Klara siedziała na ławeczce przy domu Argarskiej medyczki - Febe. Ostatnio była pod jej opieką, gdyż podróż jaką odbyła w stronę Slavit zakończyła się zupełnie inaczej niż dziewczyna się tego spodziewała. Miała wrócić po prostu do domu… a tego już nie było. Spłonął z rozkazu Peruna, z resztą tak jak i całe miasto. Nie dość, że straciła dom, to pożar zabrał na tamtą stronę prawie całą jej rodzinę. Tylu ich było… Z dziewięcioosobowej rodziny przeżyła tylko ona, dwójka starszego rodzeństwa i jeden młodszy brat, który notabene zaginął i nie wiadome było czy rzeczywiście żyje. Jakby tego było mało, to razem z Klaudyną odszedł malutki Ksawery, siostrzeniec Klary oraz mąż siostry. Szczęście w nieszczęściu, bo chociaż całą rodziną wylądowali na drugiej stronie i nie musieli znosić tego, co znosiła dziewczyna. Serce ściskało się w piersi praktycznie za każdym razem, gdy zostawała sama. Jak nie myślała o zmarłych, to o zaginionym Klemensie… Miała chociaż nadzieję, że Kleofas i Klotylda wraz z mężem jakoś się jeszcze trzymali. Właśnie przed chwilą napisała do nich list, z pomocą przyszedł Nylian, bo akurat ją odwiedził i pomógł skleić odpowiednie słowa do rodzeństwa. Obiecał również, że dostarczy kopertę w ręce argarskiego roznosiciela, więc była spora szansa, że za jakiś miesiąc Klara dostanie odpowiedź. Może znaleźli Klemensa? Och, wiedziała już, że to będzie bardzo niecierpliwy czas oczekiwania.
Dziewczyna spojrzała na swoją usztywnioną kostkę, przesunęła wzrokiem na usztywniony łokieć i westchnęła ciężko, dotykając zabandażowanej głowy. Do tego wszystkiego dochodziły jeszcze ślady po głębokich rany na plecach i ogólnie poobijane ciało. Wyglądała jak siedem nieszczęść, mało tego… Czuła się dokładnie tak samo. Smętnie obserwowała krajobraz rozciągający się przed oczyma, a gdy zobaczyła wyłaniającą się z oddali ciemno-granatową czuprynę to oczy prawie od razu się zaszkliły.
Akane z początku szła dość powoli, ale kiedy zobaczyła, że przyjaciółka siedzi na zewnątrz, i że już ją wypatrzyła, to odruchowo przystanęła by te kilka sekund popatrzeć na nią w tym opłakanym stanie. Jej serce również się ścisnęło i zaraz ruszyła szybkim krokiem, by wpaść wręcz w ławkę i siadając obok Klary uściskać przyjaciółkę. Kasztanowo-włosa aż się zapowietrzyła. Wtuliła twarz w obojczyki dziewczyny i niemo płakała. An długo nic nie mówiła, po prostu ją tak tuliła, aż w końcu Klara odzyskała głos, a jej szloch przeciął powietrze.
- Płacz, wypłacz się spokojnie - szepnęła fiołkowo-oka, bardzo delikatnie kołysząc się na boki. Nie usłyszała sprzeciwu, wręcz przeciwnie. Cmoknęła czule czubek głowy rannej, wtuliła policzek w jej głowę i sama czując łzy pod powiekami, starała się spokojnie oddychać. Przyjaciele teraz mocno jej potrzebowali, a ona nie zamierzała ich zawodzić. Sama zawsze mogła na nich liczyć w potrzebie. Długo czasu chowała w objęciach tę małą. Czuła od niej coś dziwnego. Nie tylko żal i rozpacz… To było coś więcej. Bujała ją dalej, a Klara powolutku się uspokajała.
- Zaśpiewasz mi coś? - szepnęła ledwo słyszalnie. Akane uśmiechnęła się delikatnie i odsunęła ją na chwilę od siebie.
- Jasne, że zaśpiewam - skrzyżowała z nią wzrok, a Klara dotknęła lekko jej mostka.
- Tak… od serca… Jak Ty to potrafisz… - poprosiła wpatrując się w nią tymi swoimi ufnymi, sarnimi oczami. Akane spojrzała po niej czule.
- Tak od serca to może zaboleć… - przyznała.
- Proszę… - szepnęła Klara, a An po prostu nie mogła jej odmówić. Przytaknęła jej głową i znowu ją w siebie wtuliła. Mathyrka ułożyła głowę między obojczykiem, a ramieniem dziewczyny i przymknęła oczy. Chciała usłyszeć to kojące śpiewanie.
Akane tuliła ją jeszcze chwilę w milczeniu i skupiła się na tym co czuła sama Klara. W umyśle zamigotały pierwsze słowa piosenki, które skojarzyły się jej z teraźniejszym stanem przyjaciółki. Wzięła głębszy wdech, wypuściła powoli powietrze i zaczęła spokojnie śpiewać.
- Swobodny dryf, a teraz tonę. Raz pewna tak, później znów wątpię. Po co tu jestem? Dlaczego jestem? W podróży snów nikt doskonały. Jak żywy twór, choć oszukany. Tak chcą więc jestem… Do czego jestem? Bo wiesz… Ja… Już nie wiem, jak się czuć. Tak, staram się… Już nie wiem, jak mam czuć. Lecz kiedyś… Tak ja… Kiedyś, może tak - zaczęła nucić, dalej ją kołysząc. Łzy spływały po policzkach Klary. Nie rozumiała jak Akane to robi, ale piosenka trafiła prosto w jej serce. Nie prawie, nie ledwo… Była dokładnie w punkt. Nie miała pojęcia jak się czuć, ale gdzieś, gdzieś tam głęboko, mimo wszystko tliła się iskierka nadziei. Bardzo głęboko… Miała wrażenie, że jej szczęśliwe dzieciństwo skończyło się wraz z tragedią, jaka ją spotkała. - Skończyłam już rozdział o szczęściu, nic nie mów mu o moim lęku - An zaśpiewała dalej, a Klara jeszcze mocniej wtuliła buzię w jej ciało. - Nie po to jesteś. Do czego jesteś? Bo wiesz… Ja… Już nie wiem jak mam czuć. Tak, staram się… Już nie wiem jak znów czuć. Lecz kiedyś… Tak ja… Kiedyś… Kilka lat. Jak znaleźć mam do szczęścia drogę? Czym jestem tu? Czym stać się mogę? - tu fiołkowo-oka odsunęła się delikatnie od Klary, dotknęła jej policzka i spojrzała w oczy. - Do tego jesteś - powiedziała swoim głosem. - Do tego jestem, po to tu jestem - dokończyła śpiewanie, z troską i łzami w oczach patrząc po dziewczynie. Ta również patrzyła po niej ze szklanym wzrokiem, ale poza tym w spojrzeniu było widać przede wszystkim wdzięczność. To w jaki sposób An wyraziła jej własne uczucia było po prostu niesamowicie kojące. Czuła się wyręczona, co było złe i dobre jednocześnie. Chwile tak po sobie patrzyły, a Klara szlochnęła.
- Kiedyś się nauczę… - zapewniła z lekkim drżeniem. - Kiedyś sama powiem… - dodała, na co Akane po prostu znowu ją przytuliła.
- Oczywiście, że powiesz. Małymi krokami, powoli do przodu - delikatnie kiwnęła głową.
- Ja wcale Wami nie gardzę, nie gardzę tym jacy jesteście i co potraficie… Ja… Ja po prostu czasami się tak strasznie gubię… - zaczęła wypluwać słowa. - Czasami jestem tak strasznie przerażona - przyznała z płaczem. - Mówię okropieństwa, jestem straszna, czuję się paskudnie, wszystko mnie boli, tęsknię za mamą, tatą, Klementyną… Ja, ja… Ja po prostu nie wiem co mam już robić - wyrzucała z siebie, a An cmoknęła ją w skroń.
- Jak każdy - szepnęła cicho. - Wiesz… Argarczycy też bywają w kropce. Przecież wiesz… Też mamy swoje bolączki i problemy. Nie jesteś straszna, co najwyżej bywasz… Jak każdy. Bywa, że mówimy okropieństwa, bywa, że czujemy się paskudnie, że nas wszystko boli i że tęsknimy. Wcale się w tym od nas nie różnisz - zapewniła ją spokojnie z delikatnym uśmiechem. - A reakcje, cóż… Tak, masz rację, mogłabyś nad nimi popracować. Tak jak i my musimy popracować nad większym braniem pod uwagę tutejszych zwyczajów, ale popatrz… Przecież razem możemy się wzajemnie uczyć. Prawda? - zmieniła pozycję i objęła ją ramieniem. Klara lekko oparła głowę na jej ramieniu i spąsowiała na twarzy.
- Ryu mówił podobnie… - szepnęła.
- Mhm, lubimy z Ryu się czasami papugować - An uśmiechnęła się pod nosem.
- Ale Gave bywa straszny… - dodała, na co dziewczyna zaśmiała się lekko.
- Ty podobno też, pamiętasz? Przed chwilą sama o tym mówiłaś - uśmiechnęła się pod nosem, a Klara zacisnęła usta w wąską kreskę i westchnęła ciężko. No tak… pamiętała. Siedziały tak chwilę w ciszy.
- Wiesz… Ja też czasami nie wiem co powinnam czuć - przyznała. Klara spojrzała po niej niepewnie.
- Naprawdę? - spojrzała po niej ufnie, a Akane zerknęła po niej i przytaknęła głową.
- Naprawdę. Próbuje żyć w zgodzie z samą sobą, cieszyć się z małych rzeczy i dużo doceniać, ale od czasu do czasu i tak pojawiają się większe lub mniejsze wątpliwości. Naprawdę tego chcę, czy sobie wmawiam? Czy te małe rzeczy to nie za mało? Doceniam, czy już przeceniam? Wątpliwości jest naprawdę wiele i dopadają każdego - stwierdziła po czym lekko wzruszyła wolnym ramieniem. Klara zaraz zwolniła drugie, bo podniosła głowę i spojrzała gdzieś do przodu.
- No i jak sobie radzisz z tymi wątpliwościami? - zapytała.
- Po prostu się rozglądam - An posłała jej uśmiech, a dziewczyna spojrzała po niej pytająco.
- Rozglądasz?
- Mhm, rozglądam. Jak się dobrze rozejrzysz to widzisz, że nie jesteś w tych wątpliwościach sama. Ta babka zastanawia się czy iść w prawo, czy w lewo na dzisiejszym spacerze. Tamten gość od dwóch minut stoi i myśli, które gumijagody kupić na straganie, a ta tutaj Klara zamiast dać sobie trochę więcej czasu na przetrawienie żałoby to się zastanawia co też z nią jest nie tak i wybiera między najgorszymi możliwymi opcjami. I wiesz co? Ta tutaj Klara ma do tego pełne prawo… - stuknęła jej nos. - Masz prawo czuć się paskudnie po tym co przeszłaś. Dziewczyno… Czy ja naprawdę muszę tu wymieniać te wszystkie nieszczęścia i tragedie? - patrzyła po niej lekko spod byka. Klara spaliła buraka i ledwo widocznie pokręciła głową. - Dziękuję… - An westchnęła z ulgą i objęła ją ramieniem by pomasować delikatnie ramię Klary. Kasztanowo-włosa uśmiechnęła się delikatnie. Teraz czuła się naprawdę głupio, że tak burkała na Ryu czy Gava w temacie bycia Argarczykiem.
- O czym tak myślisz, co? - zapytała Akane.
- Chciałabym ich pożegnać… - przyznała Klara i spojrzała na przyjaciółkę smutno, ale z delikatnym uśmiechem. Grandsandówna kiwnęła głową.
- Nie ma problemu. Jeżeli tylko zechcesz to pomożemy Ci wszystko zorganizować - zapewniła. Klara posłała jej wdzięczny uśmiech.
- Już rozmawiałam z Nylianem, chciałabym by w tym uczestniczył… Chciałabym by był Ryu… i co byś Ty coś zaśpiewała i… - wzięła głęboki wdech. An zabrała dłoń z jej ramienia i patrzyła po niej spokojnie, z ciepłym uśmiechem.
- I? - zapytała, a Klara spojrzała po niej niepewnie.
- Zapytasz Gava czy… Ja… No chciałabym ich wszystkich zobaczyć… Tak wiesz… Po raz ostatni - łzy zebrały jej się w oczach. Akane ujęła jej dłoń w swoje i okryła ją z obu stron.
- Zapytam - zapewniła. - Tylko wiesz… To Gave… Pewnie i tak przyjdzie do Ciebie po potwierdzenie - Akane uśmiechnęła się pod nosem, a Klara głośno przełknęła ślinę.
- D… Dobrze… Postaram się… Być na to gotowa… - zapewniła, mimo wszystko z dość specyficzną miną.
CDN.
_______________________________________________________________
Tekst piosenki: Polska wersja - Billie Eilish - What Was I Made For? - Małgorzata Kozłowska
Kochana jest ta nasza Klarcia. Przykro się czyta, chociaż no akurat mój miał okazję w tym uczestniczyć, więc ten smutek jest mi dobrze znany. Dobrze, że dziewczyna chociaż troszkę zaczyna żyć. Potrzebuje czasu to naturalne, ale powolutku, małymi kroczkami zbiera się w sobie. Jeszcze nam tu pięknie rozkwitnie.
OdpowiedzUsuńBiedna jest Klarcia. Aż by się ją chciało przytulać cały czas. Piosenka udana i pasująca do uczuć naszej małej dziecinki. Bardzo mi się podoba znów motyw czytania sobie w głowach bez czytania w głowach między Ryu i Akane. No i wstawka o strasznym Gavie też. Czekam więc na kolejną część i chyba rozmowy Klarcia i Gave nie mogę się doczekać najbardziej.
OdpowiedzUsuń