Polsza ogłasza polowanie na czarownice. Swój pierwszy ruch już wykonała. Perun I szczyci się ścięciem Argarczyka.

Heim postawiło na sojusz z Argarem. Wieść jednak niesie, że w wyniku jego podzieliło się na dwie części. Czyżby czekała nas rewolucja?

O "U Klementyny" coraz głośniej. Gospoda prężnie się rozwija i zaprasza w swe progi. Uprzejmie prosi się Polszańskich rycerzy o nie wszczynanie w jej progach politycznych zamieszek.

Argar zaprasza spragnionych do posmakowania swych specjałów w nowo powstałej gospodzie - "Piaski Czasu". Można tu dostać między innymi domowo pędzony bimber - "Afrodyzjak Meduzy" oraz młode piwo - "Bogini Cienia", a to nie wszystko! Gościnnie występy - SŁOWIKA! Tak, moi drodzy, Argar podwędził Słowika!

Fasach donosi o wzmożonej aktywności ognistych ptaków na niebie. Van Helga ostrzega przed prawdopodobnym niebezpieczeństwem.

Lerodas zalewa fala przybyszy. Pogłoski głoszą, że znany uzdrowiciel Walwan przyjmuje pod swój dach każdego zbłąkanego wędrowca. Jeśli trwoga to do Waldzia!

Dłuższa historia cz.II

 

"Dear rabbit, my legs are getting weak chasing you"

Siedział na drewnianej pryczy, wyłożonej futrami. Jego twarz nadal nosiła ślady poobijania, a nagi, spocony tors unosił się wyraźnie w próbie uregulowania oddechu. Nawet zaraz po seksie nieprzyjemne myśli bombardowały jego głowę i z zamyślenia wyrwał go dotyk kobiecej dłoni. Drgnął lekko i obejrzał się na Iskę, ta zaśmiała się na jego reakcję.
- Jaki strachliwy - rzuciła z przekąsem, naga rozciągając się na futrach.
- Spierdalaj - Mohe spojrzał po niej ponuro i wstał z łóżka, łapiąc pierwszą lepszą ścierę i przecierając sobie kark. Dziewczyna nie ukrywała zaskoczenia, przed chwilą ostro ze sobą dokazywali, a teraz to?!
- Ty serio jesteś jakiś popieprzony - warknęła, marszcząc gniewnie brwi.
- Ja? - Mohe zaśmiał się pod nosem i pokręcił głową, zerkając na nią z zawadiackim uśmiechem. - To Ty pieprzysz brata swojego narzeczonego - stwierdził bez ogródek, jednak nie wdawał się w dalsze dyskusje. Dostał co chciał, wyżył się, chociaż na chwilę zapomniał. Nałożył przepaskę na biodra, przerzucił ponczo przez głowę i opuścił namiot córki wodza, nie dając jej czasu na odpowiedź. Ruszył w stronę trwającej uczty, którą opuścili ukradkiem te kilkanaście minut temu. Wchodząc na pole, złapał bukłak trunku i pociągnął konkretny łyk. Poczuł kilka przyjacielskich klepnięć, wymienił naście pozdrowień po czym w końcu usiadł przy palenisku, skupiając spojrzenie w płomieniach. Chwilami miał ochotę spłonąć... Pociągnął kolejny łyk. Brakowało mu jej wesołych oczu... Nikt nie tańczył przy palenisku tak sprawnie jak ona... Nikt nie pokładał w nim tak wielkiej wiary... Czy słusznie?Kolejny łyk. Pamiętał ich rozmowę, obejmował ramieniem i zapewniał, że kiedyś ją stąd zabierze. Dlaczego czekał? Przecież ona nigdy tu nie pasowała... A on? Według Salali nie pasował, ale... czy słusznie?

"The snow fields wouldn't seem so big if you knew. That this blood on my teeth, it is far beyond dry"

Nadal miał wędrowny styl życia, teraz nawet bardziej niż kiedyś. Polował, jednak nie by coś udowodnić, nie dla testów. Teraz chodziło tylko i wyłącznie o jedzenie, starał się suszyć i porcjować mięso tak, by to się nie marnowało. Jadł też inne rzeczy, zioła, owoce, warzywa. Jedzenie, jedzeniem, ale chyba największa zmiana to fakt posiadania znajomych. Tak, jasne, zdarzały się konkurencje, jednak w tych stawką nie była utrata życia. Nie stawiano go twarzą w twarz z odwiecznym przyjacielem, nie dawano broni, nie kazano walczyć. Nic nie musiał nikomu udowadniać... A mimo to miał wrażenie, że gdyby nie Salali, to wcale nie odbiegałby od normy ludu Nhulu. Czy nadal miał w sobie wilka? Czy kiedykolwiek nim nie był?

"And I've captured you once, but I wasn't quite right..."

Jedną sytuację pamiętał aż nadto. Przyszła do niego, gdy siedział wpatrzony w płomienie. Nhulu bawili się na całego, a on jedyne co widział to zawiedzione spojrzenie siostry, w dzień polowania, na które ruszył. Ostatnie spojrzenie jakie mu posłała. Może gdyby zachował się inaczej... Czy Salali straciła wtedy nadzieję?
Doskonale pamiętał przyjemne uczucie adrenaliny, gdy okolicę przeciął kobiecy krzyk. Młodzi z plemienia mieli zwyczaj obsiadać drzewa i obserwować zajścia zza granic rodzimych terenów. Niektóre sceny odbywały się tuż przy granicy, byli nawet śmiałkowie, którzy stali na jej samej krawędzi, beztrosko patrząc jak komuś podcinają gardło. Dochodziło nawet do sytuacji, w których napastnik celowo przyprowadzał ofiarę w te okolicę. Dawał nadzieję, bo przecież nie byli sami, a potem brutalnie ją odbierał, pokazując jak bardzo "gdzieś" ten lud ma cierpienie innych. Ileż to razy ofiara patrzyła prosto w obojętne oczy Nhulu i wypuszczała ostatnie tchnienie. Dla tego ludu była to pewnego rodzaju forma testu. Kto się odważy, ten zyskuje w oczach pozostałych, niepisana zasada młodzieży. Mohe miał już za sobą kilka takich scen, nigdy nie pchał się do przodu, o ile w ogóle przychodził. Raz został zmuszony do oglądania wyprówania flaków jakiegoś jegomościa i chociaż wyglądał na niewzruszonego i zyskał w oczach ludu, to w środku dusił niesmak jaki wywołał w nim brak reakcji pozostałych. Traktowali to jak rozrywkę... Dzień rozpoczęcia polowania był wyjątkowy, nawet dla niego, więc gdy rozległ się krzyk, pobudzony ruszył odruchowo za pozostałymi. Wskoczył na jedno z drzew średnio oddalonego od "sceny". Zacisnął zęby i zmarszczył czoło praktycznie od razu, gdy dojrzał co tym razem przyszło im oglądać... Kobieta leżała na ziemi, dociśnięta do niej całym ciałem, obócona na brzuch. Płakała, brudna, w podartej sukni. Meżczyzna brał ją brutalnie od tyłu, dociskając jej buzię do podłoża. Czasami pochylał się, by szepnąć coś na uszko, a ona wtedy jeszcze głośniej szlochała. Wyciągała dłoń w stronę Nhulu, patrzyła prosząco... Mohe usłyszał kilka podnieconych sapnięć wśród zebranych. Serio? Aż coś nim wzdrygnęło i nim się zorientował, zdjął przygotowany do polowania łuk, napiął go cicho, poczekał na odpowiedni moment i wystrzelił.- Co jest kurwa! - usłyszał warknięcie po czym spotkał spojrzenie ukochanego brata. Chory zwyrol zawsze stał na przodach, a teraz ktoś popsuł mu zabawę... Hah, ależ to było przyjemne uczucie. Jeszcze lepiej, że nawet nie zebrał za to bęcek, w końcu był potrzebny na polowaniu. Jedyne co go czekało to kilka karnych testów za wtrącenie się w sprawy spoza wioski, nic strasznego. Zadziorny uśmiech sam malował się na jego twarzy... Zniknął dopiero, gdy wśród rozchodzącego się tłumu zobaczył siostrę z wiadrem wody i szmatką. Najwyraźniej zamierzała poczekać na koniec i pomóc dziewczynie... Właśnie wtedy spojrzała na niego w ten specyficzny sposób, zawiódł ją.

"So I'm telling you that you'll be safe with me"

Opuścił Nhulu by odpokutować. Odszedł dla Salali, tego był pewien... Nie miał tylko pewności kiedy pokuta zmieni się w życie. Czy coś takiego w ogóle będzie miało miejsce? Nie do końca wiedział czy to co robi jest słuszne. Może w ogóle nie powinien odchodzić? Przecież dalej zabijał... Chociażby ta sytuacja z Gavem i małą Maryl. Czy takie reagowanie byłoby po myśli Salali? Co by powiedziała, gdyby była obok? Nie powinien przekładać jej myślenia nad swoje, niby to wiedział, a jednak miał wrażenie, że próbuje ją dogonić, dorównać małej dziewięciolatce... Mohe... Jeleń... Szlachetny... Czy aby na pewno?
 
"Rabbit, my claws are dull now, so don't be afraid
I could keep you warm as long as you can just try to be brave. 
Yes I know I'm a wolf and I've been known to bite. 
But the rest of my pack, I have left them behind
And my teeth may be sharp, and I've been raised to kill
But the thought of fresh meat it is making me ill
So I'm telling you that you'll be safe with me"
 
Widząc spojrzenie siostry zeskoczył z drzewa, przełożył łuk przez ramię i zbliżył się do niej. Zareagował, czy nie o to jej chodziło? Mała nawet się nie odezwała, zrobiła dwa kroki w tył, oczy jej się lekko zaszkliły, poprawiła chwyt wiadra i odwróciła się, odchodząc za tłumem. Mohe westchnął ciężko i obejrzał się ku wystrzelonej strzale. Puścił ją tak, by zabić oboje, czekał aż mężczyzna pochyli się do ucha ofiary, przebił obie głowy. Przynajmniej kobieta już nie cierpiała... Spojrzał za siostrą po czym również ruszył do wioski.
 
"So rabbit, please stop looking the other way
It's cold out there so why not stay here
Under my tail"


THE END

 

 

________________________________________________
Cytaty: Young Heretics - I Know I'm a Wolf

4 komentarze:

  1. Nie za dużo wolnego czasu było? xD Przeczytam w wolnej chwili :)

    OdpowiedzUsuń
  2. Przebrnąłem i było ciężko. Nie ze względu na twój styl, tylko na temat. Trudne tematy poruszasz, a skrytość Mohe zdaje się być nieco bardziej uzasadniona. Co za diabelne plemię.

    OdpowiedzUsuń
  3. Zgodzę się z Natsu. Tematy bardzo trudne, ale strasznie prawdziwe w realiach tamtych czasów. Współczuję, że Mohe przez to wszystko przechodzi, ale dzięki temu postać jest bardziej złożona, a dzięki Twoim opowiadaniom coraz lepiej można go zrozumieć. Czekam na kolejną część.

    OdpowiedzUsuń

^