Odejście było ciche i niespodziewane, nie tak jak odchodzi się do innego świata pozostawiając za sobą zapakowane walizki, dokończone papierosy i uporządkowane relacje. Pozostawiła wszystko, co w tamtym świecie jej nie wybrało. Woń konwalii od dawna nie zdobi zapachem wyprasowanych koszul, naczynia zapomniały o dotyku miękkich ust, a ludzie zapomnieli o niej rozrzucając w pył nic nie znaczącą dla nich egzystencję. Czasem w umysłach rozbrzmiewa wspomnienie o ciemnych oczach, które niczym paciorki śledzą ich pozostawiając za sobą gorzki posmak na końcu języka, gdy w ostateczności pada dawno zapomniane imię. Nikt nie pamięta, nikt nie tęskni. Wszystko pozostało po niej niezmienne. Świat za kurtyną zapomniał.
Smak pocałunków i gorzkich słów osiadł w innym miejscu, to tam pozostawiła za sobą niewypowiedziane myśli i ten właściwy krok zbierając łakome spojrzenia. Zadomowiła się w szorstkich dłoniach, akceptując brutalną naturę przeciwstawnych sobie ras tworząc wspólne marzenie burzące mury niepojętych przez nikogo istot. Nie spodziewała się odnaleźć spokój. Nie w zapachu brutalności, pośród mocnych relacji, na twardej ziemi w wymiarze, o którym nie miała pojęcia. Była tam, z Nim. W pamięci ludzi wyryła się szybko. Nikt nie zamierzał odwracać wzroku, szepcząc o złych omenach zmieszanych z nieuchronną przyszłością jakie wprowadziła zajmując się tymi, o których nikt nie chciał pamiętać. Pragnęła pozostać. Konwalia osiadła na bawełnianej pościeli, ściany pożółkły od upływu lat i wypalonych papierosów, na piętrze przypieczętowano wszystko kołyską z nadzieją na wydźwięk kolejnego głosu. Na palcach pojawiły się złote obrączki. Świat nie mógł się skończyć. Była szczęśliwa. Demony z przeszłości rozbrzmiały w nieodpowiednim momencie, a gdy niebo rozżaliło się przy żałobnej piersi nad utraconym światem, twarda ziemia spłynęła krwią zmuszając do kolejnej wędrówki. Moloch przeszłości zniszczył wszystko, bo tam nikt nie zapomina.
Wszystko zostało stracone.
Smak pocałunków i gorzkich słów osiadł w innym miejscu, to tam pozostawiła za sobą niewypowiedziane myśli i ten właściwy krok zbierając łakome spojrzenia. Zadomowiła się w szorstkich dłoniach, akceptując brutalną naturę przeciwstawnych sobie ras tworząc wspólne marzenie burzące mury niepojętych przez nikogo istot. Nie spodziewała się odnaleźć spokój. Nie w zapachu brutalności, pośród mocnych relacji, na twardej ziemi w wymiarze, o którym nie miała pojęcia. Była tam, z Nim. W pamięci ludzi wyryła się szybko. Nikt nie zamierzał odwracać wzroku, szepcząc o złych omenach zmieszanych z nieuchronną przyszłością jakie wprowadziła zajmując się tymi, o których nikt nie chciał pamiętać. Pragnęła pozostać. Konwalia osiadła na bawełnianej pościeli, ściany pożółkły od upływu lat i wypalonych papierosów, na piętrze przypieczętowano wszystko kołyską z nadzieją na wydźwięk kolejnego głosu. Na palcach pojawiły się złote obrączki. Świat nie mógł się skończyć. Była szczęśliwa. Demony z przeszłości rozbrzmiały w nieodpowiednim momencie, a gdy niebo rozżaliło się przy żałobnej piersi nad utraconym światem, twarda ziemia spłynęła krwią zmuszając do kolejnej wędrówki. Moloch przeszłości zniszczył wszystko, bo tam nikt nie zapomina.
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz