy, mówiąc szczerze. Nie powinna tak robić, wiedziała to, ale czasami najpierw mówiła, później myślała. Urok Latrala, czy jak to tam. Uśmiechnęła się w myślach do tej durnej wymówki i wróciła do słuchania. No dobra, miał rację, może z raz czy dwa odpalił się tak bez większego spięcia, ale zwykle robił to, gdy Gave zachowywał się jak dupek.
    - Tyle, że mnie to jeszcze bardziej wkurza... Ja wiem, że on się potrafi zachowywać jak kretyn, nawet on to wie... ale takie wytykanie palcem i zaznaczanie, że "lecę na dupka" tylko mnie irytuje. Nie jest dupkiem, ma kijowe zagrania, wielu rzeczy dopiero się uczy... Wytykanie takich chwil w ten sposób na nic tu się zda - wzruszyła ramionami po czym przekręciła głowę i spojrzała na chłopaka pytająco. W pierwszej chwili miała wrażenie, że znowu wyskoczy z "nie widzę w Tobie przyjaciółki", ale na szczęście nie o to chodziło.
    - Mi też zależy - przyznała, bo to również było prawdą, chociaż fakt, że robi się miedzy nimi coraz bardziej toksycznie sprawiał, że rzeczywiście rozważała nabranie dystansu. Ryu jednak znalazł inne, ciekawsze w jej mniemaniu rozwiązanie i chociaż rzucił coś o rozkochiwaniu, to w tym kontekście An nie powstrzymywała zadziornego uśmiech i wymownego spojrzenia. Spojrzała na ich dłonie złożone jak do powitania, pokręciła lekko głową, ale ostatecznie uśmiechnęła się do niego delikatnie.
    - Cześć, jestem Akane. Podaruję sobie to rozkochiwanie, ale przyjaźnią również jestem zainteresowana - przywitała się "na nowo".

    Akane

    OdpowiedzUsuń
  149. Wzruszyła ramionami.
    - Też bywam sukowata, ale to mnie nie określa - zauważyła tylko. - Nie muszę nic zauważać, widzę to już od dawna - przyznała. Jasne, nie lubiła tych chwil i zachowań, ale sama też miała wady, a Gave i tak coś do niej czuł. Może nie umiał tego nazwać, ale dla niej zachowania chłopaka wykraczało ponad zwykle zauroczenie czy pożądanie. Przecież to było najważniejsze, to co oni myślą o sobie, a nie co myśli Świat dookoła.
    - Nie wymagam byście się lubili, co nie zmienia faktu, że bycie obiektem waszych sporów czy próba oczernienia mnie w jego oczach są irytujące i będę na to reagować w ten czy inny sposób. Tak samo na próby oczerniania jego osoby w moich. Czasem puszczę to mimo uszu, a czasem nie, nie wiem, ale nie gwarantuję, że będę przechodzić obok takich sytuacji obojętnie - zaznaczyła, jednak spokojnym, rzeczowym tonem. Na czochranie włosów lekko zmarszczyła nos, ale zaraz po tym kiwnęła głową i wzięła leki ze stolika.
    - Dzięki - rzuciła wstając z miejsca. - Już do niego idę... - znowu ruszyła w stronę pokoju chłopaka, miała nadzieję, że tym razem uda jej się dotrzeć.

    An

    OdpowiedzUsuń
  150. Zaśmiał się cicho na jego komentarz.
    — A więc jesteś z tych, co dążą po trupach do celu — dodał jeszcze ze śmiechem. — Będę pamiętać, żeby biec szybciej niż zwykle, najlepiej tak, aby się zemścić — puścił mu oczko, po czym ruszył w stronę kurnika. Oczywiście jedynie żartował. Nie znał go jeszcze na tyle, aby wiedzieć, czy faktycznie jest honorowym człowiekiem. Odebrał to jedynie jako żart. Dosyć udany, biorąc pod uwagę jego reakcję.
    — Jest farmerem, wstaję o świcie, więc pewnie śpią — wyjaśnił — Albo robią nową gębę do pracy w polu — dodał, gdy zobaczył, jak spogląda na dom gospodarza. Gdy byli już pod kurnikiem, przybliżył palec do ust, aby dać mu znak, że teraz muszą być naprawdę wyjątkowo cicho. O ile kury nie były w żaden sposób zabójcze, tak potrafiły narobić niesamowitego rabanu. Wyjął z kieszeni wytrych. Przezorny zawsze ubezpieczony, a facet, który tu mieszka był na tyle rozsądny, aby pozakładać te kłódki. Otworzył ją po chwili. Wszedł po cichu i poczekał na Ryu. Gdy byli już w środku, chwycił dwie sztuki za dziób, tak aby nic nie piszczały i nie budziły pozostałych.

    Nylian

    OdpowiedzUsuń
  151. Darcy przywitała się ze wszystkimi dzień wcześniej, na śniadaniu spędziła ze wszystkimi czas i wróciła do siebie kończyć się ubierać. Zaspała dzisiaj. Za bardzo zaprzyjaźniła się z tym łóżkiem po spędzonym czasie w Argarze. O ile tamto nie było jakoś specjalnie niewygodne, to mimo wszystko tutaj miała ogromne królewskie łoże. Przebrała się w bardziej eleganckie szaty. Czarno-czerwone. Założyła buty na obcasie, a później zaczęła układać swój warkocz. Akurat wtedy usłyszała pukanie.
    — Proszę wejść! — krzyknęła spokojnym tonem, aby na pewno ją usłyszano. Nie była pewna kto to był, poza wykluczeniem Diego, który by nie zapukał, tylko telepatycznie poinformował ją, że wchodzi. Spojrzała na swojego gościa. Powitała go z uśmiechem. Nieco zaskoczonym. Nie spodziewała się wizyty Ryu. Raczej nie spędzali ze sobą zbyt wiele czasu.
    — Cześć — przywitała się, aby zaraz zaśmiać się na jego słowa. — Bardzo możliwe, ale najpierw skończę się szykować. Usiądź na chwilę, rozgość się, na stoli jest sok, woda i jakieś owoce, jakbyś miał jeszcze ochotę — poinformowała, po czym wróciła do swoich włosów. Następnie zaczęła zakładać złotą biżuterię.
    — Phyonix jest piękne, paradowanie po samym zamku to faktycznie grzech, ale my tutaj raczej patrzymy przychylnie na takie grzeszki — zaśmiała się lekko. Gdy tylko skończyła, wstała, aby podejść do lustra i się przejrzeć. Wyglądało odpowiednio na wyjście. Tak mogła się pokazać. Co prawda zaczęła przygotowania, myśląc, że zamku dzisiaj nie opuści, ale jej nawyk strojenia okazał się teraz niezwykle użyteczny. Odwróciła się w stronę bruneta.
    — Ja jestem gotowa, możemy ruszać? — zapytała. Nie pytała czemu wybrał akurat ją, biorąc pod uwagę, że zdążyli się jakkolwiek poznać w Argarze, a Mor z Natanem byli zajęci innymi sprawami, była najbardziej logiczną opcją.

    Darcy

    OdpowiedzUsuń
  152. Nylian złapał ostatnio przy tablicy ogłoszeniowej w pobliżu Argaru bardzo ciekawe zlecenie. Co prawda nie zdjął go z samej tablicy. Spotkał mężczyznę o kocich oczach, który proponował beczkę swojego autorskiego alkoholu i garść złotych monet w zamian za dokładne mapy pobliskich terenów oraz Heim. O ile złoto nie było faktycznie adekwatne do ceny map oraz robocizny. nieznajomy faktycznie wiedział jak przemówić do elfiego serca - alkoholem. Była to dla niego idealna rekompensata, dlatego też po kilku tygodniach znalazł się przed argarską wioską z plecakiem wypełnionym najdokładniejszymi mapami, jakie można było zakupić w Slavit. Wieś była niezwykle mała, jak na plotki o strasznościach jakie można tam znaleźć, ale ten młody mężczyzna nie znał strachu, gdy w grę mógł wchodzić dobry trunek. Nie przejmując się za bardzo, że nie wie jakiego domostwa szukać, w tak małym miejscu i tak wszyscy się pewnie znają, ktoś na pewno wskaże mu drogę. Dlatego też wędrował przez chwilę, dopóki jego oczom nie ukazała się znajoma twarz.
    – Hej, Słaba Głowo! — zakrzyknął do Ryu, gdy jeszcze znajdował się kilkanaście metrów przed nim. Przyśpieszył kroku. — Dawno się nie widzieliśmy. Kury wam służą? Oby lepiej niż Tobie alkohole — zaśmiał się. Tak, to był jego sposób na powitanie znajomej twarzy.


    Nylian

    OdpowiedzUsuń

  153. Uśmiechnęła się. Miasto było naprawdę przepiękne, temu nikt nie mógł zaprzeczyć. Po tym co już widziała, naprawdę nie mogła sobie wyobrazić piękniejszego miejsca. Z chęcią mu je pokaże skoro tak bardzo mu na tym zależało. Wyszła z Ryu z komnaty i udała się prosto do wyjścia z pałacu. Oprowadzi go po kolei, tak będzie chyba najprościej. Uśmiechnęła się delikatnie do bruneta.
    – Sama chciałam mu pożyczyć jakąś, więc będziemy mogli wybrać jakiś ciekawy zestaw dla Tonego. Tym lepiej, bo na pewno znasz o wiele lepiej jego gusta niż ja — puściła do niego oczko.
    Po wyjściu z samego pałacu i ogrodów, które miał już szansę zwiedzić, znaleźli się na głównym placu. Cóż, było tam naprawdę kolorowo. Liczne stragany z odzieżą, jedzeniem, przyprawami, błyskotkami rzucały się w oczy już na samym początku, poza tym na ulicach bardowie przygrywali muzyką, spontaniczne oraz rozrywkowe tańce nie były tutaj żadną nowością. Całe miasto dosłownie tętniło życiem.
    – No to, serdecznie witam w sercu mojej ojczyzny — ukłoniła się do Ryu, po czym sama wykonała obrót wokół własnej osi. Złapała chłopaka za rękę i pociągnęła w stronę straganów. — Lubisz ostre smaki, czy delikatniejsze? — zapytała zanim podeszła do jakiegokolwiek stoiska.

    Darcy

    OdpowiedzUsuń
  154. Ostatnie tygodnie w chatce Wana były dość intensywne. Poród jego małej przyjaciółki i przyjście na świat Kevy dużo zmieniły. Jasne, samiec miał już pod swoim skrzydłem nie jedną ciężarną, ale ten przypadek... Szczególnie ostatnio... No cóż, wyróżniał się znacznie. Całe szczęście dnia dzisiejszego jeszcze nic specyficznego się nie wydarzyło i młoda mama odsypiała właśnie nockę wraz ze swoją córeczką, w swoim pokoju. Wan mógł spokojnie pracować i właśnie przyjmował ostatnią pacjentkę, zwykła kontrola po leczonym zatruciu, kiedy do chatki przybył kolejny gość. Samiec obejrzał się na chłopaka i zastygł na chwilę. No pięknie... Polszanin czy Argarczyk? Wolał nie ryzykować.
    - Dzień dobry - kiwnął głową, śląc przy tym lekki uśmiech i wrócił do pacjentki, a kiedy tylko młodzik zaczął zwiedzać jego przybytek, przeprosił rogatą i udał, że musi po coś iść, by wejść za płachtę i zostawić dla Grimy ich tajny sygnał ostrzegawczy. Wrócił po kilku sekundach i pokręcił z niedowierzaniem głową.
    - Przecież już to przyniosłem - zaśmiał się sam z siebie i zatrzymał w połowie kroku do pacjentki, gdyż padło pytanie. Zainteresowany powiódł po chłopaku wzrokiem. Skąd by wiedział? Wan poczuł się trochę dziwnie, przeszło go znajome uczucie. Zupełnie jakby właśnie wszedł z ojcem do tego lasu, jakby cofnął się do dnia w którym po raz pierwszy zobaczył kryształ.
    - Lia, wszystko jest dobrze, ampułki leżą na stole, są dla Ciebie, weź je i zamelduj się u mnie za tydzień - polecił samiczce śląc jej pogodny uśmiech. Rogata podziękowała i powoli ruszyła do wyjścia. Walwan znowu spojrzał na chłopaka.
    - Jesteś od Febe? - zapytał. Pamiętał rozmowę o tajemniczym chłopaku, który podobno trafił do Lasu i zaczął łączyć kropki.

    Wan

    OdpowiedzUsuń
  155. Uważnie obserwował poczynania chłopaka i chociaż poczęstował się rośliną bez pytania to nie zamierzał tego wypominać, spojrzał jednak po nim z nieco zadziornym uśmiechem.
    - A gdybym Ci powiedział, że to nie łękotka, a jej trująca bliźniaczka? - zagaił zaintrygowany reakcją młodzika i samym zasobem wiedzy.
    Samiec spojrzał po fiolkach po czym przejął je delikatnie i kiwnął głową.
    - Mmm... - mruknął zadowolony zerkając na zawartość. - Teraz badania będą jeszcze ciekawsze... - rzucił do siebie. Jakiś czas temu prosił śniadą by zebrała mniej popularne zioła z wyspy. Ta, wraz z sąsiadkami, miała swój wyjątkowy klimat i Wan zamierzał poznać wszystkie właściwości niezbadanych gruntów. Na imię chłopaka kiwnął głową, ale wyraźnie bardziej interesowały go fiolki, odłożył je na stół i zaczął powoli oglądać z osobna.
    - Walwan - rzucił, jednak trochę jakby na odpieprz. - Byłem, będę, bywam... - odpowiedział i dopiero teraz zerknął na listę, a po tym skrzyżował wzrok ze swoim gościem. - Chodzę tam w miarę regularnie - odpowiedział, prześlizgnął po kartce wzrokiem, kiwnął głową i odłożył wszystko na bok, by cupnąć sobie wygodnie na jednym z krzeseł, a w stronę chłopaka pchnąć taboret.
    - A więc? Co Cię do mnie sprowadza? - zapytał.

    Wan

    OdpowiedzUsuń
  156. Wan uśmiechnął się kącikiem ust i kiwnął głową zadowolony z odpowiedzi. Czyli jednak Febe nie zmyślała. Słysząc pytanie zerknął w stronę rośliny.
    - Jeszcze za wcześnie, mam jeden egzemplarz, młody przyrost musi być większy, ale... Tak za tydzień, dwa, będą już posadzone. Pytanie czy chcesz zakorzenioną, czy spróbujesz sam ją pielęgnować, bo na zakorzenioną to jeszcze dobry miesiąc czekania - wyjaśnił obserwując młodzika ciekawskim wzrokiem. Przytaknął mu głową.
    - Bywam... To proces, od pokoleń stosowany w stadzie mych rodziców. Nie dane nam jednak gościć w najgłębszych rejonach - wyznał pewny, że nikt ich nie słucha. Przy takich odwiedzinach zarówno nos jak i uszy samca pracowały bardzo intensywnie.
    Na widok kryształu zmarszczył czoło i aż wstał ze swojego krzesła, by podsunąć pysk i przyjrzeć się z bliska.
    - In festo Sancti Alca - szepnął wyraźnie zaintrygowany. - Jak? Jak się wszczepił? - zapytał z niepokojem w oczach. Słyszał o Laventa Tulli i bolesnym procesie zespojenia kryształu z łuską, ale tu nie było śladu po ogniu. Kryształ wszczepił się niczym... Samiec znowu spojrzał na błyskotkę, baczniej obejrzał wspomnianą obwódkę i znowu skrzyżował wzrok z Ryu. Wstał z miejsca po czym ruszył w stronę drzwi, by złapać je sprawnie i wstawić na swoje miejsce, a po tym zamknąć za sobą i wrócić do chłopaka.
    - Jeżeli mam w jakikolwiek sposób Ci pomóc to musisz mi powiedzieć wszystko co wiesz na ten temat - zaznaczył. W jego tonie głosu nie było już tego luźnego wydźwięku, sprawa była poważna, bardzo poważna.

    Walwan

    OdpowiedzUsuń
  157. Samiec pokręcił chwilę nosem, spojrzał po chłopaku, zastanowił się i ostatecznie wzruszył ramionami.
    - W torbie nie przetrwa, musiałbyś mieć jakiś wózek - zauważył, a kiedy zapadła decyzja przytaknął chłopakowi głową, uśmiechając się przy tym pogodnie. - Idealnie. Później zawsze możesz spróbować sam stworzyć sadzonkę z tej już zakorzenionej. No, oczywiście jak ta już podrośnie - dodał wesoło i zaraz wsłuchał się w słowa młodzika. Czyli jednak, musiało być w chłopaku coś wyjątkowego, ale daleko nie patrzeć, Argarczycy sami w sobie byli wyjątkowi... Wan jednak miał prawo przypuszczać, że w tym przypadku to niekoniecznie dobrze.
    Słał Ryu uśmiech, gdy ten opowiadał o swoich doświadczeniach, jednak słysząc o Gabrielu i lego naleganiu, zmrużył oczy by jeszcze raz spojrzeć po chłopaku. Czyżby rzeczywiście nadejście obcych piastowało przepowiadane zmiany? W geście zamyślenia samiec przysunął paznokieć do ust i zaczął je delikatnie skubać. Słuchał swojego gościa, jednak wstał w pewnym momencie i powoli przemierzał chałupę. Na wzmiankę o sfiksowaniu przystanął i spojrzał w oczy Ryu uśmiechając się pod nosem.
    - Sęk w tym, że już dawno sfiksował... - rzucił łagodnie, znowu lokując spojrzenie w chłopaku i delikatnie stukając stopą w miejscu. Pomocnicze pytania, tak? Wan westchnął ciężko i powoli wrócił na swoje miejsce, by skrzyżować wzrok z chłopakiem.
    - Obawiam się Ryu, że to co już powiedziałeś jest dość niepokojące - wyznał. Nie miał w zwyczaju owijać w bawełnę. - Pokaż mi dłoń raz jeszcze, proszę - wyciągnął swoją łapę ostrożnie i czekał na ruch chłopaka.
    - Gabriel nie daje prezentów. Szczególnie takich... - dodał z powagą. - Śmiem twierdzić, że nawet śmiałkowie obdarowani kryształami to część czegoś większego. Jego złość na pobratymców... Jest zbyt spokojnie. Przez te wszystkie lata pozwala by chełpili się swoim rabunkiem - zaczął. Dawno z nikim o tym nie rozmawiał, ale teraz, szczerze mówiąc miał dziwne wrażenie, że Ryu może być ważną wskazówką o ile nie samym "ostatnim elementem układanki".

    Wan

    OdpowiedzUsuń
  158. Nadszedł dzień, w którym decyzja zapadła i Akane w końcu postanowiła ruszyć na swoją przedporodową wyprawę. Czas spędzony w Argarze tak bardzo się przesunął, że dziewczyna powoli wchodziła w trzeci miesiąc ciąży i jej brzuszek delikatnie zaczynał nabierać wypukłości.
    Właśnie pakowała suchy prowiant i miała wrzucać plecak na plecy, gdy usłyszała znajome mruknięcie i poczuła mokry język na odsłoniętej łydce.
    - Vexa - zaśmiała się na powitanie psiaka. Przez te dwa miesiące dziewczyna zdążyła nawiązać dość silną więź ze swoją psiną.
    - I co? Gotowa do drogi? Pewnie wolałabyś wodną podróż, prawda? ... - zagadywała zwierzaka, który w danej chwili usilnie próbował złapać swój ogon i zerkał ukradkiem na właścicielkę. - Mam nadzieję, że mi nie pryśniesz z powrotem do domu pieszczocho wredna - An kucnęła i zmierzwiła łepek suczki, a ta naskoczyła łapkami na jej kolana i liznęła po policzku.
    Granatowowłosej jeszcze chwilę zajęły ostateczne przygotowania do drogi, z Gavem pożegnała się, gdy ten ruszał w swoją drogę, teraz pozostało uściskać rodzinkę i odwiedzić Tonego, a kiedy i to zostało wykonane czas było po prostu wyciągnąć mapę i ruszyć przed siebie.

    Akane

    OdpowiedzUsuń
  159. Co ją właściwie zwabiło w te strony? Cóż, zaczęło się od wrzawy i pogłosek, jakoby Argarczycy, którzy i tak byli już od dawna na językach, okradli skarbiec Laventa Tuli. Później to już po prostu zwykła ciekawość sprawiła, że ziarno wykiełkowało i samiczka postanowiła przekroczyć granicę swoich kochanych bagien. Już kilka razy widziała w okolicach tej wyspy piękne, kolorowe ptaki. Chciała zdobyć ich pióra i przy okazji zaspokoić ciekawość.
    Nie spodziewała się, że kiedy przyczajona w zaroślach przy urodziwym wodospadzie, będzie obserwować zasiedlone gniazdo, to nagle zjawią się tubylcy i przystąpią do jednego z bardziej popularnego rytuału. Haukkua już nie raz widziała kopulację i to różnych gatunków, ale za każdym razem te sytuacje były dla niej tak samo krępujące. Zastygła w bezruchu co by nie wydać swojej obecności i zerkała ukradkiem na parę, raz z dziwną fascynacją, innym razem po prostu dla oceny sytuacji. Po pewnym czasie stwierdziła, że szum wody znacznie ułatwi jej ucieczkę i powoli zaczęła się wycofywać, jednak ten sam szum sprawił, że nie usłyszała kroków zza pleców, więc gdy tylko padły pierwsze słowa samica odwróciła gwałtownie głowę i zastygła w bezruchu, stawiając uszy na sztorc. Poczuła jak serce wali jej w piersi, zacisnęła szpony na swoim kiju, nie zakodowała nawet słów obcego, stała sztywno z szeroko otwartymi oczyma gotowa wystawić szereg ostrych zębów, gdyby przeciwnik zbliżył się chociaż o krok.

    Hałka

    OdpowiedzUsuń
  160. Ryu dostrzegła kątem oka i szczerze to... Liczyła, że się spóźni czy coś i będzie mogła ruszyć sama, ale nie, chłopak wyłonił się zza rogu, gdy ona kończyła studiować mapę. Uśmiechnęła się do niego na słowa o kierowniczce.
    - Tak po prawdzie to nie ja prowadzę - rzuciła luźno i gdy spytał o plan wskazała miejsce, do którego zmierzała.
    - Całkiem możliwe, ale obiecałam Aciemu, że tym razem pójdę jego trasą - zaznaczyła, lekko przy tym kręcąc nosem. Gorące źródła nie brzmiały źle, miło byłoby wyluzować po tych wszystkich przeżyciach.
    - Z drugiej strony jak dodam kilka ciekawych punktów na jego ścieżce to może się nawet ucieszy - pomyślała na głos, wzruszając ramionami i znowu spojrzała na mapę. - Tylko to dodatkowy dzień drogi - zauważyła, rysując palcem po mapie. - Ardea jest tutaj... No, może pół dnia - stwierdziła na spokojnie. - Podobno mają tam genialne wypieki - spojrzała na przyjaciela z pogodnym uśmiechem, zdradzając dlaczego mała mieścina w ogóle znalazła się na ich trasie.

    Akane

    OdpowiedzUsuń
  161. [ Mała poprawka "na sztorc" nie "w sztorc" xDD ]

    Haukkua wpatrywała się intensywnie w obcego. Stał w bezruchu, nie był jednak spięty tak jak ona, nie przejawiał strachu, nie śmierdział nim. Samica zmarszczyła lekko czoło na jego uśmiech, cofnęła gadzią łapę o krok i ugięła się na nogach zerkając w bok, ukradkiem, jednorazowo. Zatrzymała się gwałtownie na ruch ręki chłopaka, zastrzygła uchem, szybciutko zerkając w stronę wspomnianej parki, jednak kątem oka wciąż celowała w obcego. Poluzowała nieco zacisk na swoim kiju, zrobiła kolejny krok w tył i teraz już skupiła spojrzenie tylko na chłopaku, powoli wycofując się bliżej zarośli.

    Hałka

    OdpowiedzUsuń
  162. - Wiem - spojrzała po Ryu. - Właśnie to powiedziałam - dodała uśmiechając się pod nosem, a na pytanie o pośpiech pokręciła głową. - Nie, to była luźna informacja, po prostu liczę sobie w głowie ile nam to zajmie - wzruszyła ramionami i spojrzała na Vex, która właśnie intensywnie obwąchiwała Shadow. An zaśmiała się cicho.
    - Za każdym razem, jakby się pół życia nie widziały - stwierdziła rozbawiona i schowała mapę po czym włożyła plecak na plecy. - Nie ma to jak zacząć podróż od relaksu, wysoka poprzeczka. Jak tak dalej pójdzie to serio zmienię się w rozpuszczoną księżniczkę - zaśmiała się. - Co wyprawę odwiedziny w spa! - udała rozkazujący ton i dumnie uniosła brodę.

    Akane

    OdpowiedzUsuń
  163. Na pytanie samiec spojrzał po chłopaku i bezgłośnie kiwnął głową. Wszelkie obserwacje były cenne, szczególnie od osoby, która miała tak bliski kontakt z Gabrielem. Zaciekawiony zastrzygł uchem słysząc o syndromie, nie znał tego określenia, co szybko dało się poznać po jego minie. Kiedy przyszło do wyjaśnień Wan szybko stwierdził, że argarska rasa musi być mocno posunięta do przodu w sprawach psychologii. Teraz był już pewien, że wrażenie jakie sprawiała Febe nie było błędne. W głowie Anguli wykiełkował plan na jak najszybsze odwiedziny nowo zamieszkanej wyspy, tak, zdecydowanie trzeba się tam wybrać. Kiwnął głową na znak, że zrozumiał pojęcie.
    Słysząc opinię przyglądał się Ryu bez większego wyrazu na twarzy, ciężko było stwierdzić czy mu wierzy, czy raczej przypisuje mu ten cały Sztokholm. Kodował informacje co do sedna, jednocześnie obserwując dłoń chłopaka bardzo dokładnie. Miał w głowie pewną teorię, ale... Sprawdzenie jej mogło wypaść dość średnio. Wan spojrzał na Ryu trochę zaskoczony tym pytaniem. Spędził z nim tyle czasu, a nie wiedział takiej podstawy? Coś tu śmierdziało...
    - Uwieziony? - widać było, że to określenie kłuje samca w uszy. - Ależ nikt go tam nie uwięził - wyznał z lekkim śmiechem. - Gabriel sam to zapoczątkował... Kiedyś... - zawahał się przez chwilę, wziął jednak wdech, wydech i wzruszył ramionami. - Nie sądzę by czuł się samotny. Czasami po prostu na Świat przychodzą istoty do czegoś przeznaczone. Gabriel trafił do lasu jako chłopiec, co do tam zwabiło wie jedynie on sam, ale to właśnie w lesie poczuł się jak w domu. Nawiązał z nim więź... Poznał faunę i florę... - obserwował bacznie chłopaka. - Odkrył tajemnicę kryształów i... Obawiam się Ryu, że jego więź była na tyle silna iż kryształ zespoił się z jego ciałem. Gabriel w rzeczywistości jest po prostu hipokrytą... - wskazał na kamień. - Polubił tą błyskotkę, polubił to co mógł dzięki niej robić. Z początku chodziło o drobnostki, ale z czasem zaczął tworzyć swój własny świat, to właśnie tak powstało centrum, raj w oczach tego dzieciaka. Później przyszedł konflikt z Polszą, rabunek i negatywne emocje. Wtedy moc wykorzystał w innym celu, tak powstała zapora, ta gorsza część lasu. Martwe zwierzęta powstały z grobu, truchła znalazły schronienie wśród drzew Kryształowego Lasu, a Gabriel im więcej mocy używał tym bardziej zmieniał się w kryształ i tracił na swojej ludzkości - dokończył. - Historia lubi się powtarzać... Przepowiednia głosi, że fuzja człowieka z kryształem też ma swój kres, bardzo możliwe, że ten kres się zbliża, a Twój leśny przyjaciel szuka sobie zastępcy - mówił to spokojnie, patrząc mu w oczy.

    Wan

    OdpowiedzUsuń
  164. Wan pokręcił głową.
    - Źle to interpretujesz, moje słowa. Nie uważam go za czyste zło, zbłądził, nie ważne czy sam, czy z cudzą pomocą... Po prostu zbłądził, jednak wszedł na ścieżkę, z której już nie da się zejść. Żniwo będzie zbierać do końca życia, tak samo jak Fasarie. Nawet jeżeli chcieli dobrze, chcieli za szybko, za mocno i to ich zgubiło... - wyjaśnił po czym zaśmiał się delikatnie. - Mnie martwe zwierzęta ani trochę nie brzydzą, bardziej fascynują... Przyznam, że w jakiś sposób są dla mnie piękne - zdradził. Pamiętał jelenia, którego spotkał na jednym z leśnych wypadów. Nawet wpół zgniły, wciąż był majestatyczny. Zastrzygł jednak uchem, gdy chłopak wspomniał o samym sobie. Nie drążył tematu, a na pytanie znowu westchnął.
    - Obawiam się, że przebywanie w Kryształowym Lesie może przyspieszać ten proces. Myślę, że właśnie dlatego on chciał abyś został... Z kryształem w dłoni byłbyś bardziej podatny na jego wpływy, byłbyś jego jeszcze bardziej. On jest kryształem... - zamilkł i dał mówić chłopakowi. - Podszepty? - zapytał, bo ta informacja byłaby potwierdzeniem znanych teorii. Przecież jeżeli kryształ podpowiada mu negatywne rozwiązania to... To czy nie przypomina to sytuacji Gabriela z Polszą? Zepchnięcie na tą mroczną ścieżkę, korzystanie z mocy dla krzywdy innych... Samiec zacisnął usta, w danej chwili zwątpił czy powinien Ryu aż tak głęboko wtajemniczać. W końcu to tylko teoria... Wolał więc nieco usłyszeć od chłopaka.
    - Co szepcze? - zapytał wprost.

    Wan

    OdpowiedzUsuń
  165. Dziewczyna pokręciła głową.
    - Wybacz, nie tak to miało zabrzmieć. Jego trasa ma priorytet, ale biorę pod uwagę zbaczanie z kursu, więc spokojnie - zapewniła, śląc przyjacielowi uśmiech. Na księżniczkowe "przytyki" uniosła lekko kącik ust.
    - Jestem córką wodza, ale dobrze wiesz, że to dla nas bardziej umowne... - wzruszyła ramionami, stwierdzając, że właśnie to Ryu ma na myśli. - Chociaż tak, w Mathyr może być to dość istotne - zauważyła z lekkim grymasem. Jakoś nigdy nie przepadała za tymi całymi tytułami, wolała być "po prostu Akane". Uśmiechnęła się do siebie na sentymentalne wspomnienie rozmowy z ojcem, starej rozmowy... Zaraz szybko wróciła myślami na ziemię i zaśmiała się na stwierdzenie bruneta.
    - Racja, mało w tym ryzyka czy zaskoczenia - przyznała po czym zawiesiła wzrok na swoim towarzyszu, znowu na chwilę odpłynęła myślami, ostatecznie jednak posłała mu uśmiech.
    - Właściwie to doszedłeś tak w pełni do siebie? Wiesz... Po tym waszym uroczym wypadzie na skarbiec... - rzuciła mu wymowne spojrzenie.

    Akane

    OdpowiedzUsuń
  166. Uśmiechnęła się na to podsumowanie.
    - Mi odpowiada - stwierdziła. Nawet to całe księżniczkowanie od czasu do czasu mogła przełknąć. Nikt w końcu nie był idealny.
    Spojrzała po bliźnie chłopaka i pokręciła głową.
    - Jest niewiarygodna, worek niekończącej się cierpliwości - podsumowała meduzę, bo serio nie miała pojęcia cóż ta kobieta pali lub jak funkcjonuje, że tak dzielnie znosi wszystkie wybryki Argarczyków. Słysząc prośbę prychnęła pod nosem i pokręciła głową.
    - Zapomnij, wasza sprawa, ja mam ważniejsze rzeczy na głowie niż pilnowanie czy gdzieś wybywacie razem i czy myślicie głową, czy jajami. Nie wnikam nawet w szczegóły, duże już z Was chłopaki - zaznaczyła śmiejąc się lekko pod nosem. Pilnowanie ich i wpieprzanie się w sprawy nigdy nie wychodziło jej na dobre, a teraz serio powinna oszczędzać sobie stresów. Dla niej priorytet stanowiła Fasolka, pogłaskała nawet delikatnie brzuszek i uśmiechnęła się do samej siebie.
    - Gave na szczęście uczy się na błędach, jest naprawdę świeży w te klocki... Większość życia spędził w głowie brata i jedynie oglądał migające mu przed oczyma obrazy. Jak dla mnie i tak robi duże postępy - przyznała, bo nie byłaby sobą, gdyby o tym nie wspomniała.

    Akane

    OdpowiedzUsuń
  167. Uniosła lekko jedną z brwi słysząc ten komentarz, nie bardzo wiedziała co miał niby znaczyć, ale słyszała ten ton i czuła irytację chłopaka, więc wzruszyła tylko ramionami.
    - Jajami byłoby mi ciężko... - zauważyła tylko. Nie zamierzała się kłócić, a już tym bardziej nie o Gava, nie oczekiwała od Ryu by wielbił bruneta, ale nie zamierzała milczeć, gdy ten po nim cisnął. Na przytyk o wybiórczości przewróciła oczyma.
    - No wow, jak u każdego... - skomentowała. Nikt tak na prawdę nie traktował dwóch istot tak samo, do każdego miało się indywidualne podejście, przynajmniej do znajomych czy przyjaciół. Spojrzała na przyjaciela po kolejnych słowach.
    - Szczerze wątpię - przyznała. - Chyba, że sam mój widok ma Cię do tego zniechęcać, wtedy wbijaj śmiało - dodała, bo nie bardzo wiedziała jak miałaby go zniechęcać i po co w ogóle miałaby to robić. Przecież jeżeli Ryu serio wpadnie na taki pomysł to nie będzie to byle powód i sam przemyśli sprawę po stokroć. Wątpiła, by była w stanie go wtedy powstrzymać.

    Akane

    OdpowiedzUsuń
  168. [Ach ta Morgana xDD]

    Na dźwięki wydawane przez ewidentnie zadowoloną dziewczynę Haukkua zastrzygła uchem i spięła wyraźnie ciało, znowu zaciskając szpony na kawałku drewna. Szybko jednak zorientowała się, że to po prostu jeden z jęków godowych, a te zdarzało jej się już słyszeć. Samiczka wydmuchała trochę głośniej powietrze nosem, bo zapach dochodzący zza skarpy był w dla jej nosa dość intensywny. Jeden z zapachów trochę bardziej ją zainteresował, ale niestety nie dane jej było zagłębić się w swoje obserwacje. Trudno, rozluźniła odrobinę mięśnie i wróciła do powolnego wycofywania się, była już coraz bliżej krzaków, gdy padło specyficzne pytanie i dziewczyna zastrzygła uchem, przekręcając przy tym wyraźnie głowę w bok, zupełnie jakby próbowała zrozumieć to dziwne stworzenie przed sobą. Zamierzał tak tu sobie jeść? Przy tym dość oryginalnym akompaniamencie? Zamrugała szybciej oczyma zaskoczona i obróciła głowę w drugą stronę... Miał zamiar dać jej jeść? Na kolejne słowa zmarszczyła czoło. Nie martw? Numerek? Miejscowe króliki? Cóż to był za dziwny dialekt? Ponownie zastrzygła uchem, zaraz jednak podniosła lekko głowę i zaczęła węszyć w powietrzu próbując zwietrzyć prowiant obcego. Zatrzymała się przy tym, stojąc z jedną łapą wysuniętą nieco w tył. Pewnie zaniepokojona strzeliłaby właśnie ogonem po boku, ale ten był za krótki by w ogóle wystawać poza materiał jej sukienki, jednak kikut poruszył się delikatnie.

    Hałka

    OdpowiedzUsuń
  169. Spojrzała na przyjaciela lekko marszcząc czoło w niezrozumieniu.
    - Ryu? - zaczęła. - Pijesz do czegoś konkretnego? Bo nie do końca rozumiem... - przyznała bez ogródek po czym wysłuchała o tych całych pluso-minusach by podsumować je głośnym westchnięciem.
    - Zapytałam o Twoje samopoczucie, nie miałam zamiaru rozmawiać z Tobą o Gavie, ale dobrze, fajnie, że dostrzegasz jakieś plusy - rzuciła i zaraz zaśmiała się pod nosem.
    - Nie wiem... Z początku myślałam o jakimś sentymentalnym imieniu, ale... Cóż... Zarówno z mojej strony jak i... No po prostu mało sentymentalnych kobiet w naszym życiu, a... Nie wiem, mam dziwne przeczucie, że to dziewczynka. Varona jej nie nazwę, nie zrobię tego tacie, a to jedyne pozytywne imię jakie przychodzi mi do głowy... Nie wiem, jeszcze nie rozmawialiśmy o tym z Gavem, a chciałabym by to jednak była nasza decyzja - przyznała śląc chłopakowi lekki uśmiech.

    Akane

    OdpowiedzUsuń
  170. Dziewczyna przytaknęła mu głową na znak, że rozumie, ale nie ciągnęła tematu. Dobre chociaż i to, że nie chodziło o nic konkretnego.
    Chwilę czekała na jego odpowiedz, spojrzała nawet po nim nieco uważniej. Nie tykał, szedł normalnie, miał dość normalny, sprężysty chód, więc pewnie rzeczywiście było wszystko dobrze.
    - Całe szczęście. Już i tak trochę nam się nazbierało poszkodowanych... W sumie to wcale nie ma ich tak wielu, ale skala jest dość duża, przynajmniej dla mnie - przyznała, bo zarówno porwanie Shi jak i krzywda jaka spotkała Tonego była dla fiołkowookiej dość emocjonalnym wydarzeniem.
    Na komentarz uśmiechnęła się pod nosem, otworzyła usta by coś powiedzieć, jednak zatrzymała się na chwilę... Nie, musiała ubrać to w inne słowa.
    - Po prostu się cieszę... Spychając na bok to co dzieje się dookoła... No u mnie samej jest dobrze, serio dobrze. Nikt i nic mi nie szepcze nad uchem, głupie myśli, jasne, czasami się pojawiają, ale nie stanowią centrum mego życia. Jakoś tak po prostu łatwiej dostrzec pozytywy - stwierdziła pogodnie.
    - Jak będziemy mieć problem to zrobimy głosowanie - rzuciła żartobliwie, lekko szturchając go ramieniem. - Tylko nie mów Tonemu... Po tym jak nazwał psa wolałabym by jednak nie uczestniczył w tym głosowaniu - zaśmiała się wyraźnie rozbawiona.

    Akane

    OdpowiedzUsuń
  171. Zmarszczyła lekko nos na to całe mierzwienie włosów i zaśmiała się krótko.
    - Oj tak, bardzo kojący - przyznała z szerszym uśmiechem oraz przytaknięciem głowy, ale na grymas chłopaka przyjrzała mu się uważniej. Ewidentnie coś mu chodziło po głowie... An delikatnie zacisnęła usta słysząc wyznanie, czekała w milczeniu na kontynuacje, bo wiedziała, że skoro już zaczął temat to i pewnie go skończy.
    - Zwariowałeś? - zmarszczyła czoło, nie bardzo rozumiejąc, ale szybko sprostował o co chodzi. Dziewczyna odruchowo zacisnęła palce.
    - Wiedziałam, od początku mi śmierdział... - burknęła zerkając na błyskotkę. Zdecydowana część jej obaw i trosk, które zawitały w głowie wywołał ten cholerny kamień. Uniosła brew na wzmiankę o zwykłej informacji o innych kamieniach. Ryu chyba nie był z nią do końca szczery, ale nie zamierzała nic na nim wymuszać. - Mhm... - odpowiedziała przeciągle, jednak po minie było widać, że tego nie kupuje. Prychnęła pod nosem na kolejną zaczepkę.
    - Bez obaw, wszystkich się z głowy nie pozbędę - przyznała odwzajemniając jego uśmiech po czym roześmiała się głośniej na te zapewnienia i propozycje.
    - Przestań, bo aż mam ciary! - zachichotała.

    Akane

    OdpowiedzUsuń
  172. Odpowiedziała mu zadziornym uśmiechem.
    - To istna prowokacja, możesz tego bardzo pożałować - pogroziła mu palcem. Kto powiedział, że ona musi uczestniczyć w tym jego upijaniu i że sam Ryu musi być świadom cóż pije? Zatarła ręce, jakby knuła jakiś podstęp, zaraz jednak zaśmiała się przyznając chłopakowi rację.
    - Nie wiem czy te jego pomysły byłabym w ogóle, w stanie wymówić... Już słyszę te łamacze języków... Chrząszczbrzmiszczykówna - podała przykład i znowu się zaśmiała. - Nie, nie, to za grube. Nie powinnam się śmiać, mała bywa wrażliwa, zaraz mi się może oberwać - dodała, mimo wszystko rozbawiona i przetarła łezkę, która pojawiła się w kąciku oka.

    Akane

    OdpowiedzUsuń
  173. - Tak, coś o tym wiem - przyznała z zadziornym uśmiechem, a gdy wspomniał o małej zareagowała delikatnym śmiechem. - Szczerze? Myślę, że to nieodłączna część rodzicielstwa... Nawet gdyby była zupełnie inna niż ja czy Gave... Nawet wtedy jestem pewna, że da popalić - wyznała z nutką śmiechu w głosie. Obejrzała się za Vexą i również ją przywołała, co by paskuda nie rozpraszała kumpelki. Psina na szczęście bardzo się pilnowała i już zaraz szła przy nodze właścicielki z wywieszonym jęzorem. An pogłaskała ją delikatnie w ramach nagrody i zaraz wróciła spojrzeniem do Ryu.
    - Żartujesz? - uniosła nawet lekko brwi, gdy zapytał o strach. - Boję się cholernie... Tyle, że... No... Wiesz, dopiero to do mnie dociera? Nie mam książkowych objaw, ale jak ostatnio spojrzałam w lustro i zobaczyłam tą delikatną wypukłość... To dopiero wtedy uświadomiłam sobie, że to serio prawda - przyznała, lekko przy tym przygryzając wargę. - Chociaż sam fakt bycia mamą, on akurat... Uskrzydla? Noszę w sobie nowe życie, to naprawdę daje sporo do myślenia. No i wiem, że nie jestem w tym sama, myślę, że sobie poradzę, chociaż wiele aspektów mnie przeraża. Jeszcze przed chwilą oglądałam poród Shi na plaży, a zaraz sama będę rodzić. Chyba właśnie to jest najgorsze, wizja samego porodu od tej technicznej strony - wyjaśniła.

    Akane

    OdpowiedzUsuń
  174. Przy pierwszym kroku chłopaka Haukkua znowu spięła mięśnie i warknęła ostrzegawczo. Jedzenie było interesujące, zmniejszony dystans już nie. Niestety gestu z uniesionymi dłońmi samica nie odebrała dobrze, dla niej był to ruch zbliżony do zamachnięcia się na kogoś i wyskoczyła w przód by kłapnąć zębiskami, a zaraz po tym wykonała trzy susy w tył, znajdując się jednocześnie w zaroślach. Kikut pod kiecką poruszał się na boki i samiczka namierzyła już drogę ucieczki, ale padły jakieś spokojne słowa, co sprawiło, że ucho dziewczyny drgnęło, a za uchem powędrował i rozbiegany wzrok. Haukkua zatrzymała spojrzenie na dłoni przy piersi obcego, a na dźwięk imienia zmarszczyła czoło. Ryu? Co to w ogóle znaczyło? Samiczka niepewnie przykucnęła, gotowa wystrzelić ku drodze ucieczki, jednocześnie przyglądając się chłopakowi. Przerażająco interesujący przypadek... Czuła jak serce wali jej w piersi, a szpony zaciskają się na kiju, źrenice były wyraźnie rozszerzone. Nawet pazury u stóp sztywno wbijały się w ziemię, tego jednak Ryu nie mógł zauważyć, bo Haukkua schowała się w krzakach na tyle głęboko, by wystawała jej tylko głowa. Chodź? Znowu zastrzygła uchem, uspokoiła się odrobinę po czym ponownie zaczęła węszyć w powietrzu. Nie czuła już tak wyraźnie tego interesującego zapachu, wydmuchała powietrze nosem, zupełnie jakby pod nim prychnęła obruszona i nie ruszyła się z krzaków, jedynie nerwowo oblizała wargi nie spuszczając chłopaka z oczu.

    Hałka

    OdpowiedzUsuń
  175. Serce wciąż waliło w piersi samiczki i chociaż strach był ogromny, to ciekawość nie pozwoliła się oddalić, szczególnie gdy obcy przystanął przy drzewie. Haukkua postawiła uszy na sztorc, tło dźwiękowe zdało się zelżeć, możliwe, że kopulująca parka nieco się oddaliła i było odrobinę więcej spokoju. Dziewczyna dopiero po dobrych dwóch minutach rozluźniła mięśnie, uszy wróciły do neutralnej pozycji, a ona znowu uniosła głowę by zwietrzyć zapachy. W końcu wysunęła się odrobinę z zarośli, wciąż obserwując tego całego "Ryu", po kilku sekundach odważyła się na jeszcze jeden krok aż w końcu zaczęła powolnie wędrować, zataczając łuk i obserwując ten specyficzny gatunek. Wyglądał zupełnie jak człowiek, ale zdążyła się już dowiedzieć, że za tym niepozornym wyglądem stoją niespotykane zdolności. Obchodziła go tak powoli, węsząc w powietrzu, a kiedy wykonała pełen krąg przystanęła, by znowu na niego spojrzeć, ciekawa co tym razem zrobi i czy w ogóle cokolwiek. Dopiero teraz naprawdę mu się przyjrzała i skupiła wzrok na materiale zasłaniającym oko Ryu.

    Hałka

    OdpowiedzUsuń
  176. Wan uśmiechnął się pod nosem.
    - Zwierzęta z reguły są lojalne, żywe, martwe... Mają inne priorytety, przynajmniej tak wynika z moich obserwacji - stwierdził. Śmiał przypuszczać, że te z Kryształowego Lasu rzeczywiście były wyjątkowe, ale w danej sytuacji nie chciał tej wyjątkowości podkreślać.
    Na wzmiankę o komunikacji między kryształami Wan zmarszczył lekko czoło. To nie wróżyło nic dobrego. Jeżeli ten Świat dowie się o takiej zdolności...
    - Ryu... Nigdy więcej się do tego nie przyznawaj, a jeżeli już to przy naprawdę zaufanych osobach, ale nigdy w obecności istot trzecich. Mathyr... Wielu tutejszych mieszkańców byłoby w stanie zabić za taki wykrywacz jak Ty - polecił z automatu szepcząc, mimo iż czuł, że są tu sami, no prawie, ale Grima zdecydowanie teraz ich nie słuchała. Sprawa z szeptami przy skrajnych emocjach była czymś czego samiec się spodziewał, kiwnął więc głową.
    - Tak, musisz na to cholernie uważać, złe myśli, myśli wynikające z negatywnych emocji, one nigdy nie wychodzą na dobre... Pewne sprawy wydają się przez te emocje łatwiejsze, sprawy można szybciej rozwiązać, ale konsekwencje... Często nawet nie zauważasz, że Twoja granica się przesuwa, nie zauważasz zmian w sobie, zmian w swoim myśleniu, usprawiedliwianiu swoich czynów... - westchnął i pokręcił głową. Kiedy chłopak rozwinął myśl co do "relacji" z kryształem Wan uśmiechnął się pod nosem.
    - Nie masz wyjścia? Wątpię... Zawsze jest wyjście, kryształ jest po prostu tym łatwiejszym, szybszym. No i tu jest problem, od tego się zaczyna Ryu. Zacznie się od pomocy, pomoże tu, pomoże tam, z czasem przywykniesz, co tam skurcz, co tam dreszcz i drętwienie. Przecież kryształ pomaga... Aż w końcu przyjdzie dzień, w którym dla ucieczki czy ratunku będzie trzeba zamordować i wierz lub nie, zrobisz to jak na pstryknięcie palca, zrobisz "dla większego dobra", zrobisz tak jak Gabriel... Bo właśnie tak działa ten cholerny kryształ.

    Wan

    OdpowiedzUsuń
  177. Haukkua powęszyła jeszcze chwilę w powietrzu, przykucnęła, by powolutku zmniejszyć dystans. Nie spuszczała wzroku z chłopaka, jej nozdrza wyraźnie pracowały, a kiedy obcy był już na długość kija samicy, ta przystanęła, zerkając w stronę jego pakunku. Dopiero po chwili skierowała wzrok na przepaskę przy oku, patrzyła na nią zaciekawiona, przekręciła głowę w jedna stronę, w drugą, aż w końcu wbiła szpikulec kija w ziemię opierając się o niego na kuckach, przysunęła szponiastą dłoń do własnej piersi i...
    - Haukkua - przemówiła, jednak na buzi nie malowała się żadna konkretna emocja.

    Hałka

    OdpowiedzUsuń
  178. Posłała uśmiech Ryu. No tak, w praniu wszystko się okaże. Przytaknęła chłopakowi głową.
    - Kto wie, może sieknie mnie depresja poporodowa i Gave zostanie z trójką wychowanków na głowie - pokazała Ryu język. - Och już widzę jak razem wychowujecie tą małą - zaśmiała się. - Sama myśl sprawia, że nie biorę takiej opcji pod uwagę - przyznała rozbawiona i zaraz uśmiechnęła się pod nosem.
    - Dam znać już po ile w tym prawdy - zapewniła. - Chociaż tak, moja kluskowatość będzie w tym przypadku pewnie bardzo pomocna - dodała dumnie unosząc brodę. - W końcu jakieś dobre zastosowanie - zaśmiała się lekko raz jeszcze. - No ale dobra, mniejsza o mnie, bo czuję się jak na baby shower - przyznała, wciąż w żartobliwym tonie. - Co właściwie Cię gna w te konkretne rejony? - zapytała, bo chociaż pewnie jej o tym wspominał, to nie bardzo pamiętała jego słowa.

    Akane

    OdpowiedzUsuń
  179. [Właściwie to nie pokaleczył bo dokładnie taka jest wymowa tego imienia. xD]

    Haukkua przytaknęła delikatnie głową, gdy powtórzył jej imię, ale nadal główną uwagę skupiając na pakunku. Przełknęła ślinę, gdy chłopak zaczął go otwierać i chociaż wciąż była lekko spięta, a jej uszy niczym radary nasłuchiwały dźwięków z każdej strony, to wzrok utkwił w pachnącym tobołku. Sama mocniej przykucnęła, obserwując ruchy chłopaka, a kiedy zobaczyła zawartość zaczęła intensywniej węszyć w powietrzu. Takiego zioła jeszcze nie jadła, właściwie to jeszcze nigdy nie miała okazji smakować roślinności z tych rejonów. Nigdy się tu nie zapuszczała i nikt tu nigdy nie mieszkał, więc nawet turystyczne przechadzki po bagnach nie przywiodły do niej mieszkańca tych rejonów. Na pytanie i gest z głaskaniem brzucha zastrzygła uchem, przekręciła głowę i oblizała buzie językiem. Ten był nieco dłuższy niż u przeciętnego człowieka, jednak nie przesadnie długi, była zdolna co najwyżej dotknąć nim czubek własnego nosa. Delikatnie kiwnęła głową, licząc, że w ten sposób wzrośnie jej szansa na posiłek.

    Hałka

    OdpowiedzUsuń
  180. Akane spojrzała tylko po Ryu i uśmiechnęła się sama do siebie.
    - Widać, że go nie znasz, ale spoko, nie winię Cię - wzruszyła tylko ramionami. Nie widziała sensu w wbijaniu do głowy chłopaka swoich własnych spostrzeżeń czy szczegółów na temat jej relacji z Gavem. W obliczu propozycji celibatu, z którą chłopak wyskoczył do niej spory czas temu, wizja leczenia depresji seksem i zamykanie w tym celu w pokoju była po prostu śmieszna.
    Przytaknęła głową na wzmiankę o stosunku do niej, nie ciągnęła tematu, wciąż było to dla niej trochę dziwne... Z byłym gadać o teraźniejszym? Nie, nie, czasami samo wychodziło, ale wolała skracać temat do minimum.
    Spoważniała słysząc o krysztale, a jej wzrok mimowolnie uciekł w stronę zabandażowanej ręki Ryu.
    - No tak... - zacisnęła lekko usta i zaraz uśmiechnęła się do chłopaka kącikiem ust. - A jak już Cię najdzie to proszę umierać w moim towarzystwie, podzielę się swoim zapasem - rzuciła żartobliwym tonem, wzdychając ciężko zaraz po tym. - A coś niecoś już wiesz, czy to ten zielarz rozpocznie Twój wywiad? - zapytała z lekkim niepokojem na twarzy.

    Akane

    OdpowiedzUsuń
  181. Wan słuchał w skupieniu chłopaka, jednak jedno z jego uszu drgało delikatnie. Miał wrażenie, że słyszy coś za drzwiami swojej podopiecznej. Wyczulone zmysły pozwalały słyszeć więcej niż jego gość, ale mimo wszystko to na Ryu skupiał swoją uwagę. Temat kryształu był naprawdę poważny. Kiwał głową coraz lepiej rozumiejąc położenie chłopaka. Ciekawe jak to wyglądało w przypadku Laventa Tuli, oni przecież celowo dążyli do fuzji z kryształem... Będzie musiał obadać ten temat.
    - W danej chwili nie jestem w stanie nic więcej Ci zdradzić, ale daj mi trochę czasu, odwiedzę kilka miejsc i zjawię się w Argarze gdy tylko... - nagle postawił uszy na sztorc i wstał gwałtownie ze swojego miejsca, robiąc krok w stronę zasłoniętych drzwi. - Nie... - automatycznie wyciągnął dłoń w ich stronę, ale nagle po chałupie rozniósł się przeraźliwy gwizd, jakaś dziewczyna krzyknęła wyraźnie przestraszona, otoczenie przeciął płacz dziecka i zaraz drzwi pomieszczania zostały wyrwane przez potężne dmuchnięcie. Wraz z drzwiami z pomieszczenia wywaliło zielonoskórą goblinkę, ta przetoczyła się po podłodze jednak wstała szybciutko z wyraźną paniką na twarzy.
    - Grima! - Wan ruszył w jej stronę.
    - Keva! - samiczka chciała wskoczyć do pokoju, była przerażona, ale nie mogła pokonać wietrznych podmuchów. - Keva, spokojnie malutka! - Grima prawie płakała, walczyła uparcie z wichurą, ale ta jakby nie chciała jej wpuścić do pokoju, a płacz dziecka nie ustawał.

    WanRi

    OdpowiedzUsuń
  182. Wzruszyła ramionami.
    - Myślę, że po części tak, ale szczerze... Mam wrażenie, że świadomie lub nie, umniejszasz jego pozytywne zachowania, a podkreślasz to co robi źle - skoro już zaczął temat własnych spostrzeżeń. Co do zmiany, tak, tu się z nim zgadzała, nie oczekiwała nagłej, cudownej przemiany.
    - Nie wymagam tego od Was. Już jakiś czas temu uznałam, że rozliczać będę Was jedynie z tego jacy jesteście dla mnie lub za wasze durne pomysły - pogroziła mu palcem, mając w pamięci ich wyskok do Siivet Lasku, uśmiechała się jednak przy tym pod nosem, a ton miała nieco żartobliwy. Na komentarz o umieraniu i życzeniu prychnęła pod nosem, kręcąc przy tym głową. Chyba wolała, by to całe życzenie zostało niewypowiedziane. Wzruszyła ramionami, gdy wspomniał o życiach.
    - Nigdy nie wiadomo... Jak zajdzie taka potrzeba to i tak mnie nie powstrzymasz. Już nawet uczę się odpowiedniej formułki, tak w razie co - wyznała, wyraźnie zadowolona z tego faktu. - Śmierć Vivienne przyniosła mi kilka ciekawych informacji - dodała, stukając się kilka razy palcem po skroni.
    Wysłuchała zaraz jego szeptów i nie ukrywała zaskoczenia. Słyszał?
    - Ryu... To cholernie niebezpieczne - zmarszczyła lekko czoło. - Mam nadzieję, że mało kto wie... Jak to się rozniesie to będziesz tutaj poszukiwanym numer jeden... - szepnęła, krzywiąc się zaraz po tym.

    An

    OdpowiedzUsuń
  183. Spojrzała po chłopaku z lekko zmrużonymi oczyma.
    - Nie wiem jak Ciebie, ale mnie życie zdążyło nauczyć, że punkt widzenia zależy od punktu siedzenia i raczej ciężko wymagać od chłopaka zabitego przez własną matkę, zamkniętego x czasu w umyśle brata tego samego co u dzieciaka wychowanego w ciepłej domowej atmosferze. No i żeby była jasność, nie, nie mam tu na myśli Ciebie, podaję przykład - od razu sprostowała. - A ja, cóż, nie gloryfikuję faktu, że jest dla mnie miły, ale uważam, że stać go na gesty wyskakujące ponad normę. Nie powiesz mi raczej, że publiczne wystąpienie z uroczą miłosną piosenką jest czymś przeciętnym, tym bardziej, że wyszło całkowicie z jego inicjatywy. Może go coś strzeliło, może nie, gadaj co chcesz, dla mnie to nie jest norma i cieszę się, że doświadczam przy nich takich rzeczy. I znowu, to nie jedyny przykład, ale nie zamierzam Ci tu wyliczać do czego jest zdolny, bo to moja i jego sprawa, i na tym może zakończmy temat, bo sugerujesz, że zachwycam się każdym jego byle gestem - przewróciła oczyma po czym wzięła uspokajający wdech i wydech. Nie chciała nerwów, ale nie uważała by "normalne" zachowanie było czymś wow w przypadku Gava, a tym bardziej nie uważała, że zachwyca się takimi zakochaniami chłopaka.
    Na pytanie o poświęcenie, a raczej jego brak wzruszyła ramionami.
    - To jak oddanie gratisu, nie poświęcenie, poświęciłabym się oddając ostatnie życie, a tego nie planuję - wzruszyła ramionami. Nadal nie mogła przywyknąć do myśli, że ma te dodatkowe życia, czuła się z tym dziwnie niesprawiedliwie. Na słowa o kłótni machnęła ręką.
    - Mniejsza, może po prostu nie gadajmy o umieraniu. Mam nadzieję, że długa nam do tego droga - przyznała z lekkim uśmiechem i zaraz kiwnęła głową.
    - Rozumiem, trzymanie w sobie takich rzeczy jest koszmarnie męczące... Może uda mi się jakoś ukradkiem co nieco dowiedzieć o kryształach... Wiesz jak to w Karczmie, sporo tam takich z długim jęzorem, szczególnie gdy w grę wchodzi alkohol - posłała mu zadziorny uśmiech i zabawnie poruszyła brwiami.

    Akane

    OdpowiedzUsuń
  184. - Ryu, od początku zaznaczam, że wasza relacja jest wasza i nie mam ochoty w nią wchodzić. Masz prawo sobie o nim myśleć co chcesz. Wolałabym nie rozmawiać z Tobą na jego temat, a na pewno nie w takim kontekście jak teraz i tyle. To do niczego nie prowadzi - wzruszyła ramionami. Tylko się niepotrzebnie nakręcali i mimo, że żadne nie chciało usilnie zmienić zdania tej drugiej strony, to tak to mogło z boku wyglądać. Na jego objęcie i te wygłupy uśmiechnęła się pod nosem.
    - Zdecydowanie nie chcę, jesteś zbyt potężnym rywalem - uśmiechnęła się półgębkiem i również go szturchnęła, by chwilę po tym udać, że ociera pot z czoła. - Uff, od razu mi lżej, już się obawiałam - dodała uciekając przed jego dźgnięciem i również lekko się zaśmiała. Przy kolejnej uwadze zrobiła jakąś głupią minę i ułożyła dłoń w dziób imitując gadanie przyjaciela.
    - Okey, okey, wiem, spokojnie, przyciągam problemy i lepiej mieć ten zapas... mamuśka zadziwiająco trafiła z prezentem - skrzywiła się na to stwierdzenie i westchnęła ciężko by ostatecznie odwzajemnić uśmiech przyjaciela, złapać go pod ramię i prężnym krokiem kontynuować wędrówkę.
    - Tak, chociaż obawiam się, że sporo czasu zajmie nam odsiewanie plotek i cudzych wyobrażeń od rzeczywistych informacji, ale ogarniemy... "Bo jak nie my to kto?!" - zaintonowała ostatnie słowa śpiewająco i zahuśtała się do rytmu piosenki z ich świata. Mrozu idealnie tu pasował. xD

    Akane

    OdpowiedzUsuń
  185. Widząc, że chłopak się wycofuje odważyła się by podejść do ziół i złapać odrobinę w palce. Roztarła je o łuskę na palcach i powąchała, czując dokładnie aromat. Pachniały bardzo oryginalnie, mogły idealnie nadawać się do wielu dań rybnych. Haukkua oblizała się na samą myśl o takim daniu po czym wycofała się na poprzednie miejsce, pozwalając zabrać zioła właścicielowi. Zainteresowana zastrzygła uchem, przekręciła głowę i zerknęła we wskazanym kierunku. Chciał tam iść? Postawiła uszy na sztorc kiedy wstał, sama zostając w miejscu i obserwując go z wyraźnym zainteresowaniem. W końcu drgnęła i wykonała pierwszy krok i chociaż cały czas trzymała dystans, to powoli szła za Ryu, nie tracąc jednak na czujności i nasłuchując wszystko dookoła.

    Hałka

    OdpowiedzUsuń
  186. Pokręciła tylko głową na jego komentarz, ale już nie kontynuowała dyskusji, po prostu zmierzała w stronę gorących źródeł z pieśnią na ustach.
    Już kiedy zaczęli zbliżać się do wód krajobraz stał się bardziej urokliwy i przywołał na buzię Akane szerszy uśmiech.
    - Pięknie, świetne miejsce, Aciemu kopara opadnie jak tu dotrze... O ile już tu nie był... Chociaż pewnie wtedy umieściłby to miejsce na mapie... - myślała na głos i zaraz spojrzała na przyjaciela, słysząc o prysznicu.
    - Ej! - prychnęła po czym zerwała się do biegu za nim. - Jesteś pewien?! Przypomnieć Ci jak wyśmienicie gotuję?! - rzuciła w eter, wyraźnie rozbawiona tym całym zakładem.

    Akane

    OdpowiedzUsuń
  187. Grima po prawdzie bardziej panikowała z powodu obecności chłopaka niż samego wiatru, ten już zdążyła nieco poznać. Troska o młodą zabierała zdrowy rozsądek. Dobrze, że nie zdążyła poznać Ryu osobiście, bo gdyby tylko widziała kim jest, jej panika byłaby o wiele większa.
    - Idź sobie! - warknęła na chłopaka, mimo, że ten wyraźnie chciał pomóc. Skoczyła nawet do niego i odepchnęła od drzwi. - To na pewno Ciebie się boi! - dodała wściekła i już miała się zamachnąć na niego pazurami, ale Wan złapał delikatnie jej małą łapkę i kucnął przy niej. Miał dobre 220cm wzrostu i chociaż był szczupły to Grima wyglądała przy nim na dość małą, nawet teraz.
    - Grimo spokojnie. To dziecko, Twoje emocje są ważne, nie nasi goście. Ona czuje Twój strach... - zaczął, a zaraz maleństwo rozpłakało się jeszcze głośniej. Najwyraźniej kolorowe jednorożce nie przypadły jej do gustu. Grima spięła się wyraźnie, a gospodarz wykorzystał tą chwilę by złapać jej drugą łapkę. - On chciał tylko pomóc, posłuchaj co mówi, wiatr hula z różnym natężeniem, przecież to wiesz, znajdź lukę... - mówił kojącym tonem, a goblinka skupiła na nim wzrok i chociaż źrenice wypełniały prawie całe jej oko, kiwnęła głową.
    - Znajdź lukę... - powtórzyła, zacisnęła zęby i powoli wysunęła rękę w przód by wyczuć intensywność wiatru. Tak jak polecił nieznajomy, schyliła się by tam poszukać słabszego powiewu i zaraz go znalazła. Wskoczyła zwinnie do pokoju. Wan wstał energicznie i nasłuchiwał. Tu nią miotło, tam w coś przywaliła, lekko jęknęła i delikatny zapach posoki uniósł się w powietrzu, nic poważnego, ale musiała gdzieś się drasnąć.
    - Nie mogę! Przy sobie stworzyła wir! Jest w jego środku! - dało się słyszeć między głośnymi podmuchami.
    - Musi zobaczyć matkę... Spokojną matkę... - Wan szeptał pod nosem, zastanawiając się co można zrobić. Miał już pod dachem matki z dziećmi, ale jeszcze nigdy dziecko nie władało powietrzem... Zarówno oj jak i Grima poznali już te zdolność i gospodarz nalegał, by zielonoskóra powiedziała coś o ojcu, oferował nawet, że go znajdzie i sprowadzi, ale młódka była uparta i za bardzo się bała.

    WanRi

    OdpowiedzUsuń
  188. Kusiło, cholernie kusiło wzruszyć ziemię pod stopami przyjaciela, ale nie, pozwoliła mu wygrać, mimo, że oszukiwał. Zatrzymała się na granicy z wodą i prychnęła.
    - Niezłe musisz mieć kompleksy, skoro boisz się zmierzyć ze mną w uczciwym wyścigu - pokazała mu język i zaśmiała się krótko, nabierając przy tym głębszych oddechów. Najpierw Gave, teraz Ryu, jeden i drugi posyłał ją na polowanie. Chyba serio mieli podobne upodobania... Uśmiechnęła się do własnych myśli i również zdjęła koszulkę.
    - Och, dla Ciebie, specjalnie na tę okazję przygotuję coś wyjątkowo paskudnego - zaśmiała się, zsuwając i spodnie, zostając w samej bieliźnie. Nie wskakiwała do wody na łeb, na szyję, weszła sobie powoli i usiadła spokojnie, by zmoczyć ciało po same ramiona.
    - Oo... świetna sprawa - mruknęła zadowolona, opierając głowę o brzeg kąpieliska.

    Akane

    OdpowiedzUsuń
  189. Spojrzała na Ryu wymownie i wyciągnęła spod wody dłoń z wystawionym środkowym palcem.
    - Fak ju - pokazała mu jeszcze język po czym rozsiadła się wygodniej z uśmiechem rozciągniętym na buzi. Założyła ręce za głowę. - Ogarnę, prędzej czy później i tak byś mnie pogonił do garów, przecież nie będziesz gotował przez całą wyprawę - uchyliła jedną powiekę i poruszyła zabawnie brwiami. Zaśmiała się na wizję wprowadzenia go w taki stan, ale bardziej rozbawił ją fakt, że rzeczywiście nie zostawiłaby go za sobą.
    - Dobra, masz mnie, to byłby strzał w kolano. Może jedynie jakieś rozwolnionko, co by Cię od czasu do czasu w krzaki pognało, ale bez konieczności prowadzenia... - zaczęła udawać, ze myśli na głos, nawet popukała się palcem po brodzie i zaraz prychnęła śmiechem.
    - Nie, nie, spokojnie, za bardzo obawiałabym się Twojej zemsty - dodała, nadal rozbawiona.

    Akane

    OdpowiedzUsuń
  190. Akurat w to nie wątpiła, co jak co ale braku kreatywności nie można było zarzucić chłopakowi. Uśmiechnęła się na zapewnienie o gotowaniu.
    - No ja myślę - udała pyszny ton i znowu poruszyła zabawnie brwiami, zaraz mrużąc lekko oczy, gdy chlapnął w jej stronę. Prychnęła na stwierdzenie.
    - Zapewniam, zajmie mi to tyle, że zrobisz o wiele więcej - zaśmiała się pod nosem i odwzajemniła jego wodny atak, słysząc to niezwykle poważne pytanie.
    - Ha, ha, ha... Pod okiem Shi? No co Ty... - zaśmiała się. - No dobra... Raz sama musiała iść za potrzebą, a ja pomyliłam słodką przyprawę z ostrą. Mają identyczny kolor i złapałam nie ten moździerz co trzeba... - prychnęła śmiechem. - Ale wtedy nie sraczka była problemem - dodała rozbawiona. - Ale piekło w dwie strony - podsumowała, śmiejąc się z tego wspomnienia.
    - Ale, ale geniuszu... Chyba mi nie powiesz, że i Ty nie masz za sobą jakiś kuchennych bubli... - posłała mu zadziorny uśmieszek. - No dalej, wykładaj tu wszystko, kawa na ławę!

    Akane

    OdpowiedzUsuń
  191. Prychnęła pod nosem i uchyliła dolną powiekę oka w geście "tu mi pociąg jedzie".
    - Ta, zapewne - rzuciła z przekąsem, a słysząc o Rei zaśmiała się głośno. - "Nie mam kiedy", zabawne, będzie się tu biedną Rei bronił. Zapewniam, że gdybyś jasno i wyraźnie dał znać, ze dziś Ty gotujesz lub że chociaż przy tym pomożesz to miałbyś okazję - pogroziła mu palcem z zadziornym uśmieszkiem. Na wzmiankę o Lesie nie zareagowała alergicznie, akurat o aspektach gotowania czy jego metod na przetrwanie mogła słuchać. Las drażnił ją tylko jednym... Gabrielem.
    - Weź, to się nie liczy, to jak wypad za granicę, inne rejony i już Cię goni bo woda ma inne właściwości i musisz swoje odchorować. Po prostu jesteś śmierdzący leń i Ci na rękę, że mamcia gotuje - pokazała mu język. Kiedy mówił o przyprawach znowu uśmiechnęła się pod nosem.
    - Ach Rei Ci dała... Ja, wyobraź sobie, sama co nieco przygotowałam - poruszyła zabawnie brwiami, celowo przybierając nieco kąśliwy ton, ale zaraz puściła mu oko. - Nie no, Shiya też mi co nieco przygotowała. Tata nawet w przyprawy próbował wepchnąć jakieś noże... - zaśmiała się, kręcąc przy tym głową. Spojrzała po nim, gdy tak sobie dryfował i pokręciła głową.
    - To karczma, piwo z beczki i może ze trzy mocniejsze alkohole, ale zamawiane są zwykle czyściochy - wyjaśniła. - Po drinki możesz się uśmiechnąć do Aciego, ten to jest w temacie obeznany - przytaknęła sama sobie.

    Akane

    OdpowiedzUsuń
  192. Szła ostrożnie, obserwując zarówno chłopaka, jak i otoczenie dookoła. Dopiero kiedy znaleźli się na otwartej przestrzeni, odrobinę rozluźniła ciało. Tu o wiele łatwiej było wypatrzeć zagrożenie. Co prawda szło to w parze z większym rzucaniem się w oczy, ale opcji ucieczki było naprawdę wiele. Haukkua już wypatrzyła co najmniej trzy, co pozwoliło dodatkowo się uspokoić. Rozejrzała się dookoła, było tu całkiem urodziwie, o wiele więcej kolorów niż na jej bagnach... Jakieś ptaki wzbiły się w powietrze całą chmarą, a ona spojrzała za nimi wyraźnie zauroczona. Nawet uszy rozłożyła na boki, a buzię ozdobił uśmiech. Na ziemię sprowadziło ją pytanie chłopaka oraz to co zrobił. Postawiła uszy na sztorc, uważniej mu się przyglądając. Kucnęła i zbliżyła się idąc nisko przy ziemi, kręcąc przy tym głową w obie strony. Łowić? Zerknęła do zbiornika wodnego. Zamierzał tymi swoimi kikutkami złapać rybę? Samiczka zamrugała oczyma. Najwyraźniej w danej chwili nie zamierzała współpracować, nie była pewna czy dobrze chłopaka rozumie i wolała zobaczyć co ten zamierza.

    Hałka xD

    OdpowiedzUsuń
  193. - Śpiewaj?! - rzuciła wyraźnie zaniepokojona goblinka. - Nie chciałabym jej jeszcze bardziej rozwścieczyć... - zaznaczyła z lekkim obruszeniem w głosie. Cóż, jej wokal raczej nie należał do najlepszych. Spokojne mówienie już prędzej, goblinka nawet spróbowała, ale ciężko było nie wyczuć nuty zdenerwowania. Wan pokręcił głową.
    - Boi się, bardziej niż dziecko, nie uspokoi się tak szybko... - stwierdził i spojrzał na framugę drzwi od pokoju, ta zdawała się powoli pękać pod naporem powietrza. Jeszcze chwila i chatę mu rozwieje! Kiedy usłyszał o wciąganiu w obraz, zmarszczył czoło. W pierwszej chwili nie zrozumiał, ale raczej nie miał lepszego pomysłu, więc gdy tylko Ryu spytał o pozwolenie, dał mu je przytakując głową.
    - Działaj - rzucił.
    - Nie ruszam, nie ruszam! Pokazuj to już! - zielonoskóra przerwała próby dostania się do córki, ale była zmęczona, dało się to słyszeć po głosie, zmęczona i załamana.

    WanRi

    OdpowiedzUsuń
  194. Haukkua obserwowała go w milczeniu, zaintrygowana sposobem jaki zostanie wykorzystany do połowu, a kiedy chłopak przystąpił do ataku, aż odskoczyła zaintrygowana losem polowania. Na widok ryb wyskoczyła wysoko i zaczęła wykonywać sekwencję różnych podskoków, wydając przy tym ciche pomruki. Energicznie przejęła podane ryby, nagła ekstaza zmieniła się w spokój i ich ofiary spoczęły na wyścielonej trawie, A Haukkua schyliła nad nimi łeb.
    - Kiitos äiti tästä ruoasta - padło z jej ust trzykrotnie, po czym powróciła radość na jej buzi. Spojrzała na chłopaka.
    - Piękne! - rzuciła, jednak nie przyjęła noża. Ryby przecięła swoimi pazurami, a patroszenie wykonywała w dość specyficzny sposób bowiem przy wyciągnięciu każdego fragmentu zachowywała spokój i powtarzała wcześniej zastosowaną formułkę, po każdej z nich kreśląc na swej buzi po jednej kresce. Raz prawy polik, lewy, broda razem z szyją oraz w poprzek nosa. Wnętrzności rozkładała, każdy osobno na trawie, zupełnie jakby chciała je wysuszyć.

    Hałka

    OdpowiedzUsuń
  195. [Dodałam sobie pod KP ten odpis, no debil. xD]

    - Ha! - zaśmiała się i przytaknęła głową. - Ważne, że nie leżysz do góry brzuchem i nie dłubiesz w nosie - stwierdziła pogodnie i prychnęła na jego groźbę. - Chcesz mieć ciężarną na sumieniu? O chłopie, nie radzę, zaprawdę powiadam Ci, noszę w sobie bardzo bojowe dziecko. Jak jej coś nie zasmakuje to może być kiepsko - ponownie się zaśmiała, a słysząc o drinku spojrzała po przyjacielu pytająco.
    - Hm? Zamierzasz przychodzić do mnie na ofertę specjalną? Cholera... Muszę to dobrze wycenić. Drink przyrządzony przez TE ręce... Nie wiem czy Cię stać - kontynuowała te całe wygłupy.

    Akane

    OdpowiedzUsuń
  196. Kiedy krajobraz tak nagle się zmienił mała Keva zacięła się gwałtownie w swoim płaczu i otworzyła szeroko zaciekawione oczy. Nawet Grima oglądała ten krajobraz z zaciekawieniem. Pamiętała jednak o dziecku i chociaż czary były bardzo przyjemne, to czując słabnące podmuchy wiatru przebiła się przez nie, i wzięła małą w ramiona.
    - No już kruszynko, jesteś bezpieczna, tylko moja, cichutko... - schowała ją w objęciach i odwróciła się tyłem do wejścia, co by maleństwa nie było widać. - Dziękuję! Możesz już iść! - rzuciła po czym skierowała się w stronę swojego łóżka, by przysiąść na nim i ukołysać maleństwo, w które wpatrywała się jak zaczarowana.
    Wan odetchnął z ulga, gdy wichura ustała, ale słysząc podziękowania Grimy westchnął ciężko i przyłożył łapę do czoła.
    - Wybacz... - dotknął ramienia chłopaka. - Jest naprawdę wdzięczna, ale... Boi się...
    - Przestań mnie tłumaczyć! - krzyknęła w ich stronę i podniosła gniewne spojrzenie. - Jej tu nie ma! - warknęła. - Więc niech nie kłapie dziobem. Tego dziecka tu nie ma!
    - Grima! - Wan wszedł do pokoju i spiorunował ją wzrokiem. Goblinka złapała przyszykowaną przy łóżku mieszankę i wymierzyła, gotowa do rzutu, patrząc zawzięcie w oczy samca. - Wara... - zagroził jej, wchodząc w pojedynek spojrzeń. Młódka w końcu odpuściła, odłożyła broń i obróciła się ponownie tyłem do wejścia, tuląc dziecko. Walwan znowu spojrzał na chłopaka.
    - W tym Świecie dzieci z mieszanego związku traktuje się jak zagrożenie...
    - Nie ma żadnego związku! Jest moja! - warknęła Ri, oglądając się na nich, ale samiec zdawał się to zlekceważyć.
    - Jeżeli informacja się rozniesie... Będą chcieli zabić małą... - szepnął do chłopaka.

    WanRi

    OdpowiedzUsuń
  197. Rozciągnęła ręce na boki i oparła je o krawędź źródła, śmiejąc się pod nosem.
    - Jeszcze jej nie ma na świecie, a już próbujesz ją nastawić przeciwko mnie? - zapytała z rozbawieniem w głosie, a na zapewnienie prychnęła głośno. - Oho, uważaj, nie jesteś jedynym wujkiem, a Tony i jego pomysłowe eksperymenty to dość duża konkurencja - zauważyła, wciąż w żartobliwym tonie. Kiedy chłopak moczył włosy, An zawiesiła na chwilę wzrok w jego przepasce zasłaniającej oko. Jakoś nadal nie docierało do niej, że tam pod spodem nic nie ma, że to nie jest głupi trik... Szybko jednak wróciła na ziemię i uśmiechnęła się pod nosem, gdy wspomniał o cenie.
    - Mów mi więcej to Ci taką cenę wystrzelę, że cały majątek na tych drinkach stracisz - rzuciła, odwzajemniając zaczepny gest. Słowa o osobnych wizytach skomentowała śmiechem.
    - Racja, lepiej nie ryzykować... Chociaż z drugiej strony... Mam aż tyle razy Ciebie oglądać?! - udała ogromne załamanie. - To już chyba wolę raz, a pijanego - podsumowała żartobliwie po czym wzruszyła ramionami.
    - To lepiej wykorzystaj ten czas na trening, kiedyś przecież przestanę nią być, a Ty masz nad czym pracować - poruszyła zabawnie brwiami.

    Akane

    OdpowiedzUsuń
  198. Kiedy skończyła swój obrzęd schyliła głowę nad wnętrznościami i trzymała chwilę by zaraz po tym wstać i spojrzeć po chłopaku. Podawał jej akurat kil, więc złapała go, automatycznie zerkając na ten swój, który tym razem pozwoliła sobie odłożyć na bok. Złapała ryby i nabiła na kije, a słysząc pytanie zastrzygła uchem. Przekręciła głowę widząc jak ten kreśli niewidzialne znaki na twarzy i ostrożnie podeszła do paleniska by przy nim kucnąć.
    - Myśmy jest jedno... - patrzyła w ogień, a później na Ryu. - Ciało, myśl - przejechała palcami po policzkach - ... zmysły - wskazała na kreski przy nosie - ... jedność - ostatnia kreska przechodząca przez brodę i szyję. - Dziś marły one, jutro może ja, może Ty - wróciła do patrzenia w ogień.

    Hałka

    OdpowiedzUsuń
  199. Posłała chłopakowi zadziorny uśmiech.
    - No ja na przykład - rzuciła, poruszając zabawnie brwiami. - Lubię tę jego paplaninę, jest kojąca i można dowiedzieć się czegoś ciekawego... A to jak opowiada... - uśmiechnęła się do samej siebie. - Aż cały się trzęsie z ekscytacji, gdy coś odkryje - zaśmiała się wspominając przyjaciela. - I te rozbiegane oczy, jest wtedy taki szczęśliwy - posłała Ryu szerszy uśmiech, ale zaraz chrząknęła i westchnęła lekko. - Mam nadzieję, że chociaż w większości pozostanie mu ten zapał, że to co zaszło aż tak go nie zmieni... - szepnęła cicho, zerkając w niebo i uśmiechnęła się delikatnie na zapewnienie chłopaka.
    - Zobaczymy Panie numer jeden - spojrzała po przyjacielu z pogodnym uśmiechem. Nie miała nic przeciwko by rzeczywiście nim był dla maleństwa, aczkolwiek liczyła, że mała sama zdecyduje. Byle nigdy nie musiała wybierać kto tym numerem jest...
    Na alkoholowe wyjaśnienie zaśmiała się krótko.
    - Och, no mam nadzieję, że jakaś inna będzie w ciąży. Trochę mnie już męczy to samotne babowanie w naszej paczce - rzuciła rozbawiona po czym obejrzała się w stronę wskazanego miejsca.
    - Jasne, jestem za, wygląda całkiem obiecująco. Zobaczymy czy z bliska też jest taka piękna, no i bezpieczna - odparła zanurzając się jeszcze odrobinę głębiej, korzystając z ostatnich minut relaksu.

    Akane

    OdpowiedzUsuń

^