Polsza ogłasza polowanie na czarownice. Swój pierwszy ruch już wykonała. Perun I szczyci się ścięciem Argarczyka.

Heim postawiło na sojusz z Argarem. Wieść jednak niesie, że w wyniku jego podzieliło się na dwie części. Czyżby czekała nas rewolucja?

O "U Klementyny" coraz głośniej. Gospoda prężnie się rozwija i zaprasza w swe progi. Uprzejmie prosi się Polszańskich rycerzy o nie wszczynanie w jej progach politycznych zamieszek.

Argar zaprasza spragnionych do posmakowania swych specjałów w nowo powstałej gospodzie - "Piaski Czasu". Można tu dostać między innymi domowo pędzony bimber - "Afrodyzjak Meduzy" oraz młode piwo - "Bogini Cienia", a to nie wszystko! Gościnnie występy - SŁOWIKA! Tak, moi drodzy, Argar podwędził Słowika!

Fasach donosi o wzmożonej aktywności ognistych ptaków na niebie. Van Helga ostrzega przed prawdopodobnym niebezpieczeństwem.

Lerodas zalewa fala przybyszy. Pogłoski głoszą, że znany uzdrowiciel Walwan przyjmuje pod swój dach każdego zbłąkanego wędrowca. Jeśli trwoga to do Waldzia!

My blades will drink your blood

Kinda fun watch you trying to escape
Long time I stayed out of it, now I instigate
Making up for lost time, I could do this all day
Back off

Onyx
zabójczyni | szepczące bractwo | brak stałego miejsca zamieszkania | hybryda | piękna i bestia | dwa sai
Abominacja. Wiecznie głodna. Ludzie Fasach szybko pożałowali dnia, w którym znaleźli ledwo żywą sierotę na pustkowiach. Za małą maską kryły się kły bestii. A ona od dziecka nie wahała się użyć ich by rozerwać żywą istotę na strzępy tylko po to żeby się posilić. Współczucie szybko ustąpiło strachowi i nienawiści. Nikt nie wahał się sprzedać dziewczynki, gdy tylko nadażyła się okazja. Tak trafiła do Terry. Szkoliła się na arenie walcząc o życie wraz z różnymi nasyłanymi na nią bestiami. Nikt nie krzyczał na nią, gdy wbija swoje kły w szyje strażników. Była głodna, chciała tylko przestać czuć głód. Nie znała różnicy między zwykłą zwierzyną łowną, a kimś kto mógł dorosnąć, mieć jakąkolwiek przyszłość. Nazywali ich nieudacznikami, którzy nie potrafili sobie poradzić z dzieckiem, zostawiając ją w spokoju, dopóki nie musiała zmierzyć się z kolejnym wyzwaniem.Przetrwała dzięki wrodzonym instynktom i talentowi do zabijania, którego nikt nie mógł jej odmówić. Wegetowała w ten sposób, dopóki pewień niski mężczyzna nie przyszedł do niej pewnego dnia. "Nadajmy twojemu życiu cel". Usłyszyła, po czym wszystko się zmieniło. Zaczęła spać w czystej pościeli, świeże ubrania, treningi, zwykłe jedzenie. Nauczyła się nie rzucać na wszystko w czym krąży krew. Dostała broń, którą po kilku latach zaczęła biegle władać. Jej dusza się rozwinęła. Zaczęła nawiązywać więzi. Wszystko w podziemiach, gdzie wszyscy oddawali cześć dziwnemu bezimiennemu bóstwu. Została członkinią Bractwa. Zabijała by przeżyć, dokładnie tak samo jak kiedyś, jednak teraz czuła się bardziej ucywilizowana. Odrażającą twarz zakrywała różnymi maskami, a gdy dorosła na tyle by nazywać ją kobietą, zaczęła odkrywać inne części ciała. Stała się pewna siebie, zadowolona z tego kim jest. Podróżowała po całym Mathyr, chodząc od jednej kryjówki do drugiej, przyjmując najróżniejsze zlecenia od swoich braci. Ludzie pragnęli śmierci wielu. Od zwykłych bezdomnych, na których nikt nie chciał patrzeć, po bogatych wpływowych ludzi. Nie przeszkadzało jej to. Potrafiła pozbyć się każdego, wkraść się do najbardziej strzeżónych domostw. Jej życie nabrało sensu. Była szczęśliwa, wszystkie puzzle pasowały do siebie. Była zabójczynią. Cholernie dobrą zabójczynią. Aż pewnego dnia, po wielu latach słuchania innych, postanowiła mieć swoje własne marzenie. Kryształ. Tak, chciała zdobyć jednen z magicznych kryształów. Czy jej się uda? Cóż, to historia, która dopiero się rozpoczęła...

         




__________________
Cześć i czołem! 
Wizerunek: Mileena z Mortal Kombat X 
Cytat: Icon from here: Ready for combat
Zapraszam do wątków i powiązań! 
Kontakt: pers.quinn@gmail.com

202 komentarze:

  1. Zarechotał, czując, jak się porusza, jak zaczyna pojękiwać... I jeszcze jak łapczywie zdarła z niego ubranie, jak zaczęła się do niego dobierać... Sapnął głośniej, gdy obcałowywała jego ciało, tak sprośnie... Widać, że nie miała w tym doświadczenia... Ale pożądanie wręcz kipiało, zarówno w jej oczach, jak i w jej ruchach...
    — Zaraz ją poczujesz, kochana... — sapnął głośno, łapiąc ją za szyję, oddając każdy pocałunek z nawiązką, dodając do tego język, którym przeciągnął po jej zębiskach, języku... Nawet nie poczuł, że go zraniła, gorąco w jego podbrzuszu było wręcz oszałamiające...
    Ręka na jej gardle zaczynała wciskać naczynia krwionośne w jej szyję, nie tyle co ją podduszając, co wpijając palce... Podniósł ją wtedy tą ręką, do góry, co mogło pokazać, że w cienistej formie widocznie miał więcej siły, niż zazwyczaj... Gdy uniosła się na nim okrakiem, dłonią ruszył w stronę jej cipki, gładkimi palcami wpijając się w mokrą łechtaczkę, tarmosząc ją tak, by kilka kropel spłynęło po jego dłoni, jednocześnie patrząc jej przy tym w oczy z nieposkromionym porządaniem.

    Pius

    OdpowiedzUsuń
  2. Zagryzł wargę, jakoby ruchy te były dość dla niego wymagające... Dyszał głośno, uśmiechając się, gdy zarumieniona tak dobrze reagowała na jego pieszczotę... Przyśpieszył ruchy palcami, wręcz wciskając biedną łechtaczkę Onyx, tarmosząc ją pod palcami coraz to mocniej, coraz to szybciej... Wpadł mu pewien pomysł do głowy..
    Gdy jej cipka zaczęła aż chlupotać z wilgoci, wycofał dłoń z jej krocza, patrząc jej w oczy, oblizał językiem lubieżnie swoją dłoń, zlizując z niej spływające soki... Mruknął z przyjemności, by puścić jej szyję, po czym rzucił ją na łóżko, tak by leżała na plecach. Dał jej chwilę oddechu, by go potem zabrać, gdy zsunął z siebie spodnie, bieliznę, ukazując całe zgromadzone podniecenie, w napęczniałym przyrodzeniu...
    Podszedł do łóżka, złapał za jej kostki, rozsunął jej nogi, by dać jej coś, czego ona nie mogła mu dać... Oralną uciechę...
    Jego spuchnięte od pocałunków usta przyssały się do jej waginy, eksplorując każdy jej zakamarek, wargi pieszcząc ustami, językiem nieubłagalnie poruszając się na jej łechtaczce, po mokrym soku zjeżdżając coraz niżej, aż do nierozpieczętowanej szparki, którą zaczął oblizywać wokół, patrząc jej przy tym głęboko w oczy. Ciekawiły go jej reakcje, które miejsce daje jej najlepszą przyjemność... W końcu, jako byt, doszukiwał się prawdy...

    Pius

    OdpowiedzUsuń
  3. Spojrzał w stronę drzewa i pokiwał szybko głową. No tyle to wiedział. Najlepiej było spać na drzewach. Sam tak robił co jakiś czas. Zaraz jednak zaczerwienił się porządnie.
    - Nie myślałem wtedy - odparł szczerze. - To znaczy... myślałem, myślałem żołądkiem - przyznał jej. - Bo nie jadłem już kilka dni... - wyjaśnił zaraz i ukrył twarz w dłoniach, jakby chcąc spalić się ze wstydu. - No i polowałem na tego małego... - wskazał cielsko dziecka. - Ale matka jakoś tak nagle się pojawiła.

    Acair

    OdpowiedzUsuń
  4. Zachichotał delikatnie, nadal mając w ustach jej waginę. Poprawił chwyt tak, by rozłożyć jej nogi jak najszerzej, za uda na boki, do końca, aż nie poczuł oporu... Splunął wprost w jej dziurkę, gdy usłyszał, że może robić cokolwiek zapragnie... Chciał żeby była jak najbardziej mokra, by powitała go potem bez problemu... Językiem powoli otaczał ścianki szparki, koniuszek języka powoli w niej zatapiając. Gdy poczuł zgrubienie, uśmiechnął się, po czym zamknął oczy, by oblizywać je wraz ze ściankami coraz lubieżniej, nie dbając o to, czy miał pół twarzy w ślinie, czy nie... Jedyne o co dbał, to o odkrycie jej najgłębszych pragnień... Z ciekawości z resztą, powiódł dłonią na jej pełną pierś, by uderzyć ją delikatnie z plaskacza, łapiąc sterczący sutek między ściskające palce, a zębami delikatnie zaczął dotykać jej łechtaczki, napierając na nią...

    Pius

    OdpowiedzUsuń
  5. - Ale w tym rzecz - spojrzał na nią z wciąż płonącymi policzkami. - Ja o tym pamiętam, ale nie jak głód zaczyna myśleć za mnie - wyjaśnił z wdzięcznością odbierając od niej mięsko i napawając się jego zapachem. Niby wspomniała coś o tym, że z nią nigdy nie będzie głodny, ale przecież nie będzie jej zawsze przy nim. Wątpił, żeby tak to działało. Z tego co opowiadała lubiła być niezależna, a on robił jej tylko za ciężar. Wolałby nie być tak dużym ciężarem dla tej dziewczyny.
    - Dziękuję, smacznego - zgodził się z nią i zabrał za jedzenie. Pierwszy kęs rozpłynął mu się w ustach, zaraz też nadszedł drugi i trzeci. Jadł łapczywie, do tego stopnia że zaczął się krztusić i pobiegł od razu do strumienia, po wodę. Wypił jej pokaźną ilość zanim wrócił z powrotem do swojego mięska. Smakowało. Oj i to jak bardzo.
    - Za mięso Arcemona też można zbić niezłą kasiorkę - zauważył, zastanawiając się czy aby nie wpakować się jeszcze raz w takie kłopoty, dopóki Onyx tu była, ale zaraz potrząsnął głową. No co on sobie myślał... przecież za drugim razem zginąłby zanim by zdążyła go uratować!

    Acair

    OdpowiedzUsuń
  6. Czując, jak zaczyna się spinać, jak jej ruchy ogarnia chaos, nie przestawał wylizywać jej błonki, zębami coraz mocniej dociskając pod jej wzgórek... Poczuł jak dochodzi w jego ustach, jak soki z jej kobiecości spływają wprost do jego gardła, a ona zaczęła się trząść... Popatrzył spokojnie jak dostaje pierwszych spazmów rozkoszy w swoim życiu, palcem delikatnie przejeżdżając po jej brzuchu, udzie... Obserwował uważnie to, jak drży, jak oddycha... Przetarł usta z soków i śliny, po czym zachichotał na jej pytanie.
    — Teraz? Teraz doszłaś... Ale zaraz... Zaraz zrobię z ciebie moją kurwę... — odparł ostro, podnosząc się na przedramionach, by ułożyć się między jej nogami. Chciał zobaczyć, jak dużo bólu może jej zadać... Wykazywała się wysoką tolerancją.
    Z nikąd, uderzył jej łechtaczkę palcami, tak, by ściekły z niej pozostałości jego śliny. Potem, ułożył się między jej nogami, by nakierować fiuta między jej nogi, przybliżając się do niej, by obiema dłońmi złapać ją obiema dłońmi za szyję, zaczynając kontrolować jej oddech... Na razie, robił to mocno, ale znośnie... Dopóki nie zaczął wpychać kształtnego fiuta wprost w jej jeszcze nierozpieczętowaną szparką, nieubłagalnie dążąc do zabrania jej ostatniej niewinności...

    Pius

    OdpowiedzUsuń
  7. Zachichotał, widząc, jak się oburza, jak bardzo chce być na niego wkurwiona, ale nie może... To było przeurocze.
    — Nie gorączkuj się, bo nie dostaniesz nagrody... — powiedział ostrym szeptem do jej ucha, zagryzając wargę, gdy w końcu wdarł się do środka, gdy krew spłynęła po jego kutasie...
    — Wiem że jestem... Przecież za to mnie uwielbiasz... — odparł krótko, po czym zaczął coraz głębiej eksplorować jej ciasne wnętrze, coraz bardziej zawzięcie zaczynając ją nabijać... Po pewnej chwili, mogła zobaczyć, jak jego fiut odgina się w jej brzoskwiniowym podbrzuszu, jak mocno w nią wchodzi, wręcz nabija na siebie...
    Patrzył jej cały czas w oczy, jęcząc, czując coraz większą nienawiść do własnej osoby... I wtedy, zaczął mocno ściskać jej szyję, wyczuwając nagą główką w środku zgrubienie, zaczynając szybko o nie pocierać...

    Pius

    OdpowiedzUsuń
  8. Zaskoczyło go to, co zrobiła, zamiana miejsc była czymś, czego w sumie potrzebował, żeby chociaż na chwilę złapać oddech... Poczuł siłę, która ją prowadziła, jej zezwierzęcenie, to jak mocno pierdoliła się na nim, ujeżdżając go aż do trzonu...
    — Nie dostaniesz... Satysfakcji ode mnie... — w moment, oczy cienistego zmieniły się na brąz, brąz który wyrażał więcej, niż tysiąc słów... Patrzył jej ulegle w oczy, czując, jak dochodzi na jego kutasie, jak ścianki się na nim zaciskają...
    Zarumieniony Pius, nie wiedział co zrobić, nie spodziewał się, że mrok sam odpuści... Ale gdy poczuł, jak główka pociera się o wjeście do jej macicy, jęknął ulegle.
    — O-Onyx... O tak... Proszę...

    Pius

    OdpowiedzUsuń
  9. — Onyx... — jęknął medyk, marszczac czoło w grymasie przyjemności, wijąc się pod nią... To był jego pierwszy raz z kobietą, tak na prawdę przesiedział go większość czasu w umyśle... A teraz, kiedy czuł to, kiedy to widział... To było niebo a ziemia. Jęczał z przyjemności, wysokim głosikiem, nie mogąc się powstrzymać, by poruszać biodrami do przodu i do tyłu, gdy tak dobrze ujeżdżała jego długiego fiuta... Czuł każdą ściankę, całą długość jej ciasnotki...
    — Tak... — jęknął, po czym całował jej wargi namiętnie, mrucząc, oblizując jej ustka, jej język, nawet zęby... Nie bał o to, czy się zranił... Porządał tylko jej... Dłońmi złapała za jej pośladki, napierając je na siebie, tak by ujeżdżała go jeszcze mocniej, chciał poczuć całą cząstkę jej kobiecości...

    Pius

    OdpowiedzUsuń
  10. Nie przestawał, tak jak prosiła, zaczął ją zaspokajać mocno, namiętnie poruszając biodrami, chlupiąc przy tym jej sokami... Widział, że nie czuła tak gorejącej ekstazy, jak z jego cienistą osobowością, jednak mimo to, chciał jej to wynagrodzić... Napierał pośladkami mocniej na swoje biodra, coraz to szybciej, coraz to mocniej... Główka zaczęła pocierać się o wejście do jej szyjki macicy, co spowodowało, że zaczerwienił się na twarzy, a gdy zaczęła dochodzić na jego kutasie, nie wytrzymał, jego nogi zaczęły się trząść, podciągnął kolana do góry, by wyjebała z niego ostatnią cząstkę dziewictwa, jaką w sobie miał... Poczuł nagle przeciągły skurcz w podbrzuszu, jak coś mocno ściska jego jądra, jak z koniuszki fiuta zaczyna tryskać biała ciecz, wprost do jej macicy...
    — Ohhh! Ohhhh... Kur... Onyx... Błagam... Zrób ze mną... Co zechcesz... — jęczał podczas orgazmu, po czym zatopił swe usta w jej wargach, gdy stróżka spermy zaczęła wyciekać jej po udzie... Mimo to był nadal podniecony, zaczął sam poruszać biodrami mocno, rozcierając gorące nasienie w jej łonie...

    Pius

    OdpowiedzUsuń
  11. — A ty... Taka mokra... — odparł, zarumieniony, skubiąc delikatnie jej usta, namiętnie wpijając się w jej usta, przejeżdżając językiem po jej języku... Objął jej plecy czule, wtulając ją w siebie, namiętnie poruszając biodrami... I wtedy przestała, schodząc z niego.. Popatrzył z niemą satysfakcją, jak sperma wypływa z jej rozszerzonej, delikatnie zakrwawionej dziurki, nie mogąc oderwać się od widoku jej krocza, jej zakończenia poślaków, jej posiniaczonych ud od jego kościstych bioder...
    — Dobrze, pani... — odparł ulegle, szybko czmychając na krzesło, nie wiedząc dokładnie, co chciała teraz zrobić... Jego penis przez chwilę trochę opadł, lecz pius ruchem dwóch palców po główce podrażnił go tak, by kształtna główka wręcz poruszyła się samoistnie, gdy patrzył na nagą Onyx, w całej swojej zmysłowej okazałości.
    Złapał się oparć krzesła, widząc jak na nim osiada, już wiedział co się szykuje... Zachichotał delikatnie, gdy poczuł, jak chętnie bierze w siebie jego napęczniałego od ostrego seksu penisa, jak płatki kobiecości witają go z powrotem, wraz z jego nasieniem, nadal po nich ściekającym...
    Objął jej plecy, obcałowując ją do bólu... Nigdy się wcześniej nie całował, a jej usta tak pysznie ocierały się o jego... Tak jak jego żołądź, gdy ocierał się znowu o wejście do szyjki macicy... Jęknął przeciągle, a z jego główki wydał się pojedynczy trysk nasienia...

    Pius

    OdpowiedzUsuń
  12. — Mhmmm... Mhmmm... Tak... — sapnął, gdy poprosiła o więcej, samemu wręcz układając się tak, by uda przygniatały jego jądra, przez co penis wydał się jeszcze twardszy. Tak bardzo chciał ponownie dojść... Tak bardzo chciał sprawić, by ona doszła...
    Jęczał, gdy ssała jego szyję, gdy zasysała się na niej, czuł coraz mocniejszą potrzebę objęcia jej krągłego, twardego tyłka w dłoniach, wręcz wpijając je w jej skórę, potęgując jej ostre pierdolenie jego obspermionego chuja...
    Krzesło poszło w ruch, a wraz z nim, młodzieniec, który przejął cały upadek, wraz z nią, na podłogę. W ułamku chwili, popchnął ją na bok, by jego głowa odbiła się od drewnianej podłogi, a mężczyzna, padł nieprzytomny. Mogła zobaczyć strużkę krwi, spływającą po jego platynowych włosach...

    Pius

    OdpowiedzUsuń
  13. Około po godzinie, Pius się obudził, wyraźnie zmęczony... Popatrzył na swoją nagą sylwetkę... Tak strasznie bolała go głowa. Potem dopiero zauważył, że ma bandaż obwinięty wokół własnej głowy... Poruszył nią delikatnie, z grymasem bólu. Poczuł też miękkość... Miękkość uda, na jakim leżał.
    — C-co... Co się stało? Umarłem? — zapytał, po czym spojrzał w górę. Miał widocznie rozkojarzone spojrzenie, które próbowało się z całej siły wbić w oczy Onyx.
    — Wszystko okej? Co się stało?

    Pius

    OdpowiedzUsuń
  14. Nie robił tego świadomie. Przynajmniej nie do tego stopnia. Popatrzył na nią przeżuwając dalej swój kawałek mięsa i kiedy go połknął to wzruszył ramionami.
    - Nie wiem - odparł z rozbrajającą szczerością. - Po prostu nie jadłem tyle dni... i mi zapachniało jedzonko - dodał zaraz. - Nie wiem czemu, nie pomyślałem, chciałem się tylko najeść - wyjaśnił. - Zazwyczaj tak nie robię - zastrzegł sobie. - Na serio... szukam jakichś jagód czy grzybów, ale tutaj... no nie wiem. Po prostu się stało - burknął naburmuszając się niczym małe dziecko. Nawet skrzyżował ręce na piersi jakoś tak nie bardzo rozumiejąc czemu dostał aż tak trudne pytanie na klatę. Teraz jego głowa trybiła to pytanie, rozkładając na części pierwsze i wyciągając z niego pierwiastki.
    - Nie pozwalam no... to się rzadko zdarza - padł na trawę i odwrócił się do niej plecami, zły że się mu wytyka coś takiego, jak przecież nawet o tym nie pomyślał wcześniej. - To nie warto, tylko pytałem - zapewnił ją, dalej obrażony na cały świat.

    Acair [w odsłonie gimbaza]

    OdpowiedzUsuń
  15. - Ale ja nie potrzebuję dużo jedzenia - zaprotestował, przyłapany na gorącym uczynku. Wcale dużo nie jadł. Zapominał, że powinien to zrobić, a jak już miał jedzenie i zobaczył kogoś bardziej potrzebującego to je oddawał. No bo przecież on był młodszy i mógł dłużej pochodzić głodny.
    - Nie jestem jakimś nienasyconym głodomorem - bąknął, zupełnie nie tak odbierając jej słowa jak powinien. Nie obrócił się w jej stronę, dalej skubiąc trawę obok siebie i będąc wielce urażonym przez te jej słowa.
    - Tylko ja miałem lat 15 jak zacząłem... no wiesz, po tym jak go zabiłem - wyjaśnił mrukliwie. - Ty byłaś młodsza. Mnie wychowywali rodzice... straciłem ich przed 16 urodzinami, obojga - dorzucił po chwili wzdychając ciężko i wreszcie obracając się na plecy, żeby móc spojrzeć w jej oczy. - To jest różnica i to... - wskazał palcem jej oczy i swoje własne. - Dłużej tam byłem i inaczej mnie traktowali... to normalne, że broniłaś się jak mogłaś - wyjaśnił wreszcie swój punkt widzenia.
    - O rany... - docisnął dłonie do swych policzków. - Ja w twoim świecie zginę... i ja nie chcę nikogo zabijać - zastrzegł sobie szybko. - Przecież ja... szybciej oddam sztylet i swoje życie niż zabiję człowieka - podrapał się po głowie. Jak niby miał się tego nauczyć? Przecież sama widziała, że się do tego nie nadaje. - O matko... - zacisnął mocno wargi, nagle nabierając głębokiego wdechu w płuca. Oczywiście trybiki swoje już zrobiły i miał pewną teorię o tym co Onyx chce z nim zrobić. Wydmuchał powietrze i uklęknął przed nią, intensywnie wpatrując się w jej oczy. Położył dłonie tuż przed sobą, po czym ukłonił się jej dotykając czołem podłoża.
    - Ucz mnie, siostro! - wykrzyczał głośno. - Ja, Acair beznadzieja życiowa, składam swoje życie w twoje ręce!

    Acair xDDD

    OdpowiedzUsuń
  16. Szarpnęła się, a on po prostu się przestraszył tego ruchu. Znowu mu oczy zwilgotniały i trząsł się będąc w jej uchwycie, ale kiedy przyłożyła do jego gardła swoje sai, nagle wstrzymał oddech i odruchowo podniósł dłonie, żeby złapać obiema za rękę przytrzymującą sai i nacisnął na nią próbując ją odsunąć, choćby i o kawałek. Przecież nie poddałby się od tego, a swoją drogą nie czuł od niej tego co od innych, na których już się natykał.
    - Nie - potrząsnął głową, dalej walcząc z jej ręką. - Czemu nie? Może wtedy będzie miało jakąś wartość... - bąknął. - Nie chcę zmężnieć dla siostry - wymamrotał, nagle puszczając jej rękę i czując jak sai wciska się mocniej w jego szyję. Łzy same napłynęły mu do oczu. - Ja tylko chcę spokojnie... spokojnie żyć.

    Acair

    OdpowiedzUsuń
  17. Chłopak wpadł w jej objęcia i naprawdę się rozpłakał. Nie wiedział nawet czemu, ale nagle wiele emocji znalazło swoje ujście i teraz już tylko płakał. Długo, pewnie ją tym denerwując, ale trudno.
    - Nie ma takiego miejsca, nie kłam.
    Tyle to i on wiedział. Albo może nawet on wiedział. Nie było opcji żeby znalazło się miejsce, gdzie nikt go nie skrzywdzi. No chyba że zamknie się w czterech ścianach. Otarł łzy z oczu i wreszcie się od niej odsunął.
    - Trochę - odparł tylko. - A ty zdziecinnieć - dodał zaraz i pogłaskał ją po ramionach. - A w tym jestem ekspertem, dobrze trafiłaś - wyszczerzył się, co przez czerwone oczy od łez musiało wyglądać komicznie.

    Acair

    OdpowiedzUsuń
  18. Pokręcił przecząco głową nadymając przy tym policzki.
    - Nie - powiedział stanowczo, a przy tym uparcie niczym małe dziecko. Brakowało jeszcze tego by tupnął nogą, ale odpuścił jej tych przyjemności.
    - Transakcja wiązana - uśmiechnął się do niej słodko. - Ja spróbuję trochę wydorośleć, cokolwiek to znaczy... - rzucił, bo naprawdę nie wiedział. Przecież było w porządku. Pomagał każdemu kto potrzebował pomocy. Przepraszał za wszystko co robił źle... przecież to tak działało i nie mógł aż tak bardzo się mylić.
    - A ty... pozwolisz mi robić z ciebie trochę dziecka... jak tam w wodzie... mogłabyś się dołączyć do chlapania - zauważył wesoło. - To naprawdę nie takie złe i to frajda jest. Wiesz... ja długo nie widziałem tyle wody... a tu jej pod dostatkiem! Super jest móc się z kimś pochlapać - wyszczerzył się do niej.

    Acair

    OdpowiedzUsuń
  19. Sam się z siebie śmiał. Nie wiedział, że brak zmysłu wzroku może być aż tak denerwujący. Skinął głową, kiedy poradziła mu by wziął miskę na kolana, ale teraz było po ptokach. Jakby ją próbował tam położyć, pewnie wszystkim by się oblał.
    - Nie ma mowy - pokręcił przecząco głową. - Nie ściągnę, jedz spokojnie - wyszczerzył się do niej, znów nabierając trochę potrawki i drugim palcem macając łyżeczkę by sprawdzić, czy rzeczywiście tam była. Wsunął ją do buzi zadowolony z pierwszego sukcesu. - Hm... Rei lepiej gotuje - mruknął do siebie, ale nie wybrzydzał. Sam gulasz nie był taki zły. Był po prostu inny.
    - Masz tu jakieś ulubione potrawy? - zapytał jej, żeby odwrócić jej uwagę od nieporadności z jaką jadł.

    Tony

    OdpowiedzUsuń
  20. — Żyję, żyję... Ale co to za życie? — zapytał, a jego oczy rozbłysły... Rozbłysły bolącym światłem, które rozświetliło pokój na dobre kilka sekund. Popatrzył jej w oczy, po czym przechylił głowę na bok. Świetlisty Pius na dobre zagościł w jego ciele.
    — Bardzo dobrze wiem, co robiliśmy, błaha, ogarnięta rozpustą, przedstawicielko płci pięknej! Dokonaliśmy grzechu sodomicznego, uprawialiśmy nierząd przedmałżeński! Powiedz mi, zaprawdę, niewiasto spod latarni, jak się z tym czujesz! Uratowałem ci życie, a ty w zamian odpłacasz się pogwałceniem mej godności, uniżenie mnie do statusu drewnianego fallusa, który jakoby nie jest drewniany, lecz żywy! — mówił dumnie, wręcz pysznie, gestykulując dłońmi, z podniesionym głosem. — Prawie co nie straciliśmy życia, przez twe zapędy, ty... Ty ladacznico niewierna decorum moralnego! Zbeszcześciłaś me święte dziewictwo, narażając me życie! Masz ty rozum i godność człowieka, paskudna hybrydo?!

    Pius

    OdpowiedzUsuń
  21. — Tak! Jakem jesteś czarcim pomiotem, skrzyżowanym w laboratorium, by jedynie siać zniszczenie, siać ferment w szeregach pobożnych ludzi, by sprowadzać ich na drogę beszczeszczeństwa, drogę, z której wrócić się nie da! Jak śmiesz podważać stoickie dogmaty, konfucjańskie prawdy! Jedno w życiu przemijanie jest ważne, a jedyne czym ty przemijasz, to swoją brudną, śmierdzącą waginą, po dobrym człowieku! Wstydź się!
    Widząc, jak się ubiera i wychodzi, uśmiech satysfakcji pojawił się na jego twarzy.
    — Won do piekła, czarci pomiocie! Idź mordować dalej, bo tylko do tego jesteś narzędziem! Zdrada! Zdrada moralności! — wykrzyczał przez izbę, gdy była już za jego drzwiami.

    ~x~~

    Pius widocznie wrócił już do swojej prawdziwej formy, jakoby przez kilka dni miał jeszcze spotkania ze świetlistym i cienistym. Cóż mógł powiedzieć. Jego osobowości były zgrane jak orkiestra złożona z nieczytających, głuchych muzyków. Każdy jeden miał swe przemyślenia do zaistniałej sytuacji, co wnerwiało Piusa już do reszty... Postanowił, że zajmie się swoją pracą, ważeniem eliksirów i pomaganiu potrzebującym.
    Akurat gdy weszła do jego domu, zajmował się jednym psem, który złamał sobie nogę. Jego właściciel, farmer, był conajmniej zaniepokojony, przez to, co Pius robił z jego czworonogiem, głównie przez to, że stał na zewnątrz, słysząc piski swojego psiaka. Onyx mogła usłyszeć uspokajający głos normalnego Piusa.
    — Już proszę pana! — krzyknął, po czym otworzył drzwi. Pies wybiegł do właściciela, skacząc na jego klatkę piersiową...
    ~ Bardzo panu dziękuję, Znachorze, nie wiem czy Czika by bez pana ponownie chodziła... Co pan jej właściwie...
    — To nieważne, miły panie. Zapłaciłeś, więc możesz wracać do swojego domu. Do zobaczenia.
    ~ Dowidzenia, znachorze. ~ odparł rolnik, wychodząc z izby, przez co został w niej tylko Pius i Onyx. Mężczyzna podszedł do miski, dostrzegając obecność Onyx, lecz widocznie, bez entuzajazmu...
    — Dobrze, możesz je położyć na stole. Dziękuję za dopilnowanie naszej umowy... — powiedział, patrząc na nią ze smutnym uśmiechem... Było mu tak przykro, że ją pogonił, że to tak się skończyło... Westchnął cicho, wiedząc, że ta relacja jest nie do odratowania. — Przepraszam. Za wszystko. To nie byłem ja... Powinienem się bardziej kontrolować...

    Pius

    OdpowiedzUsuń
  22. W trakcie jej jedzenia potrawy, zjadł jeszcze kilka kęsów, ale odetchnął z wyraźną ulgą gdy pozwoliła mu ściągnąć opaskę.
    - Następnym razem jesz razem ze mną bez zasłaniania twarzy - żachnął się szybko. - Widziałem już twoje zęby i są naprawdę fascynujące, więc nie masz się czego wstydzić - wsunął kolejną łyżkę do ust słuchając o jej ulubionej potrawie.
    - Cieniostwór z rusztu... - zanotował w pamięci. - Jak wygląda i gdzie go można spotkać? - zapytał zaraz z czystej ciekawości. Nie znał za bardzo fauny i flory Mathyr a chętnie by je poznał. Właściwie... wygrzebał kawałek papieru z kieszeni i zanotował na nim nazwę zwierzęcia.
    - Rei to moja... opiekunka, przyszywana matka - wyjaśnił krótko, trochę się przy tym czerwieniąc. Dalej nazywanie jej mamą nie przychodziło mu z łatwością. - A gotuje fenomenalnie... musisz przyjść koniecznie jak złowimy świeże ryby. Robi świetne sushi... prowizoryczne sushi - odchrząknął. - To taka potrawa z surową rybą i z algami... i ryżem - wyjaśnił szybko. - Palce lizać.

    Tony

    OdpowiedzUsuń
  23. Wydął policzki niezadowolony z jej odpowiedzi i skrzyżował dłonie na piersi. Nawet skrzywił się, kiedy zmierzwiła mu włosy.
    - Przez dwa lata sobie radziłem, więc nie potrzebuję aż takiego dorosłego - przypomniał jej. Z mizernym skutkiem, bo schudł jak diabli i często kończył z obitą mordką czy inną kończyną, ale radził sobie. Jako tako.
    - I nie mam 6 lat... - dodał zaraz, siadając nagle na trawie naburmuszony i obrażony na cały świat, w tym na jakże dorosłą Onyx, która grała bardziej dorosłą niż powinna. - Mam 18 - wymamrotał, skubiąc trawę, ale jego obrażony ton szybko zniknął. Zamiast niego wstąpiła ekscytacja.
    - Okay - klasnął w dłonie. - A co będziemy ćwiczyć? - zainteresował się, od razu zabierając się za pierwsze ciało. Sprawnie ściągnął z Arcemona skórę i zaczął kroić mięso na mniejsze kawałki. Nauczył się pewnej sztuczki. Kiedy włożyło się mięso do zimnej wody to trochę dłużej pozostawało zdatne do użycia, ale lepszy efekt utrzymywał proszek, który uzyskał po zmieszaniu kilkunastu sproszkowanych ziół. Sięgnął do swojej torby i wygrzebał z niej kolejną fiolkę. Natarł nim pierwsze kawałki mięsa.
    - To pozwoli mięsiwku utrzymać świeżość do tygodnia - wyjaśnił jej wesoło, tak jakby to była normalna rzecz. Korzystał z niego od czasu do czasu. - To niedługo wiem, ale na kilka kolacji wystarczy - dodał i pracował dalej. Nie można mu było odmówić pracowitości.

    Acair

    OdpowiedzUsuń
  24. — Za wszystkich... — odparł ciężko, patrząc na nią, przemywając dłonie. westchnął ciężko, na jej kolejne pytanie. — Byłem w każdym z tych momentów. I przy zbliżeniu i kiedy świetlisty cię wyzywał... — widocznie łzy naszły do jego oczu. — Nie uważam cię za potwora. Na prawdę... Ale świetlisty chciał, żeby cię zabololało. Zawsze tak robi. Zawsze wszystkich od siebie odtrąca... — przetarł swoje łzy, gdy suszył dłonie szmatką. — Nie wiem co mogę zrobić, by to naprawić, ale wiedz, że podczas naszej bliskości, poczułem się nieziemsko. I z rozmów. I przez to, że mnie wspierałaś, gdy zaczęli ze mnie wychodzić. Nie poczułem tego nigdy i... Przykro mi, że tego wsparcia już nie poczuję. — zaszlochał.

    Pius

    OdpowiedzUsuń
  25. Dał się otulić, wzdychając ciężko przy tym, jakoby tak bardzo się bał, że teraz wyjdzie... Nie zrobiła tego.
    — Wiem. Spieprzyłem wszystko i miałaś prawo się tak poczuć. — odaprł, po czym zachichotał cicho, przecierając łzy. — Wiesz. Ja bardzo chcę, żebyś została tu jeszcze na dłużej. Nie wiem tylko, czy to się da między nami naprawić... Nigdy nie uprawiałem seksu z kobietą... Wcześniej tylko z mężczyznami... Ale to było magiczne... — spojrzał jej w oczy, naturalny brąz wwiercał się w jej spojrzenie, na jej piękną twarz... Widział jej zęby jako zaletę, nie odstraszały go już... Przybliżył się, by zabrać jej z ręki maskę, rzucając ją w kąt pokoju, po czym ucałował jej czoło czule, wzdychając spokojnie. — Cieszę się, że przyszłaś, Onyx...

    Pius

    OdpowiedzUsuń
  26. Zachichotał na jej żart, głową kiwając na rację. Gdy się zbliżyła, jego oddech stał się gorętszy, wręcz prawie serce mu stanęło, gdy go musnęła po brodzie...
    — W-widzisz... Ale było pięknie. Na prawdę... — zagryzł wargę, czując jak się przybliża jeszcze bardzo... Wtedy puścił wargę, by oddać pieszczotę w całej należytej okazałości. Cmokał jej wargę, oblizał język, ledwo łapiąc przy tym oddech. Wyćwiczyła się w tym. Albo po prostu już nie reagowała tak niepewnie, bo potem tak ładnie mu odpowiedziała...
    — Ja też się cieszę... — powiedział, niepewnie zmierzając dłońmi na jej boki, delikatnymi palcami sunąc po nich, na biodra, które złapał... — Ale... Potrzebuję cię przy sobie... Tylko o jakiej potrzebie teraz mówimy? — zapytał, trochę się stresując. To było bardzo dwuznaczne. A on nie wiedział, czy dobrze to zinterpretował, zjeżdżając dłońmi na jej pośladki...

    Pius

    OdpowiedzUsuń
  27. Czyli dobrze zrozumiał.
    — Ja... Wiem o co chodzi. — odparł, nerwowo trochę, lecz nie omieszkał jeszcze popieścić jej pośladków, palcami przejeżdżając po ich wewnętrznej stronie, obejmując je już całkowicie. Poczuł jak jego podbrzusze wariuje, jak penis zaczyna się podnosić, niebezpiecznie blisko jej biodra...
    Podniósł ją z trudem, zarzucając na swoje ciało, tak, by jej wilgotna bielizna dotykała jego brzucha... Nadal trzymał jej kształtny tyłek, zaczynając iść w stronę jego pokoju, w którym zabawa mogła być najciekawsza.
    — Znam takie jedno... Z łańcuchami i pejczem... Spodoba ci się, ty moja zbereźnico. — szepnął na jej ucho, zaczynając je pieścić ustami, by wejść do pokoju jego tortur, w którym w powietrzu czuć było jego słodką krew...

    Pius

    OdpowiedzUsuń
  28. Czując jak się w niego wgryzła, jęknął, a cień stał się bardzo mu bliski... Szepty cienistego były coraz to ciekawsze, coraz to mu bliższe...
    — Nawet nie zdajesz sobie sprawy, jak je wykorzystam... I jak ciebie... Wykorzystam... — w tamtym momencie, postawił ją na podłodze, a łańcuchy jakby same podleciały pod jej nadgarstki, zatrzaskując się na nich... Łańcuchy podniosły się, zmuszając ją, by wstała...
    — Hmmm... Od czego by tu zacząć... — powiedział, nadal jej stary Pius, biorąc pejcz do dłoni, przeciągając nim po jej dekolcie...

    Pius

    OdpowiedzUsuń
  29. Słysząc jej prośbę, pokiwał głową, przeciągając skórzanymi linkami po jej wewnętrznej stronie uda, powoli... By potem strzelić ją właśnie tam, po tej stronie. Wziął krótki zamach, by strzelić ją po drugim udzie... Łańcuchy jakby się zaciaśniły, powodując, że trzymała ręce w górze. Wtedy, strzelił ją pejczem po kształtnym tyłku, mocniej niż poprzednio. Zrobił to kilkukrotnie, oczekując reakcji. Na koniec, strzelił ją po piersiach, wiedząc, jak dobrze ją to wcześniej stymulowało...
    — Widzisz... Ja chyba wiem, co się stanie... — powiedział, rozbierając się powoli zmysłowo. Mogła zobaczyć jego plecy, wiele blizn na nich odznaczonych, to jaki był chudy, szczupły w mięśniach... I to jak mu fiut stanął, gdy spojrzał jej w oczy... Podszedł do niej powoli, ciekawy, co kobieta zrobi...

    Pius

    OdpowiedzUsuń
  30. - A ty na 58 - odciął się, ponownie naburmuszając. - Martw się o swój wiek... podobno lepiej być młodszym niż starszym - uśmiechnął się do niej szeroko, po czym zaraz pokręcił głową. - Nie ja, my - oznajmił zaraz, dzieląc jedzenie na dwie części i pakując je w papier, który też ze sobą nosił. No co? Przygotowania nie można mu było odmówić. Podał jej rację żywnościową, po czym zmarszczył lekko brwi.
    - Co jest złego w byciu wrażliwym? - zapytał jej spokojnie, nie rozumiejąc czemu znowu musi coś przestawać. Jasne, chętnie przestałby płakać przy nawet najmniejszym potknięciu, ale to było od niego silniejsze. - Na czym sprawdzimy? - zamrugał nie rozumiejąc i zaraz pokiwał głową na tak. Schował tylko swoje mięsko i wstał, zaczynając wyciąganie i chowanie sztyletu tak jak go tego uczyła. Faktycznie teraz było trudniej. Sztylet ślizgał się w dłoniach, wypadał, przedzierał mu skórę i doprowadzał do łez, ale Acair twardo ćwiczył dalej. Nie poddawał się, dopóki nie przerwał jej sobie tak mocno, że krew trysnęła. Wówczas nie podniósł sztyletu. Dłoń trzęsła mu się z wysiłku, a wargi zaciskał żeby się nie rozpłakać.
    - Teraz, teraz będę 4-latkiem... - poinformował ją pociagając mocno nosem i biegnąc do niej, żeby się w nią wtulić i dopiero wtedy rozbeczeć. - Boli... - wymamrotał.

    Acair

    OdpowiedzUsuń
  31. - Przecież ja nie zjem go aż tyle - sprzeciwił się jej teraz stanowczo, ostatecznie wpychając jej do mięsko do plecaka, nie zwracając uwagi na jej sprzeciwy. - Nie jadłem parę dni, jak teraz zacznę się zapychać to wcale dobrze nie będzie. Będzie mdliło... jem mało po prostu - bąknął cicho, naprawdę wierząc w swoje słowa. Nie przyjął żadnych słów sprzeciwu. - To tym razem nie zapolujesz. Straszne. Nie będziesz się o to musiała martwić - zauważył tylko szczerząc się przy tym niemiłosiernie.
    - Wcale nie płaczę przy każdym upadku - zaprzeczył, nadymając policzki ze złością. Więcej jej nie powiedział, bo zajmował się sztyletem, a potem stała się ta cała katastrofa i rozbeczał się na dobre. Piekło niemiłosiernie, ale kiedy przemyła mu ranę i zaczęła bandażować to poczuł ulgę i ból jakby trochę zelżał.
    - Wszystko... sztylet był śliski, a ja chciałem za szybko go wyciągać. Tak jak z suchym i czystym to wyćwiczyłem. Ręka też już trochę bolała po poprzednim treningu i nie szło dobrze - zacisnął mocno wargi. - Ale mam jeszcze drugą rękę. Przecież na dwie trzeba poćwiczyć - wstał z miejsca i z powrotem chwycił za sztylet. Tym razem robiąc te wszystkie ruchy powoli. Wręcz w zwolnionym tempie.

    Acair

    OdpowiedzUsuń
  32. Przyjął jej uda, tak, by go nimi objęła, kajdanami nadal uciskając jej nadgarstek. Uśmiechnął się szeroko, czując jak była chętna, jak bardzo go chciała... Mógł to wyczuć na jej bieliźnie, wręcz mokrej od spodu...
    — Mmmm... — zamruczał, czując jak całuje go w usta. Od razu oddał pieszczotę, masując ją przy tym po plecach... — Wiem czego chcesz... Chcesz żebym wszedł w twoją ciasną cipkę, Onyksiu... I chcesz go poczuć całego w sobie, tak jak ostatnio... — mruknął do jej ucha, zaczynając ją rozbierać... najpierw buty, potem jej skórzana zbroja... Szybko stanęła przed nim nago, gdy uwolnił się z jej uścisku, ponownie biorąc pejcz do ręki, zaczynając smagać nim po jej pełnych piersiach...

    Pius

    OdpowiedzUsuń
  33. - Ale się popisuje - bąknął widząc jak ta z zamkniętymi oczyma wywija ostrzami. Zacisnął mocno wargi niezadowolony, że on sam czegoś takiego nie potrafi. Bo co niby mógłby zrobić? Pokazać jej jak przepięknie pada na dupsko kręcąc piruety? Albo niechcący posyła w jej stronę ostrze, bo akurat mu wypadło? Ojej, ups?
    Dmuchnął sobie w grzywkę i zaczął pracować nad zdrową ręką. Kiedy usłyszał szybciej przyspieszył trochę. Raz za razem wyciągając ostrze i chowając je z powrotem i znów do znudzenia. Ta ręka szła oporniej, ale swoją dowodzącą już załatwił, więc nie chciał się pozbyć i drugiej przy okazji. W końcu opanował to z większą szybkością i ponownie przyspieszył, aż jęknął nieco, bo ręka zaczęła mu drżeć z wysiłku przy każdym kolejnym, ale... Onyx nie powiedziała dość, a on zamierzał jej udowodnić, że aż tak wielkim dzieckiem nie jest i wytrzyma dalej. Zacisnął mocno zęby ćwicząc dalej.

    Acair

    OdpowiedzUsuń
  34. - Tak - odparł cicho, siadając i podając jej swoją dłoń. Pozwolił jej ją rozmasowywać dysząc lekko. Mimo tego, że nie trenował dużo, czuł zmęczenie.
    - Trochę tak... bo nie wiem jak poradzę sobie z dwoma rękoma w stanie wskazującym - złapał jej nos palcami obandażowanej dłoni. - Uhm dzięki - mruknął zaraz rumieniąc się trochę. Takie słowa łechtały jego ego i przyprawiały go o duży uśmiech na twarzy.
    - To teraz możemy się pochlapać - stwierdził radośnie, nagle odzyskując wszystkie siły. Nawet wziął Onyx z nienacka i przerzucił ją sobie przez ramię, stękając przy tym niemiłosiernie. Ruszył do wody, żeby chlustnąć nią do środka i samemu wpakować się do rzeczki ze śmiechem. Chlapnął ją od razu w twarz wesoło się przy tym śmiejąc.

    Acair

    OdpowiedzUsuń
  35. - Trochę - odparł na jej słowa. - Ale to jest najlepsza motywacja - chlapnął ją znowu, po czym padł do wody ze śmiechem, bawiąc się nią tylko. Raz po raz rozchlapywał ją dookoła, co jakiś czas zaczepiając Onyx. Cieszył się, że i dziewczyna uśmiechnęła się trochę. Nie był to jeszcze pełen radości, głośny śmiech ale dobry początek.
    - O - wstał nagle, robiąc poważną minę i kopiując jej ton. - Jesteś jeszcze początkującym dzieckiem, więc ten uśmiech to dobry początek - pokiwał głową niczym znawca tematu. - Tylko musisz to ćwiczyć - dodał jeszcze. - I nie obijać się. Dopóki mięśnie twarzy nie zaczną cię boleć - pokiwał jej palcem przed nosem w geście ostrzeżenia.

    Acair

    OdpowiedzUsuń
  36. — Mhmmm... Podobają mi się... Lubię jak reagujesz... Sam bym tak chciał reagować... Ale od tych wszystkich eliksirów i biczów... Zapomniałem co to ból. — odpowiedział chrapliwym głosem, a jego oczy przejął cienisty... — Tęskniłaś skarbie? Oj ty mała Onyx... Znowu w pułapce... — nagi mężczyzna przeciągnął po jej otwartej dłoni palcem, powoli idąc po ramieniu, po jej szyi... Wtedy podniósł palcem ją za szczękę, by językiem oblizać jej zęby wystające z policzków... Usta skubnął delikatnie, dość czule, co ciekawe... Może dlatego, że właśnie wtedy, skórzane linki uderzyły jej głądką cipkę...

    Pius

    OdpowiedzUsuń
  37. - Na razie wystarcza - zapewnił ją nie chcąc w żadnym przypadku jej denerwować i złapał ją za rękę, żeby wyciągnąć ją już z wody. Teraz musieli wyschnąć. Nie chciał przecież, żeby złapało ją jakieś choróbsko, przez niego. Jeszcze tego brakowało.
    - Nie - pokręcił przecząco głową. - Ja to wolałbym się nie bić... i rozwiązać wszystko pokojowo - przyznał szczerze. - Ale znam ruch na mężczyzn... wystarczy kop między nogi... działa bezbłędnie jak trafi - wyszczerzył się do niej. Co z tego, że sam był facetem? Musiał się jakoś bronić, co nie?
    - A jak zadziała to jest czas na ucieczkę - wzruszył ramionami. - A co? Pokażesz mi coś? Nauczysz czegoś? - oczy mu się zaświeciły. To było nawet ekscytujące. Jakaś nowa zabawa.

    Acair

    OdpowiedzUsuń
  38. Rozdziawił usta i zaraz zasłonił je obiema dłońmi, teraz nie przejmując się tą ranną. Zamrugał przetrawiając jej słowa, a oczy powiększyły mu się do granic możliwości.
    - Ale... ale kobiet się nie bije - zaprotestował, czochrając się po włosach, będąc wyraźnie rozdartym przed wykonaniem jej polecenia i uszczęśliwieniu jej, a swoimi własnymi przekonaniami. Aż go serducho od tego rozbolało. Zsunął dłonie, opuszczając je po obu bokach swojego ciała i popatrzył na nią jak zranione cielę. Pociągnął nosem i zaraz poczuł łzy płynące mu po policzkach.
    - Ja nie mogę, nie mogę, no... - jęknął zbliżając się do niej i wpadając w jej ramiona, żeby w nich się schować, ale zaraz przeszedł za jej plecy i zacisnął ramiona na jej szyi, odcinając dopływ tlenu od kobiety. - Przepraszam, przepraszam... - wypowiadał te słowa, będąc skrajnie przerażonym tym co przed chwilą zrobił. Rozryczał się na zawołanie, wiedząc że dzięki temu opuści gardę i nie weźmie go na poważnie.

    Acair

    OdpowiedzUsuń
  39. Acair syknął, uderzając o twarde podłoże i zaraz poczuł, że się dusi. Patrzył na nią tylko i kiwał lekko głową, po czym chwycił pewniej jej dłoń i pociągnął, korzystając z magii matematyki. Dźwignia. Łatwiej było przerzucić, jeśli ktoś był pod kątem, a Onyx, która właśnie podawała mu dłoń i on rozłożony na podłożu znajdowali się we wręcz podręcznikowej sytuacji.
    Kiedy tylko wylądowała na ziemi, usiadł na niej okrakiem i chwycił za jej sai, żeby je odrzucić daleko za siebie. Wyszczerzył się przy tym do niej.
    - Dżentelmen kobiety nie bije - poprawił się tylko. - Ale kobieta wcale nie jest bezbronna - żachnął się jeszcze z figlarnymi ognikami w oczach, ciekaw co teraz zrobi Onyx.

    Acair

    OdpowiedzUsuń
  40. - Rozumiem - odparł krótko, wsuwając znów trochę gulaszu i intensywnie się w nią wpatrując. W jej oczy i nos. Samą siłą woli powstrzymywał się od zerknięcia na szczękę. - Rozumiem, ale nie jest łatwo powstrzymać się od analizowania jej. Wiesz ja lubię takie rzeczy... wiedzę, eksperymenty... fascynują mnie po prostu - przyznał szczerze, zaraz podnosząc ręce do góry. - I nie, nie... krzywdy ci nie zrobię, bo nie jestem sadystą, ale... no po prostu lubię poznawać świat - wyjaśnił tylko, wracając na trochę do jedzenia.
    - O... brzmi jak niezła zabawa i okazja do rozruszania kości. Bardzo chętnie dołączę - wyszczerzył się do niej, po wysłuchaniu sposobów zabijania tego zwierza. - Czyli ja go unieruchamiam, a ty zabijasz, tak? To się nawet może udać - sięgnął sobie po piwo i upił porządny łyk.
    - Nawet nie wiesz jakie to syte... sushi to jest - zaśmiał się lekko. - Takie niepozorne, a jednocześnie zatyka po całości i na długo.

    Tony

    OdpowiedzUsuń
  41. Krzyknął trochę zaskoczony tym obrotem spraw i jęknął głucho, czując że jego kości znów dostają w kość. Spróbował poruszyć dłońmi czy zgiąć nogi, ale na próżno. Wydął wówczas swoje policzki, patrząc prosto w jej oczy.
    - A nie możemy teraz porozmawiać? No wiesz, pokazałaś już swą siłę to rozwiążmy sprawę pokojowo? - zaproponował taki myk do dalszego rozwoju sytuacji. Oczywiście, rozumiał że nie każdy na to pójdzie i najprawdopodobniej szybko by pożegnał się ze swoim życiem, ale i tak zamierzał próbować. - No wiem... nie krzycz. Świat jest brutalny - bąknął, ale nie płakał. Usiadł na trawie i rozmasował swój kark, przeciągając się przy tym lekko.
    - Dzięki - wyszczerzył się do niej zadowolony, że jednak nie wszystko było takie złe. - Nikt mnie nie uczył walczyć. No może trochę na pustyni, ale szybko zrezygnowano - wzruszył ramionami i wstał z miejsca. - To jaki trening mi proponujesz, siorka? Co robić? - zainteresował się zaraz, teraz skory do działania, póki zapał mu nie opadł.

    Acair

    OdpowiedzUsuń
  42. — Hmmm... — zamruczał cienisty, patrząc na jej niezadowolony grymas. — No to może, jak popieścimy cię bardziej, to zmienisz zda... — nagle złapał się za gardło, robiąc krok do tyłu, uciekając od jej objęcia udami... Zaczął się trząść, a oczy przepełnione purpurą, zmieniły się w swój pierwotny brąz...
    ~ Dlaczego to robisz? ~ zapytał cienisty, stojąc obok Piusa, który patrzył na niego z uśmiechem... Nigdy wcześniej nie przejął kontroli nad cieniem, nie wypchnął go... Może wcześniej nie miał odpowiedniej motywacji...
    — Zjeżdżaj. — odparł mężczyzna do niego w głowie, po czym uśmiechnął się, podchodząc do skutej Onyx...
    — Wybacz, że tak to długo trwało... Ale... Me pożądanie wobec ciebie jest zbyt silne, żebym mógł mu się oprzeć... — powiedział, po czym podszedł do niej bliżej, zatapiając swe wargi w jej ustach, aby chociaż trochę wynagrodzić jej niezadowolenie, zaczął namiętnie rozmasowywać jej piersi w dłoniach, cały czas pocierając jej przy tym sutki...

    Pius

    OdpowiedzUsuń
  43. - Ałaaaa - jęknął, kiedy tak brutalnie potraktowała jego nadgarstki. Nie musiała specjalnie się siłować. Sam zszedł na dół, bo ból go po prostu zaskoczył. Zwłaszcza ten w poszkodowanej dłoni. Słuchał jej jednak odważnie i kiedy nadeszła jego kolej, trochę nieśmiało dotknął jej nadgarstków, szukając tego wspomnianego punktu i nacisnął mocniej, starając się sprowadzić ją do parteru. Kiedy już tam była, założył jej lekki uchwyt na szyję, ale nie poddusił. Przecież tylko ćwiczyli, nie musiał tego robić. Oczywiście jego sprowadzanie jej na dół nie wyglądało tak spektakularnie jak jej. Był niemal pewien, że gdyby stawiała choć trochę więcej oporu to nie dałby sobie rady.
    - Okay... jeszcze raz - zarządził sam z siebie, czekając aż mu na to pozwoli.

    Acair

    OdpowiedzUsuń
  44. Zachichotał, podczas ich pocałunku, dodając język, obejmując dłońmi jej pośladki...
    — Za czym tęskniłaś? Ohhh... Widzisz... Ja chcę mieć pełną kontrolę, mała... — wyszeptał jej do ucha, po czym widząc, jak chętnie zaprasza jego penisa do zabawy, postanowił, że się jeszcze chwilkę podroczy... Obniżył się, uciekając od jej bioder, przyciągając jej nogi do siebie za pośladki, tak, by wsunąć głowę między jej umięśnione uda, agresywnie zaczynając językiem zlizywać soki z jej cipki... Była taka mokra... Taka gotowa... Ale chciał, żeby była jeszcze bardziej podniecona, dlatego koniuszkiem języka zaczął iść w stronę jej szparki, by się w nią zagłębić, gdy jego usta namiętnie całowały łechtaczkę... Spojrzał jej przy tym w oczy, rumieniąc się aż po koniuszki uszu.

    Pius

    OdpowiedzUsuń
  45. Acair przyjmował jej rady, dostosowywał swoje ciało do nich, choć nie zawsze było to takie łatwe. Jego ciało nie było przyzwyczajone do takich ruchów i on sam miał problem z przestawieniem się na nie. Tu coś mu strzykało, tam zaczynało boleć, ale nie narzekał.
    - Nie wiem - odparł szczerze. - Podobają mi się te ćwiczenia, ale... ale nie wiem jak to by było w normalnej walce, czy by mi się podobało - przyznał szczerze, po raz drugi sprowadzając ją do parteru i tym razem ustawiając odpowiednio nogi, żeby ją przyblokować. - Jeszcze raz - poprosił zaraz. Chciał to wszystko zapamiętać, wyryć w pamięci ciała. Wiedział, że do tego potrzeba ćwiczeń i na pewno nie tylko tych jednych, ale od nich mógł zacząć i nie zamierzał teraz rezygnować.

    Acair

    OdpowiedzUsuń
  46. Zgubił rachubę powtórzeń po dziesiątym. Nie miał pojęcia jak długo to robił, ale gdy wreszcie Onyx powiedziała dość, położył się na trawie, zwijając w kłębek i przez długą chwilę tylko nabierając głębokie oddechy.
    - Zmęczony, obolały... jutro chodzić nie będę w stanie - odparł zgodnie z prawdą, pociągając nosem chyba tylko dla zasady. Gdyby mógł to poszedłby spać tu i w tej chwili, ale przecież tu nie było aż tak bezpiecznie. Uspokoił więc oddech i usiadł, przecierając dłońmi zmęczone oczy. Ciężkie powieki opadały mu raz za razem.
    - I chce mi się spać... - wymamrotał niczym małe dziecko, rozglądając się dookoła w poszukiwaniu jakiegoś miejsca, gdzie mógłby po prostu legnąć plackiem i zasnąć.

    Acair

    OdpowiedzUsuń
  47. - A nie szanuję? - zapytał jej zaraz, wsuwając pustą łyżkę do buzi i przez chwilę ją gryząc. - Czy przed chwilą nie jadłem z zawiązanymi oczyma? Czy dotykam twoich zębów i pobieram próbki twej śliny? Czy odłamuję ci ząb? Badam i oblepiam rękoma? - zapytał spokojnie. - Nie i nie zamierzam tego robić - dodał spokojnie, znów wracając do swojego jedzenia. - Po prostu fascynują mnie takie sprawy i mam do tego prawo, ale to nie znaczy że zaraz będę za tobą gonił i namawiał cię do eksperymentów - wymamrotał. - W tej krainie jest tak dużo ciekawych gatunków... chciałbym je wszystkie poznać, ale po kolei - uśmiechnął się do swoich myśli. - Podoba mi się to jak wyglądasz. Wreszcie jest trochę różnorodności, a nie wszędzie takie pospolite gęby jak ta moja - dodał zaraz, kończąc powoli swoją potrawę.
    - Jasne, partnerko od cieniostwóra - uśmiechnął się do niej szeroko. - Ja unieruchomiam, ty mordujesz, a potem razem zastanawiamy się jak przyrządzić mięsiwo - zgodził się z nią, nie widząc w tym najmniejszego problemu. Znał swoje możliwości i wiedział, że gdyby chciał to pewnie mógłby i odciąć zwierzakowi przypływ powietrza, ale gdzie tu zabawa? Jednocześnie chciał ją zobaczyć w akcji i chętnie przysłużyć się do jedzenia takiego. - A umiesz takiego wytropić? Nauczyłabyś mnie tropienia? - zapytał zaraz. Tego akurat nie potrafił, a przynajmniej nie tak jakby tego chciał.
    - Oj tam... to zjadłabyś więcej i tyle - machnął lekko ręką. - Najesz się tym. Fajnie czasem poznawać nowe smaki - dodał wesoło.

    Tony

    OdpowiedzUsuń
  48. Acair pokręcił przecząco głową na jej propozycję. Jeszcze tego brakowało, żeby wydawała na niego swoje ciężko zarobione pieniądze. Nie zamierzał jej o to prosić ani nawet przyjmować takich propozycji.
    - Tu wystarczy - odparł spokojnie, przywdziewając na twarz duży uśmiech. - Nie ruszam się stąd dzisiaj - dodał krzyżując ręce na klatce piersiowej z upartością godną osła. - Nie chcę być darmozjadem - dodał zaraz wpatrując się w swoje nogi. Udawało mu się to robić przez dwa lata i akurat była to jedyna rzecz z której tak naprawdę był dumny. - Przecież nie mam za co zapłacić i... no po prostu nie - bąknął czerwieniejąc na twarzy ze wstydu. Jeszcze tego by brakowało. - Dziękuję za trening i ratunek... i w ogóle za wszystko - dodał patrząc jej prosto w oczy. - Ja tylko... naprawdę nie chcę wydawać twoich pieniędzy.

    Acair

    OdpowiedzUsuń
  49. — Po prostu chcę, żebyś była gotowa w pełni... — wyszeptał, oblizując ją jeszcze po kwiecie kobiecości, w górę, po podbrzuszu, całując ją czule pod pępkiem. Wstał z kolan, by dłońmi przesunąć po jej bokach, schodząc na jej drobne, przynajmniej dla niego, plecy. Ustawił główkę na wejściu, delikatnie w nią wchodząc, lecz chciał zobaczyć inicjatywę z jej strony... Dlatego począł oblizywać jej wargi, całując namiętnie dolną wargę, chichocząc pod nosem... — Jeśli tak bardzo tego chcesz... Walcz o niego... — chodziło mu o kutasa.

    Pius

    OdpowiedzUsuń
  50. Acair zmarszczył brwi. Nie podobało mu się to wszystko. Sama je zabiła. Sama, własnoręcznie. On je tylko na nią zwabił, choć wcale o to nie prosiła. Teraz chciała kupować od niego to mięso.
    - Jestem naiwny, ale nie jestem idiotą - żachnął się Acair, podnosząc z miejsca. - Oddam ci - rzucił tylko, bo skoro tak nalegała to pewnie sama chciała wygodnie się wyspać.

    Acair

    OdpowiedzUsuń
  51. - Oddam ci - odparł jak katarynka. - Oddam, nawet jak nie będziesz chciała, bąknął, zabierając swoją torbę ze sobą i przyciskając ją mocno do swojej klatki piersiowej. Nie proponował jej już swojego życia, bo nie chciał oberwać w łeb, mimo że myśl już mu po głowie krążyła.
    - Nie pamiętam kiedy spałem na normalnej pryczy - odparł cicho, spoglądając gdzieś w dół i zagryzając lekko swoje wargi. - Wystarczy mi podłoga - dodał, teraz już z wielkim uśmiechem. - Nie potrzebuję pryczy - dołączył do niej, zmierzając w stronę miasteczka.

    Acair

    OdpowiedzUsuń
  52. - Ała - jęknął czując łzy ponownie stające mu w oczach. Jak to się działo, że podczas walki ich nie było, a teraz pojawiały się przy tak prozaicznej czynności jak zdzielenie przez łeb. Wargi mu zadrżały i rozmasował sobie czerp.
    - To nie fair - pożalił się jej. - Wcale nie mówiłem o siebie źle. Jakie masz kryterium tego bicia? - spojrzał na nią z wyraźnym urazem na twarzy. - Jestem za głupi na ogarnięcie go... - rzucił teraz czując, że i tak dostanie ponownie. Trudno. Chciał poznać jej kryterium co by mógł ich przy niej unikać.

    Acair

    OdpowiedzUsuń
  53. Zszokowało go, że uciekła z jego kajdan bez żadnego problemu, lecz mógł się tego po niej spodziewać... W końcu bractwo uczyło wychodzenia z gorszych sytuacji. Na przykład, jak nie wykrwawić się w drodze do medyka...
    — Ohhh... — jęknął, gdy zaczęła masować jego przyrodzenie, wygiął ramiona do tyłu, by zacząć masować ją po bokach, czule, z gracją... Widać cienisty nie miał już na niego takiego wpływu. Nie poczuł pocałunków na plecach, zobaczył tylko jej kosmyk roztrzepanych włosów na swoim barku, domyślając się, co robi...
    Jęknął niespodziewanie, nie oponując przy tym, by się położyć, udami zaciągając jądra tak, by fiut sterczał jeszcze mocniej... Oblizał się, widząc, jak się do niego przymierza, jak zbliża się swą mokrą cipą wprost na niego... Mało co nie oszalał od pocałunku w takim momencie, antycypacja sięgała zenitu, a on w swej namiętności nie omieszkał dodać język, nie powstrzymując się przed całowaniem jej, spuszczając trochę krwi ze swych ust, przez jej zęby... Jęknął jej prosto do gardła, a gdy osiadła na nim w pełni, mięśniami kegla zaczął poruszać penisem w środku, by poczuła, jak bardzo nie mógł się doczekać tego momentu..
    — Ukarz mnie za to, pani...

    Pius

    OdpowiedzUsuń
  54. - Tak - potwierdził, choć musiał trochę przy niej biec. Miała chody to jej trzeba było oddać, a mimo to nie protestował. Nawet uznał, że to i lepiej bo dzięki temu będzie mógł swoje mięśnie rozgrzać i kolejnego dnia nie będzie aż tylko zakwasów.
    - Przyzwyczaiłem się do spania na ziemi - odparł jeszcze. - Dlatego jakoś nie poczułem, żebym sobie umniejszał - bąknął chcąc jej wyjaśnić do czego zmierzał ze swoim komentarzem. Naburmuszył się przy tym trochę. - Stawiasz mi za to piwo... za piwo nie oddam - dodał pokazując jej język i uśmiechając się szeroko.

    Acair

    OdpowiedzUsuń
  55. Acair gotowy był, a przynajmniej tak trochę, bo kiedy weszli i głośny śmiech zabrzmiał mu w uszach, automatycznie chwycił tył koszulki Onyx, wręcz dosłownie i w przenośni depcząc jej po piętach. Pracował w karczmach, ale raczej w godzinach dziennych, nocnych zmian nie brał, bo nie przepadał za takim klimatem, a tu i tak było całkiem spokojnie.
    - Ale możemy wypić piwo w pokoju? - zapytał jej szybko, mocniej chwytając jej koszulkę, gdy jakiś facet się o niego otarł i nawet krzyknął jakieś niezrozumiałe "jak leziesz idioto". - Przepraszam - bąknął w odpowiedzi rudowłosy, wreszcie docierając z Onyx do lady, gdzie dziewczyna zaczęła wyjaśniać to i owo. On natomiast nie puszczając jej koszuli rozglądał się po całym przybytku. No w gruncie rzeczy nie było tak źle. Wziął głęboki wdech i puścił jej koszulkę, a nawet odsunął się od niej kawałek. Z ciekawością obserwował to miejsce. To wtedy śmiejący się głośno Terranin zgarnął go ze sobą, po prostu chłopaka nie zauważając. Po prostu szedł na niego, a Acair odruchowo ruszył tyłem, żeby ten go nie zdeptał. Potknął się o czyjąś nogę i padł jak długi na mocno podpitego gościa.
    - Przepraszam - jęknął szybko się zbierając z jego kolan, ale koleś już trzymał go mocno i dociskał do stołu za kark. - Hej, ale ja nie chciałem! To był wypadek! - wydusił z siebie Acair.
    - Takie dzieciaki jak ty powinny już dawno w łóżku spać! - mężczyzna wymierzył mu porządny raz w pośladki, a rudowłosy aż się cały wzdrygnął czując wstępujące mu łzy do oczu. No dlaczego? Naprawdę musiał mieć takiego pecha? Drugi i trzeci raz jeszcze przyjął, zalewając się przy tym łzami i wytrzymując niepochlebne komentarze pod swoim adresem. Potem po omacku złapał jakiś kufel piwa, który miał pod ręką i starając się ochlapać nim swojego oprawcę. Jakoś trzeba było go zdekoncentrować i schować się pod stołem...albo zwiać. To był bardzo zły pomysł z tym spaniem na pryczy.

    Acair

    OdpowiedzUsuń
  56. Chłopak już miał wprowadzać swój plan do działania, kiedy usłyszał głos Onyx za sobą. Ork puścił go automatycznie, a on opadł na kolana, jakoś tak odruchowo. Dupa bolała go niemiłosiernie. Niby tylko trzy razy, ale jakie porządne. Ile siły miał ten ork? Z drugiej strony teraz został rozbrojony przez Onyx niczym małe dziecko, a on otarł łzy i przyjął jej dłoń wstając z miejsca. Nie puścił jej dłoni już ani na trochę. Nie chciał znów przeżywać czegoś takiego.
    - Uhm dzięki - odparł cicho, spuszczając wzrok, kiedy tak maszerowali przez całe pomieszczenie. Wolał mimo wszystko choćby i pozornie ukrywać się przed całą resztą świata. Słysząc o pokoju dwuosobowym aż odetchnął z ulgą. Nie będzie sam. Po raz pierwszy od dawna nie spędzi nocy sam. Uśmiech automatycznie rozświetlił jego oblicze i jakoś tak odruchowo przytulił mocno dziewczynę.
    - Dziękuję! - trysnął entuzjazmem. - Jesteś najlepsza!

    Acair

    OdpowiedzUsuń
  57. - Ale to nie łatwe przestać się bać - odparł cicho, odruchowo zajmując miejsce na ziemi. Naprawdę całkowicie bezwiednie. Oparł się za to o jedną z prycz i przymknął na moment oczy.
    - Ja wcale nie chcę się bać, ale to samo wychodzi. Ten Terranin na przykład... on mi nic nie chciał zrobić, chyba nawet mnie nie widział, a ja... ja... od razu pomyślałem o najgorszym i zacząłem uciekać i... - szybko ukrył twarz w dłoniach, żeby nie widziała jego łez. No kurcze... i teraz też nie chciał płakać, ale samo wyszło. - Nikogo nie chciałem tam urazić... i nie wpadłem na niego chcący - wydusił cicho. - Jestem po prostu bez.... ekhm sama-wiesz-jaki - ominął to cisnące się na usta słowo i pokiwał przy tym głową zadowolony. Tak, ta wersja powinna przejść.

    Acair

    OdpowiedzUsuń
  58. Acair podniósł na nią swe spojrzenie i rozejrzał się dookoła. No tak. Mógł, ale tu na podłodze było mu po prostu wygodnie. Rozprostował swoje nogi ściągając przy tym buty i wygodniej opierając się o pryczę.
    - Ale to mu dobrze i proszę nie mów, że sobie umniejszam... wygodnie mi na podłodze - odparł spokojnie, jakoś nie chcąc jeszcze z niej wstawać.
    - No chciałem - przyznał szczerze. - Chciałem go nim oblać, albo no uderzyć, żeby mieć okazję do zwiania - wyznał szczerze. - No bo bolało no - zaczerwienił się. Został potraktowany jak mały gówniarz i to przez jakiegoś obcego faceta. - I było upokarzające - bąknął podciągając kolana o brodę i opierając o nie swoje czoło. Westchnął ciężko.
    - To już chyba wolałbym, żebyś ty mnie zlała... a nie jakiś schlany gość - wymamrotał, wzdrygając się na dźwięk pukania i dopiero po chwili orientując się, że przecież zamawiali co nieco. Wstał na równe nogi i pokiwał szybko głową.
    - Tak, mam ochotę, mam - zapewnił ją szybko, podchodząc do stołu i teraz jednak siadając na krześle. - Dziękuję... za wszystko co dla mnie robisz... - szepnął patrząc jej prosto w oczy.

    Acair

    OdpowiedzUsuń
  59. - Tak teraz? - Tony spojrzał na nią zdrowo wmurowany w ziemię. - Teraz idziemy na łowy? - upewnił się, że dobrze ją zrozumiał. Dokończył swoje piwo i wstał na równe nogi. - No dobra - zgodził się bez żadnego problemu. Po prostu był pewien że umawiają się na kolejne spotkanie i Onyx chce trochę odpocząć, ale skoro nie... to nie miał nic przeciwko.
    - Póki nie spróbuję to nie powiem ci czy lubię czy nie rzucił wesoło i pokiwał głową. - Jasne, zanotowane. Jak przyjdziesz na sushi to należy zrobić trzy razy tyle porcji co normalnie - rzucił spokojnie, wychodząc wraz z nią z karczmy i ruszając w stronę lasu.

    Tony

    OdpowiedzUsuń
  60. - Nie liczyłem na to, że go zaboli czy że go obezwładnię... tylko na element zaskoczenia, w którym poluźni uchwyt i będę mógł uciec - wyjaśnił jej swój tok myślenia, zaraz zajmując się już piwem. Stuknął się z nią kuflami i wypił porządny łyk swojego.
    - Za przyjaźń - zgodził się z nią radośnie. To był chyba pierwszy raz jak zyskiwał przyjaciółkę. Miłe uczucie. Może nawet milsze niż chciałby to przyznać. Zagryzł mocno wargi przyglądając się jej uważnie. - Jesteś moją pierwszą przyjaciółką - wypowiedział swe myśli na głos.

    Acair

    OdpowiedzUsuń
  61. Acair wzruszył ramionami. Może i zdobędzie ich więcej, ale Onyx zawsze będzie miała to wyjątkowe miejsce w jego sercu. W końcu była tą przyjaciółką, która jako pierwsza pojawiła się w jego życiu. Znów upił łyk alkoholu uśmiechając się szerzej, gdy Onyx pogłaskała go po głowie. Pili jeszcze przez jakiś czas, a potem przyszedł czas na sen. Chłopak położył się na pryczy i spróbował zasnąć, ale było mu zdecydowanie za miękko. Gdzieś w połowie nocy zmienił miejsce na podłogę, przykrywając się jednak kołdrą i biorąc ze sobą poduszkę. Mimo wszystko trochę wygód było miłą odmianą od żadnych.

    [Mam zacząć coś nowego? xD]

    Acair

    OdpowiedzUsuń
  62. Od kiedy rozstał się z Onyx, zalewając się przy tym rzewnie łzami, ćwiczył codziennie sprawność dłoni, wyciągając i chowając sztylet z kieszeni. Szło mu to coraz sprawniej, z czego był zadowolony. Zdołał nawet niepostrzeżenie ukraść prawie pełen mieszek złotych monet jednemu młodzikowi i wyjść z tego cało, choć nie bez bijącego serca. Potem bił się z myślami przez kolejne kilka godzin, żeby ostatecznie odszukać kolesia i podrzucić mu mieszek z powrotem - wyciągnął sobie tylko parę monet co by mógł przeżyć kolejne dni i niczym się nie martwić.
    Pech chciał, że te dość szybko się kończyły. Zauważył nawet pewną śmieszną zależność. Im więcej monet posiadał, tym bardziej zachłanny się stawał. Chciał dużo więcej, więc wybrał sobie kolejny cel. Tym razem padło na podstarzałego rycerza. Pił i wesoło rechotał z przyjaciółmi, więc chłopak podszedł do nich spokojnie i kiedy ten nie patrzył chwycił sakiewkę. Niestety... podstarzały rycerz patrzył. Złapał go mocno za nadgarstek, wykręcając mu go boleśnie.
    - Przepraszam! - znów uruchomiło mu się przepraszaniem. - Ja nie...
    - Przestań pieprzyć młody - warknął rycerz wyciągając go z karczmy i... dalej chłopak nie pamiętał. Obudził się leżąc twarzą w błocie, przemoczony do suchej nitki, z koszulą przylgniętą do ciała i otwartymi licznymi ranami po uderzeniach pasa. To mu się udało. Świetna robota, Acair. Jesteś niesamowity! Wstał z miejsca i trochę na oślep zaczął iść przed siebie, obijając się o przechodniów. Chciał tylko zniknąć z tej wioski i paść na jakiejś leśnej polanie lub po prostu drzewie. Nie tu. Jeszcze nie. W końcu na kogoś wpadł i to tak dość porządnie.
    - Przepraszam - wymamrotał tylko, nie unosząc spojrzenia. Kręciło mu się w głowie, było mu słabo, miał ochotę wymiotować, a jego organizm robił mu jaja. Raz dygotał z zimna, a raz miał ochotę się rozbierać, bo tak mu było gorąco. - Przepraszam - powtórzył próbując wyminąć swoją przypadkową ofiarę.

    Acair

    OdpowiedzUsuń
  63. Chłopak popatrzył na nią, w pierwszej chwili nawet jej nie poznając. Dopiero, kiedy przetrawił jej głos to oczy zaświeciły się lekko. Miał ochotę się jej tu rozpłakać i o wszystkim opowiedzieć, ale zaraz znów dałaby mu po głowie, więc tylko pozwolił się prowadzić tylko w jej znanym kierunku. Nie protestował na nic. Właściwie to nie wszystko do niego dochodziło.
    - Byłem głupi - powiedział tylko, odruchowo osłaniając głowę ramieniem. - Ale naprawdę... wybrałem zły cel - wyjaśnił cicho. - źle się czuję... - szepnął jeszcze patrząc jedynie pod swoje nogi, bo słońce tak strasznie raziło go w oczy. W tej chwili marzył o czymś ciepłym, co by mógł przestać się aż tak trząść. - Strasznie mi zimno... strasznie - wydusił jeszcze z siebie. - Przepraszam.

    Acair

    OdpowiedzUsuń
  64. Wykonywał te wszystkie czynności mechanicznie. Przebrał się, gdy Onyx poszła podgrzewać wodę i otulił się kołdrą, chowając się w niej praktycznie w całości. Można rzecz, że wyrobił sobie wigwam, zakładając kołdrę na swoją głowę i opatulajac się nią do tego stopnia, że wystawał mu jedynie koniuszek nosa i oczy. Trzymał ją mocno w drżących dłoniach od środka, bo mimo jej przeraźliwe zimno dalej mu dokuczały. Mętnym spojrzeniem powiódł po przyjaciółce, kiedy ta go tu zostawiła i padł na bok, czując ból pleców. Nie widział ich jeszcze, ale miał wrażenie, że absolutnie nie miał na nich skóry. Oparł na bok, dalej w swoim wigwamie i pozwolił kilku łzom popłynąć po policzkach. Szlochał cicho z bólu i temperatury i faktu, że Onyx przyszła, przyprowadziła go gdzieś i zostawiła. Zostawiła samego... a on nawet nie wiedział gdzie był. Miał już nawet wyjść ze swojego wigwamu, gdy dziewczyna wróciła, a on otworzył szeroko oczy i teraz naprawdę się rozpłakał.
    - Myślałem... myślałem, że mnie znowu zostawiłaś - wydusił płacząc z radości, z ulgi i szczęścia że jeszcze tu wróciła i wcale nie planowała od niego uciekać. Przyjął od niej eliksir, wypijając go posłusznie. Mogłaby go i otruć w tej chwili, ale ufał jej. Ufał, że wcale nie zrobi mu krzywdy. Do tego dojdzie później... jak się dwie co konkretnie zmalował. Czuł, że dziewczyna da mu konkretny wycisk, ale ale... to później. Teraz chciało mu się już tylko płakać, spać i marudzić nad swoim losem.

    Acair

    OdpowiedzUsuń
  65. On to wszystko wiedział i nie miał nic przeciwko, ale teraz był chory i nie obchodziło go co mówił mu umysł. Myślał sercem, a serducho twierdziło, że zostawiła go... ale na szczęście wróciła. Dygotał w jej ramionach od przeraźliwego zimna, a jednocześnie czuł jak go pali od środka. Nawet nie chcąc płakać, łzy pojawiały się w kącikach oczu.
    - Dam radę sam... - złapał jej dłoń, gramoląc się z łózka i chwiejnie, obijajac się trochę o ściany poszedł do wspomnianego pomieszczenia. To tam ściągnął ubranie i spróbował się zanurzyć, ale gdy doszło do pleców, krzyknął głośno, łapiąc się mocniej bali. Zagryzł mocno zęby i odruchowo zanurzył się całkowicie, przełykając gorzkie łzy. Cholera... nie chciał jej zwabić, ale czuł że wrzask jaki podniósł na pewno ją zaalarmował.
    - Nic mi nie jest! - głos mu drżał, kiedy wypowiadał te słowa. Starał się bardzo ją przekonać do swoich racji. Naprawdę nic mu nie było... zimno w bali trochę odpuszczało. Dalej szczękał zębami, ale zdecydowanie mniej intensywnie.

    Acair

    OdpowiedzUsuń
  66. Pokiwał tylko głową i wzruszył ramionami. Przecież jej nie powie. Facet nie zrobił nic złego. On sobie na to po prostu zasłużył. Został złapany na gorącym uczynku. Mógł mu odciąć rękę, ale wybrał chłostę. Zacisnął mocno wargi po długich 15 minutach wynurzając się z wody, ubrał na siebie spodnie i wziął bluzę ze sobą, by wrócić do Onyx. Położył się na pościeli, na brzuchu tak, żeby mogła go opatrzyć.
    - To była moja wina - wymamrotał z zamkniętymi oczyma, krzywiąc się przy każdym dotyku pleców. - Chciałem podwędzić mu mieszek... ale mnie złapał na gorącym uczynku - wyjaśnił cicho, oddychając spokojnie. Eliksir na temperaturę musiał chyba zaczynać działać, tak samo jak i kąpiel, bo już nie czuł aż tak przeraźliwego zimna. Dalej było zimno, ale dało się to przeżyć.
    - Ale możesz mnie za to złoić później? No wiesz... każesz mi biegać do upadłego czy co tam chcesz... ale nie teraz proszę? - spojrzał na nią błagalnie, choć wiedział, że tego by mu teraz nie zrobiła. - Ja wiem, że źle zrobiłem.

    Acair

    OdpowiedzUsuń
  67. Schował twarz w poduszkę, kiedy zaczęła go opatrywać. Krzyknął tylko raz, ale łzy moczyły materiał nieustannie. Bolało jak cholera, nawet jeśli Onyx działała szybko, sprawnie i delikatnie. Bolało, a on nie był przyzwyczajony do takiego bólu. Zaciskał mocno pięści, aż mu knykcie zbielały i odetchnął z wyraźną ulgą, kiedy było już po wszystkim. Usiadł wtedy z wyraźnym trudem, pozwalając jej się zabandażować i ubrał zaraz na siebie bluzę, wchodząc pod kołdrę. Teraz już nie płakał.
    - Wiem - odparł cicho. - Wiem co źle zrobiłem i że byłem nierozważny - wymamrotał cicho. - Ale zrobiłem postępy... potem ci pokażę. Szybciej wyciągam sztylet z kieszeni - uśmiechnął się do niej słabo, z ulgą przyjmując fakt, że jednak nie zostanie przez nią ukarany. O rany... dorosły facet a boi się kary od niemalże swojej rówieśniczki. Jego przodkowie w grobach się przewracają.
    - Nie, nie jestem głodny... pić też nie chcę - wyciągnął dłoń spod pierzyny i złapał ją za nadgarstek. - Ale nie zostawiaj mnie tu... samego - poprosił cicho.

    Acair

    OdpowiedzUsuń
  68. Odetchnął z wyraźną ulgą na jej zapewnienie i pozwolił sobie spleść z nią swe palce. Czuł się przy niej bezpiecznie. Może nawet mógłby zasnąć, ale zanim to jeszcze zrobił przytaknął i obiecał mówić, gdyby czegoś potrzebował.
    - Ćwiczyłem dużo - oznajmił cicho. - Udało mi się okraść takiego chłopaczka... ale potem zrobiło mi się głupio, więc oddałem mu mieszek... - zaczerwienił się na twarzy bardziej niż temperatura mogła na to pozwalać. - No... wziąłem parę monet, ale resztę mu oddałem... bo to strasznie nie w porządku - przełknął głośno ślinę i odwrócił wzrok w bok. Jakoś to całe złodziejstwo trochę mu przeszkadzało, nie potrafił zatrzymać wyrzutów sumienia.
    - O... ale miałem co jeść i raz nawet spałem w łóżku - uśmiechnął się do niej szerzej. - A ty co robiłaś jak cię nie było?

    Acair

    OdpowiedzUsuń
  69. - No to ilu zabiłaś? - zapytał chłopak bez jakiejś krępacji. Przecież Onyx już mu uświadomiła, że jest zabójcą choćby na podstawie zabitych Arcemonów ale i samą postawą czy innymi gestami. Był pewien, że poszła zabijać, a teraz ubierała to w ładne słowa.
    - Ha! - zaśmiał się cicho. - A widzisz? Mam lepszego nosa do tropienia ludzi niż ty sama - zażartował mając na myśli fakt, że ją znalazł. Nie zrobił tego celowo, ale to mógł pominąć w tej chwili. Przecież ona też to wiedziała.
    - Tęskniłem... - szepnął jeszcze zamykając oczy i przez dłuższą chwilę tylko głęboko oddychając. Mimo wszystko dobrze było po prostu pomilczeć, kiedy temperatura trawiła jego ciało.
    - Zrobiłem nową maść - przypomniało mu się i nagle usiadł gwałtownie, na moment odzyskując swoje siły. - Moja torba... - rozejrzał się gorączkowo po pomieszczeniu i już schodząc na podłogę, żeby upaść bo nogi ugięły się pod jego ciężarem. Naprawdę nie zdawał sobie sprawy z tego, że był w tak kiepskim stanie.
    - O rany... muszę ją znaleźć - zacisnął mocno wargi. Przecież tam miał ten przeklęty eliksir i jeśli ktoś się do niego dobierze to może narobić niepożądanych szkód.

    Acair

    OdpowiedzUsuń
  70. Pokiwał lekko głową na jej wyjaśnienia co do zabijania i wzruszył ramionami. Przecież nie będzie jej oceniał. Uważał, że jeśli chciała to mogła robić wszystko.
    - To dobrze - uśmiechnął się do niej słabo. Mimo wszystko trochę mu ulżyło, że to były szuje. Nie chciałby kiedyś znaleźć się na jej ostrzu noża... a przecież mógłby tam być. Przecież zabił człowieka, więc za dobry nie był. Pozwolił się jej posadzić z powrotem do łóżka. Kręciło mu się trochę w głowie już po tym szybkim ruchu.
    - Naprawdę? - spojrzał na nią z nadzieją. Naprawdę nie chciał by ktokolwiek ją odnajdywał, a jeszcze nie daj boże były to małe dzieci. Zatrząsł się na samą myśl, po czym wziął głęboki oddech i spojrzał na Onyx trochę przytomniej. - Byłem w karczmie "Pod zakutym łbem"... to tam mnie... to znaczy źle obrałem cel - zacisnął mocno wargi. - I tam mnie... - machnął ręką na swoje plecy. - Mogłem ją tam zgubić...

    Acair

    OdpowiedzUsuń
  71. Chłopak odetchnął głęboko na zapewnienie Onyx i opadł łagodnie na poduszki. Chwilę po tym jak wyszła z pomieszczenia, wstał z łóżka. Na chwiejnych nogach podszedł do swoich rzeczy i wygrzebał z nich sztylet. Nie miał przecież pojęcia czy ktoś się tu nie pojawi.
    Wrócił zaraz do łóżka i przymknął na trochę oczy, ale sen miał bardzo płytki i bolesny. Każdy, jego własny ruch, wyrywał go z niego. Ostatecznie wypił trochę leczniczego naparu i gdy dziewczyna wróciła otworzył szeroko oczy, zaciskając mocno dłoń na sztylecie, który schował pod poduszką. Odetchnął jednak głęboko na jej widok. Puścił ostrze i dźwignął się do siadu, aby odebrać torbę. Zerknął do środka sprawdzając jej zawartość i wreszcie odetchnął z wyraźną ulgą. Wszystko było na swoim miejscu. Włącznie z tą przeklętą trucizną.
    - Dziękuję - spojrzał szczerze na Onyx. - Dziękuję - chwycił ją za nadgarstek i przyciągnął lekko do siebie, chowając gorące czoło w jej ramieniu, przytulając do siebie mocno.
    - I właśnie... zrobiłem nową maść - przypomniał sobie, wyciągając mały słoiczek z torby. - Pomaga na gojenie się ran - wyjaśnił jej działanie i podwinął rękaw swojej bluzy, żeby pokazać jej o co chodzi. Tam gdzie bicz się omsknął, tuż nad ramieniem miał mocne zaczerwienienie. Piekące wręcz. Posmarował je maścią i odczekał do wchłonięcia. Zaczerwienienie zelżało.
    - Pomyślałem, że ci się może przydać - podał jej słoiczek. - Ale ja nie chcę - bąknął mając na myśli swoje plecy. Tak było dobrze. Zasłużył sobie na tyle cierpienia. Przecież musiał się hartować i uodparniać na ból. Padł z powrotem na poduszki, torbę wpychając pod łóżko.

    Acair

    OdpowiedzUsuń
  72. Tony pokiwał lekko głową zgadzając się z nią i zrównał z nią krok, kiedy weszli na tereny których jeszcze nie znał. Ciekawskim spojrzeniem obejmował wszystko, zapamiętując zwalone drzewa czy inne punkty orientacyjne. Owszem w razie potrzeby mógł rozejrzeć się z góry, ale nie chciał tego nadużywać.
    - Jasne - zaśmiał się cicho. - Wierzę ci, ekspertko od cieniostworów - wyszczerzył się do niej, wsuwając dłonie w kieszenie swych spodni. - Nie no... jak cię zaproszę na sushi to ryby do niego zapewnię. No weź... jaki byłby ze mnie gospodarz gdybym zapraszał i zmuszał swych gości do pracy?

    Tony

    OdpowiedzUsuń
  73. W Norze jak zwykle było głośno. Tę atmosferę lubiła najbardziej. Czasami po prostu korzystała z pokoju, który Ralf jej pokazał. Tego dnia akurat przyszła się wyluzować. Zamówiła jedzonko i dobre piwo i wesoło rozmawiała z nowo spotkanym członkiem Bractwa, dopóki nie wypatrzyła Onyx. To wtedy przeprosiła mężczyznę i podbiegła do dziewczyny, wskakując jej na plecy.
    - Cześć! - rzuciła wesoło. - Jak ja cię dawno nie widziałam! Kopę lat, chodź... mam ci tyle do powiedzenia - uśmiechnęła się do koleżanki po fachu.

    Jara

    OdpowiedzUsuń
  74. - No jasne - uśmiechnęła się szeroko, nawet nie schodząc z jej pleców. Jeszcze nie. Pokazała Onyx kierunek zrzutu, żeby mogła chociaż wrócić do swojego piwska. Zeskoczyła zgrabnie obok swojego stolika i okręciła się wokół własnej osi, dygając przez Onyx.
    - Mam już kilka niezłych zleceń na swoim koncie, ale wiesz co jest najlepsze? - usiadła naprzeciw kumpeli i stukneła się z nią flaszeczkami. - Że mogę podróżować teraz i żyć po swojemu - szepnęła jej konspiracyjnym szeptem. - Kochana, ile tu jest niesamowitych miejsc do odwiedzenia! Byłaś już w Oclarii? Oni są niesamowici, a Lerodas? Matko... cóż to za wyprawa była i jacy gościnni - uśmiechnęła się szeroko. - A u ciebie jak? Zobaczyłaś coś ciekawego? Manrika pozdrów ode mnie, bo ostatnio nigdzie go nie widuję...

    Jara

    OdpowiedzUsuń
  75. Przyglądał się uważnie jej tropieniu, wyczuwając zapach zwierzyny i starając się go zapamiętać. Zaśmiał się cicho na wieść o łowieniu ryb jako dodatkowej zabawie i konkursie. Miała rację, to mogło być dość fajne.
    - No to masz... to będzie na jeszcze kolejne spotkanie. Jak już ci to sushi zasmakuje i będziesz chciała więcej - puścił do niej oczko, przystając tuż obok i zerkając jej przez ramię na mapę. - Skąd ją masz? Gdzie można nabyć takie cudeńka? - dotknął palcem mapy. Oni sami tworzyli swoje własne z punktem wyjścia Argar, ale skoro można było nabyć ogólną to by znacznie szybciej poszło. Że też na to wcześniej nie wpadł. Kurczę... niby taki mózgowiec, a najprostsze rzeczy odrzuca.
    - Jasne - zapewnił ją. - Ja zatrzymuję, ale to ty masz ostateczny cios - przypomniał jej. - Więc musisz wrócić z jaskini zanim postanowię odciąć mu dopływ powietrza - uśmiechnął się lekko odskakując trochę od jaskini i nabierając głębokiego powietrza w płuca. No dobra, spokojnie... tylko że nie był spokojny. Serce jak szalone biło mu w klatce tak ciekawy był tego stwora.

    Tony

    OdpowiedzUsuń
  76. Pokręcił przecząco głową. Nie był geniuszem, a właściwie nie czuł się jednym. Głaskanie natomiast przyjął z delikatnym uśmiechem na ustach. Może nawet by zamruczał, ale powstrzymał ten odruch.
    - Lepiej - przyznał szczerze. - Nie jest aż tak zimno - wyjaśnił cicho, dalej ciesząc się, że w jakiś sposób mógł się odwdzięczyć za jej pomoc i z tego że przyjęła od niego maść. Odetchnął wyraźnie, kiedy stwierdziła że mu odpuści. Nie wyobrażał sobie jak mógłby znieść ból ściąganych bandaży.
    - Hej... jak uodpornić się na ból? - zapytał jej cicho. - Ale... ale... nie chce wcale tego teraz ćwiczyć - zaraz dodał blednąc na twarzy. Rany... jeszcze niechcący prawie się wkopał w ćwiczenia w takim stanie. Nie było mowy.
    - Zgłodniałem... - przyznał czerwieniąc się nie tylko od temperatury, gdy jego brzuch wydał niekontrolowany dźwięk.

    Acair

    OdpowiedzUsuń
  77. Pokiwał lekko głową. Wiedział że będzie lepiej, ale teraz nic takiego nie powiedział. Zamiast tego wsunął się pod kołdrę i zacisnął mocno wargi, kiedy zapytała co by chciał zjeść.
    - Arcemonka też już nie mam... bo oddałem część. Takich biedaków spotkałem - wyjaśnił spokojnie. - Ale mam jeszcze 3 złote monety - sięgnął z powrotem do torby i wyciągnął kasiorkę, po czym podał ją Onyx. - Ale coś małego i lekkiego - poprosił bo bał się że zwymiotuje inaczej.

    Acair

    OdpowiedzUsuń
  78. Syknął, czując, jak wgryza się w jego szyję... Ból połączony z rozkoszą spowodował, że serce zabiło szybciej, przyjemność wzmocniła się... Gdy uderzyła jego szyję pejczem, syknął, łapiac się za szyję...
    — To nie było przyjemne... — poskarżył się, wyrywając dłonie, tak, by nachylić się do niej, łapiąc jej pierś w usta, zaczynając ssać jej cyc, delikatnie przejeżdżając po nim zębami... Obła główka fiuta zaczęła pocierać wejście do szyjki macicy, a blond włoski na podbrzuszu, zaczęły wpijać się w jej łechtaczkę, dłonie natomiast umiejscowił na pośladkach, by jeszcze mocniej się na niego nabijała...

    Pius

    OdpowiedzUsuń
  79. Słuchała jej z uśmiechem na twarzy, strzygąc uszami z wyraźnym zainteresowaniem. Była ciekawa tych wszystkich krain. Ona też polatała po kilku, ale nie zdążyła jeszcze wszystkiego zobaczyć. Tak dogłębnie rzecz jasna.
    - Która jest twoim zdaniem najlepsza? - zapytała nie pytając o Fasach, bo przecież wiedziała że to drażliwy temat. - Poza Fjelldod zwiedziłam Lerodas i Terrę - wymieniła dwie krainy. - A teraz czekam na zlecenie w Oclarii... chętnie przy okazji ją zaszczycę swą obecnością - wyszczerzyła się do niej, stukając się z nią kuflem piwa.
    - Oj tak, za częstsze spotkania, ale przede wszystkim za nas!

    Jara

    OdpowiedzUsuń
  80. Miał jej zadać jeszcze tysiąc pytań, bo nawet nie wiedział jak duży będzie ten stwór, ale Onyx już wskoczyła do jaskini, więc odsunął się od niej na bezpieczną odległość i przystanął na ugiętych nogach, czekając. Odliczał w myślach sekundy i minuty, a potem usłyszał kroki dziewczyny i zwierza tuż za nią.
    - Dobra... to całkiem pokaźny stwór - skomentował słowa dziewczyny z istnym spokojem w głosie. Odetchnął głęboko i nakierował na zwierza powietrze, najpierw spowalniając go, a potem przygniatając z góry. Zacisnął mocno wargi, skupiając się tylko na zwierzęciu. Zbliżył się do niego wtedy, cały czas trzymając wyciągnięte przed siebie zaciśnięte dłonie. Przykucnął i cmoknął.
    - Ej... jego serio byłoby ciężko trafić - żachnął się, patrząc na Onyx i odskakując odruchowo, kiedy zwierze wierzgnęło się. - O... silny... - wymamrotał tylko.

    Tony

    OdpowiedzUsuń
  81. Intensywność jej ruchów, spowodowała, że mężczyzna nie mógł wytrzymać... Objął ją, gdy dochodziła, czując spięcie w jej środku, w końcu puścił wodzę podniecenia, by po trzech mocnych pchnięciach, wyjść z niej, zaczynając dochodzić na jej podbrzusze, waginę, uda...
    Drżał wyraźnie, całując ją namiętnie, dłońmi podróżując po jej szczytującym ciele w boskiej rozkoszy...
    — Onyx... Ohhhh... — sapnął wtulając ją w siebie mocno...

    Pius

    OdpowiedzUsuń
  82. — Mhmmmm... Było zajebiście przyjemnie... — odparł Pius, patrząc na nią z rozczulonym wzrokiem, chudą dłonią bawiąc się jej włosami, podkręcając je, zakładając za ucho... — Cieszę się, że chciałaś to robić ze mną... I tylko ze mną... — szepnął, całując ją delikatnie po głowie, światłością zasklepiając sobie rany, wykonane podczas namiętnego użycia jej niebagatelnego uzębienia... — Powiem ci... Seks z facetami jest fajny, ale z tobą, jakoś zajebiście wychodzi... Po ostatnim, w końcu straciłem przytomność... A to coś znaczy samo w sobie... — zachichotał, całując jej uszko.

    Pius

    OdpowiedzUsuń
  83. Bardzo się pilnował, żeby nie rzucić się na tę całą zupkę, chociaż pachniała mu niesamowicie. Oblizał lekko wargi i szybko pokiwał głową. Tak, wystarczająco lekka.
    - Smacznego - rzucił, zabierając się za jedzenie. Wsuwał ją powoli, choć w duchu pragnął jedynie wypić ją całą. Pierwszymi kęsami poparzył sobie język, ale nie przejął się tym za bardzo, tylko dalej szuflował. - O rany... długo nie jadłem nic ciepłego - przyznał się jej, oblizując przy tym swoje wargi. - Teraz zadam ci mało taktowne pytanie... z góry przepraszam - zacisnął mocno wargi i wbił w nią spojrzenie. - Jak ty to robisz? Jesz takie porcje... i jestes taka chuda - powiódł wzrokiem po jej ciele. - To niesamowite!

    Acair

    OdpowiedzUsuń
  84. — Wątpię, żeby świetlik chciał uprawiać seks, a cienisty... Wiesz jak z nim jest. Chociaż mam teorię, że ten pierwszy jest waginosceptykiem... — odparł, po czym popatrzył w głąb pokoju. Stał tam, ten wywołany do odpowiedzi...
    — CZY TY NIKCZEMNY SODOMISTO, GRZESZNIKU PLAMIĄCY ÓW CIAŁO, BIERZESZ ME IMIĘ NA DAREMNO, ABY PROPONOWAĆ, IŻ JESTEM ASEKSUALNY WOBEC KOBIET?!! WIEDZ, PIUSIE, IŻ JA PORZĄDAM JEDYNIE KOBIET, KTÓRE SĄ PO ŚLU...
    — Iiiiii na tym możesz zamknąć mordę. — powiedział cienisty, siedząc naprzeciwko niego... — Dajmy im chwilę prywatności. Póki się Pius nie będzie napierdalał po plecach, jak zawsze...
    Pius odchrząknął, po czym spojrzał w jej oczy, łapiąc się w jej słowach, przez tekst cienia...
    — Hmm? Aaa... Nieno, na pewno. Chociaż, wy ludzie pustyni, macie coś w sobie takiego... Ohhh... Nieustępliwego. No. Ostatni mnie tak zerżnął w dupę... — zachichotał, poprawiając korek analny w tyłku. — Nie martw się co do agresji... Mam wysoką tolerancję na ból, pamiętasz? Regenerowałem cię tą samą magią, ciebie paliła... Ja już tego prawie nie czuję. — mruknął, ponownie całując ją w czubek głowy, przeczesując jej krótkie włosy. — A krzesło, kupiłem już nowe. Za twoje pieniądze, z resztą. Nie martw się o to. — odparł, zaczynając dłońmi masować jej chude plecki...

    Pius

    OdpowiedzUsuń
  85. Acair pokiwał głową w zrozumieniu, znów jedząc trochę tej swojej zupki. Popił również trochę ziółek. Skoro faktycznie pomagały to nie chciał być jej ciężarem dłużej niż ustawa przewidywała. Musiał szybko stanąć na nogi. Taki był plan, ale co z tego wyjdzie... to już wiedział tylko jego organizm.
    - Ale jak jestem wątły czy jak pakuję się w kłopoty? - zamrugał nie wiedząc do czego się odnieść. W końcu stwierdził, że pytanie dotyczy obu tych spraw. - Nie jem dużo... właściwie to... zapominam że jestem głodny - przyznał bez bicia. Czasem nie jadł dwa dni zanim pokapował się jak długo wytrzymał bez jedzenia. - A kłopoty... ja nie robię tego specjalnie - naburmuszył się. - One po prostu same mnie znajdują... taki talent mam bezużyteczny - bąknął, odkładając szybko zupę i chowając się całkowicie pod kołdrą. - Chorego się nie bije po głowie! - pisnął wychylając nieśmiało nos spod okrycia.

    Acair

    OdpowiedzUsuń
  86. Odetchnął z wyraźną ulgą, wracając teraz do swojej zupy. Pokręcił przecząco głową.
    - To nie tak - odparł cicho. - W dom... znaczy w Fag Baile często jadłem mało, bo nie było tyle jedzenia... i raczej większe porcje dostawali ci użyteczni, więc się do tego przyzwyczaiłem i nie zwracam uwagi na burczenie brzucha czy ssanie żołądka - wyjaśnił przesuwając palcami po swoich włosach. - Po prostu ignoruję to, robię swoje, zapełniam sobie dzień różnymi sprawami i tak to jakoś się kręci - wzruszył ramionami, po czym nadął policzki patrząc na nią trochę spode łba.
    - Ale jak nie jak tak? - bąknął. - Kłopoty same się do mnie przyczepiają. Ja nikomu nie chcę krzywdy zrobić, a one... no jakoś przychodzą i potem muszę uciekać - odłożył pustą miseczkę i położył się na boku, przykrywając się dokładniej kołdrą. - Ciebie kłopoty nie kochają?

    Acair

    OdpowiedzUsuń
  87. — Jest po prostu zazdrosny, bo sam musi czekać, aż Pius się ożeni... — powiedział cienisty, pusczając jej fioletowe oczko...
    I nagle się odsunęła, nawet świetlik się obrucił, przekręcając głowę na bok.
    — Coś się stało? — zapytał oryginalny Pius, wyraźnie skonsternowany. Oba duchy wróciły do ciała chłopaka, jakby żarty się skończyły. — No... Tak. Acair cośtam cośtam. A dlaczego pytasz? Znacie się? — zapytał, szybko unosząc się na łóżku, ze łzami w oczach obserwując to, jak zaczyna się ubierać...

    Pius

    OdpowiedzUsuń
  88. - Oddałem ci życie, kiedy już pokonałaś arcemony - zauważył tylko, przypominając jej o tym drobnym szczególe. Wcześniej wciągnął ją w te całe arcemonowe szaleństwo ciągnąc ją za rękę. Chciał ją ratować a wyszło na odwrót. - No i dobrze ci z oczu patrzyło - dodał jeszcze uśmiechając się do niej szeroko. - A jakbyś mnie zabiła... to trudno, przecież nikomu by nie było mnie żal - dodał jeszcze. W tamtym momencie nikogo nie miał. Teraz sytuacja trochę się zmieniła i nie oddawał już tak chętnie swojego życia każdemu kogo spotkał na swej drodze.
    - Mhm - pokiwał tylko głową na jej słowa już nie komentując ich za bardzo. Była silną kobietą i podziwiał ją za to. Tak szczerze całym serduchem. Tylko mogłaby trochę więcej się śmiać to by idealnie wszystko ze sobą zagrało. - Postaram się pamiętać o jedzeniu... przynajmniej raz dziennie - bąknął zaraz czując się jak małe dziecko, które matka strofuje za fatalne zachowanie. - Ale nie obiecuję, bo to trudno się przestawić - wyjaśnił, wtulając głowę w miękką podusię. - A gdzie właściwie jesteśmy? To twój dom? - zapytał z ciekawości.

    Acair

    OdpowiedzUsuń
  89. — No cóż... Niefortunnie. — przetarł łzy, jakoby świetlisty w głowie powiedział, że ma się nie mazać. Cienisty nawet tego nie podważył dlatego Pius wziął się w garść, zbierając swoje ubrania, starając się nie patrzeć na Onyx.
    — Czuje coś do mnie? Przychodzi do mnie po seks, nie zrozum tego źle... — odparł po czym gdy okrył poranione plecy, zarzucił platynowe włosy na bok, patrząc na nią z niezrozumieniem.
    — Mówisz to, jakbyś wiedziała. Nie wiedziałaś. A było to dla ciebie przyjemne. Masz dziwny kodeks wartości, jak ja asasyna, ale nie będę tego kwestionować. Ja się dobrze bawiłem, mimo wszystko.

    Pius

    OdpowiedzUsuń
  90. — Cierpienie to życie. Nie uchronisz go przed nim, musi się ogarnąć, musi pokonać cierpienie, wznieść się ponad nie, żyć z nim. Jak my wszyscy. — odparł, wzdychając, popatrzył w jej oczy, gdy do niego podeszła. — Musi to sam przepracować, zabieranie mu tej szansy, jest krzywdzące.
    Wierzył w to co mówił, jakoby sam żył z cierpieniem... Bólem tak głębokim... Na samą myśl o tym czarnym miejscu w jego umyśle, zacisnął powieki, wzdychając ciężko.
    — Ma dużo. Ale to nie jest dyskusja na teraz. Mi też się spodobałaś. Ale co mam zrobić, gdy okazuje się że pieprzę ci brata? Ty masz z tym konflikt moralny... — wzdrygnął ramionami, po czym ruszył w stronę drzwi do izby. — To z nim na ten temat pogadaj, o ranieniu go, nie ze mną. Nie wiem co mam ci powiedzieć...

    Pius

    OdpowiedzUsuń
  91. - Bo chcę - wypalił nagle. - Ale czasem zastanawiam się czy właściwie powinienem chcieć - wyjaśnił jakoś tak odruchowo. - Już nie oddaję życia - wymamrotał. - Gdybym oddał to nie skończyłbym z sieczką z pleców tylko pewnie gorzej - dodał cicho, przyznając się do i takich myśli. - Poza tym... teraz jest inaczej, bo wiem że gdzieś tam jesteś i już nie jestem sam w tym świecie - uśmiechnął się do niej szeroko, podnosząc się z łóżka i przechodząc na jej posłanie. Wpakował się bezceremonialnie pod jej kołdrę, przytulając się do jej osóbki.
    - Zimno mi - wymamrotał trochę jej tu naginając prawdę. Po prostu nie chciał być sam. - Opowiesz mi bajkę? - rzucił, spoglądając w górę i patrząc na nią szeroko otwartymi oczyma. - Mhm obiecuję, że się postaram - powtórzył tylko. Więcej jej obiecać nie mógł, bo nie lubił kłamać.
    - A nie wpadniesz w kłopoty, że mnie tu przyprowadziłaś? - zapytał jeszcze.

    Acair

    OdpowiedzUsuń
  92. Pokiwała lekko głową.
    - No jasne, najpierw robota, a potem zabawa - uśmiechnęła się od ucha do ucha. - A ty nie bardzo, nie? Tobie nie w głowie takie zabawy... ale Onyx, uwierz. Czasem warto. Przecież na tym polega życie - wyrzuciła dłonie w górę i wstała z kanapy, żeby okręcić się wokół własnej osi z wielkim uśmiechem na twarzy. Dziwny był z niej gatunek. Niby mordowała, a jednocześnie chciała się bawić. Korzystać z życia i po prostu żyć. - Chciałabym ich poznać, poznać ich najskrytsze tajemnice i wycisnąć z tego pobytu co się da - przyznała ze śmiechem na ustach.
    - Naprawdę? - spojrzała na nią poważniejąc nagle. - Oczywiście. Tak! - stuknęła się z nią kuflami piwa raz jeszcze i upiła duży łyk. - Jasne, że ci pomogę. Bardzo chętnie... o... ale wtedy zostajesz ze mną przy ognisku tę jedną noc - dodała zaraz.

    Jara

    OdpowiedzUsuń
  93. Odetchnął z wyraźną ulgą, gdy tylko zwierz padł martwy. Odpuścił wówczas kontrolę powietrza i usiadł na ziemi oddychając szybko. No nieźle. Będzie trzeba potrenować nad różnymi rozwiązaniami z nią związanymi. Już on coś wykombinuje, żeby następnym razem poszło znacznie lepiej.
    - Rozumiem, że górski troll będzie naszym kolejnym celem? - spojrzał na nią z uśmiechem błądzącym mu pod nosem, po czym przykucnął obok cieniostwora badając go wzrokiem i dotykając jego skóro. - Nieźle... - szepnął do siebie. - Jak się go oporządza? Mogę pomóc? - zainteresował się szybko. Nie chciał być biernym obserwatorem, tylko pragnął zdobywać wiedzę. A tę najlepiej zdobywało się poprzez ćwiczenia.

    Tony

    OdpowiedzUsuń
  94. — Skąd wiesz, że jest we mnie zakochany? — zapytał Pius, przy tym zaczesał włosy na bok, za ucho. — To trochę dziwne, przynajmniej z mojej perspektywy...
    Popatrzył jak staje na palcach, nie mogąc powstrzymać uśmiechu. — Słodko wyglądasz, jak tak stajesz na palcach, wiesz? — zapytał, dłonie kładąc na jej przedramionach. — Ja cię stąd nie wyganiam. Nie widzę też, jaki jest problem w tym, żebyśmy mieli taki kontakt... No bo znam was krótko jeszcze. I oboje byliście przede mną otwarci, ja się przy was trochę otworzyłem... — bał się trochę, że popełnił błąd, otwierając ich relacje poprzez seks... Bał bo on sam nie był jeszcze gotowy na nic stałego, głównym zmartwieniem była dysocjacja z rzeczywistością, to jak jego osobowości często robiły na nim sabotaż.
    — Nie jest skomplikowane, wręcz odwrotnie. Lubię z wami spędzać czas, uprawiać seks... Ale co mogę zrobić, jeśli okazujecie się być rodzeństwem? W życiu bym się nie domyślił, w końcu on jest rudy, a ty czarna... — powiedział, chichocząc pod nosem.... Oddał pocałunek delikatnie przejeżdżając kciukiem po szczęce. — Nie chcę też, żebyście myśleli, że czegoś od was wymagam. Bo chcę po prostu dać wam oboje ciepła, zarówno tobie, jak i jemu... A miłość... Wiesz dobrze, jak ci dwaj mi dają popalić... Świetlisty cię chciał pogonić kijem od szczotki, ale go trzymam...

    Pius

    OdpowiedzUsuń
  95. — Nie wiem co innego powiedzieć, niż żebyś z nim o tym pogadała... — odparł, wzdychając cicho. Sytuacja się skomplikowała, jakoby ich pokrewieństwo było ostatnim, czego by się spodziewał. Nie mógł z tym nic zrobić. W końcu nie miał na to wpływu... No bo, gdyby miał jakąś siostrę, pewnie by... Cienisty szepnął mu coś w głowie do ucha, po czym spłonął czerwienią. Jednak dobrze, że nie miał siostry.
    — Bo nadal czuję się źle... Ale staram się, żeby to nie definiowało naszych relacji, nie chcę żeby były lekiem na moją samotność, chcę po prostu, żeby się naturalnie rozwijały, no... — odparł, marszcząc się delikatnie, co nie pasowało do jego twarzy kompletnie... — Po prostu lubię... Robić to... Z wieloma osobami. Nie wiem dlaczego. Może jestem jakiś dziwny... — westchnął, kiwając głową. — Co cienisty zrobił, oboje wiemy. Ja nie żałuję. Na prawdę spędzanie z tobą czasu jest przyjemne i jak dzisiaj wpadłaś do sklepu, cieszyłem się, że jesteś... I że świetlisty tego nie zrujnował. Wiesz... Pierwszy raz się z tego tłumaczę... To też jest dziwne... — zachichotał, po czym spoważniał, gdy wspomniała o zamknięciu.
    — Ostatnio jest trochę lepiej, co nie zmienia faktu, że oboje są szkodliwi. Dla wszystkich wokół. Biorę silne grzybki, żeby ich utrzymać na wodzy, bo nie chcę, żeby świetlisty wszystko spierdolił... Bo Acaira pogonił podobnie, jak ciebie...

    Pius

    OdpowiedzUsuń
  96. — No tak... Wiesz, też bierz pod uwagę, że w każdym momencie, ktoś wpadnie przez okno, cały zakrwawiony... — odpowiedział, delikatnie się uśmiechając. Do dzisiaj pamiętał, jak się prawie zesrał ze strachu, gdy zobaczył jej zęby... Teraz? Widział w nich po prostu jej cechę, coś dla niej po prostu naturalnego, dla jej natury i urody... Właściwie, zaczął nad tym myśleć.
    — Zastanawiałaś się kiedyś, czy chciałabyś może załatać swoje policzki? Tak tylko pytam, mi nie przeszkadzają, osobiście uwielbiam je... Sprawiają, że jesteś jedyna w swoim rodzaju... I jak się rumienisz... Tak pięknie to wygląda... — odparł, po czym odpowiedział jeszcze na jej pytania.
    — Szkodzą. Głowa strasznie boli. Ale hej, przynajmniej wiem, że nikomu się krzywda nie stanie... — na pytanie o materializację, nie był w stanie udzielić odpowiedzi przez minutę.
    — W pewnym stopniu, używają mojej magii, by się materializować. Ja ich widzę cały czas. Słyszę zawsze... Są jak towarzysze, którzy nigdy nie spoczywają... Ale wolę ich widzieć, niż żeby mieli kontrolę. Coś za coś....

    Pius

    OdpowiedzUsuń
  97. Tony pokiwał głową i zastanowił. Mógłby wziąć Gava. Tak on na pewno poszedłby na coś takiego, ale jeszcze lepiej poczekać na powrót Ryu i zabrać go ze sobą... albo nie, bo wtedy przypałęta się jeszcze Akane. To jednak stanie na Gavie.
    - Okay, znajdę sobie innego frajera - zgodził się z nią, chętny spróbować swych sił z tymi osławionymi trollami. Przyjął od niej scyzoryk i chwilę kopiował jej ruchy, zanim nabrał pewności że wszystko robi w porządku. Ciął sprawnie, stosując się do jej wskazówek.
    - O serio? Okay, to podzielimy się i powiesz gdzie najlepiej je sprzedać - dodał wesoło. - A najlepiej to... może pójdziemy razem sprzedać, co? To mnie nie zrobią w balona...

    Tony

    OdpowiedzUsuń
  98. — Dobrze że dałaś radę się wdrapać... I tak jestem w szoku, jak szybko do siebie doszłaś... No i potem uprawialiśmy dziki seks, więc... — zachichotał, po czym złapał ją za rękę, ciągnąc do większej izby, z kanapą i krzesłem.
    Pokiwał głową, słysząc jej odpowiedź. Jej decyzja, w końcu.
    Będąc zapytanym o byty w głowie, odetchnął ciężko, próbując odseparować je od swoich myśli...
    — Byliby i robili to wielokrotnie. W obronie ciała, co prawda... Ale są do tego zdolni. I przez to, boję się nich... Są... Zależy w sumie, kiedy się napiję, są jak niesforni bracia, którzy rajcując wraz z tobą... Gdy jestem smutny, dobijają mnie... Gdy jestem niepewny... Starają się upewnić, a że oboje są inni... To różnie wychodzi. Nie wiem skąd ich mam. Nie pamiętam, szczerze mówiąc, towarzyszą mi od dziecka... To dziwne, ale nie pamiętam większości dzieciństwa...

    Pius

    OdpowiedzUsuń
  99. - A ty jak zwykle czepiasz się szczegółów - dziewczyna zabębniła w stół palcami i posłała jej słodkiego buziaka. - Tak, tak... ale to żadne warunki. To po prostu zaproszenie do wspólnej zabawy. Zaproszenie, którego nie można odmówić - zaśmiała się radośnie i upiła łyk swojego piwa. - Och no dobrze - zgodziła się z nią. - Jak już będziemy przy ognisku z rozśpiewanymi elfami to wtedy zmienisz zdanie. Trochę się rozruszasz po dobrym zleceniu. No wiesz... żeby zakwasików nie było - wyszczerzyła się do koleżanki. Jasne, że wiedziała iż o zakwasy u Onyx czy u niej samej było trudne, ale poględzić sobie mogła. Nikt jej tego zabronić nie mógł.

    Jara

    OdpowiedzUsuń
  100. Zrobił minę zbitego psa i pociągnął nosem, kiedy się od niego odsunęła. Zwinął się w kłębek pod jej pierzyną, patrząc na nią jeszcze długo oczyma wielkimi i proszącymi.
    - Jest zimno - bąknął niczym niezdarta płyta i zaraz zamrugał kilkakrotnie. - I sam pewnie z niego nie wyjdę też, nie? - upewnił się że dobrze zrozumiał. Utknął w jakimś nieznanym miejscu, lepszym niż więzienie ale jednak w więzieniu. Aż się cały wzdrygnął na to porównanie. Przymknął na chwilę oczy i odetchnął głęboko.
    - Nie szkodzi. Zawsze możesz pozmyślać - odparł na jej zapewnienie, że bajek nie zna. Nie da się tak szybko zbyć. Potrafił być upierdliwy, a temperatura powoli znów do niego wracała, więc tym bardziej robił się zwyczajnie marudny.

    Acair

    OdpowiedzUsuń
  101. — Dziki, namiętny, przepełniony pasją... Szybki, agresywny. Jak zwał tak zwał. Chodzi o to, że straciłem przytomność. Ale nie myśl o tym źle, podobało mi się, jak cholera...
    Dał się przytulić, wszedł w jej drobne ramiona, by spocząć głowę na jej barku...
    — Po prostu czasem zastanawiam się, jakby się żyło bez nich... A próbowałem wszystkiego, by się ich pozbyć... Boję się, że będę ich miał do końca... Na prawdę się boję... — powiedział cicho, całując ją w szyję.
    — Dziękuję że to mówisz... To wiele dla mnie znaczy. Sam się za takowego nie uważam... Nie jestem zabawowy, socjalny... Nawet jakiś zabawny... Przed tobą za to, cały świat stoi otworem...

    Pius

    OdpowiedzUsuń
  102. — Nie mam nad nimi kontroli... — wyszeptał, ze smutkiem. — Gdybym miał, to bym ich nigdy nie dopuszczał... — kilka łez spłynęło na jej szyję, lecz szybko je przetarł, nie chcąc się przy niej aż tak bardzo rozklejać...
    — No wiesz... Należysz do bractwa, a to już coś znaczy. Jesteś asasynką, jesteś silna, umiesz walczyć... Wybierasz to, z kim chcesz mieć kontakt, mimo wszystko, to godne podziwu. Ja się ucieszę, jak ktoś mi wyśle kartkę na święta... — zachichotał, po czym spojrzał jej w oczy, by zbliżyć się nieco, składając kilka delikatnych pocałunków na jej ustach. Uśmiechnął się szerzej, by przechylić głowę na bok. — Przy tobie się czuję, jakbym nie był sam, z tą trójką... Dziękuję.

    Pius

    OdpowiedzUsuń
  103. Gdy zaczęła opowiadać, skrzywił się w konsternacji.
    — Przepraszam... Nie wiedziałem. — dodał, odsuwając się od niej... Wyczuł, że oddała pocałunki z nijaką chęcią... Cholera, niezbyt dobrze wyczuł sytuację.
    — Wybacz, chciałem cię skomplementować... — słysząc o Argarczyku, przechylił głowę na bok. — Ciekawe skąd pochodził, z jakiego wymiaru... Jak tu przybyłem, nie było nikogo z Dern... — uśmiechnął się delikatnie, łapiąc ją za dłonie.
    — Wiem, nie porównujmy się, bo to bez sensu. Każdy nosi swój ból na barkach... Nie czuję się samotny, mam nadzieję, że moja obecność tobie też pomaga... Trzeba się czasem wspierać, nie?

    Pius

    OdpowiedzUsuń
  104. — Wiem... Wybacz, mimo to. — odpowiedział, muskając kciukiem jej dłoń. — Tak samo ja nad moją... Wczoraj pacjent mi zmarł na stole... — westchnął, bijąc się w głowie, że mógł coś jeszcze zrobić... — Czasem nawet magię trzeba trenować, do perfekcji, a przynajmniej można do niej dążyć...
    Pokiwał głową, zastanawiając się chwilę nad tym, czy może w końcu by samemu nie udać się do Argaru... Tylko on nie miał urlopu, zawsze miał być na miejscu... Może kiedyś...
    — Wiesz, ja sobie sam nie ufam... Ale czyjeś ciepło obok, na pewno pomaga... Jakby ten chaos miał jakieś ramy...I jak ktoś jest obok, to masz uczucie, że nie oszalałeś do końca. Przynajmniej ja tak mam.

    Pius

    OdpowiedzUsuń
  105. — Chciałbym, żeby tak było, jak mówisz... Czasami czuję się... Niepełny. Nie wiem dlaczego. — szepnął, kładąc głowę na jej piersiach, gdy zaczęła go masować po twarzy. — Po prostu lepiej jest, żebym się... Wstrzymywał z mocnymi wrażeniami. Wtedy przynajmniej oni nie mają pola do popisu... — westchnął, przytulając kobietę, oddychając spokojniej.
    — Chcesz jeszcze o czymś porozmawiać? Musisz być bardzo wykończona po naszej... Ehm. Namiętnej zabawie. Mam mięso, warzywa... Chociaż się napij, dobrze ci zrobi, przed gorącą kąpielą w bani. — uśmiechnął się, patrząc jej z maślanym wzrokiem w oczy...

    Pius

    OdpowiedzUsuń
  106. Acair złapał jej dłoń i przytulił do niej policzek, a kiedy wyczuł, że Onyx traci czujność pociągnął ją za nią mocno. Przytulił się do jej pleców, obejmując ją ramionami i zamykając oczy. Tylko na chwilę, bo nie sądził, by dziewczyna pozwoliła mu na dłuższą chwilę takiej słabości.
    - Słyszałem o tym Baronie - odparł cicho. - Ale podobno było inaczej - wymamrotał, ziewając lekko. - Słyszałem, że uwolniono dużo biedaków, rezydencja spłonęła... a wszystko to za sprawą Pary Mścicieli. Nawet ludzie się zakładają o to, kogo ta Para Mścicieli rozgromi znowu. Są dwa typy na dzień dzisiejszy - uśmiechnął się lekko. - Albo będzie to Goblin Gąbka, który podobno pożera małe dzieci, a już na pewno je więzi przez długi czas w swoich jaskiniach. A drugim typem jest Mroczna Betty... na pewno o niej słyszałaś, nie? Jest popularną czarownicą. Żyje u podnóża Fjelldod i... eksperymentuje. Tworzy chimery przekształcając swych więźniów w różne dziwadła - ziewnął lekko. - Ale ja postawiłem na Goblina Gąbkę. Całe trzy monety... - potarł zmęczone oczy. - Naprawdę mam nadzieję, że tam pojawią się ci słynni Mściciele. To podobno tylko dzieciaki ze wspomaganiem jakiejś dziwnej siły... chodzą też słuchy, że nie znoszą samych siebie, ale dla dobra nasz Mathyrczyków potrafią się dogadać. To muszą być niezwykli ludzie... chciałbym ich kiedyś spotkać...

    Acair

    OdpowiedzUsuń
  107. Kiwnął głową... Wydawała się być niezadowolona...
    — Dobrze, wybacz... Skoro tak uważasz... — kiedy odmówiła kąpieli westchnął, drapiąc się po głowie. — W takim razie... Jest coś, w czym jestem ci w stanie jeszcze pomóc? Coś zaoferować?

    Pius

    OdpowiedzUsuń
  108. — W żadnym wypadku, mała. — odparł z uśmiechem, idąc szybko po garnek z wodą, wraz z dwoma kubkami. — A pijesz może alkohol? Ja nie piję, ale przynajmniej mógłbym cię poczęstować... — powiedział z uśmiechem, siadając tuż obok niej.
    — Jak w ogóle idą twoje zlecenia? Złapałaś się jakiejś robótki, po tym Argarczyku?

    Pius

    OdpowiedzUsuń
  109. — Hmmm... Dobrze zatem, że byłaś szybsza. W razie co, zapraszam do mnie, dam ci zniżkę. Ot, za znajomość. — uśmiechnął się szeroko, po czym sam napił się wody, wzdychając uroczo.
    — No ten piesek był bardzo dzielny, kość w łapce mu się źle zrosła po złamaniu. Ale udało się naprawić. Chociaż, bardzo go to bolało... Jeszcze ta pani, która nie zdążyła... — powiedział, pijąc więcej wody, by się uspokoić. Przetarł pojedynczą łzę, po czym mówił dalej. — Był jakiś nieumarły. Chciał, żebym mu nastawił kości, bo ręka mu tak śmiesznie latała na boki... — zachichotał, pamiętając tego czarnowłosego jegomościa dość dobrze... — No i Acair wpadł do mnie, na terapię. Mieliśmy kilka pogawędek na temat życia, tego że powinien stawić czoła problemom i że strach ma wielkie oczy. Wiesz, ot terapia.

    Pius

    OdpowiedzUsuń
  110. O swojego Frajera kompletnie się nie bał, a po głębszym poznaniu specyfiki trollów uznał, że lepiej jednak brać swą głupszą połowę. Z nim przynajmniej umiał współpracować i ten zawsze mógł ich usunąć sprzed wzroku trolla.
    - Jasne, będę to miał na uwadze - zapewnił ją spokojnie. - Dziesięciometrowce... to niezłe z nich kozaki - stwierdził, po czym zastosował się do jej porad, używając całego ramienia do dalszego krojenia mięsa.
    - Okay, zajmę się ogniskiem w takim razie - stwierdził spokojnie, nie porywając się z motyką na księżyc. Obserwował jej sprawne dłonie, kiedy tak skórowała truchło zwierzęcia. - Jest coś czego nie potrafisz? - zapytał jej, kiedy skończyła. Pomógł jej zapakować mięso i ruszył wraz z nią nad jezioro. - Wydajesz się znać na wszystkim - wyjaśnił swoje wcześniejsze pytanie.

    Tony

    OdpowiedzUsuń
  111. Jara cmoknęła z niezadowoleniem i wywróciła oczyma. Onyx znała ją zbyt dobrze, przynajmniej na tym tle. Oczywiście, że zaczęłaby łapać ją za słówka. Już mogła to robić, ale póki co postanowiła zachować to tylko dla siebie.
    - Zobaczymy jest lepsze niż "nie" - puściła do niej oczko, stukając palcami o stół wystukując rytm muzyki, którą właśnie ktoś przygrywał. - Pewnie - zapewniła ją spokojnie. - Nie miałam nic ciekawszego w planach - dodała. Mogła wydawać się na imprezowiczkę, ale wolała uważać się za ciekawską bestwię, która została spuszczona ze smyczy i wreszcie mogła poznawać świat na swój własny sposób. A jak lepiej to robić, niż wkręcając się we wszystkie uciechy tego świata?
    - Co muszę wiedzieć przed podróżą? Kto jest celem? - zapytała poważniejąc przy tym. W rozmowie o pracy nigdy się nie śmiała czy wygłupiała.

    Jara

    OdpowiedzUsuń
  112. Nie widział Onyx kilka dni, w których to zaczął pracować w kolejnej przydrożnej karczmie na drodze z Terry. Pierwsze dni były po prostu straszne, ale o dziwo nie został wylany. Teraz szło mu znacznie lepiej.
    Wyszedł z pracy zadowolony ze zdobytych napiwków. Był w trakcie liczenia monet i upewniania się, że wystarczy mu na kolejną noc w przydrożnym przybytku dla zmęczonych wędrowców, kiedy ją zobaczył. Pokiwał jej energicznie i zaraz znalazł się tu przed nią.
    - Cześć! - uśmiechnął się do niej szeroko. - Mam pracę - pochwalił się. - I nawet swój własny pokoik na noc - zapewnił ją wesoło. - Chcesz zobaczyć? Albo iść ze mną na piwo? Ja stawiam - rzucił, dopiero po chwili orientując się, że oczy Onyx wydają się jakieś smutne. - Co się stało? - zapytał jej trochę skołowany. Do tej pory to on był tym zawodzącym, a teraz właśnie miało się to zmienić? O rany... przełknął głośno ślinę, wyprostował się i przywdział na twarz poważniejszy wyraz twarzy.
    - Okay to idziemy pogadać - rzucił do niej. - Dzisiaj ja będę starszym bratem - uśmiechnął się do niej pokrzepiająco.

    Acair

    OdpowiedzUsuń
  113. — Samemu na sobie ciężko operować... Tak tylko mówię, z autopsji. — uśmiechnął się delikatnie, po czym sięgnął po szklankę wody. Jej żart na temat nieumarłych przypadł mu do gustu, szczególnie że był w stu procentach prawdziwy. Z doświadczenia wiedział, ile bólu niesie ze sobą samo cięcie, a co dopiero odcięcie kończyny...
    — Najgorsze jest to, że często ich to nawet nie wzrusza. Przychodzą z ręką zwisającą na paru nerwach i żyłach i tyle. Inna sprawa, że trzeba ich leczyć magią mroku. A ten konkretny, dziwnie na tą terapię zareagował. Podejrzewam, że był Argarczykiem...

    Pius

    OdpowiedzUsuń
  114. Tony słuchał jej uważnie, jednocześnie przygotowując ognisko i chwilę później rozpalając je. Te całe Górskie Trolle mogły być nieźle dochodowe. Będzie musiał szepnąć o tym słówko Niklausowi albo Meliodasowi... może przydałoby się trochę pieniędzy zarobić zanim wejdą konkretnie z buciorami w ten świat.
    - Dzięki za wskazówki, zapamiętam - uśmiechnął się do niej szeroko, po czym usiadł przy ogniu obserwując jej ruchy. - Wiesz, nie porywam się z motyką na księżyc. Wiem, że mógłbym spieprzyć to skórowanie... może kiedyś na mniejszym zwierzu mnie nauczysz - zaproponował taką opcję, a na komplement wzruszył ramionami. - Mam po prostu głowę na karku. Nic więcej - uśmiechnął się do niej lekko. - Wyobrażam sobie... - dodał na wiadomość jak długo się tego uczyła. - Ale za to teraz nie masz sobie z tym równych. Warto było - zaśmiał się cicho.

    Tony

    OdpowiedzUsuń
  115. Jara zaśmiała się cicho i pokiwała lekko głową. Jasne, Onyx miała dużo racji, ale ona tym pijakiem jeszcze nie była. Starała się nie przeholowywać z alkoholem, chociaż wciąż nie znała swojego progu przyjmowania procentów.
    - Jasne - zgodziła się z jej planem, zarzucając lekko włosami i robiąc przy tym słodką minkę, by zaraz kokieteryjnie pomachać rzęskami. - Może i mi łatwiej... ale ty masz w tym temacie więcej technik - westchnęła przeciągle, bo w same flirty nie potrafiła za dobrze. Zwykle coś tam wychodziło, ale nie zawsze tak jakby tego chciała. - Podrzuć mi trochę wskazówek - poprosiła zaraz, kompletnie nie przejmując się powodami zleceniodawcy. Zlecenie to zlecenie. Ważne, że było płatne. Praca należała do jednej sfery, a Jara starała się ją odcinać od swojego życia prywatnego.
    - Odciągnę go w odosobnione miejsce, ale jak zacznie się do mnie dobierać... to pozbawię go życia zanim do ciebie dotrę - ostrzegła ją tylko. Nie znosiła facetów, którzy traktowali kobiety jak swoją własność.

    Jara

    OdpowiedzUsuń
  116. Odsunęła się od niego i wyglądała jakby coś mocno ją bolało. Nawet przez chwilę wpadł na ten genialny pomysł że zrobił coś strasznego. Znów coś spieprzył. Zacisnął mocno wargi przeszukując swą pamięć, ale przecież poza przytulaniem się, kiedy tego nie chciała nie zrobił nic więcej. Może to jednak o to chodziło. Zacisnął mocno pięści chcąc ją już przepraszać i wtedy padło coś o tym, że zrobiła mu świństwo. Zmarszczył brwi jeszcze mocniej i wypuścił ze świstem powietrze z płuc.
    - Nie przypominam sobie, żebyś cokolwiek mi złego robiła - odparł zgodnie z prawdą. - Więc się rozchmurz, cokolwiek nie wymyśliłaś nie może być tak źle - dodał zaraz, łapiąc ją za nadgarstek zanim koń zdołał ją stratować. - Chodź. Usiądziemy, coś zjemy... może być u mnie w pokoju - dodał zaraz wiedząc, że Onyx nie bardzo lubi pokazywać się bez maski. - Tam mi wszystko powiesz spokojnie - dodał zaraz, bo to nie wyglądało na rozmowę do odbycia na ulicy.

    Acair

    OdpowiedzUsuń
  117. — Cóż... To zależy od skutków ubocznych. Magia światła boli przy samym dotyku, niczym płomień, który oczyszcza najgorsze grzechy... Z to magia cienia jest bezbolesna, lecz zostawia odcisk na psychice, może spowodować schizofrenię, lub konwulsyjną sraczkę, od człowieka zależy, jak na to zareaguje. — odpowiedział beznamiętnie, drapiąc się po głowie. — Jestem w stanie poznać transseksualistę, tym bardziej mieszkańca Fjelldod. Podejrzewam, że to był Argarczyk, miał dziwne oczy, tatuaże kulturowo nieodpowiednie dla nich. No i emanował czymś gorszym niż magia z tamtego regionu... Miał aurę, jakby śmierć nadal trzymała jego duszę, dosłownie... Dlatego też doszedłem do takich wniosków, nie do innych, Oni.

    Pius

    OdpowiedzUsuń
  118. - Wiesz ty co? Jeszcze tak nie zwariowałam, żeby robić coś takiego przy świadkach - odparła dziewczyna, wcale nie urażona komentarzem przyjaciółki. Umoczyła swe usta w trunku i pokiwała głową na zgodę. - Brzmi jak niezły plan - zgodziła się z nią, unosząc kciuk w górę. Skoro świt był obiecującą godziną. Skrzywiła się na widok mężczyzny, ale zaraz uprzejmie posłała w jego stronę delikatny uśmiech.
    - A ten stary pijak i marny flirciarz to chociaż mocną głowę ma? - zapytała samego Ranloka, bo przecież miała jeszcze pół kufla piwa do dopicia. Potem się go pozbędzie i zgrabnie ruszy do swojego pokoju.

    Jara

    OdpowiedzUsuń
  119. Tonemu wystarczyła obserwacja. Po raz pierwszy od dłuższego czasu nie odzywał się i odpoczywał przy tym. Nie przywykł jeszcze do tak dużego kłapania ozorem, ale przy Onyx nie dało się inaczej. Nie miał dziewczynie tego za złe. Co to, to nie... po prostu nie chciał by czuła się niezręcznie w jego towarzystwie. Kiedy dziewczyna zabrała się za gotowanie, on zajął się podtrzymywaniem ognia i zabawą płomieniami. Tworzył z nich wzory tańczące w powietrzu, korzystając jedynie z samego powietrza i naginając go do swojej własnej woli.
    - Już? - zapytał zdziwiony i podszedł do całkiem nieźle pachnącej potrawy. Nałożył sobie trochę do kamiennej miseczki, którą dziewczyna miała przy sobie i posmakował. To był bardzo dobry gulasz. Przypomniał mu nawet ten z wołowiny choć tylko odrobinę. Uniósł kciuk w górę, zanim zabrał głos.
    - W moim świecie powiedziano by ci, że możesz wychodzić za mąż, bo całkiem dobrze gotujesz - skomentował.

    Tony

    OdpowiedzUsuń
  120. — O cholera, masz przyjaciółkę, która leczy? — zapytał żartobliwie. — Konkurencja się szybko tworzy, cholera. Jeszcze mnie z torbami poślą, cholerni lekarze! — zachcihotał, patrząc jej w oczy. — To nie będziesz miała powodu, żeby mnie odwiedzać... Trochę smutne...
    Słysząc o zleceniu, pokiwał głową, wracając do szerokiego uśmiechu.
    — Już ktoś dostał. Jakiś ork. Podpytywał mnie o to i owo... No a co ja mogłem... Trochę mu podpowiedziałem to co wiedziałem...

    Pius

    OdpowiedzUsuń
  121. — Wiem, wiem... Po prostu dobrze wiedzieć, że macie kogoś na miejscu, kto leczy. Ja się tutaj na przykład dobrze czuję, a częste podróże nie służą klienteli... Chociaż trochę boję się, bo jeden klient miesiąc temu był bardzo niezadowolony z tego, że źle zregenrowałwm mu ranę na plecach. Miał tam tatuaż i no... Trochę go popsułem. — powiedział, nieco smutny. Mimo że był dobry w tym co robił, nie był najlepszy... Nie był mistrzem. A wypadki zdarzały się i jemu... — Groził że doniesie o tym, co tu się dzieje... Trochę ciężej mi się śpi os tamtego czasu, jeśli miałbym być szczery... A co do kontraktu... Jak zobaczę tego orka, to go zapytam, czy szuka towarzyszy. Ma długie czarne włosy, brodę po sutki i czerwone oczy. Niezłe ciacho, ogromny jest. Poznasz go bez problemu.

    Pius

    OdpowiedzUsuń
  122. Pokiwała jej już jedynie na odchodne, obserwując swojego towarzysza. Zaśmiała się cicho na jego stwierdzenie, po czym stuknęła się z nim kuflami piwa. Upiła spory łyk swojego, słuchając mężczyzny. Chwilę z nim pokonwersowała, ale gdy okazało się, że Jara nie da umoczyć, mężczyzna wycofał się, a ona mogła wrócić do swojej sypialni. Szczęśliwie ten flirciarz był nieszkodliwy. Skoro świt siedziała już przy stoliku z jajecznicą przed sobą i czekała na Onyx, a gdy tylko ją dostrzegła ponownie pokiwała do niej dłonią.
    - Moja uroda wcale nie jest taka dobra, gdy przychodzi co do czego - odparła nagle ze spokojem. - Za dużo dziwadeł się przy mnie kręcić zaczyna. A te ciągłe achy i ochy wcale mi nie pasują - wycelowała w nią widelczykiem. - Następnym razem... nie ujdzie ci to na sucho. Zostaniesz ze mną i jeszcze wrobię cię w przytulanie się z kotochłopem - ostrzegła i choć uśmiech widniał na jej twarzy to oczy mówiły, że jest całkowicie poważna.

    Jara

    OdpowiedzUsuń
  123. - No proszę, czyli sporo tu podobieństw - stwierdził tylko chłopak, bardziej interesując się tym zagadnieniem niż wchodzeniem w szczegóły czemu dziewczyna nie chciała wychodzić za mąż. I to za jaką niechęcią wypowiedziała to zdanie.
    - U nas też niechętnie było przyjmowane przez dziewczyny - zapewnił ją tylko, odruchowo odwracając się do niej plecami. Naprawdę nie rozumiał tej babskiej obsesji na temat wyglądu, ale przecież już nie zamierzał dłużej w to wchodzić. Na razie.
    - Podobno cieniostwór smakuje najlepiej w gulaszu, a już zwłaszcza gdy był przed chwilą przez ciebie upolowany - wymyślił sobie taką teorię. - Wcinaj, ja nie patrzę - dodał jeszcze, dalej zajmując się swoją miseczką.

    Tony

    OdpowiedzUsuń
  124. — Chyba tak. Mam nadzieję że nie jest za późno... — westchnął zmartwiony, potrząsając kolanem.
    Wysłuchał jej punktu widzenia, kiwając głową.
    — Wybacz, nie znam się na tym jak działają zlecenia. Ja nawet nie wiem jak się trzyma miecz, a nożyka używam tylko do cięcia ziół... — westchnął, po czym położył głowę na oparciu kanapy.

    W oddali, Onyx mogła usłyszeć dźwięki kopyt, zmierzające w ich stronę. Pius tego jeszcze wyraźnie nie dostrzegł.

    Pius

    OdpowiedzUsuń
  125. Dalej jej nie rozumiał. Poczuł nagły uścisk w sercu. Jak to? Miał ją teraz stracić? Zrobił coś nie tak? Zacisnął mocno wargi, patrząc na nią przepełnionymi łzami oczyma.
    - Mówiłaś mi, że mnie nie zostawisz - przypomniał jej drżącym głosem. - Co takiego ci zrobiłem, że zmieniasz zdanie? - zapytał zaciskając pięści i naprawdę nie mogąc tego objąć umysłem. - Co? Pius? - zamrugał kilkakrotnie i uśmiechnął się do niej szeroko, oddychając z wyraźną ulgą. - Znasz Piusa? Niezły z niego dziwak, nie? Ciągle chce seksy... nawet za nie płacić musisz, żeby dał ci chwilę czasu. Masakra... - rzucił ze śmiechem na ustach, nie rozumiejąc powagi sytuacji.

    Acair

    OdpowiedzUsuń
  126. Acair wreszcie zrozumiał o co chodzi, a przynajmniej tak mu się wydawało. Przez chwilę patrzył jej w oczy mrugając kilkakrotnie, a potem podszedł do niej, zdzielił ją w łeb z satysfakcją odmalowaną na twarzy.
    - To za "przepraszam". Nie przepraszaj - pogroził jej palcem przed nosem i objął mocno ramionami. - I nie jesteś potworem... - dodał zaraz. - Poza tym ja... no ja chyba lubię na ostro, on na początku... no wiesz piliśmy i ja nigdy tego nie robiłem... a potem musiałem mu zapłacić za usługę leczniczą i w ogóle - zacisnął mocno wargi. - Więc to nic takiego, to tylko seks - bąknął nie do końca wiedząc co jeszcze jej powiedzieć. Zacisnął mocno dłonie. - Jeśli nie chcesz to ja już z nim nigdy tego nie zrobię - dodał zaraz szybko, chcąc ją przekonać że ma drogę wolną jeśli się zakochała. - Tylko mnie nie zostawiaj... bo ja już nie chcę być całkiem sam - wymamrotał teraz i samemu czując łzy w oczach. - I chodź już wreszcie do mnie do pokoju... zjemy coś i wypijemy piwo... ja stawiam. Daj mi wreszcie postawić ci kolację. Tam będzie można płakać do woli... i się dołować też - wyjąkał.

    Acair

    OdpowiedzUsuń
  127. Zdziwiony, popatrzył przez okno, z niedowierzaniem dopiero teraz słysząc dźwięk kopyt. Jasna cholera...
    — N-n.. Nie. Tylko przez okno. O światłość... Oni tu są... Na światłość i cień! — wykrzyczał Pius, biegnąc do swojej izby, biorąc papiery... Wyraźnie czegoś szukał, nie mógł znaleźć...
    Oboje mogli zobaczyć, jak kula ognia leci w stronę dachu... Pierwsze uderzenie spowodowało potężną eksplozję, przez którą Pius upadł na podłogę. Drugie uderzenie spowodowało, że drewno, zaczęło samoistnie w płomieniach. W mgnieniu oka, ściany zachodziły płomieniem, zrobiło się gorąco... To nie miało prawa być spowodowane przez ogniste strzały, lub koktajle samozapalne... Magia.
    Pius zakaszlał, leżąc pod deską, patrząc na Onyx, bezradnie...
    — Uciekaj, błagam! Poradzę sobie! Onyx! — krzyczał mężczyzna, który powoli siłował się z belą drewna, mogła zobaczyć krew na jego ramieniu...
    Wszystko działo się w przeciągu kilku sekund, Pius był w szoku, nie wiedział co zrobić...

    Pius

    OdpowiedzUsuń
  128. Nie przewidział tej jednej łyżki. Zaśmiał się nawet z własnej głupoty, wracając już normalnie do ogniska i dalej smakując potrawę. Naprawdę mu podpasowała. Nawet dobrał sobie dokładki, bo na świeżym powietrzu jedzenie smakowało wyśmienicie dobrze.
    - Nie wiem czy dla ciebie coś zostanie - rzucił nagle. - Ten cieniostwór jest wyśmienity - wyszczerzył się do niej radośnie. - Wciąga po całości... jak ja bym chciał umieć tak gotować... - westchnął przeciągle.

    Tony

    OdpowiedzUsuń
  129. Acair uśmiechnął się do niej pokrzepiająco i poprowadził na górę karczmy w której pracował. Jego pokój był skromny. Mieścił w sobie jedno łóżko, dwa krzesła, mały stolik i szafę. Wystarczał na te parę chwil. Zresztą chłopak nie sądził, żeby utrzymał się w karczmie długo. Już to całe osiem dni było sukcesem, ale miał wrażenie że balansuje na cienkiej nitce i niedługo jego szczęście się skończy.
    - Rozgość się - poprosił, po czym skoczył do karczmy i zamówił odpowiednie dania, pamietając by dla Onyx wziąć trzy porcje. Dobrał do tego wódkę i dwa piwa i wraz z alkoholem wrócił do pokoju. Zrzucił swoje buty, usiadł przy stole i podał siostrze piwo.
    - Nie wiedziałem, że go spotkałaś - odparł prosto z mostu. - Poza tym... dla mnie to była przygoda. Nauczył mnie seksu -podrapał się po głowie. - Przed nim z nikim nie spałem - przyznał szczerze. - Hm ale wiesz myślę teraz że lubię na ostro - dodał spokojnie, upijając trochę piwa. - A ty? Kochasz go? - zapytał jej jak gdyby nigdy nic. - Bo jeśli tak to... ja już do niego na seks nie pójdę - obiecał szybko. - No wiesz... nie chciałbym cię ranić - przyznał szczerze, wpatrując się w swój trunek.

    Acair

    OdpowiedzUsuń
  130. — Dobrze... Dziękuję... Nie zapomnę ci tego, Onyx! — krzyknął, podnosząc belkę z pomocą cienistego, rzucając ją w ścianę. Od razu wybiegł przez okno, ironicznie, przez to samo, przez które przeszła Onyx, gdy się poznali. Wypadł na zewnątrz, biegnąc, trzymając się kurczowo ramienia.
    Pożar. Ogień. Dźwięk kopyt. Szczekot stali… Kakofonia dźwięków wybrzmiewała coraz głośniej w głowie Znachora, mimo że biegł w głąb lasu, uciekał od swojej płonącej posiadłości...

    Pius~

    OdpowiedzUsuń
  131. Chłopak nie był pewien jak powinien się teraz zachować. Jej naprawdę było ciężko na serduszku z tym co zrobiła, ale przecież nie mogła wiedzieć. Skąd niby miała wiedzieć? Nie rozmawiali o swoim życiu uczuciowym.
    - Lubię Piusa - zgodził się z nią w końcu. - Ale... - zagryzł lekko swoją dolną wargę. - Ale nie wiem czy to jest miłość. Lubię poznawać z nim ten inny obszar samego siebie ale... raczej nie czuję czegoś więcej do niego. Jest fajnie, ciepło na sercu... a czasem mnie przeraża - przyznał się do bicia i mocno odstawił swój kufel piwa na stół. - Ale to chyba nie jest to... - podrapał się po głowie. - No i dlaczego to ty masz rezygnować? Przecież masz do niego takie samo prawo jak ja - wzruszył ramionami. - On to chyba lubi ludzi pustyni, co nie? - zaśmiał się cicho i spojrzał jej prosto w oczy. - Tylko jeśli miałbym wybierać... to zawsze wybiorę ciebie. Jestem beznadziejnym przypadkiem, pewnie większym ciapą od Piusa i będziesz mnie miała na głowie do końca swych dni. Nie wiem co gorsze - pokazał jej język i znów wziął do ust trochę piwa.

    Acair

    OdpowiedzUsuń
  132. Kilka godzin marszu pod rząd widocznie nie zmęczyło mężczyzny, jeżeli już, to poczuł od siebie początki pocenia się, coś, czego w sumie się nie spodziewał. Dawno temu przeprowadził na sobie operację, która miała całkowicie wyeliminować odór jego ciała. Widocznie, tak jak plecy i wiele ran po samodyscyplinie, skutki tej operacji również się odwróciły... Ciekawe.
    Zobaczył na rozstaju dróg jakąś sylwetkę. Na oko kobieta. Krótkie włosy, skromny ubiór... Ktoś się tak kiedyś ubierał. Tylko kurwa kto? Gdy podszedł bliżej, dostrzegł od razu maskę, a polichromatyczne oczy rozświetliły się entuzjazmem.
    — Onyx! — krzyknął nefalem, od razu do niej podbiegając. Kobieta mogła zobaczyć, że zmienił się od czasu, kiedy ostatni raz się widzieli. Włosy widocznie mu zarosły, kilka blizn na dłoniach zniknęło... No i oczy. Teraz zamiast piwnych, posiadał jedno złote, za to drugie fioletowe oko. Od razu wpadł w kobietę, wtulając ją w siebie, obejmując w tali, by podnieść ją do góry, rechocząc z entuzjazmu.
    — Jak się cieszę że ty żyjesz... Myślałem że cię zabrali, porwali... Szedłem właśnie w stronę miasta, żeby się czegoś dowiedzieć... No i do nor. Onyx. Ja pierdolę. — jego głos był... Bardziej męski, jak wcześniej mówił cicho, wręcz czasami piskliwie, teraz mówił przeponowo, jakby pewniej. — Cieszę się że nic ci się nie stało... — wyszeptał, całując ją w sam czubek głowy. Kobieta mogła poczuć pot, słodki, kuszący, lecz nadal męski... Coś, czego nie czuła nawet po długich zabawach.

    Imperius

    OdpowiedzUsuń
  133. Acair nie wiedział czy walić głową w stół, czy uderzać się otwartą dłonią w czoło, więc wybrał trzecią opcję. Odchylił się na krześle i jęknął głośno z wyraźną irytacją.
    - Przestań - spojrzał na nią poważnie. - Przestań, okay? Nie zamieniaj się we mnie. To moja działka - fuknął na nią, bo to co mówiła ewidentnie mu przypominało samego siebie i o rany... jakież to było irytujące.
    - O mamo... jak ty ze mną wytrzymujesz? - jęknął uświadamiając sobie właśnie smutną prawdę i dopijając piwo z niemej rozpaczy. - Mówię ci, że tak lubię go, ale dla mnie to nie jest wielka miłość. To był tylko seks. Dobry i ostry seks. Przyjemny, ale seks - powtórzył kilkakrotnie. - Nie uchronisz mnie przed wszystkim - bąknął zaraz i dmuchnął sobie w grzywkę, po czym postukał palcami po blacie stołu.
    - To ty podchodzisz do tego związku z większymi emocjami, niż ja - zauważył. - Co z tego, że nie lubię rozlewu krwi? - zapytał jej, wstając z miejsca i otwierając szafę, żeby wygrzebać z niej pazur żabodzika. - Dla twojej wiadomości... ostatnio pozbawiłem życia niewinnego zwierzaka - fuknął, kładąc go przed nią. - Potem serce mnie bolało przez tydzień, ale hartuję się okay? - wymamrotał, czochrając się po włosach. - To że nie lubię rozlewu krwi nie znaczy że inaczej nie mogę się wyżyć. Dla mnie... nie ma lepszego sposobu niż zabawa z roślinkami i tworzenie nowych maści i innych płynów - uśmiechnął się do niej lekko i wrócił na swoje miejsce, odkręcając teraz mocniejszy trunek. Rozlał go do dwóch pustych kufli piwa w ilości godnej podziwu.
    - Dziękuję, ale jeśli mam ci być ciężarem to ja wolę żebyś aż tak mnie nie chroniła, jasne? - spojrzał jej prosto w oczy. - Kocham cię - bąknął zaraz. - Kocham cię jak siostrę i ja też nie chcę żeby działa ci się krzywda, więc daj mi czasem i siebie obronić. Na mój własny sposób.

    Acair

    OdpowiedzUsuń
  134. Widząc jej opór, to jak nagle postanowiła się od niego odsunąć, spowodowało w nim westchnięcie. Postawił ją na ziemię, wzdychając ciężko.
    — Słyszałem, że przeżyłaś, jedna osoba z bractwa mi o tym powiedziała. Chyba ta sama, o której mówisz. Idę tam właśnie, by rozwiązać z nimi współpracę. I tak się im już nie przydam. Macie medyka na miejscu, ja zawieszam działalność... A oni jakoś nie pokwapili się w ochronę... — powiedział, wyraźnie podirytowany. — Ale chuj. To co spłonęło, to spłonęło. Nie ma co płakać nad rozlanym mlekiem. Przynajmniej szkatułka ze złotem się zachowała.
    — Czyli wyszłaś z tego lepiej niż ja. Wpadłem do kanionu, złamałem prawie każdą część swojego ciała. A i rozbiłem łeb, przez co byłem w śpiączce. Może dlatego nie mogliście mnie znaleźć. Mimo to, doceniam starania. — powiedział, a kobieta mogła poczuć, jak coś zsuwa się z jej twarzy... Jej maska. Tylko że nie użył do tego ręki... Dziwna macka z jego rękawa, nagle do niego wróciła. Wykorzystał zamieszanie, by pocałować ją w usta, soczyście. Oblizał delikatnie jej wargę, po czym westchnął, widząc brak aprobaty.
    — A ty co tak stoisz na rozstaju dróg jak jakiś czort? Przejdziemy się? Przydałoby się jakieś źródło, bo nie wytrzymuję już z moimi pachami... A no i bukłak mi się kończy. Jak żyjesz? Masz teraz jakieś zlecenie? — zaczął, idąc w stronę prowadzącą do Nor.

    Imperius

    OdpowiedzUsuń
  135. — Winię może tylko za to, że nie ostrzeżono mnie o tym, że ognisty jedzie z obstawą. No nic. I tak odzyskałem chociaż trochę pieniędzy... Nie wiem, po prostu może jestem zły na to, że cały mój dorobek życiowy, na jaki pracowałem ostatnie sześć lat... Spłonął. Tak po prostu, spłonął. A współpracę i tak muszę rozwiązać, bo przecież oficjalnie jeszcze tego nie zrobiliśmy. — dodał, drapiąc się po głowie.
    — Cieszę się zatem, że się zgoiło. — dodał po tym, jak zobaczył jej reakcję na jego pocałunek. Widział w niej pewien wstręt... Pogardę...
    — Nikogo tutaj nie ma. Wybacz. Wybacz za to, że pieprzyłem twojego brata. Widziałem się z nim ostatnio. Do niczego nie doszło. On też jest zły na to, że spałem z tobą. Więc przynajmniej macie siebie. — rzucił, przyśpieszając trochę kroku. Zjebał wiele rzeczy, przed zjednoczeniem, parę rzeczy było nadal niedociągniętych... Teraz, gdy w końcu widział jasno, że podobali mu się oboje, po prostu westchnął, jakoby żadne nie miało mieć z nim nic do czynienia. Zasłużył. Tylko że chciał się wtedy zabawić, odejść od problemów, zaznać zwykłej ludzkiej czułości... Wyraźnie na darmo. Nie było w tym nic innego niż puste słowa, kilka westchnięć i przyjemność z orgazmu.
    — No to nie próbuj. Chuj mi w dupę. Skąd miałem wiedzieć, że jesteście rodzeństwem?! — zapytał, wyraźnie sfrustrowany. Mimo to szedł szybkim krokiem w stronę jeziora. — No dobrze, zatem idź sobie do nor, pracuj w spokoju, ja ci twego świętego czasu już nie będę zawracał! — rzucił wkurwiony, po czym po prostu szedł za zapachem wody, mając ochotę coś uderzyć. Najwyraźniej kruche ego świetlistego połączyło się z jego własnym.

    Pius

    OdpowiedzUsuń
  136. Szedł przed siebie, patrząc jedynie na wodę, która była już niedaleko... No pięknie, kurwa. Idzie za mną.
    — Słuchaj Ony... — nie zdążył, w jednym momencie powaliła go, sprowadziła do parteru. Kiedy dostał plaskacza w pysk, ścisnął brwi, a chłopięce rysy twarzy, po raz pierwszy od dawna skrzywiły się w bólu. — Należało mi się... — mruknął pod nosem.
    Słuchał jej napadu wściekłości, widząc jak się wyżywa. Zranił jej uczucia? Napewno. Czy miała być prawo na niego zła? Tak. Ale czy musiała się wydzierać? Nie do końca.
    — Ehh... Jestem ci dozgonnie wdzięczny, że mnie uratowałaś. Nie wiem czy będę w stanie spłacić ten dług, zawdzięczam ci życie. Jestem trochę roztrzęsiony, bo straciłem wszystko. Oprócz tej szkatułki, nic mi się nie ostało. Wszystkie mementa z mojego świata, dorobek, klientela, umowy, dokumenty, narzędzia, eliksiry... Mój dom! Wszystko poszło z dymem. Nie wiem kogo mogę o to winić. Wiem tylko tyle, że nie będę w stanie już leczyć dla bractwa. Bo oprócz mojej magii, nic mi nie zostało. — odpowiedział, po czym, gdy nadal trzymała jego nadgarstki, patrzył jej głęboko w oczy dwoma różnymi ślepiami.
    — Wchłonąłem świetlika i cienistego. Są teraz częścią mnie. — powiedział krótko, po czym dokończył. — Wytworzyłem ich jako mechanizm obronny, po tym jak demony zachlastały moich rodziców na śmierć. Obaj są teraz częścią mnie. Zawsze nimi byli. — wyjaśnił młodzieniec. — Odzyskałem także moje prawdziwe imię. Brzmi ono Imperius, za to Pius było zdrobnieniem, jakie moje matka używała. — popatrzył raz na jedno oko kobiety, raz na drugie. Miał nadzieję, że dotrze do kobiety, miał ochotę przetrzeć jej łzy... W tej sytuacji i po tym wszystkim, wydawało mu się to niemożliwe.

    Imp

    OdpowiedzUsuń
  137. Acair pokiwał szybko głową na jej pierwsze słowa. Co prawda w duże szczegóły nie wszedł, w kontekście ich seksu, ale przecież nie musiał tego robić. Co do drugiej sprawy absolutnie się z nią nie zgadzał. Przeczekał więc ten jej szał na zewnątrz i dopiero wtedy się odezwał.
    - Okay to dlaczego wpychasz mnie w jego ręce? - zapytał jej prosto z mostu. - Mówię ci, że nas nie łączyło żadne uczucie, a ty dalej twardo twierdzisz, że powinienem z nim ciągnąć tę sprawę - zauważył nad wyraz chłodno. - To co ja z tym fantem zrobię to tylko i wyłącznie moja sprawa - dodał jeszcze. - Nie chcesz z nim sypiać, świetnie, ale nie wpychaj mnie do czyjegoś łóżka... chyba że to ma być twoje - bąknął i odetchnął głęboko, po czym wywrócił oczyma i skrzyżował ramiona na swojej klatce.
    - Informuję cię - zaczął kopiując jej ton. - Że serce płata często figle i nie ma dla niego znaczenia czy ciapa, niewyżyty troll czy inny lekarz pasuje do zabójcy czy nie - rzucił tylko, biorąc wódkę i pociagając ją prosto z butelki. - Twoja decyzja ale nie zrzucaj jej na moje dobro - odstawił butelkę na stół, patrząc jej teraz poważnie w oczy. - Bo jak dla mnie rób sobie co chcesz. Nie usprawiedliwiaj jej mną, Onyx. Zadecyduj zgodnie ze sobą, ale mnie w swoją decyzję nie mieszaj, bo usprawiedliwianie jej moim dobrem... to największe kłamstwo jakie możesz na siebie nałożyć.

    Acair

    OdpowiedzUsuń
  138. Zaśmiał się pod nosem po jej komentarzu i kątem oka zerknął na wyciągnięte przez nie serce. A no tak. Wspominała, że lubi surowe mięso i inne organy wcinać. Wrócił do swojej potrawki nie komentując tego w żaden sposób, a na usta cisnęły się słowa "a dla mnie? Daj posmakować". Odpuścił jednak, uznając że tym razem lepiej było powstrzymać swoje ciekawskie pragnienia.
    - Były - odparł zgodnie z prawdą. - Ale u nas w świecie to dorośli zajmowali się gotowaniem - przyznał szczerze. - To nie tak, że kompletnie nic nie potrafię. Mieszkałem w sierocińcu... a tam panowała zasada, że każdego dnia ktoś inny pomagał w kuchni - wyjaśnił spokojnie, uśmiechając się pod nosem na to wspomnienie. - Potem wpadliśmy do innego wymiaru, a tam moja głupsza połowa i dziewczyny raczej gotowali - wzruszył ramionami. - A teraz znaleźliśmy się tu... i tu wszystko jest nowe. Przepisy na pewno też.

    Tony

    OdpowiedzUsuń
  139. Jara zastanowiła się krótko nad jej pytaniem.
    - Hm... wielkiego, przeogromnego orka, berserka... a potem jeszcze dziwacznego elfa - wymieniła, po czym westchnęła ciężko. - Ale to nie w tym rzecz... dla ciebie to coś co rzadko się spotyka. Ja przyciągam spojrzenia - wyjaśniła idąc tuż obok niej. - Czasami chciałabym po prostu tego nie robić - mruknęła, ale zaraz się rozpogodziła i przyspieszyła kroku, przeciągając się na wszystkie strony.
    - Ależ piękna pogoda - uśmiechnęła się do niej szeroko. - Chodź. Po drodze zrobimy odpoczynek na jedzenie i kąpiel w strumieniu. Och i poznam Oclarię! Niesamowite - zaśmiała się entuzjastycznie.

    Jara

    OdpowiedzUsuń
  140. - Robię to, bo ty zaczęłaś. Od samego początku twierdzisz, że sobie poradzisz i mam do niego iść. Nawet jak ci mówię, że to będzie moja własna decyzja - zauważył tylko, krzyżując ręce na swojej klatce piersiowej. Robiła dokładnie to samo, zaczęła to i teraz kiedy on jej wytknął co nieco to robiła z siebie wielką emocjonalną kulkę.
    - A to ty... z nas dwóch... jesteś bardziej poszkodowana - zauważył jeszcze. - To na tobie bardziej odcisnął piętno niż na mnie - dodał jeszcze biorąc swój kufel piwa i dopijając go do końca. - Okay, zrozumiałem. Nie będę cię wpychał w jego ramiona ale tego samego oczekuję od ciebie - zauważył krótko, po czym westchnął ciężko. - Nie okay - wymamrotał jeszcze. - Jak to teraz utniemy to mnie znienawidzisz i stracę siostrę. Przecież jesteś dla mnie ważniejsza niż seks na jedną noc - bąknął czerwieniejąc na twarzy i czując łzy w oczach. Szlag! A przecież było już tak dobrze. Tak się trzymał. Otarł je szybko wierzchem dłoni.
    - Żabodzik... spotkałem pijanego elfa i zapolowaliśmy na nie. Zwiewałem przed jednym i mnie dopadł, więc wbiłem mu sztylet w tętnicę... i padł... matko myślałem, że tam umrę! - wybuchnął oddychając szybko i potrząsając głową na samo wspomnienie. - I on jeszcze tak żałośnie zawył. Miał takie smutne oczy... jak w ogóle można tak bezczelnie zabijać? Przecież Żabodzik też miał uczucia...

    Acair

    OdpowiedzUsuń
  141. Ponad miesiąc. Tyle im zajęła podróż do Kryształowego Lasu i z powrotem. Tylko tyle albo aż tyle. Teraz zamierzał odpocząć przynajmniej tydzień zanim wybierze się na kolejną szaloną przygodę. Planował nawet odwiedzić Maryl i spędzić z nią parę całkiem przyjemnych dni, ale to wszystko po tym jak się zagoi. Mimo wszystko oberwał dość porządnie w trakcie tej całej wyprawy. Oczywiście Febe wraz z Rei szybko zajęły się ich ranami szczęśliwe że wrócili w pełnym komplecie.
    Tego dnia wypoczywał pod drzewem, z zamkniętymi oczyma. Pogrążył się w swoich myślach ciesząc się błogą ciszą, spokojem i pełnym słońcem, którego tu miał pod dostatkiem. To ostatnie zostało mu brutalnie zabrane przez cień i głos dziewczyny, której nie spodziewał się tu znaleźć. Nie, po ostatnim ognisku i nie po ich ostatnim wybryku z Krwawym Baronem. Onyx wyraziła się jasno. Nie chciała z nim mieć nic wspólnego. Otworzył jedno oko wyraźnie zaskoczony tą propozycją i chwilę obserwował ją tak zastanawiając się nad swoją odpowiedzią.
    - Hej, jaki jest haczyk? - zapytał po prostu. - Znów mam kogoś nie mordować, bo ty chcesz to zrobić? Wiesz, że nie jestem dobry w te klocki - zauważył tylko dość wymijająco.

    Gave

    OdpowiedzUsuń
  142. Westchnął głośno, zbierając swe myśli w jednym kierunku, patrząc w ziemię, chcąc wysłuchać ją do końca. Zasługiwała na to, żeby wyrzucić wszystko z siebie, myślał nawet, że przypieprzy mu po raz kolejny. Nie zrobiła tego, co z resztą go zdziwiło.
    — Świat jest okrutny, to prawda. — oblizał się, starając powiedzieć coś jeszcze, lecz prawienie morałów i filozofii powracającego dobra, było bez sensu. Szczególnie że dużo ciekawsza myśl przyszła mu do głowy. — Ale skoro jest jak mówisz, to znaczy, że ja mogę się zemścić. Na tych, którzy wydali rozkaz spalenia mojego domu... Na demonie, który zamordował moich rodziców...
    Nie znał granic swojej magii, do końca nawet nie znał pełnego potencjału własnego ja... Co jeśli mógł coś zmienić, postawić się hegemonowi, jakim była Polsza...
    — Wiesz może, czy jest jakaś opozycja, wobec tych, którzy prześladują nieludzi? — zapytał, zakładając ręce na swej klatce piersiowej.

    Imperius

    OdpowiedzUsuń
  143. To nie tak, że nie miał okazji do nauki gotowania. Miał i to całkiem sporo, ale większość poszło w las, kiedy znaleźli się w lustrze. Tam nie parał się kuchnią. Jego Głupsza Połowa to co innego, ale on umywał od tego ręce i teraz trochę z tego powodu cierpiał.
    - Świetnie. To jak już mnie tam kiedyś zaprowadzisz, na pewno ją wypożyczę - zapewnił ją ciesząc się, że będzie książka która poprowadzi go za rękę. Będzie też trzeba pomolestować Rei o jakieś nauki gotowania. Już widział jej zdziwioną minę.
    - Hm? - spojrzał na nią jakby nie rozumiejąc pytania, bo faktycznie w pierwszej chwili go nie zrozumiał. Zagryzł mocno wargi zastanawiając się nad nim głębiej. - Szczerze? Nie mam bladego pojęcia - mruknął krótko. - Jeszcze nie jesteśmy w komplecie i nie wiem czy to w ogóle możliwe... ale jeśli jest... - zamilkł na chwilę. - Nie sądzę, żeby moja rodzina chciała się stąd wynieść. Nam do szczęścia potrzebni są tylko wszyscy... tj jeśli będą zdrowi... to nie ważne gdzie będziemy - zauważył spokojnie.

    Tony

    OdpowiedzUsuń
  144. Dziewczyna spojrzała na przyjaciółkę i zmrużyła lekko oczy. Wiedziała, że Onyx ma kompleksy z powodu swojego wyglądu, ale nie do końca je wszystkie rozumiały.
    - Tu właśnie leży problem - zatrzymała się nagle, jakby ją olśniło. - Masz wielki kompleks z powodu swojej buzi, przez co otaczasz się murem i zamiast przegadać co nieco, fukasz na każdego chętnego. A jak dalej mówi coś co ci się nie podoba to dajesz mu wpierdol - pstryknęła palcami. - Masz wiele walorów, których ja nie mam... na przykład... - przesunęła wzrok na jej kształtne piersi i dopadła do niej, ściskając je lekko. - Piękne, kształtne piersi... moje to jakieś pożal się boże. Chciałabym mieć takie jak ty - wyjaśniła, wzdychając przy tym ciężko i okręciła się na pięcie, żeby wzruszyć lekko ramionami.
    - Nie miałam okazji brać zleceń w Oclarii - przyznała szczerze. - Raczej trzymałam się tego co znam... lubię brać te w Fjelldod - podrapała się lekko po głowie. Może i było to głupie, ale odwiedzanie domu po to tylko, by wykonać zlecenie, dawało jej niezwykłą satysfakcję. - Wciąż łudzę się, że kiedyś otrzymam zlecenie na swojego ojca... - wzruszyła ramionami. Mogła go zabić to prawda, ale zwykle lepiej było zrobić to dla profitu, dlatego brała wszystko co tylko dotyczyło Fjelldod, a pozostałe zlecenia traktowała po macoszemu. Raz tak, a raz nie.
    - Och bo ja uwielbiam kąpać się na dziko - odparła szczerze. - Jakoś tak... jest to znacznie bardziej przyjemne niż taka balia lub inne wiadro...

    Jara

    OdpowiedzUsuń
  145. - Z tobą to nigdy nie wiadomo - zauważył cierpko, wstając ze swojego miejsca i przeciągając się mocno. I tyle z tygodnia odpoczynku. Robota czekała, a fakt że ten cały Gąbka nie był zbyt dobrym goblinkiem bardzo go radował. Na dodatek zobaczy coś nowego po drodze i podreperuje swój domowy budżet. Kusząca propozycja.
    - Daj mi się tylko spakować i poinformować Rei, że znikam. Nie będzie szczęśliwa. Dopiero wróciliśmy - przyznał krzywiąc się przy tym lekko, ale nie dlatego, że Onyx psuła mu plany tylko dlatego, że ta kobieta znów będzie się martwiła. Z drugiej strony ominie go szał wszechogarniającej miłości, odpocznie trochę od tego. Uff, spadła mu jak z nieba z tą propozycją.
    Ruszył swobodnie w stronę swojego domku, aby po kilku krokach obrócić się do dziewczyny.
    - Zanim zapomnę... Akane chciała z tobą porozmawiać, więc może jak wrócimy wstąp do niej, co? - rzucił luźno jak na posłańca przystało. Jedno zlecenie z głowy, teraz czas na drugie.

    Gave

    OdpowiedzUsuń
  146. Pius popatrzył na nią zaskoczony, gdy przyznała, że oni też im płacą... A potem zastanowił się bardziej, wzdychając po chwili.
    — No dobrze. Dzięki za informacje. — widać było, że niezadowolenie nie zeszło z jego twarzy. Skoro wszyscy wszystkim sprzyjali, nie miał powodu by się wychylać. I walczyć z wiatrakami.
    — Argarczyk? Ale ten co zab... — przerwał, patrząc na nią podejrzliwie. — Myślisz że ten nieumarły maczał w tym palce?

    Pius

    OdpowiedzUsuń
  147. - Nie sprawiam im kłopotu, Onyx - chłopak zerknął jeszcze na nią, ponaglającym gestem wskazując że ma iść za nim. - Ja... nie jestem przyzwyczajony do rodziny - mruknął zaraz, jakoś tak prowadząc z nią w miarę normalną rozmowę, co nie zdarzało się znów tak często. - Właściwie to nie czuję się tu u nich tak zupełnie jak u siebie - zacisnął mocno zęby. - Wiem, marudzę i nie zrozumiesz. Tak, wiem... po prostu no jakby przyjęli mnie z dobrego serca do siebie i wiem, że tak nie myślą, ale ja... no mam wrażenie, że jestem tym 5 kołem u wozu - wzruszył ramionami. - Tak czy siak, pójdę z tobą. Muszę swój budżet podreperować, bo Tony dość mocno mi go uszczuplił - zaśmiał się cicho, nie wchodząc w szczegóły, przynajmniej na razie. Wszedł po schodach, kierując się od razu do swojego małego domu, pokoju... zwał jak zwał. Najważniejsze że nie musiał przechodzić do niego przez główne domostwo.
    - Kobiety są nienormalne - westchnął słysząc jej słowa. - Sama jej to powiedz okay? - spojrzał na nią poważnie. - Albo przynajmniej ją wysłuchaj. Nie zachowuj się jak mały bachor w takiej sprawie - wywrócił oczyma trochę zirytowany. Co to miało być? Miał robić za jakiś pieprzony przekaźnik? Nie było takiej opcji.

    Gave

    OdpowiedzUsuń
  148. Tony przyszedł do wyznaczonego miejsca trochę wcześniej niż o umówionej godzinie. Pragnął chłonąć klimat tego miejsca, poprzyglądać się fascynującym gatunkom i wypić zimne piwo tak aby nie wzbudzać zbyt wielkich podejrzeń wśród zebranych. I choć miał tysiące pytań w głowie to nie zadał żadnego. Ugryzł się w język, a bolało jak diabli. Szlag go trafiał, że po prostu nie może podejść i podpytać, ale... sam nie czułby się dobrze, gdyby ktoś mu przeszkodził na przykład spotkanie ze znajomymi.
    Odetchnął głęboko, gdy Onyx pojawiła się tuż obok niego.
    - Już myślałem, że nie dotrzesz - mruknął, upijając kolejny łyk swojego piwa. - Przyszedłem za wcześnie... - dodał zaraz. - I żałuję, że nie mogę się z tobą zamienić miejscami. Chciałbym nie mieć tej diabelnej fascynacji. Masz pojęcie ile pytań mi po głowie krąży? - zapytał jej, żaląc się przy tym delikatnie, ale zaraz potrząsnął lekko głową. Tak, wiedział doskonale, że Onyx to nie interesuje. Swoje wywody powinien zostawić tylko dla siebie. Emocje chowamy, chowamy głęboko. Był oazą spokoju. Dwa głębokie oddechy i wrócił do swojego stoickiego stanu.
    - Mhm, okay - wziął od niej glejt i przyjrzał się mu uważnie, co by wiedzieć czego szukać następnym razem. Nie proponował jej, że przeleci nad bramą, bo Polsza nie znosiła wszelkich przejawów magii. Dobrze wiedział, że tam trzeba było się maskować. - A jeśli nie dotrzesz? - zapytał jej zaraz. - Albo ja przepadnę gdzieś po drodze? To drugie jest bardziej prawdopodobne. Przecież tam będzie tyle pokus Onyx... tyle pokus - zagryzł mocno wargi.

    Tony

    OdpowiedzUsuń
  149. Jara powiodła po niej spojrzeniem i westchnęła przeciągle.
    - Jestem taaaką ślicznotką - rzuciła dość sarkastycznie. - Że ojciec lał mnie na każdym kroku i nie chciał mieć ze mną nic wspólnego - zauważyła cicho, zaciskając przy tym lekko pięści. - Szczerze? Wolałabym mieć takie zęby jak ty... może wtedy nie byłabym aż tak odmienna w Fjelldod - mruknęła zaraz i odetchnęła głęboko. - Wiesz jaki mamy problem? Zazdrościmy komuś innemu tego czego nie mamy... i zapominamy o naszych dobrych stronach - uśmiechnęła się do niej przyjaźnie podskakując zaraz kilkakrotnie i wyprzedzając ją.
    - Phi, Mówcy mogą sobie być tak niezadowoleni jak chcą, a ja ze swojego sposobu nie zrezygnuję - zapewniła ją ze szczerym uśmiechem na twarzy. - Wiesz, jak już wezmę zlecenie to dobrze je wykonuję - rzuciła wzruszając lekko ramionami. - A jak nie zależy mi na zleceniu to otwarcie o tym mówię. Niech sobie kręcą swoimi wielkimi nochalami do woli - stwierdziła po prostu. Ona miała swój konkretny cel w tym swoim działaniu i nie zamierzała z niego rezygnować.
    - Hm... jeden był fanatykiem tatuaży i do każdego dopisywał historię - zaczęła wyliczać. - A drugi uwielbiał popisywać się swoim interesem - dodała zaraz, krzywiąc się lekko. - No wiesz... - pobiegła tuż przed nią i obróciła się by stanąć twarzą do niej. Złapała się pod boki i zaczęła machać biodrami w przód i w tył. - Zobacz jaki wielki, imponujący. Oh i jak tańczy raz w górę i raz w dół - puściła do niej oczko. - Tak... to był interesujący czas, ale potem zrobił dla mnie szczudła - klasnęła radośnie w dłonie. - Ciekawie się na nich porusza... trzeba złapać równowagę i ma się bardzo ograniczone ruchy...

    Jara

    OdpowiedzUsuń
  150. - Mogę dać ci jedną wskazówkę? - zapytał jej Tony, kiedy już stwierdziła, że jest zbyt ciekawski i mądry, rozbudzając w nim właśnie ciekawość w tym temacie. - Jeśli nie chcesz żebym coś wiedział czy widział... to nie kuś mnie słowami, okay? - poprosił jej prosto z mostu. - Bo teraz zobaczysz... wejdę do środka i tak długo będę drążył aż znajdę to twoje wejście, albo inne które używają inne szemrane postaci - szepnął, również starając się o dyskrecję. Ani on ani ona dobrze by na tym nie wyszli, gdyby zaraz zostali złapani i wtrąceni do więzienia.
    - Mhm... dobrze - przyjął od niej kwiat i schował go sobie w kieszeni. - Mam wrażenie, że ci się przyda - przyznał szczerze, bo mimo iż dla niej te wszystkie rzeczy nie były może ciekawe, on dopiero poznawał ten świat i wszystko co nowe po prostu go przyciągało. Ten typ zwyczajnie tak miał, a przecież nie był Gavem, który co chwile wychodził z Argaru. Miał na uwadze Rei i jej prośby o nie wchodzeniu do Polszy zbyt wcześnie. Tylko ile można czekać? Dla niego to zbyt wcześnie właśnie osiągnęło swój limit, a wszystkie komórki ciała nie mogły doczekać się nowej przygody.

    Tony

    OdpowiedzUsuń
  151. Pakował się przy otwartych drzwiach i nie brał specjalnie dużo rzeczy. Od koszula na zmianę, gdyby ta pierwsza przemokła od krwi, bandaże (na wypadek, gdyby ręką znów zatrzymał ostrze), kilka liści rośliny która powstrzymywała ból, bukłak na wodę, parę monet, a do butów dwa sztylety. Miecz przewiązał przez plecy i odetchnął głęboko. Nie potrzebował wielkiego bagażu, a ten i tak nagle wydał mu się większy niż ustawa przysługiwała.
    - Możliwe, że masz rację - zgodził się z nią w słowach dotyczących rodziny. - Chyba po prostu muszę sprawdzić co mi odpowiada najbardziej - uśmiechnął się odruchowo, ale zaraz zmył ten uśmiech z twarzy. Jeszcze by przypadkiem źle go odebrała. Westchnął przeciągle.
    - Nie czuję się urażony - odparł krótko. - My, Argarczycy, mamy tendencję do pokazywania co to nie my - rzucił z jakąś taką pogardą w głosie. - A niektórzy są w tym po prostu wybitni - wywrócił oczyma. - Jak będziesz kiedyś potrzebowała pomocy w sprzątnięciu gostka... albo nie czekaj - zerknął na nią z zadziornym uśmiechem na twarzy. - Asysty, sekundanta lub po prostu widowni... to wiesz gdzie mnie znaleźć - dodał, niezbyt zadowolony z jej słów o romansie. Na dodatek nieudanym. Cholera! Co się z nim działo? Przez to całe rodzące się przywiązanie miał z tym problem. Niemal tak samo było w przypadku Akane. Jego serce kłuło przekazując mu, że jego przyjaciołom źle się działo. Niezbyt przyjemne uczucie. Niestety zbyt wiele nie był w stanie z tym zrobić.
    - Ech olej gościa... nie jest wart twojej uwagi - machnął lekko ręką ruszając tuż za nią do wyjścia z wioski i szczerze się ciesząc, że znów otwierała się przed nim nowa przygoda z nowymi doświadczeniami.

    Gave

    OdpowiedzUsuń
  152. Tony uniósł wysoko brew słuchając tych jej słów i pokręcił lekko głową.
    - Jeśli ich dziś nie znajdę, czekając tam na ciebie... - spojrzał jej prosto w oczy. - To poproszę Gava o pomoc. Jestem pewien, że już w jakiejś waszej "Norze" był i będzie w stanie odtworzyć do niej drogę - rzucił z zadziornym uśmiechem na twarzy, ale zaraz pokręcił lekko głową. - Nie podjudzaj mnie, proszę. Nie narobię ci problemów, acz nie ukrywam, że szukać będę... niezależnie od decyzji Rady i jej prędkości - puścił do niej oczko, wstając z miejsca.
    - Tak jest, szefowo - zasalutował jej nagle. - Dam sobie radę po tej drugiej stronie. Do zobaczenia przy domu moich rodziców - puścił do niej oczko z jakąś taką dziecięcą radością. Książki, książkami... ale zakazany owoc naprawdę smakował najlepiej. Zwłaszcza po tym co usłyszał od Onyx. To z jakim oddaniem traktowała o tym braku wstępu dla niego, to z jaką zażartością broniła tego tematu... niestety nakręcało nie w tą stronę, w którą dziewczyna by sobie tego życzyła.

    Tony

    OdpowiedzUsuń
  153. Gave zmarszczył brwi przetrawiając informacje.
    - Zaraz... co on próbuje zrobić? - spojrzał na nią z wyraźnym zaskoczeniem na twarzy. - Albo jest szalony albo skończonym idiotą - zauważył krótko. Nie bardzo był w stanie w to wszystko uwierzyć. Ten człowiek musiał postradać wszystkie rozumy. Trafił do innego świata i panoszył się do tego stopnia.
    - To on miał układy z Norami? - zdziwił się, że ci tak łatwo pozwolili sobie na coś takiego i pomasował sobie lekko skronie. - To znaczy jestem w stanie zrozumieć Nory, że się zgodzili na takiego sojusznika, ale może powinni mieć jakąś lepszą selekcję? - spojrzał na nią wymownie. Sam chętnie by z nimi zaczął współpracować, ale na tę chwilę przychodził tylko pod wejście do Nor i pytał o kobitkę z Gildii Złodziejów, a gdy akurat była w środku to albo do niego wychodziła i zapraszała do środka, albo rozmawiali na zewnątrz. Na tę chwilę niczego więcej nie uzyskał i to mu wystarczało. Później pomyśli o cudownej monecie Onyx.
    - Hm... jak do takiej współpracy dojść? - zainteresował się, gdy wspomniała o Radzie. Jasne, Niklaus, Yensen i Meliodas byli bardziej odpowiednimi kandydatami do ustalania szczegółów, ale... na tę chwilę to on miał największe doświadczenie z półświatkiem Mathyrskim w tej gromadzie, co mu przypomniało, że warto byłoby pogadać o nim z Niklausem. Wsunął sobie ten plan do rzeczy do zrobienia na później.
    - Rudowłosy? - spojrzał na nią. - A... Acair, tak? - upewnił się. - Słyszałem o takim od Akane, ale nie widziałem go tutaj... jak go spotkam to przekażę twoje pozdrowienia - zapewnił spokojnie.

    Gave

    OdpowiedzUsuń
  154. Uważał samego siebie za nadętego idiotę, ale słysząc od niej o tym całym Piusie, automatycznie podniósł swoje mniemanie o samym sobie. Pokręcił lekko głową nie mogąc uwierzyć w to jakim człowiekiem można być. Jasne, rozumiał przekręty żeby ratować swoją dupę, ale przynajmniej powinno się wcześniej zdobyć informacje na temat świata, w którym się aktualnie siedziało. Zgrzytnął lekko zębami.
    - Nie wiem jak można być takim idiotą - przyznał szczerze, po czym spojrzał na nią z lekkim zaskoczeniem. - Ratowałaś jego dupę? - zamrugał kilkakrotnie, po czym połączył wszystkie puzzelki w jedno. No tak, to ten sam z którym miała swoje miłosne uniesienie. - Dobrze, że tobie nic się nie stało... to znaczy, że to przeżyłaś - żachnął się. - Skoro masz poparzenia... może chcesz skorzystać z usług Febe, co? - zaproponował cicho, bo jeszcze mogli zawrócić. - Może jakoś szybciej by ci się to goiło - wyjaśnił o co mu chodzi. Sam nie proponował swoich nijakich umiejętności medycznych, bo te wołały o pomstę do nieba. Nie znał się na tym. Potrafił jakoś załatać samego siebie i to wszystko. Nigdy nie próbowałby tego samego na kimś innym.
    - Jasne - rzucił spokojnie. - Jestem pewien, że będziemy chcieli takiej współpracy... może być gorzej jeśli ten cały Pius tu trafi - skrzywił się lekko dorzucając kolejny punkt do tych, o których powinien pogadać z Niklausem. Nie znał kolesia, ale skoro istniała szansa że tu przyjdzie... to byłoby dobrze nie robić sobie więcej wrogów niż było potrzeba. Już i tak wisiały nad nimi Skrzelaki... a on był temu winien. Zacisnął mocno wargi.
    - Myślę, że jakoś się dogadają. My jesteśmy pokojowo nastawieni - przyznał zaraz. - Dobra, wiem że możesz w to nie wierzyć, ale serio... nie każdy jest jak ten cały Pius - burknął i roześmiał się serdecznie. Świetnie, takie słowa z jego gardła z całą pewnością nikogo by nie przekonały. Jego samego pewnie by nie przekonały.
    - A nie wiesz, co twój brat ma tu robić? - zainteresował się zaraz, chcąc zboczyć z tematu pogrążania samego siebie. Onyx i tak miała już o nim dość znaczącą opinię.

    Gave

    OdpowiedzUsuń
  155. Z wyraźnym zainteresowaniem przyjrzał się jej rękawicom. Wyglądały na porządnie zrobione, a w jej wykonaniu z pewnością miały morderczą moc. I to dosłownie. Pokiwał głową z uznaniem.
    - Nieźle... chętnie zobaczę je w akcji - przyznał swobodnie, po czym wzruszył ramionami. - Niekoniecznie na mnie - dodał szybko i odetchnął głęboko. - Byliśmy w Kryształowym Lesie - zagadnął, bo pamiętał, że kiedyś była nim zainteresowana. - To miejsce jest chore - przyznał, krzywiąc się przy tym lekko. - Już myślisz, że odnalazłeś drogę... a tu zmienia się układ i znów jesteś w czarnej dupie. Zamykają cię w piaskowej trumnie. Liany atakują znienacka... drzewce walczą jak prawdziwi wojownicy, a poza tym stado na wpółmartwych ptaków cię dziobie, wielkie bestie w równie przegniłym stanie cię próbują zamordować... lekko nie było - zgrzytnął zębami. - A... no i my nie szliśmy po kryształ... nawet nie chcę sobie wyobrazić co by się stało, gdybyśmy tam poszli z takim zamiarem - pokręcił lekko głową. - Myślę, że gdybym poszedł tam sam to nie wyszedłbym tylko z połamanymi żebrami - klepnął się po żebrach i skrzywił, bo te dopiero zaczynały się zrastać. - Pewnie w ogóle bym nie wyszedł - przyznał się do swych słabości, zakładając ręce za głowę. Pokiwał głową na znak, że się zgadza. Yensen czy Meliodas mieli doświadczenie z gildią i byli dorośli. Na pewno lepiej dogadywać się z takimi niż z jakimiś małolatami.
    - U nas sporo pracy przy budowaniu wioski, więc na pewno coś dla siebie znajdzie - uśmiechnął się do niej łagodnie. - Tylko jak on taki nieporadny... to może dać się wykorzystać - zgrzytnął zębami. - Może jak wrócimy to sprawdzimy czy gdzieś jest... i z nim pogadasz? - zaproponował taką opcję.

    Gave

    OdpowiedzUsuń
  156. Gave wzruszył ramionami, gdy zapytała czy go uratowali.
    - Właściwie to on uratował nas - zaśmiał się cicho. - Owszem jest z nami, ale w gruncie rzeczy gdyby nie on to moglibyśmy nie wyjść z tego żywi - przyznał szczerze. - I jak będziesz chciała zjeść jakieś ich ptaszysko to upewnij się, że to nie Rex, okay? Ten nasz kumpel ma tam teraz paru... interesujących przyjaciół - skrzywił się. - Gadał z lasem... las go hm... słuchał? No wiesz... wyciągał łapę w górę, a liany jak na zawołanie brały go tam gdzie chciał, drzewce go chroniły... mówię ci jak jakiś Tarzan - zaśmiał się cicho, ale zaraz zdał sobie sprawę że zrobił referencję do bajki Disneya. - Em... Tarzan to taki człowiek, który wychowywał się w dziczy... - wyjaśnił szybko zanim zdołała go ochrzanić za dziwne wyrażenie. - Sorry, czasem się zapominam - uśmiechnął się lekko, po czym pokręcił lekko głową.
    - Mówiłem ci, że jeszcze go nie poznałem, a swe słowa bazuję na tym co mi powiedziałaś - zauważył tylko, kiedy zaczęła bronić swego brata jak lwica. - Hm... - zastanowił się nad jej kolejnymi pytaniami i powoli skinął głową. Tak, wydawało mu się że mieli tu kogoś takiego, ale nie mógł być na sto procent pewny. Ich również nie znał zbyt dobrze. - Jest jedna taka rodzina, ale... - tu spojrzał na nią poważnie. - Ale to też znam z pogłosek, nigdy nie sprawdzałem. Nie wiem czy byliby w stanie go wykorzystać - rzucił tylko.

    Gave

    OdpowiedzUsuń
  157. - Tak jest - ukłonił się przed nią, już nie komentując tej sprawy. Miał wrażenie, że takie przekomarzanie bardzo ją denerwuje. Wręcz doprowadza do szewskiej pasji, zwłaszcza gdy chodziło o Nory i półświatek. Pogada o tym z Gavem. Był pewien że ten ma chociaż jeden kontakt w środku, który pozwoli mu rozejrzeć się po tajemniczym obiekcie.
    - Nie, nie - pokręcił lekko głową. - Poproszę Gava o pomoc - poklepał ją lekko po głowie. - Ty i tak już dużo dla mnie zrobiłaś. Nie będę cię bardziej wykorzystywał - zdecydował po prostu, a gdy się rozdzielili pokiwał jej jeszcze i wszedł do Polszy, przy bramie pokazując glejt, który mu załatwiła. Szedł pewnie i bez problemów dostał się do środka. A tam? O matko, tyle zapachów, kolorowych ludzi. Co prawda od razu dało się odczuć to o czym mówiła Onyx. Wprowadziła go od strony slumsów, więc odruchowo zasłonił głowę kapturem, co by wtopić się w pozostałych i upewnił się, że sakiewkę z monetkami ma blisko siebie. Cóż lepkie ręce mogły go doprowadzić do zguby, ale... zaraz dostrzegł świeże pieczywo na jednym ze straganów i od razu znalazł się tuż obok, kupując bochenek chleba. Podzielił go na kilka części podając je kilkorgu głodującym dzieciakom, a następnie wszedł głębiej w uliczki, kompletnie nie wiedząc dokąd zmierza. Liczył na to, że jednak Onyx go odnajdzie. Życie codzienne tych ludzi tak bardzo różniło się od jego własnego, że aż go palce świerzbiły aby go wypróbować.

    Tony

    OdpowiedzUsuń
  158. Gave spojrzał na nią jakoś dziwnie, gdy zapytała go o zgodę. Nie przypominał sobie, żeby był adwokatem Ryu, ale znów... musiał pamiętać, że należeli do dwóch różnych światów i najprawdopodobniej Onyx też nie chciała popełniać żadnej gafy.
    - Jasne - rzucił luźno. - Ryu zajmuje pokój po lewej od mojego - dodał zaraz. - Ja chcesz z nim gadać to po prostu do niego zapukaj. Koleś jest niesamowity pod względem zjednywania sobie ludzi - rzucił swobodnie. - No i aktualnie próbuje się odnaleźć w nowej rzeczywistości. Przyda mu się jakiś szalony lub mniej szalony wypad i nowa kumpela - dodał zaraz wzruszając ramionami. Oni mieli skomplikowaną relację i z całą pewnością nie chciał teraz wchodzić w jej szczegóły.
    - Tak - zgodził się z nią. W Lerodas jeszcze nie postawił swych nóg, ale może właśnie tam zabierze Ryu? Skoro on tak się z naturą bratał to byłby to odpowiedni klimat i mało przytłoczenia dla chłopaka... Stop! Po cholerę on się w ogóle tym przejmował?! Szlag by to! Przywiązywał się? Chyba aż za bardzo...
    - Hipokrytka - rzucił krótko. - Skoro ty możesz, a nie pozwalasz innym to jak to mu pomoże? Skoro jego w teorii najbliższa osoba go tak gnębi i tak go nazywa, a innych strofuje za to samo? - zapytał jej tak po prostu z czystej ciekawości i mimo wszystko wrodzonej złośliwości.
    - Jasne, brzmi jak niezły plan - zgodził się. - Hm... będzie czas na piwo i dobre jadło - dodał jeszcze, myśląc już o gospodzie, chociaż przed nimi jeszcze cały dzień podróży. - Ten Gąbka... słyszałem, że porywa dzieci - rzucił luźno bo coś mu się obiło po uszach. - Wiesz coś więcej na ten temat?

    Gave

    OdpowiedzUsuń
  159. Ralfa kochała całym swym serduchem, ale do ojca też żywiła pewne uczucia. Dość konfliktowa sprawa, bo z jednej strony chciała go zabić, a z drugiej próbowała go zrozumieć. Westchnęła ciężko na samą myśl o tym i pokręciła lekko głową, odpuszczając wreszcie temat.
    - Nie da się ukryć - rzuciła ze śmiechem. - Ale ja nadrabiam w skrytobójstwie - dodała wdzięcząc się do niej niczym pawica. Zaraz okręciła się wokół osi i pokręciła przecząco głową. - Tak, ja zapytałam - zgodziła się z nią. - Ale to on chciał zostać moją sługą na 24 godziny - dodała ze śmiechem na ustach. - Szalony był z niego elf - dodała ze śmiechem.
    - Przestań... chciał to machał - odparła spokojnie Jara. Tak uważała. Skoro lubił chodzić nago to mógł sobie chodzić, a to że w jej odczuciu był dziwny to już jej sprawa. - A ty tylko o walce... - wywróciła oczyma. - Onyx! One są dla zabawy. Żeby zobaczyć świat oczyma wielkoludów. Naprawdę całkiem ciekawa sprawa - pokiwała lekko głową. - I wcale łatwo się na nich nie da poruszać, a bieganie... o zapomnij - zaśmiała się jeszcze radośnie.

    Jara

    OdpowiedzUsuń
  160. A już się zaczynał martwić, że coś za dobrze im szło z rozmową. Najwyraźniej ten jej braciszek mocno jej wszedł do głowy. Lwicę odpalała nawet nie zdając sobie z tego zbyt wielkiej sprawy.
    - Okay to przy tobie można mówić o nim "ciapa", a przy nim nie. Zakodowane - zapewnił ją tylko, po czym odetchnął głęboko. - Ale pozwól, że sam sobie o nim opinię wyrobię, jeśli już go spotkam - dodał po krótkiej chwili milczenia. W końcu wszystko co teraz mówił było tylko na podstawie tego co już o nim usłyszał.
    Jakoś tak machinalnie strzelił ją przez głowę, w chwili gdy usłyszał "potwór" w odniesieniu do jej własnej osoby.
    - Czy ciebie do reszty pochrzaniło? Potworem to możesz nazwać tego całego Gąbkę, a nie samą siebie - fuknął ostrzej niż powinien, w głębi duszy zapewniając samego siebie, że będzie ją tak lał za każdym razem, gdy usłyszy coś w ten deseń z jej ust. No ile można? Ta dziewczyna nie widziała jak niesamowita była i ciągle wracała do tego samego. Wydmuchał powietrze z płuc zamykając się jednak by wysłuchać słów o Gąbce.
    - Jeśli je zjada to i ja się skuszę na kawałek - rzucił nawet sobie teraz nie żartując z tego. W gruncie rzeczy jeszcze nie jadł kogoś... istoty rozumnej, mówiącej i poruszającej się o dwóch nogach. - Może być ciekawe doświadczenie - mruknął sam do siebie na myśl o jedzeniu tego goblina. - Jest szansa, że ma współpracowników ślepo za nim podążających, co? - kontynuował rozmowę, gdy usiedli w prywatnym pokoju przy strawie i piwie. Przynajmniej dla niego piwie.

    Gave

    OdpowiedzUsuń
  161. - Jak go poznam to zdecyduję jak będę o nim się wyrażał - chłopak uśmiechnął się do niej niewinnie, a na słowa o żarcie, wzruszył ramionami dalej utrzymując ten sam uśmieszek.
    - Najwyraźniej ktoś ci musi dawać pozytywnego kopa w dupę - rzucił krótko. - Wiesz... bo Akane miała kiedyś wielki problem ze swoją samooceną. Ze swoim wyglądem... a głównie chodziło o biust - wyjaśnił jej krótko. - A my po prostu weszliśmy w tryb podnoszenia samooceny i teraz jeśli nam na kimś zależy to po prostu zostało - westchnął przeciągle, wcinając dalej swoją potrawę. - Poza tym... to dobry sposób na irytowanie ciebie - wyszczerzył się do niej lekko. - I nie robię tego tak do końca specjalnie. Naprawdę uważam, że jesteś niczego sobie laska - rzucił krótko, dalej słuchając o goblinie i kiwając lekko głową.
    - Dobra, wiem. Nie ręką. Trochę lepiej z tym u mnie... - rzucił cierpko, bo przecież musiała się tego uczepić, ale rozumiał. On marudził o jej wyglądzie, ona odwdzięczała się ręką. Dało się przeżyć, choć czuł jakieś tam uczucie irytacji w środku za wypominanie jego słabych punktów.
    - Nie jadłem, ale ja wielu rzeczy nie jadłem... i hm... może spróbuję - wzruszył ramionami.

    Gave

    OdpowiedzUsuń
  162. - Tak samo głupi jak ten twój - wzruszył ramionami Gave. - Może i cię nie przekonam do słuszności moich słów, ale ty nie przekonasz mnie do słuszności swoich, więc będziemy się nawzajem irytować na tym polu. Cóż, bywa - mruknął, kończąc swoje jedzenie. - Jesteś więc skazana na przytyki dotyczące twojej samooceny a propo wyglądu i nie... nie chodzi mi tylko o ciało od szyi w dół tylko o całokształt - zapewnił ją po prostu, zabierając swoje piwo i wstając od stołu. Do masek nawet się nie zbliżał. W tej chwili nie czuł potrzeby psocenia się jej na tym tle. Zresztą... przecież jadła bez maski, przestała się tym przejmować przynajmniej w jego obecności. No albo dobrze maskowała swoje przejmowanie się. Tak czy siak... nie miała jej aktualnie na twarzy.
    - Och no dobrze, możemy pogadać o twoich wadach - dorzucił zaraz, siadając na jednym z łóżek i przyglądając się jej uważnie. - Jesteś cholernie uparta, wręcz despotka jeśli chodzi o pewne kwestie - zaczął wymieniać jej wady. - Co chwilę na mnie warczysz. Jesteś zbyt pewna siebie w jednych kwestiach, a w innych taka szara myszeńka która tylko szczerzy zęby i pazury co by w razie czego obronić swych racji - wymienił kilka rzeczy dość lakonicznie. Skoro rzygała pozytywami to czas był na negatywy.
    - Ugh... łykowaty i twardy? - wykrzywił usta w grymasie niesmaku. I to takiego porządnego niesmaku. - A to ja podziękuję... spróbuję innego rozumnego, który będzie brzmiał lepiej - wymamrotał, opadając łagodnie na poduszki i odłożył kufel z połową piwa na podłogę tuż obok siebie. - To jakich najlepiej próbować? Ludzi? Nieumarłych? Smoki? A może elfy i arie? - zaczął wyliczać na palcach.

    Gave

    OdpowiedzUsuń
  163. Pokiwał głową na znak, że zgadza się z jej opinią o nim samym, a zaraz obrócił się na brzuch żeby kontynuować picie swojego piwa. Racja, lubił działać na własną rękę i na pomoc czy inne pomysły trochę się jeżył, ale nie zawsze. Powoli zaczynał doceniać pomocne dłonie przyjaciół.
    - Och bo ja mam trochę inny stosunek do śmierci niż wszyscy - skapitulował na słowa o podrzynaniu mu gardła. - Jak umrę to będę żył dalej... tzn nie tu, w tym świecie, ale będę robił za Śmierć z krwi i kości - puścił do niej oczko. - Ale tak, masz rację... igram sobie ze śmiercią trochę za bardzo - zgodził się z nią jakoś tak nie czując potrzeby teraz krzywić się na te słowa. Kiedy jednak oburzyła się o jego pytanie dotyczące mięsa wywrócił oczyma.
    - Nie, nie kpię - mruknął. - Jasne, wiem że nie robiłaś tego bo chciałaś, wynikało to z czystej potrzeby przetrwania, ale teraz... teraz robisz to bo chcesz - zauważył krótko. - Dlatego pytam całkiem szczerze... no bo hm... może to dziwnie zabrzmi, ale życie jest od tego żeby go próbować na całego - nawet mu się zrymowało. - Nie mówię, że nagle będę czyhał na okazję jedzenia istoty rozumnej, ale diabli wiedzą co mnie natchnie któregoś razu - mruknął spokojnie.

    Gave

    OdpowiedzUsuń
  164. Chłopak spojrzał na nią jakby ta z księżyca się urwała. Dosłownie.
    - Nie biorę w ciemno - zapewnił ją tylko. - Już tam byłem parokrotnie, wiem co mnie czeka po śmierci i jak to wszystko tam wygląda - wzruszył lekko ramionami. Miał jej nawet proponować, że ją tam zabierze, ale w ostatniej chwili ugryzł się w język. - Och ale nie martw się - dodał zaraz uśmiechając się do niej niewinnie. - Akane już załatwiłem tam posadkę pokojówki... mojej pokojówki, ale posadę striptizerki zatrzymałem specjalnie dla ciebie, więc też będziesz miała co robić pośmiertnie - puścił jej oczko i wysłał całusa w powietrzu, po czym usiadł na jej kolejne krzyki. Ależ się uniosła i to zupełnie niepotrzebnie.
    - W takim razie nie używaj tego, Onyx - odparł krótko, wstając z łóżka i piorunując ją wzrokiem. - Zaprzeczasz sama sobie. Jasne, w walce rozumiem, ale znęcanie się?! Jak zaczniesz kogoś kroić na kawałki to też będziesz się znęcała, a nie musisz do tego używać swoich zębów i swego żołądka! Jak nie jest to dla ciebie przyjemne, to po cholerę to robisz? - spojrzał na nią z ukosa. - Nie rozumiem motywu - wyjaśnił. - Och a jak będę chciał spróbować mięska rozumnej istoty to zapewniam cię, nie będzie miało dla mnie znaczenia czy jesteś przy tym obecna czy nie - dorzucił jeszcze, po prostu nie mogąc się powstrzymać.

    Gave

    OdpowiedzUsuń
  165. Gave uśmiechnął się do niej złośliwie.
    - Już ty się nie martw, tak zachachmęcę co byś na pewno trafiła do moich zaświatów - zapewnił ją z jakimś takim błyskiem w oczach. Nie wierzył w to, żeby mu się to nie udało. Przecież to strasznie nudne by było, gdyby Onyx nawet po śmierci bawiła się ze swoim Bractwem. Trochę szaleństwa i odmiany się jej przyda.
    Uniósł wysoko brew, gdy zaczęła to swoje przedstawienie z wycinaniem kawałka swojego nadgarstka. Kawałka, który zaraz spadł mu na kolana. Dotknął go dłonią, cały czas patrząc na nią z mieszaniną niedowierzania i złości. Kiedy rozmazała krew na jego czole, wstał z miejsca, zaciskając jej własne mięso w lewej dłoni i zrobił krok w jej stronę.
    - Dziękuję za tak łaskawą ofiarę z twojej strony - rzucił sarkastycznie, po czym podszedł do stołu i sięgnął sobie po sztućce. Ukroił sobie kawałek i wsunął do buzi przeżuwając je powoli. To było dziwne doznanie. Świadomość, że jadł humanoidalną istotę dość mocno ciążyła mu na sercu, ale w smaku? Smak był zwyczajny. Jak jakiś kurczak czy inny drób. Zmarszczył lekko brwi, krojąc sobie kolejny kawałek.
    - Myślę, że usmażona smakowałabyś lepiej. Usmażona i przyprawiona - rzucił jeszcze, maczając sobie kolejny kawałek w resztce swojego sosu z kolacji i popijając go końcówką zimnego piwa. Dopiero, gdy skończył podszedł do niej i podsunął jej pod zęby swój własny nadgarstek.
    - Smakujesz jak kurczak... taki ptak, który nie latał u nas w Argarze... - westchnął przeciągle. - A ja? Jak smakuję? - zainteresował się patrząc jej prosto w oczy z wyraźnym wyzwaniem w nich, wyciągnął swój sztylet, sprawdzając jego ostrość i również wyciął kawałek swojego własnego mięsa by wsunął go do dłoni Onyx. - No dawaj, pokaż co potrafią twoje własne kły.

    Gave

    OdpowiedzUsuń
  166. Tony już nie odpowiedział jej na te wszystkie ostrzeżenia. Przecież i tak zrobi co będzie chciał, a to się łączyło z różnymi głupotami po drodze. Zasalutował jej tylko na przyjacielskie ostrzeżenie i posłał jej oczko, jakby chcąc powiedzieć "już nie mogę się tego doczekać", po czym zniknął w tym całym mieście. Znalazła go, gdy wgryzał się w jabłko, które dostał od jednego z mieszkańców bo przyprowadził jego syna pod progi rozpadającego się domostwa. Zerknął na Onyx i wzruszył ramionami.
    - Coś słabo ci poszło to odnajdowanie. Długo musiałem czekać - żachnął się, jakby zrobił to specjalnie, chcąc sprawdzić jej węch. - Od mojego wejścia do spotkania minęło jakieś 2 i pół godziny. Odejmując ci pół na dotarcie do twojego tajnego przejścia i przedostanie się na drugą stronę... szukałaś mnie dwie godziny - wyliczył jej na spokojnie. - Coś nozdrza szwankują - uśmiechnął się do niej szeroko, dalej wcinając jabłko i już podporządkowując się jej dalszym wskazówkom. - Poza tym fakt... sama mówiłaś, że wpuszczasz mnie od najnudniejszej strony a tu... tu się dzieje życie - wskazał na slumsy wokół siebie. - To logiczne, że tu mnie bardziej ciągnie... - westchnął cicho. - No dobra, dobra. To dokąd teraz?

    Tony

    OdpowiedzUsuń
  167. Gave uniósł wysoko brew słuchając tych jej "zasad". Tak, jasne. Zasady. W dupę je sobie mogła je wsadzić. Wymyślała je na bieżąco, żeby poczuć się lepszą, a sama wpieprzała mięso istot rozumnych i to było w porządku. Odsunął się od niej i wzruszył ramionami.
    - Tak, tak jasne. Jesteś kobietą z zasadami - ukłonił się przed nią, a gdy wyszła odetchnął głęboko, wracając do swojego posłania. Położył się na nim z lekkim westchnieniem. Co za dziwna dziewucha. Miał wrażenie, że robi z siebie nadczłowieka i na siłę spycha go gdzieś w bok, ale cóż. Jej sprawa. Wypolerował swój miecz, po czym poszedł się umyć i odświeżony położył się spać, gasząc przy tym lampę naftową.

    Gave

    OdpowiedzUsuń
  168. Nie musiała go budzić. Skoro na coś się umówili to potrafił dotrzymać słowa. Jej zmiany pokoju nie skomentował żadnym słowem, chociaż aż go kusiło. Po cholerę robiła teatrzyk z odkrajaniem swojego mięsa, skoro nie była przygotowana na konsekwencje swoich czynów? Niby taka twarda, wręcz niezłomna kobieta, której nie dało się nic przemówić - a w gruncie rzeczy kończyło się jak zwykle. Okazywała się być słabą psychicznie dziewczynką - oczywiście tylko w pewnych obszarach, ale jednak. Sam przekąsił tylko pajdę chleba, drugą wsuwając sobie do torby i wyszedł na świeże powietrze, by poczekać na tę delikatną kobietę.
    Znalazł ją w "stajni", gdy oporządzała liszki. Bez słowa zbliżył się do nich i przykucnął obserwując te zwierzęta z zaciekawieniem. Dopiero poznawał ten świat i nie ze wszystkim się jeszcze zapoznał. Te widział już co prawda, gdzieś w trakcie swych wędrówek, ale nigdy nie próbował na nich podróżować.
    - Jak się nimi steruje? - zapytał jej bez żadnego powitania, bo nie widział w nim potrzeby. Zachowywała się w tej chwili jak rozbestwiony dzieciak, gimbaza albo jeszcze gorzej, a on nie potrzebował awantur. - Ech wiem "steruje" złe słowo, ale uciekło mi to inne - dodał zaraz zanim zdołała się obruszyć z tego powodu.

    Gave

    OdpowiedzUsuń
  169. Acair stał za barem i obsługiwał klientów, dopóki nie nadeszła pora na jego rundkę wokół stolików. Miał się ładnie uśmiechać i pytać czy klientom niczego nie brakuje, a gdyby zgłosili brak jakiegoś alkoholu od razu go przynieść. Łatwizna. Przemył swoje dłonie i przywdział jak najlepszy uśmiech na swoją twarz. Przez chwilę krążył po sali, wdając się raz po raz w krótkie rozmowy - niektórzy klienci lubili sobie z nim poplotkować, po czym wyłowił w tłumie ją. Swoją własną siostrę. Aż się zapowietrzył. Od Piusa po Zamtuz? No to nieźle sobie poczynała. Uśmiechnął się przy tym szeroko, po czym zbliżył się do stolika zajmowanego przez nią i jej towarzysza, od razu wskakując Onyx na kolana i obejmując ją mocno ramionami.
    - Tęskniłem - wyszczerzył się do niej, po czym powiódł wzrokiem po jej towarzyszu. - Nie spodziewałem się ciebie tu zobaczyć... - przyznał znów do siostry. - Jeśli planujesz ją wykorzystać i porzucić to lepiej od razu porzuć ten pomysł. Gwarantuję, że nie pożyjesz dłużej niż 24 godziny po tym czynie - pogroził palcem towarzyszowi Onyx mówiąc przy tym całkiem poważnie, dalej tuląc się do swojej siostry.
    - O ale jeśli chcecie dobrej zabawy w towarzystwie najlepszej... mogę wam załatwić zniżkę - rzucił wesoło. - O albo... jeszcze lepiej - klasnął w dłonie, wstając z miejsca i zaraz siadając tuż obok Onyx. - Właśnie dziś będzie możliwość wolnego pokazu... no wiecie, takiego tańca zmysłowego - odchrząknął. - Do wygrania jest miesięczne wejścia do Zamtuzu i korzystanie z wszystkich usług za darmochę - dodał zaraz. - Siora, ty się nadasz do tego tańca, a ja szepnę słówko i dostaniesz to wejście na pstryknięcie palcem - zapewnił ją szybko, chcąc cokolwiek dobrego dla niej zrobić.

    Acair

    OdpowiedzUsuń
  170. Acair jeszcze chwilę uważnie obserwował kumpla Onyx, chcąc mieć pewność, że ten sobie z niego nie żartuje teraz i faktycznie nie zrobi jej krzywdy. Chociaż jego siostra mogła nie brać jego groźby na poważnie, był pewien że gdyby coś takiego się zadziało - to stanąłby na wysokości zadania. W końcu dalej miał swoje trucizny jako asy w rękawie. W końcu jednak uznał mężczyznę za nieszkodliwego, przynajmniej na tym jednym polu.
    - Prawda? Jej nie da się nie kochać - przyznał mu rację rozpromieniając się i nawet czochrając Onyx po włosach, odruchowo wchodząc w rolę tego "starszego" brata, choć wiedział że dziewczynie się to nie spodoba. - Ale ona twierdzi inaczej... - dodał jeszcze niby konspiracyjnym szeptem, po czym już śpieszył z wyjaśnieniami tego tańcem, gdy Onyx urwała rozmowę na tym polu i rzuciła coś o pracy.
    - O rany... serio? - przyjrzał się jej uważnie. - O matko... - zrobił zaskoczoną minę rozglądając się szybko po tłumie i szukając potencjalnej ofiary samej Onyx i tego gostka. - Ale to nie żadna kurtyzana, nie? - upewnił się, nachylając się trochę do nich. - Ani Ben? No weź... nie mów, że ktoś stąd... to sami super ludzie - jęknął przerażony, że niedługo będzie musiał uprawiać komuś pogrzeb.
    - Poza tym... praca pracą... tu uhm... no wiesz ciężko zatuszować - szepnął do ucha Onyx. - Lepiej nie... - zacisnął mocno wargi już kombinując jak pomóc dziewczynie i jak jej uświadomić, że jednak lepiej nie zabijać. Jasne, nie do końca wiedział czym zajmuje się dziewczyna, ale doskonale wiedział, że to zajęcie łączy się z morzem trupów.
    - Ale ja w ciebie wierzę! - obruszył się zaraz i zacisnął mocno wargi. - Ale jego nie znam... - wskazał na mężczyznę. - A jakoś... no jakbym spotkał w ciemnej alejce... - wzdrygnął się, odruchowo przysuwając do Onyx i nic sobie nie robiąc z tego, że ona przytulasów nie chce.
    - Ja? - zamrugał zaskoczony i uśmiechnął się do niej szeroko. - Ja tu pracuję - rozłożył ręce wesoło. - Ale nie jako kurtyzana - burknął zaraz, patrząc groźnie na jej przyjaciela. - Tylko barman i mam tu własny pokój - klasnął lekko w dłonie. - O rany... gdzie moja etykieta... - wstał szybko i ukłonił się im z zalotnym uśmiechem, przyklejonym do twarzy. - Mam nadzieję, że państwo doskonale się tu z nami bawią... czy podać coś jeszcze? - wskazał na połowę butelki alkoholu który jeszcze mieli na stole.

    Acair

    OdpowiedzUsuń
  171. - Yala i raz - powtórzył po niej, po czym skrzywił się lekko, kiedy przyszła realizacja, że nigdy nie jechał na żadnym koniu albo czymś do niego podobnym. Skinął głową, wyprowadzając swoją liszkę na zewnątrz i trochę niepewnie powiódł wzrokiem od zwierzęcia do Onyx, po czym odchrząknął.
    - Tylko się nie śmiej... - wymamrotał. - Nigdy nie jeździłem na koniu... na liszce to już w ogóle - przyznał, chowając tym samym swą dumę do kieszeni, chociaż niespecjalnie mu się to podobało. - Będę wdzięczny za wskazówki - dodał jeszcze trzymając mocniej lejce zwierzaka i dając mu powąchać swoją dłoń. Tak jakby to robił z psem. Nie był nawet pewien czy to dobry sposób, ale innego nie znał.
    - Niespodzianka, co nie? Nie jestem wszechwiedzący - zaśmiał się cicho, próbując tym samym zakryć swoje zażenowanie. Miał jednak wrażenie, że osiągnął tym coś zupełnie odwrotnego. Jak to się działo? Przy niej co chwilę wychodziły braki w jego doświadczeniu. Zdecydowanie była bardziej zaawansowana w pożyteczne w tym świecie umiejętności.

    Gave

    OdpowiedzUsuń
  172. Acair spojrzał na Onyx wyraźnie urażony tym jawnym znieważeniem. Siedziała tu ze swoim kumplem, chyba nawet dość dobrze się z nim dogadując, a nawet słowem mu o nim nie wspomniała? Zabolało, chociaż nie powinno. Przecież wiedział, że Onyx jest po prostu skryta i nikomu nie chce o niczym opowiadać.
    - Pewnie dlatego, że nie ma się czym chwalić - skomentował z wesołym uśmiechem na twarzy. - Kto by chciał brata, który cały czas ryczy i jest straszliwym fajtłapą? - wyjaśnił mężczyźnie, jakoś odruchowo olewając groźby Onyx, a na prośbę o ściszonym głosie, przyłożył palec do swoich ust.
    - Przecież dlatego się do ciebie nachyliłem i nie krzyczałem - jęknął przeciągle. - Ty weź mnie zacznij trochę doceniać - naburmuszył się zaraz, wydymając swe policzki. Słysząc propozycję co do alchemii, pokręcił przecząco głową patrząc teraz twardo na Onyx i przenosząc zaraz wzrok na jej kumpla. - Nie, dziękuję - posłał im obojgu delikatny uśmiech. - Jeśli zmienię zdanie to na pewno dam ci znać, ale... wolałbym sam do tego dojść. Poza tym... powinnaś się cieszyć. Pracuję już tu ponad dwa tygodnie - uściskał Onyx bardzo mocno. - To mój najdłuższy staż!

    Acair

    OdpowiedzUsuń
  173. - Mieliśmy - odparł spokojnie. - Ale nie były już najpopularniejszym środkiem transportu. Zostały zastąpione przez o wiele szybsze rozwiązania. Na przykład samochody... to takie metalowe puszki na czterech kołach - rozrysował jeden na piasku. Rzecz jasna prymitywny, bo Picassem to on nie był. - Mieliśmy okazję jeździć na koniach, ale... no tak w ramach rozrywki, hobby - wzruszył ramionami, po czym słuchał uważnie tego co ma mu do powiedzenia. Złapał lejce pewnie, dosiadając swoją liszkę.
    - Dobra, a jak ruszać ciałem na nich? - zapytał, kiedy już rzucił yala i powoli ruszył do przodu. Od razu poczuł uderzenia ud i pośladków o twarde siedzenia. Nie do końca wiedział jak się do tego przyzwyczaić. Starał się ułożyć na siedzeniu na tyle na ile było to możliwe. Trzymał się w pobliżu Onyx, nie czując się zbyt pewnie na tym stworze.

    Gave

    OdpowiedzUsuń
  174. — Nie wiem o czym mówisz. W mojej lecznicy był nieumarły, nazywał się Kuro. Równie dobrze mógł mnie sprzedać, bo wyczuł ode mnie magię. Jedyne czego jestem pewien, to to, że w Argarze jest zabójca moich rodziców. Załatwię go, a potem zobaczę, czy nawiązywanie kontaktu z bractwem jest mi w ogóle na rękę. Powiedzmy, że mam na razie ochotę zawiesić kitel na kołku i podnieść miecz. Argar, Polsza... Zobaczymy kto mi pod niego wpadnie.

    Pius

    OdpowiedzUsuń
  175. - Za bardzo się przejmujesz... - westchnął przeciągle Acair, ale jej przytulasa przyjął z wielkim uśmiechem na twarzy, samemu jakoś tak odruchowo się rozluźniając w jej ramionach.
    - Musimy poćwiczyć nad twoim zaufaniem - dodał weselej, odsuwając się od niej trochę i przeciągając lekko. - Ano, ale dalej ćwiczę ze sztyletami - dodał jeszcze. - Coraz lepiej mi to wychodzi - zapewnił ją, przeciągając się lekko i zerkając w stronę baru, żeby upewnić się że jeszcze chwilę może tu z nią pobyć.
    - Masz gdzie spać dzisiaj? - zainteresował się. - Bo ja tu mam swój własny pokój. Jeśli chciałabyś przenocować to możesz - zapewnił ją szybko. - Przemycę cię do niego.

    Acair

    OdpowiedzUsuń
  176. Pius westchnął ciężko, patrząc na nią z lekką irytacją.
    — To że ktoś jest z innego wymiaru, nie wyklucza faktu bycia nieumarłym. Może być z Nowego Yorku, Al'bator lub Oxionu. Ale nadal może być nieumarłym. Niczego sobie nie wmówiłem, jak go dotknąłem po skórze, to był zimny jak żywy trup. Plus jego dusza... Coś z nią było nie tak. Jakby była... Strzaskana. — dywagował na głos, po czym spojrzał w jej stronę, gdy zaczęła go edukować.
    — Nie pójdę na Polszę z mieczem w ręce i nie będę zabijał każdego kto korzysta z tutejszej Magyi, bo to samobójstwo. Lecz sabotowanie ich, uniemożliwianie pojedynczych operacji... To się nazywa wojna zaczepna. I taką jestem w stanie prowadzić. Szczególnie, że nie za bardzo mogę wejść do Serca. A podróżując po Polszy, muszę chować twarz, bo listy gończe są wszędzie... W każdym wypadku, nawet jeśli zjem na tym zęby, albo zginę, to co ci szkodzi? Przecież mnie nienawidzisz za to, że przespałem się z tobą i Acairem, nie wiedząc że jest między wami jakakolwiek relacja. Zmatronizuj mnie, przecież wiesz wszystko lepiej. Albo wypowiedz się w imieniu bractwa, które ma własną politykę i dogmaty. No, słucham.

    Pius

    OdpowiedzUsuń
  177. — Ahhh. Dobra, skończmy, bo to nigdzie nie prowadzi. Ty się nie czujesz komfortowo, Aci się nie czuje komfortowo, a ja mam przyjmować od was oboje wyrzuty, jak mokrą szmatą w ryj. Bawcie się ze sobą, ja nie mam zamiaru się już angażować w cokolwiek. Jak chcesz mnie matronizować, to sobie Acairka poszprycuj. Mi twoja wiedza nie jest do niczego potrzebna. — odparł, po czym westchnął, wysłuchując o tym, jak to ona daje mu dobre rady.
    — Fajnie, dzięki że wiesz więcej ode mnie. Nie wychylałem się całe życie i co z tego mam? Uciekałem od zawsze, nie mieszałem się... Mam kurwa dość. — odparł, po czym po prostu ruszył w stronę Argaru.
    — Żegnaj, Onyx.

    Pius xoxo

    OdpowiedzUsuń
  178. - Pozory? - chłopak odsunął się od niej, schodząc z jej kolan i uniósł wysoko brew. - Przed chwilą przyznałaś mu się, że masz brata, a teraz chcesz pozory zachowywać? Jakie pozory? Myślisz, że on nie widzi jak mnie kochasz? - uśmiechnął się do niej słodko i wstał z miejsca, po czym jęknął przeciągle i gdy tylko Rynlok wrócił, usiadł mężczyźnie na kolanach, obejmując go mocno.
    - Moja siostra nie zostaje dziś u mnie, bo chce stwarzać pozory profesjonalistki, a to wszystko twoja wina - wycelował w niego palcem i postukał go po piersi. - Mam cię na oku - pogroził mu jeszcze przed nosem, zanim wstał i obdarzył ich oboje szerokim uśmiechem. - Ale jeśli tak koniecznie chcecie te pozory zachowywać... to przyniosę wam kolejną butelkę whiskey. Tu nie siedzi się o suchym pysku - ukłonił się im i z gracją obrócił na pięcie, ruszając dziarskim krokiem w stronę baru.

    Acair

    OdpowiedzUsuń
  179. Gave pokiwał głową. Wiedział, że są tu powozy, napędzane na konie czy inne liszki, ale te na pewno były wolniejsze niż same zwierzęta. W końcu sam wierzchowiec dźwigał tylko jeźdźca a nie jakiś ciężki powóz wypełniony po brzegi pasażerami.
    - Jasne. Ja tam lubię się uczyć - zapewnił ją, po czym znów dostosował się do jej wskazówek, chociaż łatwe to nie było. Faktycznie, kiedy usztywnił mięśnie w nogach komfort jazdy wzrósł.
    - To ile będziemy jechać na liszkach? Jeden, dwa czy więcej dni? - zapytał najprawdopodobniej chcąc się dobić. Skoro już teraz zapowiadała mu ból mięśni. Już widział jak kolejnego dnia po prostu zostaje na polance i w ogóle nie jest w stanie się ruszyć.
    - Długo już jeździsz na różnych wierzchowcach? - zagadnął ją trochę dla zabicia czasu, łagodnie trzymając lejce i powoli przyzwyczajając się do jazdy.

    Gave

    OdpowiedzUsuń
  180. Tony skończył jedzenie swojego jabłka i spojrzał na Onyx poważnie.
    - Jestem wdzięczny, że mam taką przewodniczkę, ale... - tu wzniósł oczy do nieba. - Nie wiń mnie za to, że chcę samemu zobaczyć to i owo. Nie wiń za to, że mnie fascynuje odkrywanie... i tak, nie słucham. Nie słucham, gdy polecenia wydają mi się mocno przesadzone - rzucił prosto z mostu już dalej idąc za nią. - A ty słuchasz? - uniósł wysoko brew. - Bo tak szczerze mówiąc nie wydaje mi się. Gdybym o coś cię poprosił też zrobiłabyś wszystko po swojemu. Prawdziwa Zosia Samosia... ale wiesz co? Nie ty jedna nią jesteś - wyrzucił z siebie na jednym wydechu i pomasował sobie skronie. - Poza tym nic się nie stało... więc o co to wielkie halo? Nie chciałaś żebym szedł z tobą, nie poszedłem... to nie zarzucaj mi, że coś chciałem zobaczyć po swojemu.

    Tony

    OdpowiedzUsuń
  181. Dalej nie rozumiał o jakie pozory im chodziło. Wychodzenie razem wydawało mu się niezwykle sztuczne. Zwłaszcza z takiego przybytku. To tak jakby Onyx twierdziła, że tylko trójkąty są ważne. Aż pokręcił głową z tego wszystkiego.
    - Nie zgadzam się, ale swoje argumenty na temat tych pozorów podam później - rzucił tylko. - Sztuczne te wasze pozory - dodał jeszcze, ale już nie wszedł w większą polemikę i również nie komentował przytyków to jednego a to drugiego. Wbił sobie tylko do głowy, że naprawdę będzie musiał Onyx na kontakty międzyludzkie trochę poprzestawiać. Zamówienie przyjął i po chwili przyniósł im butelkę whiskey oraz dwa gulasze z żabodzika, aby zostawić ich już w spokoju.
    >.<
    Rano wyszedł z Zamtuzu i udał się na umówione spotkanie z siostrą, trzymając w dłoniach dwie, jeszcze parujące bułeczki. Pokiwał do niej z wielkim uśmiechem na twarzy i zaraz wręczył jej jedzonko.
    - Pewnie już jadłaś, ale ja jeszcze nie... więc no potowarzyszysz mi z tym trochę?

    Acair

    OdpowiedzUsuń
  182. Przejście do cwału jakoś jeszcze przeżył, chociaż musiał się trochę przy tym nagimnastykować. Dwa dni? Nie był pewien czy nie przeceniła jego możliwości, ale skinął głową na znak że rozumie i zaplanował zacisnąć zęby, żeby jej nie spowalniać.
    - Już? - spojrzał na nią zaskoczony. - Okay... ale nie wiem czy wytrzymam długi galop - przyznał jej bez żadnego zażenowania. No co? Był początkującym, a sama jazda wcale nie była aż tak przyjemna jakby to się mogło wydawać.

    Gave

    OdpowiedzUsuń
  183. Tony westchnął ciężko słysząc o tym jak trzęsła portkami przed Yensenem, Meliodasem czy Niklausem. Wywrócił nawet oczyma.
    - Jeśli by mnie złapał to pozwól, że sam się z tego wyplączę. Jak nie zadziała perswazja... czy zanudzanie moją paplaniną... to w ostateczności pójdzie się na pięści i nie tylko - wzruszył lekko ramionami. Co prawda głupotą byłoby używanie tu swych umiejętności, ale gdyby naprawdę nic innego nie pomogło to zwiałby o własnych siłach, unikając wszelkich strzał wystrzelonych w jego kierunku.
    - Przestań się ich tak bać. Owszem pomogą w razie czego, ale... generalnie mają nas za osoby myślące i rozumne, które jak się w coś wpakują to same mają się ratować - wzruszył ramionami. - Na tym chyba polega nauka dorosłości czy jak zwał tak zwał - uśmiechnął się do niej szeroko. - Poza tym nic się nie stało. Nie panikuj tak już... - burknął, po czym przystanął nagle, żeby poobserwować zabawę dzieci, która przypominała mu prymitywną wersję baseballa.
    - Jak się to nazywa? - zapytał jej z czystej ciekawości, ale zaraz poszedł za nią. - Wiesz ale ja o tym mówię... przecież pokażesz mi bibliotekę, a potem... no wiesz... co zrobię to moja sprawa. A na pewno pozwiedzam miasto - puścił do niej oczko z uśmiechem na twarzy. - Tu jest zbyt wiele fascynujących rzeczy, żeby to sobie odpuścić... - mruknął. - Zresztą jak w każdej miejscowości czy Polszowskiej czy nie - dodał zaraz, bo nie tylko Polszą się fascynował. Wszędzie gdzie szedł, zwiedzał. Stąd jego wyprawy do głupiej wioski obok trwały dwa dni zamiast 3 godzin.

    Tony

    OdpowiedzUsuń
  184. Acair poprowadził ją na polanę, mieszczącą się kawałek od miasta i tam rozsiadł się wygodnie na trawie. Skoro mieli spędzić wspólnie trochę czasu to chciał ją mieć tylko dla siebie. Bez żadnych dodatkowych prac, które musiała wykonać lub też bez nikogo z Zamtuzu, który zaraz by go męczył o szczegóły, albo co gorsza twierdził, że "ich mały Acair znalazł sobie dziewczynę".
    - W sumie to nie wiem - przyznał szczerze, śmiejąc się przy tym lekko. - Usłyszałem w jednej z karczm o Zamtuzie. No wiesz, że to łatwa praca bo tylko się uśmiechasz, nalewasz wina i rozmawiasz z klientami... - wyjaśnił spokojnie, odrywając sobie kawałek bułeczki i wcinając go powoli. - ...poszedłem na rozmowę o pracę, było gorąco - zaczerwienił się, nie wchodząc w większe szczegóły. - Nie przeszedłem jej - machnął lekko ręką. - Ale mój urok osobisty sprawił, że zaproponowano mi 2 tygodnie próbne w barze... a potem jakoś tam zostałem i niektórzy twierdzą, że jestem maskotką Wisterii... wśród pracowników to jest - przeciągnął się lekko. - Naprawdę nie jest źle. Dostałem nawet swój własny pokój - pochwalił się radośnie, wcinając dalej bułeczkę. - A ty co znowu kombinujesz? Lubisz takie trójkąciki jak wczorajszy?

    Acair

    OdpowiedzUsuń
  185. Gave zastosował się do jej rad nie rzucając niepotrzebnych komentarzy. Pewnie, że chciał się nauczyć. Nowe umiejętności traktował jak dodatkowy punkt w wachlarzu swoich plusów. Lubił je nabywać niezależnie od tego jak małe by były i jak bardzo nieznaczące mogłyby się wydawać. Uważał, że każda może kiedyś mu się przydać.
    Jechali tak jeszcze przez jakiś czas. Zmniejszając prędkość, kiedy o to prosił i potem znów ją zwiększając. Dopiero pod wieczór przystanęli na leśnej polanie, żeby odpocząć. Ledwie co udało mu się zejść ze swojej liszki i sam się roześmiał, bo mimo bólu (niezwykłego zresztą) jego pokraczny chód wyglądał po prostu komicznie.
    - Żadnego sparingu dzisiaj - pogroził jej palcem, dalej śmiejąc się z własnej niemocy. - Ty szukasz jedzonka, ja zajmę się ogniskiem i wodą... w życiu nie pomyślałem, że będę się czuł jak stary dziadek po jeździe na koniopodobnym zwierzaku...

    Gave

    OdpowiedzUsuń
  186. Powrót Gava był niezwykle głośny. Zważywszy na to co w tej chwili działo się z Akane i fakt, że potrzebowała jego pomocy, Febe przystąpiła do opatrywania jego ran, a jego koleżanka została na chwilę pozostawiona bez opieki. Ryu pojawił się w środku z czystej ciekawości. Chciał wypytać Gava o parę niuansów związanych z podróżą, ale zamiast niego dostrzegł Onyx siedzącą na ganku. Zacisnął mocno wargi, nie do końca wiedząc jak się przy niej zachować. Wyminął ją w pierwszej chwili i wrócił dopiero z misą wody, prymitywnymi gazami oraz bandażami.
    - Cześć - przywitał się z nią. - Ty musisz być Onyx, tak? - upewnił się, że dobrze zapamiętał, kucając tuż przed dziewczyną i stawiając misę przed nią. - Ryu - przedstawił się jej bez żadnych ogródek. - Ten zaginiony i przywrócony - machnął ręką, posyłając w jej stronę delikatny uśmiech. - Pozwolisz sobie pomóc? - zapytał spokojnie, nie chcąc się jej broń boże narzucać. - A może jesteś głodna?

    Ryu

    OdpowiedzUsuń
  187. Zastanawiał się czy powinien poprawiać te jej domysły i przez chwilę nawet przeszło mu przez myśl, że niekoniecznie. Tylko... gdyby nie poprawił to już widział morze trupów w Zamtuzie, bo Onyx bronienie go weszło za mocno.
    - Nie oni - odparł, patrząc jej prosto w oczy i czerwieniąc się okrutnie. - Ja się starałem o tę pozycję - odchrząknął zawstydzony. - Nie wiedziałem... tzn nie pomyślałem o tym z czym się wiąże... no myślałem, że seks jest okazjonalny - baknął zaciskając mocno ręce na bułeczce i po chwili wypchał sobie nią całą buzię, chcąc ją zamknąć. W tej chwili miał ochotę tylko zapaść się pod ziemię.
    - Jak wykorzystują? - spojrzał na nią po dłuższej chwili, przełykając wreszcie bułkę. - Czasem robię śniadanie dla chętnych - wzruszył ramionami. - Ale za to potem dostaję od kogoś obiad czy coś... - dodał zaraz. Nie czuł się wykorzystywany w żadnym calu. - Ty wszędzie widzisz niebezpieczeństwo - żachnął się. - Wszystko w czarnych kolorach... ja wiem, że jestem nic nie warty w twoich oczach, ale przed poznaniem ciebie też dawałem sobie jakoś radę, więc... może trochę zaufania? - spojrzał na nią poważnie, wyciągając z kieszeni swoje dwa noże. Jeden, który dostał od Onyx i drugi od Piusa. Przez chwilę się nimi bawił, po czym odłożył je jeszcze na ziemię.
    - Poza tym... pijanych klientów łatwo okradać - szepnął jej do ucha. - Tylko nie dużo... jedną do dwóch złotych monet od przypadku - dodał jakby na swoje usprawiedliwienie i posłał jej niewinny uśmiech.
    - Właśnie z tym szukaniem to ja dziękuję bardzo - spojrzał na nią urażony. - Nie podoba mi się częstotliwość naszych spotkać - skrzyżował ręce na piersi. - Nie możemy po prostu umówić się na przykład raz na dwa tygodnie w jakiejś konkretnej karczmie i jeśli któreś z nas nie przyjdzie to wtedy można się zacząć martwić? - zaproponował takie rozwiązanie robiąc słodkie, błagające oczka w stronę siostry.
    - Lubię tego twojego informatora. Jest całkiem zabawny - wyszczerzył się do niej. - Ale nie fajnie, że musisz robić to czego nie lubisz - szepnął, niezadowolony z takiego obrotu spraw. Na ostatnie pytanie wzruszył tylko ramionami. Nie miał pojęcia co odpowiedzieć. Nie wiedział czy cokolwiek znalazł po prostu.

    Acair

    OdpowiedzUsuń
  188. Nie cofnął się, ale też nie wykonał żadnego ruchu, który mówiłby że sobie odpuścił pomoc Onyx.
    - Cieszę się, że martwisz się naszymi zapasami - powiedział ostrożnie, wstając i odsuwając się od niej, by oprzeć się o barierkę. - Ale pozwól, że sami oszacujemy ile ich jest i czy możemy pozwolić sobie na swobodne rozporządzanie nimi - dodał zaraz dość stanowczo, cały czas obserwując sylwetkę dziewczyny. Wyraźnie było widać, że coś jest nie w porządku i potrzebuje pomocy.
    - Gave nie jest małym dzieckiem i potrafi o siebie zadbać - dodał zaraz, bo jakoś odruchowo wszedł na pole obrony chłopaka. Aż sam skrzywił się na to zdanie. - Sam dostarcza odpowiedniej ilości zapasów i pomaga nam na polu pieniężnym - dodał jeszcze zbliżając się teraz do niej. - Chodź - wyciągnął w jej stronę dłoń chcąc pomóc jej wstać, ale nie dotykając jej, aby przypadkiem nie spłoszyć warczącego psiaka.
    - Akurat tych zapasów jest wystarczająco dużo. U nas co chwilę się coś dzieje i ciągle ktoś potrzebuje pomocy - machnął lekko ręką, po czym zacisnął mocno wargi. - Normalnie zajęłaby się nim Rei, albo ktoś inny... ale w tej chwili Akane potrzebuje tyle pomocy ile się da - wyjaśnił krótko. - Więc bądź tak miła i chodź ze mną. Łóżko mam wygodne i... myślę, że będę w stanie ci pomóc - dodał zaraz, schylając się po miskę i bandaże. U siebie w pokoju miał maść, którą zrobił parę dni temu. Dobrze sprawdzała się na schładzanie i dezynfekowanie ran. Wypróbował ją na sobie, bo przecież nikomu nie chciał zrobić krzywdy.
    - Mamy też resztkę żabodzika... jedliśmy na kolację - dodał uśmiechając się do niej przyjaźnie, bo burczenie brzucha Onyx dało się słyszeć na kilometr.

    Ryu

    OdpowiedzUsuń
  189. Tony zgrzytnął zębami i odsunął się od niej, licząc w myślach do 10. Cholerne emocje. Naprawdę musiał zacząć je przepracowywać bo na tę chwilę czarno widział swą przyszłość. Będzie wybuchał raz za razem i robił sobie wszędzie bagno.
    - To jasne, że poszliby mnie odbić i jasne, że pewnie narobilibyśmy sobie tu wielkiego bagna - zgodził się z nią, marszcząc przy tym lekko brwi. - Onyx, ale ja nie jestem skłonny do robienia niepotrzebnych rozbojów - dodał zaraz. - Nie mierz wszystkich miarą Gava, co? - rzucił zaraz i wywrócił oczyma. - To, że on jest narwany to jedno, ale nie każdy Argarczyk taki jest - pokręcił lekko głową. - A to, że tobie by biznes zepsuli...? Naprawdę tylko tym żyjesz? Myślisz, że bez niego nie poradziłabyś sobie z czymś innym? - uniósł wysoko brew. - A myślałem, że jesteś zaradną dziewczyną... bo przynajmniej na taką się kreujesz, a tu proszę... - pokręcił lekko głową idąc wraz z nią do tej biblioteki.
    - Nie, nie - potrząsnął głową na jej kompromis. - Po bibliotece idę się poszwendać po mieście na własną, nieprzymuszoną niczym odpowiedzialność. Zwalniam cię z odpowiedzialności za mnie. Uznamy, że na tym kończy się nasza umowa i tyle - rzucił krótko, bo choć przewodnika chętnie by wziął, to nie znosił kiedy traktowało się go z góry, a przynajmniej nie wtedy, gdy ktoś mówił do niego jak do nierozumnego dziecka. Nabrał jeszcze kilku uspokajających oddechów, po czym zerknął na budynek przed nimi i gwizdnął z nieukrywanym podziwem.
    - To... wygląda jak w jakimś filmie - wymsknęło mu się. - Przepraszam... u nas takie biblioteki były tylko w książkach lub filmach... filmy to takie ruchome książki - wyjaśnił najprościej jak się dało.

    Tony

    OdpowiedzUsuń
  190. Gdyby miał siłę to pewnie podskoczyłby z radości, że jednak nie trzeba polować, ale zaraz skrzywił się lekko i odnotował, by następnym razem samemu zaopatrzyć ich w zapasy. Tyle przecież mógł zrobić.
    - Trenuję codziennie - odparł krótko, nie wdając się w szczegóły. Naprawdę nie potrzebował teraz jełczenia nad głową i mamusiowania mu, a Onyx właśnie wchodziła w ten tryb. - Ale o rozciągnięciu się nie zapomnę - dodał zaraz, po czym poszedł po chrust. Wrócił kilka minut później z całym naręczem chrustu i pomógł jej z ogniskiem, siadając tuż obok niego. Skrzywił się przy tym lekko.
    - Sama jazda na liszkach jest przyjemna, można się poczuć wolnym - rzucił patrząc w ogień. - Ale najpierw żelazna dupa - zgodził się z nią ze śmiechem na ustach. Co jak co, ale sam z siebie też potrafił się śmiać.

    Gave

    OdpowiedzUsuń
  191. Acair spojrzał na nią z oczyma pełnymi łez i naburmuszoną miną, ale zamiast się rozpłakać nabrał głębokiego powietrza i zatrzymał je w policzkach, żeby zaraz się w nie klepnąć i pozbyć go z siebie.
    - Jestem od ciebie starszy - zauważył spokojnie. - A traktujesz mnie jak swoje dziecko - skrzyżował ręce na klatce piersiowej. - Ciągle słyszę ostrzeżenia, ciągle pytasz czy ktoś mi krzywdy nie robi... - burknął. - A nawet jeśli zrobi, to co? Przecież nie nauczę się niczego jak nie będę popełniał błędów - poparzył jej prosto w oczy. - Jak im nie ufasz to nie ufaj, ale mnie byś choć trochę mogła, wiesz? - wymamrotał. - Wiem, że się o mnie troszczysz. Ja o ciebie też, tylko ty nie dajesz mi na to żadnej szansy. Żadnej, zero - bąknął wyciągając jabłko z kieszeni i chwytając jeden nóż w dłonie. Wyrzucił jabłko wysoko w powietrze, po czym rzucił w nie nożem, trafiając je pięknie w środek.
    - A ja robię wszystko, żebyś nie musiała się aż tak martwić - podniósł nóż z nabitym na niego owocem i podał jej jego połówkę.
    - Nawet teraz musiałaś dodać swoje trzy grosze... ja wiem, że mi pomożesz jak tego będę potrzebował. Jestem ci wdzięczny i dziękuję, naprawdę... ale ja o tym pamiętam, nie musisz mi zawsze przypominać - objął ją mocno ramionami. - Po prostu mi trochę zaufaj... mi, nie innym - wymamrotał, odwracając teraz od niej wzrok.
    - A co do kompromisu... stoi - potrząsnął jej dłonią mocno. - Tyle, że nie wiem jak długo tu popracuję zanim mi się znudzi. Nie powiedziane, że mnie tu zawsze znajdziesz - puścił do niej oczko.

    Acair

    OdpowiedzUsuń
  192. Nie zaprotestował. Krew dało się zmyć, ale miałby sporo szorowania, żeby to zrobić, a w tej chwili nie potrzebował dodatkowych atrakcji. Poprowadził ją w cień, żeby chociaż trochę komfortowych warunków jej zapewnić. Drzewo, które nad nimi górowało nieznacznie zmieniło położenie swej korony, aby zasłonić słońce, ale chłopak nie zwrócił na to większej uwagi. Zamiast tego skupił się na jej bandażach, pomagając jej je ściągnąć.
    - Poczekaj chwilę - poprosił, ruszając do swojego pokoju po maść, o której wcześniej jej opowiadał i już po chwili był z nią z powrotem. - To tylko znieczulająca maść. Koi i przyspiesza proces leczenia - mruknął, tylko zanim zaczął ją nakładać, rozsmarował jej trochę na nadgarstku Onyx. - Musimy sprawdzić czy nie jesteś uczulona - wyjaśnił, zaczynając przemywać jej rany. Docisnął szmatkę mocniej niż powinien, kiedy rzuciła o tym że powinien być przy Akane.
    - Byłem - odparł krótko. - Ostatnie 48 godzin, ale zostałem wyrzucony - posłał jej krzywy uśmiech. - Idź odpocząć, prześpij się, zjedz coś i tym podobne bajery - wyjaśnił krótko. Większość zdołał już zrobić. Poza spaniem rzecz jasna. Nie potrafił w tej chwili zasnąć. Zamiast tego wolał się na coś przydać. Spojrzał jej prosto w oczy.
    - Wyglądasz jak siedem nieszczęść - poinformował ją, obserwując te wszystkie rany i kręcąc lekko głową. - Jesteś gorsza ode mnie - zaśmiał się pod nosem, po części ciesząc się, że ktoś taki znalazł się tuż obok niego. - Nikt ci nigdy nie mówił, że powinnaś o siebie zadbać? - zapytał jej spokojnie, dalej pracując nad jej ranami. Tylko tym razem przemywał je już znacznie delikatniej. - Jak tam ręka? Nie piecze? Nie masz na niej czerwonych plam? - zapytał wskazując na tą, którą wcześniej wysmarował maścią.

    Ryu

    OdpowiedzUsuń
  193. - Zachowujesz się jak dziecko, mówił ci to już ktoś? - Tony westchnął przeciągle i wywrócił oczyma. - Rozmawiamy czysto hipotetycznie. Uważam, że nawet jeśli straciłabyś swój zawód to dałabyś sobie radę - powtórzył chłodno. - Zresztą mogłabyś założyć podobną organizację i parać się tym samym. Robić konkurencję. Znasz się na tym, wiesz do kogo uderzyć. Idę o zakład, że znaleźliby się chętni do współpracy z tobą - zauważył spokojnie. - Traktujesz mnie... ale z tego co mogę dziś pownioskować... nie tylko mnie, traktujesz Gava, mnie i pewnie większość Argarczyków... - zastanowił się chwilę. - ...chociaż tu powinienem doprecyzować, że chodzi o męskie osobniki w wieku mniej więcej 16 do 25 i zdecydowanie nie są Akane, jak niedorozwinięte dzieci tylko dlatego, że jesteśmy od ciebie inni - odetchnął głęboko. - Sama przez to zachowujesz się po prostu jak gówniara. Gówniara, chcąca pokazać jaka to dorosła jest i wrzucająca sobie na łeb za dużo - dodał jeszcze, o dziwo wszystko to mówiąc beznamiętnym tonem. Bez jakichkolwiek emocji w nich. - Odpuść sobie to wszystkim pójdziesz wtedy na rękę. Tobie będzie lżej, bo nie będziesz sobie wrzucała, że za kogoś z nas odpowiadasz i nam będzie lżej bo nie będziesz pluć jadem jak jakieś słowo ci się nie spodoba lub jak będziemy mieć inny pomysł niż ty - dokończył i odetchnął głęboko.
    - Okay - zgodził się na plan z niewidomą siostrą. To mogło być całkiem interesujące. - Ruchome książki szybciej się dało obejrzeć i przyswoić ich historię... no i niektórzy nie mieli bujnej wyobraźni, więc taka ruchoma książka mogła ożywić ulubionych bohaterów - odparł spokojnie, ale nie wszedł w szczegóły i już odpuścił sobie zapewnienie, że teatr też mieli i to całkiem niezły.
    - Już, już jestem - Tony przyspieszył kroku i złapał ją pod rękę. - Przecież cię prosiłem, żebyś zwolniła. Zawsze musisz wszystko robić na własną rękę - odgryzł się jej nie mogąc powstrzymać tego komentarza i spojrzał w stronę strażnika z przepraszającym spojrzeniem. - Uparta jest, ale jaka kochana - puścił do niego oczko, swobodnie mijając go w progu. - To o których piratach chcesz dzisiaj posłuchać? - zapytał jeszcze.

    Tony

    OdpowiedzUsuń
  194. - Wnioskuję po twoim uzębieniu i wyglądzie - odparł zgodnie z prawdą. Po prawdzie nie wiedział, które z nich jest starsze, a które młodsze. Być może nawet siedzieli na tym samym wózku i byli w tym samym wieku. To nie miało większego znaczenia.
    - Ale to nie ma znaczenia - westchnął w końcu i odsunął się od niej kawałek. - Dobrze to ja też cię będę traktował jak młodszą siostrę, którą trzeba bronić przed wszystkim złem - oznajmił z wyraźnym uśmiechem na twarzy i również zmierzwił jej włosy dłonią. - Która ma braki na innych polach niż samoobrona - dorzucił, wykładając się swobodnie na trawie. - A ja nie mogę chcieć bronić ciebie? - odbił pięknie piłeczkę, spoglądając po niej uważnie. - To, że nie mam takich umiejętności jak ty nie oznacza, że nie dam rady cię obronić. - wydął policzki naburmuszając się trochę. - To, że inaczej działam, nie znaczy że cię nie obronię - dorzucił, patrząc na nią spode łba. Nie podobało mu się to wszystko.
    - Dziękuję, że tak się o mnie troszczysz, ale ta troska jest obustronna, a ty tego nie akceptujesz - zacisnął mocno wargi. - I nie mów, że tak nie jest, bo będziesz kłamała w żywe oczy - wycelował w nią palcem. - Nie akceptujesz tego, nie dociera do ciebie, że ktoś też może no cię kochać - zaczerwienił się mocno. - Że komuś też na tobie zależy i też chce cię bronić - bąknął. - Nie podoba mi się to, okay? Nie to, że się o mnie troszczysz, tylko to że moją troskę o ciebie mieszasz z błotem - poczuł łzy w oczach i chociaż spróbował je szybko zetrzeć to nie udało się, bo te swobodnie płynęły dalej. - Ugh... beznadzieja - fuknął na samego siebie i nabrał kilka głębokich oddechów, żeby uspokoić swoje emocje. - Phi... jak będę chciał to tak się schowam, że mnie nie znajdziesz - bąknął jeszcze uparcie.

    Acair

    OdpowiedzUsuń
  195. - Nie za dużo - odparł patrząc na to co już dla siebie włożyła. - Połowę tego twojego - dorzucił zaraz dla lepszej komunikacji. Po tym przysiadł przy ognisku i zapatrzył się w go. Przynajmniej przez chwilę.
    - U nas jazda konną była rozrywką - przeniósł na nią wzrok. - Mieliśmy inne środki transportu... szybsze, ale i mocno zanieczyszczające świat - wzruszył ramionami i zaśmiał się cicho.
    - Jak długo robi się ta żelazna dupa? - zapytał jej ze śmiechem na ustach. - Chociaż psychicznie się przygotuję na ten stan - dorzucił wesoło.

    Gave

    OdpowiedzUsuń
  196. Skinął głową, podając jej maść.Chciała sama się smarować, a on nie widział ku temu żadnych przeciwwskazań. Zresztą dopiero przed chwilą się spotkali. Miała prawo mu nie ufać. Usiadł naprzeciw niej i odetchnął głęboko słuchając tych dumnych słów a propo swojego stanu.
    - Wojownicy też powinni o siebie dbać - zauważył tylko. - A skoro to stare rany... to wcale nie dbasz o siebie tak dobrze - dodał zaraz. - To znaczy... za szybko wchodzisz w coś nowego, ewidentnie nie pozwalasz sobie wypocząć na tyle aby te stare mogły się zagoić - wyjaśnił o co mu chodziło i zaraz wzruszył ramionami. - Ale rozumiem - dodał szybko. Sam robił dokładnie to samo. Może nie z tych samych pobudek, ale jednak. Kiedy coś komuś groziło to nie patrzył na siebie, ale wskakiwał w ogień byle tylko pomóc. Odetchnął głęboko i pokręcił przecząco głową.
    - Nie - mruknął. - To znaczy tak... - podrapał się po głowie. - Potrzebujemy Gava - rzucił spokojnie. - On jej pomoże - zacisnął mocno wargi czując jakąś taką bezsilność. Nie mógł nic zrobić, żeby pomóc Akane wyjść z jej stanu, a ta bezsilność konkretnie go dobijała. - W gruncie rzeczy już pomogłaś, przyprowadziłaś go tutaj - zapewnił ją, podpierając się na rękach i odchylając do tyłu. Obserwował jak się smaruje, po czym dotarło do niego że patrzy bezczelnie na kobietę, a to mogło nie zostać dobrze odebrane. Przez nią. Musiało być jej krępująco.
    - Wybacz - westchnął zażenowany, odwracając się do niej plecami.

    Ryu

    OdpowiedzUsuń
  197. Tony miał niejasne wrażenie, że w tym konkretnym nowym miejscu zamienia się w małe dziecko. Jego okres skupienia uwagi robił się nagle krótki, a oczy rozbiegane. Z trudem, naprawdę, największym trudem, poszedł za nią w lewo. Zmusił się do tego, bo głowa niemal latała od jednej strony do drugiej. Te wszystkie książki wyglądały niesamowicie. Niektóre musiały tu być jeszcze pisane ręcznie. To było wręcz coś niesamowitego.
    - Co? - zapytał jej niezbyt mądrze wodząc wzrokiem po grzbietach. - Mhm wszystko? - spojrzał na nią poważnie. - Serio... od bajek dla mały dzieci, przez sytuację polityczną konkretnych krajów, do legend czy innych książek kulinarnych - wymienił kilka typów. - O no i jeszcze takie z roślinkami i co one robią. I z jedzeniem, tzn... no wiesz... z opisem konkretnych rzeczy - wymieniał dalej.

    Tony

    OdpowiedzUsuń
  198. Chłopak skinął głową widząc ile jedzonka wrzuca dla niego i zaraz skrzywił się lekko. No jasne, tydzień... nie mogło być przecież lepiej. Zacisnął mocno wargi i spojrzał w ziemię. Absolutnie się nie złościł na to, że mu taką wiadomość podała, ale był na siebie zły że aż tyle będzie musiał się męczyć. No cóż. Wytrzyma i to.
    - Okay - skomentował tylko, zerkając na zwierzęta z jakąś taką zawziętością. - Jeszcze wam pokażę i przyzwyczaję się w 5 dni - zdecydował, skłonny tę obietnicę spełnić. Dla własnego dobra rzecz jasna. - Czasem ci zazdroszczę wiesz? Tego, że do tak wielu rzeczy się przyzwyczaiłaś - zauważył krótko.

    Gave

    OdpowiedzUsuń
  199. Acair mocno się naburmuszył na jej ostre słowa co do obrony. Do tego stopnia, że aż wstał na równe nogi i chwycił za swoje sztylety.
    - Udowodnię ci, że potrafię cię obronić - rzucił twardo, przykucając trochę na nogach i czekając na jej ruch. - Zresztą każdy czasami potrzebuje pomocy, jak nie w walce to w czymś innym - bąknął trochę płaczliwym tonem. Naprawdę miał dość tego, że jest traktowany jak taki nieudolny, który z niczym sobie nie radzi.
    - Przecież ja nigdy nie zniknę... utknęłaś ze mną do końca świata - zapewnił ją uśmiechając się do niej szeroko. - To o ciebie prędzej bym się martwił... zostawisz mnie na pastwę losu bo jestem strasznie irytującą ciapą - zacisnął mocno wargi, podskakując parę razy dla rozgrzewki. - No chodź! Pokażę ci, że mogę cię bronić - machnął na nią ręką.

    Acair

    OdpowiedzUsuń
  200. Chłopak uniósł wysoko brew na to jej pokrętne wyjaśnienie i z rozbawieniem pokręcił głową.
    - Czekaj, czekaj... twierdzisz, że jeśli złamię nogę, dam jej się zrosnąć, ale nie tak do końca bo akurat mnie będzie świerzbiło do kolejnego zlecenia, zadania czy innej przygody... to wszystko gra i generalnie jest to odpowiednia opieka nad sobą? - przełożył jej słowa na chłopski rozum i znów pokręcił głową. - Nie, tak to nie działa. W pewnej chwili zauważysz, że jesteś tylko cieniem siebie. Co z tego, że walczysz jak nie możesz tego robić na sto procent? To znaczy jasne... jak ktoś cię zaatakuje to nie masz wyjścia, to czaję i rozumiem - dodał zaraz wzdychając lekko. - Ale jak sama z siebie idziesz na kolejną akcję niewygojona... to kiedyś zrobisz sobie tym kuku - rzucił, wstając i przeciągając się lekko.
    - Ma problemy z duchami - odparł cicho, zaciskając przy tym swoje pięści. - Musi je sama przepracować, a Gave... Gave jej to ułatwi - wyjaśnił spokojnie. - Przeniesie ją do zaświatów i tak... mamy nadzieję chociaż, przegadają sprawę z duchami, bo to nie takie proste duchy. Ech generalnie nie do końca to rozumiem, okay? To przodkowie Akane, ale jedna z nich jest straszliwie wredna i robi jej krzywdę - zacisnął mocno wargi.
    - Za to, że na ciebie patrzyłem kiedy byłaś pół naga... a przecież jesteś kobietą. Nie pomyślałem o twoich uczuciach... - wyjaśnił jej za co przepraszał i oparł się lekko o drzewo, przymykając na chwilę oczy.

    Ryu

    OdpowiedzUsuń

^