Polsza ogłasza polowanie na czarownice. Swój pierwszy ruch już wykonała. Perun I szczyci się ścięciem Argarczyka.

Heim postawiło na sojusz z Argarem. Wieść jednak niesie, że w wyniku jego podzieliło się na dwie części. Czyżby czekała nas rewolucja?

O "U Klementyny" coraz głośniej. Gospoda prężnie się rozwija i zaprasza w swe progi. Uprzejmie prosi się Polszańskich rycerzy o nie wszczynanie w jej progach politycznych zamieszek.

Argar zaprasza spragnionych do posmakowania swych specjałów w nowo powstałej gospodzie - "Piaski Czasu". Można tu dostać między innymi domowo pędzony bimber - "Afrodyzjak Meduzy" oraz młode piwo - "Bogini Cienia", a to nie wszystko! Gościnnie występy - SŁOWIKA! Tak, moi drodzy, Argar podwędził Słowika!

Fasach donosi o wzmożonej aktywności ognistych ptaków na niebie. Van Helga ostrzega przed prawdopodobnym niebezpieczeństwem.

Lerodas zalewa fala przybyszy. Pogłoski głoszą, że znany uzdrowiciel Walwan przyjmuje pod swój dach każdego zbłąkanego wędrowca. Jeśli trwoga to do Waldzia!

Gave w podróży - Wyprowadzka

 

WYPROWADZKA

 

Ognisko trwało dalej, ale gwar głosów powoli słabł za jego plecami. Nie mógł tam zostać ani chwili dłużej. Atmosfera była zbyt napięta. Powiedział za dużo, zrobił za wiele żeby mógł teraz zawrócić i zmienić swoją decyzję. Może gdyby faktycznie tego chciał to już byłby z powrotem i przepraszałby ich wszystkich, ale… nie czuł takiej potrzeby. Z każdym krokiem odczuwał pewnego rodzaju ulgę. Kłębiące się w głowie myśli, chociaż natrętne – zdawały się nie kłuć już w oczy tak mocno. Paznokcie w zaciśniętych dłoniach nie przebijały już ich skóry, a on sam czuł łzy na policzkach. Łzy pieprzonej ulgi. Wreszcie zrobił to co już dawno powinien wcielić w życie. Układanie sobie życia wśród starych znajomych Gavina od samego początku było błędem. Nie dlatego, że oni traktowali go przez wzgląd na jego brata – tylko on patrzył na nich poprzez pryzmat wspomnień swojego bliźniaka.

Po raz ostatni wszedł do pokoju, który przez te parę miesięcy zaczął nazywać swoim własnym. Zamknął za sobą drzwi, nawet nimi nie trzaskając i usiadł na posłaniu. Nabrał głębokiego oddech w płuca, rozglądając się dookoła. Pokój ten, chociaż niewielki, był pierwszym który kiedykolwiek posiadał. Dostał go dzięki niesamowicie dobrotliwej Rei, która nie potrafiła zostawić go samego. Pomogła mu tym samym stawiać pierwsze samodzielne kroki w Mathyr, a on tak się jej odpłacał. Był niesprawiedliwy i zdawał sobie z tego sprawę, ale w tej chwili nie widział żadnej szansy na to, że mógłby tu zostać.

Po pierwsze w tym domu mieszkał Ryu, z którym ostatnio nie miał zbyt dobrych stosunków. Oczywiście przyczynił się do tego swym zachowaniem i mąceniem w głowie Akane. Mimo, że wiedział iż tych dwoje jest razem. Na początku jeszcze mógł się usprawiedliwiać poprzez to, że chłopaka nie było obok, ale później ta wymówka padła. Po drugie, ewidentnie zranił Akane i… nie czuł się z tego powodu jakoś wyjątkowo podle. Okay, mógł ubrać myśli w inne słowa. Być delikatniejszym, ale nie mówił niczego co nie było prawdą. Z jego punktu widzenia rzecz jasna. Tej dziewczynie po prostu wszyscy pobłażali, a on miał tego serdecznie dość. Wszędzie na językach tylko Akane i Akane.

Wziął głęboki wdech i wyciągnął torbę spod łóżka. Zaczął ją powoli pakować. Akane… jak ona go denerwowała tymi swoimi słodkimi ustami próbując zwieść go na manowce. Na każdą swoją akcję znajdowała tysiące argumentów, wybielając się przy tym. Nawet te jej ostatnie słowa. Wspomniała o Vivienne, swojej matce. O tym, że wie o co tę kobietę pytał. Widziała, że miał parszywy humor, a i tak nie omieszkała go zmieszać z błotem. To jedno zdanie wystarczyło, żeby puściły mu nerwy. Królowa Taktu jak znalazła! Jeszcze potem bezczelnie usprawiedliwia się troską o niego i jego własne dobro. Może sobie je wsadzić w swoje szanowne cztery litery. Ech lubił ją, ale w tej chwili zwyczajnie nie mógł znieść widoku tej jej wszystkowiedzącej buzi.

Niedbale wrzucił do środka parę swych koszul, przechodząc do spodni i bielizny. Po trzecie, Rei nie potrzebowała w swym domu kolejnego rozemocjonowanego nastolatka. Miała już dwóch, których kochała ponad życie i chociaż wiedział, że do niego również pała sympatią to mimo wszystko czuł się tu trochę niczym piąte koło u wozu.

Po czwarte i chyba najważniejsze ze wszystkich, on przestawał czuć więź z tym miejscem. Zbyt wiele się działo i nie nadążał za tym wszystkim. Nie nadążał za samym sobą, a obecność pewnych osób tutaj zdecydowanie mu nie pomagała.

Dokończył pakowanie i przysiadł przy swoim stoliku, patrząc na pusty pergamin tuż przed sobą. Nie mógł przecież odejść bez pożegnania. Choćby przez wzgląd na Rei i Meliodasa. Dali mu schronienie nad głową, strawę i domowe ciepło. Ciepło, którego nigdy nie miał i znów… nie do końca wiedział czy przypadkiem nie przytłoczyła go jego ilość. Nie przywykł do tego wszystkiego. Ognisko opuścił pod wpływem chwili i jasne, powiedział im wówczas, że się wyprowadza, ale teraz… w tej chwili wydawało mu się, że to za mało. Złapał więc za naostrzony węgielek i zaczął pisać:

 

Rei,

Jest parę słów, które chciałbym ci powiedzieć, ale nie jestem w stanie zmusić się do powrotu na dalej trwające ognisko. Ostatnio bardzo dużo się dzieje. Narobiłem sobie trochę kłopotów i już dłużej tak nie mogę. Dziękuję, że dałaś mi schronienie na tak długi czas i znosiłaś moje humory a także ciągłe wycieczki. Za to, że służyłaś mi dobrym słowem oraz radami, gdy tego potrzebowałem. Szczerze mówiąc, teraz potrzebuję jej bardziej niż kiedykolwiek, ale nie sądzę, że będziesz w stanie mnie zrozumieć. Sam siebie nie do końca rozumiem. Czuję tylko, że nie mogę tu dłużej zostać. Mam wrażenie, że tu nie pasuję. Cokolwiek nie powiem czy nie zrobię jest odbierane źle. Pewnie wyolbrzymiam, ale nie umiem przestać. Zraniłem Ryu, dołożyłem teraz do kolekcji Akane i na dodatek pozbyłem się Onyx. Ale wiesz co? Jestem chyba okropnym człowiekiem, bo nie odczuwam bólu w klatce piersiowej z tego powodu. Nie ma we mnie wyrzutów sumienia. Nie wiem… pewnie dlatego, że faktycznie jestem tym Mrocznym Gavinem, który potrafi tylko ranić. Zresztą nie ważne. Raz jeszcze dziękuję za wszystko i do zobaczenia!

Gave

Odłożył węgielek i starł ostatnie łzy ze swoich policzków, a obok listu położył jeszcze płócienny woreczek pełen złotych monet, które zdołał zarobić w raczej ten mniej legalny sposób. Resztę pieniędzy włożył do swej torby i przerzucił ją przez ramię, po raz ostatni zerkając na swój pokój. Nabrał głębokiego oddechu i zamierzał wyruszyć w nową podróż. Ale i to nie odbyło się bez wcześniejszego starcia z Niklausem. Przecież musiał się napatoczyć i wtrącić swoje trzy grosze. Musiał narobić mu większego bałaganu w głowie. Cholerny Argar i to wieczne przywiązanie do ludzi w nim. Do rodziny… zgrzytnął zębami słysząc ostatnie słowa Niklausa:

- My się nigdzie stąd nie ruszamy, tak w razie co!

Nie odpowiedział już czując wilgotniejące oczy. Czuł, że gdyby się teraz obejrzał to zawróciłby do nich i spróbował ponownie. Stłumiłby swoje potrzeby na rzecz innych, a na to nie mógł sobie teraz pozwolić. Zacisnął tylko mocniej dłoń na swej torbie i przyspieszył kroku, byle tylko jak najszybciej się stąd wynieść i nie oglądać za siebie.

6 komentarzy:

  1. Bardzo rozczulające opowiadanie, podoba mi się ta walka Gava z włąsnymi myślami, chłopak jest bardzo prawdziwą postacią. Czekam na rozwinięcie podróży! ^^

    OdpowiedzUsuń
  2. Podoba mi się to jak przedstawiłeś myśli Gava. Jest bardzo ludzki tutaj :)

    OdpowiedzUsuń
  3. Bardzo współczuję Gavovi, że ma takie trudności w zaklimatyzowaniu się. Az mi szkoda, że tak ciężko mojej Onyx być miłą. Czekam na kontynuację! O twoich chłopach zawsze Dobrze się czyta.

    OdpowiedzUsuń

^