Polsza ogłasza polowanie na czarownice. Swój pierwszy ruch już wykonała. Perun I szczyci się ścięciem Argarczyka.

Heim postawiło na sojusz z Argarem. Wieść jednak niesie, że w wyniku jego podzieliło się na dwie części. Czyżby czekała nas rewolucja?

O "U Klementyny" coraz głośniej. Gospoda prężnie się rozwija i zaprasza w swe progi. Uprzejmie prosi się Polszańskich rycerzy o nie wszczynanie w jej progach politycznych zamieszek.

Argar zaprasza spragnionych do posmakowania swych specjałów w nowo powstałej gospodzie - "Piaski Czasu". Można tu dostać między innymi domowo pędzony bimber - "Afrodyzjak Meduzy" oraz młode piwo - "Bogini Cienia", a to nie wszystko! Gościnnie występy - SŁOWIKA! Tak, moi drodzy, Argar podwędził Słowika!

Fasach donosi o wzmożonej aktywności ognistych ptaków na niebie. Van Helga ostrzega przed prawdopodobnym niebezpieczeństwem.

Lerodas zalewa fala przybyszy. Pogłoski głoszą, że znany uzdrowiciel Walwan przyjmuje pod swój dach każdego zbłąkanego wędrowca. Jeśli trwoga to do Waldzia!

Tropem Akane - prolog

    Jego objęcie było niczym pożegnanie, a to tak cholernie bolało. Te ściany, ten dom... Nawet ten cholerny kubek zalany herbatą. Dlaczego ona musiała taka być?! Dlaczego tak wiele ją dotykało?! Dlaczego pokochała go aż tak bardzo?! Łzy spływały po policzkach, szła szybko w stronę domu ojca.        Wszyscy byli na koncercie, budynek stał pusty, a ona... Ona nie chciała teraz widowni.
"Nigdy więcej mnie nie zranisz" - przecież mu obiecała... Nie... Obiecała sobie...
Wpadła do pokoju, nawet nie zamknęła za sobą drzwi, głośno oddychała i starała się łapać powietrze. Dlaczego kłamał?! Dlaczego ją okłamał?! "Na tą chwilę nikogo innego nie ma w mojej głowie" ... łgarz, pieprzony łgarz... Chyba zapomniał, że Vivienne pozwoliła wejść do swojej głowy tuż przed śmiercią... Już wtedy Gave pytał wiedźmę o Onyx, o uczucie do niej... Przypadek, że to właśnie jej podarował ten krótki pocałunek? Oszust i kłamca! Po co w ogóle zaproponował ten dom?! Po co zrobił kolejną nadzieję?! A ona... Fałszywa do szpiku kości... Pierdolona Nyx. Po tej całej rozmowie, którą z nią przeprowadziła, ta poszła rzucić Gavovi jak to jest jej ulubieńcem. An złapała stoliczek przy swojej antresoli i cisnęła nim przez cały pokój. - "Akane tylko lubię, to z Tobą się przyjaźnie" - udała głosik dziewczyny, mówiąc sama do siebie. Szkoda, że przy niej gadka była zupełnie inna. Od dawna śmierdziała jej ściemą... Najwyraźniej czas lepiej zaufać własnym przeczuciom. Dziewczyna weszła do łazienki i zatrzymała się przed misa z wody, spojrzała w swoje odbicie, dojrzała w nim wannę, w której kochała się z Gavem.
- Spierdalaj! - krzyknęła na mebel i kopnęła go mocno kilka razy. - Spierdalaj, spierdalaj z mojej głowy! - schowała twarz w dłoniach i cofnęła się w tył, jeszcze krok i jeszcze. W końcu trafiła na ścianę i osunęła się po niej na ziemię. Znowu zaniosła się płaczem, nie mogła nic na to poradzić. Mocząc dłonie rozmazała tusz na jednej z nich, symbol z koncertu, jej mały test, który wyszedł aż nadto dobrze. Spojrzała po rozmazanym znaku... Podciągnęła nosem.
- Nigdy więcej mnie nie zranisz... - szepnęła i podniosła głowę, by spojrzeć na misę z wodą. Trzymała przy niej nożyczki, zawsze tam były... Podniosła się i ruszyła we wspomniana stronę. Były, tak... są tu. Zerknęła na swoje odbicie w lustrze, na zapłakane oczy, które zaraz mocno przetarła.
- Z głową An, z głową nie zakąską - zwróciła się do własnego odbicia, a po tym spojrzała na porysowaną dłoń i zbliżyła do niej ostrą krawędź nożyczek. Przejechała po symbolu, rozcinając skórę. Zacisnęła lekko zęby. Kilka kropel krwi spadło do misy, a ona ruszyła do pokoju by pochylić się nad swoimi zapiskami. Zostawała za sobą ścieżkę kropelek krwi. Złapała jeden z papirusów, ten również znacząc posoką, a gdy znalazła runę puściła papier, by znowu rozciąć skórę. Spojrzała po złączonych symbolach, zacisnęła po chwili dłoń i przytuliła pięść do serca.
- Chciałabym uciec od tej miłości. Zanim na strzępy mnie porwie, zanim mi wejdzie w kości. Chciałabym uciec od niej tej nocy, zanim zakuje mnie w dyby, zanim wydłubie mi oczy. Chciałabym od tej miłości uciec, daleko żeby mieć pewność, że nigdy do niej nie wrócę. Chciałabym uciec od niej już dzisiaj, zanim wyśledzi mnie nocą i zanim w domu przywita. Chciałabym uciec od niej już dzisiaj - zaśpiewała cicho, czując jak przez jej ciało przechodzi dziwnego rodzaju energia. Jej szepty nabrały pogłosu, oczy rozjaśniły się na chwilę, a po tym przygasły, a ona... Spojrzała w sufit, czując ulgę. Ból w klatce piersiowej minął, serce się uspokoiło. An wzięła głęboki wdech, wydech... Trochę jak zaczarowana odłożyła nożyczki na ziemi, spojrzała na wyjście z pokoju. Tak, było lepiej, czuła to. Przeniosła spojrzenie na symbol i uśmiechnęła się lekko. Teraz było o wiele lepiej. Podniosła się powoli i ruszyła do wyjścia, zostawiając ten nieład w swoim pokoju. Trzeba było przecież zaśpiewać pożegnalną piosenkę, nie powinna zostawiać tak widzów bez słowa, to w końcu jej pierwszy koncert, a ten, cóż, chcąc nie chcąc był bardzo wyjątkowy.
- Jesteś pewna, że to dobry krok? - padło nagle z jej lewej. Akane zatrzymała się, patrząc po drzewie, zza którego dochodził głos. Zrobiła ze trzy kroki, obchodząc pień i dojrzała czerwonowłosą dziewczynę, opartą plecami o konar, skubiącą płatki zerwanego kwiatka. An wzięła głęboki oddech. Czyżby się udało? W lekkim napięciu zaciskała usta, a gdy dziewczyna podniosła na nią swoje skrząco pomarańczowe oczy, była już pewna. Delikatny uśmiech wkradł się na twarz fiołkowo-okiej.
- Jestem - przyznała, stając frontem do dziewczyny. Ta przytaknęła głową, wyrzuciła kwiatka i odbiła się plecami od pnia, by zbliżyć się do Akane. Zatrzymała się kilka kroków przed nią.
- Nie jestem tu by oceniać, ale... Przecież to wiesz... A przynajmniej powinnaś - prześlizgnęła po niej wzrokiem i zacmokała, kręcąc lekko głową. - Będzie nad czym pracować - stwierdziła.
- Najważniejsze, że w końcu będzie z kim - odpowiedziała An, na co dziewczyna uśmiechnęła się lekko. Milczały chwilę, aż w końcu czerwonowłosa wyciągnęła dłoń w geście przywitania.
- Miło poznać Cię osobiście Akane, jestem Mey, Twoja przewodniczka - przedstawiła się, a An uścisnęła jej rękę. Czuła od niej bardzo przyjemne ciepło, jakiś taki spokój i... ład.
- Ciebie też miło poznać... Mey - przyznała.
- Wiesz co teraz się stanie? - zapytała.
- Teraz pójdę i zakończę koncert, a po tym... Domyślam się, że ruszymy do Ciebie - odpowiedziała An.
- Do nas Akane, ruszymy do nas - poprawiła ją czerwonowłosa i wykonała gest ręką, zachęcając do pójścia w stronę tłumu, miały jeszcze kawałek.
- Serio dopiero coś takiego zwróciło waszą uwagę? - zapytała granatowowłosa. Mey zaśmiała się o pokręciła głową.
- Naszą uwagę zwrócił już Twój występ, symbol - pokazała swoją dłoń i nakreśliła ten sam symbol, co Akane, gdy siedziała przy pianinie. - Wiesz, że jest nas dość mało, wyłapujemy takie gesty by znaleźć ewentualne zguby. Ty co prawda od dłuższego czasu jesteś obserwowana, ale nie jesteśmy głusi na wezwanie. Nie jesteś czysto-krwista i nie masz priorytetu, ale chcemy pomóc. Chociażby ze względu na Vivienne - przyznała, kiwając głową. - Nie chcemy kolejnej Lotty - dodała z delikatnym uśmiechem. Akane zacisnęła lekko zęby i przytaknęła głową nieco zamyślona. - Musisz uważać An, nie bez powodu to ona jest Twoim totemem, poradzimy sobie, ale będziesz musiała pewne sprawy wbić sobie bardzo mocno w głowę - dodała. Akane skrzyżowała z nią wzrok i uśmiechnęła się lekko.
- Wiem... Dlatego właśnie uważam, że zrobiłam dobrze - wyznała. Mey kiwnęła głową.
- Jest to jakaś opcja, czas pokaże czy rzeczywiście wyjdzie Ci na dobre - stwierdziła i zatrzymała się - A teraz, masz... - wyciągnęła materiał i złapała ranną dłoń Akane, by zacząć ją opatrywać. - Taka kapiąca krew zwraca dość mocno uwagę, a i tak masz już jej nieco na sobie - zauważyła. An odrobinę się skrzywiła, no tak, zupełnie o tym zapomniała.
- Dzięki - szepnęła i spojrzała za siebie, na bawiące się istoty.
- Leć, zobaczymy się później - May pogoniła ja dłonią by dalej posłać dziewczynę samą. Nie zamierzała się nikomu pokazywać, popatrzy sobie z daleka. Może dojrzy jeszcze coś ciekawego? Uśmiechnęła się do samej siebie. Czuła lekką dumę, że to akurat jej przypadło prowadzić mieszanego Latrala. Zapowiadało się naprawdę ciekawie.

4 komentarze:

  1. Dobra, spodziewałem się tego i powiem tylko tak - to jest magiczna ucieczka od problemu. Tak się go nie rozwiązuje... Jak nic podejście gimnazjalne :( No nic, co się stało to się nie odstanie.

    OdpowiedzUsuń
  2. Oj nie... jeśli dobrze rozumiem to Akane wykonała jakiś czar, który pozbył się jej miłości do Gava. Oj to jest ucieczka od problemu... a to oznacza że problem wróci. Ze zdwojoną siłą w najmniej oczekiwanym momencie. Nie można tak uciekać... Sama rozmowa z May... hm jest ciekawa, aczkolwiek w obliczu tego co zrobiła znika. Obawiam się, że to wcale nie wyjdzie na dobre. Przynajmniej nie na dłuższą metę... bo pierwsze dni czy miesiące to tak, jasne, ale potem... oj Akane...

    OdpowiedzUsuń
  3. Przeczytałam obie części, ale skomentuję tylko raz xD
    Wybory Akane są mi niezrozumiałe, ale z drugiej strony biorąc pod uwagę to jakie miała emocje - to nie dziwię się, że akurat po takie rozwiązania sięgnęła. Acz zgodzę się z poprzedniczką. Ja też obawiam się, że to może obrócić się przeciw niej i to szybko. Sama natomiast czekam na dalsze części i rozwinięcie wątku Latrala :)

    OdpowiedzUsuń
  4. A mi się wydaje, że Akane przyzwała Latarala. Nie chce mi się wierzyć, że użyłabh magii do zmiany uczuć. Nawet gdyby to miało pomóc na krótką metę - na dłuższą to okropne rozwiązanie. Zamiast przepracować emocje, to uciekamy od problemu - bardzo nieładnie!
    Ale rozumiem Akane, jej gniew na Gava i Onyx, mam nadzieję, że cała trójka jakąś nic porozumienia kiedyś znajdzie.
    Opowiadanie oczywiście bardzo ciekawe, człowiek chciałby już wszystko wiedzieć. I mimo że jestem o wiele dłuższe od poprzedniego to dalej - za mało na raz!

    OdpowiedzUsuń

^