Polsza ogłasza polowanie na czarownice. Swój pierwszy ruch już wykonała. Perun I szczyci się ścięciem Argarczyka.

Heim postawiło na sojusz z Argarem. Wieść jednak niesie, że w wyniku jego podzieliło się na dwie części. Czyżby czekała nas rewolucja?

O "U Klementyny" coraz głośniej. Gospoda prężnie się rozwija i zaprasza w swe progi. Uprzejmie prosi się Polszańskich rycerzy o nie wszczynanie w jej progach politycznych zamieszek.

Argar zaprasza spragnionych do posmakowania swych specjałów w nowo powstałej gospodzie - "Piaski Czasu". Można tu dostać między innymi domowo pędzony bimber - "Afrodyzjak Meduzy" oraz młode piwo - "Bogini Cienia", a to nie wszystko! Gościnnie występy - SŁOWIKA! Tak, moi drodzy, Argar podwędził Słowika!

Fasach donosi o wzmożonej aktywności ognistych ptaków na niebie. Van Helga ostrzega przed prawdopodobnym niebezpieczeństwem.

Lerodas zalewa fala przybyszy. Pogłoski głoszą, że znany uzdrowiciel Walwan przyjmuje pod swój dach każdego zbłąkanego wędrowca. Jeśli trwoga to do Waldzia!

"Mama just killed a man..." II


Ennis

Wychowana w Heimurinn || 27 lat || brak stałego miejsca pobytu

Kurtyzana


Czasami wystarczy chwila, by życie uległo zmianie, a czasem, by błyskawicznie się zakończyło. Ennis przez większość swojego miała wpajane do głowy specyficzne zasady. Jako świadek śmierci matki, pobita przez mordercę, swojego własnego ojca, trafiła w odmęty oceanu, by tam wyzionąć ducha i za sprawą Kapłanki z Heim, zostać przywrócona do życia. Zostać wychowana w służeniu innym i w tym służeniu spełniać się dla "wyższych celów". Zostać wykorzystana i dawać się wykorzystywać na wszelkie możliwe sposoby. 

Podobno kłamstwo ma krótkie nogi... Czy takie krótkie? Ona dobre 10 lat żyła w kłamstwie, chociaż ciężko było nazwać to życiem. Nie godziła się z własnym losem, nie lubiła tego kim się stała, nie przepadała za własnym odbiciem w lustrze. Przynajmniej do pewnego momentu... Wypadek, niby cholerny wypadek, a jednak. Krew na dłoniach, na jej nagim ciele, krew, której ciężko było nie spróbować. Zabiła go, zabiła białowłosego i co? W końcu poczuła się dobrze, dobrze z samą sobą.


_____________________________________________________________

Poprzednia KP

Nadal zapraszamy do wątków! ^^






200 komentarzy:

  1. Uśmiechnął się delikatnie, kiedy zapytała go o stan. Pokiwał twierdząco głową, czując przy tym jak świat lekko mu wiruje. Zamknął na chwilę oczy. Skupienie wróciło po chwili.
    — Wychowałem się w rodzinie, która kładzie nacisk na dykcje i inne pierdoły. Poza tym pije od tylu lat, ba ćwiczyłem nawet walkę w tym stanie, że gadać daję radę, pewnie bym się nawet obronił, ale wiesz amory i spędzanie czasu z pięknymi damami wymagają pełnej jasności… umysłu — odpowiedział, robiąc czasami krótkie przerwy między słowami.
    — Po prostu Nylian, proszę żebyś nie używała żadnych oficjalnych zwrotów. To nudne, głupie i niepotrzebne, skoro klient nie chce, nie sądzisz? — dodał jeszcze, patrząc jak idzie po tytonie. Przyjrzał im się z uśmiechem. Czuł jak powoli trzeźwieje od orzeźwiającej woni wody potraktowanej solami. Ohh… od razu było mu lepiej. Aż mruknął zadowolony, rozsiadając się jeszcze wygodniej w bali.
    — Cytrusowy na lepsze orzeźwienie, Łaskawco — zaśmiał się. Gdy fajka była już gotowa, zaciągnął się z przyjemnością. Naprawdę mieli tytoń najwyższej jakości. Wypuścił dym w kształcie idealnych kółek z ust. Patrzył jak wchodzi do bali. Nie bardzo to rozumiał. Przecież zamówił jedną kurtyzanę.
    — Jak w ogóle tak dokładnie działa u was obsługa? — zapytał, chcąc dowiedzieć się kiedy przyjdzie do niego rogata bogini.

    Nylian
    [ ha pierwszy komentarz]

    OdpowiedzUsuń
  2. Zaśmiała się delikatnie, patrząc na kobietę. Pewnie słyszała co chwilę te słowa, tylko po to, żeby czuła się lepiej, kiedy obsługiwała klientów, a ona przecież nie miała żadnych ukrytych intencji, poza powiedzeniem, jej zdaniem, miłej prawdy. Posłała jej przyjazny uśmiech.
    — Nie musisz dziękować za oczywistości. Po prostu chciałam to powiedzieć. Pewnie słyszysz to codziennie, wielokrotnie. Jeśli masz tego dosyć, to powiedz. Wiem, że zapłaciłam i musisz spędzić ze mną te parę godzin ku mojemu największemu zadowoleniu, ale czuj się na tyle swobodnie na ile pozwala Ci sumienie. Ja po prostu miałam dosyć osób, chcących wejść do mojego łóżka, kiedy mam ochotę zwyczajnie poszukać nowych przyjaciół. Wiem, że to głupia metoda, ale z drugiej strony całkiem zabawna. Przynajmniej z mojego punktu widzenia. Jeśli myślisz, że to głupie, powiedz — zachichotała wesoła, popijając sokiem.
    — Mnie możesz ograć, jeśli będziesz w stanie. Gramy co najwyżej o moją dumę odnośnie głupiej karcianki — uśmiechnęła się do niej zadziornie, zachęcaj do podjęcia wyzwania. Nawet gdyby przegrała, co z tego? Najwyżej odkryje damę z talentem do hazardu. Nic strasznego, a wręcz przeciwnie. Mimo tych wszystkich zasad, mogły się przecież czuć tutaj całkiem swobodnie. Może nawet zaprzyjaźnić? Elfka w końcu po to tutaj przyszła.
    — Oczywiście, że poważnie. Masz piękny głos, doskonałą dykcję, nawet gdybyś nie potrafiła grać, mogłabyś po prostu śpiewać i dać cudowny pokaz. A ja otwieram kabaret i szukam nowych talentów. Zrobiłabym Ci przesłuchanie, w końcu trzeba uzgodnić w jakiej roli na scenie czułabyś się najlepiej, no i uzgodnienie stawki. A co? Czujesz się realnie zainteresowana? — zapytała po objaśnieniu swoich planów.

    Nalea

    OdpowiedzUsuń
  3. Blondyn przytaknął jej w zrozumieniu. Nic dziwnego. Była kurtyzaną. Podporządkowywała się życzeniom klientów i choć nie rozumiał dlaczego to tego nie kwestionował jeszcze nie. Odetchnął głęboko i machnął ręką, a powietrze zawirowało wśród jego palców. Posłał je po najbliższe kwiaty, z których utworzył się wianek i spoczął na jej głowie.
    - Chciałaś coś o mnie wiedzieć - odetchnął głęboko. - A ja mam tylko nadzieję, że mnie teraz nie wydasz do Polszy i nie zaczniesz eksperymentować... bo choć sam miałbym ochotę to zrobić to... myślę, że my po prostu się tacy urodziliśmy. To część mojej natury - mruknął. - Mówiłem ci, że pochodzę z daleka, nie z tego świata... a teraz... teraz mieszkam w Argarze - szepnął, odchylając się do tyłu i znów patrząc w niebo. - Chcę być dla ciebie po prostu miły. Bez zbędnych podtekstów - dodał jeszcze cicho.

    Tony

    OdpowiedzUsuń
  4. Acair uśmiechnął się delikatnie słuchając znaczenia jej własnego imienia i aż podskoczył radośnie, gdy dowiedział się co ono oznacza.
    - W takim razie będę kotwiczył tę niedostępną wyspę - szepnął. - Zobaczysz, jeszcze trochę a nie będziesz taka znowu niedostępna - wskoczył na blat i ucałował jej policzek tak znienacka, a potem już zajął się dalej pracą, gawędząc z Ennis jeszcze dobrych parę godzin.
    > o o o <
    Acair niechętnie musiał przyznać, że kłopoty po prostu się go trzymają. Nawet przez chwilę wrócił do niedawnej rozmowy z samą Ennis. Był kotwicą, tak? No to faktycznie... przeklęta z niego była kotwica. Kotwiczył nie tylko ludzi, ale i problemy. Przyciągał i kotwiczył, a łzy same napełniały jego oczy. Onyx wiele razy mu powtarzała, że powinien zmężnieć. Twardszą dupę mieć i nie mazać się z każdej napotkanej okazji, ale on nie mógł dojrzeć do tej decyzji. No bo to oznaczało, że musiałby jakoś uodpornić się na ból... Cóż nie pomyślał rzecz jasna o przenośni tego powiedzenia, tylko wziął go dosłownie.
    Tego dnia miał wolne i spędził go na łonie natury, a wieczorem udał się z powrotem do "Wolnej Wisteri" z silnym postanowieniem, że to zrobi. Uda mu się zrobić krok w przód. Zamiast do swojego pokoju skierował swe kroki w stronę siedzącej przy barze Ennis, czekającej pewnie na jakiegoś klienta. Dzisiaj nie miała wolnego, ale to nie miało znaczenia. Nie teraz. Musiał wreszcie chociaż trochę zmężnieć. Miał dość tego swojego płaczu.
    - Hej - przywitał się z nią z promiennym uśmiechem. - Pracujesz dzisiaj? Ktoś już sobie ciebie zarezerwował? - zapytał jej szybko, po czym zagryzł mocno wargi. - Ja... uhm... Ennis? Pomożesz mi? - uniósł na nią swe spojrzenie czerwieniąc się teraz okropnie, chociaż w półmroku nie mogło to być aż tak widoczne. - Jestem beznadziejny jeśli chodzi o ból... - wydusił z siebie. - Chcę się na niego uodpornić... pomożesz? - wyrzucił wreszcie z siebie i odetchnął z ulgą, ale i pewnym niepokojem. A co jeśli ona faktycznie się zgodzi? Przecież wtedy nie będzie odwrotu!

    Acair

    OdpowiedzUsuń
  5. Klaus wytrzymał jej spojrzenie, a nawet odpowiedział równie zadziornym. Trafił na całkiem ciekawy okaz samotnej pani, która w prostackim towarzystwie po prostu się marnowała.
    - Z przyjemnością wymienię się swoimi sztuczkami - musnął palcem jej wargi, po czym roześmiał się serdecznie na pytanie o inne wytryski. - Już byś do wytrysku chciała dojść? Och ależ z ciebie zbereźnica, śliczna pani - rzucił wesoło, po czym pokręcił głową.
    - Na wytryski jeszcze przyjdzie czas - uśmiechnął się delikatnie, po czym pokręcił lekko głową. - Och ta fontanna jest sercem naszego miasteczka - wszedł w ton oprowadzający turystów. - To tu w trakcie dnia się dzieje. Mamy swój własny mały targ i wiele błyskotek, a jeśli brakuje ci pieniędzy... - wskazał na fontannę. - Można z niej wyłowić parę miedziaków - puścił do niej oczko, po czym znów wziął ją pod rękę. - Wydajesz się pochodzić z Heimurin - zauważył spokojnie. - Co cię sprowadza na ląd? Podwodne miasto już ci się znudziło? Lubisz podróżować? - zagadał ją prowadząc dalej. Tym razem do swojej ulubionej staruszki, która zostawiała dla niego upieczone bułeczki na parapecie, aby miał co jeść na śniadanie, a rano otrzymywał od niej parujący kubek naparu ziołowego (i chociaż za nim nie przepadał to i tak wypijał każdą czarkę, żeby jej przykrości nie sprawić).

    Klaus

    OdpowiedzUsuń
  6. W pierwszej chwili ucieszył się jak dziecko. Radośnie objął ją mocno ramionami, przytulając do siebie, ale potem wybrzmiała reszta słów i sprowadziła mętlik do jego głowy. Odsunął się od niej, patrząc prosto w jej oczy. Miał niejasne wrażenie, że popełnił błąd pokazując jej swe umiejętności. To jak ubrała w słowa jego przydatność... śmierdziała mu i to mocno. Zacisnął mocno wargi, ale zaraz odetchnął głęboko i pozwolił sobie odpuścić. Przynajmniej teraz.
    - Dziękuję - rzucił swobodnie. - Ale za usługi związane z moim darem będzie trzeba płacić - dodał pół żartem, pół serio. - Hm... cena zależy od usługi - puścił do niej oczko. - Towarzystwo jest darmowe - dodał jeszcze, chcąc mimo wszystko zaznaczyć, że słowa jakich użyła wybrzmiały i dotarły do jego potylicy.

    Tony

    OdpowiedzUsuń
  7. Nie do końca wiedział jak to ugryźć i wyjaśnić, więc zacisnął mocno wargi i wskoczył za bar. Postawił dwie szklaneczki i do obu wlał whiskey, jedną podsuwając Ennis pod nos, a drugą po prostu opróżniając w całości.
    - Bo ja ciapa jestem - wydusił wreszcie z siebie. - Mazgaję się okropnie i nawet najmniejszy ból doprowadza mnie do rozpaczy - poczuł, że oczy mu wilgotnieją mimo alkoholu, który przed chwilą w siebie wlał. - I tak pomyślałem... że może, może dałoby się jakoś uodpornić... no wiesz na ból fizyczny - zadrżała mu warga. - Ale sam sobie nic nie zrobię... - dodał zaraz. - Szybciej mnie strach obleci, niż... - na potwierdzenie swych słów złapał nóż i drżącą dłonią chciał trafić w drugą, ale ostatecznie nóż wylądował obok ręki. - Sama widzisz... jestem beznadzieją kompletną - uderzył głową o blat baru, po czym wyszedł zza niego i spojrzał na nią błagalnie. - Proszę, proszę... nauczy mnie.

    Acair

    OdpowiedzUsuń
  8. Jakże mu ulżyło, gdy tylko dowiedział się, że Ennis chciała tylko jego towarzystwa. Jasne... dalej głosik w głowie mówił mu, że coś innego musi być na rzeczy, ale odpuszczał go równie szybko jak ten się pojawiał. Uśmiechnął się do niej szeroko i jakoś tak odruchowo objął mocno, muskając ustami jej policzek.
    - To dobrze, cieszę się - przyznał szczerze. - U nas... nie byliśmy wyjątkowi. Niemal każdy posiadał umiejętności... - zauważył tylko. - A moje... wcale nie były specjalnie potężne.

    Tony

    OdpowiedzUsuń
  9. Podzielił się z nią bułeczką, teraz wchodząc w jedną z węższych uliczek, które prowadziły kawałek za miasteczko. Do jego własnego domostwa, które stało na uboczu i miało całkiem spore pole dookoła.
    - Tak - odparł swobodnie. - Od niedawna - dodał zaraz. - Jestem tu od jakiegoś miesiąca... - uśmiechnął się do niej, przeciągając przy tym lekko. - Ale to miejsce jest jak ciepła herbata w chłodny dzień - rzucił jakoś z takim delikatnym uśmiechem błądzącym po twarzy. - Tu żyje się jakoś inaczej, powoli, bez większych intryg... i większość mieszkańców patrzy na ciebie przyjaźnie, pomoże kiedy może. Niemal niczym raj na ziemi - zaśmiał się cicho, bo przecież do raju jeszcze nigdy niczego nie porównywał. Podał jej jedną bułeczkę i sam odłamał sobie trochę swojej.
    - Jestem tu przejazdem, podróżuję - wyjaśnił w końcu. - Tylko wydaje mi się, że zostanę tu na trochę dłużej, śliczna pani - zerknął na nią ukradkiem. - Słyszałem o tych morskich kąpielach, które musicie zażywać - rzucił z jakąś taką ciekawością w głosie. - Wybacz mi mą śmiałość, pani... ale to musi być upierdliwe. Nie można się za daleko oddalić ze względu na tę kąpiel - zauważył obserwując ją uważnie.

    Klaus

    OdpowiedzUsuń
  10. Uśmiechnęła się czując na dekolcie miękkie palce, sama powiodła swoją dłoń w tamto miejsce rozpinając delikatnie dwa guziczki w luźnej koszuli, ledwo co odsłaniając obojczyki. Kobieta mogła dostrzec na jednym z ramion dziwną bliznę, niby od broni, chociaż nie wyglądało jak jakakolwiek broń jaką ich świat miał w użyciu.. Kobieta zdawała się tym nie przejmować, swoją nagością, a mimo to na bladą twarzyczkę wplótł się rumieniec przesuwający się również po uszach. Westchnęła cicho.
    — Mogę opowiedzieć ci jak, jednak obawiam się, że to mogłoby cię wystraszyć. To bardzo brutalny i żmudny proces, dlatego też nie mogę opowiedzieć ci dokładnie kiedy. Sama muszę być gotowa się tego podjąć, a teraz nie jestem.. — dłoń przesunęła na pierś kobiety zaciskając się na niej delikatnie, palcami odnajdując sutek.

    Mela

    OdpowiedzUsuń
  11. Zaśmiała się delikatnie, patrząc na rozgrywkę. Było widać, że Ennis nie zależy na wygranej, nie musiała się dzięki temu specjalnie przykładać. Mimo wszystko dalej bardzo chciała dokończyć chociaż jedną partię. Rzadko miała okazję pograć dla czystej przyjemności, czy w ogóle pograć przez natłok obowiązków, a teraz przynajmniej mogła robić wszystko na co miała ochotę. W granicach rozsądku.
    — No tak, przywiązanie w Twoim fachu może czasami okazać się tragiczne… Popadający w szaleństwo nieszczęśliwie zakochani klienci. Słyszałam kiedyś bardzo ciekawą balladę na ten temat — puściła do niej oczko. Naprawdę, miłość była fatalna. Nie widziała w niej żadnych zalet, jedynie przeszkody.
    Pokiwała głową na jej komentarz odnośnie przyjaźni. Rozsiadła się wygodniej na krześle.
    — Masz rację, przyjaźni powinno się szukać w tradycyjny sposób, ale będąc szczerym… — westchnęła tutaj, popijając kolejny, większy łyk alkoholu. — Byłam tym zwyczajnie zmęczona. Próbujesz nawiązać z kimś koleżeńskie relacje, a on obraża się, bo nie masz ochoty wyskoczyć ze spódnicy. W końcu uznałam, że jeśli tak wygląda sytuacja, to mogę równie dobrze zapłacić w burdelu za czas spędzony bez seksu, dzięki czemu może poznam kogoś interesującego. Jeśli tak się stanie, będę miała nową znajomość, jeśli nie, przynajmniej nikt nie będzie zaglądać pod moją suknię — wyjaśniła dokładnie swoją sytuację, chcąc uniknąć jakichkolwiek nieporozumień. Oczywistym dla niej było, że w wypadku zawarcia jakiejś większej nici porozumienia, proponowałaby jej spędzanie wolnego czasu faktycznie w jej wolnym czasie. Teraz przyszła tutaj głównie z samolubnych pobudek. A Ennis zdała się bardzo przypaść do gustu trubadurce.
    — Nigdy nie wiesz, kiedy odkryjesz w kimś talent do hazardu — posłała jej zadziorne spojrzenie, a kiedy tylko usłyszała pytanie o talenty, oczy zalśniły niczym księżyc odbity w tafli jeziora. Wyprostowała się na swoim siedzeniu, przeczesując włosy. Uśmiech zmienił się bardziej na dumny, ale nie z niej samej, z innych, którzy kochali dobre przedstawienie równie mocno co ona. Przytaknęła głową. — Kilku. Bardzo ciekawa grupa, ale ze względu na ochronę interesów, pozwolisz, że opowiem Ci więcej dopiero wtedy, gdy sama będziesz w tym uczestniczyć, albo przyjdziesz na występ — poinformowała białowłosą.

    Nalea

    OdpowiedzUsuń
  12. Zaśmiał się, po czym spojrzał nonszalancko w stronę kurtyzany.
    — Dlaczego nie obie te rzeczy? Jedno nie wyklucza drugiego, prawda? — zapytał, unosząc delikatnie jedną brew do góry. Zachichotał po raz kolejny kręcą głową.
    — Pijany seks pozbawia wielu ciekawych wrażeń. Wiesz mi, sprawdzałem to. Nie czuje się tego samego tak mocno, tak przyjemnie, dotykasz byle jak. Nie można delektować się czasem. A mówi to najprawdziwszy alkoholik — wyjaśnił, wyprężając delikatnie pierś do przodu, jakby się przechwalał, co by kobieta, która miała dopiero co nadejść, mogła posłuchać jak najwięcej pozytywów o elfie. Uśmiechnął się, kiedy zgodziła się z nim co do imion. To naprawdę ułatwiało sprawę. Zwłaszcza teraz, kiedy trzeźwiał i mógł mówić z coraz większą swobodą myślową. Zaciągnął się mocniej powietrzem. Zanurzył się na chwilę, dopóki nie podała mu fajkę, którą zaraz począł palić. Jabłkowo-miodowa, zdecydowanie jeden z jego ulubionych smaków.
    — A są rzeczy, na które nie można sobie pozwolić? Kiedy przekracza się granice? Jak patrzycie na dotykanie charakterystycznych części ciała? — zadał kolejne pytania. Dopiero teraz sobie uświadomił, jakie to było ważne. Przecież jeśli nie będzie mógł dotknąć majestatycznych rogów tamtej ślicznotki, to straci większość zabawy, po jaką tutaj przyszedł. Oczywiście ich widok dalej będzie cieszyć, ale nie móc ich dotknąć? To jakby mieli w ogóle nie uprawiać seksu.

    Nylian

    OdpowiedzUsuń
  13. Omal się nie rozpłakał z ulgi. Jednak wzięła go na poważnie. Uniósł spojrzenie na kobietę. Spojrzenie pełne nadziei i zaufania. Pokiwał szybko głową. Tak, odporność na ból, a nie samookaleczenie się. Mógł na to przystać.
    - Uhm, ale ja nie chcę seksu - spojrzał jej prosto w oczy. - No przecież nie chcę seksu z przyjaciółką - zaczerwienił się. Swój raz już mieli i wtedy się jeszcze nie przyjaźnili, a teraz po prostu chciał się nauczyć bólu. - Seksowi mówimy nie to będzie jedna zasada - powiedział poważniejąc. - A ty jaką zasadę chciałabyś mieć? - zapytał zaraz.

    Acair

    OdpowiedzUsuń
  14. Zaczynał zauważać pewną prawidłowość. Kobiety tutaj niezbyt dobrze przyjmowały komplementy w postaci nazywania ich ślicznymi paniami, czy zwracania się dzięki temu z szacunkiem do nich. Nie było to może upierdliwe, ale zastanawiające.
    - Wybacz Ennis, ale nie rozumiem dlaczego ten zwrot wydaje ci się obraźliwy. Sprawia, że czujesz się staro, a przecież jesteś jak najbardziej młoda. Czyż nie masz na tyle pewności siebie by o tym pamiętać? - zainteresował się, patrząc na nią uważnie i uśmiechając się przy tym delikatnie.
    - Mhm kryształ... - powtórzył po niej. - Może miałabyś ochotę się kiedyś po taki wybrać? - zaproponował od niechcenia, bo już trochę się o nim nasłuchał. Gdyby zdobył taki kryształ... mógłby śmiało konkurować z rodziną Parabellum. Przynajmniej w ilości posiadanych kryształów. Ten ichni nie byłby jedynym... istniała również druga opcja... mógłby zwyczajnie się przysłużyć Phyonix i może wtedy zyskałby jakąś lepszą rangę i okazję do wykonania skoku stanu? To też było kuszące. Sam jednak nie czuł się na siłach, żeby zdobyć kryształ, ale z pomocą? Czemu nie? Przyjrzał się jej uważnie.
    - Gdybyś się namyśliła na ten kryształ to pamiętaj o takim zwyczajnym barmanie z Ardei - rzucił łagodnie. - Klaus - przedstawił się jej, bo wpadło mu do głowy, że jeszcze tego nie zrobił.
    - Nie, nie jestem Argarczykiem - zaśmiał się cicho. - Pochodzę z... - zawahał się i zamknął na chwilę oczy. - Cóż to tajemnica - wzruszył ramionami. - Traktuj mnie po prostu jak Polszanina... zbuntowanego Polszanina, któremu udało się uniknąć losu tych, którzy wylądowali w Fasach.

    Klaus

    OdpowiedzUsuń
  15. Posłał jej przyjazny uśmiech.
    — Ja robiłem. Nie polecam. Jesteś rozczarowana sobą, a nie drugą osobą. Chociaż w sumie… jakbyś się kiedyś nudziła w pracy klientami, to możesz spróbować. Jeśli się upijasz na wesoło, to przynajmniej atmosfera będzie przyjemniejsza — puścił do niej oczko. Wysłuchał jej słów odnośnie zezwalanie na spełnianie konkretnych fetyszy z uwagą. A więc to była subiektywna ocena kurtyzany. Dobrze. Pokiwał głową ze zrozumieniem. Mimo wszystko wolał dopytać, zanim palnie coś niestosownego przy rogatej pięknośc.
    — No bo widzisz, uwielbiam dotykać rogów podczas seksu i wiem, że niektórym to przeszkadza czasami… Ale one są takie… idealne zawsze. I myślisz, że to będzie przesada jak poproszę kurtyzanę, która tutaj przyjdzie czy mieści się w granicach rozsądku?

    Nylian

    OdpowiedzUsuń
  16. Spojrzała na nią zaskoczona, po czym sama się zaśmiała, kiedy usłyszała jej słowa. Musiała źle się wypowiedzieć. Pokręciła przecząco głową.
    — Nie tylko mężczyźni. Nie ograniczam się do płci. Źle to ujęłam. Ostatnio poznałam też kobietę, która nalegała na seks tylko dlatego, że podeszłam z nią porozmawiać. Nie powiem, lubię towarzystwo kobiet. Jak to mawiają, mężczyzna jest dobry do jednej rzeczy, a kobieta do ośmiu, ale praca przytłacza mnie teraz do tego stopnia, że mój port jest zbyt suchy na jakiekolwiek uciechy — wyjaśniła ze śmiechem na ustach. Doprawdy, było jej aż głupio, że doprowadziła do takiego nieporozumienia. Pokiwała głową, przytakując, kiedy już się dogadały.
    — Poza tym, nie wiem co robisz w wolnym czasie, a Twój głos już wczesniej mnie zainteresował. Wolałam mieć pewność, że na pewno będziemy mieć okazję na pierwszą rozmowę — dodała jeszcze. Nie mówiła tego jeszcze, ale po części naprawdę jej zależało na zdobyciu Ennis do swojego kabaretu. Chociażby na sporadyczne występy. Miała już do tego całą ideę. Wystarczyło tylko zyskać głos pięknej białowłosej.
    — Masz moje zaproszenie. Miejsce w pierwszym rzędzie — zapewniła ją, puszczając do niej oczko.

    Nalea

    OdpowiedzUsuń
  17. Tony spojrzał po niej zastanawiając się czy faktycznie powinien jej wszystko powiedzieć, ale w końcu wzruszył tylko ramionami.
    - Wpadliśmy tu przypadkiem i nam się spodobało - rzucił, puszczając do niej oczko. Nie zamierzał opowiadać wszystkiego. Jeszcze nie znali się na tyle, żeby mógł jej całkowicie zaufać. - Faktycznie niektórych udogodnień nie ma, ale... jakoś jest tu tak spokojnie i przyjemnie - wyjaśnił jej spokojnie. - Zresztą akurat dla mnie to lepiej. Wcześniej tyle się działo, a teraz mogę po prostu cieszyć się czasem z moją przyszywaną rodzinką - dodał swobodnie i roześmiał się serdecznie.
    - O właśnie. Ciężko wygrać z kimś lepszym, ale... to najlepsze co może spotkać podczas ucieczki - puścił do niej oczko. Niewiele osób latało. Zwłaszcza w Argarze, bo tutaj to oczywiście padło i ta ucieczka już wcale nie wyglądała tak obiecująco.

    Tony

    OdpowiedzUsuń
  18. — Umrze twoje ciało, nie twoja dusza — odparła, zsuwając dłoń kurtyzany niżej z policzka, na bark, w ostateczności na drobną pierś odzianą w odsłoniętą już mocno koszulę i koronkowy, jasny biustonosz podkreślający jędrny biust. Uśmiechnęła się szerzej dłonią przyciągając ją do siebie tak, by była między jej udami.
    — Wpierw będę musiała oczyścić cię z tego co przywróciło cię do życia — usta przysunęła do szyi kobietki, by złożyć na nim kilka przyjemnych pocałunków.

    Mela

    OdpowiedzUsuń
  19. Acair spojrzał na nią świecącymi z radości oczyma i mocno ją przytulił, chcąc zatrzymać ten moment dla siebie jak najdłużej. Naprawdę się zgodziła? Naprawdę? Dalej nie mógł w to uwierzyć. Był niemal przekonany, że spróbuje wybić mu ten pomysł z głowy. Może nawet trochę na to liczył? Strach na powrót pojawił się w jego sercu i musiał głośno przełknąć ślinę gdy usłyszał o bezpiecznym słowie.
    - Okay, ale... uhm no jak je wymyślę to przecież użyję go od razu - zamarudził. - No bo ja... no nie dobrze znoszę ból - zaczerwienił się całkowicie. - W ogóle go nie znoszę... - wymamrotał. To cud, że przy jego niezdarności udawało mu się nie ryczeć non stop.
    - Mogę zapłacić - zgodził się cicho, zaczynając odliczać pieniądze ze swojej sakiewki, ale gdy wspomniała o przysłudze, przypomniał sobie o tym że przecież obiecał jej przejrzeć księgi i wyszukać informacje. Pokręcił przecząco głową. - Moja robota będzie no łatwiejsza niż twoja... - zauważył cicho. - Po prostu uhm to może po prostu dasz mi jakąś zniżkę?

    Acair

    OdpowiedzUsuń
  20. Klaus pokręcił przecząco głową.
    - Ale to ty jesteś dziś klientką - puścił do niej oczko. - Moją klientką, Pani - dodał specjalnie mrucząc jej ostatnie słowo przy uchu, po czym złapał ją za rękę, złączając ich palce razem ze sobą.
    - A ja swoje klientki traktuję autentycznie poważnie - zapewnił ją zaraz. - Zabieram je na domowy rosół z kury, czasem przyprawiony odrobiną szaleństwa w postaci prywatnego koncertu - dodał, powoli opuszczając z nią centrum miasta i kierując się wprost do swojego domu. - A jak mam jakieś rządne większych wrażeń to zapraszam do wspólnego stawiania płotu czy innych robótek ręcznych - wyszczerzył się do niej lekko i puścił jej dłoń, złączając swoje obie za głową. Odetchnął wyraźnie głęboko, napawając się wonią nocnej Adei.
    - Mhm... któż jeden to wie... a może los sprawi, że jeszcze nie raz spotkasz mnie na swej drodze - zaproponował z delikatnym uśmiechem. - Kiedy tak się stanie to może zdradzę ci swe prawdziwe pochodzenie, choć być może domyślisz się go wcześniej - wzruszył ramionami.

    Klaus

    OdpowiedzUsuń
  21. Sam nie był do końca o tym przekonany. Podejrzewał, że faktycznie mógł zacząć żałować swojej decyzji, dlatego gdy wszedł do pokoju dla VIPów, a ona zapytała o ilość lekcji, pokręcił szybko głową.
    - Jedna? Jedna wystarczy - zacisnął mocno wargi, czując jak ręce zaczynają mu lekko dygotać. - W ogóle... myślisz, że to coś da? Że jakoś no... przyzwyczaję się do takich rzeczy? - zerknął na nią będąc kompletnie rozbitym w tym jednym konkretnym momencie. - No i to słowo... a nie wystarczy "stop"? Czy musi być jakieś inne? Na przykład "wino"? - zainteresował się stojąc w tym pokoju dość sztywno i kompletnie nie mogąc znaleźć dla siebie miejsca.

    Acair

    OdpowiedzUsuń
  22. Nie rozwodził się dłużej nad swym pochodzeniem. Nie uważał tego za jakąś specjalnie istotną informację. Nie liczyło się dl niego pochodzenie tylko sam człowiek, jego istota. Uśmiech nie schodził mu z ust, kiedy go tak pięknie podsumowywała. Kiwał głową na potwierdzenie jej słów.
    - Och może i brutal, ale za to jaki brutal - puścił do niej oczko, okręcając się na piętach, żeby móc iść tyłem do kierunku, a przodem do samej Ennis. - Ile serc zdążyłaś już rozkochać i złamać, Pani? - zainteresował się, specjalnie dorzucając to całe "pani", bo jakoś nie mógł się pozbyć wrażenia, że do niej aż nie wypada mówić inaczej. Biło od niej taką jakąś aurą pewnej siebie kobiety, która odznaczała się niezwykłą dostojnością.
    - Założę się, że wielu wybiegało z płaczem z Zamtuzu, gdy tylko dowiadywało się, że nie odwazajemniasz ich uczuć - szepnął. - A powiedz... miałaś kiedyś kogoś na widok kogo twoje serce rwało się do tańca?

    Klaus

    OdpowiedzUsuń


  23. Z rozchylonych ust wyłoniło się pojedyncze sapnięcie, tuż po nim zareagowało ciało; klatka piersiowa wygięła się w kierunku miękkiej dłoni, a materiał koszuli zsunął się z jednego ramienia odsłaniając resztę blizny w całej okazałości. Kobieta przechyliła głowę, a usta wygięły się w przyjemnym grymasie wraz z rytmem palców kobiety, która tak doskonale pieściła sutek. Wolną dłonią rozpięła resztę górnego odzienia, a to mimowolnie zsunęło się po plecach.
    — Kiedy zdobędę to czego chcę nie będzie już żadnej innej magii, która mogłaby rozpocząć coś takiego. Wyłącznie moja.

    Mel

    OdpowiedzUsuń
  24. Tony powoli zaczął kręcić przecząco głową.
    - Rozpętała się wojna domowa, źle się u nas działo - odparł spokojnie, jakoś tak głosem pozbawionym emocji, jakby zwyczajnie oznajmiał fakty. Spojrzał na swoje buty i pokręcił nogami, po czym wzruszył ramionami. - A portale pojawiły się znikąd i spadliśmy tu... dokładnie tak. Nie mieliśmy wyboru. Rozsiało nas po całym Mathyr... wiesz ile nam zajęło odszukanie siebie? - westchnął przeciągle. - Ja miałem okazję pobyć wśród Drakonów. Całkiem fajnie tam mają, zachowywali się przyjaźnie, ale w gruncie rzeczy mnie więzili. No wiesz, za każdym razem jak chciałem polecieć poza granice Siivet Lasku, któryś z nich mnie zawracał - uśmiechnął się delikatnie. - Ja wiem, że chodzi o fascynację nowym... no oni latali, ja też... to całkiem interesujący zbieg okoliczności co nie? - spojrzał na nią uważnie. - A co takiego byś tu pozmieniała? - zainteresował się zaraz, chcąc poznać jej zdanie na ten temat.

    Tony

    OdpowiedzUsuń
  25. Miał coraz mniej pewności, gdy w grę wchodził ból. Patrzył na to całe otoczenie zastanawiając się czy już przypadkiem nie powinien krzyczeć "stop" i wtulać się w Ennis z płaczem. Przepraszać ją za tak głupi pomysł i po prostu pogodzić się z faktem, że nie będzie nigdy wielkim mocarzem, a Onyx dalej będzie go miała za dzieciaka, któremu nie wolno zaufać w sprawie pomocy. Zamknął mocno powieki, nabierając kilku oddechów i starając się uspokoić. Nawet szło w dobrą stronę, gdy Ennis znów postanowiła go dobić kolejnymi pytaniami. Zerknął wówczas na nią z wyraźnym przerażeniem.
    - Pobito mnie, ale... ale zemdlałem - wymamrotał. - No i strasznie potem piekło. Miałem całe plecy pozdzierane... - zadrżał na samo wspomnienie. - Albo innym razem złamałem nadgarstek... ale to upadając - zaczerwienił się ze swojego ciapogapowatości. - Ugh beznadziejny ze mnie przypadek - stwierdził patrząc na nią i nie ukrywając przerażenia. - Jak... jak zaczniemy?

    Acair

    OdpowiedzUsuń
  26. Klaus wzruszył ramionami. Nie liczył, ale był ciekaw czy ona to robi. Ot dla zwyczajnego zagadania i rozkręcenia trochę atmosfery. Przeciągnął się mocno i objął ją ramieniem, niby przypadkiem przesuwając dłonią po jej pośladkach w trakcie wykonywania tego gestu.
    - No proszę to masz jeszcze sporo do nadrobienia - rzucił z figlarnym uśmiechem na twarzy. - A ten ktoś... to cóż, nie zasługiwał na ciebie, skoro aż tak cię potraktował - prychnął pod nosem. - Jak można rozkochiwać, a potem wpadać jako klient... - wywrócił oczyma i westchnął ciężko, odsuwając się wreszcie od niej i wskazując dłonią na swoje skromne domostwo.
    - Zapraszam w moje skromne progi. Poczęstuję kawą lub domowym winem - rzucił wesoło, przepuszczając ją w progu.

    Klaus

    OdpowiedzUsuń
  27. Chłopak pokręcił przecząco głową. Nie chodziło mu o to, że inny nie mógł zbierać batów. Co to, to nie. Zaśmiał się cicho i ponownie pokręcił głową.
    - Nie - odparł cicho, podając jej swoje dłonie, żeby mogła je mu zniewolić. - Chodzi mi o tę moją wytrzymałość, a raczej jej brak - poprawił się. - W tym jestem beznadziejny - powtórzył, próbując ją dostrzec i przekręcając głowę w stronę z której dochodził jej głos. Aż krzyknął bardziej z przerażenia niż bólu gdy zerwała jego koszulkę i zadygotał krzywiąc się przy tym, bo mimo wszystko zadała mu trochę bólu. Nawet spróbował od niej odskoczyć, ale łańcuch skutecznie mu to utrudniał.

    Acair

    OdpowiedzUsuń
  28. Klaus posłał jej tylko niewinny uśmieszek i wzruszył ramionami. Owszem, rozgrywał swoje flirty, a ten wyjątkowo go bawił. Zwłaszcza mając przed sobą prawdziwą mistrzynię w te klocki. Cmoknął zadowolony, gdy tylko usłyszał, że jej "luby" nie żyje.
    - Cóż... nie pozostaje mi nic innego jak złożyć Pani me wielkie kondolencje - skłonił się przed nią i ucałował jej dłoń, spoglądając jednocześnie w jej piękne oczy. - Czy to oznacza, że twe serce, o Pani, da się jeszcze rozpalić prawdziwą miłością? - zapytał jej kokieteryjnie, po czym puścił dłoń niewiasty i zaczął buszować w kuchni w poszukiwaniu najlepszego wina jakie posiadał. Wreszcie odkorkował butelkę i rozlał je do dwóch kieliszków.
    - Smacznego - rzucił z delikatnym uśmiechem na twarzy. - Za nas dwoje.

    Klaus

    OdpowiedzUsuń
  29. Wzdrygnął się już na samo dotknięcie bacika i napiął wszystkie mięśnie oczekując nieuchronnego. Zagryzł mocno wargi, żeby nie krzyknąć, ale cios zbyt długo nie nadchodził... i kiedy wreszcie przyszedł on był w połowie rozluźniania się, przez co z gardła wydobył mu się krzyk pełen żałości.
    - O rany... - pociągnął nosem niezdolny do czegokolwiek innego. - I to tylko... tylko ocena? - szarpnął się w łańcuchach żeby na nią spojrzeć. - Matko... przecież to boli - zacisnął mocno wargi czując że jeszcze chwila a jej się popłacze konkretnie, ale nie... miał być mężczyzną. Wytrzyma to.
    - Co... co takiego ci powie? - zdołał jeszcze zapytać zanim spadły na niego silniejsze razy. Każdy z nich wydobywał krzyk i spazmy całego ciała, a ostatni przyprawił go o nieprzyjemne dreszcze. - Boli... - wymamrotał żałośnie.

    Acair

    OdpowiedzUsuń
  30. Tony zaśmiał się cicho.
    - Na początku może i trafiłem dobrze, ale później już nie miało to znaczenia. Znałem ich społeczność. Wiem że mają wielu nieprzyjemnych typków - uśmiechnął się do niej lekko. - Nie łatwo było zwiać... gdyby nie pomoc mamy to pewnie bym tego nie przeżył - przyznał cicho, łapiąc ją zaraz za rękę i wstając z wielkim uśmiechem na twarzy.
    - Choć nazbieramy kwiatów i zrobię ci wieniec na głowę - rzucił wesoło. Może do czegoś wreszcie przyda się ta dziwna umiejętność, którą nabył od Akane. Kiedy wybuchła tak mocno emocjonalnie, zatrzymał się spoglądając po niej uważnie. - Jak wyglądał stary ład? - zapytał jej spokojnie, szczerze zainteresowany historią Mathyr. - Co było przed Polszą?

    Tony

    OdpowiedzUsuń
  31. Nie pasowała mu ta odpowiedź. Zacisnął dłonie mocniej na łańcuchach i przełknął głośno ślinę, obserwując ruch bacika.
    - Testy chyba na tym polegają, żeby zdający je wiedział na co się ma przygotować... - zauważył napinając każdy mięsień tuż przed dotknięciem bacika. Odruchowo zerknął w jej oczy na polecenie i aż przygryzł sobie język, gdy uderzenie padło znienacka. Łzy zakręciły mu się w oczach.
    - Jeny... straszny z ciebie sadysta - jęknął znów wracając wzrokiem do bacika. Tym razem nie zamierzał się nabrać. Już więcej na nią nie spojrzy. Będzie śledził narzędzie tortur. Nie ma to tamto.

    Acair

    OdpowiedzUsuń
  32. Klaus uśmiechnął się do niej znacząco i przykucnął przy niej na to śmiałe stwierdzenie.
    - Och śliczna Pani... nawet nie wiesz co mówisz - cmoknął z wyraźnym uśmiechem na twarzy. Figlarne iskierki wkradły mu się do oczu, ale nie dał się sprowokować, gdy padło o dwóch księżniczkach. Cóż miło było poznać kolejną osobę, która je znała. Nie był co prawda pewien czy jest z nimi blisko, ale warto było mieć to na uwadze. Dotknął jej dłoni i złożył na niej delikatny pocałunek.
    - Możesz być pewna, że spróbuję - upił łyk swojego wina i wrócił do miejsca tuż przed nią, śmiało biorąc w dłonie jedną z jej stóp i rozpoczynając delikatnie ją masować. - Wydajesz się straszliwie spięta - uniósł swe zielone tęczówki do oczy Ennis. - Oczywiście nie na zewnątrz... tu pięknie maskujesz swe spięcie, ma pani, ale twoje ciało cię zdradza - szepnął muskając ustami środek jej stopy (nie podeszwy, tam u góry xD).

    Klaus

    OdpowiedzUsuń
  33. Przez chwilę nie rozumiał swojego błędu. Wieniec czy wianek... jeden pies. Nazewnictwo co prawda trochę inne, ale przecież wiadomo było o co chodzi. Zaczerwienił się trochę gdy wypomniała mu ten błąd.
    - WIanek... - poprawił się odruchowo i wzruszył ramionami. - Ale w gruncie rzeczy sprowadza się to do tego samego. Jedno i drugie to kółko pełne kwiatów - spojrzał po niej uważnie, a słuchając o dawnym Mathyr pokiwał lekko głową.
    - No dobrze, ale to tez nie była najfajniejsza sprawa - zauważył. - Zawsze najsłabszy gatunek ma pod górkę - mruknął przez chwilę się nad tym zastanawiając dłużej. - I kombinuje jak polepszyć swoją sytuację... oni znaleźli kryształy - zagryzł mocno wargi. - Jasne, poszli w złą stronę, ale sam fakt że kombinowali nie jest czymś nienaturalnym - zauważył spoglądając po niej. Dziwnie się zachowywała. Miała jakiś nieobecny wyraz twarzy.
    - Hm... a ty jesteś czyją krzyżówką? - zainteresował się, bo coś mu podpowiadało, że w dobrą stronę idzie aby poznać Ennis trochę lepiej.

    Tony

    OdpowiedzUsuń
  34. Pytanie zawisło między nimi wraz z nadchodzącą po nim groźbą. Klaus zaczynał powoli łączyć kropki. Musiała go zabić. Tego swojego kochasia, który jednak rozpalał jej serducho. Przynajmniej dopóki nie został jej własnym klientem. Nie był tylko pewien czy zrobiła to przypadkiem czy w jakimś dziwnym poczuciu złości i zemsty na nim. Za to, że jej nie rozumiał. Że skrzywdził i śmiał przyjść do niej jako jej klient.
    - Słodka Pani... - uśmiechnął się do niej kokieteryjnie. - ...śmiem twierdzić, że mnie to nie nie grozi - rzucił cicho, wpatrując się w jej tęczówki, które nagle znalazły się tak blisko jego twarzy, że mógł czuć bijący od nich żar. - Nie jestem twym klientem - szepnął, unosząc się odrobinę i kładąc dłoń tuż obok jej uda. Wciąż obserwował jej tęczówki i łagodną twarz, która tak bardzo mu teraz do nich nie pasowała. Bała się? Nie był pewien. Nie mógł zbyt dobrze jej rozczytać, ale jedno wiedział na pewno. Coś w jej spojrzeniu było niepokojącego.
    - Tylko jeśli ty sama sobie tego życzysz, ma pani - szepnął jej do ucha. - Dzisiaj to ty wydajesz rozkazy... - dodał po krótkiej chwili wahania. - Ty stawiasz żądania - dodał, przesuwając lekko dłonią po jej ramieniu i wciąż nie spuszczając z niej oczu. - Czego sobie życzysz, ma pani? - zapytał jej wprost.

    Klaus

    OdpowiedzUsuń
  35. Połechtała go tym komentarzem, chociaż aż nie mógł uwierzyć w to jak daleka od prawdy była. Chłopiec, który zawsze dostaje to co chce... Zaśmiał się w duchu, ale na zewnątrz wzruszył tylko ramionami.
    - Dla ciebie mogę brzmieć nawet jak taki chłopiec - puścił do niej oczko, zbliżając się do niej jeszcze trochę, dopóki nie odepchnęła go od siebie. Uniósł wówczas dłonie do góry i usiadł wygodnie na swojej kanapie obserwując jej wycieczkę po całym jego salonie.
    - W Dżina? - chciał wiedzieć co miała na myśli. Upił łyk swojego trunku, tylko wygodniej rozkładając się na własnej kanapie. - Ależ skąd - rzucił ze śmiechem na ustach. - Ja tam tylko chciałem odwrócić nasze role - wzruszył ramionami. - Wydawało mi się, że przez pewien moment sama tego chciałaś. No cóż, przecież nie zmuszę cię do czegoś takiego - mruknął tylko, bawiąc się swoją szklaneczką z trunkiem.

    Klaus

    OdpowiedzUsuń
  36. - Standardowy... - powtórzył po niej, nawet niezbyt zdziwiony przez te słowa. Nawet gdyby chciał nie patrzeć na narzędzie zbrodni to już w tej chwili nie był w stanie. Śledził bacik, przełykając głośno ślinę, gdy tylko zbliżał się do niego. Krzyknął raz, a potem drugi... ale za trzecim zabrakło mu głosu. Zacisnął mocniej dłonie na łańcuchach i podniósł na nią wzrok.
    - Ale na skórze się ślizga... - wydusił z siebie, bo akurat to zdołał zauważyć. - Wbija się, a drganie... chyba drganie... podbija uderzenie - zadygotał. Może to tylko było jego wyobrażeniem, ale naprawdę wydawało mu się, że raz bacikiem to dwa razy dla jego skóry.

    Acair

    OdpowiedzUsuń
  37. Nie wiedział co się stało. Przecież zadał tylko jedno pytanie. Niewinne pytanie. Na co Ennis po prostu się wycofała. Niemal od razu. Przełknął głośno ślinę, gdy tak go od siebie odsunęła i rzuciła chłodne spojrzenie.
    - Nie moja - zgodził się z nią, łącząc ze sobą swoje dłonie za swoimi plecami. - Ale twoja reakcja potwierdza moje przypuszczenie, że jednak jesteś krzyżówką - dodał, jakoś tak dokładając do kotła jak to miał w zwyczaju. Nie mógł się przecież powstrzymać. Kimże by był, gdyby się powstrzymał. - Uhm no dobrze, odprowadzę cię - rzucił zaraz, mimo wszystko nie chcąc kończyć tego spotkania w takiej atmosferze.

    Tony

    OdpowiedzUsuń
  38. Zadrżała wyraźnie czując pocałunek na ramieniu, pozwoliła sobie na głośniejsze westchnięcie czując rozlewające się ciepło tam, na dole.. Od dawna nie uprawiała seksu, od czasu zmiany wymiaru, bowiem nie chciała Abbadona do niczego zmuszać. Nie pamiętał jej, wspólnych poranków i nocy, przeżytych wspólnie lat, radości i trosk jakie współdzielili.. A nadal miała potrzeby, dlatego gdy dotknęła podbrzusza przesunęła jej dłoń niżej, na krocze opierając się plecami o ścianę patrząc na nią władczo ze wzrokiem mówiącym "Jeszcze, chcę więcej".
    — Będziesz moimi uszami i oczami, będziesz informować mnie o tych, którzy wydają się.. nie pochodzić stąd — odparła, powoli rozpinając błyskawiczny zamek w przyległych spodniach. Ten szybko puścił ukazując uroczą koronkę. — Z pewnością ich rozpoznasz, bo będą skłaniać się do grzechu. Pachnący podnieceniem, siarką.. — zbliżyła twarz, jednak przez swój niski wzrok sięgała tylko do piersi.. Ugryzła delikatnie sterczący sutek czym prędzej traktując go ciepłym, sprawnym językiem.

    Melanie, która wróciła z martwych

    OdpowiedzUsuń
  39. Roześmiał się serdecznie i zaraz uniósł lekko brew spoglądając na nią z nieodgadnioną miną. Figlarne iskierki znów wstąpiły do jego oczu.
    - Mhm a ty to wiesz najlepiej - zauważył. - W swojej pracy często musisz wchodzić w skórę Dżina - skomentował, kończąc swój kieliszek i wstając z miejsca, żeby odebrać i jej szkło. Dolał wina do obu naczyń, podając jej jedno z nich, a swój na moment odstawiając. Zawadiacki uśmiech znów pojawił mu się na twarzy.
    - Och czyżbyś chciała spróbować wiązanek? - zacmokał z wyraźnym rozbawieniem. - Trzeba było tak od razu... to bym szybciej do rzeczy przeszedł - puścił jej oczko, ale nie ruszył się ze swojego miejsca, ewidentnie po prostu sobie z nią pogrywając tak jak i ona robiła to z nim.
    - O pani... - przyklasnął jej kilka razy do wygrywanej melodii, a potem chwycił lutnię pewnie w dłonie i usiadł na wezgłowiu. - Wedle życzenia - rzucił wesoło, rozpoczynając grać i śpiewać "Weigh, hey and up she rises".

    Klaus

    OdpowiedzUsuń
  40. Od jednej przeszedł spokojnie do kolejnej, tym razem jadąc w spokojniejsze tony "Lead me home", bo akurat miał na nią ochotę. Przez dłuższą chwilę przygrywał zmieniając pieśni od skocznych do wolniejszych i z powrotem do skocznych, a gdy zaschło mu w gardle, odłożył lutnię na bok i upił porządny łyk alkoholu i skłonił się przed nią, wyciągając do niej dłoń i chwytając ją mocniej, żeby do siebie przyciągnąć. Zaczął nucić spokojną melodię zapraszając do lekkiego tańca.
    - Ten Dżin potrzebuje nagród - rzucił swobodnie, kołysząc się z nią w rytm danej melodii. Nie potrzebował żadnych gwałtownych ruchów ani wygibasów. Ot zwyczajnie dawał porwać się chwili i czarował po swojemu.

    Klaus

    OdpowiedzUsuń
  41. Zassała się na sutku bawiąc się nim, okręcając język, podszczypując i drażniąc w ten specyficzny sposób... Równocześnie rozchyliła uda pozwalając na podciągnięcie koronki, mrucząc przeciągle niczym rozjuszona, chętna kotka. Była mokra i nie zamierzała tego ukrywać, dlatego gdy palcami przesunęła między płatkami wysunęła biodra bliżej dłoni, z nadzieją na dalsze posunięcia. Wokół nich rozniósł się zapach feromonów, pożądania, które uderzyło do głowy niczym jedno z najlepszych trunków.
    — Może przeniesiemy się w wygodniejsze miejsce? — zaproponowała, patrząc na nią z dołu rozpalonym wzrokiem. Popchnęła ją delikatnie, sama opadając zgrabnie na podłogę i od razu złapała za pośladek, mocno, wręcz brutalnie nacierając na nią swoim ciałem.

    Mel

    OdpowiedzUsuń
  42. Owszem, miała racja. Pełno pijanych prostytutek kręciło się po biedniejszych ulicach wielu miast. Mimo wszystko mało kto korzystał z ich usług. Głównie pijani biedacy, ot i w ten sposób roznosiły się różne choróbska. On wolał zabawiać się w renomowanych przybytkach, nawet jeśli sam był zawodowym alkoholikiem. Taka malutka hipokryzja z jego strony.
    Słuchał pięknej damy z uśmiechem na ustach, do momentu, gdy powiedziała, że poprosił konkretnie o nią. Wtedy wyglądał na szczerze zaskoczonego jej słowami. Przyjrzał się białowłosej nieco bardziej dokładnie, prostując się w plecach.
    -- Faktycznie, widocznie moje pijaństwo zwiodło mnie na manowce -- zaśmiał się delikatnie, pochylając lekko głowę do boku. Dalej oczywiście palił słodki jabłkowy tytoń. Nie spuszczał wzroku z kurtyzany, nie chcąc przypadkiem sprawić jej przykrości. Cholera, władował się. Odprawić ją teraz byłoby wyjątkowo niegrzecznie, zwłaszcza, że o ile dobrze pamiętał, bardzo głośno deklarował, iż jest ona najpiękniejszą kobietą na świecie. Prychnął na to wspomnienie. -- A więc dziś nie zaspokoje swojego małego fetyszu. Cóż, patrząc na Ciebie, nie jest to zbyt duża strata. Biorąc pod uwagę Twoją urodę, musisz być tutaj prawdziwą gwiazdą, prawda? -- zapytał wypuszczając dym z ust. Nie wiedział jeszcze czy będzie miał ochotę w tej sytuacji na amory, jednakowoż zapłacił już za pełną obsługę oraz cały pokój na całą noc. Nawet jeśli nie będzie dziś uprawiać seksu, nie opuści sypialni wysłanej jedwabiami. Nie był przecież idiotą.

    Nylian.

    OdpowiedzUsuń
  43. Klaus posłał jej znaczący uśmiech i wzruszył lekko ramionami.
    - Złapałaś wymagającego dżina - puścił do niej oczko. - To teraz należy za to zapłacić - dodał z delikatnym uśmiechem błądzącym mu po ustach. Miał na myśli ten lekki taniec, mówiąc o zapłacie i miał nadzieję, że nie zostanie źle zrozumiany.
    - Mhm... w takim razie wracajmy - przytaknął jej spokojnie, przystając i jeszcze na sam koniec okręcając ją dookoła jej własnej osi. - Ja również nie skończyłem swojej zmiany - zauważył. - Wyszliśmy tylko na przerwę - podrapał się lekko po brodzie. - Miejmy tylko nadzieję, że... alkoholowe upojenie trwa tam w najlepsze - uśmiechnął się do niej lekko.

    Klaus

    OdpowiedzUsuń
  44. Uśmiechnął się do niej łagodnie, po czym pokręcił delikatnie głową.
    - Nie martw się, odpowiednio podliczę tych pijaków - zapewnił ją. - A pieniędzy nie trzymamy pod ręką - dodał jeszcze. - Przynajmniej w momencie wychodzenia na przerwę - dodał spokojnie, prowadząc ją teraz krótszą drogą w stronę karczmy, z której nie tak dawno temu oboje "zwiali".
    - Gdybyś była kiedyś w pobliżu to zapraszam w swe skromne progi. Wiesz, gdzie mnie znaleźć - rzucił jeszcze, jakoś tak mając ochotę na kolejne spotkanie.

    Klaus

    OdpowiedzUsuń
  45. Misja inwigilacji elitarnych środowisk Mathyr z początku wydawała się niemożliwa. Do czasu, kiedy pieniądze zaczęły spływać z bardziej lukratywnych zleceń, Pius nie myślał nawet, że będzie to możliwe...
    Wystarczył kubrak, znajomości, cztery przekupstwa, żeby znaleźć się w karocy, która zmierzała wprost do paszczy lwa...
    Z racji, że poznał parę nowych twarz, postanowił nie wzbudzać podejrzeń. Zatrudnił eksortkę, do której wcześniej wysłał oficjalny list z podrobioną pieczęcią. Nie wiedział nawet do końca, gdzie ta eskorta urzędowała.
    Wyjrzał z za firanki wewnątrz karocy, by dostrzec... Znajomą okolicę.
    — Ehhh... Kurwa. Oczywiście, że w miejscu mojej śmierci...
    - Słucham, panie? Nie słyszę! - rzucił konny, do Piusa.
    Ten natomiast westchnął, oddychając nieco spokojniej. Surdut, marynarka, dostojna laska z ukrytym ostrzem... Zwykły miecz stojący u jego boku...
    W życiu nie miał na sobie droższych ubrań niż teraz...
    Stukał niecierpliwie laską, czekając, aż jego eskorta na imprezę się ukaże... Cóż mógł zrobić innego, niż czekać?

    Pius

    OdpowiedzUsuń
  46. Przetał stukać, gdy usłyszał kobiece kroki. A gdy otworzyły się drzwi karocy, mężczyzna oniemiał. Znał ją. Widział ją. Spał z nią. Kurwa, ona go zabiła. Ręka zacisnęła się mocniej na berle, a watażka westchnął, zapraszając kobietę do środka gestem dłoni.
    — Witaj. — odparł, oddając zainteresowanie wzrokiem. Przebiegł po kobiecej kreacji, odsłaniającej, odważnej... Lecz też zajebiście kobiecej. — Muszę przyznać, jestem pozytywnie zaskoczony, towarzyszko. — odparł, starając się nie rumienić. Sytuacja stała się krępująca, bo ona także coś podejrzewała. Cholera, a mógł wydłużyć sobie włosy... — Ennis... Miło mi, ja jestem Margrabia Magnus II, z zachodniego zakątka Polszy... Wybacz, że cię nająłem, ale moja konkubina niestety zachorowała przed wyjazdem... Powiedz, mam zapłacić teraz, czy po zgromadzeniu? — zapytał, chcąc ochłonąć. Jej odsłaniający dekolt wzywał go do siebie, lecz Pius mógł jedynie zawitać na nim swoim wzrokiem, który i tak spoczął na sakwie złota, jaką wyciągnął w stronę... No właśnie. Awansowała? Jak to u nich kurwa działało?!
    — Jakich usług mogę się od ciebie spodziewać... Miła damo?

    Pius

    OdpowiedzUsuń
  47. Odetchnął z ulgą, gdy kobieta wyraźnie go nie poznała. I dobrze. Miał inne plany na ten wieczór. Podał jej mieszek, po który wyciągnęła dłoń.
    — Powiedzmy, że... Teraz dostaniesz umówioną całość. A jeśli się spiszesz, zadowolisz gospodarzy jako mój anturaż... Może podwoimy tą stawkę... — Magnus popatrzył na kobietę enigmatycznym spojrzeniem, by na chwilę się zamyślić. — Nie musisz się o nią martwić. Nie wiąże nas nic... Z resztą, wysoko urodzeni mają większe fanaberie. Jedziemy na tajne spotkanie. Nikt tak naprawdę nie wie, gdzie ma się odbyć... Ale omawiane mają tam być bardzo ważne kwestie, takie jak Argar, Heimurin... Potencjalna wojna... Nastroje w Polszy są... Niespokojne. Wiesz dobrze, jak moi poddani traktują nieludzi... Sam tego nie pochwalam, ale jak chłopstwo wyjdzie z widłami i pochodniami, to nie tylko nieludzie spłoną... Ale także ci, którzy się z nimi sprzymierzają, lobbują ich... — jak na kogoś, kto udawał watażkę, Pius wiedział jak dobierać słowa, na tyle, by się na takowego kreować. W końcu jeszcze za życia spędzał czas na czytaniu książek, studiowaniu medycyny, świętych ksiąg...
    — Powiedzmy, że wymagałbym... Miłego towarzystwa... I porad od kogoś, kto zna etykietę. Osobiście wolę bardziej... Bezpośrednie podejścia, niż pertraktacje. — mówiąc to, pokazał jej rękojeść krasnoludzkiego miecza, który teraz spoczywał w ozdobnej pochwie. — Wiesz, o co mi chodzi, Ennis?

    Pius aka Magnus

    OdpowiedzUsuń
  48. Poszukać innej kobiety? Zastanowił się przez chwilę. To na pewno byłoby bardzo wygodne. Mimo wszystko… Spojrzał jeszcze raz na Ennis, po czym uśmiechnął się do niej. Była naprawdę ciekawą osobą, nie mógł też zaprzeczyć jej urodzie. Pokręcił głową.
    — Na razie dobrze bawię się z Tobą mo stór, nazwijmy to szczęśliwym zrządzeniem losu — zaśmiał się delikatnie, by zaraz zaciągnąć się tytoniem i wypuścic jabłkowy dym z ust. — Chyba, że sama chcesz pójść, nie będę Cię zatrzymywać, Ennis. Zrozumiem jeśli stracisz zainteresowanie klientem po takiej uwadze, a też nie mam ochoty zmuszać Cię do siedzenia z nudnym fetyszystą, jeśli możesz mieć jakieś ciekawsze zajęcia. Z tego co pamiętam, zajmujesz się nie tylko napalonymi osobami, także Twoja decyzja — dodał jeszcze. On z miłą chęcią spędziłby z nią jeszcze trochę czasu, zobaczył jak im pójdzie. Chociaż nie miała rogów, była naprawdę słodka. No może, poza tą zimną aurą bijącą z jej oczu. Z drugiej strony musiał przyznać, była naprawdę pociągająca. Czuł, że gdyby kobieta faktycznie była niezadowolna, mogłaby mu tu zgotować małe piekło. Całkiem kusząca myśl, jeśli się nad tym zastanowić.

    Nylian

    OdpowiedzUsuń
  49. — Zrób to, tak. Przypadnij im do gustu. — rzekł, kiwając głową, wzrokiem zjeżdżając na odsłoniętą nogę, by delikatnym uśmiechem niewerbalnie ją skomplementować.
    — Cóż, może wybrałem Zamtuz dlatego, że jest tam jedyna osoba, która zabiła Argarczyka... I dziwnym przypadkiem, ta osoba siedzi naprzeciwko mnie... — powiedział z konspiracyjnym uśmiechem, patrząc jej przy tym prosto w oczy. — Po co mi jakaś dziewka z Polszy, skoro mogę wziąć ze sobą kogoś, kto wie jak pogromić jedne z potężniejszych istot na świecie? Hmmm? Zdziwiona? Mam swoje wtyki, panno Ennis. Mimo że jestem ze wschodu, mój wpływ sięga aż po sam wschód. — Pius zachichotał delikatnie, bo granie Magnusa, człowieka wysoko urodzonego... Przychodziło mu dość naturalnie. Zupełnie, jakby miał to we krwi.
    Delikatnie wyjął miecz z pochwy, by kobieta mogła zerknąć na klingę. Stal najwyższej jakości.
    — Wiem kim jesteś. Jeśli mnie zdradzisz, oszukasz, okradniesz... Wiem jak cię znaleźć. — zagroził bez mrugnięcia, po czym od razu zmienił swoje nastawienie, gdy uśmiech ponownie zawitał na jego twarzy.
    — Jedziemy na bankiet, zabawę. Zgromadzenie elit. Ale jednocześnie narady polityczne. Więc nie zdziw się, jeśli zobaczysz dużo znajomych twarzy. Na przykład takich, jakie są wybijane na okolicznych monetach. Twoja zaradność bardzo mi się przyda... I w zależności od tego, czy twe usługi mi się spodobają... Może nawiążemy dalsze współprace. W końcu, kto nie chciałby mieć potężnych znajomych, słodka Heimurinko?

    Pius/Magnus

    OdpowiedzUsuń
  50. Piusowi aż przypomniało się, jakie uczucie towarzyszyło mu, przy dźgnięciu w aortę... Ból był potężny, lecz życie uciekło z niego szybko. Dużo gorzej bolałaby ta rana, gdyby się zgoiła, gdyby musiał z nią żyć. Według niego, upiekło mu się i tak.
    — Bo ja nie dam ci się zadźgać w szyję, podczas striptizu. — w tym momencie, chciał ją trochę wystraszyć szczegółami... Ot, mała zemsta z za grobu.
    — Prawda. Dlatego, dobrze by było, gdybyś przedstawiła mi klimat polityczny w tym zakątku świata. W Argarze. Żeby coś zwalczyć, trzeba najpierw to poznać od środka, nie sądzisz? — zapytał, zdejmując palce z rękojeści miecza, tylko po to, by te przejechały po udzie kobiety, a następnie Magnus oparł się o swą rękę, wysłuchując kobiety.

    Pius

    OdpowiedzUsuń
  51. Acair zacisnął mocno wargi.
    - Wiem... - odparł nabierając szybkie wdechy. - Miałem z tobą doświadczenie w tym temacie - przypomniał jej z delikatnym uśmiechem na twarzy, ale zaraz spiął się wyraźnie na jej słowa. Kurczę... miała go uodparniać na ból, a to co z nim robiła sprawiało, że zaczynał odczuwać przyjemność. Nie rozumiał swojego własnego ciała. Strzał między łopatki wyrwał z jego gardła krzyk. Ból promieniował przez chwilę, ale zaraz przyszło przyjemne mrowienie. Szlag! Zgrzytnął zębami ciągnąc za łańcuch w jakimś takim desperackim odruchu.
    - O rany... - jęknął szukając jej znów wzrokiem. - Czemu zamiast bólu czuję przyjemność? - zapytał jej wykładając kawę na ławę.

    Acair

    OdpowiedzUsuń
  52. Ardea nie należała do ważnych, politycznych wiosek, ale i tu mieszkało paru zamożnych obywateli. Jedną z nich była pani Makłowicz (nie wnikaj xD). Za życia jej mąż był uznanym działaczem na rzecz małych wiosek. Polepszył ich sytuację, ale biedaczek odszedł z tego świata kilka miesięcy temu. Pani Makłowicz spędzała we "Wrzeszczącej Lutni" niemal każdą noc, pijąc swojego ulubionego drinka i słuchając muzyki. Zabijała tym samym swą samotność. Lubiła towarzystwo i nie chciała się go pozbywać. Klaus lubił jej towarzystwo. Często zagadywał kobietę i proponował pomoc przy niewielkich naprawach cieknącego dachu czy pleśniejącej podłogi. Dzięki temu został pierwszym kandydatem, do którego kobieta przyszła, kiedy otrzymała zaproszenie na bankiet organizowany u podnóża Fjelldod. Van Helga lubiła wiedzieć co w trawie piszczy i co jakiś czas organizowała bankiety na neutralnym gruncie zapraszając niżej postawionych ważniaków. Pani Makłowicz wciąż jechała na opinii swojego męża, ale nie chciała iść sama, więc Klaus zgodził się jej towarzyszyć. Za drobną opłatą rzecz jasna. Pewnie zgodziłby się zrobić to i za darmo, bo to była dla niego okazja na zorientowanie się w sytuacji politycznej Mathyr. Zaczynał powoli myśleć poważniej o swej zemście, ale bez odpowiednich sojuszników nie miał co lecieć z nożem na Parabellum. Zresztą dalej nie był pewien czy to taki doskonały pomysł. Wkurzała go ta niewiadoma.
    Bal, który Helga wymyśliła, wymagał od nich masek. Założył więc tę, którą otrzymał od swej towarzyszki. Była to maska czarnego kruka, doskonale komponująca się z czarną koszulą, którą miał na sobie. Wszedł do środka ze swą towarzyszką, a po dobrej godzinie powitań i innych uprzejmości, wreszcie udało mu się wyjść na zewnątrz, by odetchnąć świeżym powietrzem. Głowa go bolała od tej całej paplaniny. Przysiadł na drewnianej ławce i zapatrzył się w niebo, maskę odkładając maskę na bok. O dziwo nie siedział tak długo, by dołączyła do niego pewna Heimurinka. Najprawdopodobniej również wyszła na świeże powietrze aby chwilę odetchnąć.
    - Witaj, piękna pani - rzucił z zadziornym uśmiechem do tej, z którą spędził jeden wieczór. Spokojny wieczór. - Cóż za zbieg okoliczności... za trzecim razem uznam to za przeznaczenie - zaśmiał się pod nosem.

    Klaus

    OdpowiedzUsuń
  53. — Prawda... Prawda. Dlatego dużo ci płacę. To chyba naturalna kolej rzeczy... Informacje, pieniądze... — przekrzywił głowę, gdy ruszyła na niego, naparła swoim ciałkiem na jego ciało, jedynie się uśmiechnął, cały czas patrząc jej w oczy.
    — Zacny Margrabia wie dużo, ale nie wszystko. Dlatego z tobą rozmawia, konwersuje, proponuje, oferuje... — popatrzył na to, jak dobywa klingi. Kolejny przelotny uśmieszek zawitał na jego licu. — Zadziwiające, że jesteś w stanie złapać te ostrze i... Nie oszaleć. Widzisz, klinga ma swoje imię. Ta konkretna zwie się "Żałobnicą". Jej legenda jest znana... W niektórych kręgach. Mawia się, że kowal, który ją stworzył, miał kochającą rodzinę: żonę i córkę. Pewnego dnia, przyjechali do niego najemnicy... Zgwałcili zarówno córę, jak i żonę, po czym wrzucili je do paleniska starego kowala... Ten zdesperowany, wykuł to ostrze, które zawiera w sobie prochy jego rodziny... Po czym poderżnął sobie nim gardło. Mawia się, że żadna żyjąca istota, nie jest w stanie go trzymać, bo Żałobnica atakuje umysł dzierżyciela płaczem, skowytem... Czasami go słychać, gdy przecina się przez tkanki, kości... Dziwnym jest zatem, że oboje nie słyszymy jej płaczu... Ale osobiście nie wierzę w tą legendę. Nie wszystko musi mieć swoje drugie dno... — gdy skończył opowieść, Ennis mogła poczuć chłód stali, która pocałowała jej szyję. — Ten sztylet jest zwykły... Elegancki... Cichy... Tak samo morderczy.
    Mężczyzna zachichotał, zbliżając się do kobiety, by patrzeć jej w oczy namiętnie, gdy oboje byli uzbrojeni... I tak blisko.

    Pius

    OdpowiedzUsuń
  54. Szatyn krzywił się za każdym uderzeniem, ale pazury Ennis nie sprawiały mu bólu. Czuł je. Pewnie, że tak, ale raczej jako coś przyjemnego. Jego organizm zdawał się go zdradzać. Jęk przyjemności uciekł z jego gardła przy kolejnym uderzeniu w pośladek. Patrzył jej w oczy, gdy stanęła tuż przed nim i zaczęła rozsznurowywać jego spodnie. Przełknął głośno ślinę, pąsowiejąc na twarzy, kiedy te opadły mu do kostek odsłaniając wyraźne wybrzuszenie w jego bieliźnie. Odwrócił wzrok nie mogąc już znieść tych jego oczu i zacisnął mocniej ręce na łańcuchach.
    - Ja nie wiem czemu... - wymamrotał czując łzy w oczach. - To jakoś samo...

    Acair

    OdpowiedzUsuń
  55. Klaus obserwował ją uważnie. Fryzura w nieładzie i rozdarta suknia pozwalały wnioskować, że jej partner niespecjalnie dopisał. Nawet pozorów nie zachował. Nie poczekał nawet godziny zanim dobrał się do jej skóry. Odruchowo założył niesforny kosmyk włosów za jej ucho.
    - Cóż niespecjalnie by mi to przeszkadzało - odparł uśmiechając się do niej łagodnie. - Takiego prześladowcę to mogę mieć zawsze - dodał, przesuwając wzrokiem na swą maskę, która teraz znalazła się w jej dłoniach. - Ach to paskudztwo... - westchnął przeciągle. - To żeby ukryć me wdzięki przed innymi kobietami. Ma towarzyszka jest bardzo zaborcza - puścił do niej oczko. - Uważaj tylko, bo jeszcze coś sobie o nas pomyśli - dorzucił zaraz śmiejąc się pod nosem. - Tobie ta maska jakoś lepiej pasuje - zauważył, gdy tylko przyłożyła ją do swej twarzy. - Zgaduję, że twój partner niespecjalnie popisuje się taktem... - dodał spokojnie, zastanawiając się jak może jej pomóc. Choćby i przez użyczenie igły i nitki, ale niestety żadnej przy sobie nie miał.

    Klaus

    OdpowiedzUsuń
  56. Acair patrzył na nią pełnymi łez oczyma, nabierając szybkie wdechy. Potrząsnął przecząco głową, gdy bacik niebezpiecznie zbliżył się do jego interesu. O mamo... jeśli go tam uderzy to przecież ból go zaślepi. Jęknął przeciągle wyraźnie się spinając i niemal oddychając z ulgą, bo choć bolało i krzyczał przy każdym uderzeniu, to Ennis unikała tego co najgorsze. Dygotał już na całym ciele, zlany z potu, zażenowany i podniecony do granic możliwości. Zagryzł mocno wargi.
    - Jesteś? - zapytał jej cicho. - Lubisz takie rzeczy? - zainteresował się szeptem, by zająć swe myśli czymś innym niż myśleniem o tym, że zaraz będzie stał przed nią zupełnie nagi i całkowicie bezbronny.

    Acair

    OdpowiedzUsuń
  57. — Nasze... — uśmiechnął się, przeciągając szyję tak, by miała idealne cięcie.
    — Nie jestem twoim wrogiem. — mruknął, zabierając ostrze z jej grdyki, wzdychając ciężko. Pamiętała jeszcze ukłucie, to, gdy ostatni raz dotknęła jego szyi... Ennis najwyraźniej miała tendencję do podrzynania gardeł.
    — Legendy legendami, ale prawda jest taka, że miecz był tworzony w wielkich emocjach, przed kilkuset laty. Nadal jest tak samo ostry, kiedy ciął gardło swojego twórcy.
    Położył ponownie dłoń na jej udzie, biorąc przy tym głęboki wydech.
    — To chcesz ze mną współpracować, czy nie?

    Pius

    OdpowiedzUsuń
  58. Roześmiał się serdecznie na to stwierdzenie.
    - Knebel? Toż to by dopiero tragedia była - rzucił wesoło i odłożył maskę z powrotem na bok. - Auć - skrzywił się na słowa o nie tykaniu go palcem i westchnął teatralnie. - Wygląda na to, że mogę spać spokojnie - rzucił z lekkim przekąsem, a uśmiech wciąż błąkał mu się po ustach.
    - Cóż... nie trzeba być specjalnie dobrodusznym, żeby kobietę dobrze potraktować - zauważył nieco poważniejszym tonem. - Gdybyś potrzebowała pomocy... to daj znać - dodał zaraz spokojnie. - Jak dostanie w nos to może się uspokoi, a ty... na ciebie nie spadnie podejrzenie, że nie wykonujesz swych obowiązków należycie - dodał biorąc w dłonie jej maskę i przez chwilę się nią bawiąc. Odetchnął głęboko. - Co myślisz o Van Heldze? - zapytał jej cicho.

    Klaus

    OdpowiedzUsuń
  59. Krzyknął zaskoczony, gdy ugryzła go w bok. Jej dłonie pieściły jego skórę, wbijając paznokcie tu i ówdzie. Pośladki poczuły to dotkliwie, wyciskając tym samym łzy z oczu chłopaka. Dzielnie jednak zagryzał wargi. Znieruchomiał, gdy tylko poczuł paznokcie tak blisko swojego przyrodzenia. Wzdrygał się przy każdym bolesnym ukłuciu. Próbował jej uciec, ale trzymała mocno, a potem... ból wydarł z jego gardła krzyk. O mamo! Jak to bolało! Jak piekło! Zadygotał w łańcuchach i spróbował się od niej odsunąć, ale złapała jego przyrodzenie w swoje dłonie, wywołując tym samym głośne sapnięcie. Biodra go zdradziły. Zamiast uciekać, ruszyły do przodu, jakby chcąc dalszych pieszczot. Ennis przykucnęła i oblizała ostentacyjnie usta.
    - O nie... - jęknął. - Proszę tylko nie gryź... proszę - zacisnął mocno powieki. - Zrobię wszystko tylko nie rób tego co z plecami... - poprosił ją szybko czując że aż tak wielkiego bólu chyba nie dałby rady przetrawić, a jednocześnie dalej nie rzucając hasła. Owszem powoli zaczynał się łamać, a jednocześnie podniecenie nie pozwalało mu przerwać tych specyficznych tortur.

    Acair

    OdpowiedzUsuń
  60. Pokiwał głową z ulgą, widząc, jak przestała na niego napierać. Położył dłonie na swoich udach, krzyżując przy tym nogi, w pozycję zamkniętą. Miał ochotę pokazać jej swoje oczy, złote i fioletowe... Na razie zasłaniał się zwykłymi, niebieskimi tęczówkami.
    — Dziękuję za łaskę. Chociaż teraz ją okazujesz... — Piusowi się wymsknęło, odchrząknął, po czym szybko zmienił temat. — Gdybyś widziała jakieś dziwne rzeczy w trakcie przyjęcia, od razu mi mów. A teraz, opowiedz mi, co wiesz o Argarze.

    Pius

    OdpowiedzUsuń
  61. Klaus oblizał sugestywnie wargi i puścił do niej oczko.
    - Lepiej nie kuś, bo jeszcze wypróbuję ten cały knebel na tobie, chcąc sprawdzić czy faktycznie jestem aż taki pociągający - złapał jej dłoń w swoją i ucałował jej wierzch niczym prawdziwą damę.
    - Nie wpisuję się w kanony "większości", śliczna pani - stwierdził cicho, odwracając przy tym wzrok. Słowa o łopacie opakowanej w piękne pudełko przyprawiły go o zimne dreszcze przechodzące po plecach. Sam był taką łopatą w rękach własnej matki i niespecjalnie mu się to podobało. Przez moment pozostał w swych myślach, zanim do niej wrócił.
    - Wedle życzenia - mruknął tylko, nie zamierzając wchodzić z buciorami w jej sprawy, jeśli tego sobie nie życzyła. Powiódł zaraz za nią wzrokiem i przez moment obserwował bawiące się towarzystwo z Helgą na czele. Mimo uśmiechu, jej oczy skrywały coś co mroziło krew w żyłach. Była przebiegła i prowokacyjna w jednym.
    - Silna z niej kobieta. Ma głowę na karku... wiekowa jest, więc musi być całkiem niezłą władczynią, że jeszcze utrzymuje swój kraj we własnych łapach - zauważył spokojnie, odwracając wzrok od Helgi i posyłając Ennis zawadiacki uśmiech. - A co? Masz ochotę na małe zawody? - zapytał, zbliżając się do jej ucha i owiewając je oddechem. - Kto pierwszy poderwie Helgę wygrywa... - szepnął, odsuwając się od niej. - Hm a co? A co tylko zechce od drugiego - puścił do niej oczko.

    Klaus

    OdpowiedzUsuń
  62. Zrobił błąd. Ogromny błąd. Obiecał jej "wszystko", a przecież dawno już zaprzestał tych praktyk. A jednak strach zrobił swoje. Mimo to zacisnęła zęby na jego penisie, ale zaraz zaczęła pracować językiem, przez co Acair wytrzeszczył oczy i przełknął głośno ślinę. O raju... przecież jej wytryśnie! Jeszcze chwilka i... nagły ból nad pośladkami przywrócił mu trzeźwe myślenie. No może trochę bardziej trzeźwe. Szarpnął się na tyle na ile pozwalały mu więzy, utknięty penis w ustach Ennis i szpony. Chciał uciec przed jej szponami, więc szarpnął drugi raz, wchodząc tym samym mocniej w gardło kobiety. Jęknął czując jak robi mu się słabo. Nogi mu zwiotczały od tylu doznań. Zbyt wielu na raz. Znów spróbował się wyszarpać, bo szpony mocno mu tam wadziły. Zadrżał w więzach, zagryzając mocno wargi i przegryzając je do krwi.
    - Już nie mogę! - krzyknął trochę spanikowany. - Nie mogę... przepraszam, stop! - nie był pewien co się z nim działo, ale świadomość powoli przestawała działać. Tracił przytomność, a przerażenie brało nad nim górę.

    Acair

    OdpowiedzUsuń
  63. — Czyli mała grupa zgranych przyjaciół... — zmrużył oczy, udając zdzwienie. — Heim ich nienawidzi, Polsza chce z nimi wojować... Cóż, wrogów sobie nastukali dość sporo. Gdyby tylko był ktoś, kto mógłby lobbować zarówno dla nich, jak i przeciwko nim... Kogoś potężnego w hierarchii Polszy... I gdyby tylko ten ktoś zginął, a na jego miejsce wszedłby ktoś... Bardziej godny. — odwzajemnił uśmiech.
    — Panie, zbliżamy się do celu! — zawiadomił konny prowadzący powóz.
    — Ahhh... A tak dobrze się rozmawiało. No nic. — Magnus wyciągnął rękę w stronę Ennis, jakby w dżentelmeńskim geście. Jego oczy na chwilę zaświeciły złotą i fioletową poświatą... Pius nie był mistrzem kamuflażu...

    Pius

    OdpowiedzUsuń
  64. Klaus błysnął zębami z figlarnymi chochlikami w oczach i przekrzywił lekko głowę.
    - Przecież musiałem wyrównać trochę szanse - zauważył swobodnie. - Koniec końców stanę w szranki z wytrawną kurtyzaną, mistrzynią podrywu... - szepnął unosząc delikatnie kąciki swych warg do delikatnego, na pozór niewinnego uśmiechu. - Mogę jedynie liczyć na to, że moja urocza strona choć trochę przechyli szalę na moją stronę, śliczna pani - puścił jej oczko, a gdy zmniejszyła między nimi dystans, nie spuścił jej wzroki z oczu i nie dał się sprowokować.
    - Skądże znowu - uśmiechnął się do niej zadziornie. - Ale co to by była za zabawa, gdybyś wiedziała jakież jest moje życzenie - dodał zaraz, odnajdując pod swymi palcami swą maskę i powoli zakładając ją z powrotem. - To jak? Wchodzisz w to? - zainteresował się, węsząc po prostu dobrą zabawę.

    Klaus

    OdpowiedzUsuń
  65. Szatyn przez chwilę miał trudności ze skupieniem swej uwagi na czymkolwiek, ale dotyk dłoni Ennis na podbródku skutecznie mu z tym pomysł. Wargi zadrżały mu lekko. Wisiał dość bezwładnie na swych rękach wciąż podwieszonych do sufitu.
    - Przepraszam - powtórzył, kiedy już zdołał złożyć pierwszą myśl w słowa. - Orgazm? - wymamrotał po niej i pokiwał lekko głową. - Da się zrobić... następnym razem... - wydusił z siebie. - Jak będziesz chciała... - dodał zaraz, próbując ustać trochę stabilniej na swych nogach. Bezskutecznie. O rany... zrobiła z niego jakiś zwiotczały flak.
    - Uhm zaprowadzić - potwierdził cicho. Tak cicho jak tylko to było możliwe. - Proszę... - dodał jeszcze po dłuższej chwili milczenia, jakoś tak odczuwając taką potrzebę.

    Acair

    OdpowiedzUsuń
  66. — Nie takie wesela się kładło... Właściwie to... Co? — zapytał, skołowany. Skąd wiedziała o nim? Co się stało? Od razu widząc transformację, to jak zaczyna wyć, dziko drapiąc go pazurami... Pokieryszowała jego rękaw surduta. Przybrał łuskowatą skórę w defensywie, a gdy zaczęła szarpać drzwi, otworzył je jej. Kopnął ją w plecy, tak, by upadła na ziemię. Wyciągnął miecz z pochwy, a Żałobnica zawyła, gdy przecięła powietrze.
    Wyskoczył na ziemię, by z mieczem wycelowanym w stronę Ennis, powoli zaczął ją obchodzić.
    — Zabiłaś mnie. Ale niektórzy ludzie tak po prostu nie giną. Sama rozumiesz.

    Pius

    OdpowiedzUsuń
  67. Acair nawet nie miał sił protestować. Jęknął cicho, gdy kajdany zwolniły jego dłonie. Całe ciało nagle stało się niesamowicie ociężałe. Wsparł się na Ennis, która praktycznie całą drogę go wlokła. Próbował jej pomagać, ale nie wychodziło mu to zbyt dobrze. Dopiero na łóżku odetchnął wyraźnie, przykrywając się przy tym i zamykając oczy.
    - Nie tego - zgodził się z nią cicho, ocierając twarz z ostatnich łez. - Nie spodziewałem sie... no wiesz - zaczerwienił się mocno. - Ale okay... jeszcze doprowadzę cię kiedyś do orgazmu - zapewnił siląc się na delikatnie zabawowy ton. - Dziękuję - szepnął jeszcze, zanim zasnął.

    [teraz wpadnę tu po ognisku xD]

    Acair

    OdpowiedzUsuń
  68. Klaus zaśmiał się pod nosem i pokręcił lekko głową z niedowierzaniem. Nie miał z nią szans, ale nie zamierzał odpuszczać. Swobodnym krokiem ruszył w stronę bawiących się na bankiecie. Najpierw poszedł sprawdzić jak bawi się jego towarzyszka, a gdy ta zbyła go ruchem dłoni, zajęta jakimś karcianym pojedynkiem, sięgnął po dwa kieliszki wytrawnego trunku. Upił łyk swojego, by zakręcić się koło Helgi. Skłonił się przed nią z szarmanckim uśmiechem, po czym podał jej trunek. Należał do tych, którzy zaczynali z grubej rury, a jeśli miał w ogóle liczyć na jakąkolwiek wygraną to należało od razu rozpocząć swą grę. Nie bawiąc się w dalekie podrywy. Odszukał wzrokiem Ennis i oblizał sugestywnie swe wargi, po czym skupił już całą swą uwagę na Heldze.
    - Pierwszy raz mam okazję uczestniczyć w twym przyjęciu, pani - oznajmił ciepło, obserwując kobietę uważnie. - Wyjątkową atmosferę udało się pani stworzyć - zapewnił zaraz.
    - Dziękuję - kobieta przyjęła alkohol, a swój wzrok ulokowała w Heimurince, unosząc kieliszek w górę i odwzajemniając pozdrowienie.

    Klaus

    OdpowiedzUsuń
  69. Z wyciągniętym ostrzem słuchał tego, co ma do powiedzenia.
    Oczy wróciły do naturalnej dla Piusa heterochromii, na stałe już lustrując Ennis.
    — Kto by pomyślał. — zachichotał, przekręcając Żałobnicą w dłoni. — Masz w sobie więcej życia, niż przypuszczasz...
    Na wyznanie, uśmiechnął się.
    — Dobrze zrobiłaś. Szkoda, że w trakcie jednego z lepszych seksów w tej koniunkturze wszechświata... Wisisz mi ten seks. — odetchnął, rechocząc przy tym. Opuścił broń, po czym schował ją do pochwy. Ostrze z jazgotem weszło do pokrowca.
    Wyciągnął dłoń w jej stronę.
    — Nie pierdol głupot. Wstań. Wybaczam ci. To był wypadek....

    Ennis

    OdpowiedzUsuń
  70. Kiwnął głową, kiedy wstała za jego pomocą.
    Odwrócił się od razu do powożącego, by kiwnąć do niego głową.
    — Poczekasz tutaj, wedle ustaleń.
    — Tak jest, mój Panie. — odparł chłopak, wyraźnie skuszony przez Piusa sowitym przekupstwem.
    — Cóż, zawsze możesz mi obciągnąć na zgodę. Nie obrażę się... — zarechotał, a jego włosy znacznie skróciły się, eksponując jego szczękę, która miała podobny kształt, co ta za jego życia. — Z połykiem i gulgotem. A na razie, idź do powozu, zaraz sobie coś znajdę. — mówiąc to, skręcił na pięcie udając się w głąb lasu.
    Kilka minut później, Ennis mogła usłyszeć charakterystyczny świst powietrza w oddali. Klinga Żałobnicy miała ten charakterystyczny świst...
    Dużo później, w nowym surducie, Pius szedł w stronę karocy, wyraźnie zadowolony.

    Pius

    OdpowiedzUsuń
  71. Gdy wrócił, zachichotał jedynie.
    — Tak, rzeczywisty. Planowałem to już jakiś czas. Chcę wyeliminować parę osób na tym spotkaniu, a to trucizną, a to skandalem... Naturalnie, zostałem Margrabią Zachodniej marchii... Poprzedni Margrabia nie miał dzieci... Zgodził się oddać mi swój diadem, w zamian za wyznanie paru sekretów o śmierci. No i tak jakoś wyszło. Mów mi Magnus. To moje oficjalne, Mathyrskie imię. Imperius zmarł... Z twojej ręki... A skoro już o rękoczynach mowa... To jak tam stoi mój lodzik?

    Pius

    OdpowiedzUsuń
  72. Przesunął palcami po jej stopie, ciężko oddychając, jakoby podniecenie zaczęło się kłębić w głębi jego podbrzusza...
    — Mmmm... Trzeba się na takie imprezy spóźniać, wiesz? — zachichotał delikatnie, po czym sapnął, oblizując swe spierzchnięte wargi. Rozsunął dla niej nogi, obserwując to, jak zaczyna dobierać się do jego rozporka.
    — Po tym jak mnie zabiłaś, ciężko będzie mnie bardziej przestraszyć. A chyba zależy ci na potężnym znajomym w polszy, pieniądzach i dzikich oddechach, nie uważasz, Enn? — zapytał z przekąsem, kciukiem muskając jej wargę...

    Pius

    OdpowiedzUsuń
  73. — Przecież wiem, że nie jestem jedyny... Ale czy to coś zmienia? — zapytał, przekrzywiając głowę na bok. Zagryzł wargę, czując jak przesuwa po nim ciepłym językiem, nie pierdolą się w ceregielach, od razu wzięła fiuta do gardła...
    — Mhmmm... O kurwa, tak... — co ciekawe, zamiast ją dusić, albo sponiewierać, Pius w tym czasie drapał ją za uchem, po szyi, karku, delikatnie starając się ją rozjuszyć. — Co jeszcze jesteś w stanie... Wylizać, Enn?

    Pius

    OdpowiedzUsuń
  74. — No cóż... A chciałem zaproponować wylizanie cię między nogami, na dobry początek... — jego dłoń powoli zeszła z jej głowy, przechodząc po piersi, brzuchu... Dalej nie sięgał. — Kurwa... Tak... — sapnął, czując jak przełyka ślinę. Gdy w końcu trochę wyjęła go z siebie, nachylił się mocniej, by zacząć palcami pieścić jej cipę, jęcząc przy tym coraz to głośniej. — Jesteś boska, Enn.. O tak!

    Pius

    OdpowiedzUsuń
  75. — Tylko lodzik? — zapytał, ze sztucznym zawodem. — Cóż, będziemy musieli sobie poradzić... — wysapał, po czym z lubieżnym spojrzeniem oblizał palce z jej soku, by chwycić jej głowę obiema dłońmi, zaczynając poruszać biodrami tak, by powolne pierdolenie jej migdałków wybijało jednostanny rytm. — Ohhhh... Kurwa... Tak... Bardzo... Mam ochotę cię wylizać...

    Pius

    OdpowiedzUsuń
  76. Sapał coraz to głośniej, z każdym posunięciem jej gardełka. Zerknął na nią, gdy zaczęła pojękiwać, a widząc rekę między jej nogami, jęknął donośnie...
    — O tak... Dotykaj jej... Po ściance... Powoli, kółeczka... Kurww... Tak bardzo bym chciał... — nie wytrzymał, złapał ją za włosy, po czym docisnął jej głowę tak, by zatkać jej nos o własne podbrzusze. Wtedy wsadził go do końca, mikroruchami starając się wywołać u niej odruch, czy zakaszlnięcie. — Ja pierdolę... Daj mi ją, to trysnę w tobie...

    Pius

    OdpowiedzUsuń
  77. Zachichotał, czując jak dławi się na jego twardym chuju. Trzymał ją jeszcze, by poczuć jak migdłaki zaciskają się na główce...
    — O tak... — zagryzł wargę, czując jej ostre paznokcie na udzie. Na jej życzenie, jedynie jęknął.
    — Grzeczna dziewczynka... Chodź tu... — rzekł, przyciągając ją na siebie, tak, by napierała na niego całkowicie.
    Nie czekał, oslinionym fiutem powoli wślizgnął się w jej mokrą cipkę, z siłą przedzierając się przez jej ciasne ścianki, twardą, obłą główką. Biodrami zaczął boleśnie podrzucać ją na swoje podbrzusza, sapiąc, czując błogą przyjemność, wynikającą z jej gorącego wnętrza...

    Pius

    OdpowiedzUsuń
  78. Czując ocierającą się główkę o jej zgrubienie w środku, nie omieszkał przyśpieszyć ruchów, widząc, że kobieta wręcz drży z podniecenia.
    — Oo tak... Właśnie tutaj... — sapał, z czarcią satysfakcją patrząc, jak kobieta drży. Słyszał jej bicie serca, to jak przestała się hamować, jak sok spływa po jej udzie... Zapach, satysfakcja...
    Zachichotał, gdy oparła się głową o siedzisko, delikatnie gładząc jej przy tym plecy.
    — Przynajmniej nie będziesz rozproszona moją osobą... Przez chociaż pięć minut. — wyrzekł, powoli wychodząc z jej wilgotnej szparki, a gdy poczuł, jak reszta soku z niej wypływa, zachichotał ponownie. — Najwyżej potem mnie zaspokoisz... Przypominam, że nam się śpieszy, a lepiej nie siedzieć w karocy tak długo. Szczególnie, że chłopaka zgorszyliśmy...

    Pius

    OdpowiedzUsuń
  79. — Cóż, moje czary nigdy nie pryskają... Po prostu przejrzałaś na oczy, że jestem skurwysynem. — zarechotał, prostując się, gdy się od niego odsunęła. Od razu zaciągnął spodnie z powrotem na tyłek, oddychając nieco spokojniej. Nadal był w ferworze podniecenia... Jednak zdawał sobie sprawę z tego, że nie mają na to teraz czasu. Z resztą i tak Ennis nie byłaby chętna na powtórkę. Powinien się teraz skupić, zamiast myśleć nie tą głową co trzeba.
    — Chłopakowi serce wali, fiut stoi, a do tego drży jakby się obsrał ze strachu. Dyszy jak konający łoś. — popatrzył na sufit karocy, a chłopak za wodzami karocy jedynie odchrząknął. — Masz rację. Ważne rzeczy w pierwszej kolejności. — mówiąc to, jego włosy ponownie się wydłużyły. Związał je odpowiednio w krótki kuc, po czym odetchnął, wychodząc z powozu, z Żałobnicą w dłoni.
    — Chodź, po drodze ci zejdą rumieńce. Blada jesteś jak gówno owsiane, ale policzki masz fioletowe... Jednak dobry jestem w te klocki...

    Pius

    OdpowiedzUsuń
  80. — Och, bawić można się zawsze. Trzeba do tego tylko umiejętnie podejść — uśmiechnął się szarmancko do Ennis. Wypiął, nieco teatralnie, celowo pierś do przodu, gdy wspomniała, że jest niesamowity. Mimo wszystko był tylko mężczyzną. Komplementy zawsze łechtały jego przerośnięte ego i nie miał zamiaru tego jakoś specjalnie ukrywać. Z tego co zdążył się nauczyć, wiele kobiet lubiło, gdy padało się pod urokiem ich słodkich słów.
    — A więc dzisiejsza noc należy tylko do nas — przyznał, patrząc jak zabiera mu fajkę. Oglądął z zainteresowaniem jak się zaciąga, aby później wziąć ją na nowo, samemu się zaciągnąć, by na koniec podać jej, skoro też chciała zasmakować nikotyny.
    — Smakuje Ci? — zapytał jeszcze z czystej ciekawości. Nie miał najmniejszego problemu z tym, że paliła jego fajkę. Bardziej był zadowolony, że czuje się przy nim względnie komfortowo. Zamyślił się na chwilę na pytanie białowłosej.
    — Skończyłem zlecenie, rozliczyłem się z gildą najemników, postanowiłem przepić część wypłaty, a że Wisteria posiada świetne alkohole, występy i obsługę, to postanowiłem sprawdzić na własnej skórze wasze recenzje. Chociaż przyznam, że nie planowałem wynajmowania kurtyzany. Za dużo alkoholu. Na codzień preferuje samodzielnie zdobywać względy pięknych pań. Wiesz, napracować się, aby uśmiechnęły się do mnie słodko, sprawić, żeby poczuły się adorowane. Lubię ten kobiecy uśmiech, to jak mrużą oczy, kiedy czują, że ktoś troszczy się o ich samopoczucie, dobrą zabawę. Aż w sumie mnie zastanawia… — tutaj urwał na chwilę, aby po raz kolejny się zaciągnąć. — Myślisz, że jakie miałbym szanse na zdobycie Twoich względów, nawet na chwilę, gdybyśmy się spotkali na przykład na rynku miasta? — zaśmiał się. — Mój pijany urok robi wrażenie czy jesteś zbyt doświadczona w takich beznadziejnych przypadkach? — uśmiechnął się do niej niewinnie.

    Nylian

    OdpowiedzUsuń
  81. — Ewentualnie nie przypisujesz mi tylu zasług... — uśmiechnął się niemrawo. — Straciłem swoją magyę manipulowania umysłami. Wszystko co czułaś, było twoje... Bez rogów, dziwnych oczu... — odetchnął, po czym wrócił brąz oczyma do eskortki. — Cieszę się, że się przynajmniej zaspokoiłaś. — spojrzał na całego zaczerwionionego chłopaka na karocy, po czym zacmokał. — Nie mój typ. Nie lubię brunetów.
    Widząc jak poprawia kołnierz jego kaftana, sam pozwolił sobie poprawić jej dekolt, z którego uciekła jedna pierś.
    — Jakobym był szlachetnego urodzenia, skąpany w genach wyższej hierarchii, znam etykietę. Byłem kiedyś księdzem, pamiętasz? Jedyny kontakt jaki mam ze słomą, to gdy się na niej pierdolę. Więc mnie nie rugaj, droga towarzyszko... — wziął ją pod ramię, po czym ruszył, jedynie mrucząc chwilowo, gdy musnęła jego nos.
    — Szukamy grubych ryb, ale nie wielorybów. Monarchia na razie pozostaje za naszym zasięgiem. Słuchaj, wypatruj informuj. Miej uszy szeroko otwarte, jak to mówi powiedzenie. Może się obejdzie bez rozlewu krwi.

    Pius

    OdpowiedzUsuń
  82. Helga wymieniła z nim uprzejmości, wchodząc w niezobowiązującą rozmowę, którą on sam powoli kierował na odpowiednie tory. Omal jednak nie wypadł z roli, kątem oka widząc zagranie klienta Ennis. Co za ścierwo... aż mu się cisnęły nieprzyjemne słowa na usta. Przełknął je jednak, nabierając głębokiego oddechu i uśmiechnął się do nich przyjaźnie, gdy tylko znaleźli się w pobliżu Helgi.
    - Bez kobiet nie byłoby nas na tej ziemi - skomentował tylko jego przytyk unosząc nieco wyżej swoje szkło, żeby wznieść toast. - Za przepiękne panie - rzucił, skłaniając się nisko przed gospodynią o raz samą Ennis. Helga powiodła po nim chłodnym spojrzeniem i nieznacznie skinęła głową, smakując swojego trunku.
    - Lordzie McKintosh - zwróciła się do mężczyzny. - Mam nadzieję, że doskonale się tutaj bawisz, ze swoją towarzyszką - skomentowała, przenosząc wzrok na Klausa. - Będziesz mi musiał opowiedzieć trochę więcej o swym pochodzeniu, mój drogi - dodała z błyskiem w oku. Ostatni nalot ludu Phyonix (zakładam, że władcy Mathyr jednak o nich wiedzą xD) na ich ziemię mocno obniżył morale jej własnych ludzi. Sprawił, że ci rozpoczęli zbierać swe siły.
    - Och Pani - Klaus posłał jej delikatny uśmiech. - To dla mnie zaszczyt, że pragniesz poznać mnie lepiej - dorzucił ostrożnie. - Z przyjemnością opowiem ci o moich korzeniach... na osobności - dodał spokojnie. Nie zamierzał zbyt wiele jej zdradzać. Nie ufał tej kobiecie. Jeszcze nie, ale rozpoczęta gra musiała toczyć się dalej, a każdy pretekst do zapunktowania był dobry.

    Klaus

    OdpowiedzUsuń
  83. — Miła jesteś jak drzazga w fiucie, droga Enn... — odparł bez ogródek, spoglądając na nią z delikatnie stępiałym wzrokiem. To raczej on powinien być do niej sarkastyczny... No ale miała pewnie swoje powody. Pewnie chciała, żeby został martwy...
    — Touche, mam swoje typy. Wybacz, mogłaś odnieść wrażenie że nie mam. Prawdopodobnie nikt wcześniej z tobą normalnie nie rozmawiał, albo i nie zwierzałaś się komuś, kogo potem zabiłaś... Ale naprawdę. Oszczędź sobie. — widząc ten jej sztuczny uśmiech, jakim obdarowywała ludzie w Zamtuzie, po prostu westchnął. — Chyba wolałem, jak ty mi płaciłaś. Fochów było mniej.

    Na wspominkę o wizerunku, mężczyzna wyjął spod pazuchy cienkie maski teatralne, lisa i wilka.
    — Masz, tylko uważaj, bo jeszcze ja cię nie poznam w tłumie ludzi, rybciu. Tak, specjalnie je wydłużam. To był młody szlachetka, z długimi, popielistymi włosami, co ciekawe. Albinos.

    Pius

    OdpowiedzUsuń
  84. — Aaa... Czyli o to chodzi. — zarechotał, również na nią nie patrząc. — To nie tak, że mnie ork namówił i że nie wiedziałem co powiedzieć... Z resztą nikt nic nie mówił, że ci zapłacę... Chcieliśmy chyba żeby było prz... A wiesz co, po co ja ci to tłumaczę. Tzun już z grobu nie wróci, więc obgadywanie go i tak nie ma sensu. — odparł, czując presję. Co miał jej powiedzieć? — Myślałem chujem, nie po raz pierwszy. A jak tak bardzo nie chcesz być ze mną w towarzystwie, to karoca cię odwiezie.
    Zatrzymał się i wskazał powozowego, który jeszcze stał niecałe dwieście metrów dalej.
    — Jak chcesz to sobie idź. Ja cię nie będę zmuszał, łaski mi nie robisz. Zaliczkę już dostałaś.

    Pius

    OdpowiedzUsuń
  85. — Tak, nie żyje. Widziałem jego zwłoki. — powiedział, a jego oczy na chwilę wbiły się w ziemię. — Z resztą to nieważne. Dostałaś hajs, to nie marudź. A jak chcesz pomarudzić, to możesz równie dobrze w każdym momencie wypierdalać. Prosta piłka. A teraz, trzymaj fason, uśmiechaj się pod maską i postaraj się nie rzucać w oczy. To może ci zapłacę drugie tyle.
    Westchnął, po czym ruszył w stronę świateł.

    Rezydencja, pod jaką się znaleźli, była masywna w rozmiarach. Sam taras zajmował ogromną przestrzeń, ornamentalne rośliny z całego świata tworzyły ciekawe wzory w ogrodach przez rezydencją. Sam dwór był wykonany z białego marmuru... Widać spotkanie najwyższych sfer odbywało się w miejscu o najwyższym przepychu.
    — Pańskie zaproszenie? — zapytał uzbrojony mężczyzna strzegący bramy wejściowej. — Wiecie państwo, że bankiet się już...
    Pius jedynie okazał oręż, na którego widok ochroniarz widocznie spoważniał.
    — Najmocniej przepraszam, Margrabio. Zapraszamy do środka. Z panem i osobą towarzyszącą.
    Pius jedynie zachichotał pod maską, po czym ruszył w stronę bankietu, mimo wszystko zachowując ciszę.

    Pius

    OdpowiedzUsuń
  86. — To prawda... Ale szczerze mówiąc, to przygody zwykle znajdują mnie, nie ja je... — odparł, z osobliwym uśmiechem pod maską. Gdy stanęli w wejściu, Pius złożył Żałobnicę na stole z brońmi. Osoba siedząca przed stołem kiwnęła głową.
    — Tylko nie zgub, bo ten miecz jest wart więcej niż twoja wieś... — po tym krótkim komentarzu związał swoje włosy rzemykiem, po czym wziął Ennis pod rękę, wprowadzając ją przy tym do środka.

    Widocznie Pius miał dobre informacje co do imprezy, jakoby wszyscy zebrani byli zamaskowani. Lordowie, watażkowie, służba... Wszyscy nosili charakterystyczne, teatralne maski. Materiały jakich maski były wykonane jednoznacznie wskazywały status społeczny osób zebranych w środku.
    Kobieta mogła zobaczyć, że w międzyczasie Pius zapuścił brodę. Widoczne to było po maską, gdy napił się kieliszka wina, rozdawanego przy wejściu.
    — Postaraj się nie zwracać na siebie uwagi... Bardziej niż już to robisz pasywnie. Tu są władcy Polszy... Uważaj na to, co ci podają. Są bardziej rasistowscy niż żeglarze w portach... — mówiąc to, spojrzał schody prowadzące na górę, gdzie kilka złotych masek błysnęło mu przed oczyma. — Oho... Danie główne.

    Pius

    OdpowiedzUsuń
  87. — Tzuna? Nie, nie maczałem palców w jego śmierci. Podobno jakiś mag krwi go zabił. Nie znam gościa... — popatrzył na Enn, po czym ramieniem objął ją w talii. — Jeśli byłabyś w stanie odwrócić uwagę tych w złotych maskach, byłoby idealnie. To ludzie arcyksięcia. Ta jego zasrana gwardia. Wystarczy, że się wokół nich zakręcisz, a nie będzie problemu. — zwrócił wzrok, ku człowiekowi o srebrnej masce, który eskortowany był przez tych w złotej.
    — Oczywiście, że pcham się w coś grubego. Musisz mi w tej kwestii zaufać. Myślisz, że dlaczego płacę ci podwójną stawkę, moja droga? — zapytał, powoli przesuwając dłonią po jej biodrze.

    Pius

    OdpowiedzUsuń
  88. — Uwielbiam... — mruknął cicho, po czym pokiwał głową, w udawanym geście zrozumienia. Skubana, zaczęła grac od razu, bez zająknięcia... Przypomniał sobie ich dawną rozmowę o maskach, o tym, jak ona ma ich kilka w zanadrzu... O ironio, teraz miała fizyczną na twarzy!
    Mężczyźni, skuszeni jej kreacją pośmiali się chwilę, po czym poszli za Enn, widocznie marzenia o wielokącie im się udzieliły...

    Pius wykorzystał tą chwilę, zaszedł za winkiel, zmienił kolor włosów oraz maskę na barwę, jaki nosiła obsługa, po czym gwizdnął tacę z winem, dosypując tam specyficzny proszek. Powolnym krokiem ruszył w stronę jegomościa.
    — Sire... Już dolewam wina. — odparł krótko, zwięźle i zabrał prawie pusty dzbanek z winem. Dobrze, że się spóźnili, szlachetka miał czas wypić. Wszystko zgodnie z planem. Wmieszał się szybko w tłum, po czym zaczął szukać Ennis.

    Pius

    OdpowiedzUsuń
  89. Odwrócenie uwagi zadziało w najlepsze, natomiast osoba ze złotą maską zaczęła kasłać.
    Nagle, mężczyzna z czarną maską wstał od stołu, wznosząc toast.
    — Twoje zdrowie, Otto! Za cały wysiłek, jaki włożyłeś na pogorszenie Polszy! Wznieśmy toast, za to, co zrobiłeś mojemu ojcu! Gratuluję, twoje działania na szkodę korony... Zawiodły. Zdrowie! — wszyscy podnieśli kieliszki do toastu, gdy jegomość zaczął kasłać własną krwią.
    Mężczyzna z czarną maską, zdjął ów ornament, by ujawnić swoją tożsamość. Był to sam namiestnik królewski, Perun I Angelerii. Zaczęło się zamieszanie, straż od razu otoczyła księcia, który z uśmiechem na ustach patrzył na to, jak jego rywal polityczny się dławi.
    Kruczo-czarnowłosy monarcha spojrzał w oczy białowłosego, po czym kiwnął mu głową z uznaniem.
    Pius z uśmiechem czmychnął w stronę wyjścia, rozglądając się za swoją towarzyszką.

    Pius

    OdpowiedzUsuń
  90. — Nie spodziewałem się, że dostanę najszybciej działającą truciznę, jaką widziałem... To musiał być krzew pustynny wymieszany z tojadem... I do tego jeszcze jakiś mutagen... A ten debil wypił wszystko! — powiedział podjarany Pius, jakoby adrenalina biła w nim niczym tarabany wojny.
    — A ty co? Znowu w pracy? — zapytał, patrząc na pierś, która wypadła z jej skąpej kreacji. Nachylił się do niej, by delikatnie oblizać sterczący sutek, po czym poprawił jej znowu pierś, tak by nie wypadała. — Mmm... Obśliniona. Najlepsza. — zachichotał, po czym ruszył w stronę wyjścia, skąd zabrał też swój nowy miecz. Lecz na zewnątrz, stało pięciu gwardzistów z halabardami i grubymi blachami pancerza.
    — Stać! W imię Króla i Namiestnika, stać! Jesteście aresztowani za zabójstwo magnata!
    — Noż ja pierdolę. — zaklął Pius.

    Piusik xD

    OdpowiedzUsuń
  91. — Jako towarzyszka Argarczyka, też idziesz do lochu! A jak nie sczeźniecie w nim do końca życia, to was zetną... — zarechotał gwardzista, po czym ruszył w ich stronę z halabardą.
    Białowłosy zrzucił maskę, po czym westchnał, gdy ta pękła o bruk.
    — Nie. — odparł krótko, po czym odrzucił pochwę miecza na ziemię, a stal rozbrzmiała w pojedynczym zamachu, gdy tatuaże Piusa zapłonęły zielenią, a jego kubrak spłonął w oka mgnieniu, przez co mężczyzna szedł na gwardzistę półnago.
    Halabarda poleciała płynnie w stronę Piusa, lecz ten, szybkim krokiem skrócił dystans do strażnika, ścinając Żałobnicą drzewiec halabardy, ostrze ponownie zawyło kobiecym płaczem, gdy kolejne cięcie spowodowało, że głowa strażnika poleciała pod nogi Ennis.
    Drugi gwardzista, nie zdążył dobiec, gdy wycie ostrza, wraz z metalicznym dźwiękiem spowodowały, że strażnik został przepołowiony. Żałobnica cięła nie tylko mięśnie, ale i stawy, kości, jak i zbroję. W rękach płonącego demona, była to jedna z najbardziej morderczych kling w całym Mathyr.
    Pius jedynie odprowadził wzrokiem resztę strażników, którzy widząc, że jeden z ich ziomków jest niższy o głowę, a drugi jest przepołowiony, salwowała się ucieczką w stronę izby rezydencji.
    — Tnie jak nożem w masło, jak chujem w ciasto. — zarechotał Pius, któremu tatuaże wróciły do niepłonącej czerni. — Chodź Enn, karoca na nas czeka!

    Pius

    OdpowiedzUsuń
  92. Pozwolił jej wodzić palcem po jego ciele. Nie przeszkadzało mu to. Ba, mógłby nazwać to naprawdę przyjemnym doświadczeniem, chociaż nie pamiętał, kiedy wcześniej pozwalał sobie na pieszczoty od kobiety, która nie byłaby obdarzona cholernie pięknymi rogami na swojej słodkiej głowie. Mimo wszystko, Ennis naprawdę była piękna, a jej uszy też były całkiem szpiczaste, jakby się bardziej nad tym zastanowić. Uśmiechnął się na tę myśl.
    — A w czym tu się rozsmakowywać? Zamtuzy to naprawdę piękne instytucje, ale trochę odzierają z najsmaczniejszej części erotyki. Walki o zdobycie czyjejś uwagi — złapał dłoń, którą bawiła się jego tatuażami. Pogłaskał ją delikatnie, wpatrując się w martwe, puste oczy białowłosej. — Ta słodka niepewność, czy uda Ci się kogoś oczarować, czy Twój język wystarczy, aby uwieść, czy później na pewno zapewni komuś przyjemność, ten dreszcz niepewności jest najbardziej podniecający, kiedy jest się dostatecznie jasnym na umyśle, aby to kontrolować. Uwodzenie to jedna z najpiękniejszych rzeczy, jakie znam — zaśmiał się, przybliżając się delikatnie ku niej, tak, aby poczuć ciepły oddech kobiety na swojej skórze. — Teraz patrzę na Ciebie i zastanawiam się, czy dałabyś mi szansę, aby się uwieść — powtórzył swoje pytanie, tym razem nieco bardziej dosadnie.

    Nylian

    OdpowiedzUsuń
  93. Kątem oka zerknął na Enn. Fechtowała lepiej niż niejedna szermierka, którą widział. Widocznie miała talent do wszystkich aktywności fizycznych, do walki też. Wyglądało to bardziej jak sztuka unieszkodliwiania przeciwników, na co jedynie się uśmiechnął.
    — I jeszcze się napierdalasz?! Na bogów Enn, bo się zakocham! — zarechotał jedynie, lecz jego euforia była przedwczesna. Z wyjścia zobaczył dwóch kuszników, na co od razu podbiegł w stronę Enn, stając przed nią, niczym, zasłaniając ją tym samym. Kobieta mogła zobaczyć, jak skóra mężczyzny zmienia kolor na ciemny, jak jego barki, klatka piersiowa rogowieje w oka mgnieniu. Jeden bełt odbił się od jego klatki piersiowej, drugi Pius złapał w dłoń, tuż przed twarzą Enn.
    — Nie, nie wróciłem. Stamtąd się nie wraca... — odparł, tym samym popełniają błąd, bo jeszcze jeden bełt poleciał w ich stronę. Tym razem w brzuch Piusa, który nie był opancerzony. — Kurwa!
    Demon wziął za rękę Heimurinkę, salwując się ucieczką. Dyszał niesamowicie, po drodze do karocy, zostawiając za sobą spory ślad krwi...

    Pius

    OdpowiedzUsuń
  94. Gdy złapała go, nie omieszkał się o nią oprzeć, dobiegając do karocy.

    Perun zatrzymał żołnierzy, którzy chcieli biec za nimi.
    — Jeśli macie jakiś instynkt samozachowawczy, lepiej odpuśćcie. I tak zapłacą za zabójstwo magnata...

    Wpadł do karocy, od razu kładąc się na siedzisku. Jego dłonie drżały, były całe we krwi.
    — N-nie regeneruję się szybko... Kurwa... Wyjąłbym to... Gdyby to nie tkwiło we mnie... — zarechotał, po czym odkaszlnął, a krew spłynęła z jego ust. — Tak to jest... Jak medyk zostaje ranny.
    Popatrzył na jej prowizoryczny opatrunek.
    — Dociśnij jeszcze na lewo... O tutaj, pod drzewcem bełta... Ał... — syknął siarczyście, patrząc na opatrunek. Uderzył mocno w sufit pojazdu, po czym zaklął po nosem. — Wieź nas do najbliższego lazaretu, albo szpitala... Bo cię kurwa wypatroszę!!
    Ponownie spojrzał na Ennis, ze słabym wzrokiem. Objął bełt w dłoni, starając się zatamować krwawienie jak najbardziej.
    — Wiem... I pewnie nie zrobiłabyś tego samego... Ale skoro dostałem drugą szansę... Mógłbym równie dobrze ją wykorzystać na coś dobrego... A nie ruchanie po kątach.

    Pius

    OdpowiedzUsuń
  95. Zabrał dłoń, nawet nie protestował, oprócz skrętu kiszek i mocnego jęknięcia.
    — Nie wyciągam, trzymam po prostu... Bełty... Penetrują blachę pancerza. A co dopiero tkankę. — syknął mocniej, gdy złapała bełt w swoje dłonie. — Ahh... Sama rana to nic. Szpic bełta jest zatruty... Gdybym nie był jebanym diabłem, to bym prawdopodobnie leżał tam na trawniku, wyrzygując własne bebechy... Kurwa.
    Złapał się oparcia, dysząc mimo wszystko z bólu. Adrenalina opadała, tym samym odczucie metalu zakotwiczonego w brzuchu, stawało się coraz cięższe do zniesienia.
    — I tak nie uwierzysz... Stworzyłem sobie nowe ciało... Po tym jak uciekłem z zaświatów. A raczej z piekła. Wymiar grzesznych... Czy jakoś tak. Spędziłem tam trochę, jako zły duch... Ale moja wola nie zniknęła, wręcz przeciwnie, poświęciłem swoje talenty, by stać się... Tym, co zamieszkuje te tereny... Demonem. Ale nie miałem na tyle siły, by stworzyć bełto-odporne ciało, niestety... — ponownie zarechotał, patrząc jej głęboko w oczy. — A do ciebie? Heh... Skoro miałem wziąć eskortkę, to kogo innego niż ciebie? Poza tym, nie wiem czy zauważyłaś po tym, że przyjąłem na siebie trzy bełty... Ale trochę cię mimo wszystko lubię... Przepraszam że zepsułem to wszystko z orkiem... Też byłem pod presją, nie wiedziałem co zrobić, inaczej niż się zgodzić... Nie traktowałem tego jak transakcję... Moja seksualność jest dziwna, to przyznam sam... Szybciej z tą karocą, ty klamocie pierdolony! — ponownie uderzył w sufit, zostawiając kolejny ślad po swojej pięści. Widocznie siły nie opuszczały go do końca.

    Pius

    OdpowiedzUsuń
  96. Odetchnął głośno, patrząc na ten bełt w jego brzuchu.
    — Heh... Tak mnie jakoś... Sentymentalnie się zrobiło. To pewnie adrenalina, instykt przetrwania i do tego drugie już takie bliskie spotkanie ze śmiercią... Z przekłutą gardzielą nie byłbym taki rozmowny. — uśmiechnął się, mimo bólu, gdy pogładziła jego twarz... Miała tak delikatne dłonie...
    — A ja jestem wdzięczny, że po raz drugi zostaję z tobą z raną kłutą... Heh przynajmniej ty się dobrze bawisz... Poruchałaś... Nie wiem, czy ty też czujesz taką pustkę w sobie, przez... Poprzednie życie. Są osoby, pojawiają się, pierdolisz się z nimi... Ale to i tak nie załatwia problemu... A mimo wszystko się chce... I i tak zasypiasz w łóżku sam... — spojrzał na swój bełt, a gdy wyjrzał przez okno, dostrzegł pochodnie w oddali. — Na chuj ja się z resztą produkuję... Miły wieczór. Mimo wszystko. Dzięki Enn... — mówiąc to, wyjął z tylnego siedzenia mieszek, paćkając go tym samym krwią. — Wywiązałaś się ze swojej części umowy...

    Pius

    OdpowiedzUsuń
  97. — Moi rodzice zginęli jak miałem cztery lata... A potem zakon, nauka, medycyna... Co mi z tego wszystkiego, kiedy nie potrafię kochać... — odkaszlnął krwią, po czym spojrzał jej w oczy.
    — Może masz rację. Pewnie masz. Jedyne co wiem, to to, że mi zaraz się to gówno zagangreni, jak tego nie wypalą i nie przemyją...
    Zarechotał ponownie z kaszlem, jakoby miał głupkowaty humor.
    — Najwyżej znowu umrę, co to dla mnie... — uśmiechnął się delikatnie, po czym opadł na siedzisku, a jego oczy zaczęły się zamykać. Miał gorączkę, kręcił się na boki, a oczy chaotycznie zaczęły mrugać.
    — Kur...wa mać...

    Pius

    OdpowiedzUsuń
  98. — Enn... Dziękuję... ze jesteś...
    Zakręcił głową, po czym stracił przytomność.
    Cios widocznie go znokautował.
    Karoca pobiegł po lekarzy, którzy wyprowadzili go na noszach do lazaretu, gdzie przeszedł zabieg usuwania bełta z brzucha. Problemem było wypalenie rany, jakoby Pius był odporny na ogień. Stabilizacja jego rany mimo wszystko przebiegła pomyślnie, bo jego organizm zniósł truciznę na piątkę.
    Leżał jedynie w lazarecie, sam jak palec, śniąc o dwóch istotach, z którymi kontakt bardzo dawno temu... Matka i ojciec, mimo że ich nie znał, odwiedzali go w snach, nadzbyt często.

    Pius

    OdpowiedzUsuń
  99. Chłopak na karocy kiwnął głową, a na wspominkę o pieniądzach jedynie przytaknął, z uśmiechem. Jedynie zerknął na kruka, który mu towarzyszył w każdej podróży, po czym wrócił wzrokiem do Enn.
    — D-dobrze. — zarumieniony odparł, na wspominkę o numerku, po czym zeskoczył z karocy, by otworzyć jej drzwi. — Zatem do Heimurinnu.

    Pius leżał przez następne kilka dni w lazarecie, trucizna na szczęście jedynie osłabiła jego organizm na jakiś czas. Był to lepszy los, niż sczeźnięcie w męczarniach, jakie spotykają tych, którzy obrywają bronią z elitarnej gwardii Polszy. Wyzdrowiał po kilku dniach, przeczytał list, a gdy przyniesiono mu list od jego komana, jedynie westchnął.
    — Ennis... Co ty kurwa znowu kombinujesz? — zapytał pod nosem, a lekarka zmrużyła oczy. Pius spojrzał jej w oczy z przekąsem. — No co?! Czasami gadam do siebie. Przynieś mi nektaru z wilczych jagód, sam się już kurwa poskładam, dziękuję bardzo.

    Pius

    OdpowiedzUsuń
  100. Klaus nie odezwał się słowem obserwując McKintosha, bo chociaż palce go świerzbiły to w końcu wyraziła się wyraźnie. Nie chciała od niego żadnej pomocy, a on nie robił z siebie niepotrzebnego rycerza. Zmierzył tylko mężczyznę zirytowanym spojrzeniem i umoczył usta w swoim trunku, zerkając z ciekawością na Helgę i czekając na jej odpowiedź.
    - Nie - gospodyni powiodła chłodnym spojrzeniem po McKintoshu. - Kobiety są u nas traktowane z szacunkiem - zbliżyła się do Ennis i uniosła jej brodę swym długim, szpiczastym paznokciem. - Gdy wykazują się potencjałem magicznym - sprecyzowała, drapiąc ją po policzku swymi pazurami. - Pozostałe przypadki mnie nie interesują - zapewniła odsuwając się od niej i piorunując McKintosha wzrokiem. - Ale tu... - powiodła wzrokiem po sali balowej. - Takie zachowanie nie przystoi. Radzę ci iść ochłonąć - rzuciła spokojnie, odprawiając McKintosha i teraz patrząc prosto w oczy Ennis.
    - Nie możesz znieść nawet odrobiny bólu - pokręciła głową z dezaprobatą. - Co z ciebie za kobieta? - westchnęła ciężko, a Klaus chociaż bardzo się starał to nie mógł powstrzymać cichego prychnięcia pod nosem. To był błąd, bo Helga znów zwróciła na niego uwagę.
    - Wybacz, ma Pani - odchrząknął. - Ale przedstawienie mojej drogiej znajomej było na tyle komiczne, że... dłużej nie udało mi się zachować powagi - rzucił w ramach usprawiedliwienia, na co gospodyni pokręciła głową wzdychając ciężko.
    - Na tym zakończmy - uniosła dłoń w górę. - Wybaczcie, ale mam ważniejszych gości do zagadnięcia - zauważyła sucho, wymijając ich dwoje.

    Klaus

    OdpowiedzUsuń
  101. Kruk Mieszka latał w tą i z powrotem, w przeciągu kilku dni.
    Pius mniej więcej wiedział, co się wydarzyło. Poszła do Heim i wróciła pełniejsza. Chociaż nie bardzo wiedział, co chłopak miał na myśli, mówiąc o łuskowej sukience. Widocznie jego wyobraźnia nie była na tyle rozwinięta. W końcu był pragmatykiem.
    Zaczaił się, na przejeżdżającą Karocę, skręcającą na Argar, by wyskoczyć z krzaków, z impetem, jakby dzik uderzył w pojazd. Jeleniokonie przestraszyły się, przez co powóz stanął w miejscu.
    Mężczyzna nie zobaczył nikogo w środku, ale po charakterystycznym zapachu jej osoby wiedział, że jest gdzieś w pobliżu.
    Mieszko uspokoił wierzchowce frazesem w dziwnym języku, po czym spojrzał na Enn z udawanym przestraszeniem.
    — Chyba coś w nas uderzyło, panienko...
    — Siema Ennis, jak tam żyćko? Słyszałem że nowe ciuszki zamówiłaś! — powiedział białowłosy z heterochromią, jego głowa z nad krawędzi pojazdu, akurat obok nogi heimurinki.

    Pius & his febmoy

    OdpowiedzUsuń
  102. Gdy wpiła się w jego wargi, Pius od razu poprowadził go dalej, dodając język, a gdy przerwała czułość, odchrząknął.
    — Ja cię śledzę? Skądże. Leżałem w letargu przez dobre trzy dni, ale no wzięłaś mojego giermka ze sobą, to chyba oczywiste, że mogłem cię znaleźć od tak... — popatrzył na Mieszka, który spalił buraka od razu. — No to nie do mnie te pytania. Miechu pisał to, co uznał za stosowne... — zachichotał, widząc, że kobieta owinęła go sobie wokół palca. I zaczęła go jeszcze pieścić.
    — Widzę, że sobie go poużywałaś. Dobrzee... Raz widziałem, jak w burdelu kilka kobiet wychodziła z jego komnaty na czworaka... — zachichotał ponownie, a Mieszko położył głowę na barku Enn, dysząc z zakłopotania. — Nie obawiam się. Bałem się tylko, czy go nie rozkochasz swymi udami, a potem nie wyrzucisz do rowu, kradnąc karocę... Ale udało się tego uniknąć. Mój chłopiec? Z tego co widzę, to chyba już twój...
    Mieszko zamruczał, kładąc się na piersi heimurinki, z zawstydzenia nie mógł nawet wydać z siebie jęku.

    Pius

    OdpowiedzUsuń
  103. — Dobre tyle, że jest w jednym kawałku. Tak zwana premia, Mieszko. Za usługi transportowe i nie tylko... — tutaj puścił oczko do chłopaka, który nawet na niego nie patrzył.
    — Do Argaru jedziesz, powiadasz... A przejadę się z tobą, roboty żadnej nie ma w okolicy, to i może coś na miejscu sobie ogarnę... A poza tym, widzę, że jesteś cała w skowronkach... Opowiadaj, co się stało. — Rzekł, po czym na rękach podciągnął się akrobatycznie na dach powozu, powoli podciągnął się wyżej, by zacząć chodzić na rękach. A pojazd był cały czas w ruchu, co mogło być bardziej imponujące. Stanął tak na rękach, obok Enn, gdy mieszko delikatnie dłonią pogładził ją po stopie, w ramach pieszczoty.
    — Nie spodziewałem się, że przywitasz mnie całusem. Czy to była zapłata za bełt w brzuchu? — zapytał, a będąc na rękach, kobieta mogła zobaczyć sporą szramę na brzuchu Piusa po bełcie.

    Pius

    OdpowiedzUsuń
  104. — A. Dokończyłaś. Ulga jest niesamowita, nieprawdaż? Przechodziłem przez coś podobnego, tylko że żeby przejść przez granicę śmierci, musieli mnie przywołać. Straszna sprawa, ale działa. — zachichotał, powoli obniżając dłonie, by wykonać przerzut, w którym ekwilibrystycznie wylądował na zadku, zaraz obok Ennis.
    — Ach... Zachcianka. Ileż ja bym dał, żeby swoje zachcianki moralne spełnić, a żeby nie dostać z buta między nogi... — zachichotał, a gdy pogładziła go palcami po ranie, delikatnie się uśmiechnął. — Już się zgoiło. Moja receptura z wilczych jagód i tłuszczu borsuka postawiłaby nawet zdekapitowanego... Chociaż jeszcze nie próbowałem komuś zrosnąć głowy.
    Pomyślał na chwilę o długu.
    — Nasza relacja i tak była dziwna, ty mi płaciłaś, ja ci płaciłem... Tutaj to, tutaj mnie zajebałaś... Powiedzmy, że jesteśmy na równi i już nie mieszajmy w nic pieniędzy. Tak będzie łatwiej, czyściej. Powiedzmy, że spłaciłaś swój dług. — odparł, po czym nachylił się do niej delikatnie, by cmoknąć ją w skroń. — A to gratulacje, za uwolnienie się z oków jaki cię trzymały.
    Mieszko natomiast kontynuował masaż stopy, coraz to bardziej perwersyjnymi ruchami prowokując u niej reakcję.

    Pius i kolega

    OdpowiedzUsuń
  105. — Emmm... Może ci kiedyś opowiem, co tam się wydarzyło. Pobyt w piekle w mojej percepcji trwał około kilku lat... Długo by gadać... — odparł, na chwilę poważniejąc, po czym otrząsnął się, myślami wracając do świata żywych.
    — Głowy ci nię urwę, okaleczenia, rany poważne opatrzę, jestem wykwalifikowanym lekarzem, mam nawet dyplom, ale spłonął w pożarze... Więc wiesz do kogo z jakimiś ranami... Per bono, oczywiście. — zachichotał.
    Popatrzył na to, jak kręci się, zerka na Mieszka.
    — No widzę, że mocno się bawiliście, jak ci masaż zapodał... — uśmiech nie znikał z jego twarzy, jedynie przeistoczył się w najbardziej zadowolony uśmiech, gdy kobieta zasiadła na nim, wtedy jedynie zadrżał, czując ciepło poniżej blizny...
    — Jakie mam zachcianki? — zapytał, patrząc jej głęboko w oczy. Była taka rozbawiona, a teraz wróciła do tego swojego ponurego tonu... Nie wytrzymał, wpił się w jej usta, obejmując ją w odcinku lędźwiowym, dłońmi po prostu łapiąc jej kształtny tyłek, zaciskając na nim palce. Położył się na plecach, ciągnąc ją ze sobą, by namiętnie oblizywać jej język, pieścić wargi. Cmokał przy tym głośno, łapczywie łapiąc powietrze, palcami rozmasowując jej tyłek...
    Mieszko spojrzał na nich i jedynie się zaczerwienił... Ale wykorzystał okazję, by jeszcze raz pogładzić nagą stopę kobiety, po czym skupił się na drodze, będąc czerwonym na twarzy, jak soczysta truskawka.

    Pius

    OdpowiedzUsuń
  106. Zamruczał z zadowolenia, gdy kobieta odwzajemniała pieszczoty. Gdy oderwała się od jego ust, złapał powietrze łapczywie, dysząc przy tym.
    — Oż kurwa... — wypuścił kobietę z objęć, a gdy patrzyła mu tak w oczy, zagryzł wargę, z podnieceniem spoglądając w stronę Miecha.
    Młodzik, czując na sobie atencję ich obojga, zaklął w dziwnym języku jeleniokonie, tak, by te zjechały z traktu, na pobliską polanę. Gdy po chwili jechali po trawie, młodzik z czerwienią wstał na siedzeniu, spoglądając na kobietę, a widząc, że ta dosiadła Piusa, uśmiechnął się.
    — W czym mogę służyć, panienko Ennis? — zapytał, zbliżając się do kobiety. Ennis mogła zauważyć, że Mieszko zachowywał się inaczej przy Piusie, bardziej kulturalnie, pruderyjnie.. No może oprócz masowania jej stopy...

    Pius & Mieszko

    OdpowiedzUsuń
  107. — Ale probować warto. — odaprł Mieszko, gdy wspomniała o zaspokajaniu stopy.
    Nie musiała go długo zachęcać, przybliżył się do jej wypiętego tyłka, by powoli zacząć go podgryzać, językiem przeciągając po łuskach... Nie wiedział, jak one działają, ale mimo wszystko dzielnie próbował oblizać jej drugie wejście...
    — Mi też nie przeszkadza... Młody by mnie czegoś nauczył, w końcu taki z niego ogier... — Pius zachichotał, po czym zaczął obcałowywać jej delikatną szyję w miejscu, gdzie reagowała na to najbardziej, podczas gdy sam się poruszył biodrami, podsuwając tyłek Ennis wprost na język Mieszka...

    Pius

    OdpowiedzUsuń
  108. Klaus posłał jej szarmanckiego buziaka w powietrzu i również odprowadził Helgę wzrokiem wzdychając przy tym z niezadowoleniem.
    - Nie będę wytykał palcami tej, która naszą zabawę popsuła - rzucił z lekkim przekąsem na ustach. - Rozumiem jednak. Czułaś się zagrożona dzięki moim idealnym zagraniom. Już miałem ją w garści - zaśmiał się cicho i wzruszył ramionami. - Myślę, że nasze wysiłki nie mogą pójść na marne, a co za tym idzie oboje spełnimy swoje zachcianki. Panie pierwsza - rzucił swobodnie. - Cóż takiego chodzi ci po głowie, śliczna Pani? Co takiego mogę dla ciebie zrobić?

    Klaus

    OdpowiedzUsuń
  109. — Skromność to jedna z moich wielu zalet... — zachichotał białowłosy, przeciągając językiem po jej szyi, obojczyku. — A ty bywasz zajebiście seksowna... Ale przecież stwierdzam fakty... Czyż nie Mieszko?
    Chłopak słyszalnie mruknął na tak, zajmował się oblizywaniem łusek między jej pośladkami, na obu szparkach...
    Pius, widząc, że Enn w końcu odsłoniła przed nimi swoje ciało, poklepał go po twarzy i głowie.
    — Chodź tu, zajmimy się jej cyckami... — rzucił, a Mieszko ostatecznie splunął w jej tyłek, by szybko podciągnąć się, siadając obok Piusa, tak, by przyssać się do jej lewej piersi, oblizując jej sutek, zasysając się na nim, końcówką języka delikatnie merdając czuły punkcik.
    Najemnik natomiast nie był na tyle precyzyjny, on od razu się przyssał, śliniąc, pieszcząc dziko jej delikatną pierś i brodawkę...
    W pewnym momencie oboje spojrzeli w jej oczy, obserwując jej reakcję...

    Pius & Mieszko

    OdpowiedzUsuń
  110. — Mhmm... — Mieszko zamruczał, czując jej dłoń na swoim kroczu, aż poruszył biodrami, fantazjując o tym, jak zabawiali się wcześniej. Słysząc jej jęki, zaczerwienił się do końca, nie mogąc złapać oddechu. Natomiast Pius pieścił w najlepsze, a gdy kobieta nie wybrała jego, delikatnie zawarczał.
    — Będę leżał... — powiedział, patrząc jej w oczy, zagryzł się na jej górnej wardze, oblizując jej język, w namiętnym uścisku rozproszył ją na tyle, by chłopak się rozebrał do naga.
    Dopiero po chwili, mogła poczuć znane jej już długie palce Mieszka na swoich pośladkach, gdy po rozszerzeniu ich, Mieszko zanurzył się powoli w jej mokrą cipkę, powoli zagłębił się w niej, do miejsca, które doprowadzało ją do szaleństwa.
    Pius natomiast poczuł jej reakcję, zaczął się pod nią wić, drażniąc łechtaczkę coraz to mocniej, gdy chłopak kontynował brutalnie głęboką penetrację...

    Pius&Mieszko

    OdpowiedzUsuń
  111. Mieszko wczuł się mocno w swoją rolę, Enn wiedziała do czego był zdolny. Precyzyjnymi ruchami zaczął coraz to głębiej wypełniać kobietkę od środka. Nie przestawał ją pierdolić, złapał jej włosy wolną ręką, ściskając je ciasno w dłoni. Mogła poczuć, jak druga ręka rozszerza jej pośladek tak, by chłopak mógł wejść w jej szparkę aż po same jądra.
    Pius natomiast skorzystał z okazji, że zajęła się Mieszkiem, zsunął z siebie luźne ubrania, nogą zrzucił spodnie z powozu, by zacząć ocierać się o jej guziczek tłustym fiutem, próbował przypomnieć kobiecie że nadal pod nią jest. Pochylił się nawet, by złapać jej pierś w usta, starannie wylizując jej sterczącego sutka, powarkując jednocześnie z zadowolenia.

    Mieszko&Pius

    OdpowiedzUsuń
  112. Pius ponownie zarechotał, tym razem na słowa rozpalonej Enn.
    — Wiesz czego chcesz, ciężko ci odmówić czegokolwiek... — białowłosy spojrzał na swojego pomagiera, który po chwili opuścił jej kobiecość, by pochylić się między ich nogami, oblizał kutasa Piusa, by po chwili nakierować go na cipkę heimuriniki.
    Mężczyzna od razu poruszał się dziko, korzystając z wilgoci, jaką Mieszko spowodował. Ten drugi natomiast skierował twardę główkę wprost na drugą dziurkę kobiety, pewnie w nią wchodząc, kontynuując swoje precyzyjne ruchy, w akopaniamencie wyuzdanych ruchów Piusa.
    Oboje byli podnieceni do granic możliwości, Mieszko z jej włosami w dłoni, Pius z dłonią na jej szyi, kontynuowali wyuzdany taniec ciał...

    Pius&Mieszko

    OdpowiedzUsuń
  113. Oboje sapali, coraz to głośniej, z każdym mokrym uderzeniem bioder. Oba kutasy zaczęły wchodzić coraz to głębiej, coraz to szybciej, Mieszko zagryzł swe wargi mocno, by chwycić jej biodra pewnie, gdy w tym czasie Pius sięgnął do jej ust po całuska, przez co Enn mogła poczuć jak w jej łono tryska sperma i jak Piusa to nie powstrzymuje od spazmatycznych, pogłębiających pchnięć...

    Pius

    OdpowiedzUsuń
  114. Mieszko chwilę potem objął jej pośladki mocno, a gdy zaczęła dochodzić, spowolnił ruchy, by werżnąć się mocno w jej dupę, gdy zaczął dochodzić. Trysnął wprost do jej drugiej dziurki, powodując, że z obu zaczęła wyciekać sperma. Widząc, że kobieta wtula się w Piusa wetchnął, opadając bez sił zaraz obok nich.
    Pius zachichotał, patrząc na nią z zaciekawieniem.
    — Jak jest, Enn?

    Pius, Miech

    OdpowiedzUsuń
  115. — Mmmm... — zachichotał Pius, patrząc uważnie jak sperma wypływa z kobietki.— Wiesz, że ja zawsze...
    Mieszko oddał pieszczoty, a gdy kobieta nazwała go słodkim, skinął głową. — Dziękuję, mon chou... — podłapał jej lingo, po kilku dniach podróżowania z Enn. — Jak będziesz miała jakąś koleżankę, to chętnie się zabawię z nią... I z tobą. — zachichotał.
    Pius słysząc to, aż zagwizdał.
    — Młody ma talent... Wierny giermek Mieszko, co nie jednej białogłowej zawrócił w głowie...
    Chłopak tylko zachichotał, patrząc, jak dziewczyna odchodzi. Sam sięgnął do kufra pod siedzeniem, by zacząć się obmywać wodą z wiadra.
    Pius natomiast ruszył naf jezioro, nieopodal Enn, by począć się obmywać.

    Pius

    OdpowiedzUsuń
  116. Pius zdążył się jedynie namydlić, gdy Enn do niego podpłynęła.
    — Hmmm... Teraz zagadki mi prawisz, co? Heh... Jesteś nieumarła. Sądząc po tym, że masz płetwy, a uwierz, o jednej wiem doskonale, bo mnie zabiła... Nieumarła wodna baba. Taki mam strzał. — odpowiedział, patrząc w jej złote oczęta, skrzętnie mydląc przy tym kutasa.

    Pius

    OdpowiedzUsuń
  117. Słuchał jej z uwagą, kiwając głową z uśmiechem na jej pomoc w obmywaniu ciała. Sam przepłukiwał mydliny, po czym zanurzył przydługie włosy w wodzie.
    — Przykrywka? — zapytał, ze zmrużonym wzrokiem, patrząc jej głęboko w oczy. — Co masz na myśli? Nie rozumiem... — przechylił głowę na bok, po czym westchnął.
    — Powiedz mi, a ja wyjawię ci sekret tego, czym jestem.

    Pius

    OdpowiedzUsuń
  118. — Rozumiem. Czyli teraz, jak się uwolniłaś, chcesz mieć czystą kartę i żyć na swój rachunek. Zrozumiałe. Myślałem że się przeistoczysz w centaura... — zachichotał, po czym położył dłoń na jej barku.
    — Jak się postarasz, na pewno ci się uda. Tak uważam. Masz charakterek, fantazję, bakcyla, którym zarażasz innych... Jeśli teraz czujesz się dobrze sama ze sobą, to tyle dobrego. Dobry początek, nie?
    Po chwili zastanowienia, ponownie spojrzał jej w oczy.
    — Byłem pół-aniołem, pół-demonem. Moja natura mnie zjadała. Po śmierci, trafiłem do piekła, gdzie musiałem walczyć o przetrwanie, żeby uciec. Stworzyłem sobie ciało, nauczyłem się walki... I po trzech latach udało mi się uciec, tym samym zamknąłem przejście demonom do Mathyr. Coś wiem, o świeżym starcie, Enn.

    Pius

    OdpowiedzUsuń
  119. — Potwierdzę wszystko, co masz do powiedzenia. Nie ma problemu. — odparł, przeciągając kark, wyciskiwał wodę z włosów.
    — Nieumarła to wystarczająca wymówka. Możesz nawet powiedzieć, że pochodzisz z innego świata, nikt ci tego nie zarzuci, Enn. Jeśli chcesz, mogę ci pomóc się zemścić...
    Na jej pytanie, uśmiechnął się szerzej.
    — Po prostu demonem.

    Pius

    OdpowiedzUsuń
  120. — Taki po prostu demon? Czy taki wytrenowany w Tartarze, w walce z najmniej przewidywalnymi przeciwnikami? Widziałaś na przyjęciu. Zostałem zraniony tylko dlatego, że stałaś centralnie na linii strzału. Trucizny mnie nie imają. Ogień mnie nie ima. Mogę przyzwać pancerz tak odporny, że nic z tego świata nie jest w stanie go przebić. No i mogę zrobić to. — skończył, a dziewczyna mogła zobaczyć, jak woda wokół niego paruje, gdy jego ciało rozgrzało się do czerwoności. — No i jestem tak szybki, że mógłbym ci włożyć chuja do ust, nie zorientowałabyś się, dopiero po smaku... — zachichotał, a jego oczy zapłonęły ogniem.

    OdpowiedzUsuń
  121. — Widzisz, nie chcę ci tego zaprezentować, bo po co miałabym ci go wsadzać, skoro wolę popatrzeć, jak z rozkoszą się nim zaopiekujesz... — zachichotał, patrząc na jej łuskę, jak okalała jej idealną, kobiecą sylwetkę. — Ale powiedzmy, że się ograniczam, co do siły, szybkości... To też jest męczące... Ale nie widziałaś jeszcze nic, co potrafię w łóżku... Po prostu nie chciałem, żeby Mieszkowi było przykro... — słysząc jej komentarz o planie, kiwnął głową. — O to się nie bój, dobrze Enn? — zapytał, podchodząc do niej, by musnąć ją ustami w polik, po czym ruszył w stronę brzegu... — Jedźmy, póki jeszcze świta...

    Pius

    OdpowiedzUsuń
  122. — Wręcz przeciwnie, mała. — odparł z uśmiechem, po czym zmrużył oczy, słuchając o tym, jak to zachwalanie podobno jest wyznacznikiem małych umiejętności. — No cóż, przykro mi, że miałaś takie przypadki. Spójrz na Mieszka, on jak słyszy słowo cipa, to się rumieni. A jak przychodzi co do czego, to miałaś popękaną wulwę w trzech miejscach przez jego naganiacza. — mówił dalej, poczynając się odziewać.
    Gdy usłyszał u uczuciach, zatrzymał się na chwilę z koszulą na głowie, cicho jedynie wzdychając.
    — Nie jestem psychopatą. Mam uczucia, tylko... Ty jak dorastałaś, miałaś rodzica, matriarchę, jakąś ikonę, figurę, do której mogłaś patrzyć i liczyć na to, że cię jakoś pokieruje przez życie. Ja miałem kapłana głownego, który oprócz biczowania pleców pejczem z ostrzami, czasami kopał cię w kolano, a czasami bił po rękach, w niektórych przypadkach nawet mnie gwałcił. Nie wiem co to jest rodzina, związek. Zastanawiam się zawsze, jak to wygląda, jakbym wyglądał w roli chłopaka, męża, ojca... Ale nie potrafię. Nie rozumiem tego...
    Słysząc o planie na życie, ponownie wrócił mu uśmiech.
    — "Zabaw się i dowiedz się." to moja mantra na życie. Kto wie, może zdechnę od kuszy w czaszce, a może odbuduję swój dom. Preferowałbym drugie. Tęsknię za pielęgnowaniem roślin... I za ludźmi. Najemnictwo jest w tym wypadku najlepiej płatne, bo lekarzem już pewnie nigdy nie będę. A twój? Co masz zamiar zrobić po Argarze? Gdzie widzisz się za pięć lat? — zapytał, będąc już kompletnie ubranym. Przysiadł na skale, nie odrywając z Heuimurinką kontaktu wzrokowego.

    Pius

    OdpowiedzUsuń
  123. — Nie narzekałaś, podczas srosunków ze mną. I myślę, że pierdolisz bzdury. Jak wiem co potrafię, to o tym mówię. Proste równanie. Jeszcze mi powiedz, że pruderyjność popłaca, to się zaśmieję... — powiedział, wyraźnie zdziwiony komentarzem Ennis. — Tzun nie był skromny, z tego co go znam. Ja nie jestem skromny, nikt jeszcze na seks ze mną nie narzekał. — powiedział, sięgając po bukłak z wodą. Posłuchał jej, gdy zaczęła go pocieszać. — No. Dlatego mnie nie ima co inni gadają, robię swoje i tyle. A ty wogóle umiesz śpiewać i grać nq instrumentach, że ci to zaproponowała?

    Pius

    OdpowiedzUsuń
  124. Spodziewał się znacznie trudniejszej prośby do spełnienia, więc wesołe iskierki zatańczyły koło jego oczu, gdy tylko wybrzmiała jej prośba. Odsunął się od niej na krok i ukłonił przed nią. Wyciągnął w jej stronę swą dłoń i zerknął w górę.
    - Pani pozwoli - rzucił i gdy włożyła swą dłoń w tę jego, poprowadził ją na parkiet i okręcił nią wokół jej własnej osi, zaraz wracając tuż do niej. - Czysta przyjemność tak tu z tobą spędzać czas - uśmiechnął się do niej łagodnie, prowadząc ją w tańcu. - Nie będziesz miała problemów przez tego bubka? - zainteresował się, trochę się o to martwiąc. Może powinien za nim pójść i przypadkiem spalić jego ciuchy na wiór... co prawda ubaw byłby po pachy, ale nie był pewien czy warto dla chwili ubawu ryzykować ujawnienie swojego pochodzenia. Jasne, Helga z pewnością o tym wiedziała... ale nie wszyscy tu musieli zaraz się tego dowiadywać.

    Klaus

    OdpowiedzUsuń
  125. Przyjął do wiadomości jej tłumaczenia. Skoro tak się sprawy miały to faktycznie mógł odetchnąć spokojnie. Zmarszczył lekko brew na zaczepkę o jego rzekomej obronie i uniósł brew.
    - Och tak? - posłał jej zadziorne spojrzenie. - A co się stało z tą Ennis, która absolutnie pomocy nie chciała? - teraz to on złapał ją dwoma palcami za żuchwę i uniósł ją lekko do góry (zakładam, że jest niższa niż on, ale mogę strzelać se w kolano xD), by przez dłuższą chwilę świdrować ją spojrzeniem. Spodobał mu się gest z obrotem i tą całkiem zgrabną nóżką przy swoim biodrze. Nawet ją tam na moment przytrzymał robiąc krok w tył i wymuszając na kobiecie półszpagat.
    - Moja towarzyszka gra w bingo czy inne bulle gdzieś tam ze starszymi kobitkami. Podobno do wygrania jest pełna przychylność Helgi aż do kolejnego spotkania - puścił do niej oczko.

    Klaus

    OdpowiedzUsuń
  126. - Mhm... może kiedyś skorzystam z tego zaproszenia - odparł niewzruszony tym obrotem spraw. Miał nawet niezmierną ochotę faktycznie zajść ją od tyłu w ciemnym zaułku, ale to później. Wrócił z powrotem do pionowej pozycji i okręcił ją znów wokół własnej osi, zaraz przygarniając ją mocniej do siebie aby przykleić ich ciała do siebie.
    - Nie zależy mi na ulotnej przychylności - odparł zgodnie z prawdą. - Poza tym... jestem tu tylko chłopcem do towarzystwa - dodał po krótkiej chwili muskając jej ucho swym oddechem. - Gorszy sort, można wręcz rzec. Nie mój czas i nie moja chwila - szepnął jeszcze, znów ich od siebie oddzielając i zaczynając zataczać z nią kółka niczym zwolniona wersja walca.

    Klaus

    OdpowiedzUsuń
  127. Nie odpowiedział. To nie była rozmowa na ten konkretny moment. Nawet nie był pewien czy kiedykolwiek nadejdzie przysłowiowy dobry moment. Pokręcił lekko głową, przesuwając swą dłoń na jej plecy i lekko przyciskając ją do siebie.
    - W tej chwili? - odparł pytaniem na pytanie. - Na dobrej zabawie z uroczą towarzyszką - uśmiechnął się do niej zawadiacko, dając jej tym samym do zrozumienia, że nie zamierza rozmawiać o innych zobowiązaniach.
    - Cóż.. poradzić. Ten nasz wózek jest całkiem fajny - rzucił wesoło.

    Klaus

    OdpowiedzUsuń
  128. Klaus spojrzał po niej uważnie i zaprowadził ją do stolika, gdy tylko ostatnie dźwięki muzyki ucichły.
    - Moje życzenie jest proste - zapewnił ją spokojnie. - Pozwól mi sobie towarzyszyć w drodze powrotnej - uśmiechnął się do niej szeroko. - Spędź ze mną więcej czasu - dodał zaraz. Musiał wreszcie zacząć działać, a Ennis mogła mu w tym pomóc. Na pewno miała tu więcej znajomości od niego samego.

    Klaus

    OdpowiedzUsuń
  129. Klaus uśmiechnął się do niej czarująco.
    - Załatwimy Brunowi kompankę - oznajmił z delikatnym uśmiechem. - Moja towarzyszka na pewno ucieszy się z dodatkowej ochrony w drodze powrotnej - dodał pewnie. - Może i nadrobimy trochę drogi, ale... myślę, że możemy sobie na to pozwolić. Pojedziemy powozem z moją panią - wskazał dłonią na kobietę, a potem odprowadzę cię do Zamtuzu pieszo - szepnął jej do ucha. - Bruno... absolutnie mi nie przeszkadza - zapewnił ją swobodnie.

    Klaus

    OdpowiedzUsuń
  130. Zastanowił się krótko nad odpowiedzią, po czym w ostateczności pokręcił przecząco głową.
    - Wbrew pozorom całkiem dużo mi przeszkadza - odparł zgodnie z prawdą. - Po prostu staram się nie zwracać uwagi na trywialne rzeczy typu ochroniarz pięknej damy - uśmiechnął się lekko. - Widzisz... na tym świecie jest wystarczająco dużo poważnych problemów, żeby teraz zamartwiać się błahostkami - poprowadził Ennis do stolika i sięgnął sobie po przekąskę, wsuwając ją zaraz ze smakiem. - Co jak co... ale żarełko jest pierwsza klasa. Helga zdecydowanie stawia na jakość - zauważył, zmieniając trochę temat.

    Klaus

    OdpowiedzUsuń
  131. Nie ukrywał, połechtała jego ego, gdy wspomniała o rozwijaniu tematu rzeczy, które mu przeszkadzają. Sugerowało to więcej spotkań, a on nie zamierzał udawać, że ich nie chciał. Słuchał jej dalej, a gdy wspomniała o ognistych incydentach, wzruszył powoli ramionami. Upilnował się tylko, żeby nie zrobić tego zbyt szybko.
    - Słyszałem o tym - pokiwał spokojnie głową. - Tyle, że minęło już ile? Pół roku? Kilka miesięcy? - spojrzał jej prosto w oczy. - Myślę, że po takim czasie Helga może spać spokojnie. Gdyby coś jej zagrażało to wcześniej by tu wróciło, albo... no przynajmniej głośno byłoby o tym w całej krainie - uśmiechnął się do niej pogodnie. - A póki co, jedyne co słychać to Polsza, która głośno krzyczy o tym, że nie lubi Argarczyków - skubnął sobie winogrono i wsunął je do buzi.

    Klaus

    OdpowiedzUsuń
  132. Zaśmiała się, słysząc komentarz białowłosej. Miała pazurki. Był tego pewien. Po prostu chowała je teraz, ponieważ traktowała go tylko jak klienta. Uśmiechnął się do niej niby niewinnie, chociaż w oczach mężczyzny można było dojrzeć zadziorny błysk, który chętnie podejmował rzuconą przez nią rękawice. Dotknął delikatnie jej podbródka, przybliżając jej twarz do siebie. Spojrzał głęboko w puste oczy kobiety.
    - Każda porażka czyni nas silniejszym. Ale nigdy nie zmuszałam kobiety do siebie, jeśli nasze wizje romansu czy miłości odbiegają od siebie zostawiam ją w spokoju. Nie skłamałem też nigdy. Nie szukam miłości, chce romansu, podniety, zdobyć poczucie, że jestem godzien względów pięknej damy - przybliżył swoje usta do jej usta. - Zabawmy się. Ja spróbuję Cię uwieść, a Ty zdecydujesz czy mogę być Twoim kochankiem na tę noc czy nie - szepnął, po czym zaraz się odsunął, gdy tylko zakończył już mówić. Zaraz uśmiechnął się szerzej, szczerze. Mogła dostrzec, że jest zwyczajnie szczęśliwy w jej towarzystwie. Zaśmiał się delikatnie.
    - Dlatego jesteś idealna, Ennis. Dla mnie zdobycie uwagi takiej doświadczonej, pięknej, kobiety to nie lada wyzwanie. Możemy się dobrze przy tym bawić. Oboje, nieważne w jaką stronę to pójdzie. Nie jesteś znudzona udawaniem uwielbiania każdego klienta, słuchania go nieważne co powie? - zakończył swój wywód, po czym puścił ją, dając przestrzeń, aby mogła podjąć decyzję bez żadnych rozpraszaczy z jego strony.

    Nylian

    OdpowiedzUsuń
  133. — No widzisz. Też się przebranżowiłem. Z lekarza w zabijakę. W sumie, teraz robię odwrotność tego co robiłem... Właściwie... Grałaś kiedyś, albo śpiewałaś w trakcie obsługiwania klienta? — zapytał zaciekawiony.

    Pius

    OdpowiedzUsuń
  134. — Hmmm... Spoko sprawa. Nie dziwię się, że ci za to zapłaciła. Fajna usługa... Przez jakiś tam czas sobie grasz, możesz odpocząć od reszty, grać jak muza... Szczególnie, jak jesteś uzdolniona muzycznie. — dodał, przeczesując swoje włosy do tyłu, odkrywając przy tym swe różnorakie oczęta.
    — Hmmm... Dobre pytanie. To drugie jest znacznie trudniejsze, raz siedziałem dwanaście godzin nad wpół-martwym ciałem zabójczyni, której zlecenie nie wyszło... Ledwo ją odratowałem, a skubana wyleczyła się w niecałe trzy dni, tylko blizny jej zostały. Bez magii i odpowiednich leków byłoby to niemożliwe... A zabieranie życie natomiast... Jest łatwe jak podcięcie gardła... — wykonał gest, czarnym paznokciem przejeżdżając po swojej gardzieli. — Znajomość punktów witalnych, jak i anatomii ludzkiego ciała na pewno pomaga. Łatwiej znaleźć tętnice... No i dużo lepiej płacą za zabicie kogoś. Z tego co wiem, gildie zabójców raczej operują na jakichś celach politycznych, lub z zemsty. Ja lubię ten dreszczyk emocji, jaki widziałaś. Pełna obstawa ciężkozbrojnych, małe szanse na sukces... Pod tym względem jestem raczej wojakiem, niż asasynem. Brak sumienia pomagał w obu tych zawodach. Szczególnie, gdy miałem w sobie jeszcze dwie sprzeczne osobowości...

    Pius

    OdpowiedzUsuń
  135. — Nie powiem, sam bym popatrzył jak grasz na harfie. Nawet w ubraniu. — zachichotał, po czym pokiwał głową na jej słowa o wybraniu łatwiejszej i bardziej opłacalnej profesji.
    — Tak to już jest. W piekle miałem czas na to, żeby potrenować fechtunek. Albo się tego nauczyłem, albo miałem problem... Mój nauczyciel był dość... Surowy. Naturalnym było przejście do tej profesji.
    Zerknął ma nią z zadziornym uśmiechem.
    — Nie wziąłbym na ciebie zlecenia. — puścił jej oko.
    Mieszko mruknął zadowolony, po czym ruszył lejcami, przez co konie ruszyły. Pius akrobatycznie wskoczył na dach, robiąc przy tym salto.
    — Te sprzeczności były częścią mnie. Moja duma i poczucie sprawiedliwości, wraz z pożądaniem i ciekawością.... Bez nich byłem pusty w środku, z nimi jestem w końcu sobą. Tak jak ty po tym rytuale.
    Mieszko trochę z zapeszeniem, ale obiął Ennis w talii, z uśmiechem patrząc na drogę przed nimi.

    Pius

    OdpowiedzUsuń
  136. — Wiem. Nikomu o tym nie opowiadam, tylko Miech musiał się nasłuchać o moich podbojach. Piekło nie jest... Hmmm. Pomyśl o tym, jak o innym państwie, innej domenie, innym wymiarze. Nie jest takie jak się opisuje, ma to swoich mieszkańców, polityków, rangi, problemy. Ja, jako mefalem miałem tam trochę luźniej. Z racji nie bycia śmiertelnikiem, nie zszedłem tam jako potępieniec. Dostałem ofertę dołączenia do demonów. Ofertę tą odrzuciłem, przez co mnie zamknęli w dziewiątym kręgu dla zdrajców. Musiałem przetrwać, zrzucić swoje ciało, stworzyć nowe... A z resztą, uznaj to, jako wycieczka krajoznawcza. — zachichotał.
    — On tak tylko mówi, panienko. — powiedział cichym szeptem Mieszek. — Mi mówił, że go tam torturowali na wszystkie możliwe sposoby.
    — Właściwie, nie przyjąłbym na ciebie zlecenia, bo co to za wyzwanie. Zabić ciebie w trakcie drogi, zwłoki wyrzucić do rowu i tyle. Albo nawet w mieście. Ja się tak prostymi pracami nie param, wolę wyzwania. Jak widziałaś, z resztą. Trucizny się mnie nie trzymają dłużej niż przeziębienie. — zmrużył oczy, na jej obserwacje. — Bo poznaliśmy się już w tej fazie przejściowej, gdy zacząłem się kontrolować. Może dlatego. Zapytałabyś Acaira, on mnie poznał już daaawno temu.

    Pius

    OdpowiedzUsuń
  137. Zastanowił się szczerze nad tym pytaniem. Powiódł wzrokiem za organizatorką bankietu i pokręcił lekko głową.
    - Jeśli to miał być atak na Helgę... - spojrzał Ennis prosto w oczy. - To myślę, że nie ma czego się obawiać. Słabi z nich zamachowcy - zauważył uśmiechając się przy tym zadziornie. - Jeśli to było ostrzeżenie... to również nie była to zbyt dobrze zorganizowana akcja... bo raczej nie dotarło - dorzucił wgryzając się w kolejne grono i śmiejąc pod nosem na komentarz dotyczący Polszy.
    - Racja - zgodził się z nią. - Hm Argarczyka? Nie - pokręcił przecząco głową. - A ty? Spotkałaś już jakiegoś? - zainteresował się. - Słyszałem, że to ciekawe istoty... i do tego dość niebezpieczne - rzucił jeszcze.

    Klaus

    OdpowiedzUsuń
  138. Słuchał jej opinii na temat Argarczyków z lekkim zaciekawieniem. Mimo wszystko słyszał o zażyłości kapłanki Phyonix z jednym z nich. Inny został jej mężem. Tak... zdecydowanie stanowili zagrożenie dla Polszy.
    - Tak myślisz? - spojrzał na nią z wyraźną fascynacją w oczach. Uważasz, że Argarczycy poradziliby sobie lepiej "rządząc" tym krajem, niż Polsza? - był ciekaw jej opinii. Polsza wydawała mu się niezwykle głupia i dalej nie do końca rozumiał, dlaczego nikt nie nic z tym nie robił.
    - Gdybyś musiała znaleźć sobie sprzymierzeńców... to właśnie do nich byś się udała? - zapytał jej od niechcenia.

    Klaus

    OdpowiedzUsuń
  139. Brak podziałów brzmiał pięknie. Zbyt pięknie by mógł stać się prawdą. Podziały istniały zawsze. Jeśli nie rasowe to te inne - na biedotę i bogaczy, a ci którzy dochodzili do władzy... zwykle tracili swój zdrowy rozsądek. Pragnęli więcej i więcej. Na przykład Feniksy... izolowały się, nie mieszały. Czystość krwi wydawała się tam być czymś najważniejszym. Poza rodziną kapłanki, rzecz jasna, ale fakt że Feniksy dalej wolały zamieszkiwać swój mały kraj... o czymś mówił.
    Odchylił się na krześle przez moment odpływając do swoich myśli, po czym uśmiechnął się do niej krzywo.
    - Brzmi jak niezła bajka - przyznał bawiąc się kolejnym winogronem. - Brak podziału rasowego... mieszańców brzmi świetnie - zgodził się z nią. Nie mógł jej tego odmówić. - Nie jestem tylko pewien czy jesteśmy w stanie to zrobić. Żeby taki porządek utrzymać... należałoby wybić połowę społeczeństwa Mathyr... albo jeszcze więcej - skomentował pozornie swobodnym tonem. Wsunął winogrono do buzi i spojrzał jej prosto w oczy. - A idiotyczne jednostki i tak trzymałyby się twardo swoich ideałów - zauważył. - Chociaż masz rację... gorzej niż z Polszą być nie może, a przynajmniej tak to wszystko w tej chwili wygląda - dodał, słuchając o starszyźnie Argarskiej. Ach, mądrość w oczach. Aż skrzywił się na samą myśl. Czyżby było w nich coś wieloletniego? Demony? Pomasował się po skroniach. Nie, nie tylko demony są wieloletnie.
    - Może - wzruszył ramionami. - Nie miałem z nimi przyjemności - uśmiechnął się do niej szeroko. - Ale nie ukrywam... chętnie ich poznam - przyznał szczerze. Warto było zorientować się z kim miał do czynienia.

    Klaus

    OdpowiedzUsuń
  140. Klaus przez dłuższą chwilę skakał z jej jednego oka do drugiego, żeby pochylić się do niej i skraść jej buziaka, zanim zdołała zorientować się co robi.
    - Ty - odparł jej z zawadiackim uśmiechem. Wyglądała jakby czegoś chciała od Argarczyków, a zbyt wiele dziwnych odwiedzin mogło ich zrazić do jakiejkolwiek pomocy. Wzruszył lekko ramionami. - Jestem laikiem, gdy chodzi o podróże - dodał lekko. - Wstyd się przyznać... - obserwował ją uważnie, po czym posłał w jej stronę rozbrajający uśmiech. - Ale nie mam odwagi iść tam sam - zaśmiał się lekko. No i była jeszcze kwestia Darcy. Dziewczyna z pewnością uzna jego wizytę za coś niestosownego. Może nawet jakiś atak na jej osobę. Naprawdę miała dość wielkie mniemanie o samej sobie, żeby podnieść alarm, gdyby tylko zbliżył się do Argaru. Dziwna dziewczyna. Kompletnie nie życiowa dziewczyna.

    Klaus

    OdpowiedzUsuń
  141. Klaus posłał w jej stronę zawadiacki uśmiech.
    - Myślę, że doskonale zdajesz sobie z mocy jaką posiadasz - oznajmił pozwalając jej dotknąć swych warg i tylko obserwując ją uważnie. Doskonale wiedziała co robić, żeby uzyskać to czego chciała. To było widoczne w każdym jej ruchu. Przynajmniej dla niego.
    - Daleko - powtórzył po niej, zastanawiając się nad odpowiedzią. - No co mam ci powiedzieć? Nie potrafię odmówić damom w opałach - przypomniał jej, że przyszedł tu nie dla samego siebie a dla kobiety, która potrzebowała towarzystwa. Jej dłoń między swoimi nogami przyjął z uniesieniem brwi. Pochylił się w jej stronę, wciąż balansując na granicy. Nie dotykał tych jej ust więcej, a ich nosy dzieliły dosłownie milimetry.
    - Możliwe - zgodził się z nią. - Tylko po co mi cała hałaśliwa zgraja? - zapytał jej szeptem. - Zdecydowanie bardziej wolałbym kogoś mniej problematycznego, kogoś kto potrafi utrzymać język za zębami i wie kiedy zamilknąć - szepnął. - Kogoś, kto już ich zna... - zwilżył swe wargi językiem. - Kogoś, kto nie należy do ich społeczności... - dokończył, przesuwając swą dłonią po jej ramieniu. Delikatnym wręcz gestem pieszcząc odsłoniętą na nim skórę.

    Klaus

    OdpowiedzUsuń
  142. Klaus zaśmiał się delikatnie i wzruszył ramionami.
    - Cóż... tak właśnie sądziłem, że kiepsko z trzymaniem języka za zębami u ciebie - rzucił swobodnie, odsuwając się od niej ostatecznie i wracając do winogrona. Sięgnął również po karafkę z winem, polewając jej do kieliszka Ennis, a samemu umoczył wargi w naczyniu z wodą. Przesunął po nim palcem, chwilę wpatrując się w wirujących na parkiecie, po czym znów uśmiechnął się delikatnie do kobiety.
    - Gdybyś jednak popracowała nad swoim językiem... - zawiesił głos i puścił do niej oczko, nie kończąc swej myśli. Pozwolił jej tak wisieć między nimi niczym kuszący szept. - Zastanawiałaś się kiedyś nad potęgą Helgi? - zmienił swobodnie temat. - Interesujące są te jej czarujące kobiety - dodał.

    Klaus

    OdpowiedzUsuń
  143. Klaus nie drążył dalej tematu. Oboje wiedzieli, że co innego miała na myśli, a wyeliminowanie tej jednej dało mu tylko dwie opcje do rozważania. Nie myślał o tym dłużej. Zamiast tego wodził przez dłuższą chwilę wzrokiem po Heldze, zanim Ennis zadała mu to pytanie. Uśmiechnął się lekko pod nosem, spoglądając po niej ukradkiem.
    - Hm to zależy o co pytasz - odparł swobodnie, znów patrząc na nią z zainteresowaniem. Najwyraźniej miała sporą wiedzę i próbowała go wybadać, a on... świetnie się przy tym bawił. Swoją drogą... Ennis mogła być całkiem potężną sojuszniczką, gdyby odpowiednio rozegrać karty. Problem tylko w tym, że w tej chwili nie był pewien, które z nich zdradziłoby pierwsze.
    - Wiem co zrobić, by rozłożyły przed tobą nogi - poruszał przy tym zabawnie brwiami. - Gdzie nacisnąć, żeby dać im przyjemność... - dodał jeszcze, po prostu się przy tym bawiąc. - I o kogo się udać po interesujące mikstury - dorzucił od niechcenia.

    Klaus

    OdpowiedzUsuń
  144. Czerwonowłosy wzruszył ramionami i uśmiechnął się do niej niewinnie.
    - Ależ pani... - cmoknął przy tym kręcąc lekko głową. - Jestem prostym chłopakiem. Nie mam żadnych tajemnic - zapewnił ją gorliwie, uśmiechając się przy tym znacząco, po czym wsunął w usta kolejne grono. Ach te winogrona. Wciągające owoce.
    - Nie odpowiedziałaś na moje pytanie, a już naciskać chcesz - rzucił słodkim tonem, wpatrując się uparcie w jej tęczówki. - Nie ładnie - pogroził jej palcem przed nosem, rzecz jasna nie robiąc tego na serio.

    Klaus

    OdpowiedzUsuń
  145. Te wszystkie podchody i małe pstryczki w nos niezwykle mu podpasowały. Lubił takie gierki, a gdy skradła mu pocałunek, zerknął po niej z delikatnym uśmiechem.
    - Nic a nic - odparł zgodnie z prawdą, a gdy ruszyła do Helgi on podążył za nią, robiąc z siebie bardziej podchmielonego niż w rzeczywistości był. Pił tyle co nic, ale zamierzał się z nią trochę podrażnić. - Ma pani... twa uroda mnie onieśmiela - rzucił nieco pijackim tonem do Ennis, a gdy stanęli w pobliżu Helgi, wycelował, dość niegrzecznie, w kobietę palcem. - Nasz zakład już jest nieważny - przypomniał jej uśmiechając się przy tym czarująco, po czym ukłonił się Van Heldze. - Pani... - powtórzył. - To zaszczyt przebywać w obliczu tak pięknych i czarujących kobiet - dorzucił, posyłając tu jeszcze uśmiech do Ennis. - Ma słodka... - dotknął jej nadgarstka swą dłonią i przesunął po jej ręce dłonią. - Czy udzieli nam pani swojego błogosławieństwa? - zwrócił się do Helgi.

    Klaus

    OdpowiedzUsuń
  146. Wbrew wszelkim pozorom, Klaus wiedział kiedy trzymać język za zębami, więc zamiast wchodzić jej w słowo, dalej grał tego zauroczonego, upojonego winem młodzieńca. Uwiesił się trochę na niej, kiedy kolana mu "zwiotczały", ale zaraz odzyskał równowagę, śmiejąc się pod nosem. Amalia brzmiała znajomo w jego uszach i nie uszło też jego uwadze, że w oczach Helgi pojawiły się iskierki zainteresowania.
    - Jak tu cię nie kochać, słodyczy ty moja - niczym w spowolnionym tempie pstryknął ją w policzek i musnął go zaraz swoimi ustami. Audiencja w przeciągu dwóch dni? Hm... warto byłoby dowiedzieć się coś więcej. Czekał na ruch Helgi, a ta stała obserwując ich w milczeniu.
    - Najpierw zajmij się swoim towarzyszem - odparła zwięźle, przenosząc wzrok na Klausa. - A potem zastanów się pięć razy czy na pewno chcesz zawracać mi głowę. Twoje informacje mogą nic nie znaczyć - dodała, świdrując spojrzeniem kobietę. - A ja nie zostawiam świadków przy życiu - zakończyła.

    Klaus

    OdpowiedzUsuń
  147. Dał się jej odciągnąć od władczyni Fjeldosów, cały czas prawiąc jej komplementy na odchodnym. Dopiero, gdy znaleźli się przy głównych wrotach, pociągnął ją za rękę w bok i posłuchał co ma mu dopowiedzenia. Czuł te jej pazurki na swojej klacie i chwilę zastanawiał się nad jej słowami.
    - Dalej nie odpowiedziałaś na moje pytanie - przypomniał jej szeptem. - A mnie się nie olewa - dorzucił już nieco butnie. Nie skomentował jej cichej prośby. W końcu nie wyszedł z roli przed Helgą. Nie pozwolił jej na utratę nikłego porozumienia z kobietą.
    - O czym z nią rozmawiałaś? - zainteresował się, chcąc wybadać grunt. Sprawdzić czy Ennis go okłamie, a mogła to zrobić. Niczego sobie nie obiecywali.

    Klaus

    OdpowiedzUsuń
  148. Klaus nie protestował gdy się od niego odsuwała. Przy czym zrobił krok w tył, by stanąć wygodniej i przyglądał się jej uważnie, badając każdy najmniejszy nawet skrawek jej ciała. W milczeniu i spokoju.
    - Pamięć też ci szwankuje? - zapytał tonem swobodnym, nie wymagającym. - Czy zastanawiasz się o które zadane ci pytanie mi chodzi? - dodał, poddając w wątpliwość kwestię jej odpowiedzi.
    - Znajomą... - powtórzył po niej, bacznie przyglądając się jej tęczówką. - To nie brzmiało dobrze - odparł chłodniejszym tonem. - Szybciej niczym groźba. Przynajmniej ze strony Helgi. Jaka znajoma jest dla ciebie aż tak ważna... że jesteś w stanie wejść w gniazdo żmij? - zadał jej kolejne pytanie.

    Klaus

    OdpowiedzUsuń
  149. Klaus wzruszył ramionami i uśmiechnął się do niej nonszalancko.
    - Lubię cię - odparł tak po prostu. Nie kryło się za tym nic innego. Nie planował jej wykorzystywać. Przynajmniej w tej chwili. W tym konkretnym momencie nie potrzebował jej do niczego, a jednocześnie był zwyczajnie zachłanny. Być może dlatego, że tak bardzo przypominała mu jego samego. A może po prostu cieszył się, że wreszcie ma kogoś z kim może porozmawiać i kto nie jest podesłanym przez matkę człowiekiem, tylko po to żeby dalej go testować i ustawiać według własnej woli.
    - Nic więcej, po prostu cię lubię - rozłożył ręce w geście pojednawczym i zrobił krok w przód. Nie wykluczał, że kiedyś będzie coś więcej. Miał przecież w głowie to, że Ennis miała niezwykle rozległą wiedzę. - Nie wchodź w to - mruknął. - Jeśli nie masz dobrej karty przetargowej... jeśli to nie jest joker to nie wchodź w to.

    Klaus

    OdpowiedzUsuń
  150. Zastanowił się nad jej pytaniem, wpatrując się w te jej oczy. W jej gesty i wszystkie słowa. Wciąż grała. Cholernie dobrze grała. Musnął palcami jej nadgarstek i pchnął na ścianę. Wpił się w jej usta przez moment dość agresywnie je smakując, po czym pokręcił przecząco głową.
    - Przykro mi - odparł spokojnie. Może i by kogoś znał, ale nie będzie nikogo sprowadzał do Phyonix. Nie chciał znajdować się na świeczniku. Nie mógł sobie pozwolić na taki błąd. Lubił ją, ale nic więcej. Dotknął jej nosa palcem.
    - Nie znam nikogo, kto mógłby ci pomóc - dodał, po czym zakrył jej usta i nos swoją dłonią, drugą robiąc zamach, żeby ją znokautować. - I nie pozwolę ci spotkać się z Helgą - dodał jeszcze. - Jesteś głupia, chcąc jej zaufać.

    Klaus

    OdpowiedzUsuń
  151. No dobra, świetnie. Znokautował ją. Żeby nie padła kompletnie na ziemię, zbliżył się do niej, przeklinając w duchu te jej pazury. Przyłożył sobie dłoń do brzucha. Zacisnął mocno wargi przypiekając je, co by powstrzymać krwawienie. Później się nimi zajmie. Teraz miał bezwładne ciało Heimurinki i bal Helgi, który trwał w najlepsze. Zerknął w stronę wejścia, po czym wziął kobietę na ręce i ruszył w stronę stajni. Najpierw koń, potem Ardea. Im dalej od tej wiedźmy tym lepiej. W stajni związał ręce kobiety, starannie owijając sznur dookoła jej dłoni, tak by nie mogła już tych pazurów za szybko aktywować.
    Już miał decydować się na wierzchowca, gdy usłyszał za sobą świst stali. Uchylił się przed nim, obracając się twarzą twarz do osiłka i dmuchnął sobie w grzywkę.
    - Hej, ho, koleś. Zwolnij swego rumaka - mruknął. - Twoja podopieczna jest bezpieczna. Miała ochotę na drzemkę - wywrócił oczyma uchylając się przed kolejnym ciosem i tańcząc sobie między nimi. Że też przyszło mu się bawić w te klocki. Osiłek ciął w końcu w nogi wzbijając grudkę ziemi tuż przed nogami Klausa, a ten gwizdnął z podziwem, zerkając kątem oka na Ennis. Smacznie spała i powinna trochę pospać, choć może powinien jej dołożyć z jeden cios dla upewnienia się.
    - No, no, niezły jesteś - stwierdził, znów wchodząc w zasięg miecza i wodząc go jak myszka kotka. Uchylił się przed kolejnym ciosem, a jeszcze jeden trafił go w ramię. Syknął urażony i wywrócił oczyma. - Zasiedziałem się w tej Ardei - mruknął tylko, kucając. Złapał trochę piachu i rzucił nim w stronę osiłka, a następnie błyskawicznie zaszedł go od tyłu. Wykorzystał końcówkę liny, którą wcześniej wiązał Ennis do przyłożenia jej mu do gardła.
    - Ach śpij... brzydalu - zanucił mu do ucha. - Niech ci Ennis gwiazdkę z nieba przyśle... - dodał. - Aaa aaa brzydale dwa...

    Klaus

    Klaus

    OdpowiedzUsuń
  152. Brzydal w końcu padł. Stracił przytomność, a Klausowi o nic więcej nie chodziło. Wciągnął go w siano, w jego ostrze zabrał ze sobą. W razie potrzeby. Wsiadł na konia, sadzając sobie Ennis przed siebie i pognał konia w stronę Ardei.
    - Teraz będziesz mogła Heldze opowiadać o swoim rycerzyku - parsknął cichym śmiechem, przypominając sobie jej wcześniejszy komentarz.

    Klaus

    OdpowiedzUsuń
  153. Syknął bólu, ale bardziej z zaskoczenia. Nieźle grała nieprzytomną to jej trzeba było oddać. Nie dał się jednak tak łatwo strącić. Gdy przywarła płasko do wierzchowca, on pochylił się nad nią i złapał jedną wierzgającą nogę w ugryzioną dłoń.
    - Przestań, nie chcę ci krzywdy zrobić - mruknął w odpowiedzi, chcąc ją jakoś uspokoić. Dobra, może na to nie wyglądało. W końcu ją związał i wziął z bankietu. Ale to było dla jej dobra. Jeszcze kiedyś mu podziękuje.
    - Po co ci magia, hm? - mruknął walcząc z nią dalej o utrzymanie się na wierzchowcu. Uparcie trzymał jej nogę, bo jeśli go zrzuci to poleci na dół razem z nim.

    Klaus

    OdpowiedzUsuń
  154. - Jakbyś do tej pory cokolwiek mi powiedziała - prychnął pod nosem, bo Heimurince chyba wydawało się, że tak dużo mu powiedziała. Straszliwie się otworzyła, a do tej pory dowiedział się tylko, że Amalia interesuje Helgę, a ona szuka potężnego magika. Doprawdy, wielce dużo. Zaśmiał się nawet i jęknął głucho, gdy uderzyła go pod żebro.
    - Ciosów odmówić ci nie mogę - pochwalił ją, łapiąc ją wolną dłonią za włosy i ciągnąc w swoją stronę, by zaraz objąć ją ramieniem za szyję. Nogę puścił na chwilę. - A teraz, śpij śliczna pani, śpij - pogłaskał ją po policzku.

    Klaus

    OdpowiedzUsuń
  155. Zaśmiał się pod nosem.
    - A były jakieś? - zapytał jej zgryźliwie, szamocząc się z nią jeszcze dłuższą chwilę, po czym usłyszał ten jeden komplement. - Zobacz jaka rozmowna, kiedy walczy o życie - mruknął. Ech nie chciał jej krzywdzić, ale nie mógł jej pozwolić na misję samobójczą u Helgi. Koń wierzgnął i wydał z siebie dziki skowyt. Jej ciało się naprężyło, więc opuścił ramię, przyciskając ją do siebie mocno, gdy spadali. Niech sobie nie myśli, że ją puści! Impet wywrotki sprawił, że przeturlali się oboje, aż stracili grunt pod plecami. Szlag! Wodospad!

    Klaus

    OdpowiedzUsuń
  156. Poczuł jak coś się w niego wbija i w pierwszym odruchu chciał ją od siebie odsunąć, ale... przypomniał sobie nauki. Gdyby teraz ją odsunął to nie miałby szans zatamować krwawienia. W trakcie spadania nie miałby jak tego zrobić, a on tam wiedział jak głęboko się wbiła? Przycisnął ją mocniej do siebie, żeby unieruchomić ją na tyle na ile się dało. Może dzięki temu nie przesunie płetw zbyt mocno.
    - Diablica - sapnął jej przy uchu, a gdy wbiła pazury w jego ręce, pierdolił swoje postanowienie. Rozgrzał swoje dłonie do tego stopnia, by nie było przyjemnie jej pazurom i... brzuchowi przy okazji.

    Klaus

    OdpowiedzUsuń
  157. Gdy tylko wyrwała pazury przestał nagrzewać dłonie, pozwolił temperaturze powoli wrócić do tej normalnej. Może odrobinę wyższej niż normalnie. Zagryzł mocno wargi.
    - Nie mogę - mruknął jej do ucha. - Przebiłaś mi płuco... jak cię puszczę to nie mam szans - wymamrotał głucho. Ewidentnie... krew z wodą zrobi swoje, a z jednym dobrym płucem się nie wykaraska. Nie ufał jej już na bankiecie, a co dopiero teraz. - Więc wymyśl coś... albo oboje zginiemy - żachnął się jeszcze, opierając brodę o jej ramię. Pozostały sekundy, a on miał wrażenie że koniec i twarda tafla wody zbliża się nieubłaganie. Przygotował się na ból.

    Klaus

    OdpowiedzUsuń
  158. Zaśmiałby się, gdyby miał na to czas. Nauczkę? Dobre sobie. Chyba tylko potwierdzenie, że nie ma co próbować się do kogokolwiek zbliżyć, bo życie tylko kopnie cię w dupę. Wywrócił oczyma i westchnął ciężko. Ostrzegawczo rozgrzał dłoń maksymalnie i przytrzymał przy jej brzuchu przez dosłownie dwie sekundy.
    - Spokojnie, upewnię się, że zginiesz - mruknął jej do ucha tak swobodnie jak to tylko było możliwe. Owszem zdawał sobie sprawę, że najprawdopodobniej zginąłby zanim udałoby mu się ją zabić, ale na pewno nie wyszłaby z tego zupełnie bez szwanku.
    Nie protestował co do naśladowania. Jedną dłonią wzmocnił uchwyt, a drugą zaczął lawirować tak jak i ona. Nogami zresztą też. Nie szło mu to może aż tak idealnie jak jej, ale wystarczająco, żeby nie być uznanym za bezużyteczne cielsko.

    Klaus

    OdpowiedzUsuń
  159. - Uważaj... bo nie tylko dłonie umiem rozgrzewać - żachnął się, nawet przez moment zastanawiając się, czy dałby radę ugotować te jej płetwy. Szybko pozbył się tej myśli. Zacisnął mocno wargi na ten jej pokaz i można by rzec przytulił się do niej, gdy dotarli do skały. Boleśnie przy tym obtarł sobie palce, ale to nie miało znaczenia.
    - Mhm... - mruknął zgadzając się na taki zabieg. Odmierzył odległość do celu i kilogramy Ennis. Swoje znał na pamięć. Potem odbił się nogami od skały, gdy tylko Ennis ich nakierowała. Pozwolił jej działać, licząc na to, że za chwilę znajdą się jednak na brzegu.

    Klaus

    OdpowiedzUsuń
  160. Będąc na płyciźnie, niechętnie ją puścił. Przez moment oddychał ciężko, zaciskając mocno powieki. W tym momencie mogłaby go wykończyć gdyby chciała, pozostając tylko z niewielkimi poparzeniami, ale... odrobinę zaufania dla niej miał. Przesunął palcami do najgłębszych ran i zaczął je zasklepiać. Zagryzał przy tym wargi, omal nie przegryzając ich do krwi. Nie było to przyjemne, ale i nie było to czymś zupełnie dla niego nowym. Wszystko tylko po to by przeżyć. Dopiero, gdy Rany zostały zasklepione, z trudem podciągnął się wyżej, siadając na brzegu.
    Śnieg wciąż ich okalał co niezbyt mu odpowiadało. Po cichu liczył, że zdążą opuścić Fjeldod zanim Ennis się ocknie. Trzeba było mocniej jej przypierdzielić, ale nie... zachciało mu się sentymentów. Mógł teraz samego siebie winić za taki obrót spraw. Odetchnął jeszcze kilka razy, zanim zaczął sam siebie suszyć. Mimo wszystko nie pozwoli sobie na złapanie jakiegoś choróbska w tej krainie. Obserwował też uważnie Ennis, która to padła plackiem do wody, jakby ta miała przynieść jej ukojenie. No cóż... nie mógł powiedzieć o sobie, że był delikatny.
    - Przeżyjesz - oznajmił wstając z miejsca i przeciągając się przy tym lekko. Nie wypalił jej dziury w brzuchu. Mogłaby przestać przeżywać to jak mrówka okres.

    Klaus xD

    OdpowiedzUsuń
  161. - A podobno woda przekłamuje ciężar - rzucił krótko, wodząc wzrokiem za jej spojrzeniem. Ach tak, chciała jednak skoczyć. Cóż w jej przypadku to było naturalne zagranie. Przykucnął przy brzegu, zbierając siły do podróży. Mniej więcej wiedział, gdzie znajdował się ten wodospad. Wcale mu się to nie podobało. Koń musiał zboczyć z trasy. Znajdowali się bliżej wioski Fjeldod niż wcześniej. Zawędrowali w głąb krainy, co z jego punktu widzenia wcale nie brzmiało za dobrze. No bo jak to wytłumaczy Heldzie? Albo Craigowi? Że co? Chcieli sobie pogruchać i skręcili w złe zarośla? Prychnął pod nosem. Nawet dla niego brzmiało to co najmniej słabo. Poza tym... w tej chwili Ennis zdecydowanie nie będzie grała do jego bramki. Westchnął przy tym i pomasował się po skroniach.
    - Co chcesz zrobić? - zapytał jej. - Dalej zamierzasz układać się z Helgą?

    Klaus

    OdpowiedzUsuń
  162. Niestety taka ogólnikowa odpowiedź powiedziała mu więcej niż mogła sobie tego życzyć. Oczywiście, że wróci do Helgi. Wywrócił oczyma, patrząc na jej powolne poruszanie się i brnięcie do skały, z której najprawdopodobniej zamierzała skoczyć.
    - Przestań Ennis - westchnął, kręcąc przy tym lekko głową. Nie zrobił w jej stronę kroku. Nie chciał wchodzić ponownie do wody, bo ich kolejna potyczka mogła nie skończyć się dobrze dla jednej strony i drugiej.
    - Nie warto... Helga jest podstępną żmiją - zacisnął mocno pięści. - Zamydli ci oczy, a potem wykorzysta do cna... jak już z tobą skończy i staniesz się jej niepotrzebna to cię zabije - dokończył. - To tylko optymistyczny scenariusz - dodał do kotła zaciskając przy tym mocno wargi. - Zostaw, znajdziesz inne rozwiązanie. Innego maga.

    Klaus

    OdpowiedzUsuń
  163. Klaus wytrzymał jej spojrzenie i zacisnął mocno wargi.
    - Może i znam - odparł krótko. - Mam do niej interes, ale nie jestem na tyle głupi, żeby w tej chwili do niej iść - dodał chłodno. Nie miał jeszcze odpowiednich kart przetargowych. Na razie zamierzał się jej przyglądać, zdobywać odpowiednie informacje o tej kobiecie i jej małżonku. Była nieśmiertelna, a przynajmniej tak to wyglądało. Musiała w jakiś sposób przedłużać swoje życie.
    Podszedł do niej i wysunął dłoń tak by znalazła się tuż nad nią. Zaczął bez słów suszyć jej włosy. Tym razem kontrolowanie, chcąc tylko ją ogrzać.
    - Nie jestem posłańcem zemsty - dodał po krótkiej chwili. - Wiem tylko, że jesteśmy tylko płotkami - przykucnął przy niej, patrząc jej prosto w oczy. - Ty i ja... jesteśmy dla niej płotkami. Zjada takie na śniadanie.

    Klaus

    OdpowiedzUsuń
  164. Chłopak uśmiechnął się do niej z wyraźnym sarkazmem, ale nie odpowiedział. Nie miał ochoty wchodzić w tę dyskusję, kiedy tak bardzo się myliła. Domyślał się już jakim zawodnikiem jest, a skoro była do niego podobna to nie odpuściłaby zbyt szybko.
    - Ma pani... - rzucił lekkim tonem, obserwując ją uważnie. - Nie muszę znać twoich kart - pochylił się do niej, by nawlec jej kosmyk włosów na swe palce i chwilę się nimi bawiąc. - To co właśnie mówisz wystarczy, żebym wiedział że nie są zbyt mocne, płoteczko kochana - rzucił, puszczając jej kosmyk włosów i odsuwając się od niej o krok. - Jednak jeśli dalej chcesz iść do niej na pożarcie... to idź. Droga wolna - machnął na to dłonią, decydując że ma już dość tych gierek. Chciała, mogła robić co jej się żywnie podobało. Była dorosłą kobietą.

    Klaus

    OdpowiedzUsuń
  165. Klaus pogłaskał ją delikatnie po policzku i pokręcił głową, gdy skoczyła do wody.
    - Zawsze jest coś do stracenia - stwierdził, gdy już nie mogła go usłyszeć. Westchnął ciężko i ruszył przed siebie. Nie chciał zamieniać się w Feniksa, by nie zwrócić na siebie uwagi kapłanki Phyonix. Czekała go długa droga do domu.

    Klaus

    OdpowiedzUsuń
  166. Uśmiechnął się zadziornie, ukazując rząd idealnie prostych, śnieżnobiałych zębów. Doskonale wiedział po co tu była, jednak zdążył już kilka razy zmienić zdanie co do celu swojej wizyty w zamtuzie. Stan upojenia alkoholowego zdążył zniknąć z jego głowy a on sam chciał się teraz po prostu dobrze bawić, na swój własny sposób. Nie próbował jej pocałować kiedy się do niego zbliżyła, po prostu patrzył na nią z uśmiechem, w jego oczach mogła dostrzec małe ogniki, które czekały na jej kolejny ruch. Uwielbiał bawić się chwilą. Nia miał zamiaru z niczym się śpieszyć.
    — Jeśli Ty mnie uwiedziesz, będę próbował Cię zdobyć, nie tylko tutaj, Ennis — odpowiedział, wodząc za nią wzrokiem, jakby nic innego się teraz nie liczyło.
    — Z chęcią, tylko powiedz, gdzie taki najemny miecz jak ja może Cię szukać. Często bywam w Slavit, ale nigdy jeszcze Cię nie widziałem. A taką piękność ciężko przeoczyć, nawet jeśli zazwyczaj szukam rogatych osób, Twoich oczu nie da się tak po prostu nie zauważyć. Nie wspominając o reszcie — dodał jeszcze, odbierając od niej na chwilę fajkę, aby się zaciągnąć, wypuścił kilka razy dym, aby stworzyć z niego serce otoczone falami. Może i było to jego z tandetniejszych zagrań, ale liczył bardziej na to, że po prostu ją rozbawi. Miała naprawdę uroczy śmiech.
    — Każde podchody najlepiej zacząć od poznania swojej potencjalnej zdobyczy, moja droga. Pozwól więc, że na początek zapytam jeszcze, Ennis, jaką jesteś kobietą? Jesteś niezwykle zadziorna, podważasz moje słowa i stawiasz mi wyzwanie. Uwielbiam to w kobietach, ale powiedz mi, nie dusisz się pracą tutaj? Czy może granie różnych ról pod klientów Cię bawi? A może nudzi? A może teraz po prostu sobie ze mnie drwisz? Masz tyle tajemnic… Ta noc może być zbyt krótka, aby Cię uwieść, nie sądzisz? — zakończył swój wywód, po czym delikatnie przeczesał jej włosy.

    Nylian

    OdpowiedzUsuń
  167. Przyjmując fuchę "podaj, przynieś, pozamiatał" w gospodzie nie sądził, że będzie aż tak ciężka. Febe poprosiła go o pomoc, bo przecież Shiya nie była w stanie za dużo robić. Na dodatek w tej gospodzie zatrzymała się Ennis, na którą trzeba było mieć oko. Zgodził się, bo... spójrzmy prawdzie w oczy... był u Febe mocno zadłużony. No i nie lubił jej odmawiać. Czuł do niej spory szacunek, więc po prostu przytaknął. Przyszedł do gospody z samego rana i zdołał pozmiatać i umyć podłogi. Ustawić stoliki, sprawdzić czy wszystko działa, a potem ze śniadaniem wspiął się do góry, żeby zapukać w drzwi Ennis i otworzyć je gwałtownie.
    - Śniadanie przyszło - oznajmił niezbyt świadomy tego, że przecież powinien najpierw zapukać. - Specjalność zakładu. Omlet z czterech jaj z mięsiwem - poinformował ją. - A do tego parujaca kawa, ale ja jej nie polecam - rzucił konspiracyjnym szeptem. - Sama kawa jest dobra, ale... no pierwszy raz parzyłem - przyznał wzruszając ramionami. - Mogłem poknocić proporcje.

    Gave

    OdpowiedzUsuń
  168. Kontakt, który nawiązał z Morganą podczas sylwestra niezwykle go cieszył. Ta dziewczyna zdawała się być mocno powściągliwa, ale każdy mur dało się skruszyć. Kiedy jednak nie pojawiła się z powrotem w Ardei w przeciągu trzech dni, a do jego uszu doszło co się stało u Kotowatych, postanowił sam się upomnieć o swoje. No ludzie... nie wziął zapłaty, poprosił tylko o to żeby wpadli, a oni nic. Wywrócił lekko oczyma, dmuchając sobie w grzywkę. Już on się o swoje upomni. Biznes to biznes.
    Pierwszy raz postawił stopę w Argarze kilka godzin później. Jego czerwona czupryna niespecjalnie tu kogokolwiek dziwiła. Mieli przecież do czynienia z Morganą. Podejrzewał, że również zwiadowcy kapłanki gdzieś się tu kręcili, ale co najwyżej doniosą jej o jakimś feniksie w Mathyr. Może i dziwne, że poza granicami Phyonix, ale nie na tyle aby zaraz bić na alarm. Dlatego zamiast się przejmować, zagadał jednego z tubylców pytając o nocleg. Dostał wiadomość o gospodzie i skierował swoje kroki w jej stronę. Nie doszedł jednak zbyt daleko. Stanął przed Ennis, spoglądając na nią z powątpiewaniem.
    - No niesamowite - dotknął palcem jej ramienia i policzka. - Ty żyjesz i oddychasz. Helga traci na charakterze - pokręcił z niedowierzaniem głową.

    Klaus

    OdpowiedzUsuń
  169. Gave spojrzał na talerz zastanawiając się co ona znowu miała na myśli.
    - Tak - odparł w końcu i niezrażony postawił go przed nią na stole, po czym wziął sobie krzesło i usiadł tuż obok niej. - Widziałaś się w lustrze? Sama skóra i kości - zauważył tylko niczym zrzędliwa babcia. - Oj dziecko, dziecko... - pokręcił głową z wyraźnym niedowierzaniem. - Gdzieżeś ty się uchowała...? - mruknął jeszcze, krojąc omleta na mniejsze części i biorąc do ust kawałek. - Widzisz? Nic mi nie jest. Najgorsze co może się stać to mogę dostać biegunki - zauważył, przeżuwając jej śniadanie i spoglądając na nią uważnie. - Przykro mi, ale specjalistka od ryb jest niedysponowana. Źle trafiłaś - rzucił krótko, stukając widelcem o talerz. - A co do usługi... to nowość wprowadzona przez właściciela. Każdy nowy pracownik, ma za zadanie robić rundkę po pokojach gości, żeby się im przedstawić i może nawet zdobyć trochę przychylności czy napiwku - uśmiechnął się do niej szeroko. - A przez żołądek do serca, tak słyszałem... - rzucił jeszcze z niewinnym uśmiechem. - Więc no... weź nie bądź taka. Starałem się okay? - dmuchnął sobie w grzywkę.

    Gave

    OdpowiedzUsuń
  170. - Dla ogra... - spojrzał na porcyjkę omletu i pokręcił przecząco głową. - Ogr zjadłby dziesięć razy większą - zauważył, odkładając sztućce i wstając od stołu. Nie zamierzał kończyć jej jedzenia. Wsunął kciuki w kieszenie swoich spodni, przez moment tylko ją obserwując.
    - Straszną tam dietę musicie trzymać - rzucił swobodnie, kiedy wspomniała o burdelu. - Głodową wręcz - znów przesunął spojrzeniem po jej sylwetce. - Dalej tam pracujesz? - zainteresował się. - Bo jeśli tak to może lepiej żebyś jednak im podziękowała. Tylko wyniszczasz swój organizm - skomentował z delikatnym uśmiechem, biorąc monetę z wyraźnym i promiennym uśmiechem na twarzy.
    - A skąd... omlet jest potrawą, którą tu się serwuje. Ja ją tylko przyrządziłem - rzucił jeszcze lekkim tonem. - Zostawię go tutaj, bo pewnie po prostu się wstydzisz jeść przy mnie. Rozumiem. Damulki już tak mają - pokiwał sobie głową i ruszył do wyjścia. - Aha... - obejrzał się przez ramię. - Gdybyś mogła nie zbliżać się z łapami do mojego kumpla, Tonego, to będę wdzięczny. Przechodzi trudne chwile w tej chwili - poinformował ją.

    Gave

    OdpowiedzUsuń
  171. Gave skinął lekko głową. Dobrze, nie pracowała już w Zamtuzie co jakoś tak trochę go podbudowało. Nie mniej jednak nie ufał jej. W ogóle. Było w niej coś śliskiego i nieprzyjemnego. Może ten obłudny głosik czy te wszystkie maski, które na siebie wsuwała. Przebywanie z Akane pozwalało się nauczyć, kiedy ktoś jest szczery, a kiedy coś ukrywa. Ennis ukrywała.
    - Tak, dosłownie z łapami - odparł krótko, obracając się do niej. - Stało się i heh no Tony nie jest teraz w najlepszej kondycji - mruknął krótko. - Raczej go nie spotkasz, ale... po prostu spróbuj go nie dobić, okay? - spojrzał jej prosto w oczy. - Tylko tyle. Spróbuj go nie dobić... - mruknął jeszcze. - Ach wychodzisz? - chciał wiedzieć. Zmienił od razu ton na weselszy. - To skorzystam z okazji i posprzątam ci w pokoju. Będzie błyszczało jak wrócisz - zapewnił ją z przywdzianym uśmiechem na twarzy. Ogromnym i cholernie do niego nie pasującym. Szlag, miał wrażenie że od tego uśmiechania policzki mu wybuchną.

    Gave

    OdpowiedzUsuń
  172. Gave westchnął przeciągle słuchając tego wyjaśnienia. Pokręcił przy tym delikatnie głową. Nie o takie zbliżenie mu chodziło, ale nie zamierzał niepotrzebnie strzępić języka. Dostał to zapewnienie o które mu chodziło, więc wywalone.
    - W porządku - odparł tylko. Na słowa o przeszukaniu jej pokoju, błysnął do niej zębami. - Ja? - spojrzał na nią z niedowierzaniem. - Ja nie muszę przeszukiwać - zapewnił ją delikatnie. Już to wcześniej zrobiono za niego. W końcu do czegoś duchy czasem się przydawały. - Posprzątam ci tylko co by zarobić na kolejną monetkę - dorzucił lekko, pozwalając jej odejść. Oczywiście nie bez eskorty. Zakasał rękawy i zabrał się za faktycznie sprzątanie. Matko, jak kobiety potrafiły nasyfić. Czasem miał wrażenie, że robią to bardziej niż mężczyźni. Gwizdając sobie melodię pod nosem, zakrył jedzenie, co by Ennis mogła sobie zjeść po powrocie. Pozamiatał podłogę. Zmienił pościel. Dorzucił węgla do kominka i starł kurze. Po wszystkim odetchnął głęboko. Praca w gospodzie chyba nie była dla niego. Zszedł na dół, gdzie w kuchni urzędowała Febe.
    - Skoczę za naszą Heimurinką - poinformował ją. - Godzinka przerwy mi się należy - dorzucił uśmiechając się do niej szeroko i zaraz go nie było. Ennis odnalazł na placu, który jakoś tak naturalnie zaczął stawać się centrum Argaru.
    - I co? Jak ci się u nas podoba? - zagadał ją, siadając tuż obok niej.

    Gave

    OdpowiedzUsuń
  173. Klaus uśmiechnął się do niej zawadiacko.
    - No nie wiem, po ostatnim oziębłym pożegnaniu, nie zasłużyłaś na większe macanki - zauważył swobodnie prześlizgując wzrokiem po całej jej figurze. Trzeba było przyznać, że te łuski dodawały jej pazura, a fakt że nie nosiła nic poza nimi .... pikanterii.
    - Ohoho - cmoknął i roześmiał się serdecznie. - Wątpliwe - skomentował. - Helga się nad tobą zlitowała, albo... bo jest jeszcze druga opcja... wykorzysta cię do swoich własnych celów. Dała ci zadanie - pokiwał lekko głową. - A jak je wykonasz - zbliżył się do jej ucha i musnął je swoim oddechem. - Pozbędzie się cię niczym niepotrzebną laleczkę - dorzucił tylko, odsuwając się od niej i przeciągając się lekko. - Co cię sprowadza do Argaru? Sojuszników sobie szukasz? - uniósł lekko brew, czując że jej wizyta tu była czymś większym.

    Klaus

    OdpowiedzUsuń
  174. Klaus uśmiechnął się do niej znacząco nie odpowiadając już na te jej zaczepki. Zamiast tego rozejrzał się spokojnie po okolicy. Pierwszy raz znajdował się w Argarze i musiał przyznać, że ta wioska prężnie się rozwijała. Nie stanęła zbyt dawno temu, a już nabierała pokaźnych kształtów.
    - Och nie widzę tu mojej głupoty, skarbie - pocałował delikatnie jej wargi, bo gdy złapała jego brodę, wysunął się mocniej w przód, by dotrzeć ustami do tych jej. - Jedynie sprawdzam jak bardzo postradałaś rozum - dorzucił unosząc lekko jedną brew. - Gratulacje, nadal utrzymujesz się w granicach normy - puknął ją palcem w czoło, odsuwając się teraz od niej. Nie sądził by Helga właśnie to miała na myśli. Nie zamierzał jednak dalej ciągnąć tego tematu. Co do posłuchania jego rad, roześmiał się serdecznie.
    - Pani... jakżebym śmiał taką krnąbrnością się odznaczać. Dobrze wiem, że rady z mych ust nie dorastają ci nawet do pięt. Służą tylko do pozostania podeptanym. Może to i lepiej, bo gdy nadejdzie twe zgubienie, Pani, będziesz mogła winić tylko siebie - uśmiechnął się do niej łagodnie i wzruszył ramionami.
    - Cóż, sytuacja uległa zmianie - dodał swobodnie. - A ktoś tutaj ma u mnie dług - dodał, spoglądając jej prosto w oczy. - Przychodzę przypomnieć mu o spłacie - dorzucił lekkim tonem.

    Klaus

    OdpowiedzUsuń
  175. Gave uśmiechnął się delikatnie na te jej słowa, przez moment w milczeniu obserwując krzątających się dookoła mieszkańców. Powstające kolejne budynki, pal po palu, gałązka po gałązce. Bawiące się dzieciaki, a także zapachy wypieków domowych przyjemnie nozdrza drażniące.
    - Mam nadzieję, że budynki nie będą stawać blisko siebie - przyznał w odpowiedzi na jej pytanie co do tego jak Argar będzie wyglądał za rok. - Że dalej będzie ta przestrzeń między jednym sąsiadem a drugim - poprawił się. Zaglądanie komuś do okna nie brzmiało dobrze, ani też nie było czymś czego by podążał.
    - Skąd właściwie jesteś? - zapytał jej spokojnie. - Wydajesz się być dość hm... specyficznym skrzelakiem - dorzucił, po czym odchrząknął. - Przepraszam - mruknął zaraz. - Heimurinką. Specyficzną Heimurinką - poprawił się. - Jak w twoim języku się przywitać? Co znaczy to twoje "mo stor"? - zainteresował się, chcąc trochę ją poznać. Może przy okazji nauczyć się czegoś.

    Gave

    OdpowiedzUsuń
  176. Klaus uśmiechnął się do niej zawadiacko i wzruszył ramionami.
    - Bachora mi nie potrzeba, skoro ty dostarczasz mi takiej rozrywki - odparł swobodnie. Nie przejmował się tymi jej docinkami. - Cóż to całkiem zabawne jak twardo jej zaprzeczasz - zauważył tylko, oddychając głęboko. Z zaciekawieniem rozejrzał się dookoła, po czym wzruszył ramionami.
    - To może poczekać - odparł swobodnie. - Mniemam, że poznałaś już te okolice - skomentował, patrząc jej prosto w oczy. - Chętnie przygarnę tak śliczną i ponętną przewodniczkę - dorzucił wesoło.

    Klaus

    OdpowiedzUsuń
  177. Gave przytaknął jej skinieniem głowy. Wyspa była na tyle duża, żeby nie musiał się przejmować bliskością sąsiadów. Zresztą nawet nie był pewien czy kiedykolwiek na niej zamieszka. Mimo to zaczynał zastanawiać się czy nie spróbować wybudować sobie własnego mieszkania tutaj. Tak w ramach mety, kiedy już tu zawita. W końcu nie może ciągle żerować na dobroci Febe czy Rei, a w gospodzie... jakoś nie uśmiechało mu się spać. To by znaczyło, że jest zwykłym przejezdnym, a nie mieszkańcem. Ale czy chciał być mieszkańcem? Ugh...nie był pewien. Niczego nie był pewien.
    - Gdybyś mogła mieszkać, gdzie tylko chcesz... to gdzie postawiłabyś swój dom? - zainteresował się, zanim zdołał ugryźć się w język. - Chciałabyś być częścią jakiejś społeczności czy nie? - spojrzał na nią przelotnie, przeciągając się przy tym lekko.
    - To gdzie się urodziłaś? - zapytał jej zaraz, zanim zdołał powstrzymać ciekawość. Zaczynał czuć do niej delikatną sympatię. Może dlatego, że sam nie był pewien co do swojego kompletnego pochodzenia. Niby urodził się tam, ale tak naprawdę zaczął żyć tutaj. Zacisnął mocno wargi. Nigdzie nie czuł się jak u siebie. Przynajmniej nie tak w stu procentach. Roześmiał się na pytanie co do przyjaciół Tonego.
    - Nie mogę wypowiadać się za innych - odparł swobodnie. - Ale tak, lubię poznawać nowe rzeczy. Uczyć się nowego, mo stora? - odchrząknął próbując jakoś odmienić to jej powiedzenie do wersji kobiecej. Skrzywił się. Chyba spieprzył sprawę.

    Gave

    OdpowiedzUsuń
  178. Chłopak skrzywił się wyraźnie słysząc jej odpowiedź. Zacisnął mocno pięści.
    - Gadasz jak potłuczona - poinformował ją. - Typowe dyrdymały dorosłych... dom jest tam, gdzie ludzi których kochasz. Bla, bla, bla... - wywrócił oczyma. - A mi chodzi o no budynek - wskazał jeden dłonią. - Wiesz, coś jak cztery kąty do których zawsze możesz wrócić - zauważył po prostu. - Zastanawiam się, czy warto takie coś stawiać... skoro nie planuję tu by 365 dni w roku... - zacisnął mocno wargi. - A właśnie... bo rok ma tu 365 dni tak? - upewnił się, że ta miara jest taka sama.
    - Nie do końca pamiętasz, czy nie chcesz mi powiedzieć? - poddał jej słowa w wątpliwość. Co prawda nie wyczuł od niej fałszu, ale miał wrażenie, że jakoś tak za szybko mu odpowiedziała na pytanie. Zresztą podejrzliwość jakoś sama się w nim uruchomiła. - Nie jest lekko nie znać swojego pochodzenia - stwierdził luźno, prostując przy tym nogi i pochylając się na moment do przodu. - Ale chyba trudniej jest je znać i wiedzieć, że nigdy już nie będzie się miało rodziny - dodał po chwili milczenia. - W sensie takiej biologicznej, bo jasne... możemy związać się z innymi i stworzyć z nimi rodzinkę - dodał wyjaśniając swoje słowa.- Albo wpaść z kimś... - mruknął, następnie zerknął po niej uważnie. - Jak się u was zabezpieczać? No wiesz przed ciążą? - zapytał jej szczerze zainteresowany. - Czy jest coś co może zrobić chłopak? - chciał wiedzieć. Na wzmiankę o Tonym wypuścił ze świstem powietrze.
    - Mhm ano - odparł szczerze. - Nie wychodzi - dodał spokojnie. - Ale z czasem mu przejdzie - dorzucił. - Jest zbyt ciekawy świata, żeby gnić w pokoju całe życie... - mruknął, mając nadzieję, że nie przesadza i tak faktycznie będzie. Miał też nadzieję, że Tony nie pozbawi się życia.

    Gave

    OdpowiedzUsuń
  179. Klaus wzruszył ramionami w odpowiedzi. Może i znalazłby inne, chętne przewodniczki. Po co jednak szukać, jak jedna stała tuż przed nim? Uśmiechnął się do niej zawadiacko, po czym wysłuchał słów, zerkając na gospodę i kiwając przy tym głową. Tak, ta zdecydowanie kojarzyła się z centrum Argaru. Mogła stać się jego sercem.
    - Hm... - zastanowił się chwilę. - Intymne miejsca mnie interesują - rzucił lekkim tonem. - I chcę dokładniej zerknąć na tę barierę w morzu... coś mi tam mignęło - dodał po krótkiej chwili. - Ale to chwila... pójdę wynająć sobie pokój - zdecydował ruszając do gospody. Jedna czy dwie noce w Argarze brzmiały całkiem nieźle.

    Klaus

    OdpowiedzUsuń
  180. - Wypraszam sobie - spojrzał na nią z delikatnym uśmiechem na twarzy. - Nie przeszukiwałem, posprzątałem ci w pokoju - wzruszył ramionami. - Poza tym to ty podeszłaś do mnie z wrogim nastawieniem. Nie chciałaś zjeść śniadania - zauważył swobodnie. - Swoją drogą zostawiłem ci je na szafce, może potem jednak się skusisz - wzruszył przy tym ramionami. - Zachowujesz się wrogo to co się potem dziwisz, że ktoś odpowiada tym samym? - zapytał jej jak gdyby nigdy nic.
    - A dzięki. Raczej rzadko słyszę, że jestem słodki - skomentował tylko, nie dając się wyprowadzić z równowagi. - Nie lubię jak się mnie okłamuję. Już po stokroć wolałbym odpowiedź, że wiem ale ci nie powiem - wzruszył ramionami. - Rozumiem to, że nie chcesz się otwierać. Wbrew pozorom ja też się nie otwieram - dodał krótko. Karmił ją tylko informacjami ogólnie dostępnymi dla ogółu. Nic wielkiego. Z zaciekawieniem wysłuchał o pochodzeniu. Przykład z ojcem mordującym dziecko jakoś tak mu zadźwięczał w uszach. Czyżby mówiła z własnego doświadczenia? Oszukała śmierć w jakiś chory sposób? Zacisnął mocno wargi.
    - Mówiłem o swoim przypadku, a nie o innych - odparł krótko. - Moja rodzina była pokręcona - dorzucił tylko. - Ale większość jej nie do tego stopnia. Nie twierdzę, że ktoś kto przygarnął jest gorszy - stwierdził spokojnie. - Po prostu... - zacisnął mocno wargi. - Po prostu czasem jest mi przykro, że nie mam tu nikogo, kto by bezwarunkowo w stu procentach stanął po mojej stronie, kiedy drę koty z innym dzieciakiem - wzruszył przy tym ramionami. - I tak, jestem młody - dorzucił z lekkim uśmiechem. - A ty w tej chwili wydajesz się być cholernie stara, mo stor - dodał. Gdy zbliżyła się do niego z tym sugestywnym uśmieszkiem, wciąż patrząc mu w oczy, przechylił lekko głową.
    - Hm... to chyba zależy od twoich argumentów - odparł zgodnie z tym co mu się wydawało. - Te... - wskazał dłonią na jej ciało, całkiem seksowne zresztą, ale chyba zbyt seksowne jak na jego gust. - Nie będą ci potrzebne - klepnął ją lekko w udo. - Ale może opowieści z twoich podróży czy coś... coś takiego mogłoby go skusić - puścił do niej oczko.

    Gave

    OdpowiedzUsuń
  181. Klaus zabukował sobie dwie noce, odłożył tam swą torbę podróżną i lutnię, po czym wziął kilka drobniaków do kieszeni i wrócił do swojej towarzyszki. Słuchał jej uważnie, przyglądając się bacznie falochronowi i kiwając przy tym głową.
    - Są rozwinięci - zgodził się z nim. - Niby dopiero co powstała osada, a już nowości technologiczne wprowadzają - rzucił, spoglądając na wspomniany wózek dla dzieci i cmokając z wyraźnym podziwem. Proste a jakie ułatwienie. Przenośne łóżko na kółkach.
    - Moglibyśmy się od nich sporo nauczyć - stwierdził luźno, chociaż w Phyonix też było wiele nowości. Takie wózki istniały, tylko tutaj jakoś ich nie widział. Nie dotarły. Kolejny minus zamkniętej społeczności. Aż skrzywił się przy tym lekko.
    - Laguna brzmi dobrze - zgodził się z nią, dając się jej tam prowadzić. - Długo tu zostajesz? - zainteresował się. - Może wpadniesz do mnie, co? - uśmiechnął się do niej zawadiacko.

    Klaus

    OdpowiedzUsuń
  182. Musiał się z nią zgodzić. Niewiele istotnych i wpływowych graczy dostrzegało takie rzeczy. Na razie miał wrażenie, że wielu z nich skupia się tylko na jednej rzeczy. Na sile.
    - Czasem to maluczcy muszą zapoczątkować taką rewolucję - skomentował tylko jej słowa. Bo poczta pantoflowa była zdecydowanie silniejsza niż cokolwiek innego. Jeden drugiemu szeptał słowa i wieść roznosiła się po całym kraju. Roześmiał się serdecznie gdy wspomniała o jego pokoju w gospodzie i pokręcił lekko głową.
    - Do Ardei, ma Pani, do Ardei - poprawił ją z figlarnymi ognikami, które teraz odpaliły się w jego oczach. - Stąd to już kawałeczek. Żal byłoby nie wpaść i nie pobiesiadować wspólnie - dodał tylko, wzruszając przy tym lekko ramionami. - Zamierzam komponować w nich swoje własne pieśni - poprawił ją. Nie musiała wiedzieć nic więcej. Lubił takie miejsca. Zawsze było dobrze znać miasto od podszewki. Te głośne rzucały się w oczy, ale ciche... tam po prostu wiele się działo w ukryciu przed oczyma innych.

    Klaus

    OdpowiedzUsuń
  183. - Jestem mięsożerny i sałatą nie pogardzę - odparł tylko, patrząc na nią, bo jej przykład był po prostu z dupy. - Wbiłem z jedzeniem, bo chciałem cię ugościć. No i się przedstawić, a ty od razu uznałaś, że przylazłem cię szpiegować - wywrócił oczyma i odchylił się do tyłu na moment. - Mało to sympatyczne - dodał papugując ją przy tym trochę.
    - Nie - odparł spokojnie. Aż tak głupi nie był. - Matki do tego nie mieszam - spojrzał jej prosto w oczy. - Zabiła mnie jak byłem niemowlakiem - rzucił chłodno, obserwując ją. Chciał poznać jej reakcję. - Ojciec... cóż ojca mam specyficznego. Pewnie i stanąłby za każdym razem - uśmiechnął się krzywo. - Ech wydaje mi się, że nikt mnie tu z tym nie rozumie. Nawet ty, a podobno jesteś obca - wywrócił oczyma. - Jasne, że mam parę osób, które stanie za mną murem. Wiem to i jestem im wdzięczny... ale te osoby nie staną za mną murem, jak pożrę się z ich dzieckiem. Nadążasz? Dajmy na to... - spojrzał przed siebie. - Chodzisz sobie z taką tam ponętną laską. Jej ojciec ci pomaga, kiedy trzeba staje w twojej obronie i tak dalej... ale narażasz się laseczce, żrecie się i nagle okazuje się że to ty jesteś tą złą. Wtedy nie masz już nikogo, kto stanie obok i cię wesprze. Mi o takie sytuacje chodzi, a nie o jakieś inne - westchnął przeciągle.
    - Cóż, nigdy nie sądziłem, że nie mam lepkich rączek - zauważył tylko i uśmiechnął się lekko. - Ty tak, nie o ciebie się martwię - odparł sucho. - Po prostu ech... po prostu powstrzymaj się od kontaktu fizycznego i będzie git majonez.

    Gave

    OdpowiedzUsuń
  184. Klaus skinął głową. Ich pierwsze spotkanie w Ardei faktycznie przebiegło w doskonałej atmosferze, a skoro teraz Ennis nic nie ograniczało to faktycznie mogło być jeszcze lepiej. Może tym razem potańczą dłużej i zdołają zjeść przy tym coś dobrego. Nawet przez moment chciał jej to zaproponować, ale zamiast tego posłał w jej stronę delikatny uśmiech.
    - Zapraszam - odparł swobodnie. - Pokój gościnny jest do twojej dyspozycji - poinformował ją swobodnie. - Nigdy nikomu nie śpiewałem - przyznał cicho i nawet się przez chwilę nad tym zastanawiać. - Chciałabyś posłuchać czegoś? - zainteresował się.

    Klaus

    OdpowiedzUsuń
  185. Gave wzruszył ramionami. Potwierdziła tylko jego słowa. Nie rozumiała o co mu chodzi, a on miał powoli dość tłumaczenia.
    - No to witaj w klubie - skomentował tylko. Nie powiedział już nic więcej na temat bycia wszystkożernym czy innych bajerach. Nie czuł takiej potrzeby. Przez długą chwilę milczał, obserwując otoczenie, dłubiąc nogą w piachu. Jakoś tak nie potrafił zbyt długo siedzieć w jednym miejscu.
    - Chodź nad wodę - rzucił po chwili, wstając z miejsca. - Popływamy - dodał zaraz, wpadając na doskonały w jego mniemaniu pomysł. Popływa przy niej. Nie powinno nic mu się stać przy tak dobrej pływaczce, a może i strach przed utonięciem jakoś zepchnie w łepetynie na dalszy plan. To brzmiało całkiem sensownie. Przynajmniej tu, na suchym gruncie.

    Gave

    OdpowiedzUsuń
  186. Klaus zaśmiał się cicho. Niezłą sobie wyrobił u niej opinię, nie ma co. Bawidamek jak znalazł. Nie zaprzeczył jednak, choć zastanowiły go te smutne oczy. Naprawdę takie miał? Nie specjalnie przeglądał się w lustrze, więc nie było mu jak to stwierdzić.
    - Mam inne walory jeśli chodzi o rwanie panienek - zapewnił ją swobodnie. - Nigdy - potwierdził. - Jakoś ten temat nigdy nie wypłynął, a ja... nie wiem czy te moje melodie nadają się do uszu innych - przyznał wzruszając lekko ramionami i zsuwając buty. Rozpiął też koszulę, szykując się do drogi wodnej.
    - Hm...ale skoro chcesz to mogę później coś ci zagrać - stwierdził od niechcenia. - Droga wodna brzmi świetnie - zgodził się z nią. Zdecydowanie wolał tutaj nie wzlatywać w powietrze. Nie chciał kusić losu. Poza tym woda tak kusiła, że nie mógł się jej oprzeć. Wsunął nogi do środka i powoli wszedł głębiej.
    - Tylko nie ścigamy się - pogroził jej palcem przed nosem. - I tak bym przegrał - roześmiał się serdecznie.

    Klaus

    OdpowiedzUsuń
  187. Gave pokręcił przecząco głową.
    - Umiem pływać - zapewnił ją, nie dodając nic więcej. Nie potrzebował żadnych lekcji. Potrzebował tylko kogoś kto w jakiś sposób zapewni mu ochronę przed utonięciem. Wątpił w to, że Ennis mogłaby go zostawić tam na pastwę losu. Zwłaszcza, że próbowała wkupić się w łaski Argarskich władz. Przynajmniej te 80% pewności miał. Więcej mu potrzeba nie było.
    - Jaskinie - zastanowił się krótko. - Jest taka jedna. Fajna. Niedaleko. Spada z niej wodospad... - zauważył swobodnie. - Dobre miejsce na... - odchrząknął. - Spotkanie sam na sam z dziewczyną czy chłopakiem - dodał zaraz idąc swobodnie nad wodę. - Jest też całkiem niezła polanka, ale jest tajna przez poufne. Wstęp mają na nią tylko wtajemniczeni, a ty... do nich nie należysz - rzucił lekkim tonem. - Intruzów eliminujemy - dodał jeszcze.

    Gave

    OdpowiedzUsuń
  188. - Doprawdy? - powtórzył po niej z przekąsem i cmoknął zaraz kręcąc przy tym lekko głową. - W takim razie jestem lepszy w te klocki niż sądziłem - dorzucił uśmiechając się do niej zadziornie. Wzruszył ramionami.
    - Cóż, może po prostu zręcznie lawiruję rozmową, żeby nie zaszła w te rejony? - zaproponował takie rozwiązanie. Karierę grajka uskuteczniał głównie w Ardei. W Phyonix zdarzało mu się przygrywać tu i ówdzie, ale raczej nie robił z tego wielkiego wydarzenia. Ot kolejna rzecz na drodze do celu. Nie skomentował już tych pierwszych razów. Zamiast tego zanurzył się w przyjemnie chłodzącej wodzie i niespiesznie zaczął płynąć w kierunku, który mu narzuciła. Zaśmiał się cicho na przezwisko "Kluseczki", ale nie zmienił rytmy. Pływakiem wyborowym nie był. Umiał to robić, ale zdecydowanie nie mógł powiedzieć że jest w te klocki najlepszy. Ot gdzieś w połowie stawki się plasował. Gwizdnął przeciągle gdy Ennis zniknęła pod powierzchnią wody. Przez moment nawet zaczął jej szukać, obawiając się, że może chcieć się zabawić i wciągnąć go pod wodę, ale ta zaraz wyłoniła się gdzieś w pobliżu i z radością odgryzła rybie głowę.
    - Zapamiętam, by nie denerwować cię aż tak... nie chciałbym skończyć jak ta rybcia - puścił do niej oczko. Chociaż uważał, że pewnie i jedno i drugie by wtedy zmarło. Ona jako skwarka, on bez głowy. Cóż... życie. Zerknął na wskazany kierunek.
    - Tak jest - mruknął płynąc tuż za nią.

    Klaus

    OdpowiedzUsuń
  189. - Lepiej żebyś nie musiała się o tym przekonywać - rzucił gładko i parsknął cichym śmiechem. - Wizyta na tej polance może cię kosztować życie. Serio, lepiej się do niej nie zbliżaj - pokręcił lekko głową i zrzucił z siebie koszulkę oraz buty, wchodząc pewnie do wody.
    - Hm... a dlaczego nie? - odbił pytanie. - Jak zauważyłaś... potrafimy chronić się przed zalaniem - wskazał dłonią falochron. - A klimat nam tu odpowiadał - dodał jeszcze i uśmiechnął się do niej delikatnie. - Gdyby nie twoi ludzie to już w ogóle byłoby super, ale pech chciał, że nas nienawidzą - żachnął się, wchodząc do wody po kolana i przystając tam, by nabrać głębokiego oddechu w płuca. Szlag. Nie było łatwo wchodzić dalej, pamiętając to co stało się w Terrze. Prawie zginął przez cholerną wodę. Mimo to przestąpił kilka kroków w przód.

    Gave

    OdpowiedzUsuń
  190. - Być może - zgodził się z nią, co do tych ludzi. Jasne, już mu powiedziała że jest krzyżówką, wic dobrze wiedział, że nie tylko ci ludzie są jej ludźmi. No i pewnie i tam pod wodą były jakieś rozłamy. Tak już bywało w społecznościach. Zacisnął mocniej pięści i zrobił jeszcze kilka kroków, powoli zanurzając się po samą szyję.
    - No wiem - wymamrotał. - Ja tylko... - zastanowił się chwilę, bo przecież nie do końca jej ufał. Może nawet w ogóle jej nie ufał. Zgrzytnął lekko zębami. - Mam lekką traumę przed głębokościami - mruknął tylko, odbijając się od dna i płynąc kawałek do przodu, żeby zaraz położyć się na plecach i spokojnie dryfować.

    Gave

    OdpowiedzUsuń
  191. Mimo swojego strachu przed wszystkim co ludzkie, zaczynał oswajać się z gankiem. Tego dnia siedział na nim, sącząc przy tym lemoniadę domowej roboty Rei i próbując czytać z czysto wyschniętej książki od Akane. Szczęśliwie literki dało się rozszyfrować. Nie wszystko poszło na marne. Były strony, w których brakowało sensu, bo słowa były za mocno zniszczone, ale większość dało się spokojnie przeczytać. Zaczytał się do tego stopnia, że nie zauważył zbliżającej się powoli Ennis, dopóki ta nie stanęła naprzeciw niego w pełnej okazałości. Odruchowo zamknął książkę i wcisnął się mocniej w oparcie ławki.
    - Cześć? - przywitał się z nią trochę niepewnie. - Słyszałem, że tu się gdzieś kręcisz... - przyznał, siląc się na słaby uśmiech, ale ten raczej za dobrze mu nie wyszedł. - Wybacz, kiepski ze mnie kompan.

    Tony

    OdpowiedzUsuń
  192. Gave próbował nad nią nadążyć wzrokiem, ale to tylko przyprawiło go o nieco słabszą kontrolę nad swoim pływaniem. Na moment nawet zniknął pod wodą, zaraz się z niej wynurzając i wypluwając wodę.
    - Z doświadczenia wiem... - spojrzał wreszcie na nią, bo przystanęła na głazie. - Że nie ma lepszego sposobu na pozbycie się strachu, niż pokonywanie go przy kimś... kto może zapewnić ci bezpieceństwo w razie wypadku - puścił do niej oczko, ponownie kładąc się na plecach i swobodnie dryfując.
    - No i nie zapuszczam się jakoś bardzo daleko od brzegu... - dodał jeszcze, zerkając na nią, żeby się upewnić że dalej była w pobliżu. - A ty się czegoś boisz? Masz coś takiego? Jakiś strach? - zainteresował się.

    Gave

    OdpowiedzUsuń
  193. - No dobra to jak mam się pozbyć lęku przed utonięciem, mo stor? - zapytał. Skoro była taka mądralińska w tych swoich wypowiedziach to może miała dla niego trochę wskazówek. Przecież mógł z nich skorzystać. Chociaż trochę zniwelować ten dyskomfort który odczuwał pod wodą. Dość gwałtownie się chciał od niej odsunąć, przez co znów stracił panowanie i odruchowo objął ją ramionami za szyję, żeby utrzymać się na powierzchni.
    - Nie rób tak - fuknął na nią. - Na powierzchni umiem się utrzymywać, ale twoi... znaczy ech no zdarzyło mi się prawie umrzeć tam pod wodą. Nie jest lekko wrócić teraz do nurkowania - burknął, kodując sobie w głowie wiadomość o ogniu. To było zbyt proste. Skinął jednak lekko głową, puszczając ją i odsuwając się od niej, gdy tylko odzyskał rezon.

    Gave

    OdpowiedzUsuń
  194. Gave w pierwszym odruchu szarpnął uwięzioną ręką, ale zaraz znów się uspokoił i skinął powoli głową. No dobrze. Może był głupi ufając, że Ennis niczego mu w tej chwili nie zrobi, ale uwierzył jej. Miała tyle możliwości, żeby pociągnąć go na dno, a tego nie zrobiła. To o czymś świadczyło. Chociaż przez chwilę.
    Pokręcił przecząco głową, gdy zaczęła go pytać o koralowce czy krater i inne wspaniałości, które krył ocean. Zacisnął mocno wargi.
    - Nie - przyznał się jej. - Ale ja chyba nie mam w sobie tyle powietrza, żeby dojrzeć te wspaniałości - mruknął z powątpiewaniem, po czym spojrzał jej prosto w oczy. - Pokażesz mi coś? - zainteresował się, uznając że zmiana skojarzenia faktycznie mogłaby w jakiś sposób pomóc.

    Gave

    OdpowiedzUsuń
  195. Klaus pokręcił z niedowierzaniem głową. Odgryzienie kawałka ciała nie brzmiało aż tak fatalnie i trochę kłóciło się z jej pierwszymi słowami. O grzanym mięsie to jest, ale nie komentował. Można było odgryźć i nie zjeść, ale wówczas pasowałoby i do jego własnej teorii z łbem. Zaśmiał się cicho do swoich myśli i przyspieszył swoje ruchy, żeby zaraz powoli wyjść na mieliznę.
    - No proszę i to całkiem niedaleko plaży - zerknął w stronę wioski, po czym przysiadł na jednej ze skałek i faktycznie wsunął nogi do wody, przez moment ciesząc się jej łagodną temperaturą. - Szkoda tylko, że takie wioski dość szybko rosną w siłę. Rozwijają się na potęgę - odparł. - Trzeba się cieszyć chwilą, bo niedługo nie będzie tu już takiej ciszy... widziałaś już ile kobiet z brzuszkami chodzi? Szybko się rozmnażają.

    Klaus

    OdpowiedzUsuń
  196. Uspokoił swój oddech, ale dudniące w środku serce boleśnie dawało o sobie znać. Ennis nie zrobiła nic co mogłoby go wyprowadzić z równowagi, a jednak mocno zacisnął dłonie na książce obserwując ją uważnie.
    - A takie tam... - z trudem oderwał od niej wzrok, żeby przenieść go na tytuł książki. - Edukuję się w waszej kulturze - z wahaniem podniósł się z ławki, żeby podejść do barierki i podać jej książkę. - To jest ciekawe... to jak powstawały tu wszystkie te nacje... - posłał w jej stronę słaby uśmiech.

    Tony

    OdpowiedzUsuń
  197. Yensen razem z Febe pozwolili Nylianowi zatrzymać się na trochę w ich chacie. Miał przytulny koc w ich izbie razem z poduszką i szczerze nie potrzebował więcej, aby przez kilka dni zregenerować siły. Poza tym starał się nie wchodzić w drogę im czy komukolwiek innemu, większość czasu spędzał na poznawaniu okolicy. Chciał jak najlepiej zapamiętać to miejsce, ichniejsze atrakcje, ponieważ wiedział, że nie prędko raczej wróci do Argaru. Także dzisiaj postanowił urządzić sobie długi spacer wzdłuż jeziora. Było niezwykle widowisko, zwłaszcza gdy słońce chyliło się ku zachodowi. Wędrował tak bez większego celu, aż do momentu gdy jego oczom ukazała się znajoma biała czupryna. Uśmiechnął się pod nosem. Przyjrzał się bardziej i był pewien, że tej uroczej postury nie był w stanie pomylić z żadną inną. Podszedł do Ennis cichutko, by delikatnie stanąć tuż za nią. Nachylił się.
    - Jestem ciekaw czy poznasz byłego klienta, jeśli można tak to ująć, po głosie - przywitał się, czekając czy na niego spojrzy.

    Nylian

    OdpowiedzUsuń
  198. Zauważył jej pazury i uśmiechnął się nawet lekko. Co prawda nie pamiętał dokładnie wszystkiego co mówił o Ennis ani każdej jednej myśli, jednak ta o tym, że dusiła się w tym zamtuzie jakoś tak wyjątkowo utknęła mu w głowie. Nie lubił patrzeć na osoby, nie mogące złapać oddechu. Cokolwiek by to nie znaczyło.
    Sam wzruszył ramionami, gdy wspomniała o imieniu.
    - Nylian, może kiedyś uznasz za warte zapamiętania - odparł, bez pytania przysiadając się przy wodopoju. Nie był może nazbyt blisko, jednak znajdował się w dostatecznej odległości, aby móc prowadzić swobodną konwencje z kobietą. Dzisiejszy dzień był niezwykle spokojny, aż za nudny. Sięgnął po swoją menzurke, w której aktualnie znajdowało się słodkie wino z jagód. Upił łyk, po czym podał Ennis.
    - Zawsze znajduje Cię w ciekawych miejscach, zauważyłem. Mam nadzieję, że teraz możesz rozmawiać bez gryzienia się w język - zaśmiał się lekko. - Byłem bardzo nudnym pijaczkiem, co? Skoro nawet imienia nie pamiętasz - dodał jeszcze w zasadzie bardziej do siebie. Nie czuł żeby to była ujma na jego honorze. Nie uważał się za wyjątkową istotę. Ot, najemnik i pijak jakich wiele. Lubił takie życie.

    Nylian

    OdpowiedzUsuń
  199. Klaus skinął powoli głową. Tak, Argarczyków łatwo było pomylić z Polszanami i na odwrót, co nie wróżyło niczego dobrego. Wytrawny Polszański szpieg mógł nieźle namieszać, gdyby tak podszył się pod Argarczyka. Na odwrót oczywiście też to działało, ale nie widział sensu dla którego w tej chwili Argar miałby to robić. Mieli silne karty w swoich rękach. Byli po prostu potężną nacją. Niewielką, ale potężną.
    - Na tę chwilę nie – zgodził się z nią, po czym w milczeniu zaczął ją spokojnie obserwować. – Ale za 10, może 20 lat… kiedy ich podrostki podrosną… będziemy się zmagać z całkiem nowym wyzwaniem – uśmiechnął się krzywo. – Z nową rasą… - mruknął, odchylając się trochę i spoglądając w niebo. – Być może jeszcze ciekawszą niż sam Argar – dodał lekkim tonem, beztrosko machając sobie nogami w chłodnej wodzie. – Wyobrażasz to sobie? Takie podlotki latające po niebie i zagrażające Drakonom. Albo ziejące ogniem zieloni Terranie… albo Heim z zdecydowanie lepszą kontrolą wody niż teraz? – zerknął na nią z zaciekawieniem. – Lub jeszcze gorzej… jeśli Helga położy swoje łapy na jakimś Argarczyku… przecież to będzie nie do pokonania – odchrząknął, po czym wsunął się z powrotem do wody, zastanawiając się co zrobią Feniksy. Zostaną w tyle, chroniąc swoją czystość krwi? A może poszerzą horyzonty o krzyżówki? W końcu te i tak już rządziły się w tej chwili w Phyonix, a on coraz częściej widział problem w tym, że ci pozostają zamkniętą grupą. Niby mieli wolną wolę, mogli robić co im się żywnie chciało, a tak niewielu decydowało się na opuszczenie swej ojczyzny. Pokręcił lekko głową. Cóż… może kiedyś do tego dojrzeją.

    Klaus

    OdpowiedzUsuń
  200. Gave wzruszył ramionami. Nie miał przecież po co ukrywać, że niczego o podwodnym świecie nie wie. Nie wiedział. Nie próbował zagłębiać tej wiedzy. Zacisnął mocno wargi, kiedy kobieta przejechała szponem po jego policzku. Nie zrobiła mu krzywdy, ale przyjemnie nie było. Może w innej sytuacji, ale tu… kiedy nie stał na twardym gruncie, a woda otaczała go zewsząd wcale to miłe nie było. Skinął lekko głową na wiadomość, że niczego nie zobaczy w tym zbiorniku.
    - U nas… - zaczął i przez moment zawahał się. Nie był pewien, czy powinien o tym wspominać. Z drugiej strony to nie było nic specjalnie groźnego. – U nas były takie specjalne okulary… gogle... – oznajmił w końcu. – Zakładało się je na głowę, szczelnie przylegały do twarzy. Woda się nie wlewała do oczu… i można było patrzeć pod nią bez uczucia szczypania – dokończył. – Ale moje oczy mają się dobrze, dziękuję. Chętnie zobaczę ten świat… - dodał zaraz, zawracając do brzegu, bo czuł się coraz mniej pewnie bez gruntu pod nogami. – Idziesz? – zapytał kobiety. – Ja nie wiem gdzie – przyznał lekkim tonem.

    Gave

    OdpowiedzUsuń

^