Polsza ogłasza polowanie na czarownice. Swój pierwszy ruch już wykonała. Perun I szczyci się ścięciem Argarczyka.

Heim postawiło na sojusz z Argarem. Wieść jednak niesie, że w wyniku jego podzieliło się na dwie części. Czyżby czekała nas rewolucja?

O "U Klementyny" coraz głośniej. Gospoda prężnie się rozwija i zaprasza w swe progi. Uprzejmie prosi się Polszańskich rycerzy o nie wszczynanie w jej progach politycznych zamieszek.

Argar zaprasza spragnionych do posmakowania swych specjałów w nowo powstałej gospodzie - "Piaski Czasu". Można tu dostać między innymi domowo pędzony bimber - "Afrodyzjak Meduzy" oraz młode piwo - "Bogini Cienia", a to nie wszystko! Gościnnie występy - SŁOWIKA! Tak, moi drodzy, Argar podwędził Słowika!

Fasach donosi o wzmożonej aktywności ognistych ptaków na niebie. Van Helga ostrzega przed prawdopodobnym niebezpieczeństwem.

Lerodas zalewa fala przybyszy. Pogłoski głoszą, że znany uzdrowiciel Walwan przyjmuje pod swój dach każdego zbłąkanego wędrowca. Jeśli trwoga to do Waldzia!

"With lifeless eyes..."





Abominacja -- 23 lata -- Urodzony Wczesnym Latem -- Poszukiwacz -- Argar



Czujesz narastające pieczenie w płucach, sprawiające więcej bólu im bardziej się rozprzestrzenia. Napinasz przeponę chcąc wykrztusić cokolwiek zaległo ci w suchym gardle, lecz jedyne co jesteś w stanie zrobić to wydać głuchy jęk który echem rozchodzi się w twoich uszach. Zaciskasz zęby czując jak coś mocniej i mocniej oplata się wokół twojej szyi. Dusząc się, w szoku, otwierasz oczy jedynie by ujrzeć ciemność na której rozmywają się niewielkie światła. W desperacji łapiesz za duszący cię łańcuch, tylko by poranić sobie dłonie na wystających z niego kolcach. Powoli stajesz się słaby, twoje ramiona opadają, twoje powieki zamykają się ciężko aż gasną otaczające cię światła.
  - Może jeszcze odrobinę... może życie nie było takie złe... lecz nie daj się mu pochłonąć... - słyszysz w nicości cichy szept, szepczący ci do ucha twoim głosem, lecz wyższym w tonie. Wypełnia cię determinacja której zaraz towarzyszą trzaski iskier i odgłos pękającego łańcucha.

Zikreon otworzył powoli powieki leżąc na wilgotnej ziemi. Systematycznie podniósł się na ramionach, przyklękając na jednym kolanie i ostrożnie rozejrzał się zmęczonymi oczyma po najbliższym otoczeniu. Otaczały go drzewa i gęsta roślinność.
Usłyszał jakiś szelest za sobą, wstając zaraz po nim na obie nogi i zwracając przodem w stronę odgłosu. Od razu ujrzał szarżującą na niego bestię która miała go zaatakować w najbliższej chwili. Na wpół humanoidalna kreatura o psowatym wyglądzie.
  - Jak czułeś się w swoim świecie...? - Zikreon ponownie usłyszał szept, w myślach znając od razu odpowiedź - "Samotnie".
Nie odnajdując się jeszcze w sytuacji, działając czysto na instynkcie, Zikreon zamachnął się prawą ręką w stronę bestii która była kilka centymetrów od niego. Z przedramienia okrytego jasno fioletową poświatą tryskały iskry, na całej długości zamachnięcia pojawiło się coś na kształt portalu, który zniknął w momencie w którym bestia przez niego przeszła. Po przejściu przez portal, stworzenie przeniknęło przez ciało Zikreona jakby było niematerialne. Ten w szoku spojrzał na obecnie bestię za jego plecami, by ujrzeć że kontury jej ciała rozmywają się i falują a sama wydaje się na wpół przeźroczysta. Ta zaraz ponownie naskoczyła na niego kilka razy, cały czas przenikając niczym duch.
Dopiero po kilku sekundach, podczas kolejnej próby ataku postać bestii stała się ponownie solidna i zdołała wgryźć się w przedramię Zikreona, którym się zasłonił widząc że coś jest nie tak.
Ryknął z bólu widząc jak ostre kły przecinają jego skórę i wchodzą w ciało coraz głębiej. W między czasie jego ugryzione przedramię znowu zaczęło być pokryte poświatą, widocznie nie pozwalając bestii na dalsze wgryzanie się. Widząc to, Zikreon zacisnął pięść wolnej ręki, skupił się, i wymierzył uderzenie w głowę drapieżnika. Pięść wraz z nadgarstkiem zostały pokryte poświatą, a gdy doszło do uderzenia można było usłyszeć odgłos gruchotanej czaszki.
Bestia odfrunęła, zatrzymując się kilka metrów poza zasięgiem Zikreona, zamierając w miejscu. Ten po chwili przyglądania się jej, spojrzał na swoje ręce w zdziwieniu które już nie lśniły. Jego uwagę przykuły tatuaże które znajdują się teraz na jego przedramionach, które wyglądały jakby były wypalone w jego skórze. Zaraz w szoku zwrócił wzrok na otrzymaną ranę. Ta zaczęła się zrastać w miejscu tatuaży, pozostawiając resztę obrażeń na miejscu.
  - Wiesz że nie będziesz żył na wieki... - usłyszał ponownie szept, przełykając ślinę, w tym samym czasie powoli kierując prawą dłoń na bliznę na swojej szyi.

(...)



________________________________________________________________________
Image: Add from Elsword, all rights belong to their rightful owners. I have no profit from using it

Pora zaśmiecić blog swoim chłamem. Ewentualne błędy proszę mi wytykać. Powinienem przyjąć każdy pomysł na wątek, postaram się odpisywać regularnie

11 komentarzy:

  1. Witamy Argarczyka w naszych szeregach. :P Jak już pewnie wiesz, ja na wątki jestem otwarta zawsze, tak więc w razie pomysłu zapraszam do siebie. ^^
    Przyznam, że spodziewałam się bardziej skrętojęzycznego imienia. xD

    Mor/Nik/Rei/Akane

    OdpowiedzUsuń
  2. [Cześć! Niezły początek historii. Doskonale potrafisz podsycić niedosyt :P Chętnie rzucę wątkiem - mam aż 3 do wyboru i z każdym coś da się ugrać - Gavin / Meliodas / Natan - tak sztampowo. ]

    OdpowiedzUsuń
  3. Witaj wędrowcze. Ja również na wątki jestem otwarta zawsze i wszędzie. Na tę chwilę u Shi i Tony'ego, chyba że wybierasz się na wyprawę po kryształ to zapraszam i do Ryu :)

    OdpowiedzUsuń
  4. [Jasna sprawa. Natan aktualnie zwiedza Fjelldod. Dopiero co tam trafił po wizycie w Phyonix i szuka swojej rodziny. Zbiera informacje. Mógłby też zapuścić się dalej niż góry Fjelldod, jeśli Ci pasuje coś innego. To żaden problem.]

    Natan

    OdpowiedzUsuń
  5. [Hej, wybacz, że tak późno. Nie zauważyłam, że odpisałeś. Komentarz wpadł mi do powiadomień, a nie głównej :) Jasne, w Polszy da się sporo wykroić. Shiyę można znaleźć w barze, gdzie pracuje i zbiera informacje, albo na targu chociażby. Coś możemy pokombinować. Daj tylko znać czy masz coś konkretnego na myśli, czy lecimy na spontanie :) ]

    Shiya

    OdpowiedzUsuń
  6. Nie wiedział jak to się stało, jeszcze przed chwilą powstrzymywał jakiegoś mężczyznę przed zadaniem śmiertelnego ciosu nieznajomej kobiecie, szarpał się z mieszkańcami Argaru w swoim, podartym już, garniaczku i przeklinał pod nosem tą całą cholerną wojnę. Z tamtego momentu zapamiętał jeszcze uczucie lekkości pod stopami, a już zaraz twardy grunt, na którym wylądował. Wpadł w jakieś gęste zarośla i w pierwszej chwili nawet do głowy mu nie wpadło, że właśnie gości w nowym wymiarze. Zauważył to dopiero po chwili, kiedy chciał cofnąć czas i lepiej zorientować się w zaistniałej sytuacji. Nie mógł tego zrobić, a to oznaczało tylko jedno... Nie był już w Argarze, nie był nawet w tej samej czasoprzestrzeni, czuł to wyraźnie. Klimat i roślinność dookoła niby się zgadzały, ale to nie był jego dom. Nie dane było mężczyźnie lepiej zbadać okolicę. W oddali usłyszał głośny skowyt i już zaraz cały las zadudnił od ciężkich kroków jakiś stworzeń. Z oddali rozbrzmiały powarkiwania i Blondyn od razu przybrał odpowiednią pozycję, miał zamiar się bronić i chociaż pierwszy przeciwnik, jaki pojawił się w zasięgu jego wzroku, szybko został pokonany, to zgraja jego pobratymców sprawiła, że Nik musiał po prostu spierdalać. Biegł w tłumie przerośniętych wilków, te bardzo przypominały mu wilkołaki, jednak zdawały się mniej humanoidalne niż te, które już znał. Wymieniał ciosy z co poniektórym, unikał ich kłów i wielkich pazurów, jednak ciało jakim teraz dysponował mocno dawało się we znaki. Nie miał już swojej piaskowej przemiany, syn zwrócił mu wygląd, ale nie zdolności. Nowa sytuacja w jakiej się znalazł mocno go zdezorientowała i już zaraz poczuł jak skóra na plecach zostaje rozcięta przed mocny cios jednego ze stworzeń. Krew spłynęła po białej koszuli, a on syknął głośniej tracąc równowagę. Pech chciał, że dobiegł właśnie do jakiejś stromej skarpy, sturlał się prosto pod nogi jasnowłosego mężczyzny, a zaraz usłyszał warki dobiegające dookoła. Blondyn spojrzał w oczy nieznajomego, wstał szybko, obracając się profilem do zwierząt, jak i człowieka.
    - To Twoje pupile, czy z Ciebie też planują zrobić sobie podwieczorek? - rzucił obserwując obie strony. Wilki szczerzyły kły, jednak nie były głupie, najwyraźniej drugi mężczyzna też dał im się we znaki, bo i do niego trzymały dystans. Wydawały jedynie jakieś pomruki, komunikowały się i chuj jeden wiedział czego można było od nich oczekiwać.

    Niklaus

    OdpowiedzUsuń
  7. [Takie informacje mi sprzedajesz, a ja żałuję teraz, że nie znam Twojej dziewczyny :P]

    Shiya znudzonym spojrzeniem przesuwała po niewielkiej ilości klientów w karczmie. Co prawda jeszcze nie wybiły godziny szczytu, a ona już żałowała, że nie zdecydowała się dzisiaj na wagary. Ubrana była w skórzane spodnie, szarą koszulę, która powoli zaczynała opinać się jej na brzuchu, oraz długie sznurowane buty. Niemal pod same kolana. Na to wszystko wdzięczny fartuszek kelnerki i sarkastyczny uśmiech na twarzy. W Argarze była właścicielką karczmy, całkiem niezłą barmanką do tego - tu jej rola sprowadzała się do usługiwania pijanym mężczyznom. Westchnęła przeciągle i poprawiła swój długi warkocz, zanim nie ruszyła do kolejnego buca. Tym razem miała do czynienia z białowłosym idiotą, który używał stołu niczym podnóżka. Przywdziała na swe oblicze jeden ze swoich najlepszych uśmiechów i dziarsko do niego podeszła, by bezceremonialnie zająć miejsce na brzegu jego stolika.
    - Witamy w karczmie "Grzmot". Najlepszej karczmie w caaałej Polszy - wyrecytowała z pamięci, po czym klepnęła go w końcówki jego buciorów. - Bardzo proszę o zachowanie chociaż odrobiny godności. Jeśli zamierza się tu pan zatrzymać to zapraszam na zaplecze. Chętnie panu przydzielę ziemniaki do obierania w zamian za pryczę - rzuciła z przylepionym uśmiechem na twarzy. - Dzisiaj szef kuchni serwuje bigos oraz grochówkę... strasznie dziwne to menu - przyznała wesoło. - Co mogę podać?

    Shiya

    OdpowiedzUsuń
  8. Niklaus prześlizgnął wzrokiem po twarzy mężczyzny.
    - Z tym ultrafioletem na mordzie to w sumie wyglądasz... - rzucił lekko kąśliwie, jednak z zadziornym uśmiechem na twarzy. Przynajmniej nie trafił na jakąś pierdołę, którą będzie trzeba ratować. Ubiór nieznajomego wyraźnie świadczył o tym, że pochodzili z tego samego lub podobnego świata. Pytanie teraz czy fioletowooki był tubylcem czy równie zaskoczonym turystą co sam Niklaus. Za pierwszą bestią skoczyły dwie następne. Nik gwałtownym ruchem ręki sypnął w oczy zwierząt piaskiem, a zaraz po tym korzystając ze swojej nadprzyrodzonej siły posłał jednego zwierzaka na pień drzewa, w drugiego wycelował nogą, jednak ten odskoczył w tył i zaskomlał cicho, jeżąc sierść na karku. Widać było, że istoty nie są głupie, cofnęły się odrobinę i zaczęły bardziej obchodzić "zwierzynę". Blondyn stanął plecami do Zikreona.
    - Niklaus - odpowiedział i prychnął śmiechem. - Przyjemności zostawmy sobie na później... - chciał nawet coś dodać, ale w tym momencie jeden z wilków zaczął węszyć uparcie w powietrzu. Nik skupił na nim spojrzenie, a gdy psowaty warknął i zniknął w zaroślach, cała reszta udała się za nim skowycząc. Mężczyzna zmarszczył czoło.
    - Co jest kurwa? - syknął. Miał jakieś dziwne przeczucie, że to wcale nie znaczy nic dobrego. Obejrzał się na nowo poznanego.
    - Jesteś tutejszy? Wiesz co to za miejsce? Znasz Argar? - wystrzelił te pierwsze kilka pytań, zaraz jednak usłyszał głośny kobiecy krzyk i zastygł na kilka sekund.
    - Nie, nie, nie... - na jego twarzy zawitał niepokój. Znał ten krzyk. - Trzeba jej pomóc! - rzucił do Zika i szybko ruszył za psowatymi.
    Kobieta nie była daleko, stała przyparta do drzewa, otoczona przez wielkie wilki, które były w stosunku do niej bardziej zachłanne niż w przypadku poprzednich ofiar.
    - Rei! - krzyknął, widząc jak cieniste igły bronią jej ciała przed zranieniem. Na czole widniał demoniczny symbol, a mimo to kobieta wyglądała na przestraszoną.
    - Nik! Coś jest nie tak! - krzyknęła kobieta. - One go zjadają! - rzuciła zanim zmęczona zjechała plecami po pniu. Blondyn nie zastanawiał się ani chwili dłużej, brat by go zajebał, gdyby pozwolił aby coś stało się jego kobiecie i ich dziecku.

    Niklaus

    OdpowiedzUsuń
  9. [ Cześć, mężu!
    Będzie już z rok, może dwa. Ale to leci, co?
    Słuchaj, to, że wszystkie Twoje postaci przyciągają, jak i same lubią się pchać w kłopoty było jedną z ich lepszych stron, bo zawsze się coś ciekawie działo, więc nawet mi nie będzie przeszkadzało, gdyby nasza dwójka się znalazła w jakimś bagnie. W razie co, to wiesz, gdzie mnie znaleźć, by wszystko omówić.
    Buźka. ]

    Þórdís

    OdpowiedzUsuń
  10. [Sorry za zwłokę :/ ]

    Fjelldod było fascynującą krainą. Pełną pułapek i dziwolągów, którzy brali cię za wroga i próbowali zwalczać. Natan zamierzał pozostać tu tylko na chwilę. Przetrząsnąć każdy kąt tej krainy w poszukiwaniu siostry i ojca, a jeśli ich tu nie będzie - przenieść się dalej. Pech chciał, że już na początku został uwięziony i trochę mu zajęło przekonanie umarłych, że im nie zagraża. Wkupienie się w ich łaski nie było takie proste, jak z początku przypuszczał. Szczęśliwie piasek pomógł mu w wydostaniu się z klatki, a reszta umiejętności pozwoliła mu wykazać się podczas polowań. Wreszcie po trzech długich miesiącach, nikt go nie pilnował. Mógł wykonać swój plan, chociaż po kościach wiedział, że ojca tu nie ma. On już dawno zrobiłby tu rozpierduchę, jeśli faktycznie by tu utknął.
    Tego dnia zamierzał stąd zniknąć. Ulotnić się, korzystając z zamieszania jakie wywołała lawina. Kiedy wszyscy ruszyli na pomoc swym pobratymcom, on ruszył wgłąb jaskini licząc na to, że po jej drugiej stronie znajdzie wyjście. Pech chciał, że to zostało zasypane. Chłopak zgrzytnął zębami, dopiero po chwili orientując się, że nie jest w niej sam i chociaż przybysz nie był winny tej katastrofie, on sam poczuł niezwykle silną złość w stosunku do osobnika. Niewiele myśląc rzucił się na niego z pięściami.

    Natan [nie ma to jak pierwsze wrażenie xD]

    OdpowiedzUsuń
  11. Niklaus z impetem ruszył na stworzenia, widząc jednak poczynania swojego towarzysza przystopował obijanie psich mord. Zdolność białowłosego mocno go zaintrygowała. Rei w tym wszystkim starała się z całych sił odpierać ataki, ale miała wrażenie, że jedynie traci siłę. Oczy wilków lśniły mocno, zdawały się chłonąć energię, którą kobieta emanowała. Na widok mężczyzny pod swoimi nogami Rei drgnęła wyraźnie i gdyby nie zmęczenie to pewnie śmiały chwyt jej nogi spotkałby się z solidnym kopniakiem. Poczuła się dziwnie, tym bardziej, kiedy jeden z drapieżników zaatakował i przeniknął przez nią nie zostawiając nawet draśnięcia. Japonka spojrzała pytająco na swoje dłonie, całe ciało, by ostatecznie ulokować błękitne tęczówki w twarzy nieznajomego. Kobieta była w tak wielkim szoku, że nawet nie zarejestrowała informacji o minucie. Całe szczęście Niklaus to dosłyszał, a widząc co dzieje się dookoła wyciągnął pewne wnioski.
    - Rei, oddychaj, uspokój młodego, uspokój oddech, przestań atakować. Twoje zdolności… Strasznie ich kręcą - rzucał pomiędzy wymierzonymi ciosami i chociaż nie raz poczuł kły i pazury na swoim ciele, to ostatecznie zwierzęta odpuściły. To polowanie musiały uznać za stracone. Nik dopadł do Zika i Rei, by szybko przy nich kucnąć z ciężkim oddechem.
    - Dzięki… - rzucił krótko, gdy mężczyzna się zmaterializował, klapnął też wtedy jego ramię i zaraz spojrzał na zmęczoną ciężarną.
    - Żyję… - odpowiedziała, zanim ten zadał pytanie. Posłała nowemu towarzyszowi lekki uśmiech. - To ja dziękuję - spojrzała na niego wdzięcznie i podniosła się odrobinę do wygodniejszego siadu.
    - Co jest grane? Gdzie my jesteśmy? Co się właściwie stało? - wypaliła kobieta, a Nik prychnął śmiechem i spojrzał na Zikreona.
    - Trzeba to ustalić, ale najpierw… Cały jesteś? Potrzebujesz leczenia? - prześlizgnął wzrokiem po całej posturze jasnowłosego.

    Niklaus/Rei

    OdpowiedzUsuń

^