Perun I bezwzględnie prze naprzód. Pali Lerodas. Jego żołnierze panoszą się na ziemiach Mathyr, wyłapują nieczystych krwiście, gwałcą, mordują, sieją zamęt.

Helga rusza w stronę Siivet Lasku. Jej oddziały ostrzą swe zęby, idąc nie zostawiają za sobą żywej duszy.

A Argar? Co z młodym państewkiem? Argar bawi się znakomicie na tańcach w Heim, śmiejąc się pozostałym w twarz.

Poproszę więcej siebie...



Zadar

19 lat (30.04) | Posiadacz kryształu ognia | Obecnie gdzieś w drodze | 180 cm

Zadar przyszedł na świat w Mistvale, niewielkiej wiosce położonej w pobliżu Slavit. Szybko stracił swoich rodziców i wychowywał się pod skrzydłami swojego dziadka Masława. Wraz z młodszą siostrą Dobromiłą spędzał większość czasu na roli pomagając starszemu mężczyźnie w utrzymaniu całej rodzinki. Nigdy im się nie przelewało, z trudem wiązali koniec z końcem, ale chłopak nie narzekał. Najważniejsze, że miał swoich bliskich i mógł dzielić się z nimi swoimi radościami oraz smutkami. Rodzina była dla niego najważniejsza. 

Utracił ją jednak w pierwszych dniach zbrojnych działań Peruna I. Wraz z Dobromiłą i Masławem spłonęło ich skromne domostwo. Chłopak próbował ich ratować, ale jego przyjaciele mu na to nie pozwolili. Było na to za późno, więc powstrzymali go siłą od wskoczenia w ogień. Zadar nie miał zbyt wiele czasu na opłakiwanie zmarłych, bo niemal od razu musiał wynieść się z Mistvale. Niemal od razu ruszył w drogę wraz z wieloma poszkodowanymi Polszanami.
 
Niezbyt długo został zupełnie sam, a to za sprawą swojej własnej dobroci serca i wyczulenia na krzywdę ludzką. Przygarnął pod swoje skrzydła 6-cioro dzieci w wieku 6 - 12 lat. Postawił sobie za cel ochronę dzieci i zapewnienie im przyszłości. Pieszczotliwie nazywa ich swoimi "Gołębiami". Wraz z tą gromadką ruszył w zupełnie inną stronę niż pozostali. Tak właśnie znalazł się pomiędzy Fjelldod a Kryształowym Lasem, gdzie niewielka jaskinia posłużyła im za schronienie. 

Niestety opieka nad 6-ciorgiem dzieci okazała się być niemal ponad jego siły. Samo wykarmienie ich już sprawiało mu nieco problemów, a co dopiero mówić o targających nimi chorobami. To dlatego koniec końców zdecydował się wejść do Kryształowego Lasu. Postanowił zdobyć kryształ dla ratowania Gołębi i po morderczej wręcz przeprawie i dość wyczerpującym spotkaniu z Gabrielem, otrzymał kryształ ognia. 

Wraz z nim wrócił z powrotem do swoich "Gołębi" i stracił przytomność. Nie było go wiele dni, a kiedy w końcu przebudził się ponownie, zabrał dzieciaki ze sobą i ruszył w stronę Argaru uznając, że może tam będzie bezpieczniej dla dzieci.



[Kontakt: m.e.wiggin@gmail.com
 Wizerunek został znaleziony na Pintereście.
 Przyjmiemy wszystkie wątki :) ]


24 komentarze:

  1. No to ja oczywiście jestem chętna na wątek :D Nie wiem kim, możesz sobie wybrać xD

    OdpowiedzUsuń
  2. Tego dnia Ennis zmierzała w stronę Ardei. Już spory czas temu posłała wici za Acairem, wiedziała, że podróżuje z Walwanem, co znacznie ułatwiało identyfikację chłopaka. Kilka dni temu otrzymała informacje zwrotną, podobno ktoś pasujący do opisu chłopaka oraz jego uszatego przyjaciela, wylądował w Ardei, wylądował w dość ciężkim stanie zdrowotnym. To był dość istotny szczegół, który sprawił, że En postanowiła opuścić Argar. Acair był jej i tylko ona mogła go krzywdzić. Podróż ta była inna pod co najmniej kilkoma względami. Białowłosa po raz pierwszy podróżowała ze swoim bagażem, z rzeczami, które w pełni należały do niej. Miała na sobie ciuchy zakupione wraz z Orianną, pierwszy raz miała wrażenie, że wybywa, ale ma gdzie wrócić... Wszystko to było dość dziwne. Nawet na plecach niosła niewielki tobołek z ciuchami na zmianę. Skoro już trwały te wojenne rewolucje, to w eterze chciała się prezentować mniej drapieżnie, a ubrania znacznie to ułatwiały.
    Teraz była jakąś godzinę drogi od swojego celu, postanowiła zrobić postój na rzecz małego polowania. Wolała nie wchodzić do Ardei głodna. Białowłosa odłożyła swój tobołek na ziemi, niedaleko płynącej tu rzeki, zaczęła się rozbierać, zostawiając sobie przy pasie jedynie swoje saszetki i broń. Mimo noszenia ciuchów nie zmieniała ciała, nadal okrywały je łuski, więc nie była w pełni naga. Rześko ruszyła do wody, co by upolować sobie jakąś smaczną rybę.

    Ennis

    OdpowiedzUsuń
  3. Polowanie już od dawna weszło mu w nawyk, miał wrażenie, że nawet gdyby postawiono przed nim stoły pełne świeżego mięsa, to on i tak wolał by zjeść posiłek z własnoręcznie upolowanej zwierzyny. W Argarze urzędował już na tyle długo, że i tutejszej fauny się nauczył. Gorry miały wyjątkowo dobre mięso, bardzo delikatne, a zarazem nie były duże, więc i odpadu było znacznie mniej. Jeszcze ta ich skóra, bardzo miękka. Mohe ostatnio pracował nad nowym kocem, więc łapał te łasicowate bardzo chętnie. Zszywał później ich oprawione futerka w jedną całość. Brakło mu kilka sztuk do zakończenia swojego projektu. No, musiał też po drodze nazbierać kilku składników do produkcji Łapy, więc dzień zapowiadał się dość pracowicie.
    Zdołał złapać trzy Gorry i właśnie kucał przy jednym ze strumieni, oprawiając mięso. Od jakiegoś czasu czuł się obserwowany, a że tropicielem był świetnym, to dość szybko zrozumiał, że nie zwierz go ogląda. Skupił się na pracy, jednak czuwał, w razie gdyby nieznajomy chciał go zaatakować. Ostatecznie wstał po oprawieniu drugiej łasicy i spojrzał w stronę chowającego się chłopaka.
    - Dobrze, że nie jestem Argarką, bo zaraz byś dostał w dziób za podglądanie - rzucił z zadziornym uśmiechem.

    Mohe

    OdpowiedzUsuń
  4. Właśnie nurkowała, kiedy poczuła, że do wody wszedł ktoś jeszcze. Dość szybko zlokalizowała "intruza" i z czystej ciekawości wypłynęła na powierzchnie. Wynurzyła się w dość płytkiej wodzie, bo ta po wstaniu sięgała jej do pępka. Rozbawiona przekręciła głowę, gdy usłyszała to "Pani". Zachichotała na przeprosiny.
    - No nie wiem czy nie zamierzałeś, muszę się srogo zastanowić czy nie zasłużyłeś na karę. Oglądaj mnie w tej niesamowitej okazałości mogę jedynie wybrańcy. Teraz będziesz musiał się takim stać - ponownie się zaśmiała.

    Ennis

    OdpowiedzUsuń
  5. Ennis go po prostu obserwowała rozbawiona. Aż tu było czuć swąd jego zawstydzenia, chyba się chował pod kamieniem.
    - No właśnie, żaden. Jeżeli chcesz ujść z życiem to będziesz musiał to zmienić - wyszczerzyła się, dalej bacznie śledząc go wzrokiem. Sama ruszyła w stronę brzegu i szła pewnym krokiem. - Nie słynę z wybaczania, musisz zapłacić za widoki - oznajmiła uśmiechając się pod nosem.

    Ennis

    OdpowiedzUsuń
  6. Ennis nie spuszczała chłopaka z oczu. Przeszła nawet tuż obok niego, kiedy zmierzała w stronę brzegu. Otarła się lekko ramieniem o jego ramię i zacmokała.
    - Oj, oj... Jeszcze doliczymy dotyk... Cena rośnie... - rozbawienie nie znikało z jej twarzy. Wyszła na brzeg i obróciła się przodem w stronę chłopaka. Łuska nadal przysłaniała całe jej ciało, ale nie zamierzała się ubierać. Założyła jedną z dłoni na biodro i wbijała wzrok w nieznajomego. Figlarny uśmieszek i wzrok nie znikał z jej twarzy. Kiedy i on wyszedł, zaczęła powoli go obchodzić, a słysząc propozycję zrobiła minę, jakby rzeczywiście się zastanawiała. - Towarzystwem mówisz, tak? - zatrzymała się za nim i pochyliła nad jego uchem. - A jaki rodzaj towarzystwa chciałbyś mi zaproponować? - szepnęła.

    Ennis

    OdpowiedzUsuń
  7. - Moja?! - En udała oburzony ton. - To Ty powinieneś zejść mi z drogi! - rzuciła z agresja w głosie, ale zaraz znowu zachichotała. - Za te paskudne oszczerstwa zapłata rośnie podwójnie - szepnęła mu na drugie ucho. - Mmm... pięknie pachniesz strachem - oblizała usta i obeszła go, by stanąć z nim twarzą w... dłonie zasłaniające twarz. - Zdziwiłabym się, gdybyś umiał - rzuciła dość opryskliwie. - Trzęsie się jak osika, ale język na cipce to proponuje, ciekawy przypadek - ponownie się zaśmiała i ruszyła do jego rzeczy, aby je sobie przeszukać. Może miał coś przy sobie ciekawego?

    Ennis

    OdpowiedzUsuń
  8. Ennis ponownie zacmokała, udając niezadowolenie.
    - Bezczelny gówniarz śmie mnie oskarżać… Bardzo brzydko – pokręciła głową i złapała jego portki, by wciągnąć je na siebie i zachichotać. Obróciła się dookoła własnej osi, oceniając czy wdzianko leży wygodnie. – Jak wyglądam? – obejrzała się na chłopaka z zadziornym uśmiechem. – Ładnie? – wyszczerzyła się i zarzuciła na siebie również jego koszulę. Obserwując uważnie dzieciaka, zapinała sobie powolutku guziczek po guziczku. – Och Słonko, nie dodawaj sobie, może i przypominam zwierzaka, ale nie jestem aż tak ograniczona, by „towarzystwo” rozumieć jedynie jako podtekst seksualny – wydęła usta, robiąc przy tym urażoną minkę. – Normalnie serce się kraja – zachlipała lekko.

    Ennis

    OdpowiedzUsuń
  9. Mohe stał, powoli ściągając skórę z Gorry i dalej obserwował chłopaka, który wyszedł z ukrycie dopiero po czasie. Indianin uniósł jedną z brwi słysząc o napadzie. Poskładałby tego dzieciaka raz, dwa, ale jego burczenia w brzuchu ciężko było nie usłyszeć.
    - Pewny jesteś, że chcesz by był to napad? Nie mam w zwyczaju dawać się napadać i w moim przypadku nie masz co liczyć na pokojowe rozwiązanie. Oczywiście jeżeli to rzeczywiście jest napad – spojrzał po chłopaku i odłożył na kamieniu kolejną oprawioną Gorre. Nie spuszczał przy tym oka z nieznajomego „bandyty”.

    Mohe

    OdpowiedzUsuń
  10. En ponownie się zaśmiała.
    - No wiem - odparła mało skromnie i kiedy już zapięła wszystkie guziki to dziarskim krokiem zbliżyła się do nieznajomego. Stanęła z nim twarzą w twarz, spojrzała prosto w oczy. - Och doprawdy? A w jakich kolorach byłoby mi do twarzy? - zapytała z zadziornym uśmiechem. - Ja sugerowałam? Ależ gdzie tam. Może po prostu to Ty masz tak brudne myśli - ponownie się zaśmiała. - Możesz co najwyżej spróbować dobrze go ze mną spędzić, chociaż jak tak na Ciebie patrzę... - ponownie zaczęła go obchodzić i oglądać jak jakiś towar w sklepie. - To raczej szybko się Tobą znudzę - wydęła usta, stwierdzając swoje. - Właściwie to już zaczynam się baaaardzo nudzić. Co na to zaradzisz, Dziubku? - znowu się przed nim zatrzymała i ścisnęła oba jego policzki swoimi palcami.

    Ennis

    OdpowiedzUsuń
  11. Mohe poczuł pewnego rodzaju ulgę. Nie specjalnie mu zależało by zabijać chłopaka. Dalej bacznie go obserwował i lekko kiwnął głową, gdy ten zapewnił co do braku jakiś negatywnych intencji.
    - W razie gdybyś kłamał, mowa ciała szybko Cię zdradzi - rzucił jedynie dla ostrzeżenia. - Cóż, widziałam wiele bardziej bezczelnych, więc jakoś przeżyję - uniósł lekko kącik ust, a na propozycję nauki wyraźnie się zdziwił. Prześlizgnął wzrokiem po calej jego posturze i kiwnął na kamień, co by chłopak sobie usiadł. - Pierwsza zasada, nie polujesz z pustym brzuchem. Jak łowy mają być udane to nie możesz się rozpraszać. Ogień rozpalić umiesz? - zapytał. - Zjemy coś i zobaczymy, może Cię nauczę, ale nic jeszcze nie obiecuję - zaznaczył.

    Mohe

    OdpowiedzUsuń
  12. Ennis przewróciła oczyma.
    - Zero kreatywności - wystawiła lekko język i skierowała na niego palec wskazujący, udając przy tym odruch wymiotny. Słysząc pytanie zaśmiała się i spojrzała po chłopaku. - Naga? Nie byłam naga ignorancie. Gdybym była to już byś nie miał oczu... - to ostatnie wyszeptała w jego stronę i zachichotała. - Śmiem twierdzić, że w życiu nie widziałeś nagiej kobiety, więc w sumie co się dziwić, że mylisz definicje - prychnęła kpiąco. - Okraść mnie? Błagam... - zarzuciła włosy za plecy i pokręciła głową w rozbawieniu. Spojrzała zaraz po nim uważnie i uśmiechnęła się zadziornie. - A co będę z tego miała, że Ci je oddam? - wyszczerzyła się do niego. - Niby na co mi wdzięczność jakiegoś chłopka roztropka...? - uniosła jedną z brwi. - Skoro nie masz czym zapłacić za oglądanie mej nieziemskiej persony, to zabieram ciuchy - posłała mu buziaczka i odwróciła się na pięcie, po czym ruszyła do własnych tobołków i zaczęła pakować własne ubrania. - Miłego, Słodziaku - puściła mu jeszcze oczko i wróciła na swój szlak wędrowny.

    Ennis

    OdpowiedzUsuń
  13. Mohe dalej oprawiał Gorry, robił to jednak automatycznie, więc wzrok mógł skupić na chłopaku. Rozpalanie ogniska poszło mu dość sprawnie, więc gdy ich oczy się spotkały Indianin kiwnął głową z aprobatą.
    - Rzeczywiście potrafisz - przyznał i zaczął szukać w okolicy kija, który może posłużyć za rożen. Spojrzał pytająco na bruneta, gdy wspomniał o głodzie, a raczej jego braku. Troska w jego oczach sporo mówiła. - Kogo tam masz pod skrzydłem? Chorą ukochaną? - zapytał, bo to akurat najbardziej mu pasowało. Udawał, że nie jest głodny, chodził szukać jedzenia, próbował rabować i pewnie oddawał wszystko co znalazł kobiecie, co by ta doszła do siebie.

    Mohe

    OdpowiedzUsuń
  14. Łowy z Natanem okazały się dość udane. Dorwali jedną kopytną sztukę, która spokojnie starczyłaby na kilka porządnych obiadów. Radomira i Blus zabrali się za oprawianie mięsa, a Natan im w tym pomagał. Musieli działać w miarę sprawnie, aby Polszanie przypadkiem nie wyczaili okazji. An w tym czasie ruszyła do kuchni, poza kopytnym dopadli jeszcze dwie sztuki szaraków, tak przynajmniej nazywała je sama Akane, bo przypominały jej zające, jednak miały dłuższe ciała i więcej par kończyn. Przyjaciel opowiadał jej, że to zwierzęta o najdelikatniejszym mięsie w tych rejonach, a Zadar właśnie o takim wspominał.
    - Hej – powitała wchodzącego do kuchni chłopaka. – Lepiej się nie nadwyrężaj. Zasada pierwszej pomocy mówi, że jak chcesz zadbać o innych to musisz przede wszystkim zadbać o siebie – mówiła spokojnym tonem i posłała mu lekki uśmiech. – Z szóstką dzieci i dwójką staruszków na głowie może nie być lekko – dodała. Radomiła i Blus byli co prawda bardzo pomocni, ale wiek robił swoje i nie wszystko ogarniali. Na pochwałę posłała mu wdzięczny uśmiech. – Dzięki, gulasze mi do tej pory wychodzą najlepiej. Nie jestem mistrzynią gotowania – ostrzegła z lekkim śmiechem. – Ale do pieczywa powinno pasować – dodała i przemieszała w garze. – Jak się czujesz? – zapytała jeszcze.

    Akane

    OdpowiedzUsuń
  15. Mohe uśmiechnął się pod nosem i zaraz zaśmiał krótko.
    - Jakby wszystkie kobiety leciały na "dobrą partię" to niewielu by je miało - rzucił rozbawiony, zaraz jednak spoważniał słysząc o dzieciach. Uniósł wysoko brwi. Niezłe stadko mu się uzbierało. Zmarszczył zaraz czoło. - A na co Ty im się głodny przydasz? Myślisz, że dla wojaka ma znaczenie czy rozpruje ich pełne, czy puste brzuchy? - spojrzał po nim krytycznie. - Jak chcesz je bronić to musisz mieć na to siły, na co im chuchro, które w szóstkę same rozłożą na łopatki? - nie rozumiał takiego podejścia. Słaba jednostka nigdy nie upoluje tyle zwierza co silna. Nigdy nie obroni równie dobrze. - Ty im zmartwień chcesz dodać czy pomóc? - zapytał z wyraźnie zdezorientowaną miną. - Gorrą ich nie nakarmisz. Upolujemy coś większego, ale masz najpierw zjeść. Sam nie będę tachał mięsa do tych dzieci. Masz się zajeść na tyle by mieć siły upolować i donieść zwierza do domu - polecił i zaczął szykować oprawione łasicowate co by je spiec nad ogniem.

    Mohe

    OdpowiedzUsuń
  16. Akane spojrzała po Zadarze.
    - Gdyby i Ciebie utłukli to wątpię, że po nią by nie wrócili – zauważyła, lekko wzruszając ramionami. – Jak chce się ratować innych to warto mieć ku temu środki, by rzeczywiście uratować, a nie skończyć jako ofiara jedna z wielu. Tak przynajmniej uważam – przyznała. – Z motyką na Słońce to nie warto się porywać, wiem, że to trudne, sama ruszyłam na wielu w Twojej sprawie, no ale ja mam nieco większe możliwości i nie byłam sama – uśmiechnęła się do niego lekko. Zaśmiała się na jego stwierdzenie. – Całkiem możliwe, ale oni akurat czasem lubią jak im ktoś Twojego pokroju pozawraca głowę – puściła mu oko. – Skoro jakoś się udaje, to znaczy, że jesteś dość zaradny – rzuciła luźno i zaraz odeszła od gara co by przygotować miseczki i łyżki. – Dobrze gadasz, rzeczywiście nie trzeba i pasuje to zarówno do mojego gotowania, jak i Twojej zaradności – poruszyła zabawnie brwiami i rozlała im jeszcze po kubku maślanki przygotowanej przez Radomiłę. – Gulasz z godzinkę się musi pogotować, więc nim się zrobi, to możemy wypić – zaproponowała i sama usiadła na niedalekim stołku. – Boleć to może szczególnie jutro, zwykle w dzień takich wydarzeń działa jeszcze adrenalina, a jak się już ciało uspokoi i zaczynają do niego docierać te wszystkie impulsy, to się dopiero zaczyna. Polecam chłodną kąpiel, idealna na obolałe mięśnie – zdradziła i spojrzała po nim uważniej. – Jesteś z Slavit, czy z jakiejś innej wioski? – zapytała.

    Akane

    OdpowiedzUsuń
  17. Mohe przytaknął mu głową.
    - Jest i taka opcja – przyznał. Zaraz też jego mina złagodniała. Dobrze, że przynajmniej w tym temacie chłopak nie dyskutował. – W temacie dzieci możesz moją gościnność nadwyrężać do woli – rzucił z lekkim śmiechem i na kolejne wyznanie wzruszył ramionami. – Ja wolę zapewnić im większe bezpieczeństwo, niż tylko zapełnić im brzuchy – przyznał. Słuchał go w temacie polowania i kiwnął głową. – Ryby też są dobre, jaja, ryby, mięso czy mleko w różnych formach. Leśne zbiory to dobry dodatek w diecie, więc nie jest z Tobą aż tak źle – puścił mu oko. Trochę się zdziwił wyznaniem co do roli. – Nie rozumiem… dlaczego nie musiałeś? – zapytał. Jego plemię również uprawiało ziemię, wiele osób ją uprawiało, ale i tak jedli mięso. Ci bogatsi mieli własne zwierzęta na ubój, ale biedniejsi również często polowali, nie zawsze mogąc sobie pozwolić na kupno mięsa.

    Mohe

    OdpowiedzUsuń
  18. Akane kiwnęła głową.
    - Tak, warto się stawiać za słabszymi, ale osobiście uważam, że w takich sytuacjach trzeba brać pod uwagę ten najgorszy scenariusz. W przypadku żołnierzy Polszan niestety na szali stawiasz życie, a nie tylko obitą twarz czy usłyszenie kilku przykrych słówek. Na przyszłość po prostu trochę bardziej uważaj. Nawet gdyby Radomiła się dobrze schowała, to zapewne ciężko by jej było nie mieć Cię na sumieniu - stwierdziła spokojnie z lekkim uśmiechem. Skrzywiła się lekko gdy wspomniał o krysztale i energicznie pokręciła głową. - Zdecydowanie nie mam - zapewniła. - I nie zamierzam mieć - przyznała, a na kolejne stwierdzenie wzruszyła ramionami. Cóż, same jej oczy zdradzały, że nie jest zwykłym człowiekiem. W końcu w tęczówkach ludzi raczej nie kręciły się drobiny pyłków. Na pytanie o zdolności zaśmiała się lekko. - Zależy jakich, zdolności Argarczyków są dość różnorodne - zauważyła. - Ja swoje ćwiczę od jedenastego roku życia, przynajmniej niektóre, inne trochę krócej, a jeszcze inne dopiero lepiej poznaję - puściła mu oko. - Naukę walki zaczęłam, gdy miałam dziewięć lat, ale cały czas ćwiczę i się doszkalam. Akurat treningów w życiu to miałam wiele - przyznała z lekkim śmiechem. Na słowa o szczęściu posłała mu lekki uśmiech. - No to się ciesz, szczęście się często przydaje - stwierdziła z tym samym wyrazem twarzy. Kiwnęła głową na jego podziękowania i zaraz nadstawiła ucha. Mistvale? Chyba nie słyszała jeszcze o tym miejscu. Widząc jak zmienia się wyraz jego twarzy, dotknęła lekko ramienia Zadara. - Przykro mi, że tak piękne miejsce spotkał taki los, ale wiesz co...? Trzeba mieć nadzieję, że uda się przywrócić mu dawny urok, może nie dziś, nie jutro, ale kiedyś. Kto wie, może z czasem stanie się jeszcze piękniejsze? - uśmiechnęła się do niego.

    Akane

    OdpowiedzUsuń
  19. Akane spojrzała po nim i pokręciła lekko głową.
    - To nie jest to samo, ja wskoczyłam przygotowana i z obstawą, Ty wskoczyłeś bez przygotowania. Ja wskoczyłam się z nimi bić, Ty wskoczyłeś dać się pobić - pstryknęła go w ucho i puściła mu oko. - To zdecydowanie nie jest to samo - uśmiechnęła się kącikiem ust. - To nie do końca takie proste... Widzisz, znam osobę, która jest obeznana w życiu po śmierci. Wiele dusz błąka się po świecie z powodu wyrzutów sumienia. Nie wiem jak byłoby w Twoim przypadku, ale to nie do końca tak, że po śmierci wszystko przestaje nas obchodzić - wyjaśniła mu spokojnie i lekko się uśmiechnęła. - Co do przerabiania, pewnie masz rację, Radomiła dała by radę. Ma Blusa i innych, którzy by jej w tym pomogli, chociaż osobiście uważam, że wnieść do świata może więcej, gdy nie zajmuje głowy trapiącymi ją myślami. No ale tu już wchodzimy w gdybanie, więc w sumie nie ma co się rozgadywać - stwierdziła z lekkim śmiechem. Przekręciła lekko głowę, gdy tak dziwnie zamilczał, miała wrażenie, że coś ukrywa, ale... Właśnie się poznali, więc nie oczekiwała, że będzie nad wyraz otwarty. Trochę ją zaskoczył jego komentarz. Parsknęła po chwili śmiechem. - Po pierwsze, mistrzynią jeszcze nie jestem, jest kilka spraw do doszlifowania, ale tak, czuję się w walce dobra - przyznała. - Po drugie, to nie był rezim, nie byłam w żadnej grupie specjalnej i moje życie nie opierało się o treningi - posłała mu krótki uśmiech. - To dość pokrętna historia, ale w skrócie rzecz ujmując trenowałam z tatą, robiliśmy też wiele innych rzeczy i... Jak mam być szczera to uważam ten przedział życiowy za bardzo przyjemny - wyjaśniła mu. Kiedy tłumaczył, że chodzi o osoby, nie o miejsce, lekko zacisnęła usta. - No tak, rozumiem. Jest jeszcze nadzieja, że znajdą się inne osoby. Nie zastąpią tamtych, ale może wprowadzą w Twoje życie takie wydarzenia czy emocje, że jednak postanowisz spróbować wrócić, chociażby na chwilę - posłała mu pokrzepiający uśmiech i kiwnęła głową, gdy wspomniał o "dziś". - No tak, za jakiś czas może Ci się zmienić, a jak się nie zmieni to też w porządku - rzuciła luźno.

    Akane

    OdpowiedzUsuń
  20. Mohe spojrzał po nim nieco pobłażliwie.
    - W obliczu tego o ostatnio dzieje się dookoła naprawdę uważasz, że są „chociaż” żywe? Bo na moje oko to spore osiągnięcie – przyznał. Słuchał o przyjacielu dziadka i kiwnął głową, a na wieść o uprawach energicznie klasnął w dłonie. – Idealnie się więc składa. Jak przeżyję te całe Polszańskie podboje to planuję ruszyć z małym interesem, a w nim zdecydowanie przyda mi się wiedza o uprawach. Co prawda jakąś tam wiedzę sam posiadam, ale w moich stronach uprawiało się trochę inne rośliny i pewnie w inny sposób. Chętnie poznam tutejszy, ale to na spokojnie – kiwnął głową, zadowolony, że poznał kogoś z takimi umiejętnościami. Mohe sięgnął po nóż i odkroił kawałek spieczonego z wierzchu mięsa po czym podał go Zadarowi. – Mamy więc umowę, ja uczę Cię polowania, a Ty mnie uprawy – patrzył mu w oczy. – Zdajesz się mocno głodny, chcesz to podzielę się swoim suszonym mięsem z poprzedniego polowania, na to przyjdzie nam jeszcze trochę poczekać – rzucił i sięgnął po jeden z płóciennych woreczków, które zwykle zabierał na polowania.

    Mohe

    OdpowiedzUsuń
  21. Akane kiwnęła głową.
    - Okey, ale to tym bardziej potwierdza, że jednak nie zrobiłam tak samo - uśmiechnęła się lekko do niego. Nie wnikała w tą całą miarę, ostatnio nie miała ochoty wnikać w takie tematy, szczególnie u nowo poznanych, ale nawet u przyjaciół. Widząc jego bladą twarz uznała, że nie warto ciągnąć tematu życia po śmierci. - Tego Ci życzę - odpowiedziała tylko, w końcu odchodzili Ci ze spokojem w sercu, więc uważała, że to dobre słowa. Spojrzała na niego pytająco, gdy zadał pytanie o trening. - No wiesz, to zależy co chcesz trenować, jeżeli chodzi Ci o ciało i fizyczne ćwiczenia to na pewno od rozgrzewek i małych kroczków. Dajmy na to jak chcesz zacząć biegać to nie lecisz od razu na duży dystans tylko zaczynasz od mniejszych i powoli je wydłużasz. Nie warto przesilać ciała bo takie przesilone mięśnie później potrafią na dni zabrać możliwość treningu. Warto słuchać własnego ciała. Lepiej robić krótsze treningi a częstsze, niż długie ale rzadkie - poleciła chłopakowi.

    Akane

    OdpowiedzUsuń
  22. Sama zaśmiała się krótko.
    - Ja na to patrzę inaczej, ale jasne, rozumiem, że w Twoich oczach może to rzeczywiście wyglądać "gorzej". Dla mnie osobiście wypada lepiej, bo dla mnie istotą jest prawdopodobieństwo mojej śmierci, a to było znacznie mniejsze, niż w Twoim przypadku. Znajomość ofiary to drugorzędna sprawa, przynajmniej dla mnie - przyznała z lekkim uśmiechem. Wysłuchała o co mu chodzi i kiwnęła głową. - Akurat w tym mogę Ci pomóc, w lekcji samoobrony znaczy. Dziś co prawda raczej możemy wziąć pod uwagę jedynie teorię, ale... Będę tu na dniach. Jeżeli masz ochotę to co nieco Ci pokażę przed lub po tym naszym ustalonym wypadzie - puściła mu oko. - Później co prawda długo mnie nie będzie, ale zawsze jedną lekcję będziesz miał za sobą. Takie totalne podstawy, pozycja, odpowiednie układanie dłoni. Bez obaw, nie oczekuję, że w kilka dni staniesz na nogi na tyle by się ze mną ponapierdalać - zaśmiała się krótko.

    Akane

    OdpowiedzUsuń
  23. Wzruszyła ramionami.
    - Nie nazwałabym tego byciem lepszą osobą. Po prostu inaczej się patrzy na takie sprawy, gdy ma się moc sprawczą by czemuś zapobiec, a inaczej, gdy tej mocy brak. O ile w przypadku osób znajomych zwykle reagujemy nawet gdy szanse są nikłe, o tyle przy obcych reakcje są bardziej przemyślane, przynajmniej u mnie. Gdybym była tu sama, a nie z bratem i gdyby wojaków było więcej to pewnie też bym nie zareagowała. Staram się po prostu ostatnimi czasy cenić siły na zamiary - puściła mu oko. - Ale to wcale nie robi ze mnie lepszej osoby - dodała. Zaśmiała się na te jego świecące oczy i kiwnęła głową.
    - Naprawdę - odpowiedziała. - Za kilka dni, będę tędy przechodziła z większą grupą istot, będziemy tu mieli postój, więc znajdę chwilę co by wpaść i Cię czegoś pouczyć - wyjaśniła, śląc mu lekki uśmiech. - Bardzo chętnie zobaczę te rezultaty, zobaczymy jak mi wyjdzie to całe nauczanie. Podobno jestem przemądrzała, więc może uda się w końcu przekuć wadę w jakąś zaletę - pokazała mu język.

    Akane

    OdpowiedzUsuń
  24. Mohe zaśmiał się pod nosem i pokręcił głową rozbawiony.
    - Takich „bardziej” to będziesz spotykał przez całe życie. Sam nie raz będziesz tym „bardziej” dla kogoś kogo spotkasz na swojej drodze – oznajmił dość prosto. Kiwnął głową zadowolony z umowy, a kiedy Zadar nie przyjął suszonego mięsa, Mohe sam złapał kilka kawałków i wsunął sobie do buzi, wzruszając ramionami. – Nie to nie, ale jak tu padniesz to nie licz, że zabiorę Cię na polowanie. Na polowaniu trzeba mieć siły, szczególnie grupowym. Średnia to pomoc czy nauka, gdy zamiast skupiać się na sprawach istotnych myślimy o jedzeniu. Jak nie nauczysz się dbać o samego siebie to nasze nauki na nic się zdadzą. Widziałeś kiedyś by kulawy wilk dokonał udanego polowania? Kulawy wilk może liczyć jedynie na resztki i to porzucone, a takich… W czasach wojny może być naprawdę niewiele – pouczył go.

    Mohe

    OdpowiedzUsuń

^