Perun I bezwzględnie prze naprzód. Pali Lerodas. Jego żołnierze panoszą się na ziemiach Mathyr, wyłapują nieczystych krwiście, gwałcą, mordują, sieją zamęt.

Helga rusza w stronę Siivet Lasku. Jej oddziały ostrzą swe zęby, idąc nie zostawiają za sobą żywej duszy.

A Argar? Co z młodym państewkiem? Argar bawi się znakomicie na tańcach w Heim, śmiejąc się pozostałym w twarz.

[KP] Porzućcie wszelką nadzieję, wy, którzy [tu] wchodzicie.

















Melanie Harkov — Miroki Nefilim 45 lat Kontrola krwi Argar Więzy
Odejście było ciche i niespodziewane, nie tak jak odchodzi się do innego świata pozostawiając za sobą zapakowane walizki, dokończone papierosy i uporządkowane relacje. Pozostawiła wszystko, co w tamtym świecie jej nie wybrało. Woń konwalii od dawna nie zdobi zapachem wyprasowanych koszul, naczynia zapomniały o dotyku miękkich ust, a ludzie zapomnieli o niej rozrzucając w pył nic nie znaczącą dla nich egzystencję. Czasem w umysłach rozbrzmiewa wspomnienie o ciemnych oczach, które niczym paciorki śledzą ich pozostawiając za sobą gorzki posmak na końcu języka, gdy w ostateczności pada dawno zapomniane imię. Nikt nie pamięta, nikt nie tęskni. Wszystko pozostało po niej niezmienne. Świat za kurtyną zapomniał.

Smak pocałunków i gorzkich słów osiadł w innym miejscu, to tam pozostawiła za sobą niewypowiedziane myśli i ten właściwy krok zbierając łakome spojrzenia. Zadomowiła się w szorstkich dłoniach, akceptując brutalną naturę przeciwstawnych sobie ras tworząc wspólne marzenie burzące mury niepojętych przez nikogo istot. Nie spodziewała się odnaleźć spokój. Nie w zapachu brutalności, pośród mocnych relacji, na twardej ziemi w wymiarze, o którym nie miała pojęcia. Była tam, z Nim. W pamięci ludzi wyryła się szybko. Nikt nie zamierzał odwracać wzroku, szepcząc o złych omenach zmieszanych z nieuchronną przyszłością jakie wprowadziła zajmując się tymi, o których nikt nie chciał pamiętać. Pragnęła pozostać. Konwalia osiadła na bawełnianej pościeli, ściany pożółkły od upływu lat i wypalonych papierosów, na piętrze przypieczętowano wszystko kołyską z nadzieją na wydźwięk kolejnego głosu. Na palcach pojawiły się złote obrączki. Świat nie mógł się skończyć. Była szczęśliwa. Demony z przeszłości rozbrzmiały w nieodpowiednim momencie, a gdy niebo rozżaliło się przy żałobnej piersi nad utraconym światem, twarda ziemia spłynęła krwią zmuszając do kolejnej wędrówki. Moloch przeszłości zniszczył wszystko, bo tam nikt nie zapomina.

Wszystko zostało stracone.


Emme

225 komentarzy:

  1. Z nudów wybrała się na przejażdżkę na grzbiecie Abyss. Kot musiał mieć dużo ruchu, aby czuć się komfortowo, a ona niemożebnie nudziła się przesiadując w swoim domu. Nie mogła znaleźć sobie odpowiedniego zajęcia. Z tego wszystkiego zaczęła nawet studiować woluminy, które ojciec kazał jej ze sobą spakować. Absurdalne. Owszem nauczyła się kilku nowych sztuczek, ale po co? O ile dobrze wiedziała ciotka razem z wujkiem zajęli się zagrożeniem ze strony erenai, a jeśli ta rasa naprawdę wymarła nie widziała dla siebie żadnego zagrożenia. W głębi duszy jednak wiedziała, że to kłamstwo. Pamiętała jak jej siostra walczyła, jak dobrze rozwinęła swoje moce i zaczęła jej zazdrościć. Musiała dorównać Morganie, albo zostaną z Diego okrzyknięci zakałami rodu, który dopiero co zaczął powstawać. Nie mogła sobie na to pozwolić. Była zbyt dumna. Dlatego odcięła się od wszystkich wygód. Musiała się zahartować, stać się silniejszą. Jednakże tak bardzo nie miała na to ochoty. Była jeszcze taka młoda, chciała się bawić. Na myśl przyszła historia matki. Lexi też nie miała zbyt dużego wyboru, była niewiele starsza od niej, kiedy zaczęła walczyć o własne dziedzictwo. Mogła dać z siebie chociaż tyle. Z rozmyślań wyrwała ją Abyss. Była wyraźnie zaniepokojona, wyczuwając czyjąś obecność.
    — Co jest, kochana? — zapytała, nadstawiając uszu. Czarna bestia wskazała pyskiem na zachód, w stronę rzeki. Ona sama nic nie słyszała, jednak gdy tak się skupiała wyczuła demoniczną moc emanującą przez las. — Dziwne — mruknęła. Nie powinno być tutaj nikogo z piekła. Energia co prawda różniła się nieco od tej, którą wyczuwała od ojca. Może inny wymiar? Sangius w końcu pochodził z innej krainy. Pierwsze nieudane dzieło Stwórcy, które udało im się zniszczyć. Tak, to zdecydowanie było coś innego. Ruszyły pędem w tamtą stronę. Jeszcze tego brakowało, aby zalęgła się tutaj plaga demonów. A jeśli dotrą do Phyonix? Nie mogła ryzykować życiem feniksów. Zatrzymali się, gdy tylko dojrzeli posturę kobiety. Darcy zeskoczyła z wierzchowca. Pobiegła do czarnowłosej. Przetaksowała ją uważnie spojrzeniem. Ranna, na dodatek zapach siarki było czuć bardzo wyraźnie. Ale ona sama nie była demonem, wręcz przeciwnie. Uśmiechnęła się delikatnie. Strasznie ją to rozbawiło. Celestialna istota skażona przez piekło. Mogła zginąć.
    — To nie powinno tutaj być — wskazała na jedną z jej ran, mając oczywiście na myśli energię pochodzącą prosto z najgorszych czeluści piekieł — Ale masz szczęście, że spotkałaś mnie — dodała, po czym skaleczyła własną dłoń. Narysowała z krwi dziwną runę. Dotknęła ciała dziwnej przybyszki, a cała jej skażona krew zaczęła wrzeć. — Będzie boleć, ale zabierzemy z Ciebie to wszystko — zaczęła wyciągać z niej skażoną posokę, wlewając ją w siebie. Nie czuła przy tym żadnego bólu, w końcu sama była córką jednego z najpotężniejszych demonów. Wszystko to co zabijało nieznajomą, natychmiast umierało w ciele nastolatki, przegrywając walkę z jej genami.
    — Możesz się ruszać? Głupie pytanie — zaśmiała się, widząc w jak złym jest stanie. Momentalnie poprawił się humor dziewczyny. Mogła pobawić się w bohatera, ratującego z opresji. — Zabiorę Cię teraz do siebie, dobrze? Spokojnie, chcę Ci pomóc. Nazywam się Darcy i bardzo miło mi Cię poznać — zakomunikowała, robiąc sobie kolejną ranę. Kolejny znak. Uniosła rękę do góry, a wraz z nią w powietrze uniosła się kobieta.
    — Abyss do mnie! — zawołała. Gamortsa podbiegła do niej, trzymając w paszczy jakieś małe zwierzę. Niewiele jej to zajęło. Zaśmiała się. — Smacznego! A teraz się skup! Spokojnie! Ranny na grzbiecie! Dom! — poleciła. Czarne zwierzę przystanęło, nie wypuszczając swojej zwierzyny z ust. Młoda Parabellum położyła znalezioną ofiarę na grzbiecie swojego wierzchowca, samej zostając na nogach. Ruszyły w stronę jej domu. Rany młodszej, które sama sobie zadała, zdążyły się już zagoić.

    Darcy

    OdpowiedzUsuń
  2. Wracając do domu, znaleźli jeszcze jakąś dziwną torbę. Zdecydowanie nie tutejszą. Zabrała ją na wszelki wypadek. Gdyby należała do znalezionej kobiety, mieliby jeden problem z głowy. Gdyby należała do jakiegoś Argarczyka, prędzej czy później znalazłby ją u niej i miał powody żeby być wdzięcznym. Nic nie mogło pójść nie tak.
    Przyzwała zombie do opieki nad czarnowłosą. Sama nie miała najmniejszego pojęcia o leczeniu innych. Gdyby miała jakieś zdolności po matce wystarczyłoby się popłakać, jednakże los poskąpił dziewczynie wielu talentów należących do feniksów. Zamiast tego poszukała w woluminach zapożyczonych od Arii, aż w końcu natrafiła na zaklęcie przyzywające jakiegoś znanego medyka z jednego ze zniszczonych światów. Nie skupiła się za bardzo na zapamiętywaniu imion. I tak czytała formułę z księgi. Była z siebie dumna. Rodzice powinni w nagrodę sprezentować jej nowy komplet biżuterii. Ratowała cudze życie. Oddała jej nawet swoje łóżko, sama śpiąc ze swoim kotem na jej ogromnym posłaniu. Czuła się jak cholerna altruistka.
    Właśnie kończyła się ubierać w nową suknię. Był w końcu nowy dzień. Jednak wszystko przerwały majaki leżącej na łóżku. Przerwała dopasowywanie swoich klejnotów, aby na nią spojrzeć.
    — Nie — odparła z uśmiechem, podchodząc bliżej. Abadaon to było chyba jakieś demoniczne imię. Ale nie pochodziło z czeluści, w których żył Sangius. Było to dla niej co najmniej dziwne, skoro kobieta przed nią zdawała się być mieszańcem anioła. No cóż, jak widać demony potrafiły uwieść każdego. Zaśmiała się perliście.
    — Doktorku przestań leczyć naszego gościa — poleciła ożywieńcowi, który miał nakładać na nią lecznicze maści. Spojrzała w jej krwiste oczy. Oczy nastolatki same zaszły szkarłatem, przeplatając się ze świecącymi szmaragdowymi tęczówkami. Narysowała na sobie na szybko kilka znaków z własnej krwi. Jeśli cokolwiek zrobi, pożałuje tego.
    — Abyss na dół — poleciła a gamorta posłuchała, ale przed tym obdarzyła przybyszkę groźnym spojrzenie. Jakby nie życzyła sobie, by ktokolwiek zranił właścicielkę. Darcy wróciła do niej wzrokiem. — A ty, Aniołeczku — wróciła do niej wzrokiem. — Lepiej nie używaj na mnie żadnej kontroli krwi — była córką cholernego wynalazcy tej dziedziny magicznych arkan. Nawet jeśli była adeptem w tej sztuce, dalej uczył ją jebany geniusz. — Uratowałam Cię jak byłaś pół żywa i zatruta demoniczną aurą, więc powinnaś być wdzięczna, a nie rzucać na mnie kurwami —- pokazała swoją rękę, która dosłownie jarzyła się szkarłatem. — Ale jeśli zrobisz mi krzywdę to skończę bawić się w bohatera i pobawię się trochę w tatusia. Radzę zacząć od nowa i się przedstawić. Ja jestem Darcy, teraz twoja kolej.

    Darcy

    OdpowiedzUsuń
  3. Gdy usłyszała to powiedzenie do głowy przyszło jej rodzinne powiedzonko, którego rodzice zwykli używać, gdy ona bądź Diego zaczynali grymasić. Nie bądź jak Mel Zaśmiała się na to wspomnienie.
    — Oh, wybacz. Po prostu mamy takie śmieszne rodzinne powiedzonko z tym imieniem — skwitowała, po czym rozkazała zombie wrócić do kuracji.
    — To jest Mathyr, a ty jesteś na jednej z wysp. Za Argarem, gdzie budują się inni przybysze z innego świata — wyjaśniła, po czym wróciła do swoich szkatułek. Słuchała jej co prawda, ale chciała dokończyć się ubierać.
    — Nie ma za co. Widziałam tylko jakąś torbę, jest na stoliku nocnym po twojej prawej. Jeśli to twoje to też nie ma za co — powiedziała zakładając kolczyki. — Jeśli ktoś jeszcze tutaj trafił to możesz zapytać wujka Niklausa, albo Meliodasa. Może też kogoś znaleźli. Ale nie musisz się tak bać. Nawet jeśli ktoś ich tutaj znajdzie, to małe szanse, że zrobią im krzywdę. Tutaj magia praktycznie nie istnieje. Jedyne co może im zaszkodzić to arcemony, ale musieliby być skażeni demoniczną posoką jak ty. Później mogę zapytać ciocię czy do jakiś zaświatów trafili twoi bliscy, to się ich znajdzie i wskrzesi. Ty i tak jesteś uziemiona jeszcze przez jakiś czas. Nie mamy magii uzdrawiającej, więc musisz poczekać aż te magiczne zioła Doktorka zaczną działać — skwitowała wszystko, kończąc nakładać na siebie biżuterię. Nie bardzo ją to wszystko obchodziła. Mogła być wypruta z uczuć. Ale co miała niby na to poradzić? Nie znała tej kobiety. Nie mogła czuć wobec niej współczucia.
    — Nie przejmuj się tak. Wystarczy być miłym i każdy Ci pomoże. O, mam też wujka, który jest zajebisty w poszukiwaniach, ale nie wiem kiedy będzie miał czas. Musiałby też mieć coś o co mógłby zaczepić swoje poszukiwania. Skup się na tym, żeby wydobrzeć, a potem Ci jeszcze trochę pomogę — dodała. Uśmiechnęła się do niej delikatnie i zawołała na powrót swoją gamortę, którą przytuliła. Usiadły na posłaniu, a Darcy zaczęła ją głaskać.

    Darcy

    OdpowiedzUsuń
  4. — Czego nie sugeruje? Jest tutaj kilka rodzin, każdy silny jak cholera — powiedziała spokojnie, ignorując jej nagie ciało. Nie interesowała się starszymi. Za bardzo przypominało jej to o rodzicach i o tym, jak upojnie spędzali większość swoich wolnych chwil. Obrzydlistwo. — Znasz wujka Niklausa? No to jak się będziesz lepiej… dlaczego Ty w ogóle wstajesz? — wrzasnęła, kiedy zobaczyła jak się ubiera.
    — Ja pierdole, nie bądź jak Mel. Kobieta, jak będziesz się teraz ruszać to będziesz dłużej siedzieć w moim domu. I nie zakładaj zakrwawionych ubrań. Wypiorę je! — zaczęła się denerwować. Zaraz wszystko będzie brudne. W gwoli ścisłości miała na myśli, że to jej szkielety to wszystko wypiorą. Ona nie potrafiła wyprać nawet swoich ubrań, a co dopiero tych umazanych krwią.
    — Wracaj natychmiast do łóżka. Nie skończył Cię opatrywać. Te wszystkie rany trzeba obłożyć i zabandażować — wskazała jej palcem swoje łóżko, a później zombie, które bez wyrazu stało obok niej, trzymając miskę z maścią.


    Darcy

    OdpowiedzUsuń
  5. Miała nie unosić na nią głosu? A kim ona w ogóle była, aby mówić jej co będzie robić. Nie wyglądała specjalnie po królewsku w przeciwieństwie do niej. Jeszcze te wszystkie komenatrze. Szczerze pożałowała, że pomogła tak niewdzięcznej istocie. Spojrzała na Abyss, która zdawała się wpatrywać łakomie w zakrwawione ubrania kobiety. No tak, wiecznie głodna kotka. Pogroziła jej palcem.
    — Będziemy to prać. Nie wolno jeść ubrań, pamiętasz? — skarciła ją. Gamorta jednak mruknęła coś, patrząc spode łba. No tak, jeszcze nic dzisiaj nie jadła.
    — Przecież jestem empatyczna — odpowiedziała wracając do niej wzrokiem. — Nie licząc na żadną zapłatę czy aprobatę ratuję Cię od pewnej śmierci. Wpuszczam w swoje ciało szkodliwe demoniczne tkanki, żebyś nie umarła i rozmawiam z Tobą. To Ty jesteś kąpana w gorącej wodzie. Zachowujesz się bardziej dziecinnie niż ja, a mam szesnaście lat — skwitowała wszystko, po czym pstrykneła palcami, a zombie wrócił do swojej pracy. Nie mówił ani słowa, jedynie głucho jęczał, jakby chciał coś przekazać. Niestety nie posiadał języka. Kiedyś za życia mu go obcięto, więc musiał zapisywać wszystko na kartkach, a że teraz był zajęty, to jego komentarz pozostanie tajemnicą na wieki.
    — Jestem tutaj od niedawna, ale słyszałam że przybyło parę nowych osób. Nie wiem kto dokładnie. Do jutra powinnaś zostać poskładana do kupy, mogę dzisiaj pójść zapytać, ale Ty musisz się uspokoić. Co nagle to po diable, a chyba nie chcesz kolejnego demona w ciele, co? — gdy skończyła do pokoju weszła grupka szkieletów. Gave pewnie byłby na nią zły, że znowu się wyręcza. No ale miała ranną pod opieką. Musiala sobie trochę pomóc. Podali czarnowłosej śniadanie, a Abyss ogromny talerz pełen pachnącego mięsa. Darcy śniadań nie jadała. Musiała dbać o linię.

    Darcy

    OdpowiedzUsuń
  6. Spojrzała na nią z lekkim zdziwieniem. Nie potrzebowała złota. Z drugiej strony.. Zawsze to by znaczyło, że chociaż trochę sama zarabia. Mogłaby je łaskawie przyjąć. Z dobroci serca. Aby nie było przykro tej kobiecie. Spojrzała na Abyss, która teraz była w pełni pochłonięta swoim posiłkiem.
    — Możesz mi coś dać, ale lepiej sobie coś zostaw, ja i tak jestem bogata, a Ty trafiłaś tutaj jedynie z tą torbą. Masz moce, z którymi się lepiej nie obnosić, bo to Mahtyr. Jak chcesz znaleźć rodzinę, to lepiej zachowaj parę grosza. Nie każdy jest tak bezinteresowny jak znudzona życiem nastolatka.
    — W ogóle znasz wujka, że tak się o niego dopytywałaś? Łączyło Cię coś z nim? Jakiś romansik? — zapytała zaciekawiona, siadając przy swoim kocie. Głaskała go jedną ręką.

    Darcy

    OdpowiedzUsuń
  7. — Masz na myśli ten wymiar gdzie było Mortiel? — zapytała beznamiętnie. Była dosyć wścibska, więc wiedziała sporo, zwłaszcza, że tam poznali się jej rodzice. Uwielbiała ich historię. Była obrzydliwe rozczulająca. —- I to prawda, że nie każdy. Ale wujek był podobno niezłym łamaczem serc jak był w liceum. Nawet ciocia była w nim zakochana zanim nie poszła na wojnę z erenai — nie bardzo przejmowała się wzrokiem kobiety. I tak nie mogła nic jej zrobić, a zastraszanie spojrzeniem. Zaśmiała się. Nic nie przebije jej ojca, kiedy chodzi wkurzony. A że mieszkali w Phyonix, to cóż, cały czas był zazdrosny, wkurwiony i całkiem zabawnie się to oglądało, jak ewidentnie palił w myślach co drugiego faceta, który odważył się spojrzeć na którekolwiek z jego płomyczków.
    — Interesuje się, bo jestem pół demonem i znudzoną księżniczką, która nie ma tutaj za bardzo co robić. Poza tym lubię różne dramy. Może Ty też jakąś masz i mi opowiesz. Nic ponad to — dodała, układając się wygodniej na pokaźnym ciele zwierzęcia.

    Darcy

    OdpowiedzUsuń
  8. Yumi, Abbadon, Morgana, Darcy... Niklaus w życiu by nie pomyślał, że wioska tak szybko zacznie się zaludniać. Trzeba było przyspieszyć stawianie kolejnych budynków i organizować nowym pracę, co by nie siedzieli znudzeni na dupach. Pech chciał, że część trafiała tu ranna i trzeba było się nimi zająć. Nik po prostu miał w cholerę dużo roboty, musiał dzielić obowiązki rodzinne z tymi przywódczymi. Docenił fakt posiadania tak zajebistych przyjaciół i jeszcze lepszej narzeczonej. Ostatnio stanowił tło w wychowywaniu najmłodszego potomstwa, a mimo to nie słyszał pretensji, a liczne głosy wsparcia. Meliodas, Yensen, Febe, Rei a nawet młodzież ich małej-dużej familii, wszyscy starali się pomagać.
    Kiedy pojawiła się u niego Darcy z zażaleniem co do uciekającej rannej, po której trzeba sprzątać i która ciska niby groźnymi spojrzeniami, on zapytał jedynie o opis i jakieś informacje. Nawet się nie zdziwił na wspomnienie Melanie.
    - Jeśli nie to co? - wyłonił się zza zakrętu by posłać kobiecie zadziorny uśmiech. - Zawsze musisz być mokra kiedy się spotykamy? - dodał z powagą na twarzy i zaraz pokręcił głową.
    - Melanie Mel Miroki, no proszę, Kuro się ucieszy, chociaż bardziej wspominał dzieci niż Ciebie - przyznał zatrzymując się i zakładając ręce na klatce piersiowej.

    Niklaus

    OdpowiedzUsuń
  9. — Wystarczy, że powiesz Mortiel. Nikogo i tak nie obchodzi nic więcej— powiedziała. — To nie jest obrabianie tyłka jeśli mówisz o kimś prawdę. Jakbyś kłamała, wtedy obrabiasz mu tyłek — wyjaśniła, biorąc podaną przez szkielet szklankę wody. Napiła się. Nie była tyle znużona życiem, co po prostu kiedy zobaczyła Morganę, zapragnęła poznać trochę więcej świata poza ojczyzną i wymiarem, w którym mieszkała Aria. Chciała trochę narozrabiać tak jak rodzice. W Phyonix tego nie robiła. Mogłaby, ale nie chciała sprawiać problemów swoim rodakom. Za bardzo jej zależało. Tutaj mogła dosłownie pokazać swoje różki. No i może tutaj odkryje sposób na rozwinięcie swojej formy fenalisa.
    — Mathyr jest pozbawione magii, nie mamy tu zbyt wielu człowiekopodobnych. W chuj dalej stąd masz Kryształowy Las, gdzie dosłownie zabijają się o magiczne kryształy, bo tylko dzięki nim mogą robić swoje czary mary. Polsza to trochę banda skurwysynków, ale da się z nimi żyć, jak umiesz dobrze gadać i nie sprawiasz problemów…hmm co jeszcze… nie wiem masz kilka krain, każda ma swój język, inne tradycje, ale każdy mówi po polsku na dobrą sprawę. Typowy świat, jedyną niezwykłą rzeczą jest brak naturalnej magii — zakończyła swoje wyjaśnienia, znowu zatapiając usta w swojej zimnej wodzie. — Ja urodziłam się tutaj, ale moi rodzice pochodzą z innych wymiarów. Mamusia to Lexi, przybrana siostra Nika, a tatuś to Sangius, ten wielki naburmuszony demon, którego dziadek wyciągnął z całkiem innego piekła i wskrzesił dla Arii na ochroniarza. A skończyło się tak, że zostali rodzeństwem. Od nich znam nie bądź jak Mel. Chodzi o Ciebie? — zakończyła swój wywód, przyglądając się jej.

    Darcy

    OdpowiedzUsuń
  10. Twardy i szorstki, no tak. Kącik ust drgnął lekko i gdyby nie wzmianka o Kuro to, to co zaszło chwilę później nie zaskoczyło by go aż tak bardzo. Otworzył ramiona, gdy tylko rozpoznał gest, świadczący o chęci przytulenia, sam objął ją przyjacielsko.
    - Masz szczęście, już myślałem, że tradycyjnie zostaniesz przy tym twardo-szorstkim staruszku - rzucił śmiejąc się pod nosem. Pamiętał, że kiedy ostatnio się widzieli, w końcu zaczynała naprawdę żyć. Pamiętał, że kogoś wtedy poznała i chyba naprawdę była szczęśliwa. Miała przynajmniej więcej dystansu, a uśmiech dziewczyny był szczery - Ciebie też dobrze widzieć, ale... żarty, żartami - spojrzał na nią unosząc brew. - Przecież ich szuka, Yumiego, Chrisa... Prosił mnie o pomoc - kontynuował, ale widząc jej minę sam lekko przekrzywił głowę. - Kuro... Spotkałem go, on tu jest Mel. Mówił, że jesteście w niebezpieczeństwie, znam skurwiela i był przejęty jak nigdy. Myślałem, że wiesz - przyznał patrząc na nią pytająco. Kurwa mać, co tu się znowu działo?

    Niklaus

    OdpowiedzUsuń
  11. Uśmiechnęła się, gdy wspomniała, że to faktycznie o niej. Mina szybko jej jednak zrzedła. Nadal? Z pewnością ona nie ujęłaby tego w ten sposób. Przede wszystkim nie mieli zbyt dużo czasu, aby rozmyślać o swojej przeszłości.
    — Wiesz, mieli sporo na głowie, gdy skończyli liceum — zauważyła, odkłdając pustą szklankę na komodę. — Tata miał kilka wojen na głowie, mama walczyła o królestwo i własną przyszłość, a potem urodziły im się dzieci. Ciężko wtedy myśleć nad starymi znajomymi — dodała. Pamiętała jak Sangius kiedyś wspominał, że tęskni za pewnym starym wilkiem, który był jedną z niewielu osób, jakiej udało się przebić przez jego twardą skorupę obojętności. Zaśmiała się. — Tata naprawdę był dorosły. Ojciec cioci wskrzesił go i kazał chodzić do liceum, żeby jej pilnował — mówiąc to cały czas się śmiała. — Wyobrażasz to sobie? On ma… ja pierdole, jest tak stary jak świat, a musiał chodzić na matmę — złapała się za brzuch. — Ale przynajmniej poznał mamę i resztę — zakończyła, ścierając łezki z oczu. Za każdym razem, gdy ktoś z nich słuchał o ich licealnych przygodach nie mogli się powstrzymać, aby nie wytknąć ojcu jego wieku.
    — Ale każdy chyba sobie jakoś to życie ułożył, chociaż patrząc na to jak Cię znalazłam, musisz być w gównie po uszy, co? Doktorek skończy i pójdę zapytać o Twoją rodzinę — zapewniła, podnosząc się na równe nogi.

    Darcy

    OdpowiedzUsuń
  12. Nik jedynie zerknął na ranne ramię kobiety. Wątpił by potrzebowała z jej powodu kolejnej pomocy, więc nie zamierzał się nad tym rozdrabniać.
    Po reakcji kobiety śmiał przypuszczać, że miał dobre przeczucie. Kuro owszem, był przejęty, ale blondynowi coś podpowiadało, że nie można mu ufać. Na pytanie zerknął gdzieś w bok i zmrużył oczy w geście zastanowienia.
    - Z jakiś tydzień temu? - nie był w stu procentach pewien, ale to musiało być jakoś w tym okresie. Złapany za przedramiona spojrzał na Melanie z lekko uniesioną brwią.
    - Próbujesz się na mnie wyżyć? - zapytał z zadziornym uśmiechem i zmierzył ją wzrokiem. Biorąc pod uwagę jej wzrost i gabaryty, scena musiała wyglądać komicznie z boku.
    Nik wzruszył ramionami.
    - Mówiłem mu, że jak Was znajdę to z Wami pogadam, ale to Wy zdecydujecie co robić dalej. Wiem gdzie na Was czeka, będzie odwiedzał jedno miejsce w oczekiwaniu na wieści. Nic mu nie obiecywałem, spokojnie - zapewnił, klepiąc po przyjacielsku jej ramię.
    - Hm... Chrisa nie widziałem, ale Yumi... Cóż, Akane znalazła go kilka dni temu. Doszedł już do siebie, jest w naszej wiosce i... Chyba porwał mi gdzieś córkę - przewrócił oczyma. Lepili się do niej jak rzep psiego ogona.

    Niklaus

    OdpowiedzUsuń
  13. Przytaknęła na jej słowa, zakładając buty. Zombie zdążyło już odejść od Melanie i zaczeło pisać coś na kartce. Podeszła do niego, aby odczytać te jego gryzmoły.
    — Doktorek mówi, że masz leżeć tak do jutra rana, a będziesz jak nowo narodzona — uśmiechnęła się w jej stronę. Podała jej zwitek papieru, aby sama mogła się przekonać, jednak nie miała pewności czy to odczyta. To był jedna ze starszych odmian martwej mowy, nie był zbyt prosty do nauki, sama pamiętała jak często kurwiła, gdy Aria zarzuciła ją woluminami.
    — Kto nie ryzykuje ma życie nudne jak flaki z olejem —- odparła z uśmiechem. Może ta marudna kobieta wcale nie była taka zła? Nie wydawała się mieć parasola w swoich szacownych pośladkach, a to dobrze o niej świadczyło. — Będę szła teraz do wujka wypytać go o wszystko. Abyss zostanie z Tobą, jak nie będziesz grzecznie leżeć to sama Cię wstawi do łóżka. A, tylko jakbyś jej cokolwiek zrobiła, to obiecuję, że nie odpuszczę — oczy Darcy zaświeciły niebezpiecznie na myśl o tym,że gamorcie mogłoby się cokolwiek stać.
    — Bawcie się dobrze, laski! — rzuciła na odchodne.

    Darcy

    OdpowiedzUsuń
  14. Wróciła do swojej chaty po jakiś dwóch godzinach. Sama rozmowa nie trwała zbyt długo, jednak zdążyła się delikatnie zgubić bez Abyss, a obiecana od Gave mape jakoś dalej nie wpadła w jej ręce. Musiała więc polegać jedynie na własnych nikłych instynktach orientacji w terenie. W końcu jednak dotarła do swojego tymczasowego domu. Zobaczyła w oknie Melanie i poczuła jak robi się wściekła w środku. Przecież miała leżeć! Na ognie piekielne.
    — Ja pierdole, kurwa mać z aniołkami — warknęła, przyspieszając kroku. Wparowała na piętro, mierząc ją wściekłym wzrokiem, który później przeszedł na Abyss, która łapą trącała czarnowłosą. Naprawdę? Ta gamorta sobie odpuściła? Popukała się w głowę, patrząc prosto na Melanie.
    — Jak mogłaś złamać Abyss, przecież ona żywemu nie przypuszcza… jesteś niemożliwa. Miałaś leżeć! Chcesz zagoić te rany do jutra czy popierdalać z nimi przez najbliższy tydzień?! — zapytała wściekle, podchodząc do niej. —- Jasne kurwa nikt nie słucha szesnastolatki. Tylko Darcy tego nie wolno, tak nie ładnie, ale jak Darcy chce pomóc to chuj mi w dupę i na imię, tak? Melanie Harkov do kurwy jazda do łóżka, jak tak bardzo chcesz popodziwiać widoki to Ci mogłam książkę z obrazkami kupić! – złapała ją za rękę i zaczęła prowadzić do łóżka.

    Darcy

    OdpowiedzUsuń

  15. Abyss nie bardzo przejęła się jej obietnicami. Przede wszystkim nie rozumiała czym był karton, nikt w końcu nie nauczył gamorty słów, które nie miały realnego zastosowania w Mathyr. Była zwyczajnie zmęczona i wystarczająco zniechęcona do jakichkolwiek prób przeniesienia Melanie na łóżka. Próbowała kilka razy, a ta zamiast iść po prostu ją głaskała. Nie mogła złapać ją w paszcze, więc ułożyła się przy niech raz za razem popychając nogę kobiety.
    Darcy była wyraźnie wściekła. Przecież chciała jej tylko pomóc, a ona musiała wszystko utrudniać. A więc to tata miał na myśli mówiąc ‘’irytująca’’. Tak to z pewnością było kurewsko irytujące. Gdy wspomniała o masturbacji, cóż, jej oczy zalśniły czerwienią, a ona włosy dziewczyny dosłownie zafalowały, przybierając czerwoną barwę przy końcówkach, jakby coś się w niej przebudzało. Jak mogła tak mówić do niej?! Do księżniczki?! Zupełnie jak… jak jej bracia. Szybko uleciał z niej cały gniew, a sama zaśmiała się szczerze.
    — Zaraz mogę zrobić sobie dildo z twoich palców jak chcesz. Odetnę, zwiążę gdzie trzeba i będzie idealny rozdziewiczać wersja pierwsza, jedyna taka w Mathyr — zaśmiała się. — A tak na poważnie, mogłabyś łaskawie stosować się do zaleceń nieumarłego Doktorka? Wiem, że nudno jak chuj, ale z całym szacunkiem nie chcę mieć Cię pod dachem dłużej niż to konieczne. Lubię swoje łóżko, a ty je aktualnie okupujesz — dodała.

    Darcy

    OdpowiedzUsuń
  16. - Upadła z nieba? Nie, bez obaw, aż tak źle nie wyglądasz - zapewnił, nadal z tym swoim łobuzerskim wyrazem twarzy. Wzruszył ramionami. - Nie wnikałem w szczegóły, nie kojarzy mi się zbyt przyjemnie więc gadka poszła dosyć szybko - przyznał i przysiadł na jakimś większym kamieniu, wzrok kierując w stronę wody.
    - Nie wiem jak u Was, ale portali otworzyło się kilka, nas rozrzuciło po całym Mathyr, szukaliśmy się wiele miesięcy. Nadal nie jesteśmy w komplecie. Braliście w ogóle udział w wojnie? - zapytał wracając do niej wzrokiem. Na podziękowania kiwnął głową.
    - Nie ma sprawy. Całkiem zabawne, bo Kuro był przekonany, że Yumi jest ze mną... Chyba nie jest za bardzo na bieżąco - wysnuł swoją teorię krzyżując z Melanie spojrzenie. Jeszcze raz prześlizgnął wzrokiem po całym jej ciele, zrobił to szybko, jakby tylko upewniał się, że wszystko jest na miejscu. Sprawiała dziwne wrażenie bardziej obcej niż dotychczas.
    - Umiem łączyć kropki, spotkanie Kuro, ranny Yumi, ten cały Abbadon i nagle irytująca, czarnowłosa, która spierdala mimo, że jest ranna. Byłaś brakującym elementem układanki - rzucił z nonszalanckim uśmiechem.

    Niklaus

    OdpowiedzUsuń
  17. Kiwnął głową.
    - Rozumiem, spadło nagle, sam się nie spodziewałem. Najważniejsze jednak, że wszyscy moi tu trafili. Skoro to inny portal, a mimo wszystko też tu jesteście... Musi być jakieś powiązanie - zauważył myśląc na głos, zaraz jednak pokręcił głową.
    - Do spokoju nam jeszcze trochę brakuje - przyznał i sam powędrował za jej wzrokiem.
    - Szukasz obrączki? - zapytał z przekąsem w głosie, sama właśnie mieliła swoją w palcach. - Musisz jeszcze trochę poczekać, Shiya dopiero urodziła, najpierw się tu zadomowimy, później będziemy organizować wesele - wyjaśnił i z jakąś taką przyjemnością zaczerpnął świeżego powietrza, chciał nawet przymknąć oczy, jednak na kolejne słowa zmarszczył czoło.
    - 20 lat? Kurwa, to Ty stara dupa jesteś - zauważył i zaśmiał się lekko. - To wyjaśnia wygląd Yumiego, spodziewałem się starszych rys twarzy, ale nie aż tak - przyznał rozbawiony.
    - To gdzie ten Twój luby? - zapytał kiwając głową w stronę Mel, patrząc na jej palce i machając własną dłonią.

    Niklaus

    OdpowiedzUsuń
  18. Widząc nagłą zmianę nastroju Melanie zmrużył lekko oczy. Chyba była jedyną osobą z jego otoczenia, którą zaskoczył ten fakt. Najwyraźniej, tak jak przypuszczał, znała go najdłużej a jednak najmniej ze wszystkich. Czasami miał wrażenie, że dziewczyna w głowie tworzy sobie jakąś inną wersję jego postaci. Tak często dziwiły ją jego standardowe zachowania, że czasami zastanawiał się czy ona w ogóle próbuje go poznać.
    - Tylko nie gadaj, że nadal się we mnie dłużysz - rzucił z lekkim grymasem na twarzy, przyglądając się dokładniej Czarnulce. Na gratulacje wzruszył ramionami.
    - To była kwestia czasu, nawet żałuję, że tak późno się zdecydowałem - przyznał. - Chociaż to źle powiedziane, bo w jej przypadku decyzja nigdy nie zależała tylko ode mnie - uśmiechnął się zadziornie na wspomnienie ukochanej. Oj tak, ta cholernie seksowna zadziora zawsze miała coś do powiedzenia. Jak on ją uwielbiał. Wrócił myślami do rozmowy, by zaraz zacmokać cicho.
    - No, no, jeszcze trochę i nam się posypiesz - zmierzwił kobiecie włosy po czym pocieszająco objął ramieniem. - Nie ma tragedii, bez obaw, całkiem się nieźle trzymasz - dodał już odrobinę poważniej, by zaraz skrzyżować dłonie na piersi i chwilę się zastanowić.
    - Jakieś sugestie? Imię, wygląd? Może Zikreon? Chociaż nie, nie jesteś w jego typie... trochę się tu mord przewinęło - rzucił luźno.

    Niklaus

    OdpowiedzUsuń
  19. Zaśmiał się pod nosem i wzruszył ramionami.
    - Nic, zostałabyś z nieodwzajemnioną miłością - stwierdził luźno i podrapał swój pstryknięty nos, znowu mierząc Mel wzrokiem. Uniósł lekko brwi zaciekawiony odpowiedzią, nie komentował jednak nic więcej, takie wyjaśnienie w zupełności mu wystarczało.
    - Tego nie powiedziałem - poprawił ją i pokręcił głową.
    - Ale najważniejsze, że sobie się tak bardzo podobasz, w końcu - przyznał. Pamiętał aż nadto te jej ciągłe żale i brak pewności siebie, czasami bywała z tym upierdliwa, więc cieszył się, że chociaż na tym gruncie zaszły u niej zmiany. Słysząc imię prychnął pod nosem.
    - Przecież dosłownie przed chwilą Ci o nim wspominałem, Abbadon, tak, Akane miała... przyjemność go spotkać - nikły uśmieszek namalował się na twarzy blondyna, a w oczach zawitał tajemniczy blask. Słysząc dalszy opis jednak zmarszczył czoło.
    - Hm, wygląd się zgadza ale... może to zbieg imion albo ta cała amnezja dała mu się we znaki, bo z zachowania zdecydowanie nie pasuje do tego co mówiła młoda - zapewnił i zaraz chrząknął cicho. - Miałem po niego iść na dniach, spotkał ich sztorm w trakcie powrotu tutaj i An dotarła sama na miejsce - dodał dla wyjaśnienia sytuacji.

    Niklaus

    OdpowiedzUsuń
  20. Nie bawiła się w ukrywanie swoich emocji, gdy nie musiała. I tak ukrywała znacznie więcej kompleksów. Wystarczyło, że musiała cały czas pokazywać, iż jest równie pewna siebie co reszta rodziny. Zaśmiała się na jej komentarz. Na szczęście przy niej było to dosyć proste. Nie było tutaj zbyt wielu osób, które zaburzają poczucie własnej wartości.
    — Moja mama ma ognisty temperament, ale nerwy mam raczej po ojcu. Chociaż w liceum może byli trochę inni, w końcu mama dopiero później faktycznie obudziła demona w ojcu — skomenowała jej pierwsze słowa, po czym podeszła do łóżka, aby na nim usiąść. Jeśli ona nie miała ochoty, to ona to zrobi. Spojrzała na gamortę, która zaczynała się wyraźnie niepokoić. Westchnęła. No tak.
    — Abyss! — uniosła rękę do góry, aby zacząć wydawać komendy. — Polowanie! Gorry! Nic więcej! — poleciła, a przerośnięte zwierzę spojrzało na nią niepewnie. Darcy zmrużyła oczy, wstając na równe nogi. — Już! — wskazała na schody. Gamorta mierzyła się z nia trochę spojrzeniem, ale w końcu posłuchała i poszła. Czarnowłosa nie mogła pokazywać, że nie dominuje przy tym zwierzęciu. Inaczej nigdy nie skończy tresować jej do końca.
    — Skoro masz zamiar to zrobić, to droga wolna, ale jak Ci się rany otworzą to drałuj do Febe, a nie do mnie. Nie będę znowu przyzywać umarlaków, bo nie patrzysz na swoją regenerację — powiedziała wracając do siadu. Wróciła wzrokiem do Melanie.
    — A ja nie doceniam, że nie potrafisz w pełni docenić mojej chęci pomocy i że traktujesz mnie jak gówniarza, mimo że uratowałam twój jędrny tyłek z tego demonicznego gówna w twoim ciele — odpowiedziała.

    Darcy

    OdpowiedzUsuń
  21. Mężczyzna wyrzucił nogi na stół, klepiąc jakiegoś chłopaka po plecach, że ten prawie wypluł swoje płuca.
    — Tak było, tak było. Kraken nie miał szans, ta fregata była niezatapialna, a jej korsarze byli niczym wilki morskie, niezniszczalni, jedynie wiatr rozpowiadał ich legendę... Ohhh, pamiętam to jak wczoraj. Ta jego paszcza, jak się otwierała z tysiącem mieczy najeżonymi w środku... Wskoczyłem w jej sam środek, z toporem w zębach, rozcinając bydle od środka...
    Śmiechom nie było końca, natomiast ork, widząc kołyszące się kobiece biodra, od razu powiódł wzrokiem do tych pełnych pośladków... Miał ochotę je oblizać, pieścić, wielbić... A potem dostrzegł, czyj to kuper był...
    — Eeee, szefowa! — krzyknął, po czym zaczął iść w jej stronę, opierając się o blat obok niej. Wszystko na blacie podskoczyło, gdy położył na nim potężne łapska. — Co do naszej umowy... Jak masz zamiar mnie zabić? Wytropiłem tego twojego gogusia... Ale chcę wiedzieć więcej... — zamruczał, widocznie nachmielony, z miękkimi otrzyma patrząc na Melanie...

    Tzun

    OdpowiedzUsuń
  22. Sala karczmy pękała w szwach, oczywiście metaforycznie. Zresztą nikt nie mógł się temu dziwić, skoro sama Naela Virrieth grała dzisiejszej nocy swoje wszystkie najpopularniejsze pieśni. Atmosfera była spokojna, a sam przybytek nie należał z pewnością do tych burzliwych o wątpliwej jakości. Znajdowała się w jednej z popularniejszych tawern. Siedziała na wysokim krzesełku, grając na lutni i śpiewając. Muzyka była spokojna, a wszyscy słuchali jej z uwagą. Elfka patrzyła uśmiechnięta na swoją publiczność. Podziwiając jej kunszt, oddawali szacunek bogini, która obdarzyła ją talentem. Poza tym, już słyszała dźwięk brzęczących monet, które otrzyma za te kilka godzin niewinnej, prostej pracy. Jedna kobieta jednak przykuła jej uwagę. Wyglądała dosyć nietutejszo. Jakby nie miała pojęcia za bardzo o miejscu, w którym się znajduje. Była też dosyć ładna, a jednak była sama. Czyżby jakaś podróżniczka? Gdy występ dobiegł końca, rozegrała wszystkie bisy i zebrała wszystkie swoje owacje, zeszła za kulisy. Zaniosła cenną lutnię do pokoju, by później wyjść na salę biesiadną. Noc była jeszcze młoda dla niej. Dopiero zaczęła swój “dzień”. Nie zamierzała go przesiedzieć w pokoju. Zamówiła kieliszek wina, by zaraz później podejść do tajemniczej kobiety.
    — Mogę się przysiąść? — zaproponowała, spoglądając na niską damę.

    Naela

    OdpowiedzUsuń
  23. — Ależ szefowo, jakem nie jest upity... Jam jest najebany!! — krzyknął, dumny z siebie, a jego kompani przy stole wznieśli toast, szybko go upijając, przez co jeden z osiłków opadł na stół z nieprzytomności.
    — No ale, bo my tu nie o tym, przepiękna... — westchnął, taksując jej promienistą twarz wzrokiem, delikatnie zjeżdżając na jej dekolt, by potem się uśmiechnąć. — Eee... No tak. Bo walczyłem z krakenem, dusiłem żywiołaki ognia w wulkanie, zabijałem demony i nieumarłych. Powiedz ty mi... Jakim chujem ty miałabyś dokonać tego czynu? Bo nie widzę po prostu sposobu, w jakim byłabyś w stanie... Nic nie mam do magików, ani kobiet... Wręcz przeciwnie, Valkyrie czasem mi dają w kość... Tylko no... Nie rozumiem. I nasz kontrakt musi być przez to, renegocjonwany...

    Tzun

    OdpowiedzUsuń
  24. — Co najwrażliwsi? Dlaczego niby? — zapytał. Widocznie był na tyle najebany, by rozumieć to co się do niego mówi, lecz zbyt przypity, by pamiętać, o co zadał pytanie. — Nie dziwne. Jak ja czuję na przykład ciepły nektar z cipki na języku, to po prostu te delicje rozbrajają mnie dogłębnie... — powiedział, wzdychając z zachwytu... Może na pierwszy rzut oka, wszystko było z nim w porządku, lecz w środku, miał ochotę possać cycochy... — A ciebie co rozmiękcza, Melanie Yuuko Harkov Miroki? — zapytał, szepcząc jej do ucha, przez co mogła poczuć jego męski zapach potu...

    Tzun

    OdpowiedzUsuń
  25. — Oj już się nie denerwuj, Melanie Y... — przerwał, wzdychając ciężko, by się poprawić. — Melanie. — powiedział, w końcu ogarniając to, co ma powiedzieć. — Nie denerwuj się na mnie, tytułuję cię z szacunkiem. — mówiąc to, położył łapsko na jej głowie, delikatnie nią poklepując i głaszcząc przez sekundę. — Spoufalam się no, żarty robię.
    Gdy pstryknęła go w nos, coś go zamroczyło w nim, przez co zrobił minę srającego kota na pustyni.
    — Kuro chowa się po lasach. Gdzie, jeszcze nie wiem, ale okoliczny zielarz go widział, więc tam byłem. No i powiedział, że u niego był, leczył jakąś przypadłość na bycie ożywieńcem, czy coś takiego... Nie wiem, ale ten guślarz był jakiś pojebany, zmieniał oczy co chwila, krzyczał, syczał... Powiedział, że go pozszywał i wypuścił. Więc... Będzie trzeba się przejść po kniejach północy... Może być równie dobrze wszędzie... — odparł, po czym spojrzał jej w oczy, szukając odpowiedzi, czegokolwiek, co mogłoby wskazać jej zadowolenie z pozyskanej informacji.

    Tzun

    OdpowiedzUsuń
  26. Widząc jej rumieniec, zachichotał, wiedząc, że ją rozgryzł. Chyba.
    — Z tego co wiem, to miał problem ze strzaskaną ręką. Doktorek musiał go pozszywać, odtworzyć stawy i oczyścić tkanki, bo był chodzącym truchłem... Tylko tyle mi powiedział. Potem zaczął krzyczeć coś o byciu pomiotem czartów i tak dalej i tak dalej... — westchnął ork, po czym dał gest palca w stronę oberżysty, by ten mu polał.
    — Wódki, miły panie. Nie słyszałem nic o bąblach... Ale, skoro mówimy już o gorączce i rozpaleniu... — nachylił się nad nią, chichocząc niskim głosem do jej ucha. — Widzę, że dotyk po głowie spowodował, że zachorowałaś... Ohhh, gdyby tylko ktoś miał na to antidotum... — westchnął, po czym delikatnie odsunął nogę na bok, by Mel mogła zobaczyć kształtnego fiuta orka, odbijającego się w spodniach... Był potężny, gruby... I do tego kształtny... — Antidotum na każdą przypadłość, szefowo. — powiedział, pykając ją delikatnie w nos.

    Tzun

    OdpowiedzUsuń
  27. — To samo w Twoją stronę, wyglądasz wyjątkowo ładnie na tle innych kobiet, moja droga — odparła siadając z gracją na miejscu. Założyła nogę na nogę i upiła niewielki łyk wina. Przyjrzała się czarnowłosej. Na pierwszy rzut oka przypominała wysoko urodzoną Polszankę, ale gdyby nią sprawiałaby wrażenia takiej nieobecnej, niezainteresowanej. To się raczej tutaj nie zdarzało. To nie było to. I miała rację. Nie była stąd, a więc była tą osławioną Argarką. Prawda, nie zdążyła tam jeszcze zawędrować. Jednak nie widziała w tym jeszcze sensu, dopóki dopiero się budowali. Byli z pewnością zbyt zajęci, aby docenić sztukę, którą miała do zaprezentowania. Nic dziwnego, proza życia zawsze była pierwszą potrzebą do zaspokojenia.
    — Jak praktycznie każdy elf. Musisz kiedyś odwiedzić Oclarię, jest swoistą stolicą rozwoju kulturowego na tym kontynencie. Ja po prostu dostawiam do tego swoje małe cegiełki ku czci Selemene — zaśmiała się delikatnie. — A skąd pochodzisz? Czyżby ten sławny, rozwijający się Argar? W kilku miejscach narobiliście nie lada zamieszania, pewne kręgi są naprawdę zainteresowane co jeszcze możecie zrobić — dodała z lekkim przekąsem.

    Naela.

    OdpowiedzUsuń
  28. — Muszę taki być, bo życie wtedy nabiera smaku. O ile co do słodkości się nie zgodzę, to naiwność pomaga dożyć jutra w spokoju... — odparł bardzo trzeźwo. Widocznie miał sporo przemyśleń na własny temat, jak i na tematy filozoficzne... Istny poeta. Szkoda, że tylko po kilku głębszych. — Gdyby byłoby nas więcej? Co masz na myśli? Jeśli powiesz, że chcesz zrobić jakąś drużynę przygodową, to muszę odmówić, wolę działać i przeżywać wszystko w pojedynkę... — powiedział, kompletnie nie łapiąc tego, co chciała mu przekazać.
    Strzelił karkiem, będąc zapytanym o pewność siebie.
    — Nie wiem, Melanie. Od kiedy postanowiłem, że chcę zejść z tego padołu w chwale. Kiedy akceptujesz swój los, wszystko staje się błache i niestraszne. Teraz ty mi odpowiedz, od kiedy masz takie spojrzenie, które powoduje, że mam cię ochotę podnieść i wyjeść ci cipę przy wszystkich tutaj obecnych? — zapytał, a oberżysta mało co nie opluł się, gdy to usłyszał.

    Tzun

    OdpowiedzUsuń
  29. — A no to trzeba było mówić, że chodzi ci o jebanie na bakłażanie. Nie kojarzę wątków po spirytusie, musisz wybaczyć. — powiedział, klepiąc ją delikatnie po plecach, delikatnie też szukając przy tym przyjemnej dla niej pieszczoty... W końcu głaskanie jej się podobało, kto wie, może ją jeszcze dzisiaj pogłaszcze, nie tylko po głowie, ale i duszy. — Jestem jak najbardziej na tak! Orgie to moje ulubione spotkania socjalne, azaiż na niczym lepiej się nie skurwisz i nie wybawisz. — odpowiedział, okiem specjalisty, po czym napił się alkoholu z kupka Mel, patrząc jej w oczy. — Coś ty zamówiła... Za słodkie, łe. — powiedział, odstawiając jej kubek, po czym poprawił się na krześle tak, by jego noga dotykała uda kobietki.
    — Skromnaś. Lubię ten brak samokrytyki... Powiem ci, ja za to chętnie bym zobaczył, czy jesteś w stanie poprzeć swe słowa o piękności... — powiedział, okiem rzucając jedynie na chwilę na jej dekolt

    Tzun

    OdpowiedzUsuń
  30. — Argar nie jest miejscem, w którym większość z was się urodziła, tyle wie każdy kto dostatecznie mocno interesuje się nowinkami, ale zatrzymaj swoją tajemnicę. I tak pewnie bym nie skojarzyła — zaśmiała się delikatnie, patrząc jak kobieta ewidentnie próbowała wyglądać jeszcze lepiej niż jakby nie poprawiała swoich włosów czy nie zmieniała pozycji na te bardziej uwydatniające jej walory. Zachowywała się trochę jak młoda szczebiotka szukająca zainteresowania. Niezwykle rozbawiła ją ta myśl, ale nie okazała tej konkretnej emocji. Upiła kolejny łyk wina. Do tego te lustrujące spojrzenia. Ludzka cnotliwość naprawdę była pisana palcem po wodzie.
    — Oh, Oclaria jest o wiele piękniejsza, ale tak, całe Mathyr ma swoje uroki. Trzeba po prostu wiedzieć jak na to patrzeć, nawet zabójcze piaski pustyni mogą być poetycko urodziwe jeśli tylko masz kogoś kto to z Tobą doceni — dodała.
    — Przecież właśnie go razem spędzamy, na uroczej rozmowie z przednim trunkiem i urokliwym towarzystwem. Czego można chcieć więcej? — zapytała opierając swój policzek na dłoni. Oczywiście dało się wyczuć, że kobieta chciała czegoś więcej, Naela jednak nie wiedziała czy sama ma ochotę na kolejne igraszki tej nocy. Nie należała może do pruderyjnych, ale nie zamierzała chodzić z każdą nowo poznaną osobą do łóżka. Ork był co prawda wyjątkiem, ale o tej przygodzie fantazjowała od dawna. Uroki kobiet znała nazbyt dobrze, aby tak po prostu dać się skusić ładną buzią. Musiała dbać też o własny wizerunek.

    Naela

    OdpowiedzUsuń
  31. Niklaus zlustrował ją uważnie wzrokiem, nie wyglądała na poważnie ranną i chyba dochodziła do siebie, poza tym, była już dużą dziewczynką i nie zamierzał jej zabraniać.
    - Dobra, za dwa dni przyjdę pod dom Darcy, wtedy ruszymy - oznajmił luźno, sam wpatrując się w morze. Czując głowę na swoim ramieniu zerknął na Mel, ale nie zareagował, po prostu jej pozwolił.
    - Mam nadzieję, że jak już go znajdziemy to szybko się doczekasz - rzucił wracając spojrzeniem do wody. - Tego co nam tak zazdrościsz - wyjaśnił. - Albo chociaż odrobiny spokoju - dodał z lekkim uśmiechem.
    - Pora wracać, Shi i dzieciaki czekają, miło będzie ich w końcu zobaczyć - przyznał uwalniając się z uścisku kobiety i powoli zbierając w swoją stronę.

    Niklaus

    OdpowiedzUsuń
  32. Zaśmiała się delikatnie. Świat był naprawdę przekorny. Selemene nie była nigdy na tyle łaskawa, aby podarować jej chociaż jedną spokojną, nudną noc. Przez myśl przeszło jej nawet, że odbicie od tej szalonej rutyny mogłoby być faktyczną przygodą. Nie zrobiła nic, aby uwieść tę kobietę, a ta ewidentnie pożerała ją wzrokiem, mimo pięknego pierścionka na palcu. Ah, poligamiczne związki. Zawsze było przy takich mnóstwo śmiechu. Dopiła swój kieliszek wina, aby dolać sobie następną porcję.
    — Noc jest jeszcze na tyle młoda, że można wstrzymać się ze wszelkimi osądami, moja droga. — Jak mogłaś usłyszeć wcześniej, jestem Naela, nie bawmy się na razie w nazwiska. A Twoja godność? Może to alkohol, ale nie pamiętam żebyś mi się przedstawiała — dodała, spoglądając cały czas na czarnowłosą kobietę.

    Naela

    OdpowiedzUsuń
  33. — Powiedzmy. — odparł, uśmiechając się nieznacznie, po czym spojrzał na barmana, kładącego kufel wódki tuż przed nim. Widok alkoholu spowodował szerszy uśmiech, a napicie się go, spowodowało jebany grymas na twarzy orka, wykrzywienie i to solidne.
    — Więc ten. No. Sikacz, nie? Wino z wodą i jakimś gównem... Pamiętam, piłem jeden taki trunek w Fjelldod. Nazywali to Armarenką, mało co się nie porzygałem ze smaku kadzi, idealnie zachodzącego na podniebienie. To przy tamtym trunku, smakuje jak gówno z delicjami. — zarechotał rubasznie, waląc pięścią w stół. — Nie wątpię w twą samokrytykę, sugeruję, że masz kształtną dupę, popatrzyłbym jak się odbija od czyichś ud... Nawet mógłbym poświęcić ten widok, by jeno poczuć to na mych własnych... — próba nonszalancji i zabawy słowem, została przerwana przez jego spore beknięcie. — Dzięki. A ty niczego sobie na Argar... Agar... Na to gówno, co ludzie wychodzą z portali. Widać to po tym, jak się ubierasz. Tak z ciekawości tylko, co ten Kuro dla ciebie znaczy? Dlaczego wynajęłaś kondotiera jak ja, by go ścignąć?

    Tzun

    OdpowiedzUsuń
  34. Ten komentarz został usunięty przez autora.

    OdpowiedzUsuń
  35. — To dobrze. Pośladki się przy tym wyrabiają, a... — urwał, słuchając o pracy na siedząco. W sumie, nigdy tak nie pracował. Nie był największym myślicielem na Mathyr, dlatego też, takie nudne życie, wydawało się tak odległe... No i klątwa była też uciążliwa... Jak miał ją złamać? Jak miał zginąć w walce?
    — Nic tak nie pobudza człowieka, jak chęć uciekania przed piekielnymi ogarami, nie prawdaż? Swoją drogą, muszę poszukać ich więcej... Przydatne skurwysyny, były najbliżej dokonania niemożliwego. — prychnął delikatnie po czym zatopił usta w kuflu wódki. Słuchał jeszcze o Kuro, jakoby to był temat dużo ciekawszy, niż gadanie o dupach. Prawda była taka, że to on, Tzun miał najlepszy tyłek w Mathyr. A przynajmniej, tak uważał.
    — Czyli chcesz, żebym zabił twojego brata, tak? A z ciekawości, zrobił ci coś, że go tak nienawidzisz? Czy jest aż tak niebezpieczny, że musisz użyć na niego berserka? — zapytał, a widząc co ma na palcu, zmrużył oczy. — Hmmm... To dlatego chowasz się po karczmach, szukając kogoś od mokrej roboty... Bo pewnie to ma coś wspólnego z twoim mężem!

    OdpowiedzUsuń
  36. — Jeśli zatem zawiodę, wiedz Melanie, że zrobiłem wszystko, co w mojej mocy, by zatrzymać jego niecne występki. — powiedział, patrząc dumnie w jej oczy. Śmierć z ręki kogoś takiego jak Kuro z pewnością pozwoliłaby mu wymazać wszystkie plamy z jego sumienia, przełamać przepowiednię, w której ginie jak tchórz... — Podejmę się tego zadania, jakby zależała od tego moja śmierć. — wbrew pozorom, to były dość poważne słowa w ustach orka.
    — Rasowa? A co, twój brat jest krasnoludem? Brzmi to jak jakaś dziwna wymówka... Z ciekawości, czemu nie ma twojego wybranka obok. O ile mogę zapytać. Jeszcze jakiś zakapior by cię napadł i co, pobrudziłabyś sobie koszulę jego krwią... — powiedział w żarcie. W głębi wiedział, że Melanie nie mówi mi wszystkiego, zarówno o Kuro, jak i sobie. W końcu, mało kto proponuje mu śmierć, w ramach zapłaty... Musiała się na czymś znać. Podejrzliwie spojrzał jej w oczy, po czym ponownie, mniej podejrzliwym wzrokiem, zaczął utrzymywać kontakt wzrokowy z jej piersiami.

    Tzun

    OdpowiedzUsuń
  37. — Aha... Czekaj, czy to oznacza, że jesteś niebianką? — zapytał, całkowicie gubiąc się w tym, co mówiła. — Szczerze? Wyobrażałem sobie was trochę inaczej... — słysząc o wybranku, zmrużył oczy. Kobieta była nadzwyczaj tajemnicza. Wiele nie mówiła, zostawiała kłębiące się pytania, których odpowiedzi były zamglone...
    — Jak to jest być właściwie niebianką? I mieć kogoś na stałe? Bo obu tych rzeczach nigdy nie myślałem, wybacz pani mą ciekawość. Jesteś strasznie intrygująca, Melanie. Aż przykro mi, że nie mogę się pochwalić tym samym. — odparł smutno, wyraźnie słaby humor z alkoholem nie współgrał. — Jeśli chcesz, mam wynajęty pokój na poddaszu. A jeśli nie, to chętnie ci takowy wynajmę. — oparł się o blat stołu plecami, by wpatrywać się z ciekawością w paciorkowe oczy Miroki...

    Tzun

    OdpowiedzUsuń
  38. — Ciebie również, Melanie. Swoją drogą niezwykle poetyckie imię — powiedziała, odwracając swój wzrok ku scenie. Przyglądała się przez chwilę grającej trupie. Ah, debiut na faktycznej scenie, gdzie ktoś mógł ich docenić. Ona z kolei musiała sama wydać później opinię czy faktycznie mają potencjał. W końcu sami ją o to poprosili. Uśmiechnęła się, słuchając ich gry. Była naprawdę urocza. Chwytała za serce, jeśli faktycznie się na niej skupić, a poza tym stanowiła idealny akompaniament do samego klimatu przybytku. Po chwili wróciła wzrokiem do Melanie, przytakując jej.
    — To zależy od rachuby czasu. Trzydzieści lat to dla Ciebie długo? — zachichotała upijając łyk wina. — Mimo wszystko wystarczająco dużo czasu, aby wyrobić sobie nazwisko i wejść w odpowiednie układy — dodała, poprawiając swoje włosy. Nie lubiła gdy coś w jej wyglądzie odbiega od tego co sobie zamierzyła. Przeczesała więc niebieskie kosmyki i na powrót zarzuciła na plecy. Jedynym miejscem, gdzie mógłby być niesforne była sypialnia, a ona się w niej nie znajdowała.

    Naela

    OdpowiedzUsuń
  39. Musiała przyznać, że czarnowłosa miała naprawdę przyjemne, ciepłe ręce w dotyku. Na dodatek takie delikatne. Nic dziwnego, patrząc na jej drobną posturę. Posłała jej uśmiech.
    Względnie średni czas? Zaśmiała się. Dla elfów było to naprawdę niewiele. Żyli w końcu po setki lat, więc kilka dekad w jedną czy drugą stronę nie robiły dla nich większej różnicy.
    Melanie była naprawdę rozbrajającą kobietą, która ewidetnie szukała wrażeń. Niegrzeczna narzeczona. Prawie jak chutliwa argoniańska pokojówka. Uśmiechnęła się na to porównanie, ale nie wspominała o nim. Pewnie i tak nie zrozumiałaby, w końcu była tutaj od niedawna. Nie czytała raczej tutejszych powieści erotycznych.
    — Nie zwykłam chodzić po obcych sypialniach i łazienkach. Jeśli chcesz posłuchać jeszcze mojego głosu zapraszam jutro, oczywiście repertuar będzie inny, aby nie zanudzić widza monotonnością — odparła posyłając jej kokieteryjny uśmiech.

    Naela

    OdpowiedzUsuń
  40. Zaśmiała się szczerze. Ta kobieta naprawdę była niemożliwa. Może i nawet przystała by na tę propozycję. Ale nie dzisiejszej nocy. Była wykończona niedawnymi igraszkami, a także napiętym grafikiem w pracy. Zarywała dnie dopinając na ostatni guzik każde występy, które nadzorowała czy uczestniczyła. Potrafiła oddzielić obowiązki od przyjemności, inaczej nie dałaby rady utrzymać się na samym szczycie kariery.
    — Może innej nocy, moja słodka Melanie. Nie wiem jak w Twoim starym świecie, ale tutaj rynek sztuki jest niezwykle okrutny, a Ty byłabyś zbyt dużym rozproszeniem dla moich obowiązków — odparła dolewając jej wina, po czym zaśmiała się delikatnie.

    Naela.

    OdpowiedzUsuń
  41. Wzdrygnął brwiami, słuchając z zainteresowaniem, co miała do opowiedzenia.
    — Czyli teoretycznie, mogłabyś być w pewnej części valkyrią? Masz skrzydła? Możnaby ci załatwić jakąś błyszczącą się zbroję, będziesz mogła zapierdalać jak niebiańska wojowniczka! — zachichotał, po czym pomyślał nad czymś chwilę. — Ah, czyli mówisz o innych bogach. U nas, niebiosa to wielka wyspa, na której bogowie zbierają najbardziej bohaterskie dusze, by przetransportować je na front na innych światach. Nic mi o byciu patetycznym nie wiadomo. Co kraj, to zwyczaj... — napił się jeszcze tego wina z kubka Mel, puszczając jej oko. — Zabrałaś mi miejsce, obok najbardziej wojowniczych dusz w Matyr, to teraz cierp podpijanie wina. A mogło się gorzej skończyć...
    Słuchał dalej, o stałych relacjach. Nie zgadzał się.
    — Nie zgadzam się. Nie potrzebuję takich uczuć, bo tego mi dostępu do Eisengaardu nie zapewni. Nie mam problemu z samotnością. Codziennie poznaję nowe osoby, jestem obywatelem świata. Może w zaświatach się pokwapię, ale uwierz, nie ma nikogo godnego, kogo bym spotkał na swojej drodze, kto byłby w stanie wejść w tą lukę o której mówisz. W zaświatach pewnie będzie inaczej, mam nadzieję.
    Oblizał wargę, patrząc na nią, jakby powiedziała największą głupotkę, jaką słyszał od dłuższegi czasu.
    — No oczywiście, że na podłodze, a gdzie indziej? Łóżko jest jedno, więc trzeba iść na kompromisy, Yuuka.

    Tzun

    OdpowiedzUsuń
  42. Nie wiedział, jaka relacja zaszła między nimi. Nie rozumiał do końca, co miał myśleć na temat Melanie, która jego amnezję potraktowała poważnie, zraniło ją to. Tylko dlaczego?
    Fakt, że nie miał odpowiedzi na jakiekolwiek pytania dotyczące jego przeszłości, frustrował go najbardziej. Siedział na pieńku, zaraz przed płachtą, ze splecionymi dłońmi czekając, aż kobieta wyjdzie... Chociaż słyszał jej oddech, płakała, jak wcześniej. Do mieszanki uczuć doszedł smutek, co nie było najlepszym połączeniem...
    — Emmm... To w sumie dzięki, że się tak troszczysz. — rzekł za płachtą, wiedząc że słyszy jego donośny głos. — Mogę coś dla ciebie zrobić, Mel? Jakkolwiek pomóc? Chcesz się może... Przytulić?

    Abbadon

    OdpowiedzUsuń
  43. — Dzięki. — odparł, przyjacielsko klepiąc ją po ramieniu. — Ja tobie też życzę jak najlepiej, Valkyrio. Twoje zdrowie! — powiedział, opróźniając wódkę do końca. A co mu szkodziło, przykurwić jeszcze jednego spirytusu pół na pół z białą mewą?
    — Wiesz, cieszę się z twojego szczęścia, na prawdę. Też bym chciał spotkać kogoś, przy kim śmierć ze starości byłaby honorowa... Ale najemnicy mają już na sposobności do obcowania się z kurwami, przygodami jednonocnymi. Taki już fach, jak się osiedlę z kimś w miejscu, to umrę jako staruch, a to ujma na honorze... A mój honor i tak ucierpiał już za bardzo... Chcę odpokutować. By biesiadować obok bohaterów mathyr! — rzekł płomiennie, po czym położył dłoń na jej barku.
    — Nie przyjmują tu smoczych monet, próbowałem zapłacić... — westchnął, patrząc na oberżystę. — Ale, załatwimy ci zniżkę. Prawda, karczmarzu?
    Zestresowany oberżysta pokiwał głową, odchodząc od blatu, do kuchni.
    — No widzisz, mam gadane, chociaż. Hehe.

    Tzun

    OdpowiedzUsuń
  44. Przytaknęła głową na wspomnienie o czekaniu. Nie chciała sypiać z każdą nowo poznaną osobą. Nie miała też takich potrzeb jak Melanie. Była szczęśliwa w życiu, spełniona, nie potrzebowała dodatkowych uciech. Zaspokojenia cudzych potrzeb z czystego altruizmu też nie leżało w jej naturze. Nie była dobrą duszą, dążyła do swoich celów, wykorzystywała do tego innych, jeśli musiała. Nie miała zbyt wielu przyjaciół. Mogła jednak zyskać Melanie. Łóżko jednak popsułoby dla niej tę relację. Nie widziałaby w niej już tylko pięknej, zabawnej kobiety, a kochankę, a te traktowało się inaczej. Nie mieszało w prywatne sprawy. Miłość i kariera nigdy nie szły w końcu w parze.
    Zaśmiała się na jej słowa, na to jak na nią patrzyła. Ewidentnie potrzebowała jakiegoś ukojenia. Może później zapozna ją z odpowiednią osobą do takich zadań.
    — Zarabiam śpiewając po różnych przybytkach, planuje występy, piszę sztuki, wystawiam je, gram w niektórych, oceniam nowe wschodzące gwiazdy, sprzedaje im cenne wskazówki, biorę pod swoją pieczę. Jestem mecenasem i orędownikiem sztuki w jednym. Zostałam szczęśliwie pobłogosławiona przez boginię, że poza zmysłem do własnej sztuki, potrafię zająć się też innymi, dzięki temu nigdy nie narzekam na pusty mieszek ze złotem. A Ty, moja droga? Masz już jakieś zajęcie? — oddała pytanie.

    Naela

    OdpowiedzUsuń
  45. — Właściwie, mam za co dziękować. Nie znam cię, lecz zrobiłaś dla mnie na prawdę dużo. Więcej niż mógłbym kogokolwiek o cokolwiek poprosić. Uwierz, będę pamiętał twoją dobrotliwość, Melanie. — powiedział, a widząc jak drży, jak się wokół niego zachowuje... Smutek powiększył się. Miał ochotę ją przytulić, miał ochotę ucałować jej czoło... Nie wiedział dlaczego, ale jej głos, jej twarz... Jakby już ją kiedyś spotkał. Ale wspomnienia... Wspomnienia pozostawały za wielką mgłą umysłu...
    — Przepraszam, jeśli w jakimś stopniu cię uraziłem. — powiedział, zaczynając zdejmować z siebie koszulę, którą dostał od Niklausa. Melka mogła zobaczyć znamię bafometa, które zadawało więcej pytań o tym, co się stało z arcy-demonem...
    — No... Nie nalegam na żaden kontakt... Chociaż, muszę przyznać... Za twą dobrotliwość i urodę, mógłbym cię solidnie wynagrodzić... — powiedział, uśmiechając się szerzej, szepnął na jej ucho. — Jesteś w moim typie... — mówiąc to, wszedł do namiotu, kiwając do niej głową.
    — Jeśli będziesz potrzebowała czegokolwiek, wiedz, że jestem ci dłużny. Me ognisko zawsze będzie dla ciebie otwarte. Tak samo jak moje... — uśmiechnął się szerzej, patrząc na namiot. — Skromne progi.

    Abbadon

    OdpowiedzUsuń
  46. Karczmarz ukłonił się nisko, przed kobietą, po czym zanotował coś pod ladą, uśmiechając się do Mel.
    — Rachunek stałego klienta założony. — odparł, po czym wrócił do przecierania kubka.
    Tzun uśmiechnął się widocznie, gigant nie pamiętał, kiedy zrobił to ostatni raz, z czystego zadowolenia...
    — Porzuciłem moje powołanie. Miałem zostać wodzem klanu. Zrezygnowałem z tego, by wieść awanturnicze życie. Nie mam domu, ciężko mi się przywiązać do zamknięcia, jakie orkowie uprawiają w Terze... I przez to dostałem przepowiednię, że umrę śmiercią niegodną wojownika, ze starości, z sędziwego wieku... Próbuję odzyskać honor poprzez śmierć bohatera. Bo tylko to mi zostało. Oprócz flaszki.

    Tzun

    OdpowiedzUsuń
  47. — Na pewno poruszyłem. Bo widzę łzy w twoich oczach... — odparł, siadając po turecku na futrze, wzdychając ciężko. Jej reakcja na jego półnagość była... Zastanawiająca. Przyjemna. Bardzo przyjemna, mężczyzna strzelił karkiem, jak to miał w zwyczaju, by sięgnąć po saszetkę z monetami, jaką dostał od Nika, na start w ich wiosce...
    — Będę się odzywał. Do tej dwójki. No i do ciebie, jeśli się zobaczymy. Na co mam szczerą nadzieję. Z tobą jakoś dzień mija przyjemniej. I nie mówię tu o twojej nieskazitelnej urodzie, bo to oczywiste... Traktujesz mnie wybitnie dobrze. Nie wiem, jak się odwdzięczyć, ale wiedz, że na darmo się dla mnie nie starałaś, mała. Uważaj na siebie, na trakcie, powodzenia. — powiedział, delikatnie jej machając dłonią, by wsunąć się pod futra, niedługo później zasypiając ze zmęczenia...

    Abbadon

    OdpowiedzUsuń
  48. — Zależy od tego czym się zajmowałaś. Nie wiem w jakim świecie żyłaś, ale mogę dać sobie rękę uciąć, że każde społeczeństwo potrzebuje tych samych struktur — powiedziała. — Oczywiście jeśli Twoim zawodem była monarchia, czy polityka wtedy z pewnością ciężko będzie Ci odzyskać status społeczny dopóki Argar nie stanie się pełnoprawnym terytorium. Czyli jakieś sto, może dwieście lat — dodała, po czym upiła łyk wina. Ciekawe co myśleli o nich Ci cali Argarczycy. Mathyr może i zdawało się dzikie, ale posiadali rozwinięte struktury, przemysł, gospodarkę, każdy na swój sposób. Ludzie byli zazwyczaj szczęśliwi.
    — Oświeć mnie proszę co do swojej profesji, mam wyższe wykształcenie, miałam też ponad stulecie na orientację odnośnie każdego państwa, więc może będę mogła służyć pomocą — zaproponowała.

    Naela

    OdpowiedzUsuń
  49. Zajął się budową swojego małego tartaku, jakoby środki, jakie zgromadził przez ostatni czas, wraz z kawałkami złota, jakie Yumi mu przekazał, spowodowały, że w końcu był w stanie zakupić potrzebne materiały, by zacząć ów przedsiębiorstwo.
    Od kilku dni zajęty był cięciem bali, by ułożyć je pod fundamentami, jakoby podmokły teren Argaru pozostawiał wiele do życzenia. Nie brał taczki, nosił bale na barkach, jakoby powoli łapał swój dryg, w tym ile mógł podnieść. Bo jak się okazało, posiadał talenty znacznie wykraczające te, które posiadali zwykli ludzie. Może nie tak zwykli, jak tutejsi mieszkańcy, bardziej ci, których spotykał na szlaku.
    Miewał też ostatnio dziwne sny. Śniła mu się Melanie, śnił mu się Yumi... Jak w tych snach, bez kontekstu, gdzie wszystko dzieje się losowo, lecz jest zbyt realistycznie, by o tym zapomnieć... Oddech Melanie, jej jęk... Ciepły uścisk Yumiego, potarganie po głowie Chrisa... Tyle pamiętał, oprócz innych dziwnych osób, których imion nie znał...
    Było mu gorąco, parne powietrze bagien, jak i wręcz szklarniane warunki, powodowały, że pracował półnago... To nie tak, że mu to przeszkadzało. Lubił swoje ciało, z jakiegoś powodu. Nie z tego powodu, z jakiego ludzie lubią zapach swoich bąków, bardziej czuł, że to było coś, na co długo pracował. Dziwne przeczucie. A takich dziwnych przeczuć, miewał coraz więcej.
    Usłyszał kroki, po stylu chodzenia, kobiece... Myślał że to któraś z mieszkanek, która miała jakieś pytanie, albo obiekcje co do jego skąpego stroju... Już się szykował na opierdol, a tu... Miła niespodzianka.
    — O, cześć Mel... — przywitał się, z uśmiechem spowitym na perliście spoconej twarzy. — Tą pieczęć? — wskazał na pentagram na boku, podejrzliwie mrużąc oczy. — Tracisz zmysły? Dlaczego? Wyjaśnij...

    Abbi

    OdpowiedzUsuń
  50. — Mhmm. — mruknął, kiwając głową. Sam nie do końca nie rozgryzł tej pieczęci. Aczkolwiek miał na ten temat teorię. — Z jakiegoś powodu, w trudnych sytuacjach, albo w sytuacji, gdy muszę użyć demonicznej energii, ta pieczęć ze mną rezonuje. Daje mi zrozumienie, jakby odblokowuje wspomnienia. To dziwnie brzmi, wiem... Ale ktoś kto ją na mnie zostawił, raczej nie miał złych intencji... — odparł, przecierając swoje blond włosy, zaczesując je na bok, jak zawsze, zaczes na aryjczyka... — Sam bym chciał to zrobić. Nie wiesz nawet, jakim katuszem jest, być rozpoznawanym, gdy ludzie... Głównie Chris i Yumi opowiadają o mnie takie rzeczy... A ja sam nie rozumiem, nie znam własnego siebie... To przyprawia mnie o obłęd, Mel. — zagryzł wargę, a irytacja wyszła z niego, pod wpływem cięższego oddechu. — Szczególnie, że widzę w twoich oczach miłość, jakiej nie pamiętam. Tak. Wiem kim dla mnie byłaś. Mieliśmy się pobrać dzisiaj. — łzy napłynęły do jego oczu, a mężczyzna odstawił piłę na ziemię, głośno oddychając. — A ja nawet ciebie nie znam... Tylko nie wiem jak mógłbym to naprawić, mała...

    Abbi

    OdpowiedzUsuń
  51. — Za cenę tego, co zapłaciłaś, możecie tu pić i mieszkać przez miesiąc. Już się nie musi tak panienka gorączkować... — odpowiedział barman, który był... Całkiem znajomy. Miał w sobie coś... Niezwykle podobnego. Tylko co dokładnie? — Aczkolwiek, jeśli chce mnie panienka hojnie wynagrodzić, napiwek zawsze będzie mile widziany. — odparł, po czym spojrzał na Tzuna, który jego słowa wziął bardzo do siebie.
    — Dawaj butlę wódki. Największą jaką macie. Muszę się z nową przyjaciółką obeznać... — powiedział watażka, posyłając sprośne oczko w stronę Melanie.
    — W takim razie, przygotuję dwa specjały zakładu, jak i litr wódki. Proszę mi zatem wybaczyć... — odparł młody mężczyzna, patrząc jeszcze w oczy Melki, delikatnie się uśmiechając, po czym znikł w głębinie kuchni...
    — Kurwa... Fajny koleś. Miesiąc chlania? To coś ty mu dała w zapłacie? — zapytał Tzun, po czym zbił się z nią kubkami.

    Tzun

    OdpowiedzUsuń
  52. Abbadon był jak zwierzę, ze ślepką na oczach, z bombami termojądrowymi w swych ramionach, z odbezpieczonymi lontami, starając się manewrować na linie. Tak opisałby się sam, w tej całej sytuacji, w której kobieta, którą kochał, którą miłował przez dwadzieścia lat swojego życia, stoi przed nim zapłakana, a on nie wie co z tym zrobić, nie wie jak zareagować, czuje na sobie presję, zarówno od swojego syna, przyszywanego syna, jak i przyszłej żony, których nie znał kompletnie. Byli dla niego obcy. Co do jednego.
    — To rozpętaj. Ale nie wiem, co ma to do faktu, że widzisz we mnie człowieka, którego kochałaś, a którym nie jestem. Bo powiedzmy sobie szczerze, nie znam cię. Byłaś dla mnie szczodra, hojna, dałaś mi schronienie... Ale co ja mam zrobić? Mam pstryknąć palcami i wrócić do starych czasów? Uwierz kurwa, nie porządam niczego więcej, niż znaleźć sens życia... Bo wiesz co? — łzy napłynęły mu do oczu, a ręka zaczęła się trząść. — Oprócz snów, w których widzę was, bez kontekstu, widzę też rzeczy, które zrobiłem. Widziałem, jak z mojej ręki, pęka planeta, jak wyżynam demony, jak rozerwałem szczękę cherubinki, po czym zacząłem nią ją gwałcić, kiedy jeszcze żyła. Nie wiem, czy chcę być tym, kim byłem. — ręka zadrżała mocniej, a Abbadon osiadł na ziemi, opierając się o bal, wzdychając ciężko, czując, jak emocje opanowują go całego... — Rzeczy które robiłem... Rzeczy do których byłem zdolny... To nawet nie jest coś, o czym bym kiedykolwiek pomyślał, byłem jebanym potworem, rozumiesz?! Te dłonie... — podniósł otwarte dłonie do góry, patrząc na nie, jak na najgorszą abominację. — Były zdolne, do krzywd, o których nikt nigdy nie powinien słyszeć... A ja mam pożądać powrotu tego potwora? Wiesz co? Nawet jeśli... Bym wrócił... — odetchnął ciężko, próbując zebrać słowa. — To jaką mam pewność, że to będzie dobre? Że kogoś nie skrzywdzę? Jestem kurwa zdolny do wszystkiego, mało co nie zabiłem dzieciaka w więzieniu, bo się krzywo na mnie spojrzał, kurwa... To jest na prawdę... Przytłaczające... Staram się o tym nie myśleć, okej? Tylko o was myślę. O tym, że mnie kochaliście... A ja nawet nie wiem, czy byłem wtedy zdolny do miłości... Wszystko jest takie... Chaotyczne. Złe... To jest bez sensu. — westchnął, opuszczając głowę nisko, starając się nie oszaleć z przytłoczenia...

    Abbi

    OdpowiedzUsuń
  53. — Grudka złota?! — zapytał Tzun z niedowierzaniem. — No to niedziwne, że ci prawie wylizał stopę, biorąc duży palec do gardła, z połykiem i gulgotem... Jesteś nie dość, że niebiańsko piękna, to jeszcze obrzydliwie bogata?! Zaczynam się ciebie bać, kurwa.
    Ork zachichotał, po czym przechylił głowę na bok, przygryzając delikatnie wargę, naśladował ją poprzez poklepanie po plecach. — Cóż, zależy, czego jesteś ciekawa... Moją historię już znasz, aczkolwiek mam ich jeszcze wiele... Albo, jeśli chcesz zobaczyć, jak posługuję się rzeczami w sypialni, to też jest opcja... — mówiąc to, delikatne poklepanie dłońmi po pleckach, zmieniło się w delikatne masowanie pleców, nad łopatkami, w okolicy karku... — A jedno, nie wyklucza drugiego...

    Tzun

    OdpowiedzUsuń
  54. — Po prostu... To jest ciężka decyzja. Bo wiem, że liczysz na to, wraz z Chrisem i Yumim... Chris mówi do mnie "tato" cały czas... Jestem dla was ważny. Tylko po prostu... Nie wiem nawet od czego zacząć. I jak nie oszaleć przy tym wszystkim. Te krzyki, te głosy... Widzę twarz osób, które zginęły od mojej ręki, a nawet im nie współczuję... To chyba tak nie powinno być nie? Jakbym był bronią. Tylko i wyłącznie... Więc nie wiem, czy to nie ja. Nie jestem pewien.
    Popatrzył na nią, a łzy spłynęły po jego policzkach. Ile tak naprawdę osób zabił? Ile dusz w zaświatach było z jego ręki, czy przypadkiem nie był żywiołem, który niszczył wszystko na swojej drodze? Czy z pewnością potrzebował tego wszystkiego? Miał rodzinę... A ona potrzebowała jego. — Chcę być cieślą. Ale też, chcę was wspierać. Czuję po prostu, że chcę, nie mogę przestać o was myśleć... Byliście dla mnie blisko, wiem o tym... Ale to tak, jakbyś wymazała całą zapisaną tablicę, nie zapamiętując niczego... Nawet waszych imion nie pamiętałem. Tylko twoją twarz, tylko dziwny stół, tylko drabinę i tylko to, jak mnie całowałaś... Dwadzieścia lat relacji, według was. A tylko tyle mi zostało z tego wszystkiego...
    Opuścił głowę, gdy dotknęła jego dłoni... Jej palce były takie malutkie, takie delikatne... A jednocześnie pokazywały wiek, też były spracowane, w pewien sposób... — Nie wiem na czym mi zależy. Ale chcę odkryć... Bo jeśli mam być tylko orężem, to chcę być tępy. Nie chcę już nikogo krzywdzić... Chcę tworzyć... — powiedział, jakby cytował samego siebie sprzed siedemnastu lat, gdy wprowadził się do niej, zawieszając broń na kołkach, porzucając swój posterunek w zastępach piekielnych...

    Abbi

    OdpowiedzUsuń
  55. — Dobrze... Ale wiedz po prostu, że gdybym mógł odwrócić moją amnezję, zrobiłbym to. — odparł, po czym opuścił głowę nisko, zaklinając się po prostu, by nie rozwalić czegoś. W miejscu żalu, zawitał również strach, wściekłość... To wszystko, to było po prostu za dużo.
    Ale wtedy przetarła jego łzy, zbliżyła się, mimo tego, że była w największym niebezpieczeństwie. Niebezpieczeństwie spowodowanym potworem, który siedział w jego środku...
    — Na prawdę... Przepraszam. — odparł, patrząc jej w oczy. Widział, że była załamana, z jakiegoś powodu rozpoznał w jej twarzy ciche mikro-emocje, które chowała w sobie... — Nawet nie jestem w stanie sobie wyobrazić, jaki ból teraz czujesz. Przeze mnie... I przez tą całą sytuację.

    Abbi

    OdpowiedzUsuń
  56. Pokiwał głową, jakoby miała rację. Cokolwiek zrobił, cokolwiek chciał zrobić, pewnie było to w najlepszym interesie dla wszystkich. Chociaż w to zaufał poprzedniemu sobie, że to nie była jego wina...
    — Rozumiem cię doskonale. Ja w tym czasie zrobiłem kilka zleceń, wpadłem do więzienia, okradłem karawanę i zakupiłem rzeczy potrzebne do tartaku. Dzisiaj zacząłem stawiać bale, na których staną fundamenty. — odparł z cieniem satysfakcji, ścierając jej pojedynczą łzę, która uciekła w trakcie ich tyrad... — I jak się teraz czujesz? Lepiej?

    Abbi

    OdpowiedzUsuń
  57. Słuchała uważnie tego co kobieta miała do powiedzenia. Nie mogła odmówić Melanie, iż ciężko było przypisać jej profesję do realiów Mathyr. Tutaj nikt nie przejmował się stanem oskarżonego. Albo ktoś był winny, albo nie, choroby umysłowe mogły w jakiś sposób złagodzić wyrok, ale nie zwalniało to z obowiązku odbycia kary czy po prostu stryczka. Mimo wszystko praca w wymiarze sprawiedliwości nie należała do najprostszych. Ciężko było zdobyć tam pozycję, zwłaszcza komuś takiemu jak ona. Dla mathyrczyków była na dobrą sprawę nikim. Dziwnym przybyszem, którego nie zdążyli jeszcze poznnać. Elfka westchnęła z lekką irytacją na ten fakt. Nie każdy mógł być kuty na cztery łapy jak ona. Poprawiła spódnicę swojej kreacji.
    — Musisz szukać po polszańskim ratuszu, wyglądasz jak człowiek, ale niestety nie masz odpowiednich koneksji. W wymiarze sprawiedliwości pracują tylko Ci zaufani — zaczęła popijając wino. — Bardziej interesuje mnie fakt, dlaczego zakładasz, że w Argarze nie będzie wymiaru sprawiedliwości. Kochana, zanim umrę będzie was tam przynajmniej setka, jakieś prawo będziecie musieli mieć. Może tam wykorzystaj swoją wiedzę, hm? Powstanie osada, będziecie musieli nadać jakiś barw swojej egzystencji, albo każdy z was uschnie — dodała, po czym strzeliła karkiem. Nie było to może zbyt eleganckie, ale poczuła nieprzyjemny skurcz. Występowała dłużej niż zazwyczaj. Najwyraźniej nie zdążyła się jeszcze odpowiednio rozluźnić. Na jej żart zaśmiała się szczerze. Odwzajemniła jej figlarny uśmiech, patrząc na czarne jak smoła oczy.
    — Pamiętam swoje wszystkie kochanki, nie ma sensu oddawać się cielesnym uciechom z kimś, o kim zapomnisz po tygodniu. Żadnych w tym emocji czy fantazji, żadnego uniesienia, niczego wartego zachodu — odparła.

    Nalea

    OdpowiedzUsuń
  58. Rozluźnił się, delikatnie uspokajając, by sięgnąć po ręcznik i zacząć przecierać pot ze swojego czoła. On również pamiętał osobliwą drabinę... Tylko w jakim kontekście? Z jakiegoś powodu, miał wrażenie, że było to coś pozytywnego.
    — No... Dobrze. Wybacz cały mój wywód... Zbierało się to we mnie już od tygodnia, a tak na prawdę, tylko z tobą chcę rozmawiać... — odparł, przekręcając głowę na bok, również zagryzając dolną wargę, kciukiem delikatnie muskając ją po policzku. — Wiesz coś może na temat brązowej, drewnianej drabiny? Z jakiegoś powodu o niej dzisiaj śniłem... A to był dobry sen i nie wiem o co w nim chodzi... — zachichotał, odciągając kosmyk włosów za jej ucho...

    Abbi

    OdpowiedzUsuń
  59. Jej reakcja dużo powiedziała na temat ów drabiny, nie spodziewał się jedynie tego, że tak po prostu mu się do tego przyzna...
    — Cholera... Chyba musieliśmy to wtedy długo robić, skoro potem jeszcze czułem smak spermy w ustach... — zmrużył oczy, patrząc po kobiecie z uśmiechem, kciukiem zaczynając dotykać jej płatku ucha, powoli za uchem, po włosach... — Masz najlepszy tyłeczek w Mathyr, zdajesz sobie z tego sprawę, Mel? Tak bardzo się biję w pierś, że nie skonstruowałem żadnej drabiny, gdy cię nie było... — odparł cicho, a jego druga ręka spoczęła na jej udzie, delikatnie po nim przejeżdżając, na boki...

    Abbi

    OdpowiedzUsuń
  60. Uroczo się śmiała. Musiał to przyznać. Oblizał delikatnie wargi, patrząc po jej oczach, po tym jak zaczęła powątpiewać w to wszystko... Dłoń zeszła z za ucha, by wylądować na jej karku. Z uda na plecy pośpieszyła druga, a Abbadon, przybliżył się na tyle, by szepnąć jej na ucho...
    — Mam w dupie, co jest na miejscu. — odparł prosto, zatapiając swe wargi w jej słodkich ustach, inicjując namiętny pocałunek, wraz z delikatnymi pieszczotami po karku, po plecach... Objął ją ramieniem, by mogła wygodnie dać się ponieść fantazji, w ich cudownej namiętności...

    OdpowiedzUsuń
  61. Zobaczył jej w oczach to, czego się nie spodziewał. Dezorientację. Puścił jej plecy, wzdychając ciężko, by oprzeć swoje ogromne cielsko o blat, chwytając jeszcze niewystygniętą wódeczkę.
    — Dążę do samo-destrukcji, a bo co mi innego został, niż wódka i śmierć? — zapytał, przechylając kufel do gardła, krzywiąc się niesamowicie. — Sorry że ci zawracam dupę. Idę do siebie. — odparł, powoli wstając od stołu.

    Tzun

    OdpowiedzUsuń
  62. Nagiął się dla niej, pochylił, by całować ją namiętnie, całować z głodem, pożądaniem... Pożoga emocji w jego klatce piersiowej, przez chwilę nie pozwoliła mu oddychać... To wszystko działo się tak szybko... Tak zajebiście przyjemnie...
    Chciał jej pomóc w zdjęciu lnianej koszuli, ostatnie dwa guziki, po prostu zrywając z jej ciała, tak, by została jedynie w staniku... Nie przeszkadzało mu to, by zatopić w nim palce, rozmasować małą, lecz podekscytowaną pierś. Kiedy oderwali się od swoich ust, dopiero wtedy mógł złapać oddech, już na starcie się zdyszał, a oni jeszcze nawet nie zaczęli najlepszej zabawy...
    — Pieprz to, ale proszę cię Mel... — spojrzał jej w oczy, zaciskając dłoń na jej nagim sutku. — Pieprz mnie...
    Pozwolił się sprowadzić do parteru, chwytając za jej pośladek, drugą dłoń wyciągając z jej stanika, by objąć też drugi pośladek, zaczynając ocierać się sztywnym przyjacielem o jej krocze... Sapnął głośniej, obejmując ustami jej delikatną szyjkę, po delikatnym ucałowaniu jej, zaczął ssać mocno, tworząc malinkę, podczas miętoszenia jej najlepszego tyłeczka w Mathyr...

    Abbadon lovelas

    OdpowiedzUsuń
  63. Słuchała jej z uwagą, nie podzielała jednak jej zdania. Nie musiała czekać kilku lat, wystarczyło faktycznie zacząć coś robić, szukać powiązań, rozwijać to co wszyscy tworzą. Jeśli nie chciała brać czynnego udziału w swojej społeczności. Wzruszyła ramionami. Zamach stanu? A to dopiero bojowa kobieta. Jeszcze raz zlustrowała Melanie wzrokiem. Naprawdę myślała, że jest rozsądniejsza. O ile Argarczycy posiadali niesamowite zdolności bez kryształów, mimo wszystko zamach na Andżelari był po prostu głupotą. Dlaczego ktokolwiek miałby ich zabijać? Dzięki tej rodzinie ludzie mogli korzystać z kryształów. Nie miała pojęcia skąd pochodzi, mimo wszystko zdawała się być wyraźnie wrogo nastawiona do serca tej krainy. Jak bardzo mrocznych stron Polsza by nie miała, elfka uważała ją mimo wszystko za ważny ośrodek Mathyr. Postanowiła jednak nie wypowiadać się na ten temat. Każdy miał prawo do własnych poglądów, tkania swojego losu wedle uznania. Ona spisywała, parafrazowała te co ciekawsze dla osobistych korzyści.
    — Nie mów proszę takich rzeczy, jeszcze ktoś niepożądany to usłyszy i nie tylko Ty będziesz w tarapatach, a wolałabym wieść spokojne życie — zauważyła ze spokojem popijając wino. Nie miała zamiaru mieszać się w politykę. Lubiła to kim jest. Na słowa o tym czym dla niej jest seks, zaśmiała się szczerze kręcąc głową. Zbliżyła się do niej delikatnie.
    — Widzisz, moja słodka Melanie, tutaj nie chodzi o żadne uczucia — zaczęła, zakładając jej włosy za ucho, po czym delikatnie przesunęła dłonią po drobnym ramieniu kobiety. —- Seks jak sama stwierdziłaś jest tylko reakcją w mózgu, każdy szuka zaspokojenia swoich rządz w ten czy inny sposób. Szukanie podniety, zabawa w kotka i myszkę, lubieżne flirty, zabawa w łóżku, wymyślanie nowych pozycji, metod do zaspokojenia tak skomplikowanych istot, jakimi jest praktycznie każda kobieta… Ja lubię dodawać sobie nutę mistycyzmu do każdego mojego uniesenia. Nie podnieca mnie zwykły numerek z każdą ładną buźką. Seks jest też zabawą, zaspokojeniem skrywanych w środku pragnień. Nieważne czy chodzi o uwiedzenie córki szlachcica, czy dziki seks z przypadkowo spotkanym berserkiem, ja chcę się bawić moim ciałem wedle własnego uznania, dać się ponieść własnym fantazjom, wspominać później miłe chwile, które doprowadziły mnie do łez szczęścia. Nie jestem zwierzęciem, aby iść zaspokoić się i wyjść. To niezwykle nudne, przereklamowane. Od tego są zamtuzy. Największa uciecha nie przychodzi z samego orgazmu, chodzi o to budujące się napięcie, zanim uda Ci się kogoś zdobyć, skrupulatne wybieranie swojej następnej ofiary. Nie myślałam nigdy o zbliżeniu z miłości. Ta jest przereklamowana, dobra dla moich fanów, zabawa, kpina z tego wszystkiego to jest to co powoduje najlepsze dreszcze — wyjaśniła, szeptając do ucha czarnowłosej. Położyła rękę na jej udzie, a gdy skończyła mówić, odsunęła się nagle, szybko, z gracją, aby zaśmiać się delikatnie posyłając jej uśmiech.
    — Widzę twoją frustrację, tęsknotę za bliskością, widzę też twój pierścionek. Ty chcesz zdobyć coś czego Ci brakuje, prawda? Wyładować swoją frustrację, zabawić się i zapomnieć o bólach tego życia. Przykro mi, ale jestem zbyt wykończona swoją ostatnią przygodą, aby dzisiaj Ci to podarować. Może innym razem. Ja dam Ci rozkosz, której nigdy nie zapomnisz, a Ty dla mojej satysfakcji poudajesz niedostępną tajemniczą istotę, która spadła z niego prosto do mojego łóża — dodała.

    Nalea

    OdpowiedzUsuń
  64. Tego było mu właśnie potrzeba. Dzikość, namiętność, pożądanie... Mel dawała mu to wszystko, widział w jej onyksowych oczach zachwyt, prośbę o więcej, łakome pragnienie, tak zajebiście intensywne... Ocierając się o Abbadona, mogła poczuć, jak jego fiut zaczyna sterczeć, jak jego uda zaczynają drżeć pod wpływem jej dotyku, jej ochoty...
    — Ale jesteś mokra... Ja pierdolę... Czuję to przez materiał... — zachichotał, jęcząc nisko, donośnie, gdy zaczęła obcałowywać jego ucho... Nie wytrzymał. Melanie za bardzo go podniecała... Przy niej czuł się tak zajebiście dobrze... Pewien spokój, ale i wyrozumiałość, kiedy potrzebował, aby go wysłuchała... Tego nie dałaby mu najpiękniejsza, najbardziej seksowna kobieta, jaką mógł sobie wyobrazić... Inna sprawa, że taka kobieta, właśnie zaczęła się o niego ocierać...
    — Chcę tego, Mel... Chcę ciebie... — wysapał, ponownie zatapiając wargi w jej szyi, robiąc kolejną malinkę, tak zajebiście widoczną... Dłońmi powiódł do jej spodni, zsuwając je delikatnie, by goła dłoń sięgnęła do jej mokrej cipki, zaczynając ją rozmasowywać od strony pośladków, tak namiętnie wodząc po jej wejściu... Abbadon sapnął mocniej, by ponownie zacząć całować jej usta, nie mogąc się powstrzymać od wsunięcia palca do waginy, delikatnej pieszczoty jej ścianki...

    Abbi

    OdpowiedzUsuń
  65. Zabawić? Czyli jej czegoś brakowało. Nie dało się tego ukryć. Uśmiechnęła się, zamykając oczy, gdy czarnowłosa zaczęła się do niej zbliżać. Pachniała naprawdę ładnie. Uroczo, nawet odrobinę kobieco. Grała też w niebezpieczną grę. Nalea nie miała jednak zamiaru się poddać. Była słowną osobą. Odmówiła jej na ten dzień, nieważne co by zrobiła, miała zamiar dotrzymać swojej obietnicy. Zaśmiała się gdy wspomniała o rozsądku. Tak, była, ale nie jeśli chodziło o igraszki. Wtedy liczyła się po prostu dobra zabawa. Tylko w sposób interpretowany przez elfkę. Czerpiąc z każdego aspektu intymności. Bawiąc się w te śmieszne podchody, zdobywanie cudzego serca, tylko po to by następnego ranka ulotnić się cichutko, zostawiając za sobą jedynie ciepłe wspomnienia. To było w tym wszystkim najlepsze. Łamanie naiwnych serc było niezwykle zabawne. Rozbijanie małżeństw. Igraszka z losem, dla tych paru ulotnych chwil, które i tak w końcu znikały. Tutaj nie mogła zdobyć niczego. Dlatego też łatwo było się powstrzymywać.
    — Czy lubię? Lubię jeśli mogę zarobić na ludzkich tragediach — zachichotała po raz kolejny. — Nie interesuje mnie polityka, jest mało dochodowa, wolę skupić się na dworskich romansach, podsycaniu pikanterii, zamąceniu w głowie kilkoma pieśniami, czy po prostu kupieniem publiczności melodyjnym głosem. Sztuka to okrutny rynek, niepoprawni romantycy nigdy się na nim nie wybiją — powiedziała, odsuwając się delikatnie od niej, aby nie miała okazji do spełniania swoich obietnic. Nieważne jak bardzo nie byłaby kusząca, była niezwykle obdarzona. Czuła tę aurę. Była niebezpieczna. Nie chciała ryzykować swoim życiem dla prostego, bezwstydnego flirtu. Znała swoje możliwości.

    Nalea

    OdpowiedzUsuń
  66. Widząc jak się rozbiera, uśmiechnął się szerzej, rozglądając się jeszcze wokół, patrząc, czy nikogo nie ma... Byli w końcu na otwartej przestrzeni, na placu jego budowy... Od razu do niej przyległ, popychając ją na ziemię, tak, by wylądowała na plecach. Od razu powiódł do niej na czworaka, rozsuwając jej nóżki, zaczynając je obcałowywać, powoli, delikatnie, po wewnętrznej stronie uda... Czuł jak krew spływa po jego skórze, jedynie pokręcił głową w udawanym rozczarowaniu...
    — A kto ci pozwolił pić, mała? Mam cię za to ukarać? — zapytał, przychylając głowę, powoli zmierzając całuskami do jej krocza, dłońmi, zaczynając bawić się jej bielizną, powoli, wiedząc jak bardzo to doprowadza kobiety do szaleństwa... — Kara byłaby surowa... Musiałabyś dojść w moich ustach... I to szybko, Melciu...

    Abbi

    OdpowiedzUsuń
  67. Abbadon wyraźnie się nad nią znęcał... Powoli dosięgnął do jej bielizny, zsuwając ją z jej ud powoli, dłońmi przejeżdżając jeszcze po udach, po łydkach... Oblizał się ze smakiem widząc tak mokrą cipkę, od samych pieszczot... Nie mógł się doczekać, by jej spróbować, toteż gdy przyciągnęła jego łeb, nie oponował, zaczął wylizywać soczek, powoli po wargach sromowych, oblizał ciasną szparkę, powoli całując łechtaczkę... Słysząc jej warknięcie uśmiechnął się szerzej, wpijając się w jej usta...
    — Mmmm... Ale nie mam gumek... Nie wiem, czy w tym świecie są kondomy... — odparł, niepewnie, pomagając jej zsunąć swe spodnie, uwalniając sztywnego fiuta na wolność, dłonią nakierowując twardą główkę tak, by dotykała jej obślinionych, mokrych od jej soczku, warg sromowych, patrząc jej przy tym głęboko w oczy z zachwytem i pożądaniem...

    Abbadon

    OdpowiedzUsuń
  68. Polityka była mało dochodowa, przynajmniej dla tych, którzy nie mieli zamiaru brudzić sobie nią rąk. Jako elfka nie miała przyszłości na scenie dyplomatycznej w Polszy, a sama Oclaria nie było zbyt rozwinięta w tym zakresie. Mieli zbyt restrykcyjne reguły władzy, aby ktokolwiek mógł uprawiać tam jakąś większą grę. Może świat, z którego pochodziła Melanie wyglądał inaczej, tutaj jednak, a przynajmniej w małym świecie Nalei, polityka była czymś nie wartym jej uwagi. Nie mogła tam niczego osiągnąć, więc nie chciała mieć z tym nic wspólnego, poza przegrywaniem na ichniejszych balach. Zaśmiała się, widząc jej obrażoną minę.
    — Tchórzostwo a rozsądek to dwie różne rzeczy, Piękna Nieznajoma. Mówisz, że nie zrobisz mi krzywdy, a jednak jesteś zabójczo śliczna, do tego emanujesz czymś czego nie znam. Skąd mam wiedzieć co siedzi w tej uroczej głowie? – posłała jej niewinny uśmiech.

    Nalea

    OdpowiedzUsuń
  69. — Więc może nie jesteśmy od siebie tak różni, jak wydaje się to na pierwszy rzut oka? — zapytał Tzun, z butelką trunku w dłoni, uśmiechając się z pewną dozą starości... On też przeszedł sporo, mimo wesołego nastawienia do życia, awanturniczej natury... W jego oczach również można było uświadczyć delikatne stępienie.
    — Jak coś, będę na drugim piętrze, pokój po lewej. Jeśli chcesz wbić, zapraszam. Mam ciekawe zioła, które ukajają nerwy i nie tylko.

    Tzun

    OdpowiedzUsuń
  70. Widząc jej reakcję, zachichotał, jakoby to było coś, czego nie czuł od dawna w swoją stronę. Pożądanie...
    Nachylił się nad nią, gdy się nabiła, czując tą niebagatelną ciasnotkę na własnym przyrodzeniu, jak wręcz wrzyna się sama, nie zważając na ból, na rozmiar członka... To było podniecające. Fiut zadrgał w niej kilka razy, a gdy przyciągnęła jego biodra bardziej, kładąc się przy tym na trawę, wiedział co ma zrobić. Zaparł się ramionami o ziemię, patrząc jej głęboko w oczy, po czym będąc w tej pozycji, jedną ręką zaczął układać jej smukłe nóżki na klatce piersiowej, jedna po drugiej, by jej cipka ścisnęła się na nim jak najmocniej... Dopiero wtedy zaczął podnosić biodra, zaczynając uderzać nimi o jej uda, głośno, boleśnie, namiętnie...
    Próbował każdym pchnięciem wejść coraz to głębiej, sapiąc przy tym głośno, nie zważając na to, że byli na dworze, tak na prawdę niedaleko wioski. Dla niego liczyły się tylko te czarne oczy, jej oczy...
    — Chcesz poczuć go całego? Mogę go wepchnąć całego... — sapnął, wzmacniając uderzenia, lubieżnie pierdoląc Melanie między jej nogami...

    Abbadon

    OdpowiedzUsuń
  71. Dla Abbadona był to pierwszy raz... Z kimkolwiek, właściwie. Było w nim trochę zezwierzęcenia, lecz też krzta niedoświadczenia, polegania na własnych instynktach, na swoich reakcjach na bodźce...
    Ale to było najlepsze.
    Jego biodra nieustępliwie parły dalej, czubek kutasa zagłębiał się w najdalsze zakamarki, te ciasne, niedostępne, proszące się o pieszczotę... Gdy zdjęła jedną nogę, on poszedł za nią, opierając również tą nogę o ziemię, gdy palcami powiodła do jego dupy... Jakby na chwilę stracił oddech.
    — Tak... Tutaj... Lubię... — wysapał, wręcz kładąc się na niej, testując gibkość jej stawów, gdy nadal napierał na jedną nogę. Patrzył jej prosto w oczy, uderzając coraz to pewniej w wejście do macicy, mocniejszym pchnięciem ocierając się włoskami łonowymi o jej łechtaczkę, z głośnym jękiem czcząc jej dotyk między jego pośladkami... Patrzył jej w oczy namiętnie, z całych sił starając się spełnić jej życzenie...

    Abbi

    OdpowiedzUsuń
  72. Czując jak palcem wędruje w głąb jego dziurki, sapnął sprośnie, wyginając się jak struna do tyłu, czując jak Mel soczyście go pierdoli...
    — Lubię... O tak, tak, tak tak!!! — wykrzyczał, nie mogąc powstrzymać ekscytacji seksualnej, złapał za jej gardło, jakoby tak go poprowadziła, patrząc jej prosto w oczy, ścisnął jej szyję soczyście, biodrami wpychając fiuta po same jądra, tak, że mogła poczuć je na swoich pośladkach. Dopiero wtedy zacząć wwiercać się w jej macicę, agresywnie przyśpieszając penetrację.
    — Ale ty mnie... Kuurrrwa uzdasz... Jeszcze... — wyjęczał, spluwając jej do jęczących ustek, kciukiem je domykając by sprawić jej jeszcze więcej bólu, gdy kształtna główka kutasa w końcu przebiła się do jej macicy...

    Abbi

    OdpowiedzUsuń
  73. Czując ów rezon, złapał za jej nogę, by wypchnąć ją na bok, tak, by położyć się na niej całkowicie, jakoby musiał gdzieś ukierunkować ból spowodowany z ran na plecach, pośladkach... Wgniótł ją mocno w ziemię, pozostawiając ją bez oddechu, nawet możliwości by go złapać...
    Czując zgrubienie w jej macicy, zaczął poruszać się z góry na dół, tak, by drażnić ów zgrubienie kształtną główką, coraz to szybciej, intensywniej, nie przestając drażnić jej łechtaczki swoimi włoskami...
    — O... Kurwa... Zaraz... Dojdę...

    Abbi

    OdpowiedzUsuń
  74. Zatkał jej usta, uśmiechając się diabolicznie, gdy poczuł, jak zaczyna tryskać, jak oblewa jego jądra swoim soczkiem... Położył dłoń na jej klatce piersiowej, jak i na ustach, wbijając ją mocno w ziemię, by mocnymi, wręcz brutalnymi pchnięciami, głośnymi i bolesnymi, doprowadzić się do szaleństwa, wręcz na skraj orgazmu...
    — Zaraz... O kurwa... Chcę dojść... Chcę kurwa dojść... Proszę, pozwól mi się... Spuścić... Nie wytrzymam... Mel...

    Abbi

    OdpowiedzUsuń
  75. Odrzucony, złapał się szybko drzewa, by wylądować na trawie, łapiąc się za fiuta, pieszcząc się jeszcze, widząc jak rozszalała kobieta z krwią na ustach szła w jego kierunku, z jedynym celem, jak aby go wyjebać, osuszyć jego jaja ze spermy...
    Umożliwił jej to. Złapał ją mocno za piersi, gdy go zaczęła pierdolić, ściskając sutki boleśnie, poruszając biodrami do tyłu i do przodu, gdy jeździła po nim, gdy chciała go... Oraz gdy ssała z niego krew, co było co najmniej odurzające...
    — O kurwa... Mel... — sapnął, a gorąca sperma zaczęła tryskać w jej rozjebanym wnętrzu, Abbadon wręcz spojrzał jej głęboko w oczy, łapiąc jej ciałko, napychając na siebie, by główka była jak najgłębiej, gdy zaczął ją zapładniać...
    Drżał z euforii, jego oddech był chaotyczny, a orgazm brutalny...

    Abbadi

    OdpowiedzUsuń
  76. Uspokoił się dobrą minutę po orgazmie, patrząc na to, jak schodzi z jego penisa. Wygiął się do przodu, by złapać ją w objęciach, po czym położył ją na swojej gorącej klatce piersiowej, szerokimi ramionami otulając jej nagie plecki przed wiatrem.
    — Wykurwiście przyjemnie... Jesteś taka dzika podczas seksu... Wyobrażałem sobie to, ale nie myślałem, że będzie aż tak zajebiście, wiesz? — zapytał, przybliżając się do uszka, skubiąc je delikatnie swoimi ustami. — Nie bądź smutna... To było zajebiste, Melciu. I prawdopodobnie będzie jeszcze zajebiściej, bo będę chciał powtórki... — ucałował jej skroń, szorstką ręką zaczynając rozczesywać jej roztargane włosy, zaczesując je za ucho.

    Abbi

    OdpowiedzUsuń
  77. Zobaczył, że pogorszył jedynie sytuację, pomimo próby poprawienia humoru, nadal ją coś gryzło... Westchnął delikatnie, dłońmi przesuwając po jej plecach, brodatym policzkiem delikatnie muskając jej czubek głowy.
    — Nie jestem w stanie zrobić nic z tego powodu... Ale wiedz, że chcę być z tobą blisko, każda cząstka mnie ciebie pragnie... Jestem ci winien wiele, czuję to. Tylko pomyśl teraz, że jesteśmy w takiej, a nie innej sytuacji. Możemy być blisko, wspierać się. A potem się zobaczy... Żyjąc w ciągłej rozpaczy i tęsknocie, nigdzie nie zajedziesz. A chcę być blisko z tobą, Mel... Mamy syna, w końcu. I Yumiego... Nie wymuszasz kompletnie niczego, maluszku...

    Abbi

    OdpowiedzUsuń
  78. Karczmarz położył na blacie dwa talerze jedzenia, jakie wcześniej Mel z tym dziwnym orkiem zamówili, po czym skwitował to uśmiechem, patrząc jej w oczy dłuższy czas. Wyglądał, jakby chciał coś powiedzieć, lecz nie do końca miał na to okazję, ponieważ do Melanie podbił jakiś koleś.
    — Hej piękna... — powiedział jegomość w czerwonej koszuli, z czarnymi włosami związanymi w kok. Był niewysoki, z lekkim zarostem na twarzy. — Wiesz jaka jest różnica, między tobą a Terrą? — spauzował, czekając na odpowiedni moment, by dokończyć. Karczmarz zmrużył oczy, patrząc na ich oboje.
    — W Terze nie zamierzam dzisiaj być... — dokończył mężczyzna.

    Bafomet

    OdpowiedzUsuń
  79. — Więc nie martw się dniem wczorajszym. Pomyśl o tym, co może być jutro, za miesiąc... Wiesz doskonale, że kiedy się będziemy trzymać razem, to wszystko będzie dobrze. — zachichotał, kładąc twarz na jej dłoni, by mogła dać mu tyle czułości ile chciała. Delikatnie się zaczął wiercić, by stopą złapać swoją koszulę, rzucając ją sobie do ręki. Wtedy okrył ją, tak by wiatr przestał zmagać jej biedne plecy...
    — Nieźle mnie podrapałaś, wiesz? I jeszcze szyja... Cholera, jesteś dzika pod każdym względem... Nawet nie wiesz, jak mnie to kręci...

    Abbi

    OdpowiedzUsuń
  80. — No nie wiem, nie wiem... — zarechotał nieznajomy, widocznie rozbawiony ripostą kobiety. Nie wiedział co odpowiedzieć, dlatego przetarł oczęta z rozbawienia. — A może powiem tak, zamiast uprawiać sztuki buddyjskie, oddasz mi się dzisiaj, a ja nie ściągnę tu całego Infernum, na twoją głowę, kochana? — w momencie artykułowania pytania, wyciągnął spod pazuchy nóż, który zagościł na jej gardle, całując je brzytwą... — Znam pewnego blondyna... Takiego nie wysokiego... Chciałby ci przekazać najszczersze pozdrowienia na nowej drodze życia. — dodał mężczyzna, a jego oczy zalały się czerwienią. Nagle mogła poczuć demoniczną aurę, jaką roztaczał wokół siebie i co najgorsze... Brak krwi w organizmie. O ile był w ogóle organizmem... A nie jakimś automatonem...

    Karczmarz widząc to zajście, powoli zaczął się cofać, cichym krokiem zmierzając po tamtego orka... Cholera jasna, przecież Abbadon był za daleko żeby pomóć... A Bafi nie znał się na walce tak dobrze jak on...

    Bafomet

    OdpowiedzUsuń
  81. — Ah, czyli uważasz, że jesteś ode mnie wyżej? — zapytał z rozbawionym wyrazem twarzy, sugerowała mu strach. No cóż. Musiał jej przecież jakoś wynagrodzić jej kłapanie językiem. Pewność siebie jest dobrą cechą, lecz nie wobec kogoś, kto trzyma ostrze na twoim gardle...
    Przeciągnął ostrzem po jej szyi, delikatnie ją nacinając, by potem zmienić pozycję ostrza, tak, by koniuszek wbił się nad jej obojczyk, a demon po tym, patrząc jej oczy, wbił ostrze głęboko, przekręcając je w środku, zadając jeszcze większy ból.
    — To jest stal wykuta z umierającej gwiazdy, kwiatuszku... Nie boję się ciebie. Umrzesz sama. — mówił dalej, kręcąc ostrzem w jej ciele... — Tak jak twój syn, bratanek... A Abbadon o tobie zapomni... Dla niego jesteś tylko przebłyskiem, historią jaką usłyszał... Żebyś tylko słyszała krzyk Chrisa... On będzie umierał najwolniej, z nich wszystkich.

    Legion

    OdpowiedzUsuń
  82. — Ty wiesz dobrze, czego chcę... — powiedział powoli, przesuwając dłonią po jej twarzy, głaszcząc ją wręcz za uszkiem, po włosach. — Chcę cię posiąść Mel... Spodobałaś mi się... — zagryzł wargę, nadal kręcąc ostrzem, raniąc kolejne to nerwy. Dłonią zjechał na jej pierś, ściskając ją mocno, by potem wejść pod jej ubranie, pod stanik, zaczynając bawić się jej sutkiem... — Nie wiem co wy wszyscy macie z tą męską dumą... Tylko urażanie męskiej dumy, narażanie uczuć... Kochanie, ja nie mam uczuć, ani dumy. Jestem w stanie cię wziąć tutaj, na stole... — szarpnął ubraniem tak, by rozerwać je, wraz ze stanikiem, by wszyscy mogli oglądać nagą pierś Mel... Reszta patronów patrzyła w niedowierzaniu, nikt nawet nie mrugnął, by cokolwiek zrobić... Zupełnie jakby byli zaczarowani...

    Legion

    OdpowiedzUsuń
  83. Zabrał rękę, zostawiając ostrze jej ciele. Czując jej aurę, zarechotał rubasznie, a wszyscy patroni karczmy wstali, jednocześnie. Skoro ona się popisywała... On też zamierzał.
    Kransoludy, ludzie, elfy... Ich oczy zmieniły się na kolor szkarłatu, zwrócony wprost na zaczerwienione oczy czarnulki.
    — Nie masz niczego, co mogłoby ci pomóc, mała. — powiedzieli wszyscy, synchronicznie, chórem. Demon widocznie sterował każdym z patronów. Nawet kilku zeszło ze schodów, patrząc na nią szkarłatnym spojrzeniem... Jednym z tych patronów był Tzun.
    — Rozpoczynaj wojnę. Namierzyliśmy wszystkich twoich członków rodziny. Śledzimy cię od dawna, Melanie Miroki. Umrzesz tutaj. I nikt się o tym nie dowie.

    Legion

    OdpowiedzUsuń
  84. — Chciałbym zobaczyć, jak próbujesz... — odparł legion, rechocząc gromko.
    — Mógłbyś może zostawić tą kobietę w spokoju? — zapytał niewysoki blondyn, który znikąd pojawił się za plecami Legionu. Demon się zaskoczył, widząc swojego pana, w tym przybytku.
    — Co ci mówiłem Legion o Melanie? Miałeś ją tylko obserwować! — wykrzyczał Lucyfer, widocznie zirytowany, wręcz wkurwiony... Potężna aura demoniczna objawiła się wokół nich...
    Demon ukląkł, a wszyscy patroni nagle odzyskali zmysły.
    — Tak myślałem, Legion... Wracaj do domu. — poklepał go po policzku, a czarnowłosy zaczął na kolanach uciekać w stronę drzwi.
    Lucyfer popatrzył w oczy Melanie, po czym podszedł do niej narzucając na jej plecy swoją marynarkę.
    — Mam nadzieję, że byłem wystarczająco przekonujący... Cholera, nie wiedziałem jak ci pomóc... — westchnął domniemany pan piekła, a jego twarz zaczęła się przekształcać, w wizerunek poczciwego karczmarza, który niedawno podawał jej jedzenie na tacy...

    Legion & Bafomet

    OdpowiedzUsuń
  85. — Wybaczam, wybaczam... Za taki dziki seks zawsze będzie trzeba opłacić to ranami... Ale hej, mam nadzieję, że się chociaż trochę wyżyłaś... — szeptał, rozczesując jej włosy, wzdychając ciężko, słysząc o gojeniu się ran. — Wbrew pozorom, regeneruję się szybko. Miałem raz złamanie, jak byłem na zleceniu w Polszy. Nastawili mi rękę i po tygodniu nie było śladu, nie martwiłbym się o mnie pod tym względem. — widział w jej oczach ból, jakąś konsternację... Nie mówiła tego na głos, ale czuł, że coś się dzieje, że coś jest nie tak... Otulił ją po prostu, nie chcąc drążyć ran... I tak przez ten seks czuła się źle, chciał po prostu, żeby o tym na chwilę zapomniała, w jego ramionach.

    Abbi

    OdpowiedzUsuń
  86. — Przyjacielem. A raczej... Kimś komu na was zależy. — odpowiedział karczmarz, po czym jak gdyby nigdy nic, wyszedł z przybytku, nie odwracając się nawet...
    Tzun od razu podbiegł do Melanie, a widząc jej rany, krzyknął głośno do reszty patronów.
    — Wody! Wody! Szybko, biegnijcie po lekarza! Trzeba ją wyleczyć! Krwawi! — szybko złapał ją za biodra, podnosząc do góry, samemu łapiąc za ranę, by krew nie wyciekała tak mocno. — Trzymaj się Mel... Odratujemy cię...

    Tzun

    OdpowiedzUsuń
  87. — No... No dobra. — odpowiedział Tzun, gestem ręki każąc usiąść reszcie patronów. Osadził ją na siebie tak, by się wtuliła, a widząc krew płynącą inteligentnie po jej ciele, zdziwił się niezmiernie, wychodząc z karczmy. Szedł tak długą chwilę, a widząc, że oddalili się wystarczająco daleko, posadził ją pod drzewem, po czym westchnął.
    — Wiesz może co to było? Dlaczego słyszałem dziwne głosy w głowie i dlaczego obudziłem się, a ty byłaś zakrwawiona? Masz syna? Co to jest za krew? Co tu się dzieje, Melanie Yuuka Miroki?

    Tzun

    OdpowiedzUsuń
  88. — Emmm... — zdziwiony pytaniem, obserwował krew, która płynęła po jej ciele... To było hipnotyzujące. Magia? W Mathyr? Kurważ wacławie, Tzun nawet sobie nigdy czegoś takiego nie wyobrażał.
    — N-no dobra. — odparł skołowany, po czym sięgnął do swojej pazuchy, po sztylet, by odciąć sobie palec wskazujący, z którego trysnęła krew, spływając tuż obok niej. — Bierz ile chcesz, dopóki nie zacznie się zrastać. — odpowiedział, wyraźnie bez bólu, bez zająknięcia...

    Tzun

    OdpowiedzUsuń
  89. Celowo nie ma zamiaru zrobić krzywdy? Nie było to zbyt obiecujące zapewnienie, będąc szczerym. Zawsze pozostawiało furtkę na wiele kwiecistych usprawiedliwień w razie gdyby do czegoś faktycznie doszło. Nalea z kolei nie była osobą lubiącą ryzyko. Ceniła sobie poczucie bezpieczeństwa i stagnacji. Jeśli miała ochotę na większą dawkę emocji, po prostu czytała książki, albo szukała emocji u ludzi, których możliwości znała, wiedziała jak pohamować ich ewentualne niebezpieczne zapędy. Melanie dalej pozostała zagadką, a ona wolała gdy to inni zabawiali się w odkrywców, samej woląc skupić się na spisywaniu wszystkiego na papier.
    — Widzisz, ja się tą destrukcją bardziej brzydzę. Jestem raczej nudna, jeśli chodzi o grę z ryzykiem. Cenię sobie własne bezpieczeństwo, majątek i zabawy, które nie grożą mi jakimkolwiek uszczerbkiem na zdrowiu. Jakikolwiek brak dyspozycyjności to dla mnie strata setek monet, a tak jak sroka, uwielbiam ich błysk — usprawiedliwiła się.

    Nalea

    OdpowiedzUsuń
  90. Patrzył na to jak zasysa się na jego palcu, jak zachowuje się dziwnie, jak oblizuje, pije, cmoka... Nie skomentował tego, popatrzył sobie w stronę karczmy, a to w las... Nie chciał utrzymywać z nią kontaktu wzrokowego, bo czuł co robi, jak ssie, jak łakomie pije jego krew. Westchnął, gdy przestała.
    — Lepiej bym tego nie ujął. Mam nadzieję że zaspokoiłem pragnienie. I współczuję twojemu wybrankowi. — wskazał palcem jej pierścionek zaręczynowy, po czym westchnął, patrząc na to, jak jego palec zaczyna powoli odrastać z kikuta... Był to powolny, bolesny proces, aczkolwiek wystarczył, aby się zaspokoiła...
    — To ty się na mnie dziwnie patrzysz. Szkoda że fiuta tak niechętnie byś nie ssała.

    Tzun

    OdpowiedzUsuń
  91. Ennis traktowała zamtuz jak swój własny dom, co prawda ten prawdziwy znajdował się dość daleko i chociaż odwiedzała Heimurinn tylko raz w tygodniu to zajmował on pierwsze miejsce w jej dość pustym sercu. Mimo wszystko dziewczyna nie żałowała, że znalazła się w takim miejscu, robiła co robiła dla wyższego celu. Zajmowała się zabawianiem gości już bardzo długo, a zapachy unoszące się w przybytku były dla niej codziennością. Rozpoznawała stałych gości i nowych przybyszy, niektórych była nawet w stanie poznać po zapachu.
    Tego dnia dopiero zaczynała robotę, wczorajsza noc mocno się przedłużyła i musiała odespać, by dziś dobrze się prezentować. Weszła na główną salę w swojej zwiewnej kreacji i lekko kołysząc biodrami ruszyła w stronę małego baru. Idąc w jego stronę napotkała wzrokiem lśniące czarne oczy, przyjrzała się właścicielce tęczówek, zupełnie nie zrażona faktem, że ta ucieka wzrokiem. Może nie dla wszystkich, jednak dla Ennis kobieta bardzo się wyróżniała, zarówno wyglądem jak i strojem. Gest z przygryzaniem wargi szybko został zauważony, heimurinka nie miała w zwyczaju takich lekceważyć. Przy barze poprosiła o dwa delikatne trunki i już zaraz znalazła się przy boku czarnowłosej ślicznotki.
    - Mo stór... - zaczęła w swoim rodzimym języku. - Nie lubię patrzeć, gdy ktoś o tak nieprzeciętnej urodzie siedzi sam w naszym przybytku - zaczepiła ją, śląc subtelny uśmiech i podając jeden z trzymanych w dłoni kieliszków. - Mogę jakoś urozmaicić Twój czas? Chociażby zwykłą rozmową - zaproponowała z łagodnym wyrazem twarzy.

    Ennis

    OdpowiedzUsuń
  92. — Moja ciekawość pozostaje zatem zaspokojona. W końcu, to i tak nie mój interes. To czy dobrze ciągniesz fiuta, pozostaje do jego oceny. — puścił jej oko, uśmiechając się przebiegle. — Zatem powiedz mi Melanie, kto to był, dlaczego wyłączył mi mózg na dobre kilka minut i dlaczego jak sobie poszedłem, to nagle masz ranę kłutą w barku? Co się kurwa stało? I jak mi wynagrodzisz ratunek oraz upuszczenie tylu uncji mej krwi?

    Tzun

    OdpowiedzUsuń
  93. — No i dobrze. — odparł, układając ją na swoim barku, bawiąc się jej włosami między palcami, oddychając z głęboką satysfakcją. On też tego potrzebował. Nawet nie wiedział jak bardzo. Był zadowolony, że to właśnie z nią spędził tak upojną godzinę, uśmiechał się wręcz od ucha do ucha.
    — Brałem. Kilka zleceń właściwie. Miałem rozpętać burdę w karczmie, więc to zrobiłem... Uciekłem z jakimś dzieciakiem, po tym dałem się pobić jakiejś krwiomancerce podobnej do ciebie... Miała na imię chyba Darty... Farty? Darcy. O. Potrzebowała wytrenować gamortę, więc pomogłem jej, poprzez spuszczenie sobie wpierdolu. Potem pomagałem zbierać marchew w okolicznej wiosce, a i pomogłem też jakiemuś alchemikowi z ziołami. Ot co, nazbierałem tyle pieniędzy, żeby zacząć budowę tartaku. No i jeszcze pogadałem z Chrisem o... Naszej przeszłości. Powiedział mi wszystko. — uśmiechnął się, po czym pocałował ją w szyję, gdy usiadła na swoim ubraniu. — A ty? Robiłaś coś ciekawego pod swoją nieobecność?

    Abbi

    OdpowiedzUsuń
  94. — Legion... Nie znam takiego demona. U nas w wierzeniach demony to złe istoty, dżiny, jak to nazwałaś "beboki". Ale że zaatakował cię w biały dzień, przy świadkach? Musiałaś sporo namieszać, Mel. — zarechotał, po czym wstał na nogi, słuchając o zapłacie. Pokiwał głową w zadowoleniu, po czym spojrzał jej głęboko w oczy.
    — Liczyłem na coś mniej... Nudnego. Na przykład na loda. Ale, jak uważasz. Gdzie się teraz udasz?

    Tzun

    OdpowiedzUsuń
  95. — Nom. Macie podobne zdolności. — odparł, narzucając na siebie bieliznę z tego wymiaru, wyraźnie nie pasowała ona do wyglądu Abbiego, który przyzwyczaił się do chodzenia w przepasce na biodrach. Widocznie też nie podobała mu się owa bielizna.
    — Opowiadał o tym, jak się poznaliśmy, że planowaliśmy się pobrać... Że pieprzyliśmy się jak króliki od kiedy pamiętał i że chyba staraliśmy się pobrać przed ucieczką... No i opowiadał o naszej relacji, o naszej rodzinie... Długo by opowiadać, ale zrobił małe streszczenie. I że w sumie jestem dla niego jak ojciec. — wzruszył ramionami, po czym słuchał ją dalej.
    — Z tego co wiem, w sercu Polszy byłoby o tym najwięcej informacji. Ale tam chyba nie wpuszczają nikogo innego niż ludzi. Dziwne społeczeństwo. — słysząc o kryształach, zdziwił się, ale nie skomentował. Zasłyszał coś w jednej karczmie, o tym, że posiadają w sobie magię. Ale co dokładnie robiły? Nie wiedział.
    — Czyli spotkałaś całość społeczeństwa Polszy. Gratuluję. Ja jeszcze do burdelu nie chadzałem, będziemy musieli tam pójść we dwójkę, żeby się tym razem oboje wybawić. — uśmiechnał się, pstrykając ją delikatnie w jej mały nosek.

    Abbi

    OdpowiedzUsuń
  96. — Żyjesz w błędnym przeświadczeniu, że jestem człowiekiem i się zachowuję jak człowiek. To wręcz najwyższa obraza, dla orka, nazwać mnie człowiekiem. Jestem słaby jak człowiek? Wątły? Tak samo mi kości pękają? Hmmm? To był żart, Melanie, to był żart! — wyjaśnił, starając się nie entuzjazmować za bardzo, widocznie kobieta była nie w humorze. — Sama nie chciałaś wołać doktora, myślałem że to twoje krwiste czary-mary załatwiło sprawę...

    Tzun

    OdpowiedzUsuń
  97. Ennis grzecznie czekała, sama przesuwała wzrokiem po całej posturze ciemnowłosej kobiety. Pracowała tu na tyle długo, by poznać wiele rodzajów klientów, jednak ta dama miała w sobie coś innego, sam zapach był inny, świeży, nowy, po prostu intrygujący.
    Heimurinka odwzajemniła jej uśmiech, by dopiero teraz upić łyk trunku.
    - Ty mnie? - zapytała zaciekawiona. W dość krótkim czasie trafiła jej się kolejna kobieta z nietypową zachcianką. Na wzmiankę o Polszy Ennis zaśmiała się delikatnie.
    - Nie jesteśmy w Polszy mo stór - zakręciła swoim trunkiem w kielichu. - Do Polszy jeszcze kawalątek, zobaczysz wielkie, grube mury, to za nimi kryje się stolica - wyjaśniła. - Na pierwszy rzut oka wyglądasz jak oni, ale jesteś inna, tak jak my - zauważyła. - Taki przybytek nie ma racji bytu w stolicy, wszystko co najlepsze dzieje się pod murami - dodała z uroczym uśmiechem, nie spuszczając z nowej klientki wzroku.
    - To jaką rozrywkę chciałabyś mi zaoferować? - zagadnęła, wracając do wcześniej poruszonej kwestii.

    Ennis

    OdpowiedzUsuń
  98. — Jeśli o ciekawych rzeczach mowa — zaczęła rozglądając się uważnie po sali, przesłuchując coraz bardziej rytmicznej muzyce, która wyraźnie zachęcała do tańca. Uśmiechnęła się delikatnie, wstając z miejsca. Podała szczupłą dłoń, pozbawioną jakiejkolwiek biżuterii, towarzysze. — Mogę pokazać Ci tutejsze tańce, jeśli masz ochotę. Będziemy blisko, może nawet zatracimy się w muzyce i własnych fantazyjnych krokach, będąc na oczach wszystkich. Dwie piękne kobiety tańczące w swoich objęciach — zaproponowała. Miała ochotę spędzić miło ten wieczór. O ile nie miała ochoty na żadną erotykę, tak było przecież jeszcze mnóstwo innych sposób na spędzenie czasu w miły, dogodny sposób. Jak na przykład teraz.

    Nalea

    OdpowiedzUsuń
  99. — A ten wężooki... Jak wyglądał? — zapytał Abbi, podając jej ubrania, gdy się ubierała. Popatrzył na ranę, która wyraźnie ukazała się pod bandażami. — On ci to zrobił? Ja pierdolę... Przecież to trzeba zszyć, Mel. Dlaczego wcześniej mi tego nie pokazałaś?! — zapytał, wyraźnie strudzony, zmartwiony demon miał charakterystyczny wyraz troski na twarzy, który został mu nawet po amnezji. — Są ciekawi. Prawda. Ale nie aż tak, żeby się zaprzyjaźniać.

    Abbi

    OdpowiedzUsuń
  100. Zamruczał zaciekawiony, widząc, jak jej magia działa. Widział, że nie jest w stanie się bronić, ani jakkolwiek zręcznie poruszać. Kwestią było to, co zamierzała zrobić. Słysząc propozycję, delikatnie zachichotał.
    — Hmmmpfrr... Może... Sto złota? Nie wiem też, gdzie mnie prowadzisz... Dlatego na razie się obejdzie bez cennika. Na miejscu mi zapłacisz... O ile się zdecydujesz na ochronę. No chyba że mam cię nieść. No to za to liczę ekstra.

    Tzun

    OdpowiedzUsuń
  101. — Nie omieszkam ci towarzyszyć, Melanie. — odparł krótko i zwięźle demon wojny, dłonią przejeżdżając po jej odkrytym udzie. Czerń jej oczu była kusząca, wręcz hipnotyzująca, gdy onyksowe tęczówki wbijały się w jego złote. Ciepły uśmiech zawitał na jego licu, po czym szybko uciekł, gdy mężczyzna zazął wstawać na równe nogi.
    — Nigdy nie czułem takiego... Dziwnego. — odparł, nieco się krzywiac, gdy jego kolana zachrupały, gdy stanął prosto. Podszedł szybko do warsztatu, by wziąć dwie narzutki, które wisiały na belce, ot, prowizorycznym wieszaku. Rzucił czarnulce jeden z nich, z uśmiechem zmierzając w stronę wody.
    — Miewam sny. O nas. Niczym wizje z przeszłości. Nie wiem, czy są prawdziwe, czasem są na prawdę dziwne. Na przykład ten o drabinie, albo konfesjonale... Jak wspominasz nasz czas razem? Jak się w ogóle poznaliśmy?

    Abbuś

    OdpowiedzUsuń
  102. Ennis posłała kobiecie jeden ze swoich niewinnych uśmiechów.
    - Ochotę? Cóż, jestem dość prosta w obsłudze. Co powiesz na relaks przy pokazie tanecznym? Zaraz się zaczyna, a ja dawno nie brałam w nim udziału jako obserwatorka - przyznała nadal uważnie obserwując klientkę. Pochyliła się lekko w jej stronę.
    - To tam można znaleźć najlepsze przystawki, małże i podobne afrodyzjaki, chociaż osobiście uważam, że tancerki są wystarczająco pobudzające - szepnęła konspiracyjnie, powoli przesuwając wzrokiem od oczu czarnowłosej, po nos, usta czy sam zarys twarzy.

    Ennis

    OdpowiedzUsuń
  103. — Powiedzmy, że nie jestem pewny, czy możesz mnie zabić. A zapłata się tak czy siak przyda. — odparł, beznamiętnie, patrząc na jej ranę. Jednak nie goiła się tak szybko, jak myślał. — Teraz tylko pytanie, czy cię na mnie stać.

    Tzun

    OdpowiedzUsuń
  104. Niklaus szedł powoli w stronę wioski, wracał właśnie z wyprawy, zdobył ciekawe informacje i chciał dotrzeć do domu jak najszybciej. Odpuścił sobie ostatni nocleg i chociaż wiedział, że to odrobinę ryzykowne, przemierzył argarską dżunglę w nocy. Ku jego zaskoczeniu spotkał na swojej drodze jedynie kilka mało inwazyjnych stworzeń, miał na co popatrzeć więc podróż minęła dość szybko. Mijał właśnie nowo budujący się tartak Abbadona, gdy zobaczył specyficzny rodzaj dymu unoszący się w powietrzu, a zaraz za nim czarną czuprynę.
    - Oho... - zaczął zmieniając odrobinę kierunek, nogi same poniosły go w stronę Melanie, musiał przyznać, że dość rzadko ją widywał. - Mokry włos, fajka w dłoni... Chyba był dobry seks - rzucił z przekąsem w głosie. - Zawsze buszujecie o tak późnych porach? - udał zainteresowanie, ale wtedy lepiej przyjrzał się dłoni dziewczyny.
    - Camele? Przytargałaś je z innego świata? Tutaj nie ma takich rarytasów - zauważył wyciągając jej papierosa z ręki i wziął jednego bucha.

    Niklaus

    OdpowiedzUsuń
  105. Mężczyzna uśmiechnął się ciepło, obserwując jak dziewczyna cofa się w czasie, jak niebagatelny uśmiech wita na jej twarzy, gdy rozpamiętywała te czasy...
    — Hmmm... Szczerze, mało osób spotyka swoją drugą połówkę na imprezie... Niezła z nas patologia. — rumieniec dziewczyny był czymś, co powodowało ciepłe mrowienie w klatce piersiowej. Satysfakcja, szczęście... Spokój. Gdy była przy nim, czuł, że wszystko jest na swoim miejscu. Mimo, że pamięć zawodziła, urywki wspólnych lat zapisały się w nim, niczym pamięć mięśniowa. Nadal czuł do niej to...
    — Byłem? Ohhh, uważasz że coś się zmieniło przez te ostatnie dwadzieścia lat? Kochanie... Wiesz dobrze, że mam ochotę na drugą rundę... — oblizał się, gdy doszli nad wodę. Powietrze było rześkie, przyjemne... Ponownie zaczął się rozbierać, patrząc jej w oczy. — A jest jeszcze coś... Co chciałabyś spełnić? Mówię tu o podobnych rzeczach do konfesjonału...

    Abbuś

    OdpowiedzUsuń
  106. Rozebrał się do naga, a skroplone potem i czymś jeszcze mięśnie, połyskiwały w świetle zachodzącego słońca.
    — Na prawdę? Próbowaliśmy z innymi? — zapytał, nie ukrywając zaskoczenia. Wzrokiem prowadził po odpowiednio ubranej (czyli w ogóle) kobietce, drapiąc się delikatnie po brodzie. Tego mu chłopaki nie powiedzieli. — Iiii... Jak nam się to podobało? A czuję się bardzo dobrze. Nie narzekam na nic... No i jak mówiłem. Przy tobie kotek, czuję się jakbym był na właściwym miejscu o właściwym czasie... Jak tu się nie cieszyć z życia?

    Abbi

    OdpowiedzUsuń
  107. Shiya korzystała z powrotu stęsknionego tatuśka do woli. Kiedy tylko tego potrzebowała, oddawała mu dzieciaki pod opiekę, a sama wyruszała do lasu. To na polowanie, to na spacer. Czasem oddalała się do pobliskiej wioski, żeby zmienić trochę otoczenie, ale nigdy na zbyt długo. Na to przyjdzie czas - gdy dzieci trochę podrosną. Niektórzy mogliby ją nazwać wyrodną matką, ale to nie był jej styl - siedzenie wśród brudnych pieluch. Oj nie.
    Tego dnia wybrała się do lasu w poszukiwaniu grzybów. Zamarzyła się jej zupa grzybowa. Taka prymitywna i bez śmietany, ale zawsze. Poza tym uczyła trochę gotować Akane, a ta zupa świetnie nadawała się do nauki. Trochę trzeba było się nagimnastykować z oporządzaniem grzybów, ale potem nawet dziecko by sobie z nią poradziło. Tak, zagoni ją dziś do roboty. Uzbierała całkiem pokaźną sumę grzybów, gdy dostrzegła w oddali czarnowłosą. Od razu skojarzyła ją sobie z Melanie, bo tylko ona - i Rei - miały tak długie włosy. A ta druga dzisiaj dyżurowała przy Galanie. Bez większego zastanowienia zbliżyła się do kobiety.
    - Cześć - przywitała ją swobodnie. - Potrzebujesz samotności czy mogę się dosiąść? - zainteresowała się.

    Shiya

    OdpowiedzUsuń
  108. Shiya obdarzyła ją przyjaznym uśmiechem i zaczęła rozdzierać swoją sukienkę. Z krótszą i tak będzie jej zwyczajnie wygodniej, a coś trzeba było zrobić z tym ramieniem Melanie, które ta tak usilnie uciskała.
    - Przed dziećmi - przyznała z delikatnym uśmiechem. - Przed stosem brudnych pieluch do wyprania i ciągłym płaczem. Z bliźniakami jest jakiś kosmos - wyjaśniła, chociaż z tego co kojarzyła to Mel powinna coś o tym wiedzieć. Na pewno miała doświadczenie w tym temacie.
    - Korzystam z faktu, że ich tatuś stęsknił się za nimi okropnie - dodała zaraz z figlarnym uśmiechem na twarzy. - Choć i tak... gdzieś z tyłu głowy ciągle o nich myślę - westchnęła, odkładając koszyk z grzybami na bok i wskazała jej ramię. - Mogę? - zapytała spokojnie. - Chociaż obwiążę, zanim dotrzesz do Febe. Ona powinna sobie z tym spokojnie poradzić - zauważyła. - Ach i dzięki - dodała po krótkiej chwili, przypominając sobie o gratulacjach kobiety. - Cóż takiego zrobiły ci dzieciaki i Niklaus, że przed nimi uciekasz? - zainteresowała się zaraz.

    Shiya

    OdpowiedzUsuń
  109. Z lekkim westchnieniem przeliczył swoje ostatnie monety. Było ich niewiele. Może starczyłyby jeszcze na dwie doby wynajmowania pokoju w gospodzie, ale... chłopak nie chciał ich na nie marnować. Czas najwyższy znów znaleźć sobie jakąś pracę, a resztkę oszczędności zachować na czarną godzinę. Może... w Argarze mógłby się przydać? Przy stawianiu domów i innych spraw? To była całkiem niezła myśl, więc rozpromieniony ruszył lasami w stronę tego miejsca. Miał zamiar po prostu zapytać. Wymienić usługę na usługę. Zbyt wiele nie oczekiwał. Ot posłania i ciepłego posiłku.
    I wszystko szło zgodnie z planem, dopóki jakiś Arcemon go nie zwęszył. Chłopak co prawda nie był już tym samym fajtłapą co kiedyś, ale dalej nie znosił zabijać zwierzyny, dlatego zamiast rzucić się do walki, zdał się na ucieczkę. Biegł szybko, od czasu do czasu wskakując na drzewa, omijał wszystkie przeszkody zwinnie, ale dalej czuł oddech Arcemona na swym karku. To wtedy potknął się o jakiś korzeń, runął jak długi i poczuł łzy w oczach. Od uderzenia rozbolało go całe ciało i nie zdążył się podnieść. Zamiast tego obrócił się twarzą do Arcemona, gorączkowo wyciągając sztylet z kieszeni. zamachnął się nim, wbijając go zwierzęciu wprost w dużą łapę. Nie chciał go zranić doszczętnie, pragnął tylko odstraszyć. To był jego ogromny błąd. Zwierzę zawyło i zatopiło swe kły w jego lewym barku. Acair wrzasnął tak, jak jeszcze nigdy w życiu. A niech to! Zginie tutaj... tak głupią śmiercią. Przeszło mu nawet przez myśl, że będzie to odpowiednia śmierć dla wyrzutka.

    Acair

    OdpowiedzUsuń
  110. - Przez ostatni miesiąc go nie było - odparła spokojnie kobieta. Nie chciała się przerzucać tym, która z nich miała gorzej. - Więc teraz korzystam z okazji - dodała z lekkim uśmiechem. - Nie ma wyboru. Nie będzie tatusiem z doskoku - mruknęła jeszcze, ale szczęśliwie Niklaus nie miał nic przeciwko. Mało tego, nawet sam się domagał takich rozwiązań, co niezwykle ją cieszyło. Tworzyli dobrze naoliwioną maszynę.
    - Weź mnie nie dobijaj, okay? - jęknęła masując swoje skronie. - Byłam pewna, że jak trochę podrosną będzie lepiej... ale patrząc na Akane czy Natana... - westchnęła ciężko. - Muszę ci przyznać rację. Jeny... szkoda, że moja młodość była tak dawno temu. Czasami nie wiem jak im pomóc - przyznała jej swobodnie, a na wyjaśnienie rany skinęła lekko głową, żeby zawtórować jej śmiechem.
    - Miałam na myśli twoje dzieciaki - machnęła lekko ręką. - Ale może źle to ubrałam w słowa, wybacz - złożyła materiał i włożyła go do koszyka. - Jeśli chodzi o dzieci to rozumiem... małe dziecko mały problem, większe dziecko... duży problem - skwitowała tylko, bo chociaż były kochane i za nic w świecie by nie wymieniła ich na żadne inne, to problemy jakie wymyślały i tworzyły... o rany! Głowa od tego pękała. - Szczęśliwie nie zawsze mają je na głowie - posłała jej lekki uśmiech, a słowa o Niklausie zignorowała. Niklaus był dorosłym facetem i potrafił dzielić czas na obowiązki i przyjemności. Jeśli będzie chciał z nią porozmawiać to na pewno znajdzie na to czas. Ucieczka zbyt wiele tu nie pomoże.

    Shiya

    OdpowiedzUsuń
  111. Ork popatrzył na grudkę złota, z przymrużonymi oczyma oceniając kolor, wagę... Podszedł do niej, by wziąć ją między swe spore palce, po czym przygryzł złoto, sprawdzając autentyczność. Chwilę potem, wsunął grudkę do sakiewki.
    — Umowa stoi. — rzekł krótko, jednym szybkim ruchem podnosząc Melanie, przerzucił ją na siebie tak, by dziewczyna mogła spocząć na jego gorących, wielkich plecach. Tzun był górą, jak mogła zauważyć, będąc na wysokości jego głowy. — Droga nam chwilę zajmie, ale nie będziemy się zatrzymywać. W nocy będzie bezpieczniej podróżować. Nawet bandziory i złodzieje muszą kiedyś spać. Szczególnie przy trakcie.

    Tzun

    OdpowiedzUsuń
  112. — Wyglądasz na małego pudla. Ale nie szczekasz. Dobrze że nie szczekasz. Nie lubię, jak szczekają te psinki.. — odparł, poprawiając ją sobie na plecach, ot, żeby było jej i jemu wygodniej. — Szczerze, nosiłem plecaki cięższe od ciebie... — zarechotał głośno, skupiając się na szlaku.

    — Moje ego? Szefowo, z całym szacunkiem. Ale to ty się napierdalałaś z demonem i przeżyłaś, aby o tym opowiedzieć. Jeśli ktoś tu ma ego, to na pewno ktoś, kogo takie demony ścigają...

    — Nie pamiętam co się wydarzyło. Jak przez sen. Chyba na prawdę wtedy spałem... No i nie wierzę w bogów... Przez co nie wiem, o jakich głosach mówisz.

    Tzun

    OdpowiedzUsuń
  113. — O tym mówię... Ego, ego, ego... — zanucił delikatnie, w rytmie orgazmu dawnej znajomej... Odchrząknął delikatnie, po czym zarechotał głośniej.
    — Melanie Yuuka Miroki. Walczyłem z bożkami, demonami, bogami. Każdy z nich krwawił. Każdy z nich zesrał się, gdy umierał. Zwierzęta umierają z godnością, ludzie... Bogowie... Nie.
    Po dłuższej chwili ciszy, odwrócił się delikatnie, kątem oka patrząc na jej lico.
    — Ale skoro bogowie umierają, to czym ja jestem? — zapytał z zadziornym uśmiechem. Też miał ego. Wypierdolone poza orbitę.

    Tzun

    OdpowiedzUsuń
  114. Oglądał jej ciałko, skroplone potem, okraszone kuszącymi, ledwo widocznymi mięśniami. Oblizał się, nie mogąc oderwać od niej wzroku. Zasiadł naprzeciw niej, poczynając się obmywać.
    — Hmm... Brzmi jakbyśmy wyszli na dziwaków... — odparł, starając się przypomnieć cokolwiek z tego, o czym mówiła. W końcu silne emocjonalnie wspomnienia powoli do niego wracały...
    Zarechotał, gdy wspomniała o rozbierających się niewiastach, nie mógł sobie tego wyobrazić.
    — Coś mi tu pierdolisz. Przychodziły do mojego warsztatu? — zapytał, po czym złożył dłoń na łydce kobiety, delikatnie po niej przesuwając palcami.
    — Niech zgadnę... Ja to potem naprawiłem, a jeszcze później to znowu rozjebaliśmy... To by się zgadzało. — pokiwał głową, uśmiechając się do niej od ucha do ucha... — Mieliśmy jeszcze jakieś takie przygody? — Mel mogła zobaczyć, że słuchanie jej opowieści spowodowało u niego niebagatelną ochotę...

    Abbi

    OdpowiedzUsuń
  115. — Nah. — odparł krótko, poprawiając dziewczynę na plecach. — Wiara jest odpowiedzią głupich ludzi, na głupie pytania. Ja nie jestem głupi.

    Tzun

    OdpowiedzUsuń
  116. — Rzeki czekolady, płynne złoto w oceanie, może dobrze naostrzone topory i skrzynka wódki. — uśmiech na jego twarzy był słyszalny w głosie...

    Tzun

    OdpowiedzUsuń
  117. — Służbie u ciebie? Dziwkach? Sugerujesz, że jesteś w stanie mnie przekonać do siebie inaczej, niż skacząc mi po kutasie? — zapytał bezemocjonalnie, z drobiną uszczypliwości w głosie.

    Tzun

    OdpowiedzUsuń
  118. — Układzie, który sobie wymyśliłaś. Ta. Czczenie boga. Ta. — westchnął ciężko. — I jak na razie, ani nie widzę tej twojej boskości, ani zajebistości w łóżku, ani niczego. Nie szukam pracy desperacko. Wybacz. Nie przekonałaś mnie.

    Tzun

    OdpowiedzUsuń
  119. — Rozumiem. Przynajmniej mieliśmy sposób na rozwiązywanie konfliktów. — uśmiechnął się blado, widział jej wyraz twarzy, to, że widocznie jej go brakowało... Tego Abbadona, którego poznała, z którym żyła.
    — Nie przywrócę sobie wspomnień od tak. Gdybym mógł, to bym to zrobił. Już dawno. — oblał się wodą po całym umięśnionym ciele, obmył włosy, jak i obmywał plecy. Atmosfera trochę siadła...
    — Tak. Zrobiłem w nim drewniany szkielet, przez co jest stabilny i już nie wywiewa go podczas deszczu czy wichur. No i niedługo zacznę robić dach w tartaku... Pewnie tam się przeniosę już na stałe. A ty? Gdzie pomieszkujesz?

    Abbi

    OdpowiedzUsuń
  120. — I dobrze. — mruknął, idąc w głąb starego lasu. Ścieżka była dość dobrze utarta, jak i znaki na drogach wskazywały położenie, w jakim się znajdowali. Tzun stanął przy jednym z nich, po czym wyjął mapę, starając się określić ich położenie. Czytał sobie w ciszy, jakby ignorując kobietę, która siedziała na jego plecach.

    Ork

    OdpowiedzUsuń
  121. — Możesz się przespać u mnie, jeśli chcesz... A, no i domu tak od razu nie postawisz, kicia. Potrzeba fundamentów, szkieletu... Planu i składu... No i budulec. Drewno, glina... — wymieniał rzeczy, które były między nimi, w ich relacji... A teraz tego nie było. Jak burza, która wszystko zmiotła... A on nawet tego nie pamiętał. — Wiesz dobrze, że w moim namiocie zawsze znajdzie się dla ciebie miejsce.

    Abbi

    OdpowiedzUsuń
  122. Żegnał się ze swoim życiem. Przepraszał w myślach każdego komu zrobił krzywdę i każdego któremu krzywdy nie zrobił. Przelatywały mu przed oczyma wszystkie wspomnienia. Ból był paraliżujący. Łzy ciurkiem spływały po policzkach, a on wierzgał się niesamowicie w objęciu Arcemona. O rany... ta jego paszcza była taka wielka! Mógł mu oderwać łeb w każdej chwili. O matko... zginie tu i nikt nawet po nim nie zapłacze. Kolejna fala szlochu przesłoniła mu widoczność i kiedy paszcza miała się już na nim zamknąć, coś temu przeszkodziło.
    Najpierw doszedł do niego ryk potężnego stwora. Przeraźliwie raniący mu uszy płacz. Aż ścisnęło mu się serce, mimo że przed chwilą żegnał się z życiem. Wyczołgał się szybko z pola bitwy i w przypływie prawdziwego altruizmu (zwanego potocznie głupotą) zasłonił rannego Arcemona sobą.
    - Nie rób mu krzywdy - poprosił drżąc na całym ciele. - Nie krzywdź go, on nic złego nie zrobił... to ja wszedłem nieopacznie na jego terytorium - jęknął przeciągle, padając na kolana przed czarnowłosą nieznajomą o czerwonych patrzałkach. - Zrobię wszystko! Tylko go oszczędź - błagał dalej, znów uciekając się do tych przeklętych słów. O rany, miał z tym skończyć. Onyx znów mu po łbie da jak tylko się dowie.

    Acair

    OdpowiedzUsuń
  123. Uśmiech na jego twarzy się poszerzył, palcem delikatnie przesunął po jej twarzyczce, po delikatnym policzku... Przechylił głowę, gdy się zbliżyła bardziej, kiwając głową, w ramach przyzwolenia. Otulił ją ramieniem, przysuwając do siebie, tak, by schowała się w jego piersi. Przez to mogła poczuć podniecenego fiuta, dotykającego jej brzuszka... Abbadon odetchnął głęboko, po czym podrapał ją po plecach.
    — To nic takiego. W końcu będziemy mogli pospać razem...

    Abbi

    OdpowiedzUsuń
  124. - Nie! - krzyknął widząc jak Arcemon upada. Łzy przesłoniły mu wizję. Podbiegł do cielska zwierzęcia i pociągnął nosem, przez chwilę patrząc na niego z takim bólem, jakby wyrwano mu kawałek duszy. Zignorował nawet ból swojego barku, który teraz dawał mu się we znaki.
    - Jakaś ty okrutna... i po co to było? Skoro potrafiłaś to zrobić bez broni... nie mogłaś go uleczyć? - jęknął patrząc na kobietę jak na potwora z krwi i kości, a jednocześnie rozpoczynając oporządzanie zwierzyny. Skoro już nie żyło to należało sprawić, że będzie można je oporządzić i zjeść. Tak działała przyroda. Gdyby je teraz zostawili... to wyrzuty sumienia by go pożarły. Pociągając nosem ciął sprawnie przepraszając raz po raz nieżyjącego Arcemona.
    - Nic mi nie jest - bąknął, chociaż to nie była prawda. Łzy które teraz z niego uciekały nie były tylko podszyte wyrzutami sumienia, ale i bólem jaki czuł w swoim barku. Kurczę... bolało jak diabli. Miał być facetem, a nie ryczkiem! Znów to samo! chyba nigdy nie będzie potrafił tego powstrzymać.
    - Ja szukam pracy... - wyjaśnił beznadziejnie. - Za strawę i coś do spania - dodał zaraz cicho, chociaż nie był pewien czy powinien ufać tej kobiecie. Zabiła zwierzę z zimną krwią. O rany... biedny Arcemon.
    - Jestem Acair... - przedstawił się krótko. - W Argarze byłem raz... u Akane... - dodał, jakby dziewczyna była jakąś królową, władczynią tego miejsca.

    Acair

    OdpowiedzUsuń
  125. Abbadon przechylił głowę, słysząc jej odpowiedź. Delikatnie westchnął, po czym zaczął bawić się kosmykiem jej włosów między palcami.
    — A jeśli mogę zapytać... Dlaczego?

    Abbi

    OdpowiedzUsuń
  126. - Wiem jakie są lasy! - wybuchnął Acair, cały czas oprawiając Arcemona. - Są mi domem... przynajmniej od dwóch lat... bo krucho z pieniędzmi - wyznał cicho. - Potem, potem ramię... jak szybko go nie oporządzimy to nici z jedzenia. Jego śmierć pójdzie na marne... - znów pociągnął nosem z wielką gulą w gardle dalej pracując. Pracował tak dopóki nie złapała jego dłoni, a i wtedy musiała się trochę z nim naszamotać żeby odpuścił. Spojrzał we wskazanym kierunku, potem w oczy kobiety i odepchnął ją od siebie zanosząc się konkretnym płaczem.
    - Po co to zrobiłaś?! To bez sensu! - jęknął pociągając nosem i naprawdę starając się przestać niepotrzebnie płakać, ale to tak bolało. Ściskało w sercu. Biedny Arcemon. - Po co zabiłaś w tak okrutny sposób?! Jak już musiałaś to trzeba było to zrobić tak, żeby jeszcze dało się go wykorzystać, a teraz.. teraz jego istnienie odejdzie w nicość. Nikt się nim nawet nie naje, a skóra też na nic się zda - zadrżał z niesamowitej bezsilności. O rany... dlaczego to musiało się stać? Zabijanie bez konkretnej przyczyny w taki sposób... było dla niego niezrozumiałe. No dobra, chciała mu oszczędzić cierpień, ale przecież mogła to zrobić inaczej. Jeden dodatkowy cios, który nie zaprzepaści całego mięsa zwierzęcia.
    - Tak nie można... - wymamrotał wreszcie uspokajając swój płacz. Pociągnął nosem jeszcze kilka razy, ale już nie płakał. Otarł łzy z oczu. - Co przyjemnego jest z takiego marnotractwa? - zapytał jej, krzywiąc się przy tym lekko. Podszedł do niej i nawet chciał ją uderzyć z pięści w pierś, ale zachwiał się i zamiast tego wpadł w nią całym swym impetem. Kurczę... Arcemon nie mógł być zbyt zdrowy, bo nagłe kręcenie się w głowie i temperatura sprawiła, że jęknął przeciągle.
    - Oj... - zacisnął mocno pięści. - Chyba jednak coś mi jest... - wcisnął głowę w jej ramię, jakby tuląc się do matki. Chore zwierzę, które właśnie zostało wypompowane z całej swej energii. Słów o Akane i jej ojcu (którego nie znał xD) nie zarejestrował, a jeśli już to przez to wszystko co tu się działo, kompletnie wyparł je z pamięci.

    Acair

    OdpowiedzUsuń
  127. - Akane ma wiele na głowie - Shiya spojrzała w niebo wzdychając cicho. - Czasem nie wiem jak jej pomóc - przyznała szczerze. - Ale wiesz... ja nigdy nie byłam i nie będę jej prawdziwą matką... wolę żeby miała we mnie przyjaciółkę, oparcie - uśmiechnęła się do niej lekko. Pomóc jasne, wysłuchać - z całą pewnością, poradzić kiedy trzeba. Wyrazić swoją opinię, ale niczego nie narzucać. Zresztą Akane i tak zrobi to co uważa za słuszne.
    - Co do sytuacji z Yumim... lepiej się w to nie wtrącać. Pozwólmy im samym rozwiązać tę sytuację - zaproponowała spokojnie. - Wiesz... czasem chcemy za bardzo ingerować i tylko niepotrzebnie mieszamy - wyjaśniła o co jej chodzi. - A Chris... myślę że mogłabyś z nim porozmawiać. Wyjaśnić, że to nie jest Yumiego wina. Może wtedy spojrzałby na niego łagodniejszym wzrokiem? - zaproponowała. - Rozumiem, że to Kuro was sprowadził tu tak? - upewniła się, że dobrze ją zrozumiała. - Bo jeśli Yumi... to zapomnij o powyższym - zaśmiała się cicho. Powoli zaczynało wchodzić jej w nawyk wyjaśnianie nieporozumień. Przy nastolatkach ta umiejętność bardzo się przydawała, a przy dorosłych... cóż mogła wydawać się śmieszna, ale trudno. Jeszcze nie była mistrzem w tym wszystkim. Dopiero odkrywała macierzyństwo i była przerażona tym co ją czekało po drodze.

    Shiya

    OdpowiedzUsuń
  128. - Ale ja cię prosiłem - jęknął głucho. - Błagałem... oferowałem, że zrobię wszystko. Co więcej mogłem zrobić? Przecież nie jestem na tyle głupi, żeby udawać że jestem w stanie cię pokonać - wymamrotał cicho, odpoczywając na jej ramieniu. Zacisnął mocno wargi, chcąc odmówić, ale byłby niezwykłym głupcem gdyby to teraz zrobił, dlatego ostatecznie pozwolił się jej na w pół nieść a na wpół prowadzić do rzekomej medyczki.
    - Dlaczego nie? Nie znasz jakichś czary mary, które by to zabrały? - zapytał cicho, skupiając większą część swojej energii na stawianiu kroków. Jeden za drugim i znów jeden za drugim. Argarczycy byli jacyś dziwni. Każdy miał w sobie niesamowitą energię, moc... każda objawiała się inaczej a on dopiero co je poznawał i choć na głos by tego nie powiedział, chciał wiedzieć więcej.
    - Skąd znasz Akane? - zapytał cicho, bo kobieta wyglądała na jego rówieśniczkę, więc po prostu tak ją traktował. Przecież nie mogła być dużo starsza od niego, co nie?

    Acair

    OdpowiedzUsuń
  129. Shi zatkała sobie usta dłońmi słuchając z rosnącym przerażeniem w oczach.
    - O boże, Mel... - wstała żeby przyjrzeć się jej uważnie i jakoś tak automatycznie objęła kobietę ramionami, głaszcząc łagodnie po włosach, niczym małe dziecko. - Daj spokój, my tu jesteśmy nowi... trafiliśmy nawet nie wiadomo jak. Porozrzucało nas... Niklausa szukałam dobre trzy miesiące... - szepnęła. - Ale teraz... teraz wszystko jakoś się ułoży - zapewniła. - A jak będziesz potrzebowała pomocy to zgłoś się. Chętnie poszaleję z łukiem i po cofam czas - uśmiechnęła się do niej przyjaźnie, po czym zerknęła na niebo. - Hm... czasu mam do późnego wieczora. Zostawiłam mleko dla Nika, więc karmienie dopiero w nocy - dodała spokojnie. - Chętnie się z tobą gdzieś wyrwę, tylko najpierw zaniosę te grzyby - rzuciła jeszcze, wciągając z koszyka oderwany materiał i robiąc sobie od razu wysoki kucyk na głowie, żeby było wygodniej z włosami. Dwa pasma spuściła po bokach twarzy i wyszczerzyła się do niej radośnie.
    - Zaszalejmy... tylko bez alkoholu dla mnie - rzuciła zaraz. Mimo wszystko musiała dbać o swoje zdrowie!

    Shiya

    OdpowiedzUsuń
  130. — Ciekawy zbieg okoliczności, bo gdy jesteś obok, ciężko mi się chodzi... — odparł, po czym w ciszy oglądał... Podziwiał, właściwie, jak wychodzi z wody, czysta, umyta... Aż sam zapomniał, że trzeba się umyć...
    Dlatego też zaczął się szorować, starał się umyć włosy jak najlepiej.
    — Kobiet? A masz kogoś na oku? Bo ja nie bardzo z kimkolwiek tutaj rozmawiam... Ty wszystkich znasz, w końcu...

    Abbi

    OdpowiedzUsuń
  131. Acair jakoś nie mógł tego wszystkiego ogarnąć w głowie. Może przez upływ krwi i temperaturę, a może po prostu przez to jak wyglądała ta kobieta. Nie była od niego dużo starsza, nie mogła być. Musiała więc coś sobie uroić. Zmarszczył lekko brwi, odsuwając się od niej.
    - Ale jak to? - zapytał stając i oddychając głęboko. - Kumplowałaś się z jej ojcem? Jako taki mały pimpek? - wskazał dłonią małą dziewczynkę. - O boże... on jest pedofilem - złapał się za głowę, kiedy to do niego dotarło. Będzie koniecznie musiał porozmawiać z Akane i wyrwać ją z objęć ojca. Nie da mu jej krzywdzić. Oj nie na jego warcie. Na pewno nie była tam bezpieczna. Może dobrze się stało, że właśnie teraz miał postawić stopę w jej wiosce. Matko kochana... widzisz i nie grzmisz!

    Acair

    OdpowiedzUsuń
  132. - Po prostu pamiętaj, że w razie czego... pomożemy Wam - powtórzyła jeszcze, przyjmując te delikatne pieszczoty ze spokojem. Uznała je za przyjacielski gest i nie widziała potrzeby dla której mogła robić tu wielką dramę. Poza tym ewidentnie było widać, że Mel się zmieniła. Chociaż trochę. Nie była pewna czym to było spowodowane. Może widmem niebezpieczeństwa nad nimi wiszącym, a może po prostu znalazła miłość swojego życia i ta ją odmieniła. W każdym razie to była dobra zmiana.
    - Poczekaj w takim razie. Niedługo wrócę - zapewniła ją i spokojnie ruszyła do swojego domku. Odstawiła grzyby na stół w kuchni, po czym poinformowała Niklausa o wszystkim, dodając że gdyby coś się działo to cofnie czas, a on na pewno ją znajdzie. A co! Nie wiadomo na kogo trafią tam dokąd się udadzą. Trzeba było mieć plan B w obwodzie.
    Poprawiła jeszcze swoją sukienkę i ruszyła szybkim tempem z powrotem. Melanie znalazła dokładnie w tym samym miejscu.
    - Jesteś pewna, że chcesz iść? No wiesz z tą raną w ramieniu? - upewniła się jeszcze, zwyczajnie nią zmartwiona. Przecież ta wyraźnie dokuczała Mel, a ta cała rozrywka mogła być wyczerpująca.

    Shi

    OdpowiedzUsuń
  133. - Ileee?! - Acair pobladł na twarzy przyglądając się jej z wielką fascynacją. Miał do czynienia z bardzo dobrze zakonserwowaną mumią. O rany... 50 i wyglądać w ten sposób? Podszedł do niej i dotknął palcami jej policzków, szukając gdzieś tam jakichś niedoskonałości. Zmarszczek, czegokolwiek.
    - Nie, nie... chcesz go obronić i robisz sobie ze mnie jaja teraz - wymamrotał z niedowierzaniem. - Przecież tak nie można! On jej na pewno krzywdę robi... jeszcze do tego kobieciarz? O matko... toż to się w głowie nie mieści. Pedofil i kobieciarz w jednym... o matulu...
    Aż zgiął się w pół nabierając szybkie oddechy. Akane trzeba było natychmiast przed ojcem ratować. A co jeśli on prowadził swój własny Zamtuz? Co jeśli Akane była zmuszana do tego typu praktyk? O rany... myśli pędziły w zatrważającym tempie, ale dotarły do niego ostatnie słowa Mel.
    - Przydam się? - spojrzał na nią z jakąś taką nadzieją w oczach. - No jasne, że się przydam! Wyciągnę ją z tego bagna! Obiecuję to ci! Uratuję twoją przyjaciółkę... biedna Akane...

    Acair

    OdpowiedzUsuń
  134. — No cóż. Wiesz jak jest. Jak już wchodzisz w małżeństwo, to oznacza dla innych całkowite oddanie tej drugiej osoby... — napomknął, z dozą sarkazmu, jakoby w głębi chciał, żeby dziewczyna pamiętała o nim. O tym, że istnieje, o tym, że... Że jest szansa na to, że amnezja przejdzie. Może po prostu bał się samotności, świata, w którym niewiadomym będzie, czy demony po niego nie wrócą... Zagryzł wargę, potrząsając głową.
    — A, czyli obczajaliśmy dupy, mówiąc kolokwialnie. — pokiwał głową, dobrze wiedząc co ma na myśli. A na komplement zachichotał, po czym wyszedł z wody, w całej swej nagiej nieprzyzwoitości. I twardości.
    — Oczywiście. Plan na dzień jest taki, że robota skończona i można odpoczywać. Może nazrywam sobie jagód w lesie, będzie na śniadanie...

    Abbi

    OdpowiedzUsuń
  135. - Mam wrażenie kochana, że traktujesz mnie jak stałą bywalczynię tutaj - zauważyła z lekkim uśmiechem i zaraz pokręciła głową. - Ta kraina jest mi w podobnym stopniu nowa co i tobie - zapewniła zaraz, ale pokiwała lekko głową i wskazała dłonią kierunek marszu. - Będziemy musiały wsiąść na łódkę i przepłynąć nią do drugiego brzegu, a stamtąd jakieś 30 minut marszu - poinformowała. - To najbliższa wioska. Znajduje się w niej karczma a co tydzień odbywa się targ. Jarmark możesz znaleźć w Polszy. To w ogóle wielkie miasto, które ma sporo rozrywek - dodała swobodnie, idąc przed siebie. - Ale wiesz... my tu też dopiero co staramy się odnaleźć, a ja... od 3 miesięcy raczej nie wychodzę daleko poza Argar - dodała cicho. - Trochę brakuje mi szaleństwa, ale wiem... że jak już je trochę odchowam to spokojnie przyjdzie i na to czas.

    Shiya

    OdpowiedzUsuń
  136. - Dwu-dwudziestoletniego? - chłopak aż się zachłystnął z wrażenia i potrzebował chwili, żeby się uspokoić. Aż mu ciarki przeszły po plecach. - Ja mam tylko 18... - wydusił z siebie z wielkim przerażeniem, a potem ją puścił i padł przed nią na kolana. - O pani... proszę wybacz mi moją zuchwałość. Ja byłem pewien, żeś ty w podobnym wieku co ja... - jęknął. - Błagam nie zabijaj mnie za tę pomyłkę. Możesz zrobić ze mną wszystko, tylko daruj mi życie - zadygotał z czystego przerażenia. O rany, tak się pomylić. Argarczycy byli jakimiś potworami. Istnymi potworami...
    - Nie jesteście? Jak można nie lubić Akane? - spojrzał na nią zaskoczony, ale zaraz ugryzł się w język. Kwestia wieku, wieku... ona była starym babsztylem. - Jakie zadanie? - zainteresował się szybko.

    Acair

    OdpowiedzUsuń
  137. — Jakie małżeństwo? Co masz na myśli? — zapytał, trochę zbity z tropu. Zaczął się z powrotem ubierać, pośpiesznie, jakoby chciał nadążyć za Mel. Mówiła o takich dziwnych rzeczach... Ale ufał, że go nie okłamuje, ani nie robi w wała...
    — No to na szczęście, że tego nie robiliśmy, bo bym był co najmniej w szoku... Krasnoludy się w ogóle myją? — dodał, gdy się uśmiechnęła. — Wiesz, byleby coś do jadaczki włożyć. Cieszę się, że chcesz pomóc... — szepnął, będąc bardzo blisko niej... Delikatnie ucałował ją w policzek, po czym uśmiechnął się, by ruszyć w stronę wioski.
    — A z ciekawości, chciałabyś mieć trójkąta z laską, albo facetem? W zależności od preferencji...

    Abbi

    OdpowiedzUsuń
  138. — W kilka osób? Cholera. Od razu orgię trzeba urządzić... — zarechotał, patrząc jej w oczy podejrzliwie. Czyżby była aż tak niewyżyta? Powoli podejrzewał, że może być nimfomanką...
    — Nie wiem. Wszyscy tutaj pochajtani. Ale widziałem fajny plakat, jak byłem w mieście, dom uciech i rozkosz... — rzekł, strzelając karkiem. — Tylko nie wiem czy przepadasz za przepłaconymi burdelami.

    Abbi

    OdpowiedzUsuń
  139. — "Skonsumować towar" brzmi, jakbyś miała wciągnąć kreskę bagiennego ziela swoją piękną dupą. — rzucił blondyn, nieco rozbawiony. — Tylko... Musielibyśmy mieć na to pieniądze. A ja jeszcze nie zacząłem zarabiać na tartaku. No chyba, że ty coś masz... Bo na prawdę, nie sądzę, że ktoś z Argaru chciałby się zabawić. Zdziwiłbym się, gdyby tak było.

    Abbi

    OdpowiedzUsuń
  140. Acair wcale nie był tego taki pewien. Przed chwilą dosłownie wycisnęła "mózg" bestii przez nos, a teraz twierdziła że go nie zabije. Coś trudno było mu w to uwierzyć, ale z drugiej strony... miała ku temu tyle okazji, że mogło coś w tym być. Wstał chwiejnie na nogi i tym razem to on ją objął ramieniem, jakby widząc że kobieta ledwo stoi. On sam nie był w najlepszym stanie, ale no cóż... był młodszy, więc w teorii i silniejszy. Powinien służyć ramieniem starszej pani.
    - Dobrze, pani Mel - wymamrotał jakoś jeszcze nie mogąc pozbyć się tego pani. - Znaczy Mel... prze pani? - zamknął oczy. No masakra. Był beznadziejny w te klocki.
    - Z jakim podejściem? - zamrugał nie rozumiejąc. - Poza tym... ja nie wiem czy ja je wezmę - dodał zaraz. - No bo to zależy od zadania... a jak będzie ponad moje siły? Przecież nie wpakuję się w coś co wydaje się niewykonalne - wymamrotał cicho.

    Acair

    OdpowiedzUsuń
  141. — A no to chyba że tak. — odparł krótko, widząc, że dziewczyna chce zmienić temat. — Nie. Właściwie, to nikt się mną nie interesuje. Dostałem tylko ofertę, że gdy tartak zacznie działać, by wspomóc budowę infrastruktury. A reszta ma we mnie wyjebane. I dobrze. — odparł, z uśmiechem patrząc na namiot.

    abbi

    OdpowiedzUsuń
  142. - Widzisz to jedziemy mniej więcej na tym samym wózku. Kiedy tu się dostałam wpadłam właśnie do Polszy - przyznała spokojnie. - Dobrze udało mi się poznać ten przybytek, a potem... wszystko potoczyło się szybko. Po odnalezieniu Rei i Niklausa, ruszyliśmy pomóc dzieciakom i wpadliśmy na Febe i Yensena. W pobliżu Argaru. To oni się tu pierwsi osiedlili. My tylko do nich dołączyliśmy - wyjaśniła poprawiając swój łuk na ramieniu. - Dlatego nie do końca wiem co w okolicznych wioskach się dzieje, ale w tej karczmie już byłam - puściła do niej oczko. - Myślę, że prawie na pewno mają tu jakiś jarmark... ale to pytałabym młodych. Gave, Tony czy może i Akane... powinni wiedzieć coś więcej. To oni latają po takich przybytkach - uśmiechnęła się do niej i pokręciła lekko głową. - Burdel to chyba już nie moja bajka - mruknęła cicho. - Nie kręci mnie coś takiego - zerknęła na Mel i wzruszyła ramionami. Nie, nie pogardzała nikogo za takie rozrywki, po prostu jakoś sama siebie nie mogła w nim zobrazować.
    - Pokazy świateł? O matko... właśnie takich spraw mi tu brakuje... poza prysznicem i lodówką - zaśmiała się lekko.

    Shiya

    OdpowiedzUsuń
  143. Niklaus oparł się ramieniem o ścianę tartaku, zmierzył Melanie wzrokiem i prychnął cicho pod nosem.
    - Musi być trzecie podejście...? Eee, to nie - zacmokał kręcąc głową. - Poza tym, chłop nie jest w moim typie, a Ty nie jesteś w typie Shi więc zdecydowanie odpada - puścił jej oko, uśmiechając się pod nosem po czym bezceremonialnie usiadł obok, kładąc torbę pod nogami. Blondyn nie widział w niej tych wszystkich odurzających uśmiechów, a rozbrajały go zupełnie inne zachowania przez co odbierał Melanie dość zwyczajnie.
    - Szczęściara, trzymaj je na dobre okazje. Tu tytoń smakuje inaczej, chociaż wcale nie jest taki zły - przyznał zerkając na jej twarzyczkę.
    - Hm? No tak... - kiwnął głową w stronę torby. - Sporo ostatnio wędruję, ale jeszcze chwila i będziesz rzygać moją osobą - posłał jej kolejny uśmiech. - Będzie trzeba wziąć się konkretnie za rozbudowę... Tartak widzę wygląda coraz lepiej, ale w całą wioską jeszcze sporo roboty - rozejrzał się dookoła.
    - A jak tu? Jak wasze sprawy? Działo się więcej? - dopytał, chcąc wiedzieć na czym stoją, zajmował w końcu stanowisko przywódcy, więc wypadało zdobywać informacje nie tylko poza Argarem.

    Niklaus

    OdpowiedzUsuń
  144. — Stary dziad ze mnie, żebym się miał z ich dziećmi bawić. Jeszcze mnie wezmą za księdza i zaszlachtują... Lepiej nie, Mel... — poprawił blond czuprynę, tak, by nie opadała mu w oczy... Dawno nie był u fryzjera, toteż trochę zarósł. — Chętnie się przejadę do miejsca. Wiesz dobrze, że lubię wyskoki w weekend.

    Abbi

    OdpowiedzUsuń
  145. Ile lat minęło? Wzruszył ramionami.
    - Pytasz od kiedy zaczęliśmy ze sobą na poważnie kręcić, czy od naszego pierwszego... burzliwego spotkania? - odbiła piłeczkę. - Tu czas płynie podobnie do naszego świata, więc nie mamy na swoim koncie wcale 50 dodatkowych lat. Dalej jesteśmy piękni i młodzi - puściła do niej oczko.
    - Dwadzieścia lat? No proszę...to już nie jesteś wcale taką małą gówniarą - dodała z niewinnym uśmiechem na twarzy. - Och gramofon... - rozmarzyła się. - Hm, ale jego będziemy w stanie szybko skonstruować - stwierdziła zaraz i gdzieś tam w myślach postawiła sobie za cel, wyprodukować takie urządzenie. Na korbkę oczywiście. Żaden prąd.
    - To jakie masz plany tutaj, hm? - zainteresowała się. - Kręci cię jakaś konkretna kariera czy jeszcze nic cię nie zainteresowało?

    Shiya

    OdpowiedzUsuń
  146. Acair przez chwilę przetrawiał jej propozycję, a ta jakoś mu się nie kleiła. Czyli miał zostać jej chłopcem na posyłki? Takim służącym? Nie bardzo spodobał mu się ten pomysł, ale nie umiał odmawiać więc zacisnął mocno wargi.
    - Tydzień... - zaproponował w końcu. - Przez tydzień mogę spróbować - zgodził się, uśmiechając do niej radośnie, mimo dotkliwego bólu który wciąż odczuwał.

    Acair

    OdpowiedzUsuń
  147. - Tak dokładnie to nie wiem, ale mam wrażenie, że od zawsze - odparła zgodnie z prawdą. No bo co miała jej niby powiedzieć? Liczyć od początku? Z przerwami na szukanie siebie nawzajem... zresztą ich dzieci były tu dobrym licznikiem.
    - A co ty tu chcesz czasowo ogarniać, Mel? - dziewczyna obróciła się do niej przodem i przez pewien czas szła tyłem do ich kierunku. - U ciebie minęło 20 lat, a u nas właściwie tyle co nic. To tak jakbyś wróciła do Argaru. Wystarczy przestawić się na inny czas - rzuciła spokojnie. - Hm myślę, że od kiedy się tu znaleźliśmy do dnia dzisiejszego... możemy śmiało rok zaliczyć - wyjaśniła zaraz, obracając się z powrotem.
    - Kochana, ja to co najwyżej po soczku - zaśmiała się cicho. Karmiła piersią, więc o alkoholu nawet teraz nie myślała. - Ale jasne, zawsze chętnie posłucham o waszych szaleństwach łóżkowych - dodała swobodnie.
    - Oho... ależ kryształami to się nie przejmuj. Dopiero badamy sprawę i nie wiemy jak bardzo będą potrzebne i ile z nich - przyznała szczerze. - Na pewno przydałyby się do... no może do skonstruowania czegoś co mogłoby dać nam namiastkę prądu? Albo bieżącej wody... o mamo... to dopiero zbawienie. Człowiek docenia dopiero jak straci - zaśmiała się cicho.
    - Zajmij się sobą, Abbadonem i chłopakami. Myśl przede wszystkim o Was, a my... no wiesz, my sobie poradzimy. Nawet z Szataniskiem - wyszczerzyła się do niej szeroko. - W końcu nie jesteśmy sami. Mamy masę dobrych i walecznych przyjaciół obok siebie.

    Shiya

    OdpowiedzUsuń
  148. Shi spojrzała po niej, unosząc lekko brew w górę.
    - No wiesz... demon wojny, demonem... a przy osobie którą kocha może być kompletnie inny. Czuły, delikatny i wrażliwy - zauważyła tylko. - No to jaki jest? Ale nie w łóżku... na co dzień. Co cię do niego przyciągnęło? Co sprawiło, że wiedziałaś że to ten? - zainteresowała się. Spędzili ze sobą ponad 20 lat... Melanie na pewno miała sporo do powiedzenia na ten temat, a ona była ciekawa jak rozwijała się ich relacja przez te wszystkie lata.
    - Jasne, na tę chwilę po prostu się rozgość. Rozbudowa miasta nie zajmie kilku miesięcy tylko wiele lat. Na pewno coś znajdziemy... warto byłoby zacząć hodować rośliny lub poszukać odpowiedników naszych warzyw i owoców. Coś czym potem będzie można handlować... albo przynajmniej wystawiać się na jakimś ryneczku w pobliskich wioskach - uśmiechnęła się lekko. - A przyjaciele... musimy trochę rzeczy naprostować, bo spieprzyliśmy sprawę z niektórymi...

    Shiya

    OdpowiedzUsuń
  149. Acair klasnął w dłonie radośnie, ale zaraz też pokręcił głową.
    - Oj nie... tylko na ten tydzień - rzucił szybko. Nie chciał jej przecież sprawiać większego kłopotu niż to było konieczne. - Potem sam coś sobie znajdę, naprawdę... akurat ze znajdowaniem pracy nie mam problemu. Gorzej z jej utrzymaniem - roześmiał się szczerze. - Ale tylko mnie nie zabijaj, dobrze? - poprosił ją jeszcze.

    Acair

    OdpowiedzUsuń
  150. Ennis nie umknął uwadze szyk i elegancja tajemniczej kobiety, skupiała na sobie wzrok już samą cerą czy kontrastującymi z nią włosami. Jakby tego było mało twarz zdobiły kocie oczy, ciemna oprawa i źrenica, heimurinka śmiała przypuszczać, że nawet bez tych wszystkich ozdób Czarnulka skupiała na sobie wzrok wielu istot.
    Na komentarz żółtooka pokazała kobiecie szereg swoich jasnych zębów, ujęła lekko wysuniętą dłoń, jednak zamiast ją ciągnąć, sama zrobiła krok ku klientce, by zmniejszyć ich dystans.
    - Naga musisz wyglądać zjawiskowo - pozwoliła sobie rzucić komentarz oderwany od tematu, tak jak jej towarzyszka przechyliła szkło, by puste odstawić na bar i dopiero po tym zrobiła krok w tył dając znać, że mogą ruszać.
    - A więc? Jakiego rodzaju towar jest w stanie skupić Twoją uwagę? - zapytała z niewinnym uśmiechem na twarzy, jakby poprzedniego komentarza w ogóle nie było.

    Ennis

    OdpowiedzUsuń
  151. Pozostawił to pytanie bez komentarza, wzruszył jedynie ramionami.
    - Pamiętam to nieco inaczej, ale tak, zawsze gdzieś tam byłaś, raz w lepszej, raz w gorszej formie, ale byłaś - przyznał i kiwnął głową na wiadomość o Abbadonie.
    - Już pomaga, tartak to świetny pomysł - zerknął na powstającą budowlę i uśmiechnął się pod nosem na żart o latarce. - Pomoc przydaje się nie tylko w budowie. Wioska jest w powijakach, dla każdego znajdzie się zajęcie, polowanie, zbiory, zielarstwo, szycie czy zwykłe gotowanie. Dziewczyny stale się wymieniają obowiązkami co by nie miały monotonii... No, Febe co prawda jest niezastąpiona w medycynie, ale już szkoli sobie następców - uśmiechnął się nieco szerzej. - Cała reszta nie trzyma się sztywno jakiś ram, na pewno znajdziesz sobie jakieś zajęcie - zauważył dość luźno, by w końcu posłuchać odpowiedzi. Zmarszczył lekko brwi słysząc o legionie, ta cała historia była dla niego dość niejasna, nie komentował więc, bo nie bardzo miał co. Kiwnął głową, gdy wspomniała o pojawieniu się tu.
    - Tak, to akurat wspominałaś - zauważył, bo rzeczywiście co nieco już mu mówiła, gdy szli szukać jej narzeczonego. Słuchał tych wszystkich zapewnień i deklaracji.
    - Mel, jesteście częścią naszej społeczności, jasne, że nie chcę zarażać swojej rodziny i wioski, ale bądźmy realistami, konflikty są nieuniknione. Szatan, Polsza czy chuj wie jeden kto, jesteśmy unikalni, wiem, w moich ustach brzmi to blado, ten wrodzony narcyzm i te sprawy, ale... Jesteśmy, wszyscy, wy, my... Nie lubię takich podziałów. Jeżeli sobie sami z tym poradzicie, świetnie, jak postanowicie odejść tam gdzie planowaliście początkowo wylądować, jasne, zrozumiem, teraz jednak jesteście tutaj - położył dłoń na zdrowym ramieniu kobiety. - Jeżeli możemy jakoś pomóc to wal, wal bez ogródek. Jak czegoś nie wiesz, mów, burza mózgów zawsze pomaga... A jak chcesz się po prostu wygadać, to też, śmiało, chociaż nie wiem czy jestem dobrym materiałem na konfesjonał - rzucił luźno, teraz przenosząc spojrzenie na ranę kobiety. - Jeżeli chodzi o czas, to wiesz, że mogę Ci w tym pomóc, prawda? - bardziej stwierdził niż zapytał, jednak skrzyżował z nią spojrzenie. Piasek spokojnie kręcił się w jego źrenicach.

    Niklaus

    OdpowiedzUsuń
  152. Blondyn zerkną na twarz Czarnulki, znał ten wygłodniały wzrok, uniósł nawet lekko kącik ust, jednak nic nie powiedział, czekał jedynie na rozwój sytuacji.
    - Nikt tego nie chce - zauważył luźno. - Patrz na to w inny sposób, jestem pewien, że nie prosiłaś się o takie konsekwencje, nawet jeżeli coś zrobiłaś to nie Ty decydujesz co przyjdzie w rykoszecie. Weź to na klatę i tyle, nie filozofuj Melanie - skomentował, zerkając na jej zjeżdżające do nadgarstka palce, zatrzymał przy nich na chwilę wzrok, jednak wrócił nim do rannego ramienia i właśnie na nim skupił swoje myśli. Czas skaleczenia przyspieszył powoli, przyspieszając gojenie, a mężczyzna kiwnął głową na podziękowania, uraczył ją nawet nieco zadziornym uśmiechem słysząc dawną ksywkę.
    - Nie ma sprawy wielki zadku - odpowiedział, pamiętał, że zawsze gdy chciał ją zirytować stosował właśnie to zagranie, podkreślał gabaryty pośladków dziewczyny na różne sposoby. Złapał papierosa i zaciągnął się porządnie, powoli wypuszczając dym nosem. Na stwierdzenie wzruszył ramionami.
    - Podobno mam do tego ogólny talent, nie jesteś jedyna - przyznał zerkając na nią z szerszym uśmiechem, spojrzał jeszcze na piersiówkę i zaśmiał się cicho.
    - Dzisiaj odpuszczę, wracam zaraz do domu, dzieciaki, Shiya, nie chcę walić alkoholem - przyznał, nadal z uśmiechem. Oparł się o ścianę budowli i wsłuchał w słowa dziewczyny. Czyli jednak, krew... Nik zerknął przed siebie.
    - Nie wiem czy pomogę, sporo się działo Mel... Też jestem człowiekiem, mam nadal kontrolę nad czasem i piaskiem, ale moja pierwotna forma dość dawno przepadła - przyznał zerkając na dziewczynę spod lekko uchylonych powiek.

    Niklaus

    OdpowiedzUsuń
  153. Po skończonym, kulturalnym piciu, ruszył w stronę konkretnego namiotu... Właściwie, konkretnej osoby, z którą musiał porozmawiać. Częściowo nie pamiętał wszystkiego, co ze sobą przeszli, lecz pamiętał większość. Poczuł ciepło w sercu, to, jakiego dawno nie czuł. I pomyśleć że wczoraj nie pamiętał kompletnie niczego... Poczuł się błogo, mogąc znów myśleć o Mel, o tym jak spędzili ostatnie dwadzieścia lat razem, jak wychowywali razem Yumi'ego i Chris'a... To wszystko, w akompaniamencie ich słodkiego uczucia... Miał nadzieję, że nie zapomniała o nim... O tym prawdziwym Abbadonie...
    Stanął przed namiotem, po czym zapukał podpórkę, jakoby zdawało mu się, że światło w środku było zdmuchnięte...
    — Kruszyno? — zapytał swym ciepłym głosem, tym którym posługiwał się wtedy... — Wróciłem. Mogę wejść?

    Abbadon

    OdpowiedzUsuń
  154. Słysząc jej ściszony, zaspany głosik, uśmiechnął się szerzej, a pojedyncza łza spłynęła po jego poliku... Tak za nią tęsknił... Jakby obudził się z długiego, połowicznego snu, w którym nie miał kontekstu, uczuć, pamięci... Lecz to wszystko wróciło, on sam wrócił... A ona nadal na niego czekała. Mimo że ten miesiąc był dla niej piekłem. Trwała przy nim. Mimo że mogła w nim zobaczyć jedynie cień mężczyzny, z którym chciała spędzić resztę życia... Przetarł łzę, po czym rozsunął wejście do namiotu.
    Mogła go zobaczyć. Spracowanego, uśmiechniętego, z dozą psotliwości, ciepłym spojrzeniem...
    — Wróciłem, kochanie... Odzyskałem pamięć... — wyszeptał, patrząc w onyks jej tęczówek, po czym od razu pochylił się, padł na czworaka nad nią, otulając ją, jak to miał w zwyczaju w Dern, włożył dłonie pod jej plecy, po czym podniósł ją tak, by opadła na niego. Wtulił ją w siebie, wtulił swojego maluszka, nie mogąc powstrzymać łez, łez radości, że w końcu może ją przytulić do siebie... — Moja kruszynka... Narzeczona...

    Abbadon

    OdpowiedzUsuń
  155. Ennis spodobała się reakcja kobiety, rumień na jej bladej cerze dodawał uroku, heimurinka zaczynała rozumieć co mieli na myśli ci wszyscy klienci, rzucający teksty o byciu hipnotyzującą. Sama teraz czuła się podobnie, patrząc na tą kontrastową postać przed sobą.
    - Kto by nie chciał - odpowiedziała z równie figlarnym uśmiechem i pozwoliła iść Czarnulce przodem, bacznie lustrując całą jej sylwetkę. Cóż, musiała przyznać, że miała na kogo popatrzeć, nie musiało nawet dochodzić do zbliżenia, kobieta emanowała seksapilem i samo patrzenie sprawiało przyjemność. Ennis ruszyła za nią i zaśmiała się subtelnie.
    - Zabawna... Powtórzyłam tylko po Tobie, chociaż szczerze uważam, że mimo wszystko to dość trafne stwierdzenie - przyznała wyprzedzając klientkę i idąc tyłem, nie spuszczając wzroku z twarzy czarnowłosej. Heimruinka zacisnęła lekko wargi po czym oblizała je delikatnie.
    - Na mnie... Hm... W takim razie proponuję Dimitrie - szepnęła po czym zakręciła się w rytm słyszanej muzyki. Wspomniana tancerka właśnie zaczynała pokaz. Ennis chwyciła delikatnie palce Melanie, po czym skierowała się do wygodnej loży by tam musnąć ustami dłoń kobiety i wskazać miejsce z uroczym uśmiechem na twarzy.
    - Podobno driady są niezwykle ponętne, Dimi umie się ruszać - rzuciła po czym przekrzywiła lekko głowę z tajemniczym uśmiechem na twarzy. - Chociaż i do Ciebie ten opis pasuje, od razu widać, że czujesz rytm - zauważyła zajmując miejsce obok i zakładając łokieć na oparciu siedziska, twarzą zwrócona do czarnowłosej.

    Ennis

    OdpowiedzUsuń
  156. Dłońmi zaczął gładzić ją po plecach, ciasno otulając ją w siebie. Mogła poczuć, że łzy spływały i po jego polikach, jak trząsł się, nie mógł powstrzymać swych emocji.
    — Myślałem... Myślałem, że już nie wrócę. — odparł smutno, lecz uśmiechnął się, czując, jak wbija się w jego zagłębienie w szyi... — Już dobrze, kicia... Wróciłem. Ktoś po prostu... Musiał mi zrobić pranie mózgu. — zachichotał ze szlochem, po czym czule ucałował ją w czubek głowy, by pocałunkami zejść na jej czoło. — Kocham cię... Przepraszam, że wcześniej... Wiesz przecież.

    Abbi

    OdpowiedzUsuń
  157. Ennis znała ten wzrok, lśnił, a zarazem bladł, jak każdy, gdy chodziło o kogoś innego. Heimurinka miała okazję służyć za kochankę wielu tutejszych gości, jedni klienci byli wyrachowani, a po innych dało się zobaczyć, że są tu by zapomnieć o niespełnionej miłości. Wzrok Czarnulki był inny, wisiał gdzieś pomiędzy, ale Ennis nie zamierzała wnikać w szczegóły, po prostu widziała, nauczyła się całkiem sporo o spojrzeniu czy mowie ciała. Przecież jest tu od dobrych 10 lat, ciężko byłoby nic z tej roboty nie wynieść.
    Czując ucisk i widząc lekką konsternację na twarzy klientki Heimurinka posłała jej subtelny uśmiech.
    - Szukasz czegoś? - szepnęła bacznie ją obserwując, nie wydawała się jednak zrażona czy speszona, bardziej zaintrygowana. Na Demi zerkała jedynie ukradkiem, czarnowłosa była zdecydowanie bardziej interesująca. Dotyk i drobne czułości sprawiały przyjemność, Ennis sama zaczęła błądzić opuszkami po dłoni i ramieniu kobiety, znaczyła dróżkę po jej obojczyku i delektowała się przyjemnym zapachem, jaki krążył przy nozdrzach. Zaśmiała się delikatnie na propozycję i delikatny pocałunek.
    - A gdzie chciałabyś mnie zabrać? - zapytała równie uroczo, szepcząc prosto w usta towarzyszki. Poczuła ciarki na plecach, obecność tej kobiety była dziwna, ekscytująca, jakby zapowiadała ciekawą przygodę.

    Ennis

    OdpowiedzUsuń
  158. — Nigdy... — powtórzył za nią, czule gładząc ją po ramionach, spoczywając szczękę na jej czubku głowy. Odetchnął ciężko, chichocząc jedynie. — Ale przeszliśmy. Jesteśmy tu w miarę bezpieczni... Suma sumarum, oprócz tej amnezji, wyszło nie najgorzej. — spróbował zażartować, zaczesując jej czarny kosmyk z grzywki, za ucho. Odetchnął ciężej, słysząc jej pytanie.
    — Powiedzmy, że... Ten stary znajomy, to nefalem, którego rodzice zmarli z mojej ręki... Chciał się na mnie zemścić, ale przekabaciłem go na naszą stronę rebelii. Nienawidzi szatana bardziej niż my, ma personalny powód, żeby się zemścić... No i wszedł mi do głowy, jak walczyliśmy. Chciał mnie torturować moimi wspomnieniami... Jak się okazało, żeby to zrobić, trzeba mieć wspomnienia... — zachichotał, po czym wpił się w jej usta, oddając każdą jedną czułość, jaką go obdarzyła przez ostatni miesiąc... Z nawiązką, przy oblizywaniu jej wargi, jak i przygryzaniu jej, z czułością, jakiej mogła nie poczuć od dawna.

    Abbi

    OdpowiedzUsuń
  159. Jako pół martwa istota Ennis odczuwała większość rzeczy zupełnie inaczej niż ludzie, w jej przypadku ciężko było mówić o jakichkolwiek emocjach, szczególnie tych skrajnych. Dla niej większość życia to była gra, jednak w tym konkretnym momencie czuła coś, coś ją przyciągało, jednak nie na tyle, by stracić głowę. Zapach wciąż pieścił nozdrza, kobieta cały ten czas była przyciągająca, a aura intrygowała nie tylko z powodu pochodzenia Czarnulki.
    - Jesteś inna... - szepnęła czując palce w okolicach krocza. - Elektryzujące uczucie - znowu oblizała usta, patrząc na kobietę sugestywnie. Zabrać?
    - Mnie? - zerknęła gdzieś w bok. - Nie jestem najlepszym kompanem podróży, spoczywają na mnie dość mocne ograniczenia - przyznała, wracając wzrokiem do czarnych źrenic i muskając palcami policzek Melanie.
    - Tajemnice są u mnie bezpieczne - przyznała z subtelnym uśmiechem. - Jednak nie wiem czy mam jeszcze co poświęcać - przyznała spuszczając nieco wzrok. Nie miała za wiele do zaoferowania.

    Ennis

    OdpowiedzUsuń
  160. — Rozumiem... Czyli od początku budowałaś siatkę kontaktów... — westchnął z jękiem, gdy dobrała się do jego brzucha, dosiadając go, jak skradziony rower. Czyli z największą możliwą satysfakcją. — Musisz wiedzieć, że to co mi zrobili w piekle... Osłabiło mnie. Gdyby nie znamię od Bafometa, mógłbym umrzeć z przyczyn naturalnych... Powiedzmy, że ja też mam kontakt... I to na miejscu. — zachichotał, czując jak całuje i zasysa się mocno na grdyce... — Biedaczko, przecież tak długo ze mnie nie piłaś... Musisz być strasznie wygłodzona, po tym jak się bujasz z najemnikami i wszetecznicami... — dłoń poszła w jej włosy, zaczesał je między swymi palcami, by soczyście pocałować ją w czoło, a dłoń kładąc na jej jędrny pośladek... — Wiesz, przy tych wiatrach, to jeszcze uwolnimy Zarazę z okowów piekielnych...

    Abbi

    OdpowiedzUsuń
  161. — Wiem... Dlatego dobrze, że świat jeszcze stoi. — szepnął, dłońmi przechodząc na jej bioderka, w górę, na boki, jej piersi... Objął je, jak za starych dobrych czasów, pocierając kciukami delikatnie o suteczki, podnosząc delikatnie biodra, by główka fiuta dotknęła jej drugiego wejścia, natomiast cała długość fiuta opinała się o jej waginę... — Ohhh, Mel... Chciałbym, żebyś się ze mnie napiła... W naszej ulubionej pozycji do picia... — gdy zaczęła się tłumaczyć, pocałował ją w szyję, po czym zaczął się na niej zasysać, tworząc malinkę obok jej aorty... Szepnął:
    — Przecież wiem, skarbie... Zamiast tego skurwisz mnie, tak jak mogłaś ich... W każdy... Możliwy... Sposób...

    Abbi

    OdpowiedzUsuń
  162. Popatrzył, jak się rozbiera, zagryzł wargę, czując, jak się do niego dobrała... Od razu złapał jej głowę w dłoń, zaczął dociskać ją do siebie, aby wbiła ząbki w jego skórę, aby krew spłynęła na jej podniebienie... Ludzka krew, z domieszką demonicznej aury... Ukrytej, głęboko...
    — Chcę... Oh kurwa... — klepnął ją siarczyście w pośladek, by dłoń włożyć między jej pośladki, koniuszkami palców zaczynając pieścić mokre wejście jej cipki... Otarł się jeszcze, z jękiem i satysfakcją, czując jak adrenalina zaczyna kipieć w jego głowie, przez co zaczął pieścić jej łechtaczkę brutalnymi posunięciami bioder, tak, by twarda główka zahaczała o jej guziczek...

    Abbi

    OdpowiedzUsuń
  163. Obserwował ranę Melanie ze spokojem na twarzy, z tym samym spokojem zerkał na jej buzię dostrzegając kilka nowych szczegółów. W sumie chyba nigdy za bardzo się jej nie przyglądał, nigdy nie skupiał uwagi na "pierdołach", no, przynajmniej do czasu. Uśmiechnął się sam do siebie na wspomnienie narzeczonej, fakt, że zaraz będzie ją miał u swojego boku był niezwykle przyjemny. Z zamyślenia wyrwały go podziękowania, kiwnął głową i posłał Czarnuli lekki uśmiech.
    - Miło, że dla odmiany nie bierzesz tego w końcu do siebie - stwierdził, pamiętając, że zwykle w tym miejscu zaczynali skakać sobie do gardeł. Faktu zapamiętywania nawet nie komentował, coś tam pamiętał, oczywiście, ale w życiu miał tyle tyłków, że z nich wszystkich poznałby tylko jeden. Zaciekawiony przyglądał się przyczajce Melanie, miał wrażenie, że po zezwoleniu akcja potoczyłaby się bardzo szybko.
    - Może innym razem Mel - podsumował czując jej oddech na swojej skórze. Tyłka może i nie pamiętał jakoś specjalnie, ale uczucie towarzyszące wysysaniu krwi już tak. Za pierwszym razem posiadał jeszcze pierwotną formę, teraz doznanie mogłoby być zbyt intensywne, a chciał trzeźwo wrócić do domu. Odwzajemnił jej łobuzerski uśmiech i wzruszył ramionami.
    - Pamiętasz jak zabiłem Katerine? Córkę, pierworodną... Zacząłem się wtedy rozsypywać, wracałem do pierwotnej formy, traciłem człowieczeństwo... Udało mi się je odzyskać w jakimś stopniu. Później, w Argarze, tym naszym starym, jeszcze przed wybuchem wojny. Poświęciłem się dla Natana, przekroczyłem granicę i utknąłem w pułapce czasu... To ten moment, gdy miałem szpetną mordę - posłał jej kolejny zadziorny uśmiech. - Wtedy też zyskałem człowieczeństwo jakiego nigdy nie miałem. Później okazało się, że przez pewne wydarzenia, krew Natana działa uzdrawiająco na powiązane z nim istoty, powiązane krwią rzecz jasna. Zdołał zdjąć pułapkę i znowu jestem zajebistym ciachem - podsumował w wielkim skrócie i zmierzwił włosy dziewczyny. - A Ty? Jak zdobyłaś formę? Co się stało z biedną Mel?

    Niklaus

    OdpowiedzUsuń
  164. Podniosła wzrok, cisza między nimi była dość intrygująca, a wzrok i gesty kobiety tylko nasilały dziwne uczucie. Na tą śmiałą czułość zacisnęła delikatnie usta i cichutko jęknęła, przymykając oczy. Palce też miała sprawne? Ennis poczuła znajome ciepło w podbrzuszu, jej własne soki zmoczyły lekko palce czarnowłosej, a heimuronka patrzyła na nią spod uchylonych powiek.
    - To... raczej awykonalne - szepnęła między głębszymi oddechami, mruknęła cicho na pocałunek i sama nachyliła się nad jej uchem. - Chyba myślimy w innych kategoriach mo stor - przejechała końcówką języka po płatku ucha klientki. - Ja jestem ograniczeniem - natarła lekko swoją kobiecością na jej palce. - Ale chętnie usłyszę co proponujesz - przyznała, nadal szepcząc i składając między słowami kilka połacunków na jasnej szyi kobiety.

    Ennis

    OdpowiedzUsuń
  165. Zaśmiał się lekko na jej stwierdzenie, nie zamierzał zagłębiać się w temat.
    - Z grzeczności nie zaprzeczę - dodał jedynie z uśmiechem na twarzy. Miał wrażenie, że w końcu jakaś ciężka kurtyna, która zawsze między nimi wisiała, opada w dół. Patrzył na jej wesołą buzię i cieszył się, gdzieś tam głęboko, że ta w końcu wyszła ze skorupy. Widząc zamyślenie na twarzy Melanie spodziewał się dość owocnej historii, jednak kiedy skończyła ciężko było ukryć ogromne zaskoczenie, jakie rysowało się na twarzy blondyna. Milczał chwilę, po prostu wpatrując się w przyjaciółkę, zaraz odwrócił wzrok i wypuścił głośno powietrze. Musiał to wszystko poukładać w głowie.
    - Czyli... No wiesz... To nawet całkiem romantyczna historia - wypalił, szturchając ją w bok i śmiejąc się cicho, zaraz jednak pokręcił głową. - Kurwa Mela... - spojrzał na nią z lekkim podziwem na twarzy. - To ogromna odpowiedzialność... Ja pierdole - podrapał się po głowie i raz jeszcze ciężko odetchnął.
    - Ok, Abbiego, rozumiem, ale po co Szatan chce Ciebie? Jesteś pierdoloną kotwicą, jak Cię ruszy to zaszkodzi sam sobie. Ma zamiar Cię uwięzić czy jaki chuj? - zapytał marszcząc lekko czoło. Teraz już nawet nie chodziło o wioskę czy jego rodzinę, po prostu chciał wiedzieć co grozi tej dziewczynie i jej rodzinie. - Twoi bliscy nie będą jego celem? Wiesz, stereotypowe "będziesz widziała jak umierają!" - sparodiował gruby głos Szatana, co prawda nie wiedział czy taki ma, ale jebać.

    Niklaus

    OdpowiedzUsuń
  166. Ennis rozchyliła trochę mocniej uda czując sprawne palce kobiety przy swojej łechtaczce. Odchyliła lekko głowę i łapała głębsze oddechy, pozwalając by to klientka przejęła kontrolę, poddała się jej całkowicie. Złapana za kark i przysunięta bliżej przełknęła głośniej ślinę, nie spuszczając z wzroku czarnych źrenic kobiety. Przyjemny dreszcz przeszył jej ciało, a szept, chociaż nie miał w sobie nic sprośnego, łechtał przyjemnie ucho. Sam ton głosu dawał przyjemność. Potencjał i możliwość? Brzmiało interesująco. Heimurinka słyszała w swoim życiu już wiele obietnic, ale chyba po raz pierwszy była w stanie uwierzyć w to co przekazuje mówca. Wierna? Przygryzła wargę na te słowa. czarnookoa zdecydowanie nie mówiła o powszechnej wierności, to raczej trudne u kurwy, ale Ennis czuła w tym własny interes.
    - Potrzebuję konkretów... - szepnęła z cięższym oddechem i mruknęła czując palec w swoim wnętrzu. Sama wplotła palce w włosy Melanie po czym lekko je zacisnęła, wpatrując się zawzięcie w oczy towarzyszki. - Jakiej wierności oczekujesz? - końcówką języka musnęła jej usta i przesunęła biodrami, ocierając się o palec Czarnuli.

    Ennis

    OdpowiedzUsuń
  167. Oglądał ją, w agonalnej rozkoszy, mimo tego że jego najczulsze miejsce, było jeszcze pod ubraniem. Delektował się zapachami, potem, sokami... Czarnym spojrzeniem, które świdrowało jego duszę, widząc w nim wszystko... Kurwa mać, nie mógł się powstrzymać, by nie dotykać jej rozkosznych cycuszków, by oplatać je palcami, masować je swoimi sposobami... Nie musiał jej mówić, że wrócił... Wystarczyło, że pieścił ją jak dawniej, nie instynktownie, lecz z pełną premedytacją naciskając na jej najczulsze punkty... Między innymi, gdy położyła się na nim nago, szorstka dłoń zaczęła przejeżdżać po jej pleckach, uciskając je wysoko na łopatkach, ale niżej od barków... Tam gdzie jej rozkosz sięgała zenitu. Lubieżnie syczał, jęczał, powarkiwał, z każdym jej ruchem, czując wilgoć na swoich spodniach...
    — Kochanie... — oblizał jej ucho, po czym skierował usta na czoło, by zacząć mocniej dociskać krocze do jej kobiecości, wtedy, złożył na jej czole pocałunki, tuziny... Chciał ją rozpieścić, za miesiąc "nieobecności", jednocześnie pokazując, jak kurewsko za nią tęsknił...

    Abbi

    OdpowiedzUsuń
  168. Dostał dokładne instrukcje tego, co ma robić w następnych dniach. Czyli odpocząć po ich walce, bo miał zamiar zająć się swoją partnerką. Nie wnikał, w sposoby, jakie jego nowy mistrz miał się zajmować się swoją kobietą, dlatego po prostu rozbił obóz pod tartakiem, jeden z kilku z resztą, jak sam zauważył.
    Chodził nad jezioro, obmywał się, łapał ryby, poprzez napierdalanie do nich laserem z oczu... Typowy Pius.
    Po dwóch dniach, udał się nad to samo jezioro, by zasiąść bez koszulki, używając spokoju i delikatnych dźwięków jeziora, jak i dźwięków natury, by eksplorować własną świadomość. Poprzez medytację, był w stanie spojrzeć wgłąb siebie, mentalnie wyobrażając sobie scenariusze walk, potyczek... Pius nie byłby niczym, gdyby nie jego dyscyplina.
    Otworzył oczy, słysząc, że ktoś się zbliżał.
    — O! Ty pewnie musisz być Melanie! — krzyknął do kobiety, nieopodal. — Twój syn dużo mi o tobie opowiadał!

    Pius

    OdpowiedzUsuń
  169. Zachichotał, jakoby dostrzegł szaleństwo w oczach kobiety... Jechali na jednym wózku, oboje chcieli tego samego...
    — Dobrze, kochanie... — odparł, zsuwając z siebie spodnie, powoli, bo niestety, dziewczyna leżała na nim... Kiedy je zsunął, popatrzył na nią z psotliwością...
    — Nie mówiłaś, że mam to zrobić do naga... — zachichotał, mocnym wypukleniem w przepasce, przesunął się po jej cipce, dysząc, gdy zaczęła bawić się sutkiem... Aczkolwiek, czemu nie? Dlaczego miałby się oprzeć pokusie... Zsunął i bokserki, po czym złapał mocno kobiece pośladki, tylko po to, by poczuła, jak kształtna główka przejeżdża po jej płatkach, po wejściu... I po drugim wejściu, zatrzymując się zaraz na nim...
    — Chcę się w tobie spuścić...

    Abbi

    OdpowiedzUsuń
  170. Pius uśmiechnął się, słysząc, jak kobieta do niego podchodzi. Zapach spermy, był aż nadto odczuwalny, wręcz dławiący... Zwykle lubił ten zapach, sam smak nasienia powodował u niego dreszcze... Ale świadomość, że to było od Abbadona, całkowicie rujnowało jego odczucia.
    Gdy się nachyliła, użyła na nim swojej aury...
    Otworzył oczy.
    Czarnulka mogła podziwiać zarówno złote, jak i fioletowe oko białowłosego, które patrzyły jej prosto w duszę... Jednocześnie zimny dreszcz został użyty przeciwko niej. Na jej plecach.
    — Z nim akurat porozmawiałem, a dlaczego pytasz? — przechylił głowę na bok... A z bliska, mogła wyczuć od niego, z jego krwi, z faktu jak oddycha... Fenomen faktu, że przedstawiał zarówno cechy anielskie, jak i demoniczne. Jednocześnie. Aura była bliźniacza, nie mieszająca się, jednakże dwojaka.
    — Spokojnie. Dysputa między mną, a twym partnerem jest załatwiona. To szatan zlecił zabójstwo moich rodziców... Abbadon był tylko egzekutorem jego woli.

    Pius

    OdpowiedzUsuń
  171. — Jak wolisz... — odparł, z dumą i pożądaniem, patrząc w jej oczy, by oblizać się, kiedy ręką sięgnął między ich nogi, aby bezbłędnie nakierować fiuta na jej mokrą szparkę, wchodząc w nią głęboko, jęcząc od razu, gdy poczuł opór... — Skurw mnie, nie proś... — odparł, powoli wychylając biodra do przodu i do tyłu, co by doprawić jej szaleństwo w agonalną przyjemność...

    Abbi

    OdpowiedzUsuń
  172. Poczuł na sobie falę energii, innej niż anielska, równie starej i niebezpiecznej... Próbował wyrwać od niej rękę, ale z jakiegoś powodu nie mógł... Kurwa.
    — Nie używaj... Na mnie mocy. Beze mnie, Abbadon nie odzyskałby pamięci... Nie zapominaj o tym. Nie zapominaj, że mogę spowodować, że ty pamięć stracisz... — nie wiedział, jak wymazywać wspomnienia, aczkolwiek determinacja, z jaką to powiedział... Mogła być to równie dobrze prawda.
    — Nie planuję. Jakbym planował, nie odezwałbym się do ciebie słowem... Ale chyba widzę, że nie warto było. — zignorował nagość kobiety, nie była w jego typie. Ile w życiu widział nagości, tylko sam Bóg wiedział.
    — Nie wiedziałem o swoim pochodzeniu. Ani na czym polegają demony. Kurwa, nawet nie wiedziałem, że istnieją. Tak samo anioły... No ale skoro już wiem... I mi to wyjaśnił... Nie ma między nim, a mną żadnej dysputy... Chcemy połączyć siły... Ale kwestionuję mój wybór.

    Pius

    OdpowiedzUsuń
  173. Westchnął, słysząc opinie pani doktor. Oczywiście że kwestionował swój wybór. Bardziej chodziło mu o to, że miał połączyć szyki z nią. A wyskoczyła do niego z mordą, zaprezentowała swoją magyę, po czym uznała, że nie było tematu. Oczywiście, groźba nie zrobiła na niej wrażenia, jakoby to by wymagało jakiejkolwiek świadomości, co może się stać, gdyby straciła pamięć... A jej sekret, rodzina, wszystko co znała, przepadło. Co ciekawe, Abbadon miał dokładnie tą przypadłość.
    Wstał z klęczków, by ruszyć ku wodzie, patrzył, czy coś się złapało w sieć, którą rozstawił.
    — Zdrowy i naturalny wybór? Zaatakowałem Abbadona w otwartym polu, walcząc mieczem. Nie szukam normalnych, zdrowych wyborów... Dern wypluło mnie, najwyraźniej ktoś na górze chciał tego, żebym był tutaj. Prowadziłem pokojowe życie lekarza, ale nie. Polsza postanowiła spalić mi dom, mój dorobek życia. Nie mam kompletnie nic do stracenia, a ci, którzy zabrali moich rodziców, mogą równie dobrze do nich dołączyć w niebycie. Szatan, Abbadon, inne demony... Mam to w dupie. Tylko zemsta się liczy.

    Pius

    OdpowiedzUsuń
  174. Przeglądał nerwowo sieci, próbując odetchnąć. Irytacja, wkurwienie, nie pozwalały mu się skupić.
    — Cóż, też nie znam ich moralności, ale wiem, że paląc mój dom, wypowiedzieli mi wojnę. Tyle i aż tyle. — widząc, że nie złapał nic w swoja sieć, rzucił nią o wodę, po czym strużka światła wystrzeliła z jego oka, a na powierzchnię, wypłynęła ryba z wypalonym punktem nad okiem.
    — Targają mną emocje. Wcześniej cierpiałem na osobowość wieloraką... A przynajmniej tak to tu nazywają. Po złączeniu... Jestem po prostu niewyżyty. Dla mnie, wszystko może spłonąć. Polsza, Argar, ten wymiar, Dern... Mam to w piździe. Nie potrafię kochać... Wszystko mi kurwa jedno.

    Pius

    OdpowiedzUsuń
  175. Syknął, czując jak się nabija, z tą samą pasją, jak zawsze, z tym samym grymasem bólu...
    — Znowu zapomniałem cię wylizać... — zachichotał, całują ją w polik, policzkiem o policzek ścierając łzy, otulając ją do siebie, ukrywając ją przed światem, w swych ramionach... I wtedy się wgryzła, mała wąpierzyca... — Oooo tak... Na kutasie... — syknął, poruszając biodrami, do tyłu, do przodu, rozpychając z pewną czułością i namiętnością jej małą cipkę... Otarł się o jej piersi, po czym przyłożył dłoń no jej głowy, by nadziała się na jego szyję mocno, biodrami poruszając się w rytmie jej ruchów, głośnymi, mokrymi klaśnięciami mącąc ciszę w okolicy namiotu...

    Abbi

    OdpowiedzUsuń
  176. Słuchała jej z rosnącym uśmiechem na twarzy. Miło było popatrzeć na zakochaną dziewczynę. Zwróciła jednak uwagę na to, że Mel mówiła w czasie przeszłym, a jej ton podszyty był odrobiną smutku. Postanowiła nie drążyć tematu. W tej chwili nie czuła, by takie wścibstwo było odpowiednie. Natomiast na pytanie o Niklausa przekrzywiła lekko głowę i poprawiła swój łuk na ramieniu.
    - Czuję, że właśnie dostałam obuchem na swoje pytanie - zaśmiała się cicho. To wcale nie było takie łatwe. Jak to z nimi było i dlaczego akurat on? Przez chwilę milczała idąc tylko stale do przed siebie. - My dosłownie zaczęliśmy znajomość od dupy strony - zaczęła spokojnie. - A potem jakoś tak wyszło... coś tam nas do siebie ciągnęło. Przekomarzaliśmy się, każde próbowało to drugie utemperować, choćby i odrobinę, a jednocześnie... zawsze wiedziałam że mogę do niego pójść z problemem i mnie nie wyśmieje, tylko wysłucha i pomoże. No i vice wersa, oczywiście - uśmiechnęła się do niej szerzej. - A potem po prostu... jakoś tak naturalnie się zeszliśmy i to było to. Poczułam takie ciepło w sercu, jakąś taką nieskrywaną radość. Jakbym wreszcie pozwoliła sobie żyć, oddychać pełną piersią... to no nie wiem, nie umiem tego dobrze opisać - skapitulowała w końcu wzdychając ciężko. - Po prostu tu w głębi wiem... że to ten i na żadnego innego bym go nie zamieniła.

    Shiya

    OdpowiedzUsuń
  177. Mruknęła cicho czując mocniejszy chwyt, ten próg bólu znosiła bez problemu, dawał nawet więcej przyjemności niż rzeczywistej krzywdy. Musiała przyznać, że mało kiedy trafiały jej się tak sprawne palce jak u tej kobiety, a otoczka towarzysząca temu zbliżeniu dodawała wszystkiemu erotyzmu. Czarnulka była dokładna, znała się na rzeczy i wywoływała ciarki na ciele Ennis, dreszcz co chwilę zachodził jej jasno niebieską skórę, a ciche jęki wydobywała się spomiędzy warg. Nawet pewny rozkaz posłany w eter pobudzał myśli i ciało kurtyzany, ta przełknęła głośno ślinę czując suchotę w ustach i własny gorąc. Złapała kobietę za nadgarstek, jakby chciała się upewnić, że ta teraz nie przerwie penetracji, a buzia wyginała się w przyjemnych grymasach. Na pytanie Ennis otworzyła szerzej oczy i spojrzała prosto w tęczówki "oprawczyni".
    - Dokończ... - sapnęła. - A zabiorę Cię w najbardziej intymne miejsce... - dodała z ciężkim oddechem, patrząc na nią uparcie. Dookoła nastała pustka, ochroniarze zapewnili im nieco więcej prywatności, ale w oddali nadal kręciły się ciekawskie jednostki.

    Ennis

    OdpowiedzUsuń
  178. Acair uśmiechnął się do niej szeroko. No skoro zabijanie mieli omówione to mógł oddychać spokojnie i pozostać jej sługą przez ten tydzień. To mogło być całkiem ciekawe doświadczenie. Pogwizdując sobie pod nosem szedł z nią do Argaru, aby tylko nie myśleć o bólu swojego ramienia.
    - Ha! Bo ja się dobrze potrafię kamuflować - rzucił wesoło. - O ile mój żołądek nie powie, że już dość i trzeba coś zjeść konkretnego... - dodał zaraz krzywiąc się przy tym i okręcił się dookoła własnej osi. - I mam talent do... odnajdywania ciekawych ludzi po drodze - dodał zaraz. - A co robię... no idę odwiedzić Akane? Szukam pracy? Chciałem zapytać czy czegoś pomóc nie trzeba...

    Acair

    OdpowiedzUsuń
  179. Po dłuższej chwili, odetchnął, by spojrzeć w jej czarne oczy, kiwając delikatnie głową.
    — Wiem. Wybacz, targają mną emocje. Od kiedy moje talenty magiczne się połączyły, jestem strzępkiem na krawędzi furii... Czasem ją wyładowuję na innych... — odetchnął, po czym wyłowił martwą rybę, by wywiesić ją na drewnianej ramie, wraz z innymi tłustymi rybami. — Plus twoja magia... Poczułem, jak mnie przeczesujesz... Dawno tego nie czułem. Nie tutaj, nie na mathyr.

    Pius

    OdpowiedzUsuń
  180. — Do tego czasu to mi jaja spuchną, świat szczeznie, a słońce wzejdzie na zachodzie. To co czuję w środku jest nieistotne, po prostu trzeba szykować się do działania. A co masz na myśli, mówiąc o innych rzeczach?

    Pius

    OdpowiedzUsuń
  181. Acair jęknął przeciągle już prawie nic nie rozumiejąc. Gubił się przy tej kobiecie i to konkretnie, dlatego zanim weszli do części zamieszkałej Argaru, jeszcze raz się zatrzymał, żeby na nią spojrzeć.
    - No to jak w końcu? - zapytał jej bezradnie. - No bo najpierw mówisz, że chcesz moje usługi na tydzień, teraz o czymś innym... jeny jak mi jasno nie określisz co i jak to ja na pewno wylecę przed końcem tygodnia - poczuł łzy napływające mu do oczu. - Mój rekord w jednej pracy to 17 dni - dodał zaraz. - Chciałbym go kiedyś pobić jednak...

    Acair

    OdpowiedzUsuń
  182. Uzależniająca? Zastanowiła się nad tym i mimowolnie pokiwała głową. Owszem ta relacja faktycznie mogła być tak określona, ale miała szczerą nadzieję, że Niklaus sądzi dokładnie to samo o jej własnej osobie. Pochwyciła jej smutek i odruchowo schowała dłoń z pierścionkiem w poły swojej spódnicy.
    - Oj nie przejmuj się aż tak tym żartem - poradziła jej tak szczerze. - Może po prostu postaraj się z nim porozmawiać? No wiesz wyjaśnić sobie co nieco... daj mu czas. On do ciebie wróci. Na pewno - zapewniła ją, szczerze wierząc w te słowa. - Wróci ten twój Abbadon... czasem po prostu trzeba uzbroić się w cierpliwość, a ty przecież jesteś dalej piękna i młoda, więc... myślę że wdzięku ci dla niego nie zabraknie - uśmiechnęła się do niej szeroko. - A co do ślubu... nie spieszy się. Mel... pierścionek w zupełności wystarczy. Teraz mamy ważniejsze sprawy na głowie niż ślub - przyznała sama przed sobą i faktycznie tak uważała. Nie potrzebowała ślubu, by wiedzieć, że Niklaus ją kochał. - Och... ale jak tylko coś będzie wiadomo to na pewno się dowiesz - zreflektowała się jeszcze.

    Shiya

    OdpowiedzUsuń
  183. Rozumiała to. Jasne, że tak... a przynajmniej sądziła, że byłaby w stanie to zrozumieć, ale nie mogła jej tego zagwarantować w stu procentach bo jeszcze nie znalazła się w takiej sytuacji i miała cichą nadzieję, że tak pozostanie do końca jej własnych dni.
    - Seksowna? - uniosła wysoko brwi i roześmiała się serdecznie. - Dla niego na pewno - poruszała biodrami do przodu i do tyłu w tym sugestywnym geście, również odruchowo rozglądając się po okolicy. Wyczuwała w niej to napięcie, oczekiwanie na kolejne niebezpieczeństwo. Niczym uzależniona od niego kobieta, ale i to rozumiała. Po tych wszystkich latach w ciągłej gonitwie, niepewności... to i tu mogło nie być bezpiecznie.
    - Ale... jak Abbadon tak nie rozumie to może zacznij od początku? - rzuciła nagle ni z gruszki ni z pietruszki. - Zacznij go uwodzić od początku. Rozpal w nim tę iskrę... a nuż obudzisz w nim ten dawny żar, albo jeszcze lepiej... przypomnisz mu to i owo?

    Shiya

    OdpowiedzUsuń
  184. Chłopak wzruszył ramionami w odpowiedzi. Nie bardzo ją zrozumiał. Zadał po prostu konkretne pytania, a ta nowopoznana kobieta po prostu wymigała się od odpowiedzi, zwalając to na jego narzekanie.
    - Phi, jeszcze nie miałaś okazji zobaczyć mnie narzekającego - oznajmił jej tylko swobodnie, nie biorąc sobie za bardzo tych jej słów do serca. Wreszcie wyszli z lasu przez co on sam zaczął oddychać trochę lepiej. Jakoś na otwartej przestrzeni czuł się znacznie lepiej. Przynajmniej tam, gdzie żadne zwierzę nie czyhało z zębiskami na każdym kroku.
    - No to jaki będzie mój zakres obowiązków? - ponowił swoje pytanie, bo przecież kręciła się z tym jak mrówka w maśle. Najpierw jedno, potem drugie a na koniec trzecia wersja, a on już nie wiedział której się trzymać, a potem będzie zwalać na jego ciapowatość jak popełni jakiś błąd. Co to, to nie. Nie zamierzał tak łatwo stać się kozłem ofiarnym.

    Acair

    OdpowiedzUsuń
  185. Umówili się w karczmie na rozstaju dróg na granicy zachodniej granicy Polszy. Stamtąd najbliżej było do Argaru... Mężczyzna ubrany był w futro niedźwiedzia polarnego, prawdziwy rarytas, szczególnie w tych stronach. Zwracał na siebie uwagę okolicznych, jak to miał w zwyczaju. Wygolił sobie boki głowy, a górę włosów nosił w długich, czarnych warkoczach.
    Oprócz tego, był tym samym orkiem, który przytaszczył ją pod dom...
    Zasiadł za ladą karczmy, powodując mocniejsze stęknięcie krzesła. Oglądał się na boki, w poszukiwaniu czarnowłosej niewiasty...

    Tzun

    OdpowiedzUsuń
  186. Jedyne o czym wiedział, to to, że te spotkanie nie było powiązane z jego zleceniem. Dlatego ciekawość go nurtowała, nie powiedziała mu w końcu, dlaczego go wzywa.
    — Melanie! — wstał z miejsca, od razu trącając przy tym krzesło, jednak podszedł do kobiety, by złapać ją w pasie, podnieść do góry i przytulić, w miarę delikatnie. Po tym, postawił ją na ziemi i poklepał po głowie.
    — Dawno się nie widzieliśmy, szefowo. Zobacz, sprawiłem sobie nowe futro... Jest z niedźwiedzia polarnego, dasz wiarę?! — zarechotał wesoło, po czym wskazał miejsce obok siebie. Zasiadł z powrotem, na stołku, gestem dłoni prosząc o garnek wina, który wcześniej zamówił.
    — Nie wzywasz mnie z powodu Kuro, prawda? Mimo to, mam o nim jedną informację.

    Tzun

    OdpowiedzUsuń
  187. — Tak właśnie myślałem. Kuro jest w Fjelldod. Dlatego się obkupiłem w skórę. No i w srebro... — westchnął, a uśmiech zszedł z jego miny. — Będę albo musiał pertraktować z tubylcami, albo się przez nich przerżnąć, jedno z dwóch. Powiedzmy, że nie lubię nieumarłych. Ale to, że tam wyjechał, ma sens. Mój informator w Polszy widział go, jak jechał na wschód... Więc albo tam, albo jedzie w góry... Od szaleńca trzeba się spodziewać wszystkiego. No i w sumie, wyruszałem już w drogę, ale kruk mi wysłał od ciebie wiadomość. Co się stało, Mel?

    Tzun

    OdpowiedzUsuń
  188. Popatrzył na jej minę. Od razu dostrzegł w oczach żal, smutek... Zawsze była wulkanem energii, nie zdążyłaby go powitać, jakby go już dwa razy nie zwyzywała. Ale teraz? Była cicha. Niepewna.
    — Religie? — zapytał Tzun, grapiąc się po wygolonej głowie. — Cholera. Nie wierzę w żadne bóstwa... Znam jedynie kult świętej drogi, z Terry... — tutaj przystanął, po czym nalał sobie wina.
    — W naszym kulcie, potrzebna była wędrówka w świętych krokach, potem spacer po żarnych węglach, by potem wziąć ostrze i rytualnie wbić sobie je w przeponę i ciągnąć do góry. Wtedy grzechy spływały wraz twą krwią. Albo pozostawała śmierć w honorowej walce. Też rozgrzeszało... — popatrzył na nią, po czym zmrużył oczy. — Ale nie tego szukałaś, prawda? Mam takiego kolegę, on się kiedyś nosił wśród zakonnych... Może on by coś wiedział.

    Tzun

    OdpowiedzUsuń
  189. Popatrzył na nią dłużej, mrużąc oczy.
    — Właściwie... Chyba słyszałem coś o grzechach... Tylko co to było. — westchnął, drapiąc się po głowie. — To było coś na statku. Jeden z żeglarzy nam opowiadał. Była to chyba... Kobieta. To na pewno. Ona coś zrobiła, że zdjęła z niego brzemię. Wcześniej nie mógł spać, a gdy poszedł do niej na wizytę, spał jak niemowle. Handlował niewolnikami, więc trochę na sumieniu miał...

    Tzun

    OdpowiedzUsuń
  190. - Tylko się cieszyć. Tak trzymaj - Shi pokazała jej dwa kciuki w górę, po czym przyspieszyła trochę kroku, rozprostowując przy tym swe nieco zastałe kości. - Co udało ci się już tu zobaczyć? - zainteresowała się. - Mi głównie Polszę. Tam mieszkałam, pracowałam przez pewien czas a jednocześnie szukałam naszych. No wiesz... musiałam dbać nie tylko o siebie ale i o te dwa małe pędraki co to rosły w moim brzuchu... - z jakąś melancholią wróciła do tych wspomnień. - Nie miałam wtedy pojęcia że będą aż dwa - przyznała ze śmiechem. - Matko, nawet nie wiesz jak panikowałam przy porodzie... nagle poczułam się niegodna bycia ich matką, bałam się że sobie nie poradzę, że zabraknie mi mleka... - przeciągnęła się lekko. - Ale to wszystko to był tylko strach... ty bałaś się porodu? - zainteresowała się zaraz.

    Shiya

    OdpowiedzUsuń
  191. — Raczej w Polszy. Tylko nie wiem dokładnie jak to się nazywało... Ten kościół, ta religia... Była bardzo polaryzująca... — Tzun drapał się po głowie, aby sobie przypomnieć. — Może w Sercu się czegoś dowiemy. Bo mówię, jedynie zasłyszałem coś, co jedna osoba twierdziła w majaczeniu na morzu. Trzeba to potwierdzić, znaleźć...

    Tzun

    OdpowiedzUsuń
  192. - Matko... nie wyobrażam sobie tego - przyznała szczerze. - W naszym świecie to jeszcze szczęśliwie było mleko butelkowe, a tutaj? - spojrzała na nią rozumiejąc jej strach przed kolejną ciążą. To znaczy na tyle na ile mogła zrozumieć rzecz jasna. Nie doświadczyła czegoś takiego i naprawdę cieszyła się, że Niklaus jednak nie musiał na gwałtu rety kombinować krowy.
    - Ale właśnie dlatego szukamy czegoś podobnego do krowy... nie tylko dlatego, ale to też jest jednym z powodów - zakręciła się trochę w tłumaczeniach i sama skrzywiła odrobinę. - Znajdziemy i wtedy będzie łatwiej - dorzuciła swobodnie, już odpuszczając głębsze wnioski.
    - To ty już weteranką jesteś w tych sprawach... wstyd się przyznać, ale to była moja pierwsza ciąża i szczerze mówiąc strach był ogromny. Zwłaszcza po rzuceniu nas w nieznane... no wiesz, tam u nas to jednak wygodnie było. Lekarze na każdym kroku, sterylne warunki... a tu? Rodziłam bliźniaki na plaży - skrzywiła się na to wspomnienie. - Ledwo co odzyskaliśmy Ankę i Gava a tu mi wody odeszły... dobrze, że Febe się znalazła bo nie wiem jakby to było - westchnęła jeszcze i klasnęła w dłonie rozpoznając pochyłe drzewo. - Tu skręcamy - wskazała kolejną ścieżkę. - A potem już rzut beretem. Dwie minuty drogi i będziemy w wiosce - wyjaśniła jej.

    Shiya

    OdpowiedzUsuń
  193. Acair pokiwał lekko głową.
    - Dobrze - zgodził się tylko i podszedł do niej, co by jej użyczyć swojego ramienia, kiedy ta zaczęła ich kierować do medyka. - Następnym razem zastanów się 10 razy zanim zabijesz kolejnego Arcemonka. To nie są groźne stworzenia... nie, jeśli się im w drogę nie wchodzi - wyjaśnił, jednocześnie wracając niczym katarynka do zagadnienia jawnego morderstwa. - Uhm albo chociaż nie daj się tak wymęczyć...

    Acair

    OdpowiedzUsuń
  194. — Jak jesteś człowiekiem, nie. Ale ja tam nie wejdę. — westchnął, po czym napił się wina, przechylając całość trunku wprost do gardła. — Ale... Tobie już się może powieść. Mogę cię tam wprowadzić. A ty znajdziesz tą... Zjadaczkę Grzechów.

    Tzun

    OdpowiedzUsuń
  195. Ennis nie przestawała ciężko oddychać.
    - Będę posłuszna - mruknęła rozkoszując się każdą sekundą tej przyjemności, dreszcz nie opuszczał jej ciała, a podbrzusze pulsowało. Nie miała pojęcia cóż takiego kobieta może jej dać, nie miała nawet pewności czy ta nie bredzi, mogła przecież jedynie pięknie gadać, ale dla chwili zapomnienia Heimurinka mogła posłuchać. Słysząc polecenie przełknęła ślinę i oblizała spierzchnięte usta, kiwnęła głową ledwo widocznie.
    - Pokażę - szepnęła posłusznie, a czując mokre palce kobiety przy swoich ustach powoli zaczęła zlizywać własne soki, nie przerywając kontaktu wzrokowego. Bawiła się tym całym oblizywaniem, nawet lekko ugryzła jeden z opuszków i przytrzymała go między zębami.
    - Idziemy? - zapytała z ciężkim oddechem, gotowa wstać i zaprowadzić Melanie do ich najniżej położonej komnaty. Tam mało kto zaglądał, gruby mur, ciężkie wrota z możliwością zakluczenia. Niewielu potrzebowało w tym miejscu aż takiej intymności, ale skoro jej klienta sobie tego życzyła, Ennis mogła pokazać jej to tajemnicze miejsce.

    Ennis

    OdpowiedzUsuń
  196. Postawił dzban na stole, po czym dźwięcznie beknął, rechocząc delikatnie.
    — A muszę coś chcieć? Rozmawialiśmy już na ten temat. Możesz sypnąć złotem, mi to obojętne. Pomogę ci tak czy siak. Bo widzę, że nie robisz tego dla siebie.

    Tzun

    OdpowiedzUsuń
  197. Acair nie załapał tego wzroku, albo po prostu go zignorował. Mieli odmienne zdanie co do jego "walki" z bestią i do sposobu w jaki ta została potraktowana. Nie widział sensu w dalszym ciągnięciu tego tematu, bo ani jedno ani drugie nie zamierzało ustąpić na polu bitwy. Poza tym za moment kobieta zaczęła się po prostu dusić, a przynajmniej tak to wyglądało. Pobladł na twarzy przez moment gorączkowo szukając sposobu na pomoc w swojej własnej głowie. Sam był ranny i bark mu mocno dokuczał. Do tego stopnia, że najchętniej by teraz się rozpłakał, ale ćwiczył... dzielnie ćwiczył powstrzymywanie łez.
    - O matko! - wyrzucił dłonie w górę przerażony, kucając tuż przed nią. - Czekaj, czekaj... oddychaj - zaczął gorączkowo przeszukiwać swoją torbę w poszukiwaniu jednego ze swoich eliksirów. - To nie, to nie, to też nie... jezu czemu jak potrzeba to tu same niedozwolone rzeczy - jęknął. - Oddychaj! Wdech i wydech... kopiuj mnie... albo nie! Nie kopiuj mnie, ja oddycham teraz za szybko. O rany... przecież tu zejdziesz.... - paplał sam do siebie dalej przerzucając fiolki. - O! Jest! - odetchnął z wyraźną ulgą odkręcając ją i podsuwając Mel pod nos. - Wdychaj... to pomaga w oddychaniu - wyjaśnił cicho.

    Acair

    OdpowiedzUsuń
  198. - Chyba mamy odmienne wizje romantyczności - zauważył z zadziornym uśmiechem. Seks na ołtarzu zdawał mu się bardziej wyuzdany niż czuły, a to własnie z tym kojarzył romantyzm.
    - Chociaż nie znam tła fabularnego, ale daruj sobie, starczy, że ostatnio ciagle zbieram połamane drabiny z naszych okolic i dodaję dwa do dwóch - zacmokał udająz zażenowanie na twarzy. Wysłuchał zaraz jej obaw oraz zapewnien kiwając głową od czasu do czasu. Dobrze, że mieli pewnego rodzaju zabezpieczenie. Na wzmiankę Legionu zmarszczył czoło, na wzmiankę gwałtu przeskoczył wzrokiem na jej ranę po czym zacisnął mocniej zęby.
    - Tak mają zamiar działać? Beda po prostu uprzykrzać Ci życie? Po moim trupie... Daj spokój Melanie, zobacz ile nas tu jest. Febe, Yensen, Rei, Shiya, Melio, nawet dzieciaki dają radę, do tego masz przy sobie swoich - spojrzał w jej oczy. - Zamiast zazdrościć po prostu gadaj, mów co trzeba zrobić, pogłówkujemy razem, gdy tylko staniemy na nogi, ogarniemy przytulne gniazdo dla Twojej rodziny, w tym czy innym wymiarze. Będziesz miała swoje proste życie, może nie już i nie zaraz, ale jeżeli jest chociaż iskierka nadziei to pomogę ją rozpalić -poklepał jej kolano, a słysząc znajomy głos zza krzaka rzucił tylko w tamtą stronę zadziorny uśmiech, po czym wrócił wzrokiem do twarzy Melanie.
    - Nawet jeżeli w grę wchodzi stworzenie dla Was osobnego wymiaru, waszego własnego azylu, pomogę, obiecuję - powtórzył. - Tylko musimy do tego usiąść na spokojnie, coś zaplanować, a teraz to nie jest odpowiednia pora... Obowiązki wzywają, ale dzięki - posłał jej lekki uśmiech. - Że mi powiedziałaś - wyjaśnił.

    Niklaus

    OdpowiedzUsuń
  199. Nie działało? Ale jak to? Przecież na wszystkich działało! O rany... będzie musiał zmienić temu formułę i jeszcze raz potestować. Już w głowie ruszyły obliczenia co do składników i na moment zapomniał o kobiecie siedzącej tuż przed nim. Szybko jednak wrócił do świata żywych. Zakręcił fiolkę, wrzucił ją z powrotem do plecaka i sięgnął w nim po swój sztylet, po czym znienacka naciął sobie nadgarstek. Krew popłynęła wolnym strumieniem, a w jego oczach pojawiły się łzy bo to bolało, ale nic nie powiedział tylko jakoś tak odruchowo przycisnął jej nadgarstek do buzi.
    - Tu jest, no przecież ja nie ukatrupię tu nagle żadnych zwierzaków, żeby krew załatwić. Prędzej byś tu zeszła no - jęknął przeciągle. - Więc masz taką. Wiem, że kiepska ale chyba ważniejsze jest życie, nie? - rzucił coraz bardziej przerażony jej stanem.

    Acair

    OdpowiedzUsuń
  200. - Nie panikuję! - krzyknął na nią z wyraźnym przerażeniem i większymi łzami w oczach. - Nie dlatego, że myślę o tym że zginę, nie! Tylko dlatego, że ty jesteś na granicy! - zacisnął pięść, aby krew popłynęła szybciej na jej łódeczkę złożoną z dłoni. Dorzucił jeszcze jedno nacięcie co by szybciej spływała.
    - I ja mam... ja mam słabą odporność na ból, więc boli jak diabli - bąknął pociągając nosem i odpuszczając pozory. Pozwolił łzom płynąć po policzkach swobodnie. - Nie przejmuj się, przejdzie mi.

    Acair

    OdpowiedzUsuń

^