Polsza ogłasza polowanie na czarownice. Swój pierwszy ruch już wykonała. Perun I szczyci się ścięciem Argarczyka.

Heim postawiło na sojusz z Argarem. Wieść jednak niesie, że w wyniku jego podzieliło się na dwie części. Czyżby czekała nas rewolucja?

O "U Klementyny" coraz głośniej. Gospoda prężnie się rozwija i zaprasza w swe progi. Uprzejmie prosi się Polszańskich rycerzy o nie wszczynanie w jej progach politycznych zamieszek.

Argar zaprasza spragnionych do posmakowania swych specjałów w nowo powstałej gospodzie - "Piaski Czasu". Można tu dostać między innymi domowo pędzony bimber - "Afrodyzjak Meduzy" oraz młode piwo - "Bogini Cienia", a to nie wszystko! Gościnnie występy - SŁOWIKA! Tak, moi drodzy, Argar podwędził Słowika!

Fasach donosi o wzmożonej aktywności ognistych ptaków na niebie. Van Helga ostrzega przed prawdopodobnym niebezpieczeństwem.

Lerodas zalewa fala przybyszy. Pogłoski głoszą, że znany uzdrowiciel Walwan przyjmuje pod swój dach każdego zbłąkanego wędrowca. Jeśli trwoga to do Waldzia!

Death can have me, only when it earns me.

 

Pius

Demon | Argarczyk | 27 lat

Pomimo trafienia do najgorszych czeluści piekła, w miejsce, gdzie czas płynął swoim torem, mężczyzna zatrzymał swą wolę, swoje wybujałe ego, ambicje... Widocznie pasował do tego miejsca idealnie, bo żadne kajdany nie mogły utrzymać go w potępieniu. Zrzucił kajdany, tym samym stając się czymś więcej, niż śmiertelną duszą. 

Mimo kuszącej oferty, złożonej przez samej Gwiazdy Zarannej, serafin postanowił sprzeciwić się swojej naturze, biorąc sobie za cel wyplenienie demonów z Mathyr, wymiaru, który dopiero był podpadał infiltracji. 

Z racji sentymentu, a raczej przywiązania do tego świata... Doszlifowywał swe umiejętności w czeluściach Tartaru, uczył się słabości demonów, sposobu myślenia... W końcu sam stał się jednym z nich. Ale czy uda mu się wypełnić nową misję? Jedynie czas pokaże... 

 

203 komentarze:

  1. No cóż, witamy wśród żywych. Rozumiem, że możemy Imperiusa wciągnąć znowu do postaci nie pobocznych, tak? ^^

    OdpowiedzUsuń
  2. - No więc mu tak powiedziałam, nie? Ale czy to coś da...? - Grima siedziała przy ladzie pewnej karczmy. Opuściła Argar kilka dni temu, nie chciała tam teraz przebywać, po prostu czuła, że czas ruszyć dalej. Przecież musiała wrócić do Lerodas i w końcu przeczytać drzewcom obiecane książki. Szukała wymówki, nie chcąc przyznawać sama przed sobą co jest rzeczywistym powodem "ucieczki". Barman przybytku nie wyglądał na zainteresowane opowieścią goblinki, ona jednak zdawała się mieć to gdzieś. Tajemniczy jasnowłosy przerwał wszystko i był niczym zbawienie dla pracownika, chłop z radością podleciał go obsłużyć, a Grima, czując w nosie zapach posoki, również skierowała wzrok na twarz obcego. Siedziała prawie obok, poruszyła energicznie ogonem i bez jakichkolwiek krępacji zmierzyła białowłosego od stóp do głowy, jej wzrok zjechał na dłonie i tatuaże.
    - Gdzie je robiłeś? - zapytała od tak po czym sprawnie wskoczyła na ladę i przeszła po niej do samego mężczyzny, zaczęła go oglądać niczym eksponat. Powęszyła w powietrzu i zatrzymała wzrok na jednym z mieczy.
    - To nie było Twoje śniadanie, co nie? - zachichotała cicho, właściwie bardziej stwierdziła niż pytała.

    Grima

    OdpowiedzUsuń
  3. - Hm? - zainteresowała się i przekręciła głowę na bok, zachichotała. - Dziwne masz zajęcia - przyznała rozbawiona tym szczekaniem dupą czy dojeniem męskiej krowy. Kiedy przeprosił usiadła na brzegu lady, machnęła ręką i zaczęła lekko kołysać nogami.
    - Mnie to tam nie przeszkadza, trochę gryzie w nos, ale nic wielkiego, ale pewnie jego znajomi będą mniej zadowoleni - posłała mu szeroki uśmiech.
    - Od domu? - zastrzygła uchem i zaśmiała się pod nosem, gdy wspomniał o Terze. - To nie dom - pokręciła głową. - Urodziłam się tam, ale nic więcej, za dużo pytam, za dużo gadam, za mało walczę i jestem ciapowata... Nadawałabym się do Świątyni Metteo, ale mam cycki i szparę między nogami więc ciemny lud burzy się, gdy tylko poruszam temat - posłała mu kolejny szeroki uśmiech.
    - Lekarz? - jej źrenice zmniejszyły się na to wyznanie, Grima złapała mocno brzeg lady, postawiła uszy na sztorc i wlepiła zafascynowany wzrok w jasnowłosego. - Och Doktorku! Jaka szkoda, że o tym nie wiedziałam! Zawsze mnie fascynowało... Jak i co z czym łączyć żeby wyleczyć! Świetna sprawa! - radość nie znikała z jej buzi, a gdy wspomniał o alkoholu znowu zachichotała.
    - Mam swój pożywny soczek - pokazała naczynie z jakaś błotnistą mazią. - Chłopaczek... - zaczęła, ale zacięła się na chwilę. - No po prostu lepiej żebym nie piła, podobno dziwnie się wtedy zachowuje, a słyszę to już wystarczająco dużo na trzeźwo - przyznała rozbawiona.
    - A Ty? Dlaczego pijesz? - zainteresowała się.

    Grima

    OdpowiedzUsuń
  4. - Och, no bo ja żem z Terry, ale nie uważam jej za dom - wyjaśniła najkrócej jak umiała. - Lazaret? Za Tobą? - uszy jej lekko opadły i buzia posmutniała, jednak trwało to może trzy sekundy, bo zaraz znowu na buzi zagościła radość.
    - Uuu, to kim teraz jesteś? Czekaj! Zgadnę! - wstała energicznie i zaczęła oglądać go z każdej strony, z lady wskoczyła nawet na jedna z pali podtrzymujących dach karczmy, z niej na drewniane koło wozu, podwieszone pod sufitem, spojrzała na mężczyznę z góry i zaraz znowu była przed nim, na ladzie. - Najemnik? - zachichotała by po chwili znowu przekręcić głowę. Ludzie robaki? Oczyma wyobraźni połączyła sobie jedno z drugim i drgnęła aż na wizję tej hybrydy. - Ja wolę głowę od siły - przyznała z pogodnym uśmiechem, a gdy spojrzał jej w dekolt zawtórowała mu śmiechem.
    - Dwa, nie trzy, w razie gdybyś miał wątpliwości - zachichotała. - Znam takiego jednego, który koniecznie chciał to sprawdzić, a jak przyszło co do czego to zupełnie o tym zapomniał - przyznała rozbawiona. Słysząc propozycję zastrzygła uchem.
    - Hm... Tylko trochę - podsunęła mu swój napitek, a gdy dolał alkoholu, powąchała, by zobaczyć jak bardzo zmienił się zapach. Dopiero po tym wzięła łyka i skrzywiła się wyraźnie.
    - Niach... - aż odchyliła głowę w tył. - Ale ma kopa! - zachichotała zadowolona.
    - Dlaczego nie miałeś okazji? Opinia mnie nie martwi, już tyle się nasłuchałam o sobie, że chyba nic mnie nie zdziwi - przyznała, nadal na wesoło, znowu usiadła na brzegu lady, jednak tym razem oparła stopy o swojego rozmówcę.
    - Naprawdę jest krótkie? A ja jeszcze tyle chciałabym zrobić, dopiero zaczęłam zwiedzać... - wzięła kolejnego łyka swojej papki i kiwnęła głową. - Rzeczywiście, całkiem smaczne - przyznała.

    Grima

    OdpowiedzUsuń
  5. Kiwnęła głową potwierdzając, że pamięta, a gdy wspomniał o przypominaniu wiedzy przekręciła głowę lekko w bok.
    - Czy to jakaś sugestia? - powęszyła w powietrzu, gdy dolewał alkohol i zerknęła na jego dłoń przy swojej łydce. - Twój zapach się trochę zmienił - zauważyła i bezceremonialnie spojrzała mu w krocze. - To wstępne podniecenie? - zainteresowała się, wracając ciekawskim wzrokiem do oczu mężczyzny.
    - Och! - pochyliła się do niego mocniej. - Jesteś Argarczykiem? - zapytała szepcząc. - Znam kilku! - tu już oznajmiła głośniej, z szerokim uśmiechem na ustach. - Ile światów zwiedziłeś? Co w tym jest dla Ciebie najpiękniejszego? No i... - jeszcze raz zmierzyła go wzrokiem. - Jesteś jakieś kilka lat starszy ode mnie... Biegasz tak szybko czy co? Jak zwiedziłeś tak szybko tyle miejsc?

    Grima

    OdpowiedzUsuń
  6. Goblinka lekko zmrużyła oczy, zmienił się nie tylko zapach, ale i mowa Piusa, Piusa, no właśnie, z tego wszystkiego zapomniała się przedstawić.
    - Ojej, wybacz! Grima, jestem Grima - szybko naprawiła swoją gafę i zaśmiała się na pytanie o rozpoznanie. - Zwykle nie podglądam cudzego stosunku by to rozpoznawać, a w swoim własnym wolę raczej uczestniczyć, wtedy ciężko przegapić zarówno rozwinięcia jak i zakończenie - przyznała z szerokim uśmiechem. - Ale tak, jest różnica, natężenie zapachu, tak jak teraz - kiwnęła głową, gdy przesunął palcami po jej łydce. - Chyba lubisz nogi... - przekręciła głowę. - Albo po prostu seks - zachichotała i zaraz nastawiła ucha. Nie ukrywała zaskoczenia, a to rosło z każdym kolejnym słowem białowłosego.
    - A nie mówiłeś przed chwilą, że to robaki? - zapytała nie do końca rozumiejąc, ale zaraz słuchała dalej. - Och to tak jak ja! Też korzystam! - klasnęła w dłonie zadowolona i radośnie wskoczyła mu na kolana. - Tańczę, śpiewam, czytam co tylko mogę! Swa... Swawole! - energicznie przytaknęła głową, zaciskając policzki mężczyzny, jej ogon strzelał na różne strony, a ona skradła mężczyźnie szybkiego całusa, by zaraz odskoczyć w tył, znowu na ladę, w ogonie trzymając niewielką sakiewkę Piusa.
    - Co tu masz ciekawego? - zachichotała, od razy zerkając do środka. - Jakieś ładne wisiorki? - uwielbiała biżuterię, miała do niej słabość.

    Grima

    OdpowiedzUsuń
  7. Te całe macanki były całkiem przyjemne i nie przeszkadzały goblince, szczególnie, że Pius miał coś co jej się podobało. Dochodziło do tego nabranie dystansu do pewnej osoby więc zielonoskóra była gotowa zagrać w specyficzną grę. Widząc jego rumieńce i zmrużony wzrok uśmiechnęła się trochę zadziorniej.
    - Czyli właściwie to nie Twoje, po prostu znalazłam - stwierdziła i rzeczywiście schowała sakiewkę do swojego skórzanego schowka przyczepionego do paska, szeroki uśmiech nie opuszczał jej twarzy.
    - Mhmm - teraz to ona przedłużyła swój pomruk, zaraz też pochyliła się do torsu mężczyzny i zaczęła palcem znaczyć ślad, ciągnąc go po wzorze tatuażu. - A gdzie je masz? Kolczyki? - zainteresowała się z nikłym uśmieszkiem na buzi.

    Grima

    OdpowiedzUsuń
  8. - A więc niczyj się nie obrazi - zauważyła z zadowolonym uśmiechem i zachichotała na to jak wyprężył klatę. - Ale Ty jesteś podatny - stwierdziła, nadal przesuwając palcem po wzorze, zatrzymała się w okolicach mostka i spojrzała Piusowi w oczy.
    - Nie kradnę, pomagam biednym, jestem w końcu biedniejsza niż Ty - posłała mu nieco łobuzerski uśmieszek. Słysząc o dupie zamrugała szybciej oczyma, ostatecznie mrużąc je lekko.
    - Czy Ty myślisz o seksie? - nie ukrywała zaskoczenia. Kolejny?! W Terze uchodziła za czarną owcę, tam mało kto patrzył na nią w seksualny sposób no, albo po prostu Grima nie łapała sugestii, bo terranie jej się nie podobali. Ledwo zaczęła podróże, a tu już drugi się trafił. Przekręciła głowę i cofnęła rękę, by znowu spojrzeć na mężczyznę z lady.
    - Wolisz samców, tak? Ja nie mam czego Ci tam wsadzać - rzuciła dość pouczającym tonem. W Terze nauczyła się seksu, ale tam nikt nie pokazał jej gry wstępnej, czy bardziej skomplikowanych penetracji, tam seks był dość zwierzęcy, bez zbędnych dodatków. Dopiero Tony wpoił jej pewne rzeczy, jednak i on był w tym temacie nowy.
    - Nie mam w tym dobrego doświadczenia - przyznała bez większego wstydu. Nie czuła, że to jakaś ujma.

    Grima

    OdpowiedzUsuń
  9. O matko! Zrobił to! Zwinął chlejusowi sakiewkę pełną złotych monet i zwiał. Udało się... ale nie do końca. Chlejus okazał się na tyle trzeźwy by wygrażać się mu, gdy tylko zaczął się oddalać, ale szczęśliwie na tyle nietrzeźwy by za nim nie biec. Dlatego teraz chłopak już drugi dzień ukrywał się w lesie, bojąc się nawet stanąć w mieście. Matko... co go podkusiło? Miał przecież niezłą robotę w Zamtuzie, mógł sobie odpuścić... ale nie! Po ognisku w Argarze aż go nosiło. Postanowił podszkolić swoje umiejętności i wybrał się do tego nieszczęsnego przybytku. A teraz? Teraz kulił się w niewielkiej jaskini, która wyznaczała wstęp na tereny Siivet Lasku. Kończyła mu się woda i pokarm. Powinien wyjść i przynajmniej coś sobie zebrać, ale na samą myśl o tym robiło mu się słabo. Przecież ten bogacz na pewno tam na niego czeka i będzie chciał go zamordować... albo co gorsze! Utnie mu obie ręce za kradzież. Aż się wzdrygnął. W tym wypadku nawet oddanie pieniędzy nie wchodziło w grę. Gdyby się pokajał to może miałby szansę, ale... skąd miał wiedzieć, że zdoła to zrobić zanim spadnie na niego ostrze? Ugh! Beznadziejna sytuacja!
    Do jego uszu dość niespodziewanie dotarł odgłos stawianych kroków. Wstrzymał więc oddech i wpił się całkowicie w ścianę skały, starając się zniknąć. Wykombinował sobie nawet, że gdy zamknie oczy to może nadchodzący go zignoruje. Tylko to przyspieszone bicie serca mogło go zdradzić. Cholera! Głupie serce!

    Acair

    OdpowiedzUsuń
  10. Aci potrząsnął przecząco głową. O nie, nie, nie... Nie był aż tak głupi, żeby dać się nabrać na "polubowne załatwienie sprawy". Przecież to jasne jak słońce, że to pułapka. Oddech mu przyspieszył z nerwów jakie w tej chwili odczuwał. Przesunął drżącą dłonią do swej kieszeni, dobywając sztylet, który kiedyś dostał od Piusa. Sztylet, który mógł mu teraz uratować życie. Odwagi! Potrzebował tylko odwagi... W drugiej dłoni już dzierżył fiolkę z trucizną. Obezwładniającą trucizną, bo przecież nie był zabójcą. Plan przedstawiał się tak. Rzuci sztyletem w swojego oprawcę dla odwrócenia uwagi, a następnie podbiegnie z krzykiem i wyleje na niego truciznę. Mogło się udać. Co miał do stracenia? Jedynie swoje własne życie.
    - Nie nabiorę się na takie zagrania! - krzyknął głośno wydając tym samym swe położenie i rzucił sztyletem na oślep, a następnie zaczął biec w kierunku mężczyzny z wielkim krzykiem, próbując jednocześnie odkorkować fiolkę. Jeny! Dlaczego nie chciała się otworzyć?!

    Acair

    OdpowiedzUsuń
  11. Chłopak słysząc swoje imię w ustach mężczyzny potknął się o kamień kompletnie zaskoczony i wyrżnął o ziemię, a fiolka z zawartością potoczyła się tuż pod nogi Piusa. Łzy stanęły mu w oczach, kiedy zbierał się do siadu na piętach. Popatrzył na mężczyznę robiąc przy tym zaciętą minę.
    - Nie takim pospolitym - zaprzeczył szybko. - Uczę się dopiero - bąknął, próbując połączyć kropki. Wzrost się zgadzał, kolor włosów też, głos... trochę niższy, ale też się zgadzał, ale to nie było możliwe. - Skąd mnie znasz? - zapytał krzyżując ręce na piersi, cały czas mając się jednak na baczności. - Jesteś starszym bratem Piusa? Bo bardzo do niego podobny jesteś - przyznał szczerze. - Przykro mi z powodu twojego brata - dodał zaraz pociągając lekko nosem. - Był... no dla mnie był bardzo dobry - przyznał cicho.

    Acair

    OdpowiedzUsuń
  12. Nie rozumiał. Na początku nie potrafił zrozumieć czemu ten osobnik zachowuje się tak jakby się znali. Pokręcił przecząco głową jakby chcąc mu powiedzieć, że się myli. Pomylił go z kimś jak nic. Z drugiej strony lepiej tego było nie robić. Mógł grać. Może wtedy wywinie się z tej sytuacji bez szwanku. Tak to był dobry plan. Już miał otwierać usta, gdy ten rzucił to swoje "Jestem Pius". Acair wytrzeszczył oczy i cofnął się automatycznie. Na dupie w tył na tyle na ile pozwalała mu ta niewielka jaskinia.
    - Umarlaki cię dopadły?! - zapytał przerażony. - Serce ci wszyli? Jesteś teraz Fjellrosem? - chciał wiedzieć.

    Acair

    OdpowiedzUsuń
  13. Chłopak zmarszczył brwi, ale nie mógł tego zrozumieć. Kilka lat? Dla niego minął miesiąc, no może dwa... w porywach do trzech. Skrzywił się lekko. Wiedział, że ma do czynienia z Argarczykiem, ale do tej pory całkiem nieźle ich rozumiał, albo oni zbyt wiele mu o sobie nie opowiadali.
    - Uhm przepraszam, ale nie rozumiem jak mogłeś spędzić tam kilka lat jeśli dla mnie minęły tylko 3 miesiące - przyznał cicho. Już pal licho ze wskrzeszaniem. To jeszcze był w stanie jakoś ugryźć, ale upływający czas? Kaplica.
    - Co? - zamrugał zaraz w kompletnym zdumieniu i poderwał się na równe nogi. - Ale za co mnie przepraszasz? Przecież... przecież nic takiego się nie stało - zauważył zgodnie z prawdą. - Pokazałeś mi tylko co to seks i przyjemność fizyczna... - dodał zaraz lekko się przy tym czerwieniąc. - Co w tym złego?

    Acair

    OdpowiedzUsuń
  14. - No widzisz - uśmiechnęła się do niego szeroko, nie wchodząc dalej w temat skradzionej sakiewki. Pokręciła głową.
    - Źle nie, ale dla mnie to coś nowego, ledwo wyszłam z Terry, a tu już drugi - zachichotała i zaraz baczniej zaczęła go słuchać. Obie płcie? Zamrugała szybciej oczyma.
    - Musisz być bardzo niewyżyty - zauważyła. - Masz chociaż jakieś upodobania? - zainteresowała się. - Ja lubię jasne i czerwone włosy - posłała mu kolejny uśmiech, jednak zaraz przekręciła głowę na bok. - No tak, zadowalanie ręką czy językiem, coś tam wiem, ale raczej same podstawy - zauważyła neutralnie, wzruszając ramionami. Grima tylko spojrzała na swój kufel, do którego Pius lał coraz więcej alkoholu. Już po ostatnim dolaniu nie wzięła ani łyka, a teraz tym bardziej nie zamierzała tykać trunku, za bardzo jej to śmierdziało.
    - Wódka to nie moje klimaty - pokręciła głową i capnęła naczynie ogonem po czym cisnęła do beczki przeznaczonej na zmywak, a wzrok przeniosła na dłoń przy swoim udzie. - Meh... - wydęła usta. - Nie ma iskierek, Chłopaczek robił to tak, że były - zauważyła i złapała jego dłoń by ułożyć obok nogi, na ladzie. - Jesteś miły i masz ładne włosy, ale ja już chyba kogoś kocham i nie chcę seksu... - pokręciła głową, po czym z lady przeskoczyła na krzesło obok Piusa. - Czy to dziwne, że tak mam? - zainteresowała się.

    Grima

    OdpowiedzUsuń
  15. Acair odetchnął głęboko słysząc znów o tym samym i pokręcił lekko głową.
    - Nie powiem, że nic się nie stało - odparł szczerze. - Ale nie wiedziałeś kim ona jest, nie jesteśmy też spokrewnieni przez krew. Nie fajnie z nią postąpiłeś, ale... no to już przeszłość. Tylko więcej jej nie ruchaj, co? - zmrużył niebezpiecznie oczy jakby chcąc mu pogrozić na tyle na ile umiał. - A ja...? No dzięki tobie lubię ostry seks - bąknął czerwieniąc się okropnie. - A taki wiesz zwyczajny to wydaje się mi nudny... - zgrzytnął zębami. - Nic już z tym nie zrobię... ale trzy lata? Naprawdę? Dla mnie minął może miesiąc czy dwa - przyznał szczerze.

    Acair

    OdpowiedzUsuń
  16. - No bo ją to zabolało - odparł szczerze, patrząc mu prosto w oczy. - Byłeś pierwszym, z którym to robiła. Myślała, że jest dla ciebie kimś wyjątkowym - wyjaśnił cicho. - A ty okazałeś się... - westchnął ciężko. - ...no wiesz, skakałeś z kwiatka na kwiatek - odchrząknął. - To ją mocno dotknęło, chociaż pewnie się do tego nie przyzna - uśmiechnął się do niego lekko, po czym zacisnął mocno wargi siegając odruchowo do sakiewki. Zatrzymał jednak przy niej dłonie i spojrzał na niego przywdziewając na twarz zadziorny uśmiech.
    - Nie - oznajmił z lekkimi dreszczami i czerwieniejącą twarzą. - Zwinąłem to moje - dodał butnie. - I co teraz? - zainteresował się, ściskając mocniej sakiewkę pełną złotych monet. Patrzył na niego świecącymi oczyma, pragnąc sprawdzić jak się mają te jego "groźby" do rzeczywistości.

    Acair

    OdpowiedzUsuń
  17. - Przynajmniej o tym wiesz, to dobrze - przytaknęła sobie samej głową, jednak zaraz energicznie ją pokręciła. - dziś mi alkohol nie smakuje, dziwnie śmierdzi - przyznała, przechylając lekko głowę na bok, jakby nie do końca rozumiała z czego mężczyzna się śmieje. To jednak szybko przestało być istotne, bo sztuczka z ręką bardzo goblince przypadła do gustu. Zmarszczyła jednak czoło na słowa Piusa i spojrzała na niego odrobinę zatroskana.
    - Wypalają żołądek? To smutne... Dlaczego robili Ci krzywdę? - wpatrywała się w niego z wyraźnym zaintrygowaniem. - Podniecająca? A to nie przypadkiem tak, że kiedy jesteś niewyżyty to prawie wszystko jest podniecające? Masz w ogóle jakieś standardy? Podoba Ci się ktoś szczególnie czy bierzesz jak leci? - zainteresowała się, jednak nie było w jej słowach pogardy, zwykła ciekawość.

    Grima

    OdpowiedzUsuń
  18. Nie zdążył zareagować, a już poczuł dłoń na swym gardle. Aż się zachłystnął powietrzem i w pierwszej chwili zapomniał o oddychaniu, a to choć utrudnione dalej było możliwe. Zacisnął mocniej dłoń na sakiewce i spojrzał na niego, z wyzwaniem widocznym w tęczówkach. Wolną dłonią za to sięgnął do tyłu by ścisnąć jego przyrodzenie.
    - A wiesz... - sapnął między nabieraniem krótkich oddechów. - To nie jedyna sakiewka którą zwinąłem... - zauważył, zagryzając lekko wargę. - Nagrabiłem sobie - dodał jeszcze, czując dłoń Piusa na swym brzuchu i rosnące podniecenie w środku.

    Acair

    OdpowiedzUsuń
  19. Chłopak oblizał sugestywnie swe wargi, wypychając biodra do przodu, gdy dłoń Piusa poczęła bawić się jego jądrami. Jego ciało pragnęło więcej tego dotyku, samo reagowało zanim ten nawet zdołał pomyśleć. Dlatego jęknął zawiedziony, bo dłoń zniknęła tak szybko jak się pojawiła, a chwilę później skrzywił się czując zaciskające się na włosach. Padł na kolana, swój wzrok lokując w oczach Piusa, ale zaraz zderzył się z rosnącym przyrodzeniem mężczyzny. Przyrodzeniem, które dalej ukrywało się za odzieniem. Siła z jaką Pius dociskał go do niego, zabrała mu możliwość oddychania na chwilę, co jeszcze dodatkowo go podkręciło. Zaczął ssać przyrodzenie mężczyzny przez materiał spodni, dłońmi masując jego uda i skradając się wyżej, by ze zniecierpliwieniem odciągnąć ich materiał i spojrzeć na Piusa, jakby czekając na przyzwolenie. Zaraz jednak przypomniał sobie, że gra tego super niegrzecznego (rzecz jasna na swoje własne standardy), więc z bólem serca, odsunął się trochę od przyrodzenia mężczyzny. Na tyle na ile pozwalały mu dłonie samego Piusa.
    - Ale ja nie chcę - zrobił naburmuszoną minę, specjalnie zaprzeczając temu co faktycznie pragnął. Zacisnął mocniej dłoń na jądrach mężczyzny, po czym lekko klepnął go w przyrodzenie. Niestety chrapka na Piusa była na tyle duża, że zanim się zorientował, jego dłonie już zsuwały spodnie białowłosego.
    - A jeśli nie będę ssał? - zapytał go czysto teoretycznie, bo ślinianki już zaczynały mu pracować.

    Acair xD

    OdpowiedzUsuń
  20. - Och, rozumiem - przytaknęła. Nie chciał mówić to nie, nie musiał. Poza tym te jego paznokcie były na tyle interesujące, że Grima prawie położyła brodę na blacie, by lepiej dojrzeć zadrapania. Dopiero odpowiedź o standardach sprawiła, że goblinka znowu spojrzała Piusowi w oczy. Zaraz poczuła dziwne mrowienie przy kręgosłupie. Język na cipie?
    - Łeh, jakbym słyszała teranina, nic dziwnego, że masz na nich ochotę - zachichotała. Nie przepadała za swoją własną rasą i mieszkańcami Terry, ale nie miała w zwyczaju oceniać zbyt pochopnie. - Wystarczy się tam wybrać, potrafią spółkować na każdym kroku, więc na pewno znajdzie się ktoś chętny - poradziła mu z szerokim uśmiechem i z tym samym uśmiechem wzruszyła ramionami. - Nie wiem Dziku, chciałam mało, a Ty lałeś i lałeś, aż zaczęło śmierdzieć - wyjaśniła mu na spokojnie i znowu spojrzała na jego rękę. Dotyk uda jej nie zraził, złapała to czarne łapsko w swoje dłonie i przysunęła do twarzy, by lepiej ją obejrzeć.
    - Fascynujące... - zauważyła szeroko otwierając oczy. - Cały taki jesteś? - zapytała.

    Grima

    OdpowiedzUsuń
  21. - W większości, chociaż z mojego punktu widzenia chcą aby to tak wyglądało, nie jeden oberwał od terranki, chociaż i one są dość chętne, w większości - odpowiedziała luźno i znowu wskoczyła na ladę, gdy jego ciało się zmieniło, a rogi zaczęły wyrastać z głowy. Patrzyła na przemianę jak zaczarowana.
    - Kozą? Bardziej Laventa Tuli, tylko skrzydeł brakuje - stwierdziła z cichym śmiechem. - No jestem miękka zawodniczka czy tam cipką, jak wolisz, nic mi nie poradzisz - posłała mu kolejny szczery uśmiech.
    - Hm? Nie zobaczę? Zawsze możesz się rozebrać i mnie sprawdzić - uśmiech nie znikał z jej buzi.

    Grima

    OdpowiedzUsuń
  22. Słysząc kolejną wymyślną karę zadrżał od wstrzymywanych emocji. O mamo. Jeszcze nigdy nie był aż tak podniecony. Jego członek był twardy niczym skała. Rozpychał się w spodniach chcąc z nich wystrzelić, jednocześnie ocierał się o materiał irytująco przyprawiając chłopaka o dreszcze. Odruchowo sięgnął dłonią do swych spodni, chcąc je zsunąć, ale zawahał się.
    - Nie kłamię - bezczelnie brnął w kłamstwo, patrząc wprost w oczy białowłosego. - Nie śmiałby ci kłamać, panie - szepnął, oblizując lekko wargi, ale ciarczysty policzek zamknął mu buzię, zwłaszcza że tuż po nim w jego ustach znalazł się członek mężczyzny. Chłopak wytrzeszczył oczy czując jego objętość. Nie było to zbyt przyjemne uczucie. Przynajmniej na początku, gdy Pius nie zatrzymał się na jego ustach tylko pchał dalej, wprost do migdałków. Acair skupił się na oddychaniu poprzez nos, patrząc jednocześnie pożądliwie na wytatuowane ciało mężczyzny. Nie ssał jednak, samą siłą woli się od tego powstrzymując. Jego dłonie za to od razu spoczęły na jądrach mężczyzny, ściskając je raz po raz. Nie ssał aż do momentu, gdy zakrztusił się członkiem mężczyzny. To wtedy skapitulował, zaczynając pracować nad nim jakby to było najlepszą nagrodą którą mógł dostać. Zazdrościł mu również tego braku ubrań!

    Acair

    OdpowiedzUsuń
  23. Grima siedziała spokojnie, obserwując jak ten rozbiera się do naga. Prześlizgnęła wzrokiem po całym ciele Piusa i prychnęła pod nosem.
    - To tego da się nie zauważyć? - spojrzała na penisa mężczyzny. - Toć świeci się na tle Twojego przyrodzenia jak psu jajca - wydęła usta, zdając się urażona tą kiepską łamigłówką, skrzyżowała z jasnowłosym wzrok. - Albo masz samych ślepych kochanków albo sam cierpisz na jakąś oczową dolegliwość - stwierdziła krótko, stukając pazurami o ladę, miała nadzieję na jakieś większe wyzwanie.

    Grima

    OdpowiedzUsuń
  24. Przekręciła głowę obserwując poczynania mężczyzny, spojrzała na to całe śmigło i zastrzygła uchem.
    - Nie wiem co to działanie ma na celu, ale chyba spodobało się tamtej pani - zachichotała pokazując palcem jakąś kobietę siedzącą przy jednym ze stolików w karczmie. Znowu zastrzygła uchem.
    - Ach, to był Twój taniec godowy? Miał mnie zachęcić? Ciekawy sposób, przykro mi, ale jakoś na mnie nie działa - przyznała wzruszając ramionami i obserwując jak się ubiera i wyciąga miecze. Miała wrażenie, że stracił zainteresowanie rozmową.
    - Gadanie z Tobą sprowadza się tylko do jednego celu? - zainteresowała się. Nie czuła się tym urażona, ale tak to trochę wyglądało.

    Grima

    OdpowiedzUsuń
  25. Acair zacisnął trochę mocniej zęby na jego członku, przy słowach "grzeczny". Nie zrobił tego specjalnie, acz odruchowo. No może trochę w tym figli było. Spojrzał na niego na kolejne prośby, a dłoń zaciskająca mu się mocniej na gardle tylko dodawała doznań. Musiał skupić się na obciąganiu, a jednocześnie się rozbierać i pamiętać o oddychaniu nosem. O matko... trochę to trwało zanim zajarzył co ma robić. Odpuścił uciskanie jąder mężczyzny na rzecz swoich spodni. Zaczął je luzować i ściągać, ale gdy tylko się na tym skupił to przestał mu obciągać. Zamrugał zaskoczony. Nigdy nie sądził, że będzie miał aż taki problem z robieniem dwóch rzeczy na raz. Ponownie wrócił do obciągania, a dłonie na spodniach już nie były takie sprawne jak wcześniej. O mamo... a tu jeszcze ściągnąć je całkowicie, kiedy klęczał! Nagle to polecenie wydało mu się niewykonalne! Przecież jak wstanie to wypuści penisa z buzi, a jak nie wstanie to nie ściągnie całkowicie spodni. Odpuścił więc swoje rozbieranie na rzecz obciągania jego interesu. Trudno. Zresztą... przecież chciał być niegrzecznym!

    Acair

    OdpowiedzUsuń
  26. - Muszę sobie załatwić stalowe zęby - uśmiechnął się do niego chłopak, a zaraz krzyknął krótko zaskoczony tym ruchem. Opadł o dziwo całkiem łagodnie na plecy i wzdrygnął się na siłę z jaką białowłosy ściągnął z niego spodnie i bieliznę.
    - O rany... - wymamrotał, mając nadzieję że te są całe, bo inaczej będzie musiał latać z gołą dupą dopóki nie okradnie kogoś z jego własnej odzieży. Ta myśl nigdy nie została wypowiedziana, bo Pius rozproszył ją gorącym doznaniem. Aż sapnął, gdy ten wziął go po samo gardło. Przyjemne ciarki przebiegły przez jego całe ciało, a dłonie zacisnęły się w pięści.
    - Nie tak... szybko! - krzyknął, bo przecież nie chciał okazać się cieniasem, który od jednego głębszego dojdzie. O mamo... wstyd jak nie wiadomo co!

    Acair

    OdpowiedzUsuń
  27. Grima zachichotała na jego komentarz.
    - Trzeba było obrócić się bardziej w ich stronę - pokazała język mężczyźnie, ależ on był zabawny. Kiwnęła zaraz głową i poklepała go po czuprynie, niczym grzecznego szczeniaczka.
    - Twoja szczerość mi nie przeszkadza, a skoro lubisz siebie takim jaki jesteś to cieszę się razem z Tobą - przyznała z szerokim uśmiechem. Na kolejne wyznanie znowu zachichotała.
    - Raczej pies obupłciowy - poprawiła go i przytaknęła sobie głową. - Ale miło, że nie jesteś nachalny... Ja nie wiem jaka jestem, to chyba za szybko się zmienia - przyznała. - Ale nawet to lubię - dodała szczerze i zerknęła na schody prowadzące do pokoi. - Długo tu zabawisz? Masz jakieś zlecenie czy wolne? - zainteresowała się. - Dlaczego właściwie najemnik? Lubisz zabijać? - zawsze ją to ciekawiło. Jako pacyfistka nie bardzo rozumiała popularności rozlewu krwi, jej zdaniem logiczniej było sprawy załatwiać pokojowo.

    Grima

    OdpowiedzUsuń
  28. Chłopak był już w takim stanie, że ledwie co zarejestrował fakt iż Pius przestał go ssać. Ręka na jego interesie wcale nie pomogła. Sapnął głośno, patrząc na mężczyznę rozpalonym spojrzeniem.
    - Za szybko - potwierdził czując zaraz jego język na swych jądrach. Matko! To doprowadzało go do szału. Zanim zdołał odsapnąć, to mężczyzna zaczął szybko uprawiać robótkę ręczną i... to już było za wiele. Doszedł z krzykiem na ustach, sapiąc przy tym niesamowicie, ale po dłuższej chwili na usta wpełzł mu uśmieszek.
    - Jak to miała być kara... to ja takie częściej poproszę - spojrzał mężczyźnie prosto w oczy. - Następnym razem zwinę większe ilości złota...

    Acair

    OdpowiedzUsuń
  29. Acair roześmiał się serdecznie, unosząc na łokciach i spoglądając na jego wciąż sterczące przyrodzenie, aby w końcu spojrzeć mu w oczy.
    - To na co czekasz? - zapytał go z figlarnymi chochlikami w oczach. - Weź mnie tak jak tego chcesz, mój panie - szepnął zalotnie. - Ukarz mnie, zerżnij - usiadł wreszcie i przeniósł się na kolana, żeby znaleźć się bliżej mężczyzny i złapać jego penisa w dłoń. Zaczął nią energicznie poruszać na nim. - Nie oszczędzaj mnie, panie - musnął ustami jego wargi. - Tylko... nie zabij mnie przy tym - dodał jeszcze, przygryzając płatek jego ucha.

    Acair

    OdpowiedzUsuń
  30. Dawno nie czuł nikogo w sobie, więc aż zasyczał z zaskoczenia. Szybko jednak zaczął się przyzwyczajać do ciała obcego w sobie i nawet poruszył swobodnie biodrami, by dać większość przyjemność Piusowi i samemu sobie.
    - O rany - wymamrotał, zagryzając lekko wargi. Ręce założył na szyję mężczyzny przyciągając go do siebie. - Pokaż na co cię stać, panie - prowokował, palce wsuwając w jego włosy.

    Acair

    OdpowiedzUsuń
  31. Grima zachichotała.
    - No to przynajmniej gustujemy w innych, jest szansa, że mi mojego nie odbijesz - znowu się zaśmiała, brązowe włosy i czarne były w jej mniemaniu dość oklepane, często spotykane, przynajmniej w jej rejonach. Na komentarz o upodobania i klepnięcie w ramie zawtórowała mu śmiechem, jednak zaraz pochyliła się lekko w jego stronę.
    - Lepiej nie mów tego tak głośno, bo mam wrażenie, że publika już się zbiera - zauważyła kilka ciekawskich oczu skierowanych w ich stronę. - No, ewentualnie to znajomi właściciela posoki z twoich mieczy, a w ich przypadku nie jestem pewna czy sztuczka z machaniem prąciem wystarczy - dodała szepcząc konspiracyjnie.
    - Och, mówisz o Szepczącym Bractwie? - zainteresowała się słysząc o konkurencji, a na ostatnią odpowiedź zastrzygła wyraźnie uchem. - Rodzice mordowani? - znowu to troskliwe spojrzenie. - Chyba jednak jesteś po prostu pojebany - kiwnęła głową, mówiąc z powagą w głosie. - Fajnie, że jest nas więcej - zachichotała, energicznie machając nogami.

    Grima

    OdpowiedzUsuń
  32. Posłała Piusowi tylko uśmiech, gdy wspomniał o facecie i zaraz ciekawszym spojrzeniem przesunęła po mieczach.
    - Muszą być więc cenne - zauważyła z specyficznym błyskiem w oku i zaraz zachichotała. - Ale spokojnie, wiem, że ich byś tak łatwo nie oddał - pokazała mu język, który delikatnie przygryzła, gdy mysz została przybita do ściany. Goblinka pokiwała głową z aprobatą.
    - Dobry strzał - zauważyła po czym znowu zachichotała, gdy ją skomentował. - Skoro tak uważasz, chociaż raczej mało kiedy opisują mnie w ten sposób - przyznała wesoło i zrobiła fikołka w tył, lądując przez to po drugiej stronie lady i sama się obsłużyła, lejąc sobie do kufla jakiś chłodny napój. Pomachała zaraz pieniążkiem barmanowi i położyła go w odpowiednim miejscu po czym wskoczyła stopami na ladę.
    - Nie sądzę by to było coś złego, zarówno bycie pojebanym jak normalnym, świat jest o wiele ciekawszy, gdy chodzą po nim różne istoty - przyznała dumnie i wzięła kila głębszych łyków, machając przy tym energicznie ogonem.

    Grima

    OdpowiedzUsuń
  33. Goblinka nie widziała wielkiej różnicy, ważne, że trafił, wzruszyła więc ramionami i wzięła kolejne łyki swojego napoju.
    - Hm? - przekręciła głowę i zaraz zaśmiała się delikatnie, łapiąc swoje naczynie w dłonie i zeskakując z lady. - Czyli jednak jesteś monotematyczny, ale bez obaw, ja już i tak się zbieram Panie Dziku, czas ruszać dalej - przyznała z szerokim uśmiechem i skierowała swoje kroki do wyjścia, po drodze wypijając całą zawartość swojego naczynia. Opuściła karczmę tanecznym krokiem.

    Grima

    OdpowiedzUsuń
  34. Wraz z powrotem do Zamtuzu zasady przyjmowania zleceń zmieniły się, przynajmniej dla Ennis. Teraz heimurinka była na cenzurowanym i chociaż brzmiało to mało przyjemnie i nie szło tu zarobić tyle ile na poprzednim stanowisku to... Powiedźmy sobie szczerze, gdyby En wiedziała, że tak to się potoczy to już dawno by kogoś przypadkowo zabiła.
    Dzisiaj dostała dość tajemnicze zlecenie, skończyło się bieganie w kusych kreacjach, teraz głównie szykowano jej szaty z górnej półki, gdyż zlecenia zwykle odbywały się wśród śmietanki towarzyskiej. Białowłosa wyszła z budynku chwilę przed dotarciem tu karocy, miała towarzyszyć dziś Margrabi Magnusowi w trakcie uroczystego bankietu. Klient był z Polszy, więc było to bardzo niestandardowe zlecenie, nawet ją przestrzegli, aby uważała. Polszanie mało kiedy pokazywali się z innymi rasami przy swoim boku, takie sprawy zwykle śmierdziały. Nie bez powodu to właśnie ona dostała to zlecenie, przez swoją wpadkę musiała odkryć kilka kart przed mamką, ale cóż, akurat ona była istotą, której najbardziej ufała, jakkolwiek okropnie to brzmiało. Kiedy karoca zatrzymała się, a woźnica otworzył przed nią drzwi, ona skłoniła się lekko i weszła do środka.
    - Witam - posłała Margrabi subtelny uśmiech i skrzyżowała z nim wzrok. - Mam Panu towarzyszyć dzisiejszego wieczora - wyjaśniła łagodnym głosem i usiadła naprzeciw, bacznie lustrując go wzrokiem. Dziwny dreszcz przeszedł przez jej ciało. - Jestem... - miała wrażenie, że zna tego człowieka, mimo, że nigdzie nie mogła przykleić jego twarzy. - Ennis - przedstawiła się prawie szepcząc.

    Ennis

    OdpowiedzUsuń
  35. Heimurinka zepchnęła dziwne myśli na dalszy plan, była przecież w pracy i nie zamierzała zajmować sobie głowy głupotami. Słysząc komentarz posłała mężczyźnie łagodny uśmiech i kiwnęła głową.
    - Tym bardziej mi miło - przyznała, jednak miała wrażenie, że atmosfera w karocy odrobinę zgęstniała. Starała się nie zwracać na to większej uwagi. - Ależ nie ma Margrabia za co przepraszać, to w końcu moja praca, a ja dawno nie byłam na bankiecie, dla mnie będzie to czysta przyjemność - posłała mu kolejny uśmiech i kiwnęła głową. - Połowę teraz, połowę po, takie zabezpieczenie, w razie jakby planował Margrabia uciekać - kącik jej ust drgnął delikatnie i chociaż sięgała po sakwę, to nie przerywała kontaktu wzrokowego. - To w dużej mierze zależy już od klienta, od towarzystwa i celu naszej podróży. Zwykle czego innego oczekuje się w zaufanym gronie, a czego innego wśród plotkarzy. Jest też kwestia konkubiny, ta przecież dla każdego wygląda nieco inaczej - dodała, nadal z nieco łobuzerskim uśmiechem.

    Ennis

    OdpowiedzUsuń
  36. En spojrzała na niego podejrzanie. Podwoi stawkę, tak po prostu? Mimo wszystko uśmiechnęła się delikatnie. - Podobno damie nie wypada się kłócić - stwierdziła dość krótko. Przecież nie będzie narzekać, skoro chciał dać jej więcej pieniędzy. Z tego co widziała, miał ich całkiem sporo. Heimurinka wysunęła lekko nogę i podwinęła powoli materiał swojej sukienki, śląc towarzyszowi zalotny uśmiech.
    - Postaram się przypaść im do gustu - dodała, chowając mieszek w wewnętrzną kieszeń kreacji i zaraz znowu zasłoniła swoją kończynę. Usiadła trochę wygodniej i kiwnęła głową słuchając wyjaśnień. Przejmować się? Zabawne, nie miała zamiaru, co najwyżej on mógł mieć z tego większe problemy, no, chyba, że kobieta jest nawiedzona i to kurtyzanie przypisałaby skok w bok swego lubego. Tajne spotkanie brzmiało bardzo interesująco.
    - Hm... - zamyśliła się zawieszając spojrzenie w twarzy Magnusa. - Wiem i przyznam dziwi mnie fakt, że wybrał Pan nasz Zamtuz do takiego zlecenia. Jestem pewna, że za murami Polszy macie do wyboru o wiele piękniejsze kobiety, odpowiadające waszym standardom - zauważyła, może trochę zbyt śmiało, chociaż zauważyła, że wielu klientów lubiło się droczyć, to jednak był Polszanin, a takiego jeszcze u siebie nie miała. Miłe towarzystwo i doradzanie? Kobieta kiwnęła głową.
    - Z tym nie powinno być problemu - przyznała po czym zerknęła na rękojeść broni, by zaraz wrócić spojrzeniem do jego oczu. - Wiem - przyznała dość twardo. - W razie co, niech mną Pan się nie przejmuje, jestem dość... zaradna - zerknęła za okienko karocy. - Chociaż nie wyglądam... - dodała z subtelnym uśmiechem na ustach.

    Encia

    OdpowiedzUsuń
  37. Na słowa o morderstwie En wróciła spojrzeniem do oczu mężczyzny i wyraźnie cofnęła się w swoim siedzisku, zaciskając przy tym zęby. Cholera... Takiego rozwoju sytuacji się nie spodziewała. Wzrok heimurinki zaczął skakać, szukała słabych punktów karocy. Okno? Drzwi? Pogromić? Prawie prychnęła na to stwierdzenie, ale skoro to takie pogłoski o niej chodziły w jego świecie, przecież nie będzie mu tego wyjaśniać. Widok ostrza i groźba sprawiły, że oczy dziewczyny odrobinę zawrzały.
    - Skoro udało mi się z jednym z nich, to niby Ty masz być dla mnie zagrożeniem? - siedziała uparcie wpatrując się w jego tęczówki i chociaż mężczyzna wrócił do poprzedniej, pokerowej twarzy, En nie spuszczała z niego świdrujących patrzałek. Jej wzrok zelżał dopiero przy dość luźnej propozycji, a raczej stwierdzeniu, że kobieta mu się przyda. Poza tym, potężni znajomi też łechtali ucho białowłosej.
    - Kto wie... Jeżeli i Ty wydasz się przydatny, to może doczekamy się owocnej współpracy - stwierdziła, widząc w tej propozycji szansę na zdobycie naprawdę istotnych informacji.

    Ennis

    OdpowiedzUsuń
  38. En uśmiechnęła się pod nosem, fakt, że zna ten szczegół odrobinę ją zaniepokoił, jednak umiała grać w to całe zakładanie masek i nie dała tego po sobie poznać.
    - Gdybyś uważał, że tylko w takich sytuacjach umiem zadźgać, to byś mnie nie wynajął - zauważyła nie spuszczając z niego oczu. Na kolejne słowa lekko zmrużyła wzrok, a kiedy ułożył dłoń na udzie, zwalniając rękojeść broni, ona od razu za nią złapała i naparła na mężczyznę swoim filigranowym ciałem, lokując kolano między nogami jegomościa. Zawisła nad jego twarzą.
    - Zacny Margrabia wie tyle o moim striptizie, a nie ma informacji o Argarze? - zacmokała, kręcąc przy tym głową. - Interesujące - szepnęła konspiracyjnie, patrząc na niego z góry, jedną dłoń nadal trzymając na rękojeści, a drugą przy sukni na wysokości uda.

    Ennis

    OdpowiedzUsuń
  39. Patrzyła na niego uparcie, jednak słowa jakie wymawiał, cóż, nie skupiała na nich uwagi, po prostu dłonią ułożoną przy udzie sięgnęła swoje ostrze i zgrała się z ruchem mężczyzny, w tej samej chwili przykładając mu ostrze do gardła. Mimowolnie kącik jej ust drgnął na opis broni.
    - Ten Twój, czy mój? - rzuciła zadziornie po czym oblizała usta, nie odpuszczając, a kiedy zmniejszył odległość przycisnęła ostrze do skóry, nacinając ją lekko.
    - Nie weźmiesz mnie na łzawe historyjki Margrabio, nawet gdyby były prawdziwe, gwałty, śmierć, przypalanie... Jaka legenda? Zwykła codzienność - prychnęła z cynicznym uśmieszkiem sama lekko nadziewając swoją skórę na ostrze jego sztyletu. Mógł zobaczyć jak błękit krwi przebija się na wierzch. Jeszcze raz prześlizgnęła po nim wzrokiem. - Zabierz ostrze, to może podzielę się swoją wiedzą - poleciła.

    Ennis

    OdpowiedzUsuń
  40. Czując, że ostrze nie napiera już na gardło, odrobinę rozluźniła ciało i puściła rękojeść miecza, jednak jeszcze nie odsunęła od niego dłoni, sztylet również trzymała przy gardle.
    - Najwyraźniej jedyne co z legendy prawdziwe to wielkie emocje jakie towarzyszą temu mieczowi - podsumowała, zerkając na dłoń przy swoim udzie i gwałtownie wycofując się w tył, jednocześnie przestając napierać na mężczyznę.
    - To czy chcę, określę po zakończonym zleceniu, teraz po prostu Cię nie zabiję - przetarła ostrze sztyletu w wewnętrzny materiał sukni i wsunęła broń na swoje miejsce, po czym znowu usiadła naprzeciw klienta, śląc mu kokieteryjny uśmieszek. - W ten wieczór możesz na mnie liczyć Panie - zapewniła, wracając do swojej niewinnej minki.

    Ennis

    OdpowiedzUsuń
  41. Teraz? En przekręciła delikatnie głowę, znowu baczniej lustrując twarz klienta. Nie kojarzyła by kiedykolwiek u niej był, nie zapamiętywała jednak wszystkich, więc może rzeczywiście kiedyś potraktowała go niestosownie? A może po prostu mówił o sytuacji sprzed chwili, cóż, nie wnikała, chociaż fakt, że szybko zmienił temat odrobinę jej podpadał. Uśmiechnęła się ukradkiem.
    - Ależ oczywiście, dam znać - znowu zapewniła, poprawiając się lekko i zakładając nogę na nogę, dłonie ułożyła na wyżej wystawionym kolanie. Miała wrażenie, że dominuje w tej rozmowie, mężczyzna zdawał się nagle odrobinę speszony. Heimurinka nie skupiała jednak na tym przesadnie uwagi, chrząknęła cicho.
    - Zgrana społeczność, wpasowali się trochę w nasz klimat, mają wyznaczonego przywódcę, jednak ten otacza się grupą zaufanych przyjaciół. Razem tworzą tak zwaną radę i poruszają problemy otwarcie. Każdy z nich posiada unikalne zdolności, tacy się urodzili. Słabe punkty, cóż, przywiązanie do pobratymców i mała liczebność. Silne... Szeroka gama umiejętności i... przywiązanie do pobratymców - posłała mężczyźnie zadziorny uśmiech.

    Ennis

    OdpowiedzUsuń
  42. Nie skomentował nic co do Heim, chociaż wiedziała najwyraźniej trochę więcej niż mężczyzna, słysząc jednak zarys planu, wzruszyła ramionami.
    - To Twój plan, jednego zastąpić drugim? Chyba nie zdajesz sobie sprawy jak bardzo Polsza jest prześwietlana... To zdecydowanie nie będzie łatwe, miną wieki zanim ktoś nowy stanie się godny w oczach Andżeleri - zauważyła i spojrzała na woźnicę, gdy ten rzucił suchą informacją. Już miała chwytać dłoń dżentelmena, kiedy zobaczyła znajomy blask oczu i zesztywniała w pierwszej sekundzie.
    - Pius - wyrwało jej się, a chwilę później wstała gwałtownie i pchnęła go gwałtownie w tył. - Ty jebańcu! Wiedziałam, że nie zdechłeś! - warknęła uderzając w niego kilka razy pięściami. Krzyknęła głośno wyraźnie zirytowana, jej nos zmarszczył się, a płetwy stanęły dęba, platynowy dobrze mógł pamiętać tą formę kobiety, ta zamachnęła się na niego swoimi dłuższymi pazurami, czuła posmak krwi w ustach, rekinie zęby przysłoniły te jej, codzienne. Znowu krzyknęła i korzystając, ze woźnica zatrzymał się, słysząc zamieszanie, złapała za drzwi karocy i szarpnęła ją, planując opuścić to miejsce tu i teraz, klnąc pod nosem w swoim rodzimym języku.

    Ennis

    OdpowiedzUsuń
  43. Kopnięta w plecy wyleciała z karocy dość gwałtownie, lądując tym samym na ziemi i wydając z siebie stłumiony jęk. Wylądowała na kolanach, podpierając się o podłoże dłońmi, spojrzała na Piusa gniewnie, jednak zaraz poczuła jakby emocje nagle ją opuściły. Cichy chichot zawitał w jej głowie, a ona automatycznie spojrzała na Żałobnicę trzymaną w rękach Argarczyka.
    - Najwyraźniej legenda ma w sobie więcej prawdy niż można przypuszczać - rzuciła, nadal zirytowana, jednak już nie tam bardzo. Miała wrażenie, że broń nasiliła jej gniew, wzmocniła emocje, które teraz powoli przygasały. Miała przed sobą cholernego Argarczyka, jej dłonie automatycznie uniosły się lekko w górę, w geście poddania się.
    - Zabiłam - przyznała, krzyżując z nim spojrzenie. - Przez przypadek, ale nie będę się kajać, wykorzystałam tą informację na własną korzyść i nie jest mi żal z tego powodu - rzuciła, a ciało zaczęło wracać do normalności, płetwy opadły, zęby się schowały, podobnie jej szpony.
    - No dalej, śmiało, możesz mnie zabić - nadal patrzyła mu w oczy. - Większa strata dla Ciebie niż dla mnie - dodała.

    Ennis

    OdpowiedzUsuń
  44. Na komentarz o życiu tylko zacisnęła zęby, zdążyła to już zauważyć, niestety. Dreszcz przeszył jej ciało na wspomnienie sytuacji, ale nadal patrzyła na niego nieufnie. Zmarszczyła lekko czoło... w całej tej sytuacji żal było mu najbardziej seksu? Pius był bardziej pojebany niż ktokolwiek mógł założyć. Nic nie odpowiedziała, jedynie okazując swoje zaskoczenie, ale kiedy podał jej dłoń, przyglądała się kończynie chwilę, by dopiero po chwili skorzystać z pomocy i wstać, łapiąc ją delikatnie, wspomagając się. Stali twarzą w twarz, En nie przerywała kontaktu wzrokowego.
    - Rozgrzeszenie... Ile to będzie mnie kosztować? - rzuciła z nutką kąśliwości w głosie, zaraz jednak spojrzała na rozcięcie koszuli i automatycznie złapała rozdarty materiał w palce.
    - Przydałoby się to naprawić - stwierdziła bez większych emocji, przełykając przy tym głośniej ślinę. Sporo teraz działo się w jej głowie i weszła w pierwszy lepszy temat, co by nie rozdrabniać się nad jego powrotem do żywych. To była jego sprawa, intrygująca, ale przecież nie zamierzała tego okazywać.

    Ennis

    OdpowiedzUsuń
  45. Przewróciła oczyma słysząc o obciąganiu.
    - Oryginalne - skomentowała jedynie, wracając wzrokiem do jego twarzy i dziwnej sztuczki z włosami. Tajemniczy człowiek. Słysząc polecenie otrzepała się z wszędobylskiego kurzu, w końcu upadek zostawił po sobie drobne ślady. Zaraz po tym wróciła do karocy, a zajmując miejsce oparła głowę o jej ścianę i przymknęła powieki. Co za cyrk, a już myślała, że bardziej wkopać się nie może. Trudno, wzięła kilka głębszych wdechów, poprawiła włosy, kreację i wróciła do swojej gry. Na charakterystyczny świst zacisnęła tylko usta i zerknęła przez okno, wypatrując Piuso-Magnusa, widząc go schowała głowę do środka i po prostu czekała.
    - To co mówiłeś, to chociaż rzeczywisty plan? - zapytała, widząc jak wchodzi. Prześlizgnęła wzrokiem po jego nowym ubraniu. - Jak mam się do Ciebie zwracać tam na miejscu? - dodała czysto technicznie, w końcu zaraz mieli wysiadać.

    Ennis

    OdpowiedzUsuń
  46. Wysłuchała go i kiwnęła głową, jednak kiedy wspomniał o rękoczynach uniosła jedną z brwi by po chwili posłać mu uroczy uśmieszek.
    - Ach tak, prawie zapomniałam... - rzuciła, jednocześnie zsuwając z jednej nogi buta, by zaraz gwałtownie przyprzeć mężczyznę stopą do oparcia siedzenia, lokując ją na jego klatce piersiowej. - Usiądź wygodnie Magnusie - szepnęła pochylając się w jego stronę, cofając nogę i dłonie układając na jego kolanach. - Wlicz w swój plan te kilka minut opóźnienia - dodała, gwałtownie rozchylając jego nogi i kucając przed nim, nie przerywała kontaktu wzrokowego i nadal słała ten sam uśmiech. Przejechała śródręczem mocno po jego kroczu i złapała krawędź spodni białowłosego.
    - Nie boisz się, że Ci go odgryzę? - rzuciła z przekąsem, z jakimś takim tajemniczym uśmieszkiem na twarzy.

    Ennis

    OdpowiedzUsuń
  47. Milczała chwile, a kiedy tak jeździł palcem po wardze, chwyciła kciuk w zęby i przytrzymała trochę mocniej, by zaraz zassać na nim usta, wsunąć nieco głębiej do buzi i otoczyć ciepłym językiem. Na tym jednym geście zakończyła, zabrała wargi i uśmiechnęła się pod nosem.
    - Akurat te rzeczy nie tylko Ty jesteś w stanie mi zagwarantować - zauważyła mocniej szarpiąc materiał i rozwiązując spodnie, by wyswobodzić z nich przyrodzenie. - Chociaż możesz się przydać, przyznaję - dodała, po czym powoli oblizała członka od samego dołu po czubek główki, nadal patrząc na dwukolorowe ślepia. Ten delikatny wstęp dość szybko się skończył, kolejny ruch był intensywniejszy, wzięła męskość do buzi, od razu wbijając ją głęboko w gardło.

    Ennis

    OdpowiedzUsuń
  48. - Dla mnie? Nic - przyznała na chwilę wyjmując penisa z buzi i klepiąc nim swój własny policzek, dwa, trzy razy i zaraz znowu wsunęła go w usta głęboko, przełykając ślinę i zaciskając na nim podniebienie, powtórzyła ruch jeszcze dwa razy i dopiero wtedy zaczęła masować ustami, zasysając czubek prącia, gdy była na górze. Słysząc pytanie znowu go wyciągnęła, posłała Piusowi wymowny uśmiech i zacisnęła mocno dłoń na jego przyrodzeniu, teraz masując go w ten sposób. Drapanie rzeczywiście trochę ją drażniło.
    - Co za różnica? Wspomniałeś tylko o lodziku - zauważyła zadziornie po czym złapała czubek prącia w zęby, a sam szczyt zaczęła pieścić językiem, jednocześnie nie przestając pracować ręką.

    Ennis

    OdpowiedzUsuń
  49. - Obejdzie się - rzuciła, ponownie zwalniając usta. - Jak zechcę to jeszcze kilku innych mnie dziś weźmie, wolę być tam świeża - teraz to ona chciała go odrobinę rozjuszyć i to nie tylko słowami, więc gdy dotknął jej wilgotnej szparki złapała jego dłoń w nadgarstku i pokręciła głową, mocno ssąc członka. Wysunęła go gwałtownie z ust. - Tylko... - znowu wsadziła głęboko i poruszyła energicznie głową, czując jak przyrodzenie obija się o wnętrze jej buzi, znowu go szybko wyciągnęła - ... lodzik - patrzyła mu w oczy z zadziornym uśmiechem, może i prosiła się o manto, ale nawet ją to kręciło.
    - Jestem - przyznała na komplement i wróciła do pieszczenia penisa.

    Ennis

    OdpowiedzUsuń
  50. Kiedy chwycił jej głowę i zaczął posuwać, poczuła falę soków przy swojej kobiecości. Cholera, podobało jej się i nawet cicho jęknęła, przyjmując dzielnie jego członka głęboko w gardle. Złapała jądra Piusa w dłoń i zaczęła je delikatnie ściskać. Miał ochotę wylizać? W danej chwili nie miała co odpowiedzieć, ale ją naszło na coś zupełnie innego, a czując, jak podbrzusze intensywnie pulsuje, sama dotknęła swojej szparki i wsunęła w nią palce, znowu krótko jęcząc i poruszając nimi w rytm pchnięć białowłosego.

    Ennis

    OdpowiedzUsuń
  51. Słysząc komendy wykonywała je, automatycznie, wiedziała jak zadowolić samą siebie, ale te ruchy akurat w tym nie przeszkadzały. Gwałtowny ruch i zatkanie nosa sprawiły, że gwałtownie wciągnęła powietrze ustami, do oczu naszły łzy, a zaczęła lekko się dławić przyrodzeniem, ale i to było jej znane. Odruchowo zacisnęła ostre pazury na udzie Piusa, łapała powietrze i kaszlnęła w geście "obronnym".
    - Weź mnie - wysapała jedynie, ledwo co, niewyraźnie. Chciała go w sobie poczuć, ona i jej cipka, która wręcz pulsowała gorącem.

    Ennis

    OdpowiedzUsuń
  52. Podniosła się kiedy pozwolił i dała wciągnąć. Usiadła na nim okrakiem, z ciężkim oddechem na ustach, a czując prącie w swoim wnętrzu odchyliła lekko głowę w tył i zaśmiała się gardłowo.
    - O tak... - jęknęła poruszając się na nim intensywnie, ruch bioder wpasowała w rytm jaki nadał im mężczyzna, a czując nadchodzącą falę przyjemności złapała szyje Piusa obiema dłońmi i szarpnęła go, odciągając na chwilę od oparcia, zaraz jednak znowu go do niego gwałtownie przyparła, dociskając biodra na tyle mocno by penis wszedł w nią po same jądra. Sapnęła coraz mocniej podduszając białowłosego, ale w końcu przyszedł jej czas, soki płynęły po udach, kobiecość wrzała z gorąca, a orgazm wydobył z jej ust głośniejszy jęk rozkoszy. Czując drżenie całego ciała puściła szyję demona, wiotczejąc padła na niego, opierając czoło o oparcie siedziska, tuż nad ramieniem Piusa. Łapała ciężkie oddechy, a przez ciało przechodziły przyjemne drgawki.
    - Taki zapas... - wysapała przymykając na chwilę oczy, nadal trzymając czoło przy oparciu. - W razie gdybym dalej broiła - dodała z nikłym uśmieszkiem na ustach.

    Ennis

    OdpowiedzUsuń
  53. En wzięła kilka głębszych oddechów, a kiedy rzucił coś o rozproszeniu podniosła głowę i spojrzała mu w oczy, prychnęła cichym śmiechem pod nosem.
    - Nie dodawaj sobie, to tylko kolejne dobre rżnięcie, nic mniej, nic więcej... - przyznała z uśmiechem i przełożyła nad nim nogę, by usiąść obok i jeszcze przez chwilę odetchnąć. - Twój czar już dawno prysł Piusie - dodała z przymkniętymi oczyma, uspokajając oddech. Podniosła powieki dopiero na przypomnienie o bankiecie. En poprawiła włosy, po raz kolejny ogarnęła suknię, przetarła chustą spocone ciało i zerknęła na towarzysza.
    - Zgorszyliśmy? Że niby to Cię obchodzi? - zaśmiała się pod nosem.
    - Poradzi sobie, co najwyżej dopadnie jakąś dziewkę w krzakach - wzruszyła ramionami. - Ja jestem gotowa, możemy iść - przyznała, bo chociaż na jej buzi wciąż gościł rumieniec to nie widziała w tym nic złego.

    Ennis

    OdpowiedzUsuń
  54. - Gdyby tak było mo stór, to fakt, że jesteś skurwysynem by nie przeszkadzał - rzuciła dość luźno. - Ewentualnie Twoje czary są o kant tyłka - podsumowała i sama zerknęła w sufit, uśmiechając się przy tym pod nosem.
    - Zawsze możesz iść mu ulżyć w wolnej chwili - puściła oko białowłosemu i wyszła z powozu, biorąc łyk świeżego powietrza. Od tych całych zabaw w karocy zrobiło się duszno więc powiew był cenny razy dziesięć. Kiedy Pius do niej dołączył, obróciła się twarzą do niego, poprawiła kołnierz jego stroju i strzepała z jego ramion niewidzialne pyłki, by zaraz sięgnąć palcami do brody i przytrzymać ją lekko.
    - Gryź się w język, Panie Margrabio Magnusie, bo Ci słoma z butów wychodzi, a w takich miejscach nawet drzewa mają uszy - puściła brodę, tyknęła palcem czubek nosa mężczyzny i złapała go pod ramię, ruszając w stronę głównego budynku. - Ktoś konkretny Cie dzisiaj interesuje? Czy jesteśmy tu dla zwykłego rozeznania? - zainteresowała się.

    Ennis

    OdpowiedzUsuń
  55. Ennis zaśmiała się lekko pod nosem.
    - Dla mnie straciłeś ją znacznie wcześniej, ale to już nie istotne - przyznała, bo wcale nie miała na myśli tej jego magii manipulowania umysłami. Skrzyżowała z nim spojrzenie na wzmiankę o zaspokojeniu.
    - Tak, po prostu zaspokoiłam, dobrze powiedziane - podsumowała i wzruszyła ramionami.
    - Czyli jednak jakiś typ masz, no proszę... Cóż, w takim razie będzie musiał sobie poradzić sam - rzuciła dość obojętnie i zerknęła na włąsny biust, który Pius postanowił poprawić. Posłała mu jeden ze swoich uśmiechów, znowu patrząc w oczy.
    - Nie, nie pamiętam - sarkneła i prychnęła pod nosem. - Dziwne, że ta nie kłuje Cię w Twój blady, szlachetny zad, Margrabio, gdy się już zabawiasz, rzecz jasna... - rzuciła dość zaczepnie po czym przytakneła mu głową. Zaraz zmarszczyła lekko czoło i prześlizgnęła wzrokiem po całej sylwetce towarzysza.
    - Przypominasz go chociaż? To anonimowe przyjecie? Masz pewność, że nikt go tu nie zna? Bawisz się tymi swoimi włosami, więc mam nadzieję, że chociaż w jakimś konkretnym celu - wolała się upewnić.

    Ennis

    OdpowiedzUsuń
  56. - Nie specjalnie mi to umniejsza, jestem sztucznie miła wystarczająco często, a Twoja osoba nie kojarzy mi się zbyt przyjemnie, więc wybacz, że nie skaczę pod niebiosa... - odpowiedziała nawet na niego nie patrząc. - Bez obaw, zaraz włożę swoją uroczą maskę - dodała, a na wspomnienie ich pierwszego spotkania zaszła mu drogę i mocniej tyknęła palcem w pierś. - Byłeś moją prywatą Piusie - syknęła cicho, patrząc mu w oczy. - Ale zawiodłeś, jak każdy, w końcu lepiej zapłacić i mieć przy sobie przytakującą laleczkę - wytknęła mu. - Bez obaw, to tylko pierwsze emocje po przyswojeniu informacji, że jednak żyjesz - wróciła do jego boku i kontynuowała wędrówkę. - Przejdzie szybciej niż myślisz - dodała zerkając na maski i łapiąc w palce tą wilczą, od razu naciągnęła ją na twarz.
    - Kolejny bal maskowy, no proszę... - skomentowała, bo rzeczywiście niedawno na takim była. - Ty mnie? - spojrzała na niego z nieco zadziornym uśmiechem. - Cóż, wątpię, ale najwyżej się zgubię, może nawet nigdy nie odnajdę - puściła mu oko.

    Ennis

    OdpowiedzUsuń
  57. Nie chciała nawet wyjaśnień, sprawa była nie istotna, ale emocje po prostu czasami wracały i pewnie dalej by zajmowały jej głowę, gdyby nie pewne słowa. Zatrzymała się gwałtownie i spojrzała na Piusa marszcząc czoło.
    - Tzun nie żyje? - nie ukrywała zaskoczenia, a na kolejne płaczki machnęła ręką. - Ach przestań pieprzyć, jestem tu w robocie, a nie na gorzkie żale. Do niczego mnie nie zmuszasz - zauważyła patrząc na niego wymownie. - Jasne, że nie robię łaski, bo niby jak? Skoro mam okazję wejść w takie miejsce, to wejdę, nie potrzebuję Twojej kasy, zapłaciłeś już całość - zauważyła krzyżując ręce pod biustem. - Jak Cię będę wkurwiać to sobie skoczysz do innej panienki, a ja, cóż, będę zbierać informacje, na te czy inne sposoby - stwierdziła bez większych ogródek.

    Ennis

    OdpowiedzUsuń
  58. En zacisnęła lekko usta na wzmiankę o zwłokach. Czy ork nie miał przypadkiem być przeklęty? Podobno dane mu było umrzeć w łóżku... Nawet ją to zaintrygowało, ale Pius przerwał przemyślenia kolejnym tekstem.
    - Informacja dotarła do mnie już za pierwszym razem, nie musisz się powtarzać - zaznaczyła na to jego "możesz wypierdalać". Prychnęła zaraz pod nosem. - Nie ucz ojca dzieci robić - dodała na te całe instrukcje, co jak co, ale doskonale wiedziała jak się sprzedać.
    Rezydencja już z daleka wabiła wzrok i En musiała przyznać, że robiła wrażenie, szczególnie, gdy stało się przy samym wejściu. Spokojnie oglądała budynek, zupełnie jakby była na wystawie i oglądała jeden z obiektów. Bez przesadnych zachwytów, acz z nutką zainteresowania w oczach. Stała przy boku Piusa z subtelnym uśmiechem na ustach, a gdy ten wyciągnął oręż, ona pozostawała niewzruszona, pewna, że krótka uwaga strażnika szybko zniknie z jego ust. Nie czuła potrzeby by cokolwiek mówić, tym bardziej, że i sam Pius milczał, po prostu ruszyła wraz z nim, a kącik jej ust drgnął lekko, gdy znaleźli się już w środku.
    - Jedno muszę przyznać, zapewniasz niecodzienne przygody - zauważyła, rozglądając się dookoła z nikłym uśmieszkiem na ustach.

    En

    OdpowiedzUsuń
  59. En uśmiechnęła się subtelnie na porównanie miecza do wsi, mina strażnika mówiła wystarczająco wiele, nawet nie trzeba było tego komentować.
    Kiedy weszli do środka, jej wzrok wciąż błądził po zdobieniach budynku, szybko jednak przeniosła spojrzenie na barwne maski, a uśmiech poszerzył się odrobinę. Pius musiał mieć dobrego informatora. Heimurinka poczęstowała się serwowanym kieliszkiem wina, upiła łyk i zerknęła na towarzysza. Broda? Puściła mimo uszu uwagę o zwracaniu uwagi, ale kiwnęła głową, gdy ją upomniał co do ewentualnych niebezpieczeństw. Chodziła już trochę lat po tej ziemi i zdawała sobie sprawę z zagrożenia, jednak musiała mu przyznać rację, trzeba było mieć oczy dookoła głowy. Powędrowała wzrokiem za spojrzeniem mężczyzny i prześlizgnęła oczyma po złotych maskach.
    - Jego nie ma, Ty wróciłeś... - rzuciła cicho, dopiero po chwili zerkając na białowłosego. - To zbieg okoliczności? Bo mam wrażenie, że nie do końca doceniasz życie i pchasz się w coś bardzo grubego - patrzyła prosto w szczeliny jego maski. Ten typ narażanie się chyba miał we krwi, ewentualnie gwarancja kolejnego powstania z grobu sprawiała, że był aż tak pewny swego.

    En

    OdpowiedzUsuń
  60. Mag krwi? En zmarszczyła delikatnie czoło, szybko jednak wyrzuciła myśli z głowy i pokręciła nią ledwo widocznie.
    - Rozumiem - przyznała. Czując dłoń przy talii nadstawiła lekko ucha, uśmiechając się trochę tak, jakby Pius właśnie szeptał jej jakieś komplementy. Nigdy nie wiadomo kiedy i kto patrzy. Mruknęła cicho po czym przytaknęła głową, a na pytanie zaśmiała się krótko.
    - Bo mimo wszystko mnie lubisz - rzuciła frywolnie i podniosła się na palcach by cmoknąć jego ucho, w ramach udanego gestu w stylu "zaraz wracam". Nie czekając dłużej ruszyła powoli w stronę wspomnianej eskorty, już z daleka zawiesiła w nich spojrzenie, słała subtelny uśmiech i ogólnie rzecz biorąc zachowywała tak, jakby wstydziła się podejść, zaintrygowana ich majestatem. Upiła nawet łyk alkoholu, niby na odwagę, miała próbę odważnego podejścia, ale wycofała się, grając niepewną. Nie chodziło nawet o kokietowanie, chociaż pewnie dla niektórych wyglądałoby to dość uroczo, ale En mogła ich nawet rozbawić, coś takiego jak ona miałaby próbować startować do nich? Jakiekolwiek wzbudzała emocje, miała je gdzieś, chodziło o zwykłe odwrócenie uwagi.

    En

    OdpowiedzUsuń
  61. En, dalej grając w swoją własną grę, czymchnęła w trochę bardziej ustronne miejsce, kilka zakrętów, uchylone drzwi. Nie bardzo wiedziała gdzie weszła, ale przyparła plecami do ściany, zapamiętując drogę powrotną. Zaraz jednak w pomieszczeniu zagościła trójka strażników, a heimurinka powędrowała wzrokiem po ich maskach.
    - Myślałaś, że uciekniesz? - zapytał jeden z nich, cicho śmiejąc się pod nosem. Na akcję nie trzeba było czekać zbyt długo. - Pilnuj drzwi - rzucił do jednego ze swoich towarzyszy i odciągnął Ennis od ściany, by drugi z nich, mógł stanąć za nią i unieruchomić jej ręce. Cóż, En specjalnie to nie przeszkadzało, ale skoro już miała grać cnotkę niewydymkę to dalej grała zawstydzoną i nieco przestraszoną tym co zaraz zaszło. Tych mężczyzn najwyraźniej kręciło coś takiego, ten stojący na straży praktycznie od razu zaczął masować sobie krocze, facet za jej plecami trzymał ją tak blisko siebie, że czuła wyraźnie jego wzwód na swoich pośladkach, kiedy ostatni lizał jej szyję i macał po biuście, dłoń kierując w stronę krocza. En szarpnęła się nawet kilka razy dla pozoru, poszlochała trochę i jęknęła niby boleśnie czując palce w swoim wnętrzu. Cnotka, która ulegnie zajebistości trzech strażników, ach, cóż za oryginalny scenariusz.

    Ennis

    OdpowiedzUsuń
  62. Nagłe poruszenie, toast i zamieszanie sprawiły, że strażnicy, którzy dobierali się do En nagle stracili zainteresowanie podbojami. Heimurinka została pchnięta na pobliską ścianę, a mężczyźni pospiesznie ruszyli okryć co się stało. Złotooka sama zainteresowała się sprawą, więc nie specjalnie narzekała, tym bardziej, że zabawa wcale nie zapowiadała się tak dobrze jakby mogła. Ennis poprawiła pospiesznie kreację, co by nie świecić nigdzie kawałkami nagiego ciała i chociaż jej fryzura pozostawiała wiele do życzenia, to ruszyła powoli ku hałasom. Kątem oka dostrzegła w tłumie Piusa, gdyż ten jako jedyny kierował się do wyjścia i łatwo było go zauważyć. Kobieta zmarszczyła lekko brwi po czym obrała ten sam kierunek co jej towarzysz, czując w kościach, że nie bez powodu ten się ewakuuje.
    - Mogłeś wspomnieć, że to pięciominutowa akcja - rzuciła do jego pleców, gdy była tuż, tuż.

    En

    OdpowiedzUsuń
  63. - Czyli to jednak Ty - nie musiał mówić nic więcej, wszystko już było jasne, otruł jakiegoś jegomościa. Heimurinka obejrzała się na chwilę za siebie, a kiedy padło pytanie o pracę, wróciła spojrzeniem do Piusa, ten jednak szybko znalazł się przy jej sutku i zaraz dostał po łapach. - Chory pojeb - rzuciła z uniesionym kącikiem ust, poprawiając dodatkowo swój biust, jakoby Pius nie zrobił tego poprawnie.
    Wychodząc za białowłosym zobaczyła broń skierowaną w ich stronę, a na hasło o aresztowaniu i zabójstwie magnata otworzyła szerzej oczy.
    - Jakie zabójstwo? Pospolita ze mnie kurwa, nic mniej, nic więcej - udała zaskoczenie, skakała wzrokiem po wszystkich obecnych, jakby rzeczywiście znalazła się w niewłaściwym miejscu, o niewłaściwym czasie. Wszystko zależało teraz od zachowania Piusa, En zamierzała ratować swoją skórę, bo tego od zawsze ją uczono, pozostała kwestia czy zrobi to sama czy z kimś.

    Ennis

    OdpowiedzUsuń
  64. Do lochu? Chyba kpił... Cholera jasna, w towarzystwie Piusa zawsze przychodziło do okrywania kart, cholerny białowłosy.
    - Zapomnij... - syknęła w tym samym momencie, co jej towarzysz dobył miecza. Nie bardzo zwracała uwagę na poczynania Piusa, sama zajęta jednym z przeciwników, bo kiedy ten ruszył na nią ze swoją halabardą, ona uniknęła zgrabnie ciosu. Zaraz po mocnym pchnięciu złapała kij nad rękojeścią i wykorzystała niczym drążek do ćwiczeń gimnastycznych. Obrót prosto w ramiona strażnika, który zaskoczony jej dziwnymi ruchami zdębiał odrobinę, otrzeźwiał dopiero czując sztylet wbity prosto w oko. Jego jęk był jak muzyka dla uszu, En odsunęła się tanecznym krokiem, wyjmując ostrze z oczodołu i zaraz znowu się zbliżając, by zadać jeden konkretny cios w tętnicę szyjną, tam gdzie mężczyzny nie zasłaniała zbroja. Przecież była cholernym szpiegiem, trenowali ją do tej roli, gdy skończyła 6 lat, samo szkolenia trwało 10 lat, zanim posłano ją do zamtuzu. Jako 16-latka zaczęła dopracowywać wbite do głowy techniki, nie tylko pozycji seksualnych, i chociaż nie często miała okazję się bić czy zabijać, to od śmierci białowłosego czuła coraz większą chęć by to po prostu robić.
    Heimurinka zachichotała na widok uciekającej dwójki, wyciągnęła sztylet z szyi swojej ofiary i oblizała językiem jedną stronę ostrza. Dopiero teraz przeniosła spojrzenie na przepołowione ciało i głowę niedaleko siebie, ostatecznie lądując nim na tatuażach Piusa.
    - Ach tak, karoca - ruszyła w jej stronę, po drodze oblizując drugą stronę ostrza i chowając sztylet przy udzie. - Nie wróciłeś taki sam, prawda? - bardziej stwierdziła niż zapytała, patrzyła na mężczyznę zaciekawiona.

    En

    OdpowiedzUsuń
  65. En zgarnęła z czoła przyklejone włosy i po Piusowi uroczy uśmiech.
    - Nie Ty pierwszy, nie ostatni - podsumowała wtórując mu śmiechem, jednak widząc jego minę odwróciła się za siebie, by dojrzeć broń wycelowaną w swoją stronę. Czy miała właśnie zginąć? Może jedynie zostać ranna? Nie miała pojęcia, nie dane jej było się przekonać, bo zaraz białowłosy osłonił ją i zatrzymał jeden z bełtów. Heimurinka czuła jak jej oddech bardzo się pogłębił, zastygła w bezruchu i spojrzała na twarz mężczyzny, gdy odpowiedział, nie miała jednak języka w ustach, takiej reakcji się bowiem nie spodziewała. Wróciła na ziemię dopiero, gdy towarzysz został ranny. Spojrzała na bełt wystający z brzucha, dała się pociągnąć, ale szybko przejęła rolę podpory, by ułatwić mu poruszanie się.
    - Ruszaj! - rozkazała woźnicy, gdy byli już blisko, ten powoli pogonił konie, tak, że gdy En i Pius znaleźli się w środku, karoca od razu przyspieszyła. Białowłosa pomogła ułożyć się mężczyźnie, a gdy to zrobił sięgnęła po sztylet i rozdarła swoją suknię, by zaraz obwiązać materiałem wystający bełt, usztywnić go i przepleść przez pas Piusa. Zbrakło do tego odrobiny materiału, obdarła więc kolejny fragment, połączyła supłem i dokończyła swój prowizoryczny opatrunek.
    - Mam nadzieję, że nie goisz się samoistnie i nie rozpieprzyłam właśnie bez sensu swojej kreacji - rzuciła trochę chłodno, jednak zaraz skrzyżowała z jasnowłosym spojrzenie. - Nie musiałeś tego robić... - zerknęła na jego ranę. - Ale dziękuję - szepnęła przysiadając na środku karocy, przy siedzisku Piusa.

    Ennis

    OdpowiedzUsuń
  66. Pokręciła głową i wzięła skrawki sukni, leżące przy ziemi by zetrzeć krew z kącika ust białowłosego.
    - Może i nie jestem kwalifikowanym medykiem, ale z tego co mi wiadomo wyciąganie grozi wykrwawieniem, przynajmniej w mojej rasie - zauważyła i zaraz wykonała polecenie, dociskając pod wspomnianym drzewcem bełta. Drgnęła delikatnie na jego uderzenie, spojrzała na ślad w suficie i znowu w oczy Piusa. Na jego przypuszczenie nie zaprzeczyła, miał rację, nie zrobiłaby tego samego, ale wzmianka o czymś dobrym sprawiła, że prychnęła pod nosem. Usiadła trochę wyżej i złapała dłoń mężczyzny, którą trzymał bełt.
    - Daj, będę uciskać, w tym konkretnym przypadku mam więcej siły od Ciebie, a z tego co mówisz wynika, że jest z Tobą naprawdę źle - rzuciła w przekąsem po czym zastąpiła go w tamowaniu krwawienia. Coś dobrego zamiast ruchania, no nieźle. - To jak to z Tobą jest Piusie? - znowu spojrzała mu w oczy. - Jak tu do mnie wróciłeś? - zapytała z niewinnym uśmiechem na twarzy. Skoro już jechali, to przecież lepiej tak niż w milczeniu.

    Ennis

    OdpowiedzUsuń
  67. - Chociaż raz w trakcie naszego spotkania, to Ciebie coś penetruje - rzuciła mimochodem, wciąż przytrzymując ranę i zaraz wzdychając ciężko. - Wybacz, chyba rozładowuję sytuację głupimi żartami - przewróciła oczyma i zaraz zmarszczyła czoło. Zatruty? Ciarki przeszły całe jej ciało... Właściwie to ona by tam leżała i rzygała własnymi bebechami, ale En nie czuła teraz potrzeby by to prostować.
    - Kiedy Ty wąchałeś kwiatki od spodu, ja byłam w Argarze, zdążyłam już poznać kilka mało wiarygodnych talentów czy sytuacji - przyznała by zaraz wysłuchać odpowiedzi. Uśmiechnęła się kącikiem ust i delikatnie pokręciła głową na jego rechot. Piekło, zły demon, to wszystko rzeczywiście brzmiało dość niewiarygodnie, Ennis odruchowo spojrzała czy Pius nie gorączkuje i chociaż miała wrażenie, że owszem, to i tak uwierzyła w jego słowa. Po co by miał kłamać? Czymś takim i tak nie robił wrażenie, nie na niej, dla niej to po prostu kolejna historia do kolekcji.
    Zmrużyła lekko oczy, gdy spojrzał w nie głęboko. Obserwowała go uważnie, gdy mówił, a po wyznaniu i przeprosinach zaśmiała się krótko.
    - Mam nadzieję, że nie umierasz znowu, skoro wzięło Cię na takie słowa - musnęła dłonią jego policzek. - Lubisz to co Ci pokazuję, nie mnie Piusie, ale dziękuję... A przeprosiny, cóż, przyjęte, to już nie istotne. Popełniłam błąd, którego konsekwencją był mój zawód i Twoja śmierć. Nie ukrywam, to ostatnie otworzyło mi trochę oczy i mimo wszystko pchnęło w... mam nadzieję, dobrą stronę, ale całej reszty postaram się nie powtórzyć - przyznała bez ogródek i dopiero teraz zabrała dłoń z jego twarzy, zostawiając na niej krwiste ślady i wracając do uciskania rany obiema rękoma.
    - Jestem wdzięczna za to co zrobiłeś - dodała dość oficjalnie. Nie chciała sentymentów i chociaż sama czuła nić sympatii do Piusa to ukrywała to przed samą sobą.

    Ennis

    OdpowiedzUsuń
  68. Odwzajemniła jego uśmiech.
    - Najwyraźniej przynoszę Ci pecha - podsumowała, bo rzeczywiście statystycznie rzecz ujmując Pius częściej kiepsko wychodził na spotkaniach z nią. Na wzmiankę o dobrej zabawie uniosła lekko brwi, patrząc na mężczyznę pytająco. Akurat fakt, że jest ranny wcale jej nie bawił, ale cały ten wypad, racja, mogła uznać za dość... emocjonujący. Zacisnęła delikatnie usta gdy mówił o samotności, uciekła wzrokiem do rany na jego ciele.
    - Miałam pięć lat, gdy mnie zabił, raczej ciężko porównywać tamto życie z tym co mam teraz... - przyznała trochę niewyraźnie i cicho. Znowu na niego spojrzała, posłała subtelny uśmiech.
    - Do pierdolenia nada się byle kurwa Piusie, do zasypiania przy Twoim boku to za mało. Możesz codziennie budzić się w innym burdelu, z tuzinem ciał przy sobie, a i tak nie poczujesz tego specyficznego ciepła, które potrafi dać jedna osoba... - zamyśliła się na chwilę, zaraz jednak potrząsnęła głową. - Podobno, tak mówią, ale co ja tam wiem - mruknęła poprawiając dłonie i znowu dociskając ranę. Uniosła wzrok do mieszka z pieniędzmi, kiwnęła głową, ale nie sięgnęła po niego.
    - Jak to mówią w Zamtuzie... Do usług - posłała mężczyźnie krótki uśmiech i sama obejrzała się na pochodnie w oddali. Miała swoje przemyślenia co do zapłaty i samej ceny w stosunku do usługi ale nie narzekała, nadmiar pieniędzy był teraz mile widziany.
    - Jeszcze chwila, zaraz będziemy - spojrzała mu w oczy. - Może tym razem nie umrzesz w moich objęciach - uśmiechnęła się delikatnie kącikiem ust.

    En

    OdpowiedzUsuń
  69. - Każdy potrafi, ale robi to na swój własny sposób, może Twój jest równie pojebany co Ty sam, a może po prostu jeszcze tego nie poczułeś - podsunęła mu tę myśl i westchnęła ciężko. To tak wychodzi, gdy nie chce sentymentów, tak? Rodzinnych historii wolała już nie kontynuować, jeszcze nikomu nie mówiła co tak naprawdę zaszło za ścianami jej domu. Teraz to nie było istotne. Znowu zacisnęła usta w wąską kreskę, nie miała ognia, nie władała wodą, teraz była bezużyteczna, jedyne co to ścierała mu krew z ust jedną dłonią, drugą tamowała krwawienie.
    - Bez takich... - już miała rzucił jakiś równie durny żart, kiedy jego powieki zaczęły opadać. Teraz to ona przywaliła w dach zaciśniętą pięścią. - Ruszaj się szybciej do cholery! - warknęła i zaraz strzeliła Piusa w polik. - Nie tym razem! Zdychaj sobie gdzieś indziej, z własnej głupoty, nie za mnie! - zrugała go.

    En

    OdpowiedzUsuń
  70. Kiedyś trzeba było zacząć myśleć o sobie i swojej przyszłości. Kryształ w dłoni nie pomagał skupić się na niej zbyt mocno. Zegar tykał, a rozwiązania problemu nie było. Doszedł do wniosku, że siedząc na tyłku w Argarze go nie znajdzie. To był najwyższy czas na usamodzielnianie się. Szukanie informacji do tego jak pozbyć się świecidełka i zachować przy tym swoje życie stało się powodem dla którego wyszedł z przytulnego domu, by odkrywać co ma mu Mathyr do zaoferowania.
    Pierwsze co zamierzał zrobić to zdobyć fundusze do dalszych podróży. Żadna praca nie była mu straszna, ale potrzebował czegoś co przyniesie szybki i spory dochód. Dlatego też zainteresował się najemnictwem. Wiedział już, że aby takim zostać należy przejść pieruńsko trudne testy, ale... kto powiedział, że nie można spróbować na czarno czegoś złapać?
    Dlatego, gdy w Ardei pojawiły się nowe zlecenia, był jednym z pierwszych zainteresowanych nimi. Wczytywał się w każde starając się mierzyć siły na zamiary. Teoretycznie mógłby wziąć jakiekolwiek, ale brak znajomości terenu go ograniczał. Zacisnął mocno wargi, w końcu decydując się na jedno z nich. Wyciągnął ku niemu dłoń i napotkał na swej drodze dłoń innego zainteresowanego. Odruchowo cofnął się o krok, obserwując mężczyznę w milczeniu. Wydawał się być młody, ale jednocześnie coś mu mówiło że jest doświadczony w te klocki. Może warto było poobserwować kogoś z doświadczeniem?
    - Przepraszam... - zagadnął idąc za nim na bok. - Wiem, że to dość śmiałe pytanie, ale... mógłbym iść z tobą? - zapytał go, nawet się przed tym nie przedstawiając. - Jestem nowy w biznesie... - dodał zaraz.

    Ryu

    OdpowiedzUsuń
  71. Kobieta zacisnęła usta trwając przy boku Piusa, jednak kiedy go zabrano, została sama w karocy, przez chwilę skupiając się przy własnych myślach. Kiedy w końcu postanowiła opuścić pojazd, jego właściciel szedł w jej stronę, dał znać gdzie można znaleźć białowłosego, a En wdzięcznie kiwnęła głową.
    - Czekaj tu... Zaraz wrócę - poinformowała, jednak nie poszła w stronę lazaretu, a do najbliżej gospody, by tam się nieco ogarnąć.
    Piusa odwiedziła dopiero, gdy ten był już po zabiegu i leżał grzecznie w swoim łożu. Odziana w proste szaty teraz trochę bardziej przypominała chłopkę, ale taki też był jej cel. Wsunęła w dłoń mężczyzny zakrwawiony pieniążek.
    - Pewnie kiedyś się jeszcze zobaczymy... Piusie - rzuciła cicho i lekko ucałowała jego policzek, odwróciła się po tym na pięcie, by znowu ruszyć w stronę karocy.
    - Do Heimurinn - rzuciła, nie zamierzała wracać do Zamtuzu, nie teraz, o ile w ogóle... - Mam pieniądze - dodała widząc strapienie na twarzy mężczyzny. - A jak mnie najdzie, to może spotka Cię nawet jakiś mały numerek po drodze - dodała z nikłym uśmiechem na ustach. Nadszedł czas na wprowadzenie w życie swojego planu.

    En

    OdpowiedzUsuń
  72. Chłopak nie czuł się przy nim specjalnie skrępowany. Może jedynie poprzez swoje śmiałe zachowanie, o które w życiu się nie spodziewał. Pokiwał głową na potwierdzenie. Walczyć potrafił. Może nie był w tym mistrzem, ale obronić siebie potrafił, a i parę ofiar miał już na swoim koncie. Nic czym chciałby specjalnie się chwalić.
    - Hm... wolę sztylety, ale mogę spróbować i z czymś większym - odparł zgodnie z prawdą. Co prawda nazwy broni zbyt wiele mu nie mówiły to miał ochotę popróbować swych sił.
    - Jasne, tylko... na tobie mam pokazywać co potrafię? - zapytał go spokojnie, ruszając wraz z nim do wyjścia. Fakt, że jeszcze nie został przez mężczyznę spławiony przyjął niczym światełko w tunelu. Czuł, że był na dobrym tropie.
    - Można tak powiedzieć - dodał zaraz. - Nie mam licencji, nie wiem czy się do tego nadaję, ale chcę spróbować - przyznał bez specjalnych krępacji. - Ty od razu wiedziałeś, że chcesz być najemnikiem? Dlaczego właściwie wybrałeś taką robotę? - zagadnął, chcąc choćby i odrobinę lepiej poznać tego osobnika.

    Ryu

    OdpowiedzUsuń
  73. Acair zacisnął mocno wargi czując go w sobie. Tak głęboko w sobie. Doskonale wiedział gdzie dotykać, aby przynosić mu największą falę przyjemności. Nie protestował już. Pozwolił na to, ciesząc się nadchodzącymi doznaniami.
    - Zaniedbał - zgodził się z nim. - Porzucił - dodał po chwili i zmrużył lekko oczy. - Nie wiem czy zasłużyłeś... - sapnął czując nadchodzący wytrysk. - ...na... - nie dokończył, bo krzyk wydarł mu się z gardła zanim zdołał zatkać sobie usta. To było dobre. Całe doznanie było dobre.

    Acair

    OdpowiedzUsuń
  74. En jechała na dachu karocy, leżąc twarzą skierowaną do nieba, oglądała je z wyraźnym uśmiechem na ustach, nucąc przez większość drogi różne melodie. Od czasu do czasu obracała się na brzuch i mierzwiła włosy Mieszka lub zaczepiała go na inne sposoby, to cicho śpiewając mu do ucha, to przejeżdżając delikatnie paznokciem po szyi, karku. Humor wyraźnie jej dopisywał.
    Krótko przed tajemniczym uderzeniem obróciła się na brzuch i już miała zagadywać chłopaka, gdy poczuła szarpnięcie i przywarła mocniej do dachu, aby przypadkiem z niego nie spaść.
    - No co Ty nie powiesz? - zachichotała, rozbawiona przekazaną informacją. Słysząc znajomy głos obejrzała się gwałtownie, a na jej twarzy zagościł specyficzny uśmiech. Białowłosa obróciła się i złapała krawędzie karocy, tak by przyciągnąć twarz do twarzy Piusa.
    - Śledzisz mnie? - zapytała, jednak zanim cokolwiek odpowiedział, wpiła się w jego wargi, kradnąc namiętny pocałunek. Odsunęła się po czułości i znowu obróciła na plecy z cichym śmiechem. - Nie sądziłam, że moje kreacje są aż tak interesujące by o nich do siebie pisać - tu przeturlała się przez dach, ostatecznie lądując na brzuchu i wplatając palce w włosy Mieszka, lekko je zacisnęła.
    - Mały donosicielu - szepnęła na ucho chłopaka i nadgryzła delikatnie jego szczyt. W końcu jednak usiadła, znowu patrząc na Piusa. - Czyżbyś się obawiał, że kradnę Twego chłopca? - zapytała z przekąsem.

    Ennis

    OdpowiedzUsuń
  75. Przesuwała palcami po skórze głowy młodzika, muskała go za uchem niczym domowego pupila, a gdy usłyszała o używaniu posłała Piusowi nikły uśmieszek.
    - Przyznaję, spełnia nawet moje wymogi - zaśmiała się krótko i przejechała dłonią po policzku wtulonego w jej bark chłopaka. Na zarzut co do rozkochania zacmokała lekko kręcąc głową. - Bez obaw, jeszcze wiele ud przed nim, a ja nie jestem aż tak durna by wyzbywać się przyjemności. Karoca z jurnym woźnicą brzmi zdecydowanie lepiej niż sam pojazd - przyznała i zachichotała, trochę zaskoczona tymi przytulankami, ale objęła Mieszka ramionami, cmoknęła w czubek głowy po czym lekko od siebie odepchnęła, stając gołymi stopami na siedzisku i prostując nogi, pośladki znowu posadziła na dachu, a jej łydki bimbały przy boku woźnicy.
    - Zdecydowanie nie mój, nie chcę żadnych chłopców, to przelotna znajomość - puściła oko białowłosemu, znowu krzyżując z nim spojrzenie.
    - Odwiezie mnie do Argaru, tam będzie już tylko Twój - zapewniła z uśmiechem na ustach.

    Ennis

    OdpowiedzUsuń
  76. - Rozczłonkowany byłby mniej zdatny do pracy - zachichotała rozbawiona i przytaknęła głową. Cóż, Pius był Argarczykiem więc jego decyzja nie specjalnie ją zaskoczyła, a pytanie wywołało kolejny uśmiech na twarzy dziewczyny.
    - Dokończyłam rytuał wskrzeszenia, rzuciłam robotę... Teraz jeszcze tylko dać znać w Zamtuzie, nie wracam tam, dość już usługiwania - spojrzała na jego akrobację i zamilkła na chwilę, bacznie obserwując jak jasnowłosy sobie radzi, zaraz przeskoczyła wzrokiem na swoją stopę gdyż poczuła na niej dotyk, pozwoliła by młodzik pieścił kończynę, uśmiechając się pod nosem i wracając spojrzeniem do Piusa, a konkretniej do jego brzucha. Kiedy zbliżył się sięgnęła palcami do blizny, by delikatnie przejechać po niej opuszkami. Ach Pius i te jego popisy, robił wrażenie i bez tego, ale czasami miło było popatrzeć na podobne wygibasy. Zachichotała na pytanie o całusa.
    - To była zwykła zachcianka, wyrwałam się z pewnego rodzaju kajdan i w końcu zamierzam robić to na co mam ochotę... Nie jestem już niczyją własnością - podsumowała śląc mu kokieteryjny uśmieszek. - Chociaż... Jeżeli całus jest w stanie spłacić mój dług to mogę przystać na taką ofertę - szepnęła mu nad uchem, teraz kiedy stał do góry nogami musiała się odrobinę do niego pochylić.

    En

    OdpowiedzUsuń
  77. - Niesamowita - przyznała z szerszym uśmiechem by zaraz wysłuchać go zaciekawiona. Poczuła dziwne ukłucie w sercu... Czy to był żal? Patrzyła na twarz Piusa wracając wspomnieniami do wszystkiego co jej kiedykolwiek o sobie opowiadał, wtedy tego nie czuła, wtedy opowieści brała raczej za zwykle historyjki, za chęć wyciśnięcia z kogoś konkretnych emocji, manipulacja, nic mniej, nic więcej. Teraz widziała to trochę inaczej, szerzej.
    - Zawsze się z tego śmiejesz, z tego co Cię spotkało, a prawda jest taka, że to naprawdę straszne - przyznała trochę poważniej i zaraz posłała mu ciepły uśmiech. Wierzyła, że jego zachcianki rzeczywiście mogłyby wywołać takie reakcje.
    - Mhm, widzę, przynajmniej wiem kogo szukać w przypadku okaleczeń - stwierdziła i zaśmiała się cicho na wzmiankę o głowie. - Przykro mi, ale tej zachcianki nie jestem w stanie spełnić, lubię swoją głowę i to jak ładnie natura osadziła ją na mojej szyi - rzuciła żartobliwie i przekręciła lekko głowę, obserwując to jak się nad czymś głowi. Przygryzła wargę, na te wszystkie szczegóły ich relacji, po czym zmarszczyła lekko czoło zaskoczona wnioskiem białowłosego. Pocałunek w skroń spotęgował uczucie i dziewczyna milczała chwilę, by ostatecznie posłać Piusowi delikatny uśmiech.
    - Na równi i na czysto brzmi idealnie, no i dziękuję - było w końcu czego gratulować. Zachichotała cicho czując co młodzik wyczynia z jej stopą, wychyliła się nawet aby lepiej widzieć jego działania i oblizała usta. Tak chciał się bawić? Ależ nie było problemu, En zabrała stopę i korzystając z sąsiedztwa Piusa to na nim usiadła okrakiem, zaraz nad głową zgrzanego młodzika. Założyła ręce przez ramiona białowłosego, patrząc mu jednocześnie w oczy.
    - To jak tam te Twoje zachcianki Piusie? Masz teraz jakieś konkretne? - zapytała neutralnym tonem.

    Ennis

    OdpowiedzUsuń
  78. En spodziewała się podobnej reakcji, jednak nie tak szybko i nie tak intensywnej. Czując usta białowłosego na swoich nie oponowała, przyjęła czułość, od razu zaczynając ją pogłębiać, a na objęcie zachichotała cicho między pocałunkami. Mruknęła zadowolona, gdy dobrał się do jej pośladków i znowu jej delikatny śmiech przeciął powietrze, kiedy przyciągnięta wylądowała na nim. Całowała go równie intensywnie co on, wczuwała się w te pocałunki i prawdę mówiąc pieszczenie stopy ledwo co zakodowała. Oderwała się od warg Piusa dopiero po chwili, zasłoniła mu usta dłonią i posłała uroczy uśmiech. Wyprostowała się, wciąż na nim siedząc, patrzyła mu w oczy z tym samym uśmiechem.
    - Mieszko, skarbie... zatrzymaj karocę na uboczu i... chodź tu do mnie - rzuciła, wciąż patrząc w oczy Piusa, uśmiechając się do niego zadziornie.

    Ennis

    OdpowiedzUsuń
  79. Ennis zachichotała na oficjalne słowa Mieszka, sięgnęła dłonią do jego koszuli i zacisnęła na niej palce, tym samym odsłaniając usta drugiego towarzysza.
    - No już nie bądź taki ugrzeczniony, samą stopą mnie nie zaspokoisz - mruknęła przyciągając go do siebie. - Żal by było nie skorzystać - wróciła wzrokiem do twarzy Piusa, ale znowu zerknęła na młodego. - Chodź do nas, przyłącz się - posłała mu kokieteryjny uśmiech i pochyliła się do twarzy Piusa, tym samym wypinając pośladki w stronę drugiego. Złożyła kilka pocałunków na żuchwie białowłosego, zahaczyła językiem jego ucho, przywarła do klatki piersiowej całym swoim ciałem.
    - Bez obaw, teraz się nie gniewam, nie przeszkadza mi towarzystwo - zapewniła go szepcząc nad uchem i wykonała posuwisty ruch biodrami, ocierając się o Piusa zasłoniętą kobiecością.

    Ennis

    OdpowiedzUsuń
  80. En mruknęła zadowolona czując przy pośladkach język Mieszka, zostawiła go ze swoim tajemniczym ciałem, ciekawa co zrobi dalej.
    - Bywasz naprawdę skromny - zachichotała na słowa Piusa prężąc się i przerzucając włosy na drugą stronę głowy, co by miał lepszy dostęp do szyi. Na delikatnie pchnięcie jęknęła zadowolona, pozwalała by mężczyźni pieścili każdy fragment jej ciała, jednak nie odsłaniała jeszcze tych najbardziej wrażliwych. Kontrolowanie sytuacji było dla niej niezwykle podniecające. Dopiero po kilku minutach pieszczot, z głębszym oddechem na ustach, odsłoniła swoje piersi śląc towarzyszom łobuzerski uśmiech.
    - Zobaczymy czy zasłużycie na więcej - zachichotała.

    Ennis

    OdpowiedzUsuń
  81. Chłopak nie dał się zaskoczyć. Złapał szablę w locie i przez chwilę ważył ją w dłoni, robiąc próbne cięcia, żeby chociaż trochę wyczuć miecz. Spojrzał na niego lekko zaskoczony. Nigdy nie powiedział mu, że należał do Argaru. Ba, nawet się nie przedstawił. Uśmiechnął się kącikiem ust i przyjął pozycję bojową obserwując mężczyznę. No przecież nie będzie leciał na niego na łeb i na szyję. Zrobił kilka kroków w przód, obserwując uważnie ruchy swojego "przeciwnika" i dopiero po chwili wyskoczył do niego tnąc po nogach, tak na próbę. Na tym się nie zatrzymał. Starał się przewidzieć ruch mężczyzny, następnie celując w jego lewy bok.
    - Nigdy nie wspominałem, że jestem z Argaru - zauważył krótko.

    Ryu

    OdpowiedzUsuń
  82. Oblizała usta i zachichotała na komplement.
    - Ach... Tylko bywam? - zaśmiała się krótko i przejechała biodrami po ciele Piusa tak, by jej krocze znalazło się na jego przyrodzeniu.
    Czując jak bawią się jej biustem przygryzała wargi, patrząc to na jednego, to na drugiego, ostatecznie wplotła palce w włosy Mieszka i poruszyła biodrami, ocierając się o przyrodzenie Piusa.
    - Ten Twój język - szepnęła na ucho młodszego, bo chociaż obie czułości były przyjemne, to precyzja młodzika wywoływała u niech ciche jęki. Przymknęła powieki, rozchyliła usta i zjechała dłonią na krocze Mieszka, wciąż posuwając Piusa przez spodnie, ten jednak mógł po chwili poczuć jej soki rozlewające się po materiale, łuski przestały chronić ciało, Ennis chciała więcej.
    - Weź mnie - otworzyła oczy, patrząc w oczy Mieszka, białowłosego z kolei przytwierdziła ciałem, znowu, do dachu karocy. - A Ty grzecznie leż - posłała mu łobuzerski uśmiech i wpiła się w jego usta, przygryzając jego dolną wargę.

    En

    OdpowiedzUsuń
  83. Warkot Piusa wywołał przyjemne ciarki na plecach, a kontynuowane pieszczoty sprawiały, że szybciutko robiła się coraz bardziej mokra.
    - Grzeczny chłopiec - sapnęła do białowłosego i objęła palcami jednej ręki jego szyje, drugą zaś wcisnęła w wąską szparę między nimi i zaczęła pieścić penisa. Czując palce na pośladkach mruknęła trochę głośniej, dobrze pamiętała ten pewny chwyt Mieszka i to jak ostro potrafił się pieprzyć. Wsunęła język w usta Piusa, a kiedy młody wszedł w nią, jej podbrzusze przywarło mocno do podbrzusza białowłosego.
    - O tak... - jęknęła zadowolona, nadziewając się na prącie intensywnie. Z Ennis wręcz kapało, prosto na Piusa. Odchyliła głowę, na chwilę zapominając o mężczyźnie pod sobą, przynajmniej udawała, że tak jest, jęczała pod wpływem ruchów drugiego, wczuła się w jego rytm, Mieszko posuwał ją tuż nad kroczem białowłosego.

    En

    OdpowiedzUsuń
  84. Każde pchnięcia młodzika zaznaczała cichymi sapnięciami czy jękiem, fala gorąca rozlała się po jej kobiecości, gdy złapał za włosy, a sama En zaśmiała się gardłowo po czym przygryzła własną wargę. Zatrzymała biodra sztywno, by chłopak mógł działać samodzielnie, wtedy też poczuła drugie przyrodzenie i mruknęła zadowolona odnajdując palcami usta Piusa, przejeżdżając po nich opuszkami i kierując się do włosów, by teraz w te jego wpleść palce i sapnąć zadowolona czując jego usta przy swoim sutku. Na warkot znowu delikatnie zachichotała, rozchyliła usta i łapała zachłannie powietrze.
    - Razem - sapnęła. - Na dwa baty, bierzcie razem - jęknęła wyraźnie podniecona nacierając mocniej na przyrodzenie Piusa.

    En

    OdpowiedzUsuń
  85. En mruknęła zadowolona.
    - Mhm... wiem - zgodziła się, bo w danej chwili robiła to na co miała po prostu ochotę. Czując jak Mieszko z niej wychodzi wypuściła cicho powietrze i łapała je na nowo zachłannie w płuca. Miała tylko chwilę wytchnienia, zaraz poczuła jak mężczyźni wypełniają jej oba wejścia i jęknęła głośniej na ich intensywne posunięcia. Podbrzusze pulsowała z gorąca i przyjemności, ciało drżało coraz mocniej, a fakt, że była przez obu partnerów usztywniona dodawał pikanterii. Sapnięcia i ciężkie oddechy wypadały z jej ust coraz częściej, wyginała się od dostarczanej rozkoszy, od czasu do czasu śmiejąc się krótko, odrobinę szaleńczo. Soki wręcz z niej kapały, czuła, że powoli zbliża się orgazm, ale starała się odłożyć to w czasie jak najbardziej.

    En

    OdpowiedzUsuń
  86. Dotrzymywała im kroku w tym szalonym tańcu ciał, jej sapnięcia były coraz głośniejsze, jednak kiedy Pius skradł całusa En na chwilę zapomniała o kontroli. Wytrysk, ich ruchy i sam pocałunek sprawiły, że przez ciało przeszły dreszcze rozkoszy, kobieta jęknęła w wargi białowłosego, zadrapała pazurami dach karocy dochodząc po czym bezwładnie opadła na klatkę piersiową Piusa, racząc go błogim uśmiechem. Na chwilę zapomniała o drugim z mężczyzn, jednak wróciła na ziemię chcąc mimo wszystko aby i on skończył. Zaczęła kręcić biodrami na tyle, na ile mogła, a kiedy jej towarzystwo już się zaspokoiło ona została na Piusie, wysuwając z siebie jedynie jego przyrodzenie.
    - Z Tobą jest jakoś inaczej - szepnęła, a kącik jej ust uniósł się delikatnie.

    En

    OdpowiedzUsuń
  87. En na pytanie również zachichotała, spojrzała białowłosemu w oczy i posłała kolejny uśmiech.
    - Nie zobowiązująco - przyznała po czym przełożyła nogę i wylądowała plecami na dachu karocy, ciasno między mężczyznami, obróciła się na bok, twarzą do Mieszka i tego pogłaskała po policzku. - Ty jesteś zdecydowanie słodszy - przyznała mrucząc mu do ucha. - Dziki seks i słodkie słówka - teraz to na Mieszku usiadła okrakiem. - Nic dziwnego, że kobiety za Tobą szaleją - dodała rozbawiona, ściszonym głosem. Skradła zaraz pocałunek młodzikowi i przerwała go ześlizgując się z pojazdu, lądując na miękkich nogach i prawie tracąc równowagę, zaśmiała się z samej siebie, ostatecznie utrzymując jednak pion.
    - Idę się opłukać Panowie - rzuciła bezceremonialnie i ruszyła w stronę pobliskiej rzeki. Fakt, że nieco się chwiała i szła jak pod wpływem wcale jej nie przeszkadzał, raczej bawił.

    En

    OdpowiedzUsuń
  88. Ennis rzuciła młodzikowi rozbawione spojrzenie.
    - Nie nastawiaj się, takich trójkącików mam po dziurki w nosie, no... chyba, że trafi się jakaś wyjątkowa koleżanka - puściła mu oko po czym odeszła.
    Kiedy Pius pojawił się niedaleko, ona była już w wodzie, podpłynęła powoli do białowłosego, przyglądając mu się uważnie.
    - Kim jestem? - zapytała z tajemniczym uśmiechem i zatrzymała się w wodzie. - Jak myślisz... Tak szczerze - zanurzyła się po same usta i patrzyła na niego swoimi ślepiami, ciekawa czy i jak dawno ją rozszyfrował.

    En

    OdpowiedzUsuń
  89. En uśmiechnęła się nikle pod wodą gdy wspomniał o znajomej płetwie, z oczu Piusa przeskoczyła wzrokiem na jego przyrodzenie po czym wynurzyła twarz, śmiejąc się cicho.
    - Hm... - mruknęła wracając oczyma do jego twarzy, ruszyła w jego stronę, gdy wynurzyła tors przejechała dłońmi po piersiach, osłoniła brodawki łuską i cała zaczęła się "ubierać", ostatecznie zatrzymując się blisko przed samym mężczyzną.
    - Blisko - przyznała. - Jestem zakazanym owocem - szepnęła i zaśmiała się po czym nastroszyła płetwy grzbietowe w znajomy dla Piusa sposób. - Bez obaw teraz znacznie lepiej kontroluję swoje ciało - przyznała i zaraz płetwy znów spokojnie leżały przy jej plecach. Dłonią dotknęła delikatnie torsu białowłosego, palcem wskazującym narysowała jakieś wzory na namydlonym ciele i przeszła na tyły towarzysza, by tam delikatnie rozprowadzić mazidło przy łopatkach i ramionach.
    - Owoc zakazanego rżnięcia, bo miłością bym tego nie nazwała - uśmiechnęła się pod nosem. - Moja matka była nieumarłą, ojciec polszańskim żołnierzem, przespali się i oto jestem - dodała z głośnym westchnięciem. - Tatusiowi się chyba nie bardzo spodobała informacja o takim bękarcie, zabił matkę na moich oczach, ranił mnie śmiertelnie i cisnął do morza - wciąż przesuwała dłońmi po jego ciele, teraz jednak znowu wróciła przed oblicze Piusa, rysując palcami ślad przy żebrze białowłosego. Posłała mu subtelny uśmiech.
    - Co, gdybym powiedziała, że kurwa to tylko przykrywka? - zapytała patrząc na niego z niewinnym wyrazem twarzy.

    En

    OdpowiedzUsuń
  90. En zagryzła delikatnie wargi i zerknęła na chwilę w bok, założyła ręce pod biustem.
    - Nie jadę do Argaru na relaks - zaczęła po czym znowu spojrzała mu w oczy. Zacisnęła usta, wahając się jeszcze chwilę, ale przecież tak czy siak planowała odkryć karty. - Jesteś moją próbą generalną - szepnęła na głos myśli i potrząsnęła głową, by znowu spojrzeć mu w oczy.
    - Prawdopodobnie odkryłam spisek w Heim... Zanim ojciec mnie ranił, zabrałam mu z dłoni zakrwawiony worek i to z nim wpadłam do wody, tam znalazła mnie Heimurinka, Kapłanka... Ona mnie ożywiła, do tych czas nie znałam szczegółów tego rytuału, wiedziałam tyle, że musiałam zjeść serce, jednak nie dane mi było zjeść je całe. Przez lata wciskano mi kit, że ten ostatni kęs sprawia, że Kapłanka ma kontrolę nad moim ożywieniem, że może mnie przy jego pomocy zabić. Stworzyła mnie, wyszkoliła i posłała w świat bym zdobywała informacje. Cały ten czas mówiła o poświęceniu dla Heim, o wyższym celu, teraz jednak znam prawdę i wiem, że to nie dla Heim pracowałam, a dla samej Kapłanki. Ona coś kręci, mąci, a ja czuję się za to odpowiedzialna... - znowu zacisnęła usta. - Jestem szpiegiem, to dzięki mnie tyle wie, a znam ją na tyle, by zauważyć, że ona coś kombinuje... - odwróciła od niego wzrok. - Chcę żyć po swojemu, z czystą kartą, chcę wykorzystać konflikt jaki stworzyła z Argarem, chcę spłacić dług wobec wodnego miasta, odciąć się na tyle, na ile to możliwe i iść dalej przed siebie - westchnęła krzywiąc się przy tym delikatnie. - Myślisz, że to może się udać? - zapytała, zerkając na niego ukradkiem.

    En

    OdpowiedzUsuń
  91. Uśmiechnęła się do niego kącikiem ust, centaur, dobre sobie. Świetnie, czyli taka ckliwa historia mogła przejść. Chociaż miał rację, skoro czuła się dobrze z sama sobą, to było najważniejsze.
    - Prawda, dobry - zaśmiała się delikatnie i przekręciła głowę na bok, gdy zaczął opowiadać. Zdawało się, że był szczery. En wyciągnęła dłoń do jego policzka i pogłaskała go delikatnie.
    - Nie bez powodu to Ciebie pytam Piusie - przyznała odrywając dłoń od skóry mężczyzny i patrząc na niego z dziwnym błyskiem w oku.
    - Ja tak naprawdę chcę tej suce utrzeć nosa, rozpieprzyła mi życie, ale poznałam Argarczyków na tyle, że wiem iż przyda mi się jakaś ckliwsza historia. Oparta na faktach opowieść, standardowe pierdolenie... Skoro działa na Ciebie to na nich pewnie również - skoczyła w tył by zanurzyć się w wodzie i zacząć dryfować na plecach.
    - Czyli właściwie czym jesteś teraz? W tym świecie niewiele mówi się o demonach i aniołach... - przyznała z zadziornym uśmiechem.

    En

    OdpowiedzUsuń
  92. Przyglądała mu się powoli dryfując po wodzie, a nikły uśmiech malował się na jej buzi. Może pomóc? Zachichotała.
    - Właśnie po pomoc zmierzam, ale bez obaw... - puściła mu oko i zatrzymała się, unosząc na wodzie. - Może też się załapiesz - dodała z zadziornym uśmiechem.
    - Co właściwie potrafi taki po prostu demon? - zapytała wracając do dryfowania i obserwacji nieba. Chciała wiedzieć na jakiego rodzaju pomoc może liczyć.

    En

    OdpowiedzUsuń
  93. Uśmiechnęła się pod nosem, najwyraźniej lekko ugodziła ego mężczyzny, leciutko.
    - To Twoje słowa Piusie - wzruszyła ramionami, bo rzeczywiście to o prostym demonie było jego. Na widok parującej wody zmrużyła oczy zaciekawiona i zbliżyła się odrobinę, co by lepiej widzieć. Najwyraźniej jego ciało było zdolne do wydzielania wysokiej temperatury.
    - Interesujące - przyznała śląc mężczyźnie nikły uśmiech. Przy wzmiance o penisie w ustach prychnęła cichym śmiechem. - Zaprezentujesz? - spojrzała mu w oczy zadziornie i zaraz znowu się zaśmiała. - Czyli się przydasz - podsumowała i powoli ruszyła w stronę brzegu. - Możemy ruszać dalej - skwitowała zadowolona. Najwyraźniej jej plan mógł rzeczywiście się udać.

    En

    OdpowiedzUsuń
  94. Uniosła kącik ust, słysząc komentarz i rozbawiona spojrzała za mężczyzną.
    - Pewności siebie na pewno Ci nie ubyło - zauważyła po czym wyszła z wody i przystanęła przy brzegu. Przekręciła głowę delikatnie.
    - Z doświadczenia wiem, że im więcej facet się zachwala, tym mniej potrafi, ale... Cóż, może jesteś wyjątkiem i może, może kiedyś się o tym przekonam - dodała zaczepnie. Zapewnienie i samo muśnięcie policzka lekko ją zaskoczyły, ale posłała białowłosemu delikatny uśmiech.
    - Uważaj, bo jeszcze pomyślę, że jednak masz jakieś uczucia - rzuciła z przekąsem. - Ale dziękuję - dogoniła go i szła przy boku mężczyzny, dla niej pytanie było bardziej deklaracją. Nie miała się o co bać.
    - A więc... Jaki jest Twój plan na życie? Żyjesz chwilą czy masz może małe i większe cele? - zapytała, gdy zbliżali się już do karocy i towarzysza.

    Ennis

    OdpowiedzUsuń
  95. - Właśnie o tym mówię Piusie - zaśmiała się delikatnie, bo powiedział to co ona, tylko ubrał we własne słowa. - Nie chwali się, nie zapewnia o swoich umiejętnościach, a potrafi. Ty się chwalisz - puściła mu oko i przyglądała się twarzy jasnowłosego, gdy mówił o dorastaniu. Jej wzrok trochę zobojętniał, gdy zaczął wymieniać te wszystkie "zalety" jej młodości. Najwyraźniej nie wiedział o czym mówił, jednak nie planowała tego prostować. Ich doświadczenia nie różniły się tak bardzo, posłała mu ciepły uśmiech, bo mimo wszystko współczuła tych doświadczeń.
    - Wiesz, nikt tego nie wie na zapas, dowiadujesz się dopiero w trakcie. To świadome wejście we wzloty i upadki, porażki i radości... Ale rozumiem, nie każdy ma odwagę wejść w coś takiego. Ja nie mam - przyznała wzruszając ramionami i zaśmiała się delikatnie na jego odpowiedź.
    - Ciekawa mantra, może ją nawet pożyczę - uśmiechnęła się do niego cieplej i wsunęła palce w platynowe włosy, lekko je przy tym mierzwiąc. - Ciężko sobie Ciebie wyobrazić w ciepłym domowym kącie, siedzącego nad sadzonkami - stwierdziła i oparła kolano o skałę, na której siedział. Bawiła się jego włosami.
    - Ja? Cóż, jak już załatwię sprawę z Heim to planuję odwiedzić jedną z klientek. Jakiś czas temu złożyła mi ciekawą ofertę, jest trubadurką i chciałaby widzieć mnie w swoim małym składzie talentów - przyznała z pogodnym uśmiechem. - Chcę spróbować tam, a jak mi się nie spodoba to poszukam czegoś innego - dotknęła palcem czubek jego nosa. - Teraz nic mnie nie trzyma - dodała zgodnie z prawdą, mogła zmieniać plany codziennie. - No, co prawda morskie kąpiele wciąż mnie obowiązują, ale nie jest to wymóg tak częsty jak dotychczas - zaśmiała się delikatnie.

    En

    OdpowiedzUsuń
  96. Korciło go, żeby mu się przeciwstawić. Zwłaszcza teraz, gdy sam osiągnął spełnienie. Zagryzł mocno wargi, powoli, wręcz sadystycznie wciągając na siebie spodnie i patrząc na leżącego na ziemi Piusa. W oczach zatańczyły mu figlarne iskierki.
    - Tylko jeśli uznasz, że mnie nie złapałeś i nie będziesz naciskał na oddanie tego, co ukradłem - przykucnął tuż przed nim zaczynając pracować nad jego członkiem dłonią. - To jak? - spojrzał mu prosto w oczy, zatrzymując ruch dłoni i pieszcząc kciukiem jego spragnioną czegoś więcej główkę.

    Acair

    OdpowiedzUsuń
  97. Nie spodziewał się, że trafi. Nie o to mu chodziło. Chciał jedynie zobaczyć jak mężczyzna się rusza. Może właśnie sprowokować do przejęcia pałeczki? Dużo łatwiej było mu się bronić niż atakować. Łatwiej było szukać otwarcia. Mimo tego siła z jaką napierał mieczem na miecz go zaskoczyła. Spowodowała drżenie rąk i aż odskoczył od mężczyzny. Udało mu się wybronić, ale kosztowało go sporo sił. Cóż... mieczem raczej często nie władał, a mięśnie których przy tym musiał używać właśnie go ochrzaniały za zastój. Aż się chciało im odpowiedzieć "tak, tak... wiem, poprawię się".
    - Mhm... to skąd jesteś? - zainteresował się, licząc przy tym na chwilę odsapnięcia. Nabrał kilka głębokich oddechów i znów zaszarżował.

    Ryu [sorki za tak długi przestój... miałam dość duży zapieprz... teraz postaram się częściej pojawiać :)]

    OdpowiedzUsuń
  98. En zaśmiała się pod nosem.
    - Jasne, że nie narzekałam i wciąż nie narzekam, po prostu komentuję te Twoje przechwałki. Seksu mam w życiu co nie miara i nie jest dla mnie wyznacznikiem niczego, poza samym seksem. Ty z kolei, a raczej Twoje słowa sugerują trochę, że ten typ rozrywki jest serio istotny w ogólnej ocenie, ale bez obaw Piusie, to tylko luźne spostrzeżenia, indywidualne wrażenia, nic specjalnie istotnego - wzruszyła delikatnie ramionami. Na jego pytanie uśmiechnęła się delikatnie.
    - W Zamtuzie parałam się różnymi zajęciami, w mój zakres obowiązków wchodziły też występy, jej przypadły do gustu, więc najwyraźniej coś tam potrafię, ale głównie wokalnie. Jeżeli chodzi o instrumenty zagram co nieco na harfie, giterynie i im podobnym - odpowiedziała z pogodnym wyrazem twarzy.

    En

    OdpowiedzUsuń
  99. En zerknęła na niego lekko unosząc brew.
    - W trakcie seksu nie, ale obsługiwanie klientów miało różne znaczenia - przyznała wzruszając ramionami. - Czasem robiłam jako panienka do podawania drinków, innym razem miałam trzymać przez cały bankiet jegomościa pod ramię, proszono mnie o występ wokalny, taneczny lub oba... Raz nawet pewna kobieta chciała bym naga grała dla niej na harfie, nic więcej, ale występów miałam dość sporo - wyliczyła tych kilka przykładów bez większego zastanowienia, mogłaby wymieniać do rana.
    - W sumie... - prześlizgnęła po Piusie wzrokiem. - Z lekarza w zabijakę to dość spory przeskok - zatrzymała wzrok na jego oczach. - Wolisz zabierać życie niż je ratować? - zainteresowała się.

    Ennis

    OdpowiedzUsuń
  100. Ennis posłała mężczyźnie szerszy uśmiech i zaśmiała się delikatnie.
    - Tak, przyznaję, że takie usługi przypadały mi do gustu. Miła odmiana wśród tych wszystkich jęków i udawanych orgazmów - skupiła się na oczach mężczyzny, które odsłonił, lubiła w nie patrzeć. Słuchała go z nikłym uśmiechem i przytaknęła przy podsumowaniu. - Czyli po prostu wybrałeś łatwiejsze i bardziej opłacalne zajęcie, logiczne - posłała mu kolejny uśmiech i zaraz mruknęła cicho. - Oj tak, widać, że to lubisz, trochę jakbyś tańczył z własnym mieczem - stwierdziła i zerknęła na niego z zadziornym uśmiechem.
    - Ciekawe ile byś wziął za zlecenie na mnie - uśmiech nie znikał z jej twarzy, dziewczyna wysunęła się w przód, lekko zawirowała dookoła własnej osi i wskoczyła zgrabnie na siedzisko karocy, obok Mieszka (nie pamiętam czy oni w końcu dotarli do tej karocy, ale uznajmy, że już tak xD).
    - Właściwie... - wplątała palce w włosy młodzika i lekko muskała skórę głowy paznokciami, zerknęła jednak w stronę Piusa. - Brakuje Ci tych sprzeczności? I bez nich sprawiasz wrażenie dość mocno pokręconego - zauważyła ze specyficznym błyskiem w oku.

    Ennis

    OdpowiedzUsuń
  101. Uniosła lekko brew, zerkając zaintrygowana na mężczyznę.
    - Może kiedyś nadarzy się ku temu okazja - rzuciła z uśmiechem. Nigdy nic nie wiadomo. Słuchając o Piekle zachichotała cicho.
    - Wybacz, czuję się jakbym słuchała opowieści wyssanych z palca, nie że zarzucam Ci kłamstwo, ale jakoś... Mówisz o Piekle jakby było na wyciągnięcie ręki, ciężko mi to przetrawić. Zwykle brałam istnienie tego miejsca za zwykły zabobon - przyznała wzruszając ramionami. - Rzeczywiście jest tak przerażające? - zainteresowała się, a słysząc odpowiedź co do zlecenia uśmiechnęła się do Piusa kącikiem ust.
    - Nawet, gdyby Ci się to bardzo opłacało? Czyżbyś jednak miał jakieś sumienie, czy to kwestia zwykłej sympatii? Żywa bardziej się przydaję? - rzuciła w żartobliwym tonie, bo nie traktowała zbyt poważnie tematu, ot co, zwykłe przekomarzanki. Na pomruk Mieszka posłała chłopakowi subtelny uśmiech, nie przerywając pieszczoty. Zerkała w stronę Piusa, słuchając jego słów z uwagą. Porównanie rzeczywiście było trafne, En przytaknęła mu głową, a kiedy poczuła dłoń młodzika przy swojej talii zaśmiała się cicho i usiadła wygodniej, opierając się o jednego, a drugiego mając na oku.
    - Trochę nas łączy, a jednocześnie sporo dzieli - zauważyła pogodnie. - Ale w moich oczach, poza wizualnymi szczegółami, nie zmieniłeś się jakoś specjalnie. No... Zdajesz się bardziej kontrolować... Z drugiej strony, co ja tam o Tobie wiem - puściła mu oko.

    Ennis

    OdpowiedzUsuń
  102. Nikomu? Spojrzała na niego z delikatnym uśmiechem.
    - W takim razie kopnął mnie niezły zaszczyt - podsumowała, jednak przyglądała się mężczyźnie nieco podejrzliwie. Inne państwo? Hm, był to dość oryginalny sposób na przedstawienie Piekła, ale En jakoś nie kupowała wizji krajoznawczej wycieczki, szczególnie, gdy głos zabrał Mieszko. Heimurinka spojrzała na młodzika zaciekawiona i zaraz znowu spojrzała w oczy Piusa. Ta wizja nie była już tak kolorowa, ale skoro Pius wolał przedstawiać swoją wersję wydarzeń... Dziewczyna spojrzała po nim troskliwie, krótko, zaraz jednak wróciła do typowego dla siebie wyrazu twarzy i uśmiechnęła się pod nosem na komentarz.
    - Pewny jesteś? Może kryję w sobie więcej niespodzianek niż sądzisz? - zaśmiała się delikatnie. Jasne, wątpiła, że byłaby w stanie go pokonać, ale drobnych zaczepek nigdy nie było jej mało.
    - Aci? Hmm... Racja, może kiedyś poruszę z nim Twój temat, jak już skończą się nam te nasze - rzuciła z łobuzerskim uśmiechem i wciągnęła głośno powietrze. - Koniecznie muszę go odwiedzić, czas odebrać swoje długi - teraz to ona zachichotała i zsunęła głowę tak, by ułożyć ją na udzie Mieszka, śląc przy tym chłopakowi uroczy uśmiech.

    Ennis

    OdpowiedzUsuń
  103. [A witam serdecznie. :D]

    Grima w Lerodas mieszkała już od dobrych pięciu miesięcy. Większość czasu ukrywała się w chatce jednego z tutejszych zielarzy, ale nie otrzymywała od niego pomocy za darmo. Pomagała mu w codziennych sprawunkach, a w zamian miała pewne schronienie i gwarancję bezpieczeństwa dla jej małego skarbu, o którym wiedziała dosłownie garstka istot z otoczenia Walwana.
    Dzisiaj przyszło jej dostarczyć do pobliskich gospód zamówione zioła na napary oraz przyprawy wytwarzane przez gospodarza jej domostwa. Do tej trafiła chwilę po urwaniu chmury, przez co zdążyła nieco zmoknąć. Zdążyła rozliczyć się z klientem oraz zamówić ciepłą zupę i właśnie wyciskała wodę z kity swojego ogona, gdy usłyszała znajomy głos. Zastrzygła uchem po czym podniosła głowę do jasnowłosej czupryny kłaniającej się przy barze.
    - Pius? - wypaliła, wyraźnie zaskoczona widokiem znajomego w tych okolicach. Zaśmiała się po chwili rozbawiona. - Tutaj sobie nie pozabijasz - rzuciła z rozbrajającą szczerością. - Musiałbyś zagadać Fasarie, a to dużo głębiej w las, nooo i nie jest raczej dobrze odbierane w tych stronach - wyszczerzyła się, machając przy tym swoimi nogami. Siedziała na wysokim taborecie, więc nie sięgała nogami nawet do podłogi.

    Grima

    OdpowiedzUsuń
  104. Grima nie miała zbyt wielu znajomych, więc pamiętała właściwie każdego, kto kiedykolwiek zamienił z nią więcej niż jedno zdanie. Piusa akurat ciężko było zapomnieć, jak większości Argarczyków. Słysząc swoje imię przytaknęła zadowolona głową, chyba nie jest z nią aż tak źle, skoro zapamiętał.
    - Phi - prychnęła na zaczepkę i lekko zarzuciła włosy na tył pleców. - Nawet takich nie szukam, zero frajdy z siadania - wyszczerzyła się do mężczyzny i zaraz przekręciła głowę, gdy wyjaśnił powód swojego przybycia. Fizycznie pracować?
    - Ou, no skoro tak to spokojnie znajdziesz robotę, tu zawsze jest co nosić i kopać - zauważyła pogodnie, a na pytanie strzeliła trochę nerwowo ogonem po bokach, jednak jak gdyby nigdy nic wzruszyła ramionami.
    - Mieszkam sobie. Wiesz, nigdy nie lubiłam Terry, a Terra nie lubiła mnie. Jestem za mało prymitywna na te ich mruki i walki. Tu mi ciekawiej, wiesz, że nawet czasem czytam drzewcom? - zachichotała i pomachała nogami zadowolona. - O i popatrz! - wyszczerzyła się do niego, przysuwając japsko bliżej i pokazując ruszającego się kła.
    - Zawsze się ze mnie śmiali, że jestem dzieciuch, że się zęby nie wyrzynają, a tu.. Ha! - językiem pokazała przerwę w zębach po drugiej stronie dolnej żuchwy. - Jeden kieł już rośnie, drugi się rusza, a trzeci dopiero zaczyna - zadowolona pokazała mu wszystkie wspomniane miejsca. - Będą kły jak się patrzy! - dodała entuzjastycznie.

    Grima

    OdpowiedzUsuń
  105. - Motłochu? - zastrzygła uchem zaciekawiona. Walwan zapewniał jej wiele ciekawych historii, ale Pius miewał innego pokroju przygody, a ona dawno nie wyrwała się z domu na tak długo, więc trudno było ukryć ciekawość.
    - Hm? U nas akurat roboty nie znajdziesz, ale w okolicy na pewno - wolała sprostować. Nie chciała sprowadzać gości Wanowi do chałupy, chociaż on i tak miał co chwila pacjentów i pewnie samcowi wcale by to nie przeszkadzało. Jednak ona sama wolała trzymać znajomych na dystans od swojego skarbu. Goblinka zaśmiała się lekko na pokazywanie tego bicepsa.
    - Uważaj, bo Cię jeszcze zaprzęgą do ciągnięcia wozu i orania pola jak się będziesz tak chwalił - znowu zachichotała i zaraz przytaknęła energicznie głową.
    - Konkretnie mleczne kły, reszta jest już na stałe, ale kły powinnam mieć dłuższe, a nie chciały wyskoczyć z buzi. Może też nie lubiły Terry - rzuciła żartobliwie i poklepała się po brzuchu. - A to nie, flaki mam nie rozprute i kręgosłup cały - przyznała zadowolona tym faktem, a na komentarz posłała kolejny szeroki uśmiech.
    - Wolę tak niż się ciągle smucić, za dużo dąsaczy i smutasów na świecie - stwierdziła, przytakując sobie głową. - A Wan, tak, Wan złapał mnie kiedyś za nos... - szepnęła i sama chwyciła nos Piusa - ... i powiedział mi... - pochyliła się do niego - ... że mam przestać udawać głupszą niż jestem - dokończyła i zaśmiała się wesoło, puszczając przy tym nos Piusa i zakładając dumnie ręce pod biustem. - Więc Grima już nie udaje aż takiego głupka, nie może już, nie powinna, ale nadal jest wesoła - znowu sobie przytaknęła.

    Grima

    OdpowiedzUsuń
  106. Zastrzygła uchem i zamrugała szybciej oczyma, przekręciła nawet nieco mocniej głowę, szukając jakiejś logiki w jego wypowiedzi.
    - Sam fakt, że masz takie podejście to chyba znak, że wcale aż tak głupi nie jesteś - zauważyła, delikatnie przy tym wydymając usta. Zaraz jednak znowu uśmiechnęła się szeroko. - Jasne, że lżej, ale jak jest za lekko to też źle, strasznie się wtedy leniwie robi. Jesteś tak lekki, że łatwo Cię zdmuchnąć ze sceny - dla zobrazowania pstryknęła jakiś paproch z blatu, a ten wystrzelił i zniknął gdzieś na podłodze, a goblinka wzruszyła ramionami, nadal z pogodnym uśmiechem na buzi.

    Grima

    OdpowiedzUsuń
  107. - Ach - zaśmiała się. - O to Ci chodziło - klepnęła się lekko w czoło i przytaknęła. - W takim razie tak, tu mogę się z Tobą zgodzić. Ja się nie czaję na mistrzostwo, fajnie będzie po prostu na czymś się znać, tu lepie, tam gorzej - przyznała, a słysząc pytanie spojrzała na białowłosego pytająco.
    - Zła? - wyraźnie nie wiedziała co miał na myśli. Pokręciła głową. - Nawet nie wiem za co... - przyznała, drapiąc się pazurem po skroni. Czyżby obraził ją jakoś przy ich pierwszym spotkaniu? Coś tam jej w głowie świtało, ale pamiętała, że sama była wtedy w dość ciężkiej sytuacji i miała swoje humory, więc rzeczywiście mogło dojść do jakiegoś nieporozumienia. Teraz jednak nie pamiętała o co konkretnie chodziło.

    Grima

    OdpowiedzUsuń
  108. Zamrugała szybciej oczyma.
    - A to coś złego? Terranie większość czasu biegają ze swoimi na wierzchu, kopulują gdzie się da i właściwie o każdej porze dnia i nocy - zauważyła. - No, ale ok, u Was takie zachowania rzeczywiście nie są zbyt częste, nie widziałam w Argarze za wiele nagości - stwierdziła nad wyraz luźno jak na poruszony temat. Chowała się wśród nagości, nawet w domu rodzice otwarcie uprawiali seks przy dzieciach i płodzili jej młodsze rodzeństwo, więc wymachiwanie przyrodzeniem, jakie by nie było, nie stanowiło dla Grimy czegoś gorszącego. Przyjęła jego wyjaśnienie z kiwnięciem głowy i zaraz spojrzała na ramię, którym ją otulał. Zastrzygła uchem, akurat do takiego gestu nie przywykła. Co piszczy w trawie? Spojrzenie Piusa stało się podejrzanie maślane.
    - Dobrze się czujesz? - dotknęła jego czoła dłonią. - Masz jakieś wodniste oczy - stwierdziła, przyglądając mu się podejrzanie. - Widziałam to już w kilku przypadkach, Wan powinien mieć jakieś lekarstwo... - dodała. Objawy pojawiły się nagle, choroba zdawała się postępować dość szybko.

    Grima

    OdpowiedzUsuń
  109. Położyła po sobie uszy, słysząc o zabijaniu i słysząc jego westchnięcie.
    - Okey - powtórzyła po nim. - Tylko nie rozumiem... Skoro to Cię nie cieszy i jest Ci z tym źle, to czemu tyle zabijasz? - zapytała zainteresowana. Dłoń na ramieniu jej nie przeszkadzała, szło się do tego przyzwyczaić, chociaż mało kiedy rozmawiała z kimś w taki sposób, ale skoro mogła w ten sposób pomóc, a było to znośne to nie widziała powodu by oponować.
    - Wiesz jak mówią, szewc w dziurawych butach chodzi - zauważyła tykając go w czubek nosa. - A skoro Ci źle to chyba coś kiepsko dbasz - dodała, grożąc mu palcem przed nosem. Na pytanie podrapała się po głowie.
    - No, mnie nie, ale nie wiem jak pozostali. Tu się raczej rozbiera do kąpieli, tak na środku gospody to chyba trochę dziwne - zauważyła, próbując połączyć kropki, zaraz jednak stanowczo pokręciła głową. Od kiedy chodziła z brzuszkiem, wciągała na ciało dużo luźniejsze ciuchy. Nawet teraz chodziła luźno ubrana. Nigdy nie miała małego biustu, ale zapas mleka zwiększył ich gabaryty, a wolała by ten przyrost nie rzucał się aż tak w oczy.
    - Nie, nie, podziękuję, rozbieram się kiedy sama chcę, nie gdy ktoś chce - oznajmiła dumnie unosząc brodę.

    Grima

    OdpowiedzUsuń
  110. Grima wysłuchała go zaciekawiona.
    - Czyli zabiłeś udawaczy... - przetłumaczyła to na swoje i zerknęła w stronę miecza. Nie musiał go wiele wyciągać, zapach krwi szybko dotarł do jej nosa i goblinka pokręciła nim z lekkim grymasem na buzi.
    - Najważniejsze, że sprawa załatwiona! - rzuciła pogodnie, śląc mu jeszcze jeden beztroski uśmiech. - Brzmisz jakbyś teraz już tylko szukał miejsca by ostać - zażartowała, chichocząc pod nosem i poklepała go po głowie.
    - Tak, wiem, Pius zawsze zwarty i gotowy, będę pamiętać - zapewniła, kiwając przy tym głową po czym zaśmiała się widząc jego wąsy z piany. Starła ich fragment palcem i posmakowała, krzywiąc się zaraz delikatnie.
    - Ależ to gorzkie! - zauważyła mało bystrze, ale dość głośno, zwracając tym uwagę niektórych gości. Zastrzygła uchem i spojrzała po Piusie. - Nie wstydzisz się tu tak ze mną siedzieć? - wypaliła jak gdyby nigdy nic.

    Grima

    OdpowiedzUsuń
  111. Już od dobrej godziny siedziała w tej konkretnej karczmie sącząc duży kufel złotego napoju. Dalej nie była przekonana czy polubiła się z tym trunkiem. Był dość mocno kłujący jej podniebienie. Nie to co wytrawne wina do których była przyzwyczajona. Piwo kupiła tylko po to aby mieć prawo do dłuższego zajmowania stolika w gospodzie. Czekała tu na konkretną osobą, a w mieście powiadano, że powinien się w niej pojawił na dniach. Zamierzała przychodzić do niej tak długo aż go spotka. Ukrywała swą twarz pod kapturem, ale nikt tu raczej nie zwracał na nią uwagi. Wyglądało to tak, jakby ten przybytek zrzeszał osoby wyjęte spod prawa. Słyszała o takich wiele opowieści i każde kończyło się przestrogą. Dlatego była zdziwiona, że jeszcze nikt jej nie zaczepił.
    Podskoczyła przerażona wejściem nowego, gniewnego osobnika. Cały był skąpany w krwi. Przyniósł ze sobą truchło jakiejś zwierzyny. Potworne truchło. Aż pozieleniała na twarzy i odruchowo upiła jeszcze duży łyk piwa, zanim podniosła się z miejsca. Ruszyła za mężczyzną, rzucając oberżyście kilka własnych srebrników w podzięce za piwo i podążyła za białowłosym. Musiała przyspieszyć kroku jeśli chciała go złapać, ale nie przeszkadzało jej to. Podbiegła do mężczyzny.
    - Ty jesteś Pius? - zapytała nie bawiąc się w zbędne podchody. Złapała go mocno za rękaw jego odzienia, mimo że to wciąż było splamione krwią tej zwierzyny. - Ten słynny Pius, do którego bez miecza nie wolno podchodzić? - chciała wiedzieć. - To ty?

    Gabi

    OdpowiedzUsuń
  112. - Naprawdę? Ty jesteś Pius?
    Nie mogła uwierzyć w swoje szczęście. Głupi to jednak je ma. Przebierała szybko nogami, dotrzymując mu kroku i uparcie trzymając się jego rękawa.
    - Och nie, nie - pokręciła przecząco głową mimo wszystko szczerząc się niesamowicie. Miała zamiar spędzać w tej karczmie kilka nocy, a tu taki fart. I to już pierwszego dnia. - Niczego nie chcę ci sprzedać, ani niczego nie jesteś mi winien - zapewniła go szybko, po czym puściła jego rękę, wyprzedziła go i przystanęła tuż przed nim.
    - Chcę się u ciebie uczyć - oznajmiła twardo. - Chcę być twoim uczniem - dodała. - Potrafię dużo znieść, przysięgam.

    Gabi

    OdpowiedzUsuń
  113. Gabriela nie była pewna czy Pius właśnie się zgodził czy to był jakiś test.
    - Pejczuję? - powtórzyła po nim nie do końca rozumiejąc co miał na myśli. - Zero - postawiła na prawdę. No przecież nie będzie mu tu kłamała. - Ty to robisz? - zapytała go zaraz. - Ile razy? - odbiła piłeczkę zbliżając się do niego i kładąc mu dłoń na plecach. Chciała przez ubranie wyczuć jakieś bruzdy, blizny. Sprawdzić czy jej nie okłamuje.

    Gabi

    OdpowiedzUsuń
  114. - Po co? - zapytała go, wodząc palcami po jego plecach. Te wszystkie blizny były dość przerażające. - To znaczy... dlaczego krzywdzisz się dla samodyscypliny? Przecież na pewno są lepsze sposoby niż to - zauważyła nie mogąc tego pojąć. Na dodatek jeszcze te dziesięć lat. Czyż samodyscyplina nie powinna zostać nauczona szybciej? Zwłaszcza przy użyciu takich środków?
    - Nie - pokręciła przecząco głową. - Nie potrafiłabym się skrzywdzić... nawet gdybym miała przy sobie pejcz - przyznała szczerze. - Nawet gdybyś mi go dał do ręki, nie umiałabym, bo.. skoro robisz to od 10 lat, żeby nauczyć się samodyscypliny to efekty są słabe. Metoda raczej nie działa - wyciągnęła takie wnioski.

    Gabi

    OdpowiedzUsuń
  115. Nie rozumiała o czym mówi. Mówił o piekle, jakby to naprawdę istniało. Dziwne istoty chodziły po tym świecie. Gdzie się nie ruszyła tam robiło się coraz dziwniej. Zmrużyła jednak niebezpiecznie oczy, kiedy zaczął na nią warczeć. Złapała za jego pejcz i wymierzyła cios wprost w jego nogi. Nie chciała go mocno zranić, ale skoro miała stać się panią swojego losu... Okręciła pejcz kilka razy o swój nadgarstek i ponownie zamachnęła się celując w niego.
    - Jestem panią własnego losu - oznajmiła pragnąc to powiedzieć chłodno i dobitnie a wyszło dość pokracznie, ponieważ dalej w to nie wierzyła. Jej wolność mogła szybko się skończyć, a kiedy wróci do "domu" utknie w złotej klatce już na zawsze. Wątpiła by kiedykolwiek pozwolono jej jeszcze robić cokolwiek samej.
    - Jestem i dlatego nie zamierzam się biczować - fuknęła na niego, znów się zamachując, dość niesprawnie tym razem, bo aż sama przecięła sobie lekko policzek.

    Gabi

    OdpowiedzUsuń
  116. Zaczynał ją denerwować tymi swoimi zagrywkami, ale przecież szczyciła się swoją cierpliwością. Zwinęła pejcz jeszcze trochę i przyczepiła go sobie do pasa, po czym zsunęła buty i płaszcz, aby wejść do rzeki tuż za nim. Obmyła szybko swoją twarz, bo zapach mocno drażnił jej nozdrza. Następnie wróciła na brzeg i usiadła na kamieniu, krzyżując ręce na piersi.
    - Myj się do woli. Ja tu na ciebie poczekam - stwierdziła tylko. Czy tego sobie życzył czy też nie, nie zamierzała odpuszczać. Co to, to nie. Nauczy jej samoobrony w taki czy inny sposób, a pejcza już mu nie odda. O! I jeszcze mu pokaże. Nauczy się nim władać i skopie mu wtedy dupsko. Plan idealny.

    Gabi

    OdpowiedzUsuń
  117. - No jasne, mięczaków nie trenujesz - prychnęła pod nosem, dalej obserwując go z brzegu. - A ci co od razu poddają się twoim poleceniom to nie mięczaki, tak? Dziwne, a co z hartem ducha? Co z siłą woli? - zapytała go, czerwieniąc się gdy tylko dostrzegła jego przyrodzenie.
    No co za szarlatan! Zero krępacji. Aż na chwilę odwróciła wzrok czując jak płoną jej policzki. Przycisnęła do nich dłonie i nabrała kilka oddechów, uspokajając się. To nic takiego. Normalna rzecz w tym świecie. Nie powinna tak reagować. Nie było w tym nic krępującego.
    - Już ja ci pokażę siłę ducha - fuknęła, wracając do niego wzrokiem i z powrotem wyciągając jego pejcz. Nie uderzała się. Ot badała palcami jego strukturę, jego poznawała jego długość. Na próbę nim machnęła. Wstała z miejsca i westchnęła przeciągle. Skoro on się kąpał, ona mogła poćwiczyć machanie pejczem. Pierwsze pięć razów przysporzyło jej rany to na nodze, to na ręce to znów na policzku, ale potem to całe machanie zaczęło wychodzić. Nabrała większej pewności siebie i włożyła w nie trochę więcej siły, maltretując trawę tuż przed sobą.

    Gabi

    OdpowiedzUsuń
  118. Dostosowała się do jego poleceń. Wysunęła nogę do przodu, wyprostowała plecy. Zrobiła unik, kiedy tego od niej wymagał. W poprawionej pozycji, pejcz faktycznie działał zdecydowanie gładziej. Dawał się okiełznać i prowadzić tak jak tego sobie życzyła.
    - Uderzyć to co najwyżej ciebie mogę - fuknęła do niego, obracając się z powrotem i mierząc go surowym spojrzeniem. Szok związany z nagością zdołał już jej przejść. - Tym razem sprawię, że zostanie ci czerwony ślad - dodała, na potwierdzenie strzelając pejczem znów w trawę. Nie wierzyła, żeby udało jej się przerwać mu skórę, ale czuła że delikatne zaczerwienienie byłaby już w stanie mu załatwić. Zwłaszcza, że był teraz mokry, a woda... dodawała do bólu. Tak przynajmniej obiło się jej o uszy.

    Gabi

    OdpowiedzUsuń
  119. Wzięła głęboki wdech, zaciskając mocno dłoń na pejczu. Cały czas patrzyła mu prosto w oczy, gdy tak się do niej zbliżał, wychodząc z wody. Nie zamierzała uczyć się zadawać sobie ból. Jasne, ból się zdarzał podczas walk. Wytrzymywanie go było istotną umiejętnością, ale ona nie chciała być wojownikiem. Nie chciała ciągle narażać swojego życia. Pragnęła tylko potrafić się obronić. No i może poradzić sobie z mniejszymi zleceniami, bo za coś trzeba było żyć zanim znajdzie sobie lepszą pracę.
    - W porządku - wytrzymała jego spojrzenie i nie dała się sprowokować. Cofnęła się o kilka kroków i zsunęła wzrok na jego przyrodzenie. Podobno to było najwrażliwszą częścią u mężczyzn. Mogła się sama już o tym przekonać. Łatwy cel. Pstryknęła kostkami od swoich palców i stosując się do jego wcześniejszych wskazówek wycelowała. Raz, drugi... oba te razy uderzyły nieco powyżej przyrodzenia, ale trzeci był precyzyjny.
    - Ha! - aż podskoczyła bo duma ją rozpierała. Trafiła idealnie.

    Gabi

    OdpowiedzUsuń
  120. Tego się nie spodziewała. Rozdziawiła zaskoczona usta i cofnęła od niego o krok i o jeszcze jeden. Pokręciła przecząco głową.
    - Nie - odparła krótko. - Trafiłam, sapnąłeś... nie interesuje mnie nic więcej. Udało mi się - starała się być twarda, ale trudno było zachować powagę w takiej sytuacji. Podbiegła do jego ciuchów i rzuciła w niego spodniami. - I weź się człowieku wreszcie ubierz - fuknęła na niego. - Trochę ogłady by się ci przydało - dodała zaraz, stając znów przed nim ze skrzyżowanymi na piersiach rękoma.

    Gabi

    OdpowiedzUsuń
  121. Tylko cudem udało się jej nie wydobyć z siebie krzyku, kiedy ten popchnął ją mocno na ziemię. Upadła na swoje cztery litery, amortyzując trochę siłę ciosu swoimi dłońmi.
    - A ja tylko chcę się nauczyć samoobrony - odparła po prostu cofając się przed nim, ale cały czas nie spuszczając z niego wzroku. Pejcz, który sobie przywłaszczyła w tej chwili tylko jej przeszkadzał, bo plątał się między jej nogami. - Chcę się stać silniejsza - mruknęła. - Ale nie godzę się na metody biczowania. To nieludzkie - wyjaśniła mu. - Podobno jesteś jednym z lepszych zabójców... dlatego wybrałam ciebie.

    Gabi

    OdpowiedzUsuń
  122. Nie odpowiedziała mu. Może faktycznie popełniła błąd, ale zaszła zbyt daleko aby dalej tego nie drążyć. Jej uparta strona, ta która nie znosiła porażek nie pozwalała jej na odwrót. Podniosła się z ziemi i otrzepała się, zanim w ogóle coś zaczęła robić. Dalej nie potrafiła pozbyć się tych nawyków. Zacisnęła mocno wargi i ugięła nogi w kolanach, a następnie rzuciła się na niego z pięściami. Na początku działała na oślep. Próbowała go uderzyć gdziekolwiek, ale szybko zorientowała się iż nie tędy metoda. Unikał niemal wszystkiego, odskoczyła wówczas od niego i sięgnęła do swojego rzemyka przyczepionego do prawego nadgarstka. Związała sobie nim włosy w długą kitkę, co by jej nie przeszkadzały i schyliła się, nabierając piasku w dłonie. Zamierzała go nim rozproszyć. Znów do niego podbiegła. Tym razem spróbowała dosięgnąć go swoimi nogami, starała się wyprowadzać kopnięcia i uderzenia na przemian, czekając na swoją szanse do użycia piasku.

    Gabi

    OdpowiedzUsuń
  123. Nie spodziewała się tego ruchu. Zważywszy na to, że do tej pory Pius trzymał ręce cały czas za sobą, myślała że dalej będzie tak robił. Nie zdążyła zareagować. Zamrugała zaskoczona, kiedy poczuła na swym policzku piekący ślad po jego dłoni. Policzek był na tyle silny, że w oczach stanęły jej łzy, a ona faktycznie wypuściła piasek z dłoni by dotknąć nimi piekącego miejsca. Spojrzała na mężczyznę z miną zbitego psa i pociągnęła nosem, ale zaraz zacisnęła mocno wargi przełykając łzy i stawiając sobie za punkt honoru nie rozbeczeć. Przecież właśnie tego chciała... żeby ją uczył. Była głupia i naiwna myśląc, że przyjmie ją z otwartymi ramionami i zacznie wprowadzać w ten świat powoli, niczym laika. Amatora.
    - Głupia - skarciła się, rozmasowując swój policzek. Wzięła szybko dwa głębokie wdechy i przystanęła na ugiętych nogach unosząc pięści wyżej, by chociaż na chwilę osłonić twarz. - Spokojnie, dam radę - wzmocniła siebie, chociaż wcale nie była tego taka pewna. Nie da mu się. Pokaże mu na co ją stać. Odepchnęła się od ziemi i skoczyła do przodu, a potem schyliła się i odbiła w bok, jednocześnie próbując wyprowadzić kopnięcie w jego lewą nogę. Czuła, że długo tak nie pociągnie, zwłaszcza że już dostawała zadyszki, ale... to nie był czas żeby się poddawać. Nie sprawdzając czy cios dotarł spróbowała zajść go od tyłu i zrobiła wyskok w nadziei na to, że uda się jej zaatakować go od tyłu. Wskoczyć na plecy i może nawet trochę poddusić? O matko... o czym ona myślała? Przecież to się nie godzi, żeby pragnęła tak okrutnych rzeczy.

    Gabi xD

    OdpowiedzUsuń
  124. Spowolnił ją, gdy chwycił jej nogę. Zakodowała sobie jego słowa w pamięci. Szybciej uciekać. Nie dać się złapać. Nie spodziewała się jednak kolejnej rzeczy. Była święcie przekonana, że nie uda się jej wskoczyć na jego plecy a tu nagle na nich była. Zamrugała zaskoczona i oplotła go nogami w talii. Dla zachowania większej równowagi, przynajmniej w teorii. Okay, no dobrze. Pierwszy punkt programu już wykonała, co dalej. Na początek, całkiem odruchowo spróbowała objąć jego szyję swoimi dłońmi. No co? Nigdy nikogo nie dusiła, nawet nie widziała, by ktokolwiek to robił. Spłonęła rumieńcem zażenowania, widząc że to raczej głupi sposób. Zacisnęła mocno wargi gorączkowo główkując nad innym sposobem.
    - A może tak... - rzuciła cicho do siebie i prawe ramię przełożyła mu przez szyję, lewą dłonią chwytając go za włosy i odciągając jego głowę mocniej do tyłu. Następnie lewą ręką zablokowała swoje prawe ramię, żeby zbyt łatwo nie dało się go odsunąć. Delikatnie docisnęła ramię do jego szyi.
    - Uhm... nie chcę cię zabić - szepnęła mu do ucha i nie była to groźba. Ona naprawdę żałowała, że wpadła na pomysł duszenia. Nie chciała go przecież skrzywdzić, a fakt że udało się jej wykonać ten szalony pomysł wprawił ją w prawdziwe osłupienie i przerażenie jednocześnie.

    Gabi

    OdpowiedzUsuń
  125. Gabriela czuła się rozdarta między chęcią pokazania mu na co ją stać, a możliwością posiadania drugiego nieboszczyka na swoim koncie. Kiedy sięgnął do jej ramion, odruchowo spięła całe swoje ciało, żeby nie było mu zbyt łatwo ją z siebie zrzucić. Źle odczytała jego ruch i odetchnęła głęboko, kiedy ten jedynie poprawił ułożenie jej ramion. Musiała z zaskoczeniem przyznać, że faktycznie w ten sposób było jej łatwiej nawet z utrzymywaniem na nim równowagi. To nie zmieniało jednak faktu, że każdy mięsień w jej ciele drżał już od wysiłku. Poprawiła chwyt nogami, zaplatając je mocniej i zacisnęła mocno wargi.
    - Dobrze - odpowiedziała mu w końcu pokonana i zacisnęła mocno powieki dociskając ramiona z całej siły do jego szyi. Całe jej ciało dygotało, a ona liczyła w myślach. Doliczyła raptem do dziesięciu, gdy siły zaczynały ją opuszczać. Ramiona stały się sflaczałe, a oddech wyraźnie przyspieszył.
    - Nie mogę - poskarżyła mu się. Nie dała rady dłużej tego robić, a mimo to znów rozpaczliwie próbowała, tylko teraz bez jakiejkolwiek siły. W końcu i nogi puściły, a ona zawisła na nim, tylko za pomocą rąk. Puściła się jednak szybko, opadając wprost na cztery litery i ciężko oddychając. Ręce i nogi miała jak z waty, ale nie mogła się spodziewać niczego innego. Przecież nigdy niczego nie trenowała. Nie tak intensywnie.

    Gabi

    OdpowiedzUsuń
  126. Dziewczyna uniosła na niego wzrok, dalej uspokajając swój oddech. Dźwignęła się powoli na nogi i pokręciła przecząco głową.
    - Nie chcę być niebezpieczeństwem - odparła, wbijając w niego swoje tęczówki. - Chcę tylko umieć się obronić. Chcę potrafić znokautować przeciwnika i kupić sobie tym samym czas do ucieczki. Nie chcę nikogo zabijać - wyjaśniła mu krótko, zbliżając się do niego i biorąc się pod boki. Uniosła się nawet na palce żeby wydawała się choć te trzy centymetry wyższa.
    - Nie będziesz mnie pejczem traktował. Co to ma być? Jakiś dziwny i pokręcony test? - fuknęła na niego. - Nie zgadzam się na takie traktowanie.
    Chociaż sił nie miała już praktycznie żadnych to i tak nie zamierzała mu się aż tak poddawać. Oczywiście wiedziała, że w trakcie treningu na pewno nabije sobie mnóstwo guzów a przy nim to pewnie i dozna większych obrażeń, ale to było co innego. Tak zwane wypadki przy pracy. Zło konieczne, ale ten pejcz teraz? Nie widziała ku niemu potrzeby.

    Gabi

    OdpowiedzUsuń
  127. Nie wyobrażała sobie żadnej z tych sytuacji, a zachowywanie jasności umysłu w takich i innych sytuacjach było potrzebne. Zgadzała się tu z nim, ale nie wierzyła w to, że biczowanie samej siebie pomoże jej osiągnąć taką siłę. Na pewno był ku temu inny sposób. Zacisnęła mocno wargi patrząc za odchodzącym mężczyzną i ruszyła w trzy kroki za nim, zdeterminowana nie odpuszczać tak łatwo.
    - Jestem pewna, że można ją osiągnąć w inny sposób - wypowiedziała na głos wciąż podążając za nim. - Ale skoro nie chcesz mnie trenować to trudno - westchnęła. - W takim wypadku nie pozostaje mi nic innego jak dostosować swoją trasę do twojej - dodała z delikatnym uśmiechem na twarzy i przyspieszyła kroku, żeby zrównać go z tym jego własnym. W końcu nie mógł jej zabronić podróżowania w tym samym kierunku czy obserwowania go. Mogła z tego zawsze coś wynieść.
    - Co dzisiaj jemy na kolację? - zagadała go jak gdyby nigdy nic. - W sumie to całkiem zgłodniałam przez ten mały trening. Chcesz trochę chleba z dżemem? - zapytała go.

    Gabi

    OdpowiedzUsuń
  128. Gabriela nie mogła temu zaprzeczyć. Owszem była wysoko urodzona. Trochę zawstydzona schowała za plecy swoje dłonie. W tej jednej chwili poczuła jakby jej pochodzenie było czymś skandalicznie złym. Przysiadła obok naprzeciw jego ogniska i obserwowała go w milczeniu. Wyciągnęła ze swej torby kanapkę z dżemem i ugryzła kawałek, ale kiedy zaczął się biczować, omal nie wypluła tego kęsa. Z trudem go przełknęła i schowała z powrotem niedojedzoną kanapkę. Głód zniknął jak biczem odjąć. Zamiast tego odnalazła w swojej torbie bandaże oraz maść wspomagającą gojenie się i wstała z miejsca.
    - Przestań - nakazała mu obchodząc całe ognisko i łapiąc pejcz przy jego kolejnym zamachu. Skrzywiła się czując jak ten mocno i głęboko wbija się w skórę jej dłoni. Siła z jaką Pius się biczował przyprawiała ją o nieprzyjemne dreszcze. - Przestań - powtórzyła nieco łagodniej kucając tuż za nim i objęła go mocno, wtulając policzek w jego teraz już zmaltretowane plecy. Poczuła łzy napływające jej do oczu. Nie dbała o to, że poplami sobie koszulę, chciała po prostu przerwać tę jego torturę.
    - Nie wiem kto cię do tego zmusił - zadrżała lekko. - Ale to nie jest sposób. Krzywdzenie samego siebie to nigdy nie jest dobry sposób - szepnęła, cały czas mocno się do niego przytulając. - Mogę cię opatrzyć? - zapytała go cicho. - Masz samodyscyplinę, rozumiem. Nie musisz mi tego udowadniać. Po prostu... nie uważam tego za dobry sposób wypracowywania jej - zacisnęła mocno wargi. - I nie mówię tego dlatego, że jak wspomniałeś jestem wysoko urodzona... nie ważne skąd pochodzisz, cierpienie i krzywdzenie samego siebie to nigdy nie jest dobry sposób.

    Gabi

    OdpowiedzUsuń
  129. Znów upadła, co przy tym człowieku zaczynało wchodzić jej w nawyk. Mimo to nie odsunęła się. Nawet kiedy jego ostre słowa po raz kolejny przyprawiły ją o dreszcze. Nie spuszczała z niego oczu i nawet nie zwróciła uwagi na bekon, który rzucił jej pod nogi.
    - Aha, zeszmacisz - powtórzyła po nim, wreszcie dźwigając się na nogi. - Tak jak wcześniej rozerwałeś mi bluzkę? Tak jak uderzyłeś pejczem nawet kiedy sobie tego nie życzyłam? - zacisnęła mocno pięści. Tym razem nie zbliżyła się do niego, ale i nie odsunęła. Chwilę zbierała swoje myśli, zanim znów się odezwała.
    - Jesteś Argarczykiem - powtórzyła po nim. - Walczysz z demonami i potworami i nie pochodzisz z tego świata. No i co z tego? - zapytała go spokojnie. - Co to według ciebie znaczy? - przesunęła spojrzeniem od jego miecza po jego tęczówki. - Że jesteś gorszy ode mnie? A może lepszy? - uniosła wysoko lewą brew i zebrała się na odwagę, by do niego podejść i znów objęła go mocno ramionami. - Nie jesteś - powiedziała twardo. - Masz wiedzę w innych obszarach niż ja, ale jako człowiek... przepraszam, jako istota jesteś taki sam jak ja.

    Gabi

    OdpowiedzUsuń
  130. Słuchała go uważnie, w milczeniu. Wyswobodziła go ze swoich objęć, kiedy wyciągał miecz z ogniska i usiadła obok niego wpatrując się w ogień.
    - Kiedy ktoś próbował mnie zgwałcić, poderżnęłam mu gardło - odparła po raz pierwszy przyznając się do swej zbrodni na głos. Przesunęła wzrokiem do swojego buta, w którym trzymała sztylet, narzędzie swej zbrodni. - Myślę, że odruchy mam prawidłowe, a ty oceniasz mnie po okładce. Widzisz gładkie ręce i pełne uzębienie. Mówisz o tym, że jestem paniusią z dobrego domu - mruknęła. - I masz w tym wiele racji. Nie ukryję tego skąd pochodzę, nic na to nie poradzę, że moje umiejętności przetrwania w tej chwili leżą i kwiczą - uśmiechnęła się krzywo do swoich myśli. - Nie przeszłam tyle co ty i nie wyobrażam sobie bólu, który musiałeś doświadczyć - spojrzała mu prosto w oczy, kładąc mu dłoń na piersi tam gdzie powinien mieć bijące serce. - To co mówisz to dla mnie czarna magia, dosłownie. Argarczycy są tu nowym rodem, gatunkiem... i trudno mi to wszystko przetrawić. Pierwszy raz spotykam się z czymś takim... ale to nie powinno cię dziwić. Byłam wychowywana, jak wspomniałeś, w pięknym dworze i nie miałam żadnych zmartwień ani trosk. Ot pusta panienka - wstała, aby przed nim dygnąć zgodnie z etykietą jaka obowiązywała na dworze królewskim. - Jedynym jej zmartwieniem było zamążpójście i dobry wygląd oraz to żeby nie splamić imienia rodziny podczas licznych bali - uśmiechnęła się krzywo. - Jesteś starszy, może i wiesz więcej o życiu... ale tu w Mathyr jesteś nowy. Nie wiesz jeszcze o nim wszystkiego - zauważyła cicho. - Ja też nie wiem - dodała zaraz, znów siadając obok niego. - Ja nie mam wyczulonych zmysłów i dalej uważam, że zadawanie sobie cierpienia to nie jest dobra metoda - powtórzyła uparcie. - Proszę, pozwól mi opatrzyć twoje rany... powiedziałeś, że byłeś lekarzem. Powinieneś więc zdawać sobie sprawę z tego co może się wydarzyć, jeśli w ranę wda się zakażenie, a pejcz którego używałeś - zerknęła na niego ukradkiem. - Wcześniej leżał na ziemi i z całą pewnością nie został potraktowany alkoholem przed użyciem na gołą skórę.

    Gabi

    OdpowiedzUsuń
  131. - Nie wciskam ci mojej etykiety ani manier. Nie każę ci dygać przede mną i całować sobie dłoni. Nie wciskam ci fałszywych uśmiechów na usta i nie oczekuję, że zaczniesz być dżentelmenem - wywróciła oczyma, przenosząc się zaraz do tyłu, aby móc zobaczyć jego plecy w całej okazałości. - Szczerze mówiąc to nie pasowałoby to do ciebie - wzruszyła lekko ramionami i zatrzymała dłoń zanim dotknęła jego nagich pleców. Spłonęła delikatnym rumieńcem na te jego słowa.
    - W takim wypadku dobrze, że twój narząd rozrodczy pozostaje w ukryciu przed moimi oczyma - skomentowała, zabierając się do pracy. Delikatnie obmyła jego plecy i nałożyła na nie maść przyspieszającą gojenie, po czym jeszcze przez chwilę wodziła po nich palcami, zanim odpuściła.
    - Nie chcę innych Argarczyków, chcę się uczyć od ciebie - odparła twardo. - Tylko bez robienia sobie krzywdy - dodała jeszcze. - To znaczy ja sobie krzywdy robić nie będę. Ty... wiem, że w jedną noc nie zmienię twojego myślenia, ale jak mi pozwolisz opatrywać sobie rany po tych całych razach... to chyba dam radę - skomentowała.

    Gabi

    OdpowiedzUsuń
  132. Starała się nie zwracać większej uwagi na jego stękanie i sapanie. Powtarzała sobie w myślach, że niektórzy samcy już tak mają. Nie potrafią powstrzymać swych prymitywnych żądzy i muszą sobie ulżyć. To naturalna kolej rzeczy.
    - Nie ma za co - zapewniła go, chowając resztę opatrunków do swojej torby i zmarszczyła lekko nos, kiedy wspomniał o odprowadzaniu jej. - Żebyś mi potem uciekł? - skrzyżowała ręce na piersiach. - O nie. Zostaję tutaj - uśmiechnęła się do niego lekko. - Nic mi nie będzie - dodała jeszcze. Przecież nie mogła mu powiedzieć, że jeszcze niczego sobie w mieście nie wynajęła, a poza tym zbyt długie przebywanie w widocznym i zatłoczonym miejscu nie było dobrym pomysłem w jej wypadku.
    - Mam przy sobie koc i ciepłe odzienie... poradzę sobie - zapewniła go jeszcze, siadając z powrotem przy ognisku i ogrzewając sobie przy nim ręce, zanim wróciła do swojej kanapki.

    Gabi

    OdpowiedzUsuń
  133. Spojrzała na niego jakby właśnie otrzymała najlepszy prezent na świecie. Oczy zaświeciły jej się radośnie. Naprawdę oferował jej spanie w namiocie? Uśmiech rozświetlił jej twarz i nawet ten chłodny już bekon wcale nie wydawał się być mniej smacznym.
    - Dziękuję - odparła próbując powściągnąć swą radość. W dobrym tonie byłoby odmówić tej ofercie i zapewnić, że spokojnie da radę na dworze, po raz kolejny. Już otwierała usta, żeby to powiedzieć, ale pokręciła głową, znów besztając się w myślach. Nie musiała tak sztywno trzymać się etykiety.
    - To miłe z twojej strony - dodała jeszcze wstając od ogniska i idąc w stronę namiotu. Jakoś wolała nie sprawdzać jego temperatury ciała. Jeszcze przypadkiem by go do czegoś skusiła. Zaufanie było dobre, ale tylko to ograniczone.

    Gabi

    OdpowiedzUsuń
  134. Nie była pewna kiedy zasnęła, ale nie trwało to długo. Zmęczenie wszystkimi wydarzeniami dnia dało się jej we znaki. Emocje opadły i sen przyszedł znienacka. Obudziła się jednak jeszcze przed pierwszymi promieniami słońca. Po cichu wygramoliła się z namiotu, biorąc ze sobą czyste ubrania i na palcach przemknęła obok Piusa. Drżała od zimnego powietrza, a mięśnie jej nóg i ramion wołały o pomstę do nieba. Ciało mściło się za to barbarzyńskie traktowanie jakie mu sprawiła dnia poprzedniego. Szybko rozebrała się do bielizny i weszła do lodowatej wody. Pisnęła z ogarniającego ją zimna, ale zaraz zacisnęła zęby. Higiena ponad wszystko. Zanurzyła się w lodowatej wodzie rzeki i szybko umyła, a potem znalazła odpowiednie krzaczki, w których przebrała się szybko w czyste ubrania. Swe długie włosy związała w niedbały warkocz i wróciła do obozowiska, gdy słońce zaczęło wschodzić. Znów zerknęła do swojej torby, wyciągając z niej prowiant. Zrobiła jakieś szybkie kanapki i usiadła na dworze, podając kilka z nich Piusowi (chyba że jeszcze śpi to jeszcze mu nie podała xD).
    - Dzień dobry - przywitała się z nim. - Jaki mamy plan na dzisiaj? - zainteresowała się.

    Gabi

    OdpowiedzUsuń
  135. Przed śniadaniem? Bez energii? Z takimi obolałymi mięśniami? Patrzyła na niego z niedowierzaniem, kiedy zaczął robić te mocno zaawansowane pompki. Z jednej strony było to fascynujące zjawisko, jak ten dobrze umięśniony facet utrzymuje całe swoje ciało na dwóch rękach. Odłożyła swoje kanapki obok tych jego i wstała z miejsca otrzepując ręce. Okay, skoro trening był w planie to powinna też chociaż coś spróbować. Zaczęła od ćwiczeń rozciągających i rozgrzewających całe ciało, a potem położyła się na ziemi, aby chociaż spróbować zrobić parę regularnych pompek. Zrobiła ich imponującą liczbę - 20 - zanim opadła na ziemię dysząc ciężko. Była zła na swoje ciało, że jest tak słabe. No dobra to teraz parę brzuszków. Te poszły jej zdecydowanie lepiej.

    Gabi

    OdpowiedzUsuń
  136. Przestała się rozgrzewać, kiedy on zaczął "tańczyć" ze swoim mieczem. Obserwowała go zafascynowana samą płynnością jego ruchów. Musiał sporo ćwiczyć, żeby osiągnąć taki poziom. Ale znów... nie dziwota. Sam wspominał coś o dziesięcioletnim treningu. Drgnęła, kiedy zwrócił na nią uwagę i wstała z miejsca przez chwilę nie rozumiejąc.
    - Ale jakbym dźgała dla zabicia czy do uzyskania czasu na ucieczkę? - zapytała, a potem machnęła tylko na to ręką. Wyciągnęła swój sztylet z buta i zamarkowała cios w udo przeciwnika, potem wyprostowała się i celowała jeszcze niżej, gdzieś pod kolano. Wszystko byle tylko unieruchomić. Przynajmniej w jej mniemaniu nie byłoby sensu próbować gdzieś wyżej. Zbyt wiele sił musiałaby na to poświęcić, a że nie mogła, co tu dalej ukrywać, być pewna że trafi za pierwszym razem to musiała mieć to na uwadze. W końcu pociągnęła sztyletem w górę.
    - Uhm i doprawiłabym kopniakiem w... - zrobiła kółko dłonią ze sztyletem na wysokości jego genitaliów. - A jeśli to byłaby kobieta... to też by poczuła. Może nie aż tak, ale przy ranie... powinno starczyć.

    Gabi

    OdpowiedzUsuń
  137. Natychmiast poprawiła uchwyt sztyletu i zaczęła kopiować jego ruchy. Ugięła kolana, pamiętając o tym że praca stóp jest równie ważna co górnej części ciała. Cięła i dźgała kolejno wyimaginowanych przeciwników. Raz za razem. Poprawiała uchwyt co jakiś czas, a kiedy już wkręciła się zbyt mocno to nawet od czasu do czasu wyprowadzała kopnięcia i pamiętając o tym co mówił jej wczoraj Pius, bardzo szybko zabierała nogę.
    - Tak dobrze? - zapytała, kiedy zabrakło jej tchu. Oparła dłonie na swych kolanach i przez chwilę łapczywie łapała powietrze. - A jak mam poprawić siłę w rękach? - zapytała go zaraz. Czuła, że ta zdecydowanie by się jej przydała.

    Gabi

    OdpowiedzUsuń
  138. Zawtórowała mu śmiechem na te piankowe wygłupy i zaraz przytaknęła głową, dając znać, że rozumie. Lerodas rzeczywiście idealnie nadawało się do zwolnienia tępa czy odchamienia.
    Na komplement zastrzygła uchem, ale posłała mężczyźnie szerszy uśmiech.
    - Dziękuję Piusie, ale czy w Twoim szeroko pojętym popędzie zdecydowana większość istot nie jest przypadkiem atrakcyjna? - zachichotała. - Mój wygląd mi nie przeszkadza, nawet jak przeszkadza innym, ale ciekawią mnie opinie innych w tym temacie - przyznała i pomachała ogonem, gdy o nim wspomniał.
    - Często słyszę, że jestem dziwna, ale nie wiem czy to równoznaczne z byciem ciekawą - przyznała, mimo wszystko w pogodnym tonie. - Myślę, że każdy jest ciekawy na swój sposób - dodała i pogroziła mu palcem. - Czy to zasadzka? Próbujesz mnie skusić bym znowu ją skradła, prawda? - spojrzała na piankę, nad jego ustami.

    Grima

    OdpowiedzUsuń
  139. Spojrzała po nim zaciekawiona, zastrzygła uchem i spojrzała na własne pazury, którymi wybijała cichy rytm przy blacie.
    - Dziękuję - odpowiedziała odrobinę zawstydzona. Nie kojarzyła zbyt wiele komplementów posłanych w jej stronę, a już na pewno nie te dotyczące urody.
    - Masz ładne włosy - zaznaczyła, jakby chcąc się pospiesznie odwdzięczyć. - Ale... cała reszta... Hmm... Trochę przytłaczasz. Masz smutne oczy, jesteś duży i silny, ale patrzysz tak jakbyś był pusty w środku. Niektórzy mają w nich takie fajne ciepełko, w oczach... - uśmiechnęła się delikatnie na wspomnienie pewnych oczu, ale zaraz pokręciła głową i westchnęła. Całe szczęście właśnie przynieśli jej ciepłą zupkę, więc zaraz radośnie podziękowała, a widząc przy talerzu płócienny woreczek, spojrzała pytająco na obsługującą samicę.
    - Coś dla Ciebie i Wana, w podzięce - puściła oko golince, a ta odpowiedziała jej zaskoczonym dziękuję, po czym zerknęła do środka i zaśmiała się radośnie.
    - Och Piusie, przy tym smakołyku Twoja pianka jest paskudna, przykro mi, ale musisz posłużyć się własnym językiem albo znaleźć jeszcze inny - rzuciła pogodnie w odpowiedzi i wyszczerzyła się do niego, chowając podarek do swojego bagażu. Zabrała się za jedzenie zupki.

    Grima

    OdpowiedzUsuń
  140. Przez chwilę chciała zaprotestować, bo jej mięśnie paliły ją teraz żywym ogniem. Po wczorajszym "treningu" miała porządne zakwasy, które w tej chwili zmuszone były do dalszej pracy. Miała mu to wszystko wypunktować, ale zrezygnowała z tego pomysłu. Sama chciała nauczyć się samoobrony, a kiedy wreszcie otrzymywała porządną lekcję to zamierzała marudzić? Głupota. Dlatego zamiast to zrobić posłusznie powtórzyła ruchy. Raz, drugi, trzeci. Powtarzała długo, cały czas starając się dawać z siebie sto procent możliwości.
    - Ktoś silniejszy od ciebie? - spojrzała na niego ukradkiem. Jakoś nie mogła sobie tego wyobrazić. Chociaż może jakiś przerośnięty troll, albo jakieś paskudztwo z lasu. O albo poplecznik Van Helgi. W porządku, może jednak coś w tym było. Mimo to pokręciła lekko głową. - Wyglądasz na wystarczająco silnego... - rzuciła między jednym, a drugim urywanym oddechem, powtarzając sekwencję raz jeszcze.

    Gabi

    OdpowiedzUsuń
  141. - A ty ruchy, których nie znasz - skomentowała jego ostatnią wypowiedź i przerwała sekwencję w połowie, aby podejść do niego tanecznym krokiem. Po drodze schowała swój sztylet i uśmiechnęła się do niego delikatnie. - Mała przerwa - oznajmiła mu radośnie i dotknęła dłonią jego brzucha, przesunęła nią do jego dłoni, wsuwając w nią swoją własną. Drugą jego dłoń, pokierowała na swą talię i spróbowała poprowadzić go w tańcu.
    - I o zwyczajach tu panujących - dodała spoglądając w górę wprost w jego oczy. - I o kobietach - dorzuciła ze śmiechem. - Ledwie się ruszam. Daj mi chwilkę odsapnąć - poinformowała go.

    Gabi

    OdpowiedzUsuń
  142. Postarała się nie krzywić zbyt mocno, kiedy deptał jej palce. Mimo wszystko powtórzyłaby to po raz kolejny.
    - Mhm tylko wtedy kiedy chcesz sobie po prostu ulżyć seksualnie - skomentowała, wracając do swoich wcześniejszych kanapek i smakując jedną z nich. - Bo jeśli pragniesz ten kontakt zachować na dłużej... - tu zerknęła na niego z delikatnym uśmiechem na twarzy. - To na pewno nie wystarczy wsadzanie swojego... - zawiesiła wzrok na jego kroczu. - Trzeba się z nimi trochę namęczyć. Wbrew pozorom, kobiety to skomplikowane bestie.

    Gabi

    OdpowiedzUsuń
  143. - Wcale tak nie uważam - rzuciła, patrząc mu prosto w oczy. - Brutal nie podzieliłby się ze mną swoim namiotem i faktycznie by swoje wcześniejsze bicze wcisnął nie patrząc czy tego chcę czy nie - przełknęła kęs swojej kanapki. - Nie mam cię za brutala - powtórzyła wzruszając ramionami. - Po prostu nie wyłapałam żartu. Masz dość niezwykłe poczucie humoru - skomentowała, trochę markotniejąc, a kiedy rzucił o zakochiwaniu się omal nie zakrztusiła się swoją własną kanapką.
    - Chciałbyś - prychnęła pod nosem, czerwieniejąc na twarzy. Damie nie przystoi bezwstydnie patrzeć na krocze mężczyzny. Zdecydowanie nie przystoi. - Skoro zginąłeś... - wstała podchodząc do niego i znów kładąc dłoń na jego sercu. - To dlaczego twoje serce dalej bije? - zapytała, unosząc na niego wzrok. - Skoro zginąłeś to czemu dalej chodzisz po tej ziemi? Śmierć jest absolutna... - wymamrotała. Tego była nauczona. Tu nikt z martwych nie powstawał.

    Gabi

    OdpowiedzUsuń
  144. - Na temat kobiet? - zerknęła na niego z zaciekawieniem, bo nie bardzo zrozumiała ten komentarz. - To co takiego o nich wiesz? - chciała wiedzieć. Zerknęła na swój nadgarstek, kiedy go złapał. Był łagodny w tym wszystkim, a jego dotyku wcale nie odczuła jak czegoś złego. Nie odsunęła się od niego, wracając wzrokiem do jego twarzy.
    - Tego nie możesz być pewien - stwierdziła. - Nie siedzisz mi w głowie - dodała z uśmiechem, po czym westchnęła cicho. - Ale jeśli nie chcesz to nie musisz mówić - dodała z niechęcią. No przecież miał wybór a ona nie zamierzała mu go odbierać.

    Gabi

    OdpowiedzUsuń
  145. - Emocje są dobre, dzięki nim możemy odczuwać życie - zauważyła. Czasem ich nie lubiła. Czasem nie chciała czuć tego wszystkiego. Pragnęła pozbyć się ich całkowicie. Czasem żałowała, że to wszystko jest takie skomplikowane... ale później dziękowała emocjom za to co jej przynoszą. Dzięki nim czuła się po prostu ludzka. Czuła, że żyje. Wiedziała, że nie jest pustą skorupą.
    - Bo seks to dodatek... - zauważyła, spuszczając wzrok bo znów poczuła iż się rumieni. - Podobno miły - dodała jeszcze ciszej. Temat seksu niezwykle ją krępował. Nigdy jeszcze nie miała okazji przeżyć tego wspaniałego uniesienia. Umilkła, gdy opowiadał jej o swoich przeżyciach. Drugą dłoń znów położyła na jego piersi, żeby poczuć bicie jego serca.
    - To musiało być straszne - zauważyła. - Musiałeś być mocno zdezorientowany... pewnie się bałeś - spojrzała mu w oczy. Mimo, że sam koncept piekła jakoś nie bardzo potrafiła zrozumieć to walkę o własne życie i o przetrwanie już tak. Zacisnęła delikatnie wargi. - Nie rozumiem... ten seks, który doprowadził cię do utraty życia... nie mógł być przyjemny - skomentowała i aż wzdrygnęła się na to co przyniosła jej wyobraźnia. - Dlaczego więc tego nie przerwałeś? - zapytała go, nie mogąc tego pojąć.

    Gabi

    OdpowiedzUsuń
  146. - To nie takie proste - odparła na jego zapewnienie co do etykiety. - Nie wiem czy potrafię się tego pozbyć - przyznała spuszczając wzrok i wbijając go w swoje stopy. - Żyję tylko po to żeby wyjść za mąż - mruknęła nieco ciszej i odetchnęła głęboko, po czym uniosła na niego spojrzenie i uśmiechnęła się do niego szeroko. - Taki już los pustych, wysoko postawionych panienek - zauważyła pół żartem pół serio, po czym wzruszyła ramionami. Zaraz też poczuła łzy napływające jej do oczu, ale nie ze względu na swój los, tylko w reakcji na jego słowa. O tym jak się bał, jak był sam przeciwko całemu światu. A mimo to poradził sobie. W przypływie chwili wspięła się na palce i pocałowała go w policzek.
    - Jesteś niezwykle silną osobą - szepnęła i zaraz pokręciła głową. - I wcale nie chodzi mi o fizyczną siłę... - dodała jeszcze, ale kiedy przesunął jej dłoń na drugą pierś i wyczuła pod nią kolejne, bijące mocno serce, odruchowo odsunęła się od niego zabierając obie ręce.
    - Jak to możliwe? - zapytała go, nie do końca przerażona. Bardziej zaskoczona i zaintrygowana tym faktem. - Ile one krwi ci muszą pompować... musisz jej mieć dwa razy tyle co przeciętny człowiek - skomentowała.

    Gabi

    OdpowiedzUsuń
  147. Odruchowo chciała pokręcić głową. Czy naprawdę wybrała swoją ścieżkę? Mogła już tak o tym mówić? W końcu ciągle musiała się ukrywać, nie była bezpieczna wśród ludzi. Czy można więc mówić o wielkim wyborze? Zacisnęła delikatnie wargi. Mimo to czuła, że powoli coś się w niej zmienia. Zaśmiała się cicho, gdy znów wspomniał o pejczu i pogroziła mu palcem przed oczyma.
    - Tylko sobie teraz nie myśl, że będę się nim biczowała - rzuciła krótko i twardo. - Co to, to nie - dodała jeszcze, co by za dużo sobie nie wyobrażał. Zerknęła na jego dłoń i pozwoliła mu na ten dotyk. Wcześniej nie zwróciła na to większej uwagi, ale teraz faktycznie wyczuła tę podwyższoną temperaturę. Kciukiem przesunęła po jego małym palcu i zerknęła na twarz mężczyzny. Rumienił się? To dopiero wydało się jej niespotykane, ale nie skomentowała tego w żaden sposób, żeby przypadkiem mocniej go nie speszyć. Zastanawiała się co powinna teraz zrobić, co powiedzieć. Ostatecznie zdecydowała się po prostu go przytulić. Zrobiła krok w jego stronę i objęła go swoimi ramionami.
    - A skoro o jedzeniu mowa... - zerknęła na pozostałe kanapki. - To częstuj się, bo żeby wytrzymać ze mną 24 godziny... będą ci potrzebne wszystkie pokłady twej energii - zapewniła go nieco weselej. - Już nie jesteś sam, wiesz?

    Gabi

    OdpowiedzUsuń
  148. - Kiedy? - zapytała go mrużąc lekko oczy, nie komentując jego wyraźnego zainteresowania. Może po prostu mężczyźni tak mieli, jeśli ktoś okazywał im czułość? Tego nie wiedziała. W końcu do tej pory tak naprawdę z żadnym nie rozmawiała swobodnie. Jeśli już to tylko o sprawach politycznych i zwykle w otoczeniu służby czy innych gości bankietu. Nigdy nie miała okazji znaleźć się w takiej sytuacji.
    - Przecież wyraźnie widziałam, że dopiero co się budzisz i od razu wszedłeś w tryb treningu - zauważyła, a kiedy ją pogłaskał uśmiechnęła się do niego szerzej. To było całkiem przyjemne. Po raz pierwszy od dawna poczuła coś jeszcze. Przywiązanie? Nie, nie była pewna... ale to było bardzo miłe uczucie. Zarumieniła się dopiero na tego delikatnego buziaka, ale jeszcze chwilę trwała w jego ramionach, zanim ostatecznie odsunęła się i usiadła na swoim miejscu, sięgając po tę nieszczęsną kanapkę, której dokończyć nie mogła.
    - Rozumiem, że moje potrawy mogą wydawać się wadliwej jakości, ale przecież cię nie planuję cię zamordować - zauważyła jeszcze trochę kąśliwie. Tak, uczyła się i kąśliwości.

    Gabi

    OdpowiedzUsuń
  149. - Chrapię? - spojrzała na niego wyraźnie zdziwiona tym odkryciem. Naburmuszyła się na chwilę i milcząc jadła dalej. Dopiero kiedy skończyła pierwszą kanapkę znów na niego spojrzała. - Dobry żart - skomentowała w końcu, dochodząc do wniosku że na pewno tego nie robi, albo po prostu była tak zmęczona, że chrapanie samo weszło. Przycisnęła dłonie do swych policzków. Ugh, jak on to robił że ciągle się przy nim zawstydzała. Kiedy jednak skomentował te jej kuchenne rewolucje to wstała i podała mu kanapkę.
    - Sam oceń - poradziła i zmarszczyła lekko swój nos. - Nie są złe... te twoje buziaki - dodała mimochodem. - Jakby były to... - zastanowiła się. Jednak jeszcze długa droga przed nią zanim dokładnie nauczy się kąśliwości czy sarkazmu. - ...no powiedziałabym ci o tym - burknęła nie mogąc znaleźć w głowie niczego innego. - Poza tym... - zawiesiła głos znów lustrując go od góry do dołu. - Sam stwierdziłeś, że kobiety nie lubią seksu na pierwszym spotkaniu. A ja... - zacisnęła mocno wargi. - Wiesz nigdy... jesteś pierwszym facetem z którym przebywam sam na sam - wypaliła cała czerwona na twarzy. - Jeny... jesteś strasznym paskudem. Zmuszasz mnie do mówienia tego wszystkiego - bąknęła ruszając wprost do jego namiotu aby tam się schować.

    Gabi

    OdpowiedzUsuń
  150. Miała wrażenie, że on doskonale się bawił tak ją zawstydzając. Świetną rozrywkę sobie znalazł. Nie odpowiedziała już mu, a wino tylko obrzuciła spojrzeniem i usiadła tyłem do wyjścia. Była na siebie zła. Zła, że tak łatwo można było ją zawstydzić. Nic na to nie mogła poradzić. Znów zerknęła na wino, bo faktycznie kusiło ją, żeby się napić i może wówczas jeszcze mu przygadać. Tylko... miałaby je pić tak prosto z butelki? Postukała palcami o ziemię i jednak złapała butelkę w dłonie, żeby odkorkować ją jednym ruchem. Upiła porządny łyk.
    Co za wstręciuch! Cieszyć się z jej emocji! Phi! Wredny paskud!
    Nie potrafiła znaleźć gorszych określeń na mężczyznę. Marudziła na niego w myślach, pociągając jeszcze jeden łyk alkoholu. Ten rozchodził się po jej organizmie łagodnie, wprawiając powoli w stan upojenia. Zwykle nie piła zbyt dużo. Ot kieliszek do obiadu. Nigdy się jeszcze nie upiła, ale teraz? Teraz pociągnęła jeszcze jeden łyk i poczuła dziwne ciepło rozchodzące się od jej stóp po policzki. Dotknęła ich i jeszcze bardziej rozzłościła. Wzięła ze sobą butelkę i wyszła z namiotu. Zlokalizowała go dość szybko, po czym podeszła do niego i wręczyła mu butelkę wina.
    - Zrobiłeś to specjalnie - fuknęła na niego. - Przez to jestem jeszcze bardziej czerwona - przykucnęła dociskając dłonie do policzków. - Nie będę ci mówiła, kiedy masz mnie całować - oświadczyła dalej będąc w kuckach. - Sam powinieneś się zorientować. Podobno... - wymamrotała beznadziejnie wstając i dźgając go palcem w pierś. - Jesteś takim doświadczonym seksualnie mężczyzną... to tymi powiedz kiedy jest czas. Ja... ja... - zacisnęła drżące wargi i znów wspięła się na palce żeby tym razem pocałować go wprost w usta. - Jesteś straszny wstręciuch! Cieszysz się z moich dziwnych emocji. - Paskudny paskud. Wredny, okropny... jeleń!

    Gabi

    OdpowiedzUsuń
  151. - Nie jestem grzeczną... - urwała, bo złączył ich usta w pocałunku. Tym razem dłuższym, ale równie delikatnym. Na dodatek zrobił to, kiedy była już pewna że bardziej czerwoną być nie mogła. Zabawne. Jednak można było. Nie uszło jej uwadze, że on sam był lekko zarumieniony. Kiedy się od niej odsunął, zarzuciła mu ramiona na szyję i po raz kolejny złączyła ich usta w pocałunku. Chciała smakować tych jego ust. Czuła coś dziwnego w swoim podbrzuszu. Coś ciepłego rozlewało się po nim i przyjemnie łaskotało. Nie rozumiała tego. Oderwała się od jego ust, gdy wreszcie zabrakło jej tchu.
    - Nie jestem grzeczną dziewczynką - dokończyła swoją myśl. - Ale ty... jeszcze mnie nie zabrałeś na schadzkę - zauważyła. - I nawet nie znasz mojego imienia... - dodała jeszcze, dalej się od niego nie odsuwając. - Skąd mam wiedzieć, że... uhm... - schowała głowę w zagłębienie jego szyi. - ...że traktujesz mnie poważnie?

    Gabi

    OdpowiedzUsuń
  152. Miała wrażenie, że mogłaby go całować cały czas. Podobało się jej to co z nią robił. Czuła jego język w swojej buzi. Próbowała dołączyć do tej dziwnej walki o dominację, ale nie potrafiła. Przez długi czas się nie poddawała, ale w końcu odpuściła. Mimo to czerpała z pocałunku dużą satysfakcję, ale kiedy usłyszała deklarację i poczuła jego rękę w pobliżu swojego krocza, trzepnęła go mocno dłonią. Nie, do tego nie mogła jeszcze dopuścić. Odepchnęła się od niego i popchnęła go nieco mocniej tak, by upadł na swoje pośladki.
    - W porządku. Pokażę ci - zdecydowała, klękając między jego nogami i dobierając się do jego spodni. Poczuła się niczym prawdziwa bezwstydnica. Wyswobodziła jego przyrodzenie z warstw ubrania i sapnęła zaskoczona jego rozmiarem i tym jaki twardy, a jednocześnie miękki był w dotyku. Dziwne doznanie. Spojrzała mu prosto w oczy, po czym uniosła na moment swoją bluzkę i górną część bielizny, aby mógł zobaczyć jej piersi. Niczym Helga z jego opowieści. Zaraz też zasłoniła się ponownie i dłonią objęła jego penisa. Metodą prób i błędów zaczęła poruszać nią w górę i w dół.
    - Nie będę kolejną w twojej kolekcji - oznajmiła, muskając raz za razem jego usta. - Gabriela - szepnęła mu w usta. - Powtórz - nakazała tak jak on wcześniej kazał jej powtarzać sekwencje ruchów. Była niezwykle czerwona na twarzy, a głos delikatnie jej drżał. Wkładała w tą akcję wszystko co miała, żeby pokazać jak "niegrzeczna" jest. - Gabriela - powtórzyła mu w usta. - Powtórz i zapamiętaj...

    Gabi xD

    OdpowiedzUsuń
  153. Posłała w jego stronę czuły uśmiech. Widziała w jego obliczu, że podoba mu się to co robiła, dlatego nie przestawała. Poruszała dłonią rytmicznie, raz po raz całując jego wargi, ale i poszła o krok dalej. Przesunęła się na jego szyję.
    - Miło mi cię poznać Imperiusie, księciu piekieł i władco demonów. To dla mnie zaszczyt - ścisnęła jego przyrodzenie mocniej i przyspieszyła ruch dłoni. - Mhm nie masz? - spojrzała mu prosto w oczy. - A ten trójkącik z heimurinką? Na pewno nie była twoją pierwszą - zauważyła, wyciągając to wszystko na wierzch. Wpiła się w jego usta zanim zdołał odpowiedzieć i chociaż to co robiła trochę kłóciło się z jej własną naturą, nie przestawała. Pragnęła poznać samą siebie, a ta bezwstydna strona... intrygowała.

    Gabi

    OdpowiedzUsuń
  154. - Tylko tyle ile sam mi powiesz, albo wywnioskuję z twojego zachowania - uśmiechnęła się do niego lekko i zacisnęła mocno usta tłumiąc jęk, kiedy przyssał się do jej piersi. Była pewna, że je zasłoniła, ale w ferworze tego wszystkiego musiały wyswobodzić się z ubrania. Trochę się tym zaniepokoiła, bo nie chciała iść tak daleko, ale teraz... przyspieszyła jeszcze ruchy dłonią.
    - A wnioski... nie zawsze mam trafne - szepnęła łapiąc jego brodę drugą dłonią i nakierowując ją na swoją. - Nie tam - pokręciła lekko głową. - Patrz na mnie, chcę widzieć te twoje niesamowite tęczówki i... - zagryzła kącik swoich warg. -...ten rumieniec na twarzy - musnęła ustami jego wargi i nos, a potem poszła o krok dalej i ucałowała nawet jego różki.

    Gabi

    OdpowiedzUsuń
  155. Jęknęła cicho. Nawet ta mała malinka, którą otrzymała w prezencie przyprawiła ją o przyjemne dreszcze. Omal nie przestała masować jego przyrodzenia, kiedy ten zaczął masować ją przez materiał spodni. Sapnęła zaskoczona i odrobinę pokręciła się pod jego dotykiem, uciekając przed nim. Nie wiedziała czy to co odczuwa jest dobre. W pewnym sensie takie się wydawały, ale z drugiej strony... Patrzyła w te jego oczy jak zahipnotyzowana. Szukała w nich potwierdzenia, że to wszystko co robi jest dobre, jest w porządku. Oddychała coraz szybciej.
    - Twoje rogi... dlaczego czasem ich nie ma? - zapytała, stosując się do jego polecenia. Miała do niego mówić, a w tej chwili to była jedyna rzecz, która przyszła jej do głowy. Oparła czoło o jego własne i polizała go po nosie, rumieniąc się przy tym jeszcze bardziej. Jego masaż sprawił, że zabrakło jej słów. Zagryzła mocno wargi czując nadchodzącą falę czegoś niezwykle przyjemnego. Jęk mimo wszystko wydobył się z niej, kiedy tylko doszła, tracąc przy tym równowagę i wpadając na niego nieco niezgrabnie.
    - Przepraszam - rzuciła nieźle zawstydzona tym wszystkim.

    Gabi

    OdpowiedzUsuń
  156. - Jak grzeszysz? - nie bardzo to rozumiała. Przymknęła oczy leżąc spokojnie na nim. Oddychała, najpierw urywanie, ale chwilę później już nieco łagodniej. - Czyli to co przed chwilą... to było złe, tak? - chciała wiedzieć czy dobrze to rozumie. Rany. Naprawdę zrobiła z siebie potworzycę. Schowała twarz w jego klatkę i zagryzła mocno wargi. Było jej tak bardzo wygodnie, przyjemnie do tego, ale przecież nie mogła sobie pozwolić na takie rzeczy. To nie przystoiło.
    - Przepraszam, zmusiłam cię do grzechu - uniosła na niego spojrzenie. - To się już więcej nie powtórzy - zapewniła go. - Już na pewno... - dodała, kiwając przy tym głową. - Mam... mam nadzieję, że mi wybaczysz i nie... no wiesz, dalej będziesz mnie uczył samoobrony - dodała, zbierając siły żeby z niego wstać. Skoro miało lunąć to musieli się schować. Jeszcze tego brakowało, żeby po grzechu zmył go deszcz. Wszystko przez nią. Była okropną kobietą.

    Gabi xD

    OdpowiedzUsuń
  157. Jakoś nie mogła tego wszystkiego w tej chwili przyswoić. Zamknęła więc buzię, przestając wymyślać niestworzone problemy tam gdzie ich nie było, ale kiedy zadał jej to jedno pytanie... nie wiedziała co odpowiedzieć. Uniosła się na nim, aby spojrzeć mu prosto w oczy.
    - Nie wiem - odparła zgodnie z prawdą. - Był dziwny... i taki jakiś lepki. Nie podobało mi się uczucie zaraz po nim... - przyznała zgodnie z prawdą. - Byłam, nie... jestem dalej... bezbronna - niechętnie uniosła się i zeszła z niego. Nie była pewna tego całego orgazmu ani zbliżenia. Niby było fajnie, ale po chwili jakoś zdecydowanie mniej. Zwróciła twarz do nieba, gdy tylko pierwsze krople deszczu zaczęły na nich spadać i wstała z miejsca.
    - Nie wiem jeszcze co o nim sądzę - dokończyła stojąc już i okręcając się w deszczu, by złapać jak najwięcej radości z tego stanu rzeczy. Może nawet zmyć z siebie nagromadzony pot. - A ty to co? Idź do namiotu, dzisiaj ja stoję na warcie - rzuciła wesoło. Zwłaszcza, że był jeszcze dzień i dość jasno. W każdej chwili mogła go obudzić.

    Gabi

    OdpowiedzUsuń
  158. Nie zrobiła, bo nie czuła takiej potrzeby, ale sam orgazm... nie była w stanie przypisać tego uczucia do odpowiedniej kategorii. Uśmiechnęła się tylko do niego i popędziła go ruchem ręki, żeby się schował. Sama przez chwilę cieszyła się deszczem, a potem usiadła na pieńku obok namiotu i odetchnęła głęboko. Burza nie przerażała jej doszczętnie, a kojący deszcz powoli zmywał z niej napięcie i inne uczucia, które do tej pory jej towarzyszyły. Do namiotu weszła, dopiero będąc przemoczoną do ostatniej nitki. Przysiadła przy swoich tobołkach i zaczęła szukać ubrań na przebranie. Zerknęła na Piusa, kiedy je wyciągnęła.
    - Zamknij oczy... a najlepiej to się odwróć - bardziej poprosiła niż mu poleciła. No przecież nie będzie się przebierać, gdy ten będzie bezczelnie na nią patrzył. - Parszywa pogoda - westchnęła, osuszając najpierw swoje włosy.

    Gabi

    OdpowiedzUsuń
  159. Haukkua zmierzała powoli w stronę domu. Argar okazał się dla niej bardzo ciekawym miejscem, zdobyła tu nawet cztery nowe pióra, trzy miała schowane w torbie przy boku, a jedno wsunięte za ucho. Jej gadzie łapy ostrożnie stąpały po ziemi, a uszy obracały się we wszystkie strony, nasłuchiwała czy droga na pewno jest bezpieczna. W pewnym jednak momencie uśmiechnęła się sama do siebie i nieco zamyśliła. Oczyma wyobraźni widziała już swoje nowe szkice, inspirowane świeżo poznanym fragmentem Mathyr. Zastanawiała się jakich nada kolorów swoim rysunkom i czego będzie musiała użyć by osiągnąć ten czy inny efekt. Samiczka zamyśliła się tak bardzo, że w pewnej chwili nie zauważyła, że schodzi nieco ze ścieżki i dopiero zapach krwi sprowadził ją na ziemię, przystanęła by powęszyć w powietrzu. Życie na bagnach nauczyło ją by nie marnować żadnej okazji, a skoro w okolicy mogło być jakieś truchło, to istniała nadzieja, że coś uda się z niego skubnąć. Wabiona zapachem ruszyła do jego źródła, a im była bliżej tym większą zachowywała ostrożność. Ostatecznie namierzyła, że zapach dociera zza szerokiego pnia drzewa, czuła też coś innego, ale wabiona głodem skupiła się na posoce. Przykucnęła by zakraść się do ewentualnej zdobyczy, podchodziła coraz bliżej i bliżej, w końcu wychyliła głowę zza pnia i znieruchomiała. Dojrzała sporych rozmiarów broń, broń splamiona była krwią i to właśnie ona zwabiła ją w to miejsce. Całe ciało samiczki zesztywniało. Z tego co zdążyła zauważyć, miecze nie poruszają się samoistnie, więc gdzieś niedaleko musiał być właściciel. Przestraszone przywarła do pnia plecami, rozejrzała się szukając ewentualnego zagrożenia. Zaczęła obchodzić pień oglądając otoczenie i gdy już miała uznać, że jest bezpiecznie i można wiać, poczuła jak jej gadzia łapa staje na coś dość miękkiego. Och nie... Czy ona właśnie kogoś nadepnęła? Strach ją sparaliżował.

    Hałka

    OdpowiedzUsuń
  160. Już miała go przeprosić, ale zrezygnowała z tego pomysłu. Teraz przynajmniej miała pewność, że jeśli tylko przyłapie go na patrzeniu to dostanie po łbie z własnej winy, a nie tylko dlatego, że dopiero co się przebudził i nie mógł wiedzieć co się dzieje w jego namiocie. Słuchała jego paplaniny wycierając się i powoli przebierając.
    - Z drugiej strony w lesie jest szansa, że szybciej spotkasz pomocną dłoń, która jednak cię wyratuje - zauważyła, kiedy tak paplał o tym gdzie lepiej umrzeć. - Śmierć przez utonięcie musi być straszna - dodała, wyobrażając sobie jak woda porywa, a ty walczysz o każdy oddech, walczysz żeby wypłynąć na powierzchnię, ale nie jesteś w stanie. Do tego nie wiadomo o co się obijesz po drodze. - Nie, to ja chyba wolałabym umierać w lesie... - kiwa głową, wsuwając na siebie czystą i suchą koszulę. Zapina każdy jej guzik, zanim przechodzi do dołu. Z tym jest nieco więcej problemu, ale i tu daje sobie radę. Następnie rozpuszcza włosy i przeczesuje je palcami, żeby spiąć je w wysokiego koka na głowie, po czym opada łagodnie w swój mały kącik namiotu, podkładając sobie własną torbę pod głowę.
    - A jak ty chciałbyś umrzeć, gdybyś miał możliwość wyboru? - pyta go jeszcze, patrząc wprost na uginający się pod naporem wody "sufit" ich namiotu.

    Gabi

    OdpowiedzUsuń
  161. - Heimurin - powtórzyła po nim. Kolejne miejsce, w którym jeszcze nie była. Właściwie w ogóle nie czuła się w dobrej pozycji do wypowiadaniu się o jakiejkolwiek krainie Mathyr. Zamknięta w Polszy dopiero teraz poznawała smak życia i wolności. Obróciła się na bok, żeby móc na niego spojrzeć.
    - Nie zdechniesz - odparła krótko. - Możesz co najwyżej umrzeć. Nie jesteś zwierzęciem - skarciła go odruchowo za ten dobór słów. Może niezbyt przemyślany, a może Pius właśnie w ten sposób sobie podświadomie umniejszał. - Dalej przystaję przy tym, że wolałabym umrzeć w tym lesie - uśmiechnęła się do niego delikatnie. - Ze starości? Hm... nie - pokręciła lekko głową. - No bo nie wiem w jakim stanie będę za te 60 może 70 lat. A jeśli będę się męczyła przykuta do łóżka i tylko czekała na śmierć? To straszna perspektywa - zauważyła cicho. - Chyba wolałabym szybką śmierć. Może przez odcięcie głowy? - zaproponowała. - Straszna, jasne, ale jeśli jest robiona dobrze... to nie powinna być aż tak bolesna. Chwila moment i cię nie ma...

    Gabi

    OdpowiedzUsuń
  162. - Dlaczego? - zapytała go, podwijając trochę swoje nogi dla własnej wygody. - Czemu nie mogłeś się odratować? - zainteresowała się. Owszem, strzał prosto w aortę to śmierć na miejscu, ale skoro miał takie doświadczenie, może mógłby coś na to poradzić. Nie wiedziała na czym polegała jego magia. Nie była też pewna czy wszystko dobrze rozumiała. Nie znała magii w czystej postaci. Tylko tę pochodzącą od kryształów. Nie była pewna o czym mówi.
    - No przecież właśnie dlatego... podróżuję - uśmiechnęła się do niego delikatnie. - Uczę się nowych rzeczy. Samoobrona, gotowanie... - zaczęła wyliczać. - Jeszcze wielu rzeczy nie umiem. Chcę się ich nauczyć, złapać swoje życie w moje własne ręce - dodała, nie będąc jednak pewna czy to w ogóle kiedyś jej się uda.

    Gabi

    OdpowiedzUsuń
  163. Zasłoniła mu usta dłonią, kiedy znów chciał powiedzieć, że "zdechł". Pokręciła przy tym głową z niedowierzaniem, chociaż po części go rozumiała. Starych nawyków ciężko było się oduczyć w jedną noc. Odsunęła więc dłoń chwilę później.
    - Nie zdechłeś - powtórzyła niczym mantrę. - Umarłeś - dodała, chcąc żeby to wybrzmiało dobitnie, a potem skinęła głową. - Nie bardzo to rozumiem - przyznała. - Tę całą magię - uśmiechnęła się lekko. - Przyjmuję, że istnieje, po prostu... to dla mnie bardzo dziwne - wyznała mu, a potem westchnęła ciężko.
    - Nie mogę pracować - odparła szczerze. - Nie oficjalnie... - zacisnęła mocno wargi. - Ale to skomplikowane... - mruknęła jeszcze, nie chcąc wdawać się w szczegóły. Niespecjalnie miała ochotę rozpowiadać na prawo i lewo, że "hej, jestem księżniczką Polszy i szukają mnie".
    - Kradzież jest nie dla mnie - pokręciła przecząco głową. - Ale mam jeszcze trochę funduszy... rzeczy do sprzedania - uśmiechnęła się do niego delikatnie. - Na... no wiesz... - obniżyła głos do szeptu. - Na czarnym rynku - dodała konspiracyjnie. - Zamierzam podróżować po Mathyr i może coś dla siebie znajdę - rzuciła wesoło.

    Gabi

    OdpowiedzUsuń
  164. - Przepraszam bardzo - dziewczyna zmrużyła niebezpiecznie oczy. - Robię tak od blisko pół roku i jakoś zawsze udaje się mi znaleźć i uzyskać dobrą sumę za swoje towary - skomentowała patrząc mu prosto w oczy. - Może i jestem nowa w tym wszystkim ale daję sobie radę - zapewniła go, prychając zaraz z niedowierzaniem. - Bo co? Panienka z dobrego domu nie poradzi sobie w dziczy? - bąknęła czując, że właśnie nadepnął jej na odcisk. Odnalazł tę strunę, którą starała się ukrywać do tej pory. - Phi, niedoczekanie twoje - obróciła się do niego plecami. - Możesz mi towarzyszyć w podróży, ale płacić za siebie będę ja - poinformowała go jeszcze dmuchając sobie w grzywkę. - I nie boję się burzy, ani piorunów... ta okolica ma wiele wyższych punktów, w który taki może trafić.

    Gabi xDDD

    OdpowiedzUsuń
  165. Mogła nadepnąć na wszystko, nawet jeżeli chodziło o żywą istotę, mogła przydepnąć rękę, nogę, brzuch, ale nie... Ona musiała zdepnąć twarz. Jej źrenice powiększyły się gwałtownie, uszy zaciągnęła w tył i skuliła się w pierwszym odruchu. Nawet kikut podkuliła bardziej pod siebie. Szybko opuściła głowę i przekręciła ją lekko na bok, gdy obcy spróbował tylko nawiązać kontakt wzrokowy. Nie chciała mu rzucać wyzwania. Słysząc jednak słowa zmarszczyła lekko czoło, zastrzygła uchem i odważyła się podnieść swoje czekoladowe oczy do jego twarzy. Przekręciła delikatnie głowę na bok. "Przyjemne"? Rozumiała to słowo, ale chyba się przesłyszała. Dzikie oczy nieznajomego mocno ją peszyły, starała się nie krzyżować z nim wzroku, co by nie wysłać złego sygnału. Mało tego, spaliła buraka, bo było jej po prostu wstyd. Taka gafa...

    Hałka

    OdpowiedzUsuń
  166. - Przeszłam już niewolę - powiedziała cicho. Wbrew pozorom wiedziała z czym to się je i starała się drugi raz do tego nie dopuścić. Zamknęła oczy, kiedy głośny grzmot wstrząsnął okolicą i odetchnęła głęboko. - Możesz mi wierzyć lub nie, ale potrafię o siebie zadbać. W lepszy lub gorszy sposób - dodała jeszcze przymykając oczy. Nakryła się jeszcze swoim płaszczem (rodem Jedi xD) i odetchnęła głęboko. - Jeszcze ci pokażę co potrafię - burknęła zanim odpłynęła w nieco niespokojny sen.

    Gabi

    OdpowiedzUsuń
  167. Gwałtownie usiadła słysząc te jego wywody. Niedbale spakowała swoje rzeczy do torby i zacisnęła na niej dłonie.
    - Owszem nie zareagowałabym - warknęła wstając z miejsca i narzucając na siebie płaszcz. Kaptur mocno naciągnęła na włosy. - Nie sądziłam, że muszę się tego obawiać - fuknęła. Może była naiwna, ale żeby aż tak? To nie mieściło się w jej głowie. - Poza głupią satysfakcją niczego byś tym nie ugrał. Aż tak lubisz skręcać ludziom karki?! - zapytała go pozwalając by deszcz znów zaczął ją moczyć, kiedy tak stała za nim i za tym jego chorym pojęciem samodyscypliny. - Pieniądze to nie wszystko. Myślałam, że kto jak kto, ale taki człowiek jak ty doskonale zdaje sobie z tego sprawę - wydusiła. - Owszem jest z nimi wygodnie i łatwiej - zgodziła się z nim zaraz, zanim zdołał wygłosić swoją kolejną tyradę. - Mam czelność uważać, że twoje metody są złe. Powiedziałam ci, że ja ich nie pochwalam, ale nie próbuję cię już namawiać do zmiany ich w stosunku do ciebie - skrzywiła się lekko, zabierając swoją torbę. - Wielkie dzięki za wpojenie małych podstaw - odetchnęła głęboko, starając się uspokoić. - Pójdę poszukać tych Łowców Nagród i oddać się w ich ręce, bo faktycznie... masz rację. Ten wielki i straszny świat nie jest dla takiej głupiej dziewczyny - prychnęła i ruszyła w stronę wioski. Dał jej wyraźnie do zrozumienia, że nie zamierzał z nią dłużej przebywać, a ona nie planowała aż tak się mu naprzykrzać. Nie po tym co przed chwilą powiedział. Niech no piorun trzaśnie tego jelenia!

    Gabi

    OdpowiedzUsuń
  168. Nie zdążyła się nawet obrócić. Pociągnął ją za kok i rzucił na drzewo. Zabrakło jej tchu, kiedy na nie wpadła. Była również przekonana, że coś gruchnęło, ale w obliczu trzaskających piorunów nie mogła mieć stuprocentowej pewności. Z jękiem opadła na kolana, a on już czekał, żeby wsunąć jej twarz w błoto. Na oślep odszukała swój sztylet i cięła go po ręce, a przynajmniej próbowała. Nie mogła za bardzo oddychać, czuła to cholerne poniżenie. I nic więcej. Nic więcej. Jego słowa odbijały się od niej, a ona ich nie rozumiała. O co mu znowu chodziło?! Był bardziej pokręcony od niej. Kiedy ją znowu podniósł, obrzuciła go nienawistnym spojrzeniem, dalej dzierżąc w dłoniach sztylet. Otarła twarz z płota i nabrała głęboko powietrza w płuca na tyle na ile była w stanie.
    - Myślę, że tam w tym twoim piekle kompletnie cię zniszczono! - wrzasnęła na niego dygocząc od złości. - Nie widzisz niczego poza siłą! - odsunęła się od niego o krok, trzymając nóż w gotowości. - Jesteś jak mój brat. Zaślepiony siłą, zaślepiony władzą jaką możesz posiadać! - dorzuciła do tego wszystkiego, opuszczając sztylet na ziemię, świadomie pozbywając się swojej broni. Podeszła wówczas do niego i popchnęła go na tyle mocno na ile mogła. Oczywiście bez żadnego efektu, ale nie o efekt jej chodziło. - Nie potrafisz zaakceptować, że ktoś może myśleć inaczej niż ty! Nie potrafisz odpuścić jak uważasz, że masz w czymś rację! A ten świat to nie tylko ogarnięte chęcią władzy i pieniądza istoty! To również te łagodne i przyjazne buzie, które nie wbiją ci sztyletu w plecy jeśli tylko się odwrócisz! - wargi jej lekko zadrżały, a ból żeber stawał się coraz bardziej dotkliwszy. - Sam powinieneś się obudzić, zanim stracisz szacunek do samego siebie - odsunęła się od niego, ale wciąż nie spuszczała z niego wzroku. Sięgnęła z powrotem po swój sztylet i torbę. - Nie zbliżaj się do mnie, Imperiusie - ostrzegła go. - Jest mi ciebie żal... - przytrzymała się pobliskiego drzewa, żeby nie upaść. - I jest mi przykro... gdy patrzę na to jak się niszczysz, a znam cię dopiero od 24 godzin - przypomniała mu. - Zostaw mnie w spokoju.

    Gabi

    OdpowiedzUsuń
  169. - Doprawdy? W życiu bym na to nie wpadła, gdybyś mi o tym nie powiedział! - sarknęła na ten jego pierwszy komentarz. Zrobiło jej się nawet przykro, że ten facet uważa ją za aż tak głupią. Nie odsunęła się przed policzkiem, bo najwyraźniej on nie potrafił niczego robić bez używania przemocy.
    - Oczywiście, bo pieprząc się z tobą wcale nie zaszłabym w ciążę i nie stałabym się krową rozpłodową - warknęła, zapominając na moment o swojej własnej etykiecie. - Och ale zapomniałabym, że pieprzenie wielkiego demona wojny to nie to samo co pieprzenie szlachcica co nie? Ta adrenalina, ta niepewność kiedy mu coś odbije i zacznie cię bić. Czysta przyjemność - fuknęła na niego. - Wyjaśnij mi coś, bo czegoś tu nie rozumiem - warknęła. - W którym momencie naginałam twoje prawo pod moje, hm? Jasne, próbowałam ci wyperswadować to diabelne i bezsensowne krzywdzenie samego siebie, ale odpuściłam - przypomniała mu chłodno. - Nie wiem, gdzie ty widzisz tą samowolkę. Do tej pory to ty próbujesz wszystkiego, żeby nagiąć moje zasady. I to jest oczywiście w porządku, co nie? Bo jesteś, wielkim i strasznym samcem! Wiesz co?! Mówisz, że jesteś Argarczykiem, a pod tym względem zachowujesz się dokładnie tak samo jak Mathyrscy panowie - zaczynała wątpić by strzępienie języka cokolwiek tu pomagało. - Masz w głębokim poważaniu to co myśli kobieta, chcesz jej narzucać wolę... - rzuciła dalej. - Jesteś śmieszny - skomentowała jeszcze i pokręciła lekko głową z niedowierzaniem. - Pewnie, walenie ci konia i seks to najważniejsze warianty twojego życia. Gdzie ja miałam głowę, kiedy myślałam, że mogę się czegoś od ciebie nauczyć - pokręciła głową z niedowierzaniem i znów nabrała głęboko powietrza w płuca, żeby je zaraz wypuścić. Skuliła się lekko przy ukłuciu bólu. Ech będzie musiała obejrzeć sobie te przeklęte żebra. - Mimo wszystko, mam nadzieję że znajdziesz coś co pozwoli ci żyć pełnią życia - dodała już nieco łagodniej. - Znajdziesz coś poza wielką siłę i seks.

    Gabi

    OdpowiedzUsuń
  170. Zaczynała kochać podróże. Terra była niesamowitym miejscem. Poznała tu małą goblinkę i pewnego gbura, który przy niej zmieniał się nie do poznania. Spędziła z nimi trzy dni w tym dwie noce śpiąc na sianie w domu małej Maryl. Uwielbiała tę dziewczynkę. Od początku wydała się jej taka pocieszna i z łatwością wywoływała uśmiech na twarzy. Nie chciała jednak nadwyrężać gościnności jej mamy, a i świat wzywał ją do dalszej podróży. Kierunek - Argar. Zamierzała odwiedzić tę prężnie rozwijającą się wioskę w najbliższej kolejności. Zanim jednak wyszła z Terry nadeszła noc. Zatrzymała się więc w pobliskiej karczmie. Wynajęła sobie mały pokoik na poddaszu i zamówiła jedzenie. Zamierzała jedynie zostać w pokoju i odpocząć przed dalszą podróżą, ale muzyka w karczmie przywiodła ją na dół. Uśmiech nie chciał jej zejść z twarzy, kiedy widziała bawiące się towarzystwo. Sama pozwoliła sobie na mały wybryk. Wbiła w tłum tańczących, dołączając do nich i głośno się przy tym zaśmiewając. Była już nieźle zziajana, kiedy jej uwagę przykuł konkurs odbywający się przy stoliku w najciemniejszym kącie karczmy. Głośne wiwaty i jęki zawodu były tym co sprawiło, że nogi same ją tam poniosły. Przystanęła gdzieś w tłumie wiwatujących i wspięła się na palce żeby zobaczyć o co chodzi. Pewien przerośnięty goblin właśnie pokonywał w piciu jakiegoś kotołaka. Kiedy ten drugi padł niemal nieprzytomny na stół, goblin zarechotał głośno i czknął.
    - Szósty! - oznajmił głośno chwiejąc się trochę na krześle. - Znajdzie się ktoś jeszcze?! Jedna złota moneta to stawka wejścia!
    Wśród wiwatujących przeszedł pomruk. Nikt nie chciał spróbować, a ona sama stwierdziła, że nic nie stoi na przeszkodzie. Podniosła więc dłoń w górę.
    - Ja! - oznajmiła głośno i wyraźnie przepychając się przez tłum.
    - Ty?! - goblin zmierzył ją krytycznym spojrzeniem. - Takie małe dziewczynki to ja zjadam na śniadanie. Już dawno powinnaś być w łóżku - zarechotał, a Gabi wydęła policzki.
    - A co? Boisz się, że pokona cię ta mała dziewczynka?! - rzuciła mu wyzwanie biorąc się pod boki. Goblin zmarszczył brwi i pokręcił lekko głową.
    - Siadaj! - warknął. - Nie będzie taryfy ulgowej! - dodał jeszcze i kazał jej polać. Gabi przyjęła ofertę, wyciągnęła złotą monetę ze swojego stanika i rzuciła ją na stół, a potem dzielnie chwyciła pierwszy kieliszek, wychylając go i obracając dnem do góry. Alkohol palił ją w gardle. Nie sądziła, że jest aż tak ostry, ale nie miała nic do stracenia.

    Gabi

    OdpowiedzUsuń
  171. Przy trzecim kieliszku zaczęła myśleć jak tu pić, żeby większość trunku spłynęło jej po szyi, a nie było przy tym aż tak podejrzane. Zaczynała wierzyć, że ma pewną manierę porywania się z motyką na księżyc. Niespodziewanie znajomy głos przyszedł jej z pomocą. Kiedy uniosła czwarty kieliszek do ust, wpatrując się w swojego przeciwnika z zadziornym uśmiechem na twarzy (bardziej udawanym niż prawdziwym), ten znajomy tembr głosu narobił zamieszania przy barze. Odwróciła wzrok w tamtą stronę jak wszyscy inni i westchnęła przeciągle. No jasne, że musiał odprawiać popisówkę. Bez niej nie byłby sobą. Wykorzystała jednak fakt, że nikt na nią nie patrzy i wylała zawartość kieliszka, aby ten pusty przystawić do ust i odstawić do góry dnem jak pozostałe.
    - Hej wielkoludzie... tu jestem - przypomniała goblinowi wskazując na swoje kieliszki. - Jeszcze nie skończyliśmy - uśmiechnęła się do niego promiennie, ale tego alkohol jakby się nie imał. Bezproblemowo wypił kolejny kieliszek, a potem jeszcze jeden i jeszcze jeden. Przy ósmym zaczęło się jej robić niedobrze, a przy dziewiątym wszystko widziała potrójnie. Do dziesiątego nie dotrwała.
    - Paaas - jęknęła musząc dać za wygraną. Wiwatów było co niemiara. Nawet ona kilka z nich dostała, za to że się nie poddawała. Ukłoniła się wszystkim wiwatującym i nawet wstała na stół, żeby wygłosić przemowę. - Wielkoludzie, chylę czoła przed twoją mocaaaaarną głową - czknęła chichocząc przy tym lekko. - Wygrana należy ci się z nawiązką - zeskoczyła ze stołu potykając się zaraz o własne nogi i ze śmiechem wylądowała na jednym z kibiców. - Ups, przepraszam - rzuciła lekko, a kiedy ten złapał ją mocniej za rękę i przyciągnął do siebie, drugą dłonią wyciągnęła sztylet i przyłożyła mu go do gardła. - Nie radzę... - mruknęła. Mężczyzna puścił ją dość szybko i Gabi odetchnęła, zaraz idąc lekkim zygzakiem do gbura siedzącego przy barze.
    - Imperiusie! - zarzuciła mu ramiona na szyję. - Śmierdzisz... - jęknęła wzdychając ciężko. - Dlaczego tak się tu rzucaaasz? - zapytała przeciągając ostatnie sylaby. - Śleedzisz mnie?

    Gabi

    OdpowiedzUsuń
  172. Odpuściła sobie przytulasy i zajęła wolne miejsce tuż obok niego przy barze.
    - Pachnę - zgodziła się z nim, po czym zaśmiała. - Spróbowałam swych sił z tamtym wielkoludem... i przegrałam - wyjaśniła mu swój stan, nawet nie wycierając się, bo to nie miało żadnego sensu. Potem zmyje z siebie ten cały alkohol. Wzruszyła ramionami na pytanie co ją tu sprowadza. - Zwiedzam okolicę - skomentowała. - Wiedziałeś jaka Terra jest piękna? - wyszczerzyła się do niego. - Te łąki, ten piękny targ na którym można wiele rzeczy kupić, woda, wodospadziki. No cudowna sprawa - uśmiechnęła się do niego, krytycznym wzrokiem obrzucając jego miecz. Westchnęła przeciągle. A jednak dalej walczył z potworami, jakby nie mógł sobie tego na chwilę odpuścić i po prostu żyć.
    - Phi to miała być obelga? - pokręciła głową z niedowierzaniem. - Gobliny są świetne. Wiadomo, w każdej rasie znajdzie się typ spod ciemnej gwiazdy, ale ci na których się natknęłam były super. Nawet wielkolud - zauważyła opierając głowę na lewej dłoni i obserwując go uważnie. Drugą dłonią pomachała do wspomnianego zielonego mężczyzny, a ten po prostu jej odmachał. - Powiedz... gburowatość to wspólna cecha Argarskich mężczyzn, czy to ja po prostu źle trafiam? - zainteresowała się, bo zaczynała ich o to podejrzewać. Przede wszystkim był Pius, ale zaraz po nim poznała Gava. Obaj mieli ze sobą tyle wspólnego co nic, poza wieczną gburowatością.
    - Ach to... - zerknęła na swoją podobiznę i przystawiła ją sobie do głowy, robiąc do tego komiczną minę. - W ogóle nie podobna - wzruszyła ramionami drąc plakat na kawałki. - Wiem o tym - stwierdziła nieco ciszej. - A myślisz, że niby dlaczego chciałam się uczyć samoobrony? - uniosła wysoko brew. Przecież głupia nie była. Przynajmniej nie na tym polu. Westchnęła ciężko. - No i masz mnie. Zabierzesz mnie z powrotem do tatusia? Taki jest plan? Pozwolisz im znów zamknąć mnie w tej złotej klatce... tym razem z dużo ciaśniejszymi kajdanami? - spojrzała na niego wymownie i zerknęła na barmana, gestem go przywołując. Znów sięgnęła do swojego stanika, wyciągając z niego ze trzy miedziaki. - Dwa duże kufle piwa - poprosiła uśmiechając się do niego szeroko. To nic, że z pewnością jutro to odchoruje. To nic, że już całkiem nieźle kręciło się w jej głowie. Jakoś ten cały plakat sprawił, że jeszcze przez chwilę chciała zażyć swej wolności.
    - Daj mi chociaż wypić ostatni kufel piwa - spojrzała Piusowi prosto w oczy i zamrugała przy tym zalotnie, posyłając mu delikatny uśmiech. Nieco pijacki uśmiech. - Wtedy dam się zakuć w kajdany, a ty do końca życia nie będziesz musiał pracować.

    Gabi

    OdpowiedzUsuń
  173. - Mówisz o sobie? - zapytała uśmiechając się do niego zadziornie. Procenty robiły swoje spuszczały bariery i dużo łatwiej było ćwiczyć dogryzanie drugiej osobie. - Nie zauważyłam czegoś takiego - przyznała. Ot spostrzeżenie na temat Argarskich mężczyzn, jeden i drugi byli po prostu gburowaci. Coś w ich sposobie bycia było podobnego.
    - Dziękuję - posłała w jego stronę delikatny uśmiech i stuknęła się z nim kuflami piwa, wypijając mały łyk swojego. Od razu zlizała ze swoich warg piankę, śmiejąc się pod nosem na widok jego wąsów. - Miło, że na mnie nie polujesz. Spójrzmy prawdzie w oczy. Nie miałabym z tobą szans. Nawet nie próbowałabym walczyć - przyznała, chociaż może gdyby udało jej się uśpić jego czujność mogłaby spróbować zwiać. Taka opcja była w jej opinii bardzo prawdopodobna, zważywszy na fakt, że nie wyobrażała sobie iż miałaby go zabić.
    - Wiesz za te dwieście lat złapałbyś kontrakt na kolejną uciekającą księżniczkę - rzuciła lekko, kiwając głową na wieść o dezerterach. - Patrząc po twoim stanie to nie mogła być dla ciebie zbyt trudna misja - zauważyła lekko, kiwając się w takt muzyki, a kiedy zaczęto przygrywać trochę szybszą zeskoczyła ze swojego stołka i złapała go za rękę.
    - Chodź - rzuciła do niego radośnie. - Szkoda życia żeby tak ponuro siedzieć. Zatańczmy - okręciła się wokół własnej osi i pociągnęła go jeszcze mocniej, chcąc wyciągnąć go na parkiet.

    Gabi

    OdpowiedzUsuń
  174. - Mnie też nie lubisz - zauważyła w odpowiedzi na komentarz o Perunie. Dalej miała żywo w pamięci to co zrobił z jej żebrami. Wciąż do końca się z tego nie wyleczyła. Głupi jeleń. - Cieszę się, że jego nie lubisz jeszcze bardziej - stwierdziła tylko. Zaśmiała się, kiedy zaczął deptać jej po palcach. Zaczęła uskakiwać przed jego dwoma lewymi nogami, ale po chwili spojrzała mu w oczy. To erotyczne zlizywanie pianki nie zrobiło na niej wrażenia, albo nawet nie zwróciła na to większej uwagi.
    - Czekaj, czekaj... ruszasz się jak ork w składzie porcelany - skomentowała śmiejąc się przy tym lekko. - Lewa noga do przodu i do tyłu i znowu - zaczęła go trochę instruować, samej dostosowując swój krok do jego tańca. - I nie patrz na nogi - złapała jego brodę i nakierowała jego głowę na swoje oczy. - Zaufaj mi - uśmiechnęła się lekko przejmując rolę faceta i prowadząc go w tańcu. Okręciła się przed nim kilkakrotnie zmuszając go do trochę innego rytmu przy tym. - Brawo. Zaczynasz łapać.

    Gabi

    OdpowiedzUsuń
  175. - Z mieczem łatwiej... - powtórzyła po nim. - No to wyobraź sobie, że jestem takim mieczem - poradziła uśmiechając się do niego szeroko. - A nasi przeciwnicy są tam - wskazała dłonią kierunek. - Dopadnij ich - rzuciła ze śmiechem na ustach. Ten jednak zniknął, gdy znów usłyszała o wywłoce.
    - Zaczynam się zastanawiać... czy ty mnie w ogóle trochę lubisz czy nienawidzisz hm? Bo w jednej chwili zamieniasz się z fajnego faceta w jakiegoś zdzira - odchrząknęła, pozwalając mu się przyciągnąć i nawet jego bliskość jej w tej chwili nie przeszkadzała. - Używasz taki sformułowań... - pokręciła lekko głową. - Że nie wiem czy próbujesz mnie obrazić czy siebie samego ośmieszyć? - błysnęła do niego zębami w zadziornym uśmiechem. - Noszę i czasem używam... głównie dla postrachu - wzruszyła ramionami.

    Gabi

    OdpowiedzUsuń
  176. Spięcie ciała odrobinę zmalało, gdy zobaczyła, że tajemniczy osobnik nie wykonuje żadnych gwałtownych ruchów. Mało tego, rozsunął poły koszuli i dojrzała wzory na jego ciele. Interesujące, wyglądały na dość trwałe, przynajmniej w porównaniu do tych jakie ona sama znała. Znaki były interesujące, ale rana bardziej skupiła jej uwagę. Postawiła uszy na sztorc, a zaraz rozłożyła na boki, zrobiła nawet mały kroczek w przód i rozchyliła usta, gdy nagle samiec strzelił palcami, a między nimi pojawiła się iskra. Oczy Puoli rozszerzyły się wyraźnie, a uszy ponownie ustawiła wysoko, przekręcając przy tym głowę w zaciekawieniu. Patrzyła tak na niego z wyraźnym zdezorientowaniem. Szycie szło mu całkiem sprawnie, ale na pewno pozycja nie była zbyt wygodna. Zrobiła kolejny krok w jego stronę i wyciągnęła łapę.
    - Ja pomoga... - zaproponowała ledwo słyszalnie. Chrząknęła czując suchość w gardle. - Pomoga - powtórzyła już trochę pewniej, patrząc mu ze spokojem w oczy. Nie była dobra w walce i uwalnianiu potrzebujących, ale na bagnach często łatała rannych.

    Hałka

    OdpowiedzUsuń
  177. Przełknęła ślinę, starając się zachować spokój, gdy taksował ją wąskimi źrenicami, czekała na reakcję, a słysząc zgodę sama delikatnie kiwnęła głową. Rozluźniła się wyraźnie i zbliżyła by złapać igłę i kontynuować szycie. Serce nadal dość intensywnie biło w jej piersi, ale powoli zwalniało tempa.
    - Ja widzieć i ... Nie chciała deptać, nie robić tak dzień w dzień, przykrować mi - powiedziała cicho, cały czas speszona tym specyficznym powitaniem. Zszywanie rany szło jej dość sprawnie. Zakodowała również te wszystkie ruchy mięśni, ale skupiła się na swoim zadaniu.

    Hałka

    OdpowiedzUsuń
  178. Sama lubiła spać na ziemi "jak kłoda" więc nie widziała tu winy białowłosego, ale fakt, że się nie gniewał przyjęła z ulgą o czym świadczyła mniej sztywna pozycja jej ciała. Położyła lekko uszy po sobie czując jego spięcie. Podobno nie czuł za bardzo bólu, a jednak ciało reagowało.
    - Coś źle? - zapytała podnosząc niepewnie wzrok do jego twarzy. Na małą lekcję życia przytaknęła mu głową, tak. Co prawda zwykle jej się takie zamyślenie nie zdarzało, ale najwyraźniej musiał być ten pierwszy raz.
    - Siivetanka... Ty Argaranek? Argarczyk? - poprawiła na zasłyszane miano. -Iskra w palcach - dodała, bo to właśnie przez tą sztuczkę uznała go za mieszkańca tej wyspy. Oderwała jedną rękę od jego ramienia i powtórzyła gest z rozgrzania igły. - Khh... - udała gest poparzenia. - Nie boli? - zapytała po czym wróciła do założenia ostatnich pętelek. Jakoś tak spotkanie z Ryu trochę bardziej pobudziło ciekawość samiczki co do tutejszej rasy.

    Hałka

    OdpowiedzUsuń
  179. - Mhm... dziwne masz te oznaki sympatki Jelonku - pokręciła głową z niedowierzaniem, zerkając na jego miecz i wracając spojrzeniem do jego oczu. - Jestem czujna, na tyle na ile mogę - zaśmiała się, kiedy nią okręcił we wspomnianym kierunku i zaraz wróciła w jego objęcia. - Oj Jelonku... - pokręciła lekko głową. - Swój interes zachowaj dla siebie - wspięła się na palce i ucałowała go w policzek, a potem przesunęła palcem po jego wargach i po szyi. - Jeszcze ci nie wybaczyłam połamanych żeber - rzuciła chłodniejszym tonem, teraz robiąc kolejną figurę z wyraźnym zadowoleniem. - A jednak to porównanie robi swoje - zaśmiała się lekko. - Wyluzowałeś.

    Gabi

    OdpowiedzUsuń
  180. - To twoja subiektywna opinia o tym czego potrzebowałam - odparła dość chłodno. Nawet jej nie znał, ani wtedy ani teraz. Nie wiedział jak długo ukrywała się przed rodzinką zanim przyszła do niego z pytaniem o nauki samoobrony. Nauki, której za dużo nie dostała. Ot kilka ruchów, które jednak dalej ćwiczyła. Codziennie, kilka minut, tak dla przypomnienia i utrwalenia.
    - To teraz posłuchasz mojej subiektywnej opinii - odparła, kiedy ją zablokował. I chociaż na początku było jej z tym dość niekomfortowo to dość szybko przeszła do porządku dziennego. Tańczyli w końcu, więc to było naturalne, że miejscami musiała dać mu się poprowadzić. Zwłaszcza, że teraz coraz lepiej mu szło. - Uderzyłeś mnie, bo sprzeciwiłam się twoim metodom. Coś tam wypaplałam, co ci się nie spodobało. W końcu ty i twoje musi być zawsze na wierzchu - zerknęła na niego z delikatnym uśmiechem na twarzy. - Nie panujesz nad tym i strasznie nie lubisz, kiedy ktoś ci się sprzeciwia. Stajesz się wtedy agresywny, Jelonku - rzuciła z przekąsem i przy kolejnym piruecie powirowała nieco dalej, żeby uwolnić się na moment od niego. Wskoczyła na wolny stół i spojrzała Piusowi prosto w oczy.
    - Przepraszam za mą śmiałość - rzuciła dość głośno tupiąc na stole dwa razy. - Chciałabym wam wszystkim coś zaśpiewać - dodała, obracając się na stole i uśmiechając do każdego. Zebrała przy tym kilka wiwatów, a muzycy skinęli delikatnie głowami. Obróciła się wówczas do Piusa. - To ze specjalną dedykacją dla ciebie, Jelonku - puściła mu buziaka w powietrzu i odetchnęła głęboko.
    - Miał na głowie rogi dwa, rozdawał kopniaki, liczył na drobniaki... Ten błagający wzrok. Chciałby uciec stąd. Biegł... A wszystko to, co miał to w kieszeni pyszny trunek i jeden kierunek by lecieć tam, gdzie ptak a śpiewał sobie tak... - zaczęła wcześniej intonując muzykom o co chodzi. Okręciła się kilka razy na stole i zeskoczyła z niego zaraz tanecznym krokiem podchodząc do Piusa. - Wszystko to, co mam... Wszystko to, co mam to ta nadzieja, że życie mnie poskleja. Dziś odchodzę sam... Dziś odchodzę sam, już nie zawrócę, to wszystko dziś porzucę. Ja się zarzekam, uciekam. Dość mam przeznaczenia. Po co zwlekać, czekać gdy się nic nie zmienia. Moja mama, mówiła... Ostatnia umiera nadzieja - dokończyła, znów znajdując się tuż obok niego.

    Gabi

    OdpowiedzUsuń
  181. Przytaknęła na słowa białowłosego, chyba znał się dość dobrze na opatrywaniu. Mathyrczyk i Argarczyk? Zastrzygła uchem.
    - Spadł z chmury indziej kiedy? - zainteresowała się. Nigdy wcześniej nie słyszała o takim przypadku. Jedynie w legendach... Istoty ognistego pochodzenia... Iskry pasowały, ale cała reszta nie bardzo. Drgnęła na to pstryknięcie i spięła się widząc kulę w jego dłoni. Zastygła trzymając igłę sztywno, a słowa jakie w tej chwili wymawiał brzmiały jak "ble, ble, ble". Dopiero po chwili coś bardziej wyraźnego dotarło do jej uszu. Chyba jednak nie zamierzał jej palić...
    - Hm? - mruknęła pytająco, zerkając na torbę, jednak nadal trzymała igłę w powietrzu. Znowu przytaknęła głową.
    - Ja patrzeć co tu insze rośnie, Haukkua nigdy tu nie być wczesna - szepnęła, kuląc lekko uszy.

    Hałka

    OdpowiedzUsuń
  182. Uczucie mrowienia w głowie nie było zbyt przyjemne. Skrzywiła się przy tym, starając się w jakiś sposób przed tym bronić. Próbowała krzyczeć na niego mentalnie, żeby wyrzucić go ze swojej głowy, ale przestała przy pierwszym obrazie. Zamrugała z niezrozumieniem, ale to powoli przeradzało się w zrozumienie. Z każdym obrazem, coraz to straszniejszym. Nie wiedziała jakim cudem do tej pory nie pękło mu serce z tego wszystkiego. Oczy napełniły się jej łzami i kiedy obrazy zniknęły, ona tylko stała wpatrując się w niego pełnymi łez oczyma. Wspięła się na palce, żeby położyć mu obie dłonie na policzkach i lekko je ściskając.
    - Dlaczego skupiasz się na tym co złe? - zapytała go. - Czemu nie pokażesz mi tych dobrych wspomnień? Na pewno jakieś masz - zamrugała szybko kilkakrotnie, pozwalając paru łzom popłynąć po policzkach, ale wciąż twardo wpatrywała się w te jego oczy. - Wybacz, ale te wszystkie okropności... nikt nie powinien ich przeżyć - pogłaskała go lekko po policzku. - Ale one nie usprawiedliwiają twoich obecnych czynów - dodała cicho. - Tego, że uhm no mam wrażenie, że każdego próbujesz do siebie zdystansować - wyjaśniła o co jej chodzi. - Musimy popracować nad tymi dobrymi wspomnieniami - uśmiechnęła się do niego delikatnie.

    Gabi

    OdpowiedzUsuń
  183. - Przestań mi wylatywać z oczywistymi oczywistościami - odparła patrząc mu prosto w oczy. - Nie prosiłam cię o taką lekcję, nie dawaj mi lekcji których nie chcę - dodała zaraz. - Bo ja dobrze wiem, że każdy ma w sobie przeszłość. Trudną lub trudniejszą. Na dodatek, żadnej nie powinno się ze sobą porównywać, bo to wszystko zależy od człowieka, który ją przeżył - dorzuciła, patrząc teraz na niego dość surowo. - Nie rób ze mnie małej dziewczynki, która o niczym nie ma pojęcia - poprosiła go. - Bo to... zaczyna mnie już denerwować - skomentowała. - A próbowałeś? Nawiązać taką relację? - zapytała go spokojnie, klepiąc go zaraz w rękę, która zbyt mocno zaczęła się spoufalać. - Bo żeby taka relacja powstała potrzebne są dwie strony, Jelonku - uśmiechnęła się do niego lekko. - Chętnie zostanę twoją przyjaciółką - dorzuciła jeszcze. - Jeśli masz ochotę spróbować pielęgnować długotrwałą relację...

    Gabi

    OdpowiedzUsuń
  184. - Nie nauczysz, nie pod tym względem. Akurat takie rzeczy sama dobrze wiem... i każda wrażliwa istota wie - wymamrotała, a kiedy ją puścił uniosła lekko brew i wzięła się pod boki. - I to jest właśnie ta twoja chęć nawiązywania nowych, trwałych relacji? I ty się dziwisz, że żadna ci nie przetrwała? Ależ z ciebie niemożliwy Jelonek! - wywróciła oczyma. - W porządku - mruknęła tylko. - Tobie również, miłego zwiedzania... - odprowadziła go wzrokiem, żeby zaraz podejść do muzyków i zapytać o konkretny utwór. Kiedy rozbrzmiał siedziała obok nich kołysząc się w rytm piosenki.

    Gabi

    OdpowiedzUsuń
  185. To co mówił brzmiało dla niej dość abstrakcyjnie, ale było bardzo ciekawe, co zdradzały oczy samiczki. Czując jak zabiera igłę speszyła się i spuściła wzrok, kładąc po sobie uszy. Chyba jednak średnio sobie poradziła. Przekręciła jednak głowę, gdy zaczął wymieniać zioła z nazwy, wyciągnęła kilka listków z torby i pokazała mu. - To to? Jakie? Które? - zagadnęła. Fakt ich przydatności była w stanie sama określić, ale nazw kompletnie nie znała, a te brzmiały dość dziwnie, miały dużo dziwnych sylab. Dziwniejsze jednak okazało się dla niej to intrygujące określenie. Baba wodna? Zastrzygła uchem i szybciej zamrugała oczyma. Nie miała pojęcia czym mężczyzna się sugerował, ale Haukkua zdecydowanie nie czuła się wodną istotą.
    - Umie się chowa... - przyznała cicho i przekręciła głowę na drugą stronę. - Czo baba wodna? Ja nie rozumie... - dodała, nastawiając ucho w jego stronę.

    Hałka

    OdpowiedzUsuń
  186. Haukkua ponownie zamrugała oczyma. Chyba jednak nie rozumiała. Znała znaczenie tych słów, ale dlaczego było skierowane akurat do niej?
    - Ja nie wodna... - szepnęła cicho. Jasne, zamieszkiwała bagna, ale istoty wodne raczej kojarzyły jej się nieco inaczej.
    Spięła się na ten szeroki uśmiech i zrobiła dwa kroki w tył, przełknęła nawet głośno ślinę, zaciskając łapę na uchwycie swojego worka, przerzuconego przez ramię.
    - Już... już wdzięczył. Może znowu raz powiedzieć co za zioła. Haukkua lepiej teraz pamięta. Nie zgubi - pokręciła głową. - Już tu idła - dodała, po czym znowu przełknęła ślinę. Jej uszy cały czas zwrócone były w tył, ciasno przylegały do głowy.

    Hałka

    OdpowiedzUsuń
  187. Spojrzała na niego z zainteresowaniem, a gdy zaczął się rozglądać, zrobiła to samo, zwykły impuls, którego szybko pożałowała. Iskry przy palcach niby były już znajome, a jednak gest wywołał u niej wyraźne drgnięcie. Samiczka cofnęła się tak gwałtownie, że zahaczyła o korzeń i padła w tył.
    - Nie robi tak! - pisnęła, czując jak serce wali jej w klatce piersiowej i zaczęła odsuwać się, tyłem sunąć po ziemi, aż nie trafiła na pień drzewa. Wcisnęła się w przeszkodę i skuliła, z wyraźnym strachem obserwując dwa tajemnicze byty, wyszczerzyła nawet zęby w ich stronę, syknęła ostrzegawczo, ale ciało mimo wszystko drżało wyraźnie. Nawet nie zakodowała propozycji odpoczynku.

    Hałka

    OdpowiedzUsuń
  188. Skulona pokazywała zęby tak długo, aż byty nie zniknęły, a rejestrując o co mężczyzna zapytał lekko zmarszczyła brwi.
    - Dymy nad głowa... Jak oka Twoja... - szepnęła niepewnie zerkając na wyciągniętą rękę. Rumieniec pojawił się na jej buzi, gdy wspomniał o potknięciu.
    - Ja nie... Ja trożna, tylko nie dziś... - speszyła się wyraźnie, uciekając wzrokiem w bok i wciąż kładąc po sobie uszy. Ostatecznie jednak, nie czując zagrożenie skorzystała z pomocy by zaraz po wstaniu otrzepać nerwowo ciuchy. Pokręciła głową.
    - Nie spać, Haukkua iść po ciemno też, zna droga, droga się nie boi - przyznała, bo akurat wzrok w ciemnościach miała świetny, a szczerze, ostatnie dni, wraz z dzisiejszym dostarczyły jej tyle wrażeń, że chciała być już jak najszybciej w swoim spokojnym domu.

    Hałka

    OdpowiedzUsuń
  189. Wiedziała. Przeczuwała, że właśnie to się stanie, kiedy spróbuje pomaczać swoje palce w czymś karygodnie złym. Czuła po kościach. Głos w jej głowie wyraźnie jej o tym przypominał, ale nie! Postanowiła złamać swoje ideały dla jednego, głupiego kielicha. Bardzo kosztownego kielicha. Spróbowała swych sił w zleceniu, ale trafiła fatalnie. Co robić, kiedy zlecenie ignoruje takie niuanse jak:
    a) ogr jest poszukiwanym numer jeden pod względem morderstw na dzieciach;
    b) jego świta to zbiór samych, przebrzydłych zbirów
    c) kielich jest podpuchą...
    Każdy głupi wiedziałby, że należy wcześniej wybadać sprawę, ale Gabriela wspaniałomyślnie postanowiła wyłączyć myślenie, a sprawką tego był sam zleceniodawca. Mężczyzna wypłakał się w jej rękaw, płakał tak rzewnie, że dziewczynie serce się krajało. Postanowiła nie zwlekać i od razu ruszyła po kielich (rzekomą pamiątkę po rodzicach zleceniodawcy). I co? I nico. Wpadła jak śliwka w kompot.
    Co prawda pod osłoną nocy zdołała wedrzeć się do ich obozu i nawet chwyciła kielich, ale na tym jej szczęście się skończyło. Teraz stała na palcach, wyciągnięta niczym struna, przywiązana do drewnianego pala, a świta zamożnego ogra okładała ją batami. Raz po raz. Jakiś czas temu przestała krzyczeć, bo zdarła już sobie gardło. Łzy też powoli przestawały płynąć, bo zwyczajnie zaczynało jej ich brakować. Nadgarstki były obtarte konkretnie, a ramion przestawała czuć.
    - Kto cię tu zesłał, dziewczynko? - jeden z ogrów zbliżył swą ogromną twarz do niej i złapał ją za pierś, ściskając mocno. Gabi syknęła z bólu, przegryzając sobie przy tym wargę i splunęła mu w twarz.
    - Nie udawaj, że nie wiesz - fuknęła na niego. - Jeszcze chwilę temu... - urwała żeby nabrać kilka głębokich oddechów. - ...dałeś mu nagrodę... - jęknęła bo kolejny z jej oprawców zaczął bawić się liną i nagle straciła grunt pod nogami. Zawisła niczym lalka. No pięknie. W życiu się nie wykaraska. Dobrze, że chociaż te ostatnie miesiące miała całkiem przyjemne.

    Gabi

    OdpowiedzUsuń
  190. Ogg z ociąganiem wyszedł ze swojej kryjówki i podżerając przy okazji udko żabodzika ruszył w stronę ogniska, nawet nie zaszczycając Gabi żadnym spojrzeniem. Wcale jej to nie przeszkadzało, gdyż walczyła w tym czasie z obolałymi ramionami. Próbowała ułożyć się w taki sposób aby dać im trochę odpocząć. Nawet wykombinowała podpórkę na stopy, próbując oprzeć je o pal i mięśniami brzucha popracować do tego. Głos Piusa sprawił, że wywróciła oczyma. No pewnie, że akurat on musiał się tu nawinąć. No i jeszcze ta nagroda? Zerknęła w jego stronę, ale nie odezwała się ani trochę.
    - Potargować mówisz... - Ogg usiadł przy ognisku i obrzucił Piusa krótkim spojrzeniem. - A cóż takiego możesz mi zaproponować plugawy Argarczyku? - zapytał go chłodno.

    Gabi

    OdpowiedzUsuń
  191. Ri przemierzała właśnie lasy Lerodasu w poszukiwaniu dość specyficznych grzybów. Rosły one jedynie na zamierających pniach drzew, ale miały sporo zastosowań w medycynie. Dostała zadanie zdobycia ich na kolejne nauki z Wanem, a ten akurat dziś miał czas by zająć się córeczką goblinki, więc zielonoskóra nie zamierzała czekać na lepszy moment.
    Miała już kilka znalezionych sztuk w swoim płóciennym woreczku, jednak zamierzała uzbierać ich znacznie więcej, chociażby i po to by utrzeć nosa Acairowi. Już ona mu pokaże co to znaczy mieć dobry nos! Dumnie szła przed siebie, od czasu do czasu wskakując na mijane pniaki i lawirując między gałęziami w swoich poszukiwaniach. W pełni dogadała się już ze swoim ogonem, a ten znacznie ułatwiał sprawną wspinaczkę, więc i o upadki było ciężej. Właśnie przeskakiwała z jednego drzewa na sąsiednie, gdy usłyszała znajomy hałas. Wycinka! Idealnie! Tam na pewno będzie sporo grzybów!
    - Może jeszcze porościaki! Tak jest! - rzuciła wesoło i zeskoczyła z drzewa, by ruszyć do źródła hałasu.
    - Nie! Stop! - krzyknęła widząc jegomościa zamachującego się nad pniem. - Humbaluki! - dopadła do pnia i objęła go mocno, tuląc do siebie i miziając korę policzkiem. Przymknęła przy tym odruchowo oczy, a kiedy je uchyliła zobaczyła znajomą posturę ciała.
    - Piusik? No cześć! - odkleiła się od pnia, by wskoczyć nań, prosto przed twarz jasnowłosego i pogrozić mu palcem. - No wiesz! Staranowałbyś humbaluki tym swoim ciupagiem! Kto jak kto, ale Pan medyczny, no, no - zacmokała, kręcąc przy tym głową.

    Grima

    OdpowiedzUsuń
  192. - Bystrzak! - z szerokim uśmiechem pomachała mu pod nosem koszyczkiem, zaraz jednak lekko wydęła usta. - A to niby dlaczego miałabym nie wybierać? - nie bardzo rozumiała. Przecież często spacerowała po tym lesie i to jeszcze za czadów mieszkania w Terrze.
    - Nawet drzewa mnie tu lubią, przeczytałam im wiele historii - dumnie przytaknęła sobie samej głową i zaraz pomachała mu palcem pod nosem.
    - No właśnie szukam chore, humbalaki sobie mieszkają na chorych, a ja takie potrzebuję - zaczęła przemierzać pień w poszukiwaniu wspomnianych grzybów, a na uwagę o trójaki zaśmiała się wesoło.
    - Ale jak ja właśnie takich też szukam - przyznała szczerząc się do niego i kucając, widząc pożądanego grzyba na ściętym pniu. - Ha! Widzisz, jeszcze sekunda, jeszcze chwila i byś go zmielił w pył - rzuciła, entuzjastycznie podrygując do wyimaginowanej melodii w swojej głowie i odrywając grzyba od pnia. Zadowolona pokazała mu swoją zdobycz.
    - Zacny okaz - udała poważny ton i znowu się zaśmiała. - Walwan tak gada, zabawny jest... - doskoczyła do Piusa by na jego oczach wrzucić zdobycz do koszyczka. - Acair zzielenieje z zazdrości, na pewno tyle grzybków nie znajdzie - dodała.

    Grima

    OdpowiedzUsuń
  193. Spojrzała na nożyk i po chwili złapała go, posyłając mężczyźnie szeroki, wdzięczny uśmiech.
    - Możesz? - postawiła uszy na sztorc i jak gdyby nigdy nic wskoczyła Piusowi na plecy, oplatając mu ręce dookoła szyi oraz hacząc nogi o jego biodra. - No jasne! Pokaż mi, proszę! - nadal trzymała nożyk w ręce, więc jasnowłosy miał ostrze blisko twarzy. - Pokaż, pokaż! - skandowała i podskoczyła na nim jednorazowo, zaraz jednak zastrzygła uchem zerkając na tył głowy znajomego w wyraźnym zamyśleniu.
    - Coś tak zesztywniał? Powiedziałam coś nie tak? - zagadnęła, wyczuwając lekkie napięcie jego ciała.

    Grima

    OdpowiedzUsuń
  194. - Ups... - zaśmiała się nerwowo, słysząc syknięcie i zauważając swój błąd, złapała się mocniej jedną ręką, a drugą schowała nożyk w boczną kieszonkę spodni po czym wróciła zadowolona do swojej poprzedniej pozycji. Chwyt przy łydce jej nie przeszkadzał, chociaż odrobinę utrudniał lekkie wymachiwanie, przez co wolna noga goblinki gibała się nieco mocniej. Zachichotała na pytanie o wskakiwanie.
    - Jak są wysocy to tak, lubię plecki - przyznała bez zahamowań i zaraz pokręciła łepetyną. - Jesteś za dobrze zbudowany bym mogła Cię tak łatwo połamać, no co Ty Piusie... Podobno anatomia Ci nie obca, a chyba jednak trochę obca - rzuciła rozbawiona i wychyliła się nieco bardziej zza jego pleców, co by lepiej zobaczyć fajkę.
    - O! Wan też ma swoją! - zauważyła pogodnie, ale zaraz zakręciła nosem i kichnęła. - Palisz krew? - zapytała z grymasem na pysku, a na pytanie o "co tam" wypuściła głośniej powietrze i oparła czoło o potylicę jasnowłosego.
    - Chyba muszę poszukać nowego domu... - przyznała. - Jest dobrze, ale przychodzą nie tacy goście, za dużo tam ruchu... - dodała, odganiając dym sprzed twarzy. - A Ty? Gdzieś się zatrzymałeś? U kogo pracujesz? Co tam? - wyrzuciła, przywracając na buzię lekki uśmiech.

    Grima

    OdpowiedzUsuń
  195. Zachichotała na tą gnomią kulkę.
    - A więc możesz się cieszyć i dziękować mym niesamowitym umiejętnością wskakiwania, bo najwyraźniej kolanko masz całe - odparła i zaraz znowu się roześmiała na to całe podskakiwanie.
    - Uu... Brzmi srogo - spoważniała na chwilę i wychyliła łeb przez jego ramię, co by spojrzeć w dół, do podbrzusza białowłosego. Odwróciła zaraz buzię do twarzy mężczyzny. - To po czym się regenerujesz skoro taki spokój i cisza? - zainteresowała się i zaraz kiwnęła głową. - Mhm, Walwik wspominał, że coś wlazło w drzewa, dobrze, że się tym zajmujesz - pochwaliła go ponownie wracając do wcześniejszej pozycji. Za duża chata? Zerknęła po nim pytająco, brzmiało to trochę jak zaproszenie, przynajmniej w kontekście jej wypowiedzi. Ri zacisnęła delikatnie wargi... Chciał czy nie, był Argarczykiem, jego obecność wcale by nie ułatwiła sytuacji. Westchnęła.
    - Nie mogę z Tobą zamieszkać - przyznała ciężko, nawet nie rejestrując, że rzekoma propozycja to tylko jej domysły.
    - Celibatu? - zastrzygła uchem. - Ale po co? Przecież lubisz seks... - dmuchnęła w dym, co by skierował się w stronę swojego właściciela. - Czy Ty mnie zaczepiasz? - zapytała z przekąsem w głosie.

    Grima

    OdpowiedzUsuń
  196. - Aaach... - zrozumiała i kiwnęła głową. - Czyli sobie odpoczywasz, no tak, to idealne miejsce - przyznała, jednak coś dalej ją intrygowało. - Tylko... Jak Ty ją palisz? Tą krew... - nie bardzo rozumiała, proces pozyskania cieczy do palenia mógł być przecież bardzo ciekawy. Tym razem była tak zamyślona, że nawet podrzucenie nie wywołało u niej salwy śmiechu, dopiero kolejne słowa sprowadziły ją na ziemię.
    - Mhm, dasz radę, a jak będzie Ci samotno i smutno to zawsze możesz kogoś zaprosić - zaproponowała z uśmiechem. Słysząc o spokoju kącik jej ust uniósł się delikatnie. Miło, że chociaż raz ich dialog nie urwie się tylko dlatego, że nie okazała mu takiego zainteresowania jakiego by Pius chciał.
    - Nie podobają Ci się leśne stworzenia? Nawet te golutkie driady i skąpo hasające Armonie? - nie ukrywała zaskoczenia. - Z drugiej strony, skoro uważasz, że ja jestem ładna to może wcale nie takie dziwne, że nikogo tu dla Ciebie nie ma... - pomyślała na głos. Na widok siedliska kruczych łapek podskoczyła energicznie i wyskoczyła z pleców Piusa, by pognać w stronę grzybów.
    - O super! Ile ich tu! Pięknie! Jak pięknie! - zadowolona odtańczyła jeden ze swoich energicznych pląsów i zakręciła się dookoła własnej osi, ostatecznie przytulając koszyk i ponownie doskakując do Piusa. Objęła go wdzięczna.
    - Dziękuję, dziękuję, dziękuję - uniosła głowę do jego oczu i posłała jeszcze jeden szeroki uśmiech by zaraz po tym susami pokonać odległość do siedliska grzybów. Wyciągnęła nożyk, który Pius jej podarował i tanecznym krokiem zaczęła zbierać to co było jej potrzebne.
    - Mhm, powiem Wanowi, może zrobimy tą nalewkę - posłała białowłosemu kolejny uśmiech. - Pijesz ją? Masz kłopoty ze spaniem? No i te grzybki... Pomagają zasnąć tylko w połączeniu z alkoholem? - zainteresowała się.

    Grima

    OdpowiedzUsuń
  197. No i wszystko stało się jasne, Ri spojrzała na Piusa swoimi dużymi oczyma.
    - Naumiesz mnie? Ten proces marynowania? - zapytała i zaśmiała się pogodnie, widząc jak wiele przyjemności mu daje taki drobiazg. Ponownie zaśmiała się na wspomnienie drzazg.
    - Przecież nie wszystkie są związane z drewnem, masz różne inne mięciutkie gatunki - zauważyła rozbawiona, ale na wieści o spaniu znowu spoważniała.
    - To co Ty tam masz takiego w tej głowie? - zapytała z nieco naburmuszoną miną. Biczowanie na sen? Doprawdy Pius był dość oryginalny. - To ja już wolę mizianie po głowie albo pleckach - przyznała, przytakując sobie głową. - Przyjemne zasypianie - dodała zerkając na jego tors i uśmiechając się pod nosem. Pewnie najchętniej w ogóle nie nosiłby ciuchów. Zbierała dalej grzyby, a gdy mężczyzna do niej dołączył posłała mu wdzięczny uśmiech.
    - Dziękuję - wyszczerzyła się. - Jeszcze kilka purchawek i wystarczy - dodała, podchodząc do wspomnianych grzybów. - Śmierdziele, już nie raz buchły mi w twarz! - poskarżyła się kucając nad kilkoma łebkami i ostrożnie zaczęła je zbierać.

    Grima

    OdpowiedzUsuń
  198. - Krwi, od grzybów mam Wana - uśmiechnęła się szeroko i zaraz przytaknęła głową. No tak, sam przecież mówił, że każdy ma swój gust. Czyli jednak rzeczywiście nie wszyscy mu się podobali. Już miała zrywać kolejną purchawkę, gdy Pius tak bezceremonialnie rzucił o tych wszystkich przykrościach, które go spotkały. Ri podniosła do niego wzrok... Jasne, przeszła też swoje, ale z tym co białowłosy opowiadał jej doświadczenia nie były konkurencją. Wstała z kucek i zbliżyła się by ponownie objąć Piusa, tym razem jednak dłużej przy nim została.
    - To bardzo przykre, że musiałeś to wszystko oglądać - przyznała. - Brzmi litościwie w porównaniu z tym co Ty oglądałeś... ścięcie mieczem to raczej szybka śmierć, bez męczarni... - dodała jeszcze i dopiero wtedy się odsunęła, a jasnowłosy oberwał od purchawy. Ri przetarła mu buzię swoją luźną koszulką i uśmiechnęła się kącikiem ust, a na wspominki wzruszyła ramionami.
    - Troszkę się u mnie zmieniło, ale jak chcesz to mogę Cię jeszcze raz okraść i uznać za zboka - posłała mu kolejny szeroki uśmiech. - Wyśmiewać chwilowo nie mam co... - dodała udając zmartwienie.

    Grima

    OdpowiedzUsuń
  199. Przekręciła głowę na bok.
    - Czyli... moczysz zioło w krwi i wkładasz do słoja by się w nim kisiło? - dopytała, bo to rzeczywiście brzmiało banalnie. Na wzmiankę o zjebaniu zaśmiała się delikatnie i posłała mu szerszy uśmiech.
    - Zjebany to chyba złe słowo, brzmi źle... - stwierdziła przytakując sobie głową i zaraz popukała się palcem po brodzie. - Mnie mówili, że szurnięta, woleli by takiego zabijaka jak Ty zamiast mnie - stwierdziła. - W Terze wcale byś nie był zjebany - stwierdziła pogodnie i zamyśliła się na chwilę, przygryzając przy tym końcówkę języka, wystawioną przy kąciku ust. - Hmm... Kuleczka! Dla mnie jesteś po prostu Pan Kuleczka! - zachichotała i klasnęła w dłonie radośnie. Był już Golasek, Chłopaczek, Fiołek, to może być i Kuleczka.
    Wstała na równe nogi, gdy wrzucił ostatniego grzyba po czym spojrzała po nim z szerokim uśmiechem, również mrużąc oczy.
    - Panie Kuleczko, a skąd pewność, że nie przytuliłam Cię tylko po to by mieć kontakt z Twoim nagim torsem? - zapytała i zachichotała pod nosem. - Może jestem subtelnym zbokiem? - poruszyła zabawnie brwiami, a na kolejne pytanie wzruszyła ramionami.
    - Muszę się kimś opiekować, a... - tu spojrzała po Piusie. - Hm... - spojrzała mu w oczy. - Może Ty mnie nauczysz? Muszę umieć się bronić, siebie i bliskich... Nie chcę walczyć, ale muszę umieć bronić - zaznaczyła w pełni poważna.

    Grima

    OdpowiedzUsuń

^