The world is a place
where the villains wear a smile on their face
While they take what you can never replace
Stolen moments gone forever
But tables can turn
As my enemies will soon enough learn
I will strike a match and then watch them burn
On the pyre of obsession

Ernest
Żelaznoręki
Żelaznoręki
człowiek | wynalazca | opętany | 180cm | 21.12 | 29 lat | Polszanin
Nic nie jest trwałe; każdy troszczy się o własne interesy i wartości. Życie zawsze będzie okrutne na swój sposób. Nie można go oszukać — zostaje wybór, jak stawić czoło temu, co czai się za rogiem. Ernest nie znał rodziców: matka prostytutka, ojciec pijak. Zanim nauczył się chodzić, przeszedł przez kilka rąk — handlarze, chłopi ulicy, cienie podziemnego świata — każdy traktował go jak towar bardziej niż człowieka. Jego jedynym kapitałem był umysł — bystry, przewidujący, skłonny do wynalazków. To jedyne, co mógł zaoferować, by zasłużyć na prawo do istnienia. W młodości produkował broń i podstępne narzędzia dla półświatka — ostrza, łuki, kusze, petardy, mechanizmy, ukryte urządzenia. Czynił to jednak na marginesie, nigdy jako główny gracz. Dopiero gdy król Perun dowiedział się o młodym majsterkowiczu i ściągnął Ernesta do swego pałacu, rozpoczął eksperymenty, produkcję broni, która miała pomóc utrzymać pozycję Polszy na arenie międzynarodowej - zyskując przy tym małą niesławę. Ale kiedy jeden z projektów przeznaczono na testy na bezdomnych sierotach — istotach równie bezbronnych jak on sam — Ernest zbuntował się, a raczej wyraził niezadowolenie i poprosił o znalezienie innej "grupy testowej". Sprzeciw kosztował go wolność: trafił do lochów, spustoszony torturami, złamany psychicznie i fizycznie, pozostawiony przejmować kontrolę nad Ernestem w momentach skrajnej potrzeby (albo, gdy po prostu miał na to ochotę), zwiększając jego moc, ale też grożąc utratą kontroli. Ernest uciekł, ranny, ale wolny. Dziś przemierza Mathyr, żyje w cieniu paktu i własnych ambicji oraz chęci zemsty. Powraca do pracy nad bronią — tym razem wedle własnych zasad, łącząc technologię oraz magię, jeśli ta nawinie mu się w ręce. Nie podlega królowi ani żadnym szajkom — działa tam, gdzie opłaca się najbardziej. Doświadczenie nauczyło go jednego: nikt nie zadba o niego lepiej niż on sam. Zaufanie to luksus, na który rzadko kto zasługuje. Sojusze to transakcje, a lojalność — waluta, którą wydaje się tylko wtedy, gdy cena jest wygodna.
POWIĄZANIA/DODATKOWE
_____________________________________________________________________
cytat: Thomas Borchert - Hell to your doorstep
zapraszam do wątkowania
[Dziem dobry ^^]
OdpowiedzUsuńOstatnie wydarzenia z życia sprawiały, że Ennis przechodziła drobną przemianę. Pomieszkiwanie w Argarze, te specyficzne relacje, konflikt z Acairem, plan na Helgę, pomoc Aciemu i wędrówka z nim... Chłopak też się zmienił, nic w sumie dziwnego po doświadczeniach jakie miał, ale... Ugh... Ennis miała ostatnio nieco mętliku w głowie i właśnie dlatego postanowiła, że do Argaru chociaż część drogi przejdzie brzegiem. Rozstała się z Acairem jakiś dzień drogi od Marchwii, on ruszył w stronę Lerodas, a ona w swoją stronę. Mogłaby płynąć wpław, byłoby szybciej, a jednak ona wcale nie chciała docierać szybciej. Ubrana była w swój "pierwszy prawilny strój", pierwszy, który kupiła sama sobie, za swoje monety. Bezrękawnik przylegający do ciała i luźniejsze spodnie. Bose stopy przewiązane bandażami w śródstopiu, tak w razie jakby trzeba było kogoś skopać po drodze. Standardowo dwie sakwy po bokach i pas z krótkim mieczem oraz teleskopowym kijem. Nuciła coś sobie pod nosem i chociaż wyglądała na mało skupioną, bo wędrowała dość skocznym, nieco tanecznym krokiem, to nie zapominała o wrodzonej wręcz ostrożności i czujnie nasłuchiwała otoczenie.
Ennis
Kiedy miała tuż za rogiem jeden z rozstajów dróg, jej czułe uszy wyraźnie wyłapały znajome imię. Helga? Białowłosa odruchowo przechyliła głowę. Czyżby kolejny "niezadowolony klient"? Uśmiechnęła się pod nosem i nieco przyspieszyła kroku, poprawiła tobołek niesiony na plecach, a kiedy tylko zobaczyła w oddali mężczyznę, uniosła dumnie brodę.
OdpowiedzUsuń- Wykorzystała Cię i porzuciła, czy to raczej historia o niespełnionej miłości, hm? - rzuciła prześlizgując złotym spojrzeniem po jegomościu. Był całkiem urodziwy, nie ma co. Mruknęła zadowolona. - Mmm... ciasteczko - zachichotała. - Co tu stoisz jak ta pizda i wykrzykujesz najbardziej zjebane imię tego świata? - skrzyżowała ręce na torsie, patrząc mu w oczy wymownie.
Ennis
Uniosła brew na ten jego smutny uśmiech. Poczuła się trochę jak w teatrze, ale może była na tym punkcie odrobinę przewrażliwiona? Przewróciła oczyma na własne myśli. Jebać, wolała przewrażliwienie od naiwności.
OdpowiedzUsuń- Trzy lata? Ha... Frajer... Wziąłeś coś sobie chociaż w zamian? - zapytała z lekką kpiną w głosie. Dalej taksowała go wzrokiem, zdecydowanie nie wyglądał na kogoś majętnego, ale doskonale wiedziała, że pozory potrafią mylić. Słysząc zwrot jaki do niej zastosował udała dreszcze. - O bo mnie coś zmrozi... Panienko... Ha! - przetarła wyimaginowaną łzę spod oka i pokręciła głową rozbawiona. Uśmiechnęła się pod nosem gdy wspomniał o przeklinaniu imienia. - Rozumiem, nie pajasz sympatią do naszej słodkiej Pani van - zwróciła uwagę na ten specyficzny uśmiech, który pojawił się na jego twarzy dosłownie na sekundę. - Hmm... Ciekawe... Doprawdy... Helga zrobiła coś takiego? No niemożliwe - ciężko było nie wyczuć jej sarkazmu. - No nic, nie pomogę, nie mam mapy, a nawet jak bym miała, to bym nie dała - wyszczerzyła się do niego i wzruszyła ramionami. - Powodzenia w szukaniu trasy, ja idę dalej, prosto do migoczącego niesamowitą wyjątkowością Argaru - zaczęła go wymijać i iść dalej przed siebie, z łobuzerskim uśmiechem na twarzy.
Ennis
Ennis uśmiechnęła się pod nosem.
OdpowiedzUsuń- Wyglądasz bardziej na trupa niż ona, ale to nie znaczy, że nic nie wziąłeś. Wiedza, informacja, to czasem cenniejsze niż materialny dobytek - stwierdziła. Zmrużyła oczy, gdy nagle wysyczał kolejne słowa. Mimika twarzy mówiła jej, że typ tego kompletnie nie kontroluje, jakby wyrwało mu się mimowolnie z ust. - Ciekawe... - szepnęła baczniej go obserwując. Jeszcze raz prześlizgnęła wzrokiem po całej jego posturze. Minę może i zrobił groźną, jednak strachu w oczach Ennis nie uświadczył, trochę się już grozy w życiu naoglądała, to co miała tu teraz była niczym kaszka z mleczkiem. Wzruszyła ramionami, gdy przeprosił i wspomniał coś o odbijaniu. Nie specjalnie ją to obchodziło, chociaż czarnowłosy sprawiał wrażenie dość interesującego. Może będzie się dało co nieco go wykorzystać? Uśmiechnęła się zadziornie, gdy wspomniał o tej Panience.
- Ennis - odpowiedziała. - Najgorsza kobieta na świecie - zachichotała. Bacznie obserwowała jego reakcje, a ta którą zobaczyła po krótkim użyciu "van" dała jej dość wiele odpowiedzi. Uśmiechnęła się do niego zadowolona. - Taki stary, a jeszcze się nie nauczył, że miłość to ułuda? Aż przykro patrzeć - prychnęła cicho i zaraz uniosła brew. - Tam? - szedł do Argaru? No nieźle... Zaśmiała się na jego propozycję wspólnej wędrówki. - Jeżeli dotrzymasz mi kroku - wzruszyła ramionami. - Zaznaczę tylko, że raczej kiepski ze mnie kompan podróży - posłała mu kolejny łobuzerski uśmiech i stanęła mu na drodze, zwracając się do niego twarzą w twarz. - Lubię prowokacje, ryzyko, jestem samolubna i chronię jedynie własny zadek - patrzyła mu prosto w oczy, a w spojrzeniu nie brakowało figlarnych iskierek. - Dalej zainteresowany? - szepnęła.
Ennis
Ennis teatralnie zarzuciła włosami.
OdpowiedzUsuń- Cóż, z grzeczności nie zaprzeczę - zatrzepotała rzęsami i ponownie lekko się zaśmiała. Kowal i rzemieślnik, no proszę... W to była w stanie uwierzyć, ale podpadała jej przeciętność. Zwykle przeciętni tego nie podkreślali. Uśmiechnęła się jednak uroczo. - No jak miło mi poznać - rzuciła, chociaż ton głosu jasno wyrażał, że zdecydowanie było jej to obojętne. Uśmiechnęła się pod nosem na jego słowa, a gdy pochwalił jej wygląd spojrzała wprost na jego krocze.
- Och, pewnie jeszcze liczysz na przygodę - wróciła spojrzeniem do jego oczu - Taki po niewoli musisz być nieźle wyposzczony - mruknęła i odwróciła się twarzą do kierunku marszu. Ruszyła dalej. - Co dostanę w zmian? Rzecz jasna pytam w kontekście wskazania odpowiedniego kierunku drogi - obejrzała się na niego, dalej z łobuzerskim uśmiechem. - Wykujesz mi swoimi silnymi ramionami jakiś niesamowity miecz, przeciętny Erneście, kowalu i rzemieślniku?
Ennis
Dla Ennis niewola była dość oczywista, łączyła kropki, a Ernest wspominał o straceniu trzech lat, o zabraniu wszystkiego i rzucił jeszcze kilka innych ochłapów, które dla niej łączyły się w całość. Ktoś wolny raczej nie ma potrzeby odbijania sobie jakichkolwiek lat. Słysząc o Heldze kochance pierwszy raz zwątpiła, że mówią o tej samej osobie, ale jedynie ponownie zmierzyła mężczyznę wzrokiem. Trochę z tą kobietą przebywała i ciężko jej było uwierzyć, że ta oddaje się tak przyziemnym rozpustą, ale może taką miała odskocznię. Była też opcja, w której Ernest po prostu kłamał lub rzeczywiście mówił o innej Heldze. Wzmianka o przyjacielu odrobinę Ennis rozbawiła.
OdpowiedzUsuń- No proszę, musisz być naprawdę blisko ze swoim członkiem. Mam nadzieję, że nie będziesz mu szeptać słodkich słówek, gdy już przyjdzie nam się rozkładać do spanka - zachichotała, dalej bacznie go obserwując. - Hmm... a sakwy? - poklepała te swoje. - Te już są mocno wynoszone i nie wiem ile jeszcze ze mną wytrzymają. Raz podróżuję brzegiem, raz wodą, ten materiał raczej ciężko to znosi, sakwy bardziej by mi się przydały - stwierdziła i sięgnęła po miecz, którym ścięła kilka czubków młodych drzewek. - Na miecz w sumie nie narzekam, a dwóch nie potrzebuję - stwierdziła, chowając broń do pochwy. Spojrzała na Ernesta wyczekując odpowiedzi.
Ennis
Ennis zaśmiała się pod nosem.
OdpowiedzUsuń- Nie wątpię, dosłownie połączyło Was przeznaczenie - uniosła kącik ust, idąc swobodnie dalej. Słysząc o postoju spojrzała po nim niepewnie. - Jesteś pewien, że jeden postój Ci starczy? - brzmiało zaskakująco szybko, kojarzyła, że to jednak dość żmudny proces, szczególnie gdy, jak twierdził Ernest, nie miało się nic. Zaśmiała się na wzmiankę o kruczku w ich umowie. - Och schlebiasz mi. Czy to zaręczyny? No nie wiem, nie mogę zagwarantować, że szybko mi się nie znudzisz i któregoś dnia, mimo wszystko obudzisz się sam na pustkowiu - uśmiechnęła się do niego zadziornie i spojrzała po jego dłoni, a na kolejne stwierdzenie spojrzała mu prosto w oczy. - Jeżeli najpierw Cię zabiję to raczej nic więcej nie poczujesz - szepnęła do niego konspiracyjnie, ale koniec końców uścisnęła mu dłoń. - Jak tylko zobaczysz wejście do Argaru - powtórzyła po nim.
Ennis