Ennis
29 lat • Istota powiązana z tajemniczą inkantacją • 175cm
Jestem urodzonym kłamcą
Przyczyną katastrofy morskiej
Jak śpiew syren zwodził marynarzy
tak ja prowokuję cię do złego moimi sztuczkami
Tekst pochodzi z https://www.tekstowo.pl/piosenka,blackbriar,weakness_and_lust.html
Przyczyną katastrofy morskiej
Jak śpiew syren zwodził marynarzy
tak ja prowokuję cię do złego moimi sztuczkami
Tekst pochodzi z https://www.tekstowo.pl/piosenka,blackbriar,weakness_and_lust.html
Jestem urodzonym kłamcą
Przyczyną katastrofy morskiej
Jak śpiew syren zwodził marynarzy
tak ja prowokuję cię do złego moimi sztuczkami
Tekst pochodzi z https://www.tekstowo.pl/piosenka,blackbriar,weakness_and_lust.html
Przyczyną katastrofy morskiej
Jak śpiew syren zwodził marynarzy
tak ja prowokuję cię do złego moimi sztuczkami
Tekst pochodzi z https://www.tekstowo.pl/piosenka,blackbriar,weakness_and_lust.html
"Ach, łotrem bycie, mnie kręci skrycie, gdy policzek głaszcząc, chwycę Cię za krtań..."
Białe
włosy czasem lśniące błękitem, a czasem różem czy fioletem. Rybia łuska, jednak
twardsza niż u typowego morskiego stworzenia. Krystaliczne drobinki na całym
ciele, świecące delikatnie pod wpływem promieni słonecznych. Brak skrzeli, a
jednak możliwość przebywania pod wodą na okres mniej więcej pół godziny. Wyraźne
błony między palcami u stóp i dłoni. Płetwy grzbietowe z ostro zakończonymi
kolcami. Haczykowate zęby niczym u rekina doprawione ostrymi paznokciami, z
możliwością dwucentymetrowego wysunięcia. Ciało pobierające wilgoć z powietrza i skraplające je od czasu do czasu na skórze. Urocza bestyjka z oczyma idealnymi na
podwodne oraz nocne przeszpiegi.
"Dziś potnę Cię i sypnę sól do twych ran... Bo? We mnie tkwi drań..."
______________________________________________________________
Zapraszamy do wątkowania! ^^
Tytuł: Kira - Machine Gun [polish cover]
Tekst: Wander Over Yonder - I'm the Bad Guy [polish cover NanoKarrin]
Blackbriar - Weakness and lust [tłumaczenie pl]
Otworzył szerzej oczy, gdy Ennis mu się wyszarpnęła i wskoczyła w bałwana. Zamknął je jednak szybko i zacisnął powieki, nabierając powietrza w płuca zanim fala w niego uderzyła. Jeśli zginie to zginie, ale on dalej wierzył, że Ennis wcale go nie zostawi. Zgrywała się tylko. Z tą myślą dał się porwać fali. Nieco się przy tym przestraszył, gdy już zabrakło mu powietrza w płucach, ale zaraz poczuł że ktoś wyciąga go z wody i odetchnął powietrzem, jeszcze gdy znajdowali się na fali. Na brzegu odkaszlnął kilka razy i zgarnął mokre włosy z twarzy.
OdpowiedzUsuń- Hm? Ale jaka lekcja? - spojrzał na nią nie rozumiejąc. - Nie zostawiłaś mnie. Zaufałem ci, a ty nie dałaś mi umrzeć. Dobrze, że ci zaufałem - posłał jej szeroki uśmiech i w ramach odwetu objął ją mocno ramionami siadając na jej kolanach. - A teraz to już ja cię nie zostawię i nie puszczę ani na chwilę - poinformował ją wtulając się w nią mocno i przymykając oczy. - Na przyszłość pamiętaj by ostrzegać przyjaciół co chcesz zrobić... to się nie przestraszą - pouczył ją jeszcze.
Całe wydarzenie było straszne, ale jednocześnie bardzo interesujące. Zwłaszcza obserwacja morza i ten śpiew który usłyszał dzięki Ennis. Bardzo interesujące, wręcz mistyczne wydarzenie.
- Dziękuję to było piękne - szepnął.
Aci
Chłopak schował głowę w zagłębienie jej szyi i przymknął oczy. Po prostu ją tak trzymając, obejmując. Ciesząc się chwilą i spokojem.
OdpowiedzUsuń- Mhm... ale pływać dalej nie umiem - powiedział nieco smutno. - To kiedy pierwsza lekcja? - zapytał jej zaraz, unosząc na nią swoje spojrzenie i wpatrując się w jej oczy intensywnie. Pokiwał głową. - Trafiłaś - pokazał na siebie. - Przecież jesteś moją przyjaciółką, a ja twoim przyjacielem - dotknął palcem jej policzkach. - Spodobało, piękna była ta melodia. O czym śpiewali? - zapytał jej z zainteresowaniem, bo wcześniej nie chciał zakłócać swym głosem tego pięknego spektaklu. - Możesz zdradzić chociaż trochę?
Aci
- Mhm jestem cierpliwym uczniem - zapewnił ją. - Chociaż jedna lekcja...? - poprosił jej trzepocząc swoimi rzęskami przy tym, a kiedy spróbowała go zepchnąć on się nie dał. Objął ją nogami za biodra i utrzymał się tak na niej, uważając na brzusio. Dzieciątko musiało być bezpieczne. Słuchając o godach nawet się nie zarumienił ze wstydu. Wypieki na twarzy dostał i owszem, ale dlatego że mógł poznać sporo ciekawych faktów. Nieco się na niej poprawił, czując jak jego ręce zaczynają delikatnie się męczyć. - Też tak tańcujesz? Razem z nimi? - zainteresował się. - Gody na ciebie też tak działają? - chciał wiedzieć, patrząc jej prosto w oczy. - Ano, ty po prostu nie owijasz w bawełnę... ciekawe czy umoczył... - zastanowił się.
OdpowiedzUsuńAci
Aci zrobił bardzo zawiedzioną minę w temacie pływania. Kiedy znalazł sobie wreszcie osobę, która mogłaby go nauczyć pływać to ta nie chciała tego zrobić. A przecież on by się na pewno nauczył i przyłożył do jej poleceń. - Okay to mnie wrzuć - powiedział całkowicie błednąc na twarzy. Mimo, że ufał że go wyciągnie to nie był pewien czy chciałby spróbować tonąć. Zaśmiał się cicho, kiedy stwierdziła, że nie jest rybą.
OdpowiedzUsuń- No nie jesteś, ale jesteś chociaż w części Heimką... - dodał po krótkiej chwili milczenia. - I pomyślałem że może tam takie rytuały też macie? Może nie takie jak ryby ale no na podobę ryb - wyjaśnił swoje pytanie, a co do seksu pokiwał głową. - A ja ci wiszę orgazm - zauważył nagle, po czym zmarszcył lekko brwi. - Hm no nie zauważyłem tej wielkiej bawełny u ciebie... nawet podczas karmienia cię jajecznicą - wyszczerzył się do niej i odetchnął z ulgą. - To dobrze, zasłużył na umoczenie - zawyrokował.
Aci
- Wiesz bo ja mam tylko jedną prośbę - stwierdził Acair spoglądając jej prosto w oczy. - Wolałbym żeby to wrzucanie mnie na głęboką wodę odbyło się w wodzie stojącej - wyjaśnił jej, puszczając ją ostatecznie i schodząc z jej kolan. Jeszcze ją dopadnie. To na pewno.
OdpowiedzUsuń- W jak nikłej części? - zainteresował się patrząc po niej uważnie. Zaraz też wysłuchał o różnorodnej kulturze Heim i uśmiechnął się szeroko. A jednak! Były gody! Trochę szkoda, że jej nie dotyczyły, bo by zaraz ją zapytał czy mu pokaże jakiś, ale skoro nie dotyczyło... to lepiej było odpuścić tę ciekawską część siebie. Uśmiechnął się do niej niewinnie. - No tak, bo ja nie oddaję orgazmów jak mnie ktoś wrednie okłamuje - zauważył cierpko, po czym skinął głową. Cieszył się, że jemu nie owijała w bawełnę.
Aci
Acair wstał wówczas na równe nogi.
OdpowiedzUsuń- Już nie mogę się doczekać twojej definicji romantycznego spaceru - uśmiechnął się do niej, również otrzepując się z piasku i zakładając jeszcze na siebie swoje ciuchy. Zrozumiał aluzję. Nie chciała o tym rozmawiać, a on nie zamierzał dopytywać. Na razie. Pokiwał więc lekko głową. - Jasne - potwierdził biorąc też swoje torby, do których już udało mu się nazbierać sporo ziół o które prosił Walwan i parę nietypowych, które chciał wypróbować. - Oczywiście, nawet tę najbrutalniejszą - spojrzał po niej uważnie. - Bo ja to co najbrutalniejsze o mojej osobie już wiem. Najwyżej ci się popłaczę, albo się z tobą pokłócę, ale nie chcę kłamstw - potwierdził.
Aci
Szedł dwa kroki za nią, obserwując przy okazji otoczenie. Uwielbiał podróżować, poznawać nowe dla niego części Mahyr, a podróżowanie z kimś zdawało się znacznie przyjemniejsze niż samodzielne. Prychnął pod nosem na ten wyjątek i zaraz wyszczerzył się do niej.- Miło mi - zapewnił ją wesoło, by westchnąć ciężko. - Mych własnych, a jestem swoim najgorszym krytykiem - zapewnił ją spokojnie. - Myślę, że żadne cudze przemyślenia na mój temat aż tak mną nie wstrząsną - przyznał cicho, po czym pokręcił lekko głową. - W porządku to będę czekał aż zaczniesz - podbiegł do niej by objąć ją od tyłu ramionami. Na chwilę tylko. - Zaczniesz pewnie od tego, że jestem straszna przylepa a ty tego nie lubisz - zachichotał.
OdpowiedzUsuńAci
- Po prostu takie sygnały wysyłałaś - przyznał szczerze. Trochę się zarumienił, że źle odczytał sygnały Ennis, ale zaraz kiwnął lekko głową. - Mhm a dlaczego ma nie być szczera? Ja tam lubię przytulać ludzi - przyznał szczerze. - Zwłaszcza jak mi na jakichś mocno zależy, a jak nie... no to wtedy jest dziwnie i też nie przepadam za wielkimi czułościami, dopóki się nie poznamy lepiej - przyznał wesoło i podrapał się po głowie. Były wyjątki. Z Piusem dość szybko przeszedł do rzeczy. Pokręcił lekko głową. - Zgadzam się, zwykle jesteśmy największymi wrogami samych siebie - pokiwał lekko głową. - Ale to dlatego żadna inna opinia nie powinna trafić w serducho aż tak mocno - zauważył.
OdpowiedzUsuńAci
- Każdy chce czegoś w zamian - odparł w odpowiedzi. - Nawet ja - stwierdził spokojnie. - Ja na przykład chcę twojego uśmiechu albo znów tego żebyś i ty mnie przytuliła - wyjaśnił spokojnie. - A no... jak mi na kimś zależy to nawet jak plujesz jadem... ja i tak będę próbował - przyznał ze śmiechem. Naprawdę czasami był po prostu niemożliwy w tym temacie. Puścił ją zaraz i odsunął się od niej. Zaśmiał się cicho. - Ale ja już ci mówiłem, że najwyżej będzie mi smutno i się popłaczę - zauważył śmiejąc się lekko.
OdpowiedzUsuńAci
Aci pokręcił głową.- Ale ja otrzymuję w zamian - zauważył spokojnie. - Najpierw ze mną rozmawiałaś, po mojej głodówce, zjadłaś jajecznicę i nawet ją polubiłaś, potem dałaś mi list mimo że mnie okłamałaś i że się tam pokłóciliśmy... a teraz zabrałaś mnie na wycieczkę - pokiwał głową. - Pokazałaś śpiew oceanu i teraz idziemy mnie topić - pokiwał głową. - Dajesz mi dużo, a co ja dałem tobie? Nie dużo... tylko przytulenie - westchnął przeciągle. - Poprawię się - zapewnił ją, a następnie nabrał głębokiego wdechu. - Tak, bo to co myślisz dziś jutro może się zmienić... tylko ten... czekaj... - urwał sobie kawałek swojej koszuli i przygotował materiał w razie płaczu. - Już możesz.
OdpowiedzUsuńAci
Słuchał jej spokojnie, ściskajac w dłoniach kawałek materiału, ale nie używając go.- No jestem naiwny, ale nie dam sobie wmówić że ktoś jest zły do szpiku kości - poinformował ją z zacięciem. - Wolę dostać kopa w dupę i się rozczarować, niż kogoś skreślić bo tak wszyscy robią - burknął, co do głupszego uśmiechnął się tylko do niej. - Może właśnie dzięki temu pozwalam się wykorzystywać tylko w odpowiednich kategoriach? - zaproponował spokojnie. - Na moich zasadach - rzucił wesoło, po czym zmarszczył lekko brwi. - Ach tragicznie? Dlaczego? Ktoś mnie będzie chciał zabić? - zapytał jej. - Jakoś sobie z tym poradzę - pokiwał głową. - To nie pierwszy raz...
OdpowiedzUsuńAci
To prawda nie każdy potrafił dawać kolejne szanse, ale i on miał swe granice cierpliwości. Prędzej czy później i jego szansy się skończą. Przystanął gdy zagrodziła mu drogę i zastanowił się nad jej słowami chwilę, po czym wzruszył ramionami.
OdpowiedzUsuń- W takim razie słabo mnie wykorzystujesz - stwierdził. - Skoro ja nie czuję się wykorzystywany tylko czerpię przyjemność z tego faktu to raczej mnie nie wykorzystujesz, tylko wydaje ci się że mnie wykorzystujesz, bo nie wiesz jak działają przyjaciele - rzucił spokojnie. - A jeśli faktycznie mnie wykorzystujesz, a ja tego nie zauważam to może kiedyś zauważę i przestanie mi się to podobać - skomentował jeszcze. - Istnieje jeszcze opcja że tak naprawdę to ja cię wykorzystuję a ty myślisz, że to ty wykorzystujesz mnie - pofilozofował sobie troszeczkę. - Tak czy siak, na razie absolutnie mi to nie przeszkadza - pozwolił jej na te małe pieszczoty i kiedy powiedziała o zabiciu go skinął głową. - Będziesz mogła spróbować - uśmiechnął się do niej. - Nie bez powodu jestem tym głupolem - puścił do niej oczko i złapał jej nos w dwa paluchy. - Ale wiesz ja lubię swoje życie, więc co jak co... ale jego tak po prostu nie oddam. Już nie - stwierdził jeszcze, wymijając ją. Jeszcze rok, dwa lata temu oddałby je ochoczo, ale w tej chwili nie był w stanie tego zrobić.
Aci
Aci zaśmiał się cicho kiedy wspomniała znowu o tym wykorzystywaniu.
OdpowiedzUsuń- Dlatego myślę, że nie wykorzystujesz, moja droga. Bo po prostu ja nie czuję się wykorzystywany. Masz złudne pojęcie co do wykorzystywania - machnął lekko ręką. - No poza tym listem - dorzucił jeszcze. - Za to wisisz mi ogromną przysługę i kiedyś się zwrócę po spłatę - skomentował puszczając jej oczko. - Nie jestem przekonany, czy ostatnia opcja nie ma racji bytu. Jeśli weźmiemy pod uwagę to, że twoje "wykorzystywanie" mnie to tylko twoje marzenia i ułuda, to jak najbardziej ma rację bytu - rzucił wesoło. Zachwiał się na nogach, kiedy wskoczyła mu na plecy i złapał ją pod udami, co by przytrzymać ją mocniej. - Ojej ostrzegaj... - poprosił odruchowo chwytając pobliskiego drzewa, co by nie paść prosto na twarz. Razem z nią zaczął powoli wlec się do jeziora. Ciężka z niej była sztuka, albo to on był po prostu zbyt wiotki. Uznał że jedno i drugie ma rację bytu. Pokiwał głową. - Gotowy - zgodził się z nią, zsuwając z siebie spodnie, buty i koszulę, kiedy już z niego zeszła rzecz jasna. - Jakbym jednak ci zginął tutaj... powiedz Walwikowi, że bardzo go... lubiłem.
Aci
- Phi nie myśl sobie, że ci odpuszczę rekompensatę - pogroził jej palcem przed nosem. Nastękał się trochę, kiedy tak bezczelnie usiadła mu na plecach, ale nie zamarudził bardziej niż mu przysługiwało. A będąc już w wodzie zanurzył się na moment po czubek nosa. - Mhm lubię - pokiwał głową i uśmiechnął się do niej szeroko. - A i owszem, bo on zna resztę moich znajomych i im spokojnie przekaże. Gdybyś ty miała ich szukać to by zajęło masę czasu. Szkoda moich pośmiertnych nerwów - wyjaśnił jej wesoło i zbliżył się do niej. - Oddaję się w twe ręce - dodał po chwili milczenia. - Naucz mnie pływać.
OdpowiedzUsuńAci
— Powiedzmy że ci wierzę... — odparł, będąc blisko niej, zbliżając się czołami do niej, by patrzeć w te jej ślepia, z miksturą porządania, niezrozumienia, jak i czułości i chęci zagłębienia się w istotę zamkniętą za jej źrenicami... Ale ich drogi jak zwykle zaraz miały się rozstać, Pius pomimo ich tańca ciał na chwilę stracił skupienie, szukając sensu, znaczenia ich relacji... Przez to, gdy doszła, on sam wtulił Enn w swoją klatkę piersiową, obejmując ją, gładząc jej nagie plecy z powolnym oddechem... Czy znowu mieli się rozstać? Szybki numerek i po sprawie? Ile lat będzie to trwało? Przemyślenia spowodowały, że po prostu pieścił kobietę, wiedząc, że ta zaraz z niego zejdzie...
OdpowiedzUsuńPius
Acair już jej nie odpowiedział co do swoich znajomych tylko wzruszył lekko ramionami, po czym pisnął nieco, kiedy go tak złapała i pociągnęła. Utrzymywał głowę nad wodą nabierając oddechów, a kiedy go puściła zaczął szaleńczo machać rękoma. O jezu... to było zupełnie nie to co pustynia. Machał i machał. Panikował odrobinę. Ufał Ennis, ale jednocześnie wodzie już nie. Zanurzył się raz pod wodę ale udało mu się wypłynąć. Nogi, nogi... nogami też zaczął nieco machać. Męczył się przy tym strasznie. Jeny, no zginie tu jak nic. Rozejrzał się dookoła. Jak miał płynąć do brzegu? Chlustnął wodą dookoła starając się tors wypchnąć w odpowiednią stronę i znów zniknął pod wodą. Prychnął nią, kiedy znalazł się nad nią i znów zniknął pod. O nie... tracił siły. Szukał jednocześnie Ennis. Chciał jej powiedzieć, że tonie, ale był na tyle inteligentny by nie otwierać ust pod wodą. Znów wychylił się do góry na 30 sekund i znów wpadł pod wodę. No nie... próbował dalej. Ale coraz słabiej.
OdpowiedzUsuńAci
Pracowała u Yensena, a namiot rozłożyła obok Mohe. Nawet dobrze jej się wieczorami z nim konwersowało, ale popołudnia... popołudnia miała wolne i kompletnie nie wiedziała co z tym czasem robić. Czasami spotykała się z Orianną, innym razem spacerowała, jeszcze innym trenowała, ale czuła się taka niepotrzebna tymi popołudniami, że gdy wyczaiła kąpiącą się w oceanie Ennis to nie zważając na nic, zrzuciła z siebie ciuchy i wpadła do wody.
OdpowiedzUsuń- Ennis! - krzyknęła do niej. - Ja ci wisze orgazm! - poinformowała ją poważnie. Może tak się przyda, chociaż trochę.
Emma xD
Dziewczyna nie protestowała. Zamiast marudzić, zebrała swe ciuchy i pośpiesznie je na siebie nałożyła by podążyć dalej za Ennis.
OdpowiedzUsuń- Nigdy nie masz - troszkę jednak zamarudziła, bo przecież Ennis ciągle ją zbywała gdy chodziło o to by oddać jej orgazm. Zaczynało ją to powoli drażnić, ale nic więcej nie powiedziała. - Dokąd idziemy? - zainteresowała się cały czas za nią podążając. - Jak mogę ci pomóc? Mogę ci pomóc? Mam całe popołudnie wolne i uhm no chętnie cię wysłucham, albo jak nie chcesz gadać to pomilczę, albo no możemy iść się napić, albo na jakieś małe polowanie, albo urządzić sobie ognisko - wymieniła kilka propozycji. Naprawdę chciała się na coś przydać.
Emma
— Nie ja... Ja... Zamyśliłem się, sorki. — szepnął, w końcu spoglądając w jej oczy, z zadumą i pewnego rodzaju żalem w oczach... — Nie masz wrażenia czasami, że jesteśmy wepchnięci w krąg wydarzeń, w którym spotykamy się i... Pieprzymy... I... Nic więcej? Nie wiem co ja taki sentymentalny, ale... Eh. — po prostu przytulił się do niej, nadal będąc w jej środku. — Przepraszam za niechcianą ciążę. Narobiłem ci kłopotów i sobie nadziei...
OdpowiedzUsuńPius
Emma prychnęła pod nosem. Ona nie umiała sprawić? Oj to teraz poszła po bandzie. Jeszcze jej pokaże, że potrafi i to z palcem w nosie.
OdpowiedzUsuń- Mogę - odparła krótko zerkając na jej udo i krzywiąc się przy tym lekko. Nie wyglądało zbyt dobrze. Przez moment zaciskała dłonie. - Mogę je... przysmażyć - odchrząknęła. Wtedy przestałoby krwawić a i ewentualne zakażenie by nie postępowało. Słysząc jednak polecenie, bez słowa ściągnęła z siebie swoją koszulę i podała ją Ennis. - Może usiądź - poradziła jej jeszcze.
Emma
— Sam nie wiem. — odparł krótko, wypuszczając ją ze swoich ramion. Widząc niepokój wymalowany na jej twarzy, zmrużył oczy. — Wybacz, pierdolę od rzeczy. To pewnie przez zmianę ciała. Jeszcze nie przyzwyczaiłem się do bliskości sensorycznie. — odparł, wychodząc z niej, odchrząkając tylko, jakoby wyraźnie ją czymś zaniepokoił. Nie miał zamiaru ciągnąć głupiego tematu i tak już za dużo powiedział. Zamiast tego, ruszył po swoje ubrania.
OdpowiedzUsuńPius
— Pozdrów ode mnie Mieszka. — rzekł, zagryzając wargi, nie chcąc już pierdolnąć kolejnej głupoty, bo widocznie Ennis nie chciała go wysłuchiwać. Miała do tego pełne prawo... Po prostu te lata znajomości, to wszystko zatrzymało się w jednym miejscu i sprowadzało się tylko do pieprzenia. Wiedział, że nie wierzy w miłość, powiedziała mu to. On też nie do końca rozumiał na czym miłość polegała... Dlatego mętlik w głowie towarzyszył mu przez resztę tego tygodnia, gdy rzucił się w wir pracy i polowania na zwierzęta łowne...
OdpowiedzUsuńPius
Emma spojrzała jej prosto w oczy i pokręciła lekko głową, przykucając przy niej. Obserwowała jak ta zajmuje się swoją raną.
OdpowiedzUsuń- Boże jak ty się z tym cackasz - westchnęła, po czym mimo wszystko położyła dłoń na jej ranie zanim ta zdążyła owinąć ją koszulą. - Chwilę poboli i będzie po strachu. Weź nie pajacuj - skomentowała i rozgrzała dłoń do odpowiedniej temperatury, aby jednak nieco zdezynfekować ranę dziewczyny.. Chwilę to potrwało i odsunęła dłoń, by zawiązać jej nogę swoją koszulę, po czym złapała ją i pomogła jej wstać. - I po krzyku - mruknęła. - Idziemy do Sato - wywróciła oczyma. - Opatrzy ci tę girę bardziej - stwierdziła jeszcze. - Ale przynajmniej wiesz, że jeśli było jakieś zakażenie... to już go nie ma - dodała. - Nie ma za co.
Emma
- Tak, tak, jasne - ruda wywróciła oczyma na ten jej komentarz o strachu. Ewidentnie się trochę tego obawiała, ale była zbyt dumna by się do tego przyznać. Dobrze to znała, więc nie komentowała bardziej jej słów i podtrzymała ją, kiedy Ennis wstała z miejscu. - Rybciu... co ty taka dziś drażliwa? - zapytała jej i pokręciła głową. - No jasne, Sato nie potrzebujesz, ale jego miejscówki już tak więc w gruncie rzeczy go potrzebujesz - dorzuciła jeszcze idąc razem z nią. - Ale jak chcesz igłę i nici to możemy udać się do mojego namiotu... mam takie w swojej torbie - rzuciła jeszcze, po czym pokręciła głową. - Aha, czysta. Teraz jest na sto procent czysta - dodała i pokiwała głową. - Nie ma za co.
OdpowiedzUsuńEmma
Dziewczyna nie skomentowała już tego. Jasne, każdy mógł mieć drażliwy dzień. Zmarszczyła lekko brwi na wieść, że chciała pożyczyć kieckę Orianny.
OdpowiedzUsuń- Pożyczyć czy przywłaszczyć? - zapytała. - Orianna ma za dobre serce, nie wykorzystuj jej tak - mruknęła jeszcze idąc z nią w stronę portu i nie powtarzając swego zaproszenia. Nie będzie przecież się jej narzucać. Nie chciała to nie. Port rzeczywiście był bliżej.
Emma
- Pożycza się kieckę przy wiedzy właściciela - skomentowała chłodno. - I nie, nie zamierzam, ale na razie... - pokręciła głową. - Na razie ona tego potrzebuje - fuknęła na nią. - Zwłaszcza przed tobą i Satoru - burknęła podążając za nią do sklepików. - Kupimy ci piękną, błękitną nić. Będzie pasowała do łusek - stwierdziła ożywiając się trochę. Jasne, wiedziała, że tak to nie działa, ale co tam. Można było pomarzyć.
OdpowiedzUsuńEmma
- Czyli ukradniesz - skomentowała. Żadna inna definicja nie działała jeśli chodziło o pożyczanie, niezależnie od tego co Ennis tam sobie myślała. - Aha, no jasne. Nie utrudniasz - prychnęła pod nosem. - Jasne, że utrudniasz Rybeńko. Jakieś głupie przysługi jej oferujesz, chcesz suknie ukraść, włamywać się im do domu - wyliczyła na palcach i pokręciła głową. - A weź się udław swoimi słowami. Nie robię jej za żywą tarczę - fuknęła. - Pozwalam popełniać błędy, ale nie podoba mi się jak ją wykorzystujecie i nie będę stała i patrzyła na to z założonymi rękami czy ci się to podoba czy nie. Pieprz się - fuknęła na nią. - Umiem szyć - przytaknęła odruchowo i wzruszyła ramionami. - Orianna tym bardziej - wzruszyła ramionami i dała się pociągnąć do odpowiedniego stoiska a potem na lagunę.
OdpowiedzUsuńEmma
- Ha! Ta jasne - fuknęła na nią. - Myśl sobie co tam chcesz, ale ja tam jej nie szkodzę. Na pewno nie tak bardzo jak ty i Sato. Z nim akurat się z tobą zgadzam - skomentowała krótko. Uniosła wysoko brwi, kiedy ta wspomniała o języczku i prychnęła. - Jeszcze pół godziny temu go nie wolałaś to teraz możesz mnie pocałować w me szanowne cztery litery - posłała jej słodziutki uśmieszek. - Ja ci uszyję co?! - zamrugała kilkakrotnie i otworzyła szeroko usta po czym je zamknęła i jeszcze raz. - O... - zamrugała raz jeszcze. Wcześniej była pewna że Ennis chodzi o szycie ran, a nie ubrań, a teraz pomasowała sobie zmęczone skronie. - Dobra - mruknęła, łapiąc ją za rękę i ciągnąc z powrotem na stoiska sklepowe. - Idziemy po nici i materiał - skomentowała.
OdpowiedzUsuńEmma (będzie w worku biegać xD)
Nie skomentowała pozwolenia bo skoro raz pozwoliła to nie musiała się powtarzać. Co do języka wywróciła oczyma.
OdpowiedzUsuń- Ależ oczywiście, już ci uwierzyłam - puściła do niej oczko. - Och, och zawsze musisz mieć odpowiedź, mimo że okłamujesz samą siebie - dorzuciła jeszcze, po czym spojrzała po jej nodze. - Toż wytrzyma tę chwilę. Kupimy materiał na sukienkę i nożyce i miarkę i nici - wymieniła, stając przy niej i czekając aż ta wreszcie się zszyje. - Może ci pomóc? Łapy ci drżą - zauważyła, ciągnąc ją w bok na pomost, który niedawno odkryła. Aktualnie nie było na nim dużych tłumów a i żaden statek nie cumował. Przy tym konkretnym.
Emma
Dziewczyna pokręciła delikatnie głową i zastanowiła się nad pytaniem o materiał, po czym ostatecznie wzruszyła ramionami.
OdpowiedzUsuń- Przecież pójdziemy razem to sobie wybierzesz - zauważyła spokojnie i skrzyżowała ręce na klatce piersiowej kiedy już znalazły się na pomoście. - Teraz powiedz, a jak mówię to spadaj - zauważyła krótko. - Nie mów żeś taka chętna jak wcale nie jesteś - dorzuciła, obserwując tę jej igłę i nitkę. Całkiem nieźle sobie radziła, ale nie omieszkała wytknąć jej błędu. - Krzywo - wskazała dwa miejsca. - Dlatego mówię, że ci drżą - skomentowała.
Emma
Emma popatrzyła po niej jakby ta z urwiska spadła i to dosłownie.
OdpowiedzUsuń- Kobieto co ty pieprzysz? - zapytała jej nieco już tym tematem zirytowana. - Najpierw nie chcesz, a teraz już ze trzy razy mnie zachęcasz. Teraz znów pierdolisz że nie chcesz. Co ty okres masz czy jak? - uniosła wysoko brew. - Ja już nie mam ochoty. Zdecydowanie dziś żadnych łap na sobie nie poczujesz, chyba że mnie wkurzysz i postanowię mieć gdzieś twoje widzimisie - mruknęła jeszcze. Spojrzała na kolejny krzywy szew. Swerducho ją bolało gdy to widziała. Najchętniej wyrwałaby jej tę igłę i sama dokończyła, ale odpuściła. Powściągnęła swoje narwane ręce. - Aha, dzięki - Emma pokręciła głową i przewiązała swą koszulę w pasie, idąc w stronę straganów. - No dobrze... to wybierzemy ci dobry materiał jakiś - zaproponowała. - Jakie kolory lubisz?
Emma
Satoru wszedł do domu dłuższą chwilę po intruzie i przystanął w progu pokoju Orianny obserwując jak Ennis mierzy suknie i przegląda się w lustrze.
OdpowiedzUsuń- Ta nie - powiedział głosem rzeczoznawcy. - Tobie pasowałaby taka dopasowana, z nieźle wyciętym dekoltem. Z pazurem - rzucił jeszcze i pomachał swoimi kluczami na palcu. - A jak proponowałem lokum to nie byłaś zainteresowana. Z łaski swojej nie wpadaj teraz tak - rzucił w jej stronę zapasowym kluczem. - Masz, przynajmniej się włamywać nie będziesz i nie będę narażony na dodatkowe koszta - skomentował, ruszając w stronę kuchni i zaparzając sobie kawy. Umoczył w niej swe usta. - Mała czarna... - spojrzał po Ennis. - Nie, czarna nie... - pokręcił głową. - Ale coś wyrazistego, co podkreśli twą łagodną urodę. Skontrastuje ją z twym ostrym charakterem - dorzucił jeszcze, ciągnąc sprawę sukni.
Sato
Nie odpowiedziała na kolejne zaczepki i tylko wywróciła oczyma. Nie zamierzała się z nią dalej przepychać. Stwierdziła, że i tak ma rację, bo wcześniej Ennis alergicznie zareagowała na mężczyzn. Wyraźnie dała do zrozumienia, że ma ich po prostu dość. Fakt, mogła pójść w tango z jakąś kobietą, ale wątpiła by miała tu aż tyle smakowitych kąsków pod nosem. Zarumieniła się nawet lekko, kiedy wyobraziła sobie Ennis z inną kobietą. To mógł być całkiem gorący romansik. Potrząsnęła zaraz głową.
OdpowiedzUsuń- Hm okay... lekko błyszczący podobny do twojej łuski - przyjrzała się jej uważnie. - Problem z twoją łuską jest taki, że mieni się na różne kolory w zależności od padającego słońca - zauważyła. - Od błękitów aż po fiolet... - przechodziła między straganami i szukała, by w końcu złapać jedną z tkanin. - Może ta? - zaproponowała. - Jest błękitna i błyszczy... - spróbowała ją ze słońcem. - Trochę zmienia kolor - dorzuciła. - O albo ta - wskazała na nieco bardziej zieloną. - O i jest jeszcze taka - dorzuciła tę fioletową. - Którą bierzemy? A może inna wpadła ci w oko?
Emma
- A jak mam nie wierzgać?! - wyrzucił z siebie nieco spanikowany. - Przecież ja tu tonę! - krzyknął do niej będąc na skraju wyczerpania nerwowego i fizycznego. Nigdy nie nauczy się pływać to było pewne. Woda nie była jego środowiskiem i nigdy nie zostanie. Jaki wdech? O co jej chodziło? Jak to miał nic się nie ruszać? Chciała by poszedł na dno niczym głaz? Przecież był cięższy od kamieni, a te tonęły! Mimo tych myśli, wziął głęboki wdech i przestał się ruszać. Zmusił się do tego. Zaczął iść na dno. Jak kamfora. Wiedział, po prostu wiedział, że tak będzie. Otworzył oczy w wodzie i zerknął w górę. Powierzchnia była jeszcze dość niedaleko. Machnął rękoma raz i drugi i wynurzył się wydmuchując powietrze.
OdpowiedzUsuń- Ja tu zginę... - jęknął przeklinając się za ten głupi pomysł. Znów wziął głęboki wdech zanim zapadł się pod wodą. Tym razem faktycznie pozwolił ciałku się rozluźnić. Jak zginie to chociaż rozluźniony i zrelaksowany... i... wypchnęło go na powierzchnię. Wypuścił powietrze z płuc zaskoczony i zanim nabrał kolejny wdech to woda go pokonała, zanurzył się za szybko, a woda wlała się mu do gardła. Krzyknąłby gdyby nie to, że już znalazł się pod wodą. No zginie.
Super... pa, pa świecie. Żegnaj Walwik, miło cię było poznać. Naprawdę mi na tobie zależy. Żegnaj Grimciu... szkoda, że nie będę mógł znowu cię zobaczyć i z tobą pogadać. Żegnaj Kevusiu...dorastać będziesz bez ukochanego wujaszka, ale na pewno sobie poradzisz. Wujek w ciebie wierzy! Żegnaj Tony, dbaj o Grimę i Kevusię, bo jak nie... Walwan cię otruje. Żegnaj Akane, ucałuj ode mnie Fasolki i wiedźcie szczęśliwe życie. Żegnaj Pius, było miło, ale zrobiłeś niesamowity burdel... Fajnie byłoby cię jeszcze raz zobaczyć. Żegnaj Onyx, szkoda że nie zobaczę jak dorastasz. Jak się rozwijasz i jak zdobywasz swoje uczucia... kocham cię. Żegnaj Ennis, wybacz że byłem takim pływackim leszczem...
Aci xD
Słuchał jej pomysłów na kieckę i kiwał lekko głową.- I z rozpierdolnikiem przy nodze - podszedł do niej, by przesunąć dłonią po jej nodze od łydki po samo udo. - O aż dotąd - puścił do niej oczko, po czym westchnął. - Szkoda, wyrazisty kolor i kontrast by ci pasował - stwierdził z uśmiechem, nie wracając do sprawy klucza. Oczywiście, że bez niego było zabawniej, ale po co skoro można było z nim? Jak tam chciała się włamywać to domóstw w Argarze nie brakowało. Spojrzał po niej, gdy tak siedziała na jego blatem, znów upił łyk kawy i odstawił kubek na blat. - Jasne - uśmiechnął się lekko. - W takim razie zapraszam do gospody. Zapewnię ci dziś nieziemskie, smakowe doznania - dorzucił z szelmowskim uśmiechem i pokłonił się jej, by podać jej swoje ramię, co by mogła go za nie złapać. - A co się stało, że masz dziś niezmierną ochotę by się napić, jeśli wolno mi zapytać? - zainteresował się.
OdpowiedzUsuńSato
Sato poruszał zabawnie brwiami.- No tak, nie lubisz rzucać się w oczy... - powtórzył po niej i roześmiał się serdecznie. - Tylko coś słabo ci to wychodzi - dorzucił. - Musisz nad tym sporo poćwiczyć - pokiwał głową i postukał się palcem po brodzie. - Tak się składa, że masz przed sobą mistrza w tych kategoriach. Jeśli tylko zechcesz mogę ci dać parę lekcji na ten temat, za drobną opłatą - puścił do niej oczko. - Nie pstrokata - powtórzył. - Zastanowię się, czy jesteśmy na takiej stopie relacji by ci robić aż tak drogie prezenty, ma droga - rzucił nieco ją kopiując. Na kabaret prychnął cichym śmiechem. - Mój kabaret i moje zabawki nie są zarezerwowane tylko dla Orianny. To część mej osobowości - puścił jej buziaka w powietrzu. - Ależ się uczepiła tej Orianny. Ty i Rudzielec... jak tak bardzo ją bronicie to może same spróbujcie zdobyć jej serce - zaproponował prowadząc ją swobodnie w stronę gospody Argardzkiej. - Oczywiście, w takim razie nie zamierzam dalej pytać, tylko mnie nie bij jak palnę jakieś głupstwo - dorzucił jeszcze śmiejąc się pod nosem.
OdpowiedzUsuńSato
Wyszczerzył się i kiedy go tak puściła wyprzedził ją na moment.
OdpowiedzUsuń- Cóż opłatę dogadamy później - stwierdził swobodnie i parsknął śmiechem. - A czy ja kiedykolwiek powiedziałem, że to jakiś problem? - uniósł lekko brew i pokręcił głową. - Najwyraźniej jestem - wzruszył ramionami nie zamierzając tu jej udowadniać że się myli. Przez moment szedł z rękoma założonymi za głowę wygwizdując skoczną melodię, przy czym podskakiwał sobie raz po raz. Gdy tak się do niego pochyliła otworzył swą paszczę i kłapnął swymi siekaczkami. - Próbuj Rybeńko, próbuj - uśmiechnął się krzywo. - Pewnie ci się uda - dorzucił swobodnie otwierając przed nią wrota do "Piasków Czasu". - Zapraszam, zapraszam, prosto do baru - pomachał dłonią w danym kierunku i kiedy znaleźli się przy barze, wskoczył sobie za niego, spoglądając na barmana. - Nikita zezwala mi na takie wybryki. Tę panią obsługuję tylko ja - zatrzepotał swymi rzęskami wprost do barmana i bezceremonialnie zabrał się za tworzenie drinka dla Ennis. Nie zważając na protesty tych co czekali w kolejce. - Wszelkie zażalenia prosze składać do tego tu, on dostaję kasę, ja tu tylko wolontariat uprawiam - puścił buziaczka do wzburzonych klientów i pochylił się do Ennis. - No więc droga Rybciu... ostry, słodki, słodko-gorzki? - rzucił kilka smaków.
Sato
Emma przysłuchiwała się tym wszystkim informacjom o materiale. Nie pamiętała kiedy ostatnim razem robiła zakupy. Takie beztroskie zakupy. Poprosiła tylko sprzedawcę o nieco więcej materiału niż Ennis potrzebowała. Nie była pewna czy uda jej się uszyć ciuszek bez marnotractwa ani grama. Zwłaszcza, że nigdy tego nie robiła, ale przecież była zbyt dumna żeby się do tego przyznać. Cerowanie - tak, szycie siebie - tak, zaszywanie innych - no jacha... ale szycie sukienki? Nie.
OdpowiedzUsuń- No to jeszcze nici i nożyce - wymieniła te dwie rzeczy. - I miarka, bo muszę cię pomierzyć. Nie będę szyła na oko - dorzuciła przypominając sobie o tym. Może skoczy do Rei? Rei powinna umieć szyć... miala tyle dzieci i była artystką. Tak, skoczy i poprosi o pomoc. Może... może Rei przymknie oko na to co zrobiła Ryu? Uhm przeprosi ją. Na pewno. Okay, plan był. Trzeba było jeszcze go wykonać.
Emma
Wbrew wszystkiemu Orianna braku sukienki nie zarejestrowała. Biedaczka nie zauważyła, że jeden z wieszaków jest pustych, a zazwyczaj myślała z rana o tylu rzeczach, że ta jedna suknia, która i tak była tą "wyjściową" nigdy nie naszła jej głowy. Nie była potrzebna, to też nie zauważyła jej braku. Ani tego, że ktoś grzebał jej w szafie jakiś czas temu. Chociaż miała wrażenie, że niektóre majtki były złożone nieco inaczej. Zwaliła to jednak na Argardzki klimat i brak pamięci do małych rzeczy. Teraz też nie widziała niczego podejrzanego. Obmyła twarz, zrobiła poranną toaletę, ubrała świeżą bieliznę i już miała sięgać po czystą koszule, kiedy w drzwiach z 'hukiem' pojawiła się Ennis.
OdpowiedzUsuń— Ah! — krzyknęła przestraszona, zasłaniając się koszulą, którą trzymała w rękach. Na początku nie zobaczyła, że to Ennis, myślała, że ktoś ją napadał. Uspokoiła się jednak, kiedy zobaczyła Heimerunke. Nie była to idealna sytuacja, ale lepiej zostać odwiedzonym w takiej sytuacji przez znajomego niż obcego. Spojrzała po niej bez zrozumienia.
— Nosa? — powtórzyła po niej. Sukienkę ledwo złapała, ale za to koszula spadła na podłogę. Spojrzała na kreacje. Teraz dopiero się zorientowała, że ten pusty wieszak nie był nadmiarowym, a reprezentował brak stroju. Nieładnie było kraść, ale przecież ją oddała.
— Mogłaś poprosić, dałabym Ci, ale dlaczego ją przerobiłaś — zapytała, wpatrując się w rozcięcia i wycięcia. Może zmiany były niewielkie, ale kompletnie zmieniały styl i odbiór sukienki. Teraz wyglądała na jakąś balową. Nie kłóciła się z kobietą. Założyła suknie. Podeszła do lustra, aby dokładnie się obejrzeć. Nigdy nie miała na sobie czegoś tak ekstrawaganckiego.
— Dlaczego to zrobiłaś? Po co mi taką wyjściowa suknia? Wygląda pięknie — odwróciła się do niej. To było oczywiste, że obiektywnie wyglądała o wiele ciekawiej niż oryginał, ale blondynka nie miała najmniejszego powodu do zakładania takich strojów. — Chociaż Ty mogłaś jej przecież tak potrzebować. Ależ ja samolubna. Jeśli chcesz, następnym razem, możemy Ci jakąś zamówić. Prezent za towarzystwo w trudnej podróży i ocalenie życia — uśmiechnęła się do niej.
Orianna
Pokręcił lekko głową. Nie, nie to jej sugerował swoimi słowami i ona doskonale o tym wiedziała, ale wolała grać swoje by być na górze. On nie miał problemu w tym, by w mniej naglących sytuacjach po prostu pozwolić jej wygrać. Posłał jej zawadiacki uśmiech, gdy rzuciła o powodzie i wzruszył ramionami.
OdpowiedzUsuń- Może jeszcze ci dam, jak będzie mi się chciało - rzucił w odpowiedzi, po czym będąc już w gospodzie roześmiał się nieco szaleńczo. - Zdecydowanie nie wie co robi - puścił do niej oczko, a gdy go tak do siebie przyciągnęła udał, że lekko się przy tym chwieje i wyprężył się dumnie na tego całusa. - Wedle życzenia, Rybeńko - szepnął, prostując się i dobierając kilka całkiem kopiących alkoholi. Do tego dołożył szczyptę cytrynki, trochę miodu, odrobinę imbiropodobnego przysmaku i soku z gumijagód. Bo czemu by nie? Niemalże wymieszał to wszystko porządnie i podał jeszcze barmanowi, który korzystając pod stołem ze swych umiejętności zmroził nieco drinka. Takiego już gotowego wręczył Ennis, samemu nalewając sobie szklaneczkę whiskey. - Smacznego - rzucił jeszcze.
Sato
- Ach wiesz... stary, dobry Nikita po prostu wie co dobre - skomentował, nie wdając się w większe szczegóły. Upił łyk swojej whiskey i pomachał delikatnie szklaneczką by wydobyć z niej te najlepsze nutry. Obserwował jej twarz uważnie, gdy smakowała drinka, a jej słowa potraktował niczym największy komplement. Znów się jej pokłonił i odtańczył taniec połamaniec za barem. - Twe słowa są miodem dla mych uszu - stwierdził swobodnie i spojrzał po swej szklaneczce. - Ach to... stare przyzwyczajenia - stwierdził tylko. Mafia rządziła się swoimi prawami i to tam nauczył się pić whiskey. Teraz właśnie po nie sięgał najczęściej.
OdpowiedzUsuńSato
- Z twoich ust Rybeńko? Wyjątkowa sprawa, żadna naturalna - poinformował ją całkiem poważnie i stuknął swą szklaneczką o tę jej. - Tak, tak - uśmiechnął się upijając kolejny łyk swojego wysokoprocentowego napoju. - Och zasypiam w ciuchach, rozrzucam brudne skarpety gdzie popadnie, bieliznę też mi się zdarza - wymienił kilka swych przyzwyczajeń. - Trzepoczę rzęskami i zarzucam swą grzywą - zarzucił teatralnie włosami. - A ty? Masz jakieś stare przyzwyczajenia, Rybciu?
OdpowiedzUsuńSato
Spojrzała na Ennis nieco poważniej. To było zdecydowanie smutne. Nikogo życie nie powinno traktować tak, że proszenie o pomoc było odbierane za coś złego.
OdpowiedzUsuń— Ja się za świnię nie uważam, a jednak proszę żebyś nie grzebała w moich rzeczach bez mojej wiedzy. Chciałabym mieć prywatność — wyjaśniła i uśmiechnęła się delikatnie do niej. Może nie była wykorzystywanym seksualnie niewolnikiem, ale własnej przestrzeni, do której nikt by nie wchodził nieproszony nigdy nie miała. A sama myśl posiadania przestrzeni tylko do niej był jednak bardzo kuszący.
Spojrzała zaskoczona po sukni a później na Ennis.
— Nudna? — zastanowiła się chwilę. Pamiętała jak wyglądała ta kreacja w pierwotnej wersji. Przecież nie była aż tak nudna. — Rozumiem, że chodzi o to, że nie była zbyt wyjątkowo ładna, tak? Byłam szlachcianką, ale nikt nigdy nie kupował mi pięknych ubrań, tylko praktyczne suknie, w których można służyć magią i medycyną. Obawiam się, że pięknej sukni u mnie nie uświadczysz. No poza tą teraz. Dziękuję, że ją oddałaś — odpowiedziała, wracając na koniec wzrokiem do swojego odbicia. Wtedy też Ennis nacisnęła na jej kręgosłup. Wyprostowała się i patrzyła jak wygląda.
— Dziękuję, ale niestety nie wiem czy dam radę to docenić w najbliższym czasie — wyjaśniła, nie wchodząc za bardzo szczegóły. Jakoś smutno było mówić, że nie wie co to znaczy być piękną. Westchnęła. Ennis naprawdę była pokrzywdzona przez życie, ale teraz miała wrażenie, że wyżywa się za to na niej. Nie odkręciła się, tylko podeszła do niej.
— Więc sprawiła byś przykrość — odparła. Wzruszyła ramionami. To nie tak, że nie była przyzwyczajona do takiego traktowania. Całe życie była bardziej narzędziem do wykorzystania niż myślącą istotą. Dopiero się uczyła rozpoznawać mechanizmy rządzące światem, ale myślała, że Ennis była jej przyjaciółką po wszystkim co przeszły. Może się pomyliła. Wzięła wdech, ukrywając żal. Kamienny i nudny wyraz twarzy to w końcu coś w czym była najlepsza. Wróciła po ubrania, które miała pierwotnie ubrać. Nie zakręciła się w tym czasie. Uznała, że nie warto tego robić. Bardzo chciała się nie posłuchać. Zdjęła suknie i założyła ubrania, których nie żal było pobrudzić w lecznicy Febe.
— Tej sukni nie będę chować, gdybyś chciała ją wziąć. Satoru pewnie Cię zawsze wpuści, ja nie mam nic przeciwko pożyczaniu czy oddawaniu rzeczy, ale też chce mieć coś w tym do powiedzenia — wyjaśniła, robiąc to co właściwie mówiła, gdy była już ubrana.
Orianna
Sama uśmiechnęła się nieco szerszej. Żadna ważna panna z niej nie była, ale wyglądało na to, że prośba dotarła do adresata w dobry sposób, więc po prostu odczuwała szczerą radość. Radosne nie było już jednak słuchanie o tym jaka jej garderoba była nudna. Mówiła już dlaczego. Poza tym w tej chwili w swoim życiu nie rozumiała dlaczego ciuchy miałaby być ciekawe. Miały być czyste i praktyczne. Oczywiście specjalne okazje powinny być wyjątkiem, ale Ennis musiała źle założyć, że ona była kiedykolwiek na jakimś ważnym wydarzeniu. Odwróciła się do niej wzrokiem.
OdpowiedzUsuń— Ja myślę, że przy tym jaka jesteś każda suknia może być na Tobie nudna. To będzie tylko ubranie, które według mnie nie pokaże w pełni jaka wyjątkowa jesteś — odparła. Może nie będzie tak nudna i bez wyrazu jak jej, ale dalej, wszystko w czym mogłaby wyobrazić sobie Ennis nie było czymś co przyciągało uwagę, dalej to ona była najważniejsza w tym wyobrażeniu. Ubrała się do końca i poprawiła wiązanie na włosach. Przytaknęła jej ruchem głowy. Sprawienie przykrości nie jest obce tak? Nie podobało jej się to stwierdzenie. Świat był okrutny, ileż można to było znosić?
— Rozumiem, że czasami trzeba sprawić przykrość, czasami trzeba też zabić człowieka — przełknęła ślinę i otarła łzę, bo sama przecież jeszcze niedawno kogoś zabiła. — Nie rozumiem tylko czemu to znieczula na inne sytuacje w życiu. To też chyba przykre — dodała. Jak dla niej zachowanie Ennis było smutne. Nie tylko dla niej. Jak bardzo Heimerunka musiała cierpieć, że teraz ciągle miała tak podobny wyraz twarzy i zachowywała się jakby było jej wszystko jedno. Nie tak wyobrażała sobie wolność. myślała że ludzie wokół będą bardziej emanować ciepłem. A ona wszędzie widziała cierpienie, prawie w każdym uśmiechu jaki widziała. Może chociaż po wojnie to się zmieni? Parsknęła cicho na jej ostatni komentarz i pokręciła głową.
— Wybacz. Po prostu tak myślę, że ciężko, aby Twój gust znalazł coś w szafie kogoś, komu nikt nie dawał nawet pomyśleć o tym co robi. Dopiero się uczę — uśmiechnęła się do niej. Może kiedyś sama będzie bardziej ekstrawagancka od Ennis. — Muszę iść dzisiaj sprzedać leki Febe do pewnych miejsc, ale potem mam wolny czas. Słyszałam, że kilku krawców z Oclarii, którzy uciekają do Azylu otworzyli się na kilka dni, bo ma być bal. Może pomożesz mi poszukać gustu dzisiaj? — zaproponowała uśmiechając się do niej.
Orianna
Spojrzała po niej nieco uważaniej. Zastanowiła się przez chwilę. Uczyła się formować własne opinie, jeszcze zajmowało to trochę więcej czasu, ale sama mogła zauważyć, że i z tym robiła całkiem spore postępy.
OdpowiedzUsuń— Gdybym miała uczyć się wybierać garderobę, myślę, że byłoby całkiem miłym, gdyby jednak trochę tej osobowości, wyjątkowości pokazywała. Dla mnie Ty zdajesz się świecić, jesteś bardzo żywa, zaradna, nie poddałaś się nigdy w życiu - jesteś jak zwycięzca. Myślę, że Twoja garderoba, która by Ciebie oddawała, to byłyby złote dodatki, żebyś się wyróżniała, pokazała, że mimo trudów, wyjdziesz obronną ręką. Wybacz, że tak paplam, uczę się formować opinie, gdy mam okazję — wyjaśniła jej wszystko. Podeszła po kosz z medykamentami i otworzyła, aby upewnić się, że niczego w nim nie brakuje. Kiwnęła do siebie, kiedy była pewna, że żadnego produktu już nie brakuje. Wróciła wtedy wzrokiem do Ennis.
— To chyba żart, prawda? — dopytała, nie widząc czy ma być poważną i protestować czy się zaśmiać. Osobiście zdążyła dojść do wniosku, że zabijanie mogło być usprawiedliwione, ale nigdy przyjemne. Zarumieniła się delikatnie, kiedy do niej podeszła i zaczęła szeptać na ucho. Wiedziała, że nic to nie znaczy, ale obcy dotyk, taki, który nie bolał był dalej nowością. Uczyła się go, Satoru był przy tym niezwykle pomocy, ale nie wszystko mogło przyjść przecież na pstryknięcie palca. Uspokoiła się, doszła do siebie, gdy Heimerunka odsunęła się od niej. Uśmiechnęła się delikatnie.
— Tak wiem, mimo wszystko jest to miłe doświadczenie. Doświadczanie rzeczy jest bardzo miłe. A w żywym towarzystwie zawsze jest dużo do nauczenia — uśmiechnęła się szerzej. Ceniła sobie tą podróż, którą we czwórkę odbyli. Nauczyła się wtedy całkiem sporo o życiu. Będzie im za to do końca bardzo wdzięczna.
— Dziękuję — odparła. Wzięła koszyk do rąk i wyjrzała przez okno. — Myślę że przed południem jeszcze, zamówień jest sporo, ale tylko w kilka miejsc. Także możemy się spotkać niedługo przy targowisku — odpowiedziała podchodząc do drzwi. — Zapewne Satoru też nie ma nic przeciwko, abyś czuła się tutaj swobodnie, także nie mam zamiaru Cię wypraszać, ja muszę już wychodzić, także do zobaczenia niedługo — pożegnała się jeszcze i ruszyła w swoją stronę.
Orianna
Chłopak zaczął pluć i wypluwać wodę, jednocześnie czując napływające do oczu łzy. Zaszlochał w wyraźnym przerażeniu ale i uldze, że żyje. Wtulił się w nią nie dbając o jej marudzenie i po prostu wybuchnął płaczem. Płakał przez dobre 10 minut, zanim się nie uspokoił.
OdpowiedzUsuń- Mogłaś powiedzieć wcześniej - wymamrotał cichutko. - Przecież bym to zrobił...
Aci
Nie była taka pewna czy Ennis faktycznie obnosiła się z tą swoją świetnością. Tak oczywiście była wyjątkowo głośna i jasno zaznaczała co miała do powiedzenia. Mimo wszystko nie mogła jasno powiedzieć, że to jest właśnie zaznaczenie tej wyjątkowości o jaką jej chodziło. Poza tym rozmawiały przecież o ubiorze, który miał wyrażać coś z danej osoby, a nie zachowaniu. To też przecież była różnica. Ennis w końcu charakteru nie brakowało, ale tego samego nie można było powiedzieć o jej ubraniach.
OdpowiedzUsuń— Przynajmniej tego nie zauważę — odparła w końcu na jej słowa po małym na myśle czy powinna czuć się urażona. Ostatecznie doszła do wniosku, że nie miała tym nic złego na myśli. W końcu bezsensownego paplania raczej nie chciało się słuchać. Uśmiechnęła się do niej, gdy przyznała, że żartuje. To akurat było dobrze słyszeć. Jej kolejne pytanie za to nie było ani oczywiste, ani spodziewane. Spoważniała wyraźnie, zaprzeczając ruchem głowy.
— Nie, to jest dowód jaki świat jest okrutny. Nie w tym nic miłego. Chętnie bym to zniszczyła i wymazała, ale nie potrafię — wyznała. — Zawsze chciałam chociaż pomóc, tym którzy cierpią i do których mogę dotrzeć. To niewiele, ale daje trochę nadzei, że można coś tutaj dobrego zbudować. Bez tego najlepiej byłoby się po prostu zabić. Jeśli życie zawsze ma być okrutne, to po co żyć — dodała jeszcze nadwyraz filozoficznie. Nie rozumiała dlaczego Ennis o to pyta. Po jej twarzy nie mogła niczego wyczytać, czy pytała dla siebie, czy dla kogoś, ciężko było stwierdzieć. Sama pomogła jej przecież, miała nadzieję, że jeśli znowu będzie potrzebować czegoś, to Heimerunka się do niej zwróci. Chciała nawet to powiedzieć, ale gula stanęła jej w gardle, zanim zdążyła w ogóle otworzyć usta. Potrafiła tylko leczyć. Nie uratuje nikogo z klatki. Kto by chciał pomocy od takiej niedojdy. W tej sprawie lepiej byłoby zwrócić się do Satoru, a o tym przecież jej przyjaciółka musiała już doskonale wiedzieć. Uśmiechnęła się jeszcze raz ostatni raz na pożegnanie.
Na Ennis czekała z ukrytą przy fałdach spódnicy i pasa sakiewką oraz koszem, do którego można było schować ewentualne zakupy. Dopóki nie zobaczyła białowłosej miała swój typowy wyraz twarzy, którego nie mogła się oduczyć, a który nie pokazywał żadnych emocji czy życia. Skaza po latach życia w złotej klatce i niewiedzy. Rozpromieniła się jednak delikatnie na jej widok i podeszła.
— Miło Cię znowu widzieć — przywitała się z nią.
Orianna
— Spaść z wysoka? — zapytała powtarzając po niej. Nie rozumiała tego stwierdzenia. Jeszcze nigdy nie spadła z żadnej wysokości, a przynajmniej sobie nie przypominała. Nie miała też żadnej rany czy potarganych włosów. To musiała być jakaś przenośnia, której nie była w stanie za grosz zrozumieć. Musiała jeszcze tyle nauczyć o zewnętrznym świecie przez klatkę, w której jej trzymali. Z drugiej strony, kiedy patrzyła na całe to otaczające świat okrucieństwo, może jednak ta niewiedza i niejakość były w jakiś sposób błogosławieństwem. Siedzieć cicho, nic nie robić, nic nie czuć, nie cierpieć, nie martwić się. Wtedy życie było prostsze. Nie. Warto było to wszystko zostawić za sobą dla Emmy. Nikt nie zasługiwał na takie cierpienie. Skoro uciekła, warto było.
OdpowiedzUsuń— Fiery? Nie wiem jeszcze. Sama mówiłaś, że Ty na moim miejscu od razu zmieniłabyś garderobę na coś co lubisz. Pomyślałam, że warto poszukać czy ja też polubię jakieś ubrania, skoro moja garderoba jest taka nudna — wyjaśniła uśmiechając się do niej. — Jeszcze jakiś czas temu nie wiedziałam nawet czy lubię chleb. Poznawanie takich rzeczy jest na swój sposób ekscytujące. A i może Ty znajdziesz dla siebie jakieś złote, wyrażające Ciebie dodatki — dodała jeszcze. — Ale tak, zbliża się bal i to idealna okazja, także jeśli dalej masz ochotę to chodźmy — zaproponowała jeszcze, po czym ruszyła w stronę krawieckiego sklepu, który teraz miał wyjątkowo duży asortyment.
Orianna
Miała popytać? Cóż, zawsze miała od tego Emmę, Satoru, czy Febe odkąd zaczęła z nią pracować. Meduza była bardzo ciepła i miła. Widziała w tym potencjał na przyjemną relacją. A do tego czasu mogła przecież jeszcze kogoś poznać. W zasadzie każdy jest pewnie bardziej obeznany z powiedzonkami niż ona. Przytaknęła Ennis głową.
OdpowiedzUsuń— Jadłam kleik, który nie miał smaku dopóki Satoru nie zabrał mnie do kawiarni, a do picia miałam czystą wodę. Jedzenie miało służyć temu żeby nie umrzeć z głodu, a nie smakować. A ja nie miałam myśleć tylko pracować. Żyłam wygodnie ale bez wyrazu. Satoru mnie zabrał do kawiarni a potem na bagietki i pokazał, że jedzenie może też sprawiać przyjemność. Z drugiej strony przynajmniej nie wybrzydzam — uśmiechnęła się do niej, pozwalając sobie na niewielki żart. Pokręciła głową.
— Jestem dosyć nudna, jak moje ubrania. Uczę się. Obie możemy coś wynieść z tych zakupów o to mi chodziło. Ale gdybym miała pomyśleć o tym co bym chciała. Pozwalano mi trzymać kwiaty. Ale tak rzadko je zbierałam, że dłużej były uschnięte i martwe. Może jakieś kwiatowe elementy na sukniach byłyby ciekawe. Zazwyczaj są wyszywane jako rozkwitnięte, żywe. Dodałoby to trochę kolorów do życia — uśmiechnęła się sama do siebie, stając przed wystawą sklepową pełną damskich sukni. — Chciałabym tutaj się rozejrzeć — poinformowała ją. Nieco samolubnie, ale sama prosiła przecież, żeby mówiła i myślała więcej o sobie. Oczywiście nie zmuszała jej, mogła odejść w każdej chwili, ale miała wrażenie, że jest tutaj całkiem sporo ciekawych rzeczy. Suknie różniły się od siebie bardzo mocno. Jakby ktoś upchnął tutaj modę z każdego zakątka Mathyr, bo nigdzie indziej nie było już miejsca w ciągle rozbudowującym się mieście.
Orianna
W karczmie bez Lazarusa nie działo się zbyt wiele. On był mimo wszystko prowodyrem do nadmiernego picia, sam demon wcześniej miał nietęgą relację z alkoholem, polegającą na delikatnym strachu przed nałogiem... A że nie było z kim pić... Samemu nie wypadało. Cisza w karczmie go dobijała, a że nie widział żadnych brzdący w środku... Wyczarował złoty łańcuch, od sufitu, po podłogę, który służył jako stabilizator, gdy zerwał z siebie koszulę i rzucić się na łańcuch, oplatając swe umięśnione cielsko wokół, poczynając spontanicznie kręcić się na rurze, wypinając przy tym brzuch dla każdego, kto miał odwagę spojrzeć...
OdpowiedzUsuńPius, tancerka za minimalną krajową
Słysząc wiwaty, zdziwił się znacznie, jakoby zawsze kojarzyły mu się takie zabawy z utalentowanymi kobietami, które nęcą wdziękami na rurze... cóż. On był facetem i był na łańcuchu... Odwrócił się głową do ziemi, by ukazywać siłę swych mięś, jak i prężyć krocze, gdy ostrym pazurem zerwał swe spodnie, ukazując patronom napiętą bieliznę.
OdpowiedzUsuńPiusss
Jakimś cudem, Pius zawiesił się stopami o łańcuch, robiąc ruchy, jakby chodził tyłem... Ot zaczął bawić się bielizną, spoglądając w stronę publiczności, czy w ogóle ma sens, by ją zdejmował... Wtedy zawiesił się ramieniem, eksponując pośladki, powoli zaczynając twerkować...
OdpowiedzUsuńPius
Dostrzegając Ennis wyłaniającą się ze sceny, zmrużył oczy, bo mimo wszystko ich ostatnia rozmowa potoczyła się co najmniej... Niezręcznie.
OdpowiedzUsuńMimo to, zsunął się po łańcuchu, na kolana, zerkając na to, jak się ubiera. A to ci dopiero.
— Mhmmm... Jeszcze ci tylko mojej bielizny brakuje... I rogów... I niesamowitego kutasa.... — zarechotał, a gdy zarzuciła mu machanie dupą, wzruszył oczy. — Jeszcze nie jest goła... Ale proszę, pokaż mi jak to się robi... — rzekł, kładąc się na brzuchu, machając nogami, podziwiając ją w pełnej krasie... — No dalej... Ubrania ci chyba nie wadzą...
Pius
Cóż, właściwie od wstępu jej pokaz był całkowicie inny niż ten jego... Była w tym fabuła, pieśń, jakakolwiek kolejność... Cóż, Pius miał na swoją obronę jeno tarczę amatorszczyzny, jaką z resztą uprawiał na łańcuchu, który przy mocnym szarpnięciu zachowywał się jak słup, natomiast przy delikatnym oplatał się wokół ciała... Zasiadł na krześle, bez dotykania, jak sobie życzyła, prężąc swe krocze w jej stronę, gdy rozsiadł się jak królewicz. Publika widocznie wiwatowała i gwizdała, lecz nie za głośno, by nie przerywać jej performence'u... Jak urzeczony wpatrywał się w jej oczy, a gdy wspomniała o śmierci, przesunął palcem po swej szyi, wspominając swą pierwszą śmierć z jej ręki... A raczej, płetwy na karku... Oblizał się widocznie, czując jak twardnieje od jej coraz to bardziej namiętnego pokazu... Wszystkie oczy skierowały się na nią.
OdpowiedzUsuńPius
— Nie, po prostu nie widziałam w tym potrzeby. Nie byłam torturowana fizycznie czy psychicznie. A przynajmniej ja tak nie uważałam. Myślałam, że jestem chroniona przed złym i okrutnym światem, więc nigdy nie zadawałam pytań, aż pojawiła się Emma. Nie jestem niekompletna, prędzej niedorozwinięta. Po to uczę się tego świata. Zwierzę też nie wie, że było w niewoli dopóki nie zazna wolności. A potem i tak zazwyczaj ginie, bo nie jest przystosowane do zewnętrznego świata — odpowiedziała spokojnie. Pewnie tak Emma ją widziała. Jak takie bezbronne zwierzątko, które teraz trzeba chronić za wszelką cenę, bo sama sobie nie poradzi. Spojrzała po Ennis i uśmiechnęła się.
OdpowiedzUsuń— Cóż, nigdy nie uważałam, że jestem coś warta. Po prostu mam przydatne umiejętności, chociaż tutaj są trochę bezużyteczne — wzruszyła ramionami, przenosząc wzrok na różne stragany. — Zdjęto mi klapki z oczu i chciałam uciec, pomóc Emmie, chociaż to ona bardziej pomaga mi — wróciła wzrokiem do Ennis. Miała wrażenie, że strasznie dziwi ją podejście jakie ona sama miała do życia. — Moje życie jest żałosne, ale przynajmniej w końcu należy do mnie. To ekscytujące i straszne. Poza tym bycie nijakim jest całkiem przydatne — uśmiechnęła się do niej nieco szerzej. Dzięki temu, że była jaka była potrafiła cieszyć się z każdej małej rzeczy, każdej nowej lekcji, każdego uśmiechu jaki widziała, nawet wszystkie bolączki były wyjątkowo ekscytujące, bo przynajmniej mogła się uczyć czuć cokolwiek. Jakby durne to nie było, ona była za to wdzięczna.
— Dobrze, postaram się Tobą nie przejmować — odpowiedziała na wzmiankę o to, że Ennis zaopiekuje się swoimi potrzebami. Nie mogła się doczekać, aż też będzie na tym etapie życiowym. Heimerunka wiedziała czego chce, bo wiedziała co lubi. Ona do tego etapu miała jeszcze całkiem sporo kroków. Zachichotała delikatnie na jej komentarz. Przytaknęła jej głową.
— Nie wyjdą, chociaż gdyby jednak wyszły, byłoby to ciekawe, a to jednak Argar, może ktoś potrafi ożywiać przedmioty — sama pozwoliła sobie na delikatny żart, zanim jeszcze otworzyła klamkę od sklepu. Przekroczyła próg i zacisnęła dłoń na swoim koszyku. Nigdy jeszcze nie widziała tylu kolorów w jednym miejscu. Podeszła do najbardziej kolorowych kreacji, aby lepiej im się przyjrzeć, zbadać fakturę. Niesamowite ile wyobraźni i fantazji można było znaleźć w zwykłych ubraniach pomimo faktu, że zwykły nudny ciuch w zupełności by wystarczył, żeby okryć ciało. Świat był niesamowity. Ludzie byli niesamowici.
Orianna
Zinterpretował jej pieśń raczej jak personalną historię, którą śpiewała w jego stronę, chcąc pokazać, że jest od niego niezależna, że jest nieuchwytna... Ale pytanie tylko, czy nie był to przerost jej ego... W końcu ich zbliżenia kiedyś musiały wywołać echo... A Enn sobie z tego nic nie robiła.
OdpowiedzUsuńJakby nie miała serca.
Odsunął się, gdy dostał marynarką po szyi, odrzucił ją w stronę dżentelmena, którego marynarkę skonfiskowała. Występ przebiegł zmysłowo, powoli, do samego końca... Cóż. Gdy po raz ostatni podeszła do niego, by zapytać czy powtórzy, przez chwilę miała wizję, którą pokazał jej Pius...
Diabeł na tronie, z płonącą głową, światłem wyciekającym z jednego oka, w drugim pustka, niczym w czarnej dziurze. Chłodna, przeszywająca lodem... Jego ciało było z czarnego kamienia, zarys mięśni nakreślony jedynie spływającą magmą, jak i złote skrzydła, cztery pary, niemal oślepiające, nie pozwalające skupić się na niczym innym...
A po chwili wizja znikła, istota się rozmyła, a na jej miejscu siedział stary dobry Pius, klaszczący z kąśliwym uśmiechem.
— Nie ma chuja, żebym to powtórzył. Przykro mi...
Widownia zabuczała, lecz po chwili rozległy się oklaski dla Ennis, jak i srogie wiwaty...
Pius
Objął ją, wciągając przy tym na scenę, by spojrzeć kobiecie prosto w oczy.
OdpowiedzUsuń— Cały czas pierdolisz o tym, że nosisz maski, że nie pokarzesz mi prawdziwej twarzy... Więc pokazałem ci moją. Bez iluzji. Jako jedyna wiesz, z kim rozmawiasz. Ale spokojnie. Ważne, że wszyscy mają mnie za niezrównoważnego głupka i ruchacza. Taka maska zawsze działa.
Pius
— Często to nie zawsze — zauważyła spokojnie, wzruszając ramionami. — Byłam głupia, nie znałam niczego innego, ale teraz to tylko przeszłość, skazy, których można się pozbyć — uśmiechnęła się do niej. Instynkt przetrwania miała. Nabyła go całkiem niedawno, kiedy zabiła kogoś innego walcząc o swoje własne życie. Być może kiedyś nie walczyła by tak zażarcie o to, aby dalej oddychać. — Widzisz, za to coś nas łączy. Będzie o czym porozmawiać przy herbacie, albo czymś mocniejszym, chociaż w moim wypadku w rozsądniejszych ilościach. Wolałabym znowu nie pozbywać się jedzenia pod rynsztokiem — uśmiechnęła się jeszcze szerzej, tym bardziej z własnej dumy, że coraz lepiej wychodziły jej żarty sytuacyjne. Uczyła się swobodnych rozmów, zdecydowanie była w nich coraz lepsza każdego dnia.
OdpowiedzUsuń— Przynajmniej część. Codziennie ściągam jakąś inną klapkę. Mój życiowy instynkt sprowadzał się do tego, że jako dorosła kobieta wierzyłam, że zwykły buziak to obietnica małżeństwa — przypomniała jej, podchodząc do niej na krok. Tym razem ona pozwoliła sobie delikatnie puknąć ją w czoło, naśladując to co sama Ennis przed chwilą robiła.
W sklepie rozglądała się między najróżniejszymi sukniami. Wszystkie były ciekawe na swój sposób, dłuższe, krótsze, skromniejsze, bardziej ekstrawaganckie. Zdecydowanie miała na czym zawiesić oko, ale uparcie próbowała znaleźć coś z kwiatami. Zależało jej na przetestowaniu teorii odnośnie tego czy polubi kwieciste wzory na ubraniach. W końcu jej uwagę przykuła pomarańczowo-zielona suknia. Miała długie rękawy i kołnierz z dziwnego prześwitującego materiału; dekolt w zgrabne serce, obszerny pas ze sporą białą perła, a całość kompozycji dopełniały materiałowe kwiaty powszywane w różnych miejscach sukni. Wzięła ją do rąk i podeszła do Ennis.
— Znasz się lepiej na ubraniach, mimo że ich nie nosisz — zauważyła oczywistą oczywistość z uśmiechem na ustach. — Myślisz, że będzie do mnie pasować coś takiego? — zapytała, przykładając kreację do siebie.
Orianna
— Tak tak... — odparł, beznamiętnie, zbliżając się do niej jeszcze bliżej, gdy tylko przesunęła po napiętych bokserkach... — Widzisz, maska hedonisty mi służy, dobrze się w niej odnajduję... Pytanie tylko, czy ty swoją maskę zakładasz, bo ci służy, czy dlatego, że w środku, jesteś po prostu manekinem... Pustym, szarym... Tak zgubionym, że nie pamiętasz, jak wyglądała twa prawdziwa twarz... — szepnął, obejmując jej pośladek dłonią, przez co jeszcze więcej osób wyszło z karczmy.
OdpowiedzUsuńPius
Uśmiechnęła się do Ennis, również lekko chichocząc.
OdpowiedzUsuń— Ciekawe czy byliby między sobą zazdrośni w takiej sytuacji — odparła nieco żartobliwym pytaniem, chociaż nie oczekiwała odpowiedzi na to pytanie. W końcu po prostu ćwiczyła opowiadanie kawałów. Zdawało się, że te sytuacyjne szły jej całkiem dobrze, Heimerunka w końcu uśmiechała się momentami, nawet chichotała. Miło się na to patrzyło.
— Masz ładny uśmiech, kiedy się śmiejesz — zauważyła, wpatrując się jeszcze chwilę w kobietę zanim zniknęła oglądać suknie i nie wróciła do niej ponownie z wybraną kreacją. Była znośna, tak? Uśmiechnęła się. A więc jakiś gust posiadała. To dobrze, bo kiedy przyglądała się dalej tej kreacji, miała wrażenie, że ciężko oderwać od niej oko. Kwiatowe wzory, połączenie kolorów - bardzo ją to interesowało, to jak ktoś to wszystko ze sobą pozszywał. Wróciła wzrokiem do Ennis.
— Dobrze, zaraz przymierzę, a Tobie coś się tutaj podoba? — zapytała jeszcze, zanim ruszyła do przymierzalni. Ubrała kreację i obejrzała się w lustrze, wyraźnie poważniejąc. O ile suknia sama w sobie się jej podobała, nie potrafiła powiedzieć czy ona w tym ubraniu wygląda dobrze. Czuła się obojętnie, nie inaczej niż w każdym ciuchu, który miała na sobie przez całe życie. Czy to było złe, normalne, dobre? Jak powinna się czuć przymierzając coś tak ekstrawaganckiego i pięknego. Sama powinna czuć się piękna? Przetarła skronie i poprawiła włosy, oby lepiej odsłonić niewielki dekolt oraz ramiona. Nic to nie zmieniło. Potrzebowała opinii eksperta. Wyszła z przebieralni i pokazała się Ennis.
— Co myślisz? Ja nie mam zdania co do siebie. Jest ładna, ale leży tak obojętnie i nijako — wyjaśniła, obracając się dookoła własnej osi, żeby mogła obejrzeć ją z każdej strony.
Orianna
— Co cię tak we mnie podnieca, Enn... Że nawet w twarzą w twarz z potworem, myślisz o tym, żeby mnie dosiąść... — zarechotał, po czym zwrócił się do karczmarki. — Jeden pokój... Na całą noc proszę. Dopisz do rachunku Lazarusa, kochana.. — rzekł, po czym klepnął Enn w tyłek, sugestywnie wystawiając jej język. — Na co masz ochotkę, moja droga?
OdpowiedzUsuńPius
Oczywiście, że o nią. W tym żarcie chodziło przecież, że była narzeczoną ich wszystkich. Ona a nie każdy każdego. Spoważniała na chwilę. Być może żart jednak się nie udał? Ale przecież się śmiała, toteż dlaczego zaprzecza? Ludzkie umysły były doprawdy jedną wielką zagadką. A raczej procesy, które w nim zachodziły, a były niewidoczne dla oka. Widziała przecież nie raz mózg na żywo.
OdpowiedzUsuń— W tym żarcie to faktycznie byłoby narzeczeństwo przez pocałunek, który nie musi nic znaczyć. Ale tak myślałam, że narzeczeństwo to jednak taka ważniejsza relacja, ta zazdrość mogłaby się jednak pojawić, bo chcieliby być Twoimi ulubieńcami, każda i każdy. Och, przepraszam ,tłumaczenie żartów kompletnie je psuje — zagryza delikatnie wargę. — Ale to nie tak, że nikt nigdy nie będzie przecież chciał być z Tobą w narzeczeństwie. Ty jesteś w końcu ładna, zabawna, miła, sprytna. Jestem pewna, że na poważnie wielu liczyło, że uda im się Ciebie usidlić, ale usidlenie to też zł słowo, przepraszam — spuściła wzrok, rumieniąc się ze wstydu. Teraz zdecydowanie ją obraziła. A myślała tylko o niewinnym dowcipie. — Jednak nie potrafię żartować, przepraszam — wycedziła na koniec. Nie mogła się przecież poddawać. Musiała się nauczyć. Żarty były ważną formą zawierania przyjaźni. Czytała o tym kątem oka w książce, którą czytał jeden z ludzi, którego spotkali w trakcie podróży. A może ktoś to powiedział? W zasadzie niewiele pamiętała z tamtego pobytu w karczmie. Kiedy Ennis powiedziała, że zakocha się w Heimerunce do głowy przyszedł jej kolejny dowcip. A kluczem do sukcesu była wytrwałość. Uśmiechnęła się do niej.
— Może wtedy ja Cię poproszę o rękę i Satoru będzie zazdrosny, że jego narzeczone wybrały swoje towarzystwo? — zapytała, próbując naśladując jej wyraz z przekąsem, który miał sugerować udany żart.
— Szyje, tak? A więc pewnie będzie bardzo Ci pasować. Masz jakiś projekt? — zapytała wyraźnie zainteresowana. Ennis zdawała się mieć ciekawą wyobraźnie, toteż specjalnie szyta kreacja na zamówienie z pewnością będzie musiała być wyjątkowa. W swojej sukni faktycznie czuła się nijako. Była piękna, ale nie na niej. Może po prostu o to chodziło. Kiwnęła porozumiewawczo głową i przeniosła wzrok na kreacje, które jej podała. Obie przykuwały wzrok, chociaż miały o wiele delikatniejsze kolory. Uśmiechnęła się do niej, biorąc kreacje w ręce.
— No to sprawdzimy teraz te — zgodziła się z nią. Przymierzyła kolejno jedną i drugą suknie. W obu czuła się jakoś lepiej. Może to dlatego, że Ennis je wybrała, a może dlatego, że całkiem różniły się od ubrań, które nosiła zazwyczaj, które zakrywały ramiona. Ta odmiana była całkiem przyjemna. W obu pokazała się Ennis uważnie, czekając na jej opinię.
— Ja myślę, że gdyby to miała być suknia na fiery to lepsza byłaby lawendowa. Zdaje się bardziej… balowa? Ta biała też jest przepiękna z czerwienią oczywiście, ale obawiam się komentarzy o narzeczeństwie i ślubie jak ją założę — wyjaśniła swoje własne opinie.
Orianna
— Jak uważasz... — westchnął, przysuwając ją do siebie, by złapać jej dłoń i zacząć prowadzić w stronę pokoju... Odebrał klucz przy ladzie i zachichotał. — Bogacz stawia, nawet jeśli go nie ma... Grzechem byłoby nie korzystać... Z resztą... — przysunął ją do siebie, by szeptać na jej ucho. — Chyba mam ochotę cię dzisiaj wylizać do orgazmu... Chcę twój spust w moim gardle... I wylizać twoją małą dupę... — stwierdził, uśmiechając się perliście, otwierając jej drzwi do pokoju z diabelnym pożądaniem w oczach.
OdpowiedzUsuńPius
Wpadł na nią, akurat gdy już byli w pokoju, by złapać ją za pośladki i podnieść tak, by ta zasiadła sobie wygodnie na stoliku. Przez to rozszerzył jej uda i zaczął powoli obcałowywać ich wnętrze...
OdpowiedzUsuń— Nie wiem, czy byście się polubili... On prawiczek i staroświecki, nie wiem, czy będzie taki skory na zabawy... — dodał, po czym zarechotał, spoglądając jej w oczy. — Nie wyliżę twojej słodkiej pizdy, jeśli będziesz ją skrywać pod łuskami... — szepnął, oblizując powoli jej udo, by sam usunąć swą bieliznę, rzucając ją w kąt pokoju.
Pius
— To byłaby twoja strata... — odparł, nie szczędząc tchu, od razu zatapiając usta w jej cipce, zaczynając żwawo lizać łechtaczkę, gdy pojedyńczym palcem zanurzył się w niej, zaczynając ze zgiętym palcem ją masturbować... Rozdwojony język pocierał guziczek mocno, gdy Pius nie przestawał patrzeć jej z perwersją w oczy.
OdpowiedzUsuńPius
— Paluszki nie umieją tak... — dodał, jedną końcówką pieszcząc guziczek, drugą pieszcząc szparkę, w symfonii zataczając kółeczka, by zaspokoić ją. Widział jak nie patrzyła mu w oczy, widział, jak ich relacja sprowadziła się do jednego... Cóż. On też miał swoje potrzeby, pomimo faktu, że wydawały się altruistyczne, zwykła minetka zaspokajała jego rządze, przynajmniej te duchowe... Pogłębiał ruchy, przyśpieszał... Chciał rozpalić ją na maksa, by prosiła o więcej.
OdpowiedzUsuńPius
— Zostawiłem zupę na gazie. — warknął, z podnieceniem w głosie, by rozłożyć jej nogi szerzej, spoglądając na nią z uśmiechem. — Na wolniejsze i dokładniejsze potrzeba uczuć, kochanie... — dodał, wracając do powolnego torturowania jej korcza na guziczku i w szparce, dokładnie ją wylizując, spijając przy tym jej słodki soczek...
OdpowiedzUsuńPius
Nie odpowiedział, czując delikatną satysfakcję z jej wypowiedzi. Nie byli tacy różni, on też nie do końca bawił się w sferach uczuciowych. Jedyne co wiedział, to jak wsunąć język do środka jej waginy, gdy jego palec pieścił jej drugą dziurkę, gdy warga pieściła łechtaczkę... Robił to powoli, w jednym rytmie, oczekując jej słodkiego spełnienia.
OdpowiedzUsuńPius
Odepchnięty, padł na podłogę z chichotem, trochę czując przy tym satysfakcję.
OdpowiedzUsuń— Coś nie tak, Ennualdo kochana? Czyżby brak maski nie służył tak dobrze jak myślałaś? — spytał, oblizując swe palce z jej soków...
Pius
— Ale to ty zaciągnęłaś mnie do łóżka... — przypomniał, wstając, ubierając się przy tym, w to co miał, czyli bieliznę. — Zamknij za sobą drzwi, proszę, skoro wychodzisz. Udanej... Gry? Życia? Jedno i to samo, u ciebie...
OdpowiedzUsuńPius
A więc żart sam w sobie nie był zły. Powinna w takim razie o nim pamiętać i zapisać go gdzieś, gdy już wróci do domu. Uśmiechnęła się do niej wdzięczną za tę radę, chociaż zmartwiła się delikatnie, kiedy zobaczyła jak Ennis sama się krzywi. Czyżby powiedziała coś nie tak? To miał być przecież najzwyklejszy w świecie komplement.
OdpowiedzUsuń— Nie chodziło mi o takie usidlanie. Po prostu, jak mówiłam, jesteś piękna, zabawna i taka silna i niezależna. Ciężko sobie nie wyobrazić, że wiele osób, które spotkałaś na drodze zakochały się w Tobie. Nie miałam na myśli nic złego, naprawdę. Nie chciałabym, żeby ktoś zrobił Ci krzywdę — wyjaśniła zaczerwieniona ze wstydu. Nie chciała zranić jej uczuć przecież. Chodziło tylko o głupi żart. Może jednak powinna przestać pozwalać sobie na takie żarty. Najwidoczniej nic złego z nich nie wychodziło. Postanowiła więcej nie dyskutować na ten temat. Jeszcze znowu zrobi jej jakąś krzywdę a Ennis przecież była dobrą przyjaciółką, pokazywała jej tyle ciekawych rzeczy i perspektyw. Nie chciała stracić przyjaciółki, którą dopiero co zdobyła.
— A więc dla Ciebie to też będzie niespodzianka? — zainteresowała się tematem sukni. Cieszyła się, że Heimerunka nie chowała urazy o te beznadziejne fopa, jakie popełniła kilka chwil temu. — A więc mam powód, żeby iść na bal. Jeśli to coś specjalnie dla Ciebie, z pewnością będzie bardzo pasować i podkreślać urodę — uśmiechnęła się jeszcze do niej. Podeszła do Ennis, kiedy przejęła się jej niezadowoleniem z sukni. Znowu sprawiła jej przykrość. Była beznadziejną przyjaciółką.
— Przepraszam, to była teoria, żart, ale… czy Ty sama teraz ze mnie żartujesz? — zapytała dla pewności, bo sądząc po jej gestach, to to zachowanie przypominało jej bardzo te słynne przekomarzanki z Satoru. Stuknęła się delikatnie wierzchem dłoni w głowę i zaśmiała delikatnie. — Jeśli miałabym przed Tobą klękać to w sukni, która też będzie niespodzianką, taka okazja powinna być bardziej wyjątkowa — uśmiechnęła się, wracając wzrokiem do lustra. — Poza tym faktycznie ta suknia jest bardziej na ślub — mruknęła jeszcze, dotykając delikatnie tkaniny. Druga zdawała się mieć zbyt wiele kolorów, a ona aż tak chyba jeszcze nie rozkwitła. Przewertowała jeszcze kilka sukien tam gdzie szukała Ennis i wzięła biało-czarną z czerwonymi różami. — Może ta? Nudne kolory, biały, czarny, jak ja i kwiaty, jeden kolor… jakby dopiero życie zaczynało robić się ciekawe, a jednocześnie miało umrzeć — w zasadzie mówiła bardziej do siebie, przyglądając się sukni. — Daj mi chwilę — rzuciła i ruszyła przebrać się w kolejną kreację. Wyszła, tym razem wyraźnie zadowolona, pomimo dosyć odważnego dekoltu. Pokazała się jeszcze Ennis, obracając się dookoła własnej osi. Uśmiechnęła się do niej.
— Wydaje mi się, że ta bardzo pasuje. Kolory ma nudne, takie jak zawsze noszę. Poza czerwienią. Początek czegoś ciekawego. Głupi symbol tego, że moje życie w końcu może się zmienić. Widzisz mnie w takiej kreacji na balu? — zwróciła się do przyjaciółki.
Orianna
Sato rozłożył dłonie i wzruszył ramionami.
OdpowiedzUsuń- Możesz, będę zaszczycony móc ci towarzyszyć w tym twoim niepisanym zadaniu - powiedział poważnie i spojrzał po niej. - Nuda - stwierdził przesuwając wzrokiem po jej posturze. - Byłoby znacznie oryginalniej, gdybyś naga chodziła w dzień a do spania otulała się w aksamitną piżamkę, a tak... przewidywalna jesteś - puścił do niej oczko, dolewając jej drinka i robiąc jeszcze jednego w zapasie, a samemu upijając znów trochę swojego whiskey.
- Jest to jakieś przyzwyczajenie, jakaś rutynka - pokiwał głową. - Dobry początek - rzucił z uśmiechem. - Co jeszcze ci po główce chodzi? - zainteresował się.
Sato
Trzepnął ją przez głowę, kiedy wspomniała o zabawie i odsunął się od niej naburmuszając się. Założył ręce na klatce piersiowej.
OdpowiedzUsuń- To jeszcze raz - powiedział zbierając w sobie całą odwagę. - Jak tonę i wynurzę się to rozkładać łapy na boki - zademonstrował co mu już powiedziała. - Co jeszcze powinienem robić? - popatrzył jej prosto w oczy. - Proszę Ennis... ufam ci, ale nie jest miło tak napić się wody i iść na dno... - wymamrotał.
Aci
Emma, która była zielona w szyciu spojrzała po Ennis i pokiwała głową. Jasne, że by wypadało i coś do pisania też by się przydało. Miała co nieco w swoim namiocie, więc spojrzała po Ennis.
OdpowiedzUsuń- To zależy - oznajmiła nieco chłodniejszym tonem. - Przed momentem nie zamierzałaś odwiedzać mojego skromnego namiotu, ale to tam chcę cię pomierzyć - poinformowała ją. - Idziemy - dorzuciła machając na nią dłonią.
Emma
Nie mogła zgodzić się z Ennis. Osobiście uważała, że w kobiecie jak najbardziej można było się zakochać - była zbyt intrygująca, żeby nie skraść na stałe chociaż jednego serca. To bycie na chwilę, o którym tak mówiła, musiało chyba wejść jej w krew przez jej własną przeszłość. Zdążyła już zrozumieć, że pracowała jako kurtyzana. Uśmiechnęła się do niej z rumianymi policzkami.
OdpowiedzUsuń— No cóż, ja uważam za to, że mną można się szybko znudzić. Wszystko łatwo przychodzi, to po co się starać? — wzruszyła ramionami. — Ty się nie zachwycasz jedzeniem, ale sama potrafisz zachwycić najprostszą czynnością. Może to nie znaczy zbyt wiele, skoro mnie wszystko łatwo zachwyca, ale lubię spędzać z Tobą czas i patrzeć jak dla Ciebie każda rzecz wydaje się taka trywialna — zarumieniła się delikatnie, bo właśnie mówiła o swojej sympatii do kogoś, kto był jej obiektem. To zawsze było nieco krępujące. — Ja chciałabym mieć Cię przy sobie na stałe jako przyjaciółkę — zaprotestowała. Uśmiechnęła się szerzej, kiedy wspomniała o Acairze. A więc miała więcej pokrewnych dusz. — Tobie we mnie też przeszkadzają pewne rzeczy, a jednak jesteś teraz ze mną na zakupach. Acair też z Tobą zostanie, skoro jest Twój, wątpię, żeby chciał zostawiać taką interesującą osobę — złapała ją na chwilę delikatnie za dłoń, uśmiechając się delikatnie. Była głupia, że tak myślała? Być może, ale lubiła wlewać nadzieję do wszystkiego wokół siebie. Świat zdawał się wtedy bardziej żywy i kolorowy, nawet jeśli później miała się sparzyć, przynajmniej dalej coś czuła. Lubiła poznawać swoje emocje, a co zdarzy się dalej w życiu - o tym przekona się później.
Przytaknęła jej ruchem głowy.
— Tak, bo teraz mam powód, żeby na ten bal pójść, wcześniej go nie miałam — wyznała szczerze. Zaśmiała się na słowa o tajemniczości.
— Inaczej to faktycznie byłoby bez sensu — przyznała rację Heimerunce.
Patrzyła na swoje odbicie w sukni, ukradkiem zerkając też na Ennis, próbując wyczytać z niej jakąś reakcję, ale ta sama wyglądała tak, jakby najbardziej liczyła się opinia potencjalnej właścicielki kreacji. Wzięła głęboki wdech i wypuściła powietrze. Tak ciężko było się zdecydować.
— Symbole są jednak trochę głupie. Tak myślę — szepnęła — Co nie znaczy, że nie są też głupio pokrzepiające. Podoba mi się najbardziej ze wszystkich. Dziękuję za pomoc — odpowiedziała. Wróciła do przebieralni, aby wrócić do swoich codziennych ciuchów. Zapłaciła za kreację i spojrzała po Ennis.
— Jest jeszcze jeden sklep, do którego chcę iść koniecznie z Tobą. Masz jeszcze siły? — zapytała, uśmiechając się do niej.
Orianna
Sato zerknął na Niklausie i zamrugał kilkakrotnie.
OdpowiedzUsuń- Ja znam się na tańcu? - popatrzył na niego i zrobił kilka robotycznych ruchów tańca, po czym przeszedł do tego co to wywołuje deszcz. W kółeczko wokół barmana okropnego zdradliwego żmii z rękoma wyrzucanymi raz po raz w górę, by zatrzymać się przed Nikitą. - Jesteś pewien, że tego chcesz? - uniósł lekko brew. - To nie może się udać - westchnął, opierając się teraz o Ennis z teatralnym wzdychaniem raz za razem. - Obawiam się, że brykające po parkiecie małpiszony, po naszych lekcjach tańca, to będzie twój najmniejszy problem... - stwierdził celując palcem w mężczyznę. - Jakie jest wynagrodzenie?
Sato xD
Sato zrobił kilka min i gesty a propo tego całego panoszenia się.
OdpowiedzUsuń- Dziękuję bardzo. Zapłaciłem za te drinki - poinformował go ze słodkim uśmiechem. - A przysługa... - postukał się lekko po brodzie i wzruszył ramionami. Był pewien, że tak czy siak Niklaus by mu pomógł gdyby faktycznie tego potrzebował, więc jakoś tak mierna ta zapłata. - Wolałbym nielimitowany dostęp do baru na czas każdego mojego pobytu w Argarze - rzucił z uśmiechem na twarzy. Nie miał się za zbyt dobrego nauczyciela w kweście tańca. Matematyka to co innego. Spojrzał po Ennis, gdy ta zaczęła się wymigiwać.
- Jasne, przyprowadzę klasę nad wodę i zaczekamy aż skończysz podboje - poklepał ją po plecach. - Nie ma problemu i nie ma opcji że zostawisz mnie z tym samego, Rybeńciu - puścił jej oczko w powietrzu i zawirował wokół własnej osi. - To co? Kolejny drineczek?
Sato
- Ale do tej pory za ten dostęp płaciłem - uśmiechnął się do niego Sato, bo przecież składniki drinków opłacał z własnej kieszeni, a teraz otrzymał darmowy dostęp. Zatarł ręce z uśmiechy, a widząc sunące ku jego nosowi palce, uniósł wyżej głowę by chapnąć je w usta i warknąć niczym rasowy pies.
OdpowiedzUsuń- No, no, no... proszę się tu nie spoufalać - dodał, kiedy już wypuścił jej paluchy z "pyska". - Nie jesteśmy na tym etapie znajomości, ma miłościwa Pani - rzucił, robiąc kolejny piruecik i wyciągnął do niej dłoń, by pochwycić ją. - Cóż... demonstracja jest najlepszym nauczycielem - stwierdził zabierając ją na parkiet i okręcając wokół własnej osi na początek, zanim nie przysunął się do niej i nie zaczął prowadzić w spokojnym walczyku. - Kompletnie nic - zapewnił ją. - Ja po prostu świetnie... improwizuję - przechylił ją nagle i z przechyłu wprowadził ich w obrót. A nawet i dwa.
Sato
- Sama mi to powiedz - zaproponował oddając jej czarujący uśmiech. Zaśmiał się cicho na wieść, że nic o niczym nie wiem i wzruszył ramionami. Co prawda mógłby wyprowadzić ją z błędu i poopowiadać o tym jaką złożoną wiedzę ma gdy chodzi o matematykę lub składanie i rozkładanie gnatów. Jak trzeba je czyścić i czym, a także co najlepsze jest do konserwacji broni. Mógł poopowiadać o wielu sprawach mafijnych i zapewnić, że w tej materii ma wielką wiedzę. Nawet mógłby pochwalić się doświadczeniem w nauczaniu czy w zwykłym wykradaniu informacji,albo że całkiem niezłe drinki kręci... ale... po co? Zamiast tego pokiwał tylko głową potwierdzając jej tę informację.
OdpowiedzUsuń- Jasne, że nic nie wiem - zgodził się z nią, przekrzywiając lekko głowę by spojrzeć na nią w ten sposób. - W końcu jestem głupi - dodał, bo przecież sama to stwierdziła w pewnej chwili, a on nie wyprowadzał jej z błędu. Kiedy zobaczył jak traci równowagę, podtrzymał ją lekko i uśmiechnął nieco. - Za dużo procentów? - zapytał i pokiwał lekko głową. - Oczywiście - zgodził się z nią. - Zaprowadzę o ile mi w nim nie zaginiesz na wieki wieków - pogroził jej palcem. - Pamiętaj, że jutro uczymy.
Sato
Pokręcił lekko głową.
OdpowiedzUsuń- A jednak byłaś w stanie wystosować ten sam argument w moją stronę, gdy było ci to na rękę - szepnął do jej ucha i uśmiechnął się zawadiacko. Spojrzał na bar i pozwolił się jej tam zaciągnąć, ale swoją butelkę zgarnął dla siebie. - Ta jest moja - pogroził jej palcem. - Dla ciebie jest to... - wskoczył na moment za bar i przelał resztę przygotowanych drinków dla Ennis do pustej butelki, podając jej kobiecie. - Mhm to obietnica, której dotrzymasz czy zagłada dla mego serca, gdy ci zaufam? - zapytał jej szeptem i wraz z dwoma butelkami i słaniającą się na nogach Ennis udał się w stronę morza. - Jakie masz doświadczenie w nauczaniu?
Sato
— Tylko ja chcę się tej nieporadności oduczyć. Nie chcę być czyjąś kandydatką tylko dlatego, że teraz jestem taką ciamajdą — wzruszyła ramionami. Nie miała zamiaru teraz szukać żadnych nauk w miłościach. Najpierw wolała poznać samą siebie, a ten proces jednak wymagał czasu. Poza tym źle się czuła na myśl, że ktoś musiałby ciągle jej w czymś pomagać i kochać w niej to. Sama w sobie tego nie lubiła.
OdpowiedzUsuń— Dalej jest tak samo pyszny jak za pierwszym razem i cieszy mnie, kiedy mogę go zjeść. Tak samo dalej lubię spędzać z Tobą czas. Pozwól, że sama zdecyduje czym i kim będę się zachwycać — uśmiechnęła się do Ennis w odpowiedzi. Heimerunka mogła mówić co chce, a Orianna dalej ją podziwiała za to jak twardo wyrażała swoje własne opinie i była taka niezależna. Naprawdę En traktowała to wyjście jako spłacanie długu? Cóż, ją to trochę smuciło.
— Przecież mówiłam, że nie chcę niczego w zamian. Potrzebowałaś pomocy, a ja chciałam Ci jej udzielić, jeśli chcesz cokolwiek spłacać to Twoja decyzja, ja to wyjście traktuje inaczej — zmarszczyła delikatnie brwi, aby brzmieć poważniej, ale uśmiech wrócił jej już na usta. Ennis mogła myśleć co chciała. To w końcu było jej prawo, jej opinie. Kiwnęła głową na słowa odnośnie Acaira. Nie mówiła nic. Ennis zdawała się reagować alergicznie na rozmowy odnośnie przywiązania, ale jak dla niej to En właśnie bardzo troszczyła się o tego mężczyznę. Nie mogła się tego wyprzeć.
— Tak więc chodźmy — odsunęła się od niej i zaprowadziła ją do innego sklepu, do jubilera. Otworzyła jej drzwi i weszła za nią, po czym szybko ją dogoniła. — Musiałam tutaj dostarczyć kilka leków od Febe i znalazłam kilka rzeczy, które moim zdaniem pasowałyby do Ciebie. Biżuterii, tak jak wspominałam rano. Eleganckiej, złotej, takiej, która pokazuje jaka niesamowita według mnie jesteś — wytłumaczyła. Uśmiechnęła się do sprzedawcy.
— Czy ma Pan dalej odłożone te bransolety, o które prosiłam? — zapytała, a mężczyzna przytaknął i wyjął kilka dużych bransoletek. Orianna wróciła wzorkiem do Ennis.
— Ty przerobilaś mi sukienkę na swoje widzimisię, skoro chcesz działać na zasadzie barterowej. A ja chcę Ci kupić bransoletkę. Uważam, że każda z nich ładnie by wyglądała na Twojej ręce — wyjaśniła. — Poza tym zbliża się bal, suknie już masz, ale dodatki też się chyba powinno nosić na takie okazje, prawda? — dodała jeszcze, patrząc czy w ogóle się tym zainteresuje.
Orianna
Emma spojrzała po niej tak jakby ta sobie z niej jaja robiła.
OdpowiedzUsuń- A już na mierzenie nie masz problemu - sparadiowała jej głosik uśmiechając się przy tym zgryźliwie. - Weź nie pierdziel, po prostu nie chciałaś mi dawać satysfakcji z pomocy tobie - stwierdziła krótko i w milczeniu poprowadziła ją do swojego namiotu, skąd wyciągnęła stołek, pergamin i węgielek. Zamierzała teraz porządnie ją zmierzyć. Zaczęła od jej długości i zapisała na kartce, potem talia, biust, długość nóg i długość torsu... nie była pewna jakie pomiary się jej przydadzą. Zerknęła po niej, kiedy ta wspomniała o byciu wymagającą klientką.
- Szyłam kilka razy - powiedziała spokojnie. - Nikt się nigdy nie skarżył. Śmiem twierdzić, że jestem w tym profesjonalistką - zarzuciła włosami na swe plecy.
Emma
Aci wzdrygnął się trochę na jej fuczący ton, ale zaraz zacisnął mocno wargi. No tak powiedziała, jak już zdołał się potopić odrobinę. Zapomniała też wspomnieć o tych ramionach. Patrzył jak nurkuje i nabrał głębokiego powietrza w płuca. Ruszył w stronę nieco głębszej wody i tam zaczął się na niej kłaść, spadać dupskiem w dół i znów. Od nowa. Raz za razem. W końcu udało mu się utrzymać na wodzie 3 sekundy i z uciechy aż podskoczył i próbował ponownie.
OdpowiedzUsuńAci
Zaśmiał się cicho i przekręcił lekko głową.
OdpowiedzUsuń- Cóż to się przeliczyłaś - pokazał jej język. Nie zamierzał dzielić się teoriami, które za chwilę mogły już po prostu nie istnieć. Zerknął na swą własną butelkę i pogłaskał ją pieszczotliwie. - O moje dzieciątko, mój alkohol... zawsze - powiedział śmiertelnie poważnie i poruszał przy tym zabawnie brwiami i zaraz zrobił minę zbitego psa. - Wyraźnie powiedziałaś o jutrze - jęknął przykucając na trochę i pociągając łyk ze swojej butelki. - Nie nadążysz za takimi zmiennymi dziołchami - rzucił dmuchając przed siebie i cmokając kilka razy, a potem dogonił ją i zastrzegł uchem, by zasłonić swoje krocze dłońmi.
- Nu, nu, nu - pogroził jej palcem przed nosem. - To dziadostwo na dole samo wybiera sobie partnerki - poinformował ją puszczając do niej oczko. - Och pokażesz mi jak się pływa? A może sekret długiego wstrzymywania oddechu zdradzisz? - zaproponował. - Och to by była niezła nauka...
Sato
Przycisnął butelkę mocniej do siebie i spiorunował ją wzrokiem.
OdpowiedzUsuń- Ani mi się waż - zrobił minę zbitego kota, a potem zarechotał pociągając łyk alkoholu i otarł wyimaginowany pot z czoła z głośnym westchnieniem ulgi. - Całe szczęście, a już byłem pewien że ja jedyny choruję na tę chorobę - przyznał, patrząc na nią z figlarnym uśmiechem. - Dziękuję ci... za uświadomienie, że jednak jest inaczej - objął ją ramionami i przytulił lekko, zanim od niej odskoczył. Zerknął na morze zaraz po niej i przystanął na samym brzegu. Obserwował jak do niego wchodzi, jak delikatnie obraca się w jego stronę. Morze było jej żywiołem. Widział to wyraźnie, a teraz jeszcze mocniej.
- No nie wiem - odparł spokojnie nie ruszając się ze swojego miejsca. - Co dokładnie chcesz mi pokazać? - zainteresował się, na tę chwilę jedynie zsuwając swe obuwie i odrzucając je daleko za siebie. Dalej pozostawał w tym samym miejscu, pozwalając wodzie obmywać jego kostki, a czasem i łydki.
Sato
Nie komentował już tej całej swojej nie oryginalności, poza smutną minką i wzruszeniem ramion. Cóż, jak to mówiła stara piosenka Scorpionsów - Life is life. Przez to, że o niej pomyślał, chwilę bujał się do tej nuty w myślach, by zaraz znów na nią spojrzeć.
OdpowiedzUsuń- Mhm tańczycie go w wodzie? - zainteresował się, powoli rozpinając swą czarną koszulę i zsuwając ją z pociągającymi gestami, alla striptiz. Uśmiech nie chciał zejść mu z ust, gdy tak ją obserwował. Zerknął na swoje krocze. - Nie mów hop. Czasem w tańcu nawet niechcący go dotykasz - odparł i nie zsuwając z siebie spodni wszedł do wody by do niej dołączyć. - No to demonstruj - złapał ją w pasie i przesunął dłońmi po jej bokach, zanim nie użył trochę sił by unieść ją wyżej i wyrzucić do wody. Uśmiechnął się zaraz do niej, przybierając na twarz poważniejszą minę. - Dobrze już się nie wygłupiam, zamieniam się w słuch i wzrok.
Sato
Przez to, że się do niego odezwała zdekoncentrował się i musiał mocniej wierzgnąć nogami i rękoma, by stanąć jednak na gruncie. Na palcach i mocno głowę odchylając do tyłu ale jednak na gruncie.
OdpowiedzUsuń- Ale warto wiedzieć jak ich używać - mruknął dalej niezbyt zadowolony z jej metod. Rozumiał, że raz mu czegoś nie powiedziała, ale ona to kontynuowała. - Jak mam machać nogami by nie kopać wody a się na niej utrzymywać? I jakie ruchy rękoma robić - wymamrotał. - Ja tego nie wiem i panikuję jak już idę na dno...
Aci
- Ale byłaś ranna - fuknęła na nią, bo to że teraz sobie zszyła rancię i uważała, że nie jest ranna to jedno, a kiedy padła jej propozycja to Ennis była ranna i nie, Emma nie zamierzała dać sobie wmówić czegoś innego.
OdpowiedzUsuń- Szycie sukni to przyjemność, a nie pomoc - stwierdziła tylko i zarumieniła się na wieść o dotykaniu jej, po czym spojrzała po niej i już miała jej powiedzieć, że ma się pierdolić, bo przecież nie dała jej sobie orgazmu sprawić, ale uznała że nie ma co. Więc tylko szła dalej, aż w końcu znalazły się obok jej skromnego przybytku. Zerknęła na tipi, które wyglądało na nieco puste. Mohe musiał gdzieś wybyć. Uśmiechnęła się lekko.
- Bardzo ciekawi - rzuciła i pchnęła ją lekko na pieniek, by ta usiadła, a sama usiadła okrakiem na jej udach, wyciągając miarkę i zaczynając od zmierzenia jej szyi. Pomierzyła również długość od szyi do piersi by wiedzieć jaki dekolt może zrobić i do tego jej obwód ramion. Zagryzła delikatnie wargi, kiedy tak na niej siedziała i pokusiła się o ucałowanie obojczyka kobiety, zanim wstała by zebrać kilka kolejnych pomiarów.
Emma
Zaśmiał się cicho na to jej zdziwienie, ale po prostu nie mógł się powstrzymać przed zrobieniem tego gestu i nie żałował. Zwłaszcza, że teraz jej łuski mieniły się jeszcze bardziej od światła i nie chciały przestać zachwycać. Uśmiech nie chciał zejść mu z ust, choć w oczach pojawiła się powaga.
OdpowiedzUsuń- Ależ jak możesz przeczyć mojemu sercu do ciebie - pokręcił lekko głową. - Ja do ciebie z serduszkiem, bo jakaś taka spięta się wydawałaś - wyjaśnił jej z uśmiechem na twarzy. Ukłonił się jej delikatnie i pokiwał głową. - Oj nie wiem czy wytrzymam te twoje śpiewy, ma miła - rzucił nieco zadziornie, ale zaraz zaczął jej po prostu słuchać. Gdy wystawiła swą lewą dłoń, posłusznie przyłożył do niej swą, wpatrując się w jej oczy. Uważnie obserwował jej oczy. Chciała prowadzić w tańcu? Dobrze, nie miał z tym problemu. - Gotowy, oddaję się pod twoje władanie w tym tańcu - rzucił cicho.
Sato
Nie komentowała więcej słów Ennis. Kobieta miała prawo mieć swoje własne opinie, cały czas sobie to powtarzała, nawet jeśli sama nie była w stanie się w pełni z nią zgodzić czy czuła ogromną potrzebę kontemplacji nad tym wszystkim. Przytaknęła sobie w myślach i ruchem głowy. Nie było co dalej dywagować w tej sprawie. Może kiedyś jeszcze jej na to odpowie. Dalej uważała, że najbardziej przykry był brak wiary w bezinteresowność, bo jeśli nikt nie będzie w nią wierzyć, to nikt nie będzie jej okazywać.
OdpowiedzUsuń— Nie chcę do swojej sukni dodatków, sama ma zbyt dużo, myślałam tylko o makijażu — wyjaśniła zgodnie z prawdą. Przecież na początku nie zakładała nawet, że idzie na Fiery, biżuteria była wybierana tylko i wyłącznie z myślą o Heimerunce.
Patrzyła z uwagą jak Ennis przymierza bransoletki. Bardzo jej zależało, aby któraś z wybranych wpadła jej w oko.
— Myślę że tak — zgodziła się na słowa o widzimisię. Skoro wybrała pierwszą to zaraz przytaknęła jej głową, zapłaciła i poprosiła o zapokowanie w odpowiedni materiał, aby się nie zniszczyła, gdyby nie chciała jej nosić cały czas, a na sam koniec podała kobiecie. — W takim razie mam nadzieję, że będzie Ci się dobrze nosić — odparła.
Orianna
Emma spojrzała jej prosto w oczy, gdy ta zadała to pytanie. Poprzednich rzeczy już nie komentowała. Uznała że nie musi. Nie trzeba aż tak języka strzępić. Uśmiechnęła się pod nosem, kiedy kobieta uznała jej pomiary za interesujące, ale gdy zapytała o jej własny smak, zarumieniła się. Aż po czubek głowy. Spojrzała jej prosto w oczy i pochyliła do przodu, tak by ich nosy się ze sobą zetknęła.
OdpowiedzUsuń- Sama to sprawdź - odszepnęła dość sugestywnie. W końcu miała jej smak na ustach, więc Ennis mogła spróbować samej siebie, co by przekonać się jaka jest prawda.
Emma
Emma, co prawda nie spodziewała się jedynie smakowania jej ust, ale kiedy ta to zrobiła otworzyła usta i złapała w nie język Ennis ssąc jego koniuszek przez krótką chwilę, a kiedy ją pchnęła w tył omal nie krzyknęła, próbując utrzymać równowagę. Udało się to jedynie, przez to, że zdołała złapać ją za szyję. Siedziała tak przechylona i zaraz poprawiła się przesuwając po jej nodze wyżej.
OdpowiedzUsuń- Mhm ja też znam twój smak, a opinię zostawię dla siebie - odparła z zadziornym uśmieszkiem na twarzy.
Emma
Uśmiechnęła się do niej szeroko na podziękowania. Dogoniła ją pędem, gdy tak szybko zaczęła wychodzić od jubilera, ale nie mówiła nic. Nie chciała sobie czy jej popsuć tej małej chwili zadowolenia z prezentu, który najwidoczniej wpadł Ennis w oko. Była z siebie wyjątkowo dumna. W końcu zrobiła coś dobrze.
OdpowiedzUsuń— Bardzo chętnie — odpowiedziała jeszcze, dając się ciągnąć w dalszą część mieściny. Nieco się zdziwiła, kiedy zabrała ją do stoiska zbrojmistrza, ale nie oponowała. Widziała jak ogląda różne bronie, z pewnością potrzebowała czegoś do obrony. Takie niezależne kobiety musiały w końcu dbać o swoje bezpieczeństwo. Wzięła paczuszkę z bransoletką i oglądała jak Ennis wybiera sobie coś co jej zdaniem przypominało włócznię. Przysunęła się na dwa kroki zainteresowana. Spojrzała po Heimerunce, ale się nie odzywała. Po prostu obserwowała jak dobiera pod siebie broń i próbowała wyciągnąć z tego jak najwięcej lekcji na przyszłość.
Orianna
Mężczyzna obserwował jej oczy, wsłuchiwał się w ciszę między nimi. Szum fal przyjemnie pieścił jego uszy. Uśmiechnął się delikatnie, ale gdy otworzyła usta i zaczęła śpiewać zmarszczył brwi. Angielskiego to on się nie spodziewał. Było to na tyle niespodziewane, że spóźnił się z pierwszym krokiem. Mathyrczycy władający angielskim zdawali się mu w danej chwili wynaturzeniem. Niepokojącym wynaturzeniem. Dopiero, gdy przesunęła po jego wierzchu dłoni, wrócił myślami do rzeczywistości. Czuł jej dłonie na swoim ramieniu, na łopatkach i karku. Gdy wróciła do niego, on zahaczył dłonią o jej policzek, ramię i talię, podając drugą by krążyć z nią na nowo. Zwrócił uwagę na to, że raz za razem zmieniają kierunek kręcenia się, a potem ona znika za jego plecami. Jej wszystkie ruchy były zmysłowe, kokieteryjne, a spokojny śpiew idealnie do tego pasował. Obrócił głowę lekko w jej stronę, kiedy weszła mu na plecy i nachyliła się do ucha, więc kończyła piosenkę szepcząc z oczyma utkwionymi w jego własne.
OdpowiedzUsuń- And what about Father Ocean? - zapytał jej. - Do you even know what were you singing? - zadał kolejne pytanie i odetchnął głęboko. - That was sensual... I'm not sure if we should teach Argar this kind of stuff - szepnął, a gdy zeszła dotknął jej policzka i delikatnie go pomasował. - Are you ok? Today you seem a little bit odd - mruknął jeszcze, obserwując jej tęczówki.
Sato
Obserwował ją uważnie. To jak patrzy po nim jak przesuwa wzrokiem i jak trzęsie głową, a potem przywdziewa swą zwyczajową maskę. Uśmiechnął się na to krzywo i odsunął się od niej o krok.
OdpowiedzUsuń- Shit really? I thought I'd finally have someone who understands me and would be willing to practise this language with me - westchnął ciężko, jeszcze trochę ciągnąc ten angielski. Nawet się nie zdziwił, że zrozumiała przekaz o Argarczykach. Był on dość jasny w obliczu tego co wspólnie właśnie robili i do czego się przygotowywały. - Ciekawe te Heimurinowskie tańce - stwierdził przeciągając się lekko i chowając pod wodą aż po samą brodę, przez moment siedział w niej tak zanim nie położył się na niej by podryfować spoglądając w niebo. - A piosenka... - mruknął, zerkając na nią. - Zdecydowanie bardziej wolałbym ją usłyszeć w twojej wersji językowej - rzucił z delikatnym uśmiechem na twarzy.
Sato
Sato zerknął na nią przelotnie i zaśmiał się cicho.
OdpowiedzUsuń- Rybciu, któż ci takich okropnych bzdur na mój temat naopowiadał? Ja... grzeczny? - popatrzył po niej i znów zaśmiał. - Nigdy w życiu - dorzucił jeszcze. Przyjął do wiadomości wiadomość, że różne rasy mają swoje własne tańce. U nich, w starym świecie, było dokładnie tak samo. Państwo mogło słynąć z jednego rodzaju tańca, ale każdy jego region miał je odrobinę inne. Uśmiechnął się pod nosem, widząc jak sama również patrzy w niebo i wrócił do oglądania go. - Może tak - zgodził się z nią. - Ciekawy z ciebie okaz.
Sato
Uśmiechnął się nie odpowiadając na ten pierwszy komentarz. Nie strzępił niepotrzebnie języka, wsłuchiwał się w szum fal, pozwalając wodzie nieść go na swoim grzbiecie. Doceniał potęgę oceanu, a i pływanie całkiem lubił. Taka noc zdawała się być idealna. Wtedy padło jej pytanie, a on zerknął na nią nieco zaskoczony i sam przystanął, by spojrzeć w jej oczy. Miał wrażenie, że to dość poważne pytanie. Przynajmniej bazując na jej zachowaniu.
OdpowiedzUsuń- Nie wiem - odparł szczerze. - Nikt nigdy nie powiedział, że mnie kocha - dodał po krótkiej chwili milczenia, obserwując te jej tęczówki i zbliżając się do niej znów o krok. - A ciebie? Kochał cię ktoś kiedyś? - zadał jej własne pytanie, chociaż miał już w głowie swą odpowiedź. Skoro ono padło z jej ust, sprawa była oczywista. - Prawidłowe pytanie brzmi inaczej - dodał po dłuższej chwili milczenia. - Kochałaś kiedyś kogoś?
Sato
Sugestie padały... czy i w jego przypadku padały? Czy to czerwienienie się Ognistej było sugestią? Czy policzki rumiane Orianny były taką sugestią? A może lekkie pocałunki w policzek od niej? Nie był pewien czy przypadkiem nie przegapił tej miłości. Będzie musiał popytać swoje "byłe panny" i tę obecną w sumie też, choć istniało prawdopodobieństwo że ta obecna sama tego nie będzie wiedziała.
OdpowiedzUsuń- Sugestie - powtórzył po niej. - Jak ten twój taniec przed chwilą? Mam traktować to jako sugestię? - zapytał jej cicho i uśmiechnął się delikatnie na ten jej gest z głaskaniem policzka. - Nie - odpowiedział zgodnie z prawdą, wpatrując się w jej oczy. - Nigdy nie pozwoliłem sobie na miłość.
Sato
Było widać po Oriannie, że przestraszyła się, kiedy Ennis zaczęłą ją okrążać. Przytuliła pakunek do piersi, przymykając oczy, kiedy Ennis wykonywała te swoje cięcia. Może i liczyła na to, że Heimerunka nie chce zrobić jej krzywdy, ale nigdy nie mogła mieć 100% pewności. Całe życie w końcu wierzyła ludziom, którzy chcieli zaszkodzić wielu osobom na całym kontynencie. Przymknęłą oczy przed ostatnim ciosem, odsuwając głowę, aby na pewno jej nie trafiła. Miała wrażenie, że serce zaraz wyskoczy jej z piersi od tego stresu. To było takie straszne, nieprzewidywalne. Uspokoiła się i wróciła na ziemię dopiero wtedy, kiedy Ennis zadała jej pytanie. Przełknęła ślinę. Wzięłą wdech i wydech, musiała się uspokoić.
OdpowiedzUsuń— Mam pewien plan do obrony. Tworzę… pewne rzeczy — zaczęła, wodząc wzrokiem po straganie mężczyzny. Każdym z tych przedmiotów można było zabić. Nie chciała nikogo zabijać dopóki nie zostanie doprowadzona do ostateczności, ale może taki dłuższy sztylet były lepszy niż jej pierwotny zamysł. Prosty, obity szarymi skórami, długi na 15 cali, idealny, aby utrzymać dystans i wprowadzić w życie swój plan. Kupiła go razem z pochwą, chociaż tą będzie musiała przerobić, aby wszystko działało tak jak sobie to obmyśliła.
— Nie chcę być nieporadna — przypomniała Ennis, chowając swój nowy sztylet, tak aby teraz nikogo nim przypadkiem nie skrzywdzić. — Ale nie chcę też przypadkiem zabić. Ale mam pomysł na coś czym mogę się efektywnie bronić — wyjaśniła, uśmiechając się do niej.
Orianna
Sato pokiwał głową w zrozumieniu. To zdecydowanie ułatwiało sprawę. Mógł pozwolić jej na więcej takich gestów. Pokręcił lekko głową, swą dłoń kładąc na jej talii a drugą głaszcząc lekko po policzku.
OdpowiedzUsuń- Moja profesja nie sprzyja miłości - powiedział spokojnie. - Miłość mogłaby być mą piętą Achillesa - dodał, choć nie był pewien czy Ennis zrozumie jego porównanie. - W moim przypadku wygląda to tak, że po prostu nie pozwalam sobie na cieplejsze uczucia czy wielkie przywiązanie do kogoś - szepnął patrząc jej prosto w oczy. - Tak jest mi wygodniej - uśmiechnął się. - Moje biedne, kurche serduszko nie zniosłoby tego, gdyby mej ukochanej coś się stało, albo nie daj boże zginęłaby przeze mnie - westchnął ciężko z pewną dozą swej zwyczajowej teatralności. - A ty? Nikogo jeszcze nie znalazłaś czy nie chciałaś znaleźć?
Sato
Uśmiechnął się do niej delikatnie. Nie mógł powiedzieć, że nigdy mu na kimś nie zależało, ale rozmawiali o miłości, a w ten sposób jeszcze nigdy mu na nikim nie zależało. Przechylił delikatnie głowę, gdy założyła mu dłonie na kark i chwycił jej biodra, by założyć sobie na nogi, a potem przykucnąć w wodzie. W ten sposób siedziała mu na biodrach, a on miał nieco wygodniejszą pozycję. Nie przeszkadzała mu ta jej bliskość.
OdpowiedzUsuń- Nigdy mi na nikim nie zależało w ten sposób, En - spojrzał jej prosto w oczy. - Mam znajomych, może nawet mam paru przyjaciół, ale moje serce nie zabiło jeszcze mocniej dla żadnej kobiety i zanim zapytasz dla mężczyzny też nie. Mało tego próbowałem i jestem stuprocentowo pewny, że kobiety to te, które mnie pociągają - rzucił spokojnie, słuchając dalej jej słów. - Zniechęcasz - powtórzył po niej. - Każdego udało ci się do siebie zniechęcić? - zainteresował się, by wzruszyć ramionami. - Cóż do mych słów nie przywiązywałbym jakiejś większej wagi, bo ja każdego człowieka nazywam okazem, Rybciu - stwierdził. - Każdy z nas jest inny, wyjątkowy - dorzucił, słuchając o kolekcji i pokręcił znów głową. - Wyrzuca się - powtórzył. - A mówiłaś wcześniej, że sugerowano ci już tę miłość - zauważył. - To czemu nie spróbowałaś? Może ten ktoś nie wyrzuciłby cię jak kolekcjonerskiej sztuki? - zaproponował, gdy porównała się do oceanu. - Ocean jest każdego - dotknął znów jej policzka i pogłaskał ją po uszku. - A ty jesteś swoja.
Sato
Uśmiechnął się delikatnie i pokiwał głową w zrozumieniu, gdy wyjaśniła sprawię tego mężczyzny. Nie znał wcześniej szczegółów, ale słuchając tego teraz rozumiał jej brak zaangażowania. Facet był kolekcjonerem, więc koniec końców lepiej było odpuścić, jeśli chciało się mieć kogoś tylko dla siebie. Pogłaskał ją po włosach i ucałował w czoło.
OdpowiedzUsuń- Jeśli kiedyś będziesz chciała to znajdziesz sobie kogoś - stwierdził cicho. - Tylko przede wszystkim to ty musisz tego chcieć - powiedział spokojnie, nieco poprawiając swą pozycję i zanurzając ich odrobinę głębiej. Delikatnie głaskał ją po głowie, aby w końcu objąć ją ramionami i po prostu przytulić do siebie. - Dokładnie, tylko swoja - zgodził się z nią. - I na swoich warunkach zdecydujesz się , lub nie, oddać komuś swe serce - szepnął jeszcze. - Powiedziałaś, że też kolekcjonujesz partnerów seksualnych - zauważył. - Lubisz to? - zainteresował się. - Lubisz to robić?
Sato
Zauważył w niej tę zmianę i łzę. Odpowiedź była oczywista. Wcale tego nie lubiła. Objął więc ją delikatnie mocniej, tylko na chwilę, a kiedy wspomniała, że już starczy, opuścił dłonie i pozwolił jej wstać. To musiał być ciężki temat dla dziewczyny. Zastanawiał się nawet czy powinien ją przeprosić. Pokręcił głową z niedowierzaniem. Ale niby za co? Po prostu zadał pytanie. Nie, przeprosiny odpadały. Chwycił ją jednak za nadgarstek, lekko. W każdej chwili mogła się wyrwać.
OdpowiedzUsuń- A nasze butelki z alkoholem? Takie samotne tam na brzegu czekają - zauważył spokojnie. - Może się jeszcze napijemy? - zaproponował, puszczając jej nadgarstek. Nie zamierzał jej do niczego zmuszać. Przecież widział jak humor po prostu jej poszedł na łeb i na szyję.
Sato
— Tak, nie umiem walczyć, przydałyby się lekcje samoobrony. Znasz może kogoś odpowiedniego — zapytała, spoglądając na nią dalej z delikatnym lękiem w oczach. Kto wie, może nawet Ennis ją nauczyły, to co robiła z tymi broniami przed chwilą było po prostu przerażające. Zarumieniła się z nerwów, kiedy powtarzała po niej o przypadkowym zabijaniu. Kiwnęła głową porozumiewawczo. — Tak, zgadza się. Bo ja bym nie chciała go zabić, tylko ogłuszyć, nie chcę zabijać — wyjaśniła, spuszczając delikatnie wzrok. Rozumiała, że czasami to było konieczne, ale szukała sposobu na obejście tej ostateczności. — W zasadzie nie tajny. Nie chcę zapeszać, ale pracuje nad trucizną, która nie działa na mnie, a paraliżuje przy kontakcie z żywą istotą, wtedy nie muszę zabijać, wystarczyłoby draśnięcie i można bezpiecznie uciec — wyjaśniła. Co prawda trucizna dalej była w fazie tworzenia, pracowała nad proporcjami, aby była dostatecznie silna, uniwersalna i nie była jednocześnie śmiertelna.
OdpowiedzUsuńOrianna
Nie zrozumiała. Jak mogła zdradzić opinię na temat smaku skóry swym zachowaniem? Zmarszczyła brwi i wykrzywiła buzię, wywalając przy tym język.
OdpowiedzUsuń- Fuj, najgorzej na świecie - wstała z jej kolan i odetchnęła głęboko. - W ogóle nie smakowało - burknęła i popatrzyła po niej. - Wstań proszę, jeszcze nie mam długości... no i właściwie nie wiem jaką chcesz suknię - odchrząknęła siadając jednak przed nią i biorąc drugi kawałek pergaminu. - Ty mi opisz, ja naszkicuję - rzuciła szybko, bo w szkicach była całkiem niezła. - I potem wezmę ostatnie pomiary - wyjaśniła.
Emma
Acair spojrzał po niej i wzruszył lekko ramionami.
OdpowiedzUsuń- Nigdy nie miałem ku temu okazji. Mieszkałem na pustyni - wymamrotał. - A będąc tutaj... rzadko kiedy zbliżałem się do wody - wymamrotał. - No i jakoś tak wyszło, że ty nie specjalnie chętnie pokazujesz... jak wskakujesz to pędzisz i już cię nie ma obok, a to na obserwację za szybko - mruknął i chociaż trochę się bał, ale wziął głęboki oddech i zanurzył się, by popatrzeć na jej smukłe nogi. Obserwował uważnie. Patrzył nawet na ułożenie stopy i kiedy się wynurzył skinął głową. - Czyli proste w kolanach, proste... - mruknął do siebie i chlapiąc wokół siebie podpłynął trochę tam gdzie gruntu nie miał i wyprostował nogi, idąc trochę na dno. Powoli zaczął machać nogami. Było to strasznie męczące, ale powoli, bardzo powoli zaczynało mu to wychodzić.
Aci
Uśmiechnął się pod nosem, gdy zawróciła i zrobił wielkie oczy, kiedy dopadła do jego trunku.
OdpowiedzUsuń- Wara! - wrzasnął wyskakując z wody jak oparzony. Ruszył w jej stronę ganiając ją po plaży niczym durne nastolatki. - Ej, ej! To nie fair! - w końcu przykucnął i "rozbeczał" się na niby. - Co to ma być?! Ty będziesz pić, a ja nie? A ja ci serce na dłoni oddałem. Drineczka świetnego zrobiłem - pociągnął nosem patrząc na nią ze smutną minką. - Nie fajnie - padł na piasek i zrobił na nim aniołka.
Sato
Otworzył usta widząc jak przechyla butelkę i spijał alkohol dopóki leciał, by potem przełknąć go ze smakiem i przymknąć oczy z błogim uśmiechem.
OdpowiedzUsuń- Nie fajnie - powtórzył choć bez żadnego żalu, zakrętkę sięgnął dłonią, a drugą złapał za butelkę by energicznie usiąść i przytulić butelkę do siebie. - Moja jedyna, moja cenna, mój skarb - pogłaskał ją po brzuszku i zaraz uśmiechnął się do Ennis. - To co? Jakiś toast by się przydał - odchrząknął, robiąc poważną minę. Z powrotem odkręcił swą butlę. - Przy mizernym świetle migoczących gwiazd, spokojnym szumie oceanu, pijemy dziś zacieśniając więzy - zaczął od przydługiego wstępu. - Za Rybeńkę, co by wytrzymała ze mną chociaż do końca lekcji tańca, bo uwierz Rybciu niektórzy Argarczycy tańczyć nie potrafią... oj nie - stuknął się z nią butelkami i upił porządny łyk.
Sato
— Nie zaproponowali, ale ja też nie pytałam — wyjaśniła, zastanawiając się przez chwilę. — W zasadzie sama też mogłabym ich poprosić, gdybym chciała, ale nie wiem czy znają się konkretnie na sztyletach — zastanowiła się jeszcze. Pokręciła głową. — Nie chcę też ich zarzucać swoimi wszystkimi prośbami. Lepiej poszukać gdzie indziej — dodała jeszcze. W zasadzie widziała, że mąż Febe ma plac treningowy, może tam zacznie swoje poszukiwania? Od czegoś trzeba było zacząć, a w kwestii zdrowej, nieszkodliwej samoobrony była raczej zdeterminowana. Tutaj faktycznie każdy zdawał się całkiem zaznajomiony z samoobroną czy innymi rodzajami walki, więc nie powinno to też być aż takie trudne, znalezienie nauczyciela to znaczy.
OdpowiedzUsuń— Dziękuję za radę — odpowiedziała jeszcze. Przestraszyła się zaraz, kiedy zaczęła opowiadać w taki brutalny sposób o truciznach i zakryła oczy dłońmi ze wstydu, rumieniąc się przy tym. Odsłoniła je po chwili, biorąc wdech.
— Nikogo ostatecznie zabić nie chcę. Poza tym sama trucizna nie musi być śmiertelna. Wystarczy opracować odpowiednią formułę, jednych sparaliżuje na dłużej, innych na krócej, ale nie musi być śmiertelna. Albo całkiem inne działania, w każdym razie to musi być coś co nie zmusi mnie do zabicia, a da czas na ucieczkę. Raz zabiłam i nie wiem czy dam radę drugi raz — wyjaśniła, jeszcze bardziej się czerwieniąc.
Orianna
— Nie planowałam testować jej na nikim kogo znam —- zapewniła ją. Planowała na sobie, chociaż z początku, aby zobaczyć czy jest na nią odporna, a o późniejszych testach jeszcze faktycznie nie pomyślała. Wcześniej tym zajmowała się Polsza, co teraz nie wchodziło w grę i właśnie jej uświadomiło, że sama mogła narażać innych na niewyobrażalne cierpienia, kiedy tworzyła niektóre swoje mikstury. Może powinna to sobie po prostu odpuścić? Podeszła zaraz za Ennis do innego stoiska z całkiem inną odzieżą - bardziej codzienną. Przyglądała się ubraniom. Te też były całkiem ciekawe. Spojrzała na to co Ennis wybrała i uśmiechnęła się delikatnie. Ubrania chociaż proste miały całkiem ciekawy krój. Nigdy nie widziała takich ubrań przed dotarciem do Argaru, więc dalej robiły na niej spore wrażenie. Pokiwała głową na jej wyjaśnienia.
OdpowiedzUsuń— Nie wydaje Ci się to trochę głupie? Narażanie własnego życia i w tym samym czasie degradowanie przeciwnika, bo wygląda niewinnie. Stracenie życia, bo nie doceniło się kogoś, kto jest niepozorny brzmi dość idiotycznie. Kwiaty też mogą zabić swoim nektarem i wyglądać pięknie, grzyby mogą wyglądać smakowicie i zabić pierwszym kęsem, dlaczego niepozorny człowiek miałby tego nie zrobić, broniąc swojego życia — pomyślała na głos. W ogóle nie rozumiała wojen, to było widać na pierwszy rzut oka.
Orianna
Spojrzał po swojej butelce a potem przesunął wzrokiem do niej, kiedy wygodnie rozsiadła się na jego biodrach i uniósł wysoko brew.
OdpowiedzUsuń- O moją butelcię? Ale nie masz o co... ona jest poza konkurencją - rzucił pokazując jej język i stuknął się z nią butelkami pociągając ze swojej potężny łyk. Przez moment nie mówił nic, tylko delektował się bukietem smaków, który wylał się do jego gardła zaraz po przełknięciu trunku. Oj tak, whiskey była niezastąpiona. Przyjemnie drapała i paliła po gardełku, a jednocześnie doskonale poprawiała humor. Niezależnie od tego jak źle się czuł, whiskey potrafiła rozweselić. Oczywiście z umiarem, bo jakżeby inaczej. Spojrzał jednak po niej, gdy wspomniała, że tłumaczenie to jego bajka.- Och to się jeszcze okaże... widziałaś już moje skaczące bioderka. Nieskromnie uważam, że są niesamowicie pociągające. Myślę nawet, że nieco bardziej niż te twoje - puścił do niej oczko. - Mało tego... sama je pokochałaś - stwierdził widząc jak na nich siedzi, a noski eskimoski oddał jej bez żadnego problemu. Uśmiechnął się do tego zawadiacko i gdy się odsuwała liznął ją po nosie.
Sato
Uśmiechnął się na te jej priorytety słane wprost do jego własnej butelci. Nawet ta zimna butelka mu nie przeszkadzała. Wszystko to było w punkt.
OdpowiedzUsuń- Świetnie, cieszę się że widzisz taką ewentualność - rzucił swobodnie. - Toteż uświadamiam cię teraz Rybciu, że ten układ działa w obie strony. Zapewniam cię ma słodka i seksowna asystentko, iż otrzymasz ode mnie całkie spore pole do popisu w kwestii tłumaczenia - uśmiechnął się do niej czarująco. - Lepiej się z tą myślą oswoić już teraz - mrugnął do niej figlarnie upijając znów łyk swojego trunku i spoglądając na nią szeroko otwartymi oczyma. Mrugnął raz i drugi a potem zrobił wielce oburzoną minę. - Słucham?! Chcesz powiedzieć, że me słodkie, seksowne i pociągające bioderka jeszcze tobą nie zawładnęły? - zrobił zdruzgotaną minę. - Och udowodnię ci, że moje są znacznie lepsze od twoich - prychnął pod nosem. - Ten cały festiwal "Fiery" niechże będzie dla nas polem bitwy - uniósł wysoko brodę. - Które z nas oczaruje biodrami większą liczbę partnerek i partnerów wygra - złapał za swoją butelcię. - Jakem stawiam na to swą ukochaną whiskey - rzucił twardo i stuknął butelką o jej własną. - Przypieczętujmy ten zakład pociągnięciem ze swych butelek - rzucił jeszcze i pociągnął ze swojej, a gdy złapala go za za język zębami, zmarszczył swój nochalek i zaczął obwąchiwać ją niczym pies, póki go nie puściła. - Jestem bardzo uważny w tym temacie - puścił do niej oczko.
Sato
Uśmiechnął się wielce zadowolony z tego układziku.
OdpowiedzUsuń- Przecież o to chodzi... - pochylił się do jej ucha. - ...żeby nas więcej nikt w takie szkolenia nie wrabiał - dodał i zaśmiał się lekko. Przyjął jej usta na swoje i nie oponował. Oddał pocałunek, by spojrzeć jej w oczy. - Rybciu, o taneczny podryw bioderkami mi chodziło... taneczny - uśmiechnął się delikatnie. - Żaden tam inny - wywrócił oczyma, po czym skinął głową. - Ale rozumiem i nie zmuszam - dodał pochlipując sobie trochę. Taka okazja do dobrej zabawy przechodziła mu koło nosa. Westchnął nieco ciężej, po czym znów spojrzał w jej oczy. - W takim razie chociaż trzy tańce dla mnie zarezerwuj - poprosił jej.
Sato
Spojrzała rumiana ze wstydu na Ennis i przytaknęła głową.
OdpowiedzUsuń— Po części, wiem co chciałam sprawdzić na sobie, a dalej nie pomyślałam, zawsze takie testy odbywały się już beze mnie, znałam tylko wyniki — odpowiedziała, wodząc wzrokiem zawstydzona po okolicy. — Faktycznie paraliż może być trudny do sprawdzenia, trucizna może być głupia, ale z moimi umiejętnościami coś jednak by się przydało — wyznała trochę zrezygnowana. Nie chciała być kompletnie bezużyteczna. Była hybrydą tych dwóch gatunków, więc z pewnością mogła wpaść na coś co mogłoby ją obronić w kryzysowej sytuacji, musi tylko usiąść z księgami i dokładnie nad tym pomyśleć. Zarumieniła się jeszcze bardziej, kiedy Ennis dotknęła jej policzka. Przymknęła na chwilę oczy, nabierając powietrza do ust. Uśmiechnęła się niepewnie. Nie była taka pewna, czy jej nieporadność życiowa była taka słodka, ją raczej męczyła. Gdyby była kimś innym, wątpiła, czy wytrzymałaby ze samą sobą. Słuchała uważnie słów Ennis, była o wiele mądrzejsza od niej, więc uznała, że powinna dokładnie wpajać sobie do głowy wszystkie jej nauki. Ona miała odwagę żyć po swojemu, a nie uważała tego za coś wielkiego. Prędzej nielogiczną bzdurę, bo ewidentnie nie radziła sobie w tym świecie.
— Świat jest bardzo okrutny. Zmuszanie innych, śmierć, która jest wszędzie, przemijanie, ten pęd. Nie wiem jak nadążasz za tym wszystkim. Naprawdę nie boisz się walczyć? — zapytała.
Orianna
Przeprowadzenie się do Argaru było kwestią chwili. Po podjęciu tej dycyzji, wychodził częściej na miasto, głównie do karczmy, gdzie zapijał swe emocje, jak na porządnego 30-latka przystało.
OdpowiedzUsuńAkurat po drodze do karczmy dostrzegł widok niespotykany, niefrasobliwy, niespotykany często. Ennis w ubraniu. No nieźle. Jeszcze tylko jednorożca spotka w karczmie i już go nic w życiu nie zdziwi.
Trenowała. Ciekawe. Aż zasiadł na kamieniu, hełpiąc si~ tym widokiem, by mruknąć głośno.
— Przy ciosach wyciągaj nadgarstki do końca. Skręć biodra. Jak sprężyna. Siła nie wychodzi z ramion, ale z bioder, co jak co, ale ty to powinnaś wiedzieć najlepiej. — skomentował po minucie obserwacji, by nawet się nie przywitać, jak cierpki kutas, jakim był.
Pius
— Dzień dobry słodka... — zastanowił się, czy chce ją zdenerwować, czy może zarobić w łeb... Cóż. —... Ennis. Nie... — niedokończył, bo rzuciła w niego włócznią... Ukryte ostrze w kosturze? Ciekawe, bardzo nielegalne, conajmniej w kilku państwach. Fioletowe oko błysnęło. Otrzymał włócznię prosto pod żebra, krew trysnęła z jego ust, a sam mężczyzna zakaszlał straszliwie, osuwając się na skale, patrząc na Ennis błagalnym wzrokiem...
OdpowiedzUsuńNagle włócznia upadła na ziemię, Pius rozpuścił się w pył... A raczej iluzja Piusa.
Poklepał ją po ramieniu, wychodząc z jej prawicy, rechocząc cicho.
— Dobry rzut. Chociaż nie spodziewałem się, że walczysz wręcz... — dodał, obchodząc ją, z rękoma splecionymi za plecami. — Myślałem, że twym orężem jest twój spryt, zmysłowość i maski... Ale włócznia ci pasuje, Ennis. Tarcza też by się przydała. — skomentował lakonicznie, zupełnie jakby nie rzuciła w niego włócznią jak psycholka.
Pius
— Według mnie, sprawdziłabyś się w polityce. To też jest gra świateł i marazmów, a w tym kochana jesteś mistrzynią. — rzekł, posyłając jej buziaka w powietrzu. — Wyrzucasz swoją broń, to teraz po nią dymaj, skarbie. — spojrzał na nią z politowaniem, kręcąc głową w niedowierzaniu. — Oczywiście że mogę ci kupić tarczę, mogę nawet ci przynieść ją w zębach, jak grzeczny piesek z mojego wymiaru. Ale... Z tobą nie ma bezinteresowności. — dodał, stając do niej bokiem, gdy w jego rękach pojawiła się złota tarcza, wykonana z energii w kolorze jegojasnego oka... I włócznia, bliźniaczo podobna so tej, jaką dzoerżyła Ennis. — To stawaj. Przebij się przez moją tarczę, a może zakręcę ci nie tylko biodrami.
OdpowiedzUsuńPius
— Sam zrobię? Daleko mi od kowala, moja droga. Z resztą, w tym świecie stal jest ciężka, pęka. Co najwyżej mogę ci zrobić tarczę z drewna i skóry ogara piekielnego, ich skóra jest praktycznie nie do przebicia. — stwierdził, patrząc w jej oczy gdy tylko podniosła włócznię, nie odrywając wzroku, by znowu nie zostać zaskoczonym od ataku.
OdpowiedzUsuń— Wiem, Enn. Po prostu komentuję naturę relacji z tobą... Transakcje, czyż nie? Wymiana dobra, informacji, przysług... Trochę to płytkie, nie uważasz?
Widząc jak do niego podchodzi, zakręcił tarczą w dłoni, przyjmując defensywną postawę, czekając na atak.
— Ahhh, pochlebstwo... Czyli coś ode mnie chcesz, rybko. — zarechotał, widząc że szybko łapie. Nie było miejsca na odskok, skróciła dystans wystarczająco, by zablokować mu drogę uniku. Zmusiła go do przyjęcia grotu na tarczę, co z resztą zrobił, przez co otworzyła swą pozycję na atak... Który nie nadszedł.
— Nagrodę? — prychnął, po czym podszedł do niej z wyciągniętą tarczą. — Tylko diaboły z gorszych czeluści od moich mogą wiedzieć, co sobie zażyczysz, harlekinie.
Pius
— Zobaczę co da się zrobić. — odparł, na komentarz o tarczy, zupełnie jakby przyjął to zamówienie. Na skwitowanie ich relacji tylko westchnął, kiwając głową. — Touche. Po prostu cię bardzo lubię. Szkoda, że działa to w jedną stronę... I że nagroda to pewnie mój kutas... — warknął, przyjmując kopniaki, by odetchnąć, odskakując w tył... Co było gorsze od jednego Piusa? Pięciu Piusów. Iluzje demona pojawiły się po jego bokach. Wszyscy stanęli w pozycji defensywnej, tworząc falangę.
OdpowiedzUsuń— Pokaż jak walczysz pod ścianą, słodka rybko. — powiedzieli w unii, rechocząc symfonicznie.
Piusów pięciu
Emma spojrzała po niej wymownie. Jeśli ta naprawdę myślała, że to była jej opinia to naprawdę Em zaczynała zmieniać o niej swe własne zdanie. Nie powiedziała jednak tego na głos. Na pozostałe przytyki też się nie odezwała. Była przyzwyczajona do tego, że zwykle jest gnojona. W Polszy lepiej było zacisnąć zęby. Tu częściej jej się to nie udawało, ale dziś... chciała by się udało. Zaczęła szkicować jej suknię, nanosząc na rysunek wymiary Ennis i kiedy skończyła pokazała go jej.
OdpowiedzUsuń- Taki? - zapytała. Szkic obejmował rysunek z przodu i tyłu. - Będę jeszcze potrzebowała paru wymiarów - pokazała o co jej dokładnie chodzi na rysunku i szybko je zebrała. - Już, jesteś wolna. Możesz sobie iść - machnęła na nią ręką, chowając wszystko do swojego namiotu. - Zabiorę się za szycie jutro rano. - stwierdziła, bo wówczas miała wolne. Yensen strasznie dużo wolnego jej dawał.
Emma
Miał wielu przyjaciół, ale najczęściej to on się szybko poddawał z naukami albo i jego kumple uznawali, że nic z tego nie będzie. No i uczono go głównie na płytkiej wodzie, więc nie bardzo była okazja do podpatrywania tych wszystkich ruchów. Będąc pod wodą obserwował uważnie obserwował Ennis. Wynurzał się kilkakrotnie, za każdym razem czując nieco więcej zawrotów głowy i ostatecznie wycofał się na płytką wodę, by usiąść w niej na dupie. Oddychał głęboko.
OdpowiedzUsuń- Przepraszam - wymamrotał do niej. - Potem spróbuję - mruknął. Te kilka razy z nurkowaniem mocno jego siły nadwyrężyło.
Aci
- Myślę, że nikt tak wyjątkowy jak ja nie prosił cię o taki zakład - poprawił ją uśmiechając się do niej słodko i obejmując ją ramionami. Spojrzał jej prosto w oczy i zamrugał przy tym. - Och dziękuję za komplement - rzucił wesoło, po czym puścił ją i odsunął od niej, przeciągając się lekko. - Zamtuz i Zamtuz... a co z własną zabaw? - spojrzał po niej. - To ze mną miałoby być dla zabawy - zachlipiał, ale zaraz spoważniał. - Ale rozumiem - zapewnił ją. - I nie namawiam i nie zmuszam - dorzucił zaraz, a co do zachłanności poruszał lekko brwiami. - Cieszy mnie to bardzo. 3 tańce, w porywach do 5 - puścił do niej oczko.
OdpowiedzUsuńSato
— Ohhh, naprawdę Ennis? — zapytał jeden z nich.
OdpowiedzUsuń— Jeśli chociaż lubiłabyś mnie w najmniejszym stopniu...
— Może opuściłabyś na chwilę maskę...
Nagle cios zadany na jednym klonie spowodował, że drugi klon zaatakował. Każdy z klonów przemówił, pojedynczo.
— To wiedziałabyś, że nie mam do ciebie złych intencji...
— Wręcz przeciwnie, Ennis.
— Ty i ja... Jesteśmy wolnymi strzelcami.
— Bestia i bestia.
— Widzę co masz w oczach.
— Może nikt tego nie widzi, ale włosy na rękach mi się jeżą gdy na mnie patrzysz...
— Może to ja mam rogi, ale tobie skrzydałka wyrosły...
— Nie pierzaste.
— Takie z błoną. Jak u nietoperza.
Dwa klony zaatakowały jej włócznię, jakby chciały wytrącić ją z ręki. Jeden nagle zniknął.
— Kutasa ci za dużo.
— Tarczę już masz w garści...
— Wszystko to, to tylko dym i lustra.
— Więc czego tak naprawdę chcesz, Ennis?
Klony rozprysły się w powietrzu, pozostał tylko Pius, który z furią zaczął na nią szarżować, by uderzyć ją tępym końcem włóczni w ramię.
Pius
Odskoczył, wyciągając włócznię w jej stronę, by uśmiechnąć się, gdy wyrzuciła broń... Czego nie wiedział, to faktu iż Enn nie walczy honorowo... Lekcja, jaką wpajał Gabrieli tak wiele razy... A jednak ktoś podzielał jego filozofię!
OdpowiedzUsuńSzkoda że ta filozofia manifestowała się na jego ciele, gdy woda wpływała do jego oczu, do jego ust... Zaczął się niekontrolowanie dławić, padając na ziemię, walcząc o oddech.
Pius
Odkaszlnął wodę, powarkując przy tym nieludzko, czując jak bardzo się dał zrobić w konia. Oddychał. Po co? Przecież kurwa nie musiał. Z drugiej strony... Skąd miała magyę?
OdpowiedzUsuń— Niezła sztuczka. Przyznam bez bicia. — rzekł, spluwając, by przesunąć dłońmi po swoich włosach, zaciągając je w tył. — Taniec? Taniec... — zarechotał, wstając z kolan, powoli człapiąc w jej stronę. Niech będzie. — Jaki taniec? W jakim celu?
Piis
— Wolnego mogę zatańczyć. Na Baala, na żadnym kutasie się tak nie dławiłem jak na tej twojej magyi. Fajna sztuczka. Jak będę miał kaca, to cię zawołam na otrzeźwiałkę. — stwierdził, łapiąc jej dłoń. — A co cię nagle tak na taniec naszło? Myślałem że po naszej ostatniej przygodzie masz mnie głęboko w piździe. — zauważył.
OdpowiedzUsuńPius
— Na balu cię brałem dla towarzystwa, z resztą sama pamiętasz jak to się skończyło. Miecze, sandały, bełty, bełty i w braku i w klacie. — odparł, patrząc na nią z politowaniem. — Touche, rzeczywiście mnie tam nie ma. Trafna uwaga, czyżbyś miała nowe szkła kontaktowe? — spytał, pokazując jej język, przechylając głowę w tył. — Mam nadzieję, że się ze mną w ten sposób nie żegnasz. Bo kurwa... — wesrchnął, machając dłonią, zanim się przed nią otworzył.
OdpowiedzUsuń— Cuchnę bo jestem sam, Enn. Przynajmniej dobrym winem. A ty? Nie zapijasz niczego? — spytał, otwierając jej drzwi do karczmy, jak na dżentelmena przystało (XD).
Pius
— Touche. Jaja mnie przez tydzień bolały po tych podziękowaniach. — stwierdził, przechylając głowę w bok. Żadko kiedy klęła, szczególnie w takich sytuacjach.
OdpowiedzUsuń— Organizowanie towarzystwa zwykle odbywa się pod wpływem weny... A ja się starzeję, Enn. Wiecznie młody nie będę... A nie, czekaj. Będę. — pokazał jej ponownie język, wyciągając z pasa jej teleskopowy kij. Dał jej go do ręki, po czym zaprosił kobietę gestem do środka.
— Nie rzucaj jej, nie zostawiaj. Wyśmienita broń. Jak na ten wymiar. — skomentował, wchodząc do środka. — Nieeee. Wolę zapijać winem. Z resztą, w twoim towarzystiwe to aż się boję być smutnym. Jeszcze się ze mnie pośmiejesz i co moje kruche ego wtedy zrobi, hmm? Chodź na parkiet lepiej i pokaż mi jak się tańczy. A następbym balu... Weź zakolanówki. — puścił jej oko, samemu zaczy ając podrygiwać do muzyki.
Pius
— Skoro boisz się o moją wenę i o kreatywność, może daj mi parę wslazówek, rybciu? — spytał, odwracając się na pięcie, dołączając do niej. Tańczył słabo, ale w rytmie. Jakieś tam ucho do muzyki miał, z racji pochodzenia kościelnego.
OdpowiedzUsuń— Dobry sztylet ci się przyda. Może rano ci taki skombinuję, taki przeconający nawet kolczugę i pancerz płytowy? Nie mam kogo rozpieszczać, moja kochana, obawiam się, że ma księżęca łaska spływa na twe ramiona...
Na pytanie tylko się uśmiechnął.
— Nie tańczyłem nigdy. Większość życia dążyłem do perfekcji w moich dziedzinach. Taniec nie jest jedną z nich. Widziałaś jak kręcę dupą na rurze, jak gówno w przeręblu. — zarechotał, wystawiając jęzor na wierzch, chwaląc się swym rozcięciem jęzora. — Zakolanówki? Uwielbiam... Zakolanówki... I nic więcwj, nawet łuski. I masz męża, towarzysza, kompana, partnera. Jak na diabła, bardzo tanio cenię swoją duszę, Enn, na twoim miejscu brałbym w ciemno. Ale spokojnie... Wiem, że grasz solo. — mówiąc to, powoli położył dłonie na jej biodrach. — Co nie znaczy, że nie mogę ci się czasem dograć, jako gość epizodyczny... Serio mnie lubisz?
Pius
Acair pokiwał szybko głową na to pytanie. Już. Potrzebował odpoczynku. Nie dość, że psychicznie najadł się strachu i było to wymagające to jeszcze fizycznie odczuwał że jego siły powoli z niego ulatują. Oddychał ciężko, więc kiedy mu zagroziła i złapała go za nogę, cały się spiął i spojrzał po niej nieco przestraszony. Pokręcił zaraz głową.- Jeszcze nie - rzucił szybko. - Jeszcze chwila... po prostu... jakoś czuję duże zmęczenie - wyjaśnił jej co się z nim dzieje. - Bolą mnie mięśnie i w głowie się kręci - pomasował sobie szybko skronie. - Jestem beznadziejny, wiem... - dorzucił zaraz.
OdpowiedzUsuńAci
Spojrzał po niej zaskoczony, a potem wtulił się w nią mocno, kiedy objęła go ramionami. Och jak cudownie. Będzie i świetna zabawa, ale tylko jeśli Ennis naprawdę tego chciała. Dlatego też zaraz się lekko od niej odsunął aby spojrzeć jej prosto w oczy.
OdpowiedzUsuń- Tylko pamiętaj, jak ci nie będzie odpowiadać coś to mów - powiedział jej stanowczo. - To ma być zabawa, a nie zmuszanie się do niej - pogroził jej palcem przed nosem jak niesfornej uczennicy. - Och nie bój nic... już ja sobie poradzę z wieloma bioderkami - zapewnił ją wesoło. - A twoje policzę sobie jako 10 - puścił do niej oczko.
Sato
— Nie bierz tego do siebie, rybciu... Ale chęć sprezentowania ci czegoś jest samolubna w swoim własnym założeniu. Wiem, że nie potrzebujesz ode mnie czegokolwiek, oj ja zdaję sobie z tego sprawę. Tam, na polanie, rzeczywiście mnie prawie utopiłaś. To nie było oszustwo, Spanikowałem. — wyznał jej, powoli zbliżając się do niej.
OdpowiedzUsuń— Nieno, jakby Perun założył zakolanówki, to raczej bym go nie słuchał. Ale ty? Kurwa, przez twoje nogi mogą upadać państwa, zdajesz sobie o tym, moja droga?
Czując jak go obejmuje, uśmiechnął się, by oprzeć głowę o jej bark.
— Poproszę wolnego. Poprowadź, jeśli możesz... — poprosił głosem wyrażającym delikatność, niepewność... — Myślisz że twoje kondycjonowanie jest tym, co cię do mnie ciągnie? — spytał, równie niepewnie, oddając się w jej objęcia, wzdychając ciężko. — Słodki sentyment... Jakież to smutne, być kimkolwiek dla kogokolwiek...
Pius
W takim wypadku Sato nie miał nic przeciwko zabawie. Skoro wszystko zostało wyjaśnione to on nie miał zamiaru już więcej podkopywać pomysłu. Swojego zresztą. No i na dodatek najlepszego pod słońcem oczywiście. Zaśmiał się na jej wieść o oszukiwaniu i poruszał przy tym zabawnie brwiami.
OdpowiedzUsuń- Ależ oczywiście, nikt nie powiedział że będę grał czysto - puścił do niej oczko, a gdy się tak w niego wkleiła i oznajmiła, że będzie tak spać to pogłaskał ją po głowie. - Jasne, jasne, żaden problem, tylko daj mi się położyć bo inaczej oboje na tym źle wyjdziemy - stwierdził śmiejąc się pod nosem. - No wiesz, padnę i się obudzisz niepotrzebnie, albo rano ścierpniemy i nie będziemy w stanie wstać. Nie, nie. Położyć się trzeba - poczochrał jej włosy i tak jak zapowiedział, bujnął się do tyłu by opaść na piasek i odetchnąć głęboko. - No i tak możesz sobie spać.
Sato
Chłopak akurat takim przytulankom nie protestował. Odetchnął też z wyraźną ulgą, kiedy Ennis odpuściła. Przynajmniej dziś i na ten moment. Uśmiechnął się lekko na te jej słowa.
OdpowiedzUsuń- Może kiedyś ci pokażę pustynię - zaproponował jej luźno. - Tak jakbyś miała ochotę - dorzucił po chwili milczenia. - Nie jestem tam mistrzem, ale coś niecoś potrafię - wyszczerzył się do niej, po czym skinął głową na wieść o kolejnych naukach. - Tak, jutro dalej - poprosił. Będzie mógł przynajmniej powtórzyć to co już go nauczyła i może nauczy się coś więcej? Chciałby potrafić leżeć na wodzie i spokojnie dryfować. To zdawało się być takie błogie i fajne uczucie móc to robić. Bez stresów i paniki. Ale u niego pozostawało w kwestii marzeń.
Aci