Polsza ogłasza polowanie na czarownice. Swój pierwszy ruch już wykonała. Perun I szczyci się ścięciem Argarczyka.

Heim postawiło na sojusz z Argarem. Wieść jednak niesie, że w wyniku jego podzieliło się na dwie części. Czyżby czekała nas rewolucja?

O "U Klementyny" coraz głośniej. Gospoda prężnie się rozwija i zaprasza w swe progi. Uprzejmie prosi się Polszańskich rycerzy o nie wszczynanie w jej progach politycznych zamieszek.

Argar zaprasza spragnionych do posmakowania swych specjałów w nowo powstałej gospodzie - "Piaski Czasu". Można tu dostać między innymi domowo pędzony bimber - "Afrodyzjak Meduzy" oraz młode piwo - "Bogini Cienia", a to nie wszystko! Gościnnie występy - SŁOWIKA! Tak, moi drodzy, Argar podwędził Słowika!

Fasach donosi o wzmożonej aktywności ognistych ptaków na niebie. Van Helga ostrzega przed prawdopodobnym niebezpieczeństwem.

Lerodas zalewa fala przybyszy. Pogłoski głoszą, że znany uzdrowiciel Walwan przyjmuje pod swój dach każdego zbłąkanego wędrowca. Jeśli trwoga to do Waldzia!

"Let's get a little bit dirty..."

 
 
"Come on, it's never too early, 
I need the kick badly, 
I'm ready to go..."
 
 

Ennis

Wychowanka Kapłanek z Heim || 28 lat || Mieszaniec || Szpieg || 175cm

 
"Can't help it, guess it's a habit. Guess it's for fun... It's just what I do..."

Pierwsze co pamięta to piękne pomieszczenie, drewniane zdobienia, naszyjniki z zębów i ściana z czaszek wszelkich nacji, której namiętnie się przyglądała, gdy matka wraz z grupą innych kobiet warzyła jakieś tajemnicze wywary, czy inne mikstury. Ojciec? Jego nigdy nie było, przynajmniej do czasu...

Pojawił się pewnej nocy z dziwnym szałem w oczach, wiedziała, że to on, chociaż nie miała nawet pojęcia skąd ta wiedza. Nie miała czasu na zastanowienie, na rozmowę, na nic. Pojawił się nagle i chociaż wspomnienia są dość mgliste to En miała po prostu uciekać. Pamięta coś o byciu przeszkodą, ale nie wie w czym, ani o co konkretnie chodziło. Wtedy była jeszcze małą dziewczynką, miała szaro bladą cerę, oczy odziedziczone po matce i białe włosy z twarzy jednak przypominała mężczyznę, który biegł za nią z gniewną miną. Ona też biegła, jednak nie dała rady. Dopadł ją... Umarła ciśnięta w odmęty oceanu. Ostatnie co pamięta to słowa konającej matki... "Trzymaj to mocno". Trzymała... Sakwy z tajemniczym obiektem nie wypuściła z rąk ani na chwilę.

"I am not afraid to cause a scene tonight. I'll show ya..."

Obudziła się w niesamowicie jasnym miejscu, wszystko raziło po oczach, tu było zupełnie inaczej niż tam gdzie się wychowywała. Cała czuła się inna i... Dziwna? Pusta w środku? Niekompletna? Wciąż była mała, jednak coś się zmieniło, zmieniło się wszystko. Inne ciało, nowe miejsce, obce istoty... Niby źle, ale z tym wszystkim przyszły też nowe umiejętności... Przyszło nowe życie.
Miała jakieś 4 lata gdy trafiła w nowe miejsce, już wtedy zaczęto ją szkolić. Nie brakowało w jej życiu brutalności, szczególnie po ukończeniu 10 roku życia. Wtedy też szkolenie zostało bardziej ukierunkowane, a w wieku 16 lat młoda Heimurinka trafiła do Zamtuzu, by służyć innym i zdobywać informacje, jak wtedy jej wmówiono... "Dla wyższego celu". 
Szczerze? Dla niej to nie był wielki problem. Szła przez życie niczym pusty pojemnik, wykonywała polecenia, miała dach nad głową, miała jedzenie i warunki lepsze niż przeciętny mieszkaniec Mathyr. Mogła umrzeć w każdej chwili i miała to po prostu gdzieś, nie szukała celu w życiu, na niczym i nikim jej nie zależało. Do czasu...
Kiedy ich Świat obeszła nowina o przybyciu tajemniczych istot, a ona sama poznała pewnego białowłosego mężczyznę, coś ją ruszyło. Relacja, owszem, była wyuzdana, tak jak zwykle, ale miała w sobie coś jeszcze, coś czego Ennis nie umie nazwać do dziś. Czar znajomości jednak szybko prysł, dziewczyna w przypływie nieznanych dotąd emocji zabiła kochanka i... Poczuła więcej niż przez całe swoje życie. Obudziła się w niej specyficzna ciekawość, wyszły na wierzch spostrzeżenia i chęć zmiany życia. Zachciała wgłębić się w własną historię co doprowadziło ją do odkrycia kilku tajemnic... Teraz? Teraz zamierza odkryć kolejne, ale ma też cel... Własny, do którego zamierza dążyć z całych sił.
 
"By now you should know. 
I do it all the time.
And it's gonna be dangerous. 
If you get in my way.
Cause I never stop.
Till I get my way yeah."

________________________________________________________________________________

Zapraszamy do wątków!
Tekst w KP: Kira - Machine Gun
 

196 komentarzy:

  1. - Wyzwaniem - powtórzył, zanurzając się zaraz całkowicie pod wodą i wynurzając po chwili tuż przy jej stopach. Oparł się o skałę ramionami i spojrzał po niej. - Nie mówię o Argarczykach, a o mieszankach Mathyrczyków z Argarczykami. To oni będą wyzwaniem - uśmiechnął się krzywo. - Już widzę tych polityków, którzy chcą te mieszanki powybijać. Jeszcze będą łowić każde dziwnie zapłodzone dziecko, żeby je zabić, albo co chyba gorsze... wychować na swojego małego żołnierza - odchrząknął i westchnął ciężko. - Czarna rzeczywistość. Wojna nadejdzie szybciej niż sądzisz - pstryknął palcami jej duży palec od nóg.
    - Już w takim świecie żyjemy - odparł krótko i wzruszył ramionami. - Jeśli wyznajesz zasadę "mam to w dupię" to jest - dodał lekko. - Już teraz rodzą się mieszańcy i większość ras nie ma nic przeciwko nim. No dobrze, może źle się wyraziłem - mruknął. - Większość istot nie ma nic przeciwko... a szczekają tylko ci którzy po prostu się boją - zauważył krótko. - Myślę, że i u nich... - wskazał dłonią na plażę. - Był ktoś kogo się piętnowało. Mieli swoją własną mieszankę... a tu są po prostu piękną odmianą, egzotyczną odmianą.

    Klaus

    OdpowiedzUsuń
  2. - Słabsze? - nie do końca zrozumiał i pokręcił zaraz głową. - Nie, nie... to znaczy ech tak, też... ale... - zacisnął wargi i znów wzruszył ramionami. - Ech trudno powiedzieć, gogle były po prostu czymś naturalnym. Nie miało znaczenia czy byłeś silny czy słaby... mogłeś je mieć - żachnął się. - Ech wiem o co ci chodzi, ale nie wiem czy to tak polegało. Nie zastanawiałem się nad tym... miałem ciekawsze rzeczy na głowie, jak na przykład oglądanie dramatów sercowych brata - żachnął się ze śmiechem, po czym ostatecznie wyszedł z wody razem z Ennis.
    - Hm? Nie - pokręcił przecząco głową. - Mój repertuar zaczyna się na jajecznicy, przechodzi przez omlet, a kończy na kanapkach wadliwej jakości, więc nic poza tym nie dostaniesz - żachnął się. - A twój omlecik dalej czeka w pokoju. Przykryty co by nie wysechł - dodał zaraz wyszczerzając się do niej. - Czuję się urażony, że nawet go nie posmakowałaś. Włożyłem w niego całe swoje serducho.

    Gave

    OdpowiedzUsuń
  3. - Tak, już wcześniej pojawią się pierwsze mieszanki, ale prawdziwy ich napływ zrobi się za jakieś 10 do 20 lat - sprostował. - Te pierwsze... będą ciekawym okazem, a ich życia... ech powiedzmy, że nie chciałbym znaleźć sie w ich skórze - przyznał spokojnie. - Może nie będzie tak źle, ale jakoś... trudno jest nie myśleć o czarnych scenariuszach - zauważył tylko, nawet nie zwracając uwagi na to, że zabrała stopę. Oparł się wygodniej o skałę obserwując jak znika w toni wodnej i wypływa kawałek dalej.
    - Znam - odparł zgodnie z prawdą. - Jeden pływa tuż obok mnie, a drugi i trzeci aktualnie zamieszkuje Argar - wzruszył ramionami. - A i widziałem kilka ciekawych krzyżówek w barze. Na przykład kotowatego goblina - zachichotał. - I kotowatego drakona... Kotowate ewidentnie lubią seks - rzucił lekko. - I reprodukcję...

    Klaus

    OdpowiedzUsuń
  4. - Nie - Gave wzruszył ramionami i uśmiechnął się do niej lekko. Nawet jej tu specjalnie nie skłamał. Nie miał swoich dramatów ani życia. - Byłem zwykłym nudziarzem, zamkniętym w czterech ścianach i czytającym książki. Od czasu do czasu coś tam namieszałem, żeby braciszkowi nudno nie było - puścił do niej oczko i zaśmiał się na to jej "nie kłopocz się".
    - Teraz to mnie uraziłaś - stwierdził bez ogródek. - Zjadłaś surową rybę (chyba przy nim jadła xD), a mojego omletu nie tknęłaś... hm... następnym razem zrobię ci jajecznicę z rybą - pstryknął palcami. Skrzywił się na ten pomysł, bo no spójrzmy prawdzie w oczy. To wcale takie dobre nie musiało być, ale przecież Ennis miała jakieś dziwne kubki smakowe. - Co tak właściwie jadasz? Plankton? Serca prawiczków i dziewic? Jeśli to drugie to sorry... moje odpada - dorzucił ze śmiechem.

    Gave

    OdpowiedzUsuń
  5. - Może kiedyś się dowiesz - skomentował, nie chcąc w tej chwili rozmawiać o swoich spostrzeżeniach na jej temat. Na dodatek potwierdziła jego własne przypuszczenia na jej temat co zarejestrował z wyraźnym zadowoleniem.
    - A po co mu taka na 9 miesięcy? - zamrugał kilkakrotnie. - Ich gatunek rozmnaża się w przeciągu 5-6 miesięcy - poinformował ją. - Zakładając, że to krzyżówka to może rozmnażałaby się 7... ale dziewięć to wyraźna przesada - pokręcił lekko głową, nie komentując jej tonu głosu, tylko uważnie się jej przyglądając. - Ciebie też chcieli wypożyczyć? - zainteresował się.

    Klaus

    OdpowiedzUsuń
  6. - Serio? - wyprzedził ją mrugając kilkakrotnie całkowicie zaskoczony. - W jaki sposób się to objawia? - zainteresował się, unosząc przy tym lekko brwi. Chwilę szedł tyłem, żeby móc ją swobodnie obserwować. - Jak wygląda wzrok prawiczka? - odchrząknął, bo nie sądził, żeby coś takiego kiedykolwiek istniało. No bo Tony... nawet jak był prawiczkiem to nie miał chyba takiego wzroku. Zmarszczył lekko brwi. A on sam? Może miał? Cholera... jak to diabelstwo się rozróżniało.
    - Poza tym wcale nie rozbieram nikogo wzrokiem - burknął zaraz obruszony. - Ciebie to nawet nie muszę... - dorzucił wracając do swojej wcześniejszej pozycji, zaraz po tym jak potknął się o wystający korzeń. Niebezpiecznie było chodzić tyłem.
    - Hm... surowa ryba z surowym jajkiem? - spróbował jeszcze. - No wiesz taka jajecznica na surowo? To by mogło być ciekawe... - odchrząknął i zacisnął mocno wargi. Jezu... zaczynał gadać jak Tony. Zdecydowanie czas było się opanować. Odetchnął kilka razy i wsunął dłonie w kieszenie. - Okay, surowa ryba i porcja planktonu... - mruknął, zastanawiając się jak taki właściwie mógłby złapać. No i ta cała gospoda... powinna się zaopatrzyć i w takie specjały w razie przybyszy spod wody.
    - A wracając do twojego wcześniejszego pytania o zwierzaki... tak, niektórzy z nas mają swoje zwierzaki - uśmiechnął się lekko. - Rei na przykład ma kurnik... ale nie pytaj skąd są kury, nie chcą się przyznać - odchrząknął.

    Gave

    OdpowiedzUsuń
  7. Zaśmiał się cicho, gdy wspomniała o tym, że przecież doskonale zdaje sobie sprawę z długości ciąży kotowatych.
    - A zastanawiałaś się kiedyś jak długa będzie twoja ciąża, gdy kiedykolwiek zdecydujesz się na dziecko? - zapytał jej z czystej ciekawości. Skoro była krzyżówką to należało to jakoś uśrednić, co jednocześnie było niezwykle interesujące. Zaraz jednak pokręcił głową. - Wybacz - dodał po krótkiej chwili. - To pytanie było nie na miejscu - przyznał zanim zdążyła na nie odpowiedzieć. Przyjął jej obecność obok siebie z wyraźną ulgą. Może jednak nie była aż tak na niego wkurzona, żeby alergicznie reagować na każdy jego dotyk.
    - Mhm... w takim razie chyba nie traktowała cię tam aż tak źle - rzucił swobodnie. - Ale teraz... co teraz chcesz robić? Jak rozumiem rzuciłaś Wolną Wisterię i jesteś wolnym ptakiem - uśmiechnął się lekko. - A skoro tak... to jakie masz plany na przyszłość? Ogólne plany, żadnych szczegółów - żachnął się zaraz.

    Klaus

    OdpowiedzUsuń
  8. - Jasne, rozumiem. Nie chcesz zdradzić tajemnicy spojrzenia - westchnął ciężko, a na komentarz o tym, że jemu to nie robi, wzruszył ramionami. - Nie robi. Jesteś dla mnie za stara - stwierdził bez ogródek. - No sorry... seksowna jesteś, ale no jakoś niespecjalnie mnie pociągasz - dodał jeszcze żeby mieć pewność, że ta kwestia została między nimi ostatecznie wyjaśniona. Diabli jedne wiedziały co też Ennis mogła sobie pomyśleć o jego gestach. Może nawet robił jakieś niezbyt umyślnie.
    - Dobra to zostanę przy tym jajku - dorzucił jeszcze, już kombinując to całe śniadanie dnia kolejnego. Febe nie będzie zachwycona jak się dowie o jego kulinarnych wybrykach, ale trudno. Jakoś to przeżyje i ona i on.

    Gave

    OdpowiedzUsuń
  9. Chłopak pokiwał głową w zrozumieniu. Takie wyjaśnienie był w stanie zrozumieć. Sam miał często problemy z wyjaśnianiem czegokolwiek. A tym bardziej, gdy ktoś pytał o jego własne uczucia. Przystanął nad brzegiem morza, czując parzący piasek pod stopami. Przyjemne uczucie. Nieco niepokojące, ale przyjemne.
    - To dobrze - skomentował fakt, że nie poczuła się urażona jego brakiem zainteresowania. - Jaki seks najlepiej wspominasz? I jakiego najbardziej szalonego doświadczyłaś? - zainteresował się, bo sam wchodził w te rejony dopiero co i testował różne rzeczy, ale nie był pewien czy robi to umiejętnie.
    - Szwaczkę? - zapytał szukając w głowie tego określenia. - A... krawcową? - dopytał, choć pewnie ta nie miała pojęcia o tym co mówi. - Szczerze mówiąc to nie wiem - przyznał spokojnie. - Popytam i dam ci znać, sam jestem tu ostatnio bardziej przyjezdnym niż mieszkańcem - odchrząknął lekko.

    Gave

    OdpowiedzUsuń
  10. Nie drążył tematu ciąży, czując że i tak to pytanie było zdecydowanie nie na miejscu. Nie odpowiedziała, ale zwrócił uwagę na specyficzny grymas który wykwitł jej na twarzy. To musiało nie być niczym przyjemnym dla niej.
    - Cóż... podsmażyć to mogę cię w każdej chwili - rzucił zawadiacko, na moment podwyższając temperaturę swojego ciała, żeby woda wokół nich zabulgotała. Kilka sekund wystarczyło i wszystko wróciło do normy. - Mhm tajemnicza z ciebie istota - rzucił ze znaczącym uśmiechem, odgarniając niesforny kosmyk z jej twarzy i odsuwając zaraz dłoń. - Trzymam kciuki, żeby ci się to udało. Uwolnienie od wszystkiego co cię wiąże - dodał, odwracając zaraz od niej wzrok. Sam chciałby się od tego wszystkiego odciąć, od wszystkiego co go wiązało, ale na tę chwilę nie był w stanie. Czasem zatykało mu dech w piersiach, kiedy myślał o tym co musiałby zrobić żeby stać się kompletnie wolnym. Odetchnął głęboko i odsunął się od skały, zanurzając w wodzie po czubek głowy, tak dla ochłody ot co.
    - Tylko nie zachłyśnij się wolnością - poruszał przy tym zabawnie brwiami. - I ta może przytłoczyć, tak słyszałem.

    Klaus

    OdpowiedzUsuń
  11. [O nowa karta i już 10 komentarzy? Szalejecie xD]

    Tony skinął głową na potwierdzenie jej słów. Trudno mu było się odnaleźć w tej nowej sytuacji. Normalnie zarzuciłby ją swoimi teoriami na temat tej całej historii, ale w tej chwili nie potrafił odnaleźć języka w buzi. Zacisnął mocno wargi i zaraz wziął głęboki wdech, powoli go wypuszczając.
    - Tak - zaczął cicho. - Niewiele wiem o Mathyr i coraz bardziej mi to ciąży - przyznał. - No wiesz, popełniam głupie gafy myśląc po swojemu. Obrażam kogoś nawet nie zdając sobie z tego sprawy, bo dla mnie coś takiego jest normalne. Po prostu chcę się was nauczyć. Nauczyć tu żyć - wyjaśnił swoje zainteresowanie tym wszystkim i wzruszył ramionami. - I tak wiem... książki to nie wszystko - mruknął kwaśno. - Ale to z nich jestem w stanie wydedukować sporo i potem przełożyć to na życie - zagryzł wnętrze swojego policzka. - Napijesz się wody? - zaproponował zaraz, zerkając na stojący na parapecie dzbanek z wodą i dwie szklanki, które przytachał tak na wszelki wypadek. Czasem Rei, Akane czy Ryu się do niego dosiadali, więc lepiej było być przygotowanym.

    Tony

    OdpowiedzUsuń
  12. Trójkąt... przez moment wyobraził sobie trójkąt z Akane i Ryu... i skrzywił się wyraźnie. Nie to nie wchodziło w grę. Nigdy w życiu. Chociaż... pokręcił przecząco głową, nie. Nigdy. Dotyk dłoni Ryu na jego skórze po prostu by go odrzucił i nici. Na pewno by się nie podniecił, a gdyby ten brał przy nim Akane... oj nie, zdecydowanie nie. Zabiliby się szybciej.
    - Okay to inne pytanie - stwierdził zaraz, chcąc wyrzucić z głowy te natrętne obrazy związane z trójkątem. - Jestem osobą początkującą w seksy - poinformował ją bez specjalnych krępacji. - Robiłem to już w jaskini, w wodzie w jaskini, na łóżku i w wannie... a i prawie publicznie - odchrząknął. - No wiesz nie tylko tak grzecznie ale i mniej... bo korzystaliśmy z pochwy i odbytu i ust... i wiązanie też było i klapsy - zagryzł mocno wargi czując że lekko się jednak czerwieni mówiąc o tych rzeczach. - Co jeszcze mogę spróbować? Co polecasz osobie początkującej? - zainteresował się, bo skoro już zaczął to zamierzał dociągnąć temat do końca. Trudno, niech i uzna go za dziwnego dzieciaka.
    - Zobaczymy - zgodził się z nią, biorąc poszukiwanie krawcowej na klatę niczym jakieś wyzwanie. Skinął zaraz głową, stosując się do jej poleceń. Wchodził do wody powoli. Przemywał sobie twarz wodą soloną i faktycznie czuł że zbyt długo nie wytrzyma. Oczy będą szczypać niesamowicie.
    - A daleko będziemy płynąć? - zapytał jej zanurzając się w wodzie po samą szyję i płynąc tuż za nią.

    Gave
    -

    OdpowiedzUsuń
  13. - Doprawdy? - Klaus uniósł lekko brew i zbliżył się do niej odrobinę, obserwując te jej tęczówki i wzmacniając kontakt wzrokowy. - Skoro się nie spodziewasz to dlaczego przed chwilą się odsunęłaś? - zapytał jej i uśmiechnął przy tym zawadiacko. - Ograniczone zaufanie jak mniemam - pokręcił głową z wyraźnym rozbawieniem.
    - Mnie? - spojrzał znów w jej oczy, nie uciekając od tego dotyku. - Dlaczego pytasz? - zainteresował się. W końcu Ennis nie odkryła przed nim swoich kart. Nie wspominała o tym co ją wiąże, a on... niespecjalnie chciał rozmawiać o swoich własnych utrapieniach.
    - Hm... nie wiem, nie jestem w stanie stwierdzić czy twoja definicja jest inna niż inne... bo nie wiem jak chcesz ją osiągnąć - zauważył. - Załóżmy że wierzę na słowo.

    Klaus

    OdpowiedzUsuń
  14. Tony chwycił czarkę i nalał do niej wody, a potem przytrzymał ją w swoich dłoniach obserwując kobietę uważnie. Przez moment chciał ją poprosić żeby została tam gdzie stała, ale potem zrobiło mu się głupio więc odchrząknął i postanowił spróbować przesunąć swe granice trochę dalej.
    - Możesz... - zaczął wciąż ze sobą debatując. - Możesz tu przyjść i usiąść obok... - dokończył czując jak krew odpływa mu z twarzy. - Nie obiecuję tylko, że nie zwieję... - dodał zaraz, wręczając jej czarkę. Na wzmiankę o swoich znajomych zmarszczył brwi nie do końca rozumiejąc co się stało.
    - Ktoś ci groził? - zdziwił się, chociaż z drugiej strony nie było to wcale aż takie dziwne. - Gave czy Ryu? - zainteresował się, bo Akane o to nie podejrzewał. Jasne mogła to zrobić, miała niewyparzoną gębę, ale no cóż... ona była zbyt zajęta w tej chwili aby bawić się w groźby do Ennis. - Nie przejmuj się nimi... - zagryzł mocno wargi. - Po prostu bardzo się przejęli...

    Tony

    OdpowiedzUsuń
  15. Westchnął ciężko, niezbyt zadowolony z jej odpowiedzi.
    - Ale jak brać, żeby no wiesz... żeby nudno się nie zrobiło? - zapytał jej. - Bo to, że wszędzie to okay, ale skoro już tyle zrobiliśmy... ciężko to będzie pobić - mruknął, bojąc się że w którymś momencie seks znudzi się Akane, bo jemu po prostu zabraknie oryginalnych ku niemu pomysłów. Przecież taki zwykły w łóżku już teraz nie wchodził w grę. Zdawał się być niezwykle nudny. Pokiwał tylko głową w zrozumieniu.
    - Naprawdę? - zdziwił się trochę, na wieść, że wystarczy okazać zainteresowanie, pokazać że się ma ochotę na kobietę i ta już na niego poleci. - Hm... to mi coś słabo to wychodzi - stwierdził cierpko i znów nabrał głębokiego oddechu, po czym pokiwał lekko głową i przez moment obserwował Ennis. Przepłynięcie nad uskokiem stanowiło dla niego pewnego rodzaju wyzwanie. Gdzieś z tyłu głowy znów widział jak tonie, a serce na moment przyspieszyło mu rytm. Cofnął się nawet jakiś metr w tył i obrócił do Ennis tyłem, nabierając porządnych, głębokich oddechów w płuca. Dopiero, gdy pikawka wróciła do swojego normalnego rytmu zdecydował się podpłynąć do kobiety, choć po prawdzie starał się bardzo nie patrzeć za bardzo w dół.
    - Okay... tu nad wyrwą będziemy nurkować? - zapytał jej, siląc się na beztroski ton, ale ten nie wyszedł specjalnie beztrosko. Zacisnął przy tym mocno wargi.

    Gave

    OdpowiedzUsuń
  16. - Wodne stworzenia nie przepadają za gorącymi źródłami - zakodował w pamięci i pokręcił przy tym lekko głową. - Szczerze ci współczuję. Nawet nie wiesz co tracisz. Przyjemnie wyciągnąć się w ciepłej wodzie. Mięśnie ci przy tym się relaksują, a głowa... na moment odpływa od wszystkich trosk - spojrzał jej prosto w oczy i pokręcił lekko głową.
    - Myślę, że tak - uśmiechnął się do niej zawadiacko. - Lubisz mieć kontrolę nad wszystkim - dodał, zbliżając się do niej i muskając dłonią jej ramię. Zacisnął wargi, gdy wspomniała o byciu pod pantoflem. - To jest nas dwoje - mruknął. - Tylko ja, póki co, nie bardzo mam szansę się spod niego uwolnić - dodał i zmarszczył zaraz brwi. - Naprawdę chcesz być pod pantoflem na własnych zasadach do końca życia? - zdziwił się. - Tylko czy wówczas można nazywać to byciem pod pantoflem? - zerknął jej prosto w oczy.

    Klaus

    OdpowiedzUsuń
  17. Zaśmiał się cicho i pokręcił lekko głową.
    - Do wrzącej tej tutaj trochę brakowało - zauważył z figlarnym błyskiem w oku. Wzruszył ramionami na odpowiedź dotyczącą jej kontrolowania innych. Do tej pory nie było mu dane poznać jej od strony mniej kontrolującej, ale nie mógł mieć stu procentowej pewności co do tego. To przecież było dopiero ich trzecie spotkanie.
    - Mhm - westchnął cicho. - W tej chwili nie potrzebuję tej szansy - rzucił krótko. Dopóki nie osiągnie swojego celu nie mógł nawet myśleć o uwalnianiu się spod wpływu matki. Ta mimo wszystko miała swoje zasoby ludzkie, które czekały w gotowości na odpowiedni sygnał. Jego sygnał. Na domiar złego powoli zaczynali się denerwować, ale on nie mógł na to nic poradzić. Nie wyśle ich przecież na bezsensowną rzeź. Odpłynął myślami gdzieś daleko, na moment zapominając o swym towarzystwie, ale zaraz zerknął na nią przybierając na twarz delikatny uśmiech.
    - Ale kiedyś na pewno to zrobię - zapewnił ją przymykając przy tym lekko oczy. - Mhm masz jeszcze czas. Twoja wizja może ulec zmianie kilkakrotnie - zgodził się z nią.

    Klaus

    OdpowiedzUsuń
  18. Tony otworzył usta, żeby coś powiedzieć. Zapewnić ją, że spokojnie może wejść na ganek. Zbyć machnięciem ręki jej słowa. Stwierdzić, że wszystko jest w jak najlepszym porządku. Miał te słowa na końcu języka, ale zamiast tego zacisnął tylko mocniej ręce na balustradzie i odetchnął głęboko.
    - Dziękuję - wydusił z siebie tylko, tym razem nie robiąc kolejnego kroku w przód, ale i nie narażając samego siebie na cofnięcie się w postępach jakie zrobił. Wielu twierdziło, że były widoczne i dość szybkie. On sam jakoś nie potrafił zrozumieć co w tym wszystkim takiego szybkiego.
    - To brzmi jak tych dwóch... - skrzywił się, bo słowa Ennis wcale nie ułatwiły mu zadania w eliminacji jednego z przyjaciół. Cóż... w takim razie opieprzy ich obu. Tak dla zasady. Nie był księżniczką, której trzeba było aż tak mocno bronić.
    - Zaraz łatwe... - pokręcił przecząco głową. - Myślę, że jesteście cholernie dobre w tym co robicie... w udawaniu łatwych dla swoich własnych korzyści - stwierdził cicho, nie patrząc jej teraz w oczy, tylko przenosząc spojrzenie gdzieś powyżej.
    - I co z tego? - zerknął na nią trochę butnie - Co z tego, że tak się bronimy, a gdy przychodzi co do czego to nikogo nie ma obok ciebie, hm? Co z tego, że teraz sobie pogadają, pogrożą, jak nie było ich obok, kiedy stało się to co się stało...? Zbyt bardzo zaaferowani swoimi własnymi dramatami... - wyrzucił z siebie zanim zdołał się ugryźć w język. Przecież ich wszystkich nie winił. Przynajmniej nie tak bardzo, ale gdzieś tam ta gorycz w nim została.
    - Zniechęca do ataku... dobre sobie - prychnął ściskając mocno pięści. - Ataki będą, a to że się tak bronimy z pewnością zostanie wykorzystane przeciwko nam - zauważył jeszcze, odpychając się od balustrady i wracając na miejsce na ławce. - Jesteśmy śmieszni.

    Tony

    OdpowiedzUsuń
  19. Wypuścił ze świstem powietrze, nie bardzo wiedząc co powinien teraz odpowiedzieć. Kochał? Nie kochał? Rżnął? Nie rżnął? Zacisnął mocno wargi i skrzywił się lekko.
    - Nie wiem - odparł patrząc jej prosto w oczy. - To znaczy... nie wiem czy kocham - dodał po chwili. - Nie wiem co to znaczy kochać, bo może i kocham a nie zdaje sobie z tego sprawy... - zacisnął mocno wargi. - Wszyscy mówią, że to się po prostu czuje, ale ja nawet nie wiem co takiego powinienem czuć. Uczucia są skomplikowane - skomentował, nawet nie zdając sobie do końca sprawy, że otwiera się przed nią kompletnie pod tym całym względem.
    - Jestem pewny, że nie jest mi obojętna... i nie chodzi tylko o pociąg seksualny - rzucił zaraz. - Ale czy to jest miłość? - skrzywił się wyraźnie. Zaraz też usłyszał o wyznaniach w trakcie stosunku i zgrzytnął zębami.
    - To chyba lepiej nie próbować - mruknął sam do siebie. Akane miała tendencje do chlapania ozorem na prawo i lewo o swoich uczuciach. Podczas takiego zbliżenia mogła chlapnąć o tym całym "kocham", a jeśli on nie byłby w tamtym momencie odpowiedzieć tym samym to... zrobiłoby się jej po prostu przykro. Lepiej nie próbować z intymnie długimi spojrzeniami. Zakodował to sobie w głowie.
    Pokiwał jeszcze głową na znak, że kuma o tym całym dosłownym braniu jej słów i postarał się wyrzucić z głowy te natrętne myśli. Zaczynał coraz częściej źle się czuć ze świadomością, że nie rozumie swoich własnych uczuć, ale to musiało teraz zaczekać. Miał rafę do obejrzenia i strach przed utonięciem do pokonania. Znów jej przytaknął co do tych wszystkich wrzasków, ale był niemal pewien, że i tak wrzaśnie... To był odruch bezwarunkowy. Patrzył jak kobieta zanurza się całkowicie i sam nabrał głębokiego oddechu w płuca, żeby zanurkować tuż za nią. Oczy szczypały konkretnie ale nie zamykał ich. Chciał zobaczyć jak najwięcej, dopóki nie obleci go cykor.

    Gave

    OdpowiedzUsuń
  20. Uśmiechnął się do niej figlarnie, gdy znów rzuciła swoje trzy grosze co do tego całego wrzenia wody.
    - To dowodzi, że absolutnie mi nie ufasz - rzucił tylko łagodnie i zasunął jej kosmyk włosów za ucho, aby przesunąć lekko palcem po jej wargach. Nie mówił nic więcej. Nie było w jego tonie głosu żadnego zawodu. Stwierdził tylko fakt.
    - Hm... a co? Poznałaś więcej intymnych miejsc? - zapytał jej z zainteresowaniem. - Czy mówisz o łóżku w gospodzie? - dorzucił ruszając przy tym zabawnie brwiami. - Prowadź. Chętnie poznam Argar twoimi oczami.

    Klaus

    OdpowiedzUsuń
  21. Nie wiedział co powinien o tym myśleć. Nie sądził aby był jakoś specjalnie tolerancyjny. Miał swoje granice, których nie chciał przekraczać. Onyx ochrzaniła go za brak tolerancji. Teraz dowiadywał się zupełnie innej rzeczy. Heh punkt widzenia naprawdę musiał zależeć od punktu siedzenia, a to sprawiało, że ta cała tolerancja była pojęciem abstrakcyjnym. Dlatego też nie odpowiedział na to niczym innym jak wzruszeniem ramion. Serio, nie był w stanie wydobyć z siebie nic więcej. Może parę dni temu zrobiłby wywód na temat tolerancji ale teraz nie miał na to najmniejszej ochoty.
    Zacisnął mocniej ręce na swoim kubku, kiedy wspominała o tych kobietach które musiały wstać same i same radzić sobie z tym wszystkim. Może nie powinien aż tak tego przeżywać. Zagryzł mocno wargi.
    - Dzięki wielkie - mruknął w odpowiedzi. - Jestem beznadziejnym przypadkiem. Tak, wiem. Nie musisz o tym mówić. Mimo wsparcia jakie teraz mam, nie potrafię zrobić kroku poza to domostwo - wzruszył ramionami. - Mhm, czasem myślę, że łatwiej im wszystkim byłoby gdybym zginął - dodał po dłuższej chwili milczenia, ale zaraz potrząsnął lekko głową. - Ale nawet tego nie potrafię. Nie potrafię się zabić. Za bardzo boję się zostawić tych głupków samych... - uśmiechnął się do niej krzywo.
    - Heh może i tak, ale... - spojrzał na nią przelotnie. - Ale czy to nie normalne? Jeśli kogoś atakujemy to jesteśmy świadomi że będzie odwet. Przynajmniej tak mi się wydaje.

    Tony

    OdpowiedzUsuń
  22. Właściwie to nie spodziewał się od niej odpowiedzi. Przynajmniej nie takiej wyjaśniające to uczucie. Był przygotowany na "nie mogę ci powiedzieć" bla, bla, bla. Sranie w banie. Kobiety robiły z tego jakąś durną tajemnicę, a niby jak miał się dowiedzieć, skoro jakimś cudem nikt nie mógł mu powiedzieć. Głupota. Wzruszył więc tylko ramionami, odpuszczając ten temat. Nie widział sensu w dalszym drążeniu, bo już niczego nie mógł się od niej dowiedzieć. Kluczowa sprawa dalej była poza jego zasięgiem i jak na razie wyglądało na to, że długo tam pozostanie.
    Zanurzył się pod wodę tuż za nią, wcześniej nabierając głębokiego oddechu. Starał się dotrzymywać jej kroku, ale sam fakt, że przebywał pod wodą sprawiał, że zaczynał trochę panikować. Nie mógł skupić się za bardzo nad pięknem tego świata. Kolory rozmywały mu się przed oczyma. Chciał odetchnąć, żeby się uspokoić, ale w porę przypomniał sobie, że to głupota, więc odbił w górę, co by wynurzyć się i dopiero tam nabrać kilku szybkich oddechów. Bardzo chciał się przemóc, zobaczyć ten jej świat. Rafę... ale powoli zaczynał wątpić w swoje możliwości. Pooddychał kilkakrotnie, żeby znów się zanurzyć i spróbować odnaleźć Ennis.

    Gave

    OdpowiedzUsuń
  23. - Ufaniu? - spojrzał jej prosto w oczy. - Och mamy inne pojęcie co do ufania. Ostatnim co mogę powiedzieć to to, że ostatnio mi ufałaś - zaśmiał się cicho i potrząsnął przecząco głową. - Nitkę porozumienia ze mną nawiązałaś, ale do zaufania to jeszcze wiele brakowało - uśmiechnął się do niej lekko. Słysząc o gospodzie parsknął cichym śmiechem.
    - No skoro tak to gospoda odpada - zgodził się z nią, podążając za nią. - W porządku... pokaż ze dwa, a resztę odkryję sam - puścił do niej oczko.

    Klaus

    OdpowiedzUsuń
  24. Odetchnął głęboko. Nie odpowiedział jej już, trawiąc te wszystkie informacje powoli. Nie był głupi, dobrze o tym wiedział. Tylko, że przecież można mieć sporą wiedzę, a życiowo wciąż być debilem. Miał niejasne wrażenie, że to trochę go opisywało. Był emocjonalnym debilem, a w tej chwili próbował ze wszystkich sił ponownie zepchnąć emocje w najdalsze krańce swojego umysłu. Z mizernym skutkiem rzecz jasna. Nie wychodziło.
    - Przyjaźnię się z córką wodza, a moja przybrana mama jest przyjaciółką wodza. Heh my po prostu... traktujemy się jak jedna wielka rodzina. Niklaus nie raz mnie zdołał opierdolić, ale czasem zdarza mu się podziękować - wzruszył ramionami. Co prawda jego ten zaszczyt kopnął raz, ale jednak. Zrobiło to na nim spore wrażenie, ponieważ nie pamiętał kiedy mężczyzna, którego szanował potrafił powiedzieć to jedno diabelne słowo. Krzyczeć potrafił każdy, ale przyznać się do błędu czy dziękować... oj nie, z tym zdecydowanie było trudniej.
    - Po prostu już tacy jesteśmy - skomentował. - Ale to też może być naszym przekleństwem - dodał zaraz. Może nie powinien o takich rzeczach rozmawiać z Ennis, ale dobrze było przez moment przestać kąpać się we własnym szambie. Odsunął się trochę od barierki, kiedy ona na niej usiadła i przycupnął kawałek od niej, ale tak żeby móc ją obserwować.
    - Słyszałem, że zrobiłaś piorunujące wrażenie na starszych - rzucił lekkim tonem. - No i uhm... zmieniłaś się - wskazał dłonią jej aparycję. - Jak to się stało? Zrzuciłaś skórę? Twój gatunek jest jak motyle? Przeobrażacie się z poczwary w coś pięknego?

    Tony

    OdpowiedzUsuń
  25. Ponownie rozejrzał się pod wodą, szukał Ennis, która gdzieś mu zniknęła. Płynął w dół zaaferowany tym że ją zgubił. A może nie zgubił? Może go tu po prostu zostawiła? Bąbel powietrza uciekł z jego nozdrzy w chwili paniki, ale nie wciągnął powietrza nosem. Nie zrobił tej głupoty.
    W końcu ją dostrzegł. Tańcowała sobie beztrosko, a jemu znów zaczynało brakować powietrza. Szlag. Zrobił jeszcze kilka ruchów w jej stronę, po czym ponownie odbił w górę. Odetchnął głęboko, zanim fala nie zakryła go w całości. No żesz cholerne morze! Znów nabrał kilka oddechów, po czym powrócił do miejsca gdzie ją odnalazł. Uff była tu wciąż i tym razem nie zwiała.

    Gave

    OdpowiedzUsuń
  26. Klaus wybuchnął śmiechem na wieść o polanach.
    - Tak jest - zasalutował jej. - Będę miał się na baczności. Nie chciałbym przecież skończyć z nożem w plecach bo wszedłem na złą polankę - przyznał tylko, po czym kiwnął lekko głową. Wspinaczka nie była mu straszna. Dobrze było wreszcie zacząć zwiedzać coś więcej, na moment zapomnieć o swoim celu i dążeniu do niego. Przynajmniej na chwilę wyluzować. Podążył więc krok za nią, obserwując jednak okolicę uważnie.
    - Lubisz działać w pojedynkę, co nie? - rzucił swobodnie. Wyglądała na taką osobę i przynajmniej sprawiała takie wrażenie. Oczywiście, miał w głowie to że mógł się przecież mylić. Wrażenie można było łatwo stworzyć, a przecież Ennis miała w tym mistrza.

    Klaus

    OdpowiedzUsuń
  27. Klaus posłał jej subtelny uśmiech i poruszał przy tym zabawnie brwiami. Mógł się zgodzić ze stwierdzeniem co do lubienia tego co się miało. Sam starał się przekonywać siebie, że dobrze jest cieszyć się z małych codzienności. A mimo to apetyt rósł mu w miarę jedzenia. Zwłaszcza, gdy znajdował się z dala od domu. Posmakował odrobiny wolności i nie był pewien czy byłby w stanie ją już teraz oddać. A przynajmniej nie lekką ręką.
    - Hm... seks grupowy to całkiem niezła współpraca - zgodził się z nią, doganiając ją zaraz i uśmiechając się do niej zadziornie. - Czasem trzeba się nieźle nagimnastykować, ale ty jesteś całkiem gibka, więc tobie raczej żadne złamanie nie grozi - puścił do niej oczko, po czym wskoczył na kolejną skałkę. - Myślę, że czasem warto spróbować czegoś nowego. Jeśli oczywiście ma się z kimś dokładnie taki sam cel - dodał po chwili milczenia. - Taka współpraca w ramach korzyści dla obu stron - dorzucił jeszcze, wchodząc na kolejną skałkę i podając jej dłoń. A co! Najwyżej ją odrzuci, a on czasami potrafił zdobyć się na gest.

    Klaus

    OdpowiedzUsuń
  28. Tony pokręcił przecząco głową.
    - Źle się wyraziłem - przyznał. - Wtedy byłaś oszałamiająca, ale teraz... teraz dopiero widać ten pazur - uśmiechnął się do niej lekko. Nie był tylko pewien czy dobrze wybrnął z tej całej pomyłki. Odetchnął głęboko na moment pocierając sobie skronie drżącymi dłońmi.
    - Gdybyś mogła zamieszkać gdzie tylko chcesz - zaczął spokojnie. - to gdzie by to było? - zerknął na nią z zaciekawieniem. - Ja chyba wybrałbym księgozbiór... - mruknął po krótkiej chwili namysłu. - Tam wydaje się być spokojnie, a o brak lektury nie mógłbym narzekać - rzucił lekkim tonem, chcąc jakoś odciągnąć swe myśli od ewidentnego sygnału swojego ciała, że już za długo szaleje. Ręce ścisnął lekko w pięści i ostrożnie położył je na barierce.

    Tony

    OdpowiedzUsuń
  29. Oddychał płytko, będąc nad powierzchnią wody. Obrzucił Ennis tylko przelotnym spojrzeniem.
    - To mój problem - odparł krótko. - Spróbuj popływać z Tonym... on wytrzyma pod wodą znacznie dłużej - zapewnił ją, bo po pierwsze Tony nie miał takiego lęku co on i po drugie, to ważniejsze, władał powietrzem, więc maska tlenowa była w jego wykonaniu po prostu czymś na porządku dziennym.
    - To ja jestem tym kiepskim - wzruszył ramionami przyznając się do tej dziedziny, w której nie radzi sobie szczególnie dobrze. - Ale też dlatego, nie mieszkam tu na stałe - wyszczerzył się do niej. - Dobra skoro już mi się udało cię dogonić, a ty posiliłaś się, wcześniej gardząc tym co dla ciebie przygotowałem... - mruknął. - ...to gdzie ta rafa?

    Gave

    OdpowiedzUsuń
  30. Amatorskie numerki sprawiły, że zaczął zastanawiać się nad swoimi własnymi przygodami. Mimo swojego doświadczenia miał wrażenie, że wciąż nie mógł nazwać się zawodowcem. Postanowił jednak przemilczeć tę sprawę. Zamiast tego uśmiechnął się do niej zadziornie.
    - Och Ennis... - posłał jej buziaka w powietrzu, kiedy ta złapała go za brodę. - Ależ oczywiście, że doskonale o tym wiemy - zapewnił ją lekkim tonem. - Mhm... dochodzimy, mówisz? - przesunął wzrok od jej oczu do piersi i jeszcze niżej, zanim złamał kontakt wzrokowy z kobietą i przepuścił ją przodem. - Pani Przodem!

    Klaus

    OdpowiedzUsuń
  31. Tony wzruszył ramionami. Nie miał pojęcia, że ktoś już ją pytał o mieszkanie, a to było pierwsze co nasunęło mu się na myśl.
    - Aktualnie kiepski ze mnie rozmówca. Nawet oryginalnych pytań nie udaje mi się wymyślić - mruknął trochę na siebie zły z tego powodu. Westchnął ciężko, pocierając raz jeszcze swe drżące dłonie. - Jest okay - zapewnił ją. Naprawdę jakoś specjalnie nie obawiał się rozmowy z nią, tylko jego organizm wiedział swoje i postanowił robić mu afront.
    - Ale ja bym ten księgozbiór uzupełniał o nowe pozycje - uśmiechnął się do niej delikatnie. - To byłby nigdy nie przestający się rozrastać ksiegozbiór. Dlatego myślę, że nie zabrakłoby mi ksiąg do czytania - rzucił lekkim tonem. - Hm... to może inne pytanie - zaproponował. - Gdzie chciałabyś pracować? Co chciałabyś robić w życiu? Zostać szpiegiem? Chodzić na zlecenia i dawać sobie dupę skopać od czasu do czasu? Może budować mieszkania? Pracować w gospodzie? Powozić dorożki? Trenować konie? - zaproponował kilka opcji szczerze zaciekawiony jej odpowiedzią.

    Tony

    OdpowiedzUsuń
  32. Gave wzruszył ramionami, utrzymując się teraz nad wodą.
    - Nie - mruknął tylko. - Zresztą... tutaj raczej trudno by ci było go skrzywdzić. Wiele osób go zna i ma na niego oko - skomentował, o swojej osobie już nie wspominając.
    - Zawsze - odparł niewzruszony. - Wiesz lepiej informować o słabościach i nie wydawać swoich mocnych stron. Jesteś wtedy przygotowany na to co zrobi twój wróg. Znając twe słabości najprawdopodobniej najpierw wyceluje w nie... i może się nieźle zdziwić - rzucił lekkim tonem. Zaczerwienił się trochę, gdy wspomniała że pływa nad rafą.
    - No sorry, podwodny świat to nie moja broszka... - mruknął, jakoś tak orientując się, że samego Gavina też nie była. Nie przypominał sobie żadnych ksiąg czy obrazów dotyczących podwodnych żyjątek, a rafę? No znał tylko z nazwy i może paru migawek. Nie zwracał na nie uwagi. Odetchnął głęboko i zanurkował raz jeszcze, nie zwracając już uwagi na Ennis. Otworzył oczy obserwując wyraźnie otoczenie przed sobą. Kiedy już zaprzestał szukania Heimurinki to łatwiej było faktycznie dostrzec piękno tego świata. Podpłynął nawet trochę niżej, ignorując powolny, narastający ból w płucach. Odepchnął go jednak od siebie. W końcu to wszystko siedziało w głowie, a głowę miał twardą. Granicę swojej wytrzymałości mógł swobodnie przesuwać. Jak tylko chciał. Cały strach siedział w głowie. Machnął rękoma jeszcze kilka razy zbliżając się do jednego z pięknych koralowców. Żałował w tej chwili że nie było tu aparatów fotograficznych. Obraz zaczął mu się powoli rozmywać przed oczyma, więc uznał że czas najwyższy ruszyć w górę. To wtedy mały Heimurinczyk wyskoczył na niego z radosnym.
    - Bu!
    Gave nie spodziewał się tu nikogo, więc popełnił najgorszy błąd amatora jaki można było zrobić. Wypuścił powietrze z płuc i zachłystnął się wodą. Cholera. Cholera. Spojrzał za dzieciakiem, ale ten zdołał już zniknąć mu z pola widzenia. Poruszył nogami w stronę wyjścia z wody, ale nie było lekko, kiedy powietrza już właściwie nie było.

    Gave

    OdpowiedzUsuń
  33. - Dla ciebie wszystko, skarbie - Klaus podwyższył trochę temperaturę swojego ciała, żeby rumieńce wstąpiły mu na policzki. Zrobił przy tym maślane oczy i potrzepał rzęsami, wreszcie samemu docierając do półki skalnej. Pozwolił temperaturze ciała wrócić do swojego normalnego stanu.
    - Jeszcze jakieś życzenia? - zapytał jej od tak, obserwując z góry niesamowitą scenerię. Wioska rozbudowywała się w tempie wręcz ekspresowym. Stąd można było to dokładnie zobaczyć, a z drugiej strony te przepiękne fale, rozbijające się o skały. Faktycznie całkiem niezły punkt obserwacyjny. Poza tym przy okazji wyczaił jeszcze kilka miejsc, które chciałby sprawdzić. Dla własnej potrzeby rzecz jasna.
    - Kiedy byłem mały to marzyłem o takich widokach - wskazał na fale. Nie było mu dane tego zobaczyć wcześniej. - A tym bardziej o skoku w dół - zerknął na nią. - Robiłaś to już kiedyś? Płytko tam na dole? - chciał wiedzieć, zanim popełniłby karygodne głupstwo, ale tego dnia stawiał po prostu na zabawę.

    Klaus

    OdpowiedzUsuń
  34. W gruncie rzeczy ją rozumiał. Sam, chociaż często twierdził że będzie prowadził bibliotekę, nie był pewien swojej przyszłości. Nie miał pojęcia czym chciałby się zająć na stałe. W ich poprzednim świecie - wiedział. Pragnął pracować przy rakietach, a może kiedyś polecieć w kosmos. Ot takie małe marzenie, którym z nikim się nie dzielił. Tutaj? Tu nie był pewien czym powinien się zająć. W pewnym sensie fascynowało go leczenie innych, ale patrząc na biedną Febe, która miała na głowie masę głupoli... wcale nie był pewien czy to zajęcie dla niego. Konstruowanie domów też było w porządku, ale znów... podejrzewał że po pewnym czasie by mu się znudziło. Westchnął ciężko.
    - Wiesz chyba cię rozumiem - uśmiechnął się do niej. - Trudno jest wybrać dla siebie tę idealną ścieżkę - zgodził się z nią. - Może po prostu ta metoda prób i błędów jest tą którą powinniśmy stosować - wzruszył lekko ramionami i odetchnął głęboko, spoglądając w niebo. - Chyba pójdę do Febe co by przyjęła mnie na nauki - skomentował jeszcze, patrząc na swoje nogi. W końcu nigdzie się nie wybierał. Na tę chwilę nie zamierzał wyściubiać nosa poza Argar. Na pewno nie w najbliższym czasie. Mimo to chciał trochę przekraczać swoje granice, powoli się przygotowywać do życia. Po prostu do życia. Pobieranie nauk u Febe wydawało się dobrym pomysłem. Co najwyżej będzie musiał złożyć zrzędzącego Gava lub rzucającego jadem Ryu, gdy wyprowadzi się go z równowagi. Albo taką Akane, która zbagatelizuje sprawę i dopiero jak już faktycznie nie będzie mogła się ruszać, ktoś ją przyniesie. Ale z nimi miał doświadczenie, wiedział jak nawrzeszczeć, żeby mordki pozamykali. Pozostali nie wydawali się jakoś specjalnie męczący.
    - Tak, to chyba dobry pomysł - dorzucił jeszcze, po czym spojrzał na Ennis. - Febe jest naszą uzdrowicielką - przypomniało mu się, że kobieta może tego nie wiedzieć. - Jest niesamowita... - uśmiechnął się do niej lekko. - Chyba chciałbym spróbować się tym zająć.

    Tony

    OdpowiedzUsuń
  35. Gave uśmiechnął się tylko na jej komentarz i wzruszył ramionami. Przecież nie będzie jej opowiadał o wszystkich swoich taktykach. Nie wszystko musiała wiedzieć. Kiedy potem poczuł jak go łapie i wyciąga na powierzchnię, odetchnął rozpaczliwie powietrzem i będąc już na brzegu rozkasłał się. Leżał przez chwilę wpatrując się w niebo, po czym spojrzał na nią.
    - Dzięki - szepnął cicho, zbierając się wreszcie i siadając na piasku. Miał niejasne wrażenie, że chyba się już z wodą nie polubi. No nic, trudno. Nie wszystko musiał umieć.

    Gave

    OdpowiedzUsuń
  36. Tony odwzajemnił uśmiech i nabrał kilka głębokich oddechów w płuca.
    - W takim razie... co tu robisz? - zapytał jej tak po prostu. - Szukasz swojej własnej drogi i Argar jest punktem tej podróży? A może już ją znalazłaś, ale nie chcesz się tym podzielić? - zainteresował się, chcąc na moment zejść ze swoich własnych problemów na kogoś innego. Może słaba taktyka. Może nie powinien tego robić, ale przecież Ennis sama mu przed chwilą wspomniała o tym całym zastępowaniu cierpienia przez pomoc komuś. Skrzywił się lekko.
    - Nie wiem czy to właśnie to - odparł krótko. - To zastąpienie jednego drugim... moi kumple, cóż... oni zastępują jedno cierpienie drugim. Wiesz jak w głowie nie gra to trzeba iść na najbardziej niebezpieczne zlecenie możliwe i się wyżyć... - rzucił cierpko. - Jakoś nie widzę w tym działaniu poprawy w ich głowach - odchrząknął. - Zastępowanie jednego drugim... chyba wcale nie jest takie zdrowe. Tylko ja... - umilkł na chwilę, spoglądając w niebo. - Nie wiem co innego miałbym zrobić. Nie znasz innych sposobów, co? Nie mówię, że z nich skorzystam... po prostu wezmę pod uwagę - rzucił lekko.

    Tony

    OdpowiedzUsuń
  37. Gave pokiwał lekko głową, bo musiał się z nią zgodzić. Zdecydowanie nie był dobrą osobą co do takich rzeczy. Odetchnął głęboko.
    - Poćwiczę... może w jeziorze albo jakichś płytszych zbiornikach wody - rzucił lekko. - A rafa była piękna - zagryzł mocno wargi. Jak już się dowiedział co to jest i jak wygląda to faktycznie był w stanie dostrzec jej piękność. - Nie dziwię się, że ją lubisz... - uśmiechnął się lekko, a gdy wspomniała o jajecznicy poruszał zabawnie brwiami. - Następnym razem dostaniesz ją w surowej rybie.

    Gave

    OdpowiedzUsuń
  38. Czekał z upragnieniem, aż jakikolwiek statek dobije do portu, mimo że wioska rybacka w jakiej się zapałętał, nie miała zbyt wielu odwiedzających. Nawet jeden z rybaków, popukał się w głowę, kiedy przechodził obok Baltazara, bo na co on od tych godzin czekał? Jednak jak tylko chłopak spojrzał na wieśniaka, ten od razu odszedł, bo to jakiś kuźwa mieszaniec jest?
    Stał... Tak... Trzynaście godzin.
    W końcu zobaczył, jakiś mały statek, który płynął do małego portu.
    Baltazar uśmiechnął się szeroko, od razu łapiąc swoją torbę na ramię.
    — Dzień doberek!!! — wykrzyczał z daleka, machając do osób na pokładzie! — Czy płynie tu i ówdzie, w siną dal? Bo ja chcę popływać! — jego głos rozbrzmiał mocnym barytonem, lecz sam jegomosć z twarzy wydawał się być młokosem. Gdy statek zabił do portu, Lizard wskoczył na jego sterburtę, bez zastanowienia.
    — Dzień doberek. Ja lubię pływać i jestem Baltazar. — powiedział, patrząc na jakąś łuskową kobietę. Chłopak miał mocny akcent i nie wymawiał dobrze paru słów...

    Baltazar

    OdpowiedzUsuń
  39. — No. Ja chcę. — odparł, stając przed Ennis, bo to ona do niego zagadała. — Ennis. Miło mi. Będę miły i wogóle. Obiecować! — rzekł, z ekscytacją. Dzieliło ich prawie metr różnicy, Lizard był ogromny, jak i szeroki, pachniał męskim potem, zmieszanym z nutą testosteronu... Jego ciało również pokrywała łuska, głównie na szerokich ramionach. Oprócz tego, miał tylko spodnie na sobie. Bez butów, jeno z torbą...

    Baltazar

    OdpowiedzUsuń
  40. — Lubię przygody. — odparł prosto, zakładając ramiona na klacie. — A kto wie, może na morzu być jakiś potwór, co ludu straszy. Albo no... Eeeee... — zaciął się na chwilę. — Wie, ktoś w potrzebie. Ja lubić pomagać w potrzebie. Bardzo lubić. — odparł, rechocząc, podchodząc do heimuirinki. — A ty? Co cię wywiać na morze? Ja myśleć, że wy bardziej pod wodą, a nie na fregatach pływać lubicie.

    Baltazar

    OdpowiedzUsuń
  41. - Mhm ale moi bliscy już mi doradzili - odparł zgodnie z prawdą. - Ja szukam... no nie wiem, chcę poznać też inne sposoby - odetchnął głęboko i wyciągnął do niej dłoń, chcąc dotknąć jej policzka. Zrezygnował jednak w połowie tego ruchu, chowając zaraz obie dłonie za plecami. - Po prostu chcę poznać inne sposoby. Przecież nie mówię, że je zastosuje... - wyjaśnił. Tak naprawdę to przez myśl przeszło mu, że chciałby odnaleźć tych wszystkich co mu to zrobili i ich zamordować. Tylko to nie odebrałoby mu bólu. Nic a nic. Nie pomogłoby. No i była jeszcze inna sprawa... Akane, Gave i Ryu większość z nich już i tak wybili będąc w trakcie misji ratunkowej. Nie zostawili mu nic specjalnego. Poza tym... w tej chwili i tak nie dałby sobie rady sam. Przecież nawet nigdzie daleko nie wychodził.

    Tony

    OdpowiedzUsuń
  42. — No, za darmo. Mogę pomogować, albo odpracować. Wszystko zrobię, dla miłej syrenki z miłego statku z... Nie wiem skąd i dokąd. — odparł radośnie, chichocząc, by oprzeć się o balustradę, na której siedziała, przez co na zgrzytnęła pod jego naporem.
    — Ja to w rzece pływać. Żeby być zdrowy i silny, tak mi mamola mówiła. No i ja pływać. — rzekł, kiwając głową, rozumiejąc kobietę w stu procentach. — Ja też, jakbym miał pomagać, ale był pomagaczem, to bym nie pomagał tak często, jak teraz ja pomagać. A tak, to pomagam, bo lubię. Tak jak ty z tą łódeczką. Tylko boję się, że się zawalić pode mnie. Jestem całkiem duży.

    Baltazar

    OdpowiedzUsuń
  43. — Pływałem, pływałem. To moja natura. Nie wiem ile mam lat. Ale dorosły już jestem. Chyba. Nie wiem. Nie liczyłem. — zarechotał, wstając z balustrady, a ta odgięła się od jego ciężaru. — A ja myślę, że damy radę, z twoimi zjawiskowo, wykształtowane, ładne, długie nogi! — odparł zawadiacko, odwzajemniając jej uśmiech, by spojrzeć na załogę. — Ja trochę no. Silny. Mogę maszta trzymać. Ale ja wiedzieć, że na masz się też coś inne znaczyć. Nie śmiejcie się ze mnie, ja, Baltazar wam pomogę! Ja zawsze pomagać! — rzucił, przeciągając jeszcze wzrokiem po oczach Ennis, z uśmiechem łapiąc za maszt, który prawie wyrwał, bo tyle siły miał w rękach. Widocznie nie żartował, co do swojej... Tendencji do pomagania.

    Baltazar

    OdpowiedzUsuń
  44. Cofnął się odruchowo przed jej dotykiem. Nie chciał jej urazić, ale jego ciało zareagowało szybciej niż zdołał pomyśleć. Oddech mu przyspieszył a wargi zadrżały lekko.
    - Przepraszam, to nie twoja wina, moja - wyjaśnił szybko. - Cienki ze mnie bolek ostatnio... - wymamrotał, po czym pokiwał szybko głową. - Nawet destrukcyjne... myślę że bardziej destrukcyjnie niż to by podciąć sobie żyły albo wymordować każdego oprawcę być nie może - zagryzł wargi niemalże do krwi.

    Tony

    OdpowiedzUsuń
  45. — Moja siła się nie kończy, syrenko Ennis! — odparł z werwą, sterując masztem dość sprawnie, gdy przestał wkładać w to siłę. — Nie powyrywam innych masztów, bo tu być tylko jeden! A siurdaków w okolicy nie ma! — zarechotał wesoło, a łódź ponownie wypłynęła, przy sprawnej obsłudze sternika. Popłynęli dalej, a Baltazar zerkał co chwilę na Ennis i na jej nogi, z pociesznym uśmiechem. — Nie widziałem, że piękne syreny mają nogi. Słyszałem tylko o takich, co mają ogony. Kurde bele! — zarechotał, przywiązując maszt porządnie do drewnianej zaprzęży.

    Baltazar

    OdpowiedzUsuń
  46. Baltazar popatrzył na nią z niezrozumieniem.
    — Nadal kurde bele nie rozumiem, o co się przyczepianie. Przecie to nieważne, czy syrenko, czy trytonik, ważne, żeś je piękna... — powiedział zdzwiony, opierając się o bakburtę z założonymi rękoma. Mruknął jeszcze pod nosem, ale słyszalnie.
    — Niektórzy to nie umiejo komplementacji dostawać...

    Baltazar

    OdpowiedzUsuń
  47. - Seks odpada - odparł głucho, przytrzymując się mocniej barierki i czując jak na moment krew odpływa mu z twarzy. Zamknął oczy i odetchnął głęboko, po czym potrząsnął lekko głową. - Seks na pewno nie... ale alkohol... - zastanowił się nad tym punktem. Skoro na trzeźwo było tak ciężko to może on pomógłby mu chociaż na chwilę? Może nawet ziółko Niklausa i Meliodasa... przecież wystarczyłoby podebrać i się nim zaciągnąć.
    - Małe misje - powtórzył po niej. - Tak jakby stawać się aktorem danej roli? - spojrzał jej prosto w oczy. Czy byłby w stanie coś takiego osiągnąć? Powiedzieć sobie, że dzisiaj nie boi się dotyku innych? I co? I już? Miałoby zadziałać? Zacisnął mocno wargi. Nie był pewien czy na niego to podziała. Zwłaszcza, gdy nawet Ennis to stwierdziła.
    - Dzięki - uśmiechnął się do niej. - Może spróbuję... jak nie spróbuję to nie wiadomo czy się uda - zauważył jeszcze.

    Tony

    OdpowiedzUsuń
  48. Nie pytał o to dlaczego nienawidziła tego widoku. Nie opowiadał również o swoich powodach. Skinął tylko głową w zrozumieniu i wzruszył ramionami.
    - Hm jakoś nie widzę tych szalenie ważnych zmian - rzucił z przekąsem. - Charakterek ten sam, docinki te same, nawet szpony... również te same - wyjaśnił swój pogląd. - A cała reszta? To tylko opakowanie. Najważniejsze się nie zmieniło jeśli chodzi o mój gust - skomentował jakoś tak wyjątkowo szczerze. - Ale skoro ty czujesz się tak dobrze odmieniona... to dobrze - dodał jeszcze swobodnie, po czy przysiadł na skałce z westchnieniem. A szkoda. Chętnie by skoczył, aby po prostu dobrze się zabawić. Zamiast jednak tego, przyjrzał się Ennis uważniej.
    - Co powiesz na burbon? - wyciągnął ze swojej torby butelkę burbonu i postawił ją między nimi. - Dla poświętowania twej dobrej zmiany.

    Klaus

    OdpowiedzUsuń
  49. — Żeby ty się zaraz nie zakręcić. — zachichotał, patrząc na to, jak wycišga nogi z delikatnym, purpurowym rumieńcem... — Bardzo. Masz bardzo ładną... Łuskę na nich. Podoba mi się. — rzekł, odwracając wzrok, bo perwersyjnie wystawiła nogę w jego stronę. — Widzieć dużo nóg. Ale takich ładnych jeszcze nie...

    Baltazar

    OdpowiedzUsuń
  50. — Uważać, bo ty się zaraz we mnie zakręcić... — odparł, chichocząc... Jeszcze przejechał delikatnie palcami po jej nogach, dotykając tej cudnej łuski... — Ja też cieszę się...
    Gdy dostał rozkaz od kapitana, od razu złapał za kotwicę, samodzielnie ją zarzucając, w końcu Enn robiła tymczasowy rekonesans. Z pewnością by nie chcieli od niej odpłynąć. Baltazar z pewnością nie...

    Baltazar

    OdpowiedzUsuń
  51. Klaus uśmiechnął się na to stwierdzenie i pokręcił lekko głową.
    - A kto powiedział, że chcę zobaczyć? - zapytał jej, ale umilkł po chwili obserwując tę jej delikatną zadumę. Była z czegoś wyraźnie zadowolona, a on nie zamierzał jej tego psuć. Zaśmiał się cicho na pytanie.
    - Skądże znowu... jak możesz mnie o coś takiego podejrzewać - jęknął przeciągle i spojrzał jej prosto w oczy, żeby pochylić się do jej ucha. - Pewnego Barona, który nadepnął mi na odcisk - szepnął, muskając przy tym wargami jej ucho i odsunął się od niej. - Mojej produkcji trunków nie polecam - dodał po chwili milczenia. - Co jak co, ale nigdy nie wiadomo co w nich znajdziesz - puścił do niej oczko, a kiedy zapytała o jego plany, zerknął w morską toń jakby oceniając sytuację.
    - Nuda - rzucił tylko. - Zaskoczę cię... - zrobił pauzę. - Absolutnie nic - pokazał jej przy tym język.

    Klaus

    OdpowiedzUsuń
  52. Widząc wypływające wieloryby, zachichotał, jakoby jeszcze nie widział takiego zjawiska.
    Uśmiech szybko zszedł z jego lica, tylko, gdy wiloryb otarł się o fregatę. Szybko ruszył do bakburty, a widząc bąbelki, jak i czując, że statek się przekrzywia, warknął. Wziął sterbika ma plecy, a resztę załogi, po dwóch pod ramię, przez co miał na sobie pięć osób. Wyskoczył z potężnym impetem w stronę wyspy, gdy tylko maszt spadał na pokład, przepoławiając go. Podpłynął mały kawałek, nie puszczając załogi statku...
    Wyszedł na plażę, by odstawić załogantów, samemu dysząc na piasku ze zmęczenia...

    Baltazar

    OdpowiedzUsuń
  53. Baltazar popatrzył na Ennis. Popatrzył potem na siebie. Oglądał swoje dłonie, obejrzał stopy. Nawet zerknął za siebie, na plecy, nienaturalnie wyginając szyję do tyłu.
    — A co ma nie być ja zdrowy... Zdrowy, jakbym się z jajka wykluć! — zachichotał, patrząc na nią z niezrozumieniem. — Ty gadać z tym wielomaryba? Czemu oni nas zaatakować? Przecież my mili. Oni chyba też być. Robili takie uuuuaaaaaaaa. — jego onomatopeja była wyjątkowo trafna, co Ennis mogła poczuć na swojej skórze, gdzie mogła pojawić się gęsia skórka. Popatrzył na załogantów, by poklepać sternika po głowie... — Ten być całkiem ciężki On nie pomijać objadków. Wy pozwolić, że ja przyniosę łodzię. — rzucił enigmatycznie, wskakując z powrotem do wody, by podpłynąć całkiem żwawą żabką na okręt, który wyraźnie opadł na mieliźnie. Wyrzucił z niego cumę, po czym ponownie wskoczył do wody, by po chwili wypłynąć z cumą w rękach, zaczynając ciągnąć za ogromną linę, stękając przy tym, jakoby jego tytaniczna siła sprawiła, że statek poruszał się powoli do brzegu, na którym byli załoganci z Ennis. A on, ciągnął go sam.

    Baltazar Silnoręki

    OdpowiedzUsuń
  54. W końcu dociągnął ten statek na plażę, obwiązując cumę do skały, by ten sobie w trakcie odpływu nie spierdzielił.
    — Ale dziwne te argarczyki. Patrzo na deski, a deski się same ruszajo z siebie. — pokręcił głową, patrząc jak kapitan brandzluje drzewo do wyrostu. — Dziwaki z nich, nie? — spytał Enn, po czym sam ruszył za nią, gdy zaproponowała sprawdzenie zapasów. — Ja widzieć, że one trochę zalane. Ale w beczkę nie przemoknie, chyba. — odparł, wskakując na statek, łapiąc jednym ramiwniem deskę, by podrzucić się, lądując na sterburcie. Zrzucił heimurince linę, by trzymać ją stabilnie w jednej dłoni.
    — Panie leźć przodem. — rzekł, mimowolnie zerkając jej w dekolt.

    Baltazar

    OdpowiedzUsuń
  55. — Mogłem, ale ja ci dać przestrzeń osobista. — rzekł, po prostu ją wciągając na tej linie, by lekko się zarumienić, gdy wypunktowała jego bezpodstawne spojrzenie w piersi. — Wybaczyć, ja dawno nie widzieć... No, tak tak, beczki beczki. — mówił, z ukrywanym zakłopotaniem. Bardzo topornie ukrywanym.
    — Zjem rybę. — odparł, jakby to była najoczywistrza oczywistość. — Poza tym, ja mieć zapas. — rzekł, wyławiając spod pokładu torbę, w której nie było nic innego, niż przemoczona wołowina. — Chociaż... To nie dobre być. To jednak wezmę rybę. Coś wyłowię. Najwyżej ty mi pomóc? — zapytał, z awangardowym spojrzeniem, podchodząc do niej bliżej. Serio sięgała mu tylko do piersi. Nawet Tzun, który był gigantem wśród orków, mógł Ennis tak nie przytłaczać wzrostem. — No dobra. Ja skłamać. Zjeem... — obejrzał się konspiracyjnie, po czym wyszeptał na jej ucho, czule, powoli... — Dwie rybki...

    Baltazar

    OdpowiedzUsuń
  56. Stał tak, pochylony, przez co Enn mogła podziwiać jego po majestatyczne poroże z bliska...
    — Emmm... Duże rybki? — powiedział, nie uciekając z jej dłoni, pokazał mniej więcej wielkość tuńczyka. — I takie dwa. — odparł napierając na nią, by oparła się o ścianę, a on patrzył jej z purpurowymi, gadzimi oczyma w jej źrenice. — I jak chcesz ty mówić do mnie dziubek, to zrób wtedy dziubek. To ja ci zrobię dziubek. — zmrużył oczy, ogromną ręką łapiąc kosmyk jej włosów, by zaciągnąć je delikatnie za jej rybie ucho. — Miła ty jesteś. Ja być wdzięczny.

    Baltazar

    OdpowiedzUsuń
  57. — To dziubek cię wydziubie. A wtedy dziubek zrobi dziubek nie na dziubku, tylko niżej, na tym śmiesznym dziubku. — spojrzał w jej oczy z werwą, ekscytacją. Mimo że był delikatny, to miał w oczach bakcyla. Jakby nieskończoną energię, połączoną z jego toporną charyzmą. — Ty być miła, to Baltazar być miły i nie tylko. Ja wiedzieć co nieco... — rzekł, przesuwając dłonią po jej płetwie na uchu, delikanie, a mimo to szorstkie palce natrafiły na jej delikatną tkankę, której nawet nie musiał pieścić, sam dotyk mógł być przytłaczający. — Ty się mi podobać. Chyba ja mówić. — odparł, z psotliwym uśmiechem wypuszczając ją spod ściany. Od razu założył kilka beczek, na każde ramię. — Zaniosę załogantom. — rzekł, zerkając jeszcze na jej zgrabne zwieńczenie pleców, nie ukrywając tego wzroku ani trochę. Po prostu ruszył na pokład. — Wchodź mi na plecy. Skoro nie musieć cię po linie, to równie dobrze możesz lecieć ze mną.

    Baltazar

    OdpowiedzUsuń
  58. — Ja może nie umieć dobrze w język... Ale ja rozumieć sarkazm i ironiowanie. — powiedział, mrużąc oczy, by przechylić głowę na bok. — Ty się na mnie patrzeć jak na mięso. Ty chyba jeszcze nie widzieć duży lizard. Z ciekawość. Czy te twoja łuska, to ona jest permanentnie na tych... Częściach ciało? — spytał, biorąc ją zaraz na plecy, by jednym potężnym susem wbić się w powietrze...
    — Nie gada tyle, bo spadnie... — zarechotał, jakby właśnie nie wyskoczył trzydziestu metrów w górę, lądując na zgiętych kolanach. Widocznie Silnoręki nie był jedynie silnoręki, ale także silnonożny. — Duś mnie ile chcieć. Ja lubić. Bardzo, bardzo lubić.

    Baltazar

    OdpowiedzUsuń
  59. Zrzucił ocalałe beczki na plaże, nawet układając je obok siebie, w miarę równo.
    — Dusić. — odparł, przekręcając głowę nieco w jej stronę, nadal pozwalając, by siedziała na jego plecach. — To akurat pasować, bo ty być najpiękniejszy łańcuszek na świecie. — odparł, przegryzając swoją spierzchniętą wargę. — Moje łuski tak nie robić. Pokaż. Nie uwierzyć, dopóki nie zobaczyć...

    Baltazar XDD

    OdpowiedzUsuń
  60. — Ja nie wiedzieć, kiedy my przejść na ten etap... Ale nie narzekam ja... — odparł, wracając głową, do bardziej naturalnej pozycji, żeby jej nie wystraczyć. — A ja myśleć, że ty siedzisz mi na plecach nie bez powód, Ennis... — zarechotał, przechodząc z nią nieco dalej, za statek, by załoganci ich nie słyszeli i nie widzieli. — Mogłabyś już próbować dusić, a nie się cackać... Cackasz się i cackasz się... A mi szyja stygnieć od braku duszenia... — zachichotał, przymilając się do jej ręki, nie mógł oprzeć się jej urokowi, mimo wszystko. — Ja być człowiek małej wiary... Błogosławieństwa mi nie wystarczyć...

    Baltazar

    OdpowiedzUsuń
  61. — Podwójną? — zapytał, zaaferowany, pomagając jej się wspiąć na swoje barki. Dobrze że ich nikt teraz nie widział, w najdziwniejszym pokazie czułości (XD). — A to gdzie nogi kończą na podwójnej? Ja nie wiedzieć... — rzekł, a gdy zaczęła go uciskać, samiec warknął nisko, gardłowo, rumieniąc się całkowicie.. — Ohhhh... Ennis... Jeszcze mocniej, śmiało... — rzekł, palcami przejeżdżając po jej udach, by odwrócić głowę tak, by pocałować ją we wnętrze uda, tam, gdzie nie było łuski.
    — No pokaz, rzecz jasna być. Ja sobie możeć wierzyć, ale ja bym popatrzeć... Sam też się znać na ciekawostkach... Nawet na potrójnej przyjemności się znać...

    Baltazar

    OdpowiedzUsuń
  62. — Przyjemności wizualne to ty możesz sobie wiesz co zrobić... — zarechotał, oblizując jeszcze jej udo, chichocząc jak jakiś chochoł, gdy odciągała go od swojej nogi. — Aaa... Dawać girę! — rechotał podobnie rozbawiony jak ona, potrząsając ją na plecach, podrzucając ją, by trochę straciła równowage, mimo wszystko trzymając ją ramieniem tak, by nie spadła. Obejrzał jak łuska schodzi z jej uda do pachwiny, delikatnie cmokając pachwinę, gdy już łuska znowu zalazła na jej skórę.
    — Nie widzieć ja! Pokaże jeszcze raz. Ty pięknaś jak syrena, ale spotliwa jak chochoł co skrada słońce! — zarechotał radośnie, kładąc obie dłonie na jej udach...

    Baltazar

    OdpowiedzUsuń
  63. — Apetyt rośnieć w miarę jedzenia!!! — zarechotał, samemu bawiąc się przednio. W końcu mógł się powygłupiać. Na szlaku spotykał tylko smutek i nędzę, zwykłe psoty wyraźnie były u niego rzadkością.
    — To nie przeszkadzać, jak nie chcesz przeszkadzać. — dodał, wchodząc mu w słowo. Słysząc o obozie westchnął. — No i zepsuł zabawę. — odparł, zdejmując powoli Enn z siebie, by też przy okazji zmacać jej pośladek.
    — Co tam mówisz? Nie słyszeć cię, bo ty za mała. Gadaj do cyca. — rzekł, podstawiając jej pod twarz swój sutek. Po chwili ruszył wgłąb wyspy, bo z braku laku i tak musieli gdzieś spać. — Jeśli ty chcieć, to ja mogę drzew nałamać. Na szałas. Albo żeby miejsce być. — zwrócił się do kobiety, już wybawiony, nadal z uśmiechem na ustach.

    Baltazar

    OdpowiedzUsuń
  64. - Już ja bym sobie i z tym poradził, skarbie - uśmiechnął się do niej w odpowiedzi. Sposób by się znalazł, ten czy inny. Znalazłby się. Uśmiech nie znikał mu z twarzy podczas tych całych przekomarzanek. - Mhm... a ja niezmiernie z tego powodu ubolewam - przyznał szczerze. - Odwiedzenie twojej piwniczki to byłoby jak odkrywanie twej duszy, choć pewnie i tak byłaby nieźle zakurzona i pokryta jedną wielką taniochą dla zachowania pozorów. Te największe perełki ukryte byłyby gdzieś w najgłębszych zakamarkach piwniczki - szepnął jej do ucha, kiedy tak wędrowała swoją dłonią po jego udzie. Na pytanie o swoje trunki, wzruszył ramionami. - Będziesz musiała sama się o tym przekonać - mruknął z zadziornym uśmiechem błądzącym mu po ustach. - Na własną odpowiedzialność - dodał jeszcze śmiejąc się przy tym cicho, a gdy tak go za sobą pociągnęła nie zaprotestował. W końcu sam chciał skakać. Pomógł jej nawet w tym, odbijając się nogami od ziemi by zwiększyć ich pęd.
    - Jeszcze w taki sposób nikt nie próbował mnie zabić - szepnął jej do ucha, obejmując ją swoimi ramionami.

    Klaus

    OdpowiedzUsuń
  65. — No co, ja zaklepałem sobie. — odparł, pokazując dorośle Ennis język. Dobry humor go nie opuszczał, szczególnie, że Enn wydawało być tak samo rozbawiona. Z pierwszego spojrzenia wydawała się być poważna... Lecz niewiele było trzeba, by wyciągnąć na wierzch tego skrytego chochlika.
    — Ty być mądra. Ja nie wpaść, że tak drzewa robią. One są... Pojebane. — stwierdził, od razu wiążąc z nią wzrok, gdy tylko stanęła na podwyższeniu. — Ja myśleć, że my możemy zrobić hamaki. Przecie mamy zapasowy żagiel, trza go tylko osuszyć suszu susz. — powiedział, nie ironicznie, id razu podchodząc do niej, by była bardzo blisko. — Ja być taki maluszek, jak ty być czerw pustynny. Widziałaś moje jedzonko. A to tylko obiadek był. Albo my idziemy wgłąb wypy, albo robić hamak. Ale jak chcieć ty, to ty możesz spać na moja klata. Tylko co z resztą załogi... — mruknął, figlarnie ocierając swoim nosem o jej nos...

    Baltazar

    OdpowiedzUsuń
  66. — Najwyżej odświeżyć ja Zaklepanie. — odparł, oglądając to, jak położyła dłoń z długimi paznokciami na jego mostku. Lubił ten dotyk, wręcz zamruczał gardłowo, przysuwając się nieco. — Ja nie być taki głupek, jak ty możeć myśleć... — widocznie jedyną rzeczą, której Baltazarowi brakowało, to logopeda...
    Poczuł mocny uścisk w podbrzuszu, gdy tylko odwzajemniła gest, uśmiech, jak i purpura nie schodziły mu z twarzy... Ponownie zbliżył się do jej noska, wydychając ciężko powietrze z ust, wprost na jej wargi, wzdychając, gdy był tak blisko jej ustek, z przymrużonymi oczyma...
    Nagle je otworzył.
    — To choć. Idziemy na hamaki. — zachichotał wesoło, psotliwie cmokając ją w bok jej warg, by ruszyć od razu na plażę, ze spalonym buraczkiem na twarzy...

    Baltazar

    OdpowiedzUsuń
  67. - Mhm... widać, że nie znasz moich pokładów cierpliwości - rzucił z uśmiechem błądzącym mu po ustach. Nie wchodził w to głębiej, bo przecież Ennis sama powiedziała, że takiej piwniczki nie posiada. Gdyby w tej chwili się osiedliła, na co nie wskazywało, to za jakieś 30 lat mógłby dostać się do jej piwniczki. Choć przed chwilą zachwalał swoją cierpliwość, tak uważał że 30 lat to stanowczo za długo.
    - Zapamiętam - uśmiechnął się krzywo, myśląc cały czas o tej jej niezmiernej kreatywności. Chociaż mógł ich w ostatniej chwili wyhamować. Zamienić się w cholernego feniksa i wydać swą obecność tutaj to zdecydował się jednak jej zaufać. Szalone, no nie? Oj bardzo. Szczęśliwie intuicja go nie zawiodła. Poddał się zupełnie temu co robiła i tylko zaczerpnął powietrza zanim uderzyli o wodę. Choć impet był wielki to nie przyprawił go o żaden ból. Otworzył oczy pod wodą, aby zobaczyć jej manewry, a kiedy go puściła wypłynął wraz z nią na powierzchnię ze śmiechem na ustach.
    - To było świetne - przyznał wesoło. - Jesteś szalona, mówił ci to już ktoś? - złapał ją lekko za nadgarstek i przyciągnął do siebie, żeby ucałować ten jej policzek. - Szalona, niebezpieczna i... taka żywa - dokończył, puszczając ją teraz. Tak, to było to co się zmieniło. Wreszcie wydawała się cieszyć życiem i nie wyglądało to na pozory.

    Klaus

    OdpowiedzUsuń
  68. — Ja cie zaraz zaklepać!!! — odparł, chichocząc, zaczynając ją gonić, oczywiście się przy tym śmiejąc i zatrzymując się, by jej przypadkiem nie dogonić. Gdy zbliżali się już do plaży, dopiero wtedy klepnął ją w tyłek, a po chwili klepnął ją także pomiędzy jej pośladkami, zagryzając wargi, z uśmiechem oczekując jej reakcji...

    Baltazar

    OdpowiedzUsuń
  69. — Niekulturalny to ja być, jak cię zaraz na barku do lasu zaniosę... Mam wygodną klatę, ty byś mieć gdzie spać... — zarechotał, mrucząc nisko, powodując ciarki na plecach Enn, gdy tylko przejechała po jego brzuchu... Sam zrobił podobny ruch, przesuwając palcem po jej brzuchu, a potem piersi okrytej w łusce...

    Baltazar

    OdpowiedzUsuń
  70. Mruknął niezadowolony, bo widział, że kobieta się nim bawi.
    — Zrobimy z nich kurcze hamaki, no dobra! — powiedział, mijając ją, by zręcznie wdrapać się na kadłub, odcinając żagiel ze statku, przez co ten spadł z impetem.
    — Robimy hamaka! Dla każdego!

    Baltazar

    OdpowiedzUsuń
  71. — Przecie ja mówić, że zdejmę maszt! Jakby ty nie patrzeć mi na fiuta, to byś ty widzieć, że leci. — zarechotał, zdejmując z niej płachtę, by wyciągnąć do niej rękę, by wstała.

    Balti

    OdpowiedzUsuń
  72. — Ja przecież nie pstrzeć na fiut. Nie wiedzieć o czym mówisz. — odparł, nie rozumiejąc o co jej chodzi. — Nie zrobić tego specjalnie... Rybo. — odparł, a gdy usłyszał chachmencenie, pokręcił głową, odpowiadając jej. — Hùsh ijhgr navalesehvro, uqsha lannasar. — odparł, silvecką gadką, nie przejmując się kobietą, pomagając jej rozcinać masz swoimi pazurami.

    Balti

    OdpowiedzUsuń
  73. — Musisz dać mi spróbować, ryba. — zachichotał, oglądając to, jak przemyka pod płachtą. Kiedy już się wyłoniła, w innym humorze, bardziej podobnym do tego, z którym z nią żartował i harcował, zmrużył oczy, by przybliżyć się do jej ucha i wyszeptać...
    — Mefrexji vilopret qawav av karavav... — wyszeptał, mało dyskretnie, chwytając ją mocno za kroczę.

    Baltazar

    OdpowiedzUsuń
  74. — Lepiej zdejmij łuskę. Nie przyda ci się. — odparł, jedną ręką łapiąc ją, podrzucając, zarzucając na bark, jak lalkę. Zszedł z pokładu, by na oczach wszystkich ruszyć do lasu, z Enn na barku, jak barbarzyńca którym był...
    — Mam nadzieję, że lubisz całus po cipie... — rzekł, odstawiając ją na ziemię, gdy byli już w głębi lasu, gdzie nikt by ich nie usłyszał... Zaczął zdejmować swój pasek.

    Baltazar

    OdpowiedzUsuń
  75. — Wolić nie wiedzieć? Dobra... — odparł, łapiąc ją za barki, by zmusić do tego, by się położyła. Od razu rozszerzył jej nogi maksymalnie, ustami zatapiając się w jej słodkom kroczu, nadal z łuską, co wkurzało go tak bardzo, że gdy jęzor tańczył na jej kobiecości, jego oczy manifestowały chęć sprawienia, by Enn zobaczyła gwiazdy przez cudowne uniesienia...

    Balti

    OdpowiedzUsuń
  76. Nie musiała długo czekać, by skorzystał z okazji. Jego jęzor był tak gorący... Mogła to poczuć na łechtaczce, na wejściu... Na tym ostatnim skupił się najbardziej, bo wystarczyło jedno splunięcie w dziurkę, by jego długi jęzor zanurzył się w koniecość Ennis, podczas, gdy tarmosił górną wargą jej łechtaczkę, bestialsko oblizując, chłeptając, nie przestając patrzeć w oczy...
    g
    Baltazar

    OdpowiedzUsuń
  77. Chłeptał lubieżnie w jej wnętrzu, rechocząc jedynie, czując, jak chwyta go za rogi. Skoro miał nie markować swoich ruchów, uznał, że język przydałby się jeszcze niżej... Na drugiej dziurce, którą też potraktował tańcem gorącego języka, nie odrywając fioletowych gadzich oczu od jej wzroku... Nawet przymił jej dłoń do swojej klsty, rechocząc, powodując kolejne ciary na jej plecach...

    Baltazar

    OdpowiedzUsuń
  78. Nie mógł się poestrzymać, zagłębił się w jej drugą szparkę, rechocząc jedynie, że kobieta ma naturalną zbroję chroniącą ją przed intymnością. Rozwinął jęzor maksymalnie, czubkiem zagłębiając się w ciasną szparkę, rechocząc, gdy dłoń na jej piersi pocierała jej stwardniały sutek...
    Po chwili pokazał jęzor spowoty w ślinie i sokach, które powoli spływały z powrotem na jej waginę...

    Balti

    OdpowiedzUsuń
  79. — A twój być suchy. — zarechotał, oblizując zręcznie jej kciuk, podczas pieszczenia jej piersi. Oblizał kciuk, zasysając się na nim delikatnie, jakby sugerował, czego od niej oczekuje. — Też chcieć cię tak złapać. Jak ty mnie moje rogi.

    Balti

    OdpowiedzUsuń
  80. Nie spełnił jej oczekiwania, nie dotknął się z niej nosem. Zamiast tego, osoczony jęzor począł chłeptać, lizać, zasysać się na boku jej szyi, tam, gdzie miała delikatne oskrzelenie. Pomimo tego, podsunął się między jej nogi, czymś kurewsko ogromnym wbijając się w jej nagie podbrzusze. Nadal nie zdjął spodni...

    Baltazar

    OdpowiedzUsuń
  81. No pewnie, że świerzbiło. Czasem i on potrzebował jakiegoś impulsu, żeby dać sobie do zrozumienia, że wciąż może zrobić coś dla własnego kaprysu. Uśmiechnął się do niej lekko i na moment zanurzył w wodzie. Zaraz też wypłynął obserwując mokre skałki. Dotknął jednej gorącą dłonią, a ta zaczęła parować. To była jakaś opcja, ale zbyt długa i zbyt pracochłonna. No i istniała szansa, że przypadkiem znów ją skrzywdzi. Tym razem tego nie planował. Dlatego obniżył temperaturę swojego ciała, gdy tylko wkładał dłonie z powrotem do wody.
    - Och bardzo - rzucił ze śmiechem. - Nie ukrywam, będzie ciężko ze wspinaczką - zgodził się z nią, choć dalej dość pogodnie. - A pod wodą? Nie ma wyjścia? - zapytał jej jeszcze z czystej ciekawości. - Ja też dziękuję - dodał na jej podziękowania. Dziękował za możliwość przeżycia tego skoku i tego przypływu adrenaliny.

    Klaus

    OdpowiedzUsuń
  82. Czy ufał? To było dość oczywiste. Nie ufał. Obserwował ją uważnie, gdy wyjaśniała całą sytuację. Przysunął się do niej bliżej i odsunął mokre włosy z jej czoła.
    - Ani trochę - odparł z zadziornym uśmiechem. - Ale zaryzykuję - zdecydował po chwili namysłu. No bo co mogło się stać? W najgorszym wypadku zginie, ale uznał że w tej chwili jego śmierć nie przyniosłaby jej żadnych korzyści. Może by i nie gilała jej w żaden sposób, ale ta pierwsza myśl była warta ryzyka.
    - Nie posiadam takich talentów - odparł zgodnie z prawdą. Skoro już zdecydował się jej zaufać to zamierzał odkryć na tym polu swoje karty. Nie było co udawać, że jest inaczej.

    Klaus

    OdpowiedzUsuń
  83. Zarechotał na jej diagnozę, bo było w niej trochę prawdy.
    — A ty widzieć tu większe partnerki? — zarechotał, patrząc jej lubieżnie w oczy. — Strach... Strach cię obleciał... — stwierdził, wstając z łokci, obserwując ją nago, wręcz wyłożoną na patelni. Jak to ryba. Złapał swój pasek, by założyć go szybko, przez co nie doświadczyła, tego, co ma w spodniach. — Twoja strata być...

    Baltazar

    OdpowiedzUsuń
  84. — No to po co inicjować? Jak nagle się przestraszyć? Ja nie rozumieć. — podrapał się po głowie. — Kusić, dawać lizać muszelkę, a potem strach oblecieć? O co chodzi? Ty być u doktora? — spytał, z burakiem na twarzy, bo poczuł się dziwnie wystawiony.

    Baltazar

    OdpowiedzUsuń
  85. Posłał jej jedynie niewinny uśmiech, a potem skinął głową na znak, że rozumie. Nabrał głębokiego wdechu zanim zanurzyli się pod wodę. Starał się jej trochę pomagać. Głównie rękoma, bo z nogami sprawa miała się tak, że po prostu nie chciał przypadkiem jej kopać. Zresztą, dzięki temu że koncentrował się na czymś, potrafił - jak się okazało - wstrzymać powietrze na dłużej niż przypuszczał. Przez jedną krótką chwilę przeszło mu przez myśl, że Ennis jednak go oszukała i zginie na dnie. Przez jedną krótką chwilę począł zastanawiać się jak wytworzyć powietrze łącząc ze sobą podgrzewanie i wodę. Szczęśliwie nie musiał sprawdzać swoich głupich teorii. Zamiast śmierci poczuł na sobie usta Ennis i powietrze, które mu wtłaczała. Od razu powróciła jasność umysłu, no prawie. Docisnął swoje wargi do tych jej i złączył ich w pocałunku, dopóki rzecz jasna powietrza mu nie zabrakło po raz drugi.

    Klaus

    OdpowiedzUsuń
  86. Klaus roześmiał się serdecznie, gdy tylko znaleźli się na powierzchni i przez chwilę pozwolił się jej holować.
    - Hej, myślę, że tu już dam radę... no chyba, że wiesz coś o tych prądach tu. Są zbyt zdradzieckie czy coś - uśmiechnął się do niej, a na komentarz o wyczuciu, wzruszył ramionami. - Cóż... pocałunki na powierzchni są pospolite, a te pod wodą... no nie powiesz, że było aż tak źle - rzucił patrząc na nią z wesołymi ognikami w oczach. Zresztą nawet gdyby mu to powiedziała to by nie uwierzył. Sama przedłużyła czułość. Choćby i na chwilkę.

    Klaus

    OdpowiedzUsuń
  87. - Dzięki ci, że cię tchnęło - odparł lekko Klaus, płynąc już do brzegu o własnych siłach i w końcu stając tam gdzie miał grunt. Nogi mu jeszcze trochę drżały. Nabrał kilka głębokich oddechów i zbliżył się do niej, łapiąc go za nadgarstek.
    - Mhm a chcesz pospolity pocałunek? To trzeba było tak od razu... - zapytał, zanim objął ją delikatnie w pasie i złączył ich usta w kolejnym pocałunku. Nie miał nic przeciwko niemu. W tej chwili był najszczęśliwszym człowiekiem na tej ziemi.

    Klaus

    OdpowiedzUsuń
  88. Zrobił sobie listę pełną wyzwań. Miała całe 104 punkty. Kilka z nich udało mu się już z niej wykreślić. Na przykład zabawa z Galanem, trening z Meliodasem, wyjście na spacer pod osłoną nocy czy przytulenie Rei. Przy kilku kolejnych postawił znaki zapytania, nie będąc pewien czy może zaliczyć je jako wykonane. Między innymi były tam odwiedziny w domu Febe, bo co prawda wszedł do niej do domu, powiedział jej "cześć" a potem pożegnał się i opuścił to domostwo, nie czując się na siłach. W gruncie rzeczy ją odwiedził, co nie? Ale nie przeprowadził żadnej rozmowy i był tam u niej może 20 sekund. Kolejną taką rzeczą była rozmowa z Niklausem. Do niego też podszedł, ale na pytanie "o co chodzi" po prostu zwiał. Nie wiedział czemu, ale strach był tak wielki że nie był w stanie nawet otworzyć ust. A to było do niego nie podobne.
    Tego dnia postawił na drastyczne wyzwanie. Miał na liście przytulenie jakiejś dziewczyny. Oczywiście zabezpieczył się przed kompletną porażką, rano obdarzając przytulasem Rei, ale uznał że to jednak trochę za mało. Żałował też, że Morgana czy Akane były w tej chwili poza Argarem. Zwłaszcza z tą drugą byłoby mu łatwiej. A tak krążył po alejkach szukając swojej ofiary. To wtedy zobaczył Ennis. Zacisnął mocno wargi i jeszcze chwilę się wahając ruszył w jej stronę.
    - Hej - przywitał się z nią. - Mam prośbę - odchrząknął. - Stań tak - pokazał jej jak ma to zrobić z rozłożonymi ramionami. - I nie ruszaj się... - wymamrotał. - Przytulę cię - poinformował ją jeszcze. - Ale nie ruszaj się - powtórzył patrząc na nią intensywnie.

    Tony

    OdpowiedzUsuń
  89. Blondyn pokiwał głową na znak, że pamięta. Zresztą przecież nie zamierzał jej za to płacić. To był tylko jeden przytulas. Zacisnął mocno wargi trochę się w sobie kuląc. Może jednak przejdzie ta przytulanka z Rei? Odetchnął głęboko. Nie, nie powinien tak łatwo rezygnować.
    - Moją dozgonną wdzięczność - odparł zgodnie z prawdą. - I...obiad? Złowię ci rybkę? - zaproponował jakoś tak bo przecież bladego pojęcia nie miał co takiego mógłby jej dać za przytulenie. Jasna cholera, łowić za dobrze też nie potrafił. Będzie trzeba poprosić kogoś innego o pomoc z tą rybką.

    Tony

    OdpowiedzUsuń
  90. Złowienie ryby jeszcze tego samego dnia sprawiło, że serce mu stanęło na moment. To oznaczało, że będzie musiał jeszcze iść nad wodę i spędzić nie wiadomo ile czasu zanim jakiejś nie złowi. Kurczaki, nie był pewien czy jedno przytulenie jest tego warte, ale ostatecznie przytaknął i kiedy Ennis stanęła w pozycji, o którą poprosił podszedł do niej i trochę z wahaniem objął ją ramionami. Odliczył powoli do 10 po czym puścił ją i z bijącym sercem oddalił się od niej.
    - Dzięki... robię te twoje wyzwania - bąknął czerwieniejąc na twarzy. - Ciężko idzie...

    Tony

    OdpowiedzUsuń
  91. - A ja... że nigdy nie łowiłem - rzucił z lekkim zakłopotaniem. - Może... znasz dobre miejsca na pierwsze łowy żółtodzioba? - zainteresował się, naprawdę żałując że jeszcze nigdy nie wpadł na to aby poćwiczyć łowienie. Przecież to taka przydatna umiejętność.
    - Hm... - zamyślił się. - Moja lista ma 104 punkty - mruknął cicho. - Ale część jest strasznie banalnych dla ciebie - wymamrotał. - Na przykład przytulić dziewczynę, przytulić mamę, iść na trening, odwiedzić kogoś, przeprowadzić rozmowę z kimś innym, pobawić się z małym dzieckiem.... - zaczął wyliczać. - Większość tych wykonałem, poza odwiedzinami i rozmową z Niklausem - przyznał szczerze. - Wyszedłem też na spacer wieczorem... wychodzę na spacery codziennie - zagryzł mocno wargi. - Ale mam też takie no... pocałować kogoś, złapać kogoś za rękę, być wrednym dla pierwszej osoby którą spotkam, być czarującym dla pierwszej osoby, zrobić kolację dla rodziny... zorganizować imprezkę dla przyjaciół... takie tam - wyliczył kilka lepszych. - Głupoty, wiem...

    Tony

    OdpowiedzUsuń
  92. Klaus oddał się tym małym przyjemnością, uśmiechając tylko zgryźliwie na komentarz o klifach.
    - Byle nie z tych. Te już znam - rzucił ze złośliwym uśmiechem. - Poza tym... - przesunął dłonią po jej plecach, badając jej skórę na nich. - ... sama mogłaś zacząć - szepnął jej do ucha i dmuchnął w nie zaraz, zanim przygryzł jego płatek. - Teraz poproszę o coś nowego. Klify juz znam - powtórzył ze śmiechem i musnął raz jeszcze jej usta, po czym wyminął ją i ruszył do brzegu.

    Klaus

    OdpowiedzUsuń
  93. Tony pokiwał głową. Tak myślał, że właśnie taka będzie odpowiedź. Westchnął ciężko zastanawiając się jak on ma teraz jej złapać rybę. Skrzywił się lekko.
    - Aż się boję pomyśleć, co byś chciała za inne wyzwanie z listy - odchrząknął. - Ale uhm mówiłaś coś o pływaniu pod wodą ostatnio - ścisnął mocno swoje pięści. - Moglibyśmy spróbować... - dodał cicho. - Znaczy nie wiem, czy się odważę - przyznał, bo nie ufał już nawet swoim własnym zdolnościom. Niby wiedział i rozumiał, że to nie do końca ich wina. W końcu coś go ograniczało... ale mimo wszystko jakoś nie był pewien czy ma nad nimi pełną kontrolę. No i jeszcze dochodziła sprawa pływania z kobietą będąc prawie nagim. Odetchnął głęboko zastanawiając się czy ma jeszcze szansę się wycofać.
    - Tylko uhm musisz mi obiecać, że mnie tam pod wodą nie dotkniesz. Pod żadnym pozorem. Jak będę się topił też nie. To moja decyzja. Mogę ci ją dać na piśmie w razie gdyby ktoś robił ci jakieś kłopoty potem - bąknął.

    Tony

    OdpowiedzUsuń
  94. Klaus obrócił się do niej z czarującym uśmiechem i podszedł do niej muskając palcami jej usta i brodę. Przez moment wpatrywał się w jej oczy delikatnie badając skórę jej twarzy, aby zaraz zbliżyć się do jej ucha.
    - Ktoś mi kiedyś powiedział... - zaczął szeptem. - ...że czułości zarezerwowane ma tylko dla klientów - mruknął cicho. - A ja klientem nie zamierzam zostawać - skomentował. Jasne, wiedział że Ennis już tam nie pracuje ale przecież z taką to nigdy nie było wiadomo co jej strzeli do głowy.
    - Rada z dobrego serduszka - puścił do niej oczko. - Nie czekaj za długo tylko baw się... rób to co byś chciała - dorzucił jeszcze i wzruszył ramionami. - Nie jest związany z wodą? - uniósł wysoko brew. - No co ty nie powiesz, mo stór - rzucił kręcąc przy tym głową, ale ostatecznie skinął głową. - Nie - przyznał. - Nie miałem pojęcia, że ta niepozorna wyspa może być aż tak żywa - zgodził się z nią. - Argar jest fascynujący.

    Klaus

    OdpowiedzUsuń
  95. — Jak się nie bać, my możeć wznowić. — odparł, podnosząc brew awanturniczo do góry. — Przecie nie musieć wkładać.

    Baltazar

    OdpowiedzUsuń
  96. — Używać za dużo słów, jak na kogoś, kto umieć się rozebrać pod wpływem myśli. — zmrużył oczy, po czym ucałował jej dłoń, ruszając w inną stronę. — To do zobaczyć później!
    Sam ruszył w stronę statku, bo widział, że załoga ci przygotowywali się do swoich dziwnych, magicznych napraw. Wysunął statek, by ten, był odwrócony w ich stronę, a właściwie, by usterki były łatwo dostępne z brzegu. Zabrał także kawałek masztu, zerkając jeszcze na Ennis, ukradkiem.

    Balti

    OdpowiedzUsuń
  97. Pracował w pocie czoła, wcinając ryby, które załoganci wyłowili. Surowe, co ciekawe. Kiedy usłyszał, że ktoś potrzebuje ściętego drzewa, uderzył jedno z pięści, przez co ręka została w drzewie, a podczas jej wyciągania, drzewo padło na ziemię.
    — Wy dobrze sobie radzić. Dziwne te wasze kugla, ale ładne być. No może nie tak ładne być, jak cycuszki Ennis.

    Baltazar

    OdpowiedzUsuń
  98. Balti poszedł za resztą załogantów, nie odzywając się mimo wszystko na te docinki. Gusta czy nie, widocznie nie był w sosie.
    Jeszcze zanim zasiadł przy ławie, połapał parę kawałków ściętego drzewa, by wsuwać grube palce w szczeliny drewien, wypełniając je, by szybkim ruchem rozerwać je w pół. Po kilku takich łamaniach, zasiadł na ławie, zamyślony...

    Balti

    OdpowiedzUsuń
  99. Nagiął szyję do przodu i do tyłu, szczerząc zabójcze kły, gdy kobieta z łatwością przejeżdżała po jego łusce, precyzyjnie po jego słabych punktach.
    — Ja się zastanawiać, czy cię to nie powinnieć zaboleć... W ten sposób najlepszy... — odparł, bezpardowo zabliżając ją do swojej klatki piersiowej, łapiąc kobietę za dupę, by gorącym jęzorem przejechać po jej uchu, wzdłóż płatka. — Ty nigdy nie wiedzieć, jak to ze mną być... — wyszeptał, rechocząc z wigorem.

    Balti

    OdpowiedzUsuń
  100. — Ty mnie naśmiewać. Mów normalnie, to ja się nauczyć mówić normalnie. — rzekł, po wyswobodzeniu jęzora, patrząc jej w oczy z wyrzutem. — Ja cię tu delikatnie, a ty mnie tu... — zamruczał, jak dziki kot, a po chwili, jego grube palce dotykały łuski między jej nogami, przy wszystkich. — Czemu ty mnie nie delikatnie? Też mam tak robić?

    Baltazar

    OdpowiedzUsuń
  101. — Pokaż mi jak to się robić delikatniej. — spojrzał wokół, czy ktoś ich nie podsłuchiwał. Gdy ścisnęła uda, on zabrał rękę, by ta spłynęła po jej udzie, w delikatnym masażu kółkowym. — Bo ja nie umieć. Już raz tak być, że ja za mocno...

    Baltazar

    OdpowiedzUsuń
  102. Smoczek ze zrozumieniem patrzył jej w oczy, oddychając ciężej, gdy kobieta dotykała jego klaty. Nikt go tak wcześniej nie dotykał. W ramach odkucia się, pokuty, wolną dłonią spłynął na kek brzuch, szerokimi ruchami rysując koło, blisko piersi, lecz na tyle daleko, by ich nie dotykać... Po podbrzuszu, lecz nie po kroczu.
    — Czegoś ty szukać? Co być nie tak, rybciu?

    Baltazar

    OdpowiedzUsuń
  103. Nie musiała prosić dwa razy, Baltazar wstał z nią na swoich biodrach, a kobieta mogła poczuć jak kroczę samca wbijało się przyjemnie w jej krocze. Baltazar ruszył w stronę lasu, z purpurowym rumieńcem na twarzy, po drodze gładził jej delikatne plecy swoimi spracowanymi dłońmi, samemu po omacku całując jej szyję, a właściwie skrzela, po których przejeżdżał gorącym jęzorem, kiedy jedną dłonią, objął jej pośladek, by delikatnie naciskać jej krocze na ogromną męskość, sapiąc rozkoszy jej gorącego oddechu na swoich ustach...

    Baltazar

    OdpowiedzUsuń
  104. Zachichotał szczerze, kiedy się tak w niego kurczowo wtuliła. Ruszył w stronę lasu, a widząc obalone przez siebie drzewo, ponownie się uśmiechnął... Aż poczuł ciepło na swoim kroczu.
    — Ty być bardzo mokra... — szepnął, nieśmiale, spoglądając między ich biodra. Zobaczył gładki wzgórek, już bez łuski. Zagryzł aż wargę, rozplątując jej nogi z bioder, by zasiąść na obalonej kłodzie i nie przestając patrzeć w jej oczy, ocierał się o jej wilgoć, tłusta męskość genialnie wręcz wpijała się w jej łechtaczkę, a przesunięcia w materiale spodni dodawały tylko pikanterii. Widocznie był cierpliwy. Patrzył na nią, chciał zobaczyć jak zareaguje na jego powolne wahanie biodrami...

    Baltazar

    OdpowiedzUsuń
  105. Jemu najwyraźniej też się nie śpieszyło, bo ważkie ruchy wybijały rytm... Kiedy zsynchronizowali ruchy, Baltazar zassał się na jej paluszku, powoli oblizując wierzch palca, delikatnie się poprawiając na kołodzie, przez co tłusta główka jego fiuta dotykała jej tyłka...
    — Ciekawić mnie... Jak bardzo mokra możesz być... — sapnął, ponownie kładąc jedną dłoń na jej pośladku, by jeszcze raz mocno ją do siebie dociskać...

    Baltazar

    OdpowiedzUsuń
  106. Ciekawsze sprawy... Co mogło być ciekawsze od tego co robili? Baltazar nie wiedział. Zamiast tego, doprawił ich wahania o szybsze tempo, jak i intensywność wbijania się w szparkę między jej pośladkami.
    — Chcę cię... Nago... Ohhh... Enn... — sapnął, bo napięcie w posbrzuszu i w bieliźnie odejmowało mu mowę. Sam nie wiedział, czy dziewczyna go zwodzi na manowce, czy zaraz dojdzie od jego ocierania się o fiuta...

    Baltazar

    OdpowiedzUsuń
  107. — Złap się rogów... — rzekł, by z nienanacka podrzucić ją nievo biodrami, tak by złapać ją w powietrzu rękoma, stawiając ją tak, by krocze miała nad jego twarzą, by stopami dotknęła pnia, kiedy podpierał ją silną ręką tak, by jego jęzor zaczął łechtać jej szparkę, zlizując z niej soki. Kobieta mogła usłyszeć co robi drugą ręką, bo ciężki pas spadł z jego bioder, a zsuwając z siebie spodnie, uwolnił olbrzymiego, smoczego fiuta, samemu pozostając nagim. Dopiero wtedy obiema rękoma złapał jej biodra, a język przesunął się na szparę między pośladkami...

    Baltazar

    OdpowiedzUsuń
  108. — Delikatnie... Wiem. — odparł, z uśmiechem, bo już to przerabiali. Nie miał zamiaru znoeu przerywać, nie w tami momencie. Skorzystał z okazji, gdy go oderwała od swojego krocza. Pochylił się nieco w bok, by językiem przejechać po jej nagiej stopie, w górę przejechał mokrym językiem po łydce, udzie, by ponownie jęzorem zatopić się w jej wilgoci, tym razem sprawnym jęzorem wsunął się w jej szparkę, przez co mogła poczuć jak gorący jęzor bawi się w we wnętrzu jej cipki, jak ją wypełnia, chłepta na boki... Zupełnie jakby chciał ją rozciągnąć...

    Baltazar

    OdpowiedzUsuń
  109. Rozluźnić ją mógł także fakt, że palcami rozmasował skórę na pośladkach, jak i na udach... Wargami majtał jej kobiecość, całował, pieścił, tarmosił... Sam jednak po chwili chwycił ją mocniej, odwracając tyłkiem do siebie, kładąc się przy tym na kłodzie. Kobieta teraz miała jego męskość w pełni okazałości przed twarzą, jak i język powoli idący w stronę jej drugiej dziurki...

    Baltazar

    OdpowiedzUsuń
  110. Pieszczotę przyjął z warkotym godnym jej ciarek na pleców. Od samego dotyku mogła poczuć, jak bardzo był nabuzowany, jak żyłki wręcz wystają z powierzchni hojnej męskości. W jej ustach dopiero mogła poczuć jak drży z rozkoszy, jak wesoło główka wita jej podbiebienie... Sam ciężar jaj mógł wskazywać, że samiec nie zaspokajał się od dawna...
    — Ohhh... — sapnął, odrywając się na chwilę spomiędzy jej zwilżonych od śliny pośladków. — Jak mi iść, Ennis? — spytał, nie dając jej za dużo czasu na odpowiedź, gdyż język zaatakował jej ciasną dupę, by z każdym liźnięciwm starać się koniuszkiem ot w niej zanurzyć... Tym samym Baltazar zabłysnął podzielną uwagą, gdy jego gruby palec powoli, jakby w torturze, zanurzył się w jej dojrzałej cipie...
    Wolna ręka Baltazara nie pozostała bezczynna, bo powiodła do stopy Heimurinki, gdzie specyficznym masażem przywitała jej wierzch stopy...

    Baltazar

    OdpowiedzUsuń
  111. Widząc, że dziewczyna sama się nadziewa na jego palce, zmrużył oczy w niezrozumieniu. A podobno miał być delikatny. Sapnął, czując jej język na swoim fiucie, aż biodra same z siebie zadrgały, od chwycenia za jądro.
    — Możesz mnie po nich napierdalać... Mocno... — wysapał, bo wyraźnie od jej pieszczot tracił oddech. Nie miał dużego doświadczenia w tych sprawach, a zwinny język Ennis nie pozostawiał po sobie niczego innego, niż geniusza. — Ja pier... Dolić... Jak dobrzu... Mocno... Proszę, mocno... — wysapał, zanurzając w jej szparce drugi palec i kun dziwieniu, zwinnie trafił w jej zgrubienie, żwawymi ruchami i tarciami prowokując ją do głośniejszych sapnięć. Widząc, że pieszczota jej się podoba, odsunął gładką twarz od jej tyłka, by jęzor począł pieścić jej stopy powoli, lubieżnie... W końcu Baltazar jęknął głośno, młodszą barwą swego barytonu...

    Baltazar

    OdpowiedzUsuń
  112. Baltazar wydał z siebie głośnie, donośne jęki, jeszcze te kąśnięcia i cmoknięcia zwilżyły mu fiuta delikatną stróżką soku, wyraźnie słodkiego w smaku.
    — Uderz... Pięść... Mocno... Uderz... Prosić... — domagał się Baltazar, nie przestając brandzlować jej cipki, jedynie przyśpieszał ruchy, wgniatając jej zgrubienie we wnętrze, coraz to agresywniej zaczepiając się o jej wejście do szyjki macicy... Kiedy nie jęczał, jego zboczone pomruki uciekały z ust bez kontroli, oblizywał jej stopę lubieżnie, z uczuciem, pomiędzy palcami, po wierzchu... A wolną ręką powiódł do jej oblizanej dupy, by tam także spróbować się zanurzyć, tym razem z misją dotarcia do końca palca...

    Balti

    OdpowiedzUsuń
  113. Chłopak na wszelki wypadek odsunął się od niej o dobre dwa kroki. Lepiej nie kusić losu. Obawiał się swojej reakcji na niespodziewany dotyk. Ruszył za nią trochę niepewnie, ale w miarę upływu czasu zbliżył się do niej o krok.
    - Nad wodą też nie - odparł niezwykle poważnie, po czym skrzywił się nieco. - Ja uhm trochę alergicznie reaguję na dotyk... nie wiem czy bym nie wybuchnął, a jeśli to zrobię to mogę ci zrobić krzywdę - skomentował. - Wiem, że na to nie wyglądam, ale jednak - dodał jeszcze.

    Tony

    OdpowiedzUsuń
  114. Czując, jak go bije po jajach aż wypuścił jej duży palec z ust, wgryzając się w swoje wargi...
    — Ohhh! Mhrrr... Ohhh! — jęczał, wsuwając palce jeszcze głębiej w jej cipkę, poczynając brandzlować zgrubienie ze zgiętymi palcami, jeszcze mocniej... Chciał by była gotowa.. Widząc jej płetwy zarechotał, przyśpieszając penetrację jeszcze bardziej... Może była blisko, jak tak robiła? Nie wiedział...

    Baltazar

    OdpowiedzUsuń
  115. Zmrużył oczy, czując ręce na gardle. Ale nie ze strachu, ze zdziwienia.
    — Ty mówić nie? Ja nie pamiętać. Ja mogu umyć uszy, jak ty chcieć. — rzekł, coraz ciężej, bo gniotła mu szyję. — Ty mnie chyba z kimś pomylić. Ja lubić ból, ale ja lubić też ciebie, Ennis.

    Baltazar

    OdpowiedzUsuń
  116. Zaśmiał się wraz z nią, patrząc na to, jak wstaje, jak nagle zmienia nastrój. Czyli niestabilna emocjonalnie i dobrze się pieprzy? Materiał na żonę. — pomyślał Baltazar.
    — Spokojnie mogę nie poruchać, ale z tobą, to mogę nawet i niespokojnie poruchać. Chyba, że już ci się nie chcieć.

    Balt

    OdpowiedzUsuń
  117. Ucałował ją z równą namiętnością, przez co z jego języka mogła posmakować swoje własne soki...
    — Mmmmhmmm... Weź En... Teraz chcieć, żeby zabolało... — zarechotał, z nutą szaleństwa w głosie, obejmując ramionami jej plecy i biodra, by sterczącą główkę nakierować na jej wejście... Dotknąć jej cipki... I czekać, patrząc jej w oczy z szalejem, bo zdecydowanie był duży... — Możesz mnie gryźć... Lubię...

    Balt

    OdpowiedzUsuń
  118. — To zrób... Proszę... — zachichotał, patrząc w jej oczy, by delikatnie wsunąć koniuszek główki w jej cipkę... Czuł napięcie, to jak jest nieprzepuszczany z łatwością... Przesunął paznokciami po jej plecach, wgryzając się we własną wargę. — A ty? Co chcieć, żeby ja ci robić?

    Baltazar

    OdpowiedzUsuń
  119. Syknął, czując jak wgryza się w jego szyję, aż poczuł zapach swojej własnej krwi. Ennis była... Specyficzną samicą, ujmując to luźno. Spotykał już ekscentryczne istoty, nawet Argarczyków... Ale Ennis nie miała konkurencji. Szczególnie z zębiskami blisko jego krtani...
    Dłońmi przesuwał po jej płetwach grzbietowych, za uszami... Mimo to ból nie pozwolił mu się skupić. Powoli werżnął się w jej kobiecość, a najgorsze było to, że dopiero zanurzył główkę, a ona już ściskała go w środku...

    Baltazar

    OdpowiedzUsuń
  120. Z jednej strony miał być delikatny, z drugiej ona wgryzała mu się w szyję tak, że będzie musiał to zaraz odkazić... Z jednej miał nie wchodzić do końca, ale dziewczynie się już podobało i już drżała... Nie wiedział co ma myśleć, przez co powoli tracił erekcję. Czekał już po prostu aż kobieta dojdzie, by mieć ten wątpliwej przyjemności stosunek z głowy.

    Baltazar

    OdpowiedzUsuń
  121. Baltazar westchnął, gdy w końcu z niego zeszła, by nałożyć na siebie bieliznę, wraz ze spodniami, opasając się, strzelając karkiem na prawo i lewo. Zignorował słowa heimurinki, by ruszyć w stronę plaży, cały czas trzymając dłoń na szyi, by za dużo krwi już nie wyciekało. Dopiero na plaży polał szyję alkoholem, wypijając także całą zawartość butelki, chcąc już zapomnieć o tej wątpliwej przyjemności, jaką miał z Ennis. Zamiast zostać z załogantami, ruszył wpław, na niebezpieczne wody. Starał się trzymać mielizny, skupiając się tylko na biciu swojego serca, jak i tempa płynięcia...

    Balt

    OdpowiedzUsuń
  122. Włóczenie się po świecie weszło mu w rachubę, nie spędzał czasu nigdzie na dłużej, nie bawił się w związki, nic co mogłoby go zaabsorbować na dłużej. Był wyraźnym cieniem dawnego siebie. Chociaż z którym życiem mógłby to porównać? O jakim dawnym siebie myślał? Zawędrował z północy na południe, nawet nie podchodząc do Argaru, chociaż wiedział że to tam stacjonowała jego rodzina. Syn, bratanek i co najgorsze siostra, której nie chciał widzieć. Być może ze strachu, wstydu wobec tego jakie piekło urządził własnej rodzinie i tylko ona mogła go z tego wszystkiego rozliczyć. Pozostał nad morzem, tam szukając ukojenia w pomieszkiwaniu w nadmorskich lasach, co jakiś czas bywając w barach. Tak jak dzisiejszego dnia.
    Siedział przy barze popijając najtańsze piwo, bez koszuli i butów, w samych spodniach, przez co ludzie patrzyli na niego dziwie. Nie przez tatuaże, czy długie włosy, dziwne czerwone oczy tak podobne do tych, które Ennis mogła znać. Ale przez ogromną bliznę w miejscu serce, na piersi i plecach, które zwracało największą uwagę.

    Kuro

    OdpowiedzUsuń
  123. Nie zamierzał szukać niczyjego towarzystwa, wypić, splunąć sobie w brodę i wrócić do siebie, znaczy do lasu. Ale ktoś jednak zwrócił na niego uwagę, o dziwo. Obrócił przystojną twarz w kierunku przybysza, a na widok półnagiej kobiety uniósł lekko brew ku górze śledząc z uwagą nagie stopy i łydki, jakoby miał najwyraźniej na tym punkcie słabość. Odchrząknął.
    — Skąd wiedziałaś? — spytał, umyślnie nie odpowiadając na pytanie. Oparł na krześle swoje szerokie cielsko. Wyraźnie wyróżniał się z tłumu. Wysoki i przystojny, z wieloma tatuażami, bliznami, o oczach, które wżynały się w głąb duszy.. Spojrzał jej głęboko w oczy, a w jego tęczówkach pojawił się charakterystyczny błysk, jak w oczach pewnej osoby, którą poznała w burdelu.. Pewnej kobiety.

    Kuro

    OdpowiedzUsuń
  124. Czując dotyk na skórze nie poruszył się. Kiedy ktoś ostatni raz go dotknął? Chyba jeszcze przed śmiercią, z jedną ze swoich jednorazowych kochanek, ten dotyk twardych ust i mocnych ud.. Od tego czasu nie było niczego, nawet podania dłoni. Aż do teraz. Podążył wzrokiem za palcami, zaraz powracając do niej krwistym spojrzeniem, w końcu przerywając niezręczną ciszę jaka się między nimi wytworzyła.
    — Musiało być to ciekawe spotkanie skoro je zapamiętałaś — mruknął, swoim głębokim głosem czując jak zaczyna drżeć pod wpływem nie znikającego dotyku. — A jeśli chcesz to spotkanie również może być godne zapamiętania..

    Kuro

    OdpowiedzUsuń
  125. Lesbijskie stosunki zawsze były.. ciekawe, ale nigdy nie rozumiał tego, że kobiety mogły zaspokajać się tak bardzo, że nie pragnęły męskich prąci. Ale skoro ją to usatysfakcjonowało.. Gdyby miał okazję, z pewnością zrobiłby to o wiele lepiej, niż wcześniej wspomniana kobieta, jednak musiała przytrafić się do tego okazja. Odpowiedni moment. Zbliżył się ku niej, a jako że był kurewsko wysoki, to górował nad nią prawie dwukrotnie. Pochylił się delikatnie nad jej ramieniem mrucząc cicho..
    — Dla obojgu z nas.. Może zacznijmy od dobrego wina?

    Kuro

    OdpowiedzUsuń
  126. Na całym ciele Kuro pojawiła się gęsia skórka, gdy zamruczała mu do ucha, aż poczuł drganie w dolnej części brzucha i to jak jego penis stwardniał delikatnie. Cóż, masturbował się, tak ale nie mógł poradzić sobie z tym, że pragnął seksu. Ale nie chciał brać do łóżka byle kogo, wolał jakąś więź, chociażby krótki romans, a nie jednorazową noc. 
    — Zamówisz nam coś? Znam doskonałe miejsce, by zapoznać się z zawartością butelki. Popatrzeć na gwiazdy, w twoje oczy.. 
    Pogładził ją delikatnie po ramieniu, zaraz po tym muskając czule nagie ramię kobiety.. 

    Kuro

    OdpowiedzUsuń
  127. Kuro zaśmiał się lekko słysząc jak kobieta przeciąga ich niewinny flirt, w tym czasie jedną z dłoni zaczynając gładzić nagi bok kobiety. 
    — Nie zawsze.. Jesteś wyjątkiem — rzucił, nie odwracając od niej spojrzenia, przynajmniej do czasu aż nie spojrzała na ogromną bliznę. Kobieta miała całkowitą rację co do serca, wyrwano mu je i to w dosłownym tego słowa znaczeniu. Nie mógł o tym zapomnieć, była to rzecz jaka nie dawała mu spać po nocach.. 
    — Piękna i mądra.. — szepnął, biorąc jej dłoń, aby ułożyła ją w miejscu blizny i.. O dziwo nie biło. Spojrzał jej przy tym w oczy śmiejąc się cicho. 

    Kuro

    OdpowiedzUsuń
  128. — Jeszcze nie wyrwałem — odparł ponuro, odwracając od niego spojrzenie. — Ja i moja młodsza siostra jesteśmy pod władaniem jednej osoby.. Bytu. Nie ma możliwości, by od niego uciec — zaśmiał się ponuro, delikatnie zaczynając gładzić nagi bok, zsuwając długie, twarde palce na brzuch.. 
    — A Ty? Jak się uwolniłaś? 

    Kuri

    OdpowiedzUsuń
  129. Zaśmiał się gardłowo wstając z miejsca, patrząc na karczmarza, opierając się dłonią o blat, by zwrócić na siebie jeszcze większą uwagę. 
    — Wino, poproszę. Tylko jakieś dobre — dodał, gładząc dłonią ramię kobiety, drugą obejmując ją za talię, zaraz pochylając się nad jej uchem. — Czegoś jeszcze potrzebujemy? — spytał, nosem przesuwając po płatku ucha kobietki. — Jeszcze, bo wierzę, że coś wymyślę, a jak nie to moja siostra. Obie mają łeb na karku.

    OdpowiedzUsuń
  130. Wziął butlę wina wcześniej za nie płacąc, po czym wyruszył w kierunku drzwi pocyłając jej szeroki, ciepły uśmiech..
    — Dość już o mnie. Powiedz mi lepiej co taka osoba jak ty robi sama w jakiejś zapyziałej wiosce. I dlaczego półnago — zauważył, unosząc brew ku górze, by zaraz po tym objąć ją w talii. Przez ten ruch poczuł jak penis zadrżał wyraźnie, a w miejscu serca zrobiło się nietypowo ciepło.. 

    Kuro

    OdpowiedzUsuń
  131. Emancypacja kobiet zawsze go bawiła; już kilka widział w swoim życiu po życiu i w każdym przypadku zawsze chodziło o ciało, o to by po wyzwoleniu się z niewidzialnych i widzialnych kajdan, zacząć obnosić się z coraz większą powierzchnią odkrytego ciała, czy w głośnym i bezwodnym wyrażaniu opinii bez najmniejszego zastanowienia o otoczenie. Dlaczego tak wiele kobiet decydowało się na pokazywanie cipy wyrażając tym niezależność? Nie pociągnął tego tematu, bowiem opinie o świecie najwyraźniej różniły się od tego co on sam uważał. Dla niego świat był mężczyzną, był dostosowany właśnie do nich i to on powinien go podbijać. Inny rozwój przypadków uważał za nie na miejscu, śmieszny i godny pożałowania. Kobieta z jakąś władzą w ręku? Co za absurd.. Bo mogę. Zabawne!
    — Więc zakładam, że towarzysze są na tyle nudni, że postanowiłaś zaznać rozrywki gdzie indziej.. — przycisnął ją do siebie mocniej gładząc bok, zsuwając się na nagie biodro..

    Kuro

    OdpowiedzUsuń
  132. Kuro zachichotał nie przestając jej obejmować, gładząc bok z czułością jaką rzadko okazywał... komukolwiek. W końcu spojrzał na swoje ozobowisko, koc na kamieniu pod tysiącek gwiazd, mały plecak z naszywką nego imienia i nazwiska i wygaszone ognisko. Odsunął się od niej łapiąc za butlę wina.
    — Rozgość się w moich skromnych progach.

    OdpowiedzUsuń
  133. — Tak, wymawiasz dobrze — przyznał, sam zasiadając na kocu z głośnym westchnięciem. Chwycił za butlę z winem, złapał za korek.. i o dziwo bez problemu ją otworzył, chociaż wszyscy ludzie musieli się z nią siłować. Przysunął do niej trunek..
    — A Ty? Jak się nazywasz?

    Kuro

    OdpowiedzUsuń
  134. Uśmiechnął się smutno zaraz po tym biorąc grzdyla wina, podając kobietce przesuwając po niej jeszcze kilka leniwych spojrzeń. Westchnął ociężale.
    — Mój dom już nie istnieje.. Argar nim nie jest, to tylko schronienie dla ludzi z mojego wymiaru, wcześniej mieszkaliśmy gdzie indziej. Razem z jedną siostrą, ale nasze drogi się rozeszły w złych warunkach, a druga.. Ciężko do niej dotrzeć, jest pupilem samej Śmierci. Nie chcę patrzeć jak zakochana nastolatka ciągnie mu pałę — odetchnął, zaraz na nią patrząc. — A Ty? Dlaczego nie jesteś ze swoimi? 

    Imito

    OdpowiedzUsuń
  135. — Wolę — przyznał, patrząc na to jak trunek ścieka kobiecie po brodzie. Wytarł to czym prędzej palcami, oblizując je. Szkoda, aby trunek się zmarnował.
    — Zresztą, szukam teraz kogoś.. Czegoś co by mi pomogło powrócić do rodziny, do syna — odchrząknął. — Kogoś, na kogo nie działają sztuczki jednej osoby tam..
    Kuro

    OdpowiedzUsuń
  136. — Jeśli jesteś żywą, funkcjonującą istotą to odpadasz, bawi się żywymi jak lalkami.. — westchnął ciężko, układając dłoń na nagim udzie kobietki. Uśmiechnął się sprośnie. — Nie zaprzątaj tym sobie swojej ślicznej główki — pocałował ją delikatnie w ramię tam zaczynając składać powolne, czułe pocałunki.

    Kuro

    OdpowiedzUsuń
  137. Kuro pocałunkami zsunął się niżej, wprost na obojczyki kobiety, drugą z dłoni zaczynając delikatnie pieścić nagi bok, na biodro.. Zaraz po tym złapał ją i bez problemu usadził na kolanach, by wtedy spojrzeć jej w oczy głęboko jakby poszukując pozwolenia na to co siędzieje. Te oczy, tak podobne do tego co widziała u kobiety.. Przy tym zajebiście pamiętnym orgaźmie.. 

    Kuro

    OdpowiedzUsuń
  138. Wtedy wpił się w jej usta jedną z dłoni łapiąc za dużą pierś, zaś tą drugą złapał za pośladek gładząc go w rytm szybkich, wręcz natarczywych, lubieżnych pocałunków. Tak dawno nikogo nie miał, że zachowywał się jak rozjuszony nastolatek, który tylko pragnie zamoczyć jak najszybciej. Dać upust chuci jaka kłębiła się w nim od lat. Ennis nie musiała długo czekać, sam rozwiązał sznureczek przy spodniach i przewrócił ją na plecy nie przerywając agresywnych pocałunków.. 

    Kuro

    OdpowiedzUsuń
  139. [pozwolę sobie uznać Akane x Tony - za wątek zamknięty, skończony xD]

    - Okay - chłopak odetchnął z wyraźną ulgą przyjmując do wiadomości jej odpowiedź. Mimo to nie zmniejszył dystansu między nimi, ale poczuł się pewniej. Przynajmniej tę odrobinę. - Podoba ci się tu? - zagadnął ją, chcąc przerwać ciszę i chociaż na moment odwrócić i swoje myśli od tego cholernego tematu. - W Argarze?

    Tony

    OdpowiedzUsuń
  140. Uśmiechnął się lekko słysząc jej odpowiedź. Tak, te ich rozwiązania mogły szokować i interesować mieszkańców Mathyr. Nie mniej jednak musieli się jeszcze wiele nauczyć, bo co z tego że mieli wiedzę na temat architektury czy innych bajerów, jak nie byli pewni skąd pozyskać taki czy inny surowiec. Do tego potrzeba było czasu i to że tak prężnie się rozwijali zawdzięczali jedynie dobrej organizacji oraz chęcią poznawania nowej wiedzy i nowego otoczenia.
    - Mi? - zaskoczyła go tym pytaniem. Wzruszył ramionami i rozejrzał się po Argarze, jakby dopiero teraz dostrzegając go po raz pierwszy. - Szczerze mówiąc to nie bardzo - odparł zgodnie z prawdą. - To jest owszem lubię tu być, ale to z innych powodów... po prostu mam tu rodzinę i przyjaciół... czuję się tu bezpiecznie... ale chciałbym poznać Mathyr. Chciałbym zobaczyć wszystkie jego zakątki. Poznać wasze wynalazki i ulepszenia. Może, jeśli będę w stanie, popchnąć te wasze wynalazki do przodu. Ulepszyć je... może i w ten sposób ulepszyć te nasze - uśmiechnął się do niej szeroko. - Pracuję nad prysznicem - dodał po chwili. - To takie urządzenie do kąpieli na stojąco - wyjaśnił o co mu chodzi. - Wygodna i szybka sprawa...

    Tony

    OdpowiedzUsuń
  141. - Wszyscy tak mówią - rzucił spokojnie. - A czasem nie wiem czy to takie dobre... no wiesz wyruszać w podróż w tej chwili. Zresztą teraz i tak nie ruszę. Nie czuję się na siłach - dodał jeszcze, oddychając głęboko. - Ale spokojnie... dojdę do siebie - dorzucił zaraz. - Jeszcze kiedyś o mnie usłyszysz - uśmiechnął się nieco pewniej siebie, a kiedy porównała prysznic do kąpieli w jeziorze pokręcił przecząco głową.
    - To nie ma być przyjemne - odparł spokojnie. - Tylko szybkie i oszczędne, a przy tym z prysznica powinna lecieć ciepła woda - wyjaśnił, po czym wyprzedził ją i narysował na piasku konkretne urządzenie. - O coś takiego. - Tu będzie podziurawione wiadro, do niego dopływać będzie ciepła woda, która obmyje stojącego pod nią dziubka - wyjaśnił krótko. - To zupełnie coś innego niż jeziorko...

    Tony

    OdpowiedzUsuń
  142. Wyszczerzył się do niej tylko na potwierdzenie słów o tym, że usłyszy o nim całe Mathyr po czym wzruszył ramionami.
    - Na przykład w łazience... - zaczął wyjaśniać. - Robisz takie wygłębienie w podłodze, żeby woda mogła się w nim zbierać i odpływ... - zaczął kombinować z tym na piachu. - Odpływ na przykład poza dom... gdzieś taki mały - dodał po chwili i przeciągnął się lekko. - Wiadro u góry nad głową... ludzik staje tu - wskazał dłonią. - Jakiś wichajster co by dno wiadra odkrywał i woda spływałaby na ludzika... jest to do zrobienia - stwierdził spokojnie. - No tylko to podgrzewanie wody mnie martwi... nie wiem jeszcze jak to rozwiązać - przyznał szczerze. - Słyszałem o jakichś kamieniach wiecznie nagrzanych... może nimi? - spojrzał na nią z lekkim zainteresowaniem. - Taki prysznic dla odważniejszych można też zrobić na świeżym powietrzu, pod chmurką...

    Tony

    OdpowiedzUsuń
  143. Zastanowił się chwilę i pokręcił głową. Nie wydawało mu się, żeby coś aż tak mu się pokićkało. Darcy wspominała mu o takich węgielkach, ale nie każdy w Mathyr miał świadomość tego co miało Phyonix (lub że Phyonix w ogóle istniało), albo... Darcy wprowadziła go w maliny.
    - Doedukuję się w tym temacie - stwierdził tylko. - Zdradzę ci tylko w sekrecie, że do czerwonowłosej naszej trzeba podchodzić tylko jak jest w dobrym humorze i w towarzystwie swojego lubego - rzucił konspiracyjnym szeptem. - Wtedy można się dogadać i nie zje żywcem - dodał, chociaż to nie do końca była prawda. On jakoś tak potrafił czasem porozmawiać z Morganą, chociaż ta dalej utrzymywała wielki dystans.
    - Mhm... wiem - odparł tylko na komentarz co do publicznego prysznica. - Ale gdzie tego nie ma? - spojrzał jej prosto w oczy. - Jeśli tu... jeszcze nie natknęłaś się na króliki w buszu... to musisz słabo zwiedzać Argar .

    Tony

    OdpowiedzUsuń
  144. Tony nie zwrócił uwagi na większą bojowość Morgany, więc trudno było mu się odnieść do jej słów. Poza tym nigdy nie próbował odbijać jej faceta, więc w tym też coś mogło być.
    - Mam tylko nadzieję, że ta moja sława nie przyniesie mi za wiele problemów - rzucił sobie pod nosem i uniósł głowę znad swojego prysznicowego projektu, żeby spojrzeć na taflę jeziora. Wyglądało zachęcająco, ale żeby do niego wejść, musiał się rozebrać. Chociaż trochę. Zerknął po swoim ubiorze i zdecydował, że trudno. Zsunie tylko buty. Reszta zostanie. Trudno. Nie czuł się na siłach aby roznegliżować się bardziej. Odetchnął głęboko.
    - Okay to... od razu pod wodę? - zerknął na nią trochę niepewnie.

    Tony

    OdpowiedzUsuń
  145. Tony wszedł do wody dość ostrożnie. Jej chłód przyprawił go o dreszcze i musiał się nieco przyzwyczajać do zmiany temperatury, ale dwie minuty później stał naprzeciw Ennis.
    - Wiem, ale... nie jestem w stanie się rozebrać - odparł szczerze. - Nawet do bielizny... - pokręcił lekko głową. - Będę uważał na ubranie... - wsunął bluzkę porządniej w swoje spodnie, co by chociaż trochę mniej latała w wodzie na wszystkie strony. Choćby i przez chwilę. Rozejrzał się dookoła zastanawiając jak daleko będzie musiał przejść, aby stracić grunt pod nogami. - Urządzacie sobie czasem zawody? - zainteresował się. - Takie pływackie?

    Tony

    OdpowiedzUsuń
  146. Na krótką chwilę przyciągnął ją do siebie, przedłużając ten słodki pocałunek. Nie mógł powiedzieć, że mu się to nie podobało. Ta kobieta go po prostu fascynowała, a jednocześnie doprowadzała do szewskiej pasji, bo nie do końca potrafił ją rozgryźć. Kiedy już miał wrażenie, że złapał co nieco jej prawdziwej natury, za moment okazywało się że była po prostu świetną aktorką.
    - Samoświadomość... - powtórzył po niej i pokiwał lekko głową. - Ten ktoś wiedział co zrobić, żeby polepszyć jakość twojego życia - przyznał jej, po czym ruszył za nią i wzruszył lekko ramionami. - Lubię w nich to, że są nieco podobni do mnie - skomentował siląc się na część szczerości. - Wpadli do tego świata i na nowo budują swoje życie. Nie mając własnego kąta wyrwali ten dla siebie - mruknął. - Lubię ich za nowe spojrzenie i taki powiew świeżości... do całego burdelu jaki tu mamy - dodał jeszcze. - Za te ich wynalazki i rozwiązania, chociaż trochę im zazdroszczę, bo zabierają nam tym samym możliwości wpadnięcia na coś takiego samemu. Hm zabierają nam możliwość rozwinięcia gatunku... - dodał po chwili namysłu. - Chociaż to tylko teoria, bo zawsze możemy ten ichni wynalazek dostosować do swoich własnych potrzeb. Może nawet go polepszyć?

    Klaus

    OdpowiedzUsuń
  147. Zgodził się z nią w milczeniu.
    - Zdrowa konkurencja to coś dobrego - zgodził się z nią. - Obyśmy tylko z nią nie przesadzili - dodał po chwili, bo czuł po kościach, że znajdą się i przeciwnicy tego rozwoju. Albo zbyt zapaleni zawodnicy w konkurowaniu między sobą. Miał tylko cichą nadzieję, że nie będzie ich aż tak wielu. Spodobały mu się te pieszczoty, więc kiedy złapała go za rękę, nie zaprotestował. Mocniej splótł z nią palce a drugą dłonią odgarnął jej włosy do tyłu.
    - Gdzie ty mnie chcesz uprowadzić, hm? - zainteresował się owiewając oddechem jej ucho.

    Klaus

    OdpowiedzUsuń
  148. Pokiwał głową na potwierdzenie jej domysłów i z ciekawością wysłuchał jej słów. - Chciałbym to kiedyś zobaczyć. Tę tresurę i to jak pływają pod wodą - przyznał szczerze. Do tej pory miał okazję poznać Heimurinn tylko od tej słabej strony i czuł pewną niechęć do tego narodu. Nie mniej wierzył, że nie każdy Heimros był zły.
    - Gotowy - pokiwał głową, kiedy stali już po ramiona w wodzie. - Bardziej gotowy nie będę - odruchowo nabrał powietrza w płuca i powoli się zanurzył, starając się po raz pierwszy od wypadku wytworzyć wokół siebie bąbel powietrzny. O dziwo, udało się. Powietrze go posłuchało.

    Tony

    OdpowiedzUsuń
  149. Jej słowa trafiały do niego. Musiał się z nią zgodzić, choć perspektywa przesadzenia niespecjalnie go cieszyła. Pokręcił lekko głową na moment wracając myślami do Phyonix. Tam przesadzono. Może nie pod względem rozwinięcia, ale władzy... przez co wstrętna wojna odebrała mu prawo głosu. Patrząc z tej perspektywy na pozostałe krainy Mathyr a także to co się w nim teraz zaczynało dziać - niespecjalnie cieszył się z tych zmian. Obawiał się, że te doprowadzą do wojny, a wówczas wielu niewinnych mieszkańców zostanie pokrzywdzonych.
    Został tak pochłonięty swymi myślami, że dopiero jedna gdy jedna z gałęzi, które rozgarniała Ennis trafiła go w łeb, wrócił do świata żywych i powiódł za nią wzrokiem przypatrując się tych niesamowitym roślinom.
    - Siedem dni w roku... - powtórzył po niej, a czując jej usta na swoich, przyciągnął ją mocniej do siebie aby pogłębić pocałunek. - Coś owocnego... - przesunął po niej spojrzeniem i zaśmiał się pod nosem. - Zabrzmiało dość dwuznacznie - pstryknął ją w ucho i klepnął lekko w pośladek, po czym wszedł pewnie na polanę, wcześniej łapiąc ją za rękę.
    - Hm... możemy spróbować - usiadł na trawie i odetchnął głęboko, obejmując spojrzeniem całą łąkę. - Samotnie przemierzałem kolejne lasy i doliny, nie miałem nic prócz mej stałej towarzyszki lutni. Traciłem nadzieję na lepsze dni - zaintonował pierwsze takty ballady, która właśnie wpadła mu do głowy. - Wtem zobaczyłem ciebie - zwrócił spojrzenie wprost na Ennis. - Stałaś na polanie, wianuszkiem kwiatów otoczona. Twój uśmiech rozgromił mój mrok... zmieniłaś nurt mego życia - zbliżył się do niej i musnął jej wargi swoimi. - O bogini ma, bogini... dla ciebie jestem w stanie zdobyć cały świat - puścił do niej oczko i popchnął ją delikatnie na ziemię, pozwalając sobie na więcej zaczepności.

    Klaus

    OdpowiedzUsuń
  150. Nie odpowiedział. Nie wierzył, aby mogła tak szybko się zakochać. Nie wierzył w to uczucie u tej kobiety. Na pewno nie od razu, a i wtedy musiałby mocno się zastanawiać czy jej uczucie jest prawdziwe czy tylko udawane. Uśmiechnął się do niej krzywo, słysząc kontynuacje swojej ballady z jej ust.
    - Nie obawiał się jej, pragnął ją całym sobą, nie potrafił się zatrzymać - kontynuował tuż po niej, przesuwając dłonią po jej odsłoniętym boku, muskając palcami jej chłodną skórę. - Zignorował ostrzeżenia, chcąc zaznać szczęścia. Choć przez chwilę, sekundę - musnął znów jej usta, przygryzając przy tym jej wargę.

    Klaus

    OdpowiedzUsuń
  151. Przestał szukać odpowiednich słów do kontynuacji spontanicznej ballady. Pozwolił aby czyny mówiły to co zamierzał jej przekazać. Pożądanie było zbyt wielkie, aby je teraz ignorować. Nie było trudno zauważyć, że Ennis również je odczuwa. Jej ciało układało się tak by dopasować do jego i wzajemnie. Spojrzał jej prosto w oczy, zanim wsunął palce w jej gorące wnętrze. W tej jednej chwili nie myślał o konsekwencjach swej decyzji. Muskał ustami jej chłodną skórę, jednocześnie pracując palcami w jej wnętrzu. Zdawał sobie sprawę z tego, że Ennis miała wielu partnerów. Przeszło mu nawet przez myśl, że mógłby w nią wejść bez ostrzeżenia, bez przygotowania. Nie chciał tego jednak. Pragnął dać jej przyjemność. Doprowadzić do gorącego szaleństwa. Przesunął ustami na jej szyję, całując ją raz za razem, aby w końcu ponownie spojrzeć w jej oczy.
    - Nie oszukuj – wymruczał w jej usta. – Nie udawaj orgazmu dla mej uciechy – ostrzegł ją. Nie pragnął fałszywego poczucia radości. Nie pragnął fałszywego spełnienia. Jedyne czego w tej chwili chciał to poczuć coś prawdziwego. Tylko jego. Bez żadnych podtekstów i innych bajerów.

    Klaus

    OdpowiedzUsuń
  152. Klaus posłał jej zadziorny uśmiech i uniósł wysoko brew. Był zadowolony z jej odpowiedzi. Robiła postępy, choćby i na tym polu, co sprawiało, że jakaś część jego zapragnęła kibicować tej jej odsłonie. Nie powiedział jednak niczego, tylko wsunął jeszcze jeden palec do jej wnętrza, kciukiem pocierając jej łechtaczkę. Gdy zablokowała jego ramię i sama ruszyła biodrami zagryzł lekko jej pierś.
    - Ciekawość aż zżera mnie od środka - stwierdził mrukliwie, przesuwając językiem po jej dekolcie aż dotarł do jej ucha. - Cóż takiego musiałbym zrobić, aby zasłużyć sobie na ruganie z twojej strony? - zainteresował się szeptem, drugą dłonią odsuwając kosmyki włosów z jej oblicza. Chcąc nie chcąc był cholernie tego ciekawy i aż kusiło go by próbować wielu rzeczy na raz.

    Klaus

    OdpowiedzUsuń
  153. Uśmiechnął się zadziornie słysząc te wszystkie aspekty. Choć dwa pierwsze ugadzały jego dumę, uznał że dla samej przekory byłby w stanie to zrobić. Punkt trzeci stanowił tu największe wyzwanie. Miał przecież do czynienia z kobietą, która wiele seksualnych zabaw przeżyła w swym życiu. Rozżarzenie jej do czerwoności wydawało się trudnym zadaniem, acz przy dobrych wiatrach wykonalnym. Polizał ją po uchu, po czym powoli uniósł się jeszcze kilka razy masując jej wnętrze swoją dłonią. Następnie powoli wyciągnął z niej rękę i ułożył dwa palce w okolicach żołędzia łechtaczki. Masował go powoli, nie spiesząc się, obserwując jednocześnie jej twarz. Drugą dłoń wsunął sobie do buzi i wilgotnymi palcami zaczął sunąć po swojej szyi aż do pierwszego wiązania koszuli. Tam powoli wręcz ociężale rozwiązał je wsuwając dłoń za poły koszuli.
    - Mhm da się zrobić, słodka pani - szepnął ściskając delikatnie jej guziczek i odpinając kolejną porcję swej koszuli. Odsunął dłoń od niej, by zająć się przez chwilę sobą.

    Klaus

    OdpowiedzUsuń
  154. Och wyglądało na to, że Ennis uwielbiała kusić. Wprost uwielbiała grać nieczysto. Przełknął głośno ślinę obserwując to jak sama siebie pieści. Przez to wszystko poczuł się bardziej na nią nakręcony. Wsunął jedną dłoń do swoich spodni i zaczął masować swoje przyrodzenie, drugą dłonią wracając do łechtaczki kobiety.
    - Tobie za to zdecydowanie zbyt dobrze - stęknął nie spuszczając z niej wzroku. Odrzucił wreszcie swą koszulę i pozbył się reszty własnych ubrań. Skoro ona i tak była już w negliżu, a żadnymi łuskami nie kryła swych intymnych miejsc to i on mógł to zrobić. Delikatnie ucałował jej wargi, aby zaraz posiąść je nieco bardziej zachłannie. Jedną dłonią dalej masował jej łechtaczkę, ale chwilę później otarł się o nią swym przyrodzeniem. - Mhm słodka pani, proszę... - szepnął jej do ucha, co wcale nie było takie łatwe. Wydobycie z siebie tego przeklętego słowa. - ...proszę pozwól mi... czy możesz mnie przelecieć? - szepnął przygryzając płatek jej ucha. Dłońmi odnalazł jej słodkie piersi, ściskając je raz po raz w rytm ocierania się o jej łechtaczkę swym przyrodzeniem.

    Klaus

    OdpowiedzUsuń
  155. Ten jej triumfalny uśmiech przyprawił go o dreszcz przechodzący przez całe jego ciało. Jego umysł odebrał ten dreszcz jako nieprzyjemny, ale o dziwo jego członek drgnął nieco bardziej. Klaus aż zagryzł mocniej wargi tłumiąc jęk przyjemności. Stęknął dopiero, gdy ta otarła się o niego mocniej. Potem padły te władcze słowa, a ona sama naparła na niego mocniej. Smakował jej ust z największą przyjemnością, a kiedy te nagle zostały zastąpione przez jej kciuk, nie wiedzieć kiedy zaczął go ssać i lekko przygryzać. Powoli poddawał się jej woli, opadając na plecy. Jednocześnie przedłużał tę chwilę pieszcząc dłońmi jej ciało muskał palcami jej piersi, aż w końcu spojrzał na nią pożądliwie.
    - Proszę - powtórzył szeptem, przesuwając dłonią do własnego przyrodzenia i chwilę pieszcząc się samemu. W jego wzroku mieszało się pożądanie z wyzwaniem. - Proszę, nie karz mnie tak długą posuchą, pani.

    Klaus

    OdpowiedzUsuń
  156. Grzeczny chłopiec.
    Te słowa odbijały się po jego głowie. Zadrżał na nie i odruchowo szarpnął się lekko, jakby chcąc wstać, przerwać tę farsę i odpuścić. Były niczym płachta na byka, ale jego przyrodzenie tylko napęczniało w dłoniach. Cholera. Serio? Był tak zszokowany tym faktem, że na moment zapomniał o całym świecie. Patrzył na nią w całkowitej rozsypce. Czuł jej pazur na swej krtani. Przełknął ślinę, świdrując ją spojrzeniem. Pazur przesuwał się powoli, wręcz maniakalnie wolno, aż w końcu złapała jego nadgarstki. Pewnie i mocno. Spiął się mimowolnie i przez moment z nią walczył, zanim pozwolił jej wygrać.
    - Jesteś pewna? - zapytał jej z przekąsem. - To dość zuchwałe słowa, pani - oznajmił i nabrał głęboko powietrza w płuca, gdy tak pewnie go dosiadła. Aż cały zadrżał. Jęknął głucho. - Fak...tycznie - wydusił z siebie. - Same przyjemności... - dodał jeszcze, odchylając głowę do tyłu i skupiając się na tych doznaniach. Było coś podniecającego w tej sytuacji. Oddawał się jej niemalże w pełni. Był bezbronny... do pewnego stopnia.

    Klaus

    OdpowiedzUsuń
  157. Jej syk sprawił, że posłał jej jedynie niedowierzające spojrzenie, chociaż chwilę później musiał się z niego wycofać. Jej ruchy były na tyle podniecające, że chciał więcej. Pragnął więcej i mocniej. Czuł coraz większe podniecenie. Jego ciało nagrzewało się, ale bardzo starał się przy tym pilnować, żeby jej nie podpiec. Kiedy puściła jego nadgarstek, zerknął na nią z pytaniem odbijającym się w oczach. Na domiar wszystkiego zaczęła sama siebie pieścić, co bardzo przypadło mu do gustu.
    - Z przyjemnością - szepnął mrukliwie, już chwilę później chwytając jej pierś swą dłonią. Pieścił ją uciskając raz mocniej raz słabiej. Pociągnął za jej sutki, skręcając je i prostując ponownie. - Mhm jesteś piękna... pani - szepnął. - Taka piękna...

    Klaus

    OdpowiedzUsuń
  158. Dreszcz przeszedł przez całe jego ciało. O żesz. Zacisnął mocno wargi, gdy ponowiła ten mocny ruch. Doprowadzała go tym do szaleństwa. Oddychał głęboko lecz szybko. Nie spodziewał się uderzenia w twarz. Głowa mu odskoczyła w drugą stronę i zamrugał zerkając na nią, po czym uniósł wysoko brew z ognikami w oczach, uśmiechając się w specyficzny sposób.
    - Jak sobie życzysz, pani - rzucił, wyrywając swój drugi nadgarstek z jej uścisku i łapiąc ją za obie piersi. Przyciągnął ją gwałtownie do siebie, by wpić się w jej usta, z tymi rekińskimi kłami wyglądały bardzo drapieżnie, ale nie dbał o to. Był przygotowany na delikatne zranienia podczas stosunku. Wpił się w nie namiętnie. W między czasie uniósł się z nią na łokciach i usiadł, łapiąc ją za biodra.
    - Szybciej i mocniej, pani - szepnął do jej ucha, zagryzając na nim swe zęby. - Nie jestem z papirusa. Nie podrę się tak łatwo - wymruczał do jej ucha, pomagając jej przyspieszyć.

    Klaus

    OdpowiedzUsuń
  159. - Dopiero teraz to spostrzegłaś? - uśmiechnął się do niej zadziornie, zlizując swoją własną krew z kącika ust. - Długo ci to zajęło - szepnął jej do ucha. Zwalnianie przez nią tempa i przyspieszanie co jakiś czas doprowadzało go do białej gorączki. Westchnął tuż przy jej uchu. Dawno nie było mu tak przyjemnie. Chciał więcej, mocniej, intensywniej. Jej jęki dodatkowo go nakręcały. Ścisnął mocniej jej pierś i pociągnął za sterczący sutek. - Pani... - stęknął chcąc jeszcze podkreślić to jak go zdominowała. Znów chwycił jej biodra i ścisnął mocno jej pośladki, jednocześnie wypychając swoje biodra by wejść w nią w całości. Zadrżał, a faja przyjemności nadeszła gwałtownie. Poczęstował ją swym nasieniem.

    Klaus

    OdpowiedzUsuń
  160. Objął ją ramionami, gdy na niego padła. Oddychał ciężko i przez chwilę nie odzywał się, skupiając się tylko na swych odczuciach. Uwielbiał to uczucie. Uczucie jedności, choćby na chwilę. Ucałował czubek jej głowy w jakimś takim czułym geście i spojrzał na nią z zadziornym uczuciem.
    - Już masz dość, pani? - zapytał jej okrężnymi ruchami głaszcząc ją po plecach i przesuwając dłonie w stronę jej boków. Podszczypywał ją w nie lekko. - Byłaś niesamowita, jedyna i niepowtarzalna - skomplementował ją.

    Klaus

    OdpowiedzUsuń
  161. Klaus posłał w jej stronę jedynie zadziorny uśmiech. Jedyna. Dobrze wiedział, że była wyjątkiem w swoim gatunku. Była inna niż wszystkie, a stosunek z nią był bardzo satysfakcjonujący. Pozostał w fazie bierności, obserwując ją tylko ukradkiem.
    - Jak dla mnie to możemy to powtórzyć - rzucił lekkim tonem i ucałował ją raz jeszcze. - Mhm... niesamowita.

    Klaus

    OdpowiedzUsuń
  162. Klaus posłał w jej stronę zadziorny uśmiech i pokręcił delikatnie głową, również siadając. Pozwolił jej na te wszystkie pieszczoty, ale chwycił swą bieliznę i zaczął się ubierać.
    - Co się odwlecze to nie uciecze - rzucił z delikatnym uśmiechem na twarzy, po czym spojrzał w jej oczy. - Przyszedłem tu pozwiedzać - rzucił lekkim tonem. Owszem miał coś do zrobienia, ale mógł to zrobić później. Może, kiedy wszystko lepiej rozpracuje. Nie będzie rzucać się na głęboką wodę od razu. - A co? Już ci nie pasuje moje towarzystwo? - zapytał jej, unosząc lekko brew.

    Klaus

    OdpowiedzUsuń
  163. Klaus pokręcił głową z niedowierzaniem.
    - Nie zamierzam - odparł na jej prowokację. Przede wszystkim, on nie był należał do Agardzkiego narodu, więc ta insynuacja w ogóle mijała się z celem. Przynajmniej w stosunku do jego wcześniejszego pytania.
    - Uważaj tylko na te swoje słodkie tajemnice - ostrzegł, jednocześnie w duchu ostrzegając tym i samego siebie. - Kiedyś wpędzą się do grobu - skomentował przeciągając się nieco. - Hm chyba czas wreszcie wynająć ten pokój w gospodzie - zaśmiał się cicho, bo przecież taki miał początkowo zamiar.

    Klaus

    OdpowiedzUsuń
  164. Droga była szeroka, długa, męcząca. Konie odczuły to jeszcze bardziej, gdy musiał się zatrzymać na rozstaju dróg, odciągając je od powozu. Mądre zwierzęta, nauczyły się jak wychodzić ze sprzęgieł, gestami dłoni prowadził je na przybocze, by je wypoić, wyczesać... Mały postój mu nie wadził, szczególnie, że transportował dobra suche, także nawet ulewa by mu nie groziła. Rozglądał się dookoła, bawiąc się pierścieniem, który dostał od Piusa, w razie wszelkich komplikacji, to była jego największa broń... Nie wiedział co robiła, ale cholera wie, co stanie się na trakcie. Miech był w czepku urodzony i póki co nikt go nie okradł... Co nie znaczy, że chwila nieuwagi mogła całkowicie rozpieprzyć jego jednoosobową działalność gospodarczą.

    Mieszko

    OdpowiedzUsuń
  165. Zaczesał dłuższe włosy do tyłu, kiedy koniki piły sobie ze źródła. Sam w tym czasie począł zabezpieczać towar, poprzez przeniesienie go pod drugą podłogę, która blokowała się po pierwszą, gdy do karocy wsuwał siedzenia... Przydatna sztuczka, szczególnie, przy wjeździe do miast. Słysząc znajomy głos zmrużył oczy, odwracając się w stronę kobiety.
    — Enn? Miło cię widzieć. Kopę lat. — od razu się do niej odwrócił, z delikatnym uśmiechem i rumieńcem. — Jak twoje biznesy? Wszystko się powodzi? Mi się.,.. Działalność rozrosła. — zachichotał, stając dumnie przed karocą. Zmężniał przez ten rok, jak się nie widzieli, to na pewno. Widocznie życie szybko zweryfikowało jego plany, a młodzian wyszedł na powierzchnię z obronną ręką.

    Mieszko

    OdpowiedzUsuń
  166. — No nie wiem. Wyglądasz... Inaczej. — odparł, wpatrując się w nią, bo jej oczy wydawały się być spokojniejsze, albo bardziej zmęczone... Cholera z resztą wie, nie był wróżbitą, tylko paserem. — Powiedzmy, że handluję. Ale nic, co by cię zaciekawiło. Same... Pierdoły. — dodał, starając się nie zdradzać faktu, że właśnie przewozi broń przez granicę. — Tak, a co? Stęskniłaś się za Piusem? Mam do niego kontakt, jeśli chcesz wysłać gołębia. — uśmiechnął się, zerkając na koniki. — Bardzo rozmowni są. I dużo jedzą. Zdrowe chłopaki, obie sztuki. — zachichotał, gładząc wierzchowce po grzbiecie. — Podwieźć cię? Po starej znajomości? — ponownie nawiązał do żartu z "latami". — Akurat jadę do karczmy, muszę gdzieś się przespać.

    Mieszko

    OdpowiedzUsuń
  167. — Gratuluję nowej ścieżki życia. Ja natomiast... Prowadzę swoje biznesy. Nic wielkiego. Ale idzie wyżyć. Przynajmniej nie muszę już pracować w polu, to jest zaleta. — uśmiechnął się delikatnie, ignorując jej pytanie, co do pierdół... Miał misję, miał zadanie, po co miałby sam na siebie donosić, że ma kontrabandę z Polszy? Żaden z tego biznes, nawet przy starej znajomej. Bo kto wie, co się bardziej opłaca, przyjaźń, czy nagroda za wydanie przestępcy?
    — Widzę, że poznałaś się z nim dobrze... Z tego co słyszałem, kręci się gdzieś w okolicy Lerodas i Terry. Tam pewnie znajdziesz sterty ciał i zadowolonych z życia kobiet. — zarechotał, po czym zmrużył oczy, gdy się tak do niego zbliżyła.
    — No i? Z tego, co ostatnio patrzyłem, to nie twój interes, czy jestem z kimkolwiek, Enn. — dodał, odpowiadając na zaczepkę, lecz nie odszedł od niej, śledząc wzrokiem jej dłonie. — Koniki się napoją i możemy jechać. Mam nowe siedzenia, wygodniejsze niż wcześniej. Z pewnością twój zad się ucieszy. Sprowadziłem je z Fasach. Tam szwaczki z gołymi cycami czasem potrafią stworzyć niesamowite gobeliny, słyszałaś? — zmrużył oczy, nieco niepewnie zerkając w jej oczy.

    Mieszko

    OdpowiedzUsuń
  168. Klaus pokręcił lekko głową i zaśmiał się cicho, a potem przyjął jej pomoc, chwytając dłoń pewnie i podnosząc ją do góry, by przyciągnąć do siebie i musnąć jej policzek ustami.
    - Och... jak się nic nie znajdzie to znam taką jedną, która po kilku długich prośbach i uniżeniach... użyczy mi miejsca w swoim pokoju. Choćbym miał tam spać na podłodze - puścił do niej oczko. - Masz ochotę na rundkę alkoholi? Sprawdźmy co ci Argarczycy mają w swoich zbiorach. Ja stawiam - rzucił lekkim tonem.

    Klaus

    OdpowiedzUsuń
  169. — Mnie twój także nie obchodzi. — odparł, podnosząc śmiesznie brwiami. Cholera na dużo sobie pozwalała. Zbliżała się, dotykała go... A Mieszko z jakiegoś powodu, tylko delikatnie spalił buraka, ale nie uciekał wzrokiem jak dziewica po odkryciu olejku rozgrzewającego. — Ta karoca widziała świat wzdłuż i wszerz, nie myśl sobie, że jest inaczej. Ale z tego co widzę, nie odwdzięczysz się niczym materialnym... — dodał, a Enn dopiero teraz mogła zobaczyć, że przez to zbliżanie się, kuszenie i uwodzenie, Mieszko miał w ręku jej pustą sakiewkę, którą potrząsnął, z udawanym smutkiem. — Biedna, pewnie nie jadłaś dawno. Napijesz się herbaty z imbirkiem? A może zjesz kiełbaskę? — zapytał, robiąc teatralne miny, akcentując to wszystko. Znał Enn, wiedział do czego jest zdolna... I że stał się ofiarą jej gierek. Gierek, które nie miał zamiaru przegrać, tak jak ostanio, kiedy ujeżdżała go, krzycząc w niebogłosy.

    Mieszko

    OdpowiedzUsuń
  170. — Sprawniejsze niż kiedykolwiek. — odparł, osobliwe się uśmiechając, by zaprowadzić koniki do powozu, skoro się już napiły. Obserwował kobietę z ciekawości, jej łuskę, jej gesty... To wszystko był miraż. Gra świateł. — Wiesz, że nie musisz przy mnie grać? Rozchmurz się. Nie zjem cię, dopóki mnie o to nie poprosisz. — dodał, zasiadając obok niej, strzelając konie lejcami. — Spotkałaś kogoś ciekawego na swej drodze? Albo miałaś jakieś przygody? Opowiadaj, mamy jeszcze z dwie godziny drogi.

    Mieszko

    OdpowiedzUsuń
  171. - Mówisz? Będę to miał na uwadze - puścił do niej oczko ruszając w drogę powrotną. Pokręcił lekko głową. - Przecież nie chcę wypróbować wszystkich ich alkoholi na raz. Spróbujemy tylko jakiegoś specjału - rzucił kręcąc przy tym lekko głową. Mimo wszystko był ciekaw tego co tu mogą zaserwować. Argarczycy byli fascynującą narodowością. Pozostałe ludy Mathyr również, ale ci wprowadzali powiew świeżości. Coś nowego czego brakowało wszystkim. Włącznie z Phyonix. Niezwykła mieszanka.
    - Później może być coś mniej wyskokowego - zgodził się niespecjalnie mając z tym większy problem. Przeciągnął się przy tym lekko. - Czasem warto kultywować miłe wieczory - dodał po dłuższej chwili milczenia. - Dopiero się tego uczę. Uczę się cieszyć z małych rzeczy.

    Klaus

    OdpowiedzUsuń
  172. Położył sakwę na jej dłoni, tym razem bez swych jąder w środku.
    — Cóż, ty się popisywałaś kiedyś, ja się popisuję teraz. Chociaż przyznam ci Ennis, dobrze się trzymasz. — zarechotał, chcąc delikatnie jej utrzeć nosek. Strzelił lejcami, a powóz ruszył, powolnym tempem na trakcie.
    — Może... A może po prostu się za mną stęskniłaś.... — kiedy liznęła go po uchu, rumieniec spowił jego kształtną twarz... — Cholera jesteś i tyle. Miło cię znowu widzieć. — dodał, by sobie nie myślała, że mu się nie podoba, co teraz robi. Nawet ugościł ją swym pełnym uśmiechem.
    — Widziałem... Raz na jakiś czas tam wpadam, nawet mam przepustkę. Dowożę im towary, żywność... Co tylko potrzebują. Serio. Zwiedziłem Fasach, Terrę, Siivet, a przynajmniej tylko północne wioski, gdzie wpuszczają podróżnych... Byłem wszędzie, dużo widziałem, przez ten ostatni rok. Żadnych białogłów nie uratowałem... Nie jestem wojownikiem, mimo wszystko. Jesteś pierwszą, której jakkolwiek pomogłem. Czy raczej, pomagam.

    Mieszko

    OdpowiedzUsuń
  173. — Ty mi powiedz, po ci to robiłaś. Przynajmniej mam tą satyskakcję, że wracałaś po więcej... I to bez opłat... — zschichotał, zerkając na nią, lustrując spojrzeniem jej ciałko. — Niestety świat ma niedobór dam w opałach. Niestety, albo stety, fajnie, że kobietki sobie radzą. A po co zgeywać rycerza? Ludzie mają jakieś nadludzkie zdolności, orkowie, pół smoki... Kurwa, heimurin by mi wpierdolił, wszystko co się na mathyr rusza by mnie pewnie połamało. A kto się wtedy konikami zajmie, Enniś?

    Piis

    OdpowiedzUsuń
  174. Zastanowił się nad tym jej pytaniem. Popatrzył na nią unosząc lekko brew. Coś w tym mogło być. Uszczęśliwiał innych poprzez swoją muzykę i śpiew, a sam... gnił w swoich starych śmieciach, wciąż kontrolowany przez matkę. Odsuwał w czasie jej gierki, głównie dlatego że miał trochę rozumu w głowie i wiedział już, że łatwo obalić rządy Phyonix nie będzie. Obie córki kapłanki, które tu się kręciły były dość mocno strzeżone. Zwłaszcza ta starsza. Nie było lekko nawiązać z nimi znajomość, a co dopiero wziąć je na osobności. Pomijając już oczywistą oczywistość - przeciwnikami były mocnymi - wzięcie ich do niewoli graniczyło z cudem.
    - Masz rację - przyznał jej spokojnie. - Uszczęśliwiam innych, o sobie zapominając. Cóż... uczymy się całe życie, pani - mruknął puszczając do niej oczko. - Ty również wyglądasz na taką, która dopiero uczy się patrzenia na siebie - dodał po chwili. - Ale mogę się mylić - dodał po chwili i przeciągnął się mocno. - Właśnie... może coś tu pogram wieczorem to może skapnie parę monetek - wyszczerzył się do niej.

    Klaus

    OdpowiedzUsuń
  175. Widząc jak nakłada nogę na jego udo, westchnął rozkosznie, była niemożliwa. No tak, w trakcie jazdy, na jeźdca, pod wozem, na wozie. Widocznie Ennis była w humorze na podjudzanie go do złego... A on jak naiwniak nie oponował, po prostu położył dłoń na jej udzie, gładząc je powoli, z gracją...
    — Cieszmy się zatem, że kwestie koni masz obcykaną na palcach jednej ręki. — uśmiechnąl się szerzej, bo ta gra słów była trochę zbyt odważna. Jeszcze zaraz zacznie się do niego dobierać, o zgrozo. Mieszko cierpiał z sukcesu, to było jasne jak słońce.

    Mieszko

    OdpowiedzUsuń
  176. — Ja mówię tu o dokarmianiu koni... To ty masz jakieś morskie tendencje, że od razu myślisz o waleniach. — zarechotał, wzdychając ciężej, gdy stopą zjechała na jego pachwinę, słyszalny głębszy wdech raczej go zdradził, a raczej zdradził jego podniecenie. — To ty jesteś wredotą... — szepnął ciszej, dłonią spływając na jej stopy, by począć dawać jej soczysty masaż wzdłuż i wszesz, muskając przy tym palce, delikat ie dociskając skórę... W pieszczotach bez zmian, Mieszko był mistrzem. — Co ty ze mną robisz, ty... — zarechotał, wypiekami na twarzy.

    Mieszko

    OdpowiedzUsuń
  177. Pokręcił głową z niedowierzaniem i zaśmiał się cicho. Nie, chyba jednak się nie mylił. Nie zamierzał się z nią jednak kłócić, więc tylko przytaknął jej zaraz machając lekko dłonią i zerknął na nią.
    - Tak, miałem przyjemność słuchania jej występu podczas imprezy sylwestrowej w Ardei. Jest niezła - przyznał szczerze. - Choć głos dalej niedoszlifowany... przydałby jej się trener personalny, bo jak tak dalej pójdzie, przestanie śpiewać w przeciągu 5 lat - stwierdził tylko. Za bardzo przeciążała swoje struny głosowe i nie potrafiła dać im odpocząć, chociaż jeden występ to mogło być za mało by stwierdzać takie rzeczy. Musiałby jej posłuchać częściej.
    - Hej... to nie mogłaś tak od razu, że oni chętni do muzyki? - pokręcił głową ze śmiechem i ruszył nieco żwawiej w stronę gospody. Tego dnia odpuścił swoje szemrane interesy. Postawił jedynie na dobrą zabawę, bo jutro też był dzień.

    Klaus

    OdpowiedzUsuń
  178. — Lubię to w tobie. Tą wredność. Sprawdzasz granice człowieka, by zatańczyć mu na głowie, by śnić mu się po nocach. — zachichotał, biorąc łyka wody z bukłaka, by dodać nieco koliste ruchy do masażu, bardziej stymulujące...
    — Ty... Kusicielko, orędowniczko złego, ty chodzący hedonizmie, ty pragnieniu na pustyni, ty najlepsza goryczko... — dodał, paląc buraka, bo miał wrażenie że wyczerpał swój wokabularz. — Seksowna wredoto ty.

    Miech

    OdpowiedzUsuń
  179. — Nie mi oceniać, czy zmężniałem, czy nie... Sama mnie oceń, w swoich kryteriach. Ważne jest jednak to, byś dobrze się bawiła. Bo każdy czasem zasługuje na chwilę relaksu i ucieczkę z tego świata. Przynajmniej myślami. I przynajmniej na chwilę. — dodał, perliście się uśmiechając, kiedy ze stopy powoli poczynał masować wnętrze jej uda...

    Mieszko

    OdpowiedzUsuń
  180. — No nie wiem, aż taka luźna na dole nie jesteś, już sobie sama nie odejmuj. Jesteś w miarę ciasna z tego co pamiętam. — zarechotał, wyciągając cygaro spod siedzenia, by począć sobie delikatnie popalać, kiedy przejeżdżali przez słoneczne łąki i lasy. — Ścigają mnie w polszy. Jeszcze nie wiem za co. Widziałem tylko list gończy, wątpię, że to za rzucenie pomidora w Peruna. A relaks? Najlepiej w twoich objęciach, rybciu.

    Mieszko

    OdpowiedzUsuń
  181. — Jeszcze... — dodał zadziornie. — Tylko o cipkach myślisz. Może wolisz kobietki, hm? Ja nie oceniam, zrobiłbym kisiel i popatrzyłbym jak się jakąś zajmujesz. Taki relaks by mi odpowiadał, nie wiem jak tobie... — zerknął na to jak podpala cygaro. — Tylko się nie zaciągaj, bo cię zmiecie z planszy. Z ciekawości, cóż będziesz robiła w Zamtuzie... Muszę się gdzieś... Zaszyć.

    Miech machający Mieszkiem

    OdpowiedzUsuń
  182. — Nie pierwszy raz masz taką rzecz Enn w buzi. Wypluj, to się pali, a nie ssie. — dorzucił jej małą szpileczkę, po czym rozmarzył się na chwilę, na myśli o kutasach. — Ta... A ja już widzę jak domina siada ci na mordzie i karze pić, wyjadać, gilgotać. Ja bym siadł na kutasie, gdybyś ty kogoś nożycowała... —dodał, uśmiechając się szerzej. — Kto wie, może nauczyłabyś się czegoś ode mnie... Zakazana technika obsługi berła jest zawsze w cenie...

    Mieszko

    OdpowiedzUsuń
  183. Poczuł jak pochwyciła go za szczękę, jak pochwyciła go za kroczę, jak sprawiła mu dyskomfort, patrząc mu w oczy, jak naprawdę nie chciał, żeby w tym momencie się do niego zbliżała.
    — Enn... To była luźna propozycja... Ja nie... Puść mnie. To nie jest śmieszne. Jeśli ci to ubodło ego, to przepraszam. — dodał, a kobieta mogła poczuć napływ gorąca po swej prawicy, bo pięść Mieszka objęła łuna płomienia, zaciśnięta pięść płonęła dziwnym ogniem, a wszystko to, przez osobliwy pierścień na jego palcu wskazującym. — Puść mnie. Mnie to nie bawi.

    Mieszko

    OdpowiedzUsuń
  184. — Ale to ty zaczęłaś z kutasami. Ja tylko pociągnąłem żart... Myślałem, że to żart...— dodał, zabierając rękę, a ta zgasła. Pochwycił lejce mocniej, odsuwając się do krańca ławy, bo poczuł dyskomfort od kobiety. Toteż się od niej oddalił. Złapał także papierosa w usta, nerwowo go odpalając. — Wyluzuj, ej. Ja ci krzywdy nigdy nie zrobiłem.

    Mieszko

    OdpowiedzUsuń
  185. — Emmm... — Mieszko nadal trzymał dystans, słuchał jej mimo wszystko. — Okej. — nie potrzebował więcej wyjaśnień, dlatego zamknął jadaczkę, rozkoszując się cieplutką pogodą i słońcem, które przyświecało i prażyło jego skórę. Już miał zagaić, ale uznał, że lepiej nie, Po co miałby ją denerwować, w końcu już jednego diabła zabiła.

    Miech

    OdpowiedzUsuń
  186. — Chroni. — dodał, siedząc w ciszy. Nie wiedział jak pociągnąć rozmowę dalej, ot, wyjął papierosa, odpalając go z iskry pochodzącej z pierścienia. Na to osobliwe pytanie, westchnął, kiwając głową. — Tak. To jeden z fragmentów jego duszy. Przynajmniej tak mówił. Mówił, że teraz nie ma duszy, bo jest demonem, ale że przekuł z niej przedmioty? Coś takiego. Czasami boję się wiedzieć, co ci Argarczycy robią. Ich gusła są... Straszne. — dodał, kłamiąc z nut, bo pierścień dawał mu tylko ogień. Ale że Enn zapytała tak bezpośrednio, uznał, że nie będzie wyprowadzać jej z błędu. Trochę się przestraszył i chciał uciec z karocy.

    Mieszko

    OdpowiedzUsuń
  187. — Dobra, wiesz co... Złaź z powozu. Nie bawi mnie twoje usposobienie. Nie będziesz mi robiła krzywdy, jasne? Podwożę cię, przecież. Dlaczego nagle chcesz mi zrobić krzywdę, co? Nic ci nie zrobiłem. To, że cię życie skrzywdziło, nie upoważnia cię do bycia niemiłą... — westchnął, zatrzymując powóz, by zeskoczyć z niego, podpalając przy tym swą rękę. Wiedział jedno. Jeśli naprawdę potrzebował pomocy Piusa, mógł po prostu upuścić swej krwi, by go przyzwać...

    Miech

    OdpowiedzUsuń
  188. — Nie ufam ci. Za łatwo przyszło ci grożenie mi, widziałem to spojrzenie. Zejdź z powozu. Proszę. — dodał, a jego dłoń zapaliła się mocniejszą łuną. — Ścigają mnie w Polszy, nie wiem za co. A teraz ty wskakujesz i pytasz, czy jak zrobisz mi krzywdę to przywołasz Piusa. Jak za nim tęsknij, to spieprzaj do Lerodas, bo tam teraz mieszka. — rzekł, a konie poczęły się niepokoić przez osobliwy artefakt na palcu Mieszka.

    Miech

    OdpowiedzUsuń
  189. Padł na kolana, widząc jak dobytek życia właśnie ucieka w popłochu. Noż kurwa.
    — Mam nadzieję, że smażą dla ciebie specjalny kocioł w piekle! — rzucił na odchodne, biegnąc za przestraszonymi konisiami.

    Miech XD

    OdpowiedzUsuń
  190. Chłopak miał to szczęście, że trafił akurat na wzmożony ruch w Zamtuzie. Stanął za barem by pomóc. Robił to wszystko z jakąś taką nową energią. Przynajmniej dopóki Ennis się nie pojawiła i nie zażądała zwrotu długu. Naburmuszył się na to wszystko i postawił przed nią mocnego drinka.
    - Jakiego długu? - zapytał jej spokojnie. - Ten już dawno jest przedawniony, poszłaś sobie i zostawiłaś mnie tu na tak długo - skrzyżował ręce na klatce piersiowej. - Zero odzewu, zero wieści że jeszcze żyjesz. Nic - burknął. - Tak się przyjaciołom nie robi.

    Aci

    OdpowiedzUsuń
  191. Acair pokręcił głową w niedowierzaniu i skrzyżował ręce na piersi.
    - Jak to nie? - fuknął na nią. - Byliśmy przyjaciółmi, ale nawet słowa nie wysłałaś. Nic! Poszłaś w pizdu i teraz wracasz i oczekujesz, że ci oddam dług. Phi, teraz to się możesz cmoknąć - fuknął. - A ja ci jajecznicę robiłem... - mruknął jeszcze. - Głodowałem dla ciebie... - dodał jeszcze, stawiając kolejnego drinka, tym razem klientowi, a sobie popijając wodę.

    Aci

    OdpowiedzUsuń
  192. Acair spojrzał na nią z wyraźnym urazem odbijającym mu się w oczach.
    - Miałaś - odparł cicho. - Ja byłem twoim przyjacielem - bąknął, olewając sprawę wzwodu przy biczowaniu. Przecież akurat tego nie uważał za super przyjacielską rzecz i nawet jej o tym nie wspomniał. - Po ptokach - przyznał cicho. - Bo przyjaciele nie urywają tak kontaktu jak to zrobiłaś. Kiedyś będzie ci ciężko samej - skomentował czując łzy w oczach, łzy nad tym że właśnie traci przyjaciółkę. Pociągnął mocno nosem i postawił przed nią szklaneczkę wody. - Nie chcę twoich pieniędzy - dodał, po czym wzruszył ramionami. - A byłaś umówiona? Bo jak nie to dam jej znać, że chcesz się umówić - rzucił dość rzeczowym tonem. - Osoby które tu nie pracują, nie widzą się z nią od tak - zauważył patrząc jej prosto w oczy.

    Aci

    OdpowiedzUsuń
  193. Acair popatrzył po niej i pokręcił lekko głową. Oddał swe stanowisko koledze i ruszył za nią.
    - Powiedziałem ci, że nie byłaś umówiona - przypomniał jej dość stanowczo. - Możesz poczekać, a mamka wyjdzie ze swojego gabinetu i być może zauważy cię i będzie chciała rozmawiać. W innym wypadku nie dostaniesz się do niej - poinformował ją stając jej na drodze i obserwując . - Zapraszam z powrotem do baru - wrzucił wskazując dłonią odpowiedni kierunek. - Jasne, będę ci wisiał przysługę, której pewnie też nie wykonam przy twojej częstotliwości pojawiania się tu - uśmiechnął się do niej lekko.

    Acair

    OdpowiedzUsuń
  194. Chłopak skinął głową, nie ruszając się nawet o krok, gdy się do niego przybliżyła. Nie wiedział o jaką przysługę chodzi. Pokręcił lekko głową nie rozumiejąc.
    - Może gdybyś nie mówiła zagadkami to byśmy się jakoś dogadali - zauważył unosząc lekko wzrok i spoglądając jej prosto w oczy. Zacisnął mocno wargi. - Tęskniłem za tobą - popchnął ją lekko do tyłu robiąc krok do przodu. - A ty masz to gdzieś - naburmuszył się. - Pojawiasz się i znikasz. Jesteś okropna buła... i przytyłaś - dodał jeszcze. - Zaokrągliłaś się, a to dobrze. Znaczy że jesz dużo pyszności i już nie marudzisz.

    Acair

    OdpowiedzUsuń
  195. - A tobie tylko jedno w głowie - puknął ją palcem w pierś. - Naprawdę... - pokręcił głową naburmuszając się trochę. - Za twoim humorem, ciętym językiem i twoją obecnością tutaj... właściwie... no tylko dlatego tu jeszcze przychodzę... bo chciałem się z tobą pożegnać - bąknął. Zamierzał opuścić Zamtuz i nie wracać do niego za szybko. No, może tylko na jakieś specjalne okazje, w odwiedziny czy coś. Nic więcej.
    - Nie - zatrzymał ją za nadgarstek po tym całym buziaku będąc całkowicie czerwony. - Poczekasz grzecznie aż wyjdzie i ewentualnie cię przyjmie - poinformował ją znowu, trzymając jej nadgarstek trochę mocniej, chociaż było mu strasznie głupio że coś takiego robi.

    Aci

    OdpowiedzUsuń
  196. - Nie odczepię - wydął policzki i zrobił krok w jej stronę. - Musisz poczekać aż matka wyjdzie i nie marudzić. Nie jesteś tu pierdoloną atrakcją - fuknął i wydmuchał powietrze. - Ani księżniczką, ani jakąś ważniarą - popchnął ją lekko do tyłu. - Nie ważne jakie masz układziki, chcesz z nią rozmawiać to czekasz. Proste - zerknął na nią i wydmuchał powietrze, a kiedy drzwi się otworzyły i stanęła w nich mama sam na nią spojrzał.
    - Poczeka i godzinę - zauważył jakoś tak bezpardonowo i poklepał się zaraz po policzkach. No co za baba. Spojrzał na te jej trzepoczące rzęsy i pokręcił lekko głową. - Przykro mi... nie działa to na mnie - rozłożył bezradnie ręce i zrobił przepraszającą minę, po czym z westchnieniem przemknął pod jej ramieniem. Jakoś tak zrobiło mu się przykro.

    Aci

    OdpowiedzUsuń

^