I should be at church but I'm raging on a Sunday
Lie to confess, fuck it, worry 'bout it some day
Baptized in the crowd 'cause they lookin' pretty thirsty
City full of sufferin' take me to the promised land
Nylian Virrieth
fan wszystkich alkoholi| wychowawcza pielgrzymka |dwuręczny miecz | najemnik | 102 lata |urodzony w Oclarii | 190cm
Nie każdy musi być pobożny. Nie każdy musi chcieć oddawać cześć bogini i rozpływać się za każdym razem, gdy mówi Selemene. Niektórzy chcą po prostu żyć po swojemu. Przysparzając każdemu problemów, nie szanując żadnych tradycji, kultury, sztuki i wszystkich tych bezsensownych idiotyzmów, które mają być chlubą. On na to pluje. Przynajmniej pluł, dopóki siostra również nie wyrzuciła go na zbity pysk dopóki nie zacznie zachowywać się dojrzale. Przez jakiś czas prosił ją o wybaczenie, rzucając kłamstewkami, że w końcu się poprawi, zacznie być odpowiedzialny. Nie podziałało, Neala miała dość rozwalania jej codziennego planu, mieszania z planami odnośnie prowadzonego przez nią kabaretu, o którym tak marzyła. Aby związać koniec z końcem zaciągnął się na ekspedycję morską. Jako elf, który prowadził głównie nocny tryb życia świetnie nadawał się do pilnowania statku, gdy reszta załogi spała. Dorobił się majątku, dzięki któremu przez najbliższe miesiące nie musi za bardzo przejmować się pracą, ani tym czy będzie miał dach nad głową. Założył konto w banku Slavit, czasami bierze najemnicze roboty, ale głównie zwiedza Mathyr, karczmy i sypia po różnych przybytkach, delektując się życiem. Niestety, dalej nie wyciągnął żadnej dobrej lekcji z życia. Elf ma wyjątkowe szczęście, więc prawdopodobnie nic nie zmusi go do zmiany nastawienia.
POWIĄZANIA/DODATKOWE
_____________________________________________________________________
Wizerunek: Fenris - Dragon Age
Cytat: Bohner - Raging on a Sunday
Tytuł: Jon Lajoie - Everyday Normal Guy
zapraszam do wątków i powiązań :D
Miał ćwiczyć, prawda? Obiecał Onyx, że poćwiczy i stanie się mężczyzną. Dlatego od dłuższego czasu siedział na drzewie i obserwował tego dziwnego elfa. Mężczyzna popijał co chwilę alkohol, śpiewając przy tym o upitym żeglarzu. Niesamowity typek, ale idealny co do celu, co nie? Nieszkodliwy... bardzo nieszkodliwy. Może nie zauważy braku paru monet. Zlokalizował już jego szczupły mieszek i tylko czekał na okazję. Ta przydarzyła się przy kolejnej zmianie butelki. Mężczyzna wstał i podszedł do swojej torby zostawiając mieszek bez opieki. Acair szybko zeskoczył z drzewa i bezszelestnie podszedł do niego, ale... potknął się o wystający korzeń i runął jak długi z głośnym jękiem na ziemię. Spanikowany podniósł wzrok na elfa i uniósł się szybko w górę, by podnieść dłonie w górę w geście poddania się.
OdpowiedzUsuń- Jestem nieszkodliwym wędrowcem... spragnionym i głodnym... - zacisnął mocno wargi, ewidentnie mu tu kłamiąc. O rany... przecież to się wyda, ale... ale przynajmniej nie chciał mu płacić swoim życiem. To już jakiś postęp, co nie? Chyba tak... na pewno.
- Znajdzie się miejsce przy ogniu? - zapytał pokonany swoją niezdarnością. Trudno. Skoro kradzież nie wyszła, to może chociaż znajomego zdobędzie? Zawsze to miła odmiana.
Acair
Zobaczył ten ruch dłoni do miecza i pobladł mocno na twarzy, automatycznie robiąc kilka kroków w tył i sięgając do kieszeni spodni. Zanim zdołał pomyśleć już miał sztylet w dłoni a chwilę później posyłał go w stronę nieznajomego.
OdpowiedzUsuń- O rany! Odsuń się! - krzyknął do niego przerażony, że zaraz zrobi mu tym krzywdę. O jasna Anielko! Co też go pokusiło?! Żeby aż takie odruchy sobie wyrobić?! Łzy stanęły mu w oczach. No i dupa. Teraz gość go nie polubi. Przykucnął niemal od razu i zaczął czochrać się po włosach, wyrywając sobie ich parę.
- Przepraszam - wymamrotał. - Przepraszam, to był odruch... - jęknął kompletnie przerażony swoimi własnymi ruchami.
O przeklęta Onyx! Coś ty ze mną zrobiła?!
Będzie się musiał jej potem porządnie wyżalić i co z tego, że oberwie po łbie? Zgłosi jej swoje "ale" tak czy inaczej.
- Przepraszam - powtórzył raz jeszcze rozpaczliwym tonem, unosząc wzrok wyżej, żeby spojrzeć na mężczyznę. Przełknął głośno ślinę. - Mogę... mogę podzielić się chlebem? - zaproponował trochę się przy tym jąkając. Miał w torbie pół bochenka. Mogliby go upiec na ogniu czy coś... miał nadzieję, że to posłuży jako gałązka oliwna.
Acair
Posłusznie schował sztylet z powrotem do kieszeni i wyciągnął z torby bochenek chleba. Pokroił go na kawałki, wstając z miejsca i szukając odpowiedniej długości kijów. Kiedy dwa zlokalizował, nabił na nie kromki chleba i nadstawił nad ogniskiem. Spieczone smakowały mu znacznie lepiej niż zwykłe bez niczego.
OdpowiedzUsuń- Gdybym się nie wywalił to dałbym radę - żachnął się, zapominając na moment, że jeszcze przed chwilą udawał iż nie chciał go okraść. Jezu... no głupi. Strach wyżarł mu mózg. - Znaczy... hipotetycznie rzecz ujmując - odchrząknął. - Wcale nie chciałem cię okraść. Tylko... ten rum mnie przyciągnął - żachnął się posyłając mu niewinny uśmiech. - I twój śpiew. Ciekawy repertuar dobierasz - żachnął się, po czym wyciągnął w jego stronę dłoń. - Acair - przedstawił się, jak na zwykłego przechodnia bez ukrytych motywów przystało.
- Poza tym... skąd mam wiedzieć, że akurat walczyć potrafisz? Dobrze się maskujesz... nie szło powiedzieć - machnął lekko ręką.
Acair
Acair obrzucił go niezadowolonym spojrzeniem i skrzyżował ręce na klatce piersiowej. Prychnął pod nosem. Za kogo on go miał? Wyobrażał sobie, że nie miał planu B? Błąd! Duży błąd. Dobrze wiedział, gdzie teraz urzęduje jego siostruńcia i sprowadziłby rosłego elfika wprost na nią. To był plan doskonały, ale zamiast go wypaplać, wzruszył tylko ramionami i odebrał od niego butelkę, by pociągnąć z niej spory łyk. Uśmiechnął się do niego szeroko.
OdpowiedzUsuń- Niech będzie, że masz rację - odparł lekko, wcale się tym nie przejmując. Niech go ma za idiotę, a co! Nie musiał wszystkim się zdradzać od razu, że tak nie było.
- A skąd ja mam wiedzieć, że to miecz dwuręczny, co? - wypalił, podchodząc do jego oręża i skanując go wzrokiem. - Jak sam powiedziałeś, ledwie trzymam sztylet... nie znam się na broniach - podrapał się lekko po głowie i bez zastanowienia wyciągnął miecz z pochwy, ledwie co go dźwigając. - O rany... ciężkawy. To w ogóle nadaje się do walki? - zapytał go mrugając kilkakrotnie. - Zresztą to głupota... masz jedną broń, która zajmuje ci obie ręce. Przecież jak ci jedną obetną to kaplica. Pozamiatane - zauważył, odkładając miecz na ziemię i dysząc ciężko. Matko... chwila trzymania i miał trening zapewniony tego dnia. Masakra.
- O nie... żeby mnie od razu któryś złapał na jarmarku? - pokręcił przecząco głową. - O nie... jakoś słabe rady dajesz - wymamrotał, skreślając go z potencjalnej listy drugorzędnym mentorów. Nie, ten nadawał się głównie do picia.
- Co tu właściwie robisz tak samotnie? Wyrzucono cię z domu, czy coś? - zainteresował się tak dla podtrzymania rozmowy.
Acair
Żyła we własnym świecie. Właśnie w zaparte walczyła z hordą goblinów, tańcząc pośród trawy z wielkim uśmiechem na twarzy. Skakała z jednego miejsca na drugie, aby wreszcie zastrzyc uszami. Usłyszała jego kroki. Przystanęła gwałtownie i wyciągnęła ostrze w stronę nieznajomego, stając w pozycji gotowej do ataku. Ten jednak odezwał się tym swoim śpiewnym głosem i jeszcze ukłonił się jej. Aż rumieniec wkradł się jej na twarz, ale zaraz potrząsnęła głową.
OdpowiedzUsuń- Witaj piękny nieznajomy - przywitała się z nim i dygnęła przy tym lekko, jak to widziała u tych wszystkich chichoczących dziewczyn. Nie, to jednak jej nie pasowała. Więcej dygać nie będzie, no chyba że prześmiewczo. - Jakiś to zakład chciałbyś mi zaproponować? - zainteresowała się, wreszcie chowając swoje ostrze do pochwy i podpierając się pod boki. Chciała się dowiedzieć co miał jej do zaoferowania i czy warto było w ogóle wchodzić w ten jego zakład. Zawsze przecież mogła odmówić. Ciekawość wysunęła się na pierwsze miejsce i dziewczyna przestąpiła z nogi na nogę chcąc koniecznie dowiedzieć się o co chodzi.
Jara
Obrzuciła go trochę sceptycznym spojrzeniem, cały czas nie mogąc dopatrzeć się motywów jego akcji. Nigdy jeszcze się nie widzieli, a on proponował jej sparing i... zakładał że wygra? A potem kolacja? Zmarszczyła lekko brwi.
OdpowiedzUsuń- W Oclarii, przy świetle księżyca i w rytm elfiej muzyki? - zapytała, nie chcąc dać poznać, że jest podekscytowana. - A jako przegrany? - zainteresowała się. - Co jeśli to ja wygram? - poddała taką opcję w wątpliwość, po czym uśmiechnęła się do niego słodko. - Jeśli wygram złowisz nam posiłek i zjemy wspólnie w lesie przy rozpalonym przez ciebie ognisku. Zostaniesz moim pomocnikiem na dwadzieścia cztery godziny - uśmiechnęła się słodko złapała za swój oręż. - Moja godność to Jara, mnie również miło cię poznać - posłała mu słodki uśmiech i rzuciła do przodu rozpoczynając szarżę.
Jara
Acair obserwował jego ruchy i pokazówkę z mieczem kiwając przy tym głową ze zrozumieniem. Na wyjaśnienia jak odróżnić taki miecz od innego wzruszył tylko ramionami. Dla niego i tak miecz był mieczem. Niespecjalnie widział w tym wielką różnicę niż inne, które do tej pory miał okazję oglądać.
OdpowiedzUsuń- A nie lepsze byłyby po prostu bronie dalekiego dystansu? - zapytał go spokojnie, wyciągając swój sztylet z kieszeni i przez chwilę obracając go w dłoniach. - W teorii łatwiej wówczas wroga trzymać na dystans. Zwłaszcza z kilkoma przeciwnikami na raz - zauważył cicho, ale przecież nie znał się na takich sprawach, więc zaraz uśmiechnął się do niego szeroko, ściągając z ognia chleb. Podał dwie kromki swojemu towarzyszowi, a samemu wgryzł się w swoją.
- Ja tam nie lubię biedaków okradać... potem mam wyrzuty sumienia i zwracam im prawie całą sumkę - bąknął czerwieniąc się wyraźnie na twarzy. - No bo na takich jarmarkach to raczej same biedaki urzędują. Ci wysoko postawieni się nie pojawiają, więc... jarmarki są nie dla mnie - wyjaśnił tylko, po czym wzruszył ramionami. - Tak, sierota - uśmiechnął się lekko. - Acair jestem, bezdomny i bezrobotny aktualnie. Do usług - podał mu dłoń i uścisnął tę jego, zabierając butelkę rumu żeby wypić porządny łyk.
- U... chyba się z rumem nie polubimy - potrząsnął głową, wgryzając się w swój chleb z nadzieją, że smak alkoholu szybko zniknie.
Acair
- Pewnie bym miał - odparł rozbrajająco chłopak, z wdzięcznością sięgając po wodę i upijając spory łyk z butelki. - I pewnie zwróciłbym ci prawie całą zawartość... - przyznał szczerze. Taki z niego był złodziej z sumieniem. Uścisnął jego dłoń, zajadając się zaraz kromką chleba. Odpuścił już argumentację co do bezsensowności dwuręcznego miecza. Postawił na milczenie. Nie znał się za bardzo na takich sprawach.
OdpowiedzUsuń- Ale wiesz... rum mi nie smakuje, ale wódkę lubię - pokazał kciuk w górę, bo zauważył napoczętą drugą butelkę w jego torbie i uznał, że to musiał być bezbarwny alkohol zwany palącą wodą. - Rum jest specyficzny... taki jakiś dziwny. Słodki, ale nie... no jakoś nie moja bajka - nie potrafił tego inaczej nazwać. Zdecydowanie nie należał do elokwentnych pod względem alkoholi.
- Zdrowie - potwierdził upijając kolejny łyk wody. - Dlaczego właściwie mieszkasz u siostry? Nie umiesz sobie pracy znaleźć? Też jesteś życiową ciapą?
Acair
- Och jesteś elfem na wygnaniu? Nie sądziłam, że to się może u elfiastych zdarzyć - odparła szczerze zaskoczona. Ten świat był pełen niespodzianek i zagadek do odkrycia. Już nie mogła się doczekać tego, gdy usiądą przy ognisku i będzie mu mogła zadać nurtujące ją pytania. Elfy miały w sobie coś maje-stycznego.
OdpowiedzUsuń- Dziękuję bardzo, twoje również niczego sobie - posłała mu słodki uśmiech, odskakując przed ciosem i zwiększając między nimi dystans. Dwuręczny miecz był problematyczny. Zwłaszcza, gdy nie wiedziała co jego użytkownik mógł zrobić. Niepostrzeżenie sięgnęła do kieszeni i rzuciła w niego sztyletem, aby od razu zaszarżować ponownie i skrzyżować z nim miecze.
- Pokaż mi co potrafisz - poprosiła. - Nie tak często mam okazję walczyć z użytkownikiem dwuręcznego miecza - przyznała, bo przecież nie walczyli na poważnie, więc mogła sobie na to pozwolić.
Jara
Nie skomentowała jego słów. Na to czas przyjdzie po zabawie. Bawiła się tym co miała. Widząc zmierzające do jego boku ostrze, wyskoczyła w powietrze, opadając tuż na nie, ale nie zatrzymując się na tym. Odbiła się od niego robiąc w powietrzu salto i lądując gładko za jego plecami. Zaatakowała jego plecy, choć wiedziała że pewnie się obroni. Następnie ruszyła do jego boku. W gruncie rzeczy mogła pozbyć się ostrza, ale co to za zabawa. Dobrze było czasami krzyżować z kimś swoją broń.
OdpowiedzUsuń- Och, ale skąd wiesz że chcę wygrać? Jak wygram to fajnie, a jak nie to w sumie i tak nie przegram, skoro stawiasz - błysnęła do niego zębami w uśmiechu.
Jara
Zaśmiała się na jego stwierdzenie. Cóż w takim razie żadne z nich nie zamierzało specjalnie się wysilać. Odskakiwała od niego i doskakiwała raz za razem. Wyprowadzała krótkie ciosy, zmuszając go do obrony. Szukała otwarcia i tańczyła wraz z nim. Nawet wpadło jej do głowy, że taki taniec lubiła bardziej niż dziwne wygibasy bez broni w dłoniach. Obserwowała jego tęczówki z równą intensywnością co samą broń. To one najczęściej potrafiły nakierować na odpowiedni trop.
OdpowiedzUsuń- Hm w takim razie jesteśmy w impasie - zaśmiała się lekko. - Skoro ani ty nie chcesz wygrać ani ja... to może ogłośmy remis i zróbmy i kolację i dobę? - zaproponowała takie wyjście z sytuacji. Nie widziała w tym żadnego problemu. Nylian był interesujący. To nie ulegało żadnym wątpliwością.
Jara [sorki, ale chyba pomyliłam imię...]
O rany... toż to był jakiś dziwak. Odlał się na progu świątyni... to już zakrywało o świętokradztwo niż bunt dzieciaka. Otworzył szeroko usta kompletnie zaskoczony jego wyznaniem i dopiero po długiej chwili je zamknął, wgryzając się w swój chleb i pociągając spory łyk wódki, którą przed chwilą dostał. Na trzeźwo nie da rady.
OdpowiedzUsuń- Nie wiem czemu. Taki się urodziłem - odparł krótko. - Pracę znajduję, ale najczęściej tracę ją w przeciągu tygodnia - przyznał mu szczerze, z lekkim zażenowaniem. - Wiesz... nie każdy ma talent. Ja tam go nie posiadam - wzruszył ramionami, obracając kawałek chleba w dłoniach. - Przynajmniej do manualnych rzeczy, ale trochę główkować umiem - wyszczerzył się do niego. - Podobno całkiem nieźle... - wzruszył ramionami, bo akurat w to jeszcze nie wierzył. Poczochrał się lekko po głowie. - Taki jakiś dziwak jestem, ale nigdy nie przyszłoby mi do głowy, żeby sikać na święte miejsce... Nawet jeśli nie wierzysz to chyba powinieneś mieć tyle oleju w głowie, żeby no wiesz... uszanować to, że kto inny wierzy - wyjaśnił swój pogląd. - Masz dobrze z taką siostrą - dodał zaraz.
Acair
Zaskoczony pytaniem o jego własne oczy, wzruszył ramionami nie bardzo wiedząc co odpowiedzieć. Wiedział, że to coś niezbyt normalnego w pozostałej części Mathyr, ale dla niego były to zwykłe oczy.
OdpowiedzUsuń- Nie - odparł powoli. - Nie bolą. Wiesz, my się z takimi nie rodzimy... po prostu jak długo przebywasz na pustyni to się takie stają - wyjaśnił. W końcu znał już Onyx, która mimo pochodzenia pustynnego nie dorobiła się takich patrzałek. Dorobiła się za to czegoś innego, ale jemu to kompletnie nie przeszkadzało.
- Dzięki nim widzę lepiej w ciemnościach - przyznał szczerze i uśmiechnął się do niego szeroko. Pokiwał głową w zrozumieniu. No dobra, każdy sposób był dobry na wyrwanie się z niechcianego przeznaczenia. Nawet sikanie na świętą ziemię. Uniósł kciuk w górę, żeby wyrazić swą aprobatę.
- Nie... znaczy tak... można tak powiedzieć - odchrząknął. - Ale od niedawna - dodał zaraz. - Mam siostrę, jest świetna. Wszystko potrafi, ale ma jakiś taki fetysz... lubi bić mnie po głowie - skrzywił się lekko i podskoczył słysząc trzaski. Zbliżył się od razu do Nyliana, odruchowo chowając się za nim i obserwując ciemności.
- Dwa... trzy... - zaczął liczyć. - Cztery... cztery Żabodziki - poinformował go szeptem.
Acair
Roześmiała się serdecznie i dygnęła przed nim niczym dystyngowana dama, którą nigdy nie była. Schowała swój miecz i odgarnęła mokre włosy z twarzy. Mimo pojedynku na niby trochę się zziajała i na myśl o tym, że tak pokaże się w zajeździe pokręciła lekko głową.
OdpowiedzUsuń- Bardzo chętnie skorzystam z podwózki - zapewniła ze śmiechem. - Ale twój miecz mi trochę utrudni wtulanie się w twe umięśnione plecy - dodała zaraz, chyba że... usiadłaby mu na ramionach. - Najpierw proponuję kąpiel w strumieniu, a potem pójdziemy na kolację - wydała swoje pierwsze rozporządzenie. Och ależ będzie zabawnie! Już nie mogła się doczekać tych dwudziestu czterech godzin. Nie dość, że uzyskała ciekawego towarzysza to jeszcze będzie mogła sobie zażyczyć niemal wszystkiego. Cudownie!
Jara
- No nie wiem - odparł cicho Acair. - Nie jest to nic przyjemnego. Wiele osób twierdzi, że nie wiadomo na kogo patrzę w danej chwili - zaśmiał się cicho. - To też jakiś plus, ale często dostajesz przez to po głowie - dodał jeszcze, a kiedy przyszło co do czego i wdrapał się na drzewo, obserwował zwierzęta uważnie.
OdpowiedzUsuń- Ja? - zamrugał kilkakrotnie i przełknął głośno ślinę. - Jasne, nawet cztery na raz - bąknął, starając się zabrzmieć pewnie i zacisnął spoconą dłoń na swoim sztylecie. - Wcale nie jestem taki bezbronny... ja tylko tak wyglądam - dorzucił jeszcze, ewidentnie kopiąc pod sobą grób. No pewnie. Teraz to z całą pewnością będzie musiał się wykazać i zrobić cokolwiek. Będzie dobrze jak nie zginie. - Powiedz tylko kiedy i ruszę - szepnął całkowicie rozwalony na łopatki. Onyx go za to zamorduje, jak nic. Uzna za głupiego, ale przecież... ćwiczył z nią więc może... tylko może uda mu się przeżyć? O rany... trzeba było mówić prawdę, a nie wykazywać się talentem macho.
Acair
Zaskoczona pisnęła gdy ją podniósł z ziemi. Tego się nie spodziewała i zaraz poczuła piekące policzki. Głównie dlatego, że wydała z siebie ten niekontrolowany pisk. Och jeszcze długa droga przed nią, aby nauczyć się kontrolować swoje odruchy.
OdpowiedzUsuń- Niech będzie - bąknęła trochę od niechcenia, nie chcąc dać mu satysfakcji i odruchowo objęła ramionami jego szyję, aby móc swobodnie obserwować te jego tęczówki. Nawet raz dotknęła jego uszu dłońmi zafascynowana nimi, choć sama przecież miała podobne.
- Oczywiście, mój sługa powinien dbać o swą higienę osobistą - uśmiechnęła się do niego delikatnie, zaczynając się rozbierać. Na początek odłożyła miecz, potem zrzuciła koszulę i spodnie, aby zostać w samej bieliźnie. - Tylko proszę... zostaw na sobie swą bieliznę - poprosiła go jeszcze, bo nie bardzo miała ochotę obserwować wzwód kolejnego dorosłego osobnika, gdyby taki się pojawił oczywiście. Po przygodzie z Tzunem niczego nie była już pewna.
Jara
Odetchnęła wyraźnie, gdy Nylian nie rozebrał się do naga i wszedł do środka w samej bieliźnie. Dopiero wtedy sama zanurzyła się w chłodnej wodzie jeziora, uśmiechając się przy tym błogo.
OdpowiedzUsuń- Znaj moją łaskę, mój drogi - rzuciła pół żartem pół serio. - Nie każdy jej otrzymuje - zapewniła podpływając do niego i przystając tuż przy nim. Obserwowała go uważnie, patrząc na tatuaże rozciągające się po jego ciele. Dotknęła jego torsu, zerkając w jego oczy.
- Gdzie sobie takie zrobiłeś? Po co? Co symbolizują? - zapytała go, bo przecież musiały coś symbolizować. Nie sądziła, by mężczyzna był aż tak głupi aby robić tak wielką robotę jedynie dla kaprysu.
Jara
Acair poczerwieniał na twarzy ze wstydu. Odetchnął przy tym głęboko i zaraz przytaknął powoli głową, mocniej ściskając sztylet w spoconych już dłoniach.
OdpowiedzUsuń- Czyli mam robić za przynętę tak? Da się zrobić - uśmiechnął się do niego szeroko. - Na tym polu jestem obcykany - zapewnił go radośnie, ciesząc się że chociaż z czymś będzie w stanie mu pomóc. Zeskoczył z drzewa krótko po Nylu i klasnął głośno w dłonie przywołując uwagę jednego z żabodzików do siebie. Zaczął biegać jak opętany w kółko, pomiędzy drzewami, ale tak by za bardzo się nie oddalać, a kiedy już się dość mocno zadyszał przyszła kolej na zabranie się za zwierzaka. Przystanął pozwalając się powalić potworowi i z krzykiem wbił sztylet w paszczę, tnąc na oślep mocno. Raz, drugi, trzeci. Czuł łzy spływające mu po policzkach i krew cieknącą po rękach. Tę swoją, w którą wbiły się kły zanim zdołał zareagować i tę żabodzika. W końcu jednak stwór padł na niego całym cielskiem bez życia, a on jęknął przeciągle.
- Pomocy - szepnął błagalnie. - Pomocy... - nie mógł się wydostać spod cielska zwierzęcia. - Nyl! - krzyknął głośno. - Pomocy! - zaczął porządnie panikować. O rany... o rany... był potworem. Zabił a teraz zginie pod truchłem. Ale może właśnie na to zasłużył?
Acair
Chłopakowi wcale nie było do śmiechu. Drżał na całym ciele, kiedy siadał i wreszcie mógł głęboko odetchnąć. Zerknął na biedne truchło zwierzęcia i na swój sztylet... a potem idąc do ogniska po prostu się rozbeczał niczym małe dziecko.
OdpowiedzUsuń- Nyl... ja go zabiłem! Jestem potworem - wydusił z siebie siadając obok ognia i podając mu swoją dłoń do przemycia. - Wódka musi zostać - bąknął cały czas płacząc, no bo co on pocznie... trzeba było jakoś poczucie winy zapić. - Zabiłem go... zwierzę, a nawet mocno głodny nie jestem...
Acair
- Tak, ale... - chłopak popatrzył na niego z powątpiewaniem, dalej pociągając nosem. - ...ale ja nie jestem głodny, a krąg życia to wtedy jak jesteśmy głodni - wydusił z siebie rozwalony kompletnie tym faktem, że zabił. - Nyl... jak ty to robisz, że ciebie to nie boli? - zapytał go całkowicie poważnie, ocierając łzy z oczu czystą dłonią. Skrzywił się podczas dezynfekcji rany i upił zaraz porządny łyk wódki dla znieczulenia.
OdpowiedzUsuń- Do wódki zawsze - uśmiechnął się do niego szerzej. - Bo wódka to przyjaciel od złych chwil.
Acair
- Serce - bąknął jakby to było oczywiste. Przecież przed chwilą z zimną krwią zabił trzy zwierzęta. Popatrzył na otwartą butelkę wódki i westchnął ciężko. Jeszcze długa droga przed nim zanim zaakceptuje taką kolej rzeczy.
OdpowiedzUsuń- Zabijanie chyba nie jest dla mnie - wymamrotał, ocierając ostatnie łzy z policzków. - No wiesz... podle się po tym czuję - dodał zaraz. - Chciałbym, żeby nie trzeba było tego robić... ale wiem że to niemożliwe - dodał wchodząc w egzystencjonalne tematy i rozważania, ale nie zatrzymał się na nich długo. Zaraz poklepał się po policzkach i ścisnął je mocno, przez co jego twarz śmiesznie się wydęła.
- Jakie masz plany na przyszłość? Podróże? Jakaś praca? Chcesz mieć 10 małych Nylianków? - zaproponował kilka opcji.
Acair
- Nie zmusiłeś mnie! - obruszył się Acair salutując mu butelką wódki. - Ja się hartuję! Bo niby mam mocniejszą skórę, ale tyłek dalej miękki jak diabli - wymamrotał wzdychając przy tym ciężko. Podobno doświadczenie robiło swoje. Miał nadzieję, że i w jego przypadku właśnie tak będzie. Starał się wychodzić poza swą strefę komfortu, robił nowe rzeczy i nawet jeśli bolało... to powinien coś z tego wynieść. Tak przynajmniej mu się wydawało, ale mógł się mylić. Mimo wszystko koniecznie musiał zabrać pazur żabodzika, żeby mieć czym potwierdzić swą teorię o swoim wyczynie siostrze.
OdpowiedzUsuń- Hm... chciałbym po prostu mieć swoje miejsce na tym świecie i tak spokojnie sobie żyć... wiem, nudne - wymamrotał przeciągając się mocno i znów pijąc wódkę. - No dobra to jedziemy z tym mięskiem - klasnął w dłonie wstając na równe nogi i zabierając się za swojego trupa. - Upieczemy go. Nawet mam przy sobie trochę przypraw... ale ty go pilnujesz przy ogniu, bo u mnie różnie z tym bywa. Często palą się na wiór - wzruszył ramionami. - Chociaż ostatnio mam lepsze wyczucie.
Acair
Acair spojrzał na niego jakby ten urwał się z księżyca. Wspaniały żart, naprawdę. Odetchnął głęboko żeby tego nie powiedzieć na głos. Ten elf był strasznym dzieciuchem. Chyba jeszcze gorszym od niego samego, a wcześniej myślał, że gorzej być nie może.
OdpowiedzUsuń- Jasne - chłopak tym razem nie wydał się z proszkiem przedłużającym świeżość. Powoli zaczynało mu go brakować i tęsknił za miejscem, w którym mógłby się na nowo pobawić i wytworzyć go z powrotem. Potrzebował ku temu tylko paru przyborów, ale na to był jeszcze zbyt biedny.
- Hm... lubię dobrze wypieczone, ale jeszcze nie spalone na wiór - wyjaśnił siadając z powrotem na ziemi w bardzo dostojnym geście, pasującym do jego nowego przydomku. - Ocenię twą metodę palenia przy pierwszym smakowaniu - zasalutował mu butelką trunku i upił z niego porządny łyk.
Acair
Spojrzała na niego zaskoczona. Czasem paplała trzy po trzy, a potem musiała się z tego tłumaczyć. Zastanowiła się nad odpowiedzią, nie chcąc go pozostawiać tylko ze wzruszonymi ramionami.
OdpowiedzUsuń- Ci, którzy zabawiają się z kobietami dla zabawy i robią to wbrew ich woli - odparła krótko. - Ale wiesz, tylko wtedy gdy jedna partia nie chce a druga naciska - wyjaśniła szybko. - Bo widzisz zabawa jest dobra, tylko... - dmuchnęła sobie w grzywkę. - A poza tym... jeśli znajdę jeszcze jakiś przypadek, który nie otrzyma mej łaski to będziesz pierwszym, który się o tym dowie - zapewniła go, puszczając do niego oczko i zanurzając się na moment całkowicie w wodzie.
- Hm... chętnie poznam tajemnice twojego życia na podstawie tych tatuaży - szepnęła wyraźnie nimi zafascynowana. Nawet zbliżyła się do niego, aby dotknąć dłonią jego torsu. - Umiesz robić taki tatuaż? - zapytała go zaraz. - To już wiem, co będziemy robili... zrobisz mi jeden - zadarła głowę do góry, żeby móc skrzyżować z nim spojrzenie. - Jak już opowiesz o tej swojej drodze życia - puściła mu kokieteryjne oczko.
Jara
Chłopak nie protestował, gdy ten przyprawiał Żabodzika. Sam nie mógł się już doczekać momentu jedzenia i z niecierpliwością wpatrywał się w piekącą się kolację. W brzuchu mu zaburczało i spalił buraka z tego powodu, ale zaraz uśmiechnął się szeroko, wreszcie otrzymując swoją porcję.
OdpowiedzUsuń- Byle było zjadliwe - uśmiechnął się do Nyliana, po czym wgryzł się w mięso. - Mhm jak na biedną marynatę wyszło całkiem nieźle - pochwalił go. - Możesz dorabiać jako kucharz, albo karmić uciśnionych - zaproponował mu dwie ścieżki kariery. - Próbowałeś tego kiedyś?
Acair
Zmartwiła się trochę, gdy powiedział, że nie potrafi robić tatuaży. Jeszcze do tego fakt, że z nim do Oclarii nie wejdzie nie dodawał nadziei, że kiedykolwiek dostanie jakiś tatuaż. Aż przez chwilę się naburmuszyła, kreśląc palcami wzory na jego klatce piersiowej i ramionach.
OdpowiedzUsuń- No nic - westchnęła ciężko. - To poczekam aż zdobędziesz takie umiejętności lub będziesz mógł wrócić do Oclarii... chętnie wtedy tam z tobą pójdę do twojego tatuażysty - uśmiechnęła się do niego szeroko, zaraz rumieniąc delikatnie. Rzadko kiedy słyszała słowa o swoim pięknie, a jeśli już to były wypowiadane dość wulgarnie. Podziękowała mu za nie delikatnym dygnięciem i skinieniem głowy.
- Chciałabym poznać wszystko... od twoich narodzin, po relację z siostrą i twoje przygody - uśmiechnęła się do niego szeroko. - Wszystko co chcesz i możesz zdradzić - zawężyła trochę swój zakres zainteresowań.
Jara
W trakcie jego wypowiedzi przybliżała się do jego tatuaży, żeby dokładnie się im przyglądać. Podziwiała rysunki zdobiące jego ciało, słuchała ich znaczeń i drogi którą Nylian postanowił kroczyć. Kiwała lekko głową na znak, że dalej słucha, wyraźnie zaintrygowana tym co ma do powiedzenia, a jednocześnie śledziła te perfekcyjne linie, układające się w obrazy.
OdpowiedzUsuń- Jesteśmy podobni - stwierdziła w końcu, wracając spojrzeniem do jego wzroku. - Ty chcesz walczyć i być wolnym... ja pragnę zwiedzać świat, a przy okazji wykonuję brudną robotę - uśmiechnęła się do niego lekko, nie chcąc za bardzo wdawać się w szczegóły. - Nie uważam, że to sprzeczne. Tylko musisz znaleźć taki złoty środek, który będzie odpowiadał tylko tobie. Och ale będziesz żył przez długi czas, więc masz jeszcze chwilę na błądzenie - uśmiechnęła się do niego pokrzepiająco i wstała z miejsca, odchodząc na chwilę na bok.
- Powiedziałeś, że przez dobę zrobisz wszystko... taka była umowa - zwilżyła swe wargi językiem, powoli do niego wracając. - W takim razie zrób mi tatuaż... wytatuuj mi wolność na nadgarstku... twoją interpretację wolności - szepnęła. Trzeba było żyć pełnią życia, a to oznaczało, że Jara zamierzała spełniać swoje zachcianki, nawet jeśli dla niektórych mogły wydawać się niedorzeczne. - Może być to tymczasowy tatuaż - dodała zaraz, bo przecież nie zmusi go do czegoś takiego. Aż taką wredną "Panią" nie była.
Jara
[zacznę tu sobie jeszcze "Napad na gospodarstwo i na kurczaki"]
OdpowiedzUsuńRyu powoli oswajał się z nowym miejscem. Zaczynał coraz częściej wychodzić poza obszary Argaru nie czekając na jakichkolwiek kompanów. Na własną rękę bawił się w eksplorowanie kolejnych wiosek, ale wciąż nie wychodził za daleko. Tak, żeby na noc zdążyć do domu. No, ewentualnie nad ranem. Czuł, że na większą samotną wyprawę było jeszcze za wcześnie.
Tego dnia miał konkretny plan. Zamierzał posmakować piwa w "Gospodzie pod Rozbrykanym Kogutem" i poobserwować tutejszych mieszkańców. Usiadł z brzegu, poprosił o kufel zimnego piwa i zapłacił za niego dwa miedziaki. Wszystko szło jak zwykle, dopóki nie dostrzegł Jego. Elf we własnej osobie. Jeszcze takich wcześniej nie widział. Zanim zdołał się zorientować, nogi same powiodły go do mężczyzny i już zaraz siadał naprzeciw niego.
- Jesteś elfem, co nie? - zadał najbardziej głupie, oklepane i oczywiste pytanie świata. Zaraz też wydmuchał powietrze z płuc i wymamrotał ciche. - Przepraszam - upijając porządny łyk piwa. - Skąd się tu wziąłeś? - zainteresował się, bo od jakiegoś czasu sporządzał listę miejsc do odwiedzenia... ta powiększała się każdego dnia i coś czuł, że znów tak się stanie.
Ryu
Slavit. Ta nazwa już coś mu mówiła. Słyszał o nim różne opinie. Jedni zachwalali, inni przeklinali, ale Ryu jeszcze w nim nie był, więc swojej własnej opinii o nim nie wyrobił. Sam elf wydawał się ciekawym osobnikiem. Będąc małym grzdylem naczytał się o elfach w dziecięcych książkach. Wszystkie wydawały się być majestatyczne, wielkie i po prostu oszałamiające na sam widok, a ten tu... był zwyczajny. Ot pijak jakich wielu. Najwyraźniej wyobrażenia Argarskich pisarzy po prostu nijak się miały do rzeczywistości. Nie powinno go to dziwić, a jednak gdzieś tam w głębi duszy poczuł ukłucie zawodu w sercu.
OdpowiedzUsuń- A co robiłeś w Slavit? - zadał kolejne pytanie z czystej ciekawości. - No i masz niezły spust - obrzucił spojrzeniem cztery kufle piwa, z czego jeden był już pusty. W porównaniu z jego jednym, mizerny w 3/4 zapełnionym to... no po prostu mógł się schować. Ech dochodził do wniosku że stracił polot co do rozmowy i interakcji społecznych. Zgrzytnął lekko zębami i upił kolejny łyk swojego trunku. - Jakie piwo preferujesz? - zapytał go jeszcze, chcąc spróbować innego, kiedy już jakimś cudem dopije to pierwsze.
Ryu
Chłopak zdziwił się trochę. Jasne, wprawa wprawą... ale kucharz był idealny do ćwiczeń. Sprawne ręce musiał mieć. Nie zgadzał się też z życiem tylko w jednym miejscu. Kucharz, który zdobył już jakąś renomę mógł zwiedzać świat bo wszędzie by go zatrudnili. Już miał mu wyjaśniać swój punkt widzenia, gdy ten powiedział o "wygnaniu". Aż się zapowietrzył słysząc to. Odłożył swoją porcję i podszedł do niego na kolanach, żeby przyjrzeć się uważnie jego twarzy.
OdpowiedzUsuń- Wybrałeś wygnanie? Chcesz powiedzieć, że sam skazałeś się na taki los? - zapytał go szczerze zaskoczony. Na niego wygnanie spadło ni z gruszki ni z pietruszki. No dobrze, wiedział że go wygnają, gdy zrobił co zrobił, ale mimo wszystko... nie szczycił się tym. Nic a nic, a ten osobnik mówił o tym tak, jakby był dumny ze swojego wygnania. - Dziwny jesteś...
Acair
- Dziwne, że cieszysz się z wygnania - poprawił się chłopak, siadając przed nim po turecku i wypijając łyk czystej, którą przecież mu zaoferował. - Nie mogłeś po prostu odejść? Tak wiesz, bez wielkiej afery z wygnaniem? - zapytał, bo okay rozumiał, że miał tam miecz i służbę do odbycia, przejęcie stanowiska czy coś... ale to przecież można było odłożyć w czasie. Tak przynajmniej sobie to wyobrażał.
OdpowiedzUsuń- Wygnanie po prostu brzmi przerażająco - wymamrotał. - Nie wolno ci postawić nogi w swoim własnym domu... - zacisnął mocno wargi i pociągnął solidniejszy łyk alkoholu. - Nie masz kontaktu z własną rodziną... - znów pociągnął łyk. - Nawet nie wiesz czy dalej żyją... wygnanie jest okrutne - zgrzytnął zębami i czknął zaraz zasłaniając usta dłońmi i czerwieniąc się okrutnie. - Przepraszam... - w głowie zaczynało mu szumieć. Najwyraźniej zbyt szybko wypił. Odsunął się od mężczyzny i zaczął kontynuować jedzenie swojej porcji mięsiwa.
Acair
Nie zastanawiał się jeszcze nad zatrudnieniem, ale kiedy te słowa padły z ust nowo poznanego elfa, zagryzł mocno swą wargę i powoli skinął głową.
OdpowiedzUsuń- Poniekąd - przyznał szczerze. - Przydałaby mi się moneta lub dwie... przestałbym wówczas żerować na kumplu - zaśmiał się cicho, bo na tę chwilę Gave był ich bankiem. Nie chciał zostać od niego zależnym, przynajmniej nie na dłuższą metę. Nigdy nie można było być pewnym co strzeli temu chłopakowi do głowy i kiedy uśmiechnie się po spłatę długu.
- A miałbyś możliwość zatrudnienia? - zainteresował się nie na żarty, po czym pokręcił lekko głową. - Nie, nie pierwsze... ale nie jestem wytrawnym piwoszem - przyznał ze śmiechem na ustach. - Ty pijesz od 30 lat... ja może od roku i też nie co weekend, tylko okazyjnie - rzucił wesoło. Głównie dlatego, że w Argarze wciąż pozostawał nieletni. - Hm ale tego spróbuję - dodał niemal od razu idąc do baru po drugi kufel piwa. Nie zamierzał dokrewniać się do tych elfa.
Ryu
- Oczywiście! Świat jest zbyt piękny i zbyt bogaty w przygody i rzeczy do zobaczenia, żeby od razu skazywać się na swoje nudne przeznaczenie - zgodziła się z nim ochoczo, po czym radośnie okręciła się wokół własnej osi, by jeszcze wskoczyć mu w objęcia kiedy tylko zgodził się na malowanie jej tatuażu.
OdpowiedzUsuń- Ale ekstra - rzuciła zadowolona z obrotu spraw. Z uwagą przyglądała się procesowi jego trzeźwienia, a później rozrabiania farby, aby wreszcie usiąść na swoim miejscu i podać mu swoją rękę.
- Dlaczegooo? - jęknęła przeciągle. Jak to? Miała tak po prostu zamknąć oczy i nie patrzeć? Rozumiała niespodziankę, ale nie była pewna czy będzie w stanie to zrobić. Mimo to zamknęła wreszcie swoje patrzałki i tylko od czasu do czasu zerkała, kiedy tylko nie patrzył. No, albo kiedy myślała że nie patrzy, a gdy ją przyłapał uśmiechnęła się do niego niewinnie.
- Masz bardzo ładne oczy i wyglądasz tak dostojnie jak się skupiasz. Nie mogłam sobie odmówić tego widoku - wykręciła się zgrabnie.
Jara
Ryu aż otworzył szeroko usta zaskoczony tym podsumowaniem. W księgach? On? O no w życiu! Księgi były nudne i przyprawiały go o zawroty głowy w najlepszym wypadku, a w najgorszym zasypiał po przeczytaniu kilku zdań. Zacisnął mocno wargi i przez chwilę milczał sącząc swoje piwo, ale w końcu nie wytrzymał. Pokręcił przecząco głowy.
OdpowiedzUsuń- Księgi i ja nie pasujemy do siebie - wyjaśnił krótko, upewniając się tylko, że oko dalej pozostaje zasłonięte. Przecież nie chciał tu świecić pustym oczodołem i straszyć każdego kto na niego spojrzy. Może i w tym świecie wygląd się nie liczył, ale on dalej odczuwał swego rodzaju dyskomfort z tym defektem na wierzchu.
- Szkoda - skomentował tylko jego słowa o zakończonej robocie. Odchylił się na krześle wzdychając ciężko. No nic... w takim wypadku pozostała mu kradzież, ale próbował, co nie? Chciał uczciwie zarobić, a że nie wyszło? Uśmiech sam wskoczył mu na usta.
- To akurat wszędzie tak samo... piwo to alkohol dla chłopa, a ostrzejszy, bardziej wyrafinowany dla pana - rzucił pół żartem pół serio. - Ty nie wyglądasz na klasę najniższą, a jednak liczysz grosz do grosza - zauważył wnioskując po jego wcześniejszych wypowiedziach. - No chyba, że po prostu lubisz piwsko pić - rzucił jeszcze, odpuszczając kompletnie temat swoich zarobków.
Ryu
- Przecież się nie mażę - jęknął chłopak, wycierając łzy z kącików oczu i spoglądając w tęczówki Nyliana intensywnie jakby chcąc potwierdzić swoją tezę. - Poza tym... uważam swoje przeżycie za fuks. Taki prawdziwy fuks - przyznał szczerze. - Chociaż teraz i tak trochę więcej potrafię - dodał zaraz, żeby przy tym nie wyjść na kompletnego niezdarę i ciamajdę w jednym. - Zazdroszczę ci tego po prostu - przyznał cicho. - Tego, że masz kontakt ze swoją rodzoną siostrą... że ona cię lubi, a przynajmniej toleruje. Że zawsze możesz się do niej zwrócić - zacisnął mocno wargi i zaraz dokończył swoje jedzenie. - Moja uważa mnie za ciężar - wzruszył ramionami. - No,ale wiesz... nic dziwnego. Jestem nim - pozwolił mu się poklepać po ramieniu, po czym wstał i odetchnął głęboko. - Dość smętów - burknął. - Alkohol mi szumi... - przyznał się zaraz. - Chodź, idziemy się wykąpać!
OdpowiedzUsuńAcair
- No właśnie... "prawie" - zauważył głucho Acair, ale zaraz pociągnął nosem po raz ostatni i odetchnął głęboko, po czym uśmiechnął się do niego szeroko. - Ale nie pocieszaj mnie na siłę... przecież widzę, że wcale nie chcesz tego robić - zauważył spokojnie i zaraz wywrócił oczyma, kiedy ten zapytał o kąpiel. Musiał się zastanowić, kiedy po raz ostatni się kąpał, a liczenie go zawiodło.
OdpowiedzUsuń- Zbyt dawno temu - odparł zgodnie z prawdą i nie czekając już na towarzysza ruszył chwiejnym krokiem od drzewa do drzewa w stronę małego jeziorka. - Tylko ja... zostaję na płyciźnie - wymamrotał jeszcze, licząc na to że zbawienna, chłodna woda w jeziorze po prostu go otrzeźwi. Choćby i tylko trochę.
Acair
To był pierwszy dzień jej pracy, pierwszy od pamiętnych odwiedzin Heim. Wolne, którego tym razem miała nieco więcej niż zwykle, wykorzystała na relaks i przemyślenia. Teraz jednak wróciła do rzeczywistości, ubrała jedną ze swoich kusych, zwiewnych kreacji i ruszyła na salę z dumnie uniesioną głową.
OdpowiedzUsuńWieczór mijał dość przyjemnie, trafiło jej się kilka mniejszych zleceń i jedno trochę bardziej wymagające, teraz jednak znowu była wolna i ruszyła po drinka do baru, drogę jednak zaszła jej rajfurka, przekazała lokację klienta i zapewniła, że zajmie się by dostarczono im alkohole. En nie narzekała, najwyżej schłodzi gardło kilka minut później, nic nowego.
Heimurinka ruszyła w stronę zajmowanego pokoju, powoli uchyliła drzwi i wślizgnęła się do środka ze swoim uroczym uśmiechem. Ostatnio miała szczęście do jasnowłosych młodzików, jednak ten trochę różnił się od pozostałych, rzecz jasna z wyglądu. Jego uszy, ich spiczaste zakończenie od razu rzuciło się dziewczynie w oczy.
- Witaj - skłoniła się delikatnie, nawiązując z nim kontakt wzrokowy.
Ennis
Acair nie przejął się krępacją Nyliana. Zamiast tego zsunął spodnie i koszulę, pozostając w samej bieliźnie i zanurzył się w wodzie po czubek nosa, aby zaraz usiąść na dnie i odetchnąć głęboko. Woda przyjemnie go chłodziła, pozwalając jasności umysłu powoli wrócić na odpowiednie tory.
OdpowiedzUsuń- Jasne, przecież cię nie zmuszam - rzucił tylko, przez chwilę siedząc w wodzie i tylko się nią delektując. - Nie lubisz wody co? - zerknął na niego z zaciekawieniem. - Wiesz, ja to nawet pływać nie umiem, ale sama woda jest super. Pozwala ci zwyczajnie rozluźnić wszystkie mięśnie i... całkiem nieźle działa na kaca - zaśmiał się lekko, chociaż czuł że Nylian to wszystko już wie. - Naucz mnie... naucz mnie walczyć - rzucił nagle ni z gruszki ni z pietruszki. - Ale tak, żeby nie zabić...
Acair
Ennis przekręciła głowę, nie do końca rozumiejąc jego pytanie.
OdpowiedzUsuń- Sole? Czyżby ich brakowało przy bali? Powinny być na miejscu... - zaznaczyła, ruszając w stronę wspomnianych atrakcji. Takiego niedopatrzenia się nie spodziewała, tyle lat tu robi i nigdy coś takiego się nie zdążyło! Podeszła bliżej, a widząc, że wszystko jest na miejscu, rzuciła jasnowłosemu wymowne spojrzenie.
- No bardzo zabawne... Śmieszek z Ciebie - posłała mu zadziorny uśmiech. Złapała jedną z kulek i rzuciła w stronę mężczyzny, dopiero teraz skupiając się na jego wyglądzie trochę bardziej niż przy wejściu. Nie miała co narzekać, właściwie chłopak mocno trafiał w jej gusta, ona nigdy nie lubiła przesadnego przyrostu mięśni.
- Coś jeszcze podać? - zapytała nie spuszczając z niego wzroku i powoli podchodząc do zbiornika.
Ennis
- Nie potrafisz? - zerknął na niego wyraźnie zmartwiony tą nowiną, ale zaraz rozchmurzył się od razu. - W takim razie sprzedamy ten twój miecz i będzie z tego kupa pieniędzy. Będziesz mógł pracować tylko dla przyjemności, a nie dla utrzymania - dodał, wstając i ubierając się szybko. - Zaraz... hm... na pierwszy rzut oka powinien zbić całkiem niezłą sumkę - stwierdził, wymijając Nyliana i w zamyśleniu, marudząc coś pod nosem wracając do ogniska. To tam złapał za miecz Nyliana i zaczął go uważniej oglądać.
OdpowiedzUsuń- Ma ręcznie robione żłobienia, lśni, kosztowne klejnoty... - zagryzł kciuk marszcząc przy tym brwi. - Na dodatek wygląda na antyk... o stary! Będziesz ustawiony do końca swojego życia jak go odsprzedamy, bo skoro nie umiesz walczyć... to ci ta zabawka nie potrzebna nie? - przekrzywił lekko głowę w bok, posyłając mu całkowicie niewinny uśmiech. - To jak? Nauczysz mnie walczyć? - powtórzył pytanie.
Acair
Ryu wzruszył ramionami.
OdpowiedzUsuń- Bo nie pytasz - zauważył spokojnie, odchylając się trochę na krześle. - Ja nie lubię opowiadać o sobie - przyznał szczerze, upijając łyk swojego piwa. Nie zamierzał teraz wyrzucać z siebie jakiejkolwiek lawiny informacji o swojej osobie. - Doszedłem do wniosku, że ci koło nosa latam... to po co mam strzępić język na niepotrzebne ci informacje, hm? - uniósł wysoko brew, po czym zajął się swoim piwem. Przesunął palcem po krawędzi kufla.
- Trudno zdobyć taką licencję? - zainteresował się, znów wracając tematem raczej do Nyliana niż do samego siebie. - Droga jest? Jak się ma sprawa tych podatków od niej? Jaką robotę taki najemnik może dostać? Jakich umiejętności to wszystko wymaga? - ponownie zasypał go garścią pytań, uśmiechając się przy tym niewinnie. - Jestem nowy w tym temacie, właściwie to... w wielu tematach - zdradził mu rzecz oczywistą. Każdy głupi już dawno by to zauważył.
Ryu
Acair jęknął głośno, opadając na podłoże i przez chwilę nic nie mówił, licząc gwiazdki, które pojawiły się tuż nad jego głową, a gdy te zniknęły z trudem przekręcił się na bok.
OdpowiedzUsuń- A nikt ci nie mówił, że w ten sposób tępisz ostrze? - zapytał, patrząc na jego biedny miecz wbity w ziemię i siadając wreszcie po turecku tuż przed nim. - To nawet ja wiem, a nie władam mieczem - wymamrotał jeszcze, wstając i uśmiechając się do niego szeroko.
- Skoro nie umiesz uczyć to czemu żądasz za to zapłaty? - spojrzał na niego wymownie, olewając sprawę z nieudolną próbą kradzieży. - To spróbuj dać mi jedną lekcję, a jak się okaże że umiesz uczyć to ci za pozostałe zapłacę - zaproponował wesoło, jakoś tak kompletnie nie przejmując się niczym więcej.
Acair
Ryu wzruszył ramionami. Miał inne zdanie na ten temat. Niespecjalnie planował wydobywanie wielkich informacji od tego elfa. Przysiadł się do niego, bo ten zwyczajnie go zainteresował i uznał, że warto byłoby po prostu znaleźć sobie jakiegoś znajomego.
OdpowiedzUsuń- Nie sądziłem, że muszę się sprzedawać, kiedy niczego specjalnie nie potrzebuję - uśmiechnął się do niego swobodnie. - Czy w tej knajpie... nie można tak po prostu z kimś pogadać? - uniósł wysoko brew przyglądając się Nylianowi uważniej. - A że nie byłeś skory... to wiesz... - zacisnął mocno wargi. - Zacząłem cię ciągnąć za język - odchrząknął. - Mój błąd, sorry - wymamrotał jeszcze, upijając trochę piwa. Może faktycznie powinien cokolwiek o sobie powiedzieć? Problem polegał na tym, że nie miał specjalnie nic do powiedzenia. Nie wyskoczy przecież z Kryształowym Lasem, nie chcąc wzbudzać sensacji, a i o swoim świecie rozpowiadać nie będzie, tym bardziej skazując się na piedestał. Westchnął przeciągle słuchając o tym jak zostać najemnikiem.
- Testy pewnie jeszcze by się udało zdać, ale ta ogólna wiedza... tu mam tyły - rzucił trochę krzywiąc się na samą myśl o polityce i innych pierdołach, którymi naprawdę nie chciał zawracać sobie teraz głowy. - Co tu jeszcze można robić, żeby zdobyć trochę pieniędzy? - zapytał go zaraz. - Wstyd się przyznać, ale jestem kompletnie spłukany... - wyjaśnił, po czym uniósł dłonie w górę. - Na piwo jeszcze mam - dodał zaraz, żeby dać mu do zrozumienia że nie podpije mu trunku.
Ryu
Ennis bacznie obserwowała mężczyznę swoimi złotymi tęczówkami. W jego spojrzeniu było coś dziwnego, jakby na coś czekał. Potwierdziła kiwnięciem głowy, gdy zapytał o trzeźwość.
OdpowiedzUsuń- Jest aż tak źle? - zapytała z delikatnym uśmiechem. - Nie wyglądasz i nie brzmisz jak pijany - przyznała, powoli zdejmując z siebie cienką narzutkę. Wtedy wspomniał o bagiennym ziele lub innym tytoniu. En zaśmiała się delikatnie.
- Ależ oczywiście, Panie - ukłoniła się i ruszyła w stronę specjalnej gabloty. Wysunęła z niej paletę tytoni i ruszyła do klienta. Zatrzymała się za jego plecami i kucnęła przesuwając przedmiot pod nos mężczyzny. Jej włosy łaskotały lekko ramię białowłosego.
- Przejrzyj na spokojnie, a ja przygotuję fajkę wodną - szepnęła mu nad uchem i zostawiła w wodzie, by ruszyć znowu do tej samej gabloty. Wróciła do niego z gotowym sprzętem, weszła do środka i zajęła miejsce na przeciwko klienta.
- To co wybierasz? - zapytała z delikatnym uśmiechem.
Ennis
Acair westchnął przeciągle.
OdpowiedzUsuń- Poważnie? - spojrzał na Nyliana kompletnie rozłożony na łopatki i mimo tego, że przecież faktycznie to on okradł i to on był winny tej nieufności zrobił zbitą minę i westchnął żałośnie. - Nauka walki mieczem miałaby mnie doprowadzić do pozostawienia ciebie w samych gatkach? - popatrzył na niego z niedowierzaniem. - Przecież to ja tu padnę na łopatki i nie będę mógł się ruszyć, kiedy już będzie po treningu. To ja będę tu umierał i będzie mnie można tak po prostu zabić, albo jeszcze lepiej... oszukać czy wykorzystać - zauważył, a gdy Nylian wspomniał o jego siostrze mina mu trochę zrzedła. Zaczął przez chwilę bawić się piaskiem i przerzucać go z ręki do ręki.
- Moja siostra pojawia się i znika. Nie mam pojęcia, kiedy znów się spotkamy - zauważył cicho. - Poza tym... fajnie byłoby jej pokazać, że coś tam umiem - dodał już weselszym tonem. - Pewnie nawet jej nie zagrożę, ale sam fakt że będę potrafił jakieś proste ruchy mieczem... to wiesz... zaskoczy ją i może wreszcie się uśmiechnie - rozmarzył się.
Acair
- Bez ryzyka nie ma zabawy? - zaproponował takie rozwiązanie patowej sytuacji i wzruszył ramionami. Nie widział tego kompletnie. Nie widział siebie w roli kogoś kto mógłby Nyliana kiedykolwiek powalić na łopatki.
OdpowiedzUsuń- Jak będę musiał kogoś obronić... to chociaż porządnie zranię takiego potencjalnego agresora - odparł krótko, czerwieniąc się przy tym na twarzy. Jasne, nie chciał nikogo zabijać, ale czasem sytuacja tego wymagała. - Poza tym jak nauczę się rozbrajania... to nie ma gwarancji, że uda mi się uciec zanim ten uzbroi się ponownie - zauważył rezolutnie, po czym westchnął ciężko i machnął lekko ręką.
- Nie zrozumiesz - odparł zgodnie ze swoim własnym przekonaniem. - Onyx jest... no powiedzmy, że w relacje międzyludzkie to dopiero się uczy. W te ciepłe relacje międzyludzkie i rzadko się uśmiecha - wyjaśnił krótko.
Acair
Z przyjemnością przybił z nim "piątkę" kuflami piwa i upił porządny łyk ze swojego. Za pogawędki było dobrze wypić. Może nawet lepiej niż za cokolwiek innego.
OdpowiedzUsuń- Wiesz trudno mi powiedzieć czy wyglądasz na kogoś stąd - odparł zgodnie z prawdą. - Sam dopiero niedawno przybyłem w te okolice i oswajam się z nowym otoczeniem - uronił rąbka tajemnicy dotyczącego samego siebie. - Hm no ale masz rację - odstawił kufel na stół i podał w jego stronę dłoń. - Cześć, jestem Ryu. Mam 17 lat, lubię naturę i kobiety. Aktualnie jestem w szczęśliwym związku z taką jedną wariatką - przedstawił się błyskając zębami w uśmiechu. - Oko straciłem w Kryształowym Lesie, a teraz staram się odnaleźć w nowym położeniu. Przydałby mi się jakiś postrzelony znajomy. Wyglądasz na niezłego kandydata do tej roli - dorzucił jeszcze trochę, po czym upił znów swojego piwa. - I? Jak mi poszło? - zainteresował się, bo jeśli chodziło o przedstawianie samego siebie to chyba wyszedł z wprawy. Zerknął za to na barmana i pokiwał lekko głową.
- O właśnie... teraz mówisz do rzeczy - zastrzygł uszami. Nielegalne robótki były tym czego w tej chwili potrzebował. Tak na rozruch, potem zajmie się czymś legalnym. Na razie nie chciał wchodzić w politykę i zasady tego kraju.
- Nie wiesz gdzie tu można kury podwędzić? - zapytał prosto z mostu.
Ryu
- Ze mną na pewno będzie zabawne - zapewnił go wesoło. - Ewentualnie frustrujące, ale szybko się uczę - wstał i podskoczył kilka razy, zanim padł przed nim na kolana. - O wielki panie Nylianie! Proszę ucz tego niegodnego twej łaski sługi - zaczął się przed nim kłaniać i powtarzać te prośbę kilkakrotnie, zanim usiadł z powrotem na kolanach i posłał mu niewinne spojrzenie.
OdpowiedzUsuń- Nigdy nie mam pewności czy rozbrojony nie ma więcej broni - zauważył. - Po prostu chcę potrafić się obronić. Siebie i kogoś kto jest mi bliski... a jeśli... jeśli w trakcie będę musiał... - przełknął głośno ślinę, urywając na chwilę. Spojrzał na trzęsące się mu dłonie i zacisnął je w pięści. - ...jeśli w walce będę zmuszony zabić... to zabiję - szepnął prawie niedosłyszalnie. - Ale chyba łatwiej będzie po prostu ranić w nogi tak by ten nie mógł lecieć za mną... - dodał zaraz jednak dodając te swoje trzy grosze. - Przecież nie muszę walczyć z zimną krwią, prawda? Nie muszę bić się na miecze w celu zamordowania kogoś... - spojrzał na niego oczekując od niego jakiegoś potwierdzenia albo zaprzeczenia, choć tego drugiego chyba by nie zniósł.
Acair
- Za nasikanie na świątynię cię wypędzono? - zdziwił się, bo nie możemy zapominać o tym, że należał do innego świata. Tam ludzie robili gorsze rzeczy niż sikanie w progach świątyń, a i tak uchodziło im to na sucho. Prawie. Jeśli oczywiście nie zostali przyłapani, ale wyrzucenie z kraju za tak prowizoryczną rzecz było dla niego nie do pomyślenia. - Ta Selemene musi wiele dla was znaczyć w takim razie - stwierdził swobodnie. - Sto jeden lat? To dla elfów dużo czy mało? Wybacz, nie orientuję się w waszej żywotności - przyznał szczerze, zawstydzony swoją niewiedzą. Faktycznie musiał się trochę doedukować w temacie Mathyr i ras zamieszkujących te ziemie. Za to na samą wzmiankę o wrednym farmerze, oko zaświeciło mu się figlarnie. Świetnie. To już jakaś konkretna informacja.
OdpowiedzUsuń- Super - wyszczerzył się do niego radośnie. Dobrze było wreszcie zrobić coś na własnych zasadach. Może dzięki tej prowizorycznej rzeczy chociaż na chwilę przestanie czuć się jak przesadny darmozjad, który jedyne co robi to dochodzi do siebie w Argarze.
- To najpierw piwo, a potem skok na kury - rzucił z jakąś taką radosną werwą, acz pilnując by jego głos nie był głośniejszy od szeptu. Przecież knuli "napad" to nie wypadało teraz wszystkiego wypaplać.
Ryu
Acair uśmiechnął się do niego szeroko. Nikt jeszcze nigdy nie nazwał go pojebanym. To była nowość i jeszcze nie wiedział jak to traktować, a zaraz wsłuchał się w jego słowa kiwając głową w zrozumieniu, ale gdy rzucił te 100 sztuk złota i coś o kontrakcie, przekręcił głowę w bok.
OdpowiedzUsuń- Zaraz... chcesz mi powiedzieć, że będę ci płacił sto sztuk złota za minutę twojej roboty? - uniósł wysoko brew i wybuchnął gromkim śmiechem. - Matko... ja wiem, że jestem naiwniakiem, ale nie aż takim - pokręcił lekko głową. - Jeśli tak będzie wyglądać nauka jak dziś to... może po kwartale na obiad zasłużysz - skrzyżował ręce na klatce piersiowej i wydął policzki.
- Najpierw mi pokaż prawdziwą lekcję, a potem się potargujemy - rzucił z wyzywającym spojrzeniem, tak wrednym na jakie było go stać... a nie było. Wyszło to co najmniej komicznie o czym nie mógł wiedzieć. - No chyba, że tchórzysz - dodał zaraz uśmiechając się do niego promiennie. - To akurat rozumiem, sam często tchórzę - przyznał szczerze.
Acair
- Nie sikać na żadną świątynię w Oclarii, zapamiętam - powtórzył po nim, po czym uniósł swój kufel piwa w górę. - Za sławnego elfa i zaszczyt który mnie spotkał, że mogę przebywać w jego blasku - rzucił rozbawionym tonem. - Zasady Mene? Dużo ich jest? Co to za zasady? - zainteresował się, bo Nylian miał w zwyczaju rzucać dziwnymi nazwami. Najpierw Selemene teraz Mene... chłopak zaczynał się już w nich gubić. Za dużo informacji na raz.
OdpowiedzUsuń- Rok temu? - uniósł wysoko brew. - O to mogę cię traktować prawie jak rówieśnika - rzucił przytakując sobie głową na potwierdzenie własnych słów. Machnął ręką na jego słowa dotyczące piwa.
- Spokojnie, nigdzie mi się nie spieszy. Zamówię sobie drugie jak mi się to skończy - odparł prosto z mostu. - Ech i znów zasypałem cię pytaniami... wybacz.
Ryu
- Dykcja i te sprawy - powtórzyła. - Po prostu bogacz czy jednostka do zadań specjalnych? - rzuciła żartobliwie, z łagodnym uśmiechem na twarzy. Zaśmiała się na wzmiankę o jasnym umyśle.
OdpowiedzUsuń- Chyba muszę gdzieś zapisać to hasło, tu raczej mało kto się do niego stosuje - przyznała, odrobinę rozbawiona. Jasne, pijackie burdy i prostactwo nie było tu mile widziane, ale mimo wszystko spora część klientów nie szczędziła sobie alkoholu. Co tu dużo kryć, większość zdecydowanie nie była nastawiona na jasność umysłu. Kiedy się przedstawił, kiwnęła głową.
- Nylian - powtórzyła. - Sądzę to co Ty mo stór, takie mam zadanie - udała konspiracyjny szept. - Ale skoro już pytasz, to tak, myślę, że po imieniu jest o wiele wygodniej - przyznała i przygotowała fajkę, która zaraz mu podała.
- Ennis, po prostu Ennis - puściła mu oko, gdy użył specyficznego zwrotu. Na pytanie lekko przekręciła głowę.
- Jak działa? - zaśmiała się delikatnie. - Jedni przychodzą tu do konkretnych istot, inni, tak jak Ty, wybierają z tłumu kim są zainteresowani, a to co robią ze sobą jest tylko kwestią uzgodnienia. Oczywiście mamy pewne zasady, ale nie są zbyt skomplikowane. A co? Masz ochotę na coś nad wyraz dziwnego? - zapytała niewinnie.
Ennis
Te całe zasady skojarzyły mu się z normalnymi przykazaniami religijnymi. Najwyraźniej każdy świat miał swoją religię, co nie było znowu takie zaskakujące. Bardziej zastanawiał go fakt, że religie były do siebie po prostu podobne. Pokiwał w zamyśleniu głową i sam również sięgnął po przyniesioną szynkę. Uznał, że zagrycha jest wspólna. Jeśli się pomyli to elf z pewnością mu to wytknie, a co zje do tego czasu to jego.
OdpowiedzUsuń- No dobra, racja - zgodził się z nim, a propo starzenia się. - Hm... masz wielu kumpli, którzy zestarzeją się zanim ty to zrobisz? - zainteresował się tylko, upijając znów trochę swojego piwa. - Nie będzie ci przykro? No wiesz... że nagle ich zabraknie, a ty wciąż będziesz piękny i młody - wyjaśnił swój punkt widzenia. Co prawda znał długowiecznych, ale nigdy nie miał okazji zadać im tego pytania. Swoją drogą... dopisał to sobie do pytań na lepszą okazję.
- Nie, nie mam nadopiekuńczych rodziców - pokręcił głową, zastanawiając się jak ugryźć temat co by nie skłamać, a jednocześnie specjalnie za dużo nie opowiadać. Wystarczająco zdołał się nasłuchać o tym, że w tym świecie nie warto obnosić się ze swoimi mocami. Zagryzł lekko wargi. - Okay, mama jest nadopiekuńcza. Ma takie zapędy - zgodził się po chwili. - Ale ja... my nie jesteśmy stąd - westchnął przeciągle. - Nie urodziłem się w Mathyr - odchrząknął. - A ostatnie miesiące spędziłem w Kryształowym Lesie. Jeśli chcesz to mogę ci o nim poopowiadać. Akurat na tym trochę się znam... - uśmiechnął się do niego szeroko.
Ryu
Acair dalej mrużył oczy niezadowolony z jego słów. Dobra spotkania ile chciał mu pasowały, ale dalej nie znał umiejętności nauczania Nyliana i niespecjalnie chciał pakować się w takie sprawy bez sprawdzenia.
OdpowiedzUsuń- Okay - oznajmił w końcu. - Ja też mam parę warunków - zlustrował go spojrzeniem i uśmiechnął w miarę przyjaźnie. - Sam sobie sprawię mieczyk. Ty w trakcie nauki musisz być trzeźwy, a skoro możemy spotykać ile chce... to chcę lekcje codziennie, a pierwsza lekcja z mieczem będzie darmowa - patrzył na niego uważnie. - Dalej nie ufam twoim umiejętnościom. Niczego mi nie udowodniłeś radą wyssaną z palca, którą każdy głupi wie - zauważył swobodnie.
Acair
- Prawda, punkt dla Ciebie - przyznała nadal z rozbawionym tonem głosu. Słysząc o pijanym seksie uśmiechnęła się pod nosem. - No nie wiem, nigdy nie robiłam tego po pijaku, ale robiłam z pijanymi i muszę przyznać, że przypadki są różne, od skrajnie żenujących po dość zabawne - przyznała, wspominając tych kilka sytuacji, o których właśnie mówiła. Na kolejne pytanie kiwnęła głową.
OdpowiedzUsuń- Jasne, nie możesz robić krzywdy, okaleczać, zabijać, ale granice wyznacza sama kurtyzana, jedne pozwalają sobie na wyuzdane zabawy, inne nie - uśmiechnęła się pod nosem. - A cóż to za zwiady? Masz jakieś ukryte fetysze i wstydzisz się powiedzieć? - zapytała trochę rozbawiona tą grą klienta.
Ennis
Chłopak wzruszył ramionami.
OdpowiedzUsuń- Nie ma czego gratulować - odparł zgodnie z prawdą. W lesie swoje przeżył, ale nie widział w tym żadnych powodów do gratulacji. - Nie, dzięki - pokręcił głową na propozycję odsprzedania informacji o lesie komukolwiek. - Nie mam ochoty sprzedawać swych wspomnień i innych informacji na temat Lasu za pieniądze. Nigdy nie możesz być pewien do czyich uszu to potem trafi, a Las... w gruncie rzeczy nie był dla mnie aż tak zły - wymamrotał i jednocześnie złapał swój kufel piwa, opróżniając go do dna. Wszyscy mówili mu co innego, a on nie mógł pozbyć się wrażenia, że się mylą. Jasne, nie do końca, ale znowu przebywanie w Lesie nie było aż tak nieprzyjemne. Jak już się tam zaaklimatyzował, rzecz jasna. - Jeszcze jeden proszę! - rzucił do barmana. - Wiesz jak denerwuje jak ludzie coś ci wmawiają? Nie wiedzą, nie byli z tobą, a wmawiają swoją wersję wydarzeń, dla... twojego przysłowiowego dobra? - zapytał go, wcinając jeszcze jeden kawałek szynki.
Ryu
Acair pokręcił przecząco głową.
OdpowiedzUsuń- Nie, nie, nie - zaprzeczył szybko. - Trzeźwy oznacza trzeźwego. Bez żadnego alkoholu w ustach - skrzyżował ręce na klatce. - Trzeźwy oznacza osobnika zdolnego do trzeźwego myślenia, a nie zamroczonego alkoholem. Żadnego alkoholu - spiorunował go wzrokiem. - No i mówiłeś coś o 100 sztukach złota a nie 150, więc trzymaj się tego, bo zejdziemy do 80 sztuk - dodał zaraz i pokiwał lekko głową. - Jasne, ja będę chodził z tobą - zapewnił go z uśmiechem szeroko. - Ale muszę w pracy poprosić o trochę wolnego - oznajmił spokojnie.
Acair
Zastanowił się chwilę nad jego podejściem do sprawy. Musiał przyznać, że głupie nie było. Wpuszczanie czegoś jednym uchem a wypuszczanie drugim brzmiało niesamowicie dobrze. Przynajmniej w tej jednej chwili.
OdpowiedzUsuń- To wcale nie takie łatwe - odparł wreszcie i podziękował za drugi kufel piwa. - Kiedy ci na kimś zależy to nie jest łatwo nie słuchać tej osoby - wyjaśnił swoje podejście do sprawy. - Mniej ważne osoby mogą sobie gadać co tylko chcą, a ja będę miał wylane, ale ci których kocham... to trudne - upił porządny łyk swojego trunku. - Dla ciebie jest inaczej? Znaczy wiesz... może to przyszło z wiekiem... tyle lat już chodzisz po tym świecie to mogłeś się uodpornić - uśmiechnął się do niego lekko.
Ryu
Posłała mężczyźnie subtelny uśmiech.
OdpowiedzUsuń- Tu to tak nie działa, muszę kontrolować sytuację, każdy brak kontroli ma swoje konsekwencje - wzruszyła delikatnie ramionami. Nie dziwiła się mamce, że wprowadziła takie zasady. Miała już i tak sporo roboty, a pijane kurwy na pewno nie sprawdzały by się tak bardzo jak u nich.
- Dbają tu o poziom, pijaną znajdziesz na pierwszej lepszej ulicy - puściła mu oko, bo rzeczywiście tak było.
Kiedy usłyszała o rogach, zmarszczyła lekko czoło. Rogi? Dlaczego więc nie zamówił rogatej? Na buzi dziewczyny namalował się nieco łobuzerski uśmiech.
- Chyba jednak nie znosisz tak dobrze procentów we krwi jak szło by pomyśleć - zauważyła nieco rozbawiona. - Kurtyzana, która przyjdzie? My tu nie mamy rozgrzewek mo stór... Poprosiłeś o mnie, konkretnie wskazałeś mnie z tłumu, podobno. Wybacz, ale musiał Ci umknąć ten szczegół, ale jak widzisz, nie mam rogów - zmierzwiła własne włosy, jakby przeszukiwała je dla pewności.
Ennis
Acair spojrzał na niego jak zbity pies i zamrugał szybko kilkakrotnie żeby odgonić wstrętne łzy, które znów chciały wyleźć na światło dzienne. Pokręcił szybko głową i odetchnął kilkakrotnie.
OdpowiedzUsuń- Skoro tak to ja ci robię odwyk najpierw - rzucił nagle i popatrzył na niego zaciekle. - Odwyk od wódki, wezmę urlopik i będę tym wrednym przylepą co to ci nie pozwala pić. Nic a nic - fuknął. - A jak będziesz już czysty to mnie pouczysz - klasnął w dłonie. - Plan idealny - roześmiał się serdecznie. - Aha odwyk masz za darmo, nic nie płacisz - zapewnił go.
Acair
Zastanowił się chwilę nad takim rozwiązaniem i musiał przyznać, że spodobało mu się. Przytakiwanie i robienie swojego bardziej roztropnie brzmiało dobrze.
OdpowiedzUsuń- Coś w tym jest - zgodził się z nim, upijając znów swojego piwa. - Nie przemawia do mnie tylko brak tej dyskusji... no wiesz, w taki sposób się dobrze nie zrozumiecie, a przecież często wychodzi na to że po prostu mówicie o tym samym tylko no inaczej ubieracie to w słowa - rzucił cicho, samemu się nad tym głębiej pochylając. Nie mógł jednak znaleźć najlepszego rozwiązania, więc ostatecznie machnął tylko na to wszystko ręką, odganiając od siebie złe myśli. - Zresztą, nie ważne. Nie sądzę, żeby dało się znaleźć złoty środek w tym przypadku - zauważył spokojnie.
- Za różnicę dojrzałości i... nową znajomość - dodał do kotła co nieco od siebie.
Ryu
Acair kompletnie się tym nie przejął i gdy Nylian zaczął się oddalać ruszył za nim z powrotem do obozowiska. Pozwolił mu nawet na dokończenie rumu, bo przecież bez kuszącego go alkoholu tuż pod ręką będzie zdecydowanie łatwiej. Nawet pomógł mu z gaszeniem ogniska, po czym ruszył krok w krok za nim.
OdpowiedzUsuń- Plusy z bycia trzeźwym - zaczął szczebiotać. - Wzrasta twoja koncentracja i szybkość. Jasność myślenia to podstawa. Niczym nie zaszumiona pozwoli ci osiągnąć znacznie więcej niż to co już masz - zapewnił swobodnie. - Kobiety wolą trzeźwych niż wiecznie pijanych głupoli - dorzucił kolejny plus. - No i alkohol w takich ilościach szkodzi twej wątrobie - dodał tym razem minus. - Jak z niego zrezygnujesz będziesz na wygranej pozycji. Może nawet rogate się przypałętają? - zaproponował.
Acair
Ryu już z nim dłużej nie konwersował, tylko umoczył usta w swoim trunku, widząc jak profesjonalny zawodnik czyści swoje kufle. O w mordę. Wypicie tego co miał przed sobą, przy jego własnej niezbyt jeszcze wyćwiczonej w piciu głowie, nie mogło się skończyć dobrze... ale poczuł presję odbijającą się w głowie Nyliana, więc wyzerował kufel i odstawił go z hukiem na stół, biorąc głęboki wdech.
OdpowiedzUsuń- Dobra to prowadź na kuraki - rzucił starając się utrzymać fason, choć nie był pewien co będzie w momencie gdy wstanie z miejsca. Przełknął głośno ślinę na samą myśl. - Potrzebne będą ze dwie kury i jeden kogut... no żeby miały jak się rozmnażać... - wymamrotał jeszcze na tyle trzeźwo żeby pamiętać o kogucie. Znów nabrał głęboki wdech i wstał z miejsca. Zachwiał się lekko na nogach i ze śmiechem wrócił z powrotem na krzesło.
- To chyba nie najlepszy pomysł - rzucił z jakąś taką wesołością. - Ciebie winię za swój stan... - wymamrotał, zamykając na chwilę oczy i znów pozwalając głowie się uspokoić. - Dobra, teraz jestem gotowy na wszystko - zapewnił znów wstając.
Ryu
Chłopak wywrócił oczyma i znów go wyprzedził, stając tuż przed nim i celując w niego palcem.
OdpowiedzUsuń- A ty myślisz, że to byłby pierwszy raz jak w gębę dostałem? - zachichotał z rozbawieniem. - Już chyba wiem, czemu alkohol ciągle pijesz - oznajmił po chwili. - Po prostu brakuje ci kobiety... tak żadna się wokół ciebie nie kręci bo jesteś alkoholikiem i zalewasz smutki... - westchnął szczerze mu współczując. - Szkoda tylko, że jeszcze nie dojrzałeś do tego by to zobaczyć... - dodał zaraz, zaciskając mocno pięści. - Ale spokojnie. Ja ci pomogę! Pierwszy krok to realizacja, że problem istnieje - rzucił kiwając lekko głową. - No więc... kiedy był ostatni raz gdy byłeś kompletnie trzeźwy? - zainteresował się.
Acair
Ennis uśmiechnęła się bardzo delikatnie, cóż miała rzec, pomyłka nie była jej winą.
OdpowiedzUsuń- Zawsze możemy poszukać Ci jakiejś rogatej damy, to nie jest taki problem. Chodzi o Twoje zadowolenie, dla mnie na pewno znajdzie się jakieś zajęcie - puściła mu oczko, bo nigdy nie narzekała na brak klientów. Jeden w tą czy tamtą, co za różnica? Na komplement posłała mu uroczy uśmiech.
- Mo stór... Gwiazdy lśnią, ja nie czuję się tu olśniewająco, ale tak, klientów nie brakuje, nie narzekam - przyznała z łagodnym wyrazem twarzy. Miała wrażenie, że spora część klientów szanowała ją za to co robi bardziej niż ona samą siebie. Przysunęła się jednak bliżej białowłosego, a kiedy ten wypuścił dym, ona pochyliła się bliżej jego ust, by trochę go od niego skubnąć. Zawisła tym samym nad Nylianem, jedną dłoń opierając o krawędź bali, spojrzała mu w oczy i uśmiechnęła się kącikiem ust.
- To jak robimy? - zapytała. - Przyznam, że to zwykle ja dorabiam komuś rogi, nie odwrotnie, ale... - szepnęła mu na ucho. - Może znajdę coś w naszych akcesoriach... - dodała kokieteryjnie. Nie zamierzała zanudzić klienta.
Ennis
Ennis uśmiechnęła się subtelnie i przysiadła przy boku Nyliana.
OdpowiedzUsuń- Nie wiedziałam, że już się bawimy - zagadnęła, z nutką rozbawienia w głosie i zawtórowała mu śmiechem. Szczęśliwe zrządzenie lodu, dobre sobie. - Zaprawdę jesteś niesamowity, nie przejmuj się, nie ujmuje mi fakt, że nie posiadam rogów, nie czuję się z tego powodu gorzej, a skoro i Tobie ten fakt nie przeszkadza to zostanę - zdecydowała z delikatnym uśmiechem po czym już trochę bardziej zuchwale zabrała mu fajkę z ręki i zaciągnęła się smakowym tytoniem. - W razie co, zaraz wymienimy na nowy - rzuciła, gdyby klient miał problem z taką wymianą śliny.
- Co właściwie Cię sprowadza w te okolice? - zapytała. - Coś konkretnego Cię zmorzyło? - zagadnęła, co by nie siedzieli tak w ciszy.
Ennis
Acair wziął głęboki wdech i wydął swoje policzki nie mogąc uwierzyć w to co słyszy.
OdpowiedzUsuń- A ty myślisz, że co? - zapytał zbierając się na odwagę. - Że skoro masz te swoje sto lat to możesz się wywyższać? - odwrócił kota ogonem. - Styl życia? - parsknął śmiechem. - Alkohol to twój styl życia? - zapytał go z wyraźnym niedowierzaniem. - O ja cię... to przepraszam bardzo - ukłonił się przed nim, kusząc los. - To ja współczuje twej wątrobie i przyszłej kobiecie - tupnął nogą niczym małe dziecko. - Frajer z ciebie! - krzyknął za nim. - Tylko frajer topi wszystko w alkoholu - dodał jeszcze, wcale za nim już nie idąc. Nich szczeznie na Pustynne Wiry!
kuszący los Acair
Zastanowił się nad pytaniem. Po alkoholu jego głowa nie ogarniała za bardzo i faktycznie rozpoczął rozważania nad wyborem odpowiedniego koguta. Za mały nie mógł być... za duży też nie bardzo. Na pewno nie mógł być chorowity i mizerny. Zacisnął mocno wargi, spoglądając nagle na niego z wielkimi, błyszczącymi oczyma.
OdpowiedzUsuń- Najlepiej taki średniak. Tak co nie mógł się pobawić za bardzo... jak będzie miał dwie kury to z radości od razu zapłodni - wyszczerzył się do niego i ściągnął te poślady wstając. Odruchowo złapał go za rękaw dla podtrzymania równowagi. - Okay! Idziemy na kurczaki! - krzyknął na cały głos puszczając Nyliana i idąc w stronę drzwi, tylko jakimś takim zygzakiem. Psioczył przy tym pod nosem, że te ciągle mu się rozjeżdżają i zmieniają położenie.
Ryu
Widząc jak się wypina nie zamierzała przegapić okazji i zaraz przesunęła delikatnie opuszkiem palca po znakach, które miał wyrysowane na piersi.
OdpowiedzUsuń- Jest w tym jakaś racja - przyznała z uśmiechem, a na komentarz o nocy zaśmiała się delikatnie. Bez problemu oddała fajkę i przyjęła ją na nowo, skacząc wzrokiem po twarzy i klatce piersiowej klienta. Kiedy zadał pytanie, wróciła spojrzeniem do oczu, posłała kolejny, bardziej zadziorny uśmiech, zerknęła na jego usta i znowu wróciła do oczu.
- No nie wiem... - mruknęła niby lekko niezadowolona. - Jeszcze dobrze się nie rozsmakowałam - rzuciła zaczepnie, by zaraz wysłuchać co go tu przyniosło. Zaciągnęła się fajką, drugą dłonią wciąż śledziła wzory wyrysowane na ciele, pojechała nawet do podbródka, kiedy zaczął zastanawiać się nad dość dziwną sprawą, przynajmniej jak dla niej. Zaśmiała się pod nosem, cofnęła dłoń i zacmokała.
- Myślę, że nawet byś mnie tam nie zauważył, zajęty jakąś rogatą damą - odpowiedziała dość pokrętnie, z nutką żartu w głosie. Klienci doprawdy zdawali się coraz częściej nie mieć pojęcia gdzie są i jakie obowiązki nakłada się na kurtyzany.
Ennis
Słuchała tego co mówił i skrzyżowała z nim wzrok, posyłając trochę szerszy uśmiech. Delikatne czułości czy słowa były przyjemne, przynajmniej powinny być, ale Ennis słyszała już wiele podobnych teorii i prawdę mówiąc wpuszczała je jednym uchem, a drugim wypuszczała.
OdpowiedzUsuń- Ciekawe czy jest równie słodka, gdy Ci się nie udaje - szepnęła mu na ucho, korzystając z bliskości. Zaraz jednak odrobinę cofnęła twarz, by znowu spojrzeć mu w oczy.
- Wydaje mi się, czy chciałbyś spróbować swoich sił ze mną na neutralnym gruncie? - zapytała wprost. - Wysoko mierzysz - przyznała wyraźnie rozbawiona. - W tej robocie przepracowałam już praktycznie każdy rodzaj klienta... Jesteś pewien, że chcesz spróbować mnie zaskoczyć? - uśmiechnęła się do niego kokieteryjnie. Szczerze wątpiła, by na prywatnym gruncie znowu dała się ponieść prawdziwej namiętności, ale próby Nyliana mogły być przecież jakimś rodzajem rozrywki.
Ennis
Z wdzięcznością się na nim wsparł i pozwolił się wyprowadzić z lokalu. Świeże powietrze uderzyło w niego z taką mocą, że zanim ten zdołał powiedzieć o wymiotowaniu on już się odsuwał od elfa i chwiejnie przeszedł na bok, aby zwrócić zawartość swojego żołądka.
OdpowiedzUsuń- Mianuję cię winnym... - odchrząknął. - Winnym mojego stanu - mruknął rzucając trzy po trzy. - W ramach odszkodowania... wisisz mi... sposób na kaca - pomasował sobie skronie i otarł usta wierzchem swej koszuli, nabierając kilka oddechów. Faktycznie, opróżnienie zawartości żołądka zrobiło swoje. Chwiał się zdecydowanie mniej.
- Powinienem sobie poradzić - zapewnił wracając do niego i podążając w pół kroku za mężczyzną. - Średniak od wrednego farmera... wysokie ma to ogrodzenie?
Ryu
Jakoś nie bardzo w tej chwili widział tę praktykę. Jeśli tak miałby się czuć po każdej praktyce to zdecydowanie wolał tego nie robić. Szczęśliwie opróżnienie żołądka trochę pomogło. Przynajmniej w głowie aż tak się nie kręciło. Odetchnął głęboko i podążył za nim, żeby zaraz gładko przeskoczyć przez ogrodzenie.
OdpowiedzUsuń- No jasne, poczekam aż się zbliżysz do kundelków i wtedy krzyknę na cały głos - obiecał mu szeptem i wyszczerzył się zaraz. Aż takim żółtodziobem nie był, żeby nie wiedzieć jak powinno się zachowywać w obliczu zwierząt. Zwłaszcza, gdy chciało się kogoś okraść.
- Powiedz to lepiej kurom... nie sądzę, żeby rozumiały po naszemu - klepnął jeszcze Nyliana w plecy i przyspieszył kroku, czując się teraz odrobinę pewniejszym swego. Cała farma miała pokaźne rozmiary, a w domostwie nie było widocznych zapalonych świateł. Istniała nadzieja, że ich gospodarz po prostu sobie spał, albo przynajmniej był poza domem.
Ryu
Patrzyła mu w oczy, gdy złapał jej podbródek, przygryzła nawet delikatnie dolną wargę i przeskoczyła wzrokiem do ust klienta, ot, zwykła sztuczka, faceci zwykle chcieli się zaraz po tym całować. Słuchała co mówił i chociaż prośba była dość oryginalna to z twarzy Ennis nie znikało rozbawienie. Nawet kiedy się odsunął, wyraz jej twarzy niespecjalnie się zmienił.
OdpowiedzUsuń- Ależ nie ma problemu, możemy się pobawić - wysunęła się powoli z wody i zmniejszyła dystans miedzy nim, a sobą, zawisając nad jego twarzą swoją. - Jestem tu od tego by Cię zadowolić - szepnęła mu nad uchem i przełożyła nogę przez jego ciało, nie usiadła, ale wisiała nad nim, na kuckach, z biodrami mężczyzny pomiędzy swoimi nogami. - Pytanie co się stanie jak to ja uwiodę Ciebie - posłała mu łobuzerski uśmiech. - Dostanę nagrodę? - szepnęła do drugiego ucha i znowu przełożyła nogę, lądując znowu w wodzie, przy jego drugim boku.
- Chcesz wyzwania to mnie zaczep prywatnie, nie za pieniądze - dodała zaczepnie i zaśmiała się rozbawiona. Nylian może i miał ciekawy sposób na podryw, ale ona była w pracy, klient miał wyjść zadowolony i jej opinia nie miała tu znaczenia. Heimurinka wychyliła się z bali, by złapać smakowy tytoń i dobić fajkę, po tym usiadła wygodnie i rzuciła mężczyźnie wyzywające spojrzenie.
- Aż jestem ciekawa jak zaczniesz te podchody - przyznała z bardzo neutralnym tonem. Skoro chciał się trochę pomęczyć, cóż, Enn się nie nastawiała, czekała na jego ruch.
Ennis
Heimurinka mruknęła zadowolona na słowa o próbie zdobycia, posłała kolejny kokieteryjny uśmiech.
OdpowiedzUsuń- Ach, te słodkie słowa, tak łatwo wypływają z Twoich pełnych ust - zauważyła, cały czas z cichym pomrukiem w głosie. Chętnie dałaby się porwać tym całym komplementom, łyknęła by je, powzdychała, puściła wodze fantazji, ale... To nie była jej bajka. Reagowała, jednak cały ten czas była niczym naczynie bez dna, ile by nie wlali, nie zostawało nic.
- Nie spaceruję zbyt często, klienci raczej wolą inne zajęcia - przyznała. - W wolnej chwili dbam o to by niewielu mnie widziało - dodała z subtelnym uśmiechem. - Ale lubię okoliczną rzekę, szczególnie nocną porą. Lubię stragany... - tu zerknęła gdzieś w bok i lekko przymknęła powieki. - Lubię oglądać ten tłum i gwar, ale sama okrywam się pledem - wyznała po czym znowu spojrzała mu w oczy. - W takim wydaniu o wiele łatwiej mnie przeoczyć, zapewniam, mam swoje sposoby - oddała mu fajkę, a gdy wypuścił dym zaśmiała się delikatnie, palce jednej dłoni układając na jego ramieniu i wracając spojrzeniem do tęczówek mężczyzny.
- Coś mi mówi, że masz całkiem sporo takich asów w rękawie, hm? - uśmiechnęła się kącikiem ust. Sztuczka była całkiem zabawna, oryginalna jak na to miejsce. Przecież tu przychodziło się po inny rodzaj zabawy. En przechyliła lekko głowę na kolejne słowa. Zapyta? Miała wydać o sobie opinię? Przekręciła głowę na drugą stronę, gdy sam wydał "werdykt" i zadał kolejne pytania. Durne pytania... Głębokie, trafne i durne. Uśmiechnęła się łagodnie, pozwalając by wplótł jej swoje palce we włosy.
- Mo stór... życia Ci nie starczy by poznać te wszystkie odpowiedzi - szepnęła wpatrując się w oczy Nyliana. - Może wcale nie jestem zadziorna? Może tylko gram byś mnie uwielbiał? - szepnęła mu nad uchem i wróciła do jego oczu, musnęła policzek mężczyzny palcami.
- A jeżeli duszę, to co? - zapytała prosto w jego usta. - Jakie to ma znaczenie Nylianie? - dodała cicho.
Ennis
Chłopak zacisnął mocno wargi, żeby nie wybuchnąć śmiechem. Prychnął też pod nosem, po czym już nic nie mówiąc poszedł za nim dalej.
OdpowiedzUsuń- Aha... - skomentował słowa o farmerze płodzącym kolejne dziecko, które mogłoby kontynuować jego tradycję z gospodarstwem. Zawsze to kolejny do pomocy. - Jest to jakiś pomysł - rzucił lekko do Nyliana, po cichu wchodząc za elfem do kurnika i patrząc jak ten łapie dwie kury. Sam zobaczył je śpiące i zrobiło mu się ich trochę żal. Niezbyt pewnie podszedł do dwóch z nich i spróbował powtórzyć manewr Nyliana. Z jedną poszło gładko. Druga obudziła się i zaczęła gdakać przeraźliwie. Chłopak spanikował i zamiast ją łapać, sięgnął po sztylet i ciachnął Kurę. Uspokoiła się maksymalnie, bo padła martwa.
- Rany... jakie to głośne - szepnął do Nyliana, biorąc i trupa ze sobą.
Ryu
Tego dnia na miejsce wieczornego relaksu Ennis wybrała niewielkie jeziorko przy granicy z lasem. Dzika polana łączyła się tu z lasem deszczowym co dodawało uroku i przyciągało zwierzęta do wodopoju.
OdpowiedzUsuńHeimurinka siedziała właśnie delikatnie oparta o jedno z drzew, miała przymknięte oczy i chociaż słuch jej nie szwankował, to dała się ponieść jeden ze swoich małych fantazji i nawet nie wyczuła czyjejś obecności.
Drgnęła wyraźnie na pierwsze słowa, pazury lekko się wysunęły, a płetwy grzbietowe delikatnie nastroszyły. Spojrzała na mężczyznę groźnie, jednak po chwili jej wzrok złagodniał. Kojarzyła jego twarz i wstała powoli, nie spuszczając z niego wzroku.
- Wybacz - zaczęła spokojnie. - Nasz wieczór pamiętam, ale imię... Było ich zbyt wiele - przyznała lekko przy tym wzruszając ramionami. Nigdy nie starała się ich zapamiętać, szczególnie gdy składali deklaracje takie jak elf, bo te akurat miała pecha pamiętać.
Ennis
- Nylian - powtórzyła z subtelnym uśmiechem, przytakując przy tym głową. Rzeczywiście, teraz co nieco kojarzyła. - Teraz na pewno zapamiętam - zapewniła. Od kiedy nie pracowała w Zamtuzie przykładała większą uwagę do istot jakie poznawała. A może to przez zjedzenie serca? Kto wie...
OdpowiedzUsuńEnn widząc, że ten się przysiada, sama wróciła do swojej poprzedniej pozycji, zerkając przy tym na nowego towarzysza. Obserwowała jak pije słodkie wino, wyraźnie czuła jego zapach i uśmiechnęła się delikatnie.
- Tak sądzisz? Na pewno w takich z wodą... - zauważyła, bo przecież w Zamtuzie również mieli okazję korzystać wspólnie z wodnych bali. Dziewczyna zaśmiała się krótko.
- Teraz mogę nawet ugryźć Cię w Twój - rzuciła zaczepnie po czym wzruszyła ramionami.
- Po prostu nie zwracałam na imiona uwagi, wypadały z głowy po skończonej wizycie. Nie uznałabym tamtego spotkania za nudne... Fakt, że nie rzuciłeś się jak napalone zwierzę już w pewnym stopniu Cię wyróżniało - posłała mu kolejny uśmiech - Chociaż obietnice składałeś sztampowe - dodała, unosząc delikatnie kącik ust. Przeniosła wzrok z rozmówcy na jeziorko przed nimi i oparła lekko głowę o pień drzewa, wyciągając nogi przed siebie i zakładając jedną z nich na drugą.
- Co Cię sprowadza w te strony? - zainteresowała się, wracając spojrzeniem do oczu Nyliana.
Ennis
Ryu zaczynał powoli dusić się w Argarze. Miał dość siedzenia na dupie i nic nie robienia. No dobrze, nic nie robienie było dużym przekoloryzowaniem. Wszędzie było go pełno. Jeśli nie pomagał Meliodasowi przy odbudowie domu to zajmował się Tonym. Jeśli Tony nie miał humoru na jego towarzystwo, doglądał kur i swojego małego ogrodu. Poza tym wychodził jeszcze do lasu w celu poszukiwania ciekawych ziół czy innych jadalnych korzonków. Tego dnia zamierzał wbić w butami do gospody i pomóc Febe z gośćmi, ale zanim tam dotarł ujrzał sylwetkę znajomego elfa, a serce podskoczyło mu z radości. No wreszcie. Może ten akurat będzie w trakcie jakiejś szalonej misji i zabierze go na doczepkę. To by był niezły sposób na spożytkowanie energii jaka w nim buzowała.
OdpowiedzUsuń- Cześć Kurołapie - rzucił lekko, kompletnie ignorując przytyki do swojej słabej głowy. No cóż, nie każdy musiał być wielkim żłopaczem alkoholu. - Kury mają się doskonale. Rozmnożyły się, a jajek mamy pod dostatkiem - poinformował go wesoło. - Skoro o alkoholu mowa... to w gospodzie mamy całkiem niezły bimber - wyszczerzył się do niego. - Yensen pędzi i mówię ci... petarda - rzucił lekko. - Mi tam trzy łyki wystarczą żebym odpadł, ale ty i twoja głowa... no możecie nieźle się zabawić - pokazał mu dłonią odpowiedni budynek. - A Febe doskonale gotuje... szukasz pokoju? Co tu tak właściwie robisz? - zainteresował się.
Ryu