Polsza ogłasza polowanie na czarownice. Swój pierwszy ruch już wykonała. Perun I szczyci się ścięciem Argarczyka.

Heim postawiło na sojusz z Argarem. Wieść jednak niesie, że w wyniku jego podzieliło się na dwie części. Czyżby czekała nas rewolucja?

O "U Klementyny" coraz głośniej. Gospoda prężnie się rozwija i zaprasza w swe progi. Uprzejmie prosi się Polszańskich rycerzy o nie wszczynanie w jej progach politycznych zamieszek.

Argar zaprasza spragnionych do posmakowania swych specjałów w nowo powstałej gospodzie - "Piaski Czasu". Można tu dostać między innymi domowo pędzony bimber - "Afrodyzjak Meduzy" oraz młode piwo - "Bogini Cienia", a to nie wszystko! Gościnnie występy - SŁOWIKA! Tak, moi drodzy, Argar podwędził Słowika!

Fasach donosi o wzmożonej aktywności ognistych ptaków na niebie. Van Helga ostrzega przed prawdopodobnym niebezpieczeństwem.

Lerodas zalewa fala przybyszy. Pogłoski głoszą, że znany uzdrowiciel Walwan przyjmuje pod swój dach każdego zbłąkanego wędrowca. Jeśli trwoga to do Waldzia!

Nie samym powietrzem żyje człowiek... nauka też jest mu potrzebna!




Tony

17 lat (30.08) | Siivet Lasku | Włada powietrzem

Tony przyszedł na świat w Argarze. Jego rodzice zostawili go w sierocińcu, kiedy ten miał 7 lat. Od tamtej pory był sam. Dawno temu porzucił nadzieję, że wróci do domu. Mimo młodego wieku, przeżył wiele. Przez pewien czas poruszał się na wózku inwalidzkim, ale dzięki przygodzie w "lustrze" odzyskał władzę w nogach i zyskał bliskich przyjaciół. Braterskim uczuciem darzy Ryu, z którym dzielił pokój w sierocińcu. Uwielbia również Akane, ale z jej ojcem nie dogaduje się najlepiej (kwestia charakteru).

Tony lubi naukę. W poprzednim świecie można go było spotkać z nosem w książkach, jak i wykonującego różne, często kontrowersyjne eksperymenty. Jego jedynym i jednocześnie najlepszym argumentem na własne wybryki było - "to w imię nauki". Zamykał tym buzie swych rówieśników, a dorosłych przyprawiał o ból głowy (no bo jak tu się nie denerwować i wyjaśnić, że tak nie można?).

Do Siivet Lasku trafił poprzez portal i ukochał to miejsce niczym swoje. Drakony, choć z początku niechętnie, szybko przyjęły go do swojego grona, a wszystko za sprawą umiejętności Tonego. Chłopak nie czuje się tam wybrykiem natury.

Gdybyś chciał do niego zagadać - wal śmiało i nie zrażaj się jego osobowością. Potrafi kąsać, ale dla przyjaciół zrobi wszystko.

[Kontakt: m.e.wiggin@gmail.com
 Wizerunek został znaleziony na Pintereście.
 Przyjmiemy wszystkie wątki :) ]


203 komentarze:

  1. [Chociaż Tony też wydaje się być interesujący... a może masz ochotę prowadzić dwa wątki? :D]

    niedźwiadek x2

    OdpowiedzUsuń
  2. Febe już od dobrych trzydziestu minut opatrywała rany chłopaka. Właściwie nie mówiła zbyt wiele, była zmęczona... Wszyscy wymagali jakiejś opieki, tu noworodki, tam świeżo upieczeni rodzice, kobieta w ciąży, osłabione nastolatki. Meduza czuła się jak po jakiejś małej wojnie. Nie miała nikomu tego za złe, ale jedno wiedziała na pewno. Tej nocy padnie na twarz i będzie spała jak dziecko. Chociaż ranni, to fakt, że starzy znajomi są wśród nich bardzo kobietę uspokajał.
    Całe to opatrywanie Tonego z boku oglądała Rei, stała w progu drzwi od jakiś trzech minut. Delikatnie głaskała swój zaokrąglony brzuszek i w ciszy, z delikatnym uśmiechem na ustach obserwowała syna.
    - Ech, dobra, zrobione. Odpocznij chociaż dzień, dwa zanim najdzie Cię na jakieś szalone pomysły, inaczej, przysięgam, osobiście zamienię Cię w kamień - Febe spojrzała chłopakowi w oczy, a wyraz jej twarzy był na tyle niepewny, że ciężko stwierdzić czy żartowała. Odeszła od drewnianej kozetki i ruszyła w stronę wyjścia, posłała uśmiech Rei.
    - Ty też, odpoczywaj ile wlezie, nie zostało Ci dużo czasu do rozwiązania - jej pogroziła palcem, na co Japonka zaśmiała się i kiwnęła głową.
    - Jasne, odpoczynek przede wszystkim - odwzajemniła uśmiech Romki i odprowadziła ją wzrokiem, zaraz jednak wróciła nim do Tonego. - Jest niezastąpiona - przyznała ruszając w stronę blondyna. - Jak się czujesz? Emocje zeszły? - zaczęła, zajmując jeden z drewnianych taboretów. Febe i Yensen udostępnili swoją sypialnię bliźniakom i ich rodzicom, Tony i Gavin dostali przydział w pokoju Rahima, z kolei Ines gościła u siebie Akane. Cała reszta ekipy, wraz z gospodarzami miała nocować w salonie. Pokój w którym teraz przebywali Tony i Rei był swego rodzaju gabinetem.

    Rei

    OdpowiedzUsuń
  3. [A no, poniosło nas. xD]

    Dziewczyna ostatnio coraz częściej łapała się na głębokim zamyśleniu. Czasami nawet nie wiedziała gdzie konkretnie uciekają jej myśli. Tego dnia było podobnie, bliźniaki w końcu spokojnie spały więc wszyscy mieli chwilę wytchnienia. Wszyscy zerkali też na Rei, bo przy trzech bąblach ciężko będzie liczyć na chwilę wytchnienia.
    - Oby też nie urodziła bliźniąt... - szepnęła sama do siebie, robiąc przy tym wielkie oczy. To już przerosłoby chyba każdego. Zaśmiała się cicho do swoich myśli. Całe szczęście powstawał już plan postawienia kolejnych budynków. Wychodziło na to, że to właśnie ta wyspa stanie się ich nowym domem. Z zadumy wyrwał ją głos przyjaciela. Obejrzała się gwałtownie w jego stronę i od razu uraczyła szerokim, ciepłym uśmiechem.
    - Tony! - sama się w niego ochoczo wkleiła. - Jak mi brakowało Twojej wrednej, przemądrzałej twarzy - rzuciła rozbawiona unosząc spojrzenie do jego oczu. Słysząc propozycję energicznie kiwnęła głową.
    - O losie, z nieba mi spadasz, jasne, że chcę - przyznała entuzjastycznie by zaraz prychnąć pod nosem. - Wiesz, chyba wolałabym nie palić roślin nieznanego pochodzenia. Patrząc na mieszkające tu rasy to chyba wszystkich nieźle powyginało - pokazała mu język i złapała chłopaka pod ramię,a gdy usłyszała o omylnej przyjaciółce znowu kiwnęła głową.
    - Dobrze się składa - przyznała by posłać mu nieco blady uśmiech. Dobra mina do złej gry, cóż, cieszyła się, że byli prawie w komplecie, ale to "prawie" nie chciało uciec z jej głowy. Pociągnęła przyjaciela w stronę leśnej ścieżki, tak, zdecydowanie spacer im się przyda.

    Akane

    OdpowiedzUsuń
  4. An skrzywiła się delikatnie.
    - Ja wiem, że Ty znalazł byś pozytywy w podwodnych torturach, w imię nauki i te sprawy, ale na mnie raczej tutejsza cywilizacja nie zrobiła dobrego wrażenia. No, przynajmniej ta poznana dotychczas - przyznała z dość wymowną miną i zaraz pokręciła głową, chcąc oderwać się od przykrych wspomnień. Na ciele nadal miała blizny po poparzeniach meduzy, nic przyjemnego. An posłała przyjacielowi uśmiech.
    - Interesujących roślinek hm... Cieszę się, że chociaż Ty trafiłeś lepiej - przyznała i zerknęła na boki. - No to słucham, co ciekawego wyniosłeś ze swojej przygody? - zapytała i zaraz zaśmiała się pod nosem. No tak, Gavin... Akane wzruszyła ramionami.
    - Tony nie patrz na mnie jak na encyklopedię wiedzy, nie powiem Ci za dużo... z Gavinem właściwie większość czasu się cięłam, Mroczny jednak okazał się dobrym strategiem i tak jakoś wyszło... Podpadliśmy kapłance, bo tak, mają kapłankę i... - pokazała znak na swoim czole - uznali mnie za kapłankę innego rodzaju, uch... Po tym jak im podpadliśmy to nas rozdzielili, długo go nie widziałam - westchnęła ciężko. - A jak się znowu spotkaliśmy to już na grubo - zacisnęła usta w wąską kreskę - Prawie mnie zabili, ale on mnie wyciągnął, nie wiem co go naszło, ale wiem, że to nie był Pierdoła - znowu wzruszyła ramionami i posłała blondynowi blady uśmiech. - Ogólnie? Nie jest takim złym towarzyszem, nawet przywykłam do pewnych jego zachowań, prób czy tekstów... Poza tym, prawie tam padłam i miałam czas do przemyśleń - przyznała nieco zamyślona. - No ale... To nie o tym chciałeś teraz gadać, przyjdzie czas na moje smęty. Co Cię gryzie, że aż do mnie przyszedłeś? - zapytała z zadziornym uśmiechem. Jego zachowanie było dość nietypowe.

    Akane

    OdpowiedzUsuń
  5. Akane słuchała opowieści Tonego z uśmiechem na ustach. Miała nadzieję, że Ryu miał też tyle szczęścia i trafił w jakieś ciekawe miejsce, o którym będzie mógł opowiadać z takim samym entuzjazmem jak blondas.
    - Heh, nas trzymali w klatce, więc w sumie cała kraina to wcale nie tak mało - szturchnęła go w ramię i puściła oko. - Ale wiem o co chodzi, niby wolność, a jednak wyraźne granice... Mam nadzieję, że chociaż trochę ich irytowałeś, w innym razie jeszcze zechcą Cię odbić - zażartowała z zadziornym uśmiechem na twarzy. Słysząc o zabiciu kapłanki wyraźnie spoważniała.
    - Em... nie wiem... Możliwe, niestety niewiele kojarzę z samej ucieczki. Ostatnie to ten fotel z koralowca i stwór szczujący mnie meduzą - wygięła usta w nieprzyjemnym grymasie. Na stwierdzenie o Mrocznym uśmiechnęła się delikatnie.
    - Tak, coś w tym jest - przyznała nie wchodząc głębiej w temat. Spędziła z Gavinem sporo czasu, a brak jakichkolwiek informacji o nim spędzał jej sen z powiek, więc skłamałaby, mówiąc że jest jej totalnie obojętny. Mimo wszystko cieszyła się, słysząc zmianę tematu. Prychnęła cicho śmiechem.
    - Myślę, że zawsze byliśmy odrobinę zwariowani, to tylko nasiliło efekt - zaśmiała się pokazując przyjacielowi język. Wzruszyła ramionami gdy wspomniał o zwykłych pogaduszkach.
    - Sam powiedziałeś, jestem dobra w te emocje i widzę, że coś Cię gryzie - puściła mu oko. Posłała Tonemu nieco szerszy uśmiech gdy dodał to całe "ale wróci". Miała wrażenie, że w temacie Ryu obchodzą się z nią jak z jajkiem, ale... zmarszczyła na chwilę czoło.
    - Meliodas? - zagaiła. Ona nic od niego nie słyszała... Czyżby znowu coś knuli za jej plecami? Rzuciła Tonemu wymowne spojrzenie. Jaka teoria do cholery?! Zacisnęła usta w wąską kreskę. No super, ciekawe czy jako jedyna jest wykluczona z tego tematu... An skrzyżowała ręce na torsie i słuchała przyjaciela bez słowa, czuła się jednak lekko dotknięta. Ryu był jej chłopakiem i miała prawo wiedzieć... Poprzeklinała sobie w myślach i spróbowała skupić się na problemie blondyna.
    - Gra? - zapytała unosząc jedną z brwi. - Emocje to nie jest gra Tony, nie mają reguł, pionków i tym podobnych... Mętlik w głowie może być wywołany wieloma sprawami. Może przywiązałeś się do Drakonów i podświadomie myślisz co u nich się dzieje, zapewne martwisz się o Ryu, może coś Cię niepokoić. Nie da się jednoznacznie stwierdzić, właściwie to tylko Ty możesz wiedzieć, no i ja... Jak wejdę Ci do głowy - posłała mu łobuzerski uśmiech, zaraz jednak spoważniała. - Serce często boli gdy się stresujesz, ale to objaw i innych emocjonalnych wahań. Musiałbyś konkretniej określić... Co jest inne? Bo fakt, że jesteśmy w całkiem nowym świecie to wiesz... utrudnia diagnozę omylnej przyjaciółeczki - rzuciła zaczepnie.

    Akane

    OdpowiedzUsuń
  6. Zerknęła pytająco na Tonego. Przez Natana? Nie zdążyła jeszcze dobrze porozmawiać z bratem, ale z tego co kojarzyła miał za sobą przygodę w Phyonix. Cóż, najwyraźniej był to tylko fragment jego historii. Przyjdzie czas, że dowie się więcej, ale to na spokojnie. Kiwnęła głową słysząc o kłamstwach Meliodasa.
    - Zdecydowanie nie, nie ten typ - przyznała by po chwili z westchnięciem spojrzeć w korony drzew. Dopiero po chwili wróciła wzrokiem do oczu blondyna, słuchając w milczeniu teorii o Ryu. Ściskało ją w klatce piersiowej, większość rzucała coś w stylu, że ma się pewnie dobrze, o ile w ogóle poruszali jego temat. Tony jednak był zbyt szczery, a An musiała niestety przyznać, że ma dużo racji w swoich tezach... Zbyt dużo. Sama zacisnęła usta w wąską kreskę. Źle jej się słuchało tych stwierdzeń.
    - To zupełnie nowy świat, cholera wie czy tutaj ten jego urok działa równie mocno co u nas - skomentowała, nie do końca wiedząc czy bardziej próbuje uspokoić tym siebie, czy przyjaciela. Zmarszczyła czoło słysząc o podsłuchiwaniu... Oho, może w końcu ktoś puści farbę! Przekrzywiła głowę. Meliodasa i kogo? Mamę? An aż otworzyła szerzej oczy. Kurde, chyba nie tylko ona przeszła tu sporą metamorfozę. Posłała Tonemu ciepły uśmiech, miło było słyszeć, że w końcu zaczął tak nazywać Rei. Wysłuchała chłopaka na spokojnie i kiwnęła głową przyznając mu rację.
    - Muszę go tylko uświadomić, że też idę - pomyślała na głos i zaraz zaśmiała się delikatnie. - Niech Ci się styki w mózgu nie przegrzeją - zażartowała, szturchając go lekko w bok. Na ponowne wspomnienie Ryu i tekst o przepadającym przyjacielu Akane przygryzła dolną wargę.
    - Och... Tony... - zatrzymała się gdy to wszystko z siebie wyrzucił, pogłaskała spokojnie jego ramię i już miała kontynuować przemowę, gdy została energicznie przyciągnięta. Rzeczowa informacja rozczuliła granatowowłosą, zaśmiała się pod nosem i objęła mocno blondyna.
    - Cały Tony - szepnęła, przytulając go mocno do siebie.
    - Tak jestem i uwierz, też bardzo Cię teraz potrzebuję - przyznała czując jak i jej napływają łzy do oczu. - Zobaczysz, za jakiś czas będziemy tu całą paczką palić lolki i śmiać się z tych naszych zmartwień - rzuciła trochę na rozluźnienie, dalej się w niego wklejając.

    Akane

    OdpowiedzUsuń
  7. An odsunęła Tonego od siebie na długość własnych ramion i posłała mu uśmiech.
    - Myślę, że przede wszystkim przerażają Cię nowe emocje, Ty nie lubisz tego co nowe i niezbadane - zauważyła. - Dochodzi do tego stres związany z brakiem Ryu, z niewiedzą na jego temat no i... Martwisz się o Rei, w końcu zaraz zostaniesz bratem - zmierzwiła mu włosy.
    - Na te wszystkie strachy nie ma złotego lekarstwa mój drogi, jedni kładą się na zielonej trawce i prowadzą uspokajające monologi, inny palą trawkę, a jeszcze inni muszą się komuś po prostu wygadać - wyjaśniła. - Ciężko tu o jakąś jednoznaczną teorię. Sam musisz odkryć co Ci najbardziej w takich chwilach odpowiada i sam najlepiej wiesz, która myśl najbardziej Cię przeraża. Ja niestety mogę jedynie polecić swoje ramię czy po prostu towarzystwo, dużo więcej nie jestem w stanie zrobić - przyznała z lekkim grymasem na twarzy.

    Akane

    OdpowiedzUsuń
  8. Kobieta spojrzała na syna czule i zbliżyła się by objąć go ramieniem.
    - Och, Tony... - sama do końca nie wiedziała co powiedzieć, po prostu miała ochotę go przytulić, dać poczucie bezpieczeństwa.
    - Spokojnie, opadną w swoim czasie, bez pośpiechu - szepnęła wzruszona. Widząc go żywego czuła jakby odzyskała jakąś część siebie. Na odpowiedz o samopoczuciu pokiwała głową i zaraz posłała blondynowi subtelny uśmiech, automatycznie dotknęła zaokrąglonego brzuszka.
    - Kręci się jak smród po gaciach, chyba mu głupio, że go niby młodsze bliźniaki wyprzedziły - zażartowała. Teraz już mogła, mieli dach nad głową i chociaż warunki porodowe były gorsze niż w ich czasach, to obecność Febe mocno ją uspokajała. Spojrzała na Tonego lekko mrużąc oczy.
    - Chcesz dotknąć? Sam poczujesz - zaproponowała z uśmiechem. Znała jego ciekawość, a dodatkowo nowe, pozytywne doświadczenie mogło trochę ukoić zszargane nerwy.
    - Myślisz, że to on? - zagaiła do wcześniejszej wypowiedzi Tonego. - To dopiero, będę miała trzech synów - powiedziała z szczerą radością na twarzy.

    Rei

    OdpowiedzUsuń
  9. An schowała się w ramionach przyjaciela, ani trochę nie przeszkadzały jej te uściski, były podnoszące na duchu i dziewczyna ich po prostu potrzebowała. Uśmiechnęła się do niego niewinnie.
    - Nic nie obiecuję, wiesz jak to z Żabami, zwabi mnie jakaś mucha i kaput - rzuciła żartobliwie. W sumie nie zdziwiłaby się, gdyby kiedyś zniknęła, w końcu to nowy świat i dość łatwo byłoby się w nim teraz zgubić. Żarty, żartami, Akane jednak wyczuła, że tym razem Tony jest bardziej poważny. Spojrzała mu pewnie w oczy i przytaknęła.
    - Nie martw się, jak już będę się gdzieś wybierać to wezmę Cię ze sobą - zapewniła z delikatnym uśmiechem by zaraz zaśmiać się pod nosem. No tak, poród był teraz gorącym tematem, a jeszcze gorętszym jego efekt końcowy.
    - No tak, bliźniaki... - westchnęła. Już któryś raz słyszała pytanie o nową rolę, ale... - Jak mam być szczera - zaczęła - to... Tyle się teraz dookoła zmieniło, we mnie się zmieniło, że... Nie wiem jak się czuję - przyznała wzruszając ramionami. - Nawet mi z tym głupio... Cieszę się, fajnie, są gówniaki, ale... - spojrzała w niebo. - Może jak będzie Ryu to wtedy... Po prostu czuję się wybrakowana i wiem... Wiem, że wiesz o czym mówię - spojrzała na niego porozumiewawczo. Bez Łosia po prostu dziwnie było się cieszyć.

    Akane

    OdpowiedzUsuń
  10. Nie wiedziała co czuć w związku z aktualnym zleceniem. Dostała jasne polecenia, wiedziała dlaczego ten smok musiał zginąć. W skrytce otrzymała jasne instrukcje, mężczyzna ma cierpieć przed śmiercią. Westchnęła szukając odpowiedniego miejsca, gdzie mogłaby zabić swoją ofiarę, a jej ręce lekko drżały. To było jej pierwsze zlecenie na smoka, bała się tych istot. Wiedziała, że jeśli pozwoli mu się przemienić zostanie praktycznie bez szans. To musiał być test dla żółtodzioba takiego jak ona. Czuła to każdym centymetrem swojego ciała. Chociaż nigdy nie złapała innego zabójcy bezpośrednio, wiedziała o tym, iż ją obserwowali. To jak przez dwa tygodnie zbierała dokładne informacje, namierzała rosłego mężczyznę, nazywał się Grunt, dość stary mężczyzna, który zdążył już zakosztować walki. Dlatego też rodzice jego ofiary nie mogły same dokonać zemsty.
    -Kurwa - westchnęła, przeczesując swoje włosy. Lubił młode kobiety. Miała już dokładny plan na pochwycenie go. Rozejrzała się po okolicy. Wyglądała na odludzie, chociaż tutaj każde miejsce takie przypominało. W razie potrzeby rzeźba terenu - liczne skały i małe jaskinie dawały jej pole do manewru, ewentualnej ucieczki. Chociaż nigdy wcześniej nie uciekała. Mogłaby po prostu spróbować go pożreć. To zawsze boli o ile dobrze jej pójdzie, nie zdąży się przemienić.
    Ruszyła przed siebie do miejsca, w którym powinien mieszkać. Po kilku godzinach, gdy słońce chyliło się już ku zachodowi wracała tą samą ścieżką, obejmując rękoma rosłe ramię mężczyzny. Wzdrygnęła się, gdy położył rękę na jej pośladkach.
    -Poczekaj! - jęknęła uroczym, zawstydzonym głosem - chcę to zrobić w konkretnym miejscu, zawsze o tym marzyłam, tam jest tak romantycznie - dodała przyspieszając kroku, aby dodać wiarygodności swojej małej historyjce o tym, jak to marzy się jej stracić dziewictwo z doświadczonym wojownikiem w świetle gwiazd. Gdy już znaleźli się pośród skał, pochyliła się delikatnie, łapiąc za pas swoich luźnych wyciętych po zewnętrznej stronie uda spodni. Sięgnęła delikatnie do kieszonek, udając że rozpina swoje ubrania.
    -Jeszcze nie powiedziałem, żebyś się rozebrała, daj… - nie zdążył dokończyć, gdy Onyx szybkim ruchem wyjęła swoje sai i z prędkością dzikiej bestii wbiła mu je w nerwy unieruchamiające nerwy. Nie tracąc czasu, skacząc na jego plecy oplatając się jedną nogą wokół jego szyi, zaczęła wbijać cienkie ostrza we wszystkie punkty unieruchamiające ofiarę. Następnie wykonała dość głębokie cięcie, któremu towarzyszył krzyk sparaliżowanego mężczyzny.
    -Chcieli abyś cierpiał - szepnęła do mu do ucha, zręcznie przechodząc na jego tors, gdy ten nieruchomo przewrócił się na ziemię. Uśmiechnęła się widząc jego zaskoczone spojrzenie.
    - O czym ty mówisz!? - krzyknął. - Arrgh! - czarnowłosa nie odpowiadając zaczęła ciąć jego ciało z chirurgiczną precyzją. Uśmiechnęła się przez maskę. Nie wiedziała czemu się nie przemieniał, ale to była jej szansa na perfekcyjne wykonanie zlecenia. Bawiła się tak jeszcze przez chwilę, słuchając jego agonalnych krzyków. Odcięła mu kilka palców, uszy, nos. Wyglądał paskudnie, a ona była cała umazana bryzgającą krwią. Westchnęła. Pochyliła się nad jego twarzą, pokazała mu zakrwawioną broń, przesuwając ją po jego policzkach. Zastanawiała się gdzie powinna zadać ostateczny cios, po czym na myśl przyszedł jej jeden ciekawy pomysł.
    -Cierpieć - szepnęła zaczynając dynamicznie wbijać jedno ostrze w różne miejsca na jego twarzy, zaczęła od szczęki, masakrując jego twarz. Drugą ręką trzymała jego twarz, aby każdy krzyk był dla niego jeszcze trudniejszy do wydania, aby zaczął się dławić własną krwią. Na koniec dla pewności wbiła sai prosto w jego czaszkę z całej siły. Uderzeniu towarzyszył gruchot łamanych kości. Nie zamknął nawet oczu.

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Wyglądały na zmęczone, przerażone, a z kącików lały się ostanie łzy. Tak, to powinna być dobrze wykonana robota. Cierpiał. Nie była pewna czy długo, czy krótko. Starała się wykonać swoją robotę jak najszybciej. Była jednak pewna, że wszystko co czuł musiało być bardzo intensywne. Wstała od martwego ciała, gdy nagle usłyszała coś. Nie była pewna co. Złamaną gałąź, kroki. głos. W każdym razie z pewnością był to intruz. Nikt z bractwa nie wydałby najmniejszego dźwięku. W głowie miała teraz tylko jedno. Nie mogła dać się nakryć. Rzuciła się do ucieczki skacząc po wszystkich skałach, szukając najszybszej drogi. Skała, wykonywała salta, obserwując wszystko wokół siebie. Znajdowała się na dole kanionu, na samej górze znajdowało się wejście do ogromnej jaskini, w której z pewnością byłaby w stanie zgubić każdego.


      Onyx

      Usuń
  11. Gdy tylko nieznana postać pojawiła się przed nią, zaatakowała wymierzając jeden prosty kopniak w jego głowę, jednak jej noga odbiła się boleśnie od…od powietrza? Krysztalnik? Spojrzała na niego zaskoczona, po czym dobyła swojej broni, gdyby sam próbował ją zaatakować. Nie miała zamiaru stać tutaj bezbronna. Uciekać w drugą stronę też nie było sensu, jeżeli potrafił latać, musiała się jakoś dostać do środka. Nie chce nic jej zrobić? Jaki niby miała powód żeby mu wierzyć?! Był świadkiem morderstwa. Z pewnością miał jakieś plany. Złagodniała jednak trochę na jego słowa. Czyżby miała przed sobą jakiegoś entuzjastę morderstw? Patrzyła na niego uważnie, obserwując każdy, nawet najmniejszy ruch chłopaka. Postanowiła na razie potulnie zagrać w te jego podchody, a gdy tylko nadarzy się okazja, uciec w bezpieczne miejsce. Mimo wszystko te jego słowa zdawały się takie bez sensu. Dlaczego nie obcięła mu przyrodzenia?
    – A gdyby w tym czasie przemienił się w ogromnego smoka? - zapytała wyraźnie zdziwiona. Walcząc ze smokiem korzystasz z każdej przewagi. I tak ryzykowała, zadając sobie trud ogólnego poranienia mężczyzny. Nie miała zamiaru odcinać mu kończyny, rezygnując z pozycji, która dawała jej przewagę. – I tak cierpiał - dodała wyjaśniając. Nie zmieniła jednak dalej swojej pozycji, gotowa do ataku w każdej chwili.

    Onyx

    OdpowiedzUsuń
  12. Złapała mocniej swoje ostrza dla pewności, łapiąc za obręcz bocznych końców sai. Z kimś kto włada powietrzem musiała być bardzo ostrożna. Jeden fałszywy ruch i była martwa. Dlaczego musiał ją zaczepić? I co go interesował fakt, w jaki sposób go zabiła.
    – Bo tak było bezpieczniej. Gdyby zaczął się zmieniać, podrzynam mu gardło i jest martwy, jakbym chciała odciąć mu przyrodzenie musiałabym zmienić pozycję, a w tym czasie byłabym bezbronna przez chwilę. Nie ruszał się, bo przebiłam mu kluczowe nerwy, ale dalej to był smok - wyjaśniła, po czym zatrzymała swój potok słów na chwilę. Po prostu patrzyła na niego z coraz większym zaskoczeniem w oczach. Po co była mu ta wiedza.
    – A tak poza tym co Ciebie tak to obchodzi?! I skąd wiesz jaki był?! Chcesz go pomścić? - wykrzykneła agresywnie. Nie miała najmniejszego zamiaru mu ufać. Następne pytanie tym bardziej zbiło ją z tropu. Nie. Nie zastanawiała się co czuły te osoby. Po co? Ktoś inny wydał już na nie wyrok. Dla niej były martwe w momencie, gdy zobaczyła każdy swój cel. Mieli zginąć, żeby ona mogła dalej przeżyć. Taka była kolej rzeczy. Kim był ten chłopak, że to wszystko tak bardzo go interesowało. Smok nie mógł wiedzieć, kto modlił się do Bractwa o jego śmierć. Był tak zajęty swoim obrzydliwym życiem, że nic nie podejrzewał w momencie, gdy przyszła do niego zamaskowana z trunkiem. Po prostu chciał dalej wykorzystywać bezbronne, młode dziewczyny. Tym bardziej, dlaczego miała mu współczuć. Sam wcześniej nazwał go skurwysynem.

    Onyx

    OdpowiedzUsuń
  13. Pomyślała o wszystkim. Zabiła go dokładnie tak jak chciała. Najpierw podtruła alkoholem zmieszanym z trującą odmianą wisterii. Zniszczyła wszystkie ważne połączenia nerwowe. Potem zadała kilka bolesnych ciosów i rozwaliła czaszkę. Właśnie w ten sposób chciała się go pozbyć. Dlaczego miałaby niby zmieniać cokolwiek zmieniać. To był najboleśniejszy, a zaraz najszybszy pomysł na zamordowanie doświadczonego smoka, na jaki ktoś o jej umiejętnościach miał wpaść. Zmarszczyła brwi, czując jak burczy jej w brzuchu. Do tego czuła na sobie spojrzenia dwóch innych zabójców, obserwujących jej poczynania. Zlecenie wykonała bez zarzutów. Czy to co robi teraz też będzie poddawane ocenie? Nie chciała stracić pozycji, na którą tak ciężko pracowała.
    – Zginął tak jak tego chciałam, jeśli nie jesteś ekspertem w zabijaniu smoków, to nie dopowiadaj własnych teorii - odpowiedziała spokojnie, bardziej przejmując się teraz czymś zupełnie innym. Nie mogła im pokazać, że nie daje sobie rady z krysztalnikiem, bała się konsekwencji. – Nie myślę o cudzych uczuciach jak zabijam. Myślę o tym, żeby ich zabić - dodała krótko. Tyle mogła mu zdradzić.
    Świetnie, teraz on też ich zauważył. Wzięła głęboki wdech. Nie miała wyjścia.
    – Wejdź do jaskini, albo oboje będziemy mieć problemy - syknęła cicho, następnie schowała broń, uniosła jedną rękę do góry, zaciśniętą w pięść. Zagwizdała głośno. Weszła szybki, ale spokojnym krokiem do jaskini, dając do zrozumienia, że nie jest w żadnych tarapatach, a chłopak nie stanowi zagrożenia dla ich Bractwa. Mężczyźni obserwujący sytuację z oddali po jakimś czasie oddali się, a następnie udali w sobie tylko znanym kierunku. Onyx stanęła przed jasnowłosym chłopakiem, bacznie obserwując każdy jego ruch. Nie była pewna czy była to najlepsza decyzja dla jej życia. Na pewno była dobra dla jej reputacji.
    – Nie domyślił się. Był starym wojownikiem, który zaczął bawić się w gwałty na młodych dziewczynkach. Ktoś w końcu postanowił wezwać kogoś kto potrafi się nim pozbyć. Koniec historii. Nie interesuje mnie co myślał, interesowało mnie, czy bardzo go boli, bo miało go boleć. Za to mi zapłacono - wyjaśniła rzeczowo, żeby zaspokoić jego ciekawość. Jeśli chciał po prostu pogadać, niech gadają. A później niech każdy rozejdzie się w swoje strony.
    – Nie wynajęłabym nikogo, żeby Cię zabić, tylko zrobiłabym to samo. Nie trzeba być geniuszem, żeby złapać gadułę z zaskoczenia. Patrzę na Ciebie spode łba, bo zaczął mnie gonić zaraz po tym jak zabiłam kogoś na twoich oczach. Moja reakcja jest normalna. Twoja chęć rozmowy z kolei podejrzana. Czego chcesz? - zakończyła wypowiedź patrząc na niego hardo.

    Onyx

    OdpowiedzUsuń
  14. Rei zaśmiała się na stwierdzenie blondyna.
    - Tak, całkiem podobne - przyznała rozbawiona. - Na szczęście ten robaczek nie zabija żywiciela - dodała z szerszym uśmiechem i zaraz przekręciła głowę lekko na bok, zaciekawiona opinią chłopaka. Z każdym słowem poprawiał jej nastrój, miał gadane, trzeba było przyznać, ale cieszyła się. Reakcje na nowe dziecko w rodzinie bywają przecież różne, a Tony, chociaż zwykle mało uczuciowy, teraz okazywał troskę i zaangażowanie. Na porównanie podejścia w przypadku dziewczynki nie wytrzymała i zaśmiała się szczerze.
    - No, w razie co w tej rodzinie oczu do pilnowania nie zabraknie - stwierdziła pocieszająco, a szeroki uśmiech zmieniła na bardziej subtelny. Kiwnęła głową gdy wspomniał o Ryu.
    - Wiem - przyznała. - Wiem, że i tak pójdziecie, wszyscy to wiemy. Lepiej puścić Was oficjalnie niż później szukać za plecami - westchnęła ciężko. - Tylko błagam, jak już dojdzie do poszukiwań, nie szarżujcie - poprosiła z troską na twarzy.

    Rei

    OdpowiedzUsuń
  15. An zaśmiała się delikatnie i kiwnęła głową czując zaraz na sobie te wszystkie zaczepki.
    - No już, już, wiem, ale się nie przyzwyczajajcie, raz na jakiś czas Wam pozwolę - i ona pokazała mu język. Jakoś bardziej odpowiadała jej rola ratującej niż ratowanej. Na pewno szybciej dochodziła do siebie po tym pierwszym.
    - Hm? - zerknęła na przyjaciela pytająco, ale zanim cokolwiek dodała ten wystrzelił w powietrze, wyrywając ją już całkowicie z zamyślenia. - Łoooaaaa! - krzyknęła w pierwszym odruchu i przywarła do niego mocno. Zamknęła nawet oczy na pierwsze kilka sekund.
    - Tony! - krzyknęła w powietrzu, poprawiając chwyt i pozwalając sobie posłać mu piorunujące spojrzenie, zaraz jednak oczy skupiły się na widokach, a ona sama zaśmiała się odrobinę nerwowo, jakby wyrzucając wszystkie negatywne emocje poza umysł i ciało. W trakcie pierwszej akrobacji odrobinę panikowała, zaraz jednak poczuła tą przyjemną adrenalinę i gdyby nie cug powietrza to pewnie głośno by się zaśmiała. Zrobiła to dopiero, gdy zawiśli w miejscu. Skrzyżowała z nim spojrzenie i przez chwilę nie mogła przestać chichotać. Na wzmiankę o Natanie kiwnęła głową, nadal rozbawiona.
    - Tak, coś chyba wspominał - przyznała, pamiętając to trochę jak przez mgłę, uspokoiła się odrobinę i ułożyła głowę na ramieniu chłopaka, chcąc przedłużyć własny oddech. Jeszcze chwila i się śliną udławi. Serce waliło jak szalone, ale An czuła się bezpiecznie.
    - Cały Natan, chętnie by się ze mną miejscami zamienił gdyby tylko mógł - szepnęła rozczulona tym faktem, zaraz znowu podniosła spojrzenie do oczu Tonego i uśmiechnęła się.
    - Zapewne nie tylko on - dodała by szybko zerknąć gdzieś w bok. Cicho chrząknęła - No nieźle śmigasz, trzeba przyznać - rzuciła już luźniej. - A jak drakony? Dużo Ci brakuje do ich umiejętności latania? - zapytała zainteresowana.

    Akane

    OdpowiedzUsuń

  16. –Masz jakiś fetysz? - zapytała krótko, gdy znowu wspomniał o przyrodzeniu. Nie rozumiała tej mentalności. Po co miała mu go obcinać, skoro dobrze wiedziała, że cierpiał. Westchnęła krótko. – Nie rozumiem tej twojej ciekawości, ale zapewniam Cię, że cierpiał bardzo. Dalej, uważam że to głupie narażać swoje życie w starciu z przemienionym smokiem. To nie była moja zemsta tylko cudza. Zarobiłam na tym, ale nie będę umierać za worek złota - objaśniła. Dla niej nie było to zbyt osobiste. Sama wiele przeszła, nie czuła z tego powodu jakiejś wyimaginowanej potrzeby wymierzania innym sprawiedliwości. Świat był okrutny i tyle. Albo umiesz się dostosować, albo giniesz. Na jego kolejne słowa, cóż, zareagowała co najmniej zdziwieniem. Nic o niej nie wiedział, więc…
    – Dlaczego? Co jest niby takiego interesującego we mnie? - zapytała wyraźnie zaciekawiona. Nie ufała mu. Jeszcze nie. Mimo wszystko wydawał się kimś zupełnie innym w odróżnieniu od większości osób poza Bractwem, które udało się jej jak dotąd poznać.

    Onyx

    OdpowiedzUsuń

  17. Gdy zaczął jej opowiadać swoją historię życiową, poczuła, że jego intencje przyjaźni mogą być faktycznie szczere. Chyba że kłamał. Wielu złych ludzi potrafiło kłamać, aby osiągnąć swój cel. Ba, sama to dzisiaj zrobiła by kogoś zamordować. Mimo wszystko musiała przyznać, że historia o sierocińcu była dosyć smutna. O ile była prawdziwa. Nie znaczyło to, że zacznie mu od razu współczuć. Sama dźwigała własne przeżycia, przez które była na tyle zdziczała, że ciężko było jej czuć cokolwiek poza kilkoma emocjami. Najczęściej też czuła jedną rzecz naraz.
    – To mój taki styl - skłamała. Oczywiście nosiła ją tylko po to, żeby zakryć swoje paskudne kły. W tym momencie tym bardziej przestała mu ufać. Czyżby na nią polował? Skąd inaczej mógłby wiedzieć o tym, co skrywa pod maską. Szczerze wątpiła w zwykły szczęśliwy traf. Nie była jednak w pozycji, w której mogłaby w tym momencie zrobić cokolwiek.
    – Nie jestem samotna, przynajmniej nie czuje się taka - dodała, przyglądając się jak opuszcza gardę. Dobrze. Bardzo dobrze.

    Onyx

    OdpowiedzUsuń
  18. Jego głupszej połowy? Czyżby chodziło o kogoś kogo kocha? Gdy się do niej zbliżył, nie ruszyła się nawet o krok, stojąc wyprostowana. W jej przypadku bliski dystans dawał jej większą przewagę. Im mniej miał pola do manipulacji powietrzem, tym bardziej rosły szansę Onyx. Cóż, większość swojego życia poświęcała walce na przetrwanie, więc automatycznie analizowała większość sytuacji pod kątem tego jak kogoś zabić. Był to nawyk, którego nie miała zamiaru się pozbywać. Dzięki temu zawsze była gotowa walczyć o siebie.
    – Dlaczego nie pójdziesz po swoją głupszą połowę? – zapytała na jego wywód. Skoro chciał się zaprzyjaźnić, powinien mówić jej o wszystkim szczerze, a im dalej brnęła w jego wywody, tym łatwiej byłoby jej przyłapać go na ewentualnym kłamstwie. To była dobra taktyka.
    Czy lubi zabijać? Nie zastanawiała się nad tym nigdy. Robiła to od zawsze. Na początku musiała, później została przy tym skoro była w tym dobra, a Mankrik chwalił każdy postęp dziewczyny. Jednak prawdą było to, że nie interesowało ją same zabijanie. Po prostu ktoś ginął. Faktycznie interesującą częścią był moment walki. W przypadku smoka jednak nie miała zamiaru sprawdzać swoich umiejętności już teraz. Lubiła też satysfakcję z tego, że wykonała swoje zadanie. Każda zapłata była dla niej swoistą pochwałą. Ciepłym uczuciem w tym zimnym świecie.
    – Lubię być w tym dobra, ale nie zamierzam umrzeć dla fantazji - stwierdziła po prostu. Musiała jednak przyznać, że lubiła ten moment, gdy atakowała kogoś, kto był w pełni sprawny, a mimo wszystko nie mógł nic jej zrobić. To poczucie dominacji nad kimś, że stoi na samej górze łańcucha pokarmowego. Tak, to było zabawne. Dobra walka też chyba była zabawna. Chyba. W swoim życiu nie spotkała zbyt wielu wyzwań w takim momencie, aby zwyczajnie się tym cieszyć. Walka na arenie z potworem nie należała do przyjemnych. Treningi z doświadczonymi zabójcami Bractwa też były skomplikowane, ale bardziej przyprawiały ją u frustrację, przypominając jak wiele musi się jeszcze nauczyć. Może była pusta w środku. Może nie udało się jej jeszcze poznać samej siebie w pełni. Nie potrafiła jednak lepiej odpowiedzieć chłopakowi, nie wdając się za bardzo w osobiste szczegóły, których wolałaby na razie uniknąć.
    – Ty za to wydajesz interesować się zbyt dużą ilością rzeczy – odbiła piłeczkę.

    Onyx

    OdpowiedzUsuń
  19. –Zawsze można go jakoś wytropić, albo kogoś wynająć – odparła, licząc, że zdradzi jej coś jeszcze. Naprawdę miała nadzieję, iż jej teoria o polującym na nią tajemniczym mężczyźnie okazałaby się kłamstwem. Dziewczynie ciężko jednak było komukolwiek zaufać. Nie tak została wychowana. Jak dotąd poznała jedną godną zaufania osobę poza kręgiem, w którym zwykła się obracać. Reszta była zbyt niebezpieczna dla niej i Bractwa.
    – Ja też nie znam twojego – ha! Wychodził. Zauważyła też lekką zmianę na jego ciele. Czyżby szykował się do ataku. Jeśli tak popełniał spory błąd. Stąd doskonale wiedziała jak uciekać. Z tymi swoimi mocami czy nie, nie da rady jej złapać. Postanowiła to jednak trochę dalej pociągnąć. Sprawdzić jego intencje. Jeśli chce ją zabić, za chwilę powinien to zrobić.
    – Jestem Onyx z Szepczącego Bractwa – powiedziała, po czym zmieniła rozłożenie ciężaru na swoich nogach. Co teraz zrobi? Przyjaciel czy wróg? Dla dziewczyny teraz ważyły się jej własne losy. – A ty? Kim jesteś? Poza wścibskim chłopakiem? – zapytała.

    Onyx

    OdpowiedzUsuń
  20. Już się jej przedstawiał? Widocznie nie wyłapała tego przez wszystko co mówił. Zwłaszcza jeśli zrobił to na początku ich spotkania, gdyż wtedy miała nieco inne priorytety, jak np próba zabicia go, zanim ten zrobi jej jakąkolwiek krzywdę. Teraz jednak gdy na niego patrzyła, faktycznie zdawał się niegroźny. Przynajmniej z nastawienia. Zrobiła niepewny krok w stronę Tonego. Jak zwierzę, które dopiero co zaczyna oswajać się z człowiekiem. Była też zaskoczona faktem, iż nijak nie przejął się tym, iż pochodzi z Szepczącego Bractwa. Każdy jakoś reagował. Jakoś, ale nie ignorancją. W końcu byli znani na całym kontynencie jako bezwzględni zabójcy, zawsze wykonujący swój cel, o ile ich bóg wysłuchał modlitwy. Zachowywał się jakby nie pochodził z Mathyr. Czyżby pochodził z tej samej krainy co Akane? Oboje byli mili, mimo zachowania, które znacznie odbiega od znanych jej standardów.
    – Jak daleko stąd jest twój dom? Chyba nie pochodzisz z Mathyr, co? – zagaiła go, tym razem sama będąc ciekawa jego pochodzenia.

    Onyx

    OdpowiedzUsuń
  21. Faktem było, że ludzie bali się Bractwa. Jednak mało kto nimi gardził. Ci, którzy zwracali się do nich nie byli zazwyczaj po prostu bogatymi idiotami, chcącymi łatwo pozbyć się konkurencji. Niewiele osób miało w sobie na tyle odwagi, aby odprawić ich rytuał, który wzywał zabójców na pomoc. Zazwyczaj byli to desperaci, którzy nie wiedzieli gdzie indziej mogliby poszukać pomocy. Oczywiście, były też osoby, które nie bały się i korzystały z tych usług gdy tylko mogły. Bractwo wysłuchiwało praktycznie każdego. Strach oraz pogardą jaką ich darzono brał się z tego, że nie można było nazwać ich stowarzyszenia jednoznacznie złym czy dobrym. Zabijali gdy ktoś bardzo tego pragnął. Cóż, w końcu śmierć przychodziła po każdego prędzej czy później, prawda?
    –Inny wymiar? – zapytała, przyglądając się mu. – Czyli nie nasz kontynent ani żadne tereny za oceanem, tak? – dodała, patrząc na niego. Przybliżyła się do Tonego jeszcze bardziej, wyraźnie zaciekawiona. Nie była nie wiadomo jak głupia. Rozumiała znaczenie słów, resztę starała sobie logicznie dopowiedzieć. Całkiem inny świat niż Mathry… Ciekawe jaki on jest? Ciekawe czy tam istnieje ktoś podobny do niej…
    – To zależy od tego, co ty chcesz zrobić mi. Będę się bronić. Poza tym, tak długo jak jesteś otoczony tak małą barierą, jeden silny cios ostrzem i mogę się przebić, raniąc Cię np w serce. Uczono mnie walczyć z użytkownikami kryształu – odpowiedziała spokojnie, z lekkim uśmiechem na ustach. Czyli to on widział w niej zagrożenie? Bardzo ciekawe. Zwłaszcza, że dla Onyx każdy kto mógł posługiwać się powietrzem był wyjątkowo silny. Uważała ten żywioł za najbardziej zabójczy. Może z uwagi na fakt, iż najciężej jej się walczyło właśnie z takimi osobami. – Nie mam zamiaru Cię zabić, jeśli Ty nie chcesz zabić mnie – dodała.

    Onyx

    OdpowiedzUsuń
  22. – Nie masz, ale masz podobne zdolności – stwierdziła spokojnie. Właśnie dzięki temu mniej więcej wiedziała jaką przyjąć taktykę w razie walki. Zmarszczyła lekko brwi na słowo zabawa.
    – To nie jest zabawa – zaprotestowała, siadając obok niego. Czuła się bezpiecznie. Mogła mu zaufać, mogli porozmawiać, poznać siebie nawzajem. – Ludzie umierają próbując je zdobyć, większość ochotników nie przeżywa. Wszyscy rodzimy się krusi i słabi – odparła. Może poza nią. Chociaż w sumie za dzieciaka Onyx bardziej przypominała zwierzę, może dlatego dla niej przeżycie było prostsze. Dawała się kierować instynktom.
    – Nie wyobrażam sobie urodzić się z magicznymi mocami. Jak to jest? Wiadomo kto się urodzi z mocą, a kto nie? – zadała kolejne pytanie, przypatrując się mu.
    – Jak je zdobyć, jak ich użyć, jak zabić kogoś kto ma kryształ, albo uciec w zależności od szans. Wiesz, tego samego co wobec każdego innego. Co zrobić żeby przeżyć - wyjaśniła na spokojnie. Na dobrą sprawę nie ma specjalnej metody zabijania kogoś z kryształem. Po prostu szukasz jego słabości, a później jak najszybciej pozbawiasz życia jeśli musisz.

    Onyx

    OdpowiedzUsuń
  23. – I tak i nie. Każda rasa ma jakieś inne talenty, różnimy się fizycznie, kolorem skóry, kłami, ale nie posiadamy magicznych zdolności. Po prostu jesteśmy jacy jesteśmy - sprostowała. Chciwość? Skąd w ogóle taki pomysł? Oczywiście pewnie część robiła to z chciwości, ale…– Nie. Są różne powody. Ty masz moce od urodzenia, ale jakbyś ich nie miał, nie marzyłbyś o tym, żeby móc zrobić coś więcej? Są też wojny, konieczność wzmocnienia się, chęć przeżycia na tym świecie, gdy ciało nie pozwala Ci na zbyt wiele. Nie ma jednoznacznej odpowiedzi. Każdy ma swój powód, ale też większość tych kryształów nawet nie chce – wyjaśniła. Przynajmniej takie wnioski zdążyła wynieść przez całe swoje życie. Nigdy nie widziała przeciętnego mieszkańca Mathyr planującego zdobycie kryształu. Większość tych ludzi chciała po prostu przeżyć w spokoju swoje życie. Inni patrzyli jak to życie komuś spierdolić. Ot, szara rzeczywistość. Nic ponad to. Słuchała Tonego, ale jakoś nie mogła się z nim zgodzić. Owszem, chciwość była powszechna, ale największy głód na potęgę mieli Ci co rządzili krainami. Sprowadzanie tego wszystkiego do całości jest niedopowiedzeniem.
    – Jak dla mnie to po prostu rzeczywistość. Każdy ma jakiś swój cel i do niego dąży. Nie ważne jak bardzo będziesz się starać, nie uchronisz każdego, który chce się od tego odciąć. Może u was to było prostsze, może łatwo było odróżnić dobro od zła. Ale tutaj wydaje mi się, że nikt nie jest niewinny, wiesz – dodała, rozsiadając się wygodnie. Przysunęła swoje kolana do siebie, opierając o nie swoją brodę. Przymknęła delikatnie oczy, przypominając sobie jak jako dzieciak była przepędzana przez innych przez to jak wyglądała i ile jadła. Nie mogła żywić do nich urazy. Byli biedni, nie było ich stać na kogoś takiego jak ona. Wystarczyło, że i tak ją ocalili od śmierci na środku pustkowi.
    – Miałby moce po Tobie, czy jakieś inne? Czysto hipotetycznie – zadała kolejne pytanie. To nie tak, że chciała sobie teraz zrobić z nim dziecko, żeby wychować sobie jakiegoś maga. Chciała po prostu wiedzieć jak działa u nich genetyka. W końcu dziedzieczyło się po obojgu rodziców. Z tego powodu w ogóle nie planowała dzieci. Jeszcze odziedzieczyłyby jej wygląd i co wtedy?
    – Chciałabym wiedzieć jak to jest posiadać kryształ, ale nie chcę go za wszelką cenę. Pomyślałam, że fajnie byłoby mieć jakieś marzenie – odpowiedziała.

    Onyx

    OdpowiedzUsuń
  24. Ona nie miała problemy z akceptacją nowych rzeczy. Świat ruszał do przodu i należało dostosować się do każdej zmiany. Nie widziała sensu w szukaniu odpowiedzi na to, dlaczego coś złego się dzieje, czemu inni się krzywdzą. Sama uczestniczyła w tym systemie. Beznamiętnie czy nie, była trybikiem, który działał i podtrzymywał wszystko w dziwnej harmonii. Na dobrą sprawę ludzie nie różnili się niczym od zwierząt. Mimo wszystko doświadczyła na własnej nienawiści wobec tego co odmienne. Mankrik nauczył ją jednak, że należy po prostu poruszać się na przód. Tyle wystarczy żeby przeżyć.
    – Dlatego trzeba być silnym żeby przeżyć. Nie zmienimy świata, możemy jedynie iść przed siebie, co? – odpowiedziała, po czym spojrzała na rozgwieżdżone niebo. Było tak samo piękne jak zawsze. Nikła światłość, dające ciemności większe pole do popisu, pozwalając się ukryć przed nienawistnymi spojrzeniami. Bezpieczny i piękny widok.
    – Przynajmniej mniej więcej wiesz kim byli - mruknęła bardziej do siebie, wracając myślami do hipotetycznego dziecka. – Czyli na dobrą sprawę każdy z was rodzi się będąc wyjątkowym i innym. Powinniście przez to chyba łatwiej zaakceptować inność. Widziałam też dwie inne osoby nie z tego świata. Nie różnicie się wyglądem praktycznie wcale, a jednak jesteście całkiem inni. U nas każdy bardzo się od siebie różni, ale za to nie mamy wyjątkowych darów. Trochę śmieszne, nie sądzisz? – wyjęła swoje sai i zaczęła się nim bawić. Nie chciała mu zrobić żadnej krzywdy. Po prostu chciała potrzymać swoją broń, pamiątkę.
    – Kryształowy Las. Niebezpieczny, bo nie da się go do końca zbadać, nikt też nie był w stanie zrobić dokładnej mapy terenów. Nie sądze żeby był nawiedzony, po prostu jego mieszkańcy pewnie się bronią. Nigdy też mnie jakoś to nie obchodziło. Nie wiem kto tam żyje, ale kiedyś się tam pewnie wybiorę — odparła. Nie znała zbyt wiele szczegółów o tym niezwykłym miejscu. Ot, jedno z najbardziej niebezpiecznych miejsc Mathyr. Tajemniczy, przesiąknięty niezwykłą aurą, a jednak były osoby, które wychodziły z niego cało z kryształami, które później mogli wykorzystać do własnych celów. Sama chciała jeden taki ukraść.

    Onyx

    OdpowiedzUsuń
  25. On był inny? Zaśmiała się lekko. Gdyby tylko widział jej twarz.
    – Chcą przeżyć, nie możesz ich winić za to, że próbują chronić swoje. Mnie też nienawidzono przez większość życia – powiedziała spokojnym tonem. Może powinna mu pokazać mu dlaczego. Może nie. Później się nad tym zastanowi. Na pewno wtedy byłoby lepiej mu zrozumieć te słowa. Ale czy nie było opcji pośredniej? Ona się chyba jednak czuła jakby była gdzieś pośrodku. W końcu znała miejsca, gdzie była akceptowana, gdzie była traktowana jak ktoś równy jej. Smoki też były dla niej dosyć miłe przez jej oczy. Niektórzy z nich nawet brali ją za jedną z nich, dopóki nie widzieli co znajduje się pod jej maską.
    – Kim jest Żabencja? – zapytała zaskoczona. Nie znała nikogo takiego. Nie miała też pojęcia o kim mógł mówić. – Wygląda jak żaba? – dodała całkiem poważnie. Liczyła, że jakoś to jej wyjaśni. Poznała jedynie Akane oraz Gave, z czego An bardzo polubiła. Była niesamowita, silna, niezależna, a jednak taka dobra na sercu. Widziała w niej przykład idealnego wojownika. Tym drugim z kolei gardziła.
    – Pół roku? Myślę, że jest to możliwe. Wszystko jest możliwe. W końcu wy przybyliście do naszego świata, prawda? – stwierdziła spokojnie. W duchu jednak przyznała, iż wytrzymanie tak długo w Kryształowym Lesie z pewnością powinno być uznane za niesamowity wyczyn.

    Onyx

    OdpowiedzUsuń

  26. – Dalej nie wiem o kim mówisz. Nie znam żadnej Żabencji – odpowiedziała spokojnie. Nie podał jej żadnego imienia, a Onyx nie mogła przypisać tej charakterystyki postaci do nikogo kogo znała z poznanych jej innoświatowców. Głównie z uwagi na fakt, iż nie wiedziała o nich zbyt wiele. Zaśmiała się jednak, gdy wydął policzki jak żaba. Naprawdę był bezpieczną osobą. Nie wierzyła by z jego strony miałaby spotkać go jakaś krzywda. Postanowiła zaryzykować kolejny raz. Gdy skończył mówić, przybliżyła się do niego, delikatnie pochylając się nad chłopakiem. Może zaakceptuje jej wygląd i znajdzie przyjaciela poza półświatkiem?
    – Wiesz mnie nienawidzili za to – odparła, po czym przyłożyła rękę do maski. Dłoń lekko jej zadrżała. – Tylko obiecaj, że nie znienawidzisz mnie przez wygląd, okey. Jesteś miły, więc chce być szczera – dodała szybko. Zamknęła oczy, a następnie zsunęła maskę, ukazując swoją twarz w pełnej okazałości. Miała normalne usta, jednak zęby skyrwające się za nimi były w połowie ostro zakończonymi kłami, a zamiast policzków, te do połowy były wyrastającymi z jej twarzy zębami.
    – Taka się urodziłam. Nikt nie wie czemu, więc byłam pogardzana, potem testowali na mnie nowe hybrydy zwierząt, aż nie przygarnęło mnie Bractwo, którego nie obchodziła moja twarz – wyjaśniła.

    Onyx

    OdpowiedzUsuń
  27. Pokiwała głową i w końcu stało się. Była bez maski. Ta seria pytań naprawdę ją zaskoczyła, ale była też w duchu szczęśliwa, że Tony się jej nie bał. Otworzyła szeroko usta, ukazując wszystkie zęby, a także to, że jest to jeden ogromny układ zębów misternie ze sobą połączony. Po chwilu zamknęła buzię, zastanawiając się od czego zacząć.
    -To jeden układ zębów, po prostu większość mojej czaszki to kły zdolne przegryźć stal - wyjaśniła, aby lepiej to wszystko zrozumiał. Ludzki strach najczęściej obracał się w nienawiść, gdy zaczynali sobie wyobrażać do czego byłaby zdolna, gdyby chciała ich skrzywdzić, bądź po prostu widzieli w niej zagrożenie. Jakby nie patrzeć była podobna bardziej do jakiejś bestii niż chociażby drakonów, po których miała oczy.
    -Zęby zastępujące policzki są jednak bardziej ruchome, mam za nimi błony, przez które nie mogę nic połknąć, więc potrafią przesunąć kawałki mięsa do środkowej części mojej szczęki. Błona jeszcze nigdy mi się nie rozerwała, jest dość giętka. A ludzie nienawidza mnie przez to, że mogę jeść surowe mięso. Brzydziło ich jak polowałam w ten sposób, nawet jak chciałam się z nimi podzielić. Teraz im się nie dziwię, to było obrzydliwe, ale większość życia byłam bardziej jak zwierzę. Terranie też testowali parę lat na mnie swoje hybrydy, bo nikt nie mógł mi znaleźć żadnego przeznaczenia. Dopóki nie przygarnął mnie mentor z Bractwa - zakończyła swoją wypowiedź, a następnie przytuliła do serca swoje sai. Tak, to Mankrik nadal jej życiu sens. Dzięki niemu była w końcu kimś więcej niż tylko zwierzęciem w klatce.

    Onyx

    OdpowiedzUsuń
  28. -Przez stal miałam na myśli miecz - sprostowała. - Nie ćwiczę tego i nie mam zamiaru gryźć przedmiotów, nawet to z mieczem było jednorazowe. Obrzydliwe. I jeśli to dar, to szkoda że mam go tylko ja - dodała. Nie uważała tego za przydatną umiejętność. Była przez to brzydka, a przez fakt z kim się wychowała, te jej zęby były dziewczynie na dobrą sprawę zbędne. Przynajmniej tak chciała myśleć, mimo iż często w potrzebie nie wahała się użyć swoich kłów, aby zadać komuś obrażenia. Może i był to przejaw hipokryzji, ale Onyx go nie widziała.
    - A jedliście kiedyś to surowe mięso prosto wygryzając je z upolowanego zwierzeka? Bo ja jako dzieciak nie umialam inaczej jeść - odpowiedziała. Tak naprawdę to był zapewne główny powód ludzkiej niechęci wobec niej. Zresztą to nie było najgorsze. Przeszkadzało jej to w momencie, gdy inni zaczynali wyzywać ją od paskudnych bestii. Wiedziała, że jest brzydka, nikt nie musiał przypominać o tym Onyx. Zwłaszcza że marzyła o tym, aby poczuć się prawdziwie piękną.

    Onyx

    OdpowiedzUsuń
  29. Faktem było, iż jej szczęka zdawała się być bardzo często użyteczna, nir uważała jej jednak za atut. Była paskudna, a widząc tyle pięknych twarzy wokół siebie sama chciała zwyczajnie poczuć się śliczna. Najwidoczniej była zbyt młoda żeby w pełni zaakceptować samą siebie. O ile świat i wszystko dookoła mogła zrozumieć, tak wobec siebie miała całkiem odwrotne podejście. Zakryła na powrót swoją twarz.
    - To nie tak, że głodowałam. Nie miał mnie kto wychować i nauczyć, że tak się nie robi. Potem musiałam to robić żeby przeżyć. Paskudny widok, mimi wszystko smutno, że ludzie na widok tej twarzy wolą uciec niż po prostu traktować mnie jak zwykłego człowieka - stwierdziła. Następnie odsunęła się trochę od chłopaka, oparła o jedną ze skalnych ścian.
    - Jak Ci jest w nowym świecie? Jak się tutaj czujesz? - zapytała ciekawa.

    Onyx

    OdpowiedzUsuń
  30. Gdyby miała wolne ręce to pewnie pacnęła by się dłonią w czoło, ale tak po prostu oparła je o tors Tonego i prychnęła śmiechem.
    - Jesteś niemożliwy - skwitowała. Chyba tylko on mógł w takiej chwili wspomnieć o okresie. Cholera... Swoją drogą w tym przedpotopowym świecie przejście przez okres może być cholernie nieprzyjemny. An przywykła już do pewnego rodzaju wygód. Skrzywiła się na myśl nadchodzących dni. Prawie jak w lustrze... gdy dostała pierwszej miesiączki. Całe szczęście, że znali już "nowe technologie" i wystarczyło znaleźć odpowiednie materiały by ułatwić sobie tego rodzaju sprawy.
    Na porównanie z Melio, An ponownie się zaśmiała.
    - Ja to strzelam, że już przy 1000 go pobijesz, znając Twoją zawziętość - przyznała szczerze. Na wzmiankę o domu uniosła lekko brwi i zaraz przytaknęła ochoczo głową.
    - Zaczynam w pełni rozumieć znaczenie słów "wolna jak ptak" - rzuciła z nieco rozmarzonym wyrazem twarzy. - Latanie ma swój urok już gdy jesteś pasażerem, nawet Ci lekko zazdroszczę - dodała z uśmiechem by zaraz zawiesić wzrok na wskazanych drzewach. Przygryzła delikatnie wargę słysząc o bazie. O rety, ileż to jedno zdanie przyniosło wspomnień. Dziewczyna posłała Tonemu szczery uśmiech.
    - Taka dziecinność do mnie przemawia - stwierdziła bez ogródek i zaraz otworzyła nieco szerzej oczy.
    - Ou, a ta polana za drzewami... Możemy tam? Jeny... Idealne miejsce! - rzuciła entuzjastycznie.
    [Wrzucam polanę z wątku z Gavinem. xD]

    Akane

    OdpowiedzUsuń
  31. Odsunęła głowę, gdy zaczął ruszać po nią dłonią. Nie lubiła za bardzo cudzego dotyku. Nie była przyzwyczajona. Fizyczność wykorzystywała częściej do zleceń, niż do zwykłych kontaktów towarzyskich. Nie była z nikim wystarczająco blisko. Wcześniej tylko Mankrik parę razy ją przytulił i miała wrażenie, że ta czynność była zarezerwowana tylko dla niego. Chodziło jej oczywiście o jakikolwiek dotyk. Nie myślała też o niczym seksualnym. Był dla niej wzorem rodzica, szukała u mężczyzny rodzicielskiej miłości.
    – Moi bracia i siostry też są dla mnie przyjaźni. Nie mam do nikogo żalu - zaczęła. - Prawie do nikogo - sprostowała. Była jedna kobieta, której chciała się pozbyć. Nie chodziło o krzywdy wyrządzone jej. Gdyby nigdy nie trafiła do Terry, Mankrik nigdy by nie znalazł dziewczyny. Chodziło o to, co ta szmata robiła innym dzieciom. – Jestem zadowolona ze swojego życia. Czasami zabiję kogoś, kto nie docenia mojej siły i postanowi się ze mnie ponabijać. Po to maska, ale poza tym… Lubię to kim jestem. Po prostu bez zębów byłabym ładniejsza – wyjaśniła sprawę najdokładniej jak potrafiła. Oczywiście wszystko było podszyte trochę głębszym dnem, ale nie sądziła, aby konieczne było wchodzenie w każdy szczegół życia czarnowłosej.
    – A u was nie było widać gwiazd? Przecież są co noc na niebie. Może wasz świat umierał? – zapytała wyraźnie zaciekawiona informacją o tym, że u nich było lepiej widać gwiazdy. Jak się bez nich poruszali nocą? Przecież cały system nawigacji był na nich oparty!

    Onyx

    OdpowiedzUsuń
  32. An skrzywiła się lekko i pokręciła głową.
    - To nie to samo, cudze skrzydła, a własne możliwości, nie, nie - stwierdziła, jakoś tak czując dyskomfort na myśl o propozycji Tonego. Rozejrzała się wraz z chłopakiem i zaśmiała ciepło na jego słowa.
    - Flaga jest chyba zbyt ryzykowna, zaraz nas ktoś napadnie - rzuciła żartobliwie i ruszyła wgłąb polany.
    - Może jakiś totem? kukła z trawy albo... Uuu upleciemy Ci wianek. Każdemu upleciemy i zawiesimy na drzewie! - odtańczyła jakiś krótki taniec szczęścia by zaraz posłać przyjacielowi szeroki uśmiech. Miło było spędzić tak beztroskie popołudnie. Może i pojawiały się smęty czy inne przemyślenia, ale mimo wszystko w towarzystwie Tonego przeważał spokój.

    Akane

    OdpowiedzUsuń
  33. Odpowiedziała Tonemu wdzięcznym uśmiechem. Nie chciała się teraz rozdrabniać, cholernie brakowało jej Ryu, a fakt, że już jako jedyny został gdzieś tam, w obcym miejscu nie ułatwiał sprawy.
    Rei oblizała delikatnie usta i zerknęła za okno.
    - Z tego co wiem to Nik planuje osiedlić nas nieco głębiej w lesie. Domek Febe będzie trochę na uboczu, jest na wzniesieniu i jako jedyny stoi już stabilnie więc służyć będzie nam jako fort. Przynajmniej do czasu - wyjaśniła i zaśmiała się lekko.
    - Prawdę mówiąc myślałam o małej dobudówce, sąsiednie trzy pomieszczenia, dla każdego z Was... Zapewniam, że dzielenie pokoju z najlepszym przyjacielem nie jest dobrym pomysłem, szczególnie w tym wieku i gdy jeden z was ma swoją sympatię - rzuciła nieco rozbawiona. Nie miała zamiaru owijać w bawełnę, znała rzeczywistość. Nawet jeżeli się kochali jak bracia, to zawsze pojawiał się w życiu taki czas, gdzie człowiek chciał pobyć sam ze swoimi myślami. Dodatkowo nie chciała zadręczać ich niemowlęciem i chociaż wiedziała, że płacz będzie do nich dochodził to musiała przyjąć do wiadomości, że chłopcy byli coraz starsi. Z resztą po tej całej przygodzie w lustrze byli już naprawdę samodzielni i kobieta nie miała zamiaru wiecznie nad nimi czuwać, bez przesady.

    Rei

    OdpowiedzUsuń
  34. Pokiwała głową, gdy ją przeprosił na znak, że nie chowa urazy. Mógł zwyczajnie nie wiedzieć, iż nie przepada za tym. Rozumiał, zreflektował się, a to było dla niej najważniejsze. Był dobrym człowiekiem. Szanował przestrzeń dziewczyny. Mimo wszystko, pomyślała, że jego przyjaciele musieli być trochę dziwni. Przynajmniej dla nich. Dla ludzi z innego świata, ba zapewne dla sporej części ludności Mathyr było to całkowicie normalne. Słuchała opowieści Tonego z uwagą. Nie była pewna czy podoba jej się taka wizja świata, czy też nie. Brzmiało to, jakby dzień trwał wiecznie, a ona przecież mimo wszystko preferowała bezpieczniejszą noc.
    – Brzmi użytecznie, ale też niebezpiecznie, chyba. W sensie wiesz jeśli można magazynować takie informacje w małej rzeczy łatwo ją ukraść. W moim Bractwie część potrafi się komunikować dzięki kryształom z naszym… przywódcą – powiedziała, nie chcąc wdawać się w szczegóły istnienia Nienazwanego Bóstwa. Tak, ktoś taki naprawdę istniał, ale nigdy nie wymagał od nich czci. Po prostu chciał by inni dla niego zabijali. – Co prawda nie z każdym, ale bezpieczniej, bo słyszą wszystko w głowie, nie musimy nic mówić – dodała. Powiedziała o tym tylko i wyłącznie dlatego, że znalazła podobieństwo do jego dziwnego wynalazku. Jakby chciała pochwalić się, iż mają coś podobnego.

    Onyx

    OdpowiedzUsuń
  35. – Pieniądze można też dostać za informacje. Kradzież zwykłej osobie zawsze jest mniej dochodowa niż na kimś kto ma jakieś znaczenie ekonomiczne, czy polityczne, czy militarne – odpowiedziała zgodnie z tym co uważała. W tym świecie informatorzy zarabiali krocie. Zakładała, że w każdym świecie tak to działało. W końcu Tony był równie ciekawski co spora część innych młodych osób. Pokręciła głową, gdy zaczął zadawać te wszystkie pytania. Może niepotrzebnie o tym wspominała…
    – Nie. Absolutnie nie. Po pierwsze to działa tylko w moim Bractwie i tylko Ci, którzy zostaną wybrani mogą to robić. Chodzi o to, że pewna osoba sprawiła w pewnym momencie, że kilka kryształów, które my posiadamy pozwalają nam słuchać jego słów. Nic nie robisz, po prostu przemawia do Ciebie, a Ty wiesz za czyją śmierć ktoś zaczął się właśnie modlić. Nie dajemy nikomu tych kryształów, strzegą ich też osoby, które zabiją Cię zanim zdążysz do nich podejść, jasne? Więc nawet nie próbuj – wyjaśniała, a także ostrzegła chłopaka. Z czego przy tym ostatnim była wyjątkowo poważna. Wiedza o tym, że Bractwo z niewyjaśnionych powodów wie o każdym rytuale była powszechna. Nikt jednak nie powinien znać szczegółów. – i nie mów o tym nikomu, albo będziemy musieli zabić nie tylko Ciebie, dobrze? Przepraszam, że to palnęłam. Zapędziłam się przez te opowieści.

    Onyx

    OdpowiedzUsuń
  36. – Uwierz, pośród moich braci jest wiele osób, które są w stanie zabić każdego, zanim w ogóle domyślisz się, że coś Ci grozi – zapewniła. I naprawdę mówiła prawdę. Bractwo posiadało nie tylko najlepszych zabójców w Mathyr. Część z nich władała kryształami, w niesamowity sposób. Mistrzowie swojej sztuki. – Ja nie jestem wysoko rangą, więc nie oceniaj naszego poziomu po mnie. Wiele mi brakuje do ideału – dodała, aby zapewnić go o swoich słowach. Musiała być pewna, że na pewno nie skaże swoim gadulstwem nikogo na śmierć. Tony z pewnością wydawał się zbyt pewny umiejętności swoich oraz swoich przyjaciół. Problem był taki, że nie wyglądał na wyszkolonego mordercę. Gdyby Bractwo obrałoby ich za cel, czy oni próbowaliby sforsować ich siłą, musieliby liczyć się z faktem, że nikt z Bractwa nie interesowałby się tym, aby w ogóle pokazać im się na oczy. Uspokoiła się jednak na jego zapewnienia. Nie lubiła, gdy ktoś niepotrzebnie ginął.
    – Nie wiemy dokładnie. Mówimy na niego Nienazwane Bóstwo. Nikt nigdy nie widział go na oczy, ale wiemy, że istnieje. Sam wybiera, kto może używać odłamków, które podarował, a jego głos nie milknie od stuleci. Nie musi być bogiem, ale słyszy wszystko co chce i może nam te informacje przekazać. Dlatego jesteśmy tacy skuteczni. Nieważne gdzie będziesz się modlił o cudzą śmierć, my zawsze się o tym dowiemy i przyjedziemy. I nawet nie próbuj się z tego śmiać. To prawda. Zlecenie na tego smoka otrzymałam znajdując się w Terrze – wyjaśniła. Nie mówiła jednak dlaczego tam była. Jasnym chyba było, że zajmowała się innym zabójstwem. Wędrowała od krainy do krainy. Potrafiła się szybko przemieszać, nie potrzebowała długich wypoczynków, korzystała z różnych wierzchowców. Tydzień drogi i jest na miejscu.
    – Możemy nie mówić więcej o Bractwie? I tak wiesz już wszystko co mogę Ci zdradzić i trochę więcej – poprosiła.

    Onyx

    OdpowiedzUsuń
  37. – Sieć informacyjna. Słuchacz wie z kryształu, a reszta po prostu rozchodzi się innymi sposobami – odpowiedziała jakby była to najbardziej oczywista rzecz na świecie. To było chyba logiczne, że przekazywali sobie różne informacje. Oczywiście nie mogła mu zdradzić działania całej ich struktury informacyjnej. Straciłaby wtedy sens.
    – Nie wiem, nigdy się w to nie wgłębiałam, chociaż nie. To nieprawda – powiedziała, po czym pomyślała chwilę. – Mój nauczyciel nigdy nie mówił mi, że bóstwo istnieje czy nie. Uważał, że nie jest to zbyt istotne. Uważał, że liczyło się tylko to, że struktura faktycznie działa, a prawdę mogą znać co najwyżej osoby, które mają kontakt z kryształem znają prawdę. Nie czuję, aby ta wiedza była mi potrzebna do tego, aby dobrze pracować. Zabijam ludzi, nie dostałam zlecenia nigdy na zabicie niewiniątka, więc nie czuję aktualnie potrzeby zadawania pytań. Jeśli kiedyś poczuję taką potrzebę, jeśli zwątpię w moje Bractwo, to się do nich zwrócę. Poza tym, taka tajemnica też jest fajna. Co jeśli rządzą nami ludzie, którzy pochodzą z twojego świata i kontrolują kryształy? Co jeśli to tylko jakiś szalony duch lasu? A co jeśli to faktycznie bóg śmierci i kiedyś go spotkam, a on odpowie, że byłam dobrym sługą? Nawet jeśli nie dowiem się do śmierci, dobrze że inni mają w co wierzyć. Nasza sława przez to raczej nie cierpi.

    Onyx

    OdpowiedzUsuń
  38. An prychnęła śmiechem.
    - Oj tak, zatrzymasz zanim wrzucisz, dobrze, że się z tym nie ukrywasz - przyznała rozbawiona. Jakoś nie przewidywała podobnej prośby, chyba, że najdzie ich ochota na prowizoryczny aquapark.
    Dziewczyna wędrowała wzrokiem za przyjacielem, lekko kręcąc przy tym głową.
    - Mafii, no nieźle - skomentowała z zadziornym uśmiechem. - O tak! Ognisko koniecznie. Palenisko przy domku Febe ma zbyt wiele ciekawskich oczu i uszu - przytaknęła chłopakowi by zaraz wzruszyć ramionami.
    - Wianki to świetny pomysł, są niewinne i mało prowokacyjne, widząc wianek mało kto pomyśli, że w okolicy kryje się czyjakowiel baza, jednak dostanie znak, że ktoś tutaj bywa. Co za tym idzie? Poszuka innego miejsca - klasnęła w dłonie i rzuciła blondynowi wymowne spojrzenie. - Naprawdę muszę Ci to tłumaczyć? Czyżby drakoni pozbawili Cię resztek wyobraźni - rzuciła zaczepnie z łobuzerskim uśmieszkiem na ustach. Wzruszyła jeszcze ramionami.
    - Będę pozytywnie zaskoczona jeżeli w ogóle uda Ci się jakiś zapleść - przyznała i zaśmiała się serdecznie. Tony należał raczej do badaczy, filozofów i myślicieli, był umysłem ścisłym. Totalne przeciwieństwo jej samej.

    Akane

    OdpowiedzUsuń
  39. Tak naprawdę nie potrzebowała żadnej podwózki. Niektóre rzeczy miała ukryte w głębi jaskini, najważniejsze rzeczy znajdowały sie w depozycie daleko stąd. Nie chciała mu o tym mówić, nie chciała się też nigdzie stąd ruszać. Uważała to miejsce za bezpieczne. Z drugiej strony, wizja lotu w przestworzach wydawała się niezwykle kusząca. Zagryzła wargę w namyśle. Nie mogła zrobić nic głupiego. Warto było jednak zaryzykować. Chyba.
    - Mo... Możemy po prostu się przeleciec po niebie, jeśli dasz radę ze mną - powiedziała, rumieniąc się przy tym jak pomidor. Jak to dobrze, że zawsze nosi na sobie maskę. Mimo wszystko było to bardzo zawstydzające. Ona prosiła kogoś o coś! To było takie.... Dziwne!

    Onyx

    OdpowiedzUsuń
  40. – Po prostu nie znam twoich możliwości fizycznych. Mózgowcy zazwyczaj są słabi, chociaż w twoim magicznym świecie może to się nie sprawdza – odpowiedziała spokojnie. Nie miała niczego złego na myśli. Nie miała pojęcia jak silny faktycznie był. Na dobrą sprawę dalej niewiele o nim wiedziała. Następnego jego słowa jednak sprawiły, że dodał do swojego obrazu dosyć mieszane uczucia. Brzmiał dość dwuznacznie, a ona odruchowo sięgnęła po broń, zgodnie z zaleceniami swojego mentora. Powstrzymała się jednak, gdy się sprostował.
    – W twoim świecie z pewnością wyrażacie się w dość dziwny sposób – dodała, wstając na równe nogi. Nie miała najmniejszego zamiaru być z przodu. Jego twarz byłaby zbyt blisko. Ona wolała trzymać dystans.
    – Gotowy? – zapytała obchodząc go. Stanęła za nim. Złapała dłońmi ramiona blondyna, po czym uniosła nogi, oplatając je mocno wzdłuż jego torsu. Zelżyła uścisk swoich rąk. Była pewna, że da radę się utrzymać samymi nogami, wolała jednak nie ryzykować dopóki nie znajdą się w powietrzu. – Nie musisz mnie nigdzie trzymać. Jestem dosyć silna i wytrzymała – odparła na wszelki wypadek, gdyby chciał niepotrzebnie jej dotknąć. To było dla niej dosyć trudne. Bardzo chciała zwiedzić przestworza, nie miała jednak najmniejszej ochoty na zbędny kontakt fizyczny.


    Onyx

    OdpowiedzUsuń
  41. Podróżowali po wielu światach? To musiało być coś naprawdę niesamowitego. Nie wiedziała jednak, czy sama odważyłaby się na taką podróż. Wolała trzymać się na ten moment świata, który dość dobrze znała. Skrzywiła się, gdy uznał, że i tak ją złapie, a gdy poczuła dotyk na swoich pośladkach, uniosła je jeszcze wyżej, aby nie mógł ich sięgnąć.
    – Naprawdę wolę abyś tego nie robił. Jestem płatnym zabójcą. Umiem trzymać się mocno cudzych pleców! – zaoponowała, zaciskając własny uścisk na dowód. Wolała, aby jej pupa pozostała nienaruszona. – Nie będę się wyrywać jak zrobisz to przypadkiem, ale celowo trzymaj je z daleka, zwłaszcza tam – dodała hardo, tonem, który nie znosił sprzeciwu. Gdy tylko unieśli się do góry, poczuła dreszcze na całym ciele. To było niesamowite! Rozglądała się z szerokim uśmiechem oraz podziwem w oczach dookoła siebie. Wszystko wyglądało inaczej, powietrze było rzadsze. Wszystko było takie piękne z tej perspektywy. Nawet martwe ciało tamtego smoka.
    – Wow– westchnęła, gdy latali tak po niebie. Gdy lecieli przez chmurę, rozprostowała dłonie, aby ich dotknąć. Cóż za przyjemne uczucie. Przymknęła oczy. Sama chciałaby robić podobne rzeczy. Ciekawe czy kryształ by jej na to pozwolił. Podbić przestworza…
    – Co to beczka? – zapytała, gdy rzucił propozycjami. Złapała też na powrót jego ramiona, aby zaraz nie zaczął jej łapać. Nie miała problemu z utrzymaniem się na blondynie. Opór powietrza co prawda odrobinę dawał się we znaki, ale była na tyle silna, że mogła jeszcze tak długo wytrzymać.

    Onyx

    OdpowiedzUsuń
  42. – Nie boję się o gwałt! Po prostu nie lubię dotykać innych! Zazwyczaj dotykam, aby zabić i niech tak na razie zostanie – powiedziała, marszcząc brwi. Nawet nie dałby rady zdjąć jej koszulki, a co dopiero zgwałcić. Zabiłaby go za samą próbę. Tutaj po prostu chodziło o nawyki. Nie znała go. Przyjazny dotyk był zarezerwowany dla osób najbliższych jej sercu, a Tony taki nie był. Po prostu się dopiero poznawali. Mógłby uszanować przyzwyczajenia Nyx, nieważne jak bezsensowne by nie były. Fakt, nie zabiłaby go w powietrzu, ale jeśli zrobi coś nieodpowiedniego, to po powrocie na stały grunt z pewnością da mu odpowiednią nauczkę. Z góry faktycznie była odsłonięta. Ale to nie była uczęszczana droga, a i skały dawały jej niezłą drogę ucieczki. Co prawda po tym jak Tony, zagrodził najważniejszą jaskinię dla Nyx, wiedziała, że plan mimo wszystko nie był zbyt dopracowany. Musiała następnym razem lepiej się przyłożyć do takich rzeczy. Jeśli było więcej osób jemu podobnych, tym bardziej musiała trzymać się na baczności. Nie każdy musiał mieć zaraz mordercze intencje, ale wolała oceniać innych swoją miarą.
    Nie chciała łapać jego ręki. Pokręciła głową.
    – A nie możemy lecieć tak? Zmęczyłeś się? – zapytała. Po pierwsze byliby zbyt blisko siebie. Po drugie byłaby całkowicie zdana na jego łaskę. Wystarczy, że ją puści i będzie o wiele bliżej śmierci niż jest teraz.

    Onyx

    OdpowiedzUsuń
  43. Rei zaśmiała się lekko.
    - Do naszego domu - sprostowała by zaraz wysłuchać chłopaka z uśmiechem na ustach.
    - Spokojnie, zacznijmy od dachu nad głową, a później będziemy ustalać jakie zadania do kogo należą. Osobiście widzę Cię w roli włóczykija. Ty i Twoja mała paczka, zawsze Was gdzieś niesie, a zdobywanie informacji będzie dość istotne w naszej sytuacji. No, ale wszystko w swoim czasie - puściła mu oko i zaraz odruchowo zmierzwiła włosy.
    - Zdziwiłabym się, gdybyś nic od niech nie wyniósł, a prędkości... Chętnie zobaczę co potrafisz - przyznała by zaraz lekko zacisnąć usta.
    - Bibliotekę lepiej sobie na razie odpuść, z tego co mi wiadomo jest jedynie w Polszy, a na tą chwilę nie warto ryzykować, to bardzo specyficzne miejsce - westchnęła, wspominając pierwsze miesiące, które tam spędziła.

    Rei

    OdpowiedzUsuń
  44. An zaśmiała się głośno.
    - Jak zobaczą Twój wianek to za cholerę nie skojarzą tego miejsca z "laskami" - zażartowała rozbawiona jego teorią. - Nieźle by się zawiedli wpadając do nas, trzy zajęte matki, jedno żeńskie niemowlę i ja - prychnęła pod nosem. - Czasami mam wrażenie, że śmierdzę już jak facet - przyznała, nadal żartobliwym tonem. Ruszyła zaraz w bardziej kwiecisty fragment łąki i zaczęła zrywać pojedyncze sztuki.
    - Możesz mieszać gatunki albo lecieć tylko jednym - pouczyła przyjaciela i zaraz pokazała mu jak zacząć, przygryzając przy tym lekko wystawioną końcówkę języka. - O i tutaj trochę jak przy czesaniu, ha... Tak Cię wyszkolę, że będziesz mógł czesać małą Aishę - sprzedała mu kuksańca i posłała szeroki uśmiech.

    Akane

    OdpowiedzUsuń

  45. – Stąd też jest wspaniały widok i jest bezpieczniej. Jak Cię złapię za rękę i się puścimy to mogę zginąć – zauważyła na jego słowa. Nie miała zamiaru ryzykować. Zawsze istniała szansa, że chce ją po prostu zabić. To mógł być jego cel od początku, albo teraz tak postanowił. No i dotykanie. Nie chciała za bardzo w tym uczestniczyć. Dystans był dobry. Był bezpieczny. Spojrzała na miejsce, które jej wskazał, odchylając delikatnie głowę w bok.
    – Tutaj mieszkają różne rasy. Wioska nazywa się Liset. Spokojni ludzie, żyjący z uprawy roli. Na smoczych terenach nikt nie za bardzo nie gnębi ich podatkami – wyjaśniła. Nie powiedziała, że właśnie tam mieszkała jej zleceniodawczyni, bo i po co? To były poufne informacje Bractwa. Kobieta też nie powinna wchodzić już nigdy więcej z Onyx w żaden dialog, bez wyraźnej potrzeby oczywiście.
    – Jak długo tu jesteś swoją drogą? – zapytała z ciekawości.

    Onyx

    OdpowiedzUsuń

  46. Zdziwiła się, gdy zaczął tak szczegółowo wyliczać czas, który spędził w tej krainie. Czy on miał jakiś zegar w głowie?
    — Mogłeś podać przybliżony czas — powiedziała, by zaraz na nowo zostać zasypana garścią informacji. Na bogów, poczuła jak zaczyna boleć ją głową. Zastanawiała się czy blondyn potrafi w ogóle chociaż przez chwilę usiedzieć cicho.
    — Tutaj też! Proszę przestań tak to wyliczać! Skup się na locie! — dodała z lekką paniką w głosie. Nie miała zamiaru zginąć przez upadek z wysokości przez tą katarynkę. Szczerze pożałowała, że w ogóle zgodziła się na tę małą podróż. Nie było warto.
    — Nie ma tam żadnej gospody, nie chcę ich napastować. Daj im żyć. Na zachód jest gospoda jeśli jesteś głodny — odpowiedziała. Dobrze, chciał ich sprowadzić na ziemię. Na to liczyła. — Ale najpierw wróćmy do jaskini, mam tam swoje rzeczy — wskazała na punkt, z którego wyruszyli w przestworza.


    Onyx

    OdpowiedzUsuń
  47. Akane zerknęła na niego i prześlizgnęła wzrokiem po całej posturze Tonego.
    - Ty umiesz? A pamiętasz małą Zeldę i jej płacz, po tym jak jej wymarzony warkocz rozpłyną się w powietrzu, gdy tylko radośnie przebiegła przez korytarz sierocińca? - prychnęła śmiechem na to wspomnienie. Biedna dziewczynka zalewała się łzami, nie dając sobie wytłumaczyć, że to wszystko można naprawić.
    - Nie miałam szczęścia do koleżanek, bywa, może tu poznam kogoś ciekawego i będę mogła Wam w końcu tyłki obrobić. Ten irytuje, o tym nie wiem co myśleć, a tamten... - zacięła się na chwilę i westchnęła głośno. Zaraz jednak posłała Tonemu szeroki uśmiech. - Oj będę miała o czym z nią gadać - dodała znowu lekko się śmiejąc.
    - O widzisz i tu teraz ładnie zaplatamy, co by się nie rozpadały jak Twoje warkocze - pokazała mu język i swój wianek, po czym wcisnęła mu go na głowę. - Tadam! Ale ciacho! Wszystkie laski Twoje - zaśmiała się wyraźnie rozbawiona, chociaż musiała przyznać, że wianek rzeczywiście nadawał sielskiego klimatu jest blond włosom i smukłej twarzy.

    Akane

    OdpowiedzUsuń
  48. Rei zerknęła w sufit i lekko pokręciła głową, by zaraz wrócić spojrzeniem do Tonego i posłać mu zadziorny uśmiech.
    - Domyślam się, w końcu poród to tak luźna sprawa, że myśl o Twoim zniknięciu w tamtych rejonach będzie bardzo uspokajająca - rzuciła tak, jakby myślała właśnie na głos, popukała się nawet palcem po brodzie. - Będzie jeszcze na to czas Tony, ale nie teraz, proszę, nie po porodzie i nie w najbliższym czasie - dotknęła jego dłoni. Wystarczyło, że nie potrafiła przestać bać się o Ryu, bała się o maleństwo w brzuchu, nie chciała narazać się na kolejne stresy.
    Pytanie chłopaka odrobinę ją zdziwiło, ale zaraz wzruszyła ramionami.
    - Wiesz, przed sierocińcem spędzałam bardzo dużo czasu w slumsach, nawet tam zamieszkałam i poznałam Meliodasa. Tam też nie było zbyt wesoło więc to nie tak, że przywykłam do wygody. Będzie brakowało tego czy tamtego, ale różnica jest taka, że my już mamy wiedzę na pewne tematy. Teraz wystarczy znaleźć odpowiednie materiały i stworzyć pomoce o podobnym lub takim samym działaniu. Interenet akurat nigdy mi nie był do szczęścia potrzebny i chyba najbardziej zatęsknię za telefonami. Możliwość kontaktowania się na dalekie dystanse, o tak, tego mi tutaj bardzo brakuje - przyznała.

    Rei

    OdpowiedzUsuń
  49. Krzyknęła przerażona, gdy zaczęli spadać w dół. Złapała go mocniej za ramiona, przeklinając w nieznanym mu języku. Szybko jednak otrzeźwiała.
    — Okey, okey, dotarło! Zabijesz nas! Przepraszam! Przepraszam! — krzyczała ze szczerym przerażeniem w oczach. Gdy się zatrzymał, dochodziła jeszcze do siebie przez jakiś czas, oddychając ciężko. Czuła jakby wszystkie jej wnętrzności powędrowały jej do gardła ze strachu.
    — Przepraszam, że Cię nie doceniłam. Nigdy nie latałam, nie wiem jak to działa. Byłam ciekawa jak to jest. Wiesz, chcę zdobyć kryształ powietrza. Już więcej nie będę tak mówić, ale nie rób tak więcej, proszę — powiedziała, kiedy odzyskała zmysły. Na bogów, niech jej tak więcej nie straszy.

    Onyx

    OdpowiedzUsuń
  50. Zeszła z niego. Nie sądziła, że twarde podłoże może być takie przyjemne. Takie bezpieczne.
    — Jasne. Jak faktycznie zdobędę taki i jak będe mogła latać, zależy jak się dostosuje — powiedziała, po czym ruszyła do jaskini. Przeszła kilkanaście metrów, po czym wdrapała się do małej wnęki, z której zabrała swój plecak podróżny. Musiała pilnować swoich osobistości. Jeśli mieli się stąd oddalić, musiała mieć go przy sobie, inaczej nie byłaby spokojna.
    — Możemy ruszać do karczmy. Obrazisz się, jak zaproponuję spacer? To było dość mocne przeżycie w powietrzu. Nie chodzi o brak zaufania. Zatęskniłam za twardym podłożem. Szok był duży — wyjaśniła mu, po czym zaczęła zwinnie zeskakiwać ze skał. Tak, na razie wolała przez chwilę popolegać na sobie. Nienawidziła czuć się bezsilna, a w powietrzu taka była.


    Onyx

    OdpowiedzUsuń
  51. — Zlecenie w środku nocy? Nie ma opcji — odpowiedziała krótko, wyraźnie zdziwiona. Jak można było w ogóle poruszać się bez pieniędzy? Czy w jego świecie dostawali wszystko za darmo? — Zapłacę za Ciebie. Potraktuj to jako podziękowanie za lot — dodała zaraz. Nie miała z tym najmniejszego problemu. To co miała przy sobie to i tak nie były jej wszystkie oszczędności, nawet nie połowa z nich. Po prostu mieszek pełen moment, żeby mogła swobodnie korzystać z potrzebnych usług. Ruszyła dalej przed siebie, zwalniając nieco kroku, aby mógł za nią nadążyć. Poprawiła swoją maskę, dla pewności, że nikt nieznajomy nie zobaczy jej twarzy.

    Onyx

    OdpowiedzUsuń
  52. — Powiedzmy, że niech będzie — odpowiedziała, nie będąc pewna czy w ogóle dotrzyma słowa. Nie pytała go czym był Argar. Uznała, że to po prostu jakaś wioska, która jemu podobni zaczęli sobie budować. Nie znała ich lokalizacji, ale skoro znajdowali się na terenie smoków, to założyła że pewnie jest to gdzieś niedaleko. Że to właśnie tutaj się pojawili.
    Droga upłynęła im naprawdę spokojnie. Nie napotkali żadnych nieprzyjaznych ani nawet przyjaznych twarzy. Po prostu byli sami na trakcie, na który trafili po chwili odkąd opuścili plażę. Dotarli do niewielkiej karczmy, w której aż dudniło od hucznej muzyki i śpiewów.
    — Ależ wesoło — mruknęła, jakby niezadowolona z dużych tłumów. Oby tylko mieli jakiś wolny pokój, w którym mogłaby zjeść.

    Onyx

    OdpowiedzUsuń
  53. — Inna najbliższa gospoda jest 50 mil stąd i nie licz, że dzisiaj w jakiejś będzie spokojnie. Świętują koniec tygodnia — wyjaśniła spokojnie, ignorując trochę propozycję ugadania się na konkretną datę. Nie miała przy sobie żadnego kalendarza. Liczyła czas po fazach księżyca. Jak poda jej konkretny dzień tygodnia i tak pewnie zgubi się w rachubie. Nie była matematycznym orłem. Umiała tylko tyle ile potrzebowała.
    — Poza tym ja i tak mam zamiar zjeść w pokoju. Nie jadam na otwartej przestrzeni — powiedziała do niego, krzyżując ręce na torsie. Wskazała mu swoją maskę, jakby chciała mu przypomnieć, że ma pewne powody do uprzedzeń.

    Onyx

    OdpowiedzUsuń
  54. Słysząc o prysznicu zacisnęła usta.
    - No dobra, sprawa higieny mi też będzie przeszkadzać - przyznała. - Jeszcze gdyby w okolicy było coś więcej niż kilka strumyków, to co innego. Prowizoryczne podpaski i te sprawy - tu się zaśmiała, szturchając chłopaka w bok. Z tego co kojarzyła, w Lustrze dziewczyny raczyły ich podobnymi problemami. Prawdę mówiąc, teraz była wdzięczna za te ich przygodę. Mimo wszystko skończyła się dobrze, a to ile wynieśli z niej doświadczenia pokazywali do tej pory. Kobieta uśmiechnęła się szeroko słuchając planów i przemyśleń. Cieszyła się, oczyma wyobraźni widziała jak Tony przysługuje się tutejszym mieszkańcom przez stworzenie jakiś oryginalnych wynalazków. Zawsze był ciekawski, on i te jego badania. Czasami doprowadzały Rei do szału, ale z biegiem lat dostrzegała w niej coraz więcej pozytywów.
    Na zapewnienie posłała mu czuły uśmiech i delikatnie objęła ramieniem. "Ma...mo"? Nawet to rozczulało jej serce. Automatycznie cmoknęła go w czoło, by zaraz odsunąć się i zetrzeć wzruszenie z twarzy.
    - Przepraszam, po prostu cieszę się, że Ciebie mam, syn...ku - odpowiedziała wzruszona i zaśmiała się delikatnie.

    Rei

    OdpowiedzUsuń
  55. Zarówno zaczepka, jak i wyjaśnienie jedynie jeszcze bardziej ją rozśmieszyły. Nie zamierzała z tym dyskutować, musiała po prostu przyznać rację, inaczej mogłaby tu czasami wypluć płuca. Na teorię o byciu irytującym An prychnęła pod nosem.
    - Nie mam pojęcia - przyznała, nadal z rozbawionym tonem głosu. - Czasem Ty, czasem ktoś inny - wyjaśniła. Nie miała nikogo konkretnego na myśli w poprzedniej wypowiedzi, chciała jedynie zaznaczyć, że wiele myśli kotłuje się w jej głowie. Przytaknęła mu głową, gdy wspomniał o "tym powracającym". Wierzyła w to całym sercem, jednak skrzywiła się odrobinę na kolejna zaczepkę. Aż ją nos zaswędział, a wianek spadający na szyję dodatkowo spotęgował uczucie. Potarła palcami twarz, powstrzymując kichnięcie, po czym zaśmiała się pod nosem.
    - Wiarale produkcji niezastąpionego Tonyego! - krzyknęła energicznie rozkładając ręce na boki i kręcąc głową z niedowierzania. Spojrzała na dzieło chłopaka z uśmiechem, by zaraz wrócić do oczyma do tęczówek blondyna i unieść lekko brwi. Jaki? Zamrugała szybciej oczyma. Skąd on...? Czemu akurat użył tego słowa? Intryguje? Serio? An spojrzała w niebo i zaraz wypuściła głośno powietrze.
    - Nie czujesz tego? - zapytała. - Po prostu mam wrażenie, że coś jest inaczej, jest inny i... Ok, prawie tam umarliśmy ale... No sam fakt, że mnie wyciągnął. Wiesz, pożarłam się z nim, z Gavinem, z Duszkiem... Nie z Mrocznym, z nim to - wzruszyła ramionami i ułożyła dłonie za plecami by wystawić twarz do słońca i przymknąć oczy. Pozwoliła by wiatr owiał jej buzię i dopiero po chwili uniosła powieki.
    - Nie umiem tego wyjaśnić - przyznała bez ogródek, nie chcąc jednak za bardzo wciągać Tonyego w swoje przemyślenia. Sama ich do końca nie rozumiała.

    Akane

    OdpowiedzUsuń
  56. — Masz gdzie spać? — zapytała ignorując jego pierwsze pytanie. Najpierw musiała rozeznać się w tym ile musiała dzisiaj wydać pieniędzy. — Możesz, ale nie będziesz na mnie patrzeć — dodała później, gdy już wszystko wiedziała. Przebiła się przez tłum osób prosto do karczmarza. Ktoś po drodze próbował ją zaczepić, proponując wspólny trunek, dokładając do tego parę niemoralnych propozycji. Zdzieliła go mocno, uderzając jego głową o stół, że sobie darował. Nikt nie oponował. Nie była to karczma, w której przejmowanoby się takimi rzeczami. Przychodziły tutaj osoby spod ciemnej gwiazdy. Nikt nie ryzykował bezsensownej walki, jeśli dostatecznie mocno pokazało się swoją siłę. Poza tym, nawet największy zbir chciał się czasami dobrze zabawić.

    Onyx

    OdpowiedzUsuń

  57. Mężczyzna spojrzał na niego spode łba, ignorując komentarz. Chciał się zabawić i tyle. Zwyczajnie nie myślał, że ktoś mały ma tyle krzepy. Dzisiaj będzie musiał obejść się smakiem.
    Onyx w tym czasie zamówiła dwie strawy. Sobie wzięła podwójną. Miała spory apetyt. Do tego izbę. Jeśli miał gdzie spać, sama mogła spędzić noc w karczmie, chociaż planowała nocować w jaskini. Ostatnio zbyt często pozwalała sobie na komfort. No cóż, nadrobi sobie hartowanie ciała innego dnia.
    — Możemy tak zrobić. Po prostu nie chcę żebyś widział mnie zbyt często bez maski — wyjaśniła idąc na piętro, z kluczem od pokoju w ręce. Otworzyła go, a później weszła i poczekała aż blondyn wejdzie za nią. Izba nie prezentowała się jakoś szczególnie. Wyglądała praktycznie jak każda inna w podobnych przybytkach. Jedno małe łóżko dla jednej osoby, komódka i stół z trzema krzesłami. Okna były zamknięte. Usiadła na jednym z krzeseł, czekając aż ktoś zaniesie im jedzenie.

    Onyx

    OdpowiedzUsuń
  58. "Znormalniał"? Huh, no coś w tym było.
    - W sumie, biorąc pod uwagę fakt, że zawsze się z nim tarłam to rzeczywiście jest w tej zmianie odrobina normy - zażartowała i zaraz skrzywiła się lekko. - Strasznie mnie irytuje, wbija te swoje cholerne szpileczki, a zaraz ratuje Ci życie i masz dług wdzięczności - wypaliła i zaraz pokiwała głową. - Prawda? Nawet to jego wysokie "C" nie robi już takiego wrażenia. No i oczy... To nie są jego oczy - zaznaczyła. - Poza tym... Ze mną też jest chyba coś nie tak... - przyznała. - Jest inaczej - westchnęła. - W głowie... w sercu... - szepnęła trochę smętnie do samej siebie.

    Akane

    OdpowiedzUsuń
  59. Spojrzała na niego z lekką irytacją.
    — Nic mi głowa nie podpowiada, nie lubię po prostu jak ktoś gapi się na moje kły jak jem. Jakbyś był jedyny z paszczą jak u libhuaira zamiast normalną twarzą też byłbyś przewrażliwiony — powiedziała, po czym rozsiadła się wygodniej na krześle. Spojrzała na ścianę. Tandetne malowidła, których nie było warto kraść. Zawsze to jakaś ozdoba.
    —Hm? Zaszaleć? — zapytała zaskoczona. — Też zależy od człowieka. To że pochodzimy z innego świata, nie znaczy, że jesteśmy tacy sami. Jedni lubią pooglądać jakieś areny, inni pośpiewać ballady, mamy też książki do poczytania. Różnimy się może od waszego..hmm.. magicznie niemagicznego świata, ale też jesteśmy ludźmi i mamy takie same potrzeby — zauważyła. Ktoś zapukał do drzwi. Podeszła do nich i otworzyła. Wzięła dwie tace i zamknęła za sobą pokój. Przyniosła strawę na stół.

    Onyx

    OdpowiedzUsuń
  60. — Będzie Ci wygodniej jak położysz ją na kolanach, twoje ciało będzie czuło, gdzie masz miskę — zauważyła, po czym sama wzięła się za jedzenie. Nie było niedobre, ale nie było też najlepszą rzeczą jaką jadła. Najprościej byłoby nazwać je po prostu średnim. Jadalne, ale nie wykraczało specjalnie walorami smakowymi poza ogólnie przyjęte normy. Patrzyła jak nieporadnie sobie radzi i nie mogła nic na to poradzić, ale wybuchła śmiechem.
    — Pomóc Ci może? Albo zdejmij ją do jedzenia, a ja wezmę się za swoje jak skończysz, bo zaraz to upuścisz — zauważyła uśmiechając się delikatnie w jego stronę.

    Onyx

    OdpowiedzUsuń
  61. Rei zaśmiała się, jednak szybko spoważniała i przytaknęła mu głową, przykładając dłoń do serca.
    - Postaram się, ale nie obiecuję - zapewniła. Ona osobiście słyszała nie raz takie zwroty "synku czy mógłbyś" i tym podobne. Nie uważała tego za dziwne, a jednocześnie rozumiała, że w tym wieku chłopak mógł się czuć bardzo nie swojo w takiej sytuacji. Nawet jeżeli miałby się po prostu wstydzić, Japonce by to nie przeszkadzało. Objęła go mocniej, gdy tak się wtulił.
    - Dziwnie brzmi i piecze, czyli nie jest Ci obojętne, a to już dla mnie ogromny komplement - przyznała by zaraz posłać mu ciepły uśmiech.
    - Jasne, że dla Ciebie, nie ma wyjątków, TO jest dla wszystkich, ale każdy ma indywidualne potrzeby dawkowania. Tony, nie próbuj nic na siłę, pewne rzeczy przyjdą same, inne nie przyjdą wcale i nie ma w tym nic złego - zapewniła, troskliwie głaszcząc jego policzek.

    Rei

    OdpowiedzUsuń
  62. Spojrzała trochę smutno na Tonyego.
    - Ja... Prawie umarłam Tony... Mieć tego świadomość jest bardzo dziwne. Niby nic nowego, wiem, przecież w lustrze Wam serio odjechałam, ale. No nie wiem... Mam wrażenie, że tym razem coś jest inaczej, że ten drugi raz przekroczył jakąś niewidzialną granicę i... zaszły jakieś zmiany. W przemyśleniach, czynach czy zachowaniach... Tylko nie umiem określić tych zmian. Może - spojrzała w niebo. - To trochę tak jakby nagle zmieniły mi się priorytety, jakbym dojrzała rzeczy, których wcześniej nie widziałam i jakbym zaczęła czuć zupełnie inaczej - wróciła do niego wzrokiem i skrzywiła się wyraźnie. - Wiem, brzmię jak pierdolnięta, ale... Zapewniam Cię, nie tylko Ty nie ogarniasz emocji. Czasami dziwię się na to co samo przychodzi mi do głowy... - wypuściła głośno powietrze i padła plecami na ziemię. Chłód trawy przyjemnie koił, szczególnie w cieniu. An nawet przymknęła delikatnie oczy.

    Akane

    OdpowiedzUsuń
  63. - Trzeci... Racja - skrzywiła się lekko. Wyjście z lustra pamiętała jak przez mgłę i rzeczywiście o tym zapomniała. Na hipotezę Tonyego zacisnęła usta w wąską kreskę. Dorośleje? To wszystko? Nie była pewna... Chociaż z każdym jego kolejnym słowem coraz bardziej się przekonywała, że rzeczywiście może tak być. Myśl o mętliku i byciu "rozemocjowaną kobietką" zdecydowanie jej nie odpowiadał. Chciała być silna. Zerknęła na chłopaka wdzięcznie i posłała mu delikatny uśmiech.
    - Cieszę się, że Ciebie mam - przyznała przesuwając głowę i opierając o jego leżące ramie.
    - Postaram się możliwie najdłużej przeciągać ten proces - przyznała już z weselszym spojrzeniem. Czuła, że z taką ekipą przy boku nie miała się czego obawiać.

    Akane

    OdpowiedzUsuń
  64. Rei pokręciła głową.
    - Więzy krwi nie są w takich sytuacjach istotne Tony, Ryu też nie jest Twoim bratem, czy moim synem,a jednak łączy nas silna więź. Mogę śmiało powiedzieć, że nawet silniejsza niż niektórych dzieci z ich prawdziwymi rodzicami. Drugi byłeś tylko w kolejności poznania, dla mnie jesteście równie ważni, po prostu macie zupełnie inne charaktery - przyznała z uśmiechem na ustach. Słuchała go czując przyjemne ciepło w sercu.
    - To jest właśnie troska kochanie, martwimy się o ważne dla nas osoby, czasami aż nadto, często koloryzujemy i tworzymy własne wersje wydarzeń. Jedne nas uspokajają, a inne potrafią zapędzić w rozpacz. Uwierz... Mi bez Ciebie też było ciężko i... Dziękuję, Twoje słowa dużo dla mnie znaczą - przyznała z jakąś taką lekkością w głosie. Usłyszeć coś takiego od Tonyego było wielkim wydarzeniem. Nawet kolejne słowa, wypowiedziane w złości, nie były w stanie zmyć jej uśmiechu z twarzy. Zaśmiała się.
    - Tony, każdy dorosły jest nieporadny, spójrz na nas - rzuciła rozbawiona. - Sam doskonale wiesz ile błędów można nam wytknąć i sam doskonale się przekonasz, że popełnianie ich jest po prostu nieuniknione - przyznała patrząc na chłopaka czule. - Poza tym, odrobina rozpieszczania każdemu się przydaje, byle nie wpadać w skrajności. Pierdołowatość Tobie nie grozi, zapewniam - puściła mu oko.

    Rei

    OdpowiedzUsuń
  65. Uśmiechnęła się, gdy pozwolił jej zjeść w pierwszej kolejności. Zaczęła szybko pozbywać się swojego jedzenia z talerzy. Nie odpowiadała mu, dopóki nie skończyła jeść. W końcu wyświadczył jej przysługę jakby nie patrzeć. Nie chciała nu utrudniać zadania. Gdy przełknęła ostatni kęs spojrzała na niego.
    — Nie wiem kim jest Rei, ale tutaj jedzenie jest po prostu średnie. Przy okazji możesz zdjąć opaskę —powiedziała zakładając swoją na powrót.
    — Najlepszy jest cieniostwór z rusztu, ale to dość rzadka potrawa, rzadko ktoś na nie poluje, to dość twarde skurwysyny — wyjaśniła. — A ty? jak gotuje ta Rei?

    Onyx

    OdpowiedzUsuń
  66. — Zobaczymy – skwitowała siadając po turecku na krześle. Oparła się o nie wygodniej i wbiła swój wzrok w chłopaka. Tak po prostu, żeby obserwować nową dziwną istotę, którą poznała jakiś czas temu. — Fascynujące czy nie, zachowują się dziwnie – tutaj wskazała swoje kły na policzkach — i nie lubię jak ktoś to ogląda. Czuję się wtedy jak na jakiejś wystawie — dodała. Zastanowiła się jak najlepiej opisać mu cieniostwora.
    — Duże kotowate ze skórą twardą prawie jak kamień, zresztą porastają nimi, mają pełno rogów na głowie, a pleców nie przebijesz nawet młotem. Szybkie jak skurwysyn i rzucają się na wszystko co się rusza i nie jest jednym z nich. Mieszkają wszędzie gdzie jest dostatecznie ciemno. Duże lasy, jaskinie, jak chcesz je zabić musisz przebić się przez pysk do mózgu, albo mieć tyle krzepy żeby odciąć mu głowę, ale dasz radę tylko od dołu. Mało kto na nie poluje, bo nikt nie chce ryzykować życia dla kawałka mięsa. Ale taki gulasz na jego sercu też jest palce lizać — rozmarzyła się myśląc o pysznych potrawach z tejże zwierzyny. Oblizała usta. Cholera, narobił jej ochoty.
    — Jak chcesz możemy pójść zapolować na takiego, ty się czegoś nauczysz, a ja się najem. We dwójkę powinno pójść dosyć łatwo. Ty dajesz go do góry a ja tnę — zaproponowała. Gdyby stwór faktycznie nie mógłby się poruszać ze swoją tradycyjną zwinnością, nie powinien stanowić dla niej żadnego zagrożenia. Posłuchała historii o Rei. Czyli był dla niego takim Mankrikiem. Ktoś go wychował. Uśmiechnęła się na tę myśl. Lubiła różnych Mankrików. Byli dobrymi ludźmi. Przynajmniej w jej mniemaniu.
    — Może kiedyś spróbuję – odparła na historię o sushi. – Brzmi całkiem w porządku, chociaż mało mięsnie jak na moją dietę — zaśmiała się.

    Onyx

    OdpowiedzUsuń
  67. Skrzywiła się.
    — Dla Ciebie to wiedza i eksperymenty. Dla mnie to dowód na to, że ktokolwiek mnie spłodził miał niezłą fantazję. Mam ciało człowieka, ale organy, szczęka i oczy to mieszanka wszystkiego. Wielu patrzy na mnie z obrzydzeniem, bo po ściągnięciu maski spodziewają się ślicznej Polszanki, a zamiast tego widzą kogoś kto nie pasuje swoim wyglądem nigdzie. Każdy chce popatrzeć, podotykać, albo się pośmiać. A dla mnie to pamiątka po tym, że ktokolwiek wydał mnie na świat, porzucił mnie. Możesz to uszanować, proszę? — powiedziała, po czym wstała z krzesła. Przeciągnęła się, a kości jej strzyknęły. Była dość długo w bezruchu.
    — Tak. Wiesz, masz niezłą kontrolę nad powietrzem, a ja całkiem nieźle tnę. Na odwrót byłoby ciężko. Ja nie utrzymam jego cielska — zaśmiała się. To musiałoby zabójczo komiczne. Dosłownie zabójczo.
    — Nawet nie wiesz jak dużo jem — odpowiedziała z uśmiechem, patrząc na niego. Zaśmiała się. — Jem dwa razy tyle co dorosły facet — dodała pokazując mu swoje wszystkie talerze. Były puste, a ona dalej z chęcią by coś przegryzła.

    Onyx

    OdpowiedzUsuń
  68. — Szanujesz i dziękuję, po prostu jestem przewrażliwiona na tym punkcie — odpowiedziała zupełnie szczerze. Wiedziała że bardzo często przesadza z nienawiścią do swojej twarzy. Po prostu nie lubiła tego jak wygląda, przez co alergicznie reagowała na każdego kto przejawiał jakiekolwiek zainteresowanie czy niechęć, no może poza Mankrikiem, ale on był dla niej jak ojciec. Zaśmiała się na jego propozycję.
    — Wystarczy kupić trochę ziół u karczmarza i zrobimy zajebiste pieczyste, organy nawet bez przypraw na ogniu są niesamowite w smaku — rozmarzyła się. — Nie wiem czy Ci zasmakuje, ale osobiście je uwielbiam. Najlepsze mięso po tej stronie kontynentu — wyjaśniła. Poczekała aż chłopak zje, aby mogli wybrać się na małą wycieczkę.
    — Lepsza jestem w tropieniu ludzi, ale spokojnie, damy radę, zwłaszcza że jest noc, będą aktywne — uśmiechnęła się w jego stronę. Gdy był już po posiłku wstała i udała się do wyjścia z pokoju.
    — Mogłabym zjeść wszystko co przygotuje, a dla reszty nic by nie zostało, o to mi chodziło. Lubię dobre jedzenie — zaśmiała się puszczając mu oczko.


    Onyx

    OdpowiedzUsuń
  69. Kobieta przyjęła czułość Tonyego z wyraźnym uśmiechem na twarzy. Brakowało jej tego, chłopcy byli już dłuższy czas w takim wieku, w którym tulenie nie było zbyt częste. Przypał i te sprawy...
    - Przyjemność po mojej stronie - zapewniła i widać było, że mówi szczerze. Na przeprosiny pokręciła głową.
    - Tony, czasami reaguję zbyt emocjonalnie, ale uwielbiam obserwować jak się rozwijasz. Po prostu mi zaufaj, nie rób z doświadczeń wielkiej tajemnicy, opowiadaj mi o swoich odkryciach i nowych pomysłach, a wszystko będzie dobrze - kiwnęła głową po czym zaśmiała się pod nosem.
    - Oj tak, koniecznie porozmawiaj z Febe i stwórzcie tej maści kilka wiader, jestem pewna, że bardzo się przyda - rzuciła żartobliwie, kręcąc przy tym głową.
    - Rodzeństwem? Spójrz na rodziców - zaśmiała się i poklepała dłoń chłopaka. - Z taką rodziną będzie zdrowo szurnięty, ale bezpieczny - dodała pewna swojej teorii.

    Rei

    OdpowiedzUsuń
  70. — W dzień na nie nie zapolujemy, a noc i tak jest jeszcze młoda — wyjaśniła spokojnie. Również dokończyła swój trunek i podeszła do drzwi. Wyszła z pokoju i poczekała, aż blondyn sam wyjdzie.
    — Najwyżej będę mieć większą wyżerkę, ale zaufaj mi, jest całkiem dobre — odpowiedziała, idąc w dół. Na kolejne słowa zaśmiała się delikatnie pod nosem.
    — Mogę wam nawet nałapać ryb jak chcecie — zaproponowała. Podeszła jeszcze do karczmarza i kupiła kilka ulubionych ziół, by później wyjść z przybytku i udać się poza trakt. Na polowanie.

    Onyx

    OdpowiedzUsuń
  71. Świętowanie nowo stworzonego Grimcy sprawiło Grimie ogromną przyjemność. Darcy była bardzo ciekawym Aniołkiem i chociaż goblinka uwielbiała zarówno obecność dziewczyny jak i jej gamorty, to w ten konkretny dzień postanowiła oddać się chwili ciszy. Przecież poza biżuterią dostała w prezencie kilka książek i nie mogła ich tak bezczelnie porzucić na rzecz nieustannej zabawy! Chciała też zwiedzić nowo poznany ląd, więc tym razem spakowała dwie książki w torbę i zamiast zajmować łóżko Darcy, czy jakiś tam inny mebel, ruszyła na zewnątrz. Tutaj było tyle drzew! Aż ciężko wybrać najlepsze! Grima, w trakcie poszukiwań dogodnego miejsca, zdążyła zapomnieć czego szuka i skupić się na pogoni kilku łasicowatych stworzonek. Oczywiście chodziło o wyścigi i test zwinności. Skubane były solidnymi rywalami!
    W końcu jednak od gonitwy odciągnęło goblinkę co innego. Trafiła na piękną, obszerną i zieloniutką polankę. Na jednym z drzew wisiały dziwnie splecione rośliny.
    - Wianki? - zainteresowana zaczęła oglądać każdy z nich, by ostatecznie dojrzeć coś w stylu kryjówki. Czad!! Żółta tęczówka dziewczyny od razu rozciągnęła się na całe oko, przysłaniając białko. To dopiero odkrycie!
    Po znalezieniu tak cudownego miejsca, pamięć dała o sobie znać i już po chwili Grima siedziała w najjaśniejszym kacie kryjówki, czytając jedną z książek.

    Grima

    OdpowiedzUsuń
  72. Nie nazwałaby się ekspertką od tych stworzeń, ale przy kimś nowym w tym świecie z pewnością była swego rodzaju geniuszem. Prowadziła go przez las. Nie było widać zbyt wiele, na szczęście jej tęczówki były przystosowane do małej ilości światła. Biorąc pod uwagę aktualną florę, powinni raczej szukać jakiś nisko osadzonych jaskiń. Sięgnęła po swoją mapę, aby przyjrzeć się jej przez chwilę.
    — Wschód — mruknęła bardziej do siebie, skręcając delikatnie.
    — Wiesz łowienie ryb zawsze może być atrakcją. Wypływacie łódkami, konkurs na to kto zdobędzie największą, albo najwięcej i zawsze masz dodatkową zabawę — wyjaśniła swój punkt widzenia. Zatrzymali się przy średniej wielkości rozpadlinie, w której znajdowało się wejście z głąb jaskini. Było zakrwawione, a po bokach można było dostrzec obgryzione kości inny zwierząt. Onyx spojrzała na Tonego.
    — A teraz cicho. Ja go wywabię, a ty łapiesz. Dasz radę? — zapytała.

    Onyx

    OdpowiedzUsuń

  73. Spojrzała na niego z zaskoczeniem, gdy oglądał jej mapę.
    — Od kartografa, a kogo? — odpowiedziała pytaniem na pytanie. — W każdym większym mieście sprzedają różne mapy — wyjaśniła chowając swoją. Nie chciała jej oddawać. Nie miała ich zbyt wiele. Były zbyt cenne.
    — Wybiegnę przed nim, przynęta, nie? — zaśmiała się, po czym wskoczyła do jaskini.Było jeszcze ciemnej niż na zewnątrz. Dobrze, nie spodziewała się absolutnie niczego innego. Szła przede wszystkim za zapachem, na placach, cicho przemierzając jaskinie, aż w końcu znalazła niewyraźną posturę w oddali. Uśmiechnęła się do siebie, chwytając po kamień. Rzuciła nim w bestię, po czym z krzykiem rzuciła się do ucieczki. Z oddali słyszała odgłos łap uderzających o kamienie. Wyskoczyła na powierzchnię.
    — Łap go, łap go! — krzyknęła, robiąc salto do tyłu, aby cieniostwór nie dopadł jej z doskoku.

    Onyx

    OdpowiedzUsuń
  74. Wyszła z domu Meliodasa i Rei z grymasem na twarzy. Wredny, głupi Gave. Dlaczego niby jej obecność miała zdenerwować Galana? Co zrobiła nie tak? Chłopiec przecież się do niej uśmiechał, bawili się dobrze, a gdy zostali sami, przecież śmiał się. Dała radę zmienić mu pieluszkę, nie trzymała go źle. Nie rozumiała tego. Jedyną pewną było to, że chłopak jest skończonym idiotą. To jak się zachowywał wobec niej było karygodne. Chciała tylko zaprosić go na bal. Nie miała na myśli żadnej głupiej randki. Po prostu liczyła na towarzystwo kogoś, kogo lubiła. Aczkolwiek po tym wszystkim nie była pewna, czy powinna uznawać go za kolegę. Z rozmyślań wyrwał ją widok blondwłosej czupryny. Kojarzyła trochę chłopaka. Zdążyli już się pare razy wyminąć w Argarze. Podeszła do niego, chcąc dać upust swojej złości.
    — Tony, tak? — zaczęła, gdy była już dostatecznie blisko. — Wiesz, że Gave jest głupi? — zapytała prosto z mostu.

    Darcy

    OdpowiedzUsuń
  75. Podeszła spokojnie do blondyna. Bestia zdawała się faktycznie być nieruchoma, więc nie czuła żadnego strachu. Wyjęła swoje bronie, okrążając zwierzynę. Zaśmiała się, gdy w końcu uwierzył jej słowom. Pokiwała głową, gdy docenił siłę potwora.
    — Potrafi powalić największego ogra jedną szarżą — zakomunikowała, szukając najlepszej pozycji do zadania śmiertelnego ciosu. Cieniostwór cały czas próbował się uwolnić, ale Onyx nie zamierzała pozowlić mu na to. Już czuła jego soczysty smak w ustach. Stanęła tuż przed jego pyskiem, i wbiła mu oba ostrza od dolnej części szczęki, idąc prosto do jego mózgu. Jeden szybki ruch, a bestia nagle się zatrzymała. Martwa. Uśmiechnęła się, wyciągając swoją broń z ciała.
    — Jest silny, ale nie najsilniejszy w Matyr, gdybyś ty widział górskie trolle, te są praktycznie nie do zabicia. Przynajmniej dla mnie — wyjaśniła.

    Onyx

    OdpowiedzUsuń
  76. Grima była tak zafascynowana lekturą, że mimo wyraźnych dźwięków, świadczących o czyjejś obecności, nadal nos miała wsadzony między kartki. Zastrzygła jedynie uchem, gdy blondyn pojawił się w chatce. Trudno, najwyżej zaraz znowu dostanie po łbie za czytanie, była już do tego przyzwyczajona. Czując jak ktoś wyciąga książkę z jej dłoni, od razu puściła, nie chciała przypadkiem uszkodzić tak cennego przedmiotu.
    - Simplemente non o destrúas! - rzuciła prosząco w ojczystym języku. Ten tekst miała już wkodowany, zaraz jednak przekręciła głowę. Przecież nie była u siebie, a do tego ten dziwny chłopaczek wyglądał bardziej na zainteresowanego niż zirytowanego. Mówił po Polsku, więc Grima chrząknęła i wstała energicznie na nogi, była mała, miała ledwo 150cm, ale uniosła dumnie głowę i spojrzała w twarz nieznajomego.
    - To przygody Alessji, "Amulet Królów", dopiero zaczynam, ale... Czy nie wszystko jest ciekawe? - znowu obróciła głowę, przyglądając się blondaskowi. Chyba pierwszy raz to ją ktoś zalał tyloma pytaniami na dzień dobry i to jeszcze rzeczywiście interesującymi!
    - Polski... Kim jest przeklęta Akane? - zamrugała szybciej oczyma, a jej żółte źrenice poszerzyły się lekko. Chłopak był dziwnie interesujący. - Wianki są ładne, zaciekawiły mnie - przyznała i uśmiechnęła się szeroko, nadal jednak zerkała w stronę książki, mimowolnie trochę się o nią obawiała. Przecież to był prezent od Darcy!

    Grima

    OdpowiedzUsuń
  77. Na pytanie zastrzygła uszami, a tęczówka przysłoniła całe białka.
    - Też lubisz czytać? - wyraźnie się podekscytowała, zupełnie zapominając o strachu. - Cudownie! - przytuliła oddaną książkę i obróciła się dookoła własnej osi, by odtańczyć jakiś tylko sobie znany taniec. Wskoczyła po nim na drewniany taboret i przysiadła na kuckach, nastawiając uszy, by wysłuchać wyjaśnień. Przyjaciółka? No proszę.
    - Też mam przyjaciółkę! Mamy Grimcy! To nasze święto! Tańczymy, czytamy i razem gotujemy! - wystrzeliła słowa niczym z procy, na chwilę zapominając o co w ogóle pytała. na szczęście wspomnienie wianków sprowadziło umysł Grimy na poprzednie tory, znowu zamrugała szybciej oczyma.
    - Nie jestem podejrzanym typem, jestem Grima - zauważyła kręcąc głową, a czując klepanie zerknęła w górę, na dłoń blondyna. Wtedy padła kolejna salwa pytań oraz jakaś wstępna analiza? Goblinka przekręciła głową, nie spuszczając ust obcego z oczu. Całkiem sporo gadał, dużo też chodził w trakcie rozmowy jak na przeciętnego rozmówcę. Zamrugała oczyma zauroczona. Wcale nie był podobny do niej, a jednak trochę był, dziwne uczucie, ale fajne, musiała przyznać. Dotknięta w uszy ponownie nimi zastrzygła i zaśmiała się szczerze, nikt jej nigdy aż tak nie "badał".
    - A kto tak powiedział? - założyła ręce na piersi i spojrzała na niego dumnie. Wystrzeliła po chwili na inny mebel, tam odłożyła książkę, później skoczyła na jeszcze inny, by również obejść go dookoła i lepiej się przyjrzeć.
    - Terra, tak, ale nie mentalnie - odpowiedziała radośnie, jakby była z tego faktu bardzo szczęśliwa. - Mała goblinka, gobliny są małe, w Terze więcej orków i ogrów, tam nawet kobiety są duże i mają wielkie muły - podniosła się gwałtownie, prawie uderzając w coś głową, ale ostatecznie zdążyła uniknąć uderzenia, przez co stała dość krzywo. Mimo to udała pozycję napinającą mięśnie. Cóż, coś tam miała, ale ciężko byłoby się tym pochwalić. Powęszyła jeszcze w powietrzu, by ostatecznie wskoczyć na blat, na którym stał alkohol.
    - Mmm... - ładnie pachniał i zielonoskóra od razu otworzyła butelkę by posmakować co jest w środku. Szybko jednak odstawiła ją od ust i ciapnęła byle gdzie, by wyskoczyć z domku z głośnym "bleh". Wystawiła długi jęzor na wierzch i zaczęła czyścić go palcami, jakby chcąc zmyć mocny smak alkoholu.

    Grima

    OdpowiedzUsuń
  78. Grima od razu złapała bukłak i pociągnęła kilka łyków, płucząc buzię. Akane, Yensen, do tego chyba znał Darcy? Czyli pewnie należał do grupy golaska!
    - Znasz Darcy? - zainteresowała się, wciskając mu w ręce wodę. Tym razem nie chciała zostać oskarżona o kradzież. - I Golaska? Jak mu... Gave? - wskoczyła na jakąś gałąź, by zrównać się z nim wzrostem i spojrzała prosto w oczy. - Golasek, Aniołek i... - przyjrzała mu się uważniej. - Chłopaczek - posłała szeroki uśmiech by złapać butelkę alkoholu i wskoczyć z nią znowu do domku.
    - Nie, nie, nie - otworzyła flakonik by znowu powąchać trunek.
    - Nie lubię, to ogłupia, raz wypiłam podobne i dużo się działo, ale niewiele pamiętam, bez sensu, za mało doświadczenia, a ja potrzebuję go dużo Chłopaczku - oznajmiła wypychając dumnie pierś do przodu i zawisła przed nim do góry nogami. Zachichotała.
    - O teraz lepiej, nie trzeba tak głowy unosić - wypowiedziała na głos własne myśli.
    - Co czytasz? - wypaliła z tej pozycji, wracając do wcześniejszego tematu.

    Grima

    OdpowiedzUsuń
  79. Spojrzała pod swoje bose stopy, żeby zaraz dojrzeć zniszczony szkic. Spaliła buraka. No to się kurwa nie popisała. Odsunęła się delikatnie od tego, aby nie psuć bardziej jego szkiców. Kucnęła przy tym, marszcząc brwi.
    — Da się to jakoś naprawić? Nie wolałbyś tego rozrysować na jakiejś kartce? — zapytała, wracając wzrokiem do blondyna. Nie wstała, kiedy zrobił to Tony. Była zbyt przejęta tym, że popsuła mu szkice jakiejś konstrukcji, a przynajmniej tak wywnioskowała. O ile dobrze pamiętała Tony lubił się uczyć i wymyślać różne rzeczy.
    — Chciałam zaprosić go na bal, pomagałam mu przy okazji z opieką nad Galanem i mówiłam, że jest słodki, no bo wiesz…jest małym uroczym demonikiem. A on mnie wziął i zaczął obmacywać, mówiąc, że robienie sobie dziecka to chujowy pomysł, gdzie nie mówiłam nic nawet o robieniu dzieci. Po prostu mówiłam, że chętnie pomogę wujkom z opieką — wyjaśniła z wyraźną irytacją na zachowanie czarnowłosego.
    — I przepraszam za rozwalenie twoich rzeczy — dodała rumieniąc się delikatnie. — Powinnam patrzeć pod nogi.

    Darcy

    OdpowiedzUsuń
  80. Goblinka obserwowała blondyna zaciekawiona. Co on robił? Pił w dziwny sposób... ale znał Gava! Nie bardzo jednak zrozumiała o co chodzi z tym truciem. Odruchowo spojrzała na własny tyłek.
    - Tak, chciał kopulować, ale ja nie chciałam - przytaknęła sobie głową i uśmiechnęła się szeroko. Dziwnie tu określali stosunek. Dawał w kość ale można było to lubić? Źrenica Grimy mocno się skurczyła.
    - W Terze większość robi to mocno i chyba lubią... - zastanowiła się, chociaż odrobinę ją zaskoczył taki wybór tematu. Słysząc o trunku zeskoczyła na stół, tuż przed Tonym i jego zapisanymi notatkami.
    - Ale... - zaczęła otwierając usta po czym znowu poczuła ostry smak na języku. Za drugim razem nie było już tak źle, jednak odruch pozostał. Mlasnęła kilka razy.
    - Nie chcę takiego doświadczenia, nie mam ulubionego trunku - przyznała niewyraźnie z wystawionym na wierzch językiem. Wciągnęła go do środka gdy wspomniał o znalezieniu smaku, to mogła spróbować zrobić. Wzięła odłożoną butelkę i po raz kolejny powąchała, szybko jednak odłożyła szkło na widok książki. Zastrzygła uchem.
    - Zwędziłeś? - w oczach znowu pojawiła się ekscytacja, a zielono-skóra złapała delikatnie tomik w ręce, by obejrzeć do zachwycona samą okładką.
    - Polsza? - przyjrzała mu się. - Ty wejdziesz, wyglądasz jak oni. Tylko tam dużo nie ma - wzruszyła ramionami, zdradzając podświadomie, że wie coś o ichnej bibliotece.
    - Mają ograniczony zbiór, tylko to co potwierdza ich politykę - przyznała nadal badając tom.
    - Uvas, ameixas, zucre, uga e uga ardente - wymieniła nagle wyczute składniki.

    Grima

    OdpowiedzUsuń
  81. Grima energicznie pokręciła głową, jednak nie zdawała się zawstydzona tym tematem.
    - Nie, mnie nikt nie lubi, szczególnie w taki sposób - przyznała, nadal z pogodnym wyrazem twarzy. Skąd miała wiedzieć jak woli? Już chciała odpowiedzieć, ale zbliżył się by ją pocałować raz, a później powtórzyć gest, jednak bardziej zdecydowanie. Przy tym drugim została zaskoczona i nie bardzo zdążyła zareagować, ale już po zaśmiała się szczerze.
    - Nie tak! - mlasnęła pretensjonalnie. - Za bardzo mnie zaskoczyłeś, a to trzeba razem - wyjaśniła i tym razem to ona go pocałowała, na początku delikatnie, jednak dając mu czas na reakcję, a po tym skoczyła na niego i wpiła się mocno w wargi, całując bardziej drapieżnie. Oderwała się nagle, spojrzała w sufit i oblizała wargi.
    - Hm... Wolę drugi... - przyznała, dopiero teraz z niego zeskakując.
    - O nie! - krzyknęła doskakując do książki, którą upuściła, gdy ją tak do siebie przyciągnął. - Trzeba uważać, mogła się uszkodzić - oznajmiła jak gdyby nigdy nic i otrzepała przedmiot, sprawdzając, czy kartki nie zostały naderwane.
    - Naprawdę? - spojrzała na niego znad książki i prawie znowu ją upuściła, ale zaraz poprawiła chwyt, by ostatecznie odłożyć ją na bok.
    - Jesteś fajny Chłopaczku! - złapała go za dłonie i pociągnęła, by odtańczyć krótki taniec radości, na jego koniec odbiła się od jednej ściany i wylądowała przed samym Tonym.
    - W Norach! No i u mnie w Terze. Sam zobacz! - jeden z jej wisiorków prowadził prosto między biust dziewczyny, ta miała tam schowaną średniej wielkości ampułkę, a w niej schowany papirus. Wyciągnęła go ostrożnie i rozwinęła na stole.
    - Nie wszystkie języki tu rozumiem, ale jest trochę Polskiego, mowa o magii ziemi, o tutaj, sam zobacz - pokazała mu palcem opierając łokcie o blat.
    - Śliwka i winogrono, są słodkie, więc cukru nie powinno być za wiele... Palącej wody jest dużo, a woda głównie do rozpuszczenia cukry, ach drożdże, są też drożdże! - posłała mu szeroki uśmiech i wróciła wzrokiem do papirusa.

    Grima

    OdpowiedzUsuń
  82. — Na pewno nie moim. Są ogromne, szybkie i wiecznie wkurwione. Do tego mają jeszcze twardszą skórę. Znajdź sobie innego chojraka do czegoś takiego — wyjaśniła spokojnie. Wzięła się za rozcinanie cieniostwora, wbijając broń od miejsca, w które wcześniej go dźgnęła. Rozpruła mu brzuch, aby później zacząć kroić mięso. Gdy zapytał ją o pomoc sięgnęła do buta, aby podać mu mały sztylet.
    — Tnij duże kawałki mięsa, a organy zostaw mi, hm? — zaproponowała, biorąc się na oddzielenie wszystkich narządów.
    — Co do oprządzania, najlepiej ciąć od dołu szczęki i od dołu, gdzie skóra jest delikatna. Warto też zdjąć mu robi, bo są sporo warte, pazury zresztą też. Możemy się nimi podzielić jak chcesz — zaproponowała.

    Onyx

    OdpowiedzUsuń
  83. - Gave mi się nie podoba - odpowiedziała jak gdyby nigdy nic. - Powiedziałam, że jest golaskiem, ale po prostu mi się nie podoba - tu spojrzała na blondyna i zmierzyła go uważnie wzrokiem. - Też jesteś golas, ale fajny - dodała i mimo podpierania stołu zaczęła lekko bujać się w rytmie wyimaginowanej melodii. Własna biblioteka?! Oczy goblinki aż zalśniły, a na wzmiankę o alkoholu zmarszczyła czoło.
    - Tocy? A gdzie w "Grima" masz "cy"? Ktoś tu myśli o Darcy! - pokazała mu język i zachichotała. - Tak, Aniołek jest ładna, masz rację, też bym mogła o niej myśleć - przyznała by po chwili go wysłuchać.
    - U! To może by im to pokazać?! - wyczuła sugestię, ale sama chętnie by poznała treść swojej skradzionej zdobyczy. Przygoda?! Serce Grimy od razu zabiło szybciej, radośnie skoczyła do chłopaka, by ścisnąć jego policzki i skraść mu jeszcze jednego całusa.
    - To będzie nasza zagadka! Odczytamy papirus i ruszymy ku przygodzie! - krzyknęła, radośnie wskakując na najwyższy punkt w domku i machając wyimaginowaną flagą.
    - Palący ląd na horyzoncie! - krzyknęła by skoczyć prosto na Tonego i z impetem powalić go na ziemię. Siedziała na nim zadowolona, szczerząc się mocno.
    - To będzie mój pierwszy raz! - przyznała podekscytowana.

    Grima

    OdpowiedzUsuń
  84. Uśmiechnęła się delikatnie wstając, gdy zapewnił ją, że nic się nie stało. Mimo wszystko chciała mu to jakoś zrekompensować.
    — Jak chcesz mogę Ci dać kartki, mam jeszcze trochę czystych i węgiel do szkicowania — zaproponowała. Gdy powiedział o męczącym Galanie, cóż. Spojrzała na swoje poranione ramiona. Potrafił dać w kość, ale był dzieckiem demona. Takie rzeczy się po prostu zdarzały.
    — Ale czym mu nadepnęłam? Powiedziałam, że jeśli nie chce ze mną iść to nie. Co prawda po drodze mu zbiłam jego argumenty, ale no były po prostu głupie — zmarszczyła brwi, gdy zapytał ją o wrażenia. Skrzyżowała dłonie na torsie. — Oczywiście, że mi się nie podobało. Nie chciałam tego! Mówił, że ma dziewczynę, a ja nawet nie myślałam o niczym romantycznym, tylko o Galanie. Gdzie to kurwa powiązanie? — zapytała zniesmaczona zachowaniem Gave. — I dotykał tam gdzie nie powinien, gdyby nie śpiące dziecko to dostałby w pysk — dodała pewna swoich słów. — Może nie chcą mówić, bo to dość prywatne? Znajdź sobie dziewczynę to sam się przekonasz jak to jest — mówiąc to, prowizorycznie odsunęła się od niego na parę kroków, aby przypadkiem nie podsunąć mu żadnego głupiego pomysłu. Biorąc pod uwagę wszystko co dała radę już poznać, tutejsi ludzi miewali naprawdę dziwne pomysły.
    — Bal w Polszy, taki tam towarzyski, zabawa że wszystko jest między wszystkimi cacy. Nikomu z rodziny nie chciało się iść, więc stwierdziłam, że ja pójdę, bo no wypada, żeby się ktoś pokazał, a że zaproszenie było na dwie osoby, zapytałam czy Gave chce mi towarzyszyć, bo znam go najdłużej — wyjaśniła. — I tak, mają pałacową bibliotekę. A co? Chcesz iść? — zapytała.

    Darcy

    OdpowiedzUsuń
  85. Zachichotała na jego reakcję, Gave też nie rozumiał o co chodzi. Najwyraźniej w ich języku miało trochę więcej znaczeń lub nawet zupełnie inne. Grima otworzyła buzię i pokazała swoje zęby.
    - Espida, tak na mnie mówią, bo nie mam kłów, jestem naga, goła, mam mleczaki i mało włosów na ciele, tak jak Ty i Gave... No i Aniołek, Twoja rasa - zauważyła trafnie, nadal z szerokim uśmiechem.
    - Bez ciuchów to jak będziemy się kąpać, teraz się nie rozbiorę - wyjaśniła rzeczowo i zamrugała szybciej oczyma. Znowu zachichotała, najwyraźniej nawet nie zauważył swojego błędu, jednak goblinka nie czuła się tym obrażona.
    - Mam Grimcy, teraz będzie Griny, co to za piękne miejsce! - dawno nie czuła się tak przyjacielsko odebrana jak tutaj, nawet nie miała ochoty wracać do siebie.
    Słysząc to całe "nie tutaj" przekręciła głową.
    - Hm? Czy Ty mówisz o kopulacji? - zawiesiła buzię nad jego twarzą i skakała po niej wzrokiem. - Wszyscy w Twoim gatunku o tym mówią? - zainteresowała się. - Wyjątkowy? No nie wiem... U rodziców nie wygląda wyjątkowo... - przyznała zastanawiając się. - Chociaż mówili, że jestem wyjątkowo nieudana, więc może jestem z pierwszego razu? - wysnuła teorię znowu śląc mu szeroki uśmiech.

    Grima

    OdpowiedzUsuń
  86. Zainteresował ją swoim pytaniem.
    - A jak Wy się kąpiecie? U nas jezioro prawie zawsze zajęte i mało kto czeka na swoją kolej - przyznała. W Terze wanny czy bale nie były zbyt popularne, tam golizna czy seks był codziennością.
    - Porównać? A masz mnie z kim porównać? Co będziesz sprawdzać? - zainteresowała się badaniami chłopaka, to wszystko brzmiało dość interesująco. Zachichotała na zamianę miejsc, dla niej to była czysta zabawa, mogłaby się tak turlać po całej łące i pewnie czerpałaby z tego samą przyjemność. Kiwnęła głową na powtórzone słowa, uśmiechała się przy tym i nawet nie bardzo rozumiała dlaczego ma to sobie wybijać z głowy. Odpowiednio wyważona? Czegoś takiego jeszcze nie słyszała. Aż podniosła się do siadu, uważnie śledząc Tonyego wzrokiem.
    - Co to znaczy? Odpowiednio wyważona? - zapytała by zawiesić wzrok na kubeczku z alkoholem. Może miał rację, było co świętować, ale przecież nie każde świętowanie było zakrapiane.
    - No dobrze, ale tylko ten jeden dzień - wstała z podłogi i przechyliła kubeczek, jednak tym razem obeszło się bez specyficznego odruchu.
    - Znośnie, idzie przywyknąć - stwierdziła dumna z samej siebie, w końcu nabyła trochę więcej doświadczenia, prawda?! Procentu już teraz powoli uderzały jej do głowy, ale jeszcze tego nie czuła, przynajmniej nie na tyle mocno by się zorientować.

    Grima

    OdpowiedzUsuń
  87. Grima znała wspomniane przez chłopaka przedmioty, ale w Terze te nie były zbyt popularne.
    - Tam to chyba nie przejdzie, ten lud za bardzo kocha swobodę - zauważyła śmiejąc się lekko by po chwili spojrzeć sobie w dekolt.
    - Z mojej wstępnej analizy wynika, że mam dwie piersi i dwa pośladki - uchyliła materiał na wysokości klatki piersiowej by baczniej się przyjrzeć własnym piersiom.
    - Tak, zdecydowanie - dodała rozbawiona by po chwili przenieść wzrok na rękę, której dotknął.
    - Jest zielona przede wszystkim - zauważyła, czując lekkie ciarki na ciele. - Chyba lubię takie głaskanie - stwierdziła, sama bawiąc się w własną analizę. Podniosła oczy do twarzy chłopaka. Hm... Dzięki niemu mogła przecież dowiedzieć się dużo więcej o samej sobie! Posłała mu szeroki uśmiech i dotknęła odsłoniętej skóry, zaczęła rysować różne wzory, raz z mocniejszym, raz z słabszym naciskiem.
    - Co jest przyjemniejsze? - zapytała, a na stwierdzenie o brakach przekręciła głowę na bok.
    - Oczywiście, że nie brakuje! Ktoś tu nawet sądzi, że mam pewnych części ciała więcej - zachichotała drapiąc się chwilę po zaczepionym nosie.
    - Dużo pijesz? Lubisz to? To Ci to daje? - przysunęła się gwałtownie do Tonyego, wylewając na niego odrobinę alkoholu ze swojego kubeczka.
    - Ups... - znowu zachichotała czując lekkie zawirowania. Na jej buzi powoli malował się czerwony rumieniec, alkohol wyraźnie rozgrzewał. Goblinka nie miała głowy do picia, zdecydowanie.

    Grima

    OdpowiedzUsuń
  88. Tak coś myślała, że Gave nie jest z nią do końca szczery. Inaczej by pewnie tak ochoczo jej nie całował. W końcu związki nakładały pewne ograniczenia. Zaśmiała się, gdy Tony tak wybuchł śmiechem. Był to naprawdę zabawny widok. Wzruszyła ramionami, gdy zaczął snuć teorie usprawiedliwiające czarnowłosego.
    — Kij w dupie czy wkurwiająca ja, mógł mi jebnąć a nie molestować — odpowiedziała po prostu. Nie miała zamiaru więcej drążyć tego tematu. Niezależnie od powodu, Gav miał przerąbane w jej oczach. I miała zamiar jeszcze mu się za to jakoś odegrać. Na kolejne słowa Tonego zmarszczyła brwi.
    — Zwariowałeś? Nie. Znajdź sobie inną. Ja chcę eksperymentować na tle cielesnym z kimś kogo kocham. Wystarczy mi, że Gave nie umie łap przy sobie trzymać — odmówiła mu ze spokojem w głosie. Naprawdę chciała odkrywać te wszystkie rzeczy z kimś dla kogo faktycznie straci głowę. Jak Morgana dla Natana. Byli taką uroczą parą. Też chciała mieć kogoś takiego do całowania.
    — Mają i będzie otwarta dla wszystkich gości — zapewniła go. Gdy przed nią uklęknął zaśmiała się szczerze. Dlaczego oni wszyscy musieli tak sobie żartować z jej pochodzenia. Ciekawe czy Mor robili dokładnie to samo… Gdy pocałował jej dłoń, złapała jego rękę trochę mocniej i pociągnęła go, aby wstał na równe nogi.
    — Jakiego udawania? Idziesz jako mój znajomy. Chodzenie z osobą towarzyszącą na bal nie jest jednoznaczne z byciem parą — wywróciła oczami. — Gdyby tak było to poszłabym sama, a tak głupio, że księżniczka sobie żadnego znajomego znaleźć nie może, nie? — zażartowała.
    — A z biblioteką droga wolna, przecież nie chcę żebyś się zanudził — dodała.

    Darcy

    OdpowiedzUsuń
  89. Nie mogła uwierzyć, że naprawdę chce sie porywać na trolla.
    — Powinieneś w takim razie wiedzieć, że mają od dziesięciu metrów wzwyż, nie działa na nie broń dystansowa, jak chcesz się przebić przez futro musisz czymś grubym i ostrym uderzyć z naprawdę dużą siłą, ale może znajdziesz z frajerem inny sposób — wyjaśniła spokojnie. Cóż, pozostawało mieć nadzieję, że nie umrą, a jeśli już to że nikt nie obwini jej o ewentualny zgon blondyna. Patrzyła jak odkrawa płaty mięsa.
    — Całkiem nieźle, tylko staraj się całym ramieniem pracować, to cięcie będzie czystsze i mięso nie będzie poszarpane — wyjaśniła pokazując mu ruch. Blondyn jak na pierwszy raz radził sobie naprawdę dobrze.
    — Pójdziemy do jakiejś wioski i sprzedamy je u łucarza, najprościej i nie oszuka, bo cech zabrania — odpowiedziała, przyjmując jego propozycję. Gdy mięso było już idealnie podzielone, uśmiechnęła się zadowolona. Sięgnęła do worka, w którym miała wszystkie potrzebne rzeczy do gotowania, aby upewnić się, że nie zapomniała o niczym.
    — Dobra zerwę jeszcze skórę i idziemy nad jezioro żeby ją oczyścić i ognisko przygotować — zakomunikowała, po czym zabrała się do pracy. Zdejmowanie tej konkretnej skóry należało do dosyć skomplikowanych zadań, była naprawdę cenna, ale nienaruszona, a zdejmowanie futra porośniętego skałą, cóż, nie było najprostszym zadaniem, więc Onyx zajęło to dość sporo czasu.

    Onyx

    OdpowiedzUsuń
  90. Grima spojrzała w belki robiące za sufit i zaraz wróciła wzrokiem do Tonyego.
    - Jak chcesz, to oki, tylko nie za szybko, dopiero co się wyrwałam - zaznaczyła, nadal z entuzjazmem na twarzy. Goblince spodobało się to całe testowanie, szczególnie dotyk był przyjemny. Ponownie zachichotała.
    - Czuję - przyznała. - Lubię i mocne, i lekkie, mocne budzi, lekkie usypia - zauważyła by znowu z fascynacją wsłuchać się w słowa blondyna. Okazja? Ha! Grimcy! Ona już miała okazję, ciekawe czy on też jakieś miał.
    - Jaka może być ku temu okazja? Co świętujesz? - zapytała zainteresowana, by po chwili spróbować pójść jego śladem i wypić cały kubeczek na raz.
    - Piłam już łyk... Piwa - przyznała podpierając się na ramieniu chłopaka i znowu zachichotała. Siedząc na skałce podniosła wysoko nogę, chciała zdjąć buta, najpierw jeden, hyc! Kozak pofrunął gdzieś w eter!
    - A teraz druuugi... - czuła ten cały podbity humor tak bardzo, że wywinęła kozła na drugą stronę skałki i powyginana wylądowała na ziemi. Oczywiście Grime ten cały upadek wyraźnie rozbawił. Chichrała się leżąc plecami na ziemi, jedna noga była przerzucona za głowę, a druga utknęła między skałkami.
    - Ale to fajne! - zaśmiała się raz jeszcze, podświadomie próbując uwolnić zakleszczoną girę.

    Grima

    OdpowiedzUsuń
  91. Przy pomocy Tonyego udało jej się jakoś pozbierać i znowu zajęła swoje miejsce, wyciągając nogę z prawie zdjętym butem w stronę chłopaka.
    - Ta Twoja mikstura wszystko utrudnia - zauważyła również grożąc mu palcem. - Urodziny? Kiedy się urodziłeś? - zapytała otwierając szeroko oczy i klepiąc się lekko dłonią po policzku.
    - Spalam za dużo kalorii przy tak ruchliwym trybie życia i wszystko się rozchodzi... Uff... - rozejrzała się dookoła, po czym zrzuciła z siebie pierwszą warstwę ubrań, zostając w swoim skórzanym bezrękawniku i spodniach.
    - Gorąco... - dodała. - Rozchodzi się! Po krwi płynie i... i... O czym to ja? - podrapała się po głowie by zaraz po raz kolejny wybuchnąć śmiechem. Nagle przerwała śmiech.
    - Drady są takie piękne... One... - wstała, gołymi stopami dotykając podłoża. - One mają miękką skórkę, nie ja - pokręciła głową, nagle przypominając sobie wcześniejsze słowa Tonyego. Grima rozłożyła ręce na bok i wystawiła twarz w stronę nieba.
    - Takie puszyste, pokryte mchem, milutkie w dotyku - otworzyła oczy i zaraz doskoczyła do blondyna. - Mają piękne oczy! Duże, piękne oczy, widać w nich gwiazdy świecącego nieba! - powiedziała mu to twarzą w twarz, dosłownie, prawie dotykając swoim nosem jego.

    Grima

    OdpowiedzUsuń
  92. Zignorowała komentarz o Gave. Jak dla niej mógł nawet dopiero dzisiaj uzyskać stały dostęp do ciała. Były pewne granice, których się nie przekracza. Argar miał być przyjaznym miejscem, a zamiast tego pełno tutaj jeszcze większych zboczeńców i degeneratów niż ona sama. Westchnęła cicho, słuchając wypowiedzi Tonego, kręcąc głową.
    — Ale no właśnie na tym polega cała magia – zaprotestowała, jednak nie dane jej było dokończyć, gdyż blondyn nie przestawał mówić. Postanowiła wysłuchać go do końca, a później grzecznie przedstawić swoje argumenty,, jednak on nie miał zamiaru bawić się w żadne uprzejmości. Popchnięta jęknęła zaskoczona, jednak zaraz złapała go za ramiona, odsuwając od siebie, gdy zaczął szeptać do jej ucha. Była cała w rumieńcach. Jakby nie patrzeć te wszystkie kontakty damsko-męskie były dla niej obce. Swoje doświadczenie miała jedynie z książek oraz historii wybłaganychod cioci czy rodziców. Mogła jednak stwierdzić, że nie lubiła żadnej z tych opcji, jeśli nie wyrażała na nie zgody. Odsunęła od siebie chłopaka, po czym szybko przeszła za jego plecy i złapała jego nadgarstki, zakładając mu je za plecy.
    —- Jak mówiłam, magia polega na tym, że się w kimś zakochujesz i masz kogoś z kim chcesz odkryć to swoje ciało, czy lubisz ostro czy łagodnie. Chcesz się dowiedzieć zanim się zakochasz? Spoko, ale beze mnie, jasne? Nie jestem waszą maskotką, którą się całuje i obmacuje, żeby udowodnić coś sobie albo komuś, więc daj mi z tym spokój i idź namawiać kogoś innego — odpowiedziała twardo, po czym go puściła, odsuwając się. Miała nadzieję, że zrozumie jej przekaz. Gdy wrócił z tematem do balu uspokoiła się trochę, aczkolwiek wzrokiem dalej pilnowała między nimi dystansu. Tak na wszelki wypadek.
    — Jak Cię ktoś zapyta skąd jesteś to możesz mówić o Argarze, ale nie nastawiaj się też tak. Gdyby to była naprawdę ważna uroczystość, to moi rodzice sami by poszli — wyjaśniła, już z delikatnym uśmiechem na ustach.
    — Nie wydam Cię z biblioteką, tylko mocy nie pokazuj i nie daj się złapać na kradzieży, bo dostanę zjeby od rodziców, dobra? — odpowiedziała.

    Darcy

    OdpowiedzUsuń
  93. Przyataknęła mu. Mimo wszystko nie mogła się powstrzymać przed dokładniejszymi wyjaśnieniami. W końcu był całkiem świeży w tym świecie.
    — Są ogromne, do tego mają zajebisty węch, a jak walną to odlatujesz na kilka metrów ze złamanymi żebrami. Ale jak takiego zabijesz, to możesz kąpać się w złocie przez najbliższe pół roku. Same kły są warte dwieście sztuk złota u każdego kolekcjonera, a dobrze wyprawiona skóra… jakieś tysiąc. Życzę Ci szczęścia — powiedziała z uśmiechem, podnosząc cielsko cieniostwora na plecy. Nie chciała żadnej pomocy. Bardziej chciała popisać się własną siłą. Była dosyć niska, zawsze nosiła obcasy, a jednak była w stanie unieść tą bestie. Uwielbiała to w sobie. Podeszła do jeziora, gdzie zaczęła dokańczać skórowanie. Odcięła ją tam gdzie trzeba, a później weszła z nią do wody, uważnie czyszcząc, obmywając z krwi. Niektóre pozostałości mięsa zjadła mimochodem, nie mogąc się powstrzymać. Zapach juchy zawsze zaostrzał jej apetyt. Zaśmiała się na jego pytanie.
    — Nie umiem wielu rzeczy. Tańczyć, grać na instrumentach, nie ugotuje Ci też wszystkiego, nie znam się na rysowaniu. Po prostu Mankrik nauczył mnie wszystkiego o zabijaniu i przetrwaniu w dziczy, no i języków, chociaż nie w każdym potrafię zbyt dobrze czytać — wyjaśniła wychodząc z mokrą, oprawioną skórą. Szkielet wykończy później. Teraz chciała już zabrać się za gotowanie. Wyjęła garnek, a także nóż do krojenia mięsa, po czym zaczęła zajmować się skrajaniem najlepszych kąsków do pojemnika.
    — Wiesz, Ty też zdajesz się całkiem sprawny. I szybko się uczysz. Jak mnie cywilizowano to takiego skórowania uczyłam się tydzień — zaśmiała się na wspomnienia — próbowałam nawet jeść te brudne — prychnęła po raz kolejny.

    Onyx

    OdpowiedzUsuń
  94. Gdy tylko zaczął ich unosić do góry poczuła, że zjebała. Powiedziała za dużo. Mogła się go od razu puścić, ale w sumie jeszcze nigdy nie latała, więc darowała sobie. Jeśli miał zamiar zafundować jej darmową przejażdżkę, ona była jak najbardziej na tak. Po prostu szybko objęła go, aby lepiej się trzymać. Spojrzała w dół i uśmiechnęła się do siebie. Jeśli to miało ją przestraszyć, był w dużym błędzie. Dopiero po chwili zaczęła go na nowo słuchać. Faktycznie wyrzuciła swój gniew na Gave bardziej na niego. Wzięła głęboki wdech.
    — Przepraszam, Tony — zaczęła, wisząc w powietrzu. Nie było to wcale takie złe. Jeśli miałby ochotę ją puścić coś wymyśli, a tak miała naprawdę niezły widok na okolicę. — Wyrzygałam na Ciebie frustracje bardziej przez Gava, ale wiesz… to popychanie też nie było w porządku i już miałam po prostu dosyć. Więc się trochę poczułam jak taka wasza maskotka, bo Akane jest zajęta z Mor, to wiesz szukacie sobie innej do eksperymentowania. Też mam swoje uczucia. Więcej Ci nie zwrócę uwagi, dopóki nie zrobisz czegoś głupiego. Zgoda? — zapytała, wracając do niego wzrokiem. Gdy znowu podlecieli do góry, zachichotała, a podczas fikołka zaśmiała się szczerze.
    — Ej to jest całkiem niezłe! — odparła, kiedy już skończył wykonywać swoje akrobacje. Radził sobie naprawdę dobrze w powietrzu.
    — Nie uważam Cię za głupiego, znowu jeśli uraziłam to przepraszam, ale wiesz łatwiej kraść z mocami niż bez nich, ale trzeba bardziej uważać — wyjaśniła swój punkt widzenia. Ona pewnie użyłaby jakiś swoich mocy, żeby sobie pomóc. Najwidoczniej blondyn był bardziej zrównoważony od niej. Aczkolwiek to też nie było zaraz takie trudne.
    — Zostaw już tą maskotkę, proszę — mruknęła. — Łapiesz strasznie za słówka. Czaję, jesteś tym fajnym z paczki, robisz odjazdowe rzeczy i masz łeb na karku. Po prostu chcesz nabrać z jakąś dziewczyną doświadczenia. Jeśli się w Tobie zakocham to Ci dam znać, to sobie poćwiczysz te łagodne i ostre rzeczy — dodała żartobliwym tonem.
    — Ej w ogóle wygodnie Ci tak ze mną wiszącą na plecach? Bo jakbyś chciał tak jeszcze polatać, to spoko, tylko musiałabym się mocniej trzymać — rzuciła jeszcze do niego, zaciskając trochę swój uścisk, żeby przypadkiem nie spaść nagle.

    Darcy

    OdpowiedzUsuń
  95. Grimę usatysfakcjonowała już pierwsza odpowiedz, chociaż zamierzała zapytać o konkretny dzień, jednak Tony zaczął nieco mieszać i ostatecznie goblinka obróciła głowę na bok, by lepiej przyjrzeć się chłopakowi.
    - Oito, po prostu oito, jak liczba, przynajmniej w Terze, nikt nazw nam nie narzucał - przyznała, chyba pierwszy raz w życiu, tak poważnym tonem. - Ale dni się zgadzają! - dodała przywracając na twarz swój typowy entuzjazm. Zaśmiała się zaraz głośno.
    - Dria-dy! - zachichotała. - Mój błąd, ten Twój napitek wszystko utrudnia! - pogroziła mu palcem. - Driady, nimfy, Lerodas! To takie stworki związane z naturą. Bardzo mnie nie lubiły, chodziłam do nich czytać, ale z czasem im przeszło, bo nie krzywdzę roślin... Ale Alca lubię, ma dobre mięsko... Tylko nigdy nie upolowałam, może i lepiej... Nie mogłabym wtedy czytać, nie na drzewach... Alc jest dla nich święty... Ale taki pyszny! - odskoczyła od niego i znowu zakręciła się dookoła własnej osi. Na swoje imię raz jeszcze doskoczyła do Tonyego, a słysząc prośbę wpakowała mu się na kolana i objęła rękoma szyję.
    - Przecież to Ty chciałeś, ja mówiłam, że nie - wyszczerzyła się do niego by po chwili dotknąć palcem w czubek nosa kilka razy pod rząd.
    - Golasek dał mi zagadkę no i mówił, że taka podróż to dużo doświadczenia, samo czytanie nie wystarczy. No i jestem! Muszę go znaleźć i się przywitać! Jego też całowałeś? - zamrugała szybciej oczyma, wpatrzona w blondyna z niewinnym uśmiechem na twarzy.

    Grima

    OdpowiedzUsuń
  96. Nie było ale niektórzy tak wolą... Co to w ogóle była za wymówka. Nie miał pojęcia jak ona sama lubi, powinien zapytać. Z drugiej strony sama za bardzo nie znała swoich preferencji poza uznaniem Gave za całkiem niezłego przystojniaka. Nie chciała też znowu się kłócić z Tonym, więc nie skomentowała tych słów. Czasami najlepszą opcją było siedzenie cicho. Gdy zaczął tłumaczyć uczucia, uśmiechnęła się lekko, chichocząc.
    — To i tak czysto teoretyczne, więc spokojnie. Mówiłam też pół żartem — wyjaśniła — a chujem byś nie był, raczej ja jebnięta gdybym jeśli miałabym pretensje, bo od początku stawiasz sprawę jasno —dodała, pozwalając mu na zmianę pozycji. Była z początku trochę nerwowa, ale czując że jej pozycja w powietrzu jest stabilna, szybko się uspokoiła. Zdążyła też w międzyczasie obmyślić sobie plan ratunkowy na wszelki wypadek. Użyje go i tak tylko w ostateczności, ale te wszystkie zabezpieczenia sprawiały, że w ogóle nie martwiła się swoim położeniem, dzięki czemu czerapała samą satysfakcję. Nie przeszkadzało jej, gdy złapał ją za rękę. Zrobił to delikatnie, poza tym jakoś musiał ją trzymać. Posłała mu uśmiechem.
    —Spokojnie, ufam że nie zrobisz mi krzywdy, poza tym tak jest wygodniej, swobodniej — powiedziała, rozglądając się po okolicy. Z góry wszystko wyglądało naprawdę pięknie.
    — Ktoś Ci nie ufał jak z nim latałeś, że tak zapewniasz o bezpieczeństwie? —zapytała, nie rozumiejąc dlaczego Tony ją tak upewnia. Przecież od początku pokazała mu, że bawi się dobrze.

    Darcy

    OdpowiedzUsuń
  97. Skórowanie nie było wcale takie trudne. Wystarczyło wiedzieć gdzie zacząć ciąć. No ale nie widziała sensu w dokładniejszym tłumaczeniu zagadnienia. Będzie chciał to kiedyś się nauczy. Nawet sam. Nie musiała uczyć każdego kogo spotka. Jej samej zajęło to tyle czasu, bo wolała zjadać od razu upolowaną zwierzynę, zamiast wstrzymać z obrobieniem jej. Nic specjalnego.
    Do gulaszu wrzuciła zioła, skroiła parę regionalnych warzyw i wrzuciła mięso, dolewając przy okazji odrobinę wody. Postawiła wszystko na palenisko, czekając aż się ugotuje. Aby zapach nie rozchodził się zbytnio po okolicy, przykryła wszystko. Nie była może najlepszą kucharką, ale znała przepisy na cieniostwory dla własnej wygody. Była raczej cicha, nie szukała niepotrzebnej rozmowy. Tony zdawał się wystarczająco wygadany, więc ona nie musiała szukać bezsensownych tematów. Jeśli on chciał o czymś pogadać, mógł to zrobić, ona jednak nie czuła takiej potrzeby.
    Gdy gulasz był już gotowy, zdjęła go z ognia, stawiając na wcześniej przygotowanych kamieniach i podała mu drewnianą łyżką.
    — Spróbuj — zakomunikowała, samej nachylając się delikatnie, aby powąchać.

    Onyx

    OdpowiedzUsuń
  98. Ennis, białowłosa heimurinka, mająca 175cm wzrostu, obdarzona dziewczęcym typem urody i filigranowym ciałem właśnie kończyła jeden ze swoich wokalnych występów. Miała zamiar zwilżyć usta więc udała się powoli w stronę baru. Poruszała się bardzo delikatnie, zwiewnie, trochę jakby latała centymetr zawieszona nad ziemią. Subtelnie wprowadzała biodra w ruch, a jej cieniutka kreacja nadawała wszystkiemu lekkości.
    Kobieta miała już w zwyczaju zamawiać dwa kieliszki trunku, zawsze gdzieś ktoś się napatoczył i musiała ruszać do pracy, tak było i tym razem.
    Na widok blondyna Ennis uśmiechnęła się delikatnie i podała mu jeden z kielichów. Wyglądał na dość spiętego i... Niby wyrośnięty, ale jednak dość młody.
    - Ennis - również się przedstawiła, chociaż musiała przyznać, nawet ją rozbawił tym poważnym tonem. Zdecydowanie był w takim miejscu pierwszy raz.
    - To od Ciebie zależy mo stór - odpowiedziała, używając swojego rodzimego języka przy dwóch ostatnich słowach. - Jesteśmy tu dla towarzystwa, większość przychodzi dla seksu, ale są i tacy co chcą jedynie popatrzeć na taniec, posłuchać śpiewu czy po prostu z kimś pobyć. Zabijamy samotność mo stór - stuknęła swój kielich o jego i upiła łyk słodkiego trunku. Delikatnie zbliżyła dłoń do policzka młodziaka, by przejechać opuszkiem palca po jego policzku, krtani i ostatecznie zostawić dłoń na klatce piersiowej. Pochyliła się lekko w jego stronę.
    - To na co masz ochotę? - szepnęła do ucha, całkowicie wczuwając się w swoją rolę.

    Ennis

    OdpowiedzUsuń
  99. — Już — zapewniła, patrząc jak zabiera się za jedzenie. Sama miała ochotę później się za to wziąć. Jak już będzie miała czym. Ucieszyła się, że mu smakował. Kolejny pasjonat cieniostwora. No ale jakby można było nie lubić tego mięsa? Było po prostu idealne w każdym swoim calu. Na kolejne słowa, skrzywiła się odsuwając.
    — Tak, tutaj też tak mówią. Jak nie potrafisz niczego poza prowadzeniem domu — powiedziała z wyraźną niechęcią. Nie miała zamiaru wychodzić za mąż. Nie teraz, ani nigdy. Brzydziła się tym. Mankrik kazał jej być wolną, a małżeństwo było klatką z uczuć i obowiązków wobec innej osoby. Poza tym ktoś najpierw musiałby pokochać jej twarz, a to raczej graniczyło z cudem.
    Tego wszystkiego oczywiście mu nie tłumaczyła. Była pewna, że jej ton mówił sam za siebie.

    Onyx

    OdpowiedzUsuń
  100. Wolniej? Chłopiec był rozbrajający, jedynie go dotknęła, a już sprawiał wrażenie bardzo przejętego. Dziewczyna, odrobinę rozbawiona, przygryzła dolną wargę i minimalnie odsunęła się od klienta.
    - Jak sobie życzysz mo stór - nie często miała kontakt z rasą ludzką, Ci bronili się nogami i rękoma przed skorzystaniem z usług tego dobytku. No przecież to ujma, posunąć obcą rasę, a tutejsze warunki nie pozwalały na odbieranie resztek godności jaka pozostała pracownikom. Nigdy tego nie robił? Hah, Ennis posłała mu szerszy uśmiech na te słowa. Nie musiał tego mówić, od razu to zauważyła. Pozwoliła wygadać się młodzikowi, a kiedy zbliżył usta, nie oponowała. Całował bardzo zachłannie, kompletnie nie kontrolował tego co robi, atakował niczym w panice, ale ona znała takie zachowania aż nadto. Drugi pocałunek był odrobinę lepszy, w delikatnych czułościach chłopak sprawdzał się znacznie lepiej, nie musiał wtedy walczyć z żądzami. Heimurinka oblizała usta by ostatecznie skrzyżować wzrok z młodzikiem.
    - Mo stór, oba pocałunki są niedopracowane, ale... Jestem raczej kiepskim doradcą. Myślę, że najlepsze pocałunki to takie, w które wkładasz uczucia i emocje - znowu dotknęła jego klatki piersiowej. - Tu takich nie doświadczysz. Poza tym, nie ma jednej dobrej metody na kobiety, jedna będzie wolała zacząć delikatnie, a skończyć na ostro, a dla innej przytulanie będzie już czymś nad wyraz wyjątkowym - odpowiedziała z uroczym uśmiechem na twarzy.
    - Mogę Cię nauczyć seksu, jak się ruszać, mogę pokazać pocałunki, ale nie nauczę Cię miłości - szepnęła, łapiąc jego podbródek palcem wskazującym i przysuwając się, by zacząć delikatnie pieścić usta blondyna swoimi wargami. Bawiła się tą czułością, muskała lekko, zaczepiła końcówką języka, jednocześnie wędrując dłonią w okolicach szyi Tonyego.

    Ennis

    OdpowiedzUsuń
  101. Nie zdziwiło jej to, że w innym świecie dziewczyny też nie reagowały radością na możliwość zamążpójścia przez dobrą kuchnię. Kobiety miały prawo same wybierać jak chcą spędzić życie, a mężczyźni w oczach Onyx to utrudniali. Ograniczali potencjał bojowy. A jak? Sama nie umiała tego sensownie wyjaśnił, ale z pewnością dodatkowe uczucia, skrupuły i myśli o kochanku musiały utrudniać walkę. Poza tym była zazdrosna o własny brak życia uczuciowego. Gdy się odwrócił zaśmiała się.
    — Tony, mamy i tak jedną łyżkę, a rękami jeść nie będę — powiedziała z lekkim uśmiechem, po czym położyła się na plecach, czekając aż sam dokończy posiłek.

    Onyx

    OdpowiedzUsuń
  102. Ennis oderwała się od niego powoli, by zaraz znowu spojrzeć w oczy i uśmiechnąć delikatnie. Gdy tylko usłyszała o pojętnym uczniu, rozciągnęła kąciki warg szerzej, ukazując białe zęby, chwyciła dłoń chłopaka.
    - Chodź - szepnęła wstając i ciągnąc go w swoją stronę. - To nie tak skomplikowane jak się wydaje - dodała prowadząc blondyna za kotarę, w bardziej intymne miejsce. Tam zatrzymała się gwałtownie, tak, że Tony wpadł na nią lekko. Ennis zaśmiała się delikatnie, próbując przypomnieć sobie te dni dziesięć lat wstecz, kiedy dopiero zaczynała swoją misję. Wtedy byli w podobnym wieku, przynajmniej na oko, blondyn na pewno nie miał jeszcze 18 lat.
    - Dobrze zapewnić kilka bodźców, ale bez przesady - wyjaśniła, oplatając jego dłonie przy swojej talii i kołysząc się lekko w rytm słyszanej w oddali muzyki. Przejechała wierzchem dłoni po policzku młodzika.
    - Delikatny dotyk przy delikatnej czułości, jak przed chwilą... - szepnęła wpatrując się w oczy klienta i lekko przygryzając dolną wargę - Ten gest, często świadczy o brudnych myślach, nie zawsze, to dość istotna informacja, wszystko zależy od kontekstu - wyjaśniła po czym złapała go mocniej za szyję i gwałtownie pchnęła na pościelone łoże, zaraz po tym siadając na nim okrakiem i wpijając się w usta gwałtownie. Zassała lekko jego dolną wargę, złożyła jeszcze kilka mocniejszych pocałunków, by ostatecznie skubnąć go lekko zębami. Wypuściła ciepłe powietrze zebrane w płucach i leżąc na blondynie posłała kolejny uśmiech.
    - Przy takim pocałunku, agresywniejszym, badanie ciała, macanie jest dość jednoznaczne, chcesz się pieprzyć, sam pocałunek o tym nie świadczy - wyjaśniła kolejną sprawę, teraz układając dłonie przy ramionach Tonyego i zwiększając dystans, lustrując go spokojnym wzrokiem. Chciała zobaczyć jak się zachowa.

    Ennis

    OdpowiedzUsuń
  103. Gdy wspomniał, że nic może dla niej nie zostać zmarszczyła brwi, podnosząc się do siadu. Spojrzała na jedzony gulasz, przełykając ślinę. Nie po to go zabijała i skórowała, żeby teraz obejść się smakiem.
    — Po tej porcji zamiana — zakomunikowała pewnie, po czym sięgnęła do swojej torby, wyjmując z niej wcześniej odłożone serce bestii. Odwróciła się do Tonego plecami i zaczęła je jeść. Zazwyczaj zostawiała najlepsze na koniec, ale zapachy naprawdę mocno zaczęły oddziaływać na jej apetyt. Gdy skomplementował jej kuchnię, wywróciła oczami, chociaż nie mógł tego zobaczyć.
    — W waszym świecie nie było przepisów i książek kucharskich? Poczytaj i naucz się prostych receptur. Żadna filozofia — odparła.


    Onyx

    OdpowiedzUsuń
  104. Z zaciekawieniem oglądała Argar z nowej perspektywy. Musiała przyznać, że latanie jest naprawdę przyjemne. Zaczęła się nawet w głowie zastanawiać czy byłaby w stanie nauczyć się latać. Może gdyby zrobiła odpowiednie skrzydła z krwi? Było to coś, nad czym musiała się poważnie zastanowić. Na jego historie zaśmiała się lekko.
    — Wiesz, myślę że brak pojęcia o magii bez kryształu mógł zaważyć. I może jakiś lęk wysokości, ale mimo wszystko to prawie jak komplet dla mnie, więc dziękuję — uśmiechnęła się do niego wesoło, wracając wzrokiem do jego blondczupryny. Śmiała się podczas wszystkich nowych akrobacji, przytakując na każdą kolejną.
    — Bungee bez bungee? Jak chcesz to zrobić? — zapytała.

    Darcy

    OdpowiedzUsuń
  105. Na pytania chłopaka zerknęła w niebo, uśmiechając się szeroko.
    - Jest pięknie, więcej zieleni niż tutaj, tam nawet kamienie potrafią wstać i sobie iść - zachichotała huśtając się lekko na kolanach chłopaka. - Chodziłam tam czytać, Terra ma mało drzew, a drzewa są fajne na czytanie, czasem mnie goniły, szczególnie na początku, ale ostatnio jedno samo wyciągnęło do mnie gałązkę, abym weszła. Czytałam mu na głos, bardzo mu się spodobało... Kurczę, będzie mu smutno... Miałam przyjść przeczytać kolejny rozdział - zauważyła na chwilę pochmurniejąc, zaraz jednak znowu uśmiechnęła się szeroko.
    - Przeczyta mu dwa! - jeszcze raz się zaśmiała. Teraz to ona tyknęła go w nos.
    - Lubię doświadczenie, a mówiłeś, że tak je zdobędę - wytknęła po czym energicznie zeskoczyła z Tonyego i zaczęła kręcić bączki dookoła własnej osi. Jednak na wieść o Gavie zatrzymała sie gwałtownie i doskoczyła do blondasa.
    - Naprawdę Chłopczyku?! - zapytała z wyraźnym entuzjazmem i zaczęła skakać dookoła towarzysza, odprawiając coś w stylu rytualnego tańca.
    - Jesteś super! - rzuciła wskakując mu na plecy i przytulając od tyłu.

    Grima

    OdpowiedzUsuń
  106. - Zwykle dotyk, spojrzenie, drobne gesty... Jeżeli kobieta ciągle łapie kontakt wzrokowy, przesadnie Cię dotyka, szepcze, właściwie to kwestia wyuczenia, czasami atmosfera robi się gorąca, samo patrzenie peszy, czujesz napięcie w żołądku - zaczęła wymieniać, a kiedy zapytał o dotyk posłała mu lekki uśmiech.
    - Mnie możesz dotykać jak tylko chcesz, kobietę, na której chcesz zrobić wrażenie nie - skwitowała po pocałunku. - Trzymaj się linii kręgosłupa i boków, bok uda, talia, żebra, zwiedzaj powoli. Jak ona bardzo chce to zacznij mocniej, złap za pośladek i leć wyżej, jak jest delikatniejsza rób odwrotnie, powoli, bok. plecy, kręgosłup i dopiero pośladki, lekko, później pewniej - tłumaczyła dalej, nie opierając się jego gestom. Podniosła się lekko by zawisnąć nad jego twarzą i nie przerywała kontaktu wzrokowego.
    - Mo stór, penis i to pulsujące uczucie w nim to oznaka pobudzenia, podniecenie, podoba Ci się to co robię, kontakt fizyczny. Jak chcesz się zabawić to wystarczy, ale żony na jego podstawie lepiej nie wybieraj - przejechała delikatnie czubkiem nosa po jego szyi i zagłębieniu przy obojczyku. Znowu na niego spojrzała, lekko rozbawiona, nie zdążyła jednak odpowiedzieć, a złapanie dłoni nawet przyjemnie ją zaskoczyło. Mruknęła cicho.
    - Dobrze, to mi się podoba - przyznała. - Przewróć mnie na plecy i działaj, wczuj się, zobaczymy co podpowie Ci instynkt - szepnęła z kokieteryjnym uśmiechem na twarzy.

    Ennis

    OdpowiedzUsuń
  107. Trzy? Grima aż zastrzygła uchem.
    - Masz rację! - przyznała entuzjastycznie wracając do swoich harców. Wiadomość o spotkaniu Golaska tak ją cieszyła, że nawet nie zwracała uwagi na ewentualną nieobecność chłopaka.
    - To mnie przenocujesz! - dodała wesoło. - Darcy przenocowała - zauważyła by skoczyć w jego stronę i usiąść na tyłku. Nagle poczuła wyraźny spadek energii, ale siedząc spojrzała jeszcze w niebo.
    - Niczego sobie Zieloniasta - powtórzyła z lekkim uśmiechem, by zaraz ułożyć głowę przy udzie chłopaka i rozciągnąć się wzdłuż jego ciała, niczym psiak do spania. Objęła nogę Tonyego rękoma i wtuliła się w nią przymykając oczy i mlaszcząc cicho pod nosem.

    Grima

    OdpowiedzUsuń
  108. Obrócona na plecy posłała chłopakowi subtelny uśmiech, zaraz jednak uniosła nieco bardziej kącik ust.
    - Nauczę Cię to rozpoznawać, umiem odegrać obie role - zapewniła. - Jeżeli naprawdę chcesz wiedzieć, będziesz musiał odwiedzać mnie częściej - dodała kokieteryjnie by po chwili wczuć się w gesty. Dziś padło na łagodne pieszczoty, nawet lepiej, pewnie długo by nie wytrzymał, gdyby zaczęła rodeo. Ciche westchnięcie wydobywały się z jej ust, czuła co robił, było jej to co prawda obojętne, ale odgrywała rolę kogoś zaangażowanego. Nie żeby pocałunki nie były przyjemne, wręcz przeciwne, ale Ennis odcinała grubą kreską pracę od prawdziwych uczuć.
    - Rozluźnione ciało, ciche wzdychanie, to podstawowe znaki, że się Twoje gesty podobają. Przymykanie oczu, błogi uśmiech, a czasami pewne grymasy - złapała dłoń Tonyego i przeniosła lekko z uda na brzeg swojej bielizny.
    - Jak chcesz kogoś nakręcić to się nie spiesz, zahacz o bieliznę raz, później śmielej, przejedź palcem po zakrytej kobiecości, dopiero po chwili odsłoń materiał. Jeżeli jest mokro możesz nieco bardziej szaleć, jak nie, to się nie zrażaj, soki czasami z powodu pozycji nie wyciekają zbyt obficie - oparła się na własnych łokciach i z prowokacyjnym uśmiechem obserwowała młodzika.

    Ennis

    OdpowiedzUsuń
  109. Zatrzyma ją nad ziemią? Brzmiało to dosyć ryzykownie. Nie miała pojęcia czy to faktycznie bezpieczne. Mimo wszystko chciała spróbować. Byle bez ryzyka, że zginie. Spojrzała w dół. Taki upadek mógłby ją naprawdę zabić. Przymknęła na chwilę oczy, zastanawiając się nad taktyką. Potrzebowała by jakiegoś zabezpieczenia, chociaż na wszelki wypadek. Poczekała, aż dokończy kolejną śrubę, śmiejąc się przy tym.
    — Nie zapomnij, nie głupie. Może być fajnie! Zatrzymasz mnie, a później znowu podrzucisz do góry z pełną prędkością, żeby było jeszcze śmieszniej — zaproponowała z uśmiechem na twarzy - ALE! — dodała szybko, aby nie zrobił niczego bez zapowiedzi. — Wybacz propozycje, naprawdę nieźle kontrolujesz powietrze, ale mogę zrobić w razie czego miejsce na upadek awaryjny? — zakończyła z delikatnym uśmiechem. — Potraktujmy to jako takie przepisowe zabezpieczenie. Jak tata żył w Argarze to opowiadał, że mieliście coś takiego jak jebane BHP. Wiesz, głupie reguły na wypadek jakby coś miało zawieść, chociaż i tak nigdy nie zawodzi. Co ty na to?

    Darcy

    OdpowiedzUsuń
  110. Ockneła się na ten gwałtowny zryw chłopaka, puściła nogę i obróciła na plecy by zawiesić wzrok na twarzy blondyna.
    - Hm? - zainteresowała się dziwną reakcją na nocleg i sama podniosła się do półsiadu. Alkohol powoli z niej schodził, ale nadal czuła wyrażne zawirowania, teraz jednak rozmowa zeszła na dość ciekawe tory i Grimie lekkie upojenie zdawało się nie przeszkadzać.
    - Dlaczego nie wypada? - zainteresowała się, a słysząc pytanie prychnęła pod nosem.
    - W Terze? - znowu zachichotała. - Tam potrafią iść za drzewo kopulować i wyjść po goli, ubierając się dopiero w towarzystwie gości. Czasami łapią przepaski w ręce i ubierają się po drodze, wcześniej eksponując przyrodzenie i całe ciało, a rodzice płodzą Ci rodzeństwo w pomieszczeniu, w którym sama śpisz. Nie mamy "jego pokoju", jest po prostu dom, gdzie się śpi i je, kiedy pogoda nie pozwala zjeść na zewnątrz - kołysała ciałem na boki, kiedy mu to opowiadała, a uśmiech nie schodził z twarzy goblinki.

    Grima

    OdpowiedzUsuń
  111. Nie rozumiała zależności odnośnie gotowania. U nich też dorośli zajmowali się kuchnią, tak przynajmniej sądziła. W Bractwie ktoś zawsze zajmował się przygotowywaniem, co nie zmieniało faktu, że ona też się tego nauczyła w mniejszym lub większym stopniu. Była to umiejętność potrzebna do przeżycia, więc było to coś koniecznego do opanowania. A przepisy zawsze można było znaleźć, albo zapytać kucharza w jakiejś karczmie, jeśli coś faktycznie smakowało. Nie było w tym nic specjalnie trudnego. Mimo wszystko Tony zdawał się robić z tego coś o wiele większego niż było w rzeczywistości. Zaśmiała się delikatnie na tę myśl pod nosem, kończąc przy okazji dojadać serce stwora.
    – Jak chcesz możesz popatrzeć w bibliotece na przepisy. “Sto specjałów Smakosza” jest naprawdę popularną księgą w Mathyr, a znajdują się tam jedne z lepszych przepisów. A na razie… Ja wyznaję taką zasadę, że wącham wszystko i na tej podstawie dobieram składniki, jeśli w ogóle jakieś mam pod ręką. To nie tak, że codziennie robię jakieś gulasze. Jeśli mam z czego to super, jeśli nie, podpiekam albo jem surowe mięso – wyjaśniła, wracając do niego wzrokiem. – Myślicie nad powrotem do swojego świata? — zapytała, całkowicie zmieniając temat.

    Onyx

    OdpowiedzUsuń
  112. Ennis pozwoliła by bawił się powoli, jeżeli już ona miała go uczyć to na pewno nie tych dzikich, szybkich numerków, na tych lekcjach pobawi się w wymagającą nauczycielkę.
    Mruknęła cicho czując jego ruchy.
    - Dobrze, właśnie tak - szepnęła, nadal z kokieteryjnym wyrazem twarzy, by po chwili dać mu skosztować własnych ust.
    - Znacznie lepiej - przyznała, przyglądając się dyskretnie co robi, po chwili jednak przestała patrzeć, przymknęła oczy i pozwoliła sobie na tą chwilę małej przyjemności. Chłopak był delikatny, może i brakowało finezji w jego ruchach, ale i na to przyjdzie czas. Wypuściła głośniej powietrze, gdy dotknął jej kobiecości, a na oblizanie palców posłała subtelny uśmiech.
    - Ciekawski, to nawet uroczo niegrzeczne - zauważyła.
    - Tylko nie zapominaj o sobie - tu zerknęła na jego wybrzuszone spodnie. - Dobry seks to taki, gdzie jedno i drugie odczuwa przyjemność - szepnęła, gwałtownie podnosząc się do pół siadu i kładąc mu dłoń na kroku. - Litości, zdejmij te spodnie - spojrzała mu w oczy z niewinną minką. Dzisiaj uczyła go dominować, gdyby przejęła pałeczkę, zabawa szybko by się skończyła.

    Ennis

    OdpowiedzUsuń
  113. Grima aż podniosła się do siadu, to co mówił chłopak było niezwykle interesujące. Zamrugała szybciej oczyma, czując powoli jak świat wraca na normalne tory. Nie kręciło się już aż tak w głowie, świeże powietrze potrafiło zdziałać cuda.
    - Czyli jesteście do przodu - szepnęła trochę innym głosem niż zwykle, mniej dziecinnym, zerknęła gdzieś w bok wyraźnie się nad czymś zastanawiając. Potrząsnęła zaraz głową i posłała chłopakowi szeroki uśmiech.
    - Terra to głupole, pierwotne instynkty biorą górę - wróciła do bardziej beztroskiego tonu głosu. - Wasze kobiety na pewno są rozsądniejsze i mniej dzikie - zaśmiała się, sama sobie przytakując głową. Nagle zaczęła się rozglądać.
    - To gdzie te pokoje? Gdzie Golasek? - zapytała, jakby nie przyswoiła faktu, że nadal przecież stoją w miejscu i nic samo do nich nie przyjdzie.

    Grima

    OdpowiedzUsuń
  114. Ennis obserwowała jego mini striptiz z wyraźnym zaciekawieniem, moment z zasłonieniem przyrodzenia w ogóle jej nie speszył, nawet się nie zdziwiła, a jedynie posłała chłopakowi kolejny kokieteryjny uśmiech i przywołała go zachęcającym ruchem palca wskazującego. Na pytanie przyłożyła dłoń do policzka blondyna.
    - Tak, zależy - potwierdziła. - Jak chcesz słynąć z dobrego rżnięcia to dbasz o partnerki, jeżeli to chwilówka lub jednorazówka, dbasz o siebie, w miłości nie zapominasz o sobie, ale partnerkę stawiasz nieco wyżej - wyjaśniła, chociaż akurat o tym ostatnim nie miała bladego pojęcia. Heimurinka czuła jak robi się wilgotniejsze pod wpływem pieszczot chłopaka, posłała mu kolejny uśmiech.
    - Nie wyglądasz, ani trochę... Chyba nigdy nie widziałeś napaleńca - szepnęła mu prosto w usta i przejechała dłonią po członku chłopaka. - Bawisz się czasami ręką czy tego też nigdy nie robiłeś? - zapytała patrząc mu prosto w oczy, lubieżnie lustrując go wzrokiem.

    Ennis

    OdpowiedzUsuń
  115. Grima zerknęła na niego uważniej i zastrzygła uchem.
    - Czy ja wiem... Wbrew pozorom szybko byś się znudził tą dzikością... No bo... Co wyjątkowego w czymś co przychodzi łatwo? Nawet byś się dobrze nie nacieszył - posłała mu szeroki uśmiech i przekrzywiła głowę w drugą stronę.
    - Podobno najlepszy jest umiar, tak gdzieś przeczytałam, tylko nie wiem gdzie go znaleźć - przyznała pukając się palcem po brodzie, żwawo maszerując w stronę wspomnianego miejsca.
    - Tutaj jest pięknie! - spojrzała na chłopaka wyraźnie zauroczona widokami. - Masz ładne włosy Chłopaczku, takie złote, jak monetki! - zachichotała przeskakując do drugiego boku Tonyego.
    - A jak spałam z Darcy to też jestem lafirynda? - wypaliła zaraz po komplemencie, ot co, naszło ją na przemyślenia. Ich kultura zdawała się dość ciekawa.

    Grima

    OdpowiedzUsuń
  116. Lady? Grima zachichotała na to określenie. No jeszcze tego nie było. Tutejsi mieszkańcy byli zaskakująco mili, no, może Golasek nieco się wyróżniał, ale Tony i Darcy zdecydowanie ją zaskakiwali.
    - Nie, ale... Przecież sam mówiłeś, że wystarczy wejść do pokoju i już... Byłam w pokoju, w kuchni, wszędzie... Gotowałyśmy razem i Aniołek bardzo była zadowolona - pochwaliła się, dumnie wypinając pierś do przodu. - Golasek jej się podoba, dla mnie jest nudny, ale ona go lubi, daje mu nawet jedzonko - pokiwała głową energicznie.
    - Aniołek jest lafiryndą? Dlaczego jak do niej wejdę to nie, a do Ciebie to tak? - przekrzywiła głowę nie do końca rozumiejąc o co chodzi z tym całym określeniem.

    Grima

    OdpowiedzUsuń
  117. Grima podrapała się po głowie i przekrzywiła ją lekko.
    - Właściwie to sama weszłam, lubię ładne domki, a Aniołek ma też ładne błyskotki i książki - posłała mu kolejny szeroki uśmiech. - No i Gamorte! - dodała z entuzjazmem w głosie po czym zaczęła tańcować dookoła blondyna, zatrzymała się dopiero na wzmiankę o mamie i prawdę mówiąc nie bardzo słuchała jego wyjaśnień co do tego całego zdechłego ciągnięcia gdziekolwiek.
    - Uuu... - skoczyła mu pod nogi. - Mama? Tak! Chcę poznać Twoją mamę Rei! Darcy ma fajną mamę, tak mówi. Twoja też jest fajna? - szła tyłem, twarzą zwrócona do Tonyego.

    Grima

    OdpowiedzUsuń
  118. Otworzyła szerzej oczy, gdy rzucił tak pewnie opinią o własnej mamie, zaraz jednaj jej uszy dziwnie opadły, a w oczach pojawił się strach.
    - O nie! - krzyknęła. - Książki!! Zostawiłam w domku książki! - zerwała się szybko w stronę swoich skarbów, a trzeba było przyznać, że biegała bardzo szybko. Już zaraz trzymała w objęciach podarowane opowiadania.
    - Przepraszam... - szepnęła do nich, kołysząc je jakby uspokajała płaczące dziecko. - Więcej Was nie zostawię - zapewniła już z pogodniejszym wyrazem twarzy.

    Grima

    OdpowiedzUsuń
  119. Kiedy Tony zbliżył się w ten specyficzny sposób, Grima od razu mocniej przytuliła książki i spojrzała mu w oczy. Czyżby jakaś mucha mu tam wpadła? Przekrzywiła głowę na bok słysząc pytanie, wypięła zaraz dumnie pierś do przodu.
    - Nie - wypaliła radośnie i wyminęła go, idąc przed siebie niczym żołnierz. - Nie są moje, zapytaj Darcy - dodała oglądając się za siebie. Chłopak był chyba w dobrym humorze, a to sprawiało, że i Grimie nie schodził uśmiech z pyska. Goblinka parła przed siebie, szła w dość specyficzny sposób, Tony był za nią, a ona co chwile zerkała czy ten nie skręca gdzieś w inną ścieżkę, dopiero przy pierwszym skręci zrównała z nim krok.
    - Co lubisz jeść? - zapytała zainteresowana.

    Grima

    OdpowiedzUsuń
  120. Niewinność tego blondyna była dość zaskakująca. Nie był brzydki, a mimo to miał zerowe doświadczenie? Tacy klienci zdarzali się sporadycznie... Nawet jeżeli przychodzili tu na swój pierwszy raz to zdecydowana większość "prace ręczne" miała opanowane do perfekcji.
    Ennis wiedziała z czym wiąże się brak doświadczenia Tonyego, posłała mu uroczy uśmiech i jęknęła cicho gdy dobrał się do jej kobiecości.
    - Najpierw spuścimy trochę Twojej pary Tony - spojrzała mu w oczy i przyłożyła czubek członka do swojej dziurki. - Wejdź we mnie... Możesz skończyć w środku, nic się nie stanie. Poczuj to mo stur, reszta przyjdzie później - zapewniła i wolną dłoń położyła na policzku blondyna. - Wejdź we mnie... - szepnęła prawie, że błagalnym głosem.

    Ennis

    OdpowiedzUsuń
  121. Gave ziewnął przeciągle i przetarł zmęczone oczy. Niby nic specjalnego nie zrobił tego dnia. Obudził się przed 10, zajął Galanem przez godzinkę, poszedł do lasu nazbierać chrustu na opał, zjadł obiad z całą wesołą rodzinką, trenował z Meliodasem i uciął sobie drzemkę. Niby nic wymagającego, a był niezwykle zmęczony. Pora jednak nie sprzyjała snu. Przeciągnął się lekko z zamiarem wyjścia na zewnątrz, ale wtedy usłyszał pukanie.
    Zanim zdołał cokolwiek odpowiedzieć, drzwi otworzyły się a w środku stanął Tony. Gave odruchowo podciągnął koc wyżej siebie słuchając chłopaka. Tego gościa się nie spodziewał.
    - Jasne - rzucił odruchowo, ale zaraz zamrugał. - Czekaj, czekaj... co? - powtórzył wstając z miejsca. - Nie - bąknął, zezując w stronę miejsca gdzie chował pieniądze. Błąd nowicjusza. Zgrzytnął zębami i w jednej chwili wstał, żeby podejść do nich.
    - Na co ci one? Nie masz czym zapłacić lasce na piwo? Ukraść nie potrafisz? - bąknął trochę chłodno, przytulając do siebie sakwę z pieniędzmi. - Ile potrzebujesz? Na jak długo pożyczasz i co ja będę z tego miał? - zapytał zaraz, obserwując uważnie Tonego. Blondyn rzadko kiedy do niego wpadał, a już tym bardziej gdy chodziło o jakąkolwiek prośbę. Nie mógł sobie przypomnieć by kiedykolwiek coś takiego się stało, ale teraz to nie miało znaczenia. Ten Tony... ten wygadany Tony... właśnie tu stał i prosił jego... JEGO... o pomoc. Och! Duma wręcz go rozsadzała od środka.

    Gave

    OdpowiedzUsuń
  122. Okrzyk wyraźnie zaskoczył Ennis, podniosła się na łokciach i spojrzała pytająco po twarzy młodzika. Takiej reakcji się nie spodziewała, tym bardziej takiego komentarza. Mimowolnie jej usta drgnęły w czułym uśmiechu. Jaki on był naiwny.
    - Bawimy się w naukowca hm? - złapała jego brodę w dwa palce i skrzyżowała z nim spojrzenie. - Kobieta jest w stanie wycisnąć dziecko przez tą "na oko" dziurkę. Nie ujmując Twoim rozmiarom, ale raczej daleko tu do podobnych gabarytów - rzuciła z lekkim przekąsem w głosie. - Nie rozerwiesz - zapewniła przesuwając opuszkiem palca po żuchwie blondyna.
    - Nie znam wszystkich, ale to dość normalne zjawisko - przyznała, nadal z dozą rozbawienia w głosie, a kiedy w końcu w nią wszedł, mruknęła gardłowo, bo chociaż uczucie było niczym chleb powszedni, Ennis pewne dźwięki wydawała już z przyzwyczajenia.
    - Spokojnie, wszystko jest dobrze... Teraz posuwiste ruchy bioder. Nie spiesz się, z czasem wypróbujemy różne tempo - posłała mu kolejny uśmiech. - Dodamy urozmaicenia, teraz podstawy... Wysuń się odrobinę i wsuń z powrotem - poleciła.

    Ennis

    OdpowiedzUsuń
  123. Słuchała go, patrząc na niego swoimi wielkimi oczyma. Wyglądała jakby opowiadał o czymś nie z tego świata. Makaron z mięskiem? Grima zastrzygła uchem. Starała się sobie wyobrazić wygląd dań, o których wspominał, ale nie miała pojęcia czy jej wizja jest słuszna. Znała i makaron, i mięso jednak w połączeniu...
    - Musisz mnie nauczyć! - zakomunikowała wesoło by zaraz wyskoczyć w przód i zakręcić się dookoła własnej osi.
    - Alka! [Jakkolwiek to brzmi xD] Lerodas się gniewa, że je jemy, ale... Są przepyszne! - wskoczyła na pierwszą lepszą niższą gałąź i rozmarzona spojrzała w niebo, oblizując się wyraźnie. Przeskoczyła na kolejne drzewo i jeszcze jedno, a tam prawie straciła równowagę, ale wtedy zza spodni goblinki wyłonił się ogon i tylko dzięki niemu nie spadła z drzewa.
    - Nosz...! - wypuściła aż książki nieco zirytowana, złapała ten paskudny ogon i schowała znowu w spodnie. - Nie wolno! - krzyknęła na niego, po czym jak gdyby nigdy nic znowu spojrzała na Tonyego z szerokim uśmiechem.
    - Ojej! - nagle przypomniała sobie o książkach i szybko zeskoczyła do nich, by z nadmierną wręcz czułością doprowadzić je do porządku. Znowu to zrobiła... Głupi ogon.

    Grima

    OdpowiedzUsuń
  124. Z każdym słowem Tonego, brew Gava szła wyżej i wyżej. Nawet kiedy wydawało mu się, że już wyżej się nie da, ona dalej wędrowała. Odłożył na szafkę swoje zdobyte w pocie czoła pieniądze i przysunął sobie stołek do łóżka, żeby usiąść naprzeciw blondyna.
    - Wiesz nie wiem jak to jest się zakochać, ale... ze wszystkich informacji jakie do tej pory zebrałem, wyglądasz na bardzo beznadziejny przypadek takiego stanu - zauważył krótko, obserwując go uważnie. - Stary... chcesz powiedzieć, że umoczyłeś z kurtyzaną? Szacun... - odchrząknął, zmieniając trochę temat. Naprawdę nie sądził żeby był odpowiednią osobą od uczuć. Niech sobie idzie do Ryu lub Akane z tym problemem. Oni na pewno będą wiedzieli co powiedzieć. Jeśli chodziło o niego samego... to wolał odpuścić zawczasu. Jeszcze potem w coś się niepotrzebnie wkopie. Zapląta i niepotrzebnie większego problemu narobi. O nie... zdecydowanie nie.
    - Jak było? Jak to się robi? Czego cię nauczyła? Co pokazała? - zainteresował się zaraz. Skoro już miał mu pomóc i uregulować jego rachunek... to mógł najpierw zdobyć trochę informacji. - Pomogę ci, ale nie za darmo - zastrzegł to sobie. - Co możesz mi zaproponować w zamian?

    Gave

    OdpowiedzUsuń
  125. Bardzo trudno było mu powstrzymać śmiech. Szybko uznał to za rzecz wręcz niewykonalną. Tony zaprzeczał swoim uczuciom. Starał się je zgnieść, a jednocześnie w jego oczach wyraźnie było widać, że doskonale wie iż przepadł. Zakochał się. W końcu Gave nie wytrzymał i parsknął głośnym śmiechem.
    - Tak, jasne... nauka - powtórzył po nim. - Stary jak tak dalej pójdzie to ty wszystko pod łatkę nauki podepniesz - zaśmiał się serdecznie, obserwując maszerującego blondyna. To było co najmniej dziwne. Obserwować chłopaka w takim stanie. Tego wiecznie skomponowanego Tonego, opanowanego i trzeźwo myślącego. Tylko przywodziło mu na myśl jeden wniosek. Miłość była do bani.
    - Eee... szczerze mówiąc to nie mam bladego pojęcia - przyznał cicho. Nie widział sensu w wymądrzaniu się w temacie, którego kompletnie nie ogarniał. - Miłość jest dla mnie czymś dziwnym... wręcz nie do zniesienia... - wzdrygnął się lekko. - No zobacz co się dzieje... Ryu wrócił, Rei nagle szczebiocze jak jakaś nastolatka... szczęście wylewa się z niej i zasłania wszystko inne. Ugh... czasem to nie do zniesienia - podrapał się lekko po głowie. Trudno to było obrać w słowa. Po prostu gubił się w tym wszystkim, ale bomba miała na niego spaść już za chwilę.
    - Akane? - zamrugał kilkakrotnie i dosłownie spadł z krzesła. - Że co? Chcesz mnie ustawić z laską twojego najlepszego kumpla? - powtórzył, bo miał wrażenie że Tony sobie z niego jaja robi. - Czy ty na pewno wiesz co mówisz? Stary... - złapał go za ramiona i potrząsnął nim. - Ogarnij się... ja i Akane? Serio? - uderzył się dłonią w czoło, po czym zamknął na chwilę oczy. To mogłoby być nawet ciekawe doświadczenie. Zobaczyć tę małą Pannę Idealną z kokieteryjnym uśmiechem, czerwieniącą się na jego widok. Zacisnął mocno wargi.
    - Okay - odsunął się od niego siadając z powrotem na krzesło. - Ale to za mało - dodał zaraz, bębniąc palcami o swoje siedzenie. Skoro miał okazję to czemu jej nie wykorzystać?
    - Dam ci te pieniądze. Och będę nawet hojny i dostaniesz je również na kolejną wizytę, ale w zamian... ustawisz mi randkę z Akanę, ale tak żeby Ryu za mocno się nie pogniewał. Serio, dopiero co z nim dochodzę do porozumienia. Nie chcę na nowo kosy odkrywać... Pokażesz mi Zamtuz... i... - posłał mu lekko złośliwy uśmiech. - Poderwiesz Yumiego - zatarł ręce z uciechy. Przynajmniej ten wówczas odpuści sobie Akane ostatecznie i będzie jeden problem z głowy. Cholera! Po co on w ogóle się tym przejmował?! Panna Idealna pewnie i tak tego nie doceni!

    Gave

    OdpowiedzUsuń
  126. Wywrócił oczyma słuchając o tej wszędobylskiej nauce. Tak, tak. Zdawał sobie sprawę z tego jak ważna jest nauka dla Tonego, ale uczucia jakoś mu się gryzły z tym pojęciem. Postanowił jednak na razie tego nie wypominać blondynowi. Zresztą pewnie i tak nie byłby w stanie go przekonać.
    - Jasne, będziesz pierwszym, który się o tym dowie - zapewnił go co do zakochania, chociaż czuł że prędzej Tony dojdzie do tego, że jest zakochany niż on sam padnie ofiarą takiej sprawy. Spokojnie czekał na decyzję chłopaka co do jego propozycji i kiedy już ten się zgodził, klasnął w dłonie radośnie.
    - No to załatwione - podszedł do swojego schowka i wyciągnął odpowiednią sumę z nawiązką, podając ją Tonemu. - Och jak to co? Pocałunek z miłością i łóżko. Od ciebie zależy czy będziesz na górze czy na dole... ach i najlepiej jeszcze żeby Yumi szalał na twym punkcie. Jeden raz wystarczy - zapewnił go, nie chcąc za mocno go męczyć w tym temacie. - Taki podryw zdecydowanie mnie usatysfakcjonuje - puścił do niego oczko.

    Gave

    OdpowiedzUsuń
  127. Akane była świeżo po porannej toalecie, właśnie wciągała na siebie jedną z lnianych koszul, gdy nagle ktoś zapukał do jej drzwi i wpadł do środka bezceremonialnie. Nawet nie musiała patrzeć kto to, po prostu szybko wrzuciła na siebie ciuszek.
    - Jasne Tony, śmiało, wchodź. Może chcesz mi podać majtki? - rzuciła sarkastycznie, miała co prawda je już na sobie, ale posłała przyjacielowi zadziorny uśmiech. Po takim wejściu nie spodziewała się tu zobaczyć nikogo innego. Kiedy usiadł na łóżku, cóż, od razu zobaczyła, że coś jest na rzeczy, szósty zmysł miał swoje wady, ale i zalety.
    - No co jest? - zapytała, siadając obok blondyna. Granatowowłosa zmrużyła oczy... Czy Tony się... jąkał? Miejsce, kobieta... Akane otworzyła szerzej oczy. O losie! Idealna? Ha! Łobuzerski uśmiech wkradł się na twarz dziewczyny. Jeszcze nie tak dawno Tony zapierał się nogami i rękoma, że niby jego to na pewno nie trafi! Z jednej strony miała ochotę krzyczeć i triumfować, ale z drugiej, czuła, że to trochę trudniejsza sprawa.
    - Ja? - aż się lekko skrzywiła, potrząsnęła jednak szybko głową. "Niczego sobie" w ustach blondaska brzmiało dziwnie, ale teraz nie to było istotne.
    - Och Tony... - przytuliła przyjaciela z szerszym uśmiechem na twarzy. - Zakochanie to głębsza sprawa, Ty jesteś raczej zauroczony... No wiesz, początkowy etap. Poznajesz kogoś, kto wywiera na Tobie wrażenie, z różnych powodów, ale czujesz się wyjątkowo w towarzystwie tej istoty. Czasem jest to czysto pociąg seksualny, wygląd, właściwie głównie to pociąg seksualny, przynajmniej na tym etapie. Zakochany jesteś po dłuższej znajomości, kiedy poza wyglądem kręci Cię, no nie wiem, sposób bycia tej kobiety. To jaka jest staje się powoli równie istotne jak same walory estetyczne - poruszyła sugestywnie brwiami. - Tylko to jaka jest tak serio, bez tych pierwszych uniesień i zachwytów, dlatego do zakochania potrzebny jest czas... Później przychodzi miłość, ale to już gruby kaliber - zmierzwiła włosy Tonego.

    Akane

    OdpowiedzUsuń
  128. Spędził dzieciństwo w innej krainie niż rodzima? To brzmiało tak podobnie do Morgany, że aż zakłuło ją w sercu. Nie lubiła myśli, że ktoś był oderwny od swoich bliskich, sierota czy nie, jako dzieciak potrzebowało się tego ciepła jakie dawali opiekunowie. Zamknęła na chwilę oczy, aby odegnać złe wspomnienia z głowy, po czym posłała chłopakowi wesoły uśmiech, tak aby nie zaczął się niepotrzebnie przejmować czy interesować.
    — Akane nie miałam jeszcze okazji poznać, a Gave pewnie i tak nie powiedziałby mi prawdy, bo uzna że na to nie zasługuje, więc wierzę Ci na słowo — zaśmiała się wesoło. — Warunki idealne, zrzucaj mnie jak będziesz gotowy — dodała zaraz, czekając aż zacznie się prawdziwa zabawa.

    Darcy

    OdpowiedzUsuń
  129. Rei kołysała delikatnie syna, ten powoli zasypiał, ale tempo obrał sobie wręcz ślimacze. Ostatnio miała więcej spraw na głowie, było też więcej osób do zajęcia się maluchem, więc wszystko się wyrównywało i Japonka nie czuła aż tak silnego zmęczenia nową rolą. Na widok Tonyego uśmiechnęła się szeroko, jednak widząc dłonie wyciągnięte do Galana wystawiła mu malucha, aby go przejął. Ręce mogły w końcu odpocząć od ciągłego huśtania. Rei usiadła na jednym z taboretów, wzdychając trochę głośniej niż planowała.
    - Tak? - podniosła wzrok do twarzy blondyna. Spojrzała na niego delikatnie marszcząc nos. Gotowanie? Kobieta przyglądała się dłuższą chwilę nastolatkowi. Czuła podskórnie, że chodzi o coś więcej, ale nie zamierzała drążyć. W końcu przyszedł do niej sam, więc pewnie i sam z siebie powie co jest na rzeczy. Posłała mu uroczy uśmiech.
    - Oczywiście, że Cię pouczę, szczególnie przy tak godnej zapłacie - zaśmiała się delikatnie. Kochała synka całym sercem, wszystkich synów kochała, ale była ogromnie wdzięczna, zarówno za Meliodasa jak i Tonyego, Gava i Ryu. Mocno jej pomagali.
    - Masz jakieś konkretne dania na myśli czy chodzi o takie totalne podstawy w stylu, jak smażyć, na czym smażyć, co gotować, jak? - dopytała.

    Rei

    OdpowiedzUsuń
  130. Grima schowała swoje książki do torby przy własnym boku, przyjrzała się blondynowi uważnie. Jego ulubioną potrawą było coś, czego sam nie umie przygotować? W tym wieku?
    - Nadal karmi Cię mama? - zapytała wyraźnie zaintrygowana. To ci dopiero dziwne zwyczaje... Ona umarłaby z głodu już dawno, gdyby była zależna od matki.
    - Och, to święte zwierze Leordas, największy roślinożerca tamtych lasów, ma piękne poroże, jest ogromny! - rzuciła entuzjastycznie z szerokim uśmiechem na buzi. Jak smakuje?
    - To pyszota, ale trzeba dobrze umieć przygotować, łatwo przesuszyć takie mięsko, trochę buliony, kilka odpowiednich warzyw - zaczęła gestykulować tak, jakby właśnie mieszała coś w garnku. - Mówię Ci, Darcy była zachwycona! - przytaknęła sama sobie głową, jednak kiedy chłopak doskoczył do niej i złapał jej ogon zdębiała.
    - Wrażliwy? Wrażliwy?! On żyje własnym życiem! Wcale, a wcale się nie słucha i pomaga tylko czasami! - obruszyła się wyraźnie. - A ta kitka?! Widzisz to?! - pomachała mu pędzlem, na samym końcu ogona, tuż przed nosem. - Nuda! Jest brzydki! - znowu schowała ogon, a na jej buzi z powrotem zagościł uśmiech.
    - Nie mam ogona! - oznajmiła dumnie otrzepując dłonie zadowolona.

    Grima

    OdpowiedzUsuń
  131. Akane zmrużyła na chwilę wzrok. To biblioteka tak go męczyła? Może poznał tam kogoś? Długo nie musiała czekać na wyjaśnienia... Tam gdzie kobietę można wziąć na noc?! W pierwszej chwili zmarszczyła czoło rzucając przyjacielowi wyraźnie zaskoczone spojrzenie, szybko jednak przyszło otrzeźwienie, przecież to Tony, byłby zdolny wejść tam z czystej ciekawości... Mimo to na twarzy Akane nadal gościło zaskoczenie, jednak to powoli przeradzało się w troskę. Chyba nie zauroczył się w prostytutce, co? Dziewczyna zacisnęła usta w wąską kreskę... Cholera... A jednak.
    - Tonyyy... - przeciągnęła ostatnią literę, zerkając w sufit, jakby wołała o pomstę do nieba. Jasne, wiedziała, że w takich chwilach mózg źle funkcjonuje, ale TEN blondynek i aż taka wtopa?! Już miała oświecić chłopaka, że takie kobiety muszą wszystko wytrzymać, taka praca, to ich cholerne zadanie, ale ten wypalił o byciu rozciągliwym i An sama odrobinę się zarumieniła. Zerknęła gdzieś w bok i chrząknęła cicho. Postanowiła to przemilczeć, to nie był czas na zdradzanie, że wiedziała. Tony gadał jak nakręcony, pozwoliła mu, chcąc wszystkiego wysłuchać, niech mówi zanim speszy się jej reakcją czy słowami, może dzięki temu powie więcej. Płetwy?! O, no tak, przecież nie mógł zakochać się w kimś bardziej ludzkim... Skrzelak we własnej osobie, An aż drgnęła delikatnie, to nie ułatwiało bycia neutralnym.
    - Każda prostytutka... - wymsknęło jej się, gdy zapytał kto inny by wytrzymał. Zaraz pokręciła głową gestykulując coś w stylu "nieważne" i pozwoliła by dokończył historię. Oho... Akane miała wrażenie, że właśnie zaczyna się właściwa część opowiadania. Mimo łez przyjaciela wydawała się nie wzruszona, mało tego, założyła ręce pod biustem i patrzyła na niego wymownie.
    - Dobra Tony, bez tych zbędnych ozdobników... Co zrobiłeś? - wypaliła bez ogródek, świdrując go wzrokiem.

    Akane

    OdpowiedzUsuń
  132. Nadal bacznie obserwowała przyjaciela. Gava o pomoc? Z początku nie zrozumiała... Dlaczego jego? Szybko jednak dostała wyjaśnienie, no tak, kasa, Gave rzeczywiście najwięcej mógł pomóc w tej sprawie i to rozumiała, ale... Dlaczego widział w tym problem? Odwiedziny WW brzmiały dość normalnie jak na zapłatę, ale na kolejne dwa pomysły dziewczyna zamrugała szybciej oczyma.
    - Yumiego? - uniosła wysoko brwi. Co to za dziwny pomysł?! - Czekaj... Zaraz, zaraz... - nagle dotarła do niej ostatnia prośba. - Randka?! - zmarszczyła czoło patrząc na blondyna wyczekująco, zupełnie tak, jakby spodziewała się głośnego "żartuję" z jego ust. Zamiast tego złapał jej ręce i spojrzał prosto w oczy.
    - Ja Cię zabiję! - wyciągnęła dłonie z jego uścisku i wstała z łóżka. - Chyba oszalałeś! Wiesz jaki jest Gave! Przecież Ci mówiłam! - warknęła na niego, odwracając się na pięcie. Co za tupet! - Cholera jasna! Jakbyś nie mógł mu podsunąć kogoś innego! - dodała nawet na niego nie patrząc. Na kolejne przekonywania odwróciła się do niego wyraźnie wkurzona, spojrzała mu prosto w oczy, a nawet lekko się pochyliła, by mieć buzię na tej samej wysokości co on.
    - Zapomnij! Z nim praktycznie nigdy nie jest neutralnie! Nie chcę, dobrze wiesz, że umie mnie speszyć! To nie jest w porządku wobec Ryu! Nie jest w porządku wobec mnie, chcesz mnie wpieprzyć w jakieś gówno. Mam śmietnik w głowie, a Ty wkręcasz mi takie akcje! - usiadła zirytowana na łóżku i pomasowała swoje skronie. Wszyscy, tylko nie Gave, z nikim nie miała tak nieczytelnej relacji. Wypuściła głośno nazbierane w płucach powietrze. Chyba przez chwilę zapomniała o oddychaniu.

    Akane

    OdpowiedzUsuń
  133. - Siebie samego, inną prostytutkę, nawet słomianą kukłę jak dla mnie! - fuknęła by po chwili prychnąć pod nosem. - To wasze układy, zaangażowałeś osoby trzecie to się teraz z tym męcz, mnie w to nie mieszaj! - wypaliła, jednak słysząc o segregacji zacisnęła dłonie w pięści.
    - A co kurwa próbuję robić?! - pyłek w jej oczach zawirował niespokojnie. - Życie mi trujecie tymi przytykami o nie myśleniu o sobie, ale jak chodzi o wasze egoistyczne powody to nagle mam być zbawieniem dla świata, tak?! - teraz już przesadził, rzygać jej się chciało od wiecznych przytyków co do przesadnego pomagania innym. Oczy dziewczyny uspokoiły się dopiero pod wpływem dotyku przyjaciela, jednak zęby nadal były mocno zaciśnięte, podobnie jak pięści. Świdrowała blondyna wzrokiem.
    - Mój świat się kręci... - syknęła - ...sami tego chcieliście - znowu zabrała ręce. - Jak to szło, ach... "Masz patrzeć na własne dobro" - rzuciła pokazując palcami cudzysłów - randka nie pomoże w segregowaniu śmieci, a przecież na tym też bardzo Ci zależy - dodała zakładając ręce pod biustem i nadal łypiąc na niego wzrokiem.
    - Mimo to powiedziałeś... - przewróciła oczyma. - On w ogóle się zgodził?! Miał mnie zabrać do ojca, a nie knuć dziwne kolacje! - spojrzała na ścianę, próbując uspokoić nerwy.

    Akane

    OdpowiedzUsuń
  134. - Tak, boję się! Niech Cię trzaska! Sam sobie wrzuć na luz w temacie nowej panienki! Potraktuj to jak zabawę - w ostatnim zdaniu zaczęło go przekomarzać. - Słyszysz siebie w ogóle?! Szkoda, że w tym wszystkim poniosło Cię, ale w moim imieniu - rzuciła pretensjonalnie. - Gdybyś mnie poprosił o coś dla samego siebie, to nie byłoby tej dyskusji. Ty potraktowałeś mnie jak towar, dobrą transakcję, więc daruj sobie to pierdolenie... - ucięła zerkając na swój własny pokój, najwyraźniej i Tonyemu potrafiła podnieść wystarczająco ciśnienie, ale vice versa. Włosy dziewczyny zmierzwiły się dziwnie przez co, prawdę mówiąc, słowa dotyczące Gava średnio zakodowała. Wstała z łóżka i ruszyła w stronę drzwi, by otworzyć je szeroko.
    - Tak, jest wyzwaniem, nie boję się tego powiedzieć... A teraz wyjdź, wyjdź i sobie pokrzycz na zewnątrz. Starczy, że mam wannę na sumieniu... - burknęła, widziała co się z nim dzieje i nie zamierzała tracić pokoju, lubiła swoje prywatne gniazdko.

    Akane

    OdpowiedzUsuń
  135. Jakby fakt, że prosi wszystko miał uprościć. Dziewczyna widziała, że do Tonyego nie dociera, bierze to bardzo emocjonalnie, ale ona nie zamierzała wracać do starych nawyków.
    - Nie - odpowiedziała krótko, bo po co miała dukać mu kolejne wyjaśnienie. - Och, dobrze, że to jednak zaznaczasz, masz rację nie jestem! - przyznała, a na kolejne słowa prychnęła pod nosem. - Poderwanie Yumiego? Serio? Do zrobienia z palcem w dupie, przypiszesz to sobie do swojej "nauki" i tyle! Czego Ty nie rozumiesz! Nie życzę sobie z nim spotkań tego typu! - krzyknęła, a wtedy fala wysadziła jej dach w powietrze, a drzwi wyrwała z dłoni. Syknęła czując nieprzyjemne mrowienie, mogła głupia nie trzymać klamki, spojrzała na rękę, ale nic jej się nie stało. Dopiero po chwili podniosła wkurzone spojrzenie do swojego potrzaskanego łóżka, a ostatecznie na twarz podchodzącego blondyna.
    - Łaski bez - cofnęła się o krok patrząc nieprzyjemnie na przyjaciela. - Liczyć, nie wykorzystywać - podsumowała odburknięcie chłopaka i stanęła w progu, gdy ją już wyminął. Po raz kolejny skrzyżowała ręce pod biustem, a słysząc o obłapywaniu pokręciła głową z niedowierzaniem.
    - Umiem zadbać o to by mnie nie obmacywano, ale mam problem z emocjami, przesadnie się przywiązuję, a Gave jest dla mnie ważny, już teraz czasami za mocno to czuję... Przykro mi, że mój przyjaciel o tym nie wie - oczy jej się delikatnie zaszkliły, nie chodziło o płacz, raczej nadmiar emocji, dodatkowo czuła dyskomfort, nieprzyjemne uczucie w sercu. - Przykro, że zapominasz o tym co sam mi wbijałeś do głowy na rzecz jakiegoś głupiego życzenia, bo posmakowałeś cipki - patrzyła na niego ze złością, ale i zawiedzeniem w oczach.
    - Nie pójdę - skwitowała, po czym obróciła się w stronę resztek łóżka i ruszyła by je pozbierać. - Znajdź sobie zastępstwo, jakąś godniejszą przyjaciółkę przy okazji - sarknęła już na niego nie patrząc.

    Akane

    OdpowiedzUsuń
  136. Pokręciła głową.
    - To Pan wiecznie napalony, zawsze zwarty i gotowy, moja osoba nie ma tu nic do rzeczy - stwierdziła krótko po czym wzruszyła ramionami. Emocje już takie były, jak się je miało to irytowały, ale bez nich życie stawało się bezbarwne. Westchnęła ciężko i przestała zbierać kawałki łóżka, po czym spojrzała Tonyemu w oczy.
    - On to uzna za randkę, chełpi się mniejszymi pierdołami, a czepia byle szczegółów... Nasze spotkania nie wynikają z planów, raz wyszłam z nim na piwo, cała reszta to przypadek... Uczę się trzymać emocje na wodzy, trzymać większy dystans, nie brać wszystkiego tak emocjonalnie, a Ty wrzucasz mnie w randkę. Gdyby chodziło o zwykłe spotkanie to by się nie zgodził, czy Ty tego serio nie rozumiesz? Takie coś sam by sobie załatwił... Bawicie się moimi emocjami, wykorzystujecie je kiedy Wam są potrzebne, on robi to najczęściej, jestem jakimś pieprzonym obiektem testowym, laleczką na zbadanie reakcji czy sprawdzenie różnych tez. Nie sądziłam, że i Ty posuniesz się do podobnego zachowania - przyznała z grymasem na twarzy.
    - Ja drwię z Twoich? - prychnęła pod nosem i pokręciła głową, w sumie nawet chciała to przemilczeć, ale kolejne słowa chłopaka jej nie pozwoliły. Wstała gwałtownie i cisnęła w podłogę jeden z trzymanych w dłoni kawałków pryczy.
    - O czym Ty pieprzysz?! Robisz mi dym z powodu laski, którą widziałeś raz w życiu na oczy, umoczyłeś i nagle Ci zależy!? Te lata przyjaźni są gówno warte przy tak silnej więzi jaką z nią stworzyłeś, no rzeczywiście! Rasa nie ma tu nic do rzeczy, to Ty gadasz od czapy, wysadzasz mi pokój, drzesz się i to tylko dlatego, że nie chcę iść na Twój idiotyczny układ! - jej oczy delikatnie zalśniły, wzięła jednak głębszy oddech, a blask zaczął wygasać.
    - Przyjmę pokój, ale zdania co do randki nie zmienię. Znajdźcie sobie nowego królika doświadczalnego - mruknęła, wracając do zbierania kawałków drewna, układała je w kupkę przy ścianie, kiedy nagle przeprosił.
    - Chciałeś mnie wziąć pod włos Tony, sprzedać łzawą historyjkę o zauroczeniu, wykorzystać moje własne rady przeciwko mnie, no bo przecież "ja mówiłam"... - odłożyła ostatni kawałek i znowu podniosła się na równe nogi - To już nawet nie chodzi o tą głupią randkę... Sposób w jaki próbujesz wyciągnąć ode mnie zgodę jest dość... Przykry. Sam fakt, że jedno "nie" Ci nie wystarczyło - wzięła torbę zawieszoną na jednej ze ścian i zaczęła się do niej pakować. Naprawa pewnie potrwa kilka dni, więc dziewczyna wzięła najpotrzebniejsze rzeczy i dopiero po chwili spojrzała na przyjaciela.
    - Ja też przepraszam, mówiłam za ostro, ale ostatnie czego się spodziewałam to atak z Twojej strony, jeszcze z takiego powodu... Zdania nie zmienię - dodała z ponurym wyrazem twarzy i ruszyła w stronę wyjścia, wymijając przyjaciela, akurat trafiając na widok nadbiegającego Niklausa.
    - Co tu się do cholery stało?! - mężczyzna wyraźnie zwolnił widząc uszkodzenia pokoju córki, zaraz spojrzał też po twarzach dzieciaków.
    - Czy Wy nie możecie sobie po prostu dać po mordach?!
    - Próbowałam przenieść to na zewnątrz, ale nie wyszło... - przyznała wzruszając ramionami. - Tony posprząta... - mruknęła.
    - O nie moja panno, nie Tony, mam gdzieś wasze chimery, razem to będziecie naprawiać, wszystko, może w końcu docenicie cudzą pracę - zirytowany spojrzał na chłopaka, a później na Akane.

    Akane

    OdpowiedzUsuń
  137. Zaczęła... Zacisnęła usta w wąską kreskę po czym wysłuchała go, dla odmiany w spokoju. Zazdrosna nie miała być o co, sama przeżyła już swój pierwszy raz, a Tony nigdy nie był jej obiektem westchnień więc mógł robić co mu się żywnie podobało.
    - Nie mówię o łzach, jasne, że ich nie planowałeś, co nie zmienia faktu sprzedania ckliwej historyjki... - do niech chyba jeszcze nie docierało, że Tony aż tak się zmienił. Uświadomiła to sobie chwilę po własnych słowach. - Przepraszam... Nie tak to miało zabrzmieć... - westchnęła ciężko. Przy kolejnych przytykach i porównaniach wzruszyła jedynie ramionami. Poczuła się źle, Tony miał przyziemny problem, ale problem, nigdy nie chciała aby sądził, że ten jest mniej ważny niż sprawy pozostałych.
    - Przepraszam... - jednak nie umiała, nie mogła przecież zmienić się diametralnie, prawda? Sama mówiła jakiś czas temu Aciemu, że najlepsze rozwiązanie to być wyśrodkowanym, a ona? Ona co?! Sama szła w skrajność. Milczała gdy rzucał swoje propozycje i inne sposoby za zarobek, układała sobie bałagan w głowie i potrzebowała chwili skupienia. Na szczęście ojciec gwarantował taką chwilę. Niklaus zmierzył blondyna wzrokiem. Antresolę? Zerknął na Akane. Co tu właściwie zaszło? Pokręcił głową i pomasował czoło palcami.
    - Nie obchodzi mnie, mam swoją robotę, naprawa jest na waszej głowie. Nie ogarniecie w przeciągu trzech dni to może ktoś pomoże - zaznaczył. Nie miał zamiaru dawać pozwolenia na tego typu dewastacje, rozumiał brak kontroli i wybuchowe sytuacje, ale pewien był, że przymuszeni do wspólnej pracy, Ci dwoje szybciej się dogadają.
    - Pomogę, po prostu pomogę - oznajmiła ojcu fiołkowooka. - Nie tylko Twoja wina... - dodała patrząc na Tonyego i z głośnych westchnięciem idąc w jego stronę.
    - Unoszę się emocjami, tak masz rację, zobacz jak mi odwala na samo słowo randka, nie radzę sobie z tym, nie umiem do końca wyjaśnić dlaczego, ale wiem, że to irytujące. Wiem, że nie chciałeś wysadzić pokoju i wiem to od początku, chodziło mi raczej o fakt jak negatywne emocje wywołało moje "nie", ale... To ogólne słowa je wywołały, a nie brak mojej zgody, wiem. Po prostu mnie zirytowałeś... Policz sobie jak często słyszałam od Was przytyki, że mam myśleć o sobie, a teraz, kiedy to robię znowu coś jest źle, bo Ty masz w tym interes... To... Jak to ma niby wyglądać? Mam myśleć o sobie wybiórczo czy o co Wam chodzi? - wzięła kolejny głęboki wdech, a Niklaus zaczął się powoli wycofywać, nie miał zamiaru wiedzieć o co poszło, lepiej nie, zostawił tą sprawę między nimi.
    - Rangi Twój problem może i nie ma jakiejś wielkiej, ale jest ważny... Tylko... Ciężko skupić się na problemie, gdy ledwo go przedstawiasz, a później rzucasz o zaplanowanym randkowaniu - skrzywiła się znacznie. - Rasa tej całej Ennis nie ma znaczenia, ale profesja już tak... To gra, jej praca to gra, wiesz to, a mimo wszystko zobacz gdzie teraz stoimy - pokręciła głową jakby niedowierzając. Na kolejną propozycję kącik jej warg drgnął mimowolnie.
    - Szukanie pracy brzmi rozsądnie... Chociaż rabunek zapewni ciekawszą zabawę... - zauważyła, rzeczywiście analizując oba plany. - Pogadamy jak zobaczę tą całą antresolę, może do tego czasu zmięknę i przemyślę to całe randkowanie - przewróciła oczyma i wzruszyła ramionami.

    Akane

    OdpowiedzUsuń
  138. Ennis posłała chłopakowi pokrzepiający uśmiech.
    - Niektórzy nawet nie zdążą włożyć i kończą, nie przejmuj się, jak na nowicjusza i tak dobrze Ci idzie... Nie wstydź się tego, Wy mężczyźni dość szybko jesteście gotowi na kolejne podejście. Seks nie musi kończyć się wraz z Twoim dojściem - zapewniła muskając palcami żuchwę chłopaka.
    - Właśnie tak Tony, spokojnie - mruknęła cicho kiedy jej dotknął i poruszył się w środku. - To dopiero początek naszych zajęć - szepnęła patrząc mu prosto w oczy i śląc jeden ze swoich subtelnych uśmiechów. Długo nie musiała czekać na wytrysk młodzika, ale nie było to dla niej nic nowego. Jedni przychodzili tu z własnej inicjatywy, niektórych przyprowadzali nawet ojcowie, a jeszcze innych koledzy. Tak czy siak Ennis przerabiała prawiczków już wiele razy, blondyn nie był tu wyjątkiem. Heimurinka podniosła się delikatnie, by musnąć wargi chłopaka.
    - Widzisz? Daj sobie chwilę... Chcesz kolejną lekcję czy na dzisiaj Ci wystarczy? - zapytała wpatrując się w niego niewinnie.

    Ennis

    OdpowiedzUsuń
  139. Grima przyjrzała się uważniej chłopaczkowi, tu z jednej, tu z drugiej strony, popukała się po brodzie i ostatecznie wzruszyła ramionami.
    - Długo się Wami zajmują - przyznała w końcu. Tony wyglądał dość dojrzale, równie dobrze mógłby mieć już własną rodzinę, a mimo to nadal w domu czekało na niego jedzonko. Goblince to zdało się całkiem miłe, nawet chciała coś powiedzieć, ale zeszli z tematu i myśl szybko jej uciekła. Na pytanie o polowanie zastrzygła uchem.
    - Nigdy takiego nie upolowałam, oporządzałam jedynie mięso... Jest duży, potrafi powalić naszych wojowników jednym kopnięciem, ma ogromne kopyta i jeszcze większe rogi. Słyszałam, że jednym machnięciem potrafi nimi wyrwać drzewa! - przytaknęła sama sobie głową i posłała mu szeroki uśmiech. - Więc chyba trudno - stwierdziła ostatecznie, by zaraz poczuć uderzenie.
    - Ble, ble, ble! - zatkała uszy i zaczęła skakać to na jednej, to na drugiej nodze.
    - Drapie i swędzi, lata jak szalony! Tak nie kontroluję... Trzeba się nauczyć, a ja go nie lubię i tyle. Chcesz? To go sobie zabierz - rzuciła bezceremonialnie i wyskoczyła w przód i pobiec kawałek drogi na czterech, ostatecznie znowu wskoczyła na gałąź i pogoniła chłopaka.
    - No chodź, chcę zobaczyć Twoją miłość - rzuciła z lekką pretensją w głosie.

    Grima

    OdpowiedzUsuń
  140. Wysłuchała go spokojnie, a kiedy ją do siebie przyciągnął, nie oponowała. Sama chciała to zrobić chwilę temu, ale czuła, że mogłaby mu przerwać tym sposobem monolog.
    - Słaby cyborg, ale... To w sumie lepiej - przyznała podnosząc wzrok do jego twarzy i śląc mu lekki uśmiech. - Ja też przepraszam... Mogłam to wszystko powiedzieć dużo spokojniej, ale... Ty emocji się uczysz, ja je muszę okiełznać. Słowa wylatywały jak z karabinu, tylko część z nich miała jakiś sens, na pewno nie chciała urazić ani Ciebie, ani tej... No tej Ennis... - przyznała zaciskając usta w wąską kreskę. Wzięła głęboki wdech i wysłuchała kolejnych słów. Bardzo radykalnie? Chyba miał racje, ale nie to było najgorsze... An posmutniała trochę.
    - To... Boje się Tony... Bo ja się nie zmuszam... To mi tak po prostu wychodzi i... Nie wiem czy nie jestem kompletnie innym człowiekiem... Może ja naprawdę umarłam? Te duchy i wszystko... Może tamtej Akane już nie ma? Wiem czego chce, wiem jak się czuję i kim jestem, ale... To wszystko jest dziwnie zawiłe - przyznała z grymasem na twarzy, wykorzystując chwilę i mocniej się w niego wtulając. Z jednej strony nie wierzyła by zmiana przyszła tak drastycznie, z drugiej nie czuła tej zmiany tak bardzo jak opisywał ją Tony, ale... Miała wrażenie, że chłopak ma rację.
    - Od dupy strony, tak, chyba masz racje... Za dużo wrzuciliśmy sobie na głowę, tak na dzień dobry - westchnęła ciężko i spojrzała mu w oczy, gdy ją odsunął.
    - Przepraszam, poczułam nagłą złość, sama do końca nie wiem dlaczego. Gave nie jest wcale taki okropny i... Mam kilka sposobów by nie czuć się przy nim niekomfortowo, a mimo to jakaś część mnie chciała po prostu krzyczeć... - spojrzała w sufit. - Chyba najgorsze usprawiedliwienie świata - wróciła wzrokiem do oczu przyjaciela. - Po prostu przepraszam, bywam okropna - przyznała po czym przytaknęła mu głową.
    - Och cyborgu, tak właśnie działa złość, coś Ci wpada do głowy, nawet durna myśl i nagle wypada z Twoich ust, często podkoloryzowana przez kolejne myśli. Emocje nie są fajne, nie zawsze, ale, no bez nich jest naprawdę nudno, łatwiej, ale z czasem robi się monotonnie - wzruszyła ramionami, a po chwili posłała mu czuły wzrok, mówił o kurtyzanie jakby serio się zakochał.
    - Mówiłam - przytaknęła głową. - Tylko nie sądziłam, że nasz kochany Tony poczuje mięte w tak filmowym stylu - przyznała już z przyjemniejszym uśmiechem na twarzy i ruszyła za blondynem.
    - Wymyślimy coś na tą Twoją Ennis, kobiety lądują w takich miejscach z wielu różnych powodów... Kto wie, może będziesz jej rycerzem na białym koniu? - poruszyła sugestywnie brwiami i szturchnęła go łokciem w żebro. - A może będziemy musieli zagwarantować Ci terapię szokową co byś skupił uwagę na kimś innym - spojrzała w niebo i wzruszyła ramionami. - Kto to wie... - szepnęła konspiracyjnie i zaśmiała się na wzmiankę o antresoli.
    - Cały Tony, no ja myślę, że rozrysujesz, inaczej nie przyklepię tego projektu - posłała mu szeroki uśmiech.

    Akane

    OdpowiedzUsuń
  141. Na wzmiankę o garnuszku mamusi mimowolnie uśmiechnęła się pod nosem, zerknęła na oryginalny sposób lulania malucha i kiwnęła głową.
    - Dobrze, w takim razie zaczniemy od praktycznych informacji, a później zrobimy razem makaron. Na pewno wszyscy ucieszą się na spaghetti - postanowiła z uśmiechem na ustach po czym przyjęła książkę zerkając zaciekawiona na okładkę. Ech, czyli już odwiedził bibliotekę, musiała przyznać, że długo czekał, ale przecież kiedyś to musiało nadejść. Rei przewertowała kilka kartek.
    - No, no, dziękuję, przyda się, nawet Febe nie zna tu jeszcze wszystkich roślin - zadowolona kiwnęła głową, jednak zaraz przekręciła ją lekko.
    - Mnie? - zaśmiała się pod nosem i wolną dłonią zmierzwiła czuprynę chłopaka. - Coś mi mówi, że nie mnie masz na myśli, ale dobrze. Etapami skarbie, zacznijmy od podstawowych informacji i dzisiejszego obiadu. W jeden dzień wszystkiego nie ogarniemy - ruszyła do kuchni i pogoniła młodego ręką.
    - A co do książki, rozejrzyj się przy okazji za taką, która opisuje okazy trujące. Część z nich upodabnia się do tych jadalnych, ostatnio nieźle sobie poparzyłam nadgarstek hacząc o jakieś cholerstwo - pokręciła głową z niedowierzaniem.
    - Planujesz notować? - zerknęła na niego zaciekawiona. - Będzie tego całkiem sporo - wolała uprzedzić.

    Rei

    OdpowiedzUsuń
  142. Wylegiwał się w najlepsze, zaczynając starać się o chwilę własnej intymności, by zagłębić się w duchowy świat.. Pożyczył od ludzi z wioski dwie świece, postarał się nawet o wodę i chuj, ze nie była święcona... Gdy nagle ktoś wszedł do namiotu i wpierw pomyślał o Melanie, bo ona miała nosa co do tego, czy robił coś nielegalnego.. Ale na szczęście to nie była ona. Spojrzał na chłopaczka z wielkim znakiem zapytania na twarzy, a słysząc pytanie aż roześmiał się głośno.. Czym prędzej wstał i ruszył za nią, wręcz rżąc ze śmiechu.
    — Kurwa.. zaraz nie wytrzymam — zarechotał głośniej, trzymając się za brzuch a mimo to szedł za nim. — Co ci odjebało chłopczyku?

    Yumi

    OdpowiedzUsuń
  143. Zacisnęła zęby i wygięła usta w lekkim grymasie. Nie gniewała się, nie na te słowa...
    - Jestem głupia - przyznała zerkając w niebo. Czasami miała ochotę wszystko wykrzyczeć, ale "wszystko" było bardzo skomplikowane i w sumie An nawet nie wiedziała co mogłaby krzyczeć. Zerknęła na przyjaciela, słuchała jego słów uciekając wzrokiem w jedną czy drugą stronę. Westchnęła ciężko na te wszystkie przypuszczenia i stwierdzenia.
    - Tony... Czy możemy sobie odpuścić chociaż raz ten temat? Od kiedy Wam oficjalnie powiedziałam jest wałkowany bez przerwy, wszędzie się przewija... Chciałabym od tego odpocząć... Starczy mi już suszenia głowy i snucia teorii co do tego czy udaję, czy robię coś na siłę. Gave już mnie uraczył analizą, a potem poszedł w cholerę, a niby taki istotny to temat... - przewróciła oczyma i wydęła lekko usta, ale wtedy padło coś o upartości i Tony poklepał jej głowę.
    - Zrozumiałam, wystarczy - przyznała śląc chłopakowi blady uśmiech. - Nie mam pojęcia... Sama chciałabym wejść w ten tryb, ale Shiya wybiła mi to z głowy - przyznała znowu spoglądając w niebo. Na wzmiankę o zjeżdżalni prychnęła śmiechem.
    - No jasne, co by ta cała świeżo wykluta szarańcza wbijała mi co chwilę do pokoju, gdy już odrobinę podrośnie?! Podziękuję - pokazała język chłopakowi idąc przy jego boku.
    - Ty lepiej gadaj co planujesz z tą Ennis, o projekcie pogadamy jak już będzie gotowy - zmieniła temat, śląc przyjacielowi łobuzerski uśmiech.

    Akane

    OdpowiedzUsuń
  144. Ennis uśmiechnęła się uroczo na przeprosiny.
    - Jesteś na tyle intrygujący, że sama możliwość bycia Twoją pierwszą jest zadowalająca,na orgazm przyjdzie jeszcze czas, wszystko po kolei - szepnęła pieszcząc opuszkami palców twarz chłopaka. Na kolejne pytanie delikatnie przygryzła wargę, patrząc na blondyna rozczulona. - To akurat jedna z trudniejszych lekcji, kobiety czasami udają, jedne robią to dla świętego spokoju, inne aby nie sprawić drugiej osobie przykrości. Tak, każda inaczej, chociaż drżenie ciała czy obłęd na twarzy to dość częste znaki. Nie są jednak gwarancją szczerych doznań - dalej muskała palcami jego skórę i obserwowała jego buzię.
    - Tylko rozmowa - przytaknęła głową z subtelnym uśmiechem na ustach, wplotła delikatnie palce w bujną czuprynę blondyna i pieściła skórę głowy, chcąc dać mu jak najwięcej przyjemności, nawet z samego leżenia czy rozmawiania.

    Ennis

    OdpowiedzUsuń
  145. — Mathyr to tylko jeden kontynent. Tyle przynajmniej znam. Macie te swoje magiczne moce, myślę że znajdziecie się wszyscy wszędzie. Nawet jeśli to miałby być Kryształowy Las. Jeśli chcesz mogę popytać moich informatorów co nieco. Jeśli ktoś się wyróżnia, znajdzie się — zaproponowała, odbierając od niego miskę, aby sama skosztować gulaszu z cieniostwora, póki jeszcze mieli okazję spędzić ze sobą trochę czasu.


    Obiecała Tonemu wycieczkę do biblioteki w Polszy. Sama nie mogła wejść główną bramą ze względu na swoją aparycję, ale on nie wyróżniał się niczym od zwykłego człowieka. Toteż Onyx przygotowała plan idealny dostania się w bezpieczny sposób do Polszy. Blondyn miał na nią czekać w slavitańskiej karczmie ‘’Pijany skrzek’’. Kilka dni wcześniej załatwiła mu odpowiedni glejt, a w omówiony dzień wybrała się do umówionego miejsca. Miejsce nie wyróżniało się niczym szczególnym. Każdy mógł czuć się tutaj swobodnie, a goście zazwyczaj nie zaczepiali innych, dlatego też uznała tejże placówkę za najlepszą na schadzkę. Podeszła do niego i z wyraźnym zadowoleniem w oczach przywitała się z kolegą.
    — Cześć — zaczęła, rozsiadając się wygodniej. — Nie wiem czy wspominałam wcześniej, ale ja przez bramę z Tobą nie wejdę, a przez moje wejście do miasta nie mogę Cię przeprowadzić. Dlatego mam dla Ciebie glejt. Pokażesz go straży przy bramie od Slavit, a później pójdziesz główną drogą i staniesz tuż obok szwalni Toki. Ma duży szyld, jest podpisana, jeśli mnie jeszcze nie będzie to poczekaj chwilę, dobra? — wyjaśniła wszystko najlepiej jak potrafiła podając mu zawinięty dokument, na którym widniała królewska pieczęć. Co prawda podrobiona, ale była identyczna i tego typu dokumenty zawsze działały. Tony też nie był Gavem żeby partaczyć każde zadanie, do tego wyglądał jak przeciętny Polszanin. Powinni wpuścić go bez większych problemów.

    Onyx

    OdpowiedzUsuń
  146. - Oj! - krzyknęła kiedy ją złapał, co jak co, ale tego się nie spodziewała. Jej źrenice zmniejszyły się maksymalnie i teraz żółta tęczówka zajmowała większość powierzchni oka, a czarne, malutkie kółeczka wlepiały się w oczy blondaska. Uszy goblinki położyły się płasko na boki, nie do końca wiedziała co się właśnie dzieje. Czy u Argarczyków taki gest coś oznaczał? Słysząc pytanie zastrzygła uchem. I co? Już? Po to ją złapał? Przekręciła głowę w bok.
    - Umiem - odpowiedziała bacznie go obserwując i znowu zastrzygła uchem.
    - Kaskę? Zależy komu sprzedasz, Terra płaci najwięcej - oznajmiła po czym zachichotała na pomysł o wspólnym polowaniu. - Z Tobą? Ty umiesz polować? - zainteresowała się stawiając pionowo uszy. No proszę, czyżby jego wygląd był aż tak mylący? Klapła na ziemię, gdy ją puścił, podrapała się po głowie i przekręciła ją dość mocno, by znowu przyjrzeć się chłopakowi.
    - Dobrze! Zapolujemy! - rzuciła entuzjastycznie. - Tylko ja mu krzywdy nie zrobię, tak zaznaczam - dodała już z nieco poważniejszą miną. - Mogę go przyrządzić i pomóc tropić, nic więcej - otrzepała swoje ręce i wstała z ziemi strzepując z siebie drobinki pyłu. Zastygła jednak w tym całym czyszczeniu kiedy wypalił o jakiejś Febe i ucinaniu ogona. Automatycznie wyciągnęła go z portek i przytuliła jego koniec do własnej piersi.
    - Nigdy! - krzyknęła - Jest mój! Wyrasta z mojej pupy! - zaprezentowała odsłaniając swoją kość ogonową i dumnie wirując kikutem na wszystkie strony tak co by pędzel łaskotał nos Tonyego.

    Grima

    OdpowiedzUsuń
  147. Na wniosek blondyna pogodny wyraz twarzy Ennis zniknął na chwilę.
    - Żebyś wiedział... Straszne - przyznała nieco zamyślona, szybko się jednak wyrwała z tego stanu i posłała mu jeden ze swoich subtelnych uśmiechów. - Byłby też prostszy, gdyby nie karano ich za szczerość - odpowiedziała, nadal z tym samym uśmiechem, nadal lekko muskając jego skórę palcami. Naiwność jego teorii nawet ją lekko wzruszyła, był tak uroczo zagubiony w tym świecie. Pytanie o wiedze co do przyjemności zostawiła bez odpowiedzi, na usta cisnęło się krótkie "większość nie chce tego wiedzieć", bo rzeczywiście tak było. Większość stawiała na piedestale swoją przyjemność i Ennis pewnie by nawet o tym powiedziała, gdyby nie kolejne pytanie.
    - Mi? - zaskoczył ją, szczególnie, że podkreślił codzienność, poprosił o szczerość i sam obdarował słodkim pocałunkiem. Heimurinka prychnęła cicho śmiechem w odpowiedzi.
    - Szczerość? Jestem prostytutką Tony, nie mam czasu myśleć o własnych przyjemnościach, nie powinnam, zgubiłoby mnie to - przyznała z uśmiechem na twarzy, rozbawiona całą sytuacją.

    Ennis

    OdpowiedzUsuń
  148. — Mówiłam, że będę koło południa i słońce zaraz będzie najwyżej. Zawsze dotrzymuje słowa. Etyka zawodowa — stwierdziła. — Jakich pytań? To zwykła karczma. Po prostu nie znasz jeszcze dobrze tej okolicy.. Za jakiś czas przestaniesz, jak się nauczysz wszystkiego. Jeśli dobrze pamiętam pochodzisz z całkiem innego miejsca niż to — dodała zaraz cicho, unikając gadania o innym świecie, żeby zaraz nie przyciągnąć niepotrzebnie czyjejś uwagi. Znajdowali się zbyt blisko Polszy. Nie warto było narażać chłopaka na niebezpieczeństwo. Nie zaprosiła go po to, żeby zaraz trafiał do więzienia. Musiałąby go ratować i narażać samą siebie na odkrycie, co byłoby niebezpieczne dla jej Bractwa. Zaśmiała się na jego kolejne pytanie. Naprawdę nie miał pojęcia jak działają jej drogi. I dobrze. Dzięki temu Nory i ich tunele były bezpieczne.
    — Dotrę, nie martw się. Zawsze wchodzę tą samą drogą. Po prostu Ty nie możesz nią iść. Jesteś za ciekawsi i zbyt mądry — odpowiedziała. — A Ty wejdziesz od slavitańśkiej bramy, nie ma tam niczego co by przyciągnęło Twoją uwagę, szwalnia rozpoczyna dzielnicę handlową, ale wcześniej nie ma niczego przyciągającego uwagę, żeby nie wabić nieludzkich dzieci, mimo wszystko Polszanie nie chcą wabić niepotrzebnie nikogo. Ale gdybyś był zbyt ciekawski… —- sięgnęła do kieszeni i wyjęła zasuszony fioletowy kwiat zamknięty w szkiełku. Nawet Tony mógł wyczuć jego słodki zapach. — To po tym Cię wyczuję. Weź — podała mu przedmiot.

    Onyx

    OdpowiedzUsuń
  149. — Gotowa! — poinformowała z uśmiechem na ustach, po czym czekała na spad. Gdy tylko zaczęła lecieć w dół zaczęła się głośno śmiać. Wyczyn Tonego był naprawdę zabawny, a świadomość, że nic się jej nie stanie, sprawiała, że naprawdę dobrze się bawiła. To z pewnością była jedna z ciekawszych rozrywek w jej życiu. Będzie musiała podziękować Tonemu. Lot w górę był równie zabawny, chociaż odrobinę zakręciło się jej w głowie, więc nie zauważyła nawet, że znowu spada, a potem ląduje w wodzie. Zachłysnęła się wodą, czując jak opada w dół stawu, ale zaraz zaczęła płynąć do góry, by szybko zaczerpąć powietrze i wypluć wodę. Zakasłałą i spojrzała w górę na blondyna.
    — Naprawdę zabawne! — rzuciła do niego przekornie, machając mu. — Jeśli chcesz mnie zabić musisz się bardziej postarać — dodała zaraz pokazując mu język.

    Darcy

    OdpowiedzUsuń
  150. Przyznała mu rację, niemo kiwając głową, tak, zaczęła, ale nie widziała sensu teraz się w tym zagłębiać. Najważniejsze i tak już padło.
    - Dziwisz mu się? Czuje się dość obco, wszyscy się odnaleźli, skaczą z radości na swój widok, tu brat, tu mama, tu tata... On ma tylko nas, po prostu jakieś znajome twarze. Gęby związane z jego martwym bratem - westchnęła ciężko. - Osobiście jestem w szoku, ze w ogóle tu został... No, ale ma łeb na karku, sam tak mówi, został bo tu miał większą szansę na przetrwanie w nowym świecie - wzruszyła ramionami i skrzywiła się lekko. Co to za durna analiza? - Widzisz... Właśnie dlatego boje się tej randki... - przyznała do własnych myśli kłębiących się teraz w głowie. Pokręciła nią szybko i skupiła uwagę na problemie przyjaciela.
    - Chyba nie bardzo mam Ci jak pomóc, sama jestem kiepska w te wszystkie romantyczności ale zaproszenie brzmi całkiem nieźle. Na spacer czy tutaj, dziewczyna będzie miała okazję wyrwać się z roboty, odetchnąć, a Ty zobaczysz jak się zachowuje na co dzień, bez tej całej otoczki - przyznała, chociaż w głębi serducha chciała po prostu poznać pannę i mieć na nią oko.
    Na wzmiankę o Yumim i próby machania biodrami mimowolnie prychnęła śmiechem.
    - Wybacz Tony, ale to zdecydowanie nie jest dobry motyw na podryw, chyba, że mówimy o kimś z poczuciem humoru - przyznała rozbawiona. - Yumi... Hm... Po prostu on łatwo się nakręca, ok? Tylko, że to raczej typ łowcy, on zdobywa, on dominuje, taki byczek, samiec alfa. Nie sądzę by przejęcie inicjatywy tu zadziałało - zmierzwiła mu włosy i złapała jego palce swoimi by odskoczył zgrabnie w bok i przy użyciu dłoni chłopaka zakręcić się dookoła własnej osi. Posłała mu szerszy uśmiech.
    - Mogę nauczyć Cię tańczyć, coś prostego, a zapunktujesz u dziewczyny. Mało która nie doceniłaby takiej umiejętności, nawet w naszych czasach laski to lubiły - zauważyła poruszając zabawnie brwiami.

    Akane

    OdpowiedzUsuń
  151. Wysłuchała tych jego hipotez z lekkim zaciekawieniem na twarzy. Jak na faceta był całkiem rozmowny, a jak na inteligenta dość przystojny.
    - W ogólnym rozrachunku tak, mogę Ci przyznać rację, problemem jest brak komunikacji, ale płeć nie ma tu nic do rzeczy - przyznała ostatecznie i sama położyła się na plecach, lokując żółte tęczówki w suficie. Co miała mu niby powiedzieć? Tak, eliminowało ją, ale nie tylko bycie prostytutką...
    - Cisza - odpowiedziała po chwili milczenia. Kiedyś ktoś jej powiedział, że kwintesencją dobrego kłamania jest umiejętność mówienia prawdy.
    - Swobodne leżenie w wzburzonych, morskich falach i obserwowanie nocnego nieba - zerknęła w oczy blondyna. - A Tobie? Co takiego lubisz robić? - zapytała. - Poza filozofowaniem... - dodała z subtelnym uśmiechem na twarzy.

    Ennis

    OdpowiedzUsuń
  152. An zacisnęła usta w wąską kreskę i kiwnęła głową na znak, że śmiało może mówić. Po ich kłótni raczej ciężko byłoby o równie zaciętą wymianę zdań. W tym co mówił był spory sens, ale problem leżał gdzie indziej. Dziewczyna spojrzała w ziemię z jakimś takim nieodgadnionym wyrazem twarzy. Podniosła po chwili wzrok do twarzy Tonyego.
    - Pomyślę - zapewniła, śląc mu pogodny uśmiech i porywając do spontanicznego tańca.
    - Dobra, po pierwsze... - złapała jego brodę i podniosła głowę tak, by na nią spojrzał. - Przestań się gapić na stopy, to tylko utrudnia... Teraz... - syknęła, czując jak stąpa jej na buta, zaśmiała się jednak po chwili.
    - Nie zliczę ile razy ja podeptałam tacie palce - przyznała rozbawiona. - Teraz kiwaj się spontanicznie, bez ładu i składu, patrz na mnie i naśladuj - puściła go i zaczęła się po prostu wydurniać, by nagle zacząć coś nucić i ruszać się w rytm własnej melodii. - No dalej, pomałpuj trochę! - zaśmiała się nie przerywając zabawnych wygibasów.

    Akane

    OdpowiedzUsuń
  153. Widząc zawahanie na jego twarzy zaczęła podejrzewać, że do głowy przyszło mu coś czym nie koniecznie chciałby się dzielić, nawet ją to zaintrygowało, ale nie zamierzała naciskać. Kiedy wspomniał o książce ona zaśmiała się delikatnie.
    - Jakiejś konkretnej tematyki czy czytasz wszystko co wpadnie w Twoje ręce? - zainteresowała się. Czyli jednak myśliciel. Chociaż... Na wzmiankę o wygłupach Heimurinka przekręciła lekko głowę. Towarzyski myśliciel, a jednak lubiący pobyć sam, zaiste, interesujące.
    - Skąd jesteś? - zapytała. Nie pasował jej do żadnego ze znanych przedstawicieli gatunku, wyglądem pasował do stolicy, ale miał w sobie coś dziwnego.
    - Dlaczego niemożliwe? Znam i starszych od Ciebie, którzy nie potrafią pływać - przyznała i zaraz roześmiała się wyraźnie rozbawiona. - Mam wiele wad i niewiele umiejętności. Mój wygląd jest mylący, zapewniam - przyznała w pełni przekonana do racji swoich słów.

    Ennis

    OdpowiedzUsuń
  154. Nawet ją bawiło to jak kaleczy kroki, doskoczyła do niego i zdjęła mu torbę z ramienia, sama cisnęła tobołki gdzieś na bok i zanuciła "twist again" poruszając się stosownie do tego rodzaju tańca. Obskakiwała blondyna z różnych stron, klaskała dla urozmaicenia i pokazywała mu różne śmieszne pozycje, później przechodząc już do bardziej standardowych, ale łatwych. Zaśmiała się przy tym wesoło czując się niezwykle swobodnie w tych całych harcach.

    Akane

    OdpowiedzUsuń
  155. Kiedy znalazła się na lądzie, wykręciła włosy z wody, po czym spojrzała z uśmiechem na Tonego. Nie wiedziała jak zareagować na jego komplement. Uwielbiała być chwalona, ale po wszystkich chwilach spędzonych z Gave zrobiła się nieco uczulona. Z drugiej strony, Tony to nie Gave, a on nie wyglądał jakby znowu miał zrobić coś bez jej zgody, toteż uśmiechnęła się szerzej.
    — Dzięki. Zmieniłam trochę styl, bo tradycyjna moda z domu nie bardzo się tutaj sprawdza, cieszę się, że dalej wyglądam dobrze — zaśmiała się, wskazując na zasłaniającą górną część ciała bluzkę, którą zrobiła ze starszej sukienki. Ba, wszystkie ciuchy, które już jej się znudził, przerobiła na wiązane bluzki, pasujące do materiałowych spodni.
    — Chętnie napiję się lemoniady — dodała jeszcze. — Ale ciuszków nie potrzeba — dodała zaraz, po czym rozcięła dłoń pierścionkiem, aby otoczyć się strużkami krwi, które po chwili zapłonęły żywym ogniem, susząc całą dziewczynę. Zignorowała komenatarz o biuście. Nie miała wcale takiego dużego. Jej mama miała większy, Morgana, która była starsza zresztą też.

    Darcy

    OdpowiedzUsuń
  156. To nie tak, że Tony był w stanie dostać się do przejść Nor, nie będąc wtajemniczonym. Aczkolwiek musiała mu przyznać, że niepotrzebnie była szczera. Westchnęła.
    — Jak się dogadają z waszą Radą, to sobie wejdziesz, spokojnie, ale na razie nie próbuj nawet szukać. Ściągniesz tylko kłopoty i nigdy nie wejdziesz — zapewniła go. Miała nadzieję, że to trochę ostudzi jego zapał. Chociaż na jakiś czas.
    — Tony, jeśli będziesz godny zaufania, to rodzice pozwolą Ci wejść do domu, ale na razie jesteś dla nich tylko nieznajomym, musisz wykazać się cierpliwością. Dzisiaj uczymy się czytać — dodała zaraz, aby jak najszybciej urwać temat. Pogaduszki o Norach były zakazane na dobrą sprawę. Zaraz samą siebie wpakuje w kłopoty.
    Po chwili zastanowienia uznała, że mają wszystko uzgodnione, przynajmniej do momentu ponownego spotkania. Dlatego też wstała na równe nogi, strzelając karkiem.
    —- Chodź, pokażę Ci, w którę stronę masz iść — powiedziała, po czym skierowała się do wyjścia.

    Onyx

    OdpowiedzUsuń
  157. Spojrzała za blondynem, nie bardzo wiedząc co ten teraz planuje, ale kiedy wyciągnął książki ona uśmiechnęła się uroczo.
    - Nie musiałeś mi ich pokazywać, ale... Rozumiem... To co już wiesz? Może będę mogła co nieco dopowiedzieć? - zagaiła obracając się na brzuch i przeglądając strony. Interesuje go Mathyr i jest z daleka? Ciekawe. Zerknęła na chłopaka lustrując go dokładnie wzrokiem, z tajemniczym wyrazem twarzy. Kłamstwa czy nieszczerość nie bardzo jej przeszkadzały, były codziennością, zarówno jej jak i te klientów. Przecież nie pracowała tu dla zawierania owocnych znajomości. Inny świat? No proszę, czyżby jednak?
    - Och, brzmi dość ciekawie - zaczęła. - Podróżnik w czasie? - rzuciła żartobliwie. - Ciekawość wadą? - nie ukrywała zaskoczenia. - Gdyby nie ciekawość istoty naszego pochodzenia stałyby w miejscu, nie jestem pewna czy to się zalicza do wad - posłała mu kolejny uśmiech.
    - Moja? - zaśmiała się delikatnie. - To, że chodzę po tym świecie - puściła mu oko i zamknęła oglądaną książkę by przesunąć ją w stronę jasnowłosego. - Nie wiem, nie bardzo mam kogoś kto by mi wytknął błędy czy wady... Może zaściankowość? Ciężko mi coś wybić z głowy - przyznała, nadal z uroczym uśmiechem.

    Ennis

    OdpowiedzUsuń
  158. Akane zaśmiała się widząc jego irytację, podeszła bliżej i pochyliła się nad chłopakiem.
    - Chyba nie myślałeś, że nauczysz się tańczyć w pięć minut, co? To dopiero początek, poczucie rytmu... - wyjaśniła prostując się i dumnie zakładając dłonie na biodrach. - Poczucie rytmu to podstawa, ale bez obaw, da się tego nauczyć - przyznała wesoło po czym przyjrzała się temu co robi.
    - Czekaj, czekaj, nie tak... - zacmokała i pokręciła głową łapiąc dłonie blondyna. - Trochę zwolnimy, trochę jakbyśmy się bawili w to... No... Lustro. Wiesz, jesteś moim odbiciem - splotła z nim palce i spojrzała prosto w oczy.
    - Na spokojnie... I raz, dwa, trzy... Twist again na na na na na na na... - zanuciła wolniej niż poprzednio, poruszając przy tym samą stopą, dopiero po chwili wprowadziła łydkę, a następnie całą nogę i upragniony przysiad, którego Tony nie potrafił wykonać.

    Akane

    OdpowiedzUsuń
  159. Spojrzała na niego zrezygnowana.
    — Był, to prawda. Wszedł ze mną przez knajpę w slumsach. Jak chcesz możecie próbować się tam dostać na własną rękę i ryzykować całkowitym spaleniem w Polszy i Slavit, wasza sprawa — powiedziała spokojnie, darując sobie próby zniechęcenia go. I tak potrzebował odpowiedniej monety, która zmieniała rewers, hasła, no i oczywiście po ostatniej wpadce z Piusem, specjalnego znaku unikalnego dla każdej grupy należącej do Nor. Nie miała pojęcia jak zdobędą to wszystko dla siebie. Poza tym to i tak gwarantowało tylko wejście do samej Nory, na wejście do kanałów, kościany klucz trzeba było zasłużyć osobno. Tony mógł szukać odpowiedzi na własną rękę, albo grzecznie poprosić ją o pomoc i oprowadzenie za jakiś czas. Jego sprawa.
    — Rób co chcesz, możesz kombinować z Gavem, albo spróbować szukać pomocy u kogoś innego — rzuciła mu, wychodząc z karczmy. Przeszła z nim kawałek dopóki nie zobaczyli bramy wejściowej do Polszy.
    —- Widzimy się za kilkanaście minut, nie zgub się w mieście — rzuciła do niego, po czym poszła w swoją stronę, znikając w jednej z uliczek.
    Przeszła podziemnymi korytarzami do szwalni, pod którą byli umówieni. Przywitała się ze sprzedawcą i rzuciła mu srebrną monetę w ramach napiwku, że siedział cicho odnośnie przejść Warto było pokazywać takim ludziom, że szanuje się ich milczenie. Wyszła, po czym zaczęła rozglądać się za Tonym.


    Onyx

    OdpowiedzUsuń
  160. Zaśmiała się na jego pytanie, kręcąc przecząco głową.
    — Nie rozwinęłam się na tyle, aby inaczej używać zdolności po tacie, więc muszę się kaleczyć. Magia krwi, którą praktykuje polega na tym, że musisz oddać swoją, lub cudzą żeby móc użyć mocy. Muszę odblokować formę fenalisa, a się nie nauczyłam jeszcze — wyjaśniła wszystko, pokazując mu skaleczoną dłoń, która już zaczęła się powoli goić. Kolejna zdolność odziedziczona po tacie. Oczywiście nie potrafiła zregenerować odciętej kończyny czy złamań, ale jakąś tam regenerację przyśpieszoną posiadała.
    Usiadła wygodnie na krześle, po czym z uśmiechem wzięła szklankę lemoniady do ręki. Upiła łyk z zadowoleniem. Rei naprawdę potrafiła zrobić pyszności z najprostszych rzeczy.
    Zaśmiała się na jego stwierdzenie.
    — Nie kuse sukienki. U mnie w domu jest gorąco, plus my po prostu mamy stałą dosyć gorącą w porównaniu do innych ras temperaturę ciała, więc fakt faktem chodzimy w nieco bardziej odkrytych ubraniach, lekkich, ale to że zasłonie sobie brzuch i dekolt, nie sprawia, że pozbywamy się jakiejś cząstki siebie. No bo kurwa, popatrz na to. Co jest lepsze, chodzenie w wygodnych, nie zwracających uwagi ciuchach, w których mogę przy okazji trenować swoje zdolności, czy chodzenie jakbym miała przemawiać do całej populacji feniksów pośród ludzi, którzy nie mają pojęcia w większości, że my naprawdę istniejemy. Bardziej ciekawi mnie, bo w końcu pochodzicie z innego świata — zaczęła zmieniać temat, nachylając się lekko nad stołem, przy okazji siadając po turecku na krześle dla większej wygody. Normalnie ta postawa nie byłaby dopuszczalna, ale nie znajdowała się na żadnym oficjalnym spotkaniu, a nikt z Phyonix na nią nie patrzył. Mogła czuć się spokojnie.
    —- Jak wasz styl się zmienił odkąd tutaj jesteście? Co nosiliście w oryginalnym Argarze? I ta wasza technologia… Lubiłeś ją? Tata opowiadał, że najlepszym osiągnięciem waszej cywilizacji były odtwarzacze muzyki i stworzenie…. rocka i stali? Tylko nie rozumiem co mają skały i metale do muzyki. Dlaczego nazwano tak te style? Oh, wybacz. Zapędzam się z pytaniami — zakończyła wywód.

    Darcy

    OdpowiedzUsuń

  161. Nie rozumiała co miał masochizm do używania jej mocy. Przecież to w ogóle nie bolało. Przynajmniej nie jej. W końcu robiła to już tyle razy, że ten ból tak naprawdę nie robił na niej większego znaczenia. Ciało się przyzwyczaiło i nie reagowało w jakikolwiek sposób.
    — Masochizm jest wtedy, kiedy sprawia mi to przyjemność i robię to właśnie dla niej. Ten ból jest już neutralny to raz, dwa nie odczuwam żadnej uciechy tylko używam do praktycznych celów, albo walki. Może w Argarze macie po prostu inną definicję — odpowiedziała mu z uśmiechem na ustach, wyjaśniając przy okazji swój punkt widzenia.
    O wiele bardziej interesowała się tym, co Tony opowiadał o krainie, z której przybył z całą resztą.
    — Wasze ubrania? Wow! Pokaż — zachęciła go, unosząc się na ramionach. Gdy tylko przyniósł te całe jeansy, wzięła je szybko do rąk i zaczęła oglądać, dotykać z każdej strony. Były dosyć sztywne, ale jednak o wiele miększe niż skóra, więc nie pełnieły charakteru zbroi, tylko zwykłego ubrania. — Bardzo ładne — zakomunikowała. — A kobiece czym się różniły? — dodała jeszcze. Dopiero gdy zaczął opowiadać o gitarze, spojrzała na niego niezrozumiale.
    — Ale my mamy gitary… chyba. Nazywamy je kitrami. I są po prostu gorsze od lutni. Mniej strun, cichsze brzmienie. Są bardziej jako takie wsparcie do całości niż pojedynczy instrument. Wasza gitara się jakoś różniła? — zapytała, przechylając głowę w bok, nie wypuszczając jeansów z dłoni. Co jak co, ale w kwestiach muzycznych czuła się ekspertem. Nie grała może na wszystkim, ale wiedziała prawie wszystko o wszystkich instrumentach. A przy wygodach zaśmiała się lekko.
    — Może wam zrobię listę przydatnych rzeczy… do konserwacji w spiżarni przydatny jest fjeloddzki zaklęty lód. Daje się go w kąty spiżarni, obok mięs i mrozisz je tak samo, jakbyś używał spiżarni zrobionych z lodu. Ale na światło nie ma akurat rady, chyba że jesteś feniksem. Bo my możemy pstryknąć i puf, masz płomienie dajęce światło — dodała jeszcze.

    Darcy

    OdpowiedzUsuń
  162. Kurwa mać, Gava… Naprawdę? Nie miała pojęcia, który z nich jest gorszy teraz. Zero cierpliwości. Musieli wszędzie się wpieprzyć. Byleby tylko zaspokoić ciekawość. Może ich starsi na nich wpłyną. Będzie musiała z nimi kiedyś porozmawiać. Takich ciekawskich zjedzą tam przecież na śniadanie, o ile Tony będzie ukrywał swoje moce, a nawet jeśli nie… Oni mają krysztalników. Ja pierdole, po cholerę ona się odzywała.
    — Nie naróbcie tylko mi kłopotów. Jedno i drugie. Nakopię wam obu, jeśli zrobicie cokolwiek głupiego, zrozumiano? I żadne wasze moce was nie uratują. Przyjacielskie ostrzeżenie — poinformowała go z czystej dobroci serca. Ona mieszkała w tych Norach. Nie miała zamiaru narażać się na żadno pośmiewisko ani kary, tylko dlatego, że ktoś nie mógł usiedzieć na swoich szanownych pośladkach przez odrobinę dłuższy czas.
    Rozglądała się za Tonym, ale tak jak mogła przypuszczać, nie mógł jej po prostu posłuchać.
    — Ja pierdole, faceci — syknęła, zsuwając delikatnie maskę z nozdrzy, aby lepiej czuć wszystkie zapachy. Zaczęła chodzić po mieście, klnąc w duchu na blondyna. Wszedł od najnudniejszej strony miasta, przeszedł przez koszary polszańśkich strażników i… kurwa mać. Pewnie skręcił w slumsy zamiast iść prosto w handlową. Przyśpieszyła kroku. No tak, musiał wybrać dzielnicę, w której aż roiło się od różnych zapachów. Zaczęła wchodzić w każdy zakręt, aż w końcu znalazła blondyna. Ruszyła do niego najszybciej jak tylko potrafiła, zaszła go od tyłu i złapała za ramię. Trochę mocniej niż powinna.
    —- Nie jesteś nawet blisko szwalni, wiesz? — zapytała, naciągając na powrót maskę na noc, następnie poprawiając kaptur, który zasłaniał oczy. — Miałeś iść prosto, rozumiem, że prosta droga była zbyt nudna? — dodała zaraz z wyraźną irytacją w głosie.

    Onyx

    OdpowiedzUsuń
  163. Akane zaśmiała się serdecznie na jego upadek.
    - Jesteś beznadziejnym przypadkiem - przyznała z rozbawieniem i cupnęła naprzeciw niego. - Tylko się nie łam, mi też nie od razu szło, do tego potrzeba czasu - przyznała z serdecznym uśmiechem i podniosła głowę widząc jak znowu próbuje. Zachichotała krótko, jednak po chwili odrobinę spochmurniała.
    - Hm? - przygryzła wargę przewracając oczyma delikatnie i dopiero po chwili wzruszając ramionami. - Zaczęła Varona, uczyć mnie - skrzyżowała spojrzenie z Tonym. Dawno jej nie wspominała, bardzo dawno. Gdyby miała teraz alkohol przy sobie, na pewno pociągnęłaby solidnego łyka. - Tylko wtedy się uśmiechała, nawet specjalnie kaleczyłam kroki, bo ją to bawiło - przyznała z lekkim śmiechem na ustach. - Tata uczył mnie walca, bo to niby podstawa, no i czasami tak masz, wiesz, rodzisz się z poczuciem rytmu - znowu wzruszyła ramionami. Walc... Tonego pewnie i by nauczyła, ale... Granatowowłosa westchnęła ciężko, dziwna myśl zawitała w jej głowie.
    - Tony... Ja wcale nie wkurzyłam się na Ciebie... Wiesz... Boje się, nie chce tej randki, boję się, że mogłaby mi się spodobać, jestem zła na siebie, że się zawahałam... To takie nie w porządku wobec Ryu - przyznała lokując spojrzenie w czubkach własnych butów.

    Akane

    OdpowiedzUsuń
  164. "Swoje za uszami"? Na to stwierdzenie Ennis poprawiła się lekko i zastrzygła uchem.
    - Heimurinn? Czyżby aż tak się tam zmieniło? - zapytała bardziej siebie niż samego chłopaka. Zaraz wysłuchała kolejnych informacji i posłała blondynowi pogodny uśmiech. Cieszyły go dość trywialne sprawy. Słysząc pytania zaśmiała się delikatnie
    - Tony, jestem prostytutką, nie uczonym - zmierzwiła mu włosy, nadal się uśmiechając. - Mało tego, nie jem zwykłego pokarmu, nie znam się na tutejszej kuchni - przyznała po czym wzruszyła ramionami. - Heimrosi, to właśnie my uchodzimy za najbardziej przyjazny, chociaż moim zdaniem przewyższają nas Armonie i związane z nimi plemiona - ledwo widocznie przytaknęła sobie głową, by ostatecznie zerknąć na pokazane rośliny.
    - Och, tu co nieco wiem, kiepsko to ktoś rozrysował, ale... Tutaj, widzisz? - pokazała chłopakowi brzeg liścia. - Po samym skraju trującej idzie czerwona nitka, cieniutka, lepiej widoczna pod słońce - wyjaśniła i wysłuchała jego własnych odpowiedzi. Połączone światy? To brzmiało dość ciekawie. "Mniej rozwinięty" tym bardziej ją zainteresował. Na kolejne pytanie przejechała dłonią po policzku chłopaka, zatrzymała się kciukiem przy brodzie i pieściła chwilę jego skórę.
    - Uważam, że to co martwe powinno martwe pozostać - wyjaśniła bez ogródek, złapała zaraz dłoń blondyna i przysunęła do swojej piersi, jej serca praktycznie nie było czuć, o ile w ogóle.
    - Tu nic nie ma - szepnęła, jednak nie sprawiała wrażenia smutnej, nadal się delikatnie uśmiechała. - Długo by opowiadać Tony, a nie mamy aż tyle czasu... - przyznała wstając z łóżka i doprowadzając się do porządku. - Jeszcze chwila, a policzą Ci wizytę razy trzy. Lepiej się zbieraj... - posłała mu lekki uśmiech, wchodził już za bardzo w prywatę, czas było się go pozbyć. Jeżeli miał wrócić to przecież nie może mu za pierwszym razem powiedzieć wszystkiego.

    Ennis

    OdpowiedzUsuń
  165. - Ustalone! - rzuciła entuzjastycznie ciesząc się na samą myśl o takim układzie. Głównie cieszył ją fakt zobaczenia tego dziwnego blondaska w akcji, nigdy nie spotkała istot ich pokroju, a zapowiadali się bardzo odmiennie i tajemniczo, nawet jak dla niej.
    - Bla, bla, bla, no są i się przyzwyczaj - bąknęła na niego. - Nie oddam go, to by bolało! Mogę Ci odkroić pośladek to sam zobaczysz jak szybko się wykrwawisz, z ogonem jest gorzej! - wytknęła w jego stronę język i wypuściła przy tym powietrze "pierdząc" ustami. - Jak na Mądralkę to masz niewiele oleju w głowie - stwierdziła neutralnym tonem, pukając go w skroń.

    Grima

    OdpowiedzUsuń
  166. - Armonie - potwierdziła. - Lerodas, mieszkańcy lasu żyjący w zgodzie z naturą. Armonie to rodzaj driad, duszków leśnych, dobrych duszków trzeba zaznaczyć. Fasarie to złe duszki, ale o ich historii przeczytać możesz w prawie każdej księdze - ucięła szybko temat, nie chcąc się nad tym rozwodzić. Na stwierdzenie o kucharzu posłała mu po prostu lekki uśmiech.
    - Możliwe - odparła na insynuacje co do jej życia. - Może kiedyś się przekonamy i zobaczymy kto z nas jest bardziej naiwny - puściła mu oko po czym zerknęła na niego z lekkim rozbawieniem na twarzy.
    - Przyszedłeś nieprzygotowany? - zapytała. - Wyjdzie Ci jakieś osiemdziesiąt złotych monet (zabij mnie, ale uciekła mi waluta xD) - odpowiedziała lustrując go dokładnie wzrokiem.
    - Krecha? - zbliżyła się do niego i wplotła w jego włosy swoje palce. - A co możesz mi dać bym była pewna, że wrócisz uregulować rachunek? - zapytała z kokieteryjnym uśmiechem. Ennis była prawie pewna, że chłopak wróci, ale wolała nie ryzykować przesadnie i to dla obcego.

    Ennis

    OdpowiedzUsuń
  167. Nawet ja zaskoczył tym śmiałym przyciągnięciem, kącik jej ust drgnął delikatnie. - Książkę? - powtórzyła po nim i pokręciła głowa z niedowierzaniem na twarzy. Również obserwowała jego oczu uważnie.
    - Wrócisz... Mam nadzieję - szepnęła muskając jego usta swoimi, a po tym wyciągnęła dłoń w geście chęci odebrania umówionego przedmiotu.
    - Zajmie szczytne miejsce na mojej półce - przyznała. - Przy wychodzeniu szepnij ochroniarzowi, że masz puste łapki, słowo w słowo... Mam puste łapki - posłała mu zadziorny uśmiech. - Lepiej nie przekazuj tego hasła dalej, jest co chwilę zmieniane - dodała, nie wchodząc w szczegóły. - Użycie starego grozi śmiercią - szepnęła mu na ucho i lekko je nadgryzła, po czym jak gdyby nigdy nic, odwróciła się na pięcie i ruszyła w przeciwną stronę, oglądając się jeszcze raz za blondynem i puszczając mu oko.

    Ennis

    OdpowiedzUsuń
  168. Wprowadzała właśnie ostatnie poprawki do swojej dzisiejszej kreacji, tradycyjnie, kusa sukienka uwydatniająca jej biust i biodra, luźno przepasana w talii by podkreślić jak jest wąska. Westchnęła przeciągle wpatrzona we własne odbicie i wtedy usłyszała wołanie. Wystraszony chłopaczek? Zaintrygowana ruszyła w stronę drzwi wejściowych, rzucając koleżance pytające spojrzenie. Posłała jej uśmiech na wzmiankę o serwisie.
    - Pełen to by był jeszcze z jakimiś łakociami - sprostowała z delikatnym uśmiechem i sama wyjrzała za drzwi, by zobaczyć o kogo chodzi.
    - Tony? - zaskoczył ją tą wizytą, szczególnie, że była tak wczesna. Jego akurat zapamiętała, miała przecież w tym biznes. - Tylko nie mów, że to w ramach rekompensaty, nie mogę tego przyjąć - posłała mu trochę zawiedzione spojrzenie. Prawdę mówiąc stawiała, że szybciej go zobaczy, jednak najwyraźniej coś go zatrzymało. Poświeciła już za niego oczkami, jednak termin spłaty był coraz bliżej. - Jak nie masz pieniędzy to lepiej uciekaj przed otwarciem - dodała z nieco zadziornym uśmiechem.

    Ennis

    OdpowiedzUsuń
  169. Złapała wciśnięte kwiaty unosząc lekko brwi, spojrzała pytająco na blondyna i zaraz uśmiechnęła się pokrzepiająco.
    - Jeżeli są formą bezinteresownego prezentu to owszem, mogę - wyciągnęła do niego rękę, chcąc zaprowadzić w bardziej ustronne miejsce.
    - Dziękuję, to miłe - odpowiedziała lekceważąc słowa o pieniądzach, ciągnąc go w stronę własnego pokoju. Otworzyła drzwi stawiając uroczy bukiecik przy innych prezentach wypełniających dość sporą meblościankę. Obejrzała się na chłopaka, nadal z tym samym uśmiechem.
    - Spacer? - zapytała. - Pytasz jako klient czy prywatnie? - zainteresowała się lustrując go całego przeciągłym spojrzeniem.

    Ennis

    OdpowiedzUsuń
  170. Ennis spojrzała na pieniądzę.
    - 80 by w zupełności wystarczyło, nie przekroczyłeś aż tak granicy - wyjaśniła, bo niby co miała do stracenia. Ona i tak dostanie dole z 80 monet, dodatkowe 20 przejdzie w rączki właścicielki, ale ta na pewno nie posmutnieje z tego powodu. Słysząc o prywacie uśmiechnęła się bardzo delikatnie, to było urocze, szczególnie połączone ze wzrokiem wbitym w podłogę. Urok niestety dość szybko prysł, ale Ennis nie dała po sobie poznać tego drobnego zawodu. Nic nie odpowiedziała, może i pytanie było pułapką, ale zastawioną w inny sposób niż młodzik mógłby się spodziewać. Wolał zapłacić, jasne, normalka. Posłała mu jedynie lekki uśmiech i przyjęła pieniądze.
    - Skoro tak uważasz - ukłoniła mu się lekko na wspomnienie słonecznej kąpieli. Dziś zaczynała trochę wcześniej niż zwykle, ale nie miała nic przeciwko spacerowi, więc nie oponowała.
    - Gdzie idziemy? - zapytała, przekazując pieniądze strażnikowi czekającemu w niewielkiej odległości od drzwi jej pokoju. Pilnowali tu nie tylko porządku, ale i transakcji, więc mieli więcej na głowie niż by się mogło spodziewać.

    Ennis

    OdpowiedzUsuń
  171. Ennis posłała mu tajemniczy uśmiech.
    - Teraz się już tego nie dowiesz. Będziesz musiał spróbować następnym razem... - wzruszyła ramionami, nadal z pogodnym wyrazem twarzy. Czyżby wyczuł gafę? Może to była jego umiejętność? Czytał w myślach? Raczej nie... Wtedy nie potrzebowałby lekcji stosunków seksualnych. Nes wciągnęła mocno świeże powietrze i przymknęła na chwilę oczy.
    - Spacer to miła odmiana - przyznała i kiwnęła głową. Jedzenie... coś do jedzenia. Miała nadzieję, że sama wybierze co, bo nie miała w zwyczaju spożywać normalnych posiłków zbyt często. Leśna polana pełna kwiatów? Posłała mu uroczy uśmiech.
    - Nic się nie stało, ważne, że rachunek uregulowany. Mógłbyś mieć przez to problemy, a tego byśmy nie chcieli - przyznała dość pogodnie, a na jego pytanie prychnęła cichym śmiechem.
    - Pytasz o jakieś wyuzdane pozycje czy nietuzinkowe spotkania? Nie Tony, nic szalonego nie robiłam, moje jestestwo jest dość spokojne - wzruszyła ramionami. - Skąd ten pomysł? - rozejrzała się po okolicy. - Na taki spacer, nawet prywatny... - sprostowała nie chcąc aby tylko on podtrzymywał rozmowę.

    Ennis

    OdpowiedzUsuń
  172. Wyjaśnienie chłopaka jeszcze bardziej ją zaintrygowało. Dlaczego interesował się czymś takim? Czyżby był aż tak ciekawski?
    - Moje? Cóż... - co mu niby miała powiedzieć. - Wbrew pozorom pracuję o różnych porach dnia, klientów mamy nie tylko wieczorami... Robię na tak zwane zmiany, czasami z rana, czasami cały dzień, czasami tylko noc... Nie śpię zbyt wiele - wyjaśniał zgodnie z prawdą. - Życie prywatne mam dość ubogie, właściwie poza zamtuzem i podróżami do Heim to niewiele się u mnie dzieje - przyznała z delikatnym uśmiechem. Spoważniała słysząc odpowiedź na swoje pytanie, zmarszczyła nawet lekko brwi.
    - Związek? - nie ukrywała zaskoczenia. - Mam nadzieję, że mówisz to w kontekście próby... Próbujesz na mnie jak by to wyglądało w związku? - patrzyła na niego z lekkim niedowierzaniem na buzi.
    - Tony, jestem kiepskim materiałem na takie numery... - zaśmiała się, zanim jeszcze cokolwiek odpowiedział. Zaraz jednak przetworzyła jeszcze raz wypowiedź o klientach. Chciał ją mieć po prostu dla siebie? Dość egoistyczne, musiała przyznać, ale...
    - Och Tony... To... - zaśmiała się odrobinę nerwowo. - Dość urocze... - przyznała śląc mu ciepły uśmiech.

    Ennis

    OdpowiedzUsuń
  173. Skrzywiła się lekko patrząc na przyjaciela. Normalne? Zacisnęła usta w wąską kreskę, z początku mogła by się sprzeczać, ale kiedy przedstawił jej swój punkt widzenia, dziewczyna wypuściła głośno zebrane w płucach powietrze.
    - Może masz rację... - szepnęła, by po chwili posłać mu nieco zadziorny uśmiech i zaśmiać się na jego bąknięcie. - Jasne, pomogę. Miło będzie razem sklepać jakiś tyłek - przyznała. Na pytania o pokój prychnęła pod nosem.
    - Tony, w jakim Ty żyjesz świecie? To przecież jasne, że zostanie mi przydzielony pokój Gava, nie ma go, jak sam zauważyłeś, a wiesz jacy są rodzice, szczególnie mój tatuś... - poruszyła zabawnie brwiami.
    - My z Ryu już sobie poradzimy - zapewniła z łobuzerskim błyskiem w oku. - O to się nie martw - szturchnęła go ramieniem w ramię i odłożyła zapakowaną torbę przy łóżku blondyna. - Wykorzystam chwilę błogiej niewinności dnia i sobie z Tobą posiedzę, zanim mnie wygonią, snując teorie o dzikim seksie - zaśmiała się na samą myśl o tej paradoksalnej sytuacji.

    Akane

    OdpowiedzUsuń
  174. Zaśmiała się delikatnie na jego teorię.
    - To nie kwestia braku pracowników i przeciwnie... Jak dla mnie to dobry układ. Wszystko jest zaplanowane dużo wcześniej, wiem kiedy mam czas w dzień, a kiedy pracuję nocą. Mogę sobie zaplanować to co chcę i jak chcę, mało tego, zamtuz mi pomaga, jeżeli mają ku temu możliwości. Klienci odwiedzają nas cały czas, ale nie jesteśmy na pstryknięcie palca. Chcesz przyjść do Ennis? Przyjdź jak pracuje, koniec kropka... No, chyba, że osobiście wyrażę zgodę lub chęć na spotkanie, wtedy mogę robić nadgodziny - wyjaśniła mu z pogodnym uśmiechem. - Nie jest tak źle, gdyby nie fakt co czasami trzeba robić to poleciłabym tą robotę każdemu. Problem tkwi w klientach, nie w zamtuzie - przyznała i zaraz pokręciła głową na jego pytanie.
    - Nie mam rodziny Tonu i... - w porę przypomniała sobie, że to jednak spacer z klientem. - Po prostu nie mam - posłała mu kolejny uroczy uśmiech. - Muszę mieć po prostu kontakt z morską wodą, świeżą morską wodą, taki urok naszej rasy, tej rasy - jakby się poprawiła na koniec. Spojrzała w niebo, gdy zadał kolejne pytanie.
    - Nie przepadam za morzem, wiem - skrzyżowała spojrzenie z blondynem. - Dość pomieszane, ale właśnie dlatego postanowiłam znaleźć sobie nieco inne zajęcie. Jestem trochę inna niż przykładowy przedstawiciel rasy, nigdy się z nikim tam specjalnie nie dogadywałam, ale bez obaw. Nie jestem wyrzutkiem, Twoje wrażenie jest mylne... Heimrosi dość często oddalają się od miasta i wiodą przeróżne życia - zdradziła mu konspiracyjnym szeptem i puściła oko. Na pytanie o bycie kiepskim materiałem i późniejsze stwierdzenie co do związku spojrzała na niego dość wymownie.
    - Dziś masz mnie Ty, jutro inny, to nie brzmi jak dobry związek. No, chyba, że szukasz monogamii - odpowiedziała z zadziornym wyrazem twarzy, jednak buziak zmył zadziorność i zostawił na ustach uroczy uśmiech.
    - To słodkie, ale znam realia, dość twardo stąpam po ziemi - westchnęła. - Nie bierz do siebie tego co mówię Tony, nie chcę byś patrzył przez mój pryzmat na inne kobiety, to nie będzie dobre ani dla Ciebie, ani dla nich - poradziła mu szczerze.

    Ennis

    OdpowiedzUsuń
  175. [Ja tylko zaznaczę, że to spotkanie z Tonym jest jeszcze przed opowiadaniem xD]

    Zerknęła na niego podejrzliwie, gdy zapytał o wolne.
    - Najbliższy mam za dwa dni, dzisiaj pracuję, teraz to nawet mam przed godziny - rzuciła żartobliwie, bo rzeczywiście, biorąc pod uwagę teraźniejsze "zlecenie" to dziś zaczęła przed czasem. Ważne, że kasa się zgadzała. Zastrzygła uchem na wzmiankę o rodzinie, ale na buzi zawitał nikły uśmiech na poprawkę chłopaka.
    - Ta niebiologiczna często jest lepsza od biologicznej - zauważyła dość sucho, zerkając na pobliskie stragany po czym westchnęła. Spojrzała na niego odrobinę zbyt ponuro.
    - Cieszę się, że chociaż Ty się z tego powodu cieszysz - w jej głosie dało się wyczuć nutkę sarkazmu, ale En chrząknęła zaraz po czym puściła chłopakowi oko. - Zabrzmiało źle, nie? Właśnie dlatego nie jestem dobrą kandydatką, nigdy nie możesz być pewien kiedy kłamię - wzruszyła ramionami, a na jego podsumowanie roześmiała się serdecznie. - Sporo o mnie wiesz jak na drugie spotkanie - dodała, tym razem z nie udawanym sarkazmem w głosie. - Ale dziękuję, miło mi, że tak uważasz - dodała, śląc mu uroczy uśmiech. Musnęła nawet dłonią jego zaczerwienione policzki. Ach ta młodość i niewinność... Ona w jego wieku była zupełnie inna. Kolejne pytania wywołały nieprzyjemne ciarki na jej plecach, Ennis odwróciła wzrok od Tonyego, uśmiechając się blado do samej siebie.
    - Bo w nim utonęłam... - szepnęła cicho i dopiero po tym skrzyżowała wzrok z blondynem, nadal jednak miała pogodny wyraz twarzy. Chciał łzawej historyjki o biednej Ennis, cóż, będzie ją miał. To co jej zrobiono pozostawiła bez odpowiedzi, miała w zwyczaju powoli wykładać karty.

    Ennis

    OdpowiedzUsuń
  176. Uśmiechnęła się delikatnie.
    - W tym temacie nie mam harmonogramu... Trochę czytam, czasami spaceruję, a najczęściej szykuję się do wędrówki. Moje wolne w głównej mierze przeznaczone jest dotarciu do Heimurinn. Jak pewnie się domyślasz, zabiera to trochę czasu - wyjaśniła.
    - Możliwe, że tak jest, jesteśmy okropne, my kobiety... Od mężczyzn bije za to blask i są nieskazitelni - rzuciła mu wymowne spojrzenie. To już drugie spotkanie i drugi raz, gdy blondyn zarzuca coś konkretnej płci. Zatrzymała się przed nim, blisko, bardzo, podniosła się nawet na palce zbliżając swoje wargi do jego.
    - Dajmy taki Tony, szczery do bólu, nie kłamie i nie ukrywa żadnych uczuć - szepnęła z kokieteryjnym uśmiechem. W jej tonie nie było ani krzty wyrzutu, mówiła neutralnie, patrząc chłopakowi prosto w oczy. Nagle jednak odwróciła się na pięcie i ruszyła dalej, zatrzymując się dopiero przed wybranym przez chłopaka straganem. Pasikonika w panierce? Z początku nie zrozumiała, ale szybko połączyła kropki. Przyjęła przekąskę i posłała mu jeden ze swoich ciepłych uśmiechów. Skosztowała samej główki owada, jadła go już, dawno temu, ale musiała przyznać, ze nawet przypominał w smaku jej standardowy posiłek.
    - Nie urodziłam się w Heim - przyznała gdy wskazał skrzela, jednak przy kolejnych słowach zacisnęła delikatnie zęby. Super? Widziała ekscytację w jego oczach. Dla niej to była tragedia, najgorsze czego kiedykolwiek doświadczyła, a dzieciak cieszył się jak głupi. Posłała w jego stronę słaby uśmiech, lekceważąc wszystkie pytania jakie zadał. Zjadła resztę z ciała owada i wsunęła patyczek za ucho blondyna. Dzisiaj nie miał w sobie tego uroku co ostatnio.

    Ennis

    OdpowiedzUsuń
  177. Jej węch szwankuje? Zmarszczyła brwi, zaciskając zęby. Chyba sobie z niej kpił.
    — Nie jestem psem tropiącym, po prostu mam lepszy węch — wyjaśniła najprościej jak potrafiła. Oczywiście, że miała problemy ze znalezieniem go. Zapach kwiatu był mocny, to prawda, ale potrafiła go wyczuć dopiero z odległości kilkunastu metrów. Dalej musiała krążyć za nim po mieście, marnując swój cenny czas. Mogła już dawno być z nim w tej głupiej bibliotece, zamiast uganiać się za nim po Polszy. Nie wspominając, że bardzo ryzykowała przebywając po prostu na ulicy. Jeśli straż zobaczy jej oczy, zapewne rozpoczną za nią pościg, a nie chciała ładować się w żadne kłopoty. Pociągnęła blondyna za sobą, w jedną z uliczek, po których stróże porządku nie chadzali. Z wielu powodów, których nie było sensu tłumaczyć.
    — Tak, od najnudniejszej. Żebyś nigdzie nie chodził. Oboje nie potraficie się posłuchać, nigdy. Zawsze na swoje…ja pierdole — odpowiedziała, porównując go do Gava, który też nigdy nie potrafił posłuchać Onyx w jakiejkolwiek sprawie. No chyba, że realnie groziła mu śmierć.

    Onyx

    OdpowiedzUsuń
  178. - Niby tak, ale mój tata nie jest - posłała blondynowi łobuzerski uśmiech. - Może cioteczka da się przekupić - popukała się palcem po brodzie. - Zawsze można spróbować - stwierdziła.
    - Gave? - aż zmarszczyła czoło na tą myśl. Cholernie jej nie pasowało do tego chłopaka chowania jakiś tajemnic w własnym pokoju. - Co najwyżej znajdziemy pluszowego pieska lub jakiegoś wypchanego zwierza - zaśmiała się. - Ja tam mu w gaciach szperać nie będę, o nie, już i tak ciągle się gryziemy. No i już widzę ten odwet, do usranej śmierci byśmy sobie oddawali - rzuciła żartobliwie. - Ciekawe co Ty chowasz w pokoju... - poruszyła sugestywnie brwiami i od razu padła na ziemię, by zajrzeć pod łóżko chłopaka. Sprawy Ryu już nie komentowała, w sumie nie bardzo było co.

    Akane

    OdpowiedzUsuń
  179. - Oho, a jak będę chciał oddać Ci serce to co? Też zorganizujesz ekipę i mi je wytniecie? - przekręciła głowę, patrząc na chłopaka zaciekawiona. - Ciekawe jak daleko byś się posunął w tych swoich eksperymentach - dodała maszerując w podskokach.
    - Cykam i się tego nie wstydzę, ani bycia dzieciuchem, lubię siebie - powiedziała dumnie. - Możesz powiedzieć o sobie to samo? - rzuciła mu poważniejsze spojrzenie nich dotychczas, ale zaraz znowu skoczyła w przód i zaczęła kręcić bączki dookoła własnej osi. Nasłuchała się o wiele gorszych epitetów na swój temat, te drobne kąśliwe żarciki umiała odeprzeć bez mrugnięcia okiem. Na główną ścieżkę wskoczyła entuzjastycznie, zaraz też uspokoiła chód i zaczęła bacznie obserwować okolicę.
    - Ale dziura! - rzuciła wesoło. - Rzeczywiście jesteście w powijakach! - dodała, obracając się w stronę Tonyego, jednak zdawało się ją to bardziej cieszyć niż zawodzić. - Ileż tu rzeczy można zbudować! - dodała rozkładając ręce na boki i po raz kolejny wykonując obrót, tym razem tylko jeden.
    - Piękne domki! Super robota! - przyznała doskakując do najbliższego i pukając w jego ściany. - Solidne! - zachichotała udając znawce i wędrując między jakiś nowym "placem budowy". Na wzmiankę o jego domu, od razu spojrzała w wyznaczonym kierunku i dalekimi susami ruszyła do celu. Na miejscu wyskoczyła wysoko w górę, drabinę pokonując na dwa susy, plus jeszcze jeden, dzięki któremu znalazła się na dachu.
    - Co za widoki! - wzięła głęboki wdech i zaśmiała się radośnie.

    Grima

    OdpowiedzUsuń
  180. Zignorowała kolejny komentarz o jej rzekomym masochizmie. Skoro tak bardzo chciał tak o niej myśleć, kim ona była, aby mu tego odmawiać. Mógł przecież sądzić na co miał tylko ochotę. Kimże ona była, aby mu tego odmawiać. Uśmiechnęła się za to na jego kolejne słowa. Chętnie porozmawia z Morganą o takich głupotach. Jeśli będzie oczywiście chciała. Do czasu. Westchnęła.
    — Strasznie dzielisz płeć z gustem. U was nie było lubiących się stroić mężczyzn? U mnie moda jest równie wyszukana dla obu płci — wyjaśniła, wyraźnie nie zgadzając się z jego słowami.
    Słuchała uważnie wyjaśnień o gitarach. Argar miał o wiele więcej instrumentów. A więc to były konsekwencje tego całego postępu technologicznego. Ciekawe czy Oclaria też kiedyś wymyśli coś takiego. Westchnęła. Byłoby super doświadczyć kiedyś tych wszystkich zaawansowanych rzeczy. Niestety ich ograniczała aktualna wiedza.
    — A myślisz, że dalibyście radę odtworzyć tutaj waszą technologię? — zapytała z ciekawości. — Wiesz, ułatwia życie i tak dalej. Tylko pewnie byście potrzebowali waszych podręczników, co nie? Chyba że macie jakieś chodzące encyklopedie… — zastanowiła się przez chwilę, pogrążając w marzeniach o mathyrskich zespołach metalowych. Doprawdy, fakt że rodzice nie wzięli żadnego radia i płyt, o których mówili momentami zakrawał o skandal.
    — Ja umiem na pianinie, lutni i lirze, ale najbardziej lubię pianino. Gdybym jakieś tutaj było mogłabym na nim zagrać, ale czegoś tak dużego z domu nie przyniosę niestety… No i musiałabym mieć też chętnych do posłuchania, może wtedy bym brata namówiła, żeby swoimi sztuczkami mi podesłał — powiedziała.
    Zaśmiała się, kiedy wspomniał o kradzieży, kręcąc głową.
    — Nie musisz niczego kraść. Sprzedają to. Nieumarli z urodzenia mają różne zdolności magiczne, robią to żeby zarobić. W Slavit pewnie powinny być na jarmarku, a jeśli nie chce się nikomu czekać to się tam wybrać. Tylko to też trzeba uważać, żeby przypadkiem nie chcieli nikogo zabić, bo skończyłbyś jako ich obiad — znowu się zaśmiała. No cóż, żarty o zabijaniu u umieraniu ją bawiły.
    — A tak, jest chyba sporo fajnych rzeczy, w Oclarii wydobywa się perły Mene, które odbijają światło księżyca i oświetlają nocą ulice, fjelodskie mikstury na zatrzymywanie płodności, w Lerodas masz świetne mikstury lecznicze; nie tylko na rany. Nic nie wyleczy Cię tak szybko z grypy jak ichniejsza herbata lecznicza. Noktowizory z Polszy, kły lihuarów są świetnie do szycia grubych skór…Jak dasz mi kartkę i coś do pisania to mogę Ci wypisać wszystkie co ciekawsze rzeczy. O, u mnie w domu rosną wiecznie płonące krzewy, robimy z ich korzeni pikantne przyprawy. O, a najlepsze! Mój tata zrobił najlepszy tytoń, który w ogóle nie odurza… Do papierosów. Natan to uwielbia.

    Darcy

    OdpowiedzUsuń
  181. Rei zaczęła przygotowywać wszystkie potrzebne produkty i naczynia.
    - Ja w kuchni lubię porządek, najpierw wyciągam produkty, które będę używać w trakcie gotowania, to moim zdaniem znacznie ułatwia sprawę, nie musisz szukać wszystkiego po szafkach... - zaczęła, jednocześnie wykonując opisywane czynności. - Do makaronu przyda nam się... - wymieniała i pokazywała chłopakowi co jak wygląda. - Przy mące warto otworzyć worek i lekko nim potrząsnąć, na wierzchu nie powinny tworzyć się grudki... - zdradziła mu kilka sekretów, jak dobrze kupić towar i zaraz posłała lekki uśmiech.
    - To co to za "taka jedna" hm? - ubrudziła mu nos mąką, uśmiechając się przy tym tajemniczo.

    Rei

    OdpowiedzUsuń
  182. Czy lubi? Zmusza się? En spojrzała w niebo z jakimś takim nikłym uśmieszkiem na twarzy.
    - Jakie to ma znaczenie? Dlaczego w ogóle interesuje Cię coś takiego? - zapytała nie spuszczając wzroku z chmur. Dzisiaj szybko się przemieszczały.
    - Jesteś klientem, nie przyjacielem - zaznaczyła dość delikatnie, nie miała ochoty zagłębiać się w takie tematy, szczególnie, że czuła irytację. Kiwnęła głową, gdy dodał co nieco o facetach. No tak, cóż za zaskoczenie, szkoda tylko, że takie stwierdzenia padały z ust chłopaka dopiero w momencie wytknięcia gafy.
    - Nie pomogę Ci się w nich odnaleźć, znajdź sobie kogoś innego. Ja jedynie utrudnię zadanie - wzruszyła ramionami. Nie była dobra w te całe emocje, sama starała się trzymać je mocno na wodzy, jej zawód tego wymagał. A może po prostu taka była?
    Na przeprosiny rzuciła blondynowi pytające spojrzenie. Chłopak zachowywał się irracjonalnie, klienci oczekiwali od niej usług, przyjemności, gry... A tu? Heimurinka miała wrażenie, że jasnowłosy próbuje nawiązać relację, a jednocześnie płaci jej za spotkanie.
    - Czego właściwie chcesz Tony? Za co mi płacisz? Bo zaczynam się gubić... Jestem w pracy, a nie rozumiem zlecenia - kawa na ławę, trudno, najwyżej pójdzie fama, że nie zawsze obsługuje w przyjemny sposób.

    Ennis

    OdpowiedzUsuń
  183. An zaśmiała się cicho.
    - Książki czasami potrafią bardziej pogrążyć niż by się zdawało... Co prawda gazetki Mrocznego Sho ciężko stawiać na równi z tymi tutaj, ale już taka kamasutra czy inne Mathyrskie dziadostwo - poruszyła zabawnie brwiami i wstała z podłogi, by podejść do biurka i pochylić się lekko nad ramieniem Tonego.
    - Tak to widzisz? - zapytała, obserwując szkic, jaki chłopak tworzył.

    Akane

    OdpowiedzUsuń

  184. — Nie winię, ale jak ktoś Cię ze straży złapie na węszeniu i zacznie rewidować, to nie chcę mieć waszych opiekunów na głowie. Widziałeś co Yensen robi z mieczem? Albo Meliodas? Nie wspominając o tym, że Niklaus może mnie udusić w piaskownicy. Boję się o Ciebie i o siebie, więc proszę współpracuj. Chcesz pozwiedzać? Super, ale po kolei, bo mi samej jest tutaj ciężko chodzić. Przypominam, że nie mam ludzkich oczu ani szczęki. Zdejmą mi kaptur i maskę to skończę gorzej niż Ty — wyjaśniła mu wszystko, dopóki nikt nie zwracał na nich za bardzo uwagi, a następnie skierowała się w stronę biblioteki najmniej uczęszczanymi uliczkami. A to że poszła innym przejściem? A jak miała niby przejść przez cholerną bramę? Jedno spojrzenie w oczy i już zostanie odprawiona z kwitkiem.
    — Tony nie zgodzę się z Tobą. Jak kiedyś Cię poproszę o pokazanie waszych atrakcji, albo pamiątek to nie będę łamać Twoich zasad. Możemy się założyć. Poza tym mówiłeś mi o oglądaniu biblioteki, a nie zwiedzaniu całego miasta. Jest trochę różnica — dodała jeszcze od siebie swoje trzy grosze.

    Onyx

    OdpowiedzUsuń
  185. — Obserwacje, obserwacjami. Wiesz, wszystko zalezy od towarzystwa i kultury danej społeczności. Mimo wszystko chyba wszędzie są faceci, którzy lubią się stroić. Ale to w sumie mało istotne i wiadomo, że matematycznie dalej więcej kobiet będzie dbać o swój wygląd — zaśmiała się delikatnie. — Jak na przykład ja — tutaj pokazała mu swoją rękę, obwieszoną najróżniejszą biżuterią. Ta sprawa też na dobrą sprawę nie była dla niej aż taka ważna. Jeśli faktycznie chciałaby się dowiedzieć czegoś więcej, mogła zapytać osoby, który żyły tam po prostu dłużej, poznały więcej osób, a miała od tego rodziców, wujka czy po prostu masę Argarczyków, którą chciała poznać. Każdy wydawał się taki interesujący i inny od tego co już znała, a też przecież była dosyć ciekawska.
    — A co to prysznic? Nigdy mi o nim nie opowiadali. Możesz mi pokazać co już masz? Może jakoś pomogę, na tyle ile się znam na tutejszej technologii i rozwiązaniach. Chociaż to i tak pewnie nie będzie to samo, niestety — dodała jeszcze. Naprawdę była ciekawa jakby wyglądało jej życie, gdyby rodzice nigdy tutaj nie wyruszyli. Na pewno nigdy nie straciliby Morgany. Skrzywiła się delikatnie na tę myśl. Zaraz jednak zaśmiała się szczerze, unosząc ręce w geście obronnym.
    — Wybacz. Moje gadulstwo jest legendarne. Musisz mnie stopować jak teraz po prostu — wytłumaczyła się, a następnie mu przytaknęła. — Ja tak mam jak siedzę z wami, albo słucham opowieści rodziców, albo ciocia mnie zabiera do siebie na lekcje nekromancji — zgodziła się z nim. — A będąc przy odkrywaniu, pomógłbyś mi może zaprojektować otwierany dach? Chcę dokończyć budowę kuchni w chacie… — zapytała.

    Darcy

    OdpowiedzUsuń
  186. - To był przykład - westchnęła z głośnym westchnięciem, zupełnie jakby rozmawiała z kimś niezbyt ogarniętym. Nie bardzo rozumiała o co mu chodziło z tym całym kręceniem i albo jedno, albo drugie, dla niej fakt, że lubi się za to jaka jest ale ma problem do własnego ogona nie był czymś wykluczającym. Na szczęście Tony sam zaraz się poprawił i trochę odzyskał w jej oczach.
    Rozgladała się energicznie po okolicy, gdy chłopak wlókł swoje cztery litery, a kiedy już wszedł po drabinie, zza drzwi wyłoniła się drobna kobieta o kruczo czarnych włosach, zerknęła na dach, słysząc w chałupie, że ktoś ewidentnie po nim chodzi. Grima pochyliła się wtedy z szerokim uśmiechem ku twarzy Rei, a ta uniosła trochę wyżej brwi.
    - Upiekłaś ciasto? - zapytała goblinka i zeskoczyła z dachu, by wyprostować się dumnie i wyciągnąć rękę do kobiety. Japonka nie zdążyła nawet złapać dłoni, gdyż zielonoskóra szybko sama ja chwyciła
    - Grima - rzuciła entuzjastycznie i już zaraz wskoczyła za Tonym do środka domu.
    - Em... Tak, jasne, że możesz - Rei uśmiechnęła się delikatnie i poszła za ich śladem. Grima już siedziała na jednym z mebli i oglądała rozłożone na nim przedmioty.
    - Dobry pomysł z tymi palami, woda Was nie dosięgnie - goblinka wąchała właśnie jakąś wazę, zaciekawiona dmuchnęła w jej wąski otwór.
    - La, la, la, laaaa - zaśpiewała do jej środka i zaśmiała się na stłumiony głos jaki powstał w wyniku tej zabawy. - Fajne - stwierdziła po czym rzuciła przedmiot za plecy, na szczęście Rei zdążyła złapać wazę.
    - Hej! Ale nie rzucaj! - fuknęła stanowczo, na co Grima aż poczuła ciarki na plecach i zeskoczyła z mebla niczym rażona w tyłek prądem.
    - Uch... - wzdrygnęła się. - Przepraszam, nie będę - odpowiedziała z szerokim uśmiechem.

    Grima

    OdpowiedzUsuń
  187. Ennis w pierwszej chwili zmrużyła oczy i skrzyżowała ręce pod biustem. Towarzystwa, tak? To nadal było mało jasne, ale głębsze wyjaśnienie jeszcze bardziej zakręciło sytuacją. Heimurinka przekręciła lekko głowę i spojrzała na blondyna jakby nie rozumiała. Westchnęła ciężko, gdy zaczął wyjaśniać jak on to widzi.
    - Tony... - sięgnęła po dłoń blondyna i ujęła swoimi, patrząc na niego pogodniej niż chwilę temu. - To tak nie działa, nie możesz pokazać na kogoś palcem i ustalić, że się zaprzyjaźnicie. Jeżeli nie chcesz być klientem to dlaczego z góry zapłaciłeś za spacer? Naprawdę myślisz, że nie poszłabym bez zapłaty? - spojrzała na niego z lekkim zawodem w oczach.
    - Nie wiem kogo cenisz niżej, mnie czy siebie... No, ewentualnie jedziemy na tym samym wózku - posłała mu bardzo delikatny uśmiech i pogłaskała kciukiem policzek.
    - Nie powiem Ci, że chcę być Twoją przyjaciółką, prawie nic o Tobie nie wiem, ciągle mnie o coś pytasz, a niewiele mówisz o sobie. Nie zmienia to faktu, że tak... Chciałabym mieć zwykłych przyjaciół, nie takich z pracy, nie klientów... Chciałabym chodzić na niezobowiązujące spacery - przyznała i usiadła na najbliższej ławeczce, była na uboczu, nie panował tu taki gwar jak na głównej drodze.
    - Zrobiło mi się trochę przykro, przyznaję, kiedy wyciągnąłeś pieniądze - zerknęła na tłum w oddali, mówiła to nie patrząc na Tonyego.

    Ennis

    OdpowiedzUsuń
  188. An spojrzała na niego wyraźnie zaskoczona.
    - Nie? Tyle razy w bibliotece i nic? Tu chyba nie jest to tak zabroniona wiedza jak u nas... Już raz dane mi było usłyszeć, że wyglądam na taką co ma męża i dzieci - zaśmiała się na wspomnienie słów Acaira. Na pytanie wzruszyła ramionami.
    - Zapytaj Rei - posłała chłopakowi zadziorny uśmieszek i szturchnęła go lekko. - W końcu ma coś z artystki. Chociaż powszechnie uważa się, że artysta inaczej odbiera te całe podniecenia czy tak zwane akty, no wiesz, malowidła i rysunki nagości. Kiedyś sporo rysowałam... - jakby wytłumaczyła swoje małe pojęcie o tym temacie. - Jak dla mnie to zawsze jest kwestia jednostki - dodała i pokręciła głową.
    - Tak jak jest mi się podoba - przyznała śląc blondynowi uśmiech i przytakując głową dla potwierdzenia. Całkiem ciekawie to wykombinował.

    Akane

    OdpowiedzUsuń
  189. Zerknęła na niego pytająco. Zna siebie? To chyba dobrze... Przynajmniej w jej mniemaniu. Na wyjaśnienie wzruszyła delikatnie ramionami.
    - Tak Ci powiedzieli czy sam to sobie wymyśliłeś? To bycie na doczepkę... Z reguły to my wszystko sobie utrudniamy - spojrzała mu w oczy. - Wątpię, że kiedykolwiek byłeś tym na doczepkę, ale jasne, mogę się mylić - przyznała. Prychnęła cicho na jego insynuacje.
    - Nie przejmuj się, większość patrząc na mnie analizuje w którą dziurkę biorę i jak drogo to wyjdzie, nie ważne jaki status społeczny. Twoje przemyślenia co do przyjaciół nie godzą w moje serce, bez obaw - posłała mu lekki uśmiech. - Jak pytam to odpowiadasz wymijająco, to o co mam pytać, o ulubiony kolor? - zapytała lekko przekręcając głowę w bok. - Poza tym, to Ty przyszedłeś do mnie, Ty mi zapłaciłeś i Ty jesteś klientem. Nie lubię łączyć pracy z prywatą. Wbrew pozorom teraz nie jestem wolna, są zasady, których nie powinnam łamać i tyle - wzruszyła ramionami.
    - Nie widzę powodu dla którego miałabym odmówić zwykłego spaceru czy rozmowy, nie rozumiem jednak co Ty z tego byś miał, ale nie przejmuj się, ja z reguły nie bardzo rozumiem te wszystkie relacje.

    Ennis

    OdpowiedzUsuń
  190. Słuchała go, obserwując ukradkiem. Proces zapoznawczy. Ciekawe jak u niej by przebiegł. W sumie to co oferował chłopak miało być czymś takim, ale... To był dzieciak, rozchwiany emocjonalnie młodzik. Zaśmiała się w własnych myślach. Czy sama nie była rozchwiana emocjonalnie? Wybrakowana bardziej... Chociaż ona poznawała tak wiele osób dziennie, że przerażenie zdecydowanie jej nie dotyczyło. Tyle, że to było w pracy, a Ennis przez brak życia prywatnego praktycznie ciągle w niej była. W sumie zawieranie znajomości nie było takie trudne, ale utrzymanie ich to już inna para kaloszy. Sporo myśli kłębiło się teraz w głowie heimurinki, ale ich natłok został przerwany przez jedno słowo.
    - Niebieski? - zapytała nie rozumiejąc w pierwszej chwili. - Ach... Kolor... - przypomniała sobie i sama spojrzała w niebo. Milczała dłuższą chwilę, nawet gdy odpowiedział, w końcu jednak pochyliła się do niego i cmoknęła w policzek.
    - Wybacz, czasami jestem nieznośna, przesadnie szukam podtekstu. Mało kiedy ktoś chce być dla mnie po prostu miły - przyznała z lekkim uśmiechem.

    Ennis

    OdpowiedzUsuń
  191. Poszła za nim do tego co nazywał prysznicem. Kąpiel na stojąco? A kto chciałby marnować okazję do ciepłej, przyjemnej kąpieli? Chociaż, gdyby ktoś chciał szybko się przemyć, to mogłoby mieć sens. Pokiwała głową ze zrozumieniem. Wymóg dwóch osób zdawał się całkiem nieprzyjemny. Wykluczał możliwość prywatnej kąpieli.
    — A tej pompy nie dałoby się zamontować tak, żeby osoba która się kąpie, sama to robiła… nogą na przykład? — zapytała, podchodząc za blondynem do konstrukcji. — A z tym, że zimny… kryształów ognia raczej nie dostaniecie na taką skalę, żeby wszędzie był działający z ciepłą wodą i marnowanie czasu. Ale na drodze do Phyonix są skały, które nigdy nie tracą swojego ciepła. Są nagrzewane od żywego ognia naszej krainy…Można by je wrzucić do zbiornika z wodą, tak, aby go nie uszkodzić. Tylko musiałby go wkładać i wyjmować ktoś odporny na temperatury. Jeśli chodzi o gorąc, to masz przed sobą swego rodzaju specjalistę. W końcu sama jestem całkiem gorącokrwista — zaśmiała się delikatnie. — Ale mimo wszystko, całkiem nieźle to sobie pomyślałeś. Szybka kąpiel. Praktyczne — pochwaliła go, kiwając głową z uznaniem, dalej przypatrując się konstrukcji. — W Argarze mieliście dużo takich? — zapytała jeszcze, wracając do niego wzrokiem.
    — Jasne, że pokażę! — uśmiechnęła się entuzjastycznie, klaszcząc w ręce. — No to chodź — złapała go nadgarstek, po czym zaczęła prowadzić w stronę swojej chaty.

    Darcy

    OdpowiedzUsuń
  192. Sam się z tego wyplącze? Niby jak? Miała ochotę go po prostu uderzyć tak mocno, aby stracił przytomność i w tym stanie zaprowadzić do biblioteki. Dzięki temu byliby tam w kilka minut. Bez zbędnych dywagacji na temat tego, jak to wielki i wspaniały Argarczyk poradziłby sobie z ucieczką z mathyrskiego więzienia i eksperymentów. Bo przecież był obdarzony od urodzenia mocami, to przecież był lepszy od nich wszystkich, tak? Zagryzła zęby. Powinien dostać nauczkę. Naprawdę ktoś powinien go sprowadzić na ziemię, tylko jej pewnie nie posłucha. I miała się nie martwić, bo lekkoduszny poszukiwacz wiedzy da sobie radę w najbardziej skurwysyńskiej części tego świata? Na bogów, dlaczego ona to sobie robiła? Zachciało jej się przyjaźni.
    — Tony, proszę, na bogów i duchy, możesz chociaż udawać, że mnie słuchasz i nie wtrącasz się w moje obawy? Ty mnie zapewnisz, że wasi rodzice nic mi nie zrobią, a jak przyjdzie co do czego to wybuchną i nie wiadomo co się stanie. Albo pójdą Cię odbić. Do Kryształowego Lasu poszli po Ryu, tak? To po Ciebie też równie dobrze mogą pójść, a wtedy rozlew krwi, morderstwa, a mój biznes też mógłby pójść się jebać…. Po prostu rodzisz we mnie więcej obaw jak biegasz tak po mieście. Pójdziemy po mieście, weźmiesz książke o zwyczajach i tradycjach, zaczniemy od zwiedzania Slavit, tam jest bezpieczniej, a później zajrzysz w każdy kąt Polszy, ale teraz biblioteka. Bez żadnych wykładów — mówiła, nie przerywając drogi, jednoczesnie nie spuszczając go z oczu, gdyby znowu chciał gdzieś skręcić. Musiała go pilnować bardziej niż kilkuletnie dziecko. Naprawdę, czy ten świat był aż taki interesujący, że nie mógł się powstrzymać? Poza tym, co było w nim ciekawego. Zwłaszcza w slumsach. Biedota, smród i cierpienie. Niesamowicie interesujący widok, doprawdy. Zatrzymała się na chwilę, kiedy zapytał o grę. Wzruszyła ramionami, łapiąc go pod ramię.
    — Królant, popularna gra. W Slavit jest kort, będziesz mógł zagrać. Teraz biblioteka — wyjaśniła, po czym pociągnęła go delikatnie w swoją stronę. Westchnęła. — Dobra. Zrobimy tak. Po bibliotece zrobisz mi listę wszystkich rzeczy, które chcesz poznać i zobaczyć, a potem ja Ci zaznaczę co jest bezpieczne, co nie i z czym mogę Ci pomóc, a gdzie idziesz na własne ryzyko, pasuje? — zaproponowała kompromis.

    Onyx

    OdpowiedzUsuń
  193. Na specyficzne przedstawienie Grima wzruszyła ramionami.
    - No i Chłopaczek co nie chce mojego serduszka, chce ogony, chyba woli mężczyzn - dodała do tego, śląc blondynowi szeroki uśmiech. Rei uśmiechnęła się pod nosem, patrząc na syna dość wymownie.
    - Ach orgie, alkohol, serduszka i ogony - pokręciła głową i ciężko westchnęła.
    - Dobrze, że są chociaż książki - dodała kierując się w stronę kuchni. - Idźcie, idźcie, zaraz Wam przyniosę lemoniady, witamina C zdecydowanie pomoże na Wasz stan nieważkości - rzuciła odrobinę rozbawiona tą dwójką.
    - Bez obaw Chłopaczku, też mam malutkie rodzeństwo, nie jestem wcale taka głośna - doskoczyła do niego, lądując na blacie jakiegoś mebla i spojrzała mu w oczy zaciekawiona.
    - To jednak chcesz uprawiać seks? - zapytała, a Rei aż drgnęła, oglądając się na nich wyraźnie zdezorientowana.
    - To może jednak poczekajcie tutaj na tą lemoniadę... - rzuciła Japonka, jakoś tak odruchowo.

    Grima

    OdpowiedzUsuń
  194. W pierwszej chwili gest z powietrzem zdał jej się przypadkowy, dziwny, ale prędzej uznałaby to za złudzenie, jawę, nie rzeczywistość. Jednak kiedy chłopak użył zdolności, ona otworzyła szerzej oczy, patrząc na zjawisko z nie małą fascynacją. Wianek wylądował na jej głowie, a jej wargi rozchyliły się delikatnie. Niby wiedziała, doświadczyła już zdolności istot z innego świata, ale to co zrobił Tony było inne. Słysząc o Polszy i wydaniu skrzyżowała z nim wzrok. Do Polszy nie wyda, tego mogła być pewna. Obserwowała go w milczeniu, a kiedy skończył mówić, przysunęła się odrobinę i ułożyła dłoń na żuchwie młodzika, by skierować jego twarz na własną.
    - Więc mi nie płać - szepnęła patrząc mu w oczy, przytrzymując dłoń przy jego policzku. - Więcej pewności siebie Tony - dodała z delikatnym uśmiechem. - Przydasz mi się tu o wiele bardziej niż tam, w Polszy na jakimś eksperymentalnym stole - podsumowała.

    Ennis

    OdpowiedzUsuń
  195. Grima zmarszczyła czoło nie rozumiejąc.
    - Przecież podobno Wam nie wolno... A za książki już wolno? - zapytała niewyraźnie, bo miała ściśnięte policzki. Zerknęła pytająco na Rei. Co za dziwna społeczność.
    - Hę? - wypuściła głośno powietrze, czując jak łapie ją pod pachę i gdzieś niesie. Rei patrzyła na to wszystko z konsternacją na twarzy.
    - Proszę zostawić uchylone drzwi! Zaraz i tak tam wpadnę z lemoniadą! Nie zapomnę o dolewkach co kilka minut! - zapewniła. Litości! Galan już miał zapewnione towarzystwo na kilka najbliższych lat swojego życia, więcej dzieci pod dachem nie potrzebowali, przynajmniej nie wnucząt!
    - Mam nogi wiesz? - mruknęła goblinka, lekko się przy tym burmusząc. - Nie dam książek, dostaniesz dopiero jak przeczytam i jak Darcy pozwoli - zapewniła bimbając głową w dół.

    Grima

    OdpowiedzUsuń
  196. Grima zachichotała czując podskoki, pozwalała by ciało bezwładnie poddawało się grawitacji i nawet ją to bawiło, przynajmniej do czasu tekstu o nogach. Prychnęła, wracając do nieco naburmuszonej miny.
    - Grima umie pilnować nogi! Wystarczy powiedzieć gdzie nie trzeba i się dostosuje! - mruknęła pod nosem. - Czasami - dodała już bardziej pod nosem, ale z jakąś taką dumą w głosie.
    - Na krechę? - zapytała strzygąc uchem, gdy już ją postawił, przekręciła jeszcze delikatnie głowę i spojrzała na zamknięte drzwi. - Niegrzeczny Chłopaczek - zachichotała. Kojarzyła, że te miały zostać uchylone. Założyła po chwili dłonie na biodra i spojrzała prosto w oczy blondyna.
    - W ogóle nie rozumiem o co Ci chodzi, mówisz jak poklepany. Mi tam nie zależy, to Ty chcesz, a to ogon, a to książki, a to seks, teraz jakiś zastaw. Chcesz, ale nie chcesz, nie możesz, a jednak możesz... Mów do rzeczy! - zmrużyła lekko oczy, bacznie obserwując chłopaka.

    Grima

    OdpowiedzUsuń
  197. Widząc spojrzenie chłopaka przekręciła lekko głowę na bok.
    - Wszystko w porządku? - zapytała, bo ewidentnie coś mu nie przypasowało w słowach jakie do niego skierowała. Zaśmiała się na jego żart o usługach.
    - Bez urazy mo stór, ale nie mam zamiaru z nich korzystać - przyznała ze śmiechem na ustach. - Po prostu są... Piękne? Słyszałam o Was, o tajemniczych mocach, ale jesteś pierwszym żywiołakiem, którego spotykam. Tu takie zdolności może przypisać Ci jedynie kryształ, więc chcąc nie chcąc jesteś... Jesteście wyjątkowi - posłała mu kolejny ciepły uśmiech i złapała w dłonie wianek, który miała na swojej głowie. Obejrzała go z dość pogodnym wyrazem twarzy. - Mała rzecz, a cieszy - szepnęła do samej siebie i pochyliła się do policzka chłopaka, by złożyć na nim pocałunek.
    - Kiedy mi właśnie o towarzystwo chodzi - teraz to ona puściła mu oko, szepcząc konspiracyjnie nad jego uchem.

    Ennis

    OdpowiedzUsuń
  198. Rei spojrzała na niego pytająco.
    - Panie kolego, gdzie pan lata myślami? Przecież sam zaproponowałeś spaghetti, robimy więc makaron - posłała mu dość wymowne spojrzenie, a gdy zaczął mówić o dziewczynie, to sprawa szybko stała się dla niej jasna. Pewnie jeszcze z dwa razy zapomni co właściwie robią. Kiwnęła głową spokojnie, dając się blondynowi wysłowić.
    - Ładne imię - przyznała luźno, śląc ciepły uśmiech Tonyemu. Na kolejne informacje ponownie kiwnęła głową. Starsza? To niby rodziło pytania, ale wolała ostrożnie podejść do tematu, w końcu po raz pierwszy "mały myśliciel" otwierał się przed nią aż tak bardzo. Zabawne, jeszcze niedawno wspominał o eksperymentach i braku uczuć, a tu proszę, szybko poszło. Na akcję z mąką zaśmiała się delikatnie pod nosem.
    - Lubi szlachetne białe lico, że się tak pudrujesz? - rzuciła żartobliwie i podała mu szmatkę, by w razie co miał się czym przetrzeć. - Inteligenta i cierpliwa, brzmi dość ciekawie, wiek... No cóż, w pewnym momencie traci znaczenie, ale Ty dopiero uczysz się emocji, a faceci zawsze są trochę w te klocki do tyłu. Musisz wziąć na to poprawkę - poleciła z uśmiechem i pokazała mu kilka kolejnych kroków wyrabiania ciasta na makaron, pilnując by rzeczywiście wszystko dobrze zapisał.

    Rei

    OdpowiedzUsuń
  199. Grima zamrugała szybciej oczyma.
    - Motam? - zaskoczona sama cofnęła się o krok, gdy puknął ją w czoło, a to jedynie ułatwiło przewrócenie na łóżko. Goblinka zaśmiała się delikatnie na te wygłupy, jednak kiedy blondyn zawisł nad nią i przesunął dłonią po skórze, wyraźnie spoważniała. Spojrzała na niego swoimi dużymi oczyma, położyła lekko uszy po głowie, a zaraz jednym z nich zastrzygła.
    - Nie przeszkadza Ci, że tak wyglądam? - zapytała zaintrygowana. Ton jej głosu przestał być tak dziecięcy jak dotychczas, w ogóle jej aparycja uległa zmianie. Przy szepcie odwróciła wzrok delikatnie, czuła przyjemne dreszcze na ciele.
    - Kolekcjonujesz trofea po partnerkach? - bąknęła pod nosem i wyprostowała się nieco, tak, że ich nosy praktycznie się stykały. Zdjęła ze swojej szyi jeden z wisiorków i przytrzymała nad głową Tonyego, znowu krzyżując z nim wzrok.
    - Ogon jest mój zboczuchu, a nie będę chodzić goła po Twoim terenie, możesz dostać to - rzuciła bezceremonialnie i popuściła rzemyk z różnego rodzaju kostkami, zębami oraz innymi zdobyczami, przeplecionymi przez sznurek. Nadal trzymała "błyskotkę", ale jej zdobienia bimbały w wąskiej szczelinie, między ich twarzami.

    Grima

    OdpowiedzUsuń

^