Polsza ogłasza polowanie na czarownice. Swój pierwszy ruch już wykonała. Perun I szczyci się ścięciem Argarczyka.

Heim postawiło na sojusz z Argarem. Wieść jednak niesie, że w wyniku jego podzieliło się na dwie części. Czyżby czekała nas rewolucja?

O "U Klementyny" coraz głośniej. Gospoda prężnie się rozwija i zaprasza w swe progi. Uprzejmie prosi się Polszańskich rycerzy o nie wszczynanie w jej progach politycznych zamieszek.

Argar zaprasza spragnionych do posmakowania swych specjałów w nowo powstałej gospodzie - "Piaski Czasu". Można tu dostać między innymi domowo pędzony bimber - "Afrodyzjak Meduzy" oraz młode piwo - "Bogini Cienia", a to nie wszystko! Gościnnie występy - SŁOWIKA! Tak, moi drodzy, Argar podwędził Słowika!

Fasach donosi o wzmożonej aktywności ognistych ptaków na niebie. Van Helga ostrzega przed prawdopodobnym niebezpieczeństwem.

Lerodas zalewa fala przybyszy. Pogłoski głoszą, że znany uzdrowiciel Walwan przyjmuje pod swój dach każdego zbłąkanego wędrowca. Jeśli trwoga to do Waldzia!

"God likes me."



Imperius

Nefalem | Argarczyk | 23 lata

W przeszłości miał wiele imion, wiele aliasów. Wszystkie służyły do jednego. Aby uciekać. Znany wcześniej jako Pius, porzucił rolę potulnego medyka z lasu. Niczym rozbite ostrze, Imperius został przekuty na nowo, jako całość stawić czoła przeznaczeniu, jakie los mu zgotował. Lata praktykowania magii światła, cichego zgłębiania praktyk ciemności, uczyniły go potentatem wielkiej potęgi, jaką w sobie skrywa. Czy podąży drogą sprawiedliwości, chwały? Czy może podda się swym głębokim  rządzom, skrytych w czeluściach jego umysłu? Jakiej drogi by nie wybrał, balansowanie między ekstremami na razie najlepiej odzwierciedla jego zamiary. Z resztą, po co wybierać między aniołem i demonem?

Po raz pierwszy w swoim życiu, ma zamiar stawić czoła wyzwaniom, jakie życie mu rzuca. Czy będzie upadał? Na pewno. Czy znowu wszystko stanie przeciwko niemu? Oczywiście. Ale czy przestanie walczyć? Nie,

"Czasem, aby się podnieść, trzeba spierdolić się do głębokiego dołu. Dosłownie."

Theme postaci: Mindless Self Indulgence - Whitness

____________________________________________________________________

[Przyjmuję wąteczki i kontynuuję stare :D Piszcie na pv, discord i Hangouts. Cheers everyone!]

139 komentarzy:

  1. Zmierzała do Polszy. Chciała dotrzeć do Nor i zatrzymać się tam na kilka dni. Załatwiła wszystkie pośrednie sprawy, skupiła się głównie na pracy, treningach. Nie potrzebowała rozproszeń. W ten sposób miała zamiar odpocząć od trudów zwykłego życia. O wiele bardziej wolała stawiać życie na szali w walce niźli rozmyślać o uczuciach. Ostatnio próbowała sobie wmówić, że większość emocji jednak przeszkadza w odpowiednim funkcjonowaniu. Pusta skorupa była prostsza do ogarnięcia.
    Z tymi przemyśleniami zatrzymała się na chwilę na rozstaju dróg. Spojrzała na drogowskaz, aby upewnić się, że idzie w odpowiednią stronę. Niby znała drogę na pamięć, ale coś tknęło ją, aby mimo wszystko zrobić chwilowy postój. Poprawiła buty, aby obcasy nie zaczęły jej przypadkiem uwierać, a gdy usłyszała cudze kroki, odwróciła się mimowolnie. A gdy dojrzała znajome blondwłosy zamarła na chwilę.
    — Pius… — szepnęła z wyraźnym niedowierzaniem w głosie. Szukała go przez kilka dni od czasu feralnej napaści na jego dom. Nie spodziewała się, że jeszcze kiedykolwiek go zobaczy, a tutaj prosze…

    Onyx

    OdpowiedzUsuń
  2. Acair nie był pewien ile karczm już zaliczył w swojej karierze. W tej pracował zdecydowanie najdłużej. To był jego rekord. Całe dziesięć dni za nim, a właśnie wchodził w jedenasty. Widmo wylania zbliżało się wielkimi krokami. Popełnił już dość sporo błędów w całym okresie zatrudnienia i dziś dostał od właściciela ostatnią szansę. Właściwie to ją sobie wybłagał. Niemal na kolanach.
    Starał się wszystko robić na tip top. Dostał nawet trochę napiwków z czego był niezwykle dumny.
    To właśnie wtedy go zobaczył. Białe włosy mignęły mu przy wejściu. Zmarszczył lekko brwi obserwując mężczyznę. Pius? Niemożliwe. Szedł właśnie z zamówieniem do innego stolika. Utkwił swój wzrok w danym osobniku i nie zauważył wystającej deski.
    - Nie! - krzyknął padając jak długi i oblewając przybysza całą zawartością kufla piwa. Kufel rozpadł się na kafelki, a on szybko zaczął je zbierać mamrocząc przeprosiny. Uniósł wzrok na białowłosego i mimo tych przeprosin wyszczerzył się do niego.
    - Myślałem, że mi się przewidziało - rzucił siląc się o wesoły ton. No cóż. 11 dzień był jego nowym rekordem. Tak jak się spodziewał, właściciel niemal od razu znalazł się tuż obok niego i złapał go za poły koszulki.
    - Acair! Dość tego! Więcej szkód przynosisz niż pożytku - warknął, zaciskając mocno pięści i powstrzymując się siłą woli od uderzenia chłopaka.
    - Tak wiem, wylatuję - bąknął rudowłosy, oddając tacę mężczyźnie i bezceremonialnie przysiadając się do Piusa. - Opowiadaj co cię tu sprowadza! - rzucił wesołym tonem. Grunt to nie poddać się nadciągającej depresji. Później pomyśli co robić dalej.

    Acair

    OdpowiedzUsuń
  3. Ściśnięty w uścisku stęknął nie spodziewając się tak wylewnego powitania, ale już po chwili sam oddawał uścisk. Przysiadł wraz z nim i już miał protestować na to drugie wino, ale powstrzymał się. A co tam! Niech straci. Przecież Pius zniknął na tak długo bez pożegnania, a jego dom stanął w ogniu... i jeszcze zostawił Onyx na pastwę losu...
    - A właśnie! - trzasnął dłonią o stół i wstał, aby bezceremonialnie podejść do mężczyzny i trzasnąć go lekko przez łeb. - To za zostawienie mojej przybranej siorki na pastwę losu. Powinieneś dostać za to w dupę - skrzyżował ręce na klacie, wracając na swoje miejsce. Przez chwilę utrzymywał tę poważną minę, po czym jednak roześmiał się serdecznie.
    - Dobrze cię widzieć, panie - rzucił konspiracyjnym szeptem, zauważając te wszystkie zmiany. Pius zdawał się mieszanką swoich wszystkich "ja". Zwłaszcza te oczy i no zdecydowanie bardziej przypominał mu Cieniastego niż Świetlika, choć stary dobry Pius też gdzieś tam się pokazywał.
    - Oho, a co w Polszy będziesz szukał? - zainteresował się. - Mógłbyś mi kupić nowy sztylet? - zapytał go zaraz, wykładając na stół trochę monet i podsuwając je mu. - Mój się jeszcze nadaje, ale teraz chciałbym poćwiczyć z dwoma - wyjaśnił. - A do Polszy nie mam wstępu. Znaczy... jeśli chcę zawisnąć to mogę wejść - skrzywił się. Taki urok ludzi pustyni.
    - U mnie stara bida - wywrócił oczyma. - Pracuję gdzie mnie przyjmą. O a dziś możemy opić mój rekord. Wywalili mnie po 11 dniach - wyszczerzył się do niego, dumny z osiągnięcia. - Samoobrona dalej u mnie leży i kwiczy, ale... ostatnio zabiłem żabodzika! - pochwalił się. - O rany... ale to było straszne. Mówię ci... odebrać życie niewinnemu stworzeniu. Serce mnie przez tydzień bolało...

    Acair

    OdpowiedzUsuń
  4. - Mnie? To ja ciebie będę prał - pogroził mu palcem przed nosem w odpowiedzi, a kiedy wyciągnął sztylet i mu podał, oczy zaświeciły mu się z radości. Przez chwilę ważył go w dłoniach, po czym zmrużył oczy, patrząc na niego podejrzliwie.
    - A jaki jest haczyk? Ile za niego chcesz? - zapytał rzeczowym tonem, pamiętając przecież że Pius uwielbiał pieniądze i zwykle nie rzucał takich prezentów nie oczekując niczego w zamian. - Tak, Onyx żyje i ma się już dobrze. Przynajmniej fizycznie - odparł krótko, po czym uniósł lekko brew. - To cud, że przeżyłeś... i szczerze? Wyglądasz lepiej niż wtedy - skomplementował go. - Jeśli to prawda to musi być niezły miecz... chcesz go dla siebie zgarnąć? - zainteresował się. - To teraz też uczysz się samoobrony? - zapytał go szczerze zainteresowany. - Mógłbyś coś pokazać później - dodał zaraz stukając palcami o blat stołu i dalej bawiąc się jedną ręką sztyletem, który od niego dostał.
    - Nie - pokręcił przecząco głową. - Ludzie Pustyni nie mają problemów z zabijaniem. To ja jestem ten niewydarzony - wyjaśnił mu ze spokojem uczonego, zaraz krzywiąc się na to ponaglanie karczmarza. Jego nogę klepnął odganiając od siebie jak natrętną muchę.
    - O nie - pokręcił lekko głową, obserwując go uważnie. - Na miano ojczulka musisz sobie zasłużyć, a do tego... no cóż jeszcze ci daleeeeko - przedłużył ostatnią sylabę, a karczmarz wreszcie przyniósł zamówienie mężczyzny.

    Acair

    OdpowiedzUsuń
  5. Nie zdążyła się w porę odsunąć i złapał ją w ramiona. Skrzywiła się pod maską na tę czułość. Nie chciała go więcej dotykać. Acair był dla niej ważniejszy niż przyśpieszone bicie serca. Złapała go za ramiona, delikatnie się odsuwając. Szybko jednak napotkała jakiś dziwny opór w jego mięśniach. Musiał stać się silniejszy. Przyjrzała mu się uważniej, a oczy szybko przyniosły odpowiedź. Wyraźnie się zmienił. Nie tylko fizycznie, ton jego głosu, same wypowiedzi wyraźnie różniły się od tego wystraszonego i do bólu uroczego lekarza. Do tego te oczy. Widocznie jego przeżycie niosło za sobą jakąś głębszą historię, a ona nie była pewna czy chce poznać odpowiedzi na nurtujące ją pytania.
    — Jestem dobrym wojownikiem, poza tym nie byłam sama. Ktoś z Bractwa obserwował dom. Dołączył do walki. Ślady zostały zatarte, ale nie ma nic co dałoby się odratować, przynajmniej przez nas — wyjaśniła, wyraźnie pokazując, że chce wrócić na ziemię. Utrzymwać bezpieczny dystans. Zmienił się czy nie, nadal pozostawał osobą, która spała z jej bratem. Nie mogła tego zignorować, a im dłużej o tym wszystkim myślała, tym większe przywiązanie i odpowiedzialność czuła za rudowłosego.
    — Tylko parę poparzeń, standardowe rany przy walce z ognistymi — wyjaśniła. Nie miała jednak już ran na dowód. Maść Acaira i jej własny organizm zrobiły swoje przez upływający czas. Nie minęły dwa tygodnie a wszystko zdążyło się już praktycznie idealnie zagoić.
    — Szukaliśmy Cię, ale szlak urywał się w środku lasu, nie mogliśmy dalej przejść — dodała jeszcze, aby zapewnić, że Bractwo chciało mu pomóc. Nie posiadali jednak nikogo kto byłby w stanie kontrolować lasy.

    Onyx

    OdpowiedzUsuń
  6. Odetchnęła z ulgą, gdy ją postawił. Odsunęła się na kilka kroków jak to miała w zwyczaju, gdy nie chciała aby ktokolwiek jej dotykał, po czym zmrużyła oczy. Nikt go nie ochraniał? Chyba sobie teraz z niej kpił. Był czysty nie tylko poza Mathyr, ale i w Polszy. Nikt nie donosił na niego dla złota i pilnowali, aby nikt tego nie robił. To ten jego Argarczyk, którego leczył postanowił na niego donieść. Spojrzała na niego nieco pewniej.
    — Z tego co mi wiadomo, nie możemy ręczyć za Twoich prywatnych klientów, zwłaszcza Argarczyków. Nie możesz ich winić za to, że nie uplinowali kogoś o kim nie mieli pojęcia. Poza tym żyjesz, Ciebie ochroniliśmy — zauważyła, wskazując na niego palcem. Naprawdę miał jeszcze do nich pretensje? Leczył kogo chciał, więc sam powinien wziąć za to odpowiedzialność. Byli zabójcami, nie mieli czasu pilnować cały czas domu jednego lekarza za głupie zniżki. I tak dostał dużą protekcję.
    — Tylko kilka poparzeń trzeciego stopnia, praktycznie zagojone — odpowiedziała, gdy uznał, że wyszła z tego lepiej. Fizycznie może i tak. Ale kiedy on leczył się swoją magią w kanionie, ona musiała zacierać po nim ślady. A teraz szedł na gotowe, mając niejako do niej pretensje. Bractwo zajmowało bardzo ważne miejsce w jej sercu. Nie lubiła, gdy ktoś ich obrażał.
    Gdy ją pocałował zastygła na chwilę, otwierając szeroko oczy. Szybko jednak zareagowała, gryząc go w usta. Spał z jej bratem, co on sobie w ogóle myślał w tym momencie? Dlaczego musiał ją ciągle całować?! Jak powinna na to zareagować? Przecież obiecała Acairowi, że nie będzie wchodzić w żadną relację dopóki jest poligamistą. Sięgnęła szybko po swoją maskę, zabierając ją zanim zdążył zareagować. Założyła ją na nowo.
    — Nie odkrywaj mojej twarzy na środku drogi — powiedziała już z zasłoniętą twarzą. Nie potrzebowała żadnych plotek na temat swojej aparycji. Chciała chodzić swobodnie po Polszy a przez jej smocze oczy i tak było to wystarczająco utrudnione.
    Nie mogła zrozumieć jak mógł podchodzić tak spokojnie do całej sytuacji między nimi. Niby sama mówiła, że nie chce go zostawić samemu. Pierdolone uczucia i obietnice.
    — Poprawiałam buty — odparła. Gdyby tego nie zrobiła, może nie spotkałaby mężczyzny i wszystko nadal byłoby trochę łatwiejsze. Sama konfrontacja z Acairem była wystarczająco trudna. — Pamiętasz chyba, że jezioro jest niedaleko, mogę się z Tobą przejść, ale trzymaj ręce przy sobie. Spałeś z moim bratem, dopóki jesteś poligamistą, nie chcę próbować zrozumieć swoich uczuć — dodała jeszcze, aby sytuacja była dla niego jasna. — Wracam właśnie ze zleceń, chcę odebrać nagrody. Potem idę pracować dalej — ruszyła w stronę cholernego jeziora.

    Onyx

    OdpowiedzUsuń
  7. Jak mieli go niby ostrzec? Chwilę przed atakiem zabawiał się z nią w najlepsze. Poza tym nikt o tym nie wiedział. Tamten Argarczyk nie rzucił się nikomu w oczy, a blondyn sam nie wspomniał o istniejącym zagrożeniu. Dla niej oczywistym było, że nie można było ich winić. Zrobili co w ich mocy. Cholera, sami zostali ranni żeby mógł uciec, a mogli go zostawić na pastwę losu. Wykorzystał jej uczucia, a w jego głosie nie było krzty wdzięczności za to, że nie znajduje się w polszańskich lochach. Chciał jedynie ponownie dzięki niej się odstresować. Lubię to robić z wieloma ludźmi… Zacisnęła dłonie w pięści, przyspieszając za nim kroku. Złapała go szybko za ramię, po czym podcięła nogi i sprowadziła do parteru. Usiadła na jego brzuchu, po czym uderzyła go prostą dłonią w twarz. Złapała jego dłonie, przygważdżając do ziemi. Zapewne niewiele to da, ale była wściekła. Cholernie wściekła.
    — Może okazałbyś odrobinę wdzięczności?! Zraniłeś moje uczucia! Nawet jeśli nieświadomie! Myślałam, że jestem dla Ciebie kimś więcej niż głupią laską z ciekawą twarzą! A ty mnie kurwa użyłeś żeby się wyżyć! Uratowałam Cię z pożaru, zatarłam ślady, schowałam złoto i możesz sobie spokojnie wejść do najniebezpieczniejszego miasta dla odmieńców! — zaczęła zaciskając uścisk. — Niby taki uczony, a jesteś taki kurwa głupi! Szukałam Cię przez jebany tydzień, martwiłam się o twoje dupsko, a nie musiałam! Może zanim rzucisz się do mnie z pocałunkami spróbowałbyś wyjaśnić co się z Tobą działo kurwa! Zmieniłeś się, spotkałeś mojego brata i pierwsze co robisz to mnie całujesz! Idiota! — dodała, marszcząc brwi, a w oczach pojawiły się łzy.

    Onyx

    OdpowiedzUsuń
  8. - A bo ja wiem? - spojrzał mu prosto w oczy. - Jeszcze potem mi wyskoczysz z jakąś szaloną zapłatą. Przecież sam mówiłeś, że twoje drugie i trzecie ja takie są - zauważył spokojnie, odkładając na razie sztylet na stół i umoczył usta w przyniesionym dla nich winie.
    - Co prawda widzę, że oczy ci się zmienił, postawa i raz grasz jednym ja, raz drugim, a raz z powrotem Piusem, ale nie mam pojęcia co dokładnie się stało i jak to działa. Jeszcze do tego dojdę - zapewnił go z łagodnym uśmiechem na twarzy.
    - Wolałbym, żebyś jednak trzymał swoje łapy przy sobie, okay? - poprosił, czując coraz większy dotyk z jego strony. Nawet on przyprawiał go o delikatne rumieńce na twarzy. - Hm... korek? Noszę cały czas w torbie - spojrzał na niego uważnie i uśmiechnął się zaraz słodko. - Czasem się nim bawię, ale najczęściej spoczywa na jej dnie - wyjaśnił wesoło.

    Acair

    OdpowiedzUsuń
  9. - Zawsze - potwierdził jego przypuszczenie i po kolejnym wyjaśnieniu, schował wreszcie sztylet do kieszeni rzeczywiście na wypadek gdyby mężczyzna miał zmienić zdanie. Wzruszył lekko ramionami. - Jestem przewrażliwiony na tym punkcie - stwierdził jeszcze, znów smakując trochę wina.
    - Nie jesteśmy podobni - zgodził się z nim. - Onyx nie jest moją rodzoną siostrą. Po prostu się mną opiekuje... - wyjaśnił spokojnie. - Pierwszy raz, kiedy się bawiliśmy jeszcze jej nie znałem - dodał zaraz. - Nie miałem pojęcia, że z nią też to robisz, ale przecież nie umawialiśmy się że jesteś mój na wyłączność - zaśmiał się lekko. - Nie przepraszaj - machnął lekko ręką. - Głupio wyszło, ale dopóki ona nie upora się ze swoimi uczuciami to wolałbym jej nie stracić, bo pójdę z tobą do łóżka... choć świerzbi - przyznał szczerze, odchylając się lekko na krześle. - Jesteś niczego sobie, tylko ja wolę być na dole. Nauczyłeś mnie seksu, dzięki... teraz mam problem ze swoimi rządzami - zażartował i przesiadł się, żeby móc zbliżyć się do niego tak, że ich nosy prawie się ze sobą stykały. Swoją dłoń ulokował na jego spodniach.
    - Poza tym... fajnie byłoby teraz odwrócić naszą znajomość. Poznać się lepiej nie zabawiając w łóżku. Nie myśl sobie, że się mnie tak szybko pozbędziesz - pokazał mu język i poklepał go po spodniach. - Tylko... jak już się osiedlisz to daj mi znać gdzie będę cię mógł odnajdywać - uśmiechnął się do niego czarująco.

    Acair

    OdpowiedzUsuń
  10. Acair nie miał bladego pojęcia o czym Pius mówi, rzucając o rodzeństwie we krwi. Nawet przez chwilę zaczął się nad tym porządnie zastanawiać, ale w końcu dmuchnął sobie w grzywkę i wzruszył ramionami.
    - Nie, chyba nie - mruknął. - Moja rodzona siostra jest dalej na pustyni i... wątpię żebym kiedykolwiek jeszcze ją zobaczył. Wątpię, żeby ona chciała widzieć mnie - wyjaśnił krótko i podrapał się po głowie. - Onyx jest mi jak starsza siostra... dużo mi pomogła i uczy mnie różnych przydatnych rzeczy. Na przykład... poprawiam swoją samoocenę - uśmiechnął się do niego szeroko, odsuwając dłonie od jego ud i znów wypił więcej wina. - Oboje jesteśmy wyrzutkami... więc jakoś tak wyszło. Kocham ją jak siostrę - wyjaśnił mu swój punkt widzenia. - Wiem, pokręcona sprawa... - mruknął jeszcze. - Ale nie chcę jej stracić - zacisnął mocno wargi. - Ciebie też nie chcę stracić - dodał szybko, po czym skrzywił się wyraźnie. - Ale jak osiądziesz w Polszy to już cię nie odwiedzę - pobębnił palcami w stół. - No bo tak nas nienawidzą - pokazał palcami na swoje oczy. - A ja nie lubię zabijać... - dodał krzywiąc się wyraźnie.

    Acair

    OdpowiedzUsuń
  11. - Słyszałem o tym miejscu - przyznał szczerze. Nawet dobre opinie o nim chodziły i sam zastanawiał się czy nie spróbować swoich sił w tym miejscu.
    - Nie - odparł krótko i zaśmiał się cicho. - Ale nie irytuj się tak - wywrócił oczyma. - Przecież nic ci przez to nie robimy - zauważył jeszcze. - No chyba, że tobie tylko na seksie zależy, ale odniosłem wrażenie że jednak nie - dodał zaraz, przeciągając się lekko na krześle. - Nieźle... masaże też umiesz robić? A jest coś czego nie potrafisz?

    Acair

    OdpowiedzUsuń
  12. Chłopak skinął lekko głową.
    - Jasne, ale wiesz... nam po prostu tak wyszło. Może dlatego, że oboje jesteśmy wyrzutkami, a ona dodatkowo stwierdziła że należy się mną zająć - uśmiechnął się z zażenowaniem, chowając zaraz swoją twarz w dłoniach. Z której strony by nie spojrzeć to właśnie tak było. Nie należał do zbyt zaradnych osób. Teraz trochę się tego uczył i było lepiej, ale wciąż brakowało mu ogłady.
    - To możesz poćwiczyć na mnie - zaproponował ochoczo, chcąc zwyczajnie dać mu okazję do nauki. Skoro mógł w ten sposób jakoś pomóc to czemu miałby tego nie zrobić.
    - Nie, nie, wystarczy... o i ja też nie umiem pływać, możemy sobie przybić piątkę - zaśmiał się szczerze. - Demon? O rany... - dopił swoje wino i odstawił kieliszek na stół. - Ale nie zamierzasz go śledzić co? No bo... no bo a jeśli on cię zamorduje? Przecież masz całe życie przed sobą... Twoi rodzice na pewno by tego nie chcieli...

    Acair

    OdpowiedzUsuń
  13. Acair uśmiechnął się lekko i pokręcił lekko głową.
    - Myślałem, że chodzi o taki zwykły masaż - wstał ze swojego miejsca i stanął za Imperiusem, żeby rozmasować jego sztywne ramiona. - Ale jeśli potrzeba do tego magii i nie jesteś pewien... to jasne, dzięki że o mnie myślisz - poczuł, że delikatnie się rumieni i cieszył się, że w tej chwili znajduje się za jego plecami. Kilka głębokich oddechów powinno załatwić sprawę.
    - To nie tak... ja po prostu widząc co potrafisz to samo przychodzi. Przecież to wygląda tak jakbyś był ideałem - wyjaśnił spokojnie. - Ale z ręką na sercu przyrzekam więcej tego nie robić - dodał zaraz wracając na swoje miejsce i patrząc mu prosto w oczy.
    - Uhm okay, ale... - znów nabrał głębokiego oddechu i raz jeszcze wypuścił powietrze. Nie każdy był pacyfistą. Nie każdy uważał tak jak on. Pius miał prawo do zemsty. Miał prawo...
    - Po prostu się o ciebie martwię, to wszystko - westchnął ciężko.

    Acair

    OdpowiedzUsuń
  14. Zrobił zawiedzioną minę. Nigdy nie otrzymał nawet normalnego masażu, więc nie rozumiał co w nim może być takiego nudnego, a słysząc o charyzmatycznym liderze zaśmiał się cicho.
    - O nie... to lepiej się wstrzymać z tym pomysłem - pokiwał poważnie głową. - Nie wiem jak świat mógłby wytrzymać bez takiej fajtłapy - wskazał na siebie dłońmi, zgadzając się z nim w tej kwestii. Wrócił zaraz na swoje miejsce i poczęstował się resztką wina, jaka została po upijaniu go przez Imperiusa.
    - Zaraz bujam... - spojrzał mu prosto w oczy. - Po prostu jesteś pierwszym, z którym miałem jakiekolwiek doświadczenia na tle seksualnym... pierwszym, ale pewnie nie ostatnim - puścił do niego oczko. - Nie wiem co do ciebie czuję. Lubię cię, ale czy zaraz bujam... - przekręcił lekko głowę. - Bujać to mógłbym się w twoim Mrocznym ja - pokazał mu język.

    Acair

    OdpowiedzUsuń
  15. Chłopak wytrzymał to jego spojrzenie dalej delikatnie się uśmiechając i przybliżył się do niego jeszcze trochę, by palcem zahaczyć o jego wargę.
    - Nie widać jej, napaleńcu - zauważył tylko uśmiechając się przy tym szerzej. - A jak nie widać to ni ma - założył ręce za głowę i odchylił się lekko na krześle. - Hm... a może to ty się we mnie bujasz, co? - zaproponował taką opcję.

    Acair

    OdpowiedzUsuń
  16. No tak, biedny przybysz z innego świata, który stracił stare pamiątki. Jakież to było straszne i niesprawiedliwe. To powinno go nauczyć, żeby nie ufać każdemu kto przyjdzie do niego na leczenie. Dostał nauczkę za powierzanie swoich umiejętności każdemu kto się napatoczy. Ona zrobiła wszystko żeby ocalić jak najwięcej z jego życia, została sama przy tym ranna, chociaż w głębi serca, chciała po prostu uciec, zostawiając go na pastwę losu, za to że zranił jej serce. A jednak zrobiło wszystko co mogła. I jedyne co dostała w zamian to kolejne pretensje, bezceremonialne obmacywanie oraz brak jakiejkolwiek skruchy. Doprawdy? To wszystko co miał jej do powiedzenia? Należało mu się o wiele więcej niż ten jeden cios.
    — Zawdzięczasz mi życie, więc łaskawie nie miej do mnie pretensji o to co straciłeś. Świat jest okrutny, mogli odebrać Ci znacznie więcej. Dalej jesteś żywy, możesz zacząć wszystko od nowa, niektórzy nie mają nawet magii — odpowiedziała uspokajając trochę swój ton głosu. Dalej była na niego wściekła, ale nie widziała większego sensu w kolejnym krzyczeniu na niego, ukazywaniu swoich emocji. Było to zupełnie zbędne w aktualnej sytuacji. Wysłuchała reszty jego historii. Zrozumiała trochę jego roztrzęsienie, ale nie była pewna czy mogła mu współczuć. Mimo wszystko dzięki temu wszystkiego odzyskał część siebie. Przynajmniej tak się jej wydawało. Zeszła z niego, po czym przetarła zaszklone oczy, aby zaraz przybrać całkowicie spokojne spojrzenie wypracowane latami treningu.
    — Czyli poza magią zostało Ci to, że odzyskałeś pamięć, odzyskałeś całość siebie, więc nie jest tak źle. Wspomnienia z przedmiotów nie są tak ważne, jak to co masz w głowie — stwierdziła, chociaż wiedziała, że gdyby ktoś spróbowałby odebrać jej sai, sama zamordowałaby tę osobę bez wahania. Ale on już stracił swoje rzeczy. Nie było sensu dalej rozpaczać. Musiał żyć dalej.

    Onyx

    OdpowiedzUsuń
  17. Chłopak obserwował jego ruchy. Pozwolił mu oblizać swój palec i przekrzywił lekko głowę. Co by było gdyby był tu Mroczny? Nie był wcale tego taki pewien. Z jednej strony pewnie Imperius miał trochę racji, ale z drugiej... czy na pewno aż tak na niego działał? Wzruszył ramionami.
    - No cóż... szkoda, że się tego nie dowiemy - uśmiechnął się do niego delikatnie, dalej słuchając o tym całym zakochiwaniu się. Nie odrywał wzroku od jego oczu nawet na ruch jego dłoni. - No nie wiem, Pius - mruknął w końcu wzdychając przy tym ciężko. - Czy to jest zdrowa relacja? Skoro żadne z nas nie ma tej pewności? Czy na pewno warto w nią wchodzić dogłębnie? - poddał te pytania w wątpliwość.

    Acair

    OdpowiedzUsuń
  18. - Hm... no nie wiem, może to jak się zaczęła? - zaproponował wywracając lekkko oczyma. - Albo to, że właściwie... tej relacji nie ma. No bo powiedz co takiego o mnie wiesz? - zaproponował. - Albo dobra, nie mów. Po namyśle... wcale nie jestem skomplikowany - żachnął się, wstając od stołu i przeciągając się przy tym. - Masz gdzie się dziś zatrzymać? - zmienił temat. Miał jeszcze na tę noc zagwarantowany nocleg, więc mógł go tam przekimać.

    Acair

    OdpowiedzUsuń
  19. Kiedy usłyszała o opozycji zaśmiała się cicho pod nosem. Skąd niby miałaby to wiedzieć? Była tylko płatnym zabójcą, a nie jakimś rewolucjonistą. Nie interesowała sie polityką. Była kim była, nie potrzebowała walczyć za biednych uciśnionych nie wpuszczanych do Polszy. To nie była jej sprawa, nie jej konflikt.
    — Nie mam pojęcia, nie wiem nawet czy ktoś taki jest, aktualnie nie ma żadnej wojny, a nawet gdyby była, nie obchodzi mnie co robi Polsza. Oni też nam płacą. Mieszanie polityki i interesów nie jest zbyt mądre, przynajmniej dla mnie. Ja tylko zabijam. Musisz poszukać na własną rękę, jeśli w ogóle planujesz mieszać się w to bagno. Jak źli by nie byli, dbają o handel, a to jest dobre dla Mathyr. Na razie skup się na znalezieniu Argarczyka, który Cię wsypał, on może wiedzieć najwięcej o Twojej sprawie — wyjaśniła swój pogląd. Wolała też żeby nie mieszał się w politykę Mathyr, nie urodził się tutaj, jeśli było mu tutaj tak źle, niech znajdzie sobie inny wymiar.

    Onyx

    OdpowiedzUsuń
  20. Acair zacisnął mocno wargi słuchając go i westchnął przeciągle na słowa o fajtłapie. Może faktycznie coś w tym było, ale jakoś nie potrafił z siebie wyplenić wszystkich takich sytuacji.
    - Pracuję nad tym - zauważył spokojnie. - Już coraz lepiej wychodzi mi obrona... potrafię chociaż opóźnić nieuniknione - uśmiechnął się do niego lekko. - I... dzięki - wymamrotał na te wszystkie komplementy. Sam również nie miał nic przeciwko spędzaniu czasu z Piusem.
    - Mam opłacony pokój tutaj... na jeszcze jedną noc, więc jeśli chcesz wpaść się przespać to nie musisz wynajmować nic nowego - zauważył spokojnie. - A moglibyśmy wypić trochę więcej.

    Acair

    OdpowiedzUsuń
  21. Chłopak uniósł lekko brew do góry i przekręcił głowę, po czym wstał i bezceremonialnie wpakował się Imperiusowi na kolana, łapiąc jego twarz w obie swoje dłonie i nachylając się do niej lekko.
    - Przekonamy się jak dużą asertywność posiadamy - szepnął mu wprost w usta, nie przerywając kontaktu wzrokowego. Zaraz też odchylił się od niego i roześmiał serdecznie. - To może być całkiem niezłe doświadczenie - rzucił od niechcenia.

    Acair

    OdpowiedzUsuń
  22. Acair roześmiał się serdecznie na jego słowa, przyjmując je jako komplement do swojej osoby.
    - Dobrze, że nie musiałeś czekać do końca życia żeby się przekonać jak bardzo się myliłeś - wysunął mu z dłoni kubek wina, samemu biorąc z niego całkiem pokaźny łyk. - Zmieniając na chwilę temat od diabła... nie miałbyś ochoty zrobić małego skoku na... hrabiego, który tu mieszka? - zainteresował się, po czym zbliżył się z ustami do jego ucha. - Sam na pewno wpadnę... a chciałem sprawdzić czy w ogóle jest to możliwe w moim fajtłapowatym przypadku... a i trochę więcej kasy by się przydało - przyznał szeptem. - Szukam partnera do wykonania zbrodni... i no wiesz takiego, za którym mógłbym się ukryć, gdyby coś strasznego zaczęło się dział - przyznał trochę zażenowany tymi słowami. Z drugiej strony... sam nie miał szans. Nawet nie myślał o tym by w coś takiego się bawić w pojedynkę. Umarłby pewnie przy pierwszym skrzypnięciu deski...

    Acair

    OdpowiedzUsuń
  23. Acair pokiwał szybko głową, autentycznie przerażony tym, że rozmawiają o zbrodni siedząc sobie w gospodzie... w biały dzień.
    - Tak - odparł szybko. - Ale wcale nie ma tak wielu strażników... kręciłem się tam kilka dni z rzędu... w nocy jest ich sześciu, a tuż przed północą robią zmianę... - wyjaśnił to co zdołał już się dowiedzieć. - Hm... słyszałem, że Markiz ma swoją słynną szablę, którą na polowania zabiera... ona stoi nieźle na czarnym rynku... ale i zwykła zastawa stołowa z jego herbem też da radę - wzruszył ramionami. - No ja już myślałem o wzięciu czegoś... czego nie zauważy że zniknęło. No wiesz, nie chciałbym jednak wpaść - wyjaśnił swojego niezłego cykora. Bo przecież zmieniał się, ale powoli... to nie było takie łatwe.

    Acair

    OdpowiedzUsuń
  24. Nadszedł kolejny "wielki" dzień. Ennis, jak co tydzień, musiała ruszyć w stronę Heim. Tu nawet nie chodziło o pogaduszki, trzeba było wziąć kąpiel w morskich falach, inaczej mogłaby wyschnąć, czy jak to inny mówili: umrzeć. Śmiech na sali. Zupełnie jakby jedna śmierć to było za mało.
    Zwykle w takich podróżach eskortowali ją ochroniarze przybytku, jednak w tym tygodniu nie mogła liczyć na ich pomoc. Jakiś jegomość zorganizował w zamtuzie spore spotkanie i właścicielka nie mogła uszczuplić grona pracowników jeszcze bardziej, już sam wypad Ennis nieco ją rozdrażnił. Całe szczęście powód, dla którego ta musiała opuścić miejsce pracy był dość istotny by nie robić jej problemów. Zamiast ochrony w eter zostało wysłane zgłoszenie, heimurinka musiała zapłacić z własnej kieszeni za usługę, ale lepsze to niż iść samotnie i stracić głowę w pierwszych lepszych krzakach.
    Ennis właśnie zbierała się do wyjścia, gdy w progu pokoju pojawił się strażnik, informujący o przybyciu eskorty. Dziewczyna ruszyła do głównych drzwi, kilka mięśniaków zabrało jej torbę i wyszli razem, by przygotować salsala, zwierzę podróżne przeznaczone dla Ennis, do wyprawy.
    - Jestem - kobieta odpowiedziała, prześlizgując spojrzeniem po posturze młodzieńca. - A Ty? Jesteś sam? - zainteresowała się, bo musiała przyznać, nie wyglądał zbyt odstraszająco i kobieta zwątpiła czy w jego obecności rzeczywiście podróż będzie bezpieczna. Za każdym razem ktoś próbował ich napaść, nigdy jeszcze nic się nie stało, ale jednak.

    Ennis

    OdpowiedzUsuń
  25. Ennis skupiła wzrok na mężczyźnie, zdawał się bardziej tajemniczy niż straszny, ale to nawet dodawało mu uroku. Jarzące się oko i nagła odpowiedź z ust strażnika sprawiły, że heimurinka drgnęła wyraźnie, oglądając się na mięśniaka. Zmarszczyła lekko czoło, jednak szybko wróciła spojrzeniem do jasnowłosego chłopaka i posłała mu jeden ze swoich subtelnych uśmiechów.
    - No proszę, trafił mi się ktoś wyjątkowy - zrobiła krok z stronę towarzysza, chcąc lepiej przyjrzeć się jego zasłoniętej nieco twarzy.
    - Masz jakieś imię, czy będziemy sobie panować? - zapytała nie spuszczając wzroku z jego twarzy. Zza rogu wyszedł inny strażnik, prowadził już wierzchowca gotowego do drogi.

    Ennis

    OdpowiedzUsuń
  26. Nazwisko wywołało na buzi Ennis lekkie drgnięcie kącika warg, brzmiało dość wymyślnie biorąc pod uwagę imię chłopaka. Odkłoniła mu się grzecznie i przytaknęła głową.
    - Tak, Ennis to zdecydowanie ja - sama spojrzała na swoje płetwy, idąc za wzrokiem Piusa. Czyżby nigdy nie widział przedstawiciela jej rasy? Może w trakcie podróży poruszy ten temat, teraz jednak wzięła w dłonie uzdę salsala i wsiadła na zwierzę z pomocą strażnika.
    - Pius... - powtórzyła po nim - tak, racja, brzmi dźwięczniej - przyznała dziękując współpracownikom za pomoc i odsyłając ich do środka. - Mam zapasy, ale obecność wody nie jest konieczna. Celem jest słony zbiornik, musimy dotrzeć do morza jak najszybszą drogą - odpowiedziała. Miał hipnotyzujące spojrzenie.
    - Mam nadzieję, że nie posłużysz się moimi ustami tak jak mego towarzysza - wpatrywała się w niego swoimi żółtymi oczyma, tęczówki Piusa emanowały wręcz różnymi emocjami.
    - Komplementy umiem prawić sama, tak w razie jakbyś chciał jakiś usłyszeć - dodała nieco żartobliwie, śląc mu uroczy uśmiech i poganiając zwierza do ruszenia.

    Ennis

    OdpowiedzUsuń
  27. Ennis nie umknął uwadze fakt poświęcenia uwagi tablicy ogłoszeń, sama zerknęła w jej stronę kątem oka i chociaż na pierwszy rzut postać z plakatu przypominała jej towarzysza, kobieta nie planowała poruszać tematu, nie teraz. Prawdopodobieństwo, że był poszukiwany raczej jedynie pobudzał umysł heimurinki.
    Na wzmiankę o ustach zaśmiała się delikatnie.
    - Dziś nie jestem w pracy, więc standardowe "co tylko chcesz" wychodzi z obiegu - odwzajemniła jego uśmiech i sama spojrzała przed siebie. - Mmm... popisujesz się, rozumiem - nadal utrzymywała rozmowę w żartobliwym tonie.
    - Przyznaję, niepokój zniknął dość szybko po tej całej sztuczce - kiwnęła głową by zaraz skrzyżować z nim wzrok.
    - Ach tak? W takim razie... - zatrzepotała teatralnie rzęsami. - Nie masz wierzchowca? - udała zaskoczenie. - Musisz być niezwykle silny, skoro wszystko nosisz na plecach, szczególnie ten pokaźny... - prześlizgnęła wzrokiem po całej posturze Piusa - ... miecz - dokończyła z uroczym uśmiechem.

    Ennis

    OdpowiedzUsuń
  28. Posłała mu kolejny uroczy uśmiech.
    - Myślę, że będziesz miał okazję jeszcze co nieco pokazać, wędruję tak dość często i zawsze ktoś próbuje się przyczepić - zaznaczyła. - Tym razem jednak chętnie popatrzę - dodała, bo jeszcze nigdy nie miała okazji podróżować z magiczną istotą.
    - Och, jasne, salsale reagują dość gwałtownie, odważne to stworzenia, ale dość porywcze, a wolałabym nie przebywać na jego grzbiecie, gdy będzie wykonywał swoje spłoszone wyskoki - przyznała, by zaraz ukłonić się lekko na docenienie jej gry aktorskiej. Kiedy zdjął kaptur uśmiechnęła się nieco szerzej, teraz skupiając wzrok na najdrobniejszych szczegółach. Enn? Niewiele istot skracało jej imię, zawsze czuła się przy tym nieco dziwnie, nadawanie ksywek sprawiało wrażenie bycia czymś bardziej osobistym, ale... Co ona mogła wiedzieć?
    - Zawieść? - zapytała. Miała nadzieję, że ten nie wyskoczy nagle z próbą rabunku. Głupia... Przecież rzeczywiście mógł być podstawiony. Kiedy usłyszała powody rzekomej możliwości zawodu, mimowolnie zaśmiała się delikatnie.
    - No proszę, młody, przystojny medyk z zamiłowaniem do wędrówek, seksu i z zdolnościami magicznymi, tak? No... Do tego poszukiwany - posłała mu kolejny uśmiech. - Podróż zapowiada się całkiem ekscytująco - przyznała, bo rzeczywiście było to przyjemne oderwanie od szarej rzeczywistości, no i w końcu mogła się co nieco dowiedzieć. Spojrzała na jego palce uśmiechając się delikatnie do samej siebie.
    - Zdobyłeś kryształ? Ta Twoja magia... - zagadnęła zainteresowana. - To raczej dość rzadkie zjawisko - dodała lekko wzruszając ramionami.

    Ennis

    OdpowiedzUsuń
  29. Przeniosła wzrok raz na jedno, raz na drugie oko, sama nie wiedziała, które bardziej przyciąga. Chyba indygo, złote tęczówki widziała codziennie, we własnym lustrzanym odbiciu, jednak mimo to jego spojrzenie było inne, nie tak puste jak jej.
    Hm, czyli jednak znał Heimurinn. Ennis raz jeszcze przesunęła wzrokiem po jego całej posturze ciała, a na wzmiankę o spadaniu z siodła uśmiechnęła się lekko i pokręciła głową, klepiąc zwierzę z drugiej strony.
    - To mi nie grozi, możesz być spokojny - skrzyżowała z nim wzrok, śląc wymowny uśmieszek. Nie byłoby łatwo? Dziwna aura?
    - Czy ja wiem, myślę, że mimo wszystko szybko byś mnie rozłożył na łopatki - nadal nawiązywała kontakt wzrokowy i uśmiechała się subtelnie.
    - Och, zaskocz mnie, może tego co masz na myśli jeszcze nie usłyszałam - rzuciła bardziej w żartach niż na poważnie. Ciężko by było znaleźć takie słowa, zarówno obelgi jak i komplementy.
    - Tak czy siak dziękuję, miło czasami usłyszeć, że jestem mądra - przyznała kierując wzrok na drogę przed nimi. O krysztale słuchała dość luźno, bez zbędnej ekscytacji na twarzy, jednak z zainteresowaniem. Słysząc odpowiedź uśmiechnęła się blado do samej siebie, zerknęła na własne dłonie, smutek przemknął przez jej lico na dosłownie kilka sekund, jednak gdy podniosła wzrok do oczu Piusa, buzia była już odrobinę pogodniejsza.
    - Myślę, że jednym i drugim - odpowiedziała wpatrując się w te hipnotyzujące tęczówki. Bydło... Jedno słowo, a mimo wszystko idealnie określało wiele aspektów jej życia.

    Ennis

    OdpowiedzUsuń
  30. Ledwo widocznie uniosła brwi, odrobinę zaskoczona jego stwierdzeniem. Też nie? Nawet ją zaintrygował powód, dla którego miałby nie poznać smaku miłości, jednak odpowiedziała mu niemo uśmiechając się dopiero przy następnym komentarzu. Z łatwością odczytywał jej sugestie, może i nie były zbyt subtelne, ale mało kiedy trafiała na kogoś takiego. Klienci zwykle byli bardziej bezpośredni, oczekiwali też tego samego.
    - Jakie pozycje? - zapytała z nikłym uśmieszkiem na twarzy. W tym temacie miała akurat pole do popisu, zdecydowanie nie należał do jej tabu. Prześledziła kolejny szczegół jego wyglądu, biżuteria w uchu, niby nic, ale miała ochotę zapamiętać. Nie sądziła, że podniesie rękawice i rzeczywiście spróbuje ją zaskoczyć, jednak kiedy to zrobił zacisnęła lekko usta, nie chcąc śmiać się zbyt głośno lub przesadnie uśmiechać. Nieziemskie cycki nadały wszystkiemu dość zabawny wydźwięk i chłopak w sumie nie powiedział nic niesamowitego, jednak ubrał wszystko w dość oryginalne słowa. Zaśmiała się delikatnie.
    - Mogę uznać to za... Dość wyjątkowe - przyznała, bo rzeczywiście poczuła się trochę inaczej niż zwykle, gdy rzucano do niej takie teksty.
    Miała rację? No proszę. Na jego chrząknięcie sama zerknęła gdzieś w bok, zauważył, zdecydowanie zauważył smutną minkę.
    - Zawsze możesz mnie odwiedzić w pracy, zaspokoić swoją ciekawość - wróciła do niego spojrzeniem, przeskoczyła oczyma na jego usta i ten specyficzny uśmiech. Pochyliła się odrobinę w jego stronę.
    - Będziesz mógł poobserwować z boku - tu wróciła do oczu mężczyzny - podobno osobie trzeciej łatwiej ocenić sytuację - szepnęła w jego stronę.

    Ennis

    OdpowiedzUsuń
  31. No tak, zadawanie bólu kręciło dość sporą część populacji, Ennis była w stanie to zrozumieć, w końcu uczucie władzy potrafiło mocno podnieść samopoczucie.
    - Ty lubisz wisieć, czy grasz tu rolę dominatora? - dopytała, bo w jej mniemaniu to rzeczywiście nie było nic wielkiego. W Zamtuzie mieli nawet kilka pomieszczeń przeznaczonych na tego typu zabawy. Uśmiechnęła się nawet pod nosem, gdy wrócił do tematu pleców.
    - Niby nie wyklucza, a jednak to bezwładne wiszenie i dostęp do całego ciała bardziej ekscytuje - stwierdziła. - Leżenie zabiera plecy czy pośladki, a musisz przyznać, te dają sporo możliwości - posłała mu kolejny uroczy uśmiech.
    - Tym bardziej dziękuję - odparła, gdy zapewnił o szczerości poprzednich słów, były sprośne, ale miłe, mimo wszystko. Heimurinka przeskakiwała wzrokiem między oczyma, nosem, a ustami jasnowłosego, gdy ten przemawiał. Zainteresował ją nieznanym określeniem, ale i głośne przemyślenia mężczyzny brzmiały ciekawie.
    - Jako jedna z macior polecam raczej odwiedzać nasz przybytek w formie gościa, klienta, nie pracownika... Na tym stopniu łatwiej wyłapać ciekawe okazy, obowiązki w tym nie przeszkadzają - zauważyła by przekrzywić po chwili lekko głowę. "Wtedy co?" zapytała w myślach, nie wypowiadając ich jednak na głos. Przyglądała się jak poprawia palce, miecz, wraca do skupienia. Wróciła do wyprostowanej pozycji na swoim wierzchowcu i uśmiechnęła sama do siebie nieco triumfalnie. Przygryzła nawet delikatnie wargę, zaraz jednak poprawiając się, jakby sama wróciła na ziemię.
    - Aarfam? - zapytała zerkając na chłopaka ukradkiem. - Nie znam tego określenia... - przyznała.

    Ennis

    OdpowiedzUsuń
  32. - Nikt? - zaciekawiona jeszcze raz baczniej mu się przyjrzała. Ona w takiej zabawie grała dominantę zaledwie kilka razy w życiu, miało to jednak pewną wadę, zawsze w takich sytuacjach trafiała na starych lub mało pociągających klientów. Szybko też wychodziło na jaw, że wcale nie lubią perwersji aż tak bardzo. Przystojni klienci w 90% wpisywali się w miano samca alpha i nawet do głowy im nie przychodziło odwrócenie ról. Sama westchnęła na jego westchnięcie, zaraz jednak wsłuchała się zainteresowana. Historia, chociaż bardzo skromna, brzmiała interesująco, szczególnie, gdy patrzyło się w te jego oczy... Kipiały mnogością emocji, Ennis nawet odrobinę zazdrościła mu takiego spojrzenia. Zazdrościła? Heh. Pokręciła lekko głową, ledwo widocznie po czym uśmiechnęła nieco szerzej na przyznanie racji.
    - Coś tam wiem - dodała jakby od niechcenia. Po raz kolejny zaśmiała się delikatnie.
    - Wydawało mi się, czy sugerowałeś, że teraz jesteś bardziej stabilny w kwestii pożądania? - zapytała z lekkim przekąsem w głosie, lustrując to jak zdejmuje kaftan. - W takich chwilach lubię moje dość kuse ubrania - dodała zerkając na swoją zwiewną sukienkę. W tej danej chwili była bardziej odziana niż w pracy, materiał zasłaniał nieco więcej ciała, ale mimo wszystko kreacja należała do tych bardziej śmiałych. Przylegające do ciała body, opasane zwiewnym materiałem po samą ziemię, jednak przeciętym od bioder kobiety po sam dół.
    - Polecam się - rozsiadła się wygodniej na wierzchowcu, przekładając obie nogi na jedną stronę. - Może nawet będę Cię wyglądać - dodała nie spuszczając z niego wzroku. Uniosła wyżej brew. Nefalem?
    - Jesteś... - zaczęła, jednak przerwała, jakby się nad czymś zastanawiając. - Jesteś tym całym Argarczykiem? - zapytała konspiracyjnym szeptem, z lekką fascynacją na twarzy. Tyle się przecież mówiło o ich przybyciu i tajemniczych zdolnościach.

    Ennis

    OdpowiedzUsuń
  33. Znowu uciekał myślami, Ennis uśmiechnęła się pod nosem, najwyraźniej miał do czego uciekać. Oblizała usta na wzmiankę o spojrzeniu.
    - Ja nie żałuję... - przyznała nie spuszczając z niego wzroku. - Że nie jestem w pracy - sprostowała. - Ale w mojej obowiązują inne zasady - dodała z uśmiechem na ustach i znowu przekręciła delikatnie głowę, by wsłuchać się w słowa młodzika.
    - To czego chcesz? - szczerze się zainteresowała, całą resztę rozumiała aż za dobrze, szczególnie brak domu, ale ta jedna sprawa była inna, jakby poza jej zasięgiem. Wiedzieć czego się chce, brzmiało świetnie. Widziała jego wzrok, widziała te spojrzenia na co dzień, były dla niej codziennością i nawet się nie speszyła.
    - Ty zarumienisz? Przecież Tobie to nie grozi - zaśmiała się delikatnie, przywołując jego wcześniejsze słowa. W końcu odwróciła od niego wzrok, zerkając gdzieś w bok i uśmiechając do samej siebie. Mogła mu dać chwilę wytchnienia i aż tak nie prowokować, mogła, ale on sam co chwilę w ten czy inny sposób rozpoczynał grę. Zaskoczona zerknęła w stronę własnego uda, gdy je dotknął, rozchyliła lekko wargi na widok uciekającej dłoni, by ostatecznie posłać mężczyźnie szerszy uśmiech.
    - Nic się nie stało - przełożyła nogi na drugą stronę wierzchowca i zjechała po jego boku, miękko dotykając stopami ziemi. Wychyliła się zza pyska zwierzęcia, kukając na niego niczym ciekawskie dziecko.
    - Zwykle droga zajmuje półtora dnia, do dwóch, w zależności od długości postoju... Właściwie możesz mnie zostawić przy brzegu, wtedy popłynę do swoich wpław. Nie każdy ma ochotę wchodzić na łódkę czy odwiedzać wyspy - przyznała gładząc wierzchowca po boku. Naszło ją na pieszą wędrówkę, grzbiet salsala zajmował bagaż więc i tak miał co nosić.

    Ennis

    OdpowiedzUsuń
  34. - Zawstydzenie nie jest przypadkiem jednym z objaw tego, że coś Cię dotyka, tak... Bardziej niż przeciętnie? - zapytała, znała takie rzeczy jedynie w teorii, trochę się nasłuchała, większość obserwowała, ale niewiele przeżyła na własnej skórze. Odpowiedź jasnowłosego nieco ją zdziwiła, sprawiał raczej wrażenie lekkoducha. Robić to co się chciało? Ennis uśmiechnęła się do tej myśli, ale zaraz zmarszczyła lekko czoło.
    - Musiałeś? Służysz komuś? - zapytała zerkając na niego pytająco. - Nie licząc mnie i tego zlecenia oczywiście - dodała z subtelnym uśmiechem i kiwnęła głową. - Łóżkowa lista zwykle jest dość długa - stwierdziła lokując spojrzenie w chmurach. Jej akurat nie była, ale to inna sprawa. Wróciła oczyma do Piusa, gdy wspomniał o trzech miesiącach, w jej profesji to rzeczywiście długo, ale znała sporo istot z o wiele dłuższym celibatem na koncie.
    - Wodzę Cię za nos? - zapytała z niewinnym wyrazem twarzy. - Wybacz, najwyraźniej robię to nieumyślnie, weszło mi w krew - przyznała. - A informacje... cóż, zwykła ciekawość. Pierwszy raz spotykam kogoś takiego jak Ty. Wszędzie się o Was słyszy, o tajemniczo uzdolnionych Argarczykach - skrzyżowała z nim wzrok. - Już przy wejściu mi podpadłeś, ale teraz mam pewność - złapała lejce wierzchowca, uniosła ręce wysoko i zakręciła się, zmieniając pozycję. Teraz szła przed nimi, na długość lejcy, zwrócona przodem do Piusa i zwierzęcia.
    - Mogę milczeć jeżeli tak wolisz, umiem wędrować w ciszy - przyznała śląc mu subtelny uśmiech i poszerzając go na potwierdzenie wspólnej podróży do samych wysp.
    - Och, żaden problem. Co prawda nie oczekuj wiwatów, ale ze mną nic Ci tam nie grozi - przyznała, po czym znowu zawirowała lekko, by skierować się przodem do kierunku wędrówki, nadal trzymając lejce przy sobie, przymykając oczy i biorąc głęboki wdech.

    Ennis

    OdpowiedzUsuń
  35. Na twarzy Ennis dalej gościł delikatny uśmiech.
    - Ach, rozumiem, to akurat znam - przyznała pogodnie, kierując spojrzenie do jego twarzy za każdym razem gdy coś mówił.
    - Zakonnik? - jej ucho drgnęło wyraźnie. - Masz wiele twarzy Piusie - stwierdziła z nieco kokieteryjnym uśmiechem. - Chociaż... widok nagiego ciała, nawet częsty, raczej ciężko porównać do zbliżenia. Te wszystkie otarcia, emanowanie ciepłem czy pojękiwania - dodała wracając wzrokiem do krajobrazu. - No, chyba, że poszerzałeś swoją profesję o uzdrawiające stosunki - zerknęła na niego z wyraźnym rozbawieniem na twarzy. Chyba nawet by ją to nie zdziwiło.
    - Tak, dziwne... - przyznała by zaraz zaśmiać się delikatnie i pokręcić głową. - Trędowaty? Raczej nie tak Was tu odbierają - przyznała z uroczym uśmiechem, by po chwili spojrzeć przed siebie. - Boją się - dodała. - Obcy obdarzeni rozmaitymi zdolnościami, nawet nie potrzebujecie kryształu by zaistnieć w Mathyr. Narobiliście szumu, a po prostu pospadaliście z... - skrzyżowała z nim spojrzenie - ... z nieba - dokończyła uśmiechając się subtelnie. Na kolejne stwierdzenie delikatnie zachichotała.
    - Tak jakbyśmy teraz na siebie nie patrzyli - zatrzymała się gwałtownie, przodem stając do mężczyzny. - I jest dziwnie? - uniosła lekko głowę, był odrobinę wyższy. Ennis poznała wielu mężczyzn, niskich, równych sobie czy też dużo potężniej zbudowanych, ale chyba właśnie Ci odrobinę wyżsi najbardziej trafiali w jej gusta.
    - No już się tak na napinaj - szepnęła z niewinnym wyrazem twarzy, dotykając długim paznokciem mostka jasnowłosego. Widziała jak od czasu do czasu dumnie wypycha klatkę piersiową. Zabrała szybko palec i cofnęła się o krok. - Wybacz... najwyraźniej i ja się czasami zapominam - rzuciła wracając do wędrówki. - Mamy wioskę na plaży, to co pod wodą, to pod wodą, tam lepiej nie wchodzić... Znaczy, goście nie mają tam wstępu, wszystkie transakcje maja miejsce na stałym lądzie. Toń jest przeznaczona jedynie dla mojego gatunku - wyjaśniła, cały ten czas skacząc wzrokiem po otaczającym ich krajobrazie.

    Ennis

    OdpowiedzUsuń
  36. Zaskakiwał ją otwartością, w pracy często słyszała wiele różnych życiowych historii. Przed seksem, w trakcie czy po, klienci, klientki, powierzano jej wiele sekretów, wiele obaw i radości, czasami czuła się jak powierniczka. Teraz jednak nie była w pracy, a mimo to chłopak śmiało o sobie opowiadał. W sumie dlaczego miałby nie opowiadać? Nie była dla niego zagrożeniem, prawda? Uśmiechnęła się do własnych myśli, a później do towarzysza.
    - Przynajmniej masz nad czym pracować, to by było nudne, być dobrym we wszystkim - zauważyła zaciskając delikatnie usta. - Nadal chcesz go zabić? - zapytała zainteresowana. Przez jej własną przeszłość umysły morderców zdawały się bardziej interesujące i godne ich zgłębiania. Może kiedyś dojdzie do poziomu, w którym zrozumie co właściwie zaszło te x lat temu?
    Miał w sumie rację co do kryształu i pewnie by nawet weszła głębiej w temat, ale opis, który słyszała brzmiał dziwnie znajomo.
    - Tzun? - zapytała prawie pewna trafienia. Zbyt wiele szczegółów się zgadzało, a tego klienta heimurinka akurat dobrze pamiętała.
    Na wzmiankę o masce uśmiechnęła się nikle.
    - Co za różnica, skoro jest przyjemnie? - zapytała zwrócona już do niego plecami. Sama poczuła dreszcz na ciele kiedy jej dotknął, ale wolała nie skupiać na tym uwagi, przytrzymała jedynie ręce przy piersi, jakby nie do końca rozumiała impuls. Spytana o kuszenie zerknęła na niego z wymowną miną. - Ależ gdzie tam - rzuciła, mimowolnie wyginając kącik ust w uśmiechu i szybko wracając wzrokiem na drogę przed nimi.
    - Dokładnie tak, mogą się zrobić nieprzyjemni gdy tylko spróbujesz - dodała po czym zaśmiała się na stwierdzenie o alkoholu. - To raczej mało spity gatunek, ale coś tam na pewno znajdziesz. Ja będę musiała odwiedzić Kapłankę, trochę to pewnie zajmie, ale chyba poradzisz sobie beze mnie godzinkę czy dwie - zerknęła na niego ukradkiem. - Zalejesz smutki i czas szybko zleci - dodała zaczepnie.

    Ennis

    OdpowiedzUsuń
  37. Ennis uśmiechnęła się do niego.
    - Dlaczego chcesz znaleźć ją już teraz? Tą swoją drogę... Wyglądasz dość młodo. Nie szkoda Ci czasu na szukanie czegoś, co tak czy siak prędzej lub później znajdziesz? - zatrzymała spojrzenie na złotym oku chłopaka. - Spójrz na to inaczej, to Twoja droga, nikt Ci jej nie sprzątnie sprzed nosa - wzruszyła delikatnie ramionami, powoli zrównując z nim krok.
    - Ciekawy obrót spraw, przyznaję - zaśmiała się do własnych myśli. - O tak, zdecydowanie, tym drugim łatwiej się zachłysnąć - rzuciła żartobliwie i posłała mu tajemniczy uśmiech.
    - Częściej? Nie w moim przypadku - przyznała po czym prychnęła cichym śmiechem pod nosem. - Myślę, że doskonale wiesz jak - uśmiechnęła się szerzej, łapiąc jego spojrzenie i wpadając w nie głębiej. Tekst o różnicach przemilczała, próbując łapać własne myśli, tak samo kolejne stwierdzenie.
    - Miło z Twojej strony - odezwała się dopiero, gdy wspomniał o wykorzystywaniu, wtedy też zrównała z nim krok i znowu poczuła przyjemny dreszcz.
    - Grzeczny Pius to chyba... - przerwała wciąż utrzymując kontakt wzrokowy - ... dość rzadkie zjawisko - dokończyła, delikatnie przygryzając własną wargę. Miała wrażenie, że jego zapach intensywniej dociera do nozdrzy, to był przyjemny zapach.
    - W najgorszym razie łaskawie Cię przygarnę - posłała mu kolejny uroczy uśmiech, jednak nagle zerwała spojrzenie i obejrzała się w przeciwną stronę.
    - Albo wykorzystasz swoje sztuczki i przygarnie Cię kto inny - dodała z tajemniczym uśmiechem na buzi.

    Ennis

    OdpowiedzUsuń
  38. Nikt nie powinien dziwić się nieobecnością kochanków przez kilka kolejnych dni; właściwie oboje nie wychodzili ze ścianek namiotu, zajęci sobą nie dostrzegali świata wokół z uporem wyciskając z siebie coraz cichsze jęki.. Nikt nie śmiał im przeszkadzać. Christopher z Yumim zeszli w cień, gdzieś w duchu ciesząc się powrotem Abbadona, skupiając się na utrzymaniu tartaku na tyle na ile potrafili, skrupulatnie instruując orka co do prac jakie zazwyczaj Abbadon wykonywał. Życie toczyło się dalej w sielankowym spokoju i nic nie zapowiadało powrotu narzeczeństwa, aż jednego z poranków oboje wyłonili się z odmętów namiotu.. Kobieta uwieszona na biodrach mężczyzny, wciskając się w niego drobnym ciałkiem, całując go czule z wplecionymi dłońmi w blond włosy. Z ciepłym mruknięciem przesunęła polikiem po kilkudniowym zaroście opierając czoło o jego własne, muskając go w usta ostatni raz.. Przynajmniej na razie.
    — Spotkamy się wieczorem — wyszeptała, zgrabnie zsuwając się z męskich bioder i odwróciła się napięcie odchodząc w swoją stronę, kręcąc kusząco bioderkami.. Lubiła igrać z ogniem.
    Ruszyła nad wodę, w ulubione, ustronne miejsce potrzebując odświeżenia i chwili oddechu od przeplatających się ze sobą emocji.. Dotarłszy na miejsce od razu rzuciła na skałę ubrania na skałę i zdjęła wysokie buty, pozostając w samej koszuli imitującej od dłuższego czasu sukienkę. Powoli rozplotła włosy z długiego warkocza skupiając się na oddechu i śpiewie ptaków w oddali, z szerokim, ciepłym uśmiechem na młodzieńczej buzi.

    Mela

    OdpowiedzUsuń
  39. Od razu uniosła wzrok znak kupki ubrań, zaprzestając rozsupływania butów i wyprostowała się od razu odnajdując źródło głosu. Wbiła w niego ciemne tęczówki od razu wyczuwając te specyficzną aurę, jakoby znała ją od własnego syna.. Zmarszczyła brwi słysząc swoje imię, zdmuchując z twarzy zbłąkany gdzieś kosmyk włosów wyprostowała się, bez krępacji kierując się do medytującego. Zupełnie zignorowała fakt własnego zapachu, to jak mogło to wyglądać dla osób postronnych, bo właściwie się tym nie przejmowała. Stanęła nieopodal Piusa, by zaraz pochylić się nad nim bardzo.. bardzo blisko. Uśmiechnęła się sztucznie, a po plecach Piusa mógł przebiec zimny dreszcz..
    — Mam nadzieję, że jego głupio nie zaatakowałeś.

    Mela

    OdpowiedzUsuń
  40. Na widok dwukolorowych źrenic zmarszczyła brwi opierając dłonie na kolanach, zupełnie nie przejmując się nieadekwatną do ról bliskością, wgryzła się w dolną poranioną wargę zmieniając własny kolor oczu. Rozlała się po nich krwista czerwień, która czym prędzej wbiła się wręcz w sam środek duszy w rzeczywistości śledząc aorty i pompującą się w nich krew. Zupełnie zignorowała dreszcz przebiegający po plecach dobrze znając rasę jaką przestawiał, albowiem sama spłodziła już dwójkę nefalemów.. Z jednym z nich przecież rozmawiał. Ułożyła dłoń na ramieniu Piusa zaciskając ją po chwili, bo mimo że nie miała w sobie zbyt wiele fizycznej siły, to wykorzystywała inne.. Talenty.
    — Pytam, aby wiedzieć kiedy planujesz własną egzekucję. Ale nie przejmuj się, nie będzie aż tak bolało — odparła, odsuwając się nagle, obracając do niego tyłem w kierunku wody. Przez chwilę przed oczyma mógł przebiec widok skrawka miękkiego, nagiego ciała pod koszulą, lecz niewystarczająco długo. Odetchnęła głośno.
    — Dla mnie od początku było jasne kto stoi za rzeczami, które robią demony. Nie mówię wyłącznie o swoim partnerze, jak to określasz.

    Mela

    OdpowiedzUsuń
  41. Wzruszyła ramionami słysząc o wymazaniu pamięci, zupełnie jakby nie przejmowała się zaistniałą groźbą. Odetchnęła głośniej zasiadając na jednym z kamieni rozluźniając się wyraźnie, gdy z kieszeni wyciągnęła paczkę czegoś żółtego. Odpaliła papierosa i od razu wsunęła go do ust zaciskając je na filtrze, obracając się ku niemu dopiero po dłuższej chwili.
    — Byłbyś szalony, gdybyś nie kwestionował tego wyboru — przyznała. — Nikt o zdrowych zmysłach nie porywa się na jedną z najpotężniejszych istot jaka kiedykolwiek istniała, dziwie się tylko że Abi nie odwiódł cię od tego pomysłu, a zamiast tego cię szkoli — westchnęła, jakby zrezygnowana spuszczając ramiona w dół wyraźnie ukazując zmęczenie. — Zresztą gawęda o moralnych wyborach jakich dokonujemy jest zdrowa i naturalna, więc nie krępuj się. Z miłą chęcią przyjrzę się jak to wygląda z twojego punktu widzenia, bo za długo siedzę w tym interesie i nie mam opinii kogoś kto krótko w tym egzystuje.

    mela

    OdpowiedzUsuń
  42. Zmarszczyła brwi patrząc na niego kątem oka, popalając w ciszy truciciela, machając stopą w rytm tylko sobie znanej, ziemskiej melodii. Doskonale zdawała sobie sprawę z konsekwencji jakie mogły przynieść zaniki pamięci, lecz nie zamierzała się nad tym dłużej zastanawiać i gdybać będąc skupiona na celu jaki mieli razem osiągnąć. Niewykonalnym, tragicznym w konsekwencjach jakie mogły wyniknąć z tego, że by im się udało. Mimo to wierzyła w cel jaki postawili, musiała wierzyć, bo co innego jej pozostało?
    — Nie znam tego wymiaru na tyle, by jakkolwiek oceniać moralny wybór Polszan. Chciałam tylko zasugerować, że swój cel możesz osiągnąć z pozytywnym skutkiem o ile nie zaczniesz rzucać się na ślepo na wszystko co się rusza. Daj sobie czas na przetrawienie bólu, bo z kipiącą chęcią zemsty nic nie wskórasz. Niepotrzebnie zginiesz.. — dodała, wyciągając ku niemu paczkę Cameli. — Weź jednego.

    Mela

    OdpowiedzUsuń
  43. Heimurinka spojrzała na jasnowłosego z nieco zadziornym uśmiechem.
    - Akurat w Twoim przypadku ciężko o inny stosunek, niż analny, więc wybacz, ale nie wezmę sobie do serca tej opinii - zaśmiała się delikatnie widząc rozmarzenie na jego twarzy. Na kolejne słowa pokręciła głową.
    - Widziałam? Mało powiedziane, akcję to ja z nim miałam - posłała kolejny kokieteryjny uśmieszek. - No proszę, kręcą Cię duzi chłopcy - stwierdziła i zacmokała. - Och Piusie, zamiast zazdrościć zacznij działać, zapewniam, że zaspokoisz swoją ciekawość - teatralnie zatrzepotała rzęsami, nie zdradzając szczegółów spotkania z zielonoskórym.
    Na perwersyjny uśmiech zmierzyła go wzrokiem, delikatnie przy tym oblizując usta, wybrzuszenie rzuciło się w oczy Ennis, jednak ta spokojnie skrzyżowała wzrok z Piusem.
    - Ja też nie - rzuciła zaczepnie na wspomnienie obietnicy. - Chyba Ci to odrobinę utrudnię - zaznaczyła, gdy mówił o nie psuciu wizerunku. - Taka wycieczka czeka mnie raz na tydzień... Może Cię zatrudnię na stałe - rzuciła z nutką żartu w głosie, chociaż osobiście nie miałaby nic przeciwko. Podróż z nim zdawała się ciekawsza niż ze strażnikami. Wbrew pozorom miała więcej plusów niż ktokolwiek mógłby przypuszczać. Ennis nie przerywała kontaktu wzrokowego, a na poprawkę uśmiechnęła się zalotnie.
    - O tak, na oczka to tam nie jeden się złapie, ale na pewno nie w pozytywnym tego słowa znaczeniu - zaśmiała się delikatnie. - Mają pewne obawy gdy chodzi o kontakt wzrokowy, wolą tego unikać - zaznaczyła, lekko chichocząc, a na wspomnienie wody zaszła mu nieco drogę, by sięgnąć bukłak przywieszony na boku zwierzęcia.
    - Chcesz zrobić przerwę? - zapytała po czym sama wzięła łyka, pozwalając by strużka wody uciekła spomiędzy warg, gdy przechylała naczynie. Napojona oblizała usta i podała towarzyszowi przedmiot. - Chyba, że się brzydzisz - dodała z zaczepnym uśmiechem.

    Ennis

    OdpowiedzUsuń
  44. Zerknęła w kierunku niepotrzebnej przemocy jaką wobec siebie wyładowywał z grymasem na buzi, założyła nogę na nogę i przechyliła głowę w bok nie reagując przez dłuższy moment. Nie było to potrzebne, przynajmniej do czasu.
    — Ale innym nie jest wszystko jedno — odparła. — Ten świat może się skończyć tak jak i inne, ale pojawią się kolejne na których Szatan może zrobić to samo to co tobie i mi. Trzeba więc zaplanować ruchy tak, by to się nie powtórzyło. Ochłoń.. Pius, tak? — spytała, patrząc mu głęboko w oczy.

    Mela

    OdpowiedzUsuń
  45. Acair nie do końca wiedział o jaki problem chodzi, ale nie wdawał się w szczegóły, bardziej zadowolony z faktu że istnieje możliwość wsunięcia się do zamku hrabiego. Musnął palcem jego dolną wargę i przez chwilę obserwował jak ta się wydłuża i wraca do swojego kształtu. Fascynujące.
    - Kupców znajdę - zapewnił go cicho, pozwalając mu na te małe pieszczoty, a samemu muskając jego usta swoimi wargami. - Asystentem chętnie zostanę... - dodał jeszcze. - Ale zapomnieć, że istniała? A nie da się sprawić aby zapomniał, a potem sobie przypomniał? No bo co z tego że szablę będziemy mieli jak on lamentu nie będzie robił... bez lamentu cena licha - wyjaśnił swoje rozumowanie, patrząc mu prosto w oczy. - Jeszcze nas o kłamstwo posądzą.

    Acair

    OdpowiedzUsuń
  46. — Wiem i nie winię cię za to, sama czułam się podobnie po tym jak wszystko straciłam. Nie musisz tego tłumić, wystarczy przeczekać. Do tego czasu mogę ci pomóc, nie jak Abbadon w walce, lecz w innych rzeczach.

    Mel

    OdpowiedzUsuń
  47. Chłopak uśmiechnął się do niego znacząco, zbliżając znów do jego ust, ale tym razem nie całując ich. Zamiast tego przesunął je do jego ucha.
    - Nie wiem o jakiej celi mówisz... ale w tym świecie nie ma takich podwójnych. Jak już trafimy to do lochu... gdzie każdy będzie siedział osobno lub... no w wielkiej kupie - puknął go palcem w nos i westchnął przeciągle czując jego dłoń na swoim przyrodzeniu.
    - To działamy jutro wieczorem - rzucił swobodnie, wreszcie wstając z jego kolan i jeszcze przykrewniając się do trunku Imperiusa. Upił całkiem pokaźny łyk i jeszcze jeden i przysiadł sobie na stole. - Muszę przecież tego kupca znaleźć - dodał pewny swojego.

    Acair

    OdpowiedzUsuń
  48. Acair pokiwał lekko głową i ruszył w stronę schodów, prowadzących do kwater dla klientów gospody. Po kilku krokach odwrócił się jednak do Imperiusa, posyłając mu jeden z tych swoich przyjacielskich uśmiechów.
    - Ach no i moja oferta z dzieleniem pokoju jest dalej aktualna. Jeśli niczego nie znajdziesz... trzeci po lewej jest mój - wskazał dłonią odpowiedni kierunek. - I dzięki za sztylet - dodał jeszcze, chowając to piękne cacko, które od niego dostał do kieszeni.

    Acair

    OdpowiedzUsuń
  49. - Okay to dobranoc! - Acair pokiwał mu tylko na do widzenia i pogwizdując pod nosem poszedł wprost do swojego pokoju. No przecież nie da mu tej satysfakcji i nie pokaże, że jego odpowiedź go ubodła. Miał tylko dziką nadzieję, że jednak Imperius nie znajdzie niczego i będzie musiał spać pod gołym niebem. A niech go tam wszelkie złe robaki pogryzą!

    Acair

    OdpowiedzUsuń
  50. Acair nie zastanawiał się nawet nad tym kto spał tuż nad nim, bo w gospodzie różne rzeczy się działy, a on zwyczajnie opadł na poduszki i zasnął niczym małe dziecko, budząc się dopiero skoro świt z nową energią do życia. Szybko się oporządził i zszedł na dół aby za ostatnie miedziaki zamówić sobie śniadanie. Pachnącą jajecznicę zabrał do wolnego stolika i ze smakiem zaczął wcinać planując całą resztą przy okazji. Kupca co prawda miał już na oku od jakiegoś czasu. Dodatkowo wiedział, że wystarczy go lekko spić co by zawyżył cenę. Teraz wystarczyło tylko go odszukać i zarzucić sidła sugerując to i owo, ale to po śniadaniu. Na pustym żołądku słabo się działało.

    Acair

    OdpowiedzUsuń
  51. Rudy pokiwał mu na powitanie, wsuwając kolejną porcję jajecznicy i przegryzając ją chlebem z cudownie rozpływającym się masłem w ustach. Mhm no niebo w gębie. Spojrzał na śniadanie Piusa szacując jego jakość i pokiwał głową z uznaniem.
    - Wino na dobry początek dnia? - spojrzał po nim z powątpiewaniem. - Tylko nie wypij go za dużo, bo będzie z ciebie lejący się doktorek - uśmiechnął się do niego zadziornie. - Do miejsca przeznaczenia mamy jakieś 20 minut drogi to o której chcesz się spotkać?

    Acair

    OdpowiedzUsuń
  52. - Właśnie miałem cię pytać, czy wieczór to nie za późno na wizytę lekarza - zaśmiał się cicho Acair przyjmując do wiadomości informację o nie trzęsących się rękach. - Czyli musimy spotkać się koło jedenastej - pokiwał sobie lekko głową. - Okay, da się zrobić - zapewnił go zaraz, znów się posilając. - No to jaki masz plan? - zainteresował się, bo skoro miał tam robić za asystenta to byłoby niezwykle miło, gdyby chociaż w udawaniu dobrze mu poszło.

    Acair

    OdpowiedzUsuń
  53. Ennis mało kiedy spotykała istoty o tak otwartej seksualności, tak chętnej do publicznego fantazjowania czy śmiałych stwierdzeń.
    - Rzadko? Musisz chyba nas częściej odwiedzać, mamy sporo byczków wśród odwiedzających - przyznała z uroczym uśmiechem, by na kolejne pytanie luźno wzruszyć ramionami. - Nigdy nie zagłębiałam się w tym temacie, nie z męskiej perspektywy - przyznała i posłała mu kolejny uśmiech.
    - Kokietujesz prostytutkę poza miejscem pracy? - zaśmiała się delikatnie, brzmiało to dość absurdalnie, ale miało swój urok. Trzy godziny?! Spojrzała na niebo.
    - Och, rzeczywiście! No popatrz, na samej rozmowie. Strach pomyśleć jak szybko czas by nam minął na innych przyjemnościach - ona również nie odrywała od niego spojrzenia, nie chciała, miał przyjemne rysy twarzy, hipnotyzujące oczy i dziwny pociąg w samym głosie.
    - Uznam więc to za początek owocnej współpracy - wyciągnęła w jego stronę dłoń, a w jej oczach zatańczyła figlarna iskierka. Zachichotała na porównanie do stonki.
    - Bylebyś nie śmierdział jak one - rzuciła żartobliwie śląc mu szerszy uśmiech.
    - Masz też większe pojęcie o zarazkach, prawda? - zauważyła. - Kto wie co niedawno miałam w ustach... - zakołysała się delikatnie z niewinnym wyrazem twarzy. "Quinok" brzmiało bardzo przyjemnie, Ennis kiwnęła głową, prześlizgnęła szybko wzrokiem po mokrej ścieżce na koszulce chłopaka i z kokieteryjnym uśmiechem ruszyła w stronę cienia.
    - Uważaj, bo jeszcze pomyślę, że się troszczysz - obejrzała się na niego, z cichym śmiechem na ustach. Opadła miękko na zieloną trawę, siadając w siadzie klęcznym i wracając wzrokiem do Piusa.
    - Pierwszy raz słyszę język, którym się posługujesz... To jakiś wewnętrzny dialekt Argarczyków? - zapytała zainteresowana.

    Ennis

    OdpowiedzUsuń
  54. Acair naburmuszył się porządnie, kiedy usłyszał o myśleniu i odruchowo skrzyżował ręce na swej klatce piersiowej niczym małe dziecko. Prychnął pod nosem.
    - Znalazł się mądrala jeden - fuknął. - Jestem ciapą, jasne... ale nie jestem idiotą - burknął niezadowolony, że tak się go traktuje. Nawet chciał mu dopiec i kopnąć jego krzesło, ale nie trafił i uderzył palcem o nogę od stołu. Łzy stanęły mu w oczach automatycznie i skulił się lekko nad nim, zaciskając przy tym mocno wargi i oddychając gwałtownie.
    - Jasne... postaram się zachowywać naturalnie. Podam ci skalpel i inne fiolki nie myląc ich z truciznami - fuknął dalej czując się po prostu złym za ten komentarz o myśleniu.

    Acair

    OdpowiedzUsuń
  55. Acair bardzo starał się zachować naburmuszoną minę, ale wtedy padło tajemnicze słowo "lazaret", którego kompletnie nie rozumiał.
    - Co to jest ten cały "lazaret"? Mówisz, jakby to imponujące było a ja nawet nie wiem o co chodzi - wyjaśnił, patrząc na niego ze świecącymi oczyma pragnąć pochłonąć kolejną dawkę wiedzy. - Ja też pobierałem nauki, wiesz? - dodał po chwili, czując że tak naprawdę to niewiele o sobie wiedzą, a kiedy ten zarzucił mu o łatwość prowokacji wyszczerzył się do niego radośnie.
    - I tak jest lepiej niż było. Wiesz małe kroczki do przodu - wyjaśnił mu jeszcze dopijając swój sok (nie pamiętam co miał do śniadania xD). - No i znowu to robisz... to ja wezmę - rzucił krótko, wpatrując się w świat spoza gospody. - Tak na wszelki wypadek... nigdy nie wiadomo który z nas popełni błąd - dodał tylko.

    Acair

    OdpowiedzUsuń
  56. - A na sobie się liczy? - zapytał go prosto z mostu. Jakby nie patrzeć to była jakaś tam praktyka. Stosował swoje "zabawki" na sobie i na swoich przyjaciołach jeśli już u niego zadziałały rzecz jasna. Bawił się tym, bo niespecjalnie potrzebował się chwalić umiejętnością tworzenia eliksirów. No bo o tym mówił. Słysząc o amputacji kończyn i zszywaniu, pokręcił przecząco głową.
    - Nie, nie... takie rzeczy to nie dla mnie - przyznał szczerze. - Z moim szczęściem... amputowałbym nogę zamiast łapy i na odwrót - zaśmiał się cicho. - Oj... z bandziorami i brygadzistami problem jest inny - skrzywił się. - Zazwyczaj to ja ich prowokuję... niechcący rzecz jasna - podrapał się po głowie z rozbrajającym uśmiechem, wstając z miejsca i gwałtownie łapiąc go za rękę, żeby zaraz opleść go ramionami za szyję. Spojrzał mu prosto w oczy.
    - Jak popełnisz błąd... to daj sobie pomóc - mruknął cicho. - Wiem, że lubisz robić wszystko na własną rękę. Tyle akurat zdołałeś mi pokazać, ale czasem... po prostu daj sobie pomóc - szepnął mu do ucha, przygryzając jego płatek i przez chwilę tak trwając. - Nawet niezdara potrafi czasem zdziałać cuda - rzucił wesoło.

    Acair

    OdpowiedzUsuń
  57. - Och, chodząca góra mięśni, rozumiem, ale tak, takich też mamy. Szczególnie na liście gości... Zwykle testosteron się z nich wylewa i muszą płacić za usługi dla spełnienia własnych potrzeb. Nie każda kobieta lubi być rozrywana od środka - rzuciła z przekąsem w głosie, zerkając na broń, którą wbił w ziemię. Miecz wyglądał dość zjawiskowo, ale nie to przykuwało uwagę dziewczyny, chociaż musiała przyznać, zdawał się być cenny.
    - Dało się zauważyć - przyznała gdy wspomniał o seksie, posłała mu subtelny uśmiech.
    - Ja? Jak bym śmiała... - patrzyła mu prosto w oczy z kokieteryjnym wyrazem twarzy. - Mamy ważną misję do spełnienia, a przecież nie powinnam się spóźnić - dodała po raz kolejny pozwalając sobie zlustrować go wzrokiem, delikatnie oblizując przy tym wargi. Kiedy złapał jej dłoń znowu poczuła dreszcz przechodzący po skórze, ciągnął się od samej kości ogonowej po kark. Dwukolorowe tęczówki nasilały dziwną aurę.
    - W razie potrzeby... zapytam - zapewniła nieco ściszonym głosem i zaraz przyjęła bukłak, by ułożyć go przy swoich nogach.
    - Jesteś jednym z tych, którzy troskę uważają za słabość? - zapytała z zaciekawieniem w głosie, to jednak wzrosło gdy wspomniał o swoim świecie i wszystkich Argarczykach.
    - Oxion? - zainteresowała się, lekko przekręcając głowę, a gdy opisywał wspomniane miejsce patrzyła na niego z nie małą fascynacją. - Brzmi... Brzmi jak z jakiejś baśni - przyznała z nieco rozmarzonym uśmiechem. - Tylko... Skoro tak tam pięknie to... Dlaczego Mathyr? Co robią tu Ci wszyscy Argarczycy? Co Ty tu robisz? - zapytała lekko zaciskając usta, spojrzała na niego jakby trochę zatroskana. - Jest się czego bać? - szepnęła.

    Ennis

    OdpowiedzUsuń
  58. Ennis posłała mu pogodny uśmiech.
    - Tak, to sporo ułatwia - przyznała zmieniając nieco pozycję, teraz siedziała przy jego boku, biodrem dotykając podłoża i opierając o nią jedną z dłoni. Zerknęła na chwilę w niebo.
    - Monotonia to raczej złe słowo... Każdy seks jest inny, ale... - wróciła wzrokiem do jego oczu. - Przyznaję, w takie dni wolę go sobie odpuścić. Trochę jakbym brała wolne - zaśmiała się pod nosem. - Chociaż nie zawsze wychodzi - dodała unosząc lekko kącik warg. Sama zaczęła delikatnie przesuwać palcami po dłoni chłopaka, wsłuchując się w kolejne słowa.
    - Świat nie jest sprawiedliwy... Znam tylko ten, ale stawiam, że dotyczy to każdego... - przyznała, lekko wzruszając ramionami. Spoważniała odrobinę widząc zmianę w jego mimice twarzy. Zmarszczyła czoło na część historii o wysysaniu, ostatecznie śląc jasnowłosemu pokrzepiające spojrzenie.
    - Taki trochę azyl - zauważyła po czym kiwnęła głową.
    - Jasne, ruszajmy - pochyliła się nad nim i położyła dłoń na klatce piersiowej, wykorzystując ją jako podporę do wstawania. Oczywiście nie omieszkała posłać kolejnego niewinnego uśmieszku w jego stronę.
    -To jakie masz teraz priorytety? - zagadnęła, odnosząc się do jego wcześniejszej wypowiedzi. Poprawiła jeszcze włosy oraz własną kreację, złapała leżący na ziemi bukłak i była gotowa do drogi.

    Ennis

    OdpowiedzUsuń
  59. Chłopak westchnął cicho, kręcąc przy tym głową z wyraźnym niedowierzaniem. Opuścił swoje dłonie, niespecjalnie się pesząc tym, że Pius je ściągnął i oparł o stolik unosząc lekko brew do góry.
    - Jeśli zrobi się gorąco to po prostu ci pomogę - odparł krótko. - I nie każ mi tego powtarzać po raz trzeci, ani nie przekonuj jakie to niebezpieczne - dorzucił zaraz, obserwując go uważnie. - Bo i tak zrobię to co będę chciał, czy ci się to podoba czy nie - wyjaśnił tylko. Jasne, z całą pewnością w bardzo efektownie panikujący sposób, ale doskonale wiedział że nie byłby w stanie zostawić go z problemem na głowie. Aż tak się nie zmienił. Zdecydowanie pójdzie razem za nim i pomoże na tyle na ile będzie mógł.
    - A teraz, pan wybaczy - dygnął przed nim niczym księżniczka, zaraz uśmiechając się do niego szeroko. - Ale robota czeka. Do zobaczenia o 11 - zasalutował mu jeszcze i dobry humor utrzymując wyszedł z gospody.

    Acair

    OdpowiedzUsuń
  60. - No tak, aż trzy miesiące - posłała mu uroczy uśmiech, słuchała co mówił, a miała wyjątkowy talent do wyłapywania w rozmowie szczegółów.
    - Jestem pełna podziwu, że pamiętasz takie daty - przyznała już z lekką nutą rozbawienia w głosie. - Najwyraźniej szczegółowo dobierasz sobie partnerów - stwierdziła, nadal z tym samym tonem głosu. Skorzystała z jego pomocy i już zaraz siedziała na swoim wierzchowcu.
    - Cóż, najwyraźniej mamy więcej wspólnego niż by się mogło zdawać na pierwszy rzut oka - zauważyła. Wegetacja tak bardzo do niej pasowała, to było prawie idealne określenie jej sposoby bycia. Zamyśliła się nawet na chwilę, ale pytanie szybko sprowadziło ją na ziemię. Teraz i jej błysk oczy zniknął, nie było już uroczego uśmiechu, a wzrok utknął w palcach u rąk, a te zacisnęły się odrobinę mocniej na lejcach.
    - Dość zabawne, ale... Utonęłam - wyznała wracając wzrokiem do twarzy towarzysza.
    - Aż tak śmierdzę trupem? - zapytała z lekkim przekąsem w głosie, próbując wrócić do poprzedniego humoru.

    Ennis

    OdpowiedzUsuń
  61. Posłała mu lekki uśmiech, gdy wspomniał o problemach.
    - Na to nie ma złotego środka, zawsze się jakiś przypałęta - zauważyła dość neutralnie. - Artyści - podsumowała kręcąc głową. Wyniosłe słowo jak na profesję. Ennis po prostu zarabiała ciałem, nic mniej, nic więcej... Doskonale zdawała sobie z tego sprawę. Na chichot wzruszyła ramionami.
    - Utopiona Heimurinka brzmi dość niespotykanie, po prostu mało kto wie, że jestem od nich inna, nie zawsze tak wyglądałam - wyjaśniła, skupiając wzrok na ścieżce przed nimi, zaraz jednak poczuła dotyk i skierowała oczy ku dłoni przy swoim ramieniu. Drgnęła delikatnie. Od strony anioła? Znowu spojrzała w jego oczy, uśmiech odwzajemniła z automatu, jakby kokietowanie Piusa było czymś naturalnym. Przeciągnięcie dłoni po skórze zatrzymało na chwile oddech kobiety, Ennis przygryzła dolną wargę i powoli wypuściła zebrane powietrze. Przejechała palcem wskazującym po żuchwie mężczyzny, ostatecznie łapiąc jego brodę dwoma palcami i pochylając się bliżej warg.
    - A to jeno trucizna od strony demona...? Przyciągają Cię te umarlaki? - szepnęła mu prosto w usta.

    Ennis

    OdpowiedzUsuń
  62. - Chyba będziesz musiał mi opowiedzieć ten dowcip... - rzuciła zaczepnie. - Chętnie się dowiem co tam robili... - posłała mu zalotny uśmiech - ... w tym barze - dokończyła z tym samym wyrazem twarzy.
    - Nie chwalę - przyznała bez ogródek, z nikim nie żyła na tyle blisko by pytał kim jest i jak umarła, z Piusem było inaczej, ciężko byłoby go oszukać. Poza tym, chyba nawet nie chciała tego robić, nie w tym temacie, szczególnie nie teraz. Patrzył na nią tym hipnotyzującym wzrokiem, szeptał słodkie słówka i kradł całusy niczym zawodowiec. Sama złapała się na geście sugerującym chęć przedłużenia drobnej czułości, ale powstrzymała się oblizując usta, nadal obserwując dwukolorowe tęczówki.
    - Zawsze wiesz co powiedzieć, hm? - przejechała kciukiem po jego dolnej wardze, zahaczyła ją delikatnie paznokciem. Znała te wszystkie teksty, znała podobne numery, a mimo to coś ją do niego ciągnęło, mało tego, wiedziała co. No, chyba, że sobie wmawiała? Uśmiechnęła się zadziornie i nagle pogoniła wierzchowca.
    - Trzeba znaleźć dobre miejsce na obóz, jeszcze trochę i zacznie się ściemniać - rzuciła jak gdyby nigdy nic, anglezując, niczym zawodowiec, na salsalu. Obejrzała się za mężczyzną z niewinnym uśmieszkiem na buzi.

    Ennis

    OdpowiedzUsuń
  63. Posłuchała Piusa i ruszyła przodem by znaleźć jakieś dobre miejsce na nocleg. Trochę to zajęło, ale ostatecznie zatrzymała wierzchowca w pobliżu solidnego zagłębienia skalnego. Imitacja dachu mogła się przydać w razie nagłej zmiany pogody, co prawda nic tego nie zapowiadało, ale różnie bywało. Ennis zdążyła rozsiodłać zwierzę i przygotować miejsce pod palenisko, gdy zza rogu wychylił się jej towarzysz. Wstała i otrzepała dłonie, cmokając pod nosem i kręcąc głową.
    - No wiesz, ze trzy razy zdążyliby mnie napaść... - rzuciła zaczepnie, krzyżując z jasnowłosym spojrzenie i śląc mu kokieteryjny uśmiech.

    Ennis

    OdpowiedzUsuń
  64. - Czasami lubię poczuć wiatr we włosach - odpowiedziała z przekąsem, uważnie obserwując to jak rozpakowuje bagaż. Skakała wzrokiem powoli, po każdej jego części ciała, a na wzmiankę o kąpieli oblizała spierzchnięte usta.
    - Jedna, piętnaście minut drogi stąd, przynajmniej naszym tempem - wyciągnęła ręce w tył i oparła się na dłoniach, nie przestając lustrować go wzrokiem. Zgięła nogi dla wygodniejszej pozycji, jednak to sprawiło, że te zostały całkowicie odsłonięte, materiał jej kreacji spoczywał pod pośladkami i między udami Heimurinki.
    - Światło mogłoby się przydać, chociaż na jakiś czas... Zawsze będę Cię lepiej widzieć - spojrzała mu prosto w oczy.

    Ennis

    OdpowiedzUsuń
  65. Zwykle przychodził przed czasem, ale jego kupiec wsiąkł. Poszukiwania zajęły mu trochę więcej niż początkowo zakładał. W końcu udało się. Miał dwóch zainteresowanych, którzy byli gotowi zapłacić sowite pieniądze za szable i inne fanty z domostwa Bombki. Zadowolony wrócił na umówione miejsce i gwizdnął zaskoczony.
    - No, no... wyglądasz jak lekarz po przejściach - rzucił na powitanie, biorąc od niego tę całą torbę, której pochodzenia na prawdę nie chciał znać. - Asystent poniesie torbę - rzucił wesoło. - Jak mam się do ciebie zwracać? Panie? Pius? Doktorze? Chyba doktorze, nie? - upewnił się tylko, bo ekscytacja zaczynała się mu już mieszać z paniką a nie chciał zrobić głupiego błędu już we wstępie.

    Acair

    OdpowiedzUsuń
  66. Acair znów nie zrozumiał jednego z określeń rzucanych przez Piusa. Profesor habilito...cośtamcośtam? Machnął tylko na to ręką, uznając że to znów dziwny wymysł przybyszów nie z tego świata, którym nie warto zaprzątać sobie uwagi. Pokiwał lekko głową na znak, że się zgadza.
    - O... będę krnąbrnym uczniem - oznajmił mu z lekkim uśmiechem na twarzy, śmiało dotrzymując mu kroku. Zamierzał oddalić się od niego o pół metra, dopiero w pobliżu zamczyska Hrabiego. - Takim co się nie zgadza z doktorkiem - dodał, potykając się o wystający korzeń drzewa ale utrzymując równowagę. - Nie we wszystkim... aż tak krnąbrny nie będę - zapewnił go zaraz wesoło, traktując cały ten skok jak dobrą zabawę, bo inaczej zszedłby na zawał lub z powody wszechogarniąjącej go paniki. Tak było lepiej.

    Acair

    OdpowiedzUsuń
  67. Przez chwilę nawet rozważał tę opcję seksu z odgrywaniem takiej roli i musiał przyznać, że cholernie go kusiła, ale zaraz podrapał się z frustracją po głowie. Mieli skok do wykonania a nie rozważania o upojnej nocy.
    - Jak się uda... to może w nagrodę za pomoc... - odchrząknął czerwieniejąc na twarzy po sam czubek nosa i zaraz omal nie przygryzając mu palca za to pstryknięcie. - Tak jest, nie wezmę... ale odbiję sobie później - zastrzegł sobie z niewinnym uśmiechem na twarzy. Odsunął się od niego, gdy tylko zamek zamajaczył na horyzoncie i spuścił wzrok na torbę.
    - Doktorze... co ty tam wrzuciłeś, że to takie ciężkie - zajęczał wchodząc w rolę niedorobionego ucznia. Stękał przy tym niemiłosiernie z każdym krokiem i z największym namaszczeniem stawiając torbę tuż przed bramą zamczyska. Otarł niewidzialny pot z twarzy i zerknął na dwóch strażników, którzy jak na znak dobyli swych mieczy.
    - Stać - warknął starszy z nich, podchodząc do Piusa pewnym krokiem. - Czego tu szukacie? - zlustrował ich obu chłodnym spojrzeniem.

    Acair

    OdpowiedzUsuń
  68. Nie odpowiedział mu już na tę jawną zaczepkę, choć miał wyraźną ochotę rzucić mu piorunujące spojrzenie, a może nawet pokusić się o kąśliwą uwagę. Zachował to dla siebie, wywracając tylko oczyma na te całe medykamenty.
    - Zachciało mu się medykować - burknął pod nosem, najwyraźniej niezadowolony ze swojego losu tragarza. Nawet strażników obrzucił zbolałym spojrzeniem mówiącym mniej więcej "wpuśćcie nas to szybciej będę mógł się napić upragnionego piwa".
    Starszy strażnik zlustrował ich obojga nieufnym spojrzeniem, po czym machnął ręką na drugiego, który zaraz podszedł do tachanej przez Acaira torby. Chłopak objął ją zaraz dwoma rękoma, zezując na niego z równą dozą nieufności.
    - Tu są medykamenty mistrza - burknął jeszcze chwilę pozwalając sobie na grę, zanim posłusznie otworzył torbę i sam dał się przeszukać mężczyźnie.
    - W porządku - rzucił starszy, odsłaniając drogę do posesji. - Lord was oczekuje - dodał jeszcze zamierzając rzecz jasna doprowadzić ich pod sam próg domostwa Hrabiego.

    Acair

    OdpowiedzUsuń
  69. Acair zamknął torbę i ruszył biegiem za Piusem, wczuwając się w swą rolę trochę za bardzo.
    - Doktorze czekaj - jęknął żałośnie, najwyraźniej nie chcąc zostać sam na sam ze strażnikami, którzy jeszcze chwilę wcześniej niezbyt delikatnie go przeszukiwali. Odetchnął wyraźnie dopiero, gdy znaleźli się za bramą w bezpiecznej, przynajmniej pozornie, odległości od mężczyzn. - Ugh... straszni byli - wymamrotał cicho.

    Acair

    OdpowiedzUsuń
  70. - Ciebie wziąłem, to się liczy? - zapytał go Acair unosząc lekko brew i posyłając mu zawadiacki uśmiech, mimo wszechogarniającego go strachu. - Mhm... w razie czego coś wykombinuję - dodał jeszcze, bo po krótce widział specyfiki, które przyniósł ze sobą Pius i był pewien że odpowiednia mieszanka tych leków mogła im pomóc w ucieczce... Pozostawał tylko jeden, znaczący problem. On nienawidził zabijać. Był cholernym pacyfistą. Zacisnął mocno wargi drżąc lekko przy kolejnym kroku.
    - Ale... wierzę, że...że to nie będzie potrzebne - bąknął cicho, przełykając przy tym głośno ślinę.

    Acair

    OdpowiedzUsuń
  71. - Idealnie - powtórzyła po nim z łagodnym uśmiechem na twarzy. Obserwowała jak zachłannie spożywa kawałek chleba i sama taksowała go wzrokiem, gdy ten robił z nią to samo. Nie czuła się skrępowana tymi spojrzeniami. Przywykła, chociaż musiała przyznać, dwukolorowe tęczówki przesuwające się po jej ciele przyprawiały o przyjemny dreszcz, gdzieś w okolicach kręgosłupa i podbrzusza.
    Kiedy kula światła zamigotała przy dłoni chłopaka, Ennis wlepiła w nią spojrzenie, a to pod wpływem "promieni" przypominało przelewające się w tęczówce złoto. Heimrunka uśmiechnęła się delikatnie.
    - Czyżbyś był tym, tak popularnym, promyczkiem nadziei? - zapytała z lekkim przekąsem w głosie, obserwując jak zrzuca z siebie koszulkę. Dokładnie widziała delikatny zarys mięśni, jego skóra sprawiała wrażenie prawie przezroczystej, jakby bił od niej nienaturalny blask.
    - Ja? To Ty się przede mną rozbierasz - zauważyła z niewinnym wyrazem twarzy. Przesunęła wzrokiem po nagim brzuchu, torsie i obojczykach - Czekasz na rewanż? - zapytała krzyżując z nim spojrzenie.

    Ennis

    OdpowiedzUsuń
  72. Ennis zaśmiała się delikatnie.
    - Och, mówisz? - teraz oparła się na własnych łokciach, nadal skupiając na nim wzrok. - Jak dla mnie to całkiem wygodne miejsce, w sam raz na spanie... - zrzuciła ze stóp delikatne obuwie i przejechała jedną z nich po trawie, zatrzymując ją przy kostce Imperiusa. - Miękkie podłoże... - zaczęła z subtelnym uśmiechem - ... Kojący zapach - dodała, na chwilę przymykając oczy i mrucząc cicho by ostatecznie położyć się płasko na ziemi i zatrzymać wzrok na nieboskłonie.
    - Zabójcze widoki... - dodała zerkając na chłopaka z nieco uniesionym kącikiem ust. Nagle obróciła się na brzuch i ułożyła dłonie pod brodą, opierając na nich cały ciężar głowy. - Piękne miejsce - szepnęła patrząc teraz gdzieś w dal, mając towarzysza za plecami.
    - Ale skoro tak stawiasz sprawę - obejrzała się na niego. - To się rozbieraj, ja tu sobie poleżę... - posłała mu rozbrajający uśmieszek.

    Ennis

    OdpowiedzUsuń
  73. Na szelest paska zacisnęła delikatnie usta, jakby bawiło ją to co robił jasnowłosy. Przygryzła dolną wargę, gdy widziała go już w całej okazałości. Jego białe włosy rozlały się po ciele i Ennis czuła jak jej własne ciało delikatnie się napina. Ciepło uderzyło w jej buzię, dziwne uczucie, musiała przyznać... Prawie o nim zapomniała i to odrobinę ją zaniepokoiło, nie zapomnienie, raczej fakt, że ktoś o tym przypomniał.
    Kiedy Pius ułożył się obok, nadal go obserwowała, nogi, przyrodzenie, tors, twarz... Wyciągnęła dłoń by przyłożyć ją do klatki piersiowej mężczyzny, poczuła ciepło jego ciała, szybsze bicie serca... Przejechała dłonią do jego żuchwy, spojrzała w oczy.
    - Zaiste manipulancie - szepnęła z dozą smutku w głosie, zaraz jednak posłała mu kolejny uśmiech i zbliżyła się ostrożnie, by skosztować ciepłych ust, musnąć je delikatnie, niby to z początku kierując się w stronę policzka, a jednak znacznie hacząc o wargi.
    - Trzeba wypocząć na jutro - zaznaczyła, podnosząc się do siadu, zupełnie jakby rzeczywiście doszło do pożegnania. Zamierzała wziąć śpiwór i mimo wszystko po prostu się położyć.

    Ennis

    OdpowiedzUsuń
  74. Ennis czuła się trochę jakby spotkała samą siebie, ale w męskim wydaniu. Białe włosy tylko nasilały to uczucie i chociaż wiadome było, że bawi się jedno i drugie, to heimurinka nie chciała w to brnąć. Zbyt wiele obaw i niepewności, a ona wolała prostotę, przeżyć życie, które zostało jej wepchnięte na siłę. Odejść z tego świata młodym lub starym, tak jak będzie jej dane. Ograniczyć zachwyty do minimum... Obejrzała się na świecące w ciemności oczy, dobrze widziała w ciemności, pod wodą bardzo często panował mrok, większy niż wielu mogłoby przypuszczać. Blady uśmiech rozciął jej lico, ale dziewczyna szybko odwróciła się plecami do towarzysza, a korzystając z ciemności zsunęła sukienkę i naga ułożyła się na przygotowanym posłaniu. Tej nocy nie będzie spała dobrze, czuła hipnotyzujące tęczówki na własnym ciele, a fakt, że są daleko drażnił bardziej niż sama ich obecność. Skupiła się na porannej kąpieli, na myśli o kojącej wodzie i kolejnych pięknych widokach. Najlepiej byłoby wstać przed wschodem słońca, tak, to był dobry plan i właśnie na nim białowłosa skupiła myśli.

    Ennis

    OdpowiedzUsuń
  75. Kiedy wracała z kąpieli owinięta była jedynie kilkoma warstwami cienkiego materiału. Widziała śpiącego Piusa już przy wychodzeniu, jednak teraz mruczał coś pod nosem i heimurinka zbliżyła się, by powoli przy nim przykucnąć.
    - Hej... - delikatnie dotknęła jego ramienia. Chyba miał zły sen, a i pozycja, którą obrał nie wyglądała na zbyt wygodną. Przez głowę przeszła myśl, że zbudzony tak niespodziewanie może się na nią zamachnąć mieczem, ale cóż... Najwyżej ją zetnie, życie.

    Ennis

    OdpowiedzUsuń
  76. Na widok czarnych oczu zapowietrzyła się wyraźnie i lekko odchyliła w tył przez co upadła na pośladki. Materiał z jej ciała osunął się delikatnie, ale Ennis trzymała go przy biuście więc tak czy siak został przy niej.
    - Jasne... - szepnęła czując ciarki na plecach. Pius mimo otwartości zdawał się mieć sporo tajemnic i jeszcze więcej umiejętności, dziewczyna drgnęła na jego uśmiech, szybko go jednak odwzajemniła.
    - Dla odmiany wędrówka z Tobą jest dość spokojna... Odstraszasz na odległość? Bo jak tak to chyba na mnie nie działa... - zauważyła przyglądając się temu taniemu striptizowi. Prychnęła cicho śmiechem widząc stojące przyrodzenie, pokręciła nawet głową odrobinę rozbawiona.
    - Jesteś niemożliwy - skomentowała podnosząc się powoli i równie wolno podążając za nim.
    - Nie, ale kąpiel mi to wynagrodziła - przyznała siadając przy podniesionej części brzegu, jednym z głębszych tego jeziora. Zmoczyła nogi do połowy łydek i przewiązała materiał, który ją osłaniał, nad biustem. - Sam zobaczysz, istna przyjemność - posłała mu kolejny uśmiech.

    Ennis

    OdpowiedzUsuń
  77. - Tak po prostu w Ciebie wpatrzona? Hmm... - posłała mu kokieteryjny uśmiech. - Być może, tak po prostu... - jej uśmiech poszerzył się delikatnie. - Jestem w stanie uwierzyć na słowo - przyznała, gdy wspomniał o bliższym poznawaniu. Śmiałość jasnowłosego była dość intrygująca, ale i na buzi heimurinki zagościł ledwo widoczny rumieniec, gdy bacznie obserwowała jego poczynania przy brzegu. Wynurzającego się spod wody przywitała uroczym uśmiechem, machnęła też lekko nogą w jego stronę, tak, aby nie zrobić krzywdy, a jedynie lekko ochlapać. Spojrzała jak woda spływa po jego ciele, zatrzymywała oczy na każdym fragmencie jego ciała, ostatecznie wracając do oczu z nieco poważniejszym wyrazem twarzy. Wyraźnie widziała, jak jego przyrodzenie reaguje na każdy ich kontakt wzrokowy.
    - Dlaczego mam wrażenie, że nie mówisz o wodzie? - zapytała przyglądając mu się zaciekawiona. Czuła, że nieco gubi się we własnych gierkach. Miała przejść przez życie bez zbędnych zachwytów, ale cholera coś nie szło i to nie pierwszy raz.

    Ennis

    OdpowiedzUsuń
  78. Ten komentarz został usunięty przez autora.

    OdpowiedzUsuń
  79. Ciarki przeszły przez jej ciało na wytknięcie strachu, Ennis lekko przygryzła dolną wargę.
    - Tak bym tego nie nazwała - przyznała, bo nie bała się go jako kogoś kto by ją skrzywdził. Wierzyła, że jest do tego zdolny i mógłby nawet zabić z łatwością, ale nie przypisywała mu takich zamiarów, przynajmniej nie teraz.
    - O czym... - poprawiła go nie przerywając ich kontaktu wzrokowego. - O sytuacji - przyznała i tym razem nie zwróciła uwagi na nic innego poza jego tęczówkami. Pozwoliła by dotknął jej ust, ale się nie łudziła, dla osoby trzeciej chwila pewnie wyglądałaby magicznie, nawet dla samej Ennis miała w sobie coś magicznego, ale ona już się przyzwyczaiła do faktu, że w jej życiu takiej magii nie ma. Uśmiechnęła się kącikiem ust, gdy wyminął ją od tak. Oddał jej za wczoraj, zagrał w jej własną grę i nawet ją tym odrobinę rozczulił. Zerknęła za nim po czym wstała ostrożnie, by ruszyć w stronę swoich bagaży. Bezpardonowo ściągnęła z siebie delikatny materiał, gdy posłał jej ten triumfalny uśmiech i naga dotarła do przygotowanych ciuchów.
    - Hah... No tak. W końcu czeka nas kawał drogi... - prawie zacytowała jego wczorajszą odpowiedź, gdy to ona tak nagle go zostawiła. Nałożyła na siebie świeżą sukienkę, trochę inny wzór, ale ten sam krój, zerknęła jeszcze na Piusa i posłała mu słodki uśmiech. Spakowana podeszła do wierzchowca i wyciągnęła dłoń w stronę mężczyzny.
    - Pomożesz? - zapytała gotowa do dalszej drogi.

    Ennis

    OdpowiedzUsuń
  80. To było dziwne doświadczenie, jeszcze nigdy w życiu się nie teleportowała, właściwie nawet nie brała pod uwagi takiej możliwości, a teraz? Teraz nagle znalazła się w zupełnie innym miejscu niż jeszcze sekundę temu, mało tego, czuła jak świat dookoła wiruje, a zamiast ciała Piusa, pod dłońmi poczuła twardą ziemię i nadchodzące torsje. Zwymiotowała chyba ze trzy razy i to w kilkuminutowych odstępach, czuła gorąc i była wyraźnie zdezorientowana, ale w końcu umysł powoli wracał na swoje miejsce. Ciężko oddychając padła na ziemię, leżała na boku, w razie gdyby miały nadejść kolejne wymioty, ale te dały spokój, czuła jak organizm powoli się regeneruje i oddychała trochę spokojniej niż chwilę temu.
    - Dziękuję... - szepnęła, mimo wszystko zdając sobie sprawę z obecności Piusa, z tego, że był gdzieś w pobliżu i że to co właśnie przechodziła to jego sprawka. Mimo wszystko uważała, że było warto.

    Ennis

    OdpowiedzUsuń
  81. Sama podniosła się do pół siadu dopiero po chwili, spojrzała na niego zamglonym wzrokiem, a na przeprosiny pokręciła głową.
    - To nic... Nic... Chociaż, przyznaję, nie sądziłam, że weźmiesz moje słowa aż tak dosłownie - wzięła jeszcze jeden głębszy oddech, a na pierwsze pytanie przymknęła oczy, otworzyła je jednak gwałtownie gdy wspomniał o powrocie.
    - Nie! - wypaliła. - Proszę nie... - dodała już spokojniej opierając czoło o udo jasnowłosego. - To, to... Wewnętrzne sprawy. Możesz - podniosła spojrzenie do jego oczu. - Możesz tu po prostu ze mną zostać? - zapytała trochę drżącym głosem, wpatrując się w niego proszącym wzrokiem.

    Ennis

    OdpowiedzUsuń
  82. Oparła się delikatnie o jego ramię czując się przez chwilę po prostu bezpieczna. Kącik jej ust drgnął na wspomnienie wymiocin. Skrzyżowała z nim spojrzenie.
    - Och, w wymiocinach nie jestem już tak pociągająca? - szepnęła dla lekkiego rozluźnienia i to samej siebie, jego chichot był w tym bardzo pomocny. Spojrzała na niego trochę rozczulona propozycją, delikatnie przejechała kciukiem po jego policzku.
    - Możemy chociaż na chwilę odłożyć ten temat? Proszę? Muszę... Pewne sprawy muszę sama sobie ułożyć - znowu spojrzała na niego prosząco. Jego gesty były bardzo przyjemne, ta cała delikatność, rozczesywanie włosów czy zwykłe założenie kosmka za ucho, którym notabene lekko zastrzygła w reakcji na dotyk.
    - Chodźmy do tej rzeki - powtórzyła jego propozycję i wspomogła się jego własnym ramieniem, aby wstać.
    - Jesteś jedną wielką tajemnicą Piusie, intrygujesz bardziej niż by się chciało... - przyznała cicho, zerkając na chwilę gdzieś w bok i zaraz znowu wracając do niego wzrokiem.

    Ennis

    OdpowiedzUsuń
  83. Zaśmiała się krótko na ten dość specyficzny komplement, zaraz jednak spoważniała. W niebezpieczeństwie? W głowie zaświtała jej pewna myśl... W sumie niby była, ale nie takim bezpośrednim. Automatycznie przygryzła lekko dolną wargę i kiwnęła głową.
    - Aż tak nie podpadłam, nadal spodziewają się mnie w przyszłym tygodniu - przyznała z bardzo delikatnym uśmiechem. Idąc zerkała na niego co jakiś czas, ślizgała wzrokiem po jego buzi, a na stwierdzenie wzruszyła ramionami.
    - Może umiem, ale boję się odpowiedzi? - zaproponowała takie rozwiązanie z nieco zadziornym uśmiechem. Chciała zapomnieć na chwilę o tym co tam zaszło, o tym co wyszło i czego się dowiedziała. Chciała... Zmarszczyła brwi. Przyszło jakieś nagłe oświecenie... Cholera, chciała całkiem sporo. Temu odkryciu towarzyszyło dziwne uczucie. Znowu zawiesiła spojrzenie na mężczyźnie, przeniosła je dość machinalnie na gorące źródło i lekko przekręciła głowę. Rozejrzała się gwałtownie dookoła.
    - Nie... Znaczy... - oblizała wargi ostrożnie, rana zapiekła delikatnie, a niebieska posoka puściła odrobinę, przez naderwanie gojącego się miejsca. Heimurinka przyłożyła palec do wagi.
    - To częstsze w okolicach Sivet Lasku, ale... Czasami pojawia się w losowych miejscach, stare gejzery lubią robić psikusy - przyznała śląc Piusowi kolejny z uśmiechów i ruszając w stronę wody.
    - W ciepłej wodzie łatwiej pozbyć się nieprzyjemnych zapachów... i myśli - stwierdziła patrząc na unoszącą się parę, z jakimś takim bladym uśmiechem na twarzy.

    Ennis

    OdpowiedzUsuń
  84. Ten komentarz został usunięty przez autora.

    OdpowiedzUsuń
  85. Wsłuchała się w jego słowa i spojrzała w niebo, jakby analizując je trochę dłużej niż normalnie. Ciężko byłoby się z tym sprzeczać. Kiwnęła nawet głową gdy zaczął mówić o rzece, domyślając się co miał na myśli, ale jego nagła przerwa i rzut w stronę torby odrobinę ją zaniepokoił. Rozejrzała się dookoła. Ktoś nadchodził? Poza nim... Nikt... Otworzyła usta by coś powiedzieć, ale złapał jej rękę i zaczął przemywać rany. Z początku stała dość sztywno, obserwując jego oczy i ogólne zachowanie. Uśmiechnęła się nawet bardzo lekko i rozluźniła. Syknęła cicho na specyficzne pieczenie przy twarzy i wolną dłonią dotknęła miejsca, które jeszcze przed chwilą bolało.
    - Dla wszystkich jesteś taki troskliwy? Pacjenci muszą za Tobą tęsknić - stwierdziła patrząc mu w oczy i delikatnie gładząc jego palce własnymi opuszkami, w końcu nadal ją trzymał.
    - Dziękuję, znowu... - szepnęła z ciepłym uśmiechem patrząc mu w oczy. - Teraz jeszcze zmyć te rzygowiny i będę niczym nowo narodzona - rzuciła już nieco bardziej żartobliwie po czym obejrzała się na rzekę. Ruszyła w stronę brzegu, a Piusa pociągnęła za sobą.
    - Zgadnij... - obejrzała się na niego z tajemniczym uśmiechem na ustach, złapała ramiączka swojej sukienki i zsunęła z ramion - ... Na co mam ochotę? - zapytała z tym samym wyrazem twarzy, a materiał opadł na ziemię. Ennis zaśmiała się cicho i wskoczyła do wody, pozwalając by błony rozciągnęły się mocno między jej palcami. Od razu zniknęła pod wodą, dając nura.

    Ennis

    OdpowiedzUsuń
  86. Słysząc o stratach jakie poniósł śmiało mogła potwierdzić swoja wcześniejszą teorię, byli cholernie podobni, nawet ją to odrobinę przerażało. Podobni, a jednak tak różni, zabawne.
    Pod wodą wykonała kilka szybszych ruchów, tnąc taflę wody wyraźnie i wijąc się sprawnie dla zmycia resztek po torsjach. Czując fale uderzeniową po jego skoku, zawróciła, by wynurzyć się powoli tuż przed nim. Oczywiście najpierw prześlizgnęła oczyma, po raz kolejny, po jego nagim ciele, tym razem schowanym pod wodą. Wyłoniła spod wody jedynie buzię, dzielił ich może metr, może trochę mniej.
    - Poddajesz się? - zapytała w kontekście wcześniejszego pytania, a niewinny uśmieszek zagościł na jej twarzy, w oczach z kolei zatańczyła figlarna iskierka.

    Ennis

    OdpowiedzUsuń
  87. Podpłynęła jeszcze bliżej i chociaż czuła pewne obawy, to chociaż ten jeden raz miała ochotę ponieść się chwili. Nie zwracała uwagi na to czy to był pierwszy i ostatni raz, nie ważne czy później nie zrobi czegoś równie głupiego. Właśnie się dowiedziała, że połowa jej życia była żartem. Co jej po drugiej takiej połowie?
    Nie powiedziała nic, po prostu zbliżyła się znacznie i dotknęła jego twarzy dłonią, przejechała końcówką nosa przy jego szyi i żuchwie, aż w końcu musnęła usta jasnowłosego. Zaraz po tym uchyliła powieki i spojrzała na niego ciekawa czy ucieknie i znowu zacznie grać w ich grę.

    Ennis

    OdpowiedzUsuń
  88. Ennis uśmiechnęła się delikatnie między pocałunkami, jego reakcja była natychmiastowa i strach powoli zaczął się ulatniać, zamiast niego pojawiła się narastająca przyjemność. Pogłębiła oddech smakując go równie zachłannie, wlewając w czułości te wszystkie emocje jakie towarzyszyły im przez większość drogi. Objęła go mocno nogami na wysokości bioder, dłońmi błądziła po nagich ramionach, przechodząc powoli w stronę pleców. Kiedy ostatnio oddała się podobnym czułością poza miejscem pracy? Czy w ogóle miała ku temu okazję? Wyrzuciła myśl z głowy... To teraz nie było istotne, robiła co chciała, co chcieli tak właściwie.

    Ennis

    OdpowiedzUsuń
  89. Czując pewny chwyt na udach, poruszyła biodrami i przejechała swoim kroczem po przyrodzeniu mężczyzny, pod wodą wszystko czuło się nieco inaczej, doznania były intensywniejsze. Mruknęła cicho na masaż pleców i rozchyliła usta, patrząc na niego zachłannie, gdy złapał za włosy i odciągnął od siebie. Przygryzła lekko wargę i uśmiechnęła się.
    - Dbają o mnie w przybytku... - szepnęła z ciężkim oddechem i lekkim jęknięciem na tworzoną malinkę. Sama przejechała paznokciami po łopatkach Piusa, wcale się przy tym nie szczypiąc. W końcu sam mówił, lubił dziwniejsze rzeczy więc coś takiego było błahostką. Sapnęła mu do ucha i oblizała koniuszkiem języka jego płatek, by zaraz jedną z dłoni przenieść na jego szyję i lekkim podduszeniem wymusić oderwanie się od jej skóry i spojrzenie prosto w oczy. Wpatrzona w dwukolorowe tęczówki poczuła narastające podniecenie, znowu wpiła się w jego usta, ale tylko na chwilę, po tym sama zjechała pocałunkami na szyję jasnowłosego i tam nadgryzła jego skórę. Miała dość ostre kiełki, trzeba było jej to przyznać.
    - Słodki... - mruknęła oblizując niewielką rankę.

    Ennis

    OdpowiedzUsuń
  90. Cichy śmiech dziewczyny przeciął powietrze, podniosła oczy do jego twarzy i mocniej zacisnęła dłoń na szyi białowłosego.
    - No ja myślę, że lubisz... - szepnęła dość władczo jak na nią, z zadziornym wyrazem twarzy. Otarcia przyjęła w rozkoszą wymalowaną na twarzy, sama wzmocniła nacisk własnym ciałem, a kiedy padła prośba skubnęła go w ucho.
    - Siodła... - odpowiedziała po czym gwałtownie sama nabiła się na główkę ulokowaną między pośladkami. Jęknęła nieco głośniej, prosto w jego ucho, wsuwając sobie przyrodzenie, na raz, dość głęboko.
    - O tak... - wypuściła głośniej powietrze i zaczęła kręcić biodrami, chcąc poczuć go wyraźnie w sobie.

    Ennis

    OdpowiedzUsuń
  91. Zaskoczenie na jego twarzy wprawiło ją w jeszcze lepszy nastrój, niby nic, nawet w zamtuzie uchodziła za dość nietuzinkową, ale tu było inaczej, dla niej była spora różnica między pracą, a prywatą.
    Policzki miała coraz bardziej rumiane, a sapiące wyznanie przyjęła z triumfalnym uśmiechem na buzi, zacmokała, jakby z dezaprobatą.
    - Nie, nie... To Ty pasujesz - sama oddychała ciężej i wykonała kilka mocniejszych posunięć. - Czuję go idealnie, z każdej strony... - szepnęła rozpalonym głosem i zachichotała na prośbę.
    - O tak, proszę, połóż się... - szeptała mu do ucha, jednak przekornie kręciła się od czasu do czasu, utrudniając wędrówkę. Mruknęła przeciągle kiedy w końcu wydostali się na ląd.
    - Dzielny chłopiec... - sapnęła wpatrując się zawzięcie w oczy Piusa.

    Ennis

    OdpowiedzUsuń
  92. Zawtórowała mu śmiechem.
    - Przygadał kocioł... - sapnęła znowu lekko się śmiejąc. Zmiana oczu odrobinę ją zaniepokoiła, ale bardziej intrygowała i En spojrzała w fioletowe źrenice z fascynacją. Odruchowo objęła twarz białowłosego dłońmi, jakby nie chcąc tracić z oczu obrazu jego twarzy. Syknęła czując jak gwałtownie łapie jej pośladki.
    - Mały... Chłopiec... - dodała, jakby celowo chciała go podjudzić. Sugestywnie oblizała usta i jęknęła głośno gdy cały penis został wsunięty. Złapana na szyję zabawiła się w lustrzane odbicie i zrobiła z nim to samo.
    - Pokaż mężczyznę ... - szepnęła z ciężkim oddechem po czym wygięła się wyraźnie pod agresywnymi posunięciami bioder. - Tak... - zawisła lekko nad jego prąciem pośladkami, tak by ułatwić penetrację. - Tak! - krzyknęła na tyle, na ile mogła, zaciskając mocniej dłoń na jego szyi i oddała się namiętnym pocałunkom, podgryzając od czasu do czasu jego dolną wargę.

    Ennis

    OdpowiedzUsuń
  93. Wyglądała na zadowoloną, ba, była szczerze zadowolona, ale kiedy dojrzała stróżki krwi na twarzy Piusa przejęła się i to nie na żarty. Od razu poluźniła zacisk na jego szyi.
    - Pius...? - szepnęła czując jak całe jej ciało mocno się spina, automatycznie cofnęła się odrobinę i syknęła, bo widok był tak niecodzienny, że zapomniała o penisie między swoimi pośladkami. Mimika chłopaka czy też jego ogólny stan nie świadczył jednak o bólu, szybko więc szło wywnioskować, że to co teraz robi, ta transformacja... Jest normalna? Myśl o tym sprawiła, że w oczach heimurinki zawitała ciekawość, z fascynacją oglądała jak rogi wyłaniają się z czoła, a oczy lśnią fioletem. Przełknęła głośniej ślinę, jego wzrok, cichy warkot i sam dotyk... To wszystko było cholernie pociągające. Zanim jeszcze dopadł do jej kobiecości, ona przypomniała sobie co robią i gdzie właściwie się znajdują, poruszyła się gwałtownie, by znów poczuć w jego przyrodzenie.
    - Jestem pojebana... - szepnęła śląc mu kokieteryjne spojrzenie i bez krępacji oddając się dzikszym czułością. Wiciu ciała towarzyszyły dźwięki rozkoszy.
    - Mmm... Pokaż... - sapnęła i zamilkła, czując ostre szpony przy gardle. Przygryzła wargę, a na twarzy zawitał szaleńczy uśmiech. Kręciło ją to, ta cała metamorfoza, cała sytuacja. Patrzyła mu prosto w oczy, nie przerywała kontaktu wzrokowego i oparła czoło o czoło białowłosego, usiadła w nim mocniej i zaczęła wybijać rytm własnym ciałem, by wpasować się w jego ruchy. W pewnym momencie jedną dłoń przeniosła na róg, chwyciła go pewnie używając jako mocniejszej podpory, czuła narastające drżenie ciała, to jak bombardował ją silnymi pchnięciami było cholernie podniecające.

    Ennis

    OdpowiedzUsuń
  94. - A Ty zaprzeczałeś... - szepnęła bardzo cicho, gdyż zacisk na szyi uniemożliwiaj głośniejsze mówienie. Nie przeszkadzało to jednak kobiecie. Kiedy podniósł biodra wyżej jej sutki automatycznie przejechały po alabastrowej skórze mężczyzny. Heimurinka wsunęła ostrożnie dłoń między ich ciała i zaczęła bawić się własną piersią, drugą zostawiając luźno muskającą tors kochanka. Usta miała lekko rozchylone, łapała oddechy, gdyż ciało emanowało gorącem, jednak na intensywniejszą penetrację i pieszczoty, poza oddechem, spomiędzy warg wybrzmiewał jej cichy jęk. Mimo krzyżowania spojrzeń, czuła jak odpływa, jak tęczówka ucieka w tył, a powieki drżą od narastającej przyjemności. Czuła własne soki, jak rozlewają się między palcami demona, spływają po udach i moczą okolice bioder Imperiusa. Powstrzymała się, nie chcąc jeszcze dochodzić, ale była już blisko. Wcale jej nie zależało na długim stosunku, chodziło o intensywność, o przyjemność, nie biła tu rekordu, ale tą chwilę zamierzała jeszcze trochę przedłużyć.
    - Chcę... - szepnęła w odpowiedzi. Nie miało znaczenia co teraz miał na myśli, co zrobi by odwaliło jej jeszcze bardziej, to było drugorzędne.
    - Och tak... Bierz mnie właśnie tak... - wysapała mu prosto w usta, wracając do jego oczu trochę bardziej przytomnym, lecz wciąż napalonym wzrokiem.

    Ennis

    OdpowiedzUsuń
  95. Tym wyznaniem mocno ją zaskoczył, nie faktem bezpłodności, raczej tym, że tak po prostu się z nią podzielił taką informacją. Kącik ust En uniósł się delikatnie.
    - Dzieci? Tylko by przeszkadzały w zabawie - mruknęła wpatrzona w jego źrenice. Nigdy nie miała potrzeby posiadania dzieci, właściwie to nawet czuła wstręt na myśl, że mogłaby wydać na świat potomstwo. Oczywiście, zdawała sobie sprawę, że Pius nie miał teraz na myśli rozmnażania, raczej jedynie chciał zapewnić o bezpieczeństwie, przynajmniej w temacie zapłodnienia. Dobrze nawet wyszło, Ennis w podróży nie łykała Fjeldodskich koktajli, które nakładały na nią czasową bezpłodność, tu nie było takiej potrzeby, aż do dziś. Heimurinka oblizała spierzchnięte usta, przejechała delikatnie swoim wejściem po główce jego przyrodzenia, oblizała powoli dolną wargę mężczyzny.
    - Wejdź we mnie... - szepnęła proszącym tonem, z takim samym spojrzeniem. Jej ciało drgało wyraźnie, ciężko oddychała i nawet nie zamierzała ukrywać jak jest jej dobrze.

    Ennis

    OdpowiedzUsuń
  96. Poczuła ulgę na szyi, gdy jego dłonie zjechały na inne części ciała.
    - Tak... - szepnęła. - Chociaż coś dobrze potrafię... - przymknęła oczy na tą przyjemną zmianę. Miała wrażenie, że Pius stał się nagle odrobinę bardziej czuły, mniej wyuzdany, a tego, musiała przyznać, doświadczała sporadycznie. Pocałunek przyjęła z rozkoszą, jego ciepło rozlało się po całym ciele heimurinki i przeszył ją przyjemny dreszcz. Wyprostowała się kiedy przerwał, poruszała się na nim, wracając do wspólnego tempa. Patrząc mu prosto w oczy zaczęła przesuwać dłońmi po własnym ciele, zakręciła biodrami, złapała własne piersi i bawiła się nimi nie przerywając kontaktu wzrokowego. Dyszała przez rozchylone usta. Nagle jedną z dłoni zjechała po swojej talii, po podbrzuszu swoim, a zaraz jego, muskała palcami skórę mężczyzny, pieściła tors, szyję, żuchwę, a na końcu kciukiem zahaczyła o usta. Cały ten czas patrzyła mu prosto w oczy, w hipnotyzujący fiolet. Przygryzła wargę czując nadchodzącą falę przyjemności, jęknęła trochę głośniej dając znać, że już, właśnie dochodziła.

    Ennis

    OdpowiedzUsuń
  97. Odpuściła komentarz, znając jego zdanie na ten temat, zdążyli już co nieco wymienić poglądów więc nie zamierzała teraz znowu w to wchodzić. Skupiła się na danej chwili, na rzadkiej możliwości obcowania z kimś na własnych zasadach.
    Objęta wczepiła się w niego mocno, ruchy bioder, czułości i pocałunki spotęgowały orgazm. Ten wywoływał u En mocniejsze drżenie ciała, szczególnie w okolicach ud. Ciężki oddech i błogi wyraz twarzy jeszcze długo jej nie opuszczał, a kiedy już w końcu odrobinę unormowała oddech, podniosła lekko głowę, by znowu spojrzeć mu w oczy.
    - Pewnie często to słyszysz, ale... Znasz się na rzeczy - przyznała z subtelnym uśmiechem na ustach. Zbliżyła twarz do jego twarzy, znowu zahaczyła czubkiem nosa o jego żuchwę i powoli przejechała do ucha mężczyzny. - Jak ja mogę Cię zadowolić? - szepnęła. Pewne przyzwyczajenia wzięły górę, faceci z którymi obcowała zawsze musieli skończyć, na niej, czy w niej, nie ważne, ale musieli.

    Ennis

    OdpowiedzUsuń
  98. Uśmiechnęła się delikatnie na jego słowa. No proszę, czyli jednak nie wypadła tak źle, skoro trzyma się jako tako na nogach.
    - Mm... - mruknęła - muszę mieć prawdziwy talent - dodała wracając do niego spojrzeniem. Gdy przyznał co dało mu satysfakcję, zastrzygła delikatnie uchem. To mu wystarczy? Sapnęła głucho kiedy z niej wyszedł, a po tym uśmiechnęła się delikatnie. Zaraz wylądowała plecami na ziemi, a Pius zawisł nad nią. Przymknęła oczy na specyficzne pocałunki, uniosła dłoń do włosów mężczyzny i wplotła w nie swoje palce. Oddychała już trochę spokojniej, ale nadal czuła jak ciepło rozlewa się po jej ciele, a błogi uśmieszek nie znikał z buzi. Dopiero po chwili otworzyła oczy, widziała gwiazdy nad ich głowami i chwila zdała jej się dziwnie nostalgiczna.
    - Co wiesz o wskrzeszeniu? - zapytała szeptem, zdradzając tym samym, że na chwilę uciekła myślami gdzie indziej.

    Ennis

    OdpowiedzUsuń
  99. Heimurinka obróciła się na bok i podparła głowę na dłoni, słuchając uważnie wykładu, automatycznie lekko mrużąc oczy oraz marszcząc nos, jakby to miało pomóc w przyswojeniu informacji. Drgnęła na psotę i zaśmiała się cicho.
    - Tak, marzyłam o tym, taki fetysz, lubię posłuchać czegoś mądrego po dobrym seksie - zażartowała przysuwając się do niego i układając brodę na torsie jasnowłosego.
    - Nie... - wypaliła ostatecznie z lekkim uśmiechem, już nieco poważniej. - Raczej dowiedzieć się więcej o samej sobie... Ten rytuał, tutejszy... Jest dla mnie istotny - przyznała delikatnie głaszcząc policzek Piusa.

    Ennis

    OdpowiedzUsuń
  100. En kiwnęła lekko głową. Trudno, będzie musiała popytać gdzie indziej.
    - Tak czy siak dziękuję - posłała mu kolejny uśmiech, dalej badając jego twarz opuszkami palców. Zaśmiała się na wzmiankę o palcach, podniosła lekko głowę i zawisła nad buzią Impriusa. Zacmokała trzy razy.
    - Oj, wcale nie taka stara, no... Ewentualnie dobrze zakonserwowana - pocałowała go delikatnie po czym zerknęła na niedaleko gejzer. Wróciła wzrokiem do jasnowłosego.
    - No, Ty moja magyo, przyda Ci się relaksująca kąpiel. Po tak długim celibacie zmniejszy to prawdopodobieństwo wystąpienia zakwasów, o ile Twoja rasa w ogóle mierzy się z czymś takim - rzuciła z zadziornym uśmieszkiem.

    Ennis

    OdpowiedzUsuń
  101. - Mhm... - przygryzła delikatnie wargę. - Kto za tym stoi to akurat wiem, ale muszę poznać sam rytuał, wszystkie jego za i przeciw. Wszystkie możliwości - westchnęła, jednak zaraz potrząsnęła głową, wracając z obłoków na ziemię.
    - Bez obaw, poradzę sobie - zapewniła. Na wyznanie uniosła lekko brwi.
    - Twoja szczerość jest dobijająca, ale... Nie czuję się jak w pracy - przyznała, równie szczerze. - Chociaż pewne przyzwyczajenia zostają, wybacz... Bedę musiała to jakoś wynagrodzić - kącik jej ust drgnął, spojrzała jak wstaje, a sama rozsiadła się wygodnie, obserwując jak kręci tyłkiem.
    - Mogę spełnić jedno Twoje życzenie - zaśmiała się delikatnie i dopiero po tym podniosła pośladki, również ruszając w stronę gejzera.

    Ennis

    OdpowiedzUsuń
  102. Podeszła do niego z lekkim rozbawieniem na twarzy.
    - Co najwyżej chujową złotą rybką - poprawiła go i wspięła się na palce, patrząc mu w oczy. - Cóż za głupie pytanie - szepnęła i złapała prącie mężczyzny w dłoń. Zacisnęła palce odpowiednio mocno i zaczęła powoli masować.
    - Jesteś pewien, że chcesz właśnie tego? - wwiercała się w niego spojrzeniem. - Chcesz coś bardziej skonkretyzować? - dodała zaczepnym tonem, przyspieszając masaż i sugestywnie przygryzając wargę. Wypuściła ciepłe powietrze przy klatce piersiowej Piusa, zaczęła składać na niej mokre pocałunki i zjeżdżała nimi coraz niżej, aż w końcu kucała przed białowłosym. Oblizała zachłannie przyrodzenie, wsadziła je do ust i znowu nawiązała kontakt wzrokowy.

    Ennis

    OdpowiedzUsuń
  103. Mruknęła zaciskając usta na przyrodzeniu i pieszcząc je językiem w trakcie masowania. Wyjęła z buzi, a wargi zastąpiła szybkimi i mocnymi ruchami dłoni.
    - Na mnie, we mnie, w ustach... Gdzie tylko chcesz - oblizała się i zaczęła pieścić jądra językiem, szybko jednak wróciła do prącia, połechtała główkę, wsunęła głęboko do buzi, a gdy szła ustami w przeciwną stronę zaczęła zasysać. Znowu wyciągnęła go z buzi i podniosła się powoli, ocierając się o jego ciało własnym, kiedy stała już na prostych nogach sięgnęła do jego szyi, hacząc o nią pazurami.
    - Dojdziesz we mnie... - szepnęła pewnym siebie tonem, patrząc mu głęboko w oczy, nie przerywając masażu ręką.

    Ennis

    OdpowiedzUsuń
  104. En zlizała krew z jego wargi, mruknęła cicho na pieszczotę, a gdy zapytał rzuciła mu zadziorne spojrzenie.
    - W cipie - szepnęła prosto w usta i mocniej zacisnęła długie paznokcie na jego gardle.

    Ennis

    OdpowiedzUsuń
  105. Nie oponowała, położyła się i pozwoliła by się do niej dobrał. Owiła go delikatnie nogami, aby lepiej czuć jak się w niej porusza. Zaśmiała się cicho na pytanie i oblizała zakrwawione usta.
    - Lubię różnorodność, ale to też kwestia zabezpieczenia. Z Tobą jednak mogę być spokojna, poza tym... - posłała mu smutne spojrzenie. - Ta dziurka czuje się odrobinę zaniedbana po poprzednim razie - szepnęła żartobliwie i wypuściła ciepłe powietrze, przymykając przy tym delikatnie oczy, czuła jego najdrobniejszy ruch.

    Ennis

    OdpowiedzUsuń
  106. - Koniecznie - wysapała jedynie i pozwoliła mu działać, wydając z siebie jęki rozkoszy i ciężkie oddechy. Wiła się pod nim, zaciskała mięśnie na jego członku, chciała dać upragniony koniec.
    - Tak... Skończ we mnie - wypuściła słowa między oddechami i rozchyliła wargi, czując jak sperma się w niej rozlewa. Mruknęła czując rozluźnienie mięśni, lubiła to, musiała przyznać, dobry seks mogła uznać za hobby.

    Ennis

    OdpowiedzUsuń
  107. Patrzyła na to jak szczytuje z wyraźnym zadowoleniem na twarzy, nie spuszczała wzroku z tego oczu, a czując ilość spermy zerknęła aż w stronę własnej szparki.
    - Że też tyle wytrzymałeś... - pokręciła głową, znowu na niego patrząc i uśmiechając się łobuzersko. Zaśmiała się delikatnie na komplement.
    - No popatrz, a nawet się nie staram - rzuciła żartobliwie, wsuwając palce obu dłoni w jego włosy i masując delikatnie skórę głowy.
    - Też jesteś... Niesamowity - przyznała z krótką pauzą.

    Ennis

    OdpowiedzUsuń
  108. Słysząc pytanie posłała mu subtelny uśmiech, przejechała powoli palcami po policzkach i zaczęła badać opuszkami twarz, jakby na nowo.
    - Tak sobie myślę... Jak ja z Tobą wytrzymam bez mojego wierzchowca... - rzuciła i zaśmiała się delikatnie, zaraz jednak spojrzała na niego poważniej i podniosła się lekko, by skraść krótki pocałunek.
    - To nic, czasami po prostu zastanawiamy się nad czymś mało istotnym w danej chwili - przyznała, podpierając się na łokciach. - Zanim zapytasz co... To wciąż jedno i to samo, moja egzystencja i... - przerwała lekko przygryzając dolną wargę. - Nie będę psuć klimatu - stwierdziła krótko.

    Ennis

    OdpowiedzUsuń
  109. - Te torsje jednak Cię zaczęły kręcić czy tak szybko chcesz się mnie pozbyć? - zapytała w żartobliwym tonie po czym kiwnęła głową. - Jasne, możemy się teleportować, więcej dni wolnych dla mnie - przyznała, bo rzeczywiście w zamtuzie wszystko było odgórnie rozpisane, więc mimo szybszej podróży nadal mogłaby odpoczywać. No, chyba, że zgłosiłaby się z własnej woli.
    Groźba wymierzona w jej ewentualnych oprawców sprawiła, że heimurinka uśmiechnęła się uroczo do Piusa.
    - Nie masz się może w wersji kieszonkowej? Przydałbyś się na co dzień... - przyznała, przyjmując pocałunek i wypuszczając troszeczkę głośniej powietrze, czując rozlewającą się między ich nogami spermę. Przytaknęła na propozycję jasnowłosego.
    - Dobry pomysł - przyznała i wstała, korzystając z pomocy Piusa, by po tym wejść wraz z nim do gejzera i zatopić się po samą brodę.

    Ennis

    OdpowiedzUsuń
  110. Zaśmiała się pod nosem na jego słowa.
    - Zdecydowanie nie mam na to siły - przyznała śląc mu uśmiech. - Mogę - odpowiedziała. - To i tak niezbyt zobowiązująca praca, raz w tygodniu mnie odprowadzić - oparła głowę o krawędź gejzera i spojrzała w niebo nad nimi - może czasami się zabawić po drodze - dodała przenosząc na niego spojrzenie. - Jaka jest Twoja stawka? Nie wiem czy będę sobie mogła pozwolić na stałe usługi... - dodała z nieco łobuzerskim uśmiechem.

    Ennis

    OdpowiedzUsuń
  111. - Dużo... - powtórzyła po nim, przymykając oczy na jego dotyk. Kto jak kto, ale ona doskonale zdawała sobie z tego sprawę, z braku zobowiązań. Kiwnęła głową słysząc o cenie.
    - Na to mogę sobie pozwolić - przyznała i odsunęła się od brzegu gejzera, przechodząc bardziej na środek. - Ou, bez obaw, przywykłam raczej do odwrotnych transakcji, tak więc uważaj, bo jeszcze zacznę Cię podliczać - posłała mu zadziorny uśmiech i schowała głowę pod wodą na kilka sekund. Wynurzyła się zaraz, przeczesała włosy na tył głowy i wyciągnęła delikatną dłoń w stronę białowłosego.
    - To co? Witaj w pracy - posłała kolejny uśmiech.

    Ennis

    OdpowiedzUsuń
  112. Od powrotu z Hiem minęło kilka dobrych dni, w tym czasie En zdążyła przeprowadzić kilka mniej i bardziej interesujących rozmów, odbyła wiele spotkań z klientami, a mimo to pewne myśli nadal ją nieco trapiły. Nie chciała poświęcać im zbyt wielkiej uwagi, czasami jednak robiła to nieświadomie, co bardzo ją irytowało.
    Dla odmiany dzisiejszy dzień był dość zajmujący i Heimurinka nie miała kiedy zastanawiać się nad głupotami. Pracowała od południa, jej zmiana kończyła się w okolicach północy, ale to o której rzeczywiście skończy zależało od zleceń.
    Ennis od dobrej godziny była już wolna, zdążyła się zregenerować, a teraz kroczyła między gośćmi oglądającymi pokazy wokalne i taneczne, scenę zajmowała jej znajoma, białowłosa lubiła jej głos, korzystając więc z odrobiny wolności stanęła przy filarze i słuchała brunetki z lekkim uśmiechem na ustach.

    Ennis

    OdpowiedzUsuń
  113. Naprawdę dalej bawił się z nią w te podchody? Skrzyżowała ręce pod biustem, przestępując z nogi na nogę. Pokręciła głową, patrząc na blondyna pretensjonalnie.
    — Jeśli to był nieumarły, to ja jestem orczycą. Możesz nie bawić się ze mną w kotka i myszkę? Możemy Ci pomóc go namierzyć i bawić się w inne podchody, ale jeśli będzie przyjacielem argarskiej Rady, to musisz sam sobie z nim radzić — wyjaśniła mu, po czym wróciła do nieco wygodniejszej pozycji. Wygodniejszej w języku Onyx oznaczało bardziej przystępną do walki, gdyby ta miała się zaraz wywiązać.


    Onyx

    OdpowiedzUsuń
  114. Acair uśmiechnął się do niego szeroko na jego słowa.
    - Jak zrobi się gorąco to pomieszam trochę leków... coś się da zrobić z tym twoim zbiorem - poklepał torbę z wielką wiarą. Modlić się nie zamierzał. Wystarczyło, że wierzył w ich umiejętności. Nie sądził żeby cokolwiek miało im się stać. Mimo to, gdy tylko drzwi się otwarły, schował się za plecami Piusa, wychylając zza nich tylko koniuszek nosa.
    - Hrabia już was oczekuje - odezwał się pachołek hrabiego i przepuścił ich oboje w progu.

    Acair

    OdpowiedzUsuń
  115. — Z tego co wiem nie było u Ciebie żadnego nieumarłego. Przejrzeliśmy wszystkie zapiski odnośnie Twoich klientów. Nasze, nie Twoje, bo obserwatorzy to spisywali na wszelki wypadek. Nie było nikogo z Fjellod. Poza tym mówiłeś, że roztaczał dziwną, jakby magiczną aurę. Nieumarli mężczyźni są pozbawieni talentów magicznych, jeśli kiedyś by się taki urodził, von Helga nigdy by go nie wypuściła poza swój zamek. To musiał być jakiś Argarczyk. Od tego skąd, musisz sam się domyślić, bo nie mamy pojęcia jak się bierzecie w Mathyr. Ale nie wmawiaj mi ani sobie, że to był ktoś z tego świata, bo nie był. Wzniecanie samotnie wojny z grupą uzdolnionych w dziwne magię ludzi nie wydaje się zbyt mądry, jeśli chcesz żyć. To samo tyczy się Polszy. Walczyłam z czwórką ich strażników, nie sama, a mam całe ciało w oparzeniach, nie wspomnę o innych obrażeniach, a walczę od urodzenia. Z własnego doświadczenia wiem, że zemsta smakuje najlepiej na zimno. Wymierzona idealnie w tych, którzy przyczynili się do Twojego cierpienia.

    Onyx

    OdpowiedzUsuń
  116. Po udanym występie koleżanki En ruszyła dalej w tłumy, przesuwała się powoli między zgromadzonymi istotami, w dłoni trzymała kielich z słodkim winem, którego kosztowała od czasu do czasu. Nagle usłyszała dwa, entuzjastyczne, znajome głosy, do tego te nałożyły się na siebie, wykrzykując jej imię. Obejrzała się w stronę mężczyzn i uniosła lekko brwi.
    Widok Tzuna aż tak jej tutaj nie zaskoczył, ale Pius w roli klienta? En odłożyła na bok myśli kłębiące się w głowie, była w pracy, a to był priorytet. Powoli ruszyła w stronę znajomych buzi, racząc panów jednym ze swoich uroczych uśmiechów.
    - No proszę... Czyżbyś jednak dał się Piusowi namówić na wspólny wieczór? - zaczęła z nieco zaczepnym uśmiechem, skacząc z jednej twarzy do drugiej i przekręcając lekko głowę.
    - Wyglądacie na zaskoczonych... - zauważyła zatrzymując wzrok na oczach Imperiusa. - Pokręciły Ci się dni pracy, czy przychodzisz jako klient? - zainteresowała się.

    Ennis

    OdpowiedzUsuń
  117. En zaśmiała się delikatnie i już miała odpowiadać, ale w słowo wszedł jej zielonoskóry i heimurinka nagle otworzyła szerzej oczy.
    - C-co? Nie... - zaoponowała w pierwszej chwili, zdecydowanie się nie zrozumieli.
    - Chodziło mi o Was... - pokazała na nich palcami. - Miałeś na niego ochotę - znowu spojrzała na Piusa, jakby chcąc wyjaśnić sytuację. - Myślałam, że... Ze sobą chcecie się zabawić - wzięła sporego łyka wina. Cholera, Tzun i Pius na raz? Zerknęła na białowłosego, znowu na berserka i wróciła oczyma do tego pierwszego.
    - Jasne -wróciła do swojego uśmiechu. - U nas słowo "problem" nie istnieje, jak to mówią, klient płaci, klient ma - dodała nieco bardziej żartobliwym tonem.

    Ennis

    OdpowiedzUsuń
  118. Nie rozumiała nazw, które do niej mówił, ale wyraźnie się zirytowała.
    — To mów, że chodzi Ci o nieumarłych z innego świata. Dla mnie to dalej Argarczyk. Sami mamy takich, więc to chyba normalne, że myślę o nich kiedy do mnie mówisz. Nie odróżniam waszych ras. Nie znam ich i nikt mi nie opowiada, więc skąd?! — zirytowała się trochę na pretensjonalne traktowanie swojej osoby. Może i była głupią, nie nauczoną o wspaniałych rozwiniętych innych światach, ale do cholery kiedy niby miała to zrobić, kiedy nikt nigdy nie spisał chociażby książki na ten temat?
    — Wiem na czym polega partyzantka — mruknęła, dalej uważając, że popełnia niesamowitą głupotę, próbując walczyć z Polszą. Jak silny by w swojej głowie nie był, ktoś w końcu skróci go za to o głowę. Lepiej było nie mieszać się w politykę. A to były przecież przemyślenia płatnego zabójcy.
    — Nie nienawidzę. Narobiłeś mi syfu, sama sobie narobiłam syfu w głowie przez własną głupotę i niewyżycie. Może na Tobie to wrażenia nie robi, ale mi jest kurwa ciężko, wiesz? Zaczęłam sobie w końcu tworzyć jakąś rodzinę i nagle się okazuje, że wskoczyłam do łóżka facetowi, z którym sypia. To nie jest kurwa komfortowe! Pół życia nikt nie raczył się nawet do mnie odezwać. Bałam się, że stracę to co zaczęłam sobie budować! Jak uciekałeś całe życie, to powinieneś wiedzieć, że to nie jest miłe do cholery! — zaczęła zaciskając dłonie w pięści. Podeszła kawałek do niego.
    — Po prostu próbuję dać Ci dobre rady, żebyś się przypadkiem niepotrzebnie nie zabił. Nie chcesz nie słuchaj! Ja znam ten świat lepiej, ale jak chcesz działać na własną rękę to proszę bardzo! Powodzenia!


    Onyx

    OdpowiedzUsuń
  119. En poczuła nieprzyjemną gulę w gardle, szybko ją jednak przełknęła, lekko przy tym potrząsając głową. Czyli jednak się nie umówili, tak po prostu wyszło, dziewczyna zaśmiała się w duchu. No proszę, jednak życie lubi płatać jej psikusy. Głupia...
    Na wzmiankę o prywatnym seansie przeniosła spojrzenie do Tzuna, przygryzła delikatnie wargę i posłała mu niewinny uśmieszek.
    - Ja? Ależ gdzie tam... Nie mam pojęcia o czym mówisz - szepnęła z przekąsem, po czym uśmiechnęła się nieco szerzej i odstawiła kieliszek wina, łapiąc orka za dłoń, a Piusa pod ramię.
    - Zabieram tych Panów - rzuciła jeszcze, informując odpowiednią osobę i pociągnęła swoich gości do prywatnej loży, z wspomnianą rurą. Kiedy weszli do środka, zamknęła za nimi drzwi. W środku znajdowała się mała scena, duże łoże oraz kanapa tuż przed nim, w razie, gdyby ktoś chciał oglądać popisy bardziej na siedząco.
    - To co? - zapytała zerkając to na jednego, to na drugiego, dłonie trzymając na drewnianych drzwiach i wystukując palcami cichy rytm. Odepchnęła się od wrót i śledząc ich na przemian wzrokiem sunęła powoli w stronę kanapy, poruszała się przy tym niezwykle lekko. Usiadła na kanapie i podparła się na własnych dłoniach, nogi zakładając jedna na drugą.
    - Który tańczy pierwszy? - rzuciła z zadziornym uśmiechem.

    Ennis

    OdpowiedzUsuń
  120. Acair nie zauważył niczego podejrzanego w tym wszystkim, więc idąc do komnat hrabiego, kontemplował wystrój wnętrza, a palce mocniej zaciskał na torbie, co by przypadkiem nie wpadły na pomysł zwijania kosztowności, bo znając życie pewnie zostałby na tym od razu przyłapany.
    Hrabia zajadał winogrona, siedząc na swej bordowej podusi i machał lewą nogą w górze.
    - Maurycy! - krzyknął jakby zupełnie ignorując słowa Piusa. - Polej naszym gościom czerwonego wina z naszej prywatnej uprawy! - polecił swemu służącemu, zanim ulokował swe spojrzenie w Piusie.
    - Tak się składa, że znam Zielarznika osobiście. To mój stary, dobry znajomy - cmoknął z dezaprobatą, gdy Maurycy podawał im obojgu po kieliszku wina. - Ale o tobie słyszałem wiele dobrego - dodał popędzając ich gestem, co by wypili winko. - Twoja sława dobiegła i mych uszu. Przypomnij mi... ile to za ciebie chcą?

    Acair

    OdpowiedzUsuń
  121. En zadowolona prześlizgnęła wzrokiem po obu mężczyznach, trochę dłużej zatrzymując go na, idącym w stronę rury, białowłosym. Objęta przeniosła wzrok na orka, zaśmiała się cicho na jego szepty.
    - Wątpię, zbyt się panoszy, chociaż może... - założyła nogi na udo zielonoskórego i zaczęła kręcić kółka palcami, po jego torsie. Zerknęła w stronę Piusa, łapiąc kontakt wzrokowy i zrywając go, gdy koszulka magicznie się rozpłynęła. Heimurinka podążyła spojrzeniem za drobinkami pyłu, zaraz jednak wróciła nim do białowłosego.
    - Ja już mu płacę - rzuciła z nieco łobuzerskim spojrzeniem, skubnęła nawet lekko dolną wargę, ale szybko odwróciła twarz do Tzuna, a w jej oczach zatańczyły figlarne iskierki.
    - Wiesz... - złapała brodę orka w dwa palce i nakierowała jego twarz na własną. - Zawsze możemy mu dać równie ciekawy pokaz - szepnęła konspiracyjnie, z dziwnym błyskiem w oku.

    Ennis

    OdpowiedzUsuń
  122. Acair przyjął kieliszek wina i nie posmakował go. Zamiast tego powąchał trunek, starając się wyczuć choćby jakąś subtelną zmianę w nim, a gdy to się nie udało, odstawił kieliszek na stół i przysunął się do Piusa, łapiąc go za rękaw. Wcale mu się to wszystko nie podobało. Trzeba było olać hardy plan i wejść pod osłoną nocy. Jak na złodzieja przystało, a nie... zacisnął mocno szczęki.
    - Ile?! - spojrzał na niego kompletnie oszłomiony. W pierwszej chwili nawet zrobiło mu się przykro, że tego nie wiedział, bo może wystarczyłoby sprzedać cokolwiek co posiadał Pius a już zgarnąłby niezłą sumkę, ale odrzucił tę myśl tak szybko jak mu wpadła do głowy.
    - Twoje leczenie? - hrabia prychnął pod nosem i roześmiał się gardłowo. - Twoje leczenie jest równie dobre co moich lekarzy - uśmiech przeszedł z wesołego na złośliwy. - Mój drogi... twoja reputacja została splugana w chwili, gdy porzuciłeś swój zawód. Nikt nie zaufa już tym twoim zręcznym paluszkom - zarechotał okrutnie, a ktoś gwałtownie odciągnął od niego Acaira. Chłopak nawet trochę się stawiał. Kopnął swojego oprawcę w goleń, a nawet uniósł dłoń, ale już po chwili stał w objęciach hrabiego.
    - Teraz to ja mam propozycję - rzucił mężczyzna, nie spuszczając wzroku z Imperiusa. - W podziemiach naszego miasteczka zasiedliły się pasożyty - splunął w bok. - Wyplenisz je, a ja puszczę cię wolno i twojego chłopaczka też.
    - Ja też mam propozycję - bąknął cicho Acair, będąc na wpół przerażonym a na wpół wkurzonym tym przedmiotowym traktowaniem. - Trzymaj łapy przy sobie - wymamrotał, znów próbując się wyrwać z objęć mężczyzny.
    - Zapomniałbym wspomnieć, sowicie was za to wynagrodzę. Obsypię złotem od stóp po czubek głowy - uśmiechnął się szeroko hrabia.

    Acair

    OdpowiedzUsuń
  123. Wszystko ładnie i pięknie. Zdawał sobie sprawę z tego, że jego towarzysz jest potężny, ale to nie zmieniało jego położenia, a dotyk rąk hrabiego zaczynał mu ciążyć. Zacisnął mocno wargi starając się nie zepsuć tego wszystkiego co Pius robił, ale te rogi i poświata...
    - Puść mnie! - krzyknął do hrabiego. - On rozniesie całe twoje domostwo. Puść mnie, uspokoję go - zapewnił go węsząc w tym swoją szansę, ale hrabia nie dał się nabrać. Ba, nawet mu powieka nie drgnęła na widok tej gęstniejącej atmosfery.
    - Cóż... gdybym chciał was oddać Polszonianom to już dawno byś tam był - zauważył dalej ze spokojnym uśmiechem na twarzy. - Nie wpuściłbym cię tu do siebie - dodał jeszcze wzmacniając uścisk na Acairze do tego stopnia, że przez moment chłopak stracił oddech, ale szybko przyzwyczaił się i do takiego nacisku.
    - Te pasożyty - splunął w bok. - Nękają moich ludzi, nawiedzają ich w nocy. Zsyłają na nich koszmary, mieszają im w głowach - warknął patrząc wprost na Piusa. - Pojawiły się tu wraz z waszym przybyciem... przybyciem szkodników z innego świata - wyjaśnił krótko z wyraźną złością w głosie i sięgnął po sztylet, co by go przyłożyć Acairowi do gardła. Chłopak przełknął głośno ślinę i jęknął przeciągle.
    - Jest tylko jeden problem w twoim planie... - wymamrotał do hrabiego. - ...Pius nie miałby problemu z zostawieniem mnie na twoją pastwę... a moja śmierć pewnie nawet go nie zaboli - zauważył, chcąc trochę pograć tym czym potrafił najlepiej. Słowami. Bo choć łzy stanęły mu w oczach, a na ciele cały dygotał to głos dalej mu nie zadrżał.
    - Milcz - hrabia przesunął sztyletem po ramieniu chłopaka, a ten krzyknął z bólu potęgowanego zaskoczeniem. - Możesz mieć więc tylko nadzieję, że jednak cię tu nie zostawi - szepnął mu do ucha.

    Acair

    OdpowiedzUsuń
  124. Znikające spodnie Tzuna sprawiły, że Ennis znowu poniosła spojrzenie do sceny, a widząc lśniące ciało młodzika zaśmiała się delikatnie.
    - Chyba odkrył swoje nowe hobby - również wyszeptała, wracając oczyma do Tzuna. Poprawiła się odrobinę na jego kolanie, a właściwie zmieniła pozycję, siadając okrakiem na jednym z ud orka. Zachichotała na czułości i sama złapała ucho zębami, lekko nadgryzając. Wykonała jeden posuwisty ruch biodrami, ocierając się swoją kobiecością o nogę samca. Sapnęła na pieszczoty przy szyi, a ciarki przeszły przez całe jej ciało. Siedząc na Tzunie była zwrócona do Piusa plecami, jednak odchyliła się na chwilę i zerknęła za siebie, rzucając jasnowłosemu jakiś taki triumfalny uśmiech, jęknęła patrząc mu prosto w oczy i znowu przesunęła biodrami, jednocześnie wracając wzrokiem do Tzuna.
    - Zróbmy - powtórzyła po nim z lekkim śmiechem na ustach i wplotła palce w bujne włosy orka, zaciskając je delikatnie i mrucząc z przyjemności.

    Ennis

    OdpowiedzUsuń
  125. Chłopak pokręcił przecząco głową, jakby chcąc powstrzymać Piusa przed tym co miało nastąpić. No przecież by to wytrzymał. Zacisnął mocno wargi. No dobrze, ból był nie do zniesienia, ale zagryzł mocno zęby i... hrabia tak po prostu go puścił. Od razu odskoczył w bok, aby zejść z drogi oszalałego (z jego punktu widzenia) mężczyzny, a gdy ten wpadł w ogień wytrzeszczył oczy nie wiedząc czy rzucać się na pomoc czy jednak zostawić. Nie miał wiele czasu na zastanawianie się, bo strażnik zaatakował Piusa, a ten wytrącił mu broń z dłoni, po czym padł nieprzytomny.
    - No pięknie... - chłopak przeniósł wzrok z Piusa na strażnika, po czym spojrzał na broń. Niewiele myśląc chwycił ją pewnie w dłoń i wycelował nią w strażnika. - Nie zbliżaj się do niego! - krzyknął, a właściwie chciał to zrobić, ale głos oczywiście zdradził to jak się przy tym bał. Zrobił krok w przód, a strażnik posłał w jego stronę kpiący uśmiech.
    - Och jak się boję - wyrzucił z siebie. - Co mi zrobisz? Pomachasz mi tym przed nosem? Zanim zdołasz zadać cios... - urwał, bo Acair zacisnął mocno powieki i zamachnął się halabardą. Ta trafiła pięknie w bok strażnika, co wywołało jego okrzyk bólu.
    - Pius? - chłopak uklęknął przy mężczyźnie i poklepał go po policzku. - Hej, wstawaj! - sprawdził jego oddech i puls, po czym drżącymi dłońmi otworzył torbę, którą tu przecież przytachał. Czytał etykietki z przerażeniem rosnącym w sercu. Pius był tylko nieprzytomny. Wystarczyło przyłożyć mu coś na otrzeźwienie. W końcu znalazł trzy fiolki i odkorkował je jednocześnie, przystawiając je pod nos mężczyzny.
    - No dalej, jak ten smród cię nie zbudzi to oficjalnie rzucam się w ogień... nie rób mi tego... - jęknął przeciągle, cały czas klepiąc go dla efektu po policzku.

    Acair

    OdpowiedzUsuń
  126. - Co? - chłopak wybałuszył oczy. Miał zostawić tu tego biednego strażnika i pozwolić mu umrzeć od upływu krwi? Tak po prostu zwiać. O rany... o rany! Zacisnął mocno wargi chcąc zaprotestować, ale zaraz dotarły do jego uszu kroki innych strażników.
    - O rany... przepraszam - jęknął do mężczyzny i jedyne co zrobił to na szybko obwiązał jego ranę koszulką, po czym chwycił miecz hrabiego, Piusowi wręczając jeszcze dwa puchary z jego herbem w dłonie. - Napiwek - wyjaśnił szybko biegnąc zaraz za nim i nie oglądając się za siebie. Matko... przecież pójdzie siedzieć jak ich złapią!

    Acair

    OdpowiedzUsuń
  127. En mruknęła cicho, czując co ork robi, powtórzyła posuwiste ruchy, wczuwając się w rytm jaki nadał samiec. Na komentarz posłała mu zadziorny uśmiech, nie zdążyła nawet nic odpowiedzieć, zaraz złapał mocno jej pośladki i zaczął całować. Nie oponowała, przedłużała lubieżnie czułość, uśmiechając się przy tym wyraźnie. Sama przygryzła mu wargę, kciukami hacząc o kły zielonoskórego.
    - Ostry, tak jak przystało - szepnęła zaczepnie i drgnęła lekko, czując Piusa za sobą. Uśmiechnęła się pod nosem i mruknęła, udając niezadowolenie.
    - Już myślałam, że taniec Cię pochłonął... - rzuciła w krótkiej przerwie od pocałunków, szybko jednak do nich wróciła, teraz były intensywniejsze. Sapnęła trochę głośniej.
    - Mhm... Zrób lepszy użytek z języka - rzuciła ukradkowe spojrzenie jasnowłosemu i lekko naparła na Tzuna, wpijając się w jego usta.

    Ennis

    OdpowiedzUsuń
  128. Ennis zaśmiała się cicho, nie zabierała głosu, pozwoliła by panowie zdecydowali i zajęła się całowaniem żuchwy oraz szyi Tzuna, doszła do jego ucha i przejechała po płatku końcówką języka.
    - Mm, jaki dobroduszny - mruknęła, a na dotyk przy piersi syknęła cicho. Przyjemne ciepło rozeszło się po podbrzuszu En na dotyk tego drugiego, Heimurinka uniosła nieco wyżej pośladki, co by ułatwić dostęp do swojej kobiecości. Nie żałowała, sprawny język Piusa gwarantował dobrą zabawę, nie musiała długo czekać, szybko poczuła własne soki, a jej oddech nieco przyspieszył, od czasu do czasu pozwalała sobie na zgłuszony jęk, lekko rysując paznokciami skórę orka.

    Ennis

    OdpowiedzUsuń
  129. Acair obrzucił go piorunującym spojrzeniem i pewnie może by i się odgryzł za ten tekst, ale panika i fakt że zaraz miało być po nim sprawiło coś zupełnie odwrotnego. Zamiast się odgryzać, zostawił dogorywającego strażnika w spokoju, podszedł do Piusa i objął go mocno ramionami.
    - Czekam z utęsknieniem na tę krzywdę - szepnął mu do ucha i zaraz odsunął się przełykając głośno ślinę. Fosa wyglądała na głęboką, a on jeszcze nie miał okazji brać udziału w lekcjach pływania z Akane i teraz bardzo tego żałował.
    - Uhm... źle zakładasz? - spojrzał na niego z rozbrajającym uśmiechem na twarzy. - Ale... ufam ci - dodał zaraz, przełykając głośno ślinę. Ufał i dlatego wspiął się na okiennicę i jeszcze raz spojrzał w dół. - Ufam, że nie pozwolisz mi tam w wodzie umrzeć - powtórzył i zanim Imperius mógł cokolwiek powiedzieć zacisnął mocno powieki skacząc w dół. Woda objęła go całego, a miecz hrabiego ciągnął go w dół. Próbował machać wolną ręką w stronę powierzchni, ale na nic się to zdało. Może gdyby puścił żelastwo... ale nie mógł przecież... po niego przyszli. Mógł tylko czekać aż Pius jednak mu pomoże.

    Acair

    OdpowiedzUsuń
  130. Zawtórowała śmiechem Tzunowi i zerknęła na Piusa kątem oka. Zacisnęła palce na ramionach orka, czuła sprawny język na cipce, czuła lekkie podirytowanie, ale jakoś nie specjalnie jej to przeszkadzało.
    Z cięższym oddechem spojrzała na zielonoskórego i posłała mu tajemniczy uśmiech.
    - Spójrz na jego wąskie biodra - szepnęła mu nad uchem. - Całkiem jędrne pośladki... Nie zajmuj sobie głowy pierdołami, poużywasz sobie, bez obaw... - zapewniła, gryząc go w płatek ucha.
    - Ja przecież mam jeszcze zaległy taniec do wykonania, a poza tym... Jesteś w przeklętym pokoju królewskim, zapewniam, że jest tu co robić - zachichotała, wracając do pieszczot, które dopiero po chwili przerwała, gwałtownie przekładając nogę i wstając.
    Teraz to ona ruszyła pewnym krokiem w stronę rury, kołysała przy tym biodrami, a wskakując na nią od razu wykonała obrót o 360 stopni. Posłała obu panom uroczy uśmiech po czym zaczęła wyginać swoje ciało i przybierała różne pozycje, w rytm granej w tle muzyki.

    Ennis

    OdpowiedzUsuń
  131. Chłopak był zbyt zaaferowany pilnowaniem, aby powietrza z płuc nie wypuścić by przejmować się eksplozją. Przynajmniej w tej jednej chwili. Starał się nie panikować, tylko spokojnie tonąć dalej. Liczył w myślach, powoli żegnając się jednak ze swoim życiem. Najwyraźniej się przeliczył. Jego zaufanie wreszcie doprowadziło go do grobu. W głowie zaczynało mu się już kręcić, a płuca błagały by nabrał powietrza i już miał się poddać temu zdradliwemu odruchowi, gdy coś - a raczej ktoś złapał go za rękę i wyciągnął z wody.
    Wypuścił powietrze z płuc i zakasłał kilka razy tuż nad wodą, dopiero co otwierając oczy i nie rozpoznając Piusa. Przynajmniej w pierwszej chwili. Istota, która go wyciągnęła wyglądała zupełnie inaczej. Nigdy nie widział takiego rodzaju w Mathyr. Była wręcz oślepiająca przez swą prezencję. Miał się nawet odezwać i podziękować, a potem przekazać, że kumpel potrzebuje pomocy... ale wtedy dopatrzył się w nim Piusa.
    - Wow... - wymamrotał, zanim został posłany na ląd. Padł dość niezgrabnie, krzywiąc się przy tym lekko i zerknął w górę. Budynek, który jeszcze chwilę temu był willą... kruszył się. Rozpadał. Eksplozja musiała dać mu nieźle w kość.
    - Pius? - zapytał drżącym z wysiłku głosem, powoli dźwigając się na nogi. - Chodź... chodź. Zostaw ich już - rzucił, nie bardzo wiedząc jak powinien się odnieść do niego w tej chwili. Przecież poza oczyma i rysami twarzy... wcale nie przypominał jego Piusa. Zagryzł mocno wargi. A te skrzydła... były po prostu czymś nierealnym. Jak z bajki.

    Acair

    OdpowiedzUsuń
  132. Obserwowała jak zabawiają się sami ze sobą, kilka myśli przeleciało jej przez głowę, ale nie wypowiadała ich na głos, jedynie słała uśmiech.
    - Mm... - mruknęła, wyginając ciało w tył i oplatając nogami rurę, wisiała do góry głową, patrząc na nich. - Słodko wyglądacie... - rzuciła zaczepnie z cichym śmiechem na ustach. Podniosła się i zaczęła wspinać na sam szczyt rury, spojrzała na niewielką klapę w suficie, wykonała jeszcze kilka wygibasów, a przy ostatnim z nich chwyciła stopą cienki sznureczek, który pociągnęła, uwalniając tym samym ciężki łańcuch z kajdanami przy końcu. Spojrzała po chłopakach z figlarnymi iskierkami w ochach, zmieniła jeszcze pozycję i z rury przedostała się na łańcuchy by zjechać po nich do samej ziemi.
    - Mrr... To kto chce się pobawić? - mruknęła z lekkim szaleństwem w oczach.

    Ennis

    OdpowiedzUsuń
  133. Gdyby Acair miał lepszy wzrok to pewnie by mu teraz wymiotował dalej niż widział. Szczęśliwie wzrok miał dobry, w ciemności jeszcze lepszy, ale nie na tyle by w oszołomieniu dostrzec te szczątki ludzkie, flaki i inne latające członki. Na domiar wszystkiego Pius skutecznie odwrócił jego uwagę. Ta przemiana, która w nim nastąpiła i powrót do swojego "normalnego" wyglądu... dość mocno dała mu do myślenia. Pokiwał głową na znak, że się zgadza i złączył ich palce ze sobą, biegnąc za mężczyzną do lasu.
    - Dobrze, dam znać jak znajdę coś... łatwiejszego - rzucił w trakcie biegu. - Może coś, co nie będzie wymagało gry aktorskiej? - zaproponował ze śmiechem, dalej pędząc na łeb na szyję wraz z mężczyzną, za sobą wlokąc tylko ten przeklęty miecz.

    Acair

    OdpowiedzUsuń
  134. Ennis uśmiechnęła się tajemniczo.
    - Nie chcesz wiedzieć co mamy pochowane po kątach... - rzuciła, zgodnie z prawdą. Zamtuz mógłby zaskoczyć nie jednego bywalca, szczególnie gdy chodziło o bezpieczeństwo.
    Śledziła wzrokiem zielonoskórego samca, jednak musiała przyznać, że tak gwałtowne zachowanie odrobinę ją zaskoczyło. Wciągnęła jednorazowo powietrze, gdy zerwał z niej bieliznę, spojrzała za nią, a zaraz na własne ciało, ostatecznie jednak lokując oczy w tęczówkach orka. To była chwila, szybko znalazła się na podłodze usta rozciągając w specyficznym uśmiechu.
    - Ależ Ty zgrzany - rzuciła zerkając na własne nadgarstki, które właśnie zostały zakute przez Piusa. Prześlizgnęła wzrokiem po obu klientach, zatrzymała dłużej wzrok na ich przyrodzeniach i poczuła szarpnięcie, przez które zawisła w pionie. Jęknęła na język przy swojej kobiecości, po chwili poczuła też Piusa, a przez podbrzusze przeszedł specyficzny skurcz, heimurinka zaśmiała się na to uczucie.
    - Och Panowie - spojrzała na Tzuna z zadziornym wyrazem twarzy.
    - Przejdźcie do konkretów - syknęła, cytując zielonego samca.

    Ennis

    OdpowiedzUsuń
  135. Heimurinka zacisnęła palce w pieści kiedy poczuła szarpnięcie w górę, ciężko dysząc starała się utrzymać na palcach, jednak zaraz Tzun oplótł ją sobie w pasie, a ona zacisnęła na nim swoje łydki.
    - Kto mówi, że już nie jestem? - szepnęła z niewinnym uśmieszkiem, a gdy wszedł w nią odchyliła mocno głowę i czując ten ogromny napór w swoim wnętrzu. Kolejny raz zacisnęła dłonie, nie zapominając o dodatkowej przyjemności jaką dawał jej Imperius. Nie uciekała wzrokiem od dzikich oczu orka, ale kiedy poczuła w sobie drugie przyrodzenie przymknęła powieki z głośnym jękiem i szybkim oddechem. Ciarki przechodziły przez jej ciało, na chwilę otworzyła oczy i spojrzała w górę na wiążące ją kajdany. Z pomiędzy warg nieustannie dobywały cichsze i głośniejsze jęki, od czasu do czasu syknęła i czuła jak ciało drży. Odwróciła twarz profilem do Piusa, który teraz obcałowywał jej szyję, znaczył delikatną skórę.
    - Nie martw się... - sapnęła - i bez takiej pamiątki nie zapomnę tego spotkania - dodała szepcząc i zaraz znowu odchyliła głowę. Jej podbrzusze pulsowało, bolało, a jednocześnie drżało z podniecenia, dziewczyna znowu zamknęła oczy i w pełni oddała się przyjemności.

    Ennis

    OdpowiedzUsuń
  136. Na komentarz z gardła En wydobył się trochę dziwny warkot. Płetwy heimurinku postawiły się wyraźnie, ukazując swoje ostre zakończenia i raniąc lekko białowłosego, stojącego przy plecach. Dziewczyna przekręciła dziwnie głową, czuła jakby coś rozdzierało jej dziąsła, a jej uczucia wcale nie były błędne. Spojrzała na Tzuna, prosto w jego oczy i rozchyliła wargi ukazując rząd ostrych jak u rekina kłów.
    - Może powiesimy tu Ciebie i zerżniemy?! - warknęła, czując dziwnie narastającą złość. Nie wiedziała czemu, nie miała pojęcia co się dzieje i zdezorientowanie szybko zawitało na jej twarzy. Akcja była szybka, już zaraz zęby wsunęły się znowu w dziąsła, płetwy wróciły do normy, a sam En wisiała sztywno, z ciężkim oddechem.
    - Przepraszam... - szepnęła nie odrywając wzroku od podłogi.

    Ennis

    OdpowiedzUsuń
  137. Na widok tak obfitego krwawienia En zareagowała praktycznie od razu, podciągnęła się na łańcuchach i zawisła do góry nogami, dając sobie większe pole do manewru, wykonała kilka szybkich ruchów bezpieczeństwa, które zwolniło kajdany i dziewczyna już zaraz była wolna.
    - Nie chcę, jeżeli w ogóle Cię to interesuje - odpowiedziała zielonemu i zbliżyła się do Piusa, łapiąc pierwszy lepszy materiał jaki miała pod ręką i tamując krwawienie.
    - No już, zagój się przeklęty aniele! To przecież nic takiego! - burknęła, stawiając, że tak czy siak ma już przerąbane.

    Ennis

    OdpowiedzUsuń
  138. Tego się nie spodziewała, nie myślała, że jest w stanie zadać śmiertelną ranę komuś takiemu jak Pius. W ogóle nie sądziła by była w stanie zrobić komuś krzywdę, ale z tego wszystkiego nie to było najdziwniejsze. Kiedy Tzun wyleciał szukać pomocy, ona siedziała i przyglądała się jak krew spływa po szyi białowłosego, spojrzała na swoje zakrwawione ręce i zaśmiała się jednorazowo pod nosem. Zahaczyła palcem o wargę, posmakowała krwi i wpatrywała się w scenę niczym zahipnotyzowana. Całe szczęście w przybytku na stałe był lekarz, łatwo tu było o wypadki czy rozboje, więc po kilku minutach w pokoju znalazła się odpowiednia osoba. Ennis została odepchnięta od rannego, jęknęła głucho nieco z tego faktu niezadowolona, zaraz jednak wślizgnęła się pod jedna ze ścian i obserwowała zajście z jakimś takim nikłym uśmieszkiem na twarzy.
    - Ennis! - dopiero głos jej mamki sprawił, że na twarzy zawitała skrucha. - Coś Ty zrobiła...?! - kobieta z niedowierzaniem patrzyła na to krwawe widowisko, później na swoją kurtyzanę. Ona? Niby jak?!

    Ennis

    OdpowiedzUsuń
  139. Acair pokiwał szybko głową, wzmacniając uścisk na dłoni Piusa i rumieniąc się na jego słowa. Odetchnął głęboko, powoli uspokajając się po tej całej akcji. Podniosła mu adrenalinę i to dość mocno. Aż sam się dziwił, że tyle wytrzymał nie płacząc ani przez chwilę. Teraz wreszcie zatrzymał się i wpadł w objęcia Piusa, mocno się do niego przytulając. Niemal niczym zagubiony zwierzak.
    - Dziękuję - szepnął cicho. - Daj mi chwilę - poprosił jeszcze, nie chcąc go puszczać. Łzy same odnalazły ujście, ale nie szlochał głośno. Emocje z niego zeszły. - Bałem się... o ciebie - wydusił z siebie. - Starałem się niczego ci nie zepsuć, ale kiedy wszystko się posypało...nie wiedziałem co robić - zacisnął mocno wargi. - I ta twoja forma ze skrzydłami? Co to było? Byłeś... niesamowicie piękny? Taki no nie z tej ziemi - wyjaśnił, patrząc mu teraz w oczy.

    Acair

    OdpowiedzUsuń

^