Polsza ogłasza polowanie na czarownice. Swój pierwszy ruch już wykonała. Perun I szczyci się ścięciem Argarczyka.

Heim postawiło na sojusz z Argarem. Wieść jednak niesie, że w wyniku jego podzieliło się na dwie części. Czyżby czekała nas rewolucja?

O "U Klementyny" coraz głośniej. Gospoda prężnie się rozwija i zaprasza w swe progi. Uprzejmie prosi się Polszańskich rycerzy o nie wszczynanie w jej progach politycznych zamieszek.

Argar zaprasza spragnionych do posmakowania swych specjałów w nowo powstałej gospodzie - "Piaski Czasu". Można tu dostać między innymi domowo pędzony bimber - "Afrodyzjak Meduzy" oraz młode piwo - "Bogini Cienia", a to nie wszystko! Gościnnie występy - SŁOWIKA! Tak, moi drodzy, Argar podwędził Słowika!

Fasach donosi o wzmożonej aktywności ognistych ptaków na niebie. Van Helga ostrzega przed prawdopodobnym niebezpieczeństwem.

Lerodas zalewa fala przybyszy. Pogłoski głoszą, że znany uzdrowiciel Walwan przyjmuje pod swój dach każdego zbłąkanego wędrowca. Jeśli trwoga to do Waldzia!

"Muzyka w mojej głowie" II

Dzisiejsza zmiana w pracy nie była zbyt męcząca, całe szczęście, bo na jutro An miała zaplanowaną podróż. Wracała do domu, zbliżały się święta, a rodzinka nogi by jej z tyłka wyrwała, gdyby wolała spędzić je w Karczmie niż pod ich dachem. Dziewczyna spojrzała za okno i cicho przełknęła ślinę. Te święta będą zupełnie inne niż wszystkie jakie miała okazję przeżyć. Zacisnęła usta i zerknęła na swoją koszulkę, brzuch, nogi, stopy... Uśmiechnęła się bardzo delikatnie. Chyba powinna być smutna?
- Wszystko w porządku? - usłyszała głos szefowej i zaraz oderwała wzrok od własnego ciała, by spojrzeniem powędrować do pulchnej twarzy kobiety.
- Tak, dobrze, powoli sprzątam, ale mamy jeszcze końcówkę gości - zauważyła i podeszła do baru, łapiąc po drodze miotłę.
- Och - kobieta rozejrzała się po izbie. - Raczej tu jeszcze posiedzą - westchnęła ciężko. Akane zmarszczyła lekko czoło i spojrzała po tych kilku twarzach. Cztery osoby, wszyscy siedzieli jacyś smutni, przybici wręcz. Współczucie namalowało się na buzi młódki. Czuła ich przygnębienie, miała wrażenie, że to unosi się wręcz w powietrzu.
- Sami spędzą Święta? - wypaliła nie do końca świadoma. Gospodyni przestała trzeć kufle i spojrzała na dziewczynę odrobinę zaskoczona, zdawała się próbować przejrzeć ją na wylot.
- Słyszałaś? - zainteresowała się, a Akane wróciła wzrokiem do jej oczu i uśmiechnęła się bardzo delikatnie.
- Nie, mam... Takie jakieś przeczucie. Dziś wszyscy zdawali się bardziej szaleni, oni siedzą tu prawie cały dzień i patrzą w puste naczynia. Nie ma życia w ich twarzach - wyjaśniła swoje spostrzeżenia. Hilda wciąż bacznie obserwowała nastolatkę, znowu spojrzała na swoich gości i wróciła do sprzątania.
- Ten pod ścianą jest nowy, ale dwie kobiety i szatyn przychodzą tu co roku. Stracili bliskich... Cholerne najazdy i ten pieprzony podział... - ugryzła się w język. - Przepraszam, nie słyszałaś tego - rzuciła dziewczynie ostrzegawcze spojrzenie. An udała, że zakluczyła swoje usta.
- Nie słyszałam... - potwierdziła, ale czuła, że szefową problem mocno dotykał. Fiołkowo-oka przygryzła wargi, zerkała to na Hildę, to na gości, w końcu jednak westchnęła cicho. - Mogę czegoś spróbować? - zapytała. - Na mój koszt... - dodała, a właścicielka zaciekawiona przełożyła sobie szmatę przez ramię. Młódka pracowała u nich już drugi tydzień, nie narzekali na nią, a nawet podziwiali za kreatywność. Słowne pozwolenie nie padło, ale gest wpuszczenia pracownicy za ladę wystarczył, by Akane zrozumiała. Uśmiechnęła się wdzięcznie i wskoczyła za barek, by rozlać do kufli cztery kremowe piwa, specjał podawany w okolicach Świąt. Kiedy napitki były już gotowe, wzięła głęboki wdech i przymknęła oczy. Skupiła się na emocjach zebranych w pomieszczeniu, nie potrzebowała zbyt wiele czasu by poczuć żal w sercu. Podniosła powieki by raz jeszcze spojrzeć za okno, serce lekko ją ukuło, to co czuła od gości przelała na chwilę w swoje własne życie. Nie chciała ich pocieszać, miała inny plan, plan oparty na zrozumieniu. Złapała tacę i powoli szła w stronę pierwszego stolika.
- Zima na ramiona moje spadła... - zaczęła cicho śpiewać - Niewinnością białym śniegiem, pierwsza gwiazda już na niebie, nie ma, nie ma Ciebie... - zobaczyła drgnięcie u kobiet, te zerknęły w jej stronę, jedna z nich siedziała przy pierwszym stoliku. An posłała im blady uśmiech.
- Ogień zaczął tańczyć już w kominie, a choinka się zieleni, serca ludziom opromieni, moje w kamień zmieni... - młódka stanęła przy kobiecie i powoli postawiła przed nią kufel, tym razem śląc trochę pogodniejszy uśmiech. Dojrzała wzruszenie na twarzy, zaraz przeniosła wzrok na dalszy stolik, do drugiej kobiety. Wyczuła jednocześnie, że i jeden z mężczyzn zerka zaciekawiony co się dzieje.
- Śnieg zasypał dzisiaj wszystkie drogi, niewinnością białym płaszczem, Twoich śladów nie wypatrzę... Nie mam Cię na zawsze - słowa dotknęły tym razem i ją samą, serce znowu delikatnie zakuło, skupiła się jednak na zadaniu. Patrząc na drugą kobietę postawiła drugi kufel przy krześle stolika pierwszej kobiety.
- Hej, moje góry i doliny widziałyście może dziś dokąd odszedł mój jedyny... - lekko wyciągnęła dłoń do oddalonej kobiety i zaprosiła ją do siebie gestem. Pierwsza z kobiet podciągnęła nosem i przytaknęła głową, jakby zgadzała się z tym zaproszeniem. Nie trzeba było długo czekać, druga wstała, by dołączyć do tej pierwszej, a za nią wzrokiem podążył i mężczyzna, wcześniej zainteresowany tematem. - Hej, Bóg się rodzi, noc truchleje, nie ma, nie ma Ciebie - powtarzając refren Akane ruszyła w stronę trzeciego zainteresowanego, złapała z nim kontakt wzrokowy i zatrzymała się przy jego stoliku, jednak na przeciw.
- Zima na ramiona moje spadła... - przed nim również postawiła kufel, czuła jak kobiety wodzą za nią wzrokiem, zerknęła w ich stronę, a gdy dojrzała uśmiech, przysunęła kufel do klienta i kiwnęła do niego głową w stronę pierwszego stolika. On również dał się namówić i zajął trzecie z czterech możliwych miejsc. An obejrzała się na ostatniego mężczyznę, od niego poza żalem czuła ogromną złość, kipiał wręcz nią przez co i ton piosenki nabrał agresywniejszego tonu.
- Hej, moje góry i doliny odpowiecie może mi, dokąd odszedł mój jedyny! - zaśpiewała stojąc przy mężczyźnie, ten podniósł wzrok i gniewnie spojrzał w oczy Akane. Warga drgnęła, a on zdawał się nieco wystraszyć, zupełnie jakby zobaczył kogoś innego niż fiołkowo-oka. Wstał od stołu, zacisnął wyraźnie pięści i w pospiechu opuścił lokal. An odprowadziła go wzrokiem...
- Nie ma, nie ma Ciebie - dokończyła obserwując uchylone drzwi, które miotały się w prawo i lewo, nim w końcu same trzasnęły. Dziewczyna stała z tacą i jednym pozostałym piwem, nadal współczuła zebranym, ale teraz wcale nie o nich myślała, nie oni plątali się po jej głowie.
- Dziękuję - usłyszała nagle i dopiero wtedy w pełni wróciła na ziemię. Spojrzała na jedną z kobiet, a na buzi ponownie zagościł uśmiech. - W końcu nie siedzę sama... - kobieta mówiła dalej, trochę zawstydzona, że zdradza coś takiego przy pozostałej dwójce, oni jednak zdawali się popierać jej entuzjazm i kiwnęli głową.
- Pomyślałam, że tak będzie Wam raźniej - przyznała granatowowłosa, znowu zbliżając się do nich.
- Może usiądziesz z nami? - zaproponował mężczyzna. - Piwo już masz... - zauważył, a młódka spojrzała na tacę, rzeczywiście, miała, ale pokręciła głową.
- Och, nie mogę, jestem w pracy...
- Ach siadaj mi tam! - usłyszała zza lady i dojrzała jak Hilda zakłada ręce na biodra. - Należy Ci się dziewucho, należy jak nic! - rzuciła kobieta, a klienci zanieśli się cichym śmiechem.
- No dobrze, usiądę, ale... Nie będę pić, jutro wstaję z samego rana, czeka mnie długa droga, a źle znoszę takie wynalazki - znalazła sobie szybko wymówkę, a ta nie przeszkadzała obecnym. Długo jeszcze siedzieli i wymieniali się opowieściami.

🎶


- Jak Ty żeś to zrobiła? - gospocha szturchnęła młódkę, gdy razem myły ostatnie gary. - Głos masz jak skowronek, nie powiem, ale jakbyś ich normalnie zaczarowała - pokręciła głową rozbawiona. - Aj, będę za Tobą tęsknić gówniaro - przyznała a An zaśmiała się pod nosem.
- Ciebie też zaczarowałam? - rzuciła żartobliwie i zaraz dostała ścierką po dupie.
- Pewno mi śpiewasz do uszka nocami paskudo! Widzę te Twoje zadziorne oczyska - kobieta również się zaśmiała i znowu pokręciła głową.
- Wrócę - An zapewniła już trochę poważniej, chociaż nadal z uśmiechem.
- Jo, jo, mówiłaś. Ino Święta i obskoczysz inne knajpy, a oni Cię nam nie zwrócą - pogroziła palcem. - Ja się znam, wiem co mówię. Jak Cię chwycą to nie puszczom, o! - zaczęła coś mruczeć pod nosem. Akane szturchnęła kobietę lekko w biodro swoim własnym.
- Cóż, wtedy ich po prostu zaczaruję... - rzuciła, puszczając szefowej oko.


4 komentarze:

  1. Hildę już uwielbiam. Ma jakiś taki "vibe" mojej Helgi xD Ciepłe opowiadanie, z tych raczej spokojnych. Fajnie oddaje klimat. Podobało mi się i to całkiem bardzo :) Uśmiech nie schodził z twarzy podczas czytania.

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Przyznam, że i mi się z nią skojarzyła, nie tylko z powodu podobieństwa imion. xD Cieszę się, że opowiadanko przypadło do gustu, dziękuję za opinię! ^^

      Usuń
  2. Bardzo spodobał mi się moment śpiewu Akane i niwelowania samotności wśród stałych klientów karczmy Hildy - swoją drogą, Hilgę kocham całym serduszkiem <3 .Pozwolę tu sobie na małą teorię - mężczyzna, który wyszedł oparł się śpiewu Akane. Możliwe, że coś tam sobie knujesz.

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Bardzo mi miło. ^^ Hah, coś tak czułam, że Hilda Was kupi. xDD
      Co do teorii, no... Powiedźmy. xD Właściwie to się nie oparł, śpiew wywołał w nim emocje, ale nie chciał ich okazywać publicznie. Chciałam tu pokazać, że ta "hipnoza" może działać różnie, w zależności od jednostki czy siły emocji. ^^

      Usuń

^