Polsza ogłasza polowanie na czarownice. Swój pierwszy ruch już wykonała. Perun I szczyci się ścięciem Argarczyka.

Heim postawiło na sojusz z Argarem. Wieść jednak niesie, że w wyniku jego podzieliło się na dwie części. Czyżby czekała nas rewolucja?

O "U Klementyny" coraz głośniej. Gospoda prężnie się rozwija i zaprasza w swe progi. Uprzejmie prosi się Polszańskich rycerzy o nie wszczynanie w jej progach politycznych zamieszek.

Argar zaprasza spragnionych do posmakowania swych specjałów w nowo powstałej gospodzie - "Piaski Czasu". Można tu dostać między innymi domowo pędzony bimber - "Afrodyzjak Meduzy" oraz młode piwo - "Bogini Cienia", a to nie wszystko! Gościnnie występy - SŁOWIKA! Tak, moi drodzy, Argar podwędził Słowika!

Fasach donosi o wzmożonej aktywności ognistych ptaków na niebie. Van Helga ostrzega przed prawdopodobnym niebezpieczeństwem.

Lerodas zalewa fala przybyszy. Pogłoski głoszą, że znany uzdrowiciel Walwan przyjmuje pod swój dach każdego zbłąkanego wędrowca. Jeśli trwoga to do Waldzia!

"Ashes to ashes, dust to dust."

   



Lazarus Morgenstern

Fenix | Cały świat 21 lat

Przy nieudanej próbie treningu z siostrami Parabellum, młody Grom wyruszył w podróż w Mathyr, składając przy tym raport, jak i pieczołowicie przepraszając matriarchę Lexi za swą niekompetencję, zwalając ją na swój podły charakter. Uszło mu to na sucho, ale następnym razem będzie musiał znaleźć lepszą wymówkę... Mało co nie został zdegradowany. Upiekło mu się.

Aktualnie udaje się w stronę Fasach, by rozgryźć zagadkę tajemniczych ptaków na niebie, które podobno zwiastują niebezpieczeństwo. Musi zapracować na wyższą rangę, by godnie reprezentować swój ród, jak jego ostatni przedstawiciel. 

Codziennie trenuje swą technikę medytacji bitewnej, szkoli się również w grze (a raczej nieudolnym brzdąkaniu) na lutni, oraz posiada nienaganną technikę bitewną, powodując mini eksplozje atomów, co sprawia, że jest godnym przeciwnikiem nawet dla Argarczyków. Mimo tego, jeszcze wiele pozostaje mu do nauki, musi osiągnąć mistrzostwo swej w dziedzinie tkania ognia, jak i zdobyć potrzebne doświadczenie bitewne.


(Postać wraca, już trochę go bardziej dopracowałem, sorki za urwane wcześniejsze wątki, jak coś to pv, trochę chcę dać mu więcej motoryki i okazji do wątków poza Argarem :P)

 

49 komentarzy:

  1. mam Piri do adopcji jak jesteś zainteresowany wątkiem.

    OdpowiedzUsuń
  2. Nylian zostawił ją w bezpiecznej wioseczce. Obiecał, że skoczy na szybkie zlecenie i wróci, więc grzecznie siedziała na niewielkim placu, obserwując miejski zgiełk i podśpiewując sobie pod nosem. Była pewna, że Nylian jej nie oszuka i faktycznie wróci, bo przecież nie mogła mieć takiego pecha, żeby absolutnie nikt jej nie chciał. W końcu zdecydowała, że poszuka fajnych miejsc w wiosce i ruszyła sobie spacerkiem po uliczkach. W pewnej chwili jej wzrok przykuł rudowłosy mężczyzna unoszący się w powietrzu. Podeszła do niego i stanęła tuż pod nim. Wiedziała, że w Mathyr były różne dziwy, ale ten był jednym z tych dziwniejszych jakie na swej drodze życia (niezbyt długiego) spotkała.
    - Proszę pana! - krzyknęła do niego. - Ja też tak chcę! Nauczy mnie pan? - zapytała go.

    Piri

    OdpowiedzUsuń
  3. Akane do sprawy odzyskania kondycji podchodziła dość na spokojnie, miewała jednak dni, gdy szczególnie irytowały ją pewne drobnostki. Ciało po ciąży było inne, zawsze była chudą szprychą, a tu nagle pojawiły się na niej drobne fałdki. Nawet biust urósł...
    Treningi zaczęła od rozciągania i truchtów, wiedziała, że przy dwójce dzieci prędzej czy później spali nadmierne kilogramy, ale jakoś tak była przyzwyczajona do większej ilości ruchu. Teraz, kiedy jej głowa była spokojniejsza, mogła też sobie na nie pozwolić.
    Właśnie kończyła serię rozciągań, sprawdzała zakres swoich ruchów. Fakt, że ten się znacznie zmniejszył nie bardzo ją pocieszał, ale wiedziała, że była to sprawa do wypracowania. W pewnej chwili ułożyła bukłak z resztką wody na niższej gałęzi jednego z drzew, zwykle bez problemu nogą strącała przedmioty z takiej wysokości, teraz jednak...
    - Nosz kurwa mać! - przeklęła, gdy po raz któryś noga śmignęła pod badylem. Wypuściła głośno powietrze, przymknęła oczy i uspokoiła oddech. Mogło się zdawać, że mimikę twarzy zarąbała ojcu, szczególnie, gdy się irytowała. Otworzyła oczy i spojrzała wyzywająco na bukłak, była dość niska, ale ogarniała takie ćwiczenia, jednak nie dzisiaj. Znowu machnęła nogą... i znowu spudłowała. Założyła ręce na biodra i pokręciła głową... żenada, no po prostu żenada.

    Akane

    OdpowiedzUsuń
  4. - O cholera. Dorosły - przyłożyła dłonie do ust dla lepszego efektu i obtańcowała kółeczko wokół niego, gdy tylko stanął na ziemi, aby przyjrzeć się mu uważniej. - Mam opiekuna - odparła zgodnie z prawdą. - Ale poszedł i muszę poczekać aż wróci - pokiwała lekko główką. Na pytanie o to co jej się stało, zrobiła smutną minkę i wzruszyła ramionami.
    - Bardzo dużo złych rzeczy - poinformowała go smutno i zaraz zastrzygła uszkami by przyjąć od niego jabłko. Przytuliła go mocno w podziękowaniu i wgryzła się w nie ze smakiem. - Naprawdę? Będę tak latała? - zapytała go jeszcze wyraźnie zafascynowana. - Jak mam trenować ciężko? - zadała kolejne pytanie. - Naucz mnie trenowania - klasnęła w dłonie. - To codziennie będę trenować... i potem będę wziuuum latać w powietrzu i żadni źli panowie mnie nie złapią - wyszczerzyła się do niego.

    Piri

    OdpowiedzUsuń
  5. - Dał - odparła zaciskając łapki na swoim jabłuszku i wgryzając się w nie. Jadła ze smakiem, powoli przeżuwając owoc i cały czas go obserwując. - Ale... ja bardzo lubię jeść - wyszczerzyła się do niego i z radością przyjęła i ten jego owoc.
    - A latać będę umiała? - chciała wiedzieć, bo to przecież było niesamowite. Zaraz też wpadła na genialny pomysł i zrobiła rozbieg żeby wskoczyć na niego i objąć go swoimi małymi łapkami. - Polecimy, panie żołnierzu? Polecimy? - poprosiła go.

    Piri

    OdpowiedzUsuń
  6. Kątem oka dostrzegła, że ktoś nadchodzi, stała z założonymi na biodrach dłońmi i powoli wypuszczała powietrze, taksując nieznajomego wzrokiem. Od razu było widać, że brał udział w wielu bojach, ale w tych rejonach to nie było znowu takie dziwne. Spojrzała mu w oczy gdy się zbliżył, poczuła nieprzyjemny chłód na karku. Miała wrażenie, że rudowłosy przeżył coś okropnego... Czasami żałowała umiejętności jakie miała. Teraz wyglądał dość przyjaźnie, posłała mu uśmiech, gdy podał jej bidon.
    - Oj tak, bardzo wypadliśmy - przyznała i jeszcze raz przesunęła po nim wzrokiem. - Z dyscypliną nie powinno być problemu, ale nie spodziewałam się, że dodatkowe kilogramy zrobią aż tyle - przyznała z lekkim śmiechem. - Wybijanie się nigdy nie stanowiło dla mnie problemu, ale cóż, najwyraźniej i mnie nawiedził ten czas. Trochę więcej rozciągania i wrócenie do podstaw powinno ułatwić sprawę - przytaknęła na jego słowa patrząc na wiadra i huśtającą się w nich wodę. Miała już okazję spotkać feniksy, zwykle towarzyszyło jej wtedy dziwne uczucie, teraz było podobnie. Sprawy nagiego torsu zdawała się raczej nie zauważać, chociaż mogłaby sklasyfikować tego osobnika jako przystojnego. - Czy to nie Ty jesteś tym strażnikiem Darcy? - zapytała.

    Akane

    OdpowiedzUsuń
  7. Krzyknęła z zaskoczenia, wpychając szybko sobie pas wieprzowinki do ust i machając beztrosko nogami, śmiejąc się przy tym radośnie.
    - Jeju! Ale fajnie! - wyszczerzyła się do niego, mimo wszystko, łapiąc go łapką za koszulę, tak w razie wypadku. Przecież nie znała tego mężczyzny. Musiała się zabezpieczyć przed ewentualnym upadkiem. Mocno zacisnęła piąstkę na jego koszuli.
    - A szybko umiesz latać? - zapytała go, czując wiatr we włosach i szczerząc się niesamowicie. Nigdy czegoś takiego nie przeżyła. Ziemia uciekająca spod jej stóp, malejące domki. To wszystko było po prostu niesamowite i tak tyci tyci straszne. Tak tylko troszeczkę.

    Piri

    OdpowiedzUsuń
  8. Akane starała się nie wchodzić głębiej w umysł, chociaż czasem obrazy same pchały się do jej głowy, musiała nią teraz lekko potrząsnąć, by w pełni wrócić na ziemię.
    - Bez obaw, sięgałam już na te wysokości, miałam dobrego trenera - posłała mu lekki uśmiech. Czyli jednak, niania Darcy, no proszę. Doprawdy był aż tak irytujący? Nie wyglądał. Misja w Mathyr, ciekawe, najwyraźniej cioteczka Lexi też miała tu jakieś swoje plany. - I jak się ma? Powinniśmy się czegoś obawiać czy to normalne, że dostała opiekuna? - zapytała. Raczej nie była obeznana z etykietą Phyonix, Morgana zdecydowanie się w nią nie wpisywała,a na pewno nie mówiła o niej zbyt wiele.
    - Ja? Akane, taka tam jedna. Może być też Słowik, podróżna śpiewaczka - przedstawiła się z pogodnym uśmiech, patrzać z lekkim podziewem na to jak swobodnie podnosi swoją sztangę. - Kija? Nie, nie, to forma ćwiczenia, próbowałam go strącić nogą, ale muszę jeszcze porozciągać pachwiny i opracować lepszy wyskok. Mam urocze córeczki, które zostawiły po sobie dość uciążliwy ślad - przyznała z zadziornym uśmiechem i tyknęła się palcem w swoją oponę.
    - Grom? To jakaś... jednostka specjalna? - zapytała.

    Akane

    OdpowiedzUsuń
  9. Śmiała się radośnie, kiedy tak lecieli, a pęd wiatru rozwiewał jej włosy. Wydawała z siebie radosne okrzyki, naśladowała wiatr. "Wiiii", "Fiuuu", "Ziuuum". Aż zatrzymali się w powietrzu i zaklaskała radośnie w dłonie.
    - Jeszcze! - zaśmiała się patrząc na niego, zaraz też zerkając na jabłonkę i kiwając głową, kiedy się do niej zbliżyli. Zerwała pięć czerwonych jabłuszek, bo tylko tyle była w stanie w swych łapkach utrzymać. Przycisnęła je do swej piersi.
    - Sprzedali mnie złym panom - odparła. - A Nyluś mnie wyratował! - dodała zaraz radośnie. - On mój opiekun!

    Piri

    OdpowiedzUsuń
  10. - Pogadam jak już trochę odzyskam kondycji, teraz głównie podstawy, no, może czasem jakieś małe rewelacje, ale bez przesady - przyznała i zaśmiała się na pytanie o gody. - Nie u nas nie ma okresu godów, ale rzeczywiście jakoś tak się złożyło, że w tym roku mamy wysyp dzieci - przyznała wyraźnie rozbawiona, a na jego kolejne słowa uśmiechnęła się lekko. Tak, ciąża była bardzo specyficznym okresem czasu, przynajmniej dla niej, ale z tego co się orientowała, dotyczyło to większości kobiet. Na wzmiankę o bólach porodowych trochę się skrzywiła. Akurat jej poród zdecydowanie nie należał do przyjemnych, wymiękała i psychicznie, i fizycznie. Dała radę, ale mimo wszystko było to specyficzne wspomnienie.
    - Właściwie sranie z bólu czasem i kobiet nie omija - puściła mu oko. - Ale dzięki, tak... Tak na poważnie to nikogo za to nie winię, wiem, że potrzebuję czasu, po prostu takie dochodzenie do siebie bywa irytujące. Nie miałeś tak nigdy? Nigdy tak nie oberwałeś, że musiałeś dać sobie czas by dojść do siebie? - zainteresowała się. Wiedziała o wojnie w Phyonix, czuła, ze Lazarus znał pojęcie straty bardzo dobrze, ale czy kiedykolwiek poczuł ryzyko śmierci?
    - No cóż - zaśmiała się lekko na jego oryginalny tytuł. - Przynajmniej ładna podopieczna Ci się trafiła, a mogło wypaść różnie - rzuciła żartobliwie.

    Akane

    OdpowiedzUsuń
  11. Była zachwycona. Piszczała z radości, naśladując dźwięki wiatru. Chichotała przy tym radośnie, klaszcząc w dłonie, a gdy już stanęli na ziemi, przysiadła na pupie bo od tej radości zakręciło się jej w główce. Popatrzyła na niego skrzącymi się oczkami.
    - Nie zostawił - poinformowała go gorliwie. - Poszedł pobić łotrów - dodała jeszcze, wstając na nóżki i biegając wokół niego, by ostatecznie się do niego przytulić. - Mam czekać w gospodzie... - zaczęła i popatrzyła na niego otwierając usta i zamykając je. - ...oj... - jęknęła odsuwając się od niego. - Ale ale... nie pamiętam nazwy - zrobiła się czerwona na twarzy i znów przykucnęła. - Jak mnie znajdzie?

    Piri

    OdpowiedzUsuń
  12. Darcy co prawda nie ruszała rzeczy w jego pokoju, skoro już tata zdążył go dobudować, ale gdy odszedł nie omieszakła mówić z zadowoleniem, że mieszka sama, mimo faktu, iż Lazarus zawsze miał być tu mile widziany. Cóż, skoro i tak jej nie niańczył więcej, mógł sobie robić co chce, oczywiście w granicach rozsądku. Kiedy usłyszała pukanie była właśnie w połowie szykowania dla Gava lekcji języka ojczystego, co by w ogóle wiedzieć jak z nim rozmawiać, skoro nie miał zamiaru uczyć się w tradycyjny sposób i utrudnić jej cały proces. Poczuła znajome ciepło i wstała na równe nogi, aby otworzyć drzwi swojemu gościowi. Uśmiechnęła się lekko, po czym zaśmiała na jego żart.
    — A dziękuję, może i nie jestem oazą spokoju, ale moje pożary zawsze się kontrolowane — odpowiedziała dumna z siebie, bo faktycznie parę razy zdarzyło jej się coś przypadkiem podpalić, ale dzięki temu przynajmniej mogła nauczyć się jakkolwiek kontrolować swoje płomienie. Zaraz jednak uśmiech zniknął dziewczynie z ust, kiedy zapraszała go do środka.
    — Nic nowego, odzyskałam trochę więcej wspomnień, ale dalej nie pokazują mi nic, co by pozwoliło lepiej kontrolować przemianę, wszystko co widzę ma raczej na celu podkurwienie mnie, namowy na oddanie kontroli, głos jest cholernie uparty, ale pracuję nad nim, metodą prób i błędów — wyjaśniła. — A Ty? Zobaczyłeś coś ciekawego poza Argarem? Nie za zimno Ci w Mathyr? — zapytała, zamykając drzwi, aby przenieść na niego swój wzrok.

    Darcy

    OdpowiedzUsuń
  13. Patrzyła na niego z nieco przestraszonym wyrazem twarzy.
    - Głupia, głupia, Piri - zaczęła chodzić dookoła niego uderzając się piąstkami we własne rogi. - Głupia... - mamrotała cichutko, by w końcu poklepać się po policzkach i wziąć głęboki wdech. - Jestem Piritta - przedstawiła mu się, dygając lekko. - Z Lerodas - pokiwała lekko głową, bo skoro on się przedstawił jako feniks to i ona chciała nie zostać mu dłużna. Pierwszy raz widziała feniksa. Nie miała pojęcia, że ktoś taki istnieje w Mathyr.

    Piri

    OdpowiedzUsuń
  14. Prychnęła śmiechem, gdy zaczął przedrzeźniać jej ojca. Wychodziło mu to lepiej niż Darcy czy samemu rodzeństwu. Najwidoczniej Lazarus miał do tego smykałkę i zdążył się nasłuchać wystarczająco dużo jakże "mądrych" rad oraz marudzenia demona.
    — No to bez intencji, jak już chcesz się tak kurczowo trzymać reguł — zaczęła, zapraszając go do środka. — Ale nie spaliłam niczego, jeśli nie liczyć kanapy — stanęła w swojej obronie, podchodząc do omawianego mebla, aby zdjąć z niego narzutę, która zasłaniała wypalone miejsce. Zatrzymała ją na pamiątkę, że faktycznie gaszenie i kontrola płomieni szły jej coraz lepiej. Usiadła zaraz, przyglądając mu się.
    — No niby tak, ale dalej wychodzę na jeden krok do przodu, więc jestem na plusie — odpowiedziała. Zachichotała delikatnie.
    — Spokojnie, nie niszczę instrumentów, zwłaszcza cudzych, nie jestem aż tak niedoświadczona — pokrzepiła go na sercu, a może siebie, zapewniając, że nie ma zamiaru sprawiać komuś przykrości, przez braki we własnych zdolnościach. Rozsiadła się wygodniej, gdy w końcu zaczął więcej mówić. Bardzo zainteresowała ją ta informacja o Polszy.
    — Na Północ, a gdzie konkretnie? Lepiej być przygotowanym na ewentualny atak, Rada powinna wiedzieć.... — zainteresowała się wyraźnie, zaczynając układać w głowie różne warianty poradzenia sobie z tym problem. Nie chciała, aby znowu ktokolwiek z bliskich musiał cierpieć. Cholera, życie naprawdę ją testowało pod tym względem.
    — Trzymam się cudownie, to Argar, więc zawsze znajdzie się ktoś do testowania moich emocji, nachalni chłopcy i inne takie... A tęsknić... Wiesz, jesteś jednym z ulubieńców taty, jeśli chodzi o Gromy, a ja to ta rozpuszczona, nie nauczona życia księżniczka, z samej definicji muszę na Ciebie fukać płomieniami, bo wyjdzie, że mój paskudny charakter to pic na wodę — zaśmiała się, uśmiechając wesoło, jakby tylko ona miała rozumieć ten jakże śmieszny żart. Zaraz też wstała na równe nogi, aby nalać sobie i jemu soku z ojczystych owoców. — Ale to nic osobistego, jakbyś był cywilem może nawet z chęcią bym się wymykała żeby pograć z Tobą na lutni — dodała jeszcze.

    Darcy

    OdpowiedzUsuń
  15. - Mi to określenie kojarzy się raczej z narzuconym terminem na gody, jak u zwierząt, ruja w marcu, gody w lipcu - wzruszyła ramionami. - Fakt tak zbliżonych ciąż w naszym przypadku nazwałabym raczej zbiegiem okoliczności - poruszyła zabawnie brwiami i posłała mu lekki uśmiech. Jeszcze raz spojrzała po nim, gdy się zbliżył, jednak uwagę skupiła na twarzy czerwonowłosego. Kiwnęła do niego wdzięcznie głową.
    - Dzięki, zawsze to jakieś pocieszające słowa wsparcia - przyznała nieco rozbawiona jego gdybaniem. - Umiem walczyć i śpiewać, ale raczej tego nie łączę. Ewentualnie wzięłabym coś takiego pod uwagę, gdyby chodziło o rozproszenie przeciwnika. Już widzę to zaskoczenie, gdy w trakcie wymierzania ciosów zaczynam śpiewać - zaśmiała się i pokręciła głową. Musical wojenny, to by dopiero było.
    Spoważniała, gdy zeszło na temat wojny. Widok obrazów sprawił, że lekko jej się zakręciło w głowie i musiała przymknąć oczy, nawet lekko się zakolebała w miejscu. Dotknęła czoła i przytaknęła mu głową.
    - Tak... Wiem, znaczy... Rozumiem - dawno tego nie robiła, czuła, że i na tym szczeblu będzie musiała potrenować po ciąży. W końcu gdy nosiła dziewczynki pod sercem jej moce odrobinę różniły się od tych posiadanych teraz. Wzięła głębszy wdech po czym posłała mu nieco zadziorny uśmiech.
    - Bez obaw, Sangius się nie dowie - udała, ze zaklucza usta. - Darcy też nie - dodała ostrożnie zbliżając się do pnia drzewa i opierając o nie plecy. - Wybacz, potrzebuję chwilki... - przyznała.

    Akane

    OdpowiedzUsuń
  16. Zaśmiała się na jego komentarz, widać, że odkąd działał samodzielnie a nie z rozkazów rodziców, wróciło mu poczucie humoru. Mimo wszystko nie mogło jej umknąć, że właśnie jakby ją obraził. Pokazała mu środkowy palec, uśmiechając się niewinnie, kiedy w oczach miało jasno wypisane, aby spierdalał z takimi komentarzami.
    — Nie, po prostu wkurwiłam się i dłońmi zniszczyłam mebel, jak sobie słodko rozmawiałam z kolegą, jak widzisz ogień jest trochę większy niż moje pośladki, uważaj, żebyś sam się nie zesrał od nowej kuchni — odpowiedziała mu. Czy była bezczelna? Z pewnością nie bardziej niż on. Nie traktowała go teraz jak wroga, a takie przytyki były przecież całkowicie normalne wśród znajomych, przynajmniej w jej oczach, kiedy ktoś nie traktował jej niepotrzebnie jak księżniczkę, od czego ewidentnie chciała odpocząć. Przytaknęła mu głową, gdy zapytał o lutnię. Sięgnęła po nią i zajęła się tym zadaniem, sprawdzając po kolei czystość dźwięku każdej strony.
    — Wystarczy ładnie poprosić — mruknęła w międzyczasie. — Zaczynam się powoli do niej przyzwyczajać, pomaga kontrolować emocje, chociaż nie ukrywam, że wkurwia mnie za każdym razem, jak podpowiada coś głupiego. Można było pomyśleć, że moi bracia czy ojciec mają zapędy terrorystyczne, pierdolenie — zachichotała. — Nie wiedziałam, że mam w sobie tyle agresji, skórowanie Bellharda to jedno, ale jak każe mi spalić przyjaciółkę za to, że jest goblinką to już inna para kaloszy, chcę się chociaż uspokoić na przyjście przyjaciół, mają słodkiego szkraba, nie mam zamiaru tego omijać, a nie mogę zrobić im krzywdy niepotrzebnie… Może byś mnie zapieczętował na wszelki wypadek? — zaproponowała, po czym podała mu nastrojoną lutnie. Nie przejmowała się tym, że się do niej zbliżył. Mógł teraz bardziej frywolny w swoich zachowaniach, tak dalej powinien trzymać się dystansów, granic, które od małego zaznaczała, jeszcze parę centymetrów i sama się odsunie, ale teraz dalej był w bezpiecznej odległości.
    — A więc Polsza chce wojny… odważnie. I mądrze, że nie tutaj, mimo wszystko znają swoje miejsce w szeregu. Byleby nie spalili Fjelodd — oczy Darcy zaświeciły się jasno, jakby sama miała swoje własne plany odnośnie krainy, która już zdążyła wystarczająco zajść rodzinie Parabellum za skórę.
    Zaśmiała się delikatnie.
    — Puszyłam się jak tata uznał, że potrzebuje niańki, pomocnika, nie potrzebuje, nie mam nic osobiście do Ciebie, no może poza tym, że za bardzo podlizujesz się moim rodzicom, kradniesz mi robotę — pokazała mu język ze śmiechem, zaraz jednak się uspokoiła. — To co mi zagrasz?

    Darcy

    OdpowiedzUsuń
  17. Machnęła ręką na tą całą terminologię.
    - Ważne, że wiadomo o co chodzi - przyznała. Nie zamierzała czepiać się o takie pierdoły. Z zainteresowaniem i rozbawieniem słuchała o walczącym poecie, to dopiero musiał być niezły aparat. - Nie jestem pewna czy chciałabym usłyszeć taką melodię - przyznała żartobliwie. - Wolałabym być znana raczej z innych, zdecydowanie przyjemniejszych - dodała nim jeszcze zawirowało jej przyd oczyma.
    Kiedy podał jej bukłak wdzięcznie kiwnęła głową.
    - Nie, nie, to... Spokojnie - upiła łyk wody i wzięła głębszy wdech. - Wracam do formy nie tylko na fizycznym podłożu, zdolności płatają mi psikusy, ale spokojnie, to nic poważnego - posłała mu słaby uśmiech i jeszcze na chwilę przymknęła oczy. - Twoje są takie smutne - palnęła na głos myśląc o jego oczach, zaraz jednak zorientowała się, że musiał to usłyszeć i zerknęła na niego przepraszająco. - Wybacz, myśli mi czasem same z siebie umykają, zaraz mi przejdzie - skupiła się na swoim własnym umyśle, by nie wkradać się do głowy Lazarusa tak bezczelnie.

    Akane

    OdpowiedzUsuń
  18. — Och, ależ to nie była groźba, tylko przestroga, kto wie, czy sam nie będziesz miał fiksacji żołądkowych jak zjesz coś innego niż rodzime potrawy — puściła mu oczko ze śmiechem. Jednak, gdy zerknął na jej biodro, będąc już niepotrzebnie przeszkoloną przez argarskich chłopców, czysto profilaktycznie się od niego odsunęła. Mógł być feniksem z jej ojczyzny, wolała jednak dmuchać na zimne, kiedy już tyle osób postanowiło bezczelnie przekraczać stawiane przez nią bariery, jakby to była jakaś dyscyplina sportowa. Westchnęła na jego wyjaśnienia.
    — Widzisz, ja wiem, że to istota, istota albo alter ego, ta druga strona, która pragnie jedynie zniszczenia, bo to są pozostałości klątwy jaką nosi w sobie tata, nie każdy z nas odziedziczył to piętno, ale gdy już się pojawia, sieje zniszczenie, próbuje rozjebać wszystko na swojej drodze, siać chaos, jestem tylko zdziwiona, że tak łatwo umiem nad tym zapanować, zanim stanie się coś złego, Ashan, gdy się przemienił był ledwie szkrabem, zniszczył połowę domu, zanim rodzice rozpoczęli powstanie w Phyonix, musiał zstąpić do piekła, żeby nauczyć się kontroli, mi wystarczy, że zacznę sama ze sobą się wykłócać. Nie wiem czy to dobrze, czy źle, zakładam, że jestem po prostu słabsza — urwała na chwilę. Pokręciła głową. — Malowanie nie jest dla mnie, wyrażam siebie muzyką, śpiewem, tańcem, w tym znajduje ukojenie, to moja artystyczna dusza. Przygotowuje rytuał, żeby nagiąć to co we mnie jest, ale jeszcze nie skończyłam, mam nadzieję, że wtedy wszystko się ułoży — wyjasniła. Znowu się zaśmiała, idąc w stronę pianina. Gdy on grał na lutni, ona zaczęła grać na pianinie identyczną melodię, zgrywając się z jego rytmem.
    — Nie wiem czy nazwałabym to kradnięciem sceny… ale kiedy wszyscy im się podlizujemy, mi ciężej wymusić na nich jakąś przysługę, którą uważają za głupią. Zazdrosna też raczej nie jestem, to ja zawsze będą najmłodszą córeczką, najmłodszą, słodką siostrą, która nie potrafi zrobić nic… kompletnie złego. Chociaż… trochę jestem zazdrosna jak widzę jak ojciec patrzy na Ciebie z dumą za Twoje umiejętności bitewne, bo… tak, nie zmusza mnie do treningów, których nie lubię, widzę, że jest zadowolony jak ktoś jest w stanie dotrzymać mu kroku w trakcie sparingu poza matką i rodzeństwem… może o to jestem zazdrosna? Ale na to nic nie poradzę, nie lubię walczyć na pierwszej linii frontu, nie nadaje się do tego.

    Darcy

    OdpowiedzUsuń
  19. Dziewczyna uśmiechnęła się pod nosem.
    - Tym bardziej, zdecydowanie nie przepadam za fałszem - przyznała nieco żartobliwym tonem. Pokręciła zaraz głową.
    - Nie trzeba, ale dzięki... Może rzeczywiście dzisiaj trochę przegięłam i to zwykłe przemęczenie - przyznała z lekkim uśmiechem. - Dookoła? No nieźle, daj nam jeszcze chwilę, a postaramy rozrosnąć się tak, że nawet Ty nie dasz rady nas obiec - poruszyła zabawnie brwiami.
    Kiedy przykucnął ponownie pokręciła głową, obrazy już nieco się uspokoiły.
    - Mam specyficzne... zdolności. Czasem robią mi psikusy - wyznała. Przez fakt, że Lazarus został tu wysłany przez wujostwo miała co do niego trochę większe zaufanie, więc nie zamierzała kręcić w takiej sprawie. Zerknęła po nim, gdy usiadł obok, zatrzymała wzrok przy jego skroni i lekko zacisnęła usta.
    - Umiesz szybko oczyścić umysł, co? - przeszła jej przez głowę pewna myśl. - Skoro już na Ciebie trafiłam, to może znak, aby ten fakt wykorzystać... - zaczęła i usiadła w pozycji lotosu. - Nauczysz mnie? Analizując informacje jakie udało mi się zdobyć wynika, że medytacja bardzo ułatwiłaby mi życie oraz kontrolę umiejętności. Wyciszenie, skupienie... No... Miewam z tym problem, emocjonalne ze mnie stworzenie - przyznała lekko unosząc kącik ust.

    Akane

    OdpowiedzUsuń
  20. Zainteresowały ją słowa czerwonowłosego, co od razu można było wyłapać, bo An lekko się zamyśliła.
    - Cóż, akurat z okazywaniem i określaniem co czuję nie mam najmniejszego problemu - przyznała. - Tylko nie wiem czy za dużo nie analizuję tych odczuć. Rozumiesz? Ciężko zostać przy samym uczuciu, gdy do głowy wpadają sterty podpowiedzi dlaczego w ogóle coś takiego czuję. Nie wiem czy dobrze tłumaczę... - przyznała, lekko wzruszając ramionami. - Bardziej to bym chciała wyćwiczyć. Skupianie się? - dodała i uśmiechnęła się do niego delikatnie. Spojrzała po nim, gdy się zbliżył, a kiedy ułożył dłonie na ramionach i zadał pytanie szczypnęła jednorazowo wargę swoimi zębami.
    - Hm... ciężar Twoich dłoni i... - na chwilę przymknęła oczy. - Tak, to przyjemne, relaksujące - podniosła powieki. - Fizyczne odczucia nie są tak ciężkie do określenia, gorzej z tymi psychicznymi - stwierdziła na spokojnie.

    Akane

    OdpowiedzUsuń
  21. Już przy pierwszym pytaniu lekko zacisnęła usta, a gdy zapytał o zrobiony problem zerknęła w bok, krzywiąc się delikatnie. Właściwie to tak... Sporą część życia mierzyła się z opiniami, że czuje coś nie tak jak powinna. Nie tylko opiniami innych, ale i ze swoimi własnymi. Dopiero od niedawna przestała biczować się w głowie za to co czuła i do kogo. Skrzyżowała wzrok z Lazarusem posyłając mu wdzięczny wzrok i ciepły uśmiech.
    - Wygląda na to, że po prosu czasem jesteśmy swoimi największymi wrogami - stwierdziła. - Masz rację, tak prosto się o tym mówi, tylko trudniej to wprowadzić w życie. Wprowadzić i zlekceważyć konsekwencje... - westchnęła ciężko. - Zakochałeś się kiedyś? - zapytała nagle, z czystej ciekawości, zerkając na niego zainteresowana.

    Akane

    OdpowiedzUsuń
  22. Spojrzała na napis, jednak zanim przeczytała Lazarus ją wyręczył. Całe szczęście, bo chyba nie kojarzyła tego języka. Uśmiechnęła się kącikiem ust. No tak, bardzo trafne stwierdzenie, nie ma co. Słysząc o skupieniu kiwnęła głową, jednak zaraz drgnęła, czując chwyt przy brodzie. Zaskoczona uniosła brwi wysoko i słuchała. To było... Inne? Nie tyle dziwne co... Proste, a zarazem głębokie? Patrzyła chwilę w oczy Lazarusa, by w końcu zdziwienie zastąpić najzwyklejszą wdzięcznością.
    - Mam wielką nadzieję, że sam stosujesz w swoim życiu te same rady - przyznała. - Dzięki, to... Budujące - dodała, nadal z uśmiechem. Rumieniec na jego twarzy odrobinę ją zaskoczył, przekręciła nawet lekko głowę.
    - Jestem pewna, że jedno nie eliminuje drugiego. Znam takich co zakochali się szlifując umiejętności bitewne - przyznała lekko wzruszając ramionami. - No ale - machnęła ręką. - Jeszcze Cię to czeka, jestem pewna. To dość skomplikowane uczucie, chciałam nawiązać nim do tego co mówisz, ale skoro go nie znasz to mi popsułeś plany - rzuciła żartobliwie. - Poza tym, po tak motywującej pogadance ciężko na coś jeszcze narzekać - dodała z lekkim śmiechem i ostrożnie wstała na nogi. - Co powiesz na mały wyścig i koktajl w Gospodzie? Przegrany stawia - założyła ręce na biodra i posłała mu jeszcze jeden uśmiech.

    Akane

    OdpowiedzUsuń
  23. Kiwnęła głową, a kiedy wspomniał o dziwactwie zaśmiała się krótko i tym razem nią pokręciła.
    - Od razu dziwak, a co z opcją, w której jeszcze po prostu nie trafiłeś na odpowiednią osobę, hm? Takie rzeczy czasem przychodzą w najmniej spodziewanym momencie, a Ty nie wyglądasz na tak starego by od razu Cię skreślać - stwierdziła i lekko zmarszczyła czoło, widząc jak się unosi. Wiedziała, że to nie lewitacja, czuła również ciepło bijące po stopach.
    - Ciekawa sztuczka... - przyznała, przestając się przyglądać pustej przestrzeni pod nim i wracając do jego twarzy. - No jak to dlaczego? Chciałam sobie więcej pomarudzić, a tu proszę... Nie mam na co - odparła zabawnie poruszając brwiami i... - Oj nie! - wyczuła ten drobny podstęp i wystartowała zaraz po tym jak klepnął ją w ramię, więc ruszyli praktycznie równo. Trzymała w ręce bukłak i parła przed siebie ile sił w nogach. Zawsze była dobrą biegaczką, a drobna postura i treningi dodawały zwinności, ale teraz miała solidnego przeciwnika, więc starała się z całych sił. Co prawda przegrana nie byłaby dla niej nie do zniesienia, konkurowała z feniksem i ten mógłby ją prześcignąć w mgnieniu oka, ale doceniała, że nie rozwinął skrzydeł i nie zostawił jej gdzieś hen za sobą. Za sam gest zamierzała postawić mu koktajl.

    Akane

    OdpowiedzUsuń
  24. Za każdym razem gdy się lekko oddalał, ona próbowała go dogonić i odwrotnie. Nawet to ją bawiło, jednak śmiechem wybuchła dopiero na mecie, wpadając lekko w ścianę budynku, obracając się do niej plecami i zjeżdżając w dół, tyłek sadzając na ziemi. Dyszała ciężko, miała wrażenie, że zaraz wypluje płuca.
    - Oh... kurwa... to bardzo stosowny komentarz - zaśmiała się raz jeszcze i oparła głowę o ścianę, przymknęła oczy układając dłoń przy piersi. Serce waliło jak szalone. Starała się uspokoić oddech.
    - Koniecznie, pozostaje rozstrzygnąć czy lecimy po kolejce czy Ty płacisz za mój koktajl, a ja za Twój - rzuciła z lekkim śmiechem po czym wzięła głębszy oddech, pieczenie w płucach powoli ustawało.

    Akane

    OdpowiedzUsuń
  25. Dla niej takie tempo i dystans w jednym było w danej chwili ponad przeciętną, ale wiedziała, że jeszcze trochę i wróci do normy, więc niespecjalnie się przejmowała. Posłała mu uśmiech.
    - To by dopiero było, gdybym na własne życzenie posłała się do grobu. Biedaku, wszyscy by Cię winili, że mnie namówiłeś - rzuciła rozbawiona. Kiedy oddech się uspokoił przyjęła jego pomocną dłoń i wstała by zaraz po tym nieco otrzepać pośladki. Alkohol? Uniosła lekko brwi po czym posłała mu zadziorny uśmiech.
    - Nie powinnam, karmię... Chociaż... - zawsze lubiła napić się ze znajomymi, przez ciążę dawno tego nie robiła, a przecież Rei i Shiya same poleciły, by ścigała pokarm "na zaś", gdy produkuje go więcej lub małe niedojadają. Może z dwa, trzy drinki nie zaszkodzą.
    - Cholera, zrobiłeś mi smaka - przyznała, kręcąc głową i ruszyła w stronę wejścia, zapraszając go do środka gestem ręki. Trochę jakby zapraszała go do siebie, w końcu tu pracowała, a sam przybytek prowadziła jej rodzina wraz z przyjaciółmi, widać było, że czuje się tu swobodnie. - Jak brata nie będzie za barem to może i uda się z wyskokowymi koktajlami - poruszyła zabawnie brwiami.

    Akane

    OdpowiedzUsuń
  26. - Ou, przy, jak to określiłeś, godach - rzuciła mu rozbawione spojrzenie - ciężko byłoby nie mieć. Trochę tych ciężarnych tu mieliśmy i... mamy - pokręciła głową z z lekkim niedowierzaniem na twarzy. Ciekawe czy będzie chociaż jeden pełny rok bez ciąży u kogoś w Argarze.
    - Bez presji, możesz - uśmiechnęła się szerzej. - Ja natomiast wypiję coś z alkoholem - stwierdziła łapiąc kilka butelek i szykując swój ulubiony koktajl. Przytaknęła mu głową. - Tak, planuje go niewiele. A Ty? Jakie smaki lubisz? Na słodko, kwaśno? Gorzka nutka? Preferujesz jakieś trunki? Bimber, jakaś whiskey samoróbka... Wujaszek Melio szaleje też z winami - oparła się łokciem o blat baru, czekając na odpowiedź. - Wódka też jest - dodała pogodnie wyciągając jedną z butelek spod lady. - Czyściochy też wchodzi w grę jak masz ochotę - przecież nie musiał pić konkretnie koktajlu, wolała to zaznaczyć.

    Akane

    OdpowiedzUsuń
  27. Akane uniosła lekko brwi.
    - U-boot? O ho, ho - zaśmiała się. - No dobrze... Już się robi - sięgnęła po piwo z beczki i polała do kufla, a po tym polała wódki do kieliszków i zanurzyła dwa, tak jak poprosił. Już mu miała podawać trunek,a le w ostatniej chwili cofnęła rękę.
    - To tak w razie co położyć Cię w Gospodzie czy gdzieś odprowadzić? - zapytała z lekkim przekąsem w głosie i dopiero po tym podała alkohol, sama kończąc swój słodko-kwaśny wynalazek. Dolała i sobie jeden kieliszek po czym wyskoczyła zza baru i ruszyła usiąść do stolika.
    - W wojsku, to jest masz na myśli Phyonix? Jak myślę o tym miejscu to widzę was raczej z kieliszkami wykwintnych trunków - przyznała z lekkim uśmiechem.

    Akane

    OdpowiedzUsuń
  28. Kiwnęła głową, Darcy mieszkała na obrzeżach wioski, więc w razie co szykowała ich ciekawa droga, byli w końcu w samym centrum.
    - Niby racja, ciocia opowiadała kiedyś o takich zwykłych codziennościach, ale mimo wszystko wyobrażenia robią swoje. Feniksy kojarzą się dość dostojnie. Te wasze zdobne ciuchy, emanowanie pewnością siebie, sama kontrola ognia sprawia, że kopara opada. Z wszystkich żywiołów ten wydaje się taki najbardziej... nieokiełznany? - popukała się palcem po brodzie i sama się napiła, widząc, że Lazarusowi opróżnienie kufla pójdzie raczej sprawnie. - Będę musiała po prostu kiedyś się tam wybrać i skosztować tego całego bimbru, może wtedy skojarzenie się zmieni - posłała mu szerszy uśmiech. - Chociaż słyszałam, że istoty o innym odcieniu włosów niż wasze są tam bacznie obserwowane. Ciężko będzie się zakraść... - spojrzała po jego włosach. - Tobie nawet nie ma co upierdzielić na ewentualną perukę - udała niezadowolenie i cmoknęła kręcąc głową.

    Akane

    OdpowiedzUsuń
  29. Uśmiechnęła się lekko i przytaknęła mu głową.
    - No tak, racja. Czyli jednak pozostają mi odwiedziny - stwierdziła i upiła kolejny łyk. W koktajlu nie było za wiele alkoholu i dopiero przy tym łyku lepiej poczuła trunek i nawet lekko wygięła usta. - Osz... No nieźle, w tym stanie spotkanie ze znajomymi szybko by się dla mnie skończyło - przyznała z nieco rozbawionym grymasem. Zaraz przekręciła lekko głowę. - Darcy ma, Morgany włosy są czerwone... Tylko wiesz, nawet w przypadku Darcy to jednak księżniczka. Jestem pewna, że każdy mieszkaniec wie jak ona wygląda. Co do mostu racja, byłby problem... Tatko potrzebował ingerencji Lexi co by ją odwiedzić, więc bez jej wiedzy by nie przeszło - znowu popukała się po brodzie palcem. Na pytanie skrzyżowała z nim wzrok.
    - Cóż, jestem hybrydą, nie mam konkretnej rasy, ale ogień jest mi obcy. Piasek, umysł to mój konik - przyznała.

    Akane

    OdpowiedzUsuń
  30. Patrzyła na niego swoimi wielkimi oczyma. Chciała mu wierzyć, ale w tym wielkim (dla niej) mieście poczuła się nagle bardzo zagubiona. Zacisnęła mocno piąstki i usiadła naprzeciw niego, czując się nieco niekomfortowo. A jeśli nie uda się jej znaleźć Nyliana? A jeśli on uzna, że Piri go opuściła? A jeśli nie będzie jej szukał? A jeśli znów zostanie sama? Wargi jej delikatnie zadrżały, ale poklepała się po policzkach by odgonić złe myśli i zmarszczyła lekko brwi.
    - Ogniste ptaki? - zapytała go i spojrzała w niebie, po czym pokręciła główką. - Nie... tylko ciebie - poinformowała go i cofnęła się odrobinkę. - Na pewno jesteś dobry? - zapytała go zaraz niezbyt ufnie. Co prawda dał jej jabłuszko i nie skrzywdził, ale przecież mógł udawać. - Nie sprzedasz mnie nikomu? - chciała jeszcze wiedzieć, dotykając swych rogów dłońmi. Pokręciła lekko główką.
    - Nie wiem - powiedziała szczerze. - Ale dużo ma rogi w Lerodas. Nie wszyscy, ale dużo - pokiwała głową. - A ty? U ciebie dużo ptaków lata? - zainteresowała się. - Umiesz robić się ptakiem?

    Piri

    OdpowiedzUsuń
  31. Spojrzała po Lazarusie z lekkim uśmiechem.
    - Właściwie o to się akurat nie martwię, moja rodzina była już tam w odwiedziny i całkiem miło je wspomina. Podobno najgorsze jest przejście, ale przy pomocy Morgany czy innych członków rodziny, znośne - przytaknęła mu głową, bo rzeczywiście bez ich ochrony nie dałoby rady. Słysząc o froncie kącik jej ust uniósł się lekko.
    - Miałam okazję doświadczyć wojny tylko przez kilka dni, więc tak, cieszę się. Chociaż jak na Ciebie patrzę to mam wrażenie, że nawet w czymś tak okropnym znajdują się lepsze chwile. Chociażby pędzenie bimbru w polu - posłała mu krótki uśmiech. Zaśmiała się delikatnie na wspomnienie czasu.
    - Nie... Znaczy, tak, próbowałam, ale nie ma szans. To broszka męskich osobników - poruszyła zabawnie brwiami. - Ze względu na pochodzenie mój tata może spłodzić jedynie syna dziedziczącego pełny wachlarz jego umiejętności. Ja jako kobieta mogę po nim otrzymać jedynie piaskowe czary mary - na potwierdzenie teorii machnęła lekko palcem, a drobinki z ich stolika stworzyły malutki wir i zakręciły się na jego środku, by po chwili opaść. An upiła kolejnego łyka trunku. - Ach, Ci faceci - rzuciła z zaczepnym uśmiechem i zaśmiała się lekko, rasa ojca rzeczywiście była dość specyficzna.

    Akane

    OdpowiedzUsuń
  32. Przyjęła pióro z wielkim uśmiechem na twarzy i zaraz przesunęła po nim swoimi paluszkami, badając jego miękkość. Patrzyła na nie z fascynacją. Przecież nigdy jeszcze nie widziała kogokolwiek, kto potrafiłby zamieniać się w ptaka. Schowała pióro do swojej torby.
    - Będę go strzegła - obiecała mu zaraz i chwyciła jego dłoń, teraz trochę mniej obawiając się tego, że ten ją sprzeda. - To dobrze. Złoli trzeba bić - powiedziała poważnie i wyprzedziła go, by wyprowadzić kilka ciosów pięściami w powietrze. - Ale tylko złoli - spojrzała na niego i pokiwała szybko główką, znów łapiąc go za rękę. - Nyli mówi, że muszę być damą - powiedziała nieco się nachmurzając. - I nie wolno mówić "kurwa", ale wiesz co? - spojrzała na niego wyjątkowo poważnie. - Skoro nie wolno, to czemu wy możecie, hm? - pokręciła lekko głową. - Głupie to. Ja nie chcę być damą - burknęła kopiąc jakąś grudkę ziemi. - Będę biła złoli - dodała zaraz. - A najbardziej tych co sprzedają dzieci!

    Piri

    OdpowiedzUsuń
  33. Morgana dawno nie wybywała gdzieś dalej, ale teraz, gdy Eljas nie był uzależniony już tak bardzo od jej mleka, mogła sobie pozwolić na dłuższe wypady. Szczególnie, gdy chodziło o zadania wyższej wagi. Korespondowała już z rodzicami dłuższy czas, wiedziała o tajemniczych ognistych ptakach nad Fasach. Wiedziała, że to zadanie powierzono Lazarusowi, ale wpadła na pewien trop, w trakcie swoich wędrówek. Podzieliła się zdobytymi informacjami z Matką, a ta poprosiła by Mor dołączyła do Groma, sprawa wydawała się bardziej skomplikowana niż przypuszczano. Wizja wojny w Mathyr wszystko utrudniała, w końcu Phyonix miało być bezpieczną przystanią dla dzieci, gdyby rzeczywiście doszło do starć. Nie na rękę im były teraz jakiekolwiek większe problemy.
    Odnalezienie Lazarusa nie było aż takie trudne, Mor rozpoznawała ciepło danych istot, a znała kierunek jego wędrówki. Feniksa można było wyczuć z daleka, wyróżniał się intensywnie, gdy chodziło o temperaturę ciała. Dziewczyna nie bawiła się w podchody czy zaskoczenia, jechała na grzbiecie swojego rogatego moserta.
    - Lazarus! - krzyknęła, czując, że się do niego zbliża i zwolniła tempa, szukając mężczyzny wzrokiem.

    Morgana

    OdpowiedzUsuń
  34. Naburmuszyła się niemal od razu i spojrzała po nim.
    - No to jesteś dobry czy nie? Jak mam wiedzieć, że nie kłamiesz? - zapytała go, będąc już naprawdę zmęczoną tymi wszystkimi zagadkami. Chciała mu ufać, bo dał jej jabłko, latała z nim, a teraz dostała piórko... ale sam twierdził, że może tak nie być.
    - Sprzedasz mnie komuś? - zapytała go. - Oddasz złym panom? - spojrzała mu prosto w oczy. - Jak oddasz to ucieknę im i... znajdę cię i... będę zła - powiedziała tupiąc nogą. Na wieść o tym, że może sobie czasem pokurwić wyszczerzyła się do niego i pokiwała główką.
    - Dobrze - odetchnęła głęboko. - Nie muszę być damą - zaklaskała radośnie w dłonie, po czym wskazała ręką fontannę. - Byłam przy niej - powiedziała nieco podekscytowana. - To może być blisko.

    Piri

    OdpowiedzUsuń
  35. Słuchała go z powagą na twarzy, kiwała delikatnie głową. No tak, niektórym mogłoby się wydawać, że wojna to "fajna zabawa", przynajmniej do czasu aż nie poznają z czym to się je. Przygryzła lekko wargę, cóż... Z jednej wojny zdołali uciec, ale szczerze wątpiła, że tu będzie tak samo. Tym bardziej, że większość już zaczęła się przyzwyczajać do tego miejsca.
    Kiedy zadał pytanie o wizje, wróciła do niego wzrokiem i posłała mu słaby uśmiech, przytakując.
    - Oczy... Przy silnych emocjach wystarczy mi kontakt wzrokowy, nie dotyk - przyznała. - Kiedyś znacznie to utrudniało zdobywanie nowych znajomych, teraz lepiej nad tym panuję, ale nadal zdolności potrafią mnie zaskakiwać - dodała, lekko wzruszając ramionami. Na wzmiankę o piasku ponownie przytaknęła głową.
    - Tak, przyznaję, nie narzekam na brak umiejętności bojowych, chociaż staram się ćwiczyć ciało na tyle, by korzystać z nich sporadycznie. Umysł zdecydowanie trudniej wyćwiczyć, szczególnie jak to połączysz z okresem dojrzewania - posłała mu zadziorny uśmieszek. - No ale i na to powoli odnajduje sposoby... A raczej je powoli wprowadzam w życie, bo znalezione już są - wyjaśniła. Uśmiechnęła się na słowa o bardzie.
    - Coś w tym jest, chociaż... No nie wiem, czasami mam ochotę być właśnie mniej ważna, ale jakoś tak życie i moje usposobienie wpycha mnie w takie sytuacje, że czasami o to ciężko - przyznała z lekkim rozbawieniem, jednak kiedy dojrzała jego zadumę, położyła dłoń na jego ramieniu.
    - Sorki jeżeli rozdrapałam rany. Trochę się boję o to co może niedługo nadejść i... Nie wiem, chyba w Twoich doświadczeniach staram się szukać jakiś pocieszeń. Chciałabym tą sytuację ludziom ułatwić, chociaż Argarczykom, tacie... Ale chyba nie ma złotego środka, co nie? - spojrzała mu w oczy.

    Akane

    OdpowiedzUsuń
  36. An przytaknęła mu głową.
    - Tak, tata mówił to samo. O wiele lepiej walczy się z czystym umysłem i bez skrajnych emocji... Tylko w moim przypadku to trudne. Często nadmiernie coś analizuję, a emocje, huh... Potrafię nimi zarażać, ale jednocześnie chłonę cudze. Moje uniesienia zawsze były spektakularne, a w dołach nie siedziałam, a tarłam całym cielskiem o podłogę - skrzywiła się lekko. - Jasne, w jakimś stopniu nad tym panuję, ale... - westchnęła cicho i skrzyżowała wzrok z Lazarusem. - Muszę po prostu się wybrać w pewne miejsce i zdobyć więcej informacji. W moim życiu nie było mamuśki i to co od niej dziedziczone dopiero od niedawna odkrywam... Teraz, gdy sama mam dzieci... Wolę być bardziej ogarnięta. Wcześniej to olewałam, a przecież małe też mogły coś po tej babie dostać, więc lepiej być przygotowanym co nie? - posłała mu lekki uśmiech, a na wzmiankę o głupcach przytaknęła głową. - Byliby, ale chyba sam dobrze wiesz, że głupców nie brakuje i to zapewne w każdym świecie - rzuciła luźno, jednak gdy znowu spojrzała mu w oczy, zacisnęła mocniej zęby. Czuła ten specyficzny rodzaj bólu, było go nawet widać w jej spojrzeniu.
    - Zatraciłeś się tam? - zapytała odruchowo, pod wpływem doświadczonych emocji.

    Akane

    OdpowiedzUsuń
  37. Skrzywiła się lekko słysząc o zabijaniu emocji. Kogoś jej to przypominało, w sumie to dwie istoty, z czego jednej nie dało się ocalić. Słysząc kolejne słowa dotknęła swoją dłonią dłoni Lazarusa.
    - Masz - zapewniła go krótko. - Wiesz jaki jest najczęstszy błąd żyjących? - skrzyżowała z nim wzrok. - Szukanie sensu istnienia w innych, a nie w samych sobie. Myślę, że dobrze wiesz, że to ściema. Wcale nie jest lepiej bez bólu, bez strachu - posłała mu słaby uśmiech.

    Akane

    OdpowiedzUsuń
  38. An zwolniła nieco oddech, jako Latrala mogła wpływać na emocje i teraz starała się zachować spokój by nieco nim Lazarusa zarazić.
    - To... Nie do końca takie piękne. Oni patrzą, tylko my ich nie widzimy, nie wszyscy... i nie wszystkich - mówiła z doświadczenia. Głaskanie dłoni potraktowała jako gest na uspokojenie, poznała już takich wiele, więc nie był to dla niej dziwny odruch.
    - Hej... - chwyciła jego dłoń trochę mocniej. - To nic nie przekreśla. Nie powiedziane, że nie możesz mieć kogoś więcej, czegoś więcej. Jasne, wyłączenie emocji wydaje się prostsze, bo o coś i kogoś trzeba się postarać, a to nie jest łatwe. Bywa cholernie trudne, a jednak... Dzięki emocjom i relacjom czujemy, że żyjemy. Nie pozwól sobie wmówić, że jest za późno. Zobacz, ja jestem - uśmiechnęła się delikatnie. - Jest Darcy i zapewne jeszcze kilka innych znajomych, których warto poznać lepiej. Nawet dla płytkich relacji, krótkotrwałych... Po prostu warto próbować - zapewniła.

    Akane

    OdpowiedzUsuń
  39. Oczy Akane również się zaszkliły, nawet musiała je na chwilę zamknąć, a wtedy pojedyncza łza spłynęła po policzku. Poczuła się tak jakby to jej małe córeczki skończyły w taki sposób jak siostra Lazarusa. Dobrze, że miała świadomość tego co się właśnie dzieje, inaczej chyba by serce jej pękło. Otworzyła oczy i znowu spojrzała na mężczyznę.
    - Każda znajomość zostawia ślad, lepszy lub gorszy. Z każdej idzie wyciągnąć jakąś naukę, lekcję dla samego siebie - stwierdziła. - Nie masz bliskich z krwi, ale to nie przekreśla stworzeniu innych bliskich więzi. Jeżeli rzeczywiście przyjdzie Ci paść w boju, to chyba lepiej mieć przyjaciół, którzy Cię z tego pola zgarną i pochowają, hm? Tak przynajmniej mi się wydaje, ale... Mogę się mylić - przyznała. W końcu każdy miał swoje własne opinie i doświadczenia. Słysząc o kobiecie odrobinę posmutniała i odruchowo dodała drugą rękę, chowając jego dłoń w podwójnym uścisku.
    - A mój nie może? Jasne, wojując jesteś bardziej narażony, ale każdy z nas żyjąc bierze na siebie ryzyko tego, że dnia następnego straci życie. Jedni na chwilę, inni na zawsze, ale ryzyko nie znika nigdy - zaznaczyła. - Może warto spróbować zobaczyć ile życie daje, a nie ile zabiera? Ból jest nieunikniony, ale nie wiąże się jedynie ze śmiercią, życie z kolei nie wiąże się jedynie z bólem. Może... może spróbuj sobie przypomnieć swoją rodzinę za życia? Wspominać to jak żyli... Nie jak... umierali... - zaproponowała szeptem.

    Akane

    OdpowiedzUsuń
  40. Jego obawy nie były bezpodstawne, An wiedziała to bardzo dobrze. Sama przecież jeszcze nie tak dawno wojowała z własnymi lękami, a była pewna, że jeszcze nie raz przyjdzie jej zmierzyć się z nowymi. Kiedy czerwonowłosy wyznał strach, posłała mu pokrzepiający uśmiech. To był już jakiś krok, przyznać się komuś do lęku.
    - To też uważam za dość normalne. Nikt nie lubi, gdy boli i każdy szuka metod by nie bolało lub bolało mniej. Osobiście jednak uważam, że tak radykalne przekreślanie bliskości nie prowadzi do niczego dobrego. Skrajności z reguły nie wychodzą dobrze - zaznaczyła spokojnie. Przywołując wspomnienia sprawił, że i ona je widziała, była teraz w jego głowie więc przyszło to mimowolnie. Ciężko było się nie uśmiechnąć, chociaż żal również dało się w tym wszystkim wyczuć. Solar i Luna, brzmiało uroczo, An posłała mu jeszcze jeden uśmiech, naprawdę miło się tego słuchało. Później niestety doszły te mniej przyjemne szczegóły.
    - Przykro mi Laz, na prawdę. Nie miałeś łatwo - tego akurat była pewna. - Przyszło nam żyć w brutalnej rzeczywistości - dodała z ciężkim westchnięciem. Słysząc o łóżku przekręciła delikatnie głowę na bok, odrobinę ją to zaskoczyło, chociaż z drugiej strony...
    - To chyba nie jest aż tak istotne - stwierdziła. - Z tym akurat lepiej zaczekać na dobry moment. Nie ma co tego odklepywać tylko po to by było - sama odrobinę żałowała, że na plaży z Ryu poniosły ich emocje. Nie było to jej życiowe faux pas, ale patrząc na sytuację teraz, wolałaby by nigdy do seksu nie doszło.
    Uśmiechnęła się lekko na wzmiankę o znajomościach, przypomniał jej się Gave i jego problemy, gdy zaczął "żyć samodzielnie".
    - Całkiem dobrze Ci idzie, przynajmniej w moim przypadku - przyznała, przytakując sobie głową. - Nie ma złotego przepisu, tyle wiem. Na pewno musisz wiedzieć, że nie z każdym uda się stworzyć wartościową znajomość. Sam wyczujesz jakie zachowania Ci odpowiadają, a jakie nie. Jakie osoby przyciągają, jakie odpychają. Wbrew pozorom nie chodzi o to byś teraz chodził i na siłę wszystkich zagadywał. Czasami to impuls, życie wepchnie nas w jakąś sytuację i bam, nagle kogoś poznajemy i... - wzruszyła ramionami, po czym podniosła swój trunek - i lądujemy z karmiącą w okolicznej knajpie - tu trochę się zaśmiała, a po tym upiła swojego drinka.
    - Nie ogrzeszaj się, to mogę Ci polecić. Każdy z nas ma coś na sumieniu, mniej czy więcej. Osobiście uważam, że przeszłość nas nie określa, ale znajdą się tacy co myślą inaczej - ponownie wzruszyła ramionami. - Pierdol ich - puściła mu oko. - Jasne, warto pamiętać o przeszłości, ale nie warto nią żyć - dodała.

    Akane

    OdpowiedzUsuń
  41. Piri pokręciła przecząco głową.
    - Nie miał - odparła szczerze. - Ale mnie tata i mama sprzedali, żeby mogli mieć na życie - poinformowała go i naburmuszyła się lekko. Spojrzała na jego piórko raz i pokręciła nim chcąc się upewnić, że dobrze to robi. - Ale jak przylecisz? Jak będziesz zupełnie daleko? - zapytała nie bardzo rozumiejąc. - Przecież to może zająć ci bardzo dużo czasu - zacisnęła małe piąstki. - Ale i tak cię zawołam! - poinformowała go i wtuliła się mocno w jego nogi. - Zawołam na pewno! - okręciła się na pięcie i wskoczyła na murek fontanny, po czym nabrała powietrza w płucach.
    - NYLIAAAAN! NYLIAAAAN! NYLI!!! - wrzasnęła kilkakrotnie, po czym przebiegła na drugą stronę fontanny i powtórzyła proces, aby ostatecznie usiąść na murku i pomachać nóżkami w zrezygnowaniu. - Jak byłeś mały to lubiłeś się w coś bawić? - zapytała go zainteresowana, bo mimo wszystko nie chciała zostawać sama.

    Piri

    OdpowiedzUsuń
  42. - A co to jest Phyonix? - Piri spojrzała na niego wielkimi oczyma. Już zdążyła się zorientować, że Lazuś nie był zwykłym mieszkańcem Mathyr, ale rzucał nazwy których nie znała. - A czemu nie widzieli? Zniknęli? - spojrzała po nim i jakoś tak czując atmosferę, przytuliła się do niego mocno żeby po swojemu dodać mu otuchy. Chociaż odrobinę. - Ale na pewno są z ciebie dumni i patrzą na ciebie i... cieszą się, że robisz swoje marzenie.

    Piri

    OdpowiedzUsuń
  43. Skierowała swojego wierzchowca w stronę głosu, by zaraz zatrzymać się i zejść z zwierza. Przystanęła dość gwałtownie, gdy ten wyszedł zza rogu, prześlizgnęła po nim wzrokiem zaciekawiona, jednak zaraz skupiła się na twarzy Groma. Posłała mu jednorazowe, wymowne spojrzenie na ten specyficzny zwrot, ale już go nie komentowała. Zbliżyła się i wyciągnęła ostatni list od matki.
    - Lexi... Kapłanka, matka no... - zacisnęła usta w wąska kreskę, czasami miała problem jak właściwie o niej mówić. - Przysłała mnie - wyjaśniła na wstępie. - Chodzi o zadanie, te ptaki... Nie jestem pewna, ale - wskazała fragment papirusa, gdzie nakreśliła trzy symbole. - W trakcie jednej z wędrówek trafiłam na wypalone truchło, od razu skojarzyłam je z tymi ptakami... miał wyryte te znaki, ale - skrzyżowała wzrok z Lazarusem. - Za cholerę ich nie rozpoznaję. Rodzice przypuszczają, że to może być jakiś sposób komunikacji, też nie kojarzą tych znaków ale... Te ptaki... - pokazała mu spód swojej dłoni, nosiła na niej ślady po drobnym poparzeniu. - Wygasał i go dotknęłam, poparzył mnie, a wiesz dobrze Lazarusie jaki ogień nas parzy... - lekko się skrzywiła. Feniksy były dla siebie największym zagrożeniem, a skoro matka nie wiedziała o tajemniczych ptakach to najwyraźniej ktoś tworzył te ptaki za jej plecami.

    Morgana

    OdpowiedzUsuń
  44. - Przez ogniste wrota? - zrobiła wielkie oczy ze zdziwienia. - To ja tam nie wejdę bo się spalę... - wydała taki werdykt. - I cię nie odwiedzę. O nie... - pokręciła główką bardzo tym faktem zasmucona. - Przecież Lazuś nie może tam być zupełnie sam... - zeskoczyła z murka i zaczęła krążyć w tą i z powrotem. Robiła kółka, marszczyła brwi, dotykała swoich rogów, aż w końcu podskoczyła w powietrzu.
    - Wiem! Będę ćwiczyć odporność na ogień! - klasnęła w dłonie i odtańczyła taniec zwycięstwa. - I kiedyś na pewno do ciebie przyjdę - wskoczyła z powrotem na murek. - O! Nyli! - pokazała mu palcem elfa. - To Nylian!

    Piri

    OdpowiedzUsuń
  45. An kiwnęła lekko głową.
    - Słyszałam z opowieści. Tata poznał ciotkę Lexi w szkole, dopiero uczyła się swoich zdolności. Sporo mi o tych czasach opowiadał... No i sama też doświadczyłam tej... pożogi - przyznała przekręcając lekko dłoń i pokazując Lazarusowi niewielką bliznę po poparzeniu. - Gdyby ojciec mnie nie osłonił to bym żywcem spłonęła, jak większość tam wtedy... - aż westchnęła ciężko na wspomnienie z dzieciństwa. - Te przygasające truchła, nawet nie było słychać ich krzyku, spłonęli tak szybko, że nie zdążyli jęknąć - spojrzała mu w oczy. - Rozumiem Twój strach, tak, Twoja rasa jest bardzo potężna, ale... cóż, po tej ziemi chodzą różne inne potężne istoty. Patrzysz na nowe znajomości przez pryzmat straty, jakbyś od razu skazywał się na niepowodzenie. A może te przyjaźnie ułatwią Ci kontrolowanie emocji, hm? Może znajdziesz wśród nich kogoś, kto będzie działał uspokajająco? Skoro trzymasz uczucia w sobie tak usilnie to nic dziwnego, że eksplozje są potężne. To jak ze złością, ja tam wolę ulewać po trochu... - stwierdziła, wzruszając ramionami.

    Akane

    OdpowiedzUsuń
  46. Uśmiechnęła się pod nosem na minę Lazarusa. Wyraźnie było widać, że nie widział swojej Kapłanki w takiej roli.
    - W tym świecie było to jakieś 20 lat temu, heh, w tym naszym poprzednim czas wolniej płynął, więc tatko jeszcze sporo pamięta - przyznała rozbawiona. - Akurat to poparzenie jest jeszcze przed waszą wojną... Chwilę przed - wyznała i głośno westchnęła. - Ojciec zabrał mnie na pożegnanie Lexi, miała wyruszyć do Phyonix po raz pierwszy, ale nie obeszło się bez dramy. Pewne istoty jej wtedy poszukiwali, łzy Feniksa i te sprawy, idealny obiekt do badań... - aż się wzdrygnęła na wspomnienie tego zajścia. - Zabili jej brata i bum... Lexi nie wytrzymała. Pożoga to bardzo trafne określenie na to co pozostało po jej furii... - przytaknęła i zaraz przekręciła lekko głowę na bok. Pod skrzydła? Nawet nie ukrywała rozbawienia, co za trafne stwierdzenie. Posłała mu uśmiech na to wspomnienie i prychnęła śmiechem przy wyjaśnianiu przezwiska.
    - Ach ta Darcy - zaśmiała się krótko. - Cieszę się, że nie zostałeś z tym wszystkim sam. Myślę nawet, że masz z nimi cieplejszą relacje niż uważasz. Zauważyłam, że jak na tak ciepłe stworzenia to nie jesteście zbyt wylewną rasą - stwierdziła bez ogródek, puszczając mu oko i zaraz machnęła ręką.
    - Tak, tak, defekt wojowników i wojowniczek - rzuciła mu wymowne spojrzenie. - Jak to się u nas mówiło, każda potwora znajdzie swego amatora. Może i masz rację i będziesz w stanie policzyć takie osoby na palcach u jednej ręki, może poznasz tylko jedną, ale jestem pewna, że co najmniej jedna taka się znajdzie - zadowolona przytaknęła sama sobie głową.

    Akane

    OdpowiedzUsuń

^