Polsza ogłasza polowanie na czarownice. Swój pierwszy ruch już wykonała. Perun I szczyci się ścięciem Argarczyka.

Heim postawiło na sojusz z Argarem. Wieść jednak niesie, że w wyniku jego podzieliło się na dwie części. Czyżby czekała nas rewolucja?

O "U Klementyny" coraz głośniej. Gospoda prężnie się rozwija i zaprasza w swe progi. Uprzejmie prosi się Polszańskich rycerzy o nie wszczynanie w jej progach politycznych zamieszek.

Argar zaprasza spragnionych do posmakowania swych specjałów w nowo powstałej gospodzie - "Piaski Czasu". Można tu dostać między innymi domowo pędzony bimber - "Afrodyzjak Meduzy" oraz młode piwo - "Bogini Cienia", a to nie wszystko! Gościnnie występy - SŁOWIKA! Tak, moi drodzy, Argar podwędził Słowika!

Fasach donosi o wzmożonej aktywności ognistych ptaków na niebie. Van Helga ostrzega przed prawdopodobnym niebezpieczeństwem.

Lerodas zalewa fala przybyszy. Pogłoski głoszą, że znany uzdrowiciel Walwan przyjmuje pod swój dach każdego zbłąkanego wędrowca. Jeśli trwoga to do Waldzia!

"Muzyka w mojej głowie" I

[ No to zaczynamy przygodę. Zapraszam na pierwszą część serii muzycznych opowiadań o Akane. Historie opierać będą się na podróży dziewczyny, jednak dodatkowo pojawią się sceny w stylu musicalowym, więc nie każdemu może to przypaść do gustu, ale zobaczymy jak to wyjdzie. ^^ Miłego czytania!]

    Fiołkowooka, filigranowa dziewczyna siedziała na niewielkim głazie, opierała dłonie za plecami, przenosząc na ręce cały ciężar ramion. Obserwowała jasną czuprynę ojca, ten nabierał właśnie wody do bukłaka i zdawał się nieco zamyślony. An westchnęła ciężko, podciągnęła nogi do klatki piersiowej i oplotła kolana rękoma.
- Mają ciasne umysły, mówię Ci... Nie bez powodu to wszystko, ten mur, podziały rasowe, szerzenie nienawiści, głupota... - mruknęła, krzywiąc się przy tym wyraźnie. Niklaus wstał z kucek i ruszył ku swojej latorośli z nieco zadziornym uśmiechem.
- Patrzysz na to z własnej perspektywy - stwierdził i zatrzymał się przy plecaku pod nogami Akane, podał jej bukłak, jednak ta pokręciła głową.
- A z jakiej mam patrzeć? Sam zobacz, gonią za kryształami, za ich mocą i byciem wyjątkowym, a jednocześnie przekreślają wyjątkowość... Czy tylko ja widzę, że gdyby stworzyli jednolity naród, to urośliby w siłę? Przecież te mieszanki rasowe mają ogromny potencjał! - widać było ekscytacje na twarzy młódki.
- Nadal jesteśmy pod murami An, ciszej bądź, bo zmienię zdanie - zrugał ją, patrząc wymownie w oczy granatowowłosej. Wydęła lekko usta i z ciężkim oddechem przywarła plecami do kamienia pod sobą.
- Spokojnie, pozwalam sobie, bo jestem z Tobą, przecież nie będę szerzyć tych teorii za barem - zauważyła spokojnie, zawieszając wzrok w wędrujących obłokach. Niklaus uśmiechnął się delikatnie i sam spojrzał w górę.
- Czyli Cię przyjęli? - zagadnął, a widząc, że córka wraca do siadu, znowu na nią spojrzał. Przytaknęła głową.
- Tak, zaczynam za dwa dni. Jak już sobie pójdziesz to planuję odwiedzić kumpla, a później do karczmy, mają niewielki pokoik, izba jest duża, sprzątanie i kelnerowanie, tak na początek - wyjaśniła mu z uśmiechem. Już nie mogła doczekać się samodzielności. Co prawda jej plany trochę uległy zmianie, spotkanie w Polszy wszystko zmieniło, ale ojciec zgodził się zostawić ją pod murami na "pastwę losu". Kurs? Argar, ale z wieloma przystankami. Jej pierwsza samodzielna wyprawa, aż trzęsła się z podekscytowania!
- Jak dobrze pójdzie to po powrocie wykopię Was z Argarskiej gospody i przejmę dowodzenie - pokazała ojcu język.
- Ha, Twoje niedoczekanie, nigdy nie wykopiesz swojego uroczego staruszka - dał jej pstryczka w ucho i razem zaśmiali się rozbawieni. Nik objął An ramieniem, ściągnął z kamienia i przytulił, chowając w ramionach. - Masz uważać... I nie skopać po drodze zbyt wiele tyłków - szepnął jej nad uchem. Dziewczyna wtuliła się w niego i ledwo wyczuwalnie kiwnęła głową, dopiero po chwili podniosła buzię do twarzy papcia.
- Tak, wiem, starczy, że stolica coś kręci, nie ma sensu robić sobie więcej wrogów - przyznała z bladym uśmiechem. Cholera... Nie lubiła rozstań, jednak chociaż czuła smutek, to jednocześnie nie opuszczało jej wrażenie, że właśnie rozwija skrzydła.

    Kiedy ojciec odchodził długo patrzyła za jego tobołkiem znikającym w oddali, stała na lekkim wzniesieniu, jej bagaż czekał kilka kroków dalej, jednak spojrzała na plecak dopiero, gdy z oczu zniknął ten na plecach Niklausa. Kurczę... Zaczynała nowy rozdział, ekscytujące, a zarazem przerażające uczucie. Dobrze, że chociaż wstęp do tej przygody zapowiadał się na wesoło.
- No dobra Aci, szykuj się zamtuzie, nadchodzę - zaśmiała się delikatnie i pokręciła głową. Czuła się jak Tony, on i te jego penetracje terenów. Uśmiechnęła się na wspomnienie przyjaciela, penetracje, ha, trafne słowo, przynajmniej w jego przypadku. Znowu się zaśmiała, oj tak, wstęp zdecydowanie był na wesoło. 

🎶
 
    Trzy dni później Akane była już w swojej nowej pracy, w mieście Slavit nie brakowało ani karczm, ani właścicieli szukających rąk do pomocy. Pierwszy dzień w robocie miała już za sobą i chociaż była zwykłym pachołkiem, to klimat panujący w tym przybytku bardzo jej odpowiadał. Zdecydowana większość klientów przychodziła bawić się tu na wesoło i chociaż zdarzały się utarczki, to nie były nagminne. Chociaż, to było tylko pierwsze wrażenie, An dobrze wiedziała, że wszystko dość szybko może się zmienić. Dziewczyna jednak nie zajmowała sobie głowy gdybaniem, cieszyła ją dana chwila, a nowe życiowe doświadczenia tylko wzmagały radość. Właściciel zdawał się zadowolony z jej poprzedniego dnia. Sympatyczny gospodarz, z żoną tworzyli nieco pulchną parkę, mieli czwórkę dzieci, ale troje z nich już opuściło rodzinny dom. Została jedynie młoda Klementyna, miała dziesięć lat i była niezwykle energicznym dzieckiem. Cała trójka tworzyła ludzką rodzinę, jednak nie mieli obiekcji rasowych co do klientów, jedynie na pracownikach ciążyło widmo. W trakcie losowych najazdów, odmieńców napadano i prym wiodły tu lokale o ludzkiej obsłudze, nie licząc zamtuzu, był wyjątkiem. Polszy zdarzało się "dbać" nawet o swoją biedotę. An na szczęście bardzo mocno przypominała człowieka i to ułatwiało zdobycie posady. Nie chwaliła się swoim pochodzeniem, chociaż już przy pierwszej rozmowie widziała jak właściciel bacznie przygląda się jej oczom, na szczęście nie pytał o korzenie.
Właśnie szykowała izbę na przyjęcie nowych klientów, wstawała wcześnie rano by pozamiatać podłogi i przygotować kufle, naczynia czy same napitki. Trzeba było przyturlać beczki i uzupełnić zapasy, na sam koniec dopieszczanie szczegółów. Zamiatała nucąc jedną ze znanych sobie melodii, zatrzymała się w połowie pracy i spojrzała za okno. Krajobraz był rozbrajający, dziewczyna czuła się tu naprawdę dobrze... Nie wiedzieć czemu, coś ją naszło na śpiewanie, wróciła do sprzątania, nucenie zastępując słowami.

- Chłodny wicher krew przenika, niebo zrzuca chmurny płaszcz, słychać głos przez mgłę to skały, pną się tam gdzie bije blask - kołysała się w rytm melodii, tańcząc z miotła w dłoniach.
- Mój to czas, mój to świat, gonię słońce, chwytam wiatr - zakręciła się dookoła własnej osi z wyraźnym uśmiechem na buzi. Znowu zaczęła nucić, energiczniej machając miotłą i podskakując kilka razy podpierając się na trzonku. - Gdzieś tam w górach wyniosłych, czy w mroku wiekowych drzew i w głębinie wód jeziora słychać wciąż dawny śpiew - wskoczyła na scenę przeznaczoną dla grajków i odwróciła się jakby do publiki. - Poznać chcę te opowieści, by sen mój własny śnić - sama udawała jakby komuś opowiadała historię, lekko uginając kolana, wciąż z miotłą przy boku. - Ty mi daj swoją siłę burzo! - pokazała na wyimaginowaną postać. - A ty orle ze mną krzycz! - zawirowała na scenie i wraz z refrenem na ustach, zaczęła ją zamiatać. Nucąc energiczną melodię piosenki wróciła na środek izby i tam przystawiła trzonek bliżej ust, udając, że to mikrofon.
- Chwytam wiatr! - zakończyła śmiejąc się zaraz po tym, rozbawiona swoim własnym zachowaniem. Jeszcze niedawno mówiła Shi, że chciałaby zatańczyć na stole, ale to zdawało się o wiele lepsze.
- No pięknie - usłyszała nagle zza lady i obejrzała się wyraźnie spięta za siebie, by dojrzeć twarz właściciela.
- Ja... - spaliła buraka, a mężczyzna zaśmiał się gardłowo.
- Pięknie, ale...
- Tak wiem, przepraszam, już nie będę! - zapewniła spinając się wyraźnie, gospodarz jednak machnął ręką.
- Ach zamknij jadaczkę! - zarechotał. - Pięknie było, ale mogłabyś tak przy klientach, hm - zasugerował, poruszając przy tym brwiami i wyraźnie zadowolony zniknął za drzwiami spiżarni. Akane zmarszczyła czoło.
- Przy... klientach? - zamrugała szybciej oczyma.
- Byle się za bardzo nie rozhulali - rzucił mężczyzna, wracając do głównej izby niosąc skrzynki. Akane szybko odłożyła miotłę i ruszyła mu pomóc rozpakować dostawę.
- Nowy towar? - zmieniła temat, śląc mu przy tym niewinny uśmiech, mężczyzna znowu zaśmiał się i poklepał An po ramieniu.
- Nie słyszę sprzeciwu, czyli ustalone! Pięknie, pięknie - klasnął trzy razy w dłonie.
- Ale... - An uniosła palec by zaprotestować, ale gospodarz oparł się łokciem o blat i skubnął jej nos drugą dłonią.
- Masz talent dziewczyno, sprawia Ci to frajdę, nie marnuj tego - puścił jej oko. - A teraz rozpakuj toboły - zmierzwił włosy nastolatki i wesołym krokiem opuścił izbę. Akane obejrzała się na scenę, prześlizgnęła wzrokiem po stolikach, a na buzi namalował się zadziorny uśmiech.
- Czyli jednak zatańczę na stole... - zaśmiała się i z szerokim uśmiechem wróciła do pracy.

_____________________________________________________________________________
[ Te krótkie urywki z życia An są opowiadaniem i jednocześnie zaproszeniem. Chętnie oprę na tych scenach jakieś wątki, więc jeżeli ktoś ma ochotę uczestniczyć w kontynuacji tej, czy innej historii to śmiało piszcie. ^^ ]

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz

^