"Ostatnio zaglądam do ciebie notesiku coraz rzadziej, ale gdy już zaglądam to mam o wiele więcej do opowiedzenia. Sporo się działo od kiedy wyruszyłam w podróż do Argaru... W całej tej wizycie tylko raz udało mi się do ciebie usiąść. Próbowałam drugi raz, ale bezczelnie cię wydarto z moich rąk i wolałam poczekać na nieco bezpieczniejszą chwilkę. Teraz chyba właśnie taka jest, chociaż nie nazwałabym jej bezpieczniejszą. Idzie wojna i to wielkimi krokami. Właśnie wracam do domu, chcę do niego zdążyć nim zaczną się rzeczywiste walki. Bardzo tęsknie za rodzicami, nawet trochę i za rodzeństwem... Tak, dobrze słyszysz, tęsknie za Klaudiuszem i Klemensem, nawet za nimi.
To moja pierwsza noc w drodze powrotnej. Zatrzymaliśmy się z Ryu w jednej gospodzie... Uciekaliśmy przed deszczem i trafiliśmy w bardzo ciepłe miejsce. Nie jest tu tak pięknie jak w "Klementynie", ale pociesza mnie fakt, że już niedługo do niej wrócę. Nie mogę doczekać się aż opowiem rodzinie o tych wszystkich przygodach, o tych mnogich przepisach i swoich własnych przemyśleniach. Trochę ich ostatnio mam, wiesz? Co prawda nie wszystkimi podziele się z tatą i mamą, bo... No wiesz, nie wszystko jest dla ich uszu. Jeszcze by się niepotrzebnie martwili, a przecież niewiele pomogą na strapione serce.
Troskam się o Akane, bardzo chciałabym ją zobaczyć i upewnić się, że jednak da radę. To taka odważna, silna, a zarazem delikatna i wrażliwa dziewczyna... Naprawdę mam nadzieję, że nic złego jej się nie stało.
Nie jest to jednak jedyne strapienie mojego serca... Dostałam list od Nyliana i... Boję się go przeczytać. Dlaczego pytasz? Otrzymałam go w naprawdę zaskakującym momencie. Tańczyłam z Ryu, a on... On tak nagle wtrącił w rozmowę, że mu się podobam. "Lubię z Tobą spędzać czas i chciałbym poznać Cię lepiej" dodał... a zaraz w moje ręce trafiła koperta. Och... co za dziwne zrządzenie losu. Dosłownie chwilę wcześniej rozmawiałam z nim o Nylianie, a on mówi mi coś takiego... i jeszcze ten list. Nie wiem notatniczku, nie wiem co powinnam myśleć. W książkach to wszystko jest takie proste... W myślach głównych bohaterów idzie się rozpłynąć... A ja? Ja w danej chwili chyba bardziej niż rozpływam, to zapadam się pod ziemię. Nie chciałabym nikogo zranić... Ech... No nic... Zobaczymy co przyniesie mi kolejny dzień."
To moja pierwsza noc w drodze powrotnej. Zatrzymaliśmy się z Ryu w jednej gospodzie... Uciekaliśmy przed deszczem i trafiliśmy w bardzo ciepłe miejsce. Nie jest tu tak pięknie jak w "Klementynie", ale pociesza mnie fakt, że już niedługo do niej wrócę. Nie mogę doczekać się aż opowiem rodzinie o tych wszystkich przygodach, o tych mnogich przepisach i swoich własnych przemyśleniach. Trochę ich ostatnio mam, wiesz? Co prawda nie wszystkimi podziele się z tatą i mamą, bo... No wiesz, nie wszystko jest dla ich uszu. Jeszcze by się niepotrzebnie martwili, a przecież niewiele pomogą na strapione serce.
Troskam się o Akane, bardzo chciałabym ją zobaczyć i upewnić się, że jednak da radę. To taka odważna, silna, a zarazem delikatna i wrażliwa dziewczyna... Naprawdę mam nadzieję, że nic złego jej się nie stało.
Nie jest to jednak jedyne strapienie mojego serca... Dostałam list od Nyliana i... Boję się go przeczytać. Dlaczego pytasz? Otrzymałam go w naprawdę zaskakującym momencie. Tańczyłam z Ryu, a on... On tak nagle wtrącił w rozmowę, że mu się podobam. "Lubię z Tobą spędzać czas i chciałbym poznać Cię lepiej" dodał... a zaraz w moje ręce trafiła koperta. Och... co za dziwne zrządzenie losu. Dosłownie chwilę wcześniej rozmawiałam z nim o Nylianie, a on mówi mi coś takiego... i jeszcze ten list. Nie wiem notatniczku, nie wiem co powinnam myśleć. W książkach to wszystko jest takie proste... W myślach głównych bohaterów idzie się rozpłynąć... A ja? Ja w danej chwili chyba bardziej niż rozpływam, to zapadam się pod ziemię. Nie chciałabym nikogo zranić... Ech... No nic... Zobaczymy co przyniesie mi kolejny dzień."
***
"Droga Klaro,
przepraszam, że nie mieliśmy okazji pożegnać się po koncercie w odpowiedni sposób. Wiem, że rozmawialiśmy jeszcze, ale przed samym Twoim wyjazdem nie miałem okazji się pożegnać. Piri była bardzo smutna przez wyjazd Słowika, próbowałem poprawić jej humor. Mam nadzieję, że nie chowasz urazy. Cieszę się też, że nie podróżowałaś sama i znalazłaś sobie towarzystwo na drogę - oby podróż była dzięki temu szczęśliwa, miła i bezpieczna. Ja postanowiłem zostać w Argarze, aby poczekać na wyprawę do Azylu. Nie chcę, aby moja przybrana siostra musiała patrzeć na wojnę, jeśli ta dojdzie do skutku. Odprowadzę ją, a potem mam zamiar wyruszyć do Slavit, aby zobaczyć co dzieje się w Twojej ojczyźnie. Mam nadzieję, że wtedy i Ty dalej pozostaniesz bezpieczna. Jeśli nie będzie to zbyt nachalne z mojej strony, z przyjemnością bym się z Tobą spotkał, aby porozmawiać, spędzić trochę czasu w Twoim jakże wspaniałym towarzystwie. Pamiętam, że nigdy nie dokończylismy rozmowy o symbolice oclarskiej. Sam chętnie poznałbym więcej rzeczy odnośnie Twojej kultury, jeśli nie miałabyś nic przeciwko.
Pragnę też jeszcze raz podziękować Ci za wspaniały czas jakim mnie uraczyłaś na koncercie. Tańce, wybieranie wianków - teraz jak i w przyszłości będę to ciepło wspominać. Zwłaszcza Twoją pomoc i to, że nie uciekłaś ode mnie, kiedy sam zacząłem panikować, kiedy moje demony z przeszłości mnie zaatakowały. Dziękuję i za to. Za Twoją wyrozumiałość, siłę i czułość, którą zawsze mnie darzysz, chociaż nigdy nie zrozumiem czym sobie na to zasłużyłem.
Życzę Ci wiele szczęścia i spokoju w nadchodzących dniach, obyś nie miała ciężkich jak ja klientów w gospodzie, niech każdy dzień będzie dla Ciebie przyjemny i piękny niczym zachodzące słońce. Sam będę na nie często spoglądać, od dawna przypomina mi o Tobie. Wiedz, że zawsze będziesz dla mnie ważną osobą za wszystko co robisz. Jeśli los pozwoli, nie mogę się doczekać aż znowu usłyszę Twój głos.
Na zawsze wdzięczny,
Nylian.
P.S.
ten kwiat to Arenaria, u nas symbolizuje oddanie i wdzięczność. Będę zaszczycony, jeśli będzie Ci o mnie przypominać."
Do listu był załączony suszony biały kwiat.
przepraszam, że nie mieliśmy okazji pożegnać się po koncercie w odpowiedni sposób. Wiem, że rozmawialiśmy jeszcze, ale przed samym Twoim wyjazdem nie miałem okazji się pożegnać. Piri była bardzo smutna przez wyjazd Słowika, próbowałem poprawić jej humor. Mam nadzieję, że nie chowasz urazy. Cieszę się też, że nie podróżowałaś sama i znalazłaś sobie towarzystwo na drogę - oby podróż była dzięki temu szczęśliwa, miła i bezpieczna. Ja postanowiłem zostać w Argarze, aby poczekać na wyprawę do Azylu. Nie chcę, aby moja przybrana siostra musiała patrzeć na wojnę, jeśli ta dojdzie do skutku. Odprowadzę ją, a potem mam zamiar wyruszyć do Slavit, aby zobaczyć co dzieje się w Twojej ojczyźnie. Mam nadzieję, że wtedy i Ty dalej pozostaniesz bezpieczna. Jeśli nie będzie to zbyt nachalne z mojej strony, z przyjemnością bym się z Tobą spotkał, aby porozmawiać, spędzić trochę czasu w Twoim jakże wspaniałym towarzystwie. Pamiętam, że nigdy nie dokończylismy rozmowy o symbolice oclarskiej. Sam chętnie poznałbym więcej rzeczy odnośnie Twojej kultury, jeśli nie miałabyś nic przeciwko.
Pragnę też jeszcze raz podziękować Ci za wspaniały czas jakim mnie uraczyłaś na koncercie. Tańce, wybieranie wianków - teraz jak i w przyszłości będę to ciepło wspominać. Zwłaszcza Twoją pomoc i to, że nie uciekłaś ode mnie, kiedy sam zacząłem panikować, kiedy moje demony z przeszłości mnie zaatakowały. Dziękuję i za to. Za Twoją wyrozumiałość, siłę i czułość, którą zawsze mnie darzysz, chociaż nigdy nie zrozumiem czym sobie na to zasłużyłem.
Życzę Ci wiele szczęścia i spokoju w nadchodzących dniach, obyś nie miała ciężkich jak ja klientów w gospodzie, niech każdy dzień będzie dla Ciebie przyjemny i piękny niczym zachodzące słońce. Sam będę na nie często spoglądać, od dawna przypomina mi o Tobie. Wiedz, że zawsze będziesz dla mnie ważną osobą za wszystko co robisz. Jeśli los pozwoli, nie mogę się doczekać aż znowu usłyszę Twój głos.
Na zawsze wdzięczny,
Nylian.
P.S.
ten kwiat to Arenaria, u nas symbolizuje oddanie i wdzięczność. Będę zaszczycony, jeśli będzie Ci o mnie przypominać."
Do listu był załączony suszony biały kwiat.
***
"Drogi Nylianie,
nie czuję urazy za brak pożegnania. Sama czułam smutek po zniknięciu przyjaciółki, a fakt, że wypada się pożegnać dawał nadzieję na kolejne spotkanie. Nawet, gdyby miało być ostatnie.
Tak, również cieszę się, że nie idę sama, Ryu jest wspaniałym towarzyszem, ale przede wszystkim wywiązuje się ze złożonej, moim rodzicom, obietnicy. Miał mnie odprowadzić do domu, miło, że jest słowny. Co prawda jego słowa i wyznania bywają zaskakujące, jednak mimo wszystko cieszę się z jego towarzystwa.
Szczerze liczę na to, że uda Ci się odprowadzić Twoją siostrę bezpiecznie do Azylu, rozumiem Twe obawy. Masz rację, jeżeli wybuchnie wojna to nie warto by tak młoda istotka musiała oglądać jej przebieg. Ja postaram się znaleźć bezpieczne miejsce wraz z rodziną. Rzeczywiście wstępny plan to Slavit, jednak nie mogę obiecać, że na pewno tam będę, wszystko zależy od rozwoju sytuacji. Postaram się, na tyle, na ile będę mogła, informować Cię o jakichkolwiek zmianach. Bardzo chętnie się spotkam i wymienię kulturowymi nowinkami.
Dla mnie czas, który spędziliśmy na koncercie był równie przyjemny, więc również dziękuję. Pamiętaj by lepiej dbać o wdzięczność do samego siebie. Może wtedy będzie i mniej walk z demonami przeszłości? W końcu sam zaproponowałeś kilka z naszych festiwalowych atrakcji i bez Ciebie nie byłby to czas tak mile spędzony.
Przykro mi, że nigdy tego nie zrozumiesz.
Dla istoty długowiecznej "nigdy" to w końcu szmat czasu. Chciałabym kiedyś zobaczyć Cię, gdy już zrozumiesz, ale wiem, jestem tylko człowiekiem, a Ty jesteś niesamowicie uparty więc zapewne nie będzie mi dane.
Dziękuję Nylianie, ja Tobie również życzę dużo spokoju i szczęścia. Masz rację, więcej klientów Twojego pokroju byłoby kłopotliwe. Nie wiem czy w mojej głowie znalazłoby się wtedy miejsce by chociaż trochę pomyśleć o samej sobie. Ja, dzięki Tobie, widzę ten zachód w każdym spojrzeniu w lustro, ale gdy tylko będzie okazja, zerknę na ten prawdziwy. Może chociaż raz obejrzymy go osobno, acz razem.
Jeśli los pozwoli...
Nie mogę się doczekać.
Uradowana listem,
Klara.
P.S.
Kwiat jest piękny, trzymam go w swoim medalionie i od dziś będę nosić na szyi."
***
Wojacy przybyli do polszewskiego portu, wypłynęło dziesięciorga, wrócili wszyscy. Jednak gdy schodzili z pokładu, czwórka z nich zakuta była w kajdany, w tym najwyższy rangą, dowódca. Jeden z żołdaków spojrzał po swoich towarzyszach, trzeba było zdać raport, to było jego zadanie.
W stronę sali tronowej ruszyli wszyscy, jednak gdy zostali wezwani, on jako jedyny wszedł do sali. Wolał najpierw przedstawić sytuację władcy, później… Cóż, później już nic nie będzie od niego zależało, o wszystkim zdecyduje Perun.
Król od razu zauważył nieścisłość, jakoby osobiście mianował wszystkich oficerów swojego wojska, przez swoje życie dużo czasu sam spędził w garnizonach, pobierając nauki.
- Panie - żołdak klęknął przed królem, nisko spuszczając głowę. - Z przykrością donoszę, że po misji argarskiej na naszym pokładzie doszło do buntu, zostałem zmuszony przejąć dowództwo, dlatego to ja teraz przed Tobą klękam, nie Kawaler Pomieściecki - wyjaśnił, dalej ze spuszczoną głową. Perun mrużył oczy, po czym pokiwał głową.
— Władza ma tendencję do wytwarzania… Próżni. A próżnia nie lubi niebytu. Skoro załoga mianowała cię swym liderem, a wróciłeś z misji w komplecie… Od teraz ty będziesz pełnił funkcje Pomieścickiego. — stwierdził, po czym popatrzył na swą gwardię, kiwając głową, by dać znać, aby opuścili salę.
- Tak Panie - mężczyzna zniżył mocniej głowę i lekko podniósł spojrzenie do Peruna, nie patrząc mu jednak prosto w oczy. - Zaszczyt to dla mnie służyć Ci pod nową funkcją - dodał prostując się i stając na baczność.
— Zatem, kapitanie… Raport poproszę - padło z ust Władcy.
- Tak jak mówił rozkaz, obeszliśmy Argarską wioskę wzdłuż i wszerz, mamy spis budynków oraz ich rozmieszczenie. Ciężko to przyznać, ale wyspa rozwija się nad wyraz sprawnie. Port, który umożliwi handel na szeroką skalę jest już praktycznie gotowy, gdzie jeszcze niedawno dochodziły nas jedynie słuchy o jego budowie. Tego konkretnego dnia Argar mocno przypominał Slavit, różne rasy swobodnie się ze sobą przeplatały. Nie zauważyliśmy by koncert stanowił zasłonę do knucia, jednak ludu było tam tyle, że przerosło to nasze oczekiwania. Mało tego… Dochodziły nas już słuchy o występach rzekomej “Słowik”, już tu pod murami w Slavit, w Gospodzie “U Klementyny” pojawiało się wiele plotek co do jej występów, a teraz… - mężczyzna wziął głęboki wdech. - W głowie mnie się to nie mieści, ale Pomieściejski jakby rozum stracił od słów tej dziewki, jakby wiedźma to jaka była - wyznał. - Obawiam się, że zdolności tego ludu daleko dalej sięgają niż magia nam znana… Tosz to tylko pieśń była, a chłop na statek jakiś nie swój zupełnie wrócił. Na morza środku broni dobył i krzyczeć zaczął, że się nie godzi, że my wszyscy równi, że ptaki nie dla nas śpiewają, a dla ludzi innej rasy, innej wiary… - przejęcie było w jego oczach. - Trzech kolejnych do tych słów przekonał, i oni zaczęli wołać… Słowa pieśni, Panie… - dodał.
Perun słuchał uważnie, jakoby raport ciekawił go od kiedy tylko zlecił tą misję. Nie dość że załoga wróciła prawie kompletna… Teraz do tego słuchał na temat rzekomej Słowik.
— Mój syn wspominał mi o tej śpiewaczce. Czyli jest jedną z nich… — zmrużył oczy, nieświadomy tożsamości śpiewaczki. — To tylko potwierdza moje najgorsze obawy. We wcześniejszych raportach wspominano o tym, że są wytrzymali, potężni w żywiole… Ale potęga nad umysłem, zmiana lojalności… Zaprawdę, niech światłość ma w opiece nas wszystkich. — skwitował, spoglądając na kapitana. — Co jeszcze udało się ustalić? Liczebność ich jest większa niż zakładano. Popisywali się umiejętnościami? Czy widać było przedstawicieli innych nacji? Terra? Fjelldod? Opowiadaj dalej, kapitanie.
Perun potwierdzał na głos obawy, które sam żołdak miał w sercu, w spojrzeniu zawitał lęk, ale zaraz wyprostował się mocniej, na kolejne pytania.
- Rozmnażanie za pewnie nie sprawia im problemu, mają wiele dzieci i to w różnym wieku. Jeżeli chodzi o dorosłe jednostki liczba nie jest aż tak zatrważająca, jednak… Ciężko ją jednoznacznie określić. Wielu można pomylić z nami, Polszanami, Panie - wyznał. - Relacje z innymi rasami zdają się tworzyć bardzo… bliskie. Osobiście byliśmy świadkami oświadczyn, jednak nie jesteśmy w stanie stwierdzić czy to Polszanin, czy Argarczyk klęknął przed Terranką. Cała zabawa mocno przypominała te spod murów Polszy, z Slavit, gdzie rasy mieszają się dowolnie. Widać było oczywiście podziały, nadal większość trzymała się ze swoimi, jednak granica ta zdawała się dość mocno zacierać. Heimurrinczycy, Terrańczycy, Lerodasczycy, tych zdeycdowanie było najwięcej, jednak dało się zauważyć również przedstawicieli pozostałych ras… Nawet dziki z plemienia Nhulu, ale to nie powinno stanowić problemu, ten klan wybito przed kilkoma miesiącami, jeżeli ktoś przetrwał, stanowią garstkę - dodał. - Pojawili się też prości Polszanie… Wielu przyjęło to zaproszenie - podsumował.
Wzrok wbił się na kapitana, gdy ten wspomniał o obywatelach Polszy na zgromadzeniu.
— Czy jest ktokolwiek, kogo rozpoznałeś? Ktoś znamienity, znany? Gadaj, kapitanie… To sprawa wagi państwowej, jak nie wagi całego świata.
Kapitan przełknął głośno ślinę.
- Nikt taki nie rzucił nam się w oczy, głównie przewijali się tam stali bywalcy Gospody “U Klementyny”. Prosty lud zza muru, kilku piekarzy, kowali, rzemieślników, głównie mieszkańcy Slavit, nikt znamienity - odpowiedział prostując się niczym struna.
- Te kuglarstwa, sztuczki, zabawy… To wszystko mogło przypominać wieś, zabawę, sielankę… Ale poczekajmy dziesięć lat, piętnaście… Któreś z nich zdobędzie się na ambicję… I nic nie stanie na przeszkodzie, by rzucić Mathyr na kolana. Dlatego proszę cię, jeśli przypominasz sobie kogo widziałeś z naszych… — król wstał, podchodząc do kapitana, wzrokiem wwiercając się w jego duszę, jakby szukał ziarna lęku, strachu… Niepewności… W końcu kto wie, czy wiedźma nie zaczarowała załogi, a kapitan był jedynym sprawiedliwym? Musiał dociec prawdy…
- Tak Panie, masz rację Panie - przyznał na obawy władcy. Zastanowił się chwilę. - Może… To nie są potwierdzone informacje, jednak jednemu z naszych podobno rzucił się w oczy posłaniec Lorda Bolesława Zawadzkiego. Rzekomo mignął mu przed oczami ze dwa razy, aleśmy za rękę go nie złapali - wyznał i zadrżał lekko, gdy Perun tak się w niego wpatrywał.
- N…nie Panie - głos mu lekko zadrżał. - On nadal bredzi! Knebel w pysk dostał co by nie bluźnić, ale jeszcze przed dobiciem do portu sprawdzalim, bredzi jak najęty! - wyznał.
Podejrzliwości nie było za wiele, natomiast władca zmrużył oczy, przyjmując do informacji zeznanie kapitana.
— Poślijcie oddział Specjalny do Zawadzkiego. A Slavit… — król uderzył berłem o tron, a z pokoju za tronem wyszedł jeden z generałów. — Myślirzecki. Weź cztery zastępy. Spalcie Slavit. Do ostatniego domu. Co do ostatniej budy. Z mieszkańcami lub bez. Ma zniknąć z powierzchni ziemi.
***
Klara czekała właśnie na Ryu, gotowa do dalszej drogi. Za kilka dni powinni dotrzeć do Slavit. Chłopak poszedł uregulować płatności za ich ostatni nocleg i zaraz mieli ruszać dalej. Musiała przyznać, że brunet wybierał bardzo urokliwe miejsca na noclegi, z każdej karczmy czy gospody mogła wynieść jakiś pomysł i wprowadzić go do Klementyny, ewentualnie posiłkując się nim, by stworzyć coś podobnego. Nagle drzwi gospody otworzyły się gwałtownie.
- Slavit... - wysapał zziajany mężczyzna. - Slavit płonie! - krzyknął i chociaż darł się o czym jeszcze, to Klara nie usłyszała nic więcej. Obraz przed oczyma na chwilę jej zwolnił, widziała jak mężczyzna wchodzi głębiej, jak gestykuluje i coś tłumaczy, widziała jak ludzie gwałtownie wstają z krzeseł, jak zakrywają usta i patrzą na zwiadowcę z przerażeniem. To było ostatnie co widziała, bo zaraz nogi same ją poniosły, wybiegła z budynku i puściła się biegiem, ścieżką, którą mieli ruszyć dalej. Serce biło szybciej, łzy napływały do oczu. Jak to płonie?! Jak to płonie!! Wbiegła na najbliższe wzniesienie, a widząc ogromne kłęby dymu unoszące się w oddali, złapała się za serce...
- Jezu... - szepnęła, a strumień łez spłynął po policzkach. Poczuła jak nogi jej wiotczeją i po prostu upadła, zaczęła drżeć na całym ciele.
CDN.
___________________________________
Dziękuję Klepowi za pomoc przy opowiadaniu! ^^
Ja nie mogę... czy Ty w każdym opowiadaniu musisz rzucać jakąś bombę! Biedna Klara. Co teraz będzie z jej rodziną!? Mam nadzieję, że przeżyją. Nie wyobrażam sobie, aby mieli zginąć w pożarach. Klara tego nie wytrzyma, ja tego nie wytrzymam! Opowiadanie oczywiście się czyta, tak jak zawsze zresztą. Bardzo ładnie stylistycznie i trzyma w napięciu do samego końca. Zakładam, że w kolejnych częściach dowiemy się co się dzieje z rodziną Klary. Trzymam za nich kciuki do samego końca!
OdpowiedzUsuńNo i będzie po Slavit, a ja mam swoje podejrzenia... Pięknie opisane, listy zapowiadające wojnę również. Super wplecione informacje o Słowiku, o "Pocahontas" i jej skutki i oświadczyny międzyrasowe. Ciekawe, że te dwie rzeczy są jednymi z wielu powodów do spalenia Slavit. Trzymam kciuki za rodzinę Klary, choć mam czarne przeczucia...
OdpowiedzUsuń