GAVE W PODRÓŻY – Z
WIZYTĄ W ZAŚWIATACH CZĘŚĆ 3
Sabat Śmierci - brzmi niepokojąco
i groteskowo jednocześnie. Kto przy zdrowych zmysłach, by pomyślał, że coś
takiego jak Śmierć jest tabunem person, które odsyłają nieszczęsne dusze na
drugą stronę. Może i w to jeszcze dałoby się uwierzyć, ale fakt, że każdy z
nich zbierał się co jakiś czas w zimnym, smutnym miejscu na zebraniu -
jakby był jakimś pedagogiem, trzymając w rękach śmieszne kubeczki z nadrukami,
czy ogromne kufle, wypełnione śmierdzącą zieloną mazią - tylko wariat mógłby
wymyślić coś takiego, ktoś pierdolnięty, a jednak Sabat Śmierci istniał.
Zgromadzenie najbardziej owianych tajemnicą istot w każdym świecie, istot, w
które większość żywych z każdego świata nie wierzyła. Spotykali się w
przestrzeni w pustce, neutralne miejsce, w której każdy miał takie same wpływy,
trzymając równowagę, gdyby ktoś chciał przejąć władzę między nimi.
Sabat przypominał wyspę pośrodku
niczego, niebo zdawało się przypominać kosmos, gwiazdy, planety, które
odznaczały się nikłym światłem, gdy tylko spojrzało się w górę, dół czy bok.
Sama wyspa przypominała średniowieczny, dosyć duży otwarty budynek, z którego
biło fioletowe światło - zimne, a jednak trochę znajome dla kogoś kto był
związany ze śmiercią. Wszystko przypominało zwykły, szary, twardy, czysty,
połyskujący kamień, każdy filar, każda ściana i cała podłoga razem ze schodami.
Wewnątrz filary świeciły najmocniej, przez fioletowe portale przechodziły różne
istoty, mniej lub bardziej przypominające ludzi. Cholera, był nawet jeden smok,
który usiadł w kącie, tak, aby tylko łeb leżał na czymś co miało przypominać
ogromny taboret. Miał nawet kubeczek ze zdjęciem innych smoków. Każdy zasiadł
na swoim miejscu, krześle - które idealnie pasowało do jego fizjonomii. Nikt
nic nie mówił, nikt nic nie wyjaśnił, po prostu czekali na wszystkich. Jedną z
przypominających ludzi istot była średniego wzrostu kobieta o niebieskich
włosach i oczach. Była ubrana cała na czarno - jakże oryginalnie. Miała na
sobie długą czarną suknie z kołnierzem, która sięgała do kostek. Po jej minie
niewiele można było wyczytać. Poprawiła włosy i spojrzała na Gava oraz Victora,
uśmiechając się lekko, jakby znała tą dwójkę. A więc to była ta ciocia
Parabellum. Usiadła cicho na swoim krześle, po czym szepnęła coś do smoka. Nie
wiadomo skąd wyjęła kielich ze szkła, w którym znajdował się niebieski płyn.
Nie wyglądała zbyt wyjątkowo biorąc pod uwagę całą resztę. Mimo wszystko jako
jedna z niewielu zdawała się darzyć tą dwójkę sympatią z niewiadomych
powodów.
To nie był jego pierwszy raz w
tym miejscu. Victor kiedyś go już tu przyprowadził. Pokazał to miejsce i
opowiedział o Sabacie, ale… nigdy nie widział tylu Śmierci na raz. To zrobiło
na nim wrażenie. Wiedział, że istnieje wiele światów, ale właściwie nigdy nie
myślał o ich ilości. Teraz, kiedy nawet nie mógł zliczyć ilości Śmierci na
wyspie, stwierdził że bardzo mało jeszcze wie o tych dziwach.
Kiedy przeszedł przez portal za
ojcem, stanął niezbyt pewnie w jego pobliżu. W razie, gdyby jednak potrzebna
była szybka ewakuacja. Victor był ubrany w czarny t-shirt z napisem “Heaven or
Hell? Your choice” i zdawał się nieco odstawać stylem od pozostałych zebranych.
Ruszył, za to, pewnie w stronę stołu i zatrzymał się, kiedy dwoje Śmierci
zagrodziło mu drogę.
- Dziś nie stajesz przy stole -
oznajmił sędziwy dziadek, o zielonych uszach i trzech siwych włoskach
sterczących niczym antenki do telewizora.
- Wiem, Vespa - Victor uśmiechnął
się do mężczyzny bezczelnie. - Poczęstuję się tylko kawą i już ruszam na swoje
miejsce - klepnął go w plecy, po czym wyminął i złapał swój własny kubek, po
czym spokojnie przemaszerował na podest, który gdy tylko na nim stanął wzniósł
się w górę, a fioletowe światło całego go spowiło. Gave ruszył za nim, ale jego
ojciec powstrzymał go stanowczym spojrzeniem. Cóż, nawet Śmierć mogła być
więźniem do momentu wydania wyroku.
Gave przełknął głośno ślinę i
trochę niepewnie przesunął się do przodu. Nie odważył się jednak zająć miejsca
przy stole Śmierci. Mimo wszystko ci wszyscy zebrani zdawali się być
zdecydowanie bardziej doświadczeni życiem od niego. No i pozostawała sprawa
zdobywania ich sympatii. Krnąbrnością raczej by tego nie zrobił. Odetchnął
głęboko, prześlizgując tylko wzrokiem od jednego do drugiego i coraz bardziej
miał wrażenie, że pogrąży siebie i całą swoją rodzinkę.
- Zebraliśmy się tu dzisiaj, by
po raz kolejny zająć się sprawą naszego “brata” Victora, który dopuścił się
haniebnych czynów. Pozwólcie, że znów je odczytam… - zaczął antenkowy dziadek,
na co smok klapnął zębiszczami.
- Daruj sobie, Vespa. Nie mamy na
to czasu - rzucił chłodno. - Wszyscy doskonale znamy jego występki - dodał,
patrząc po pozostałych. - Kiedy wreszcie go zgładzimy?
— Nie sądzę, aby to było
konieczne, są gorsze losy od zgładzenia kogoś — Aria zaczęła, patrząc na smoka
z lekką irytacją. Przecież obiecał jej, że będzie po jej stronie. Sam był
jednym ze świeżaków, którego szkolił Victor. Westchnęła. — Poza tym, pragnę przypomnieć,
że Victor szkolił samodzielnie kilku z nas. I ta kilka osób radzi sobie
najlepiej z nas wszystkich, Vespa, my nie potrzebujemy pomocników —
przypomniała mu, przechodząc do niego spojrzeniem. Na razie urwała, żeby
zobaczyć jak dalej potoczy się ta rozmowa. Jeśli od razu wprowadzą plan w życie
reszta może go po prostu zbombardować, zanim cokolwiek przemyśli.
- Masz rację - zgodził się smok.
- Unicestwienie będzie zdecydowanie lepszą opcją - pokiwał głową.
— Durnhevir… — westchnęła,
wracając do niego wzrokiem. — Uważaj, żeby mój Kopiec nie upomniał się po Twoją
duszę, już raz straciłeś moce — szepnęła do niego. — Unicestwienie dla nas nie
różni się niczym od zabicia. Po co odbierać egzystencję komuś, kto ma
doświadczenie i dryg do nauki. Światy nigdy nie przestaną się rodzić. Vespa ma
uczyć nowych? Kiedy? Nie nadąża z odsyłaniem własnych dusz — zauważyła.
- Świat Victora również nie radzi
sobie z duszami - zauważyła łagodnie jaszczurzyca, Aurora. - Ostatnio dochodzą
mnie słuchy, że jest w nim zatrzęsienie dusz. Śmiem zauważyć, że to kolejne
niedopatrzenie.
- Wybacz mi, Aurorko - Victor
puścił jej buziaka ze swojego miejsca. - Tym niedopatrzeniem śmiem obarczać was
wszystkich - poinformował ich dość chłodno. - Pozbawiliście mnie możliwości
sprawowania mego urzędu bez wyznaczenia zastępcy. Został nim mój syn, który
najwyraźniej jeszcze nie dorósł do tego zaszczytu - skwitował, upijając łyk
swojej czarnej posoki. - Nie ten syn - dodał zaraz, gdy oczy zwróciły się na
Gava. - Ten drugi - machnął lekko dłonią. - Kontynuujcie.
Jaszczurzyca zasyczała
niezadowolona i zamilkła, a Gave odetchnął głęboko. Nie wtrącał się w te
rozmowy, bo też nie do końca wiedział jak ma to zrobić. Czy w ogóle powinien
coś mówić? Obawiał się, że tylko to wszystko zepsuje. Vespa odchrząknął. Teraz,
kiedy dyskusja zawrzała i kilkoro Śmierci zaczęło przerzucać się oskarżeniami,
raz po raz zrzucając winę za sytuację Mathyr jedno na drugiej, nie wiedział jak
to zatrzymać, a Gave powoli czuł narastającą złość. Zacisnął mocno pięści, aby
w końcu unieść dłoń w górę.
- Może zamiast tak wrzeszczeć to
zrobicie wreszcie coś żeby pomóc Mathyr, co? - fuknął. - Siedzicie tu i pijecie
sobie… bóg wie co… - zaproponował cicho. - A tam… tam dusze was potrzebują.
Aria uśmiechnęła się delikatnie.
— A jednak Victor ma syna, który
czuje obowiązek. Mocy też mu nie brakuje… Co gdyby on go po prostu zastąpił?
Gdy już do tego dojrzeje? Mathyr jest i mi bliskie. Nie mam zamiaru oglądać
apokalipsy, bo tak po prostu chcecie pozbyć się całej rodziny, która może
utrzymać ten świat w równowadze. Przypomnę wam tylko, że przez anomalię sprzed
kilku lat mamy tam dwa silne i mściwe demony, nie powinniśmy ryzykować wojną.
- No nie wiem czy takie mściwe… -
bąknął pod nosem Gave. - Meliodas jest całkiem uczuciowy, a Sanguis… kocha
swoją rodzinę ponad życie - podrapał się po głowie.
— Tak, zgadza się. I jedno i
drugie już dwa razy prawie zniszczyli piekło, bo ktoś próbował zaszkodzić ich
rodzinie. A teraz mamy tam jeszcze Piaskowe Dziadki, boginki, dzieci Życia —
zaczęła wymieniać wszystkich Argarczyków, którzy mogliby stanowić realne
zagrożenie. — Sangius już raz zabił moje ciało. Jeśli ktoś z was chce szukać
swoich szczątków w Pustce, serdecznie wam nie polecam — urwała na chwilę,
uśmiechając się do Aurory. Strasznie przypominała jej kogoś. — Darujmy sobie
prowokowanie kogokolwiek — teraz spojrzała na Gava. — Ty masz ciało, Twoja
dusza zmieni się po śmierci. Jeśli stracisz swoje córki z pewnością będziesz
chciał je pomścić, prawda? A to będzie kolejna potężna dusza, która tylko
dorobi nam problemów. Młody Człowieku, byłbyś w stanie wejść w buty własnego
ojca, gdyby była taka potrzeba?
- Ario - Vespa przerwał jej po
dłuższej chwili milczenia. - Twoje argumenty tylko potwierdzają mą obawę.
Zaczynam skłaniać się ku unicestwieniu całej rodziny Victora. Nie zwykłej
śmierci, tylko wymazaniu ich dusz - spojrzał po niej ostro. - Wówczas nie
będzie tego problemu, o której zaczęłaś mówić. Córki tego młodego człowieka i
on sam… nie będą się mściły - poinformował ją chłodno, na co Victor zasiorbał
głośno.
— Jesteś bardzo krótkowzroczny,
skoro uważasz, że to rozwiąże problem.
- Jeśli mogę coś wtrącić - Victor
ponownie zasiorbał, naprawdę chcąc zwrócić na siebie uwagę. - Wymaż nas Vespo,
ale kim zastąpisz me miejsce? Masz już kogoś na oku? - zainteresował się. -
Chętnie poznam tego kandydata, bo szczerze wątpię, by którekolwiek z tu
zgromadzonych chciało mieć pod swoim władaniem dwa światy - zauważył, a Śmierci
zachowały się dokładnie tak jak przewidział, dokładnie jak w zwykłej pracy.
Przy stole podniósł się pomruk niezadowolenia i nagle wzrok tych wszystkich
znakomitości szukał wszystkiego, byle tylko nie natknąć się na wzrok Vespy.
Smok w tym momencie zamknął oczy, żeby nikt nie wmówił mu, że się zgłosił
ukradkowym spojrzeniem. Mruknął też coś o tym, że sam ma jeszcze wiele nauki
przed sobą.
Aria w tym czasie uśmiechnęła się delikatnie.
— Dziękuję, że ktoś z nas w końcu
to zauważył. Mamy deficyt, a przed nami stoi syn Victora, który potrafi odesłać
dusze, brakuje mu tylko odrobiny treningu i doświadczenia — przypomniała
wszystkich, opierając się na łokciach.
- Syn Victora - Vespa zmrużył
niebezpiecznie oczy i zbliżył się do Gava. - Dostaliśmy już pokaz co potrafi
jego syn - oznajmił chłodno. - Nie jestem przekonany czy ten będzie inny -
zamachnął się na chłopaka swą kosą, ale Gave był przygotowany. Zdołał się
odsunąć. Raz i drugi, za trzecim robiąc to… czego przecież zdołał się oduczyć w
Mathyr. Złapał dłońmi trzon jego kosy.
- Chcesz mnie przetestować to
zrób to w jakichś humanitarnych warunkach - poprosił, obserwując tęczówki
mężczyzny uważnie.
- Masz rację, powinieneś przejść
próbę… - Vespa postukał się po brodzie. - Tak to doskonały pomysł - odsunął się
od chłopaka. - Ario, ty będziesz odpowiedzialna za przetestowanie chłopaka.
Masz na to 48 godzin - klasnął w dłonie.
— Oczywiście, skoro nikt z was
nie chce kulturalnie pracować. Vespo dopisz w kajeciku swoim proszę, że na
następnym spotkaniu omówimy złamanie przez Ciebie zakazu o używaniu przemocy
bez zgody większości — uśmiechnęła się do niego.
- Ja go chętnie przetestuję -
rzucił smok. - Aria może być zbyt łagodna - stwierdził, a po stole rozległ się
rechot części ze Śmierci.
- Łagodna… - Victor prychnął pod nosem. - …ze względu na to, że to mój syn, Aria da mu popalić… jak ja dawałem popalić jej - westchnął ciężko. - Sorry, Gave…
Aria wstała na równe nogi. Kiedyś może i by nie zachowywała się w taki sposób, ale teraz, nie miała zamiaru okazywać słabości. Wypuściła powietrze nosem, a wszystkie gorące kawy i inne napoje momentalnie zamarzły, w tym część paszy smoka.
— Och, przepraszam, moja łagodność uznała, że wasza kawa jest zbyt gorąca —-
powiedziała z delikatnym uśmiechem. — Możesz oglądać mój test, Dur, z pewnością
Ci się spodoba — zwróciła się do Smoka. Niedługo potem wyciągnęła rękę w stronę
swojego filara, który na nowo zaświecił się fioletowym blaskiem. — Zapraszam
wszystkich zainteresowanych do oglądania — sama poszła w stronę filaru,
zatrzymała się jednak przy Gavie. — A Ty lepiej się skup, bo Twój ojciec ma
rację. Chętnie dam Ci popalić — zapewniła go.
No to czas rozpocząć kolejną Gavovą trylogię. Dziękuję za owocną współpracę, uważam nieskromnie, że poszło nam bardzo fajnie. Dziękuję, że chciałeś mojej pomocy - bardzo miło uczestniczyło mi się w tym ważnym dla chłopaka momencie. ^^
OdpowiedzUsuńTo jest jedno z tych opowiadań, którego kontynuację chciałoby się na JUŻ. :D
OdpowiedzUsuńBardzo przyjemnie się czytało, aż mi się młoda Aria przypomniała, jestem mega ciekawa co też za test Gavovi wymyśli. No nic, pozostaje czekać na kolejne części! ^^