Polsza ogłasza polowanie na czarownice. Swój pierwszy ruch już wykonała. Perun I szczyci się ścięciem Argarczyka.

Heim postawiło na sojusz z Argarem. Wieść jednak niesie, że w wyniku jego podzieliło się na dwie części. Czyżby czekała nas rewolucja?

O "U Klementyny" coraz głośniej. Gospoda prężnie się rozwija i zaprasza w swe progi. Uprzejmie prosi się Polszańskich rycerzy o nie wszczynanie w jej progach politycznych zamieszek.

Argar zaprasza spragnionych do posmakowania swych specjałów w nowo powstałej gospodzie - "Piaski Czasu". Można tu dostać między innymi domowo pędzony bimber - "Afrodyzjak Meduzy" oraz młode piwo - "Bogini Cienia", a to nie wszystko! Gościnnie występy - SŁOWIKA! Tak, moi drodzy, Argar podwędził Słowika!

Fasach donosi o wzmożonej aktywności ognistych ptaków na niebie. Van Helga ostrzega przed prawdopodobnym niebezpieczeństwem.

Lerodas zalewa fala przybyszy. Pogłoski głoszą, że znany uzdrowiciel Walwan przyjmuje pod swój dach każdego zbłąkanego wędrowca. Jeśli trwoga to do Waldzia!

Gave w podróży - Niespodziewana współpraca część 4 i ostatnia

Znacie to uczucie, kiedy wszystko idzie zbyt gładko? Nic nie stoi wam na przeszkodzie, wślizgujecie się gdzieś, bierzecie co mieliście wziąć i potem jak gdyby nigdy nic uciekacie z miejsca zdarzenia, a nikt i nic nie potrafi was odnaleźć? To nigdy się nie zdarza, co nie? W moim życiu tym bardziej. Nigdy się nie zdarza, a jednak teraz jestem w skarbcu Drakonów. Jaskinia ta wygląda niezwykle imponująco, a do złota prowadził istny labirynt naszprycowany strażnikami. Ale wiecie co? Ja się nawet nie zziajałem. Nie musiałem wyciągać miecza, ani używać żadnego ducha dla odwrócenia uwagi. Po prostu przeszedłem obok nich upewniając się, że nikogo przypadkiem nie dotykam. To zaskakujące ale i przerażające jednocześnie jak bardzo jedna iluzja potrafi człowiekowi namieszać w głowie. Przez myśl przechodzi mi, że jednak lepiej nie robić sobie z Ryu wroga. Niby już mi to pokazał… wystarczy jedna iluzja żeby zakradł się do mnie we śnie i zamordował własnymi rękoma. Niebezpieczny z niego osobnik. Serio. Lepiej nie wchodzić mu w drogę. Można by rzec, że natura na szczęście obdarzyła go łagodnym charakterem, no nie? Szkoda tylko, że Las trochę go zmienił. Ryu ma teraz dobrze ukryte rogi, które od czasu do czasu pojawiają się, a ty nie znasz ani dnia ani godziny kiedy znów się pokażą.

- Stary – szepczę mu do ucha. – Ty mógłbyś tak wejść do każdego domu, obrabować, zabić a nikt by cię nigdy nie dorwał. Bogactwo na wyciągnięcie ręki – szczerzę się do niego.

- Nie, dzięki.

Zauważam, że Ryu oddycha jednak trochę ciężej. Najwyraźniej cała ta iluzja odbierała jego siły.

- No co ty? Tak szybko? Wytrzymałości ci brak? Powinieneś poćwiczyć – krytykuję go, choć wiem że ćwiczy. Nie raz widziałem go na porannym biegu czy z Meliodasem na polanie, a mimo to szukam każdego możliwego sposobu, żeby pokazać mu swą wyższość nad nim.

- Jasne, mądralo – Ryu burczy pod nosem. – To zmieniaj sobie dane w  umyśle każdego z tych tutaj… a musisz wiedzieć, że wcale nie są tak słabi psychiczni jak to ci się może wydawać. Trzeba się trochę nagimnastykować… i jeszcze wprowadzaj na bieżąco dane, bo ktoś nie potrafi chodzić cicho czy napierdala językiem na okrągło – dodaje jeszcze. – I wtedy pogadamy – kończy przystając nagle.

- Co jest? – pytam, bo przed chwilą wyłączyłem się tylko robiąc głupie miny i gesty dłońmi na to jego narzekanie. No co? Nie mówcie mi, że nigdy tak nie mieliście? Kiedy zabraknie wam argumentów i jedyne co możecie zrobić, żeby postawić na swoim to głupie miny i gesty, tak aby wyprowadzić swojego rozmówcę z równowagi. Tak, tak! Przyznaję! Jego argumenty do mnie trafiły. Nie było co się z tym kłócić, ale przecież mu tego nie powiem! To było jedyne co mi pozostało w tym miejscu.

- Akane – odpowiada patrząc na mnie z wyraźnym zdziwieniem na twarzy. Nie pytajcie mnie dlaczego się na to nabrałem, ale… zamiast przeanalizować sytuację i sarknąć coś w odpowiedzi, wybałuszyłem oczy i ruszyłem szybciej do przodu.

- Jak ona się tu dostała?! Zauważyłbym ją! – warczałem pod nosem, obawiając się teraz o bezpieczeństwo tej dziewczyny. No i była jeszcze druga sprawa! To był mój skok! Moja sprawa! Nie chciałem, żeby to Panna Idealna spiła całą śmietankę z tortu! No bo przecież miała swoje własne przygody, miała siedzieć w domu na dupie i pilnować teraz Tonego. Mogłem się domyślić, że nie wytrzyma. Co za kobieta!

Zrobiłem jeszcze kilka kroków, zanim dotarło do mnie parsknięcie śmiechu czarnowłosego.

– O no doskonały dowcip! Świetna sprawa! – fukam na niego wściekły, że dałem się na to nabrać.

- Szkoda, że swojej miny nie widziałeś – odpowiada dalej śmiejąc się cicho i ocierając łzy z oczu. – O matko! Akane! Jak ona śmiała?! To mój skok! – Ryu poruszał przy tym zabawnie brwiami podchodząc do mnie i obejmując mnie ramieniem. – Dobre to było. Godne Oscara – rzucił dalej w rozbawieniu. – A tak poważnie… jesteśmy na miejscu – wskazał palcem rozciągający się skarbiec. – Teraz tylko taka sprawa… każdy dźwięk muszę wymazywać. Staraj się nie narobić ich zbyt wielu okay? – prosi mnie, a ja odruchowo przytakuje mu głową, dalej czując palące mnie ze wstydu policzki. Szlag by to! Dałem mu się podejść zdecydowanie zbyt łatwo. Przez chwilę zaciskam mocno pięści, a potem wchodzę za nim do skarbca. Najpierw szukam tego kielicha, po którego tu przyszedłem. Nie jest to znowu takie łatwe, bo oczy powoli zaczynają boleć od tego całego bogactwa. Nie wiem jak długo Drakoni zbierali to wszystko, ale trzeba przyznać, że robi wrażenie. Otwieram swoją torbę i wsuwam do niej monety, zanim o nich zapomnę. Widzę, że Ryu robi to samo. Bierze tyle ile może. I dobrze, niech ma tę swoją działkę. Potem nie będzie marudził, że poszedł za nic i nie będzie chciał swojej doli za kielich.

Swoją drogą, wreszcie go dostrzegam. Stoi dumnie niczym na piedestale. Wydaje mi się, że spada na niego snop światła, jakby tylko czekał aż ktoś go zwinie. Podchodzę ostrożnie, przez moment podziwiając kunszt wykonania. Ma w sobie wyżłobione rysunki. Rysunki przedstawiające rasy Mathyr. Widzę dokładnie Drakonów, widzę Feniksy, są też Heimurinnowie oraz Fjelldod, mogę też dostrzec Gobliny, Polszan, a nawet istoty z lasu, ale widzę coś jeszcze.

- Hej Ryu! – krzyczę do chłopaka i ponaglam go dłonią, a kiedy podchodzi, pokazuję mu to jedno konkretne malowidło. – Czy oni ci łudząco nie przypominają kogoś? – pytam go, a czarnowłosy marszczy brwi i przysuwa się nieco bliżej, żeby przyjrzeć się temu zdobieniu. Zdobieniu, które zostało zrobione dawno temu, widać na nim uszczerbek czasu.

- Przecież to Niklaus i Shi – odpowiada, zerkając na mnie. No właśnie. Też mi się tak wydawało. Zwłaszcza po tym jak obok został przedstawiony wirujący piasek i starzec, który staje się dzieckiem. Dziwna sprawa. – Dziwne… - myślimy tak samo, co przyprawia mnie o mdłości.

- Pokażemy im to po powrocie – komentuję szybko i jeszcze przyglądam się podłożu, na którym stoi kielich. Wygląda na to, że będziemy potrzebować jakiegoś zamiennika. Oboje rozglądamy się za czymś co mogłoby być o podobnym ciężarze, a kiedy to znajdujemy, zabieram kielich na trzy, a Ryu stawia zamiennik. Wstrzymujemy powietrze na kilka długich i strasznie wyczerpujących sekund, ale nic się nie dzieje.

Oddychamy z ulgą. Ostrożnie owijam kielich i pakuję go do swojej torby, a potem jeszcze przez dłuższą chwilę zbieramy złoto. Kiedy mamy już wszystko postanawiam, że czas na odwet za ten dowcip z Akane. Tak, możecie powiedzieć, że jestem debilem. Z perspektywy czasu patrząc – muszę niechętnie przyznać wam rację. Tylko no… co ja wam na to poradzę?! Nie przewidziałem aż takich konsekwencji. Myślałem, że tylko się na mnie trochę poboczy i to tyle. A już na pewno nie spodziewałem się, że zostaniemy otoczeni przez Drakonów.

- Hej Ryu! – krzyczę uśmiechając się do niego szeroko i robię rozbieg, a potem rzucam się w kupkę złota, robiąc przy tym tyle hałasu ile jestem w stanie. Śmieję się przy tym lekko, czując że dałem niezły popis i dostał za swoje, ale gdy unoszę znów na niego spojrzenie to klęczy na jednym kolanie, trzymając się za głowę.

- Jesteś pieprzonym, nieodpowiedzialnym, debilem! – cedzi przez zęby. Widzę krew płynącą mu z nosa. – Prosiłem cię! – powtarza jeszcze, nabierając kilka głębokich oddechów. – Więc teraz… - podnosi się z trudem i odsuwa ode mnie jak najdalej może. – Baw się dalej sam… - oznajmia chłodno i zanim zdołam się zorientować co robi, znika mi sprzed oczu. Wymazuje sobie samego siebie przede mną, a do skarbca wbiega pierwszych czterech Drakonów.

- Szlag – mruczę pod nosem, wygrzebując się ze złota. – Ryu! Weź, nie wygłupiaj się! – wyciągam swój miecz i toruję sobie drogę do wyjścia. Biegnę tak szybko jak mogę, staram się uniknąć szponów, ostrzy. Wszystkiego! Nie zamierzam z nimi walczyć, bo przecież spójrzmy prawdzie w oczy… ze wszystkimi i tak nie miałbym szans. Lawiruję między nimi, tańczę niemal, ale nie wiem na jak długo wystarczy mi sił. Raz po raz czuję draśnięcia ich ostrzy na swoim ciele. Jeśli wyjdę z tego żywy to Febe nie będzie specjalnie zadowolona. Przechodzi mi nawet przez myśl, że należałoby się poddać. Ktoś podcina mi nogi. Padam na plecy i przez moment brakuje mi oddechu. Torbę jednak dalej trzymam przy sobie. Wszystko mnie boli. Widzę błysk czyjegoś miecza i odruchowo okręcam się na bok. Chwilę później orientuję się, że Drakoni znów mnie nie widzą. Są zdezorientowali.

- Ryu, zamorduję cię kiedyś – warczę chociaż nie wiem, czy chłopak mnie słyszy. Biegnę do wyjścia jak najszybciej jak się da. Myślę, że damy radę, ale w lesie okalającym jaskinię roi się już od Drakonów. Patrolują okolicę, a Ryu, który właśnie mi się wyłania, wpada na jednego z nich. – Cholera! Ryu! – krzyczę do niego. Widzę jak kumpel szarpie się z mężczyzną i o dziwo wygrywa. Wyciąga swoje sztylety i zaczyna walczyć, a ja robię to samo torując sobie do niego drogę. Muszę znaleźć się bliżej żeby, mógł nas objąć iluzją. Zmniejszyć przestrzeń z którą musi pracować. Ktoś powala mnie na ziemię. Czuję liczne uderzenia. Krzyczę, gdy dobiega do mych uszu dźwięk łamanych kości. Jasna cholera! Znowu żebra! Widzę jak Ryu zostaje powalony. Jak chcą mu odciąć rękę, a potem…. Resztę już znacie. Udało się, jakimś cudem to przetrwaliśmy!

1 komentarz:

  1. Ach ten Gave... śmieszek. xD
    No dobra, to teraz tylko zacząć stosowny wącisz i skopać im dupska.
    Swoją drogą... Co wyście wymyślili z tym kielichem? ;>

    OdpowiedzUsuń

^