Polsza ogłasza polowanie na czarownice. Swój pierwszy ruch już wykonała. Perun I szczyci się ścięciem Argarczyka.

Heim postawiło na sojusz z Argarem. Wieść jednak niesie, że w wyniku jego podzieliło się na dwie części. Czyżby czekała nas rewolucja?

O "U Klementyny" coraz głośniej. Gospoda prężnie się rozwija i zaprasza w swe progi. Uprzejmie prosi się Polszańskich rycerzy o nie wszczynanie w jej progach politycznych zamieszek.

Argar zaprasza spragnionych do posmakowania swych specjałów w nowo powstałej gospodzie - "Piaski Czasu". Można tu dostać między innymi domowo pędzony bimber - "Afrodyzjak Meduzy" oraz młode piwo - "Bogini Cienia", a to nie wszystko! Gościnnie występy - SŁOWIKA! Tak, moi drodzy, Argar podwędził Słowika!

Fasach donosi o wzmożonej aktywności ognistych ptaków na niebie. Van Helga ostrzega przed prawdopodobnym niebezpieczeństwem.

Lerodas zalewa fala przybyszy. Pogłoski głoszą, że znany uzdrowiciel Walwan przyjmuje pod swój dach każdego zbłąkanego wędrowca. Jeśli trwoga to do Waldzia!

"Duszki krążą wokół mnie, niech uciekają hen..." I

Ułożyli ich obok siebie, ramię przy ramieniu, ciało obok ciała. Przykryli kocami by aż tak bardzo nie przypominali trupów. Ich chłodne dłonie przyprawiały o dreszcze i chociaż każdy wiedział gdzie są, to z godziny na godzinę rosła obawa, że tacy już zostaną... Zimni i sztywni. Dwa kolejne ciała ułożyli na ziemi przy posłaniu, podobno wszystko szło ku dobremu, chociaż dla osób trzecich mogło to nie wyglądać zbyt dobrze...

Czuła to, czuła ich obawy, strach... Czuła emocje. Kolacja w zaświatach z samą Śmiercią, stary przyjaciel i jego przerośnięte ego, ciepłe usta Gava na jej własnych... Czy to był sen?
Dłoń dziewczyny drgnęła delikatnie, dreszcz przeszył jej ciało i nagle otworzyła oczy, fiołkowy blask oślepił na chwilę blondyna siedzącego przy łóżku, Akane wygięła się wyraźnie i poczuła jak ciało wpada w niekontrolowane konwulsje, wzięła głęboki wdech, łapczywie nabierała powietrza... Nagle wszystko się uspokoiło, a ona podniosła się gwałtownie do siadu i zaczęła kaszleć, zupełnie jakby ktoś dopiero wyciągnął ją spod wody.
- An... - poczuła ciepły głos ojca. Kilka głębszych wdechów i uniosła wzrok do jego oczu.
- Tato - szepnęła od razu wtulając się w jego tors. Objął ją mocno. - Jak ja Cię kocham - dodała czule, wklejając się w niego jeszcze mocniej. Zaskoczyła go tą wylewnością, ale nie narzekał, po prostu ucałował czubek głowy nastolatki i trwał z nią w uścisku tak długo, aż sama nie dała znać, że już starczy. Kiedy odsunęli się już od siebie, ona spojrzała na ciało Ryu, leżące przy łóżku.
- Zaraz tu będzie... - zacisnęła zęby, jakby zapewniała nie tylko Niklausa, ale i samą siebie.
- Gav jest u siebie, mocno gorączkuje, zajmuje się nim Rei i Febe... A Ty jak? - zapytał z wyraźną troska w głosie. Córka spojrzała na niego czule, blask jej oczu dopiero teraz zaczynał przygasać.
- Wszystko się udało - szepnęła z dziwną czułością w głosie, sprawiała wrażenie wzruszonej albo... zmartwionej?
- Ale...? - patrzył na nią podejrzliwie. Przygryzła delikatnie dolną wargę.
- Wszystko jest w porządku tato, naprawdę, ale... Będę musiała porozmawiać z Natanem i Shi, będę musiała... - przerwała i lekko przygryzła dolną wargę. - Bez obaw - złapała dłoń taty patrząc mu prosto w oczy. - Nic przed Tobą nie ukryję, nawet nie potrafię... Efekt uboczny... - wzruszyła ramionami.
- Efekt uboczny? - dopytał marszcząc czoło.
- Widzisz... Bo ja nie mogę teraz kłamać... Dobry tydzień to będzie się utrzymywać - przyznała, z lekkim grymasem. "Wszyscy lubią szczere osoby, dopóki te nie są szczere wobec nich samych" słowa matki krążyły po jej głowie.
- Ogólnie trochę się zmieniło... Ale to wyjaśnię jak będziemy w komplecie, nie chcę się powtarzać - przyznała z lekkim uśmiechem i znowu spojrzała na Ryu, czekając aż i on otworzy oczy. Czuła się źle po tym co zaszło, miała wrażenie, że widzi chłopaka po raz ostatni... Wiedziała, że tak nie jest, ale rozstanie wkładało do głowy różne dziwne myśli.

👻

Ostatnie dwa dni przed wizytą w zaświatach, Akane spędziła zamknięta w swoim pokoju, praktycznie nie wychylała nosa poza jego ściany. Większość czasu ktoś jej pilnował, głównie Ryu, ale i on został pogoniony, by nieco się zregenerować. Bała się, bała się samej siebie i pierwszy raz w życiu nie przeszkadzała jej przesadna kontrola. Nawet nie lubiła tych chwil, gdy zostawała sama. Osłabienie minęło kilka godzin po ostatnim zdarzeniu, przejęcie kontroli przez Lotte nie należało do przyjemnych. Szczególnie, że gdy dla innych An odstawiała musicalowe perypetie, jej umysł zmuszony był do oglądania drastycznych scen z życia prześladowcy. Niewiele mówiła, czuła się źle, zupełnie jakby przeszła to samo co tamta dziewczyna. Fizycznie niby nic jej nie było, jednak psychicznie trwała w jakimś zawieszonym świecie, uciekała myślami i nie miała ochoty na rozmowę. Zdecydowanie nie przypominała typowej Akane.
Gave wrócił do Argaru w stanie poobijania. Febe, rzecz jasna, od razu stanęła na głowie, żeby go przywrócić do w miarę normalnego stanu używalności, ale chociaż przykazała mu odpocząć 24 godziny to zdawała sobie sprawę z tego, że chłopak złamie to polecenie. Nie było wyjścia? Może i było, ale Gave niespecjalnie miał ochotę czekać dłużej. Szybko zorientował się w temacie i gdy tylko meduza skończyła wiązać ostatni bandaż, ruszył w stronę domu Grandsandów. Poprosił ich tylko o pilnowanie ciał, wyjaśniając krótko co zrobi i gdzie się udadzą z Akane, po czym zapukał do jej pokoju i wszedł do środku.
- Cześć Panno Idealna - przywitał się z nią, posyłając jej przy tym coś na kształt zadziornego uśmiechu, który został podszyty zmęczeniem. - Niezły ten twój pokój - skwitował, obserwując antresolę i te wszystkie bibeloty obok. - Muszę uśmiechnąć się do Tonego o coś podobnego - dorzucił jeszcze, siadając tuż przy jej łóżku.
Na głos Gava podniosła wzrok do jego twarzy i uśmiechnęła się blado. Nie wyglądał zbyt dobrze, nie było tragedii, ale… No, bywało, że wyglądał lepiej. Sama rozejrzała się po pokoju.
- Po prostu się z nim pokłóć, byle o coś w czym możesz mieć rację - szepnęła cicho by zaraz westchnąć i znowu spojrzeć w nicość.
- Jak tam poczucie humoru i chęć do życia? - dopytał.
- Panna Idealna jest tak tępa, że nie umie zamknąć ducha w pokoju nicości… Duch… Lotta wypełnia nicość swoim bólem, złością i cierpieniem - skrzyżowała wzrok z chłopakiem.
- Nic dziwnego - odparł krótko, przyglądając się jej uważnie. - Mój pokój jest we mnie od zawsze, no i Gavin nie był specjalnie inwazyjnym gościem - zauważył spokojnie. - To była twoja pierwsza próba. To, że i tak udało ci się co nieco wyciągnąć z tego ducha… to już coś - przyznał.
- Boję się Gave, boję samej siebie. Kołysałam Aishe gdy się zaczęło, biegałam z nożem - zacisnęła zęby. - Zaatakowałam Yensena, ale… To na pewno wiesz. Proszę oszczędź mi pierdololo - mruknęła kierując spojrzenie na ścianę. Puknął ją palcem w czoło.
- Oszczędzić? - uniósł wysoko brew. - A gdzie tu dla mnie zabawa, skoro mam sobie oszczędzać drwiny? - zapytał jej, jednocześnie próbując zmusić ją do dialogu. Przecież nie będzie jej wyciągać z ciała, kiedy znajduje się tak podbita. Jeszcze przypadkiem ściągnie ich wtedy nie tam gdzie trzeba. Musiał mieć choć trochę pewności, że trafią do zamku ojca, a nie w ognie piekielne czy ulice zasłane zagubionymi duszami. Owszem trafiłby stamtąd do zamku, ale… po co się jeszcze męczyć, jak można od razu z butami się tam pojawić? - Masz jaja - zauważył spokojnie. - Zaatakowałaś Yensena, Aishę unieruchomiłaś… a jakoś twojemu bratu jak zwykle się upiekło… ty to go chyba zwyczajnie ubóstwiasz - zauważył tylko. Zacisnęła usta w wąską kreskę, gdy puknął ją w czoło, przewróciła nawet oczyma, ale kącik jej ust drgnął delikatnie.
- Jaja? - spojrzała na niego pytająco, unosząc lekko brwi. Zaraz wypuściła głośno powietrze.
- Natan to inna para kaloszy… Jest… Wiesz, sama Lotta, ona… No tak jakby się znali, czułam to, w sensie, że za nim nie przepada, nie tyle za Natanem, ach nie wiem… Nie widziałam Viggo w jej wspomnieniach, ale to właśnie za nim nie przepada, mój brat… Może jej przypomina jakiegoś Viggo? Swoją postawą, no wiesz… - podniosła się bardziej do siadu i zagryzła swoją dolną wargę. - Chciałabym mieć to już z głowy, z jednej strony nie chcę tych wizji, z drugiej są jakąś odpowiedzią, tylko strasznie to wszystko pomieszane - przyznała opierając głowę o ścianę i jeszcze raz prześlizgnęła wzrokiem po całej posturze Gava. - Była wiedźmą… wiesz? - zatrzymała oczy na jego tęczówkach. - Tylko dowiedziała się o tym w okropnych warunkach, widziałam tylko urywki, ale - automatycznie objęła się ramionami i zadrżała wyraźnie. - To były okropne urywki - szepnęła.
Nie chciał nawet wnikać w to wszystko za bardzo. Wychodzić z teoriami czy innymi bzdurami. Wzruszył ramionami na wyjaśnienia co do Natana, bo przecież nie miał bladego pojęcia o co chodziło.
- Może i była wiedźmą i może i dowiedziała się o tym w okropnych warunkach, ale to nie znaczy że może sobie tak bezkarnie ciebie torturować. Jej życie mogło być tragiczne, ale to było jej życie i jej wybory. Nie twoje - spojrzał jej prosto w oczy. - A zresztą… widziałaś tu w naszym gronie kogoś, kto wiedźmą nie jest? No proszę cię… ty włazisz do łba i kręcisz w nim do woli, Ryu to samo zmusza cię do zrobienia czegoś stwarzając obrazy, Tony przypierdoli ci z powietrza, o staruchach nie wspominam… - wywrócił oczyma. - Same wiedźmy masz wokół i może tu jest pies pogrzebany - spróbował. - Lotta ci zwyczajnie zazdrości - przesiadł się z krzesła na łóżko i wziął jej dłonie w swoje. - Swoją drogą nic dziwnego… dla niej też jesteś Idealna...
Znowu przygryzła wargę, odruchowo zaciskając mocniej palce na jego dłoniach i uśmiechnęła się delikatnie, krzyżując z nim spojrzenie.
- Dzięki… - szepnęła. - To… Co z tym fantem robimy? Nadal chcesz mi pomóc? Nie jesteś… Nie powinieneś odpocząć? - zapytała. Nie wiedziała kiedy konkretnie wrócił, ale świeże opatrunki były jasnym znakiem, że musiało to być całkiem niedawno.
- A mam jakieś wyjście? - odpowiedział pytaniem na pytanie dotyczące tego czy jej pomoże. Absolutnie nie widział innej możliwości, zwłaszcza znając jej narwaną naturę i wiedząc, że nawet gdyby jej nie pomógł to ona… no z pewnością poruszyła by niebo i ziemię, żeby pomóc jemu. Wolał zawczasu zabezpieczyć się przed taką ewentualnością. W razie czego będzie miał czyste sumienie. - Będę odpoczywał jak już u… - zamilkł i nie dokończył. Jeszcze kłamać mu się mu zachciało a to dobre. - Eh… no w starości - dokończył wreszcie machając lekko dłonią w geście odepchnięcia od siebie myśli tej przeklętej pracy po własnej śmierci.
- Nie jestem. Febe coś tam marudziła o 24 godzinach, ale minęło już pół godziny od założenia ostatniego opatrunku, więc powinno wystarczyć - puścił do niej oczko. - Zresztą po tym wszystkim pewnie i tak będę leżał w łóżku i odchorowywał ten jeden do dwóch dni - splótł ich palce razem ze sobą i bez ostrzeżenia, zaczął recytować swoje mantry. Wielkie i masywne drzwi zaczęły materializować się tuż poza krawędzią łóżka Akane, a on mocniej chwycił jej dłoń.
- A teraz tak… nie puszczaj mnie, przynajmniej dopóki nie znajdziesz się na błyszczącym marmurze w zamczysku śmierci - polecił jej spokojnie. - Wcześniej nie puszczaj bo jak się zgubisz… to zapomnij że kiwnę palcem żeby cię odnaleźć - ostrzegł jeszcze. - Co prawda pewnie Gavin ruszy ci na ratunek, ale wiesz jak to z nim jest… może szybko cię nie odnaleźć - dodał jeszcze z krzywym uśmiechem przyklejonym do twarzy, po czym wyciągnął ją z jej własnego ciała i sam zrobił to samo z samym sobą. Ich ziemskie cielska opadły swobodnie na posłanie Akane.
- Nie martw się, twój tata będzie nas tu pilnował - zapewnił ją jeszcze, ściskając mocniej jej dłoń. - Gotowa? - zapytał jeszcze, zanim nacisnął klamkę i pozwolił by oślepiające światło ich zalało...

👻

Gave nie czekał na większe zapewnienia. Upewnił się tylko, że mocno ją trzyma i przekroczył próg bramy, zamykając ją za sobą. W pierwszej chwili nie widział absolutnie niczego, czując tylko jak samo przejście go przytłacza. Jeśli już ingerował w światy to robił to sam, mając dodatkową osobę przy sobie, czuł ogromny ciężar narastający w sercu. Aż przez moment stracił oddech, ale zaraz wziął się w garść. To był jego świat. Nie miał absolutnie czego się obawiać… a mimo to bał się. Nie o siebie, ale o nią. Co jeśli poza nią wprowadzał tu jakieś zło? Co jeśli ta rzekoma wiedźma nie była w zaświatach i teraz właśnie przekraczała ich próg… co jeśli…
Zgrzytnął zębami. Dość. Nawet jeśli to na pewno sobie z tym poradzą. Jak zawsze. Wreszcie usłyszał znajomy stukot swoich własnych butów o marmurową podłogę i omal nie krzyknął ze szczęścia. Udało się. Byli tam gdzie powinni. Razem. Zerknął na Akane i rozluźnił uścisk.
- Witaj w zamczysku ojczulka - uśmiechnął się do niej, rozkładając ręce na boki. Znajdowali się w sporej sali. Na podłodze Akane mogła dostrzec wyryte okręgi z runicznymi zapisami w środku. Poza tym wielkie okna wychodzące na zewnątrz oraz dębowe drzwi. Ojciec zdecydowanie nie należał do kreatorów wnętrz.
Czując twardą posadzkę pod nogami ona również znacznie się uspokoiła, do tego luźniejszy chwyt chłopaka zapewnił ją, że są na miejscu. Otworzyła oczy, by zaraz rozejrzeć się ciekawskim wzrokiem po otoczeniu.
- Wow… - szepnęła. Miejsce wyglądało dość monumentalnie. Dziewczyna prześlizgnęła wzrokiem po runach wyrytych na podłodze, ostatecznie patrząc za okna i biorąc głęboki wdech.
- To sala, z której Śmierć korzysta przenosząc się po swoje duszyczki - wyjaśnił spokojnie. - Oczywiście może to robić i z innych miejsc, ale tu masz wyryte kręgi do miejsc, do których uczęszcza najczęściej - dodał jakoś tak automatycznie wyjaśniając jej co i jak. - Znajdujemy się w północnej wieży - mruknął jeszcze i poprowadził ją do drzwi. - Chodź, zejdziemy na dół. Sprawdzę czy ojciec jest w domu - rzucił swobodnie, jakby to wszystko było dla niego naturalne, wręcz normalne. Na słowa o przenoszeniu duszyczek An skrzyżowała spojrzenie z Gavem, posłała mu uśmiech, zachowywał się jak rasowy przewodnik, ale nawet jej to nie dziwiło, przecież był u siebie.
Niestety nie dane było im dotrzeć na planowany "dół", gdyż za pierwszymi drzwiami jakie otworzyli, pojawiła się tutejsza gosposia, informując o wypadzie Śmierci oraz Gavina. Tak oto razem wylądowali w konacie Gava, czekając na powrót gospodarza.
Chłopak opadł na swoje łóżko.
- Ech wychodzi na to, że mamy kilka dobrych godzin na zwiedzanie jeśli masz ochotę - wzruszył ramionami. - No chyba, że wolisz odpocząć, to też da się zrobić - dodał zaraz. Zdecydowanie nie chciał jej proponować żadnych prób rozmów z jej duchami, bo może i byłby w stanie to tu zrobić to jednak nie należał do tak doświadczonych w tym temacie. Może gdyby to dotyczyło kogoś obcego to podjąłby się zadania, ale nie w tej sytuacji.
- Chciałabym chwilę odpocząć, ale później chętnie zobaczę co tutaj masz… - zerknęła na niego i pozwoliła sobie walnąć się plecami na materac. - Warto zapoznać się z przyszłym miejscem pracy - rzuciła z delikatnym śmiechem, obracając buzię w stronę chłopaka.
- Byłeś kiedyś? No wiesz, na tym całym spotkaniu wszystkich Śmierci? - zapytała.
- Nie - powtórzył. - Nie miałem jeszcze okazji być na spotkaniu Śmierci - przyznał spokojnie. - Ale wcale mi nie jest żal z tego powodu. Ojciec zawsze mówił, że to straszne nudy. Wymiana doświadczeń, rozmowy o trudnych przypadkach… i polityczne bzdury. Do tego kłótnie o rejony, w których dana Śmierć urzęduje a wszystko zakrapiane alkoholem - wywrócił oczyma. - Taki niepotrzebny spęd… - wymamrotał, spoglądając teraz w górę na sufit i przeciągając się mocno. Przebywanie razem w sypialni na łóżku zawsze w ich przypadku kończyło się wylewnymi rozmowami i dziwnymi tematami, tym razem było tak samo, zeszło nawet na porównywanie cycków do bułek i prawdę mówiąc cała wizyta zapowiada się dość wesoło.
- Co Ty właściwie możesz wiedzieć o cyckach? - An zaśmiała się i sięgnęła po wypiek. Gave popatrzył po jej cyckach i wzruszył ramionami.
- A co mogę wiedzieć? Widziałem przecież jak Gavin przychodził podglądać twoje nocami w lustrze - wypalił prosto z mostu, kompletnie zapominając o tym, że Akane mogła przecież o tym nie wiedzieć. - Onyx też ma swoje - mruknął jeszcze, jedząc dalej bułkę. - Ale masz rację, dużego obycia z cyckami nie mam - zgodził się z nią po krótkiej chwili namysłu. Uniosła wysoko brwi, słysząc o podglądaniu.
- W Lustrze? - prychnęła nagle. - Błagam Cię, tam ledwo co się pojawiły - wzruszyła ramionami, bo w sumie rzeczywiście tak też było. Kiedy wspomniał Onyx zachichotała pod nosem. - To już wiem dlaczego to z nią tak uparcie podróżujesz - rzuciła żartobliwie.
- Co? - zamrugał trochę zaskoczony  komentarzem. Mimo, że rzuciła go żartobliwie uznał, że musi sprostować tę kwestię. - No chyba sobie żartujesz - fuknął na nią.  - Onyx jest… - zastanowił się i skrzywił przy tym. - Trudno ją opisać poza jednym… jak się na coś sfiksuje to klapki na oczy i możesz ściany burzyć i mosty i inne budynki, a i tak jej nie przekonasz - mruknął po prostu, kończąc swoją herbatę i odkładając kubek.
- Chodź, oprowadzę cię trochę - rzucił łagodnie, chcąc już zejść z tematów cycków i innych świerszczyków. Co za dużo to też nie zdrowo.
- No to pokaż mi to swoje królestwo, Paniczu - puściła mu oko, stając z niewinnym uśmieszkiem przy jego boku. - Kto się czubi, ten się lubi i nie, nie mówię tu o jakiś romansach… Po prostu jest jaka jest, ale coś musi w niej być, skoro współpracujecie - stwierdziła pogodnie, wychodząc z pokoju chłopaka. - Ciężko mi oceniać, znam ją przelotnie, no i jest dla mnie zawsze miła, chociaż dawno jej nie widziałam - popukała się palcem po brodzie. Czyżby dziewczyna jej unikała? Gave pokręcił lekko głową.
- Nie jest źle - odparł spokojnie. - Po prostu nie jest tak lekko… u ciebie to inaczej wygląda - uśmiechnął się do niej. - No wiesz, czasem mam wrażenie, że to że jestem facetem rzutuje na jej odbiór mojej osoby - wzruszył ramionami. - Och no i nie mówiłem wcale że jestem jakiś łatwy w kontakcie, Słonecko - puścił do niej oczko. Nawet ją zainteresował rzucony wniosek.
- Myślisz? Może rzeczywiście płci pięknej jest bardziej przychylna - poruszyła zabawnie brwiami po czym westchnęła lekko. - Najważniejsze, że nie ma tragedii i jesteście w stanie ze sobą współpracować. Chociaż jak dla mnie to po prostu drażni ją fakt stereotypowego myślenia, no wiesz, Wy, sami, razem, ratujecie swoje życia, życia innych, normalnie Natan i Morgana wersja 2.0. Miłość rośnie wokół nas i te sprawy. Mam wrażenie, przynajmniej na naszym ognisku odniosłam takie wrażenie, że ona po prostu unika takiego rozwoju wydarzeń jak ognia. Nie dopuszcza tych myśli do siebie - wzruszyła ramionami. Ależ ją naszło na analizę. Prychnęła zaraz i pokazała palcem na samą siebie. Gave słuchał jej uważnie, ale z każdym słowem grymas wykrzywiał mu twarz, a on zaczynał kręcić głową.
- Co? Miłość? - zamrugał bez zrozumienia. - Zwariowałaś? Przecież ona mnie prędzej zabije niż poklepie po głowie i okaże jakiekolwiek cieplejsze uczucia. Jest na to zbyt dumna. Wzięła sobie chyba za cel zapewnianie mnie, że jestem beznadziejnym przypadkiem - wzruszył ramionami. Wcale się takim nie czuł, ale cóż… skoro już rozmawiali to mógł dodać swoje trzy grosze. Zaśmiała się pod nosem.
- Widzę, że w sumie jedno i drugie reaguje alergicznie na takie przypuszczenia - szturchnęła go lekko w bok. - Bez obaw, wasze kreacje weselne nie zostały jeszcze zatwierdzone, mogę wszystko odwołać, sali też nie zaklepałam - rzuciła żartobliwie. - Zaraz alergicznie… - Gave westchnął przeciągle i podrapał się lekko po głowie. - Ale słuchaj jak ja mam ją traktować inaczej niż alergicznie, kiedy gdy tylko zaczynam to robić to ona robi wszystko żeby mnie zirytować? - zapytał jej prosto z mostu. - No wiesz prowadzimy normalnie, cywilizowaną konwersację i nagle bum obraza majestatu i co to nie ja. I najlepiej ty mnie słuchaj, bo ja wiem lepiej - przedrzeźnił Onyx w jej irytującym stanie. - A zrób coś nie po jej myśli… o boże, zmiłuj się nad nami - wzniósł ręce do góry, po czym zerknął na nią poważniej.
- Jak mam traktować ją nie alergicznie jak co chwilę odbijam się od ustawionego muru? Kiedy już mi się wydaje, że znalazłem rysę, ona stawia kolejną ścianę - żachnął się. - Dlatego już nie próbuję. To za bardzo boli… znaczy to odbijanie się od kolejnych ścian - wyjaśnił jej, po czym zacisnął mocno szczęki.
- Po cholerę ja ci o tym opowiadam - zapytał jej zaskakująco chłodnym tonem. Samo wyszło, a przecież dalej nie wiedział jak ją traktować. - Zapomnij, że cokolwiek ci mówiłem w tym temacie - mruknął jeszcze, odruchowo przyspieszając kroku. Najchętniej to by teraz po prostu ją zostawił, ale znajdowali się w zaświatach i nie chciał, żeby przypadkiem się w nich zgubiła. Wyznanie dość mocno ją zaskoczyło, szczególnie ta część, gdy Gave przyznał, że coś takiego po prostu boli. Już dawno patrzyła na niego inaczej niż na początku ich znajomości, ale teraz chłopak sprawiał wrażenie bardziej zwykłego nich dotychczas. Uśmiechnęła się do niego ciepło i pewnie nawet by coś powiedziała, ale zimny ton mocno ją do tego zniechęcił. Może Gave nie potrzebował wcale rady, a po prostu kogoś komu może się wygadać? Przecież i tacy ludzie chodzili po ziemi. W trakcie zwiedzania chłopak przedstawił An służbie kręcącej się w pobliżu.
- Całkiem tu normalnie jak na… zaświaty - przyznała, uśmiechając się lekko.
- Czy ja wiem…? - zerknął na nią. - W pewnym sensie tak, tj dla nas tak… ale dla dusz i potworów… ten zamek jest ekstrawagancji i dziwny - wyjaśnił swój punkt widzenia. - A ja mam teorię, że ojciec chciał chociaż trochę pozwolić nam się poczuć jak w domu… stąd taki pomysł na zamczysko… - rzucił na obronę tego miejsca, choć przecież to nie musiało się bronić. Po prostu czuł taką potrzebę.
- Idąc tym torem myślenia to bardziej chciał Was wyróżnić niż pozwolić poczuć się po prostu jak w domu. Raczej mało kto mieszka w zamczysku, o słodki książe - teatralnie zatrzepotała rzęsami. Ona jest Panna Idealna, to i on dostanie irytujący przydomek.
- Nie, nie… ten zamek już tu był. On go nie budował… tzn hm… może kiedyś, dawno temu tak, ale to co jest w środku to jego inwencja twórcza żeby nam nie było aż tak obco - wyjaśnił to dość pokrętnie. - Żaden ze mnie książe - prychnął pod nosem.
- Nie żaden, a słodki, Słodki Książe - rzuciła przekornie, a on zatrzymał się i popchnął ją na pobliską ścianę, rozsuwając jej nogi kolanem. Przysunął twarz do jej buzi. - Dla ciebie mogę go pograć - szepnął, muskając palcami jej zaróżowione policzki. - Będę kapryśnym księciuniem, który ma za nim swoich poddanych - patrzył jej prosto w oczy, owiewał oddechem jej usta i trwał tak przez dłuższą chwilę. Może ze 4 uderzenia serca, ale kto by to liczył. Znowu to zaczynał, standardowy kabaret. Niby zdawała sobie z tego sprawę, ale sytuacja i tak wywołała rumieniec na jej twarzy, zatrzymała odruchowo oddech i cicho przełknęła ślinę. Nie przerywała kontaktu wzrokowego, nie pierwszy raz odwalał taki numer i chociaż sytuacja trwała chwilę, to czas jakby się wydłużał w nieskończoność. Zacisnęła zęby... Coś w niej pękło, jakaś granica została przekroczona i gdy ruszył, spojrzała za nim.
- Dlaczego to robisz? - odepchnęła się od ściany i korzystając z faktu, że na chwilę przystanął wyminęła go i zaszła drogę, rozkładając ręce na boki. Spojrzała mu w oczy.
- "No wiesz prowadzimy normalnie, cywilizowaną konwersację i nagle bum..." - zacytowała jego wcześniejsze słowa, robiąc krok w przód i lądując jedynie jeden stopień niżej od niego. Uniosła lekko głowę, twardo patrząc mu w oczy.
- Teraz uciekniesz, bo się nie wkurzyłam, nie zaczęłam krzyczeć, nie jestem skrępowana, nie burzę się, że masz przestać... Wcale się od niej tak bardzo nie różnisz, stawiasz własne mury... Może właśnie dlatego tak dobrze się Wam współpracuje i tak źle dogaduje - podsumowała, po czym bezceremonialnie obróciła się do niego plecami i jako pierwsza pokonała schody.ave uniósł brew nie rozumiejąc o co jej chodzi. Przynajmniej na początku. Zacisnął mocno wargi, kiedy zaczęła te swoje insynuacje, dodatkowo kopiując jego własne słowa. Poczuł gniew na to, że znów sprowadzała wszystko do tego samego tematu. Nie widziała niczego poza czubek swojego własnego nosa. Uderzył pięścią w ścianę i zszedł na dół za nią, po czym złapał ją mocno za nadgarstek i obrócił do siebie.
- No tak, nie mogłem spodziewać się po tobie niczego innego - rzucił gniewnie. - Nie widzisz nic poza czubek własnego nosa. Panna Idealna znów postanowiła dać o sobie znać - warknął.
- Może powinieneś mi zmienić ksywę, Panna Przewidywalna brzmi w tym kontekście zdecydowanie lepiej! - warknęła w odpowiedzi. Przyciągnęła do piersi puszczony nadgarstek, patrząc na Gava twardo. Prychnęła pod nosem zirytowana.
 - Nie uciekam bo się nie wkurzasz - żachnął się, puszczając jej rękę. - Nie wszystko kręci się wokół ciebie - wywrócił oczyma. Znów wracali do tej samej rozmowy. Świetnie… ojciec mógłby już powrócić z tego całego konklawe.
- Och no jasne, bo kręci się wokół Ciebie! Robisz to samo co Onyx! - wytknęła mu.
- Przy niej nie stawiam murów - spojrzał jej prosto w oczy. - Z tobą inaczej się po prostu nie da - rozłożył dłonie w geście poddania się. Nie dało się. Przynajmniej on nie potrafił tego zrobić, skoro dalej nie rozumiał jak ma się do niej odnosić i co właściwie czuje. Dziewczyna cofnęła się o krok, śląc mu dziwne spojrzenie. Niby dlaczego się nie dało? Nie potrafiła zrozumieć co takiego robi, że trzeba się od niej odgradzać, że on musi. Nieco zdezorientowana skakała wzrokiem po jego oczach, czekała na odpowiedź, ale chłopak po prostu urwał temat. Na ten chłodny ton zacisnęła zęby i spojrzała w bok. Znowu to samo, cholera jasna, byli jak tykające bomby. Czy tylko oni neutralną sytuację potrafili obrócić w sprzeczkę?
- Wycieczka skończona - mruknął chłodno. - Ogrody, baw się dobrze - dorzucił jeszcze i odwrócił się na pięcie, żeby odejść ale zmienił zdanie. Oczyma wyobraźni An widziała jak Gave odchodzi, ale nie, zatrzymał się nagle, złapał jej nadgarstek, przyciągając do siebie i wpił się mocno w jej usta. Nie był pewien co nim pokierowało. Może faktycznie zdołała mu wmówić, że ten zamek tak oddziałuje na mężczyzn, a może zwyczajnie z tej pieprzonej rozpaczy, że nie rozumiał swoich działań w stosunku do jej osoby. W pierwszej chwili ułożyła dłoń przy jego obojczyku, chciała go odepchnąć, ale... Cholera, nogi lekko jej zmiękły, a palce zamiast pchać, zacisnęły się na koszulce. Nie przerwała chwili, została bierna, pozwoliła by to on zakończył pocałunek. - Miłego odpoczynku - odsunął się od niej po długiej i całkiem intensywnej chwili z jej gorącymi i jakże słodkimi ustami. - Będę się kręcił w przestrzeni mieszkalnej - dodał jeszcze, ostatecznie odchodząc. Zdecydowanie przydałoby mu się teraz coś do rozwalenia. No tak, miał zamiar ją tu zostawić, standard, przecież nic się nie stało.
- I to ja myślę tylko o sobie? - rzuciła do jego pleców, otworzyła oczy i zacisnęła pięści.
- Myślisz, że mnie nie boli?! - krzyknęła w jego stronę. - Jesteś gorszy niż Nyx! Wolałabym o stokroć żebyś po prostu walnął focha o byle gówno! Ale Ty nie, Ty wolisz się mną pobawić! - oczy jej się lekko zaszkliły. - Pozgrywać czułego, rzucić sugestią, zbliżyć się, dotknąć - odruchowo przetarła oczy, zanim cokolwiek jeszcze z nich uleciało. Tego akurat nie mówiła w samej złości, głos jej się dodatkowo delikatnie łamał. Pokręciła głową, spojrzała w górę i zaśmiała się krótko z samej siebie.
- Tak, ogród, chętnie go zobaczę - rzuciła po czym ruszyła w przeciwną do Gava stronę. Nie zawrócił chociaż miał jej tyle do powiedzenia na te jej zarzuty. Tak, świat kręcił się wokół niego. Jego świat się kręcił. Tak, myślała tylko o sobie i tak, wiedział, że ją to boli. Walnięcie focha? Proszę bardzo. Na pewno byłoby łatwiejsze, ale nie, nie bawił się ją. Nie zgrywał, nie robił nic z tego co powiedziała. Nie zawrócił jednak. Odpuścił. Zostawił ją tam z tym jej bólem, z mętlikiem w głowie, kompletnie skołowaną. Bo co innego mógł zrobić? Iść do niej i ją przeprosić? Wyjaśnić swoje zachowanie? Kurwa, no pewnie! Gdyby tylko wiedział jak je wyjaśnić i gdyby tylko umiał uspokoić swój własny mętlik w głowie, to jo. Pewnie i by to zrobił. W tej chwili marzył tylko o porządnym wysiłku fizycznym, więc skierował swoje kroki do odpowiedniego pomieszczenia i zabrał się za znęcanie się nad treningowym workiem ojca. Parła przed siebie z zaciśniętymi ustami, zatrzymała się dopiero po dobrej minucie szybkiego marszu i dopiero wtedy spojrzała w tył, ale nikogo tam nie było. Zamknęła oczy, wzięła głęboki wdech, głośny wydech... Chciała uspokoić myśli w swojej głowie, całe szczęście znajdowała się w ogrodzie i jego urok jakby dopiero teraz do niej dotarł. Rozejrzała się dookoła, sama czy z nim, mniejsza... Ruszyła i zwiedzała na własną rękę, nie dane było zobaczyć wszystko na raz, więc kiedy poczuła lekkie zmęczenie cofnęła się do budynku. Tam dość szybko trafiła na Panią Nivea, a ta uprzejmie wskazała jej gościnną komnatę. Przecież nie pójdzie teraz do pokoju Gava, nie że nie miała ochoty go oglądać, ale uznała to po prostu za niestosowne. Kiedy znalazła się już za zamkniętymi drzwiami opadła plecami na łóżko... Miała wrażenie, że ten wypad wyjdzie jednak gorzej niż przypuszczała...

CDN.
___________________
Tak, wiem, że dla niektórych opowiadanie może być dość tajemnicze, ale przewiduję tu trzy części, gdzie w ostatniej wszystko będzie jasne. ^^
Dziękuję Natsu za współpracę! :D

3 komentarze:

  1. Nie ma za co :) Dla mnie bomba rzecz jasna, ale ja historię znam. Fajnie jest ją przeczytać głównie z punktu widzenia Akane.

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Dla zaangażowanych w to opowiadanie trzecia część będzie najbardziej interesująca, tam znajdzie się sporo rzeczy, których nie było w wątku, tu są jedynie pojedyncze smaczki. ^^ Miło mi, że się podoba.

      Usuń
  2. Jesteś jeszcze gorszy niż Nyx!
    Bardzo bawi mnie to, jak moja wściekła chiuahaha jest wyznacznikiem brakiem umiejętności socjalnych.
    Samo opowiadanie zapowiada się po prostu super! Nie mogę się doczekać aż w końcu doczytam całość. Akane jest cudowna, taka prawdziwa. Naprawdę uwielbiam ją.

    OdpowiedzUsuń

^