Polsza ogłasza polowanie na czarownice. Swój pierwszy ruch już wykonała. Perun I szczyci się ścięciem Argarczyka.

Heim postawiło na sojusz z Argarem. Wieść jednak niesie, że w wyniku jego podzieliło się na dwie części. Czyżby czekała nas rewolucja?

O "U Klementyny" coraz głośniej. Gospoda prężnie się rozwija i zaprasza w swe progi. Uprzejmie prosi się Polszańskich rycerzy o nie wszczynanie w jej progach politycznych zamieszek.

Argar zaprasza spragnionych do posmakowania swych specjałów w nowo powstałej gospodzie - "Piaski Czasu". Można tu dostać między innymi domowo pędzony bimber - "Afrodyzjak Meduzy" oraz młode piwo - "Bogini Cienia", a to nie wszystko! Gościnnie występy - SŁOWIKA! Tak, moi drodzy, Argar podwędził Słowika!

Fasach donosi o wzmożonej aktywności ognistych ptaków na niebie. Van Helga ostrzega przed prawdopodobnym niebezpieczeństwem.

Lerodas zalewa fala przybyszy. Pogłoski głoszą, że znany uzdrowiciel Walwan przyjmuje pod swój dach każdego zbłąkanego wędrowca. Jeśli trwoga to do Waldzia!

Burn in hellfire

I'm alive but I'm dead
Hear my voice up in your head
Watch it fill you full of dread
Till you go pow

Darcy

Parabellum
księżniczka |fenalis | rozwijająca skrzydła | zaagraniczna moda | 21.06 | 16 lat | Phyonix-Argar
Kapryśna, rozpieszczona księżniczka, która kilkoma słowami i niewinną minką zdobędzie wszystko czego chce od rodziców, rządzących mityczną krainą feniksów. Nigdy nie zaprzeczała, że tak nie jest. Manipuluje jeśli musi, kłamie, znęca się i nie ma skrupułów. Krew tego fenalisa jest w końcu w połowie demoniczna, a ona jest z tego dumna. Dumna z tego, że to Parabellum wyzwolili Phyonix, że jest córką Lexi i Sangiusa, że jej rodzeństwo nie boi się niczego, że jej rodzina zawsze będzie wspierać się nawzajem. Nigdy nie narzekała na to kim, na to jaka jest. Po co miałaby kogokolwiek martwić tym, że nie potrafi wzniecić samodzielnie płomieni? Dlaczego miałaby mówić, że utrata siostry zabolała bardziej, niż fakt, iż dalej nie potrafi się przemienić? Zawsze powtarza jak to bardzo nie obchodzą ją Bellhardzi i ich żałosne próby odzyskania władzy. Udaje leniwą, niechcącą uczyć się niczego nowego smarkulę, tylko po to, aby nie pokazać innym, jak bardzo boli ją jej inność. Uciekła, zamknęła się w obcym, nieprzyjaznym świecie, idąc w ślady siostry. Jeżeli Morgana stała się potężną, uwielbianą przez rodziców córką, będąc tyle lat z dala od domu, ona ze swoim potencjałem, ilością energii jaką może wykorzystać, też powinna dać radę. Poprzysięgła sobie, że nie pokaże się ojcu na oczy, dopóki nie uzna się bycia godną miana JEGO córki. Nawet jeśli to niepotrzebne i głupie – Darcy chce zostać Parabellum z krwi i kości. Wedle swojej własnej wizji. Gdy będzie gotowa, nie pozwoli skrzywdzić nikogo kto jest dla niej ważny. Będzie tarczą, dla rodziny, Phyonix, a może nawet przyjaciół, jeśli ich zdobędzie.

POWIĄZANIA/DODATKOWE


 _____________________________________________________________________
Wizerunek: Aeolian by WLOP
Cytat: KDA: Villain
Ostatnia aktualizacja: 12.07.2022

94 komentarze:

  1. Nie było już możliwości, żeby się zatrzymał. Długo czekał, grzecznie czekał, a teraz pragnął już tylko się zabawić. Dawno nie miał okazji do walki, a bieganie czy pomaganie w pracach przy budowach za bardzo mu nie pomagały rozładować tej tęsknoty. Pięknie wszedł wprost pod pysk bestii, celując sztyletem w jej otwartą paszczę. Skubana była twarda, bo choć ten wszedł to nie przebił jej na wylot i utknął tam. Trudno.
    Odskoczył od niej i zaczął ją zwodzić, zapraszając do tańca, raz odskakując a raz doskakując do niej z wielkim uśmiechem na twarzy. Drugi sztylet pracował sprawnie raz po raz zadając niewielkie cięcia, ale wszystkie wycelowane w niemal to samo miejsce. Blisko jej pyska. Zagwizdał z podziwem, gdy Arcemon dalej warczał dziko.
    - Już cię lubię - rzucił do bestii, nawet żałując że będzie musiał go zabić. Gdyby tylko można było je udomowić. - Mówiłaś, że jesteś dobra z udomowianiem zwierząt... - rzucił w trakcie swojego tańca. - Może spróbowałabyś z jakimś Arcemonem, co? - zaproponował, wreszcie dopadając zwierza i tnąc go po tętnicy i tak samo jak Darcy wbijając mu sztylet prosto w serce. Oczywiście nie obyło się bez małych strat. Jego ramię zostało uszkodzone w trakcie walki aż skrzywił się lekko na ten widok, a ból ramienia dotarł do niego, kiedy Arcemon padł na ziemię bez życia. Usiadł wówczas obok niego i odetchnął głęboko.
    - To było... wow... nieźle walczysz, Darcy - rzucił do dziewczyny, rozrywając fragment swojej koszuli, żeby zacząć minimalizować straty z ramieniem. Jasne. Mógł zapłakać... i wyleczyć się swoimi łzami, ale nie czuł w tej chwili takiej potrzeby.

    Klaus

    OdpowiedzUsuń
  2. Gave spojrzał na nią zaskoczony, gdy tak bezceremonialnie wsunęła jego własny język do jego buzi. Spojrzał na nią pod kątem i pokręcił głową ze śmiechem.
    - Dla mnie to nie problem nadrobić drogę. Zwłaszcza, że to nie jest dzień czy dwa... tylko parę godzin - wzruszył ramionami. - A to miejsce jest warte zobaczenia. Podobno chciałaś zwiedzać świat, waćpanno. To przyjmij co ci się pod nos podtyka, a nie rób zaraz wielkich filozoficznych wywodów o tym, że wcale nie musimy tam iść - uśmiechnął się do niej serdecznie i omal się nie zachłystnął słysząc o tym, że to on dowodzi i jeszcze ten zwrot.
    - Ohoho... w takim razie moja ty usłużna Mysecko... zaczynamy zabawę - wyszczerzył się do niej i potarł ręce z uciechy, by zaraz do niej dołączyć. - Dobra, a teraz seria pytań dziwnych dla zabicia czasu - dorzucił nagle ni stąd ni zowąd. - Jaka jest najdziwniejsza rzecz jaką jadłaś do tej pory? Gdybyś miała być zwierzęciem to jakim i dlaczego? Budzisz się nago na dachu domu twoich przyjaciół, dlaczego? Wolisz spać pod gołym niebem czy pod dachem? Skoro jesteś taka twarda babka jak twierdzisz to czym się to objawia? - rzucił pierwsze z brzegu. No przecież nie musieli iść w ciszy.

    Gave

    OdpowiedzUsuń
  3. - Jasne - odparł krótko w duchu kręcąc z niedowierzaniem głową. Naprawdę myślała, że mówił o dorosłym osobniku? Jasne, że pomyślał o młodym. Byłoby dobrze mieć kilka takich wytresowanych młodych osobników pod sobą. Myśl niezwykle kusząca i przez chwilę nawet zastanawiał się jak to wszystko ugrać, ale szybko odrzucił te myśli na bok. Na później. Zresztą on i tak nie miał z tym szans. Pozostawała również druga strona medalu, za bardzo uwielbiał zwierzęta, by teraz je wykorzystywać do swoich własnych celów.
    - Wolałbym nie używać łez - odparł krótko. Może był dziwny, ale nie lubił takiego wspomagania. Jasne, w wypadku ran zagrażających życiu nie miałby skrupułów, ale takie? Nie czuł potrzeby marnowania łez na coś tak trywialnego. - Nie trzeba - dodał zaraz na propozycję opatrywania rany. - Sam sobie z tym mogę poradzić - zapewnił ją wstając na równe nogi i oddychając głęboko. - Zawodowy bard również musi potrafić się bronić. Zwłaszcza przed zbyt pijanymi feniksami - puścił do niej oczko.

    Klaus

    OdpowiedzUsuń
  4. Ostatecznie pozwolił jej sobie zdezynfekować ramię, widząc jak bardzo się zmartwiła. Zdecydowanie za bardzo jak na takiego Arcemonka. Strach pomyśleć co by było, gdyby zaatakowała ich grupa rzezimieszków.
    - Na pewno - zapewnił ją cicho, powoli normując swój oddech. - Adrenalina robi swoje - dodał jeszcze, przyglądając się z jaką czułością zerka na gamortę i sprawdza czy tej nic się przypadkiem nie stało. Komplement z jej ust przyjął ze szczerym uśmiechem na twarzy, choć w duchu cholernie go drażnił.
    - Dzięki - skłonił się przed nią. - Ale nie ma mowy - dodał zaraz. - Jeśli coś się będzie działo na moich oczach to nie licz, że po prostu się wycofam - postanowił od razu ją uprzedzić na tym polu.
    - Pomogę ci je znieść z drogi. Lepiej, żebyś zrobiła z nich ognisko na poboczu - zdecydował zabierając się za pierwszego z Arcemonów i ciągnąc jego cielsko na pobocze. W końcu Darcy była szesnastoletnią, dorastającą kobietą. Może i demoniczną kobietą, ale kobietą.

    Klaus

    OdpowiedzUsuń
  5. Gave uniósł wysoko brwi, kompletnie się z nią nie zgadzając. Absolutnie jej nie naśladował. Jego pytania były zdecydowanie bardziej kreatywne od tych jej, ale postanowił przemilczeć tę sprawę. Zamiast tego wsłuchał się w jej odpowiedzi, nadając przy tym dobre tępo marszu. Na tyle szybkie by mogli wspólnie rozmawiać idąc przed siebie i na tyle wolne, żeby nie dostać przy tym zadyszki.
    - Gamortą? Nuda... - wywrócił oczyma. - Przecież jest tyle innych ciekawych zwierząt... a gamorty nie wydają się leniwe... o wiem... do ciebie pasuje leniwiec - zaśmiał się cicho. - To taki zwierz, który... - tu wskoczył na drzewo i oplótł rękoma jedną gałąź przytulając się do niej niczym leniwiec wielki. - ...bardzo dużo czasu spędza śpiąc w ten sposób. Leniwiec by do ciebie pasował - zapewnił ją, zeskakując zaraz z drzewka i wznawiając ich marsz. Pozostałe odpowiedzi przyjął bez specjalnych sprzeciwów.
    - Na tym polega ta zabawa, że ty również odbijasz piłeczkę - odparł kiwając lekko głową. - Jak mi się jakieś pytanie nie spodoba... tzn no wiesz, będzie zbyt personalne czy coś... to przecież nie odpowiem. Ty też możesz tak zrobić - posłał w jej stronę przyjazny uśmiech.

    Gave

    OdpowiedzUsuń
  6. Klaus westchnął przeciągle słysząc te jej słowa, po czym spojrzał jej prosto w oczy, nie pozwalając Gamorcie pomóc sobie ze swoim arcemonem.
    - Właśnie przestałem cię kompletnie rozumieć, pani - rzucił, akcentując ostatnie słowo mocniej i wręcz świdrując ją swoim spojrzeniem. - Jeszcze chwilę temu twierdziłaś, że mam cię traktować jak zwykłą dziewczynę. Mówić ci po imieniu i zachowywać się przy tobie swobodnie, a teraz powołujesz się na swój tytuł - uniósł wysoko brew, nie kiwając palcem, gdy ta zaczęła zbierać chrust dla rozpalenia ogniska, tylko sięgając po swą lutnię i zaczynając sobie na niej brzdąkać.
    - Kiedy zacząłem cię traktować jak zwykłą dziewczynę to mi na to nie pozwalasz, ma pani - powtórzył specjalnie używając tego zwrotu. - Więc pozwól, że będę cię nazywał "panią" dopóki nie zdecydujesz się na jedno czy drugie - rzucił jeszcze, wygrywając jakąś skoczną melodię i dostosowując ją do rytmu zbierania chrustu przez samą Darcy. Znalazła się małoletnia mądrala z wyraźnym kompleksem na punkcie swojej siły. Szkolona do obrony feniksów... też coś! Jakby sama jedna była w stanie obronić swój własny naród.

    Klaus

    OdpowiedzUsuń
  7. Gave wzruszył ramionami na te jej wyjaśnienia co do swojego niezbyt leniwcowatego trybu życia, a słysząc tę masę pytań aż otworzył szeroko oczy. Serio? Aż tyle? Przez chwilę nie wiedział za które się zabrać, bo co otwierał usta by odpowiedzieć, ona zadawała kolejne. W końcu skończyła, a on podrapał się bezradnie po głowie.
    - Gdybym wiedział, że jutro umrę to starałbym się nie robić nic specjalnego. Żyć tak jak dotychczas, żeby moi.. - zawahał się przez moment. Nie był pewien czy powinien nazywać ich wszystkich "przyjaciółmi". Nawet nie wiedział czy jakiegokolwiek przyjaciela faktycznie ma. - ... żeby ta zgraja co się ze mną trzyma przypadkiem nie panikowała i nie próbowała sztucznie przedłużać mi życia. Przecież ja i tak... no wiesz nie zginę tak do końca - westchnął przeciągle. Owszem tu nie będzie chodził, ale wcale nie będzie mógł się obijać jak pozostałe dusze, tylko dalej będzie miał połączenie ze światem żywych. - Odsyłam je do zaświatów - odparł krótko. - Nie wiem, do których... ale dopiero tam nadchodzi segregacja. No wiesz te fajne dusze idą do dobrego cudnego miejsca, te mniej fajne stają się sługusami Śmierci dopóki nie odkupią swych win, a te najmniej fajne otrzymują wieczne cierpienie - mruknął krótko, po czym odetchnął głęboko. - Szczerze powiedziawszy nie sprawdzałem tego jeszcze. Przy kolejnej wizycie u ojca zapytam go o te dusze z Mathyr - wzruszył ramionami, po czym odruchowo dotknął jednego białego pasma i zakręcił je wokół własnego palca. - Otwieranie bram zaświatów wymaga ode mnie niesamowitych pokładów energii... jeśli korzystam ze swoich mocy w stu procentach albo przekraczam ten poziom... no cóż... konsekwencje dla mojego organizmu to między innymi te włosy - wzruszył ramionami, nie dodając już że odchorowuje to potem w łóżku kilka dni.
    - Trudno mi powiedzieć czy buty Mathyrskie są wygodniejsze od Argarskich. Nigdy nie zwracałem na to uwagi - wzruszył ramionami, bo to był niesamowity pierdół. Przynajmniej dla niego. - A zwierzaki... - przelotnie spojrzał na gamortę i pokręcił lekko głową. -...nie znalazłem jeszcze swojego ulubionego zwierzęcia - przyznał krótko i odetchnął głęboko, czując że zdecydowanie za dużo już gada. Odchrząknął lekko.
    - Ulubiony styl walki? Spontaniczny - puścił do niej oczko, nie wchodząc w szczegóły. Przecież wszystkiego jej nie mógł zdradzić. - Jak wyobrażasz sobie swoje dorosłe życie? Gdzie wtedy będziesz? Na tronie czy tu w Argarze? Co chciałabyś osiągnąć? Jakie masz największe marzenie? I co potem? Jak już je spełnisz? Twoja ulubiona potrawa to? A trunek? I kolor? Jak się czujesz będąc takim odmieńcem w Phyonix? To znaczy... eh bo to źle zabrzmiało - skrzywił się. - Chodzi mi o kolor włosów... w tłumie trudno się zakamuflować tam... i ludzie na pewno na ciebie patrzą...

    Gave

    OdpowiedzUsuń
  8. Grima popukała się palcem po brodzie i spojrzała w górę, by po chwili energicznie przytaknąć czarnowłosej.
    - Chyba możesz mieć rację! - przyznała wesoło. Nadal nie uważała, że kolor włosów jest aż tak istotny w doborze partnera, ale w sumie to... Co ona tam wiedziała o jakichkolwiek partnerach? W całej tej odpowiedzi najbardziej ją zainteresowało wspomniane plemię, aż oczy jej zalśniły gdy o tym wspomniano.
    - Kiedyś tam dotrę i sama zobaczę! - zapewniła tonem prawdziwego łowcy przygód, wskoczyła nawet na stół i rozejrzała się energicznie. - Zobaczysz! Napiszą o tym książkę! - rzuciła entuzjastycznie wskakując dziewczynie w ramiona i słuchając o Golasku. Kiwnęła głową na znak, ze rozumie, jednak zaraz zastrzygła uchem.
    - Nie znam Tonego... - przyznała. Darcy była tu pierwszą poznaną osobą, no, Gave poznała w Terze, więc tego nie liczyła. Zachichotała widząc jej grymas na twarzy.
    - To taki z Terry, jeden z moich, w miarę znośny - wyjaśniła z szerokim uśmiechem i cmoknęła ją w policzek na komplement.
    - Tylko mnie nie podrywaj Aniołku - pogroziła jej palcem i znowu wyskoczyła w powietrze, by zaraz wylądować przy boku koleżanki i wysłuchać o tej całej miłości. Zaśmiała się na zakończenie o dzieciach.
    - Strasznie szybkie zakończenie, ale cała historia brzmi ładnie - przyznała z entuzjazmem kiwając głową.

    Grima

    OdpowiedzUsuń
  9. Klaus roześmiał się serdecznie już nie mogąc wytrzymać. Darcy była niemożliwa. Niby chciała być traktowanie normalnie, ale tylko w pewnych przypadkach. W innych należało dostosowywać się do jej tytułu. Jasne, rozumiał to całe pierdolenie o obowiązkach i tym podobnych, ale po prostu go to śmieszyło.
    - Nie, pani - pokręcił przecząco głową, ocierając z kącików łezki, które mu się w nich zakręciły podczas wyraźnego śmiechu. - To nic złego, że traktujesz poważnie swe obowiązki, ale co z tego, że jestem barmanem, który gra i śpiewa? - uniósł wysoko brew. - Czy ty chcesz mi powiedzieć, że moja profesja pozbywa mnie jaj? - zapytał jej tak dość obcesowo i zaraz pokręcił lekko głową. - Nawet gdybym miał tu przed sobą doświadczoną wojowniczkę, która stoczyła walki z tysiącem potworów... to i tak rzuciłbym się do pomocy. Nie interesuje mnie ta twoja logika - podszedł do niej z zadziornym uśmiechem na twarzy. - Jestem barmanem, który lubi bronić kobiety, kiedy czuje że wypada im trochę pomóc - puścił do niej oczko, przystając kilka kroków od niej, co by przypadkiem nie wejść w jej przestrzeń osobistą.

    Klaus

    OdpowiedzUsuń
  10. Nie kupiła go ta definicja masochizmu i tylko pokręcił lekko głową. No dobrze, miała z nią rację co nie wpływało na jego zdanie. Ranienie siebie dla uzyskania efektu suszenia się było kompletną głupotą. Przynajmniej w jego mniemaniu. Inna sprawa, gdyby była w trakcie walki i potrzebowała sił czy coś... ale w takiej trywialnej sprawie? Nie przekona go choćby na rzęsach stawała.
    - Masochistka - powtórzył tylko swoje, opierając się o stół i upijając porządny łyk swojej lemoniady. - Och o dziewczęce ciuchy pytaj dziewczyny. Morgana w nich chodziła i Akane - poinformował ją po prostu. - Wiesz jest w nich wiele bajerów i ja nie wszystkie znam. Nie jestem w stanie odróżnić mum jeans od straight jeans albo inne szwedy od dzwonów - pokręcił lekko głową. - Po prostu laski mają nasrane w łebkach. Zawsze muszą więcej chcieć co by lepiej wyglądać - wyjaśnił swój punkt widzenia odsyłając ją tym samym do dziewczyn po więcej informacji.
    - To zależało od typu gitary... klasyczna robi za tło i jest świetna na ognisko - zaczął wchodzić w typy gitary. - Poza tym można na niej całkiem niezłe utwory wygrywać. Basowa to kompletne tło... dawała basy. A elektryczna to taka efekciarska była - podrapał się po głowie. - I z całą pewnością było ich więcej... tzn typów, ale ja znów nie byłem no wiesz... nie byłem typem gitarzysty - wzruszył lekko ramionami. - Na czym potrafisz grać? - zainteresował się zaraz. - O... taka lista przydatnych rzeczy to się przyda - zgodził się z nią słuchając zaraz o magicznym lodzie. - A jak go dostać można? Tylko poprzez kradzież czy przez pieniądze również?

    Tony

    OdpowiedzUsuń
  11. Gave wysłuchał jej w spokoju. Jej marzenia wydawały się mu mocno ugruntowane na tle rodzinnym. Porównywała się ze swoim rodzeństwem, chciała już im dorównać i jednocześnie zatracała w tym dążeniu samą siebie. Takie sprawiała wrażenie, przynajmniej w tej jednej chwili. Nie zamierzał jej tego mówić, bo przecież mógł się mylić. Zamiast tego pokaże jej co to znaczy żyć. Pod tym względem byli do siebie niezwykle podobni. Nie różnili się prawie niczym. Oboje stawiali na tym polu swe pierwsze kroki.
    - Już nie mogę się doczekać tej wycieczki do Phyonix - przyznał szczerze, bo mimo swoich wniosków był ciekawy tej krainy. W końcu wyprodukowała Darcy i Morganę. Dwie różne, acz bardzo interesujące kobiety. - Ale wtedy koniecznie będziesz mnie po nim musiała oprowadzić i zabrać na to skórowanie ludzi - puścił do niej oczko, chcąc dać jej znać, że dalej o tym pamięta i sam chętnie by w to poszedł.
    - Jasne, już powinniśmy się zbliżać - zgodził się z nią, nie wchodząc w szczegóły bycia kochanym przez innych ludzi. - To co? Gramy w kamień, papier i nożyce o to które z nas idzie nam dziś kolację upolować? - uniósł wysoko brew. - No chyba, że księżnisia nie chce sobie rączek jeszcze brudzić - cmoknął zaraz, celowo wchodząc w droczenie się z dziewczyną.

    Gave

    OdpowiedzUsuń
  12. Klaus pokręcił przecząco głową. Znalazła się cholerna feministka, która nie potrafiła cieszyć się małymi gestami. Niezłe jej tam pranie mózgu w zamku musieli zrobić.
    - Nie, pani. Nie uważam, żeby to uwłaszczało kobietom - odparł po prostu. - Powiedz mi, ma pani, czy rzuciłem się na wszystkie trzy Arcemony? Czy wyręczyłem cię w zabiciu ich wszystkich? - uniósł wysoko brew, spoglądając na nią wymownie. - Nie wydaje mi się. Ja ci jedynie pomogłem, a nie ważne jak potężna kobieta czy mężczyzna jest, jeśli nie przyjmuje pomocy i jeszcze wykłóca się, gdy ją dostanie... to wybacz me śmiałe słowa, pani, ale taki osobnik jest zwyczajnym nieodpowiedzialnym gnojem - wzruszył lekko ramionami, niespecjalnie przejmując się swoimi ranami. Zarzucił swą lirę z powrotem na plecy i przeciągnął się lekko.
    - Gdybym ci nie ufał, pani, to zamiast pomagać spieprzyłbym gdzie pieprz rośnie - dorzucił jeszcze jedną cegiełkę. - Najwyraźniej masz wielkie kłopoty z rozróżnieniem pomocy od wtrącania się w walkę - uśmiechnął się do niej łagodnie. - Rozumiem, że w twoich oczach jestem twym poddanym, którego należy bronić... a ty jesteś potężna, bo nie płynie w tobie jedynie krew feniksa ale również demona - szepnął spuszczając wzrok na swe buty. - Ale to nie znaczy, że zacznę cię traktować jak inną kobietę czy mężczyznę jeśli już chcesz wiedzieć, pani. Moje niedopatrzenie, bo wcześniej nie zaznaczyłem że mężczyźnie też bym pomógł - westchnął przeciągle. - Popilnuję ognia, jeśli pozwolisz. Wracaj do siebie, pani. Miło było mi z tobą przebywać - posłał jej jeszcze szelmowski uśmiech i wyciągnął z plecaka mięsko, które zamierzał sobie upiec. Z takim zamiarem przyszedł nad jezioro, a dzięki ich ognisku, nie musiał rozpalać nowego. Świetnie się złożyło. Odnalazł sobie jeszcze odpowiedni patyk i rozpoczął smażenie mięsiwa.

    Klaus

    OdpowiedzUsuń
  13. Zerknął na nią trochę zaskoczony. Mogli iść w każdej chwili? Był pewien, że dziewczyna chce trochę odpocząć od swojego kraju i od swojej rodziny (a przynajmniej jej części). Zaznać większej wolności i dopiero potem myśleć o takich wycieczkach, ale skoro proponowała... pokiwał lekko głową.
    - Lepiej nie trafić na żadne święto za pierwszym razem. Co to za frajda się wśród tłumów szlajać - uśmiechnął się do niej lekko. - Okay to po powrocie, robimy sobie tydzień luzów i możemy ruszać na podbój Phyonix - rzucił do niej wesoło, autentycznie nie mogąc się już doczekać tej nowej wyprawy.
    - Oszukujesz - nie pokazał ani jednego symbolu, bo Darcy zamknęła oczy, przez co zwyczajnie nie zdążył podczas odliczania. Zbyt zajęty obserwowaniem tego co robi. Przecież zamierzał patrzyć jej prosto w oczy, a tak wytrąciła go z równowagi. Przynajmniej w tym jednym aspekcie, ale zamiast się kłócić to machnął lekko ręką.
    - Dobra, ty polujesz ja ustawiam ognisko i robię nam obozowisko - odebrał od niej, jej torby i pomachał jej jeszcze zręcznie wspinając się po kamieniach do jaskini tuż za spadającą wodą. Chrust za moment. Najpierw odłoży torby.

    Gave

    OdpowiedzUsuń
  14. - Mmm... - Grima oblizała usta i posłała dziewczynie szeroki uśmiech. - Na obiad to ja zawsze! - przyznała wesoło, a na jej wzmianę o tytule wypięła dumnie pierś do przodu.
    - Taki będę nosić! Jeszcze trochę, sama zobaczysz! - zapewniła ją pewna swoich własnych słów. Na wizję siedzenia wśród Gamort jej źrenice zwęziły się maksymalnie, a na buzi zawitała szczera fascynacja.
    - To by dopiero było, wjechać tam na wozie ciągniętym przez gamorty! - wizja od razu pojawiła się w jej głowie i goblinka zawirowała dookoła własnej osi, ciesząc się przy tym niesamowicie. Na kolejne pytanie zachichotała.
    - Ależ gdzie tam, po prostu stawiam sprawę jasno, jesteś piękna Aniołku, ale mnie nie pociągasz - oznajmiła nadal z pogodnym wyrazem twarzy, znowu śląc dziewczynie szeroki uśmiech.
    - U, u! A co? Chcesz posłuchać? - doskoczyła do niej i zbliżyła swój nos do nosa Darcy. - Mogę Ci opowiedzieć o czym tylko chcesz! - wyskoczyła w powietrze, robiąc przy tym salto w tył i lądując na podłodze. - Dawaj! Rzuć jakieś dziwne hasło! Stworzę z niego najlepszą historię! - zaczęła podskakiwać w miejscu, niczym piłeczka, a oczy wyrażały wyraźne zniecierpliwienie, nawet oblizała usta nie mogąc się doczekać wyzwania.

    Grima

    OdpowiedzUsuń
  15. Gave w tym czasie nazbierał drewna i chrustu. Zajął się rozpalaniem małego ogniska. Wyciągnął też chleb ze swojej torby i ukroił im po trzy kawałki, które na razie zostawił na czystej koszuli. Gdy tylko wróciła z żabodzikiem, zagwizdał z podziwem.
    - Już się martwić zaczynałem, że coś długo cię nie ma - zażartował, po czym cmoknął z uznaniem na widok pokaźnej zwierzyny. - Nie, nie - potrząsnął lekko głową. - Czyń honory, twoja zdobyć, ty nam ją pieczesz, a ja... ja dziś odpoczywam - puścił do niej oczko. - Następnym razem zamienimy się rolami - dodał po chwili. - Pokaż mi te swoje umiejętności, tylko pamiętaj że skóry ze sobą nie zabieramy... za dużo byłoby noszenia - dodał jeszcze, choć wiedział doskonale, że Darcy zdaje sobie z tego sprawę. Po prostu powoli wchodziło mu w krew wyjaśnianie oczywistości.

    Gave

    OdpowiedzUsuń
  16. Klaus pomagał przy naprawie podłogi pani Pat. Podłoga ta zerwała się dwa dni temu podczas niesamowitej bójki w karczmie, w której pracował. On sam zdołał ujść bez szwanku, bo w odpowiednim momencie po prostu wycofał się na tyły budynku i ulotnił się stamtąd nie chcąc przypadkiem wtrącać się w "sąsiedzkie" zawieruchy. Gdy jednak wszystko przycichło, nie miał kto pomóc kobiecie, dlatego też zgłosił się na ochotnika. Jednym z powodów był fakt, że dopóki karczma zostawała w takim stanie, nie miał gdzie grać i pracować, a drugim... zwyczajnie nudziło mu się podczas wolnych dni.
    - Skoczę po drewno do lasu - rzucił do zmartwionej kosztami kobiety, a ta uniosła wzrok na niego i skinęła lekko głową.
    - Dobry z ciebie dzieciak, Klaus - uśmiechnęła się do niego. - Przygotuję dla ciebie najlepszy gulasz jaki jadłeś...
    - W takim razie wrócę tu w podskokach - roześmiał się serdecznie i podśpiewując sobie pod nosem ruszył do lasu, biorąc ze sobą narzędzia do ścinania gałęzi. Ich obróbką zajmie się na miejscu. Oczywiście nie zapomniał o wozie. Na czymś musiał przewieźć te konary z powrotem do wioski. Był właśnie w trakcie pozyskiwania kolejnej gałęzi, gdy zobaczył Darcy, niemal przytuloną do drzewa. Przez chwilę zastanawiał się czy powinien rzucić wszystko co robi, żeby do niej podejść, ale potem wzruszył tylko ramionami. Pracował dalej, przynajmniej dopóki jej "przytulanie się z drzewami" nie zaczęło wydawać mu się zbyt podejrzane. To wówczas westchnął ciężko i po włożeniu partii drewna do wozu i otarciu potu z czoła zbliżył się do smarkuli.
    - Witaj, pani - rzucił nie mogąc powstrzymać się od lekko zgryźliwego tonu. Wyglądała na kompletnie rozstrojoną. Wręcz zbitą i zwyczajnie chorą. - Coś ciągnie cię do Ardei... jesteś coraz bliżej, ale niestety wpadasz w nieodpowiednim czasie - cmoknął, pochylając się do niej żeby móc spojrzeć jej prosto w oczy. - Nasza karczma jest tymczasowo zamknięta - wyjaśnił jej z czarującym uśmieszkiem na twarzy, trzymając ręce przy sobie. - Zaproponowałbym pomoc, ale jej wszechmocna mość z całą pewnością odmówi - zauważył jeszcze, wyciągając tylko z własnej torby bukłak z wodą i podając go jej. - To tylko woda... - westchnął ciężko, samemu pociągając łyk z bukłaku. - Napij się chociaż.

    Klaus

    OdpowiedzUsuń
  17. Gave przymknął oczy, gdy Darcy zaczęła skórować żabodzika. Uczyła go tego z innym stworem i miał już swego rodzaju pojęcie jak to robić. Przytakiwał jej tylko na słowa o suszeniu mięsa, a punkt orientacyjny zbył machnięciem ręki. Aż tak wątpiła w jego orientację terenu, że musiała zostawiać tu coś po sobie? No cóż, najwyraźniej jeszcze nie był zbyt wiarygodny. Będzie musiał postarać się bardziej jeśli o to chodziło.
    - Miałem na myśli jutro czy kolejnego wieczoru - odparł otwierając jedno oko, żeby na nią spojrzeć. - Widzisz nie jestem pewien ile nam zajmie ta wyprawa, ale na jednym na pewno się nie skończy. Mamy co najmniej 3 dni drogi do Fjelldod - wyjaśnił spokojnie, po czym uśmiechnął się do niej lekko. - Pierwszym przyjacielem? Czuję się zaszczycony - wyszczerzył się do niej, obserwując dalej jej zabawę z żabodzikiem, a w brzuchu zaczęło mu już burczeć więc wziął sobie kawałek chleba i zaczął go powoli przeżuwać. Kucharek się nie pospieszało.

    Gave

    OdpowiedzUsuń
  18. Grima zachichotała na słowa Darcy.
    - Do najpiękniejszej jeszcze dużo mi brakuje, ale to miłe - przyznała z szerokim uśmiechem. Zdawała sobie sprawę, że nie należała do zbyt urodziwych, była mała, chuda, a jej zęby były zacofane. Już dawno powinna mieć dwa urocze kiełki wystające z dolnej szczęki! W jej rasie co prawda zęby te nie były tak pokaźne jak u orków, ale mimo wszystko, wszyscy w jej rodzinie takie mieli! No, poza dużo młodszymi osobnikami...
    - Jak tak dalej pójdzie to jeszcze te mikrusy mnie przegonią... - wypaliła nagle, myśląc na głos. Na kolejne pytanie doskoczyła do dziewczyny i przyjrzała jej się uważnie.
    - Sporo pytań o moją seksualność Aniołku - zauważyła wesoło i tyknęła ją w nos swoim palcem wskazującym, zjechała nim po ustach dziewczyny i zatrzymała na brodzie. - Nigdy się nad tym nie zastanawiałam, a nie kojarzę bym miała mokro na kogoś widok - przyznała bez ogródek. - Ty miałaś? - zapytała równie bezpośrednio.
    Na hasło zaśmiała się głośno i przytaknęła głową.
    - To będzie ciekawe - zachichotała obracając się dookoła własnej osi.
    - Było lato, gorące lato, Darcy krzyknęła "Co robisz tato?!", lecz tata nie dał jej odpowiedzi, siedział pod dachem i jadł wiadro śledzi. Wtem nagle z nieba BACH! Dramat życia! Nie będzie więcej deszczu do picia! Dlaczego pytasz? Och! Spójrz do góry! To przecież mleko przecina chmury! Spada na ziemię, TRACH, wręcz wiadrami i czymś w nas ciska, jak kamieniami! Co to do licha?! Czy to bataty!? Wołajcie siostry, wołajcie braty! Pogoda chce nam odebrać życia! Dawajcie gary, nie będzie picia! Klęska nas czeka, klęska rodaków, bo z nieba bucha budyń z batatów! - gestykulowała przy opowiadaniu bardzo energicznie, skakała z jednego miejsca na drugie i odgrywała rolę spanikowanego mieszkańca, najwyraźniej świetnie bawiąc się przy wymyślonej historii.

    Grima

    OdpowiedzUsuń
  19. - Ale suszonym mięsem się nie najesz - zaprotestował, bo chociaż idea była całkiem niezła to jakoś tego nie widział. Skrzywił się nawet lekko i pokręcił głową. - To już lepiej podrzucić mięsko głodującym w pobliskiej osadzie - rozłożył mapę i wskazał palcem odpowiedni punkt. - Dobrze jest sobie przyjaciół robić w różnych punktach kraju - dodał po chwili spoglądając jej prosto w oczy. Podczas swoich wypadów właśnie taki styl preferował. Polował i to czego nie zjadł, porcjował i zanosił do pobliskich wiosek. Tam odnajdował (a nie było to trudne) głodujące dzieci i wręczał im mięso. Potem jak potrzebował jakiejkolwiek pomocy... był przyjmowany do domostw czy na noc czy po prostu na chwilę.
    - A spieszy ci się do powrotu, że tak wspominasz o tym czasie? - zapytał jej swobodnie. - Potraktuj polowania jak czas na odpoczynek dla tego, który nie poluje - rzucił swobodnie, zwilżając wargi językiem, gdy zaczęła przyprawiać mięsko. Odratował trochę mięsa, zanim uszykowała je do suszenia. Kilka kawałków, tyle wystarczyło. Resztę niech tam sobie suszy, chociaż jemu żal dupę ściskał. Przecież suszone mięso wcale nie było dobre...
    - Dzięki - odparł krótko, po czym zacisnął mocno wargi. Nie był pewien czy on mógł jej powiedzieć coś podobnego. Sam dalej nie rozumiał konceptu przyjaciół. Nie wiedział w którym momencie stawało się przyjaciółmi, dlatego zamiast się pogrążać, zabrał się za jedzenie.
    - Nie przejmuj się. Na pewno będzie lepsze niż moje. Ja tam po prostu opiekam nad ogniem i nie bawię się w żadne przyprawy - przyznał ze śmiechem.

    Gave

    OdpowiedzUsuń
  20. Złapał ją w ostatniej chwili i westchnął przeciągle, dotykając dłonią jej gorącego czoła. Jasne, miał teraz bawić się w niańkę tej małej niewdzięcznicy. Potem pewnie otrzyma tyradę na temat tego jak to ona sobie świetnie radzi i jak nie potrzebowała pomocy. Wywrócił oczyma, przerzucając sobie ją przez ramię niczym worek ziemniaków i niosąc wprost do załadowanego już po brzegi drewnem wozu. Ułożył ją dość niedbale na siedzeniach, samemu zeskakując i przystając przy wierzchowcach. Poprowadził je wprost do wioski, zostawiając drewno swojej pracodawczyni, a samą Darcy ponownie przerzucając sobie przez ramię.
    - Och dziewczyna? Znajda - wywrócił oczyma. - Straciła przytomność, a nie wypada damy zostawić na pastwę zwierzyny - zauważył po prostu, wyjaśniając jej obecność. - Wpadnę wieczorem to pomogę - obiecał jej jeszcze, po czym ruszył w stronę swojego małego mieszkanka. Otrzymał tę rozpadającą się ruderę od jednej z kobiet w mieścinie i zdołał ją już doprowadzić do względnego porządku. Przynajmniej nic już nie próchniało, ani nie przeciekało. Do tego było nawet czysto. Miała dwa pokoje, małą kuchnię i równie małą łazienkę. Położył Darcy na swoim posłaniu i przemył ją, zostawiając okłady na rozgrzanym czole dziewczyny. Gdyby chciał mógłby ją zabić tu i teraz. Ten skurwysyn straciłby swoją córeczkę... tylko czym różniłby się wtedy od niego? Zabrałby niewinne życie tak jak to zrobił on sam. Z westchnieniem dmuchnął sobie w grzywkę, po czym wstał, by zrobić coś papkowatego do jedzenia dla dziewczyny. Musiała coś zjeść.

    Klaus

    OdpowiedzUsuń
  21. - Wiesz trudno powiedzieć - odparł szczerze. - Wokół mnie nie było lubiących stroić się mężczyzn, a kobiety były... - dodał. - Może dlatego mam taką opinię, a nie inną... ale jest ona również na podstawie obserwacji tego co było na półkach sklepowych. Kobiety miały zdecydowanie większy wybór ciuchów niż mężczyźni - zauważył. - Na pewno były jednostki lubiące się stroić, ale... po prostu było to bardziej typowe wśród kobiet - wyjaśnił jej, bo nie był szowinistyczną świnią, a ostatnio coraz częściej na takiego wychodził. Nosz cholera jasna. Wszystko należało tym laskom wyjaśniać od A do Z żeby nie złapały za słówka.
    - Myślę, że będziemy w stanie co nieco tu odtworzyć - odparł spokojnie. - Encyklopedie to jedno... wiesz czasem wystarczy zrozumieć zasadę działania. To co innego wymyślać od zera od tego, że już wiesz jak takie coś wygląda - uśmiechnął się lekko. - Aktualnie pracuję nad udoskonaleniem prysznicu - przyznał szczerze. - Bo to jedna z rzeczy, których brakuje mi tu najbardziej... - westchnął przeciągle. - Ale mój prowizoryczny nie umywa się do tego co mieliśmy - przyznał zaraz, opadając łagodnie w kanapę.
    - O to będzie trzeba zerknąć w Slavit - uśmiechnął się do niej, bo do Fjelldod nie chciało mu się chodzić. Pierwsze spotkanie z tymi stworami przeżył podczas ratowania Ryu i choć nie było najgorzej to nie zrobili na nim zbyt piorunującego wrażenia.
    - Hej, hej! Zostaw coś mi do odkrywania - jęknął przeciągle, kiedy zaczęła go zasypywać informacjami. - Wiesz jak fajnie jest zobaczyć coś po raz pierwszy i zastanawiać się do czego to służy? Daj mi trochę tej frajdy! - roześmiał się lekko i poczochrał ją po włosach. - Jak będę czegoś konkretnego potrzebował to wiem do kogo zwrócić się po wiedzę...

    Tony

    OdpowiedzUsuń
  22. Darcy przespała całe popołudnie jak i noc. Zostawił ją nawet w domu na trochę, kiedy poszedł pomagać swojej pracodawczyni, a przed pójściem spać, jeszcze raz zmienił jej okłady i sprawdził ogólny stan zdrowia. Jej organizm walczył, a klatka piersiowa unosiła się spokojnie. Upewniwszy się, że wszystko gra, sam przysnął na krześle obok niej, żeby w razie potrzeby być tuż obok, a rano poszedł do kuchni przygotowywać śniadanie.
    To właśnie wtedy dobiegło do niego "kurwa" i wywrócił oczyma słysząc kolejne pytanie. Włożył owsiankę do dwóch misek i skropił ją miodem, po czym wraz z jedzeniem wszedł do pokoju zajmowanego przez Darcy.
    - Dzień dobry, jak się dziś czujemy śpiąca królewno? - zapytał jej z entuzjazmem w głosie, przysuwając sobie krzesło i siadając obok niej. Podał jej jedną miseczkę owsianki. - Zjedź, odzyskasz siły - dodał zaraz.

    Klaus

    OdpowiedzUsuń
  23. Morgana mało kiedy przechadzała się pałacowymi korytarzami, dziewczyna obrała inny sposób przemieszczania się - codziennie rano opuszczała sypialnie oknem bądź tarasem, by schodząc po murach budowli, ruszyć ku arenie i tam potrenować. W końcu opadł kurz tych całych radości z jej powrotu, a kwas z rodzicami, wiszący w powietrzu, zniechęcał młodą Parabellum do częstego przebywania w domu. Nadal gniewała się na matkę za cyrk jaki odwaliła. Przeprowadzili już chyba z trzy rozmowy, ale Lexi była nieugięta, podobnie jak ona. Na szczęście, małymi kroczkami, powolutku, dochodziły do coraz lepszego porozumienia, a ojciec w tym wszystkim chyba głównie pilnował, by dyskusja nie była zbyt gorąca.
    Właśnie skończyła swój poranny trening, szła w stronę domu z cięższym oddechem i mieczem przełożonym przez ramię, na widok młodszej siostry uśmiechnęła się bardzo delikatnie, schowała broń i lekko zesztywniała na ciepłe powitanie. Nadal przyzwyczajała się do bycia starszą siostrą, Darcy pajała do niej pewnego rodzaju entuzjazmem, którego sama Morgana do końca nie rozumiała, ale nie była zła o coś takiego. W głębi serca sprawiło to czarnookiej przyjemność.
    Waleczna i bojowa? Kącik ust Morgany uniósł się delikatnie. Wysłuchała propozycji i zmierzyła siostrę wzrokiem.
    - Polowanie? A lubisz je w ogóle? - zapytała zainteresowana. Darcy sprawiała wrażenie ulepionej z zupełnie innej gliny niż ona sama. Idealnie pasował do niej tytuł księżniczki, była bardzo kobieca, delikatna, uwielbiała tańczyć i brudzenie sobie rąk krwią nie specjalnie Morganie pasowało do wizji siostry.
    - Możemy spędzić czas jakoś bardziej w Twoim stylu, chętnie zobaczę co porabiasz na co dzień - zaznaczyła, wzruszając ramionami. - No, chyba, że to Ty chcesz porobić coś innego - uśmiechnęła się do niej nieco zadziornie.

    Morgana

    OdpowiedzUsuń
  24. Grima zastrzygła uchem. Cóż, może i tak było, jednak ona nie uważała się za piękną, a i tak było jej dobrze, więc nie narzekała. Na pytanie o mikrusy tylko machnęła ręką, dając znać, że to nic istotnego, z kolei w temacie pociągania przekręciła głowę.
    - Czytałam, że czasami ktoś tak bardzo się podoba, że od samego patrzenia jest mokro, bo sobie wyobrażasz dużo, a ja lubię sobie wyobrażać - przyznała wesoło machając głową, zostawiając pytanie bez odpowiedzi.
    - Cimcirim... Co? - zachichotała. - Co to takiego? - zainteresowała się, również szepcząc, bo nie miała pojęcia o co chodzi, zielonego pojęcia!
    Reakcja na jej opowiadanie wyraźnie ją zadowoliła, uśmiechała się szeroko i kłaniała, jak na prawdziwym przedstawieniu. Zawtórowała dziewczynie w śmiechu.
    - Widzisz! Przecież Ci mówiłam, że będę sławna! - znowu zachichotała, po czym skoczyła energicznie w stronę jakiegoś miękkiego posłania. Zaczęła ugniatać poduszki, jakby tworzyła sobie gniazdo. - Ale wiesz co mówi Grima? Nie ma sławy bez odrobiny relaksu, trzeba dużo odpoczywać! - zaznaczyła i walnęła się plecami na wygniecionym miejscu, jej pozycja ani trochę nie pasowała do przygotowanego legowiska.
    - Mam dużo energii, ale czasami szybko ucieka - dodała i jak gdyby nigdy nic ułożyła, głowę, przymknęła oczy po czym błyskawicznie zasnęła. Zupełnie jak zabawka, z której wyciągnięto zabawkę. Wybrykała się, najadła, znowu pobzikowała, aż w końcu przyszło zmęczenie, uderzyło dość gwałtownie i Darcy mogła zauważyć, że goblinka wcale nie udaje, zasnęła na poważnie.

    Grima

    OdpowiedzUsuń
  25. Morgana dopiero odnajdywała się w fakcie posiadania rodzeństwa. Co prawda z Ashanem miała do czynienia już za młodu, ale tło wojny znacznie utrudniało nawiązanie typowo rodzinnych relacji. Widok Darcy czy Diego, owszem, cieszył ją, jednak do entuzjazmu było jeszcze daleko. Za wzór do naśladowania obrała sobie samego Natana, nie raz widziała jak traktował Akane, nie raz o niej słyszała i uznała, że Platynowy idealnie sprawdza się w roli brata. Co za tym idzie? Można było śmiało brać z niego przykład.
    - No, tego jestem pewna, że się uczyłaś. Ja uczyłam się gry na pianinie, ale to nie znaczy, że jakoś specjalnie lubię to robić - przyznała po czym poczuła lekkie zawstydzenie. Widziała jak Darcy na nią patrzy, czuła się jak wystawiona na piedestał. Niby fajnie, przynajmniej dopóki na nim stoisz. Posłała siostrze nieco zakłopotany uśmiech.
    - Heh, nie każdego, w niektórych się zakochuje - rzuciła z nutką żartu. - Właściwie to w jednym - sprostowała, przypominając sobie jak Natan bardzo ją kiedyś irytował.
    - Czyli polowanie... Jesteś przygotowana? Ja musiałabym skoczyć zapakować kilka najpotrzebniejszych rzeczy...

    Morgana

    OdpowiedzUsuń
  26. Nie twierdził, że mężczyźni nie mogli się stroić. Mieli do tego takie samo prawo jak i kobiety. Wiedział, że część z nich właśnie tak działała, ale to nie zmieniało faktu, że kobietom było w tej kwestii zwyczajnie łatwiej. Odpuścił sobie tylko dalsze komentarze i tylko pokiwał głową na znak, że zgadza się z dziewczyną.
    - Prysznic... - powtórzył po niej, nie bardzo wiedząc jak to zobrazować. - No to nie będzie takie łatwe - przyznał. - Mam taką prostą konstrukcję... - poprowadził ją do prowizorycznego prysznica na zewnątrz z wiadrem, które było dziurawe powieszonym u góry i rurą z której mogła płynąć wodę. - Generalnie powinno to działać tak... - podszedł do konstrukcji która wyciągała wodę i zaczął pompować, tak by przez rurę poleciała aż do wiadra i stamtąd wprost na głowy stojących pod wiadrem ludzi. - Ale na tę chwilę jest to zimny prysznic i na dodatek potrzeba dwojga ludzi, żeby działało - skrzywił się lekko. - Ale dopracuje to - zapewnił ją wesoło. Poza tym wcale tak długo tu nie byli, a to co udało mu się osiągnąć jeśli chodziło o prysznic już uważał za całkiem niezły sukces.
    - Otwierany dach? O... to może być ciekawe - pokiwał lekko głową. - To pokażesz mi gdzie? A potem spróbujemy jakoś opracować plan... - dodał z uśmiechem.

    Tony

    OdpowiedzUsuń
  27. Słuchał jej w chłodnym milczeniu, zaciskając pięści z każdym jej słowem, po czym wreszcie odetchnął głęboko nakazując sobie spokój. Raz, dwa... trzy oddechy później, rozluźnił swe pięści i spojrzał jej prosto w oczy.
    - Nie wiem, pani - prychnął, nie mogąc się przed tym powstrzymać. - Biłem się z myślami, czy w ogóle powinienem ci pomagać, bo przecież jesteś taka silna i taka niezależna, że na każdą pomoc ziejesz ogniem piekielnym, do tego twierdząc że facet, który chce pomóc jest szowinistyczną świnią - zauważył krótko i na temat. Nie potrafił powstrzymać się od tego komentarza. Oj nie, zbyt wiele go to kosztowało, żeby teraz sobie nie używać.
    - Ile możesz zostać? - spojrzał na nią z lekkim niedowierzaniem. Wzruszył przy tym ramionami. - Nie wypuszczę cię stąd dopóki nie będziesz chociaż przypominała tę twoją upragnioną niezależną kobietę, ale gotować sobie zaczniesz jak tylko będziesz mogła chodzić - ostrzegł ją, siadając na krześle przy łóżku, które zajmowała. - Nie będę cię niańczył 24 na dobę. Nie jestem twoją służką - dodał zaraz. - I ktoś musi tu zarabiać - dorzucił. - A przysługa? Kiedyś się po nią zgłoszę - zapewnił ją jeszcze. - Masz na coś ochotę? Wodę może? Wino?

    Klaus

    OdpowiedzUsuń
  28. Gave zastanowił się chwilę nad odpowiedzią. Nie był pewien czy można było mówić o polityce w tym wypadku. Nie siedział w niej zbyt mocno. Wzruszył więc ramionami.
    - Nie wiem - odparł po prostu. - Może dbają, ale nie każdy pomoc chce przyjąć? No wiesz... duma im na to nie pozwala? Ludzie są głupi czasami - zaproponował taką teorię. - A może nie zdają sobie sprawy z tego jak bardzo taka pomoc jest potrzebna? Albo dają za mało? - dodał jeszcze. - Nie siedzę w polityce za bardzo - przyznał bez zbędnych krępacji. - Po prostu wiem, że każda pomoc jest niezbędna w biedniejszych obszarach wiosek czy miast - wyjaśnił spokojnie. - U was tak nie jest? Zapuszczasz się czasem do slumsów w Phyonix? Macie w ogóle takie? - uniósł wzrok znad ogniska aby na nią spojrzeć. Nadział sobie kawałek mięsa na swój nóż i wsunął go do buzi. Marynata robiła swoje. Musiał przyznać, że nadawała całkiem dobrego smaku.
    - Mhm dobre - pochwalił ją. - Oho... skorzystam na pewno - rzucił z lekkim uśmiechem na twarzy.

    Gave

    OdpowiedzUsuń
  29. [Mosert, ale byłaś blisko xD]

    Uśmiechnęła się delikatnie na stwierdzenie siostry, Darcy emanowała pewnego rodzaju pewnością siebie, ale Morgana nie była pewna czy ta nie jest tylko iluzją. Różniły się, bardzo, ale dziewczynie nie specjalnie to przeszkadzało. Fakt posiadania młodszego rodzeństwa o zupełnie innym temperamencie bardziej ją ciekawił niż przerażał, jednak mimo wszystko czuła pewnego rodzaju obawę. Obawę, że zawiedzie. Ciekawe czy to było normalne? Będzie musiała zapytać Natana. Komplement skierowany w stronę Natana odrobinę ją zaskoczył, poczuła nawet lekkie ukłucie zazdrości, niby wiedziała, że nie ma o co, ale... Darcy była bardzo urodziwa, nie uważała siebie samej za brzydką, ani nie sądziła by młoda czy Natan byli zdolni aż tak ją zranić, a jednak organizm robił swoje. Na szczęście dziwne uczucie szybko zniknęło, szczególnie gdy ciemnowłosa podsumowała wypowiedź. Uśmiech Morgany poszerzył się delikatnie.
    - Bardzo mnie to cieszy - przyznała. Jaka ona była powściągliwa przy tej młodej. Do głowy wpadło jej pewne porównanie, ale uznała, że podzieli się nim dopiero za chwilę.
    - Piękna jest, Twoja Abyss - zaznaczyła, bo miała już okazję widzieć stworzenie. - Kova jej nie lubi, pewnie czuje zagrożenie, no i to samiec, załączyło mu się chronienie rodziny. Mogłabyś przygotować Tuuli, jest łagodniejsza, no i mniej toporna, na łowy przyda się zwinniejsza samica - kiwnęła głową. - Zaraz do Ciebie dołączę - dodała i już miała iść, ale zatrzymała się i objęła jeszcze siostrę.
    - Cieszę się, że... jesteście, że jesteś - szepnęła cicho, po czym szybko ruszyła w stronę pałacu, by zabrać potrzebne rzeczy, a właściwie by odłożyć miecz. Sztylety miała przy sobie prawie cały czas, a te nowe, od wujostwa, teraz mogła wykorzystać, ćwicząc jednocześnie i sprawdzając nową broń.
    Do siostry dołączyła po kilkunastu minutach, przejście do komnaty zajmowało sporo czasu, a jeszcze droga w drugą stronę.
    - Przypominasz mi mamę - rzuciła wchodząc do stajni i śląc lekki uśmiech siostrze. - Mamę z młodości, miała wtedy niesamowite pokłady pozytywnej energii - wolała sprostować, nie chciała, aby Darcy myślała o ich teraźniejszej mamie, tej, z którą Mor nie bardzo się dogadywała. Podeszła do Tuuli i pogłaskała ją po pysku.
    - Hej mała - szepnęła w ich rodowym języku i przyłożyła czoło do czubka nosa zwierzęcia. Zaraz spojrzała na zagrodę samicy, Kova, siedząc w sąsiednim boksie zdawał się niepokoić, miał otwartą bramę, a mimo to pilnował partnerki zamiast się paść. Monogamia tych stworzeń była niesamowita. Ich ciele biegało beztrosko po pastwisku i Mor uśmiechnęła się na ten uroczy widok.
    - Chciałam Ci go sprezentować, małego, jeszcze trochę i będzie można go szkolić i osiodłać... Ale Ty masz Abyss i... - spojrzała na siostrę. - Myślisz, że taki prezent byłby dobry dla Natana? Pomyślałam w drugiej kolejności o nim. Kova i Tuuli go lubią, no i dojazd tutaj na Mosercie byłby łatwiejszy. Jak już go... Jak nas najdzie na odwiedziny... Ewentualnie po prostu prezent dla Argaru - dodała, poważnie się nad tym zastanawiając.

    Morgana

    OdpowiedzUsuń
  30. Klaus wzniósł oczy do sufitu i pokręcił lekko głową. Wyżywanie się na rannej małolacie to był cios poniżej pasa. Nie powinien więc dłużej tego ciągnąć, ale ona po prostu się o to prosiła.
    - Nie musiałaś, wybrzmiało - odparł krótko i przysunął sobie stołek, siadając obok niej. Obserwował ją uważnie, w milczeniu zmieniając kolejny okład na jej czole, niezależnie od tego czy tego chciała czy nie.
    - Teraz przepraszasz? Teraz? - spojrzał na nią wymownie i pokręcił z niedowierzaniem głową, po czym wbił w nią swe intensywne spojrzenie. - Co się stało z tą odważną i pewną siebie Darcy, która kąsa jak tylko chcesz jej pomóc? - zapytał jej chłodno. - Gdzie ją zgubiłaś? - zainteresował się, po czym westchnął ciężko i odsunął się od niej, żeby dać jej trochę przestrzeni osobistej.
    - Wybacz, ma pani, ale na naszym ostatnim spotkaniu wyraźnie dałaś mi do zrozumienia, że pomaganie tobie mija się z celem - rzucił spokojnie. - Stąd ta moja niechęć do siebie, bo nie przypominam sobie, żebym niechęcią obrzucał cię na pierwszym spotkaniu - wstał i udał się do swojej kuchni, gdzie miał przegotowaną, wystygniętą wodą. Zaraz też przyniósł jej szklankę i usiadł obok niej.
    - Proszę - rzucił krótko. - Nie rozumiem ciebie, Darcy - przyznał szczerze. - Nie rozumiem co siedzi w tej głowie, że tak prychasz i się obruszasz na każdą pomoc, a teraz... jestem niemal pewien że wyrzucasz sobie w głowie jaka to słaba jesteś i jaka to hańba cię spotkała - zacisnął mocno wargi. - Jeśli tak jest to powinnaś zacząć pracować nad tymi myślami, bo nie są zdrowe. Jeśli nie... to przepraszam za mą śmiałość.

    Klaus

    OdpowiedzUsuń
  31. Zamknął oczy licząc do dziesięciu. Dobrze chociaż, że rozmawiali teraz spokojnie. Nie sądził, żeby krzyk tu cokolwiek pomógł, a ona najwyraźniej pałała do niego niechęcią, a przecież wcale się jej nie narzucał. Westchnął przeciągle zastanawiając się jak ubrać w słowa swoje zdanie, żeby nie zostać odebranym przez nią źle.
    - Zacznijmy od początku, dobrze? - zaczął spokojnie. - Cześć, jestem Klaus. Gram na lutni, śpiewam, zajmuję się barem, a okazjonalnie bawię się innymi pracami. Pomagam staruszkom w tej wiosce - uśmiechnął się lekko. - Chciałaś, żebym mówił ci po imieniu. Dobrze, więc tak będę robił - dorzucił zaraz. - Ale co za tym idzie, przestaję uważać cię za moją księżniczkę. Nie interesuje mnie twój tytuł. Od tej chwili widzę ciebie, a nie tą która ma rządzić Phyonix. Widzę dziewczynę, a nie władczynię. Zwykłą nastolatkę z kompleksami, a nie wszechmocną Parabellum - odetchnął głęboko. - Tak więc i ty będziesz tu musiała iść na kompromis. Jeśli coś będzie grozić tobie czy mnie, a będziemy razem... to skoczę do walki razem z tobą - posłał jej przyjazny uśmiech. - A teraz odpoczywaj, Darcy i wołaj jakbyś czegoś potrzebowała. Będę na dworze. Mam kurę do ubicia, wypatroszenia i przerobienia ją na rosół - puścił do niej oczko, wychodząc z pokoju.

    Klaus

    OdpowiedzUsuń
  32. Trochę nie chciało mu się wierzyć, że w Phyonix jest aż tak cukierkowo. Wierzył w to, że rodzina Darcy stara się zapewnić wszystkim dobry byt, wkłada w to wiele starań i serca, ale jednocześnie zdołał się już przekonać - tu w Mathyr - że to nie wszystko. Wiele zależało od czynnika ludzkiego, a ten potrafił być wredny i oporny. Tylko, że na to rodzina królewska nie miała żadnego wpływu i to rozumiał. Dlatego zamiast podważać jej słowa, po prostu pokiwał głową w zrozumieniu.
    - Sprawiedliwie - zgodził się z nią, po czym spojrzał jej prosto w oczy. - Ale co to jest sprawiedliwość? Czy faktycznie można być sprawiedliwym? I czy twoje pojęcie sprawiedliwości jest takie samo jak na przykład moje? - zapytał jej autentycznie ciekaw odpowiedzi. - No bo to tak jakbyś zobaczyła mojego ojca w pracy... dostaje wiadomość, że dogorywa starzec i dziecko. Może uratować tylko jedno. Logicznie rzecz ujmując lepiej uratować dziecko, co by mogło sobie pożyć dłużej, ale staruszek jest ukochany przez wielu i ma wnuki, które potrzebują jego pomocy. Nie mają rodziny. Natomiast dziecko jest krnąbrne, wydaje kasę na prawo i lewo i ma w dupie życie ludzkie - rzucił spoglądając w ogień. - Ojciec wybiera starca... i teraz dla rodziny dziecka to nie będzie sprawiedliwa decyzja, co nie? - uniósł na nią spojrzenie. - Sprawiedliwość jest pojęciem względnym... zależy od punktu siedzenia - żachnął się. - Tylko problem w tym, że należy działać zgodnie ze swoim sumieniem i swoim poczuciem sprawiedliwości... będąc sprawiedliwymi mamy w sobie coś z egoistów - dorzucił i zaraz pomasował się po skroniach. - Szlag... brzmię jak Tony. Nie dobrze - uderzył się otwartą dłonią w czoło.

    Gave

    OdpowiedzUsuń
  33. Tony zastanowił się chwilę nad jej propozycją. Może i faktycznie dałoby się zamontować, ale dla kąpiącego się to by było dość niewygodne. Tak czy inaczej uznał, że to wypróbuje i potem zdecyduje, która wersja jest lepsza. Ewentualnie jakąś linkę, którą wystarczyłoby pociągnąć. Nie odpowiadał jej przez dobrą chwilę analizując na spokojnie całą sytuację i swoją konstrukcję na nowo, że dopiero po chwili dotarło do niego coś o ognistych skałach.
    - Są tu takie? - spojrzał na nią z wyraźną fascynacją w oczach. - A pokażesz gdzie można znaleźć? Przecież nie musiałabyś cały czas z nami być przy wkładaniu. Można to też zrobić przez gruby materiał - rzucił swobodnie, już kombinując jakąś łopatę z dobrego ognioodpornego materiału. Na pewno coś dałoby się znaleźć.
    - Bo wiesz... proszenie ciebie o pomoc za każdym razem gdy ktoś brał prysznic mogłoby być uciążliwe dla ciebie - zauważył z lekkim uśmiechem na ustach, ruszając zaraz za nią do jej domostwa.

    Tony

    OdpowiedzUsuń
  34. Tuuli dobrze znała zapach Darcy i była bardziej ugodowa niż jej partner. Pozwoliła się oporządzić przez dziewczynę i chociaż nie wymieniała z nią czułości, tak jak miała w zwyczaju z Morganą, to nie utrudniała zadania.
    Morgana uśmiechnęła się trochę szerzej na odpowiedź siostry.
    - Akurat do tańca wpleść można każdą emocję, chociaż przyznaję, tych wesołych życzę Ci jak najwięcej - odpowiedziała dość rzeczowo. Chodziła dość twardo po ziemi i wiedziała, że nie było sposoby przejść przez życie bezproblemowo. Problemy co prawda były różnego pokroju, ale były zawsze.
    - Dogadanie się nie powinno stanowić problemu, jagnię jest dość plastyczne, a najgorsza przeszkoda, tj. rodzice, została już przez Nata pokonana - przyznała ze śmiechem i dosiadła swojego wierzchowca. Zwróciła uwagę na pewien szczegół.
    - Chyba mocno Ci zależy na opini taty, co? - zagadnęła. Wplotła jego osobę nawet w taki temat, jak prezent dla chłopaka, co dla Morgany było dość dziwne. Nawet nie pomyślała o patrzeniu na to w takich kategoriach. Wzruszyła ramionami i zacmokała, poganiając zwierzę do ruchu.
    - Szczerze to nie zwracam na to za bardzo uwagi, na to czy go lubią, czy nie - przyznała, nadal z lekkim uśmiechem. - Jest po prostu czarujący, sam w sobie, szczery i ma duże pokłady ciepła. Myślę, że tacie podoba się to, że nie próbuje mnie stłamsić, pozwala mi działać, umie schować się w cień, gdy sytuacja tego wymaga. Jego ojciec, w sensie Niklaus, ma trochę większe tendencje do tego by błyszczeć. Stawiam, że dlatego tata za nim nie przepada, a Natan kupił go, bo jednak jest inny niż się zdawało - przedstawiła swoją opinię, może trochę zbyt dosadnie traktując żarty młodej, ale cóż, taka już była.

    Morgana

    OdpowiedzUsuń
  35. - A na jakich instrumentach grasz? - zapytał jej, gdy zaczęła się mu przedstawiać. - Może chcesz dać muzyczny popis w karczmie, w której pracuję? - zaproponował od niechcenia, uznając to za całkiem ciekawą opcję. Darcy mogłaby wyjść poza swoją strefę komfortu, chociaż trochę, a karczma zyskałaby od czasu do czasu damski głos i powiew świeżości.
    - Jak już wyzdrowiejesz - dodał zaraz, ściskając jej dłoń na powitanie. Zatrzymał się w pół kroku na pytanie o kule i pokręcił przecząco głową.
    - Niestety uznałem je za niezdatne nawet do naprawy dachu - puścił do niej oczko. - Ale jak pogrzebiesz pod łóżkiem to może znajdziesz nowe - dodał po krótkiej chwili i wzruszył ramionami. - Możesz z nich korzystać - zakończył, wsuwając dłonie w kieszenie i już idąc na podwórko. - Aha... jak chcesz zobaczyć skubanie to lepiej się pospiesz - wyszczerzył się do niej, wchodząc do prowizorycznej zagrody, gdzie pasły się jego kurki i szukając tej już całkiem nieźle utuczonej.

    Klaus

    OdpowiedzUsuń
  36. Musiał przyznać, że miała talent do instrumentów. Przynajmniej z tego co mówiła. Posłał jej uśmiech mówiący tylko tyle, że w takim razie są umówieni i więcej nic nie powiedział. To mogło być ciekawe doświadczenie, a i dobre urozmaicenie dla mieszkańców.
    - Lepiej nie nazywaj - poradził jej, jednym sprawnym ruchem ukręcając jej łeb. - Bo naprawdę nie ma czego - dodał jeszcze idąc z truchłem drobiu w stronę Darcy. Położył kurę na drewnianym stole i zabrał się za oprawianie zwierzaka. - Przyzwyczajanie się do takich zwierząt wcale nie jest dobre... potem jest ci żal, że musisz wykonać brudną robotę - spokojnie pracował nad zwierzakiem. - Naprawdę nigdy tego nie robiłaś? - zapytał jej, unosząc wzrok znad kury i podając jej zaraz nóż. - No to spróbuj - zaczął jej tłumaczyć jak to powinno wyglądać, instruując krok po kroku.

    Klaus

    OdpowiedzUsuń
  37. - Mhm... no ewentualnie wyślemy tam Natana - puścił do niej oczko, bo przecież on sam sobie poradził z tym ogniem. Co prawda po wszystkim wyglądał jak skwarka to mimo wszystko był w stanie to zrobić. Głównie dzięki swym umiejętnościom leczniczym.
    - Spokojnie, nie zamierzam tam iść samemu - zapewnił ją zaraz, unosząc lekko ręce do góry, żeby dać jej do zrozumienia że niespecjalnie spieszno mu do ognia piekielnego. - Zresztą... najpierw chciałbym odbudować swoją relację z Drakonami, a potem mogę myśleć o innych sprawach - uśmiechnął się do niej lekko.
    - Jasne, ale to później. Najpierw dopracuję konstrukcję - odparł spokojnie, wchodząc do niej do domu i kiwając lekko głową na propozycję. - Ale po co z liści? - zapytał jej. - Można i z desek zrobić... - mruknął. - Trzeba by w to wszystko wpleść liny, pod odpowiednim kątem - przeszedł się w jedną stronę i w drugą kombinując jak to zrobić. - Rozrysuję ci to - zaproponował szybko.

    Tony

    OdpowiedzUsuń
  38. Gave pokręcił przecząco głową.
    - Oj nie... historia nie osądzi co było sprawiedliwe - spojrzał jej prosto w oczy. - Historia to dalej ludzie. To ludzie, którzy nie będą cię znali osądzą czy ich zdaniem byłaś sprawiedliwa czy nie, a to wszystko może znów nie być prawdą - zauważył spoglądając jej prosto w oczy. - No wiesz... kanon dobra i zła pewnie się jeszcze tysiąc razy zmieni w trakcie trwania tego świata - rzucił spokojnie.
    - Mhm... to za piętnaście minut można jeść? - odwrócił wzrok od niej do mięska. - Bo już powoli umieram z głodu - przyznał ze śmiechem. - Ty nie?

    Gave

    OdpowiedzUsuń
  39. Sen gamorty znacznie ułatwił mu na wtargnięcie. Zwykle potrzebował zaproszenia, by chociaż przejść przez próg. Pod warunkiem, że ziemia była poświęcona, zaklęta, albo chociaż zamieszkiwał na niej człowiek. Prastara magia, która go powstrzymywała... Trzymała się tylko konsekrowanej ziemi. Natomiast demoniczna aura, zapach tej cudownej krwi, która była w środku, używana niczym mazidło, na cały inwentarz... Nie trzeba chyba mówić, że ziemia nie była skonsekrowana. Właściwie, aura którą biła, była bliźniacza do tej, która wypełniała go od środka, gdy jego dusza zesłana została na potępienie w piekle, gdy Davos wstał z własnego grobu.
    Na początku bezszelestnie obserwował, oglądał zawartość posiadłości. Mimo wszystko, po tylu latach letargu, nie miał okazji zagościć w wysokich progach...
    W końcu, pod postacią czarnej mgły, przeniknął między szczeliny w ścianach, by podsłuchiwać młodą panią gospodarz.
    Słysząc, że mówi do siebie, że szuka inkantacji... Miał ochotę pomóc.
    Dlatego zmaterializował się w kącie izby, parząc na kobietę z uśmiechem, szkarłat oczu świadczył o niedawnym żerze, jaki usatysfakcjonował go w pełni, przez co mógł używać swych... Talentów. Zwierzę mogło wyczuć go teraz, nawet we śnie.
    — I to mi się podoba, mi ami. Przekraczanie limitów, naginanie zasad. Ach. Przypomina mi to, jak byłem jeszcze żyw... — zaczął Davos, patrząc na kobietkę, wolnymi, lecz głośnymi krokami doszedł do krzesła, gdzie się rozsiadł. — Tylko czerpanie many w tym wymiarze... To może być problematyczne. Chyba że masz żywą istotę, której żywą energię można... Spaczyć. — spauzował, po czym przechylił głowę na bok.
    — Nie lękaj się mnie, nie obruszaj, nie podnoś straży, ani swej gamorty. Nie zamierzam cię skrzywdzić, dotknąć, poturbować... Cokolwiek wymyślisz. Jestem Davos. Pochodzę... Nie stąd. Słyszałem, że masz talenty, które są bliźniacze do mych. Chciałem się... Przywitać. I wpaść na pogawędkę. — zarechotał.

    Davos

    OdpowiedzUsuń
  40. — Zaproszenie potrzebne jest tylko, gdy ziemia jest konsekrowana. Przez ludzi. Albo kapłanów... A moment, w którym nawet buty są umorusane we krwi, przez demona... Albo coś w jego pokłosiu... Wtedy zaproszenie nie jest potrzebne. — odparł, raczej pewnie, bo przyjął, że dziewczyna rozpoznała w nim pijawkę.
    Zerknął na spiralę szkarłatu, z delikatnym uśmiechem. Czyli jednak była tą, za którą się podawała.
    — Cóż za zbieg okoliczności, że w tej samej okolicy, kręcą się niskie, czarnowłose, z talentem do krwi i z... Azjatycką karnacją. — warto nadmienić, że Davos również taką posiadał. Jak i czarne włosy. Jeno płeć się nie zgadzała, do tego pięknego tercetu. — Astronomiczny przypadek. Szczególnie w Mathyr. Możesz opuścić barierę. Nie chcę cię skrzywdzić. Krew demonów jest bardziej czerwona niż normalna... Krew. I do tego, sacrebleu, niesmaczna. Nie szukam hemomantki, bo to sztuka... Mało zjawiskowa. Ale to... — wskazał chudym palcem na spiralę wokół dziewczyny. Z pomiędzy jego dłoni, zaczęła się formować kula krwi. Była niestabilna, jak energia, magia... A raczej spaczona mana. — To jest bliźniacze do moich talentów. — kula z powrotem wróciła do ciała maga krwi, który ruszył w stronę stolika, by rozsiąść się wygodnie na krześle, wyjąć fajkę, w której czerwony susz rzucał się w oczy z daleka.
    — Jestem Davos Morgraine. Jak już się pewnie zdradziłem, nie pochodzę z tego wymiaru. Miło mi cię poznać.

    Davos

    OdpowiedzUsuń
  41. Skrzyżowała spojrzenie z siostrą i posłała jej delikatny uśmiech.
    - Och, akurat to mi nie grozi, po głębszej analizie stwierdzam, że jestem raczej niedocukrzona - również puściła oko. W oczach Mor, Darcy i tak była urocza, jednak nie miało to złego wydźwięku. Mimo to dziewczyna nie zamierzała raczyć siostry przesadnymi komplementami. Zadowolona opinią młodszej fenalis kiwnęła głową. W takim razie postanowione, zabierze młode do Argaru lub wręcz w najbliższej okazji Natanowi. Na odpowiedź w kwestii ojca Mor uśmiechnęła się pod nosem. Mycie posadzki z krwi? Dla niej brzmiało to dość banalnie, ale wiedziała, że wychowały się w zupełnie innych warunkach i nie miała tego nikomu za złe.
    - Diego... - spojrzała przed siebie w lekkim zamyśleniu. - Macie dobry kontakt? Mam wrażenie, że za mną nie przepada. Siostra wielka wojowniczka okazuje się wcale nie taka wielka - znowu uśmiechnęła się zadziornie i westchnęła na to całe wyjaśnianie plusowania. Pokręciła jedynie głową.
    - Ja patrzę na to zupełnie inaczej. Pokochałam go właśnie za to, za to, że nikomu na siłę nie wchodzi w dupę. No, oczywiście też za inne rzeczy, ale to jedna z cech, którą w nim uwielbiam. Łaski bez Darcy, ich strata, nikogo więcej - wzruszyła jedynie ramionami i zaraz zaśmiała się pod nosem.
    - Słyszałam o tym. Wyszło dość sztucznie, nie wiem co wtedy wstąpiło w tatę, ale w danej chwili mam po prostu obawy, w każdym takim zachowaniu widzę podstęp... Matka mogła to lepiej rozegrać, teraz razem będą zbierać żniwo. Może z czasem to przejdzie - spojrzała na siostrę i uśmiechnęła się do niej.
    - Nie przejmuj się zbytnio, dogadamy się, ale w swoim czasie i albo na moich albo z wspólnie uzgodnionymi kompromisami - zapewniła.

    Morgana

    OdpowiedzUsuń
  42. Zacmokał, słysząc, jak zaczyna prawić o zaproszeniach
    — Możliwe. Musisz mi wybaczyć. Odpoczywałem bardzo długo, stąd też zapominam często... Ludzkich manier. — przetarł swą fajkę, by sięgnąć po świeczkę, która stała na stole. Użył jej do odpalenia swej fajki. Gdy się zaciągnął czerwonym dymem, jego oczy wręcz zapłonęły. Zachichotał.
    — No dobra. Jeśli nie chcesz, to jej nie opuszczaj. Marnujesz jeno energię, podtrzymując ją. Gdybym chciał zaatakować, zrobiłbym to, mon chou. — zmrużył oczy, gdy wspomniała o nauczycielu. — Hmmm... Tak i nie. Tak, bo poszukuję wiedzy, nie, bo mogę znaleźć ją w twych księgach. Nie jestem tubylcem z Mathyr, toteż nie rozumiem... Zasad, jakie tu panują. Zasad magii. Zauważyłem jeno, że moja moc jest niezmienna. Otoczenie natomiast... Jest zupełnie inne. Niemagiczne. Poszukuję sposobu, na odprawienie rytuału, inkantacji pozwalającej ożywienie istot z kamienia. Gargulców. Posiadam komponenty, lecz... Nie mam katalizatora magicznego. Czegoś, co skupiłoby magię w jednym miejscu... Tam, gdzie będę tego potrzebował. Co by te gargulce ożywić. Wiesz może, co byłoby w stanie zaradzić tym Mathyrskim, niesprzyjającym warunkom?
    Słysząc jej imię, powtórzył je, w swoim akcencie.
    — Darcy. — zachichotał. — Moralność, to okowy, które się mnie nie trzymają. Honor dotrzymania słowa za to... To jest już ciekawsze. Dlatego pytam o pomoc, jednocześnie oferując swoją. W czymkolwiek tylko zapragniesz, mon chou...

    Davos

    OdpowiedzUsuń
  43. — Trenujesz w trakcie rozmowy? Ciekawe. — wzruszył brwiami, jakoby myślał, że to on jest najdziwniejszą osobą w tym pokoju. Widocznie się przeliczył. — Znam kilka języków. Wątpię, by prosta inkantacja nekromancji, wymagała powyżej języka staro-aramejskiego. Szczególnie, że... — przerwała mu, sapnął delikatnie z niezadowolenia. To, że mógł czarować, już wiedział. Magia krwi wymagała jedynie poświęcenia własnej duszy... No i krwi.
    — Słyszałem o tym lesie. Nie wiem, gdzie się znajduje. I jaki potencjał energetyczny posiada. Bo może to zasilić golema, a może zasilić całą armię... Różnica kolosalna. Kusząca. — uśmiechnął się znacznie. — Kryształ duszy brzmi najlepiej. Tylko gdzie takowy uzyskam? Tworzą je w Mathyr, czy będę musiał przejść do innego wymiaru?
    Zmrużył oczy, gdy wspomniała o swym cudownym życiu.
    — Cokolwiek zapragniesz. Nic nie jest poza moim zasięgiem. Oprócz tych golemów, oczywiście.

    Davos

    OdpowiedzUsuń
  44. Tony spojrzał na jej plan i skinął głową na znak że rozumie co do liści, po czym wzruszył ramionami.
    - Drzew tu pod dostatkiem... mogłabyś sobie jakieś ściąć i deski zrobić - zauważył. - Ale jasne, rozumiem - dodał z lekkim uśmiechem, marszcząc przy tym lekko czoło. Szkielety? Nie, jednak nie do końca wszystko rozumiał. Pokręcił lekko głową i jeszcze Gave będzie ją pouczał? No to konkretnie musiała robić coś dziwnego. Ponownie więc pokiwał lekko głową.
    - Przestań, to twój dom, masz prawo poprzestawiać ludzi - uśmiechnął się do niej szeroko i ruszył do stołu, kiedy zaproponowała mu węgielek i papier. - Ten twój plan wygląda całkiem nieźle - zapewnił ją szybko. - Właściwie wystarczy parę poprawek, tak myślę - pokiwał lekko głową, tylko nie rysował ich na jej planie, bo obawiał się że swoimi bochomazami wszystko popsuje.

    Tony

    OdpowiedzUsuń
  45. — Oui. Davosie. — zapewnił ją, po czym zmrużył oczy. — Czyli magia nie jest z Argaru, bo twoi rodzice mają geny nie z Argaru. A właściwie, to jeden z twoich rodziców jest demonem. Zapach jest nie do pomylenia z niczym innym. — uśmiechnął się delikatnie, po czym sięgnął do swej kieszeni. Wyjął z niej mały ornament, wyglądający jak duża broszka z rubinem pośrodku, z nakreślonym na rubinie złotym wężem. — Coś takiego się zda? Pochodzi z tego wymiaru. Z tego co wiem, jest wart tyle co dwie wsie... — przyjrzał się dziewczynie bardziej, szukając w niej cech demona, który mógłby być jej rodzicem. Nie wyglądała na sukkuba. Ani na piekielnego ogara. A skoro miała taką rezydencję... Mogła być z wyższych sfer. Mimo że jego serce nie biło, wydał z siebie pusty wydech.
    — Radio? Z płytami? — zachichotał. — Hmmm. Da się zrobić. Ale powiedz czego chcesz jeszcze. Ze świata, z jakiego to pochodzi, nie jest to droższe niż dwadzieścia garnców wina. To nie byłaby uczciwa umowa. Pomyśl o czymś więcej. Chcesz kogoś zabić? Chcesz coś zdobyć? Kogoś poznać? Kogoś zniewolić? Nic nie jest poza moim zasięgiem. A radyjko dostaniesz per bono. Takie samozasilające się.

    Davos

    OdpowiedzUsuń
  46. Posłała jej szerszy uśmiech, gdy zaniosła się śmiechem. Nawet ją ciekawiło, co takiego zrobi, by rzeczywiście docukrzyć starszą siostrę.
    Na pytanie zaśmiała się cicho.
    - Jestem dobra, ale nie wielka, nie pokonałam nikogo istotnego, nie piszą pieśni o Morganie Wojowniczce. Znają mnie tutaj, bo jestem córką Kapłanki, głównie z tego powodu. No, może teraz, po turnieju co nieco wspomną o moich umiejętnościach, ale to nic specjalnego - wyjaśniła swój punkt widzenia. Gdy Darcy mówiła o bracie, ona patrzyła w dal, słuchając słów siostry. Kiwnęła głową.
    - Spokojnie, zamierzam, jest młody i gniewny, nie widzę w nim wesołego feniksa, o którym wspominasz, ale Wasz wiek rządzi się swoimi prawami. Co prawda nie dam wejść sobie na głowę, ale postaram się lepiej rozeznać w sytuacji nim przejdę do działania - posłała czarnowłosej tajemniczy uśmiech. Zaśmiała się na jej stwierdzenie.
    - Popisówka w znacznej mierze wiąże się z udawaniem. Mało kiedy polega na przypadkowej sytuacji, ale jeżeli taka jest, to owszem, może pomóc. Tak czy siak ja nie będę nic wymuszać - podsumowała.
    - Kłamstwa mu nie zarzucam, po prostu Natan jest dość nieufny i nawet jeżeli zaimponował ojcu to fajnie, ale ani dla niego, ani dla mnie nie ma to jakiejś większej wartości... Wybacz Darcy, wiem, że nas kochają, mnie kochają, ale... Tam w Argarze, tam było zupełnie inaczej. Musiałabyś sama zobaczyć, pobyć z nimi, to ciepło, ten klimat. Kocham Was, kocham to miejsce, ale nie czuję się tu jak w domu, nie jak u siebie... Jestem gościem, mam tu świetne warunki do treningów, wielkie komnaty, stajnie, pastwiska i inne bibeloty, ale brakuje podstaw, tego co mnie tak bardzo kupiło w rodzinie wujka. Oni naprawdę mogliby zamieszkać w szopie, żyć biednie i drzeć ze sobą koty, a i tak byłoby tam cieplej niż tutaj. Całkiem zabawne, biorąc pod uwagę naszą rasę - przyznała prychając pod nosem i nagle schyliła się, przylegając ciałem do grzbietu Tuuli.
    - Polujemy na coś konkretnego? - zapytała, bo dostrzegła coś w oddali.

    Morgana

    OdpowiedzUsuń
  47. Zgadzał się z nią tylko w tym, że za ileś lat i tak ktoś może pomyśleć o tym co robili, że robili głupotę. Uważał, że tu i teraz jest najważniejsze. Owszem gdybał przed chwilą, ale nie chciał dłużej wdawać się w dyskusje na te tematy.
    - W porządku - spojrzał po niej uważnie. - Jako Darcy, zwykła dziewczyna, jasne, rób to na co masz ochotę - zmierzwił jej włosy dłonią. - Jako władczyni... jak już będziesz miała tą funkcję, twoja mama ci ją odda... wtedy nie będziesz już tak wolna jak teraz. Nie w kwestii decyzji - zauważył uśmiechając się do niej szeroko. - Więc korzystaj, dopóki możesz - poradził jej jeszcze, wstając z miejsca i robiąc kilka szybkich ćwiczeń rozciągających.
    - Jesz tyle co kot napłakał - zauważył przyjmując od niej kolejny kawałek mięska. Wsunął go ze smakiem i popił to wszystko wodą. - Okay, czas na kąpiel - zdecydował, zsuwając z siebie koszulę i buty. Zaraz też zrobił rozbieg i po prostu zeskoczył z ich skalnego wgłębienia wprost do lodowatej i jakże orzeźwiającej wody.

    Gave

    OdpowiedzUsuń
  48. Nigdy nie zastanawiał się nad nazwami przedmiotów czy żywych istot. Nigdy nie przeszło mu przez myśl aby nazywać je inaczej, więc teraz tylko wzruszył ramionami.
    - Nie - odparł spokojnie. - Może nie słabe żarty, ja po prostu ich nie łapię - uśmiechnął się do niej rozbrajająco, po czym już zaczął wyjaśniać co ma robić dalej z taką pierzastą kurą.
    - Twój przyjaciel dobrze prawi - rzucił ze śmiechem. - Sam się tego dopiero zacząłem uczyć... tzn nie gotowania - pokręcił zaraz głową. - Po prostu tutaj... no życie stawia mi sporo wyzwań. Na przykład pomagam przy naprawach dachów czy innych małych rzeczy - wyjaśnił jej spokojnie. - To coś czego nigdy nie robiłem, a jest całkiem fajne... - urwał żeby poprawić ją w czynności, którą robiła. Pokazać raz jeszcze jak taką kurę oporządzić.
    - Znalazłaś już jakąś czynność, która ci się spodobała, a wcześniej uznawałaś ją za coś niezbyt ważnego?

    Klaus

    OdpowiedzUsuń
  49. Tony poczęstował się jednym z owoców i wgryzł się w niego smakując go. Chociaż jadł tutejsze jedzenie to wciąż zaskakiwano go nowymi smakami. Przyjrzał się owockowi ze swoich rąk krytycznie. Jak można było połączyć arbuza z pomarańczem i smakować tak dobrze? W głowie mu się to nie mieściło. Jakże byli ograniczeni jeśli chodzi o smaki. To w pierwszej chwili będzie chciał nadrabiać.
    - Hm... myślę, że nie - zaśmiał się cicho. - Myślę, że zbyt dosłownie wzięłaś to usamodzielnianie się... kupienie od kowala nie oznacza, że będziesz używała mocy, nie? - spojrzał na nią rozbawiony. - Gburek nie powinien warczeć na coś takiego. Przecież nie zabronił ci kupować nie? - upewnił się tylko, bo po prawdzie nie wiedział jaki miała układ z Gavem.

    Tony

    OdpowiedzUsuń
  50. Tony roześmiał się serdecznie słysząc te jej rozterki i pokiwał głową na pomysł opowiadania przy wujku. Nie był pewien o którym wujku mówi, ale był to jakiś plan.
    - To chyba zależy od tego którego wujka wybierzesz - zaśmiał się cicho. - Gave ma niewyparzoną gębe i myślę, że koło ucha mu latać będzie opinia wujka - zachichotał. - Ale to dobry plan. Lepszy niż żaden - potwierdził, po czym wzruszył ramionami. - Przecież zabierasz mnie do królewskiej biblioteki po bankiecie... to wystarczy, nie? - zauważył swobodnie, wcinając owoce, które mu podstawiła pod nos. - Mhm świetne są. Co to? - wskazał na jeden z nich.

    Tony

    OdpowiedzUsuń
  51. Gave roześmiał się serdecznie gdy zmierzwiła mu włosy i zanurzył na moment całkowicie w lodowatej wodzie.
    - Och Myseczko... a co się stało z tym całym... - odchrząknął i przybrał oburzoną minę, po czym zaszczebiotał próbując wznieść się na wyżyny i udać jej głos. - ... zostaw! Masz pojęcie jak to długo trzeba czesać - przeczesał palcami swe mokre włosy i uniósł wysoko brew. - Nie sądzisz, że teraz się splączą bardziej? - zainteresował się szczerze i chlapnął jej znienacka prosto w twarz. - A jak ci będzie stryczek groził to cię wyciągniemy - zapewnił wesoło.

    Gave

    OdpowiedzUsuń
  52. Wysłuchał jej, kiwając głową w zrozumieniu. Owszem w każdym świecie lekko nie było, gdy w grę wchodziła praca, a jednocześnie czuł niemal to co ona. Tu ta praca wyglądała trochę inaczej. Wymagała użycia innych mięśni, innych partii ciała. Zdecydowanie dała się we znaki. Przejął od niej wyczyszczonego kurczaka i tylko odrobinę poprawił, żeby przypadkiem nic nie zakłóciło planowanego rosołu.
    - Świetnie ci poszło jak na pierwszy raz - skomentował z uśmiechem, porcjując drób i zastanawiając się nad kolejną odpowiedzią. - Gotowanie nie było mi obce - żachnął się. - Byłem uczony wielu przydatnych umiejętności. Moi rodzice uznali, że powinienem je poznać, żebym był w stanie poradzić sobie w życiu - uśmiechnął się do niej delikatnie. Właściwie to nawet jej nie skłamał. Uważał swych opiekunów za własnych rodziców. Zasługiwali na to miano bardziej niż jego własna matka. - Mówili mi, że dzięki temu kobietę szybciej oczaruję - puścił do niej oczko i wybuchnął cichym śmiechem. - Ale do tej pory nie byłem w stanie sprawdzić tych ich słów... może mi podpowiesz, co? Gotowanie naprawdę jest aż tak... pożądane wśród was? Kobiet? - zainteresował się, drapiąc lekko po głowie i przymykając jedno oko. - Co takiego was kręci? Chodzi mi o umiejętności, bo wiadomo że z wyglądu każdy ma swoje własne upodobania - dorzucił zaraz.

    Klaus

    OdpowiedzUsuń
  53. Posłała siostrze delikatny uśmiech.
    - To nie tak, że uważam to wydarzenie za "nic", po prostu mam większe ambicję, chciałabym mieć podobnych więcej na kącie - przyznała. - Ale dziękuję - dodała, bo fakt, że lśni w oczach młodszej siostry był bardzo budujący. Słysząc o "reszcie" westchnęła lekko.
    - Przyjdzie czas Cy, to nie jest łatwa opowieść, nadal nie wiem ile z tego wydarzyło się naprawdę, o ile w ogóle coś się wydarzyło... Nikt do końca nie wie czym jest Hiell. Inny wymiar, a może fantazja własnego umysłu? - wzruszyła ramionami. - Nie wiem czy wydarzenia i relacje tam zdobyte są w ogóle prawdziwe - dodała, by przejść kawałek drogi w milczeniu. Na pytanie o dom spojrzała na siostrę wyraźnie zaskoczona. Może nie powinna otwierać się przed nią aż tak bardzo? Nie zamierzała jej ranić ani sprawiać przykrości. Podjechała wierzchowcem bliżej dziewczyny. Tuuli nie była za bardzo zadowolona, ale posłusznie zbliżyła się do Gamorty tak, że Mor dała radę sięgnąć dłoń siostry.
    - Hej, jasne, że wiem. Wiem, że kochamy się na swój oryginalny sposób, wiem, że rodzice mają takie czy inne obowiązki, wiem, że nas kochają... Nie zmienia to jednak faktu, że model rodziny wujka bardziej mi odpowiada. Sama chciałabym w przyszłości mieć rodzinę zbliżoną do ich realiów. Pałacowe życie nie każdego kręci - przyznała szczerze. Nie chciała jej ranić, owszem, ale nie zamierzała też mydlić oczu. Puściła jej dłoń, gdy mówiła o spędzaniu czasu w piekle i zaraz zaśmiała się cicho pod nosem.
    - Bez obaw, nie bierz moich wypowiedzi w kontekście chęci wymiany rodziny, nie o to mi chodzi. Mnie drażni jedynie otoczka, życie na świeczniku, przesadne patrzenie na to co wypada, a czego nie. To nie dla mnie - wyjaśniła konkretniej, bo mimo kwasu naprawdę nie zamierzała wymieniać nikogo z jej bliskich.
    - To skupimy się na czymś dużym, mniejsze ofiary ewentualnie w drodze powrotnej - kiwnęła głową po czym zeskoczyła z Tuuli i kucnęła przy ziemi, badając tropy i szukając świeżych śladów.

    Morgana

    OdpowiedzUsuń
  54. — Określenie Argar... Chyba używacie tego naprzemiennie z "nie z tego świata". A czasem, tylko na określenie tej jednej wioski. Zaprawdę. mathyrczycy są dziwni. — zachichotał. po czym wyjął z za pasuchy fiolkę czerwonego suszu, który po chwili nabił w fajkę z kości słoniowej, starannie dociskając susz do końca fajki. Po chwili, odpalił ją z palca. Niebieski dym wyleciał powoli z jego nozdrzy, gdy martwe płuca odpowiednio się zaciągnęły.
    — Bardzo kunsztowne powiedzenie "znajdź coś lepszego niż ten szmelc". Oczy Selemene, ta? Niech zgadnę, to są jakieś kryształy w posągu, który bardzo chcesz zbeszcześcić... Chociaż, zobligowałem się do wszystkiego... — ponownie zaciągnął się przez co kolejna chmura dymu wyleciała z jego ust. Część chmury zaplątała się w krwawej barierze dziewczyny, przez co mogła poczuć bardzo intensywny zapach... Anielskiej krwi.
    — Chodzi ci o Metal. Deathmetal, metal... Powiedzmy, że znam twe gusta. Nie musisz się martwić... Mój... Patron z pewnością będzie w stanie wskórać cuda, co do twojego radyjka.
    Kolejny buch z fajki, a oczy Davosa objęły się niebieskim płomieniem.
    — Nie mówiłem, że jest niemożliwe. Tylko że w tym świecie, jest to conajmniej... Trudne. W moim pierwotnym świecie, było to łatwe, jak rozszarpanie zwłok w pentagramie i nasączenie golema krwią... No ale cóż. Trzeba sobie radzić.

    Davos

    OdpowiedzUsuń
  55. Widząc, że kobieta ma zamiar zgasić mu fajkę, zaciągnął się potężnie, aż jego twarz stała się fioletowa. To był błąd, jakoby hymn krwi zabił w jego sercu, które zaczęło bić, zupełnie jakby było żywe...
    — To nie papieros, tylko sanctus. Rytualna krew istoty wyższej... — powiedział, po czym odkasłał, wręcz w narkotycznej euforii. Od razu wstał, łapiąc się za dłonie za plecami.
    — Czyli jestem w stanie je tak pozyskać. Zabawne. Domyślam się, że muszę się tam udać... — spojrzał przez okno, patrzył na to, jak jego fajka poleciała na bruk, rozsypując się przy tym... Kość słoniowa niestety była krucha, przy tej objętości...
    — Ta fajka kosztowała sztabkę złota, wiesz o tym? — mruknął nerwowo, jednocześnie zwracając się w stronę północy. — Słyszałem o tym państwie. I na myśli miałem inną wojnę... Elfów na razie w to nie chcę mieszać. — tym razem zwrócił się w stronę Polszy.
    — Głazuś to odpowiednie imię. — zachichotał, kręcąc głową w niedowierzaniu. — Daj mi tydzień. Zobaczę, co da się zrobić. — mówiąc to, wszedł na okiennicę, po czym zrobił krok do przodu, by zeskoczyć z okna.
    Czarna zjawa zmanifestowała się w powietrzu, niczym bezkształtna banshee. Fragmenty fajki zniknęły z chodnika, tak samo, jak i ślad po Davosie...

    Davi

    OdpowiedzUsuń
  56. Tony spojrzał po swoich ciuchach, napchał sobie do buzi trochę więcej cybuzów i pokręcił przecząco głową, pospiesznie je przeżuwając.
    - A wyglądam na kogoś kto by miał frak? - zapytał ze śmiechem. - Mnie tu raczej można w negliżu zobaczyć na łąkach niż we fraku - przyznał wesoło. - Wypożyczony będzie idealny - uniósł kciuk w górę, biorąc kolejny kawałek owoca.
    - A Gave... może cię jeszcze zaskoczyć - puścił do niej oczko. - On jest nieobliczalny. Wszystko zależy od tego jak mu czapka stanie - dodał zaraz, skupiając się już zupełnie na owocu.
    - Rośnie wszędzie tylko nie w zimę - schował jeden do kieszeni. - To zasadzę go - oznajmił wesoło, uznając że przekaże to Ryu, bo ten coś ostatnio lubił bawić się takimi sprawami. - Przypomina trochę pomarańczę... to taki kwaśny, pomarańczowy owoc w kształcie kuli... i arbuza - dodał zaraz. - Arbuz z kolei jest jajowaty, duży i strasznie soczysty. Dziwne to połączenie, ale smaczne.

    Tony

    OdpowiedzUsuń
  57. Nie mógł się z nią nie zgodzić. Jego opiekunowie faktycznie mieli łeb na karku. Owszem działali z polecenia matki mężczyzny, ale mimo wszystko dali mu sporo ciepła i przydatnych umiejętności. Pozwolili wybrać swą ścieżkę, na tyle na ile było to możliwe. Ba, niekiedy nawet podsłuchiwał kłótnię "ciotki" wraz z matką, w której to nie zgadzała się z jej metodami. Szkoda tylko, że zwykle dawała się przekonać do swoich racji. Utknął ze swymi myślami trochę dłużej niż ustawa przewidywała i ocucił go dopiero ból palca wskazującego. O no pięknie. Przyciął go sobie krojąc kuraka. Zwrócił do niej swe spojrzenie i wsunął palec do buzi, żeby trochę krwi z niego wyssać.
    - Tak... są mądrzy - zgodził się z nią cicho, po czym wysłuchał opowieści o gotowaniu i roześmiał się serdecznie. - Możesz mieć rację - zgodził się z nią. - Coś w tym może być - przyznał spokojnie. - Znalazłaś już sobie kogoś takiego? - zainteresował się, bez żadnych podtekstów. Zwyczajnie chciał z nią pogawędzić przy gotowaniu.

    Klaus

    OdpowiedzUsuń
  58. Cztery dni później, dziewczyna mogła usłyszeć głośne pukanie do drzwi.
    Davos stał z rozpiętymi włosami, dopalającą się fajką oraz wielką torbą przewieszoną przez ramię. Obok niego stała dziewczyna, praktycznie tylko w koszuli nocnej, ze śladami kłów na szyi i szkarłatem w oczach. Davos ponownie zapukał, czekając aż rozpieszczona gospodyni posiadłości mu otworzy.

    Davos

    OdpowiedzUsuń
  59. Tony skinął głową w podzięce i upił spory łyk wody.
    - Lubię poznawać nowości - usprawiedliwił się. - A podobno... przez żołądek do serca... coś w tym musi być - zauważył śmiejąc się lekko. - Poza tym to fascynujące. Każdy z nich ma dziwną teksturę. Jest jak zlepek dwóch owoców, które są mi znane, a jednocześnie tak daleko od nich padają... - pokręcił lekko głową, obracając jeden z nich w dłoniach. - Przy tym straszliwie smaczny jest - wyszczerzył się do niej radośnie.
    - Nic straconego - machnął lekko ręką, kompletnie nie zrażony tym faktem. - Pewnie jeszcze nie raz będę w sytuacji, gdzie latać nago będę - puścił do niej oczko i wzruszył ramionami. - No jasne... opchała mnie owocami i teraz będzie mierzyć... - pokręcił lekko głową, ale dał wstał i rozłożył ręce na bok, żeby ułatwić jej to zadanie.
    - Mhm ano, będzie można zacząć wprowadzać Gavowi opłaty za owoce - klasnął w dłonie radośnie. To idealny pomysł na biznes. Chłopak przynosił pieniądze i nie miał ich jak wydawać, więc wystarczyło dać mu powód do wydawania. Ot miedziana monetka za owoc. Całkiem niezła sprawa. - To się nawet udać może... - dodał myśląc o tym intensywnie.

    Tony

    OdpowiedzUsuń
  60. Trudno się było z nią nie zgodzić. Była rozpieszczona jak dziadowski bicz. Królewna z wielkimi, mało realistycznymi marzeniami. Wypieszczona i wychuchana, niczym jakaś laleczka. Nie skomentował jednak, tylko posłał jej delikatny uśmiech w odpowiedzi i zanurzył się całkowicie, zanim ta zdołała bardziej go ochlapać. Podpłynął do jej nóg i wpłynął między nie, po czym gwałtownie się wynurzył, wyrzucając ją w powietrze.
    - Czas księżniczce różki poucinać - puścił do niej oczko ze śmiechem, wpatrując się jak wpada do wody.

    Gave

    OdpowiedzUsuń
  61. Klaus zdziwił się, że chciała opatrywać jego niewielką rankę. Ta z pewnością nie wymagała dużej opieki, ale nie oponował. Podał jej dłoń i skinął lekko głową pozwalając jej na ten mały gest.
    - To jak ci idzie zdobywanie przyjaciół, co? - zainteresował się. - Z twoim charakterkiem to pewnie nie jest takie łatwe, nie? - zaśmiał się cicho. Przecież nie mógł jej tak po prostu zostawić bez delikatnej śrubki. Często te małe pstryczki pozwalały na całkiem niezły rozwój relacji. Pokręcił delikatnie głową.
    - Nie śpiewam przy przygotowywaniu jedzenia - odparł zgodnie z prawdą. - Śpiewanie zostawiam do moich występów - dodał z delikatnym uśmiechem. - Ale nie skorzystałaś z zaproszenia i nie wpadłaś na taki - zauważył wesoło.

    Klaus

    OdpowiedzUsuń
  62. Morgana właśnie tego najbardziej nie lubiła, tego zachwycania się i popisów przed publicznością, jednak była w stanie rozumieć odmienność siostry, były ulepione z innej gliny, ale dziewczyna nie widziała w tym problemu.
    - Tak, czasami dobra zabawa w zupełności starczy - przyznała, zadowolona, że mina siostry nie była już aż tak spuszczona na kwintę. Zaśmiała się krótko pod nosem na wspomnienie bogatej ciotki.
    - Nie mam nic przeciwko, ale spokojnie, na zakładanie rodziny jest jeszcze czas - zapewniła, bo szczerze mówiąc nie sądziła, że z Natanem są już gotowi na taki krok.
    Szła spokojnie za tropem, a na domysły siostry zrobiła kilka kroków w przód, znowu kucnęła i złapała w palce kępkę sierści.
    - Północny-wschód... Na północ jest urwisko, idzie przez przełęcz, to stała trasa wędrówki - potarła sierść w palcach. - Miej broń w pogotowiu, to Kaneny, małe stadko, dwa młode osobniki, trzy dorosłe, w tym jeden może być ranny, ale... - pokazała ślad na ziemi. - Ktoś już je tropi... Nie kojarzę tego śladu - przyznała, znała tylko okoliczne zwierzęta, to jednak musiało być nowe lub głodne przeszło spory kawał drogi, czując krew. Mor wstała i mocniej zacisnęła palce na rączce miecza.
    - Bądź czujna - poleciła siostrze, powoli kierując się w gęstsze zarośla.

    Morgana

    OdpowiedzUsuń
  63. Ten komentarz został usunięty przez autora.

    OdpowiedzUsuń
  64. Nie był pewien, czy może nazwać jej poczucie humoru słabym. Specyficznym to na pewno. Niespecjalnie śmieszącym - to też - ale słabym? Wzruszył ramionami i machnął ręką w odpowiedzi.
    - A daj spokój... kto by się przejmował poczuciem humoru - uśmiechnął się do niej przyjaźnie. - Pewnie tak - zgodził się z nią. - Czułabyś że czegoś brakuje... ale z drugiej strony może i by ci to posmakowało? Może znalazłabyś taki owoc czy inne warzywo, które by po prostu cię zachwyciło prostotą swojego smaku - wyszczerzył się do niej. - Alchemik... lepiej iść do naszego świata i wziąć sobie owocki, po czym je zasadzić - zauważył swobodnie. - Może kiedyś się uda... - dodał po chwili.
    - Z tego co mi wiadomo... Gave nie zarabia tylko z Onyx - zauważył spokojnie. - Od tego zaczął, a teraz działa bardziej na swoją rękę - spojrzał jej prosto w oczy. - Ale co do pomysłu z bimbrem i piwem... to jest całkiem niezły, ale myślę że oni to sami ogarną jeśli będzie im zależało. Mają łby na karku - dodał oddychając z ulgą, gdy wreszcie skończyła. - No dobra... ale będzie można w tym fraku oddychać, co?

    Tony

    OdpowiedzUsuń
  65. Klaus słuchał jej z zainteresowaniem, kończąc ze swoją kurą. Zaczął w między czasie porcjować zwierzę, żeby w garze równomiernie się pichciło wraz z innymi składnikami rosołu.
    - Przyjaciele są od tego, żeby nam wytykać błędy. Nie ma osób idealnych, akceptować można wszystko... ale mimo to warto mieć osoby, które powiedzą nam prosto z mostu że coś im się nie podobało - zauważył, unosząc wzrok znad swojego zwierzęcia, by złapać jej spojrzenie i przyjrzeć się tym jej tęczówkom.
    - Nie mnie osądzać, czy jesteś rozpuszczona czy nie - dodał po krótkiej chwili. - Choć przyznaję... sprawiasz takie wrażenie - wzruszył ramionami, wstając z miejsca i teraz podając dziewczynie marchewki do oskrobania, a samemu biorąc się za pozostałe warzywa.
    - O... nie - pokręcił głową i spojrzał na nią z figlarnymi iskierkami w oczach. - Jednoosobowa publika to nie jest potwarz, ale... - odchrząknął krótko. - ...nie daję darmowych koncertów - dodał poruszając zabawnie brwiami.

    Klaus

    OdpowiedzUsuń
  66. Morgana spojrzała po siostrze i posłała jej delikatny uśmiech.
    - To ślad drapieżnika, te mało kiedy pozostają w jednym stałym miejscu, raczej wędrują za zwierzyną. Możliwe, że ten po prostu zbłądził, przejmować się będzie trzeba dopiero jak masowo zaczną pojawiać się w tych rejonach - wyjaśniła młódce i ruszyła tropem stworzenia.
    - Upolowałaś już coś sama w swoim życiu? - zagadnęła. - To dopiero początek tropienia, nie musisz od razu zachowywać ciszy, dopiero kiedy trafimy na świeży ślad. Czasami zwierza śledzi się kilka dni, tu raczej na tyle się nie zapowiada, ale taka luźna informacja - puściła jej oko, mimo wszystko nie zapominała o obserwowaniu otoczenia.

    Morgana

    OdpowiedzUsuń
  67. Zacisnął powieki spodziewając się nieuniknionego, ale nie odsunął się, pozwalając jej wypluć wodę wprost w jego własną twarz. Niezbyt przyjemne uczucie, gdy strumień wody dostaje ci się do oczu i nozdrzy. Zwłaszcza z tak bliskiej odległości. Niezbyt przyjemne, ale też niespecjalnie niemiłe. Uśmiechnął się do niej zadziornie.
    - A kosa wystarczy? - zapytał unosząc sugestywnie brew. Po prawdzie jego ojciec nosił kosę dla własnej uciechy i stereotypowego wizerunku śmierci, ale kto powiedział, że ta była specjalnie bezużyteczna?

    Gave

    OdpowiedzUsuń
  68. - Nie - odparł zgodnie z prawdą. - Nie czuję strachu na myśl walki z nim - pokiwał lekko głową. - Tylko ja go na oczy nie widziałem. Sprawa może przedstawiać się inaczej jeśli już go zobaczę. To znaczy... no wiesz wiem, że jest wielki... ale co z tego, skoro nie miałem z nim styczności? Mogę sobie to wyobrazić, ale to nie to samo co praktyka - spróbował jej wyjaśnić swój punkt widzenia. - Jak już to czuję podekscytowanie. Serio... chętnie się z nim zmierzę, a jak nie wyjdzie? No trudno. To zwiejemy. Jesteśmy na tyle mali, że powinniśmy go zgubić w terenie - pokazał jej język, swobodnie zanurzając się w wodzie. - Wszystko wyjdzie w praniu - mruknął. - Wierzę w twoje umiejętności - dorzucił jeszcze. - Będziemy współpracować i razem go położymy na łopatki.

    Gave

    OdpowiedzUsuń
  69. Coś o tym wiedział. Niektórym nie podobało się to w jakiej rodzinie się urodził i to było wszystko czym zawinił. Uśmiechnął się do niej łagodnie.
    - Zgoda - przyznał jej rację. - Ale mówisz o sytuacji ekstremalnej, a ja zwykłej - dodał zaraz. - Przyjaciel nie jest po to żeby tylko cię po główce poklepać i powiedzieć, że będzie dobrze... tak to może i wróg zrobić, a potem cię wykorzystać do swych niecnych celów - rzucił swobodnie. - Jeśli będzie na tyle inteligentny to jest - dodał jeszcze, zdając sobie sprawę z tego, że nie każdy miał aż taki iloraz inteligencji, aby potrafić wykonać taki numer.
    - Próbujesz wszystko robić sama - odparł na jej pytanie o rozpuszczenie. - To pierwsza oznaka zaawansowanego rozpuszczenia. Właśnie wyszłaś ze swojego bezpiecznego azylu, pod skrzydłami mamusi i tatusia, więc teraz widzisz tylko jedno wyjście... musisz im pokazać, że dajesz sobie radę - zaczął porcjonować kurę na mniejsze kawałki. - Kiedy coś idzie nie po twojej myśli, wkurzasz się, a jednocześnie wymyślasz milion argumentów potwierdzającą twoją tezę. Jakbyś nie mogła przyjąć innego punktu widzenia pod uwagę, nie mówię że w całości - uniósł od razu dłonie do góry w geście poddania się. - Chodzi tylko o przeanalizowanie innego punktu widzenia. Nie musisz się z nim zaraz zgadzać - zapewnił ją spokojnie. - To druga oznaka rozpuszczenia. Śmiem przypuszczać, że nie miałaś wielu okazji żeby ktoś się z tobą nie zgadzał. I tu zaznaczę... kogoś nie z twojej rodziny, bo wiadomo że z rodziną jest różnie. Rodzeństwo podobno potrafi doprowadzić do szału, ale... nie wiem ile w tym prawdy. Sam nigdy takiego nie miałem - uśmiechnął się do niej delikatnie. - Dodać do tego sposób poruszania... wyglądasz tak jakbyś zadzierała nosa. Zauważ, mówię wyglądasz bo to mogą być pozory - dodał zaraz, jakoś tak po pierwszych spotkaniach z Darcy ucząc się, że należy jej wszystko wyjaśniać, bo inaczej wejdą niedopowiedzenia.
    - Cóż poradzę - puścił do niej oczko, uśmiechając się przy tym delikatnie. - Z czegoś utrzymywać się muszę - zauważył wesoło. - A zapłata nie musi być w złocie - dodał po chwili namysłu i nachylił się do niej, aby przyjrzeć się jej uważniej. - Jak już wykurujesz nogę to... wpadnę do ciebie na obiad - wyszczerzył się do niej lekko. - Pewnie masz niesamowite domostwo, co? - dorzucił po chwili, szczerze zainteresowany tym faktem.

    Klaus

    OdpowiedzUsuń
  70. Westchnął przeciągle. Tak źle i tak nie dobrze. Chciała wiedzieć, a teraz boczyła się, gdy tylko cokolwiek jej powiedział. Ta dziewczyna doprowadzała go do szalu. Wzruszył ramionami.
    - Jak sobie chcesz - stwierdził tylko więcej nie wdając się w dyskusję dotyczącą rozwydrzenia. Nie potrafiła tego przełknąć, co niespecjalnie go dziwiło. Trudno było przyjąć krytykę na klatę. Sam miał z tym pewne problemy, więc pod tym względem rozumiał ją doskonale.
    - Każdemu należy się trochę wolnego - zauważył z delikatnym uśmiechem. - Rozumiem przekaz - dodał po chwili. - Nie to nie - wzruszył ramionami. Przecież nie będzie się jej wpychał z buciorami do domu. Nie bez zaproszenia. Znajdzie na to inny sposób w swoim czasie rzecz jasna. - Zwykła chata - powtórzył po niej. - Podobna do tej? - zainteresował się. - Ja swojej nie musiałem budować - przyznał szczerze. - Dostałem od pewnej miłej staruszki. Ona potrzebowała dodatkowych pieniędzy, ja dachu nad głową - rzucił beztrosko. - Tu ludzie są niesamowicie przyjaźni.

    Klaus

    OdpowiedzUsuń
  71. Gave uśmiechnął się do niej szeroko i pokiwał lekko głową.
    - Oczywiście, że smakowały - przyznał. - Maryl to moja mała księżniczka - dodał zaraz. - Niespecjalnie przepada za tym, że od niej się oddalam... ale historie uwielbia. Zawsze słucha z wypiekami na twarzy, a ja się muszę gimnastykować, żeby historia nie brzmiała zwyczajnie. No wiesz, spotkałem trolla, ogłuszyliśmy go, poderżneliśmy mu gardło, koniec - zaśmiał się cicho. Podawał tu tylko przykład takiej historii. - Czasem trudno to jakoś dobrze ubrać w słowa, żeby dziecko aż tak przerażone czy znudzone nie było - zacisnął mocno wargi, po czym wyszedł z wody. Przeciągnął się przy tym i wystawił na słońce, które jeszcze nie zdołało się schować. Trochę przesuszyć się wypadało.
    - Masz młodsze rodzeństwo czy jesteś najmłodsza? - zainteresował się, bo właściwie o tym jeszcze nie rozmawiali. Doskonale wiedział, że ma starszą siostrę i brata... ale to w sumie byłoby na tyle.

    Gave

    OdpowiedzUsuń
  72. - Jeśli chodzi o mnie... to fascynujące - odparł szczerze. - Poznawanie tego świata wiąże się z wieloma wyrzeczeniami, ale jednocześnie dodaje sporo adrenaliny - przyznał szczerze. - Ja to po prostu uwielbiam. Poznawać nowe rzeczy, nowe jedzenie, szukać nowych rozwiązań - popatrzył na nią z błyskiem w oku. - Jest tu tyle do zwiedzenia, do odkrycia... że życia może nie starczyć - przyznał ze śmiechem na ustach. - Choć nie ukrywam... brakuje mi paru udogodnień... na przykład ciepłej wody - przyznał szczerze. - Sedesu ze spłuczką... czy lodówki czy już wspomnianego prysznica... to są chyba najważniejsze udogodnienia których mi brak - uśmiechnął się do niej, a kiedy wspomniała o kolorach, pokręcił lekko głową.
    - Czarny, czarny wydaje się być najlepszy - przyznał szczerze. - Wybacz... dla mnie to coś kompletnie nowego. Nigdy nie byłem na takich hm balach czy innych potańcówkach, które wymagałyby nienagannego ubioru. Chyba będziesz mnie musiała poduczyć w etykiecie dworskiej...

    Tony

    OdpowiedzUsuń
  73. Morgana już dobrych kilka dni spędziła pod dachem Shi i Niklausa. Mieszkała z Natanem w jego pokoju, ale powoli zaczynali budować swoje własne gniazdko. Tego jednak dnia Mor zrobiła sobie wolne od pracy i ruszyła w stronę domu Darcy, by sprawdzić jak młodsza siostra radzi sobie w tutejszej rzeczywistości. Czerwonowłosa zapukała w framugę drzwi i wsunęła głowę do środka.
    - Darcy? Tu Mor... Mogę? - wolała zapytać, wiedziała, że pupil młódki mieszka wraz z nią i chociaż nie obawiała się ataku, siostra mogła przecież być po prostu zajęta.

    Morgana

    OdpowiedzUsuń
  74. Słuchał jej planów dotyczących kuchni z zainteresowaniem. Nie do końca rozumiał, po co dziewczynie ten bajer z otwierano-zamykaną przestrzenią, gdy mogła zrobić kilka kroków żeby znaleźć się na kompletnie otwartej przestrzeni tuż przez swoim domem, ale nie skomentował tego. Zdecydowanie wolał sobie odpuścić takie komentarze. Pokiwał tylko głową w zrozumieniu, po czym uśmiechnął się delikatnie.
    - To brzmi tak jakbyś zamierzała zostać w Mathyr na dłużej - zauważył swobodnie. - Budujesz swój własny dom - dodał, po krótkiej chwili. - To po prostu wygląda tak jakbyś planowała dłuższy pobyt - wyjaśnił o co mu chodzi, po czym skinął głową.
    - Tak - pokiwał głową. - Chociaż w karczmie w której gram pewnie dostałbym pokój gratis - wyszczerzył się do niej. - Ale zapłata byłaby znacznie mniejsza - pokiwał lekko głową.

    Klaus

    OdpowiedzUsuń
  75. Gave musiał zgodzić się z jej wnioskiem. Maryl niechętnie puszczała go w podróż, choć powody były różne. Pierwszy i chyba ten najbardziej palący to fakt, że dziewczynka zwyczajnie chciała iść z nim, a on ciągle dawał jej ten sam okropnie raniący uszy komentarz "jak dorośniesz". Aż sam się krzywił na jego brzmienie. Nikt nie chciał takiego słyszeć.
    - Coś w tym jest - zgodził się z nią, a na stwierdzenie o trollu zaśmiał się cicho. - Tak, domyślam się... to był tylko przykład - zapewnił ją lekko. - Podejrzewam że tylko ktoś gabarytów trolla byłby w stanie od tak poderżnąć mu gardło - dodał weselej, po czym wysłuchał jej słów dotyczących rodziny.
    - Czyli oczko w głowie rodziców - rzucił z zawadiackim uśmiechem, zbliżając się do niej i wpatrując się w jej oczy. - Aż dziw, że cię wypuścili samą przeżywać przygody - dodał lustrując ją poważnie. - Plus dla ciebie za umiejętność przekonywania.

    Gave

    OdpowiedzUsuń
  76. Mor nadal nie przywykła do tych ciepłych powitań, ale kiedy Darcy się w nią wtuliła, po pierwszych sekundach zaskoczenia, na twarzy dziewczyny pojawił się lekki uśmiech. Poklepała lekko siostrę po plecach. Na komentarz prychnęła lekko pod nosem.
    - Z Twoją urodą to mogłabyś mu mieć co noc innego - zauważyła, ale zaraz spojrzała po młodej poważniej. - Czego nie radzę wprowadzać w życie - dodała i weszła do środka, rozglądając się po domku. Widać było w nim sporo nawiązań do Phyonix. - Całkiem przytulnie - przyznała krzyżując wzrok z czarnowłosą. - Szczerze to bardziej chodziło o Abyss, z tym wchodzeniem, wiem, że nic mi nie zrobi, ale wiesz jak jest, mam szacunek do jej przestrzeni - przyznała jeszcze raz oglądając wnętrze.
    - I jak? Co myślisz o tym miejscu? - zagadnęła wracając do niej wzrokiem.

    Morgana

    OdpowiedzUsuń
  77. Tony zastanowił się chwilę. Właściwie to nie był pewien ile lat pożyje. Zakładał póki co, że pożyje tak jak normalny człowiek, ale przecież nie znał swoich rodziców. Nie wiedział, czy w jego żyłach nie płynęła jakaś tam krew długowiecznej istoty. Wzruszył ramionami.
    - 80 lat? W porywach do 100? Giganci trochę więcej - cmoknął i pokiwał lekko głową. - Ale ja planuję spektakularną i widowiskową śmierć w wieku koło 60 lat... po tym wieku pewnie będę upierdliwym starcem, który tylko wszystkim będzie ciążył - zaśmiał się lekko, po czym ukłonił się jej zawadiacko. - Och zacznę tworzyć te udogodnienia zanim poznam cały świat - zapewnił ją z uśmiechem na twarzy, sięgając sobie po jakiś tam owoc z miski i wgryzając się w niego.
    - Prawda? Czarny to klasyk - zgodził się z nią. - O rany... ale nie nalegaj proszę na tańce - poprosił ją zaraz i skrzywił się. - Okazuje się, że kompletnie nie mam poczucia rytmu - przyznał śmiejąc się nieco kompletnie tym nie zawstydzony. - Ot jak sobie licze to jakoś idzie, ale wystarczy mnie zagadać i kaplica...

    Tony

    OdpowiedzUsuń
  78. Gave słuchał z jakimś takim spokojem. O tych wszystkich próbach zamachu i tej ostatniej najświeższej również. Wzruszył lekko ramionami. Nie znał się na polityce, a tym bardziej na sytuacji w jej kraju, ale pochopnych wniosków też nie chciał wysuwać. Zamiast tego chlapnął w nią wodą.
    - To nie tak - pokręcił ze śmiechem głową. - Tam próbowali cię zabić, ale przynajmniej byłaś pod ich baczną ochroną. No wiesz, na wyciągnięcie ręki - wyjaśnił jej lekko. - A tu? - uniósł lekko brew. - Tutaj już nie - dodał i wzruszył ponowie ramionami. - Nie mniej, fajnie że udało ci się ich przekonać. Życie na własną rękę potrafi nieźle dać w kość - przyznał spokojnie.

    Gave

    OdpowiedzUsuń
  79. Klausa zastanowiło stwierdzenie "póki mogę", ale zanim zapytał, ugryzł się w język. Nie, lepiej było teraz się w to nie wtrącać. Przytaknął jej tylko z uśmiechem, kończąc wreszcie z kurczakiem i wyciągając warzywa do obrania. Skoro już działali na ten rosół to trzeba było przyspieszyć pracę. Bo do wieczora go nie zrobią.
    - Nie - zaśmiał się, kręcąc przy tym głową. - Żadnej sławy - rzucił wesoło. - Jakoś tak mam wrażenie, że sława to tylko niepotrzebne komplikacje - dodał, zabierajac się za obieranie marchewek i krojenie ich zaraz. - Chcę podróżować - odparł zgodnie z prawdą. - Phyonix jest piękny - pokiwał lekko głową. - Ale nie jest całym światem. No zobacz... tam tylko czerwone czupryny zobaczysz - żachnął się. - No a tu? - uśmiechnął się szeroko. - Tu jest cała gama kolorów skóry czy czupryny. No i jeszcze ta różnorodność ras - zwilżył usta językiem. - Pragnę nacieszyć się swoimi podróżami tak długo jak będę mógł - dodał jeszcze, odkładając pokrojoną marchew na bok i spoglądając znów na dziewczynę.
    - Bardzo mi się tu podoba - przyznał szczerze. - Jest tak świeżo - dodał. Zamierzał jeszcze dodać "sielsko', ale zrezygnował przypominając sobie że dla Feniksów sielsko było w ich własnym kraju. - Ale nie widziałem jeszcze wiele - dodał ze śmiechem na ustach. - Może zmienię zdanie po zwiedzeniu całego Mathyr - dorzucił. - A ty planujesz zwiedzieć cały ten kraj czy tylko jego część? - zainteresował się.

    Klaus

    OdpowiedzUsuń
  80. - I to jest w tym wszystkim najlepsze, Darcy - uśmiechnął się do niej, chowając się jeszcze na moment pod wodą zanim wyszedł za nią. - Tu możesz być kim chcesz, robić co chcesz. Być po prostu sobą - mruknął spokojnie, biorąc sobie ręcznik i niedbale susząc się. Wciągnął na siebie czyste ciuchy i przysiadł na ziemi.
    - W codziennych czynnościach? - spojrzał na nią i pokręcił lekko głową. - Nie, nie pomagam sobie - przyznał tylko. - Ale zdarza mi się sięgać za często do swoich umiejętności podczas walki, robienia wywiadu czy jak już jestem zmęczony - przyznał. - Dalej z tym walczę, choć i tak widzę lekki postęp w tej kwestii - rzucił lekko.

    Gave

    OdpowiedzUsuń
  81. Klaus roześmiał się serdecznie na wieść o wielkim bardzie i aż wstał z miejsca, żeby jej dygnąć niczym księżniczka przyjmująca komplement.
    - Schlebiasz mi aż za bardzo - rzucił lekkim tonem, zgarniając wszystkie warzywa do garnka i zalewając je wcześniej przygotowaną wodą. - Nie sądzę, żebym był aż tak wielkim bardem. Zdecydowanie lepszych znam - przyznał szczerze. - Ale dziękuję - dodał jeszcze, idąc zawiesić garnek na palenisku i dopiero wówczas do niej wracając. - Większość artystów tego chce, ale ja nie wiem czy chcę całe życie pałać się muzyką - odparł zgodnie z prawdą. - A skoro nie jestem ku temu przekonany to lepiej nie wchodzić na ścieżkę sławy i rozpoznawalności - dodał jeszcze spokojnie. Potem trudno było po prostu się ukryć, zmienić ścieżkę kariery i zacząć od nowa.
    - Wystarczy, że kiedyś wpadniesz do naszej karczmy - odparł z delikatnym uśmiechem. - Mieszają się w niej kotowate, z drakonami, jaszczurzate i wiele innych... czasem aż dech zapiera w piersi, gdy przychodzi nowy osobnik. Całkiem ciekawe doświadczenie - przyznał spokojnie, wysłuchując jej do końca. - Och rozumiem - zgodził się z nią. - Jeśli nie ten festyn to z pewnością znajdzie się i inny - zapewnił ją tylko.

    Klaus

    OdpowiedzUsuń
  82. - W porządku - Tony postanowił się z nią nie kłócić. Doszedł do wniosku, że Darcy sama się przekona o tym o jakim braku poczuciu rytmu mówił. Przekona na własnej skórze i po jednym, no góra dwóch tańcach po prostu mu odpuścić.
    - Ale jak będziesz miała odciski na stopach czy zgniecione palce bo stanę ci na nogach to pamiętaj że ostrzegałem - zauważył lekkim Tonem i usiadł przy stole, bawiąc się kolejnym owocem.
    - A ty? Jak długo będziesz żyła? - zainteresował się. - Trzy stulecia? Osiem? - chciał wiedzieć z czystej ciekawości. - W sumie to całkiem interesujące tak długo żyć, obserwować jak zmienia się świat, a jednocześnie może być dość nużące - rzucił dumając chwilę nad tym.

    Tony

    OdpowiedzUsuń
  83. Zostawił Natana i Morganę z rodzicami Mor, chcąc dać im spokojnie porozmawiać, a samemu zobaczyć chociaż trochę Phyonix. Zamek kapłanki był niesamowity, ale z okien wyjawiał się jeszcze fajniejszy widok. Chciał ruszyć do miasta i chłonąć je garściami, ale przecież przez swoje włosy nigdy nie zostanie tam uznany za swojego. Nie uda mu się wtopić w tłum. W takim wypadku powędrował korytarzem aż znalazł się przed komnatą Darcy. Zapukał do drzwi i gdy usłyszał zaproszenie do środka wślizgnął się do pomieszczenia.
    - Cześć - uśmiechnął się do niej przyjaźnie. - Pomyślałem, że jako tubylczyni będziesz najlepszą przewodniczką po mieście - rzucił lekko. - Masz ochotę wyrwać się z zamku? - zainteresował się. - Szukam chętnego, bo no... być tu u was i nie zobaczyć nic poza zamkiem to trochę grzech - podrapał się lekko po głowie.

    Ryu

    OdpowiedzUsuń
  84. Morgana spojrzała po siostrze lekko unosząc brwi.
    - Nacieszyłaś? To pod okiem rodziców i Ashana w ogóle da się romansować? - posłała jej zadziorny uśmiech. Darcy brzmiała tak, jakby miała już co najmniej kilka "baz" za sobą, a przecież ona sama dopiero jakiś czas temu zaliczyła swoje "pierwsze razy". No, chociaż ciężko było porównywać się z młodszą siostrą, ta zapewne nie była tak wycofana jak sama Mor.
    Na wzmiankę o Arcemonach kiwnęła głową.
    - Tak, coś o tym wiem, cały czas głowię się nad ulepszeniem stajni dla Mosertów, wiesz, też potrafią się bronić, do tego są aż trzy, ale przezorny ubezpieczony, podobno - posłała jej lekki uśmiech. Na widok wody od razu się poczęstowała, polała też siostrze, a na komentarz wzruszyła ramionami.
    - U nas, u Ciebie, dla mnie nieistotne, ważne, że wiem o jakie miejsce chodzi - wyznała i jeszcze raz rozejrzała się po chacie. - Czy tak dużo? Właściwie to jeden trójkąt Akane, ale tak, jest co słuchać i co oglądać - przyznała z lekkim rozbawieniem w głosie, patrząc spokojnie na Darcy. - Myślę, że z pewnych akcji można się spokojnie śmiać, inne są mniej przyjemne, ale to w końcu ich sprawy. Osobiście nie pytana się nie wtrącam - przyznała dość oficjalnie, standardowo, z dystansem. Przytaknęła głową na wspomnienie przytyków co do garderoby.
    - O tak, ja cały ten czas uchodzę za niezwykle śmiałą przez te kilka par portek jakie wciągam na tyłek - uśmiechnęła się pod nosem. - Nie żebym miała kiepską samoocenę, ale chyba nie muszę mówić, że nie przepadam za tłumami i wzbudzaniem sensacji - rzuciła by po chwili posłać siostrze dumny uśmiech. To całkiem miłe, że ktoś brał z niej przykład.
    - W razie jakby mina nie skutkowała to znam jeszcze kilka innych sztuczek - zapewniła, tykając ją palcem w środek czoła.

    Morgana

    OdpowiedzUsuń
  85. - No możesz pokazać, ale ja dziś nie tańczę - poinformował ją szybko. - Serio, wolę nie. Nie lubię tego. Czuję się jak skończony kretyn podczas tańca. Na dodatek mam wrażenie, że jestem zwykłym idiotą i narasta we mnie frustracja. Zwykły krok w przód i tył w odpowiednim rytmie to dla mnie wyzwanie - dodał krzywiąc się przy tym wyraźnie. Oj nie. Jak już będzie musiał zatańczyć to zrobi to na tym balu, ale teraz? Nie, to żadna przyjemność. Przykry obowiązek raczej.
    - Mhm... wcale mu się nie dziwię - odparł cicho Tony. - Sam też obawiałbym się, że zostanę kiedyś sam, bo przecież... wy wszyscy jesteście krzyżówkami. Nie ma pewności czy odziedziczyliście jego gen nieśmiertelności - zauważył. - To tak jak Meliodas i Galan - pstryknął palcami. - Oni nie wiedzą jak długo pożyje Galan - wzruszył ramionami. - Może się okazać, że wcale nie tak długo - podrapał się lekko po głowie. - No, w każdym razie życzę ci długaśnego i owocnego życia. Takiego, które nie będzie nudne, nawet jeśli... no wiesz, okażesz się nieśmiertelna - uśmiechnął się do niej szeroko.

    Tony

    OdpowiedzUsuń
  86. Ryu przyjrzał się jej uważnie. Jego zdaniem, Darcy już dawno była wyszykowana, ale nie skomentował tego głośno. Podszedł do stołu, nalewając sobie trochę wody do szklanki. Wypił ją ze smakiem, a potem przystanął przy oknie, obserwując rysujące się miasto za murami.
    - Dobra, sparafrazuję - spojrzał na nią z uśmiechem. - Ja bym sobie nie wybaczył, gdybym zobaczył tylko zamek - zaśmiał się cicho. - No, a Tony to chyba by mnie wydziedziczył - dorzucił jeszcze, markotniejąc przy tym lekko. Tony przecież pragnął tu przyjść chyba mocniej niż on sam, a teraz jedyne co robił to kisił się w swoim pokoju. - A propo... jest szansa pożyczyć parę książek? - zainteresował się, po czym zaraz podrapał się lekko po głowie. - Nie dla mnie, tylko dla Tonego - dorzucił, bo on i książki... no tak lekko nie byli ze sobą po drodze. Odbił się od ściany słysząc, że dziewczyna jest gotowa i ruszył do drzwi. Dopadł do nich pierwszy, więc otworzył je przed Darcy.
    - Panie przodem - rzucił ze śmiechem, po czym zaraz do niej dołączył. - To tak... jak tak obserwuję Phyonix zza okna to chciałbym zobaczyć ten plac, na którym ciągle coś się dzieje - rzucił lekko. - Posmakować waszych trunków... i pochodzić gdzieś po uliczkach, może zrobić jakieś małe zakupy...

    Ryu

    OdpowiedzUsuń
  87. Wsłuchał się w te jej komplementy i uśmiechnął się do niej delikatnie. Wiedział, że grać potrafi. Robił to od małego, więc łapał niemal każdą pieśń w mig. Nawet ostatnio pokusił się o skomponowanie czegoś tylko swojego, ale nie zamierzał tego teraz wyciągać. Co do śpiewania? Nigdy nie uznawał się za mistrza w dziedzinie śpiewu. Wzruszył więc ramionami odrobinę zażenowany, a na pytanie o jego inne plany spojrzał na moment gdzieś w niebo.
    - Po prostu bard - spojrzał jej prosto w oczy z delikatnym uśmiechem na ustach. - Bard wychowywany przez dziadka pamiętającego żywe czasy wojny. Dziadek zawsze powtarzał, że przezorny przygotowany na wszystko. Wpoił mi podstawy walki - rzucił spokojnie. - Resztę doskonaliłem sam. Wiesz jaki to dobry trening? Sprawność fizyczna zachowana na lata - uśmiechnął się do niej szeroko.
    - Hm... na tę chwilę innych planów niż podróżowanie, zwiedzanie... nie mam - przyznał spokojnie, po czym spojrzał na jej nogę. - Jakiś miesiąc... chociaż z twoją wytrzymałością i organizmem... - zastanowił się. - Może ze trzy tygodnie? - spojrzał na nią uważnie. - Nie wiem, nie jestem obcykany w twoim gatunku.

    Klaus

    OdpowiedzUsuń
  88. - Bo psujesz sobie zabawę - skomentował Gave, nawet nie musząc się nad tym specjalnie zastanawiać. - Ale to wszystko zależy od tego co się dla ciebie akurat liczy - zgodził się z nią. - Lubię korzystać z umiejętności w celu zaskoczenia przeciwnika. Na przykład o sekundę dłużej nie może się ruszyć, albo coś w ten deseń - wzruszył ramionami. Być może wychodził z niego sadysta, ale co zrobić. Po prostu uwielbiał walczyć w taki lub inny sposób.
    - Cóż... im dłużej tu przebywasz tym łatwiejsze się to staje - zapewnił ją, wciągając swoje spodnie na dupę i przeciągając się lekko. Ziewnął przy tym nieco. - Nie wiem - odparł szczerze. - Ale umawiamy się tak... dopiero, gdy troll zagrozi twojemu życiu... użyj mocy - rzucił swobodnie. - No i w momencie jak cię odrzuci to jasne, zamortyzuj upadek czy coś. To akurat hm... przyznaję bez bicia, robię machinalnie.

    Gave

    OdpowiedzUsuń
  89. - Jasne, jak zagrozi życiu działaj po całości - odparł nie kłócąc się z nią w tym temacie. Zresztą sam zrobiłby dokładnie to samo. Wszystko miało swoje granice. Sam korzystał ze swoich mocy dla ułatwienia sobie sprawy. Przeprowadzenie wywiadu było po stokroć łatwiejsze przy pomocy tuzina duchów niż bez nich. Jednak lubił czuć, że potrafi obronić się nie tylko za pomocą mocy. Bo co jeśli te zawiodą? Co jeśli kiedyś Mathyr znajdzie sposób na każdą z ich mocy? Wtedy byłby udupiony.
    - Tak - odparł zgodnie z prawdą. - Ty bierzesz pierwszą wartę, ja drugą - uśmiechnął się do niej lekko i położył, zamykając przy tym oczy. - Gdybyś miała wymienić jedną rzecz, którą byś w sobie zmieniła... co by to było? - zadał jej pytanie ni z gruszki ni z pietruszki.

    Gave

    OdpowiedzUsuń
  90. Gave wzruszył ramionami i uśmiechnął się do niej rozbrajająco.
    - Korzystam z faktu, że mam dobre towarzystwo - oznajmił, przymykając wreszcie swoje oczy. - Ostatnio trudno o kompana do zwykłych rozmów. Większość odbiera mnie... - skrzywił się lekko. - Powiedzmy, że nie jestem dobry w te klocki, więc wykorzystuję fakt, że jeszcze się na mnie nie obraziłaś - zaśmiał się cicho, po czym umilkł słuchając jej odpowiedzi.
    - Wymieniłabyś się mocami - mruknął cicho, zastanawiając się nad tym przez chwilę. Nie sądził, żeby ktoś mógł mieć kompleks z powodu swoich własnych umiejętności, ale najwyraźniej się mylił. - Twoje moce są zarąbiste - poinformował ją tylko, jakoś tak chcąc jej dodać otuchy, być może w niezbyt umiejętny sposób. - Ja? - zastanowił się i zachichotał. - A po co coś zmieniać w perfekcjonizmie? - rzucił do niej z zawadiackim uśmiechem, ale zaraz pokręcił lekko głową. - Hm... gdybym mógł to byłbym mniej wybuchowy - dodał zaraz. - Chociaż i z tym mi całkiem dobrze... nie, czekaj - zacisnął mocno wargi. - Gdybym mógł to miałbym normalną rodzinę i wiedziałbym co to miłość. Jak kochać i jak to okazywać... umiałbym w emocje - pokiwał głową, po czym obrócił się na bok, tyłem od niej i zacisnął mocno powieki. - Dobranoc - mruknął jeszcze, powoli zapadając w sen. Płytki sen.

    Gave

    OdpowiedzUsuń
  91. - Nie wiem czy jest ze mnie dumny - Klaus uśmiechnął się do niej delikatnie. - Ale tak, jest kimś dla mnie ważnym - zgodził się z nią. Był mu praktycznie niczym ojciec. Mimo wymagających szkoleń potrafił otoczyć go odpowiednią dawką miłości za co mężczyzna był mu wdzięczny.
    - Jasne, że gatunek - sprzeciwił się. - Teraz jest was garstka, ale przecież każde z was się rozmnoży... chyba, to znaczy no wiesz - odchrząknął czerwieniejąc na twarzy i wybuchnął śmiechem. - Kiedyś to jest. Nie w tej chwili - dodał zaraz, próbując wybrnąć z tego komentarza. Niby nie powiedział nic nieprawdziwego a poczuł, że nie było to zbyt poprawne w rozmowie z nastolatką.
    - Godzinka, dwie i rosół będzie gotowy - poinformował ją wdzięczny za zmianę tematu i posprzątał ze stołu, a potem poszedł zamieszać zupę. - Chcesz posiedzieć na słońcu i się wygrzać czy wolisz łóżko na ten czas? - zainteresował się. - Mam parę książek, możesz je sobie poczytać...

    Klaus

    OdpowiedzUsuń
  92. Zaintrygowała ją z tym obnoszeniem się seksem. Cóż, ona sama miała dość spory udział w tym całym obnoszeniu. Z Natanem mieli dość wysokie obroty, gdy o to chodziło i mimowolnie czerwonowłosa uśmiechnęła się pod nosem.
    - Gave? - nie ukrywała zaskoczenia. Dobrze, że Natan tego nie słyszał. Nie od dziś wszyscy wiedzieli o trójkącie jego siostry. Na Tonego z kolei zaśmiała się lekko. - Och, Tony akurat wcale mnie nie dziwi. Jestem pewna, że jest zdolny do jeszcze śmielszych czynów dla zwykłego zaspokojenia ciekawości - stwierdziła z zadziornym uśmiechem. Darcy musiała się jeszcze sporo nauczyć o tej społeczności. Phyonix było zupełnie inne, a tutaj, tutaj nie ma taryfy ulgowej ze względu na tytuł. Mor pokiwała głową na słowa siostry.
    - Tata i Ashan byliby dumni - zauważyła z nutką rozbawienia w głosie. Słysząc o stajni ponownie przytaknęła siostrze.
    - Zdecydowanie za drogie, poza tym w Phyonix mamy inne drapieżniki, obawiam się, że zamknięcie zwierząt w tym miejscu tylko przysporzyło by kłopotów. No, przynajmniej jeżeli chodzi o Moserty. Te potrafią się bronić ale przede wszystkim potrafią uciekać, ja swoje zostawiam w otwartej zagrodzie, co by w razie konieczności mogły prysnąć gdzieś dalej. Acermony są dość inteligentne by wedrzeć się do zamkniętych pomieszczeń, wystarczy chwila nieuwagi - zaznaczyła swoją myśl by zaraz wysłuchać słów o miłości.
    - Nie ma róży bez kolców Darcy, miłość z reguły wiąże się też z jakimiś ranami czy poświęceniami, a tarcia... Wbrew pozorom są potrzebne. Chociaż tak, niektóre sytuacje są po prostu toksyczne i przykro się na to patrzy - przyznała bez większych emocji na buzi. Czysty fakt, nie mówiła o niczym konkretnym. Odwzajemniła ciepły uśmiech, gdy młódka zagwarantowała ewentualny odwet za rany Akane.
    - Nie wiem czy się wepchniesz w kolejkę - zauważyła Mor z rozbawieniem. - Szczerze współczuję temu, który jej tak na poważnie podpadnie. Niklaus, Natan, sama Akane... Shi i my dwie - znowu się zaśmiała. - Nie wiem który to by wytrzymał - przyznała żartobliwym tonem, chociaż wiedziała, że rzeczywiście ktoś taki miałby po prostu przechlapane. Na podsumowanie stylu machnęła ręką.
    - Mnie to już nawet nie godzi, wykręcanie ręki zwykle pomaga, a w razie co mam zawsze przy sobie trochę lekkiego osprzętu dla trudniejszych przypadków - uśmiechnęła się z tym specyficznym błyskiem w oczach.
    - Hm... możemy zacząć nawet na dniach. Krótkie szkolenie z samoobrony, zobaczymy co tam Ci ojciec i bracia wpoili do głowy - posłała jej kolejny zadziorny uśmieszek.

    Morgana

    OdpowiedzUsuń
  93. - Wiesz muszę coś tu sprostować - zaśmiał się z lekkim zażenowaniem, kiedy tak wypaliła o gustach Tonego. - Znam go dość dobrze, ale książki i ja się wykluczają. On jest moją wikipedią - podrapał się lekko po głowie, po czym zorientował się co palnął i odchrząknął. - To jest encyklopedią - poprawił się zaraz. - Tak więc wszystko co związane z historią, kulturą, zwyczajami i potrawami... albo ziołami czy leczniczymi sprawami... Tony jest wszechstronny jeśli o to chodzi - pokiwał lekko głową, zadowolony że jakoś udało mu się wybrnąć. Pokracznie bo pokracznie, ale udało się. Uff, całe szczęście. Szedł za nią z zafascynowaniem śledząc drogę do miasta, a także radosne buzie feniksów. Wyglądali na naprawdę szczęśliwych. Przynajmniej na pierwszy rzut oka. On natomiast poczuł, że przyciąga spojrzenia innych. No tak, trudno było wtopić się w tłum, gdy nie miało się czerwonych włosów.
    - Jak ty to robisz, co? - zapytał jej z zaciekawieniem. - Czuję na sobie tyle spojrzeń, że to aż niekomfortowe, a ty... musisz to znosić od dziecka. Szacun - rzucił lekko, po czym dał się jej porwać do pobliskiego straganu. - Ostre, zdecydowanie ostre - uśmiechnął się do niej z fascynacją obserwując te wszystkie cuda na straganie. - Swoją drogą jaką walutą się tu posługujecie? Mathyrskie monety będą odpowiednie? Bo jeśli nie... to jestem spłukany - odchrząknął.

    Ryu

    OdpowiedzUsuń
  94. Uważnie śledził każdy jej ruch, czując jak powoli się zapada. Kurczę, kiedy zgadzał się na ten cały bal to nie wiedział, że będzie musiał na nim zatańczyć.
    - A Fjeldosi? Słyszałem, że oni są równie długowieczni - zauważył, bo tak jakoś mu to zgrzytnęło. Co prawda nie miał potwierdzonych informacji na ten temat, ale wydawało mu się że i jedni i drudzy byli podobnie długowieczni. Cały czas ją obserwował i wciąż miał wrażenie, że chyba padnie tam i wystawi ją na pośmiewisko przez swoje słoniowe ucho.
    - Tak, ruchy tak - zgodził się z nią. - Tylko... Darcy, ja po prostu nie mam żadnego poczucia rytmu. Zapytaj Akane... ona to potwierdzi - zapewnił ją. - Będziemy wyglądali naprawdę komicznie...

    Tony

    OdpowiedzUsuń

^