Perun I bezwzględnie prze naprzód. Pali Lerodas. Jego żołnierze panoszą się na ziemiach Mathyr, wyłapują nieczystych krwiście, gwałcą, mordują, sieją zamęt.

Helga rusza w stronę Siivet Lasku. Jej oddziały ostrzą swe zęby, idąc nie zostawiają za sobą żywej duszy.

A Argar? Co z młodym państewkiem? Argar bawi się znakomicie na tańcach w Heim, śmiejąc się pozostałym w twarz.

"Tyle mam..." cz. VI

    Trzeba było przyznać, że dzisiaj w gospodzie było naprawdę tłoczno. Argarczycy, na wieść o śmiałych, acz barbarzyńskich ruchach Mathyrskiego władcy zdawali się przestać łudzić. Wojna nadchodziła i mało prawdopodobne było, że ich wyspa nie zostanie w to wszystko wmieszana. Mało tego, zapowiadało się, że zostanie jedną z głównych stron konfliktu, bo to przecież o nich się rozchodziło, gdy chodziło o motywacje Peruna.
    Mieszkańcy coraz częściej i tłoczniej przebywali w „Piaskach Czasu”, ba nawet tubylcy przybywali liczniej, szukając tu schronienia. Argar po prostu tętnił życiem, a Akane siedziała przy jednym ze stolików, obserwując to życie. Subtelny uśmiech malował się na jej twarzy, gdy obserwowała jak Malika i Raja bawią się w jednym kącie z gromadką dzieci. Keva, Aisha, Aiden, Eljas, Galan i mała Tamiko, cała banda pod czujnym okiem Rei, Febe i Shi. Nawet Ines zabawiała dzieciaki, a kobiety wesoło wymieniały się różnymi anegdotkami z życia swojego i dzieci. Zaraz do środka gospody wpadł Rahim, tłukł się właśnie na drewniane miecze ze swoimi gadzimi przyjaciółkami. Dwie siostry ruszyły na niego i cała trójka sprawnie wymieniała się ciosami, było widać, że mimo młodego wieku mają pojęcie o tym co robią.
- Nie daj się! Nogi szerzej! – krzyknął gdzieś spod ściany Yensen, z dumą patrzący na syna i na to jak dzielnie dzieciak odbiera ataki, mimo liczebnej przewagi wroga. Akane zaśmiała się krótko.
- No wiem! Daję radę! – odparł mały ponurak, chociaż ostatnio bywał zdecydowanie mniej ponury niż zwykle. Widząc wzrok matki, Rahim ruszył z towarzystwem w stronę wyjścia, by dokończyć swoją bitwę na zewnątrz, gdzie ryzyko przywalenia komuś postronnemu było po prostu mniejsze. Fiołkowooka odprowadziła go wzrokiem i zaczęła przesuwać spojrzenie dalej, na inne znajome twarze. Tony z Grimą dyskutowali o czymś z wyraźnym entuzjazmem w oczach, Grima wskoczyła nawet na stół i zaczęła zadowolona głaskać swój ciążowy brzuszek, strojąc przy tym zabawne miny. Otrzymała zaraz całusa od swojego blondyna i razem wciągnęli w dyskusję Meliodasa. An patrzyła po nich ciepło, czując jak uczucie przyjemnie rozlewa się po jej własnym sercu, naprawdę cieszyła się szczęściem przyjaciela. Cieszyła się, że go ma, że umie nią wstrząsnąć tak, by przesadnie nie bolało, a żeby dotarło do, czasem pustego, łba. Przesunęła wzrokiem dalej, w kadr wszedł jej Gave, miał dzisiaj zmianę i mignął między stolikami niosąc jedno z zamówień. Uśmiech granatowowłosej odrobinę zmalał, tęskniła za chłopakiem, bardzo, ale jemu najwyraźniej ten dystans pomagał i nie miała zamiaru mu przeszkadzać. Gave niósł trunek do ich wspólnego znajomego, Mohe, Akane skupiła na nim wzrok, a uśmiech wrócił na buzię. Indianin był całkiem sympatyczny, dość często wpadała do jego obozu. Rozłożył się niedaleko domu Febe, a tam przychodziła po dziewczynki, a później je odprowadzała. W kilku pierwszych spotkaniach to Mohe wychodził jej naprzeciw, gdy ją dojrzał, ale z czasem i An sama zaczęła zerkać do jego obozowiska i pytać o dzionek. Czasami wpadała sama, czasami z pociechami, dużo rozmawiali, szczególnie o zwyczajach jego plemienia, chociaż ostatnio schodziło też na tematy run i ich ewentualne ćwiczenie. Patrząc dalej dziewczyna spojrzała na bar i stojących za nim Natana z Morganą, parka wymieniała się właśnie drobnymi zaczepkami, a zaraz jej brat objął swoją kobietę od tyłu ramionami i ucałował czubek jej głowy, na co Morgana niesamowicie ciepło się uśmiechnęła. Akane powtórzyła jej uśmiech, uwielbiała patrzeć na tą dwójkę, a po ostatniej rozmowie z Natanem, pluła sobie w brodę, że tak zaniedbała z nim relację. Spędziła u nich dwie noce, ale postanowiła, że po prostu musi ich odwiedzać częściej. Długi czas brakowało jej przepychanek z jasnowłosym, zarówno tych słownych jak i fizycznych. Dopiero niedawno zdała sobie sprawę jak mało miała go w życiu i to na własne życzenie. Nie zamierzała więcej popełniać tego błędu, rozmowy z nim bywały ciężkie, ale sporo wnosiły do życia. Nawet Morgana, ona również miała cenne rady, mówiła krótko, zwięźle, ale czasami nie trzeba było nic więcej. Cieszyła się, że ma te dwie osoby w życiu.
Zaraz obok nich pojawił się Niklaus, klepnął Natana w plecy i pogonił sprzed lady, zastępując w mieszaniu drinków, spojrzał na Akane i puścił jej oko, widział jak wszystkich obserwuje. An uśmiechnęła się do niego ciepło, wczorajsza rozmowa napełniała ją optymizmem, nie była długa, ale bardzo wartościowa.
 
***

Układała właśnie dziewczynki do popołudniowej drzemki, gdy ktoś delikatnie zapukał w drzwi jej pokoju.
- Otwarte – zaznaczyła niezbyt głośno i obejrzała się na gościa. Tata. Spojrzał po niej z powagą.
- Była u mnie Rei, dostała wiadomość od Ryu, wiedzą o pożarze, ale są cali. Planują mimo wszystko tam iść, Klara obawia się o rodzinę. Pomyślałem, że będziesz chciała wiedzieć – poinformował. Akane poczuła pewnego rodzaju ulgę na te nowiny, o pożarze dowiedzieli się dobre dziesięć dni temu i przez ten czas nosiła w sercu obawy, które teraz zniknęły, zaraz jednak zmarszczyła czoło.
- Ale czekaj… Ryu? Ryu idzie do spalonego Slavit z Klarą?! – jak się tak zastanowić to ta nowina wcale nie była pokrzepiająca.
- Spokojnie – Niklaus zaraz wykonał lekki gest ręką sugerujący obniżenie tonu. – Obiecałem Rei, że wyślę zwiadowców w tamte strony, a i Meliodas ma zielone światło, gdyby chciał w tym temacie działać – zapewnił, a Akane dopiero teraz usiadła w fotelu ze spokojnym oddechem. Kiwnęła głową. Nadal czuła obawę, ale znacznie mniejszą. Wzięła głęboki wdech, wypuściła powoli powietrze i spojrzała na ojca, wdzięcznie kiwając głową.
- Dzięki – uśmiechnęła się do niego lekko, Nik odwzajemnił uśmiech i obrócił się na pięcie. – Tato… - Akane spojrzała na jego plecy. Niklaus zatrzymał się, ale tylko lekko obrócił głowę, jakby nadstawiał ucho. – Chciałabym pogadać – przyznała, wstając z fotela. Blondyn westchnął głośno.
- Akane, nie przeproszę, dalej zostaję przy tym, że zrobiłbym tak samo – zaznaczył, ale ona pokręciła głową.
- Mam dość tej kłótni… Nie potrzebuję przeprosin. Przecież nie musimy się we wszystkim zgadzać, co nie? – zrobiła krok w jego stronę. Niklaus obrócił do niej twarz, spojrzał na córkę odrobinę zaskoczony, ale zaraz cały zwrócił się do niej przodem.
- Nie musimy – przyznał. – Ale skoro już tu stoimy to chciałbym powiedzieć coś jeszcze – wszedł do jej pokoju, zamykając za sobą drzwi. Akane kiwnęła głową, patrząc ojcu w oczy. – Jesteś rodzicem, więc mam nadzieję, że zrozumiesz. Mam po prostu jedną prośbę An… Jeżeli kiedykolwiek wejdziesz znowu w jakiś związek, z kimkolwiek by on nie był, proszę tylko o to, by była to relacja taka, jakiej sama życzysz swoim córkom. Tylko tyle… Jeżeli tak zrobisz, to będę o Ciebie spokojny – powiedział cicho. Oczy An zaszkliły się delikatnie, obejrzała się na swoje śpiące maluszki i zaraz wróciła spojrzeniem do ojca, by podejść do niego i mocno się wtulić.
- Dobrze tato, naprawdę postaram się by właśnie tak było – zapewniła. Niklaus westchnął z ulgą i schował ją w ramionach.
- Po prostu daj im przykład Akane, niech od małego widzą jakie zachowania są dobre, a jakie zjebane – dodał nad uchem córki, a ona zaśmiała się krótko. Podniosła głowę, krzyżując z nim wzrok.
- Tak jest! – odpowiedziała, szczerze uradowana. Miała szczęście co do rodziny i przyjaciół.
 
***

Tak, zdecydowanie miała szczęście. Pogodniejszy uśmiech wkradł się na jej buzię. Przesunęła wzrokiem dalej i dojrzała Damona, który brzdąkał na gitarze pod sceną dla małej grupy dziewcząt. Ten to się umiał wstrzelić, An zaśmiała się lekko i pokręciła głową. Poczuła się trochę dziwnie, jeszcze raz rozejrzała się dookoła, większość przybyszy była dość przybita tym co miało nadejść, a ona… Cóż, ona czuła ogromny przypływ pozytywnej energii. Naszła ją myśl, a tak właściwie to naszła ją ochota, ochota na śpiewanie. Wróciła wzrokiem do Damona, zacisnęła lekko zęby i wstała ze swojego miejsca. W głowie już krążyła melodia, ruszyła w stronę chłopaka i przeszła przez zebrane dziewczęta, by znaleźć się na przedzie.
- Zagrasz dla mnie? Znaczy… Dla wszystkich? Mam ochotę coś zaśpiewać – przyznała, śląc mu delikatny uśmiech i proszące spojrzenie.
- No wiesz? Tak bezczelnie mi przerywać w środku występu? - Damon spojrzał na nią unosząc lekko brew. Mimo przekazu chłopak uśmiechnął się do niej zawadiacko. Akane uśmiechnęła się do niego niewinnie i wzruszyła ramionami.
- Nie znasz dnia ani godziny, wena bywa okrutna - rzuciła nieco żartobliwie.
- A co z tego będę miał? - zapytał. Już chciała odpowiadać, zdążyła jednak tylko otworzyć usta. - Hm… za randkę zagram - dodał, a An zdziwiona uniosła brwi.
- Randkę? - zapytała zaskoczona.
- Tak - poruszał zabawnie brwiami. - No wiesz, kiedy dwoje ludzi ma się ku sobie to spotykają się we dwoje i miło spędzają czas, czasami dochodzi nawet do przytulania czy pocałunków - wyjaśnił jej żartobliwie. An spojrzała po nim wymownie, zakładając ręce pod biustem i uśmiechając się pod nosem.
- I że niby my jesteśmy takimi ludźmi? - zapytała z krótkim śmiechem.
- Cóż… nie dowiemy się jak nie spróbujemy - wzruszył ramionami. - A z tego co mi wiadomo to jesteś wolna… - posłał jej buziaka w powietrzu. - Tak się składa, że ja również. Sytuacja aż ku temu sprzyja. Rozbawiona pokręciła głową.
- Dobrze, niech więc będzie randka, ale z tymi przytulaskami i całowaniem się nie nastawiaj - odpowiedziała.
- Spokojna twoja rozczochrana - skinął głową. - Poczekam na dogodną okazję, jak słusznie wspomniałaś… nie znasz dnia ani godziny.
Prychnęła cichym śmiechem i zbliżyła się do niego.
- Pożyjemy, zobaczymy, a teraz słuchaj… - zanuciła mu melodię o jaką chodzi. - Kojarzysz? - zapytała. Damon nie do końca kojarzył, ale potrafił grać ze słuchu, więc poprosił ją o nieco dłuższe mruczando, po czym szybko skleił odpowiednie chwyty, przez moment dostosowując je do tego co mruczała Akane, po czym uniósł kciuk w górę.
- Działaj - rzucił swobodnie, zaczynając od krótkiej przygrywki. Dziewczyna posłała mu zadowolony uśmiech i w szybkim susie wskoczyła na scenę.
- I możesz pytać mnie, po co te wszystkie zachody słońca - zaczęła z lekkim uśmiechem na ustach. Pierwsze co to zauważyła jak jej tata przerywa obsługę by spojrzeć ku scenie. Miała wrażenie, że kącik jego ust drgnął delikatnie. - I mówić mi, że głębie morza potrafisz skryć skrzętnie w swoich oczach - tu pokazała palcami na oczy przygrywającego jej Damona i zaraz skupiła wzrok na istotach zebranych najbliżej sceny. - Że to wszystko co piękne to tak naprawdę złudzenie optyczne, i że gdy tylko oczy przymknę to ta bańka urojona zaraz pryśnie - wzruszyła ramionami, rozłożyła ręce, ale zaraz położyła dłonie przy swojej szyi i delikatnie kołysząc się w rytm melodii przesunęła nimi wzdłuż swojego ciała. - A ja jednak wolę czuć każdy nerw na moim ciele - odsunęła dłonie od ciała na wysokości bioder i przysłoniła sobie oczy, jednak zaraz rozchyliła przy jednym palce, by łypnąc na widownie. - A ja oczy wolę zamknąć, chociaż czasem widać wiele... - zeskoczyła ze sceny i zawirowała wśród zebranych. - Tyle maaaaam! - rozłożyła ręce, pokazując jak wiele "ma". - Tyle chcęęęęęę! - wyciągnęła dłonie przed siebie, łapiąc z obecnymi kontakt wzrokowy i zaraz znowu wskoczyła na scenę, by żwawo się po niej przechadzać. - Jak lustro chcę odbijać zaplątane gdzieś przypadkiem blask i cienie. Łapać w locie te z pozoru nieistone chwili lśnienie - puściła oko do jednej z dziewczyn pod sceną i zaraz znowu przesunęła dłońmi po ciele. -A ja jednak wolę czuć każdy nerw na moim ciele - ciasno zamknęła oczy i zaraz szeroko je otworzyła - a ja oczy wolę zamknąć, chociaż czasem widać wiele - rozpędziła się lekko i ze sceny wskoczyła prosto na najbliższy stolik. - Tyle maaaam! - okręcała się na nim dookoła własnej osi. - Tyle chcęęęę! - zeskoczyła ze stołu i przeciągając końcówkę potruchtała do córek, by złapać jedną - I tyle mam - i drugą - i tyle chcę! I tyle mam, i tyle chcę! Ooouuu - obkręciła się teraz ze swoimi pędrakami by zaraz postawić dziewczynki na ziemi i zacząć z nimi tańczyć, trzymając każdą za rączkę. - Tyle maaaaam! Tyle chcęęęę! Mhm... - uśmiechnęła się szeroko, widząc wybuch radości na twarzy dziewczynek i zaraz kucnęła przy nich, by mocno je uściskać i obie cmoknąć w sam czubek głowy. Dopiero po chwili spojrzała po zebranych, miała nadzieję, że chociaż trochę poprawiła niektórym humor.
- To teraz już tak oficjalnie... Chyba wracam na scenę - oznajmiła z lekkim śmiechem.


The End
__________________________________
Dziękuję Jagodzie za pomoc przy opowiadanku! :D 
 

2 komentarze:

  1. Dziesięć dni temu słyszeli o pożarze to Klara i Ryu już dawno albo w niewoli albo martwi albo poza Slavit. Fajnie wplecona cała ferajna tam zupełnie u góry. Randka z Damonem? Szybko działa ta nasza Akane. Występ jak zwykle fajny :)

    OdpowiedzUsuń
  2. No list niestety trochę idzie więc ciężko by było zareagować szybciej, a tak to przynajmniej gdzieś będzie można zasięgnąć języka czy byli chociaż widziani.
    Co do randki to raczej nie powiedziałabym, że to Akane działa. XD Oświadczyn jeszcze nie przyjęła, to tylko randka. :P
    Dzięki za opinie. ^^

    OdpowiedzUsuń

^