Polsza ogłasza polowanie na czarownice. Swój pierwszy ruch już wykonała. Perun I szczyci się ścięciem Argarczyka.

Heim postawiło na sojusz z Argarem. Wieść jednak niesie, że w wyniku jego podzieliło się na dwie części. Czyżby czekała nas rewolucja?

O "U Klementyny" coraz głośniej. Gospoda prężnie się rozwija i zaprasza w swe progi. Uprzejmie prosi się Polszańskich rycerzy o nie wszczynanie w jej progach politycznych zamieszek.

Argar zaprasza spragnionych do posmakowania swych specjałów w nowo powstałej gospodzie - "Piaski Czasu". Można tu dostać między innymi domowo pędzony bimber - "Afrodyzjak Meduzy" oraz młode piwo - "Bogini Cienia", a to nie wszystko! Gościnnie występy - SŁOWIKA! Tak, moi drodzy, Argar podwędził Słowika!

Fasach donosi o wzmożonej aktywności ognistych ptaków na niebie. Van Helga ostrzega przed prawdopodobnym niebezpieczeństwem.

Lerodas zalewa fala przybyszy. Pogłoski głoszą, że znany uzdrowiciel Walwan przyjmuje pod swój dach każdego zbłąkanego wędrowca. Jeśli trwoga to do Waldzia!

“Look at how a single candle can both defy and define the darkness.”


Pius

Człowiek | Medyk | Agarczyk | 22 lata


Mężczyzna mieszkający w nieznanej lokalizacji, znany jest pod wieloma imionami. Przez osoby wiedzące o nim, zwany jest jako znachor. Nie do końca wiadomo, jak znalazł się w tym świecie, skąd przybył, wiadome jest jedynie, to, co sam o sobie mówi. 

A rzecze, o sobie, że jako sierota, znalazł się w łaskach kościoła światłości, przez co został wychowywany na kapłana. Jako młody kapelan, odznaczał się dość niebywałym talentem w posługiwaniu się eliksirami, jak i talentem do magii światła. Z tego też powodu, polecono, aby udał się na przyuczanie w akademii magów. 

Będąc w akademii Al-Bahir, świecił talentem alchemicznym, wrodzoną znajomością dziedziny lumomancji, jak i niepokojącą znajomością magii ciemności, typu magii, który nie tylko był zakazany przez kościół, lecz i w akademii patrzono na to nieprzychylnym okiem. Spowodowało to załamanie w młodym kapłanie, przez co porzucił swoje obowiązki, by założyć jednoosobową działalność gospodarczą, opartą na tym, czym kierował się, podejmując wszystkie decyzje życiowe. Pomoc innym.
Lecz musiał uciekać. W niewyjaśnionych okolicznościach, podczas, gdy łowcy czarownic złapali jego trop, gdy już miał zostać złapany... Otworzył się portal. Wtedy zaś, skorzystał z okazji, by przenieść się do tego świata...
Po tym, jak odnalazł się w Agarze, szybko zrozumiał, że jego działalność tutaj też będzie nielegalna... Nie powstrzymuje go to jednak przed niesieniem swej misji, w pomaganiu innych... 

 Studiował w szkole medycznej, douczał się u okolicznych doktorów, jak i mieszał swą smykałkę do alchemii, jak i niebanalne posługiwanie się magią światłości, by w końcu, po latach starań, złożyć przysięgę Hipoplatfusa, zostać certyfikowanym medykiem. Mimo to, ukrywa się w nieznanym miejscu, pod egidą światka przestępczego, jakoby jego metody są... Co najmniej niekonwencjonalne.

Po dawnych zwyczajach w kościele została mu jedynie wiara, skromność, jak i nieubłagana chęć do samookaleczania się, w celu nastrojenia się, dyscyplinowania się... 

Nieważne na rasę, pochodzenie, stan związku twojej matki... Pius za odpowiednią cenę połata cię z każdych ran, załagodzi większość chorób (zarówno fizycznych, jak i psychicznych), oraz dopilnuje, abyś wrócił(a) do zdrowia.




Link to the art: https://twitter.com/athenawx/status/1442103168511328261?s=12

Ownership of the art: AthenaWX

I do not claim the ownership of an art used in this character sheet, nor do I receive any financial gain by using it here. I simply use this art as an adequate representation of this OC's appearance. In any point of discussion about not using this art, I'll gladly delete it from this sheet.



Hejka, szukam wątku dla nowej ocki :D Złapię się wszystkiego, od krótkich wątków, po długaśne. Postać jest medykiem, więc jeśli potrzeba jakiegoś "załatania" waszej postaci, śmiało piszcie :D Kontakt pod kp, albo na Discordzie: Klep#7953 (na dc odpisuję od razu)

145 komentarzy:

  1. Nie przyznaje się do ciebie przez to KP.

    OdpowiedzUsuń
  2. Wykonała zlecenie, jednak cena ze nie była wysoka. Spędziła dużo czasu zabijając tych, którzy nie stanowili żadnego wyzwania, aż w końcu otrzymała upragniony awans, tylko po to, aby skończyć ledwo żywa. Zatamowała krwawienie na swoim brzuchu, zostawiła sztylet wbity w bok i szła, szukając ratunku. Pamiętała, że w okolicy znajdował się medyk, o którym słyszała w Norach. Podążała za mocnym zapachem leczniczych ziół i morfiny. W końcu doszła do jednego z domów. Zatrzymała się przy oknie. Wzięła głęboki oddech, tylko po to by zaraz zakrztusić się własną krwią. Zdjęła maskę, a następnie wypluła krew z ust. Syknęła z bólu. Złapała framugę. Wodziła po niej, aż znalazła odpowiedni punkt. Wzięła swoje sai, by zaraz podważyć cały mechanizm. Uniosła szybę do góry. Wdrapała się bólem, by zaraz niezdarnie wylądować na podłodze, brudząc wszystko dookoła własną juchą.
    – Pomocy! – wychrapała, dopóki jeszcze kontaktowała z rzeczywistością. Zamknęła oczy, czując jak powoli traci przytomność. Cholera, jak do tego doszło? Wiedziała, że ten mężczyzna będzie trudnym przeciwnikiem. Walczyła ostrożnie, a jednak zdążył zadać jej głębokie rany, zanim ona pozbawiła go życia. Gdyby nie kły, które posiada pewnie by zginęła. Przeciwnik był niesamowity. Szybki, precyzyjny, nie marnował energii na niepotrzebne ciosy, idealnie kontrując większość jej ciosów. Jakby był szkolony do walki ze skrytobójcami. Pomyślała, że przynajmniej już nie zagrozi nikomu z Bractwa. Niestety, nie była gotowa przypłacić tego własnym życiem, więc z desperacją czekała na kogokolwiek, kto mógłby teraz jej pomóc.

    Onyx

    OdpowiedzUsuń
  3. Nie bardzo rozumiała co dzieje się wokół niej. Wszystko jednocześnie wirowało i zdawało się być takie odległe. Jakby nigdy więcej miała nie poczuć promyków wschodzącego słońca na skórze. Słowa, które wypowiadał były mgliste, niewiele rozumiała. Przełknęła eliksir, który podał. Spróbowała otworzyć usta, aby mu odpowiedzieć, ale zamiast tego ponownie zakaszlała krwią. Była w krytycznym stanie. Nic więcej do niej nie docierało. Potrzebowała ratunku, po to przyszła. Szła obok mężczyzny chwiejnym krokiem. Bezpieczna, krew, chodź… Postanowiła dać prowadzić się medykowi. Jeśli jej nie pomoże i tak zginie. Nawet gdyby chciała protestować, nie miała zbyt wielkiego wyboru. Droga po schodach była katorgą. Sztylet zaczął niebezpiecznie ruszać się w ciele, powodując dodatkowe rany i zaraz… poczuła palące uczucie w okolicach brzucha.
    – Za…trutchee.. – szepnęła z ledwością, a krew zabulgotała w ustach kobiety. Złapała broń wolną ręką, aby usztywnić ją w swoim ciele. Była zbyt słaba, żeby stwierdzić czym była trucizna, jakie miała skutki. Teraz jednak, gdy adrenalina zaczęła powoli się ulatniać, czuła jak wszystko zachodzi jeszcze większą mgłą. Otoczenie zaczęło wirować. Zobaczyła stół operacyjny. Położyła się na nim niezdarnie, nawet z pomocą jasnowłosego. Zamknęła oczy, ale zaraz szybko je otworzyła. Nie mogła tracić kontaktu z rzeczywistością. Nie mogła się poddać. Nie mogła zginąć. Miała jeszcze zbyt wiele do udowodnienia swojemu mistrzowi. Nie była porażką. Zasługiwała, aby trwać przy jego boku. Musiała przeżyć. Musiała stać się silniejsza.

    Onyx

    OdpowiedzUsuń
  4. Przytomna. Musiała być przytomna. Mówił do niej. Słyszała jego głos, ale wszystko było niezrozumiałe, ulatniało się z jej głowy zanim zdążyła przetworzyć jakąkolwiek informacje. Nie było nawet sensu próbować. Wodziła myślami, wspominając każdą chwilę swojego życia. Osiągnęła tak niewiele… Nie mogła się poddać. Nie teraz. Jeszcze tak wiele mogłaby zrobić. Tylko jak? Na skraju śmierci. Ból, agonia, krew. Taka słaba, taka bezradna. Gdyby teraz odpuściła, słodka nicość mogłaby otulić obolałe mięśnie, zabierając ze sobą wszystkie krzywdy. Wystarczyło tylko zamknąć oczy, pozwolić zabrać się objęciom śmierci. Martwa przecież nie będzie czuła żalu za swoją porażkę. Wystarczy tylko zamknąć oczy. Walczy, Onyx. Głos mentora jasno wybrzmiał, niczym młot roztrzaskując tą żałosną mozaikę pokonanego.
    — Walcz — powtórzyła za nim. Otworzyła szeroko oczy. Nie tak została wychowana. Stanęła do walki w imię Szepczącego Bractwa. W świetle gwiazd stawiła swoje życie na szali i zwyciężyła. Jej przeciwnik leżał teraz porozrywany na brudnym szlaku. To jego truchło zostało rzucone bezpańskim psom na pożarcie. Zwyciężyła. Dotarła tutaj. Tak. Dotarła tutaj, bo chciała dalej żyć. Nadal posiadała marzenia i cele.
    — AAA —- krzyknęła, gdy poczuła jak całe ciało poczęło ją palić. Na bogów, co on wyprawiał? Jakby ktoś wrzucił ją w rzekę płonącej lawy. Wierzgała przez chwilę, po czym przestała. Każdy mięsień był wykończony. W tym momencie nie była w stanie poruszyć nawet małym palcem swojej dłoni. Ale żyła. Ten przenikliwy ból był najlepszym dowodem, że dalej kurczowo trzymała się tego świata. Dobrze. Potrzebowała więcej. Każdy jej nerw błagał o więcej. Niech robi co chce, byleby przeżyła. Jaskółka nie przestawała drażnić organizmu. Nie mogła nawet drgnąć, a każdy nerw ją palił. Rany były zasklepiane, wypalane. Wszystko piekło. A ona czuła się żywa. Słaba, wykończona, bezsilna, ale żywa.
    — Dziękuję — szepnęła, gdy na chwilę wróciła do rzeczywistości. Świadomość jednak szybko prysła, by ustąpić miejsca życiodajnemu cierpieniu.

    Onyx

    OdpowiedzUsuń
  5. Prywatne piekło trwało dalej. Ból nie ustępował nawet na chwilę, nie dając chwili wytchnienia. Mogłaby przysiąc, że wszystko wokół niej zdawało się być czerwone, zamglone, niewyraźne. Jedyną wyraźną rzeczą była odczuwalna katorga przeszywająca wykończone ciało. Była niczym bezbronne dziecko, albo martwa lalka. Ruszał nią, rozbierał, a ona nie mogła zrobić nic. Chciała mu jakoś pomóc. Przyśpieszyć cały proces, być użyteczną. Płonne nadzieje. Jedyne na co mogła sobie pozwolić, to trwać, nie zasypiać. Nie zamykaj oczu. Wszystko było katatonią, jednakże niezwykle słodką. Nie pozowalała oddać się objęciom śmierci. Każda sekunda, zdająca się być jak ostatnia jedynie potwierdzała ten jakże cudowny fakt. Była żywa. Walka dalej trwała. A ona walczyła. Na swój sposób. Kurczowo trzymała się życia, nie zważając na gehennę. Każdy ruch nieznajomego mężczyzny palił skórę, drażnił nerwy, a także psychikę. Nienawidziła dotyku. Nienawidziła swojej nagości. Brzydziła się tym, iż widział ją praktycznie w całej okazałości. Gdyby znajdowali się w innej sytuacji z pewnością rozszarpała by mu gardło. Ale nie zrobiła tego. Niemoc nie była powodem. Była mu wdzięczna, ratował ją. Robił wszystko co musiał, by zająć się paskudnymi ranami, które sama sobie podarowała. Mówił do niej, chciał podtrzymać przytomność. Uśmiechnęła się delikatnie. To nie było konieczne. Tak wiele teraz kłębiło się w głowie Onyx. Skup się. Powinna zrobić chociaż tyle. Odwdzięczyć się za okazaną dobroć. Nikt nie kazał mu ratować szkaradnego monstrum, które napadło go w środku nocy.
    — Onyx — powiedziała cicho, ledwo słyszalnie. Wszystko w niej było dzisiaj tak słabe. Czuła się żałośnie. — Nie zasnę — zapewniła. — Ale nie…sił — dodała. Naprawdę chciała wydać z siebie jeszcze jakiś dźwięk. Nie dała rady. Mimo usilnych prób, wszystko co później wypowiedziała przypominało bardziej jęki niż słowa. Ze zmęczenia zaczęła też mylić ze sobą wszystkie dialekty. Nie wiedziała w jakim języku mówiła w danym momencie. Nie zasypiała, jednakowoż był to szczyt jej możliwości.


    ~*~

    Obudziła się, gdy promienie słoneczne uderzyły w jej ciemne, żółte oczy. Syknęła z bólu. Zdążyła odzwyczaić się od światła przez… No własnie, przez co? Nie miała najmniejszego pojęcia, gdzie się znajdowała. Rozejrzała się po pomieszczeniu. Nie pamiętała dlaczego się tutaj znalazła. Ostatnim wspomnieniem było spotkanie celu. Walczyli. Tak, została ranna, szukała ratunku. Szukała pewnego medyka. Czyżby jednak dała radę? Dojrzała postać na drugim końcu pokoju. Nie była pewna czy dopiero wszedł, czy może stał tu od jakiegoś czasu. Zbyt wielkie dziury w pamięci. Usiadła na łóżku, tylko po to by zorientować się, że tors jest przyodziany jedynie w bandaże. Zakryła szybko ciało. Wróciła do niego wzrokiem.
    — Tobie zawdzięczam ratunek?

    Onyx

    OdpowiedzUsuń
  6. Rozejrzała się po pomieszczeniu. Nie znajdowała się w Norach. Kolejne wspomnienia uderzyły w głowę, jakby młotem. Jęknęła cicho, opierając się o ścianę. Wszystko było obce, zapachy, przestrzeń. Do tego nie pamiętała, aby kiedykolwiek w życiu czuła się równie słabo. O ile to nie był pierwszy raz, gdy została ranna, tak nigdy wcześniej nie musiała leżeć opatulona bandażami. Czuła mrowienie na całym ciele, jakby regenerowała się szybciej niż zazwyczaj. Zaczęła się zastanawiać co takiego jej zrobił. Nie pytała. Nie wypadało. Ocalił ją od pewnej śmierci. Jeśli zechce zdradzić swoje sekrety sam to zrobi. Przymknęła oczy, gdyż światło dalej zdawało się być nieznośne. Do tego ta odsłonięta twarz. Nie miała nawet czym zakryć paskudnych kłów. Jakby się nad tym zastanowić, nie miało to teraz nawet większego sensu. I tak już wiedział co ukrywa pod maską.
    — Maska! —- rozbudziła się nagle. — Znalazłeś może moją maskę? — zapytała. Przypomniała sobie jak ją zdejmowała, żeby nie udławić się krwią. Była cała brudna, nie tylko w posoce czarnowłosej. Kurz bitwy, jucha przeciwnika. Jeśli nic z nią nie zrobił, z pewnością zdążyła zaśmierdnąć na tyle, że i tak nie było sensu dalej jej nosić. Jak wiele rzeczy popsuła tamtej nocy? Dotknęła czoła, rozmasowała bolące skronie. Przynajmniej podołała zadaniu i przeżyła. Tak niewiele. Nie była to opowieść, którą warto opowiedzieć w przyszłości. Straciła zbyt wiele. Przede wszystkim własną godność. Zdążyła już poczuć się niezwyciężona. Niczym krwiożercza bestia, która nigdy nie pozwala się podejść. Miała polować na swoje cele w cieniu. Pozbawiać ich życia, zanim w ogóle zorientują się, iż są w śmiertelnym niebezpieczeństwie. Zamiast tego udało się jedynie zaznać gorzkiego smaku porażki, słabości. Świadomość jak wiele nauki przed nią. Jak niewiele jeszcze potrafi. Mankrik z pewnością nie otrzymałby nawet jednego zadrapania. Ona z kolei była ledwo żywa. Dalej ranna, nie wszystko na ciele zostało zasklepione. Czuła to, czuła pulsujący ból rozdzierający się z każdego centymetra ran. Zbyt słaba. Zbyt krucha. Powinna być niezniszczalna. Nie była człowiekiem, a potworem. Zwykły wojownik nigdy nie powinien stanowić dla niej takiego zagrożenia. A mimo wszystko dalej pozostawała niewystarczająca. Nie dość dobra. Musiała się jakoś wzmocnić. Wiedziała, że potrzebuje kryształu bardziej niż ktokolwiek inny. Jeśli nie stanie się silniejsza, nigdy nie będzie mogła ponownie spotkać swojego mistrza. Nigdy nie zasłuży na ponowne uznanie.
    Z rozmyślań wyrwał ją ciepły, spokojny głos. Otworzyła ślepia, by wrócić wzrokiem do popielatowłosego. Chyba się przedstawiał. Nie mogła jednak przypomnieć sobie jego imienia. Musiała być zbyt słaba podczas operacji.
    — Mam dość osobliwe ciało, co pewnie już zauważyłeś — odpowiedziała. Nie raz próbowano zbadać od kogo pochodziła. Nikt jednak nie był w stanie. Nie posiadano odpowiednich narzędzi, ani zdolności. Pewnym było, że przed jej narodzinami więcej niż dwie rasy się skrzyżowały. Aczkolwiek była tak zmutowana, że głębsza analiza zwyczajnie nie miała sensu.
    Ubrania? Tak, czuła się praktycznie goła. Nie miała jednak pojęcia, jak bardzo. Sięgnęła po dolną część bielizny, aby schować ją pod przykryciem. Nałożyła ją niezdarnie. Mimo wszystko była bardziej ubrana niż kilka sekund wcześniej. Dawało jej to złudne uczucie pewności. Gdyby chciał ją zabić, prawdopodobnie i tak nie byłaby w stanie się obronić. Nawet szczęka niewiele by poradziła. Nie miała siły odpowiednio mocno jej zacisnąć. Nie ruszała broni. Nie czuła się godna, aby teraz ją trzymać. Nie była przeznaczona dla słabeuszy.
    —- Przypomnij mi proszę jak się nazywasz. Zawdzięczam Ci życie.

    Onyx

    OdpowiedzUsuń
  7. Zapach cudzej krwi uderzył o nozdrza. Zacisnęła zęby. Była głodna. Musiała od dawna nie jeść, a to nigdy nie wróżyło nic dobrego. Poczuła jak wszystko w żołądku się wywraca, prosząc o chociażby jeden, soczysty, świeży kawałek mięsa. Cholera. Musiała kontrolować instynkty. Zacisnęła dłonie w pięści. W tym momencie była wdzięczna za to, jak bardzo słaba fizycznie była. Gdyby nie to, mogłaby już próbować dobrać mu się do gardła. Nie miała ochoty poddawać się zwierzęcym instynktom, tkwiącym w środku. Mogła być potworem, mogła być bezdusznym mordercą, ale nadal posiadała w sobie nutę człowieczeństwa, o którą uparcie walczyła każdego dnia. Nie mogła tak po prostu się poddać. Nie teraz. Nie przy kimś kto ocalił czarnowłosej życie. Miała sumienie. Zabijanie swojego wybawcy było czymś niewybaczalnym. Miała dług wdzięczności, który będzie musiała jeszcze spłacić. Była tego pewna. Nikt nie robił nic za darmo. Zwłaszcza ludzie poznani w półświatku. Wszyscy wszędzie szukali własnego zysku. Nie było to czymś złym. Każdy z nich zwyczajnie starał się przetrwać na swój sposób.
    Zaśmiała się delikatnie, gdy wspomniał o użyźnianiu grządek.
    — Możesz odliczyć to od rachunku — zażartowała. Nie mówiła oczywiście na poważnie, jednak nie byłaby zła, gdyby faktycznie uznał, że zasłużyła na zniżkę. Nie nosiła przy sobie dużych sum pieniędzy. Zresztą i tak nie miała pojęcia gdzie teraz znajdował się mieszek z pieniędzmi. Kurwa. Jeśli szczęśliwym trafem nie znalazł go gdzieś pośród zakrwawionych ubrań, nie będzie stanie nawet dostać się do Nor. To było wręcz żałosne. Jakby nie potrafiła zrobić nic dobrze. Jedna noc roztrzaskała wszystko na co pracowała latami. Położyła się na powrót, widząc jak mierzy ją spojrzeniem. Mógł być najlepszym lekarzem na tym łez padole, nie zmieniało to jednak w żadnym stopniu uczucia dyskomfortu. Miała wrażenie, że jest dla niego niczym zwierzątko wystawione na pokaz. Osobliwość. Dokładnie tak jak w niewoli. Może jeszcze powinna na pokaz zabić mu jakieś ogromne zwierzę? Dokładnie tak jak kiedyś. Brudna, w podartych szmatach, walcząca o przeżycie, kiedy jedynym czym mogła zjeść był trucha zabitych bestii. Czyżby przeszłość jednak na nowo ją odnalazła?
    — Nie jestem pokazową kukiełką — odpowiedziała na ten jakże obraźliwy komentarz. Schowała głowę w futrach, służących za pościel.
    — Piusie, zanim podejdziesz żeby mnie zszywać, radziłabym Ci umyć zakrwawione plecy i dać mi coś do jedzenia. Chyba, że chcesz żeby ta OSOBLIWOŚĆ ryzykowała tym, że nie wytrzyma i rzuci się na Ciebie, gdy Ty będziesz próbował mnie pozszywać — odwróciła się na bok, aby lepiej przyjrzeć się popielatowłosemu. Nie wyglądał na groźnego. Trzymał też spory dystans, jakby faktycznie bał się dziewczyny. Nie mogła stwierdzić czy to dobrze, czy nie. Konsekwencje jego uczuć mogły rozwinąć się na zbyt wiele ścieżek, a ona nie miała siły rozmyślać, którą z nich faktycznie obierze. Była zbyt zmęczona.
    — Odnośnie zapłaty, miałam przy sobie mieszek ze złotem. Nie mniej niż sto złotych monet, jeśli Twoje usługi są droższe, będziesz musiał poczekać, aż będę w stanie pójść do banku — dodała. Nie należała do głupców, którzy trzymali swoje wszystkie kosztowności przy sobie. Nie posiadała jednak domu, więc wszystko składała w banku, który współpracował z jej organizacją. Nie było to oczywiście tak opłacalne, jak trzymanie ich na własną rękę. Nie miała jednak gdzie trzymać małej fortuny, którą zgromadziła.

    Onyx

    OdpowiedzUsuń
  8. Nie był stąd.Mogła stwierdzić to po zmieniających kolor oczach. Kolejny przybysz z innej krainy. Wspaniale. Westchnęła przeciągle, nie spuszczając z niego oczu. Słuchała z uwagą. Znała zasady panujące w Gildii. Nie miała intencji szkodzić swoim braciom. Pius dostanie swoją zapłatę. Prędzej czy później. Musiał przecież rozumieć, że w tym stanie nie była w stanie mu zapłacić.
    — Spokojnie, Znachorze. Nie zdradzę moich Braci. Gdy tylko będę w stanie opuścić Twój dom, pierwsze co zrobię to ureguluję swój dług — powiedziała spokojnym tonem. Nie odpowiedziała na nic więcej, nie widziała w tym większego sensu. Jego zapewniania, nieważne jak szczere, nie zmażą nieprzyjemnych uczuć zrodzonych z lat niewoli. Nie było takich słów, którymi mógł pozbyć się w serca Onyx niechęci, którą darzyła go, za każdy razem, kiedy jego wzrok ją lustrował. Musiałby wymazać jej pamięć, a ona nie miała zamiaru rezygnować ze swojej przeszłości. Nieważne jak okrutna, smutna czy cierpka by nie była. Wszystko co przeszła doprowadziło ją do Szepczącego Bractwa. Swoistego raju na ziemii, gdzie mogła być w pełni sobą. Gdzie została ukształtowana, niczym gliniane naczynie. Ork, który się nią zajmował nauczył ją wszystkiego, od mowy po niezwykłą sztukę zabijania, którą jednak musiała dopracować do perfekcji. Zdawała sobie sprawę, jak wiele brakowało jej do ideału. Zwłaszcza po ostatniej walce. Była zbyt wolna, zbyt pewna siebie, zbyt nieuważna. Rezygnowała z przewagi, jaką dawało własne ciało, aby poczuć się kilka minut dłużej kimś pięknym, kimś kto nie jest w połowie krwiożerczą bestią. A teraz była tutaj. Zdana na łaskę nieznajomego, tajemniczego mężczyzny, który roztaczał wokół siebie tajemniczą aurę. Potrafiła czuć się przy nim niezwykle pewnie, bezpiecznie, jakby same anioły kołysały ją do snu, by po chwili poczuć dziką niepewność, strach wybijający z trzeźwi, chęć ucieczki jak najdalej, gdy jego oczy poczynały lśnić purpurowym blaskiem, wręcz demonicznym. Chciała wtedy schować się głęboko w jakieś dziurze, byleby tylko jej nie dostrzegł, bądź rozszarpać na strzępy, byleby tylko nie ważył się dotknąć czarnowłosej. Druga opcja nie wchodziła w grę. Nie była w stanie walczyć. Stan w jakim się znajdowała nadal był zbyt krytyczny. Próbując wykonać jeden zbyt szybki, gwałtowny, skomplikowany ruch, jedynie zraniła by samą siebie. Otworzyłaby wszystkie rany, na nowo ryzykując oddanie się w objęcia śmierci. Gdy podszedł do niej, odsunęła się delikatnie.
    — Masz dalej krew na plecach. Lepiej to zmyj. Jestem słaba, słabsza niż kiedykolwiek, ale nie chcę ryzykować, że pomimo to, będę usiłować zrobić Ci krzywdę — zaczęła, wskazując palcem na swoją twarz. Czyżby zapomniał o kłach, które ją zdobiły? — Nie chodzi tutaj tylko o Twoje bezpieczeństwo. Jeśli Cię zaatakuje, prawdopodobnie zginę, a tego wolałabym uniknąć — dodała, aby następnie delikatnie podnieść się na ramionach. Mógł zobaczyć jak okrywające ją futra zsunęły się, aby odsłonić zabandażowany tors. — Daj mi też jakąś szmatę nasączoną spirytusem. Twoja krew pachnie niezwykle słodko, jak na mężczyznę — zakończyła swój wywód, by zaraz potem zacząć mozolnie pozbywać się materiału ze swojego ciała, zgodnie z jego poleceniem. Nie czuła się z tym dobrze. Mimo wszystko była młodą kobietą, czującą istotą. Im mniej miała na sobie, tym bardziej bezbronna, się czuła. Zdana na jego łaskę. Poza tym, Pius nadal pozostawał młodym mężczyzną, który raz po raz lustrował wzrokiem całą posturę zabójczyni. Nie była w stanie stwierdzić, co dokładnie chodziło mu po głowie, gdy ją oglądał. Nie mogła potwierdzić czy jego zapewnienia były zgodne z prawdą. Nie miała kontroli nad jego myślami. Mogła jedynie przypuszczać, zaufać mu. Jednakże zaufanie nie było czymś co przychodziło łatwo. Całkowicie naga, odwróciła się do niego plecami, aby zaczął od nich. Bardziej jednak chciała zakryć swoje kobiece kształty przed tajemniczym medykiem.

    Onyx

    OdpowiedzUsuń
  9. Nie nazwałaby tego zapędami. Prędzej instynktami, które momentami ciężko było kontrolować. To nie tak, że rzuci się na niego w pierwszej chwili, gdy zgłodnieje. Zapach krwi zwyczajnie drażnił jej zmysły, jakby zachęcał, zapraszał do siebie. Walczy z tym od lat. Jest nierówna walka, aczkolwiek wychodzi z niej zwycięsko. Przyjęła zasadę, że pozwala sobie na konsumpcję jedynie swoich ofiar. Nie był to wyjątkowy afrodyzjak, smak nie różnił się specjalnie od surowego mięsa zwierzęcia. Mimo wszystko czuła potrzebę, aby od czasu do czasu dać upust własnym żądzom. Prosiła jedynie o pomoc w kontroli samej siebie, jednak mężczyzna nie wyglądał, jakby miał ochotę spełnić jej prośbę. Zamiast tego sam zdjął górną część odzieży, by później zaprezentować otwarte rany wraz z okrutnie dużą kolekcją blizn. Przełknęła ślinę, widząc jak krew spływa po wątłym ciele Piusa. Taki bezbronny. Pomyślała, że walka z nim w swojej pełnej formie nie stanowiłaby żadnego problemu. Zastanawiała się jak mogłaby smakować skóra kogoś o tak wyjątkowych oczach. Czy jego trzewia były zbudowane tak samo, jak innych ludzi? Nie potrafiła odpowiedzieć na to pytania. Wiedziała też, że nie może sobie pozwolić na zbadanie tej tajemnicy. Odwróciła wzrok. Lepiej nie kusić losu.
    — To nie zapędy kanibalistyczne. Nie chcę Cię zjeść — zaprotestowała na jego komentarz, zakrywając nos dłonią. — Jak już zauważyłeś, różnię się od przeciętnego człowieka, muszę walczyć z innymi pokusami niż większość, których tutaj leczysz — dodała w cichej nadziei, że jednak da jej coś, co zablokowało by rozchodzący się po izbie zapach krwi. Płonne nadzieje. Podszedł do niej jedynie z materiałami potrzebnymi do przeprowadzenia zabiegu. Ryzykownie. Wiedziała, że będzie musiała całą swoją energię włożyć w samokontrolę. Odwróciła się posłusznie, aby mógł zacząć pracować. Zamknęła oczy, pozwalając mu ustawić się w najwygodniejszej dla niego pozycji. Nie chciała patrzeć na nagi tors popielatowłosego. Przypominał jej bardziej chodzące truchło, niźli mężczyznę. Ile mógł mieć lat? Nie potrafiła stwierdzić. Chciała mieć po prostu wszystko za sobą. Wydobrzeć. Syknęła z bólu, gdy wbił w nią gorącą igłę. Ruszyła delikatnie nogą, zahaczając o jego tors. Zaraz ją jednak odsunęła, aby nie przeszkadzała mu w wykonywanej czynności. Musiała przyznać, że jest szczęściarą. Wszystko co robił było wręcz katorgą. Najchętniej zaczęłaby krzyczeć. Ale nie zrobiła tego. Zacisnęła wyjątkowe zęby, wypuszczając z siebie jedynie ciche, agonalne westchnienia. Przez to wszystko nie myślała nawet o tym, że sam miał na sobie otwarte rany. Dziwny człowiek. Była wręcz pewna, iż zadawał je sobie sam. Bo kto inny miałby mu je zrobić? Był w układach z Bractwem, nikt nie odważyłby się podnieść na niego ręki w trosce o własne życie. Gdyby ktokolwiek pozbawił ich tak dobrego medyka, podpisałby na siebie wyrok śmierci

    Onyx

    OdpowiedzUsuń
  10. Słuchała jego słuchów, z wyraźnym dyskomfortem. Miał być lekarzem, a jednak czuła jakby jego słowa dosłownie paliły płatek jej ucha. Zacisnęła dłonie na pościeli. Co chciał przez to osiągnąć? Była bezbronna, nie musiał tego bardziej udowadniać swoimi czynami. Chciała coś odpowiedzieć, jednak nie była w stanie, jakby była sparaliżowana. Rozumiał mechanizmy rządzące światem, a jednak stąpał po samej krawędzi. Dziwny człowiek. Nie rozumiała jego intencji. Zwłaszcza gdy usłyszała jak uderza się w twarz.
    — Nie da się ukryć — zgodziła się z nim. Miała ochotę dodać coś jeszcze, powstrzymała się jednak, aby niepotrzebnie go nie prowokować. Był zbyt nieprzewidywalny w swoim zachowaniu, by obrać jedną właściwą taktykę. Nie miała też zamiaru pokazywać mu, że ten potrafi ją przerazić. Mógłby stracić tą nutę przerażenia jaką ją darzył, a nie mogła sobie na to pozwolić. Bogowie jedni wiedzą na co mógłby sobie wtedy pozwolić. Po prostu pozwoliła mu się leczyć.


    — Gorzej —- odpowiedziała na wywód. Otworzyła oczy, aby lepiej mu się przyjrzeć. Zdecydowanie nie przypominał już tego przerażonego mężczyzny, którego spotkała po otworzeniu oczu. Tylko co spowodowało tę zmianę? Przyzwyczaił się do niej? Czy po prostu już taki był? Zmienny - z bezbronnego chłopca po zimnego, nieskruszonego mężczyznę, któremu nic nie było straszne. Fascynujące. Zapomniała na chwilę o swojej nagości. Przybliżyła się do niego, by mógł z łatwością zszyć przód ciała. Nie ruszała się. Nie drgnęła nawet na milimetr. Ból, przez który właśnie przechodziła zaznaczała jedynie werbalnie. Potrafiła zrobić chociaż tyle.
    — Jak długo? — zapytała, aby mieć jakiekolwiek pojęcia o tym, jak wiele czasu spędzi jeszcze w towarzystwie popielatowłosego. Chciała zapytać dlaczego sam się rani. Pamiętając jednak co przed chwilą zrobił, postanowiła tego nie robić. Niemądrze było go prowokować. Takie przynajmniej odniosła wrażenie. — Nie jest to zbyt popularna okolica. Jeśli liczysz na klientów o lepszej reputacji, musiałbyś zamieszkać w centrum miasta — dodała, aby zająć go jak najmniej prowokującą rozmową. Liczyła, że w ten sposób nie będzie zmieniał już swoich oczu ani zachowania.

    Onyx

    OdpowiedzUsuń
  11. W życiu znosiła gorsze bóle, niż zszywanie igłą. Już jako dziecko. Poza tym miała bardzo dobrego nauczyciela. To co teraz przechodziła mogłaby porównać do spacerku. Spacerku po rozżarzonych węglach. Mimo wszystko była w stanie to znieść. Dodatkowo nagość wystarczająco ją paraliżowała. Może gdyby Pius miał teraz przed sobą mężczyznę, ten tak bardzo nie przejmowałby się brakiem ubrań. Ona jednak była jeszcze na to zbyt młoda. Nie znała cudzego dotyku. To wszystko zdawało się dla niej takie nowe. Takie nieprzyjemne. Słuchała go. Zgadzała się ze wszystkim co mówił. Można powiedzieć, że była obrzydliwie bogata w porównaniu do przeciętnego mieszkańca. A i tak nie zarabiała nawet połowy z tego, co otrzymywali. Prostą prawdą było to, że im więcej ktoś ryzykował, tym więcej mógł zdobyć. Bractwo z kolei dbało o to, aby ich członkowie nie szli na pewną śmierć. Syknęła, gdy zaczął zajmować się ranami kłutymi. Bolało. Bardziej niz poprzednie ukłucia. Nie mogła się dziwić. Te rany były zdecydowanie trudniejsze do zszycia. Odwróciła od niego wzrok, gdy na nią spojrzał. Nie mogła utrzymać z nim kontaktu wzrokowego. Nie kiedy siedziała przed nim w samym stroju Ewy. Ale jego słowa, na bogów. Przerażał ją, gdy nagle się zmieniał. Mimo wszystko poczuła, jak wszystko w niej drży. Był tak blisko. A w chwilach, gdy jego oczy przybierały purpurowy odcień, czuła się niczym mała bezbronna dziewczynka. Było to dla niej całkowicie obce. Nigdy wcześniej nie miała wrażenia, iż jest zdana na cudzą łaskę.Gdyby tylko była w odpowiedniej formie. Nigdy by tutaj nie trafiła. Nigdy by go nie poznała.
    Kiedy tylko skończył zakryła się na powrót, aby nie ukazywać mu niepotrzebnie nagiego ciała. Nieważne co powie. Nieważne jak bardzo jego to nie interesuje. Dla niej ten mały gest znaczył zbyt wiele, aby mogła go sobie odmówić. Na powrót założyła bieliznę, aby dodać sobie jeszcze więcej pewności.
    — Chcę – zaznaczyła stanowczo. Nie miała jednak żadnych ubrań pod ręką. Nie wiedziała czy mogłaby o nie zapytać. Może sam domyśli się, iż ich potrzebowała? Wszystko co mogła na siebie narzucić, już zarzuciła. — Nie pogardziłabym też jakąś strawą. Nie pamiętam, kiedy miałam coś w ustach — skłamała. Przypomniała sobie jakiś czas temu. Swój ostatni cel. Aby wygrać, musiała użyć swoich kłów.W desperackim akcie musiała uszczknąć kilka kawałków z jego rąk i szyi. Dopiero wtedy padł pokonany na ziemię, a ona ruszyła walczyć o życie.

    Onyx

    OdpowiedzUsuń
  12. Stare porzekadło powiada - raz na wozie, a raz pod wozem. Byle do przodu. Acair właśnie był pod wozem, dosłownie i w przenośni. Schował się pod stojącym powozem, uciekając przed dwoma rozwścieczonymi farmerami, bo pozwolił sobie zabrać kilka warzyw z ich pól. Głodował już kilka dni i wreszcie nadszedł ten dzień, gdy tak po prostu nie wytrzymał.
    A teraz jechał nie wiadomo w którym kierunku, trzymając się belek pojazdu i co jakiś czas upewniając się, że jego torba z całym dobytkiem dalej z nim jest. Nie przeżyłby, gdyby ją teraz zgubił. Przecież tam miał wszystko - ubrania, te nieszczęsne warzywa, scyzoryk, krzesiwo i skrawek materiału, który kiedyś mógł robić za coś w rodzaju namiotu. Teraz? Trzeba było mocno wysilić wyobraźnię, żeby to zobaczyć.
    W końcu, po czasie - który jemu wydawał się być niemalże wiekiem - powóz stanął. O matko. Wszystkie mięśnie go bolały, rwały wręcz. Odczekał pod powozem sapiąc z wyczerpania i kiedy już wszystkie kroki ucichły, wyczołgał się spod niego. Nabierał krótkie urywane oddechy, ale wreszcie się udało. No, prawie. Zanim zdołał wstać, poczuł czyjś but na swojej dłoni. Tak, najpierw poczuł potem to do niego dotarło. Krzyknął głośno, a łzy same stanęły mu w oczach.
    - Birk, patrz, złapałem pasażera na gapę - zarechotał podnosząc rudowłosego do pionu, ale ten nawet tego nie zauważył, zbyt zaaferowany przyciskaniem do siebie swojego dobytku i żałowaniem swojej ręki, teraz puchnącej w zastraszającym tempie.
    - Przepraszam, ja nie miałem złych zamiarów... - wydukał, czekając na konkretny łomot. Ten jednak nie nadszedł, bo facet zainteresował się nagle czymś innym, więc Acair skorzystał z okazji i zwiał.
    Nie miał pojęcia gdzie się znajduje. Nie wiedział jak wrócić do swojej kryjówki, ani gdzie przenocować tego dnia. Długo błąkał się między drzewami, aż nie zobaczył słabego światła. Ktoś piekł sobie jakieś przepysznie pachnące mięso na ogniu. Aż ślinka mu poleciała. Jako już swoim zwyczajem poruszał się bezszelestnie to i teraz właśnie tak podszedł do przybysza.
    - Dobry wieczór - rzucił w kilku językach, nie wiedząc którego powinien użyć. - Znajdzie się miejsce przy ogniu? - zapytał, obdarzając mężczyznę szerokim uśmiechem. Mówiono o nim, że był naiwny... bo zawsze wierzył w dobro w sercu człowieka. Teraz dokładnie tak samo myślał i miał szczerą nadzieję, że jednak się nie pomyli. Zwłaszcza, że jego ręka bolała coraz mocniej, a on miał ochotę już tylko odsapnać. Świat był straszny.

    Acair [sorry, coś nie poszło jak miało. Wstęp jest strasznie dupny]

    OdpowiedzUsuń
  13. Wróciła do niego wzrokiem. Nie podobało jej się to spojrzenie. Wyglądał tak okrutnie w tym momencie. Tak przenikliwe chłodno, że poczuła dreszcze na plecach. Nie była w stanie stwierdzić, czy była to czysta panika, czy fascynacja. Może obie te rzeczy na raz. Nigdy wcześniej nie czuła takiego lęku przed kimkolwiek. To było zupełnie nowe uczucie. Tak bardzo się na tym skupiła, że zapomniała o tym, że powinna mu odpowiedzieć. Nie miała ubrań, które mogłaby na siebie nałożyć. Była przytłoczona, do momentu, gdy złapał się agresywnie za szczękę. Mimowolnie dotknęła swojej. Zastanawiała się, jakby to było, gdyby zrobił to samo jej. Odrzuciła jednak szybko te myśli, kręcąc głową. Uspokoiła się, gdy znowu przybrał spokojniejszy wyraz twarzy.
    — Dziękuję — przytaknęła. Gdy wyszedł, odwróciła się tyłem do drzwi. Próbowała zasnąć. Naprawdę próbowała, ale przez trzaski nie mogła się uspokoić. Połączyła fakty, rozumiejąc że sam się okalecza. Po co? Dlaczego? Spędziła większość samotnego czasu rozmyślając nad tym faktem. Swoim charakterem z pewnością pasował do Bractwa. Potrafił wykazać się taką samą bezdusznością i bezwzględnością co oni. Właśnie to tak bardzo ją przerażało. Inaczej wyobrażała sobie standardowego medyka. Ci których wcześniej spotykała, nie pałali może bezwzględną miłością do innych, ale też nie zachowywali się tak dwuznacznie. Z jednej strony był niezwykle troskliwy, taki przyjazny, z drugiej jednak, miała wrażenie jakby pożerał ją wzrokiem. Jakby miał ochotę ubiczować i ją.


    Gdy wszedł do izby, wzdrygnęła się. Spojrzała na niego. Uważnie. Odetchnęła z ulgą, gdy zdawał się wyglądać jakby był w swojej przyjaźniejszej wersji. Patrzyła jak podaje jej wszystko.
    — Jestem Ci naprawdę wdzięczna — powiedziała. Och, ten udziec pachniał wręcz po królewsku. Nie mogła się doczekać aż go skosztuje. Nie mogła się też doczekać aż w końcu nałoży na siebie jakieś ubrania. — Dziękuję, to wszystko wystarczy. Możesz doliczyć mi do rachunku i… — zatrzymała się na chwilę. Usiadła zasłaniając swoje ciało pościelą. — Czy mógłbyś wyjść? Chciałabym się ubrać i zjeść w samotności.


    Onyx

    OdpowiedzUsuń
  14. — Jak mówiłam, zapłacę gdy będę w stanie — zapewniła. Poczekała aż wyjdzie. Wzdrygnęła się na trzask drzwi. Siedziała jeszcze chwilę bez ruchu, jakby w strachu, że zaraz do niej wróci z tymi purpurowymi oczami. Kiedy poczuła się bezpiecznie, pierwszą rzeczą jaką zrobiła było ubranie się. Brakowało jej własnych butów. Później go o to zapyta. Przystąpiła do posiłku, wypijając najpierw eliksir. Nie kłamał, był paskudny w smaku. Zaklęła cicho pod nosem. Podjęła rozsądną decyzję, czekając z posiłkiem. Nie zawiodła się. Mięso smakowało równie dobrze co pachniało. Musiała przyznać mu talent kulinarny. Spędziła w izbie resztę dnia i noc. Dopiero następnego ranka odważyła się wyjść. Czuła się już o wiele lepiej. Była w stanie chodzić. Nie poruszała się co prawda z pełną sprawnością, a każdy krok był nieprzyjemny. Nie była jednak całkowicie bezbronna. Postanowiła wyjść z jego domu. Bardzo chciała coś sprawdzić. Podeszła do okna, przez które kilka dni wcześniej włamała się. Była pewna, że miała ten mieszek ze złotem, gdy odchodziła z pola bitwy. Jeśli miał jej gdzieś wypaść, to właśnie tutaj. Rozejrzała się uważnie. Schylanie się dalej było praktycznie niemożliwe. Wodziła nogami po piachu, szukając swojej zguby, aż w końcu nastąpiła na coś twardego. Dźwięk szeleszczących monet dotarł do uszu czarnowłosej. Uśmiechnęła się. Odzyskała ją. Na bogów, jak dobrze. Przykucnęła delikatnie, opierając się o ścianę. Nigdy nie przyznałaby tego na głos, ale nawet to sprawiało wrażenie niewykonalnego. W końcu jednak dała radę. Wyprostowała się, czerpiąc powietrza do ust. Oddychała ciężko. Będzie na niego skazana jeszcze jakiś czas. Wróciła po dłuższej chwili do pokoju, w którym wcześniej przebywała. Otworzyła sakiewkę, wysypując całą jej zawartość. Szybko znalazła wyróżniającą się monetę. Schowała ją. Dla niej była bezcenna. Dla każdego innego, kto nie miał pojęcia jak dostać się do Nor, była bezwartościowa. Nie była nawet wykonana z wartościowych kruszców. Poza tym co roku wzór na nich był zmieniany, aby uniknąć przypadkowego wykrycia. Oddawali wtedy stare monety, otrzymywali nowe, a oddane były później przetapiane, czekając aż znowu wrócą do obiegu. Przeliczyła resztę monet. Sto Dziesięć. Dobrze. Mogłaby teraz samodzielnie go poszukać. Szybko jednak wybiła sobie ten pomysł z głowy. Nie miała pojęcia w jakim stanie mógłaby go napotkać. Wolała mierzyć się z nim na w miarę znanym terenie. Zadzwoniła w dzwoneczek. Czekała cierpliwie, aż pojawi się w progu, w międzyczasie na powrót przesypując pieniądze do sakwy.
    — Znalazłam swój mieszek. Był pod jedną z twoich roślin. Nie naruszyłam ich. Mogę też spłacić część swojego długu. Powinno tam być sto dziesięć — podała mu mieszek. — Jeśli mi nie ufasz możesz przelić, ale dzięki temu mogę chociaż po części zapłacić Ci za opiekę — powiedziała spokojnym tonem, uważnie lustrując go swoim wzrokiem. — Poza tym, chciałabym zapytać, czy moje obuwie też uległo zniszczeniu? — musiała zapytać. Bardzo lubiła tamtą parę kozaków, wolałaby je jednak odzyskać.

    Onyx

    OdpowiedzUsuń
  15. Westchnienie ulgi wydobyło się z jego piersi. Tym razem dobrze trafił. Może jednak nie był aż tak naiwny. Nie mylił się. W każdym drzemało odrobinę dobra. Spojrzał na niego wdzięcznie i rozsiadł się wygodnie na pieńku. W brzuchu strasznie mu burczało, ale nie rzucił się na jego jedzenie niczym zwierzę, tylko dalej powstrzymywał samego siebie.
    - Acair - odpowiedział, bo przecież tak wypadało. - Wszystko u mnie idzie nie tak - wymamrotał. - Straciłem pracę, nie mam domu, nie mam żadnych pieniędzy, więc nawet nie będę miał jak zapłacić za uhm... za jedzenie - zaczął paplać jak opętany. O matko jak dobrze było znaleźć w ciemnym lesie tak przyjazną duszę. - A to... - spojrzał na opuchniętą dłoń. - To tylko wypadek przy pracy. Poniekąd zapłata za darmową podwózkę - wzruszył ramionami, przenosząc wzrok z Piusa na piekące się nad ogniem mięso. Matko jak to ładnie pachniało. Aż ślinka ciekła.
    Przełknął głośno, zmuszając się, aby spojrzeć Piusowi prosto w oczy.
    - Twoje życie pewnie lepsze jest, co? - zapytał z czystej ciekawości.

    Acair

    OdpowiedzUsuń
  16. - Naprawdę? - chłopak popatrzył na niego jak na prawdziwego zbawcę. Wreszcie zje porządny posiłek. Nie pamiętał już kiedy miał taki w ustach. Uśmiech sam rozświetlił jego oblicze. - Dziękuję - rzucił tak entuzjastycznie, że aż sam się przestraszył. Niedługo później uśmiech zszedł mu z ust, zastąpiony grymasem bólu. Zabolało, kiedy dotknął jego zranionej ręki, a słowa nie pozostawiły złudzeń. Jednak nie był aż taki super, na jakiego wcześniej "pozował". Oczekiwał zapłaty. Acair wysunął dłoń z uścisku Piusa i przeszukał swoje kieszenie. Znalazł w nich brudną chusteczkę, łyżeczkę i kawałek węgielka. Nic czym mógłby mu zapłacić.
    - Nie mam - zgodził się z nim. - Ale zrobię co chcesz - dodał zaraz, bo przecież nieznajomy, który na dodatek był lekarzem nie mógł być zły. Przynajmniej w teorii, co nie? Tak, na pewno zły nie był. - Zrobię co tam będziesz chciał... mogę wyprać twoje ciuchy, albo przygotować jedzenie, albo... sporządzić ci mapę kraju - wyliczył kilka możliwych form zapłaty, nie do końca wiedząc którą z nich będzie oczekiwał ten mężczyzna. Może wymyśli jeszcze inną, ale żeby pozbyć się bólu... było warto.
    - O rany... to co ty takiego robisz, że karane to jest egzekucją? - chłopak odruchowo odsunął się od mężczyzny, jakoś tak... instynkt samozachowawczy zadziałał szybciej niż komórki mózgowe. - Samotny? Ej... to trzeba to zmienić - klasnął radośnie w dłonie i krzyknął zaraz z bólu. Łzy stanęły mu w oczach. O jezu... dlaczego zapomniał... no czemu!
    - W ramach zapłaty zostanę twoim kompanem - zdecydował za niego.

    Acair

    OdpowiedzUsuń
  17. Czyżby nie podobało mu się, że zapytała go o swoje obuwie. Wzdrygnęła się.
    — Po prostu lubię wyglądać kobieco mimo swojej twarzy. Przy odpowiednim treningu można nosić wszystko — wyjaśniła spokojnie, delikatnie odsuwając się na łóżku. Przestała dopiero wtedy, gdy jej plecy napotkały ścianę. Przymknęła oczy. Nie stawiało jej to w najlepszej sytuacji. Poprzedni spacer za bardzo obrabował ją jednak z sił, aby mogła teraz poszukać innego bezpiecznego miejsca. Mogła jedynie liczyć, że zrozumie aluzje. Że zrozumie, że ją przeraża.
    — Nie trzeba. Po prostu zależało mi na starym obuwiu. Ulubiona para — dodała znacznie ciszej, odwracając od niego wzrok. Naprawdę liczyła, że teraz zwyczajnie sobie pójdzie jak zwykł robić wcześniej. Może teraz znowu zmieni nagle swoje nastawienie, uderzy się i zwyczajnie stąd wyjdzie?


    Onyx

    OdpowiedzUsuń
  18. Spojrzał na kawałek mięsa i już miał się w nim rozsmakowywać, gdy Pius ponownie złapał jego dłoń i pociagnął mocno. Ból przeszył całe jego ciało, a krzyk mimowolnie wydarł mu się z gardła. Chłopak aż cały zadygoał. Łzy stanęły mu w oczach i popatrzył na Piusa spode łba.
    - Mówiłeś, że nie masz bandaży - jęknął żałośnie, bo to cały czas bolało. W tej chwili zjadłby i gówno, gdyby miało ukoić jego zszargane nerwy i ten pieprzony ból, więc na propozycję gówna z rumiankiem, skinął szybko głową i wypił je ciurkiem, nawet na moment się nie krzywiąc. - Mogłeś chociaż ostrzec! - wycelował w niego palcem i otarł łzy z kącików zdrową dłonią. Dopiero wtedy sięgnął po mięsko i wziął pierwszy kęs. Przeżuwał go długo, obserwując przy tym Piusa i dalej pociągając czasem nosem. Zaproponował mu zostanie kompanem, ale zapomniał wspomnieć że nawet nie wie kim taki człowiek jest. Spojrzał gdzieś w bok, połykając wreszcie ten kawałek soczystego mięska.
    - Pycha - szepnął kompletnie rozwalony na łopatki. - Jak możesz być tak brutalny... i tak dobrze gotować? - zamrugał kilkakrotnie. - I tak właściwie to... ja też nigdy nie miałem kumpla - przyznał szczerze. - Czy teraz związałem z tobą swój los i nigdy nie będę chodził głodny? Rany wyjdzie na to, że bardziej zaplusuję niż ty...

    Acair

    OdpowiedzUsuń
  19. Czuła się jak zwierzę złapane w klatkę. Nie odszedł. Jego oczy lśniły purpurą. Nie wiedziała co powinna teraz zrobić. Wyglądała kobieco? Nawet ze swoją twarzą? Jak mogłaby uwierzyć mu w te słowa. Doskonale wiedziała, że wygląda jak monstrum. Wystarczyło zdjąć maskę, aby każdy adorator szybko zmieniał swoje nastawienie. On jednak wyglądał na niewzruszonego. Jakby go to wszystko niezwykle bawiło.
    — Oddychała — zaprotestowała mimowolnie. Nie była pewna co powinna robić. Odłożyć swoją dumę na bok, czy mimo wszystko walczyć resztkami sił jakie jej pozostały o każdy skrawek swojej godności. Zamknęła oczy słysząc jego kolejne słowa. Niewdzięczne życie? — A twoje życie jest wdzięczne? — zapytała drżącym głosem. Była przerażona. Cała w środku krzyczała o pomoc. Czuła jak całe jej ciało zachodzi dreszczami, a w brzuchu robi się ciepło. Nie znała tych uczuć. Była pewna, że to reakcja na lęk jaki przed nim czuła. Jeszcze nigdy wcześniej nie była tak przerażona. Jak tutaj teraz przed nim. Przed tym mężczyzną. Zmarszczyła brwi, wbijając w niego pewne spojrzenie. To było jedyne co mogła zrobić, aby podjąć z nim jakąkolwiek walkę.
    — Wyglądam jak potwór. Jedyne co mam to ciało, o które mogę dbać, ale teraz nie mam nawet tego, więc nie mogę sobie niczego wynagrodzić — odpowiedziała. — Dlaczego Cię to tak zabija, hm? Chcesz czegoś ode mnie poza pieniędzmi? — zapytała wyjątkowo odważnie, chociaż można było od razu poznać, że jedynie grała. Próbowała zdominować rozmówcę, aby ten ostatecznie zaprzestał.

    Onyx

    OdpowiedzUsuń
  20. Zacisnął mocno wargi nie chcąc przypadkiem zrobić się złośliwym. Potem by musiał za to przepraszać. Nie, powinien być mu wdzięczny za pomoc, a nie marudzić na ból... a jednak..
    - To boli... weź sam sobie kości tak nastaw znienacka... albo nie! - spojrzał na niego z wyraźnym uśmiechem na twarzy. - Ja ci je nastawię i też nie będę ostrzegał. Zobaczysz jak ci się punkt widzenia zmieni - bąknął czerwieniejąc na twarzy.
    Oj Acair! Pouczać lekarza nie będąc nim? Nie posiadając żadnej wiedzy w tym temacie? Kompletnie ci ten ból na mózg padł.
    - Przepraszam - bąknął zaraz chowając się za zdrową dłonią i przecierając nią swoją twarz. - Nie wiem co we mnie wstąpiło. Nie złość się, wielki wybawicielu Piusie mój - bąknął pąsowiejąc jeszcze bardziej, chociaż zdawało mu się, że to już niemożliwe. Zmarszczył lekko brwi na jego odpowiedź.
    - Ale jak to... mówiłeś że spędzasz noce w lesie. Masz mieszkanie?! Gdzie mieszkasz? - zainteresował się szybko. Wizja przespania się w łóżku nagle stała się niezwykle kusząca. Jednak warto było zostać jego kompanem. - No raczej... nigdy nie widziałem magii - przyznał szczerze. - Umiesz jakieś sztuczki? Na przykład no... zrobić coś z tym ogniskiem? - zainteresował się, aby zaraz spochmurnieć.
    - Z Fasach, ale mnie wygnali bo jestem... no nikim jestem po prostu. Beztalenciem kompletnym, więc w sumie jestem z lasów Mathyr - wyjaśnił, znów przełykając kolejny gryz mięsa. - A robię wszystko... pracuję w karczmie, handluje różnymi zbiorami, czasem kradnę - znów poczuł czerwieniące policzki. - Ale tylko od bogaczy, ty na takiego nie wyglądasz... chociaż ta szklarnia... - zaczął się tłumaczyć. - A to... taki jeden, nawet go nie znam. No wiesz... jechałem na gapę i mnie przydybał. Zasłużyłem sobie na to - wzruszył ramionami. Naprawdę tak sądził. Zasłużył, może nawet na więcej niż to co otrzymał.

    Acair

    OdpowiedzUsuń
  21. Nie miała zamiaru go zabijać. Nie chodziło o to. Potrafiła walczyć z własnymi instynktami, ale nie było to proste w niektórych momentach. Nie mogła znieść tej agresji wylewającej się z niego. Nie rozumiała tego żalu. Życie było okrutne. Nie było innego sposobu poza pogodzeniem się z tym. Mało kto potrafił okazywać wdzięczność, a biorąc pod uwagę jego zachowanie wcale nie dziwiła się, że jego klienci go zwyczajnie unikali. Jeśli obchodził się z nimi w podobny sposób, musieli się bać przeżywanego tutaj horroru. Ona sama była cała rozdygotana. A przecież w życiu napotykała o wiele większe zagrożenia niż medyk z rozdwojeniem jaźni. Chciała jednak powiedzieć coś miłego. Ulżyć trochę jego cierpieniu. Należało mu się chociaż tyle, skoro ocalił życie kobiecie. Wszystko jednak prysło równie szybko co bańka mydlana puszczona przez dziecko. Złapała jego rękę, próbując zabrać ją ze swojej piersi. Była jednak cholernie słaba, a jego uścisk wyjątkowo mocny jak na kogoś o tak wątłej posturze.
    — Jesteś szalonym, popierdolonym człowiekiem! — warknęła zbierając w sobie siły. W końcu jej się udało, gdy zaczęła ruszać całym ciałem. Impet wtrącił Onyx z równowagi. Poleciała go przodu lądując na nim. Złapała jego ręce, ciągnąc je w dół. Modliła się, aby nie wyrwał się z tego uścisku. Była tak cholernie słaba.
    — Nie będę zachowywać się jak potwór tylko po to, aby zaspokoić Twoje pragnienia. Jeśli chcesz zginąć, sam sobie odbierz życie. Nie oddam się swoim instynktom tylko dlatego, że życie pokarało mnie twarzą lihuarów! — dodała z pewnością w głosie. Jeśli chciał ją sprowokować to mu się udało.

    Onyx

    OdpowiedzUsuń
  22. - Nie! - aż krzyknął wybałuszając na niego oczy i odsuwając się od gościa jeszcze bardziej. Nie będzie znów przeżywał tego bólu. Wystarczył ten raz. Nie zamierzał mu pozwolić zrobić sobie tego po raz drugi.
    - Dzięki, ale nie... wytrzymam jakoś - zbył go słabym uśmiechem. Mimo tego całego zwiększania dystansu, dalej zajadał się mięsiwem. No co zrobić? Głodny był to nie odmawiał.
    - Nie jestem człowiek orkiestra - pokręcił głową. - Jestem człowiek chodząca porażka - poprawił go. - Bo nigdzie nie idzie mi dobrze, dłużej niż 3 dni nie potrafię popracować w jednym miejscu. Zobaczysz... 24 godziny i mnie wywalisz na zbity pysk - zapewnił go, wcale nie mówiąc tego ze złością. On po prostu był święcie przekonany, że właśnie tak się stanie. Nawet nie miałby mu tego za złe. Taka kolej rzeczy.
    - U... a mocny jest? - zapytał teraz zbliżając się do Piusa i jakoś tak kucając przed nim z fascynacją obserwując ten cały trunek. - Nigdy nie piłem alkoholu - przyznał się i do tej wstydliwej sprawy, ale skoro już tak się zaznajamiali to mógł być szczery co nie? Poza sadystycznymi zapędami, Pius dobrze gotował i miał swoją szklarnię. Aha... na dodatek był lekarzem, więc mimo wszystko musiał być dobrym człowiekiem. No i dzielił się z nim jedzeniem i proponował alkohol...
    - Mieszkasz z rodziną? Masz żonę i dzieci? Pewnie tak, co? Bo przecież jesteś lekarzem i całkiem całkiem z wyglądu... to przykryje brutalną stronę i każda cię weźmie - wyszczerzył się do niego.

    Acair

    OdpowiedzUsuń
  23. — Nie jestem mała — zaznaczyła ostro, aby zaraz po raz kolejny się wzdrygnąć. Te jego cholerne oczy. Jeśli go nie zabijać, to może chociaż zabrać te oczy? Nie będą jej już nigdy przerażać. Pokręciła przecząco głową na tę myśl. Nie jest potworem. Nie będzie okaleczać kogoś, kto nie był jej zleceniem, czy po prostu nie zasługiwał na śmierć. On jak okrutny w swoim słowach by nie był, nadal był dobry. Ratował życia. Musiała się powstrzymać.
    — Człowiek z krwi i kości, zwierzołak, hybrydy, wszyscy kurwa mamy uczucia i życie, które ma jakąś wartość — powiedziała. Nieważne jak irracjonalnie by to nie brzmiało w ustach zabójczyni. Z jakiegoś powodu zaczęła mu nagle współczuć. Miał w sobie pasożyta? Czy to powodowało, że był tak zmienny? Zupełnie jak ona, gdy walczyła ze swoją żądzą krwi. Tylko ona w swoim życiu spotkała kogoś kto nauczył ją jak z tym żyć. Rozluźniła swój uścisk, przenosząc swoje dłonie na jego policzki. Otarła mu łzy z oczu. Przyjrzała mu się.
    — Nie zabiję Cię. Po prostu zostanę i poszukamy Twojej prawdziwej twarzy — szepnęła spokojnie patrząc na niego. Był dla niej dobry, mimo wszystkich lęków jakie w niej wzbudzał. Nie porzuci go, tak jak inni porzucali ją, gdy potrzebowała ich pomocy. Będzie jego Mankrikiem. Nie wychowa go co prawda, ale przynajmniej pomoże mu spróbować się odnaleźć, zapanować nad sobą.

    Onyx

    OdpowiedzUsuń
  24. Jakoś w to nie wierzył. To znaczy sam w lesie pewnie by sobie poradził, bo przecież co i rusz w nim spędzał noce, ale jako że zaoferował swoje towarzystwo temu mężczyźnie to zamierzał trzymać się tego niczym ostatniej deski ratunku. Ciepła strawa była zbyt kusząca, żeby odpuszczać to sobie. Skoro koleś twierdził, że go nie wyrzuci... to Acair nie miał powodów by temu zaprzeczać.
    - Przepraszam - bąknął tylko na kolejny komentarz o marudzeniu. No co? Takim typem człowieka był. Marudził ile wlezie i w ogóle nie wierzył we własne siły. Alchemiczne szkło przyjął z jakąś taką rezerwą. Powąchał jego zawartość i już sam zapach wykrzywił mu mordę.
    - O jezu... to się w ogóle nadaje do picia? - spojrzał na niego trochę sceptycznie, ale zaraz przyłożył butelkę do ust i pociagnął porządny łyk. Zdecydowanie zbyt duży. Przełknął szybko płyn i wcisnął mu butelkę z powrotem w ręce. - O żesz... pali! - jęknął łapiąc się za gardło i kaszląc jak opętany. Paliło jak diabli, ale jednocześnie było w tym coś uzależniającego. Ciepło rozlało się po jego ciele, a on poczuł chęć sięgnięcia po drugi łyk. Powstrzymał się jednak, bo przecież nie należał do masochistów, nie? No... może trochę.
    - Nie wiem, może po prostu źle trafiałeś - zaproponował taką opcję, zezując raz po raz na butelkę z alkoholem. W głowie mu powoli zaczynało szumieć, a świat jakby rozmazywał się przed oczyma. - Żadna nie chciała cię bliżej poznać? Co ty im robiłeś? Musiałeś być strasznym brutalem podczas badań czy zabiegów. No jak nie informowałeś przed nastawianiem kości to w sumie wcale się nie dziwię - wzruszył ramionami, opierając się o pieniek, ale siedząc już teraz na ziemi, tuż przy nogach Piusa.
    - Mam siostrę, ale raczej nie tęskni za mną. Wiesz w mojej wiosce ona była tą poważaną, a ja ciężarem - wzruszył ramionami. - Dwa lata od niej nie słyszałem. Pewnie już o mnie zapomniała - uśmiechnął się jakoś tak smutno. - Zawsze po tym czymś tak się świat rozmywa? I tak pali w gardle? - zapytał go.

    Acair

    OdpowiedzUsuń
  25. Słuchała go z uwagą. Znowu był taki spokojny. Taki ciepły. Uśmiechnęła się delikatnie, masując delikatnie policzki mężczyzny.
    — Masz uczucia? — zapytała łagodnym tonem. Walczyły o kontrolę? Ona nauczyła się godzić swoje natury. Nie była jednak pewna czy u niego było to możliwe. Chciała mu jednak jakoś ulżyć. Jak bardzo okrutnym zabójcą by nie była, nie znosiła widoku ludzkiego cierpienia. Nie mogła znieść, kiedy ktoś kto nie zrobił niczego złego zalewał się łzami.
    — Możesz być każdym z nim naraz i osobno. Ja Cię zaakceptuje w każdej odsłonie, dobrze? — powiedziała, patrząc jak szuka jakiejś bliskości. Zbliżyła swój tors do jego, by delikatnie go przytulić. Zabrała jedną z policzka mężczyzny, by położyć ją na jego ramieniu.
    — Jestem dostatecznie silna, żebyś mógł być każdą ze swoich twarzy. Wszystko będzie dobrze, Piusie — dodała, gładząc jego ciało dłońmi.

    Onyx

    OdpowiedzUsuń
  26. Pierwszy raz ktoś tak jawnie mu wybaczył. Odpowiedział na jego "przepraszam". Aż spojrzał na mężczyznę trochę dziwnie.
    - Dzięki? - bardziej spytał niż skomentował, a kiedy ten rechotał z jego nieszczęścia spowodowanego tym nieszczęsnym alkoholem naburmuszył się. Nie na długo. Jeden łyk za bardzo kopnął żeby przejmować się rechotem.
    - A nie? - spojrzał teraz na niego, przecierając przy tym oczy żeby pozbyć się mroczków. - Zacytuję tu wielkiego Piusa, człowiek orkiestra jesteś. Lekarz, brutal, kucharz i do tego niezły rozmówca - wyliczył na palcach obserwując jak teraz jego wykręca od alkoholu i wbrew sobie szczerząc się od ucha do ucha. Tak! Nie był jedynym.
    - Nie jesteś stabilny psychicznie? Czym się to objawia? - odebrał od niego butelkę i zerknął na jego dłoń, ale nie zaprotestował. Kompletnie mu nie przeszkadzała. Ba, nawet było to coś przyjemnego. Innego niż wszystko. Nie pamiętał już, kiedy ostatnim razem prowadził interesującą rozmowę siedząc tak blisko drugiego człowieka. Znów pociągnął duży łyk, wzdrygając się przy tym i zakrył swoją dłonią tę jego, jakoś tak nie wiedząc co począć. Oddał mu butelkę.
    - Każdy kolejny jest jeszcze gorszy. Wcale nie pali mniej - zamarudził mu znowu, opierając głowę o jego ramię. O kurde... zaczynała mu mocno szumieć. Dwa łyki dla niedoświadczonej głowy wystarczyły, by go skopać konkretnie.
    - Jakby chciała to by się ze mną skontaktowała - bąknął na jego ostatnie "wybacz". - Najwyraźniej lepiej jej beze mnie. Lud pustyni jest okrutny - wymamrotał. - Pozbywają się słabych jednostek... bo i tak by nie przeżyły na pustyni - wyjaśnił, bawiąc się jego palcami.

    Acair

    OdpowiedzUsuń
  27. — A teraz jesteś sobą? — zapytała, przenosząc swój wzrok na jego twarz. Ścierała każdą łzę jaką czuła na swoich palcach. Musiał być taki samotny. Taki nieszczęśliwy. Nie mogła go przecież teraz zostawić. Tak bardzo cierpiał, codziennie zadawał sobie rany, a jednak był dla innych. Ratował ich życia, samemu będąc na skraju.
    — Ale już się nie boję. Byłam słaba i wykończona. Dzięki Tobie jest ze mną lepiej. Dlatego możesz na mnie liczyć. Nic mnie już nie odepchnie od Ciebie — powiedziała zamykając oczy w geście zaufania. Ułożyła się wygodniej, aby nie sprawiać bólu swojemu ciału. Nie powinna dokładać mu niepotrzebnej pracy. Teraz, w tym momencie, była tutaj nie dlatego, że nie mogła znaleźć się nigdzie indziej przez swój stan. Po prostu chciała, aby czuł się dobrze. Aby poczuł spokój. Że komuś zależy na tym, że jest. Że jest po prostu dobrym człowiekiem. Chciała pozbyć się piekła, przez które musiał przechodzić.


    Onyx

    OdpowiedzUsuń
  28. - Jak? Jak zmieniają ci się oczy? - zapytał jakoś nie chcąc dać mu spokoju w tym temacie. Magia była fascynująca. Od kiedy pojawili się tu ci przybysze z nie wiadomo skąd zaczynała być obecna niemalże wszędzie, a on żałował że jej nie posiada. To co mówił Pius w jego uszach brzmiało niezwykle egzotycznie. Zapierało dech w piersi.
    - Ja już chyba więcej nie chcę - wybełkotał na komentarz o bimbrze. - Wiruje mi przed oczyma nawet kiedy je zamykam - wyjaśnił co mniej więcej czuje. Gardło go paliło, głowa ciążyła a oczy jakoś usilnie próbowały go oszukać. A przecież tak się szczycił dobrym wzrokiem! Teraz wszystko przepadło.
    - Księdzem? O nie... to lepiej że cię ta magia pociągnęła - pokiwał głową niczym prawdziwy znawca tego świata, a nie chłopek, który całe życie przeżył na pustyni i dopiero od dwóch lat nieudolnie stawia swe kroki w pozostałych częściach Mathyr. - Lekarz jest zdecydowanie lepszym wyborem... nawet taki z sadystycznym zacięciem - spojrzał mu prosto w oczy. Dłoń Piusa zaczęła masować jego udo, a on zatapiał się w jego spojrzeniu. O mamo... co się działo i dlaczego? Nawet przez moment zapomniał o mruganiu. - Kurwa... - bąknął, przesuwając wzrokiem do ust mężczyzny i przygryzając przy tym wargi. Tyle się nasłuchał historii o tej całej miłości, całowaniu i innych cimcirimci (w karczmach oczywiście), że teraz jakoś tak odruchowo zbliżył się do warg mężczyzny, wysłuchując jego kolejnych słów.
    - Może - zgodził się z nim, ale jakoś tak nie bardzo już go słuchając bo te jego usta nagle wydały mu się okrutnie wielkie, czerwone i... aksamitne. Zagryzał mocno swoje wargi, rozkazując swoim oczom przesunąć się wyżej i ulokować się w tęczówkach Piusa. - Twój bimber kopie...

    Acair

    OdpowiedzUsuń
  29. Przyjął do wiadomości wyjaśnienie i podwójnie pokiwał głową. Raz na znak, że rozumie i dwa na znak, że przecież nie musi tego robić teraz. Zwłaszcza, że opowiadał o jakichś demonach, a on nie chciał tu teraz żadnych demonów.
    - Osiem lat? - powtórzył po nim. Matko... przecież to szmat czasu. On był sam od dwóch lat i co prawda mieszkania nie miał, ale już czasem szału dostawał. - To ty mistrz kuchni... - szepnął, jakoś tak nie chcąc teraz ciszy nocnej zagłuszać swoim głosem. Sapnął ciężko, kiedy ich dłonie dotarły do jego krocza, a policzki zapłonęły na czerwono. Jezu... co to było? Dlaczego tak elektryzowało? Na dodatek ten jego słodki jęk...
    No i szlag. Cała silna wola poszła w pizdu. Ostatecznie zbliżył się do niego i wpił w te czerwone usta mężczyzny. Nigdy się nie całował, więc robił to dość nieudolnie, ale nie przeszkadzało mu to. Zamknął nawet oczy, a co! Jak szaleć to na całego.

    Acair

    OdpowiedzUsuń
  30. Dał mu się przyciągnąć, a jego ciało zareagowało odruchowo. Instynktownie wręcz, choć przecież nigdy w życiu nie przechodził takich doznań. Po chwili siedział okrakiem na Piusie, a dłonie zarzucił za jego szyję. Co prawda z tą zabandażowaną nie było najlepszym pomysłem, ale z drugiej strony - gdyby coś poszło nie tak, Pius znów przyprawi go o ból, nastawiając ją na nowo. Pieprzyć szczegóły. Jęknął w jego usta, czując jego dłonie na sobie. Poruszał biodrami, ocierając się swym argumentem mocniej o jego rękę, ale później o jego własne przyrodzenie. Przygryzł jego dolną wargę od mocniejszego doznania, a gdy tylko poczuł metaliczny posmak krwi w jego ustach, przerwał pocałunek. Spojrzał prosto w tęczówki Piusa, zdrową dłonią wycierając kciukiem strużkę krwi i zlizując ją z niego.
    - Przpraszam - wymamrotał będąc po prostu sobą i martwiąc się, że coś w tej chwili spieprzył. Mimo to ta chwila zawahania nie trwała długo i zaraz przesunął językiem po jego policzku, kierując się ustami w dół. Najpierw za ucho, a zaraz potem dalej na szyję.

    Acair [miłego dnia xD]

    OdpowiedzUsuń
  31. Pokręciła głową, gdy wspomniał o umorzeniu zapłaty. Podniosła się delikatnie zwiększając między nimi dystans. Spojrzała na jego spokojne oczy. Był taki zagubiony. Jakby nikt nie był wcześniej dla niego ludzki. Uśmiechnęła się delikatnie.
    — Dziękuję za leczenie — zaczęła, wlepiając swój wzrok w prosto w urocze oczęta, które jarzyły się taką słodką niewinnością. Jakby ten prawdziwy Pius nigdy w życiu nie miał nawet jednej okrutnej myśli. To było niezwykle rozbrajające. Dotknęła delikatnie jego nosa palcem u ręki, którą zabrała z ramienia. Przeniosła dłonie na jego głowę, aby pogładzić platynowe włosy mężczyzny. — Nie chcę zniżki tylko dlatego, że okazałam Ci serce. Nie robię tego dla pieniędzy — dodała spokojnym tonem, uśmiechając się do niego. Zbliżyła się delikatnie do jego czoła, na którym złożyła lekki pocałunek, niczym muśnięcie. Następnie wstała na równe nogi, podając mu rękę.
    — Może się połóż, nie powinieneś leżeć rannymi plecami na podłodze — zaproponowała.

    Onyx

    OdpowiedzUsuń
  32. — Nie musisz odwdzięczać się w ten sposób. Nie musisz w ogóle nic robić, dobrze? — powiedziała patrząc mu w oczy. Tak, zdecydowanie nie przypominał w niczym tej okrutnej bestii, którą wcześniej w nim dostrzegała. Zamiast polującym wilkiem, zdawał się być bardziej zagubioną owieczką. Jakże zabawne, biorąc pod uwagę, że zajmował się utrzymywaniem przy życiu kryminalistów. Nie była dobrym człowiekiem, a jednak on widział w niej dobro. Sam wymusił na niej, aby pokazała mu swoją cieplejszą stronę. Nie będzie udawać niewiniątka, ale też nie odsunie się teraz od niego. Potrzebował pomocy. A ona przez swój cholerny altruizm, którego nie potrafiła się pozbyć, zawsze wyciągała rękę do tych najbardziej pokrzywdzonych przez ten okrutny świat.
    — Chcę żebyś położył się na łóżku i nie męczył poranionych pleców, nie chcę zrobić Ci krzywdy, jeżeli chcesz pobyć blisko mnie — wyjaśniła, wskazując jedną ręką na tapczan, na którym sama siedziała. Zastanowiła się przez chwilę, jak najlepiej ubrać w słowa swoją następną odpowiedź.
    — Bałam się twoich purpurowych oczu, bałam się gdy zdawałeś się być po prostu szalonym człowiekiem, ale nie jesteś taki. Zwyczajnie walczysz ze swoją naturą. To nie jest dla mnie powód, aby uciekać w popłochu, nawet jeśli znowu mnie przestraszysz….

    Onyx

    OdpowiedzUsuń
  33. Spojrzała na niego zaskoczona. Nie chodziło przecież o jej szwy. Myślała, że wyraziła się wystarczająco jasno. Najwidoczniej była w błędzie. A to obudziło te jego purpurowe oczy. Poczuła jak serce zaczynało bić coraz szybciej i szybciej. Przymknęła oczy, siadając pewniej na łóżku. Zbliżyła się do niego. Będzie z tym walczyć. Nie podda się. Cholera, miała do czynienia z o wiele gorszymi zagrożeniami niż ktoś o wielu tożsamościach. Naprawdę chciał uderzyć ją poprzez Mankrika. Zaśmiała mu się w twarz. Tak, tęskniła za nim. Umierała powoli z tej suchoty, z braku tego wyrozumiałego, pełnego doświadczenia spojrzenia. Tęskniła za tym jak podawał jej rękę, gdy nie miała siły wstać. Tęskniła za tym jak znosił ją, gdy próbowała się na niego rzucić. Wiedziała jednak, że była dla niego istotna. Inaczej nigdy nie otrzymałaby od niego tak cennego prezentu jak broń, którą zawsze nosi przy sobie. Zaśmiała się w twarz purporowookiej odsłonie Piusa, zbliżając się jeszcze bardziej.
    — Chodziło mi o Twoje ubiczowane plecy, z których co chwilę spływa krew — zaczęła, dotykając jego ramienia. — Który z was tak katuje to ciało, hm? W każdym razie to Twoja wina. Chcą Cię powstrzymać, prawda? Te blizny zostaną na wieki. Twoje blizny. Moje nieważne jak głębokie, jak nieuleczalne, jak szkaradne zawsze wracają do normy. Chcesz być monstrum, ale to ja nim jestem — mówiła to wszystko zbliżając się niebezpiecznie blisko. Szeptała mu do ucha. Chciał wojny, to ją dostanie. Wyciągnie stamtąd prawdziwego Piusa choćby miała tutaj zacząć walczyć w sposób dosłowny. Miała jednak nieco inny plan.
    — Oboje jesteśmy szaleńcami, Piusie. Ty i ja. Nie zmienisz tego. Nie dam Ci też się więcej przestraszyć — dodała, po czym przytuliła go do swojej piersi. — Powiedz, co teraz zrobisz?

    Onyx

    OdpowiedzUsuń
  34. Już go nie słyszał. Wciągnął mocno powietrze w płuca, czując twardniejącego członka. Jezu... co się z nim działo? Nie rozumiał tych wszystkich odruchów i zaczynał panikować. Trochę. Minimalnie. Przycisnął czoło do szyi Piusa nabierając łapczywych oddechów w płuca. Jego biodra same poruszały się w rytm, którego już nie kontrolował. Szybciej, mocniej i na teraz. Czuł dłoń Piusa na swoim tyłku. Czuł jak wędruje szukając czegoś i w końcu to odnajduje. Sapnął spinając się gwałtownie i patrząc na niego z wyraźnym wyrzutem.
    = Co... robisz? - zapytał w języku pustyni, którego Pius nie miał prawa rozumieć. O boże, boże... Co się z nim działo? Czemu czuł się tak dobrze, a jednocześnie było mu niesamowicie gorąco! Chciał więcej, ale bał się tego. Jezu... nie rozumiał co jest grane. Naprawdę był zielony i nawet przeszło mu przez myśl, że powinien go poprosić o koniec, ale spojrzenie w te jego oczy, pełne pożądania i czegoś jeszcze, jakoś go uspokoiły. Wpił się w jego usta, wydychając w nie część powietrza wraz z jękiem. Zaprosił jego język do tańca, sprawną dłonią przesuwając do pleców mężczyzny.

    Acair

    OdpowiedzUsuń
  35. Gorliwie walczył o dominację nad jego językiem. Nieudolnie, ale zażarcie. Nie chciał się poddać, dopóki nie poczuł metalicznego posmaku krwi w swoich ustach. O rany... ta ich walka mogła przysporzyć Piusowi trochę bólu. Matko... już miał przerywać pocałunek, ale Pius miał inne plany. Zagryzł jego dolną wargę wpatrując się w niego intensywnie. Tonął. Tonął pod intensywnością tego spojrzenia. Przełknął głośno ślinę, czując jego palce, które odnalazły już oba swoje cele. O rany... sapnął przy pierwszym dotyku tych smukłych palców na nagiej skórze. I to jeszcze jak obodźcowanej. Na pieprzonym przyrodzeniu. Jezu... nie kontrolował swojego ciała. Poczuł przechodzące przez niego drgawki przyjemności. Jęknął przeciągle, raz, drugi... oddychał głośniej niż powinien, a jego zdrowa dłoń skopiowała ruch Piusa. Wsunął i swoją dłoń w jego spodnie, odnajdując palcami członka mężczyzny. Zacisnął na nim swe palce, przesuwając po nim powoli, wręcz sadystycznie wolno raz w dół i raz w górę, jakby chciał zapamiętać jego kształt i wyryć go w swojej dłoni. Wyryć w pamięci swojego ciała jego objętość, a ta była dość pokaźna, długość i... to uczucie. Uczucie jakby serce miało mu zaraz wylecieć z piersi.

    Acair

    OdpowiedzUsuń
  36. Krzyknął zaskoczony, kiedy padał na ziemię, ale Pius padł wraz z nim, dalej bawiąc się jego członkiem. On sam robił to samo. Ba, nawet padając ścisnął go mocniej, jakby trzymając się go niczym ostatniej deski ratunku. Zaraz też został całkowicie obnażony od pasa w dół i odruchowo zasłonił swoją twarz dłońmi. Jezu, to było takie dziwne. Upokarzające, a jednocześnie takie dobre. Gubił się w tych swoich myślach. Stracił spod swoich palców deskę ratunku, ale zanim zdołał ją odnaleźć poczuł coś nowego. Pius wziął go do ust.
    - O matko! - wyrwało mu się z gardła i spojrzał na niego przez palce, jakby mimo wszystko zobaczyć co się dzieje i jakoś się na to wszystko przygotować. Dygotał już silnie, czując coraz większe napięcie w członku. Jego biodra znów ruszyły, nadając odpowiedni rytm Piusowi. Pieprzył go. Pieprzył jego usta, zgrywał się razem z nim i... o cholera! Doszedł z głośnym jękiem, ponownie zakrywając swoją twarz. O mamo... jak mu teraz nagle zrobiło się błogo, ale jakoś tak instynktownie wiedział, że to jeszcze nie koniec. Pozostał jeszcze sam Pius. I on powinien otrzymać to błogie uczucie, tylko za diabła nie miał pojęcia jak to teraz zrobić, kiedy siły go opuściły. Dyszał tylko i czekał aż ten mężczyzna go pokieruje.

    Acair

    OdpowiedzUsuń
  37. Zmarszczyła brwi na jego słowa. Ewidentnie próbował ją złamać. Prowadzić grę, w której miała przegrać. Uciec i zostawić Piusa na pastwę losu zamkniętych w nim bestii. Nie miała zamiaru jednak dać mu tej satysfakcji. Nie pozostawi go tutaj teraz. Nie w tym momencie. Ignorowała jego osobistą historię. Nienawidziła tej istoty. Jednak przyznawanie mu tego mogło co najwyżej go podjudzić, pobudzić do dalszego działania. Wolała odpierać jego ataki w inny sposób.
    — Oni żyją gdy wbijam w nich swoje kły. Odgryzam kawałek po kawałeczku z żywych jeszcze ludzi. Błagających o litość, chcących żyć. A Ty? Znęcasz się nad tymi, którzy i tak chcą umrzeć? Tak bardzo Cię to bawi? Mówisz jakbyś był najpotężniejszą istotą jaka istnieje, a odbierasz wolę życia komuś kto nawet nie może się bronić — powiedziała, po czym spojrzała mu prosto w oczy. W te purpurowe oczy. — Jesteś po prostu słaby. Nie poradziłbyś sobie z prawdziwym wyzwaniem, więc szukasz najbardziej podatnych celi. Dobrej duszy, którą łatwo będzie Ci zniszczyć swoim okrucieństwem. Żałossne — ostatnie słowo wręcz wysyczała, uśmiechając się do niego pogardliwie. Miała zamiar jak najbardziej osłabić jego wolę, aby Pius na nowo mógł przejąć kontrolę. Nieważne jak trudne starcie by to nie było - miała zamiar zwyciężyć. Nawet jeśli jego dotyk palił. Pobudzał zmysły, które przez te wszystkie lata zdawały się dla niej nie istnieć. Była kobietą. Nie mogła temu zaprzeczyć i czuła jak każdy jego ruch przyprawia ją o dreszcze. Miała jedną tą niewielką przewagę, że nie miała pojęcia o tym, iż jest to zwyczajnie podniecenie. Myliła to ze strachem, ponieważ jak na razie tylko purpurowooki doprowadził ją do tego stanu w całym krótkim życiu Onyx. Zadrżała, gdy dotknął jej ud. Chciała od razu zabrać tę dłoń, jednak zawahała się przez chwilę, gdy ciało odmówiło posłuszeństwa, prosząc o nowe doznanie. Dała ponieść się tej zbrodniczej chwili, wzdychając cicho, aż w końcu dotarła do zmysłów, czując dotyk na swojej kobiecości. Złapała jego rękę, zabierając daleko od swojego ciała.
    — Oddaj go — poleciła.

    Onyx

    OdpowiedzUsuń
  38. "Grzeczny chłopiec"
    Obiło mu się po uszach i długo w nich dudniło. Nie pamiętał, kiedy ostatni raz coś takiego usłyszał i nie wiedział jak bardzo ich potrzebował, aż do teraz. Oczy rozszerzyły mu się, a wargi zadrgały. Poczuł kilka łez, które zaraz szybko starł, żeby Pius ich nie zobaczył. Przecież nie chodziło o niego. Chciał rzucić jakiś inteligentny żart, powiedzieć cokolwiek, ale zanim dostatecznie uspokoił oddech Pius już zaczynał zabawę od nowa.
    - O matko... - chciał mu jakoś pomóc. Ulżyć mu, ale miał wrażenie, że powinien po prostu zdać się na jego działania, zważywszy na to, że kompletnie nie wiedział co dalej. Mógłby spróbować i samemu go wycisnąć do ostatniej kropli, ale gdy miał to proponować, poczuł palec Piusa wdzierający się do jego wnętrza.
    - Ał - zacisnął mocno powieki nie przygotowany na takie doznanie. Kurwa, o czym my tu mówimy. Na żadne z tych doznań nie był gotowy. Umówmy się, ten dzieciak nawet nie przypuszczał, że spotkanie w lesie zamieni się w dziki seks na łonie natury, wśród dogasającego ognia i zapachu powoli przypalanego mięsa.
    Poczuł, że jego palec zaczyna się w nim poruszać i już po kilku ruchach zauważył, że dyskomfort znika. Jakaś magia. Pius musiał być magikiem. To pewnie o takiej magii wspominał wcześniej.
    - To ta twoja... magia? - wysapał patrząc mu prosto w oczy i niezwykle się przy tym rumieniąc. O matko... jak on mógł coś takiego wypalić. No nienormalny!

    Acair

    OdpowiedzUsuń
  39. — Możesz oddać kontrolę prawdziwemu właścicielowi — odpowiedziała. Nie miała zamiaru odpuścić. Prawdziwy Pius gdzieś tam siedział. Wierzyła, że on też walczył o to, aby się wydostać. Musiała mu tylko pomóc. Jakoś go osłabić. Ta istota musiała mieć gdzieś swój słaby punkt. Każdy go miał. Musiała tylko uważnie poszukać.
    Lubiła to co robi? Nie. Nie wiedziała o tym. Była zszokowana tymi słowami. Nawet jeśli była to prawda, ona nie miała o tym pojęcia. Nie miała kontroli nad swoim ciałem, a winę o to obarczała swoje rany i dziwne specyfiki, które je podawał. Nie mogła być teraz pewna, który z nich sporządzał leki. To wszystko mogła być długo planowana gra.
    — Nie lubię… — zaprotestowała, a on przerwał jej pocałunkiem. Odsunęła głowę, czując jak robi się mokra tam na dole. Zacisnęła wargi. Jak miała go zmusić? Zastanowiła się przez chwilę? Co zrobiła wcześniej, że pojawił się ten prawdziwy? Na wzór wspomnień sprzed kilku chwil, usiadła na nim okrakiem, dotykając jego policzków.
    — Pius, co czujesz? Wiem, że walczysz. Jestem przy Tobie, dla Ciebie — powiedziała wyraźnie, wpatrując się w oczy mężczyzny. Czekała na zmianę.

    Onyx

    OdpowiedzUsuń
  40. Pius był chudy. Przeraźliwie chudy. Może nawet chudszy od niego samego, co uważał za wyczyn godny jakiegoś szaleńca. Nie zdążył jednak zbyt długo zawiesić swych myśli na tym fakcie, bo mężczyzna postanowił z premedytacją rozpraszać każdą jego myśl. Rozciągał go, a przyjemność znów wracała do każdej komórki jego ciała. Znów wił się pod jego dotykiem, ale ten nagle zniknął. Aż spojrzał po nim z wyrzutem, ale wtedy ten złapał go za szczękę i podciągnął do klęczek, stając tuż przed nim w całej okazałości. Tuż przed oczyma dyndało mu jego wielki członek i aż przełknął głośno ślinę, lokując wzrok we fioletowych tęczówkach mężczyzny. Zaraz... wcześniej miały chyba inny kolor. Coś się w nim zmieniło. Zrobił się zdecydowanie bardziej władczy. Znów był grzecznym chłopcem i teraz miał swojego pana? O rany... czyżby właśnie dorobił się swojego miejsca na tym świecie? Może właśnie dorabiał się namiastki kogoś kto się nim zaopiekuje... matko, aż zamrugał chcąc pozbyć się łez z wilgotniejących oczu.
    - Dobrze - odparł naprawdę chcąc się za to zabrać porządnie. Szkopuł polegał w tym, że nigdy tego nie robił, a długość przyrodzenia Piusa trochę go przerażała. Jednak jego ponaglający ton i ocierający się członek o policzki nie pozwalał się wycofać. Nie mógł. No nie w tej chwili. Przecież mu się należało. Złapał go w obie dłonie, przez chwilę ściskając go w nich i przesuwając po całej długości, zanim wreszcie wysunął język i polizał go po główce. Zbliżył się do niego na kolanach biorąc go powoli w usta, starając się obciągać dobrze, ale nie był w stanie wziąć go w całości. Pojawiał się odruch wymiotny i chłopak wycofywał się raz po raz, kasłając przy tym i... przepraszając Piusa. Matko, naprawdę był beznadziejny. Nawet z takim prostym zadaniem sobie nie mógł poradzić, a szansa posiadania namiastki opiekuna mogła mu uciec sprzed nosa od tak. Po prostu.
    - Przepraszam - wymamrotał raz jeszcze, tym razem zabierając się za sprawę inaczej. Zaczął od lizania całej długości członka mężczyzny, całował go po nim, dłońmi miętosząc jego jądra. Znów otworzył szeroko usta i wsunął go do nich i znów napotkał opór gdzieś przy 3/4 fiuta. No żesz... ale chociaż trochę się udało, nie? Może to wystarczy? Obejmował go ustami, starając się nie ugryźć i zaczął pieprzyć go miarowo, choć nie po całej długości. Zawalił sprawę. No i tyle jeśli chodziło o bycie grzecznym chłopcem. Nadal miętosił jego jądra, nie zaprzestawał starań, a swe oczy ulokował w fioletowych tęczówkach mężczyzny, szukając w nich pogardy lub aprobaty.

    Acair

    OdpowiedzUsuń
  41. — Jesteś obrzydliwy — skwitowała jego propozycję. Nie miała zamiaru mówić nic więcej. Nie rozumiała za bardzo nawet co miał na myśli, jednak w głębi duszy czuła, że jest to coś nieodpowiedniego, czego nie powinien w ogóle do niej powiedzieć. A jednak z drugiej strony to wszystko zdawało się dziwnie przyjemne, kiedy tak z nią grał. Jej ciało nie protestowało, czując się niezwykle dobrze w towarzystwie kogoś, kto był w stanie temperować twardy charakter czarnowłosej. Miała na szczęście silny umysł. Prędzej czy później złamie te purpurowe oczy. Nagnie do własnej woli. To była po prostu kolejna walka do stoczenia. Nie równa, ale nie miała zamiaru oddać wygranej ot tak. Była na to zbyt dumna. Jęknęła, gdy poczuła jego krocze na swojej kobiecości. Zmarszczyła brwi, zamykając oczy. A więc tak wyglądał świat uciech cielesnych. Nie. Nie złamie się. Otworzyła szeroko oczy, patrząc wprost na niego. Gładziła jego policzki.
    — Jestem tutaj — powtórzyła niczym mantrę. I zadziałało. Poznała te oczy. Te nieskalane oczy. Momentalnie złapała jego ramiona, przyciągając do siebie. Wtuliła jego głowę w swój tors. Zaczęła gładzić jego delikatne włosy.
    — Nic się nie stało. Już dobrze, już dobrze. Jesteś tutaj, prawda? Prawdziwy Ty.

    Onyx

    OdpowiedzUsuń
  42. Odetchnął z wyraźną ulgą. Zdał. Nie zawalił. O matko, jak dobrze. Kamień z serca. Tak się z tego ucieszył, że nawet nie zdołał jęknąć, kiedy Pius zszarpywał z niego ubranie i podnosił do góry. Dopiero przy pocałunku odnalazł coś, co mu się nie spodobało. Sperma w jego ustach była gorzka i niezbyt smaczna. Wypluł ją szybko, żeby z przerażeniem spojrzeć w jego oczy.
    - Przepraszam - rzucił odruchowo, ale przecież wcale mu nie smakowało, nie podobał mu się ten zabieg to chyba nie musiał tego robić, nie? Tak przynajmniej się mu wydawało, ale znów był skonfliktowany. Naprawdę nie chciał się mu narażać.
    Jego myśli zostały jednak przerwane przez gwałtowne szarpnięcie. Łzy znów pojawiły się w jego oczach. Pochylił się posłusznie i złapał drzewa jako oparcia, ale zaraz poczuł szarpnięcie za włosy i znów odchylił się do tyłu. To nie była wygodna pozycja. Jęknął z bólu, a kiedy ten w niego wszedł krzyknął głośno. Łzy same popłynęły po policzkach. O jezu... bolało. Nie spodziewał się takiego bólu.
    - Wyjdź, wyjdź... nie chcę... - wydusił z siebie całkowicie się trzęsąc. - Przepraszam, ja nie... wyjdź...
    Nie rozumiał czemu tak się działo. Przecież do tej pory było tak przyjemnie i tak błogo, a teraz? Coś po prostu poszło nie tak. Zagryzł wargi, zamykając się i przełykając łzy. Przegryzł wargę aż do krwi chcąc zagłuszyć ból i przypomniał sobie, że przedtem też odczuwał dyskomfort... nie aż taki, ale jednak. Może, może zdoła się przyzwyczaić. Tak, na pewno.

    Acair

    OdpowiedzUsuń
  43. — Nie skrzywdziłeś mnie — sprostowała. — Przecież nic mi się nie stało — zauważyła, trzymając go w ramionach, szczęśliwa, że w końcu udało jej się pokonać tę dziwnę, nieznaną istotę, siedzącą w głowie Piusa. Upadła na pośladki, gdy się od niej odsunął. Założyła przy dużą koszulę, którą miała pod ręką. Wstała i podeszła do niego. Złapała jego ręką, patrząc na niego.
    — Weź leki, ale nie pozbędziesz się mnie. Obiecałam Ci. Nie boję się go, ani tego co może mi zrobić. Nie dam mu wygrać. Chcesz żeby Cię kontrolował do końca życia? — zapytała. Dała mu swoje słowo, że zostanie przy nim. Że pomoże mu z tym walczyć. Nie była kłamcą. Nie miała zamiaru też teraz tak po prostu odpuścić. Te purpurowe oczy wystarczająco ją sprowokowały, aby teraz tak po prostu zostawiła mu Piusa do zabawy. Nie było takiej możliwości. Skoro już dwa razy sobie z nim poradziła, będzie to robić do skutku. Aż całkiem z niego zniknie.

    Onyx

    OdpowiedzUsuń

  44. Złapała jego dłoń pewnej, patrząc na jego delikatne oczy. Drugą ręką dotknęła policzka mężczyzny.
    — Ja się Tobą nie brzydzę — powiedziała, uśmiechając się delikatnie.
    — Uważaj na siebie, po prostu, dobrze? — dodała, po czym ucałowała delikatnie jego policzek. Poczekała aż wyjdzie. Wróciła na swoje łóżko. Wszystkie emocje kłębiły się w niej szukając jakiegoś upustu. Przypomniała sobie czyjeś słowa zasłyszane kilka lat temu. Sięgnęła dłonią między swoje uda, szukając wytchnienia. Musiała oczyścić swój umysł, jeżeli miała dalej walczyć. I udało się. Wydała cichy, głuchy jęk, gdy wszystkie niepewności oraz sprzeczne myśli zniknęły. Zasnęła.

    Onyx

    OdpowiedzUsuń
  45. Nie pamiętała kiedy ostatnio tak długo spała. Nie przebudziły ją pierwsze promienie słońca, ani śpiew ptaków, ani szmeranie klientów. Po prostu spała pogrążona w nicości. Nie miała żadnych snów. Po prostu trwała, dopóki Pius nie zapukał do drzwi. Obudziła się, odwracając się w jego stronę. Otworzyła zaspane oczy, spoglądając na niego. Podniosła się do siadu. Przytaknęła mu. Dotknęła swoich szwów. Faktycznie nie czuła żadnego bólu, niczego. Poruszyła dłońmi. Pełna motoryka. Uśmiechnęła się delikatnie.
    — Dobrze. Jak Ci się spało? — zapytała.

    Onyx

    OdpowiedzUsuń
  46. — Leczę się sama z siebie dosyć szybko, a Twoja terapia sprawiła, że było to naprawdę proste. Jesteś niesamowitym medykiem — powiedziała z uśmiechem na ustach. Sama miała na sobie jedynie koszulę nocną, którą założyła zanim jeszcze wyszedł poprzedniego dnia. Zdjęła ją, odwracając się plecami. Tam miała najwięcej do zdejmowania, więc lepiej żeby zajęli się tym na początek.

    Onyx

    OdpowiedzUsuń
  47. Nie odzywała się kiedy zdejmował z niej szwy. Oczywiście czuła nieprzyjemne ukłucia, jednak nie był to taki poziom bólu, na który musiałaby jakkolwiek reagować. Położyła się tak, aby praca szła mu wygodnie siedząc w ciszy. Nie ruszała się, bo nie było takiej potrzeby.
    — Słyszałam niejednokrotnie o geniuszu mieszkającym w najbardziej niepozornej dzielnicy. Uwielbiają Cię, chociaż nikt tego nie przyzna. Nie jesteśmy zbyt rozmowną bandą, jak sama nazwa wskazuje — zażartowała delikatnie z ugrupowania, do którego przynależy. Odwróciła się powoli, gdy o to poprosił. Spojrzała gdzieś w przestrzeń, jakby nie chciała spojrzeć na jego oczy.

    Onyx

    OdpowiedzUsuń
  48. Leżała w spokoju, słuchając jego wywodów. Bardzo cieszyła się tym, jaki był podekscytowany na tym punkcie. Miał swoją pasję, coś co trzymało go na umyśle. Dzięki czemu był sobą, a ona mogła czuć się przy nim swobodnie. Szczęśliwa, że mimo należenia do tak okrutnej i bezwzględnej części społeczności nadal mógł być taki radosny. To tylko umacniało ją w przekonaniu, że Bractwo było najlepszym co spotkało ją w życiu. Nieważne jak skryci i nienormalni by się zdawali, byli tym czego potrzebowała. Czego wiele innych potrzebowało.
    Usłyszała zmianę w jego sposobie oddychania. Spojrzała na niego z zaskoczeniem.
    — Wszystko w porządku? — zapytała nie rozumiejąc co zaczyna właśnie dziać. — Piusie, mów do mnie, proszę — usiadła, aby być bliżej niego. Dotknęła delikatnie jego policzka.

    Onyx

    OdpowiedzUsuń
  49. Chciała go złapać, wtulić do siebie, jednak zobaczyła jak jego oczy zmieniają kolor. A więc było za późno? Spojrzała z niechęcią na znienawidzonego towarzysza.
    — Dlaczego tutaj jesteś? — zapytała, zbliżając swoje nogi do siebie na wszelki wypadek. Nie mogła mu pozwolić zbliżyć się za bardzo do siebie na jego zasadach. To jedynie podsycała złego do szpiku kości mężczyznę. Jak zwykle nie okazywał cienia lęku przed jej posturą. Na szczęście ona też już nie bała się tych purpurowych oczu. Widziała w nich jedynie wroga, którego musiała pokonać.
    — Nie dotykaj mnie — syknęła, gdy zaczął wodzić po ciele, na którym nie było żadnych szwów. — Chcę się ubra… — słowa Onyx zostały przerwane pocałunkiem. Odsunęła go momentalnie od siebie.
    — Nie pozwalaj sobie — powiedziała stanowczo, sięgając po leżącą nieopodal koszulkę.

    Onyx

    OdpowiedzUsuń
  50. Patrzyła na niego, gdy tak wymieniał w dosyć skrótowy sposób wszystko co do niego mówiła. Nie mylił się jakby na to nie patrzeć. Nie była przyjaźnie nastawiona do jego obecności. Pobudzał ją w sposób w jaki nigdy wcześniej nie mogła sobie tego wyobrazić. To było niesprawiedliwe wobec prawowitego właściciela tego ciała. Zwłaszcza biorąc pod uwagę fakt, że obiecała mu przy nim trwać, pomóc mu z zadręczającymi go istotami w jego głowie. Zlustrowała go wzrokiem nie bardzo rozumiejąc stwierdzenia dopóki nie spojrzała na ciasne spodnie mężczyzny. Przełknęła ślinę. A więc o to chodziło. Zaśmiała się na jego komentarze. Rozsiadła się wygodniej na łóżku, nie chcąc teraz do niego podchodzić. To było zbyt… kuszące.
    — Skoro on cieszy się na mój widok, a Ciebie nudzę, to powiedz co tutaj jeszcze robisz? Zdajesz się być wyjątkowo niechcianym gościem w tej sytuacji, nie sądzisz? — zapytała posyłając mu kpiący uśmiech. Pokręciła głową, wstając na równe nogi. Obeszła go, stając za nim. Dotknęła jego ramion, nachylając się delikatnie nad nim. Tak, miała trzymać dystans, jednak nie mogła znieść jego kpiących uśmiechów. Zapraszał ją do gry, którą umyślił sobie wygrać już na starcie. Niedoczekanie.
    — Z tego co pamiętam, gdy byłam obrócona plecami rozmawiał ze mną Pius, później odwróciłam się do niego, a Ty zwyczajnie wpieprzyłeś się w naszą chwilę, nie sądzisz? — zapytała prosto w jego ucho.

    Onyx

    OdpowiedzUsuń
  51. — Oświeć mnie, czym jest ta jego choroba jeśli nie wami? — zapytała, dalej będąc tuż za nim. Przyglądała się każdemu, nawet najmniejszemu ruchowi mężczyzny, jakby oczekiwała, że uda się jej zareagować w porę. W głębi duszy wiedziała jednak, że nie zrobi kompletnie nic. Chciała pomóc Piusowi, jednak ta samolubna pokusa jaka właśnie siedziała przed nią w najlepsze była ogromna. Drapieżnik wypuszczony z klatki. Drażnili się nawzajem, obserwując kto pierwszy straci cierpliwość i ulegnie. On, odchodząc na powrót w odmęty umysłu popielatowłosego, czy ona oddając się bezbożnym przyjemnością z kimś kogo nie była w stanie nawet nazwać.
    Oddała jego pocałunek. Nie spodziewała się tego, ale poruszyła ustami, jakby chciała więcej, gdy znowu się do niej zbliżył. Nie odezwała się, chociaż miała ochotę kląć. Przekląć cały ten świat. Poczuła jak znowu robi się cała gorąca w środku. Nie mógł jej się oprzeć?
    — Mówisz o nim czy o sobie? To Ty mnie całujesz, to Ty wczoraj się o mnie ocierałeś, a on po wszystkim wczoraj płakał. Przeszła na jego przód. Puściła jego ramiona, dotknęła szczęki mężczyzny, aby nakierować jego spojrzenie na swoje. — Może i jestem tylko głupim prostakiem, ale mam wrażenie, że cały czas mi czegoś nie mówisz — stwierdziła.

    Onyx

    OdpowiedzUsuń
  52. Poczuła jak robi się wilgotna, gdy wspomniał o tym co Pius robił zeszłej nocy. A więc on też. Niestety jej motywacje, potrzeba zaspokojenia się miała nieco inne źródło.
    — A o czym myślał? — zapytała zainteresowana. Niech opowie jej więcej. Miała ochotę usłyszeć więcej tego parszywego tonu, który wzbudzał w niej tyle negatywnych emocji.
    — Widzę jak się mną bawisz — zrobiła krok ku niemu, zaciskając palce mocniej na jego szczęce, aby nie mógł nią nagle ruszyć, zaskoczyć. Mały pozór, próba oszukania go. Oszukania siebie przed czymś czego była pewna już od jakiegoś czasu. — Widzę jak cholernie dobrze się bawisz jego uczuciami, moimi emocjami. Co powinnam według Ciebie zrobić? Jak mam okazać Ci tę wdzięczność? Oddać Ci się, a potem patrzeć jak Pius będzie zanosił się łzami i przepraszał, bo pozwolę Ci na kilka chwil rozpusty? — zapytała. Gdyby tylko byli ze sobą zgodni. Gdyby jego tożsamości tak bardzo ze sobą nie walczyły to wszystko byłoby o wiele prostsze.

    Onyx

    OdpowiedzUsuń
  53. Dalej nie usłyszała żadnej jasnej odpowiedzi. Mimo że rozumiała co mężczyzna miał na myśli, nie chciała wykonywać żadnego kroku, żadnego nieprzemyślanego ruchu, jeśli on nie był w stanie odpowiedzieć na nic wprost. Czuła do czego to wszystko dąży. Chciała przerwać już tę grę, ale w tym momencie zostałaby pokonana przez własne żądze, pokazałaby mu, że ma rację. Chciała to zrobić. Na bogów, chciała popełnić ten błąd. Taka okazja mogłaby już nigdy się nie nadarzyć, jednakże co z uczuciami Piusa? Obiecała mu, że będzie go wspierać, że będzie kimś kogo będą obchodziły jego potrzeby. A przecież on ze łzami w oczach mówił, że nie chce robić tego o czym mówi purpurowo oki. Komu więc miała zaufać. Serce znało odpowiedź. Wystarczyło się poddać, a weszłaby w nowy, nieznany sobie świat, o którym jedynie słyszała. W samych superlatywach. A on, ta istota, która właśnie trzymała kontrolę zdawała się być idealnym przewodnikiem.
    — A więc mówisz, że nie jesteś niechcianym intruzem, a jedynie częścią człowieka, który był tutaj ze mną przed chwilą, mówisz, że nie kłamiesz, a to czego ja i on teraz potrzebujemy to poddać się Twojej woli, Twoim rozkazom, tak? — zapytała, chcąc otrzymać w końcu jasne, wyraźne zaproszenie. Chciała tego. Potrzebowała tego. Podeszła do niego, aby usiąść okrakiem na jego kolanach. Mógł poczuć jak jego spodnie robią się wilgotne od soków młodej kobiety. Zbliżyła swoją twarz, przejeżdżając językiem wzdłuż jego szyi, pnąc się powoli w górę aż po sam koniec jego ucha. Zatrzymała się tam.
    — Ale Ty też o nic nie prosisz, po prostu próbujesz wziąć moją ostatnią niewinność — wyszeptała.

    Onyx

    OdpowiedzUsuń
  54. Przyjęła te odpowiedź. To w zupełności wystarczyło. Jeśli wszyscy tego chcieli, nie będzie dłużej się powstrzymywać. To była prawda, że pożądała tego mężczyzny. Chciała dać się uwieść, poprowadzić, zobaczyć dokąd ją zaprowadzi, jakie nieczyste rzeczy potrafi zrobić z jej ciałem, jeśli tylko mu na to pozwolić. Przysunęła się bardziej, czując jego prącie. Zaczęła poruszać instynktownie biodrami. Zaczęła cicho pojękiwać, wzdychać, czując rozpierającą ją rozkosz, a to co miała na sobie zaczęło jej nagle cholernie przeszkadzać. Zdjęła przydużą koszulkę, odsłaniając swoje ciało. Była teraz zupełnie naga. Chociaż i tak już ją widział, teraz zrobiła to specjalnie po to, aby mógł się nią bawić, dotknąć. Nie chodziło o żadne leczenie. Ba, mógł ją zranić, byleby dalej czuła tę przyjemność. Odchyliła szyję, aby miał lepszy dostęp do reszty ciała, którą się właśnie zajmował. Pożądali jej? Oboje? Zaśmiała się cicho, by chwilę później złapać jego głowę, aby odsunąć go od siebie. Rozdarła górną część jego odzieży, po czym sama zaczęła obcałowywać jego ramioną, obojczyki, szyję, zostawiając po sobie delikatne ślady, w jednym miejscu zahaczyła za mocno swoim zębem, zostawiając tam małą plamkę jego krwi. Nie dbała o to. Zatrzymała się tuż przy jego ustach.
    — Gdzie jest ta Twoja prawda? Pokaż mi tę mowę ciała — poleciła, po czym wpiła się łapczywie w jego usta. Cholera, nie panowała nad sobą. Tak bardzo tego potrzebowała, że nie mogła tego dłużej kontrolować.

    Onyx

    OdpowiedzUsuń
  55. Czuła jak coraz ciężej jej się oddychało, a to spowodowało kolejną falę podniecenia rozlewającą się po jej ciele. Jęknęła cicho z przyjemności. Gdy ją podniósł, oplotła delikatnie nogi na jego torsie, aby przypadkiem jej nie udusił. Musiała jednak oddać mu, że w tej formie posiadał niezwykłą siłę. Otworzyła szeroko oczy, gdy tylko poczuła jego palce w sobie.
    — Na bogów… – westchnęła, nie mogąc jakkolwiek sensownie zareagować na to doznanie. To było o niebo lepsze niż gdy sama wczoraj próbowała się zaspokoić. Jej soki spływały lubieżnie na rękę mężczyzny, a ona nie mogła nic na to poradzić, nie mogła się ruszyć, nie mogła protestować. Wstydziła się tego jak reaguje na każdy jego gest. To było takie niewłaściwe i dobre jednocześnie. Na dodatek ta niemoc… Teraz, gdy już poddała się tej grze nie mogła się wycofać, musiała go słuchać, poddawać się każdemu ruchowi. Ktoś kto mógł w końcu nad nią zapanować. Jakież to było wspaniałe. Patrzyła mu zawstydzona w oczy, nie mogąc ich nawet zamknąć, a to tylko podsycało wszystko w niej. Nawet jeśli powtarzał, że stanowił z Piusem jedność, w ogóle tego nie czuła. Była na łasce czegoś innego, groźniejszego. A to coś właśnie zabawiało się nią w najlepsze.
    — Więcej… — powiedziała przez jęki, jakie co chwile z siebie wydawała, błagając, aby nie przerywał, aby to wszystko trwało dalej.

    Onyx

    OdpowiedzUsuń
  56. Odruchowo nabrał głęboko powietrza w płuca, gdy puścił jego włosy. Wyraźnie mu ulżyło i nawet nie zwrócił uwagi na to, że chwilę później jego nadgarstki zostały zamknięte w uścisku Piusa. Sam fakt, że nie szarpał go za włosy dodawał sporo do komfortu. Psychicznego. Kruchego, ale jednak. Pokiwał głową na znak, że rozumie i przyjmuje do wiadomości.
    - Dobrze - szepnął zgadzając się z nim na wszystko. W tej chwili zgodziłby się na wszystko. Czując jego główkę penisa zanurzającą się w nim powoli, spiął się odrobinę, ale faktycznie po dłuższej chwili ból mijał. Powoli odchodził w niepamięć. To wtedy Acair zaczął z powrotem oddychać i nawet ruszył lekko biodrami, jakby próbując dać mu znać, że jest gotowy. Dreszcz przyjemności przeszedł przez niego, podczas czułości wydawanych mu przez Piusa.
    - Uhm... możesz... szybciej? - zapytał czerwieniąc się kompletnie na twarzy. Matko, przecież chwilę temu mówił, że już nie chce, a teraz znowu... o rany, to było niesamowite doświadczenie!

    Acair

    OdpowiedzUsuń
  57. Nie spodziewała się, że nim rzuci. Upadła na łóżko z delikatnym krzykiem, zaskoczona wszystkim co się dzieje. Spojrzała na niego niewyraźnie, błagalnie wręcz. Nie była zadowolona z tego, że przerwał. Chciała, aby kontynuował. Nie po to oddała mu się teraz, aby ją teraz zostawił w tym stanie. Gdy zaczął się rozbierać poczuła się dziwnie zawstydzona. Domyślała się, że w końcu do tego dojdzie, mimo wszystko pierwszy raz widziała nabrzmiałego członka w całej okazałości. Wzięła głęboki wdech, próbując się napatrzeć. Mężczyzna nie dał jej jednak tej przyjemności. Szarpnął nią mocno, a ona jęknęła podekscytowana. Była prawie jak marionetka. Nie miała praktycznie nic do powiedzenia. Nie mogła uwierzyć jak ta bezsilność ją podniecała. Nie mogła też uwierzyć w to, co zaczął robić. Złapała mocno prześcieradło dłońmi.
    — Jak dobrze… — wysapała, ruszając biodrami, oplotła go nogami, przyciągając do siebie. To było wręcz magiczne. Wyginała się, wiła przy każdym jego ruchu, jęcząc głośno, a w oczach zaczęły zbierać się łzy szczęścia. Był taki lubieżny, taki grzeszny i zakazany. Pragnęła go. Pragnęła przeżyć o wiele więcej, częściej niż ten jeden raz. Ta jego bezczelność, to jak wcześniej patrząc na nią, bez mrugnięcia oblizał swoje palce, które były w niej, nie mogła pojąć jak ktoś może być tak bezwstydny. Mogła jednak czerpać z tego niepohamowaną przyjemność. — Rób co chcesz, tylko nie przestawaj — poprosiła.

    Onyx

    OdpowiedzUsuń
  58. Jęknął głośno czując pazury Piusa przechodzące przez całą długość jego pleców. Co dziwne nie poczuł bólu, tylko dodatkową przyjemnością. Oddychał głośno i chrapliwie, starając się dostosować do rytmu, ale w końcu zrezygnował, pozwalając Piusowi działać w takim tempie w jakim chciał. A było to szaleńcze tempo, przynajmniej dla niego. Czuł jak go rozrywa od środka, ale za każdym razem, bezbłędnie trafiał w odpowiedni punkt. Na dodatek działo się z nim coś dziwnego. Czuł, jak jego przyrodzenie rośnie. Znowu. Zaczął głośniej oddychać i nawet samemu poruszać biodrami, jakby chcąc wyrwać Piusa z rytmu.
    - Mocniej - wydyszał kompletnie nienasycony, nie zdając sobie sprawy z konsekwencji które będą na niego czekały kolejnego dnia. - Proszę, mocniej... panie - wyłowił ze skraju umysłu to jedno pojęcie. Tak się nazwał, a on teraz zrobiłby wszystko byle tylko móc ponownie odczuć tą bezgraniczną przyjemność.

    Acair

    OdpowiedzUsuń
  59. Zaskoczył go tym gestem. Raz był łagodny, chwilę później zmieniał się w brutala. Zaczynał rozumieć jak to się dzieje, że sadysta umiał tak dobrze gotować. Oddechy, które jeszcze przed chwilą nabierał teraz stały się płytsze. Czuł jak powoli zaczyna brakować mu powietrza, a jednocześnie przyjemność rozlewała się po całym jego ciele. O rany! Jak to w ogóle było możliwe?! Znajdował się w tak kiepskim położeniu, mógłby go tu zabić... a on zginąłby szczęśliwy.
    - Tak... - zdołał wydusić zgodę czując powoli mięknące mu kolana. - ... panie - wysapał, krzycząc zaraz głośno i wyginając się do tyłu jeszcze mocniej. Mimo wszystkich uchwytów, jakimś cudem był w stanie to zrobić. To wspaniałe uczucie nadchodziło. Błogość wsunęła się falą do umysłu zastępując wszystko inne. Nawet, albo może a zwłaszcza, zdrowy rozsądek. Doszedł po raz drugi, dokładnie w tym samym momencie co Pius, tylko... rachunek dalej nie był wyrównany.

    Acair

    OdpowiedzUsuń
  60. Nie oponowała, gdy rozkładaj szerzej jej nogi, wydała jednak niezadowolony jęk, gdy nie była już w stanie dłużej trzymać swoich ud na jego ramionach. Z jakiegoś powodu bardzo jej się to podobało. Podświadomie jednak mu pomagała, sama rozkładając je tak bardzo jak tylko aktualna pozycja na to pozwalała. Gdyby nie ściana zapewne zrobiłaby właśnie szpagat.
    — Oh.. Ty… ahh… — próbowała coś z siebie wydusić. Nie miała nawet pojęcia co. Nie mogła pohamować jęków, traciła kontakt z rzeczywistością, coraz szybciej i szybciej. Był zbyt dobry w tym co robił, a ona mogła jedynie jęczeć i ruszać się w jakimś nierównym rytmie prosząc o więcej. Zagryzła delikatnie usta, gdy zaczął bawić się piersiami, a kiedy poczuła zęby na swojej łechtaczce, przegryzła własną wargę do krwi, pozwalając, aby łzy swobodnie płynęły po twarzy. Nie minęło wiele czasu, a Onyx krzyknęła przeciągle, wyginając się do granic możliwości. Ciało dziewczyny opadło bezwładnie na łóżko, na które położyła na powrót nogi. Oddychała nierówno, ciężko. Jakby wszystko co przed chwilą przeszła zaczęło ją przygniatać. To było coś… wyjątkowego. Nie mogła tego inaczej opisać. Spojrzała zamglonymi, rozmarzonymi oczami na swojego oprawcę.
    — Co teraz? — zapytała.

    Onyx

    OdpowiedzUsuń
  61. Chłopak padł na kolana, kiedy tylko Pius go puścił. No nie udało się. Nie utrzymał się na nogach, a kiedy ten usiadł pod drzewem, przysunął się do niego i oparł na moment głowę o jego ramię, wsłuchując się w jego słowa. Tak, miał rację. To było niesamowite.
    - Nigdy jeszcze... czegoś takiego nie przeżyłem... - spojrzał mu prosto w te piwne oczy i znów zamrugał zdziwiony. Czy jemu się to śni czy oczy mu się zmieniły? Może po prostu tak działa jego magia? Podczas stosunku zmienia się w seks maszynę przez te oczyska. Potrząsnął zaraz głową i złapał go za rękę, kierując ją na swoje serce. - Ale mi wali pikawa... - wydusił śmiejąc się przy tym lekko i ochoczo przyjmując pocałunek od Piusa. Uśmiechnął się do niego szeroko, kiedy skończyli się całować i ułożył z głową na jego biodrach, kompletnie nie przejmując się przyrodzeniem mężczyzny, które teraz dyndało blisko niego. Zamknął na moment oczy, wypompowany z energii, ale nie zasnął, jeszcze nie.
    - Zawsze się tak dzieje? - zapytał go jednak, bo to nie dawało mu spokoju. - Zamieniasz się w seks machinę? To ta twoja magia? - spojrzał na niego uważnie.

    Acair

    OdpowiedzUsuń
  62. Słuchał go z zaciekawieniem, a kolejne pytania gdzieś tam zaczęły pojawiać się w jego głowie. Nie wypowiedział ich jednak na głos, rozkoszując się jeszcze chwilę jego dotykiem i czułościami. Pokiwał tylko głową zgadzając się na taką kolej rzeczy, a na wieść o jedzeniu u niego w domu aż rozpromienił się na chwilę, zaraz jednak ziewając.
    - Dobranoc - szepnął, wpadając w objęcia Morfeusza. Już nic więcej go nie obchodziło. Zasnął mocno, wykończony całymi tymi emocjami, a pobudka nie miała być przyjemna.

    Obudził się z ogromnym bólem głowy, słońce świeciło zbyt jasno, przedzierając się przez korony drzew. Jęknął głośno, obracając się na bok i niemal krzycząc przy tym. O matko... to nie tylko głowa tak bolała. Czul jak cały tyłek pulsuje mu bólem i przycisnął dłonie do swojej twarzy. Rany... jak on się tak mógł załatwić? Poszukał w pamięci winnego i... odnalazł go tuż obok siebie. Nieznajomy którego poznał dnia poprzedniego smacznie spał tuż obok niego i nic go nie bolało. Przynajmniej na razie.
    Acair usiadł na klęczki i wstał na chwiejnych nogach. Kiedy rozejrzał się po okolicy w świetle dnia, zauważył że rzeka znajduje się niedaleko, ot kilka kroków. Niezłą sobie miejscówkę Pius wybrał i ... całe szczęście. Wszedł do niej, biorąc szybką kąpiel i czując niezwykłą ulgę dzięki jej chłodowi. Głowa choć trochę przestawała boleć, ale nogi nadal miał jak z waty, a tyłek... wołał o pomstę do nieba. Kurczę, doda to sobie do listy pytań do Piusa. Odszukał swoje ubrania jak i cały swój dobytek i ubrał się jeszcze zanim Pius otworzył oczy. Dopiero wtedy wpadł na genialny pomysł... z chytrym uśmiechem poszedł raz jeszcze do strumienia i wrócił z całym kubłem zimnej wody, wylewając je na śpiącego.
    - Wstawaj, szkoda dnia! - uśmiechnął się do niego szeroko.

    Acair

    OdpowiedzUsuń
  63. Jego dotyk dosłownie wypalał gorący szlak na brzoskwiniowej skórze dziewczyny. Nie mogła porównać tego z niczym innym co dotychczas ją spotkało w życiu. Mogłaby robić to chyba codziennie. Spora część podniecenia ulotniła się, gdy nazwał ją kurwą. Spojrzała wściekle na zadowoloną twarz mężczyzny.
    — Nie mów tak do mnie — zaprotestowała wyraźnie niepocieszona tym epitetem. Nie była tanią kurwą z byle przybytku. Była tutaj z własnej woli, nie prosiła się o to, to on przebudził w niej demony pożądania. Mimo wszystko nie miała zamiaru dać się tak traktować. Zagryzła wargi, gdy poczuła uścisk na swojej siły. Złapała jego dłonie, jakby wyczekując odpowiedniego momentu. Poczuła jak zaczyna czuć do siebie obrzydzenie za to, jak bardzo jej się to podobało. Chciała zacisnąć swoje uda, aby nie miał do niej dostępu, ale zamiast tego rozszerzyła je.
    — Kurwa — szepnęła wściekła na własną podatność. Zaraz po tym poczuła nieprzyjemny ból. Syknęła, wyginając głowę do tyłu, szarpiąc jego ręce. Poczuła jedynie większy dyskomfort. Wchodził w nią nieubłaganie, ignorując napotkany opór. Właśnie straciła swoje dziewictwo. Z istotą, której nie potrafiła nawet określić. Czuła jakby wszystko na dole w niej krzyczało. — Nie… — sapnęła, prosząc żeby zaprzestał. To się jednak nie stało. Poczuła jak z jej kobiecości spływa strużka krwi. — Jesteś najgorszy — dodała przez łzy. Z każdym jego ruchem czuła jednak coraz większą przyjemność. Zamknęła oczy, coraz mocniej szarpiąc jego dłonie. Mogła oddychać, z trudem, ale mogła. Tak naprawdę sama robiła sobie większą krzywdę, niż jakby pozwoliła mu po prostu działać. Tylko że ona musiała walczyć. Z nim. Ze sobą. Sekundy mijały, a każde kolejny pchnięcie było coraz przyjemniejsze, coraz bardziej roztaczało przyjemną aurę rozkoszy, której nie mogła ulec. Znowu zaczęła jęczeć. Nie chciała. Próbowała to hamować. Zagryzać zęby, ale nie miała żadnej kontroli nad własnym ciałem. Znowu. Musiała walczyć o to, aby jej zmysły do niej wróciły.

    Onyx

    OdpowiedzUsuń
  64. — Nienawidzę… ahh — odparła na jego słowa. Nie miała zamiaru mu przytakiwać. Nawet jeśli ta chwila była cudowna, on był jej wrogiem. Cholernie przyjemnym wrogiem. Czuła jak z każdym jego posunięciem była coraz bliżej kolejnego szczytu. Spojrzała w jego oczy i to był jej błąd. Kolejna fala przyjemności zalała ciało. Nie spodziewała się, że to jest w ogóle możliwe. Była tak blisko, a on nie zwalniał. Nie. To nie mogło się tak skończyć. Zamknęła oczy, skupiając swoje wszystkie siły. Oplotła mocno jego biodra, przyciskając do siebie. Uniosła delikatnie biodra, by później szybkim ruchem zamienić ich miejscami. Skorzystała z okazji, aby szybko wyrwać swoją szyję z jego uścisku. Przycisnęła jego ręce do łóżka, a sama zaczęła poruszać się coraz i mocniej, jakby prowadziła ją jakaś nieznana siła.
    — Pierdol się — wysyczała, nachylając się nad nim, by później odchylić swoją głowę, czując jak zalewa ją kolejna fala rozkoszy. Przyśpieszała swoje ruchy, co chwilę unosząc swoje biodra, by później z impetem opaść prosto do samego trzonu nabrzmiałego przyrodzenia. Nie była delikatna. Nie potrzebowała tego. Chciała po prostu dojść po raz kolejny, na swoich warunkach. Nadziewała się na niego raz po raz, czując jak ledwo mieści się w jej ciasnych ścianach, które były eksplorowane po raz pierwszy. Bolało, tak słodko bolało.
    W końcu doszła po raz drugi tego dnia, zanosząc się kolejnym krzykiem przepełnionym rozkoszą. Zatrzymała się, spojrzała prosto w jego oczy, uśmiechając się zwycięsko.
    — Czego nie dostanę? — zapytała prześmiewczo.

    Onyx

    OdpowiedzUsuń
  65. Dostała tą satysfakcję od niego. Była tego praktycznie pewna. Zdążyła już dojść po raz kolejny. Spojrzała w dół, aby dojrzeć słodki brąz oryginalnego właściciela ciała. Poczuła przeszywający ją dreszcz. Uśmiechnęła się w jego stronę, rozluźniając uścisk na jego dłoniach. Wyglądał tak ulegle jak ona przed chwilą. Pragnął jej. A ona nie miała jeszcze dosyć.
    — Pius… — szepnęła delikatnie, przenosząc jego dłonie na swoje pośladki, zaczynając na nowo się ruszać, szybko przyspieszając. Po tych wszystkich dniach tortur jakie przeżywała przez tę dwójkę miała naprawdę wiele emocji, które desperacko szukały ujścia w tym bezbożnym akcie. Wpiła się w jego usta, całując je stanowczo, jakby nie liczyło się nic innego poza nimi. — Jesteś w końcu — dodała pomiędzy jękami, jakie z siebie wydawała prosto w jego usta.

    Onyx

    OdpowiedzUsuń
  66. - Przepraszam - wycofał się odruchowo, przepraszając go za taką pobudkę, ale nie mógł powstrzymać cichego śmiechu. Mężczyzna wyglądał komicznie tuż po przebudzeniu, kiedy wstawał nie wiedząc co się dzieje. Acair mógł zobaczyć wiele emocji przechodzących mu przez twarz i przez chwilę miał wrażenie, że jego oczy znów zmieniły barwę, ale zaraz wróciły do swojego koloru. - Przepraszam - powtórzył. - Ale... nie mogłem się powstrzymać. Tak słodko wyglądałeś - wyszczerzył się do niego i wzruszył ramionami w geście "no co ja mogę...".
    - Tak, kilka - Acair usiadł tuż przed nim i skrzywił się znacznie przy wykonywaniu tej czynności. - Twój bimber jest nie dla mnie - zaczerwienił się wypowiadając te słowa jako pierwsze. Głowa niesamowicie go bolał i mimo chłodnego prysznica dalej ją czuł. Na szczęście dużo nie jadł, bo chociaż go nie mdliło.
    - Wszystko mnie boli... - poskarżył się mu. - Głowa, ręka... - wskazał tą z teraz przemoczonym bandażem. - ...i dupa - teraz już wręcz płonął na twarzy, kiedy obserwował jego oczy. - Ale... ale było super, niesamowicie... - szepnął zaraz, przybliżając się do Piusa, żeby skraść pocałunek z jego miękkich warg.

    Acair

    OdpowiedzUsuń
  67. Ruszała się nad nim, chcąc sprawić sobie i jemu jak największą przyjemność. Nie dbała teraz o konsekwencje. Po prostu chciała czuć się dobrze. Pius co prawda nie podniecał jej w ten sam sposób, który robił to ten drugi. Był kimś zupełnie innym. Ale teraz to nie miało żadnego znaczenia. Miała ochotę przeżyć to z nim. Udowodnić purpurowookiemu, że go nie potrzebowała. Nie musiał tutaj być, aby czuła jakąkolwiek satysfakcję, aby dalej była podniecona.
    — Nie przestawaj — poleciła, gdy zaczął poruszać biodrami, a sama stała się jeszcze bardziej agresywna w swoich ruchach. Złapała wątłe ramiona, aby przyciągnąć go mocno do siebie. Poczuła jak jego tors ociera się o jej piersi i jęknęła przeciągle.
    — Jak dobrzee… jesteś taki cudowny — szepnęła, nie zaprzestając lubieżnych czynności. Oderwała się od ust popielatowłosego, by zacząć błądzić językiem po jego szyi, całując ją łapczywie. Była tak blisko. Czuła jak wypełnia ją praktycznie do końca swoim przyrodzeniem. To było o wiele przyjemniejsze od tego co przed chwilą robił Intruz swoimi ustami. Zamknęła oczy, delektując się każdą sekundą, aż w końcu zatrzymała się, czując jak przez jej ciało przechodzi kolejny orgazm. Wygięła się odsuwając od Piusa.
    — Na wszystkich bogów… — powiedziała dysząc ciężko. To było takie wyczerpujące, z drugiej strony… Nie była pewna czy chciała jeszcze z nim kończyć.

    Onyx

    OdpowiedzUsuń
  68. Nie spodziewała się, że dojdzie w niej. Razem z nią. Poczuła jak gorąca ciecz wypełnia ją od środka, a ona czuła się z tym niesamowicie dobrze. Zamknęła oczy, rozkoszując się w tej chwili.
    — Pius! — wyrzuciła z siebie z ostatnim orgazmicznym skurczem. Sprawiał jej tak wiele przyjemności, nie zdawał sobie nawet sprawy jak wiele on z nią robił, kiedy tak błagał o to wszystko. Oddała każdy jego pocałunek, jęcząc mu zadowolona w usta, kiedy na nowo zaczął się poruszać w niej. Czuła niespotykany wigor. Nie miała pojęcia czy to jego sprawka, czy po prostu seks był czymś tak prostym i wciągającym. Mało ważne w tym momencie. Ważnym było, iż z każdą chwilą, którą przedłużali swój stosunek czuła jedynie większą rozkosz. Jego sperma rozchodziła się po niej, a Onyx szczerze polubiła to uczucie. Mogliby spędzić tutaj cały dzień, naprawdę nie miałaby z tym najmniejszego problemu.
    — Jesteś taki ciepły — szepnęła, zaczynając na nowo ruszać biodrami. Dotykała go łapczywie, chcąc zapamiętać każdy centymetr ciała. Nagle przerwała wszystko, odsuwając go od siebie. Podniosła się na równe nogi, a jego nasienie spłynęło po jej udach, kiedy w końcu znalazło jakieś ujście. Złapała szybko jego ręce przyciągając do siebie. Pocałowała go mocno w usta, nakierowując w inną stronę.
    — Idź — poleciła — A teraz usiądź — powiedziała, popychając go lekko na krzesło. Dołączyła do niego, nadziewając się na nowo na jego przyrodzenie, jęcząc przy tym przeciągle. Nadal był taki twardy. Zdążyła już zatęsknić za tym uczuciem. Zaczęła poruszać powoli biodrami, wracając do jego ust, a później do szyi, ramion, każdej części, którą mogła sięgnąć. Nie wiedziała dlaczego pokierowała go tutaj, może po prostu miała ochotę na jakąś zmianę pozycji? Musiała jednak przyznać, że było tutaj cholernie dobrze.

    Onyx

    OdpowiedzUsuń
  69. Na nowo poczuła jak całe jego przyrodzenie się w niej zatapia, a to jedynie pobudzało zmysły Onyx. Potrzebowała więcej i więcej. Nie przejmowała się teraz tą jego uległością. Nie była najseksowniejszą rzeczą jaka padła dzisiaj z jego ust, ale widocznie to go podniecało, więc nie oponowała w tej grze. Zamiast tego zatkała mu usta długim pocałunkiem, aby nie mówił już więcej takich rzeczy. Powiodła rękami do jego bioder, aby przyciągnąć się jeszcze bardziej do niego, aby mógł być jeszcze głębiej. Przyśpieszyła swoje ruchy, raz po raz czująć jak jego penis ociera każde wrażliwe miejsce w jej wnętrzu. Był wręcz idealny, jakby stworzony dla niej. Westchnęła zadowolona, gdy poczuła kolejną dawkę nasienia. To było takie przyjemne.
    — Więcej… — mruknęła, przerywając pocałunek. Zaczęła całować łapczywie jego szyję, przygryzać delikatnie jego ucho, tak aby nie zrobić mu żadnej krzywdy, przyspieszając z każdą sekundą, poruszając się coraz mocniej i pewniej, aby zapewnić im kolejną dawkę szczytowania. Gdy dochodziła straciła równowagę, wprawiając krzesło w ruch. To się przewróciło, a oni spadli z impetem na podłogę. Spojrzała na niego, łapiąc instynktownie jego głowę, patrząc czy nie stała mu się przypadkiem żadna krzywda przez jej dzikie zapędy.
    — Wszystko w porządku? — zapytała z troską.

    Onyx

    OdpowiedzUsuń
  70. Spojrzała na niego przestraszona. Całe podniecenie dziewczyny uciekło w mgnieniu sekundy, a ona zaczęła się obwiniać o krzywdę Piusa. Słusznie zresztą. Podniosła delikatnie jego głowę, aby zobaczyć jak bardzo się zranił. Na szczęście rana nie była zbyt głęboka. Szybko wstała na równe nogi, podnosząc ze sobą popielatowłosego. Podeszła z nim do łóżka, na którym ułożyła go bardzo ostrożnie. Zabrała spirytus a także bandaże wraz z nożyczkami ze stołu. Przeczyściła delikatnie jego ranę, aby nie wdało się tam żadne zakażenie, a następnie opatrzyła jego głowę w miejscu, w którym otrzymał obrażenia. Usiadła tuż obok jego górnych partii ciała. Położyła jego głowę na swoich nagich kolanach, a rękoma zaczęła głaskać jego ramiona.
    — Przepraszam… naprawdę przepraszam… — szepnęła wpatrując się w jego zamknięte oczy. — Nie chciałam zrobić Ci krzywdy.

    Onyx

    OdpowiedzUsuń
  71. Uśmiechnęła się, gdy w końcu się obudził. Wbiła w niego zadowolone spojrzenie, dotykając dłońmi jego policzków. Pogładziła je palcami.
    — Żyjesz, na szczęście żyjesz — powiedziała do niego, nachylając się nad nim. Nie przejmowała się tym, że oboje byli nadzy, pobrudzeni spermą mężczyzny, jej sokami i zmieszanym potem. To wszystko były pamiątki ich wspólnych chwil.
    — My… — zaczęła nie wiedząc jak to wszystko wyjaśnić. Posmutniała też delikatnie na myśl, że nie pamiętał niczego co przed godziną między nimi zaszło. To było magiczne, a on przez jej głupotę miał wszystkiego nie pamiętać. — My przesadziliśmy z uciechami, straciłam równowagę i spadłeś z krzesła — wyjaśniła w końcu, przenosząc wzrok na mebel, którego nawet nie podniosła. Wróciła do niego wzrokiem. — Nie pamiętasz nic? — zapytała.

    Onyx

    OdpowiedzUsuń
  72. - Ten fioletowy wcale nie jest taki zły - Acair nie rozumiał o co chodzi. Przecież kolega fioletowy nawet poczekał jak ten go o to poprosił i przyniósł mu tyle przyjemności. Aż policzki znów zaczęły go piec, na samo wspomnienie. O rany... to było naprawdę niesamowite. Jakby znalazł się nagle poza swoim ciałem. Potrząsnął głową, ale rumieniec nie chciał zejść. Zwłaszcza przy kolejnych słowach Piusa. Tym razem nadeszło i zażenowanie, jeszcze bardziej kolorując poliki purpurą. Acair trzepnął go odruchowo w łeb.
    - Nie mów tak, mój panie - bąknął i omal nie umarł tam ze wstydu. O mamo... to brzmiało tak dziwnie i tak obco w jego ustach, teraz jak był trzeźwy, ale "grzeczny chłopiec" dalej przyjemnie łechtał jego ego, więc uśmiech automatycznie pojawił się na jego ustach.
    - A gdzie mieszkasz, panie? - zapytał pomagając mu zbierać obozowisko i upewniając się, że jego torba pozostała w całości. Odetchnął z wyraźną ulgą gdy tak się stało. - Parę mil to nie daleko - stwierdził zaraz, bo po pustyni chodziło się znacznie więcej niż parę, tylko... problemem był uporczywy ból, ale Acair szybko znalazł na niego rozwiązanie. Zamiast się męczyć zaatakował plecy chuchra Piusa, obejmując go mocno ramionami.
    - Boli mnie tyłek, panie... - musnął ustami jego kark i polizał go po lewym uchu. - Nie dam rady tak daleko... - zamarudził płaczliwym tonem

    Acair

    OdpowiedzUsuń
  73. Posłusznie zsunął się z jego pleców. Pius tak stawiał sprawę, że nie miał co mu teraz protestować. Pierwsze parę kroków było prawdziwą męczarnią. Bolało jak diabli i musiał wyglądać pokracznie starając się iść tam, aby jak najmniej czuć ten dotkliwy ból.
    - Gdybym jeszcze wiedział jak się przygotowywać do takich zabaw to byłbym przeszczęśliwy, panie - bąknął, stukając przed sobą palcami o palce. Naprawdę był zielony w te klocki, a przecież nie miał pojęcia do czego dojdzie zeszłej nocy i jak niby miał się przygotować do kolejnych. Szybko pokręcił przecząco głową.
    - Dziś nie - rzucił szybko, bo bolało go na tyle, żeby nie myślał nawet o powtórce z rozrywki. - Chyba nie powinno się bólu likwidować powtórką nie? - upewnił się, że dobrze myśli. Zrównał z nim krok, nawet przyspieszając trochę. W miarę rozchodzenia, bolało trochę mniej, co go niezwykle cieszyło. Albo już się przyzwyczajał, albo rzeczywiście powoli przechodziło.
    - Masz kominek w domku? - spojrzał na niego świecącymi z podniecenia oczyma. - Ale czadersko... nigdy nie widziałem kominka w domku - przyznał szczerze. Na pustyni nie był on potrzebny, a potem tułał się od gospody do gospody lub spał w lesie, więc nie miał doświadczenia we własnych czterech kątach. - Co jeszcze tam masz? Duży to dom? Jak się go dorobiłeś? - zasypał go kilkoma pytaniami. - A zmienisz mi potem opatrunek? Ten już zamókł - wskazał na swoją dłoń, którą noc wcześniej sadysta mu nastawił. Zastanowił się nawet chwilę czy przypadkiem nie był masochistą, ale zaraz odpuścił tę noc.
    - Jak dobrze znasz Mathyr, panie? Często podróżujesz? Długo tu mieszkasz? - podał kolejne pytania. Chciał o nim wiedzieć wszystko, a rozmowa pozwalała nie myśleć o tym całym przygotowywaniu siebie do zabawy... bo przecież nie miał nawet pomysłu jak powinien to robić.

    Acair

    OdpowiedzUsuń
  74. Przyglądała mu się uważnie, patrząc jak po raz kolejny zmienia mu się kolor oczu. Musiała przyznać, że tych jeszcze nie widziała. Albo przynajmniej nie pamiętała. Cudownie. Patrzyła na niego z niedowierzaniem, gdy tak wybuchnął. Poczuła jak coś zakukało ją w sercu. Nie dość, że nie rozumiała pełnego wydźwięku jego słów i tak czuła się obrażona. Zamknęła oczy, sięgając po ubrania. Była wyleczona, więc nie musiała tego słuchać. Co więcej, nie miała najmniejszej ochoty na to. Jedyne czego chciała w tym momencie to wtulić się w Piusa, tego prawdziwego. Ale jego tutaj nie było. Schowała swoją broń i pękła. Podeszła szybko do świetlistego z wściekłością w oczach.
    — Paskudna hybdyrdo? — powtórzyła agresywnie, zatykając mu dłonią usta,drugą łapiąc jego szczękę. Zacisnęła uścisk, by po chwili odepchnąć go od siebie.
    — Jeśli to był dla Ciebie taki horror, mogłeś wcześniej powstrzymać tamtą dwójkę. To nie ja was uwiodlam! Przyszłam tutaj umierając, a to twoje ciało pozbawiło mnie dziewictwa! —powiedziała, odwracając się do niego napięcie. Otworzyła drzwi. Wyszła trzaskając nimi. Szybko uciekła z domu medyka, by jak najszybciej udać się do bezpiecznych Nor, w których została na dłuższy czas.

    ~×~
    Wiedziała, że jest mu winna jeszcze ponad sto sztuk złotych monet. Musiała spłacić ten dług, albo sprawi kłopoty swojemu Bractwu. Chciała też zobaczyć się z mężczyzną o popielatych włosach. Nie wiedziała dokładnie dlaczego, po prostu tęskniła za jego obecnością. Nie spieszyło jej się jednak ze względu na niechęć spotkania któregokolwiek z innych odsłon medyka. Purpurowy zapewne chciałby znowu skusić ją do tych wszystkich sprośności. I to nie tak, że nie miała na nie ochoty. Naprawdę były to najprzyjemniejsze chwile w jej życiu. Mimo wszystko później mógł znowu pojawić się Jasnooki ze swoim świętym podejściem do życia, a na to nie miała ochoty. Traktował ją tak, jakby to ona była problemem, a przecież nie zrobiła nic złego. Tamten dzień był cudowny. Oboje zatracili się w chwili rozkoszy, a Oryginalny nie wydawał się protestować.
    W końcu jednak zdecydowała się przełamać wszystkie uprzedzenia. Przygotowała potrzebną sumę pieniędzy. Ubrała się w ulubioną różową maskę, wysokie buty sięgające do kolan, a także krótki skórzany kombinezon, który opinał się na całym ciele. Wyglądała tak jak zawsze. Ubrana w wygodne, niekrępujące ruchów szaty, które miały podkreślać ciało. To nie tak, że ubierała się specjalnie dla niego. Nie miała i tak żadnych niewyuzdanych ubrań. Wyrzuciła to w czym wyszła, poza tym nie miała zamiaru nosić się w jakiś szmatach.
    Gdy dzień chylił się już ku zachodowi, stanęła przed jego domem. Nie wiedziała czy powinna pukać. Po krótkim namyśle stwierdziła, że nie ma sensu. I tak powinien o tej porze przyjmować klientów. Weszła, po czym zamknęła za sobą drzwi, rozglądając się po pomieszaniu.
    — Piusie, przyszłam uregulować dług za opiekę — powiedziała w eter wyjmując mieszek ze złotem.


    Onyx

    OdpowiedzUsuń
  75. Koreczek? Pierwsze co przyszło mu do głowy to korek od wina. Zmarszczył nieco brwi nie rozumiejąc jak taki koreczek miał pomóc w rozepchaniu tyłka. Umilkł nawet na chwilę kminiąc ten problem, ale w końcu rozłożył ręce w geście poddania się.
    - Jak taki mały koreczek... ma pomóc rozepchać? - zapytał go. - Taki od wina... - bąknął zły na niego, że ten postanowił się z niego nabijać. - No bardzo śmieszne - wydął policzki chcąc mu przez to pokazać, że jest na niego święcie obrażony. Ten stan nie potrwał długo, bo zaraz zainteresował się jego słowami. Pokiwał energicznie głową na znak, że coś tam o "Bractwie" słyszał, a wiadomość o kolejnej zapłacie przyjął z lekkim jękiem. Wyprzedził go nawet i zaczął przez chwilę iść tyłem wyrzucając do góry ramiona.
    - Ale jak ja mam ci jeszcze bardziej zapłacić? Jestem już twoim kompanem - przypomniał. - Mogę tylko ciałem bo nie mam nic przy sobie - bąknął jeszcze. - A nie możesz dać mi jakiejś zniżki, panie? - zrobił wielkie oczy i popatrzył na niego z jak najbardziej słodkim wyrazem twarzy na jaki wpadł. To też nie trwało długo, bo zaraz potknął się o konar i runął do tyłu. Łzy stanęły mu w oczach, kiedy tak padał na obolałe dupsko.
    - Ała - jęknął ocierając ukradkiem łzy i szybko wstając, żeby nie wyglądać na ostatnią ofiarę losu. - Widzisz? Tylko ciałem mogę płacić - pociągnął nosem niezadowolony że nic innego nie może mu dać. - Bo towarzystwem już zapłaciłem... - wymamrotał wracając z powrotem do niego i równując z nim krok. Jednak lepiej było patrzeć pod nogi.
    - Jakie eliksiry tworzysz? - tym razem naprawdę się zainteresował. Rzadko spotykał kogoś kto lubił to robić, a choć sam obiecał sobie że nigdy więcej nie sięgnie do tej dziedziny nauki to coraz częściej go to kusiło. - Ja... nie jestem interesujący - wyznał szczerze. - Wyrzucili mnie z Fasach, bo byłem beznadziejny. Dwa lata temu... i od tamtej pory tułam się i param tym czym mogę. Na przykład kelneruję w karczmach, albo sprzedaję fanty przydrożnym ludziom... a śpię po lasach, bo mnie na nic nie stać - uśmiechnął się do niego lekko. - Marzenie? Chciałbym, żeby na świecie było spokojnie i chciałbym znaleźć gdzieś miejsce dla siebie - wyjaśnił mu cicho.

    Acair

    OdpowiedzUsuń
  76. Przyglądała się Piusowi uważnie. Wyglądał jakby to faktycznie on znajdował się przy kontroli tym razem. Nie wydawał się nią zainteresowany, a ona nie czuła się z tym najlepiej. Zdawać by się mogło, że oczekiwała całkiem innej reakcji. Jeszcze parę dni wcześniej nie mógł oderwać od niej wzroku, a teraz? Czyżby uświadomił sobie, że nie jest niczym więcej jak potworem? Położyła mieszek na stole.
    — Za którego nie siebie przepraszasz? —zapytała, spoglądając na niego. Przybliżyła się delikatnie, aby mieć lepszy widok na mężczyznę. — Byłeś ze mną naprawdę w którymkolwiek momencie? — dodała. Chciała znać całą prawdę. Chciała wiedzieć co dokładnie zaszło między nimi, który jest naprawdę prawdziwy i czy będzie mogła jeszcze znaleźć się w jego obecności.

    Onyx

    OdpowiedzUsuń
  77. Cofnął się o krok, a potem jeszcze kolejny, patrząc w te jego złote oczy. Większości jego słów nie zrozumiał. Wsunął nawet dłoń do swojej torby, odszukując tę jedną fiolkę z trucizną. W razie czego wyratuje się nią, ale jeszcze nie teraz. Nie chciał nikogo krzywdzić. Nikt nie zasługiwał na taki los.
    - Przepraszam - bąknął tylko spuszczając na moment wzrok na swoje własne buty, a potem z powrotem przenosząc je na Piusa. - Nie mam pojęcia o czym mówisz... - dodał ciszej, bo jego wybuch autentycznie go przestraszył. Przycisnął mocniej swoją torbę do piersi i obserwował tego zmienionego Piusa, starając się nawet nie oddychać za głośno. Lepiej było przeczekać, nie wychylać się. Może wróci ten fioletowy, albo ten normalny... to było jak trzech innych chłopów w jednym ciele. Co jeden to bardziej interesujący, ale ten... ten był po prostu straszny.
    - A dlaczego nie? Nic o mnie nie wiesz... - odważył się w końcu powiedzieć, po długiej chwili milczenia. - Ja o tobie też nie... a jak ci opowiadam to zaczynasz krzyczeć. Nie chcesz to nie. Wystarczyło powiedzieć - wymamrotał wycofując się jeszcze trochę i puszczając go przodem. Bał się. Zwyczajnie się bał, że ta odsłona Piusa go zleje na kwaśne jabłko tu i teraz. Nie był nawet pewien czy powinien dalej z nim iść, ale z drugiej strony... teraz był jeszcze bardziej zaintrygowany. Widział w nim osobę, która potrzebuje pomocy, a on wobec takich nie był obojętny. Zawsze starał się im pomóc.

    Acair

    OdpowiedzUsuń
  78. Podeszła do niego, zdejmując maskę, gdy zaczął płakać. Przejechała delikatnie dłońmi po jego ramionach, patrząc na jego twarz, oczy. Uśmiechnęła się delikatnie. Cieszyła się, że nie żałował ich wspólnych chwil. Dla niej były zbyt przyjemne, aby tak po prostu zapomnieć o mężczyźnie. Nie chodziło nawet o seks. Czuła się przy nim piękna, naprawdę piękna, a przy tym był kimś komu mogła okazać swoją czułość i dalej być dla kogoś kobietą, a nie członkiem rodziny. To było dla niej zbyt ważne, aby ot tak z tego zrezygnować. On był dla niej zbyt ważny. Przytuliła go do siebie, obejmując go delikatnie w ramionach. Stanęła na palcach, aby sięgnąć do jego ucha. Dopiero teraz zauważyła o ile był od niej wyższy.
    — Wyszłam wczoraj, bo czułam zbyt dużo na raz — zaczęła się tłumaczyć. — To co między nami zaszło było... Niesamowite. Nigdy się tak nie czułam. Ale gdy zdawałeś się tego nie pamiętać, a Twój kompan w umyśle zaczął... Musiałam wyjść. Ale teraz wróciłam, dla Ciebie. Jeśli tego chcesz — dokończyła, po czym odsunęła swoją głowę od jego delikatnego ucha. Spojrzała po raz kolejny w jego oczy, czekając na reakcje, na to który dojdzie teraz do głosu.

    Onyx

    OdpowiedzUsuń
  79. Acair zacisnął mocno wargi. Miał wrażenie, że ten świetlisty za bardzo bierze jego słowa do siebie. Wcale się nie użalał za wyrzucenie... no może trochę i dobrze wiedział o co chodziło. Nie czuł się po prostu twardszy, ani na moment. No i dochodził jeszcze fakt, że chyba wolał twardszym się nie stawać, bo wtedy musiałby wrócić na pustynię, a świat bez wody... to straszliwy świat.
    - Nie wiedziałem, że do tego dojdzie... wczoraj - usprawiedliwił się szybko, trochę niepewnym głosem. Wrzaski tego mężczyzny sprowadzały go do poziomu małego robaka i zamiast motywować do zmiany wbijały w jeszcze większe poczucie beznadziei. Łzy stanęły mu w oczach i aż ręka go zaświerzbiła. Nie wiedział czemu, ale w pewnej chwili po prostu podszedł do Piusa, zagrodził mu drogę i uderzył go prosto w twarz.
    - Nie znam się na seksie. Nigdy go nie uprawiałem - warknął. - Nikt mnie tego nie nauczył, a na pustyni niespecjalnie się mną przejmowano - rzucił wyjaśniając swą niewiedzę w tym temacie. - I tak! Wrzucam sobie na głowę za dużo i tak... marudzę, ale ty właśnie robisz dokładnie to samo! O jaki wielki i straszny Piusik, a nie potrafi utrzymać się na powierzchni dłużej niż... no nie wiem pół dnia? - uniósł lekko brew. - Żal mi cię, bo jeśli potrafisz tylko kłapać dziobem to nie jesteś dużo lepszy ode mnie... a ja przynajmniej mogę żyć - wymamrotał i dopiero kiedy wypowiedział te słowa, zorientował się co robi. Jego oczy rozszerzyły się z przerażenia, a on zacisnął dłonie na ustach. "Przepraszam" cisnęło się na nie, ale wytrzymał tę pokusę. Nie powiedział tego. Nie. Nie teraz i nie przy tym mężczyźnie.

    Acair

    OdpowiedzUsuń
  80. - Nie - odparł cicho chłopak. - To ty nie umiesz w kontakty międzyludzkie. Jaką prawdę? To twoja opinia o mnie, a poznałeś mnie parę godzin temu - zauważył spokojnie, nawet nie ruszając się z miejsca, kiedy ten tak krzyczał. - I ja mam ją brać do siebie? Bardzo zabawne - wyszczerzył się do niego i zawtórował mu śmiechem. - Święty...
    To było jeszcze lepsze. Aż zgiął się w pół słysząc o tym świętym. Koleś miał niezwykle zawyżoną samoocenę. Mógłby mu oddać choćby i dwa procent, a zdecydowanie by mu w tym pomógł.
    Powlókł się za nim do mieszkania i usiadł na ganku. Lepiej spać tutaj niż w lesie. Jutro pomyśli nad dalszym planem działania. Zaburczało mu w brzuchu, ale zignorował to. Oparł się wygodniej o kolumnę i przymknął oczy.

    Acair

    OdpowiedzUsuń
  81. Uśmiechnęła się do niego.
    — Jedyną spieprzoną rzeczą byłam ja, kiedy straciłam równowagę na tym krześle —zażartowała, po czym schowała twarz w jego torsie, przymykając oczy. Był naprawdę ciepły w dotyku, dawał takie przyjemne uczucie spokoju, a jednocześnie rozpalał każdy nawet najmniejszy Zmysł. Nie bardzo obchodziło ją, gdy wspomniał, że wcześniej sypiał jedynie z mężczyznami. Sama była często zainteresowana niejedną kobietą i nie widziała w tym nic złego. W końcu wróciła do niego wzrokiem, aby wbić spojrzenie w jego brązowe oczy, oblizując wargę. Przybliżyła się do niego, muskając delikatnie jego brodę.
    — Ja nigdy w ogóle nie uprawiałam seksu, więc oboje odkryliśmy coś nowego, prawda? — dotknęła jego policzka, aby przybliżyć do siebie delikatnie jego twarz i pocałować go. Powoli. Zmysłowo. Na koniec polizała delikatnie wargę mężczyzny. Czuła jak znowu robi jej się gorąco przez niego.
    — A ja cieszę się, że jestem tutaj teraz przy Tobie. O ile nie przeszkadza Ci moja płeć, Piusie — zaczęła, wodząc dłońmi niżej i niżej po jego plecach, by w końcu zatrzymać się na wysokości jego bioder.
    — Było mi z Tobą bardzo dobrze, nie odmówiłabym gdybyś dalej mnie potrzebował — dodała szepcząc mu na ucho.

    Onyx

    OdpowiedzUsuń
  82. Poczuła przyjemny dreszcz rozchodzący się po całych plecach, a także przyjemne ciepło w podbrzuszu, gdy oddał jej pocałunek. Był taki przyjemny i czuły, a przy tym sprawiał, że miała ochotę rzucić się na niego i pozbawić wszelkich ubrań. Zagryzła warge, gdy poczuła jak dotyka jej pośladków, robiąc przy tym kolejny krok do przodu. Przejechała udem po jego nodze, zatrzymując się dopiero na biodrach mężczyzny. Drugą stanęła na palcach, aby utrzymać równowagę.
    — Ja mówię o tym, że potrzebuję Cie w każdym tego słowa znaczeniu w tym momencie — zaczęła, wracając do jego ust. Skupiła się na nich przez chwilę czując coraz większą wilgoc. Zjechała dłońmi na jego pośladki, aby ich dotknąć. Były przyjemne w dotyku. Oderwała się od niego na chwilę, dłońmi wracając do jego ramion.
    — Ale zawsze możemy znaleźć sobie jakieś miłe miejsce i zobaczyć czego potrzebujemy jeszcze bardziej, hm? — zapytała, po czym znowu się w niego wpiła biodrami szukając przyrodzenia popielatowloswego.

    Onyx

    OdpowiedzUsuń
  83. Acair sprzedał kilka swoich eliksirów, będąc trochę pewniejszym swych umiejętności. Oczywiście wcześniej każdy z nich testował czy to na sobie, czy na biednych roślinkach wokół. Trucizny pakował do torby, a potem oddawał część Onyx - ona wiedziała komu je sprzedać, żeby dostać sporą sumkę. Teraz mając pełny mieszek złotych monet, wpadł na znakomity pomysł. Czas było odwdzięczyć się Piusowi za usługę medyczną.
    Wsunął głowę do środka pomieszczenia i wyszczerzył się do niego.
    - Cześć - otworzył drzwi wchodząc całkowicie i zamykając za sobą drzwi. Zbliżył się do lady i odczytał ceny jego usług, po czym wyciągnął trzy złote monety. - To za moją rękę - wyjaśnił spokojnie, spoglądając mu prosto w oczy, żeby zorientować się z którym Piusem ma do czynienia. - Wiszę ci jeszcze jeden orgazm, ale to na później - przejrzał jeszcze raz ofertę. - A nie bawisz się też w lekarza od głowy? - zainteresował się. - Ile za godzinę marudzenia ci? Spróbowałbym Świetlika wywołać i powiedzieć mu co nieco? - wyjaśnił swój plan.

    Acair

    OdpowiedzUsuń
  84. Chłopak zastanowił się chwilę nad jego słowami i oparł się na łokciach, znów zerkając w jego cennik. Za wizytę godzinną brał dwie złote monety - nie było wypisane czego dotyczyć miała. Położył je więc pomiędzy nimi i wbił spojrzenie w Piusa.
    - No to kupuję sobie godzinę na marudzenie - oznajmił wesoło i machnął lekko ręką. - Co chcę mu powiedzieć? - zastanowił się spokojnie. - Że krzykiem nic nie zdziała, że nie jest świetym tylko... no wiesz upadł na głowę - wyjaśnił rumieniąc się przy tym trochę, bo ta pewność siebie odrobinę mu uciekła. - I że może mnie uderzyć dla wyrównania rachunku... nie powinienem wtedy się unieść, ale oceniał mnie a nie znał kompletnie - zagryzł mocno wargi. - I że wiem, że często marudzę - przeszedł ladę dookoła i pacnął go palcem w pierś. - Ale taki mój urok i nic na to nie poradzę... a i jeszcze... co to jest ten korek analny? - zadał wreszcie to pytanie, które dręczyło go od tamtej pory. - No bo jak wróci Fioletowy to będę nie przygotowany - odchrząknął patrząc gdzieś w bok. - Nie miałem kogo zapytać no... - usprawiedliwił się, czując że to ostatnie pytanie kompletnie nie pasowało do tego pewnego siebie Acaira, którego próbował grać. Tak, grać. Starał się trochę zmienić swoje myślenie, ale to nie było takie łatwo. W ogóle nie było łatwe.
    - I wisisz mi jedzonko i siedzenie przy kominku - zakończył, wsuwając swoje dłonie w kieszenie od spodni.

    Acair

    OdpowiedzUsuń
  85. Spodobała mu się ta wiadomość o "ekstra prywacie". Czyli mógł mu spokojnie zająć więcej czasu niż godzina. To była dobra wiadomość. Pokiwał radośnie głową, zaraz jednak poważniejąc trochę.
    - Okay - zgodził się na jego plan i gdy tylko Świetlik pojawił się na chwilę zacisnął mocno oczy. Aż mu w uszach zadzwoniło od uderzenia i zrobił krok w tył. Oczy od razu zrobiły się wilgotne, a on dotknął piekącego policzka dłonią. Odetchnął głęboko, patrząc Piusowi głęboko w oczy.
    - Teraz jesteśmy kwita, Świetlik - rzucił do siedzącego w jego środku, nieco płaczliwym tonem. Otarł łzy dłonią i ruszył do wskazanego przez Piusa pomieszczenia. Rozglądał się po pomieszczeniu z zaciekawieniem, żeby klapnąć na niej.
    - Ale miękka - szepnął zaskoczony, czekając na Piusa. Kiedy tylko ten wszedł do środka, uśmiechnął się do niego szeroko. - Nic mi nie będzie. Nie martw się - zapewnił go odbierając od niego lód i przykładając go sobie do piekącego policzka. - Zasłużyłem tak trochę...

    Acair

    OdpowiedzUsuń
  86. - Dziękuję - chłopak zabrał się za jedzenie, kiedy już policzek ostatecznie mu zdrętwiał od zimna. Zerknął też na drugą tacę, ale na razie jej nie ruszał. Przyjdzie na to czas. Zarumienił się okrutnie na to określenie. Określenie które przyjemnie go łechtało.
    - Już? Mam cię nazywać panem? - zapytał prosto z mostu, mimo czerwonej twarzy. Teraz znów przyłożył sobie do niej lód, żeby tylko zedrzeć tę gorąc. - Okay - dmuchnął sobie w grzywkę. - Od kiedy cię spotkałem dużo się zmieniło - zaczął, biorąc sobie trochę mięska do buzi. - Zyskałem siostrę, która mnie nie porzuciła jak niektórzy - spojrzał na niego z lekkim wyrzutem, ale zaraz machnął ręką. - No wiem, wina Świetlika - skinął po prostu głową, teraz wkładając sobie do buzi trochę ziemniaczka. - Nadal uważam, że jestem beznadziejny i nadal często ryczę i nadal jestem ciapą - wyliczył na palcach. - Ale teraz umiem... no nie wiem, zarobić trochę na siebie - uśmiechnął się do niego szeroko. - I wiem, że mam parę atutów w dłoniach. To chyba dobrze, nie? - sięgnął po metalowy korek i obrócił go w dłoniach. - Ja go tam mam wsadzić? Przecież to wielkie, panie... - bąknął czerwieniejąc na twarzy. - A mogę później? Najpierw jedzenie... - mruknął, bo przecież jak go włoży to będzie mu niezwykle niewygodnie i nie będzie mógł się skupić na niczym innym.
    - Chciałem ci tylko powiedzieć, że... miałeś trochę racji. Świetlik miał, ale... Świetlik jest głupim pacanem... uważa się za świętego, a do świętego mu wiele brakuje - skrzyżował ręce na piersiach. - Nie można go na poważnie brać.

    Acair

    OdpowiedzUsuń
  87. Dała się podnieść, oplatając go nogami wokół bioder. Uśmiechnęła się między pocałunkami, ruszając powoli biodrami, gdy znalazła w końcu jego przyrodzenie. Czuła jak twardnieje, a ona robiła się coraz bardziej mokra i rozochocona. Był taki przyjemny, kiedy się tak bawili. Dała mu się ponieść do pokoju, by zaraz zostać uderzona przez słodki zapach jego krwi. Źrenice automatycznie jej się zwężyly, a ona zaczęła szybko, namiętnie całować jego szyję, zaciskając swój uścisk na biodrach.
    — Masz jakiś pomysł jak je wykorzystać? — zapytała mrucząc w jego ciepłą skórę. Przygryzła ją delikatnie, po czym spiła językiem krew, która pojawiła się na jego ciele. — Smakujesz tak słodko.... — szepnęła.

    Onyx

    OdpowiedzUsuń
  88. - No nie wiem czy tak dużo... - odparł szczerze. - Po prostu pochodzimy z tego samego miejsca i jakoś tak oboje zostaliśmy wyrzutkami, ale z różnych powodów - wyjaśnił spokojnie, dalej wcinając karkówkę. Zakrztusił się jej kawałkiem, kiedy ten wspomniał o orgazmie i ponownie spąsowiał.
    - Dobrze, panie - bąknął szybko i odetchnął głęboko, nagle odkładając jedzenie na bok i zbliżając się do Piusa, żeby usiąść na tej samej kanapie co on i zerknąć w te jego zapiski. - Zabiłem człowieka - wypalił nagle. - Jak miałem 15 lat... bo chciał zgładzić ludzkość - wymamrotał. - Jestem złym człowiekiem, ale... podobno czasem trzeba wykonać takich wyborów - szepnął mu do ucha i ucałował go w nie. - No to mamy pożądanie i Świetlika... a ty kim jesteś? Łączysz ich razem, czy jesteś oryginałem? - zainteresował się powoli wracając na swoje miejsce. - Masz niesamowicie miękką kanapę... - szepnął, kończąc swój obiad.

    Acair

    OdpowiedzUsuń
  89. — Zaskocz mnie — powiedziała, gdy postawił ją na podłodze. Chciała wstać, ale zamiast tego wyręczyły ją łańcuchy. Nie protestowała, ufała mu na tyle, że wiedziała, iż nie zrobi mu żadnej krzywdy. A nawet gdyby, z magicznymi mocami czy bez, miał przed sobą wyszkoloną przez Bractwo zabójczynię. Potrafiła o siebie zadbać w ten czy inny sposób. Wstała na równe nogi, nie opierając się. Spojrzała na jego oczy. To nadal był on. Na szczęście. Mruknęła, odchylając głowę do tyłu, gdy poczuła skórzane linki na ciele.
    — Uderz mnie parę razy, podejdź i zobacz co się stanie — zaproponowała, wracając do niego wzrokiem.

    Onyx

    OdpowiedzUsuń
  90. Acair wzruszył ramionami.
    - Dlatego, że teraz trochę bardziej ci ufam - odparował prosto z mostu. Nie mówił często o swojej przeszłości, bo się jej wstydził. Zwłaszcza tego zabójstwa. Nie mówił też głośno o tym, że tworzył eliksiry, ale teraz zaczął je sprzedawać, więc pogląd odrobinę mu się zmienił.
    - Mhm to był bardzo dobry zakup - chłopak wsunął do buzi korek analny ssając go dość sugestywnie. Swe spojrzenie ulokował w Piusie. Nie miał doświadczenia w niesieniu seksu, ale przez ten czas podglądał niektóre zachowania i teraz zamierzał je przetestować. Zamruczał nieco, rozpinając swoje spodnie i zsuwając je. Podobno miał się przygotować, a Pius nie twierdził, że nie może tego zrobić tutaj.
    - Rozumiem... to znaczy... jesteście jedną osobą - powtórzył po nim. - Nie wiem jak to działa, ale... każdy z was patrzy? Świetlik też? - spojrzał Piusowi prosto w oczy. - No to nie będzie zadowolony - oblizał sugestywnie wargi i wyszczerzył się do niego słodko, zsuwając swą bieliznę do kostek i schodząc z kanapy na podłogę.
    Przysunął korek do swojego tyłka, palcem odszukując dziurkę. Zagryzł mocno dolną wargę pracując nad tym aby korek wszedł. Oddychał szybciej z każdą chwilą, ale uparcie wpatrywał się w Piusa.

    Acair

    OdpowiedzUsuń
  91. - Na ślinę też powinno zadziałać, teoretycznie - sapnął, dalej uparcie patrząc mu w oczy, ale i trzepiąc go ręką po stopie. - Nie, nie... jeszcze nie, mój panie. Trzymaj swoje rządze na wodzy - oblizał sugestywnie wargi, przygryzając je zaraz. Korek powoli zanurzał się w jego dupie. Powoli, milimetr po milimetrze, aż wreszcie wszedł cały. Sapnął wówczas i odetchnął głęboko, podpełzując do Piusa. Ułożył dłonie po obu stronach jego ud i owiał oddechem jego spodnie, a nich wybrzuszenie, które zobaczył.
    - Hm? Co takiego? - zapytał dotykając dłonią jego przyrodzenia przez spodnie. - Będzie musiał poczekać... najpierw zajmiemy się tobą - puścił do niego oczko i uśmiechnął się szeroko. - Najpierw wyrównam dług, a potem znów go sobie zaciągnę... będzie mógł robić co tylko chce, bo... - zacisnął mocno wargi, ponownie się czerwieniąc. - No kurwa... - zatkał usta dłonią nie wierząc, że chce mu to powiedzieć. - ...no tęskniłem za tym... - bąknął ze szczerością małego dziecka, które dostało cukierka i zabrano mu go równie szybko.

    Acair

    OdpowiedzUsuń
  92. Skrzywił się wyraźnie, kiedy ten wykręcił jego przyrodzenie, ale nie zerwał uparczywego wpatrywania się w jego tęczówki.
    - Cześć - przywitał się z kolejnym Piusem, nareszcie zaczynając wyłapywać różnice między nimi i ugryzł go lekko w główkę penisa, zanim zaczął ją lizać. Najpierw łapczywie przesunął językiem po całej jego długości, by potem skupić się jedynie na główce, wiercąc w niej dziurę językiem. Dopiero na sam koniec wziął go w całości i zaczął pieprzyć, upewniając się że wchodzi cały, choć tak jak pamiętał, lekko nie było. Ta czynność wyciskała łzy z oczu i powodowała krótkie odruchy wymiotne, a jednocześnie czuł rosnące podniecenie. Cholera... ale był pojebanym przypadkiem. Uwielbiał ostre traktowanie. Tego już był pewien.

    Acair

    OdpowiedzUsuń
  93. Zamknęła oczy, czując jak zaczyna używać tego grzesznego przedmiotu. Musiała przyznać, że naprawdę jej się to podobało. Wzdychała zadowolona za każdym razem. Może i powinna krzyczeć, ale nie czuła takiego bólu, aby to zrobić. Była o wiele wytrzymalsza niż przeciętny człowiek, co mężczyzna powinien zresztą bardzo dobrze wiedzieć. Zajmował się w końcu jej ranami. Patrzyła z zainteresowaniem jak się rozbiera. Nie widziała nigdy tak chudego mężczyzny. Nigdy nie sądziła też, że będzie pożądać kogoś o takiej posturze. Los był jednak niezwykle przekorny. Uśmiechnęła się, gdy do niej podszedł. Uniosła nogi do góry, aby zaraz go nimi objąć i przyciągnąć do siebie, czując jak jego przyrodzenie słodko ociera się o jej kobiecość. Mruknęła.
    — Jeśli wiesz to może mnie oświecisz? — zapytała, po czym pocałowała go w usta. Czuła się przy nim taka wolna i nieskrępowana. Nawet jeśli jej ciało było teraz związane, duszą z pewnością była na wolności

    Onyx

    OdpowiedzUsuń
  94. Zaśmiała się na jego słowa. Był taki wyuzdany. W ogóle nie przypominał tego mężczyzny, którego wcześniej poznała. O wiele bardziej przypominał purpurowookiego, a jednak przecież stał przed nią, wpatrując się w nią brązowymi oczami. Pocałowała go po raz kolejny, zanim się od niej odsunął.
    — A Ty czego chcesz, Piusie? Podoba Ci się, że jestem taka bezbronna? — zapytała, kiedy ją rozbierał. Nie oponowała. W końcu i tak chciała, aby przeszli do tej najlepszej części tego wieczora. Czuła jak jej soki zaczęły spływać po udach. Podeszła kawałek bliżej do niego, na ile pozwały jej łańcuchy, za każdym razem czując uderzenia.
    — Podobają Ci się takie tortury? — zapytała.

    Onyx

    OdpowiedzUsuń
  95. To nie tak, że ona czuła jakiś specjalnie duży ból. Był akceptowalny i przyjemny. Po prostu. Przyglądała mu się z zadowoleniem.
    — Możemy nad popracować — zaproponowała, ciekawa czy jej udałoby się zrobić mu coś, co faktycznie by poczuł, skoro tak bardzo chciał tego bólu. Szybko jednak straciła sporą część swojej ochoty do zabawy, gdy ujrzała purpurowe oczy mężczyzny. Westchnęła, patrząc na niego. Nie mógł, po prostu nie mógł zostawić ich samych.
    — Nie za Tobą — odpowiedziała, zamykając oczy, gdy zaczął ją pieścić. Gdy poczuła uderzenie na swojej kobiecości, szybko złapała jego ramię udami, przysuwając do siebie z całej siły. Oplotła jego ramiona nogami, tak aby znajdował się na poziomie jej piersi. Spojrzała na niego z góry.
    — Nie pozwoliłam Ci na takie zabawy. Możesz wyświadczyć nam przysługę i oddać Piusa? — zapytała.

    Onyx

    OdpowiedzUsuń
  96. — Nic nie zmie… — urwała, gdy zobaczyła jak mężczyzna zaczyna się trząść. Puściła go. Nie chciała mu teraz przeszkadzać. Musiał teraz walczyć o kontrolę - Pius albo ten trzeci. W każdym razie miała okazję pozbyć się Intruza. Uśmiechnęła się, gdy zobaczyła na powrót brązowe tęczówki.
    — Ważne, że jesteś Ty, oryginalny Ty — odpowiedziała, po czym oddała każdy jego pocałunek. Przybliżyła się jeszcze bardziej do niego, gdy zaczął pieścić jej biust. Westchnęła cicho z rozkoszy czując na sobie jego dotyk. Gdy poczuła jego przyrodzenie na swoim podbrzuszu, uniosła delikatnie biodra, aby nakierować go między jej nogi, i zaczęła nimi powoli poruszać, drażniąc go.
    — Tęskniłam, wiesz? — mruknęła między pocałunkami.

    Onyx

    OdpowiedzUsuń
  97. — Za Tobą — odparła z westchnięciem, czując jak dotyka jej pośladków. Nie była specjalnie zadowolona, gdy się od niej odsunął. Chciała poczuć go, być blisko niego. Mimo wszystko wygięła się do tyłu, czując jego język na dolnych partiach swojego ciała. Jęczała cicho, ruszając mimowolnie biodrami.
    — Pius… — mruknęła czując, jak rozpala ją tylko bardziej. — Znęcasz się…

    Onyx

    OdpowiedzUsuń
  98. - Zmuś mnie - wyrwało się Acairowi z gardła, a na jego twarzy automatycznie wykwitł rumieniem. Tym razem nie przeprosił. Zamiast tego zaczął mocniej pieprzyć jego kutasa swoimi ustami, jednocześnie ściskając mocno jego jądra. Nagły ruch Piusa przyprawił go o odruch wymiotny. Stracił oddech i choć starał się nabrać go nosem to nie mógł się do tego zmusić. Był zdany na łaskę i niełaskę mężczyzny. Jego przyrodzenie drgnęło, a przez głowę chłopaka przeszła myśl, że to koniec. Jak Pius dostrzeże, że takie coś mu się podoba to będzie koniec. Był zgubiony. Cholera, a miał tu trysnąć pewnością siebie! Zacisnął mocniej dłoń na jego jądrach, wbijając w nie swe palce, starając się dalej pokazywać swą kontrolę, choć w głowie mu szumiało i w oczach stanęły łzy bo naprawdę brakowało powietrza.

    Acair

    OdpowiedzUsuń
  99. Rozkaszlał się, gdy tylko dostał pozwolenie na wzięcie głębszego oddechu. O rany... co za doznanie. Nawet nie wiedział jak to wszystko opisać. Łapczywie nabierał powietrza w płuca, przez moment nie orientując się co dzieje się dookoła. Dopiero potem poczuł rozrywaną mu koszulę i skrzywił się przy tym, a jego fiut znów drgnął, a on po raz kolejny odruchowo zagryzł wargi. Pojebało go doszczętnie. Jak... jak w ogóle mogło go jarać coś takiego? Ale jarało... za bardzo.
    - Wisisz mi koszulę - żachnął się, patrząc jak jej strzępy opadają na podłogę i tyle jeśli chodziło o jego próbę dominacji. Zmrużył oczy nie zamierzając się jeszcze poddawać. Sapnął, czując dotyk jego kutasa na swoim i jego dłoni na obu. Wciągnął mocno powietrze do płuc i uniósł wysoko brwi. Jak tak dalej pójdzie to przegra w przedbiegach. Do odciągania nawet nie dojdzie. Dlatego też szybko pokiwał głową i trzepnął go po łapach.
    - Bez oszukiwania - pogroził mu palcem przed nosem. - Walka musi być uczciwa - podał swój warunek.

    Acair

    OdpowiedzUsuń
  100. Gdy on zajmował się jej kobiecością ona w tym czasie postanowiła rozplątać się z łańcuchów. Ta zabawa była ciekawa, na początku. Teraz sama chciała trochę przejąć inicjatywę. On i tak nie zwracał większej uwagi na to co robi, a ona potrafiła być cicho. No może poza jękami i westchnieniami, które z siebie wydawała. Na szczęście te zagłuszały szelesty wydawane przez metal. Uśmiechnęła się, gdy ją pocałował. Oddała każdy pocałunek, czując jak powoli w nią wchodzi, ale strasznie płytko. Puściła jedną ręką swoje więzy, aby złapać go za szczękę i odsunąć od siebie.
    — Skoro nalegasz… — mruknęła odsuwając swoje ciało od jego, gdy stopami dotknęła podłogi, a jego przyrodzenie mimowolnie się z niej wysunęło. Była przy nim naprawdę drobna, ale nie była to dla niej żadna nowość. Nie była wysoka. Złapała oba jego nadgarstki, podchodząc do niego. Obróciła go tyłem do siebie i zaczęła całować jego plecy. Może chociaż to poczuje. Dłonią zaczęła masować jego przyrodzenie. Powoli i zmysłowo. Pociągnęła go ostrożnie w dół, aby położył się na ziemi, a sama przeniosła się nad niego, siadając na nim okrakiem. Wpiła się jeszcze w jego usta, całując go łapczywie. Biodra nakierowała na przyrodzenie mężczyzny, by w końcu wejść w niego do końca, jęknęła z rozkoszy, gdy poczuła całego członka w sobie. Zaczęła powoli się poruszać, łapiąc rękoma jego nadgarstki. Przycisnęła je do podłogi, aby nie mógł nimi poruszyć.
    — Bardzo się nade mną znęcałeś Piusie… — powiedziała przerywając pocałunek, aby lepiej przyjrzeć się jego brązowym oczom. Cholera, były naprawdę piękne.

    Onyx

    OdpowiedzUsuń
  101. Brązowe tęczówki przywitał z jakąś taką niewyobrażalną ulgą. Ten Pius był łagodniejszy, przynajmniej w teorii. Pokiwał głową na znak, że rozumie i wedle kierunku ustawił się w odpowiedniej pozycji. Oparł się na kolanach, obniżając trochę biodra, a językiem zwilżył swe wargi, gdy patrzył na sterczące przed nim narzędzie mężczyzny. "Gotowy?" padło, a on już obejmował go swoimi wargami. Nie pieprzył się z nim. Pracował językiem i gardłem po całej długości penisa. Chciał przecież wygrać i pokazać mu, że potrafi. Może nawet, że nie można nim już aż tak pomiatać? Ale to nie była prawda, w głowie doskonale wiedział że można. Mimo to pracował szybko, licząc że uda mu się zwyciężyć.

    Acair

    OdpowiedzUsuń
  102. Napiła się krwi, którą jej dał. Przełknęła całą, po czym zaczęła oblizywać wszystkie jego ranki, których nabawił się przez ich wspólne pocałunki. Gdy poczuła jak zaczął się poruszyć, sama wprawiła swoje biodra w intensywniejsze ruchy, aby sprawić obojgu jeszcze większą przyjemność. Uśmiechnęła się na jego słowa. Chciał czuć ból, więc chyba mogła mu trochę go przysporzyć. Przeszła ustami na jego szyję, aby zacząć ję delikatnie podgryzać, zostawiając za sobą krwawiące rany. Puściła jego ręce, aby wolną dłonią sięgnąć po pejcz. Odsunęła głowę, nie zaprzestając energicznych ruchów na jego penisie. Jęknęła z rozkoszy. Zapach krwi, jego przyrodzenie, on sam, to że każde ich spotkanie było takie zróżnicowane, to wszystko bardzo ją nakręcało. Zagryzła wargi. Wcześniej musieli przerwać zanim miała dosyć, ale tym razem może uda jej się wszystko jeszcze jakoś przeciągnąć. Seks z nim był niesamowity, nie miała zamiaru z tego rezygnować póki mogła. Uderzyła go w zranioną część szyi pejczem.
    — Chcesz żeby zabolało? — zapytała po czym powtórzyła czynność.

    Onyx

    OdpowiedzUsuń
  103. Nie wierzył w to. Jak on to robił, że nic się nie krztusił? Jęknął głucho, czując jak rośnie w jego ustach, na moment przestając pracować językiem. Cholera... no przegra jak nic nie zrobi. Zamknął oczy zbierając w sobie całą swoją koncentrację i wrócił do poprzedniego rytmu już po chwili czując jego nasienie w swoim gardle. O rany... wygrał? Nie... o rany! Naprawdę wygrał! Zszedł z niego całkowicie oszołomiony, nie pozwalając mu dokończyć i popatrzył na Piusa z mieszaniną radości ale i zdezorientowania.
    - Wygrałem? - zapytał go dalej nie dowierzając, choć widział jego zaczerwienione policzki i nierówny oddech. - O rany... - zagryzł mocno wargi i uśmiechnął się niczym dziecko, które otrzymało nową zabawkę, ale zaraz pobladł na twarzy. Dobra, wygrał... i co teraz? On miał go pieprzyć, a nie na odwrót? Zamrugał kilkakrotnie kompletnie czerwieniejąc na twarzy, ale zaraz nabrał głębokiego oddechu w płuca. To nie mogło być aż tak trudne. Odchrząknął i postarał się przybrać chłodny wyraz twarzy.
    - Na kolana i dupa do mnie, niegrzeczny chłopczyku - zarządził kopiując trochę nieudolnie ton i postawę Fioletowookiego.

    Acair

    OdpowiedzUsuń
  104. Jeśli dobrze pamiętała, wspominał, że lubi czuć ból, jak widać też miał miejsca, których wolał nie ruszać. Puściła pejcz, oddając się przyjemności. Ruszyła się coraz szybciej, jęcząc coraz głośniej, czując jak zbliża się do swojego szczytu. Wykonywała coraz mocniejsze ruchy, aby sam też mógł dojść, złapała go za włosy, gdy zaczął bawić się jej piersiami. Nie chciała aby przestawał. W końcu poczuła jak każdy mięsień w jej ciele się napina, przynosząc upragnione ukojenie.
    — Pius…! — doszła z jego imieniem na ustach. Spojrzała na niego zamglonymi oczami, po czym pocałowała go delikatnie.

    Onyx

    OdpowiedzUsuń
  105. Wtuliła się w niego, opierając głowę na jego piersi. Przymknęła oczy, czując dziwne ciepło w środku. Nie spodziewała się takiego poczucia bezpieczeństwa i spokoju po tym wszystkim. Mimo wszystko nie było to coś, co by odrzuciła. Jeśli już doszło do tego wszystkiego, miło było pozwolić sobie na takie czułości.
    — To było… zadziwiające przyjemne — powiedziała cicho, po czym delikatnie ucałowała jego tors. Nie wiedziała czemu. Po prostu poczuła taką potrzebę.

    Onyx

    OdpowiedzUsuń
  106. - Chodzisz z nim na co dzień?
    To było pierwsze co przyszło mu do głowy, gdy zobaczył ten korek, który teraz rozpychał jego dupę. O rany... tego to na pewno się nie spodziewał. Nie wyobrażał sobie, by mógł chodzić z tym tyle godzin. Masakra. Zacisnął mocno wargi i skinął głową na kolejne polecenie.
    - Już, już... coś taki niecierpliwy? - zapytał nakierowując się na jego wejście i nie czekając dłużej. Wszedł jednym, płynnym ruchem i zamknął na moment oczy czując jak jego wnętrze zamyka się na jego własnym penisie. - O mamo... - wymamrotał nabierając głębokiego wdechu, a potem zaczął się w nim poruszać. Z każdą chwilą nabierając pewności, że tak jest dobrze i przyspieszając, czasem dodatkowo dokładając klapsy w ten jego tyłek.

    Acair

    OdpowiedzUsuń
  107. — Tylko z Tobą — zaczęła, ciesząc się, jak tak ją dotyka. Z taką delikatnością i czułością. — Masz na myśli bez Twoich kompanów z głowy? — dokończyła. Uniosła się delikatnie, widząc jak leczy swoje rany. Miał naprawdę przydatne umiejętności. Naprawdę musiała mu to przyznać. Na jego kolejne słowa zmarszczyła lekko brwi, uśmiechając się przy tym zadziornie.
    — Jakoś? — zaśmiała się, po czym pocałowała go w usta. Odsunęła się od niego, aby mieć lepszy widok na przystojną twarz mężczyzny. — Dopiero się uczę, może jeszcze przebije Twoich kochanków, kiedyś — dodała, śmiejąc się na komentarz o utracie przytomności.
    — Byłam chyba zbyt agresywna wtedy wobec Ciebie… i tamtego krzesła — odparła, na nowo wtulając się w jego tors.

    Onyx

    OdpowiedzUsuń
  108. - Cały czas jestem grzeczny - zauważył Acair nie mogąc pozbyć się tych nawyków uległego naiwnego dzieciaka. Przyspieszył wedle polecenia dysząc przy tym ciężko. Złapał go za biodra, jedną dłonią łapiąc go za sterczącego fiuta i masując go nią. Jednocześnie starał się nie odpuszczać z szybkością poruszania.
    - O rany... - wymamrotał zagryzając mocno dolną wargę. Niech to szlag. Nie wiedział, że można aż tyle przyjemności od tego dostać. Uciechy cielesne były przerażające.

    Acair

    OdpowiedzUsuń
  109. Cienisty po prostu chciał się zabawić, tak przynajmniej twierdziła. Chociaż gdyby nie on, pewnie nigdy by nie leżeli teraz tutaj. Spojrzała za Piusem na pojawiające się postaci. Nie miała pojęcia, że potrafią zrobić coś takiego. Słuchała ich, powstrzymując śmiech. Wróciła wzrokiem do blondyna.
    — Wiesz, jeśli Ty nie jesteś żonaty, a on gada o ślubach to jest chyba najgorszy z waszej trójki. To chyba grzech pożądać cudzej żony — zaśmiała się. Gdy tylko usłyszała o ludziach pustyni, poczuła gulę w gardle. Nienawidziła Fasach z całego serca. Na dodatek, zdążyła poznać tylko jednego chłopaka z pustyni, a myśl o tym, że ona i Acair z tą samą osobą…. Odsunęła się, gdy ją pocałował. Wstała na równe nogi, wzrokiem szukając swoich ubrań.
    — Tak, pamiętam —mruknęła, podchodząc do butów i całej reszty. Nie chciała o tym myśleć. Miała więcej nie uciekać, ale… Nie mogła usłyszeć więcej. Przygryzła wargę. Z drugiej strony nie mogła tego przekreślać, jeśli to był ktoś inny.
    — Pius, czy tamten ostatni nazywał się Acair? Miał rude włosy i specyficzny charakter, przepraszał za wszystko? — spoglądając na niego ze strachem w oczach. W duchu błagała żeby zaprzeczył.

    Onyx

    OdpowiedzUsuń

  110. Poczuła jak łzy napływają do jej oczu. Czyli to był Acair. Był dla niej jak brat, a ona zrobiła coś takiego. Naprawdę była złym człowiekiem. Przymknęła oczy, by po chwili otworzyć je na nowo, ubierając się pośpiesznie. Była zdruzgotana, a zaraz wściekła. Cośtam? Jak on mógł tak w ogóle o nim powiedzieć. Zwłaszcza, że z nim spał! Nie czuł nic do rudowłosego? Przecież to nieludzkie.
    — Jest dla mnie jak młodszy brat, kochany, niewinny, ufny, a ja przespałam się z Tobą, a on pewnie coś do Ciebie czuje, inaczej by do tego… to my nigdy nie powinnyśmy tego zrobić — przetarła dłońmi twarz. Nie mogła wiedzieć, kiedy miała go o to zapytać? Mimo wszystko… na wszystkich bogów. Dała się ponieść emocjom i zrobiła najgorsze świństwo.
    — To moja wina, dałam się uwieść, byłeś, jesteś, a ten drugi mówił takie rzeczy.. przepraszam, powinnam być silniejsza — dodała, kończąc zapinać swoje buty.

    Onyx

    OdpowiedzUsuń
  111. Niefortunnie? Tylko tyle miał do powiedzenia? Spojrzała na niego, na jego łzy. Nie było łatwego wyjścia z tej sytuacji. Słuchała go, a serce jej się rozrywało. Nie mogła powiedzieć, czy mówił prawdę czy nie, czy Acair czegoś nie ukrywał, to wszystko było zbyt skomplikowane dla kogoś, kto dopiero odkrywał tę konkretną sferę życia.
    — Ja chciałam żeby już nigdy nie cierpiał, a teraz… każdy zostanie z jakąś raną na sercu — powiedziała, podchodząc do Piusa.
    — Nie rozumiem co ma moja profesja do tego, że mam uczucia, Piusie. Nie jestem zwierzątkiem, które wysyłasz do zabicia kogoś. Dla mnie to nie była tylko zabawa, zaintrygowałeś mnie sobą, spodobałeś, ale teraz nie wiem, co mam robić. Nie chcę ranić Acaira…

    Onyx

    OdpowiedzUsuń
  112. Chłopak zachłystnął się powietrzem, czując to niezwykłe doznanie. Poruszył się jeszcze kilkakrotnie w jego wnętrzu, przyspieszając ruszy dłoni na jego penisie i doszedł zgodnie z jego zaleceniami. W samym środku. To wtedy się z niego wysunął i opadł na kolana dysząc ciężko.
    - O rany... - szepnął, patrząc na niego z rosnącym uśmiechem na twarzy. - To było niesamowite - wydusił, czując mocno bijące mu serce i szukając swych ubrań. Przynajmniej tych, które jeszcze się ostały. - Ty jesteś niesamowity.

    Acair

    OdpowiedzUsuń
  113. Nie rozumiała całości jego słów. Wiedziała, że życie to cierpienie, ale Acaira chciała przed nim uchronić za wszelką cenę. Kochała go w końcu jak brata. Był dla niej ważny. Jednakże kiedy patrzyła na Piusa, wcale nie chciała odchodzić. Chciała z nim zostać. Jeszcze chociaż przez chwilę. Zagryzła wargi, czując jak łza płynie jej po policzku, gdy podszedł do drzwi.
    — Nie chcę zabierać mu tej szansy, ale chcę się o niego troszczyć, tylko że — urwała podchodząc do niego. Stanęła przed nim, stając na palcach. Dłońmi objęła jego policzki.
    — Mam duży konflikt, nie chcę odchodzić, intrygujesz mnie, chcę poznać Twoją historię, Ciebie, a z drugiej strony jest Acair. Wiem, że muszę być z nim szczera, nie chcę zrobić mu krzywdy, ale co mam zrobić ze sobą… z Tobą, sprawiasz że czuję się wyjątkowa — przejechała delikatnie palcami po jego twarzy, po czym pocałowała delikatnie. Odsunęła się od mężczyzny.
    — Ale jeśli chcesz, to wyjdę, dla Ciebie to też musi być skomplikowane — dodała, spuszczając wzrok, odwracając go od niego. Nie mogła się przy nim powstrzymywać. Przy nim nie była tylko silną zabójczynią, była kobietą, kimś kim zawsze chciała się czuć. A teraz to wszystko miało przepaść…

    Onyx

    OdpowiedzUsuń
  114. Acair wpił się w jego usta mocno i przesunął dłoń na jego pierś, a kiedy wreszcie się od niego odsunął, pokręcił przecząco głową.
    - Wypompowałeś mnie z energii... - przyznał szczerze, bo nawet w tej chwili nie był pewien czy byłby w stanie stanąć na nogi, a Pius myślał o kolejnym razie. Co za facet?! Niewyżyte z niego stworzenie było. - Naprawdę nie dasz rady się powstrzymać? - pocałował znów jego wargi, delikatnie, trochę nieśmiało. Czuł się niesamowicie dobrze, ale z drugiej strony zmęczenie robiło swoje. Nie myślał już o niczym innym.

    Acair

    OdpowiedzUsuń
  115. Pokiwał lekko głową, zadowolony, że jednak nie będzie dalszej zabawy. Miał dość wrażeń jak na jeden dzień. Objął go mocno ramionami, wtulając się w ramiona mężczyzny trochę mocniej z delikatnym uśmiechem na twarzy.
    - Najpierw mógłbym się umyć? - zapytał go po prostu, opierając policzek o jego pierś i jakoś tak odruchowo głaszcząc go po ramieniu. - I nie trzeba... przecież przed chwilą jadłem - przypomniał mu, że przecież Pius już go jedzeniem ugościł. - Ale piciem nie pogardzę - dodał zaraz ze śmiechem.

    Acair

    OdpowiedzUsuń
  116. - Ja to posprzątam - zaoferował swą pomoc w sprzątaniu swojej własnej spermy. - Ale po kąpieli - dodał zaraz wstając chwiejnie na nogi i ruszając w odpowiednim kierunku. Bala z wodą bardzo dobrze mu zrobiła. Jak się skulił to nawet udało mu się w całości w niej zanurzyć, zadowolony z ciepełka, które jeszcze tu było. Dopiero po kąpieli, ubrał dół swojej garderoby. Koszulę miał obiecaną od Piusa, więc wystarczyło poczekać. Odnalazł jakąś szmatę i poszedł posprzątać po ich zabawach. Potem czekając na właściciela domu, przysnął na chwilę na jego kanapie.

    Acair

    OdpowiedzUsuń
  117. Nie wiedziała czy jest w nim zakochany. Pasowała jej to po prostu do niewinności Acaira. Przymknęła oczy, gdy przeczesał jej włosy. To było takie miłe uczucie, delikatne. Zachichotała, gdy nazwał ją słodką. Urocze określenie. Nikt nigdy wcześniej tak o niej nie mówił, a jej chyba naprawdę się to podobało. Być dla kogoś ładną i słodką. To było naprawdę miłe. Cały czas miała też w głowie wszystko co do niej mówił. Zastanawiała się nad tym, nie spuszczając wzroku z blondyna.
    — Nie wiem ile partnerów miał Acair, ale Ty byłeś moim pierwszym, jest to niezręczne, że oboje zrobiliśmy to z tą samą osobą. Z drugiej strony masz swój urok i wiem, że robiłeś to z innymi — odpowiedziała spokojnie. Zamknęła na chwilę oczy. Nie byli prawdziwym rodzeństwem. Po prostu się tak nazwali, skoro oboje byli wyrzutkami z tego samego miejsca. Rudowłosy bronił Fasach, ale ona ich nienawidziła. Nie miała jednak siły teraz tłumaczyć mu tej małej różnicy. Rodzinne uczucia były dla niej ważniejsze niż faktyczne pokrewieństwo. Zwłaszcza że i tak nie posiadała prawdziwej rodziny.
    — Piusie, a Ty nie potrzebujesz ciepła? Pamiętam jak płakałeś, zapytany o to jak Ty się czujesz. Nie chcę żebyś czuł się osamotniony — wyjaśniła. — Nie mówiłam też o miłości. Zależy mi na Tobie, w inny sposób niż na Acairu, ale nie umiem tego nazwać. Może gdyby to Twoje fioletowe wcielenie nie zaczęło mówić, że chcesz się ze mną przespać, byłoby teraz łatwiej — zastanowiła się chwilę. — Przekaż mu proszę, że jest zjebany, jeśli nas nie słyszy — dodała.
    — O tym mówię. Jesteś z nimi zamknięty. Sam. Mówiłam Ci już wcześniej, że nie chcę Cię z tym samego zostawiać, zasługujesz na zainteresowanie Twoimi własnymi uczuciami i nie chodzi mi o te romantyczne.

    Onyx

    OdpowiedzUsuń
  118. Oparła się o ścianę, przyglądając mężczyźnie.
    — Nie wiem czy to dziwne czy nie. Mówisz to do złej osoby, nie wiem ilu Ty miałeś partnerów, ale wiesz… ja się uczę tego wszystkiego — wyjaśniła. Nie wiedziała co o tym myśleć. Myśl, że lubił to robić z wieloma osobami, odbierał trochę wyjątkowości z jej samooceny, a to było dziwnie nieprzyjemne. Tak połechtać sobie ego, aby nagle znowu spadło. Przymknęła oczy. Ona trochę żałowała. Gdyby wiedziała to wszystko co wie teraz, pewnie nigdy by się na to nie zgodziła. Zdusiła to co próbowało się w niej tlić i ruszyła dalej. Teraz była w martwym punkcie.
    — Z Tobą też się miło spędza czas, ale nie musi on polegać tylko na seksie, prawda? Było przyjemnie, ale można też po prostu porozmawiać… — westchnęła, nie będąc pewna czego właściwie chciała.
    — Nie boję się Twoich wcieleń. Nie rozumiem za bardzo jak działają, więc wtedy wyszłam, ale… nie czuję przed nimi lęku. Im więcej czasu z Tobą spędzam, tym mniej straszne się wydają — spojrzała na niego pewnie, jakby chciała udowodnić prawdę swoich słów.
    — A te grzybki Ci nie szkodzą? Te biczowania… mówiłeś, że nie czujesz bólu na plecach. Tak samo… dlaczego tak bardzo próbują ingerować w Twoje życie? Rozumiem, że są w Tobie, ale to Ty jesteś prawowitym właścicielem, czyż nie? — zapytała. Nie mogła też pojąć, dlaczego przejmowali kontrolę nad jego ciałem, skoro mogli się po prostu materializować tak, aby ich widzieć.

    Onyx

    OdpowiedzUsuń
  119. Zaśmiała się.
    — Wiesz, nie miałam siły pukać w drzwi, podważenie okna wymaga mniej siły — wytłumaczyła się. Gdy wspomniał o załataniu twarzy, dotknęła dłońmi swoich kłów, zastanawiając się przez chwilę. Jeśli chodziło o wygląd, nienawidziła ich. Mimo wszystko były nieodłączną częścią jej historii. Powodem dla którego dostała się do niewoli, tym co przyciągnęło Mankrika, który podarował jej prawdziwe życie. Były niezawodną bronią, czymś co zawsze dawało jej przewagę. Zaprzeczyła prostym ruchem głowy.
    — Nieważne jak wyglądają, są częścią mnie. To moja historia — odpowiedziała, jakby nie słyszała jego komplementu. Oczywiście dotarł do niej, ale miała teraz w głowie swojego mentora. Ciekawe co by pomyślał, gdyby ją teraz zobaczył. Wróciła wzrokiem do Piusa.
    — Uważasz, że mogliby kogokolwiek skrzywdzić bez Twojej zgody? — zapytała. — A lubisz ich towarzystwo? Jeśli mogę zapytać, jak to się stało, że są w Tobie?

    Onyx

    OdpowiedzUsuń
  120. Chłopak przetarł zmęczone oczy i ziewnął szeroko, kiedy dotarł do niego głos Piusa. Maskę zauważył, ale w tym domu było tyle dziwnych rzeczy, które widział po raz pierwszy, że nawet nie był pewien czy warto o nią pytać. Uśmiechnął się za to do mężczyzny i podziękował za wodę, upijając spory jej łyk.
    - A gdybym nie zapłacił to już byś mnie stąd wywalił? - zainteresował się, chcąc wiedzieć jakby to wszystko wyglądało. - Zawsze jesteś taki... nastawiony na zyski? - zapytał go cicho, przyglądając mu się uważnie i teraz wchodząc w jego własną rolę. - Na naszym pierwszym spotkaniu mówiłeś, że żadna kobieta nie chce z tobą być... nie każesz im przypadkiem płacić za swoje towarzystwo? No bo jeśli tak... to nic dziwnego, że nie chcą, wiesz? - skrzyżował ręce na klatce piersiowej, wydymając policzki i unosząc wysoko jedną brew. - Masz w tym domu tyle dziwnych rzeczy - dodał zaraz. - Na przykład ta maska - wskazał na nią palcem. - Jest dość niepokojąca - wzdrygnął się lekko, czując zimny dreszcz przechodzący mu po plecach. - Do czego służy?

    Acair

    OdpowiedzUsuń
  121. Regenerowała się szybciej niż zwyczajnie człowiek. Zapewne przez dziwną mieszankę swoich genów. Ale i tak największą rolę odegrały tutaj magiczne specyfiki Piusa. Inaczej spędziłaby i tak kilka tygodniu z bandażami i szwami. Była tego pewna.
    — Twoja magia mi naprawdę pomogła — odpowiedziała, prowadzona do innego pokoju. Nie bardzo rozumiała dlaczego to zrobił. Może czuł się niekomfortowo z nią w swojej sypialni? Nie mogła tego pojąć.
    — Dlaczego dziki? — zapytała. Mimo wszystko nie miała doświadczenia w sferze erotycznej, nie podglądała innych, więc nie miała pojęcia jaka jest różnica między stosunkami, jak one powinny wyglądać. Nie czuła wcześniej zainteresowania tym tematem.
    Gdy zaczął opowiadać o swoich towarzyszach, przytuliła go delikatnie do siebie, jakby czuła że nie jest to jego ulubiony temat.
    — Cieszę się, że mimo wszystko pozostajesz sobą. Jesteś niesamowitym mężczyzną, Piusie — powiedziała cicho.

    Onyx

    OdpowiedzUsuń
  122. Nie mogła o tym nie myśleć. Nie rozumiała jaki jeszcze może być ten seks. Czy to co robiła było dobre czy nie, miała tak wiele pytań. Jemu się podobało, ale czy mówił to szczerze? Jej było dobrze, ale to chyba u innych płci działało inaczej. Przymknęła oczy, kiedy pocałował ją w szyję, jęknęła cicho, jakby miała tam jakiś czuły punkt
    — A nie mogliby przestać do Ciebie mówić chociaż na jeden dzień? Skoro już żyją w twoim ciele, mogliby pójść Ci na rękę chyba — zapytała, zaczynając gładzić dłońmi jego ramiona. Zachichotała delikatnie, gdy jej podziękował.
    — Czemu stoi otworem? Jestem zamknięta na ludzi, nie rozmawiam z nimi z własnej woli, unikam kontaktów, nienawidzę tłumów… Ale Twoje towarzystwo nie jest takie złe — odparła. Gdyby sytuacja między nimi nie była taka skomplikowana, z pewnością należałby do tego wąskiego grona ludzi, przy których życie nie jest wcale takie złe.

    Onyx

    OdpowiedzUsuń
  123. Nie miała na myśli bezpośredniej kontroli nad nimi, a zwyczajne dogadanie się odnośnie tego jak będą współpracować. Chociaż pewnie próbował już tego.
    Oddała jego pocałunki z małą konsternacją. Nie spodziewała się tego. Poza tym mówił o Bractwie, tak jakby dołączyła do niego, bo taka była jej wola, a to przecież nie była do końca prawda.
    — Bractwo wykupiło mnie z niewoli i to nie tak, że mam nad wszystkim pełną kontrolę. Jest taki jeden chłopak. Próbowaliśmy się już zabić kilka razy, a los dalej nie pozwala mi się od niego uwolnić. A Argarczyków ciężko się pozbyć. Poza tym, zagroził, że jeśli go zabije, to jego duch nie odstąpi mnie na krok — westchnęła. — Nie chcę porównywać tego do Twojej sytuacji oczywiście, po prostu nie chcę żebyś się zadręczał. Nie chcę żebyś czuł się samotny w swoim cierpieniu — nawet jeśli sypiasz z moim bratem dodała w myślach. Naprawdę będzie musiała porozmawiać o tym z Acairem. Bała się jednak nadchodzącej rozmowy. Co niby miała mu powiedzieć?

    Onyx

    OdpowiedzUsuń
  124. Spojrzała niezrozumiale na niego, gdy ją przeprosił.
    — Nie masz za co, Bractwo mnie przygarnęło i nauczyło życia. Po prostu życie jest skomplikowane — wyjaśniła. — I dziękuję za komplement. Lubię swoją siłę, chociaż muszę nad nią dalej pracować, w końcu ostatnio prawie zginęłam — zaśmiała się. Wiedziała, że musi się bardziej starać, aby osiągnąć perfekcję w swoim fachu. Gdy zainteresował się Gavem, cóż nie posiadała dla niego dobrych odpowiedzi.
    — Nie mam pojęcia, nie pytałam, a on się nie chwalił. W Argarze jest sporo osób z innego świata, nie wiem skąd pochodzą, ale część zdaje się jest z tego samego miejsca — powiedziała tyle ile wiedziała. Nie były to też informacje, które mogłyby im jakkolwiek zaszkodzić.
    — Wsparcie jest dobrą rzeczą, jeśli ma się kogoś komu można zaufać — odparła z uśmiechem na twarzy. — Można powiedzieć, że pomaga — dodała, bo taka była prawda, aczkolwiek teraz przysparzał jej chyba większego mętliku w głowie niźli faktycznej pomocy.

    Onyx

    OdpowiedzUsuń
  125. — Nie masz za co przepraszać, nie zamieniłabym swojego życia na inne — odpowiedziała z uśmiechem na ustach. Mimo wszystkich przeciwności w swoim życiu, kochała to co się z nią stało. Kochała należeć do Bractwa, być uczennicą Mankrika, szkolić Rokarę i Acaira, nie zamieniłaby tego na nic innego. Gdy usłyszała o pacjencie, przytuliła go mocniej do siebie, spoglądając w oczy. On chronił ludzkie życie. Musiało go to niezwykle boleć.
    — Przykro mi — odparła, po czym dłonią dotknęła jego policzka, delikatnie go po nim masując. Zastanowiła się chwilę nad jego następnymi słowami. Ona co prawda lubiła samotność, ciszę, kiedy mogła skupić się na sobie, na swoim treningu, rozmyślaniach, ale ona miała tylko siebie w głowie. Dla Piusa to z pewnością było problematyczne. Poza tym, zanim ukochała swoją samotność, napotkała Mankrika, który nadał barw jej życiu. Zaśmiała się delikatnie.
    — Wydaje mi się, że mimo wszystko jesteś całkiem normalny na umyśle — powiedziała. Nie wiedziała dlaczego, ale liczyła, że powie, iż to konkretnie przy niej dzieje się z nim coś wyjątkowego. Chyba chciała popełnić jeszcze kilka błędów, zanim będzie musiała się ze wszystkiego wyspowiadać. Przygryzła delikatnie wargę, lustrując go wzrokiem. Myślała nad tym co powiedzieć, ale nie wiedziała jak ubrać to w słowa.

    Onyx

    OdpowiedzUsuń
  126. Lepiej wstrzymywać się z mocniejszymi wrażeniami? A jednak wcześniej mówił, że lubił zabawiać się z wieloma osobami. Nie rozumiała tego za bardzo. Może po prostu chciał dać znać, że nie ma więcej ochoty z nią. Cóż, szczerze mówiąc ona sama nie była w nastroju, odkąd wiedziała, że robił to samo z Acairem. Zamrugała oczyma, na kolejne słowa. Wykończona?
    — Nie jestem zmęczona…mam dosyć odporne ciało, poza tym profesja, wiesz mogę sobie pozwolić na trochę więcej od tych co żyją przed książkami — zażartowała, po czym spojrzała w sufit, by po chwili wrócić do jego brązowych oczu. — Jeśli już to napić, wykąpać też wolałabym się u siebie. Nie chcę się już rozbierać, jeśli nie masz nic przeciwko — dodała.

    Onyx

    OdpowiedzUsuń
  127. - Per bono to mnie ostatnio zostawiłeś na progu bez niczego. Świetlik mnie tam zostawił - zauważył Acair, tonem trochę zgryźliwym. Aż się sam zdziwił, że tak potrafi.
    - Mhm to racja, pieniądze nie rosną na drzewach, a po ulicach też rzadko kiedy się walają - przyznał mu rację. - Ale... rośliny można samemu znajdować w lasach - zauważył jeszcze. - Można się tego nauczyć - zapewnił go, bo on się nauczył które warto jeść, a które nie. - Pokażesz mi swoje miejsce pracy? - zainteresował się zaraz. - Gdzie tworzysz leki?

    Acair

    OdpowiedzUsuń
  128. Wzruszyła ramionami. Przed chwilą zaoferował jej kilka rzeczy, ona wybrała to co uznała za najbardziej stosowane, a on zdawał się być niezbyt uradowany takim obrotem spraw. Przygryzła wargę, myśląc jaką taktykę powinna obrać. Relacje międzyludzkie nie były w końcu niczym innym jak pojedynkiem słownym. Tak przynajmniej kiedyś słyszała. Spojrzała na niego uważniej z delikatnym uśmiechem.
    — Twoje towarzystwo i woda są jak najbardziej odpowiednie w tej chwili, jeśli Tobie też to nie przeszkadza — odparła.

    Onyx

    OdpowiedzUsuń
  129. Ten komentarz został usunięty przez autora.

    OdpowiedzUsuń
  130. Gdy tylko przyniósł dzban z wodą, pozwoliła nalac jej sobie do kubka i napić się. Musiała przyznać, że faktycznie była spragniona. Gdy wspomniał o alkoholu pokręciła głową.
    — Czasami mi się zdarza, ale to byłoby raczej niegrzeczne pić przy kimś kto tego nie robi — odparła. — A co do zleceń nie narzekam na ich brak. Zawsze jakieś na mnie czeka. Dwa dni temu w końcu trafiłam tutaj ledwo żywa. Przez charra konkretnie. Dałam się zwieść pozorom, był już stary, pijany w sztorc, a jednak ruszał się wyjątkowo szybko, dotrzymywał mi kroku mimo naszej różnicy w wieku. Zapewne gdyby był trzeźwy, to ja padłabym martwa — opowiedziała po krótce, aby później dokończyć pić ze swojej szklanki.
    — Ty miałeś ostatnio jakiś ciekawych pacjentów? Poza tym uroczym psem z dzisiaj — zapytała.

    Onyx

    OdpowiedzUsuń
  131. — Umiem się sama zszywać, póki nie jestem umierająca daje radę – zaśmiała się. — Ale jeśli znowu będę walczyć z kimś kto mnie prawie zabije to na pewno mnie jeszcze zobaczysz — dodała z uśmiechem. Historia o piesku nawet ją trochę rozczuliła, bardziej przez reakcję Piusa. Taką dziecinną i niewinną. Sama nie żywiła takich uczuć do zwierząt. Traktowała je bardziej jak przekąskę. Bardziej zainteroswał ją nieumarły. Rzadko zapuszczali się poza Fjellod.
    — Nieumarli są z tym śmieszni, ale to też problematyczni przeciwnicy. Odetniesz mu kończynę, a on ma to gdzieś, jeszcze zaśmieje Ci się w twarz — dodała własną opinię, po czym się zaśmiała. On patrzył na innych pod pryzmatem tego jak ich ocalić. Ona z kolei widziała w ludziach ich słabe punkty, okazje do pozbawienia ich życia. Historii o Acairze nie skomentowała. Nie chciała.

    Onyx

    OdpowiedzUsuń
  132. - Wiem, przepraszam... po prostu odruchowo postanowiłem ci zapłacić, żeby uniknąć ponownej sytuacji - wyjaśnił odruchowo, klnąc w myślach na fakt, że znowu kogoś przepraszał. O rany... kiedy wreszcie uda mu się od tego powstrzymać? Przecież nie zrobił nic złego i miał prawo mu to wypomnieć. Westchnął odruchowo, ale gdy temat zszedł na alchemię oczy mu się zaświeciły od nieskrywanej ciekawości.
    - Ogromnie - odparł zgodnie z prawdą. Nie powiedział mu, że sam bawi się takimi sprawami po godzinach, ale nie sądził żeby musiał od razu wszystko paplać. - Masz własne laboratorium? Robisz tylko leki czy trucizny też? Pokażesz coś? - zarzucił go pytaniami niczym spragnione wiedzy dziecko.

    Acair

    OdpowiedzUsuń
  133. Operować? Ona zazwyczaj się po prostu zszywała i smarowała maściami. Nic skomplikowanego, ignorując ogólny ból. Wszystko było do wykonania, jeśli miało się dostatecznie silną wolę. Ćwiczyła swoją tolerancję, samej niejednokrotnie tnąc się tylko po to, aby chwilę później zszywać rany na żywca. Nie była to może najmądrzejsza metoda nauki, ale bardzo hartowała ciało.
    Fjelodsii leczenie magią mroku? Przymknęła oczy.
    — A co to za różnica? W tych Twoich magiach? — zapytała palcem pokazując na jego ręce. Dla niej Ci ludzie nie byli aż tacy wyjątkowi. I tak dało się ich zabić. Co prawda szanowała ich rasową siłę, ale nie miała pojęcia, że aż tak się genetycznie różnią. Mimo wszystko pokręciła głową na jego teorię. — Fjelodsii sami mają talent do magii, przynajmniej kobiety. Może był trans i nie zauważyłeś? Albo ich magia kłóci się z Twoją.

    Onyx

    OdpowiedzUsuń
  134. - Przestanę wypominać jak zasłużysz na inny przydomek niż sknera - pokazał mu język i wyszczerzył się do niego. Spoważniał jednak, kiedy dostał do ręki obie fiolki. Obserwował je z uwagą. Zwłaszcza skupiając się na czerwonej. Odkręcił ją żeby powąchać, ale nie wydzielała żadnego zapachu.
    - A czego użyłeś? Może pomogę? Znam się na zamiennikach ziółek - zapewnił go szybko. - Może po prostu trzeba wziąć trochę inne, żeby działała lepiej - wyjaśnił o co mu chodziło. Nie chciał się za bardzo wtrącać w jego sprawy, ale takie rzeczy po prostu niezwykle go ciekawiły i rzadko kiedy mógł o nich swobodnie rozmawiać z kimkolwiek. Raczej się nie wychylał i nie mówił, że sam potrafi co nieco w te klocki.

    Acair

    OdpowiedzUsuń
  135. Acair uniósł dłonie do góry w geście sygnalizującym, że się poddaje i nie chce wtrącać w jego sprawy. Zakręcił fiolkę i oddał mu ją z namaszczeniem.
    - Tu też mamy magię - zapewnił go. - Może nie tak dużo jak w tym twoim świecie, ale jednak... Fjeldosi podobno się nią parają. Ich kobiety mają naturalny do niej talent - uśmiechnął się do niego. - A u nas na pustyni jest Nimh... ona dość mocno daje nam w kość. To przez nią moje oczy wyglądają w ten sposób, a skórę ma twardszą niż inni. No i są jeszcze Heimrosi... oni przecież mogą żyć pod wodą ale i na wodzie. Jeśli się rozejrzysz to znajdziesz tu całkiem sporo magii - uśmiechnął się do niego szeroko. - Ale ten twój świat musiał być fascynujący - dodał zaraz siadając tuż za Piusem i kładąc mu dłonie na ramionach. Zaczął masować jego ramiona i kark. - Nigdy nie chciałeś wrócić? - zainteresował się.

    Acair

    OdpowiedzUsuń
  136. Nie rozumiała tych wszystkich tłumaczeń odnośnie magii. I tak nie występowała w Mathyr w takiej wersji poza tą uprawianą przed Piusa. Studiowanie jej nic nie przyniesie dziewczynie. A jednak i tak zapamięta to co właśnie powiedział. Mimowolnie.
    W poznanie Fjelodsaa wierzyła, wyglądali dosyć specyficznie. Podszywanie się pod tych mieszkańców było wręcz idiotyczne.
    — Magia Ludzi Mrozu nie jest taka zła, moja przyjaciółka leczy rany dotykiem, a to całkiem przydatny talent. Chociaż śmieszny dla zabójcy — zaśmiała się na myśl o Jarze. — A ten mężczyzna, jeśli jest taki niebezpieczny, pewnie w końcu ktoś dostanie na niego zlecenie — dodała.

    Onyx

    OdpowiedzUsuń
  137. — Nie widzę jej jako kogoś kto wygryza kogokolwiek z interesu — powiedziała całkowicie pewna swoich słów. Dziewczyna miała zbyt dobre serce, poza tym lubowała się bardziej w zabijaniu, a na leczeniu po prostu dorabiała. Była też pewna, że nie jest tak dobra jak Pius. Inaczej nigdy Helga by nie wypuściła jej z zamku. Spojrzała, gdy wspomniał o orku. Bractwo raczej nie miało ich zbyt wielu, pewnie jakiś najemnik się zgłosił. Ona bardziej liczyła, że sama będzie miała okazję się z nim spróbować. Była ciekawa czy da radę zabić kogoś nie posiadając mocy.
    — Szkoda — mruknęła, jakby naburmuszona tym faktem. Nie kradła cudzych zleceń, więc nie było też opcji o samodzielnym polowaniu na mężczyznę.

    Onyx

    OdpowiedzUsuń
  138. Pius naprawdę nie rozumiał działania Bractwa. Może to i dobrze. Gdyby miał dokładnie rozumieć ich struktury, ktoś inny by to pewnie im wyjaśnił. A jeśli nie, pozwoliła pozostać mu w tej niewiedzy.
    — Powinieneś przycichnąć na jakiś czas, Polsza jest niebezpieczna dla odmieńców — zaproponowała na historie o niezadowolony kliencie. Mógł narobić mu kłopotów, to było dosyć pewne. Ludzka zawiść nie znała granic.
    Pokręciła głową.
    — Zwyczajowo pracuje sama, zwłaszcza jeśli nie należy do Bractwa. Nie biorę też zleceń spoza mojej gildii, jeśli faktycznie nie ma mu temu dobrego powodu. Nie kradnę też zleceń. Liczyłam że Bractwo otrzyma pierwsze wiadomość, ale Argar jeszcze nam nie ufa, więc trudno. Może los i tak pozwoli nam zawalczyć — wyjaśniła swój punkt widzenia.

    Onyx

    OdpowiedzUsuń
  139. - Hm nigdy się nie zastanawiałem nad tym, bo mam je od dłuższego czasu - odparł szczerze. - Ale tak... widzę lepiej w ciemności i mam skórę trochę twardszą - nie przerywał masażu. - Ale Nimh niestety truje... przez nią, jeśli jesteśmy na pustyni całe życie to zamieniasz się w potwora - wyjaśnił cicho, po czym wysłuchał słów o jego świecie.
    - Ale jak to? - zapytał. - Przecież u was tej magii tak dużo... sam powiedziałeś - zauważył. - To czemu cię za nią ścigali? Przyznaj się, co takiego odwaliłeś?

    Acair

    OdpowiedzUsuń
  140. - Mhm może i tak - odparł cicho chłopak, chociaż szczerze mówiąc wolałby znaleźć sposób na odnalezienie odtrutki niż odseparywowanie się od ludzi pustyni. Poza tym nie robił tego specjalnie. Objął go ramionami za szyję i położył brodę na jego ramieniu, przymykając przy tym oczy.
    - Mhm... a ci ludzie tu nie wpadli? A co jeśli wpadli? - zapytał go spokojnie. - Masz jakieś sposoby, żeby się bronić, prawda? - upewnił się tylko. - Hm... no Polsza potrafi dać w kość. Ja tam nogi u nich nie stawiam, bo w najlepszym wypadku skończyłbym w lochach. Nie znoszą nas... - wymamrotał wzdychając przy tym cicho. - Ale wiesz ostatnio uczę się dużo nowych rzeczy. Na przykład potrafiłbym cię obezwładnić, gdyby wystąpiły ku temu odpowiednie warunki... - zaśmiał się lekko.

    Acair

    OdpowiedzUsuń
  141. Chyba właśnie już było za późno. Uciszyła go gestem dłoni, wstając szybko, bezszelestnie na równe nogi. Kopyta równo się odbiłay o podłoże. Była tego pewna. Jeźdźcy o ciężkich zbrojach. Momentalnie spoważniała, a oczy zaszły zimnym, pozbawionym emocji spojrzeniem. Spojrzała na Piusa.
    —- Masz jakieś tajne wyjście, drogę ucieczki? – zapytała, podchodząc do okna. Wyjrzała przez nie ostrożnie, aby lepiej rozeznać się w sytuacji. Tak, z pewnością zmierzali tutaj. Wróciła do niego wzrokiem.
    — Lepiej stąd uciekaj, bo zaraz zrobi się gorąco — dodała.

    Onyx

    OdpowiedzUsuń
  142. Chłopak zamruczał niczym zadowolony kot z pieszczoty w postaci masażu głowy i nawet się od niego nie odsunął.
    - No pewnie... jak wystąpią odpowiednie ku temu warunki i nie będziesz bawił się magią - uśmiechnął się lekko. - No wiesz, dopiero się uczę. Trenuję sprawność rąk... i obezwładnianie przeciwnika... ale na razie umiem niewiele - wyjaśnił. - Musisz trochę poczekać, wtedy przyjdę i ci pokażę że potrafię - zapewnił go, również i jego lekko całując. - A ty coś trenujesz?

    Acair

    OdpowiedzUsuń
  143. Chłopak poczerwieniał na twarzy, bo znów nie załapał o co chodziło i nawet przez chwilę chciał go przeprosić, ale zaraz potem nabrał głębokiego powietrza w płuca i policzył do dziesięciu dla odepchnięcia wyrzutów sumienia. Nie o wszystko musiał przepraszać.
    - Przecież już cię dzisiaj wziąłem - zauważył tylko, muskając ustami jego policzek i wreszcie się od niego odsuwając. Zmienił po prostu pozycję, siadając teraz mu na kolanach i przytulając się do niego tak jakoś naturalnie. Niczym jakieś małe zwierzątko.
    - No i dałeś mi ten cały korek... uwiera mnie tam strasznie - dodał, bo po kąpieli włożył go na swoje miejsce, na wypadek gdyby Pius zamienił się w Mrocznego i znowu próbował swoich szaleństw. - No pewnie. Jak się nauczę to pierwszego cię obronię. Będziesz moim szczurem doświadczalnym - zaśmiał się cicho. - Zobaczymy czy mi się uda... ale w razie czego miej plan B w pogotowiu, okay? Bo ze mną różnie bywa...

    Acair

    OdpowiedzUsuń
  144. Przyglądała się płonącemu domowi, zakładając swoją maskę na usta. Wróciła do Piusa. Uciekać? Żartował sobie, tak? Przecież to on był tutaj tym potrzebującym pomocy. Otworzyła okno z przeciwnej do nadciągających mężczyzn strony, po czym podeszła do blondyna, pomagając mu wstać. Odrzuciła bez problemu belę i podała mu rękę.
    — Uciekniesz tym oknem — wskazała palcem, tonem który nie znosił odmowy. — A ja ich od Ciebie odciągnę. I nie protestuj. Tak masz większe szanse na przeżycie, a to nie pierwsi ogniści użytkownicy w moim życiu — dodała, doprowadzając go do miejsca jego ucieczki. Sama zaraz zniknęła w płomieniach, szukając innego wyjścia. Po chwili mógł usłyszeć krzyki, brzdęk stali rżenie koni. Dziewczyna walczyła, dając mu idealną okazję do ucieczki. Była pewna, że wyjdzie z tego cało.

    Onyx

    OdpowiedzUsuń

^