Klara Wawrzenko
Slavit || Kelnerka i córka właścicieli gospody "u Klementyny" || 15 lat || 167cm
"Zawsze mnie ciekawiło, czy na świecie chodzi już ktoś taki jak ja... No taki podobny, a może nawet ten sam...? Patrzę w lustro i nie umiem się skupić. Włosy, oczy, piegi... Wszystko się zlewa. Jestem przeciętna?
Tu każą nam to cenić, przeciętność. Jakie to głupie, każą, a sami sięgają po wyjątkowość. Zauważyliście? Ja zauważyłam... Tyle jest cudownych rzeczy dookoła, tyle cudownych istnień... A oni nie widzą. Nie chcą, czy nie potrafią?
A co ja potrafię? ...
Rodzice mówią, że błądzić z głowa w chmurach... Chyba dlatego ta gospoda... Mam się nauczyć chodzić po ziemi. Nie brzmi aż tak skomplikowanie, co nie?
Oho... Już mnie wołają... No nic, wpiszę coś jeszcze wieczorem, zobaczymy jak minie mi ten dzień..."
Wieści o złapaniu Argarczyka rozbiegły się w błyskawicznym tempie. Dotarły nawet do jego uszu, chociaż trzymał się na uboczu. Miał co do tego złe przeczucia. Co prawda nie wiedział o kim jest mowa, ale fakt że i Akane i Gave podróżowali samotnie wcale nie poprawiał tego palącego uczucia. Musiał to sprawdzić, choćby miał potem żałować swej decyzji do końca swych dni. Postanowił więc udać się do Slavit na kilka dni przed szumnie ogłaszaną egzekucją. Istniała szansa, że jeśli to był ktoś od nich... to znajdzie tam więcej przyjaciół chcących pomóc swojemu.
OdpowiedzUsuńW Slavit był dwa razy. Za pierwszym udało mu się poznać to miasto, więc teraz automatycznie skierował swe kroki do karczmy "U Klementynki". Mimo tego dziwnego uczucia w piersi, uśmiech sam wskoczył mu na usta, gdy tylko przekroczył próg tego przybytku. Tu zawsze można było liczyć na ciepłą strawę, uśmiech i dobrą zabawę. Spokojnie podszedł do baru i uśmiechnął się do Klary.
- Może potrzebujecie kogoś do pomocy dziś? - zaproponował od tak, jakoś wpadając już w nawyk z tymi propozycjami. - I może też znajdzie się wolny pokój? - dodał zaraz, bo przecież musiał się gdzieś zatrzymać, a mimo wszystko w tej całej sytuacji lepiej było spać pod dachem niż pod gołym niebem.
Ryu
Aż takiego entuzjazmu to się u niej nie spodziewał, a gdy jeszcze zmieniła swoje słowa w przyśpiewkę to tym bardziej nie wiedział jak się do tego odnieść. Królem zdecydowanie nie był, a modlitwy tej nie znał. Dobrze, że chociaż zmiana na tę przyśpiewkę odwróciła od nich uwagę. Zmarszczył lekko brwi słuchając jej dalej.
OdpowiedzUsuń- Czekaj... - zatrzymał ją, kładąc palec na jej ustach. - Po kolei, bo ja w temacie rozeznany dobrze nie jestem - przyznał wyswabadzając dłoń z jej uścisku i przechodząc za bar. - Powiedz co robić i pogadamy - rzucił lekkim tonem. Co prawda już słowa o wyciąganiu "go", sprawiły że odetchnął z ulgą. Czyli na szczęście to nie Akane padła ofiarą. - Gave? - spojrzał po niej unosząc lekko brew. No pięknie. Z deszczu pod rynnę. - W takim razie... jestem pewien, że jakiś plan jest - pokiwał lekko głową. Mówił to wszystko równie cicho co ona. - I mam nadzieję, że Akane tu nie przyjdzie - dodał po chwili milczenia. Pokój Akane? Serio? Nie był pewien czy dziewczyna byłaby z tego zadowolona, ale koniec końców pokiwał głową. - Okay - zgodził się na to. Przecież nie będzie szukał teraz czegoś innego, a w jego wypadku lepiej było nie rzucać się w oczy. - Właśnie widzę, straszne tłumy wszędzie - skrzywił się, ale w gruncie rzeczy to powinno być im na rękę. Łatwiej w tłumie zgubić pościg lub po prostu się ulotnić.
Ryu
Nie protestował. Wyszczerzył się na powitanie do Cedrica i zajął miejsce przy zmywaku obok Klary, podwijając jeszcze rękawy swojej koszuli. Kompletnie przy tym wyleciało mu z głowy, że ostatnio nabył tatuaż. Oj co to była za przeprawa. Nie spodziewał się aż tak wielkiego bólu, który Mohe mu zaserwował. Nie był też pewien czy to całe szaleństwo było tego warte, ale w tej chwili jakoś nie zawracał sobie tym głowy.
OdpowiedzUsuń- Jaka ruda? - zainteresował się marszcząc przy tym lekko brwi. Co jak co, ale Gava akurat nie podejrzewał o skoki w bok. Zwłaszcza po ostatnim spotkaniu w Argarze. Chłopak zdawał się pewny tego co chce. Przynajmniej w stosunku do dzieci, a te miały się niedługo pojawić.
- Jakaś ruda go załatwiła? - zdziwił się, bo druga sprawa była taka, że chłopak nie dawał sobie w kaszę dmuchać. To mu śmierdziało i to konkretnie. Gave musiał zostać czymś zaskoczony. - I czekaj... to się tutaj stało? - spojrzał na nią z kompletnym zdziwieniem. - Rany... - westchnął myjąc pierwsze talerze i odkładając je na bok, żeby za moment poprzecierać. Powiódł za wzrokiem Klary na salę i skinął głową.
- Wiem... - przyznał szczerze. - ...ech niech zobaczą... tylko że zobaczą zwykłego chłopaka - skrzywił się. - Nie wiem, jak dla mnie to słabe zagranie Polszy... - stwierdził. - Ale lepiej dla nas - dodał jeszcze, kontynuując zmywanie. - Tobie się nic nie stało? - przyjrzał się jej uważnie, bo skoro tu była i widziała, a tak właśnie się zachowywała, to mogła ponieść obrażenia.
Ryu
Do karczmy zawitał wędrowiec, po cerze Polszanin, po ubraniu... Obieżyświat. Z delikatnym uśmiechem kroczył cichym krokiem po karczmie, a widząc dziewczynę za ladą, uśmiechnął się do niej, kiwnął także łbem porozumiewawczo.
OdpowiedzUsuń— Dobry. Dostanę jeszcze jakieś wolne pokoje? Obiad? Piwo? Cudowną obsługę klienta? — zapytał, po czym począł się rozglądać po przybytku... Klimatyczne miejsce, fortuna mu sprzyjała. Nie był religijny, ani nadzbyt uduchowiony, lecz wierzył w fortunę, czasami jej dziękował, czasami na nią przeklinał... Dzisiaj wyraźnie mu dopisała, bo koło u wozu zepsuło się akurat przy karczmie "u Klementyny".
Mieszko
— Pierwszy raz. Akurat na zajeździe. — dodał, kiwając głową, kiedy dodała, że nie ma żadnych dodatkowych usług. No tak, w tych stronach była tylko bi-eda. — Wezmę jakiś pojedynczy pokoik, z pieczenią, dwoma kuflami piwa i... Chyba wszystko. — dodał, zarzucając na siebie wygodniej opończę, którą dostał od kupca korzennego w Fasach. — Macie tutaj łaźnie? Albo chociaż wiadro, by się gdzieś obmyć? Czy tylko rzeka?
OdpowiedzUsuńMieszko
Dobrze, że wyjaśniła, bo myśli same podstawiły mu osobnika płci żeńskiej ociekającego seksem. Gorąca w sensie gorąca... ogień i uwzięła się jakby coś jej zrobił? No dobrze, Gave miał wiele za uszami, ale tu w Mathyr... raczej żadnej kobiecie nic nie zrobił. Poza Akane to jest, ale to inna historia. No, ale ruda z ogniem, której mógł coś zrobić... podsuwała pewną osobę na myśl. Nie mniej nie sądził, by akurat ona zaczęła pracować dla Polszy. Jakoś mu to nie pasowało do charakteru dziewczyny.
OdpowiedzUsuń- Przestań - dźgnął Klarę palcem w bok. - Zrobiłaś to wystarczająco szybko.
Nie widział tej sytuacji, ale przecież miał w tej chwili Klarę przed sobą. Wyglądała na osobę potrafiącą zebrać się w sobie w kryzysowych sytuacjach. Zresztą za tym barem nie wytrzymałby ktoś o niskich nerwach.
- Zrobiłaś co mogłaś - dodał, odwracając się zaraz do niej i posyłając jej lekki uśmiech. - Chętnie wam pomogę na zmywaku czy i na sali do egzekucji - dodał po chwili. - Rozejrzę się po okolicy i zobaczę czy ktoś z naszych nie przyszedł - dodał ciszej i znów spojrzał w stronę gwarnego baru. - Macie tu ręce pełne roboty, urwanie głowy. Jak ty to wytrzymujesz? - zapytał jej śmiejąc się przy tym lekko, bo mimo wszystko i ona i on potrzebowali trochę zmiany tematu od tych ponurych spraw. Dziś i tak niczego nie byłby w stanie zrobić. Za mury Polszy się nie wybierał.
Ryu
— No dobrze... Najwyżej się umyję w kanciapie. Tak też można. — dodał, gładząc się po czuprynie, wzdychając ciężej. — Mogę zjeść u siebie. O ile donosicie jedzenie i alkohol do pokoju. Nie trafiłem w takim wypadku... Ale i tak na kilka dni zostanę. Konie muszą odpocząć. — rzekł, a widząc, że oberżystka sobie nie radzi, zmrużył oczy. Sięgnął do kieszeni, by wyjąć z niej zestaw wytrychów. No nic, najwyżej poczeka i postoi. Albo sam otworzy zamek, to nie tak, że nie zapłaci za pokój tak czy siak...
OdpowiedzUsuńMieszko
Spróbował uchylić się przed ścierą, ale nie robił tego zbyt szybko ani specjalnie nie zależało mu na powodzeniu tej akcji. Chlapnął ją w odpowiedzi wodą. Wyszczerzył się do niej w odpowiedzi i wzruszył ramionami.
OdpowiedzUsuń- No proszę, Żabiszcze potrafi coś miłego powiedzieć - skomentował słowa Akane o nim samym. - Tak byłem wychowany - przyznał szczerze. - W moim domu zawsze było pełno dzieci i trzeba było się nimi zajmować. Nie lubię siedzieć w jednym miejscu, kiedy widzę że ktoś potrzebuje pomocy - przyznał, wycierając kolejny talerz i lekko pstrykając Klarę w nos. - Tak jest - zasalutował jej, gdy wspomniała o rozmowie z rodzicami. Wziął się teraz za dość mocno przybrudzoną patelnię. Zaczął zeskrobywać z niej resztki tłuszczu słuchając dziewczyny.
- Twoi rodzice to mieli łeb na karku - rzucił spokojnie. - Wiedzieli jak rozkręcić interes... całkiem nieźle wam to teraz idzie - powiedział z uznaniem. - Klientów przybywa... a jedzenie macie niesamowite. Słyszałem nawet, że to gospoda numer jeden w Slavit - skwitował. - Oj za piwo twojego taty to ja podziękuję... ostatnio piwo i reszta tak mnie załatwiło, że nie mogę za bardzo patrzeć na alkohol - skrzywił się. - Jak tam twoja główka? - zainteresował się. - Z procentami sobie radzi?
Ryu
— Widzę właśnie. Bez stresu. — dodał, patrząc na karczmarkę z politowaniem. — A świadczycie jeszcze jakieś usługi? Cóże mogę zaznać w tym przybytku? — spytał, zerkając na drewnianą konstrukcję. Wyglądała łatwopalnie... — Dziękuję. — odparł, wchodząc do środka, ściągnął buty, z ciężkim westchnięciem począł się rozbierać. Tak dawno nie zaznał komfortu jakiegokolwiek łoża...
OdpowiedzUsuńMieszko
Posłał w jej stronę tylko szelmowski uśmiech w odpowiedzi na "zaczepność" i odłożył kolejny garnek, by oprzeć się o zlew i obserwować dziewczynę. Opowiadała o swoich rodzicach z takim rozmarzeniem na twarzy, że buzia aż mu się śmiała. Jej oczy iskrzyły. Wyglądała na niezwykłą romantyczkę. Nie zauważyła nawet jak moczy swoją sukienkę, a on postanowił nie psuć jej odlotu niepotrzebnymi słowami.
OdpowiedzUsuń- Miłość od pierwszego wejrzenia - podsumował. - To się chyba zdarza raz na milion - dodał, bo chociaż wierzył, że coś takiego może się przydarzyć to trudno mu było to sobie teraz wyobrazić. - Ale mieli farta - pokiwał lekko głową. Zamrugał zaraz szybko na wieść o jej abstynencji na tym polu.
- Nigdy? - zdziwił się, podchodząc do niej i obserwując ją uważniej. - Poważnie? Pracujesz tutaj i nigdy nie próbowałaś? Ło ho, ho... musimy to zmienić - klasnął lekko w dłonie. - Niech stracę, jedno dzisiaj wypijemy - wyszczerzył się do niej, a kiedy wreszcie zaczęła ściągać fartuszek, odwrócił się od niej, bo przecież nie miał pewności czy zaraz nie ściągnie sukienki. Lepiej było nie kusić losu.
- Leć się przebrać, ja tu dokończę - zaoferował.
Ryu
Skinął lekko głową. Nie zamierzał jej bardziej namawiać do alkoholu. Tak po prawdzie nawet odetchnął z lekką ulgą, bo sam miał serdecznie dość alkoholu przynajmniej na kolejne kilka tygodni. Zaśmiał się cicho na ten jej obruszony ton.
OdpowiedzUsuń- A ja tam cię wiem... jeszcze byś mnie za Akane wzięła czy coś - rzucił pokazując jej język. - Przezorny ubezpieczony - dodał jeszcze, odprowadzając ją wzrokiem i swobodnie kończąc z naczyniami. Zaraz też zabrał się za wycieranie ich. Zerknął na Klarę w nowej odsłonie, uśmiechając się lekko. Te kolorowe suknie do niej pasowały. Zdecydowanie.
- Do twarzy ci w kolorze - skomplementował ją, po czym wzruszył lekko ramionami. - Nie wiem... wydaje mi się, że alkohol jakoś bardzo do szczęścia potrzebny mi nie jest - przyznał spokojnie. - Zwykle wystarczy jedno, góra dwa piwa żebym się upił - skrzywił się lekko. - Nie przepadam za tym stanem - dokończył. - No... zdarza mi się przegiąć - zaśmiał się cicho. W końcu nie tak dawno temu wypił zdecydowanie za dużo przez co potem walczył z mdłościami pół nocy, a rano czuł bolącą łepetynę. - Piję zazwyczaj do towarzystwa... - dokończył odbierając od niej ostatni talerz i go susząc. - Niczego nie tracisz nie pijąc - przyznał jeszcze. - Ale uważam, że spróbować warto, bo inaczej nie przekonasz się czy ta przyjemność jest dla ciebie czy też nie - puścił do niej oczko.
Ryu
— Zamtuz, he? Słyszałem o tym przybytku. Szczyt hedonizmu i przerostu formy nad treścią... — zachichotał, a widząc, że dziewczyna się wycofuje, pokiwał głową. — W razie czego, poproszę obiad i kolację do łóżka. Sowicie płacę. I nie mówię tu tylko za jedzenie, ale i w napiwkach. — dodał, uśmiechając się perliście. Młodzian był przystojny, lecz to jego uśmiech zwykle zniewalał ludzi obu płci. Mało kto jeszcze wtedy wiedział, że będzie zniewalał całą nację...
OdpowiedzUsuńMieszko
Karczma “u Klementyny” miała naprawdę dobre trunki. Już kiedyś tu bywał, a teraz, po powrocie z długiego rejsu miał sporo złota, które mógł wydać na libacji alkoholowej. Z początku świętował szczęśliwy powrót razem z innymi członkami rozwiązanej już załogi, później wszyscy stopniowo odchodzili, do pokojów teraz już przecież gospody, o czym zdążył zapomnieć, czy do swoich domów. Ale nie Nylian, cały czas prosił o dolewki, dzielnie pił, śpiewając pod nosem różne szanty.
OdpowiedzUsuń— Ciągnij, chociaż mokre plecy. Ciągnij, rany wiatr uleczy. Ciągnij, chociaż przestać pragniesz. Ciągnij bracie, aż nie padniesz — intonował w rytm, zakłócając go co chwilę własnym śmiechem, aż w końcu dotarł go stanu, gdzie upojenie uniemożliwiało mu śpiewanie. Pozostał jednak dzielnie na stanowisku przy największym stole w przybytku a puste kufle tylko się namnażały. W pewnym momencie po prostu zaczęli dolewać mu do starych, z których przed chwilą pił. Na krótką chwilę spojrzał na swoje stopy, szukając siły do dalszego picia. Noc była przecież jeszcze młoda. Miał tyle do wypicia, nie mógł sobie przecież już teraz odpuścić. Uniósł dzielnie wzrok do góry, by zobaczyć uroczą twarzyczkę.
— A o cho chodzi, piękna Paniii? — zapytał z szerokim uśmiechem na ustach. — Nie zad… nie martw martwi się. Mam szym płachić — zapewnił ją. Na dowód wyjął pełny mieszek monet.
Nylian
— Nie wszyscy mężczyźni myślą o jednym. — dodał, uśmiechając się do dziewczyny. Patrzył na to, jak odpływa na chwilę, jak patrzy w niebyt... Sam natomiast zdjął swą koszulę do końca, ukazując spracowane, wychudzone ciało. Odkorkował bukłak, biorąc mocnego grzdyla.
OdpowiedzUsuń— Bez pośpiechu. Jak się człowiek śpieszy, to się diaboł cieszy. — odparł, bo wiedział, że Pius lubi zapierdalać. Jak zapierdalać? Nie wiedział, ale to przysłowie zawsze go bawiło w kontekście jego znajomego.
Dziesięć minut później, Mieszek okryty był w kołdrze, obserwował rudowłosą,kiedy ta już za jego pozwoleniem weszła do komnaty.
— Powiedz mi, młoda damo, wiesz może coś na temat Polszy? Są stamtąd jakieś wieści, coś w trawie piszczy? — dopytał, potrząsając swym mieszkiem (XD), jakby sugerował, że za informacje jest w stanie sowicie zapłacić.
Mieszko
OdpowiedzUsuńUniósł ręce w geście obronnym, gdy na uniosła na niego głos. Oj, przecież nie robił nic złego. I tak nie było tutaj nikogo, kto wszczął by z nim bójkę. Pijany czy nie, dalej potrafił się bronić. Nie takie rzeczy się przecież robiło. Widział jednak, że obsługująca go dziewczyna reagowała zdecydowanie zbyt stanowczo, więc postanowił nie dodawać jej stresu. Cholera, wypadało trochę wytrzeźwieć. Wyjął niewielką pastylkę z gorzkich trzeźwiących ziół. Zagryzł ją. Smak nieco go otrzeźwił, chociaż nie na tyle, aby nie móc już nazwać go pijanym. Odchrząknął. Przynajmniej teraz nie będzie tak mamrotać.
— Miłościwa Pani, spokojnie proszę — zaczął, patrząc jej w oczy. — Nie szukam żadnej zwady, jeno pokazuje, że stać mnie na uregulowanie reszty rachunku. I oczywiście wynająłem pokój na najbliższy tydzień, domu niestety nie posiadam, moja bezduszna siostra mnie z niego wyrzuciła rok temu. Niedawno przybyłem na suchy ląd. Planuje odpocząć, jednakowoż martwi mnie to bardzo złe i agresywne słowo. Jak to Państwo już zamykają, przecie noc jest jeszcze młoda — cóż, Nylian naprawdę miał złote usta, w zasadzie jak każdy elf, który był w stanie składać sensowne zdania. Taka to już była kultura. — Myślałem, że to miejsce jest przyjazne elfom, a my prowadzimy głównie nocny tryb życia. Liczyłem, że mogę tutaj dłużej kulturalnie pić — dodał jeszcze.
Nylian
Oparł się o stolik, obserwując dziewczę, to jak z zawstydzeniem operowała słowem mówionym. Stresowała się.
OdpowiedzUsuń— Dobrze. Chociaż nie wiem czy tak wspaniale, bo teraz Perun wejdzie na tron. Szkoda. Mógłby nie wejść. — zarechotał, spoglądając w jej oczy. — Coś nie tak, mocium pani?
Mieszko
Nie mógł odmówić mądrości jej słów, więc zrobił jak mu kazała. Nie szukał przecież żadnej pijackiej bójki, nie chciało mu się, a co ważniejsze, nie chciał stresować, już i tak wyraźnie przepracowanej, damy. Posłał jej kolejny uśmiech, który zaraz zszedł, gdy pozostawała twardo przy swoim. Naprawdę nie miał ochoty jeszcze zabierać się do swojej izby. Nikt jeszcze tak nachalnie go nie wyganiał. Przynajmniej nie poza Oclarią, ale tam z innych powodów niż późna nocna pora. Uniósł delikatnie dłoń, na znak, że jeszcze nie może się go pozbyć.
OdpowiedzUsuń— Szanowna Pani, jako klient nie słyszałem jeszcze wołania na ostatnią kolejkę — oczywiście było to niewinne kłamstewko, które mogło zadziałać, ale nie musiało. Po prostu nie miał ochoty dawać jej jeszcze spokoju. — Oczywiście odniosę wszystko, gdy zakończę posiedzenie, nie będę kalać Pani delikatnych dłoni moim bałaganem. Proszę tylko o dodatkową godzinkę, może dwie, gdzie mogę cieszyć się pięknym wystrojem waszego przybytku — dodał jeszcze, wychodząc z kolejną propozycją.
Nylian
— No... Jego polityka nie jest zbyt fajna. Od kiedy jest namiestnikiem, zbudowano same mury, Polsza jest hermetycznie zamknięta, jak nigdy w historii... Po prostu nie lubię jego rządów. Spokojnie, nie mam żadnych rewolucyjnych planów. Jestem zwykłym kupcem. — zarechotał, rozsiadając się wygodnie, przez co kobieta mogła dostrzec jego wyżłobiony brzuch. — To wszystko. Dziękuję bardzo.
OdpowiedzUsuńMiech
- Nie, nie upić - potrząsnął przecząco głową, orientując się, że faktycznie mogło to zostać to dość opacznie zrozumiane. Naciskał na picie, mimo że sam nie lubił tego robić. Jakby miał złe zamiary. Pokręcił lekko głową. - Wybacz, nie tak miało to zabrzmieć - przyznał cicho. - Po prostu... no wiesz, wszystkiego w życiu warto spróbować. W małych ilościach nie szkodzi, a kto wie? Może się dowiesz, że lubisz alkohol? - zauważył. - Albo potwierdzisz swoje przeczucie, że za nim nie przepadasz i więcej tego robić nie będziesz - dodał swobodnie. - Ale nie musisz tego robić - uniósł dłonie, gdy ta się zgodziła na alkoholowe "szaleństwo". Dmuchnął sobie w grzywkę i spuścił wzrok na swoje buty chwilę zbierając myśli.
OdpowiedzUsuń- Słuchaj, jeśli nie chcesz tego robić to po prostu to powiedz, okay? - spojrzał jej prosto w oczy. - Bez alkoholu możemy równie dobrze się bawić - zapewnił ją.
Ryu
OdpowiedzUsuńNieszczęśliwie dla niego, młoda dama była niezwykle nieugięta w swoich słowach. Westchnął lekko zawiedziony.
— Naprawdę łamiesz moje biedne serce, Pani — odpowiedział, robiąc najsmutniejsze oczy, jakie tylko potrafił. — Dobrze, odejdę do swojego pokoju, ale czy mogę tam chociaż zabrać jakąś butelkę rumu? Klnę się na własne życie, że nie zniszczę wam tym izby — dodał jeszcze, kładąc rękę na piersi na znak pełnej powagi swej propozycji. A gdy odeszła szybko dopił to co miał, po czym zaczął sam zbierać swoje kufle na tacę, która pozostała na stole. Wszystkich nie ułoży, ale jeśli już miał kończyć i zostali tu sami, równie dobrze może jej pomóc.
— Pani, jeśli potrzebujesz pomocnej dłoni, z chęcią podam swoją. Zapominam, że poza elfami mało osób nie odczuwa zmęczenia nocą. Z przyjemnością Cię odciąże!
Nylian
Slaviit. Miasto, które znał chyba każdy. Miasto pozornie bezpiecznie, tuż pod murami Polszy. Zdołał je już ze dwa razy odwiedzić, ale to było za mało by móc wyrazić swoje uwielbienie bądź nie co do tego miasta. Na dodatek po ostatnich wydarzeniach, węszył wojnę w powietrzu. Może jeszcze nie teraz, ale jej delikatna woń była wyczuwalna. A to właśnie tu najłatwiej było o informacje.
OdpowiedzUsuńGdzie nie zapytał o dobrą gospodę, usłyszał to samo - Idź do "Klementyny". No więc poszedł. Ruszył swobodnym krokiem, by zagwizdać z podziwem na całkiem nieźle rozbudowaną gospodę. Och! Już wiedział skąd słyszał o "Klementynie". To tu występował Słowik. No dobrze, więc stracili swoją muzę. Wywieszka na drzwiach również informowała o poszukiwaniu grajka, więc zerwał ją z nich i wszedł do środka.
- Dzień dobry - rzucił od progu, bo był akurat w takiej porze, gdzie ruch był niewielki. Jego uwagę dość szybko przykuła dziewczyna stojąca przy barze. - Ja w sprawie tego ogłoszenia - pokazał jej o co chodzi. - Nie wiesz z kim mogę rozmawiać? - zainteresował się. - Jestem przejazdem i parę grosza by się przydało - przyznał uśmiechając się do niej szeroko. - Właściciela gdzie znajdę?
Klaus
Obserwował ją uważnie. Sprawiała wrażenie nieco przestraszonej wizją przeprowadzania kolejnych przesłuchać. Skrzywił się, gdy uderzyła się o półkę, ale nie skomentował tego pozwalając jej zachować godność. Dumę i co tam jeszcze miała. Zamiast tego odwdzięczył się jej delikatnym uśmiechem.
OdpowiedzUsuń- Panienka raczy wybaczyć mój śmiały komentarz - stwierdził swobodnie. - Młodziutka Panienka jest jak na tak poważne wybory. Ma, Panienka, jakieś doświadczenie na tym polu? - zainteresował się idąc z nią pod scenę i obserwując uważnie miejsce, gdzie odbywały się występy. Wyglądało to wszystko obiecująco. Pianino również dodawało uroku całości.
- Proszę się nie obrażać - uniósł zaraz dłonie w górę. - Ja tu nie zamierzałem Panienki urazić, tak mi się to tylko rzuciło w oczy.
Klaus
Przytaknął jej głową nie zamierzając się kłócić. Skoro była osobą decyzyjną w tym wypadku to nie jemu było się z tym kłócić.
OdpowiedzUsuń- Jasne, przyjąłem do wiadomości - uśmiechnął się do niej lekko i wskoczył na scenę, by zerknąć na układ stolików. Przez moment obserwował to z góry, by zejść na dół i przycupnąć sobie na progu podwyższenia. Swą torbę odłożył, a lirę wyciągnął zza pleców.
- W takim razie, czas na próbkę możliwości - puścił do niej oczko, rozpoczynając brzdękanie. - Zasnąłem na polanie... chciałem tylko na sekundę, to nie miała być godzina ani dwie... - zaczął śpiewać. Wstał z miejsca i odłożył na moment lirę. - Ze trzysta rzeczy do zrobienia, przecież świat się nie zmienia kiedy śpię - puścił oczko do Klary, łapiąc ją w obroty i okręcając wokół własnej osie. - Wiem, że mnie wołałaś i przepraszam cię - puścił ją wracając na swoje miejsce. - Ja miałem słodki sen, że nie ma mnie tu wcale. Że jestem niebem, skałą i tym drzewem - kontynuował. - Wybacz mi proszę, że... zasnąłem na polanie...
Klaus
Odetchnął głęboko odchylając głowę do tyłu. Fakt, miotał się. Wszystko dlatego, że nie chciał by robiła coś wbrew sobie. Spojrzał po niej uważnie i pokiwał szybko głową.
OdpowiedzUsuń- Chcę - powiedział w końcu. Jeszcze gdy dodatkowo powiedziała te wszystkie swoje teorie dlaczego picie może się jej przydać, wyrzuty sumienia że namówił niewinną istotę do alkoholu odeszły w siną dal. - Oho... - cmoknął ze śmiechem na ustach. - ... niezłe plany już twoja główka zrodziła - pokiwał lekko głową. - Dzisiaj wszystkich alkoholi nie przetestujemy - dodał zaraz krzywiąc się przy tym. - Moja głowa chyba by tego nie wytrzymała - przyznał, łapiąc ją za nadgarstek i wyprowadzając do sali głównej. - Na mój koszt - uśmiechnął się do niej szeroko.
Ryu
— No nie wiem, a chcesz być potrzebna? — spytał Mieszko, rechocząc delikatnie, rozkoszując się zapachem żeberek, tłustego sosu, aromatu wędzenia... Napił się zdeczka wina, obserwując to jak wychodzi. Cóżze mógłby sobie zażyczyć? Atrakcji tu nie było zbyt dużo, z resztą oprócz burdelu i paru knajp... Musiałby coś wymyśleć...
OdpowiedzUsuńMiech
— Wspaniale — odpowiedział jedynie z entuzjazmem, zadowolony, że chociaż tyle udało mu się utargować. Zaraz jednak westchnął, przestając zbierać kufle. Nie był jeszcze aż tak pijany, aby nie umieć podejrzeć jak ona to robi, ale skoro już się chciała na niego obrażać, dlaczego miałby jej zabraniać? I tak już trzeźwiał przez tą pastylkę, będzie musiał upić się znowu. Innym razem. Przytaknął jej, po czym ruszył zakładać krzesła na stoły. Zrobił to dobrze, skoro potrafił walczyć na kacu, to niech nie umniejsza mu, że nie poradzi sobie z czymś tak potwornie strasznym jak krzesło. Zerknął na nią.
OdpowiedzUsuń— Wiesz, może i jestem chlejus i społeczna gnida w Twoich oczach, ale na takich jak ja zarabiacie najwięcej, a ja nie byłem dla Ciebie Pani cały czas miły oraz pełen kultury, byłbym wdzięczny, gdybyś jednak nie traktowała mnie jak wyrzutka — powiedział, kontynuując swoją pracę.
Nylian
— Nie lubię. To prawda, młodko. — zachichotał, chowając jedną rękę pod kołdrą, z niewyjaśnionych przyczyn. Począł rozkoszować się swym posiłkiem. — Mmmm... Dobre. Tylko... Hmmm... Chcesz się napić wina? Możesz w pracy? Nie wiem jak to u was działa. Ale spoko. Nikomu nie powiem. I dam napiwek.
OdpowiedzUsuńMiech
OdpowiedzUsuń— Przepraszam, Pani, nie sądziłem, że sprawiałem jakiekolwiek problemy, biesiadowałem z kompanami, myślałem, że nasze szanty, nie są niemile widziane, ponieważ dzisiaj żadnego artysty nie gościliście — wyjaśnił ustawiając już ostatnie krzesło. Spojrzał na nią, na jej reakcję. Może jednak faktycznie dzisiaj przesadził. Nie chciał się znęcać na karczmarzach, żyjących poza Oclarią. — Naprawdę, szczerze przepraszam, mogę wyglądać na gnidę, ale nią nie jestem. Wystarczyło zwrócić uwagę, a bym przestał. Noszę pastylki otrzeźwiające właśnie na takie sytuacje. Mogę was jakoś za to stosownie przeprosić?
Nylian
— Ja wiem, ale wyglądasz młodziej ode mnie. Młoda dupa z ciebie. Zaryzykowałbym stwierdzenie, że dupna dziołcha. — pociągnął staro polszańskim, uśmiechając się perliście do niej. Podał jej swój kieliszek wina, ot na spróbowanie. — Mam dwadzieścia. Chyba. A jak chcesz, żebym się do ciebie zwracał? Z twoimi nogami do góry? — zarechotał perliście.
OdpowiedzUsuńMiech
Cóż. Tekst się nie udał... Trudno. Dostał winem w twarz, we włosy... Czasem ryzyko nie popłaca - uznał. Dobrze, że nie byli w nowożytności, bo wystawiłby jej jedną gwiazdkę. Tyle dobrego, że wino nie było takie złe. Wstał, obmył się, po czym wyszedł z karczmy, nie płacąc za nic.
OdpowiedzUsuńMieszko
Tak, on został, bo i tak przecież nie miał dokąd pójść. Spał tutaj, a niezauważył wychodzących ludzi. Faktycznie jego wina, skinął głową, na znak przeprosin.
OdpowiedzUsuń— Wybacz, nie zauważyłem przez pijaństwo, może faktycznie mam problem — odpowiedział. Oczywiście, że go miał. Tylko nigdy nie miał zamiaru szczerze przyznać go przed sobą, nie kiedy była to jego ulubiona czynność jaką posiadł w życiu. Teraz też mówił to tylko i wyłącznie dlatego, aby dziewczyna faktycznie pojęła, że żałuje. — I tak, nie wyszedłem, bo śpię tutaj. Zapomniałem się, więcej to się nie powtórzy Pani, a gdyby miało, proszę, powiedz mi, że już czas. Nie umiem się przyzwyczaić do tego podziału czasowego, Ty chcesz iść już spać, a ja jestem wypoczęty i pełen energii, jak w południe. Jeszcze raz, najmocniej przepraszam — wyjaśnił, kłaniając się jeszcze raz przed nią. Zaraz spojrzał na Klarę, lekko się uśmiechając. — Jeśli już skończone, proszę pozwól mi uregulować rachunek, zaraz przestanę Cię zadręczać. Mieszkacie tutaj? Jeśli nie, masz z kim wrócić? — dopytał jeszcze dla pewności, że faktycznie za bardzo jej nie pokrzywdził.
Nylian
- Z przyjemnością - puścił do niej oczko. - Przy następnym spotkaniu przyniosę trunki z Argaru i spróbujemy ich wspólnie - dodał, przystając jeszcze i obracając się w jej stronę. - Na schadzkę? - spojrzał po niej u ważnie. - A poszłabyś? - uniósł lekko brew z niedowierzaniem. - W takim razie - odchrząknął. - Przy kolejnej mej wizycie, mam nadzieję, że zarezerwujesz dla mnie kilka godzin. Zabiorę cię w jakieś fajne miejsce - wyszczerzył się do niej i wywrócił oczyma na to szczere oburzenie i propozycję płacenia po połowie. Zbliżył się wówczas do niej, łapiąc ją w pasie. - No wiesz? A liczyłem, że powiesz iż jako to lokal twoich rodziców to pijemy dziś za darmo - szepnął jej do ucha, po czym pokazał jej język i odsunął się od niej. - Może być i pół na pół.
OdpowiedzUsuńRyu
Poszedł za nią i opłacił całą należność za ten dzień oraz dodatkowe dwie butelki wina. Uśmiechał się przy tym lekko, w końcu mu wybaczyła, a on jej zaszkodzić nie chciał. Chociaż jedno szczęśliwie zakończenie mu przypadło na dzisiaj.
OdpowiedzUsuń— Cieszę się w takim razie i życzę dobrej nocy, Panienko — odpowiedział, po czym udał się do wynajętego przez siebie pokoju. Sen nie był nawet blisko tych zdolnych do zniesienia. Koło południa doprowadził się do porządku i wyszedł kupić kolejne butelki wina, tym razem cztery. Chciał po prostu się uspokoić. Doprowadzić cholerne myśli do znośnego stanu. Zamknął drzwi i znowu zaczął pić. O ile picie szło mu całkiem dobrze, to uspokajanie, cóż, po prostu fatalnie. Siedział przy ścianie obok drzwi, zapijając się na umór, płacząc, może nawet na głośno, biorąc pod uwagę jego wiek.
Nylian
Był pogrążony w swoich swoistych torturach, czując jak żal ściska mu serce, nie pozwalając skupić się na niczym innym. Nie wiedział dlaczego akurat teraz nieprzyjemne wspomnienia do niego wróciły. Tak bardzo chciał o wszystkim zapomnieć i nie chciał jednocześnie. Po prostu płakał, głośniej niż powinien, zapijając się, drżącą dłonią wkładając na siłę butelkę ze zbawiennym alkoholem do ust. Podskoczył w miejscu, kiedy usłyszał jak ktoś wchodzi. Zaczął się cały trząść na chwilę, dopóki rudowłosa nie stanęła przed nim. Zamknął oczy, przełykając ślinę. Musiał wziąć się w garść. Uśmiechnął się delikatnie, przecierając twarz wolną dłonią. Spojrzał trochę cieplej na pracownicę tego zacnego przybytku.
OdpowiedzUsuń— Nic, nic, miałem po prostu zły sen, wiesz alkoholicy tak reagują — zaśmiał się delikatnie na żałość sytuacji w jakiej się właśnie znalazł.
Nylian
— Nylian, miło mi Klaro, bardzo troskliwa jesteś — przywitał się z nią, odkładając butelkę na podłogę. Skoro i tak miał teraz czym się zająć. Zaśmiał się lekko na jej pytanie. Kiedyś myślał. — Tak, ale było już za późno, a gdybym rzucił… byłbym bardzo smutny cały czas, a tak jestem smutny tylko czasami — wyjaśnił. Do wyboru picia dochodziło też oczywiście jeszcze wiele innych powodów. Na przykład fakt, że żadna porządna kobieta nie chciała związać się z alkusem, więc nie łamał nikomu serca, siostrze nie było tak żal go porzucić, a i mógł uciec z Oclarii, ze swojego starego życia. Pokiwał głową na własne myśli. — Tak, alkohol dał mi więcej dobrych rzeczy, więc to, że czasami przestaje działać — zaśmiał się lekko, poprawiając włosy, odkrywając tatuaże na czole. — To w zasadzie musi być wpisane w cenę. Żaden lek nie jest na zawsze, prawda?
OdpowiedzUsuńNylian
— Dziękuję, Klara też jest urocze. Proste, ale urokliwe. I bardzo do Ciebie pasuje, rodzice mieli nosa. Gdy się na Ciebie patrzy, widać taką dobroduszną Klarę — odpowiedział jej, czując się trochę lepiej, kiedy chociaż trochę zmienili temat. A później znowu poczuł się źle. No tak, dobroduszna osoba. Będzie chciała drążyć, prawda? Będzie musiał się po prostu jakoś odciąć, a szkoda. Miał nadzieję, że będzie mógł częściej tu przebywać. Mają dobre ceny i miłą obsługę. Uśmiechnął się lekko. Liczył na to, że kiedyś padnie trupem. Naprawdę. W końcu o to w tym wszystkich chodziło.
OdpowiedzUsuń— Tak, żyję. Jeszcze kilka wieków przede mną, jak nic złego się nie stanie — wyjaśnił, chociaż szczerze liczył, że naprawdę coś złego się po drodze wydarzy. Nie chciał odpowiadać na jej inne stwierdzenia. Bo tak, miała rację, ale nic nie chciał na to poradzić. — A czemu pytasz?
Nylian
Uśmiechnął się do niej lekko.
OdpowiedzUsuń- Może dlatego, że niespecjalnie za mną przepadasz - zaproponował taką opcję, bo chociaż nie miał takiego wrażenia to ryzyko zawsze istniało. Jednak jej dalsza wypowiedź przyprawiła go o szerszy uśmiech na twarzy. Mimo wszystko cieszył się, że go nie odrzuciła od razu. Zsunął dłonie z jej talii, gdy tak je trzepnęła i uniósł je do góry.
- Okay, postaram się je trzymać przy sobie - rzucił lekko. Nie znał dobrze zwyczajów Mathyrskich, ale i samej Klary. - Nie lubisz takich gestów? - zapytał jej, po czuł że gdyby tego nie zrobił to zdecydowanie by go to dręczyło. Przynajmniej odrobinę.
- Dobrze, dobrze. Pół na pół... - zaśmiał się cicho z tego jej uporu. Najwyżej dorzuci drugie pół jako napiwek i wówczas wilk będzie syty a owca cała. Nie musiała jednak wiedzieć o tym planie, bo zaraz by zaczęła marudzić, albo kręcić tym swoim noskiem.
- Mieliśmy - pokiwał lekko głową. - Nazywaliśmy je randkami - dodał po chwili namysłu. - Były różne... czasem wymyślał je chłopak, czasem dziewczyna... a chodziło po prostu o przyjemnie spędzony czas we dwoje - zaczął jej spokojnie opowiadać i odruchowo odsunął jej krzesło do stolika, gdy tylko się przy nim znaleźli. Sam zajął to naprzeciw niej. - Były też pocałunki, czasem coś więcej - pokiwał lekko głową. - Takim popularnym pomysłem było kino... - podrapał się po głowie, orientując się że po prostu się wkopał. - Kino to było takie miejsce, gdzie opowiadano historie... i pokazywano je w formie ruchomych obrazków - zaproponował takie wyjaśnienie.
Ryu
Klaus zakończył swój występ i rozsiadł się wygodniej na progu sceny, by przyjrzeć się Klarze uważniej. Zdawała się błądzić gdzieś daleko myślami. Odleciała w krainę marzeń. Uśmiechnął się pod nosem i nawet przez moment pozazdrościł jej tej beztroski i tego stanu. Cierpliwie czekał aż wróci, a gdy wreszcie z nim była pokiwał lekko głową.
OdpowiedzUsuń- To jak? Mam szansę na parę występów? - zapytał jej prosto z mostu. - Nie krępuj się. Odrzucenie też jakoś zniosę - zapewnił ją z lekkim uśmiechem na twarzy. Co prawda trochę by go to zabolało i ubodło, ale wyszedłby z tego przybytku z twarzą. Może gdzieś w samotności zapiłby swe smutki.
Klaus
Zaśmiał się na jej słowa. Nie miał zamiaru się ogarniać. Chciał trwać w alkoholizmie dopóki go to nie zabije. Nic innego w życiu mu nie zostało. Wszystkim będzie lepiej, jeśli po prostu zdechnie, albo się od niego odetną. Nie miał żadnego konkretnego powodu do życia, a trzeźwość i wieczne poczucie smutku, żalu, niesprawiedliwości było nie do zniesienia. Uśmiechnął się do niej lekko.
OdpowiedzUsuń— Oby nie. Nikt nie powinien się we mnie zakochiwać, widzisz przecież jaka ze mnie kanalia — zaśmiał się delikatnie, patrząc na jej zatroskane oczy, takie czyste i niewinne. Przełknął ślinę, przypominając sobie coś nieprzyjemnego. Zmrużył oczy, zaraz je jednak otworzył, wracając spojrzeniem do Klary. Odgarnął jej niesforny kosmyk za ucho. Zaśmiał się na jej słowa.
—- Zazwyczaj nie służy, to ludzie są najbardziej liczni, elfy zapominają często o takich potrzebach, mają dzieci raz na kilka dekad — wyjaśnił jej, zabierając od niej dłonie, aby się nie speszyła. — Poza tym, tak jak mówiłem, kto by pokochał takiego pijaka jak ja, hm?
Nylian
Zaśmiał się lekko na jej entuzjazm. Te jej świecące oczy były takie niewinne. Ta dziewczyna, była po prostu zwykłą, radosną nastolatką. Beztroską wręcz. No może tu przesadził, ale takie sprawiała wrażenie. Słuchaj jej szczebiotania i nie mógł powstrzymać się od uśmiechu.
OdpowiedzUsuń- Nie, nie mam jeszcze zakwaterowania - przyznał spokojnie. - Chętnie skuszę się na opcję odcinania mi od pensji - pokiwał lekko głową, zaraz rozglądając się po gospodzie. - Macie spory ruch wieczorami? - zainteresował się, bo przecież skoro miał tu pracować to chciał się zorientować dla jak wymagającej publiczności będzie to robił.
Klaus
Panna na wydaniu. Kandydatka na żonę. Musiała szanować swój wizerunek, a zwyczaje Mathyrskie były zupełnie inne niż te ich własne. Cofnęli się w czasie, a on... chociaż Tonemu by się nie przyznał, zaczynał żałować że nie uważał trochę bardziej na historii. Może wtedy wiedziałby jak nie popełniać tego typu gaf. Nie mniej, nauka przez doświadczenie nie mogła być zła. Ich zamówiony trunek pojawił się na stole, a on przelał go do szklanek i podniósł swoją by powąchać alkohol.
OdpowiedzUsuń- To co? Na zdrowie - stuknął swoją szklaneczkę o tę jej i upił mały łyk. - Hm te ruchome obrazy... można tak powiedzieć. Gadały do nas, ale nie prowadziły konwersacji... to było jak książka z fabułą tylko w postaci ruchomych obrazów - postarał się to jej lepiej wyjaśnić. Skrzywił się na to całe "magiczni" i pokręcił lekko głową. - Jesteśmy zwyczajni - stwierdził po prostu. - Nic w nas specjalnego...a ta cała "magia" czasem po prostu utrudnia nam życie - dodał jeszcze.
***
Po pobycie w Argarze, naładowaniu baterii w gorącym źródle i powrocie do Slavit w towarzystwie Onyx, udał się od razu do gospody "U Klementyny". Było już grubo po kolacji i w środku panowała wrzawa. Ech też sobie znalazł pory na odwiedziny. Nie mniej pewnie podszedł do lady, a potem wskoczył za nią i uśmiechnął się do Klary.
- Potrzebujesz pary rąk do mycia naczyń? - zapytał jej wskazując na zaplecze. Aż mu się zaśmiać chciało, że najprawdopodobniej znów od tego zaczną. Pochylił się do niej, żeby szepnąć do ucha. - Gave jest bezpieczny, Akane urodziła zdrowe bliźniaczki... miło cię widzieć - zakończył, odsuwając się od niej.
Ryu
Tak, jego siostra w jego oczach po prostu zrujnowała sobie życie. Odkąd się stoczył, nigdy nie próbował zawiązywać trwałych relacji, usprawiedliwiając się, że nikt nie zasługuje na to, aby cierpieć u boku pijaka. To była jego idealna wymówka na to, że sam nie potrafił pogodzić się z własnym życiem. Nie dałby nikomu szczęście. Po co miał niszczyć te, które ktoś już miał? Bycie samotnym było dla niego najlepszym rozwiązaniem.
OdpowiedzUsuń— Więc współczuję Twojej siostrze, nikt nie zasługuje na uwiązanie się do nieudacznika — skomentował. Może nie było to zbyt grzeczne, ale skoro już pozwolił sobie na odrobinę szczerości, dlaczego nie miałby jej kontynuować? Może przynajmniej przestanie się tak o niego troszczyć? I tak nie był tego warty.
— Wydaje mi się, że zaczynasz myśleć, że jestem jakiś wyjątkowy. Bardzo mylnie, Klaro — odpowiedział, po czym zaśmiał się lekko. Nie rozumiał jak w jednym małej duszy mogło znajdować się tego dobra, ciepła wobec innych. Była zbyt wyjątkowa dla tego pustego, pozbawionego skrupułów świata. Wysłuchał jej opowiadań, na temat jego potencjalnych partnerek.
— Elfy nie mają księżniczek, badaczka by mnie prędzej wykorzystała do badań, a jeśli jakaś panienka jest smutna, tym bardziej nie powinna się wiązać z pijakiem, bo będzie jeszcze bardziej smutna — pozwolił sobie od razu spławić wszystkie jej pomysły, po czym uśmiechnął się jej stronę, może trochę tryumfalnie. — Masz jeszcze jakieś idee, które mogę obalić? — zapytał, jakby właśnie stawiał prawdziwe wyzwanie dla jej wyobraźni.
Nylian
- Jasne, nie spiesz się... - posłał jej uśmiech i chwilę później pożałował swoich słów. Nie kłamała. Gdy zobaczył tę górę naczyń, cofnął się o krok i nawet rozważył możliwość pryśnięcia tylnymi drzwiami. Ostatecznie wygrało przekonanie, że skoro powiedziało się A to wypadało doprowadzić do B. Przeczesał więc palcami włosy i podwinął rękawy koszuli, aby zabrać się za naczynia. Na początek postawił na te największe, co by zrobiło się luźniej. Drgnął gdy Klara pojawiła się z powrotem.
OdpowiedzUsuń- Było - zgodził się z nią, ale nie podawał szczegółów. Klara zdawała się być delikatną i niezwykle wrażliwą dziewczyną. Jeśli można było przemilczeć szczegóły szopki, warto było to zrobić. - Ale z samym odbiciem poszło całkiem gładko - uśmiechnął się. - Nikomu nic się nie stało i wszyscy dotarliśmy do domu - pokiwał lekko głową, łapiąc za kolejny talerz i zaraz odstawiając ją na rosnącą kupkę tych pozmywanych.
- Akane? Teraz już dobrze - poinformował ją. - Małe to Malika i Raja - dodał jeszcze, przez chwilę zastanawiając się czy nie pomylił imion. Ostatecznie uznał, że pamięć jeszcze mu nie szwankuje. - Są takie - pokazał ich wielkość na oko. - Chociaż teraz to pewnie już takie - dodał zaraz powiększając je trochę. - Akane jest w nich zakochana, Gave również - pokiwał lekko głową. - Ale wiesz... ona przechodziła trudne chwile po samym porodzie... - spojrzał po dziewczynie uważnie. - Bardzo uzależniła się od dzieci - dodał jeszcze, po czym wrócił do naczyń i chwilę milczał. - Ale powiedz co u ciebie w tym czasie się zmieniło?
Ryu
Przynajmniej w kwestii jej siostry się zgadzali. Zachichotał lekko na jej konspiracyjne zdradzenie sekretu.
OdpowiedzUsuń— Nikomu nie powiem — wyszeptał, przykładając dłonie do kącików ust, jakby chciał ją zapewnić, że nie chce, aby ktokolwiek inny to usłyszał. Zaraz jednak odsunął dłonie, kładąc je na drewnianej podłodze, dotykając jedną dłonią nieotwartej jeszcze butelki, jakby ta go kusiła do otwarcia i upicia się na umór, bo przecież do niczego innego w życiu się nie nadawał. Z kolei z jej kolejnymi słowami absolutnie nie mógł się zgodzić. On na przykład wyjątkowy nie był. Ot, książkowy przykład nieudacznika. Nic specjalnego. Ale nie skomentował tego, nie chciał niszczyć jej pięknych poglądów, jeśli nie było ku temu większej potrzeby. Wolał skupić się na obalaniu teorii miłosnych Klary. Akurat z tego nie wiedzieć czemu czerpał dziwną przyjemność.
— No to rozbawić je mogę, nawet lubię, ale wiązać się? Klaro, to przecież grzech skazywać je na życie z pijakiem, jak już mówiłem — wyjaśnił, przechylając lekko głowę na bok, a jego grzywka odsłoniła dwie z trzech białych, wytatuowanych kropek.
— Każdą teorię opierasz na tym, że ktoś zechce pokochać kogoś skazanego na przegraną w życiu. Mogę mieć ładną buzię, poczucie humoru i piękny głos, ale co to zmienia? O świcie i tak dalej będę tym samym niewartym uwagi pijakiem. Życie rodzinne, ustatkowanie się wolę zostawić komuś kto na to zasługuje. Pomyśl o tym tak, gdyby Twoi rodzice powiedzieliby Ci jutro, że chcą Cię za mnie wydać, byłabyś zrozpaczona, prawda? Dlaczego uważasz, że ktoś inny by nie był, hm?
Nylian
Uśmiechnął się do niej szeroko i skinął głową.
OdpowiedzUsuń- Z przyjemnością go zobaczę - poinformował ją lekkim tonem. - Klaus - przedstawił się, podając jej swą dłoń. - Jeśli Panience to nie przeszkadza, chętnie porzuciłbym te oficjalne tony - poinformował ją, czekając jednak na jej decyzję. W końcu to ona tu rządziła, a on nie zamierzał się panoszyć. Od kilka występów, trochę zarobionego grosza. Zdecydowanie mu się to wszystko przyda. Słuchał jej uważnie, zaglądając w odpowiednie miejsca i kiwając głową, a także zadając dodatkowe pytania, gdy coś uznawał za mało jasne. W końcu jednak przeciągnął się lekko.
- Jeśli nie masz nic przeciwko to zanim pokój, chciałbym sobie coś zamówić. Konam z głodu - poinformował ją. - Co polecasz? - zainteresował się.
Klaus
Nie planował się przy niej upić. Chociaż go bardzo kusiło, wolał nie narażać się młodej kobiecie, bardziej niż zrobił to już wczoraj. Zdążył już sobie wyraźnie wbić do głowy, że przy niej nie warto było się staczać. Mimo braku rogów, była wyjątkowo słodka i ciepła, nie chciał sprawiać jej przykrości, bo przecież nie zasługiwała na to, prawda? Poza tym, wystarczająco zajmowała mu głowę swoimi uporczywymi pytaniami. Czy był kiedyś zakochany? Oczywiście, że tak, po prostu nie na tyle, aby zrezygnować ze staczania się na rzecz panny, do której po cichu wzdychał, to i tak nie było nic zobowiązującego.
OdpowiedzUsuń— Kochałem, ale ona mnie, wybrała stan kapłański — odpowiedział jej. Czy mijał się z prawdą? Nie do końca, za młodu faktycznie smalił cholewki do jednej ze szlachcianek, ale ta była tak zakochana w religii, że szybko urwała z nim kontakt, gdy tylko mogła dołączyć do klasztoru. Zaraz westchnął jeszcze.
— Klaro, ale ja nie chcę się zmienić, nie zasługuję na miłość. Wygnano mnie z domu, skazano na wędrówkę po słońcu za to co zrobiłem. Nie mam prawa kochać nikogo tak mocno, aby chcieć cokolwiek naprawić. Mój los jest już z góry przesądzony — wyjaśnił jej, czując nieprzyjemne dreszcze, kiedy oczy zrobiły się mokre, od zbierających się w kącikach oczu łez. Znowu zaczynał sobie przypominać, dlaczego zaczął pić. Nie podobało mu się to. Po to rzucił się w ten nałóg, aby o tym nie myśleć. Cholera, ta dziewczyna miała na niego zły wpływ. Za bardzo się przy niej otwierał. Zagryzł wargę, zanim powiedział jeszcze coś głupszego. A wtedy ona wylała cały alkohol na podłogę. Ciecz zaczęła moczyć jej suknię. Jako były szlachcic, zareagował instynktownie. Podniósł się na równe nogi, biorąc ją w ręce niczym księżniczkę i przeniósł na łóżko, aby łagodnie ją tam posadzić. Zaraz się od niej odsunął, chwytając w dłonie misę z wodą ręcznik i mydło.
— Nie powinnaś brudzić sobie sukni tylko po to, aby mnie ukarać — zauważył, wyciskając wino z rąbka jej sukni, aby zaraz potem zacząć ją delikatnie przecierać, tak, aby szybko zmyć, zanim owoce wsiąkną, a jej ubranie będzie spisane na straty. Podłogę posprząta później.
— Może i Ty byś zrozpaczona takim ożenkiem nie była, ale Twoja garderoba i owszem — skomentował, przepierając jej odzież.
Nylian
Był w trakcie wycierania jednego z garnków, gdy dziewczyna zamarła ze swoim naczyniem w dłoniach. Wyraźnie zmartwiona wiadomością o Akane. Odetchnął głęboko, patrząc na nią łagodnie.
OdpowiedzUsuń- Już jest lepiej - zapewnił ją. - Już dochodzi do siebie - poinformował ją jeszcze czochrając dziewczynę po włosach w przyjaznym geście. Coś ostatnio miał do tego czochrania komuś czupryny. Zaśmiał się cicho do swoich myśli. - Ale... przyjaciółka by się jej teraz przydała - dodał, po krótkiej chwili milczenia. - No i tak pomyślałem, że może... może byś ze mną poszła do Argaru, co? - zaproponował od niechcenia. - Ale... - uniósł palec wysoko do góry. - To później, możesz się pozastanawiać... nie odrzucaj tej propozycji od razu - rzucił zaraz dość szybko. - Bo najpierw schadzka - posłał jej zawadiacki uśmiech. - Obiecałaś mi kilka godzinek swojego cennego życia... - przypomniał jej. - To co? Jutro? - zapytał jej zaraz, po czym pokręcił lekko głową.
- A tam, głupoty gadasz. Nie każdy poradziłby sobie z tak wymagającą pracą - zauważył. - No i przy niej możesz się wielu ciekawych rzeczy nasłuchać - dodał, sam sobie przytakując głową. - O widzisz... ciekawy elf do kolekcji... czym cię zaciekawił? - zapytał jej, odbierając od niej garnek, by wytrzeć go i odstawić na odpowiednią półkę.
Ryu
Roześmiał się serdecznie widząc zakłopotanie dziewczyny. Była niczym powiew świeżości. Niezwykle niewinna i taka nieskalana światem. Sprawiała wrażenie zwyczajnie dobrej istoty. Takiej, której byłoby mu żal, gdyby coś w jej życiu zmusiło ją do zmiany swojego podejścia.
OdpowiedzUsuń- Nic się nie stało - odparł z delikatnym uśmiechem na twarzy. - To ja mogłem wcześniej o tym powiedzieć - dodał, siadając przy stoliku i słuchając tego co ma mu do powiedzenia. Alkohol mu nie szkodził, ale przez tę niewinność Klary postawił na owoce. - W takim razie wezmę to co polecasz z sokiem z owoców - wyszczerzył się do niej i wyciągnął z sakiewki trochę monetek, podsuwając je dziewczynie. - Za jedzonko, picie i napiwek dla świetnej kelnerki - wyszczerzył się do niej. - I nie tylko kelnerki - dorzucił.
Klaus
- Lubię mierzwić włosy - odparł w odpowiedzi. Nie chodziło o bycie małą dziewczynką. Nie uważał jej za taką. Po prostu miał swój mały fetysz. Każdy miał jakiś, jego było mierzwienie włosów, a przynajmniej w tej chwili tak czuł. - Wybacz, ale to silniejsze ode mnie. Nie mogłem się powstrzymać - puścił do niej oczko. Po jej minie miał wrażenie, że nie chciała się zgodzić i odetchnął głęboko. No dobrze. Miał więc trochę czasu by przekonać ją do zmiany decyzji. Postanowił argument o Akane, która jej potrzebuje zostawić na sam koniec, a resztą atakować powolutku.
OdpowiedzUsuń- Hm... - przyjrzał się jej uważnie. - Najlepiej w coś wygodnego - odparł spokojnie. - Może też weź ciuchy na przebranie, bo możemy się trochę pomoczyć - dodał i podrapał się po głowie, po czym skrzywił się. - W wodzie, w wodzie... się pomoczyć - dodał szybko, żeby źle tego nie odebrała. Cholera, przebywał najczęściej w towarzystwie samych zboczuchów i zaczynał wyłapywać niefortunne zwroty. Szkoda, że za późno.
Ryu
A ta dalej próbowała go namówić, zaraz naprawdę uwierzy, że zasługuje na przebaczenie. Zaśmiał się w myślach. Nie, na pewno nie, to by oznaczało, że może wrócić do domu, zacząć na nowo głosić to co mówiły jego tatuaże, walczyć o lepsze życie, a tego nie chciał. Teraz obchodziło go jedynie zamykanie się w swoim cierpieniu. Nawet jeśli nieprzyjemne wspomnienia czasami wracały, to było lepsze, niż patrzenie każdego dnia na to, jak innym nie zależy na sprawiedliwości. Nie mógł żyć zdrowo w takim świecie, a zmieniać go nie miał siły. Sam i tak niczego nie zrobi.
OdpowiedzUsuń— Ja sobie bronię. Bronię sobie, bo najlepiej znam swoją wartość i to na co zasługuję. Takie życie może i jest paskudne, ale mi odpowiada, pozwala zapomnieć o rzeczach, o których pamiętać się nie chce — wyjaśniał jej to już, gdy zabrał się za czyszczenie sukni. Wcześniej jej zachowanie na tyle odebrało mu dech, że nie zajmował się tłumaczeniem swojej moralności, a ratowaniem jej sukni przed całkowitym zniszczeniem. Z winem w tych kwestiach w końcu nie było żartów. Jeśli owoce wystarczająco przesiąkną, zostaną jej plamy już do samego końca. Nie powinna mieć takich przykrych pamiątek, gdy ewidentnie chciała dobrze.
— Każdą suknię trzeba szanować, Klaro, ktoś ją kiedyś uszył, a ciężką pracę należy szanować, prawda? Też byłaś na mnie zła, jak Ci kocioł wczoraj robiłem, nieprawdaż? — wyjaśnił, nie przerywając sobie, dopóki nie złapała jego ręki. Spojrzał wtedy na nią i uśmiechnął się przepraszająco. — Przepraszam za to, że wziąłem Cię na ręcę, to mogło być nieodpowiednie, ale instynkty z dawnego życia, nie chciałem, byś bardziej ubrudziła suknię. Nawet jeśli jest tylko do pracy, jest śliczna, pasuje do Twoich kasztanowych oczu, szkoda by jej było — dodał jeszcze, zanim tak od niego uciekła. Może faktycznie ją przestraszył. Wydawała się bardzo nieśmiała, a to co zrobił, nie należało jednak do zbyt delikatnych zachowań. Nie liczył na to, że wróci, myślał raczej, że szuka drogi, aby od niego uciec. Dlatego też sam wstał chwilę później, aby odłożyć butelki, pełną i pustą, na komodę, aby potem wziąć szmatę, którą miał dla siebie w izbie właśnie na takie okazje. Zaczął ją przecierać rozlane wino, a gdy wróciła z wiadrem, wycisnął wodę, uśmiechając się lekko, za to, że jednak wróciła. Wstał na równe nogi i złapał za mop, aby jej przerwać.
— Nie trzeba, jakbyś nie przyszła to i tak bym pewnie go już dawno wypił, nie ma co tracić na mnie pieniędzy — zaczął, podchodząc do niej o krok, aby lepiej chwycić za kij, by przy nim nie sprzątała. — Wydajesz się roztrzęsiona, usiądź, odpocznij, a ja nikomu nie powiem, że ja tu posprzątam, tak? Byłaś dla mnie bardzo miła, nie chcę Cię wykorzystywać — zaproponował, trzymając mocno mopa. Cóż mógł powiedzieć? Miał ogromną słabość do kobiet; najwidoczniej nie tylko rogatych. Po prostu czułych, o dobrym, czystym sercu.
Nylian
Uśmiechnął się do niej szeroko, ciesząc się że nie odebrała jakoś źle jego dziwnej fascynacji czochraniem po włosach. Pokiwał głową na wieść o rozpuszczonych włosach.
OdpowiedzUsuń- Nie jesteś głupiutka - zaprzeczył. - Ale twoja energia faktycznie jest pocieszna. Przy tobie nie idzie się za długo smucić - dodał z delikatnym uśmiechem na twarzy. - To dobra cecha... przynajmniej w mojej ocenie - rzucił jeszcze swobodnie, a kiedy zaczęła się boczyć zaczerwienił się trochę.
- Nie, nie... źle mnie odebrałaś - jęknął. - Po prostu... no uhm... - podrapał się po głowie zastanawiając się jak tu teraz z tego wybrnąć. - Moi przyjaciele... gdybym im powiedział o "zmoczeniu"... mogliby to odebrać zupełnie inaczej - odchrząknął całkiem czerwony na twarzy. - Dlatego wolałem zaznaczyć, żebyś nie czuła się zagrożona czy coś... - bąknął chowając twarz w dłoniach.
Ryu
- Co...? - popatrzył na nią, mrugając kilkakrotnie. - Osikać...? - powtórzył z niedowierzaniem. Teraz to on zgłupiał. Ewidentnie nie podążał szlakiem myśli dziewczyny i zaprzestał wycierania kolejnego gara, by na nią popatrzeć kompletnie zbity z tropu.
OdpowiedzUsuń- Że jak...? - mimowolnie przesunął wzrok z jej twarzy na jej krocze i na swoje własne i parsknął śmiechem, tak niepohamowanym, że aż musiał przykucnąć na moment, by otrzeć łzy z oczu.
- Matko... ja nie wiedziałem, że ty jesteś aż tak zboczona... - zachichotał podchodząc do niej i łapiąc ją w pasie, by spojrzeć jej prosto w oczy. - "Zmoczyć", że na przykład przeżyć orgazm... - wyjaśnił jej nachylając się do jej ucha. - ...sikanie mnie nie kręci, ale... - zerknął na nią sugestywnie i poczochrał jej włosy po raz drugi. - ...zostaniemy przy włosach - wyszczerzył się do niej.
Ryu
Ona uważała, że nie miał wiele do powiedzenia w tym temacie, on z kolei był całkiem innego zdania. To on w ostateczności decydował czy będzie zachowywać się tak, że każda potencjalna wybranka serca po prostu go rzuci, bo nie będzie chciała marnować sobie życia u jego boku. Taka przynajmniej była jego żelazna logika, nie miał zamiaru z nią dyskutować. Oboje mieli swoje racje, nie chciał wyprowadzać jej z błędu już bardziej, skoro miała takie piękne wyobrażenie o romantycznej miłości.
OdpowiedzUsuńSpojrzał na nią z lekkim uśmiechem. Faktycznie, z podłogi i tak by się nie napił, nawet gdyby sam rozlał.
— Nie oddasz, nie przyjmę — zaprotestował, nachylając się delikatnie nad nią — Nie wylałabyś, gdybyś się ze mną nie sprzeczała, więc winę biorę na siebie — dodał zaraz z lekkim, przekornym uśmiechem na ustach. Zaraz jednak mina wróciła do łagodnego, czułego wyrazu twarzy. Nie wierzył, że nigdy nie wylała alkoholu na jakiegoś gościa, jeśli ten był nieznośny. Mogła być niewinna, nieśmiała, ale gdy chciała, potrafiła być bardzo bojowa, tak jak teraz na przykład. Mógł się założyć, że gdyby ktoś nacisnął tam gdzie nie trzeba, skończyłby nie z alkoholem na podłodze a na własnym ciele. Zachichotał delikatnie na tę myśl. — Jakbyś nigdy nie wylała na jakiegoś chama alkoholu i go nie zostawiła… Potraktuj to po prostu tak samo. Pijak i cham po sobie sprząta —- powiedział, przyciągając kij lekko bardziej na swoją stronę, aby po prostu odpuściła. Niedawno wstał, a ona tylko pomogła mu się rozbudzić. Miał jeszcze dużo energii, którą mógł na nią spożytkować. A gdy tylko odpuściła, ukłonił się jej, jakby chciał podziękować za ten zaszczyt i pozwolenie na posprzątanie we własnej izbie. Własnej dopóki była oczywiście opłacona. Zaraz zabrał się za sprzątanie resztek po winie.
— Oczywiście, że Twoja praca, będziesz świetną oberżystką w przyszłości, musisz się uczyć rozstawiać pijaków po kątach, żeby Ci na głowę nie weszli — prowadził z nią iście mocno ożywioną rozmowę, ciesząc się, że po prostu przestała protestować, pozwalając jakkolwiek się odwdzięczyć za okazaną dobroć. — Nie masz za co dziękować, każdy powinien Cię tak traktować, jesteś w końcu pracowitą, śliczną kobietą, prawda? Poza tym to było moje wino, czuję się zobowiązany — odparł, spoglądając na nią, gdy skończył już całe sprzątanie. Uśmiechnął się lekko.
— Mówił Ci ktoś kiedyś, że słodko się rumienisz? — zapytał, odkładając mop na bok.
Nylian
Nie protestował, odsunął się gdy tylko go odepchnęła i nie próbował ponownie jej przyciągać. Poszedł jednak za nią na tyły, bo wybiegła w takich emocjach, że przecież wszystko mogło się stać. Jego wyobraźnia pod względem niebezpieczeństw nie znała granic.
OdpowiedzUsuń- Ty mnie też źle zrozumiałaś - powiedział przystając jednak kilka kroków od niej, by nie czuła się zagrożona. Powiódł wzrokiem po okolicy i odetchnął głęboko. - Przecież... - zagryzł mocno wargi. - ...ja tylko chcę żebyśmy się dobrze bawili jutro. Bez żadnych takich rzeczy - dodał, chociaż fakt że pomyślała o sikaniu niezwykle go bawił. Dalej go to bawiło i co myśli tam wracały musiał pilnować się by nie parsknąć śmiechem. - Nic więcej - zapewnił ją zaraz.
Ryu
- Pewnie, rzucaj - podziękował jej za sok i upił od razu spory łyk. W końcu to ona go miała zatrudnić, więc miała prawo pytać o co tylko chciała. Jeśli będzie w stanie to na pewno postara się jej udzielić rzetelnych odpowiedzi, a jeśli nie? Po prostu zgrabnie się od nich wykręci. Uśmiechnął się do niej lekko.
OdpowiedzUsuń- Nawet podczas jedzenia. Spokojnie. Nie przeszkadza mi towarzystwo - zapewnił ją. - Nawet lubię pogadać z kimś inteligentnym podczas zajadania się smacznymi potrawami - dodał weselej.
Klaus
- Wspominałaś o takich bliskościach przy ludziach - sprecyzował i pokiwał lekko głową. - Ale dobrze, przepraszam - dodał po dłuższej chwili milczenia. Nie zamierzał przecież ciągle jej peszyć. Nie, kiedy widział jak bardzo to na nią działało. Jednak kiedy rzuciła o tym, że zboczona to ona nie jest, parsknął cichym śmiechem.
OdpowiedzUsuń- Tak, tak, nie jesteś - potwierdził dalej śmiejąc się pod nosem. - Rozumiem - dodał na wyjaśnienia i skinął głową. - Akane akurat nie ma nic przeciwko rozmowom na takie tematy, gdy wie z kim może sobie na nie pozwolić - rzucił tylko. - Ale.. przebywając z takimi, odruchowo łapiesz się na słówkach, które zaraz oni przekręcą, próbując się z ciebie śmiać - westchnął. - I nawet jak nie masz czegoś na myśli to wyjdzie z ciebie "zboczuch" - skrzywił się lekko. - No dlatego wyjaśniam... no wiesz tłumaczę o co mi chodziło - dokończył.
Ryu
Naprawdę nie był chamski? Zaśmiał się lekko. Odłożył wszystkie przyrządy do sprzątania, aby później oprzeć się o ścianę, kucając lekko, aby miał jej oczy na swojej wysokości, nie chciała żeby oglądała jego brzuch, czy co gorsza krocze, nie miał zamiaru jej gorszyć, a niestety był dosyć wysoki. Uśmiechnął się do niej delikatnie.
OdpowiedzUsuń— Wczoraj mówiłaś, że wcale taki dobrze wychowany nie jestem jak dobrze pamiętam, szybko zmieniasz zdanie, wiesz? — powiedział, przyglądając się jej ślicznej buzi. Naprawdę musiała czuć się niekomfortowo z faktem, że to on posprzątał ten bałagan. Cóż, teraz była jego kolej żeby pociągnąć ją trochę za język.
— Jesteś śliczna, jak się władczo uśmiechniesz i spojrzysz na nich jak na skończone ścierwo i robaka, to nie jeden zacząłby w podskokach sprzątać, żeby znowu zobaczyć Twój słodki uśmiech, wiesz? Osobiście uważam, że kobiety mają niesamowitą moc pod tym względem, wystarczy kilka waszych słów, i faceci jedzą wam z rąk. Może jako pijak nie jestem najlepszym przykładem, ale co nieco w życiu widziałem, mogę Ci podpowiedzieć jak sobie podporządkować kogoś natarczywego bez marnowania własnych pieniędzy — uśmiechnął się do niej figlarnie, wstając na równe nogi, aby podejść do niej nieco bliżej i uklęknąć przed nią na jednym kolanie, opierając o niego łokcie. Lustrował ją tak przez chwilę wzrokiem, nie wykonując żadnych podejrzanym ruchów.
— Mogą nam odpaść, to źle jak wam będzie lżej na świecie? Źle Ci się patrzy, jak ktoś Cię wyręcza w pracy fizycznej? — zapytał, przechylając lekko głowę na bok. Cholera, naprawdę wyglądała nieziemsko słodko, uroczo, kiedy się tak niepozornie rumieniła, odsuwała, wstydziła. Mógłby wysprzątać całą gospodę, gdyby o to poprosiła.
— Może i nikt poważny Ci ich nie mówi, ale to prawda. Jesteś śliczna, pięknie się rumienisz, jesteś uroczo nieśmiała, chociaż osobiście wolę jak z tymi rumieńcami opowiadasz coś z promiennym uśmiechem. Masz ciekawe pomysły, bardzo nieprawdziwe, bo ja nigdy sobie kogoś nie znajdę, ale mimo wszystko, są fascynujące, zwłaszcza jak je tak namiętnie opowiadasz. Posłał jej kolejny uśmiech, niewinny, przyjazny, spoglądając na nią spokojnym wzrokiem, który szczerze nie pokazywał żadnych wrogich intencji. Po prostu chciał ją zatrzymać dłużej przy sobie. W końcu, od lat, nie pił i czuł się dobrze sam ze sobą. Miał nadzieję, że zatrzyma to uczucie jeszcze chociaż na krótką chwilę.
Nylian
Ryu dmuchnął sobie w grzywkę, kiwając lekko głową.
OdpowiedzUsuń- Jasne, nie ma sprawy. Nie będę poruszał spraw cielesnych w twojej obecności - powiedział poważnie, po czym uśmiechnął się do niej delikatnie. - No może trochę. Tak tyci tyci - pokazał na paluszkach puszczając do niej oczko.
- Wiesz... uważam, że każdy z nas... ma w sobie coś ze zboczucha - powiedział ostrożnie. - Więc, chcąc nie chcąc... ty również, ale - uniósł palec zanim zdążyła się obruszyć. - ...nie będę na siłę go z ciebie robił - rzucił lekko, przystając przy studni i samemu obmywając sobie twarz.
- Masz jakieś ulubione potrawy? - zapytał jej, chcąc mimo wszystko dnia kolejnego chociaż czymś trafić w jej gusta. - Albo jakąś wymarzoną schadzkę? - zainteresował się, bo sam parę pomysłów do zrealizowania miał. Nie chciałby jej jednak przytłoczyć już na samym początku.
Ryu
Zaśmiał się delikatnie.
OdpowiedzUsuń— Mam dwa profile, masz rację — odpowiedział żartobliwie, pokazując jej oba z szarmanckim uśmiechem na ustach. — Jakbyś kiedyś chciała mnie spoliczkować — dotknął lewego policzka z szerokim uśmiechem na ustach, który ukazywał jego śnieżnobiałe zęby — to proszę ten, przystojniej wygląda — poruszył zabawnie brwiami, wracając już do niej wzrokiem, tak, że patrzył na wprost, zabrał też rękę z policzka, aby dalej się jej przyglądać. Spojrzał na nią pytająco. Jak mogła gadać takie głupoty? Pokręcił głową. Powstrzymał się przed złapaniem ją za rękę, żeby zaraz od niego nie uciekła. Mimo wszystko chciał wybić dziewczynie takie umniejszanie sobie z głowy.
— Jak to nie robisz zbyt wiele? Masz ciężką pracę, dbasz o gospodę, użerasz się z pijakami, sam Twój zawód jest wymagający i bardzo potrzebny, bez takich dobrych ludzi jak Ty, gdzie spaliby podróżni? Albo co by jedli? Nie umniejszaj sobie. Może mi jeszcze powiesz, że szlachta robi więcej w życiu? — zaśmiał się lekko. — Nie, Klaro, robisz w życiu bardzo dużo, do tego jesteś pomocna i czuła, spójrz jak mnie nawróciłaś szybko wczoraj z chama, na pijanego młokosa, który po prostu chciał Ci jakoś pomóc. Tym bardziej, jeśli lubisz swoją pracę, to nie mów, że to nic takiego, gdyby nie Ty, pewnie marnowałbym kolejny dzień, a tak, naprawdę świetnie się bawię poznając Ciebie — powiedział, spoglądając na nią łagodniej, uderzył się nawet w pierś, aby zaraz potem zaczesać białe włosy, tak że idealnie widziała jego wytatuowane kropki na czole.
— Dziękuję Ci za tę szansę, jestem Ci po stokroć wdzięczny. Za wylanie wina też, szkoda jedynie Twojej sukni, mam nadzieję, że nie będzie widać plamy jak wyschnie — dotknął delikatnie rąbka jej sukienki, aby jeszcze raz obejrzeć mokre miejsce, upewniając się, że dobrze je wyczyścił. Zaraz jednak wyleciał mu z rąk, kiedy wstała. Śledził ją wzrokiem, nie ruszając się z kolan z lekkim uśmiechem na twarzy. Czy ona go zaprasza na wspólny spacer? Uśmiechnął się nieco szerzej. Wstał na równe nogi, tylko po to, aby jej się nisko pokłonić.
— To będzie dla mnie zaszczyt, chętnie posłucham więcej Twoich historii, to będzie czysta przyjemność, zapewniam — z chęcią zgodził się na jej propozycję. — Za ile mam czekać pod gospodą? — zapytał jeszcze, nie odwracając od niej wzroku, prostując się już, aby za bardzo jej nie peszyć przesadzonymi gestami.
Nylian
Nie chciało mu się wchodzić w dłuższe wyjaśniania słowa "zboczuch". W jego oczach to słowo miało różne znaczenia. W zależności od kontekstu w jakim było używane rzecz jasna. Jednak w specyfice zawodu Klary, faktycznie mogła poczuć się przez nie urażona. Skinął więc tylko głową.
OdpowiedzUsuń- W takim razie załóżmy, że jesteś po prostu dziwakiem - stwierdził krótko i oparł się o kamienną studnię, przysiadając na niej na chwilę, aby wysłuchać wypowiedzi o kuchni, którą Klara lubowała. Wyszukane podniebienie mogło stanowić mały problem, ale był w stanie jakoś to przeżyć.
- Coś się da zrobić - rzucił krótko i zaraz zrobił naburmuszoną minę. - No wiesz? Żadnej podpowiedzi - westchnął przeciągle. - No nic, to zostajemy przy moim planie - wyszczerzył się do niej. - Wydarzeń to i ja nie ustalam - zgodził się z nią. - A przynajmniej nie ściśle... jakiś tam plan jest, ale jak nie wypali bo będziemy akurat mieli ochotę na coś innego, nic się nie stanie - rzucił lekko.
Ryu
Umówił się z nią przy fontannie, w samym centrum Slavit. W pewien sposób chciał sobie przez to zatrzeć złe wspomnienia z tego miejsca. Dalej miał żywo w pamięci obraz katowanego Gava. Odetchnął głęboko, będąc nieco przed czasem i przez moment chodził nieco niecierpliwie dookoła fontanny. Może i mocny w gębie był, ale gdy przychodziło co do czego to pękał. Zastanawiał się czy to co zaplanował w ogóle miało sens. Nie mniej jednak nie było już odwrotu. Odetchnął głęboko, widząc że Klara zbliża się do niego. Wyglądała pięknie, słodko...w tych swoich całkiem zwyczajnych ciuchach. Uśmiechnął się do niej, gdy była już blisko i sięgnął po słonecznika, którego to zerwał komuś z ogródka.
OdpowiedzUsuń- Proszę, skojarzył mi się z twoim uśmiechem i usposobieniem - powiedział lekko i odetchnął znów, bo jednak trochę się denerwował. Randka z średniowieczną kobietą to jednak co innego niż randka ze swoimi...
- Wyglądasz pięknie - dorzucił jeszcze przypominając sobie o swojej pierwszej myśli.
Ryu
[pozdrawiam ze swojego okienka xD]
OdpowiedzUsuńZastanowił się nad jej pytaniami i podrapał się lekko po głowie.
- Może trochę tego i tego? - zaproponował. - Wiesz chciałbym mieć trochę swobody a jednocześnie wiedzieć o której mniej więcej się tu do was stawić - przyznał spokojnie. - Myślę, że jak będę na miejscu to możemy nawet działać spontanicznie - uśmiechnął się lekko. - Przyznam szczerze, że rzadko śpiewam - dodał na kolejne pytanie. - Ale duety... jak najbardziej - przyjrzał się jej uważnie. -Masz ochotę na taki? - zainteresował się. - Próbowałaś kiedyś śpiewać? - odbił piłeczkę. - Jeśli nie... to koniecznie do pierwszego duetu wyrwę ciebie - dodał z lekkim śmiechem. - Najlepiej czuję się z lutnią... - poklepał swój instrument dłonią. - Ale widziałem, że macie pianino... damy radę i z nim. Naprawdę nie jestem konfliktowy jeśli o to chodzi - zapewnił ją spokojnie.
- Wyssane z palca historie to te, które uwielbiam najbardziej - puścił do niej oczko.
Klaus
Jej buzia pokazywała całą gamę emocji, więc widział tę radość na słonecznika. Sam odczuł wyraźną ulgę, gdy tak dobrze przyjęła ten gest. Po wczorajszych wybuchach kompletnie nie wiedział czego się po niej spodziewać. Zważanie na słowa było dość mocnym utrudnieniem. Ukłonił się przed nią w szelmowskim geście.
OdpowiedzUsuń- Dziękuję, milady - uśmiechnął się do niej. - Och nie, dziś w planach nie mamy pirackich ekscesów. Moją łajbę przedstawiam dopiero na piątej schadzce - rzucił wesoło i poprowadził ją w sobie tylko znanym kierunku. - Zaczniemy od zwiedzania okolicznych lasów... - dodał prowadząc ją spokojnie w stronę mniej zabudowaną. Slaviit było piękne, ale to miejsce Klara znała od podszewki. Podejrzewał i żadnymi lasami jej nie zaskoczy, ale miał tu swój ulubiony zakątek.
- Czeka nas dwukilometrowy marsz. Mam nadzieję, że zmęczona zbyt mocno nie jesteś - rzucił luźno, odwracając się do niej przodem by móc ją chwilę obserwować. - Opowiedz o swoich ulubionych zajęciach. Tych które robisz w wolnym czasie - zaproponował, chcąc po prostu ją lepiej poznać.
Ryu
- Już na piątej? - spojrzał na nią i zaśmiał się cicho. - Cóż... nic dziwnego, że się spieszą - stwierdził po krótkiej chwili. Tutaj czasami nawet kilka tygodni zajmowało spotkanie się z drugą osobą. W zależności od tego gdzie oboje mieszkali. Kiedy byli w pobliżu, piąta wydawała się mocną przesadą, ale na odległość... przecież 5 takich schadzek to już cała masa. Zamyślił się nad tym chwilę, bo chociaż wiedział, że Klara żartuje to jakoś tak myśli same pociągnęły go w tym kierunku.
OdpowiedzUsuń- O piszesz? - zainteresował się. - A myślałaś o tworzeniu słów do piosenek? - zaproponował pierwsze co przyszło mu do głowy. Do tego fakt, że mówiła do siebie zdawał się dodawać jej uroku. Zaśmiał się cicho. - Jestem w stanie wyobrazić sobie ciebie w roli gadającej do siebie - rzucił wesoło i zaraz uniósł dłonie w górę. - Ale hej, jak to ci pomaga to czemu nie - zapewnił zaraz. Nie jemu oceniać takie sprawy. Zresztą sam swoje też miał za uszami. - Szydełkujesz i haftujesz - powtórzył po niej. - Ale że tak tworzysz maskotki albo ciuchy ze wzorkami? - zapytał, bo te dwa zagadnienia były mu kompletnie obce. To znaczy wiedział co to hafty i jasne rozumiał szydełkowanie... ale przecież można było z tym wszystko robić. - Swetry na przykład dziergasz? - zapytał zaraz, skręcając z często uczęszczanej ścieżki w taką mniejszą, leśną, znacznie węższą.
- Hm trudno mi odpowiedzieć na to pytanie - odparł szczerze. - Najczęściej psociłem... - podrapał się po głowie. - Opowiadałem historie innym, mniejszym dzieciom... grałem w piłkę z kumplami... chodziłem po drzewach - uśmiechnął się lekko na te małe wspomnienia. - Tylko, że ja w moim świecie nie byłem w okresie dorastania... a będąc w twoim wieku... no nie miałem za dużo wolnego czasu na takie przyjemności - zrobił nieco smutną minę, ale zaraz się rozweselił. - Teraz to sobie odbijam - dodał pogodnie.
Ryu
Pokiwał głową w zrozumieniu. Tak, jej ustalenia brzmiały bardzo rozsądnie. Nie miał się do czego doczepić, więc uniósł kciuk w górę i posłał jej lekki uśmiech.
OdpowiedzUsuń- Zgoda - powiedział jeszcze, aby ostatecznie potwierdzić jej i by nie zostało między nimi żadnych niedomówień. Zrobił zaraz nieco smutniejszą minę, gdy zaczęła tak szybko odrzucać propozycję duetu. Rozumiał jednak strach przed występami, publicznymi i tymi mniej publicznymi. Rozumiał doskonale, więc koniec końców pokiwał tylko głową i rozweselił się gdy wspomniała o tańcu. - Taniec brzmi wyśmienicie. Chętnie zobaczę cię roztańczoną wokół sceny i stolików - powiedział z lekkim uśmiechem na twarzy. - Cedrik? - spojrzał na nią, bo przecież nie znał jeszcze całej ekipy "Klementyny". Zaraz jednak skinął głową. - Nie mam problemu z większą ilością instrumentów - zapewnił ją. - Duecik z Cedrikiem też wchodzi w grę - zapewnił spokojnie. - Ja ciebie? - zamrugał i zaśmiał się lekko, po czym podrapał się po głowie. - No cóż... jest taka jedna, która jest popularna w Ardei - przyznał szczerze. - Mamy tam studnię na środku placu. Wielu mieszkańców twierdzi, że widziało wokół niej zjawę - szepnął. - Najstarsi powiadają, że to zjawa młodej, zakochanej kobiety... która czekała na swojego lubego pod studnią, każdej nocy. Czekała i czekała, a on mimo obietnicy nie zjawił się ani razu - westchnął. - Wiele lat później, gdy kobieta zmarła, odnaleziono szczątki chłopaka w środku studni. Podobno zmarł wpadając do niej... z promilami we krwi.
Klaus
- Trzeciej - przyznał jej rację z przepraszającym uśmiechem na twarzy. Nie zdziwiło go to, że Akane już wpadła na pomysł śpiewania piosenek Klary. Na pewno miała też okazję posłuchać jej poezji. Kiedy na moment odpłynęła on pozwolił jej błądzić myślami, przyglądając się jej z delikatnym uśmiechem na twarzy.
OdpowiedzUsuń- Maskotki? - spojrzał na nią i zastanowił się chwilę. - Takie lalki... szmaciane na przykład, które można przytulać kiedy się śpi - wyjaśnił jej spokojnie. - Mieliśmy takie w różnych kształtach... zwykle zwierząt i takich kreatur jak smoki - dodał jeszcze. - Były tworzone z różnych materiałów ale wełna też się do tego nadaje - uśmiechnął się szeroko. - O... to poproszę sweter - rzucił słysząc o tym co szyje i przyjrzał się hafcie kiwając z uznaniem głową. - Jesteś w tym dobra - pochwalił ją, bo sam czuł że ma dwie lewe ręce jeśli o to chodzi. - Ja tam tylko cerować skarpety i inne ciuchy potrafię - zaśmiał się cicho. - No wiesz... na okrętkę - pokazał dłonią konkretne ruchy. - Nic specjalnego - wzruszył ramionami śmiejąc się ze swoich braków umiejętności tego typu.
- Dużo - przyznał szczerze. - Często nie mieliśmy nawet chwili na oddech - dodał jeszcze i pokręcił lekko głową. - Może kiedyś opowiem - uśmiechnął się do niej delikatnie. W tej chwili nie miał zamiaru wracać do tych wspomnień i rozgrzebywać co okrutniejsze. No i jeszcze trzeba by wiele wyjaśniać, a gdy o tym pomyślał rozbolała go głowa. Pomasował sobie lekko skronie i wyprowadził Klarę na polankę. Tuż obok niej było maleńkie jeziorko, do którego wpływała woda z dość malowniczego wodospadu.
- To... jesteśmy - uśmiechnął się do niej szeroko zapraszając bliżej i rozkładając koc na ziemi, by mogła usiąść. Ze swojej torby wyciągnął też trzy kubki, by do pierwszego z nich wlać wody z jeziora i podać go jej. - Dla podtrzymania żywotności słonecznika - puścił do niej oczko. Rozłożył też kolorowe kanapki. Nic specjalnego, ale roboty własnej. No i może trochę oszustwa, bo mazidło którym je doprawiał dostał od Rei.
- Opowieść dla dzieci? - spojrzał na nią. Z jednej strony mógł się tego spodziewać, ale opowiadanie tych historii przy kimś kto dzieckiem nie był wydawało mu się strasznie stresujące. Mógłby co prawda polecieć jedną z dobrze mu znanych bajek Argarskich. Czerwony Kapturek czy inna Śnieżka... ale to byłoby oszustwo. Przez moment zaciskał mocno wargi i patrzył na nią. - Tylko się nie śmiej - poprosił. - I w zamian za... poproszę o jeden z twoich wierszy - dorzucił szybko. - No dobrze - odchrząknął przygotowując się i na moment zapatrzył się w wodę, by unieść dłoń i zacząć opowiadać z efektami specjalnymi, tak jak to robił z dziećmi. Iluzje przychodziły automatycznie.
- Dawno, dawno temu, w pewnym królestwie, w którym można było znaleźć wróżki, smoki, trolle, gobliny i inne dziwa - pokazywał jej to wszystko. - Żyła królewna. Miała 12 lat, rumianą buzię, błękitne oczy i czarne niczym smoła włosy... Wiązała je zwykle w warkocze. Była szczęśliwą dziewczynką, niczego jej nie brakowało. Miała poczciwych rodziców, piątkę szalonych braci i jednego kota, który nie miał jednej łapy... ale za to potrafił mówić - uśmiechnął się do niej. - Królewna miała wszystko, cieszyła się uznaniem wśród ludzi, a jej pogodny uśmiech i usposobienie sprawiało, że nie jednego wyciągnęła z czarnej rozpaczy - szepnął. - Pewnego dnia, królewna zapragnęła więcej. Pragnęła przeżyć przygody, o których nikomu się nie śniło. Zapragnęła wyprawy... i podzieliła się tym pomysłem ze swoim ojcem. Ten ochoczo przystał na jej widzimisię - uśmiechnął się szeroko.
- Dziewczynka spakowała się do jednego plecaka, pożegnała ze wszystkimi na dworze i zabierając ze sobą jedynie kota do towarzystwa wyruszyła w siną dal... - zatrzymał się na moment, aby nalać do dwóch kubków lemoniady i upić łyk. - Maszerowała długo, odwiedzała każdą wioskę, zdobywała przyjaciół, aż w końcu trafiła na pustkowie. Wiedziała, że za nim nic nie ma... a przynajmniej takie wieści znała z opowieści wędrowców. Mimo to postanowiła nie poddawać się. Szła przez pustkowie, osłaniając się przed wiatrami, broniąc przed zimnem i dziwnymi stworami. Zdarła trzy pary butów, aż w końcu wymęczona stanęła na skraju pustkowia - zawiesił swój głos, próbując oddać tu trud dzielnej dziewczynki. - Jej zapasy jedzenia już dawno się jej skończyły. Chciało jej się płakać. Przysiadła więc na kamieniu i zapłakała nad swoim losem. Wtedy stała się rzecz niepojęta... usłyszała kojący głos "Nie płacz, wszystko będzie dobrze"... i tam gdzie przed chwilą nie było nic pojawiła się polana, a tuż za nią niewielkie domostwo. Królewna nie wierzyła własnym oczom. Wahała się tylko sekundę zanim ruszyła do domu i zapukała. Drzwi otworzył jej mały, może 6-letni chłopiec i schował się zaraz za nimi. "Nie bój się..." poprosiła dziewczynka. "Jestem tylko zmęczonym wędrowcem... proszę czy mogę się tu zatrzymać?" zapytała go próbując zarazić go swym uśmiechem, ale malec rozpłakał się i uciekł do innego pomieszczenia. To stamtąd wyłoniła się stara babinka, ze spiczastym nosem i krostą na samym jego czubku. Była przygarbiona, chodziła o lasce... "Wiedźma z Pustkowia..." szepnęła królewna, cofając się o krok. Znała historię tej kobiety... i wiedziała, że czeka ją teraz jedynie ciężki los. "Przepraszam, już sobie pójdę..." spróbowała się wycofać, lecz drzwi zatrzasnęły się za jej plecami... a wiedźma obdarzyła ją przyjaznym uśmiechem. "Nie bój się, dziecinko" rzekła zapraszając królewnę do stołu. "Wiedziałam, że nadejdziesz... przyjdziesz, żeby mi pomóc" dodała, stawiając przed nią parującą miskę gulaszu. "Jedz, posil się. Musisz mieć siły, by go uratować" powiedziała, a królewna choć znała te wszystkie historie i wiedziała, że nie powinna niczego jeść to i tak sięgnęła do miseczki. Gulasz pachniał tak smakowicie, że nie mogła się oprzeć. Nie miała w ustach nic ciepłego już od wielu dni - zerknął na Klarę. - WIedźma podsuwała jej co i rusz nowe potrawy i opowiadała o swym losie, a także o własnym synu, który utknął w rękach wielkiego giganta... ale to wszystko było jedną wielką bujdą i ułudą - szepnął i odetchnął głęboko, przerywając iluzję. - Widzisz tego słonecznika? To właśnie stało się z naszą królewną. Zamieniła się w pierwszy kwiat słonecznika... i po dziś dzień cieszy innych swoim widokiem. Rozświetla ich twarze uśmiechem - zakończył drapiąc się lekko po głowie. Cóż, może nie była to najlepsza historia jaką opowiadał, ale jakoś przez to przebrnął. Odetchnął głęboko i zasłonił twarz dłońmi zaglądając przez szparkę w palcach na Klarę. - Jaki werdykt? Jakoś to poszło?
UsuńRyu
Zaśmiał się cicho na jej oburzenie i pokiwał lekko głową.
OdpowiedzUsuń- Co ja ci na to poradzę - uniósł dłonie w geście poddania się - Przekazuję ci tylko zasłyszaną opowieść - dodał zaraz, słuchając jej wyjaśnienia co do możliwych zdarzeń. Zmarszczył lekko brwi. Ta dziewczyna była mocno odklejona od rzeczywistości, a jednocześnie sympatyczna z niej bestia była. - Magię zaczęła praktykować? - zmarszczył brwi. - Nie, nie, nie - pokręcił głową. - No co ty... aż tak zdesperowana nie była. Ja tam sądzę, że po pewnym czasie przebolała ten fakt, obraziła się na niego i ułożyła swoje życie. Miała gromadkę dzieci i kochającego męża - dorzucił swoje trzy grosze niezbyt romantyzując całą historię. - Ależ ty masz romantyczną duszę - dodał uśmiechając się do niej szeroko. - Jestem pewien, że twoje ballady byłyby pełne uczuć, miłości, niespełnionej szansy... - zacmokał, dojadając swoje jedzonko. - Podrzuć temat, zaraz coś wspólnie napiszemy - zaproponował wyciągając lutnię i robiąc na niej krótką przygryzkę.
- O to historia dzielnej dziewoi, która 7 braci i 8 sióstr posiadała - zaczął z delikatnym uśmiechem na twarzy, po czym wskazał na Klarę. Drugi wers należał do niej.
Klaus
- Będzie zachwycona z takich szmacianek - zapewnił ją z lekkim uśmiechem na twarzy. - A małe to już w ogóle - pokiwał głową, bo coś czuł że te dwie małe Fasole na pewno będą szczęśliwymi posiadaczkami wielu zabawek, ale i... mogą okazać się straszliwymi potworzycami, które szybko będą je rozszarpywać. W przypływie nagłej złości. Zaśmiał się pod nosem do swych myśli i upił łyk swojego soku. Rumiane policzki Klary dodawały jej tylko uroku, ale zaraz to on się trochę zmieszał i odchylił do tyłu śmiejąc pod nosem.
OdpowiedzUsuń- Wybacz, w takim razie nie umiem cerować - śmiał się jeszcze trochę. - Umiem tylko na okrętkę, ale to wystarcza, bo przecież... - zerknął na dziewczynę. -...gdybym potrafił więcej to może nie udałoby mi się zdobyć swetra od ciebie - puścił do niej oczko. Jasne, jeszcze go w rękach nie miał i nie wiedział, czy rzeczywiście dostanie, ale słowa Klary pozwalały na nadzieję. Spojrzał po słoneczniku, kiedy ta o nim wspomniała.
- Tak... to wszystko po to by dłużej cieszył twoje oczy - zdradził swe niecne plany, patrząc jej przez chwilę prosto w oczy, aby zatrzeć ręce z uciechy, gdy zgodziła się na układ. Fajnie, że będzie mógł sam posłuchać jej tekstów.
Gdy zakończył opowieść, słuchał jej komentarzy i przekręcił lekko głowę w bok, by się po niej podrapać.
- Moi słuchacze, zwykle zasypiali na tej części - odparł śmiejąc się lekko. - Po prawdzie chciałem jeszcze wymyślić przygody królewny, podczas odbijania syna wiedźmy, ale... - spojrzał na nią. - Przecież taka końcówka jest lepsza. Zostawia słuchającemu niedosyt... i pobudza jego wyobraźnię. Może sam sobie wymyślić dlaczego akurat słonecznikiem - uśmiechnął się do niej szeroko. - Bo jeśli chodzi o mnie to mam swą teorię - zapewnił ją wesoło. - Ale... najpierw posłucham twojej żeby nic ci nie sugerować - pokazał jej język.
Ryu
Klaus pokręcił lekko głową.
OdpowiedzUsuń- Ulepszona historia to już nie to samo - odparł szczerze. - Ulepszenie jej traci jej pierwotny wydźwięk, a to przekłamywanie - dodał, upijając trochę swojego napoju. - Nie znałem tej kobiety ani jej kochanka. Nie wiemy czy tak naprawdę szerzyli dobro w swym życiu, czy też robili wszystko inaczej. Może tak naprawdę on gwałcił małe dzieci, a ona mordowała zwierzęta - spojrzał jej prosto w oczy. - Dla zabawy - odchrząknął. - Moim zdaniem nie ma co upiększać historii... przynajmniej takiej, która jest czyimś wierzeniem - uśmiechnął się krzywo i zaraz parsknął śmiechem na jej drugi wers. Musiał nieźle się zastanowić.
- Jedną z nich, tę czarnowłosą pyskatą, lubowała i ukochała - pokazał jej język.
Klaus
Wyszczerzył się do niej i przeciągnął mocno. Nie zamierzał więcej naciskać na ten sweter. Zwłaszcza, że w tej chwili był już blisko niego. Co za dużo naciskania to nie zdrowo.
OdpowiedzUsuń- No wiesz? - spojrzał na nią z udawanym urażeniem. - Jak możesz mnie posądzać o coś takiego? - pociągnął nosem i otarł wyimaginowane łzy z kącików oczu. - Obraza majestatu - poinformował ją. - Phi, przecież nie brałbym cię do tak pięknego miejsca, tylko po to, żeby cię uśpić - zauważył. To mógł zrobić równie dobrze w samej Klementynie. Pokiwał głową, gdy tylko wspomniała o tych domysłach. Miała trochę racji, ale jej wersja historii bardzo przypadła mu do gustu.
- Tragiczna miłość - skomentował jej słowa. - Ja bym tu takiej tragedii im nie robił - przyznał szczerze. - W mojej wersji, królewna sama uwolniłaby syna, a wracając zakochaliby się w sobie. Wiedźma jednak nie poznałaby swojego własnego dziecka i rzuciła urok na nich oboje. Ona stałaby się słonecznikiem, a on... pszczołą, która mogłaby zapylać kwiatka raz za razem - uśmiechnął się do niej lekko, podając jej kanapkę i samemu wgryzając się w swoją własną.
Ryu
- Tak, ale jeśli wiedźma nie poznała swojego syna to... myślę, że mogła popełnić z rozpaczy błąd przy nakładaniu klątwy. Stąd słonecznik i pszczoła - poinformował ją śmiejąc się lekko z jej wyjaśnień. - Te twoje też brzmią sensownie - zapewnił ją wciąż pozostając w dobrym humorze. Całą historię wyssał przed chwilą z palca i po zakończeniu Klary nie był pewien które z nich będzie opowiadał potencjalnym ofiarom swym. Fasolki były jeszcze na to za małe, ale Keva? Hm... Keva brzmiała dobrze. Wypróbuje bajeczkę jak tylko spotka się z Tonym.
OdpowiedzUsuń- Cieszę się - uśmiechnął się do niej, gdy wspomniała o tym że podoba się jej ten wypad. - Bo szczerze mówiąc... bardzo się denerwowałem tym wszystkim - przyznał bez bicia drapiąc się nieco po głowie. - Nie byłem jeszcze na schadzce z kimś kto nie był Argarką - odchrząknął. - Nie wiedziałem jak... no wiesz czy trafię w gusta, czy ni przegnę - machnął lekko ręką i odetchnął głęboko, po czym roześmiał serdecznie. - Niepotrzebnie tu się usprawiedliwiam teraz - dorzucił, kończąc swą kanapkę. - Mi również się podoba. Twoje towarzystwo - posłał jej delikatny uśmiech, po czym klasnął w dłonie. - Dobrze, ale moja historia opowiedziana... czas na twój wiersz, balladę... - wyszczerzył się do niej.
Ryu
Zaśmiał się delikatnie, posyłając jej jeden ze swoim bardziej rozczulających uśmiechów.
OdpowiedzUsuń— Postaram się, zdaję sobie jednak sprawę, że takim pijakom jak ja łatwo zasłużyć na reprymendę, a wtedy wolałabym chociaż na ciele wyglądać w miarę przyzwoicie, skoro dusza jest już zniszczona — wyjaśnił nonszalancko, nie spuszczając szarych oczu z Klary. Naprawdę brakowało mu w życiu kogoś, kto po prostu zająłby mu sobą czas w tak przyjazny, nieskrępowany sposób, gdzie czułby się po prostu wolny, nie myśląc w ogóle o alkoholu czy złych wspomnieniach z poprzedniego rozdziału życia. Tutaj, teraz, wszystko wydawało się na swoim miejscu. Nie zaczął jeszcze co prawda wiązać w swoich myślach z nią przyszłości, ale był pewien, że będzie chciał zająć jej chociaż cząstkę życia, samolubnie, egoistycznie, walcząc o swój własny spokój ducha. Cieszył się też, że i ona przynajmniej teraz mówiła tak, jakby chociaż w części zdawała sobie sprawę ze swojej prawdziwej wartości.
— Z pewnością pracujesz w jednym miejscu, ale dzięki gościom, tym dobrym oraz złym, wydaje mi się, że niejednokrotnie ciężko jest narzekać na nudne dni, prawda? A jeśli tak, jeśli sobie życzysz, mogę Ci je jakoś urozmaicić, poza pijackim śpiewaniem, umiem też opowiadać całkiem ciekawe historie — zaproponował się, będąc ciekawym czy i tym razem wymyśli mu jakąś ciekawą ripostę, która ponownie go rozśmieszy.
— A więc, widzimy się za godzinę, droga Pani — przytaknął, może i nawet zbyt zadowolonym tonem. Czekał posłusznie, nie spuszczając z niej wzroku, dopóki nie wyszła, a wtedy sam zaczął ubierać w się coś bardziej wyjściowego. Postanowił na luźne lniane spodnie i białą koszulę, którą w nie włożył, do tego czarne skórzane buty, mieszek przy pasie i lekki płaszcz, pasujący do butów, dopełniający kompozycji jego stroju i już wyglądał jak szlachcic, którym w zasadzie był. Zawiązał włosy, grzywkę, odsłaniając swoje tatuaże na twarzy. Szybko prześlizgnął się przez karczmę, aby udać się do pobliskiej kwiaciarni, aby wrócić o umówionej porze na miejsce spotkania. Czekał na nią, chowając dłonie za plecami, a gdy w końcu przyszła, uśmiechnął się do niej ciepło. Wyglądała naprawdę zjawiskowo, prosto, ale tak łagodnie, romantycznie, jak bohaterka wszystkich historii, które wymyśla.
— Oczywiście, Klaro — odpowiedział, kłaniając się przed nią, wyjmując dłonie zza pleców, ukazując białą różę w swoich dłoniach, symbol czystych intencji, podziwu. Wyciągnął dłoń z kwiatem w kierunku Klary.
— Pomyślałem, że taki kwiat, będzie wyglądać naprawdę pięknie w Twoich włosach — wytłumaczył skąd ten drobny podarek. — Zechcesz go założyć na włosy? — zapytał, zerkając na nią wyczekująco.
Nylian
Ryu pokiwał lekko głową.
OdpowiedzUsuń- Oj jeszcze nie wiesz jak bardzo bujną - zaśmiał się cicho. Co do tego nie miał żadnych wątpliwości. Ta faktycznie czasami nie znała granic. Gorzej, gdy chodziło o szalone pomysły, chociaż tutaj powoli uczył się stopować.
- Choć myślę, że twoja romantyczna wyobraźnia może mnie spokojnie pokonać - dodał zaraz, bo to jak z marszu dopisała tak piękną część historii szczerze go zaskoczyło i zauroczyło w jednym.
- Czy tak do końca wyzwolone... - zastanowił się i wzruszył ramionami. - Można tak powiedzieć - zgodził się z nią. - Ale wiesz, mnie bardziej chodziło o to, że po prostu pochodząc z tego samego świata, można czasem łatwiej trafić w czyjeś gusta. Choć to akurat pewnie kwestia sporna - stwierdził zaraz i podrapał się po głowie. - Głupoty gadam - rzucił, patrząc na nią, gdy zaczęła się plątać. Pokręcił przy tym głową. - Nie, nie... nie nazwałbym ich przestarzałymi - przyznał szczerze. - Są po prostu inne, dla mnie... nieznane - mruknął. - Muszę się ich uczyć, przez co mogę popełniać więcej błędów, ale to nie jest złe - zapewnił ją zaraz. - Po prostu... - zerknął na nią. - Liczę na to, że okażesz trochę cierpliwości podczas tłumaczenia mi moich gaf - zaśmiał się lekko. - Nie każda Argarka jest taka jak Akane - zapewnił ją. - Ona jest w sumie trochę wyjątkowa. Dopiero od niedawna zachowuje się nieco bardziej dziewczęco... wcześniej bardzo przypominała zachowaniem chłopaka. Oczywiście nie do końca... ale tak... wiesz, jak jej piersi zaczęły rosnąć to nie chciała się do tego przyznać i je ukrywała - przypomniał sobie, śmiejąc się lekko pod nosem. Wtedy było to tragedią, teraz to wspomnienie przywoływało śmiech.
- Tak, myślę, że znajdzie się tu wiele podobnych charakterków. Mathyrki i Argarki nie różnią się znów tak bardzo - rzucił, po czym zapewnił solennie, że nie odbierze personalnie jej wymysłu. Zdołał się już przekonać, że jej wymysły były bardzo bujne, a to co mu teraz zaserwowała zdecydowanie do czegoś takiego należało. W pierwszej chwili faktycznie, myśli powędrowały nie tam gdzie trzeba. Chyba, głównie dlatego, że dziewczyna tak mocno poprosiła o to by tego nie robił. Myśli same zawędrowały nie tam gdzie trzeba. Otrząsnął się jednak dość szybko, słuchając dalej i patrząc to na nią a to na słonecznik, z którym prowadziła swój monolog. Wyglądał tak, jakby faktycznie ją teraz słuchał. Zaczarowała swoimi słowami. Doskonale dawała radę i nawet nie spostrzegł się, gdy skończyła opowiadać. Chwilę milczał, dopiero po niej orientując się, że dziewczyna już nie mówi.
- Brakuje mi tu tylko odpowiedzi słonecznika... - odparł szeptem, jakby obawiając się zepsuć atmosferę, którą między nimi zapadła. - Ciekawy twór - przyznał szczerze. - Aż ma się w głowie zakochaną dziewczynę z wieloma wątpliwościami. Taką, która nie do końca jest jeszcze pewna... a z drugiej strony rysuje się młody chłopak, charakterny chłopak... który kusi ją i kusi, a może nie potrafi się określić? - zaproponował taką analizę wiersza. - Naprawdę dobrze się słuchało... a z melodią byłoby jeszcze lepsze - rzucił wesoło.
Ryu
Uśmiechnął się nieco szerzej, gdy pochwaliła jego wygląd, przytakując jej ruchem głowy, dziękując za pochwałę. W końcu chciał prezentować się godnie, gdy taka dobra, niewinna dusza łaskawie zechciała odciągnąć go ponownie od wszystkich trosk dręczących jego umysł. Brakowało mu w życiu od dawna ukojenia, które mógłby znaleźć poza butelką mocnego alkoholu, nie wyniszczania się na każdym kroku, byleby nie myśleć o wszystkich żalach tego świata, goryczy jaką pozostawił ojciec, nie przejmując się tragediami, jakie trafiły na ich rodzinę. Klara po prostu za bardzo go sobą odciągała, była zbyt interesująca, zajmująca by martwić się przeszłością. Nie mógł nie patrzeć dumnie, zadowolony z samego siebie, gdy tak ucieszyła się na widok białej róży. Był pewien, że idealnie dobrał kwiat. Nie tylko pod względem intencji, ale śnieżnobiały odcień idealnie komponował się z żywym kolorem włosów czy radosnymi piwnymi oczami. Idealnie podkreślała jej urodę.
OdpowiedzUsuń— Kwiat to tylko ozdoba, nie byłby taki piękny, gdyby właścicielka nie była jeszcze piękniejsza — odpowiedział, gdy zachwycała się rośliną. Był też przygotowany na jej prośbę. Na szczęście dworska etykieta zostawiła na nim stosowne piętno, które pozwalało mu imponować, zadowalać swoim ułożeniem kobiety, gdy już tego chciał. Oczywiście, jeśli Klarze do wystarczy. Wyjął z kieszeni wstążkę, cieniutką o delikatnym odcieniu różu, która szczęśliwie pasowała do kwiatów na jej sukni. Urwał część łodygi.
— Z wielką chęcią — odpowiedział, kiedy już przygotowywał kwiat do tego, aby wpleść go we włosy. Przybliżył się do niej, nachylając delikatnie, aby zacząć wplatać go po lewej stronie jej głowy. — Wybacz bliskość, ale skoro mam go wpleść, muszę Cię dotknąć — wytłumaczył, skrętnie pracując nad jej włosami, pozwolił sobie zapleść go w delikatnym kłosie, który pociągnął z obu stron, delikatnie zmieniając teraz jej uczesanie, a wszystko obwiązał wstążką, aby dopełnić całą kompozycję. Dlaczego potrafił pleść włosy? Mimo wszystko posiadał starszą siostrę, nauczyła go kilku uczesań, a gdy sam miał długie włosy lubił się nimi bawić, jakby mimo wszystko był trochę zniewieściały w pewnym kwestiach. Gdy już skończył, odsunął się od niej, spoglądając zadowolony na swoje dzieło.
— Masz jakieś lusterko, w którym mogłabyś się przejrzeć? — zapytał, bo jego akurat schowanego nigdzie nie miał. Zaśmiał się cicho, delikatnie, na kolejne słowa dziewczyny.
— Jestem pewny, że wymyśliłaś coś, przy czym ciężko będzie się nudzić, mam też nadzieję, że zainspiruje Cię do wielu ciekawych opowieści — odpowiedział, spotykając jej spojrzenie, wbijając w nią szare oczy, w których nie było niczego poza szczerym zainteresowaniem jej osobą.
Nylian
Gdzieś tam z tyłu głowy zdawał sobie sprawę z tych konsekwencji bliskości w średniowiecznych czasach. Wiedział, że to było nieodpowiednie, a mimo to z przyzwyczajenia robił swoje. Tyle się przecież nasłuchał o byciu niezdecydowanym, o zbyt wolnym zbliżaniu się i tak dalej. Trudno było mu w tej chwili to wypośrodkować. Westchnął ciężko i przeciągnął lekko.
OdpowiedzUsuń- Jasne, przy ludziach będę trzymał łapy przy sobie - rzucił spokojnie, posyłając jej delikatny uśmiech i zaraz zbliżając się do niej trochę, by spojrzeć prosto w jej patrzałki. - Ale teraz przy nich nie jesteśmy... - dodał szeptem, po czym objął ją delikatnie ramieniem. - W tej chwili nikt nas nie obserwuje - pogłaskał ją po ramieniu.
- Tak, teraz już aż tak nie przeżywa swej kobiecości. Zdaje się ją nawet zaczynać lubić - zauważył spokojnie. Uważał to za dobrą rzecz. Dalej była tą zadziorną Żabą, ale nabrała więcej pewności siebie co do pozostawania sobą.
- Kusicielka... - powtórzył po niej i uniósł lekko brew spoglądając na nią. - Na to bym nie wpadł - przyznał szczerze, bo chociaż teraz próbując odtworzyć jej tekst z pamięci mógł gdzieś tam to kuszenie zlokalizować to w jego mniemaniu było na tyle subtelne, że prawie niewidoczne. Zamrugał za to zaskoczony, gdy wspomniała o spisywaniu własnych historii i zaśmiał się cicho.
- Oj nie... - pokręcił lekko głową. - Ja to się do czegoś takiego nie nadaję... wiesz słowami łatwo jest coś wyrazić, ale jak przelewasz na kartkę... to wszystko zmienia sens. Jakoś tak nie widzę siebie w roli pisarza, nawet takiego amatora - rzucił lekkim tonem. - Wymyślam na poczekaniu... w tej chwili na pewno historia byłaby inna, zmienione zostałyby szczegóły. To ma swój urok... możesz opowiadać jedną historię na tysiąc sposobów. Za każdym razem będzie inna ,a gdy już spiszesz... cóż będzie trzeba trzymać się w miarę sztywnych ram. To zabiera pole manewru - rzucił swobodnie. - Jeszcze ktoś mi zarzuci nieznajomość własnej historii... i zapadnę się wówczas pod ziemię - zaśmiał się lekko.
Ryu
Zauważył jej lekkie skrępowanie, ale nie odsunął się. Nie robił przecież niczego bardzo niestosownego, a taka bliskość bardzo mu w tej chwili odpowiadała. Zapatrzył się w wodę przed nimi, słuchając tego co Klara ma do powiedzenia co do historii i zapisywania ich na kartkę. Była niezwykłą pasjonatką. W samym głosie dało się odczuć jej fascynację, radość, pasję. Uśmiech mimowolnie pojawił mu się na twarzy, gdy znów na nią spojrzał.
OdpowiedzUsuń- A wyobraź sobie ile historii mogłabyś stworzyć podczas podróży do Argaru - rzucił gładko i uśmiechnął się do niej zawadiacko. - Ile nieopisanych przygód, ile spotkanych istot po drodze... chociaż tych pewnie masz bez liku, ile nieodkrytych miejsc, przyrody, zwierząt... wiesz to zawsze nowe doświadczenie, a twoje teksty staną się jeszcze bardziej prawdziwe, gdy włożysz w to swoje uczucia, przygody... barwniejsze będą. Same plusy co do rozwoju własnego - zaczął wyliczać, po czym zaśmiał się lekko i znów pogłaskał ją po ramieniu, aby ostatecznie się odsunąć i dolać jej picia do kubka. - Masz trochę racji z tymi historiami, ale ja... po prostu wydaje mi się, że nie byłbym w stanie przelać tego co mówię na papier - przyznał szczerze. - Jakoś wolę słowo mówione... i efekty specjalne - mruknął robić iluzję motyla, który pofrunął obok Klary i usiadł jej na nosie. - Wtedy te historie mają sens... jakoś ciężko mi wyobrazić sobie duszę takiej historii będącej uwięzioną na kartach powieści - wzruszył ramionami i pokręcił lekko głową.
Ryu
Nie zaprotestował, gdy się odsunęła, ale jej pierwsze słowa odczuł dość mocno. Były niczym cios w serce. Westchnął przeciągle.
OdpowiedzUsuń- Latamy po świecie jak postrzeleńcy - powtórzył po niej i skinął lekko głową. - Owszem, bo ten świat jest nam całkowicie nowy. Nie znamy go i staramy się go poznać, zanim osiądziemy w tym czy innym miejscu - uśmiechnął się do niej lekko i uniósł wysoko brew. - Cieszę się, że jest ci dobrze jak jest - stwierdził swobodnie. - Masz obowiązki, masz swoje miejsce na ziemi... - spojrzał gdzieś w taflę wody. - A przynajmniej tak twierdzisz - dodał zaraz wstając z miejsca i łapiąc ją za ręce by pomóc jej wstać. Pewnym krokiem zbliżył się do wody, ale nie wepchnął jej do niej. Zamiast tego sam do niej wskoczył, rozchlapując ją dookoła. Spojrzał na Klarę z uśmiechem.
- Słyszysz o przygodach, piszesz cudowne teksty... jakoś nie chce mi się wierzyć, że nie chciałabyś kiedyś przeżyć jednej z nich - zauważył tylko brodząc w wodzie, raz po raz chlapiąc nią na boki.
- Słyszałaś kiedyś o czymś takim co się nazywa "urlop"? - zainteresował się. - W moim świecie oznaczał czas, w którym można było na chwilę odsunąć się od swoich obowiązków. Na krótki moment, kilka dni... może miesiąc, dwa. Wypocząć i wrócić ze zdwojoną energią i z wieloma nowymi pomysłami - wyszczerzył się do niej, ostatecznie robiąc kilka kroków w tył i wyciągając do niej rękę.
- To nie będzie porzucenie obowiązków, a nabranie do nich dystansu. Poszlibyśmy razem, może nawet pokusilibyśmy się o przejażdżkę wierzchowcem czy powozem. Spędziłabyś w Argarze tydzień i potem wróciła z powrotem. Ot... jak dobrze pójdzie... miesiąc i jesteś z powrotem. Kto wie? Może nawet z jakimiś świetnymi pomysłami w głowie? - rzucił na zachętę. - To wcale nie znaczy, że zaraz będziesz latała po Mathyr jak postrzelona, ale... wiesz moim zdaniem najlepiej poznaje się świat, doświadczając go... wtedy i twoje historie byłyby jeszcze lepsze, jeszcze pełniejsze emocji. Czarowałabyś nimi - rzucił jeszcze, znów rozchlapując wodę dookoła. Nie ciągnął już dalej swojego "talentu" do opowiadania historii. Wcale nie uważał by był w tym szczególnie dobry, co nie zmieniało faktu że lubił to robić. Zamiast tego chlapnął w nią kolejny raz.
- Woda jeszcze przyjemna. No wskakuj - rzucił lekkim tonem.
Ryu
Skinął głową przyjmując przeprosiny. Po prawdzie wcale nie odebrał jej słów aż tak bardzo negatywnie. Mimo to jej słowa podniosły go trochę na duchu. Widział tę jej walkę wewnętrzną. To jak oczy jej się zaświeciły na myśl o przygodzie, a za chwilę przygasły, kiedy najprawdopodobniej pomyślała o swoich obowiązkach, o reakcji rodziców i innych mniej lub bardziej ważnych powodach, dla których mogłaby chcieć odpuścić przygodę. Spychała siebie i swoje potrzeby gdzieś na dalsze tory, a on doskonale znał ten typ. Cóż, trzeba spojrzeć prawdzie w oczy, sam tak długo robił i czasami wciąż się na tym łapał. Choć teraz już nieco rzadziej. U Klary dochodziło jeszcze jej Mathyrskie pochodzenie. Miała rację. On nie do końca rozumiał jej myślenie, motywy. Jeszcze nie do końca rozumiał ten świat. Był zbyt postępowy... ale starał się. Próbował, choćby w małym procencie zrozumieć, poznać, doświadczyć.
OdpowiedzUsuń- Lepiej niż ja - odparł okręcając ją wokół własnej osi, gdy tylko znalazła się w wodzie. - Moje czary przy twoich to nic wielkiego - dorzucił, a mina nieco mu zrzedła, kiedy Klara wspomniała o przekonywaniu jej rodziców. Dmuchnął sobie w grzywkę i jęknął przeciągle.
- O mamo... - spojrzał na dziewczynę, drapiąc się nieco po głowie. - W takim wypadku najpierw poproszę szybki kurs tego co wypada a czego nie wypada - odchrząknął. - Wiesz, żebym nie wyszedł na kompletnie zielonego jeśli chodzi o sprawy Mathyrskie i wasze zwyczaje... - dodał. Czym innym było przekonywanie młodej osoby, a czymś innym osób nieco starszych, mądrzejszych i przy tym bardziej doświadczonych. Nie wspominając nawet o tym, że w tym wypadku miał przekonywać rodziców, którzy bardzo kochali swoje dzieci.
- Nie jestem pewien czy mój urok osobisty i czarujące usta wystarczą - zaśmiał się szczerze.
Ryu
Pokręcił lekko głową przy jej sprzeciwie.
OdpowiedzUsuń- Ale właśnie w tym rzecz... - rzucił ze śmiechem na ustach. - Tobie nie będzie potrzeba takich magicznych wspomagaczy. Ty będziesz czarowała mową i gestami, swą muzyką. Nikt nie będzie potrzebował trójwymiarowych czarów - rzucił lekko. - A jak już tak koniecznie będziesz je chciała to ja ci je zafundować mogę do twojej historii - skomentował śmiejąc się pod nosem. W końcu nie raz już coś takiego robił.
Wsłuchał się w jej wyjaśnienia co do rodziców i o ile te pierwsze nie robiły na nim większego wrażenia. Przedstawienie się, grzeczność, maniery... to działało chyba w każdym kraju, tak sprawa z brakiem komentarzy, nie szukaniem jej wzrokiem i komplementami nie dotyczącymi wyglądu była już nieco bardziej skomplikowana. Przecież mógł się wysprzęglić przy jednym głupim słówku. Przeczesał palcami swoje włosy i popatrzył na nią z mieszaniną przerażenia i determinacji w oczach.
- W porządku, spróbuję - odparł ostatecznie. - To będzie mój pierwszy raz... takie oficjalne przedstawienie rodzinie... - zagryzł wargi. - Chociaż obawiam się, że powstrzymanie języka przy komplementowaniu Twej osoby może być trudne - dorzucił śmiejąc się pod nosem. - Mam parę czarujących komentarzy w zanadrzu, ale te twoje błyszczące oczy czy słodki nosek... gdzieś mi może się pojawić - dorzucił ruszając przy tym zabawnie brwiami. - O losie... teraz będę w pełnych nerwach aż do spotkania...
Ryu
Zasalutował jej i ukłonił się przy tym z uśmiechem na twarzy.
OdpowiedzUsuń- Jak sobie życzysz, panienko - puścił do niej oczko. Uważał, że Klara już miała swój własny styl. Nie potrzebowała dodatkowych wspomagaczy, więc nawet nie zamierzał kwestionować jej decyzji.
- Nie wiem czy wyjątkowi - przyznał i podrapał się lekko po głowie. - Po prostu u nas wszystko było nieco przesunięte w czasie... 15 lat to nie był czas zakładania poważnych związków, tylko czas zabawy, dzieciństwa. Owszem były miłości, było próbowanie nowych rzeczy wspólnie... ale nie trzeba było jeszcze poważnych deklaracji dawać rodzicom - odchrząknął i odetchnął głęboko. - O... akurat wpadka budzi w nas dużą niepewność i lęk - zapewnił ją. - Tylko na trochę innej zasadzie... - przyznał szczerze. - Może jesteśmy zbyt otwarci? - zastanowił się chwilę. - Nie wiem czy to aż takie dobre - przyznał szczerze. - To znaczy owszem uważam, że nie należy się specjalnie przez to denerwować czy wyklinać takiej osoby z rodziny... ale zbyt lekko do takich rzeczy też nie powinno się podchodzić - wyjaśnił jej to najlepiej jak potrafił. Jej rumieńce sprawiły, że jeszcze szerzej się uśmiechnął. Była urocza z tą swoją prostolijnością, ze swoimi odruchami. Aż chciało się ją przytulić. Nie zrobił tego tylko dlatego, że zaraz powiedziała o rodzicach po raz kolejny, a jemu serce stanęło na kilka długich chwil.
- Tak już? Z marszu? O rany... - wydusił z siebie wychodząc z wody i ściągając swe buty, a potem zaczął pomagać jej w pakowaniu. - No to musimy zrobić przystanek na rynku... i no jakiejś polanie też - podrapał się po głowie. - Nie chciałbym tak no przychodzić z pustymi rękami...
Ryu
- Nasi dorośli też są różni - zaznaczył, gdy dziewczyna rzuciła o spokojnej Akane. - Tak, Żaba ma szczęście co do dorosłych... ma wspaniałego ojca - uśmiechnął się lekko. - Ale nie każdy ma to szczęście... niektórzy dorośli dali plamę. Konkretną - zapewnił ją i wzruszył ramionami. - Myślę, że to nie do końca zależy od świata w jakim dorastaliśmy - dokończył pakowanie i przerzucił sobie torbę przez ramię. - Ale od otwartości i od tego jakimi ludźmi jesteśmy - dodał po chwili milczenia. Skinął głową na wieść o polnych kwiatach. Będzie musiał zapamiętać takie niuanse. Kosz owoców wystarczy. Pokiwał lekko głową.
OdpowiedzUsuń- Zdam się na twój gust i twoje wskazówki - rzucił lekko. - Nie chcemy przecież... doprowadzić do przedwczesnej śmierci jednego z twoich rodziców, bo pomyślą że ich córcia chce wychodzić za mąż - podrapał się lekko po głowie. Oj nie, zdecydowanie nie chciał przyprawiać ich o niepotrzebne stresy, skoro i tak rozmowa zapowiadała się dość ciężko.
Ryu
- Myślę, że masz rację - zgodził się z nią, po czym potrząsnął lekko głową. - Tylko, że aby pokazać prawdziwego siebie, potrzeba wielkiej odwagi... niezależnie od czasów czy miejsca zamieszkania - wzruszył lekko ramionami. - Fakt, może u nas było więcej swobody, ale... nie każdy był w stanie z tego skorzystać. Zwłaszcza, kiedy bało się tego co pomyślą inni - dodał. - Myślę, że pod tym względem te światy są podobne... tu też częściowo boicie się tego, co inni pomyślą, co zrobią... - rzucił i obrócił się do niej. - Tyle, że faktycznie konsekwencje wyrażania siebie są zdecydowanie bardziej rygorystyczne - przyznał szczerze. - Tak lecę naokoło... do brzegu - strofował sam siebie. - Chodzi mi o to, że w gruncie rzeczy problemy były takie same... czy tu czy tam... jeśli chodzi o wyrażanie siebie. Wszystko rozchodzi się o siłę charakteru - dorzucił, gdy już zbliżali się do miasta. Wyciągnął kilka monet ze swojej sakwy i spojrzał na stragany. - To... mówiłaś coś o koszu owoców i warzyw - przypomniał sobie. Doprawdy poznanie rodziców dziewczyny wydawało mu się strasznie trudnym zadaniem. Potrafił zabić, bić się, walczyć, wykłócać o swoje, a zwykła rozmowa z tym starszym pokoleniem zdawała się niezwykle podkopywać jego pewność siebie. Zwłaszcza, kiedy pomyślał ile gaf może palnąć.
OdpowiedzUsuń- Weź mnie jakoś kop pod stołem, gdybym coś... no wiesz... za bardzo po mojemu paplał - poprosił ją.
Ryu
- Tak jest - wyszczerzył się do niej i zaczął buszować na targu, by powybierać najładniejsze okazy. Dorzucił też kilka ziółek, tłumacząc Klarze do czego służą i kiedy kosz był skomponowany, chwycił go dość pewnie w dłonie. Omal nie padł, kiedy dziewczyna poinformowała go, że kopanie pod stołem nie należy do rzeczy które wypada robić. Popatrzył na nią nieco zmieszany i skrajnie przerażony.
OdpowiedzUsuń- No to chrząknij coś, klepnij mnie w ramię... daj jakiś znak co bym zamknął jadaczkę w odpowiednim momencie - poprosił ją zaraz i skinął głową. - Jasne, siadamy jak zaproszą do stołu. O ile zaproszą - potwierdził jej słowo. - Matko... dlaczego to takie stresujące? Ty wyglądasz na zupełnie spokojną... umiesz w takie sytuacje?
Ryu
W tej chwili nawet jej trochę zazdrościł. Tego obycia w tak naturalnych i pozornie prostych sprawach. Dla niego te wcale nie były proste. Zdecydowanie bardziej wolałby walczyć z hordą Arcymonów, Trollów czy innych Polszanów niż rozmawiać z rodzicami dziewczyny. Zwłaszcza, że ta przedstawiła ich jako takich z mocnymi zasadami. Czuł, że wiele rzeczy mogło pójść nie tak. Nie mniej odetchnął, gdy zgodziła się na jakikolwiek znak i pokiwał głową.
OdpowiedzUsuń- Okay, jakoś damy radę - spróbował dodać sobie otuchy. - Może mi też będzie łatwiej, jak już... no wiesz przeżyję kilka takich spotkań - rzucił z uśmiechem, nabierając odwagi przed dotarciem do drzwi domu rodzinnego Klary.
- Dzień dobry - rzucił może i zbyt szybko, gdy tylko te się dla nich otworzyły i od razu wręczył cały kosz dobroci. - To dla państwa... - bąknął jakoś tak nienaturalnie, po czym zganił się w myślach. No głupi jak nic.
Ryu
Już miał poprawiać co do tego kawalera. Szybko zaprzeczyć jakoby chciał im córkę zbałamucić, ale przez to wszystko zapomniał języka w gębie. Nieco niepewnie przestąpił próg domu Klary i rozejrzał się dookoła.
OdpowiedzUsuń- Jest świetny do dezynfekcji ran i... - uczepił się tymianku, a to była pierwsza właściwość jaką pamiętał. Zaraz jednak dotarło do niego, że poleciał swoim zwyczajem od tego co dla niego było najważniejsze i zaczął szukać w pamięci innych właściwości. - Dobry na trawienie. Wspomaga też sen... ale lepiej nie pić go wieczorem bo strasznie moczopędny jest - dorzucił i sam ukrył twarz w dłoniach. No pięknie, kaplica murowana. - Znaczy nie, że pani go potrzebuje... po prostu tak jakoś... no czasem się przydaje - zreflektował się dość nieudolnie. W tej chwili to chciałby zapaść się pod ziemię, albo zamienić miejscami z Klarą. Wziąć do ręki tę życiodajną wodę i sączyć ją non stop, co by mógł przestać paplać. Mirosz pojawił się właśnie w chwili, w której Ryu planował taktyczny odwrót, albo chociaż wykopywanie sobie dziury w podłodze.
- Tak, więc... jestem Ryu - przedstawił się nagle sobie o tym przypominając. - Bardzo lubię państwa knajpkę... ma klimat, a moja przyjaciółka tam pracuje i wychwala wszystko... - odchrząknął. - Jedzonko też dobre macie...
Ryu xD
Ryu podrapał się po głowie i pokręcił lekko głowę.
OdpowiedzUsuń- Chyba jedno i drugie... ma właściwości kojące, ale moczopędny jest - wymamrotał już sam nie będąc niczego pewien. Zwłaszcza tych wszystkich właściwości tymianku. Kto by je tam wszystkie spamiętał? Możliwe, że wszystko zależało od sposobu zaparzania, ale nie miał już żadnej pewności, więc postanowił nie pogrążać się dalej w tym temacie.
- Córka... - spojrzał na Klarę kompletnie zagubiony w tym temacie. - Klara jest cudowna, dobrze wychowana, wygadana, świetnie się z nią spędza czas... dobrze rozmawia. Jest niesamowita - zapewnił ją. - No i rezolutna do tego... bardzo dba o gospodę i kocha państwa... - dodał jeszcze, wykręcając sobie przy tym palce. Pokręcił jednak szybko głową, gdy wspomniane zostało klękanie.
- Nie, nie... bez klękania. Jeszcze nie - odchrząknął, bo przecież nikt nie wiedział co przyniesie los, a nie należało sobie nagle zamykać drogi. Z wdzięcznością przyjął szklaneczkę od Klary i skupił się na niej, by spróbować się uspokoić. Cholerny tymianek to teraz by się mu przydał.
- Mhm od Słowika - przytaknął i na wspomnienie przez Klarę sprawy Akane pokiwał zaraz głową. - No właśnie... my w sprawie Żaby - przyznał. - Akane jest teraz w Argarze. Urodziła dwie śliczne córeczki - poinformował ich. - Wszyscy są zdrowi i bezpieczni - zapewnił jeszcze. - No i właśnie... chcielibyśmy... - zerknął na Klarę. - Ją odwiedzić - zacisnął mocno wargi.
Ryu
Mimo, że zdołał się już zorientować w sytuacji tych całych ślubów i schadzek... nie dużo i tylko z tego co opowiedziała mu Klara to nie sądził, żeby zrobił jakąś wielką gafę. Nie do końca też zrozumiał pytanie mężczyzny. Popatrzył na niego przetwarzając jego słowa.
OdpowiedzUsuń- To nie z nią jest nie tak - odparł krótko. - Tylko ze mną. Wiem, że teraz jestem tutaj, ale u nas to nie działało tak szybko. My z Klarą widzieliśmy się ze cztery razy do tej pory - zaczął spokojnie. - I dopiero dzisiaj poznaliśmy się troszkę lepiej, więc... - spojrzał po dziewczynie, po czym wrócił wzrokiem do jej ojca. - ...no myślę, że jeszcze za szybko na takie deklaracje. Z Klarą jest wszystko w porządku, jest niesamowita... ale mówimy o całym życiu, a Klara ma jeszcze czas... to znaczy taki czas by mogła podróżować, poznać nowe smaki i nowe potrawy, nauczyłaby się handlu - wymienił kilka opcji. - Po prostu... jest za szybko na taką deklarację - dokończył chociaż miał wrażenie, że z każdym słowem się pogrąża. Na domiar złego te miny na wiadomość o odwiedzinach u Akane.
- Tak - potwierdził, podchodząc do dziewczyny. - Klara mogłaby wiele na tym zyskać... chociażby posmakowanie wielu regionalnych kuchni, które będziemy mijali po drodze, a Akane... Akane przydałaby się teraz przyjaciółka. Na zwykłe pogaduszki...
Ryu
Ryu nie czuł potrzeby dodawać zbyt wiele w tym temacie. Klara doskonale sobie radziła sama. Zamiast tego wbił w nią tylko spojrzenie uśmiechając się przy tym łagodnie. Wyraźnie widział jej podekscytowanie, chęć do czegoś nowego. Do tego miała plany związane z tym miejscem, konkretne plany które dzięki takim podróżom mogła spełnić. Przesunął wzrok na rodziców dziewczyny i upił łyk wody.
OdpowiedzUsuń- Myślę, że tak góra miesiąc, półtora... Klary by tu nie było - powiedział w końcu. - Jeśli chcemy faktycznie posmakować wielu regionalnych kuchni - uśmiechnął się szerzej. - To trzeba liczyć trochę dłuższe przystanki w trakcie drogi - pokiwał lekko głową. - Nie podróżowałaby sama, ani w jedną stronę ani z powrotem... - dodał zaraz. - Przyprowadzę ją z powrotem całą, zdrową i zadowoloną.
Ryu
Aż mu się udzielił humor Klary oraz jej rodziców. Ponownie zapewnił ich, że przyprowadzi Klarę z powrotem całą i zdrową, nieco tylko krzywiąc się na wieść o sercu. Z tym różnie bywało, a on nie zamierzał wchodzić dziewczynie z butami w serce. Jeśli ktoś jej je zrani... będą ją wówczas łatać. Miał tylko nadzieję, że nic takiego nie będzie miało miejsca. Widząc ten nieskrywany entuzjazm dziewczyny buzia sama się śmiała. Miał wrażenie, że jej po prostu nie dawało się nie lubić.
OdpowiedzUsuń- Tak jest - potwierdził swe wcześniejsze słowa. - Możemy ruszać jutro rano, jeśli masz ochotę, albo... za dwa dni, gdybyś chciała jeszcze pożegnać się z rodziną, przyjaciółmi - zaproponował. Termin spotkania z Tonym i Grimą miał już wyznaczony i jeden dzień zwłoki absolutnie nie robił różnicy. Co prawda założył co nieco w liście i miał diabelne szczęście bo założenia okazały się prawdziwe.
Ryu
— Cieszę się w takim razie, że nie razi Cię moja bliskość — zażartował delikatnie. Oczywiście nie miał tym niczego złego na myśli, nie zrobił niczego co mogłaby jakoś opacznie zrozumieć. Nawiązał jedynie do faktu, że sam nazywał się najgorszym ścierwem, pijakiem, który na nic nie zasługuje. Jakoś przy niej wyjątkowo dobrze się z tego żartowało, zwłaszcza gdy tak dzielnie zaprzeczała temu faktowi.
OdpowiedzUsuńZaśmiał się po raz kolejny. Odsunął się nieznacznie, aby wykonać delikatny ukłon w jej stronę, który był przy okazji przyozdobiony szelmowskim uśmiechem na jego wytatuowanej twarzy.
— Tak wyjątkowe kobiety trzeba ciągle czymś zaskakiwać, aby nikt nie mnie nie przyćmił, zapewne wiele innych walczy o Twoją uwagę, nie chcę odpaść w przedbiegach, nawet jeśli będziemy mieć to jedno, małe wyjście — wyjaśnił, prostując się już do pionu. Patrzył w delikatne oczy Klary, a jego uśmiech wyraźnie zmienił ton na spokojny, jakby czuł ulgę, będąc w towarzystwie dziewczyny. Podobała mu się ta alegoria. Co prawda teraz w nią nie wierzył. W głębi serca czuł, że jego historia dobiegła już dawno końca, a teraz znajdował się raczej w tragicznym epilogu, ale gdy ktoś mówił takie rzeczy, po prostu pragnęło się, aby jednak faktycznie jego życie miało zacząć się na nowo. W końcu każdy chciał wyjść z rozpaczy.
— Wątpie, aby opowieść o mnie miałaby być w jakiś sposób ciekawa, no poza epizodami, gdzie Ty się pojawiasz, w blasku, z hardym spojrzeniem, przywołując taką szumowinę do pionu, ha! Wydaje mi się, że historia o Tobie byłaby o wiele ciekawsza, z pozoru delikatna, niewyróżniająca się karczmarka, która jednym spojrzeniem potrafi odmienić nawet najbardziej poczerniałe z rozpaczy serce, z pewnością wielu ucieszyłaby taka powieść, nie sądzisz? — odpowiedział, ruszając za nią. Szedł tuż obok kasztanowłosej, co chwilę spoglądając na jej delikatne lico.
— Oczywiście, że możesz. Nie ma w tym też nic nadzwyczajnego. Moja starsza siostra. Bardzo lubiła wykorzystywać mnie do takich rzeczy. Gdy byliśmy dziećmi, wbiegała z wieczora do mojego pokoju z hukiem, ściągała ze mnie pościel i kazała pleść sobie włosy. Mówiła, że to bardzo ważne, abym ja to zrobił, aby móc zaimponować odpowiedniej damie i odciążyć ją z niepotrzebnych obowiązków. Ale bardzo to lubiłem mimo wszystko. Nuciła mi zawsze wtedy i śpiewała na rozpoczęcie nocy, pomagała wybrać odpowiednio elegancki strój, a potem sama układała mi włosy. Kiedyś miałem dłuższe, chociaż dalej można je upiąć na parę fantazyjnych sposobów.
Nylian
Jej podekscytowanie było niesamowite. Buzia sama się uśmiechała na sam widok rozradowanej Klary. Wodził za nią wzrokiem, kiwając lekko głową. Absolutnie nie przeszkadzało mu to, że wybrała dzień kolejny na wyruszenie w podróż, jednak gdy wspomniała o pomocy przy pakowaniu, wstał, ale zawahał się i spojrzał na rodziców dziewczyny.
OdpowiedzUsuń- Jasne, chętnie ci pomogę... - odparł szybko, a nie widząc większego sprzeciwu szybko poszedł za dziewczyną do jej pokoju. - A to tak wypada? Żeby no wiesz chłopak wchodził ci do pokoju na pierwszej randce? - zapytał jej, bo przecież mimo wszystko trochę czytał w Argarze o średniowieczu i chociaż nie bardzo potrafił się odnaleźć w sytuacji to fakt, że Klara nie chciała publicznego okazywania uczuć i tak dalej, sprawił że teraz też zaczął się zastanawiać czy powinien iść do jej pokoju. Mimo to przestąpił jego próg rozglądając się po nim z nieskrywanym zainteresowaniem.
- To gdzie te swoje teksty kryjesz? - zapytał unosząc lekko brew i wodząc wzrokiem po pokoju. Mało tego podszedł do jej biurka, przesuwając po nim dłonią. - Hm... pod poduszką - rzucił z pewnością siebie. - Albo czekaj... pod łóżkiem. Albo... masz jakąś luźną deskę w podłodze - zaczął wymieniać.
Ryu
Zaśmiał się delikatnie. Uśmiechnął się szelmowsko. Miło było słyszeć jak ktoś go komplementuje. Zwłaszcza jeśli była to Klara. Postanowił być samolubny, chcąc wyciągnąć jeszcze więcej przyjemnych słów z ust dziewczyny.
OdpowiedzUsuń— Ja? Czy mogłabyś mi zdradzić z jakiej racji? Nie widzę w sobie nic szczególnego — odparł, zdając sobie sprawę, że ciągnie ją za język, nie mógł się jednak powstrzymać. Najzwyczajniej w świecie uwielbiał jej słuchać.
— Najwidoczniej nie miałaś nigdy wartych uwagi zalotników, skoro tak łatwo porzucają taki diament — odparł pewnie. — Oderwaną od ziemi? Dlaczego? Od kiedy taka wyobraźnia jak Twoja jest czymś złym? Masz bystry, uroczy umysł, to co mówisz zawsze jest ciekawe, opowiadane w piękny sposób, tylko kompletny idiota nie chciałby tego słuchać codziennie — dodał z pełną szczerością. Właśnie to czuł. Uwielbiał słuchać o wszystkim co chodzi jej po głowie, nie mógł się wtedy nudzić, czy skupiać na złych rzeczach, bo sama sobą odbierała mu uwagę z każdej innej rzeczy. — Nie chcesz odziedziczyć Gospody? A czego pragniesz? — zainteresował się Klarą, kiedy wędrowali w znanym jej kierunku.
— To już chyba zależy od gustu, mnie taka historia nie interesowałaby, gdyby nie była dodatkiem do Twojej historii. Ale zdanie chyba zależy tutaj po prostu od perspektywy i tego, że masz o sobie zdecydowanie zbyt niskie mniemanie — odparł.
Tak, wspomnienia z dzieciństwa były cudowne na swój sposób. Chociaż, gdy rozmyślał o nich samotnie, były wyjątkowo bolesne. Teraz jednak mógł mówić o nich z uśmiechem - szczerym i ciepłym.
Szedł za nią cały czas, nie pytając, gdzie go prowadzi, w końcu miała to być niespodzianka, toteż skręcił zaraz za nią w uliczkę.
— Dwa pytania, Klaro — zaczął, patrząc jak ściąga buty. — Czy też mam zdjąć buty i czy ponieść Twoje? — zapytał. Uśmiechnął się, gdy zaczęła tłumaczyć jak chciała ułożyć mu włosy.
— Bardzo chętnie, z pewnością wymyślisz coś przystojnego do mojej jakże ekscentrycznej twarzy — zgodził się z nią. Później sam zdjął buty i ruszył za nią po kamieniach. — Dlaczego oszczędzisz? Uważasz, że źle śpiewasz? — zainteresował się.
Nylian
— Zapewne przez moje tatuaże, te faktycznie poza Oclarią potrafią przyciągnąć uwagę — po części zgodził się z nią, wpatrując się w Klarę, w to jak reagowała na wszystko, na jego słowa, a potem uciekała gdzieś sama myślami, żeby go zaskoczyć ciekawym spostrzeżeniem. Tak, nawet bliźnięta dało się odróżnić, jeśli się dobrze przyjrzało. Z pewnością miała rację.
OdpowiedzUsuń— Dziękuję mimo wszystko za Twoje słowa, to zaszczyt zostać przez Ciebie zapamiętanym. Nie chcę być Ci jednak dłużny w uprzejmościach, zwłaszcza, że sama jesteś doprawdy kobietą, o której można ciągle opowiadać. Toteż Klaro, chciałbym abyś wiedziała, że sama potrafisz zapaść w pamięć, nie tylko przez swoją urodę, przede wszystkim przez Twoje zachowanie, możesz słuchać jak ktoś mówi, że za bardzo błądzisz w chmurach, ale to błądzenie jest najzwyczajniej w świecie piękne, nie pozwalasz przez to oderwać od siebie myśli, zostajesz we wspomnieniach w najśliczniejszy możliwy sposób. I nie mówię tego tylko po to, aby wejść w Twoje łaski. Po prostu chciałbym, abyś to wiedziała i nie zapominała o tym, dobrze? — zakończył swój wywód delikatnym skinieniem głowy. Naprawdę nie mógł pojąć dlaczego przy niej był taki wylewny i ułożony, budziła w nim dżentelmena, który jego zdaniem umarł razem ze starszym bratem. Przy Klarze jednak chciało się wrócić do wszystkich wielkich cnót jakie niegdyś nosił w sercu. Słuchał wszystkiego z największą uwagą, co sprawniejsze oko było w stanie z pewnością dostrzec.
— Dlaczego miałabyś się nie nadawać? Jeśli masz wizję, powinnaś do niej dążyć, kto wie czy nie okażą się rewolucyjne w Twojej branży, może dzięki Tobie to będzie najpopularniejszy przybytek w całym Mathyr? Chcesz podzielić się ze mną tą wizją? Chętnie jej wysłucham — zaproponował.
— Ja tak nie uważam, może po prostu mam nieco inny system wartości, ale nie dojrzałem u Ciebie jeszcze ani jednej wady, może jeszcze za mało Cię znam? — nie zgodził się z nią, po czym zaśmiał się delikatnie na własną propozycję, jakby była czymś niegodziwym.
Ściągnął buty, aby zacząć iść w taki sam sposób jak Klara. Zaraz też wszedł do wody. Zaśmiał się kolejny raz, gdy wspomniała o swojej matce. Tak, matczyny gniew był najstraszniejszą rzeczą na świecie. Nie miał zamiaru się z tym kłócić. Zostawił też buty tuż obok butów rudowłosej.
— Och, rozumiem, żadna chłosta nie była tak straszna jak gniewne spojrzenie matki, gdy coś się przeskrobało, masz najświętszą rację — powiedział. Obserwował Klarę, uśmiechając się delikatnie, jakby był oczarowany tym nadobnym widokiem, może nawet za bardzo oczarowany. Nie mógł oderwać wzroku. Na chwilę odleciał też myślami. Zgubił się we własnych marzeniach, więc gdy skończyła mówić, stał jeszcze przez chwilę jak słup soli z uśmiechem na ustach. Dopiero po chwili zorientował się, że nie dość, że spowalnia ich drogę, to jeszcze musi wyglądać wyjątkowo dziwnie. Aż sam poczuł szczeniackie pieczenie na policzkach.
— Ekhem… wybacz. Nie znam Słowika, to… trubadurka jak mniemam? Gdzie można jej posłuchać? — zapytał — A co do Twojej tremy… nie zmuszę Cię do śpiewania oczywiście, nie chciałbym sprawić Ci zawodu. Ja mogę zaśpiewać, w końcu to bardzo elfie.
Nylian
Postanowił nie wyprowadzać jej z błędu. Lepiej żeby nie wiedziała, co mogłoby przejść przez myśl nie jednemu zbereźnikowi. Nawet przy otwartych drzwiach. Zerknął za to na nie i skinął głową.
OdpowiedzUsuń- Ach więc jednak pod łóżkiem - pokiwał głową robiąc ruch w jej stronę i próbując jej zabrać te teksty. Oczywiście w ramach krótkiego podroczenia się wraz z dziewczyną. - Ustaliliśmy już, że świetnie piszesz, więc czego się wstydzisz? - zapytał jej dotykając tekstów palcami i odsuwając się zaraz o krok, aby opaść pośladkami na jej łóżko. Zaśmiał się cicho.
- Dobrze, dobrze. Przysięgam uroczyście, że jeśli teksty nie znajdą się w pobliżu mnie na widoku to nie będę ich czytał - poinformował ją śmiejąc się przy tym nieco.
- Postaw przede wszystkim na wygodę. Wyjściowa? No możesz jedną wziąć, dwie raczej nie będą potrzebne - pokiwał głową. - Jak już tam dotrzemy to zawsze będzie można coś pożyczyć - mruknął. - Może jakieś buty dodatkowe, tak dla zabezpieczenia. Gdyby coś się zdarzyło i wpadłabyś w błoto czy by się rozkleiły, będziesz miała drugie - dodał. - Ciepłe okrycie, jakiś ręcznik, może ulubioną poduszkę czy lalkę, z którą się nie rozstajesz - zaczął wyliczać. - Maszę otwartego umysłu, coś do pisania i czysty pergamin... no i dobry humor - zakończył z szelmowskim uśmiechem.
Ryu
Wyglądała naprawdę uroczo, prawie eterycznie w swojej nieśmiałości, gdy tylko słyszała jakikolwiek komplement z jego ust. Nie mógł wyrzucić tej myśli z głowy. Uwielbiał spędzać z nią czas. W Klarze było coś iście magicznego - w każdym, geście, słowie, nie pozwalała oderwać od siebie myśli. W oczach elfa była wyjątkowa. Dawno nie zaznał od nikogo takiego zainteresowania, dobroci. Nikt nigdy wcześniej nie sprawił, że ból który czuł zwyczajnie odchodził w nicość, zapominał o byciu nieszczęśliwym. I na boginię, brakowało mu tego przez te wszystkie lata - poczucia spokoju. Słuchał z uwagą jak opowiadała o planach, wizjach, czy tym jak dobrze rozumie trudy swojego zawodu. Uśmiechnął się delikatnie, wydając z siebie cichy chichot.
OdpowiedzUsuń— Wybacz, nie Ty mnie bawisz, raczej to, że ktoś Ci mówi, że chodzisz z głową w chmurach. Doskonale rozumiesz swój zawód i opowiadasz z takim skupieniem, że ciężko oderwać się od słuchania. Masz też niesamowite poczucie obowiązku i rozeznanie we własnych umiejętnościach, jakiego brakuje większości ludności tutejszego kontynentu. Już po tym wierzę, że uda Ci się przynajmniej utrzymać poziom waszego przybytku, jeśli nie rozsławić go jeszcze bardziej. Potrawy z każdego kraju wydają się świetnym pomysłem, każdy chętnie skosztuje domowych smaków w podróży, czy zasmakuje innej kuchni nie odchodząc w podróż na drugi koniec świata. Wierzę, że i to Ci się uda. Będę trzymać za Ciebie kciuki, Klaro. Chciałbym Ci nawet pomóc, ale w tej kwestii cóż, kucharz ze mnie żaden niestety — wyjaśnił, spoglądając na nią. Naprawdę nie rozumiał jak ktoś nie mógł zauważyć w niej czegoś więcej niż tylko rozmarzonej dziewczyny. Oczywiście nie dało się powiedzieć o Klarze, że nie marzyła czasami o rzeczach bardzo niecodziennych, że jej wyobraźnia nie była może i nawet przesadzona, ale mimo wszystko posiadała tak zwany łeb na karku, gdy coś planowała, bardzo łatwo można było zauważyć, że doskonale rozumie problem. Bardzo lubił tę widoczną w niej pasję. Była taka pełna życia, że nie można było przestać chcieć jej słuchać.
— Chętnie spróbuje Cię do siebie przekonać — odpowiedział jeszcze na ostatnie słowa. Cóż innego mógłby rzecz? W końcu zapragnął, żeby ktoś w niego uwierzył, że może być lepszym człowiekiem.
Później sam uciekł wzrokiem na chwilę, zarumieniony. Nie spodziewał się, że tak bardzo zostanie oczarowany jej wdziękiem i słowami. A podobno był już dorosły. A tu proszę, zachowywał się niczym podlotek.
— A więc Akane jest Twoją przyjaciółką, tak? — dopytał, wracając do niej wzrokiem. Powinien teraz bardziej skupić się na rozmawianiu z nią, żeby nie pomyślała, że jest jakiś niepotrafiącym się kontrolować zwierzęciem.
— W nocy to miejsce musi być jeszcze piękniejsze w takim razie, tak? Jako elf sam preferuje taką porę. Nie będę jednak prosił, żebyś nocą oglądała ze mną rozgwieżdżone niebo. To raczej nam nie przystoi. Chociaż oglądanie gwiazd, to musiało być coś niesamowitego. I nie wątpie też, że można tutaj złapać nie jedną inspirację. Krajobraz jest iście wyjątkowy. Dziękuję, że mnie tutaj zabrałaś — powiedział. Usiadł obok Klary. Uśmiechnął się do niej, a później spojrzał w eter, a raczej przyjrzał się lepiej otaczającej ich przestrzeni. Naprawdę było tutaj przepięknie.
— A teraz masz jakieś natchnienie? Jakąś historię?
Nylian
Czy faktycznie nie rozumiał ile takie słowa mogły znaczyć? Nie był tego taki pewien. Przez tyle lat sam miał się za najgorsze ścierwo, nie warte jakiegokolwiek szacunku. Gdy jednak trafił na Klarę coś się zmieniało. Powoli. Odzyskiwał wiarę w siebie. Widział światło w tunelu, świat nareszcie nabierał barw - właśnie dzięki jej słowom. Była niczym leczniczy wywar na poharatane, zmęczone serce. W pewnym sensie pojmował, ile cudza wiara w kogoś mogła znaczyć dla tej osoby, nadać pewnego sensu, kształtu myślą, które normalnie zdawały się najzwyczajniej w świecie absurdalne. Chciał to powiedzieć. Wytłumaczyć. Jednakże zanim zdążył otworzyć usta, gula pojawiła mu się w gardle, a policzki aż paliły z gorąca, rumieniąc delikatnie ciemną skórę elfa. Dopiero po dłuższej chwili uśmiechnął się delikatnie, jakby przepraszająco.
OdpowiedzUsuń— Zapewniam, że daleko mi do mistrzów głosu z mojej ojczyzny. Ale tak, potrafię co nieco. Znam też kilka pieśni. Tylko proszę, nie uważaj tego za coś wyjątkowego. Możesz to uznać za prawdziwy stereotyp o mojej rasie — odpowiedział, wpatrując się w dziewczynę. Próbował mówić więcej, odnaleźć się jakoś na nowo w tej rozmowie. Przekazać jeszcze więcej. Niestety, zaczynał się gubić. Myślał tak wiele, zapominając, aby przelać to w dźwięk, a później było już za późno, czy też zbyt ciężko było wyznać coś, co mogłoby ją speszyć, odstraszyć, odebrać na lata. Nie mógł pozwolić sobie na stracenie tego błogiego uczucia spokoju ducha, jakim go obdarowywała z każdą chwilą, gdy była obok. Mówiła mu tak wiele pięknych rzeczy, jak jego słowa miałyby to w ogóle zrekompensować. Wydawało się to zwyczajnie niemożliwe. Postanowił też dlatego słuchać z podziwem w oczach. W końcu przełknął ślinę.
— Nie znam nikogo odpowiedniejszego, kogoś kto doceniłby urok tego miejsca. Może kiedyś przyjdę sam i los sprawi, że też tutaj będziesz — urwał na chwilę odwracając wzrok od Klary. — Wtedy to byłoby zrządzenie losu, a nie hańbienie młodej damy, tak mi się wydaje — dodał o wiele ciszej, jakby sama myśl o tym była czymś godnym potępienia. Wrócił wzrokiem do kasztanowłosej po kilku chwilach, wsłuchując się w historię. Była urocza, przyjemna dla ucha. Miłość bohaterów historii była niewinna, delikatna, czysta - piękna. Lubiał słuchać właśnie takich romansów. Bez zbędnego pośpiechu, niepotrzebnego napięcia, które pojawiało się magicznie znikąd, nienaturalnie, wymuszanie, byleby zaspokoić głupie żądzy ignoranckich słuchaczy.
— Nie — zaczął w odpowiedzi. — To piękna opowieść, niewinna, bohater miał szczęście, los mu sprzyjał. Mnie los nienawidzi, uwielbia odbierać wszystkie piękne chwilę. Tą też pewnie kiedyś odbierze, znajdzie sposób, żeby po raz kolejny pozbawić mnie tchu, rzuci w przepaść rozpaczy, fortuna uśmiecha się, gdy jestem zamknięty we własnych demonach przeszłości. Urodziłem się w czasie zaćmienia, może dlatego nie jestem w łaskach życia — dodał, patrząc na chwilę w eter. Był strasznie smutno wylewny. Przy Klarze miał dwa stany. Milczał, albo zdradzał zbyt dużo. Westchnął. Nie chciał jej pozbawiać uśmiechu. Sam podarował jej jeden, delikatny, wracając wzrokiem do ciemnych, orzechowych oczu.
— Chciałaś zapleść mi włosy, pamiętasz? Dalej masz ochotę?
Nylian
Potrafił to zrozumieć. Klara traktowała swoje zapiski trochę niczym pamiętnik, albo coś w tym rodzaju. Nie mniej nie mógł jej obiecać, że nigdy ich nie przeczyta. Czasem po prostu za bardzo kusiło, a jeśli znalazłoby się na wyciągnięcie ręki to pewnie zerknąłby na jeden czy drugi zapisek.
OdpowiedzUsuń- Nie mogę tego obiecać - przyznał szczerze. - Czasem po prostu palce za bardzo świerzbią - podrapał się po głowie. - No i chęć popsocenia się jeszcze większa - pokazał jej język. - Ale mogę obiecać, że postaram się powstrzymać - dodał zaraz nie chcąc jej za bardzo straszyć tymi swoimi wygłupami.
- No jasne, że ktoś twojej postury - pokiwał głową. - Znaczy ode mnie możesz pożyczać koszule czy coś. Nie ma problemu. Jak zmokniesz to na pewno jakąś ode mnie dostaniesz - dodał uśmiechając się do niej szeroko. - No bo przecież nie pozwolimy ci marznąć - zapewnił, obserwując jak dziewczyna pakuje się dalej. Kiedy zapytała o plan podróży, pogrzebał trochę w swojej małej torbie, wyciągając z niej mapę i rozłożył ją na biurku Klary.
- Plan jest taki - pokazał palcem gdzie są i jaką drogę przejdą. - Tutaj spotkamy się z moim przyjacielem Tonym i jego małą rodzinką. Są świetni - rzucił wesoło. - Grima jest szaloną goblinką, taką iskierką energii, a Keva... Keva to ich mała córka - uśmiechnął się na myśl spotkania z nimi. - A potem razem pójdziemy do Argaru. Myślę, że w drodze powrotnej... - zerknął na Klarę. - W drodze powrotnej możemy zatrzymywać się, gdzie tylko będziesz chciała - dorzucił zaraz. - No i jeśli masz ochotę gdzieś konkretnie stanąć po drodze to powiedz, możemy drogę zawsze udoskonalić.
Ryu
— Może i nie mam złego głosu, ale mam też słuch, mogę obiektywnie stwierdzić, że najlepszy nie jestem, potrafię co nieco i będę zaszczycony, jeśli uznasz kiedyś mój występ za wyjątkowy — odpowiedział. Oczywiście nie mógł teraz odpuścić okazji, aby po raz kolejny usłyszeć od niej komplement. Gdy nadarzy się odpowiednia okazja, będzie musiał zachwycić ją własnym kunsztem. Nawet jeśli zdawał sobie sprawę, że do zawodowca mimo wszystko miał daleko, tak jego ojczysta kultura tym razem naprawdę mu się przydawała.
OdpowiedzUsuńNaprawdę chciałby na nią spojrzeć, ale zwyczajnie się wstydził. Sam miał rumiane policzki. Nie pamiętał, kiedy ostatnio czuł taki błogi spokój i niepokój jednocześnie. Mógł być starym sobą przy Klarze i naprawdę dobrze było mu z tą sytuacją. Nie miał pojęcia co będzie dalej, ale z pewnością będzie traktował te chwile spędzona z nią jak największy skarb, z chęcią sięgając po kolejne skarby, niczym najbardziej złakniony złota poszukiwacz przygód. Spojrzał na nią, dopiero, gdy wspomniała, że sam sobie odbiera szczęście. Miała w tym trochę racji. Od lat robił to sam, ale to nie on zaczął, to nie on rzucił się w wir rozpaczy. To nie on odebrał sobie brata, on matki nie zabił, on nie doprowadził ojca do szaleństwa. Wszystko co teraz robił było zwyczajną próbą zapomnienia, bo był zwyczajnie zbyt słaby, żeby zrobić z tym cokolwiek innego. Uśmiechnął się delikatnie, smutno, gdy złapała go za rękę. Wyrwała go z myśli, które zaczęły iść w złą stronę. Znowu. Naprawdę, nie miał pojęcia jak jej za to kiedykolwiek odpowiednio podziękuję. Ten biały kwiat we włosach to stanowczo za mało. Sam złapał jej dłoń, jakby szukał w niej ratunku, ostoi, która miała go sprowadzić na właściwy tor.
— Dziękuję — szepnął. — Nawet nie wiesz, jak mi teraz pomagasz — dodał cicho. Przecież taka była prawda. Puścił rękę, gdy chciała usiąść za nim. Przeczesał swoje włosy, na znak, że jest gotowy na popis zdolności fryzjerskich Klary.
— A ja miałem Ci wtedy zaśpiewać, prawda? — zagaił, przymykając oczy. Przez to wszystko miał tylko jedną pieśń w głowie. Kołysankę, którą śpiewała mu matka o wschodzie słońca.
— Elgara vallas, da'len Melava somniar Mala taren aravas Ara ma'desen melar… — zaczął śpiewać po elficku.
Nylian
Cieszył się, że ona się cieszy. Nie mógł tego inaczej ująć, chociaż brzmiało to w jego myślach co najmniej idiotycznie. Co miał z tym zrobić? Nawet we własnym umyśle gubił odpowiednie słowa. Po odśpiewaniu piosenki wziął głębszy wdech. Nie śpiewał tej kołysanki od lat. Przypominała mu o matce, a wspomnienia o niej były bolesne.
OdpowiedzUsuń— Daj mi chwilę, zaraz Ci przetłumaczę — odpowiedział, bo faktycznie musiał przez pięć minut po prostu posiedzieć w ciszy, żeby zebrać na nowo myśli. Odchrząknął i odśpiewał wersję w zrozumiałym dla Klary języku.
— Słońce wschodzi maleństwo, czas śnić podróże w umyśle twym, ale ja zatrzymam Cię bezpiecznie, dokąd idziesz maleństwo, gubisz się we śnie? Szukaj prawdy w zapomnianych krainach, głęboko w Twoim sercu. Nigdy nie bój się maleństwo, gdziekolwiek byś nie poszło, będę podążać za Twym głosem, przywołam Cię do domu, przywołam Cię do domu — wyśpiewał. Wziął kolejny wdech.
— Matka mi to śpiewała, gdy byłem mały, wtedy nie rozumiałem za bardzo znaczenia, ale teraz, zacząłem ją mimowolnie interpretować. Zagubiona dusza, matka wołająca dziecko do domu. Chciałbym żeby mama po mnie kiedyś zawołała i smutno mi, bo wiem, że nigdy tego nie zrobi — wytłumaczył, tak aby zrozumiała dlaczego teraz stał się nagle taki wyciszony.
Nylian
— Słucham? — powtórzył za nią, gdy oskarżyła go, że nie zna treści pieśni. Nie był wściekły, po prostu nie rozumiał co miała na myśli. Taki też miał ton. Nie śmiałby się kiedykolwiek na nią gniewać. Zaczął wsłuchiwać się w jej śpiew. Może nie była zawodową śpiewaczką, ale naprawdę miło przysłuchiwało się głosowi dziewczyny. Tak, właśnie tutaj był problem. Złapał jej dłoń, jakby chciał, żeby złapała go za serce i otuliła swoją troską. Puścił ją jednak szybko, nie chciał, żeby pomyślała, że chce ją teraz w jakiś sposób wykorzystać. Imponowała mu, podziwiał ją na swój sposób, tym bardziej nie chciał odstraszyć dziewczyny.
OdpowiedzUsuńDotknął splotu, który zrobiła mu na włosach, poszerzając lekko uśmiech. Badał opuszkami palców skrzętnie wykonaną pracę.
— Czuć, że jest śliczny, bardzo dokładny — powiedział, odwracając się w jej stronę. — Dziękuję, jestem pewien, że dodaje mi uroku — dodał.
— Nie wydaje mi się, żeby matka będzie w stanie mnie już kiedykolwiek zawołać, jest teraz pośród gwiazd. Przepraszam, nie chciałem mówić niczego… takiego — szybko urwał, chowając jedną rękę za szyję w zakłopotaniu. — Faktycznie jestem teraz trochę inny, masz tak ciepłe, dobre usposobienie, że przypominasz mi to jaki byłem, zanim chciałem zapomnieć jaki byłem — wyjaśnił, czując jak kolejne rumieńce oblewają jego twarz. Ugryzł się w policzek niczym zawstydzone dziecko.
— Jaką masz interpretację tej kołysanki? Jestem ciekaw czy odbiega od mojej, ojczystej — postarał się szybko zmienić temat.
Nylian
Udał, że zastanawia się czy w ogóle byłby w stanie się nie obrazić po przeczytaniu jej zapisków, ale nie potrafił trzymać jej długo w niepewności.
OdpowiedzUsuń- Porozmawiamy o tym - zgodził się z nią. - Nie martw się aż tak, nie będę specjalnie szukał sposobności do przeczytania twoich zapisków - dodał jeszcze, bo tyle przecież obiecać jej mógł. Nie udało mu się ukryć rozbawienia na jej oburzenie co do koszuli. Roześmiał się serdecznie.
- Czyli, jak dobrze rozumiem, lepiej jest się przeziębić niż pożyczyć ode mnie koszulę, bo to nie przystoi, tak? - upewnił się, śmiejąc się pod nosem. - Spokojnie, nie będę ci jej proponował jak to absolutnie nie będzie konieczne - uniósł dłoń w górę i pokiwał głową.
- No co ty... im więcej tym weselej - wyszczerzył się do niej. - Tony i reszta ferajny są otwarci na znajomości. Szybko ich polubisz - zapewnił. - Tylko trzeba uważać na Grimę. Ona lubi skakać to tu to tam... przy pierwszym poznaniu może to być dość krępujące - ostrzegł ją. - Ale ona to robi z radości - dodał jeszcze. - Pewnie, weź to wszystko na spokojnie. Nie ma co się denerwować podróżą - zgodził się z nią.
Ryu
- Masz rację - zgodził się z nią. Akurat to była dobra myśl. Przezorny był zawsze ubezpieczony, więc jej przygotowania na każdą ewentualność brzmiały nieźle. - Dopakuj też coś w czym będziesz mogła kąpać się w jeziorze czy morzu. Wiesz, Argar ma dostęp i jest ono dość popularną atrakcją - dodał po chwili. - Poza tym po drodze jakieś jeziorko też się znajdzie - stwierdził, jeszcze raz studiując mapę i kiwając pzy tym lekko głową.
OdpowiedzUsuń- Super - wyszczerzył się do niej. - To jutro po ciebie przyjdę, gdzieś po śniadaniu. O której jecie śniadanie? - zapytał jej zaraz. - Bo ja chciałem w gospodzie jeszcze zjeść jajecznicę, macie niesamowitą jajecznicę - rzucił wesoło. - No i wtedy po ciebie przyjdę i ruszymy do Argaru - uśmiechnął się szeroko. - Gotowa na przygodę?
Ryu
Obserwowanie Argarczyków powoli stawało się jej nowym hobby. Butelka rumu dalej jej przy tym towarzyszyła, ale była w znacznie mniejszym użyciu niż na początku pobytu w tej krainie. Dziś jej uwagę zwróciła młoda dziewczyna, inna niż wszystkie. Zdawała się mieć zdecydowanie mniej pewności siebie. Kuliła się przy niektórych pokazach siły czy latających belkach. Zdawała się nie należeć do tego świata. Dokładnie tak samo jak i ona sama. To za nią podążyła, starając się nie robić tego aż tak ordynarnie. Zwłaszcza widząc jak bardzo dziewczyna jest niepewna siebie. W końcu trafiła na słoneczną polanę, na której ta spoczęła, wyjęła kajecik ze swojej torby i z rozmarzonym wzrokiem zaczęła chłonąć polanę i notować coś na swoich kartkach. Luna znalazła tu swoją szansę na zagadanie. Podeszła do niej od tyłu i nachyliła się nad ramieniem młódki.
OdpowiedzUsuń- Patrzyła rozmarzonym wzrokiem w jego czarne tęczówki. Zgubiła swą dumę, zapomniała kim jest... rozpływała się. Czy była wystarczająco dobra? Czy potrafiła dostrzeć cały obrazek? On miał inną, szukał siebie i nie zwracał na nią uwagi. Przygnębiona śpiewała pod nosem, uciekała do sfery swoich marzeń - przeczytała, a część zmyśliła. - Dobra jesteś, Cukiereczku - posłała jej szeroki uśmiech, wyrywając zeszyt z dłoni i kartkując go dalej, by czytać na głos kolejne poematy. - Bardzo dobra jesteś - klasnęła w dłonie siadając obok Klary i oddając jej zeszyt. - Cześć, jestem Luna - przedstawiła się. - I chciałabym cię zaprosić na mój statek - poinformowała ją wesoło. - Jestem ciekawa jaką na nim inspirację być znalazła - dodała zaraz unosząc lekko ręce do góry. - Nie martw się. Cumujemy w Argarze i nie zamierzam cię porywać - dorzuciła z przyjaznym uśmiechem na twarzy.
Luna
Dotykał jeszcze przez chwilę splotu z delikatnym uśmiechem. Naprawdę miała zręczne palce. Wszystko było takie dokładne i finezyjne. Nie pamiętał, kiedy ostatnio ktoś tak o niego zadbał. Zapomniał jakie to było przyjemne.
OdpowiedzUsuń— Naprawdę doceniam. Jestem pewny, że wytrzyma, dopóki nie będę mógł się przejrzeć — odpowiedział z uśmiechem. Mógł teraz co prawda już teraz wstać i podejść do tafli, pewnie byłby w stanie się przejrzeć. Ale teraz jego ostateczny wygląd był owiany nutką tajemnicy. Czymś na rodzaj niespodzianki, którą dla niego przygotowała i bardzo mu się to podobało.
Rozumiała co miał na myśli. Tym razem jego uśmiech przybrał bardziej smutny wyraz twarzy, niźli szczęśliwy. Przede wszystkim przez żałobę, której nie był w stanie odbyć w odpowiedni sposób. A jednak poczuł, że serce mu przyśpiesza, kiedy ponownie dotknęła jego piersi. Spojrzał na Klarę, słuchając dalszych wyjaśnień. Może i tym razem da mu na jego życie lepszą perspektywę. I faktycznie dała. Matka dalej go wołała, nawet po śmierci? Spośród gwiazd? Może dlatego dalej miał problem z przystosowaniem się do życia, gdy słońce świeciło na niebie. Noc dalej była mu bardziej przyjazna, bo wtedy miał kogoś kto nad nim czuwał? Zaśmiał się lekko.
— W takim razie nie ma co patrzeć, do kogo wołać — wyjaśnił. — Ale może masz rację, może dalej próbuje mnie pilnować po tym wszystkim. Ja… — urwał na chwilę. Westchnął. A co mu szkodziło.
— Ja uważam, że moja ojczyzna jest zakłamana. Chciałem odejść parę lat temu. Ale urodziłem się jako szlachcic, nie mogłem tak po prostu uciec, byłem kandydatem na wojownika. Mojego brata wraz z narzeczoną zamordowano w trakcie orczego najazdu na osadę, którą założyli niedaleko bezpiecznych, górzystych lasów. Wystarczyło, żeby mogli założyć osadę parę kilometrów bliżej, a pewnie nigdy by do tego nie doszło. Byłem na patrolu granicznym, gdy widzieliśmy płomienie. Mój kapitan nie chciał jechać ze wsparciem, pojechałem sam i było za późno. Napadli w środku dnia, gdy wszyscy spali, o zachodzie słońca było po wszystkim. Mój brat, jego narzeczona z anguli, wszyscy mieszkańcy, byli martwi, mężczyźni, kobiety, dzieci. Próbowałem pojechać za stadem, zemścić się, ale mnie zatrzymano. Na drugi dzień, zamiast pozwolić mi pożegnać brata, byłem na sądzie. Biczowano mnie. Tatuaże zasłaniają moje blizny. Mój brat wymyślił ten wzór. Mówi o ścieżce pobożnego wojownika, walczącego o sprawiedliwość, kogoś kto gubi się w nocy, ale odnajduje swoją prawdę. Może to boska interwencja, albo przypadek, ale ten wzór… pasował do blizn. Dlatego je mam. Kiedy mnie biczowano, rodzina musiała patrzeć. Mojego brata nie pozwolono nam nawet pożegnać. Matka zabiła się jeszcze tej samej nocy, a ja… zacząłem pić. Na trzeźwo nie mogłem zbeszcześcić świątyni, aby w końcu mnie wygnano z tego przeklętego miejsca, a zdrowy na umyśle nie mogłem tam zostać. A teraz jestem tutaj — spojrzał na nią z delikatnym uśmiechem. — Piłem, żeby zapomnieć, że jestem przeraźliwie nieszczęśliwy, ale przy Tobie wszystko wydaje się spokojniejsze, nie czuje, że muszę pić, żeby przeżyć następny dzień, bo w końcu pojawił się ktoś, przy kim mogę się po prostu uśmiechnąć — wyjaśnił. — Przy Tobie przypominam sobie jaki kiedyś byłem, że byłem kimś dobrym, ciepłym. A nie pijakiem bez celu w życiu — naprawdę miał to na myśli. Naprawdę sprawiała, że znowu chciał być kimś dobrym. Kimś na kim ktoś inny mógłby polegać. Poczuł jak policzki zaczynają go piec. Naprawdę w takiej chwili wzięło go na takie wyznanie?
— Przepraszam, to za dużo, nie powinien, to takie nie na miejscu… — odsunął od niej wzrok, czując, jakby miał zaraz zapaść się pod ziemię ze wstydu.
Nylian
Wiedział, że w średniowieczu panowały inne zasady i inne stroje kąpielowe, ale nie potrafił ukryć zaskoczenia tego, który właśnie widział. Nie był sobie nawet w stanie wyobrazić w nim Klary, więc uznał to za punkt honoru aby doprowadzić do kąpieli. Mimo wszystko chciał zobaczyć ten kostium na figurze Klary.
OdpowiedzUsuń- O, brzmi świetnie. Będę - obiecał jej zaraz w związku z jajecznicą i pożegnał się z nią, podchodząc do niej bliżej i obejmując ją lekko ramionami. - Do jutra - odsunął się od niej nie przedłużając przytulenia za długo. Przecież sama mu o to marudziła, ale no nie mógł się powstrzymać aby trochę się jej jeszcze nie popsocić. Punkt szósta był u niej w domku i wesoło rozmawiał z jej rodzicami, zachwalając jajecznicę. Uśmiechnął się szeroko widząc Klarę zbiegającą po schodach. Dobrze było widzieć ją tak energiczną. Czekała ich przecież całkiem pokaźna droga.
- Dzień dobry, za dużo się nie spóźniłaś - zapewnił ją łagodnie. - Wyspana? - upewnił się zaraz, chociaż widział że tryska energią. Zdecydowanie większą niż jego własna. Aż miło się na to patrzyło.
Ryu
- Jedynie dziennik pokładowy - odparła wyszczerzając się do niej i jeszcze kartkując zeszyt póki miała go w dłoniach. Imponowała jej siła słów tej małej istotki. Jakież to skarby można było znaleźć na suchym lądzie. Roześmiała się, słysząc o braku swej kultury i pokręciła lekko głową, żeby szturchnąć Klarę w bok.
OdpowiedzUsuń- Rozluźnij się, Cukiereczku. Nikogo tu obok nie ma - nachyliła się do jej ucha z delikatnym szeptem, aby zaczepić wzrokiem o jej własne tęczówki. - Twoje teksty warto przekuć w coś lepszego. Trochę szlifu i będziesz... - zastanowiła się nad porównaniem. - Prawdziwą, wpływową mówczynią - dokończyła, uznając że porównanie do "żylety" w wypadku tej kruszynki by nie przeszło. Bardzo możliwe, że nawet nie zrozumiałaby o co jej chodzi.
- No wiesz... to jest cios prosto w serce, Cukiereczku - westchnęła, nabierając głęboko powietrza w płuca. - To ja cię zapraszam do mojego królestwa, a ty tym gardzisz... - opadła na trawę zakrywając oczy swym ramieniem. Przez moment wyolbrzymiała swe wzburzenie i smutek tym faktem, aby dokończyć śmiejąc się głośno i perliście.
- Och ty masz więcej jaj niż się tego spodziewałam - obróciła się na bok, aby przyjrzeć się jej posturze. - Gdybyś jednak zmieniła zdanie, Klaro Cukiereczku, to moje zaproszenie dalej jest aktualne - poinformowała ją spokojnie. - A szanty to ja ci chętnie mogę odśpiewa, ale tworzyć? To nie moja para butów.
Luna
Ucieszył się na wieść, że jej dzieło wytrzyma. Postanowił teraz, że nie pozbędzie się tej fryzury zbyt szybko, będzie mu przypominać o Klarze, o tym co dla niego robiła, żeby przypadkiem nie zapomniał i znowu nie popadł w rozpacz, której tak bardzo nienawidził.
OdpowiedzUsuńOpowiedziana przez niego historia faktycznie była smutna. I nad wyraz głupia. Nie rozumiał czemu w takim krótkim czasie podjęto tak wiele złych, niemądrych decyzji, które doprowadziły do tragedii. Nikt nie umiał mu na to odpowiedzieć. Oclaria potrafiła być najbezpieczniejszym miejscem w Mathyr, liczne góry stanowiły twierdzę nie do zdobycia samą w sobie. Wystarczyło, żeby wioska była bliżej, a jego rodzina nigdy by się nie rozpadła, nikt niewinny nigdy nie musiał umierać.
— Tak, barbarzyństwo, cała — potwierdził. Nie wdawał się w szczegóły, próbował ocalić nielicznych niedobitków, rannych, ale nie był medykiem, a zanim ktokolwiek za nim przyszedł, było już za późno. Wszystko co wtedy zrujnowało mu życie było jedną, wielką, smutną, pozbawioną sensu farsą. Klara nie musiała znać każdego szczegółu i tak dobrze rozumiała okrucieństwo jakie miało kiedyś miejsce. Cieszył się, że się z nim zgadzała, że nie szukała żadnego usprawiedliwienia, bo w żaden sposób nie dało się tego wytłumaczyć.
Objął jej rękę mocniej, gdy sama złapała go za jego. Dalej był zarumieniony na twarzy. Mimo wszystko jej dotyk bardzo koił, lubił przebywać w jej towarzystwie. A jej słowa… sam nie zasłużył, żeby coś takiego usłyszeć. Coś co jest z nim powiązane wiele dla niej znaczyło? Uśmiechnął się delikatnie. Nie był godny tej wdzięczności, pomocy jaką mu oferowała. Sam położył na nią zbyt duże brzemię. Nie powinien zadręczać jej tymi myślami. Nie miał pojęcia co mógłby odpowiedzieć na te słowa. Miał jej podziękować? Po raz kolejny?
— Dziękuję, vhanan — szepnął, bo jak długo by nie myślał nad odpowiednim ubraniem wszystkiego w słowa, zwyczajnie nie potrafił, ani w ojczystym języku, ani po ludzku. Wszystko zdawało się po prostu zbyt małe. Uśmiechnął się lekko, nie puszczając jeszcze jej dłoni. Przejechał delikatnie kciukiem po jej wierzchu.
— Zasługują na godne pożegnanie przez kogoś kto jeszcze o nich pamięta — zgodził się z nią. Wstał po chwili, nie puszczając dłoni dziewczyny. Pomógł jej wstać.
— Pomożesz mi wybrać odpowiednie? — zapytał, dalej trzymając rękę, bo najzwyczajniej w świecie zapomniał ją puścić., idąc powoli w stronę łąki.
Nylian
Oczywiście jego własna życiowa tragedia dalej była czymś co rozrywało mu serce, gdy o tym myślał. Nie mógł normalnie funkcjonować przez wiele lat. Ale ona bardzo skutecznie to naprawiała. Czy gdyby nigdy to się nie wydarzyło, czy dalej by ją poznał, czy siedział grzecznie w Oclarii, przeżywając nieświadomie spokojne noce? Szczerze? Wątpił w to. Jeśli coś z jego wiary zostało w sercu, to przekonanie, że Selemene zawsze prowadzi elfy ku właściwym osobom, które powinny spotkać w życiu. Niejeden elf opuszczał przecież dom, aby później wrócić z opowieściami, drugimi połówkami czy po prostu pamiątkami, pamięcią o innych. Sama religia w Oclarii nie była zamknięta na mieszane związki. Nikt nie tracił przez to statusu, każdy mógł stać się dzieckiem Mene. To że teraz wydawało się, że ktoś zapomniał o doktrynie, nie znaczy, że tak nie było. Narzeczeństwo jego brata chociażby było w pełni legalne. Gdyby kiedyś chciał powiedzieć Klarze… cóż, z ostracyzmem nie powinien się spotkać jeśli w ojczyźnie kiedyś przyjmą go z powrotem. Wierzył głęboko, że i tak spotkałby dziewczynę. Jeśli nie jako swoją zbawicielkę, to jako ktoś kto ją mógł zainspirować swoim honorem i przekonaniami. Osobą, którą kiedyś pragnął być.
OdpowiedzUsuńNie wyjaśnił tłumaczenia słowa “vhanan”. Przynajmniej nie teraz. Było to dość krępujące. Nie oznaczało niczego złego, wręcz przeciwnie, ale od kilku pokoleń to słowo nabrało nieco innego znaczenia niż pierwotne i wolał nie peszyć Klary. Zwłaszcza, że nie pytała. A sam uważał, że właśnie była jego vhanan w każdym pierwotnym tego słowa znaczeniu. Trzymał ją dalej za rękę, prowadząc w stronę kwiatowych łąk. Naprawdę to miejsce było idealne. Wszystko wyglądało tak pięknie. Chociaż wiedział czyja była to zasługa na pierwszym miejscu. Nie miała nawet pojęcia jak schlebiało mu to, że postanowiła pokazać mu tak bajeczną przestrzeń. W ogóle nie myślał o tym, że dalej trzyma ją za rękę. Wydawało mu się to w tym momencie bardzo “naturalne i właściwe”. Miała delikatną, przyjemnie ciepłą dłoń. Być może nawet celowo nie chciał jej puścić. Podświadomie. Znowu na nią spojrzał, gdy powiedziała jego imię. Uśmiechnął się w jej stronę z kojącym uśmiechem.
— Tak? — zapytał zatroskany. Wyglądała na niezwykle zakłopotaną. Czyżby zrobił coś nie tak? Zrobił. Właśnie mu to uświadomiła. Puścił jej rękę zaraz, samemu uśmiechając się przepraszająco. Podrapał się w tył szyi. — Przepraszam Cię, nie powinien… nie godzi się. Nie chciałem Cię urazić, po prostu… — przełknął ślinę. Tym razem nie odsunął od niej wzroku. — To miało właściwe uczucie. Jeszcze raz przepraszam, nie chciałem Cię urazić — przeprosił ją prędko. Odchrząknął. Nie chciał żeby stali teraz w niezręcznej ciszy. Był też na siebie zwyczajnie zły. Zachowywał się jakby dopiero co stał się małym chłopcem na powrót, który boi się pięknych niewiast i zapomina języka w gardle. Zazwyczaj nawet po alkoholu nie miał problemów z rozmowami z przedstawicielkami płci pięknej, flirtami czy wyrażaniem własnych emocji. A przy niej był tak cholernie niezdarny. Wątpił, aby po czymś takim w ogóle miał szansę na większe zainteresowanie ze strony dziewczyny. Przytaknął jej i uklęknął przy kwiatach.
— Powinny być jasne, błękity, biel… niewinne barwy, które spokojnie odprowadzą duszę, ale gatunek… na tym się nie znam? Który Ty byś wybrała? — zapytał, kładąc jedną dłoń na amorku a drugą na tutorku.
Nylian
Luna rozejrzała się dookoła, przyglądając się drzewom z wyraźną podejrzliwością. Musiała przyznać, że dziewczyna mogła mieć rację. Niektórzy Argarczycy na pewno zamieniali się w drzewa lub znikali. Może nawet jakiś właśnie siedział obok nich... Wzdrygnęła się na samą myśl i wyciągnęła swą szablę, aby przeciąć nią powietrze dookoła siebie. Upewniła się jednak, że przypadkiem nie trafi Cukiereczka. Przez chwilę siedziała bez ruchu, dalej skanując wzrokiem okolicę, żeby ostatecznie westchnąć ciężko i odkorkować swą "przyjaciółkę". Wzięła porządny łyk rumu i skrzywiła się patrząc na buteleczkę.
OdpowiedzUsuń- A już myślałam, że się przyzwyczajam - westchnęła cicho, żeby znów spojrzeć po Klarze. - Och ale ty byś mi ich nie pokazała, Cukiereczku - zauważyła posyłając jej nieco zadziorny uśmiech. - Nie byłabyś w stanie tego zrobić przy nowo poznanej osobie - sięgnęła dłonią do jej włosów i poczochrała je krótko, zanim odsunęła się od niej. - A w taki sposób zmarnujesz swój potencjał. Dziewczyno, ty jesteś genialna - poinformowała ją entuzjastycznie.
- Twoje poprawki mej wymowy świadczą o tym, że nie nadaję się do tworzenia szant - zaśmiała się cicho, widząc to jej oburzenie. - Wybacz mi Cukiereczku... ale to przezwisko niezwykle mi do ciebie pasuje - wzruszyła ramionami. - Sprawiasz takie wrażenie. Już się go nie pozbędziesz... - dodała kiwając lekko głową.
Luna
Zaśmiał się cicho, przyjmując od niej to przyjacielskie przytulenie i wrócił do jajecznicy kiwając lekko głową.
OdpowiedzUsuń- Bardziej niż Akane, nie mogę się doczekać aż zobaczę mamę - sprostował ją. Mimo wszystko, zawsze cieszył się na powrót do domu bo mógł chociaż chwilę spędzić z Rei, poopowiadać jej o wszystkim co się działo, zapytać o rady. Dopiero w dalszej kolejności byli przyjaciele. Podrapał się lekko po głowie szczerząc się do niej, gdy jej ekscytacja udzielała się i jemu.
- Będziesz musiała uzbroić się w cierpliwość. Nasza droga chwilę nam zajmie, ale gwarantuję ci przy tym dobrą zabawę - rzucił wesoło, chociaż ta zabawa, którą później otrzymali niezbyt wpisywała się w te obietnice. Cóż... czasami niestety nie dało się takich dotrzymać, a z drugiej strony... wszystko zależy od punktu siedzenia. Niektórym walka mocno by podpasowała jako zabawa.
Ryu (myślę, że możemy tu skończyć, pociągniemy dalej u Tonego i Grimy... a potem już w Argarze :D)
Wzruszyła ramionami i pokiwała lekko głową.
OdpowiedzUsuń- Dawno temu - poinformowała ją z szerokim uśmiechem na twarzy również wstając na równe nogi i ruszając za Klarą, kiedy ta zaczęła przed nią uciekać. Śmiała się cicho pod nosem przez chwilę. - Och Cukiereczku... nawet nie wiesz do jakiego stopnia niespełna mi rozumu - dogoniła ją i wyprzedziła, żeby dygnąć przed nowo poznaną dziewczyną. - Lekceważyć i unikać... - powtórzyła po niej. - Spróbuj szczęścia - zaśmiała się radośnie. Och jakież to wspaniałe możliwości jej dawało. Zatarła ręce z uciechy stawiając sobie za cel nie pozwolić Klarze spławić się zbyt szybko. - Wróćmy do tych twoich wypocin - dorzuciła równając z nią kroku. - Czemu je tak chowasz? Wstydzisz się ich? - zainteresowała się. - Przecież są genialne - zapewniła ją po raz kolejny. - Nie ma co się wstydzić, wystarczy pokazać światu. Zawojować go!
Luna
Nie uraził? Poczuł jak serce mu przyśpiesza. Znowu. Odchrząknął. Naprawdę nie miał pojęcia co mógł teraz odpowiedzieć. Nie mógł znaleźć odpowiednich słów. Kiwnął więc po prostu głową, pokazując swoje rumieńce na policzkach. Chciał coś zrobić, ale powstrzymał swoje zapędy. Była zbyt delikatna, żeby aż tak się do niej zbliżał. Nie powinien jej gorszyć swoją osobą bardziej niż już mu na to pozwalała. Nawet nie zauważył jak sam zręcznie przesuwał te granice. Był strasznym egoistą. Powinien teraz skupić się przede wszystkim na pożegnaniu swoich bliskich, a nie zaprzątać sobie głowę własnymi zachciankami. Niemoralne było to, że w ogóle myślach o tym, że chciałby ją teraz pocałować w ten cudowny, rumiany policzek, kiedy rozmawiali o radzeniu sobie z żałobą. Naprawdę był cholernie zepsuty. Vishanta khafas. Był najgorszym z najgorszych.
OdpowiedzUsuń— Jest ładny, ale znaczenie przypisujemy bardziej… zimnym barwom, wszystko co kojarzy się z nocą — odpowiedział. — Co nie znaczy, że nie używamy też innych odcieni, estetyka też jest bardzo ważna w naszej religi — dodał zaraz, aby przypadkiem nie zaczęła się zbytnio przejmować. Kompozycja, którą przygotowała była wręcz magiczna. Uśmiechnął się delikatnie i odebrał kwiaty.
— Są idealne — odpowiedział. — Chodź proszę — poprosił, idąc z nią z powrotem nad brzeg jeziora. Ukucnął i zaczął kłaść pąki kwiatów, nucąc przy tym pożegnalną modlitwę.
— ar'an undefined el numeal
ama tarasul em'an o
sule ar'an sal
fel'ala
era'vun
vhhena gaea shathe evune — śpiewał, kładąc powoli każdy pąk, puszczając go z nurtem wody. Miał ochotę się po prostu popłakać. Nareszcie mógł ich wszystkich jakkolwiek pożegnać. Zacisnął zęby. Dlaczego czekał tak długo?
Nylian
Luna zaśmiała się cicho, słysząc o swoim niewychowaniu, ale kompletnie się do tego nie zraziła. Zamiast tego, objęła dziewczynę ramieniem, mimo protestów.
OdpowiedzUsuń- Wiesz wydaje mi się, że to ty jesteś bardziej niewychowana - stwierdziła radosnym tonem. - Obruszasz się o parę kartek, o zapiski, których i tak nie chcesz pokazać światu - zauważyła. - I tylko na tym się zatrzymujesz - dźgnęła ją palcem w bok i odsunęła od niej. - Cukiereczku, spuść z tonu bo się rozsypiesz - pokręciła lekko głową i roześmiała się serdecznie. - Moje prostaczki przynajmniej wiedzą jak nie brać życia aż tak poważnie - stwierdziła jeszcze dalej podążając razem z dziewczyną i podśpiewując sobie pod nosem. Nie zamierzała jej dawać więcej rad. Zresztą tych swoich nie uważała za jakieś wielkie i straszne rady. Cukiereczek mógł z nimi zrobić co tylko chciał, przecież ona jej do niczego nie zamierzała zmuszać.
- Skąd ty się urwałaś, Cukiereczku? - zainteresowała się. - Wydajesz się być Mathyrką z krwi i kości.
Luna
Na pytanie odnośnie symboliki nie odpowiedział, dopóki nie dokończył pogrzebu i pożegnania. Oczywiście słyszał to co powiedziała i miał zamiar na to odpowiedzieć, ale dopiero, gdy zdejmie już myśli z mimo wszystko ważnej ceremonii. Musiał też przez chwilę przypomnieć sobie jaką modlitwę powinien zaśpiewać. Przez te wszystkie lata nie był do końca pewny, a wolał nie otwierać ust dopóki nie będzie pewny, że nie pożegna swoich bliskich w godny sposób. Moment faktycznie był dla niego intymny, bardzo ważny, ale gdyby nie Klara z pewnością nie byłoby go tutaj ani tym bardziej nie zajmowałby się teraz tą małą ceremonią pogrzebową. Nie mógł znaleźć lepszego towarzystwa do takiej chwili. Później powie siostrze o tym co zrobił, może i jej da to jakiś spokój. Uśmiechnął się delikatnie, gdy dotknęła jego ramienia. Naprawdę doceniał jej wsparcie. Była wręcz niezastąpiona. W końcu skończył puszczać kwiaty. Później odruchowo złapał dłonią jej rękę na ramieniu, jakby szukał pocieszczenia. Chociaż na twarzy miał delikatny uśmiech, w oczach miał łzy. To wszystko stało się tak późno, że powinien się wstydzić i faktycznie tak było. Z drugiej strony czuł ulgę, że w ogóle nareszcie to zrobił. Nie mógł opisać ulgi, jaką w końcu poczuł po tylu latach. Śpiewał jeszcze przez chwilę, powtórzył całą pieśń, a potem przez chwilę był jeszcze cicho. Potem wstał w końcu na równe nogi i spojrzał na Klarę, dalej trzymając jej dłoń, teraz trochę niżej, żeby nie musiała stać przypadkiem na palcach.
OdpowiedzUsuń— Dziękuję z Twoją pomoc i obecność, bez Ciebie… cóż pewnie byłbym teraz pijany, a tak nareszcie zrobiłem coś dobrego, dziękuję, naprawdę — powiedział. Przejechał delikatnie kciukiem po jej dłoni i wtedy się zorientował, że dalej ją trzyma. Zarumienił się delikatnie, puszczając ją, aby nie czuła się specjalnie skrępowana jego obecnością.
— A o symbolice mogę Ci bardzo chętnie opowiedzieć, sam uważam, że są to ciekawe rzeczy, najbardziej podstawową rzeczą, o czym pewnie wiesz — zaśmiał się delikatnie — jest to, że u nas księżyc symbolizuje boginie, kobiety też, matki, uczone, wojowniczki, zwykłe mieszczanki czy artystki, mówi się, że każda ma w sobie boską iskrę. Pełne miłości i gniewu. Troszczą się o swoich — powiedział. — Noc to dla nas dzień, pora, kiedy jest się najbardziej bezpiecznym, bo Selemene Cię obserwuje… a z samych symboli, chociażby moje tatuaże, każdy oznacza coś innego, wyglądają jak freski, ale to jednolita historia — podciągnął kawałek rękawa, żeby pokazać jej złączone ze sobą symbole — tutaj widzisz na przykład chłopca, który staje się mężczyzną, pierwszy raz dobywa miecza, aby stanąć w obronie bezbronnej istoty, miłosierdzie, żal, że w ogóle musiał to zrobić, smutek, bo świat dookoła nas, mimo że piękny, potrafi być bardzo okrutny — pokazywał palcami na każdy rozwidlenie, żeby mogła skojarzyć konkretną część z daną “historią”.
Nylian
Pomachała ręką, w którą dostała cios i pociągnęła noskiem.
OdpowiedzUsuń- Ależ z ciebie brutalny Cukiereczek - jęknęła ani myśląc by dać jej teraz spokój. Zwłaszcza, że te kilka kartek były dla niej ważne. A gdyby tak jej je podwędziła i już nie oddała? Błysk w jej oku wyraźnie się odznaczył. Już kombinowała jak mogłaby to zrobić. Jedną okazję już miała. Drugą na pewno zdobędzie prędzej czy później. Nie odpowiedziała co do swojej głuchości.
- Przetrzyj uszka Cukiereczku - poradziła jej, gdy młoda nie odpowiedziała na jej kolejne pytanie. - Póki co jesteś jedyną głuchą w tej załodze - pokazała palcem na nią i siebie samą wesoło podśpiewując sobie pod nosem kiedy tak wędrowała z Klarą z powrotem do Argaru.
- Och Cukiereczku - klasnęła nagle w dłonie. - Może tobie potrzeba trochę rozluźnienia - wyszczerzyła się do niej i poklepała się po swej torbie. - Rumu? - zaproponowała. - Masaż? A może... kąpiel? - wyszczerzyła się do niej. - Hm... tak zdecydowanie rozluźnienia ci potrzeba.
Luna
Luna kompletnie nie przejmowała się milczeniem Cukiereczka. Podążała za nią od czasu do czasu zaczepiając. A to dźgnięcie w bok, a to pociągnięcie za włosy, aby ostatecznie objąć ją mocno ramionami.
OdpowiedzUsuń- Widzę, że coś nie w sosie dzisiaj jesteś, Cukiereczku - zauważyła. - W takim razie czas postawić ci obiad - dodała. - Aha, a jeśli nie będziesz chciała to przyjdę z obiadem do ciebie - zapewniła ją jeszcze.
Luna
Tak, to on się otworzył.
OdpowiedzUsuń— Nie otworzyłbym się, gdybyś nie dała mi okazji — zauważył szczerze. Prawda była taka, że gdyby nie wyciągnęła do niego wcześniej dłoni jako pierwsza, teraz pewnie leżałby gdzieś pijany w jakimś ciemny, zamkniętym pokoju, czekając, aż znowu zaśnie z wyczerpania, albo kręciłby przy kimś jakąś szopkę, próbując nie myśleć o wszystkich swoich życiowych bolączkach. Teraz przynajmniej próbował się z nimi w jakikolwiek sposób zmierzyć.
— Faktycznie robi się późno, strasznie szybko minął czas — powiedział, kiedy zaproponowała powrót. Tak, nie powinien jej trzymać zbyt długo, ściemniało się, nie wypadało, aby taka śliczna i dobroduszna panienka szlajała się z nim o zachodzie słońca.
Przystanął, kiedy tłumaczył symbole, żeby żadne z nich się nie potknęło w trakcie tych wyjaśnień. Kiedy skończył opisywać tę część, zasłonił rękę, kiedy miał pewność, że złapała wszystko wzrokiem.
— Może więcej opowiem przy następnej okazji? — zaproponował, wskazując gestem, aby znowu ruszyli w stronę gospody. — Sam mam całkiem sporo, ale mógłbym przygotować też więcej symboliki, gdybyś była zainteresowana. Bardzo lubiłem ten temat — wyjaśnił skąd taka a nie inna decyzja. Oczywiście, jeśli chciała posłuchać teraz, mogli się znowu zatrzymać i pokaże jej więcej. Odwrócił na chwilę od niej wzrok i spojrzał na zachód słońca.
— Bardzo lubię zachody słońca, są naprawdę piękne, słońce wtedy ma podobny kolor do Twoich oczu — powiedział, wracając do niej wzrokiem.
Nylian
Luna pokręciła lekko głową robiąc smutną minkę do tego i ruszyła za nią truchtem, dotrzymując jej kroku dość łatwo.
OdpowiedzUsuń- Nie taką miałam intencję, Cukiereczku - powiedziała wkładając w swe słowa tyle żalu ile mogła z siebie wykrzesać. - Tylko uważam, że jesteś świetną pisarką, co w tym złego? Czy to jest ten powód zepsucia dnia? Dzień ma tyle godzin, że jeszcze zdołamy go naprawić - zapewniła ją weselej i przeskoczyła po dwa schodki, by stanąć tuż przed dziewczyną. - Och przestań mi tak grozić, bo się rozpłynę - wyszczerzyła się do niej, biorąc się pod boki. - Tyś jest niesamowicie słodkim Cukiereczkiem - mimo wszystko nie powstrzymała tego komentarza. - Tutaj mieszkasz? - zagwizdała z podziwem. - Niezłą chatę masz - stwierdziła z ciekawością zezując na drzwi. - Chodź, napijemy się czegoś, coś ci upichcę - zakasała rękawy.
Luna
OdpowiedzUsuń— Może można tak powiedzieć — odparł. Naprawdę nie umiał dostrzec zbyt dużego udziału w tym wszystkim u siebie, ale nie umiał się z nią kłócić specjalnie na ten temat również na dobrą sprawę. Nie sądził, aby był w stanie ją przekonać, że jest to tylko i wyłącznie jej zasługa, a gdy ona wspomniała, że sam też się do tego przyczynił - nie ukrywał, że było to dla niego wyjątkowe miłe, robiło mu się cieplej na sercu, jakby miał w sobie jeszcze trochę dobroci, która chciała wykiełkować.
Uśmiechnął się, kiedy widział jak bardzo interesowała ją ta symbolika. Po prawdzie nie spodziewał się, że dla kogoś spoza Oclarii może ona wydawać się aż tak ciekawa.
— Prawda? Fakt, że można tak wiele informacji zamknąć w kilku pociągnięciach linią, jest to po prostu cudowne, prawie magiczne — odpowiedział. Patrzył na to jak się rumieni. Czyżby jego propozycja była nietaktowna? Nie, to było niemożliwie. Proponował jedynie spotkanie przy kolejnych rozmowach, nic niestosownego. A mimo to wydawała się bardzo poruszona tą propozycją. Już chciał odmówić, ale własny egoizm go przed tym powstrzymał. Były głupi, gdyby teraz zrezygnował. Przecież miał prawo do odrobiony egoizmu w życiu.
— Ja też z przyjemnością spotkam się z Tobą ponownie, naprawdę umilasz mi smutne dni — powiedział na koniec, aby przypieczętować zaproszenie. — Zawsze znajdę dla Ciebie czas — wymknęło mu się jeszcze.
Patrzył na nią, na oczy, na ten żywy brąz, który tak bardzo pasował do zachodzącego słońca. Naprawdę jej odcień tęczówek przypominał najciemniejszą, najcieplejszą barwę zachodzącego słońca. Wyglądały tak dobrze, jak pożegnanie dnia, przywitanie nocy, domu.
— Myślałem, że słyszysz je często — odpowiedział. — Nikt nie zauważył tego podobieństwa?
Nylian
Dobrze było wrócić do domu, ale zbyt długie w nim przesiadywanie nie leżało w jego naturze. W obliczu zbrojnej mobilizacji, która nadchodziła wielkimi krokami, nie było zbyt wiele czasu do stracenia. Po odejściu Akane, Klara chciała wracać do domu. Obawiała się o swoją rodzinę, a on nie mógł jej pozwolić odchodzić samotnie. Mimo wszystko miał więcej doświadczenia w podróżach od niej i była też obietnica którą jej złożył. No i umówmy się, każdy powód do wymarszu był dobrym powodem. Po drodze, obiecał Meliodasowi mieć oczy i uszy szeroko otwarte. Zbierać tyle informacji ile można było przy zachowaniu ostrożności. Kiedy więc był spakowany, ruszył do pokoju Akane, który teraz zajmowała Klara i zapukał.
OdpowiedzUsuń- Gotowa? - zapytał jej posyłając w jej stronę delikatny uśmiech. - Tym razem weźmiemy wierzchowce - dodał. - Jeździsz na koniu? - zainteresował się. Może głupie pytanie, ale nie każdy potrafił. On sam musiał się tego nauczyć.
Ryu
Pokiwał głową, ale zaraz zreflektował się. No tak, średniowiecze. Panny jeździły z nogami z boku, tylko to nie mogło być wygodne i pewnie zbyt szybkie też nie. Podrapał się lekko po głowie.
OdpowiedzUsuń- To... weźmiemy jednego? - zaproponował. - Usiądziesz przede mnie, ale będziesz musiała przeżyć obejmowanie w pasie - uśmiechnął się do niej lekko. - Bez żadnych podtekstów czy zbędnych gestów - zapewnił ją zaraz, aby sobie nie pomyślała, że chce ją tu nagle zmacać. - Potem... jeśli to będzie bezpieczne, przesiądziemy się na powóz - zaproponował zaraz. - A jeśli nie... pójdziemy pieszo - wyjaśnił krótko swój plan, spoglądając na nią i odruchowo lekko głaszcząc ją po głowie. - Są cali i zdrowi - zacisnął mocno wargi. Może i były to puste słowa, ale czasem pomagały. - A przynajmniej ja w to wierzę - dodał, puszczając ją przodem.
Ryu
Uniósł lekko brew na jej komentarz.
OdpowiedzUsuń- No wiesz? - udał oburzenie. - Najpierw wielokrotnie mnie upominasz co do przytulania i dotyku. Terroryzujesz tym, a teraz tak po prostu śmiejesz? - prychnął cmokając z niezadowoleniem pod nosem. Poczekał aż się ze wszystkimi pożegna, a gdy zaczęła się tak rozglądać, sam osiodłał konia i na niego wsiadł, aby podać jej dłoń i pomóc jej usiąść tuż przed nim. Objął ją lekko ramieniem i pochylił do jej ucha.
- Jeszcze to wszystko zobaczysz - rzucił łagodnie. - Jeszcze tu wrócisz... przecież tacy narwani Argarczycy nie pozwolą ci za długo marudzić między wizytami - dodał i ruszył konia z kopyta, by pognał głównym traktem. Przynajmniej na początek. Co będzie później? Będzie się martwił tym w chwili kiedy jakakolwiek przeszkoda stanie im na drodze. - Tylko nie przeraź swoich rodziców tymi swoimi przygodami... może dawkuj je im trochę - zaproponował z lekkim śmiechem pod nosem. - Bo wiesz... trochę się obawiam, że już mnie więcej do siebie do domu nie wpuszczą. Będą wyganiać niczym szatana.
Ryu
- Nigdy bym ich głupimi nie nazwał - rzucił szczerze. - Ale już opiekuńczymi i dbającymi o swoją córkę tak - pokiwał lekko głową, przez moment jadąc jak na miano "narwanego" przystało. Szybko, gwałtownie i bez żadnych przeszkód. Teraz zwracał na to większą uwagę. Las usuwał przeszkody spod jego nóg, a on łączył się od czasu do czasu z kryształem, ,by mu podziękować. Tak prosto i po ludzku. Rozmowę najlepiej się zaczynało od spokoju, miłego nastawienia. Przez chwilę skupił się bardziej na szumach lasu. Szumach w głowie i poza nią, ale zaraz odłączył się od tego pierwszego. Miał już pierwsze wnioski. Na razie musiał dopracować fazę wstępną, aby móc coś więcej na ten temat powiedzieć.
OdpowiedzUsuń- Szlachetne... - powtórzył po niej. - A skąd, ja po prostu pragnę więcej twojego towarzystwa - rzucił uśmiechając się do niej delikatnie. - Podczas koncertu kompletnie mnie olałaś - westchnął ciężko. - Nie czuję się nasycony twoją osobowością.
Ryu
Ryu przyzwyczajał się do tego jak łatwo można doprowadzić Klarę do rumieńców, ale dalej nie był mistrzem w powstrzymywaniu takich komentarzy. No dobrze. Tak na prawdę to nie chciał ich powstrzymywać. Pokiwał poważnie głową na jej wyjaśnienia.- Tak, na początku... a potem, byłaś całkiem zajęta - dodał robiąc naburmuszoną minę przy tym. wszystkim, ale zaraz posłał w jej stronę zadziorny uśmiech. - Trochę żartuję - zapewnił ją. - Ale dalej wisisz mi taniec - dodał, skręcając dość gwałtownie, ale i przytrzymując przy sobie Klarę mocniej. - Jak będziesz chciała się zatrzymać i odpocząć to powiedz - poprosił ją zaraz. - Bo ja czasem zapominam, że odpoczynek jest potrzebny - przyznał spokojnie. Samotne wędrowanie miało swoje plusy i minusy. Faktycznie łapał się na tym, że czasem dopiero w nocy, padał na cztery litery i dziwił się że nogi są ledwie żywe.
OdpowiedzUsuńRyu
Zastanowił się nad jej pytaniem, a właściwie nad tym jak to wszystko ładnie ubrać w słowa. Jak wyjaśnić swój brak odpoczynku, który w gruncie rzeczy był karygodnym zaniedbaniem swojej osoby. Zacisnął lekko wargi zanim w końcu zabrał głos.
OdpowiedzUsuń- Odczuwam - odparł szczerze. - Ale je ignoruję - skrzywił się lekko. - Zwłaszcza to fizyczne. Psychiczne... - odetchnął głęboko. - Psychiczne wciąż uczę się dostrzegać i reagować w porę - przyznał szczerze. - Jeśli chodzi o to fizyczne... zdarza mi się po prostu je zignorować. Idę dalej przed siebie, zajmuję głowę czymś innym i potem dopiero odczuwam tego skutki - przyznał. - Wiem, to niebezpieczne - zgodził się z nią zanim w ogóle zdążyła cokolwiek na ten temat odpowiedzieć. - Ale trudno jest tak na poczekaniu nauczyć się odpoczywać. Od kiedy pamiętam pędzę... wszędzie. Pomagam... aktualnie pracuję nad tym żeby bardziej skupiać się na sobie, patrzeć na siebie i stawiać siebie na pierwszym miejscu - spojrzał na nią przelotnie. - Są już jakieś pierwsze efekty, ale to wciąż nie to czego bym chciał - zauważył spokojnie. - Mhhm... a co takiego może mnie ominąć? - zainteresował się.
Ryu
- Wypraszam sobie - pokręcił głową w niemym sprzeciwie. - Nowe twarze nie są chwilówkami. Nie te, które warto zapamiętać - spojrzał jej prosto w oczy. - Nie te, z którymi udało się nawiązać dłuższy kontakt - dodał jeszcze, patrząc jej prosto w oczy. Oho no nieźle. Aż tak siebie samego nie odbierał. Przecież pielęgnował swe znajomości. Te warte uwagi znajomości. Nie każda twarz musiała mieć dla niego znaczenie. Nie z każdym musiał chcieć się zaprzyjaźniać. Nie każdego nawet dało sie lubić czy nienawidzić.
OdpowiedzUsuń- No właśnie, zatrzymujesz się przy każdej myśli - pokiwał głową. - To też nie takie zdrowe. Nie każda myśl jest warta rozpatrywania i zapamiętywania - zauważył. - Na przykład teraz... myślę o tym, że właśnie tracimy pięć minut drogi, że masz zgrabny nos, podłoże pod kopytami konia jest znośne, śmiesznie marszczysz brwi, pogoda dopisuje i liczę na to, że nie przestanie padać, lubię jak się uśmiechasz i... - spojrzał w niebo. - ...i o tym, że martwię się nadchodzącą wojną - wzruszył ramionami. - Jakbym miał przy każdej z tych myśli się zatrzymać to moja doba musiałaby trwać co najmniej 48 godzin a i tak by mi ich zabrakło - zauważył, dźgając ją lekko w bok i posyłając jej delikatny uśmiech. - Masz jednak rację w tym, że czasem warto zwolnić, zobaczyć i... przeżyć.
Ryu
Zaśmiał się pod nosem.
OdpowiedzUsuń- Więc tłumaczę ci, że aż tak źle ze mną nie jest - powiedział po prostu. - Może źle to wszystko brzmi... ale akurat relacje pielęgnuję - kiedy zeszła z konia to i on zeskoczył, by złapać jego lejce i ruszając dalej pieszo. Zrównał z nią krok, ale nie obłapywał jej. Pozwolił odpocząć. Czuł że to nie dupsko ją bolało, bo gdyby to była prawda... to musiałby swój plan powrotu kompletnie zmienić. Konie zdecydowanie musiałyby odpaść, a i droga stałaby się zdecydowanie wolniejsza.
- Mhm pewnie, wypośrodkować - zgodził się z nią. - Tylko jak to zrobić? - zapytał jej poważnie. - Jak zwolnić ale nie analizować każdej myśli? Albo jak przestać analizować każdej swej myśli? - tu zerknął na nią z delikatnym uśmiechem na ustach. - To powiedz jak to wygląda u ciebie? O czym teraz myślisz? - zapytał jej.
Ryu
Była to jakaś myśl. Skinął głową na ten pomysł. Nawet mógłby spróbować. Słuchał jej słów o rodzicach, siostrze a potem o tych drobnostkach. Dostrzegł ten kwiatek i stwierdził, że faktycznie wcześniej go nie dostrzegał. Nie otwierał się też na wietrzyk. Owszem był świadomy jego obecności, ale nie zwracał uwagi na jego działanie. Westchnął. Może faktycznie powinien chociaż trochę bardziej patrzeć na otaczający go świat? Nie tylko podczas walki, kiedy to było absolutnie konieczne. Pogłaskał wierzchowca po jego boku i przez moment szedł w milczeniu.
OdpowiedzUsuń- Może temu akurat się uda - rzucił w lekkim zamyśleniu. - Co zrobisz jak już dotrzemy do twoich rodziców? Spróbujesz ich przekonać do ucieczki do azylu? - zapytał. Podejrzewał, że Phyonix przyjąłby Klarę i jej rodzinę pod swoje skrzydła. Zdecydowanie tak. Zwłaszcza z jej młodszym rodzeństwem. Wolałby żeby tak właśnie się stało. Szkoda byłoby patrzeć jak ta niewinna istota zostaje naznaczona wojną.
Ryu
- Już ci pupa odpoczęła? - uniósł wysoko brew i zaśmiał się cicho. Słów o decyzji rodziców nie komentował. Rozumiał ją. Sam nie chciałby opuszczać rodziny, gdyby przyszło do najgorszego. Również zerknął na ciemne chmury i podał jej dłoń, aby ponownie pomóc zasiąść na koniu i sam usiadł tuż za nią. - To co? Przystanek Ardea? Mają tam całkiem niezłą gospodą. Ukryjemy się przed deszczem i zjemy coś dobrego przed dalszą drogą - zaproponował i pognał konia we wspomnianą stronę, jednocześnie zerkając w górę i przez moment wysyłając do lasu sygnał, że przydałaby mu się parasolka z koron drzew. Warto było czasem próbować, skoro już i tak chciał z nimi konwersować. Trochę go to zdziwiło, ale las posłuchał, a deszcz jakby zmalał, choć na drodze zrobiło się ciemniej. No proszę... Podziękował za pomoc, gnając konia dalej, aż przystanęli przed gospodą. Tam posłał Klarę pierwszą, a konia przywiązał i dał mu strawę, zanim wszedł za dziewczyną.
OdpowiedzUsuń- I co? Zamówiłaś już coś dla nas? - zapytał.
Ryu
Ryu nie odpowiedział jej w sprawie szczeliny nad głowami. Był właściwie zaskoczony, że udało mu się nawiązać kontakt z lasem. Obiecał im przy tym że pomoże w razie możliwości i potrzeby. Cóż, od czegoś trzeba było zacząć rozmawiać i tworzyć relacje. A przecież nie byłby sobą, gdyby nie spróbował zaprzyjaźnić się z tym diabelstwem. Tylko przyjaźń opierała się na wspólnym pomaganiu sobie. Przynajmniej w jego definicji. Tej najprostszej. Lepiej było nie wchodzić w szczegóły. Tak czy inaczej dzięki Febe i Walwanowi był już prawie pewien, że komunikacja z lasem była możliwa, ale wypracowanie sobie dobrych relacji to inna sprawa. Dłuższa sprawa. W zamyśleniu poprowadził konia i właściwie ożywił się dopiero w samej karczmie.
OdpowiedzUsuń- Nie, nie, dla mnie też herbata - pokiwał głową i poszedł ją domówić, a potem usiadł obok niej przy stoliku słuchając rudowłosego grajka. Ostatnio Phyonixowie (xD) dość częstymi gośćmi po tej stronie góry byli, a przynajmniej on miał takie wrażenie. - Całkiem niezły - stwierdził, chociaż przecież z muzyką nie miał wiele wspólnego. - Słyszałem, że An zagrała twój utwór na koncercie - zauważył robiąc nieco rozczarowaną minę. - Szkoda, chciałem go posłuchać, a akurat przegapiłem - mruknął niepocieszony. - Podobało ci się?
Ryu
- Wróci - Ryu nie miał co do tego wątpliwości, aczkolwiek miał ochotę urwać Akane nos, żeby nie powiedzieć że głowę. - Myślę, że głupio zrobiła i jak ją spotkam to nie ręczę za siebie - przyznał szczerze. - Uciekła, po prostu uciekła - mruknął, po czym pomasował lekko swe skronie. - Zresztą Gave wcale nie lepszy... zabrał małe i sam też zwiał - zauważył cierpko. - Oboje są siebie warci - pokręcił lekko głową. Uśmiechnął się delikatnie słuchając o tym co mówi. - Mhm żałuję, że akurat na tym wykonaniu nie było mnie w środku - przyznał szczerze. - Chciałbym kiedyś jeszcze usłyszeć twój utwór - wstał i zbliżył się do niej. - Mogę cię tu przytulić? - zapytał, bo widział jakie ma szkliste oczy. Chciał ją po prostu pocieszyć na swój sposób, ale pamiętał rozmowę o miejscach publicznych i zamiast pchać się z ramionami, wolał najpierw zapytać. - Na swój sposób tak, na pewno chciała się pożegnać. Szkoda tylko, że nie zrobiła tego osobiście. Żałował, że nie mógł z nią porozmawiać przed jej decyzją. Że nie udało mu się jej złapać. Wątpił by cokolwiek to zmieniło, ale przynajmniej mógłby jej nastukać do łba.
OdpowiedzUsuńRyu
Ryu pokręcił lekko głową.
OdpowiedzUsuń- Nic się nie stało - odparł spokojnie. - Mhm patrzyłem - zgodził się z nią i odetchnął głęboko. - Ale... kiedyś trzeba przestać patrzeć. Akane... niektóre jej wybory są dla mnie niezrozumiałe - uśmiechnął się i zaśmiał pod nosem. - Ale to jej sprawa. Nic mi do tego - mruknął jeszcze, upijając trochę swojej herbaty. - Wystarczająco mi udowodniła, że z nami koniec - wzruszył ramionami, po czym spojrzał jej prosto w oczy. - Wiesz ciężko jest się odkochać - przyznał szczerze. - Ciężko, kiedy widzi się, że ta druga osoba poszła już dalej, zapomniała... - podrapał się lekko po głowie i odetchnął głęboko. - Nawet chciałem się cieszyć jej szczęściem, ale... - wzruszył ramionami. - ...chyba nie jestem aż tak dobrym człowiekiem jak mogłoby się wydawać - zaśmiał się cicho, znów milknąc na chwilę. - Poza tym jeśli chodzi o nią i Gava... załączał się w niej momentami tryb bronienia swojego wyboru wszystkim co miała. Jakby nie widziała niczego innego... a ja... miejscami pewnie również przeginałem gdy rozmawialiśmy. Wiesz najpewniej za bardzo stawiałem go w złym świetle - wzruszył ramionami. - Taki tam ze mnie słaby człowiek - odstawił swój kubek i zabrał się za jedzenie, gdy kelnerka przyniosła im strawę. - Teraz przestałem tak na nią patrzeć. Próbuję odbudować naszą przyjaźń, ale do tego potrzeba jest dwojga - stwierdził. - A ona do tej pory jakoś niespecjalnie miała ochotę. W tej chwili to już jej ruch. Ja swoje zrobiłem - dokończył jeszcze, spoglądając na Klarę. - Wybacz, już się zamykam. Nie będziesz przecież słuchała takich wynurzeń niepotrzebnych - roześmiał się serdecznie, spoglądając na grajka i słuchając tego co Klara miała do powiedzenia. - Dokładnie, ten sam - potwierdził, po czym znów na nią spojrzał z wyraźnym zainteresowaniem. - To świetny pomysł - zgodził się z nią, zaciskając wargi, kiedy wspomniała o wojnie. - Jeśli nie przetrwa... to go odbudujemy - zapewnił po krótkiej chwili milczenia. - Wszystko można odbudować, wszystko... tylko nie życie. Najważniejsze, żeby bezpieczni byli ci których kochasz. A rzeczy materialne... - pokręcił lekko głową. - ...one da się odbudować, naprawić a nawet ulepszyć.
Ryu
Pokiwał lekko głową na pierwsze pytanie Klary.
OdpowiedzUsuń- No właśnie. Zerwali. Zrobili to w dość efektywnym stylu, znikając zaraz po zerwaniu. Jedno i drugie zachowało się jak dziecko - zauważył i sam upił trochę żurku. - Tak, nie zamierzam za nią gonić, Klara - stwierdził po prostu, po czym uśmiechnął się pod nosem, słysząc to dziwne pytanie. Nie do końca zrozumiał o co chodziło dopóki nie powiedziała o bezgranicznej miłości. - Nie wiem czy bezgraniczna miłość istnieje, nie mogę z czystym sercem też powiedzieć że jej nie kocham - przyznał. - Po prostu nie zamierzam za nią gonić, bo to nie ma sensu, a przecież nikt nie powiedział, że nie można zakochać się ponownie. Mocniej niż poprzednio - zauważył, spokojnie, jedząc przez chwilę żurek. - Mhm... wiesz, ale w przypadku Gava i Akane problem był nieco bardziej skomplikowany. An zakochała się w nim, już z nim flirtowała twardo, a wciąż ze mną była. Grała przez chwilę na dwa fronty - spojrzał jej prosto w oczy. - Trudno jest się cieszyć szczęściem kogoś, kiedy wiesz że tak naprawdę zostałeś przez nich oboje skrzywdzony - zauważył spokojnie. - Teraz to zupełnie inna sytuacja - uśmiechnął się lekko. - Myślę, że w tej chwili jestem w takim miejscu, gdzie będę mógł spokojnie cieszyć się z jej szczęścia - skinął lekko głową. - Tematy uczuć są... trudne - mruknął. - Głowa od nich wybucha - dodał jeszcze, po czym pokiwał lekko głową na stwierdzenie co do gospody. Oglądanie jak coś, w co włożyło się tyle pracy, tyle wysiłku pada, mogło być bardzo dołujące i po prostu smutne.
- Zgoda, ale... - pokręcił lekko głową. - Wiesz mnie już życie trochę nauczyło, że nie warto przywiązywać się do rzeczy materialnych... one nie są ważne - spojrzał na nią. - Sama to w sumie powiedziałaś wcześniej. Momenty, relacje, wspomnienia... to pielęgnuj. Gospoda w twych wspomnieniach zawsze będzie czymś do czego miło wrócisz - zauważył spokojnie. - Czymś co wywoła twój uśmiech.
Ryu
Klara zdecydowanie zbyt dużo czasu spędzała z Akane. Zaśmiał się cicho, kiedy zaczęła ich usprawiedliwiać i rzuciła coś o ocenianiu.
OdpowiedzUsuń- Ja ich nie oceniam, Klara - powiedział spokojnie. - Jedyne co oceniam to sposób w jaki zniknęli - tu spojrzał Klarze prosto w oczy. - To o ten sposób mi chodzi, a nie o samo zniknięcie. Wiesz... znikać skoro świt po koncercie i tak nie pożegnać się? - uniósł lekko brew. - To było słabe i to oceniam - wyjaśnił prosto z mostu. - A nie sam fakt, że zdecydowali się pobyć sami. Przeżyć swe emocje samotnie, poukładać sobie w głowach - dodał jeszcze, jedząc dalej swój żurek. Pokręcił lekko głową, gdy wspomniała że jest mu przykro iż doświadczył zdrady. - Niepotrzebnie - uśmiechnął się do niej. - Ale dzięki - dodał jeszcze. Z resztą tematu zgodził się z nią bez zbędnego strzępienia języka.
Ryu
Chłopak pokręcił delikatnie głową i westchnął ciężko.
OdpowiedzUsuń- Mnie twój też do końca nie pasuje - powiedział bez specjalnych zahamowań. Nie bardzo wiedział, w którym momencie nie brzmiało jak ocenianie tylko braku pożegnania. Owszem nie wspomniał o tym konkretnie, ale też nie piętnował samego bycia w samotności. Pokręcił lekko głową. - Twoje rozumowanie nie przemawia do mnie za to kompletnie - stwierdził ze śmiechem na ustach. - Jest ci przykro...? A niby dlaczego? - zdziwił się. - Jest ci przykro bo ci nie powiedziała że sobie odchodzi? Bo myślałaś, że jesteś dla niej ważniejszą przyjaciółką? - westchnął ciężko i pokręcił lekko głową. - Jasne, zachowała się okropnie, ale Akane rzadko kiedy myśli w sytuacjach nabuzowania emocjonalnego. Jest wtedy jak ta w gorącej wodzie kąpana... i wiesz co? Zdaje sobie z tego sprawę. Dlatego ja jestem na nią wściekły za to wyjście tak o... bo tak - mruknął. - Nie ma potrzeby żeby było ci przykro, bo ona nawet nie pomyślała o tych, których zostawia za sobą. Nie myślała tymi kategoriami - wzruszył ramionami, po czym na moment zamilkł. Nie sądził, żeby dalsza dyskusja w tym temacie miała sens. Bez winowajczyni... albo ich obojga, nie było co roztrząsać sprawy. - Po prostu każde z nas ma nieco inny ładunek emocjonalny - stwierdził krótko. - Ja wiem, że ona robi takie głupoty nagminnie, wyłączając myślenie, ty patrzysz na to od innej strony - wzruszył ramionami. - A czy są żywi... - pokręcił głową. - Akurat o to się nie martwię. Są - powiedział i posłał jej lekki uśmiech. - To po prostu się czuje. Nie tak łatwo jest ich zabić - mruknął jeszcze, po czym dokończył swój żurek i spojrzał na muzyka raz jeszcze. - Szczęśliwej historii miłosnej trzeba dopomóc - powiedział spokojnie, spoglądając na Klarę. - Wisisz mi taniec - wskazał całkowicie wolny parkiet dłonią. - To zapraszam - wstał z miejsca wyciągając do niej dłoń.
Ryu
— To prawda. Ta różnorodność jest niesamowita. Każda kultura jest wyjątkowa i warta odkrycia na możliwe dla kogoś sposoby. Pozwala to lepiej zrozumieć świat i osobiście uważam, że jeśli łatwiej nam pojąć czyjąś perspektywę, łatwiej nam o dobroć względem kogoś innego. Izolacja jest niezwykle smutna — odpowiedział Klarze.
OdpowiedzUsuńWrócił jeszcze raz na chwilę wzrokiem do nieba, które przybierało teraz całą paletę ciepłych barw. Dalej nie mógł wyjść z zaskoczenia, że nikt jeszcze nigdy nie pomyśleć, aby nie porównać jej oczu do ciepłego, zachodzącego słońca - zwłaszcza, gdy z samych oczu Klary biło takie ciepło i dobro - można było odnieść wrażenie, że sama rozgrzewa strapioną duszę swoim spojrzeniem. Wrócił do niej wzrokiem z delikatnym uśmiechem na ustach.
— W takim razie mogę się cieszyć, że powiedziałem to pierwszy — zażartował. — Masz bardzo piękne oczy. Ciepłe, czułe, krzepiące serce, właśnie jak zachodzące słońce. Do tego z nutą romantyzmu i tajemniczości — dodał jeszcze na temat jej oczu.
Odprowadził Klarę pod sam dom. Resztę drogę spędzili raczej w ciszy. Był zażenowany tym jak na wiele sobie przy niej pozwalał jeśli chodziło o bezczelne komplementy. Nie chciał bardziej zapeszać atmosfery. Ukłonił się na pożegnanie, biorąc jej dłoń, aby przyłożyć jej dłoń do swojego czoła. Odsunął się od niej na koniec z uśmiechem.
— Bardzo dziękuję Ci za ten dzień. Będę trzymał go w sercu za wszystko co dzisiaj zrobiłaś — powiedział jeszcze przed ostatnim pożegnaniem.
Nylian
Nie dodawał już nic więcej do dyskusji o Akane czy Gava. Wiedział, że uczucie do chłopaka było wielkie. Podejrzewał, że nadal jest i obawiał się, że An mogła zrobić parę głupstw. Nie było jednak po co gdybać. Póki jej nie spotka i nie zapyta to nie zamierzał zajmować się głupimi teoriami. Było przecież tyle innych rzeczy do zrobienia. Na przykład tańczenie z tą niezwykle romantyczną osobą. Zaprowadził ją więc na parkiet i ukłonił się jej, sięgając po jej dłoń, by ucałować jej wierzch.
OdpowiedzUsuń- Nie wiem jak jest tu w Mathyr, ale u nas to wyraz szacunku do drugiej osoby - przyciągnął ją zaraz delikatnie do siebie, nie przesadzając w czułościach i zaczął prowadzić w spokojnym tańcu, bo grajek jakby czytał w myślach Klary. Zapodał dość spokojną, wolną melodię. - Takie wolne podobają mi się jeszcze bardziej - spojrzał jej prosto w oczy i uśmiechnął się lekko. - Masz piękne oczy, wiesz?
Ryu
Posłał w jej stronę rozbrajający uśmiech.
OdpowiedzUsuń- Lubię - zgodził się z nią. - Lubię przytulać i być przytulanym. Lubię się droczyć i lubię dawać pstryczki w nos - potwierdził, po czym pokręcił lekko głową. - Tańczyłem jedynie z tobą i Darcy i chwilę z Akane - wymienił je obie. - A potem... dałem pokaz tego jak nie powinno się występować na scenie - pokiwał głową. - Obserwowałem zaręczyny mojego przyjaciela... brata wręcz i... tyle - rzucił lekkim tonem. - Tych ramion wcale nie było tak wiele - powiedział spokojnie. Nie widział nic złego w tym, że chwilę pobrykał sobie na parkiecie. Przecież byli tam po to, żeby dobrze się bawić. - Ty za to spędziłaś większość czasu z pewnym elfem, robiąc do niego maślane oczka - delikatnie pogłaskał ją palcem po nosie. - Uwielbiam te twoje rumieńce - stwierdził, kiedy dziewczyna znów je zyskała i zacisnął mocno usta kiedy wspomniała o jego oku. Bardzo starał się nie roześmiać, ale było to trudniejsze niż myślał. - Przepraszam - parsknął śmiechem. - Zapewniam cię, że mój pusty oczodół jest równie seksowny co to jedno, które teraz na ciebie patrzy - rzucił śmiejąc się cicho i przyciągając ją do siebie na moment mocno by objąć lekko. - Nic się nie stało. Dajesz radę - zapewnił, znów zwiększając trochę dystans. - Ale nad komplementami to jeszcze poćwicz... bo uhm... nie zezłość się, ale liczyłem na coś więcej... - przyznał, patrząc na nią poważnie. - Coś jak... twa rumiana burza, którą potargał wiatr jest pełna, oraz rozmarzone oczy sprawiają, że zatapiam się w twym licu. Wciągasz mnie i nie chcesz puścić - szepnął. - Gdzie te twoje cudowne porównania i metafory?
Ryu
Przez chwilę chciał zaprzeczyć temu nie zauważaniu swoich przytulanek, ale może faktycznie tak było. Zmarszczył lekko brwi.
OdpowiedzUsuń- No dobra, masz rację - skapitulował w końcu. - Nie zauważam, jest to naturalne - zgodził się z nią. - Ale co w tym złego? - spojrzał po niej. - Po prostu lubię przytulać i być przytulanym - uśmiechnął się do niej delikatnie. Tak właśnie było. Lubił przytulanie. Może faktycznie robił to zbyt nagminnie. Może chciał sobie odbić te lata, kiedy w ogóle przytulania nie było? Nie wiedział, ale akurat tej cechy nie zamierzał w sobie zmieniać.
- Tak, ale nie musisz tylko patrzeć - zauważył cicho. - Jeśli ten elf ci się podoba to po prostu mu to powiedz - szepnął. - Jestem pewien, że gdy tylko to usłyszy to będzie w samych skowronkach - uśmiechnął się nieco, choć rozumiał jej obawy. - Sto lat to szmat czasu - zgodził się z nią. Nie do końca był w stanie to sobie wyobrazić, chociaż wiedział, że wielu Argarczyków prowadziło dłuższy tryb życia. Mimo to nie do końca był w stanie pojąć jak można tyle żyć. Jak nie jest smutno, kiedy ktoś z naszych znajomych umiera ze starości. Jak można tyle pamiętać... i czy można tyle pamiętać. Było wiele niewiadomych. Niby wiedział, że mózg aż tylu wspomnień nie przyswaja, ale mimo to... te retoryczne pytania pojawiały się w jego głowie. Zaśmiał się cicho na poprawienie jego wątpliwie romantycznego komplementu.- Racja, ale ja nie jestem dobry w takich romantycznych komentarzach - powiedział wzdychając lekko. - Mogę ci powiedzieć, że uwielbiam twój uśmiech, albo te twoje piegi. Że buzia mi się śmieje, jak słucham twojej paplaniny, chociaż czasem trudno się mi w niej połapać. Że jesteś niezwykle uroczą istotą w tym dobrym tego znaczeniu słowa. Ciepłą, kochaną i mającą wielkie serduszko - okręcił ją delikatnie i teraz objął od tyłu, dłońmi obejmując ją w pasie, a brodę kładąc jej na ramieniu. - Moje komplementy są po prostu zwykłe. Może nawet zbyt oklepane dla ciebie - szepnął, po czym pokiwał głową.
- Mhm a skąd będziesz wiedziała, że ten ktoś jest wyjątkowy? Skąd będziesz to wiedziała? - zapytał jej. - Jeśli nie spróbujesz to się nie dowiesz... - szepnął jeszcze.
Ryu
Pokręcił lekko głową.
OdpowiedzUsuń- Nie, aż tak dobrze to ze mną nie jest - zaśmiał się cicho. - Ja próbuję takiej dziewczynie pokazać, że mi się podoba - przyznał szczerze, a kiedy stwierdziła, że ona nie jest pewna czy elf jej się aż tak podoba, pokiwał lekko głową. Rozumiał to. - Nie wiem - rzucił spokojnie. - Myślę, że lepiej jest się najpierw dobrze poznać, a potem decydować na taki krok - stwierdził spokojnie i uśmiechnął się. Tak, w książkach czy filmach (w jego wypadku w tym drugim xD) było wszystko łatwiejsze. Lepiej wyglądało i nie było żadnych niepotrzebnych nieprzyjemności czy niedopowiedzeń. Odchrząknął. - Podobasz mi się - wypalił nagle, bo skoro już tak szczerze sobie rozmawiali to przecież mógł jej to otwarcie powiedzieć. Nieco się przy tym zarumienił, bo tak po prawdzie to trudno było coś takiego powiedzieć. - Lubię z tobą spędzać czas i chciałbym poznać cię lepiej - dodał po krótkiej chwili, jakby czując że jego wyznanie wymagało nieco więcej. - Podoba mi się w tobie twoja dobroć i łagodność. Lubię z tobą rozmawiać - zagryzł delikatnie wargę, trzymając ją lekko w swych ramionach. - Mówisz, że w tym świecie wyjątkowość nie ma znaczenia... - mruknął. - Że tu jest inaczej, ale wiesz? Wasze schadzki to takie nasze chodzenie ze sobą - stwierdził cicho. - Może działają na nieco innych zasadach, ale dalej jest to podobne. Dla wielu miłość to bujda, ale nie dla wszystkich - okręcił ją znowu, wypuszczając z ramion i kiedy melodia ucichła, ukłonił się jej. - Dziękuję za taniec - uśmiechnął się do niej lekko. - Statusu dużego nie mam, a nad majątkiem pracuję - puścił do niej oczko, zapraszając z powrotem do stolika.
Ryu
Uśmiechnął się lekko kiedy wspomniała o Darcy i pokręcił lekko głową. Faktycznie ostatnio pozwalał sobie na więcej gdy chodziło o dziewczyny, ale mógł sobie na to pozwolić. Był wolny, testował, sprawdzał i dobrze się przy tym czuł, nie przekraczając pewnych granic. Wzruszył tylko ramionami i zaraz pokiwał lekko głową.- Owszem, uczymy się siebie całe życie, ale żeby wejść głębiej w jakąś relację, uważam że powinno się chociaż trochę lepiej siebie znać. Wskakiwanie w nieznane jest przerażające. Może i ekscytujące, ale... - zastanowił się chwilę. - ...ale można kogoś mocno skrzywdzić jeśli chociaż trochę pewności nie będzie - skończył. Zaśmiał się cicho kiedy wspomniała o ćwiczeniach. - Nie, nie ćwiczę - powiedział, gdy udało mu się uspokoić. - Tony to wyjątkowy egzemplarz... ja nie lubię tak ćwiczyć - rzucił spokojnie. - Mówię to co mi w duszy aktualnie gra - wyszczerzył się do niej. Doprowadził ją do stolika, kiedy pojawił się posłaniec z Argaru. - Cześć - przywitał się z nim, zerkając na list, który Klara otrzymała od Nyliana. Jej reakcja była niezwykle urocza, ale jego delikatnie zakuło przez nią serducho. Nie mniej wiedział, że Klara żywi ciepłe uczucia do elfa. Nie tylko jemu podobała się ta dziewczyna. Cóż, nie zamierzał teraz się tym martwić.
OdpowiedzUsuń- Nie ma sprawy - uśmiechnął się do niej przyjaźniej i pokiwał lekko głową. - Dobrze, bo zamierzam dać ci się poznać - pokazał jej język zamawiając im jeszcze jedną herbatę. - Ściemnia się już, a raczej nie zapowiada się na to, by deszcz przestał padać. Może tu przenocujemy? - zaproponował. - A rano ruszymy dalej i pokonamy dłuższy odcinek - skinął lekko głową.
Ryu
Nie mógł powiedzieć by spał zbyt dobrze. Decyzja by powiedzieć dziewczynie, z którą miał spędzić kolejne kilka...naście dni, że ta mu się podoba, nie była najlepszą w jego życiu. No zwariował. Zdecydowanie zwariował. Na dodatek ten przeklęty Nylian. Liścików mu się zachciało. Jeszcze znając życia wierszowanego. Nie żeby miał coś przeciwko elfowi... ale no mógłby nie przeginać. Dmuchnął sobie w grzywkę. Jak on niby miał jej teraz specjalnie w oczy spoglądać? Nie był pewien. Może powinien się wycofać? Zrobić znów krok w tył? No dobra, ale o ile Klara odetchnie to on sam już nie. Nie, to nie był dobry sposób. Te wszystkie myśli nieco go zmęczyły i w końcu padł, choć obudził się przed świtem, a nie mogąc dłużej spać poszedł na krótką przebieżkę. Dobry trening nie był zły. Wracając zastał Klarę przed gospodą.
OdpowiedzUsuń- Hej śpiąca królewno - uśmiechnął się do niej, siadając naprzeciw niej. - Co dobrego piszesz? - zainteresował się.
Ryu
Czasami zdawał się zapominać, że Mathyrczycy nie znali tych samych baśni co oni. Pokiwał lekko głową.
OdpowiedzUsuń- To ktoś kto lubi sobie pospać - wyjaśnił. - Lub... utonąć w myślach i nie rejestrować tego co dzieje się wokół - dodał, po czym potrząsnął lekko głową. - Mi chodziło o to pierwsze - wyjaśnił, bo właśnie i na niego spadła realizacja błędu jaki popełnił. Na moment spalił buraka i odwrócił od niej wzrok, by nabrać głębokiego oddechu. - Choć to drugie znaczenie przy tobie nabiera sensu... większego - przyznał. Jej zapatrzone przed siebie spojrzenie i kajecik w dłoniach. Uśmiechnął się tylko na wspomnienie jej zamyślonej buzi. Wsłuchał się w jej głos, spoglądając na strumień i próbując zobrazować sobie te jej słowa.
- Mhm i jaką prawdę ci powiedział? - zapytał jej cicho, powoli wracając do niej spojrzeniem. - Nic specjalnego? - spojrzał po niej. - Okay... - odchrząknął. - No skoro potrafisz lepiej - rzucił kręcąc przy tym lekko głową. - Moim zdaniem to było dobre, głębokie i skłania do myślenia... a jednocześnie nie idzie się oprzeć wrażeniu, że te słowa dotyczą ciebie i twych własnych kłębiących się w głowie myśli - szepnął.
Ryu
Pokręcił lekko głową.
OdpowiedzUsuń- Daleko mi do śpiącego królewicza - rzucił spokojnie. - Chociaż czasem mi się to zdarza - dodał. Ideałem nie był. Czasami po prostu zmęczenie robiło swoje i spał dłużej niż tego chciał. - Tu i tam - odpowiedział na jej pytanie. - Poszedłem pobiegać - wyjaśnił. - Żeby oczyścić głowę z myśli... - przyznał jeszcze cicho. Ona miała swój sposób na myśli, on ciągle szukał swojego, a wysiłek fizyczny póki co najlepiej się do tego nadawał. Skinął głową, gdy wspomniała o swoim wierszu. - Potrafisz, potrafisz - pochylił się w jej stronę obserwując uważnie te jej tęczówki. - Tylko tego nie chcesz zobaczyć - uśmiechnął się i ponownie pokiwał głową. - No pewnie. Nawet takiego głupka jakim jest - poinformował ją i skrzywił się nieco na jej kolejne słowa. - To może niektóre takie są? - zaproponował, wstając z miejsca i podając jej dłoń by i ona wstała. - Może niektóre są płytkie, dziecinne i naiwne? - rzucił spokojnie, patrząc po niej poważnie. - Ale nie wszystkie - pokręcił głową. - Nie wszystkie - zapewnił ją. - Poza tym co w tym złego, że czasem jesteśmy naiwni i dziecinni? Bez tych dwóch cech... - wzruszył ramionami. - Bylibyśmy po prostu smutni - westchnął. - Jemu śniadanie tutaj i ruszamy - rzucił swobodnie. - Dziś sami sobie złowimy lub upolujemy kolację - wyszczerzył się do niej.
Ryu
- Lubię poranne wstawanie - stwierdził i wzruszył ramionami. - Ale dzisiaj niezbyt dobrze spałem - przyznał szczerze. Przecież nie będzie ukrywał, że wszystko było w porządku, kiedy faktycznie miał całkiem niezły mętlik w głowie. Musiało to też się odbić na jego własnym obliczu. Kiedy rzuciła tym swoim spostrzeżeniem, zastanowił się nad nim przez krótką chwilę. Coś w tym mogło być. Oczywiście nie wszystkich Argarczyków można było pod to podpisać, ale faktycznie spora ich ilość, a przynajmniej spora ilość ich znajomych, uderzała w ruch.
OdpowiedzUsuń- To prawda - zgodził się z nią. - Może dlatego, że jesteśmy tacy narwani na co dzień - zaproponował. - Oj w niektórych sprawach jestem - zapewnił ją z delikatnym uśmiechem na twarzy. - W niektórych sprawach jestem - pokiwał lekko głową. Uśmiechnął się szerzej na tę drobną czułość, którą go obdarzyła i wstał z miejsca, by pokiwać głową. Skoro kuchnia była otwarta to trzeba było do niej ruszyć. Kiedy na niego spojrzała dość niepewnie, zbliżył się do niej i delikatnie objął ją ramieniem.- No to się nauczysz - uśmiechnął się do niej szeroko. - Nauczę cię - zapewnił spokojnie. - Zaczniemy od ryb, a potem za jakiś czas dojdziemy do polowania - puścił do niej oczko. - Nauczysz się.
Ryu
Zacisnął lekko wargi, gdy wspomniała o poprzednim wieczorze.
OdpowiedzUsuń- Wczoraj mówiłem poważnie - wyprzedził ją i zatrzymał się, żeby spojrzeć w jej oczy. - Podobasz mi się nie tylko fizycznie - oznajmił spokojnie. Nie spodobało mu się to, że dziewczyna próbuje prześlizgnąć się po temacie. Zdeptać jego uczucia w zarodku. Zagryzł lekko wargę. - Rozumiem, jeśli u ciebie tego samego nie ma - dodał po chwili, biorąc głęboki oddech. - Ale proszę cię tylko, żebyś nie uważała tego co ci powiedziałem za żart - dodał jeszcze cicho. - Oczywiście ma prawo ci się podobać ktoś inny, jak najbardziej - pokiwał głową. - Twoje serce jest tylko twoje, ale ja i tak będę próbował do ciebie dotrzeć - zapewnił ją spokojnie. - Proszę cię tylko o to, żebyś nie deptała moich uczuć, jakby były nieważne. Jakby się nie liczyły - dodał, starając się mówić spokojnie, choć głos był przepełniony emocjami. - Bo to najgorsze co możesz zrobić - wymamrotał, po czym odetchnął głęboko, kilka razy zanim się w sobie zebrał. - A co do polowania, rozumiem - uśmiechnął się nikle. - W takim razie ja zapewnię nam jedzonko, a ty.... nam je przyrządzisz - wyszczerzył się do niej otwierając przed nią drzwi gospody i przepuszczając ją przodem.
Ryu
Pokręcił lekko głową.
OdpowiedzUsuń- Nie myślę o Akane... - mruknął. - To znaczy nie przestałem jej kochać - wzruszył ramionami. Nie był pewien czy w ogóle jest to możliwe. - Ale nie myślę już o niej w takich kategoriach - wzruszył lekko ramionami. - Ona kocha kogo innego. Wyraziła się jasno, mówiąc, że do mnie nigdy nie czuła takich uczuć - mruknął jeszcze, bo to akurat dalej bolało. To, że potrafiła go tak podeptać zwykłymi słowami. Dlatego teraz wolał zaznaczać to i owo. - A Darcy... - zastanowił się i wzruszył lekko ramionami. - Darcy to świetna dziewczyna - zgodził się z nią. - Świetnie się z nią spędza czas - dodał jeszcze. - Ale o niej w tej chwili też tak nie myślę - uśmiechnął się lekko. Darcy nie potrzebowała faceta. Darcy potrzebowała przyjaciół. Potrzebowała kogoś kto przełamie jej strach. Kogoś, kogo sama z siebie pokocha. Nie na siłę, tak po prostu. A on nie był pewien czy w ogóle byłby w stanie podołać temu wyzwaniu ani, przede wszystkim, czy chciałby czegoś takiego doświadczyć. Bardzo lubił z nią przebywać czy się droczyć, ale... pokręcił lekko głową. Nie był pewien czy chciałby patrzeć na nią w ten konkretny sposób.
- Rozumiem - powiedział w końcu czując, że może i lekko się wygłupił teraz tymi wyjaśnieniami. - Nie czuj się niekomfortowo - poprosił. - Po prostu... wiesz ja wcześniej czekałem za długo na odpowiedni moment - stwierdził krótko. - I nie chcę popełniać tego samego błędu... nawet jeśli miałbym tysiąc razy odbić się od ściany - uśmiechnął się do niej szczerze, po czym poczochrał ją po włosach. - Po prostu cię lubię i będę ci o tym przypominał - rzucił wesoło, prosząc o jajecznicę na boczku i pyszną herbatę. - Tutejsza jajecznica jest przepyszna - poinformował ją. - Mają jeszcze dobre grzanki... - wskazał drugą pozycją i uniósł kciuki w górę, kiedy przystała na układ z przyrządzaniem jedzenia. - Brzmi jak całkiem sensowny plan.
Ryu
- To mamy pewien konflikt interesów - Ryu uśmiechnął się do niej nieco zadziornie i ponownie sięgnął do jej włosów. - Bo ja uwielbiam ci je mierzwić - pokazał jej język, tym razem tylko zakładając niesforny kosmyk za jej ucho. - Miło mi - rzucił, kiedy i ona go skomplementowała, po czym zabrał się za jedzenie i pokiwał lekko głową.
OdpowiedzUsuń- To całkiem niezły plan - zgodził się z nią, po czym wyciągnął z kieszeni mapę i udał, że studiuje ją poważnie. - W takim wypadku, będziemy musieli odrobinę nadrobić drogi i stracimy trochę czasu... - westchnął udając wyraźne zawiedzenie w tym temacie. - Przecież nie możemy cię pozbawić przyjemności chodzenia do gospody każdego dnia - puścił do niej oczko i zaśmiał się cicho. - Dzisiaj podjedziemy sobie do kolejnej większej miejscowości wozem - wskazał odpowiednią trasę, a potem pójdziemy pieszo i na kolację dotrzemy do świetnego miejsca - wyszczerzył się do niej. - To taka mała gospoda, ale z cudownie rodzinnym klimatem i niesamowitym jedzeniem - powiedział, znów upijając trochę swojej herbaty. - Muszę częściej z tobą podróżować... przynajmniej będę to robił z pełnym brzuchem...
Ryu
- Bo całkiem poważne życie, Klaro, byłoby niesamowicie nudne - odparł z delikatnym uśmiechem na twarzy. Nie do końca co prawda rozumiał co dziewczyna miała na myśli, mówiąc że ciężko jest go brać na poważnie, ale na tę chwilę nie czuł potrzeby by to z nią wyjaśniać. Roześmiał się serdecznie na jej kolejne dąsy i pokiwał przy tym lekko głową zerkając na nią tylko ukradkiem.
OdpowiedzUsuń- Nie z samej ciebie. Z sytuacji - poprawił ją, bo przecież absolutnie nie zamierzał się nabijać z Klary. Nie mógł tylko poradzić nic na to, że dziewczyna tak po prostu dawała mu tyle okazji do takiego stanu rzeczy. Dlatego, kiedy sama weszła na ton żartobliwy udając obruszenie, aż popatrzył na nią z zaskoczeniem i ponownie parsknął śmiechem. - Dobrze, dobrze - zgodził się z nią. - Nie przyjdę wówczas z zażaleniem - obiecał śmiejąc się jeszcze pod nosem. - Co najwyżej wystosuję ci całą listę argumentów za to, abyś... poszła tym razem moimi śladami i pomogła mi stracić to co przybrałem - rzucił lekko wcinając po chwili trochę jajecznicy, a kiedy skończył, po prostu poczekał aż i ona to zrobi.
- To co? Ruszamy? - zapytał jej swobodnie. - Wóz wyjeżdża stąd za jakieś pół godziny. Idealnie aby się przepakować i ruszyć w stronę jego postoju - stwierdził spokojnie.
Ryu
On sam nie miał ze sobą zbyt wiele. Wystarczyła więc chwila, aby wrócił do niej ze swoją torbą i już zaraz ruszyć w stronę postoju powozów. Na jej pytanie zawahał się nieco. Nie był do końca pewien jak to wszystko mógłby jej wyjaśnić.
OdpowiedzUsuń- Tak jak wy... korzystaliśmy z koni, choć w naszym przypadku to robiło się bardziej dla rozrywki - zaczął spokojnie. - Mieliśmy pojazdy, które potrafiły przewieźć wiele ludzi na raz. Autobusy... to coś jak nowoczesny powóz. Jeździły po mieście. Miały swoje przystanki, zabierały ludzi z jednego miejsca do drugiego. Napędzane były mechanicznie... - zaczął czując że powoli zaczyna się wkopywać. - Były zrobione z metalu... jak hm jak zbroje rycerzy. Z takiego materiału - skinął sobie głową. - Ale mechanizm który miały w sobie był skomplikowany. Musiały pić specjalną ciecz, dzięki której mogły się poruszać. Były też samochody... - przystanął na miejscu zbiórki i wziął w dłoń patyk, żeby jej to w piasku narysować. - On były stworzone dla rodzin. Pięć osób w nie wchodziło, czasem więcej - mruknął. - I pociągi... - znów przykucnął aby jeden narysować. - One jeździły po specjalnie wyznaczonych miejscach, po torach - uśmiechnął się, uznając że chyba odpuści sobie samoloty, bo przecież Klara mu padnie, a on nie będzie wiedział jak to wszystko opisać, pokazać. - Hm... a może ja ci to wszystko pokażę? - zaproponował po chwili, kiedy wsiedli już do powozu. Tłumu nie było jakiegoś wielkiego. Ot jeszcze dwoje innych ludzi, starsze małżeństwo. - Ale później... jak wyjdziemy stąd - rzucił cicho, spoglądając za okno. - Wiesz, dla mnie jazda pojazdem też jest ekscytująca - przyznał ze śmiechem. - Wiesz, że chyba nigdy takim nie jechałem? - stwierdził po krótkiej chwili milczenia, po czym wbiło go w siedzenie, kiedy powóz ruszył. No nieźle. Zawsze to chociaż trochę szybsza podróż. Przymknął na moment oczy. Miał nadzieję, że nie okaże się nagle że posiada chorobę lokomocyjną. To by dopiero było.
Po dobrych 3 godzinach jazdy, gdzieś w lesie, powóz zatrzymał się. Chłopak zmarszczył lekko brwi, wyglądając na zewnątrz. Polszańscy oddział wojaków rozmawiał o czymś z woźnicą, a ten kiwał przy tym głową dość nerwowo. W końcu padły słowa, że czas przeszukać powóz. Ryu wypuścił ze świstem powietrze i spojrzał po Klarze. Naprawdę? Chyba przynosił jej pecha. Kolejne problemy na drodze w jego towarzystwie. Miał tylko nadzieję, że tym razem nie chodzi o niego, ale Polszanie to nigdy nie był dobry znak.
Ryu
Ryu odpowiadał jej tym samym. Dzielił się opowiastkami ze swojego życia, skupiając głównie na tych nieco bardziej rodzinnych. O dziwo, co sam musiał zauważyć, było ich całkiem sporo. Kiedy przysnęła, opierając głowę na jego ramieniu, uśmiechnął się delikatnie i poprawił tak by było jej wygodniej, samemu obserwując krajobraz. Polszańscy żołnierze i jemu się nie podobali, więc gdy tylko się do niego przysunęła, objął ją mocniej ramieniem.
OdpowiedzUsuń- Nic ci nie będzie - obiecał jej cicho, kiedy drzwi powozu zostały otwarte. Skrzyżował wzrok z wojakami. Nie robił żadnych podejrzanych ruchów, starając się zachować spokój. Starsze małżeństwo za to drżało delikatnie. Wieści z frontu były niepokojące.- Rekwirujemy ten pojazd. Będą państwo zmuszeni go opuścić - powiedział chłodno jeden z mężczyzn.
- Ależ tak nie można - starsza pani skuliła się na swoim miejscu.
- Ja nie dam rady dotrzeć do pobliskiego miasteczka... - dodała cicho, patrząc na uzbrojonych po pas.
- To już nie nasz problem - warknął Polszanin poganiając ich, by wysiedli. Ryu nie oponował, złapał Klarę za rękę i pomógł jej wysiąść, by zaraz pomóc i schorowanej staruszce. Kobieta ledwie co trzymała się na nogach, a jej mąż zdawał się być przerażony całą sytuacją. Chłopak popatrzył po Klarze.
- Będziesz bardzo zła, jeśli... zmienimy trochę nasz dzisiejszy cel? - zapytał jej cicho. No przecież nie zostawi tej pary w potrzebie, kiedy ewidentnie nie mieli zbyt wielkich szans na przeżycie w lesie.
Ryu
Chłopak uśmiechnął się do niej lekko i złapał torby starszego państwa, przerzucając sobie część ich przez plecy.
OdpowiedzUsuń- Oczywiście, że pomożemy - zgodził się z nią, by uśmiechnąć się łagodnie do małżeństwa. - Odprowadzimy państwa do pobliskiego miasteczka - powiedział spokojnie, na moment odkładając tobołki, by pokazać na mapie, gdzie mniej więcej się znajdują i gdzie wylądują. - To będzie długa podróż, ale... spokojnie, proszę tylko mówić a będziemy robić odpoczynki - zapewnił zaraz, a kobieta spojrzała po nim i po Klarze wdzięcznym spojrzeniem.
- Nie chcielibyśmy was kłopotać - powiedziała cicho.
- To żaden kłopot - zapewnił ją szybko Ryu i objął Klarę ramieniem. - Moja... - spojrzał po Klarze. - ...żona i ja - uśmiechnął się do klary zawadiacko. - ...uwielbiamy przygodę - rzucił. - A pomoc państwu to będzie czysta przyjemność.
Ryu
Chłopak odpowiedział zawadiackim uśmiechem i tylko delikatnie przytulił do siebie Klarę.- Kocham ją nad życie - ucałował ją delikatnie w czółko, po czym puścił dziewczynę i uśmiechnął się do niej na wieść o zarażeniu jej przygodami. - Schlebiasz mi... ale muszę tu coś wyjaśnić - pozwolił Klarze asekurować staruszkę, samemu idąc tuż obok jej milczącego męża, w razie gdyby ten również potrzebował pomocy. - Może i ja zaraziłem cię przygodami, ale dzięki tobie... - wskazał na dziewczynę i posłał jej uroczy uśmiech. - ...te przygody stały się znacznie bardziej barwne - zapewnił śmiejąc się pod nosem. - Moja żona potrafi czarować swymi opowieściami - wyjaśnił starszemu małżeństwu. - Potrafi z najnudniejszego popołudnia stworzyć opowieść życia.
OdpowiedzUsuńRyu
- Ja? A skąd - pokręcił lekko głową. - Do twoich opowieści się nie umywam - rzucił wesoło, na co staruszka uśmiechnęła się delikatnie.
OdpowiedzUsuń- Opowiedz dziecko, jak zaczęła się wasza historia - spojrzała po Klarze, zaraz też wyciągając ze swojego kosza dwie bułeczki, którymi obdarowała Klarę i Ryu. - Świeżo wypiekane - powiedziała z uśmiechem na twarzy. - Ralph i ja... zostaliśmy małżeństwem 50 lat temu - wyjaśniła zaraz. - Dorobiliśmy się 5-ciorga dzieci i teraz mamy wspaniałe wnuki. Och a ja... kocham mojego Ralphiego nad życie - uśmiechnęła się rozmarzona. - Cóż to była za fiesta...
- Fiesta jak fiesta... Mirabella po fieście dała mi niezapomniany wieczór. Nigdy nie sądziłem że ktoś może być aż tak wyjątkowy w łóżku. Tak wyjątkowo kochać - dodał.
- Och Ralphie... - kobieta zarumieniła się i uśmiechnęła do niego. - Mam nadzieję, że i wasza historia jest równie urocza.
Ryu xD
Sam słuchał z zainteresowaniem. Mimo wszystko miło było posłuchać o tych przeżyciach i miłości tych dwoje. Pokiwał głową na pytanie Klary, a Ralph uśmiechnął się do niej delikatnie.
OdpowiedzUsuń- Ależ panienko, takich rzeczy to nie wolno nawet zapomnieć! - powiedział, a Mirabella potwierdziła mu, przystając by ucałować go w policzek.
- Och, naprawdę? Ależ szkoda... - stwierdziła na słowa Klary, po czym spiorunowała wzrokiem Ryu. - Co też ci po głowie chodziło, by takie plotki rozsiewać, młody człowieku?
- Bardzo przepraszam - odparł chłopak, po czym zerknął na Klarę. - Ale moja koleżanka niezwykle mi się podoba, a wielokrotnie zaznaczała mi, że dama nie powinna podróżować tak daleko z jakimś tam po prostu chłopakiem, bo to nie przystoi. Nie chciałem więc, by państwo źle o niej myśleli - wyjaśnił spokojnie i spojrzał po Klarze z czułością w spojrzeniu. - Poza tym tę moją koleżankę - zaznaczył znów. - ...trzeba rozruszać od czasu do czasu.
Ryu
- Tylko, że ja nie tylko robię to ponieważ obiecałem twoim rodzicom - odparł cicho, po czym spojrzał jej w te jej zawstydzone oblicze. Uśmiechnął się delikatnie. - Po prostu lubię z tobą przebywać, Klaro - powiedział prawdę, a Mirabella zaśmiała się cicho popychając go lekko do Klary i robiąc dwa kroki w tył.
OdpowiedzUsuń- Porozmawiajcie sobie - stwierdziła spokojnie, sama zajmując się swoim mężem i wspominaniem starych dobrych czasów. Ryu wsunął dłonie w kieszenie swych spodni.
- Nie chciałem cię dodatkowo zakłopotać - mruknął. - Chociaż może troszkę, bo twoje rumieńce bardzo mi się podobają - dotknął palcem jej policzek i uśmiechnął się delikatnie. - Uznałem, że tak będzie ci łatwiej zachować swą godność. Wiem, jak bardzo martwisz się tym jak cię inni widzą...
Ryu
Ryu złapał ją delikatnie za rękę i przysunął do siebie, by objąć delikatnie.
OdpowiedzUsuń- Tak robić, znaczy jak? - zapytał jej po prostu. - Nie do końca rozumiem twoje zachowanie - powiedział. - Dziś rano próbowałaś mi wmówić, że niczego do ciebie nie czuję.... - zauważył, patrząc jej w oczy i puszczając po chwili, bo czuł że chyba za dużo gestów w jej stronę robi. - Nie zachowuję się inaczej, Klaro. Ty po prostu zaczynasz inaczej odbierać moje gesty i słowa - wyjaśnił, odsuwając się od niej, kiedy znów wspomniała o tym że nie chce i nie powinien się tak zachowywać. Pokiwał lekko głową. - To powiedz mi jak mam się przy tobie zachowywać? - zapytał jej. - Bo jestem w kropce i naprawdę, autentycznie nie wiem.
Ryu
Ryu podrapał się lekko po głowie.
OdpowiedzUsuń- Faktycznie, masz rację. Mogłem ci niczego nie doradzać w sprawie Nyliana - powiedział spokojnie. - Mogłem cię do niego zniechęcać, albo unikać tematu... ale co by to dało - zerknął na nią. - Co by to dało, Klaro? - pokręcił lekko głową i znów nią potrząsnął. - Tak, chcę cię poznać lepiej, ale podobasz mi się nie tylko fizycznie - mruknął. - Podoba mi się to co w tobie widzę, ta twoja łagodność, ta twoja wyobraźnia, to że czasem gubisz się w swoim świecie... - mruknął, bo przecież część tych rzeczy już jej mówił, a ona jakby o tym zapomniała. Nie zrobił w jej stronę żadnego kroku, aby jej nie przestraszyć. - Przepraszam, że jestem pierwszy, który tak ci robi - burknął, teraz jednak robiąc w jej stronę krok, jeden i drugi, nawet gdy obróciła się do niego plecami. Objął ją wówczas mocno, przytulając się do niej. - Jaki? - zapytał jej. - Wredny? Okropny? Czepialski? Przytulaśny? Jaki? - zapytał jej spokojnie. - Szczery? Skomplikowany?
Ryu
- Nie zapominam - odparł spokojnie. - Powiedziałem - zgodził się z nią. - Bo chciałem być z tobą kompletnie szczery - przyznał. - Kocham ją - dodał cicho. - Ale nie chcę ponownie wchodzić w ten związek. Akane, jak już rozmawialiśmy, wyraźnie dała mi do zrozumienia, że mnie nie kocha - uśmiechnął się krzywo. - Miałem sporo czasu na to by oswoić się z tą myślą. Nie jesteś pocieszeniem - westchnął, puszczając ją, kiedy zauważył że jej jego objęcie nie pasuje. - Nie jesteś pocieszeniem, ale o tym będę musiał cię dopiero przekonać - stwierdził spokojnie i skinął głową. Tak, był inny, nie z jej świata. Może i skomplikowany. - Respektuję twoje granice, nie całuję cię... nie namawiam do pójścia ze mną do łóżka - zauważył cicho. - Nie robię tego, bo wiem że to dla ciebie za dużo. Nie przystoi w twoim świecie... ale przytulanie? - spojrzał na nią z miną zbitego psa. - Mogłabyś mi chociaż na przytulanie pozwolić... - bąknął cicho. - Mogłabyś też spróbować respektować trochę moich gestów...
OdpowiedzUsuńRyu
Skinął głową słysząc o tym, że nie jest przekonana. To akurat go nie dziwiło. Po pierwsze dopiero co jej powiedział, że mu się podoba. Po drugie co prawda spędzili ze sobą sporo czasu, ale to wciąż było za mało by poznać się doskonale. Po trzecie nie potrafił dobrze wyjaśnić jak to jest z nim i Akane. W tej chwili szczerze wątpił, by cokolwiek mogło wyjść między nimi, ale nie chciał jej o tym zapewniać, bo nie umiał tego dobrze wyjaśnić.
OdpowiedzUsuń- Rozumiem - zgodził się z nią i uśmiechnął szeroko. - Nie pozostaje mi nic innego, jak cię do tego przekonać - rzucił swobodnie, a na wiadomość o Nylianie, pokiwał lekko głową. - To też rozumiem - przyznał. - I choć nie jest to dla mnie cudowna myśl to przecież twoje życie i twoje decyzje, Klaro - szepnął cicho. - Twoje serce zabije dla tego, którego sama wybierzesz, niezależnie od tego jak Nylian czy ja będziemy się starać. A może wybierzesz jeszcze kogoś innego? - wzruszył ramionami, po czym ponownie posłał jej szeroki uśmiech. - Co nie znaczy, że przestanę ci teraz krew psuć swoją osobą - puścił do niej oczko i westchnął ciężko na to pytanie. - No o to przytulanie... - mruknął zbliżając się do niej. - Co jest złego w takim objęciu? - zapytał jej po prostu. - Lubię przytulać - przyznał bez ogródek.
Ryu
- Tylko jeśli pozwolisz, żeby się zaczęło - odparł spokojnie, spoglądając na nią i uśmiechając się delikatnie. - No ale... - klasnął w dłonie. - Poprzytulam cię wieczorem - rzucił łagodnie i cofnął się, żeby wciąż Mirabellę pod ramię i pomóc jej maszerować. - Mamy jeszcze kawał drogi do przejścia, musimy też znaleźć miejsce na odpoczynek i obiad - pokiwał głową. - Dzisiaj na obiad będzie kuchnia polowa... z niesamowitą mieszanką ziół, specjał mojej mamy - wyszczerzył się do wszystkich. - Zobaczycie jeszcze, że wasze serca zawojuję jedzeniem - rzucił lekkim tonem, trochę odchodząc od spraw uczuciowych, bo w tej chwili musieli jeszcze pamiętać o celu podróży.
OdpowiedzUsuńRyu
Chłopak pokiwał głową w odpowiedzi.
OdpowiedzUsuń- To trzeba zająć się twoją głową, co by jednak rozumnie wybierała co pozwala a czego nie - skomentował jeszcze uśmiechając się szeroko, kiedy wspomniała o możliwym przytulaniu się. Nie zamierzał przeciągać struny. Zamiast tego pokiwał głową na zapewnienia Klary. - Ja również mam nadzieję że nie zawiodę - stwierdził spokojnie.
Trzy godziny później rozstawili prowizoryczne obozowisko, a on zajął się polowaniem. Kiedy udało mu się upolować kilka gorr, przyniósł je wszystkie do obozu i zabrał się za oporządzanie ich, spoglądając od czasu do czasu na Klarę skrobiącą w swoim zeszycie. Nie przeszkadzał jej przez długi czas, aby w końcu jednak zabrać głos.
- Opisujesz tę naszą małą przygodę? - zapytał jej. - Mirabella ma tyle historii, że jednego kajecika na nie nie starczy - zauważył, bo kobieta raczyła ich historiami całą drogę. Głównie tymi śmiesznymi anegdotkami z jej własnego życia. - Też masz takie historie? - zainteresował się. - Bo moje są dość... tragiczne - odchrząknął.
Ryu
Uśmiechnął się pod nosem, widząc jak blednie na twarzy i przeniósł wzrok na resztki zwierząt, które zdołał już wypatroszyć. Niezbyt apetycznie wyglądały, ale przecież jeść coś trzeba było, a mimo że da się przeżyć na samych chwastach to on miał już tego dość. Zdecydowanie szybciej było się najeść właśnie mięsem. Przyznał jej rację w stosunku do samej inspiracji i zaczął spokojnie sprzątać wnętrzności sprzed oczu Klary.
OdpowiedzUsuń- Sama pewnie miałabyś nie jedną ciekawą historię w zanadrzu do opowiedzenia - zauważył. - Na przykład twoja pierwsza samodzielna noc w gospodzie jako jej kierowniczka - rzucił swobodnie. - Jak to wyglądało? Nie bałaś się? - zainteresował się, po czym wstał z miejsca i wyniósł resztki w las, by mogły wrócić do kręgu życia.
- Dziękuję - uśmiechnął się na ten ciekawy komplement z jej strony. - Staram się jak mogę - pokłonił się przed nią, by wrócić do przyprawiania mięska, kiedy tylko umył swe ręce. - Staram się nie dać czarnym myślom i pochmurnemu humorowi - zerknął na nią. -Wyciągać pozytywy z każdej sytuacji... - wzruszył ramionami. - Po fakcie rzecz jasna... jeszcze nie jestem na poziomie wyciągania pozytywów chwilę po zdarzeniu - zaśmiał się cicho. - I chyba nie chcę się na takim poziomie nigdy znaleźć. Wolę mieć czas na odsapnięcie, na przepracowanie żalu i złości... - wzruszył ramionami, patrząc jej prosto w oczy. - Co o tym sądzisz? Jak ty przeżywasz swoje tragedie?
Ryu
Spojrzał po niej uważnie i pokręcił delikatnie głową.
OdpowiedzUsuń- Opowieści o tobie są ciekawsze - powiedział spokojnie, obracając mięso na ogniu. - Bo są okraszone prawdziwymi emocjami i prawdziwymi przeżyciami - uśmiechnął się do niej. - Można dzięki nim poznać cię znacznie lepiej, a jednocześnie... mając twą zdolność do opowiadania... poczuć to wszystko na własnej skórze - wyjaśnił spokojnie, po czym spojrzał na nią, gdy zaczęła opowiadać. Zmarszczył lekko brwi. - No wiesz? I to tyle? - prychnął. - A gdzie szczegóły? Gdzie informacja o tym jak pachniało wnętrze gospody, co się unosiło w powietrzu, czy muzyka grała, a światła świec i lamp naftowych nadawały pomieszczeniu tajemniczy wygląd. A gdzie wieść o klientach, o tym jacy ci się zdawali. Gdzie informacja o twoim małym sukcesie i małej porażce - zapytał robiąc teatralnie zawiedzioną minę. - Przecież to istotne szczegóły każdej opowieści - puścił do niej oczko. Przytaknął jej co do samej reakcji na tragedię i jej sposób przeżywania, po czym uśmiechnął się lekko.
- Mam nadzieję, że nie będziesz musiała żadnej przeżywać... - powiedział cicho, zerkając na nią ukradkiem. - ...a jeśli już jakaś stanie na twej drodze to... uczyni cię tylko silniejszą - dokończył i zbliżył się do niej żeby lekko objąć ją ramieniem. - Co z moimi małymi przytulaskami? - zapytał jej po chwili milczenia.
Ryu
Chłopak uśmiechnął się lekko.
OdpowiedzUsuń- Oczywiście, że mnie to interesuje. Nie pytałem tylko po to, by poznać fakty... chciałem posłuchać jak ty to widziałaś, bo podobno, jak sama stwierdziłaś, czasem trzeba się zatrzymać i coś faktycznie doświadczyć czy przeżyć - zauważył nawiązując do ich rozmowy sprzed dwóch dni (albo jednego). - Chcę spróbować się tego nauczyć, a jak mam to zrobić nie zbierając doświadczeń choćby i takich słownych? - zapytał jej spokojnie, po czym pokiwał głową. No tak, chociaż nie spodobało mu się, że wspomniała o szybkiej śmierci to nie mógł zaprzeczyć. To faktycznie była jedna z niewielu opcji, w których mogła nie przeżyć żadnej tragedii. Spojrzał też na chrust, który wcześniej przyniosła i uniósł wysoko brew.
- To co już przyniosłaś wystarczy - zapewnił ją wstając i idąc tuż za nią. - Ale no może nie chcesz przytulać przy Mirabelli i Ralphie - wysnuł taką teorię. - To pójdę ci towarzyszyć - stwierdził błyskając zębami w odpowiedzi.
Ryu
- Ja? - zamrugał trochę zaskoczony. - Nie wiem czy będę potrafił - przyznał szczerze, słuchając jej słów i obserwując jej całą postać, kiedy to mówiła. Zdawała się na moment przenosić do krainy swych wspomnień. Zdawała się być zupełnie inna, pełna pasji i spokoju. Biła od niej taka wewnętrzna siła, kiedy tak opowiadała o tym co aktualnie czuła. Spojrzał na skwierczące mięso. - To co ci stoi na przeszkodzie? Podbieraj i skub - rzucił z delikatnym uśmiechem na twarzy, po czym zastanowił się nad odpowiedzią. - Matko, mi to trudno tak ubrać w słowa... ty jesteś specjalistką - stwierdził spokojnie. - No ale dobra... słyszę szum wody i szum liści drzew. Słyszę ten ogień i czuję wiatr. Widzę ciebie, a twe lico oświetla ogień. Jesteś niczym piękna pani przy ognisku. Niczym... jakaś łania... łagodna i spokojna. Czuję od ciebie ten spokój - skomentował. - I lekkie poddenerwowanie... i zmieszanie... i ... cholera sam nie wiem co myślę, moje myśli uciekają, skąpane w blasku ognia i podtopione szumem wody... - bąknął chowając twarz w dłoniach. Był w te klocki beznadziejny i sam zaśmiał się cicho zanim wybuchnął gromkim śmiechem. - Coś czarno widzę wypowiadane przeze mnie słowa - otarł łzy wesołości z kącików oczu i zatrzymał się w pół kroku, gdy zaprzeczyła. - Nie no, chrustu jest naprawdę wystarczająco - zapewnił, siadając z powrotem. - No... powinno, ale no... - podrapał się po głowie. - Żeby tak wyszło... to byś musiała dopuścić tę myśl do siebie, a ciebie chyba trochę trzeba zachęcać - zrobił smutną minkę. - A mi smutno jakoś... kiedy nie chcesz mnie lekko przytulić - pociągnął nosem do tego. - Jakoś tak mi smutno, bo nie wiem co robię nie tak... - wymamrotał. - No i... przecież nie chcę nic sprośnego, tylko zwykłe przytulenie - wrócił do ognia i zaczął przekładać nad nim mięso. - Czuję smutek, beznadzieję i bezradność...
OdpowiedzUsuńRyu
Popatrzył po niej zaskoczony tym pytaniem. Dlaczego próbował przypominać w tym ją samą? Może dlatego, że sam nie wiedział jak to inaczej miałoby wyglądać. Wzruszył ramionami nie do końca wiedząc co jej odpowiedzieć w tym temacie.
OdpowiedzUsuń- Nie wiem jak mówić po mojemu - odparł krótko. - Po mojemu to się nie mówi - wzruszył ramionami ponownie przekręcając mięso raz jeszcze. - Przeżywa się w ciszy i niezbyt widocznie - mruknął. - Nie wiem jak jest po mojemu, bo nigdy tego nie robiłem - mruknął tylko. Zmarszczył lekko brwi na jej kolejne słowa. - Może, chociaż jakoś czarno to widzę... w końcu wzbraniasz się przed tym ogromnie - zauważył uśmiechając się do niej delikatnie. - Nie próbuję wzbudzić twojego poczucia winy, mówię tylko jak jest - rzucił śmiejąc się pod nosem. - Może właśnie to jest mój sposób na wyrażenie siebie samego? Mówię ci prawdę. Będzie mi bardzo smutno i już - wyszczerzył się, po czym uchylił przed "ciosem" materiałem, śmiejąc się serdecznie. Za drugim razem pozwolił jej na to by "ściera" go trafiła i popatrzył na nią, mrugając kilkakrotnie i pociągając nosem. - No wiesz? Ale z ciebie paskuda...
Ryu
- No tak, ale to inna sprawa - zauważył spokojnie. - Wtedy mówiłem szczerze, tak no z serca... a teraz próbuję zobaczyć to co ty... zastanowić się i jakoś to pięknie ubrać w słowa - wyjaśnił swoje spostrzeżenia. - No bo ja to bym powiedział, że widzę ognisko, na którym piecze się mięsko. Przyjemnie pachnie i mam nadzieję, że wszystkim będzie smakowało. I że nie mogę się doczekać aż każdy z was go spróbuje - wyjaśnił jej spokojnie. - Ale to zero poezji i finezji... tak prosto z mostu - mruknął. - A to chyba nie tak się zachwyca chwilą, no nie? - spojrzał po niej. - Ty to robisz z taką lekkością, z takim... - zastanowił się chwilę nad doborem słów, a kiedy nie znalazł dobrego, wzruszył ramionami. - ...nie wiem, z takim spokojem, od razu, bez większego namysłu. Pyk, pyk i poezja - mruknął. - A moja poezja to... te lico zaczerwienione i policzki zbryzgane ogniem... - westchnął zasłaniając swe policzki dłońmi, śmiejąc się lekko raz jeszcze.
OdpowiedzUsuń- Panicz się śmieje, bo to śmiech przez zły panienko - puścił do niej oczko, spoglądając na tę jej szmatką. - Ale cios masz w tych rękach - dźgnął ją palcem pod żebra, zanim odsunął dłonie od niej, by przypadkiem za bardzo jej nie speszyć. - To dobrze - pokiwał zaraz lekko głową. - Bardzo dobrze - dodał jeszcze, uznając że w razie wypadku dziewczyna się doskonale obroni.
Ryu
Pokiwał lekko głową zgadzając się z nią w tym temacie. On po prostu nie potrafił jeszcze czegoś takiego robić i czerpał inspirację z jedynej osoby, która akurat mu to wypunktowała i pokazała jak ona o tym opowiada. Pewnie miała rację i w tym, że w końcu zacznie na swój sposób doceniać te chwile, ale na ten moment ciężko mu było to sobie wyobrazić.
OdpowiedzUsuń- Być może - zgodził się z nią. - Ale na razie będę cię kopiował i próbował dostosować do swojego stylu - rzucił jeszcze swobodnie. - Dopiero co zaczynam raczkować w tym temacie... chociaż raczkowanie to wciąż za duże słowo - pokiwał lekko głową i zaśmiał się cicho, kiedy wspomniała o łzach. - A skąd... - zrobił smutną minkę i pociągnął nosem. - Tak mnie tu gnębisz... - wymamrotał. - A mi naprawdę ciężko - zapewnił ją, spoglądając po niej i łapiąc tę jej ścierkę, zanim zdążyła ponownie po nią sięgnąć i pokazał jej język. - No dobra, czas na jedzonko - stwierdził wstając, kiedy się odsunęła i ściągnął mięsko z ognia, by je pokroić na cztery porcje.
Ryu
Zawtórował jej śmiechem i pokiwał głową.
OdpowiedzUsuń- Oj pewnie tak - zgodził się z nią, odchylając się przed jej dłonią i kręcąc głową. Nawet odskoczył od niej ze śmiechem, gdy próbowała swych sił dalej, po czym zrobił przerażoną minę. - O nie... to chyba będę musiał poćwiczyć uniki - wyszczerzył się do niej, gdy tak mu pogroziła z dumnie uniesioną głową. Podszedł o krok i spojrzał jej prosto w oczy. - I w końcu opracuję je do perfekcji, a przecież warto oberwać dla tej sztuki - puścił do niej oczko, wracając do mięsa. Kiedy znów się zbliżyła, już nie zaprotestował. Pozwolił jej na to małe zwycięstwo, rozlewając jeszcze każdemu trochę napojów do kubków.
- Smacznego - powtórzył. - Mam nadzieję, że będzie smakowało - pokiwał lekko głową, by zacząć słuchać historii tego starszego małżeństwa.
Ryu
Połechtała mu ego tym komentarzem. Podziękował jej cicho i sam zabrał się za jedzenie. W końcu wyszło naprawdę znośnie. Ucieszył się, że jednak dostał całkiem niezłą mieszankę ziół od Rei. Pasowała niemal do wszystkiego. Sam słuchał Mirabell i Ralfa z fascynacją. To co opowiadali sprawiało przyjemne ciepło w serduszku. Kiedy już się z nimi pożegnali i dali się zaciągnąć na śniadanie przez Mirabell, która koniecznie chciała mocno podziękować. Po wszystkich uściskach i pożegnaniach, zostali znów sami. Dopiero wtedy odetchnął głęboko.
OdpowiedzUsuń- Bardzo - zgodził się z nią. - Chciałbym na starość być takim właśnie człowiekiem - dodał po chwili zamyślenia, zanim wyciągnął mapę z kieszeni by zilustrować jej dalszą część trasy. - Mocno i nie mocno - zaśmiał się cicho. - Jakiś dzień trasy... w sumie to nawet pół, ale doliczam ewentualne przystanki na zachwycanie się chwilą - puścił do niej oczko. - To co? Ruszamy? - spojrzał po okolicy. - Jak dobrze pójdzie to zdążymy do Dorothei (xD) na festiwal światła - uśmiechnął się. - Słyszałem, że robią przepiękne lampiony i tańce z nimi są cudowne. No i jedzonko pyszne - spojrzał po Klarze. - A że i tak mamy tam nocleg zaplanowany - wyszczerzył się do niej.
Ryu
Pokiwał głową. Też słyszał takie pogłoski. Festiwal był podobno niesamowity, a w obliczu zbliżającej się wojny, mógł być ostatnią okazją przez wiele lat.
OdpowiedzUsuń- Cieszę się, że taki plan ci odpowiada - rzucił wesoło, a kiedy powietrze zaczęło falować, odruchowo wysunął się nieco na przód i pokręcił głową. - Nie ja - powiedział poważnie, gwałtownie rzucając w to dziwne zjawisko sztyletem. Nie było co ryzykować. Nie wiadomo przecież jaka cholera z niego wylezie... no i wylazła. Cholera wielka i okropna. Skrzywił się lekko widząc ją przed nimi. Ulżyło mu, że to nikt z kim musiałby się mierzyć. Jednocześnie ucieszył się z jej widoku, bo przecież nie było wiadomo co się z nią dzieje, a reakcja Klary sprawiła, że wargi mu zadrżały. Anioł? Taa jasne. Musiał mocno się powstrzymywać przed wybuchnięciem śmiechem. Zamiast tego, zrobił krok w tył, by Klara poczuła się nieco bezpieczniej tuż za nim.
- No właśnie... objawienie, duch... - szepnął z udawanym przerażeniem i wyciągnął w stronę Akane dłoń ze sztyletem. - Tłumacz się zmoro piekielna, co zrobiłaś z naszą przyjaciółką?
Ryu
Uśmiechnął się do niej szerzej i wzruszył ramionami.
OdpowiedzUsuń- Co zrobić... jak ty agentem podwójnym jesteś - skomentował jej słowa. Schował swój sztylet na swoje miejsce, po czym ruszył po ten drugi, co by przypadkiem nie przepadł w czeluściach, kiedy już Akane zacznie wyjaśniać. Klara ładnie przejęła pałeczkę, a on tylko przytaknął. Zmarszczył lekko brwi, gdy wspomniała o tym, że nie puściliby jej, gdyby wyjaśniła przed wyjściem.
- Czyli chcesz powiedzieć, że zrobiłaś jakąś głupotę, tak? No bo tylko to w tej chwili przychodzi mi do głowy, gdy mówisz, że byśmy cię nie puścili - odparł spokojnie. - Jasne, chętnie posłuchamy wyjaśnień... zwłaszcza tych dotyczących nowego stylu ubioru - rzucił nieco zgryźliwie. - Ale trochę czas nas goni, więc możemy to robić idąc? - zaproponował, by zerknąć na Klarę. - Wiem, wiem... doceniaj chwilę, zatrzymuj się... ale jak chcemy zdążyć na ten cały festiwal... swoją drogą możesz wpaść na niego z nami - rzucił swobodnie. - To no spokojny spacerek nam też na to pozwoli - pokiwał lekko głową.
Ryu
- Przyganiał kocioł garnkowi - rzucił kręcąc lekko głową, gdy Akane przyszła go przytulić. Przez myśl przeszło mu, że Klara może to opacznie obrać, ale z drugiej strony, nie bardzo pasowało mu teraz nie oddanie przytulasa, więc po prostu lekko objął i dziewczynę. - Przestań, nie robię tego dla ciebie - rzucił z lekkim uśmiechem. - Tylko dla siebie - dodał, patrząc jej prosto w oczy i odsuwając się od Akane, by zerknąć na Klarę.- Ruchliwe opowieści? - uniósł lekko brew podchodząc do niej nieco. - Masz ruchliwe opowieści z Żabą, a mnie nawet nie chcesz lekko objąć? - zamrugał i spąsowiał na moment. - Niewybaczalne - pociągnął lekko nosem, po czym przerzucił swą torbę przez ramię i wskazał dziewczynom drogę ręką, słuchając tego co Akane ma do powiedzenia. Skinął lekko głową na to przyzwyczanie Lartara, na sposoby, na nauki, które chciała u nich pobrać. Na to, że chciała się czegoś o sobie dowiedzieć. To wszystko jak najbardziej miało sens. Skrzywił się nieco na wieść, że Gave tak po prostu poszedł całować inną, ale tu nie mógł z czystym sercem powiedzieć że jej współczuje. W pewnym sensie współczuł, a z drugiej strony, gdzieś w środku odczuł ulgę, że wyszło szydło z worka i Akane uznała iż lepiej się z nim rozstać. Dopiero przy runie posłał jej zawiedzione spojrzenie.- Rozumiem złamane serce, akurat to rozumiem aż nadto - wtrącił się wówczas i wzruszył ramionami. - Ale tego ruchu nie rozumiem - mruknął. - Ty nie pozbyłaś się problemu, tylko od tego uciekłaś - dodał. - A to od czego się ucieka prędzej czy później wróci jak sobie tego nie przepracujesz - szepnął, oddychając głęboko. Słowa o małych sprawiły, że lekko zacisnął pięści. - Akane, każdy kto na ciebie spojrzy widzi w twych oczach miłość do małych. Te twoje myśli były straszne, ale... - spojrzał jej prosto w oczy. - ...naprawdę się im poddałaś? Przecież uciszyłaś, z tego co mówisz, tylko miłość do Gava... miłość do małych tam dalej była - zauważył. - Bo to chyba dwa rodzaje miłości, co nie? - westchnął. - No i właśnie... uciszyłaś na zawsze? Już nigdy nie pokochasz romantycznie czy to sytuacja przejściowa? - chciał wiedzieć, zerkając na Klarę. - Byłoby fatalnie, gdybyś to zrobiła na zawsze... gdzie te romantyczne historie dla inspirowania Klary? - uśmiechnął się lekko, chcąc wprowadzić chociaż trochę swobodniejszej atmosfery między nich, bo to o czym mówiła było potężne. Ta runa i ten sposób zdecydowanie mu się nie podobał. Niezależnie od tego jak przedstawiana była sprawa runy, jemu po prostu śmierdziała na kilometr zwykłą ucieczką.
OdpowiedzUsuń- Fajnie, że powiedziałaś swojemu tacie i Febe - rzucił spokojnie. - Szkoda tylko, że twój tata nie pisnął słówkiem - spojrzał na Klarę. - Przecież Klara mieszkałaś tam u nich, co nie? Mógł chociaż szepnąć półsłówko, co byś się tak nie martwiła... - rzucił spokojnie, po czym przeniósł wzrok na Akane. - Ale to nie twoja wina - dodał szybko, by sobie czegoś nie pomyślała. Spojrzał jeszcze na dziewczynę zastanawiając się czy powiedzieć więcej. Milczał przez dłuższy czas, po czym kopnął lekko kamień który przed nim się znajdował.- Przepraszam, powiem, bo inaczej nie wytrzymam - stwierdził w końcu, oddychając głęboko. - Powiedziałaś, że chciałaś widzieć małe na wieczór... - zaczął. - Rozumiem dlaczego, przez te Twoje myśli. Bałaś się, że małe odbiorą coś od ciebie - pokiwał lekko głową. - ...widziałaś je co wieczór? - zapytał. - Bo jeśli tak to jesteś trochę okrutna... - popatrzył po niej. - Bo ty nacieszyłaś się ich widokiem, a one? One dalej nie wiedzą, że mama ich odwiedzała? Dalej mogą czuć się porzucone... nie wiem czy to taki mądry warunek... to znaczy... wiesz ty sobie uciszyłaś trochę wyrzutów sumienia, bo je widziałaś, ale... one ciebie nie - pokręcił głową. - Dla nich zniknęłaś... i jeśli są tak świadome jak mówisz... to ja nie wiem czy zniknięcie mamy nie będzie gorszym ciosem niż twoje myśli - zacisnął mocno wargi. - Wybacz, tak sądzę...
Ryu
Uśmiechnął się zawadiacko na słowa Klary i jej czerwoną twarz, po czym skinął głową.
OdpowiedzUsuń- Mhm dobrze, że zdajesz sobie z tego sprawę. Ucieczka od emocji nic dobrego nie przynosi - westchnął. - Tobie się udało przez to przejść i mam nadzieję, że te myśli i uczucia nie wrócą, ale... - pokręcił lekko głową. - Martwię się, An - stwierdził w końcu. - Przed chwilą czarami uwiązałaś swoją miłość... kolejny trudny temat może przynieść uwiązanie innych emocji. Przekroczyłaś pewną granicę... granicę zdrowego rozsądku - odetchnął głęboko. - Mam nadzieję, że nic innego sobie nie odbierzesz, choć... - skrzywił się. - ...to zdaje się dość proste - wskazał na rękę. - Zbyt proste - dodał jeszcze, przeciągając się lekko. - Trzymam kciuki, żeby te moje czarne myśli się nie spełniły, trzymam kciuki za ciebie - rzucił jeszcze, po czym zerknął na Klarę.
- Tak? - zdziwił się. - No tak, masz liczną rodzinę i część z nich ma swoje romantyczne wzloty - pokiwał głową. - Z klientów gospody też czerpiesz? - zainteresował się, aby spojrzeć po Akane. - Powodzenia - rzucił na jej wieść o odpoczynku. - Życie bez partnera nie jest takie złe - dodał puszczając do niej oczko, po czym uśmiechnął się do Klary. - Można zdobywać serca niewinnych niewiast - pokazał jej język. - Starać się o ich względy, mówić, że się podobają... i nikt nie ma prawa powiedzieć ci, że kogoś tym krzywdzisz... oczywiście jeśli mówisz to do jednej osoby a nie pięciu na raz - pokiwał lekko głową, słuchając zaraz o tym jakie ultimatum postawił jej Gave. Odetchnął z wyraźną ulgą. Kamień dosłownie spadł mu z serca.
- Dobrze, że ci je postawił i się do niego dostosowałaś - stwierdził tylko i uśmiechnął się do niej. - Fajnie, że ma głowę na karku.
Ryu
Ryu wyciągnął ścierę z torby Klary i wręczył ją jej.
OdpowiedzUsuń- Czyń swą powinność. Ześcieruj ją - wskazał na Akane. Jej słowa dotyczący Lotty i Vivienne zmartwiły go jeszcze bardziej. Słyszał szczerość w głosie Akane, ale to nie do końca go przekonywało. Zacisnął mocno wargi. Chciał wierzyć, że dziewczyna naprawdę tego nie zrobi, ale obawiał się, że po pewnym czasie taka możliwość stanie się dla niej kusząca. Niezależnie od konsekwencji.
- Jeżeli rzeczywiście coś takiego zrobisz to cię złapiemy i ci nakopiemy - poinformował ją. - Wyciągniemy cię z tego gówna siłą - dodał. - Emocje po coś jednak są. Droga na skróty jest pozornie miła i przyjemna, w rzeczywistości do niczego dobrego nie prowadzi. Ale ty to wiesz... tyle przeszłaś do tej pory. Zdawałaś sobie z tego sprawę przed runą i teraz również - zauważył. - Mam nadzieję, że więcej czegoś takiego nie zrobisz - dokończył. Uśmiechnął się lekko na komentarz co do podobania się panienek i pokiwał głową.
- Charakterek jest najważniejszy - zgodził się z nią, po czym westchnął ciężko słysząc Klarę. - No tak, takie rzeczy też się zdarzają - zgodził się z nią. - Ale wiesz... żeby w ogóle spróbować to trzeba się odważyć - rzucił beztroskim tonem i roześmiał się serdecznie. - Całkiem sporo tych cosiów, które mają znaczenie - dorzucił śmiejąc się lekko na te marzenia Klary. - Marz ile wlezie, ale czyż przez te marzenia nie ucieka ci właśnie jakaś chwila? - postukał się po brodzie. - Ciężko ogarnąć to chwytanie chwil - westchnął nieco pokonany.
Ryu
Ryu gwizdnął wiwatując jej na tę ścierę i wzruszył ramionami uśmiechając się do Akane iście niewinnie.
OdpowiedzUsuń- Nic - zapewnił ją wesoło, śmiejąc pod nosem. - Po prostu czasami ta ściera jest zabójczą bronią w jej rękach - wyszczerzył się śmiejąc wesoło. - Och chciałbym to zobaczyć - zatarł ręce. - Jak ci nakopię to będę pierwszy, którzy pogratuluję - spojrzał po Klarze. - Ale do tego poziomu to jeszcze hen hen, daleko - dorzucił swobodnie, po czym wysłuchał Klary i zmarkotniał przy tym konkretnie.
- Rozumiem - powiedział cicho. - Nie chcesz tego robić - pociągnął lekko nosem i westchnął ciężko, chowając dłonie w kieszenie. Zrobiło mu się autentycznie przykro, że ta dziewczyna nie chciała chociażby odrobiny przytulanek. Przecież te nie były niczym złym. Nie były specjalnie sprośne, a ona postanowiła mocno trzymać dystans. Odsunął się od niej o krok, by nie męczyć jej swą osobą i pokiwał głową.
- Tak, to dobra chwila - posłał jej delikatny uśmiech i popchnął ją nieco w stronę Akane. - To idź z nią poplotkuj, naciesz się nią tyle ile możesz - uśmiechnął się nieco, samemu postanawiając odrobinę zwolnić, by dziewczyny mogły porozmawiać same.
Ryu
Ryu niespecjalnie się odzywał kiedy tak wędrowali. Przez dłuższą chwilę szedł z całkiem niezłym zamętem w głowie. Nie do końca jednak ogarniał standardy Mathyr. Standardy związane z tymi całymi dziewczynami i miłostkami. Darcy nie chciała przytulania, potem nagle chciała je od czasu do czasu. Klara z kolei twierdziła, że przytulanie się do bariera nie do zdarcia. Zarezerwowana dla tego jedynego. Strach pomyśleć kto dostawał seks... chyba jakiś bóg w takim wypadku, skoro przytulanie było aż takie intymne. Westchnął ciężko, wracając myślami do rozmowy, gdy Akane zaczęła opowiadać o poziomach mocy i całych tych Latraroskich zawirowaniach.
OdpowiedzUsuń- Poziom drugi - pokiwał głową. - Do trzeciego się nie zbliżaj - pogroził jej palcem przed nosem. - Latrala są... dziwni - odchrząknął. - Niespecjalnie za nimi przepadam... - mruknął, bo przecież miał okazję siedzieć w pieprzonym więzieniu Latrala. Przyjemnie nie było. No i ciarki po ciele przechodziły przy nich wszystkich. A matka Akane? Ugh to już osobny temat. Mimo to po opowieści An mógł powiedzieć że częściowo był w stanie ją zrozumieć. - Nigdy nie wiesz co im strzeli do głowy - westchnął ciężko, wsuwając ręce do kieszeni, co by go nie korciło, by którąkolwiek z nich przytulać. Przecież to było złe i nie na miejscu. Dmuchnął sobie w grzywkę znów kręcąc głową z lekkim niedowierzaniem. - Na razie oswój się z tym co masz, a potem szkol się dalej. Akurat ty... - zacisnął wargi. Chciał powiedzieć, że sobie poradzi, ale urwał w połowie. - ...jak zachowasz umiar to dasz radę - skorygował myśl na bardziej realistyczną.
Ryu
Przytaknął jej głową. Latrara przyprawiali o nieprzyjemne ciarki na ciele. Zdecydowanie nie należeli do najfajniejszej grupy. Przynajmniej w jego odczuciu. Uśmiechnął się delikatnie, gdy stwierdziła, że najpierw opanowywanie potem kolejny poziom i zerknął na Klarę, marszcząc lekko brwi. Jakie słowo? Co takiego zrobił, że chciała z nim rozmawiać na osobności? Odprowadził Klarę wzrokiem, aby zaraz z powrotem zerknąć na Akane i zmarszczyć lekko brwi.- Hm? - uniósł lekko brew i odetchnął głęboko. - Nic takiego - pokręcił głową, uśmiechając się do niej lekko. - Mnóstwo myśli i mało odpowiedzi - wzruszył ramionami. - Chciałbym to sam ogarnąć - spojrzał po niej uważnie. - Po prostu ta różnica między Mathyr a nami... zaczyna mi niekiedy ciążyć - stwierdził spokojnie.
OdpowiedzUsuńRyu
Chłopak pokiwał lekko głową.
OdpowiedzUsuń- Tak, trochę trapi - zgodził się z nią. - Ale to nic pilnego czy palącego - zapewnił spokojnie, po czym objął ją ramieniem. - Jak sobie nie poradzę to może wtedy zgłoszę się o pomoc - uśmiechnął się do niej lekko. - Na razie wolałbym spróbować samemu - przyznał spokojnie, po czym zmarszczył lekko brwi. - Hm... mocno odczuwasz - zauważył. - Myślisz, że da się to powstrzymać? - zapytał jej . - Wiesz, chodzi mi o to, że to moje strapienie nie jest czymś mocnym, czymś traumatycznym... a ty, z tego co mówisz, mocno to odczuwasz... myślisz, że nauczysz się ignorować takie rzeczy? - zainteresował się i pokiwał głową gdy tylko dołączyli do Klary. - Tyle się tu zbirów kręci, lepiej jest mieć cię na oku - zgodził się z Akane, po czym zerknął na karczmę. - To co? Ja stawiam, wy zamawiacie co chcecie - stwierdził tak po prostu otwierając przed dziewczynami drzwi i wpuszczając je do środka.
Ryu
- Spokojna twoja rozczochrana - zaśmiał się cicho. - Akurat w tym wypadku - dźgnął ją palcem w bok. - Zdecydowanie jest to sprawa, którą muszę ogarnąć sam - puścił do niej oczko. Jeszcze tego brakowało, by próbowała się bawić w jego swatkę. Co to, to nie. Aż tak nisko nie upadł. Pokręcił lekko głową. - Myślę, że twojego ostatniego samosiowania... - spojrzał po niej wymownie. - ...to i tak nie przebiję - dorzucił śmiejąc się nieco pod nosem, by następnie wysłuchać o tym, że całe to czucie zelżeje i kiwnąć głową. - To dobrze, bo inaczej to byś chyba oszalała od tego wszystkiego dookoła ciebie - zauważył swobodnie. Co prawda nie oddygnął Klarze, ale posłał w jej stronę delikatny uśmiech i ukłonił się lekko, zanim wszedł do środka.
OdpowiedzUsuń- Bierz co chcesz, najwyżej coś dosypiemy do środka - rzucił spoglądając na Akane i uśmiechając się do niej promiennie. - Jakiś proszek na przeczyszczenie w ramach zemsty za wyczyszczenie mi kieszeni - puścił do niej oczko, by zaraz pokręcić głową. - Żartuję - zerknął na Klarę, gdyby przypadkiem tego nie wychwyciła, po czym zastanowił się chwilę, kiedy wspomniała, że kolejny rachunek pokrywa z własnej kieszeni. - W porządku - zgodził się. Nie miał nic przeciwko takiej umowie.
Ryu
Przez chwilę zastanowił się nad słowami Klary o wyrażaniu siebie, by ostatecznie wzruszyć ramionami.
OdpowiedzUsuń- Zgadzam się, że niekiedy jest trudniej z bliskimi. Więcej od nich czujemy i czasem zwracamy większą uwagę na ich słowa - zgodził się z nimi. - Ale czy trudniej jest wyrazić siebie? Przy bliskich moim zdaniem jest to łatwiejsze. O ile wierzy się w to, że to jest właśnie to co chcemy - rzucił spokojnie. - Wtedy nikt nam nie będzie robił pod górkę, chyba że będziemy chcieli robić coś głupiego - zauważył, śmiejąc się na ten grożący mu palec. Zrobił wielkie oczy na tę tylnią kieszeń i pokręcił głową. - Aż kusi mnie by to zobaczyć - poruszał zabawnie brwiami, po czym również z konsternacją spojrzał na Klarę. - Jesteś pewna? - zapytał jej niemal zgrywając się tym pytaniem z szokiem Akane. Na wyjaśnienie parsknął śmiechem. - Pilnować... - zacmokał. - No nie wiem... - poddał to w wątpliwość. - A co jeśli to my padniemy? - zaproponował taką opcję, w duchu decydując się na wzięcie bezalkoholowej opcji dla samego siebie.
Ryu
Ponownie przytaknął. Faktycznie mogła mieć trudniej w tej materii, ale z drugiej strony, czasem należało przełamywać swoje własne bariery i bariery czasu.
OdpowiedzUsuń- Nie będzie to takie łatwe - pstryknął Akane w ucho. - To pokazywanie i przekonywanie wszystkich - odchrząknął. - Ale ktoś musi rozpocząć rewolucję - zgodził się zaraz śmiejąc się znów na to zaskoczenie dziewczyny. - Ach widzisz, słabo mnie znasz najwyraźniej - rzucił z przekąsem, zaraz wracając swą uwagą do Klary. - Spokojnie, nie zamierzam pić, więc obie możecie się upstryngolić - skomentował. - Ja i tak nie przepadam za alkoholem - zauważył tylko wzruszając ramionami. - I grzecznie chronię swój łeb przed niezbyt chwalebnym bólem dnia kolejnego - pokiwał głową, wybuchając gromkim śmiechem na pocisk Klary.
- No ktoś musiał. Faktycznie... gdyby ta reguła dotyczyła ciebie - zaśmiał się znów. - To byś już dawno była przygarbioną babą Jagą - puścił do niej oczko i poklepał lekko Klarę po plecach. - To ci się udało - przyznał szczerze. - No tak, tak... - dodał jeszcze. - Już nie bądź taka niewinna... przed chwilą coś mówiłaś o byciu sobą... to pozwól sobie na swobodniejszy język. Przynajmniej przy nas - zaproponował.
Ryu
Spojrzał po niej i pokręcił lekko głową.
OdpowiedzUsuń- Bo widzisz... niektóre tajemnice lepiej by pozostały tajemnicami - skomentował z delikatnym uśmiechem. Pokiwał głową na wieść o braku kaca i zaraz spojrzał na Klarę gdy wspomniała o nie piciu.
- Wypij sobie spokojnie z Akane - rzucił spokojnie. On sam aktualnie po prostu nie miał na to ochoty. Zamówił sobie za to ten sam zapiekany drób i ciepłą herbatkę do tego. Kiedy więc dania i napoje dotarły posmakował herbaty.
- Wiecie co? Ale herbaty to tu w Mathyr są zdecydowanie lepsze niż u nas - stwierdził, bo ta myśl jakoś przyszła mu do głowy pierwsza, po czym przesunął wzrokiem od Klary do Akane i z powrotem. - Uważaj na siebie - rzucił do tej pierwszej. - W drodze powrotnej. - I... jak już dotrzesz to daj znać Rei, że żyjemy - rzucił jeszcze uśmiechając się pod nosem. - Wiecie z czym mam chyba największy problem? Z napisaniem wiadomości, listu... tak żeby nie brzmiało zbyt sucho, a jednocześnie żeby nie było w nim zbyt wielu patetycznych zwrotów i żeby nie był zbyt wylewny - skrzywił się nieco.
Ryu
Ryu potwierdził skinieniem głowy.
OdpowiedzUsuń- Poważnie. Nasze herbaty często zamykano w takich trójkątnych woreczkach, mielono je i suszono i taką suszonkę zaparzało się wrzątkiem - wyjaśnił pokazując o co mu chodzi z tymi trójkątnymi woreczkami. - Jasne, były też takie różne mieszanki ziołowe jak wasze i one były pyszne, ale często po prostu z nich rezygnowaliśmy, nie docenialiśmy ich, bo tak naprawdę to wiecznie gdzieś pędziliśmy - zauważył, spoglądając po Klarze i Akane. - Może dlatego właśnie wciąż gdzieś tak latamy? Jakbyśmy nie potrafili się zatrzymać? Może to po prostu już w nas wrosło - zaproponował, po czym znów westchnął i zaśmiał się kiedy wspomniała o pokłosiu szukaniu szybszych sposobów.
- Wiesz jakbym chciał to pewnie bym napisał taki list, ale nie wiedziałbym co tam zamieścić. Bo co z tego, że napiszę że jestem tu i tu i kieruje się tu i tam... kiedy jak ten list dotrze mogę być już zupełnie gdzie indziej? - spojrzał po niej i wzruszył ramionami. - Nie wiem jak napisać taki porządny, wartościowy list - skomentował. - Taki rzetelny... - mruknął jeszcze upijając trochę swej herbaty. - Za mocno analizuję wiem - zaśmiał się cicho, zerkając zaraz po Akane. - No, no, tłumacz nasze telefony i inne bajery teraz... - mruknął. - Och a wspominałaś o internecie?
Ryu
Większość argumentów Klary w sprawie pisania listów była trafna. Nie mógł z nimi w żaden sposób polemizować i nawet nie chciał. Poza jednym. Nie do końca wiedział jak w takim razie pocztowy go znajdzie, skoro nie będzie do końca wiedział gdzie szukać? W końcu jego adres zmieniał się z dnia na dzień. A jednak listy od Nyliana trafiały w ręce Klary, mimo że ta była w ruchu. Nie był pewien jak to się działo, jak to działało tutaj. Będzie musiał się w to bardziej zagłębić. Później.
OdpowiedzUsuń- Na razie mam swoją osobistą posłankę - wskazał na Akane. - Wierzę i ufam... - tu spojrzał prosto w oczy dziewczyny. - Że doniesiesz Rei, że jeszcze dycham i zmierzam w stronę Slavit - uśmiechnął się do niej czarująco, po czym zaśmiał się cicho na wieść o telefonie i braku zainteresowania internetem. Nie dziwił się. Zdrowie było zdecydowanie najważniejsze, a podróż z bolącą głową nie brzmiała dobrze.Powstrzymał śmiech, gdy Klara beknęła i spojrzał na jej trunek. - Oho... to tego lepiej nie ruszać - uśmiechnął się lekko, biorąc jej naczynie by powąchać. Nie było jakieś super mocne. Przynajmniej na zmysł węchu który posiadał. Spojrzał znów po Klarze. - Na pewno wszystko w porządku? - upewnił się jeszcze. - To co? Może starczy tego trunku - zaproponował zaraz. - Chodźmy na ten festiwal, póki Klarcia jeszcze na nogach stoi - rzucił z uśmiechem.
Ryu (i możemy po festiwalu dalej, chyba że coś planujesz)
Festiwal zrobił wrażenie, a zabawa była przednia, mimo widma wojny gdzieś za płotem. Tuż po nim odprowadzili Akane na rozstaje drogi. Odsunął się, by Akane mogła pożegnać się z Klarą, a potem sam mocno objął ją ramionami.
OdpowiedzUsuń- Uważaj na siebie - szepnął jej do ucha. - I nie głupiej za dużo - dodał zaraz pstrykając ją palcami w ucho, po czym puścił jej oczko. - Zawsze - objął lekko Klarę ramieniem ściskając ją nieco. - Będziemy - zapewnił ją, puszczając zaraz dziewczynę. - Na nas też już czas - dodał, kiedy Akane zniknęła im z oczu. - Dziś śpimy w gospodzie a z samego rana ruszamy na szlak - rzucił jeszcze, prowadząc Klarę z powrotem do gospody. Rano spotkał ją z powrotem podczas śniadania. - Gotowa?
Ryu
- Brzmi świetnie - powiedział siadając naprzeciw niej i czekając na omlet. Upił herbaty, którą miał już przed sobą, milcząc przez dłuższą chwilę i obserwując zbierających się na śniadanie zgłodniałych wędrowców. - Dzisiaj nadrobimy trochę drogi i jeśli nie masz nic przeciwko pośpimy pod chmurką - dodał zaraz. - Przestudiowałem mapę i wydaje mi się, że znalazłem całkiem sensowny skrót. Potem ci go pokażę - zapewnił. - Dobrze się spało? Nie czujesz żadnych skutków ubocznych alkoholu? - uśmiechnął się znacząco, znów upijając łyk herbaty.
OdpowiedzUsuń(i tu zrobię nieelegancki przeskok do kilka dni później, żebyś mogła wprowadzać płonący Slavit :P)
Kolejne trzy dni upłynęły im bez żadnych większych ekscesów. Było aż nadto spokojnie, co nieco go niepokoiło. Zwykle zapowiadało to jakąś burzę. Niekoniecznie pogodową, ale być może to było tylko jego życie. Życie, które zdecydowanie zbyt szybko płynęło. Tego dnia mieli się już zbierać po wyśmienitym śniadaniu, kiedy posłaniec wpadł do gospody i oświadczył niepokojące wieści. Slavit spłonęło. Serce na moment mu zamarło i z niepokojem spojrzał na Klarę, łapiąc od razu jej dłoń. Na usta cisnęło się "będzie dobrze", ale nie powiedział tego. Nie wiedział przecież czy faktycznie dobrze to wszystko się skończy.
Ryu
[Ale ci dobrze xD]
OdpowiedzUsuńNie oponował. Nie był pewien co sam zrobiłby na jej miejscu. Mimo wszystko, kiedy tylko wybiegła z budynku ruszył za nią, tak by nie stracić jej z oczu. Nie był przecież pewien co też zrobi w takiej sytuacji. A jeśli szarpnie się na swoje życie? Albo spróbuje pokonać resztę trasy w mniej niż godzinę, narażając przy tym swoje życie? Do tego dopuścić nie mógł. A jednak zatrzymał się w niewielkiej odległości od niej, kiedy upadła na kolana i zaczęła drżeć. Zacisnął mocno pięści i milczał. Nie zbliżał się, przynajmniej przez dłuższą chwilę. Czasami, w takich chwilach chciało się być samemu. Żeby przetrawić pierwszy szok i ból. Rozumiał to, dlatego pozwolił jej na to. Odwracając wzrok, by dać jej jak najwięcej prywatności, a przy tym nie do końca stracić ją z oczu. Sam odetchnął głęboko. Raz, drugi i trzeci. Co mógłby jej powiedzieć w takiej sytuacji? Jak to wszystko ubrać w słowa? Nie był pewien czy jakiekolwiek słowa w tej chwili pomogą. Dlatego dopiero po kilku długich minutach zbliżył się wreszcie do niej i przykucnął obok niej. Zsunął z siebie swoją "kurtkę" i narzucił ją jej na ramiona, kaptur zaciągając na jej nos.
- Płacz, krzycz, bij... - szepnął. - Jestem obok - dodał jeszcze, zastanawiając się co jeszcze w takiej sytuacji mógłby dodać. Znajdziesz ich? Slavit to tylko miejsce? Ludzie są ważniejsi? Na pewno udało im się uciec? To wszystko było takie suche i nieprawdziwe. Nie w momencie rozpaczy, która ściskała Klarę. Płonął jej dom. Jej dzieciństwo. Jej życie. Ból musiał być niewyobrażalny.
Ryu
Objął ją delikatnie ramionami, gdy się w niego wkleiła. Masował ją po plecach. Powoli i uspokajająco. Nie mówił nic więcej. Musiała sama to przetrawić. Płakać ile tylko potrzebowała. Odrobinę mocniej ją objął, kiedy tak się w niego wciskała. Oddychał równomiernie, powoli. Milczał, aż w końcu przestała płakać, choć nie odklejała się jeszcze od niego. Przestała, ale oddech dalej był nierówny. Drżała na całym ciele. Było jej ciężko, bardzo ciężko, a nic co przychodziło mu do głowy nie było dobre do wypowiedzenia na głos. Nic, więc tylko przy niej trwał. Tyle i tylko tyle mógł zrobić.
OdpowiedzUsuńRyu
To było nieuniknione. Jej decyzja nie zdziwiła go ani przez chwilę. Sam pewnie zrobiłby dokładnie to samo, bo najgorsza była niewiedza. Świadomość, że nie wiemy kto żyje a kto nie. Nawet najgorsza prawda była lepsza od niewiedzy. Dlatego, kiedy wypowiedziała te słowa, skinął lekko głową.
OdpowiedzUsuń- W porządku - odparł cicho. - Pójdziemy tam - zapewnił ją, ocierając kilka łez z jej policzków. W jego wypadku Slavit nagle stał się bardziej niebezpieczny, co nieco go martwiło. Najlepiej byłoby gdyby tam jednak nie chodził, ale Klary samej nie zostawi. A wiedział... już teraz po jej zaszklonych oczach i szepcie. Błagalnym szepcie, że ona nie odpuści. - Tylko... jak będzie bardzo niebezpiecznie... - zacisnął mocno wargi. - ...to obiecaj że będziesz trzymała się blisko mnie i kiedy będzie trzeba to zawrócimy - spojrzał poważnie w jej oczy. - Martwej wiedza się nie przyda...
Ryu
Chłopak skinął głową. Wiedziałaby, ale ta wiedza niewiele by jej się wtedy przydała, skoro sama wąchała by kwiatki od spodu. Nie zamierzał jednak powtarzać swych słów. Nie były ani potrzebne ani istotne. Zamiast tego pomógł jej wstać i przytrzymał, obejmując ramieniem i pozwalając się na sobie wesprzeć przy pierwszych krokach. Kamień spadł mu z serca, gdy Klara stwierdziła, że nie chce umierać.
OdpowiedzUsuń- W takim razie, bierzemy nasze rzeczy i ruszamy w drogę - stwierdził, łagodnie zawracając ją do gospody. - Może jeszcze... - zawahał się. - ...dasz mi chwilę na naskrobanie wiadomości do domu - poprosił. - Szybkiej. Minutę mi to zajmie - zapewnił. Mimo wszystko wypadało dać im znać, że jeszcze żyje. Oboje żyją. W końcu wszyscy wiedzieli dokąd się udawali. Jak powiedział tak też zrobili. Nie minął kwadrans a byli gotowi do dalszej drogi. Załadował wszystko na wierzchowca i pomógł Klarze na niego wsiąść, samemu siadając za nią i obejmując ją w pasie, by nie spadła. - Trzymaj się. Jesteśmy już niedaleko - szepnął jej do ucha. Wiedział, że teraz nie było co się dwa razy za siebie oglądać. Wóz albo przewóz. Decyzja zapadła. Slavit czekał...
Ryu
Niewiele się odzywał. Obejmował ją tylko mocniej w pasie, chcąc się upewnić, że nie spadnie. Widział jej stan i wcale się jej nie dziwił. Była otępiała i milcząca. Mógł tylko wyobrażać sobie jakież też myśli krążą po jej głowie. Dodatkowo znając wyobraźnię Klary dało się spokojnie wywnioskować, że te były mocno podkoloryzowane, acz być może wcale nie aż takie dalekie od prawdy. Co jakiś czas tylko zerkał czy wszystko z nią w porządku. Dopiero, kiedy zmniejszyli dystans do Slaviit a na ich drodze zaczęli pojawiać się uciekający ludzie, zwolnił jazdę i spojrzał na nią uważniej.
OdpowiedzUsuń- Czy twoja rodzina... ma jakiś schron? - zapytał jej cicho. - Jakąś kryjówkę? Punkt do którego udajecie się, w razie takich nagłych wypadków? - chciał wiedzieć. - Lepiej będzie jeśli nie wjedziemy do miasta na koniu - dodał zaraz, głośno myśląc. Po pierwsze ktoś mógł ich zaatakować w popłochu pragnąć sobie załatwić transport, a po drugie... Polszańscy żołnierze mogliby ich szybko zauważyć. Wjeżdżający do płonącego miasta z pewnością będą wyjątkami. Dziwnymi okazami. Warto było i tego uniknąć.
Ryu
To był już jakiś punkt zaczepienia. Siostra Klary i jej rodzina. Skinął głową, kodując to w pamięci, a gdy uciekinierów zrobiło się więcej zeskoczył z wierzchowca, pomagając Klarze zejść. Zabrał ich tobołki ze sobą, po czym wręczył lejce starszej kobiecie, nie chcąc za to żadnych pieniędzy. Poprosił ją tylko o zajęcie się zwierzęciem. Im bliżej płonącego Slavit się znajdowali tym większy popłoch Lasu czuł. Jakby ten odczuwał zagrożenie płomieniami. Nie było to przyjemne uczucie, ale starał się je od siebie oddalać. Starał się blokować krzyki z coraz lepszym skutkiem. Złapał Klarę za rękę.
OdpowiedzUsuń- Wolałbym cię nie zgubić - rzucił tylko, gdyby jednak miała coś przeciwko temu. Nie miał tu na myśli żadnego romantycznego gestu. Od praktyczna sprawa. Przy takiej masie ludzi, łatwo byłoby im się pogubić. - Prowadź. Znasz to miasto lepiej niż ja - dodał jeszcze. - Znajdźmy twoją rodzinę.
Ryu
Miasto zupełnie nie przypominało tego tętniącego życiem, kolorowego i całkiem wesołego miejsca, które miał okazję widzieć. Zacisnął mocno wolną dłoń, obserwując to wszystko z rosnącym niepokojem, ale i złością, w sercu. Jak tak w ogóle było można?! I to jeszcze własnym pobratymcom! Bo to przecież oni w większości zamieszkiwali Slavit. Cholera jasna, by to wzięła. Dobrze chociaż, że nikt tej tragedii nie łączył z Argarem. Od początku było wiadomo kto tego dokonał. Zgodził się z komentarzem Klary w milczeniu, a kiedy usłyszał jej imię, ścisnął mocniej jej dłoń, ale i tak mu się wyrwała. Cholera! Ruszył za nią w biegu przygotowując się do ewentualnego ataku. Wyhamował jednak, gdy tylko dostrzegł Cedrika.
OdpowiedzUsuń- Klary nie złapią - oznajmił chłodno, uważnie obserwując Cedrika, a kiedy dziewczyna wspomniała o tym, że musiała przyjść, rozłożył lekko ręce, jakby chciał go zapytać co takiego miał zrobić? Znokautować ją? Potem i tak by tu przyszła. Sama. Ten sposób był lepszy. Skinął głową, gdy tylko Cedrik dał iskierkę nadziei Klarze i odprowadził go wzrokiem. - Uważaj na siebie - rzucił jeszcze w eter, pewniej łapiąc dłoń dziewczyny.
Biegli przez zgliszcza, zręcznie unikając żołnierzy Polszy. Głównie przez to, że był w stanie reagować szybciej niż Klara. Pociągnął ją na ścianę budynku, kiedy dosłyszał głosy i śmiechy mężczyzn. Zatkał usta dziewczyny dłonią i zasłonił ją swoim ciałem. Polszanie właśnie uprawiali sobie jatkę z jakąś młodą dziewczyną i choć chciał jej pomóc. Naprawdę chciał, to w tej chwili... zacisnął mocno wargi, patrząc na Klarę. Nie, nie mógł teraz ich narazić. Przytrzymał Klarę przy budynku gestem wskazując jej inny kierunek biegu i pociągnął ją w tamtą stronę. Nawet jeśli nadłożą te 20 metrów... to przynajmniej będą bezpieczni.
Ryu
Nie wiedział co miałby jej powiedzieć, jak zatrzymać te wszystkie odruchy jej ciała. Nie mógł się oprzeć wrażeniu, że niezwykle ich spowolniały. Mogliby już dawno wyprowadzać stąd jej rodzinę. Zamiast tego dziewczyna zgięła się wpół i zaczęła wymiotować, a on zmiął przekleństwo w ustach, przypominając sobie, że ta reakcja jest jak najbardziej ludzka. Klara nie była z tych, którzy przeżyli koszmary i widzieli wiele w swym życiu. Odetchnął głęboko, raz i drugi, powoli odpuszczając od siebie irytację i jednocześnie zerkając na kryształ ukryty pod rękawicą. Tak łatwo nie da się mu sprowokować. Zamiast tego podszedł do Klary i przytrzymał ją w pozycji, odgarniając włosy z jej twarzy.- Masz rację - zgodził się z nią. Żołnierze pozwalali sobie na zbyt wiele, ale w tej chwili nie mógł nic na to poradzić. Co z tego, że uratowałby jedną, skoro mógłby narazić Klarę na taki sam los? Pokręcił lekko głową. - Musimy ruszać - odchrząknął. - Dasz radę iść? - zapytał jej, gotów w razie czego wziąć ją i na ręce. - Niebezpiecznie jest zatrzymywać się w jednym miejscu...
OdpowiedzUsuńRyu
Posłał jej tylko pokrzepiający uśmiech. To nie była jego pierwsza sytuacja z kimś, kto opróżniał swoje wnętrzności. Jemu samemu również zdarzało się to robić wielokrotnie. Mimo wszystko przytrzymał ją jeszcze trochę, chowając w swych objęciach, gdy skończyła wymiotować. W danej chwili odczuł brak gum do żucia. Pewnie by jej je zaproponował dla odświeżenia oddechu, bo przecież znał sprawę.
OdpowiedzUsuń- Jesteś silna, Klara. Bardzo silna - szepnął jej tylko do ucha i kiedy wspomniała że mogą ruszać skinął głową. Ona ich prowadziła, on za to był oczyma i uszami w sprawie niebezpieczeństwa. Zgrabnie wymijali wszelkie oddziały przy dość dobrej współpracy. Droga trochę im się wydłużyła ale najważniejszym było to, że dotarli bezpiecznie. Gdy rzuciła "jest" i przyspieszyła kroku, on sam zrobił to samo, acz z lekką rezerwą. Był gotów by w razie czego obronić dziewczynę przed nagłym atakiem. Ukrywający się mogli uznać ich za zagrożenie. Na szczęście tak się nie stało i gdy Klara wpadła w ramiona swojego bliskiego, on odetchnął głęboko. Odsuwając się kilka kroków w tył by wrócić do skanowania okolicy wzrokiem. Zaniepokoiło go jednak to wiadro krwi. Niestety miał podejrzenia, że to co spotkają w środku nie będzie wesołym spotkaniem całej rodziny. Zacisnął mocno wargi.
Ryu
Ryu wytrzymał gniewne spojrzenie brata Klary. Nie odpowiedział na nie tym samym tylko skinął głową na potwierdzenie jego słów. Wieść o tym, że w środku nic dobrego nie było do oglądania nie pokrzepiła go na sercu, ale mógł się tego spodziewać. Już po samym przywitaniu Klary. Przez moment zamierzał zostać na zewnątrz. To była sprawa rodziny Klary, a przeżywanie śmierci w jego mniemaniu było dość intymną sprawą. Spojrzał za znikającym bratem dziewczyny i odetchnął głęboko, raz jeszcze sprawdzając okolicę. Dotknął framugi drzwi badając ją palcami i zastanowił się czy byłby w stanie nałożyć na nią iluzję. Sprawić, że zniknie. Cała ta kryjówka. Przed okiem niepożądanych. Zacisnął wargi i zamknął na moment oczy obejmując ją swoim umysłem, zanim wszedł do środka. Może nie pomoże na zbyt długo, ale chociaż trochę.
OdpowiedzUsuńWystarczyło wejść, by wyczuć gęstniejącą atmosferę. Biło od nich wszystkich smutkiem, rozżaleniem i złością jednocześnie. Pachniało śmiercią. Zerknął na zakryte ciała i zacisnął mocno pięści, przystając w niedalekiej odległości od drzwi. Nie przeszkadzał im i nie wtrącał się. Na wpół zwęglony mężczyzna jeszcze żył, ale Ryu widział jak ciężko chodzi jego klatka piersiowa. Jak ten walczy o każdy oddech. Jak trzyma się przy życiu samą siłą woli. Niesamowitą siłą woli. Cholera, podziwiał go za to. Musiał przecież być w niezwyklej agonii, ale dalej walczył. Warga mu zadrżała, gdy usłyszał jego zachrypnięty głos. Przecież jeszcze miesiąc temu groził mu po swojemu. Nie zostało mu wiele czasu. Przynajmniej... przynajmniej mógł się pożegnać z Klarą. Chociaż tyle. Drgnął widząc gest dziewczyny i zbliżył się do mężczyzny, ostrożnie kładąc dłoń na jego poparzonych palcach.
- Przypilnuję, będzie bezpieczna - obiecał mu szeptem, a gdy ten wydał ostatnie tchnienie, ponownie odsunął się od rodziny, pozwalając im pogrążyć się w kolejnym smutku. Nie uszło jego uwadze, że brakuje im jednego brata. Nie wiedzą gdzie jest. Chciał o to zapytać, ale w tej chwili nie zdawało się to być dobrym pomysłem. Mógł jedynie stać z boku i obserwować ich w milczeniu. Odwrócił wzrok, gdy i mężczyznom zakręciły się łzy w oczach. Walczyli z tym, nie chcąc pokazać swej słabości. Najprawdopodobniej przy obcym. Odchrząknął więc cicho.
- Rozejrzę się po okolicy - rzucił do męża Klotyldy i wyszedł za drzwi, by odetchnąć "świeżym" powietrzem. Uderzył z frustracją w drzwi pięścią, by zaraz potem znaleźć w swych dłoniach sztylet. O jakże dobrze by było teraz wymordować odpowiedzialnych za to ludzi. Poczuł zalewającą go falę złości i usłyszał jego podszept.
- Zabij go, pomogę ci... - szept kryształu dźwięczał mu w głowie. - ...ze mną będziesz niezwyciężony, możesz wszystko...
Zagryzł mocno wargi słysząc to i przez moment, krótki moment zapragnął poddać się jego woli. Potem jednak rozum powrócił. Nabrał powietrza w płuca i wypuścił je powoli.
- Nie potrzebuję twej pomocy by to zrobić - odpowiedział krótko, chowając ostrze do kieszeni i wracając do pomieszczenia. - Na razie jesteśmy tu bezpieczni - powiedział spokojnie, patrząc po otępiałych twarzach. - Gdzie po raz ostatni widzieliście Klemensa? - zadał jeszcze jedno pytanie. - Może gdzieś się błąka, może też być z ludźmi, którym udało się uciec - dorzucił cicho. W danej chwili miał po prostu ochotę postawić na działanie, choć podejrzewał że nie będzie to dobrze odebrane. Może nawet liczył na to, że oberwie w pysk za te słowa. Cholera. Cokolwiek byłoby lepsze niż ten wszechogarniający smutek.
Ryu
Chłopak skinął głową. Mieszkał jeszcze z rodzicami. Przelotnie spojrzał na przykryte ciała. Sprawdzili i domostwo i gospodę. Nie musiał o to pytać. To był już jakiś trop. Przez chwilę milczał. Uniósł wzrok słysząc głos Klary i zmarszczył lekko brwi. Nie chciał by Kleofas musiał dodatkowo zajmować się nim. Wystarczyło, że miał siostry na głowie. Chyba, że sam pragnął się przewietrzyć. Odpowiedział słabym uśmiechem Klarze i skinął głową. Nie sądził, by dzieciak jeszcze tu gdzieś przebywał. Minęły trzy dni, dzieci bywały bardziej zaradne od niejednego dorosłego. Nie wypowiedział swych wniosków na głos, bo już i tak padło zdanie, że pomyślą rano. Straszliwie dużo czasu mieli na przemyślenia... nie mniej, spojrzał po Klarze. Wyglądała na wykończoną. Faktycznie odpoczynek zdecydowanie się jej przyda. Wyszedł na zewnątrz z jej bratem i przez dłuższy czas przeczesewał z nim okolicę. Obserwował i słuchał o możliwych drogach ucieczki ze Slaviit. Gdyby miał możliwość to rzuciłby się gdzieś w wir walki, ale takiej nie posiadał. Należało więc wykrzesać z siebie wszelkie pokłady opanowania i cierpliwości jakie mu zostały. Być przy nich, upewniać się że nic im nie grozi i pozwolić na swego rodzaju żałobę. Każdy miał do tego prawo. Wrócił z Kleofasem do schronienia już pod osłoną nocy. Klara już spała, więc i on pozwolił sobie na krótki sen.
OdpowiedzUsuńPoranek zawitał do nich szybciej niż mógł sobie to wyobrazić. Widząc krzątaninę, sam podszedł do Klotyldy.
- Mogę w czymś pomóc? - zapytał, aby zająć czymś swe ręce i odciążyć trochę pozostałych.
Ryu