Tego dnia Morgana była umówiona z Akane na lekcję gry, na pianinie. Siostra Natana ostatnio znacznie częściej u nich bywała, czy to sama, czy z córeczkami. Dwa dni temu dziewczynom udało się nawet wybrać na małą przejażdżkę mosertami, Mor, jako ta bardziej zaprawiona, jechała z Maliką i Eljasem, a An miała przy sobie Raję. Mała ostatnio bardzo mocno się jej uczepiła i nie chciała jechać z nikim innym. Malika na szczęście nie była tak zaborcza, ona zdecydowanie bardziej domagała się uwagi taty.
Teraz czerwonowłosa szła w stronę Piasków Czasu, było na tyle wcześnie, że nikt jeszcze po gospodzie się nie kręcił. Akane ostatnio niewiele występowała i z tego co mówiła nie chciała za bardzo dawać nadziei ewentualnej publice, więc wolała wczesno poranne godziny lekcji. Morganie to nie przeszkadzało, w końcu i tak wstawała wcześnie by potrenować, a i Eljas czasami dawał się we znaki o porannych godzinach. Dziś na szczęście został z Natanem.
Kiedy zbliżała się do budynku, usłyszała że ktoś już rozgrzewa pianino. Czyżby się spóźniła? Miała wrażenie, że wyszła spokojnie przed czasem i umówioną godziną. Przyspieszyła kroku, by zaraz przystanąć w progu drzwi. To Akane, siedziała już przy pianinie i grała melodię. Mor zacisnęła lekko usta, zastygła w miejscu, An sprawiała wrażenie mocno zamyślonej.
- Naprawdę jaki jesteś nie wie nikt - dopiero po chwili zaśpiewała pierwsze słowa. - Ty sam o sobie tyle wiesz co nic... W tańczących, w okół szarych lustrach dni, rozbłyska Twój... złoty śmiech... przerwany w pół czuły gest... W pamięci składam wciąż pasjans, z samych serc - w głosie dziewczyny dało się słyszeć żal. Morgana oparła czoło o drzwi i zacisnęła lekko zęby. Nie lubiła Gava, wyjątkowo drażnił ją ten chłopak. Nie chodziło nawet o Akane, a o jego sposób bycia. - Naprawdę jaki jesteś nie wie nikt, to prawda niepotrzebna wcale mi. Gdy nie po drodze będzie razem iść, uniosę Twój zapach snu, rysunek ust, barwy słów, niedokończony, jasny porter Twój. Uniosę go, ocalę wszędzie. Czy będziesz przy mnie, czy nie będziesz, talizman mój... z zapatrzeń nagłych Twych, gdzieś hen. Gdy kiedyś poczujemy miły, że nasze dni się wypełniły, przez życie pójdę, oglądając się wstecz - śpiewała dalej i ciężko było uwierzyć, że to co robi, to tylko gra sceniczna. Ton, jej pozycja, sposób w jaki grała... No i ta łza przy policzku... Morgana poczuła jak ściska ją w klatce piersiowej i powoli, bardzo powoli zaczęła zbliżać się do Akane.. - Naprawdę jaki jesteś nie wie nikt, to prawda niepotrzebna wcale mi, gdy nie po drodze będzie razem iść... Uniosę Twój zapach snu, rysunek ust, barwy słów, niedokończony, jasny portret Twój... - zakończyła szeptem, grając jeszcze chwilę melodię, a gdy skończyła, nabrała głębokiego wdechu.
- Myślałam, że zdążę zanim przyjdziesz - przyznała cicho fiołkowo-oka i starła łzę z twarzy by zaraz spojrzeć na Morganę, która doszła już do sceny. Posłała jej słaby uśmiech. - Tak, wiem co powiesz i...
- Myślę, że nie - przerwała jej czerwonowłosa, a Akane spojrzała na nią pytająco. Mor weszła na scenę i zajęła miejsce przy fortepianie, tuż obok An. Spojrzała na instrument. - Nie jestem dobra w doradzanie... A przy Darcy ciężko się raczej doszkolić w tym temacie, ale... - westchnęła ciężko i dopiero teraz spojrzała w oczy Akane. - Lexi, moja mama znaczy... Nie zdążyła mi przekazać zbyt wiele, głównie z powodu tego co mnie i ją spotkało... ale nim puściła mnie do Argaru, tego Waszego Argaru, powiedziała mi jedno... Powiedziała: Nigdy nie pozwól by ktokolwiek kogo spotkasz w swoim życiu, powiedział ci lub pokazał, że cię nie chce, więcej niż raz - pokazała przy tym jeden ze swoich wskazujących placów. Akane spojrzała trochę smutno na ten palec i zaraz uśmiechnęła się lekko. - Nie ma znaczenia, czy w przyjaźni, czy w miłości, czy w znajomości - kontynuowała Mor i wzruszyła ramionami. - Ja staram się tego trzymać - przyznała.
- A jak to rozpoznajesz? - zapytała An.
- Gdy ktoś Cię chcę Akane, to sam z siebie zabiega o Twoją uwagę. Odwiedza Cię sam z siebie, bo ma ochotę, proponuje wyjście sam z siebie, bo chce, proponuje randkę, jeden przyjacielską, inny nie przyjacielską... Ale robią to bez przymusu, bez Twojej sugestii. Ty masz otwarte ramiona dla praktycznie każdego. Zamknij je trochę i zobacz kto rzeczywiście się o to postara by przy Tobie być. Nie ze względu na dzieci, nie ze względu na sentymenty, a ze względu na Ciebie - poradziła i założyła jej za ucho kosmyk włosów, który ją drażnił bo dziwnie bimbał przy oku dziewczyny. An uśmiechnęła się do niej lekko.
- Muszę z przykrością stwierdzić, że chyba nie specjalnie jest Ci potrzebne szkolenie w sprawach doradztwa sercowego u Darcy - przyznała, odrobinę rozbawionym tonem. To nie tak, że piosenką chciała wylać swoje żale, po prostu dla niej wrzucenie emocji w jakiś utwór było oczyszczające. Trochę jakby śpiewała, zamiast pisać pamiętnik. Słowa Morgany były proste i musiała stwierdzić, że dość trafne.
- Hm, możliwe, chociaż nie brałabym tego za jedynie sercowe doradztwo, nie piję tu do Gava. Tak, nie przepadam za nim, widać na gołej ręce, że przyciąga Cię i odpycha od siebie kiedy i jak mu się podoba. Tylko, że skoro widzi, że może tak robić i nie ma z tego jakichkolwiek konsekwencji to trudno wymagać by robił inaczej. Obawiam się po prostu, że jak tego nie przerwiesz, to zaraz nie tylko on będzie tak robił - stwierdziła bez ogródek. - Wszystko ma swoje granice, nawet tolerancja - dodała i ułożyła palce na klawiszach pianina, by zagrać krótką melodię. Akane patrzyła na palce Morgany, myśląc nad słowami jej, Natana, Tonego, Ryu czy nawet samego Gava. To o czym mówili nie było w końcu takie złe. Każdy z nich miał swoje racje i przekonania, jedne do An trafiały, inne nie, ale dziwne, gdyby było inaczej.
- Tylko nie zamień się w moją wersję sprzed lat. Sama uczę się odwrotności, ja muszę ramiona trochę bardziej rozłożyć, Ty schować, ale trochę, bez skrajności - zaznaczyła Morgana, widząc zamyślenia na twarzy fiołkowookiej.
- Idzie Ci całkiem nieźle... - przyznała An z lekkim uśmiechem, Tony już jej nieco nagadał o skrajnościach. - Zobaczymy więc jak pójdzie mi - dodała, układając palce na klawiszach.
- Dzięki - Mor kiwnęła w jej stronę głową.
- To co dziś gramy Pani Nauczyciel? - zapytała, poruszając zabawnie brwiami.
- Popracujemy nad tym smętem, który dzisiaj grałaś. Moich uszu nie zwiedziesz ładnym śpiewem. Co Ty tam narobiłaś w tym refrenie...?!
CDN.
"Tyle mam..." cz. IV
Subskrybuj:
Komentarze do posta (Atom)
© Agata dla WioskaSzablonów
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz