Polsza ogłasza polowanie na czarownice. Swój pierwszy ruch już wykonała. Perun I szczyci się ścięciem Argarczyka.

Heim postawiło na sojusz z Argarem. Wieść jednak niesie, że w wyniku jego podzieliło się na dwie części. Czyżby czekała nas rewolucja?

O "U Klementyny" coraz głośniej. Gospoda prężnie się rozwija i zaprasza w swe progi. Uprzejmie prosi się Polszańskich rycerzy o nie wszczynanie w jej progach politycznych zamieszek.

Argar zaprasza spragnionych do posmakowania swych specjałów w nowo powstałej gospodzie - "Piaski Czasu". Można tu dostać między innymi domowo pędzony bimber - "Afrodyzjak Meduzy" oraz młode piwo - "Bogini Cienia", a to nie wszystko! Gościnnie występy - SŁOWIKA! Tak, moi drodzy, Argar podwędził Słowika!

Fasach donosi o wzmożonej aktywności ognistych ptaków na niebie. Van Helga ostrzega przed prawdopodobnym niebezpieczeństwem.

Lerodas zalewa fala przybyszy. Pogłoski głoszą, że znany uzdrowiciel Walwan przyjmuje pod swój dach każdego zbłąkanego wędrowca. Jeśli trwoga to do Waldzia!

"We'll make a warrior out of you, boy."

  



Pius

Demon | Argarczyk 27 lat

Pomimo trafienia do najgorszych czeluści piekła, w miejsce, gdzie czas płynął swoim torem, mężczyzna zatrzymał swą wolę, swoje wybujałe ego, ambicje... Widocznie pasował do tego miejsca idealnie, bo żadne kajdany nie mogły utrzymać go w potępieniu. Zrzucił kajdany, tym samym stając się czymś więcej, niż śmiertelną duszą. 

Mimo kuszącej oferty, złożonej przez samej Gwiazdy Zarannej, serafin postanowił sprzeciwić się swojej naturze, biorąc sobie za cel wyplenienie demonów z Mathyr, wymiaru, który dopiero był podpadał infiltracji. 

Z racji sentymentu, a raczej przywiązania do tego świata... Doszlifowywał swe umiejętności w czeluściach Tartaru, uczył się słabości demonów, sposobu myślenia... W końcu sam stał się jednym z nich. Ale czy uda mu się wypełnić nową misję? Jedynie czas pokaże... 

 

136 komentarzy:

  1. Sama nie wiedziała, dlaczego wcześniej o tym nie pomyślał. A podobno to on był tym uczonym, prawda? A zdawało jej się, że ktoś tak niewyedukowany jak ona, która nie potrafiła nawet dobrze pisać, posiadała więcej oleju w głowie niż on sam. Zaśmiała się, gdy zaczął jej wszystko tłumaczyć. Pokręciła głową i spojrzała na niego.
    — Nie przepraszaj mnie, tylko siebie — dotknęła delikatnie jego klatki piersiowej. — To siebie prawie zabiłeś. Jeśli jest jakieś życie po śmierci, to po prostu bym skopała to co zostało z tego Twojego ducha w życiu po życiu. Nie sztuką jest umrzeć, wiesz? Sztuką jest umrzeć bez żalu, a Ty wyglądasz, jakbyś miał go w sobie bardzo dużo, jeszcze więcej niż poprzednio. Dlaczego w ogóle Cię zaatakował? To był jakiś bandyta, na którego polowałeś? — zainteresowała, odsuwając się powoli, aby podać mu jedzenie. Później przyniosła sobie porcję i zaczęła jeść, słuchając co ma do powiedzenia.

    Onyx

    OdpowiedzUsuń
  2. Tak, grupkę bandytów widziała. Oczywiście martwą. Miał też po prawdzie szczęście, że w Oclarii dbali o to, aby ghule nie kręciły się po ich okolicach, bo to obraza dla bogini. Przynajmniej nikt go nie zjadł. Zjadła o wiele wcześniej niż on. Nie była osłabiona i od lat cierpiała na wilczy apetyt, więc jedno danie nie stanowiło dla niej najmniejszego problemu. Normalnie zjadłaby pewnie jeszcze kilka takich porcji, ale aktualnie to on był priorytetem. Jej głupi, nieodpowiedzialny mężczyzna, który zapomniał trenować ciała. Ciekawe jak je wyrzeźbił, skoro teraz tak bardzo jechał po swoich umiejętność. Zastanowiła się też przez chwilę. Przez jakiś czas łączyła dwa do dwóch.
    — Wiesz, to chyba nie chodziło o księżniczkę Polszy. W Siviet mówią o ogniostrokwristych, a kiedyś na jednej zabawie w Argarze widziałam taką jedną, wysoka, czarne włosy, mówiła dużo o ogniu… Może szukał tamtej. Przyjaciel mówił, że nazywa się Darcy. Może o nią chodziło? W każdym razie, nie sądziłam, że prawie dla kogoś zginiesz. Masz w sobie sporo hartu ducha, wiesz?

    Onyx

    OdpowiedzUsuń
  3. Nie mogła się powstrzymać. Prychnęła na sekundę śmiechem. Ta, nie ta księżniczka co trzeba. Przysiadła się bliżej niego, kładąc mu dłoń na ramieniu.
    — Ale masz hart ducha. Stanąłeś śmierci w oczy, znowu, tym razem w walce. Masz zadatki, żeby z tego treningu coś było. Im silniejszy charakter, tym lepszy wojownik, wiesz? Tak mnie uczono — wyjaśniła mu, posyłając mu delikatny uśmiech. — Myślę, że nie wiedziałeś jaka jest dokładnie Twoja liga, że dzięki swoim mocom, uznałeś, że jesteś praktycznie niepokonany, niepowstrzymany i że nie wyważony miecz w niczym nie przeszkadza, bo jest z lepszej stali niż ta w Mathyr i przekonałeś się w najgorszy możliwy sposób, że nie wystarczy być potężną istotą nie z tego świata, żeby przeżyć w tym świecie — odpowiedziała na jego pytania, wyjątkowo szczerze. Czy czerpała z tego przyjemność, teraz, kiedy był już na siłach? Oczywiście, że tak. Współczuła mu, chciała pomóc, to nie ulegało wątpliwości, ale trochę też była zadowolona, iż ktoś sprowadził go na ziemię, jeśli chodzi o wyższość magicznych mocy nad siłą samego wojownika.
    — Musisz, jak już faktycznie wszystko będzie z Tobą dobrze — zaczęła wstając na równe nogi. Stanęła przed nim, nachylając się nad nim delikatnie, aby spojrzeć w jego dwukolorowe oczy. — Zobaczę co potrafisz, a później zrobię Ci mathyrskie piekło, takie namacalne dla Twojego ciała — dotknęła delikatnie jego podbródka. — Zobaczysz, spodoba Ci się — szepnęła, uśmiechając się w taki sposób, że ciężko było powiedzieć, czy chce być uwodzicielska, czy sama ekscytowała się myślą torturowania go wykańczającymi treningami.


    Onyx

    OdpowiedzUsuń
  4. Słyszała o Piusie, i o tym co się stało. Dobrze, że jeszcze nie wybyła z Lerodas, bo byłoby jej bardzo przykro, gdyby taki kawał dzielił ją od rannego przyjaciela. Właściwie i tak planowała go odwiedzić przed swoją podróżą, ale nie spodziewała się, że przyjdzie jej to zrobić jednak szybciej i to z takiego powodu. W pierwsze dni po zdarzeniu odrobina obawiała się wyjść, w obawie, że tajemniczy rywal Piusa kręci się gdzieś w okolicy, ale gdy tylko dostała list, nie zamierzała dłużej czekać.
    Tym razem wybrała się do niego sama, bez Kevy, z małą przyjdzie, gdy rzeczywiście będą zbierać się ku Argarowi.
    - Kuleczko! - krzyknęła, gdy tylko znalazła się pod drzwiami. - Chory?! Żartujesz sobie! Mieszkam u Walwana! Choroby nie wypalają boków! - zaznaczyła. No co za kłamczuch! Ledwo żyje i jeszcze traci siły na jakieś bajki. - Doprawdy, przełożyć Cię przez kolano... - bąknęła wydymając usta.

    Grima

    OdpowiedzUsuń
  5. Widząc w jakim jest stanie od razu się zbliżyła i delikatnie go przytuliła, wtulając głowę w jego brzuch, ale starając się zrobić to jak najdelikatniej.
    - Nie igraj sobie, bo zęby mam akurat na odpowiedniej wysokości - prychnęła i zaraz podniosła głowę by spojrzeć mu w oczy i pogrozić palcem. - Przecież bym nie wyjechała bez pożegnania. Przyjdziemy jeszcze z Kevusią jak już będziemy się zbierać. Nie ma, że jest mała, ją też musisz pożegnać i najwyraźniej obiecać, że będziesz bardziej na siebie uważać. No co to ma być?! - zrugała go i spojrzała po nim, kręcąc przy tym głową. - Coś Ty odwalił, hm? - weszła swobodnie do środka i rozejrzała się, powęszyła jeszcze w powietrzu. - No, całe szczęście jesteś sam - skomentowała. Nadal czuła tu zapach Onyx, ale ten nie był na tyle wyraźny by stwierdzić, że dziewczyna gdzieś się kręci. - Coś potrzebujesz? Przygotować coś do jedzenia? Do picia? - zapytała. - Nie trzeba zmienić opatrunków?

    Grima

    OdpowiedzUsuń
  6. - Dlatego jestem baaardzo delikatna - uśmiechnęła się do niego szeroko i niewinnie. Zaraz jednak skrzywiła się na widok żebra, stwierdziła, że może rzeczywiście daruje mu dziś przytulanki. Zadowolona ruszyła do kuchni przygotować tą całą herbatkę i zachichotała, gdy wspomniał o mężu.
    - Tony to nie mąż - rzuciła z nieco pretensjonalnym tonem, ale lekko się zarumieniła, a oczy błyszczały radośnie. - Jest kochany. Powiedział, że chce ze mną eksperymentować, ze mną! - zachichotała. - No i że go fascynuję - dodała, śląc Piusowi szeroki uśmiech. - Powiedział, że jakbym nawet znowu była brzuchata to przy mnie będzie - przytaknęła sobie głową i gdy woda już się gotowała, kilkoma susami znalazła się obok Piusa. - Jest taki prosty, po prostu wszystko mówi i nie muszę się zastanawiać o co chodzi, tak więc... Jest chyba dobrze, prawda? - zapytała, patrząc na niego jakby był ekspertem.

    Grima

    OdpowiedzUsuń
  7. Zastrzygła uchem na jego smętny głosik i przekręciła lekko głowę.
    - Oddamy naszyjnik przy najbliższej okazji - zapewniła, a kiedy na nią nie patrzył sama weszła mu w "obraz". - Mhm, będą inni, ale wujek Pius chyba nie zniknie, prawda? - zapytała. Miała wrażenie, że wcale nie ranny bok go tak smuci.
    - Ty nie jesteś szczęśliwy? Oczywiście poza tym, że Cię coś prawie rozszarpało... Pytam o... inne sprawy - spojrzała po nim troskliwie.

    Grima

    OdpowiedzUsuń
  8. Uśmiechnęła się lekko, gdy stwierdził, że mają go Kevie zostawić. Miała nawet odruch by ponownie Piusa przytulić, ale jednak się wycofała, w porę przypominając sobie o jego ranach.
    - Zostawimy - zapewniła w zamian, wyraźnie zadowolona.
    Słysząc odpowiedz położyła po sobie uszy i spojrzała po nim zmartwiona.
    - Wiesz chociaż czego, czy Ci po prostu pusto? - zapytała.

    Grima

    OdpowiedzUsuń
  9. - Phi - prychnęła pod nosem. - Jeszcze by Ci ta kanalia jaja odgryzła gdyby mnie tam wyczuła - zachichotała i przyjęła od niego kubek. Uśmiechnęła się trochę promiennej, słysząc, że jednak nadal jest zboczony, więc chyba nie było z nim tak źle. Przytaknęła mu głową.
    - Tak, też się cieszę - przyznała i znowu mu pogroziła palcem. - Jest to jeszcze do zrobienia, więc nie fikaj cwaniaku - spojrzała po nim, mrużąc oczy.

    Grima

    OdpowiedzUsuń
  10. Wydęła lekko usta i skrzyżowała ręce pod biustem.
    - Nie jestem o nią zazdrosna, po prostu jej nie lubię. Puszy się jak mało kto i jest głupio mądra. Dała Acairowi czaszkę! Czaszkę Acairowi! Tak się obnosi, że to jej brat, a guzik o nim wie i jest dla niego niemiła! Biedny tulił się pił nocy do Walwika! - zerknęła gdzieś w bok i wyraźnie się naburmuszyła. - Stać Cię na kogoś fajniejszego, ale serce nie sługa i skoro tak wybrałeś to trudno, ewentualnie to zaakceptuję - stwierdziła i prychnęła ponownie po czym pokazała mu język. - Chyba Twoje sranie, nie chcę buziaka, mogę Cię jedynie połamać na kolanie - zrobiła jakąś głupią minę.

    Grima

    OdpowiedzUsuń
  11. - No super, szkoda że z góry uznała, że wszyscy znają zwyczaje w jej kulturze... I to jak się z niego nabija, gdy go coś boli... - skrzywiła się i pokręciła głową. - Nie lubię i tyle - rzuciła ostatecznie. - Ciepło mi dał, ciepło jakiego nie znałam, nie potrzebuję od niego materialnych prezentów - burkneła. Ile wytrzyma? Zrobiło jej się przykro i wyraźnie posmutniała. Najwyraźniej Pius kłamał, gdy mówił, że jest fajna. Zacisnęła lekko zęby.
    - Zdecyduj się może czy się cieszysz, że jestem szczęśliwa, czy jesteś zazdrosny - spojrzała na niego marszcząc czoło.

    Grima

    OdpowiedzUsuń
  12. Znowu zacisnęła zęby i się naburmuszyła, odwracając od niego wzrok, odstawiła też kubek.
    - Masz Onyx - zauważyła, przecież przed chwilą mówił, że jest szczęśliwy. Skąd więc ta zazdrość? Przewróciła oczyma na wzmiankę o rytuałach i całe jego wyjaśnienie. - Mhm, widziałam jak nie przeżywa - odparła tylko. Nie widziała tu związku z byciem rozrywkowym, bo jedno drugiego nie wykluczało. Znowu odwróciła od niego wzrok, gdy chciał jej spojrzeć w oczy.
    - Mam, ale z Tobą się nimi nie podzielę. Przyszłam zobaczyć jak się czujesz - dopiero teraz na niego spojrzała. - A skoro boli Cię to co czuję lub czego nie czuję to nie będę z Tobą o uczuciach rozmawiać - postanowiła.

    Grima

    OdpowiedzUsuń
  13. - Nie dodawaj sobie teorii, nie spodobała mi się już u Walwana, nie wiedziałam kim jest, a tym bardziej z kim - zauważyła. Grima miała swoje sympatię i antypatie, czasami już tak było.
    - Chcę, ale Ciebie nie interesuje rozmowa tylko seks i całowanie. Powiedziałeś, że możemy się przyjaźnić, to mnie ciągnie. Jesteś ładny, tak, ale to nie znaczy, że chce Ci wskoczyć do łóżka - zaznaczyła, dalej marszcząc czoło i wskazała na niego palcem. - Sam do mnie napisałeś - przypomniała mu. - Ale skoro tak stawiasz sprawę, to może rzeczywiście nie powinnam więcej przychodzić - dodała i zeskoczyła z blatu na którym siedziała. Naprawdę było jej przykro.

    Grima

    OdpowiedzUsuń
  14. - Sam się wycziluj, to Ty pytasz mnie o Tonego, a później jęczysz, że jesteś zazdrosny. Weź podwójną dawkę, przyda Ci się - znowu skrzyżowała ręce i patrzyła na niego marszcząc czoło. - Najlepiej to sobie wszczep to ziele na stałe, może Ci się nieco poukłada w głowie - dodała. - Jak będę chciała to sobie okazję znajdę - stwierdziła bez ogródek.

    Grima

    OdpowiedzUsuń
  15. Nie widziała go jeszcze w prawdziwej walce, więc nie chciała prowadzić dyskusji na ten temat. Uwierzyła mu na słowo. Zaraz jednak zaśmiała się lekko, kiedy zapytał o jej pracę.
    — Dlaczego miałbyś? Wykonałam zlecenia, odebrałam nagrody, a na razie nie mam już żadnych zleceń, także mam czas zająć się Tobą i Twoimi treningami — odpowiedziała. Praca zabójcy nie była typową pracą na pełen etat. Czasami nie wiedziała w kogo najpierw wbić swoje ostrze, a czasami nie miała żadnej ofiary na oku. Teraz mogła po prostu poznęcać się nad Piusem.
    — Skąd wiesz, że tak by było? Może i tak chciałabym się nad Tobą inaczej poznęcać, hm? — zapytała z przekąsem.

    Onyx

    OdpowiedzUsuń
  16. Spojrzała na niego pytająco. Naprawdę tylko o to chodziło? Zaśmiała się delikatnie, po czym pocałowała go czule. To słodkie, że tak się tym przejmował. Naprawdę zrobiło jej się od tego ciepło na sercu. Zaraz jednak przybliżyła się do niego delikatnie z zadziornym uśmiechem na ustach.
    — Nie, chce Ci pokazać, że moc to nie wszystko, po prostu... — szepnęła mu do ucha, po czym odsunęła się delikatnie, aby spojrzeć mu prosto w oczy. — Twoja moc to część Ciebie i może przydać się w walce, nie będę Temu zaprzeczać, ale dalej uważam, że aby czuć się pewnie na polu bitwy musisz też mieć inne umiejętności. Tyle i aż tyle co? No i też po prostu.... Sama lubię dobry trening. Połączymy przyjemne z pożytecznym.

    Onyx

    OdpowiedzUsuń
  17. W końcu powiedział coś mądrego. Przynajmniej w jej mniemaniu. Przecież też się z nią zgodził. Widziała, że jej pocałunek zakończył się dla niego bólem. Cóż, widocznie to on nie potrafił kontrolować swoich popędów bardziej niż ona. Emocje też powinien lepiej kontrolować, w końcu wpływało to na lepszą kontrolę ciała. Przechyliła delikatnie głowę w bok obserwując go.
    — Nauczę Cię walczyć czym chcesz, ale żeby wypracować idealny styl… — wstała na równe nogi. — Jestem niska, lekka, zwinna i bardzo szybka, wątpię, żeby moje metody walki były dla Ciebie idealne. W pewnym momencie musiałbyś też pouczyć się trochę od kogoś, kto jest Tobie bliższy fizycznie, chociażby pooglądać. Znam jednego wiedźmina w Argarze, świetny wojownik, o ile miecz jednoręczny to będzie Twoja broń — zaproponowała. — Ale najpierw musisz nauczyć się kontrolować emocje — podeszła do niego, łapiąc go delikatnie za policzki. — Wyciszyć się, kiedy jest taka potrzeba, a nie podniecać się od pocałunków, za dużo czujesz na raz, nie wiem, czy mogę Cię dobrze uczyć, jak Ci krew z mózgu będzie uciekać — zażartowała, chociaż nie do końca. Uważała, że musi nabyć nieco większej kontroli. — I ten Twój miecz, chcesz go przekuć, czy potrzebna Ci nowa broń?

    Onyx

    OdpowiedzUsuń
  18. — Nauczę Cię więcej niż podstaw, po prostu nie jestem pewna, czy nauczę Cię mistrzostwa, ja do perfekcji dochodziłam sama, bo mój mentor był orkiem, w pewnym momencie odsyłał mnie już do innych, biegłych w sztuce bliskiej mi, ale własny styl trzeba też samemu wyćwiczyć, więc spokojnie, spędzimy razem dużo czasu na treningach — wyjaśniła, bo chyba nie zrozumiał jej zbyt dobrze. Zaśmiała się zaraz lekko, po raz kolejny całując go delikatnie. — Nie, to nie opieprz. Stwierdzam fakt. Myślę, że powinnam trenować Cię w samej bieliźnie, żebyś się lepiej uczył skupienia — uśmiechnęła się do niego zalotnie, niewinnie, jakby nie proponowała nic złego. Ona może się naprawdę dobrze bawić w takiej sytuacji. Spojrzała też na jego broń. Nie była kowalem, nie wiedziała czy dało się coś z tego miecza odratować.
    — Musisz popytać mistrzów tego fachu, w górach w Terrze kują najlepsza broń, może tam poszukaj kogoś kto zrobi Ci coś równie zabójczego. Na razie możemy poćwiczyć na moim egzemplarzach, trochę ich mam w tutejszych Norach.

    Onyx

    OdpowiedzUsuń
  19. Skoro rozumiał, nie widziała sensu, aby to dalej drążyć. Przytuliła go do siebie i zaczęła delikatnie masować jego ramiona. Zaśmiała się lekko na kolejne słowa.
    — Łamiesz mi serce...Ja chcę Ci pomóc, a Ty grozisz mi tym, że przestanę Ci podobać, jesteś okrutny wiesz? — odpowiedziała mu, przybliżając się jeszcze kawałek, aby bardziej zmniejszyć dzieląca ich odległość. Oparła podbródek na jego głowie.
    — Yhym, ma długą rękojeść, ale jakby wymienić, to może, może... — zgodziła się z nim, przymykając oczy, skupiając się bardziej na delikatnych pieszczot jakimi go właśnie obdarowywała. Dobrze bo widzieć, że Pius faktycznie zaczynał czuć się lepiej. Tęskniła za nim, za jego głosem i dotykiem.

    Onyx

    OdpowiedzUsuń
  20. — Już bez przesady, nie traktuj się jak bezbronnego chłopczyka, dasz sobie radę — odpowiedziała. Oczywiście domyślała się, że jeśli chodzi o umiejętności fizyczne była od niego lepsza, ale to nie tak, że Pius był beznadziejny. Miał wytrenowane ciało i mimo wszystko z wieloma przeciwnikami też dawał sobie radę, podobno jego tatuaże były tego dowodem.
    — Skoro tak, to poćwiczymy z nim jak już będziesz na siłach — przytaknęła mu, ostatni raz spoglądając na zniszczoną broń, kiedy ją obkręcał. Westchnęła cicho, kiedy delikatnie obcałował jej szyje, mimowolnie przysuwając się jeszcze kawałek do niego. Pocałowała go wtedy czule, obejmując w szyi. Gdy już się od niego odsunęła, spojrzała mu w dwukolorowe oczy z lekką niepewnością i pasją w oczach. Widocznie jej też już zaczęło się udzielać.
    — Jak się czujesz? — zapytała, bo chciała mieć pewność, że nie zrobi mu krzywdy.

    Onyx

    OdpowiedzUsuń
  21. Jego demony musiały być w takim razie całkiem słabe, skoro porównywał ich do byle bandytów. Jak widać sprawny umysł i myślenie to nie wszystko podczas walki. Jeśli chciał się bawić w najemnika dla zbierania pieniędzy, naprawdę będzie musiała nad nim popracować.
    — Jak już trafił, to dobre stwierdzenie. Aż jestem ciekawa Twojej techniki — odparła, przyglądając mu się. Naprawdę wyglądał na silnego. Nie miała pojęcia jak mógł tak skończyć i nie zadać swojemu przeciwnikowi żadnych obrażeń. Jakby brutalna siła faktycznie wystarczyła w poważnej walce. Westchnęła. — Czekam, aż będziesz na siłach, żeby mi cokolwiek zademonstrować, teraz nie wiem nawet jakie masz braki, a nie ma co gdybać — dodała jeszcze.
    — Nie wyglądałeś na martwego, przynajmniej teraz. Nie wiem czy jego czary były… konieczne? O ile ciało wygląda sprawniej, to po oczach widzę, że coś jest nie tak, jakby jego magia… nie wiem jak to ująć. Leczyła ciało a łamała Ci ducha? Jeśli tak, to lepiej z tego nie korzystać. Wojownik z wyrzutami, to słaby wojownik — powiedziała co jej leżało na sercu po czym zaśmiała się, kręcąc głową.
    — Ja się czuję dobrze, to nie mnie prawie pozbawiono życia. To Ty tutaj potrzebujesz opieki, pamiętasz?

    Onyx

    OdpowiedzUsuń
  22. Teraz nie jest krucha, tak? A wcześniej podważał jej kompetencje. Może dzięki tej porażce trochę bardziej doceni świat, w którym się teraz znajduje. Wysłuchała jego wyjaśnień odnośnie tego uzdrowiciela i cóż, dalej nie była przekonana. No ale, to były jego metody, nie zamierzała za bardzo wchodzić mu w jego zasady życia. Nie czuła, aby byli jeszcze na takim etapie znajomości. Każdy orze jak może, prawda? Zaraz jednak uśmiechnęła się delikatnie.
    — Nie ma za co, o swoich trzeba się troszczyć, ale wiesz, to nie pierwszy raz, uważaj, bo jeszcze dług u mnie zaciągniesz — zaśmiała się przekornie, znowu przymykając oczy, gdy zaczął ją całować. Zdecydowanie taki stan fizyczny mu nie służył. — Gdybyś był na siłach, z pewnością moglibyśmy zrobić więcej, na razie wypoczywaj, wyśpij się…

    Onyx

    OdpowiedzUsuń

  23. Kiedy Pius dochodził do siebie, starała się odwiedzać go jak najczęściej w miarę swoich możliwości. Obserwowała czy faktycznie wszystko się dobrze goi, czy po prostu miło spędzała czas z kimś, kogo powinna nazywać swoim wybrankiem serca, chociaż to stwierdzenie dalej wydawało jej się wyjątkowo dziwne. Oczywiście mogła bez problemu stwierdzić, że zależy jej na Piusie i chce być blisko niego, ale nie potrafiła jeszcze przemóc się na to, aby nazwać to wszystko tak oficjalnie. Po prostu cieszyła się każdą chwilą jaką z nim spędziła.
    Obudził ją bardzo kuszący zapach, jeszcze na wpół we śnie uśmiechnęła się delikatnie. Otworzyła oczy i zanim spojrzała na szynkę, objęła go w szyi i przyciągnęła do siebie, aby pocałować delikatnie na powitanie.
    — Hej… — mruknęła, odrywając się od niego. — Dziękuję, pięknie pachnie, wiesz? To miłe mieć takie… śniadania do łóżka —- dodała jeszcze, siadając obok niego, spoglądając na jego kulinarne dzieło. Tak, ona czegoś takiego z pewnością nie potrafiła przygotować. — Czyli co, zjemy, mała rozgrzewka i w końcu pokażesz mi co potrafisz, tak? — zapytała jeszcze, sięgając po szynkę.

    Onyx

    OdpowiedzUsuń
  24. Spojrzała po nim wydymając usta.
    - Ty obrażałeś Tonego przy innych spotkaniach - przypomniała mu. - Nie musisz go lubić, tak jak i ja nie muszę lubić Onyx - zauważyła. Gdyby tak wszyscy na świecie się lubili to ten wyglądałby zupełnie inaczej. Kto wie, może kiedyś jej ta cała panna przypasuje, w danej chwili nic jednak tego nie zapowiadało. Może i by się bardziej nad tym zastanawiała, ale kaszel Piusa naprawdę nie był przyjemny. Zbliżyła się i nie zważając na nic przetarła krew spływającą po wardze.
    - Nie kojarzę by krwisty kaszel zaliczał się do normalnych. Przestań w końcu zgrywać takiego twardziela, jak coś Ci potrzeba to mów, a nie pajacujesz. Gorzej z Tobą niż z Kevusią! Ta to chociaż płacze jak jej coś dolega! - burknęła na niego.

    Grima

    OdpowiedzUsuń
  25. Wygłupi się przed nią? Naprawdę tak go to martwiło? Przecież mówił, że ma braki i prosił ją o trening. Nie będzie dla niego okrutna. Przynajmniej nie bardziej niż sam trening czy wysiłek fizyczny będzie tego wymagać. Chciała mu po prostu pomóc na tyle, na ile faktycznie potrafiła. Postananowiła zjeść szybko to co dla niej przygotował, delektując się smakiem.
    — Jest przepyszne, wiesz? Ja tak nie potrafię — skomentowała, jak tylko połknęła ostatni kawałeczek przeznaczony dla niej, po czym przytuliła się delikatnie do jego pleców, dłońmi lekko gładząc jego tors. Głowę również oparła o jego plecy.
    — Jeśli masz zastoje, to je rozchodzimy, byłeś ciężko ranny, musisz wrócić do formy… Poza tym coś tam potrafisz, Piusie. Widziałam grupy martwych bandytów po Tobie. Zobaczymy co potrafisz, ale nie martw się, po samym sposobie chodzenia widać, że nie jesteś nowicjuszem — mruknęła, po czym pocałowała go delikatnie w skórę. — Boisz się?

    Pius

    OdpowiedzUsuń
  26. Naburmuszyła się.
    - Nie o kaszel się przypierdalam mądralińska Kulko - bąknęła, cały czas mu towarzysząc, w razie gdyby coś się stało mogła szybko zareagować. Zmarszczyła czoło na szczegóły co do okaleczeń.
    - Słyszałam, że bok był wypalony, ale nie, że aż tak - przyznała zerkając raz jeszcze w miejsce, gdzie się regenerował. Zastrzygła uchem słysząc o zjedzeniu dusz. - Jak taka dusza smakuje? Każda tak samo? Inaczej? Od czego zależy ich smak? - wyraźnie ją ten temat zainteresował. - Zjadłeś nie takie jakie trzeba, czy za dużo? - dopytała jeszcze, siadając obok niego i bujając ogonem to w prawo, to w lewo. - Długo będziesz jeszcze do siebie dochodził?

    Grima

    OdpowiedzUsuń
  27. Przekręciła głowę słysząc o kamieniach i to "mako-pako". Zastrzygła nawet uchem i zmrużyła oczy. Czy on ją obrażał w jakimś tajemniczym slangu. Trzepła go w ucho, oczywiście nieszkodliwie, prychając przy tym i uśmiechając się pod nosem.
    - Głupi Pius, znając Ciebie to wszystkie kamienie oblizałeś do cna, nie ma co czyścić - pokazała mu język. Zaraz jednak skupiła się na tym co opowiadała, a w oczach malowała się fascynacja, ta jednak szybko zniknęła na rzecz grymasu.
    - Bleh - aż sobie oczyściła język. Samo wyobrażenie o smakach jakie wymieniał było nieprzyjemne. Nachyliła się jeszcze odrobinę co by spojrzeć mu na usta. - I Ty je tak paszczą zjadłeś? - spojrzała mu w oczy i ponownie zastrzygła uchem. - Jak... mięsko? Gryzłeś i połykałeś? - dopytała i zaraz zmarszczyła czoło, słysząc o koszmarach. - To dlaczego Onyx Cię nie przytuli? Osiem dni, siedem godzin, dwanaście minut i... teraz to pewnie już jedenaście... To przecież nie tak długo. Nie byłoby lepiej znieść Ci te koszmary, gdyby była? - zapytała. Ona zawsze lubiła mieć przy sobie kogoś, gdy miała zły sen.

    Grima

    OdpowiedzUsuń
  28. - Jaja? W sumie... Jak się dobrze skupisz to może odgonisz tą wizją te wszystkie koszmary, no wiesz, w snach - posłała mu szeroki uśmiech. Wchłania jak woda. Doprawdy intrygujące to musiało być zjawisko. Słysząc wymówkę co do Onyx spojrzała po nim jak po jakimś wariacie.
    - Przecież sama chwali się zabijaniem, jakby było czym - przewróciła oczyma. - Chociaż w sumie już raz Cię zostawiła z głupiego powodu, z nią wszystko możliwe. Ale se wybrałeś... Po co być z kimś i bać się być przy tym kimś sobą? - nie rozumiała, co wyraźnie było widać po jej mince. Podskoczyła lekko na klepnięcie. - Ej! - pogroziła mu palcem przed nosem, a na pytania o awantury zachichotała. - Ale to głupie... To tak się robi? Niee, my mamy ciekawsze zajęcia - przyznała z szerokim uśmiechem. Wolała nie zdradzać szczegółów, co by znowu się nie obraził.

    Grima

    OdpowiedzUsuń
  29. Zaśmiała się lekko, aby odsunąć się od niego delikatnie i spojrzeć mu w oczy. Złapała go delikatnie za policzki, wpatrując się w jego dwukolorowe oczy. Tęskniła za tym zadowolonym błyskiem, które zazwyczaj widziała, gdy był przy niej.
    — Nie tylko ja mam widzę zapędy kanibalistyczne, co? Ty też byłbyś paskudny bez przypraw, hm? — zażartowała na swój sposób, gładząc go delikatnie po szorstkiej skórze. — Chociaż z tego co już próbowałam, tragedii nie było — dodała jeszcze z małym przekąsem, nawiązując do ich erotycznych eskapad. Zaraz jednak nieco spoważniała. Nie mogła powiedzieć, że nie rozumie jego punktu widzenia.
    — Tak, w Argarze jest dużo zarozumiałych i upartych osób, do większości kontaktów byłam raczej zmuszona przez los, zanim z kimkolwiek faktycznie nawiązałam tam jakąś relacje. Są też tacy co nie oceniają, ale ciepłych, miłych relacji chyba nie ma co tam od razu szukać, trzeba się dotrzeć. Ale ja Cię zmuszać nie będę, to Ty powinieneś znaleźć sobie miejsce, które Cię uszczęśliwia — tutaj urwała na chwilę. Naprawdę bał się czegoś tak głupiego. Przyjrzała mu się dokładniej, po czym westchnęła i pocałowała go czule, przyciągając bliżej siebie, obejmując w szyi. Gdy się od niego oderwała, posłała mu zawadiacki uśmiech.
    — Wiem, że mogłam na początku za szybko skończyć naszą relację, to nie tak, że nie żałowałam, bo żałowałam. Teraz nie chcę tego robić, poza tym, ciężko zapomnieć o Twoich oczach, o tym jak się czuję, gdy całuje konkretnie Ciebie i tych iskier i ciepła, gdy mnie dotykasz. Możesz mieć inne ciało, głos, ale te rzeczy w magicznych sposób zostają, Pius. Lubię to co nas łączy…. jest całkiem… — poczuła palące ciepło na twarzy i pewnie gdyby sama miała policzki, zapewne by się zarumieniła — przyjemne. Nie umiem ubrać tego lepiej w słowa, wolę czyny — dodała, po czym pocałowała go po raz kolejny. Po jakimś czasie wstała z łóżka, łapiąc go za rękę.
    — No to weź swój nowy sztylet i chodźmy gdzieś, gdzie pokażesz mi co umiesz — zaproponowała, ciągnąc go za sobą.

    Onyx

    OdpowiedzUsuń
  30. Złapała rękę Piusa i lekko zatrzasnęła na jego palcach zęby, kiedy znowu ją klepnął. - Moj koper... - mruknęła niewyraźnie, patrząc na niego z lekko przymrużonymi, rozbawionymi oczyma. Puściła jego palce na sugestię i pokręciła głową by zaraz podstawić mu pod nos swoją gołą stopę.
    - Nie lubię skarpet - poprawiła go. - A Ty nie lubisz słuchać jak go tulę i miziam. Po co więc wypytujesz? - spojrzała mu w oczy. - Znowu chcesz na mnie pokrzyczeć? - czasem miała wrażenie, że celowo prowokował takie sytuacje.
    - Dlaczego mi mówisz o zjadaniu dusza, a Onyx nie? - wypaliła jeszcze, szczerze zainteresowana.

    Grima

    OdpowiedzUsuń
  31. Zaśmiała się na to co wyczyniał z jej stopą, całkiem przyjemnie to gilgotało. Fakt, że jest średnio rozgarnięta nie bardzo ją przejął, ale na informacje o negatywnym nastawieniu zastrzygła uchem.
    - Negatywnie? Nie prawda, lubię Cię. Jak mnie wkurzasz to Ci mówię i tyle, nie jesteś tu wyjątkiem - wyznała. Nie czuła by patrzyła na niego w negatywny sposób.
    - Gniewasz się, że tam idę? - zapytała. - Przecież sam mi mówiłeś, że to byłby dobry pomysł, że tam Kevusia będzie bezpieczniejsza - przypomniała mu. - A z Tonym nie robimy jej siostry, dużo się tulimy, całujemy, mówimy co o sobie myślimy... Spacerujemy i sobie pomagamy. Jak mu źle to do mnie przychodzi i zawsze go przytulę, a jak mi źle to on zawsze tuli mnie. Dużo robimy... Razem herbatki, obiadki, zbieramy zioła dla Walwika i pomagamy przy pacjentach - przytaknęła głową. - Walwik nas doucza, Tony zastępuje Aciego, gdy go nie ma. Planujemy różne testy i badania, chcemy sprawdzić kilka rzeczy. Tony mi opowiada też o takiej Marii, Kevusia ma od niej drugie imię. To super dziewczyna co się przysłużyła nauce w jego świecie - przytaknęła mu głową. - Dużo robimy - wzruszyła ramionami. - Na seks też przyjdzie czas - dodała luźno.

    Grima

    OdpowiedzUsuń
  32. — Droga wolna, w karczmie mają dobre jedzenie, jakbyś był zainteresowany — odpowiedziała, nie zachęcając go czy nie zniechęcając. To powinna być tylko i wyłącznie jego decyzja. Z kolei z jego drugim stwierdzeniem mogła się jak najbardziej zgodzić z własnego doświadczenia.
    — Czasami można tak też kogoś potorturować. Raz jeden baron zaplamił mi maskę nasieniem, była do wyrzucenia, więc potem go złapał i cóż patrzył jak pozbywam się jego ręki, którą walił konia — zaśmiała się. Ją to historia akurat wyjątkowo bawiła. To był też chyba pierwszy raz, kiedy Gave nie wtryniał się w jej metody zabijania. Uśmiechnęła się lekko, kiedy sam się zarumienił. Przynajmniej nie tylko ona czuła się zawstydzona takimi słowami.
    — Wiesz, zbyt często nie dam rady tego mówić — ostrzegła go jeszcze tylko. Przyjrzała mu się lepiej, jeśli chciał tak ćwiczyć, ona chętnie pocieszy swoje oczy. Spojrzała na jego broń. Trzymał ją sprawnie, faktycznie nie wyglądała, aby mu specjalnie ciążyła. Dobrze, będzie miał z niej pożytek.
    — Cieszę się, że Ci się podoba — skomentowała, samej wyciągając swoje sai. Zaśmiała się na jego propozycję. — Może najpierw zobaczę jak się skupiasz bez żadnych rozpraszaczy, co? — rzuciła z przekąsem.

    Onyx

    OdpowiedzUsuń
  33. Uśmiechnęła się wyraźnie zadowolona z słów Piusa.
    - Tak, szczęśliwa. Ja też w końcu mogę - przyznała, a czując przyjemne mrowienie przy nodze spojrzała przyjacielowi w oczy. - Będziemy... Bawić się dobrze - znowu przytaknęła głową obserwując uważnie co też ten wyczynia. Mało mu było oblizywania kamieni? Pochyliła się odrobinę w stronę twarzy Piusa i sama liznęła swoje kolano. Pomemlała chwilę jęzorem.
    - Mam coś specyficznego na nodze? - zagadnęła, bo osobiście nic nie wyczuła.

    Grima

    OdpowiedzUsuń
  34. Musiała przyznać, że to co robił było przyjemne, obserwowała go nawet dłuższą chwilę, ale kiedy zaczął krążyć po wnętrzu ud, przełknęła głośniej ślinę i przyłożyła dłoń do jego twarzy.
    - Jesteś po prostu niemożliwy, przecież widzę gdzie wędrujesz. Co tak się uwziąłeś na to moje kopytko? - zapytała. Chyba nikt nigdy nie próbował się do niej dobrać na tak wiele sposobów. No ewenement, nie ma co. Szło przy nim obrosnąć w piórka, doprawdy.

    Grima

    OdpowiedzUsuń
  35. Kolejny dreszcz przeszył jej ciało. Białowłosy chyba lizał dosłownie wszystko na swojej drodze. Obserwowała jak lawiruje tym swoim językiem i zabrała rękę delikatnie przytulając ją do własnej piersi. To co robił było dziwne i fascynujące jednocześnie.
    - Wszystkich tak... smakujesz? - zainteresowała się. - No i kto powiedział, że nie zobaczymy? Jak mi skóry z nóg nie zliżesz to powinnam mieć dość sił, by odwiedzać Lerodas. Chciałabym się uczyć dalej u Wana, nawet jak zamieszkam w Argarze - przyznała i dygnęła lekko na kolejne ciarki przy plecach. - Czy... Czy już wiesz jak smakuję?

    Grima

    OdpowiedzUsuń
  36. — Och, nie przejmuj się, nie jem myślących istot — zaśmiała się — Poza tym, Ciebie byłoby mi szkoda — puściła mu zawadiacko oczko. Wysłuchała też jego opowieści. Hm, naprawdę nieźle sobie radził w takim razie. Zerknęła pobieżnie na jego bliznę. Już ją widziała, ale teraz wiedziała przynajmniej jaka wiąże się z nią historia. W zasadzie nawet dziwne, skoro się tak nie regenerował, nie regenerował też swoich blizn?
    — Ładna historia, blizna też niczego sobie — skomentowała. Tak, od posiłków często trzeba było uciekać, jeśli nie chciało się kończyć w gorszym stanie. — A bełty potrafisz bronią odbijać? Ciężkie, ale tego też mogłabym Cię nauczyć — zaproponowała wracając do niego wzrokiem. Uśmiechnęła się rozczulająco, gdy tak posmutniał. Oj, bo zaraz jej się go szkoda zrobi.
    — Najpierw obowiązki, potem przyjemności — powiedziała zaczepnie, wodząc końcówkami ostrza po swoich krągłościach. — Potem można się inaczej pobawić jak już się dobrze czujesz — dodała jeszcze.

    Onyx

    OdpowiedzUsuń
  37. Pius miał naprawdę dziwne zwyczaje, ale kiedy zabrał głowę, odsunęła się od niego delikatnie.
    - Już starczy tego smakowania, nie widzę byś cokolwiek sensownego wysmakował - stwierdziła delikatnie wydymając usta. Zaraz przekręciła lekko głowę. - Cipą? - nie rozumiała co ma jej narząd rozrodczy do planów związanych z Lerodas, ale cóż, nie wszystko musiała rozumieć. Siedziała akurat tak, że miała niedaleko dzbanek, wyciągnęła się więc po niego, gdy białowłosy zaczął kaszleć, ostatnio woda mu pomogła, podała mu naczynie.
    - Chyba powinieneś się położyć i odpocząć, smakowanie innych zdecydowanie Ci nie służy - zauważyła, obserwując czy wszystko z nim na pewno dobrze.

    Grima

    OdpowiedzUsuń
  38. - Częściej od Ciebie śmierdzielu. Jak nie spod skrzydła to z tej wiecznie kłapiącej japy okropnie Ci wali - również posłała mu szeroki uśmiech i wzruszyła ramionami. - U Ciebie z kolei chyba długo posucha skoro kleisz się do rybnej damy - pokazała mu język i zachichotała. - Tak wiesz, strułam się obiadkiem, jak sobie na Ciebie popatrzę to mnie szybciej weźmie na wymioty - pohuśtała się wesoło na boki, robiąc w stronę Piusa głupie miny.

    Grima

    OdpowiedzUsuń
  39. Spojrzała na niego pytająco. Nie zrozumiała za bardzo żartu.
    — Ale mówiłam, że Ciebie mi szkoda i jesteś myślący przecież, to o co Ci chodzi? — zapytała spokojnie, bez pretensji, po prostu chciała go zrozumieć. Wiedziała, że była od niego zwyczajnie głupsza, nie przeszkadzało jej to specjalnie. Przynajmniej nie teraz.
    — Czyli nie jesteś taki zielony jak się przedstawiałeś — odpowiedziała mu, śląc mu delikatny uśmiech, obserwując jego ruchy przy ostrzu. Wysłuchała go i zaśmiała się lekko.
    — Rozumiem czemu przegrałeś w takim razie, fechtunek jest najważniejszy, finezja, to trochę jak taniec, tylko taki, w którym faktycznie ma się ochotę uczestniczyć — dodała, podchodząc do niego, aby wziąć od niego przerobioną broń. Zważyła ją na oko, po czym spojrzała na niego.
    — Wiem, był ciężki, niosłam obie części jak byłeś nieprzytomny, Twoja dziewczyna jest całkiem silna wiesz? — powiedziała, odsuwając się od niego z figlarnym uśmiechem na ustach. Złapała mocniej broń. — Ciekawe czy umiesz mnie rozbroić — zastanowiła się na głos z łobuzerskim uśmiechem na ustach.

    Onyx

    OdpowiedzUsuń
  40. Zaśmiała się. Ona nawet nigdy nie próbowała. Uważała, że to zwyczajnie głupie i nudne.
    — Możesz, to prawda, tylko najpierw mi go zabierz — odpowiedziała zadowolona z siebie, zaciskając uścisk na rękojeści. Musiała być od niego słabsza, bo o ile ostrze nie było jakoś specjalnie ciężkie, dla niej idealny wyważony nie był, ale cóż, przecież i tak nie zamierza go nim zabić. Poczuła przyjemne acz dziwne ciepło, kiedy to on nazwał ją swoją dziewczyną. Jakby za każdym razem, kiedy to powtarzał, brzmiało to coraz bardziej odpowiednio. Patrzyła jak zmierza w jej stronę, odsuwając się od niego za każdym razem krótkimi, szybkimi skokami. Czasami po prostu odchylała się na boki czy w dół, nie kontratakując tylko po prostu obserwując co robi.
    — Ja Ciebie też — odpowiedziała, łapiąc go za nadgarstek, zakręciła się wokół niego, przechodząc na jego plecy, puszczając go w tym samym czasie. Ucałowała go w nagie ramię, robiąc kolejny krok w tył.
    — Nie, mieliśmy trenować, a Ty nie traktujesz tego poważnie. Długa droga przed Tobą, zanim będziesz gotowy na rozpraszanie z nagiego przeciwnika, a szkoda — zaśmiała się, nie spuszczając z niego wzroku.

    Onyx

    OdpowiedzUsuń
  41. Machał tym ostrzem trochę niesprawnie w jej oczach, i ruchom brakowało typowej płynności i gracji, a cięcia przypominamy bardziej jakby chciał ją zranić toporem. Znowu wkładał we wszystko więcej siły niż finezji. Fakt, mogła go dzięki temu unikać bez większych problemów, ale gdyby walczyli na poważnie, mogłaby wbić mi Sai już kilka razy w punkty witalne. Podkręciła głową, śmiejąc się delikatnie. Gdy ją złapał, pozwoliła się przyciągnąć, zaciskając dłoń na jednej z broni, sięgając do kabury po drugą, oddała pocałunek, pogłębiając go bardziej, wzdychając cicho na tę małą pieszczone, przykładając mu rękojeść broni wolną dłonią do wątroby. Oderwała się od niego, posyłając mu niewinny uśmiech.
    — Za bardzo się odsłaniasz, Skarbie — szepnęła, aby zaraz znowu go pocałować. Cholera, a sama miała pilnować, żeby się nie rozpraszali.

    Onyx

    OdpowiedzUsuń
  42. Spojrzała na Piusa zaskoczona.
    - To Ty w ogóle masz takie granice? - zachichotała i ponownie pokazała mu język. Zaciekawiona zbliżyła się by zerknąć na jego bok i przekręciła głowę słysząc o Heimmurince. - Jakie są? Nigdy jeszcze nie spotkałam tej rasy - przyznała, nadal z zaciekawieniem obserwując rany i krzywiąc się lekko na ich widok. Musiały boleć jak cholera, tak przynajmniej to wyglądało.
    - Coś Ty mu zrobił, że tak Cię załatwił? - spojrzała w oczy Piusa - Z tego co mi wiadomo raczej niechętnie zdradzają swoją obecność, nadal owiani są tajemnicą - rzuciła.

    Grima

    OdpowiedzUsuń
  43. Spojrzała na jego łuskę, uśmiechając się lekko, kiedy zaczynał pokazywać jej w końcu swoją prawdziwą formę. Miała wrażenie, że tęskniła za nią, za jego nieukrywanym widokiem. Nie wiedziała jednak jak konkretnie o to poprosić, żeby nie zaczął się z niej śmiać. Zamyślona dała się odepchnąć. Zaraz jednak sama przybrała postawę bojową, wracając do niego przytomnym, skupionym wzrokiem. Na pierwszy rzut oka nie wyglądała jakby trzymała jakąkolwiek faktyczną gardę, ale była szybka i dopóki nie wiedziała jak ktoś atakuje, wolała trzymać ręce na wysokości żeber, które i tak najczęściej były poszkodowane w jej wypadku. Lustrowała go wzrokiem. Zaczęła go okrążać, patrząc jak się zachowa.
    — Możesz mieć łuski, ale to nie zawsze zatrzyma jakąś magię albo wyjątkowo twarde ostrze — napomknęła, nie spuszczając ukochanego z oczu. — Ale stoisz dobrze, pytanie jaki masz czas reakcji… — dodała jeszcze, aby zaraz doskoczyć do niego, aby zalać go gradem ciosów tępą stroną broni, aby przypadkiem go nie zranić.

    Onyx

    OdpowiedzUsuń
  44. — No tak, nikt już nie chce walczyć samą siłą fizyczną, ależ to oklepane — odpowiedziała przekornie, posyłając mu żartobliwy, lekko pogardliwy uśmieszek. Nie rozumiała tej nagonki na kryształy. Osobiście uważała, że każdego dało się zabić prędzej czy później bez żadnych magicznych wspomagaczy, wystarczyło dobrze zaplanować każdy swój ruch, a i satysfakcja zawsze była z tego większa.
    — Jest, zabij zanim zostaniesz zabity — nie zgodziła się z nim, kontynuując natarcie, robiąc wokół niego piruety i finty, nie dając czasu na odpoczynek, licząc każde trafienie, które mogło być dla niego śmiertelne. Westchnęła odsuwając się od niego. Robił dokładnie to samo co pewien brunet. Blokował przeciwnika własnym ciałem, a później się dziwił, że był bliski śmierci. Idiotyczne argarskie moce. I oni niby mieli stanowić zagrożenie dla Polszy? W tym tempie zginą od przypadkowych walk. Wyprostowała się, chowając broń do kabury.
    — Nie jestem głodna wyjątkowo — zaczęła, idąc w jego stronę. — Gdyby nie Twoje łuski, umarłbyś jedenaście razy, aczkolwiek wydaje mi się, że i tak mogłabym je przebić, gdybym robiła to na poważnie, nie mówię o mojej szczęce, bo pewnie nigdy nie spotkasz drugiego tarkatan, licząc, że nie mogę przebić Twoich łusek, zostają trzy razy, kiedy zahaczyłam o Twoje punkty witalne. Masz dobrą technikę, ale jesteś zbyt wolny i w ogóle nie umiesz utrzymać obrony, Kochanie… — wyjaśniła, zatrzymując się przed nim. Objęła jego policzki dłońmi, stając na palcach. Pocałowała go czule, aby zaraz spojrzeć na niego z troską. — Wolałabym żebyś głupio nie umierał, nie chcę Cię znowu stracić — szepnęła.

    Onyx

    OdpowiedzUsuń
  45. — No nie wiem, to samo co robiłam, gdy odciągałam uwagę od polszańskich łowców, gdy polowali na Twoją głową? — zaśmiała się, zaczynając się irytować razem z nim. Był taki słodki i miły, kiedy prosił ją o pomoc, a teraz był wkurwiony na każdą jej radę. Niby na jakiej podstawie miała to znosić? Czy związek naprawdę daje pozwolenie na traktowanie drugiej osoby jak worka treningowego? Zmarszczyła brwi.
    — No, to skoro jesteś taki nieśmiertelny, to po cholerę się w ogóle chcesz nauczyć lepiej walczyć od kogoś kto mnie żadnych mocy, co? — syknęła, po czym znowu się zaśmiała. Tak, zginęłaby, wielkie rzeczy. Była gotowa na śmierć w walce. Może i akurat zginąć od durnej trucizny nie należało do jej wymarzonych sposób na zejście z tego świata, tak raczej byłaby z tym pogodzona. Przynajmniej nie musiała by go teraz słuchać. Zmarszczyła wściekle brwi, kiedy poczuła jak zaczyna jej się kręcić od jego mocy. Czy on ją teraz próbował zaatakować?
    — Tak, trening, ćwiczę i mówię Ci, gdzie popełniasz błędy, jak chcesz się uczyć inaczej?! — odpowiedziała, zaciskając dłoń w pięść, próbując zatrzymać drugą rękę przed poderżnięciem sobie gardła. Nie podobało jej się to co teraz robił. Nie zrobiła nic złego, chciała mu pomóc, otworzyła się przed nim, zaufała mu, a on po prostu kpił sobie z jej uczuć. Czy to przez to, że przestał ją kontrolować, czy to, że w końcu sama się wyrwała spod jego kontroli, z impetem zabrała broń od swojej szyi. Przyspieszając za nim kroku. Złapała pierwsze lepsze krzesło, które wpadło w jej ręce i rzuciła nim w jego stronę, zanim w ogóle otworzył drzwi od domu, czując jak zaczynają się w niej budzić geny tarkatan. Warknęła, patrząc na niego bardziej jak zwierzę niż jak człowiek.
    — To Ty się opanuj, nie będziesz mnie traktować jak śmiecia, tylko dlatego, że nie lubisz moich metod. Chcesz mnie zabić to lepiej zrób to raz a dobrze… — syknęła, czekając na jego reakcję w bezpiecznej odległości. Rzadko kiedy czuła, że boi się o własne życie, teraz jednak faktycznie tak było. O ile taka adrenalina zawsze była przyjemnie pobudzająca, tak fakt, że ktoś kogo kocha doprowadził ją do takiego stanu? Nie wiedziała co ma robić. Zaatakować? Zabić? Uciec? Dlaczego to akurat w nim musiała się zakochać?

    Onyx

    OdpowiedzUsuń
  46. — Tak, bo jestem pieprzonym zabójcom, nie walczę w otwartym polu jak nie mam szans! Jak już chcesz tak posłuchać o moim rozjebanym ego, to mimo wszystko, tak, umiem znaleźć lukę w pancerzu, wbić tam sai, wyrwać mu broń, hełm i zabić, odskoczyć przed ognistą kulą, bronić się na tyle na ile potrafię! — odpowiedziała, póki jeszcze miała kontrolę nad własnymi instynktami.
    — Mówiłam przecież! Tak się szkoliłam, moi trenerzy spuszczali mi srogi wpierdol a potem mówili ile razy bym zginęła przez luki w obronie czy brak reakcji! Nie mówię, że masz żyć bez swoich mocy… kurwa mać! Sam chciałeś nauczyć się lepiej walczyć bez nich, tak? Ja Ci mogę nic nie zrobić w poważnej walce, ale dalej są istoty, które będą mieć w dupie Twoje niezniszczalne ciało, możesz być sobie pieprzonym bogiem, co zrobisz jak trafisz na kogoś silniejszego? Nikt nie musi Ci ich zabierać, żeby okazały się bezużyteczne w niektórych momentach, inaczej nie miałbyś żadnych blizn, nikt nie jest kurwa niezniszczalny! — mówiła, a on znowu przypomniał jej o tej swojej durnej nieśmiertelności. Zagryzła wargę do krwi, czując jak zaczyna się trząść. Nie mogła tylko doprecyzować czy ze strachu, czy z czystej wściekłości, z tego jak bardzo z góry na nią patrzył. Nie była bezbronna. Próbowała się już parę razy z różnymi istotami, Argarczykami też. Umiała o siebie zadbać, nie musiał jej umniejszać, kiedy tylko chciała mu pomóc. Wiedziała, że jest demonem. Sam jej to mówił, mimo wszystko dalej miała prawo się o niego martwić. Umierał przez tydzień, był w ciągłej agonii, a teraz miała wrażenie, że zachowywał się tak, jakby nic się nie stało. Byleby tylko ją obrazić. Nie bała się tego jak wygląda, ba, jeszcze niedawno sama mówiła, że kocha, gdy nie ukrywa przed nią swojego prawdziwego oblicza. Bała się tego jak ją traktował. Jakby widział w niej kogoś gorszego sortu. A ona go kochała. To było po prostu śmieszne. Poczuła jak oczy zaczynają jej łzawić. Dla każdego musiała być tylko i wyłącznie niezrównoważonym psychicznie potworem. Odsunęła się od niego na parę kroków, walcząc ze sobą, aby po prostu nie rzucić się na niego z pazurami. Może i nie była żadnym magicznym stworzeniem, ale sama potrafiła nieco zmienić swój wygląd, tak jak teraz, kiedy pomarańczowe oczy zwęziły się jeszcze bardziej, delikatne paznokcie zmieniły się w twarde pazury, a ciało dziewczyny wyraźnie zrogowaciało, jakby kości chciały przebić się przez skórę. Uderzyła pięścią w balaski tarasowe, łamiąc je w pół, zagryzając mocniej usta, przecinając je w pewnym momencie. Wypluła krew na podłogę. To musiał być naprawdę okropny widok. Prawie płakała, krwawiła i zaczynała bardziej upodabniać się do znienawidzonej rasy niż do siebie.
    — Nie, bo wszędzie widzisz atak na swoją osobę! Robisz ze mnie niezróważonego psychicznie potwora, bo martwiłam się o Ciebie — powiedziała przez łzy, znowu się od niego odsuwając.


    Onyx

    OdpowiedzUsuń
  47. No to wybrał sobie najgorszego nauczyciela w takim razie. Była tylko skrytobójcą, nie potrafiła prowadzić oddziałów do przodu, nie nauczy go honorowej twardej walki, co najwyżej doszlifuje umiejętności, które już posiada, ale to już z pewnością nie teraz. Nikt nie zrobi jej krzywdy? Dobre sobie. Dotknęła drżącą dłonią swojej szyi, przypominając sobie, że przed chwilą sama przyłożyła sobie tam zimną stal, bo on tak chciał. Nie chciała tak umierać. Nie chciała się go bać, nie chciała być teraz tutaj w takim stanie, pokazywać komukolwiek swoich słabości, dowiadywać się o lękach, które nigdy wcześniej jeszcze nie istniały. Za każdym razem, gdy on robił krok do przodu, ona robiła kolejne trzy w tył, patrząc z przerażeniem w oczach, co chwila sprawdzając czy może ruszać każdym mięśniem na własne życie. A on i tak ją złapał. Zaczęła się wyrywać, szarpać, szukać drogi ucieczki, zanim naprawdę pożegna się z życiem. Próbowała go nie słuchać, dlaczego miała wierzyć w jego słowa, skoro z taką łatwością już raz ją zabił? Chciała uciec, ale nie mogła wyrwać się z uścisku. Nie mogła użyć swojej prawdziwej siły, bo nie chciała zrobić mu krzywdy, nawet jeśli on znowu ją ranił, po prostu chciała być obok. Mimowolnie oparła czoło o jego tors, oddychając ciężko, próbując powstrzymać wszystkie niepewności.
    — Dlaczego to robisz? Dlaczego mówisz, że mnie kochasz, a potem próbujesz pokazać jak mało znaczę? — szepnęła cicho, przez łzy.

    Onyx

    OdpowiedzUsuń
  48. Jak mogła czuć się przy nim bezpieczna? Był jedyną osobą, przy której czuła się jakkolwiek zagrożona, teraz, kiedyś, tylko jego faktycznie się bała. Wiele razy patrzyła śmierci w oczy bez strachu, a jednak Pius potrafił sprawić, że trzęsła się przy nim jak małe dziecko, a jednocześnie nie chciała uciec, bo tylko przy nim mimo wszystko czuła się tak wyjątkowo. Mówił zawsze tak wielkimi doniosłymi słowami, potrafił obiecać cały świat, ale skąd mogła wiedzieć, że to prawda, skoro tak łatwo potrafił jej grozić? Zagryzła wargę, wtulając się mocniej w jego tors. Bardzo chciała mu uwierzyć. Po prostu nie umiała bez dowodu.
    — Skąd mam wiedzieć, że dotrzymasz słowa? — zapytała, patrząc na niego z dołu oczami, które znowu bardziej przypominały ludzkie, przynajmniej spojrzeniem. — Danego teraz czy do wierności? Nie chce Cię stracić, ale nie chce się bać każdego dnia ukochanego mężczyzny...

    Onyx

    OdpowiedzUsuń
  49. Tak i to właśnie było w tym najgorsze, mogła chcieć mu zaufać, ale nigdy nie mogła mieć pewności. To nie był ten sam mężczyzna o ciepłych, piwnych oczach, w którym się zakochała. Zmienił się, teraz miał w sobie jeszcze więcej mroku, który dawał tyle niepewności. Mimo wszystko nie była zadowolna, gdy odsunął się od niej. Patrzyła na niego pytająco. Dawał jej idealna okazję, żeby ponownie uciec, zrezygnować, zanim w ogóle zdąży narazić się na prawdziwą krzywdę. A ona była niezadowolona. Nie miała zamiaru drugi raz się wycofywać, przecież go kochała do cholery. Złapała jego policzki, ścierając z nich łzy. Zaśmiała się smutno.
    — Przypomniałeś mi, że potrafię się bać... Mogłeś nie chcieć mnie zranić, ale to co zrobiłeś, nienawidzę czuć się bezbronna, a przy Tobie właśnie taka jestem, wystarczy tylko żebyś o czymś pomyślał — wyjaśniła, patrząc mu prosto w dwukolorowe oczy. — Ale jeszcze bardziej nienawidzę jak słyszę, że to co do Ciebie czuję nie ma sensu. Nie obchodzi mnie czy ma sens... Nie masz pojęcia jak się bałam o Ciebie, gdy tak leżałeś, gdy nie mogłam nic zrobić, kiedy znalazłam Cię tylko po to, żeby znowu stracić — nagle wpiła się w jego usta ze łzami w oczach, całując go z tęsknotą, żalem, czułością, miłością. Tłumiła w sobie tyle rzeczy od tak dawna, a tak naprawdę chciała być po prostu blisko niego. Zaakceptowana.
    — Nie chce z Ciebie rezygnować. Jak mam Ci to lepiej pokazać, żebyś w końcu zrozumiał co do Ciebie czuję od samego początku?

    Onyx

    OdpowiedzUsuń
  50. Więc co miała zrobić? Nie chciała się go bać, a jednak dawał jej zawsze ku temu powody swoim zachowaniem, jakby na siłę próbował ją od siebie odepchnąć, po tym jak sam przyciągał ją do siebie. Nie mógł tak po prostu zostawić jej jakiegoś prostego rozwiązania, po którym byłaby pewna wszystkich jego uczuć. Patrzyła na niego coraz spokojniej, strach zaczął szybko przemijać, kiedy zaczęła zastępować go irytacja. Nie obchodziło ją co będzie za pięćdziesiąt lat, dla niej liczyło się tu i teraz. A teraz po prostu chciała jego, bez lęku, jako swoją bezpieczną przystań. Nie chciała słuchać żadnych wzniosłych słów. Te przychodziły i odchodziły, dla niej najważniejsze były czyny, więc pocałowała go po raz kolejny z czułością, przyciągając bardziej do siebie, czując na skórze jego szorstkie łuski. Pogłębiła pocałunek, obejmując go w szyi, jakby chciała zatrzymać mężczyznę dla siebie na zawsze. Oderwała się od niego, aby spojrzeć na niego nieśmiało.
    — Nie chcę Cię prosić o cały świat, chcę Ciebie, po prostu Ciebie, prawdziwego, bez żadnych masek, chcę żebyś mnie kochał, tylko mnie, ja też oddałam Ci serce, wiesz? — szepnęła, aby znowu go pocałować, mocniej, bardziej łapczywie, namiętnie. Nie obchodziło jej czy ktoś ich zobaczy, nie potrzebowała wielkiego łoża i czterech ścian, aby pokazać mu co do niego czuje, nie chciała marnować czasu, nie chciała go puścić, chociaż na chwilę, łaknęła tej bliskości bardziej niż czegokolwiek innego na świecie.

    Onyx

    OdpowiedzUsuń
  51. Sama zachichotała.
    - No właśnie - odparła z szerokim uśmiechem. Sama zdążyła to zauważyć, ale jakoś nie specjalnie jej ten fakt przeszkadzał. Nastawiła ucho zaciekawiona jego historią.
    - Pomyliłeś... księżniczki? - zamrugała szybciej oczyma i wpatrywała się w niego z niedowierzaniem, a zaraz zachichotała. - Płeć przeciwna to zdecydowania jakaś zmora dla Twojego życia - stwierdziła dalej chichocząc, ale zaraz się odrobinę uspokoiła. - No tak, tak, taka nauka na pewno Ci się przyda, przynajmniej w teorii... Mam dziwne wrażenie, że w praktyce i tak nie będziesz na siebie uważał Piusie - pogroziła mu palcem. - Chciałabym Cię oglądać żywego, taki siny lub rozczłonkowany czy spalony wyglądałbyś o wiele mniej przyjemnie - przytaknęła sama sobie głową i uśmiechała się do niego szeroko.

    Grima

    OdpowiedzUsuń
  52. Grima zachichotała na jego słowa. Może coś rzeczywiście w tym było?
    - Najwyraźniej nie jesteś taki straszny jak sam się malujesz - uznała z szerokim uśmiechem zerkając na jabłko, które mielił. - Brunatna księżniczka? - zastrzygła uchem. W swoim życiu poznała tylko jedną księżniczkę, o dziwo też miała ciemne włosy. - A to nie tak, że po prostu ciemnych włosów jest najwięcej? - zagadnęła. Jej zdaniem trafić na dwie ciemnowłose księżniczki było zdecydowanie łatwiej niż na dwie blond lub rude. Ponownie zachichotała, gdy wspomniał o kratach.
    - Ale Ty czasem gadasz głupoty - zaśmiała się, kręcąc głową, a na ostrzeżenie nastawiła ucha. Przytaknęła mu głową.
    - Planowaliśmy raczej iść brzegiem, przeprawa przez morze i tak nas czeka. Zobaczymy, bo może nie będziemy szli sami, to też zawsze bezpieczniej. Jak się uda to Walwan załatwi nam transport wodny i ruszymy z brzegu Lerodas prosto do Argaru - podała różne możliwości po czym delikatnie pogłaskała Piusa po głowie. - Nie martw się, poradzimy sobie, a jak tylko dotrę na miejsce to wyślę do Ciebie list - zapewniła z uśmiechem.

    Grima

    OdpowiedzUsuń
  53. Kiedyś usłyszała, że to co niespodziewane pozwala nam lepiej poznać samych siebie. Nie sądziła jednak, że dowie się tak wiele przez akcję znad brzegu rzeki Lerodasu. Niestety poza poznaniem swoich wyostrzonych instynktów, wyniosła ze spotkania również fragment harpuna i to wbity między żebra, głęboko... Sprawę utrudniał fakt, że broń miała haczykowate zakończenie, więc wyciągnięcie go było jednoznaczne z wyszarpaniem fragmentu własnego ciała, mało tego żebra utrudniały zadanie. Cholera... Niby zmierzała do chaty znanego uzdrowiciela, usztywniła też narzędzie rozszarpaną koszulą swojego przeciwnika, ale wędrowanie z żelastwem w żebrze nie należało do przyjemnych. Dobrze, że jej morska przeprawa pozwoliła odzyskać kondycję i zapewniła jedzenie, bo gdyby nie to, to mogłaby nie wyjść cało z tej całej przepychanki. Z ciężkim oddechem oparła się o drzewo i nabierała wdechów, zaraz jednak poczuła w nozdrzach specyficzny zapach, znajomy zapach... Zmarszczyła czoło.
    - Pius? - szepnęła do samej siebie i dojrzała migoczący w oddali budynek. Tak, zmysły zdecydowanie jej się wyostrzyły... Myślała dosłownie dwie sekundy, ale zaraz po tym ruszyła nieco szybciej w stronę chaty i gdy dopadła do drzwi uderzyła w nie pięścią kilka razy.
    - Pius to Ty? - rzuciła. Chyba nie było z nią aż tak źle by mieć omamy, prawda? Jego zapachu nie pomyliłaby z nikim innym.

    Ennis

    OdpowiedzUsuń
  54. Ennis widziała już wiele dziwnych rytuałów w swoim życiu, ale to co miało miejsce tutaj sprawiało, że włos jeżył się lekko na głowie. Wędrowała wzrokiem po tajemniczych sylwetkach, a gdy te rozstąpiły się i ukazały Piusa kącik jej ust drgnął lekko. Ależ on lubił mocne wejścia. Może i nawet by zaklaskała, ale nie czuła się najlepiej, co raczej jasno było widać. Czując jak zaczyna lewitować złapała w odruchu ranny bok, ale cała ta sztuczka okazała się dość delikatna, więc zaraz rozluźniła mięśnie. Uśmiechnęła się lekko na słowa białogłowego.
    - Może po prostu próbuję Ci dorównać? - rzuciła patrząc w jego stronę, a słysząc o naprawie posłała mu wdzięczny uśmiech. - Tak, w to akurat nie wątpię - przyznała. Zdążyła już nieco poznać umiejętności Piusa, wiedziała, że te sięgają dużo dalej niż zdolności znachorów z tego świata. Dodatkowo historia ich znajomości, chociaż zawiła, pozwalała jej na ten cały spokój, o którym mężczyzna wspomniał.
    - Widzę, że znalazłeś wiernych wyznawców - uśmiechnęła się kącikiem ust nie spuszczając Piusa z oczu.

    Ennis

    OdpowiedzUsuń
  55. Zaśmiała się krótko, ale zaraz cicho syknęła, z harpunem w ciele śmiech zdecydowanie nie był zdrowy.
    - Na to drugie już nawet nie liczę - przyznała. Przestała wierzyć we współczucie i wiele innych wciskanych bajek. Kiedy położyli ją na stole odetchnęła z ulgą, mimo wszystko pewniej czuła się na tym kawałku mebla. Spojrzała na Piusa.
    - Pamiętam - przytaknęła lekko głową i jeszcze raz spojrzała po zebranych. Wyznawcy... Brzmiało całkiem nieźle. Zmarszczyła zaraz czoło słysząc o Polszy. Tak, słyszała o tych nowinach, ale nie sądziła, że Pius zamierza się w to angażować. - Czyżbyś nagle poczuł się Argarczykiem? A może plotka, że Perun oszalał i chce ruszyć na wszystkich jest prawdziwa? - zapytała wprost. najwyraźniej przespała spory okres czasu, wiele się zmieniło, a niby minęło kilka miesięcy od jej śmierci. Na pytania i wzmiankę o piątce posłała mu nieco zadziorny uśmiech.
    - Nie żyją, przykro mi, nawet jednej kończyny nie uraczysz co by ją sobie klepnąć. Morze bywa brutalne - zamknęła na chwilę oczy, ale uśmiechnęła się w specyficzny sposób, zaraz jednak uniosła powieki i skrzyżowała wzrok z białogłowym. - Gdyby to był jeszcze pierwszy raz Piusie - zauważyła. Pamiętała jak przyjął strzałę, gdy zwiewali z tego samego bankietu, strzałę, która była przeznaczona dla niej. - Jestem dłużna - przyznała z zaciekawieniem obserwując jego złote oczy. Doprawdy nie rozumiała jak coś takiego może nie fascynować.

    Ennis

    OdpowiedzUsuń
  56. Dopiero, gdy zobaczyła domek Piusa w oddali, odetchnęła z wyraźną ulgą. Podziękowała Nylianowi za pomoc i nauki. Coraz lepiej radziła sobie z rzucaniem nożami do celu, a jednocześnie czuła się po prostu jakoś rozbita. Nie miała dokąd pójść czy się udać. Nigdzie nie mogła zagrzać sobie miejsca. Zbliżała się do mieszkania mężczyzny powoli, może nawet trochę niepewnie. Pius był jej przyjazny, ale rozstanie z nim zabolało. Jej serducho. Zabolało, bo tak nagle zmienił swoje nastawienie. Najpierw twierdził, że coś do niej czuje, a gdy ona wreszcie wyznała mu, że się w nim zakochuje, wycofał się kompletnie. Dureń okropny. Przebolała to jednak i teraz zamierzała po prostu poprosić go o schronienie choćby i na kilka dni. Musiała odpocząć, umyć się. Może po prostu przez moment nie żyć w wiecznej niepewności co do tego, gdzie będzie spać dnia następnego i czy przypadkiem nie będzie to już cela w Polszy.
    Aż przystanęła zaskoczona, widząc co dzieje się w okolicy. Wiele istot walczyło ze sobą, ale najwyraźniej nie robiono tego na śmierć i życie. Widziała, że zwycięzcy podawali dłonie przegranym i tłumaczyli co było dobrze wykonane a co źle. Zmarszczyła lekko brwi. Nie to spodziewała się tu zobaczyć. Zwłaszcza po tym jak Pius powiedział jej, że Lerodas powinno się szanować. Każdą roślinkę w nim. A te wszystkie istoty tu... zdecydowanie tego nie robiły. Przemknęła się jak najszybciej do drzwi domku Piusa i zapukała czekając aż właściciel jej otworzy.

    Gabi

    OdpowiedzUsuń
  57. Gabi widząc go w progu, po prostu rzuciła mu się w objęcia. Mocno objęła go ramionami za szyję i wtuliła się w tę chłodną zbroję. Nic specjalnie przyjemnego, ale już sam jego widok sprawił, że ulga wyraźnie odebrała z jej ramion kilka kilogramów zmartwień.
    - O rany, jak ja się cieszę że ciebie widzę - szepnęła mu do ucha, wtulając się w niego mocniej. - Mogę wejść? - zapytała zaraz. - Nie będę przeszkadzała... - zapewniła szybko, kręcąc głową na wszelkie insynuacje jakie tu dawał. - Nikt mnie nie skrzywdził, nie jestem ranna... tylko głodna, spragniona i zmęczona...

    Gabi

    OdpowiedzUsuń
  58. Skrzywiła się lekko.
    - Chyba nawet jeszcze nie zaczęłam go spłacać... - przyznała i westchnęła głośno. Znowu zamknęła oczy gdy mówił o poważniejszych konsekwencjach tej rany. - Cieszę, ale pozwól, że okażę to dopiero za chwilkę, hm? - posłała mu jeszcze jeden delikatny uśmiech, ale zaraz poczuła ten cholerny ból i krzyknęła jednorazowo by zaraz mocno zacisnąć zęby. Zniosła już tyle w życiu, że da radę i teraz, tak starała się myśleć bo to znacznie ułatwiało zniesienie niedogodności, wszelkich. Kiedy doszło do tego wszystkiego pieczenie wbiła swoje szpony w stół, znacząc drewno wyraźnie, zacisnęła palce u stóp a po polikach spłynęły łzy, jednak nie krzyknęła, cała drżała ale zrobiła wszystko by nie krzyczeć. Oczy otworzyła dopiero gdy usłyszała jak Pius lekko się osuwa. Jej ciało nadal drżało, ale wyciągnęła w jego stronę dłoń i wsunęła delikatnie w białe włosy.
    - Dziękuję - szepnęła łapiąc głębsze oddechy i uśmiechając się nikle na komentarz. Mała menda... Nawet jej pasowało to specyficzne określenie. Zabrała dłoń, kiedy wstał.
    - Nie mam nic, ale dość kreatywna ze mnie bestia, może wymyślę coś ciekawego - dodała cicho, a później znowu syknęła, czując okropne pieczenie, tym razem jednak jedną z dłoni złapała koszulę Piusa i to na niej zacisnęła palce, drugą dalej wbijała w stół.

    Ennis

    OdpowiedzUsuń
  59. Zapach gulaszu sprawił, że ślinianki zaczęły jej pracować na wysokich obrotach. Och, a ta ciepła miseczka była niczym zbawienie. Spojrzała na wspomnianego Giluta i dygnęła mu w podzięce zaraz też wchodząc do mieszkania Piusa i faktycznie od razu idąc do salonu by zacząć wcinać jedzonko.
    - Spadasz mi z nieba - uśmiechnęła się do niego szeroko. - To jest przepyszne - poinformowała go. - Ale... szykujesz się na coś? Założyłeś jakąś organizację religijną? - zainteresowała się wcinając dalej gulasz, aż jej się uszy trzęsły.

    Gabi

    OdpowiedzUsuń
  60. En ponownie zacisnęła zęby, powstrzymując się tym razem od drapania rany. Komentarz o stole przyjęła z szerszym uśmiechem.
    - Potraktuj to jako pamiątkę po mojej osobie - puściła mu oko i wzięła głębszy wdech. - Zaraz ocenie Twój kunszt, jak mi się nie spodoba to może zarysuję jeszcze kilka miejsc - dodała, a na drugą uwagę kiwnęła głowę. - Rozumiem, że inni też nie powinni mnie po nim dotykać? - posłała mu odrobinę figlarny uśmiech i rozejrzała się powoli po okolicy. - Czyżbyś się ustatkował Piusie? Miejsce przypomina dom, nie pierwszą lepszą norę - skrzyżowała z nim wzrok i wzruszyła lekko ramionami by zerknąć jeszcze na gojącą się ranę. - Mówiłam Ci kiedyś, że jesteś niesamowity? - pokręciła głową z niedowierzaniem obserwując jak dobrze wygląda jej bok po tak krótkiej, acz bolesnej chwili. Znowu na niego spojrzała.
    - Kreatywna, pomysłowa, może dorobię Ci krzesło do stołu? - rzuciła żartobliwie. - Jeszcze nie wiem, nie mam pojęcia co mogłabym zrobić by jakkolwiek Ci się odwdzięczyć - dodała, tym razem poważnie. - Muszę coś wymyślić, zawsze możesz mi co nieco podpowiedzieć - szepnęła.

    Ennis

    OdpowiedzUsuń
  61. Gabi pokręciła lekko głową.
    - Nie, Imperusie - odparła szczerze. - Wolę cię mieć jako przyjaciela, na równi... niż jako poddana - znów wsunęła kilka łyżek gulaszu do buzi i chwilę milczała słuchając o tym, że nie zostawi Lerodas w rękach Peruna. Skinęła głową. - Dobrze - uśmiechnęła się do niego delikatnie. - Nie zostawiaj go... nie daj mu go podbić - zgodziła się z nim. - Ale opowiadaj! Nie widzieliśmy się szmat czasu... co się u ciebie zmieniło? - zainteresowała się odrzucając na chwilę poważne tematy na bok.

    Gabi

    OdpowiedzUsuń
  62. Gabi spojrzała na niego i odstawiła miskę.
    - Nie szukam schronienia. Tylko kilku minut odpoczynku w dobrym towarzystwie... mojego przyjaciela - mruknęła. - Znajdę sobie schronienie gdzie indziej - mruknęła, bo skoro Pius miał z tym wyraźny problem to przecież nie zamierzała mu siedzieć na głowie dłużej. - Sam mnie stąd wyprosiłeś - przypomniała mu obserwując to jak się rozbiera. Zupełnie niepotrzebnie jej zdaniem. - A potem tak się złożyło, że dopiero dziś zawitałam do Lerodas z powrotem - skomentowała.

    Gabi

    OdpowiedzUsuń
  63. - Chyba przyszedł już czas na przyjemniejsze pamiątki - stwierdziła gładko i powoli spróbowała się podnieść na łokciach. Prześlizgnęła po Piusie wzrokiem ostentacyjnie przygryzając przy tym wargę. - Cholera... kilka dni? Może być ciężko - spojrzała mu w oczy z figlarnym błyskiem, a gdy spojrzał rozmarzony w sufit, sama tam spojrzała i jeszcze raz rozejrzała się po pomieszczeniu. Czyżby poczuła lekkie ukłucie zazdrości? Wróciła spojrzeniem do Piusa, a informację, że ten chce bronić tutejszych mieszkańców przyjęła z subtelnym uśmiechem.
    - W takim razie Lerodańczycy są w dobrych rękach - podsumowała i przekręciła lekko głowę gdy rzucił swoją sugestią. Usłyszała jak serce mu przyspiesza. - Mhm, wiem... Ale dlaczego Ciebie to stresuje? - zainteresowała się i złapała Piusa, by przy jego pomocy usiąść ostrożnie. Kiedy wspomniał o chowaniu się łusek te na szyi zaczęły powoli znikać w kieszonkach, łuska znikała z coraz to niższych partii, jednak zatrzymała się przed biustem. - Dalej też Cię ciekawi? - zapytała patrząc mu w oczy.

    Ennis

    OdpowiedzUsuń
  64. - Zawsze to może działać w obie strony - uśmiechnęła się do niego, nadal obserwując go z zaciekawieniem. Siedziała na stole, ale powoli spuściła obie nogi w dół znajdując się centralnie na przeciw Piusa.
    - Mhm, bardzo ciekawski, to też pamiętam - nie odrywała wzroku od jego oczu, a kolejne partie łusek powoli znikały. Bardzo powoli w miejscach intymnych, tak, że po chwili już tylko te zostały zasłonięte.
    - Hmm... coś mi przyszło do głowy - przyznała i pochyliła się lekko w stronę białowłosego. - Wiesz, że mam całe ciało nowe? - szepnęła mu nad uchem. - Tak sobie myślę... - przysunęła usta przed jego wargi. - Może chciałbyś mnie rozdziewiczyć? - uśmiechnęła się zadziornie.

    Ennis

    OdpowiedzUsuń
  65. Sama delikatnie oblizała wargi, a gdy rzucił o kuszeniu uśmiechnęła się delikatnie.
    - Staram się - szepnęła, kątem oka zerkając na zbroję, która spadała na podłogę, szybko jednak w pełni skupiła się na oczach Piusa. - Będę grzeczna, przynajmniej spróbuję - dodała cicho, czując przyjemny dreszcze przechodzący przez ciało. Lubiła czuć się niebezpieczna, ale tym razem mogła sobie darować pokaz sił. Zaczęła odwzajemniać namiętne pocałunki, a łuska odsłoniła całe ciało, była naga i pomogła białowłosemu pozbyć się z ciała reszty ubrań.
    - Jestem cała Twoja - mruknęła zadowolona. Mogła śmiało stwierdzić, że nawet nieco tęskniła za jego ustami, okazywała tą tęsknotę w swoich pocałunkach.

    Ennis

    OdpowiedzUsuń
  66. - Nie zamierzam - przyznała, jej płetwy grzbietowe leżały ładnie przyklejone do pleców. Ona sama nie oponowała, gdy Pius delikatnie ustawiał ją po swojemu. Zaśmiała się cicho.
    - Bez obaw, ten etap mam dawno za sobą, przeszło mi w dniu gdy umarłeś - przygryzła wargę widząc jak schodzi w dół i mruknęła zadowolona na samą myśl o minetce. Nowe ciało miało swoje plusy, niby wiedziała jak to wszystko działa, a jednak miała wrażenie, że jest tam na dole tak delikatna, jak dawno nie była. Obserwowała poczynania Piusa z lubieżnym uśmiechem, nie przestawała na niego patrzeć. - Widzisz, nie zawsze kłamię - rzuciła zaczepnie, gdy własnym językiem sprawdził błonę. Na zassanie łechtaczki jęknęła głośniej i drgnęła wyraźnie, odchylając głowę w tył. Oparła się jedną dłonią za plecami, a drugą wplotła mu we włosy.
    - Szlak by Cię... Jesteś w tym dobry - przyznała rozkoszując się doznaniami, z błogim uśmiechem na ustach.

    Ennis

    OdpowiedzUsuń
  67. Czuła jak przyjemne dreszcze przechodzą przez ciało, ciche sapnięcia zdradzały jak bardzo jej się to wszystko podoba. Chwilami dociskała nieco cipkę do jego języka, domagając się więcej i zachichotała słysząc o praktyce, a na widok butów odrobinę się zdziwiła. Czy on mieszkał z... kobietą? Aż tak się ustatkował? Prychnęła zaraz śmiechem i wróciła do niego wzrokiem.
    - Nie pogniewa się? Mogłeś ją zaprosić, w trójkę czasem weselej - mruknęła. - Dwóch na jedną mamy już zaliczoną, ciekawe czy dałbyś radę zaspokoić dwie na raz - szepnęła z łobuzerskim uśmiechem. Wzmiankę o rozdziewiczaniu i jego kolejne pieszczoty przyjęła z błogim uśmiechem.
    - Mmm, najwyraźniej są nam na stałe przypisane te niesamowicie istotne role - pochyliła się do jego ucha i nadgryzła je bardzo delikatnie. Z tymi zębami mogłaby mu je spokojnie odgryźć na raz, ale teraz wolała miło spędzić czas. Objęła jego szyję jednym ramieniem, w drugą ręką wcisnęła między ich ciała przy przesunąć dłonią po bieliźnie Piusa i pewnie wsunąć ją pod materiał. Musnęła opuszkami jego członka, a po tym owinęła palcami i zaczęła masować.
    - Jak zawsze gotowy - mruknęła zadowolona czując pieszczoty przy piersiach.

    Ennis

    OdpowiedzUsuń
  68. Z wdzięcznością przyjęła od niego bukłak wody. Upiła porządny łyk wracając zaraz do jedzonka. Była już tak głodna, że mogłaby zjeść konia z kopytami, więc sam gulasz wchodził jak marzenie.
    - Jakich spraw? - zainteresowała się, kiwając zaraz głową. - Mhm tak, w kontakty międzyludzkie jesteś noga - przyznała z delikatnym uśmiechem na twarzy. - Ale przy tym... - przeczesała dłonią swe włosy. - Jak już kogoś polubisz... jesteś niezwykle cennym przyjacielem - dodała rumieniąc się delikatnie przy tym. - Chętnie się odświeżę - przyznała, gdy wspomniał o kąpieli. - Mogę pożyczyć jakieś ciuchy? Albo zostać chociaż na jedną noc? - zapytała go z nutką nadziei w głosie. - Postaram się ci nie przeszkadzać i... nawet nie zauważysz mojej obecności. Potem poszukam sobie innego schronienia... po prostu jest na mnie coraz większa nagonka i pomyślałam o tobie... jesteś moim jedynym przyjacielem na tym świecie - przyznała mu cicho. - Mój drugi kandydat na to miano, zapadł się pod ziemię...

    Gabi

    OdpowiedzUsuń
  69. Zachichotała gdy wspomniał o chęci zabicia.
    - Przestań, bo jeszcze za szybko dojdę - mruczała zadowolona. Uwielbiała adrenalinę i uwielbiała zaskakiwać tych, którzy jej nie doceniali. Fakt, że jakaś laska weźmie ją na cel nie specjalnie jej przeszkadzał. - To jak już mam za Ciebie umierać to weź się chociaż postaraj do samego końca - rzuciła z prowokacyjnym uśmiechem i sama otarła się o niego, gdy tak na nią naparł. Rzuciła mu wymowne spojrzenie na sugestię o zapominaniu.
    - Jesteś moim słodkim sentymentem, oczywiście, że nie zapomniałam - pewniej przesunęła dłonią po jego przyrodzeniu. - Bez obaw, tylko ciałem, doświadczeń mi nie ubyło, wręcz przeciwnie - przyznała, na wzmiankę o odmłodzeniu i przygryzła wargę, gdy skubnął jej ucho. Nie przerywała ich kontaktu wzrokowego, a gdy zaczął ją masturbować nie ukrywała nawet tych wszystkich grymasów i przyjemności jakie jej dawał. Sama nie zwalniała ruchów dłonią, a gdy zadał pytanie jęknęła głucho.
    - Tak, zalej mnie... - sapnęła i złapała mocno jego żuchwę, by wpić się zachłannie w jego usta i nadgryźć dolną wargę przy zakończeniu intensywnego pocałunku.

    Ennis

    OdpowiedzUsuń
  70. Feniks? Nie pamiętała by weszła w zatargi z jakimkolwiek feniksem. Zdziwiła się trochę, ale on zaraz pospieszył z wyjaśnieniami. Nie ją szukał. Odetchnęła z wyraźną ulgą, zaraz jednak zerknęła na jego nowe blizny i zacisnęła mocno wargi.
    - Nie wątpię, że wiele dla nich zrobisz - odparła spokojnie. - Ale wiesz... może zwykłą rozmową dałoby się tego uniknąć? - zaproponowała kończąc gulasz i unosząc lekko brew. - W spaniu bardzo chętnie, ale... kąpiel wolałabym przeżyć sama - odparła szczerze. - I ty i ja wiemy jak bardzo nie trzymasz łapek przy sobie - wstała i podeszła do niego, by ucałować go w policzek. - Wolałabym, żeby te łapki... i inne bajery twojego seksownego ciała zostały przy tobie - musnęła palcem jego nos. - Ale do twojej klaty chętnie się przytulę - wyszczerzyła się do niego.

    Gabi

    OdpowiedzUsuń
  71. Uśmiechnęła się kącikiem ust i przymknęła lekko oczy na skubanie ucha, nie było tak zdobne i czułe jak kiedyś, ale nadal lubiła pieszczoty w jego okolicach.
    - Taką mam nadzieję - przyznała, a gdy zsunął bieliznę od razu spojrzała w stronę sterczącego, twardego prącia i oblizała usta. Wróciła wzrokiem do oczu Piusa, a wargami do jego ust, rozkładając uda nieco szerzej. Jej prawdziwy pierwszy raz był bardzo brutalny, wymuszony wręcz i chociaż po nim przerobiła już wiele stosunków, lepszych i gorszych, to tego jednego ciężko było wymazać z pamięci. Czuła napór na swoje wejście i lekko przymknęła oczy, ale wtedy padły pytania, których się w sumie nie spodziewała. Patrzyła chwilę na białowłosego w milczeniu, ale ostatecznie posłała mu jeden ze swoich uśmiechów i dotknęła jego policzka dłonią.
    - Chcę żebyś Ty to zrobił, szybko... A co do reszty... Zaskocz mnie - mruknęła, ciekawa jaki tez sposób wybierze sam Pius. Sama ponownie zbliżyła się do jego ucha i zaczęła bawić się przy nim językiem, kąsała go delikatnie i przeszła na szyję robiąc dokładnie to samo. Dopiero chwilę przed tym jak w nią wszedł znowu spojrzała mu w oczy, gotowa na to co miało zaraz nadejść.

    Ennis

    OdpowiedzUsuń
  72. Zacisnęła lekko zęby i zadrżała delikatnie w pierwszym odruchu, przymknęła też oczy i naparła lekko na czoło Piusa, a kiedy otworzyła powieki spojrzała prosto w jego oczy. Jej oddech drżał i w kilku pierwszych ruchach miała problem by go uregulować, ale powoli jej się to udawało. Miała wrażenie, że znowu wpadli w ten specyficzny nałóg, zawsze wpatrywali się w swoje oczy jak zaczarowani, teraz nie było inaczej. Ennis sapnęła cicho, bolało, chociaż przy tym co pamiętała, teraźniejsza przyjemność była ogromna. Co robi? Zamknęła mu usta pocałunkiem. Gdyby jeszcze znała na to odpowiedź. Oplotła go ramionami i powoli zaczęła poruszać biodrami, wpasowując się w rytm jaki im nadał.
    - Też nie wiem dlaczego mnie w odwecie po prostu nie zabiłeś - sapnęła mu w usta, nie przerywając kontaktu wzrokowego i zadrżała raz jeszcze, czując jak mocno się na nim opina.

    Ennis

    OdpowiedzUsuń
  73. Uśmiechnęła się nikle na jego słowa, racja, nie zrobiła, tego akurat nie planowała. Mruknęła mu cicho nad uchem na wzmiankę o zapłacie.
    - I będziemy na czysto? - rzuciła z tym swoim specyficznym uśmiechem, zaraz jednak jęknęła i syknęła głośniej, czując pieczenie przy cipce. - O tak... - mruknęła zadowolona. Czuła jak soki zmieszane z krwią ściekają jej po pośladkach, oblizał spierzchnięte usta, zaraz po tym liżąc wargi Piusa. Przesunęła kciukiem po nich i wsunęła palec do jego buzi.
    - Wyssę z Ciebie wszystko Piusie - zapewniła wpatrując się w niego intensywnie, a kiedy tak gwałtownie przyspieszył jęknęła głośno. Zaczeła łapać szybsze oddechy i zacisnęła palce na skórze białowłosego, zostawiając na niej nakłucia po pazurkach, czuła go aż nadto i ciało zaczęło drżeć wyraźnie.
    - Tak - sapnęła między oddechami. - Bierz mnie, zalej... - dodała. Prawdę mówiąc nie miała pojęcia, że Pius jednak może mieć dzieci, więc była spokojna o jego spust.

    Ennis

    OdpowiedzUsuń
  74. Mruknęła rozkosznie.
    - Musimy częściej na siebie wpadać, jak dobrze pójdzie to wszystkie spłacę i zaciągnę nowe - sapnęła mu w usta z zadowoleniem na twarzy. Miał pewny chwyt, przeszedł ją kolejny dreszcz i oddała pocałunek. Czując jak ją odchyla oplotła jego szyję ramionami, jednak gdy wsunął się głębiej poczuła jak przyjemność narasta i sama mocniej nadziała się na przyrodzenie. Uwielbiała czuć tą rozkosz, nad tym ciałem nie miała jeszcze aż takiej kontroli, ale szybko się uczyła. Zaczeła drżeć w ten specyficzny sposób.
    - Teraz - jęknęła prosząco i spojrzała mu w oczy tak samo. Chciała poczuć jak w niej kończy, idealne zwieńczenie orgazmu.

    Ennis

    OdpowiedzUsuń
  75. Również zachichotała, ale nie była w stanie nic powiedzieć bo zaraz podniósł ją wyżej i nabił mocniej. Zamiast słów wypuściła z ust kolejny jęk, po chwili poczuła jak tryska, dosłownie niczym na komendę, lubiła to, nawet gdyby wychodziło przypadkowo, lubiła. Wplotła palce w jego włosy i ciężko dyszała patrząc mu w oczy swoim rozpalonym wzrokiem. Szczytowała zaraz po tym jak w ni a trysnął, ale ruchy jakie wykonywał tylko nasiliły przyjemne uczucie. Spięła wyraźnie mięśnie czując najintensywniejszą przyjemność, wkleiła się w jego ramiona przeżywając swój pierwszy orgazm w nowym ciele. Przez chwilę zabrakło jej tchu, ale zaraz zaśmiała się krótko, ciężko dysząc. Ciało zwiotczało na kilka sekund, a En przejechała delikatnie językiem po szyi Piusa.
    - Mm, zdajesz się smaczniejszy niż zwykle - mruknęła z przenikliwym spojrzeniem i figlarnym uśmiechem, znaczyła ścieżkę dalej, po jego żuchwie i zakończyła na uchu. - Zobaczymy czy na dole też tak dobrze smakujesz - szepnęła i zaczęła schodzić pocałunkami po jego szyi coraz to niżej, czekała już tylko na to aż się z niej wysunie.

    Ennis

    OdpowiedzUsuń
  76. Dokończyła posiłek, kiwając lekko głową na ten cały komentarz o mężczyznach. Faktycznie, byli mocno narwani. Przynajmniej ci, których zdołała poznać. Posprzątała też zaraz po sobie, nie zwracając uwagi na jego pośladki i inne bajery. Sam ją odrzucił to teraz mógł się bujać.
    - Dziękuję - wzięła od niego czyste ubrania i ucałowała go w policzek. - To ja znikam. Tylko na chwilę - obiecała mu i pobiegła do łaźni. O mamo, jak ona dawno nie czuła się tak dobrze, gdy tylko zanurzyła się w wodzie. Uczucie wręcz piorunująco dobre. Przymknęła nawet oczy. Delektowała się tym przez moment, po czym zaczęła się mocno szorować. Zadowolona, wyszła z łaźni, będąc odzianą jedynie w koszulę Piusa. Koszulę, która sięgała jej niemal do kolan.
    - Woda była świetna, dziękuję - objęła go mocno ramionami, po czym już udała się do jego łoża, by wtulić głowę w miękkie podusie. Niesamowite...jak bardzo może komuś brakować tak przyziemnych rzeczy

    Gabi

    OdpowiedzUsuń
  77. Ta jego delikatność była dość niespodziewana, z jednej strony strony brał ją mocno, a zaraz całował znacznie czułej. Oblizała usta po tej drobnej czułości i posłała mu słodki uśmiech.
    - Nie muszę - szepnęła. - Ale chcę - dodała z lekkim śmiechem na ustach i zaczęła dalej schodzić pocałunkami, przygryzając co chwilę skórę Piusa. Tak, pamiętała jak lubi. Skrzyżowała z nim wzrok, gdy wspomniał o tęsknocie.
    - Gdyby tylko ja - rzuciła z zadziornym uśmiechem. Niby kogoś miał, a jednak nie specjalnie bronił się przed bliskością.
    Siedząc na stole naparła na Piusa i zeszła z mebla oplatając talię mężczyzny ramionami. Muskała językiem jego tors i zamieniła ich miejscami. Patrzyła w oczy, zaczepnie podgryzając skórę. Poruszała się tak by zniżając się penis przesunął się między jej piersiami, aż w końcu klęknęła, mając przed oczyma przyrodzenie. Wzięła go do ręki, ciasno łapiąc przy samym dole, przesunęła powoli językiem po sam czubek kutasa, zatańczyła na nim językiem i gwałtownie wsunęła do buzi, od razu wkładając go głęboko. Owijała go ciepłym językiem i zassała przy wyciąganiu. Po tym jej ręka od razu poszła w ruch, a usta i język zaczęły z nią współpracować.

    Ennis

    OdpowiedzUsuń
  78. Zachichotała mocno śliniąc mu przyrodzenie i wyciągnęła je z ust na chwilę.
    - Też wydajesz się dość utęskniony - odpowiedziała z zadziornym uśmiechem i kontynuowała swoje zabawy. Mruknęła zadowolona słysząc o ochocie i dwukrotnie wsunęła kutasa po samo gardło, przy drugim razie celowo się nim zadławiając. Wyciągnęła go po raz kolejny i patrzyła na Piusa rozchylając lekko usta, łapała oddechy, czuła jak jej soki kapią na ziemię.
    - Dobrze się składa, mam jeszcze drugie wejście... Pamiętasz? - posłała jeszcze jeden zadziorny uśmiech po czym przejechała językiem po członku, zaczynając od góry, wędrowała niżej, aż do jąder na których się zassała, jednocześnie dłonią masując mocno jego kutasa.

    Ennis

    OdpowiedzUsuń
  79. Słysząc o swojej młodości wyciągnęła przyrodzenie z ust i trochę ciekawiej spojrzała po Piusie.
    - Tak też się czuję, zniewalająco młodo, jakby ktoś oddał mi te wszystkie stracone lata - przyznała i przejechała językiem po całej długości przyrodzenia, zatańczyła językiem na jego czubku i musnęła ustami podbrzusze białowłosego, nadal utrzymując z nim kontakt wzrokowy.
    - Skąd więc pytania, skoro jesteś taki chętny? - zagadnęła i pocałowała go pod pępkiem, przesuwając piersiami po przyrodzeniu. Zdawał się nieco inny niż zwykle, odrobinę. - Boisz się, że się zakocham? - posłała mu zadziorny uśmiech i znowu pocałowała skórę, tym razem delikatnie przyszczypując ją zębami.

    Ennis

    OdpowiedzUsuń
  80. Cmoknęła cicho, słysząc o wycieczce i złożyła na jego skórze jeszcze jeden pocałunek.
    - Nieźle się przeze mnie nacierpiałeś - polizała go nad pępkiem, a słysząc o dziękowaniu posłała łobuzerski uśmiech. - Ach tak? Nie myśl więc, że zwykłe słowo mi wystarczy. Dzisiaj to moje podziękowania, Twoje odbiorę innym razem - szepnęła wyraźnie rozbawiona, a kiedy ją złapał mruknęła z zadowolenia i splotła z nim swój język.
    - Ciekawa teoria, biorąc pod uwagę, że wpatrujesz się w moje równie intensywnie - szepnęła mu prosto w usta, nim ją odwrócił, a kiedy to zrobił grzecznie oparła się o stół i wypięła w jego stronę. Otarła się pośladkami o przyrodzenie i zagryzła dolną wargę czując główkę przy swoim wejściu. Jęknęła głośniej gdy się w nią wsunął, zadrżała delikatnie i przez chwilę łapała nieregularne oddechy, ostatecznie opierając czoło o blat stołu.
    - O tak... - sapnęła rozkosznie, bo i tu czuła satysfakcję większą od samego bólu. Złapała pewniej blat i obejrzała się na Piusa śląc mu kokieteryjny uśmiech. - No dalej słodki książę - ostentacyjnie oblizała usta.

    Ennis

    OdpowiedzUsuń
  81. - Może oboje czujemy się jak mięso? - rzuciła z głośnym sapnięciem, a słysząc o dosiadaniu zachichotała krótko, bo zaraz znowu jęknęła zadowolona. - Przydałby mi się rumak - mruknęła i zaczęła bawić się wsuniętym w usta palcem, muskała go językiem i zasysała podobnie jak jeszcze przed chwilą jego kutasa. Dreszcze przechodziły jej ciało przy tych powolnych ruchach, miała nawet wrażenie, że czuje go znacznie intensywniej niż przy szybszych pchnięciach. Nogi zadrżały już po kilku razach, a En zaczęła wić się delikatnie i napinać mięśnie z wyraźnym zadowoleniem na twarzy. Przytrzymała palec Piusa zębami i w tym samym tempie, w który wsuwał w nią przyrodzenie, muskała opuszek palca końcówką języka.

    Ennis

    OdpowiedzUsuń
  82. Mruknęła cicho na wzmiankę o biodrach, a gdy tak skubał ucho sama odgięła się lekko i naparła na niego plecami. Jedną dłonią przesunęła po jego boku, zjechała na pośladek Piusa po czym ścisnęła pewnie. Drugą dłoń skierowała do ręki mężczyzny i skierowała ją na swoją pierś.
    - Czekam aż poprosisz... - szepnęła poruszając lekko biodrami, przywierając plecami do torsu białowłosego. Obróciła do niego głowę profilem.
    - Chcę - sapnęła a przez ciało przeszła gęsia skórka. - Pius mi odda lejce? - uśmiechnęła się do niego zaczepnie.

    Ennis

    OdpowiedzUsuń
  83. Na to jedno słowo poczuła niesamowite podniecenie, a fakt, że akurat z niej wychodził i zaraz wyczekująco położył się na ziemi dodawał przyjemnych dreszczy. Prześlizgnęła po nim wzrokiem oblizując usta delikatnie, ona również przygryza wargę i kucnęła przy stopach mężczyzny, krzyżując z nim wzrok. Posłała mu tajemniczy uśmiech, bacznie obserwując. Zaczęła od stóp, przejechała po obu naraz, od spodu, paznokciami, po tym przesunęła dłonie wyżej, na łydki, a sama przeszła na czworaka. Pochyliła twarz do jego uda by musnąć je ustali i szła wyżej. Polizała przyrodzenie i zaczęła składać pocałunki na podbrzuszu, jednocześnie hacząc ciałem o penisa. Kiedy wędrowała całusami wyżej, jego kutas znaczył ścieżkę od dekoltu po wzgórek. Dochodząc do sutków zakręciła się na nich językiem, a guziczkiem zaczęła ocierać się o sterczące przyrodzenie. Mógł czuć jak bardzo jest mokra. W końcu zawisła nad jego twarzą i całując wsunęła w siebie penisa. Jęknęła wsuwając mu język w usta i zaczęła kręcić biodrami na boki. Przerwała pocałunek dopiero, gdy miała w sobie cały jego sprzęt, wtedy też cmoknęła żuchwę Piusa i pewnym ruchem złapała go za gardło po czym uniosła biodra i mocno odpuściła w dół. Zaczeła mocno go ujeżdżać, wbijając odrobinę paznokcie w skórę przy szyi.

    Ennis

    OdpowiedzUsuń
  84. Kiedy podniósł się na łokciach owinęła obie dłonie przy jego szyi i przyspieszyła ruchy biodrami. Dildo do jebania? Uśmiechnęła się pod nosem i zaczęła pewniej napierać na niego cipką. Brała go całego rozkraczając się mocno, a po kilku ruchach w tej pozycji postawiła stopy na podłogę by znacznie przyspieszyć tempa. Cały ten czas utrzymywała równowagę dzięki szyi białowłosego, więc zaciskała się na niej raz mocniej, raz słabiej. Sapała mu w usta i nieprzerwanie patrzyła w oczy, ostro pieprząc.
    - Napatrz się - szepnęła z lekkim śmiechem i pocałowała go, wysuwając z siebie prącie. Zaraz oderwała się od warg białowłosego, liznęła je jednorazowo po czym zmieniła pozycję, odwracając się do niego plecami. Przesunęła się nieco w przód, wsunęła przyrodzenie między pośladki i chwilę się z nim drażniła "szukając" wejścia. W końcu jednak wbiła główkę w swój odbyt i jęknęła głośno, chwilę nawet drżąc, oparta na rękach. Zaraz znowu zaczęła się na nim poruszać i z sekundy na sekundę robiła to coraz mocniej, głębiej.
    - Cholera - sapnęła cała drżąc, palce automatycznie przenosząc na swoją kobiecość i dodatkowo ją nimi pieszcząc.

    Ennis

    OdpowiedzUsuń
  85. Ten jego płaczliwy jęk, to jak ją chciał, bardzo jej odpowiadało, łechtało przyjemnie. Mruknęła zadowolona.
    - Nigdzie się nie wybieram skarbie - szepnęła odginając się lekko w jego stronę, dalej posuwając biodrami. Kiedy dołączył do jej zabawy zadrżała wyraźnie, och tak, poczuła jak zalewają ją własne soki, było jej cholernie dobrze, jednak dopiero, gdy wspomniał o spuście, wtedy spróbowała w pełni wyluzować, stracić kontrolę, tak po prostu... Dawno tego nie robiła, jasne, były chwile zapomnienia, ale pewne zachowania weszły w nawyk.
    - Wsuń we mnie palce - jęknęła wijąc się na jego kutasie. Ciało drżało wyraźnie, a kiedy Pius wykonał polecenie En opadła na jego tors czując błogą rozkosz. Miała wrażenie, że na chwilę odlatuje, a on mógł poczuć jak tryska mu pod palcami.

    Ennis

    OdpowiedzUsuń
  86. Oddychała ciężko, gdy ją objął ramieniem i chociaż wyraźnie czuła rozkosz to pocałunki przy karku dalej przyprawiały o dreszcze. Uśmiechnęła się w swoim błogostanie i podkuliła nogi, przesuwając dłońmi po ciele Piusa i wbijając w niego paznokcie, gdy zaczął ją podrzucać. Czuła go bardzo wyraźnie co zdradzały jej jęki i cięższe sapnięcia, sama nadal była dość wiotka i niewiele kontrolowała. Górował nad nią i chociaż sama polubiła smak kontroli to przeplatanka jaką miała okazję przeżyć z Piusem bardzo jej zasmakowała.

    Ennis

    OdpowiedzUsuń
  87. Czuła wyraźnie jak w nią tryska, znowu. Zerknęła na niego z rozkosznym uśmiechem, a widok spełnienia na twarzy Piusa sprawił, że mruknęła zadowolona. Sama nadal czuła drżenie ciała, była na tyle osłabiona, że nadal leżała w jego ramionach i uspokajała oddech. Dopiero po chwili zsunęła się z kutasa i poczuła jak nasienie z niej wypływa.
    - Zajebiście - szepnęła. - Jak zawsze - dodała z krótkim śmiechem i zerknęła w oczy Piusa. Łuska powoli zaczęła zachodzić jej ciało. - Wszyscy ranni tak na Ciebie działają? - zapytała z przekąsem w głosie.

    Ennis

    OdpowiedzUsuń
  88. Zaśmiała się krótko.
    - Miałeś ryzykowny zawód, nie ma co - przymknęła na chwilę oczy, ale otworzyła je gdy rzucił o częstszych odwiedzinach. Przekręciła się wtedy lekko by uważniej po nim spojrzeć i posłała białowłosemu uroczy uśmiech, oddając delikatną zaczepkę w stopę.
    - Hmm, może i lepiej - zawisła swoją twarzą nad jego. - Skoro oczekuje seksualnej wyłączności to albo Cię nie zna... - zbliżyła swoje wargi do jego. - Albo jest głupia - szepnęła i odsunęła się powoli, by usiąść ostrożnie. - Na pewno skorzystam, to Twoje gniazdko wydaje się całkiem przytulne - zerknęła jeszcze na niego z uśmiechem, a widząc jak na nią zerka, sama spojrzała na swój brzuch, czuła się nad wyraz pełna i to w różnym tego słowa znaczeniu.
    - Masz gdzie tu się umyć? - zapytała. Zamierzała jeszcze dziś dotrzeć do Walwana, a skoro tak się gapił to musiała wyglądać dość znacząco i wolała się odświeżyć mimo wszystko.

    Ennis

    OdpowiedzUsuń
  89. Obserwowała go chwilę w milczeniu, a gdy wspomniał o łaźni, kiwnęła głową, przyjmując drobny pocałunek z delikatnym uśmiechem.
    - Tak też zrobię - stwierdziła po czym sama wstała i zaśmiała się krótko. - Chociaż chwila wytchnienia - uśmiechnęła się pod nosem. Nawet nie stawiała, że pójdą razem. Ruszyła w stronę łaźni, ale musiała od czasu do czasu czegoś się podeprzeć, nogi nadal w pełni nie współpracowały i ona również była zmęczona.
    Kiedy wróciła do pomieszczenia, Pius już smacznie spał. Zbliżyła się tylko cicho, lekko przeczesała mu włos i pocałowała w polik w ramach pożegnania. Nie szła może i jakoś daleko, ale nigdy nie wiadomo, prawda? Mogła zginąć w drodze do chaty Wana. Nawet uśmiechnęła się na tą myśl i opuściła dom białogłowego, wracając na swój rzeczywisty szlak.
    ***
    Kolejne spotkanie wypadło dość szybko, bo zaledwie pięć dni później. Zamieszki jakie wywołali Polszanie sprawiały, że mieszkańcy byli trochę bardziej rozbiegani. Niby badanie terenu, ale metody jakie obrano do tego celu były dość specyficzne. Szczególnie dla En, która nad wyraz nie przepadała za ogniem.
    Kobieta opuściła chatę Walwana później niż planowała i w zdecydowanie innym stanie niż się spodziewała. Zamierzała nawet odwiedzić Piusa, miała w końcu z nim do pogadania i chociaż tego nie było w domu, to En ruszyła śladem mężczyzny oraz jego poddanych. Białowłosy najwyraźniej na poważnie mówił o ochronie Lerodas, bo gdy go dojrzała, wyglądał na dość zamyślonego. Dobre chociaż to, że w danej chwili nic tu w okolicy nie płonęło. Ennis ruszyła pewnie w jego stronę i bezczelnie na niego naskoczyła, gdy tylko odwrócił się przodem. Pocałowała go na dzień dobry, łapiąc jednocześnie trochę mocniej za żuchwę, a potem zjechała dłonią na szyje i lekko się na niej zacisnęła. Spojrzała Piusowi w oczy.
    - Zapomniałeś wspomnieć, że odzyskałeś płodność? - szepnęła mu w usta, patrząc przenikliwie. Jej szpony lekko haczyły skórę przy szyi.

    Ennis

    OdpowiedzUsuń
  90. Ta cała ryzykowna otoczka zdawała się bardziej ją kręcić niż przerażać. Nie przestawała patrzeć na Piusa, mając pewnego rodzaju pewność, że odwoła swoje demony. Kątem oka spojrzała na stół, ale nadal trzymała szpony przy skórze białowłosego, zaraz znowu skrzyżowała z nim wzrok.
    - Nie pieprz... W pierwszej chwili nie załapałam, ale zaraz po gapiłeś się na mój brzuch w ten dziwnie popieprzony sposób - zacisnęła nieco palce na jego gardzieli. - Nie jestem jedną z tych głupich dziewczynek, z którymi zwykle masz przyjemność spółkować - szepnęła po czym zacmokała i pokręciła głową. - Kiepski masz wywiad, a dzieci mogłam mieć zawsze - stwierdziła. Teraz w końcu też miała w sobie gen nieumarłej, jedynie środki jakie zażywała hamowały płodność, do czasu... Kiedy się nachylił nie cofnęła ani twarzy, ani dłoni, przez co pazury wbiły się głębiej w jego skórę.
    - Oczywiście, że też moja, sam z siebie mnie nie zalałeś, zdecydowanie się do tego przyczyniłam i to najwyraźniej na kilka sposobów - szepnęła mu w usta i posłała krótki uśmiech. Zaraz poluzowała uścisk i powoli się z niego ześlizgnęła, by stanąć centralnie przed nim i spojrzeć w oczy. - Mniejsza, nie urodzę tego bachora - zaznaczyła twardo. - Zdecydowanie bardziej wolę, gdy do tej pochwy coś wchodzi, a nie z niej wychodzi - dodała z cynicznym uśmieszkiem.

    Ennis

    OdpowiedzUsuń
  91. Przekręciła lekko głowę.
    - Może lepiej by Ci wyszło fantazjowanie o brzuchatej lubej - stwierdziła bez ogródek. En uważała, że jest ostatnią osobą, która powinna mieć dziecko. Nie oponowała, gdy bawił się włosami, a na wzmiankę o związku uniosła lekko brwi.
    - Więc nie ma o czym gadać, więcej w tym mojej przysługi niż winy - przeniosła dłoń na jego policzek i posłała nieco triumfalny uśmiech, gdy złapał jej gardło. Nie zabrała swojej ręki, jedynie lekko muskała kciukiem skórę twarzy Piusa. Na kolejne słowa zmarszczyła delikatnie czoło i zaśmiała się krótko, gdy wspomniał zabijanie, zaraz po tym przyszedł całus, na który również pozwoliła. Zmienił się, nie aż tak bardzo, ale jednak był inny.
    - Nie mam zamiaru Cię zabijać skarbie. Wiem już wszystko co chciałam wiedzieć - przyznała, bo chcąc nie chcąc wyciągnęła swoje z tego co jej powiedział. - Ale lepiej się zastanów... - dodała. - Na Polsze? Tą armią? - zacmokała lekko. - W Lerodas się sprawdzają, bronicie mieszkańców, są wam przychylni, ale gdy wyjdziecie z lasu będziecie na terenach niczyich. Demony? Piusie... W tym świecie nie mają zbyt wielkiej racji bytu. Fauna Mathyr zeżre trzy czwarte Twojej bandy, o ile nie całą, nim dojdziesz pod mury. Suszone trupy będą się za Tobą ciągnąć, głodni już pewnie się czają na obrzeżach. Sprowadziłeś im niezłą ucztę... Perun jedyne co to kuknie z okna i wyśle swoje wojska by pozbyć się niedobitków. W swoim świecie może i jesteście nad wyraz silni i niesamowici... Ale nie tutaj - ostrzegła go w pełni poważna, a gdy napomknął o dziecku zmrużyła lekko oczy.
    - Dlaczego mam wrażenie, że chcesz bym je nosiła? - zjechała dłonią do mostka mężczyzny. Silniejsza, tak? Czyżby opłacało się odrobinę przedłużyć swój "błogostan"?

    Ennis

    OdpowiedzUsuń
  92. Pomasowała delikatnie gardło z lekkim uśmiechem i spojrzała po Piusie, gdy stanął przy stole. Zaczął mówić, a ona zbliżyła się by zaciekawiona zerknąć po mapie. Całkiem nieźle była wykonana. Nastawiła ucha na słowa białogłowego, jednocześnie zerkając po sporządzonych rysunkach. Pierwszy raz była przy takim stole w innej roli niż dekoracja jednego z pasibrzuchów. Nie znała co prawda swojej roli tu i teraz, ale była inna, zdecydowanie. Musielibyśmy? Złapała jego wzrok, gdy na nią zerkał.
    - A masz pewność, że są Twoi? Ludzie to największe ścierwo jakie znam - stwierdziła bez ogródek i jeszcze raz spojrzała po stole, delikatnie przygryzła wargę i przejechała palcem po własnej brodzie, a po tym oparła się o kamień obiema dłońmi. Może plotki jakie niósł świat mogły być bardziej przydatne, niż teraz się wydawało. Zamyśliła się na chwilę, ale uderzenie w stół skutecznie sprowadziło ją na ziemię, a informacja o funkcji doradczyni szczerze ją zaskoczyła. Ona? Niby nic dziwnego, osobiście uważała, że świetnie nadawałaby się do takiej roli, ale nikt nigdy nie myślał o niej w ten sposób, nie w tych kategoriach. Czy to co właśnie poczuła można było wpisać w "docenienie"? Słowa zdawały się nadto przyjemne by były prawdziwe, ale En posłała mu uśmiech.
    - Zobaczę to uwierzę - stwierdziła lekko unosząc kącik ust i obniżyła się nieco, teraz opierając na łokciach. - Proszę bardzo - odparła na podziękowania. Spojrzała na mapę, którą rozwinął i tylko kiwnęła głową. Bachor nie zając, nie ucieknie. Przyjrzała się papirusowi, by określić kierunki, a kiedy zorientowała się w rysunku przejechała palcem po granicach murów i zatrzymała się na fragmencie od strony pustyń.
    - Niedoceniane Fasach, reszty pilnują jak oka w głowie, szczególnie od kiedy pojawili się Argarczycy - odparła i przysiadła na stole jednym pośladkiem po czym prześlizgnęła wzrokiem po Piusie. - Jesteś pewien, że przestudiowałeś wszystkie możliwe wejścia? - zapytała z przenikliwym uśmiechem. Ależ to było dwuznaczne, milutko.

    Ennis

    OdpowiedzUsuń
  93. Dalej go obserwowała, szczególnie gdy knuł na głos, nawet lekko uśmiechała się przy tym pod nosem.
    - A co jeżeli kradzież nie będzie konieczna? Co wiesz o namiestniku Piusie? Bo mam wrażenie, że więcej niż sądzisz - uśmiechnęła się tajemniczo. - A tak się składa, że właśnie się do niego wybieram. Jesteś słodką przerwą w wędrówce - przyznała. Po niewoli miała całkiem sporo informacji do nadrobienia, na szczęście dawno już zadbała o dobre źródło i przekaz przebranych ploteczek.
    Na wzmiankę o Fasach przytaknęła i zaraz zaśmiała się lekko.
    - Ou, tylko się nie oblizuj, pewnie chętnie byś takiej kąpieli spróbował - rzuciła zaczepnie z zadziornym uśmiechem. Patrzyła po nim uważnie, gdy się zbliżał. Złoto? Ach Ci mężczyźni. Zachichotała na deklaracje i czułości przy piersi, a po tym sięgnęła do jego brody palcami, ny nakierować jego twarz na swoją.
    - No tak, nie jesteś zbyt cierpliwy, gdy chodzi o wejścia, a do tych zdecydowanie potrzeba delikatności. Finezji Ci chociaż nie brakuje - szepnęła z uśmiechem i lekko musnęła jego usta. - Problem jest taki, że jesteś samolubem. Znam wejścia prowadzące wprost do Polszy, za mur, ale aby z nich skorzystać i nie spalić się na dzień dobry wypada przypominać człowieka. A kto przypomina ludzi, ma na pieńku z Polszą i posiada rozmaite zdolności? Argarczycy. Chcesz mojego doradztwa? Radzę wstrzymać wodze, zebrać odpowiednich ludzi i wtedy ruszyć pełną parą, od środka i z zewnątrz - oplotła go nagami w pasie po czym przyciągnęła bliżej. - I tak będziesz głową skarbie, Ty zdecydujesz czy tylko nas wszystkich wykorzystasz, czy rzeczywiście docenisz - dodała prosto w usta białowłosego.

    Ennis

    OdpowiedzUsuń
  94. - Daj mi się rozeznać w temacie. Tak się składa, że mam małą sprawę do namiestnika, całkiem sprawnie wyciągam też informacje. Daj mi czas, mi i swoim planom. Ugraj to raz, a dobrze - poprosiła, a gdy wspomniał o cenie uśmiechnęła się delikatnie. Przyjęła pocałunek z cichym mruknięciem by po tym dotknąć jego torsu i nieco poluźnić mu koszulę. Musnęła ustami skórę przy obojczyku po czym uniosła spojrzenie do jego oczu.
    - A Ty swoje maski przy kimkolwiek zdejmujesz? - zapytała z tajemniczym uśmiechem po czym odchyliła się lekko w tył i oparła na dłoniach, lokując je za pośladkami. - Już to słyszałam, a później, w chwili słabości, wylądowałam przykuta do pryczy. Jeżeli chodzi o wiarę w innych to staram się nie mieć w niczym pewności Skarbie - przyznała. Nadal miała delikatne blizny przy kostkach i nadgarstkach, ledwo widoczne, jednak nie dla niej.
    - Pozwól mi działać po swojemu, nie traktuj jak swoją własność, chociaż odrobinę zaufaj i szanuj... Taka zapłata w zupełności mi wystarczy. Pieniądze nie śmierdzą, a miano doradcy brzmi dobrze, jednak wolny ze mnie duch Piusie, nie mogę gwarantować, że będę na każde skinienie palcem - szepnęła przy jego ustach, wpatrując się w jego oczy bez speszenia. Dla niej również otoczenie było teraz mało istotne.
    - Jedno z wejść wymaga sporych pokładów powietrza. Przydałby się ktoś, kto długo wytrzyma pod wodą. Ktoś kto w Sercu nie rzuci się w oczy. Wiem, że Argarczycy mają takie istoty, to oni byliby potrzebni w pierwszej fazie. Niezauważone wtargnięcie za mury... W kolejnych, cóż, jeżeli wojna wybuchnie to przydadzą się każde ręce, każda nacja jest w czymś dobra, więc wojowników wybrałabym pod konkretne plany - odpowiedziała, zakładając ręce na jego ramiona i splatając swoje palce.

    En

    OdpowiedzUsuń
  95. Przyglądała mu się uważnie i zaraz lekko przytaknęła głową, zgarniając mu z twarzy jeden z kosmków, który na nią wrócił.
    - Jak dobrze pójdzie to znajdę Cię i dam znać co wiem nim jeszcze ruszysz do boju - stwierdziła luźno. Kiedy wspomniał o maskach wrośniętych w oczy uśmiechnęła się kącikiem ust. Pogodzony sam z sobą, tak, właśnie taki zdawał się teraz Pius. Patrzył na nią pewnym i spokojnym wzrokiem, jakby już nic nie musiał udawać. Chyba nawet mu odrobinę tego pozazdrościła. Zaraz jednak dygnęła i wpełzła bardziej na kamienny stół, gdy mężczyzna zaczął zmieniać formę. Pierwszy raz widziała coś takiego, brzydziło ją to i fascynowało jednocześnie. Oczy otworzyła szeroko i skakała wzrokiem po całej posturze klona, jakby szukała w nim wad, skaz, czegokolwiek. Pokręciła głową w niedowierzaniu i zaśmiała się z wyraźną fascynacją w oczach. Ponownie się do niego zbliżyła, dotknęła twarzy, przejechała kciukiem po skórze, badała palcami.
    - Kurewsko intrygujące - przyznała przejeżdżając palcem po dolnej wardze klona, spojrzała mu w oczy. - Tak, nad wyraz przydatne - uśmiechnęła się do niego kokieteryjnie. - Chociaż wolę poprzednią formę - dodała ze specyficznym błyskiem w oku. - We mnie też potrafiłbyś się przemienić? - zapytała.

    Ennis

    OdpowiedzUsuń
  96. - Pomyśl o szlaku wodnym, a raczej podwodnym... Dłuższa droga, ostatnia prosta pod prąd, ale myślę, że dałbyś radę. Jedna z rzek prowadzi do murów od północnej strony, druga do północno-zachodniej części. Jest też trzecia opcja, ale w nią trzeba włożyć więcej siły - rzuciła tajemniczo, uśmiechając się na to całe przygryzanie palca. Przymknęła oczy, gdy światło błysnęło, a kiedy je znowu otworzyła zobaczyła samą siebie. Przygryzła wargę, fascynacja nie zniknęła z jej twarzy.
    - Nie udawaj, że tylko w tej - rzuciła zaczepnie i oblizała usta dokładniej lustrując samą siebie. - Cholera, seksowna jestem - stwierdziła nieskromnie i zaśmiała się lekko. - Myślę, że byłoby to nieziemsko pojebane i przyjemne w obie strony. Nazewnictwo zdecydowanie mniej mnie obchodzi - szepnęła, wsuwając palce we włosy swojej podróby i jeszcze raz pokręciła głową, nie do końca dowierzając w to co właśnie widzi.

    Ennis

    OdpowiedzUsuń
  97. Mruknęła cicho.
    - Oj tak, możesz, taka umiejętność daje wiele możliwości - przyznała i zaraz uśmiechnęła się kącikiem ust do... samej siebie? Ależ to było pokręcone. Zacisnęła lekko palce na policzkach buzi swojej uroczej, drugiej "ja".
    - Mo stór - poprawiła jego wymowę, szepcząc prosto w usta. - Piękna śmierć, od spełnienia... Czyżbyś się przejmował moim losem? - zachichotała i przygryzła wargę zaciskając dłonie na udawanych piersiach. Znowu mruknęła.
    - Przyznaję, bardzo wiarygodna imitacja. Cipkę też masz równie ciasną? - jedną z dłoni zjechała na podbrzusze Piunissa (xD) i cmoknęła trzykrotnie na wzmiankę o wilgoci, nadal z zadziornym błyskiem w oku.
    - I jakie to uczucie w tym ciele? Może porozmawiamy sobie o Twoich spostrzeżeniach? - poruszyła zabawnie brwiami.

    Ennis

    OdpowiedzUsuń
  98. Pius mieszkający praktycznie pod nosem miał swoje plusy. Można było często go odwiedzać, acz Acair nie korzystał z tej możliwości zbyt nachalnie. W końcu ten miał swoje własne życie i swoje własne zabawki. Po wieści od Onyx, że ten znów zawalił zrobiło mu się zwyczajnie przykro, choć z drugiej strony rozumiał i jakoś tak ciężko było uwierzyć, że tak nagle zmieni swe upodobania. Nie mniej postanowił, że czas najwyższy tego faceta ochrzanić. Nawet nie pukał do jego domostwa, tylko otworzył drzwi z impetem i wsunął się do środka.
    - Puk, puk - mruknął pod nosem. - Halo! Jesteś tu?! - krzyknął w eter zapowiadając się mimo wszystko. Dla własnego bezpieczeństwa. Przecież rozjuszony Pius oznaczałby tatar z jego nieskromnej osoby.

    Aci

    OdpowiedzUsuń
  99. Dziewczyna zmierzyła go łagodnym spojrzeniem i bez oporów przyjęła od niego malinkę, wsuwając ją sobie zaraz do ust i długo się nią delektując. Jej smak był niepowtarzalny. Słodycz mieszała się z delikatną kwaskowatością. Niby nic specjalnego, jadła takich od groma będąc na dworze, ale to dzisiaj... tego konkretnego dnia, malinka smakowała wybornie. Niczym rarytas.
    - Mhm... podkradnę twoją własną bieliznę w takim wypadku - rzuciła w odpowiedzi. - Póki ta moja będzie się suszyła - dodała, bo pozwoliła sobie przeprać swoje rzeczy przy okazji. Miękkość tego łoża była niesamowita. Przez moment milczała przesuwając po niej palcami.
    - Zastanawiałam się ostatnio... - rzuciła spokojnie. - ... o tym czy by nie upozorować swojej śmierci - przesunęła palcami po swych mokrych teraz włosach. - Tylko to musiałoby być coś na tyle dużego, aby dotarło do Polszy - dodała, zerkając na niego. - Co myślisz?

    Gabi

    OdpowiedzUsuń
  100. Zaśmiała się krótko.
    - Och, ja Ciebie też lubię... Chociaż zaczynam się zastanawiać w której odsłonie bardziej - odparła z przekąsem w głosie, śląc zadziorny uśmiech. Obserwowała rumieniec, doświadczenie było interesujące, jakby jej własne odbicie wyszło z lustra. Słuchała go odchylając lekko szyję i mruknęła zadowolona, a gdy wspomniał o kuszeniu spojrzała mu w oczy. Dłoń na podbrzuszu zaczeła pieścić skórę.
    - Masz kajdany? - zapytała z łobuzerskim uśmiechem i błyskiem w oku.

    Ennis

    OdpowiedzUsuń
  101. Spojrzała na jego przystojną buzię z zadziornym uśmiechem.
    - Tak, zdecydowanie wolę to wydanie - rzuciła zaczepnie, jednak gdy wspomniał o ciepłym objęciu i dysrespektowaniu zaśmiała się krótko.
    - Lubię, gdy tak myślicie... jedno w głowie... Tak się składa, że to Ciebie chciałam przukuć, może trochę poprowokować, dostać informacje o dziecku i iść w cholerę załatwiać sprawy, ale... Skoro tak stawiasz sytuację - przejechała kciukiem po jego policzku. - Cóż, opcji może być wiele. Może intryguję Cię bardziej niż ona? Może to ona nie wiedziała z kim się wiąże? A może wiedziała i tylko czekała by się uwolnić? Opcji jest wiele...- patrzyła mu w oczy, jednak zaraz spojrzała na usta. - Mam tylko nadzieję, że się nie zakochałeś - musnęła jego wargi swoimi, delikatnie, a po tym znowu spojrzała mu w oczy. - Byłbyś wtedy w okropnych tarapatach - szepnęła.

    Ennis

    OdpowiedzUsuń
  102. - Teraz to i tak nie miałoby zamierzonego efektu - rzuciła z uśmiechem, dalej głaszcząc jego polik. - Uważam, że język miłości to coś pięknego, jednak nie każdemu dane jest dobrze się nim posługiwać. Mi na pewno nie jest - stwierdziła bez ogródek i przyjęła całusa, by zaraz lekko poklepać tors białowłosego i westchnąć głośniej, patrząc mu w oczy. - Temat emocjonalności pozwolę przemilczeć, ale bachor... Wiedziałeś więc... Po co to? Nie powiesz mi chyba, że to przypadek - zmarszczyła lekko czoło. - Bez obaw, nie jestem z tych osaczających... Niedługo zniknę... Swoje już przecież zrobiłeś - poklepała brzuch niczym jakiś tobołek.

    Ennis

    OdpowiedzUsuń
  103. Musiała przyznać, że powód jaki podał był dość łechcący ego. Uśmiechnęła się nawet kącikiem ust. Nie specjalnie wierzyła, że zrobił to "przez przypadek", ale może była już na tyle spaczona, że nawet w tej ciąży szukała kruczków.
    - Zapomniałeś... - powtórzyła patrząc w jego dwojakie oczy, jednak gdy wspomniał o autorytetach zjechała spojrzeniem do swojej dłoni, którą nadal trzymała przy torsie Piusa.
    - Zapamiętam - skrzyżowała z nim wzrok. - Mam swoje plany, w razie gdyby nie wyszły, będziesz alternatywą. W końcu dla tak znakomitego lekarza usunięcie płodu nie powinno stanowić problemu - stwierdziła. - Dam Ci znać, gdy czegokolwiek się dowiem w... Sprawie Polszy - dodała odsuwając się. - I pamiętaj... - uśmiechnęła się zadziornie - ... tylko ja mam prawo Cię uśmiercać - puściła mu oko po czym skierowała się w stronę rzeki.

    Ennis

    OdpowiedzUsuń
  104. - A którym ręcznikiem myjesz twarz? - zapytała cierpko, unosząc przy tym lekko brew. - To zobaczę co da się zrobić w tym temacie - dotknęła dłonią jego klatki piersiowej. Westchnęła przeciągle wstając z łóżka i obciągając jego koszulę nieco mocniej, aby popatrzeć po nim z nieco surową miną.
    - Był moment, w którym się zaczęłam w tobie zakochiwać - wypaliła. - Pogardziłeś wówczas moim uczuciem i mnie zostawiłeś. Nie będę ci się odpłacała, Pius - poinformowała go po prostu. - Jeśli kiedyś będziesz potrzebował pomocy, a ja będę już stała na równym gruncie... albo chociaż odrobinę mniej wyboistym niż ten obecny, to na pewno ci pomogę - dodała. - Bo wiesz tak robią przyjaciele. Pomagają sobie nawzajem, a ja... mam cię za mojego przyjaciela - mruknęła i pokiwała lekko głową na tę jego propozycję z iluzją. - Brzmi dobrze, ale podziękuję. Nie potrzebuję zaciągać u ciebie kolejnych przysług - naburmuszyła się trochę, ale zaraz skinęła głową i usiadła na fotelu obok łóżka. - Jak nie ten to znajdzie się inny.

    Gabi

    OdpowiedzUsuń
  105. Dziewczyna wywróciła oczyma na te wszystkie jego wyjaśnienia.
    - Weź nie pierdol od rzeczy Pius. Twoje odstawienie mnie nie miało nic do rzeczy z wojenką, o której dowiedziałeś się na długo po tym jak mnie zostawiłeś. Twoje odrzucenie mnie było spowodowane inną kobietą, w której byłeś zakochany. Miej odwagę to przyznać, a nie zasłaniaj się cholerną wojenką i moim pochodzeniem - rzuciła wzdychając przy tym ciężko. Przecież sam jej wtedy to wszystko powiedział i mówił szczerze. To było po prostu widać. Spojrzała po jego ciuchach i tym zestawie do szycia, po czym wróciła wzrokiem do niego.
    - Naprawdę? - zapytała go z niedowierzaniem. - Po pierwsze wspomniałam ci, że ciuchy już mi się suszą... w żaden sposób nie zasugerowałam byś miał mnie wysługiwać w czymkolwiek, mi lordzie - wstała ze swojego miejsca. - Dzięki za kuszącą propozycję, ale nie skorzystam.

    Gabi

    OdpowiedzUsuń
  106. Dziewczyna nie wytrzymała. Po prostu nie wytrzymała. Wstała i gwałtownie uderzyła go w twarz.
    - Nie, Pius. Nie będziemy rodziną i nie zamieszkamy razem. Ja nawet tego nie oczekuję - pokręciła lekko głową. - Przecież ty... ty nie wytrzymasz z jedną kobietą u swojego boku - zauważyła cicho. - Nie dasz rady, chyba że trafi ci się taka co będzie potrafiła utrzymać cię w ryzach. Ja nią nie jestem, nawet nie będę się łudzić - dodała. - Czego od ciebie oczekuję? Poważnie, Pius? - pokręciła lekko głową, czując łzy napływające do oczu. - Niczego. Niczego od ciebie nie oczekuję - wstała z miejsca. - To, że przyszłam do ciebie... bo jest tak niewiele osób na tym zasranym świecie, którym ufam... nie znaczy że czegoś konkretnego od ciebie oczekuję! Nie chcę twojej pomocy, nie chcę twojej litości - żachnęła się. - Czy ja naprawdę muszę czegoś od ciebie oczekiwać? Czy ja nie mogę przyjść do kolegi po prostu z nim porozmawiać? Czy nie mogę poprosić o nocleg? Jeden lub dwa...? Czy naprawdę taka prośba musi być kojarzona z oczekiwaniami? Z ceną? - zacisnęła mocno pięść. - To ty to sprowadzasz do cen. Proszę bardzo, odpłacę ci pracą w tym domu. Posprzątam ci, ugotuję, zapewnię strawę dla twojego wojska, choćbym miała przy garach stać cały dzień... - zgrzytnęła zębami. - Spłacę tę twoją pomoc, skoro naprawdę do tego musimy to sprowadzać. W tej chwili nie mam jak ci pomóc, Pius. Wplątałeś się w tę wojenkę na własne życzenie. Miałeś wybór. Mogłeś powiedzieć "nie" - żachnęła się. - I nikt by cię nie winił. O demonach rozmawiałeś już ze mną i dalej ich używasz, mimo że wiesz że to nie one powinny bawić się w zbawców Mathyr. Świetnie, są cudownym mięsem armatnim... bo tak to wygląda z boku, ale cholera! One jakkolwiek dziwne by nie były też mają własne "życia"! - fuknęła jeszcze i wzięła głęboki oddech. - Ty nie słuchasz co się do ciebie mówi, wyciągasz jakieś pieprzone wnioski... wnioski których w słowach nie ma.

    Gabi

    OdpowiedzUsuń
  107. - Nie mogę mówić za innych, mogę mówić tylko za siebie - zaznaczyła zanim pospieszyła z odpowiedzią. - Pius, bo ty narzucasz swoje rozwiązanie, od razu chcesz je podać na tacy i kiedy uważasz, że jest najlepsze to nie przyjmujesz innych opcji pod uwagę - zauważyła. - Tłamsisz je w zarodku, a twój rozmówca czuje się głupi i zniechęcony do wszystkiego - rzuciła. - Taki twój urok, wiem... tylko że właśnie dlatego trudno jest z tobą rozmawiać - dodała. - Teraz też, oświadczasz że idziesz na wojnę i nie planujesz wrócić. A pomyślałeś o tych, którym na tobie zależy? To że idziesz na wojnę to jedno, ale fakt że od razu rzucasz, że już nie wrócisz... to zupełnie co innego - westchnęła. - Wojna jest okropna, zbiera żniwo, wielu zabiera... - pokręciła lekko głową. - Ale ciebie nie musi zabrać. Ciebie nie musi - pogłaskała go teraz lekko po policzku. - Chętnie bym ci pomogła, ale nie do wiem czy chcę żebyś podbijał Mathyr - wypaliła zaciskając mocno wargi. - Nie wiem czy chcę, żeby te demony po nim później chodziły... nie sądzę żebyś nadawał się na władcę Mathyr - wyjaśniła. - A na twoim miejscu rozbiłabym armię na mniejsze części - westchnęła ostatecznie. - Taka wielka zwraca na siebie uwagę i przyciąga zagrożenie. Zbieranie jej w niemal najbardziej zalesionym terenie Mathyr też nie jest zbyt mądre, jeśli chcesz uniknąć tych pożarów. Nie szła bym również na Fasach, choć wydaje się że tam mogłoby być dużo lepiej - zastanowiła się. - Fasach teoretycznie jest niezłą myślą. Mój brat raczej się do niego nie zbliża, a z drugiej strony jeśli tam wrzucisz całą swoją armię, to on tam przejdzie. Przejdzie i spali na swej drodze większość lasów, wiosek - zacisnęła mocno pięści. - Chyba że zastawisz na niego pułapkę... ulokujesz swoje wojska w małych oddziałach w tych wioskach. Może wtedy jakoś zniwelowałbyś palenie, ale z kolei mogłaby się zwiększyć śmiertelność wśród mieszkańców Mathyr - postukała palcami o swoje udo. - A woda? - zerknęła na niego. - Może woda?

    Gabi

    OdpowiedzUsuń
  108. - Pius to że mój brat został królem Polszy to jest chore nieporozumienie - powiedziała opuszczając dłoń w dół i odsuwając się od niego o krok. - On w ogóle się do tego nie nadaje. To jest niezaprzeczalny fakt - zgodziła się z nim, a kiedy zaatakował jej decyzję pokręciła przecząco głową.
    - Tak, myślę o upozorowaniu własnej śmierci, ale nie dlatego żeby się schować, tylko dlatego żeby kupić sobie czas na zdobycie potrzebnych mi sojuszy - oznajmiła spokojnie. - Mówiłam ci, że mój plan to odzyskanie Polszy, ale nie na łapu capu bez żadnego planu, ładu i składu... tylko tak porządnie. Z sojuszami odpowiednich graczy. Wcale nie tych najpotężniejszych - pokręciła lekko głową. - Nie pójdę do Van Helgi, bo byłabym największą idiotką robiąc to. To jak sprzedaż kraju, podłożenie siebie... ona skorzysta z pierwszej lepszej okazji by przejąć władzę - uśmiechnęła się krzywo. - Zacznę od Terry, potem porozmawiam z Oclarią, Lerodas... Argarem - mruknęła. - Poproszę ich o pomoc w odzyskaniu Polszy. Poproszę ich o pomoc i dam coś w zamian. Nie po to podróżowałam po tych miejscach... no może z wyjątkiem Argaru, nie po to dowiadywałam się czego ci ludzie tak naprawdę potrzebują, by teraz to wszystko zaprzepaścić - rzuciła. - Tylko, że mój brat trochę mi to utrudnił. Listy gończe są wszędzie. Dlatego myślę o upozorowaniu śmierci, tylko widzisz... Perun nie jest głupi, a Argar już wywinął sprawę z iluzją. Już raz go w ten sposób oszukano - skomentowała. - Drugi raz to nie przejdzie. On będzie chciał zobaczyć, dotknąć i spalić... - spojrzała mu prosto w oczy. - Dlatego muszę znaleźć inne rozwiązanie. Inaczej kupić sobie czas. Ty mi się podkładasz... walcząc z nimi dasz mi czas na moje ruchy, ale... Pius ja chyba jestem w ciąży - zgrzytnęła zębami. - Moje priorytety też uległy trochę zmianie... - mruknęła. - Nie muszę dzielić się ze wszystkimi swoimi planami, a z tobą jest to niezwykle trudne, bo ostatnim razem kiedy to robiłam, wyśmiałeś mnie - pokręciła lekko głową. - Potraktowałeś jak gówniarę, którą jestem. Popełniam błędy, może jestem też naiwna... ale wiesz co? Sam również taki jesteś. W gorącej wodzie kompany. Rzucasz się w wir pomocy nie patrząc na konsekwencje jakie ta może przynieść tobie i twojemu otoczeniu - szepnęła. - Plujesz jadem na prawo i lewo, chcesz do siebie zniechęcić... tylko po co? Żeby mieć pewność, że nikomu cię nie będzie brakować? - pokręciła lekko głową. - Mi będzie, niezależnie od tego co powiesz... mi będzie.

    Gabi

    OdpowiedzUsuń
  109. - Dlaczego gorzej? - spojrzała mu prosto w oczy. Słyszała o tym całym bratanku. Widziała jego podobizny, doskonale wiedziała z kim ma do czynienia. Z tym patałachem, który pozwolił jej odejść. Słodkie słówka, wielka miłość a potem na razie! Bo pierwszy lepszy problem się pojawił. Phi! Z palcem w nosie się go pozbędzie.
    - I niech sobie będzie tym zastępcą. Ja nie mam parcia na tron - odparła chłodno. - Jak sobie chłopak poradzi i będzie w porządku to niech sobie będzie, jak sobie nie będzie radził to z nim porozmawiam. Może wystarczy pokojowo? A jeśli nie? - wzruszyła ramionami. Wtedy będzie trzeba użyć siły ale tym będzie się martwiła później.
    - Czy ty siebie słyszysz, Pius? Myślałeś, że to miłość twojego życia... to po co poszedłeś na bok z inną, hm? Ja tam ją rozumiem... to jest tą Onyx rozumiem - wzruszyła ramionami. - Też bym cię w cztery litery kopnęła po takiej akcji - prychnęła pod nosem i odetchnęła głęboko. - Nie wiem czy jesteś ojcem - fuknęła na niego. - Nie wiem też co to są alimenty... - dodała, bo to musiało być jakieś pojęcie argardzkie. - Ojcem możesz być albo ty albo mój bratanek...

    Gabi

    OdpowiedzUsuń
  110. - Wtedy nie wiedziałam, że w ogóle mam bratanka, Pius - odparła krótko, gdy zapytał o to całe zalewanie. Zdecydowanie bardziej wolała słowa "kochanie" niż "zalewanie" acz nie miała zamiaru go tu poprawiać teraz. To co chciał a czego nie chciał Mieszko, to była tylko i wyłącznie jego sprawa. Ona nie zamierzała się do niego odzywać. Przynajmniej nie pierwsza.
    - Cóż to takiego ta poligamia? - chciała wiedzieć, zastanawiając się chwilę nad tym dziwnym słowem. Pozwoliła mu dotknąć swojego brzucha, a gdy wspomniał że to nie jego dziecko, dzieci... westchnęła ciężko.
    - Tego się obawiałam - usiadła na skraju łóżka i ukryła twarz w dłoniach. - Jak go kiedyś dorwę to go osobiście zatłukę - mruknęła zła na siebie i na Mieszko jednocześnie.

    Gabi

    OdpowiedzUsuń
  111. - Nie wiem - odparła szczerze. - Donoszę ciążę i zobaczę czy moje dzieci ją w ogóle przeżyją - zacisnęła delikatnie pięści. - Już ci powiedziałam, że moje działania nie będą szybkie. Będą przemyślane i skuteczne - przypomniała mu. - W tej chwili... ech te dzieci... dziecko... nie jest niczemu winne - spojrzała mu prosto w oczy. - Dlatego nie pozbędę się go... - rzuciła twardo, patrząc mu prosto w oczy. - Szczerze? Na twoim miejscu nie zgodziłabym się na wykonanie aborcji - powiedziała szczerze. - To też twoje dziecko... powinna to być wasza wspólna decyzja. Jeśli ona nie chce a ty chcesz... to niech urodzi, a ty wychowasz - zaproponowała. - Jeśli oboje nie chcecie... to sprawa jest jasna - dodała po krótkiej chwili. - Ale jeśli nie chcesz robić tej aborcji to po prostu jej to powiedz. Przecież to cię skrzywdzi - rzuciła, patrząc na niego ze współczuciem. - Powinnam tak zrobić - pokiwała lekko głową. - W ramach odwetu za zostawienie mnie samej... bo zrobiłam się niewygodna - przypomniała mu raz jeszcze. - Nie opowiedziałeś mi jeszcze o tej poligamii - dodała po chwili.

    Gabi

    OdpowiedzUsuń
  112. Dziewczyna odetchnęła głęboko i zbliżyła się do niego by usiąść mu na kolanach i tak po prostu go przytulić. To był jedyny gest, który teraz przyszedł jej do głowy.
    - Nie musisz mieć dobrych wzorców aby być dobrym ojcem - odparła. Szczerze w to wierzyła. Sama nie mogła powiedzieć by miała niesamowite wzorce, ale to ją nie przekreślało. Nie definiowało. Chciała by jej dziecko, to które teraz nosiła pod swoim sercem było kochane. Niezależnie od tego jak zostało poczęte.
    - Ale to też twoja decyzja. Pamiętaj o tym - pogłaskała go po policzku. - Imperiusie ty też się liczysz, a ta kobieta... która cię zabiła... - zacisnęła mocno wargi. - ...skoro spłodziłeś jej dziecko to chyba znaczy że jej wybaczyłeś - zauważyła cicho i oparła głowę o jego ramię. - Mhm a w tej całej poligamii twoi partnerzy powinni chyba o sobie wiedzieć, no nie? Przynajmniej trochę. Zgodzić się na taką kolej rzeczy, by właśnie nikogo nie ranić. Jeśli coś się któremuś z partnerów nie podoba to wtedy powinno się to zakończyć. Nie musisz od razu się od wszystkich odsuwać - zauważyła.

    Gabi

    OdpowiedzUsuń
  113. - Dobrze wiedzieć, że wystarczy ci zrobić loda na przeprosiny - zaśmiała się cicho i zaraz skrzywiła lekko. - No u mnie by to nie przeszło... musiałabym inaczej kombinować, ale coś byśmy wymyślili z przeprosinami - dodała zaraz, po czym odetchnęła głęboko. - Ja mogłabym chyba na coś takiego pójść - szepnęła, nadal na niego nie patrząc. - Nie wiem czy po czasie by mnie to nie zmęczyło... ale na tę chwilę tak... o ile... nie wymyślałbyś żadnych trójkątów czy innych wielokątów - przyznała szczerze.

    Gabi

    OdpowiedzUsuń
  114. Ten komentarz został usunięty przez autora.

    OdpowiedzUsuń
  115. - Głupi jesteś - klepnęła go dłonią w pierś. Jej takie żarty nie bawiły. W końcu chodziło o przyszłość całej tej krainy. Jej domu. Obawiała się tej przyszłości. Obawiała się tego co może się stać.
    - Nie wiem czy chciałabym być też z kimś innym, będąc w relacji z tobą - przyznała spokojnie. - Ale myślę, że nie zabolałoby by mnie to, że poszedłbyś z kimś na boku. W końcu sam przyznajesz, że nie możesz się powstrzymać. Grasz w otwarte karty - dodała. - Z drugiej strony jeśli znalazłabym kogoś, z kim chciałabym spędzić resztę mojego życia... to bym ci o tym powiedziała i zakończyła nasz związek - wzruszyła ramionami i odsunęła się od niego. - Ciebie winię za moją rozwiązłość seksualną... ty mnie tego nauczyłeś... na moją prośbę, ale... - zagryzła wargi. - Mogłeś odmówić - przypomniała mu.

    Gabi

    OdpowiedzUsuń
  116. - Wiesz... jeśli oboje byśmy się w sobie zakochali... tak poważnie i jeśli planowalibyśmy założyć razem rodzinę - odetchnęła głęboko. - To nie wiem czy byłabym w stanie dalej tolerować innych - spojrzała mu prosto w oczy. - Wiesz musiałabym to przeżyć żeby móc mieć pewność - zaczesała swoje włosy za ucho. - Ale na pewno bym ci wtedy o tym powiedziała i spróbowała... - pokiwała lekko głową. Tego akurat była pewna. Zarumieniła się, gdy wspomniał o tym że chce posłuchać o jej przygodach.
    - Poznałam Mieszka, bo chciałam go okraść - zaczęła. - Zlał mi dupsko za to... i zaproponował spłatę szkód. Miałam mu służyć dwa tygodnie. Strasznie mnie to nakręciło - powiedziała szczerze. - Robiliśmy wiele rzeczy... wkładał mi rękę w majtki, gdy wjeżdżaliśmy do miasteczka, szczytowałam na oczach wszystkich - schowała twarz w dłoniach. - To było podniecające i jednocześnie straszliwie żenujące... - szepnęła. - Czułam się upokorzona. Miałam sprzeczne uczucia. Chciałam by przestał, ale moje ciało chciało więcej - zagryzła mocno dolną wargę. - Dziwne uczucie, ale... ale raczej z tych dobrych - uśmiechnęła się do niego lekko. - Lubię czuć nad sobą władzę... pod względem seksualnym. Lubię jak ktoś mi rozkazuje, lubię być trochę niegrzeczna by zasłużyć na karę, jakakolwiek by ona nie była - zaśmiała się cicho. - Ale Mieszko pokazał mi również te inne oblicze seksu. Łagodne i spokojne. To też było fajne. Inne, ale fajne - pokiwała lekko głową. - Mimo to... ja chyba potrzebuję bycia sprowadzoną do parteru... do roli... szmaty - zagryzła wargi. - Wiesz mam wrażenie, że tego mi brakowało... całe życie. Popieprzona jestem - zaśmiała się cicho. - Ale tak, tak lubię - ucałowała delikatnie jego wargi i wsunęła mu dłonie we włosy aby rozpocząć masaż jego skroni. - Lubię dostawać kary, lubię czuć łzy w oczach i to ciepło rozchodzące się po całym moim ciele... lubię przekraczać granice... swoje granice - ucałowała jego ucho i possała je lekko. - Ale nie znoszę robienia lodów... i chyba nigdy tego nie polubię. To jest coś co mnie odrzuca. To nie jest dla mnie przyjemne... - wymamrotała. - Lubię błagać o orgazmy, lubię jak czasem się mi ich nie pozwala... jestem wtedy zła, wściekła... ale podnieca mnie to. Popieprzona jestem - powtórzyła śmiejąc się lekko.

    Gabi

    OdpowiedzUsuń
  117. - Cóż... mówisz, że jutro wyjeżdżasz - szepnęła patrząc na niego i zagryzając mocno wargi. - Chciałabym ci więc dać przyjemność. Chciałabym żeby tobie było dobrze, żebyś wiedział... że masz o co walczyć i do kogo wrócić - musnęła jego szyję i przesunęła dłońmi po jego klatce piersiowej. - Więc powiedz mi co cię uszczęśliwi? - odwróciła kota ogonem robiąc mu malinkę na szyi.

    Gabi

    OdpowiedzUsuń
  118. - Mhm... brzmi kusząco, jedno i drugie - szepnęła mu do ucha. - Mieszko pokazał mi również seks analny... - dorzuciła mimochodem. - ...zastanawiałam się czy... - zagryzła mocno wargi. - ...chciałabym... no wiesz mieć coś w drugiej dziurce jak będziesz mnie kurwił - płonęła, gdy to mówiła, ale od pewnego czasu zastanawiała się jak by to było cały czas czuć się pełną w tej mniejszej dziurce. Nie miała tego jednak jak przetestować. Zamiast więcej gadać wpiła się w jego usta mocno i agresywnie. - Zrób więc to, spełnij dziś wszystkie swoje zachcianki, a ja cię utulę na koniec i zaśniesz w moich ramionach - szeptała mu w usta.

    Gabi

    OdpowiedzUsuń
  119. Jego słowa przyprawiły ją o mrowienie skóry. Poczuła jak policzki płoną jej rumieńcem.
    - Dowiedziałam się po fakcie... jak go już przy mnie nie było... - odparła cicho, zawstydzona tym faktem. - Poczułam lęk... lęk o dziecko, które we mnie rośnie... - przyznała czując jak drży jej warga. - I wstyd... ale jednocześnie... jednocześnie... - zadrżała. - Ten seks, to zbliżenie było fantastyczne... - zagryzła mocno wargi i zerknęła na tę jego torbę z niegrzecznymi przedmiotami. Zdołała jedynie dostrzec ich ułamek, a jej podbrzusze wyraźnie zwilgotniało. Rany, jak ona dawno nie czuła tego wszystkiego. Jak długo nie była we władaniu drugiej osoby, osoby której ufała. Wzięła od niego koreczek i wsunęła go sobie do buzi. Przez moment ssała go, po czym otworzyła usta i oblizała go w całości tak żeby to widział.
    - Mhm... oj musisz, bo ta dziewczyna straszliwie krnąbrna się ostatnio stała i wielce zachłanna - potwierdziła delikatnie zaczynając posuwać jego kolano.

    Gabi

    OdpowiedzUsuń
  120. - Nie wiem - odparła szczerze, zerkając mu prosto w oczy. - Nie wiem czy oddałabym się mu ponownie, z tą wiedzą... nie wiem - pokręciła głową. Poza tą wiedzą było jeszcze parę innych punktów dlaczego miała wątpliwości. Między innymi sposób w jaki się rozstali. Musiałaby z nim wiele przegadać zanim podjęłaby tę decyzję.
    Zadrżała, gdy mocnym ruchem rozerwał jej koszulę. Poczuła chłód powietrza na swojej skórze i zamarła w pół ruchu, marszcząc lekko brwi. Pozwoliła by zabrał jej korek z dłoni i powoli z ociąganiem wstała z jego kolan. Idąc do stołu kręciła tyłeczkiem zachęcająco, by posłusznie usiąść na nim i podciągnąć nogi do góry. Siedziała w pozycji pół leżącej opierając się na łokciach. Stopy postawiła na stole , rozkładając swe nogi.
    - Wybacz... - rzuciła przygryzając wargę. - Jestem spragniona... twojego dotyku.

    Gabi

    OdpowiedzUsuń
  121. Zadrżała znów czując jego oddech na swej łechtaczce, swą dłonią zaczęła masować swoją pierś. Palce wsunęła sobie do buzi by je zwilżyć, po czym zacisnęła je na swym sutku.
    - Mhm... ciebie, twojej władzy nad moim ciałem, twojej władzy nad moim umysłem... chcę dochodzić na twoje zawołanie i tylko twoje zawołanie... - poczuła jak pali buraka kiedy to wyznaje. - Chcę czuć się twoja, chcę wykonywać twe polecenia bez sprzeciwu, ale wiesz... - zerknęła na niego z figlarnym uśmiechem na twarzy, który mimo zawstydzenia dalej się tam objawił. - ...to może być trudne. Ciężko jest mnie poskromić - zaśmiała się rzucając mu tym samym wyzwanie. Aż sapnęła czując jego usta na swej łechtaczce. Zacisnęła mocno wargi powstrzymując jęk który z nich się wydobył. Czując chłód koreczka obok drugiej dziurki, uspokoiła oddech szykując się na przyjęcie intruza. Chciała tego. Dreszcz przechodził przez całe jej ciało. Pragnęła być tam pełna, pragnęła przeżywać resztę zabaw wypełniona. Och już nie mogła się doczekać by poznać to stosunkowo nowe uczucie.

    Gabi

    OdpowiedzUsuń
  122. - Tak - szepnęła, odchylając głowę do tyłu. - Należę do ciebie - powtórzyła po nim, a czując klapsa odruchowo krzyknęła nieco głośniej niż zaplanowała i zacisnęła swoje uda. Zaraz jednak się zreflektowała i rozszerzyła je znowu. W końcu zasłużyła na karę. Za swą krnąbrność i jego spodnie. Ruchami koreczka doprowadzał ją do szału. Chciała by go po prostu zostawił w środku a on powoli, mozolnie, wręcz żółwim tempem wsuwał go i wysuwał. Patrzyła jednak na niego z napalonym spojrzeniem. Przełknęła głośno ślinę, widząc że ten bierze w dłonie pejcz. Jej nogi znów odruchowo się złączyły, a ona zadygotała. Nie była pewna czy da radę utrzymać je rozwarte. Odetchnęła głęboko. To wymagało pełnej siły woli, ale mimo wszystko zrobiła to.
    - Należę do ciebie - powtórzyła jeszcze, odchylając głowę do tyłu i szykując się na ból. Podniecający ból.

    Gabi

    OdpowiedzUsuń
  123. Przytaknęła mu cicho, całkowicie czerwona i zawstydzona, chociaż te słowa wcześniej same przechodziły przez jej gardło. Poczuła, że korek ostatecznie wsunął się w całości. Czuła jego kształt, jego wypełnienie. Przez chwilę było to niekomfortowe, ale Pius już całował ją tam na dole z języczkiem. Aż sapnęła od odczuwanej przyjemności i zaraz wzdrygnęła się, kiedy poczuła pejcz na swoim udzie. Ta niepewność tego co nadejdzie była chyba najgorsza a jednocześnie najbardziej podniecająca.
    - Ja... - spojrzała na niego. - ...ja już o niczym innym nie myślę... - wysapała. - Co to zmieni...? To... to bezpieczne? - zapytała go cicho, trochę niepewnie. Była jego przedmiotem, mógł kazać jej ją wypić... a jednak pytał o zdanie.

    Gabi

    OdpowiedzUsuń
  124. Krzyknęła przy uderzeniu a uda znów śmignęły by się zamknąć. Przez moment drżała na całym ciele odczuwając te wszystkie silne doznania. Uspokajała oddech. Rozsunęła uda, tylko po to by poczuć jego język w środku swojej brzoskwinki. Zagryzła wargi, wyginając swe ciało w lekki łuk. To wyjaśnienie było przerażające. Nie była pewna czy będzie w stanie powstrzymać swe orgazmy. Czy to wytrzyma... Bała się tego trochę. Czuła niepewność, lęk, ale znów spojrzała mu w oczy.
    - Dobrze... wypiję tę miksturę - wyszeptała. - Tylko obiecaj... że mnie nie zostawisz jak będę pod jej wpływem... - poprosiła go. Nie chodziło jej o takie zostawianie na chwilę, tylko na dłużej.

    Gabi

    OdpowiedzUsuń
  125. Trochę jej ulżyło, gdy dał jej słowo. Co prawda "harcerz" był dla niej obcym pojęciem i szczerze wątpiła, by Pius nim kiedykolwiek był... to i tak odczuła ulgę. Wodziła za nim wzrokiem i zerknęła na złotą ampułkę wciąż z lekkim lękiem. Miała mu to nawet powiedzieć, ale ścisnął jej policzki i już chwilę później przełykała płyn. Odsunął się wówczas od niej, a ona nie bardzo rozumiała dlaczego.
    Zrozumiała jednak dość szybko. W podbrzuszu poczuła znajome mrowienie. Mrowienie domagające się szybkiej ulgi, szybkiego orgazmu. Narastało z każdą chwilą. Oddech stał się jej urywany. Ścisnęła mocno swe uda i rozluźniła się ponowiła to kilkakrotnie, ale mimo tego, że czuła coraz większe rozpalenie nic się nie zadziało. Potrzebowała go. Potrzebowała... spojrzała na niego i przeturlała się na stole, by z niego zejść i wylądować na czterech. Podeszła na nich do Piusa i uklękła przed nim biorąc jego przyrodzenie w dłonie i rozpoczynając masowanie go.
    - O boże... Pius... - jęknęła czując jak jej ciało po prostu szaleje. - Pius... panie... Pius... - jej dłoń coraz szybciej masowała jego przyrodzenie. - Proszę... o matko... co ty mi dałeś? - jęknęła drugą dłonią zaczynając masować swoją łechtaczkę, coraz szybciej i szybciej.

    Gabi

    OdpowiedzUsuń
  126. Polizała jego fiuta po całej jego długości. Zaczęła ssać jego jaja, cały czas uciskając go i masując. Cały też czas wściekle torturowała swoją łechtaczkę czując, że jest coraz bliżej upragnionego spełnienia.
    - Ciebie, ciebie, ciebie - szeptała zrozpaczona. - Spełnienia, chcę dojść... dojść... - patrzyła na niego błagalnie, ponawiając swoje ruchy. Czuła, że to będzie jeden z jej lepszych orgazmów. Nie wiedziała jednak, że jeden orgazm nie przyniesie jej ulgi. Tylko frustrację, wielogodzinną frustrację, bo każdy choć będzie cudowny, nie da kompletnej ulgi. Oddychała coraz szybciej. - Proszę... proszę! - jęczała tuż przy jego nogach. Zaczęła go po nich całować, sunąć w górę. Całowała jego łydki, kolana, uda, penisa. - Proszę...

    Gabi

    OdpowiedzUsuń
  127. Zabrakło jej tchu, rozwarła usta. Poczuła jego ślinę w nich i odruchowo przełknęła wszystko, jej dłoń zrobiła kilka ostatnich szaleńczych ruchów na łechtaczkę i słysząc pozwolenie dziewczyna zaczęła szczytować. Mimo braku oddechu, czuła jak jej ciało zwija się w przyjemnych konwulsjach. Oczy na moment zaszły jej mgłą, a potem powróciła i opadła z powrotem na cztery, równując swój oddech.
    - O rany... dziękuję... dziękuję - szepnęła. - To... było... straszne... - sapnęła marszcząc lekko brwi, kiedy uczucie, które na moment przeszło znów zaczęło narastać. Nieco spanikowana spojrzała na Piusa. - I tak... tak będzie... cały czas? - zapytała go otwierając szeroko oczy z przerażenia. - Będę cały czas... chodzić taka... rozpalona? - chciała wiedzieć. To było przerażające, podniecające jeszcze bardziej, ale w danej chwili czuła też rozpacz. Przecież wystarczyło by ją związał tak by nie mogła się dotykać i mógł ją długo torturować nie dając jej dojść. Oszaleje. Ona tu z nim oszaleje.

    Gabi

    OdpowiedzUsuń
  128. Nie zdążyła mu odpowiedzieć, choć miała ochotę rzucić w niego piorunami. No dobrze, sama się na to zgodziła, ale spójrzmy prawdzie w oczy - nie miała pojęcia jak to będzie wyglądało. Chciała mu to powiedzieć, ale zajął jej usta słodkim pocałunkiem. Wtopiła się w niego. Zamknęła oczy, oddając pocałunek ze wzajemnością. Całowała go długo, a gdy go zabrakło jęknęła cicho. Podkręcał ją specjalnie, by zaraz założyć jej klamerki na nabrzmiałych, twardych suczkach. Aż wygięła się w łuk, jęcząc. Uczucie było piorunujące. Jakby coś trafiło jej cipkę. Poczuła przyjemne mrowienie, dreszcz, coraz to mocniejszy. Sama z siebie pociągnęła za klamerki jęcząc nieco głośniej. Och doznawała coraz to nowszych rzeczy. Spojrzała Piusowi prosto w oczy i przylgnęła do niego na nowo, szukając spragnionymi ustami jego własnych warg.
    - Jesteś okropnie wredny - poinformowała go. - Wiedziałeś... na czym to dokładnie polega... następnym razem... ty bierzesz... ampułkę... - wysapała mu w usta.

    Gabi xD

    OdpowiedzUsuń
  129. Wystarczyło kilka jego ruchów, by czuła, że jest już niezwykle blisko. Omal nie doszła, gdy wsadzał palec w jej cipkę. Wydała z siebie jęk rozpaczy czując to gilgotanie. Gilgotanie, które wzmagało podniecenie. Och nie... aż z wrażenia usiadła mocniej na tyłku, przez co wsunęła do środka koreczek jeszcze mocniej. Sapnęła głośno, unosząc lekko dupsko z podłogi. Obrzuciła go tylko spojrzeniem.
    - To zwiążę cię zanim otrzymasz ampułkę. Przykuję łańcuchami - sapnęła odrzucając głowę do tyłu. - Ja już... ja już... nie mam godności - jęknęła, czując kolejny orgazm. Jego palce jednak robiły robotę.

    Gabi

    OdpowiedzUsuń
  130. Nie zamierzała sobie folgować. Nie, kiedy to diabelstwo dalej ją trzymało. CO prawda jęknęła z zawodem gdy jego palce opuściły jej wnętrze, ale zaraz położył się tuż przed nią, zapraszająco. Ścisnęła klamerki na swoich sutkach, wykręcając je kilka razy, po czym podpełzła do jego fiuta i ucałowała jego czubek, zanim nie ukucnęła przed nim okrakiem, rozszerzając dłońmi swą łechtaczkę i powoli na niego opadając. Jęczała przy tym głośno.
    - Och Pius... jak ty mnie wypełniasz... - szeptała. Czuła wypełnienie w obu dziurkach. Przez ten korek, jej cipka była wyraźnie węższa. Jego penis wchodził powoli i mozolnie, ale ona nie zamierzała się poddawać. W pewnej chwili wzięła głęboki wdech i jednym szybkim ruchem osunęła się na niego biorąc go w siebie całego. Trysnęła wówczas z przyjemności. Podwójnej wręcz przyjemności. Och i znów zapomniała zapytać czy może. Trudno. Pius na pewno zrozumie.
    - Odarłeś mnie z mej godności, a potem sama... sama się doprawiłam - szepnęła unosząc się na nim i opadając. Robiła to rytmicznie, potęgując swój orgazm. - Zrobię wszystko... wszystko czego zapragniesz... - mamrotała. - Poza lodem... - mruknęła jeszcze. - Wszystko... - dodała dłońmi znów wykręcając klamerki na swych sutkach. Jakże jej było przyjemnie.

    Gabi

    Gabi

    OdpowiedzUsuń
  131. - Wybacz... nie chcę więcej ciąż - zdołała wydusić między urywanymi oddechami. Jego ruchy były na tyle mocne by znów ją podkręcić. Przedłużał jej orgazm, wydawał konkretne polecenia. Sięgnęła do korka i wyciągnęła go z siebie powoli, odkładając na bok.
    - Jesteś ogromny... - przełknęła głośno ślinę, dźwigając się z powrotem, żeby przykucnąć nad nim. Drżała wyraźnie, ale rozszerzyła swoje pośladki i wkrótce czubek jego przyrodzenia dotykał jej wejścia. Miała pewną blokadę. Blokadę w umyśle. Popatrzyła na niego bezradnie. - Wybacz, ja... nie kontroluję orgazmów, Panie - wytłumaczyła się przez jego groźbę o przypierdoleniu jej. Obniżyła się odrobinę czując jak czubek jego penisa na nią napiera. Czuła ból, ale i ekscytację. Nabierałą głębokie, lecz szybkie oddechy. - Panie, proszę... pomóż mi... pomóż - poprosiła go po dłuższej chwili. - Twa szmata... twa szmata nie może zejść... w dół... - zrobiła się czerwona na twarzy gdy musiała przyznać się do porażki.

    Gabi

    OdpowiedzUsuń
  132. Pius mieszkający praktycznie pod nosem miał swoje plusy. Można było często go odwiedzać, acz Acair nie korzystał z tej możliwości zbyt nachalnie. W końcu ten miał swoje własne życie i swoje własne zabawki. Po wieści od Onyx, że ten znów zawalił zrobiło mu się zwyczajnie przykro, choć z drugiej strony rozumiał i jakoś tak ciężko było uwierzyć, że tak nagle zmieni swe upodobania. Nie mniej postanowił, że czas najwyższy tego faceta ochrzanić. Nawet nie pukał do jego domostwa, tylko otworzył drzwi z impetem i wsunął się do środka.
    - Puk, puk - mruknął pod nosem. - Halo! Jesteś tu?! - krzyknął w eter zapowiadając się mimo wszystko. Dla własnego bezpieczeństwa. Przecież rozjuszony Pius oznaczałby tatar z jego nieskromnej osoby. Mimo mocnego postanowienia wydania ochrzanu nie mógł powstrzymać odruchów dobrego wychowania. Przynajmniej dopóki nie poczuł smakowitych zapachów z kuchni. Bez zastanowienia ruszył w stronę jedzenia.

    Aci

    OdpowiedzUsuń
  133. Chłopak ruszył w jego stronę pewnym krokiem. Odstawił na stół kosz, w którym było chłodne piwo i nie zawracając sobie głowy tym co Pius w tej chwili robi, chwycił go za ramię, by obrócić w swoją stronę.
    - Obiecałem ci, że ci przywalę jak ją zranisz jeszcze raz, więc stój grzecznie - burknął. Przecież doskonale zdawał sobie sprawę, że gdyby mężczyzna chciał to z łatwością powaliłby go na łopatki, nie mówiąc już nawet o tym że nie dopuściłby do tego, że jego mizerny cios trafiłby do celu. Zwinął dłoń w pięść i z całej siły jaką posiadał, a ta wielka nie była, uderzył mężczyznę celując w nos, po czym sam jęknął głośno i pomachał dłonią. Szlag! Bicie innych diabelnie bolało! Potrząsnął lekko głową.
    - To co u niej już nie powinno cię obchodzić - zauważył krótko i odetchnął głęboko. - Onyx żyje, Walwan ma ręce pełne roboty... no wiesz, mamy nową ciężarną u siebie - wzruszył ramionami. - No i zamierzamy niedługo ruszać w podróż - dorzucił po chwili, zerkając na mapę z ciekawością. - A tobie jak idzie planowanie? - zainteresował się.

    Aci

    OdpowiedzUsuń
  134. Aci westchnął ciężko, opierając się o stół i przyglądając swojej dłoni. Kciuk na szczęście nie był złamany, a przynajmniej na taki nie wyglądał. W porównaniu z wcześniej skręconą kostką, bolał znacznie mniej.
    - Opowiedziała - pokiwał głową. - Nie ukrywam, że ta jej reakcja... moim zdaniem była bardzo przesadzona - mruknął. - Rozumiem jej rozpacz, bo przecież na coś się umawialiście. Coś jej obiecałeś - westchnął. - Ale żeby działać w ten sposób? - znów pokręcił głową. - Nie będę ci prawił morałów - dodał zaraz, podając mu trunek, który ze sobą przyniósł. - Sam wiesz, że spierdoliłeś po całości - zauważył. - Ennis? Mhm a to twoje? - uniósł wysoko brew. - No nieźle... nie, nie Ennis. Gabriela - spojrzał na niego. - No nie gadaj, że to jej też twoje? - otworzył szeroko oczy.

    Aci

    OdpowiedzUsuń
  135. Zdołał się szczerze pogubić w jego tłumaczeniach związanych z dziećmi. Nie wspomniał nic o dziecku Ennis. Miał z nią pewnego rodzaju umowę, na wypadek gdyby dziecko jednak pojawiło się na tym świecie. Nie zamierzał jednak wszystkiego tu mu paplać. Zamiast tego pokiwał lekko głową.
    - Idzie się pogubić - zgodził się z nim patrząc na pionek, który został postawiony na Fasach. - Fag Baile... - pokazał palcem odpowiednią miejscówkę. - Tu jest wioska... w jaskiniach, ukryta. Żeby się do niej dostać, trzeba znać drogę - mruknął. - Albo mieć szczęście i wyhaczyć któregoś z mieszkańców na zewnątrz, co nie jest takie proste - mruknął. - Mają, frakcję wojowników do walki z Lubhairami... ale i do ujeżdżania ich - zerknął na Piusa. - Nie znoszą Polszy. Przecież to od niej wszystko się zaczęło... zostali z niej wygnaniu, a potem niektórzy zamienili się w Lubhairy... jak będziesz tam za długo, będziesz we władaniu nimh, ale spokojnie... musiałbyś tam przebywać kilka długich lat, żeby poczuć jej pierwsze skutki - wskazał na swoje oczy, po czym westchnął ciężko. - Ludzie pustyni są z reguły strachliwi. Wątpię by poszli z tobą na wojnę - spojrzał mu prosto w oczy. - Najpierw musiałbyś zdobyć ich zaufanie. Myślę, że nawet jeśli obiecasz im Polszę albo po prostu opuszczenie pustyni... będzie ciężko ich przekonać jeśli ci nie zaufają - spojrzał mu prosto w oczy. - Cóż... może jakbyś któregoś z nich uratował przed Lubhairem... to byłby dobry początek? - zaproponował. - Ach... i po pustyni musisz się umieć poruszać... żeby nie przypałętały się Lubhairy. Wiesz, ja wiem, że jesteś potężny, ale one wychodzą na zewnątrz znienacka. Jednego zgładzisz, pięć zgładzisz... ale pojawią się następne - wyjaśnił.

    Aci

    OdpowiedzUsuń
  136. - Nie - pokręcił głową. - Nimh jest w piaskach pustyni - odparł krótko. - Wzmacnia ciało i po pewnym czasie przekształca je w Lubhairy - wyjaśnił. - Te oczy... no ja widzę dzięki nim dobrze w ciemności - przyznał szczerze, po czym speszył się trochę na jego komentarz i odruchowo założył włosy za ucho. - Dzięki - mruknął, bo tak uznał że za komplement powinno się podziękować. - Razem z Walwanem ruszamy do Fasach niedługo - powtórzył spokojnie. - Mogę... no wiesz, spróbować z nimi porozmawiać w twoim imieniu - wzruszył ramionami. - Nie wiem czy mnie wysłuchają, bo jestem przecież wygnańcem, ale... to ci chyba nie zaszkodzi - stwierdził, nie do końca będąc pewnym czy chce brać udział w wojnie, czy chce wracać do Fag Baile, choćby i na chwilę. Zagryzł mocno wargi. - Hm... jeśli chcesz to spróbuję z nimi porozmawiać - pokiwał lekko głową. - Mhm... Gabryśka jest spoko - uśmiechnął się do niego szeroko.

    Aci

    OdpowiedzUsuń

^