24 lat (24.12) | Piaskowy Mieszaniec| Włada piaskiem, cofa czas i go zatrzymuje, a jego krew jest naturalnym lekarstwem dla niego i jego rodziny| Phyonix (Fjelldod) | 180 cm
Urodzony w burdelu, wychowany przez matkę, ojca poznał dopiero po skończeniu swej 18-nastki, a jego życie wywróciło się do góry nogami. Zmusiło go do refleksji i zmian. Wszystko na czym zależało mu do tej pory poszło w odstawkę za sprawą nowej rodziny. Niklaus i Akane ciepło go przyjęli i pokazali co to znaczy mieć bliskich. Wkradli się do serca chłopaka szybciej niż ten chciałby się do tego przyznać. Rzucił studia na rzecz pracy łowcy okazji (czyt. płatne morderstwa), gdzie poznał wredną, czerwonowłosą kobietę. Z Morganą zaczął drzeć koty, ale mimo wszystko nie potrafił jej zostawić. Coś go do niej ciągnęło, coś czego jeszcze nie potrafi nazwać.
Dzisiaj próbuje przeżyć w gorącej krainie Phyonix, gdzie wyróżnia się na tle mieszkańców tego miejsca. Trafił tam sam, bez znajomych twarzy. Starając się ukrywać, szuka swoich bliskich.
[Kontakty pod kartą - Meliodasa!
Na powiązania chętny! Na wątki jeszcze bardziej! ]
[ Siemka, dziękuje za przywitanie jak i komplement. Co do wątku, Zikreona można będzie spotkać wszędzie gdzie nie ma ekstremalnych warunków do przeżycia. Więc może wypiszesz mi gdzie można napotkać Natana i wyskoczę z jakimś pomysłem, ale ty byś już jakiś miał? ]
OdpowiedzUsuń> Zikreon
Wśród umarłych żyło jej się całkiem wygodnie, przede wszystkim dlaczego, że umiejętnie radziła sobie ze wszystkim, co od niej oczekiwano. Zaklęć i leczniczych mikstur uczyła się wieczorami, gdy kobiety zbierały się w pachnącym świerkiem i miodem pomieszczeniach, zdradzając jej swoje sekrety. Obserwowała to wszystko swoimi błyszczącymi, nieprzeniknionymi oczami. Dnie spędzała w lasach, polując i śpiąc, turlając się w zaroślach jak młody niedźwiedź, który wyszedł ze swojego legowiska.
OdpowiedzUsuńRozpędziła się i z impetem powaliła jedno z drzew, szurając nosem po gałęziach, czując zapach piór jakiegoś ptaszyska, wiedząc o tym, że dzisiaj zje w końcu coś porządnego. Może mogłaby ugotować tłustą zupę i napełnić żołądek, nie czując głodu przez kolejne trzy dni.
Ptak jednak musiał uciec, a Othilia zaryczała gniewnie, próbując przełknąć frustrację. Rozejrzała się po lesie, wlokąc swoje niedźwiedzie cielsko nad strumyk. Jeśli dobrze pójdzie, powinna złapać kilka ryb, choć dobrze widziała o tym, że w tym czasie strumień był prawie martwy — zaczynał się okres godowy.
Przedzierała łapą wodę i mrużyła oczy. Nie wiedziała, czy uda jej się dzisiaj coś zjeść, a zapasy wzięte od szamanek powoli się kończyły. Nie chciała jeszcze wracać do osady i przyznać, że pokonał ją las, skoro było to naturalne środowisko jej duchowego strażnika, który musiał czuć się zażenowany tym wszystkim.
Usłyszała świst, odwróciła się i zaryczała, gdy rzucony przez kłusownika sztylet wbił się w jej ramię. Othilia rozpędziła się gwałtownie, szarżując w stronę nieznajomego, a chwilę później ciało niedźwiedzia zniknęło i Tryggvason wyrwała z ramienia sztylet, rzucając się w stronę chłopaka, powalając go z impetem i przystawiając zakrwawione ostrze do jego gardła.
Nachyliła się i powąchała go, chcąc poznać jego zapach, po czym docisnęła sztylet do jego skóry i zmrużyła gniewnie oczy.
— Następnym razem, jak będziesz chciał upolować niedźwiedzia, naucz się dobrze skradać, pokrako — warknęła, obnażając zęby.
Othilia
[ Będziesz miał coś przeciwko jeśli wjadę na kompletnego spontana? x) ]
OdpowiedzUsuńPrzez białe, muskane lodowatym wiatrem góry spacerował Zikreon. Chowając korpus pod grubym, ciemnym podszywanym białym futrem, płaszczem pocierał dłonie na których ma założone skórzane rękawiczki.
- Zachciało mi się wycieczki w góry... - mamrotał pod nosem próbując dostrzec cokolwiek zaa prószącym gęsto z nieba śniegiem. Przy okazji uważając by żaden płatek nie wfrunął mu do żadnego oka.
Zatrzymał się na chwilę, rozglądając wokół po usłyszeniu donośnego lecz przytłumionego dźwięku w oddali. Pociągnął zaraz po tym nosem i zmrużył oczy.
- Co za dzban dmucha w róg w górach. Czy to nie powoduje lawi... - przestał mówić do siebie, spoglądając w stronę wysokiej skarpy wzdłuż której maszerował - ...Oh - Widząc osuwające się fałdy śniegu, zaczął biec przed siebie, pocąc się nieznacznie bardziej niż w trakcie zwykłego biegu. Podczas ucieczki w panice, kątem oka dostrzegł coś na kształt wgłębienia przed sobą. Nie mając wiele czasu, Zikreon odbiegł trochę od góry, po czym jego nogi pokryło coś na kształt na wpół widocznego pancerza o jasnofioletowej poświacie, następnie odbił się od ziemi w stronę wgłębienia. Lecąc z duża prędkością jak szmaciana piłka na szczęście trafił w zamierzane miejsce, uderzając jedynie ramieniem w kamienną ścianę. Zraz po tym ścieżkę którą chwilę temu szedł jakby nigdy nic, pokryła duża warstwa śniegu, zakopując go w dziurze w którą sam wskoczył. Jednak Zikreon ma odrobinę szczęścia, ponieważ jest to tak naprawdę jaskinia idąca gdzieś w głąb góry, pomimo faktu że sam tego nie zauważył przez panujący w wnętrzu mrok.
>Zikreon
Pierwszy dzień po odbiciu z rąk mieszkańców Fjelldod, Morgana cały przespała. Regeneracja była uciążliwa i dziewczyna dopiero po kilku godzinach snu w swoim domu poczuła, że temperatura jej ciała w końcu się unormowała. Nigdy wcześniej nie doznała aż tak gwałtownego zmiany otoczenia. W jednej chwili wpadła z tropików, dodatkowo rozpalonych wojną domową, do skutego lodem miasta. Szczęście w nieszczęściu, w końcu to był jej rodowity świat, tu się urodziła.
OdpowiedzUsuńZamyślona siedziała właśnie na szerokiej kanapie, w ogromnym holu gościnnym, poczuła delikatne szarpnięcie za włosy i rzuciła siostrze jedno z tych swoich ostrzegawczych spojrzeń. Darcy prychnęła.
- Zgodziłaś się to teraz nie marudź, będziesz wyglądać obłędnie, ojciec dostanie zawału, ale się wkurwi - zachichotała. Mor westchnęła ciężko, pozwalając, by młodsza siostrzyczka dalej zaplatała jej długie włosy w, popularne tu, warkocze. Młoda podobno uwielbiała to robić i znała najnowsze trendy, a Mor nadal dochodziła do siebie i nie miała ani ochoty, ani siły wykłócać się z... chyba najbardziej upartą członkinią ich rodziny. Poza tym, wstyd przyznać, ale... Chciała ponieść się tym rodzinnym pierdołom? Co prawda te całe zwiewne kreacje Phyonix wydawały się bardzo niekomfortowe. Gdy tylko mogła, od zawsze wybierała stroje przylegające do ciała i bardziej "demoniczne", jednak tym razem po prostu machnęła ręką.
Rozglądała się od czasu do czasu, niedługo miał przyjść Natan, Morgana planowała wykorzystać chłopaka by wyrwać się gdzieś poza pałac z kimś spoza rodziny. Chcąc nie chcąc nie zamierzała przecież siedzieć z nimi dwadzieścia cztery godziny na dobę. No i Natan nie był aż tak przewrażliwiony kiedy chodziło o lekkie potknięcie czy chwilowy postój dla zaczerpnięcia powietrza. Na ojca i starszego brata nie miała chwilowo co liczyć. Podobno gdzieś wybyli, tradycyjnie, dom Parabellum owiany był całą masą tajemnic.
Ubrana w delikatną białą sukienkę na cienkich naramkach, pozwalała by Darcy powoli zmierzała ku zakończeniu swojej fantazji twórczej.
- Już tak nie tupocz nóżką, zaraz przyjdzie Twój...
- Musisz być taką stereotypową młodszą siostrą? - przerwała jej Mor, z lekko kpiącym uśmieszkiem na ustach. Młoda wydęła lekko usta, robiła dokładnie tak samo jak matka. Obie wydymały usta, gdy poczuły się chociażby delikatnie urażone.
Morgana
Morgana zmarszczyła czoło patrząc na nadchodzącego Natana. Litości... W życiu by nie pomyślała, że włoży na siebie takie ciuchy. Szok rysował się wyraźnie na jej twarzy i był na tyle wysoki, że dziewczyna nawet nie zarejestrowała pytania o warkocze. Co innego jej siostra.
OdpowiedzUsuń- Siarczek? Już sobie nadaliście słodziutkie ksywki? - zapytała nieco z przekąsem w głosie, zaraz wzruszyła ramionami. - Nad nią nikt nie panuje, dopiero się poznajemy, tylko tym argumentem byłam ją w stanie przekonać - zauważyła czarnowłosa i poprawiła jeden z niesfornych kosmków na głowie siostry. Morgana zamrugała szybciej oczyma, dopiero teraz odrywając wzrok od tych obcisłych spodni Natana. Spojrzała mu w oczy.
- Skoro pozwalam sobie na coś takiego to raczej średnio, ale jest coraz lepiej - przyznała z głośnym westchnięciem. - A Ty? Na pewno dobrze się czujesz? - zapytała prześlizgując wzrokiem po jego sylwetce. - Zmusili Cię żebyś to ubrał? - zapytała konspiracyjnym szeptem. Darcy prychnęła pod nosem i machnęła ręką.
- Dobra, zostawiam ją Tobie - rzuciła nie chcąc uczestniczyć w ich wymianie zdań.
- Hej! - Mor zdążyła złapać ją za rękę. - Dziękuję... Droczę się, warkocze rzeczywiście wydają się dość wygodne. Zdam relację wieczorem - spojrzała na twarz siostry wdzięcznie. Młoda cmoknęła i bezceremonialnie przytuliła siostrę.
- Tylko przy seksie się nie sprawdzają - rzuciła jak gdyby nigdy nic. - Zanim zapytasz, nie, po prostu widziałam po mamie - wyjaśniła z szerokim, szczerym uśmiechem na twarzy i zaraz obróciła się na pięcie.
- Miłego dzionka! - dodała zostawiając za sobą nieco zaskoczoną Morganę.
- Tak... Bliźniaki zdecydowanie wychowały się w innym Phyonix - zauważyła Mor, wracając wzrokiem do Natana. - To co zdążyłeś już sam zwiedzić? - zapytała.
Morgana
- Raczej nie polubicie - przyznała z lekkim grymasem na twarzy, nadal ślizgając wzrokiem po ciele chłopaka. Słysząc teorię o wyziębieniu kącik jej ust drgnął mimowolnie, zacisnęła usta powstrzymując się od szerszego uśmiechu, jednak kiedy złapał jej dłoń automatycznie odpuściła lekko prychając.
OdpowiedzUsuń- Można tak powiedzieć, mniej wtedy sił na walkę, a łatwiej o zanik genu upartego osła - rzuciła jakby od niechcenia. Kiwnęła zaraz głową i spojrzała pytająco w oczy Natana.
- Brałeś udział w walkach? - zapytała wyraźnie zaskoczona i wzruszyła ramionami słysząc o eskorcie.
- Tutaj to normalka, jedynie członkowie rodziny podchodzą do niej bez eskorty, ale na szczęście strażnicy nie zawsze są bucowaci - zauważyła i zaraz spojrzała na niego unosząc brew ku górze.
- No co Ty? Gorąco? W krainie feniksów? - zapytała kpiąco z zadziornym wyrazem twarzy i zaraz znowu lekko się zaśmiała, jednocześnie ciągnąc chłopaka w stronę wyjścia.
- Nacieszyć oczy? To prędzej gdybyś chodził nagi... - stwierdziła luźno i posłała mu kolejny zadziorny uśmiech. Poszerzył się on gdy usłyszała o komnacie i kiwnęła głową. Doskonale pamiętała tutejsze pokoje.
- Ja zobaczę Twoją, Ty zobaczysz moją, zapewniam... Może i Wasze mieszkanie jest mniejsze, ale bardziej przytulne - stwierdziła bez ogródek i zatrzymała się przy wyjściowym tarasie. Wskazała Natanowi górę w oddali.
- Tam Cię dziś zabiorę, to jest... ważne dla mnie miejsce - spojrzała mu w oczy i zastygła tak na chwilę, zaraz jakoś tak odruchowo, przeskoczyła wzrokiem na usta Natana i zaraz szybko wróciła na ziemię, ruszając w dół po schodach i poprawiając chwyt ich dłoni.
- Pytaj o co chcesz... - zerknęła na niego z delikatnym uśmiechem na ustach.
Morgana
Morgana uśmiechnęła się pod nosem.
OdpowiedzUsuń- No tak, cały Ty, od razu wejście z grubej rury - zauważyła z rozbawieniem na twarzy i zaraz wzruszyła ramionami.
- Ja tu jestem ta poszkodowana, mi wolno - pokazała mu język, jednak speszyła się odrobinę słysząc o ewentualnym rozbieraniu. Na twarzy zawitał delikatny rumieniec, a ona spojrzała gdzieś w bok. Natan nadal dziwnie na nią działał, przecież kokietowała już wielu mężczyzn dla własnych celów, a ON peszył ją prawie zawsze.
- Przestań głupku... - burknęła zawstydzona, jednak z nieco uniesionym kącikiem ust. Nie wiedziała co tu jest zabawniejsze, jej reakcje czy samo zachowanie chłopaka. Przecież widziała, że żartuje.
Słysząc o ciepłej komnacie zrobiło jej się miło, zupełnie jakby naprawdę miała zaraz iść stworzyć własny kącik, zaśmiała się cicho na tą wizję.
- Ciekawe co Ty byś wniósł do swojej. Hm? Barek, kilka klimatycznych mebli? - zapytała schodząc na sam dół i kierując się w stronę przyszykowanych Mosertów. Kova i Tuuli już czekali, a Mor uśmiechnęła się szerzej na ich widok. To miała być jej pierwsza przejażdżka bo tak długim czasie. Zwierzęta również nie ukrywały radości, zaraz oblizały swoją właścicielkę i prawię ją przewróciły, próbując się wtulić.
- No już, już... - Morgana zaśmiała się i obejrzała na Natana, w którego została wręcz wepchnięta przez swoich podopiecznych.
- To będzie ciekawa wycieczka - stwierdziła pewna swoich słów i jak gdyby nigdy nic zbliżyła swoje usta do ust Natana, by go pocałować. Zaraz jednak lekko się odsunęła.
- Przepraszam - rzuciła jakby wróciła właśnie na ziemię. - Wsiadajmy już... - dodała odwracając się do wierzchowców.
Morgana
Dziewczyna uśmiechnęła się kącikiem ust na słowa Natana. No tak, w sumie "wejście z pompą" było bardzo w jego stylu. Słysząc o zdjęciach uniosła zaskoczona jedną z brwi. Chłopak zawsze zdawał się dość sentymentalny, jednak chyba pierwszy raz tak otwarcie to przyznał. Mor przewróciła oczyma na wzmiankę o minach, prychnęła pod nosem.
OdpowiedzUsuń- Ubaw to by był oglądając te Twoje, niby nadąsane - rzuciła z bardzo delikatnym uśmiechem na twarzy i na tę krótką chwilę oddała się powitaniu swoich zwierzęcych przyjaciół.
Chociaż próbowała uciec, jasnowłosy nie pozwolił. Przyciągnięta otworzyła szerzej oczy i już rozchylała usta, by coś burknąć lub po prostu się wytłumaczyć, ale dłoń na policzku skutecznie odebrała dziewczynie mowę. Zatrzymała jedynie swoje czarne oczy na czerwonych tęczówkach Natana, a już zaraz poczuć czuły pocałunek. Na chwilę zapomniała gdzie są i wcale się nie opierała. Tak właściwie to miała ochotę go pocałować już na "dzień dobry", ale nadal czuła wewnętrzną blokadę. Strażnicy stojący w pobliżu jedynie wymienili się spojrzeniami, nie było po co reagować, nie ich sprawa, chociaż wiedzieli, że sytuacja nie była w tym przypadku "zwyczajna".
Mor odwzajemniła ciepły uśmiech Natana, tym razem to ona pogłaskała jego policzek i chociaż podobała jej się dana chwila, to spojrzenie miała trochę zmartwione.
- To tylko kwestia czasu Platynowa Księżniczko - odpowiedziała z bladym uśmiechem, patrząc mu w oczy i zaraz skradła szybkiego całusa, łapiąc delikatnie w swoje palce jego dłonie.
- Ale teraz nie chcę sobie zawracać tym głowy - dodała, wciskając w ręce Natana lejce od Kovy. Uśmiechnęła się pod nosem.
- Zobaczymy jak sobie z nim poradzisz, to samiec, jest dość... władczy - zadziorny uśmiech nie schodził z jej twarzy, a ona sama wsiadła na Tuuli.
- Jedziemy do Hiell - rzuciła w stronę strażników, a ci spojrzeli na nią z przerażeniem wyrysowanym na twarzy.
- Nie ma opcji... - zaczął jeden, grodząc własnym ciałem przejście.
- Do wyjścia... Nie oszalałam, nie wejdziemy tam - mruknęła z lekką pretensją w głosie.
- Nie ma mowy... - strażnik pokręcił głową.
- Kto jak kto, ale moja córka będzie tam bardzo ostrożna - padło za ich plecami, zanim Morgana cokolwiek więcej powiedziała. Dziewczyna obejrzała się za siebie, krzyżując spojrzenie z matką.
- Jedźcie - kiwnęła głową do młodej, a wzrok zawiesiła na twarzy Natana. Morgana wdzięcznie odkiwała głową, a gdy strażnik zszedł z drogi, pogoniła wierzchowca. Lexi odprowadzała parę wzrokiem, jednak wyraz twarzy miała dość ponury.
Morgana
Morgana uśmiechnęła się ledwo widocznie, usłyszała pytanie, ale kiwnęła głową w stronę miasta.
OdpowiedzUsuń- Wiesz, historia tej krainy jest tak tajemnicza, że możesz o niej usłyszeć wiele bajek, kiedyś opowiem Ci wszystko od deski do deski, ale zrobimy to etapami - obejrzała się na Natana, patrząc na niego z zadziornym wyrazem twarzy, zupełnie jakby zlekceważyła pytanie. Zaraz jednak spoważniała.
- Znasz to uczucie? Chcesz zacząć nowy rozdział i... - znowu spojrzała przed siebie. - Po prostu musisz zamknąć poprzedni. Nie zapominać o nim, bo nadal jest częścią Twojej Księgi Życia, ale... Iść dalej - tu zrównała się z Natanem i pochyliła lekko w jego stronę, by poprawić układ palców na lejcach. - Musisz je trzymać tak, Kova będzie się stawiał i bez problemu je wyrwie przy nieodpowiednim chwycie, a jak wyrwie Ci lejce z dłoni, to gleba murowana. Co za tym idzie, nie będziesz godny zasiadania na jego grzbiecie, a Ty... - tu posłała mu nieco kokieteryjny uśmiech - ... jesteś godny - dodała i wyprostowała się, by znowu go lekko wyprzedzić.
- Jesteś godny i mi pomożesz... - dodała już odrobinę ciszej. - Zamknąć stary rozdział i otworzyć nowy - posłała Platynowemu delikatny uśmiech, po czym bezceremonialnie popędziła Tuuli, a ta ruszyła galopem przed siebie. Dziewczyna nadal nie przywykła do otwartej rozmowy, wolała ruszyć pędem w dal niż musieć się konfrontować przy takich tematach. Zdecydowanie wolała fizyczne potyczki, w słownych Natan zbyt mocno ją krępował. Za często mówił lub robił coś co wprawiało dziewczynę w jakiegoś rodzaju zakłopotanie. Czerwonowłosa zwolniła dopiero na skraju miasta, kiedy zbliżali się do pustkowia, tam już nie było daleko i Mor poczuła ukłucie w sercu. Zatrzymała się, wpatrzona w dal, zamyślona.
- Hiell... - szepnęła cicho po czym zacisnęła zęby. Sporo obrazów przeleciało przed jej oczyma, ale... Musiała, chciała to zrobić. Czas skonfrontować się z przeszłością.
Morgana
[Dobrze zakładasz, pojedyncze jednostki jak najbardziej tam mogą być.]
OdpowiedzUsuńMorgana drgnęła lekko, kiedy poczuła dłoń na ramieniu. Odruchowo zacisnęła zęby i miała specyficzny odruch, jakby chciała się obronić. W porę jednak przypomniała sobie gdzie jest i z kim. Obejrzała się na Natana i posłała mu w odpowiedzi blady uśmiech. Bez słowa ruszyła dalej, by w milczeniu pokonać kilka skalnych zakrętów i dotrzeć na skraj dużej jaskini. Patrzyła chwilę w głąb jamy, by ostatecznie chrząknąć głośno i znowu spojrzeć na Natana. Kątem oka dostrzegła znajomą skalną półkę, uśmiechnęła się kącikiem ust i wskazała na nią dłonią.
- Tu siedziałam zaraz po wyjściu... - rzuciła z lekkim entuzjazmem w głosie. Zeskoczyła z Tuuli i puściła ją wolno, by zaraz podejść do boku Kovy.
- Obserwowałam majaczące w oddali światła miasta, wtedy było ciemno, a łuna roznosiła się szeroko po niebie... - kontynuowała z nostalgią w głosie. Wyciągnęła zaraz rękę, by złapać dłoń Platynowego.
- Chodź - rzuciła, przyciągając chłopaka do siebie odrobinę za mocno. Zaśmiała się cicho, pokręciła delikatnie głową i mlasnęła przewracając oczyma.
- Jak ze mną wytrzymasz wystarczająco długo to sam zobaczysz - dodała i przerzuciła sobie przez ramię torbę, którą wcześniej już zapakowała. Ruszyła z Natanem w stronę wcześniej wspomnianej półki.
- Szczerze? - zaczęła wspinając się po skałach. - Nie mam pojęcia jak traktować te... wspomnienia - przyznała i zaraz znalazła się na szczycie.
- Do dziś nie do końca wiadomo jak działa Hiel, ale... To opowieści na kilka długich wieczorów - przyznała z nieco zadziornym uśmiechem. Obróciła się twarzą w stronę miasta. Teraz nie było go widać, nie o tej porze, ale Mor doskonale pamiętała gdzie to się znajduje. Dziewczyna objęła się jedną ręką i westchnęła. Usiadła na skraju półki, nogi zwiesiła w dół, po czym obejrzała się na Natana i poklepała miejsce obok siebie.
- Gotowy? - zapytała posyłając mu delikatny uśmiech.
Morgana
Przez pierwszą minutę milczała, w końcu jednak znowu chrząknęła i wróciła spojrzeniem do oczu Natana.
OdpowiedzUsuń- Chciałabym Ci nieco naświetlić sytuację... Jesteś tu, poznajesz moją rodzinę i... Sporo może być nie jasne. A ja mam dosyć niejasności - westchnęła poruszając lekko dłonią, którą chłopak nakrył swoją ręką.
- Postaram się to skrócić, ale i tak zapowiada się długa opowieść - prychnęła lekko śmiechem.
- Wszystko zaczyna się od mojej mamy... - Mor pokręciła głową i z głośnym westchnieniem położyła się na plecach.
- Przez Hiell mam wszystkie jej ważne wspomnienia w głowie i prawdę mówiąc jest to piekło i zbawienie jednocześnie. No, ale żebyś zrozumiał - oderwała wzrok od nieba i znowu spojrzała na Platynowego. - Feniksy z tego wymiaru przechodzą przez skomplikowany etap dojrzewania. Chodzi o to, że rodzą się z wewnętrznym feniksem w sobie, jest to świadoma i dojrzała część ich, ale jednocześnie byt, który muszą okiełznać, by w pełni rozwinąć swoje zdolności. Kiedy dojdzie do fuzji łączy się wszystko, ich umysły i wspomnienia, dzięki czemu pamiętamy wszystko, dosłownie własny poród, tak jakby ten byt dzielił się swoimi obserwacjami. Wychodząc z Hiell i mi przypadło coś takiego, taki "prezent" za wyrwanie się z zasadzki. Tylko dzięki temu wiedziałam kim jestem, gdzie mam iść i jak wygląda mój świat... - wróciła do siadu i obejrzała się na jamę, która już wcześniej zwróciła jej uwagę.
- Trafiłam tam mając trzy lata... Wróciłam jako jedynastolatka... - szepnęła z dość pochmurną miną... Przygryzła wargę i szybko przetarła wyimaginowane łzy. Oczy miała zaszklone, jednak nie płakała. Spojrzała szybko na Natana, po czym uśmiechnęła się delikatnie.
- Osiem lat wyjęto mi z życia przez cholerną wojnę... Przez jedną decyzję wujka... Sześć lat niewoli, walki o przetrwanie... - pokręciła głową i schowała twarz w dłoniach. - A nawet nie jestem w stanie stwierdzić czy to się naprawdę wydarzyło - szepnęła.
Morgana
Nie oponowała, pozwoliła się objąć, a nawet lekko ułożyła głowę na jego ramieniu. Westchnęła cicho, nawet chciała coś dodać, spojrzała w tym celu na Natana, ale... On miał podobny pomysł i Mor szybko zapomniała co właściwie chciała powiedzieć. Czerwone tęczówki bardziej skupiły uwagę dziewczyny, a gdy padło pytanie, czarnooka spojrzała gdzieś w bok.
OdpowiedzUsuń- No właśnie... Niby jest... - szepnęła ledwo słyszalnie. Kolejne słowa Platynowego wywołały na twarzy Mor delikatny uśmiech. Dziewczyna spojrzała na niego wdzięcznie i położyła dłoń na jego policzku.
- W tym problem Natan - posmutniała. - Jeżeli to nie była fantazja to... To zostawiłam przyjaciół w tym okropnym miejscu i nie wiem jak mogę im pomóc... Z kolei byli jedynie wymysłem to... To już w nic nie wierzę... - przyznała powstrzymując drżenie głosu. Zacisnęła zęby i zamknęła oczy, zaraz jednak je otworzyła, a te były wyraźnie zaszklone, tlił się w nich smutek i gniew jednocześnie.
- Popatrz gdzie jestem! Jest moja rodzina, jesteś Ty! - rzuciła i podkręciła głową spuszczając spojrzenie i zasłaniając twarz dłonią - a ja... Ja już nie wiem! To zbyt idealne Nat! - podniosła wzrok, patrząc zawzięcie na towarzysza. Nagle jej warga zadrżała, a Mor mocno wtuliła się w chłopaka.
- Nie chcę zaraz znowu się obudzić, nie chcę... Chcę mieć pewność, że jesteś prawdziwy, że wszyscy jesteście - szepnęła podnosząc wzrok do twarzy platynowego, miała mokre oczy.
- Na rzecz tego świata ja... Ja chyba po prostu wolę myśleć, że tamci są jedynie wymysłem. Nie wrócę do Hiell... Chciałam... Jeszcze jakiś czas temu... Ale teraz... Teraz nie chcę - podniosła się lekko, by subtelnie musnąć wargi Natana. W tym samym czasie po jej twarzy spłynęła dwie łzy, przez co delitakna czułość miała słony smak.
W oddali natomiast jasny blask przeciął niebo i powoli zbliżał się do pary, Morgana jednak nie zwracała na to specjalnej uwagi, w sumie nawet nie zauważyła nadlatującego strażnika, nie dopuki ten nie był wystarczająco blisko.
Morgana
Dziewczyna uśmiechnęła się delikatnie w trakcie pocałunku, ciarki przeszły całe jej ciało gdy czas dookoła zastygł. Uwielbiała to uczucie, mimo, że to nie ona miała kontrolę lubiła być częścią tego spektaklu. Uchyliła powieki i pozwoliła sobie oderwać się od ust chłopaka, oparło swoje czoło o jego.
OdpowiedzUsuń- Przy Tobie mam chociaż namiastkę kontroli... - przyznała cicho po czym odsunęła się delikatnie by posłać mu blady uśmiech. - Jeżeli przyjdzie mi znikać to jest większa szansa, że chociaż Ciebie pożegnam - dodała dość ponuro i zaraz pokręciła głową. - Jest ok, jesteśmy prawdziwi, tak... Mam nadzieję... Wiem... - pogłaskała jego polik i zaraz westchnęła ciężko zerkając na wiszącego w powietrzu strażnika.
Kiedy czas znowu ruszył Morgana nadal trwała przy Natanie, matka przecież i tak się dowie, że coś ich łączy, poza tym dziewczyna nie widziała już sensu w udawaniu. Tego akurat nie kontrolowała, umiała się na niego boczyć, umiała krzyczeć czy być drażliwa, ale teraz te wszystkie kąśliwości miały inny wydźwięk.
- Księżniczko - strażnik ukłonił się lekko w jej stronę po czym kiwnął głową do Natana. Skrzyżował wzrok z czerwonowłosą. - Twoja matka Was wzywa, przyszła wiadomość, Twój ojciec wraz z braćmi wraca z wyprawy. Szykuje się uroczysta kolacja, musicie się przygotować - oznajmił bardzo oficjalnym tonem. Mor zacisnęła usta... Ojciec? Poczuła jak całe jej ciało drętwieje. Z jednej strony serce przepełniała radość, oczyma wyobraźni widziała momenty z dzieciństwa, tą odrobinę normalności, to jak ojciec uczył ją walczyć, jak dawał lekcje gry na pianinie... Z drugiej... Na litość boską, matka przy ojcu była niczym baranek. Nie żeby coś, wkurzona Lexi była niczym bomba atomowa, ale Sangius z natury był wkurzony. Sympatią pajał chyba jedynie do własnych dzieci i żony. Mor bez słowa kiwnęła głową w stronę strażnika, a ten ponownie się uchylił i zaraz znowu wystrzelił w powietrze niczym ognista rakieta.
- Ja pierdole... - rzuciła od niechcenia, jednak zaraz nieco speszona spojrzała na Natana i uśmiechnęła się do niego blado. - No to poznasz nieco naszych zwyczajów - skrzywiła się. - Musimy wracać... - dodała wyraźnie spięta.
Morgana
Niezbyt przejmował się rodzinną atmosferą panującą w wiosce, czuł niewyobrażalną pustkę po stracie rodziny nie mogąc się skupić na niczym innym niż mimowolne poszukiwanie ich w tle. Wypatrywał gdzieś w kącie postury Abbadona, czując jak bardzo brakuje mu poważnych rozmów o zabawnych i przyciemnych sprawach, brakowało mu tego jak zabierał go na treningi i do jego szopy, gdzie mógł pomóc mu w najprostszych czynnościach jak wystruganie kołyski czy naprawienie krzesła. Brakowało mu Chrisa, tego jak ukradkiem wypożyczali wino z rodzinnej piwnicy wraz z ogórkami w chilii, które otrzymali w prezencie od najbliższych sąsiadów, bo mieli za dużo. Tak jak warzyw, owoców, słodkich bułeczek i trufli, które uchodziły za tamtejsze specjały. Brakowało mu wieczornych pogadanek i wspólnego czytania, i imprez, gdzie pilnował "brata", by nic mu się nie stało. Kochał tego gówniarza jak rodzonego. Brakowało mu też Melanie; sutego stołu przy śniadaniu i aromatycznej kawy jaką parzyła, jej śmiechu i opowieści, wiecznego zamartwiania się o nich i o to, że mogło im się coś stać w wojsku. Brakowało mu wieczornych rozmów, gdy wywodziła go z ciemnych myśli i pocałunków w czubek głowy, gdy wracała zmęczona z miasta. Krzywił się wtedy, ale kurwa brakowało mu tego. Rodziny i ciepła, miejsca gdzie był jego dom. Teraz wszedł w ich życie z butami, czuł się tam dziwnie. Wszyscy zerkali na niego wspominając Kuro i Mel, że był od nich. Ten dzieciak... Słyszał komentarze o jego rodzinie i nie podobały mu się, chciał wykrzyczeć to wszystko co siedziało mu na sercu, że powinni o nich mówić lepiej, bo tyle dla nich zrobili.. Milczał. Siedząc w domu Niklaua czuł się jak intruz, zwłaszcza gdy patrzył na Shi do której czuł... lekką niechęć. Była dla niego dziwna. I chyba go nie lubiła. Dlatego spędzał czas z Natsu. Widząc jak wraca zaśmiał się nerwowo.
OdpowiedzUsuń— Wiem stary, byłem w twojej skórze jako dzieciak. Lux i Chris, dzieciaki cioteczki nie dawały mi spać po nocach. Do tej pory pamiętam jak usypiała jedno, a budziło się drugie. Kurwa katorga. Cioteczka sypiała może raz na dwa, trzy dni.. Jakoś tak, a wory pod oczami miała takie jakby ktoś ją pobił. Dziwie się, że Shi nie zasypia na stojąco, bo ciotka raz tak miała.. Matki bliźniaków mają przejebane, od co. — zaśmiał się. — Wracają. Czuję mimo wszystko niepokój. Martwię się o Chrisa, nawet nie wiesz jak bardzo... Chciałbym być już z nimi i słuchać wywodu Abbadona, a tak czuje sie niepewnie. Znacie tu wszystkich, jesteście blisko, a ja.. jestem intruzem. Nie mam tu nikogo i wszyscy pamiętają mnie pod pryzmatem ojca psychopaty, który był damskim bokserem. Wiem co mówią.. Słyszę rozmowy.
Yumi
Yumi poczuł chłód czyjejś dłoni na ramieniu, to jak wbija w nią palce zadając mentalne rany, które zabolały jeszcze mocniej, gdy Natan na niego nafukał. Czuł się jak idiota, tym bardziej że nikt go nie rozumiał, nikt nie potrafił pomóc w problemie, który ciążył nad jego głową. Najbardziej mogłaby zrozumieć go Febe, ale obawiał się, że spojrzy na niego jak na szaleńca. Tak jak na ojca. Zmarszczył brwi, kiedy go objął, ale zaśmiał się mimo to chcąc utrzymać jakieś pozory.
OdpowiedzUsuń— Wiesz.. Twojego ojca tu lubią, wszyscy. Ciągle słyszę o Niklausie same dobre rzeczy, a mój ojciec.. Był popierdolonym kutasem. Zapytaj Rei, zapytaj Febe i ojca, jak przyszedłem do niego ze złamanymi żebrami bojąc się iść z tym do ciotki, bo mój własny ojciec mi najebał. Czuje, że po prostu... — urwał. — Boje się o Chrisa, chcę obok siebie wujaszka Abbadona i ciotkę. Dopiero wtedy poczuje się bezpiecznie.
Yumi
Nie zamierzał pogłębiać tematu widząc, że Natan nie dostrzega tego co dla jego rodziny było oczywiste również znając przyczynę tego zachowania. Opinia mężczyzny nie była dla niego ważna, bardziej skupiał się na tym co mówiła ciotka, co mówił Abbadon, bo ci znali Kuro i mogli dopisać zachowania, które on sam posiadał. Oboje rozumieli co działo się u niego w głowie, jaki natłok myśli pojawiał się co rano, gdy spoglądał w lustro widząc krwiste oczy i rysy twarzy, które mógł przypisać ojczulkowi. Miał również wrażenie, że Natan mówi to tylko po to, by go pocieszyć, by nie zasmucał swoją obecnością innych. Przy rodzinie tak nie było, dawali mu przestrzeń na emocje i często o nich dyskutowali nie oceniając niczego. Akceptowali. Westchnął ciężko klepiąc mężczyznę przyjacielsko po ramieniu.
OdpowiedzUsuń— Możemy pójść, tylko musisz wskazać mi ścieżkę. Obawiam się, że nie znam terenu na tylr, by swobodnie po nim wędrować.
Yumi
Nie wiedział jak to jest, nigdy nie martwił się o to by informować kogoś z domu chociaż przez to niejednokrotnie miał nieprzyjemne konsekwencje. Tak jak wtedy, gdy podrobił podpis ciotki, który zapewnił mu możliwość zapisania się do wojska. Nie przyjęła tego najlepiej i miał wrażenie, że gdyby nie Abbadon czara goryczy ostatecznie się przeleje, a cioteczka eksploduje z całą swoją wściekłość tworząc mu piekło. Tak samo wtedy, gdy ruszył na wojnę nie informując nikogo, a rodzina odchodziła od zmysłów. Ale wrócił, z orderem, uśmiechem na ustach i krwią na dłoniach, której już nigdy nie potrafił zmyć. Zwłaszcza wtedy, gdy zabił ją.. Na samo wspomnienie na twarzy chłopaka pojawił się uśmiech, kiwnął do mężczyzny głową wstając z miejsca i odnosząc do kuchni kubek po naparze. Cóż, albo Niklaus albo Shi to posprzątają. Tego był pewny.
OdpowiedzUsuń— Wiem — skłamał, wracając z innego pomieszczenia i podszedł do drzwi po drodze poprawiając jedno z mebli, widząc że zostało krzywo ułożone. — Wiem jak jest, bo jak poszedłem bez pytania na wojnę to ciota nie schodziła mi z głowy przez pół roku. Wiem, że Febe tak samo troskliwa, więc boje sie podobnych sytuacji.
Yumi
— Nie wiem jak przeliczyć to na wasze ramy czasowe, ale powiem że od piętnastego roku życia, więc kilka lat. Nie zorientowaliśmy się jeszcze jak powinniśmy przedstawiać ten czas, jak porozumiem się z Abbadonem i ciotką to dam ci znać. Oni wiedzą najlepiej — rzucił. — Skakaliśmy po wymiarach i z tego co rozumiem.. Tam czas płynie inaczej, bo u nas minęło ponad dwadzieścia lat, tak jakoś mniej więcej.. U was dwa? Cztery? Nie jestem pewien.
OdpowiedzUsuńWyszedł z chaty i założył dłonie na biodra.
— Podejrzewam gdzie mogę znaleźć dzieciaka. Macie w tym świecie jakąś ogromną bibliotekę?
Yumi
Poszukiwania brata poszły całkiem sprawnie, wystarczyło znaleźć pigułkę wiedzy ludzkości, by znaleźć chłopaka zajętego wertowaniem tomiszczy i popijającego kawę zupełnie tak, jakby nic się nie stało. Teraz był tu z nim, siedział wraz z Natanem naprzeciwko Christophera, który nadal siedział z nosem w książce nasuwając na nos złote okulary w kompletnej ciszy. Yumi wielokrotnie zazdrościł chłopakowi opanowania, zwłaszcza w sytuacjach stresowych w jakiej się znaleźli siedząc zbyt długo w samym sercu Polszy. Czuł na sobie wiele spojrzeń, duchy w zaświatach dopowiadały swoje, a ten jakby nigdy nic czytał historie tego świata szukając jakichkolwiek podobieństw.
OdpowiedzUsuń— Ciekawe… — mruczał co jakiś czas zamaszystym ruchem poprawiając okulary na nosie, po czym uniósł wzrok na Natana z jakimś dziwnym grymasem na twarzy. — Nie musiałeś brać obstawy, żeby mnie odnaleźć. Zdajesz sobie z tego sprawę? — zapytał młodszy, a Yumi westchnął ciężko.
— Z pewnością będę jej potrzebował, żeby cię stąd wyciągnąć. Musimy wrócić do Argaru, podejrzewam że reszta zmaterializowała się gdzieś w pobliżu, a matka byłaby niezadowolona gdyby dowiedziała się gdzie jesteśmy.
Chłopak westchnął ciężko zamykając zamaszyście książkę, po czym wstał i jak nigdy nic wsunął tomiszcze pod płaszcz. Yumi uniósł brwi zdziwiony, na co Chris zachichotał tak, jakby planował mord na całej ludzkości.
— Kryjcie mnie z tym znaleziskiem, bo odnalazłem tam ciekawe rzeczy w sprawie Krzyształów. Myślę, że gdybyśmy odkryli ich wystarczająco dużo to mogłyby zakłócić emitowaną przez nas energię i nawet jeśli jeszcze raz spierdolisz, to ojciec nie będzie musiał urywać ci głowy — zwrócił się do Imito, po czym zarzucił dłuższymi włosami dość szybko splątując je ciemną wstążką. Skierował wzrok na Natana. — Pamiętam cię, pętałeś się pod nogami matki, kiedy byłem dzieckiem. Jak się miewasz?
Yumi
Christopher wyraźnie przyjrzał się blondynowi swoimi ciemnymi, głębokimi oczami przypominającymi wyraźnie swoją rodzicielkę, po czym uścisnął dłoń chłopaka z głośnym westchnięciem. Sprężył kroku wychodząc z biblioteki, a Yumi ruszył za nim śledząc wzrok kuzyna nie czując się specjalnie komfortowo gdy chłopak zachowywał się w ten sposób. Mrok był w tej rodzinie przekazywany z pokolenia na pokolenia, no i nie każdy miał poukładane w głowie tak jak zdrowa osoba.. Może dlatego się dogadywali?
OdpowiedzUsuń— Powiedzmy, że cię pamiętam z momentu, gdy bywałeś w moim rodzinnym domu. Twojego ojca też, ale to zupełnie inna historia. Lux też możesz kojarzyć — dodał, wspominając tragicznie zmarłą siostrę. Yumi wzruszył ramionami.
— Wiesz Chris, nie każdy rozpamiętuje ten dom.
Chłopak spojrzał ku niemu i przekręcił oczami wyciągając z kieszeni coś, co przypominało metalową fajkę. Yumi zrównał krok z Natanem.
— Można zrobić postój, przydałoby się coś zjeść, chociaż nie mam żadnych pieniędzy.
— Przepiłeś? — zapytał Chris śmiejąc się pod nosem.
— Chyba twój stary.
— Ano. Abbadon by tak zrobił.
Yumi
Morgana po arenowym zwycięstwie miała ochotę na odrobinę relaksu w doborowym towarzystwie. W Phyonix jednak ciężko było o prywatność, lud domagał się świętowania i dziewczyna, po opatrzeniu ran, ruszyła w stronę biesiadników, by chociaż na chwilę uraczyć ich swoją obecnością. Nie zamierzała jednak siedzieć zbyt długo i nawet nikt jej się nie dziwił, chciała odpocząć, tym bardziej widząc, że Natan również powoli opuszcza zbiegowisko. Walka zrobiła swoje i chociaż atak na jego osobę nie był planowany, to czerwonowłosa poczuła wtedy jak bardzo jej zależy. Chciała pobyć z nim sam na sam, w końcu. Ruszyła do swojej sypialni chcąc się przygotować. Niby wiedziała, że mogłaby wejść do niego już teraz, ale... Nie, mimo to chciała się odświeżyć.
OdpowiedzUsuńKilkanaście minut później stała przy wielkim zwierciadle w swojej komnacie, miała na sobie czarne body, podkreślające kształty ciała, zarzuciła jeszcze cieniutki, zwiewny szlafrok po czym złapała butelkę miodu pitnego i ruszyła w stronę pokoju jasnowłosego. Widząc go na korytarzu uśmiechnęła się szeroko i założyła ręce za szyję chłopaka, przyjmując pocałunek, pilnując by nie oberwał jednocześnie butelką w łeb. Zaśmiała się lekko na jego uwagę.
- Na szczęście moja rodzina zajęta jest imprezowaniem - posłała chłopakowi zadziorny uśmiech i pomachała butelką alkoholu przed nosem. - Nawet trzy chwile - przyznała rozbawiona, łapiąc go wolną ręką za nadgarstek i ciągnąć w stronę jego komnaty. - Za duże? Niemożliwe, trzeba coś z tym zrobić - zerknęła na niego z figlarnym błyskiem w oku po czym kiwnęła głową.
- Znośnie, bok jeszcze trochę piecze, ale ramię... - tu zatrzymała się pod drzwiami jego pokoju i obróciła przodem do chłopaka by powoli odsłonić ranne miejsce. - Sam musisz zobaczyć - uśmiechnęła się sugestywnie, napierając plecami na drzwi.
Morgana
Gdyby te kilka lat temu ktoś mu powiedział, że znajdzie zajebistą kobietę i znowu zostanie ojcem, to zaśmiałby mu się w twarz. Teraz jednak, mimo dość krzykliwego potomstwa i zarwanych nocy, śmiało mógł stwierdzić, że jest po prostu szczęśliwy. Sen z powiek ściągały nie tylko małe smrodki, ale i ich starsze rodzeństwo. Akane i Natan, ta pierwsza ze swoimi miłosnymi przebojami, drugi z kolei... No właśnie... Tu sam nie był pewien, gdzie jest pies pogrzebany. Fakt, że chłopak bardzo się udzielał i pomagał właściwie każdemu przy ich osiedlaniu był podnoszący na duchu, ale Niklaus widział te momenty, gdy Natan odpływa i nie miał pewności czy umysł błądzi przy tęsknocie, czy może powód jest innego rodzaju. Planował zabrać młodego na jakąś rozmowę, ale zawsze pojawiał się ktoś lub coś co odciągało go od zrealizowania pomysłu, w końcu jednak nadszedł dzień, w którym okazja sama się pojawiła.
OdpowiedzUsuń- Ciężka - przyznał, drapiąc się lekko po głowie i oparł się ramieniem o jedną z drewnianych belek. Na wspomnienie o gwiazdach, sam spojrzał w niebo i uśmiechnął się kącikiem ust.
- Było kilka takich miejsc, zawsze w nie chodziłem gdy wkurwiali mnie w szkole - przyznał, wracając wzrokiem do syna.
- Co myślisz? Wpasujemy się tu? - zaczął z innej strony. Chętnie pozna jego opinię.
Niklaus
Natan był niesamowity, każda jego odpowiedź, każdy gest, cały rozbrajał Morganę i to chyba od zawsze. Czerwone tęczówki chłopaka nie raz chodziły jej po głowie, nawet wtedy gdy nie pajali do siebie sympatią.
OdpowiedzUsuń- Zimno w Phyonix? To karygodne, osobiście zajmę się tą sprawą, obiecuję - odpowiedziała żartobliwym tonem, nadal z zadziornym wyrazem twarzy.
Widziała, że gest z ramieniem zaskoczył platynowego, ale nie specjalnie jej to przeszkadzało, wręcz przeciwnie, tym bardziej kiedy zbliżył się i musnął jej skórę ustami. Odetchnęła trochę głębiej.
- Co za mama... - szepnęła wpatrzona w oczy Natana. Na wyznanie pogłaskała lekko jego policzek, uśmiechając się czule.
- Ja o Ciebie też Nat... Umarłabym, gdyby coś Ci się tam stało - przyznała równie cicho, chowając na chwilę twarz w szyi chłopaka. - Nigdy więcej - zapewniła podnosząc wzrok do czerwonych tęczówek.
- A co do leczących pocałunków... - zaczęła, a kącik jej ust drgnął delikatnie - ... muszę przyznać, że boli mnie całe ciało, wiesz? - rzuciła z kokieteryjnym uśmieszkiem.
Morgana
Nik zaśmiał się pod nosem.
OdpowiedzUsuń- Wiesz, ja może i znam już smak takich klimatów, ale nie ukrywam, że również brakuje mi poprzedniej wygody. Plus jest taki, ze my już te wynalazki znamy, możemy to wykorzystać i spróbować odtworzyć korzystając z tutejszych materiałów - zauważył z lekkim uśmiechem na ustach. Na pytanie o nastawienie wzruszył ramionami.
- Taki jest plan, ale wiesz jak jest, zdążyliśmy już podpaść kilku rasom, nie będę dążył do zaognienia konfliktu, ale trzeba mieć ich na uwadze - przyznał, nie wdrążając się w szczegóły, przyjdzie czas kiedy to Natan będzie musiał zawracać sobie głowę takimi sprawami, na razie jednak Nik nie zamierzał go tym obarczać. Na wieść o kompromisie nie ukrywał zdziwienia, uniósł lekko jedną z brwi i spojrzał na syna wyraźnie zainteresowany.
- Kompromis? Morgana stawia warunki czy jej "Zakręcona rodzina"? - zapytał, stawiając na to drugie. Może i nie znał jakoś super młodej Parabellum, ale znał jej rodziców i śmiał przypuszczać, że z tej trójki jedynie oni mogliby mieć jakieś "ale" co do sposobu bycia Natana, a może i do całego ogółu jaki prezentował.
Niklaus
Niklaus uśmiechnął się pod nosem na samo wspomnienie nauki. Przechodzić z klasy do klasy, heh, jakie to trafne. Chociaż on akurat miał bardzo dobre oceny, gorzej z zachowaniem. Na wzmiankę o zazdrości wzruszył jedynie ramionami. Punkt widzenia zależał od punktu siedzenia. Kiwną głową na wymianę zagrożeń po czym prychnął cichym śmiechem.
OdpowiedzUsuń- Tak, to akurat wiem, nie bez powodu pierścionek na jej palcu - przyznał z rozbawionym wyrazem twarzy. Nie widział nikogo innego na miejscu "swojej żony", Shiya była stworzona do tej roli. Zajął miejsce obok syna i westchnął ciężko. Spojrzał na niego zaciekawiony. Prowadzili już kilka życiowych rozmów, ale nigdy nie dotyczyło życiowej wybranki młodego. Wysłuchał w spokoju syna, a gdy wspomniał o ochrzanianiu nawet nie powstrzymywał łobuzerskiego uśmiechu.
- Natan - zaczął. - Każda rodzina ma swój sposób bycia i swoje zwyczaje, stworzenie dobrego związku wcale nie polega na dopasowaniu się do nich czy do nas. Jeżeli rzeczywiście chcecie razem żyć to sami stworzycie swoje zasady, opierając się na tym co wynieśliście z domu, ale tylko opierając. Ustalicie, to jest spoko, to nie, tak chcemy, tak nie, jak się z czymś nie zgodzicie to idziecie w kompromis - wzruszył ramionami. - Akceptacja teściów... - tu szturchnął go lekko ramieniem, nadal ze swoim specyficznym uśmieszkiem na twarzy - ... to tylko miły dodatek. Fajnie jak się dogadacie, ale bez przesady. Z naszej strony raczej nie powinno być problemu. Mor sprawia wrażenie dość zrelaksowanej w naszym towarzystwie, mogę się mylić, ale tak to wygląda z mojego punktu widzenia - przyznał zerkając w niebo.
- Lexi i Sangius - pokręcił głową. - Nawet nie zliczę ile razy ściąłem się z Lex, z Sangiusem nigdy za sobą nie przepadaliśmy. Ściągnął Lex na mroczniejszą stronę samej siebie, ale to nie tylko jego wina... Gdybyś ją poznał w szkole - zaśmiał się wracając wzrokiem do syna. - Była jasnym płomyczkiem szkoły, najmroczniejsze charaktery potrafiły się z nią wygłupiać, wzbudzała zazdrość - znowu się zaśmiał. - Oj jak Miroki jej nie lubiła - raz jeszcze pokręcił głową. - Wybacz - poklepał go po ramieniu. - Czasami nostalgia mnie dopada - dodał żartobliwie po czym nieco spoważniał.
- Tak czy siak, wierzę, że rodzice, czy nawet cała rodzina Morgany, może być bardzo pokręcona. Nie patrz na to, nie patrz na nas. Nie musicie mieszkać ani tu, ani tam, równie dobrze możecie spróbować gdzieś pomiędzy. Teraz wszyscy jesteśmy w tym samym wymiarze, możecie odwiedzać i nas i ich, wątpię by to stanowiło problem, ale to będziesz musiał ustalić z samą Morganą - raz jeszcze poklepał ramię dzieciaka. Hah... Dzieciak. Nik poczuł coś dziwnego. Czyżby nadchodził dzień pełnej samodzielności pierwszego dziecka?
Niklaus
Mor zacisnęła lekko wargi i uśmiechnęła się do jasnowłosego, oplatając jego ciało nogami. Przedłużyła oddany pocałunek, wkładając w niego te wszystkie emocje jakie w niej buzowały. Nie znała podobnego uczucia, wszystko to było nowe i przez chwilę dziewczynie zrobiło się głupio. Policzki poczerwieniały wyraźnie, Nat był tak delikatny i czuły, a ona po prostu na niego patrzyła. Kiedy rozsiadł się na niej nie do końca wiedziała co powinna robić, szybko jednak myśli dziewczyny zostały zajęte. Czując pierwszy pocałunek na skórze przymknęła oczy, kolejne przyprawiały ją o przyjemne ciarki przechodzące przez całe ciało. Nawet dłoń, w której trzymała butelkę, mocniej zacisnęła. Powoli temperatura jej ciała rosła, a serce przyspieszało. Słysząc o układzie podniosła czarne oczy do czerwonych tęczówek Natana.
OdpowiedzUsuń- Tak, idealny - odpowiedziała z większą pewnością siebie, chociaż wyraźnie było widać, że z mieczem w dłoni czuje się lepiej. Oddała trunek bez większych sprzeciwów.
- Nat... - zaczęła, gdy usztywnił jej dłonie. Serce biło jak szalone, a ona patrzyła mu w oczy trochę speszona. - Ja nigdy nie... - odważyła się skupić wzrok na spojrzeniu jasnowłosego. - Jestem dziewicą - przyznała by zaraz zerknąć kątem oka na dłoń niedaleko pachy. Nie miała łaskotek, przynajmniej nie tam, ale próba nieco ją rozluźniła i posłała chłopakowi zadziorniejszy uśmiech.
- To taka gra wstępna? - zapytała z przekąsem w głosie.
Morgana
Morgana zaśmiała się krótko.
OdpowiedzUsuń- Jestem pewna, że znajdziesz... Kiedyś - dodała z dumnym uśmieszkiem, ochoczo przyjmując pocałunek. Na wzmiankę o bólu dziewczyna delikatnie kiwnęła głową, nadal patrząc na chłopaka z czułością w oczach. Delikatny dotyk, sama bliskość czy zapach Natana sprawiał, że Mor czuła przyjemne mrowienie w całym ciele. Ona również starała się nie leżeć jak kłoda, przesuwała opuszkami palców po skórze jasnowłosego. Starała się go naśladować, muskała subtelnie odkryte części ciała, a kiedy zdjął z niej fragment bielizny przygryzła delikatnie usta. Nie sądziła, że tak banalny gest może być podniecający.
- Powiem... Od razu... - zapewniła i tym razem to ona wpiła się w jego usta. Przez chwilę miała wrażenie, że chłopak emanuje większym ciepłem niż przeciętnie, zwykle temperatura cudzego ciała była dla niej neutralna, a teraz... Teraz było zupełnie inaczej. Mor naparła trochę mocniej na jego usta, nagle się jednak wycofała, uznając, że mogła być zbyt natarczywa.
- Przepraszam, ja... Dziwnie na mnie działasz - przyznała szeptem, patrząc mu w oczy z niewinnym wyrazem twarzy. Odruchowo oblizała wargi, czuła swój przyspieszony oddech, dopiero to wszystko poznawała, poznawała swoje własne ciało i samą siebie, jednocześnie zbliżając się i do Natana.
Morgana
[Spalony u Lexi, hy hy xD]
OdpowiedzUsuńSłuchał syna uważnie, kiwając przy tym lekko głową. Zmienny Sangius i krętaczka Lexi, tego się nie spodziewał.
- Wiesz... Stracili Morgane na lata, mogą się zachowywać dość irracjonalnie, ale to na pewno nie jest wyjaśnienie na wszystko... - zauważył zerkając na dłoń Natana i marszcząc czoło. Nie... Zdecydowanie ten nie martwił się o teściów, Nik zbyt dobrze pamiętał ten gest. Zacisnął usta w wąską kreskę i zaraz ułożył dłonie na ramionach syna.
- Natan, nikomu się nie oświadczasz, tego nigdy nie możesz być pewien. Myślisz, że jak zobaczyłem Shi to od razu wiedziałem? Pieprzyliśmy się na każdym kroku, wygrało pożądanie, a reszta samoistnie przyszła później... Zacząłem o niej myśleć, gdy chciałem się komuś wygadać, ona znikała i pojawiała się na nowo, w końcu relacja się pogłębiła i zobacz gdzie teraz jesteśmy. Kurwa, jestem w czepku urodzony z taką kobietą, a zaczęło się tak... wulgarnie, ordynarnie? Jeden pies. Takie coś po prostu przychodzi, czujesz, że jesteś z kimś bo chcesz, bo możesz, nie musisz, robisz to z własnej woli, mimo przeszkód na drodze. Możesz iść ją zdradzać na boki, ale nie chcesz, nawet jak otaczają Cię inne seksowne laski, ba... Od kiedy poznałem Shi, żadna nie kipiała bardziej seksapilem od niej, ale cii - zaśmiał się, by zaraz spoważnieć. - To przyjdzie samo, może się rozstaniecie, może nie... - tu złapał nadgarstek jasnowłosego i podniósł do góry. - Ty to wiesz... A teraz mów co się stało - wypalił nagle, chcąc go nieco zaskoczyć, wtedy reakcje były trudniejsze do opanowania, ciężej byłoby mu skłamać.
Niklaus
Na pierwsze "nic" Niklaus uniósł brwi wysoko, przy kolejnym posłał dzieciakowi wymowne spojrzenie, świdrował go wręcz wzrokiem, młody kłamał jak z nut. W końcu jednak poszedł po rozum do głowy i zaczął opowiadać. Blondyn poluzował ucisk nadgarstka i wsłuchał się w opowieść. Na wzmiankę o poznaniu Nal zmarszczył czoło. No chyba ten nie wdał się w jakiś przelotny romans, co?! To by było bardzo nie w stylu Natana. Na szczęście ewidentnie nie o to chodziło, a rozwinięcie historii o próbę wykorzystania wywołało na twarzy Nika wyraźny grymas, ten jego specyficzny, puste spojrzenie i buzia wyprana z emocji. Te wróciły jednak szybko, kiedy mężczyzna tylko dojrzał pierwsze oznaki paniki u syna.
OdpowiedzUsuń- Hej, hej... spokojnie, oddech, jestem obok, pamiętaj, ćwiczyliśmy to, patrz na mnie i oddychaj - nakierował twarz Natana na swoją własną i sam zaczął oddychać głęboko.
- Że co?! - warknął w przerwie, słysząc o udziale Lexi. Aż tak jej odjebało na tym tronie?! Zacisnął zęby... Później się z nią rozliczy... Teraz, teraz po prostu objął syna i otoczył silnym ramieniem.
- Nie pieprz głupot - szepnął. - Nic nie jest ważniejsze od bezpieczeństwa moich dzieci, rozumiesz. Dorosłych czy ledwo narodzonych poczwarek - odsunął go od siebie trzymając za ramiona. Spojrzał mu w oczy. - Nic nie jest ważniejsze - powtórzył z pewnym wyrazem twarzy. - Psycholog ze mnie jak z koziej dupy trąba, ale... Ogarniemy to, jasne? Masz być szczery i jasno mówić kiedy wspomnienie wraca, a... - zamilkł na chwilę, gdyż pewna myśl zajęła jego głowę. - Nieźle się uzupełniacie... - wypalił by znowu spojrzeć prosto w oczy syna. - Ty i Akane... - dodał. - Nigdy nie pozwolę abyś był ofiarą testów, ale... Ona i Ryu, wspomnienia i iluzje... Może to mogłoby pomóc? - myślał na głos, zerkając raz gdzieś na bok, a raz na Natana.
Niklaus
W pierwszej chwili jęk odrobinę ją speszył, jednak komentarz i klaps w pupę był tak zaskakująco podniecający, że jedynie jednorazowo kiwnęła głową i znowu przywarła do chłopaka. Oddawała się tym namiętnym pocałunkom, spróbowała nawet gestu z przygryzaniem dolnej wargi. Nie wyszło jej to tak sprawnie jak Natanowi, ale nawet lekko się zaśmiała, by zaraz znowu skosztować ust jasnowłosego. Odchyliła nagle głowę w tył i nabrała głębokiego powietrza, czuła jak robi się wilgotna pod wpływem jego dotyku, zacisnęła palce u stóp i dłoni, zmięła lekko skórę na plecach partnera i zaraz z ciężkim oddechem wróciła wzrokiem do czerwonych tęczówek. Rozczulił ją wyraźnie jego komplement.
OdpowiedzUsuń- Kocham Cię Nat... - szepnęła wpatrzona w jego oczy. Słowa same padły, ale Morgana już się ich nie wstydziła, czuła do, czuła wyraźnie, że jest z odpowiednim chłopakiem, w odpowiednim czasie... Tylko miejsce nie bardzo jej odpowiadało, nie widziała ich tutaj, ani w tej komnacie, ani w Phyonix, ale teraz... Myśli te zepchnęła na drugi plan, chciała być tu i teraz, fizycznie jak i mentalnie, dla niej to był bardzo ważny moment.
Morgana
- Poradziłeś sobie, racja - przyznał kiwając głową i słuchał go dalej by zaraz pokręcić głową. - Tylko głośno myślę, nie wrzucimy Cię przecież w coś takiego bez głębszych przemyśleń, spokojnie - zapewnił. - Po prostu uważam, że skoro brak poczucie bezpieczeństwa nie jest tu problemem, to ten leży głębiej. Może gdybyś miał możliwość przepracować to wspomnienie... Nie wiem Natan, długo chodzę po tym świecie, ale niestety nie wszystkie tematy są mi znane... Koszmary o eksperymentach zniknęły dawno temu, ale zastąpił je nowy, gorszy... - westchnął. - Przepracowałem go z Varoną... - przypomniał sobie blondynkę i uśmiechnął się blado. - Była moim odkupieniem, ale to inna sytuacja, Ty nie zrobiłeś nic złego... - spojrzał mu w oczy. - Nie zmienia to faktu, że coś wymyślimy - zapewnił klepiąc jego ramię.
OdpowiedzUsuńNiklaus
Nik nie oponował, objął Natana i w milczeniu gładził po plecach.
OdpowiedzUsuń- Byłbyś głupi, gdybyś się nie bał - zauważył. - Rozumiem Twoje obawy, ale spójrz na to inaczej... Ja jej tego nie pokazałem, ale może Ty pokażesz, że siła wcale nie polega na duszeniu w sobie problemów. Popatrz na nią, z wszystkim chce radzić sobie sama. "Prawdziwy starszy brat" nie ma jednej poprawnej definicji, ktoś taki składa się z wielu elementów - wyjaśnił po czym zaśmiał się pod nosem. - Dobrze, że chociaż zdajesz sobie z tego sprawę - przyznał i pokręcił głową. - Problemy są nieuniknione, nie wymyśliłeś go dla własnego widzi mi się... I Ty i Akane... Brakuje w waszym życiu typowo kobiecego wzorca, cholernie mnie przypominacie - dodał z ciężkim westchnięciem. Doskonale pamiętał jaki był z niego ciężki przypadek.
Niklaus
Czując chłopaka pod bielizną drgnęła wyraźnie, wypuszczając z ust rozżarzone powietrze. Automatycznie zacisnęła mocniej palce na jego skórze i zaznaczyła swoją obecność śladami paznokci. Z ust wyrwał się cichy, subtelny śmiech, gdy wyznał, ze czuje to samo. Policzki Mor rumieniły się intensywnie, a wsunięty palec wydobył z pomiędzy warg cichy jęk. Dziewczyna wzięła kolejny głęboki wdech, powieki opadły delikatnie, przygryzła wargi czując jak się w niej delikatnie porusza. Uchyliła lekko powieki, jednak na pełne wyznanie otworzyła oczy szerzej, patrząc na jasnowłosego czule. Oddała się czułością, a przy drugim palcu wpiła się mocniej w usta Natana.
OdpowiedzUsuń- Nie przestawaj - szepnęła między pocałunkami. Ciarki przechodziły przez jej ciało, czuła jak podbrzusze pulsuje. W życiu by nie pomyślała, że to całe zbliżenie może być aż tak przyjemne.
Morgana
Niklaus uśmiechnął się pod nosem.
OdpowiedzUsuń- Ach, gadasz... Jesteś tylko odrobinę młodszy, zawsze możemy się podzielić, wiesz, to dobra szkoła przed założeniem własnej rodziny - odwzajemnił kuksańca, oczywiście żartując. Objął zaraz syna ramieniem i przyciągnął do siebie raz jeszcze.
- Czasu akurat mogę Ci dać całkiem sporo - rzucił nadal w żartobliwym tonie, zaraz jednak nieco spoważniał. - Jasne Natan, masz czasu ile trzeba, to będzie Twoja decyzja - zapewnił chłopaka i prychnął śmiechem na kolejny komentarz.
- Nie mój drogi, Ciebie otaczały wyuzdane kobiety, ja mówię o typowej matczynej delikatności, trosce i kojącym głaskaniu po głowie, zawsze i tyle ile trzeba, nie w pośpiechu, nie w strachu, a w ciepłym domowym kącie - spojrzał w niebo, zdając sobie sprawę, że sam tego nie miał.
- Cieszę się, że mi powiedziałeś... Chcę wiedzieć takie rzeczy - spojrzał na niego, prosto w oczy. - Wiem, nie jesteście już małymi dziećmi, ale w końcu mamy szansę na własne, ciepłe domowe gniazdko. Z Morganą czy bez, z flaszką czy gilami pod nosem i łzami w oczach, zawsze będziesz częścią tego gniazdka - wyznał z ciepłym wyrazem twarzy.
Niklaus
Czarnooka czuła jak wilgotna jest już tam, na dole, a kiedy Natan zaczął się rozbierać, ona pomogła mu stopą zsunąć materiał z ciała. Nogą objęła pas chłopaka, a na trzeci palec zacisnęła swoje, tym razem lekko przebijając skórę jasnowłosego.
OdpowiedzUsuń- Nic nie robię... - sapnęła mu w usta z lekką pretensją w głosie. - Co mogę? Chcę żeby Ci było dobrze... - przyznała, czując, że jedynie on się o nią troszczy. Mimo wszystko uśmiechnęła się na jego komentarz, złapała go za brodę i nakierowała jego wargi na własne.
- Dopiero teraz? - wpiła się w niego intensywnie napierając mocniej na jego palce i czując specyficzny nacisk. To była ta cała błona dziewicza? Przygryzła wargę Natana.
- Ja już oszalałam - przyznała znowu na niego napierając.
Morgana
Niklaus siedział z nikłym uśmiechem na ustach. Obejmował syna ramieniem, a gdy ten zaczął dziękować mężczyzna milczał, słuchając syna w spokoju.
OdpowiedzUsuń- To ja dziękuję... Za Was. Gdyby nie Wy, Ty i Akane... Nie wiem gdzie bym teraz był, ale nie byłoby z nami ani Shi, ani bliźniaków - przyznał odwzajemniając uśmiech. - Tak więc przyjemność i po mojej stronie - dodał po czym zamknął usta. Siedział tak z czerwonookim aż ten głębiej zaśnie, dopiero wtedy wstał i niczym bobasa, zabrał do łóżka.
Niklaus
Jest dobrze? Przyjrzała mu się uważnie jakby chciała znaleźć na twarzy jakąkolwiek oznakę kłamstwa, ale szybko odpuściła, kiwnęła delikatnie głową i posłała mu uśmiech. Skoro tak stawiał sprawę... Poprawiła nogi na pasie chłopaka, układając je wygodniej, a gdy zapytał poczuła gorąc własnego ciała.
OdpowiedzUsuń- Tak - szepnęła. - Chcę... - zaczęła, jednak zamiast kończyć przyciągnęła go do siebie zaciskając trochę mocniej nogi i wpiła się w usta jasnowłosego, wlewając w pocałunek to wszystko co teraz czuła. Podniecenie, ekscytację, radość... Serce biło mocno w jej piersi, chciała już wiedzieć jak to jest, była gotowa, zdecydowanie.
Morgana
Ta "walka: języków przypadła mocno dziewczynie do gustu, czuła narastające podniecenie, lubiła konkurować z Natanem, zdrowo konkurować. Najwyraźniej upodobanie przeniosło się nawet do łóżka. Poddała się dopiero, gdy poczuła jego członka przy swojej kobiecości, przyjemny dreszcz przeszył jej ciało, a kiedy w nią wszedł lekko syknęła. Ciepło przyjemnie pulsowało w podbrzuszu i chociaż doznanie zwykle opisywano jako mało przyjemne, Morgana czuła rozluźnienie, ulga spłynęła na nią jak na zawołanie. Przebicie błony było bardziej jak mocne uszczypnięcie, siedziało jednak w głowie i czerwonowłosa musiała nabrać głębokiego wdechu, by zaraz spojrzeć Natanowi w oczy.
OdpowiedzUsuń- Powoli... - szepnęła z nowego rodzaju dzikością w oczach. - Możesz - dodała stykając się z nim czołem. Zaczynała rozumieć dlaczego seks uważano za jedną z lepszych metod na rozluźnienie.
Morgana
Morgana miała wrażenie, że chwilami zapomina o oddychaniu. Uczucie jakiego doświadczała było zupełnie inne niż te, które poznała dotychczas. Nie miała pojęcia czy seks sam w sobie sprawiał taką przyjemność czy to fakt z kim go przeżywa był istotniejszy. Mogła gapić się na jasnowłosego niczym w obrazek, dreszcze przechodziły przez ciało, przyjemność narastała z każdym pchnięciem i kilka ciężkich westchnień dobyło się z gardła czarnookiej. Okrzyk wyrwał ją z tej dziwnej zadumy, kolejne uczucia uderzyły niczym fala gorącego powietrza. Już miała pytać czy zrobiła coś źle, ale szybko połączył kropki, mina chłopaka mówiła wiele, sam ton głosu czy rozpalone spojrzenie. Jej wzrok był równie gorący.
OdpowiedzUsuń- Chcę... - przyznała na jego propozycje i spróbowała wczuć się w rytm Natana, dopasować posuwiste ruchy, pogłębić penetrację. Głośniej jęknęła przy jednym z trafionych ruchów.
- Osz... - syknęła czując drżenie ciała. Tak, to było to. Mor zjechała dłońmi na biodra chłopaka i powtórzyła swoje ruchy biodrami, przy trzecim mocno odchylając głowę w tył i płasko opadając plecami na poduszkę. Kilka głębszych wdechów, znowu spojrzała na Platynowego.
- Idealnie... - szepnęła z łobuzerskim uśmiechem, by wpić się w jego usta i wrócić do rytmicznych czułości.
Morgana
Zawsze kiedy słyszała te wszystkie komentarze w temacie stosunku nie wierzyła, że coś z pozoru tak prostego może dawać aż tyle satysfakcji. Teraz jednak, kiedy sama przeżywała swój pierwszy raz, zaczynała rozumieć. Ktoś powiedział jej też, że tego pierwszego nigdy się nie zapomina, Mor nie wiedziała jak to było w przypadku innych, ale mocno trzymała się nadziei, że nie będzie musiała zapominać, że nie będzie chciała. Oddawała czułości chłopakowi, wiła się pod jego ciałem z rozkoszy i czuła ogromną przyjemność kończąc zaraz po nim. Ciało drżało, a dreszcze przechodziły ją falami, oddech był szybszy niż po ostatniej walce... Zabawne, a można było rzec, że tylko leżała. Uśmiechnęła się szeroko na jego wyznanie, dotknęła dłonią rozgrzanej twarzy chłopaka.
OdpowiedzUsuń- To tak jak ja Ciebie - przyznała z ciężkim oddechem. Obróciła się twarzą do jego twarzy, wtuliła w ciepłe ciało ukochanego i przymknęła oczy, chowając twarz przy obojczyku Natana. Słowa sprawiały, że buzia nie chciała przestać się uśmiechać, Morgana miała wrażenie, że usta ścierpły w tej nienaturalnej dla niej minie. Dobrze, że wspomniał o ciuchach, bo przynajmniej mogła się głośniej roześmiać i skraść jeszcze jeden pocałunek.
- Dobrze, od dzisiaj będę chodzić bez - rzuciła z zaczepnym uśmieszkiem i dziabła go w ucho, by ostatecznie spojrzeć mu w oczy.
- A w czym byś mnie chętnie zobaczył? - zapytała z czystej ciekawości.
Morgana
Dziewczyna przyglądała mu się przygryzając lekko wargę, rumieńce nadal były widoczne na jej buzi. Przyjemny dreszcz przeszył jej ciało gdy przesunął dłonią po boku, a Mor mruknęła cicho na te wszystkie słowa. Zaśmiała sie czując uszczypnięcie.
OdpowiedzUsuń- Nikogo nie kuszę, to tak jak... Festiwal w Rio? Tam kobiety też są pół nagie, ale to tradycja i przymyka się oko, patrzy na to trochę inaczej - wyjaśniła swój punkt widzenia, nadal rozbawiona.
- Ja wiem Nat, ale... - zawisła nad jego twarzą i zaraz usiadła na nim okrakiem, przewracając go na plecy. - Pytałam w czym byś mnie chętnie zobaczył, w co ubraną - szepnęła mu do ucha i pokręciła głową. - Inni faceci się nie liczą, niech sobie patrzą, najwyżej wydłubię im oczy - dodała z zadziornym uśmiechem i roześmiała się trochę głośniej na stwierdzenie o ruchaniu w głowie. Wkleiła twarz w tors Natana.
- Mam wrażenie, że nie tylko facetom - przyznała, obracając głowę i opierając brodę o mostek jasnowłosego. Spojrzała mu w oczy.
- Myślisz? Na moje zdążyli przywyknąć, to jest po prostu tutejsza moda, wszyscy tak chodzą, tu w pałacu ciuchy te są jedynie dodatkowo dopracowane - przyznała. - Ale może masz rację, w końcu to gorący naród - zaśmiała się i wpiła w jego usta z przyjemnym pomrukiem.
Morgana
Sukienka? Nie ukrywała lekkiego zaskoczenia. Chociaż musiała przyznać, że bardziej zdziwił ją fakt prostoty wyboru, przy tak mnogich możliwościach, niż sam strój. Posłała mu łobuzerski uśmiech.
OdpowiedzUsuń- Zdecydowanie nie mój... W sukience ciężko walczyć - szepnęła. - Jeszcze byś mnie wtedy zdominował i co? - dodała z kokieteryjnym uśmieszkiem. Kolejna wizja zdecydowanie bardziej jej przypadła do gustu. Mruknęła na jego pieszczoty i znowu poczuła specyficzne mrowienie w okolicach podbrzusza.
- Mhm... To da się zrobić - przyznała z cichym sapnięciem. Kolejny dreszcze przeszedł jej ciało gdy wspomniał o oceanie i nagości, ten pomysł również jej się spodobał, szczególnie w połączeniu z gestami Natana. Morgana przygryzła delikatnie wargę, a na groźbę zaśmiała się pod nosem.
- Uważaj, bo jeszcze komuś zapłacę, żeby to zobaczyć - szepnęła przejeżdżając kciukiem po jego wardze i kosztując po chwili ust platynowego. Pchnęła go na plecy, siadając okrakiem na biodrach chłopaka.
- Już widzę ten duet, ja naga, Ty w samych slipach... - znowu się zaśmiała i złączyła ich usta w pocałunku. - Kolejki by się pchały do nas po wpierdol - dodała między pocałunkami, wciąż rozbawiona.
Morgana
Mimo tego co właśnie między nimi zaszło, czuła jak buzia robi się rumiana. Zawstydzał ją i to bardzo, teraz chyba nawet bardziej niż zwykle. Fakt, że mu się podoba, cała, że czerpie przyjemność z jej obecności. Na śmiały chwyt pośladków spięła się odrobinę, jednak zaraz posłała mu figlarny uśmiech.
OdpowiedzUsuń- Właśnie tworzysz potwora... - zapewniła z dziwnym błyskiem w oku. Oczyma wyobraźni już widziała te wszystkie kąty, które z nim przechrzci. Niesamowicie ją kręcił. Prychnęła cicho na jego wizję, jednak szybko zamilkła, oddając się pocałunkom, a na klapsa jęknęła głucho, prosto w wargi chłopaka. Pobudzenie członka dodatkowo ją nakręciło i czarne tęczówki zdawały się płonąć z podniecenia.
- Mów tak dalej... I tak szybko stąd nie wyjdziesz... - szepnęła w odpowiedzi po czym wpiła się mocno w jego usta i oddała rozkoszy po raz drugi.
Morgana
Dzisiejsze popołudnie zapowiadało się dość oryginalnie. Zarówno ona, jak i Natan, zostali wciągnięci w opiekę nad bliźniakami. Osobiście nie miała nic przeciwko i była pewna, że jej brat również nie, w końcu tacie i Shi należał się odpoczynek. Mało kiedy wysługiwali się innymi, mimo, że ciotek i wujków było tu pod dostatkiem, właściwie to częściej inni domagali się kontaktów z berbeciami i oferowali swój czas.
OdpowiedzUsuńPo wysłuchaniu długiego monologu na temat wspomagaczy, usypiaczy i ewentualnych prób skontaktowania się z rodzicami, An spojrzała na brata porozumiewawczo i wskazała drzwi, trzymając na rękach swoją młodszą siostrę.
- Won, poradzimy sobie... Jeszcze chwila i Natan sam będzie ojcem, musi wiedzieć co jest pięć... Ja go wprowadzę... - zażartowała sobie i zachichotała, tykając małą w nosek.
- Co nie Aisha? Wszystko mu wytłumaczymy - posłała braciszkowi szeroki uśmiech i pożegnała wychodzącą parkę.
Akane
Spojrzała na brata wymownie.
OdpowiedzUsuń- To niby ta lepsza pozycja? To już wolę chodzić z brzuchem niż być nieodpowiedzialnym kutasem - posłała mu szeroki uśmiech, pożegnała dorosłych i ułożyła Aishe w łóżeczku. Mała jeszcze nie spała, ale nie była zbyt marudna.
- Chyba teraz jest ciężej, no wiesz, jak Shi karmi piersią i takie tam, podobno to nawet nie wskazane... Chyba bym oszalała, serio - zagestykulowała wybuch nad swoją głową i skoczyła w stronę jednego z foteli, by opaść w niego z cichym westchnięciem.
- Jak tam? Jakieś wieści od Morgany? - zaczęła, nie chcąc z grubej rury wskakiwać w temat starej traumy. Martwiła się trochę o brata, sprawiał wrażenie bardziej wycofanego, nie tak jak wtedy, ale jednak...
- Przepraszam, że od razu nie mogę Ci pomóc... Pojebana akcja... - skrzywiła się lekko.
Akane
Chwyciła podany napój i wzięła od razu małego łyka.
OdpowiedzUsuń- Wiesz, skoro już wszyscy zaczęli wtedy z czymś wyskakiwać... - przypomniała sobie. - Poza tym, wolę wiedzieć, to bardziej motywuje, w sensie, że wiesz, jest coś do zrobienia, poza ogarnięciem duchów - przyznała. Na wieść o Morganie posłała braciszkowi uśmiech.
- Mam nadzieję, że nie za dobrze - zerknęła na niego. - Bo mi tu uschniesz z tęsknoty - dodała zaczepnie, a czując głowę na ramieniu sama swoją przyłożyła do oparcia.
- Serio? - zdziwiła się wyraźnie. - Może to po prostu nasz domek ma tyle uroku, że u innych wydaje nam się zimno? - zaśmiała się delikatnie. - Chętnie bym zobaczyła jak mieszkają, mimo wszystko. Ostatnio widziałam cioteczkę dopiero jak się tam wybierała, mam wrażenie, że minęły wieki, a tak na prawdę to tylko kilka lat - prychnęła pod nosem. - Mam nadzieję, że to ostatni skok w czasie jaki przeżywam - westchnęła ciężko i odetchnęła ciężko. - Przynajmniej tak duży... - dodała, bo te kilkugodzinne były raczej nieuniknione.
Akane
An słuchała słów brata, kiwając przy tym lekko głową.
OdpowiedzUsuń- Uch, pamiętam... Tak, teraz jest zdecydowanie lepiej - przyznała, bo wtedy, chociaż krył się z tym co zaszło, to rzeczywiście zachowywał się bardzo irracjonalnie, przynajmniej dla osoby, która nie miała pojęcia co zaszło. Na wspomnienie Niklausa An uśmiechnęła się ciepło.
- Tak, tata jest w tym... serio dobry - odetchnęła, jakby z ulgi. Miała mega farta, że trafiła jej się taka rodzina. Znowu kiwnęła głową.
- Jasne, że przyda, ona, no... Zdaje się dość skryta, ale - posłała Natanowi zadziorny uśmiech i przytuliła go mocniej do siebie. - Fajnie na siebie działacie, lubię na Was patrzeć - przyznała ze śmiechem. - Jakkolwiek dziwnie to brzmi - znowu się zaśmiała i zaraz zatkała usta, zerkając na kołyski.
- Skubana... - mruknęła i zakołysała łóżeczkiem młodszej siostry, ta nadal nie spała. - Podsłuchujesz? - zagadała i pokręciła głową. Podniosła wzrok do Natana i wzruszyła ramionami.
- Ja się nie bujam z jej synem. Zobacz na tatę, no albo na siebie. Zabijasz czasami wzrokiem gdy o mnie chodzi - wytknęła mu, poruszającym zabawnie brwiami. - Jestem pewna, że z czasem cioteczka bardzo Cię polubi - kiwnęła głową dla potwierdzenia własnych myśli.
Akane
Zaśmiała się, jednak teraz znacznie ciszej.
OdpowiedzUsuń- No wiesz, teraz masz aż trójkę młodszego rodzeństwa, lepiej żebym to ja uświadomiła Ci tą sytuację niż te małe bąble, ale bez obaw, pewnie i mnie to czeka gdy już podrosną - posłała mu buziaczka w powietrzu. Na wzmiankę o chłopach spojrzała na niego spod byka.
- No i bardzo dobrze! Już starczy, że jest trzy do trzech, musimy Was jakoś przygasić - również się do niego wyszczerzyła. Zmarszczyła czoło na wspomnienie służki.
- Co? - wróciła na miejsce obok brata. - Nasłała na Ciebie służkę w takim celu? - nie ukrywała zaskoczenia. Lexi jaką pamiętała była... No dobra, An poznała dwie twarze cioteczki, aż się skrzywiła na wspomnienie tej gorszej.
- No ok, w sumie jest zdolna do wielu dość... Niepochlebnych czynów - przyznała.
Akane
- Szczerze, mam wrażenie, że za te kilka lat co najmniej Ty będziesz miał już swoje pociechy, a te dwa purchlaki będą patrzeć na nas jak na stare pryki - przyznała rozbawiona.
OdpowiedzUsuń- Tak czy siak, kijowo, sam fakt, że w ogóle wpadła na coś takiego... Bo niby co to miało udowodnić? - widać było, że sprawa nieco rozdrażniła ciemnowłosą.
- Dobrze, że laska żyje, ale... Ech, no po prostu czasami nie rozumiem dorosłych. Przecież nawet gdyby do czegoś doszło to... Skrzywdziłaby własną córkę. Bez sensu, chyba jej na starość odbiło - skrzywiła się wyraźnie.
Akane
Akane przytaknęła mu głową.
OdpowiedzUsuń- Jasne, nic na siłę. Może to przyjdzie z czasem, a może wcale, zobaczymy - rzuciła luźno. Teraz nie było co się nad tym zastanawiać. Wszystko zależało od podejścia obu stron i od czasu.
- O! Pewnie! Muszę trochę poćwiczyć na kolejne lekcje z Shi, to gotowanie nie jest wcale takie złe, chociaż przyznaję, nie widzę się w roli gospodyni domowej - zaśmiała się delikatnie wstając z miejsca i idąc w stronę kuchni. - No, chyba, że mówisz o najzwyklejszych kanapkach, chociaż ja chyba zrobię sobie zacierkę, zupę mleczną z kluseczkami. Te cholerne kluseczki nadal są dla mnie problemem, zawsze zrobię jakieś tłuste robale albo kruszonkę, nie mogę wstrzelić się w coś pomiędzy... - rozgadała się odrobinę, tłumacząc na czym polega myk stworzenia prowizorycznie prostego dania.
Akane
Zerknęła na brata pytająco.
OdpowiedzUsuń- Myślisz? Ja mam wrażenie, że po prostu niektóre dziewczyny czują się dobrze w kuchni już od małego, a inne nigdy nie czują do tego aż takiej smykałki - wzruszyła ramionami. - Chociaż możesz mieć rację - przyznała, bo przecież już teraz doświadczała przyjemności, których kiedyś sobie nie wyobrażała. Przytaknęła mu głową gdy wspomniał o tej dwójce i zaraz zachichotała pod nosem.
- Już widzę jak ojciec dostaje przez łeb gdyby próbował inaczej - zaśmiała się cicho, wyraźnie rozbawiona. Zadowolona przytaknęła głową i wyciągnęła potrzebne produkty, mleko wlała do kociołka i ustawiła nad paleniskiem, do miseczki nalała wody, a garść mąki wysypała na blat.
- To patrz i się ucz, może Morganie zasmakuje coś takiego - poruszyła zabawnie brwiami. - Skraplasz mąkę wodą i "szczypiesz" paluchami - tłumacząc przystąpiła do działania, przez co mąka zaczęła zlepiać się w niewielkie kluski. - Nic trudnego - powtarzała działanie aż powstała niewielka sterta kluseczek. - Pozostaje poczekać aż mleko nieco się zagotuje i wrzucić je do mleka, pogotować jakieś pięć minut i... gotowe! - dumnie założyła dłonie na biodrach. - Mała rzecz, a cieszy, nawet kluski wyszły mi dzisiaj lepiej - znowu się lekko zaśmiała.
Natan
Prychnęła cicho na jego złotą radę.
OdpowiedzUsuń- Gdyby to było takie łatwe - stwierdziła, nadal z rozbawieniem. Brzmiało fajnie, może miało nawet jakieś przełożenie w życiu, ale An szczerze w to wątpiła. Brzmiało zbyt utopijnie. Na pytanie o Shi zacisnęła lekko usta, jednak zaraz przytaknęła głową.
- Tak, jest... Super, taka... Silna i ciepła jednocześnie - przyznała lekko przygryzając własną wargę. - Poza tym, tata się przy niej zmienił, zawsze był fajny, ale teraz... Błagam, musi być zajebista skoro doprowadziła do czegoś takiego - rzuciła już trochę bardziej dla żartów. Zawtórowała mu śmiechem gdy nadal jej nowe miano.
- Och ja? Taka prosta dziewuszka? - udała wzruszenie i zaraz cisnęła w brata małą kupką mąki. - Ty z kolei będziesz nadwornym zjadaczem, zobaczymy kiedy Ci urośnie bebzonik - poklepała się po swoim płaskim brzuchu i zrobiła jakaś głupią minę. Po tym złapała za chochle i rozlała gotową zupę do przygotowanych misek.
- Jak wolisz na słodko to proponuję łyżeczkę cukru, ja wolę posolić - przyznała, przyprawiając posiłek.
Akane
Dziewczyna wytknęła mu tylko język.
OdpowiedzUsuń- Na słono - powtórzyła z szerokim uśmiechem. - Wielbicieli jest więcej niż myślisz - poruszyła zabawnie brwiami i przyjęła kromkę chleba. - Tak, racja, szczególnie z dodatkiem miodu lub powideł - przytaknęła. - Przynajmniej kiedyś u mnie tak się jadło - dodała, a na opinię dumnie wypięła pierś do przodu.
- Ha widzisz! Shi należy się medal za coś takiego! - jadła na spokojnie, ale zaraz dało się usłyszeć płacz Aishy. - No co ta mała dzisiaj? - odłożyła łyżkę i ruszyła w stronę siostry.
- Hej, obudzisz brata. Co jest smrodku? - na razie nie brała dziewczynki na ręce, po prostu przyjrzała się kołysce, czy aby na pewno wszystko z nią ok.
Akane
Akane zakasała rękawy.
OdpowiedzUsuń- Zaraz ogarniemy sprawę - zapewniła, ale kiedy miała wziąć małą poczuła dziwną niepewność. Obok nie było Shi, nie było też taty, a to oni zwykle zwracali uwagę na ewentualne błędy w trzymaniu dziecka. Dziewczyna zacisnęła usta i obejrzała się za siebie. Nie czuła też tego przyjemnego ciepła, które zwykle towarzyszyło jej w kuchni, przy dzieciakach czy innych domowych obowiązkach. Nagle miała wrażenie, że jest tylko ona i płaczący bobas. Zmarszczyła czoło...
- Już, już, dziwna myśl mnie złapała - rzuciła do brata i mimo ogólnych obaw złapała podniosła siostrę by sprawdzić pieluszkę. - No jasne! Chlejesz jak stara to masz... - spojrzała na Natana. - Zasikana, prawie po pachy, co za mały śmierdziel - westchnęła ciężko i poszła do kuchni przemyć małą i wziąć nowy materiał z szafki. Kątem oka dojrzała jak za oknem migocze światło świec na ganku u Febe. Coś kazało jej się zatrzymać i wytężyć wzrok, zaraz jednak potrząsnęła głową. Pomarudziła coś pod nosem i teraz już w pełni zajęła się siostrą, z automatu nucąc jakąś melodię, która właśnie wpadła jej do głowy. Kołysanka? Chyba tak.
Akane
W pierwszej chwili uśmiechnęła się do brata odrobinę nerwowo, odetchnęła wdzięczna kiedy odebrał pieluchę i poszedł ją opłukać.
OdpowiedzUsuń- Dobrze to będzie jak sama wszystko ogarnę, mam wrażenie, że jakiś czas temu lepiej mi szło... - przyznała z lekkim grymasem na twarzy. Skupiła się na melodii, a widok zasypiającej siostry znacznie ją uspokoił.
- Jedyną, tak właściwie - posłała jasnowłosemu zadziorny uśmiech, odkładając małą do kołyski. Sama spojrzała na jej małą buźkę z rozczuleniem w oczach, a na objęcie ze strony brata zacisnęła usta po czym wtuliła się w niego trochę mocniej. Dla niej Natan był pewnego rodzaju azylem, dodawał pewności siebie i przy nim czuła się bezpieczna. Na słowa brata zaśmiała się cicho pod nosem, chyba nawet trochę się wzruszyła.
- Ja też... Potrzebuję Ciebie - przyznała czując dziwne ciepło rozlewające się po ciele. W domku, mimo zamkniętych drzwi i okien, nagle zaczął wirować mocniejszy wiatr, nie był on niszczycielski, ale zabrał ze sobą kilka kupek kurzu, jakieś lżejsze piórka i inne duperele, po czym zatańczył nad głowami rodzeństwa. Wirował wesoło, otoczył An ciepłym powiewem i nagle gwałtownie z niej uleciał, prosto pod szczelinę drzwi, uciekł na zewnątrz. Dziewczyna obserwowała to dziwne zjawisko i z automatu puściła brata, by ruszyć w stronę drzwi i otworzyć je na oścież.
- Też to widziałeś? - szepnęła zdezorientowana. Kojarzyła zjawisko, ale nie mogła go teraz przykleić do konkretnej sytuacji.
Akane
Znowu spojrzała przed siebie, stała w framudze drzwi, jej wzrok nerwowo skakał za odlatującym wietrzykiem i pierdołami jakie zabrał ze sobą.
OdpowiedzUsuń- Dwa... - szepnęła gdy zapytał o samopoczucie. - Pokój... Ciemny pokój... - przełknęła głośno ślinę, zaraz jednak spojrzała na brata i poczuła spokój, był obok.
- Tak jasne, ja... - przerwała, bo usłyszała gdzieś w oddali swoje imię, tylko ona mogła je słyszeć. Odwróciła głowę w stronę domku Febe, świeczka na ganku cały czas się paliła, płomień tańczył smagany wiatrem. Przyglądała się chałupce w oddali, ale nagle odezwała się Aisha, znowu... Tym razem jednak nie płakała, bardziej marudziła i zaczęła kręcić się w łóżeczku. Akane spojrzała na siostrę.
- Wiatr kołysze w locie ćmy... - zaczęła cicho śpiewać, a gdy tylko z jej gardła padły pierwsze słowa, atmosfera w pomieszczeniu dziwnie zgęstniała, nawet dziecko zdawało się to poczuć, bo od razu zamilkło. Natan z kolei mógł poczuć pewnego rodzaju otumanienie, jakby melodia nieco go usypiała, hipnotyzowała. - Wilki śpią mocno, że aż strach - kontynuowała fiołkowooka, ruszając w stronę kołyski. - I tylko Ty nie śpisz duszko ma - spojrzała w oczy siostrzyczki, ale jej spojrzenie było inne, bardziej puste, a mimo to dziecko mocno się w nią wpatrywało.
- Boisz się nocnic, złych wietrzyc i zjaw... - pogłaskała policzek dziewczynki - Starą lalkę twoją sen już zmógł, nie zostawiaj jej samej, gdyż znów... - po raz kolejny Akane spojrzała w stronę domku Febe, odsunęła się na krok od kołyski i przejechała dłonią po zawieszonym przy udzie sztylecie. - Przyjdzie wiedźmin, zimny zły - wyciągnęła sztylet i zaczęła oglądać jego ostrze. - Dzierżąc złota garść - wciąż śpiewała, a jej brat nie mógł się ruszyć, był świadomy, ale nie mógł ani jej dotknąć, jak zaczarowany. - Poczujesz ból, odejdzie sam, zostanie ci smak... - ruszyła w stronę wyjścia, weszła na drewnianą platformę i spojrzała w dół. - Niedoli smak - zeszła po drabinie na sam dół i śpiewając dalej, szła w stronę domku, który dziś tam namiętnie obserwowała, wirowała od czasu do czasu, przeskakiwała z nogi na nogę, a gdy Natan nie słyszał już słów śpiewanej melodii, wtedy mógł na nowo się ruszyć. Akane jednak wciąż śpiewała i każde zbliżenie się do niej czy wsłuchanie w melodię groziło kolejnym otępieniem, o dotykaniu nie było w ogóle mowy.
Akane
Mor zacisnęła mocniej usta, gdy opowiedział do czego doszło.
OdpowiedzUsuń- Powinnam już wtedy jechać z Tobą... -mruknęła zła na samą siebie. Jasne, pobyt tu pozwolił co nieco wbić do głowy matki, ale mimo wszystko wolałaby ten czas pędzić z chłopakiem. Przewróciła oczyma na prośbę, ale zaraz westchnęła ciężko i kiwnęła głową.
- Mhm, uroczyście przysięgam, że nie knuję nic niedobrego - posłała mu zadziorny uśmiech i skradła jeszcze jednego całusa. Prowadziła go jedną ze ścieżek w bardzo dobrym nastroju.
- Mam dla Ciebie prezent - przyznała. - Właściwie dla Argaru, ale głównie dla Ciebie, Ty będziesz jego właścicielem - zaczęła, chcąc najpierw zahaczyć z chłopakiem o tyły pastwisk, gdzie pasły się wierzchowce jej rodziny. Zatrzymała się z nim przy niskim płotku i pokazała wierzgające z niedalekiej odległości źrebie moserta, było młode, ale na tyle wyrośnięte, że szło już je dosiadać.
- To samczyk, będziesz mógł nadać mu imię. To syn Kovy i Tuuli - spojrzała w oczy Natana, chcąc wyłapać czy taki rodzaj prezentu spodoba mu się chociaż trochę.
Morgana
Morgana zaśmiała się rozbawiona.
OdpowiedzUsuń- Ależ Nate, źrebak był już ze mną w Argarze, przyszedł tam na świat, ma już prawie dwa lata, za kolejne dwa będzie miał już rogi jak jego ojciec, teraz dopiero zaczynają się przebijać na wierzch - zmierzwiła mu włosy i sama spojrzała na zwierzaka.
- Mogłeś go nie widzieć, nigdzie go nie zabierałam, mieszkał w stajni i całe szczęście był wystarczająco duży by przeżyć skok do tego świata - tłumaczyła dalej. Uśmiech nie schodził z jej twarzy, gdy widziała minę chłopaka.
- Naprawdę - zapewniła jeszcze i zaraz pokręciła głową. - One w tym wieku i tak zwykle opuszczają stado i szukają własnego kącika, pomyślałam, że na nim łatwiej będzie dostać mieszkańcom tutaj, w razie jakiś odwiedzin. Szkoda mi go puszczać samego sobie, znam go od urodzenia, a Tuuli i Kova tak czy siak będą go zaraz od siebie wyganiać. Tak to już wygląda u tych zwierząt, samiec akceptuje obecność córek, ale synów goni... Typowy facet - rzuciła żartobliwie zakładając Natanowi ręce za szyję i przyciągając do siebie by po raz kolejny posmakować jego ust.
Morgana
Drgnęła na dźgnięcie i zaśmiała się lekko.
OdpowiedzUsuń- Oj, nawet sobie nie zdajesz sprawy - rzuciła dość tajemniczo, by zaraz wczuć się w pocałunek i mruknąć cicho na dłoń przy pośladkach. Klaps sprowadził ją na ziemię i chociaż nie odsunął od niej zbereźnych myśli to pozwolił na wypuszczenia Natana z objęć.
- Jasne, wejdź, tylko uważaj, jest młody, może próbować się bawić... To jest taranować Cię głową - wyjaśniła i sama wskoczyła za nim, tak w razie co. Z uśmiechem obserwowała jak Nat podchodzi do zwierzęcia, duma ją rozpierała, bo nie musiała w niczym go poprawiać.
- Tuva brzmi jakoś tak ostro... - stwierdziła, gdy rzucił swoje propozycje. - Mortan z kolei za bardzo przypomina mi moje imię - zaśmiała się. - Ale Kooli, Kooli brzmi w sam raz - sama zbliżyła się do młodego i pogłaskała go po łbie, cmokając Natana w policzek.
- Nie musisz go nazywać już teraz, ale przyznam, że Kooli jakoś tak mi do niego pasuje - oparła głowę o ramię chłopaka, dalej głaszcząc źrebie.
Morgana
Morgana nie ukrywała zadowolenia, obdarowała Natana szerokim uśmiechem i przedłużyła ich pocałunek.
OdpowiedzUsuń- Cieszę się, że Ci przypadł do gustu - przyznała. - Bez obaw Platynowa Księżniczko, już ja się postaram by te jędrne pośladki nie spadały za często z wierzchowca - mruknęła mu w usta, a na wzmiankę o sianie sama spojrzała w jego stronę.
- Lubię spełniać Twoje fantazje - wróciła do niego wzrokiem i wczuła się w namiętny pocałunek. - Ja też Nat, tęskniłam... - teraz to ona go przyciągnęła do siebie i pocałowała. - Za seksem też - dodała bez ogródek i pociągnęła chłopaka w stronę wspomnianego siana, by tam dać upust tej całej tęsknocie i szczytować z nim... Właściwie to nawet nie liczyła ile razy.
Morgana
Mor zaśmiała się, uspokajając jeszcze oddech.
OdpowiedzUsuń- W takim razie muszę wymyślić coś oryginalnego - przyznała pół żartem, pół serio, wtulając się mocno w Natana. Ułożyła brodę na jego klatce piersiowej i mruknęła cicho.
- Możemy jeszcze trochę poleżeć, ale raczej nie starczy czasu na pełne zwiedzanie. Ewentualnie po kolacji, o ile nie najdzie nas na kolejną rundę - szepnęła z zadziornym uśmiechem i podniosła się lekko, by musnąć jego usta delikatnie. Zawtórowała mu śmiechem po czym zjechała dłonią do dostępnej części pośladka i chwyciła trochę mocniej, mrucząc przy tym nad uchem chłopaka.
- Muszę przyznać, spisali się - dodała zaczepnie przesuwając czubkiem nosa po żuchwie Natana.
Mor
Morgana spała jak zabita, wydarzenia dnia poprzedniego sprawiły, że zmęczenie wzięło górę i dziewczyna błyskawicznie zasnęła.
OdpowiedzUsuńWłaśnie powoli się wybudzała, gdy poczuła obecność ukochanego przy swoim boku, jego palce musnęły jej twarz, a wargi połączyły się w przyjemnym pocałunku. Mruknęła zadowolona.
- Dzień dobry - szepnęła uchylając powieki. Przeciągnęła się delikatnie, pogłaskała brzuszek i oparła na łokciu, nie spuszczając z oczu Nata.
- Co powiesz na przypieczony chleb, jajko i kilka plastrów tej pysznej, wędzonej szynki? - aż oblizała usta na myśl o szynce. Bardzo jej smakowała, szczególnie ten tłuszczyk na boku. Objęła Natana i wtuliła się w niego, jeszcze na chwilę przymykając oczy.
- Jaki mamy dziś plan? - zapytała cicho.
Morgana
Przyjęła pocałunek z uśmiechem na ustach i jeszcze raz przytuliła mocniej. Jak ona uwielbiała takie poranki.
OdpowiedzUsuń- Dziękuję - posłała mu ciepły uśmiech, a kiedy zostawił ją w łóżku przyciągnęła do siebie poduszkę i objęła ją ramionami, powoli siadając w siadzie skrzyżnym. Na wzmiankę o Febe przytaknęła głową.
- Jasne - zgodziła się od razu, a na kolejne plany uniosła lekko brwi i uśmiechnęła się szerzej, po czym wstała na równe nogi i dołączyła do niego w kuchni, obejmując na chwilę od tyłu i muskając ustami plecy chłopaka.
- Brzmi idealnie, najwyżej urozmaicimy plan w trakcie wykonywania - rzuciła luźno i skoczyła w stronę spiżarki, by wyciągnąć z niej mięso oraz jajka.
- Zjesz ze mną, rozumiem? - obejrzała się na Natana, chcąc wiedzieć ile sztuk jaj powinna wyciągnąć.
Morgana
Morgana uśmiechnęła się na pozytywny humor Natana oraz wyraźny apetyt, wyciągnęła produkty, po czym złapała rondel, wlała do niego wody i wrzuciła jajka. Objęła naczynie dłońmi i zaczęła podgrzewać tak, by woda zawrzała.
OdpowiedzUsuń- Coś wiadomo o Tonym? Dochodzi do siebie? Trzyma się jakoś? - zapytała, bo dziwne byłoby dla niej całkowicie przemilczeć temat. Sporo się przecież wczoraj wydarzyło. Spojrzała jeszcze po Natanie z ciepłem w oczach. On również swoje przeżył.
- Tylko nie chowaj się w cień, proszę - zaczęła. - Ja wiem, że sytuacja Tonego jest okropna, ale nie zapominaj w niej o sobie, dobrze? - jasne, blondyn dużo wycierpiał, jednak dla niej nadal problem Natan był priorytetem, tu nie chodziło o skalę kłopotów, Nat był po prostu dla niej ważniejszy.
Morgana
Przyglądała się Natanowi z czułością w oczach i jakimś takim żalem. Kiwnęła głową przyswajając informacje.
OdpowiedzUsuń- Najważniejsze, że jest tam gdzie czuje się bezpiecznie - stwierdziła. Kiedy schował ją w ramionach musnęła jego głowę ustami słuchając. Uśmiechnęła się zadowolona.
- "Coś tam" może poczekać. W stosownych momentach egoizm to zaleta mój drogi i to jest właśnie taki moment - uśmiechnęła się do niego szerzej. - Po kolei, skupmy się trochę bardziej na sobie. Jasne, wioska jest ważna i bardzo lubię tutejszych mieszkańców, ale to Ciebie kocham i na Tobie zależy mi najbardziej - wyznała zerkając na jajka, które zaczęły już lekko podskakiwać we wrzątku. No, jeszcze niecała minuta i będą gotowe!
- Tak czy siak - musnęła go raz jeszcze. - Dzisiejszy dzień opieramy na pozytywach, przynajmniej tak słyszałam - na myśl o zobaczeniu fundamentów aż oczy jej się skrzyły.
Morgana
Morgana zaśmiała się delikatnie.
OdpowiedzUsuń- Z przyjemnością będę od czasu do czasu przypominać - przyznała z uśmiechem i przymknęła lekko oczy, gdy ją ucałował.
Kiedy jajka były już gotowe wyjęła je z wody i odstawiła do ostygnięcia, w między czasie zabrała się za krojenie wędliny, kilka plasterków dla każdego, a później cyk do spiżarni, co by mięso nie schło. Na pogodny ton jego głosu odwzajemniła uśmiech oraz czułość.
- Mhm, jestem pewna, że wstrzeliłeś się w moje gusta - przyznała z zadziornym uśmiechem, układając jedzenie na przygotowanych kromkach chleba i ruszając z nimi do stolika.
- Ten chleb wyszedł Ci wyjątkowo dobrze - ugryzła sobie suchą pajdę. - Jeszcze trochę to ruszymy ze swoją piekarnią - zażartowała. - Trzeba przyznać, że Argar rzeczywiście ma potencjał i świetną lokalizację... Ciekawe co Twój tata dla nas wymyślił... - zamyśliła się, gdy siadali do stołu, a gdy Natan postawił przy niej kubek, wzięła go i powąchała kawę.
- W ciąży bardzo polubiłam jej zapach - zaciągnęła się naparem. - Jest uzależniający - przyznała, śmiejąc się przy tym delikatnie.
Mor
Mor uśmiechnęła się tajemniczo. Nawet jej nie przeszkadzało, że nie jest aż tak przewidywalna, nawet dla niego. Na wzmiankę o chlebie pokiwała głową zadowolona.
OdpowiedzUsuń- Osobiście nie mam nic przeciwko - przyznała zerkając na ukochanego. Przy "morderczej misji" pokręciła lekko nosem. Nie miałaby nic przeciwko, ale wątpiła, by Niklaus słał ją na taką misję w jej stanie. Milczała zastanawiając się nad słowami Natana. Ostatnie wydarzenia rzeczywiście mogły sporo zmienić.
- Twój tata i tak długo wytrzymuje, kiedyś sama akcja z Akane, to całe porwanie... W innych okolicznościach Heimurinn mogłoby już dawno zostać zdmuchnięte z powierzchni - posłała lekki uśmiech Platynowemu.
- Szczerze, nie pomyślałabym, że on tak się zaangażuje, trochę jakby teraz każdy mieszkaniec Argaru był jego dzieckiem. Podobnie jak moja mama... Tyle, że Niklaus w tym wszystkim jeszcze i tak Was wyróżnia, Ciebie, An, Shi czy bliźniaki - stwierdziła z ciepłym uśmiechem po czym kiwnęła głową.
- Uporajmy się z Twoją głową, a później się do nich wybierzemy, Ryu pójdzie z nami. Chce pogadać z matką o swojej błyskotce - wyjaśniła i sama wzięła spory łyk kawy.
Morgana
Morgana przytaknęła mu głową. Racja, granica tej cierpliwości mogła zostać mocno nadszarpnięta. Gdy wspomniał o jej matce spojrzała na niego zaciekawiona i zaraz posłała lekki uśmiech.
OdpowiedzUsuń- W to akurat nie wątpię - przyznała, bo szczerze wierzyła, że Lexi kocha wszystkie swoje dzieci, tan samo Sangius. Każdy jednak okazywał te miłość na swój sposób. Ponownie mu przytaknęła głową.
- Myślę, że ma dookoła wystarczającą liczbę osób, które w razie co trzasną go w głowę - uśmiechnęła się nieco szerzej, a na propozycję porwania zaśmiała się lekko. To by dopiero było, jej mama w takim wydaniu?
- Sądzę, że niestety niewiele by to dało - przyznała. - W jej przypadku problemem nie jest niewiedza czy zapomnienie, potrafi taka być, cieszy się z rodzinnych przyjemności, ale nie bardzo ma na nie czas. W danej chwili tylko tata potrafi sprawić, że odpuści, że coś zostawi... - na chwilę zamilkła i zatrzymała wzrok w talerzu. - Chciałabym ją jeszcze kiedyś zobaczyć... Taką wiesz, beztrosko latającą po niebie. Nie wiem czy ona w ogóle pamięta ten lot, taki donikąd, przed siebie, gdzie skrzydła poniosą - wzruszyła ramionami i zaśmiała się na przyzwoitkę.
- Sam przyznaj, lepiej by szedł z nami niż próbował sam - przytrzymała go chwilę przy sobie i skradła jeszcze całusa.
Morgana
Przyznała mu rację, tak, zdecydowanie za dużo na siebie wzięła.
OdpowiedzUsuń- To raz, a dwa chce to wszystko robić z dumnie wypiętą piersią, chce by Feniksy jak najmniej żałowały tych strat jakie poniosły przez wojnę - westchnęła lekko. Miała okazję rozmawiać z matką i chociaż nie mówiła tego wszystkiego w prost, wielu z jej otoczenia po prostu to widziało.
- Tak, trzeba - posłała Natanowi uśmiech, cieszyła się, że tak na to patrzy, że mimo wszystko stara się zrozumieć. - Jesteś kochany - wyznała po czym zaśmiała się na wzmiankę o wnukach.
- Mam nadzieję, że właśnie tak będzie, że... że się ucieszą... Chociaż trochę - zagryzła lekko wargę. - A jak nie to ich strata - dodała i kontynuowała konsumpcję. Ona się cieszyła i wolałaby nie słuchać tekstów w stylu "jesteście za młodzi" czy "to jeszcze nie czas". Matka urodziła ją mając 16 lat, więc byłaby niezłą hipokrytką.
Morgana
Morgana również czuła obawy, ale tak po prawdzie radość Natana w zupełności jej starczyła. To z nim wychowa to dziecko, reszta stanowiła jedynie dodatek, pomocny, nawet bardzo, ale jednak wciąż tylko dodatek. Na czułość przy dłoni posłała chłopakowi wdzięczny uśmiech, był niesamowity, ten jeden gest starczył by przywrócić uśmiech na twarz czarnookiej. Zaśmiała się nawet na stwierdzenie co do narodzin.
OdpowiedzUsuń- Och, zdecydowanie, jeszcze sami będą nam tego malucha wykradać - dodała. - Chociaż wizja ich w roli dziadków wydaje się dość... Pokręcona - przyznała, kręcąc przy tym głową. Czuła jakby dopiero teraz do niej powoli docierało, że owszem, oni będą dziadkami, ale ona będzie mamą, a Natan tatą. Spojrzała czule na Platynowego i zacisnęła palce na jego dłoni.
- To nas nie popsuje, prawda? - zapytała trochę niepewnie. - Rodzicielstwo... - wyjaśniła. Po raz pierwszy poczuła lekkie obawy. Co jak nie podoła?
Morgana
Kiedy podszedł oplotła się ciasno jego ręką i przytuliła ją delikatnie. Słuchała pocieszających słów z delikatnym uśmiechem błądzącym po twarzy.
OdpowiedzUsuń- Tata na pewno będzie wspaniały - przyznała. Podziwiała Natana, naprawdę, miał w sobie niesamowite pokłady ciepła. Troskliwy, wyrozumiały. Już nawet w roli starszego brata sprawdzał się znakomicie.
- Nie martwię się o nasze zadufanie Nat - spojrzała mu w oczy. - Zawsze z mieczem, trzy czwarte życia w boju... Wiem, że umiem być ciepła, ale nie wiem czy to nie za mało... To maleństwo będzie takie kruche - pogłaskała się po brzuchu, czując łzy przy powiekach i nie bardzo rozumiejąc dlaczego w ogóle płacze. Przecież to miał być pogodny dzień.
- Walnij mnie w łeb proszę, nawet nie wiem skąd te łzy - zaśmiała się z samej siebie. Ciąża zdecydowanie była specyficznym doświadczeniem.
- Tak, damy radę, wiem, wiem... Po prostu głupoty same cisną się do głowy, ale pytałam, podobno to dość normalne - wypuściła spokojnie oddech i przetarła jeden z mokrych policzków.
Morgana
Przymknęła oczy i wtuliła się w chłopaka z delikatnym uśmiechem. Z Natanem to wszystko przychodziło tak łatwo, nie pamiętała już kiedy ostatnio zakładała przy nim jakąkolwiek maskę, nie musiała, a przede wszystkim nie chciała. Ciepło, które od niej czuł i o którym zapewniał przyjemnie rozmiękczało serce, a wzmianka o byciu świetną mamą dodatkowo nasilał uczucie. Patrzyła mu w oczy z delikatnym wzruszeniem. Słuchała Natana uśmiechając się coraz mocniej, a kiedy wyciągnął ją z krzesła przystanęła przy nim i skradła mu całusa.
OdpowiedzUsuń- Kocham Cię - podsumowała ten cały doping. Może i nie była zbyt wylewna, chłopak prawił o wiele lepsze motywujące monologi niż ona sama, ale sądziła, że te dwa słowa wyrażą teraz wszystko to co najważniejsze.
Zaśmiała się na klapsa i ruszyła w stronę komody, by wciągnąć na siebie luźną koszulę Nata, swoje ukochane fikuśne majtki i skórzane spodnie, kończące się nieco ponad biodrami. Nie chciała uciskać brzuszka, a w tym wydaniu czuła się najbardziej komfortowo. Gotowa zaszła chłopaka od tylu i przytuliła się do jego pleców.
- Zapewniam, że damy radę, jeszcze nie jest z nas aż tak nieruchliwa kulka - zażartowała z delikatnym uśmiechem po czym złapała rękę jasnowłosego i posłała mu czuły uśmiech.
- Nadal mam wrażenie, że to jak sen... - przyznała na myśl o ich domu. - Ale spokojnie, pamiętam o Febe - dodała, głaszcząc brzuszek. Trzeba było przecież upewnić się, że wszystko jest dobrze.
Mor
Mor cieszyła się, że nie była jeszcze na etapie kłopotliwej ciężarnej, nie wiedziała czy w ogóle wejdzie w ten etap, ale przecież różnie bywało. Szła spokojnie przy boku Natana, trzymała jego dłoń, a z buzi nie znikał uśmiech.
OdpowiedzUsuń- Chciałbyś mieć dużą czy małą kuchnię? Salon skromny czy bardziej gościnny? Myślisz o połączeniu tych pomieszczeń? Salon-Kuchnia-Jadalnia? - rzuciła kilka pierwszych pytań jakie wpadły jej do głowy.
Morgana
Morgana spojrzała na niego trochę zaskoczona, ale z bardzo ciepłym uśmiechem.
OdpowiedzUsuń- Dzieciaki? - wyłapała ten drobny szczegół. - Chcesz mieć więcej dzieci? - zapytała, bo właściwie nigdy nie rozmawiali na ten temat. Tej ciąży nie planowali, co nie zmieniało faktu, że mogli się nią cieszyć. Kiwnęła głową, gdy opowiedział o kuchni, a na wzmiankę o bałaganie zaśmiała się delikatnie.
- Właśnie zabrałeś mi argument - przyznała. - Wolałabym ich nie łączyć, głowa spokojniejsza gdy goście w salonie, a burdel w kuchni - przyznała, ciesząc się, że na tym etapie są zgodni. - Średnia kuchnia też brzmi dobrze, nie chcę za dużej, ale może z wyjściem na taras? Wiesz, co by można było z łatwością wynieść talerze i zjeść na zewnątrz - zaproponowała wciąż z rozmarzonym uśmiechem. - Tu prawie zawsze jest pogoda, a nawet jak popada to taras można zadaszyć - dodała kolejną propozycję po czym spojrzała pytająco na chłopaka.
Morgana
To ciężkie westchnięcie dużo jej powiedziało i dziewczyna uśmiechnęła się pod nosem. Najwyraźniej wyłapała nie to co Natan sobie życzył, no ale trudno. Słuchała jego odpowiedzi z rozbawieniem na twarzy, ależ on się motał. Pozwoliła by skradł całusa i zaśmiała się na wzmiankę o domku Febe.
OdpowiedzUsuń- Więcej, ale z czasem brzmi dobrze - podsumowała, nadal z lekkim śmiechem, ale zaraz zmarszczyła czoło. Już myślała, że ją tu zostawi, ale na szczęście wszedł do środka i chwilowy grymas szybko zniknął z jej buzi. Bez zbędnych komentarzy przywitała się z Febe i weszła do gabinetu, by tam poddać się standardowej kontroli. Ta nie trwała zbyt długo, Romka obejrzała ją na spokojnie, zadała kilka pytań, zawołała Rahima i razem ustalili, że wszystko jest w jak najlepszym porządku. Czerwonowłosa wyszła z gabinetu i posłała Natanowi delikatny uśmiech.
- Całe i zdrowe, ze mną też wszystko dobrze - zdradziła mu diagnozę i złapała za rękę by wyciągnąć chłopaka z kanapy i pocałować mocno.
- A teraz... zabierz mnie proszę do domu - szepnęła mu w usta, gdy już się od niego odkleiła, posłała mu jeszcze uroczy uśmiech.
Morgana
Morgana słuchała Natana z uśmiechem na ustach, przyswajała informację z zadowoloną miną, przecież właśnie wyjaśniał jak będą w przyszłości chodzili do domu. Spacer był bardzo przyjemny, a fakt wchodzenia pod górkę wcale dziewczynie nie przeszkadzał, ta była ładnie rozciągnięta na swej długości więc wspinaczki prawie wcale nie odczuła.
OdpowiedzUsuńKiedy już dotarli do celu, a oczom Mor ukazał się piękny wodospad i jeziorko, czerwonowłosej zabrakło tchu w piersi. Kiedy się urodziła "mieszkała" wśród rzek lawy, chociaż ciężko było nazwać to mieszkaniem. Później los ciskał ją w bardzo piaszczyste rejony, w końcu wróciła do odbudowanego Phyonix, a jeszcze później odwiedziła Argar - typowe miasteczko. Nigdy nie miała dookoła siebie tyle zieleni i wody co na tej wyspie, ale tutaj, to konkretne miejsce, na myśl, że będzie ich. W oczach dziewczyny zakręciły się łzy, spojrzała na Natana, a jej dolna warga zadrżała lekko.
- Tu jest pięknie - wypaliła i wtuliła się mocno w chłopaka, wkleiła się w niego z całych sił, wszczepiła wręcz, jakby miała wrażenie, że zaraz ją ktoś stąd wyszarpie, że zabierze to wszystko.
- Tak pięknie... - dodała już nieco spokojniej, nadal jednak kurczowo trzymając się swojej Platynowej Księżniczki.
Morgana
Zaśmiała się obejmując szyję chłopaka, gdy zakręcił się z nią dookoła.
OdpowiedzUsuń- Nie wiem czy komukolwiek mogłoby się tu nie podobać. Chyba jedynie osobie z obawami przed wodą - przyznała z szerokim uśmiechem, przyjmując jego czułości ochoczo. Spojrzała zaraz w miejsce, które jej wskazywał i zacisnęła palce na dłoni Natana, ruszając za nim przyspieszonym krokiem. Znowu się zaśmiała, puściła dłoń Platynowego i obeszła przygotowane fundamenty z iskierkami w oczach.
- Idealnie... - szepnęła szczęśliwa i zaraz pokazała fragment "domu". - O, tutaj byłaby idealna kuchnia, prosto na ten widok... Kroisz składniki i widzisz tą wodę... A tutaj stół i wyjście na taras... - z wyraźnym entuzjazmem zdradzała mu swoje wizje, by ostatecznie znowu na niego spojrzeć i usłyszeć co on ma do powiedzenia. Zanim jednak to zrobił ruszyła w jego stronę i jeszcze raz mocno się w niego wtuliła.
Morgana
Morgana uśmiechnęła się pod nosem na jego wyliczanki i zaraz ucałowała polik jasnowłosego.
OdpowiedzUsuń- Mi się podoba - zapewniła z uśmiechem, patrząc prosto w oczy Natana. Plan ze schodami i pocałunek przyjęła z zadowolonym pomrukiem na ustach.
- O tak, idealnie - przyznała kiwając głową i rozglądając się po wyimaginowanym domu. Słysząc o wodzie pitnej posłała chłopakowi szerszy uśmiech, jednak zanim cokolwiek powiedziała już była w powietrzu, a sekundę później wylądowała w wodzie.
- Nat! - krzyknęła rozbawiona po czym sprzedała mu kilka delikatnych ciosów, by ostatecznie chlapnąć w jego stronę wodą. - Och spróbować, tak? Ależ oczywiście, otwórz mi no buzię szeroko! - znowu się zaśmiała nie przerywając swojego natarcia.
Morgana
Pocałunek przyjęła wyraźnie zadowolona, pogłębiła go praktycznie od razu, ale kiedy wpadli do wody wkleiła się mocniej w chłopaka i gdy tylko wynurzyli się na powierzchnię zaniosła się śmiechem. Nie musiała nic mówić, nic komentować, po prostu zaczęła z nim dryfować, cieszyła się daną chwilą.
OdpowiedzUsuńSpojrzała na Natana odrobinę zaskoczona, gdy zadał swoje pytanie. W jej mniemaniu było bardzo dziwne. Przecież wystarczyło spojrzeć na jego relację z młodszą siostrą. Nawet kiedy czas nie spłatał im jeszcze psikusa i różnica wieku między nimi była znacznie większa, Nat sprawdzał się genialnie w roli brata. Czerwonowłosą zatkało na krótką chwilę, ale po kolejnym zanurzeniu odzyskała język w buzi.
- Myślę, że... że mimo popełnianych błędów będziesz bardzo dobrym ojcem - przyznała, bo tak też uważała, wolała mieć ten margines na błędy, już teraz zdawać sobie z nich sprawę.
- Przy pierwszym dziecku chyba nikt nie wie, a każde dziecko to wyzwanie, mimo to dają inni radę, więc myślę, że my też sobie poradzimy - posłała chłopakowi ciepły uśmiech. Nie sądziła, że również zmaga się z myślami podobnymi do niej, ale poczuła przyjemne ciepło przy sercu gdy spokojnie poruszył temat.
Morgana
Kiedy podpłynął i tak bezceremonialnie posadził ją na swoich biodrach uśmiechnęła się czule, również nie spuszczając wzroku z jego oczu. Nawet nie wiedział ile to dla niej znaczyło. Dosłownie widziała jak ciężar znika z jego spojrzenia, ulotnił się magicznie, a czułości chłopaka podkreślały to wyraźnie.
OdpowiedzUsuń- Razem - powtórzyła między pocałunkami i przygryzając lekko wargi kiedy obcałowywał jej szyję. Jak on to robił? Już teraz czuła to przyjemne mrowienie przy podbrzuszu. Skrzyżowała z nim wzrok wypuszczając przy tym trochę głośniej powietrze i uniosła lekko brwi na pytanie.
- Cholera... Serio pytasz? - wpiła się w jego usta i sama zacisnęła mocniej uda na jego biodrach i wykonała znajomy posuwisty ruch.
Morgana dziki królik xD
- Doskonale czujesz- szepnęła z lubieżnym uśmieszkiem i przygryzła lekko wargę chłopaka, gdy zacisnął dłonie na pośladkach. Emitowanie ciepłem niby nie było dla Morgany niczym niezwykłym, jednak przy Natanie i w takich sytuacjach to był rodzaj zupełnie innego ciepła. Nagła dominacja wywołała uśmiech na twarzy dziewczyny, chwilę nawet walczyła z jasnowłosym, smakowała go łapczywie i przyciskała do siebie nogami, a kiedy padło wyznanie ona łapała ciężki oddech.
OdpowiedzUsuń- Jak szalona... - wyznała z iskierkami w oczach by zaraz dobrać się do jego szyi i obcałowywać ją z przygryzaniem na przemian, kiedy ten szedł w stronę skałki. Zostawiła mu nawet przy uchu soczystą malinkę, mruknęła siedząc już na kamieniu i liznęła płatek ucha. - Jesteś tylko mój - szepnęła z nutką szaleństwa w głosie. Miała wrażenie, że bez oporów spaliłaby każdego, kto chociaż spróbowałby jej zabrać Platynowego. Stoczyła bój z rodzicami i stoczy z każdym, gdy zajdzie taka potrzeba.
Morgana
Cios za cios, wymiana kilku uderzeń, odskok w bok i ognista fala rozproszona po okolicy. Morgana była właśnie w środku starcia... Już słyszała te wszystkie głosy jaka to z niej nieodpowiedzialna mamusia. Zaśmiała się pod nosem i przywarła plecami do drzewa by zaraz otoczyć się ognistym kręgiem i nie dopuścić reszty przeciwników. Oparła dłoń o kolano, szczyt klingi ułożyła na ziemi i wzięła kilka głębszych oddechów.
OdpowiedzUsuń- Mógłbyś bardziej współpracować koleżko - rzuciła żartobliwie do swojego zaokrąglonego brzucha. Termin porodu zbliżał się wielkimi krokami, a to oznaczało uziemienie i Mor udało się namówić Natana na jeszcze jedną, ostatnią misję.
Chodziło niby o pierdołę... Prawda jednak okazała się nieco inna. Najwyraźniej van Helga wraz z małżonkiem byli mocno urażeni po jej pierwszej wizycie na terenach Fjelldod. Już mieli odebrać z z Natanem należną wypłatę, gdy nagle klient oznajmił, że dostał propozycję nie do odrzucenia, a domostwo otoczyła banda umarlaków. Teraz klient sam wisiał podwieszony przy suficie, sakiewka z wypłatą huśtała się zaplątana o nadgarstek trupa, a ona wraz z Natanem próbowali pozbyć się rozjuszonego wroga. Niezły wstęp do porozumienia, jak nic...
Morgana
Mor uśmiechnęła się pod nosem na marudzenie Natana.
OdpowiedzUsuń- Odzywa się w Tobie Platynowa Księżniczka - rzuciła, by nabrać jeszcze kilku oddechów i ponownie dać porwać się w wir walki. Komentarze były dość zabawne, przynajmniej dla niej. Czerwonowłosa wymierzyła ognistą kulę w tors przeciwnika i poprawiła niesforny kosmyk, opadający na czoło. Dobrze, że chociaż spięła włosy. Doskoczyła do chłopaka tak, by przywlec plecami do jego pleców.
- Ciąża ją zaburza, głównie myślę w niej o jedzeniu - zerknęła na niego z zadziornym uśmiechem. - Nie wiem czy trupa można zatruć, tu w końcu chodzi o płyn ustrojowy, a u nich raczej ciężko szukać krwi, przynajmniej u niektórych... Ale zawsze można spróbować. Może uda nam się zatruć ich oparami? No wiesz, wyparować Twoją krew... - również coś zaproponowała. Jakoś te istoty oddychać musiały.
Morgana
Uśmiechnęła się pod nosem na to stwierdzenie i drgnęła, gdy ją dźgnął.
OdpowiedzUsuń- Poprawka... Nie tylko jedzenie, więc jeżeli nie chcesz mieć na głowie trupów i napalonej ciężarnej to lepiej więcej tak nie rób - rzuciła oddając mu zaczepkę i zmniejszyła temperaturę własnego ciała. Słuszna uwaga, lepiej aby krew nie parowała tuż przy nich. Kiwnęła głową na znak gotowości, a na przestrogę odpowiedziała łobuzerskim uśmiechem.
- Jako zasuszona mumia byłbyś tylko odrobinę mniej przystojny, ale... Jeszcze Cię w swoim życiu potrzebuję, jeszcze tylko jakieś pięćdziesiąt, sześćdziesiąt lat - puściła mu oko po czym ruszyła wraz z nim ku pierwszemu przeciwnikowi.
- Zamiast się tym zamartwiać lepiej pomyśl co zjemy już po tej szopce - dodała rozbawiona i gdy tylko nadszedł jej czas, podniosła temperaturę trującej posoki.
Morgana
- Och Skarbie, za pięćdziesiąt, sześćdziesiąt lat to Ty mi się nie przydasz, wtedy będę Cię już potrzebować - rzuciła z przekąsem w głosie i wzruszyła ramionami.
OdpowiedzUsuń- Szukaj, śmiało, aczkolwiek obawiam się, że żadna nie dożyje choćby pierwszej randki z Tobą - oznajmiła poważnym tonem, rzucając Natanowi dość wymowne spojrzenie. Przystąpiła do działania, podnosząc temperaturę cieczy sprawiając, że ta zaczęła parować, ale nagle poczuła dotkliwy ból w okolicach brzucha i syknęła cicho.
- Oho... Dziecku chyba się nie spodobała wizja nowej mamusi... - dotknęła brzucha i podniosła wzrok do wroga. Przez jej ciało przeszło dziwne uczucie, ni to strach, ni osłabienie, ale coś pomiędzy. Temperatura w jej okolicy zaczęła powoli przyrastać, a ona odruchowo chwyciła rękaw Natana.
- Nat... - przełknęła głośniej ślinę. - Chyba... Ja chyba rodzę...
Morgana
Mor nawet nie odpowiedziała, poczuła jak odchodzą jej wody płodowe i materiał spodni nasiąka, zdążyła sprawdzić czy jej miecz jest na miejscu, czy osprzęt się zgadza, a jednocześnie nie zapomniała o ustabilizowaniu oddechu. Wszystko zdawało się na miejscu, no, może poza nią samą... Dotknęła brzuszek, gdy Nat złapał jej dłoń, strach zawitał w jej oczach.
OdpowiedzUsuń- Nat, nic dziecku nie będzie przez ten czas, nic? - troska przysłoniła logikę, przecież malec był tak jakby częścią jej, a jednak w głowie przyszłej mamy zawitała obawa, że może dla tej zdolności jest już inną jednostką. Zaczęła na chwilę szybciej oddychać, ale Platynowy przypomniał o naukach starszych kobiet i dziewczyna przytaknęła mu głowa, wracając do głębszego oddychania. Na pytanie nie zdążyła odpowiedzieć, ale spojrzała wymownie na ukochanego. Szansa na poród w tej chwili była dość znikoma, a on zastanawiał się czy Helga kogoś jeszcze wyśle?! Oczywista oczywistość! Na szczęście sam zauważył swój błąd i Mor jedyne co to mocno się go chwyciła.
- Jestem... mokra i... Nie, nie tak... - przyznała z lekkim zażenowaniem i wróciła do oddychania, ale na wzmiankę o ośmiu godzinach aż się zakrztusiła śliną.
- Osiem?! Chyba kpisz... Masz pół godziny do godziny skarbie! - oznajmiła, kierując słowa do brzuszka i zaraz przymknęła oczy. - Tatuś sobie poradzi... - dodała pewna swego, chociaż domyślała się, że dla Natana wizja tego co mogło zaraz nastąpić była bardzo przerażająca. Spojrzała mu w oczy. - Poradzisz sobie - zapewniła siląc się na delikatny uśmiech, zaraz jednak przyszedł silniejszy skurcz i Mor zacisnęła zęby próbując przejść przez to bez krzyków.
Morgana
Morgana otworzyła szerzej oczy widząc ślizgawkę pod ich stopami. Zaraz jednak po prostu zamknęła oczy i starała się spokojnie oddychać.
OdpowiedzUsuń- Rób co trzeba - rzuciła tylko, a gdy poczuła jak jadą wtuliła się w niego i objęła jego szyję mocniej ramionami, by zaraz po tym zaśmiać się krótko.
- Jakby mi ktoś powiedział, że tak będę rodzić to kazałabym puknąć mu się w czółko - przyznała i syknęła, czując kolejny skurcz.
- 4 brzmi lepiej - sapnęła, ponownie uspokajając oddech. Chętnie jakoś by pomogła Natanowi, jakoś mu ulżyła, ale w danej chwili, no... Nie miała jak, no i miała dużo ważniejszą sprawę na głowie.
- Proszę Cię... Długo nie wytrzymam, muszę się gdzieś położyć... - sapnęła. W tej pozycji skurcze były naprawdę nieznośne, powinna leżeć w miarę prosto, nie naciskać na podbrzusze, a w danej chwili tak po prostu się nie dało.
Morgana
Zacisnęła usta, ale kiwnęła głową, tyle powinna wytrzymać, tym bardziej, że na tą chwilę skurcze nie atakowały jej co chwilę. Na widok znajomego miejsca wyraźnie jej ulżyło, a gdy wylądowała na ziemi odetchnęła, od razu podpierając się dłonią o skalistą ścianę i głaszcząc uspokajająco brzuch.
OdpowiedzUsuń- No już, już, poczekaj, jeszcze chwilka... - uspokajała i malucha i samą siebie. Kucnęła na kocu i poczuła narastające ciepło własnego ciała.
- Odsuń się... Proszę... - spojrzała na swoje drżące dłonie i syknęła, kuląc się pod kolejnym skurczem, jednocześnie dokonując samozapłonu. Wysoki płomień buchnął pod samo sklepienie jaskini. Jej oddech przyspieszył.
- Obawiam się... że woda się tu nie sprawdzi... - wyznała. Matka ją upominała, nie było wiadome jaki poród ją czeka, była mieszanką, mogła pójść w ten bardziej ludzki jak u Shi czy Rei, a mogła rodzić jak feniks... Najwyraźniej padło na to drugie. Trochę ją to przerażało... Lexi sporo jej zdradziła, tłumaczyła jak się wtedy zachowywać, ale to tą drugą metodę miała przećwiczoną do perfekcji.
- Cholera... - zadrżała biorąc kolejne oddechy i wylądowała na czworakach. - Proszę uważaj, po prostu zadbaj o siebie... - spojrzała swoimi magmowymi oczyma na ukochanego. - Będzie potrzeba... - kolejne oddechy. - Ogień na sam koniec... - dodała. - Bedzie gorąco Nat, gorące płomienie, dopiero jak zacznę wygasać, wtedy... Wtedy maluszek - sapnęła. - Coś ostrego do pępowiny i ogień, dla mnie... na koniec... Nie w trakcie, bo tu wszystko spalę - wyjaśniała układając się na boku.
Morgana
Widząc, że podchodzi postarała się z całych sił ując ogień z własnej dłoni i nie dopuścić by ciepłe języki dotykały Natana. Owszem, stał wśród płomieni, ale był dla nich niczym nietykalny. Posłała mu wdzięczne spojrzenie i uśmiech.
OdpowiedzUsuń- Pamiętasz? To porównywalne z wpadnięciem do lawy, raczej ciężko będzie się goić - zauważyła, mimo wszystko trochę rozbawiona. Wtedy przyszedł kolejny skurcz i płomienie znowu buchnęły, a palce na dłoni chłopaka zacisnęły się mocno. Mor skupiła się na oddechu, nie zamierzała puszczać Natana, ale cały czas strzegła go jak oka w głowie. Ich otoczenie było duszne i parne, płomienie rozchodziły się na boki, lecz stopniowo malały. W końcu doszło do momentu, w którym Mor i jej przemiana przypominały bardziej skrzący się onyks, a płomienie dookoła wygasały, jednak sama dziewczyna, poza dłonią trzymaną przez Nata, kumulowała w sobie ogromne pokłady ciepła i śmiało mogła solidnie poparzyć. Wtedy też zaczął się rzeczywisty poród.
- Nat... - szepnęła i czując kolejny skurcz zaczęła przeć.
Morgana
Zaśmiała się krótko, bardzo krótko i poczuła łzy przy oczach. Wizja skwarki wcale jej nie przeszkadzała, byleby był. Zacisnęła palce na jego dłoni i ponownie zaczęła przeć, a gdy zapewnił o swojej obecności, spojrzała na niego wdzięcznie by zaraz po tym zacisnąć zęby, zamknąć oczy i znowu przeć. Wsłuchiwała się w kojący głos chłopaka, ból był bardzo specyficzny, ale Mor nie dawała za wygraną, zacisnęła palce u stóp, jedno pchnięcie, kolejne... Nawet nie miała pojęcia jak długo to trwało, ale w końcu na świecie pojawiła się głowa ich syna, a za nią, po kilku kolejnych parciach, cała reszta. Płacz maleństwa przeciął powietrze, a Morgana cała zadrżała, zarówno z wzruszenia jak i wymęczenia.
OdpowiedzUsuńMorgana
Czuła obecność Natana cały ten czas, dodawał jej sił, tak samo jak myśl, że już zaraz będą prawdziwą rodziną, że dołączy do nich ich dziecko.
OdpowiedzUsuńPrzyjęła pomoc ukochanego, czując wyraźne osłabienie. Jej oczy zdawały się nieco przygasać, ostatnie iskry przeskoczyły w nich gdy białowłosy musnął jej czoło swoimi ustami. Uśmiechnęła się do niego czule, nie miała sił by cokolwiek powiedzieć.
Syna przyjęła z drżącymi dłońmi, przytuliła malucha na dzień dobry.
- Hej... - szepnęła ledwo słyszalnie i zaśmiała się delikatnie ostatkami sił. Przytaknęła głową na słowa Natana, zarówno te o zmarszczkach jak i urodzie dziecka.
- Eljas... - dodała słabo, czując, że powieki robią się za ciężkie by je samodzielnie trzymać. - Ogień... - szepnęła, przecież musiała jeszcze urodzić łożysko, a w danej chwili miała wrażenie, że jest to awykonalne.
Morgana
Morgana wyraźnie się ożywiła na sąsiedztwo płomieni, przez całe jej ciało przepłynęła świetlna wiązka, zupełnie jakby żyły pompowały magmę do serca. Odetchnęła z ulgą, ale Natanowi posłała w odpowiedzi jedynie słaby uśmiech. Cieszyła się, naprawdę, ale była wykończona. Nie chciała tracić teraz jeszcze więcej energii, chciała doprowadzić sprawę do końca i wtedy móc cieszyć się chwilą. Kilka kolejnych pchnięć, mocno zaciśnięte zęby, palce również, na dłoni ukochanego. Mówiła mu co ma robić i już po chwili było po wszystkim. Mor podciągnęła nosem i jak na pstryknięcie palca zalała się łzami.
OdpowiedzUsuń- Kocham... - zaśmiała się przez łzy, czule patrząc na Natana, zaraz przeskoczyła wzrokiem do ich syna i wyciągnęła do niego rękę. - Nasz synek, maluszek, jest... - znowu poczuła łzy, ale uśmiech miała naprawdę szeroki.
Morgana
Nie chciała zasypiać, ale sen był silniejszy, a świadomość, że Natan jest obok znacznie uspokajał i nim zauważyła miała już zamknięte oczy. Sen nie był jednak ani długi, ani głęboki, ich synek domagał się pokarmu i najzwyklejszej bliskości, utuliła go więc w ramionach by po raz pierwszy nakarmić. Zmęczenie nawet w tej sytuacji wzięło górę i chociaż Morgana zauroczona patrzyła jak maluch ssie pierś to w trakcie ponownie przysnęła, budząc się chwilę przed końcem posiłku dziecka. Uśmiechnęła się do Natana i chociaż miała zmęczony wzrok to widać, że była szczęśliwa. Czuwała nad maluchem w czasie poszukiwań Natana, a kiedy wrócił i pomógł jej wejść na wierzchowca odetchnęła ciężko, patrząc po nim wdzięcznie.
OdpowiedzUsuń- Nawet arena w Phyonix tak mnie nie zmęczyła - przyznała. - Zero protestów - dodała równie cicho co on i oparła się o niego dla własnej wygody. Synka cały ten czas ciasno otulała ramionami. - Do domu - powtórzyła po nim.
Kiedy weszli do Febe, ta kończyła akurat jeść posiłek z rodziną.
- Mój boże! - kobieta gwałtownie wstała od stołu. - Na wiatry, słońca, wschody i zachody! Całe wasze dziecko! Najmłodszy podróżnik świata! - zbliżyła się by radośnie uściskać młodych rodziców. - Skończcie beze mnie, ja dojem później - rzuciła do rodzinki, by gestem dłoni zaprosić Morganę i Natana do gabinetu.
- Siadaj słońce - poklepała miejsce na kozetce by zaraz wypytać ich o każdy szczegół porodu, jednocześnie badając Ejlasa.
Mor i Febe
Morgana trochę nerwowo skubała swoje palce w trakcie badań dziecka, z wyraźną ulgą przyjęła informacje, że w danej chwili wszystko wygląda dobrze. Na całusa w czoło uśmiechnęła się czule do Natana i zajęła miejsce na kozetce. Febe zaczęła badać jej podbrzusze, a na uwagę młodego tatusia uśmiechnęła się pod nosem.
OdpowiedzUsuń- A czy to nie w interesie młodych ojców by zadawali pytania i zdobywali doświadczenie? - zerknęła na niego wymownie, chociaż rozbawiona. - Zapewniam, że na coś takiego nie da się idealnie przygotować, nikogo. Poród porodowi nie równy. Fakt, że dotarli tu i są w takiej formie to najlepszy dowód na to, ze dobrze sobie poradziłeś - przyznała i poprosiła Mor by usiadła po czym krok po kroku kazała ułożyć ręce w różnych pozycjach i wypowiedzieć się na temat ewentualnych ucisków w piersiach.
- Zmacaj się po nich - padło, na co Mor uniosła zaskoczona brwi, a Febe pogoniła ją ruchem dłoni. - Raz, raz... Przy karmieniu piersią czasami pojawiają się zatory, zwracajcie uwagę czy piersi nie są zbyt twarde lub czy nie pojawiają się guzki, grudki. Bezczynność grozi zapaleniem, a to długotrwały proces leczenia plus odcięcie dziecka od najzdrowszego mu pokarmu - zaczęła wyjaśniać te i inne ewentualne problemy czy ich pierwsze oznaki. Rady dotyczyły zarówno zdrowia maluszka jak i samej mamy.
- Ojcu w tym wszystkim na szczęście grozi jedynie pierdolec - rzuciła wesoło.
Mor i Febe
Morgana rzuciła Natanowi wyzywające spojrzenie.
OdpowiedzUsuń- Trzymaj Ty tam dobrze naszego syna, niech ręce Cię za bardzo nie świerzbią - uśmiechnęła się zaczepnie, a Febe zaśmiała się cicho pod nosem.
- Akurat w tym przypadku każde zgrubienie lepiej mi meldujcie. Pierś powinna być miękka, w tutejszych warunkach wolę dmuchać na zimne niż za późno reagować - przyznała meduza i klepnęła lekko udo Morgany.
- Zdrów jak ryba, tylko pozazdrościć - puściła jej oko, co odrobinę speszyło czerwonowłosą.
- Dzięki - szepnęła by zaraz zejść z kozetki i powoli się odziać, podchodząc do swoich chłopaków. Ucałowała Natana w czubek głowy i kucnęła przy nim by pogłaskać głowę Ejlasa. - Rodzinka w komplecie, cała i zdrowa. To co teraz? Dom czy oficjalne przedstawianie? - zapytała z czułością patrząc na dziecko.
- Jeżeli mogę wtrącić... - rzuciła Febe - Idźcie odpocząć, dam znać reszcie. Mały był w podróży, przyda mu się chwila wytchnienia i spokoju. Dziadki, wujki i ciotki na pewno zrozumieją - uśmiechnęła się do nich lekko.
Morgana i Febe
Prychnęła pod nosem.
OdpowiedzUsuń- Po moim trupie, selekcję najpierw będą musiały te całe cycuszki przejść u mnie - uśmiechnęła się zadziornie. Przyjęła uwagi Febe do siebie i wdzięcznie kiwnęła głową, a kiedy tylko wciągnęła na siebie ciuchy, już zaraz była przy Natanie i wręcz domagała się malca wzrokiem.
- Nawet jak nie da, to dom, zdecydowanie dom - mówiąc to patrzyła rozczulona w oczka synka. - Dziękujemy - spojrzała wdzięcznie po meduzie, a później posłała ciepły uśmiech Natanowi. - Sami potrzebowali chwili spokoju, więc chyba i my ją dostaniemy - przypomniała. - Nie mamy nawet nic na poczęstunek... Naprawdę mam nadzieję, że dziś nie wpadną... - szepnęła do Nata. Przecież byli na misji, nie szykowali pożywienia na powrót. - A właśnie... - przypomniała sobie, gdy już powoli zbierali się do siebie. - Jak misja? Nie pamiętam czy się udało... - najwyraźniej emocje były tak silne, że miała w tym wspomnieniu czarną dziurę. Otuliła synka ramionami, patrzyła na niego jak w obrazek.
Morgana
Morgana wyraźnie się wystraszyła i zrobiła krok w stronę Nata, łapiąc synka tak, by w razie co mieć jedną wolną rękę.
OdpowiedzUsuń- Nate? - zacisnęła zęby. - Jesteś po wyczerpującej wędrówce, po walce... Może też powinna Cię Febe obejrzeć? - zaproponowała, ale chłopak przypisał to jedynie zmęczeniu. Czerwonowłosa nie naciskała, ale baczniej zaczęła go obserwować. Kiwnęła głową. - Ale jak odpoczniesz i cokolwiek będzie nie tak, to tu przychodzimy - zaznaczyła stanowczo.
Słysząc o misji skrzywiła się lekko. No cóż, jej cichy plan by przed porodem mieć na kącie równiutką liczbę udanych zleceń trafił szlag, teraz będzie musiała trochę poczekać by to nadrobić. Westchnęła.
- No trudno... Jestem pewna, że Niklaus coś wymyśli, Argar ma dość wiele do zaoferowania, może jest jeszcze jakaś nadzieja - uśmiechnęła się lekko do chłopaka.
Morgana
Febe obejrzała chłopaka na spokojnie i pewnie stwierdziła, że rzeczywiście jest tylko wymęczony. Mor przyjęła tą diagnozę z ulgą, mogli już teraz wracać do domu i po prostu odpocząć. Nawet Eljas zdawał się chętny na odpoczynek, taka podróż musiała być dla niego niesamowicie męcząca, był przecież maleństwem.
OdpowiedzUsuńNa wzmiankę o wyrównaniu rachunków Mor uśmiechnęła się lekko.
- Jest to jakaś myśl, prawdę mówią po ciąży nawet wizja ubrania sukni balowej nieco bardziej mi odpowiada - przyznała w żartobliwym tonie. - Ale to na spokojnie, teraz... Teraz wolałabym skupić się na nim - znowu spojrzała na synka i czule cmoknęła go w czoło.
Morgana
Morgany nie było w domu kiedy Natan do niego wrócił, tak samo jak Eljasa. Dziewczyna przebywała na tyłach chaty, w zagrodzie ze zwierzętami, z synem przywiązanym w chuście przy piersi. Siodłała swojego rogatego moserta, Kove, zakładała mu uprząż i siodło z sakwami. Miała lekko podpuchnięte oczy, ale teraz już nie płakała. Dopiero gdy przygotowała zwierzę, ruszyła z nim w stronę wejścia do domu i przywiązała do słupka, sama wchodząc do środka, kołysząc Ejlasa i cicho szepcząc mu coś nad głową. Natana zobaczyła dopiero po chwili, zatrzymała się wtedy i jedynie prześlizgnęła po nim wzrokiem.
OdpowiedzUsuń- Jadę z małym na przejażdżkę - oznajmiła sucho, po czym ruszyła do sypialni, zabrać jeszcze kilka przyborów.
Morgana
Dziewczyna nic już nie odpowiedziała, wyszła po chwili z domu, dosiadła Kove i ruszyła wgłąb lasu. Tego typu wycieczki pomagały jej się wyciszyć, pomyśleć i często się uspokoić, jednak tym razem było nieco inaczej...
OdpowiedzUsuńWróciła do domu po półtorej godziny, ruszyła do zagrody, by rozsiodłać zmęczone zwierzę, ale nieprzyjemne myśli wciąż kręciły się po głowie, były strasznie upierdliwe. Dobre chociaż to, że świeże powietrze i kłusowanie ululało Eljasa i mały spał jak zabity przy piersi mamy.
Kiedy zdjęła całe oporządzenie z moserta, powoli ruszyła w stronę domu. Nie mieszkała tu jakoś długo, ale nigdy nie wchodziła do środka tak niechętnie.
W środku pierwsze co to zdjęła buty i narzutkę jaką miała na ramionach, zaraz po tym ruszyła ułożyć synka do kołyski, zostając nad nim chwilę dłużej i obserwując z lekkim uśmiechem na ustach.
Morgana
Dziewczyna postała jeszcze trochę przy kołysce, w końcu jednak ruszyła w stronę salonu i spokojnie zamknęła drzwi sypialni. Zrobiła ze dwa kroki w przód i spojrzała po Natanie z miną bez wyrazu.
OdpowiedzUsuń- Raz... Chociaż raz chciałam być dla kogoś priorytetem... Nie wojna, nie pokój, ja. Myślałam, że kto jak kto, ale Ty... - spojrzała w bok i pokręciła głową - ... że docenisz coś takiego jak pełna rodzina, obecna rodzina... Ale nie - znowu na niego spojrzała. - Twój syn nie skończył nawet 3 miesięcy, a Ciebie już niesie w świat. Zarzucasz mi bycie złą matką i tupiesz nóżką jak wściekły gówniarz tylko dlatego, że nie dałam Ci zgody na wyjście... Bo otwarcie powiedziałam, że nie jesteś tam potrzebny... Tu jesteś... - pokazała podłogę, a jej oczy się zaszkliły. - Dla Ciebie to najwyraźniej za mało, więc nie martw się... Na dniach zabiorę małego do dziadków, będziesz miał swoją bazę wypadową, będziesz mógł szykować się na wojny i podboje, ja i tak w tym Cię nie wesprę, mam dość. Mam syna i to jest mój priorytet - dodała.
Morgana
- Konkretną? - popatrzyła po nim z niedowierzaniem. - Jesteś ślepy? Tu co chwilę ktoś potrzebuje pomocy, szajka Twojej siostry cały czas w coś się pakuje... Nawet nie wiesz czy Gave zostanie przy Akane, a i tak jesteś gotowy lecieć i nas zostawić - wskazała na drzwi, za którymi spał ich syn.
OdpowiedzUsuń- Nie widać by była najważniejsza - znowu na niego spojrzała. - Do głowy by mi nie przyszło zostawiać Was na rzecz lovelasa siostry czy któregokolwiek z braci... - przyznała. - Nieistotny dla misji, to powiedziałam! - warknęła, bo nigdy nie powiedziała nic co by sugerowało ogół. Zmarszczyła brwi przy wzmiance o szantażu.
- Czyny mają konsekwencje, nie zostanę tu jeżeli pojawi się ryzyko wojny, nie ma znaczenia w jakich stosunkach będziemy. Eljas nie będzie uczestniczyć w wojnie, nie pozwolę na to, nie kiedy mam pod nosem inną opcję - przyznała. - Wystarczyło zapytać, a nie snuć teorie o szantażach. Nie masz tam zakazu wstępu, gdzie tu szantaż? - prychnęła pod nosem i pokręciła głową by ostatecznie skrzyżować z nim wzrok.
- Tak, ja też podziękuję. Urażona duma jest dla Ciebie ważniejsza ode mnie czy dziecka, kanapowy foch jak u nastolatka - dodała krzyżując ręce przy piersi.
Morgana
Morgana spojrzała mu w oczy.
OdpowiedzUsuń- To co teraz będziesz ratował każdego złapanego za niewinność? Gdyby był winny to niby byś nie chciał ruszyć? Kogo Ty oszukujesz? Zrozumiałabym, gdybyś był jedynym, który może coś zaradzić... Ale nie jesteś - wzruszyła ramionami i zerknęła na własne palce, które lekko strzelały teraz paznokciami. Tak, była inna... Pasowało jej to jednak i raczej nie zamierzała tego zmieniać.
- Dotrze do Ciebie, że to nie o bezpieczeństwo chodzi? - skrzyżowała z nim wzrok. - Umiem się bronić, nie czuję się bezradna, ale chcę mieć kompletną rodzinę, rodzinę która razem doświadcza pierwszych słów dziecka, pierwszych jego kroków i uśmiechów! Nie chce faceta, który ratuje świat i poświęca się dla innych! - warknęła. - Chcę żeby był obecny w moim życiu, przy mnie i przy dziecku! - wyrzuciła i odwróciła się do niego bokiem przy przymknąć oczy.
- A Ty masz być przyszłym wodzem... To już teraz jest skazane na niepowodzenie... - spojrzała za okno, czując łzy napływające do oczu. Mało istotny... Przeniosła na niego wzrok. - Jeszcze rano byłeś całym moim światem, ale robisz wszystko by to zmienić... - starła te kilka łez z twarzy i ruszyła do kuchni, czując, że zaczyna ją strasznie suszyć i po prostu musiała gdzieś usiąść. Nalała sobie wody do naczynia. Dobre chociaż to, że nie planował usilnie tu trzymać Eljasa, w razie zagrożenia. Jednak myśl, że on przy nich po prostu nie usiedzi była na tyle dobijająca, że ciężko było gdziekolwiek szukać pozytywów. Rzeczywistość wkradła się w marzenia, ileż ona by teraz dała za bycie zwykłym szarakiem. Usiadła przy kuchennym stole i zmoczyła usta by zaraz oprzeć łokcie na blacie i przymykając oczy, masować swoje czoło.
Morgana
Przytaknęła mu głową.
OdpowiedzUsuń- Nie poszedłeś, ale nie ze względu na nas... - zauważyła. Powód musiał być inny. Na wzmiankę o facecie nie odpowiedziała, to akurat zdarzyła zauważyć, chociaż wcale nie miała na myśli gnicia wiecznie w 4 ścianach. Na kolejne słowa również nic nie dodała. Ostatnio? No nieźle, najwyraźniej już dłużej było z nią coś nie tak. Nie miała nic przeciwko wizji stania za sobą murem, ale jej wizja była najwyraźniej inna niż jego. Zacisnęła palce na naczyniu gdy przeszedł do tematu wodza... Tu nie miała się czego przyczepić, miał rację, nie garnął się do tego... Zwiedzanie i to wspólne też było jej na rękę, ale nim do tego dojdzie potrzeba było jeszcze trochę czasu, teraz Eljas był za mały. Milczała, starając się na spokojnie ułożyć sobie wszystko w głowie, a kiedy maluch zapłakał, a Natan rzucił swoim pytaniem, Mor spojrzała po nim zawiedziona. Nigdy mu przecież nie broniła zająć się małym... Wzięła łyk wody i znowu spojrzała za okno. Czuła się źle, jakby mu przeszkadzała.
Morgana
Zacisnęła usta zerkając za nim. To akurat wiedziała, wszystkie Grandsandy tak miały... Wzięła kolejnego łyka wody i skupiła wzrok za oknem, ale kiedy Natan wyszedł z małym, spojrzała w ich stronę. Lubiła oglądać ich razem i mimowolnie uśmiechnęła się kącikiem ust, ledwo widocznie. Skrzyżowała wzrok z Platynowym i zacisnęła lekko zęby. Znała, ale teraz mieli dziecko, maleńkie dziecko, które wiele spraw zmieniło. Na wzmiankę o aferze zmarszczyła czoło.
OdpowiedzUsuń- Ja zrobiłam? - tu akurat ją zirytował. - A Ty przepraszam to co? Zaczęłam, owszem, wyrażając swój sprzeciw, ale też masz w tym swój udział! Święta Platynowa krowa... Jakby Twoja reakcja była bez skazy... - fuknęł i spojrzała na syna, co by się odrobinę uspokoić. Słowa o uczuciach przyjęła z zamkniętymi powiekami.
- Obu Was kocham nad życie! - spojrzała na niego surowo. - Eljas potrzebuje po prostu więcej opieki! - zaznaczyła stanowczo, ale nie krzyczała. - Jestem samowystarczalna bo tego nauczyło mnie życie, dbać o samą siebie. To albo śmierć Nat, nie było innych! Mogłeś na mnie liczyć zawsze, pomagałam w sprawach Akane, Niklausa, Shi, pomagałam przy Tonym, zawsze gdy była taka potrzeba, ale nie teraz! Nie teraz! Teraz to ja potrzebuję Cię tutaj! - tym razem ona uderzyła w stół, zaraz jednak spojrzała przepraszająco na malucha.
- Przepraszam - szepnęła, delikatnie chwytając jego rączkę i zaciskając swoje zęby. Puściła ją zaraz i ponownie przymknęła oczy. - Sam się usuwasz w cień... - podniosła powieki by spojrzeć Natanowi w oczy. - Sam stoisz obok, w połączeniu z dziś ciężko nie czuć, że Ci po prostu wadzimy...
Morgana
- Więc siedzimy w tym po równo, dwie Święte Krowy! - fuknęła. - To dlaczego pchasz się w tą sytuacji, gdy też nie ma potrzeby?! Dlaczego tam potrafiłeś dać na wstrzymanie, a tutaj nie? - zapytała nie rozumiejąc. Tam chodziło o jego siostrę, małego nie było nawet w brzuchu, a jednak potrafił. Słysząc o samowystarczalności zacisnęła zęby. Dobrze, ale nie dobrze... idealnie.
OdpowiedzUsuń- A co ma ratowanie Gava do nas?! Co to ma do mojej samowystarczalności i naszego Ejlasa?! W jaki to niby sposób miałoby się nam przysłużyć?! W niczym mi nie przeszkadzasz durny Ty...! Sama Twoja obecność wiele dla mnie znaczy! Zarówno tu, jak i na tej ryzykownej misji, którą mi wypomniałeś! Sama obecność jest ważna, fakt, że jesteś w razie co, fakt, że jak nie znajdę sił by wstać to będziesz, fakt, że mały ma nie tylko mnie!
Morgana
Uśmiechnęła się pod nosem i zaśmiała krótko.
OdpowiedzUsuń- Widzisz... Było tyle razów, że nawet nie wiesz, o którym mówię... - odparł tylko. Miała na myśli zupełnie inne sytuacje niż te, które wspomniał w tej chwili. Do niej nie dochodziło? Właśnie wspomniał znowu o bezpieczeństwie, a przecież zdążyła powiedzieć, że to nie miało dla niej w tej sytuacji znaczenia. Spojrzała na niego ponuro, gdy wspomniał o Meliodasie.
- To sobie poszukaj drugiej Rei, bo ja ją na pewno nie jestem - wyczuła ten jego przytyk. Japonka była zupełnie inną osobą niż ona i może Natanowi rzeczywiście bardziej przysłużyłby się związek z tak wolnym duchem dbającym o całe otoczenie. Słysząc jak bezużyteczny się czuje spojrzała po nim. Najwyraźniej jej słowa nie miały tu znaczenia... Mówiła prosto i wyraźnie, a on i tak trąbił wciąż to samo. Na przytyk co do samotnego ruszenia na misje posmutniała. Najwyraźniej wcale dobrze jej nie znał.
- Pomyliłeś mnie z siostrą... - zauważyła krótko. W życiu nie poszłaby sama na misję, będąc w zaawansowanej ciąży, zawsze chodziło o Natana, o jego obecność, z nim mogła ryzykować. Słysząc o małym miała dziwne wrażenie, że po tym "niezależnie" padnie "czy będziemy razem, czy nie". Niby nie padło, ale nieprzyjemne uczucie pozostało. Szczególnie, gdy zaczął wymieniać te wielce przeszkadzające rzeczy. Miała wrażenie, że ręce jej opadną... Wszyscy dookoła wymieniali się takimi uwagami, gdy podawali komuś dziecko.
- Nosz kurwa mać! - warknęła. - Ty siebie w ogóle słyszysz?! Zabieram go jedynie na karmienie! Wyhoduj se cycki pełne mleka jak Ci to przeszkadza! - dodała serio wkurzona. Teraz to już naprawdę przeginał... Biedny czuje się niepotrzebny, bo dziecko trzeba często karmić... Zamknęła oczy i pomasowała sobie czoło... Co za dzban. Zacisnęła zęby i spojrzała na Natana dopiero gdy wyznał uczucie. Patrzyła jednak na niego wkurzonym wzrokiem. Bez słowa wzięła Eljasa, gdy go jej podał i ucałowała go w czoło, by zaraz lekko przytulić. Pozwoliła na to objęcie, ale nadal czuła złość. Ona zwariowała...
- Nie Nat, to Tobie odwaliło i wrzucasz sobie takie rzeczy na głowę. To co ja robię jest normalne, u każdych świeżych rodziców tego doświadczysz. U Niklausa tak było, u Meliodasa, u moich rodziców, wszędzie... Ale Ty tworzysz sobie własne teorie. Mówiłam o misji, o misji do cholery! - obejrzała się na niego nadal wkurzona. - Co z tego, że mnie kochasz, skoro przypisujesz jakieś krzywe akcje?!
Morgana
Zacisnęła usta w wąską kreskę.
OdpowiedzUsuń- Nie oczekuję zmiany tu i teraz, ale i do mnie dotarło za pierwszym razem, nie musisz co chwilę zaznaczać jak to zbędny się czujesz bo się przez to prosisz bym mieliła temat - zaznaczyła.
- Nie wystarczasz... - oznajmiła zgodnie z prawdą. Nie zamierzała zaprzeczać, był obecny ciałem, nie duchem, a to zdecydowanie jej nie odpowiadało, tym bardziej, że teraz musiała słuchać takich oto wyrzutów. Słuchała go z ciężkim sercem, przytuliła znowu synka i przymknęła oczy.
- Masz rację, nie wiem tylko czy nie oczekujemy zbyt wielkich zmian... Zarówno Ty, jak i ja... - zdradziła swoje niepewności. - Nie powinniśmy się wiązać z kimś kogo chcemy znacznie zmieniać, a ja... Nigdy nie będę się czuła dobrze z myślą, że przekładasz ratowanie innych nad nasze plany. Chcę spokojnie wyjść na piknik, przygotowywać wspólne posiłki, wychodzić, wyjeżdżać... Nie widzę tego, nie kiedy co chwilę ktoś woła o pomoc, a Ty aż się rwiesz by od razu lecieć... Z tego co widzę, czas spędzony z nami nigdy nie będzie dla Ciebie ważniejszy... Dla mnie z kolei nigdy nie będzie ważniejszy ktoś inny. Nie oczekuję, że to zrozumiesz... Ja nie miałam takich chwil z rodziną, nigdy tego nie nadrobię i nie zamierzam przekładać kogokolwiek nad zwykły piknik z synem. Tego nie zmienisz... - spojrzała po nim smutno. - Nie zmienisz.
Morgana
Czując jego mocniejszy uścisk przymknęła oczy, czując jak te delikatnie zaczynają ją piec.
OdpowiedzUsuń- Świetna teoria... - szepnęła otwierając oczy i pozwalając by dwie łzy spłynęły po policzkach - w praktyce wychodzi jednak co innego - oznajmiła z ponurym wyrazem twarzy. - Nie nadrobiliście - pokręciła głową. - Nik cały czas pluje sobie w brodę, że nie był przy Tobie, przy Akane, nie słyszał pierwszych słów, nie widział pierwszych kroków, nie nauczył tak wielu ważnych spraw... Tego nie nadrobisz Nat... Tego nie przełożysz na później, to się dzieje tu i teraz... Nie powiesz Eljasowi, że ma poczekać aż skończysz ubijać tego czy tamtego. Mały nie będzie się powstrzymywał w nadziei, że tą czy tamtą uratujesz szybciej... Nie nadrobisz tego - oznajmiła i obejrzała się na niego ze smutnym spojrzeniem. - Nie zamierzałam odcinać Cię od rodziny, Ty nadal nie rozumiesz o co mi chodzi... Nie mam zamiaru gnieść się w czterech ścianach z waszą dwójką, zamierzam odwiedzać i jednych i drugich, zamierzam podróżować i zwiedzać Świat, ale razem... Chcę zdobywać te wspomnienia razem. Wizja ciągłego przekładania spraw na inny termin, fakt, że ma ominąć Cię tak wiele z życia naszego dziecka na rzecz ratowania innych, to mi nie odpowiada. Fakt, że ledwo odrasta od ziemi, a Ciebie już rwie na akcje, to, że jesteś, ale Cie nie ma. Stoisz tu ciałem, ale duch zdaje się krążyć po innej rzeczywistości - westchnęła ciężko. - Nat do cholery! - burknęła. - Gdzie jest ten chłopak co potrafił zwracać mu uwagę tu i teraz?! - poluźniła się w jego uścisku i obróciła na krześle tak, że siedziała do Platynowego bokiem. Spojrzała na niego. - Dlaczego stoisz i się gapisz, gdy go karmię, zamiast po prostu dołączyć i mnie przytulić? Dlaczego nie zapytasz, czy możesz potrzymać go jeszcze chwilkę, gdy proszę go do karmienia?! Dlaczego nie pocałujesz w kark czy policzek kiedy go przewijam? Czy naprawdę musimy się kłócić żebyś się do mnie zbliżył, gdy trzymam dziecko na rękach?! - przy ostatnim pytaniu głos jej lekko zadrżał.
Morgana
Znała wartość rodziny aż nadto i nigdy nie ośmieliłaby się kogokolwiek od niej odciągać, a już na pewno nie, gdy relacje w tej rodzinie były dobre i zdrowe. Zmarszczyła czoło na jego słowa.
OdpowiedzUsuń- Nigdy nie stawałam między Wami, więc nie pieprz bzdur... To, że Ty moje wypowiedzi ubierasz w ogól to nie moja wina. Mówię o konkretnych sytuacjach, a Ty to przypisujesz pod wszystko inne - zacisnęła zęby i wysłuchała argumentów i pokręciła głową. - Na litość boską, też jestem w tym nowa! Też nie byłam wcześniej matką i tak, owszem, zdarzyło się kilka razy Cię pogonić czy burknąć pod nosem, ale nigdy bym nie sądziła, że coś takiego aż tak Cię odsunie! Trzy czwarte naszej znajomości tak wyglądało, jedno burczało na drugie, ale trwaliśmy przy sobie i tak! Co takiego stało się teraz, że nagle uległo to zmianie? - spojrzała po nim, nadal smutna. - Tak, masz rację, przejmuję rolę bo widzę, po prostu widzę, że Cię z nami nie ma... i szczerze... To po dzisiejszym nie mam pewności, czy w ogóle chcesz być - wzruszyła ramionami. - Fajnie, że chciałeś się przydać, super... Szkoda tylko, że nie nam - spojrzała na synka. - Szkoda, że zamiast walczyć o obecność w jego życiu po prostu usunąłeś się w cień, ale żeby walczyć o życie niewinnie skazanego to jesteś w stanie zrobić mi awanturę i cisnąć w moją stronę te kurewsko nieprzyjemne słowa... Jeżeli w ten sposób udowadniasz jak Ci na nas zależy to beznadziejnie Ci idzie - spojrzała Natanowi w oczy.
Morgana
Zerknęła w bok na jego chłodny ton,zacisnęła zęby i zmarszczyła lekko czoło, a kiedy wspomniał o Eljasie spojrzała mu prosto w oczy.
OdpowiedzUsuń- Właśnie przez wzgląd na niego lepiej byłoby warczeć częściej, ale w mniejszej intensywności. A tak? Wiadro gówna się leje i leje... - rozłożyła na bok rękę, którą akurat nie trzymała dziecka. Wstała z krzesła, tak była zmęczona, ale kłótnia z nim męczyła o wiele bardziej niż te ostatnie trzy miesiące.
- Nie odpierdolę! - stanęła mu naprzeciw i spojrzała prosto w oczy. - Znowu to robisz! Gave to nie chłopak mojego dziecka! Skąd Ty bierzesz te durne porównania?! Oczywiście, że bym ruszyła, bo to inna sytuacja! Zanim napomnisz, nie, nie ruszyłabym za sympatią Darcy, nie na rzecz zostawienia Was samemu. Jak bym ruszyła to z Wami obok! - warknęła. - Nie potrzebuję chętnych do pomocy! - oczy znowu jej się zaszkliły, a ona odwróciła się do niego plecami i utuliła synka. - Ty w zupełności mi wystarczałeś, zawsze... - dodała cicho i cmoknęła Ejlasa w czubek głowy, czując łzy na policzkach. Mimo wszystko uśmiechnęła się do dziecka i zaraz obejrzała na Natana.
- Przejmuję rolę, bo stoisz z boku, tak, jest w tym moja wina, tak, bywałam opryskliwa, ale Ty też dałeś ciała, odpuściłeś i nawet nie zauważyłeś, że jest inaczej... Przypisałeś mi już rolę złej matki, osoby, która ma w dupie większość rodziny i tej co to oczekuje pomocy nic nie dając od siebie... Nie wiem co właściwie we mnie widzisz, skoro właśnie taka jestem w Twoich oczach... Nie wiedziałam również, że to moja rola znaleźć sens w Twoim ojcostwie. Ja wiem po co tu jestem, Ty nie... Nie myślałam, że to ja muszę Ci dawać powody... - odwróciła się do niego przodem i lekko dotknęła policzka chłopaka swoją wolną dłonią.
- Fakt, że przy mnie jesteś daje mi po prostu siłę, nawet jak jestem zmęczona, zjedzenie wspólnego śniadania, wspólne przygotowanie herbaty, dzień spędzony w Twoim towarzystwie... Nie dam rady jeżeli cokolwiek Ci się stanie, nie chcę... Nie chcę stać się tym kim się stanę, gdy Ciebie zabraknie... Cholernie się boję, bo... Jesteś przeklętym Grandsandem i jak magnes ściągasz problemy. Jak jestem obok to mogę coś z tym zrobić, ale przy małym... Ostatnie czego chcę to musieć między Wami wybierać - przyznała.
Morgana
Nie bardzo wiedziała już jak ma reagować i co mówić... Nie miała pojęcia po co dodatkowo wplątywał w to Darcy i jej wizytę z Oclarii... Nie rozumiała na co te wszystkie otoczki, chciała pogadać o tym jednym wyjściu, a Natan nawiązał już do co najmniej dwóch zupełnie nie związanych sytuacji. Tu przytyk o misji, tu u macierzyństwie, tu o rodzinie, teraz znowu o siostrze. Kiedy rzucił o cofaniu czasem spojrzała po nim nie rozumiejąc. To było dla niego rozwiązanie? Znowu to wypominanie misji... Mor pomasowała skroń. Odsunięcie się na dotknięcie policzka nie było przyjemne, też była wściekła, ale go nie odpychała. Cofnęła się o krok. Kiedy czas znowu ruszył wysłuchała go... Jeszcze przed chwilą uważał, że wszystko z ojcem nadrobił i nie rozumiał jej argumentu co do jego braku, a teraz... Po prostu go wysłuchała, a kiedy skończył mówić wzruszyła ramionami.
OdpowiedzUsuń- To nie ma sensu Natan... - spojrzała po nim smutno i cofnęła się ponownie. - Nie ma - dodała odwracając się na pięcie. Nie dojdą do porozumienia, na pewno nie teraz. Posadziła Eljasa przy jego zabawkach, kucnęła przy nim i cmoknęła w czubek głowy.
- Jest cały Twój, ja idę do stajni - rzuciła na odchodne, ruszając w stronę wyjścia.
Morgana
Morgana po awanturze z Natanem postanowiła dać mu dużo więcej przestrzeni i czasu z Eljasem. Nasłuchała się dość dużo o tym jaka to jest i nie specjalnie miała ochotę na więcej. Zawsze była ułomna w relacje, zaczęła się nawet zastanawiać jak to wyszło, że stworzyła z Natem związek. Jakoś tak to wszystko dziwnie się posypało. Miała nadzieję, że chociaż przebywanie z synem da Platynowemu odrobinę uczucia spełnienia, osobiście czuła się zbyt dotknięta tymi wszystkimi podsumowaniami jej osoby i wolała spędzać czas wśród mosertów.
OdpowiedzUsuńUsłyszała, gdy wszedł do stajni, wyczesywała właśnie Tuuli... Samica chyba nigdy nie miała tak gładkiego i lśniącego futra jak teraz... Mor obejrzała się na Natana i zaraz poczuła koc na ramionach. Koc?
- Ja nie marznę... - przypomniała mu z odrobiną pretensji w głosie i zaraz prześlizgnęła wzrokiem po materiale. Czyżby i o tym zapomniał? Obiad... Spojrzała za chłopakiem zaciskając lekko usta. Tuuli dmuchnęła ją w czuprynę i pchnęła pyskiem, jakby nakazała ruszyć zad do domu.
- Co?! Źle Ci?! Dupsko masz wyczesane jak nigdy - czerwonowłosa bąknęła na zwierzaka, a to wierzgnęło nerwowo i złapało w pysk szczotę, ciskając ją gdzieś w powietrze. - Hej! - Mor zrobiła krok w przód i zmroziła samicę spojrzeniem, lecz ta po prostu dumnie odeszła. - Kamala apina... - burknęła pod nosem w rodzimym języku i przytrzymując końcówki koca ruszyła powoli w stronę domu. Deszcze rzeczywiście nieprzyjemnie siąpił, jednak trzeba było czegoś więcej by rzeczywiście poczuła chłód, no, chyba, że w głosie lub spojrzeniu Platynki.
Weszła do domu w milczeniu, rozpłaszczyła się, zdjęła buty i przerzuciła wilgotny koc przez krzesło co by trochę obsechł. Nim ruszyła do kuchni zerknęła jeszcze w stronę sypialni.
- Zasnął bez problemu? - zapytała by zaraz z zaciekawieniem spojrzeć na blat i przyszykowane danie. Zmarszczyła czoło i spojrzała na Natana. - Dlaczego nie zjadłeś całej porcji? Znowu zgłodniejesz przed spaniem i będzie Ci się przewracać w żołądku... - powinien się lepiej wysypiać, Eljas i tak gwarantował im nocne pobudki.
Morgana
Spojrzała tylko za nim, gdy wychodził , a sama wzięła swoją porcję i opierając bark o kuchenny łuk, jadła patrząc po Platynce w milczeniu.
OdpowiedzUsuń- Dobre... - rzuciła i chrząknęła cicho, odwracając się na pięcie i siadajac do stołu by tam kontynuować posiłek. Jasne, nie był głodny, a jej przygotował porcję jak dla słonia... No dobra, przy karmieniu jadła odrobinę więcej, ale... Westchnęła ciężko rugając się w myślach. Dość, po co to durne wyszukiwanie? Słysząc o Argarze oderwała wzrok od talerza i znowu spojrzała na Natana. Z targu? Przygryzła lekko wargę.
- Mógłbyś... - wzruszyła ramionami i głośno odetchnęła. - Możesz zobaczyć czy mają maść drzewną, ale grubo mieloną... Koli... Zaczyna mu się łuszczyć poroże - wyjaśniła. - Będziesz musiał zdecydować czy, no czy go kastrujemy. Dojrzewa i zaraz zacznie się rzucać do ojca - skubała swój posiłek i to na nim skupiła wzrok, opowiadając co jest pięć. - Dwa płodne byki nie przejdą, ale... Myślałam czy by nie podarować Kovy Ashanowi. Tuuli jest cielna więc mogłaby zostać ze starszym podrostkiem - tam w stajni miała dużo czasu na myślenie i jakoś tak wpadło jej do łowy kilka pomysłów, którymi czuła potrzebę się podzielić. W końcu Koli był Natana. - Jak go wykastrujemy to wszystkie mogą zostać - dodała zerkając w stronę platynowłosego.
Morgana
Uniosła brwi i spojrzała na Natana jakby urwał się z choinki. Dopiero teraz do niej dotarło jak mało wiedział o funkcjonowaniu zwierząt i ich stadnych zachowaniach. Wszystkie możliwości jakie podał były... do bani.
OdpowiedzUsuń- Nat... - zaczęła i zamilkła na chwilę, zbierając myśli. - Kastrację trzeba wykonać przed osiągnięciem u zwierza pełnej dojrzałości... Nie może "sobie raz zaszaleć" bo wkoduje mu się w łeb i będzie próbować dalej, na ojcu, na matce i wszystkim co się rusza. Kova jest tym samym za stary na coś takiego. Tuuli jest cielna, więc z nią mamy spokój, nie będzie miała rui aż nie odchowa nowego potomka, więc dobre 2 lata, ale byki będą się tłukły, nawet przy osobnej zagrodzie. Rozpieprzą ją w wiór, więc jedyne dwie opcje to dać Kove do innego stada, do Phyonix, dla na przykład Ashana i zostawić Koliego jako naszego alphe lub wykastrować Koliego i zostawić rodzinkę w... - zacisnęła lekko usta i wzruszyła ramionami - ... w komplecie - dokończyła. Nawet przy takim temacie jej myśli znalazły nawiązanie do ich teraźniejszej sytuacji, a przecież chciała to poruszyć dla zwykłego zabicia upierdliwej ciszy. Spojrzała na talerz i jakoś tak sama straciła apetyt.
- Dokończę później... - dodała pod nosem.
Morgana
Morgana po ostatniej próbie rozmowy z Natanem wycofała się z podobnych prób jeszcze bardziej. Odzywała się jedynie w potrzebie. Natan traktował wszystko personalnie, a ona nie miała ochoty na kolejną wojenkę. Już wystarczająco źle czuła się w własnym domu.
OdpowiedzUsuńTego dnia nawet nie zauważyła kiedy zasnęła, już w trakcie karmienia przymykało jej się oko, aż w końcu zmożył ją sen. Nie spała aż tak głęboko i poczuła okrycie kocem, jak i ruch za swoimi plecami. Zwykle cieszyły ją takie gesty, objęcie Natana zawsze dawało innego rodzaju ciepło, ale teraz... Cóż w głowie już nie raz zawitała wizja, że tuli ich, całuje, a potem znika na wieki. Dłuższą chwilę trwała bez zmiany w pozycji, w końcu otworzyła jednak oczy i pogłaskała Eljasa po głowie.
- Odchodzisz? - zapytała cicho.
Morgana
Zacisnęła usta, słysząc odpowiedź i poczuła pieczenie oczu. Powstrzymała jednak łzy, by te nie uleciały.
OdpowiedzUsuń- Nie mam pojęcia jak z Tobą rozmawiać Nat... - zaczęła, nadal tyłem do niego. - Nie mam. Wszystko odbierasz personalnie, próbuję zamknąć jeden wątek, a Ty otwierasz po drodze tyle innych, że po chwili nie wiem właściwie nic. Przez te Twoje przytyki i kąśliwości gubię się w tym co właściwie chcę przekazać. Odnoszę się do konkretnej sytuacji, a Ty przekładasz ją na całe nasze życie... - odwróciła lekko głowę w jego stronę. - Drażnię Cię i irytuję... Mam wrażenie, że siedzisz z nami nie dlatego, że chcesz, a w obawie, że zabiorę Ci małego i zniknę - przyznała smutno, wracając do poprzedniej pozycji i znowu pogłaskała Eljasa po głowie.
Morgana
Morgana zamknęła oczy i westchnęła ciężko.
OdpowiedzUsuń- Nie mówisz "po prostu", poruszasz przy okazji tak wiele wątków, że właśnie nie da się z Tobą rozmawiać "po prostu". Moją opinię o jednej sytuacji przełożyłeś na całe życie i nawet gdy tłumaczyłam, że nie, uznałeś, że tylko tak gadam. Co niby przegadaliśmy? Nic nie przegadaliśmy, wróciłeś do domu obrażony na moją reakcję, to nie jest przegadanie, to jest odpuszczenie tematu dla świętego spokoju. Skoro żadne się nie ugięło to znaczy, że sprawa nie jest przegadana. Wisi to nad nami, a jak próbuję zacząć temat to dodatkowo się wkurzasz, wkurzasz się nawet o głupi temat kastracji i zaraz widzisz w tym jakieś nawiązania do swojej osoby czy szukania powodów do starcia... Jak ja mam z Tobą w takich okolicznościach rozmawiać?
Morgana
- Ty sobie podnosisz, nie przypisuj mi swoich emocji. Ja chciałabym to wyjaśnić, ale raczej ciężko, gdy co chwilę na mnie naskakujesz... Ciebie nawet wkurwia fakt, że dla mnie to nie jest jasne. Nie jest... Nie rozumiem czemu z takiego powodu nagle wylałeś na mnie tyle gówna. Nie rozumiem dlaczego fakt, że chciałam mieć Cię przy sobie aż tak Cię drażni. Nie rozumiem dlaczego w ogóle potrzebowałeś argumentów, że jesteś potrzebny. Nie rozumiem dlaczego chciałeś nas zostawić. Nie rozumiem dlaczego fakt bycia nieistotnym w misji przełożyłeś na nasze całe życie. Nie mam pojęcia skąd u Ciebie myśl, że chcę nas zamknąć w czterech ścianach i skąd wmawianie mi kłamstw, gdy staram się tłumaczyć, że wcale tego nie chcę. Przez to wszystko czuję się tu źle... Wszystko moja wina, ja jestem nieodpowiedzialna, to przeze mnie Ejlas urodził się na misji, to ja skręciła awanturę, to ja źle zareagowałam... Bo Ty przecież zrobiłeś wszystko jak należy... Wszystko wyjaśniłeś i nie wykrzykiwałeś bredni... - odwróciła od niego wzrok, a kiedy przeprosił za ostatni wybryk lekko kiwnęła głową.
OdpowiedzUsuń- Dobrze, że chociaż to zauważyłeś... Ale na przyszłość zamiast upierać się przy swoim może zaczniesz innych słuchać? - znowu na niego spojrzała. - Powiedziałam jasno i wyraźnie, że chętnie oddam Kove bratu, a Ty jak ten uparty kołek w płocie stałeś przy swoim. Jestem do nich przywiązana, ale ich dobro jest dla mnie ważniejsze niż tęsknota. Nie wydałabym go do uboju, a do brata, mogłabym odwiedzać w dowolnej chwili... - westchnęła ciężko. - Mhm, problem w tym, że nie natarłam, co najwyżej byłam zaskoczona Twoimi pomysłami, ale przecież ostatnio cokolwiek powiem Ty odbierasz jako atak - znowu pogłaskała głowę Eljasa. - Chyba będzie lepiej jak od siebie odpoczniemy... Ty nie masz potrzeby nic mi wytłumaczyć, a ja nie umiem udawać, że jest mi z tym wszystkim dobrze - stwierdziła cicho, czując delikatne pieczenie przy oczach. - W danej chwili patrzę na Ciebie i widzę głównie ten kubeł żalu, który mi wylałeś... - pojedyncza łza spłynęła jej po policzku. - Nie widzę już Twojego czułego spojrzenia, a to cholernie boli... - przyznała cicho, powstrzymując szlochnięcie.
Morgana
- Wiem jakie miałam, wiem też, że były chwile, w których mnie ponosiły, co nie zmienia faktu, że to Ty chodzisz wkurwiony jak osa, nie ja. Mówię o tym jak w danej chwili funkcjonujemy - wyjaśniła równie zmęczona i zaraz spojrzała po nim lekko marszcząc przy tym brwi. - Trzy czwarte kłótni próbowałam wbić Ci do łba, że nie jesteś mi obojętny. Za to mam przepraszać? Za to, że widziałam Cię jako partnera? Jasne, mogę przeprosić za podniesiony ton, ale za nic więcej - przyznała i pokręciła głową. - Ile mam razy jeszcze powiedzieć, że bezpieczeństwo moje czy Eljasa nie miało tam znaczenia? Kiedy ten komunika dotrze do Twojej głowy? Że niby jedyna Twoja rola to nas chronić? Nie Natan, razem spłodziliśmy to dziecko, jest tak samo moje jak i Twoje, a fakt, że nie posiadasz piersi nie zwalnia Cię z obowiązku wychowywania go. Nie jestem Febe, nie jestem Rei ani Shiya, nie będę chować potulnie dzieci, gdy ich ojciec lata po świecie i próbuje go zbawić. Razem zdecydowaliśmy, że dziecko przyjdzie na świat i oczekuję od Ciebie zaangażowania, nie będę za to przepraszać. Niech do Ciebie w końcu dotrze, że teraz jesteś ojcem. Skończyły się czasy, gdy na pstryknięcie palca lecimy rozwiązywać ten czy tamten problem. Teraz jest Eljas i do czasu aż nie będzie w stanie się z nami przemieszczać oczekuję Twojej obecności. Nie decydowałam się na założenie rodziny w myśl samotnego odchowywania. Zwykła nieprzespana noc jest różnicą, gdy jesteś, a gdyby Ciebie nie było. Możliwość odespania i gwarancja, że mały jest zadbany bo jesteś, zwykłe drobnostki dnia codziennego mają ogromne znaczenie przy tak małym dziecku. Czego Ty tu nie rozumiesz? - spojrzała mu w oczy. - Serio tego nie widzisz? Większość rzeczy jakie mi zarzucasz powstała w Twojej głowie. To odebrałeś tak, tamto odebrałeś siak, a co z tymi chwilami, gdy wyjaśniałam, że to i tamto źle odebrałeś? Po co to wmawianie, że wtedy wciskałam kit? Tylko niepotrzebnie nakręcałeś sprawę, sugerując, że kłamię. Ciężko w takich chwilach zachować spokój, przynajmniej mi... - przymknęła oczy, chcąc się uspokoić. Kiedy poruszył temat mosertów pokręciła głową.
OdpowiedzUsuń- Tak, znowu zamiast wyjaśnić sprawę Ty coś po prostu "odebrałeś" i wyszedłeś obrażony, zatrzaskując za plecami drzwi - podsumowała tylko z miną bez wyrazu. - Jasne, nie zachowałam się idealnie, mogłam wiele spraw rozegrać inaczej, ale ani przez chwilę nie chciałam Ci ucierać nosa, ani razu, Ty z kolei... W pewnej chwili nie ważne co bym powiedziała, wszystko odbierałeś jako atak, nie mogłam Cię nawet dotknąć... - łzy płynęły ciurkiem, nie mogła ich nawet powstrzymać. Nawet kiedy ją przytulił nie czuła się lepiej, fakt, że złość o coś takiego aż tak bardzo przysłaniało uczucie do niej nie był ani trochę pocieszający. Miała wrażenie, że się rozpada.
- Zależy to za mało... - szepnęła, gdy odrobinę się uspokoiła. On stał się jej priorytetem, była w stanie sprzeciwić się rodzinie tylko po to by z nim być. Ciężko było odeprzeć teraz myśl, że on nigdy by czegoś takiego nie zrobił. Ciężko było przyjąć do wiadomości, że ona jednak tym priorytetem nie jest... A była taka pewna.
Morgana
- A jak ma być? Nie siedzę Ci w głowie i nie wiem co tam sobie myślisz... - zauważyła dalej w niego wtulona. Zacisnęła lekko usta. - Bo nie rozumiem o co Ty się właściwie tak irytujesz. Za każdym razem wyciągasz ten jeden argument, a ja za każdym razem powtarzam, że nie chodzi o brak poczucia bezpieczeństwa - westchnęła ciężko.
OdpowiedzUsuń- Nie, wcale, że tak nie odpowiem, odpowiem, że tak, te dwa tygodnie to dla mnie dużo. Dla mnie, nie dla niego, nie w kategorii wychowywania Eljasa, dla mnie. Opieka nad małym i martwienie się o Ciebie to dla mnie za dużo. Zazdrość, że biegasz tam sobie i może nawet ścinasz jakieś głowy to dla mnie za dużo. Całe życie walczyłam Nat, jak nie o życie, jak nie na wojnie to na zleceniach. Tylko Twoja obecność tutaj jest w stanie zapewnić mi spokojne siedzenie na tyłku. Nie dość, że Eljas zarwał by mi nie jedną noc, to ja sama sobie bym je zarywała. Shiya, Niklaus, Akane, tak, jasne, są i mogliby pomóc, ale oni nie są w stanie sprawić, że dobrze mi w jednym, konkretnym miejscu. To nie jest ich zasługa - spojrzała mu smutno w oczy. - Przecież wiesz, że jestem popieprzona, ale już od dawna myślałam, że nawet taką mnie kochasz. Ta kłótnia sprawiła, że pierwszy raz serio w to zwątpiłam... - przetarła swoje mokre oczy.
- Nie przeszkadza mi fakt, że omylnie te słowa odbierasz, przeszkadza, że nawet nie chcesz wyjaśnić czy dobrze je zrozumiałeś. Wolisz spać osobno i włóczyć się, wszystkim zirytowany niż po prostu usiąść i porozmawiać. Jakby przeczekanie miało cokolwiek załatwić... - wtuliła mocniej głowę w jego tors i przymknęła oczy raz jeszcze, ale na wyznanie podniosła wzrok do oczu Platynowego.
- Ja też Cię kocham, bardzo... - przyznała i szlochnęła jednorazowo by zaraz znowu się w niego wtulić. - Przepraszam... - szepnęła cicho, łamiącym się głosem.
Morgana
Milczała długo, tym razem po prostu go słuchając. Kiedy jednak wspomniał o puszczaniu na ścianie głów spojrzała mu w oczy.
OdpowiedzUsuń- Ale teraz nie mogę i chcę byś przy mnie był, teraz kiedy nie mogę - bąknęła. Może i miała swoje widzimisie, ale miała też swoje powody. - Nie chcę by Eljas miał takie dzieciństwo jak ja, cholernie się tego boję, moja mama też oddawała mnie w zaufane ręce, a jednak przepadłam, przepadłam na lata, których nie odzyskam. Chcę Cię mieć przy sobie w tym jego najbardziej nieboraczym czasie, czy to naprawdę tak dużo? - zapytała nie przerywając kontaktu wzrokowego, a na propozycję wyskakiwania na zlecenia między karmieniem pokręciła głową. - To nie ma najmniejszego sensu, nie lubię zleceń na łapu capu. Eljas jest dla mnie ważniejszy. Wytrzymam ile trzeba, a jak podrośnie to wrócę do zleceń, nie zamykam się na nie całkowicie, cały czas mówię o teraz, o tym kiedy on jest mały i nieporadny... - spojrzała gdzieś w bok. - Mhm, gdybym miała wybór to uwierz, nie martwiłabym się, ale wyboru nie mam. Nie umiem kontrolować emocji. Jasne, obecność Niklausa działała by uspokajająco, ale obawa by została. Z resztą, miałbyś dokładnie tak samo gdyby chodziło o mnie więc chociaż tu daruj sobie reprymendę... - westchnęła ciężko. Kiedy nawiązał z nią kontakt wzrokowy spojrzała na niego smutno. Wieść o chęci rozwalenia połowy Mathyr nie specjalnie ją przejęła, wzruszyła ramionami.
- To przynajmniej już wiesz, że kłótnie ze mną nie są wskazane, ewidentnie działają na Ciebie toksycznie - zerknęła w bok z delikatnie uniesionym kącikiem ust. Ileż to zniszczeń wywołała miłość jej rodziców, akurat do tego była przyzwyczajona. Na wzmiankę o wyjaśnieniach znowu na niego spojrzała.
- To akurat rozumiem, nie rozumiem jednak co aż tak Cię zirytowało, że tyle dni to wkurwienie Cię trzyma. Po prostu nie rozumiem, u mnie wybuchy są szybkie, chwilowe, a Ty przeciągasz je jak... nie wiem, nie wiem po prostu. Chodzisz nabuzowany jakby sama moja obecność Cię irytowała. Ciężko czuć się tu chcianym, jeszcze ciężej, gdy o wszystko fukasz i traktujesz rozmowę ze mną na jakikolwiek temat jak jakąś karę. Jeżeli tak mają wyglądać spory to ja podziękuję... Musisz znaleźć jakiś sposób na wyładowanie się, bo co z tego, że nie chcesz wyjaśniać w emocjach skoro razem żyjemy i na co dzień jesteś nieprzyjemny w obyciu. Chcąc nie chcąc wyżywasz się na mnie - stwierdziła. - Wiem, że tego nie ułatwiam, ale przecież nie będę słodko pierdząca gdy to tak wszystko wygląda... - wzruszyła ramionami i wtuliła głowę w jego tors. - Nie wiem co się dzieje, gdy się tak gniewasz, nie wiem co powinnam robić, nie byłam nigdy w takiej sytuacji. Nigdy mi tak nie zależało, mieliśmy już kłótnie, ale wtedy... wtedy było inaczej - przyznała.
Morgana
Słuchała go, a gdy zabrał Eljasa podniosła się powoli do siadu i trochę smutno spojrzała na plecy Natana, na dłoń którą zaciskał. Przecież nie broniła mu ścinania głów.
OdpowiedzUsuń- Wiem co chcesz, ale mi przykro, że stawiasz pomoc w misji nad pomocą mi w wychowaniu dziecka i to się akurat nie zmieni. Nie ważne czy dwa dni, czy dwa tygodnie, nie ma dla mnie znaczenia czas trwania tej misji. Po prostu mi to nie odpowiada, mam inne priorytety. Mogę postarać się nie robić o to awantur, ale nie mogę obiecać, że będą tu czekać aż wrócisz. Może wybiorę się do Phyonix, może do kogoś innego, takie konsekwencje miałam na myśli, nie wyprowadzki czy ucieczki z Eljasem. Może sama gdzieś z nim pójdę, ale zapewniam, że nie będę siedzieć tu z nim sama i czekać - wzruszyła ramionami. Nie widziała się takiej, była zadaniowa, jeżeli nie miała siedzieć jak na szpilkach to po prostu musiała sobie poszukać inny cel. Pozwoliła na objęcie i wtulenie, wsunęła delikatnie palce w jego włosy i przeczesała je. Nie mówiła o konsekwencjach w złości, dla niej to było normalne słowo, nie miało na dzień dobry negatywnego znaczenia. Westchnęła na jego kolejne słowa.
- A czy ja kiedyś Ci zabroniłam wyskoczyć na szybką? Siedzisz tu jak za karę... Skoro widzisz rozwiązanie w tym, że ja wyskoczę na zlecenie między karmieniami, to dlaczego Ciebie ratować może tylko jakaś solidna misja? Przecież równie dobrze możesz wyskoczyć na szybką akcję, tak jak wyskakujesz na targ czy odwiedzić ojca. O to mi właśnie chodzi Natan, ja miałam problem o ten konkretny wypad, jeden wypad, w którym uważałam, że Twoja obecność nie jest niezbędna, a Ty to przełożyłeś dosłownie na wszystko. Nidy nie zabroniłam Ci wyjść i się wyżyć, sam to sobie wrzuciłeś na głowę - wzruszyła ramionami i westchnęła ciężko opierając swoją głowę o jego.
Morgana
- Ubrałeś w gesty - zaznaczyła spokojnie, dalej przeczesując mu włosy. - Nie uważam, że nie jest w ogóle istotne, jesteśmy ważni, przecież wiem, ale w momencie gdy komuś grozi śmierć, a nam nie, spadamy z piedestału. Masz po prostu inaczej niż ja. Kocham Cię, jestem w stanie to znieść, ale nie będę ukrywać, że źle się z tym czuję - przyznała i cicho westchnęła.
OdpowiedzUsuń- Nie powiedziałam, mną też targały emocje i mogło to zabrzmieć poważnie, ale... Naprawdę? Naprawdę pomyślałeś, że po prostu bym tak sobie z nim wyszła i nie wróciła? - to też ją martwiło, nie przedstawiało jej w najlepszym świetle. Jak zimna by musiała być by zrobić coś takiego? Objęła jego głowę i ułożyła na jej czubku głowę, przytulając. Zacisnęła lekko zęby słysząc o swoich zdawkowych słowach, nie zaciskała ich ze złości, po prostu odrobinę zmartwił ją ten stan rzeczy. Może była bardziej popaprana niż powinna?
- Nie zamierzałam - szepnęła. - Razem mogliśmy wszystko inaczej rozegrać, wyszło jak wyszło... - przymknęła oczy, wsunęła nos w jego włosy i wciągnęła ich zapach, cholernie za tym tęskniła.
Morgana
Poczuła nieprzyjemny ucisk na sercu. Może rzeczywiście w tych swoich prostych wypowiedział brzmiała nazbyt surowo? Przez dłuższą chwilę nawet nie wiedziała co powiedzieć, po prostu mocniej go przytuliła.
OdpowiedzUsuń- Przeszło mi to przez głowę, ale nie w kłótni... Później... Miałam wrażenie, że patrzysz na mnie z zawodem w oczach, wtedy poczułam, że powinnam się usunąć, ale... Zostałam. Może... Może się wydawać, że łatwo byłoby mi odejść, może rzeczywiście byłoby, ale tylko na pierwszy rzut oka... - przyznała. - Gdybyś tego potrzebował, zrobiłabym to, ale okropnie by bolało... - szepnęła. Na przeprosiny sama przytuliła go jeszcze mocniej, poczuła pieczenie pod przymkniętymi oczyma i zaczęła delikatnie bujać ich na boki. Już dawno ból przysłaniała złością czy agresją, w kłótni były momenty, w których się to nie udawało, a jednak w jego oczach wyglądała na bardziej wściekłą niż smutną czy rozgoryczoną.
- Ja też... też przepraszam, że poczułeś się tak mało istotny. Jesteś dla mnie bardzo ważny Nat, pamiętaj proszę, wiem, że nie umiem tego dobrze pokazać, ale jesteś, naprawdę - przyznała cicho.
Morgana
Z wyraźną ulgą przyjęła jego słowa, nawet wypuściła głośniej powietrze, czując jak znikają ostatki spiętych mięśni. Uśmiechnęła się lekko przytykając swoje czoło do jego, spojrzała na niego czule i przymknęła oczy przy pocałunku.
OdpowiedzUsuń- Nigdzie się nie wybieram - zapewniła nim drugi raz ją pocałował i sama przedłużyła czułość. Usta chłopaka po tak długiej przerwie zdawały się cieplejsze i słodsze niż zazwyczaj. Objęła jego buzię dłońmi i powoli zjechała nimi na szyję Natana. Brakowało jej tej bliskości, bardzo, co mógł poczuć w nieco zachłannym pocałunku.
Morgana
Przyciągnięta zaczęła powoli zmieniać swoją pozycję, podniosła tyłek, nie przerywając pocałunków i naparła odrobinę na chłopaka. Przełożyła jedną nogę, po chwili drugą, zjechała dłońmi na tors Natana i zacisnęła palce na materiale jego koszuli, siadając na nim okrakiem. Czuła jak serce jej przyspiesza, a temperatura ciała odrobinę rośnie. Szlag by to... Sapnęła i przerwała na chwilę czułości odwracając głowę w bok. Złapała głębszy wdech.
OdpowiedzUsuń- Nie możemy... - szepnęła i spojrzała mu w oczy. - Przez to wszystko zaniedbałam ziółka, dopiero wychodzę z jednej ciąży, nie chcę jeszcze... drugiej - spojrzała na usta chłopaka. Miała na niego cholerną ochotę, ale naprawdę chciała chociaż trochę pożyć, a z płodnością Grandsandów mogła być prawie pewna, że bez zabezpieczeń po prostu wpadną.
Morgana xD
Morgana z Natanem mogli jeszcze nie zauważyć, ale podczas ostatniej wizyty na spotkaniu rodzinnym ojciec fenalisa postanowił zostawić im mały pakunek antykoncepcji z dopiskiem " Z myślą o planowanej rodzinie, kocham, tata "
UsuńXDDDD
W takich chwilach upartość partnera niezwykle ją podniecała. Przygryzła wargę, gdy mimo wszystko nie odpuścił i nawet krótko się zaśmiała, gdy wylądowała pod nim.
OdpowiedzUsuń- Wredna cholero - szepnęła, głośniej oddychając. Przymknęła oczy na kolejne czułości i oblizała przygryzioną wargę. Wsunęła palce we włosy Natana i poczuła jak dreszcz przechodzi przez ciało, gdy pieścił ją językiem. Musiał tak na nią działać? Drgnęła na dłoń w spodniach i spojrzała po platynowym rozpalonym wzrokiem. Przygryzła wargę i przytaknęła delikatnie głową.
- Tak, chcę - sapnęła i sięgnęła do jego ust by wpić się w nie intensywnie.
Morgana
Jęknęła cicho gdy zassał jej skórę i podniosła delikatnie biodra, napierając na palce Natana. Sutki miała teraz naprawdę czułe, nawet trochę obolałe od karmienia Eljasa. Białowłosy miał jednak więcej wyczucia niż ich malec i Mor zadrżała wyraźnie na te pieszczoty.
OdpowiedzUsuń- Złodziej... - sapnęła rozpalona, gdy mleko lekko uszło z zassanej piersi. Masaż tych okolic ciała był naprawdę zbawienny. Palce na swoim guziczku czuła bardzo wyraźnie, a po komentarzu zagryzła wargi czując jak pierwsza fala soków rozlewa się po bieliźnie. Przyglądała się mu z rumianą twarzy, gdy tak ją obserwował. Zabawne, mieli dziecko, a nadal czuła lekkie speszenie gdy zjadał ją wzrokiem.
- Jakby kiedykolwiek było Ci łatwo... - uśmiechnęła się do niego pod nosem i podniosła na łokciach, gdy zjechał partię niżej. Uważnie obserwowała co robił. Przymknęła oczy i odchyliła głowę z cichym pomrukiem na kolejny masaż i pocałunki. Na ugryzienie delikatnie drgnęła i spojrzała po Natanie z figlarnym błyskiem w oku. Pomogła mu z tą bielizną, podnosząc się w odpowiednim momencie, a kiedy znowu dotknął jej kobiecości rozłożyła delikatnie uda, aby miał lepszy dostęp. Przełknęła ślinę na jego pytanie i poczuła jak znowu moknie tam na dole, patrzyła w krwiste tęczówki Natana. Mówienie na głos peszyło ją, a jednocześnie kręciło, co za chora sprawa. Widać było, że ma problem z powiedzeniem, w końcu zagryzła dolną wargę i krótko się zaśmiała.
- Jesteś okropny - znowu na niego spojrzała z tym swoim łobuzerskim uśmiechem. - Poliż... mnie... tam - wydukała z ciężkim oddechem.
Morgana
Okropny, torturował ją wręcz tymi pieszczotami i zaraz znowu nad nią wisiał, a ona ciężko oddychała by znowu za nim spojrzeć i jęknąć cicho na język przy kobiecości. Jego chłód przyjemnie muskał rozgrzane ciało, a zabawy łechtaczką sprawiały, że ta dodatkowo rosła. Nie przekraczała jednak granic, nie chcąc poparzyć chłopaka. Zaciskała palce na pościeli czując jak w nią wchodzi i wychodzi. Złapała Nata mocniej za włosy na jeden z jego pomruków. Oblizywała spierzchnięte usta i od czasu do czasu wydawała cichutkie jęki, w końcu zaczęła też podnosić biodra domagając się więcej.
OdpowiedzUsuń- Głębiej... - poprosiła sapiąc z odczuwanej przyjemności.
Morgana
Posłała Natanowi łobuzerski uśmiech, a w oczach przeskoczyło kilka figlarnych iskierek, zaśmiała się cicho. Nawet rozchyliła usta by coś powiedzieć, ale tak nagle wsunął w nią palce, że tylko rozkosznie jęknęła. Ciało zadrżało odrobinę mocniej, znowu uniosła biodra nadziewając się na palce chłopaka. Czuła jak zaciska się na nich swoim wnętrzem. Na pieszczoty przy piersiach opadła płasko plecami na łóżko i przywitała Natana przy ustach, przygryzając swoją dolną wargę i łapiąc te jego, by zassać się delikatnie na dolnej.
OdpowiedzUsuń- Jest idealnie - odparła z lekkim przekąsem w głosie po czym zacisnęła jego dłoń między swoimi udami i sama zaczęła poruszać się na jego palcach wykonując posuwiste ruchy i sapiąc w wargi chłopaka.
Morgana
Czuła jego napięcie, wiedziała, że tak to się skończy, sama miała ogromną ochotę by w nią wszedł, ciało samo ją zdradzało. Sapnięcia, dreszcze, pogłębiane pocałunki i cichy jęk, gdy przerwał, a ona pracowała biodrami na jego palcach. Zaśmiała się lekko na jego "pierdziuszka", a gdy padło wyznanie zagryzła dolno wargę. Spojrzała mu w oczy ciężko dysząc.
OdpowiedzUsuń- Ale kończysz na mnie - zaznaczyła z łobuzerskim błyskiem w oku.
Morgana
Obserwowała go głodnym wzrokiem, przyjmowała słodkie pocałunki nie pozostając w nich bierna. Mruknęła zadowolona na jego szept przy uchu i jęknęła cicho w usta chłopaka, gdy się w nią wsunął. Czuła jak ciało drży z przyjemności, tęskniła za seksem i za tą specyficzną bliskością. Obdarowywała Natana pocałunkami i lekko oplotła go nogami, chcąc by był jej jak najbliżej. Oczywiście nie krępowała przy tym przesadnie jego ruchów, ale trzymała się blisko.
OdpowiedzUsuńMorgana
Z ciężkim oddechem przyjmowała jego czułości, przymykała oczy, czasem przygryzła wargę na jego mocniejszy ruchy. Jęknęła błogo, gdy przyspieszył i sama zaczęła szeptać jak jej przy nim dobrze. Tempo miał idealne, czuła go w sobie wyraźnie. Podnosiła delikatnie biodra dopasowując się do rytmu chłopaka, a kiedy przyjemność zaczęła narastać złapała mocno materiał pod sobą.
OdpowiedzUsuń- O tak... - sapnęła łapiąc zachłannie powietrze, czuła nadchodzący dreszcz, ten zaczął nachodzić całe jej ciało.
Morgana
Miała wrażenie, że przez te ciche dni intensywność doznań była o wiele silniejsza. Może rzeczywiście coś w tym było? Słyszała w końcu teorie, że tarcia wzmacniają związek, oczywiście tylko wtedy, gdy dojdzie w nich do jakiegoś porozumienia. Ciężko dyszała czując orgazm, zerknęła w dół i poczuła mimo wszystko ulgę widząc jak Natan końcu na zewnątrz. Kochała go całym sercem i była pewna, że będą mieli jeszcze więcej dzieci, ale w danej chwili chciała skupić się na Eljasie, na Natanie i samej sobie. Z rozkoszą przyjęła pocałunek jasnowłosego i oplotła ciasno ramionami, gdy tylko przyciągnął ją do siebie. Wtuliła się w niego mocno i uśmiechnęła na wyznanie. Podniosła głowę by spojrzeć mu w oczy.
OdpowiedzUsuń- Już jestem i nigdzie się nie wybieram - przyznała cicho.
Morgana
Tej nocy spała wyjątkowo dobrze, coś tak zarejestrowała, gdy Natan wychodził z łóżka, ale kiedy do niego wrócił z ich synem, miała wrażenie, że minęło zaledwie kilka minut. Czując dłonie syna przy policzkach mimowolnie uśmiechnęła się szerzej, jednak dopiero po chwili otworzyła oko, by zaczepnie spojrzeć na malucha. Zerknęła również na Natana.
OdpowiedzUsuń- Dzień dobry - odpowiedziała i podniosła delikatnie głowę by ucałować platynowego w usta, a po tym cmoknąć czoło dziecka. Słysząc propozycję uśmiechnęła się szeroko.
- Oczywiście, że mam - przyznała i skradła jeszcze jeden pocałunek ukochanemu. - Piknik brzmi idealnie - zerknęła za okno, pogoda rzeczywiście dopisywała. - Ogarnę się tylko, a Ty możesz przygotować Eljasa i jego torbę do wyjścia - zaproponowała ziewając jeszcze i przeciągając się jednocześnie wstając do siadu. - Litości, która jest godzina? - rozejrzała do uważniej dookoła. Czyżby aż tak zmorzył ją sen?
Morgana
Przytaknęła mu głową i nie tracąc czasu przygotowała sobie garderobę. Słysząc o godzinie aż się na chwilę zatrzymała, spojrzała po Natanie i jeszcze raz za okno. Dziesiąta?! No to rzeczywiście dała czadu. Posłała chłopakowi zaczepny uśmiech.
OdpowiedzUsuń- Życie z Tobą najwyraźniej jest nad wyraz męczące - rzuciła żartobliwie. Na jego plany uśmiechnęła się pogodnie.
- Brzmi idealnie - przyznała przymykając lekko oczy i głaszcząc oplatające ją ręce. Obróciła głowę profilem do ukochanego.
- A może później Niklausowa kawa? Przeszli byśmy przez rynek, zobaczyli co mają i wpadli do Twojego taty? - zaproponowała z lekkim uśmiechem.
Morgana
Dziewczyna uśmiechnęła się ledwo widocznie.
OdpowiedzUsuń- Przecież mogę Cię nauczyć i sam będziesz mógł latać z nim na treningi - stwierdziła po czym oddała mu pocałunek, a potem lekko przeczesała włosy synka. Spojrzała po Natanie unosząc lekko brwi. - Zamierzasz go teraz unikać? - zapytała. Na propozycję wzruszyła ramionami i przytaknęła głową.
- Dobrze, mogą być "Piaski Czasu" - odparła trochę mniej pogodnie, lekko zamyślona. Chciała wyjść z inicjatywą, ale chyba nie wyszło. Wróciła zaraz spojrzeniem do oczy Natana.
- Jestem gotowa, możemy ruszać - poinformowała z lekkim uśmiechem.
Morgana
Morgana posłała mu lekki uśmiech.
OdpowiedzUsuń- No dobra, tak po prawdzie to i tak bym guzik załatwiła. Nie trenuję już z Twoim Lawą - wzruszyła ramionami. - Najwyraźniej masz zbyt brutalną partnerkę, więc się lepiej zastanów czy rzeczywiście wolisz - uśmiechnęła się do niego pod nosem. Na wyjaśnienia delikatnie zmarszczyła brwi w geście strapienia. Zerknęła na chwilę w bok, ale zaraz kiwnęła głową, na znak, że rozumie. Niestety, ale zdawała sobie sprawę, że prędzej czy później jakiś problem się pojawi... Zamyślona złapała pozostawiony tobołek i po prostu ruszyła za Natanem. Jego uśmiech odwzajemniła, ale trwał on dość krótko.
- Będziemy Ci ciążyć - stwierdziła trochę smutno, nadal zamyślona. Nawet nie starała się ukryć trapiących ją w tej chwili myśli.
Morgana
Uniosła brwi wyraźnie zaskoczona.
OdpowiedzUsuń- Ślinił? - nie zauważyła. Z drugiej strony było to jakieś wyjaśnienie, irytacja Lazarusa wydała jej się nad wyraz przesadzona, przynajmniej jak na Groma i istotę znającą jej ojca... Jednak gdy przychodziło o popęd, cóż, ten często utrudniał pewne zadania. Mor uśmiechnęła się lekko na wizję treningu z Natanem.
- Rozumiem, że Ty nie będziesz się ślinić - spojrzała po nim z nieco zadziornym uśmiechem, a kiedy rzucił swoje wyjaśnienie westchnęła ciężko.
- Nat, spójrz mi w oczy i powiedź, że nie będziesz toczył wewnętrznych walk czy się angażować, czy też nie... że jak już ruszysz gdziekolwiek to skupisz się na zadaniu, a nie na tym, czy jak wrócisz to jeszcze tu będziemy - spojrzała mu trochę smutno w oczy. - Nie o takie coś mi chodziło... - przyznała. Zasiała w nim ziarno niepewności, jej wina, wiedziała to, ale ta wiedza nic nie ułatwiała.
Morgana
Uśmiechnęła się do niego kącikiem ust, a gdy westchnął, sama zrobiła to samo. Nawet nie musiał mówić, znała przecież odpowiedź. Skrzyżowała z nim wzrok, patrząc niepewnie, a przyciągnięta pozwoliła się pocałować, by zaraz po tym lekko pogłaskać policzek Natana.
OdpowiedzUsuń- Ja po prostu... Nie zniknę, ok? Chcę żebyś wiedział. Nie tak bez słowa... - wyznała cicho i zaraz znowu westchnęła. - Mogę być zła i gdzież wybyć, ale... Nie zostawiłabym Cię tak bez słowa, nie zabrałabym Ci Eljasa tak... po prostu - chciała wyjaśnić. W kłótni to było jedno, co ją najbardziej zabolało. Nie dziwiła się, że tak pomyślał, a jednak serce bolało mocno, gdy uświadomiła sobie, że Natan uważał iż ona jest do czegoś takiego zdolna.
- To akurat już wiem - oddała mu lekki pocałunek. - Ale tak, co do reszty, zobaczymy - przytaknęła mu i spojrzała na ich synka, śląc obu pogodniejszy uśmiech.
Morgana
Zerknęła w bok, krzywiąc się lekko. Tak, rozumiała, że mógł to tak odebrać, ale mimo wszystko czuła nieprzyjemne ukłucie w sercu.
OdpowiedzUsuń- Nie wiem Nat... Nie wiem nawet czy jest mi bardziej przykro, że Ty tak pomyślałeś, czy dlatego, że sama tak pomyślałam. Wiem, że bym wróciła po ochłonięciu, ale... - wzruszyła ramionami, a na żart o matkach posłała mu słaby uśmiech. Żart z ziarnem prawdy? Chyba nawet całkiem sporym.
- Właśnie o to mi wtedy chodziło, nie w każdej musisz brać udział. Gdyby chodziło o wioskę, o dobro ogółu, to nie miała bym nic przeciwko... ale... Po prostu mam czasami wrażenie, że Ty... Twoja rodzina... No sama Akane... Jak pobędzie tu jeszcze tych kilka miesięcy to większość wioski, większość mieszkańców zacznie "ją obchodzić". Przecież wiesz jaka jest... O to się wtedy wkurzyłam, o to, że dla ochrony jej psychiki zaraz będziesz latał i zbawiał wszystkich. Niklaus jest wodzem, angażuje się w każdą taką sprawę, a Ty mu chcesz pomóc, normalne, wiem, a jednak gdy to wszystko się nawarstwia to... - wzruszyła ramionami i spojrzała mu prosto w oczy splatając ich palce.
- Straciłam kupę lat dzieciństwa, bo moi rodzice zbawiali Phyonix. Przeraża mnie myśl, że przy Twoim boku czeka mnie to samo... że Eljasa czeka. Czasami czuję się pusta, wypluta, wyrzuta... z emocji. Taka kłótnia dla mnie jest jak wojna, wszystkie chwyty dozwolone - idąc oparła lekko skroń o jego ramię. - Nie umiem tego robić dobrze... Nie bardzo miałam gdzie ćwiczyć... Na kim, z kim... Dla Ciebie może i to jest naturalne, sprzeczki, kłótnie... ale ja to mam dopiero od niedawna... - podniosła wzrok do jego oczu. - Nie chcę się poddawać, po prostu muszę wyćwiczyć nowe przyzwyczajenia, nowe sposoby na nowe sytuacje. Mogę iść i zabijać, ale w życiu codziennym czuję się trochę jak dziecko we mgle, które trzeba trzymać za rękę. Od dłuższego czasu Ty jesteś tą ręką, a w tamtej chwili miałam wrażenie, że mnie po prostu nagle puszczasz... - przyznała z ciężkim westchnięciem. - Nie wiem czy to dobrze tłumaczę...
Morgana
- Nie bierzesz, ale wtedy... Wtedy po prostu przyszła myśl, że jak na to pozwolę to zaraz będzie drugie, trzecie i... dalej - skrzywiła się lekko. Wysłuchała go i wtuliła się, gdy objął ją ramieniem. Przytaknęła lekko głową. - Zareagowałam zbyt gwałtownie, przyznaję - szepnęła by zaraz podnieść wzrok do jego twarzy. Odrobinę posmutniała i zacisnęła zęby bijąc się z własnymi myślami, przytaknęłąm u jednak głową gdy wspomniał o nie rezygnowaniu. Lekki uśmiech wrócił na jej buzię, kiedy poruszył temat wybuchowości.
OdpowiedzUsuń- Trochę? - prychnęła cichym śmiechem i szturchnęła go zaraz w ramię. - Nie bądź taki skromny - zaśmiała się by zaraz skraść mu całusa. - Mam nadzieję, że nie będzie tych kłótni wiele, ale już po tej i po... teraźniejszej rozmowie to... No będzie mi łatwiej zrozumieć, odnieść się i może lepiej reagować? - nie była pewna, ale miała taką nadzieję.
Mor
Przytaknęła głową, przyswajając tą informacje. Zawsze to jakieś dodatkowe zapewnienie. Pstryknęła chłopaka w nos na komentarz o porównywaniu.
OdpowiedzUsuń- Zdecydowanie wolałabym byś w tym temacie nie starał mi się dorównywać - przyznała z zadziornym uśmiech. - Zostaw coś tylko dla mnie - dodała muskając jego policzek ustami. - Najwyraźniej aż nadto nam zależy... jak nagle to po diable... Miałam wrażenie, że chcemy tak szybko zakończyć tą kłótnie, że rzucamy wszystko co mamy, w tym wiele niepotrzebnych rzeczy, które... No tak, nakręcały, jak nie Ciebie, to mnie - przyznała mu. - Mamy nad czym pracować - stwierdziła z głośnym westchnięciem i jeszcze raz cmoknęła czoło synka. - Właściwie to... ile chciałbyś mieć dzieci? Masz jakąś wymarzoną liczbę? Bo zwykle słyszę, że inni mają... - zapytała z innej beczki.
Morgana
Zerknęła po nim i wzruszyła ramionami. No co? Lepszy chyba był taki temat niż ciągnięcie poprzedniego. Tak gdzieś słyszała, a... Zamierzała odrobinę popracować nad swoją komunikacją ze... światem. Słysząc jednak, że w tej odpowiedzi ma znaczenie liczba dzieci Niklausa oraz jej rodziców uniosła wysoko brwi.
OdpowiedzUsuń- A to jakieś wyścigi? Wyzwanie genowe? - uśmiechnęła się pod nosem i zaraz zaśmiała wraz z nim. - Oszalałeś... Piątka? Ja... Ja myślałam maksymalnie o trójce i to w jakiś takich większych odstępach czasowych - przyznała.
Morgana
Słuchając tego wszystkiego miała bardzo specyficzny wyraz twarzy, zdecydowanie gościło w nim przerażenie, oczywiście nie takie prawdziwe, ale wyobraźnia robiła swoje.
OdpowiedzUsuń- Ach, bliźniaki? Mało Ci tu bliźniąt? - prychnęła śmiechem i w odpowiedzi na zaczepkę dźgnęła go w bok. - Nic nie potwierdzam, oszukujesz - rozbawiona uśmiechnęła się pod nosem i skrzyżowała z Natanem wzrok. - Ile się trafi, tyle będzie - dodała patrząc po nim czule. - Cóż... Chciałabym chociaż trochę odpocząć od karmienia, buzujących hormonów i zaskakujących skoków przyrostu ciała, więc tak... Co trzy lata? - zaproponowała.
Morgana
W jej oczach pojawił się łobuzerski błysk.
OdpowiedzUsuń- Prosisz się o wpierdol - rzuciła z zadziornym uśmiechem. - Nie wypada bić Cię przy dziecku, ale chyba czas przedmuchać Ci uszy - nabrała powietrza i zbliżyła usta do jego ucha, ostatecznie jednak lekko przygryzając jego płatek, a dopiero po tym jednorazowo w nie dmuchając i również się śmiejąc. Całusa przyjęła z przyjemnym uśmiechem. - Tak, tym razem wyłapałam, że się ze mnie nabijasz - ponownie lekko się zaśmiała i wtuliła w Nata trochę mocniej.
Morgana
Spojrzała mu w oczy z uśmiechem, sama była dumna, więc tym bardziej ceniła ten drobny komentarz. Dmuchnęła we włosy, gdy te niesfornie opadły jej na oczy, a po słowach o dzieciach wtuliła się w Natana trochę mocniej, na chwilę. Czuła przy nim specyficzny rodzaj ciepła i bardzo lubiła ten stan. Uśmiechnęła się w odpowiedzi, tak, jej również pasował układ z samym Eljasem, ale i wizja większej gromadki nie była taka zła. Nim zwiększyli dystans cmoknęła go w polik, a słysząc propozycję nie mogła powstrzymać specyficznego błysku, który pojawił się w oczach.
OdpowiedzUsuń- Już szykujesz dla syna podkładkę do rwania? "Pierwszego acermona upolowałem, gdy miałem zaledwie rok!" - poruszyła zabawnie brwiami i zaśmiała się lekko. - Wiesz, że nie odmówię - przyznała z zadziornym uśmiechem. Brakowało jej adrenaliny, szczególnie z Natanem przy boku.
Morgana
Uśmiechnęła się pod nosem.
OdpowiedzUsuń- Ja im dam rwanie, mamusia zrobi casting na żonę - rzuciła żartobliwie, powielając jego gest z poruszaniem brwi i odwzajemniła pocałunek, uśmiechając się przy tym na komentarz o twardej sztuce. - Całe szczęście ma jeszcze na to czas - stwierdziła zadowolona i przytaknęła mu głową. - Jasne, nie wszystko na raz - przyznała. Podobał jej się ten plan, była nawet ciekawa jak wyjdzie im polowanie z Eljasem u boku. - Zastanawiałam się ostatnio nad testami - spojrzała na Natana. - Myślę, że dobrze by było sprawdzić małego, jego odporność na wysokie temperatury, jak u niego reakcja na ogień, jak na magmę... Jest mieszanką, różnie mogło wyjść, nie wiem jak u Ciebie, ale moi rodzice nas sprawdzali - wyjaśniła.
Morgana
Spojrzała na Natana mrużąc oczy i grożąc mu palcem.
OdpowiedzUsuń- Zastanowię się - rzuciła z przekąsem w głosie po czym zaśmiała się lekko i westchnęła głośno. - Spokojnie, reakcji mojej matki i tak nie przebiję, a nawet nie zamierzam próbować - przyznała z lekkim uśmiechem. Zabawiała syna, ale gdy zapytał o swoją obecność przerwała, by spojrzeć Natanowi w oczy. - Czy możesz? Myślałam, że to oczywiste, że weźmiesz w tym udział... - przyznała. - To nasz syn, nie chcę sprawdzać jedynie tego co mógł odziedziczyć po mnie. Chodziło mi raczej o takie nasze testy, byśmy sami mu je zrobili, na naszych warunkach, pod naszym okiem - dodała. Nie widziała potrzeby by ktoś więcej w tym uczestniczył. - No chyba, że Ty chciałbyś zaprosić na coś takiego też jego dziadków czy... Czy po prostu rodzinę - w Phyonix ten zwyczaj przypominał trochę uroczyste obchody ukończenia roku, tylko zamiast dziecka wybierającego przedmioty na kocyku było dziecko, które sprawdzało się pod kilkoma względami.
Morgana
Westchnęła z ulgą, nie chciała kolejnych nieporozumień. Odwzajemniła jego uśmiech i poszerzyła go lekko na słodkiego całusa.
OdpowiedzUsuń- Och, urodziny jak najbardziej mogą być w gronie rodzinnym - zgodziła się z nim. - Moi i tak by się pewnie wprosili - stwierdziła z zadziornym uśmiechem. Miał racje, dziadkowie uwielbiali Eljasa, z resztą nie tylko dziadkowie. Darcy wpatrywała się w niego jak zaczarowana, a i bracia Mor wymiękali, gdy mały się do nich uśmiechał. - Długo nie miałam urodzin, te jego chciałabym hucznie świętować - przyznała. - Tak zrobimy, testy na naszych zasadach, a na imprezie możemy przedstawić wyniki, co by wszyscy wiedzieli czy należy panikować jeżeli Eljas posmakuje lawy - ponownie uśmiechnęła się pod nosem i tym razem to ona go cmoknęła w polik.
Morgana
Huśtała Eljasa w ramionach, gdy Natan zajął się tobołkami, a kiedy ściągnął ją na dół, do siebie, zaśmiała się pod nosem.
OdpowiedzUsuń- Chcesz nabić małemu guza? - rzuciła zaczepnie, wtulając się w niego i sadzając ich syna obok. Poczuła przyjemne ciarki na ciele, gdy muskał jej skórę, przymknęła nawet oczy.
- Tak... są dość... przyjemne - przyznała unosząc powieki i patrząc w niebo. Przyjemne, ale w nadmiarze zdecydowanie ją nudziły. Zastanawiała się jak to powiedzieć, jak ubrać w słowa by nie zabrzmieć zbyt dosadnie, ale wtedy Nat sam się odezwał, a Mor prychnęła śmiechem, sięgając po jego pocałunek.
- W takim razie niedojrzałych jest dwoje - przyznała. - Też mi tego brakuje... Czasem chyba aż za bardzo... - westchnęła ciężko i opadła plecami tak, by oprzeć się o Natana. - Czy to nie jest jakiś problem? - zapytała cicho zerkając na chłopaka. - Nasze uczucie obudziło się w przesycie adrenaliny... Wszystko było takie spontaniczne... Nie czuję, że mniej Cię kocham, ale czasem... No nie wiem, jestem młoda, a mam czasem wrażenie, że gnuśnieje... - stwierdziła. - Czy to normalne? - zapytała.
Morgana
Prychnęła pod nosem, ale kącik jej ust drgnął.
OdpowiedzUsuń- Akurat guzów z życiu to mu nie będzie brakować - stwierdziła, może trochę nadto melancholijnie, ale zaraz się rozchmurzyła, widząc te całe wygłupy z synem. Nie zamieniłaby tego widoku na żaden inny. Westchnęła na jego słowa.
- Niby tak, ale Ty tą swoją młodość trochę lepiej spożytkowałeś ode mnie... - tu na jej buzi pojawił się mały grymas. Miał tych swoich kompanów od zleceń, miał tą całą białowłosą pind... dziewczynę. - Po prostu wydaje mi się, że jestem dość uboga w... relacje - przyznała. - Chciałabym to jakoś zmienić, bo tak jak kiedyś czułam, że warto tak teraz... No nie czuję... Tylko nie mam pojęcia, no po prostu nie wiem jak się za to zabrać - podniosła głowę tak by spojrzeć mu w oczy. - Chcę Nat, naprawdę chcę się z Tobą wyrwać, ale chciałabym mieć też po prostu... - spaliła buraka i lekko zagryzła zęby. - No przyjaciela... - przyznała. - Chociaż jedną taką osobę - dodała i wróciła do niego wzrokiem. - Zdaje mi się, że i Tobie przydałby się ktoś taki, nie z rodziny, nie od siostry, po prostu ktoś taki... "Twój". Może to też by coś dało, co by tak nie gnić i niczym się nie obrzucać Platynowa Księżniczko - podniosła się na łokciu i skradła mu całusa.
Morgana
W domu Darcy nie miał nic do roboty. Siostry też zdążyły już twardo mu zaznaczyć, że nie jest mile widziany na ich dzisiejszym wieczorku, a on nie wybierał się jeszcze w dalszą podróż. Znudzony postanowił pozwiedzać Argar, popatrzeć na niego trochę swoim własnym okiem bez żadnego towarzystwa. Tak wyszło, że powiodło go do Piasków Czasu. Co innego można było robić, jeśli chciało się trochę zabawić i unikać krwiożerczych arcemonów nocą? Dobry alkohol nawet i jego interesował, a podobno gospoda serwowała naprawdę wyjątkowe w smaku trunki. Dlaczego nie miałby ich wypróbować na własnej głowie. Wszedł i rozejrzał się po pomieszczeniu. Nie spodziewał się spotkać dzisiaj żadnej znajomej twarzy, a jednak dostrzegł przy barze białą czuprynę Natana. Czyli nie tylko ich rodzice gnali do zajmowania się rodzinnymi interesami. Chociaż może porównywanie książecych obowiązków do stania za barem nie było zbyt dobre. Natanowi łatwiej było odmówić, a z pozycji Ashana łatwo było tutaj o drwiny. Na szczęście tutaj był zwykłym człowiekiem. Na tyle na ile każdy tutaj mógł nazwać się zwykłym. Podszedł do stołka szybkim krokiem i bez słowa przytaknął, gdy zaproponował mocny trunek na wstęp. Wziął łyk do ust i potrzymał chwilkę na języku. Faktycznie było interesujące w smaku. Przełknął, aby zaraz znowu się napić, tym razem nieco więcej.
OdpowiedzUsuń— Bez przesady, upiłem się parę razy w życiu — odpowiedział, tym razem uśmiechając się lekko. — Nie dawaj robić sobie drinków przez Darcy i Diego, mają ciężkie ręce — ostrzegł go jeszcze. W końcu białowłosy był jakby nie patrzeć teraz częścią rodziny.
— Ciekawy drink, jak go nazywacie? — od razu zainteresował się też alkoholami jakie miał na sprzedaż. Zerknął na wystawne butelki za plecami mężczyzny. — Nie planuje Cię naciągać — zapewnił go, a na dowód wyjął kilka srebrników, pokazując, że w razie czego od razu mógł opłacić kolejne ewentualne zamówienia. Przyszedł się tutaj napić, był przygotowany.
— Przyjemnie cichy w porównaniu z Phyonix, chociaż macie parę głośnych mieszkańców. Gości macie też uroczych, same zapraszają na schadzki — odpowiedział mu. W zasadzie też się pochwalił. Warto było porozmawiać ze swoim przyszłym szwagrem, wcześniej nie mieli nigdy za bardzo okazji pobyć samemu, a byli przecież w tym samym wieku.
Ashan
Nie chodziło o to, że zawsze robili mocne drinki. Po prostu czasami lubili dodawać więcej byleby kogoś upić w wymyślonym przez siebie żarcie. Bliźniaki miały czasami naprawdę dziwne pomysły, jeśli zostawiło się ich samych na zbyt długo. Najgorsze było to, że nawet nie dało się podsłuchać przez tą całą telepatię.
OdpowiedzUsuńPrychnął lekko głową, słysząc propozycję nazwy. Upił kolejny łyk. Zdecydowanie był jeszcze trzeźwy.
— Jeszcze mnie nie pogromił, ale dam mu szansę — dopił wszystko co było w szklance jednym haustem i syknął. W takiej proporcji faktycznie paliło delikatnie w gardło. — Daj jeszcze jednego tego kandydata na pogromcę — poprosił, podsuwając mu szklankę. Musieli teraz w końcu sprawdzić po ilu szklankach pogromca stanie się faktycznym pogromcą. Pieniądze były przygotowane, a gdyby trzeba było wyciągnąć więcej, był na szczęście przygotowany.
— Nawet bardzo. Niejaka Luna, piratka z portu, bardzo żywiołowa. Ciekawie spędza się z nią czas, nie pozwala się nudzić. Lubi też się rządzić, groziła mi już całą serią schadzek dopóki nie zacznę jej podrywać — uśmiechnął się nieco cieplej, gdy zdradził mu co nieco o tajemniczej kobiecie, która niejako go napastowała. Nie to, żeby narzekał. Chyba każdy lubił być w centrum czyjejś uwagi. – Spokojnie, nie planuję kolejnych fenalisów w najbliższej przyszłości. Eliajs na razie musi wystarczyć staruszkom do rozpieszczania. Pamiętaj, że w Phyonix dalej czekają na Twoje i Mor wesele — przypomniał mu. Jemu nie śpieszyło się do tych formalności. Był z Phyonix, zapewne bardziej wiercili by mu dziurę w brzuchu, jeśli nie rodzice, to jakieś feniksy zafiksowane na punkcie stworzenia jak najszybciej bohaterskiej dynastii Parabellum. Wolał trzymać swoje romanse z daleka od światła dziennego. Zwłaszcza w ojczyźnie. Tutaj mógł czuć się bezpiecznie i flirtować z kim tylko mu się zamarzy.
— Pamiętam, wcześniej świeciło tu pustkami, dało się zapamiętać twarze, a teraz? Prawie jak w domu. Przydałaby się wam kolejna karczma, byleby poziom trzymała, bo i tak nikt do niej nie przyjdzie — zgodził się z nim. Nie bywał w Argarze zbyt często, ale mógł swoje wizyty przypisać do kilku punktów rozwojowych Argaru. Teraz to miejsce faktycznie przypominało miasto.
Ashan
Wzruszył ramionami, biorąc kolejnego drinka do ręki.
OdpowiedzUsuń— Być może już teraz ją podrywam? — zastanowił się. Faktycznie poświęcał jej więcej uwagi niż innym kobietom, z którymi zazwyczaj miał kontakt. Prawdą jest jednak, że żadna wcześniej nie zainteresowała go na tyle w tak szybkim czasie. — Po prostu patrzę w jakim kierunki idzie ta relacja — dodał. Nie wiedział jak miałby to lepiej ująć. Nie wydawało mu się, aby Luna była kobietą, którą podrywać było trzeba. Chociaż to też nie było dobre stwierdzenie. Sama po prostu wyciągała ręce po wszystko co ją interesowało. Jemu z nią czas spędzało się całkiem przyjemnie. Jego sposobem na rozpoczęcie relacji, było po prostu robienie tego na co miało się ochotę przy drugiej osobie z zachowaniem szacunku do jej granic. Jeśli będzie chciał złapać ją za rękę to to zrobi, jeśli nie odetnie mu jej przy tym, to znaczy, że ich znajomość idzie raczej w dobrym kierunku. Nie wierzył w typowe zaloty. Raczej tak to widział. Ale za cholerę nie umiał tego normalnie wyjaśnić, żeby nie spędzić kilku minut na gadaniu o jednej kwestii tak jak jedna z jego sióstr.
— Widzisz, niektóre związki czasami po prostu wychodzą same z siebie, ten też może wyjdzie, nic na siłę — skomentował, gdy sam w zasadzie pomógł mu wszystko ładnie ująć, mówiąc o Morganie. Prychnął delikatnie śmiechem, upijając kolejny łyk.
— Ty jej nie, ale też jest księżniczką, większość Phyonix ma was za narzeczeństwo. Z tego powodu randkowanie, czy eksponowanie relacji tam jest dosyć… uciążliwe — odpowiedział mu. Sam właśnie z tego powodu nigdy nie mieszał się w żadne relacje z innymi feniksami, a gdy już wdawał się w jakiś romans, pilnował, aby nigdy nie wyszedł na jaw w ojczyźnie. Tak było po prostu łatwiej, dopóki nie był pewny co z tego będzie, a że nigdy nic poważnego jeszcze mu nie wyszło - jego zachowanie okazało się racjonalnym wyborem.
— Jedna karczma Grandsandów raczej wystarczy, z tą pewnie jest dużo pierdolenia, znaczy pracy, nie w złym sensie — zgodził się z nim. — Ale może ktoś będzie chciał się tutaj otworzyć, jak mówisz — urwał na chwilę, słuchając go i popijając w spokoju drinka. Był mocniejszy, ale znośny.
— Właśnie, jak oni reagują na to miasto? Luna na przykład co chwile pije rum, żeby ogarnąć wszystko co się wokół niej dzieje, są jeszcze jakieś inne reakcje? — zapytał. Być może przyda mu się to i do jego podróży, czego, albo kogo unikać, albo właśnie do jakich spotkań dążyć.
Ashan
Prychnął śmiechem.
OdpowiedzUsuń— Nie powiedziałem, że musisz się z nią żenić. Po prostu tutaj są inne zasady, oczekiwania. Jesteś w związku z księżniczką, łatwiej jest skłamać, że Morgana jest zaręczona niż tłumaczyć, że jest w nieformalnym związku. Nie traktuj tego obraźliwie — wytłumaczył. Kolejnego drinka przyjął z uśmiechem. Mógł za niego zapłacić, ale tylko idiota pogardziłby czymś darmowym. Darmoszka była doprawdy uczciwą ceną.
— Jak nie dojdziecie do takiego wniosku nikt się na was nie obrazi — wzruszył ramionami zgadzając się z nim. — Ojciec i tak ma już swoje myślenie, sam sobie chyba wszystko w głowie sformalizował no i odbiło mu na punkcie Eliasa, więc wiesz… jak strzeli focha, synek sam zrobi maślane oczka i tyle — dodał. Sam miał ochotę śmiać się, gdy widział jak jego ojciec, którego tyle osób demonizowało bez powodu zmieniał się diametralnie na widok wnuka, nawet wobec dzieci nie zachowywał się tak… uroczo.
— Nie chodzi o opinię. Przede wszystkim próbowałem flirtować z jedną, może źle trafiło, ale zaczęła gadać o małżeństwie zanim ją pocałowałem, więc uznałem, że nie ma sensu kusić losu, a i szczerze mówiąc, kobiety z innych terenów uważam za bardziej atrakcyjne i mniej upierdliwe. Chociażby ta Luna… jeśli będę chciał to z pewnością wykonam ruch. O moje romanse nie musisz się martwić — odpowiedział. Dalej uważał, że ogólnie związki w Phyonix były zbyt uciążliwe, nie miał zamiaru grabić sobie w opinii publicznej tym, że książe wykorzystywał tamtejsze kobiety. Bellhardzi próbowali na różne sposoby zaszkodzić władzy rodziców w opinii publicznej, łatwiej i wygodniej było nie dokładać im do kotła sercowymi rozterkami.
— Tak, tak, ale nazwa bardzo wskazuje też na Grandsandów, chociaż Febe też chyba nie zawsze jest w kuchni. Jak byłem tu ostatnio z Luną sos do gorry był tragiczny, bardziej na moim poziomie niż zawodowego kucharza — powiedział. Być może dzięki temu następnym razem jego partnerka do schadzek będzie bardziej zadowolona z tutejszego jadła.
— Niby można zrozumieć. Są też tacy, którzy myślą, że można niektórych zamykać i torturować, ale takich chyba jeszcze nie było tutaj co?
Ashan
Wzruszył ramionami.
OdpowiedzUsuń— Sam nie wiem. Kiedyś był cesarz, który rządził, teraz robi to ostatnia Kapłanka. Może nie potrafią znaleźć innego lepszego określenia? Oczekują, że córki z naszej rodziny będą kolejnymi Kapłankami. To nie tak, że ktoś z nas tego oczekuje. Nie masz pojęcia jak Dar się cieszyła, że tutaj nie musiała nikogo prosić, żeby się zwracać do niej po imieniu — wyjaśnił, upijając kolejny łyk. Sam został mianowany księciem, zanim nauczył się dobrze mówić. Szczerze nie uważał tych zaszczytów za żaden przywilej. O ile on i Diego czy Morgana mieli w zasadzie wolną ręką, to widział, że najmłodsza czuje presje tego co na nią czeka. Nawet jeśli mogłaby zrezygnować.
— Być może — zgodził się z nim. Dopił do połowy kolejnego Pogromcę. Cholera, naprawdę dobrze mu wchodziły te drinki. — Ale nie cierpię, poza Phyonix też są ciekawe kobiety i nie ma żadnych skandali. Mi nie szkoda, problemów brak, idealnie na moje — dodał zaraz. Oczywiście gdyby chciał, pewnie znalazłby normalną przedstawicielkę swojej rasy, ale po co miał to robić. Zwłaszcza teraz, kiedy tutaj pewna kobieta już wystarczająco przyciągnęła jego uwagę.
A więc to Mor zrobiła ten gulasz. Odchrząknął, wbijając wzrok w drugą stronę. Nie chciał mówić źle o własnej siostrze.
— Tylko sos był nie taki jak trzeba, reszta była naprawdę dobra. Nie mów jej tylko, ja i tak bym to bardziej spierdolić, suszonego mięsa doprawić nie potrafię — odpowiedział wyraźnie zmieszany. Wyraźnie syndrom starszego brata mu się odpalił, a przecież samego siebie nie uderzy. To byłoby idiotyczne. Poza tym to tylko potrawa. Nie było za co karać. Jego siostry nie musiały i nie były przecież we wszystkim idealne.
— Na razie? A potem? Szykują jakąś wojenkę? Jeśli tak… — szmaragdowe oczy zmieniły na chwilę kolor. Będzie musiał chyba jednak wyruszyć wcześniej w swoją podróż. Miał tu zdecydowanie zbyt dużo bliskich, żeby ktoś wpierdalał mu się do Argaru z bronią w ręku.
Ashan
Kolejny raz uciekła Drakonowi, który znów próbował namówić ją na odwiedzenie wioski. Znów chrzanił o tym, że „musi poznać innych”, „musi nauczyć się żyć z innymi”. Na szczęście jej moce zaczęły nabierać sił, dzięki czemu była w stanie wymknąć się mu niepostrzeżenie, kamuflując się przed nim. Wiedział, że smoczyca w końcu wróci, więc była pewna, że nie będzie jej szukać. Uwielbiała spędzać czas na łonie natury, przypominało jej to bardziej życie w jej rodzimym kraju. Pomagało jej to trochę zapomnieć o tęsknocie.
OdpowiedzUsuńZapolowała, spędziła trochę czasu pływając i rozruszała trochę skrzydła i chociaż minęło już kilka ładnych godzin, wciąż wolała spędzić jeszcze trochę czasu samotnie, więc zatrzymała się na odpoczynek na niewielkiej polanie, gdzie mogła zmieścić swoje cielsko. Wydawało jej się, że była dość daleko od wioski, aby tym razem na nikogo nie wpaść, ale jej orientacja w terenie nigdy nie była najlepsza. Uświadomiła sobie jak wyraźnie musiała się pomylić, kiedy usłyszała czyjeś kroki i głos. Obróciła gwałtownie głowę i otworzyła dotąd zamknięte fioletowe ślepia, aby spojrzeć na nieznajomego. Podniosła się i pochyliła łeb w jego stronę, wydając z gardzieli ciche pomruki, chociaż w jej oczach pojawiła się ciekawość.
Shymralerth
— Jeśli będzie chciała to się zbuntuje, nikt jej nie zmusi — odpowiedział na ten komentarz. Nawet gdyby ktokolwiek z Phyonix próbowałby to na Darcy wymusić nie wyobrażał sobie, aby rodzice czy ktokolwiek z rodzeństwa na to pozwolił, gdy siostra zmieniła zdanie. — Zresztą, zanim to się stanie jest jeszcze sporo czasu, matka trzyma się dobrze i jeszcze sporo czasu przed nią — dodał, popijając swojego drinka. Zachowanie sukcesji co do zasady byłoby lepsze, ale tak naprawdę Kapłanką mogła zostać każda inna kobieta, o ile dobrze się do tego zadania przygotuje.
OdpowiedzUsuń— Każdy ma jakieś wrzody na dupie, niezależnie od pochodzenia — zauważył. — Ważne żeby swoje życie przeżyć po swojemu, nie? — dodał jeszcze. Jego siostra bała się tej roli, prawda, ale zdawała się też bardzo zdeterminowana do tego, aby kiedyś Kapłanką zostać. Zaśmiał się lekko na jego komentarz. Dobrze było słyszeć, że Mor ma partnera, który jest zainteresowany tylko nią. Inaczej by się raczej nie polubili.
— Tak, można zauważyć. Cieszę się waszym szczęściem — skomentował. Pokręcił głową, gdy zaczął się z niego podśmiechiwać.
— To moja młodsza siostra — powiedział. Nie miał zamiaru śmiać się z niej przy kimś innym. Jeśli będą sami, być może rzuci jakimś komentarzem, ale tutaj, nawet jeśli Natan był jej partnerem, nie miał zamiaru powiedzieć złego słowa na jej temat. — Każdy się czegoś uczy. Ja się z niej zaśmieje, a ona spierze mnie na kwaśne jabłko — rzucił jedynie, żeby jakoś odwrócić uwagę od własnego zmieszenia.
— Wojna tak? — mruknął. Spojrzał w swoją szklankę. Niedobrze. Szczerze liczył, że nie dożyje kolejnej wojny. Jedna już mu rodzinę rozbiła. Westchnął. Tym razem na to nie pozwoli.
Ashan
OdpowiedzUsuńNie komentował, gdy Natan nie nalał sobie alkoholu. Był w końcu w pracy, rozsądna decyzja. Musiał sobie radzić z innymi klientami, część pewnie i tak będzie mu po pijaku sprawiać problemy. Najlepiej w takiej sytuacji zachować zimną krew oraz jasność umysłu. Cholera, znowu wszystko pragmatycznie analizował, a chciał się przecież rozluźnić. Upił kolejny łyk. Akurat on chciał pójść w tą drugą stronę, więc drinkami nie gardził.
— Nieszczęśliwy nie jestem, szukam w swoim tempie, nie swataj mnie też tutaj zaraz na siłę, jak Ci brakuje maluchów, to inni też przecież mają ich sporo — odpowiedział, stukając się z nim szklaneczką. Nie oskarżał go o nic. Po prostu sam lubił zaznaczać, że dobrze mu w aktualnej sytuacji. Nie był zazdrosny, że to oni pierwsi po jego stronie rodziny załatwili wnuka. Mógł być najstarszy, ale każdy żył swoim tempem. Być może nigdy nie zostanie ojcem, wtedy też trudno. Jakoś to przeżyje. Zaśmiał się delikatnie, gdy sam zaczął opowiadać o swojej siostrze. To nie tak, że nie przepadał za tym, aby dogryzać swojemu rodzeństwu. Oczywiście było to całkiem przyjemne, ale jakby nie patrzeć dalej był nadopiekuńczy i nie umiał wynosić tego poza swoją rodzinę. Chociaż Natan był już praktycznie rodziną, prawda?
— Z Mor się jeszcze uczę na co mogę sobie pozwolić, miałeś więcej czasu na poznanie jej niż ja — wyjaśnił. — Ale z Darcy to inna sprawa. Wiem, że się nie obrazi, ale jak się jej zajdzie za skórę to jest cholernie mściwa. Przez Lunę jestem praktycznie bezdomny swoją drogą. Kazała mi wypierdalać dopóki jej nie nauczę pukania do drzwi. Jak się zmówi z Morganą, wolę dwóch na raz nie prowokować. Atmosfera mogłaby być zbyt gorąca. Poza tym, w kwestii gotowania, to Mor może mi bardziej wygarnąć, już próbowała moich wyrobów — dodał tym razem dłuższy wywód, dalej się uśmiechając. Lubił dynamikę swojej rodziny. Mogli się wydawać zamknięci i zimni, ale to co ktoś sobie pomyśli akurat mało go obchodziło. Najważniejsze było to jak oni sami siebie odbierali. Dopiero, gdy Natan wspomniał o dziwce, oczy mu się zaświeciły na czerwono. Spojrzał na niego poważnie, jakby zaznaczał, że wolał tego więcej nie słyszeć. Ręki nie podniósł. Nie było sensu wszczynać bójki o początek relacji, która i tak zakończyła się ich związkiem. Wspominanie o wojnie nie pomogło temu, aby oczy wróciły mu do normalności. Sam miał zamiar stać na pierwszej linii, jeśli tylko ktoś pomyśli o ataku na Argar. Niedoczekanie, że znowu pozwoli sobie na stratę kogokolwiek bliskiego.
— Damy, Argar nie będzie sam. Nie będę znowu patrzył na smutne portrety — zapewnił go. — I Natan… — zaczął, upijając kolejny łyk. — Przepraszam — nie mówił za co przeprasza. Przepraszał w zasadzie za wszystko, za to, że poznali się w dość nieprzyjemnej sytuacji, za to, że to nie on poszedł do Fasach, za to, że Mor straciła Kovę. Nie popisał się jako brat, znowu zawiódł. Powinien być silniejszy, żeby nikt z młodszych znowu nie płakał. Morganie czy Darcy tego nie powie, bo będą szukały winy w sobie, a sam musiał to komuś powiedzieć. Zwyczajnie dla samego siebie.
Ashan
— Nie jestem budowniczym, ale dogaduje się powoli z jednym tutejszym magiem, który zaczął zawodowo stawiać domy, żeby mieć coś swojego, myślałem o wynajęciu czegoś, ale bez sensu też płacić jak mieszkanie będzie połowę czasu puste, lepiej zapłacić raz i mieć na potem co z tym zrobić — wyjaśnił. Nie planował od początku siedzieć na garnuszku u siostry, ale zanim coś sobie znajdzie gdzieś spać musiał, teraz tylko zegar zaczął mu szybko tykać.
OdpowiedzUsuń— Potrzebuję też stajni dla Brata, ale tak, niedługo będę miał własne ściany, do których będą mi się włamywać urocze piratki — zgodził się z Natem. Wysłuchał jego rady odnośnie Morgany. I tak miał taki plan, ale skoro partner przekazał mu taki sam, to utwierdził go, że dobrze kombinował. Uśmiechnął się delikatnie. Może jednak coś tam jednak o niej wiedział.
— Dziękuję za radę — odpowiedział mu. — Chcę być dla niej dobrym bratem, mam problem z nadopiekuńczością, z Darcy i Diego już się siebie nauczyliśmy, ale Mor… no nie chcę stracić siostry przez jakąś głupotę — westchnął przeczesując włosy. Ucieszył się, gdy Natan nie pozostawił mu wiele przestrzeni na zadręczanie się różnymi sprawami. Naprawdę równego gościa znalazła sobie jego siostrzyczka. Spojrzał na słoiczek.
— Napiwki się daje chyba na koniec tak? A ja jeszcze nie skończyłem dzisiaj pić — odpowiedział, zerkając na pokaźną sumkę, którą już dzisiaj uzbierał. Może wcześniej był tutaj większy ruch a teraz już się uspokoiło? Cóż, był środek tygodnia, ciężko było o takiej porze o klientów w takim wypadku. Z pewnością sam coś tam potem zostawi.
Ashan
Spojrzał po nim, gdy do niego wrócił. Teraz i tak nie wrzucił jeszcze żadnej monety do słoiczka na napiwki, ale pokręcił głową na jego komentarz.
OdpowiedzUsuń— Pozwolisz, że sam zdecyduje na co wydam złoto, które zarobiłem sam — odpowiedział mu, uśmiechając się delikatnie. Akurat sposobów na zarobek mu nie brakowało. Dobrze opatrzona zwierzyna wszędzie chodziła w naprawdę dobrych cenach, więc na biedę nie mógł narzekać, nie tylko ze względu na swoje pochodzenie.
— Ale Eliasa i tak chętnie wezmę jak będziecie sobą zajęci — zaznaczył, żeby zaraz mu nie odmawiał spotkań z jego uroczym, kochanym siostrzeńcem. Patrzył też kątem oka jak Natan obsługuje swoją klientelę. Nic dziwnego, że miał tak dużo napiwków. Na obsługę nikt nie mógł tutaj narzekać.
— Mam tą schadzkę z Lunę, chciałem też zobaczyć nieco terenów na północy i zapolować na kilka bestii, żeby spłacić tego maga. Na obiad chętnie wpadnę, nieco spokoju też się przyda. Wy już planujecie powrót do kopania tyłków, czy jeszcze robicie sobie przerwę? — zapytał również, kończąc swojego drinka. Tym razem zamówił zwykłą, zimną lemoniadę, co by się za szybko nie upić.
Ashan
— Jeśli tak, to nie powinieneś mieć raczej słoiczka na napiwki, chyba, że oddajesz niechciany nadmiar — zauważył. Popatrzył jak polewa mu drinki, składające się z coraz to mocniejszych trunków. Spojrzał potem na Natana.
OdpowiedzUsuń— W zasadzie zamawiałem teraz bezalkoholowego — powiedział, wrając wzrokiem do szklanek. Może je później wypić co prawda, ale chciał sobie zrobić krótką przerwę, żeby nie skończyć zaraz zbyt dużym upojeniem alkoholowym.
— Masz już jakiś plan na wyhodne? Słyszałem, że w Ardei jest pełna tablica ogłoszeń ostatnio, nie ma tam nikogo, kto zająłby się co trudniejszą robotą — odpowiedział. Zdawał sobie sprawę, że między Natanem i Morganą może być teraz gorąco. Nie zamierzał w to wnikać. Skoro mieli swoje ustalenia, nie miał zamiaru im ich mącić. Razem, osobno, mogli przecież robić co chcieli.
— Co wam będzie pasować, nie moja sprawa — zgodził się z nim.
Ashan
Morgana ten pierwszy tydzień po koncercie przechodziła w miarę standardowo. Powoli przyzwyczajała się do braku Kovy, jego syn dość mocno dawał się we znaki, więc było z nim nad czym pracować. No i jeszcze ciężarna Tuuli. Do tego wszystkiego dochodziło życie rodzinne, Natan, Eljas... razem wzięci sprawiali, że Morganie na buzi o wiele częściej pojawiał się uśmiech. Rodzeństwo również wywoływało uśmiech na buzi i jakoś tak wszystko układało się lepiej. Przynajmniej do dnia dzisiejszego i porannych odwiedzin w toalecie. Dalej nic... Jak okresu nie było, tak nie ma... Spóźniał się już kilka dni i chociaż Mor mogła to zrzucić na stres i ostatnie wydarzenia to, cóż, doskonale pamiętała upojne chwile z Natanem, na tyłach Gospody... Wolała mieć pewność, że jej przeczucia są mylne, tym bardziej, że dzisiaj miała ruszać z Natem na małą misję i chłopak wyszedł niedawno, odstawić malca do dziadków.
OdpowiedzUsuńKiedy wrócił do domu, ona kręciła kółka po salonie i lekko przygryzała paznokieć palca wskazującego. Zatrzymała się, gdy Nat wszedł już do środka i spojrzała po nim wyraźnie przejęta. Spuściła ręce bezradnie wzdłuż ciała.
- Chyba jestem w ciąży - wypaliła. Z początku chciała iść do Febe sama i przyjść do niego już z konkretną wiadomością, ale ostatecznie się powstrzymała. Wolała by jednak przy niej był w takiej chwili.
Morgana
Morgana lekko ściągnęła wargi.
OdpowiedzUsuń- Po akcji z Kovą... nie byłam... Zapomniałam o dwóch dawkach, a później ten koncert i... - zacisnęła mocno zęby i spuściła głowę. Zawaliła... Na pytanie o to, czy wie, pokręciła głową.
- Spóźnia mi się... okres... Powinnam mieć w dzień koncertu... - podniosła do niego wzrok. - Siedem dni to już duży poślizg... Może to stres, ale... Może przez to, że stres już zmalał, ale... - szukała innych opcji, powoli się do niego zbliżając i ostatecznie wtulając się w niego, gdy zapewnił, że dadzą radę.
- Nie byłam... Chciałam iść, ale... Chcę tam Ciebie - przymknęła oczy, trochę mocniej się w niego wtulając.
Morgana
Na wyznanie co do winy i czułego całusa w ucho, podniosła wzrok do jego oczu. Nie gniewał się, a to było najważniejsze.
OdpowiedzUsuń- Oczywiście, że nie moja... a Twoich diabelnie płodnych plemników... Grandsandy doprawdy pchają się na ten świat jak nikt inny mi znany - rzuciła niby to burkliwie, ale unosząc lekko kącik ust. Wtuliła się zaraz w niego. Po ostatnich przejściach wizja ciąży aż tak już jej nie przerażała, ale przecież dopiero co mieli się trochę odbić od obowiązków młodych rodziców, a tu... niespodzianka. Uśmiechnęła się na wzmiankę o rodzeństwie.
- Tak, masz rację, oszaleli na jego punkcie, gorzej niż z dziadkami - przyznała, oddając mu pocałunek i zaraz nabierając głębszego wdechu. Splotła z nim jeszcze palce dłoni, a gdy ją ponownie przytulił, nie oponowała.
- Tak, damy, o to aż tak się nie martwię - przyznała by zaraz ruszyć z nim w stronę domu Febe. - Po prostu... Wojna za rogiem, dopiero co odetchnęliśmy, wyjaśniliśmy tych kilka istotnych spraw... Nie ewentualna ciąża mnie przeraża co bardziej jej termin... - westchnęła ciężko.
Morgana
Ciężko było się nie zaśmiać na te krzyczące jajeczka. Sama zmierzwiła mu włosy w odwecie i wtuliła się w niego, gdy ją objął ramieniem. Szła spokojnie, wtulona w niego, a gdy wspomniał o czasie westchnęła ciężko.
OdpowiedzUsuń- No nie wiem, niektórzy potrafią to jakoś sobie zaplanować... - zauważyła. - Ale masz rację, nawet jak zaplanują to nigdy nie wiadomo czy w międzyczasie coś się nie wydarzy - przyznała. podniosła lekko głowę by spojrzeć na twarz Natana, a oczy lekko jej się zaszkliły.
- I cudownego tatę - szepnęła. Zawsze w takich chwilach wlewał ogromne pokłady ciepła do jej serca, nie miała pojęcia jak on to robi, ale zatrzymała się, by złapać go za koszulę, przyciągnąć do siebie i pocałować. - Nawet nie wiesz jak jestem za Ciebie wdzięczna - spojrzała mu w oczy. - Nie wiem jeszcze komu powinnam być tak bardzo wdzięczna, ale jestem - przyznała z łagodnym uśmiechem, głaszcząc jego policzek i zaraz wracając do drogi.
Morgana
Spojrzała mu w oczy i delikatnie przytaknęła mu głową, gdy zdradził swoją prośbę.
OdpowiedzUsuń- Dobrze... - odetchnęła ciężko. Popierała ten pomysł całą sobą, nie chciała by przesadnie teraz na nią dmuchano, dość trosk mieli wszyscy dookoła. Uśmiechnęła się na jego drobne pieszczoty i zaśmiała krótko, gdy wspomniał o byciu tak fajnym.
- Myślisz? Może byłbyś jeszcze fajniejszy? - posłała mu zadziorny uśmiech i sama wtuliła się mocniej. - Wiem, udowadniasz to na każdym kroku - stwierdziła z uśmiechem i już niedługo stała wraz z nim przed domem Febe. Westchnęła ciężko, splotła palce z Natem i nie przedłużając zapukała, by wejść do środka.
- Febe? - rzuciła na dzień dobry, a kobieta zaraz wyjrzała z kuchni.
- O proszę, Was się tu nie spodziewałam - meduza wytarła dłonie w fartuszek przewieszony przy pasie i spojrzała to na jedno, to na drugie. - Chyba zioła Wam się tak szybko nie pokończyły, co? - zapytała, bo miny mieli nietęgie.
Morgana i Febe
Uśmiechnęła się na ten jego krótki komentarz, na prawdę cieszył ją fakt, że on również coś dostrzegł w tej kwestii.
OdpowiedzUsuńStresowała się mimo wszystko na tyle mocno, że gdy weszli do środka zabrakło jej języka w ustach, Natan na szczęście ją wyręczył, a Febe jedynie zamrugała trochę szybciej na informację. Wcale nie wyglądała na jakąś bardziej zdziwioną.
- Jasne, wejdźcie - meduza zaprosiła ich do gabinetu. - Zaraz do Was wrócę, tylko skoczę po "sprzęt" - rzuciła w miarę cicho, wsuwając za nimi do gabinetu tylko głowę i zaraz zostawiła ich samych. Nie będzie przecież wołała syna przez pół chałupy, skoro sprawa miała być dyskretna. O Rahima mogła być spokojna, akurat z niego wyciągnąć jakieś informacje graniczyło często z cudem. Morgana odetchnęła ciężko i zajęła kozetkę, trzymając jednak dłoń Natana bez przerwy, jednaj z jej nóg lekko chodziła. - Wiem - spojrzała Natowi w oczy. - Damy radę w razie co, ale to silniejsze ode mnie - przyznała, bo mimo wszystko stres był ogromny. Działał falowo, pojawiał się i znikał na przemian.
Febe na szczęście wróciła w miarę szybko, oczywiście w towarzystwie syna. Rahim ostatnio mało kiedy wybierał typowo ludzkie oblicze, łuska na co dzień zdobiła jego ciało, a i gadzie oczy go nie opuszczały. Na dzień dobry prześlizgnął wzrokiem po dwójce.
- Lepiej zamknij drzwi - rzucił, gdy Febe była w połowie tej czynności, kobieta przyspieszyła ją i spojrzała na syna pytająco.
- Już widzisz? - zapytała zaskoczona. Rahim kiwnął głową i podszedł do pary.
- Jesteś gorąca - dzieciak spojrzał Morganie w oczy, mówiąc to bardzo rzeczowym tonem. Mor zacisnęła delikatnie usta patrząc po chłopcu, a ten wskazał na jej brzuch. - Cała jesteś gorąca, ale tu masz cieplej niż przy sercu - dodał i teraz spojrzał na Natana. - Lubię ze znajomymi skradać się po drzewach - patrzył mu prosto w oczy. - Wygrałem zakład, mówiłem im, że będzie z tego dziecko - przytaknął sobie głową i odwrócił się na pięcie. - Ale spokojnie, jestem cierpliwy - spojrzał po dwójce z nikłym uśmieszkiem. - Zgłoszę się po wygraną jak już to ogłosicie - oznajmił, a Febe pomasowała swoje czoło.
- Przepraszam za niego - westchnęła, na co młody się nieco obruszył.
- No co? Przecież jestem grzeczny... - przewrócił oczyma.
Morgana
Uśmiechnęła się łagodnie do Nata i wzięła głęboki oddech, przytakując głową.
OdpowiedzUsuń- Tak, wiem - przyznała cicho, ciesząc się z jego drobnej czułości.
Rahim uśmiechnął się do Natana w swój specyficzny sposób, miał ten dziwny, łobuzerski uśmiech ojca. - Jak zamierzasz mi je pokazać na swojej dziewczynie to może się zgłoszę - spojrzał po Morganie znacząco i zaraz dostał w ucho od matki.
- Jak tu skończę to sobie porozmawiamy o Twoich kobiecych korkach - zaznaczyła i zaraz spojrzała na Natana, a Rahim grzecznie się ukłonił, gdy mu podziękowano.
Morgana w tym wszystkim czuła się trochę dziwnie, jeszcze chyba w życiu nie słyszała takich tekstów od dzieciaka. Na tyle ją to zaskoczyło, że musiała chwilę przeanalizować werdykt i wróciła na ziemię dopiero przy pocałunku Natana. Spojrzała na niego z mieszanką emocji w oczach, naprawdę nie wiedziała jak powinna zareagować. Dopiero słowa chłopaka o Eljasie sprawiły, że uśmiechnęła się odrobinkę, a zaraz mocno wtuliła w Nata. Ta ciąża sporo zmieniała...
- Damy Wam tu chwilę, nie spieszcie się i dajcie znać jak będzie Wam czegoś potrzeba. Muszę zająć się jeszcze innymi pacjentami - Febe zabrała głos i zaraz wyszła z gabinetu, wyprowadzając i Rahima. Właśnie na takie okazje miała ten bardziej prywatny pokoik.
- Boje się... - szepnęła Morgana, nadal tuląc chłopaka.
Morgana
Rahim pokazał te swoje zęby wyraźnie zadowolony ze swojego małego triumfu i zaraz zniknął. Morgana pogłaskała policzek Natana.
OdpowiedzUsuń- Musimy szybko nauczyć Eljasa jak się ogryzać - stwierdziła z odrobinę zadziornym uśmiechem. Jego rówieśnicy mieli dość wyszczekanych rodziców, a Rahim był przykładem tego jak wcześnie można zacząć podskakiwać.
Wtuliła się mocno w Natana przyjmując chętnie te wszystkie czułości jakimi ją darzył.
- Nie wątpię, że damy, ale... Po prostu nie umiem się pozbyć tego uczucia - przyznała i zaraz spojrzała po nim pytająco. Posłała mu cieplejszy uśmiech na propozycję co do Phyonix i wtuliła buzię w jego obojczyk, cmoknęła lekko jego skórę na zgięciu szyi.
- Może... - szepnęła. - Może gdybyś chociaż nas odprowadził? - zaproponowała. - Później... gdy już tam będę to łatwiej będzie mi o spokój... Nie będzie łatwo, ale nie będę robić problemu o Twój powrót do Argaru, tylko... Tylko chciałabym byś czasem się pokazał, jeżeli będzie taka możliwość, a jak nie Ty to chociaż ktoś, ktokolwiek kto mnie zapewni, że... - objęła jego policzki i mocno wpiła się w jego usta.
Morgana
Dzień po pożarze, gdy wszyscy potrzebujący byli już opatrzeni, a pomoc polegała głównie na obserwacjach i sprzątaniu, Akane udała się w stronę domu brata. Chociaż ich chata stała nietknięta, ale z Morganą pod dachem ciężko było się temu dziwić. Jej dom niestety nie przetrwał pożaru, nie był dobry do zamieszkania, ale An chciała przeszukać zgliszcza, zobaczyć co da się jeszcze ocalić. Normalnie zrobiłaby to z Gavem, ale chłopak nie chciał teraz jej obecności, a rozmowa z Natem przebywanie z bratem zawsze przynosiła An jakieś ukojenie, więc ruszyła do niego.
OdpowiedzUsuńMorgana wyczuła jej ciepło, gdy dziewczyna zbliżała się do domu. Leżała akurat z Natem, wtulona w jego pierś, ale zaraz cmoknęła policzek chłopaka i uśmiechnęła się lekko.
- Akane idzie - poinformowała go, sama podnosząc się z Nata. Wczoraj miała sporo roboty i dziś była wymęczona więc dużo odpoczywała, przesunęła się tak by chłopak mógł wstać, a zaraz usłyszeli pukanie do drzwi.
Akane spojrzała po bracie z lekkim uśmiechem, chociaż spojrzenie miała dość przygaszone.
- Hej - przywitała się. - Chciałam Cię porwać na trochę... Chcę przeszukać resztki domu i... - westchnęła ciężko. - Zobaczyć czy cokolwiek ocalało - wyznała.
Akane
Morgana posłała mu po prostu pokrzepiający uśmiech, sama dopiero ogarniała sprawę posiadania rodzeństwa i nie miała rady dla Natana jak też zachować się w danej sytuacji.
OdpowiedzUsuńAkane z kolei widząc brata poczuła od niego ten specyficzny rodzaj chłodu i od razu lekko ściągnęła usta. Kiwnęła głową i mimo to weszła. Trudno, najwyżej zbierze kolejny opierdol, chyba mimo wszystko wolała to niż ciągłe głaskanie po głowie. Sama westchnęła ciężko i posłała Morganie lekki uśmiech.
- Tylko na trochę - zaznaczyła, a czerwonowłosa kiwnęła głową.
- Dobrze, nie mam nic przeciwko, ale po wrócicie na obiad, w planach jest pieczeń, więc spokojnie starczy i dla Ciebie - zaznaczyła. Jak wyjdzie z tego kwas, trudno, jedyne co widziała to, to, że Nata sprawa gryzie, a sam przecież mówił, że takie rzeczy trzeba wyjaśniać. - Jak nie wrócicie razem to będę nieznośna dla jednego i drugiej - spojrzała jeszcze na nich dość znacząco. Akane odrobinę się skrzywiła.
- Mhm... No dobra... - lekko przytaknęła głową i spojrzała na brata, który szedł z lemoniadą.
Akane
Akane wzruszyła ramionami.
OdpowiedzUsuń- Zawsze mogę iść za Tobą lub przed Tobą - stwierdziła. Morgana uśmiechnęła się nikle na tą wymianę zdań, trochę jakby słyszała Ashana i Darcy. Oddała pocałunek Nata i ruszyła jeszcze się trochę powylegiwać, miała jeszcze czas na szykowanie obiadu.
An wyszła jako pierwsza i szła spokojnie w stronę domu. Spoglądała na brata od czasu do czasu, nie przywykła do takiej ciszy między nimi, ale pozwoliła na nią. Słysząc pytanie wzruszyła ramionami.
- Oficjalnie do taty, ale... Nie wiem... Nie bardzo mam ochotę tam siedzieć. W pokoju jest dziwnie pusto... i cicho - przyznała lekko zagryzając zęby i marszcząc czoło. Westchnęła przeciągle i spojrzała po bracie z lekko uniesionym kącikiem ust. - Byś buchał na mnie co rano tym chłodem? Wybacz, ale podziękuję, uwielbiam Eliego i na pewno będę chciała do niego wpadać z Fasolkami czy bez, ale... Coś ogarnę, czasem pośpię tam, czasem tu - wzruszyła ramionami.
Akane
- Technicznie rzecz ujmując gdybym była jakieś dwa-trzy kroki dalej lub bliżej to nadal byłoby to "razem" - oczywiście, że mu odpowiedziała. Na słowa o tacie pokręciła głową.
OdpowiedzUsuń- Mam z nim trochę na pieńku i niespecjalnie chce mi się słuchać pewnych komentarzy - przyznała, wzruszając ramionami. Pokręciła zaraz głową.
- Nie dziwię - przyznała, milcząc, gdy on wyrzucał swoje. Spojrzała po nim trochę smutno.
- Skąd pomysł, że oczekuję, że będzie okay? - westchnęła ciężko i zerknęła w ziemię. - Nie, to akurat powinna być moja inicjatywa. Ja wróciłam, ja powinnam się przywitać. Przepraszam... - wróciła do niego wzrokiem i wzruszyła ramionami. - Wiem, że mogłam to rozegrać lepiej, nie oczekuję, że zrozumiesz moje decyzje. Przywykłam, że już nikt nie próbuje ich nawet zrozumieć. Tak, zrobiłam źle, wiem, dzięki za przypomnienie - powiedziała bez większych emocji.
Akane
Spojrzała po nim smutno, gdy zaczął się śmiać, zaraz przeniosła wzrok przed siebie, idąc i słuchając tych całych kpin. Zabolało. Akurat po nim się tego nie spodziewała. Zaczęła trochę żałować, że poprosiła o pomoc, mogła iść tam sama. Zamknęła na chwilę oczy i nabrała spokojnego oddechu, idąc dalej, ale nic nie odpowiedziała. Słysząc kolejne zdanie spojrzała na niego z zawodem w oczach.
OdpowiedzUsuń- Ciebie w ogóle interesuje jakieś wyjaśnienie, czy już oceniłeś sytuację na podstawie swoich własnych domysłów, hm? - rzuciła twardo i pokręciła głową, przyspieszając nieco kroku. - Świetnie - odpowiedziała na przyjęcie przeprosin i zaraz prychnęła śmiechem pod nosem. - Wiesz co Natan, pierdol się - zatrzymała się i spojrzała po nim. - Chciałam Ci to naświetlić, wyjaśnić, ale jak masz zamiar sobie drwić i umniejszać moim problemom to się pierdol - ruszyła w stronę zgliszczy. Miała po dziurki w nosie słuchania jak to dramatyzuje. Empatia na minusowym poziomie. "Zrobiłaś źle", jeb, przyklepane, następny. Emocje? Uczucia? Nie kurwa, przecież wszyscy mamy takie same, na takim samym poziomie. Wszyscy czujemy tak samo i w taki sam sposób.
Akane
Spojrzała po resztkach domu i poczuła ucisk w sercu. Zostało kilka popalonych ścian, mniej więcej szło się zorientować, gdzie było jakie pomieszczenie, ale większość... Został z tego popiół. Spojrzała na kanapę, na jej resztki... Miała wrażenie, że obraz jaki widzi idealnie odzwierciedla to co czuła w środku. Jeszcze ten pieprzony mebel, który zdawał się tak sentymentalny. Naprawdę ostatnie czego teraz potrzebowała to wyrzuty brata. Oczy zaszły mgłą, ale przetarła twarz gdy tylko Natan usiadł na kanapie. Przewróciła oczyma i ruszyła przeglądać przypalone sterty rzeczy.
OdpowiedzUsuń- Mhm, może gdybyś nie wykpił moich słów o tacie to bym zaczęła mówić geniuszu. Raczej średnio to zachęciło do jakichkolwiek wyjaśnień - obejrzała się na niego z pretensjonalnym spojrzeniem, ale zaraz wróciła do przeszukiwania stert. Zatrzymała się zaraz i odwróciła do brata twarzą. - A co miałam Ci przyjść i powiedzieć? Że kocham chłopaka, który krzywi się na jakiekolwiek moje wyznania? Że bimbam nad nim gdy jest ranny, pomagam, a mu wystarcza chwila i drobny flirt by pocałować inną? Że jestem tragicznie zakochana?! Czy Ty nie słyszysz jak to żałośnie brzmi?! Miałeś na głowie własną rodzinę, a ja gdzie nie szłam to słyszałam to samo. Odpuść go sobie, nie pasujecie do siebie, ranicie się... Złote kurwa rady! - warknęła zła. - Więc tak, chciałam to załatwić sama! - wzięła głęboki wdech i zamknęła na chwilę oczy. Otworzyła je zaraz i zbliżyła się do brata. - Tak jak wspomniałam, mogłam to rozegrać lepiej, przepraszam, że przyszłam dopiero teraz. Wybacz, ale nie wierzyłam, że uraczyłbyś mnie czymś bardziej oryginalnym niż większość, może błędnie, ale teraz już po ptakach. Zrobiłam co zrobiłam, ale nie sądziłam, że ktoś taki jak Ty będzie czekał aż przyjdę z wyjaśnieniami. Potrafiłeś mi zawsze wbić do pokoju i gadać na już... Czasami przychodziłam sama, ale jak nie przychodziłam to się upominałeś... Teraz masz rodzinę, myślałam, że... że masz ważniejsze sprawy na głowie niż moje problemy - zacisnęła zęby. - Już długi czas niewiele się o siebie pytamy... - zauważyła smutno i spojrzała mu zaraz w oczy. - Nie sądziłam, że dziś mnie wykpisz... Spodziewałam się wielu scenariuszy, ale nie takiego... Coś takiego zdecydowanie nie ułatwia wyjaśnień... - znowu spojrzała w ziemię. - Ale jeżeli chcesz je w ogóle jeszcze usłyszeć, to Ci powiem co powiedziałam tacie i dlaczego on w ogóle pozwolił mi iść - dodała cicho.
Akane
- Nie zawsze, może opinia publiczna tak uważa, ale bardzo dużo mi przygaduje w tym czy tamtym temacie. Wybacz, że nie spieram się z nim na bardziej publicznym gruncie - fuknęła na niego i zacisnęła palce. - To są kurwa mać złote rady Twoim zdaniem?! To proszę, słucham! Nie pasujesz do Morgany! Odpuść ją sobie! Słucham! Już odpuściłeś czy jeszcze nie?! Już przestałeś kochać czy może potrzebujesz czas do jutra?! - warknęła. - No słucham, gdzie w tych radach jest metoda na to by przestać kogoś kochać!?! - rzuciła wściekła. - Nigdy nie szukałam potwierdzenia tej sprawy, a już na pewno nie u osób, które nie mają pojęcia jaki Gave jest! Pierdolenie! To jedyne co mogę powiedzieć na temat takich rad! - dodała spokojniej, ale dalej zła. Wzięła zaraz głębszy oddech i usiadła na kanapie obok Natana.
OdpowiedzUsuń- Tata jest po prostu dyskretny głąbie, myślisz, że mi opowiada o rozmowach z Tobą w jakichkolwiek szczegółach? Gadasz tak jakby Tobie nie pozwalał popełniać błędów i później Cię z nich nie wyciągał - spojrzała po nim wymownie, ale zaraz oparła łokcie o kolana i schowała twarz w dłoniach, co by nieco głębiej pooddychać. Podniosła wzrok na miśka i zaraz go złapała by przytulić, mimo brudu jaki na nim pozostał. - Fasolki się ucieszą - westchnęła ciężko by zaraz znowu spojrzeć na brata. - Wyjaśniłam mu wszystko co zrobiłam. Powiedziałam, że runa zablokowała u mnie uczucie miłości ale tylko romantycznej. Mój umysł przysłonił serce, ale nie tylko... Gest ten zaalarmował Latrala. Właściwie zaraz po nim spotkałam Mey... Z początku chciałam ją zwabić w inny sposób, na koncercie, ale Gave i jego wyznanie... Onyx... - westchnęła ciężko. - Dałam się ponieść emocjom i skończyło się zerwaniem i runą na dłoni... Przez runę w głowie pojawiły się wątpliwości co do słuszności urodzenia Maliki i Raji... "Byłoby lepiej, gdyby się nie urodziły"... "Nigdy by z Tobą nie spróbował, gdyby nie one"... "Już dawno byś o nim nie myślała, gdyby nie te dwie małe"... Tego... Tego było mnóstwo Nat... - spojrzała na niego smutno. - Był jednak plus... Bo głowa podpowiadała, że nie mogę się tak odcinać... A Mey... Mey była sposobem by przestać. Wóz albo przewóz, idę teraz z nią i mi pomaga ogarnąć, zrozumieć mojego Latrala lub zostaję i muszę to zrobić na własną rękę co... Co byłoby tu po prostu niemożliwe... Dlatego tata mi pozwolił, nie był wcale zadowolony... ale mi pozwolił by ta okazja nie przepadła. Nie miałam odwagi by iść do dziewczynek i się pożegnać, gdy w mojej głowie kłębiły się takie myśli... Szczególnie, że małe mają podkręconą świadomość... Myśl, że chociażby spojrzę na nie z... Odrazą... Pogardą... To było za wiele. Poprosiłam tatę by wyjaśnił Gavovi moje odejście... Ale on... On uznał, że to idealna chwila by odciąć Gava ode mnie. Bo ma dość patrzenia jak przez niego cierpię... Więc mu powiedział, że nic nie wie... Licząc, że Gave ostro się wkurwi... No i się udało - westchnęła ciężko. - I teraz nie mogę mieć przy sobie na dłużej dziewczynek... Więc tak Nat - spojrzała mu w oczy. - Mam z tatą spięcie...
Akane
Zacisnęła zęby, gdy ją złapał i spojrzała mu w oczy z lekko drżącymi pięściami.
OdpowiedzUsuń- Sęk w tym, że wiele jest kontrargumentów - odparła. - Ale bez obaw, najważniejszy z argumentów podał sam Gave... Wiem, że w danej chwili nie mam co liczyć na coś więcej. Tata na pewno się ucieszy - warga lekko jej zadrżała. Pokręciła głową. - Nie uprawiam, po prostu mam dość Nat... Sporo ostatnio na mnie spadło i mam dość tłumaczenia tych spraw - przyznała, a łzy popłynęły jej po twarzy. Przetarła jednak buzię, gdy brat wspomniał o sytuacji z Morganą i lekko zmarszczyła czoło. Nie wiedziała o czym mówi.
- Ale też musiałeś gdzieś iść? Przepadła Ci przez to jakaś istotna okazja? - zapytała. Zdziwiłaby się, gdyby rzeczywiście tak było. Westchnęła głośno, gdy stwierdził, że to inny temat, ale przytaknęła głową. Może rzeczywiście nie było co teraz się nad tym rozdrabniać. Najwyraźniej chwilowo i on, i ona mieli z ojcem spięcie.
Na pytanie o miłość, pokręciła głową.
- Tu po prostu strach był zbyt wielki. Nigdy nie używałam run, to był pierwszy raz i bałam się ryzyka, ale wiem... Wiem, że zagranie było kijowe - przyznała smutno. Wzruszyła ramionami na słowa o ojcu. - Nigdy nie zrobił czegoś takiego, nie raz zaciskał zęby bo miał ochotę przygadać Gavovi, a jednak się powstrzymywał... Nie sądziłam, że tu zrobi inaczej... Co nie zmienia faktu, że tak, powinnam zrobić to osobiście... Dlatego wiem, że mogłam to rozegrać lepiej, mój błąd, moja odpowiedzialność - lekko zacisnęła usta. Zaraz spojrzała mu w oczy. - Kiedy zniknęłam to tak nie do końca... Postawiłam warunek, że chcę co wieczór doglądać małe i pozwolili mi. Odwiedzałam je, a że Gave zabrał dziewczynki w podróż to odwiedzanie tylko ich stało się niemożliwe. Trochę sobie na tych spotkaniach pogadaliśmy, ja i Gave... Tam powiedział, że mi nie ufa, że nie zostawi mi małych po tym co zrobiłam, że boi się, że pewnego dnia znowu zrobię coś podobnego i że je zostawię. Dałam ciała, mleko się wylało i nie dziwi mnie, że mógł tak pomyśleć. Zgodziłam się by to on teraz przejął nad nimi opiekę, ja jestem ta... odwiedzająca. Oczywiście nie zabrania mi w żaden sposób kontaktu z nimi, mogę je odwiedzać, zabierać kiedy chcę i gdzie chcę, ale ostatecznie wracają do niego... A my, no... Jak zamieszkaliśmy to było dobrze, ale... Cóż... Ciągnie nas do siebie, a mieszkając pod jednym dachem prowokujących sytuacji bywa wiele... Pokłóciliśmy się o to. Gave stwierdził, że potrzebuje nabrać dystansu do mojej osoby. Mieszka z Fasolakmi u Febe, a ja... się kręcę. Ustaliliśmy, że będę przychodzić do nich lub on przyprowadzi je do mnie, ale chcę uszanować jego potrzebę i nie wciskam go w mój czas z małymi... - wyznała i zaraz uśmiechnęła się do niego słabo. - Może skorzystam na kilka nocy, ale zobaczę - stwierdziła.
Akane
- Nieprawda. Ostatnio często wyglądaliśmy na szczęśliwych, szczególnie w większym gronie. Chociażby koncert, gdyby nie to co wiedziałam, bawiłabym się z nim wspaniale, ale i wcześniej było wiele naprawdę fajnych momentów. Długi czas było dobrze... Punktem zapalnym były rozmowy o uczuciach... Wtedy się zaczynały kłótnie, ale poza tym - pokręciła głową. - Poza tym było naprawdę dobrze. To ile dał mi wsparcia, to jak otrząsnął mnie po porodzie, właściwie wszystko, poza tym jednym tematem było dobrze. Bardzo istotnym tematem... niestety - westchnęła ciężko. Ściągnęła usta na ten cały kit. Większość czasu była szczęśliwa, ale zawsze w pewnej chwili przychodziłam myśl, że czegokolwiek by nie zrobiła, on jej nigdy nie pokocha. Mogła być tylko "za bardzo" lub "nie dość dobra" w tym czy innym temacie. Praktycznie nigdy nie była "akurat" czy "w sam raz". Łzy jeszcze mocniej popłynęły i nawet nie zaoponowała, gdy zasłonił jej usta. Nie czuła się tak, nie czuła by jego porównania były trafne, brzmiały okropnie, a przecież chodziło po prostu o niespełnioną miłość. Pokręciła głową, czy uwolnił jej usta, ale pozwoliła się przytulić, sama mocno się w niego wtuliła, bardzo teraz tego potrzebowała, po prostu objęcia. Czułego, ciepłego objęcia.
OdpowiedzUsuń- Przykro mi Nat, ale ja to ciągle analizuję i ciągle widzę więcej na "tak". Wcale się sobie nie dziwię, że go kocham. Tak, widzę, że związek z nim to nie jest dobra rzecz, ale związek nie ma nic wspólnego z uczuciem. Ma mnóstwo cech, przez które mi się podoba, w kilku tematach mi imponuje, ma ogrom ciepła w sercu, zależy mu na mnie i troszczy się na tyle, że był gotowy sprawić bym go znienawidziła dla własnego dobra. Jest świetnym ojcem, kocha nasze córeczki nad życie i przy nikim innym nie jestem o nie tak spokojna, jak przy nim. Nie wiem co by musiał zrobić by moja opinia w jego temacie uległa drastycznej zmianie. Nie uważam, że jestem jakaś pojebana, że pokochałam kogoś takiego jak on. Tak, nasz związek to niewypał, tak, w danej chwili lepiej będzie jak pozostaniemy osobno, tak, wiem to... Ale nie, nie odkocham się na pstryknięcie palca i nie, nie będę sobie wmawiać, że jest gnojem, którego nie powinno się kochać. Jak mi kiedyś to uczucie przejdzie, z tego czy innego powodu, to przejdzie, ale jak nie przejdzie, cóż, biorę i taką opcję pod uwagę - wyjaśniła.
Spuściła wzrok, gdy wspomniał o ojcu.
- Nie dziwię się, że coś zrobił, ale dziwię się, że coś takiego... Zwykle bywa bardziej bezpośredni i wali kawa na ławę, a nie knuje za moimi plecami... - stwierdziła z ciężkim oddechem. Znowu ściągnęła usta na wzmiankę o przylaniu.
- Już za to mi się zebrało Nat - uniosła do niego oczy. - Jestem naprawdę zmęczona tematem. Wiem, że zrobiłam źle... - przyznała i spojrzała po kanapie, na której siedziała. Uśmiechnęła się słabo, lekko przecierając palcami materiał mebla. Spojrzała zaraz na rzeczy, które przytargał Nat i zaczęła przeszukiwać pudełko, mówiąc dalej. Spojrzała po braciszku wymownie i zaraz uśmiechnęła się pod nosem, kręcąc głową.
- Nie, nie trzeba. Rozumiem jego decyzję, gdybym mu przestała ufać w takiej sprawie, to zachowałabym się pewnie podobnie - oznajmiła i przymknęła oczy na to całe czochranie. Dobrze, że już tak namiętnie nie układała sobie włosów. - Tak, pewnie masz rację, kiedyś przejdzie. Na tą chwilę szykuję listę atrakcji na wypady z małymi. Chciałabym jeszcze im co nieco urozmaicić życie przed podróżą do Azylu... Nigdy nie wiadomo jak skończy się wojna... - przyznała.
Akane
Uśmiechnęła się do niego i wtuliła mocniej.
OdpowiedzUsuń- I nie przeprosi - dodała przymykając oczy i wdychając zapach chłopaka z błogim wyrazem twarzy. Spojrzała na swój brzuch, gdy go dotknął i zaraz ułożyła swoją dłoń na tej jego, by czule spojrzeć w oczy Natana.Wzruszyła ramionami na pytanie. - Brałam to pod uwagę, gdyby przyszło nam uciekać szybciej, chociażby ze względu na atak. Mógłbyś w końcu chcieć zatrzymać ewentualną pogoń - przyznała, ale słysząc zapewnienie poczuła ulgę, z przyjemnością przyjmując pocałunek.
- Dobrze Nat, powiem - obiecała, przedłużając ich czułość odrobinę. Spojrzała po nim czule, gdy cmoknął nos i zaraz znowu mocno się w niego wtuliła, kiwając głową. - Powiem, choćbym chciała tylko trochę, to powiem - zapewniła.
Morgana
- Natan, ta jedna sprawa nie przekreśla całej jego osoby. Tak wiedziałam i nadal wiem, że zrobił chujowo. Wiem, że związek jako związek wyszedł chujowo, ale czas spędzony z nim nie. Nie żałuję tego czasu, żałuję jedynie, że sprowokowałam go do tego by wszedł ze mną w związek z innego powodu niż jego "chcę". Wiem, że zerwanie to dobre posunięcie, ja to wiem, ale w kontekście uczucia to nie ma znaczenia. Wiele osób kocha kogoś nie będąc z tym kimś w związku, nie przestanę go kochać tylko dlatego, że związek nam nie wyszedł. Na pewno nie w danej chwili. Już mówiłam, biorę pod uwagę, że kiedyś przestanę i nie rozumiem gdzie tu przeszkoda do życia "na nowo". Biorę pod uwagę, że nie przestanę, ale to mnie nie zamyka na życie. Nie sprawia, że mniej je cenie, nie sprawia, że dziewczynki są mniej istotne, że rodzina mnie nie obchodzi, że leję na przyjaciół... Jest wiele innych sfer życia na które mogę być otwarta. Mogę przeżyć życie równie intensywnie kochając go do usranej śmierci, a biorąc pod uwagę kim jest to nawet i dłużej. Mogę w ciągu życia pokochać go mniej, pokochać jak przyjaciela, pokochać romantycznie kogoś innego, ale mogę też umrzeć kochając w ten sposób tylko jego. Co jest w tym niby takiego złego? - zapytała spokojnie i zaraz spojrzała po Natanie wymownie. - Ach nie będziesz usprawiedliwiał? Chyba już na to za późno... - zauważyła, bo brat rzucił już całe mnóstwo usprawiedliwień. - Ciekawe czy na temat Twojego konfliktu z nim patrzysz na to równie przychylnie - pogroziła mu palcem przed nosem i zaraz uśmiechnęła się lekko. - Tak, taki mam plan, jak najwięcej czasu z małymi, jednym z pomysłów jest odwiedzenie Morgany i może jakieś małe rodeo na mosertach? To już zostawię ocenie specjalistki na co sobie mogą takie małe szkraby pozwolić - przyznała i sama wstała z kanapy, zdążyła podzielić już pudło na rzeczy do wywalenia i te co szło ocalić. Ruszyła do kolejnej kupki, gdy Natan rzucił w jej stronę Żabcuna. Zaśmiała się na widok pluszaka i zmierzwiła te kilka przypalonych kłaczków na jego głowie. - Bo on odzwierciedla właścicielkę - pokazała bratu język. - Wszystko przetrwa - uśmiechnęła się do zabawki.
OdpowiedzUsuńAkane
Zacisnęła lekko zęby na jego słowa. Zdążyła się już nauczyć, że jest atakowana w każdej podobnej rozmowie i właściwie już tylko czekała na kolejny "ruch przeciwnika". Na wzmiankę o krzywdzeniu odpuściła trochę z bojową miną i zerknęła w bok.
OdpowiedzUsuń- To go równaj, umie się bronić, chociaż w danej sytuacji stawiam, że nawet by pozwolił strzelić sobie w pysk - szepnęła smutno i starła spod oka łzę, która się tam pojawiła. Pokręciła jeszcze głową. - Nie oczekuję, że będziesz - nie miała zamiaru przekonywać innych do Gava, to była jego rola i sam musiał wybrać kogo do siebie chce w ogóle przekonać. Na wzmiankę o zawieszeniu An spojrzała smutno na Natana, ale milczała, słuchała go.
- Ale ja nie chcę nowej miłości Nat - przyznała, a kilka łez spłynęło po policzkach. - Nie lubię swojej miłości. Jak kocham to cała się temu oddaję... - spojrzała w ziemię - i gówno z tego mam - ponownie przetarła twarz i podniosła oczy do brata. - W danej chwili mam dość historii miłosnych, trwam w nich od lat, ciągną się za mną jak smród po gaciach i wszystko wychodzi nie tak. Przyzwyczaj się więc raczej do myśli, że będziesz miał siostrę singielkę. Nie mówię, że to się kiedyś nie zmieni, ale w danej chwili mam dość bycia jebanym za to co do kogoś czuję - przyznała, wzruszając ramionami. Uśmiechnęła się lekko na słowa o zdrowiu. - Bo nie jestem zdrowa - stwierdziła i spojrzała po spopielonych resztkach domu by zaraz znowu spojrzeć na Natana. - Z całym szacunkiem, ale ja i mówienie tego co ktoś chce usłyszeć? - pokręciła głową. - Po prostu zaakceptuj, że są dwie możliwości i tylko jedna z nich Ci odpowiada. W danej chwili mam tą jedną, niespełnioną miłość, może zniknie, może nie. Może zniknie na rzecz innej miłości romantycznej, a może to ta matczyna zajmie jej miejsce i w zupełności mi wystarczy. Nie wiem, biorę po prostu obie te opcje pod uwagę i tyle. Wolisz bym kłamała lub mówiła półprawdę? Czy właśnie to nie byłoby mówieniem tego co chcesz usłyszeć? - zapytała z ciężkim westchnięciem i spojrzała na Natana, gdy mówił o konflikcie oraz jej względach. - Zabawne, że gdy ja mówię o tym całym bąblu względów, stworzonym przez tutejszych dorosłych, wobec mojej osoby to słyszę, że przesadzam, ale gdy ktoś o nim wspomina, to nagle staje się on taki widoczny... - pokręciła głową na tę luźną myśl i zaraz machnęła ręką. - Nieistotne, to nie ma związku z Tobą, głośno sobie pomyślałam - wyjaśniła, bo akurat Natan nie miał z tym za wiele wspólnego.
Sojrzała na pluszaka, a na słowa brata posłała maskotce słaby uśmiech.
- Najwyżej nie przetrwam - stwierdziła i znowu przytuliła maskotkę, biorąc głęboki wdech i przymykając oczy. Potrzebowała chwili, ale zaraz otworzyła oczy, a te automatycznie powędrowały do klapy, prowadzącej do piwnicy. - Gave wspominał, że ma tam album rodzinny. Myślisz, że powinnam go zabrać? - zapytała Nata w lekkim zamyśleniu. - Nie chciałabym by stracił coś tak cennego... - stwierdziła oglądając się na brata. - A nie wiem kiedy sam tu przyjdzie, o ile w ogóle... - dodała.
Akane
Pokręciła głową.
OdpowiedzUsuń- Nie odbieram ich tylko na "już", wiem, że mówisz o przyszłości, dalszej lub bliższej. Po prostu czasami głośne myślenie lepiej mi układa w głowie, szybciej... - westchnęła ciężko, wtulając się w niego lekko. Podniosła zaraz wzrok do jego oczu i wzruszyła ramionami. - Tak Nat, oddajesz się cały, ale zrobiłbyś to, gdyby ona była taka niezdecydowana? Po prostu uważam, że powinnam być w tym ostrożniejsza, brać poprawkę na pewne gesty, która standardowo uchodzą za znaczące... Na słowa, które powinny coś znaczyć, a koniec końców okazuje się, że były tylko słowami rzuconymi na wiatr - rozejrzała się dookoła smutno i zaraz wróciła do brata wzrokiem. Kiwnęła mu delikatnie głową. - Po prostu nie zamierzam być już tak naiwna - stwierdziła, a na wzmiankę o partnerze kiwnęła delikatnie głową. To pukanie w czoło odrobinę ją rozbawiło i szturchnęła brata. - Weź, bo zalatujesz Itachim z Naruto - uśmiechnęła się kącikiem ust. - Jeszcze mi siniaka nabijesz - rzuciła, by zaraz objąć go mocno i się wtulić. - Postaram się próbować otworzyć, ale nic nie obiecuję, zobaczę jak mi to wyjdzie w praniu - zapewniła by zaraz się odsunąć i ponownie wzruszyć ramionami. - Wybacz Nat, ale to nie jest argument, który usprawiedliwiałby to, że gdy ja mówię o bąblu to słyszę, że przesadzam, a gdy inni o nim mówią to nagle staje się istotny. Kocham Cię i jesteś mi w stanie dużo wbić do głowy, ale tu się nie zgadzam - pokręciła głową. - Wiele razy słyszałam wyrzuty o ten bąbel, tak jakby był moją winą. Dorośli już wiele razy pokazali, że ten bąbel istnieje, że mam chody z tego czy innego powodu... ale to ja słuchałam nieprzyjemnych komentarzy w tym temacie, chciałam się nawet stąd wynieść by to przerwać, los jednak zdecydował inaczej. Tak czy siak, to mi jest suszona głowa o to, że na to czy tamto jest przymykane oko. To nie moje oko - sama go puknęła w czoło i przytaknęła mu głową. - Dobrze, zerknijmy więc, a o albumie najwyżej powiem - ruszyła w stronę klapy, by ją otworzyć ostrożnie, ta była nieco popalona. An powoli badała stopą stopnie i schodziła w dół, upewniając się, że konstrukcja zaraz pod nią nie runie.
Akane
Westchnęła lekko.
OdpowiedzUsuń- No tak... mogą - przyznała, a na kolejne słowa lekko przytaknęła mu głową. - Jasne... będę próbować - posłała mu lekki uśmiech. Zaraz spojrzała po im uważniej. Morgana później zdecydowana? W życiu by nie pomyślała, chociaż z drugiej strony nigdy aż tak nie zwracała na to uwagi, na pierwszy rzut oka brat zdawał się z nią po prostu szczęśliwy. Słysząc, że jednak nie do końca tak było, nie ukrywała zaskoczenia, ale na wieść, że brat otrzymuje w końcu to samo, poczuła ulgę.
- Cieszę się więc, że chociaż Tobie się udaje - przyznała z lekkim uśmiechem i zaraz lekko przygryzła wargę. Nie nakręcać się za bardzo, tak... miewała tendencje by ze skrajności wskakiwać w skrajność, trzeba było wziąć na to poprawkę i jakoś temat wyśrodkować. - Może pójdzie łatwiej niż w danej chwili się wydaje - stwierdziła z lekkim grymasem. - No... postaram się - przytaknęła mu głową. Zaśmiała się krótko na jego zaczepki przy twarzy i zaraz odgoniła jego ręce. - No już, już, tak, teraz zdecydowanie jesteś po prostu Natanem - sama dźgnęła go palcem kilka razy, a słysząc o bąblu pokiwała głową na boki.
- Możliwe, mniejsza już o to, bo wchodzimy w gdybanie - stwierdziła krótko, a na słowa o coli zaśmiała się lekko. - Nie jest moja, Gave ją przytargał z zaświatów, ja tam specjalnie za nią nie przepadam, chociaż skusiłam się na kilka łyczków - przyznała. - Słodkie cholerstwo, szczególnie gdy na dłużej odstawi się takie napoje - wyznała, patrząc po pudłach. Tu ogień na szczęście nie narobił wielu szkód. - Będę musiała znaleźć gdzieś miejsce na te graty... - rozejrzała się dookoła. - A może po prostu zbuduję tu coś swojego? - pomyślała. Gave przecież i tak debatował nad klifem lub wybyciem z Argaru, a ona lubiła ten i to miejsce. - Jakiś taki mój własny projekt, w oparciu o pozostałości budynku. Na razie byłaby to prowizorka, no wiesz, na czas wojny i ewentualnej wizji straty - spojrzała na brata, kątem oka dostrzegając coś co mogło być albumem. Zbliżyła się by zerknąć po okładce i otworzyła pierwszą stronę. Uśmiechnęła się lekko i zaraz zamknęła książkę by przytaknąć głową. - Tak, to zdecydowanie album - stwierdziła i wróciła do przeglądania pudeł, jednak w głowie już pojawiały się plany odbudowy. Sprzątanie tego syfu zajęło by całkiem sporo czasu, ale na rzecz wizji nowego budynku była w stanie to zrobić z nie małą przyjemnością.
Akane
Pokręciła głową.
OdpowiedzUsuń- Nie zamierzam - przyznała. Nie była dobra w gdybanie, to jej często schodziło w czarne scenariusze. Uśmiechnęła się pod nosem, gdy zabrał dwie butelki i pokręciła lekko głową. - Jeszcze gdyby Morgana je zabrała to mogłabym to podciągnąć pod ogień, ale Ty - zaśmiała się krótko. Rozejrzała się raz jeszcze i zerknęła w górę, na klapę nad schodami.
- Jestem pewna - uśmiechnęła się do siebie i pokręciła zaraz głową. - Akurat z tym miejscem mam sporo przyjemnych wspomnień, a spalony las mi nie przeszkadza. Osobiście uważam, że możliwość oglądania tego jak się regeneruje jest bardzo urokliwa, a i ten popalony krajobraz ma coś w sobie - przyznała i spojrzała na brata nieco pobłażliwie. - Natan... mam dziurę w sercu, nie ważne gdzie się będę budować, pewne sprawy i tak będą mnie przytłaczać. A tu... Nie chcę odbudowywać domu kropka w kropkę, ale lubię to miejsce i chcę w nim zostać - stwierdziła, ostatecznie nie zabierając z piwnicy nic. - Chyba mam już wszystko... Możemy wracać do Ciebie... - rzuciła i westchnęła lekko. - I w sumie to może bym została... na jakąś nockę czy dwie? - spojrzała po braciszku, miała ochotę z nim co nieco czasu nadrobić.
Akane
Akane zaśmiała się krótko.
OdpowiedzUsuń- Ach, tak to sobie wymyśliłeś - rzuciła rozbawiona. - No dobrze, całe szczęście, że tu byłeś, szkoda by było tej piwnicy - dodała. Słysząc o kuchni lekko ściągnęła usta. - Świeżo naszykowałam konfitury, chyba mi serce pęknie jak zobaczę tą ruinę w spiżarni... - przyznała, bo celowo unikała kuchni. Weszła po schodach na górę i zerknęła w stronę wspomnianego pomieszczenia, a raczej jego pozostałości. Szafek z ziołami i przyprawami już nie było, przypalone naczynia leżały na przypalonych meblach, część pobita, część z śladami płomieni. An spojrzała smutno po szczątkach.
- Jak nie ogień to dym i temperatura wszystko zniszczyła... Nie chciałabym by ktokolwiek jadł jedzenie przesiąknięte dymem - przyznała, odpuszczając jednak przeszukiwanie i ruszyła z bratem w stronę jego domu.
- Dzięki, góra dwie nocki - zaznaczyła.
Akane
Lekko się skrzywiła, ale zaraz przytaknęła mu głową.
OdpowiedzUsuń- Tak, niby racja, chociaż i tak zal, te były pierwsze - przyznała z cichym westchnięciem. Wszystko co udało się ocalić zmieściło się w jeden karton, więc sama nie niosła nic. Uśmiechnęła się lekko na wzmiankę o zapłacie
- Raczej się nie nastawiam na więcej, mam teraz namiastkę wędrowania - rzuciła z lekkim przekąsem w głosie.
Kiedy dotarli do domu Nata, posłała uśmiech Morganie i przywitała się z, obudzonym już, Eljasem. Mor z kolei przyjęła całusa, a słysząc o noclegu uniosła brwi nieco zaskoczona.
- No... No dobrze, nie mam nic przeciwko - przyznała. Nie spodziewała się, że akurat An u nich zostanie, no ale skoro tak ustalili. Miejsca było dość. - Obiad będzie za dziesięć minut - poinformowała, a An wstała z kucek, odrywając się od zaczepiania Eliego.
- To ja tylko przemyję ręce i zaraz pomogę - rzuciła i jak powiedziała, tak zrobiła. Już zaraz pomagała z nakryciem stołu.
Akane i Mor
Morgana pokręciła głową.
OdpowiedzUsuń- Nie, nie mam, po prostu nie spodziewałam się Akane jako gościa na noc - przyznała. Dziewczyna w końcu nigdy wcześniej u nich nie nocowała.
- Cóż, jedni na nowej drodze życia zmieniają fryzury, inni zaczynają nocować u brata - rzuciła w odpowiedzi An i uśmiechnęła się pod nosem. Mor odpowiedziała jej tym samym i zaraz zabrały się do szykowania stołu.
Kiedy wszystko było gotowe i Natan wrócił do domu z Eljasem, Akane wzięła chłopca na ręce, kiedy zawołał i pozwoliła by zdusił jej nos.
- Och, no i jak ja mam teraz zjeść obiad cwaniaczku? Potrzebuję nosa co by nim oddychać w trakcie jedzenia - rzuciła ze śmiechem do Eliego, mówiąc z zatkanym nosem przez co brzmiała nieco inaczej. Zajęła zaraz miejsce przy stole, sadzając chłopca na swoich kolanach.
- Jak tam mu idzie samodzielne jedzenie? - zagadała patrząc to na Morganę, to na Natana, którzy również zajęli swoje miejsca.
Akane i Mor
Morgana uśmiechnęła się lekko na ten koncert sztućcami.
OdpowiedzUsuń- Ewidentnie zarażasz go drygiem artystycznym - rzuciła nieco żartobliwie na co i An lekko się zaśmiała.
- To akurat spokojnie mógł odziedziczyć po Twojej rodzinie - stwierdziła, bo w końcu Parabellum mieli dość sporą liczbę "artystów" w swoich szeregach. Na odpowiedź Natana An kiwnęła głową. - Rozumiem, czyli w tym temacie świetnie dogadałbyś się z kuzynkami, szczególnie z Rają - uśmiechnęła się pod nosem. Obserwacja ich prób jedzenia bywała komiczna, a jednak wypełniała dumą. - To co? Ciotka pokroi mięso, a Ty sam próbujesz? - zagadnęła malucha, zabierając się do jedzenia. - Smacznego - posłała uśmiech do Nata i Mor. Czerwonowłosa odpowiedziała jej tym samym.
- Jak się zacznie w nogi wwiercać tyłkiem to znaczy, że chce usiąść sam, warto zapamiętać, bo powtarza gest góra dwa razy, a później już jest dym - ostrzegła Morgana, a Akane uśmiechnęła się pod nosem.
- Charakterny, ciekawe po kim... - spojrzała na jednego i drugiego rodzica.
Akane i Mor
Akane zaśmiała się krótko.
OdpowiedzUsuń- Jest to jakieś rozwiązanie - przyznała, gdy zrzucił winę na dziadków. - Chociaż akurat o Lexi słyszałam raczej dużo pozytywów, tata zawsze mówił, że była szkolnym promyczkiem pełnym pozytywnej energii i przyciągała nawet największych ponuraków - spojrzała po Morganie, na co dziewczyna przytaknęła.
- Tak, była. Później niestety musiała zejść do samego Piekła by ratować ojca, ludzie zabili jej przyszywaną rodzinę, w tym młodszego brata na jej oczach, trafiła do Phyonix gdzie wybuchła wojna, straciła mnie i ożywionego brata po raz drugi i... - wzruszyła ramionami. - Trochę promyczków życie jej powyrywało. Chociaż czasami ma te swoje promyczkowe momenty - przyznała kiwając głową i jakoś tak odruchowo ujęła dłoń Natana by lekko ją ścisnąć, posłała chłopakowi cieplejszy uśmiech. Akane spojrzała po parce odrobinę rozczulona.
- Na moje oko w danej chwili te wyrwane promyczki powoli odrastają. Pozostaje mieć nadzieję, że poza wadami Wasze dzieciaki odziedziczą po dziadkach i ich zalety - zaśmiała się krótko i pokazała im język.
- Dzieciaki? - Morgana odrobinę się spięła i spojrzała po Natanie. Czyżby powiedział Akane? Akane uniosła lekko brwi, troszkę zaskoczona reakcją.
- No... Mogłam źle przypuścić, ale jakoś tak stawiałam, że... Planujecie ich więcej - zerkała to na Natana, to na Morganę.
Akane i Mor
Morgana pozwoliła na ten czuły gest i wdzięcznie spojrzała w oczy Natana.
OdpowiedzUsuń- Pewnie masz rację - przyznała. Powoli, bo powoli, ale coraz częściej szło zobaczyć szczerze radosną Lexi. Czerwonowłosa spaliła buraka, gdy Nat tak sprawnie przejął temat i wspomniał o przyszłości. - Tak, w przyszłości na pewno ktoś się jeszcze u nas pojawi - przyznała, zerkając na Akane i śląc jej uśmiech. Fiołkowooka jeszcze chwilę po nich popatrzyła i uśmiechnęła się kącikiem ust.
- No mam nadzieję, szkoda by taki mały przystojniak wyrósł na stereotypowego jedynaka - rzuciła An żartobliwie i zaśmiała się na słowa brata. - Chyba wezmę sobie tą radę do serca - przyznała, jedząc ze smakiem. - Bardzo dobre - pochwaliła jedzenie.
Kiedy skończyli jeść, Morgana wstała od stołu i ruszyła do sypialni, by dopaść dla Akane pled do spania i zanieść do gościnnego pokoju. Granatowowłosa spojrzała za nią po czym wróciła wzrokiem do brata.
- A jak tam Wasze mordercze zapędy? Byliście ostatnio na jakiejś misji? - zagadnęła.
Akane i Mor
Akane spojrzała po Natanie z lekkim zaskoczeniem. Nijak? Oni i nijak? To akurat było dość dziwne jak dla niej. Kojarzyła ich głównie ze wspólnych misji. Na wspomnienie wypadu Morgany zacisnęła delikatnie usta w wąską kreskę. O tym akurat słyszała, ciężko było nie widzieć przybicia dziewczyny, jednak zdawało się, że wychodzi z żałoby. Patrzyła po braciszku jakby czekała na jakąś kontynuację.
OdpowiedzUsuń- Zwykle mieliście, może nie mordercze, ale co chwilę Was gdzieś niosło... Nie drażni Cię to? Mnie czasami wkurza... No wiesz... Chciałabym gdzieś iść na dłużej, ale zaraz z tyłu głowy mam małe i niby wiem, że mogę iść, ale... No na przykład teraz. Wiem, mogę iść, ale boje się, że w obliczu wojny coś wydarzy się nagle i nie będę w stanie dość szybko zareagować - skrzywiła się lekko.
Akane
Słysząc o nieodpowiedzialnym ojcu ściągnęła wyraźnie brwi i zamrugała szybciej oczyma. Dość ostre podsumowanie chęci na odskocznie, ale może chodziło o coś więcej? Wolała nie oceniać zbyt pochopnie.
OdpowiedzUsuń- Bo masz ochotę czasem się wyrwać? - zapytała, chcąc zrozumieć. Morgana ogarnęła pokój dla An i zaraz sama usiadł obok Natana, nic jednak nie mówiła, a An tylko na chwilę zawiesiła na dziewczynie wzrok. Kiwnęła głową na informację, że sprawa jest przegadana. - To o to poszło z tatą? - zapytała i zaraz zaczepiła swojego bratanka lekkim dźgnięciem w bok. Kiwnęła głową na kolejne słowa. - Jasne, rozumiem, boisz się na zapas, akurat to rozumiem aż nadto. W sumie ciężko to przypisać pod strach, po prostu ewentualność powtórki z rozrywki jest na tyle odpychająca, że się odechciewa w ogóle składać propozycje - rzuciła lekko wzruszając ramionami i zaraz spojrzała w oczy brata. - Przynajmniej u mnie, może u Ciebie chodzi o coś innego - dodała, bo to było tylko jej gdybanie. Mor spojrzała w tym wszystkim na swoje dłonie, zaraz jednak skupiła wzrok na synku i posłała mu lekki uśmiech.
Akane
To przytulenie trochę Morganę zaskoczyło, ale kiedy chłopak wspomniał o spacerze przygryzła lekko wargę i kiwnęła głową, mimo wszystko z troską w sercu. Przyjęła jednak czułość i nawet ją delikatnie przedłużyła by zaraz po niej posłać Natanowi lekki uśmiech i pogłaskać jego policzek.
OdpowiedzUsuń- Dobrze - odpowiedziała cicho. - Poradzimy sobie z Elim - zapewniła go i cmoknęła jasnowłosego w policzek, by zaraz porwać synka w objęcia. Akane poczuła się odrobinę niekomfortowo, chyba nacisnęła na jakiś wrażliwy guzik, ale w sumie... Po dzisiejszej wymianie zdań już chyba bardziej burzliwa rozmowa ich nie czekała, a Natan ewidentnie chciał coś z siebie wyrzucić. Wstała po prostu ze swojego miejsca i czekała na znak, że ruszają, a kiedy ten padł, poszła za bratem, śląc jeszcze Morganie lekki uśmiech.
Akane i Mor
Akane szła za Natanem w milczeniu, ciesząc po prostu oczy widokami. Musiała przyznać, że mieszkali w bardzo urokliwej okolicy. Ten wodospad był naprawdę niesamowity. Spojrzała na spadającą wodę i na chwilę się zamyśliła. Wyobraźnia poniosła ją na sam szczyt spadu. Skok z tego miejsca musiał być niezwykle ekscytujący. Wyrwała się z zamyślenia, gdy Natan zaczął mówić, skupiła na nim wzrok i sama usiadła na jakimś pniaku. Ratowanie Gava? Uniosła zaskoczona brwi. Skrzywiła się delikatnie na kolejne wyznanie. No tak, konsekwencje, to na pewno nie brzmiało przyjemnie. Na wieści o reakcji taty westchnęła ciężko.
OdpowiedzUsuń- Nat... Przecież wiesz jaki jest tata. Nie lubi nas brać na misję, niby się nie martwi, a i tak w trakcie starcia bardziej patrzy na nas niż na siebie. Jeszcze mu powiedziałeś, że Morgana jest zła... Ty byś ciągnął Eljasa na taką akcję w takiej sytuacji? Nie porównuj tego do mojej sytuacji... Ten brak parcia jest tu dość istotny. Mało tego, z tatą szedł Meliodasa, a Ty i on zajmujecie pierwsze miejsce u taty, gdy chodzi o bezpieczeństwo samej wioski. Zabranie Was na raz... - wzruszyła ramionami - no mnie nie dziwi, że nie chciał - przyznała spokojnie. Na sprawę Morgany zacisnęła usta w wąska kreskę.
- No dobra, to akurat wyszło kijowo... - podrapała się po głowie. - Tylko tu też ciężko stawiać na tym samym poziomie Twoje "chcę pomóc" z misją, którą dostajesz "z góry". Wydaje mi się, że Mor dość często patrzy na Phyonix jako wojowniczka, ma swoje powinności, które musi realizować, ale to tylko takie moje drobne przypuszczenie - wzruszyła ramionami. - No ale obgadaliście to konkretnie, tak? Wywaliłeś wszystko co Ci leżało na wątrobie czy coś nadal leży?
Akane
- Ach... Rozumiem - nie znała pełnej sytuacji, wiedziała tylko w jakim ostatecznie składzie ruszyli. Na słowa o Eljasie zastanowiła się chwilę. Racja, nawet by jej to jakoś specjalnie nie zdziwiło, Natan i Morgana rzeczywiście mieli dość wyróżniające się podejście do takich spraw. - Czyli o to chodzi, o zabranie możliwości wyboru... No dobra, jak tak na to patrzysz to rzeczywiście, mi pozwolił wybrać mimo głupiego pomysłu... W Twoim przypadku wybrał za Ciebie - przyznała, przytakując mu lekko głową. Nie chciała się tu wypowiadać za ojca, więc nie dodawała nic więcej, w końcu to powinna być rozmowa jego i Natana. Na słowa co do Morgany ponownie ściągnęła lekko usta. Słuchała dalej i kiwnęła głową, gdy brat wspomniał, że pozwolił Mor iść, że suszył jej głowę, a na słowa o spokoju spojrzała po nim przepraszająco i posłała trochę smutny uśmiech. - Przepraszam, że mnie wtedy nie było... Serio nie sądziłam, że po takim starcie macie się jeszcze o co kłócić, ale... No cóż, nowe okoliczności tworzą nowe problemy - westchnęła ciężko. Kiedy przyznał, że nic mu się nie chce, wstała ze swojego pieńka i zbliżyła się do Nata, by go po prostu przytulić od tyłu. - Wiesz... Jak chcesz to mogę się trochę wysilić i wymodzić jakąś akcję, w której będziesz potrzebny. Ty i tylko Ty - uśmiechnęła się lekko pod nosem i odkleiła się od niego by wcisnąć się obok na jego kamień i szturchnąć go w ramię swoim ramieniem. - A tak poważnie, nie wiem czy dobrze myślę, ale... Może nie rzucaj się od razu na misję? Metoda małych kroczków? Może wyrwij się na jakąś popijawę z kimś innym niż Mor? Może jakiś wypad z noclegiem pod gołym niebem? Wędrówka do Ardei? Nie żeby coś, ale poza Morganą zdajesz się nie mieć w ogóle znajomych. Jasne, słodki ten Wasz sosik, ale jak dla mnie, szczególnie po takiej akcji, przydałaby Ci się chwila oddechu, dłuższa chwila oddechu - przyznała, śląc mu lekki uśmiech.
OdpowiedzUsuńAkane
- Potrafią - przyznała i westchnęła ciężko by zaraz na chwilę zamknąć oczy. Otworzyła je dopiero, gdy prychnął pod nosem, a na jego słowa sama prychnęła. - Ty mi? Phi... A kto ostatnio pomagał Ci ratować głowę? - dźgnęła go zaczepnie w bok i pogroziła palcem przed nosem. Zaraz spojrzała na niego wymownie. - Popijawy obsługujesz, a nie masz, zapewniam Cię, że to jednak co innego - uśmiechnęła się pod nosem. - Nie mówię o byciu przyklejonym, bo nie, nie jesteście, zarówno Ciebie jak i ją można bez problemu spotkać bez drugiej połówki przy tyłku, ale ciężko zobaczyć Was tak luźno popijających piwko czy kawusię ze znajomymi - wzruszyła ramionami. Ponownie prychnęła na tekst o starości. - Oho, zdecydowanie, już nawet powoli zalatujesz takim dwudniowym truchłem - pokręciła głową odrobinę rozbawiona. - Przecież nikt nie mówi, że masz zaraz zakładać gang. Po prostu się zresetować, jak wolisz introwertyczyć to możesz to zrobić sam, na jakiś swój sposób. Ja tylko podsuwam pomysł - stwierdziła, posyłając mu trochę szerszy uśmiech.
OdpowiedzUsuńAkane