Polsza ogłasza polowanie na czarownice. Swój pierwszy ruch już wykonała. Perun I szczyci się ścięciem Argarczyka.

Heim postawiło na sojusz z Argarem. Wieść jednak niesie, że w wyniku jego podzieliło się na dwie części. Czyżby czekała nas rewolucja?

O "U Klementyny" coraz głośniej. Gospoda prężnie się rozwija i zaprasza w swe progi. Uprzejmie prosi się Polszańskich rycerzy o nie wszczynanie w jej progach politycznych zamieszek.

Argar zaprasza spragnionych do posmakowania swych specjałów w nowo powstałej gospodzie - "Piaski Czasu". Można tu dostać między innymi domowo pędzony bimber - "Afrodyzjak Meduzy" oraz młode piwo - "Bogini Cienia", a to nie wszystko! Gościnnie występy - SŁOWIKA! Tak, moi drodzy, Argar podwędził Słowika!

Fasach donosi o wzmożonej aktywności ognistych ptaków na niebie. Van Helga ostrzega przed prawdopodobnym niebezpieczeństwem.

Lerodas zalewa fala przybyszy. Pogłoski głoszą, że znany uzdrowiciel Walwan przyjmuje pod swój dach każdego zbłąkanego wędrowca. Jeśli trwoga to do Waldzia!

Gave w podróży - Niespodziewana współpraca część 2

 - Ryu!

Krzyk wyrywa się z mojego gardła na chwilę przed tym jak Drakon unosi miecz, aby ściąć mojemu towarzyszowi dłoń, ale nie wiem czy mieć dociera do celu. Nie słyszę też wrzasku chłopaka. Właściwie to nic nie widzę. Zalewa mnie ciemność. Nie czuję już na sobie dłoni trzymających mnie wcześniej „smoków”. Próbuję wstać, przecieram oczy, ale to nie pomaga. Dalej nic nie widzę. Do mych uszu dobiegają wściekłe krzyki Drakonów. Jeden z nich nadeptuje mi na nogę, co jedynie wywołuje w niej ogromny ból. Jęczę cicho, na oślep pełznąc w stronę, gdzie przed chwilą widziałem Ryu. Wtem ktoś łapie mnie za nadgarstek. Próbuję się wyrwać, ale słyszę przy uchu jego szept.

- To ja, zamknij się i chodź za mną.

- Nic nie widzę – informuję go, bo najwyraźniej kumpel nie stracił swej widoczności, co niezwykle mnie wkurza. Jak to się dzieje, że akurat on nie został tak potraktowany?

- Wiem – burczy, na wpół ciągnąc mnie do przodu. – Nie mogę teraz tego z ciebie zdjąć – dodaje jeszcze i dociera do mnie, że potraktował mnie iluzją.

- Ty cholerny samolubie – fukam na niego. Nie mogę uwierzyć w to, że jeszcze chwilę temu mu współczułem. Teraz mam ochotę go zatłuc. Jak mógł mi to zrobić?! Szlag by to wszystko! Nie wpadam na to, że przecież jego iluzja mogła wyrwać mu się spod kontroli. O nie. Co to, to nie! Znam go na tyle dobrze, by móc podejrzewać, że zrobił to z czystą premedytacją.

- Zamknij się – syczy mi do ucha. – Nie jesteśmy jeszcze bezpieczni, a ty zdradzasz naszą pozycję – dodaje tym swoim cholernie irytującym, ociekającym spokojem głosem.

- Zdejmij to ze mnie. Jak mam ci pomóc, kiedy…

- Musisz mi zaufać – przerywa mi przyspieszając kroku. Cały czas trzyma mnie pewnie za nadgarstek i ciągnie przed siebie.

- Jasne, akurat tego to w życiu nie zrobię – syczę wściekły na cały świat, a już zwłaszcza na niego. – Ściągnij to ze mnie, albo…

- Albo co, Gave? – znów mi przerywa. Jezu! Jakie to irytujące! Człowiek dobrze myśli zebrać nie może, bo ten ciągle urywa mi w pół zdania. – Zabijesz mnie tu? Proszę bardzo – rzuca chłodno. – Masz dwie opcje, Gave. Albo mi zaufasz, albo zostaniesz tu sam. I tym razem nie wrócę – dodaje, a ja zgrzytam zębami trzęsąc się z wściekłości.

- Ta, jasne. Akane by ci tego nie wybaczyła – zauważam wkładając w tę wypowiedź tyle jadu ile jestem w stanie z siebie wykrzesać.

- Mhm… chcesz się przekonać? – Ryu nagle puszcza moją dłoń i chodź młócę rękami do przodu nie mogę go już złapać. Serio?! Zostawi mnie tu na pastwę losu?! Uratuje swój cholerny tyłek wydając mnie im?! Zagryzam mocno wargi. Może jednak nie znam go aż tak dobrze? A może po prostu dociera do mnie, że nie chcę umierać. Nie wiem… ale ostatecznie poddaję się.

- Dobra, ufam ci – kapituluję, a czarnowłosy znów łapie mnie za nadgarstek i ciągnie przed siebie. Idziemy szybko, choć od czasu do czasu potykam się o swoje nogi. W duchu przysięgam, że to będzie pierwszy i ostatni raz jak w jakikolwiek sposób się przed nim odsłoniłem. Wstyd mi, że do czegoś takiego w ogóle doszło. Nienawidzę takiej niemocy i obiecuję sobie, że gdy tylko odzyskam wzrok, Ryu dostanie w nos!

>.<

Przygotowanie się do podróży zajęło nam bite trzy dni. Trzy zmarnowane dni. Gdybym szedł sam to skróciłbym ten czas do minimum, ale Ryu nie lubił się spieszyć. Ewidentnie zbyt wiele czasu spędzał z Tonym. Potrzebował wielu informacji, rzetelnych informacji, chociaż moim zdaniem niektóre z nich były nam po prostu zbędne.

Ale wiecie co w tym wszystkim było najtrudniejsze? Szczerze mówiąc nie spodziewałem się tego, ani przez chwilę mi to przez myśl nie przeszło, ale… przekonanie Tonego do pomocy zajęło nam dwa bite dni. Serio! Blondyn zdecydowanie nie chciał współpracować. Próbował nas przekonywać o tym, że to zły pomysł. Że tylko narazimy Argar na niebezpieczeństwo i przez krótką chwilę myślałem, że Ryu spęka… szczęśliwie Tony był pierwszym, który skapitulował. Uznał, że… i tu muszę zacytować:

„Moja głupsza połowa znalazła jeszcze głupszego towarzysza…”

Chyba powinienem czuć się obrażony, ale jakimś cudem tak nie jest. Nie jestem w stanie powiedzieć dlaczego. Przecież faktycznie zdarza mi się robić głupstwa. Może nawet większe niż chciałbym się do tego przyznać. No bo czy zrobienie dziecka dziewczynie przy swoim pierwszym seksie nie jest głupotą? No pewnie, że jest! Czy łapanie ostrza gołą dłonią nie jest głupie? Jasne, że jest. Czy siedzenie na głowie Febe i przestawianie jej rzeczy w kuchni dla własnej satysfakcji nie jest głupie? Nie, to ostatnie należy do kategorii bardzo złych wyborów z jeszcze gorszymi konsekwencjami. Widzieliście kiedyś wściekłą meduzę? No właśnie… to nie dziwcie się mi teraz, że tak bardzo zależało mi na tym, by jak najszybciej ruszyć na ten skarbiec Drakonów. No wiecie… jak przyjdę z powrotem poobijany to jej serducho trochę się skruszy i może zapomni o tych wszystkich małych niuansach. Dobry plan, co nie? Taką przynajmniej mam nadzieję. Trzymajcie kciuki, żeby właśnie na tym się skończyło.

Ale dobra do brzegu, bo znów schodzę z tematu. Uwierzcie mi na słowo. Mógłbym tak biadolić jeszcze długo, ale was to przecież nie interesuje. Chcecie wiedzieć jak potoczyła się nasza mała przygoda. No i dlaczego znaleźliśmy się w tak rozpaczliwej sytuacji… Wstyd się przyznać, ale w gruncie rzeczy to moja wina.

>.<

Wędrowanie z Ryu jest męczące. Tyle mogę powiedzieć wam od razu. Straszliwie z niego milczący koleś, ale i ja nie do końca wiedziałem jak zagadać. Normalnie nie mam z tym problemów. Wkurzanie ludzi przychodzi mi z łatwością, ale jego akurat nie planowałem denerwować. No właśnie, nie planowałem, a wyszło jak zwykle. Po pewnym czasie cisza zaczęła mnie zwyczajnie martwić, więc zagaiłem rozmowę.

- Wiedziałeś, że Akane lubi analne zabawy?

Tak, wiem… po czasie też widzę, że to nie był najlepszy pomysł, ale w tamtej chwili to było pierwsze co przyszło mi do głowy. Zrozumcie mnie trochę! Nie mam z tym chłopakiem praktycznie nic wspólnego, poza dziewczyną, w której obaj się kochamy to jest.

- Nie.

Długo musiałem czekać na odpowiedź. Widziałem jak cały się spiął. Walczył ze sobą, zaciskając mocno pięści, ale byłem tak zadowolony, że wreszcie powiedział cokolwiek, że olałem te pierwsze sygnały. Głupota, wiem… chyba faktycznie jestem głupszy niż głupsza połowa Tonego. No cóż. Trudno. Nie we wszystkim muszę być orłem, a uczucia i rozmowy to chyba moja pięta Achillesowa. Zaczynam podejrzewać, że nigdy nie nauczę się ich dobrze prowadzić.

- Na początku była trochę niepewna w te klocki, ale teraz… - spoglądam na niego znacząco. – Sama się o to czasem prosi – rzucam uśmiechając się do niego promiennie.

- Fantastycznie – Ryu piorunuje mnie wzrokiem. – I wspominasz mi o tym, bo? – unosi wysoko brew, mierząc mnie wzrokiem. – Ach, rozumiem. Przygotowujesz mi grunt pod swoje zerwanie z nią? – uśmiecha się sarkastycznie. – Zapamiętam i pocieszę ją tuż po twoim odejściu – wywraca oczyma, a ja zgrzytam zębami.

- Nie zamierzam odchodzić – fukam na niego. – Ta cisza mnie dobijała…

- Aha i wspaniałomyślnie postanowiłeś mnie wkurzyć – czarnowłosy kręci z niedowierzaniem głową i nabiera kilka głębokich oddechów. – Gratulacje, Gave. Prawie ci się udało.

- Nie – zaprzeczam. – Po prostu… - wzruszam ramionami orientując się, że nie mam za bardzo linii obrony. Lepiej chyba po prostu ugryźć się w język, tylko przecież znacie mnie. Nie potrafię. – Musiałeś być kiepski w te klocki, skoro nawet tego nie wiesz… - zauważam.

- Tak, wiem – Ryu przystaje i sięga sobie po bukłak z wodą. Widzę, że naprawdę próbuje zachować spokój, ale szczerze mówiąc… znów chlapnąłem coś zanim pomyślałem o tym jak to wszystko zabrzmi. – Zabrakło jej we mnie tego typowego skurwiela – uśmiecha się do mnie znacząco. – Wiesz jak jest, laski lecą na bad boyów – puszcza do mnie oko. – Ale to tylko chwilowa sytuacja. Potem dorastają i wybierają kompletne ich przeciwieństwo – dorzuca, wznawiając marsz.

- Myślisz, że nie potrafię być miły?! – warczę czując jak ciśnienie mi się podnosi.

- Nie – kręci głową. – Myślę, że robisz wszystko żeby nie pokazać jak miły potrafisz być – rzuca chłodno. – Rób tak dalej. Ona to w tej chwili uwielbia – dodaje, obracając się do mnie i przez dłuższą chwilę idąc tyłem. – Tylko na dłuższą metę twoje działania… - śmieje się i kręci głową. – Po prostu dreszczyk emocji podczas seksu nie będzie już wystarczający.

- Zwariowałeś? – patrzę na niego jakby ten z księżyca się urwał. – Uważasz, że tylko tym żyjemy?!

- Tak – Ryu wzrusza ramionami i przeskakuje nad wystającym korzeniem, a ja przez chwilę zastanawiam się jak on to zrobił. Przecież nawet go nie widział. Nie mniej jednak, znów nie dostaję szansy aby zbyt długo się nad tym pozastanawiać, bo czarnowłosy kontynuuje swoją wypowiedź. – Akane może i nie, ale ty ewidentnie żyjesz głównie tym dreszczykiem.

- Jasne – śmieję mu się w twarz. – Nawet mnie nie znasz, a wyciągasz takie wnioski.

- Cóż… - Ryu wzrusza ramionami. - …niekoniecznie mam ochotę cię poznawać – dorzuca. – Zresztą nawet jeśli, Gave… to zobacz jak zagaiłeś rozmowę. Od czego zacząłeś? Czy nie kręcisz się wciąż wśród spraw łóżkowych? Nie wiem jaki masz w tym cel. Wkurzyć mnie? Pokazać, że jesteś ode mnie lepszy? – prycha. – Może i tak. Akane w tej chwili na pewno przyzna ci rację.

- No właśnie – uśmiecham się z satysfakcją. Chociaż tego mi nie odbierze. – Czyli przyznajesz się, że byłeś w to słaby.

- Nie miałem czasu się rozwinąć, bo ktoś… i nie będę tu wytykał palcami… nie trzymał łap przy sobie i pogrywał sobie z uczuciami nie swojej dziewczyny – zauważa chłodno.

- Och i tu cię boli! Gdyby cię kochała na zabój to by nie odeszła – rzucam lekko.

- Przestań pieprzyć – Ryu zaciska mocno pięści i widzę, że musi się powstrzymywać przed rzuceniem na mnie. Nawet powoli się na to przygotowuję. Tym razem nie dam się mu zwalić z nóg, ale… czarnowłosy ostatecznie rozluźnia się i mamrocze cicho pod nosem „nie warto”.

- Po prostu nie potrafisz tego przyznać. Nie kochała cię. Wybrała cię z litości – dorzucam, znów zapominając ugryźć się w język.

- Aha – mój kompan patrzy na mnie spode łba. – Ciebie za to wybrała w pełni świadoma tego w co się pakuje, no nie? Akurat w chwili kiedy miała najwięcej na głowie, ty byłeś jej pod ręką – rzuca spokojnie. Na tyle spokojnie na ile w tej chwili jest w stanie.

- Daj spokój – dopadam do niego i łapię go za poły koszulki. – Nic nie wiesz.

- A ty wiesz? – pyta mnie uśmiechając się przy tym szyderczo. – Kochasz ją? A może tylko się nią bawisz? – szepcze mi do ucha, a ja mam ochotę mu przywalić. Już szykuję się do ciosu, ale ostatecznie go nie wyprowadzam. Nie mogę, bo dalej nie jestem w stanie odpowiedzieć na to pytanie. Ja nie wiem. Nie wiem co czuję. Wydaje mi się, że kocham. Że mi na niej zależy, ale nie umiem powiedzieć, że jestem w stanie wyobrazić sobie z nią życie do końca świata. No proszę was! Przecież my się pozabijamy przed trzydziestką!

Ostatecznie więc puszczam Ryu i odsuwam się od niego.

- Zdecydowanie wolałem cię milczącego – warczę, przyspieszając kroku.

- O ty popatrz… a jednak w czymś potrafimy się zgodzić! – Ryu klaszcze w dłonie i śmieje się lekko doganiając mnie. Nie odpowiadam mu już, nie chcąc wywoływać kolejnej burzy. Zresztą i tak powoli dochodzimy do terytorium Drakonów. To nie czas na głupie przekomarzanie się czy kłótnie. Nawet ja nie jestem na tyle głupi żeby dalej go podżegać. Mam tylko takie przedziwne wrażenie, że znów z nim przegrałem. Szlag by to! Czy ja naprawdę muszę być aż takim przegrywem?!

1 komentarz:

  1. W końcu mogę ponadrabiać! :D
    Uwielbiam te pamiętnikowe opowiadania, mega mi pasują do Gava, a jego relacja z Ryu, chociaż pokręcona, to przyjemnie się czyta te przekomarzanki.
    No i ta analiza Akane, haha, ileż ciekawych rzeczy ja się tu dowiaduję. xDD

    OdpowiedzUsuń

^