Kuro Imito
Nefilim — Około tysiąca lat przeliczonych przez kilka wymiarów — Nadnaturalna siła — Koczujący w lasach — Sługa Boży
Jedyną pewnością było zapomnienie; wieczność spędzona w zamknięciu na śledzeniu błędów i niepoprawnie postawionych pionków, które utracił w momencie własnej śmierci. Wieczność, tak to postrzegał. Po latach spędzonych w błyskotce skazany na analizę i bezwiednie oddanie się niecości jaka go otaczała pielęgnując wymaginowane uczucia zaburzone przez pierwiastek nadludzkiej iskry, która jako jedyna uchroniła go od pełnowymiarowego szaleństwa w końcu to zrozumiał. Błąd w postaci rodziny. Najwyraźniej zapamiętał jej głos, wspomnienia trzystu lat i chirurgiczny stół na jakim obudził się zaledwie po kilku latach nicości. Zachował wszystko; pamięć, wspomnienia i urazę, oprócz własnej duszy jaką obiecał JEMU przy podpisaniu paktu tylko po to, by znaleźć i zapobiec własnej tragedii.
Powiązania
Powiązania
Udało mu się opylić kielichy krwawego Barona za całkiem pokaźną sumkę, chociaż był niemal pewien że Onyx dostałaby za nie dwa razy więcej. Pal licho. Nie potrzebował więcej. Im szybciej kasa się skończy tym szybciej znów poczuje dreszczyk emocji. Schował pieniądze do swojej torby i ruszył w stronę domu.
OdpowiedzUsuńTym razem nie zamierzał wplątywać się w żadne kłopoty, czy inne przeboje. Ot prosta droga do Argaru. Dobrze wiedział, że potrzebny będzie przystanek w nocy, ale tym zamierzał martwić się później. Szedł już od dłuższego czasu, kiedy jeden z kontrolowanych przez niego duchów doniósł mu o podejrzanym mężczyźnie, który podobno cały czas się za nim skradał. Cholera! I tyle jeśli chodzi o trening Meliodasa. Nadal nie wyczuwał wyszkolonych ku temu istot. Zatrzymał się gwałtownie i nasłuchiwał przez chwilę, po czym ruszył biegiem przed siebie i znów stanął, nawet nie odwracając się do tyłu. Dopiero, kiedy duch dał mu znać, że gość dalej za nim lezie, wspiął się nagle na drzewo, przeskoczył na kolejne, a potem wrócił na poprzednie i jeszcze jedno wcześniej zeskakując wreszcie z niego z twarzą zwróconą w stronę z której przed chwilą ruszył.
- Pokaż się - warknął, dobywając przy tym miecz, choć szczerze mówiąc wolałby rzucać sztyletami, ale miał okazję do ćwiczeń to musiał z niej skorzystać. Przeklął w myślach Meliodasa. - Wiem, że gdzieś tam jesteś - burknął, rozglądając się po krzakach i wysyłając swoich szpiegów na przeszpiegi.
Gave
Od kiedy trafił do Mathyr nie było chwili wytchnienia. Najpierw pomagał ludziom na pustyni, do których zamierzał jeszcze wrócić. Potem odnalazł Rei, odszukali resztę, założyli Argar, budowali się. W międzyczasie szkolił młodzież i opiekował się swoją małą rodzinkę. Jeszcze mały pędrak przyszedł na świat i o śnie mógł pomarzyć. Czasami potrzebował chwili wytchnienia. Tak samo jak i Rei.
OdpowiedzUsuńTym razem była jego kolej. Zostawił Rei i swoją latorośl pod opieką Febe i wybrał się na zwykły spacer. Nie planował żadnych podbojów ani innych przygód. Ot spacer, może zakończony zimnym piwem w karczmie, którą wyczaił podczas ostatniej swojej szlajanki.
W karczmie - jak zwykle - panował całkiem niezły ruch. On sam przebił się do baru i zamówił od razu 5 różnych rodzajów piwa, wcielając powoli w życie swój plan, stworzenia nowego rodzaju, lepszego niż wszystkie inne. Najpierw musiał przetestować wszystkie dostępne zanim w ogóle mógł pokusić się o jakąkolwiek próbę.
Był w trakcie drugiego kufla, gdy do pomieszczenia weszła znajoma mu postać. Postać, o której był święcie przekonany, że jest martwa. Aż się opluł piwem i zakaszlał przy tym jak opętany.
- Jasna cholera - warknął wbijając spojrzenie w Kuro, jakby miał przed sobą ducha. W pierwszej chwili nawet rozejrzał się po pomieszczeniu, żeby upewni się iż Gave nie robi sobie z niego jaj, materializując przed nim tego jegomościa, ale przecież młody go nie znał. Przynajmniej z tego co było mu wiadomo.
- Kuro - uniósł dłoń do góry, machając nią lekko do jegomościa, skłonny podzielić się swoim piwem. - Ty żyjesz? - zapytał niezbyt inteligentnie, zaraz gryząc się w język. Był demonem do cholery, nie powinno go coś takiego dziwić, a jednak... jakoś nie mógł uwierzyć własnym oczom.
Meliodas
Ścisnął mocniej swój miecz, odruchowo przysuwając go nieco bliżej dziwnego osobnika. Zacisnął mocno wargi słuchając tych bzdur wychodzących z ust podejrzanego faceta. Kto chodził w lesie w samych spodniach?
OdpowiedzUsuń- Mój ojciec? - pokręcił przecząco głową. A to dobre! Boki zrywać. Prychnął tylko, cały czas czujnie obserwując osobnika. - Śmiem wątpić - dodał zaraz. - A jeśli oczekiwałeś łatwej ofiary to trafiłeś pod zły adres - dodał jeszcze. Tak łatwo nie da się podejść. Nie po to tyle tu ćwiczył, żeby teraz dać się złapać takiemu gościowi, choć nie ukrywał... aura jaką wokół siebie roztaczał nie wróżyła nic dobrego.
Gave
Mężczyzna siedział cicho, wpatrzony w tańczące języki ognia, od czasu do czasu grzebiąc w niech patykiem. Nowy świat, nowa rola, nowe potomstwo... Miał o czym myśleć. Opuścił rodzinę tylko na chwilę, pozostawił stawianie domów pod okiem Meliodasa, by samemu wyruszyć na małe zwiady. Przecież musieli się jakoś rozwijać, a aby rozwój był opłacalny potrzebowali jak najwięcej informacji. Na tą chwilę zapowiadało się, że zasłyną z prac wykonywanych na zlecenie, od zwykłej pomocy domowej po... No właśnie, brudną robotę. On, Meliodas, Yensen... Tak, na tą chwilę siebie i wspomnianą dwójkę zamierzał wyznaczyć do tego typu roboty. Tworzył w głowie różne plany i prawdę mówiąc czyjąś obecność wyczuł chwilę przed tym jak mężczyzna postanowił wyjść z cienia. W pierwszej chwili uniósł lekko brwi. Kuro? Niby nic dziwnego, ale jego akurat się tutaj nie spodziewał. Przestał liczyć ile razy uznawano go za zmarłego już dawno temu, o ile w ogóle to kiedykolwiek liczył.
OdpowiedzUsuń- Tobie żaden nie służy - zauważył z obojętnością w głosie oraz na twarzy. Wstał z przykucu by zająć powalony pień za sobą.
- No to słucham - posłał czarnowłosemu kpiący uśmieszek. Wątpił by ten pokazał mu się bez powodu.
Niklaus
Nie oponował gdy mężczyzna zajął miejsce obok, nie będzie przecież się na niego rzucał jak jakiś nadpobudliwy szczeniak. To już nie te czasy, sporo się zmieniło od ich ostatniego spotkania, co nie zmieniało faktu, że blondyn nadal lubił prowokować.
OdpowiedzUsuń- Uff, co za ulga, już się bałem, że przylazłeś tylko ze swoimi wyznaniami - uśmiechnął się pod nosem, również patrząc w płomienie.
- Dzieci, dzieci... Trochę ich pewnie narobiłeś. Możesz jaśniej, bo nie wiem do których Cię przykleić - rzucił by zaraz spojrzeć mu prosto w oczy.
- Serio myślisz, że się przede mną namalujesz, zapytasz o brzdące i już? Podaj mi chociaż jeden powód dla którego miałbym Ci powiedzieć. Jedyne co musisz wiedzieć, to że nie jesteś im potrzebny. Świetnie sobie radzą - patrzył na niego pogardliwie. Dla niego Kuro był nic nie wartym śmieciem i nigdy nie rozumiał co takiego urzekło w nim jego obie "siostry".
Niklaus
Yumiego? No teraz to Nik prychnął pod nosem. Który to już raz szuka u niego własnego syna.
OdpowiedzUsuń- Jak będę ojcem chociaż podobnym do Ciebie to serio strzelę sobie w łeb - przyznał i pokręcił głową. - Jeżeli rzeczywiście do mnie przyjdzie i to po pomoc, to sam zdecyduję czy mu pomogę i jak - oznajmił sucho. - Stawiam, że gdyby wszystko było dobrze, to chłopak również by Cię szukał, tak więc... Nawet gdybym wiedział gdzie jest, to byś się ode mnie nie dowiedział, nie bez jego zapewnienia, że możesz - wzruszył beznamiętnie ramionami. - To samo dotyczy pozostałych - dodał wracając wzrokiem do płomieni.
Niklaus
Tajemniczy osobnik zrobił krok w tył, ale on nie przestał celować w niego mieczem. Znów gadał dyrdymały, a jeszcze do tego doszedł komentarz o reprezentowaniu jego ojca. Kurwa, przecież nawet nie znał tego gościa. Nie miał możliwości sprawdzenia jego słów. Nie teraz.
OdpowiedzUsuń- Nie tylko ostrze może zranić - zauważył krótko. Przecież gość mógł być taki jak on. Potrafić władać czymkolwiek i niemal od razu doprowadzić go do kapitulacji. Nie wyczuwał co prawda rządzy mordu, ale nadal niczego nie był pewien. Zezował go jeszcze długą chwilę, zanim schował miecz, przewieszając go sobie z powrotem przez plecy.
- Mój ojciec może pofatygować się do mnie sam - zauważył krótko. - Przestań pieprzyć głupoty - dodał zaraz, nie zbliżając się do gościa ani o krok. - Skąd w ogóle mam mieć pewność, że mówisz prawdę, hm? Pierwszy raz na oczy cię widzę.
Gave
Nik posłał mu łobuzerski uśmiech.
OdpowiedzUsuń- No jak miło, poświęcałeś się przemyśleniom na mój temat? Nawet mi troszeczkę przykro, to przegrana sprawa, dla mnie nadal jesteś martwy - zakpił sobie i wyciągnął z plecaka worek wody, by lekko zmoczyć usta.
- Christoper, Yumi... Hmmm - udał zamyślenie, a zaraz bezradnie wzruszył ramionami. - Pierwsze słyszę. To Twoje dzieci tak? - zgrywał się, nie zamierzał pomagać, tym bardziej jeżeli Kuro nie podawał powodu. Miał jakąś idiotyczną zachciankę, jak to on, tak to przynajmniej wyglądało z perspektywy Niklausa.
Niklaus
- Chcesz powiedzieć, że jesteś chodzącym trupem? - Gave obrzucił go chłodnym spojrzeniem, ale ostatecznie podszedł do niego. W prawej dłoni trzymał pewnie sztylet, a lewą dotknął tętnicy mężczyzny. Sztylet dzierżył dla pewności. Cholera, po prostu nie chciał dać się podejść niczym małe dziecko. Niczego nie wyczuł. To było tak jakby dotykał pustej skorupy. Opuścił dłoń i zrobił krok w tył.
OdpowiedzUsuń- Okay, czego ode mnie chcesz? - zapytał tylko, chowając sztylet z powrotem do kieszeni.
Gave
A jednak. Nie pomylił się. Kuro stał tuż przed nim, ale coś było z nim nie tak. Śmierdział trupem. Ewidentnie nie pasował tutaj, ale Meliodas odpuścił na razie dochodzenie. Nie potrzebował tego. Podsunął mu kufel piwa i butem odsunął krzesło naprzeciw niego.
OdpowiedzUsuń- Taa kopę lat - zgodził się, smakując kolejnego trunku. - A tobie co się stało? Ktoś ci koszulę pożarł czy sam się jej pozbyłeś, kiedy bawiłeś się z niewinną niewiastą w krzakach? - zapytał pół żartem, pół serio. Tak dla wybadania sytuacji. Od czegoś trzeba było zacząć, a przecież nie zapyta go o oczywistą oczywistość. Co zaprzedał żeby znów chodzić po tej ziemi? Chyba wolał nie wiedzieć.
Meliodas
- I co? Teraz będziesz mi robił za niańkę, bo ojczulek tak sobie wymyślił? Serio? - Gave jakoś nie potrafił tego ogarnąć umysłem. - Widziałem się z nim kilka tygodni temu. Niespecjalnie miał ochoty na pogawędki, a teraz mi mówisz że ma jakieś szalone pomysły. Odbija mu - wywrócił oczyma. Jego ojciec nigdy się nim nie interesował. Okay, może poza tym jednym przypadkiem, kiedy faktycznie przyszył jego duszę do tego ciała, kiedy był niemowlakiem. Poza tym... jakoś niespecjalnie czuł jego ojcowską rękę, a teraz? Teraz przysyłał mu niańkę? Serio? No świetnie.
OdpowiedzUsuń- Heh to ja cię zwalniam z tego obowiązku. Świetnie daję sobie radę bez niańki - wymamrotał krótko.
Gave
- To moje życie - odparł krótko i nawet w jego uszach zabrzmiało to dziwnie. Nie czuł tego. Naprawdę trudno było się przyzwyczaić do faktu, że posiada swoje własne życie. Że może żyć własnym życiem, a nie dzielić ciała z kimś innym i być tylko od brudnej roboty.
OdpowiedzUsuń- Śmiem twierdzić, że mam prawo robić z nim co chcę, a niańki nie potrzebuję, więc cię zwalniam - fuknął. - Ojcu możesz pokazać środkowy palec i poinformować go, że jeśli chce to może sam przyleźć - dodał jeszcze nieźle wkurzony na tego starego zboka. Kurwa, wysyłać do niego jakichś pachołków. No boki zrywać!
Gave
- Nie mam bladego pojęcia co do roku - odparł spokojnie Meliodas stukając palcami w swój kufel piwa. - Jesteśmy w Mathyr - dodał zaraz. - Jakimś cudem nas tu wrzucono, ale nie pytaj o szczegóły. Miałem więcej spraw na głowie niż zastanawianie się nad taką pierdołą - przyznał szczerze. Odszukiwanie swoich i pomoc ludziom pustyni dość mocno go zajmowała do tej pory, więc nie zastanawiał się nawet nad powrotem. Liczył nawet na to, że może tutaj będą mogli w spokoju egzystować.
OdpowiedzUsuńMeliodas
Gave autentycznie się załamał. To już wiedział, ale dalej nie rozumiał jaki konkretny powód miał w tym jego ojciec. Pomasował swoje skronie czując narastającą irytację.
OdpowiedzUsuń- Jesteś głodny? - zapytał go krótko odpuszczając jakiekolwiek pytania, bo podejrzewał że i tak powodu tego "sprawdzania co u niego" się nie dowie, a facet na zwykłe "no to już zobaczyłeś, nara" nie odejdzie. - Za chwilę dojdziemy do niezłej polany. Zamierzam tam odpocząć - dodał po prostu i ruszył przed siebie nie czekając na kolesia. Będzie chciał to za nim pójdzie. Nie będzie chciał to nie.
Gave
Niklaus uniósł brew na wybuch mężczyzny. Zlustrował go dokładnie wzrokiem.
OdpowiedzUsuń- Wydaje mi się, czy to Ty przylazłeś marnować mój czas? - zapytał, chociaż miał teraz cholerne wrażenie, że nie chodzi o zwykłe widzi mi się.
- Gadaj co jest na rzeczy, jak nie możesz wprost to naokoło. Inaczej możesz spieprzać... Tak czy siak, masz trzy minuty na decyzję, później to ja znikam i zapewniam, że mnie nie znajdziesz - patrzył na niego nadal z obojętnością.
Niklaus
- Dawno - zgodził się z nim spokojnie. Szczerze mówiąc od tamtego czasu tyle się zdarzyło, że jakieś siedzenie w więzieniu bo się uchlali zupełnie wyleciało mu z głowy. Uśmiechnął się krzywo na to wspomnienie i dopił kolejne piwo.
OdpowiedzUsuń- Założyłem rodzinę i mam dzieciaka - rzucił swobodnie, jakoś bez większych uprzedzeń. Nie powiedział co prawda z kim, ale na tę chwilę nie czuł takiej potrzeby. Kuro ewidentnie był mu w tej chwili bardziej obcy niż kiedykolwiek indziej. - A ty? Jak wydostałeś się z ramion śmierci? - uznał, że czas najwyższy zadać to pytanie.
Meliodas
Posłał mu lekki uśmiech. Było nie było, był dumnym tatusiem, choć jego dzieciak miał tylko kilka dni. Dokazywał jak nikt i już pokazywał, że da rodzicom popalić kiedy dorośnie. Mimo to razem z Rei byli po prostu szczęśliwi.
OdpowiedzUsuń- Dłuższą - odparł spokojnie zamawiając kolejne piwa do swojego badania smaków. - Swoją drogą, daj znać które ci najbardziej pasuje. Planuje wyprodukować swoje własne - dodał po chwili z zadziornym uśmiechem na ustach.
Meliodas
Niklaus wzruszył ramionami.
OdpowiedzUsuń- W takim razie nawet gdybym chciał to nie mógłbym pomóc. Yumi, Chris, Melanie, nie widziałem ich. Jedyne co mogę zrobić to coś im przekazać kiedy spotkam. Ustal może jakieś miejsce i konkretny dzień tygodnia. Powiem im, gdzie mogą Cię znaleźć. Jak będą czuli taką potrzebę to nawet ich do Ciebie odprowadzę. Z mojej strony nic im nie grozi, ale nie mam pojęcia gdzie są - wyjaśnił nadal bacznie go obserwując.
Niklaus
Słowa Kuro mocno go zdziwiły.
OdpowiedzUsuń- Do mnie? Chłopie tutaj jestem nikim, nikt mnie nie zna. Jakby miał mnie znaleźć? To spora kraina... Ja swoich szukałem miesiącami - przyznał i westchnął ciężko. Takich pogaduszek się tutaj nie spodziewał.
- Kurwa mać... - warknął słysząc pytanie. Przejechał dłonią po twarzy. - Nic nie obiecuję, sam zaraz ruszam ze swoimi na poszukiwania, ale postaram się pomóc - mruknął niechętnie. Pomaganie Kuro, tego jeszcze nie grali.
Niklaus
Śmierć mu dała zadanie? Robiło się interesująco. Spojrzał na niego z lekkim niedowierzaniem.
OdpowiedzUsuń- I ty dajesz sobą pomiatać jakiejś tam Śmierci? - zapytał, choć kiedy usłyszał o rodzinie pokiwał lekko głową. No dobra, to akurat był w stanie zrozumieć. Dla rodziny można było zrobić wszystko. On przynajmniej tak by zrobił.
- Jak idą poszukiwania? - rzucił luźno. - U nas trwały dość długo i jeszcze w komplecie nie jesteśmy - przyznał szczerze. - Dalej brakuje jednego dzieciaka... ale mamy już trop. Jest szansa na przełom w tej sprawie.
Meliodas
Nie przepadał za ludźmi, którzy od razu zakładali, że czegoś nie warto tłumaczyć, bo i tak rozmówca tego nie zrozumie. Upił łyk swojego piwa, zanim znów się odezwał.
OdpowiedzUsuń- Gdybym tak prowadził swoją szkołę to nie miałbym w niej żadnego ucznia - rzucił jakoś tak melancholijnie. - Zamiast twierdzić, że nie zrozumiem, może spróbowałbyś mi to wyjaśnić, co? Nie myśl za kogoś Kuro - popatrzył na niego twardo. - Oho... jaki wybór chcesz im dać, hm? - zainteresował się. Skoro Niklaus nie chciał mu pomóc to musiało być coś niedorzecznego, ale nie chcąc być gołosłowny i zaraz założyć czegoś o mężczyźnie, postanowił po prostu dopytać o szczegóły.
Meliodas
- Nie odpowiedziałeś mi na pytanie, Kuro - żachnął się Meliodas, kończąc wreszcie swoje piwo i sięgając po kolejne. Tym razem ciemne. To smakowało znacznie lepiej od poprzedniego. - Migasz się od odpowiedzi. Jeśli chcesz jakiejkolwiek pomocy to wypadałoby najpierw okazać trochę zaufania - żachnął się, spoglądając na kumpla. - Zważywszy na to, że nie byłeś najlepszym ojcem... fajnie że chcesz naprawić to co spierdoliłeś, ale nie znając konkretnych powodów nie zobowiążę się do pomocy. Na tę chwilę uważam, że lepiej im bez ciebie - mruknął. - Zwłaszcza Yumiemu.
OdpowiedzUsuńMeliodas
Ennis kontynuowała swoją małą misję, którą wyznaczył jej Niklaus. Badała okoliczne wody na argarskim statku, szukała wraz z załogą miejsc godnych na połów czy zdobycie innych składników przydatnych do handlu. Musiała przyznać, że ta cała Rada Argaru miała łeb na karku. Czasami zdarzało się, że ich wyprawa przybijała do jakiegoś portu, te również sprawdzali, czy warto nawiązać z nimi współpracę. Szczególnie mieli zwrócić uwagę na te małe, niedocenione, nienazwane i wręcz zapomniane. Mieszkańcy takich okolic zdecydowanie chętniej szli na ugodę. Jednak gadaniem z nimi Ennis się nie zajmowała. Ona była jedynie od wodnych inspekcji, pokazywała siedliska, które mogłyby zainteresować potencjalnych odbiorców, a gdy schodzili na ląd, cóż, ona po prostu dobrze się bawiła. Szczególnie od spotkania pewnego napalonego Jaszczura, bawiła się wyjątkowo dobrze. Gorzej z nim, ale kogo to obchodziło?
OdpowiedzUsuńKilka godzin temu statek, na którym przebywała, przybił do rozpadającego się portu terenów niczyich. Kilka domków na krzyż, mała gospoda, ale bardzo urokliwe okolice. En postanowiła je zwiedzić, a w trakcie zwiedzania zdążyła zaspokoić swoje nowo wypracowane żądze i właśnie szła do gospody by zalać posmak krwi jakimś ciekawym trunkiem. Posoka nadal była lekko rozmazana w okolicach ust białowłosej i chociaż resztę ciała obmyła to specyficzny zapach seksu wciąż lekko się nad nią utrzymywał. Heimurinka zwracała dość mocno na siebie uwagę, paradowała bez ciuchów, jej ciało zdobiła łuska, przysłaniając najbardziej części intymne ciała, nie bała się krzyżować z obcymi wzroku, a spojrzenie miała dość przenikliwe.
- Co tu macie do polecenia? - rzuciła w eter, siadając przy rozklekotanym barze.
Ennis
Polali jej taniego, acz podobno w miarę znośnego piwa, a gdy wzięła łyka, zauważyła zainteresowanie skierowane do niedalekiego sąsiada. Rzeczywiście, wyglądał dość ujmująco, jakby życie konkretnie mu się posypało. En nie należała do tych co przejmują się innymi, ale zaintrygowało ją coś innego. Czyżby Argarczyk?
OdpowiedzUsuń- A Ty nie u swoich? - padło z jej ust, prześlizgnęła po nim wzrokiem i zatrzymała się na krwistych tęczówkach. Wyglądały znajomo, jednak nie pamiętała już do kogo mogłaby je przypisać. Pochyliła się w stronę nieznajomego.
- Argarczyk - szepnęła mu nad uchem. - Od razu widać, ou, znaczy ja widzę - poprawiła się z zadziornym uśmiechem na ustach i wzięła kolejnego łyka, bezceremonialnie oglądając blizny na jego ciele. To teraz było ich dwoje, jedno i drugie zwracało na siebie uwagę.
Ennis
Uśmiechnęła się przenikliwie, widząc, że zdecydowanie zwróciła jego uwagę swoją osobą. Zauważyła również jak taksuje wzrokiem jej nogi, a na pytanie zaśmiała się cicho.
OdpowiedzUsuń- Nieco się z wami obyłam. Niby podobni do ludzi, a jednak co nieco was wyróżnia - zdradziła, nie odrywając wzroku od tęczówek. - Na przykład Ciebie oczy - dodała cicho. - Obce wzory na ciele - kontynuowała i przejechała palcem po najbliższym ręce tatuażu. Cały czas szukała w pamięci tych krwistych tęczówek. Któż to był? Kobieta, to na pewno... Tak, teraz ją wyraźniej pamiętała, obiecała jej nowe życie za usługi. Imię jednak wciąż było za mgłą, zbyt wiele ich słuchała na co dzień by zapamiętać.
- Znam te oczy, ale nie u Ciebie je widziałam... - przyglądała mu się uważnie.
Ennis
Czując jak zesztywniał nie przerywała dotyku, dołączyła nawet drugi palec i zaczęła kręcić na skórze mężczyzny nic nie znaczące wzory. Cisza jej nie przeszkadzała, atmosfera jakby odrobinę zgęstniała i bez słów. Uśmiechnęła się do niego łobuzersko. Głęboki głos wywołał delikatne ciarki.
OdpowiedzUsuń- O tak, pamiętam, chociaż bardziej palce... te miała bardzo sprawne - odparła wyraźnie się drocząc. Mruknęła cicho na jego zapewnienie. - Mówisz? - pochyliła się lekko w jego stronę. - Dla nas obu, czy tylko dla Ciebie? - zapytała nie przerywając kontaktu wzrokowego.
Ennis
Podobał jej się, był młody, przystojny, dobrze zbudowany i emanował pewnego rodzaju drapieżnością, a ta ostatnio kręciła ją nieco bardziej niż powinna. Oblizała wargi na jego mruknięcie.
OdpowiedzUsuń- Przystojny dżentelmen w takiej norze? Robi się interesująco - rzuciła z kokieteryjnym uśmiechem. - Czemu nie, może być i dobre wino - również wymruczała mu do ucha.
Ennis
To jak intensywnie na nią reagował było bardzo intrygujące. Chyba miała ostatnio farta na spotkanie niewyżytych lub po prostu jurnych.
OdpowiedzUsuńCzy zamówi? Pierwszy raz była w tym miejscu, ale spojrzała po pracowniku.
- Macie jakieś dobre wino? - zapytała z uroczym uśmiechem. Facet spojrzał na krwawe ślady przy ustach kobiety, ale kiwnął głową i ruszył na zaplecze. Wtedy En spojrzała na swojego nowego znajomego. Obserwować gwiazdy i oczy?
- Zawsze to proponujesz nieznajomym? - zapytała uśmiechając się pod nosem. - Pewnie kobiety na to lecą - dodała, dalej szepcząc. - Mm... szerokie ramiona, delikatny dotyk, słodkie słówka. No i jak tu się nie skusić? - przygryzła delikatnie dolną wargę i sama przejechała palcami wyżej, na ramię mężczyzny, a z niego do torsu i blizny w okolicach serca. Całkiem niedawno odzyskała władzę nad własnym, więc akurat w tym miejscu zawiesiła wzrok nieco dłużej. Zaraz jednak znowu skrzyżowała wzrok z mężczyzną.
- Wygląda jakby Ci je wyrwali - stwierdziła bez ogródek.
Ennis
Zachichotała pod nosem i posłała mu łobuzerski uśmiech.
OdpowiedzUsuń- Oj tak, jestem - przyznała nieskromnie. Jego dotyk ani trochę jej nie przeszkadzał, pozwalała by przesuwał palcami po jej gładkiej, pozbawionej owłosienia skórze. Komplementy przyjęła z pewnym siebie uśmiechem, którym obdarowała i swojego towarzysza.
- Lepiej późno niż wcale - dodała tylko, bo rzeczywiście pewnego rodzaju mądrość przyszła do niej dość niedawno.
Nie oponowała, pozwoliła przenieść swoją dłoń do blizny i delikatnie przesunęła po niej opuszkami, a czując... właściwie nic, zacisnęła delikatnie usta. Znała ten stan aż nadto. Z automatu wolną rękę przeniosła nad własną pierś, jakby chciała się upewnić, że to jej serce jest jednak na miejscu, a po tym spojrzała w czerwone tęczówki.
- Jesteś ożywieńcem... Pytanie tylko pod czyje dyktando. Marionetka, czy już się wyrwałeś? - zapytała cicho. Najwyraźniej nie zamierzała ukrywać, że wie co nieco na ten temat, no przynajmniej gdy chodziło o tutejsze ożywienia. Zaraz na blacie barman postawił dla nich butelkę wina i rzucił winną zań kwotę.
Ennis
Mężczyzna był Argarczykiem, Ennis brała pod uwagę innego rodzaju ożywienie, ale ten cały "byt" brzmiał dość intrygująco.
OdpowiedzUsuń- Można mu pozazdrościć, że ma takich na usługi - uśmiechnęła się do niego zadziornie i zjechała dłonią na wyrzeźbiony brzuch czerwonookiego, jednocześnie nie spuszczając wzroku z jego oczu. Palcem jeździła powoli po zagłębieniach mięśni.
- Więc dlaczego "jeszcze" skoro mówisz, że to niewykonalne? - w oczach białowłosej pojawił się figlarny błysk. Słysząc pytanie sama zaśmiała się delikatnie, złapała butelkę trunku i pomachała nim w powietrzu.
- Mo stor... Nie wszystko na raz... Obiecałeś mi jakieś urocze miejsce i pyszne wino, a wciąż stoimy przy tym rozpadającym się barze - zacmokała, delikatnie kręcąc głową. - Czyżbyś oszukiwał już na dzień dobry? - mruknęła wyraźnie rozbawiona ich grą.
Ennis
Czarnowłosy sprawiał wrażenie dość terytorialnego, czuła się trochę jakby ją "zaklepał" ale może był po prostu spragniony dotyku? Cokolwiek by to nie było, jej nie przeszkadzało.
OdpowiedzUsuń- No nieźle, szykuje się prawdziwe ucztowanie - spojrzała na drugą butelkę wina, a na pieszczotę przy uchu mruknęła cichutko, czując ponowny dreszcz.
- Nie wiem jak Ty ale ja mam wszystko co trzeba - zachichotała. - Mhm... w końcu to kobiety. Pytanie czy podzielą się z Tobą swoimi odkryciami - korzystając z faktu, że wisiał przy jej uchu skubnęła go lekko zębami w żuchwę. - W końcu nie wszystkie lubią się dzielić - uśmiechnęła się kącikiem ust.
Ennis
Odwzajemniła jego uśmiech, idąc tuż obok i zaśmiała się delikatnie na jego pytanie.
OdpowiedzUsuń- Właściwie to nie jestem sama - przyznała z tajemniczym uśmieszkiem. - Badam okoliczne wody, przystanie i porty z Twoimi pobratymcami - zdradziła. - Oni zajmują się istotnymi sprawami, a ja jestem od pierdół i zwiedzam sobie w wolnej chwili - wyjaśniła, badając palcami kostki jego dłoni przy swojej talii.
- A półnago... Hm... Bo lubię, bo tak mi wygodniej, bo chcę, bo mogę - spojrzała na niego z figlarnym błyskiem w oku. - Pierwszym odruchem po odzyskaniu wolności było zdarcie z siebie fikuśnych falbanek, zdobnej kreacji i ozdób wplecionych we włosy - wspominała z rozbawieniem w głosie. Zarejestrowała te drobne drgnięcia w jego spodniach, ale w danej chwili czekała zaciekawiona dalszym rozwojem sytuacji.
Ennis
Zachichotała słysząc o towarzyszach.
OdpowiedzUsuń- Och, nie mo stor, oni są po prostu zbyt cenni by ich używać do moich rozrywek - rzuciła ze specyficznym błyskiem w oku i przejechała palcem po żuchwie mężczyzny, pozwalając by ją do siebie docisnął. Prześlizgnęła wzrokiem po całej jego posturze.
- Zaczynam wątpić, że dane nam będzie posmakować to wino... - uśmiechnęła się pod nosem. - Bardzo się kleisz... - szepnęła do niego, dalej dość rozbawiona.
Ennis
Dotyk przy boku był przyjemny, kobieta odwzajemniała delikatne muśnięcia, a gdy w końcu dotarli do obozowiska spojrzała po kocu i plecaku. Puszczona luzem weszła wgłąb, by kucnąć przy bagażu i przejechać palcami po naszytym imieniu.
OdpowiedzUsuń- Kuro - przeczytała na głos i obejrzała się na czarnowłosego. - Tak się nazywasz? - posłała mu uśmiech. - Dobrze wymawiam? - dopytała po czym miękko opadła pośladkami na koc. Ułożyła dłonie za sobą i powolnie zaczęła opadać w dół, ostatecznie kładąc się na plecach i patrząc w niebo.
- Kuro Imito - szepnęła z tajemniczym uśmieszkiem błądzącym po twarzy.
Ennis
Przyglądała mu się uważnie cały ten czas, a gdy bezproblemowo otworzył butelkę uśmiechnęła się kącikiem ust. Po tych kilku tygodniach w Argarze coś takiego nie robiło na niej już wrażenia, ale dobrze było wiedzieć, że nowa rasa rzeczywiście dość obficie rozeszła się po tutejszym świecie.
OdpowiedzUsuń- Ja? - zaśmiała się delikatnie. - Kaliope, ale mówią Kali, szybciej, wygodniej - obróciła się na bok i podparła głowę na ręce. - Co właściwie robisz tak daleko od domu? Nie jesteś z siostrami? - zapytała luźno.
Ennis
Złapała podany trunek i sama upiła łyka, a cienki strumyczek uciekł z kącika jej ust. Kiwnęła głową na słowa Kuro.
OdpowiedzUsuń- Słyszałam tę historię - przyznała, bo rzeczywiście poznała losy nowej rasy. Zaciekawiły ją jednak słowa o rodzinie mężczyzny, a na wizję ciągnięcia pały samej Śmierci prychnęła cichym śmiechem.
- Wasz Świat musiał być doprawdy ciekawy - stwierdziła. To już nie pierwsza istota, którą poznała i miała dziwne znajomości, nietypowe dla tutejszej społeczności. - Rozumiem, wolisz patrzeć jak to Tobie ciągną - dodała z zadziornym uśmiechem i upiła kolejny łyk wina. Na pytanie o swoich przekazała mu butelkę i lekko wzruszyła ramionami.
- Hm... Bo nie mam swoich, do nikogo nie należę i wykraczam poza ramy rasowe uznane tutaj - odparła gładko. - Heim uważa mnie za swoją - skrzyżowała z nim wzrok. - Zobaczymy na jak długo jeszcze - zachichotała.
Ennis
Na jego gest z wytarciem uśmiechnęła się nieco przepraszająco, ale zaraz nastawiła ciekawskie ucho.
OdpowiedzUsuń- Kogoś konkretnego? Z imienia i nazwiska? - zagadnęła, a wzmianka o sztuczkach wyraźnie ją zaintrygowała, w oczach aż zatańczyła figlarna iskierka. - O jakich sztuczkach mowa? Może będę w stanie pomóc... Wiem dość sporo o tutejszych odpornościach - przyznała bacznie obserwując mężczyznę.
Ennis
Uśmiechnęła się pod nosem i zachichotała.
OdpowiedzUsuń- Skoro tak mówisz - zerknęła na jego dłoń przy swoim udzie i przysunęła się nieco bliżej, łapiąc trzymany przez niego alkohol. Upiła jeszcze łyk z butelki, a po tym odstawiła ją za plecy Kuro, jednocześnie nieco napierając ciałem na mężczyznę.
- Nie zamierzam - mruknęła nad jego uchem, a czując delikatne pocałunki sama musnęła końcówką języka płatek czarnowłosego by zaraz po nim złożyć krótki pocałunek na jego ramieniu. - Mam ciekawsze sprawy na głowie - uśmiechnęła się tajemniczo.
Ennis
Wydała ciche, przyjemne westchnięcie na jego pocałunki, brunet mógł poczuć jak głaska i delikatna jest skóra białowłosej. Nie miała na niej śladu po włosach, jedynie brzeg łuski był miejscami bardziej wyczuwalny. Nie oponowała na tą przesiadkę, nie unikała też jego wzroku. Czerwień tęczówek przyjemnie jej się kojarzyła i chociaż nie miało to nic wspólnego z oczami jego siostry, to kokieteryjny uśmiech ozdobił buzię kobiety. Jeszcze raz przyłożyła dłoń do jego torsu, ponownie zjechała na bliznę przy sercu uważnie badając ją opuszkami, później jechała coraz niżej, hacząc o każdą wypukłość żeber, aż w końcu dojechała do grzebienia biodrowego i zmieniła kierunek ruchu, wędrując na podbrzusze. Cały ten czas uważnie obserwowała swojego towarzysza, ostatecznie ostentacyjnie oblizując usta.
OdpowiedzUsuńEnnis
Jego nagły zryw był dość niespodziewany, zupełnie jakby jej pozwolenie obudziło tłumione żądze. Kilka pierwszych sekund była bierna, ale po chwili odwzajemniła lubieżne czułości, jednak dla lekkiego impulsu nadgryzła jego wargę delikatnie. Zaraz w odruchu oplotła go mocniej ramionami za szyję, a lądując na ziemi wydała głuchy jęk między pocałunkami. No to jej się trafił zgrzany byczek. Znalazła dogodny moment by odwrócić twarz profilem do niego i uciec przed kolejnym pochłonięciem.
OdpowiedzUsuń- Hej, hej... - zaśmiała się krótko. - Zwolnij konie, bo dojdziesz zanim umoczysz - rzuciła prowokacyjnie. - Ktoś tu wspominał o obustronnej przyjemności, a mi daleko do piszczącej cipki, co się jara, że ktoś w ogóle chce ją ruchać - spojrzała mu w oczy wyraźnie pewna swego.
Ennis