Polsza ogłasza polowanie na czarownice. Swój pierwszy ruch już wykonała. Perun I szczyci się ścięciem Argarczyka.

Heim postawiło na sojusz z Argarem. Wieść jednak niesie, że w wyniku jego podzieliło się na dwie części. Czyżby czekała nas rewolucja?

O "U Klementyny" coraz głośniej. Gospoda prężnie się rozwija i zaprasza w swe progi. Uprzejmie prosi się Polszańskich rycerzy o nie wszczynanie w jej progach politycznych zamieszek.

Argar zaprasza spragnionych do posmakowania swych specjałów w nowo powstałej gospodzie - "Piaski Czasu". Można tu dostać między innymi domowo pędzony bimber - "Afrodyzjak Meduzy" oraz młode piwo - "Bogini Cienia", a to nie wszystko! Gościnnie występy - SŁOWIKA! Tak, moi drodzy, Argar podwędził Słowika!

Fasach donosi o wzmożonej aktywności ognistych ptaków na niebie. Van Helga ostrzega przed prawdopodobnym niebezpieczeństwem.

Lerodas zalewa fala przybyszy. Pogłoski głoszą, że znany uzdrowiciel Walwan przyjmuje pod swój dach każdego zbłąkanego wędrowca. Jeśli trwoga to do Waldzia!

Gave w podróży - Z wizytą w Zaświatach, część 5

 

GAVE W PODRÓŻY – Z WIZYTĄ W ZAŚWIATACH CZĘŚĆ 5

Powrót z powrotem na miejsce spotkania Śmierci był wyjątkowo trudny. W jego głowie kłębiły się niepokojące myśli. Nie był pewien czy zasłużył na miejsce wśród nich. Nie wiedział nawet czy rzeczywiście pozytywnie przeszedł tę próbę, czy nie była ona zbyt łatwa. Miał wątpliwości, przez te słowa o spłacie długu. To wszystko podkopywało jego samoocenę, a fakt że odesłał tylko kilkadziesiąt dusz i ledwie oddychał nie poprawiał tego wszystkiego.

Tym razem nie spojrzał na żadną Śmierć, gdy pojawił się na miejscu i choć czuł ich wzrok przeszedł od razu do stołu. Złapał kubek zielonej mazi i wychylił go szybko. Victor nie zdążył nawet zareagować. Otworzył tylko usta i uniósł dłoń, ale zaraz machnął nią. Ciekawość była pierwszym stopniem do piekła i czasami to powiedzenie miało wiele sensu. Jak w tym wypadku. Chłopak zamrugał szybko, gdy tylko przełknął to diabelstwo i z obłędem w oczach zaczął szukać wody, mleka, czegokolwiek.

- Rany – wychrypiał czując zbierające się w oczach łzy. Lubił ostre potrawy, ale to? To był kosmos. Tego nie dało się wytrzymać. Paliło go w gardle i nie chciało przestać mimo, że pił jeden napój za drugim. Przy stole przetoczył się śmiech, ale on aktualnie absolutnie się tym nie przejmował. Byle tylko zgasić to cholerne pieczenie.

Vespa milczał przez moment, patrząc na chłopaka z nietęgą miną. W końcu jednak nie wytrzymał. Przeniósł wzrok na Arię i Durnhevira. Chciał poznać ich zdanie, chociaż właściwie już nie musiał. Wszyscy mieli okazję oglądać próbę Gava. Część z nich miała już wyrobione zdanie, a Victor siedział w swojej “klatce” z delikatnym uśmiechem na twarzy. 

- Mieliśmy okazję obserwować twą próbę – wreszcie się odezwał, bacznie obserwując Gava, który pochłaniał kolejną szklankę mleka. - Zdajesz się być zbyt emocjonalny na tę robotę - wydał swój werdykt.

- Emocjonalny…? - Gave spojrzał na antenkowego z mieszanymi uczuciami w oczach. - A co miałem zrobić? Udawać niewzruszenie? Przecież to są dusze… z różnymi problemami… - mruknął. - Masz rację, nie potrafię podejść bez żadnych emocji - pokiwał głową. - I nie zamierzam tego zmieniać - skrzyżował ręce na swojej klatce piersiowej, co w połączeniu z załzawionymi, czerwonymi wręcz oczyma musiało wyglądać komicznie.

— Wydawanie wyroku na duszy to jest jednak odpowiedzialność, każdy sądzi na swój sposób — odezwał się Torrin mimo że wcześniej nie wypowiadał się na żaden temat. Zdawał się być neutralny. Mimo to jego wypowiedź pozwalała mieć nadzieję, że nie wszystko zostało już przesądzone. -  Mimo wszystko odesłał te dusze na drugą stronę, potrafi to robić, jeśli mamy dzięki temu pozbyć się problemu Mathyr, nie obchodzi mnie w jaki sposób będzie te duchy sądził. Może im zrobić nawet terapię po śmierci — wzruszył ramionami, po czym wziął swoją zieloną maź. Najwidoczniej jemu bardzo smakowała.

— Vespa, masz lepszy sposób na rozwiązanie tego problemu, czy po prostu skupiasz się na tworzeniu nowych problemów? A może sam chcesz zaopiekować się tym światem? — padło kolejne pytanie z tłumu. Najwidoczniej nawet Śmierci czasami traciły do siebie cierpliwość. Może i Arii udało się odesłać kilka dusz, ale im praca cały czas się nawarstwiała, kiedy tracili tutaj czas. Nawet trochę jej tego zazdrościli, bo sami chętnie przygarnęli by takiego darmowego pomocnika, pod przykrywką próby. Cholerna kobieta!

Vespa westchnął ciężko, piorunując przy tym wzrokiem Victora. Był jedną z najstarszych, działających Śmierci. Uczył wielu z tu obecnych, w tym samego sądzonego. W tej jednej chwili czuł, że odniósł porażkę. Jego uczeń dopuścił się wielu uchybień i teraz zwyczajnie obawiał się, że za moment jego syn pójdzie w jego ślady. Zwłaszcza, że już teraz miał swoje własne dzieci. Przesunął wzrokiem po pozostałych zebranych i zmaterializował swą kosę podchodząc szybkim krokiem do Gava, który automatycznie wstał z wcześniej zajmowanego przez siebie siedziska. Obserwował starszego z nieufnością malującą mu się w oczach. Przecież jeszcze nie tak dawno temu chciał go tą kosą zgładzić.

- Jesteś gotowy podjąć się tego zadania? – Vespa zapytał chłodno.

- Tak…

- Świetnie. W takim razie czas abyś opuścił świat żywych - zamachnął się na niego swoją bronią, recytując przy tym intencję, ale Gave gwałtownie odskoczył i jeszcze zrobił do tego kilka kroków w tył.

- Nie, zwariowałeś? - fuknął na niego. - Nie zamierzam jeszcze umierać - spojrzał ponuro po Vespie i przesunął wzrokiem po reszcie Śmierci. - Tak, jestem gotowy podjąć się tego zadania. Wezmę na siebie to brzemię, ale… ja mam dzieci - zacisnął mocno wargi. - Mam dwie, małe córki… one potrzebują ojca - powiedział, nabierając kilka głębokich oddechów. - Jestem pewien, że i wy mieliście swoje rodziny, może nawet teraz macie dzieci… - spojrzał po zebranych. - Nie chcę być jednodniowym ojcem… chcę uczestniczyć w ich życiu, a nie będę tego mógł zrobić, jeśli odbierzecie mi życie… 

- Nie jest gotowy - stwierdził chłodno Vespa.

— Żywi ludzie uczą się o wiele szybciej niż dusze czy długowieczne rasy — wtrącił się Durnhevir, przysuwając pysk blisko Vespy. — Ile on pożyje jeszcze? Kilkadziesiąt lat? 

- Z jego szczęściem nie więcej niż dziesięć, a to i tak przy dobrych lotach… - chrząknął VIctor, a Gave spiorunował go wzrokiem mrucząc pod nosem “No dzięki tato… zawsze można liczyć na twoje wsparcie…”.

— Będzie żyć i się uczyć, a gdy już umrze, po prostu zacznie pracować na pełen etat. Wieczność mu nie ucieknie — dodał smok, wypuszczając ciepły dym z nosa.

— Poza tym, o ile posiadanie dzieci ze śmiertelnikami jest anomalią, wielu z nas ma swoje dzieci. Ilu z was chciałoby je opuścić? — tym razem Aria się odezwała. — Mathyr jest mi bliskie, nauczę go tego co trzeba, a jeśli będzie próbował się wymigać sama zaciągnę go z powrotem w zaświaty. Kilka dekad dłuższej pracy to niewiele w porównaniu z poszukiwaniem kogoś, kto będzie mógł stać się odpowiednią dla tego świata Śmiercią — wyjaśniła swój punkt widzenia.

- Zgadzam się – padło kilka potwierdzeń, a po pomieszczeniu potoczyły się pomruki aprobaty.

- Jeśli mogę coś wtrącić - Victor odstawił swą kawę na bok i spojrzał po Arii. - Z całym szacunkiem, Kwiatuszku, pozwól że ja go nauczę wszystkiego co powinien wiedzieć, ale… wypożyczę go wam na ewentualne dodatkowe treningi i poznanie innego punktu widzenia, innych światów i metod – dodał spokojnie.

— Postaraj się już go nie uczyć flirtowania ze śmiertelniczkami, nie potrzebujemy więcej Twoich wnuków — ktoś z tłumu się zaśmiał. 

- Na to już trochę za późno - mruknął Vespa wzdychając ciężko.

- Do czasu jego śmierci chciałbym dalej sprawować swój urząd - Victor zignorował te docinki, posyłając tylko buziaki swoim kumplom po fachu. 

- Chłopak musi przejść szkolenie w zaświatach - odezwała się Aurora. - Świat śmiertelny rządzi się innymi prawami niż ten nasz. Jak to sobie wyobrażacie?

— A kto broni mu uczyć się w zaświatach? Może odbywać lekcje tu i tu. Szersza perspektywa zawsze się przydaje. Może daruje sobie te wasze przereklamowane kosy — tym razem odezwała się istota, która przypominała kolejnego kosmitę. — Nie każdy z nas urodził się Śmiercią i uważam, że mamy o wiele lepsze perspektywy w tej pracy i jesteśmy bardziej efektywni.

— Gave nie jest też z Mathyr, życie tam pozwoli mu lepiej poznać ten świat, ich tradycje i osądy, żeby duchy nie buntowały się, gdy będą sądzone innym prawem — tym razem odezwała się Kierra, Śmierć która wcześniej opiekowała się Mathyr,  i chociaż sam wspomniany miał na ten temat nieco inne zdanie, postanowił tym razem to przemilczeć. W końcu może i nie urodził się w Mathyr, ale to dopiero tam tak naprawdę zaczął żyć. — Jeśli już mówimy o losie mojego pierwotnego świata, też chcę mieć coś do powiedzenia. Musi poznać ich tradycje, a jak lepiej niż praktyką? — dodała jeszcze.

— A co zrobimy z jego bliźniakiem? Terroryzowanie śmiertelników i zaniedbywanie obowiązków…

- Chwila, moment - Gave uniósł lekko dłonie do góry, jak w szkole i zaraz podrapał się lekko po głowie, zawstydzony tym gestem. - Cieszę się, że będę mógł żyć - powiedział ostrożnie, zerkając na Vespę. - Ale poproszę o konkretne wytyczne… ile czasu będę musiał spędzić w zaświatach? Jak często mam się pojawiać? To ważne przy moim trybie życia - odchrząknął, po czym zerknął na Kierrę. - Przyjdę się wyszkolić a propos Bractwa… i ich wierzeń - pokiwał głową.

 — Och, Słodki Chłopcze, Mathyr to nie tylko Szepczące Bractwo. Chociaż służą bardzo wiernie. Masz nauczyć się o wierzeniach wszystkich mieszkańców. Wierzę, że ta urocza dama Ci już nie raz wszystko ładnie wyjaśniła. 

- Wiem, że nie tylko - pokiwał głową. - I czy ja wiem czy tak wiernie służą? Tyle dusz przez nich poszło na ten świat… - Gave ośmielił się nie zgodzić z jej zdaniem. Nawet nie chciał wiedzieć skąd Kierra wiedziała o nim aż tak wiele. Nie chciał wiedzieć, bo w innym wypadku musiałby założyć, że codziennie jest obserwowany i to nie tylko przez swojego ojca. Cholernie to niepokojące było. Rany… ale żeby tak nawet podczas seksu? Aż spąsowiał na tę myśl. Jezu… nic dziwnego, że te wszystkie Śmierci miały tak specyficzny humor.

— Tak, tak, bardzo smutne. Na każdego przychodzi kiedyś czas — wzruszyła ramionami. — Każdy kto się rodzi kiedyś umrze, nie ma co płakać nad tym jak. 

- Kierro, wiem że bardzo kochasz Mathyr, ale nie broń aż tak Szepczącego Bractwa - Victor spojrzał na nią z delikatnym uśmiechem na twarzy. - Nauczysz się jak ich sądzić - spojrzał poważnie po Gavie. - A tą twoją przyjaciółkę… - puścił do niego oczko. - …zawsze może zostać twą służką - rzucił wesoło. 

- Świetnie… Onyx na służkę, Akane striptizerka, Darcy weźmiemy do kuchni, a Ryu nas pozabawia – Gave wymienił kilka osób i pokiwał głową. To była całkiem niezła myśl. Oczywiście pół żartem i pół serio, no chyba że mu zajdą za skórę. Wtedy… oj wtedy byłby w stanie wykonać swój pomysł.

— Victor, Argar też ma wiele gildii zabójców, muszę przyznać, że mają interesujące metody… Nieważne. Tak, nauczysz się ich sądzić. Z tego akurat ja Ci zrobię test, żeby Twój tatuś nie dał Ci forów. Ale to już po Twojej śmierci — sama puściła mu buziaka, po czym wyjęła z kieszeni niewielką menzurkę, w której trzymała mathyrski trunek.

— Czasem spędzonym w zaświatach też nie będziesz musiał się aż tak przejmować, czas tutaj płynie inaczej. Raz na kwartał spędzisz ludzki tydzień na treningach — padła propozycja.
— Jeśli nie będzie się spisywać przedłużymy ten czas — wszyscy zaczęli powoli dogadywać się w tym temacie, ignorując trochę Vespę, który i tak próbował wszystko torpedować i opóźnić.

Gave skinął lekko głową. Mógł przystać na takie warunki. Nie zamierzał wykłócać się już o nich więcej. Chciał już tylko wrócić do Mathyr. Zerknął na swojego ojca, a Vespa z westchnieniem opuścił jego więzienie i wypuścił go z niego. 

- Co do twojego drugiego syna… - powrócił do tematu, który tak bezczelnie przerwał im Gave. Już czuł po swych starych kościach, że ten synalek będzie mu wrzodem na dupie. Jaki ojciec taki syn…

- Zdegraduję go do zwykłej duszy - powiedział chłodno Victor. - Już nikomu nie wyrządzi krzywdy, ale… - powiódł spojrzeniem po wszystkich zebranych. - …aż tak śmiertelników nie terroryzuje. Proszę tu nie przesadzać, nikogo jeszcze nie wysłał na ten świat - skrzyżował ręce na swej piersi i uniósł lekko brew. - Owszem, zasługuje na karę, ale nie pozwolę wam go unicestwić ani wtrącić na dół - żachnął się. - Hitlerem to on nie jest.

— Dobrze, nie trafi na dół — westchnęła Kierra, popijając trunek. — Ale skoro jest taki skory do wymachiwania kosą na żywych na lewo i prawo, to po degradacji pożyczę go sobie na kilka ciekawych filmów z waszego świata — klasnęła w dłonie. — Spędzi ze mną kilka lat i mu wybaczę — uśmiechnęła się do Victora. 

- To nie będzie dla niego żadna kara… Gavin jest koneserem filmów… zagada cię i po miesiącu będziesz go miała dość - mruknął Gave. 

— Och, sama zrobię mu film. 

- Nie - Victor spojrzał po kobiecie. - Nie będziesz się na nim mściła. Sami postawiliście go w takiej sytuacji. Owszem, jemu padło na łepetynę… - przyznał spokojnie. - Ale powtórzę, nikogo jeszcze nie wymordował, a jego byli przyjaciele… - uśmiechnął się krzywo. - …nie byli dla niego specjalnie mili. 

— Tak, powierzyliśmy mu zadanie. 

- I przestaliście go kontrolować! - warknął na pozostałe Śmierci. - Powierzyliście mu cholernie trudne zadanie i zostawiliście samego. Nikt go nie doglądał, bo woleliście bawić się w roztrząsanie moich występków, mimo że od samego początku przyznawałem się do win… przez bliski rok… - zauważył twardo. - Hipokryzję teraz będziecie uprawiać? Gavin zostanie zwykłą duszą i będę go miał na oku. Nie będzie wam już spędzał snu z oczu. 

— Ciebie też będziemy mieć na oku. Jeśli Gave ma znowu umrzeć, nie będziesz się wtrącać w jego przeznaczenie. To przywilej żywych! — ktoś rzucił twardo.

— Dobrze - Victor skinął głową, zerkając na Gava i uśmiechając się do niego lekko, nieco porozumiewawczo. - Nie wtrącę się w jego przeznaczenie - zaznaczył.

— I Gave też nie będzie się wtrącać w żadne przeznaczenie, po śmierci ma nie bawić się w ojca! Żadnego ratunku, wchodzenia w sny, odbierania życia nagłym zawałem…

- Mówicie jakbyście sami nigdy nie kochali — Aria w końcu się wtrąciła. — Przestańcie łaskawie zarzucać chłopcu winy, których nie popełnił. Teraz marnujecie czas, którego tak wam podobno szkoda. Możemy już to zakończyć? Z pewnością każdy z nas ma ciekawsze rzeczy do robienia niż wypominanie błędów wychowawczych i upominanie się nawzajem — wtrąciła się. 

— Poza tym, każdy z nas wtrącał się w sprawy żywych, jak nie z uczuć to z nudów — przypomniał im kosmita. 

- Dość - Vespa trzasnął swą kosą, a po pomieszczeniu rozszedł się dźwięk tak od tego uderzenia donośny, że dało się poczuć ciarki na grzbiecie. - Wszystko zostało już powiedziane - podszedł do chłopaka i złapał go za rękę. Jak na starca to miał niesamowity refleks. Gave nie zdołał się nawet odsunąć. Spojrzał po nim próbując wyrwać rękę, ale Vespa podwinął mu rękaw koszuli i nakreślił na jego prawym przedramieniu runę. - Teraz zaboli - poinformował go szepcząc kilka słów i naznaczając go na następcę Victora. I znów wszystko się zadziało tak szybko. Poczuł przeszywający ból. Otworzył usta, ale krzyk się z nich nie wydobył. Nabrał głębokiego powietrza w płuca, łzy stanęły mu w oczach. Cholera jasna! Bolało tak, że miał wrażenie iż zejdzie im z tego świata. Opadł na jedno kolano, czuł energię, dziwną energię przepływającą mu przez ciało. Runa pulsowała, a on starał się nie mdleć. Gdy Vespa puścił jego dłoń, przycisnął ją mocno do piersi.

- Możecie się rozejść – Vespa raz jeszcze zabrał głos, po czym jeszcze raz zerknął na Victora. - Czterdzieści osiem godzin. Tyle masz na wymianę tych dwóch - oznajmił chłodno, po czym jego wzrok lekko złagodniał. - I poznanie swych wnuczek - dodał jeszcze, zanim odszedł by wejść w portal jako pierwszy. Victor odetchnął głęboko, zbierając Gava z podłogi. 

- Wyobraź sobie co poczuł Gavin to ci od razu będzie lepiej - puścił do niego oczko i obejmując go ramieniem poprowadził go do Arii. - Dzięki, Kwiatuszku. Wiszę ci przysługę - stwierdził spokojnie. 

— Wspaniale, w takim razie idę z wami. Chcę odwiedzić swoje bratanice i bratanka — odpowiedziała mu z delikatnym uśmiechem. Wszystkie portale nagle się otworzyły, błyskając fioletowym światłem, a każdy zaczął powoli się rozchodzić w swoją stronę. 

2 komentarze:

  1. No w końcu! :D
    Przyznaję, w pierwszoosobowym trudno byłoby opisać Victora, a uwielbiam tego gościa. Te docinki Śmierci, ach, jakie to realne haha. Bardzo przyjemnie się czytało, standardowo, przeleciałam na raz. Zobaczymy jak Gave sprawdzi się w roli ucznia. ^^

    OdpowiedzUsuń
  2. No to czekam aż Gave w końcu do nas wróci. Oczywiście mam nadzieję, że jego lekcje też będą w formie opowiadań. Przybijam Ci też na ten moment ostatnią piąteczkę za współpracę przy opowiadaniu. :D

    OdpowiedzUsuń

^