Polsza ogłasza polowanie na czarownice. Swój pierwszy ruch już wykonała. Perun I szczyci się ścięciem Argarczyka.

Heim postawiło na sojusz z Argarem. Wieść jednak niesie, że w wyniku jego podzieliło się na dwie części. Czyżby czekała nas rewolucja?

O "U Klementyny" coraz głośniej. Gospoda prężnie się rozwija i zaprasza w swe progi. Uprzejmie prosi się Polszańskich rycerzy o nie wszczynanie w jej progach politycznych zamieszek.

Argar zaprasza spragnionych do posmakowania swych specjałów w nowo powstałej gospodzie - "Piaski Czasu". Można tu dostać między innymi domowo pędzony bimber - "Afrodyzjak Meduzy" oraz młode piwo - "Bogini Cienia", a to nie wszystko! Gościnnie występy - SŁOWIKA! Tak, moi drodzy, Argar podwędził Słowika!

Fasach donosi o wzmożonej aktywności ognistych ptaków na niebie. Van Helga ostrzega przed prawdopodobnym niebezpieczeństwem.

Lerodas zalewa fala przybyszy. Pogłoski głoszą, że znany uzdrowiciel Walwan przyjmuje pod swój dach każdego zbłąkanego wędrowca. Jeśli trwoga to do Waldzia!

Saignéz pour moi, ma chérie...

 


Davos 

Wampir | Argarczyk | 77 lat


Nie wiadomo skąd przybył. Nie wiadomo jak się tu znalazł. Był jednym z pierwszych, którzy przeszli do Mathyr. Znudzony sytuacją geopolityczną, zamknął się w krypcie, w górach na granicy Siivet Lasku i Fasach. 

Po kilku latach, szkarłatne ślepia otworzyły się, gdy ziemią wstrząsnęła dziwna aura, niczym fala uderzeniowa. Poczuł zapach. Trop. Słodka nuta siarki, szafranu... Lubił dawać szkarłatowi wykwintne powiązania. Jeszcze za życia mógł się pochwalić wyrafinowanym podniebieniem. Teraz? Teraz wszystko smakowało jak gówno z rumiankiem. Oprócz szkarłatu. Krwi.

Kilka dni minęło, kilka małych wiosek po drodze spłonęło... A bladoskóry pojawił się pod Polszą, niedaleko kurwidołka "Zamtuz". Tam właśnie pochowany został ten... Osobnik. Och. Davos na samą myśl, nie mógł powstrzymać się od cichego wydechu. Musiał jednak poczekać. Niedaleko grobu cały czas ktoś się kręcił. Wkurwiło go to nieco, nie po to leciał dwie noce, żeby teraz czekać. Ale był osłabiony. Długa drzemka wyczerpała go z sił.

W końcu nastała głucha cisza. Nawet w Zamtuzie światła zgasły. Dopiero teraz mógł wyjść z ukrycia.
Rzucił się na ziemię, rozkopał wszystko pazurami, zapach szkarłatu nęcił mu w głowie, bił po głowie niczym taraban. Hymn krwi bił w nim nierówno, wygłodniale... Wtedy go ujrzał. Białe włosy. Sina skóra... Skurwysyn zmarł przez wykrwawienie. To nic. Znał sposoby, na wydobycie surowca. Zupełnie, jakby był w kopalni złota. A raczej, błękitu.

Gdy odsączył wszystko, kurtuazyjnie zakopał chujka z powrotem. Skrzętnie zmiażdżył szkarłat z miętą, kłopukiem i linarem. Zioła te były rzadkie... Lecz pod Fasach rosło ich sporo. 

Gdy miał już proszek, nabił swoją fajkę, nie śpieszył się zbytnio. W końcu największa satysfakcja przychodziła z delektacją. Odpalił fajkę krzesiwkiem. Zaciągnął się.

Szkarłatny dymek wyleciał mu zarówno z ust, jak i przez nos, a samego krwiopijcę mało co nie zwaliło z nóg. Błękitna krew smakowała jak orgazm uderzający tysiąckroć. Hymn krwi bił w jego piersi, mimo że martwe serce stało, jak chuj na weselu.

Otworzył oczy.

Szkarłatny ogień płonął w jego ślepiach żarem. A z jego ust uciekł jedynie niski rechot.
___________________________________________________________________________________

Powiązania, jak i szerszy opis postaci będą później.
Na razie przyjmuję wąteczki.
Discord/Gmail
;)

36 komentarzy:

  1. [ Witam nową postać. Całkiem ciekawy wampięrz nekrofil. Gdyby przyciągała go też demoniczna krew mam Darcy, Onyx zawsze rozumie głód spowodowany zapachem smacznego ludzia, Nylian pewnie będzie zbyt pijany na takie bzdury, a Nala nie wiem XDD Gdybyś miał chęć na wątek, wiesz gdzie mnie szukać ]

    OdpowiedzUsuń
  2. [Ja też chętny jak zwykle xD]

    OdpowiedzUsuń
  3. To była jego wielka noc. Po raz pierwszy został na stanowisku zupełnie sam. Ben miał dzień wolny, a on zapewnił wszystkich, że sobie poradzi. Wcześniej rzecz jasna oszacował ilość klientów przy barze do wydajności swej pracy. Wszystkie znaki na niebie podpowiadały mu, że spokojnie powinien sobie dać radę.
    Pech jednak chciał, że jak na złość ruch tej nocy był znacznie większy niż ustawa przysługiwała. Dwoił się i troił, aby wszystkich zadowolić. Zbierał po cztery zamówienia na raz, robił drinki, zmywał i nawet starał się nadążyć z przekąskami. Do tej pory nie zdawał sobie sprawy z tego, że można tak się zziajać będąc na tak niewielkiej przestrzeni. Aż mu się płakać chciało, gdy kolejni spragnieni klienci podchodzili do baru. Szczęśliwie, gdzieś koło godziny 23 trochę się rozluźniło i był to pierwszy czas od dawna, gdy mógł po prostu złapać oddech. Nalał sobie wówczas szklankę wody i upił porządny łyk. Wtedy do baru podszedł czarnowłosy jegomość z niezwykle czerwonymi tęczówkami. Hipnotyzującymi wręcz tęczówkami. Szklanka wysunęła mu się z dłoni i roztrzaskała na podłodze, ale Acair nie zwrócił na to większej uwagi, tylko przywdział na twarz uśmiech - który miał być zachęcającym, a wyszedł na blady i zwyczajnie zmęczony.
    - Co mogę podać? - zapytał, ale zanim klient powiedział cokolwiek dodał. - Tylko błagam... nic wielce wymyślnego - jęknął i zaraz zatkał sobie usta dłonią. - Przepraszam, znaczy wszystko oczywiście zrobię - zapewnił go szybko.

    Acair

    OdpowiedzUsuń
  4. Odetchnął z wyraźną ulgą. Czerwone wino nie należało do trudnych zamówień. Wyciągnął butelkę jednego z najstarszych win, bo jakoś tak uznał że ten facet jest ich koneserem. Cała jego prezencja krzyczała wręcz, że niczego innego do ust nie weźmie. Szczodrze wlał mu wina do kieliszka, po czym pokręcił przecząco głową.
    - Nie - odparł krótko i nie zamierzał rozwodzić się nad tematem. Coś ciężkiego siadło mu na żołądku, a gula urosła w gardle. Odchrząknął szybko. - Choć nie wiem co rozumiesz przez pojęcie "coś ciekawego" - dodał zaraz z lekkim uśmiechem na ustach i przez chwilę milczał, sprzątając szkło, które jeszcze chwilę temu bezczelnie stłukł. - Nasze panie z pewnością mogłyby pana uraczyć najświeższymi plotkami z życia naszej "Wolnej Wisteri" - dorzucił, przystając przed klientem i chwilę tylko go obserwując. - Jest pan tu przejazdem? Nigdy jeszcze nie miałem z panem przyjemności, ale znów nie pracuję tu aż tak długo.

    Acair

    OdpowiedzUsuń
  5. [Jest i nowy członek naszej małej społeczności. Z przyjemnością pośledzę wątki, a jak masz na coś pomysł to zapraszam i do moich chłopaczków]

    OdpowiedzUsuń
  6. Acair pokręcił przecząco głową.
    - Wcale nie szkoda - odparł tylko, kręcąc przy tym głową. - Lubię, kiedy nic się nie dzieje. Spokój jest rzadki, a jeszcze się nim nie nacieszyłem - uśmiechnął się do niego szeroko i znów pokręcił głową. - A gdzie tam... po prostu zwykle jest nas dwóch, a może właśnie ze względu na ten spokój... tyle ludzi się tu dzisiaj pojawiło - dodał ciszej i przysunął się bliżej mężczyzny, żeby móc obserwować te jego czerwone tęczówki. Fascynujące stworzenie. Blada cera i tak dziwne oczy. Przeanalizował sobie szybko wszystkie rasy, a na jego pochodzenie, przekręcił lekko głowę i westchnął przeciągle.
    - Pochodzisz z innego świata - skwitował tak po prostu, śmiejąc się przy tym i podsuwając mu wino, gdy tylko wspomniał o pragnieniu. - Jestem Acair - przedstawił się. - Pochodzę z... ach wszyscy wiedzą skąd - rzucił śmiejąc się pod nosem. - Oczy mnie zdradzają. Nie ma szans aby ukryć się w tłumie - dorzucił wzdychając przy tym teatralnie. - Może chciałbyś szklankę wody? - zaproponował jeszcze mając w pamięci to jego pragnienie. - Masz gdzie spać?

    Acair

    OdpowiedzUsuń
  7. [No dziem dobry. Nie musi nowy dziękować En za pobudkę. xD A tak serio to bardzo mi miło i oczywiście zapraszam do swoich postaci, jak masz oczywiście ochotę i jakieś pomysły. ^^]

    OdpowiedzUsuń
  8. Chłopak wydął swe policzki, mrużąc lekko oczy. Nie słuchał go. Przecież wyraźnie mu powiedział, że dzisiaj był większy ruch niż wcześniej. Już miał o tym wspominać, gdy przypomniał sobie że jednak ma do czynienia z klientem, więc wypuścił powietrze i przywdział na twarz łagodny uśmiech.
    - Gdyż wspomniałeś, że i tak bym nie wiedział o czym mówisz - wypunktował, po czym uparcie podsunął mu wybrane przez siebie wino. - Dostałeś właśnie 150 letnie czerwone winko - odparł zgodnie z prawdą, bo właśnie to miał napisane na otwartym przez siebie winem. - Dobra jakość, ale też dobrze kosztuje - błysnął do niego zębami. - Ale ty, Davosie... wyglądasz na kogoś, kto jest niezwykłym koneserem takich trunków - szepnął, czując przechodzące przez całe swoje ciało ciarki. - Niestety... pokoje wynajmujemy tylko na godziny, jeśli zamierzasz skorzystać z usług jakiejś pani tutaj - przyznał cicho. - Mogę jednak polecić całkiem dobrą gospodę... Jest tuż obok - dodał zaraz. - Ich kucharz robi przepyszną jajecznicę na śniadanie, a i pokoi trochę mają - uśmiechnął się do niego szeroko.

    Acair

    OdpowiedzUsuń
  9. Trudno mu było zrozumieć tego mężczyznę. Opowiadał jakieś bzdury o płaskiej ziemi, co sam Acair nie bardzo wiedział pod co podpiąć. Kiedyś jeszcze zapytałby, ale praca w Zamtuzie nauczyła go, że czasami lepiej sobie odpuścić.
    - Och to zasługa Bena, drugiego barmana - odparł zadowolony, że na coś może odpowiedzieć. - Lubuje się w winach i sprowadza same dziwne okazy - rzucił wesoło.
    - Przykro mi - odparł cicho, gdy mężczyzna obiecał zapłacić całkiem niezłą sumę. - Ja tu tylko pracuje, a zasady są zasadami... jeśli już chcesz prosić o ustępstwo to będziesz musiał to zrobić oficjalnie z Mamą - rzucił zaraz, pokazując mu pokój który zajmowała właścicielka Zamtuzu, po czym pokręcił lekko głową.
    - Zadowolę się wodą - zapewnił go. Noc była jeszcze młoda, a on musiał pamiętać, że tego dnia nie będzie go nikt zamieniał. - Co cię tu sprowadza? Zwiedzasz świat, wspomniałeś... co takiego cię zaciekawiło?

    Acair

    OdpowiedzUsuń
  10. Acair odsunął się od niego gwałtownie widząc ten worek z pieniędzmi i zacisnął mocno pięści. Fasach było biedną krainą, dla której każdy grosz się liczył. Nie sądził, by po dobroci oddali mu aż tyle monet i choć złość w nim zawrzała to utrzymał ją w ryzach. To już nie była jego sprawa. Nie należał do ich społeczności.
    - Zasady to zasady, Davosie. Chcesz ubijać interes, idziesz tam - uśmiechnął się do niego, starając się zachować zimną krew, chociaż wcale mu to tak dobrze nie wychodziło. - Jestem tu tylko barmanem - przypomniał mu, odsuwając worek od siebie i nalewając sobie kolejną szklankę wody.
    - Oj dziękuję za tę propozycję, ale naprawdę nie mam ochoty dzisiaj pić - odparł najgrzeczniej jak potrafił i stuknął swoją szklanką o kieliszek mężczyzny. - Sądząc po tym worku, który musiałeś im zwinąć... to nie za ciekawie się dzieje - szepnął, jakoś tak przez moment zapominając się bać. - Nie oddaliby takiej sumy pieniędzy... nie mogliby sobie na to pozwolić - podniósł na niego wzrok. - Co im zrobiłeś? - zapytał drżącym tonem głosu.

    Acair

    OdpowiedzUsuń
  11. Chłopak spojrzał na niego zaskoczony i wtedy dotarło do niego, że zwyczajnie niepotrzebnie zapytał czy Davos potrzebuje pokoju. Zaczerwienił się na twarzy nie wiedząc czy powinien się śmiać czy raczej płakać i przepraszać go za nieporozumienie, ale w końcu jedynie odetchnął głęboko.
    - U mnie nie można zamówić pokoju - uśmiechnął się przepraszająco. - Mogę jedynie szepnąć słówko w gospodzie obok, a tam na pewno coś się znajdzie - dodał. - Przepraszam za nieporozumienie - dodał zaraz, dokańczając swą wodę i nalewając sobie drugą szklankę. Jeszcze kilka tygodni temu pewnie zaproponowałby mu swój własny pokój, ale teraz... był trochę mądrzejszy. Nie wchodził w takie układy z kompletnie nieznajomymi.
    - Hm... - zastanowił się nad pierwszym strzałem, dolewając mężczyźnie wina i przesuwając palcem po krawędzi swej szklanki. - Dobrze, pierwszy strzał - uśmiechnął się do niego. - Znalazłeś się na pustyni, spragniony wody. Udało ci się jakimś cudem dotrzeć do wioski i uniknąć spotkania z Lubhairem... swoją drogą to wow! Niesamowite, że żółtodziob czegoś takiego dokonał. Serio, jeśli właśnie tak było to o rany... jesteś wielki - wyszczerzył się do niego. - Dotarłeś do Fag Baile, gdzie zostałeś napojony i nakarmiony. Grałeś przyjaciela, aż wreszcie zaufano ci do tego stopnia, że ukradłeś im całą kasę, pozostawiając za sobą 4 trupy - klasnął w dłonie. - Udało się? - zainteresował się zaraz.

    Acair

    OdpowiedzUsuń
  12. Acair odetchnął z wyraźną ulgą, kiedy klient wreszcie zdecydował się na gospodę. Nawet nie zwrócił uwagi na komentarz rzucony tuż po decyzji, a propo pieniędzy. Zamiast tego posłał mu promienny uśmiech.
    - Dziękuję - rzucił radośnie, ciesząc się że sytuacja została zażegnana. Przynajmniej na chwilę. Cmoknął z wyraźnym niezadowoleniem, gdy okazało się, że jego piękna historia nie miała miejsca.
    - Ale czemu jedną? Miałem dostać trzy strzały, a do tej pory wykorzystałem jeden - zauważył na moment wręcz się naburmuszając, ale tylko na chwilkę. Jawna niesprawiedliwość. Plącenie się w zeznaniach.
    - Strzał drugi - odchrząknął w końcu. - Uprawiasz hazard i wygrałeś je od jakiegoś uzależnionego. Do tego pewnie kantowałeś, żeby uzyskać upragniony efekt - wyszczerzył się do niego.

    Acair

    OdpowiedzUsuń
  13. Chłopak skrzyżował ręce na klatce piersiowej i spiorunował Davosa wzrokiem.
    - Nigdy w życiu. Został mi jeszcze jeden strzał - zauważył, po czym nagle przyszła do niego realizacja. - Poza tym... skąd będę wiedział, że przypadkiem moje strzały nie były prawdziwe, tylko ty tu tak twierdzisz. A może mi kłamiesz? - poruszał przy tym sugestywnie brwiami. - Okay to może mała podpowiedź? - zaproponował zaraz.

    Acair

    OdpowiedzUsuń
  14. - Jesteś pewien, że podróżowałeś przez Fasach? - chłopak został kompletnie zbity z tropu. Obserwował mężczyznę w milczeniu zagryzając przy tym wargi. - Wiesz tam ciężko o wodę... o wino i inne napoje... - zauważył cicho. - Nie wiem czy ktoś oddałby chętnie jakiś coś tak cennego nieznajomemu i to jeszcze obdarował go pieniędzmi... - zauważył przesuwając palcem po krawędzi swej szklanki i wbijając w niego swe spojrzenie. - Musiałeś ich zabić, innej możliwości nie widzę - dodał zaraz i posłał mu delikatny uśmiech. - A tak swoją drogą... wino w Fasach jest okropne - pokręcił głową. - Nie powykręcało cię od niego?

    Acair

    OdpowiedzUsuń
  15. Acair naburmuszył się niesamowicie i skrzyżował dłonie na klatce piersiowej.
    - To miałem racje od samego początku. Mówiłem... oszukista z ciebie - zauważył wzdychając teatralnie, po czym dolał mężczyźnie wina, samemu dopijając swoją wodę.
    - No to powiedz... w którym miejscu wino smakowało ci najbardziej? Gdzie byłeś i co zobaczyłeś w Mathyr? - zainteresował się zaraz.

    Acair

    OdpowiedzUsuń
  16. Skończyła rozczesywać długie, mokre włosy, po czym sięgnęła po jedną ze starych, opasłych ksiąg, które zdecydowanie nie pochodziły z Mathyr. Zaklęła pod nosem, otwierając na stronie, którą ostatnio studiowała. Spojrzała jeszcze w stronę swojej gamorty. Kochane zwierzę. Udało się jej dzisiaj wyjątkową ją wymęczyć. Abyss już spała w najlepsze na jednym ze swoich posłań. W końcu posiadała dwa. Jedno na parterze, a drugie na piętrze. Darcy uznała, że nie ma co, przeszkadzać jej zapachem krwi, toteż cicho udała się do swojego pokoju, który był tak naprawdę całym piętrem. Dzisiaj lepiej było uczyć się tutaj. Usiadła po turecku na łóżku, po czym otworzyła tomiszcze, układając je wygodnie na kolanach. Poprawiła czarny, długi kostium.
    — Dobra, kurwa, jak to było — przyjrzała się zapiskom. — Mnożenie krwi, siła woli, kontrola many — przymknęła oczy, nacinając delikatnie dłoń, niewielkim nożykiem. Nawet nie syknęła. Zdążyła się przyzwyczaić. Z żyły wyleciała mała strużka krwi, którą zaraz przeistoczyła w wibrującą, szkarłatną kulę. Skupiła się, powiększając cały czas jej rozmiar. — Rozmnażanie krwinek, idealna propocja, minimalne skupienie, maksymalny efekt. Super porady, tato — mówiła do siebie, nie spuszczając wzroku ze swoich małych czarów. Musiała popracować nad proporcją zużywanej krwi do magii, jeśli chciała uczyć się bardziej skomplikowanych sztuczek. Była tym tak zaapsorbowana, że nie usłyszałaby nawet, gdyby ktoś właśnie się do niej włamał. Na szczęście miała swojego pupila na straży, a sama posiadłość, potrafiła przyciągnąć konkretne istoty. Wiele przedmiotów, z których korzystała nastolatka była nasączona jej krwią. Ułatwiało to jej życie. Chociażby tym, że nie musiała specjalnie biegać z krzesiwami, aby odpalić knot świecy. Uśmiechnęła się, kiedy kula była już mniej więcej w połowie tak duża jak ona.
    — Tak, właśnie tak, a teraz przekraczamy limity…

    Darcy

    OdpowiedzUsuń
  17. Darcy nie szukała inkantacji. Pierwszą rzeczą jakiej się nauczyła podczas swoich lekcji z magii, nieważne jakiej, było to, że inkantacje były po prostu żałosne. Mistrz swoich arkanów nie potrzebował takich pierdół. Wystarczyła sama siła woli, aby wywołać magiczną lawinę i do tego dążyła nastolatka. Nie zwróciła uwagi na mgłę, dopóki nie przybrała ludzkiej postaci oraz nie odezwała się do niej. Spojrzała lekko zaskoczona. Jeszcze nigdy wcześniej nie widziała takiego osobnika na własne oczy. Wysłuchała go. Przymknęła oczy, wsłuchując się w odgłos jego krwi. Mężczyzna przypominał jej książkowy przykład syna Kaina, o którym kiedyś czytała. Zaśmiała się, gdy wspomniał o czerpaniu many.
    — Po pierwsze, co Ty odpierdalasz, wchodząc bez zaproszenia — zaczęła, zmieniając kolę krwi w spiralę, która ją otoczyła. Zalążek ewentualnej obrony, a na dodatek szkolenie się w rzeźbieniu krwi. Łączyła przyjemne z pożytecznym. — Po drugie, złodziej zawsze będzie miał problem z maną — ona nie musiała czerpać z innych, aby używać swoich zdolności. Mana była w każdym, kto mógł w ogóle uczyć się magii, a jako że była fenalisem, posiadała ogromne pokłady energii życiowej i magicznej.
    — Po trzecie, nie muszę budzić mojej gamorty, raczej Ty jej nie drażnij. Przerwałeś sen, na który miała ochotę od kilku godzin — uśmiechnęła się złośliwie, dłonią wskazując na schody, na których stała Abyss, mierząc drapieżnym spojrzeniem mężczyznę. Nie wspominała o tym, że tutaj nie było żadnej straży. Nie było potrzeby wyprowadzać go z każdego błędu. Po co miała mu pomagać, skoro już teraz nie sprawiał wrażenia godnego zaufania. Bliźniacze talenty? Sama się zaśmiała.
    — Jeśli będziesz porównywał moje zdolności do hemomancji to… — znowu się zaśmiała. Może i dla laika jej moce były podobne, ale tak naprawdę różniły się diametralnie praktycznie na każdym polu. — musiałeś mnie z kimś pomylić. Jest tu hemomantka, też ma czarne włosy, ale to nie ja — dodała wyjaśniając.

    Darcy

    OdpowiedzUsuń
  18. Spojrzała na niego, jakby gadał największą głupotę na świecie. Pokręciła głową.
    — Nie, zaproszenie jest potrzebne, jeśli jesteś cywylizowany i wiesz, że do prywatnego domu nie wchodzi się bez zaproszenia czy pukania. Twoje rasowe ograniczenia chuja do tego mają — wskazała na jego kły, tworząc podobne na dołach ścian spirali. Konstrukcja się nie rozpadła ani nie utwardziła. Dobrze, czyli utrzymywała kontrolę, nie skupiając się zbytnio. Uśmiechnęła się do siebie. Miło było widzieć, że potrafi dokonać jakiś postępów w swojej sztuce.
    — Niskie? — zaśmiała się. Przecież miała dopiero szesnaście lat i już przekraczała sto siedemdziesiąt centymetrów, co pośród żeńskich feniksów uchodziło za naprawdę wysoki wynik. A przecież nie przestała jeszcze rosnąć. — Hemomantka jest niska, to prawda. Ale mnie nie obrażaj — dodała jeszcze, aby dać jasność temu, iż gadał głupoty, a ona była zbyt uparta, by odpuścić obcemu, przed którym nie musiała udawać zbyt wielu dobrych manier.
    — A spirali nie opuszczę. Dalej mam trening, który mi przerwałeś — zaznaczyła, tworząc szpice wokół siebie, by zaraz wrócić do płynnej spirali. To było urocze, że potrafił zrobić coś podobnego do jej sztuczek. Mimo wszystko to nie były dokładnie te same arkana magii.
    — I co z tego, że nasze moce są podobne? Szukasz nauczyciela? — zapytała z zadziornym uśmiechem na ustach. Od razu było widać, że jest od niej starszy, dlatego chciała jakoś mu dokuczyć, skoro już zakłócił jej spokój.
    — Darcy. Urodzona w Mathyr. Nie wiem czy miło. Dalej uważam, że powinieneś chociaż zapukać. Nie wspominając, że włamywanie się młodym dziewczynom po nocy jest po prostu niemoralne — odpowiedziała na jego słowa.

    Darcy

    OdpowiedzUsuń
  19. — To nie są tylko ludzkie maniery, ale dobra. Wymówki, wymówki — mruknęła bardziej do siebie, czując jak wszystko w niej przewraca oczami, gdyby tylko mogło. Same oczy jednak nie wykonały żadnego manewru, jako że Darcy starała się trzymać minimalnych zasad dobrego wychowania. Chociaż tych minimalnych. Do tego jeszcze zaczął palić w jej pokoju. Westchnęła. Cham i prostak. A udaje, że zna jakieś eleganckie języki.
    — Nie marnuje, trenuje — wyjaśniła, znowu zmieniając lekko kształt spirali, wracając jednocześnie do pracowania nad tym, aby objętość krwi dalej powiększała się samoistnie sa sprawą magii. Gdy wspomniał o księgach, uśmiechnęła się szerzej, kręcąc głową. — Pod warunkiem, że znasz język w jakim zostały napisane — wspomniała, spoglądając na niego wyzywająco, może trochę pytająco. Warto tutaj zaznaczyć, że woluminy zostały spisane miliardy lat temu przez Sangiusa i pierwszych uczniów jego arkan w języku, którym posługiwali się mieszkańcy tajemniczego wymiaru, porzuconego przez Boga zanim jeszcze począł tworzyć archanioły, słońce i planetę. Nie można było znać tego języka, jeśli jakimś cudem nie poznało się istoty z tamtego świata, która była na tyle łaskawa, aby go kogoś nauczyć.
    Zasady magii. To z kolei było banalnie proste. Dziewczyna cmoknęła ustami.
    — Ty sam jesteś źródłem magii. Możesz zrobić rdzeń z własnej many, oddać część siebie i skorupa będzie zawsze posłuszna, albo możesz zrobić kryształ duszy z odpowiednio czystych kamieni szlachetnych — odparła, jakby pytał ją o największą błahostkę. Zaraz jednak wykonała kształ Kryształowego Lasu oraz potworów o jakich słyszała — Tam jednak nie znajdziesz odpowiednich. Kryształowy Las posiada ogromną moc, ale nie zrobisz z nich katalizatora dla rdzenia golema — dodała. Cham czy nie, nie powinien zapuszczać się bez sensu na pewną śmierć. Syn Kaina, nawet stary i o magicznych mocach, raczej nie miał szansy w pojedynkę, chcąc ukraść kryształ dla czegoś tak trywialnego jak golem.
    Westchnęła.
    — Bla, bla, bla, jaki oficjalny ton — posłała mu rozbawione spojrzenie. — Każdy ma jakąś moralność, nieważne co tam pierdoli o tym jakim jest złolem, a co do ceny… Mam naprawdę zajebiste życie, nie wiem co mógłbyś mi dać, czego już bym nie miała, a chciała — dodała.

    Darcy

    OdpowiedzUsuń
  20. Nie skomentowała słów odnośnie treningu. Zaplanowała go sobie i nie miała zamiaru ot tak go teraz przerywać, skoro zrobiła już tyle krwi. Zwyczajnie nie wymyśliła jeszcze co mogłaby z niej zrobić teraz, kiedy już się na produkowała, a chciała przecież i tak zwiększyć chociaż odrobinę swój aktualny limit.
    — No to się mylisz… Davosie, tak? — upewniła się, czy aby napewno nie pomyliła jego imienia. — Rodzice są z Argaru, ale magia, o której mówię niekoniecznie — wyjaśniła, mając tutaj na myśli sztuczki jej ciotki. Kryształy Duszy nie miały nic wspólnego z magią krwi. Chodziło o zamknięcie cudzej duszy w Krysztale, który łączył się ze specjalnym wymiarem, z którego mogło się czerpać w określony sposób z esencji nieszczęśnika. Świetna sztuczka do zaklinania.
    — Las raczej Ci nie pomoże. Kryształy są połączone z żywiołami z czego to jaką mają naturę… jest trudne do określenia. Loteria. Lepiej samemu zamknąć jakąś duszę w czymś innym. Duży szlachetny kamień kupisz w Oclarii, a zaklęcie… nekromancja, zaklinanie i musisz zabić odpowiednio silną istotę co by tego golema wprawiła w ruch. Toteż Kryształ musisz zrobić sobie sam, bo w całym Mathyr nikt poza mną i ojcem nie zna metody, a ludzie którzy mogą go zrobić — uśmiechnęła się dumnie. — Aktualnie chyba tylko ja to potrafię — dodała, kończąc to jedno wyjaśnienie. Zastanowiła się przez chwilę. Nic nie było po jego zasięgiem. Bardzo ciekawe.
    — W Argarze mieli taką rzecz…. radio jak dobrze pamiętam. Chce coś takiego, z płytami… metalowymi? Tak się chyba nazywał ten gatunek muzyki. Posłucham jej, to załatwię Ci kryształ dla Twojego słodkiego golema działający przez tysiąclecie — zaproponowała.

    Darcy

    OdpowiedzUsuń
  21. Ten cały klient był jakiś dziwny. Acair nie potrafił go rozgryźć. Postanowił nie wdawać się w polemikę co do tej prawdy i słóweczek.
    - Argar to nowe miejsce, które założyli przybysze z innego świata. Rozwijająca się wioska. Całkiem tam sympatycznie - odparł z uśmiechem. - Leżą pomiędzy Heimurinn i Siivet Lasku - dodał zaraz. - Wioski do mnie też przemawiają bardziej niż miasta - zgodził się z nim wyszczerzając się zaraz szeroko. - W miastach jest trochę strasznie... łatwiej o wypadki i podejrzane typy - dodał szeroko przy tym otwierając oczy. - Chociaż ty... pewnie byś się tam odnalazł. Nikt by ci nie podskoczył - dodał zaraz mając na myśli jego wygląd. Wiało od niego chłodem po prostu.
    - Och ja? - uśmiechnął się do niego delikatnie. - Ja to skaczę z miejsca na miejsce. Tam gdzie praca tam ja... a jak mnie z niej wyrzucą to szukam dalej - dodał wesoło.

    Acair

    OdpowiedzUsuń
  22. Acair nie mógł mu potwierdzić tej pogłoski o przestępczości w Polszy. Nie był tam częstym gościem, a właściwie to w ogóle nie stawiał nóg w samej Polszy. Należał do tego gatunku, który od razu zostawał skazywany za oddychanie przez Polszanian. Wolał nie ryzykować.
    - W okolicy Polszy zawsze coś się dzieje. Raz przestępczość mniejsza, zaraz znowu wzrasta... - stwierdził więc całkiem grzecznie, spoglądając w te jego tęczówki i przygryzając przy tym lekko wargę. Miał niejasne wrażenie, że ten nieznajomy czaruje go, bo nagle zdał się go przyciągać. Wręcz palić w oczy atrakcyjnością.
    - Mógłbyś przestać to robić? - chłopak chciał zabrzmieć ostro, ale z jego ust wydobył się tylko szept. - Jak chcesz mnie zdobyć... to się trochę postaraj, a nie czaruj - wydusił z siebie jeszcze. Miał okazję poznać już trochę Argarczyków i miał głowę na karku. Wcześniej Davos nie wydawał mu się aż tak atrakcyjny, a teraz... ledwie był w stanie przełykać ślinę i umysł mu zaczynał szwankować. Można by rzecz, że zaczynał myśleć penisem.
    - Uhm nie, nie jest specjalnie ciężko - poinformował go. - Przyzwyczaiłem się... no i są plusy tej sytuacji - uśmiechnął się do niego czarująco, przeskakując przez bar i zbliżając się do niego. - Mam wielu znajomych w różnych miejscach... to całkiem fajne - zapewnił go przegryzając wargę wręcz do krwi.

    Acair

    OdpowiedzUsuń
  23. Chłopak przekrzywił lekko głowę i zbliżył się do niego jeszcze bardziej, wręcz wchodząc mu na kolana i obejmując go za szyję ramionami.
    - Dobrze wiesz co - odparł cicho, wpatrując się w te jego tęczówki. - Czary mary, łupu cupu czy co tam robicie... wy Argarczycy - skomentował, przesuwając palcem po wargach Davosa. - Jak chcesz się zabawić, czy mnie zdobyć to zacznij działać swoim własnym urokiem osobistym a nie czarami, mon charie - zakończył, kalecząc straszliwie dwa ostatnie słowa. - Ależ co takiego? Niczego specjalnie nie robię... to ty mnie do tego zmuszasz - zauważył z niewinnym uśmiechem na twarzy.

    Acair

    OdpowiedzUsuń
  24. - Och proszę cię... - chłopak zmarszczył lekko brwi. - Przed chwilą byłeś po prostu klientem, jednym z wielu... a teraz mam ochotę cię zjeść... - burknął czerwieniąc się okrutnie. - To jasne, że zacząłeś swoje czary mary... prosta ocena sytuacji - chłopak pstryknął go w nos i zadrżał pod wpływem jego dotyku. Odchylił głowę do tyłu odsłaniając mu tym samym całą swą szyję.
    - Nie trzeba być orłem, żeby to zobaczyć... - jęknął, zagryzając mocniej swą dolną wargę przez te wredne paznokcie.

    Acair

    OdpowiedzUsuń
  25. Chłopak objął go mocniej za szyję i przysunął się do jego ucha.
    - Mówię, że masz przestać czarować - szepnął, zagryzając płatek jego ucha, po czym odepchnął się od niego z odpaloną całą swą silną wolą i zrobił krok w tył, uspokajając oddech. - Jestem w pracy - zauważył całkowicie się czerwieniąc i dociskając dłoń do miejsca, w którym Davos pozostawił po sobie malinkę. - Jezu... wy Argarczycy jesteście straszni - mruknął pod nosem, cały czas utrzymując bezpieczną odległość.

    Acair

    OdpowiedzUsuń
  26. Acair machnął na to ręką i usiadł tuż obok niego polewając mu jeszcze trunku, a sobie wody.
    - Swoim urokiem osobistym - zaproponował takie rozwiązanie. - Alkohol nie jest konieczny, żeby kogoś zainteresować - zapewnił go spokojnie.

    Acair

    OdpowiedzUsuń
  27. Acair posłał mu znaczący uśmiech i upił spory łyk swojej wody. Och jakże był bliski złamania swego postanowienia i sięgnięcia po alkohol! Odetchnął głęboko patrząc na tę jego klatkę i chłonąc słowa z jego ust.
    - Wyzwanie? Dla kogoś takiego jak ty... żadnym wyzwaniem jestem - zauważył słodko. - Ale może w ten sposób nie będę tak zupełnie jednym z wielu tylko gdzieś w tej twojej głowie zostanę, pozostawię po sobie jakiekolwiek ślady - szepnął uśmiechając się do niego delikatnie. Przełknął głośno ślinę czując jego paznokieć na swojej dłoni. Przez jego ciało przeszły dreszcze, a on z trudem odwrócił spojrzenie od tych gestów Davosa.
    - Mhm... lubię zostać sponiewierany w łóżku, lubię na ostro - przyznał bez ogródek. - Ale... - cmoknął tu z powątpiewaniem. - ...nie wiem czy się nadajesz mon cherie... - dodał znów drażniąc się z nim tą wymową. - Nie jestem pewien czy podołasz mym wygórowanym upodobaniom - dodał zagryzając lekko wargę. O mamo... co za głupoty wygadywał... czuł że ta jego gra może się skończyć na dwa sposoby... albo zajebistym seksem albo jego własnym ciałem zakopanym pod Zamtuzem, a przez to wszystko drżał z niewyobrażonego podniecenia.

    Acair

    OdpowiedzUsuń

  28. Pokręciła przecząco głową.
    — Nie pochodzą z Argaru, ale to nie magia, której oni mnie nauczyli, tylko ciocia, która też nie posiada w pełni argarskiego DNA — wyjaśniła pokrótce, nie chcąc za bardzo wdawać się w szczegóły. W zasadzie nie musiała tłumaczyć mu nawet tego, ale skoro już zaczęła, to wypadało skończyć. Była trochę pod wrażeniem, że mógł tak łatwo wyczuć część jej demonicznej aury. Przynajmniej jej nie nazywał demonicą. W końcu nię nie była. Nawet jeśli zdolności dziewczyny wyraźnie temu przeczyły. Wstała z łóżka, nie spuszczając swojej krwawej bariery. Chciała utrzymać zaklęcie.
    — Mogę? — zapytała, wskazując palcem na kryształ. Gdy dostała już go do swojej ręki, oczy Darcy zaświeciły żywym jadeitem, kamień jednak nie zareagował w żaden sposób. Oddała go Davosowi.
    — Biżuteria piękna i warta ceny, ale nie zamknę w tym odpowiednio dużej duszy. Spróbuj zdobyć coś co nazywa się oczami Selemene. Takie kryształy. Najlepiej taki duży — tutaj mniej więcej wskazała rozmiar, gestykulując dłońmi, a zaraz po tym wróciła na łóżka. Zdawała sobie sprawę z tego, że brunet ją obserwuje, ale nie mogła za bardzo z tym nic zrobić. Niektórzy z Argaru naprawdę dostawali jakiś dziwnych spazmów na widok jej czy Morgany przez ich rasę. Jakby ta naprawdę była jakaś wyjątkowa, biorąc pod uwagę, że niedaleko mieszkał sam Meliodas.
    — Radio, ale żeby grało tą muzykę z metalu. I zapytam innych czy mnie nie oszukałeś. Jeśli oszukasz to Twój golem będzie bezużyteczny, ostrzegam — uśmiechnęła się do niego wesoło, skoro byli już przy dogadywaniu warunków umowy. Zaśmiała się. — Tak, ale tutaj jest to nie do zdobycia,a mi na tym zależy. Dla Ciebie ożywienie golema jest niemożliwe, a dla mnie to jakaś godzina pracy. Myślę, że mamy uczciwy układ — wyjaśniła swój punkt widzenia.

    Darcy

    OdpowiedzUsuń
  29. Chłopak znów wyczuł zmianę w jego tonie głosu, a przynajmniej wydawało mu się, że tak właśnie się stało. Miał świadomość, że ten po raz kolejny używa na nim swoich czarów, ale to nie znaczyło że mógł się przed tym obronić. Był jak takie ciele, które nagle nie miało wyjścia i wręcz musiało odpowiadać zgodnie z prawdą. Zaczerwienił się okrutnie na to pytanie, a jego wyobraźnia pogalopowała nie tam gdzie trzeba.
    - Tu wszędzie są uszy - szepnął zbliżając się do niego i jednocześnie kompletnie pąsowiejąc na twarzy. Wiercił się na swym miejscu jeszcze przez chwilę starając się oprzeć tej perswazji, ale na nic się to zdało. Cholera no! Strasznie go to irytowało, ale słowa same opuściły jego wargi. - Chciałbym żebyś potraktował mnie jak szmatę, swojego niewolnika. Żebyś doprowadził mnie do skraju wytrzymałości, a potem trzymał w swych ramionach i uspokajał - wyszeptał przerażony swoimi własnymi zachciankami. Zaraz też zatkał sobie usta dłońmi i odskoczył od niego niczym oparzony. Szlag! Nie, wcale tego nie chciał. Nie, nie, nie... zgrzytnął zębami i zmrużył niebezpiecznie oczy.
    - Jestem w pracy, w pracy... - powtarzał jak mantrę, niezmordowanie. - Jesteś okropny - fuknął na Davosa.

    Acair

    OdpowiedzUsuń
  30. Acair rozejrzał się po pomieszczeniu i musiał przyznać mu rację. Wskoczył więc za bar i zaczął trochę sprzątać, z początku ignorując jego słowa. Odpoczynek, tak... tylko że teraz był rozpalony i nie był pewien czy da radę po prostu wypocząć. Zimna woda powinna co nieco na to poradzić, ale jednak. Zerknął na Davosa, unosząc lekko brew.
    - Czy właśnie składasz mi niemoralną propozycję? - zapytał go dość nieśmiało, po czym zagryzł mocno dolną wargę. - No to powiedz... co chciałbyś mi zrobić, gdybym... gdybym ci jednak pozwolił? - odchrząknął, bo powoli zaczynał się łamać.

    Acair

    OdpowiedzUsuń
  31. Skrzywił się wyraźnie i pochylił do Davosa, spoglądając mu prosto w oczy.
    - A zapłacisz? - zapytał unosząc lekko brew. - No i to twoje "skurwie" za wiele mi nie mówi - cmoknął z wyraźnym zawodem. - Coś niewiele chcesz powiedzieć... - wywrócił oczyma, wracając do czyszczenia szklanek.

    Acair

    OdpowiedzUsuń
  32. Pokręciła głową rozbawiona.
    -- Argar to określenie na świat, z którego pochodzi spora część mojej rodziny. Na jego cześć ta wioska nosi taką a nie inną nazwę. Może Ty jesteś z innego wymiaru, ale warto doprecyzować swoją wiedzę, hm? -- zaśmiała się wesoło, zaraz jednak spoważniała, kiedy zobaczyła jak odpala u niej fajkę. Owszem, jej tata też palił. Całkiem sporo. Jednakże nigdy w jej pokoju, czy miejscach, gdzie wszyscy przebywali w zamknięciu. Kultura miała swoje wymagania. Gdy tak sobie bezczelnie popalał, w końcu nie wytrzymała i stworzyła naprawdę sporą rękę z krwi, która wyrwała mu z dłoni fajkę, gasząc ją przy tym. Wszystkie dziwne, nie rodzime dla niej zapachy skwitowała niezadowolnym grymasem. Jakby chciała zaraz zwymiotować.
    -- Mój dom to nie palarnia -- poinformowała, nawet nie myśląc zwracać mu na ten moment zguby. Przecież inaczej nigdy się nie nauczy. Znowu się zaśmiała. On naprawdę nie miał grama pojęcia o tym świecie.
    -- Nie. Oczy Selemene to taki rodzaj klejnoty wydobywany w ojczyźnie religijnych elfów. Wyjątkowo czysty, idealny do zaklinania. Kradzież klejnotów z faktycznych posągów ichniejszej bogini byłaby w zasadzie równoznaczna z wypowiedzeniem wojny każdemu jednemu elfowi, a tego nikt z nas raczej nie chce. Przynajmniej ja. Nikt nie powinien mordować nacji dla głupiego golema. Możesz się tam wybrać i ukraść, sam sobie wydobyć, albo taki kupić. Są przezoryczste jak tafla jeziora. Mówią na nie oczy, bo w nocy w ciekawy sposób światło odbijają. Ot, cała historia, Marzycielu. Wybacz, jeśli zniszczałam Twoje fantazje o kradzieży stulecia -- tutaj pokazała mu język.
    -- No to jak coś na to zaradzicie, no to świetnie. Przynajmniej moje fantazje się spełnią -- uśmiechnęła się szerzej, przywołując do siebie Abyss, która wcześniej bez przerwy wpatrywała się z nieufnością w bruneta. Nie ma też co się dziwić gamorcie. Nie widziała jak wchodzi do środka, a dla tego zwierzęcia każda nowa sztuczka argarska, którą widziała, była traktowana jak potencjalne zagrożenie.
    -- Widzisz, ja znam inną metodą. A teraz chop, chop. Będzie kryształ i radio, to ożywię Ci tego golema. Możesz już myśleć jak go sobie nazwać, chociaż i tak pierwszym co usłyszy będzie Głazuś -- rzuciła jeszcze mężczyźnie, zanim nie wyrzuciła jego fajki przez okno, dzięki swojej magii, głaszcząc przy tym swojego pupila.

    Darcy

    OdpowiedzUsuń
  33. Acair zaśmiał się lekko rozbawiony, dalej obserwując uważnie Davosa.
    - To dalej nie to - odparł otwarcie, odstawiając ostatnie szkła na tacy i łapiąc za miotłę. Przystanął z nią w dłoniach, przyglądając się mężczyźnie uważnie. - Och dalej nie powiedziałeś mi z głębi co pragniesz ze mną zrobić - zarumienił się, bo rozmowa o tych tematach dalej była dla niego po prostu jakaś dziwna, chociaż uważał że już nieźle się otworzył. Zaczął swobodnie zmiatać, co jakiś czas zerkając na mężczyznę, a widząc ochroniarzy przystanął przy barze.
    - Już kończymy - zapewnił ich. - Ten jest mój - wyszczerzył się do mężczyzn, po czym znów zwrócił swą uwagę do Davosa. - Ze mnie to wyciągnąłeś... wyciągnąłeś jakimiś czarami - przełknął głośno ślinę. - Twoja kolej - musnął palcami dłoń mężczyzny.

    Acair

    OdpowiedzUsuń
  34. Narkotyki, tytoń, jak dla niej mógł sobie tam nawet palić pyłek kwiatowy, nie zamierzała tego tolerować, toteż wzruszyła ramionami na jego pretensje w głosie.
    — Następnym razem szanuj swoje złoto bardziej i nie pal przy rozpieszczonych bachorach — puściła mu oczko, uśmiechając się do niego na pożegnanie. Rozumiała, że spotkają się na nowo, kiedy już zdobędzie wszystkie potrzebne przedmioty, toteż nie umawiała się z nim specjalnie na tę okazję.

    Darcy

    OdpowiedzUsuń
  35. Acair popatrzył po nim tak jakby ten spadł z księżyca i prychnął pod nosem.
    - Widać, że dawno w lustro nie patrzyłeś - puścił mu oczko. - Te twoje oczyska mogłyby przerazić szybciej niż oczarować swym urokiem osobistym - rzucił pół żartem, pół serio, zaraz rumieniąc się okropnie. O matko! Nie wiedział co w niego wstąpiło tego wieczoru... ale strasznie pewny siebie był. A przynajmniej w jego mniemaniu, patrząc na to co zazwyczaj się z nim działo. Aż się wzdrygnął zdziwiony tym faktem i gdy dostał porządny strzał w tyłek podskoczył zaskoczony, a rumieniec pojawił się nawet na koniuszkach jego uszu.
    - Jeszcze ci niczego nie obiecałem napaleńcu... - bąknął już trochę bardziej nieśmiało, czując że tak czy siak pozwoli mu. Chciał zostać konkretnie sponiewieranym. Potrzebował tego. Choćby po to, by zetrzeć z siebie tę ogromną pewność siebie. No mamo... przecież to że mu ostatnio wszystko wychodziło nie znaczyło, że tak będzie dalej.
    Szybko skończył sprzątanie i spojrzał w te czerwone oczyska.
    - Za noc liczę sobie trzy złote monety - oznajmił pewnie, próbując jednak otrzymać od niego co nieco. Cóż... nawet i bez monet by go przyjął, ale nie zaszkodziło jeszcze trochę poszaleć z pewnością siebie. Zagryzł przy tym mocno dolną wargę i spuścił wzrok oczekując odmowy, a jednocześnie zerkając przez ramię w stronę swojego pokoju.

    Acair

    OdpowiedzUsuń
  36. Swą pierwszą, dłuższą wyprawę zaplanował dość ostrożnie. Dużo czasu spędził na studiowaniu map znalezionych w pokoju Gava (uroki mieszkania w tym samym domostwie) oraz wypytywaniu znajomych o okoliczną faunę i florę. Jasne, z większością zdołał się zapoznać już wcześniej, ale zawsze mogło go coś zaskoczyć. Zdecydował się na samotną podróż, głównie dlatego że zwyczajnie tego potrzebował. Potrzebował po prostu odetchnąć trochę od tego co ostatnio działo się w Argarze. Jak bardzo ich wszystkich nie kochał, tak czuł się przytłoczony ilością tego wszystkiego. Nikt mu się specjalnie nie narzucał, a jednak tyle kontaktu, znajomych twarzy i emocji jakie temu towarzyszyły, zwyczajnie go męczyło. To i nie tylko to. Samotna podróż nagle stała się niezwykle atrakcyjna, dlatego kiedy zebrał, jego zdaniem, odpowiednie informacje to wyruszył w drogę do Lerodas, które jakoś tak było pomijanym miejscem przez jego pobratymców - tak wnioskował na podstawie ich opowieści o swych podbojach.
    Nie spodziewał się nikogo zobaczyć na swej drodze, a przynajmniej nie tak szybko. Z Argaru wyszedł dopiero ze 3 godziny temu, a tu już jakieś zamieszanie kroiło się na drodze. Z oddali nie był w stanie zorientować się w sytuacji, ale przez chwilę nawet skusiły go drzewa. Zastanawiał się czy nie odpuścić i nie przemknąć obok nich niczym prawdziwy Tarzan z powołania, ale zmierzył swe siły na zamiary i uznał że jednak lepiej tego nie robić. Przecież nie wybaczyłby sobie, gdyby ktoś potrzebował pomocy a on zwyczajnie by tego kogoś olał. O... co to, to nie. Dlatego zacisnął tylko pięści, upewniając się przy tym że dłoń, w której miał kryształ, dalej była szczelnie owinięta bandażem, a ten nie wystawał ani przez moment i ruszył przed siebie, by wreszcie dotrzeć do całej ferajny, która o czymś żywo konwersowała.
    - Przepraszam, zgubiłem się - postanowił rżnąć głupa, dopóki nie zorientuje się w sytuacji. Dwóch osiłków wyraźnie pragnęło pozbyć się problemu, jakim okazywała się kobieta wśród nich. Okay to było łatwe do odgadnięcia, ale jeszcze nie miał pojęcia co w tym wszystkim robił blady i czerwonooki osobnik. - Która z tych dróg... będzie najkrótszą prowadzącą do Lerodas? - posłał rosłym osiłkom delikatny, przepraszający uśmiech. Wzrokiem przesunął jeszcze po wystraszonej kobiecie i tym bladym mężczyzną, próbując jakoś wyczuć z kim ma do czynienia. Przy tym wszystkim miał się na baczności, nie ufając żadnemu z nich.

    Ryu

    OdpowiedzUsuń

^