WYPROWADZKA
Ognisko trwało dalej, ale gwar
głosów powoli słabł za jego plecami. Nie mógł tam zostać ani chwili dłużej.
Atmosfera była zbyt napięta. Powiedział za dużo, zrobił za wiele żeby mógł
teraz zawrócić i zmienić swoją decyzję. Może gdyby faktycznie tego chciał to
już byłby z powrotem i przepraszałby ich wszystkich, ale… nie czuł takiej
potrzeby. Z każdym krokiem odczuwał pewnego rodzaju ulgę. Kłębiące się w głowie
myśli, chociaż natrętne – zdawały się nie kłuć już w oczy tak mocno. Paznokcie
w zaciśniętych dłoniach nie przebijały już ich skóry, a on sam czuł łzy na
policzkach. Łzy pieprzonej ulgi. Wreszcie zrobił to co już dawno powinien
wcielić w życie. Układanie sobie życia wśród starych znajomych Gavina od samego
początku było błędem. Nie dlatego, że oni traktowali go przez wzgląd na jego
brata – tylko on patrzył na nich poprzez pryzmat wspomnień swojego bliźniaka.
Po raz ostatni wszedł do pokoju,
który przez te parę miesięcy zaczął nazywać swoim własnym. Zamknął za sobą
drzwi, nawet nimi nie trzaskając i usiadł na posłaniu. Nabrał głębokiego oddech
w płuca, rozglądając się dookoła. Pokój ten, chociaż niewielki, był pierwszym
który kiedykolwiek posiadał. Dostał go dzięki niesamowicie dobrotliwej Rei,
która nie potrafiła zostawić go samego. Pomogła mu tym samym stawiać pierwsze
samodzielne kroki w Mathyr, a on tak się jej odpłacał. Był niesprawiedliwy i
zdawał sobie z tego sprawę, ale w tej chwili nie widział żadnej szansy na to,
że mógłby tu zostać.
Po pierwsze w tym domu mieszkał
Ryu, z którym ostatnio nie miał zbyt dobrych stosunków. Oczywiście przyczynił
się do tego swym zachowaniem i mąceniem w głowie Akane. Mimo, że wiedział iż
tych dwoje jest razem. Na początku jeszcze mógł się usprawiedliwiać poprzez to,
że chłopaka nie było obok, ale później ta wymówka padła. Po drugie, ewidentnie
zranił Akane i… nie czuł się z tego powodu jakoś wyjątkowo podle. Okay, mógł
ubrać myśli w inne słowa. Być delikatniejszym, ale nie mówił niczego co nie
było prawdą. Z jego punktu widzenia rzecz jasna. Tej dziewczynie po prostu wszyscy
pobłażali, a on miał tego serdecznie dość. Wszędzie na językach tylko Akane i
Akane.
Wziął głęboki wdech i wyciągnął
torbę spod łóżka. Zaczął ją powoli pakować. Akane… jak ona go denerwowała tymi
swoimi słodkimi ustami próbując zwieść go na manowce. Na każdą swoją akcję
znajdowała tysiące argumentów, wybielając się przy tym. Nawet te jej ostatnie
słowa. Wspomniała o Vivienne, swojej matce. O tym, że wie o co tę kobietę
pytał. Widziała, że miał parszywy humor, a i tak nie omieszkała go zmieszać z
błotem. To jedno zdanie wystarczyło, żeby puściły mu nerwy. Królowa Taktu jak
znalazła! Jeszcze potem bezczelnie usprawiedliwia się troską o niego i jego
własne dobro. Może sobie je wsadzić w swoje szanowne cztery litery. Ech lubił
ją, ale w tej chwili zwyczajnie nie mógł znieść widoku tej jej
wszystkowiedzącej buzi.
Niedbale wrzucił do środka parę
swych koszul, przechodząc do spodni i bielizny. Po trzecie, Rei nie
potrzebowała w swym domu kolejnego rozemocjonowanego nastolatka. Miała już
dwóch, których kochała ponad życie i chociaż wiedział, że do niego również pała
sympatią to mimo wszystko czuł się tu trochę niczym piąte koło u wozu.
Po czwarte i chyba najważniejsze
ze wszystkich, on przestawał czuć więź z tym miejscem. Zbyt wiele się działo i
nie nadążał za tym wszystkim. Nie nadążał za samym sobą, a obecność pewnych
osób tutaj zdecydowanie mu nie pomagała.
Dokończył pakowanie i przysiadł
przy swoim stoliku, patrząc na pusty pergamin tuż przed sobą. Nie mógł przecież
odejść bez pożegnania. Choćby przez wzgląd na Rei i Meliodasa. Dali mu
schronienie nad głową, strawę i domowe ciepło. Ciepło, którego nigdy nie miał i
znów… nie do końca wiedział czy przypadkiem nie przytłoczyła go jego ilość. Nie
przywykł do tego wszystkiego. Ognisko opuścił pod wpływem chwili i jasne,
powiedział im wówczas, że się wyprowadza, ale teraz… w tej chwili wydawało mu
się, że to za mało. Złapał więc za naostrzony węgielek i zaczął pisać:
Rei,
Jest parę słów, które
chciałbym ci powiedzieć, ale nie jestem w stanie zmusić się do powrotu na dalej
trwające ognisko. Ostatnio bardzo dużo się dzieje. Narobiłem sobie trochę
kłopotów i już dłużej tak nie mogę. Dziękuję, że dałaś mi schronienie na tak
długi czas i znosiłaś moje humory a także ciągłe wycieczki. Za to, że służyłaś
mi dobrym słowem oraz radami, gdy tego potrzebowałem. Szczerze mówiąc, teraz
potrzebuję jej bardziej niż kiedykolwiek, ale nie sądzę, że będziesz w stanie
mnie zrozumieć. Sam siebie nie do końca rozumiem. Czuję tylko, że nie mogę tu
dłużej zostać. Mam wrażenie, że tu nie pasuję. Cokolwiek nie powiem czy nie
zrobię jest odbierane źle. Pewnie wyolbrzymiam, ale nie umiem przestać.
Zraniłem Ryu, dołożyłem teraz do kolekcji Akane i na dodatek pozbyłem się Onyx.
Ale wiesz co? Jestem chyba okropnym człowiekiem, bo nie odczuwam bólu w klatce
piersiowej z tego powodu. Nie ma we mnie wyrzutów sumienia. Nie wiem… pewnie
dlatego, że faktycznie jestem tym Mrocznym Gavinem, który potrafi tylko ranić.
Zresztą nie ważne. Raz jeszcze dziękuję za wszystko i do zobaczenia!
Gave
Odłożył węgielek i starł ostatnie
łzy ze swoich policzków, a obok listu położył jeszcze płócienny woreczek pełen
złotych monet, które zdołał zarobić w raczej ten mniej legalny sposób. Resztę
pieniędzy włożył do swej torby i przerzucił ją przez ramię, po raz ostatni zerkając
na swój pokój. Nabrał głębokiego oddechu i zamierzał wyruszyć w nową podróż.
Ale i to nie odbyło się bez wcześniejszego starcia z Niklausem. Przecież musiał
się napatoczyć i wtrącić swoje trzy grosze. Musiał narobić mu większego
bałaganu w głowie. Cholerny Argar i to wieczne przywiązanie do ludzi w nim. Do
rodziny… zgrzytnął zębami słysząc ostatnie słowa Niklausa:
- My się nigdzie stąd nie ruszamy,
tak w razie co!
Nie odpowiedział już czując
wilgotniejące oczy. Czuł, że gdyby się teraz obejrzał to zawróciłby do nich i spróbował
ponownie. Stłumiłby swoje potrzeby na rzecz innych, a na to nie mógł sobie
teraz pozwolić. Zacisnął tylko mocniej dłoń na swej torbie i przyspieszył kroku,
byle tylko jak najszybciej się stąd wynieść i nie oglądać za siebie.
Bardzo rozczulające opowiadanie, podoba mi się ta walka Gava z włąsnymi myślami, chłopak jest bardzo prawdziwą postacią. Czekam na rozwinięcie podróży! ^^
OdpowiedzUsuńDzięki :) Rozwinięcie się pisze... xD
UsuńPodoba mi się to jak przedstawiłeś myśli Gava. Jest bardzo ludzki tutaj :)
OdpowiedzUsuńDzięki wielkie :)
UsuńBardzo współczuję Gavovi, że ma takie trudności w zaklimatyzowaniu się. Az mi szkoda, że tak ciężko mojej Onyx być miłą. Czekam na kontynuację! O twoich chłopach zawsze Dobrze się czyta.
OdpowiedzUsuńDzięki :)
Usuń