Tak się ostatnio porozpisywaliście, że zdecydowałem się na swoją próbę ognia. Przyznam szczerze, że jest ciężko cokolwiek dłuższego sklecić i jakość ma to taką nijaką, ale trudno. Od czegoś trzeba zacząć rozpisywanie się. Może później będzie lepiej.
KARTKA WYRWANA Z PRZESZŁOŚCI - ZAPISKI ACAIRA - CZĘŚĆ I
- Wstawaj, Acair, wstawaj! – Aila
potrząsała jego ramionami, jakby od jego pobudki miał zależeć los świata.
Ziewnął przeciągle podnosząc się na posłaniu i przecierając swe oczy dłońmi.
Zamruczał coś niewyraźnie, dopiero po dłuższej chwili wpatrując się w nadąsaną
twarz swojej starszej siostry.
- Dzień dobry – wymamrotał tylko.
- Dzień dobry? Ty to masz tupet –
fuknęła na niego. – Dochodzi południe. Już dawno powinieneś być na treningu –
zauważyła sucho, trzepiąc go ścierką przez łeb. Zwykle budziła go dużo
wcześniej, ale najwyraźniej dzisiaj był jednym z tych nielicznych dni wolnych,
a to oznaczało nic innego jak rocznicę śmierci ich rodziców. Zmarkotniał niemal
od razu i zwlókł się z łóżka bez zbędnego marudzenia, które pewnie wyprawiałby
każdego innego dnia.
- Co z tego? – westchnął ciężko,
przemywając twarz w zimnej wodzie. – I tak nie jestem tam mile widziany. Dobrze
wiesz, że nigdy nie będę wojownikiem czy poszukiwaczem. Nie nadaję się do tego –
zauważył jakoś tak od razu godząc się z taką myślą. Niespecjalnie miał ochotę
na walki czy narażanie swojego życia dla całego Fag Baile. Owszem kochał to
miejsce, a właściwie robił to dopóki jego rodzice chodzili po świecie – ale nie
czuł aż tak wielkiego przywiązania, by zaraz rzucać się w wir walki. Co to, to
nie.
- Czasami mam wrażenie, że do
niczego się nie nadajesz – westchnęła Aila, podając mu czerstwy chleb i czarkę
wody na śniadanie. Niespecjalna z niej była kucharka. – Zjedz i chociaż
postaraj się nie spóźnić na zajęcia z Mędrcem Kirkiem. Podobno jesteście blisko
wydobycia „nimh” z powietrza. To by było coś! Od razu spojrzeliby na nas innym
wzrokiem, gdyby ci się to udało… - szepnęła święcie o tym przekonana, bo
przecież najważniejsze to utrzymać renomę rodziny. Ta została nadszarpnięta
przez śmierć rodziców, a pozycja Aili (mimo tego, że stała się znakomitą
uzdrowicielką) nie wystarczała. Przynajmniej jej samej.
- Jasne – Acair przez chwilę
przeżuwał kawałek chleba, popijając go wodą. Nie było łatwo zjeść coś takiego.
Ledwie co przechodziło mu to przez gardło i tęsknił za śniadaniami ich matki. –
Pozycja ponad wszystko – zasalutował jej, bo co innego mógł zrobić. Miał
zaledwie 15 lat i na tę chwilę kompletnie zależał od swojej siostry. Kochał ją
ponad życie, choć czasem miał wrażenie, że ta najchętniej pozbyłaby się go przy
pierwszej lepszej okazji. – Nie spóźnię się – machnął jeszcze ręką na
dziewczynę, zanim Aila zdążyła otworzyć usta wytaczając kolejną burę przeciw
niemu.
>.<
Kiedy Mędrzec Kirk wybrał go na
swojego ucznia – rozpromieniała go duma, bo przecież ten był jednym z
najbardziej szanowanych w ich wiosce. Potrafił zdziałać cuda. Przedłużyć komuś
żywot, spowolnić przemianę w Liuhaira, czy wyleczyć największą zarazę. Był
uwielbiany przez wszystkich członków ich społeczności, a on sam go podziwiał. Został
wybrany spośród wielu chętnych i dołączył do Ervina oraz Nessy. Razem pracowali
tylko nad jednym. Nad wyodrębnieniem „nimh” z piasków pustyni. Każdego dnia to
samo zadanie i za każdym razem ta sama porażka. Jasne, poza tym mędrzec
pokazywał im proste do wykonania eliksiry, uczył jakich składników użyć i w
jakich proporcjach, aby uzyskać pożądany efekt. Pozwalał eksperymentować.
Acair to lubił. Tak, to była
chyba jedna z tych rzeczy, które faktycznie polubił. Tworzenie eliksirów na różne
schorzenia. Tych wspomagających wzrost roślin, pomagających oczyścić wodę lub
zwiększyć jej ilość, ale i tych dla zwykłej zabawy. Raz wytworzył taki na
porost włosów i omal nie przepłacił tego życiem. Jego obiektem badań został
Ervin, który potem przez tydzień zmagał się z wciąż odrastającymi włosami,
które mimo przycinania nie chciały się zatrzymać. Po tym zdarzeniu, Acair po
prostu udawał chorego przez kolejne dwa tygodnie. Ervin odpuścił, a Nessa
poklepała go przyjaźnie po plecach z wyraźną aprobatą. Nic dziwnego. To właśnie
Ervin był tym, który najbardziej wchodził Mędrcowi w cztery litery. Ten dzień
miał nie być wyjątkiem.
- Spóźniony – westchnął przeciągle
mędrzec widząc wchodzącego do środka Acaira. Chłopak mruknął szybkie
przeprosiny i stanął przy swoim stanowisku, zaraz otrzymując kuksańca w bok od
Ervina.
- Jak ci nie zależy to oddaj
swoje miejsce innym chętnym – rzucił chłodno chłopak, przekazując mu notatki z
obserwacji jakie do tej pory poczynili.
- Nessa? – rzucił tylko w
odpowiedzi, kompletnie ignorując przytyk. – Dalej chora? – zerknął na niego
unosząc lekko brew, a chłopak automatycznie przytaknął. Acair skinął głową w
odpowiedzi i wywrócił oczyma, pochylając się nad swoimi badaniami. Czuł, że
jest blisko przełomu. Bliżej niż chciałby kiedykolwiek przyznać w obecności
Ervina czy samego starego Kirka. Zwłaszcza po podsłuchaniu ich ostatniej
konwersacji.
Mędrzec wcale nie miał pokojowych
zamiarów. Chciał zagarnąć całą chwałę dla siebie i doprowadzić do przewrotu.
Dać nauczkę Polszy, ukarać ich za wygnanie. Problem w tym, że każdy plan
należało dopracować w najmniejszych szczegółach, a przecież oni nawet nie mieli
jeszcze tej całej „nimh”. Kirk potrzebował wspólnika. Pragnął przeprowadzić eksperyment
na mieszkańcach Fag Baile. Wymordować ich w pień. Nie pozostawić ani jednego, a
to się Acairowi nie podobało. Podzielił się tym wszystkim z Nessą i dziwnym
trafem dziewczyna zaczęła chorować. Może to i lepiej? Nie chciała mieć nic
wspólnego z tym całym bagnem… ale on nie potrafił tak się odciąć. Przecież to
było niczym czekanie na własną śmierć. Ciche przyzwolenie na okrucieństwo. Nie,
co jak co… ale na to oka nie potrafił przymknąć.
- Dobrze to wygląda – stanowczy głos
mędrca zjeżył wszystkie włosy na jego karku. Zatopiony we własnych myślach nie
spostrzegł, kiedy ten do niego podszedł. Nachylił się tuż nad jego ramieniem i
wyciągnął naczynie z jego dłoni. – Naprawdę dobrze – pochwalił go. – Spróbuj
dodać lionalich – zaproponował, poprawiając szkiełka na swym nosie, a Acair
pokręcił przecząco głową.
- Już próbowałem. Fiasko –
wyjaśnił krótko, pragnąc aby mężczyzna po prostu się od niego odczepił.
- Rozumiem, to może…
- Mistrzu! Chyba to mam! – zawołał
go nagle zniecierpliwiony Ervin, nie mogąc znieść myśli że to nie on znajduje
się w centrum uwagi. Mędrzec westchnął ciężkie i polecił Acairowi pracować
dalej, a sam udał się do drugiego ucznia, żeby wraz z nim zastanawiać się nad
kolejnymi krokami.
Acair tymczasem podgrzał mieszaninę,
z fascynacją obserwując jak ta zmienia barwę, a coś czego jeszcze nigdy nie
widział wyłania się wśród nich. To zaparło mu dech w piersiach. Czyżby
faktycznie tego dokonał? Czyżby po tysiącach prób się udało? To co czuł w tej
jednej chwili było nie do opisania. Nimh mieniła się kolorami tęczy, choć
podejrzewał, że po wystygnięciu będzie wyglądała zupełnie inaczej. Zerknął
przez ramię na pozostałych i wsypał część substancji do swojej własnej fiolki,
którą schował głęboko w kieszeni. Resztę podzielił na dwie części. Jedną
dosypał do środku przeciwbólowego, który udało mu się zrobić wcześniej a drugą
zostawił na stole.
Wziął głęboki wdech czując, że
teraz czekała go ta najtrudniejsza część zadania. Nie pozwoli, by Kirk
zniszczył Fag Baile. Nie da mu wymordować tych wszystkich ludzi, a jednocześnie…
heh jednocześnie przekreśli swą przyszłość w tym miejscu. Zacisnął mocno wargi,
po czym wymieszał środek przeciwbólowy. Według wcześniejszych założeń, nimh powinna
zmienić go w śmiertelną truciznę, ale nie miał czasu tego sprawdzać.
- Mistrzu… - odchrząknął, znów
nabierając głębokiego oddechu. – Ja chyba naprawdę to zrobiłem. Nimh jest
przepiękna… - szepnął, pragnąc by mężczyzna sam do niego przyszedł, ale Ervin
oczywiście przywlókł swoje cztery litery razem z nim.
- Pokaż – Kirk odepchnął Acaira
od substancji. Przesunął po niej palcami i rozpoczął badania nad jej
właściwościami. Pewne było jedno, nigdy czegoś takiego nie widział. Jego oczy
zaświeciły się niebezpiecznie, a dźwięczny śmiech rozniósł się po całej
jaskini. – Nareszcie! - krzyknął
przyciskając do siebie Acaira. – Będziemy niezwyciężeni! – zapewnił ich obojga.
– Och Acair, tak mi przykro… - dodał zaraz robiąc minę zbitego psa, a chłopak
poczuł nagłe ukłucie pod swoją łopatką. Krzyknął krótko, ale utrzymał się na
nogach, oddychając ciężko. Obrócił wzrok do swojego oprawcy. Ervin stał z zakrwawionym
nożem gotowym do poprawki.
- Mi też jest przykro – wysapał, wracając
wzrokiem do Mędrca i niedbale wylewając na niego część jednej fiolki z trucizną,
resztą traktując Ervina. – Trzeba było to zrobić raz… a porządnie – sapnął,
czując ciężkie powieki. Cholera! A jednak pchnięcie było na tyle inwazyjne, że
ledwie utrzymywał się na nogach, obserwując jak jego „współpracownicy”
zamieniają się w kupkę popiołu tuż przy nim.
Drżącymi dłońmi przesypał resztę
nimh do swojej fiolki, a drugą fiolkę z trucizną rozcieńczył. Rozsmarował jej kroplę
na dłoni zanim upewnił się, że i jego nie zamieni w popiół. Parzyło jak
cholera, omal nie zemdliło go od odczuwalnego bólu, więc żeby uwiarygodnić swą
historię, wypił resztkę rozcieńczonego roztworu, automatycznie padając na
piasek nieprzytomnym.
Później wielokrotnie żałował swojej
decyzji. Wybrał życie, a to zdecydowanie dało mu w kość. Cholera… trzeba było
jednak umrzeć!
No proszę, na pierwszy rzut oka niewinny Acair jest całkiem rozsądny i przebiegły. Zaplanował naprawdę niezły plan. Onyx dopilnuje, żeby już nikt nigdy go nie dźgał.
OdpowiedzUsuńOpowiadanie czyta się naprawdę przyjemnie, a błędów żadnych nie będę wypominać.
Oby tak dalej, nie mogę doczekać się innych opowiadań! <3
Dzięki wielkie. Acair będzie wdzięczny za opiekę xD
UsuńOho... niezły z niego gagatek. Ma chłop głowę na karku. Ciekawy pomysł. Bardzo dobrze się czytało. Jak na pierwszy raz od dłuższego czasu... to wyszło zgrabnie :)
OdpowiedzUsuńCicha woda brzegi rwie :P Ukrywa swoje szare komórki :P
UsuńZ Acaira jest niezły cwaniaczek :D Miło się czytało opko, good job! :D
OdpowiedzUsuńDzięki wielkie xD najwyższych lotów nie było, ale od czegoś rozpisywanie się trzeba zacząć.
UsuńNo w końcu na spokojnie mogę to przeczytać! :D Dobre napisana historia, jestem ciekawa jej zakończenia i ostatecznej relacji z wioską chłopaka. Tak jak reszta, błędów nie widzę, a Aci, no cóż, od razu go polubiłam! xDD
OdpowiedzUsuńDzięki, cieszę się, że się podobało xD A tam mi przyszło do głowy, że czas zacząć rozbudowywać historię Acaira :P
Usuń